7823

Szczegóły
Tytuł 7823
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7823 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7823 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7823 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Piers Anthony M�odzian z Mundanii Cykl: Xanth tom XII Prze�o�y�a: Lucyna Targosz tyt. ang.: Man from Mundania Rozdzia� 1. NIEBIA�SKI CENT Ivy obudzi�a si�, przeci�gn�a i otworzy�a oczy. Na dworze �wita�o; s�o�ce, kt�re nie ukaza�o jeszcze kr�g�ego oblicza, gdy� ciemno�� je dra�ni�a, wkr�tce mia�o odzyska� werw�. Dziewczynka spojrza�a na Gobelin, �yw� map� Xanth. Nigdy nie mia�a do�� tego widoku, chocia� jej zainteresowanie raz ros�o, raz mala�o. Ros�o, kiedy pada� deszcz, bo wtedy przyjemniej by�o w suchym wn�trzu; a mala�o, gdy zombi Zora woskowa�a schody i wsz�dzie unosi�a si� ci�ka wo� wosku. O, dzisiaj Zora te� woskowa�a, zapaszek by� okropny. Ivy mia�a tylko par� minut na znalezienie pretekstu, kt�ry umo�liwi�by wyniesienie si� st�d, najlepiej na kilka dni, a� zapach zniknie. Ale zaczyna�o jej brakowa� wym�wek; jaka jeszcze zosta�a? Dziewczynka wyskoczy�a z ��ka tak gwa�townie, �e wystraszy�a tkwi�ce pod nim straszyd�o. Nerwowu� skurczy� si�, wydaj�c g�uchy d�wi�k. By� to m�ody potworek, nast�pca Snortimera, kt�ry odszed� ju� dawno temu; ten nowy zapowiada� si� na boja�liwego. Co gorsze, Ivy wchodzi�a w wiek, w kt�rym ludzie coraz mniej wierz� w Straszyd�a spod ��ka. Kiedy sko�czy osiemna�cie �at, ca�kiem przestanie w nie wierzy� i biedaczek zniknie. Nerwowu� pewnie nie by� zachwycony tak� przysz�o�ci� i trudno mu si� dziwi�. Wsp�czu�a mu, ale nie by�o na to rady - przecie� nie mog�a przesta� dorasta�. Ivy pobieg�a na bosaka do s�siedniego pokoju, w kt�rym spa�a ksi�niczka Nada. Ksi�niczka zajmowa�a t� komnat� od trzech lat - od czasu kiedy Dolph j� tu przywi�z�. Dziewczynki bardzo si� zaprzyja�ni�y - obie by�y �adne, w tym samym wieku i r�wnego stanu. Nada by�a tylko w po�owie cz�owiekiem, ale w trakcie swego pobytu w Zamku Roogna kurtuazyjnie zachowywa�a ludzk� posta�. Ksi�niczki od najm�odszych lat musz� si� uczy� dobrych manier. - Nado! - zawo�a�a Ivy. - Natychmiast potrzebuj� jakiego� pretekstu! - Wiem. Te� to czuj�. P�jd� z tob�. - Nada usiad�a na ��ku i zmarszczy�a nos. - Jasne! Ale dok�d? - Czy ju� wykorzysta�y�my zwierciad�o? - Nie mamy magicznego zwierciad�a - przypomnia�a jej Ivy. - Kom-Pluter zabra� je w ubieg�ym roku i nie odda�! - A prawda. Wi�c... - Wi�c musimy tam p�j�� i odebra� je - wpad�a jej w s�owo Ivy. - Jest mi potrzebne, kiedy pos�uguj� si� Niebia�skim Centem! - W�a�nie. Lecz... - Wiem. Lecz Kom-Pluter nie odda zwierciad�a bez walki, a stosuje nieczyste chwyty. Gdyby uda�o nam si� wymy�li� jaki� spos�b na Kom-Plutera, by�by to znakomity pretekst. - Mo�e Elektra... - Oczywi�cie! Mog�aby go tak trzepn��, �e pozwoli�by nam zabra� zwierciad�o! - Czy kto� wym�wi� moje imi�? - zapyta�a sennie Elektra, staj�c w drzwiach. By�a dzieckiem piegowatym, o lekko kr�conych w�osach; mia�a pe�ne zdumienia oczy, wok� guzikowatego noska rysowa�y si� fa�dki od u�miechu. Nikt by nie pomy�la�, �e by�a nieszcz�liwie zakochana. - Zora woskuje schody! Pom� nam odebra� Kom-Pluterowi magiczne zwierciad�o! - To w�a�nie wy w�cha�am! Tylko si� ubior�! Wszystkie trzy rozbieg�y si� i pospiesznie wskoczy�y w odpowiednie stroje. Po chwili zn�w by�y razem; obie ksi�niczki, w sukienkach, zazdro�nie patrzy�y na Elektr� w t�czowych d�insach. By�a z posp�lstwa, wi�c mog�a si� wygodnie ubiera�. No i by�a szczup�a, tote� mog�a nosi� takie ciuszki, nie przyci�gaj�c m�skich spojrze� i nie prowokuj�c kobiet do marszczenia brwi. Dziewczynki szybko przesz�y przez hol do najbardziej oddalonych schod�w, unikaj�c zapachu wosku. Niestety, musia�y przemaszerowa� obok pokoju Dolpha, wi�c je us�ysza�. Mia� uszy jak wilko�ak, mo�e dlatego, �e do drzemki zwykle przybiera� wilcz� posta�. Energicznie otworzy� drzwi. - Hej, dok�d idziecie? - zawo�a�. - Zn�w si� wymykacie? Nada i Elektra przystan�y: Nada dlatego, �e nie chcia�a ura�a� jego uczu�, Elektra dlatego, �e by�a w nim zakochana. Obie by�y zar�czone z Dolphem, cho� mia� tylko dwana�cie lat. Elektra przez chwil� mia�a ochot� poprosi� go, �eby z nimi poszed�, gdy� zawsze chcia�a by� blisko niego. Ivy postanowi�a temu przeszkodzi�. - Chcemy odebra� Kom-Pluterowi magiczne zwierciad�o, �ebym je mia�a, kiedy pos�uguj� si� Niebia�skim Centem - oznajmi�a. - Wtedy dowiemy si�, gdzie jest Dobry Mag Humphrey, i wreszcie zako�czysz swoje Poszukiwania. - Ale matka nie pozwoli ci... - zacz�� rozs�dnie ch�opak. - No to musisz nas os�ania�! - uci�a Ivy. - Cze��! Dolph ci�gle by� pe�en w�tpliwo�ci. Nada podesz�a i uca�owa�a go, nie m�wi�c ani s�owa. - Hmm... no dobrze - ust�pi�. Ch�opak by� wobec niej bezwolny jak marionetka, chocia� wiedzia�, �e ksi�niczka go nie kocha. Stanowi�o to lustrzane odbicie jego zwi�zk�w z Elektra. Zmieni� si� w zombi i poszed� tam, sk�d nadesz�y dziewczynki. Zombi nie s� wra�liwe na zapach wosku, wi�c nie musia� unika� nawoskowanych schod�w. Dziewczynkom uda�o si� uciec. Nikt im nie pr�bowa� przeszkadza�, wida� dzia�ania Dolpha odnios�y skutek. Ivy gwizdn�a na Stanleya i ju� po chwili smok przy��czy� si� do nich. By� ju� prawie doros�y, wi�c wkr�tce b�dzie musia� przenie�� si� do Rozpadliny, by lam pe�ni� stra�. Ivy b�dzie za nim t�skni�, ale tak dla niej, jak i dla smoka czas ni�s� nowe problemy. Na razie Stanley by� wspania�ym opiekunem; towarzystwo tego oswojonego smoka chroni�o dziewczynki przed dzikimi potworami. Ivy, Nada i Elektra przebieg�y sad, zrywaj�c i jedz�c po drodze owoce. Dotar�y do g��wnego szlaku, kt�ry wi�d� na p�noc. Kom-Pluter cz�sto otwiera� tu objazdy i kr�l Dor musia� kogo� wysy�a�, �eby je zamkn��, bo by�o to naruszenie porz�dku publicznego. Ivy wiedzia�a, �e akurat teraz jest tam Objazd i �e tym razem musz� we� wej��. By�a to najprostsza droga do z�o�liwej machiny. Oczywi�cie b�d� musia�y unikn�� jego piekielnych pu�apek, ale to w�a�nie one sprawia�y, �e by� tak intryguj�cy. Stanley nie obroni ich przed nim, lecz mo�e uda si� to Elektrze. I rzeczywi�cie by� tam Objazd. Skr�cili we�. Teraz mogli odpocz��, bo je�li nawet zostanie zamkni�ty, to ju� go nie zgubi�. Zatrzymali si� na noc w pobli�u wyboistego placu, po kt�rym tam i z powrotem szar�owa�y Byki i Nied�wiedzie. Golem Grandy znalaz� owo miejsce, kiedy poszukiwa� zaginionego smocz�cia. Plac ten nazywano Rynkiem, a Byki i Nied�wiedzie - Inwentarzem i Zasobami. Te zwariowane zwierzaki prawie codziennie wyprawia�y swoje dziwaczne harce, histerycznie reaguj�c na b�ahe wydarzenia i nie zwracaj�c uwagi na wa�niejsze. W Xanth istnia�o wiele dziw�w, ale to, co si� tu dzia�o, by�o tak dziwaczne, �e nie mogli tego poj�� nawet najwi�ksi postrzele�cy. C� tak fascynuj�cego widzia�y Byki i Nied�wiedzie w Rynku Zasob�w?