7864
Szczegóły |
Tytuł |
7864 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7864 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7864 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7864 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kolor z przestworzy
H. P. Lovecraft
 Na zach�d od Arkham wznosz� si� dzikie wzg�rza, a doliny porastaj� g��bokie lasy, kt�rych jeszcze nigdy nie tkn�a siekiera. S� tam te� mroczne, ciasne w�wozy, a w nich fantastycznie pochylone drzewa i s�cz�ce si� w�skie strumyki, gdzie nigdy nie dociera s�o�ce. Na �agodnie opadaj�cych zboczach przycupn�y farmy - stare, kamienne, omsza�e chaty - i pod os�on� ogromnych wyst�p�w skalnych dumaj� wieczy�cie nad prastarymi tajemnicami Nowej Anglii wszystkie s� teraz opustosza�e, szerokie kominy si� krusz�, a wy�o�one gontem �ciany gro�nie wypacza�y si� pod niskimi dwuspadowymi dachami.
 Dawni mieszka�cy wynie�li si� st�d, a nowy przybysze z innych stron nie maj� ochoty si� tutaj osiedli�. Pr�bowali ju� Kanadyjczycy francuskiego pochodzenia, pr�bowali W�osi, pojawili si� te� Polacy, ale odeszli. Dzieje si� tak nie z powodu czego�, co tu wida�, s�ycha� czy te� czego mo�na dotkn��, ale z powodu czego�, co mie�ci si� tylko w sferze wyobra�ni. Miejsce to w�a�ciwie nie pobudza wyobra�ni, ale te� nie zapewnia noc� spokojnych sn�w. Chyba to w�a�nie zra�a przybysz�w z obcych stron, bo stary Ammi Pierce nigdy jeszcze s�owem nie wspomnia� im o tym, co pami�ta z tych dziwnych dni. Tylko Ammi, od lat ju� niezbyt sprawny umys�owo, wci�� tutaj mieszka i tylko on jeden m�wi czasem o tamtych dziwnych dniach, a ma odwag� m�wi�, bo jego dom stoi w pobli�u otwartych p�l i ucz�szczanych dr�g wok� Arkham.
 Niegdy� droga wiod�a przez wzg�rza i doliny, tam gdzie teraz rozci�ga si� przekl�te wrzosowisko, jednak�e ludzie przestali z niej korzysta� i zbudowano now�, skr�caj�c� daleko na po�udnie. Nawet teraz mo�na znale�� �lady starej drogi po�r�d porastaj�cego tu na nowo g�szczu, a cz�� z nich trwa� jeszcze b�dzie wtedy, gdy po�ow� dolin pokryje zbiornik wodny. Wtedy zostan� wyci�te mroczne lasy, a przekl�te wrzosowisko b�dzie drzema� g��boko pod b��kitn�, rozmigotan� tafl� wody, w kt�rej przegl�da� si� b�dzie niebo. Tajemnice owych dziwnych dni zjednocz� si� z tajemnicami g��bi wodnych i z tajemn� wiedz� starego oceanu oraz wszystkimi sekretami pierwotnego �wiata.
 Kiedy wybiera�em si� pomi�dzy te wzg�rza i doliny, �eby zbada� teraz przeznaczony na nowy zbiornik wodny, powiedziano mi, �e jest to wrogie miejsce. Powiedziano mi to w Arkham, a poniewa� jest to bardzo stare miasto, w kt�rym kr��� rozliczne legendy o czarownicach, uzna�em, �e owa z�owrogo�� wi��e si� z tym, co w ci�gu stuleci opowiada�y dzieciom babki. Okre�lenie "przekl�te wrzosowisko" wyda�o mi si� bardzo dziwne i teatralne. Zastanawia�em si�, w jaki spos�b znalaz�o si� w puryta�skim folklorze. A potem zobaczy�em to mroczne, biegn�ce na zach�d k��bowisko w�woz�w i urwisk skalnych i przesta�em si� nad tym zastanawia�, poch�oni�ty jedynie jego star� tajemnic�. By� ranek, kiedy je ujrza�em, ale mrok zalega� tam zawsze. Drzewa ros�y g�sto, a ich pnie by�y tak ogromne, �e nie spos�b by spotka� im podobne w zdrowych lasach Nowej Anglii. W mrocznych prze�witach mi�dzy drzewami panowa�a zbyt wielka cisza, a pod�o�e by�o zbyt grz�skie od wilgotnego mchu i nawarstwiaj�cego si� w przeci�gu niezliczonych lat rozk�adu.
 Na otwartych przestrzeniach, g��wnie wzd�u� starej drogi, widnia�y drobne farmy na zboczach wzg�rza; by�y to albo skupiska kilku budynk�w, albo tylko jeden czy dwa, a bywa�o, �e stercza� zaledwie samotny komin czy przysypana ziemi� piwnica. Kr�lowa�y tu chwasty i krzaki r�y polnej, a w zaro�lach rozlega� si� szelest jakich� tajemniczych stwor�w. Wszystko doko�a spowija�y opary niepokoju i smutku; wszystko wydawa�o si� nierealne i groteskowe, tak jakby jakie� istotne ogniwo perspektywy czy �wiat�ocieni zosta�o skierowane na opak. Nie dziwi�em si�, �e przybysze z obcych stron nie chcieli si� tu zatrzymywa�. bo sen tutaj by� prawie wykluczony. A� nadto przypomina�o to sceneri� Salvatora Rosi, gro�ny drzeworyt z opowie�ci niesamowitej.
 A jednak to wszystko nie by�o jeszcze tak przera�aj�ce jak przekl�te wrzosowisko. Przekona�em si� o tym w tym momencie, kiedy znalaz�em si� w g��bi rozleg�ej doliny; �adne inne okre�lenie nie pasowa�oby do tego miejsca, tak jak �adne inne miejsce nie pasowa�oby do tego okre�lenia. Mog�o si� wydawa�, �e poeta stworzy� ow� fraz� ujrzawszy ten w�a�nie region. Rozejrzawszy si� doko�a pomy�la�em, �e wszystko chyba tutaj strawi� ogie�; ale dlaczego nic nowego nie wyros�o na owych pi�ciu akrach szarego pustkowia rozci�gaj�cego si� pod go�ym niebem, kt�re po�r�d tych las�w i p�l wygl�da�o jak spalone jakim� kwasem? Si�ga�o ono daleko na p�noc wzd�u� dawnej drogi, ale wdziera�o si� te� i na drug� jej stron�. Ogarn�a mnie dziwna niech�� na sam� my�l, �e mam tam p�j��, ale przecie� musia�em, bo tego wymaga�a moja misja. Na ca�ej tej rozleg�ej przestrzeni nie by�o �adnej ro�linno�ci, jedynie mia�ki szary py� czy popi�, kt�rego chyba jeszcze nigdy nie tkn�� wiatr. Pobliskie drzewa by�y schorza�e i kar�owate, a wiele usch�ych pni stercza�o w g�r� albo le�a�o murszej�c na brzegu tego pustkowia. Kiedy przechodzi�em obok nich w po�piechu, zauwa�y�em po prawej stronie rumowisko cegie� i kamieni, pozosta�o�� po starym kominie i piwnicy, a tak�e ziej�c� czerni� otch�a� porzuconej studni, z kt�rej unosi�y si� st�ch�e opary, tworz�c w promieniach s�o�ca najdziwniejsze kszta�ty. Nawet d�ugie, mroczne lesiste urwisko wznosz�ce si� za tym pustkowiem wydawa�o si� przez kontrast bardzo przyjemne; przesta�y mnie ju� teraz zdumiewa� boja�liwe szepty mieszka�c�w Arkham. W pobli�u nie by�o �adnego domostwa ani nawet ruin; i dawnymi czasy to miejsce chyba te� musia�o by� bezludne i odosobnione. O zmierzchu, dr��c przed powt�rnym przemierzaniem tego z�owieszczego miejsca, wr�ci�em do miasta ju� okr�n� drog�, skr�caj�c� na po�udnie. Marzy�em skrycie, aby na niebie pojawi�y si� chmury, gdy� dziwny l�k wdar� si� do mej duszy z powodu rozci�gaj�cej si� nade mn� g��bokiej pr�ni nieba.
