7823
Szczegóły |
Tytuł |
7823 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7823 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7823 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7823 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Piers Anthony
M�odzian z Mundanii
Cykl: Xanth tom XII
Prze�o�y�a: Lucyna Targosz
tyt. ang.: Man from Mundania
Rozdzia� 1.
NIEBIA�SKI CENT
Ivy obudzi�a si�, przeci�gn�a i otworzy�a oczy. Na dworze �wita�o; s�o�ce,
kt�re nie
ukaza�o jeszcze kr�g�ego oblicza, gdy� ciemno�� je dra�ni�a, wkr�tce mia�o
odzyska� werw�.
Dziewczynka spojrza�a na Gobelin, �yw� map� Xanth. Nigdy nie mia�a do�� tego
widoku,
chocia� jej zainteresowanie raz ros�o, raz mala�o. Ros�o, kiedy pada� deszcz, bo
wtedy
przyjemniej by�o w suchym wn�trzu; a mala�o, gdy zombi Zora woskowa�a schody i
wsz�dzie
unosi�a si� ci�ka wo� wosku.
O, dzisiaj Zora te� woskowa�a, zapaszek by� okropny. Ivy mia�a tylko par� minut
na
znalezienie pretekstu, kt�ry umo�liwi�by wyniesienie si� st�d, najlepiej na
kilka dni, a�
zapach zniknie. Ale zaczyna�o jej brakowa� wym�wek; jaka jeszcze zosta�a?
Dziewczynka wyskoczy�a z ��ka tak gwa�townie, �e wystraszy�a tkwi�ce pod nim
straszyd�o. Nerwowu� skurczy� si�, wydaj�c g�uchy d�wi�k. By� to m�ody potworek,
nast�pca
Snortimera, kt�ry odszed� ju� dawno temu; ten nowy zapowiada� si� na
boja�liwego. Co
gorsze, Ivy wchodzi�a w wiek, w kt�rym ludzie coraz mniej wierz� w Straszyd�a
spod ��ka.
Kiedy sko�czy osiemna�cie �at, ca�kiem przestanie w nie wierzy� i biedaczek
zniknie.
Nerwowu� pewnie nie by� zachwycony tak� przysz�o�ci� i trudno mu si� dziwi�.
Wsp�czu�a
mu, ale nie by�o na to rady - przecie� nie mog�a przesta� dorasta�.
Ivy pobieg�a na bosaka do s�siedniego pokoju, w kt�rym spa�a ksi�niczka Nada.
Ksi�niczka zajmowa�a t� komnat� od trzech lat - od czasu kiedy Dolph j� tu
przywi�z�.
Dziewczynki bardzo si� zaprzyja�ni�y - obie by�y �adne, w tym samym wieku i
r�wnego
stanu. Nada by�a tylko w po�owie cz�owiekiem, ale w trakcie swego pobytu w Zamku
Roogna
kurtuazyjnie zachowywa�a ludzk� posta�. Ksi�niczki od najm�odszych lat musz�
si� uczy�
dobrych manier.
- Nado! - zawo�a�a Ivy. - Natychmiast potrzebuj� jakiego� pretekstu!
- Wiem. Te� to czuj�. P�jd� z tob�. - Nada usiad�a na ��ku i zmarszczy�a nos.
- Jasne! Ale dok�d?
- Czy ju� wykorzysta�y�my zwierciad�o?
- Nie mamy magicznego zwierciad�a - przypomnia�a jej Ivy. - Kom-Pluter zabra� je
w
ubieg�ym roku i nie odda�!
- A prawda. Wi�c...
- Wi�c musimy tam p�j�� i odebra� je - wpad�a jej w s�owo Ivy. - Jest mi
potrzebne,
kiedy pos�uguj� si� Niebia�skim Centem!
- W�a�nie. Lecz...
- Wiem. Lecz Kom-Pluter nie odda zwierciad�a bez walki, a stosuje nieczyste
chwyty.
Gdyby uda�o nam si� wymy�li� jaki� spos�b na Kom-Plutera, by�by to znakomity
pretekst.
- Mo�e Elektra...
- Oczywi�cie! Mog�aby go tak trzepn��, �e pozwoli�by nam zabra� zwierciad�o!
- Czy kto� wym�wi� moje imi�? - zapyta�a sennie Elektra, staj�c w drzwiach. By�a
dzieckiem piegowatym, o lekko kr�conych w�osach; mia�a pe�ne zdumienia oczy,
wok�
guzikowatego noska rysowa�y si� fa�dki od u�miechu. Nikt by nie pomy�la�, �e
by�a
nieszcz�liwie zakochana.
- Zora woskuje schody! Pom� nam odebra� Kom-Pluterowi magiczne zwierciad�o!
- To w�a�nie wy w�cha�am! Tylko si� ubior�!
Wszystkie trzy rozbieg�y si� i pospiesznie wskoczy�y w odpowiednie stroje. Po
chwili
zn�w by�y razem; obie ksi�niczki, w sukienkach, zazdro�nie patrzy�y na Elektr�
w
t�czowych d�insach. By�a z posp�lstwa, wi�c mog�a si� wygodnie ubiera�. No i
by�a
szczup�a, tote� mog�a nosi� takie ciuszki, nie przyci�gaj�c m�skich spojrze� i
nie prowokuj�c
kobiet do marszczenia brwi.
Dziewczynki szybko przesz�y przez hol do najbardziej oddalonych schod�w,
unikaj�c
zapachu wosku. Niestety, musia�y przemaszerowa� obok pokoju Dolpha, wi�c je
us�ysza�.
Mia� uszy jak wilko�ak, mo�e dlatego, �e do drzemki zwykle przybiera� wilcz�
posta�.
Energicznie otworzy� drzwi.
- Hej, dok�d idziecie? - zawo�a�. - Zn�w si� wymykacie? Nada i Elektra
przystan�y:
Nada dlatego, �e nie chcia�a ura�a� jego uczu�, Elektra dlatego, �e by�a w nim
zakochana.
Obie by�y zar�czone z Dolphem, cho� mia� tylko dwana�cie lat. Elektra przez
chwil� mia�a
ochot� poprosi� go, �eby z nimi poszed�, gdy� zawsze chcia�a by� blisko niego.
Ivy postanowi�a temu przeszkodzi�.
- Chcemy odebra� Kom-Pluterowi magiczne zwierciad�o, �ebym je mia�a, kiedy
pos�uguj� si� Niebia�skim Centem - oznajmi�a. - Wtedy dowiemy si�, gdzie jest
Dobry Mag
Humphrey, i wreszcie zako�czysz swoje Poszukiwania.
- Ale matka nie pozwoli ci... - zacz�� rozs�dnie ch�opak.
- No to musisz nas os�ania�! - uci�a Ivy. - Cze��!
Dolph ci�gle by� pe�en w�tpliwo�ci. Nada podesz�a i uca�owa�a go, nie m�wi�c ani
s�owa.
- Hmm... no dobrze - ust�pi�.
Ch�opak by� wobec niej bezwolny jak marionetka, chocia� wiedzia�, �e ksi�niczka
go
nie kocha. Stanowi�o to lustrzane odbicie jego zwi�zk�w z Elektra. Zmieni� si� w
zombi i
poszed� tam, sk�d nadesz�y dziewczynki. Zombi nie s� wra�liwe na zapach wosku,
wi�c nie
musia� unika� nawoskowanych schod�w.
Dziewczynkom uda�o si� uciec. Nikt im nie pr�bowa� przeszkadza�, wida� dzia�ania
Dolpha odnios�y skutek. Ivy gwizdn�a na Stanleya i ju� po chwili smok
przy��czy� si� do
nich. By� ju� prawie doros�y, wi�c wkr�tce b�dzie musia� przenie�� si� do
Rozpadliny, by lam
pe�ni� stra�. Ivy b�dzie za nim t�skni�, ale tak dla niej, jak i dla smoka czas
ni�s� nowe
problemy. Na razie Stanley by� wspania�ym opiekunem; towarzystwo tego oswojonego
smoka
chroni�o dziewczynki przed dzikimi potworami.
Ivy, Nada i Elektra przebieg�y sad, zrywaj�c i jedz�c po drodze owoce. Dotar�y
do
g��wnego szlaku, kt�ry wi�d� na p�noc. Kom-Pluter cz�sto otwiera� tu objazdy i
kr�l Dor
musia� kogo� wysy�a�, �eby je zamkn��, bo by�o to naruszenie porz�dku
publicznego. Ivy
wiedzia�a, �e akurat teraz jest tam Objazd i �e tym razem musz� we� wej��. By�a
to
najprostsza droga do z�o�liwej machiny. Oczywi�cie b�d� musia�y unikn�� jego
piekielnych
pu�apek, ale to w�a�nie one sprawia�y, �e by� tak intryguj�cy. Stanley nie
obroni ich przed
nim, lecz mo�e uda si� to Elektrze.
I rzeczywi�cie by� tam Objazd. Skr�cili we�. Teraz mogli odpocz��, bo je�li
nawet
zostanie zamkni�ty, to ju� go nie zgubi�.