* [* Nieprzet�umaczalna gra s��w: market (ang.) - plac, rynek; stock (ang.) - inwentarz, akcje, papiery warto�ciowe, zasoby; Stock Market - rynek papier�w warto�ciowych.] Stanley skoczy� w g�szcz z�apa� co� na przek�sk�, a dziewczynki zrywa�y ciastka z ciastkowca rosn�cego obok �cie�ki. Nie by�o to zbyt krzepkie drzewko, ale gdy Ivy u�y�a swego daru, z ciasteczek a� unosi�a si� para. Przy �cie�kach ros�o teraz wiele wi�cej drzew ni� dawniej, bo matka Ivy, Iren, wysia�a nasiona i sprawi�a, �e wykie�kowa�y i wyros�y, a dziewczynka doda�a im mocy. Dziewuszki jad�y i rozmawia�y - pogaw�dka jest przyjemniejsza, je�li nie przys�uchuje si� nikt z doros�ych. Szybko zacz�y m�wi� o Romantycznych Prze�yciach, bo to najbardziej fascynuje nastolatki. - Ivy, kiedy znajdziesz sobie ch�opca? - dopytywa�a si� Nada. - Idzie ci siedemnasty, a twoja matka by�a m�odsza, gdy z�owi�a i usidli�a twego ojca. - A m�j braciszek ju� w dziewi�tym roku �ycia mia� dwie narzeczone - zgodzi�a si� Ivy. - Przyznaj�, �e jestem nieco sp�niona. Nada i Elektra u�miechn�y si� ponuro. Nada mia�a czterna�cie lat, kiedy m�ody ksi��� Dolph poprosi� jej ojca, kr�la plemienia Naga, o pomoc; lud Naga potrzebowa� przymierza z lud�mi, wi�c kr�l si� zgodzi�, pod warunkiem �e Dolph po�lubi Nad�. Musia�a udawa�, �e ma tyle lat co ksi��� - dziewi�� - bo jej prawdziwy wiek przerazi�by go. Oczywi�cie by�y to tylko zar�czyny; musieli zaczeka�, a� Dolph osi�gnie wiek stosowny do zawarcia ma��e�stwa. Przymierze zosta�o zawarte i Nada dotrzymywa�a ksi�ciu towarzystwa, a jej lud dostawa� z arsena�u Zamku Roogna wszystko, co potrzebne do zwalczania goblin�w wdzieraj�cych si� na ich teren. Wygl�da�o na to, �e w Xanth jest teraz o wiele wi�cej goblin�w ni� niegdy�. Nikt nie wiedzia�, dlaczego tak si� dzieje, ale by�y �r�d�em k�opot�w. Potem Niebia�ski Cent przyni�s� Dolphowi Elektr�. Musia�a po�lubi� ksi�cia lub umrze�, wi�c zgodzi� si� zar�czy� tak�e z ni�. Akurat wtedy odkry� r�wnie�, �e Nada jest od niego o pi�� lat starsza, co u�atwi�o mu podj�cie decyzji o drugich zar�czynach. U�wiadomi� sobie jednak, �e kocha ksi�niczk�, wi�c nie zerwa� z ni�. Ca�a tr�jka wiedzia�a, �e Dolph musi wybra� jedn� z dziewcz�t, zanim stanie si� pe�noletni. Je�li wybierze Nad�, dotrzyma s�owa danego plemieniu Naga, a ksi��� powinien dotrzymywa� s�owa. Ale wtedy Elektra umrze... �adne z nich tego nie chcia�o. Trzy lata min�y od czasu, kiedy Elektra pos�u�y�a si� swoim darem, �eby wykona� Niebia�skiego Centa. Dziewczynki pr�dko si� zaprzyja�ni�y i normalnie traktowa�y t� dziwn� sytuacj�. Elektra kocha�a Dolpha, a on kocha� Nad�. Ta z kolei nie kocha�a ksi�cia, a on nie kocha� Elektry. Jak rozwi�za� t� �amig��wk�? Nikt tego nie wiedzia�; by� to ulubiony temat domys��w i hipotez. Na szcz�cie do pe�noletno�ci Dolpha brakowa�o jeszcze paru lat, wi�c nie by�o po�piechu. - Przecie� zna�a� jakiego� ch�opca, prawda? - spyta�a Elektra. Elektra urodzi�a si� ponad osiemset lat temu - a mo�e i dziewi��set - i spa�a przez te wszystkie stulecia, dop�ki nie obudzi� jej poca�unek Dolpha. Faktycznie mia�a wi�c czterna�cie lat, a wygl�da�a na dwana�cie. By�a dzieckiem, kt�re zakl�ciem zmuszono do pokochania ksi�cia. Przez ten czar wiedzia�a co nieco o mi�o�ci i �ywo j� to interesowa�o. - Tak, zna�am Hugona, syna Dobrego Maga Humphreya - przypomnia�a sobie Ivy. - By� ode mnie starszy o pi�� lat. - Odpowiednia r�nica! - odezwa�a si� Nada. Wszystkie wiedzia�y, �e ch�opak mo�e pokocha� m�odsz� o pi�� lat dziewczyn�, ale dziewczyna nie mo�e zakocha� si� w ch�opcu m�odszym o pi�� lat. To by�a przyczyna tarapat�w Nady. Mog�a wyj�� za Dolpha, kiedy nadejdzie czas, ale nie zdo�a go pokocha�. - A wi�c Dobry Mag Humphrey znikn�� razem z synem! - domy�li�a si� Elektra. - Tak. Hugo nie by� taki nadzwyczajny, ale za to mi�y, no i potrafi� wyczarowa� owoc. Co prawda najcz�ciej zgni�y owoc. - Zgni�y owoc! - roze�mia�a si� Elektra; wyd�uba�a wi�ni� ze swojego ciasteczka i rzuci�a w Ivy. - �ap! - A wi�c to tak! - krzykn�a Ivy, udaj�c z�o��. Zdj�a kawa�ek brzoskwini ze swojego ciastka i cisn�a w tamt�. - Masz kawa�ek brzoskwiniowego ciasta! Elektra schyli�a si� i pocisk trafi� w Nad�. Ona za� mia�a cytrynow� bez�, w kt�rej nie by�o przecie� kawa�eczk�w cytryny, wi�c cisn�a ca�ym ciastkiem. I po chwili ju� ca�a tr�jka bra�a udzia� w swojej ulubionej zabawie - bitwie na ciastka. Z jakiego� powodu w Zamku doro�li krzywo na to patrzyli, lecz teraz nadarzy�a si� wymarzona okazja. Kiedy wr�ci� Stanley, wszystkie trzy by�y upa�kane ciastkami. Smok chcia� je wyliza� do czysta, ale przy pierwszym li�ni�ciu okaza�o si�, �e Elektra jest wra�liwa na �askotki, co pobudzi�o reszt� do niepohamowanego �miechu. Na szcz�cie w pobli�u znajdowa�o si� ciep�e �r�d�o. Dziewczynki wskoczy�y do wody - zacz�a si� chlapanina i piski, a Stanley kr��y� wok� nich, szykuj�c si� do wysuszenia ca�ej tr�jki. Gdyby nie obecno�� smoka, radosne piski k�pi�cych si� ma�ych nimf zwabi�yby do �r�d�a drapie�nik�w z ca�ej okolicy. Zabawnie by� dziewczyn�. *** Noc sp�dzi�y na poduszkach w gnie�dzie utworzonym przez zwini�tego w kr�g smoka, trzymaj�cego ogon w paszczy. Ivy opowiedzia�a mu kiedy� o Uroborusie, w�u oplataj�cym Mundani� (podobno by�a okr�g�a!) i gryz�cym w�asny ogon; historia spodoba�a si� Stanleyowi, wi�c zacz�� sypia� w tej