 Wieczorem pyta�em r�nych starych ludzi w Arkham o przekl�te wrzosowisko, a tak�e, co znaczy okre�lenie "dziwne dni", kt�re tak wielu spo�r�d nich niejasno wymienia�o. Nie otrzyma�em jednak jasnej odpowiedzi poza tym, �e tajemnica wcale nie jest tak dawna, jak sobie wyobra�a�em. Nie wi�za�o si� to z jak�� star� legend�, ale z czym�, co mia�o miejsce jeszcze za �ycia tych, z kt�rymi rozmawia�em. Zdarzy�o si� to w latach osiemdziesi�tych, kiedy to pewna rodzina znikn�a czy te� zosta�a zamordowana. Ludzie, z kt�rymi rozmawia�em, nie byli co do tego zgodni, a poniewa� wszyscy mi doradzali, abym nie zwraca� uwagi na szalone opowie�ci starego Ammiego Pierce'a, odnalaz�em go nazajutrz rano, dowiedziawszy si�, �e mieszka samotnie w wiekowej, rozpadaj�cej si� chacie, na skraju le�nej g�stwiny. By�a to bardzo stara chata, z kt�rej zaczyna�a si� ju� dobywa� wo� rozk�adu, tak charakterystyczna dla zaniedbanych dom�w. Tylko natarczywym pukaniem mog�em wyci�gn�� z ��ka tego starca, a kiedy docz�apa� si� zal�kniony do drzwi, najwyra�niej nie by� ucieszony moj� wizyt�. Nie by� tak s�aby, jak my�la�em, ale oczy dziwnie mu si� zapad�y, a niedba�y ubi�r i bia�a broda nadawa�y mu wygl�d cz�owieka steranego �yciem i pos�pnego.
 Nie wiedzia�em, w jaki spos�b najlepiej by�oby go nak�oni� rozmowy, stworzy�em wi�c pozory interesu; zwierzy�em mu si� z mojej inspekcji terenu i zada�em mu kilka ma�o znacz�cych pyta� odno�nie okolicy. Mia� �ywszy umys� i by� o wiele bardziej inteligentny, ni� przypuszcza�em, a nim si� spostrzeg�em, poj�� r�wnie du�o, jak ka�dy cz�owiek, z kt�rym zdarzy�o mi si� rozmawia� w Arkham. By� ca�kiem inny ni� ci wszyscy wie�niacy, jakich pozna�em na wydzielonych obszarach, przeznaczonych pod zbiornik wodny. Nie protestowa� z powodu zniszczenia wielu mil starych las�w i farm, cho� zapewne protestowa�by, gdyby jego dom znajdowa� si� na terenie przysz�ego jeziora. Zna� po nim tylko by�o, �e dozna� ulgi; ulgi z powodu lasu, jaki mia� spotka� prastare mroczne doliny, po kt�rych w�drowa� przez ca�e �ycia. Wola�, �eby zala�a je woda - �eby by�o zala�a je zaraz po tych dziwnych dniach. Jego ochryp�y g�os przycich�, pochyli� si� ca�y do przodu, a palcem prawej r�ki z dr�eniem zacz�� wskazywa� kierunek, co robi�o na jego rozm�wcy wstrz�saj�ce wra�enie.
 Wtedy w�a�nie us�ysza�em t� opowie��, a kiedy snu� j� ochryp�ym, to zn�w �ciszonym do szeptu g�osem, coraz to wstrz�sa� mn� dreszcz, cho� by� to dzie� w pe�ni lata. Cz�sto musia�em go przywo�ywa� z tej chaotycznej pl�taniny, dobiera� naukowe zwroty, kt�re zachowa� jeszcze w os�abionej ju�, papuziej pami�ci z zas�yszanej rozmowy profesor�w, wype�nia� luki, w kt�rych przerywa�a si� ci�g�o�� i zatraca� si� sens logiczny. Kiedy sko�czy�, przesta�em si� dziwi�, �e jego umys� uleg� zachwianiu albo �e ludzie z Arkham nie chc� wiele m�wi� o przekl�tym wrzosowisku. Jeszcze przed zachodem s�o�ca po�pieszy�em do hotelu, �eby nie widzie� rozb�yskuj�cych nade mn� gwiazd na pustym niebie nast�pnego dnia wr�ci�em do Bostonu aby z�o�y� rezygnacj� z mojej posady. Nie mog�em ju� powr�ci� do tego mrocznego chaosu starego lasu i wzg�rz ani spojrze� raz jeszcze na spopiela�e przekl�te wrzosowisko, gdzie czarna studnia obok rumowiska cegie� i kamieni zieje otch�ani�. Wkr�tce powstanie tam zbiornik wodny i wszystkie stare tajemnice zostan� ukryte na zawsze w jego g��binie. Ale nie s�dz�, abym kiedykolwiek jeszcze mia� ochot� odwiedzi� to miejsce noc�, a ju� na pewno nie wtedy, gdy niebo b�dzie usiane z�owieszczymi gwiazdami, i za nic w �wiecie nie napi�bym si� wody w Arkham.
 Wszystko zacz�o si�, jak powiedzia� stary Ammi, od meteorytu. Dawniej, od czasu jak s�dzono czarownice, nie opowiadano tu �adnych niesamowitych legend, ale nawet wtedy owe lasy nie budzi�y takiego l�ku, jak male�ka wysepka w Miskatonic, gdzie diabe� mia� sw�j dw�r ko�o dziwnego kamiennego o�tarza pami�taj�cego dni jeszcze sprzed czas�w Indian. Nie by�o tu las�w, w kt�rych straszy�o, a ich fantastyczny mrok nie przera�a� nikogo, a� do owych dziwnych dni, kiedy to w po�udnie pojawi�a si� na niebie bia�a chmura, rozleg�a si� seria grzmot�w, a z doliny, w g��bi lasu, uni�s� si� k��b dymu. Jeszcze przed nastaniem nocy ca�e Arkham us�ysza�o o wielkiej skale, kt�ra spad�a z nieba i wbi�a si� w ziemi� przy studni Nahuma Gardnera. Dom jego po�o�ony by� w miejscu, kt�re mia�o si� sta� przekl�tym wrzosowiskiem - schludny, bia�y dom Nahuma Gardnera po�r�d urodzajnych ogrod�w i sad�w.
 Nahum wybra� si� do miasta, by opowiedzie� ludziom o tym kamieniu, a po drodze wst�pi� te� do Ammiego Pierce'a. Ammi mia� wtedy czterdzie�ci lat i wszystkie te niezwyk�e zdarzenia mocno mu si� wyry�y w pami�ci. Nast�pnego dnia rano uda� si� z �on� i trzema profesorami z Uniwersytetu w Miskatonic, aby obejrze� tego "nieziemskiego przybysza" z nieznanych gwiezdnych przestworzy, i wszyscy si� zdziwili, dlaczego Nahum m�wi� wczoraj, �e jest tak ogromny. Skurczy� si�, wyja�ni� Nahum, wskazuj�c na wielki br�zowy kopiec stercz�cy nad rozwalon� ziemi� i spalon� traw�, tu� przy starej studni z �urawiem na frontowym podw�rku Nahuma; m�drzy profesorowie orzekli jednak, �e kamienie si� nie kurcz�. Bez przerwy wydobywa� si� z niego �ar, a Nahum doda�, �e w nocy bi� z niego blask. Profesorowie stukn�li w kamie� geologicznym m�otkiem i okaza�o si�, �e jest zdumiewaj�co mi�kki, tak jakby by� z plastyku. Wydr��yli raczej ni� od�upali kawa�ek tego okazu, aby zabra� do college'u dla cel�w badawczych. W�o�yli go do starego wiadra po�yczonego od Nahuma, bo nawet ten ma�y kawa�eczek wci�� by� gor�cy. W powrotnej drodze zatrzymali si� na kr�tki odpoczynek u Ammiego i byli niepomiernie zdziwieni, gdy pani Pierce donios�a im, �e od�amek kamienia coraz bardziej si� zmniejsza i wypala dno wiaderka. Rzeczywi�cie nie by� du�y, ale uznali, �e musieli wzi�� mniejszy, ni� im si� wydawa�o.
 Nast�pnego dnia - a dzia�o si� to w czerwcu roku 1882 - profesorowie wybrali si� ponownie do Nahuma wielce zafascynowani. Po drodze znowu wst�pili do Ammiego i opowiedzieli mu o dziwnym zachowaniu tego okazu i o tym, �e znikn�� bez �ladu, gdy w�o�yli go do szklanej prob�wki. Prob�wka te� zreszt� znikn�a i uczeni napomkn�li co� o dziwnym pokrewie�stwie tego kamienia z krzemem. Zachowywa� si� wprost niewiarygodnie w ich dobrze wyposa�onym laboratorium; podgrzewany w�glem drzewnym nie wykazywa� �adnej reakcji ani nie wydziela� gaz�w, dawa� reakcj� ujemn� z boraksem, nie ulatnia� si� w �adnej mo�liwej do osi�gni�cia temperaturze, nawet w tlenowodorowej dmuchawce. Na kowade�ku okaza� si� wysoce elastyczny, a w ciemno�ci wyra�nie �wieci�. Nie by�o sposobu, aby go och�odzi�, co wprowadzi�o ca�y college w stan wielkiego zdumienia; natomiast przy podgrzewaniu pod spektroskopem roztacza� b�yszcz�ce kr�gi o barwach zupe�nie niespotykanych w normalnym spektrum. Wywo�a�o to zapieraj�ce dech dyskusje o nowych elementach, dziwacznych optycznych w�a�ciwo�ciach i wielu innych cechach, o kt�rych zaskoczeni ludzie nauki maj� zwyczaj rozprawia�, kiedy si� zetkn� z nieznanym.