Zatrzymali si� na noc w pobli�u wyboistego placu, po kt�rym tam i z powrotem
szar�owa�y Byki i Nied�wiedzie. Golem Grandy znalaz� owo miejsce, kiedy
poszukiwa�
zaginionego smocz�cia. Plac ten nazywano Rynkiem, a Byki i Nied�wiedzie -
Inwentarzem i
Zasobami. Te zwariowane zwierzaki prawie codziennie wyprawia�y swoje dziwaczne
harce,
histerycznie reaguj�c na b�ahe wydarzenia i nie zwracaj�c uwagi na wa�niejsze. W
Xanth
istnia�o wiele dziw�w, ale to, co si� tu dzia�o, by�o tak dziwaczne, �e nie
mogli tego poj��
nawet najwi�ksi postrzele�cy. C� tak fascynuj�cego widzia�y Byki i Nied�wiedzie
w Rynku
Zasob�w?* [* Nieprzet�umaczalna gra s��w: market (ang.) - plac, rynek; stock
(ang.) -
inwentarz, akcje, papiery warto�ciowe, zasoby; Stock Market - rynek papier�w
warto�ciowych.]
Stanley skoczy� w g�szcz z�apa� co� na przek�sk�, a dziewczynki zrywa�y ciastka
z
ciastkowca rosn�cego obok �cie�ki. Nie by�o to zbyt krzepkie drzewko, ale gdy
Ivy u�y�a
swego daru, z ciasteczek a� unosi�a si� para. Przy �cie�kach ros�o teraz wiele
wi�cej drzew
ni� dawniej, bo matka Ivy, Iren, wysia�a nasiona i sprawi�a, �e wykie�kowa�y i
wyros�y, a
dziewczynka doda�a im mocy.
Dziewuszki jad�y i rozmawia�y - pogaw�dka jest przyjemniejsza, je�li nie
przys�uchuje
si� nikt z doros�ych. Szybko zacz�y m�wi� o Romantycznych Prze�yciach, bo to
najbardziej
fascynuje nastolatki.
- Ivy, kiedy znajdziesz sobie ch�opca? - dopytywa�a si� Nada. - Idzie ci
siedemnasty, a
twoja matka by�a m�odsza, gdy z�owi�a i usidli�a twego ojca.
- A m�j braciszek ju� w dziewi�tym roku �ycia mia� dwie narzeczone - zgodzi�a
si�
Ivy. - Przyznaj�, �e jestem nieco sp�niona.
Nada i Elektra u�miechn�y si� ponuro. Nada mia�a czterna�cie lat, kiedy m�ody
ksi��� Dolph poprosi� jej ojca, kr�la plemienia Naga, o pomoc; lud Naga
potrzebowa�
przymierza z lud�mi, wi�c kr�l si� zgodzi�, pod warunkiem �e Dolph po�lubi Nad�.
Musia�a
udawa�, �e ma tyle lat co ksi��� - dziewi�� - bo jej prawdziwy wiek przerazi�by
go.
Oczywi�cie by�y to tylko zar�czyny; musieli zaczeka�, a� Dolph osi�gnie wiek
stosowny do
zawarcia ma��e�stwa. Przymierze zosta�o zawarte i Nada dotrzymywa�a ksi�ciu
towarzystwa,
a jej lud dostawa� z arsena�u Zamku Roogna wszystko, co potrzebne do zwalczania
goblin�w
wdzieraj�cych si� na ich teren. Wygl�da�o na to, �e w Xanth jest teraz o wiele
wi�cej
goblin�w ni� niegdy�. Nikt nie wiedzia�, dlaczego tak si� dzieje, ale by�y
�r�d�em k�opot�w.
Potem Niebia�ski Cent przyni�s� Dolphowi Elektr�. Musia�a po�lubi� ksi�cia lub
umrze�, wi�c zgodzi� si� zar�czy� tak�e z ni�. Akurat wtedy odkry� r�wnie�, �e
Nada jest od
niego o pi�� lat starsza, co u�atwi�o mu podj�cie decyzji o drugich zar�czynach.
U�wiadomi�
sobie jednak, �e kocha ksi�niczk�, wi�c nie zerwa� z ni�. Ca�a tr�jka
wiedzia�a, �e Dolph
musi wybra� jedn� z dziewcz�t, zanim stanie si� pe�noletni. Je�li wybierze Nad�,
dotrzyma
s�owa danego plemieniu Naga, a ksi��� powinien dotrzymywa� s�owa. Ale wtedy
Elektra
umrze... �adne z nich tego nie chcia�o.
Trzy lata min�y od czasu, kiedy Elektra pos�u�y�a si� swoim darem, �eby wykona�
Niebia�skiego Centa. Dziewczynki pr�dko si� zaprzyja�ni�y i normalnie traktowa�y
t� dziwn�
sytuacj�. Elektra kocha�a Dolpha, a on kocha� Nad�. Ta z kolei nie kocha�a
ksi�cia, a on nie
kocha� Elektry. Jak rozwi�za� t� �amig��wk�? Nikt tego nie wiedzia�; by� to
ulubiony temat
domys��w i hipotez. Na szcz�cie do pe�noletno�ci Dolpha brakowa�o jeszcze paru
lat, wi�c
nie by�o po�piechu.
- Przecie� zna�a� jakiego� ch�opca, prawda? - spyta�a Elektra.
Elektra urodzi�a si� ponad osiemset lat temu - a mo�e i dziewi��set - i spa�a
przez te
wszystkie stulecia, dop�ki nie obudzi� jej poca�unek Dolpha. Faktycznie mia�a
wi�c
czterna�cie lat, a wygl�da�a na dwana�cie. By�a dzieckiem, kt�re zakl�ciem
zmuszono do
pokochania ksi�cia. Przez ten czar wiedzia�a co nieco o mi�o�ci i �ywo j� to
interesowa�o.
- Tak, zna�am Hugona, syna Dobrego Maga Humphreya - przypomnia�a sobie Ivy. -
By� ode mnie starszy o pi�� lat.
- Odpowiednia r�nica! - odezwa�a si� Nada.
Wszystkie wiedzia�y, �e ch�opak mo�e pokocha� m�odsz� o pi�� lat dziewczyn�, ale
dziewczyna nie mo�e zakocha� si� w ch�opcu m�odszym o pi�� lat. To by�a
przyczyna
tarapat�w Nady. Mog�a wyj�� za Dolpha, kiedy nadejdzie czas, ale nie zdo�a go
pokocha�.
- A wi�c Dobry Mag Humphrey znikn�� razem z synem! - domy�li�a si� Elektra.
- Tak. Hugo nie by� taki nadzwyczajny, ale za to mi�y, no i potrafi� wyczarowa�
owoc.
Co prawda najcz�ciej zgni�y owoc.
- Zgni�y owoc! - roze�mia�a si� Elektra; wyd�uba�a wi�ni� ze swojego ciasteczka
i
rzuci�a w Ivy. - �ap!
- A wi�c to tak! - krzykn�a Ivy, udaj�c z�o��. Zdj�a kawa�ek brzoskwini ze
swojego
ciastka i cisn�a w tamt�. - Masz kawa�ek brzoskwiniowego ciasta!
Elektra schyli�a si� i pocisk trafi� w Nad�. Ona za� mia�a cytrynow� bez�, w
kt�rej nie
by�o przecie� kawa�eczk�w cytryny, wi�c cisn�a ca�ym ciastkiem. I po chwili ju�
ca�a tr�jka
bra�a udzia� w swojej ulubionej zabawie - bitwie na ciastka. Z jakiego� powodu w
Zamku
doro�li krzywo na to patrzyli, lecz teraz nadarzy�a si� wymarzona okazja. Kiedy
wr�ci�
Stanley, wszystkie trzy by�y upa�kane ciastkami. Smok chcia� je wyliza� do
czysta, ale przy
pierwszym li�ni�ciu okaza�o si�, �e Elektra jest wra�liwa na �askotki, co
pobudzi�o reszt� do
niepohamowanego �miechu.
Na szcz�cie w pobli�u znajdowa�o si� ciep�e �r�d�o. Dziewczynki wskoczy�y do
wody - zacz�a si� chlapanina i piski, a Stanley kr��y� wok� nich, szykuj�c si�
do wysuszenia
ca�ej tr�jki. Gdyby nie obecno�� smoka, radosne piski k�pi�cych si� ma�ych nimf
zwabi�yby
do �r�d�a drapie�nik�w z ca�ej okolicy.
Zabawnie by� dziewczyn�.
***
Noc sp�dzi�y na poduszkach w gnie�dzie utworzonym przez zwini�tego w kr�g
smoka, trzymaj�cego ogon w paszczy. Ivy opowiedzia�a mu kiedy� o Uroborusie,
w�u
oplataj�cym Mundani� (podobno by�a okr�g�a!) i gryz�cym w�asny ogon; historia
spodoba�a
si� Stanleyowi, wi�c zacz�� sypia� w tej pozycji. By� d�ugi, ale nie a� tak
bardzo - nie
zdo�a�by ople�� �wiata. Ale c� z tego, lubi� tak spa� i ju�. A one by�y
bezpieczne i o to
przecie� chodzi�o.