pozycji. By� d�ugi, ale nie a� tak bardzo - nie zdo�a�by ople�� �wiata. Ale c� z tego, lubi� tak spa� i ju�. A one by�y bezpieczne i o to przecie� chodzi�o. Kiedy dziewczynki by�y zm�czone marszem, dosiada�y smoka. Trudno by�o si� na nim utrzyma�, ale mia�y ju� wpraw�. Najpierw je�dziec znajdowa� si� nisko, potem wysoko i zn�w nisko. Elektrze bardzo si� to podoba�o i nie wstydzi�a si� ulega� m�odzie�czym emocjom. Ivy i Nada, jako starsze (i w sukienkach), musia�y udawa�, �e to nic specjalnego. Zbli�ali si� do jaskini Kom-Plutera, wi�c zatrzymali si� na kr�tk� narad�. - Czy powinni�my zatai� przed nim, kim jeste�my? - zastanawia�a si� Ivy. Kom-Pluter w�a�ciwie by� �czym��, a nie �kim��, ale �atwiej by�o przypisa� z�o m�czy�nie. - Nie da si� go oszuka� - orzek�a Nada. - Zorientuje si�, �e nie przysz�y�my tu dla zabawy. - Mo�e gdyby si� nam uda�o ukry� nasze zdolno�ci... - Mo�na spr�bowa�. - Nada wzruszy�a ramionami. - Ale w�tpi�, czy si� to uda. On na pewno wie o Ivy. - Chyba �e jest zbyt pewny siebie, wi�c nie sprawdzi i... - Ivy zerkn�a znacz�co na Elektr�. - Kiedy zmieni� posta�, spr�buj ucieka�, rozproszy� jego uwag�... - zacz�a Nada. - Dobra - zgodzi�a si� Elektra. - To wszystko to tylko blaga - odezwa�a si� Ivy. - Mo�e odbierzemy mu zwierciad�o bez przemocy. - Mo�e. - Nada przytakn�a, cho� nie bez w�tpliwo�ci. - Ukryj si� w d�ungli, Stanley! - poleci�a Ivy. - Wype�znij i id� za nami, jak tylko przejdzie Niewidzialny Olbrzym, ale niech ci� nikt nie zobaczy. Ta machina jest podst�pna i mo�emy potrzebowa� pomocy, gdyby co� posz�o nie tak. Stanley kiwn�� �bem. By� tylko smokiem, lecz przy Ivy pot�gowa�a si� jego dziko�� i inteligencja i �wietnie rozumia�, co dziewczynka do niego m�wi. Przesta� falowa� i ukry� si� w chaszczach ko�o �cie�ki. Zielone w�owate cia�o zla�o si� z li��mi i przesta�o by� widoczne. Czuwa� i obserwowa�. Dziewczynki rozgl�da�y si� i papla�y niewinnie, jak to zwykle czyni� nastolatki, chocia� mia�y w g�owie zupe�nie co innego. Ziemia zadr�a�a. - Oto Niewidzialny Olbrzym - stwierdzi�a Ivy. - B�d�cie gotowe do odegrania przestrachu. Ziemia zn�w si� zatrz�s�a. Wszystkie trzy zatrzyma�y si� i rozejrza�y z udanym przera�eniem. - Co to?! - krzykn�a Elektra, jej w�osy lekko zaiskrzy�y, �wietnie potrafi�a udawa� strach. Jeszcze jeden wstrz�s. - To Niewidzialny Olbrzym! - zawo�a�a Ivy, udaj�c przestrach. - Iiiiiiiii! - wrzasn�y piskliwie Nada z Elektra. - Uciekajmy! - zakomenderowa�a Ivy. Zacz�y biec prosto ku jaskini. Tak w�a�nie Kom-Pluter to zaplanowa�: podr�nicy najpierw wchodzili w Objazd, potem Niewidzialny Olbrzym zap�dza� ich do jaskini, a tam ju� �apa� ich Kom-Pluter. Tym razem dziewcz�ta bieg�y tam z w�asnej woli. Wpad�y do groty, zanim wolno cz�api�cy Olbrzym znalaz� si� w zasi�gu wzroku. W �rodku by�o ciemno, ale ju� po chwili w g��bi zapali�o si� �wiat�o, wi�c tam si� skierowa�y. Wkr�tce znalaz�y si� w g��wnym pomieszczeniu Kom-Plutera. Tkwi� tam - osobliwe zbiorowisko przewod�w i barwnego metalu, z wielkim szklanym ekranem po�rodku. Na ekranie ukaza�y si� �wietliste litery: - WITAM, DZIEWCZ�TA. Zachichota�y, za�enowane. Ivy przygryz�a palec, udaj�c zdenerwowan�; istotnie nie czu�a si� zbyt pewnie. - Co to? - spyta�a, wpatruj�c si� w ekran. - JESTEM KOM-PLUTER. CZEMU ZAWDZI�CZAM TW� WIZYT�, KSIʯNICZKO IVY? I ju� po tajemnicy! - Przychodz� po magiczne zwierciad�o, kt�re ukrad�e� z Zamku Roogna - wypali�a prosto z mostu Ivy. - NIE UKRAD�EM! - oddrukowa� gniewnie. - WYGRA�EM! - Ukrad�e�! I chc� je odzyska�! - upiera�a si�. - NIE UKRAD�EM! - Ukrad�e�! - NIE! - Tak! - NIE! Ivy zorientowa�a si�, �e Kom-Pluter mo�e tak w k�ko. Maszyny by�y jak golemy: nie nudzi�y si� bezustannym powtarzaniem tego samego. Prawie doros�a ksi�niczka (bo przecie� brakowa�o jej tylko ch�opca) nie mog�a na to pozwoli�. Dalsze powt�rki by�y poni�ej jej godno�ci: - Zwabi�e� tu podr�nika, kt�ry korzysta� ze zwierciad�a za zgod� mojego ojca! I wypu�ci�e� go dopiero wtedy, kiedy zostawi� tu zwierciad�o! - rzek�a �mia�o Ivy. - TO PRAWDA. GRA�EM Z NIM I WYGRA�EM. ZWIERCIAD�O JEST MOJE. - Zwierciad�o wcale nie jest twoje! - parskn�a. - Nie nale�a�o do tego cz�owieka i nie mia� prawa go oddawa�! Tylko je po�ycza� i mia� zwr�ci� po uko�czeniu misji. Czyli ukrad�e� je i powiniene� odda�. - WYGRA�EM JE I NIE MUSZ� ODDAWA�. - Musisz! - zagrozi�a Ivy. - Albo...! - ALBO CO? - Albo m�j ojciec, kr�l Dor, co� zrobi. - TW�J OJCIEC NIE WIE, �E TU JESTE�. Ta maszyna by�a zdecydowanie zbyt sprytna! - No to ja co� zrobi�. - CO? - Odbior� zwierciad�o, nie przebieraj�c w �rodkach. - ALE KSIʯNICZKA NIE MO�E OSZUKIWA�. - To b�dzie wyj�tek od regu�y. - TO ZOSTANIESZ MOIM WIʏNIEM. - Grozisz mi, ty stary gracie? - spyta�a Ivy wynio�le. - TAK. No i sko�czy�y si� �arty! - A wi�c wojna! - JU� OD DAWNA. - No to wojna - rzek�a bezczelnie Ivy. - Gdzie trzymasz zwierciade�ko? - PO CO CI ONO? - Dlaczego mia�abym ci to powiedzie�? - DLACZEGO MIA�BYM ZDRADZI�, GDZIE ONO JEST? - Powiesz mi, gdzie ono jest, je�li zdradz� ci, do czego go potrzebuj�? - TAK JEST. - Musz� je mie� przy sobie, kiedy pos�uguj� si� Niebia�skim Centem. Ekran zamigota�. S�owa Ivy najwyra�niej zaskoczy�y maszyn�. Potem ukaza� si� napis: - ZWIERCIAD�O JEST W SEKRETARZYKU KO�O TYLNEGO WYJ�CIA. Ksi�niczka spojrza�a w g��b jaskini. Rzeczywi�cie sta� tam sek-retarzyk. Dziewczynka wiedzia�a, �e maszyna nie mo�e k�ama�, lecz mo�e ujawni� tylko cz�� prawdy. - Czy sekretarzyk jest zamkni�ty? - NIE. - Czy jest jaki� pow�d, dla kt�rego nie b�d� mog�a zabra� zwierciad�a, nawet je�li ci� zwyci��? - NIE MA �ADENGO. - Nie wierz�. - PODEJD� DO SEKRETARZYKA I WE� ZWIERCIAD�O. - Dajesz mi je? - zdumia�a si�. - NIE. PO PROSTU DOWODZ� SWOJEJ PRAWDOM�WNO�CI. MO�ESZ WZI�� ZWIERCIAD�O. TO NIE MA ZNACZENIA - JE�ELI CI� ZATRZYMAM, TO I ONO TU ZOSTANIE. Ivy podesz�a do sekretarzyka. Wysun�a g�rn� szuflad�. Le�a�o tam magiczne zwierciad�o! Wzi�a je. - Mo�e to fa�szywe zwierciad�o! - wykrzykn�a Nada. - Mo�e tylko wygl�da jak prawdziwe! - WYPR�BUJ JE. - Uka� mojego brata - poleci�a Ivy zwierciad�u. Ukaza�o ksi�cia Dolpha. Siedzia� bez