 Cho� wci�� by� gor�cy, postanowili go jednak wypr�bowa� w tyglu za pomoc� r�nych sk�adnik�w. Woda nie dzia�a�a. Kwas solny te� nie dzia�a�. Kwas azotowy i nawet woda kr�lewska tylko rozpryskiwa�y si� z sykiem w zetkni�ciu z t� roz�arzon�, odporn� na wszystko mas�. Ammi mia� trudno�ci z przypomnieniem sobie kolejnych sk�adnik�w, ale rozpoznawa� wszystkie, w miar� jak je wymienia�em w odpowiedniej kolejno�ci. By� wi�c amoniak i soda kaustyczna, alkohol i eter, przyprawiaj�cy o md�o�ci siarczek w�gla i dziesi�tki innych sk�adnik�w; mimo �e w miar� up�ywu czasu od�amek kamienia coraz bardziej traci� na wadze, a jego �ar zdawa� si� jakby troch� wygasa�, wci�� nie wida� by�o, aby kt�rykolwiek ze stosowanych sk�adnik�w zadzia�a� cho�by w najmniejszym stopniu. By� to bez w�tpienia metal. Mia� cechy magnetyczne, to te� nie budzi�o w�tpliwo�ci; a po zanurzeniu w r�nych roztworach kwasu pojawia�y si� jakby ledwie widoczne �lady figury Windm�nst�tten, spotykane na �elazie meteoryt�w. Kiedy stwierdzono ju� znaczne och�odzenie, dokonano pr�by w szkle; t� resztk�, jaka pozosta�a z ca�ego kawa�ka w toku przeprowadzanych do�wiadcze�, umieszczono w szklanej prob�wce. Rano, nast�pnego dnia, okaza�o si�, �e wszystko, wraz z prob�wka, znikn�o bez �ladu, pozosta�a tylko zw�glona plama na drewnianej p�ce w miejscu, gdzie sta�a prob�wka.
 Opowiedzieli to Ammiemu profesorowie, kiedy zatrzymali si� przed jego drzwiami, i raz jeszcze wybrali si� razem, �eby obejrze� dok�adniej tego kamiennego wys�a�ca z gwiazd. Tym razem �ona Ammiego nie posz�a z nimi. Meteoryt zmniejszy� si� bardzo wyra�nie, tak �e nawet trze�wo my�l�cy profesorowie nie mogli podda� w w�tpliwo�� tej oczywistej prawdy. Wok� skurczonej br�zowej bry�y ko�o studni widnia�o teraz puste miejsce, pozosta�o tylko wkl�s�a ziemia; poprzedniego dnia bry�a mia�a w przekroju dobre siedem st�p, teraz zaledwie pi��. Wci�� by�a gor�ca, a uczeni obserwowali jej powierzchni� z ogromnym zaciekawieniem, staraj�c si� oddzieli� jednocze�nie m�otkiem i d�utem drugi, troch� wi�kszy kawa�ek. Tym razem zatopili d�uto g��biej, a wtedy przekonali si�, �e j�dro tej bry�y nie jest jednolite.
 Ods�onili co�, co zdawa�o si� by� boczn� �cian� du�ej kuli osadzonej wewn�trz masy. Jej kolor, przypominaj�cy kr�gi w dziwnym spektrum meteorytu, by� prawie nie do opisania; i tylko przez analogi� nazwali to kolorem. Zbudowana by�a z l�ni�cej materii, a przy dotyku okaza�a si� krucha i pusta w �rodku. Jeden z profesor�w mocniej uderzy� m�otkiem, a wtedy rozleg�o si� jakby nerwowe, kr�tkie sykni�cie. Nic si� z jej wn�trza nie wydoby�o, ale po roz�upaniu znikn�a bez �ladu. Pozosta�o po niej jedynie puste okr�g�e wg��bienie o �rednicy oko�o trzech cali i wszyscy mieli nadziej�, �e odkryj� teraz nast�pn� kul�, skoro ta znikn�a.
 Pokaza�o si� mylne; zacz�li wierci� w bryle w poszukiwaniu nast�pnych, ale bezowocnie, wobec tego odjechali z nast�pnym kawa�kiem, kt�ry w laboratorium okaza� si� r�wnie zagadkowy, jak poprzedni. Mia� tak�e konsystencj� plastyku, by� gor�cy, wykazywa� cechy magnetyczne, lekko pol�niewa�, w mocnych kwasach odrobin� si� och�adza�, posiada� zupe�nie nieznane widmo spektrum, pod wp�ywem powietrza zmniejsza� si�, dzia�a� na zwi�zki krzemu niszcz�co, ale i one te� niszcz�co na� dzia�a�y, a mimo to nie spos�b by�o zidentyfikowa� �adnych bli�ej okre�lonych cech; po zako�czeniu wszelkich bada� naukowcy musieli zgodnie stwierdzi�, �e nie s� w stanie go nigdzie zaklasyfikowa�. Nie przynale�a� do ziemi, by� fragmentem czego� z zewn�trz; mia� cechy pozaziemskie i podlega� jakim� obcym prawom.
 Tej nocy szala�a burza, a gdy nazajutrz profesorowie wybrali si� do Nahuma, spotka�o ich gorzkie rozczarowanie. Kamie�, przy swoich w�a�ciwo�ciach magnetycznych, musia� mie� jeszcze szczeg�lne w�a�ciwo�ci elektryczne, poniewa�, jak si� wyrazi� Nahum, "przyci�ga� pioruny" ze szczeg�ln� cz�stotliwo�ci�. Farmer widzia�, �e a� sze�� razy w ci�gu godziny pioruny uderza�y w rozkopan� ziemi� na frontowym podw�rku, a kiedy burza min�a, pozosta� tylko nier�wny d� przy starej studni, do po�owy zasypany ziemi�. Kopanie okaza�o si� bezowocne, naukowcy stwierdzili, �e kamie� znikn�� bez �ladu. By� to prawdziwy zaw�d; nie pozosta�o im nic innego, jak wr�ci� do laboratorium i jeszcze raz podda� badaniom znikaj�cy fragment zamkni�ty starannie w o�owianej kapsu�ce. Istnia� on jeszcze przez tydzie�, ale nie zdo�ano dokona� �adnego cennego odkrycia. Po jego znikni�ciu nie pozosta� nawet osad, w zwi�zku z czym u profesor�w zbudzi�a si� w�tpliwo��, czy rzeczywi�cie widzieli na w�asne oczy ten tajemniczy fragment nieogarnionych przestworzy, tego samotnego, pozaziemskiego zes�a�ca z wszech�wiata i innych sfer materii, si�y, istnienia.
 Wszystkie gazety w mie�cie Arkham nada�y oczywi�cie rozg�os temu wydarzeniu za por�czeniem kolegiaty uniwersyteckiej i wys�a�y swoich reporter�w celem przeprowadzenia wywiadu z Nahumem i jego rodzin�. Dziennik z Bostonu tak�e wys�a� swojego pracownika i Nahum wkr�tce sta� si� prawie �e miejscow� s�aw�. By� szczup�ym, jowialnym m�czyzn� lat oko�o pi��dziesi�ciu, mia� �on� i trzech syn�w oraz dobrze zagospodarowan� farm� w dolinie. Nahum i Ammi cz�sto odwiedzali si� nawzajem, tak samo ich �ony; Ammi po latach nie m�g� si� nachwali� Nahuma. By� nawet dumny, �e tyle uwagi po�wi�cano farmie przyjaciela, i on r�wnie� w ci�gu kilku nast�pnych tygodni cz�sto m�wi� o meteorycie. Lipiec i sierpie� tego roku by�y upalne, Nahum ci�ko pracowa� przy zbiorze siana na dziesi�cioakrowej ��ce nad Chapman's Brook; jego turkoc�cy w�z ��obi� g��bokie koleiny na cienistych dr�kach. Praca ta m�czy�a go jako� bardziej ni� zwykle, czu� �e wiek zaczyna na nim wyciska� swoje pi�tno.
