7779

Szczegóły
Tytuł 7779
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7779 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7779 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7779 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Irena Jurgielewiczowa Wszystko inaczej Wydawnictwo Siedmior�g, Wroc�aw 1993 r. Spotkanie Micha� dopchn�� tapczan do �ciany ko�o okna i popatrzy� uwa�nie na zwolnion� przestrze�: rega� zmie�ci si� na pewno. A wi�c?... �A wi�c przesun� go i koniec � zdecydowa�. � Je�eli Leon uzna, �e to samowola... tym lepiej. Tym lepiej!� � powt�rzy� z ch�odn� zaci�to�ci�, czuj�c, �e wspomnienie fatalnego wieczoru na nowo zaczyna piec i bole�. Przeszed� do przedpokoju, uj�� kant p�ki u do�u i wolno ci�gn�� ku sobie. St�kn�a, jakby jej by�o �al opuszcza� zasiedzia�e miejsce, ale ust�pi�a. Jeden bok odsuni�ty, potem drugi, na pod�odze ko�o listwy ods�oni� si� jasny �lad � i biblioteka trzeszcz�c we wszystkich spojeniach jedzie naprz�d, mija pr�g. Teraz do ty�u, dosun�� do �ciany. R�wno?... R�wno. �Dobra!� � powiedzia� sobie, rozgl�daj�c si� po pokoju. Porz�dnie to b�dzie wygl�da�o: razem ze star� nisk� p�k� pod oknem � to ju� prawdziwa biblioteka, a nie kupa poobdzieranych ksi��ek, ci�ni�tych byle gdzie, jak to nieraz bywa u koleg�w. Oczywi�cie, u�o�y si� wszystko na nowo, innym systemem. Na najlepszej p�ce, w pe�nym �wietle, historia, wydawnictwa geograficzne, podr�e, atlasy, bia�a seria �Naoko�o �wiata�. A co obok? Chyba wojenne. S� i powie�ci, troch� krymina��w, podr�czniki, sporo tak�e rupieci. Tak czy inaczej, najpierw trzeba wywali� ten kram na pod�og�, wy��czy� ksi��ki Leona (niedu�o tego! Niech sobie z nimi robi, co mu si� podoba), a potem systematycznie uk�ada�. Pustka w domu ma czasem dobre strony � u�miechn�� si� z ironi� do samego siebie: mo�na si� nie �pieszy�. Mo�na si� nie �pieszy�, mo�na posta� sobie w s�o�cu. Micha� wyszed� na balkon. Znany widok: maszty i ramiona anten, szare p�aszczyzny dach�w, powietrze drga nad nimi od gor�ca, niebo blade, ani jednej chmurki. Mo�e lepiej p�j�� dzi� na pla��?... Ale z kim? Samemu g�upio, z Ignacym bardzo nieciekawie. Gdyby R�czkowie nie wjechali, by�oby inaczej. Micha� spojrza� w d�, ku dobrze znanym oknom na parterze. Zamkni�te. Zreszt� � gdyby nawet by�y otwarte, c� z tego? Ani si� tam nie p�jdzie, ani si� �adnego z ch�opc�w nie wywo�a czy wygwi�d�e. Mi�y dom u tych Raczk�w. A babka?... Jaka� by�a serdeczna! Udawa�a, �e si� gniewa, kiedy przychodzi�, m�wi�a: �Trzech za ma�o, tego tylko brak�o nam do szcz�cia, �eby przyszed� czwarty�, a potem kaza�a sobie o wszystkim opowiada�, wszystko j� interesowa�o. I zawsze si� tam co� dzia�o, ka�dy przylatywa� ze swoim, opowiada�, naradzali si�, k��cili, �m�ode R�czki� skaka�y sobie do oczu, ale to nic, awantura mija�a, znowu byli razem. Wszyscy razem. Nie to, co u nas... A teraz na ich miejsce wprowadzili si� nowi lokatorzy, ustawili meble, mieszkaj� jakby nigdy nic. B�ysk szyby... jedno z tamtych okien otwiera si� na ca�� szeroko��, wida� r�k�, kt�ra utwierdza oba haczyki po kolei, za chwil� na parapecie zjawia si� ksi��ka, kartka papieru, o��wek czy d�ugopis... Micha� �ledzi to wszystko z niech�tn� uwag�, odmawia tym obcym prawa, by czuli si� tu u siebie. Z Micha�owego balkonu nie wida� wn�trza parterowego mieszkania, sam tylko jego skrawek. I w�a�nie na tym skrawku zostaje ustawione krzese�ko, a zaraz potem nad ksi��k� pochyla si� jasna g�owa. Dziewczyna. Na czubku ciemienia kokardka z czego� czarnego, w�osy nieporz�dnie rozsypane na szyi, w�skie, chude ramiona. Tre�� ksi��ki nie zanadto chyba nieznajom� poci�ga: wspar�a g�ow� na r�ku, w drugiej r�ce o��wek, bawi si� nim, potem zaczyna kre�li� na papierze jakie� znaki, kt�rych nie spos�b z tej odleg�o�ci rozpozna�, ale w kt�rych �atwo odgadn�� znane wszystkim uczniom �wiata esy-floresy, rysowane w chwilach nudy i zniech�cenia. Wszystko razem jest tak dziecinne i bezradne, �e niech�� Micha�a s�abnie. �Biedna ma�a � my�li z politowaniem. � Uczy� si� podczas wakacji, w taki upa�!� Po chwili oczy ch�opca znowu kieruj� si� ku g�rze, ku otwartej przestrzeni nad dachami, w huku motor�w przecinaj� j� w�a�nie dwa odrzutowce. Znik�y, grzmot milknie nagle, jakby zapad� si� mi�dzy domy, z pobliskiego gzymsu s�ycha� niemrawe gruchanie go��bia, poza tym cisza. Cisza i pustka... Micha� poczu� przygn�bienie, westchn��. �Ach, co tam!... � skarci� w my�li samego siebie. � Nie nowina mi przecie�. Lepiej zabra� si� do roboty�. Kiedy ksi��ki z wy�szych p�ek zaleg�y stertami pod�og�, a te, kt�re nale�� do Leona, zosta�y ci�ni�te w k�t, czas zabra� si� do p�ki najni�szej. Tomy o du�ych wymiarach, par� album�w, mi�dzy nimi: �Warszawa 1939�1945�, przegl�dany dziesi�tki razy. Micha� zdmuchn�� kurz z obwoluty, wyg�adzi� starannie jej nadszarpni�te brzegi i zamy�liwszy si�, trzyma� tom na kolanach, nie otwieraj�c. Wiedzia�, co w nim znajdzie, zna� na pami�� zmieniaj�ce si� z miesi�ca na miesi�c obrazy miasta � ale oczywi�cie i tym razem nie pominie okazji, by je obejrze�, i jak zawsze zacznie od strony dwudziestej pi�tej. Kartki rozchyli�y si� pos�usznie, Micha� przywar� oczami do fotografii. Ojciec. Podpis nie podaje nazwiska, nie mo�e to by� jednak nikt inny; ojciec jest tu m�odszy i szczuplejszy ni� na zdj�ciu schowanym na dnie szuflady, ma na sobie mundur, na g�owie he�m, ale podobie�stwo jest zbyt wyra�ne, �eby mo�na by�o si� myli�. Idzie zrujnowan� ulic� na czele ma�ego patrolu, ceg�y jak tatrza�skie piargi zalegaj� chodniki i p� jezdni, z dala k��by dymu. Odwr�ci� stronic�, potem jeszcze kilka. �o�nierze, po�ary, ewakuacja szpitala pod bombami. By�o tak, a teraz jest zupe�nie zwyczajnie, jakby nigdy nic... domy, bloki, kina, teatry, ulice pe�ne ruchu, ludzie si� �piesz�, �yj� sobie, o tamtym zapomnieli. I tak jest nie tylko u nas, tak jest wsz�dzie. Jak to zrozumie�? �ycie jest dziwne: tyle okropnych rzeczy i tyle wspania�ych, jedno osobno od drugiego. Czy tak powinno by�? Z �ycia powinna uk�ada� si� ca�o�� � a nie uk�ada si�, widoczne s� tylko cz�ci, cz�stki, o wielu z nich Micha� ma zdanie wyrobione, ale reszta?... Gdyby mo�na by�o o tym m�wi� z kim�, kto prze�y� tamto, dawne, a r�wnocze�nie rozumie to, co nowe!... Ojciec rozumia�by na pewno. Ach, w og�le! Gdyby ojciec �y�, nigdy nie by�oby si� samemu. Zgrzyt klucza w zamku... Micha� zamkn�� ksi��k� z po�piechem, jakby to nie by� druk, ale pe�en tajemnic pami�tnik, i wsun�� j� pod atlasy i albumy. Leon! Po kiego licha przychodzi do domu o tej porze? �Spokojnie!