ruchu, co by�o podejrzane. - Poka� ca�� scen�. Posta� Dolpha zmniejszy�a si�, obraz ukaza� wi�cej szczeg��w. Ch�opak siedzia� na ��ku Ivy i wpatrywa� si� w magiczny Gobelin. - A to podst�pny dra�! - wrzasn�a Ivy. - Zakrad� si� do mojego pokoju i gapi si� na Gobelin! - Podoba mu si� - stwierdzi�a Nada. - Prawie tak samo jak ty - przyzna�a Ivy. Zwierciad�o by�o prawdziwe. - No dobra, Pluter - oznajmi�a Ivy. - Wychodz� st�d i zabieram zwierciad�o. Ruszy�a do wyj�cia z jaskini. - KSIʯNICZKA IVY ZMIENIA ZDANIE - wy�wietli� ekran. - C�, mo�e bez zwierciad�a... - Ivy! - krzykn�a Nada. - Nie pozw�l, �eby zmieni� scenariusz! - A wi�c pr�bujesz tego, Pluter! - powiedzia�a gro�nie Ivy, patrz�c na ekran. - Nie trud� si�, to nie podzia�a! Nie mam zamiaru zmieni� zdania. Dziewczynka sz�a ku wyj�ciu. - KSIʯNICZKA IVY WIDZI NA POD�ODZE WIELKIEGO W�OCHATEGO PAJ�KA. Przed dziewczynk� ukaza� si� wielki paj�k. Wrzasn�a z przera�enia. - Nie daj si� na to nabra�! To tylko z�udzenie! - zawo�a�a Nada. - Ale wielkie i w�ochate! - odpar�a Ivy. - Przejd� po nim! Dziewczynka zrozumia�a, �e w�a�nie to powinna uczyni�. Zrobi�a krok w stron� paj�ka. Owad uni�s� si� na sze�ciu w�ochatych odn�kach i zasycza�. Ivy przestraszy�aa si� i cofn�a. - To �mieszne - orzek�a Nada. - Zajm� si� tym paskudztwem. - NADA WIDZI TO, CO BUDZI W NIEJ NAJWI�KSZ� ODRAZ�. Paj�k zmieni� si� w wielkie ciastko pokryte lukrem, na kt�re wylano czekoladowy karmel. Ca�o�� wie�czy�a czapa z bitej �mietany. - Uuuu, co za ohyda! - j�kn�a Nada i cofn�a si�. - Brzydzisz si� ciasta? - zdumia�a si� Elektra. - Kiedy podr�owa�am z Dolphem, dotarli�my do wyspy zbudowanej z ciasta i czekolady. Tak si� najedli�my, �e a� si� pochorowali�my. Od tej pory nie cierpi� tego ohydztwa. �o��dek mi si� przewraca na sam widok czego� takiego! - A m�j nie! - Elektra obliza�a si�. - Przepu��cie mnie! - ELEKTRA WIDZI TO, CO BUDZI W NIEJ NAJWI�KSZE PRZERA�ENIE. Ciasto przekszta�ci�o si� w otwart� szklan� trumn�. Wn�trze by�o wys�ane pluszem, le�a�a tam poduszeczka i przykrycie. - Nie, nie! Nie chc� zn�w tam spa�! - krzykn�a Elektra z oczami pe�nymi przera�enia. Bo w�a�nie w takiej trumnie spa�a prawie tysi�c lat (nale�y odj�� zawieszenie kary za dobre sprawowanie) jako ofiara kl�twy Maga Murphy�ego. Je�eli zn�w znajdzie si� w owej trumnie, b�dzie musia�a przespa� reszt� wyroku i umrze we �nie. Przera�ona Elektra cofa�a ci� i cofa�a, a� opar�a si� o wielki ekran. Ivy w�a�nie na to czeka�a. - Do�� tego! - oznajmi�a twardo. - Tym razem nie pozwol�, �eby zatrzyma� mnie jaki� w�ochaty paj�k! Nada... - Rozumiem. - Nada zmieni�a si� w w�a. Je�eli paj�k zn�w si� pojawi, w�� go po�knie. - NADA WIDZI... W tym w�a�nie momencie Elektra, reaguj�c na um�wiony znak, trzepn�a r�k� w g�rn� cz�� ekranu, uwalniaj�c przy tym pot�ne wy�adowanie elektryczne. Na tym polega� jej talent, i bardzo si� im teraz przyda�. Ekran zamigota�. - B��D WYDRUKU... Na ekranie zacz�y si� k��bi� niezrozumia�e znaki i symbole. Potem ukaza� si� napis: WY��CZY�. I ju� nic wi�cej - ekran zgas�. - Uciekajmy st�d, zanim si� pozbiera! - odezwa�a si� Ivy. Pomkn�y ku wyj�ciu z jaskini; nic im nie przeszkadza�o - znikn�y obrazy paj�ka, tortu i trumny. Wstrz�s zaaplikowany przez Elektr� wywo�a� w Kom-Pluterze taki chaos, �e maszyna musia�a doprowadzi� do porz�dku wszystkie swoje obwody; dopiero potem spr�buje oddzia�ywa� na rzeczywisto��. Nada wr�ci�a do ludzkiej postaci, przebra�a si� w rzeczy niesione przez Ivy i wszystkie trzy uciek�y z jaskini. W tunelu wej�ciowym czeka� buchaj�cy par� Stanley. Gdyby nie zadzia�a� elektryczny szok, smok chuchn��by na ekran strumieniem wrz�cej pary, co na pewno by podzia�a�o. Dziewcz�ta by�y przygotowane na wszystko. Bieg�y ku wylotowi jaskini. Stanley os�ania� odwr�t. Je�li Kom-Pluter zbyt wcze�nie si� pozbiera i zacznie swoje sztuczki, smok buchnie gor�c� par�. Dzie� by� pi�kny, ale wok� unosi� si� obrzydliwy fetor, jakby setka grubas�w poci�a si� jednocze�nie. Lekkostopa Elektra bieg�a na przedzie. Nagle zatrzyma�a si�, sapn�a i usiad�a. - Elektra! Co si� sta�o? - zaniepokoi�a si� biegn�ca za ni� Ivy. - Pewno straci�a oddech przez ten fetor - domy�li�a si� Nada. - Mo�e w pobli�u pad� jaki� sfinks? Ivy zrobi�a par� krok�w... i uderzy�a w niewidoczn� kolumn�. - A-ooo-ga? - dobieg�o z wysoka. - Niewidzialny Olbrzym! - wykrzykn�a dziewczynka. - Nie wie, co robi�, bo Kom-Pluter jest wy��czony - stwierdzi�a Nada, zadzieraj�c g�ow�. - Ale my mu pomo�emy. Hej, Olbrzymie! Id� si� wyk�pa�! - K���pa�? - rozleg� si� pot�ny g�os. - Wskocz do jeziora! - poradzi�a Ivy. Wielkie nogi poruszy�y si�. Ziemia dr�a�a przy ka�dym kroku wielkoluda. Rozdepta� jedn� k�p� drzew, potem nast�pn�. Po chwili us�ysza�y pot�ny plusk. - Biegiem! Zanim woda wszystko zaleje! - krzykn�a Ivy, pomagaj�c wsta� Elektrze. Dziewczynki bieg�y �cie�k�. Zbli�a�a si� fala wody, krople spada�y na nie jak deszcz. Dogoni� je smok. Uda�o im si� uciec i Ivy odzyska�a zwierciad�o! *** Po powrocie trzy podr�niczki oczywi�cie musia�y ponie�� kar�. Ivy by�a do tego przyzwyczajona, wci�� mia�a na sumieniu jakie� sprawki. Odzyska�a magiczne zwierciad�o ten czyn z�agodzi� napomnienia kr�lowej Iren. Poza tym Dolph obserwowa� wszystko na Gobelinie, wi�c ostrzeg�by kr�la Dora, gdyby sprawy przybra�y z�y obr�t. Jedna rzecz nie dawa�a Ivy spokoju. Wydawa�o si� jej, �e zbyt �atwo uda�o im si� uciec. Dosz�a do wniosku, �e Kom-Pluter wiedzia� o talencie Elektry i m�g� si� ekranowa�, chroni�c si� przed wy�adowaniem. Czemu tego nie zrobi�? Akurat wtedy by� taki nieostro�ny? Tak to w�wczas wygl�da�o, ale teraz wydawa�o si� mniej prawdopodobne. Czy�by maszyna chcia�a odda� zwierciad�o? Przecie� to nie mia�o sensu. Kom-Pluter nigdy nie zrobi� nic dla nikogo z w�asnej woli - chyba �e dosta� w zamian wi�cej, ni� straci�. C� takiego zyska�, oddaj�c cenne zwierciad�o? No ale ju� po wszystkim, a ona, Ivy, ma magiczne zwierciad�o. Teraz �mia�o mo�e pos�u�y� si� Niebia�skim Centem. E�ektra na�adowa�a Cent i by� gotowy do u�ycia - a wszyscy wiedzieli, �e tylko w ten spos�b mo�na zako�czy� Poszukiwania