 Potem nadesz�a pora owoc�w i �niw. Gruszki o jab�ka dojrzewa�y powoli i Nahum twierdzi�, �e jego sady rodz� w tym roku o wiele obficiej ni� we wszystkich minionych latach. Owoce by�y wprost fenomenalnych rozmiar�w i o niezwyk�ym po�ysku, a obrodzi�y w takich ilo�ciach, �e trzeba by�o zam�wi� dodatkowe kosze, aby si� mog�y pomie�ci�. Ale w miar� jak dojrzewa�y, przysz�o rozczarowanie, bo cho� by�y dorodne i wspaniale soczyste, zupe�nie nie nadawa�y si� do jedzenia. Wkrad�a si� w nie jaka� ohydna gorycz, a po nadgryzieniu najmniejszego kawa�ka d�ugo nie mo�na si� by�o pozby� nieprzyjemnego smaku. To samo sta�o si� z melonami i pomidorami i Nahum ze smutkiem stwierdzi�, �e ca�y zbi�r jest zmarnowany. Szybko powi�za� wszystkie te wydarzenia i doszed� do wniosku, �e meteoryt zatru� mu ziemi�, tote� dzi�kowa� Niebiosom, �e reszt� zbior�w mia� na wzg�rzu obok drogi.
 Zima nasta�a wcze�nie i by�a bardzo mro�na. Ammi rzadziej teraz widywa� Nahuma i zauwa�y�, �e sprawia on wra�enie bardzo zm�czonego. Tak samo wygl�da�a ca�a rodzina Nahuma, wszyscy stali si� dziwnie milcz�cy; nie chodzili ju� systematycznie do ko�cio�a, o wiele rzadziej uczestniczyli w towarzyskich imprezach wsi. Trudno by�o znale�� przyczyn� ich rezerwy i melancholii, zwierzali si� jednak, �e s� os�abieni i odczuwaj� jaki� dziwny l�k. Sam Nahum dawa� temu konkretne �wiadectwo m�wi�c, �e zaniepokojony jest pewnymi �ladami na �niegu. By�y to, jak zwykle zim�, �lady rudych wiewi�rek, bia�ych kr�lik�w i lis�w, ale b��dz�cy gdzie� my�lami farmer twierdzi�, �e to, co widzia�, nie odpowiada prawom natury i jej ustalonemu porz�dkowi. Nie potrafi� tego dok�adnie okre�li�, ale odnosi� wra�enie, �e ani pod wzgl�dem anatomicznym, ani zachowania nie przypomina wiewi�rek, kr�lik�w czy lis�w. Ammi s�ucha� tego bez wi�kszego zainteresowania, dop�ki kt�rej� nocy, wracaj�c z Clark's Corner, nie musia� przeje�d�a� saniami ko�o domu Nahuma. Na niebie �wieci� ksi�yc, a� nagle przez drog� przemkn�� kr�lik tak d�ugimi susami, �e zaskoczy�o to zar�wno Ammiego, jak i jego konia, kt�ry rzuci� si� do ucieczki i Ammi z trudem go powstrzyma�, mocno �ci�gaj�c lejce. Od tej pory Ammi powa�niej zacz�� traktowa� opowie�ci Nahuma i tylko wci�� jeszcze zastanawia� si�, dlaczego psy Nahuma s� tak przera�ona i tak dr�� ka�dego ranka. Okaza�o si�, �e prawie straci�y umiej�tno�� szczekania.
 W lutym ch�opcy McGregora z Meadow Hill wybrali si� na polowanie na �wistaki i w pobli�u domu Gardnera zabili niezwyk�y okaz �wistaka. By� dziwnie nieproporcjonalny, a g�owa mia�a kszta�t i wyraz zupe�nie niespotykany w�r�d tych zwierz�t. Ch�opcy tak si� przestraszyli, �e natychmiast wyrzucili swoj� zdobycz, tak wi�c tylko ich nieprawdopodobne opowie�ci dotar�y do ludzi we wsi. Za� fakt, �e konie staj� d�ba ko�o domu Nahuma, sta� si� ju� powszechnie znany i szybko zacz�to szepta� na ten temat r�ne opowie�ci.
 Ludzie z uporem twierdzili, �e �nieg wok� domu Nahuma topnieje szybciej ni� gdzie indziej, a na pocz�tku marca odby�a si� pe�na grozy rozmowa w sklepie Pottera w Clark's Corner. Stephen Rice przeje�d�aj�c rano ko�o domu Gardnera zauwa�y�, �e w b�otnistej ziemi ko�o lasu po drugiej stronie drogi ro�nie dzika kapusta. Jeszcze nigdy nie widziano kapusty takich rozmiar�w, a jej koloru nie odda�yby �adne s�owa. Kszta�t mia�a wprost niesamowity, a ko� a� parska� od niebywa�ego smrodu, jakiego jeszcze nie wydawa�a �adna kapusta. Tego popo�udnia par� os�b przyjecha�o, �eby obejrze� nienormalnie wyro�ni�t� kapust� i wszyscy zgodnie orzekli, �e tego rodzaju warzywa nie mog�yby urosn�� w zdrowym �wiecie. Zacz�to m�wi� te� o nieudanych owocach z ubieg�ej jesieni i przekazywano z ust do ust wie�ci, �e ziemia Nahuma jest zatruta. Przyczyn�, oczywi�cie, by� meteoryt; a pami�taj�c, jak dziwny wyda� si� uczonym z college'u, kilku farmer�w powiadomi�o ich o obecnym wydarzeniu.
 Pewnego wi�c dnia uczeni odwiedzili Nahuma; nie byli zwolennikami ludowych baja� i folkloru, a w swoim orzeczeniu wykazali raczej ostro�no��. Kapusta wyda�a im si� rzeczywi�cie dziwna, ale dzika kapusta jest prawie zawsze dziwna, je�li chodzi o kszta�t i kolor. Bardzo mo�liwe, �e jakie� mineralne sk�adniki z meteorytu przedosta�y si� do ziemi, ale wkr�tce wyp�ucz� je deszcze. A je�li chodzi o �lady na �niegu i przestraszone konie - to po prostu wiejska gadanina, kt�r� taki fenomen jak aerolit musia� rozbudzi�. Trudno, aby powa�ni ludzie mieli si� zajmowa� plotkami, bo przecie� wie�niacy s� przes�dni, m�wi� i wierz� we wszystko. I tak przez ca�y okres tych dziwnych dni profesorowie trzymali si� z daleka, okazuj�c lekcewa�enie. Tylko jeden spo�r�d nich, kt�ry otrzyma� dwie fiolki ziemi do analizy na zlecenie funkcjonariusza policji w jakie� p�tora roku p�niej, przypomnia� sobie, �e dziwny kolor kapusty by� bardzo podobny do anomalnych b�yszcz�cych kr�g�w widzianych pod spektroskopem w college'u i do kruchej kuli znajduj�cej si� wewn�trz meteorytu. W tym przypadku analiza pr�bek wykaza�a te same dziwne kr�gi, kt�re jednak wkr�tce zanik�y.
 Rosn�ce wok� domu Nahuma drzewa wypu�ci�y p�ki przedwcze�nie, a noc� ko�ysa�y si� z�owieszczo na wietrze. M�odszy syn Nahuma, pi�tnastoletni Thaddeus, twierdzi�, �e tak samo si� ko�ysz�, kiedy wcale nie wieje wiatr; ale nawet plotkarze nie mogli temu da� wiary. Jedno tylko nie budzi�o w�tpliwo�ci, �e w powietrzu by� niepok�j. W ca�ej rodzinie Gardnera rozwin�� si� nawet ci�g�ego nas�uchiwania, cho� nie potrafiliby okre�li�, czego nas�uchuj�. W rzeczywisto�ci to nas�uchiwanie by�o efektem chwilowego zatarcia �wiadomo�ci. Niestety, takie momenty narasta�y z tygodnia na tydzie�, a� zacz�to powszechnie m�wi�, �e "co� jest nie w porz�dku z rodzin� Nahuma". Kiedy zakwit�a wczesna skalnica, jej barwy te� by�y dziwne; mo�e niezupe�nie takie same jak u dzikiej kapusty, ale podobne i raczej nikomu nie znane. Nahum zani�s� kilka kwiatk�w redaktorowi "Gazette", ale ten dostojnik napisa� tylko �artobliwy artyku�, w kt�rym tajemnicze strachy wie�niak�w zosta�y w grzeczny spos�b o�mieszone. Nahum pope�ni� b��d opowiedziawszy temu pozbawionemu wyobra�ni mieszczuchowi, jak zachowuj� si� w stosunku do skalnicy ogromne, niespotykanych rozmiar�w motyle.