� � przykaza� sobie. Nie nale�y okazywa� uczu�, powinno by� tak jak zawsze. Trwaj�c na miejscu, jakby zjawienie si� Leona wcale mu nie przeszkadza�o, zacz�� wyci�ga� z p�ek ostatnie ksi��ki i z ha�asem rzuca� je na ziemi�. � Co to ma znaczy�? Micha� uni�s� g�ow� i nie odpowiadaj�c spojrza� na Leona z udanym zdziwieniem. � Pytam, co to ma znaczy�? � us�ysza� jeszcze raz. � Co ty robisz? � Chyba wida�, co robi�. � Jakim... jakim prawem zabra�e� rega� z przedpokoju? � m�wi Leon z lekkim j�kaniem si�, jak zawsze, kiedy jest zdenerwowany. � Nie nale�y do ciebie! I s� tu nie tylko twoje ksi��ki, moje tak�e. � Od�o�y�em je. � A c� ja mam z nimi zrobi�? Micha� nie ma zamiaru udzieli� odpowiedzi na to pytanie. � Chyba mo�na by�o zapyta�? � ci�gnie Leon. � A ty nic, ty uwa�asz, �e wszystko w porz�dku. � Tak. Uwa�am, �e wszystko w porz�dku � i na dow�d, �e Leon zrobi�by najlepiej, gdyby poszed� do siebie, Micha� zabiera si� do roboty z powrotem. Cisza, Leon tkwi w progu, jak przedtem. � ...Michale? � Co? � Powiedz, dlaczego ty tak?... Czy naprawd� nie mo�emy si� jako� po ludzku porozumie�? � S�owa Leona brzmi� inaczej ni� przed chwil�, jest w nich skarga czy pro�ba... Micha� zauwa�y� ten ton, nie wzbudza on jednak echa w jego sercu. M�wi zimno: � Rozmowa z �nieodpowiedzialnym smarkaczem� nie sprawi�aby ci chyba przyjemno�ci. � M�j drogi, zachowa�e� si� wtedy w taki spos�b, �e... � Je�eli zaczniesz na nowo, to zaraz wychodz�. Wychodz� i nie wiem, kiedy wr�c�. � Ale�, Michale! � Uprzedzi�em ci�, to wszystko. � Przecie� to ty zacz��e�, nie ja. � W porz�dku � ucina Micha�, my�l�c z politowaniem, �e w gruncie rzeczy Leon troch� si� go boi. Tamten stoi niezdecydowany i najwidoczniej nie wiedz�c, jak zako�czy� t� wymian� zda�, o�wiadcza, �e boli go g�owa i �e zrobi sobie herbaty. Po chwili jest z powrotem. � Nie ma herbaty! �No to co?� � nasuwa si� odruchowo odpowied�. Ale by�oby to odst�pstwo od normalnych domowych obyczaj�w, lepiej zachowa� przyj�te formy ni� nara�a� si� na komentarze, na dociekania, �dlaczego jeste� taki�, i pr�by �porozumienia si� po ludzku�. � Powinna by� w pude�ku na p�ce. � Nie ma. Patrzy�em. Wiadomo, do czego zmierzaj� te s�owa... Nic wielkiego zreszt� � zej�� do sp�dzielni, w�a�ciwie to nawet przyjemnie porusza� nogami. Leon musi jednak poprosi�. � Micha�?... � Co? � Skocz do sklepu, dobrze? Micha� wstaje z wolna, z jawnie niezadowolonym wyrazem twarzy. � Daj pieni�dze. � To mo�e od razu kupisz chleba i mas�a? � pyta Leon z o�ywieniem. � Mieliby�my na kolacj�... Pojednawczy ton, liczba mnoga, maj�ca oznacza� domow� harmoni� Nic mu to nie pomo�e � zacina si� Micha�. � Nic a nic!� Znalaz�szy si� na rozpalonym chodniku dziedzi�ca, u�wiadomi� sobie nagle, �e nied�ugo powinien nadej�� listonosz., Nadzieja, kt�r� sam wielekro� uzna� za bezsensown�, budzi si� w nim na nowo. � Rzeki Europy zachodniej ze wzgl�du na silne rozcz�onkowanie l�du i bogactwo ukszta�towania powierzchni s� niedu�e ale maj� liczne dop�ywy. Dzi�ki temu, �e wyp�ywaj� przewa�nie z g�r, gdzie opady s� obfite, rzeki te nios� du�e ilo�ci wody... � odczytuje p�g�osem Maja. � Nios� du�e ilo�ci wody � powtarza czuj�c, �e znowu ogarnia j� rozproszenie. Tym razem nie p�ynie ono z zewn�trz, z widoku za oknem, gadaniny radia u s�siad�w, jego �r�d�o zdaje si� pulsowa� w samej ksi��kowej formule. Dlaczego? Lepiej si� nie zastanawia�, nie gubi� w�tku. � Rzeki bior�ce pocz�tek w wysokich g�rach � przymusza si� do uwagi � maj� wysoki poziom wody w okresach letnich... My�l urywa si� nagle, nudne podr�cznikowe s�owa przemieniaj� si� w zapach, d�wi�k i dotkni�cie. Pod stopami trawa, najziele�sza, najmi�ksza, jaka w og�le mo�e by�, pod d�oni� por�czna krzywizna wierzbowego pnia. Pochyli� si� lekko, rozgarn�� krzaki i ju� wida� wod�. Piaszczyste dno poc�tkowane s�o�cem, u przeciwleg�ego brzegu czarne korzenie drzew i belka zerwanego kiedy� mostka, drobniutkie fale op�ywaj� j� z cichym bulgotaniem. I ju� go nie s�ycha�: idzie si� teraz p�ytk� rzeczu�k� pod pr�d, z szumem rozpryskuj�c krople, w�druje si� z jednej podwodnej �awicy na drug�, daleko, a� do zakr�tu, do �p�ywalni�, gdzie jest g��boko i gdzie mo�na skoczy� z wysokiego brzegu w bystry nurt. Potem wraca si� miedz�, po obu stronach �yto, a nad �ytem niebo. Tam jest lato. Atu?... No c�, nie mo�na narzeka� � przep�ywa przez g�ow� ironiczna my�l. Tutaj tak�e �wieci s�o�ce i ro�nie wierzba. �adniejsza nawet ni� tamta. Stoi na �rodku podw�rza nad dwiema pustymi �awkami i piaskownic�, w kt�rej dzieci prawie nigdy si� nie bawi�. S� i inne drzewa, owszem: ko�o �mietnika stary kasztan, ale go z okna nie wida�, a wzd�u� domu rz�d chudych lipek, ka�da przywi�zana do palika, cienia pod nimi ani �ladu. I od kra�ca do kra�ca rozleg�ego dziedzi�ca � ani �ywej duszy. Nie do wiary, �eby mi�dzy czterema blokami dom�w mog�o by� tak pusto! Pod wiecz�r troch� si� zmieni, oczywi�cie zaczn� si� �miechy i krzyki nieznanych, ha�a�liwych wyrostk�w, znikaj�cych rankiem nie wiadomo gdzie, poka�� si� te� doro�li. Nikogo w�r�d nich, do kogo mo�na by si� odezwa�, o kim by si� wiedzia�o, co robi, kim jest. Jedyny wyj�tek: gospodarz osiedla. Ma�o, mo�na powiedzie�. W�a�nie si� pokaza�. Ogarnia wzrokiem nas�onecznione chodniki, rozmy�la nad czym� i wreszcie zabiera si� do zamiatania. Maja �ledzi, jak kr�tkie poruszenia miot�� przerzucaj� na szufl� niedopa�ki i pokurczone, szare li�cie (tu, w Warszawie, ju� opadaj�, tam, na wsi, na pewno s� �wie�e i zielone)... O, jaki� starszy pan wychyli� si� z parterowego okna, m�wi co� do dozorcy, ten mu odpowiada, po chwili zbli�a si� ku nim m�ody ch�opak. Minie ich? Nie, zatrzyma� si�, pewno