Kiedy dziewczynki by�y zm�czone marszem, dosiada�y smoka. Trudno by�o si� na
nim utrzyma�, ale mia�y ju� wpraw�. Najpierw je�dziec znajdowa� si� nisko, potem
wysoko i
zn�w nisko. Elektrze bardzo si� to podoba�o i nie wstydzi�a si� ulega�
m�odzie�czym
emocjom. Ivy i Nada, jako starsze (i w sukienkach), musia�y udawa�, �e to nic
specjalnego.
Zbli�ali si� do jaskini Kom-Plutera, wi�c zatrzymali si� na kr�tk� narad�.
- Czy powinni�my zatai� przed nim, kim jeste�my? - zastanawia�a si� Ivy.
Kom-Pluter w�a�ciwie by� �czym��, a nie �kim��, ale �atwiej by�o przypisa� z�o
m�czy�nie.
- Nie da si� go oszuka� - orzek�a Nada. - Zorientuje si�, �e nie przysz�y�my tu
dla
zabawy.
- Mo�e gdyby si� nam uda�o ukry� nasze zdolno�ci...
- Mo�na spr�bowa�. - Nada wzruszy�a ramionami. - Ale w�tpi�, czy si� to uda. On
na
pewno wie o Ivy.
- Chyba �e jest zbyt pewny siebie, wi�c nie sprawdzi i... - Ivy zerkn�a
znacz�co na
Elektr�.
- Kiedy zmieni� posta�, spr�buj ucieka�, rozproszy� jego uwag�... - zacz�a
Nada.
- Dobra - zgodzi�a si� Elektra.
- To wszystko to tylko blaga - odezwa�a si� Ivy. - Mo�e odbierzemy mu
zwierciad�o
bez przemocy.
- Mo�e. - Nada przytakn�a, cho� nie bez w�tpliwo�ci.
- Ukryj si� w d�ungli, Stanley! - poleci�a Ivy. - Wype�znij i id� za nami, jak
tylko
przejdzie Niewidzialny Olbrzym, ale niech ci� nikt nie zobaczy. Ta machina jest
podst�pna i
mo�emy potrzebowa� pomocy, gdyby co� posz�o nie tak.
Stanley kiwn�� �bem. By� tylko smokiem, lecz przy Ivy pot�gowa�a si� jego
dziko�� i
inteligencja i �wietnie rozumia�, co dziewczynka do niego m�wi. Przesta� falowa�
i ukry� si�
w chaszczach ko�o �cie�ki. Zielone w�owate cia�o zla�o si� z li��mi i przesta�o
by�
widoczne. Czuwa� i obserwowa�. Dziewczynki rozgl�da�y si� i papla�y niewinnie,
jak to
zwykle czyni� nastolatki, chocia� mia�y w g�owie zupe�nie co innego. Ziemia
zadr�a�a.
- Oto Niewidzialny Olbrzym - stwierdzi�a Ivy. - B�d�cie gotowe do odegrania
przestrachu.
Ziemia zn�w si� zatrz�s�a. Wszystkie trzy zatrzyma�y si� i rozejrza�y z udanym
przera�eniem.
- Co to?! - krzykn�a Elektra, jej w�osy lekko zaiskrzy�y, �wietnie potrafi�a
udawa�
strach.
Jeszcze jeden wstrz�s.
- To Niewidzialny Olbrzym! - zawo�a�a Ivy, udaj�c przestrach.
- Iiiiiiiii! - wrzasn�y piskliwie Nada z Elektra.
- Uciekajmy! - zakomenderowa�a Ivy.
Zacz�y biec prosto ku jaskini. Tak w�a�nie Kom-Pluter to zaplanowa�: podr�nicy
najpierw wchodzili w Objazd, potem Niewidzialny Olbrzym zap�dza� ich do jaskini,
a tam ju�
�apa� ich Kom-Pluter. Tym razem dziewcz�ta bieg�y tam z w�asnej woli. Wpad�y do
groty,
zanim wolno cz�api�cy Olbrzym znalaz� si� w zasi�gu wzroku. W �rodku by�o
ciemno, ale ju�
po chwili w g��bi zapali�o si� �wiat�o, wi�c tam si� skierowa�y. Wkr�tce
znalaz�y si� w
g��wnym pomieszczeniu Kom-Plutera. Tkwi� tam - osobliwe zbiorowisko przewod�w i
barwnego metalu, z wielkim szklanym ekranem po�rodku. Na ekranie ukaza�y si�
�wietliste
litery:
- WITAM, DZIEWCZ�TA.
Zachichota�y, za�enowane. Ivy przygryz�a palec, udaj�c zdenerwowan�; istotnie
nie
czu�a si� zbyt pewnie.
- Co to? - spyta�a, wpatruj�c si� w ekran.
- JESTEM KOM-PLUTER. CZEMU ZAWDZI�CZAM TW� WIZYT�,
KSIʯNICZKO IVY?
I ju� po tajemnicy!
- Przychodz� po magiczne zwierciad�o, kt�re ukrad�e� z Zamku Roogna - wypali�a
prosto z mostu Ivy.
- NIE UKRAD�EM! - oddrukowa� gniewnie. - WYGRA�EM!
- Ukrad�e�! I chc� je odzyska�! - upiera�a si�.
- NIE UKRAD�EM!
- Ukrad�e�!
- NIE!
- Tak!
- NIE!
Ivy zorientowa�a si�, �e Kom-Pluter mo�e tak w k�ko. Maszyny by�y jak golemy:
nie
nudzi�y si� bezustannym powtarzaniem tego samego. Prawie doros�a ksi�niczka (bo
przecie�
brakowa�o jej tylko ch�opca) nie mog�a na to pozwoli�. Dalsze powt�rki by�y
poni�ej jej
godno�ci:
- Zwabi�e� tu podr�nika, kt�ry korzysta� ze zwierciad�a za zgod� mojego ojca! I
wypu�ci�e� go dopiero wtedy, kiedy zostawi� tu zwierciad�o! - rzek�a �mia�o Ivy.
- TO PRAWDA. GRA�EM Z NIM I WYGRA�EM. ZWIERCIAD�O JEST MOJE.
- Zwierciad�o wcale nie jest twoje! - parskn�a. - Nie nale�a�o do tego
cz�owieka i nie
mia� prawa go oddawa�! Tylko je po�ycza� i mia� zwr�ci� po uko�czeniu misji.
Czyli
ukrad�e� je i powiniene� odda�.
- WYGRA�EM JE I NIE MUSZ� ODDAWA�.
- Musisz! - zagrozi�a Ivy. - Albo...!
- ALBO CO?
- Albo m�j ojciec, kr�l Dor, co� zrobi.
- TW�J OJCIEC NIE WIE, �E TU JESTE�.
Ta maszyna by�a zdecydowanie zbyt sprytna!
- No to ja co� zrobi�.
- CO?
- Odbior� zwierciad�o, nie przebieraj�c w �rodkach.
- ALE KSIʯNICZKA NIE MO�E OSZUKIWA�.
- To b�dzie wyj�tek od regu�y.
- TO ZOSTANIESZ MOIM WIʏNIEM.
- Grozisz mi, ty stary gracie? - spyta�a Ivy wynio�le.
- TAK.
No i sko�czy�y si� �arty!
- A wi�c wojna!
- JU� OD DAWNA.
- No to wojna - rzek�a bezczelnie Ivy. - Gdzie trzymasz zwierciade�ko?
- PO CO CI ONO?
- Dlaczego mia�abym ci to powiedzie�?
- DLACZEGO MIA�BYM ZDRADZI�, GDZIE ONO JEST?
- Powiesz mi, gdzie ono jest, je�li zdradz� ci, do czego go potrzebuj�?
- TAK JEST.
- Musz� je mie� przy sobie, kiedy pos�uguj� si� Niebia�skim Centem.
Ekran zamigota�. S�owa Ivy najwyra�niej zaskoczy�y maszyn�. Potem ukaza� si�
napis:
- ZWIERCIAD�O JEST W SEKRETARZYKU KO�O TYLNEGO WYJ�CIA.
Ksi�niczka spojrza�a w g��b jaskini. Rzeczywi�cie sta� tam sek-retarzyk.
Dziewczynka wiedzia�a, �e maszyna nie mo�e k�ama�, lecz mo�e ujawni� tylko cz��
prawdy.
- Czy sekretarzyk jest zamkni�ty?
- NIE.
- Czy jest jaki� pow�d, dla kt�rego nie b�d� mog�a zabra� zwierciad�a, nawet
je�li ci�
zwyci��?
- NIE MA �ADENGO.
- Nie wierz�.
- PODEJD� DO SEKRETARZYKA I WE� ZWIERCIAD�O.
- Dajesz mi je? - zdumia�a si�.
- NIE. PO PROSTU DOWODZ� SWOJEJ PRAWDOM�WNO�CI. MO�ESZ
WZI�� ZWIERCIAD�O. TO NIE MA ZNACZENIA - JE�ELI CI� ZATRZYMAM, TO I
ONO TU ZOSTANIE.
Ivy podesz�a do sekretarzyka. Wysun�a g�rn� szuflad�. Le�a�o tam magiczne
zwierciad�o! Wzi�a je.
- Mo�e to fa�szywe zwierciad�o! - wykrzykn�a Nada. - Mo�e tylko wygl�da jak
prawdziwe!
- WYPR�BUJ JE.
- Uka� mojego brata - poleci�a Ivy zwierciad�u.