 W kwietniu ludzi we wsi ogarn�o jakie� szale�stwo i przestali korzysta� z drogi wiod�cej obok domu Nahuma, tak �e grozi�o jej ca�kowite zapomnienie. Przyczyni�a si� do tego ro�linno��. Wszystkie drzewa rozkwit�y wcze�nie w najprzer�niejszych kolorach, a na kamienistym podw�rku i przyleg�ym pastwisku tak bujnie pu�ci�a si� ro�linno�� i w takiej rozmaito�ci, �e tylko botanik m�g�by rozpozna�, czy jest to flora w�a�ciwa dla danego regionu. Jedynie trawa i listowie drzew zachowa�y jeszcze zdrowy wygl�d; poza tym wszystko przybra�o szale�czy, prazmatyczny i schorza�y wygl�d, i to nadawa�o jaki� szczeg�lny ton barwom zupe�nie nieznanym na kuli ziemskiej. �adniczki sta�y si� obiektem z�owieszczej grozy, a ich krwiste korzenie ros�y zuchwale w swojej chromatycznej perwersji. Ammi i Gardner uwa�ali, �e wi�kszo�� spo�r�d tych barw jest w jaki� spos�b podobna a� do znudzenia i wszystkie przypominaj� ow� kruch� kul� wewn�trz meteorytu. Nahum ora� i zasiewa� dziesi�oakrowe pole oraz ziemi� na wzg�rzu, nic natomiast nie robi� wok� domu. Zdawa� sobie spraw�, �e by�by to pr�ny trud, i mia� cich� nadziej�, �e tak dziwnie obfite plony z tego lata wyci�gn� z ziemi trucizn�. Teraz by� ju� przygotowany na wszystko i nawet przywyk� do ci�g�ego nas�uchiwania, w nadziei, �e wkr�tce co� blisko siebie us�yszy. S�siedzi wci�� unikali jego domu, co tak�e wywar�o na nim swoje pi�tno, ale znacznie wi�ksze na jego �onie. Ch�opcy byli w lepszej sytuacji, bo chodzili codziennie do szko�y, ale kr���ce plotki ich tak�e nape�nia�y l�kiem. Najdotkliwiej odczuwa� to Thaddeus, ch�opiec o wyj�tkowej wra�liwo�ci.
 W maju pojawi�y si� jakie� owady i ca�y teren wok� domu Nahuma ogarn�� koszmar bzycz�cych i pe�zaj�cych po nocach stwor�w. Wi�kszo�� z nich mia�a niezwyk�e kszta�ty i ruchu, a ich nocne obyczaje przeczy�y wszystkim dotychczasowym do�wiadczeniom. Ca�a rodzina Gardner�w zacz�a czego� po nocach wypatrywa�, cho� nikt nie potrafi�by okre�li�, czego wypatruje. Wtedy w�a�nie poj�li, �e Thaddeus mia� racj� m�wi�c o drzewach. Pani Gardner r�wnie� to zauwa�y�a patrz�c przez okno na ci�kie ga��zie klonu na tle ksi�ycowego nieba. Ga��zie najwyra�niej si� ko�ysa�y si�, cho� wcale nie by�o wiatru. To na pewno z powody podziemnych sok�w. Wszystko, co ros�o teraz, by�o dziwne. Nast�pnego odkrycie dokona� kto� spoza rodziny Nahuma. Oni byli ju� tak z tym zjawiskiem oswojeni, �e przestali reagowa�. Bardzo to ich przygn�bia�o, a czego sami nie dostrzegli, zosta�o dostrze�one przez boja�liwego komiwoja�era z Bostonu, kt�ry pewnej nocy przeje�d�a� tamt�dy nie�wiadom kr���cych po wsi plotek. To, co opowiedzia� w Arkham, zamieszczono w kr�tkim artykule w "Gazette"; wtedy w�a�nie wszyscy, wraz z samym Nahumem, ujrzeli to po raz pierwszy. Noc by�a ciemna, lampy u woz�w �wieci�y s�abo, ale woko�o farmy w dolinie, kt�r� wszyscy rozpoznali jako farm� Nahuma, ciemno�� nie by�a tak g�sta. Przy�miony, a jednak wyra�ny blask zdawa� si� ogarnia� ro�linno��, traw�, li�cie i kwiaty, a w pewnym momencie jaka� fosforyzuj�ca zjawa zacz�a si� przesuwa� ukradkiem po podw�rku, ko�o stodo�y.
 Trawa, jak do tej pory, wydawa�a si� nietkni�ta i krowy pas�y si� swobodnie na ��ce ko�o domu, ale pod koniec maja mleko sta�o si� niesmaczne. Nahum pop�dzi� krowy na wzg�rze i wtedy mleko odzyska�o smak. Wkr�tce potem trawa i li�cie zmieni�y si� w spos�b dostrzegalny dla oka. Poszarza�y, zacz�y wykazywa� przedziwn� krucho��. Ammi by� teraz jedyn� osob�, kt�ra odwiedza�a t� farm�, ale jego wizyty zdarza�y si� coraz rzadziej. Kiedy sko�czy�y si� lekcje w szkole, Gardnerowie zostali praktycznie odci�ci od �wiata i tylko od czasu do czasu prosili Ammiego o za�atwienie im czego� w mie�cie. Stan ich zdrowia zosta� dziwnie zachwiany, tak pod wzgl�dem fizycznym, jak i umys�owym, tote� nikt si� nie zdziwi�, kiedy roznios�a si� wie��, �e pani Gardner postrada�a zmys�y.
 Sta�o si� to w czerwcu, w rok po spadni�ciu meteorytu. Biedna kobieta zacz�a krzycze�, �e widzi co� w powietrzu, ale nie potrafi�a okre�li�, co to jest. W jej majakach nie by�o ani jednego rzeczownika, same czasowniki i zaimki. Wszystko si� rusza�o, zmienia�o i dr�a�o, a w uszach dzwoni�o od jakich� impuls�w, kt�ra nie by�y d�wi�kami. Co� jej odebrano - zosta�a czego� pozbawiona - cho� j� opasywa�o, a nie powinno - kto� powinien to zdj�� - noc ju� nie by�a spokojna - �ciany i okna gdzie� si� przesuwa�y. Nahum nie odda� jej do zak�adu dla psychicznie chorych, pozwala� jej kr��y� po domu, dop�ki nie zacz�a zagra�a� otoczeniu. Nawet kiedy zmieni� si� wyraz jej twarzy, to� na to nie zareagowa�. Ale ch�opcy zacz�li si� jej ba�, a kiedy Thaddeus omal nie zemdla� na widok grymas�w, jakie zacz�a do niego robi�, Nahum zamkn�� �on� na poddaszu. W lipcu przesta�a m�wi� i pe�za�a na czworakach, a pod koniec miesi�ca Nahum zauwa�y� rzecz zupe�nie niesamowit�, �e w mroku od jego �ony emanuje blask, tak jak od ca�ej otaczaj�cej go ro�linno�ci, co widzia� teraz ju� wyra�nie.
 Tu� przed tym wydarzeniem rozleg� si� tupot koni. Co� je rozbudzi�o w nocy, wierzga�y kopytami w boksach i r�a�y przera�aj�co. Nie by�o sposobu, aby je uspokoi�, a kiedy Nahum otworzy� wrota stajni, wyrwa�y si� jak przestraszone daniele z lasu. Tydzie� trwa�o, nim natrafiono na ich �lad, a gdy je odnaleziono, by�y zupe�nie bezu�yteczne i nie do okie�znania. Jaka� klapka zamkn�a si� w ich m�zgu i wszystkie po kolei trzeba by�o zastrzeli� dla ich w�asnego dobra. Nahum na czas sianokos�w po�yczy� kania od Ammiego, lecz ko� za nic nie chcia� si� zbli�y� do stodo�y. Rzuca� si�, opiera� i r�a�, a� w ko�cu Nahum musia� wprowadzi� go n a podw�rko, a m�czy�ni sami przyci�gn�li w�z w pobli�e szopy, gdzie by�o najwygodniej wrzuca� siano. A tymczasem wszystko, co ros�o, szarza�o i kruszy�o si�. Nawet kwiaty o tak przedziwnych barwach teraz poszarza�ych, tak samo jak owoce, kt�re jednocze�nie pomarszczy�y si� i straci�y smak. Kwiaty astr�w i z�otych r�zek by�y tak�e szare i zniekszta�cone, a r�e, cynie i malwy rosn�ce przed domem wygl�da�y tak okropnie, �e najstarszy syn Nahuma, Zenas, �ci�� wszystkie bez wahania. Owe dziwnie zuchwa�e owady wygin�y ju� do tej pory, a pszczo�y opu�ci�y ule i przenios�y si� do lasu.