chce o co� zapyta�. Rozmowa na chodniku odbywa si� teraz w tr�jk�, nie wygl�da na to, by przybyszowi chodzi�o o informacj�, jest jakby o co� z�y, a w ka�dym razie poruszony. Oczy Mai odnotowuj� ciemn� opalenizn� twarzy, du�o w�os�w nad czo�em, niebiesk� koszulk� polo, otwart� pod szyj�, wzruszenie ramion, kt�rym zdaje si� podsumowywa� opini� o tym, co us�ysza�. Ile mo�e mie� lat? Wi�cej ni� ona, na pewno. Pi�tna�cie? Szesna�cie? I chyba jest uczniem, wygl�da na to. G�upie rozwa�ania!... Tyle jej z tego przyjdzie, co z obserwacji, w jaki spos�b zmiata si� �mieci na szufl�. Nie zna tego ch�opca i nie pozna. Czy jakiegokolwiek ch�opaka mo�na pozna� naprawd�? Wiedzie�, co taki my�li i czuje, co si� kryje za jego zewn�trznym zachowaniem, za jego s�owami? Te s�owa s� przewa�nie szorstkie albo kpi�ce, albo po prostu g�upie. A czasem zn�w inaczej: wydaj� si� jakby nie doko�czone, zawieraj� ukryt� intencj�, kt�r� powinno si� odgadn��, a to jest w�a�ciwie niemo�liwe... Nie dla wszystkich. Na przyk�ad dla Joli to jest nie tylko mo�liwe, ale �atwe, ju� w p� zdania wie, o co takiemu chodzi, czasem wystarczy jedno s��wko, nawet mrukni�cie, a ona ju� na nie odpowiada, �mieje si� lub z�o�ci, zgadza albo nie � ale zawsze wie, zawsze rozumie... I nawet je�li si� pok��c�, ta k��tnia ich wi��e, nie rozdziela. �Wyt�umacz mi to!� � zabrzmia�y w uszach Mai jej w�asne s�owa, wypowiedziane w drodze do szko�y, wczesn� wiosn�. �Dziecinna jeste� � roze�mia�a si� Jola. � Ale nic, wyrobisz si� przy mnie� � i zaraz opowiedzia�a o dw�ch swoich ostatnich sukcesach, wysnuwaj�c z tych przyk�ad�w mn�stwo wskaz�wek. Razem wzi�te tworzy�y prawdziw� �teori� post�powania� i Maj�, cho� sama przecie� domaga�a si� �wyt�umaczenia�, dziwnie to jako� zrazi�o. Dlaczego? Trudno by�o zda� sobie z tego spraw� � i wtedy, i jeszcze teraz. By� lubian�, tak�, do kt�rej ludzkie oczy (i oczy ch�opc�w, rzecz jasna) zwracaj� si� z b�yskiem zainteresowania, tak... tego by si� pragn�o � bardzo, och, jak bardzo! Ale osi�ga� to przy pomocy �sposob�w�? Powodzenie powinno przychodzi� samo z siebie, powinno by� czym� takim, jak dar... Dar losu. No tak... a je�eli los si� oci�ga albo w og�le tego daru posk�pi?... Co wtedy? Maja westchn�a, nie rozwi��e tego ci�kiego problemu, nie potrafi. A zreszt�, czy na razie mia�oby to jakie� znaczenie? �adnego. Jest sama, sama jak palec, nie ma na kim �sposob�w� pr�bowa�, cho�by nawet i chcia�a. Co innego w Sopocie! W Sopocie by�aby po temu okazja. Joli nigdy nie brakuje towarzystwa, no i jest tam przecie� Staszek, ale c�, do Sopotu si� nie pojedzie, nie r wolno. �Nie wolno!� � powt�rzy�a w my�li z rozgoryczeniem. Tym razem rozmowa na chodniku sko�czy�a si�, znowu kompletna pustka. Trzeba si� zabra� do nauki. Trzeba... tylko �e to tak ci�ko, tak nudno! Mo�e � gdyby nie j�trz�ce poczucie krzywdy, kt�re si� w sobie czuje, i niem�dre my�li, kt�re ci�gle si� przypl�tuj� � by�oby troch� �atwiej. Jak zrobi�, �eby si� nie przypl�tywa�y? �Nie umiem tego� � my�li Maja w zgn�bieniu i zamiast powr�ci� do rozdzia�u o �Wodach l�dowych Europy� przegl�da spis rzeczy, a potem ca�y podr�cznik od pocz�tku do ko�ca. Nieliczne tytu�y i ilustracje budz� echa szkolnych lekcji, wiele jest jednak takich, o kt�rych wie si� co� �mniej wi�cej�, a i to �mniej wi�cej� jest niepewne. Dwie�cie czterdzie�ci kartek po odliczeniu tych dwudziestu o�miu z trudem przeczytanych w ci�gu trzech dni!... Jak da� temu rad�? Maja czuje tak� bezsilno�� wobec ogromu swego zadania, jakby by�a mr�wk�, kt�ra ma osi�gn�� szczyt g�ry. No tak... ale je�li si� tego zadania nie wykona?... Ksi��ka znowu zostaje wi�c otwarta na dwudziestej �smej stronie, zaczyna si� czytanie. Przez jaki� czas idzie nie�le, przezwyci�enie siebie sprawia nawet pewn� przyjemno��. Napi�cie uwagi trwa, a kiedy po kilkunastu minutach z wolna opada i wzrok coraz cz�ciej odrywa si� od tekstu, na horyzoncie pojawia si� kto� nowy. Listonosz. O, jak przyjemnie!... Mo�na z czystym sumieniem przerwa� nauk�, to nie jest lekkomy�lno��, to obowi�zek: ma si� do wykonania domowe polecenie. Na razie listonosz jeszcze daleko, kr��y po drugiej stronie podw�rza, znikaj�c co chwila w g��bi klatek schodowych. Zgrzany, na plecach ciemna plama potu, rami�, na kt�rym przewiesi� torb�, przegi�te w d�. Gazety, ksi��ki, r�ne drobne druki, zawiadomienia... i listy. W�a�ciwie to bardzo dziwna rzecz taka torba: �adunek mo�liwo�ci i niespodzianek, nikt nie wie, co naprawd� w sobie zawiera. Wi�kszo�� list�w nieciekawa, to jasne: rodzina, kt�ra mieszka poza Warszaw�, pisze, jak si� miewa i jak si� jej powodzi, albo kto� wyjecha� na wczasy i oznajmia, �e jest deszcz albo �e jest pogoda i �e przesy�a pozdrowienia. Bywaj� jednak i inne listy, musz� by�. Otwiera si� kopert�, niczego wa�nego si� nie spodziewaj�c, atu nagle wiadomo��... i �ycie si� odmienia. Na przyk�ad, �e jest kto�, kto j�, Maj�, wyr�ni� spo�r�d wielu innych i bardzo, bardzo, bardzo polubi�... Dobrze by�oby dosta� taki list!... Tylko �e na ca�ym �wiecie nie ma nikogo, kto by go napisa�. Kiedy posta� listonosza ukazuje si� tu� przed oknem, Maja odsuwa krzes�o od parapetu i wychodzi na schody. � Prosz� pana. � No? � spyta� niech�tnie. � Nasza skrzynka by�a wczoraj otwarta, ojciec prosi�, �eby panu powiedzie�. Mieszkamy tu na parterze, mieszkania sto dziewi��. Nie zareagowa�, otworzy� w�a�nie zamek szafki i odchyliwszy j� zabiera� si� do wk�adania przesy�ek w blaszane przegr�dki. Zreumatyzowane palce z trudem wydobywa�y koperty spod paczek z ksi��kami i Mai przykro by�o na to patrze�. � Prosz� mi da� � odezwa�a si� nie�mia�o, wyci�gaj�c r�k�. � Co takiego? � Ksi��ki. Potrzymam. � Poradz� sobie � odtr�ci� nieprzyja�nie jej propozycj�, po czym jednak spojrza� na ni� zza okular�w i doda� mi�kcej: � Cz�owiek musi sobie radzi� z robot�, inaczej nie idzie. Mieszka nie sto dziewi��?... A nazwisko? Chyba b�dzie P�o�ska? � Tak... to znaczy P�o�scy, moi rodzice. � Zgadza si� nam jak w zegarku � westchn��. Maja spojrza�a uwa�nie, nie wiedz�c, co mia� na my�li. � Cz�owiek nic nie winien, ze sk�ry wy�azi, �eby wszystko