Ukaza�o ksi�cia Dolpha. Siedzia� bez ruchu, co by�o podejrzane.
- Poka� ca�� scen�.
Posta� Dolpha zmniejszy�a si�, obraz ukaza� wi�cej szczeg��w. Ch�opak siedzia�
na
��ku Ivy i wpatrywa� si� w magiczny Gobelin.
- A to podst�pny dra�! - wrzasn�a Ivy. - Zakrad� si� do mojego pokoju i gapi
si� na
Gobelin!
- Podoba mu si� - stwierdzi�a Nada.
- Prawie tak samo jak ty - przyzna�a Ivy. Zwierciad�o by�o prawdziwe.
- No dobra, Pluter - oznajmi�a Ivy. - Wychodz� st�d i zabieram zwierciad�o.
Ruszy�a do wyj�cia z jaskini.
- KSIʯNICZKA IVY ZMIENIA ZDANIE - wy�wietli� ekran.
- C�, mo�e bez zwierciad�a...
- Ivy! - krzykn�a Nada. - Nie pozw�l, �eby zmieni� scenariusz!
- A wi�c pr�bujesz tego, Pluter! - powiedzia�a gro�nie Ivy, patrz�c na ekran. -
Nie
trud� si�, to nie podzia�a! Nie mam zamiaru zmieni� zdania.
Dziewczynka sz�a ku wyj�ciu.
- KSIʯNICZKA IVY WIDZI NA POD�ODZE WIELKIEGO W�OCHATEGO
PAJ�KA.
Przed dziewczynk� ukaza� si� wielki paj�k. Wrzasn�a z przera�enia.
- Nie daj si� na to nabra�! To tylko z�udzenie! - zawo�a�a Nada.
- Ale wielkie i w�ochate! - odpar�a Ivy.
- Przejd� po nim!
Dziewczynka zrozumia�a, �e w�a�nie to powinna uczyni�. Zrobi�a krok w stron�
paj�ka. Owad uni�s� si� na sze�ciu w�ochatych odn�kach i zasycza�. Ivy
przestraszy�aa si� i
cofn�a.
- To �mieszne - orzek�a Nada. - Zajm� si� tym paskudztwem.
- NADA WIDZI TO, CO BUDZI W NIEJ NAJWI�KSZ� ODRAZ�.
Paj�k zmieni� si� w wielkie ciastko pokryte lukrem, na kt�re wylano czekoladowy
karmel. Ca�o�� wie�czy�a czapa z bitej �mietany.
- Uuuu, co za ohyda! - j�kn�a Nada i cofn�a si�.
- Brzydzisz si� ciasta? - zdumia�a si� Elektra.
- Kiedy podr�owa�am z Dolphem, dotarli�my do wyspy zbudowanej z ciasta i
czekolady. Tak si� najedli�my, �e a� si� pochorowali�my. Od tej pory nie cierpi�
tego
ohydztwa. �o��dek mi si� przewraca na sam widok czego� takiego!
- A m�j nie! - Elektra obliza�a si�. - Przepu��cie mnie!
- ELEKTRA WIDZI TO, CO BUDZI W NIEJ NAJWI�KSZE PRZERA�ENIE.
Ciasto przekszta�ci�o si� w otwart� szklan� trumn�. Wn�trze by�o wys�ane
pluszem,
le�a�a tam poduszeczka i przykrycie.
- Nie, nie! Nie chc� zn�w tam spa�! - krzykn�a Elektra z oczami pe�nymi
przera�enia.
Bo w�a�nie w takiej trumnie spa�a prawie tysi�c lat (nale�y odj�� zawieszenie
kary za
dobre sprawowanie) jako ofiara kl�twy Maga Murphy�ego. Je�eli zn�w znajdzie si�
w owej
trumnie, b�dzie musia�a przespa� reszt� wyroku i umrze we �nie.
Przera�ona Elektra cofa�a ci� i cofa�a, a� opar�a si� o wielki ekran. Ivy
w�a�nie na to
czeka�a.
- Do�� tego! - oznajmi�a twardo. - Tym razem nie pozwol�, �eby zatrzyma� mnie
jaki�
w�ochaty paj�k! Nada...
- Rozumiem. - Nada zmieni�a si� w w�a. Je�eli paj�k zn�w si� pojawi, w�� go
po�knie.
- NADA WIDZI...
W tym w�a�nie momencie Elektra, reaguj�c na um�wiony znak, trzepn�a r�k� w
g�rn� cz�� ekranu, uwalniaj�c przy tym pot�ne wy�adowanie elektryczne. Na tym
polega�
jej talent, i bardzo si� im teraz przyda�.
Ekran zamigota�.
- B��D WYDRUKU...
Na ekranie zacz�y si� k��bi� niezrozumia�e znaki i symbole. Potem ukaza� si�
napis:
WY��CZY�. I ju� nic wi�cej - ekran zgas�.
- Uciekajmy st�d, zanim si� pozbiera! - odezwa�a si� Ivy. Pomkn�y ku wyj�ciu z
jaskini; nic im nie przeszkadza�o - znikn�y obrazy paj�ka, tortu i trumny.
Wstrz�s
zaaplikowany przez Elektr� wywo�a� w Kom-Pluterze taki chaos, �e maszyna musia�a
doprowadzi� do porz�dku wszystkie swoje obwody; dopiero potem spr�buje
oddzia�ywa� na
rzeczywisto��. Nada wr�ci�a do ludzkiej postaci, przebra�a si� w rzeczy niesione
przez Ivy i
wszystkie trzy uciek�y z jaskini.
W tunelu wej�ciowym czeka� buchaj�cy par� Stanley. Gdyby nie zadzia�a�
elektryczny
szok, smok chuchn��by na ekran strumieniem wrz�cej pary, co na pewno by
podzia�a�o.
Dziewcz�ta by�y przygotowane na wszystko.
Bieg�y ku wylotowi jaskini. Stanley os�ania� odwr�t. Je�li Kom-Pluter zbyt
wcze�nie
si� pozbiera i zacznie swoje sztuczki, smok buchnie gor�c� par�. Dzie� by�
pi�kny, ale wok�
unosi� si� obrzydliwy fetor, jakby setka grubas�w poci�a si� jednocze�nie.
Lekkostopa Elektra
bieg�a na przedzie. Nagle zatrzyma�a si�, sapn�a i usiad�a.
- Elektra! Co si� sta�o? - zaniepokoi�a si� biegn�ca za ni� Ivy.
- Pewno straci�a oddech przez ten fetor - domy�li�a si� Nada. - Mo�e w pobli�u
pad�
jaki� sfinks?
Ivy zrobi�a par� krok�w... i uderzy�a w niewidoczn� kolumn�.
- A-ooo-ga? - dobieg�o z wysoka.
- Niewidzialny Olbrzym! - wykrzykn�a dziewczynka.
- Nie wie, co robi�, bo Kom-Pluter jest wy��czony - stwierdzi�a Nada,
zadzieraj�c
g�ow�. - Ale my mu pomo�emy. Hej, Olbrzymie! Id� si� wyk�pa�!
- K���pa�? - rozleg� si� pot�ny g�os.
- Wskocz do jeziora! - poradzi�a Ivy.
Wielkie nogi poruszy�y si�. Ziemia dr�a�a przy ka�dym kroku wielkoluda.
Rozdepta�
jedn� k�p� drzew, potem nast�pn�. Po chwili us�ysza�y pot�ny plusk.
- Biegiem! Zanim woda wszystko zaleje! - krzykn�a Ivy, pomagaj�c wsta�
Elektrze.
Dziewczynki bieg�y �cie�k�. Zbli�a�a si� fala wody, krople spada�y na nie jak
deszcz.
Dogoni� je smok. Uda�o im si� uciec i Ivy odzyska�a zwierciad�o!
***
Po powrocie trzy podr�niczki oczywi�cie musia�y ponie�� kar�. Ivy by�a do tego
przyzwyczajona, wci�� mia�a na sumieniu jakie� sprawki. Odzyska�a magiczne
zwierciad�o
ten czyn z�agodzi� napomnienia kr�lowej Iren. Poza tym Dolph obserwowa� wszystko
na
Gobelinie, wi�c ostrzeg�by kr�la Dora, gdyby sprawy przybra�y z�y obr�t.
Jedna rzecz nie dawa�a Ivy spokoju. Wydawa�o si� jej, �e zbyt �atwo uda�o im si�
uciec. Dosz�a do wniosku, �e Kom-Pluter wiedzia� o talencie Elektry i m�g� si�
ekranowa�,
chroni�c si� przed wy�adowaniem. Czemu tego nie zrobi�? Akurat wtedy by� taki
nieostro�ny?
Tak to w�wczas wygl�da�o, ale teraz wydawa�o si� mniej prawdopodobne. Czy�by
maszyna
chcia�a odda� zwierciad�o? Przecie� to nie mia�o sensu. Kom-Pluter nigdy nie
zrobi� nic dla
nikogo z w�asnej woli - chyba �e dosta� w zamian wi�cej, ni� straci�. C�
takiego zyska�,
oddaj�c cenne zwierciad�o?