rozpocz�te przez Dolpha i odnale�� Dobrego Maga Humphreya, kt�ry przed siedmioma laty znikn�� wraz z rodzin�, zostawiaj�c pusty Zamek. Trzeba odnale�� Humphreya, bo gromadzi�o si� coraz wi�cej Pyta� bez Odpowiedzi. Xanth potrzebowa� Dob-rego Cza-rodzieja! Dobrodzieja, jak coraz cz�ciej m�wiono o Humphreyu, gdy go zabrak�o - cho� wiedziano, �e nie jest tak zupe�nie bezinteresowny i ka�e zawsze ods�u�y� rok za informacj�. Ksi��� Dolph nie m�g� pos�u�y� si� Centem. Rodzice twardo przy tym obstawali. Ksi��� zar�czy� si� z dwiema dziewczynami, wi�c musia� zosta� i stawi� czo�o temu problemowi. Powinien wybra� pomi�dzy narzeczonymi, zerwa� z jedn� i o�eni� si� z drug�, kiedy osi�gnie odpowiedni wiek. Nigdzie nie p�jdzie, dop�ki nie uporz�dkuje tego bajzlu (kr�lowa Iren nazywa�a to �sytuacj��, ale wszyscy wiedzieli, �e to bajzel). A wi�c to Ivy musia�a si� pos�u�y� Niebia�skim Centem. Magia Centa polega�a na tym, �e przenosi� ka�dego, kto si� do niego odwo�a�, tam gdzie ta osoba by�a najbardziej potrzebna. Nie by�o �adnej pewno�ci, �e Dobrodziej Humphrey potrzebowa� Ivy, ale w swym pos�aniu do Dolpha wspomnia� o Niebia�skim Cencie. Skoro Dobrodziej s�dzi�, �e Cent mu pomo�e, to na pewno tak si� stanie; w ko�cu Hymfrey by� Magiem Informacji i wiedzia� wszystko. Wi�c Ivy oczekiwa�a, �e odnajdzie Dobrodzieja, i mia�a nadziej�, �e jest w�a�ciw� osob� do tego zadania. Magia zadzia�a za jej po�rednictwem. Mimo wszystko g��boko, g��boko w sercu Ivy czai�o si� zw�tpienie. Po pierwsze - istnia�a kl�twa Maga Murphy�ego. �y� on przesz�o osiemset lat temu i mia� talent psucia wszystkiego, co mo�na by�o zepsu�. Przekl�� lud za czas�w Elektry i kl�twa spad�a na dziewczyn�, a w rezultacie Dolph zar�czy� si� z dwiema dziewczynami zamiast z jedn�. Osiemset lat, a czary Murphy�ego wci�� by�y pot�ne! Czy mog�y zniweczy� misj� Ivy, pogorszy� stan rzeczy i sprawi�, �e ksi�niczka zaginie tak jak Dobrodziej? Niczego nie mog�a by� pewna. Mo�e Mag Humphrey wiedzia� lepiej, a mo�e zapomnia� o staro�ytnej kl�twie. Istnia� tylko jeden spos�b, �eby si� o tym przekona�, i to j� niepokoi�o. Ivy nie wspomina�a nikomu o swoich w�tpliwo�ciach, bo mog�oby to wygl�da� tak, jakby chcia�a cofn�� zgod� na dope�nienie misji. Na pewno si� nie wycofa! Trzeba odnale�� Dobrego Maga Humphreya! Dolph ju� zrobi� swoje, teraz kolej na ni�. Wkr�tce nadszed� oczekiwany dzie�. Niebia�ski Cent by� na�adowany i gotowy do u�ycia. Tak m�wi�a Elektra, a ona najlepiej wiedzia�a. Nauczy�a j� tego Magini Tapis, kt�ra utka�a wielki Gobelin, wisz�cy teraz w pokoju Ivy. Nauka nie posz�a w las - pierwszy Cent zadzia�a� wspaniale i przyni�s� Elektr� do zamku w�a�nie wtedy, kiedy potrzebowali nast�pnego Niebia�skiego Centa. to wszystko, co opowiedzia�a jej Elektra. Czyni�a tak nie dlatego, �e. nie wierzy�a dziewczynie, lecz dlatego, �e nigdy nie mia�a do�� opowie�ci o dawnych przygodach, romansach i tragediach. W �yciu ksi�niczki brakowa�o takich wydarze�; �y�a bezpiecznie i nudno w Zamku Roogna. I to by� jeden z powod�w sprawiaj�cych, �e chcia�a wyruszy� na Wypraw� - poszuka� tego, czego jej w Zamku brakowa�o. Bardzo chcia�a wyruszy�, pomimo swoich z�ych przeczu�. Gdzie Cent przeniesie Ivy? Na szczyt legendarnej g�ry Rushmost, gdzie gromadz� si� uskrzydlone potwory? Na dno najg��bszego morza, do domeny morskiego ludu? Do serca najdzikszej d�ungli, gdzie czaj� si� stwory zbyt okropne, �eby je ogl�da�? Gdzie� jest Dobrodziej Humphrey? Oto tajemnica stulecia i ksi�niczka nie mog�a si� doczeka�, �eby j� rozwik�a�. Ivy po�egna�a si� z przyjaci�mi i z rodzin�. Ojciec czu� si� nieswojo, matka powstrzymywa�a �zy. Wszyscy wiedzieli, �e dziewczynce nic si� nie stanie, �e nie zagra�a jej �adne niebezpiecze�stwo - sprawdzili to za pomoc� magii; mo�e mieli te same w�tpliwo�ci co Ivy... Nie mogli jednak dowiedzie� si�, gdzie i na jak d�ugo odejdzie - wiedzieli tylko, �e powr�ci bez szwanku. St�d ich mieszane uczucia. Ksi�niczka po�egna�a si� ze swoim bratem, Dolphem, i jego narzeczonymi, Nada i Elektra. Na pewno wr�ci na czas, �eby zobaczy�, jak rozstrzygnie si� historia tego mi�osnego tr�jk�ta! Nada u�cisn�a Ivy, a Elektra poda�a jej na�adowany Niebia�ski Cent. Dziewczynka poruszy�a wargami, jakby chcia�a co� powiedzie� - mo�e poradzi�, �eby ksi�niczka unika�a z�ych czar�w. Ivy u�miechn�a si� do niej, maj�c nadziej�, �e �w u�miech wygl�da naturalnie, Jeszcze z kim� musia�a si� po�egna�: wysz�a na dw�r i przytuli�a si� do Slanleya. - Chyba ju� czas, �eby� odszed� do Rozpadliny - powiedzia�a ze �zami w oczach. - Jeste� ju� doros�ym smokiem i nie mog� ci� d�u�ej zatrzymywa�. Odwiedz� ci� na pewno, jak tylko za�atwi� t� spraw�. Stanley lizn�� j� czule, gdy tylko czarami wyg�adzi�a smoczy j�zor. Ivy wzi�a Cent i trzyma�a go przed sob�. By� wielko�ci du�ego pensa, mied� przepojona magi� l�ni�a jasnym blaskiem. Musia�a go lylko wezwa�! Dziewczyna przypomnia�a sobie kl�tw� Murphy�ego i zadr�a�a. Przekle�stwo ju� chyba nie dzia�a. Przecie� ju� w czasach kr�la Roogna z�o�ono Z�ego Maga w akwenie M�zgokorala. Jak�e� wi�c mog�a dosi�gn�� Ivy kl�twa rzucona na Magini� Tapis? Przekle�stwo uczyni�o ju� tyle z�a, �e chyba straci�o swoj� moc. To szale�stwo dalej si� nim przejmowa�! Ivy otrz�sn�a si�. - Przywo�uj� Niebia�ski Cent - zdecydowanie wypowiedzia�a has�o. I wtedy wyzwoli�a si� nagromadzona przez lata energia, i sta�o si� Rozdzia� 2. MUNDANIA Grey obudzi� si� i popatrzy� na komputer. Nagle zda� sobie spraw� z tego, co robi�a maszyna. To �mieszne, pomy�la�, przecie� �aden komputer nie mo�e robi� czego� takiego! A jednak najwyra�niej m�g�, chocia� teoretycznie by�o to zupe�nie niemo�liwe. Grey sam go zmontowa� z u�ywanych cz�ci i poprosi� koleg�, kt�ry si� zna� na komputerach, �eby uruchomi� sk�adaka. Pewno, �e nie by�a to doskona�a maszyna, ale pomaga�a mu w nauce. Czasami na ekranie ukazywa�y si� dziwaczne napisy, jak NIEKOMPATYBILNY SYSTEM OPERACYJNY lub NIESTANDARDOWE URZ�DZENIA PERYFERYJNE. Co jeszcze by�o w nim nowego? Przyjaciel Greya najwyra�niej zainstalowa� co� takiego jak CP/ DOS - co ka�dy inny uzna�by za