by�o akuratnie, a teraz znowu b�dzie na niego. � Ja przecie� nie mam �adnej pretensji � rzek�a �agodz�co. � Pewno nawet w tej skrzynce nic nie by�o, tylko �e... � By�o � przerwa�. � Poczt�wka, widoczek Balatonu, zapami�ta�em, bo mi si� upu�ci�a na ziemi� (�Do mamy, od panny Heleny� � pomy�la�a bez zainteresowania Maja). Jakby nic nie by�o, po co by mieli otwiera�? Oni si� dobrze przygl�daj�, gdzie si�gn��. � Jacy oni? � A ja wiem?... Ju� raz tak by�o, dwa lata temu, ch�opak, jedena�cie lat. Gdzie do kogo zagraniczny list, zaraz skrzynka otwarta, i spok�j. � Mo�e to znowu on? � Ale!... Wyprowadzi� si� na Mokot�w, dawno. Nowy filatelista si� znalaz�. � My�li pan, �e to chodzi o znaczki? � A niby o co? W g�rze schod�w rozleg�o si� trza�niecie drzwiami, kto� bieg� z ha�asem w d�. � Prosz� pana! � da�o si� s�ysze�. � Niech pan poczeka! Ch�opiec w niebieskiej koszulce. Czy�by mieszka� tutaj? Ucieszy�a si�, on za� przeskoczy� kilka ostatnich stopni z takim impetem, �e gdyby si� nie cofn�a, by�by j� potr�ci�. � Czy pan wie? � zwr�ci� si� do listonosza. � Wczoraj z dw�ch skrzynek na dwunastej klatce ukradli listy. Dozorca m�wi�. � Nowiny nie powiedzia�. Na tej klatce te� wzi�li. � W�a�nie z naszej skrzynki � wtr�ci�a Maja, pragn�c zaznaczy�, �e ona jest tu tak�e. Ch�opak nie zareagowa� na to wyst�pienie. � Wi�c co teraz b�dzie? � pyta� nie odrywaj�c wzroku od listonosza. � Co pan ma zamiar zrobi�? � A co ja mog�? Mam gania� po klatkach, �apa� z�odzieja? � Nie, nie � odezwa�a si� szybko Maja, zauwa�ywszy, �e stary poczerwienia� z irytacji. � Nikt tak przecie� nie my�li... � Poczta odpowiada za dostarczenie korespondencji do adresata � rzek� sucho ch�opiec. � Wi�c jednak powinien pan co� zrobi�. Listonosz spojrza� na niego spode �ba. � Co �powinienem�, to zrobi�, nie b�j si�. Zamelduj�, jak i co, owszem. Tyle to da, co nic � i zamkn�wszy z trzaskiem szafk�, skierowa� si� ku drzwiom. Na schodach zaleg�a cisza. � Noto nas za�atwi� � mrukn�� ch�opak. Maja dozna�a wra�enia, �e powiedzia� to do siebie, nie do niej. � Jest z�y, bo to dla niego du�a nieprzyjemno�� � rzek�a niepewnie. � Dla niego? � Ludzie si� denerwuj�, pytaj�... � Wi�ksza nieprzyjemno�� dla tych, kt�rzy nie dostan� swoich list�w. � Ju� ci jaki� zgin��? � Nie. � Ale pewno czekasz? � Co? Nie s�ucha� jej, my�la� o czym�. � ...Pewno si� jakiego� listu spodziewasz � wyja�ni�a dok�adniej swoje pytanie. � Nie spodziewam si�. I to nie ma nic do rzeczy, po prostu nie uznaj� takiego ba�aganu. Maj� zdziwi�a kategoryczno�� tych s��w. Chcia�a co� o tym powiedzie�, ale tamten odwr�ci� g�ow� w stron� schod�w, zaraz odejdzie... Spyta�a szybko: � Mieszkasz tutaj? Na tej klatce? � Uhm. Teraz on z kolei powinien zada� pytanie, zainteresowa� si�, Sk�d si� tu wzi�a, ale �e milcza�, powiadomi�a go, �e co do niej, to jest tu niedawno, sprowadzi�a si� w ko�cu czerwca i zaraz potem wyjecha�a, a teraz... Urwa�a, nie by�o sensu m�wi� dalej, jej s�owa wcale do niego nie dociera�y. � No to cze�� � mrukn��. � Cze��. Jak pusto w mieszkaniu! Jeszcze bardziej pusto ni� przed chwil�. Widne, czyste pokoje � i co z tego? Tam, na dawnym miejscu, by�o si� w�r�d swoich, coraz kto� wpada�, Jola pokrzykiwa�a przez okno, zna�o si� ca�� m�odzie�, wszystkie dzieci, wszystkie psy. Wystarczy�o wyj�� na pi�� minut i ju� si� spotyka�o znajomych. A tu? �Ten ch�opiec nawet na mnie nie spojrza�� � stwierdzi�a ponuro. A rozmowa?... Rozmawia�by tak samo z jakimkolwiek nieznanym lokatorem. Nie obesz�o go ani troch�, �e s� s�siadami, nie zdziwi� si�, �e si� spotkali dopiero dzisiaj. �No to cze�� � powiedzia�. Cze��... i ka�dy w swoj� drog�. Jak spotkaj� si� znowu, minie j� bez s�owa. Dobra wola, kt�ra dopiero co pozwoli�a przebrn�� przez kilka stron podr�cznika, rozwia�a si� bez �ladu. �Jestem do niczego, do niczego w og�le� � my�li Maja ponuro, jakby niepowodzenie z obcym ch�opakiem przekre�la�o jej szans� nauczenia si� nienawistnej geografii. Nie usi�uje czyta�, opiera �okcie o ksi��k� i trwa tak nieruchomo, zapatrzona w obcy i pusty dziedziniec. � No, ju� jestem � obwie�ci�a weso�o matka, zatrzaskuj�c za sob� drzwi. Pok�j natychmiast wype�ni� si� jej dzia�aniem, na stole spocz�y zakupy, krzywo wisz�ca serweta zostaje poprawiona, wilgotno�� ziemi w doniczce sprawdzona palcem, �le ustawione krzes�o � popchni�te ku �cianie. � Ach, jak przyjemnie znale�� si� w domu! Mama w humorze, jak zwykle. Dawniej potrzebny, jak powietrze do oddychania, od jakiego� czasu budzi w Mai op�r. Po co udawa�, �e wszystko w porz�dku, �e w rodzinie panuje zgoda? Jest inaczej, mama to wie. � Du�o mia�am dzi� gwa�tu i krz�taniny � relacjonuje pogodnie matka, nie reaguj�c na znacz�ce milczenie c�rki. � Ale jak sobie pomy�la�am, �e za par� godzin b�d� w tych czystych �cianach, wszystko wyda�o mi si� od razu niewa�ne! Trudno si� tylko przyzwyczai�, �e nie ma Go�ki. Smutno bez niej, prawda? Ile� to razy w ci�gu ostatnich samotnych dni Maja pragn�a mie� Gosi� ko�o siebie, poprowadzi� j� na spacer, czu� jej ma�� r�k� w swojej, gdera� na ni�, bawi� si� z ni�! �al do mamy jest jednak zbyt dotkliwy, by mo�na by�o w czymkolwiek si� z ni� zgodzi�. � Przynajmniej w domu jest troch� spokoju. � Ech, ty przekoro!... � �mieje si� beztrosko matka i mijaj�c c�rk� ogarnia j� lekko ramieniem. Maja sztywnieje. Ten u�cisk kr�puje j�, odwo�uje si� do czego�, czego w tej chwili w niej nie ma. Nie odtr�ca go, tego mamie zrobi� nie mo�na, ale ulegaj�c mu, czuje si� jak oszust. �S�owa nic nie znacz� � zdaje si� m�wi� gest matki. � Najwa�niejsze, �e jeste�my razem i �e si� rozumiemy�. �Wcale si� nie rozumiemy, wcale!