No ale ju� po wszystkim, a ona, Ivy, ma magiczne zwierciad�o. Teraz �mia�o mo�e
pos�u�y� si� Niebia�skim Centem. E�ektra na�adowa�a Cent i by� gotowy do u�ycia
- a
wszyscy wiedzieli, �e tylko w ten spos�b mo�na zako�czy� Poszukiwania rozpocz�te
przez
Dolpha i odnale�� Dobrego Maga Humphreya, kt�ry przed siedmioma laty znikn��
wraz z
rodzin�, zostawiaj�c pusty Zamek. Trzeba odnale�� Humphreya, bo gromadzi�o si�
coraz
wi�cej Pyta� bez Odpowiedzi. Xanth potrzebowa� Dob-rego Cza-rodzieja!
Dobrodzieja, jak
coraz cz�ciej m�wiono o Humphreyu, gdy go zabrak�o - cho� wiedziano, �e nie
jest tak
zupe�nie bezinteresowny i ka�e zawsze ods�u�y� rok za informacj�.
Ksi��� Dolph nie m�g� pos�u�y� si� Centem. Rodzice twardo przy tym obstawali.
Ksi��� zar�czy� si� z dwiema dziewczynami, wi�c musia� zosta� i stawi� czo�o
temu
problemowi. Powinien wybra� pomi�dzy narzeczonymi, zerwa� z jedn� i o�eni� si� z
drug�,
kiedy osi�gnie odpowiedni wiek. Nigdzie nie p�jdzie, dop�ki nie uporz�dkuje tego
bajzlu
(kr�lowa Iren nazywa�a to �sytuacj��, ale wszyscy wiedzieli, �e to bajzel).
A wi�c to Ivy musia�a si� pos�u�y� Niebia�skim Centem. Magia Centa polega�a na
tym, �e przenosi� ka�dego, kto si� do niego odwo�a�, tam gdzie ta osoba by�a
najbardziej
potrzebna. Nie by�o �adnej pewno�ci, �e Dobrodziej Humphrey potrzebowa� Ivy, ale
w swym
pos�aniu do Dolpha wspomnia� o Niebia�skim Cencie. Skoro Dobrodziej s�dzi�, �e
Cent mu
pomo�e, to na pewno tak si� stanie; w ko�cu Hymfrey by� Magiem Informacji i
wiedzia�
wszystko. Wi�c Ivy oczekiwa�a, �e odnajdzie Dobrodzieja, i mia�a nadziej�, �e
jest w�a�ciw�
osob� do tego zadania. Magia zadzia�a za jej po�rednictwem.
Mimo wszystko g��boko, g��boko w sercu Ivy czai�o si� zw�tpienie. Po pierwsze -
istnia�a kl�twa Maga Murphy�ego. �y� on przesz�o osiemset lat temu i mia� talent
psucia
wszystkiego, co mo�na by�o zepsu�. Przekl�� lud za czas�w Elektry i kl�twa
spad�a na
dziewczyn�, a w rezultacie Dolph zar�czy� si� z dwiema dziewczynami zamiast z
jedn�.
Osiemset lat, a czary Murphy�ego wci�� by�y pot�ne! Czy mog�y zniweczy� misj�
Ivy,
pogorszy� stan rzeczy i sprawi�, �e ksi�niczka zaginie tak jak Dobrodziej?
Niczego nie mog�a by� pewna. Mo�e Mag Humphrey wiedzia� lepiej, a mo�e
zapomnia� o staro�ytnej kl�twie. Istnia� tylko jeden spos�b, �eby si� o tym
przekona�, i to j�
niepokoi�o. Ivy nie wspomina�a nikomu o swoich w�tpliwo�ciach, bo mog�oby to
wygl�da�
tak, jakby chcia�a cofn�� zgod� na dope�nienie misji. Na pewno si� nie wycofa!
Trzeba
odnale�� Dobrego Maga Humphreya! Dolph ju� zrobi� swoje, teraz kolej na ni�.
Wkr�tce nadszed� oczekiwany dzie�. Niebia�ski Cent by� na�adowany i gotowy do
u�ycia. Tak m�wi�a Elektra, a ona najlepiej wiedzia�a. Nauczy�a j� tego Magini
Tapis, kt�ra
utka�a wielki Gobelin, wisz�cy teraz w pokoju Ivy. Nauka nie posz�a w las -
pierwszy Cent
zadzia�a� wspaniale i przyni�s� Elektr� do zamku w�a�nie wtedy, kiedy
potrzebowali
nast�pnego Niebia�skiego Centa. to wszystko, co opowiedzia�a jej Elektra.
Czyni�a tak nie
dlatego, �e. nie wierzy�a dziewczynie, lecz dlatego, �e nigdy nie mia�a do��
opowie�ci o
dawnych przygodach, romansach i tragediach. W �yciu ksi�niczki brakowa�o takich
wydarze�; �y�a bezpiecznie i nudno w Zamku Roogna. I to by� jeden z powod�w
sprawiaj�cych, �e chcia�a wyruszy� na Wypraw� - poszuka� tego, czego jej w Zamku
brakowa�o. Bardzo chcia�a wyruszy�, pomimo swoich z�ych przeczu�.
Gdzie Cent przeniesie Ivy? Na szczyt legendarnej g�ry Rushmost, gdzie gromadz�
si�
uskrzydlone potwory? Na dno najg��bszego morza, do domeny morskiego ludu? Do
serca
najdzikszej d�ungli, gdzie czaj� si� stwory zbyt okropne, �eby je ogl�da�?
Gdzie� jest
Dobrodziej Humphrey? Oto tajemnica stulecia i ksi�niczka nie mog�a si�
doczeka�, �eby j�
rozwik�a�.
Ivy po�egna�a si� z przyjaci�mi i z rodzin�. Ojciec czu� si� nieswojo, matka
powstrzymywa�a �zy. Wszyscy wiedzieli, �e dziewczynce nic si� nie stanie, �e nie
zagra�a jej
�adne niebezpiecze�stwo - sprawdzili to za pomoc� magii; mo�e mieli te same
w�tpliwo�ci co
Ivy... Nie mogli jednak dowiedzie� si�, gdzie i na jak d�ugo odejdzie -
wiedzieli tylko, �e
powr�ci bez szwanku. St�d ich mieszane uczucia.
Ksi�niczka po�egna�a si� ze swoim bratem, Dolphem, i jego narzeczonymi, Nada i
Elektra. Na pewno wr�ci na czas, �eby zobaczy�, jak rozstrzygnie si� historia
tego mi�osnego
tr�jk�ta! Nada u�cisn�a Ivy, a Elektra poda�a jej na�adowany Niebia�ski Cent.
Dziewczynka
poruszy�a wargami, jakby chcia�a co� powiedzie� - mo�e poradzi�, �eby
ksi�niczka unika�a
z�ych czar�w. Ivy u�miechn�a si� do niej, maj�c nadziej�, �e �w u�miech wygl�da
naturalnie,
Jeszcze z kim� musia�a si� po�egna�: wysz�a na dw�r i przytuli�a si� do
Slanleya.
- Chyba ju� czas, �eby� odszed� do Rozpadliny - powiedzia�a ze �zami w oczach. -
Jeste� ju� doros�ym smokiem i nie mog� ci� d�u�ej zatrzymywa�. Odwiedz� ci� na
pewno, jak
tylko za�atwi� t� spraw�.
Stanley lizn�� j� czule, gdy tylko czarami wyg�adzi�a smoczy j�zor.
Ivy wzi�a Cent i trzyma�a go przed sob�. By� wielko�ci du�ego pensa, mied�
przepojona magi� l�ni�a jasnym blaskiem. Musia�a go lylko wezwa�! Dziewczyna
przypomnia�a sobie kl�tw� Murphy�ego i zadr�a�a. Przekle�stwo ju� chyba nie
dzia�a.
Przecie� ju� w czasach kr�la Roogna z�o�ono Z�ego Maga w akwenie M�zgokorala.
Jak�e�
wi�c mog�a dosi�gn�� Ivy kl�twa rzucona na Magini� Tapis? Przekle�stwo uczyni�o
ju� tyle
z�a, �e chyba straci�o swoj� moc. To szale�stwo dalej si� nim przejmowa�! Ivy
otrz�sn�a si�.
- Przywo�uj� Niebia�ski Cent - zdecydowanie wypowiedzia�a has�o.
I wtedy wyzwoli�a si� nagromadzona przez lata energia, i sta�o si�
Rozdzia� 2.
MUNDANIA
Grey obudzi� si� i popatrzy� na komputer. Nagle zda� sobie spraw� z tego, co
robi�a
maszyna. To �mieszne, pomy�la�, przecie� �aden komputer nie mo�e robi� czego�
takiego! A
jednak najwyra�niej m�g�, chocia� teoretycznie by�o to zupe�nie niemo�liwe. Grey
sam go
zmontowa� z u�ywanych cz�ci i poprosi� koleg�, kt�ry si� zna� na komputerach,
�eby
uruchomi� sk�adaka. Pewno, �e nie by�a to doskona�a maszyna, ale pomaga�a mu w
nauce.
Czasami na ekranie ukazywa�y si� dziwaczne napisy, jak NIEKOMPATYBILNY SYSTEM
OPERACYJNY lub NIESTANDARDOWE URZ�DZENIA PERYFERYJNE. Co jeszcze
by�o w nim nowego? Przyjaciel Greya najwyra�niej zainstalowa� co� takiego jak
CP/ DOS -
co ka�dy inny uzna�by za niemo�liwe. Poza tym za�o�y� Katalog na U�ytkownika 99,
no i
prace Greya wychodzi�y takie same, jak je wczytywa� - �rednio dobre. Tylko tyle
komputer
m�g� lub chcia�, zrobi�.