 We wrze�niu ca�a ro�linno�� przemieni�a si� w szary py�. Nahum l�ka� si�, �e wszystkie drzewa uschn�, nim trucizna zaniknie w ziemi. �ona mia�a teraz okresy, kiedy przera�aj�co krzycza�a, pozostali cz�onkowie rodziny �yli w stanie ci�g�ego napi�cia. Unikali ludzi, ch�opcy nie chodzili do szko�y, cho� nauka ju� si� rozpocz�a. To Ammi podczas kt�rej� ze swych coraz rzadszych wizyt u Nahuma odkry�, �e woda w studni jest niedobra. By�a niesmaczna, cuchn�ca i s�ona, poradzi� wi�c przyjacielowi, aby wykopa� drug� studni� gdzie� wy�ej i �eby stamt�d czerpa� wod� do czasu, a� ziemia na ni�szym terenie b�dzie si� nadawa�a do u�ytku. Nahum jednak zlekcewa�y� t� rad�, zatraci� ju� wra�liwo�� na wszystko, co dziwne i nieprzyjemne. Nadal czerpa� wraz z ch�opcami ska�on� wod�, wszyscy pili j� w ciszy i machinalnie, podobnie jak spo�ywali skromne, byle jak przyrz�dzone posi�ki i podobnie jak wykonywali niewdzi�czne, monotonne zaj�cia dzie� po dniu w poczuciu ich bezsensowno�ci. Wszystkich ogarn�a jaka� pe�na ot�pienia rezygnacja, tak jakby w�drowali w innym �wiecie pomi�dzy dwoma szpalerami bezimiennej stra�y ku nieuchwytnemu, lecz nieuniknionemu przeznaczeniu.
 U Thaddeusa wyst�pi� ob��d we wrze�niu, kiedy wraca� od studni. Poszed� z wiaderkiem, a wr�ci� z pustymi r�koma, wymachuj�c nimi i krzycz�c, to zn�w chichocz�c lub szepcz�c o "ruszaj�cych si� kolorach tam w studni". Dwoje w rodzinie ogarn�� ob��d, ale Nahum znosi� to dzielnie. Pozwoli� ch�opcu biega� swobodnie przez tydzie�, dop�ki nie zacz�� si� potyka� i rozbija�, a wtedy zamkn�� go w izbie na poddaszu naprzeciw matki. Ich krzyk spoza zamkni�tych drzwi by� przera�aj�cy, zw�aszcza dla ma�ego Merwina, kt�remu wydawa�o si�, �e rozmawiaj� ze sob� jakim� straszliwym j�zykiem nie z tego �wiata. U Merwina rozwin�a si� chorobliwa wyobra�nia, a jego niepok�j jeszcze si� spot�gowa� po zamkni�ciu brata, kt�ry by� jego najbli�szym kompanem.
 Niemal w tym samym czasie zacz�y pada� zwierz�ta. Dr�b pokry� si� szarymi pi�rami i wyzdycha�, a mi�so okaza�o si� zupe�nie suche i cuchn�ce. �winie poros�y do niespotykanych rozmiar�w, po czym nagle zacz�y w nich zachodzi� jakie� zmiany, kt�re trudno by�oby okre�li�. Ich mi�so tak samo okaza�o si� niejadalne i Nahum by� ju� u kresu si�. Wiejski weterynarz za nic by si� nie zbli�y� do tego miejsca. a weterynarz z Arkham by� najwyra�niej zaskoczony. �winie r�wnie� przybra�y barw� popio�u i zacz�y si� rozpada� na kawa�ki jeszcze przed zako�czeniem �ywota, a ich oczy i ryje uleg�y przedziwnym zmianom. By�o to zupe�nie niewyt�umaczalne, bo przecie� nigdy im nie podawano ska�onego pokarmu. Z kolei zacz�o si� �le dzia� z krowami. Ich sk�ra w niekt�rych miejscach, a nawet na ca�ej powierzchni, zacz�a si� marszczy� i kurczy�, a nast�pnie zapada�, po czym nast�powa� jej rozk�ad. W ostatnim stadium - a ko�czy�o si� to �mierci� - sier�� kr�w popiela�a i kruszy�a si� podobnie jak u �wi�. Nie mog�o by� mowy o zatruciu, bo wszystkie te przypadki zdarzy�y si� w zamkni�tej szczelnie oborze. Nie wchodzi�a te� w gr� choroba wirusowa spowodowana uk�szeniem, bo jaka� �ywa istota na tej ziemi mo�e przenikn�� przez �cian�? Musia�a wi�c to by� po prostu choroba, ale jaka� to choroba mog�a wywo�a� a� takie objawy, tego niepodobie�stwem by�o odgadn��. Do �niw nie przetrwa�o ani jedno zwierz�, byd�o i dr�b wygin�y, a psy uciek�y. Kt�rej� nocy wszystkie psy, a by�o ich trzy, znikn�y i s�uch o nich zagin��. Pi�� kot�w wyw�drowa�o jeszcze wcze�niej, ale ich nieobecno�ci prawie nie dostrzegano, bo i myszy wygin�y, tylko pani Gardner kwili�a jak ma�e koci�ta.
 Dziewi�tnastego pa�dziernika Nahum ledwie si� s�aniaj�c na nogach przyszed� do Ammiego ze straszn� wie�ci�. Thaddeus zmar� na poddaszu, a sta�o si� to w spos�b zupe�nie nieprawdopodobny. Nahum wykopa� gr�b na ogrodzonej ziemi za farm� i tam pochowa� to, co znalaz�. Nic nie mog�o si� przedosta� z zewn�trz, bo ma�e okratowane okienko i zamkni�te drzwi by�y nietkni�te; a sta�o si� z nim to samo, co z byd�em w oborze. Ammi i jego �ona starali si� jak tylko mogli pocieszy� z�amanego cz�owieka, ale sami byli g��boko wstrz��ni�ci. Ca�� rodzin� Gardner�w zaw�adn�� paniczny l�k, wszystko, czego dotykali, sama obecno�� cho�by jednego spo�r�d nich w domu by�a jakby tchnieniem owych bezimiennych i niewys�owionych region�w. Ammi, mimo wewn�trznych opor�w, poszed� jednak z Nahumem do jego domu i stara� si� uspokoi� spazmatycznie szlochaj�cego ma�ego Merwina. Zenosa nie trzeba by�o uspokaja�. Ostatnio nic nie robi�, tylko patrzy� gdzie� w dal i pos�usznie wykonywa� polecenia ojca. Jego los wyda� si� Ammiemu szczeg�lnie �a�osny. Co pewien czas na krzyki Merwina rozlega� si� jakby w odpowiedzi cichy j�k z poddasza. Nahum wyzna� zaskoczonemu przyjacielowi, �e jego �ona coraz bardziej s�abnie. Pod wiecz�r Ammi postanowi� wr�ci� do domu, bo nawet uczucie przyja�ni nie mog�o go zatrzyma� w tym miejscu, gdzie ca�a ro�linno�� zaczyna�a fosforyzowa�, a drzewa ko�ysa� si� mimo bezwietrznej nocy. Na szcz�cie Ammi nie mia� zbyt bujnej wyobra�ni. Mimo to umys� jego troch� ucierpia�, gdyby jednak potrafi� powi�za� i zg��bi� te wszystkie niesamowito�ci, niew�tpliwie postrada�by zmys�y ju� na ca�e �ycie. O zmierzchu pospieszy� do domu, a krzyki ob��kanej kobiety i znerwicowanego dziecka przera�liwie i nieustannie brzmia�y mu w uszach.
 W trzy dni p�niej wczesnym rankiem Nahum wpad� do kuchni Ammiego i znowu, tym razem pod nieobecno�� gospodarza, j�kaj�c si� opowiedzia� rozpaczliw� histori�, kt�rej pani Pierce wys�ucha�a z l�kiem �ciskaj�cym jej serce. Chodzi�o o Merwina. Znikn��. Wyszed� p�n� noc� z latark� i wiadrem do wody i ju� nie wr�ci�. Przez ca�e dnie snu� si� osowia�y i prawie nie�wiadom tego, co si� wok� niego dzieje. Na wszystko reagowa� krzykiem. Tej nocy rozleg� si� przera�liwy krzyk na podw�rku, ale nim ojciec dopad� drzwi, ch�opca ju� nie by�o. Nahum nie dostrzeg� nigdzie �wiat�a latarki ani te� �ladu ch�opca. Wtedy Nahum by� przekonany, �e latarka i wiadro znikn�y, ale o �wicie, powr�ciwszy z ca�onocnych poszukiwa� po pobliskich lasach i polach, natkn�� si� na co� dziwnego ko�o studni. Le�a�a tam jaka� zgnieciona i stopiona masa �elaza, zapewne pozosta�o�� po latarce, podczas gdy zakrzywiony pa��k i poskr�cane metalowe obr�cze, lekko nadtopione, by�y zapewne pozosta�o�ci� po wiadrze. I to wszystko. Nahum nie pojmowa�, co si� sta�o, pani Pierce mia�a pustk� w g�owie, a Ammi, kt�ry w�a�nie wr�ci� do domu i us�ysza� ca�� opowie��, tak�e nic z tego nie rozumia�. Merwin znikn�� i nie by�o sensu m�wi� o tym okolicznym ludziom, bo wszyscy stronili teraz od Gardner�w. Ludzi w Arkham nie nale�a�o o tym powiadamia�, bo wszystko wy�miewali. Thad znikn��, a teraz zn�w Merwin. Co� pe�za�o i pe�za�o, i tylko czeka�o, aby kto� je dojrza� i us�ysza�. Nahum obawia� si�, �e i jego to spotka, prosi� wi�c Ammiego, aby zaopiekowa� si� jego �on� i Zenasem, gdyby go przetrwali. Jest to zapewne kara, ale nie wiedzia�, za co go spotyka. bo przecie� wydawa�o mu si�, �e zawsze stara� si� post�powa� zgodnie z wol� Bo��.