� � my�li smutno Maja. � Wiesz co, Majeczko?... � w g�osie mamy pogodna zach�ta. Czy nic nie zauwa�y�a? A mo�e po prostu, jak zwykle, chce roz�adowa� konflikt bezbole�nie, okazuj�c dobrze Mai znan�, zniewalaj�c� ufno��? Nie jest �atwo oprze� si� temu nastrojowi, tym razem Maja nie chce mu jednak ulec i czeka niech�tnie dalszego ci�gu. � Zabierzemy si� raz-dwa i wyniesiemy walizki do piwnicy, niepotrzebnie zajmuj� miejsce, wszystko przecie� wypakowane. � Ja si� teraz ucz�. � To b�dzie jedna chwila. � Ojciec powinien je wynie��. To jest robota dla m�czyzny. � Co� ty?... � �mieje si� mama � Przecie� puste! Tatko si� ucieszy, �e w domu ju� porz�dek. Argument �le jest dobrany, Maja nie czuje sk�onno�ci, by sprawia� ojcu przyjemno��. Nie m�wi nic, tkwi sztywno na swoim krze�le pod oknem. � Majka! � Co? � Ach, nic, g�upstwo � ton mamy odrobin� zmieniony, ch�odniejszy. � Ucz si�, sama si� zajm� walizkami, nic wielkiego. Maja wstaje, zwyci�ona, chwyta porywczo dwie najwi�ksze walizy i unikaj�c wzroku matki, kieruje si� ku drzwiom. � Poczekaj, wezm� klucze. Zej�cie do piwnicy odbywa si� bez jednego s�owa, ale kiedy s� w mieszkaniu z powrotem, mama pyta lekko: � C� to za z�y humorek? Mia�a� jak�� przykro��? � Nie. � Rozumiem: po prostu wsta�a� dzi� lew� nog�. � Mamo! � No co? C� takiego? � Nic...� za�amuje si� Maja, pe�na �alu, �e musi upomina� si� o siebie. Nie przyzwyczai�a si� do tego, nie umie! � Widz� przecie�, �e co� ci le�y na sercu. � Takie s�o�ce, taki upa�!... Wszyscy s� na wczasach, nad morzem, w g�rach, a ja... Cisza, mama wydaje si� zaskoczona. � Niezupe�nie wszyscy � odpowiada po ma�ej chwili. � Na przyk�ad my z ojcem w tym roku nie wybieramy si� nigdzie. Wiesz, dlaczego. � Wiem, ale... ale gdybym pojecha�a do Joli, to kosztowa� by was tylko bilet... Mamo! � C�reczko, czy to warto si� tak roz�ala�? Ca�y lipiec by�a� na wsi, a sierpie� te� nie b�dzie z�y, pomy�limy, jak go uprzyjemni�, nie b�j si�. Mieszkanie ju� urz�dzone, jestem troch� wolniejsza, wyskoczymy sobie coraz do kina, na lody... I wiesz co? Nam�wimy tatk� i w niedziel� zrobimy wycieczk� statkiem. Chcesz? A jak nie, to autobusem nad Zalew, co b�dziesz wola�a. No?... Podnie� �epek, podnie�, spojrzyj na mnie... Maja stoi jednak nadal z pochylon� g�ow�, z oczami wbitymi w pod�og�. Nie budzi w niej odd�wi�ku to, co us�ysza�a. �Mama jest dobra � my�li w roz�aleniu, nie wiedz�c, czy bardziej �al jej siebie, czy matki, kt�ra tak �le trafia ze swoimi projektami. � Chcia�aby mnie pocieszy�, zrobi� przyjemno��... ale przecie� ja chc� czego� innego, innego!� Ach, gdyby mo�na by�o wyt�umaczy�, jak to z ni� jest, jakie to nowe my�li budz� si� w g�owie, nowe uczucia, nowe potrzeby!... Ale to si� wyt�umaczy� nie daje, trzeba by u�y� innych s��w ni� dotychczas, nie dziecinnych ju�, te inne s�owa nie pada�y jeszcze w rozmowach z mam�... i wstyd jako�... � Wcale mnie nie rozumiesz � m�wi Maja cicho. Na nic innego si� nie zdob�dzie, nie ma na to rady! � No, no... mo�e ci si� tylko tak zdaje? � �agodzi matka i znowu obejmuje c�rk� ramieniem. Maja czuje gwa�town� ch��, �eby przywrze� do tego ramienia i rozp�aka� si� z ca�ego serca, jak dawniej, kiedy wszystkie domowe nieporozumienia ko�czy�y si� w ten spos�b. Co� jej jednak przeszkadza, jakie� nie znane dawniej poczucie, �e nie wolno jej ulec i by� znowu dzieckiem � skoro nim nie jest. Wiedz�c, �e sprawia matce przykro��, wysuwa si� jej z ramion i nic nie m�wi�c, wraca na swoje miejsce pod oknem. Po jakim� czasie zjawia si� w domu ojciec, zaczyna si� normalny rytua� przywitania, mycia r�k, pyta� o nauk�, o domowe sprawy. Maja odpowiada monosylabami, informuj�c ojca o rozmowie z listonoszem, potem na polecenie matki zaczyna nakrywa� do sto�u; i idzie do kuchni po talerze. �Ten ch�opiec... � przypomina jej si� nagle. � Ten ch�opiec powiedzia�, �e �adnego listu si� nie spodziewa, �e upomina si� tylko dla porz�dku... To nie by�a prawda. On czeka na list, na list, kt�ry jest dla niego bardzo wa�ny�. I nie wiadomo dlaczego, Maja doznaje nagle uczucia, �e ten fakt jeszcze bardziej ogranicza jej niewielkie �yciowe szans�. Niebo by�o jasne, ale na ulicy zapala�y si� ju� pierwsze latarnie, kiedy Micha� wraca� z kina do domu. Tre�� b�ahego filmu nied�ugo trzyma�a si� w pami�ci, my�li wraca�y do spraw powszednich. Je�eli Leon, jak zwykle wieczorami, tkwi w domu, to dalsze porz�dkowanie ksi��ek od�o�y si� do jutra. Po co nara�a� si� na komentarze i �zbawienne rady�, Leon na pewno by si� od nich nie wstrzyma�, ujawni� przecie� wyra�nie, �e zmierza do zgody. Micha� nie ma ochoty tego nastroju podtrzymywa�, zamknie si� od razu w swoim pokoju i b�dzie czyta�. Jeszcze tylko zakr�t, ma�a uliczka i ju� dom. Micha� zwalnia kroku, nie�pieszno mu teraz do tego domu. A przedtem? Przedtem te� rzadko kiedy mu si� do domu �pieszy�o. Westchn�� z cicha, popatrzy� na mierzchn�ce niebo, na rozja�nione od �rodka szyby mieszka�, sklep�w, naro�nego kiosku. Przed kioskiem w�r�d paru kupuj�cych drobna sylwetka, w kt�rej jest co� znajomego. Zbli�y� si� i rozpoznawszy �dziewczyn� z kokardk��, poczu� niech��, tak samo jak wtedy na schodach, kiedy zbieg� do listonosza. Chcia� pom�wi� z nim bez �wiadk�w (co to kogo obchodzi, czy on czeka na list, czy nie?), a ta stercza�a ca�y czas przy skrzynkach i nawet wmiesza�a si� do rozmowy. Cofn�� si� za drzewo, mogliby si� zetkn��, kiedy dziewczyna zawr�ci, a nie mia� na to ochoty. Kolejka posuwa�a si� powoli, zorientowa� si�, �e mo�e i�� do siebie bez obawy spotkania � nie odchodzi� jednak. Dziewczyna przesun�a si� tymczasem do okienka i roztrzepane jasne w�osy zal�ni�y �agodnie w �wietle lampy. Ma�a r�ka wyci�gn�a si� i poda�a pieni�dze nie�mia�ym, dziecinnym gestem, kt�ry wyda� si� patrz�cemu mi�y i wywo�a� z pami�ci ogl�dany z balkonu obraz parterowego okna, pochylon� g�ow� i ma�� d�o�, kre�l�c� bezradnie nieczytelne znaki. Ostatecznie... c� ona winna, �e znalaz�a si� wtedy na schodach? Wyszed� zza drzewa i stan�� za plecami dziewczyny. Sprzedawca podawa� jej paczk� �giewont�w�. � Dobry wiecz�r � odezwa� si� nieg�o�no. Wzdrygn�a si�, przestraszona, i szybko spojrza�a za siebie. � Mam nadziej�, �e to nie dla ciebie, te papierosy � powiedzia�, u�miechaj�c si�. � Dla ojca! � wyt�umaczy�a naiwnie. � Idziesz do domu? � Tak. Szli obok siebie. Micha�, prawie o g�ow� wy�szy od swej towarzyszki, podpatrywa� j� dyskretnie. Drobna, szczup�a. Maszeruje r�wnym kroczkiem, �niesie� paczk� papieros�w, zaciskaj�c j� w r�ku, jak dziecko. A przy tym wyraz twarzy powa�ny, skupiony, s�dzi zapewne, �e w ten spos�b doda sobie doros�o�ci. �To nie dziewczyna, to dziewczynka� � formu�uje swoje wra�enia Micha�. Nie oznacza to rozczarowania, ta dziecinno�� nowej znajomej budzi w nim ciep�e uczucie, kt�re zdaje si� wi�za� z jakim� innym, g��boko ukrytym, o kt�rym prawie si� nie wie, ale kt�re istnieje i czasem daje o sobie zna�. Siostra... Gdyby mia� siostr�!... Tak� w�a�nie jak ta, nie starsz� od niego, bro� Bo�e, w�a�nie m�odsz�. Wyobra�nia, nagle poruszona, zaczyna dzia�a�, przedstawia obrazy domowego �ycia, w kt�rym on, Micha�, jest komu� niezb�dnie potrzebny. Trzeba by si� t� ma�� opiekowa�, �kt� by si� ni� opiekowa�, je�li nie ja?