Potem Grey pomy�la� o czym� jeszcze, ale nie by� pewny. Wygl�da�o na to, �e
wszystko jest jako� powi�zane. Zacz�o si� przecie� przy tym programie, no i to
nie zaj�te
mieszkanie, i...
Ch�opak usiad�, obj�� g�ow� d�o�mi. Powinien doj�� do jakich� wniosk�w, je�eli
nad
tym popracuje. Ale po randce z Salmonell� Grey by� taki chory i s�aby, �e nawet
my�lenie
stanowi�o dla niego zbyt wielki wysi�ek. A jednak by� pewny, �e na co� natrafi�.
Gdyby� tylko
m�g� to rozpracowa�, zanim dziwo zniknie.
Ch�opak wynaj�� mieszkanko, bo jego rodzina nie mog�a mu op�aca� wy�ywienia w
akademiku. Uczelnia musia�a przyj�� ka�dego miejscowego, kt�ry si� nadawa� na
studia, a
czesne by�o odpisywane od podatk�w. Grey jako� sobie radzi�, wynajmuj�c �w tani
pokoik i
jedz�c g��wnie fasol� z puszki. Nie by� zbyt dobrym uczniem i nie mia� poj�cia,
jak�
specjalizacj� wybra�. Je�li oczywi�cie dotrze do tego etapu... Jego ojciec
twierdzi� jednak, �e
syn jest skazany na munda�-ski �wiat, �e tkwi w nim po uszy i je�eli sam nie
zadba o swoj�
przysz�o��, to nikt tego za niego nie zrobi. Wykszta�cenie by�o jednym ze
sposob�w na
zapewnienie sobie zno�nej przysz�o�ci, wi�c Grey je zdobywa�, a raczej usi�owa�
zdoby�.
Ch�opak uwa�a� do tej pory, �e �ycie jest nudne. Teraz, ucz�szczaj�c na pierwszy
rok
anglistyki, zda� sobie spraw�, �e nie docenia� tego, co mia� przedtem. Przekona�
si�, jak
przera�liwie nudna mo�e by� edukacja! Powolutku ze�lizgiwa� si� od 3+ poprzez 3
do 3- i
ni�ej, w miar� jak rozumienie materia�u przekracza�o jego mo�liwo�ci.
Potem Grey dosta� program Worm* [*Worm (ang.) - d�d�ownica.]
z Vaporware Limited. Re- klama by�a zach�caj�ca: �Masz k�opoty z nauk�? Pozw�l,
�eby program Worm u�atwi� ci �ycie! Obiecujemy wszystko!� I rzeczywi�cie
obiecywali, �e
za jednym zamachem poprawi� jego pozycj� towarzysk� i stopnie. Bardzo to
ch�opaka
zainteresowa�o, bo i jedno, i drugie by�o beznadziejne. Problem polega� nie
tylko na tym, �e
Grey by� niezbyt lotny, tak�e fizycznie niczym si� nie wyr�nia� - kompletny
przeci�tniak. W
jego prawie jazdy napisano: �w�osy - nijakie, oczy - nijakie�. Nie wyr�nia� si�
w �adnej
dziedzinie sportu, nie by� b�yskotliwy w rozmowie. Dziewczyny go w og�le nie
zauwa�a�y.
Ch�opak wiedzia�, �e to g�upi post�pek, ale zastawi� zegarek i wys�a� pieni�dze
na
program. Potem jeden z koleg�w wyja�ni� mu, co znaczy �Vaporware�: obiecane,
lecz nie
przys�ane programy komputerowe, zn�w si� naci��. Mo�na si� by�o tego spodziewa�.
A
jednak przys�ali program! Grey podejrzewa�, �e to tylko czysta dyskietka, wi�c
w�o�y� j� do
stacji dysk�w, �eby si� zapozna� z katalogiem. Lecz zawarto�� sama si� wpisa�a
na twardy
dysk. Potem ekran o�y�:
- CZE��, SZEFIE!
- O rety... cze��! Co...
- JESTEM WORM. PRZYSY�A MNIE KTO�, KTO SI� TOB� INTERESUJE.
ZACZAROWA�EM TW�J KOMPUTER. JESTEM TU, �EBY CI S�U�Y�. ZAPYTAJ O
CO�.
A to co za dziwo? Jeszcze si� nie spotka� z takim programem!
- Twoja reklama m�wi�a, �e jeste� bardzo obiecuj�cy i uprzyjemnisz mi �ycie.
- TO PRAWDA. JAK� DZIEDZIN� SWEGO �YCIA CHCESZ ZMIENI�?
Nawet nie wy�wietli� pytania Greya! Czy�by ta machina s�ysza�a, co m�wi?
- Hmm... towarzysk�. �adna dziewczyna...
- JAK� DZIEWCZYN� CHCIA�BY�? Zadziwiaj�ce! Program reagowa� na g�os!
- W tym ca�y problem! Nie ma �adnej i...
- WYBIERZ KT�R�� Z LISTY: AGENDA, ALIMONY, ANOREXIA, BEZOAR,
BULIMIA, CONNIPTION...
- Agenda! - wykrzykn�� Grey, kt�ry si� zorientowa�, �e w przeciwnym razie
komputer
nie przestanie. Jakie� inne imi� m�g� wymieni�? Wystarczy pierwsze z brzegu,
�eby
sprawdzi� ten dziwaczny program.
- ID� DO MIESZKANIA PO DRUGIEJ STRONIE HOLU.
- Przecie� ono jest puste! - zaprotestowa� ch�opak. - Od wiek�w nikt go nie
wynajmuje!
- MO�ESZ DOPROWADZI� KONIA DO WODOPOJU, ALE NIE ZMUSISZ GO,
�EBY SI� NAPI�. - Ekran zafalowa�, co bardzo przypomina�o wzruszenie ramionami.
- Zaraz ci udowodni�! - oznajmi� Grey. - To mieszkanie nawet nie jest zamkni�te,
bo
stoi puste.
Wyszed�, przeszed� przez hol i otworzy� drzwi naprzeciwko. W �rodku by�a
dziewczyna. Do�� �adna, ciemne w�osy zwi�za�a g�adk� wst��k�, zapi�ta na ostatni
guzik.
- O, czy jeste� dozorc�? - spyta�a. - Zdaje si�, �e piecyk nie dzia�a.
- Eee... z ty�u jest guzik, kt�ry... nie jestem dozorc�, mieszkam obok... to
znaczy... -
wybe�kota� zdumiony Grey. Wzi�� si� w gar��, podszed� do piecyka i nacisn��
prze��cznik. -
Teraz dzia�a. Po prostu nie chc�, �eby si� w��czy� przypadkowo...
- Dzi�kuj�! - zawo�a�a dziewczyna. - Bardzo mi pomog�e�! Jak si� nazywasz?
- Eee... Grey. Grey Murphy. Studiuj� w college�u i...
- Jak mi�o! Te� si� tam b�d� uczy�! Jestem Agenda.
- Agenda? - Zagapi� si� na ni�.
- Agenda Andrews. Ciesz� si�, �e ju� znalaz�am przyjaciela!
- Przyjaciela? - Grey wci�� by� oszo�omiony zbie�no�ci� imion. Przecie� dopiero
przed chwil� wybra� takie imi� z listy podanej przez komputer...
- Nie chcesz si� ze mn� przyja�ni�? - zdumia�a si�.
- Ale� chc�! Chc�! Jak najbardziej! Po prostu...
- Mo�e zjemy razem lunch? Jestem pewna, �e znasz najlepsze miejscowe lokale.
- Pewnie, ale... - Nast�pna wpadka.
- Holenderskie, oczywi�cie. Nie chcia�abym narzuca�...
O kurcz�! Nie mia� forsy, a czek z domu jeszcze nie nadszed�.
- Ja... - wykrztusi� Grey.
- Lepiej zjedzmy co� tutaj - rzuci�a lekko dziewczyna. - Mam troch� produkt�w.
- A ja mam p� puszki fasoli...
- Nie b�dzie potrzebna. - Agenda zakrz�tn�a si� przy spi�arni, kt�r� chyba
dopiero co
zape�ni�a. - Co by� chcia�? Mam bak�a�any, chleb, kukurydz�, p�czki, ryby,
szparagi...
- P�czki - odpar�, zastanawiaj�c si�, czy dziewczyna wszystko uk�ada w
alfabetycznym porz�dku.
Mi�o sp�dzili czas przy p�czkach i zanim Grey si� obejrza�, ju� mia� swoj�
dziewczyn�, kt�ra na dok�adk� kierowa�a ca�ym jego �yciem - no, mo�e prawie
ca�ym. Przez
par� dni by�o mu z tym ca�kiem nie�le, ale potem zacz�o go to z�o�ci�. Agenda
by�a okropnie
pedantyczna, robi�a wszystko po kolei, a raczej wed�ug alfabetu. Za to Grey by�
ba�aganiarzem i nie znosi� �ci�le zaplanowanego �ycia.