niemo�liwe. Poza tym za�o�y� Katalog na U�ytkownika 99, no i prace Greya wychodzi�y takie same, jak je wczytywa� - �rednio dobre. Tylko tyle komputer m�g� lub chcia�, zrobi�. Potem Grey pomy�la� o czym� jeszcze, ale nie by� pewny. Wygl�da�o na to, �e wszystko jest jako� powi�zane. Zacz�o si� przecie� przy tym programie, no i to nie zaj�te mieszkanie, i... Ch�opak usiad�, obj�� g�ow� d�o�mi. Powinien doj�� do jakich� wniosk�w, je�eli nad tym popracuje. Ale po randce z Salmonell� Grey by� taki chory i s�aby, �e nawet my�lenie stanowi�o dla niego zbyt wielki wysi�ek. A jednak by� pewny, �e na co� natrafi�. Gdyby� tylko m�g� to rozpracowa�, zanim dziwo zniknie. Ch�opak wynaj�� mieszkanko, bo jego rodzina nie mog�a mu op�aca� wy�ywienia w akademiku. Uczelnia musia�a przyj�� ka�dego miejscowego, kt�ry si� nadawa� na studia, a czesne by�o odpisywane od podatk�w. Grey jako� sobie radzi�, wynajmuj�c �w tani pokoik i jedz�c g��wnie fasol� z puszki. Nie by� zbyt dobrym uczniem i nie mia� poj�cia, jak� specjalizacj� wybra�. Je�li oczywi�cie dotrze do tego etapu... Jego ojciec twierdzi� jednak, �e syn jest skazany na munda�-ski �wiat, �e tkwi w nim po uszy i je�eli sam nie zadba o swoj� przysz�o��, to nikt tego za niego nie zrobi. Wykszta�cenie by�o jednym ze sposob�w na zapewnienie sobie zno�nej przysz�o�ci, wi�c Grey je zdobywa�, a raczej usi�owa� zdoby�. Ch�opak uwa�a� do tej pory, �e �ycie jest nudne. Teraz, ucz�szczaj�c na pierwszy rok anglistyki, zda� sobie spraw�, �e nie docenia� tego, co mia� przedtem. Przekona� si�, jak przera�liwie nudna mo�e by� edukacja! Powolutku ze�lizgiwa� si� od 3+ poprzez 3 do 3- i ni�ej, w miar� jak rozumienie materia�u przekracza�o jego mo�liwo�ci. Potem Grey dosta� program Worm* [*Worm (ang.) - d�d�ownica.] z Vaporware Limited. Re- klama by�a zach�caj�ca: �Masz k�opoty z nauk�? Pozw�l, �eby program Worm u�atwi� ci �ycie! Obiecujemy wszystko!� I rzeczywi�cie obiecywali, �e za jednym zamachem poprawi� jego pozycj� towarzysk� i stopnie. Bardzo to ch�opaka zainteresowa�o, bo i jedno, i drugie by�o beznadziejne. Problem polega� nie tylko na tym, �e Grey by� niezbyt lotny, tak�e fizycznie niczym si� nie wyr�nia� - kompletny przeci�tniak. W jego prawie jazdy napisano: �w�osy - nijakie, oczy - nijakie�. Nie wyr�nia� si� w �adnej dziedzinie sportu, nie by� b�yskotliwy w rozmowie. Dziewczyny go w og�le nie zauwa�a�y. Ch�opak wiedzia�, �e to g�upi post�pek, ale zastawi� zegarek i wys�a� pieni�dze na program. Potem jeden z koleg�w wyja�ni� mu, co znaczy �Vaporware�: obiecane, lecz nie przys�ane programy komputerowe, zn�w si� naci��. Mo�na si� by�o tego spodziewa�. A jednak przys�ali program! Grey podejrzewa�, �e to tylko czysta dyskietka, wi�c w�o�y� j� do stacji dysk�w, �eby si� zapozna� z katalogiem. Lecz zawarto�� sama si� wpisa�a na twardy dysk. Potem ekran o�y�: - CZE��, SZEFIE! - O rety... cze��! Co... - JESTEM WORM. PRZYSY�A MNIE KTO�, KTO SI� TOB� INTERESUJE. ZACZAROWA�EM TW�J KOMPUTER. JESTEM TU, �EBY CI S�U�Y�. ZAPYTAJ O CO�. A to co za dziwo? Jeszcze si� nie spotka� z takim programem! - Twoja reklama m�wi�a, �e jeste� bardzo obiecuj�cy i uprzyjemnisz mi �ycie. - TO PRAWDA. JAK� DZIEDZIN� SWEGO �YCIA CHCESZ ZMIENI�? Nawet nie wy�wietli� pytania Greya! Czy�by ta machina s�ysza�a, co m�wi? - Hmm... towarzysk�. �adna dziewczyna... - JAK� DZIEWCZYN� CHCIA�BY�? Zadziwiaj�ce! Program reagowa� na g�os! - W tym ca�y problem! Nie ma �adnej i... - WYBIERZ KT�R�� Z LISTY: AGENDA, ALIMONY, ANOREXIA, BEZOAR, BULIMIA, CONNIPTION... - Agenda! - wykrzykn�� Grey, kt�ry si� zorientowa�, �e w przeciwnym razie komputer nie przestanie. Jakie� inne imi� m�g� wymieni�? Wystarczy pierwsze z brzegu, �eby sprawdzi� ten dziwaczny program. - ID� DO MIESZKANIA PO DRUGIEJ STRONIE HOLU. - Przecie� ono jest puste! - zaprotestowa� ch�opak. - Od wiek�w nikt go nie wynajmuje! - MO�ESZ DOPROWADZI� KONIA DO WODOPOJU, ALE NIE ZMUSISZ GO, �EBY SI� NAPI�. - Ekran zafalowa�, co bardzo przypomina�o wzruszenie ramionami. - Zaraz ci udowodni�! - oznajmi� Grey. - To mieszkanie nawet nie jest zamkni�te, bo stoi puste. Wyszed�, przeszed� przez hol i otworzy� drzwi naprzeciwko. W �rodku by�a dziewczyna. Do�� �adna, ciemne w�osy zwi�za�a g�adk� wst��k�, zapi�ta na ostatni guzik. - O, czy jeste� dozorc�? - spyta�a. - Zdaje si�, �e piecyk nie dzia�a. - Eee... z ty�u jest guzik, kt�ry... nie jestem dozorc�, mieszkam obok... to znaczy... - wybe�kota� zdumiony Grey. Wzi�� si� w gar��, podszed� do piecyka i nacisn�� prze��cznik. - Teraz dzia�a. Po prostu nie chc�, �eby si� w��czy� przypadkowo... - Dzi�kuj�! - zawo�a�a dziewczyna. - Bardzo mi pomog�e�! Jak si� nazywasz? - Eee... Grey. Grey Murphy. Studiuj� w college�u i... - Jak mi�o! Te� si� tam b�d� uczy�! Jestem Agenda. - Agenda? - Zagapi� si� na ni�. - Agenda Andrews. Ciesz� si�, �e ju� znalaz�am przyjaciela! - Przyjaciela? - Grey wci�� by� oszo�omiony zbie�no�ci� imion. Przecie� dopiero przed chwil� wybra� takie imi� z listy podanej przez komputer... - Nie chcesz si� ze mn� przyja�ni�? - zdumia�a si�. - Ale� chc�! Chc�! Jak najbardziej! Po prostu... - Mo�e zjemy razem lunch? Jestem pewna, �e znasz najlepsze miejscowe lokale. - Pewnie, ale... - Nast�pna wpadka. - Holenderskie, oczywi�cie. Nie chcia�abym narzuca�... O kurcz�! Nie mia� forsy, a czek z domu jeszcze nie nadszed�. - Ja... - wykrztusi� Grey. - Lepiej zjedzmy co� tutaj - rzuci�a lekko dziewczyna. - Mam troch� produkt�w. - A ja mam p� puszki fasoli... - Nie b�dzie potrzebna. - Agenda zakrz�tn�a si� przy spi�arni, kt�r� chyba dopiero co zape�ni�a. - Co by� chcia�? Mam bak�a�any, chleb, kukurydz�, p�czki, ryby, szparagi... - P�czki - odpar�, zastanawiaj�c si�, czy dziewczyna wszystko uk�ada w alfabetycznym porz�dku. Mi�o sp�dzili czas przy p�czkach i zanim Grey si� obejrza�, ju� mia� swoj� dziewczyn�, kt�ra na dok�adk� kierowa�a ca�ym jego �yciem - no, mo�e prawie ca�ym. Przez par� dni by�o mu z tym ca�kiem nie�le, ale potem zacz�o go to z�o�ci�. Agenda by�a okropnie pedantyczna, robi�a wszystko po kolei, a raczej wed�ug alfabetu. Za to Grey by� ba�aganiarzem