� Radzi�by sobie doskonale, nie ma strachu, ta jego siostra by�aby zreszt� inna ni� wi�kszo�� dziewcz�t, nie pozwoli�by, �eby by�a taka, jak tamte. Rozumieliby si� doskonale, przebywaliby du�o razem, w domu by�oby przyjemnie i mo�e wtedy nawet mama... Och, co za g�upstwa!... Zreflektowa� si�, zauwa�ywszy, �e dziewczynka spogl�da niepewnie w jego stron�. � Troch� si� teraz wieczorem och�odzi�o � powiedzia�a jak na wizycie. Zrozumia�, �e milczenie jej ci��y�o i chcia�a je przerwa� w jakikolwiek spos�b. U�miechn�� si� mimo woli. � Nie musimy rozmawia� o pogodzie. � Oczywi�cie, �e nie. � W kt�rej jeste� klasie? � W �smej... To znaczy... � Co? � Nie, nic. � Nie masz w tym wzgl�dzie pewno�ci? � za�artowa�. Nie odpowiedzia�a, Micha� wyczu�, �e jego s�owa zrobi�y jej przykro��. � Pewno poprawka � rzek� powa�nie. � Nie martw si�, to si� zdarza. � Ano tak � westchn�a. � A ty? � Co ja? � No... w kt�rej jeste� klasie? � Troch� wy�ej ni� ty. � W dziewi�tej? � W dziesi�tej. � W�a�ciwie to tak w�a�nie sobie my�la�am. � My�la�a� o mnie? � Micha� bardzo si� zdziwi�. � Nie, nie... � zaprzeczy�a szybko. � Tylko o tym, ile mo�esz mie� lat. � Ty pewno masz trzyna�cie? � Czterna�cie. � Sko�czone? � Oczywi�cie! Micha� roze�mia� si�. Tak zabawnie to powiedzia�a! � Wiesz... � zacz��, maj�c zamiar powiedzie� jej o swojej obserwacji z balkonu, i urwa� nagle. Nie, na razie nie trzeba si� z tym zdradza�, mog�oby to wypa�� jako� g�upio. � Z czego ta poprawka? � Z geografii. Idiotyczne, prawda? � spyta�a ze zgn�bieniem. � �eby jeszcze jaki� trudny przedmiot, matematyka, chemia... � Geografia jest �atwa tylko z pozoru, trzeba si� uczy� bardzo systematycznie, �eby wszystko opanowa�. Je�eli nauczyciel jest wymagaj�cy... � Nasz jest bardzo wymagaj�cy! Zauwa�y� �arliwo��, z jak� t� opini� wyrazi�a, i u�miechn�� si� do siebie. �Wstydzi si� tej poprawki � pomy�la�. � Ciekawe, dlaczego jej tak nie posz�o. Leniwa? Niezdolna? A mo�e po prostu nie umie si� uczy�?... Bywa tak�. Tymczasem weszli na dziedziniec i zbli�ali si� do siedemnastej klatki, za chwil� �noto cze��, i koniec. Nie, nie chcia�, �eby si� tak urwa�o, by�o mu �al tej nie�mia�ej dziewczynki. � Masz atlas? � Atlas?... Nie. � Ja mam. Bez atlasu niewygodnie uczy� si� geografii, w podr�czniku brakuje wielu map. A mo�e chcesz notatki? M�j zeszyt jest dosy� porz�dny. � Przechowujesz notatki z si�dmej klasy? � zdziwi�a si�. � Po co ci to? � Taka rzecz zawsze mo�e si� przyda�. Mog� ci je po�yczy�. � Dzi�kuj�. � No to poszukam ich jeszcze dzi� i jutro ci przynios�. Dobrze? � Dobrze... Odpowied� by�a jednoznaczna, towarzyszy� jej jednak jaki� sp�oszony u�miech. Micha� spojrza� na dziewczynk� uwa�nie. � A mo�e nie chcesz? Powiedz szczerze. � Stali ju� na parterze pod dobrze Micha�owi znanymi drzwiami. � Chc� � odrzek�a, tym razem zdecydowanie. � No to cze��. Przyjd� o jedenastej. B�dziesz w domu? � Tak. Cze��. � Czekaj � zatrzyma� j� jeszcze. � Nazywam si� Micha�. Micha� Zag�rny. A ty? � P�o�ska... Maja. � Dobra. Bywaj. Kiedy Maja znik�a, przysz�o mu na my�l, �e nast�pny dzie� zapowiada si� nieco lepiej ni� inne: porz�dkowanie ksi��ek, rozmowa z t� ma��... Szkoda jednak, �e nie ma Raczk�w, bardzo szkoda. Micha� ma plan �Za pi�tna�cie jedenasta� � stwierdzi�a Maja. Nie by�o ju� nic do roboty, przysiad�a wi�c i rozejrza�a si� woko�o. Wszystko gotowe: kurze wytarte, pod�oga b�yszczy, bukiet z wielkich ogrodowych s�onecznik�w, wielokrotnie poprawiany, osi�gn�� maksymaln� doskona�o��. Ale meble! Meble nie podda�y si� przygotowaniom w najmniejszym stopniu, zdawa�y si� nic o nich nie wiedzie�. Co Micha� pomy�li, co w og�le mo�na o takim wn�trzu pomy�le�? Wyobra�nia poddawa�a ponur� odpowied� na to pytanie. Gdyby chocia� by�o ciemno! Zapali�oby si� lamp� z kolorowym aba�urem, po k�tach panowa�by p�mrok i wiele niepotrzebnych szczeg��w usz�oby uwagi go�cia. A tu jak na z�o�� s�o�ce �wieci na posadzce jaskraw� plam� i wydobywa na jaw wszystko co najbrzydsze: zniszczone krzes�a, paskudn� eta�erk� (ani jedna noga nie trzyma pionu), pocerowan� narzut� tapczanu, nie m�wi�c ju� o sfalowanej powierzchni materaca. Tapczan najgorszy ze wszystkiego � westchn�a przyjrzawszy si� jeszcze raz. A gdyby wyr�wna� go Ja�kiem? Pobieg�a do drugiego pokoju, rozgrzeba�a pos�anie matki, jasiek oczywi�cie na samym spodzie, jak zawsze, kiedy si� czego� szuka w po�piechu. U�o�y�a poduszeczk� w najg��bszej zapadlinie, przyklepa�a, przykry�a narzut� i odszed�szy dwa kroki, sprawdza�a, jak wypad�o. �le! Wyszarpn�a jasiek i odnios�a go z powrotem. Musi by�, jak jest � trudno. �Wytchniemy troch� po przeprowadzce i na przysz�y rok kupimy co� nowego, mo�e biureczko dla Majki?