 Ponad dwa tygodnie Ammi nie widzia� Nahuma, a� w ko�cu, zaniepokojony, przem�g� l�k i wybra� si� do Gardner�w. Z wielkiego komina nie unosi� si� dym i przez moment Ammi spodziewa� si� najgorszego. Ca�a farma wygl�da�a szokuj�co - trawa spopiela�a i usch�a, zwi�d�e li�cie le�a�y rozsypane po ziemi, kruche resztki winoro�li zwisa�y ze starych mur�w i szczyt�w, a wielkie nagie drzewa wspina�y si� w listopadowe niebo z rozmy�ln� wrogo�ci�, kt�ra, jakby si� zdawa�o, bra�a si� z pewnej drobnej zmiany w pochyleniu ga��zi. Jednak�e Nahum mimo wszystko �y�. By� s�aby, le�a� na ��ku w nisko sklepionej kuchni, lecz w pe�ni �wiadom wszystkiego, m�g� jeszcze nawet wydawa� proste dyspozycje Zenasowi. W domu by�o wprost lodowato; widz�c, �e Ammi a� si� wstrz�sn�� z zimna, gospodarz zawo�a� szybko na Zenasa, aby przyni�s� wi�cej drzewa. Doprawdy, drzewo by�o tu potrzebne, bo przepastny piec �wieci� pustk�, nikt w nim nie roznieci� ognia i tylko k��by sadzy fruwa�y, rozwiewane przez wiatr hucz�cy w kominie. Nahum spyta� przyjaciela, czy zadowoli go ta dodatkowa nar�cz drzewa i wtedy dopiero Ammi zauwa�y�, co si� sta�o. W ko�cu ten najmocniejszy pie� te� zosta� z�amany i nieszcz�liwy farmer by� ju� nieczu�y na wszystkie kolejne udr�ki.
 Ammi, zadaj�c ostro�ne pytania, nie dowiedzia� si� jednak dok�adnie, kiedy znikn�� Zenas. - W studni... �yje w studni... - tyle tylko by� w stanie powiedzie� ot�pia�y ojciec. Nagle Ammiemu przysz�a na my�l ob��kana �ona gospodarza. - Nabby? Przecie� jest tutaj! - pad�a pe�na zdumienia odpowied� i Ammi zrozumia�, �e sam musi j� odnale��. Pozostawiwszy bezradnego, be�koc�cego cz�owieka na ��ku, zdj�� klucze wisz�ce na gwo�dziu przy drzwiach i po skrzypi�cych schodach wszed� na poddasze. Panowa� tam cuchn�cy zaduch, ale znik�d nie dochodzi�y �adne odg�osy. Spo�r�d czterech drzwi tylko jedne by�y zamkni�te, zacz�� wi�c dopasowywa� po kolei wszystkie klucze wsuni�te na k�ko. Trzeci wyda� si� w�a�ciwy i po paru nieudanych pr�bach wreszcie otworzy� niskie bia�e drzwi.
 Wewn�trz panowa� kompletny mrok, gdy� okienko by�o ma�e i zabezpieczone krat� z �erdzi; Ammi nic nie m�g� dostrzec na pod�odze z szerokich desek. Zaduch by� nie do zniesienia, a �eby m�c wej�� g��biej. Ammi musia� cofn�� si� na chwil� do drugiej izby i odetchn�� �wie�ym powietrzem. Kiedy wszed� po raz drugi, zauwa�y� co� ciemnego w k�cie, a przyjrzawszy si� dok�adniej, krzykn��. W tym momencie chmura przes�oni�a okno, a po chwili poczu�, �e owion�o go jakie� lepkie opary. Przed oczami wirowa�y mu najdziwniejsze kolory; gdyby nie porazi� go paniczny l�k, skojarzy�by to z kul� w meteorycie, kt�r� rozbi� geologiczny m�otek, i ze schorza�ymi ro�linami wybuja�ymi wiosn�. W obecnym jednak stanie potrafi� tylko my�le� o tej blu�nierczej potworno�ci, z jak� si� zetkn�� i kt�ra bez w�tpienia sta�a si� udzia�em nieznanego losu Thaddeusa i ca�ego dobytku. W tym okropie�stwie najstraszniejsze by�o to, �e owa rzecz, cho� si� stopniowo rozpada�a, by�a jednak przez ca�y czas w powolnym i nieustannym ruchu.
 Ammi nie poda� mi �adnych innych szczeg��w tej sceny, ale kszta�t le��cy w k�cie izby ju� si� nie pojawi� w jego opowie�ci jako poruszaj�cy si� przedmiot. S� sprawy, kt�rych nie mo�na wspomina�, a to, co si� czasem dokonuje w�r�d prostych ludzi, bywa nieraz surowo os�dzane przez prawo. Zrozumia�em, �e nic, co by si� porusza�o, nie zosta�o w izbie na poddaszy i �e pozostawienie czegokolwiek, zdolnego do poruszania si�, by�oby czynem r�wnie okrutnym, jak skazanie jakiejkolwiek istoty na wieczne tortury. Tylko twardy farmer m�g� temu stawi� czo�o, kto� inny albo by zemdla�, albo postrada� zmys�y, Ammi jednak ca�kiem przytomnie wyszed� przez niskie drzwi i zamkn�� za sob� przekl�t� tajemnic�. Postanowi� si� teraz zaj�� Nahumem; trzeba go od�ywi�, zaopiekowa� si� nim i przenie�� w takie miejsce, �eby go mo�na by�o dogl�da�.
 Ammi zacz�� w�a�nie schodzi� po stopniach, gdy dobieg� go z do�u jaki� g�uchy �oskot. Wyda�o mu si�, �e us�ysza� krzyk nagle st�umiony, i nerwowo przypomnia� sobie lepkie opary, kt�re jakby go omiot�y w tej strasznej izbie na g�rze. Co znowu si� tu dosta�o i sk�d ten krzyk? Przystan�� dziwnie przera�ony i us�ysza� na dole jaki� ha�as. Jakby co� ci�kiego wleczono po ziemi; dochodzi� te� najobrzydliwszy, jaki tylko mo�na sobie wyobrazi�, lepki odg�os szata�skiego i plugawego ssania. W ogromnym napi�ciu skojarzy� to w spos�b niewyt�umaczalny z tym, co widzia� na g�rze. Dobry Bo�e! C� to za okropny �wiat-mara? Gdzie� si� zab��ka�? Nie mia� odwagi zrobi� kroku ani do przodu, ani do ty�u, tylko sta� dr��c na spowitym mrokiem pode�cie schod�w. Najmniejszy szczeg� tej sceny p�on�� mu w m�zgu. Odg�osy, �wiadomo�� koszmarnego oczekiwania, ciemno��, strome, w�skie schody i... o �askawe Nieba! - s�aby, ale niezaprzeczalny blask emanuj�cy z wszystkiego, co by�o drzewem w tym domu: schody, �ciany, stercz�ce listwy i belki.
 Wtem rozleg�o si� przera�liwe r�enie konia Ammiego, potem tupot kopyt i turkot k�, co �wiadczy�o o ucieczce w panicznym l�ku. Po chwili ani konia, ani wozu nie by�o ju� s�ycha�, a przera�ony Ammi sta� na ciemnych schodach pr�buj�c odgadn��, co si� dzieje. Nie mi�� jednak poj�cia. Da�y si� s�ysze� jakie� inne odg�osy z zewn�trz. Jaki� plusk wody... zapewne w studni. Pozostawi� tam swojego konia, Hero, nie uwi�zanego, a ko�o od wozu musia�o zapewne otrze� si� o przykrycie studni i uderzy� w ocembrowanie. A to obmierz�e stare drewno wci�� fosforyzowa�o w ca�ym domu. Bo�e! Jak�e wiekowy by� ten dom! Zbudowano go jeszcze przed 1670 rokiem, a dwuspadowy dach nie p�niej ni� w 1730.