i nie znosi� �ci�le zaplanowanego �ycia. Okaza�o si�, �e Agenda nawet spotkania ustawia w kolejno�ci. Najpierw by� to zapoznawczy wieczorek, potem oficjalny posi�ek, wreszcie randka - kino i trzymanie si� za r�ce. W ko�cu si� poca�owali. Potem si� postara�a, �eby Grey pozna� jej rodzic�w. Ch�opak zda� sobie spraw�, �e znalaz� si� na drodze wiod�cej prosto do ma��e�stwa i do doskonale zorganizowanego munda�skiego �ycia. Lubi� Agend�, ale jeszcze nie chcia� si� z nikim wi�za�. Pr�bowa� wyrwa� si� z munda�skich kolein, a z t� dziewczyn� by�oby to niemo�liwe. - Cholera! - mrukn�� pod nosem. - MASZ JAKIE� K�OPOTY? - zainteresowa� si� komputer. Teraz by� zawsze w��czony; kiedy ch�opak pr�bowa� go wy��czy� po wczytaniu programu Worm, komputer zaprotestowa� przeciwko temu, wy�wietlaj�c na ekranie tak logiczne argumenty, �e Grey zrezygnowa� i ju� nigdy nie ponowi� pr�by wy��czenia go. Jak z tego wynika, brakowa�o mu tak�e sprytu. - Owszem - zwierzy� si� maszynie. - Mam dziewczyn�, niby jest mi�a, ale taka pedantka, �e ju� nie mog� tego znie�� i... - CHCESZ MIE� NOW� DZIEWCZYN�? - Trudno mi si� do tego przyzna�, ale... - WYBIERZ: ALIMONY, ANOREXIA, BEZOAR, BULIMIA, CATHARTIC, CONNIPTION... - Anorexia!* [* Anorexia - jad�owstr�t psychiczny.] - przerwa� Grey. Nie mia� zamiaru zadawa� si� z dziewczyn� o imieniu Alimony!** [** Alimony - alimenty, alimentacja.] Oczywi�cie, samo imi� jeszcze o niczym nie �wiadczy, ale po co ryzykowa�? Anorexia brzmia�a ca�kiem dobrze. - ID� DO MIESZKANIA NAPRZECIWKO. - Przecie� tam jest Agenda! - zaprotestowa� Grey. - Je�li teraz tam p�jd�, to ju� si� nie wydostan�! - MO�NA DOPROWADZI� KONIA DO WODOPOJU... Ch�opak westchn��. Jak tu si� dogada� z maszyn�! Wyszed� z mieszkania, podszed� do wskazanych drzwi i zapuka�. Otworzy�a mu dziwnie chuda dziewczyna. - Ojej! - zdziwi� si�. - Chyba nie s�dzisz, �e jestem za gruba? - zaniepokoi�a si�. - Jestem na diecie, ale... - Ale� sk�d, jeste� w sam raz! My�la�em, �e Agenda... - Wyprowadzi�a si� rano. Powiedzia�a, �e za du�y tu ba�agan, czy co� w tym rodzaju. Jestem Anorexia Nervosa. Wyprowadzi�a si� rankiem? Nigdy by si� tego nie spodziewa�! Co za zbieg okoliczno�ci! - Jestem Grey. Czy ty te� jeste� taka pedantyczna? - O nie! Wprost przeciwnie! �adnej dyscypliny. Tyj�. Nie s�dzisz... Ch�opak przyjrza� si� jej dok�adnie - by�a cienka jak palec. - Jeste� taka chuda, �e wygl�dasz jak ch�opiec - odpar� szczerze Grey. - Tylko tak m�wisz! - zachichota�a nerwowo. - Jestem t�usta i nie cierpi� tego. B�d� mieszka� sama, wi�c jeszcze ogranicz� posi�ki i uzyskam �adn� sylwetk�. To nie by�y niewinne s�owne igraszki. Anorexia naprawd� uwa�a�a, �e jest za gruba, i wci�� si� odchudza�a. Nieprzyjemnie by�o z ni� je��, bo ledwo dzioba�a swoj� porcj� i zostawia�a wi�kszo�� na talerzu, cho� wygl�da�a na zag�odzon�. Grey pr�bowa� rozwia� w�tpliwo�ci dziewczyny, ale nie chcia�a mu uwierzy�, �e jest akurat tak szczup�a, jak trzeba. - Boj� si�, �e w ko�cu padnie z g�odu! - wykrzykn�� ch�opak, wracaj�c si� do swojego mieszkania. - I wszyscy uznaj�, �e to moja wina! - CHCESZ MIE� NOW� DZIEWCZYN�? - Tak mi si� zdaje. - WYBIERZ: ALIMONY, BEZOAR, BULIMIA, CATHARTIC, CHLAMYDIA, CONNIPTION... - Chwileczk�, chwileczk�! - zakrzykn�� Grey, przeprowadzaj�c jednocze�nie ma�e dochodzenie. Po spotkaniu z Anorexia domy�la� si�, czego mo�e si� spodziewa� po Bulimii, Bezoar, Conniption lub po Cathartic. - DYSLEXIA, EMETIC, EMPHYSEMA, ENIGMA, EUPHORIA... - Dyslexia! - zawo�a� ch�opak, domy�liwszy si�, �e komputer nie przestanie, dop�ki on kt�rej� nie wybierze. - ID� DO... - Wiem! Poszed� do mieszkania naprzeciwko i zapuka�. Oczywi�cie, by�a tam inna dziewczyna. Niebieskooka blondynka, ani za chuda, ani za gruba. - O, ty pewno jeste� tym mi�ym m�odym cz�owiekiem z naprzeciwka! - wykrzykn�a. - Anorexia mi m�wi�a... - Tak, to ja. Chyba nie czujesz wstr�tu do jedzenia? - Pewno, �e nie. A powinnam? - zatrzepota�a wdzi�cznie rz�sami. Pocz�tkowo Grey uwa�a� Dyslexi� za wspania�� dziewczyn�. Potem odkry�, �e ona nie potrafi czyta�. Musia�o by� co� nie tak z jej oczami lub m�zgiem, bo widzia�a wszystko na opak. Jako� przechodzi�a z klasy do klasy, bo by�a do�� inteligentna i mia�a �adne nogi, ale odrabianie prac domowych stanowi�o dla niej istn� katorg�. Grey musia� czyta� dziewczynie ca�y podr�cznik, a potem poprawia� b��dy w tym, co napisa�a. Wkr�tce mu si� to znudzi�o. - MASZ JAKIE� ZMARTWIENIE? Zn�w ten komputer! Lubi� j�, ale... Na ekranie ukaza�a si� lista imion. Grey nie mia� zamiaru wybiera� Emetic* [* Emetic - �rodek powoduj�cy wymioty.] lub Eutanazji, zawaha� si� przy Enigmie, w ko�cu zdecydowa� si� na Euphori�. Euphoria by�a w barokowym stylu. Jej czarne faluj�ce w�osy sprawia�y wra�enie czego� �ywego, oczy hipnotyzowa�y. By�a r�wnie� nad wyraz przyjacielska. Grey szybko si� zorientowa�, o co jej chodzi�o. - Nie mam ochoty na narkotyki! - protestowa�. - Spr�buj, a polubisz to! - namawia�a ch�opaka, podaj�c mu jaki� dziwaczny papieros. - Wy�le ci� na ksi�yc i w gwiazdy i b�dziesz tak szybowa� przez ca�� wieczno��. Grey tego si� w�a�nie obawia�. Uciek�. - MASZ PROBLEM? Ch�opak spr�bowa� jeszcze raz. Pomin�� Melanom�** [** Melanoma - czerniak (nowotw�r z�o�liwy).], Miasm�*** [*** Miasma - szkodliwe wyziewy.] i Polyploidi�**** [**** Polyploidia - zwielokrotniona, nieprawid�owa liczba chromosom�w.], a wybra� Salmonell� - brzmia�o to do�� bezpiecznie, a okaza�o si� wielk� pomy�k�. Sal wspaniale gotowa�a, ale by�a zaka�ona. - Worm, robisz to specjalnie! Podsuwasz mi same perfidne dziewczyny! - z�o�ci� si� os�abiony i ot�pia�y Grey. - NIE JESTEM WORM. TO BY� TYLKO WST�PNY PROGRAM. - Odbiegasz od tematu! No to kim jeste�? - JESTEM POS�A�CEM... - Dobrze, dobrze! Mog� ci� nazywa� Pos�a�cem! Czemu wynajdujesz tylko takie dziewczyny, kt�re mnie wp�dzaj� w k�opoty? - JAK MO�ESZ TAK M�WI�! - Z ka�d� co� by�o nie tak! Je�li ci� nie sta� na nic lepszego, to nie chc� �adnej! To wszystko tylko mi z�ama�o serce, a moje stopnie spad�y na 2+ ! Dajmy spok�j dziewczynom i zajmijmy si� nauk�. - SPR�BUJ Z JESZCZE JEDN� DZIEWCZYN�. - Nie! Mam