� � powiedzia�a par� dni temu mama; zabrzmia�o to pogodnie, jakby �na przysz�y rok� znaczy�o tyle co �jutro�. Zreszt� �jutro� tak�e jest za p�no, je�eli wa�ne jest dzi�. A dzi� zamiast biureczka jest pospolity stolik, a nad nim go�a �ciana. Jak w urz�dzie albo w internacie. Zbiera�o si� ca�y okr�g�y rok reprodukcje, poczt�wki, ok�adki, fotografie piosenkarzy i aktor�w, etykiety, pude�ka � wy�ebrywa�o si�, zamienia�o... A potem jedno zdanie ojca: �Nie mo�na niszczy� �wie�ej �ciany dla g�upstw�, i koniec, za�atwione. �G�upstwa�... Ca�a m�odzie� tapetuje swoje pokoje! Gdyby Micha� zobaczy� tu kolekcj� zdj��, pi�knie rozwieszon�, skomponowan�, to nawet te g�upie meble nie mia�yby znaczenia. Pozna�by od pierwszego rzutu oka, �e ona, Maja, jest na poziomie, �e ma taki gust jak wszyscy. �e w og�le jest taka jak wszyscy. A tak, to co? Przekona� go o tym s�owami? W�tpi�a z g�ry, czy jej si� to uda, przekonywanie nie jest jej mocn� stron�. I chyba w og�le nie ma w niej �mocnych stron�... Jedenasta za pi��. Poderwa�a si�, pobieg�a do pokoju rodzic�w i zatrzymawszy si� par� krok�w przed lustrem, j�a przygl�da� si� w�asnemu odbiciu. Strapienie, kt�re j� gryz�o dopiero co, straci�o nagle na znaczeniu. Chodzi teraz o co� wa�niejszego: czy ta m�oda osoba, kt�r� widzi przed sob�, mo�e zrobi� dobre wra�enie? Wczoraj, kiedy tak niespodziewanie spotka�a Micha�a, nie zastanawia�a si� nad tym ani przez chwil�, ale teraz? Sukienka w groszki, nowa, korale, bia�e trep-ki, �doros�e� upi�cie w�os�w... Obr�ci�a si� jednym i drugim profilem, spogl�daj�c w lustro przez rami�, spr�bowa�a paru ruch�w i gest�w, podpatrzonych u Joli. To ostatnie nie sz�o dobrze, og�lna ocena, wbrew uprzednim w�tpliwo�ciom i obawom, wypad�a jednak zno�nie: m�oda osoba zosta�a uznana przez sam� siebie za do�� zgrabn�. Podesz�a do lustra zupe�nie blisko. Twarz. Maja skrzywi�a si� ze zniech�ceniem. Ten nos! Te piegi! A nier�wny z�b? Rozci�gn�a sztucznie wargi w niczym nie uzasadnionej nadziei, �e z�b nie oka�e si� taki zn�w bardzo widoczny. By� widoczny, nie ma co si� �udzi�. Pewn� pociech� stanowi�y oczy � kolor co prawda jaki� g�upio niezdecydowany, za to rz�sy g�ste, g�ste i d�ugie, naprawd�. � Naprawd�! � powt�rzy�a g�o�no, jakby mia�a przed sob� kogo�, kto got�w by� �ywi� w tym wzgl�dzie w�tpliwo�ci. Po�lini�a palec, �eby wyr�wna� brwi i doda� im blasku, a przy sposobno�ci obgryz�a wystaj�c� sk�rk� u paznokcia. Spojrzenie na zegar � i nagle zupe�na pustka w g�owie, panika, jakby przyj�cie Micha�a by�o nie daj�c� si� ogarn�� my�lami katastrof�. Za chwil� si� tu zjawi, stanie przed ni�! Jak si� zachowa�? Nie wiedzia�a, nie mia�a najmniejszego poj�cia. Przemy�lane, opracowane w szczeg�ach postanowienie, �e b�dzie nonszalancka jak Jola (tak! w�a�nie tak! mo�e nawet troch� wyzywaj�ca!), �e w odpowiedniej chwili da Micha�owi do zrozumienia, co my�li o wynalezionym przez niego �miesznym pretek�cie (bo przecie� to pretekst � ten atlas i notatki), okaza�o si� nagle nie tylko idiotyczne, ale i w jaki� spos�b poni�aj�ce. Gdzie� dow�d, �e to mia� by� pretekst? Jak mog�a wpa�� na taki pomys�?... Je�li tamto odpada, to co teraz?... Trzeba rozmawia�, ale o czym? O czym? O pogodzie, �eby si� roze�mia�, jak wczoraj? O poprawce, o geografii? Got�w pomy�le�, �e pr�cz szkolnych spraw nic j� nie obchodzi. Wi�c? � przynagla�a sam� siebie do decyzji � wi�c?... Bezradno�� znowu wywo�a�a w pami�ci pouczenie przyjaci�ki. �Zdziwi� si�, �e przyszed�, udam, �e zupe�nie o tym zapomnia�am�. Poczu�a ulg�, taki wst�p powinien by� dobry � i w tej samej chwili us�ysza�a dzwonek. � Punktualny jeste� � powiedzia�a bez namys�u, ujrzawszy ch�opca. �Bo�e, jaka jestem idiotka!� � przelecia�o przez g�ow�. � Dlaczego mia�bym by� niepunktualny? � zdziwi� si� spokojnie Micha�. � Przewa�nie wszyscy si� sp�niaj�. � Nie lubi� si� sp�nia�. � Wejd�. Wszed� do pokoju i po�o�ywszy na stole zeszyty i atlas, rozgl�da� si� woko�o, nie m�wi�c ani s�owa. Maja poczu�a si� nieswojo. Niepok�j o ocen� jej domowego wn�trza od�y� na nowo, Micha� mia� jednak taki wyraz twarzy, jakby nie widzia� przedmiot�w, kt�re by�y przed nim, tylko co� zupe�nie innego. � Znam doskonale to mieszkanie � oznajmi�. � Mieszka�o tu trzech ch�opak�w, a poza tym ich rodzice i babka. Nazywali si� R�czkowie. Pod �cian� � o tu � sta�y dwa tapczany, w k�cie sk�adane ��ko, p�ka na ksi��ki, st�, biurko, telewizor... Ciasno by�o. Aha � i pianino. � No wiesz... � b�kn�a Maja, zdziwiona t� niespodziewan� relacj�. � Pianino musia�o by�, Andrzej, najm�odszy, chodzi� do szko�y muzycznej; robi� wspania�e modele szybowc�w, pe�no tu tego by�o, niekt�re wisia�y na nylonowych nitkach pod sufitem. Teraz tu jest porz�dnie � doda� po namy�le. Maja nie by�a pewna, czy ta uwaga oznacza uznanie. � Wolisz ba�agan? � Nie przeszkadza mi. To znaczy: tu mi nie przeszkadza�. Pasowa� do atmosfery. � Atmosfery? � wyra�enie wyda�o si� Mai jakie� dziwne. � To nie by�a zwyczajna rodzina � o�ywi� si� Micha�. � Ka�dy z nich mia� jak�� intelektualn� mani�. Najstarszy, Jurek (jest na architekturze), ci�gle krytykowa� zabudow� Warszawy, uwa�a�, �e wszystko nie tak, za ma�o nowoczesne. Janek (to �redni, chodzi� ze mn� do szko�y) pod�miewa� si� z niego, dowodzi�, �e najpierw trzeba mie� tworzywa, przysz�o�� zale�y od chemii i tak dalej. Ci�gle o tym gadali. � Tylko o tym? � No nie, oczywi�cie. Z Jankiem mo�na by�o rozmawia� o wszystkim, bardzo inteligentny ch�opak. �A ze mn�? � pomy�la�a Maja. � Ze mn� pewno o niczym�. Spyta�a nie�mia�o: � To by� tw�j przyjaciel? � Nie. W�a�ciwie to nie. Lubi�em ich wszystkich razem, ca�y dom. � Cz�sto do nich przychodzi�e�? � Co dzie�. A teraz wyjechali na �l�sk, na sta�e. � Zamilk� i znowu rozejrza� si� po pokoju. � Co za historie tu by�y... Pragn�� podzieli� si� z ni� tymi historiami, wyczu�a to, z ka�d� chwil� coraz bardziej zbita z tropu. Czy po to tu przyszed�? Zebra�a si� na odwag� i powiedzia�a: � No widzisz... I teraz zamiast trzech ch�opak�w jestem tu tylko ja. � Ano w�a�nie. Zamilkli. Maja z trudem zbiera�a roztr�cone tym s��wkiem my�li. �Ano w�a�nie� ... ca�kiem po prostu, nic wi�cej, cho�by przez uprzejmo��! � Nie martw si�, o koleg�w nietrudno � rzek�a sztywno. � Ja tutaj nie znam nikogo, ale na Muranowie... Mieszkali�my do tej pory na Muranowie i tam... � nast�pne zdania mia�y Micha�a poinformowa�, �e �tam� trudno si� jej by�o od przyjaci�, od dziewcz�t, a zw�aszcza ch�opc�w op�dzi�. Chodzi�o si� z nimi do kina i na spacery, napraszali si�, przychodzili do domu... Ten pi�kny plan nie zosta� zrealizowany, s�owa uwi�z�y w gardle, zanim je wypowiedzia�a, i jedyne, czego uda�o si� dokona�, to unie�� g�ow� i �efektownym� gestem Joli poprawi� w�osy. By� to w�a�ciwie nieporadny szkic tego gestu, przyci�gn�� jednak uwag� Micha�a. Popatrzy� na Maj� z rzeczow� uwag�, jakby mia� przed sob� okaz przyrodniczy, i powiedzia�: � Dzisiaj jeste� troch� inna