Okaza�o si�, �e Agenda nawet spotkania ustawia w kolejno�ci. Najpierw by� to
zapoznawczy wieczorek, potem oficjalny posi�ek, wreszcie randka - kino i
trzymanie si� za
r�ce. W ko�cu si� poca�owali. Potem si� postara�a, �eby Grey pozna� jej
rodzic�w. Ch�opak
zda� sobie spraw�, �e znalaz� si� na drodze wiod�cej prosto do ma��e�stwa i do
doskonale
zorganizowanego munda�skiego �ycia. Lubi� Agend�, ale jeszcze nie chcia� si� z
nikim
wi�za�. Pr�bowa� wyrwa� si� z munda�skich kolein, a z t� dziewczyn� by�oby to
niemo�liwe.
- Cholera! - mrukn�� pod nosem.
- MASZ JAKIE� K�OPOTY? - zainteresowa� si� komputer. Teraz by� zawsze
w��czony; kiedy ch�opak pr�bowa� go wy��czy� po wczytaniu programu Worm,
komputer
zaprotestowa� przeciwko temu, wy�wietlaj�c na ekranie tak logiczne argumenty, �e
Grey
zrezygnowa� i ju� nigdy nie ponowi� pr�by wy��czenia go. Jak z tego wynika,
brakowa�o mu
tak�e sprytu.
- Owszem - zwierzy� si� maszynie. - Mam dziewczyn�, niby jest mi�a, ale taka
pedantka, �e ju� nie mog� tego znie�� i...
- CHCESZ MIE� NOW� DZIEWCZYN�?
- Trudno mi si� do tego przyzna�, ale...
- WYBIERZ: ALIMONY, ANOREXIA, BEZOAR, BULIMIA, CATHARTIC,
CONNIPTION...
- Anorexia!* [* Anorexia - jad�owstr�t psychiczny.] - przerwa� Grey.
Nie mia� zamiaru zadawa� si� z dziewczyn� o imieniu Alimony!** [** Alimony -
alimenty, alimentacja.] Oczywi�cie, samo imi� jeszcze o niczym nie �wiadczy, ale
po co
ryzykowa�? Anorexia brzmia�a ca�kiem dobrze.
- ID� DO MIESZKANIA NAPRZECIWKO.
- Przecie� tam jest Agenda! - zaprotestowa� Grey. - Je�li teraz tam p�jd�, to
ju� si� nie
wydostan�!
- MO�NA DOPROWADZI� KONIA DO WODOPOJU... Ch�opak westchn��. Jak tu
si� dogada� z maszyn�! Wyszed� z mieszkania, podszed� do wskazanych drzwi i
zapuka�.
Otworzy�a mu dziwnie chuda dziewczyna.
- Ojej! - zdziwi� si�.
- Chyba nie s�dzisz, �e jestem za gruba? - zaniepokoi�a si�. - Jestem na diecie,
ale...
- Ale� sk�d, jeste� w sam raz! My�la�em, �e Agenda...
- Wyprowadzi�a si� rano. Powiedzia�a, �e za du�y tu ba�agan, czy co� w tym
rodzaju.
Jestem Anorexia Nervosa.
Wyprowadzi�a si� rankiem? Nigdy by si� tego nie spodziewa�! Co za zbieg
okoliczno�ci!
- Jestem Grey. Czy ty te� jeste� taka pedantyczna?
- O nie! Wprost przeciwnie! �adnej dyscypliny. Tyj�. Nie s�dzisz...
Ch�opak przyjrza� si� jej dok�adnie - by�a cienka jak palec.
- Jeste� taka chuda, �e wygl�dasz jak ch�opiec - odpar� szczerze Grey.
- Tylko tak m�wisz! - zachichota�a nerwowo. - Jestem t�usta i nie cierpi� tego.
B�d�
mieszka� sama, wi�c jeszcze ogranicz� posi�ki i uzyskam �adn� sylwetk�.
To nie by�y niewinne s�owne igraszki. Anorexia naprawd� uwa�a�a, �e jest za
gruba, i
wci�� si� odchudza�a. Nieprzyjemnie by�o z ni� je��, bo ledwo dzioba�a swoj�
porcj� i
zostawia�a wi�kszo�� na talerzu, cho� wygl�da�a na zag�odzon�. Grey pr�bowa�
rozwia�
w�tpliwo�ci dziewczyny, ale nie chcia�a mu uwierzy�, �e jest akurat tak
szczup�a, jak trzeba.
- Boj� si�, �e w ko�cu padnie z g�odu! - wykrzykn�� ch�opak, wracaj�c si� do
swojego
mieszkania. - I wszyscy uznaj�, �e to moja wina!
- CHCESZ MIE� NOW� DZIEWCZYN�?
- Tak mi si� zdaje.
- WYBIERZ: ALIMONY, BEZOAR, BULIMIA, CATHARTIC, CHLAMYDIA,
CONNIPTION...
- Chwileczk�, chwileczk�! - zakrzykn�� Grey, przeprowadzaj�c jednocze�nie ma�e
dochodzenie. Po spotkaniu z Anorexia domy�la� si�, czego mo�e si� spodziewa� po
Bulimii,
Bezoar, Conniption lub po Cathartic.
- DYSLEXIA, EMETIC, EMPHYSEMA, ENIGMA, EUPHORIA...
- Dyslexia! - zawo�a� ch�opak, domy�liwszy si�, �e komputer nie przestanie,
dop�ki on
kt�rej� nie wybierze.
- ID� DO...
- Wiem!
Poszed� do mieszkania naprzeciwko i zapuka�. Oczywi�cie, by�a tam inna
dziewczyna.
Niebieskooka blondynka, ani za chuda, ani za gruba.
- O, ty pewno jeste� tym mi�ym m�odym cz�owiekiem z naprzeciwka! - wykrzykn�a.
-
Anorexia mi m�wi�a...
- Tak, to ja. Chyba nie czujesz wstr�tu do jedzenia?
- Pewno, �e nie. A powinnam? - zatrzepota�a wdzi�cznie rz�sami.
Pocz�tkowo Grey uwa�a� Dyslexi� za wspania�� dziewczyn�. Potem odkry�, �e ona
nie potrafi czyta�. Musia�o by� co� nie tak z jej oczami lub m�zgiem, bo
widzia�a wszystko
na opak. Jako� przechodzi�a z klasy do klasy, bo by�a do�� inteligentna i mia�a
�adne nogi, ale
odrabianie prac domowych stanowi�o dla niej istn� katorg�. Grey musia� czyta�
dziewczynie
ca�y podr�cznik, a potem poprawia� b��dy w tym, co napisa�a. Wkr�tce mu si� to
znudzi�o.
- MASZ JAKIE� ZMARTWIENIE? Zn�w ten komputer!
Lubi� j�, ale...
Na ekranie ukaza�a si� lista imion. Grey nie mia� zamiaru wybiera� Emetic* [*
Emetic
- �rodek powoduj�cy wymioty.] lub Eutanazji, zawaha� si� przy Enigmie, w ko�cu
zdecydowa� si� na Euphori�.
Euphoria by�a w barokowym stylu. Jej czarne faluj�ce w�osy sprawia�y wra�enie
czego� �ywego, oczy hipnotyzowa�y. By�a r�wnie� nad wyraz przyjacielska. Grey
szybko si�
zorientowa�, o co jej chodzi�o.
- Nie mam ochoty na narkotyki! - protestowa�.
- Spr�buj, a polubisz to! - namawia�a ch�opaka, podaj�c mu jaki� dziwaczny
papieros.
- Wy�le ci� na ksi�yc i w gwiazdy i b�dziesz tak szybowa� przez ca�� wieczno��.
Grey tego si� w�a�nie obawia�. Uciek�.
- MASZ PROBLEM?
Ch�opak spr�bowa� jeszcze raz. Pomin�� Melanom�** [** Melanoma - czerniak
(nowotw�r z�o�liwy).], Miasm�*** [*** Miasma - szkodliwe wyziewy.] i
Polyploidi�****
[**** Polyploidia - zwielokrotniona, nieprawid�owa liczba chromosom�w.], a
wybra�
Salmonell� - brzmia�o to do�� bezpiecznie, a okaza�o si� wielk� pomy�k�. Sal
wspaniale
gotowa�a, ale by�a zaka�ona.
- Worm, robisz to specjalnie! Podsuwasz mi same perfidne dziewczyny! - z�o�ci�
si�
os�abiony i ot�pia�y Grey.
- NIE JESTEM WORM. TO BY� TYLKO WST�PNY PROGRAM.
- Odbiegasz od tematu! No to kim jeste�?
- JESTEM POS�A�CEM...
- Dobrze, dobrze! Mog� ci� nazywa� Pos�a�cem! Czemu wynajdujesz tylko takie
dziewczyny, kt�re mnie wp�dzaj� w k�opoty?
- JAK MO�ESZ TAK M�WI�!
- Z ka�d� co� by�o nie tak! Je�li ci� nie sta� na nic lepszego, to nie chc�
�adnej! To
wszystko tylko mi z�ama�o serce, a moje stopnie spad�y na 2+ ! Dajmy spok�j
dziewczynom i
zajmijmy si� nauk�.