do�� kobiet! Chc� dostawa� dobre oceny i zosta� kim� licz�cym si� w �wiecie! - SPR�BUJ Z JESZCZE JEDN� DZIEWCZYN�. No i co? Grey nie m�g� si� przecie� k��ci� z komputerem, bo ten wy�wietla� w k�ko to samo. - W porz�dku. Jeszcze jedna dziewczyna. A kiedy i ona si� nie sprawdzi, zajmiemy si� moimi stopniami. - WYBIERZ... - O nie! Te wszystkie imiona s� do kitu! Gwi�d�� na imi�! Po prostu znajd� mi fajn� dziewczyn� i... - ZGODA. - I bez kawa��w, bo koniec z umow�! Puszcz� dziewczyn� kantem pod byle pretekstem! Kapujesz, Worm... to znaczy Pos�a�cze? - ID� DO MIESZKANIA NAPRZECIWKO. - Niech b�dzie! Ostatni raz! Tak naprawd� Grey potrzebowa� dziewczyny. Inaczej b�dzie si� musia� zabra� do nauki, a to go wcale nie poci�ga�o. Powl�k� si� w�ciek�y i w wymi�tej pi�amie - cho� na zegarze w holu by�a ju� niemal dwunasta w po�udnie - i zapuka� do znajomych drzwi Uchyli�y si�, ostro�nie zerkn�o spoza nich jedno niebieskie oko. - Nie jeste� potworem, prawda? - spyta�a z niepokojem dziewczyna. - Co prawda czuj� si� teraz jak potw�r, ale to tylko chwilowe - u�miechn�� si� Grey. - Kim jeste�? - O, cz�owiek! - Uspokojona, szerzej uchyli�a drzwi. - Ba�am si�, �e w tym koszmarnym domu ujrz� co� paskudnego. Jestem Ivy - A ja Grey. Jeste� zwyk�� dziewczyn�? - Jasne, �e nie! Jestem ksi�niczk�! - roze�mia�a si�. Dobrze, ma poczucie humoru! Spodoba�a mu si�, cho� wcale t�gi nie chcia�. Mo�e tym razem Pos�aniec nie wytnie �adnego numeru Ivy zaprosi�a Greya do �rodka i zacz�li rozmawia�. Obydwoje chcieli si� dowiedzie� jak najwi�cej o sobie nawzajem. Bardzo szybki Grey zacz�� jej opowiada� o swoim ponurym �yciu, kt�re - o dziwo - wcale nie wydawa�o si� takie okropne, kiedy ona s�ucha�a zwierze�. Ivy by�a atrakcyjn� dziewczyn�, chyba z rok m�odsz� od Greya. Mia�a b��kitne oczy i wspania�e w�osy, kt�re czasem zielonkawo po�yskiwa�y, najwidoczniej odbijaj�c barw� otoczenia. Pocz�tkowo by�a przera�ona, potem szybko si� rozlu�ni�a i sta�a si� sympatyczn�, weso�� towarzyszk�. Mimo wszystko by�o w niej co� bardzo dziwnego. Zupe�nie nie zna�a miasta, prawd� m�wi�c, tak�e i kraju, a mo�e nawet i tego �wiata. Grey musia� pokaza� Ivy, jak dzia�a piecyk oraz jak si� otwiera puszk� fasoli! - Jakie zabawne czary! - zawo�a�a dziewczyna, obserwuj� prac� elektrycznego otwieracza do konserw. Wygl�da�o na to, �e Ivy wierzy w magi�! Utrzymywa�a, �e pochodzi z magicznej krainy Ksant (z �X� na pocz�tku i �h� na ko�cu), w kt�rej na drzewach ros�y ciastka, a ona by�a ksi�niczk�. Drzew krainy Xanth rodzi�y r�wnie� buty i poduszki. W d�unglach grasowa�y potwory, a Ivy mia�a oswojonego smoka Stanleya. Dziewczyna najwyra�niej cierpia�a na przewidzenia. Pos�aniec zn�w oszuka� Greya. Ale zanim si� ch�opak zorientowa�, ju� by�o za p�no: tak polubi� Ivy, �e nie zamierza� pozwoli� jej odej��. By�a wspania�� dziewczyn�, pomijaj�c te jej z�udzenia, ale by�y one zupe�nie nieszkodliwe, wi�c Grey postanowi� je tolerowa�. Zdarza�y si� i zadra�nienia, kt�re stara� si� za�agodzi�. Pierwsze nast�pi�o, kiedy Ivy zorientowa�a si�, �e Grey nie �artuje, m�wi�c o swoim kraju. - To znaczy, �e nie jeste�my w hipnotykwie? To naprawd� Mundania? - zapyta�a z przera�eniem. - W�a�nie. To jest Mundania. �adnej magii - odpar�. Ale� dziwnie podchodzi�a do ca�ej sprawy! - To gorsze, ni� si� obawia�am! - zawo�a�a dziewczyna. - Ponura Mundania! Mia�a prawo tak m�wi�! �ycie Greya by�o okropnie ponure, dop�ki nie wesz�a w nie Ivy. - To sk�d si� tu wzi�a�, skoro nie wiedzia�a�, �e si� tu przenosisz? - docieka� ch�opak. Nie chcia� rozmawia� o jej wymys�ach na temat Xanth. I tak si� dowie, sk�d dziewczyna naprawd� pochodzi. Prawd� powiedziawszy, podoba�a mu si� ta wymy�lona kraina. Ciastka rosn�ce na drzewach by�y bardziej poci�gaj�ce ni� fasola z puszki! - Pos�u�y�am si� Niebia�skim Centem - wyja�ni�a bardzo serio Ivy. Unios�a staro�ytn� monet�, zawieszon� na rzemyku okalaj�cym jej szyj�. - Mia� mnie przenie�� tam, gdzie jestem najbardziej potrzebna, to znaczy tam, gdzie zagin�� Dobry Czarodziej. Ale kl�twa musia�a... o nie! - Czyli Cent mia� ci� tam przenie��, ale kl�twa wszystko popsu�a? - Grey zaczyna� si� orientowa� w regu�ach obowi�zuj�cych w �wiecie Ivy. - I jeste� tu, gdzie ci� nie powinno by�? - Tak. - Dziewczyna by�a bliska �ez. - Jak zdo�am si� st�d wydosta�? W Mundanii nie ma magii! - Na pewno nie ma - potwierdzi�, a jednak, chocia� wiedzia�, �e Xanth jest tylko z�udzeniem, bardzo pragn�� pom�c Ivy w powrocie do magicznej krainy, gdy� ona tak szczerze, wzruszaj�co wierzy�a w jego realno��! - Grey, musisz mi pom�c wr�ci� do Xanth! - zawo�a�a. Obj�a go i poca�owa�a! Mia�a talent do wyra�ania swoich uczu�! Ch�opak wiedzia�, i� Ivy cierpi na uporczywe urojenia, i obawia� si�, �e pr�dzej czy p�niej dziewczyna zostanie uj�ta i odes�ana do szpitala, z kt�rego uciek�a. Ale wiedzia� te�, �e bardzo mu si� ta �ksi�niczka� podoba. To za� tylko pogarsza�o spraw�. Grey zrobi�, co by�o w jego mocy. Zabra� Ivy do biblioteki uczelni i poszukali wiadomo�ci o Xanth. Okaza�o si�, �e przedrostek �xantho� - znaczy ���ty� i ��czy si� z wieloma rozmaitymi terminami. Dziewczyna o�wiadczy�a, �e nie o to jej chodzi. Tylko stracili czas w bibliotece. Kiedy wracali do domu, Ivy wypatrzy�a co� na wystawie. - Tam jest Xanth! - zawo�a�a, wskazuj�c palcem na szyb�. Grey spojrza� w tamt� stron�. Na wystawie le�a�a ksi��ka �Dolina Kopaczy�. Na ok�adce widnia�a gwiazda z napisem �Nowa powie�� o Xanth!� Czy�by dziewczyna s�dzi�a, �e wyskoczy�a z tej ksi��ki? - Tam jest Chex! - krzykn�a. - Chex? - Uskrzydlona centaurzyca. Jest m�odsza ode mnie o cztery lata, ale wygl�da na starsz�, bo jej ojcem jest hipogryf Xap, a monstra dojrzewaj� szybciej ni� ludzie. Dojrza�a wi�c pr�dzej ode mnie, ju� wysz�a za m�� i ma �rebaka, Che. A tu jest polnik Polney, co nie wymawia �s� i uwa�a, �e to my robimy sycz�ce b��dy. I... - W tej ksi��ce naprawd� opisano krain�, z kt�rej niby to pochodzisz? - spyta� z niedowierzaniem Grey. - Niby to pochodz�? - zdumia�a si� Ivy. - Przecie� to fantasy! - Nie wierzysz mi? O kurcz�! Ale wpad�! Czemu w og�le porus