ni� wczoraj. � Jaka? � Wybierasz si� gdzie�? � Nie. Wcale nie. � Przecie� mo�esz mi powiedzie�. Ja tu gadam, a ty pewno si� �pieszysz. � Dlaczego my�lisz, �e si� gdzie� wybieram? � Wystroi�a� si�. � Nie podoba ci si� to? � Dlaczego ma mi si� nie podoba�? Mnie to przecie� wszystko jedno. Maja poczu�a gniew. Na Micha�a, �e taki t�py, t�py, osch�y, nic nie widzi, niczego nie rozumie! � i na siebie sam� tak�e. Po co w�o�y�a t� idiotyczn� od�wi�tn� sukienk�, dobiera�a korale, upina�a w�osy! Zapragn�a pobiec do �azienki, zrzuci� z siebie to wszystko, wr�ci� tu w najgorszej sp�dnicy, w starej wyp�owia�ej bluzce. J�kaj�c si� nieco, oznajmi�a, �e rzeczywi�cie ma dzi� imieniny... kuzynki i za jaki� czas tam p�jdzie. � Wygl�dasz troch� doro�lej ni� wczoraj � odezwa� si� Micha�, znowu poddawszy j� rzeczowej obserwacji. � Nie jestem dzieckiem! � Jeste�, jeste�... � u�miechn�� si� pob�a�liwie. � Ale to nic nie szkodzi. � Szkodzi. � Doro�niesz, nie martw si�. Po co on tu tkwi? By�oby daleko lepiej, �eby sobie poszed�. Micha� nie zbiera� si� jednak do wyj�cia, zaproponowa�a mu wi�c, �eby usiad�. Usiad� i nic nie m�wi�c zagapi� si� w okno. Czeka�a dobr� chwil�, czuj�c, jak jej pretensja narasta, i wreszcie, wbrew uprzednio powzi�tym postanowieniom, powiedzia�a, wydymaj�c wargi: � Nie masz co patrze�, jeszcze nie pora na listonosza. Micha� drgn��, odwr�ci� si� ku Mai, co� nieprzyjemnego zjawi�o si� w jego twarzy. � Nic mnie listonosz nie obchodzi. � Przyznaj si�... � brn�a dalej, czuj�c, �e zachowuje si� niezr�cznie i g�upio. � M�wi�em ci ju� wczoraj, �e na �aden list nie czekam � rzek� dobitnie i si�gn�� po zeszyt i ksi��k�. � Widzisz?... To s� te notatki. I atlas, tak jak si� um�wili�my. � Dzi�kuj� � otworzy�a zeszyt i bez przekonania zacz�a go przegl�da�. � No wiesz!... � b�kn�a po chwili ze zdziwieniem. � Co? � �e ci si� tak chcia�o! � przewraca�a kartki zapisane porz�dnym pismem, z wklejonymi gdzieniegdzie wykresami i mapkami. Wa�niejsze zdania podkre�lone linijk�!... linijk�! Nie dobrze to Maj� usposobi�o. � Lubi� geografi� � o�wiadczy� Micha�. � Naprawd�? � Trudno by�o uwierzy� w takie o�wiadczenie. � Geografia otwiera ogromne horyzonty, na ca�y �wiat. I ten �wiat ci�gle si� zmienia. � W�a�nie! � podkre�li�a, bardzo niezadowolona. � Jak na lekcji jest �aktualizacja�, to a� si� w g�owie miesza. � Przesadzasz. Wystarczy czyta� gazety. (�Wystarczy � pomy�la�a z ironi�. � Gazety to przecie� okropne nudziarstwo�). Mn�stwo mo�na si� te� dowiedzie� z telewizji i z radia � wywodzi� spokojnie Micha�. � Nasz geograf ci�gle aktualizowa� i robi� to pierwszorz�dnie. W og�le �wietny facet. � S�uchaj... � zaniepokoi�a si�. � Ty pewno bardzo dobrze si� uczysz? � Raczej tak. � Masz pi�tki? � Nie ze wszystkich przedmiot�w. � Przyznaj si� � pr�bowa�a zakpi�, �eby si� jako� �nie da�. � Jeste� pewno pierwszym uczniem w klasie? � Drugim. Przypuszcza�a, �e si� b�dzie zapiera�, wykr�ca�, jak wszyscy ch�opcy w takich wypadkach. A on nie, odpowiedzia� po prostu, jakby chodzi�o o najzwyczajniejsz� informacj�. Dlaczego tak? �eby jej zaimponowa�? Poczu�a jeszcze wi�ksz� ch�� oporu. � A ja naszej geografki nie znosz�. I nie b�d� si� wysila�, �eby jej zrobi� przyjemno��. � Przecie� si� uczysz dla siebie, nie dla niej. � Akurat!... I ona jest bardzo niesprawiedliwa � rzek�a pop�dliwie. � Umy�li�a sobie, �e �nie robi� wysi�k�w�, �e �sta� mnie na wi�cej�. Co j� to obchodzi? Zapami�ta�a sobie, �e w zesz�ym roku mia�am czw�rk�, i ci�gle mi to wypomina. � W zesz�ym roku mia�a� czw�rk�? � Micha� by� zdziwiony. � Tak. � No to dlaczego w tym roku masz niedostateczny? � Dlaczego?... � No w�a�nie. � Nie wiem � zas�pi�a si� Maja. � Jak to? Musisz to wiedzie�. Zauwa�y�a, �e patrzy na ni� uwa�nie, jak nigdy przedtem, i popad�a w bezradne milczenie. �Ja zupe�nie nie wiem� � odpowiedzia�a w my�li na jego pytanie. Jedno tylko by�o pewne: �e co� si� w niej zmieni�o, zmieni�o i zmienia�o nadal. To prawda, �e �nie zdobywa�a si� na wysi�ek�, to jest prawda. Ale je�eli mi�dzy szkoln� nauk� a tym, co j� zajmuje, nie ma nic wsp�lnego, to jak sobie radzi�? Z innymi przedmiotami wybrn�a, z geografi� nie wysz�o... � Tak si� jako� z�o�y�o... � rzek�a wreszcie. � Troch� na wiosn� chorowa�am i ta przeprowadzka... � Przeprowadzka to sprawa paru dni � stwierdzi� rzeczowo. � No nie... � broni�a si�. � Najgorsze ze wszystkiego, �e musz� siedzie� w Warszawie. Tak lubi� wie�! � i pragn�c zmieni� temat zacz�a opowiada� o ulubionej rzece, o pla�y, o lesie... � Dla mnie to jednak niepoj�te z t� twoj� geografi� � przeci�� Micha�. � Dowiod� ci, �e to wcale nie jest trudne. � W jaki spos�b? � Zobaczysz! Oczywi�cie b�dziesz musia�a si� pouczy�. Mam taki plan. S�ucha�a tego �planu� nie przerywaj�c, z ka�d� chwil� coraz bardziej przestraszona. Codziennie przerobi� par� rozdzia��w, atlas, kontur�wki, potem on to sprawdzi, po wi�kszych ca�o�ciach �repetycja�... �eby si� przekona� czarno na bia�ym, jaka jest g�upia? Przy takich lekcjach nic przecie� nie da si� ukry�! � A jak z mapami? � spyta�, ko�cz�c. � Umiesz sobie radzi�? Milczenie. � No? � Mniej wi�cej... � Z map� nie mo�na mniej wi�cej. � Nie umiem � b�kn�a. � Wprawisz si� raz-dwa, zobaczysz. Znowu to �zobaczysz�, jakby roztacza� przed ni� niebywale poci�gaj�ce perspektywy. Maja pochyli�a g�ow� i b�bni�a palcami po stole. Jak wywin�� si� z tej sytuacji? � Dla mnie to b�dzie eksperyment � wywodzi� Micha�. � Nieraz pomaga�em kolegom, ale z nikim nie przerabia�em ca�orocznego kursu. My�l�, �e powinno si� uda�. �Eksperyment? � przerazi�a si� ostatecznie Maja. � Nie chc�! Za nic!� Bezskutecznie szuka�a argument�w. � Dlaczego nic nie m�wisz? � Tak jako�... � S�uchaj! Ja si� przecie� nie narzucam. Mo�e nie masz ochoty. Powiedzia� to normalnie, w jego g�osie brzmia�o jednak co� zupe�nie innego ni� przed chwil�. Rozczarowanie? Zaw�d? � Nie, owszem � cofn�a si� natychmiast, nie chc�c robi� Micha�owi przykro�ci. Czy mo�liwe, �eby znajdowa� przyjemno�� w takim zaj�ciu? Gdyby mu si� podoba�a, to co innego, wszystko jest dobre, byle mie� pretekst do spotka�. To jednak odpada (nie ma c