- SPR�BUJ Z JESZCZE JEDN� DZIEWCZYN�.
- Nie! Mam do�� kobiet! Chc� dostawa� dobre oceny i zosta� kim� licz�cym si� w
�wiecie!
- SPR�BUJ Z JESZCZE JEDN� DZIEWCZYN�.
No i co? Grey nie m�g� si� przecie� k��ci� z komputerem, bo ten wy�wietla� w
k�ko
to samo.
- W porz�dku. Jeszcze jedna dziewczyna. A kiedy i ona si� nie sprawdzi, zajmiemy
si�
moimi stopniami.
- WYBIERZ...
- O nie! Te wszystkie imiona s� do kitu! Gwi�d�� na imi�! Po prostu znajd� mi
fajn�
dziewczyn� i...
- ZGODA.
- I bez kawa��w, bo koniec z umow�! Puszcz� dziewczyn� kantem pod byle
pretekstem! Kapujesz, Worm... to znaczy Pos�a�cze?
- ID� DO MIESZKANIA NAPRZECIWKO.
- Niech b�dzie! Ostatni raz!
Tak naprawd� Grey potrzebowa� dziewczyny. Inaczej b�dzie si� musia� zabra� do
nauki, a to go wcale nie poci�ga�o. Powl�k� si� w�ciek�y i w wymi�tej pi�amie -
cho� na
zegarze w holu by�a ju� niemal dwunasta w po�udnie - i zapuka� do znajomych
drzwi
Uchyli�y si�, ostro�nie zerkn�o spoza nich jedno niebieskie oko.
- Nie jeste� potworem, prawda? - spyta�a z niepokojem dziewczyna.
- Co prawda czuj� si� teraz jak potw�r, ale to tylko chwilowe - u�miechn�� si�
Grey. -
Kim jeste�?
- O, cz�owiek! - Uspokojona, szerzej uchyli�a drzwi. - Ba�am si�, �e w tym
koszmarnym domu ujrz� co� paskudnego. Jestem Ivy
- A ja Grey. Jeste� zwyk�� dziewczyn�?
- Jasne, �e nie! Jestem ksi�niczk�! - roze�mia�a si�. Dobrze, ma poczucie
humoru!
Spodoba�a mu si�, cho� wcale t�gi nie chcia�. Mo�e tym razem Pos�aniec nie
wytnie �adnego
numeru Ivy zaprosi�a Greya do �rodka i zacz�li rozmawia�. Obydwoje chcieli si�
dowiedzie�
jak najwi�cej o sobie nawzajem. Bardzo szybki Grey zacz�� jej opowiada� o swoim
ponurym
�yciu, kt�re - o dziwo - wcale nie wydawa�o si� takie okropne, kiedy ona
s�ucha�a zwierze�.
Ivy by�a atrakcyjn� dziewczyn�, chyba z rok m�odsz� od Greya. Mia�a b��kitne
oczy i
wspania�e w�osy, kt�re czasem zielonkawo po�yskiwa�y, najwidoczniej odbijaj�c
barw�
otoczenia. Pocz�tkowo by�a przera�ona, potem szybko si� rozlu�ni�a i sta�a si�
sympatyczn�,
weso�� towarzyszk�. Mimo wszystko by�o w niej co� bardzo dziwnego. Zupe�nie nie
zna�a
miasta, prawd� m�wi�c, tak�e i kraju, a mo�e nawet i tego �wiata. Grey musia�
pokaza� Ivy,
jak dzia�a piecyk oraz jak si� otwiera puszk� fasoli!
- Jakie zabawne czary! - zawo�a�a dziewczyna, obserwuj� prac� elektrycznego
otwieracza do konserw.
Wygl�da�o na to, �e Ivy wierzy w magi�! Utrzymywa�a, �e pochodzi z magicznej
krainy Ksant (z �X� na pocz�tku i �h� na ko�cu), w kt�rej na drzewach ros�y
ciastka, a ona
by�a ksi�niczk�. Drzew krainy Xanth rodzi�y r�wnie� buty i poduszki. W
d�unglach
grasowa�y potwory, a Ivy mia�a oswojonego smoka Stanleya. Dziewczyna
najwyra�niej
cierpia�a na przewidzenia. Pos�aniec zn�w oszuka� Greya. Ale zanim si� ch�opak
zorientowa�,
ju� by�o za p�no: tak polubi� Ivy, �e nie zamierza� pozwoli� jej odej��. By�a
wspania��
dziewczyn�, pomijaj�c te jej z�udzenia, ale by�y one zupe�nie nieszkodliwe, wi�c
Grey
postanowi� je tolerowa�.
Zdarza�y si� i zadra�nienia, kt�re stara� si� za�agodzi�. Pierwsze nast�pi�o,
kiedy Ivy
zorientowa�a si�, �e Grey nie �artuje, m�wi�c o swoim kraju.
- To znaczy, �e nie jeste�my w hipnotykwie? To naprawd� Mundania? - zapyta�a z
przera�eniem.
- W�a�nie. To jest Mundania. �adnej magii - odpar�. Ale� dziwnie podchodzi�a do
ca�ej sprawy!
- To gorsze, ni� si� obawia�am! - zawo�a�a dziewczyna. - Ponura Mundania!
Mia�a prawo tak m�wi�! �ycie Greya by�o okropnie ponure, dop�ki nie wesz�a w nie
Ivy.
- To sk�d si� tu wzi�a�, skoro nie wiedzia�a�, �e si� tu przenosisz? - docieka�
ch�opak.
Nie chcia� rozmawia� o jej wymys�ach na temat Xanth. I tak si� dowie, sk�d
dziewczyna naprawd� pochodzi. Prawd� powiedziawszy, podoba�a mu si� ta wymy�lona
kraina. Ciastka rosn�ce na drzewach by�y bardziej poci�gaj�ce ni� fasola z
puszki!
- Pos�u�y�am si� Niebia�skim Centem - wyja�ni�a bardzo serio Ivy. Unios�a
staro�ytn�
monet�, zawieszon� na rzemyku okalaj�cym jej szyj�. - Mia� mnie przenie�� tam,
gdzie
jestem najbardziej potrzebna, to znaczy tam, gdzie zagin�� Dobry Czarodziej. Ale
kl�twa
musia�a... o nie!
- Czyli Cent mia� ci� tam przenie��, ale kl�twa wszystko popsu�a? - Grey
zaczyna� si�
orientowa� w regu�ach obowi�zuj�cych w �wiecie Ivy. - I jeste� tu, gdzie ci� nie
powinno
by�?
- Tak. - Dziewczyna by�a bliska �ez. - Jak zdo�am si� st�d wydosta�? W Mundanii
nie
ma magii!
- Na pewno nie ma - potwierdzi�, a jednak, chocia� wiedzia�, �e Xanth jest tylko
z�udzeniem, bardzo pragn�� pom�c Ivy w powrocie do magicznej krainy, gdy� ona
tak
szczerze, wzruszaj�co wierzy�a w jego realno��!
- Grey, musisz mi pom�c wr�ci� do Xanth! - zawo�a�a. Obj�a go i poca�owa�a!
Mia�a
talent do wyra�ania swoich uczu�!
Ch�opak wiedzia�, i� Ivy cierpi na uporczywe urojenia, i obawia� si�, �e pr�dzej
czy
p�niej dziewczyna zostanie uj�ta i odes�ana do szpitala, z kt�rego uciek�a. Ale
wiedzia� te�,
�e bardzo mu si� ta �ksi�niczka� podoba. To za� tylko pogarsza�o spraw�.
Grey zrobi�, co by�o w jego mocy. Zabra� Ivy do biblioteki uczelni i poszukali
wiadomo�ci o Xanth. Okaza�o si�, �e przedrostek �xantho� - znaczy ���ty� i
��czy si� z
wieloma rozmaitymi terminami. Dziewczyna o�wiadczy�a, �e nie o to jej chodzi.
Tylko
stracili czas w bibliotece. Kiedy wracali do domu, Ivy wypatrzy�a co� na
wystawie.
- Tam jest Xanth! - zawo�a�a, wskazuj�c palcem na szyb�. Grey spojrza� w tamt�
stron�. Na wystawie le�a�a ksi��ka �Dolina Kopaczy�. Na ok�adce widnia�a gwiazda
z
napisem �Nowa powie�� o Xanth!� Czy�by dziewczyna s�dzi�a, �e wyskoczy�a z tej
ksi��ki?
- Tam jest Chex! - krzykn�a.
- Chex?
- Uskrzydlona centaurzyca. Jest m�odsza ode mnie o cztery lata, ale wygl�da na
starsz�, bo jej ojcem jest hipogryf Xap, a monstra dojrzewaj� szybciej ni�
ludzie. Dojrza�a
wi�c pr�dzej ode mnie, ju� wysz�a za m�� i ma �rebaka, Che. A tu jest polnik
Polney, co nie
wymawia �s� i uwa�a, �e to my robimy sycz�ce b��dy. I...
- W tej ksi��ce naprawd� opisano krain�, z kt�rej niby to pochodzisz? - spyta� z
niedowierzaniem Grey.
- Niby to pochodz�? - zdumia�a si� Ivy.
- Przecie� to fantasy!
- Nie wierzysz mi?
O kurcz�! Ale wpad�! Czemu w og�le porus