 Ciche szuranie po pod�odze na dole rozbrzmiewa�o teraz wyra�nie i Ammi mocniej zacisn�� r�k� na grubym kiju, kt�ry wzi�� z poddasza nie widz�c w�a�ciwie, w jakim celu. Zebrawszy powoli odwag� zszed� po schodach i ruszy� �mia�o do kuchni. Ale nie musia� wchodzi� do �rodka, bo tego, czego szuka�, ju� tam nie by�o. Wysz�o mu na spotkanie, wci�� jeszcze �ywe. Czy si� przyczo�ga�o, czy zosta�o wywleczone przez jakie� nieziemskie si�y, na to Ammi nie potrafi�by odpowiedzie�; ale by�a w tym �mier�. Wszystko sta�o si� w przeci�gu p� godziny, ale rozpad, szaro�� i zanik wykazywa�y ju� zaawansowane stadium. By�o to tak straszliwie kruche, �e suche kawa�ki odpada�y jeden po drugim. Ammi nie m�g� si� przem�c, aby tego dotkn��, tylko wpatrywa� si� przera�ony w zniekszta�con� parodi� czego�, co by�o niegdy� twarz�. - Co si� sta�o... Nahum... co si� sta�o? - szepn��, a rozpad�e, be�kocz�ce wargi zdo�a�y jeszcze wydoby� skrzecz�cym g�osem ostatnie s�owa:
 - Nic... nic... kolor... pali... zimny i mokry, pali... by� w studni... Widzia�em... co� jakby dym... jak kwiaty tej wiosny... studnia �wieci�a noc�... Thad i Merwin, i Zenas... wszystko, co �ywe... wysysa �ycie z wszystkiego... w tym kamieniu... to musia�o przyby� z tym kamieniem... zatru�o ca�e miejsce... nie wiem, czego chce... ta okr�g�a rzecz, kt�r� ludzie z college'u wydobyli z kamienia... rozbili... to by� ten sam kolor... taki sam jak kwiaty i ro�liny... musia�o ich by� wi�cej... nasiona... nasiona... ros�y... zobaczy�em pierwszy raz w tym tygodniu... musia�o mocno podzia�am na Zenasa... by� to du�y ch�opak, pe�en �ycia... m�ci umys�, a potem chwyta wszystko... spala... w studni... mia�e� racj�, �e to z�a woda... Zenas ju� nigdy nie wr�ci od studni... nie mo�e uciec... wci�ga... wiadomo, �e co� nadchodzi, ale nie ma rady... widzia�em to par� razy, jak zabra�o Zenasa... gdzie Nabby, Ammi?... z moj� g�ow� jest �le... nie wiem, kiedy da�em jej je��... dopadnie i j�, jak nie zadbamy... tylko kolor... jej twarz dostaje tego koloru pod wiecz�r... to pali i wysysa... pochodzi sk�d�, gdzie wszystko jest inne ni� tutaj... jeden z profesor�w tak m�wi�... mia� racj�... uwa�aj, Ammi, to jeszcze nie koniec... wysysa �ycie...
 Ale to ju� by�o wszystko. To co� nie mog�o ju� wi�cej m�wi�, poniewa� si� rozpad�o. Ammi po�o�y� obrus w czerwon� krat� na tym, co pozosta�o, i wycofa� si� tylnymi drzwiami. Po stoku wzg�rza wszed� na dziesi�cioakrowe pastwisko i potykaj�c si� dotar� do domu drog� przez lasy. Nie potrafi� przej�� ko�o studni, od kt�rej uciek� jego ko�. Popatrzy� na ni� przez okno i przekona� si�, �e nie brakuje ani jednego kamienie w ocembrowaniu. A wi�c pozostawiony bezpa�sko w�z nie naruszy� studni - plusk by� spowodowany czym� innym - czym�, co najpierw zrobi�o to z Nahumem, a potem wpad�o do studni...
 Ko� i w�z znalaz�y si� w domu jeszcze przed powrotem Ammiego, a �ona prawie umiera�a z niepokoju. Uspokoi� j� bez �adnych wyja�nie�, po czym wyruszy� raz jeszcze do Arkham, by zawiadomi� w�adze, �e rodzina Gardner�w przesta�a istnie�. Nie wdawa� si� w �adne szczeg�y, ale po prostu powiadomi� o �mierci Nahuma i Nabby, bo o Thaddeusu ju� wszyscy wiedzieli, i wspomnia� tylko, �e przyczyn� wydaje si� by� ta sama choroba, jaka dotkn�a ca�y dobytek Nahuma. Powiadomi� te�, �e Merwin i Zenas znikn�li. Posypa�y si� pytania ze strony policji i w rezultacie Ammi musia� pojecha� do Gardner�w z trzema funkcjonariuszami, a tak�e z koronerem, lekarzem i weterynarzem, kt�ry leczy� u Nahum zwierz�ta. Pojecha� niech�tnie, bo zbli�a�o si� ju� popo�udnie, i l�ka� si�, �e zastanie ich wiecz�r w tym przekl�tym miejscu, ale z tak� liczn� grup� ludzi by�o mu troch� ra�niej.
 Sze�ciu m�czyzn wyruszy�o dwukonnym wozem za wozem Ammiego i o czwartej przybyli do farmy dotkni�tej zaraz�. Cho� funkcjonariusze przywykli do najokropniejszych widok�w, wszystkich g��boko poruszy�o to, co znale�li na poddaszu i pod obrusem w czerwon� krat� na pod�odze w kuchni... Ca�a farma i spopiela�e pustkowie doko�a przedstawia�y op�akany widok, ale te dwa cia�a w rozpadzie przekracza�y wszelk� wyobra�ni�. Nikt nie m�g� d�ugo na nie patrze�, nawet lekarz orzek�, �e niewiele tu jest do zbadania. Wyzna�, �e mo�na, oczywi�cie, przeprowadzi� analiz� pr�bek, zaj�� si� wi�c ich pobraniem. W laboratorium w college'u, gdzie zawieziono pr�bki, dokonano nieprawdopodobnego odkrycia. Pod spektroskopem obie pr�bki wykaza�y nieznane widmo, w kt�rym wi�kszo�� zdumiewaj�cych kr�g�w by�a dok�adnie taka sama, jakie objawi� dziwny meteoryt w ubieg�ym roku. W�a�ciwo�� emitowania takiego widma zanikn�a w ci�gu miesi�ca, a pozosta�y py�ek sk�ada� si� g��wnie z alkalicznych fosforan�w i w�glan�w.
 Ammi nie wspomnia�by nawet o studni, gdyby przewidzia�, �e zechc� jeszcze co� zrobi�. S�o�ce ju� zachodzi�o, nie m�g� si� doczeka� powrotu do domu. Ale jednocze�nie nie m�g� si� te� powstrzyma�, aby raz jeszcze nie zerkn�� nerwowo na kamienne obramowanie studni przy wielkim �urawiu, a gdy detektyw zapyta� go, dlaczego si� ogl�da, wyzna�, �e Nahum obawia� si� czego� w g��bi studni - tak bardzo, �e nawet nie chcia� my�le� o poszukiwaniu Merwina i Zenasa. Po tym wyznaniu policjanci postanowili wypompowa� wod� ze studni i sprawdzi�, co si� w niej kryje. Tak wi�c Ammi dr��c musia� jednak czeka� i patrze�, jak wyci�gaj� wiadro po wiadrze, a woda wsi�ka w ziemi�. Rozchodzi� si� taki fetor, �e musieli zatyka� nosy. Nie trwa�o to a� tak d�ugo, jak si� obawia�, bo okaza�o si�, �e wody jest niezwykle ma�o. Nie ma sensu rozwodzi� si� dok�adnie nad tym, co znale�li. I Merwin, i Zenas tam si� znajdowali, ale by�y to tylko szcz�tki szkielet�w. By� tam r�wnie� m�ody jele� i du�y pies, te� w stanie szcz�tkowym, a tak�e sporo ko�ci r�nych ma�ych zwierz�t. Mu� i szlam na dnie by�y niesamowicie grz�skie i bulgoc�ce, a cz�owiek, kt�ry spu�ci� si� do studni z d�ugim kijem, podtrzymywany pod r�ce przez innych, stwierdzi�, �e kij grz�nie w mule g��boko i w og�le nie ma twardego gruntu.
 Zapad� zmierzch, wyniesiono z domu latarki. Wkr�tce jednak przekonano si�, �e ju� nic wi�cej nie dob�d� ze studni, wobec czego wszyscy weszli do domu i w bawialni zatopili si� w rozmowie, podczas gdy blask widmowego p�ksi�yca igra� co pewien cza