7737
Szczegóły |
Tytuł |
7737 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7737 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7737 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7737 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Arkady Fiedler
NOWA PRZYGODA:
GWINEA
:: ''
W A
RSZAWA 1962
Opracowanie graficzne MIECZYS�AWA KOWALCZYKA
-
III
���� -. ����
PRINTED IN POLAND
Pa�stwowe Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1962 r. Naktad 30.000+250 egz. Ark. wyd. 17,5. Ark. druk. 15,5 + 2 ark. wk�adek czamo-bia�ych oraz 1 ark. wk�adek wielobarwnych, wykonanych przez Zak�ady Wkl�s�odrukowe RSW �Prasa" w Warszawie. Papier dzie�. m/g�. V kl., 60 g, 61X86 z fabryki w Kluczach. Oddano do sk�adania w lipcu 1961 r. Druk uko�czono w maju 1962 r. Zak�ady Graficzne �Dom
S�owa Polskiego" w Warszawie Zam. nr 5211. S-74 Cena z� 35.�
Piloci
Nagle zbudzi�em si� w mojej kabinie na rufie. Po chwili zrozumia�em, dlaczego: �ruba statku obok kabiny przesta�a si� kr�ci� i zaleg�a g�ucha cisza. Dotarli�my do celu. Zacz�a si� nowa przygoda: Afryka.
Wyskoczy�em z koi i spojrza�em przez bulaj: na dworze ciemno�ci. Zegarek wskazywa� pi�t� czterdzie�ci pi��. Afryka jeszcze ukrywa�a si� przed nami.
Jak co dzie� rano ogoli�em si� starannie i ubra�em bez po�piechu. Turkot spuszczanej kotwicy �wiadczy� o tym, �e nasz s/s Szczecin zatrzyma� si� na redzie.
O sz�stej niebo by�o mniej ciemne, granatowe, ale na nim wci�� tyle gwiazd i tak nie po naszemu roziskrzonych, jak gdyby czyje� oczy w gor�czce wypatrywa�y �witu.
Gdy z rufy przeszed�em na �r�dokr�cie i dosta�em si� na mostek kapita�ski, niebo na wschodzie zardzewia�o blisk� jutrzenk� i zacz�o t�umi� najwi�ksze gwiazdy, inne ca�kiem wyp�asza�. Znika�y szybko jak tancerki po przedstawieniu.
A potem poranek tropikalny roztoczy� swe uroki. Niezmiernie szybko niebo zacz�o ja�nie�, seledyn przetapia� si� w fiolet, fiolet przelewa� w r�. Ale dziwi�a nie szybko�� zmian na niebie, lecz przejmuj�ca cisza, w�r�d kt�rej zmiany si� odbywa�y.
To� stali�my u progu l�du, wstrz�sanego konwulsjami przebudzenia, o kt�rym jeszcze niewiele lat temu ma�o kto �mia� marzy�. Od Dakaru do Basutolandu czarny cz�owiek hardo
podnosi� czo�o. Nie chcia� ju� by� niewolnikiem � pragn�� sob� rz�dzi�. M�wi� to z tak� si�� i z tak� dojrza�o�ci� umys�u, �e w istocie �elaza zacz�y si� kruszy�. Zakipia�y na olbrzymich przestrzeniach liczne narody i pot�gi �wiata nie mog�y u�mierzy� ich buntu. To, co rodzi�o si� na tym kontynencie, by�o jednym z najwi�kszych prze�om�w w dziejach ludzko�ci.
Staj�c wi�c u progu wrz�cego l�du, przybysz mimo woli, nawykiem jakich� niedorzecznych skojarze� uczuciowych, oczekiwa� niepokoju tak�e w przyrodzie. Nic podobnego. Nie by�o tego ranka nawet chmurki na niebie, idealnie czystym od kra�ca do kra�ca, morze za� le�a�o jak lustro, w powietrzu ani drgnienia. Doko�a by� pastel, �agodno�� i cisza. A gdy na widnokr�gu przed nami wy�ania� si� z mroku d�ugi, cienki pas bielej�cych domk�w, wygl�daj�cych z daleka jak niewinna dzieci�ca zabawka, kt� by przypuszcza�, �e to Konakri, dumna stolica wolnych Gwinejczyk�w, kt�rzy przed rokiem zadali cios kolonializmowi, a dzi� w ci�kiej pracy wykuwali byt m�odziutkiej republiki?
Potem wysz�o s�o�ce zza morza. Zza morza, bo na wsch�d od nas ci�gn�a si� olbrzymia zatoka. I s�o�ce by�o niezwyk�e. Tak blade, �e wcale nie razi�o oczu. Nawet gdy si� wzbija�o, mo�na by�o na nie spokojnie patrze�. Jaki� zaspany, bezbarwny kr��ek na niebie. Wtedy u�wiadomi�em sobie, �e to skutki niezmiernych warstw kurzu, zawieszonych w powietrzu a przyp�dzonych przez harmattan, wiatr od Sahary. Wi�c nawet s�o�ce jak gdyby si� uwzi�o, �eby wygl�da� �agodnie.
Przyznam, �e w tym osobliwym kontra�cie mi�dzy sielankow� przyrod� a burz�, szarpi�c� Afryk�, by�a jaka� urzekaj�ca perwersja.
Swit szybko przemienia� si� w jasny dzie�, s�o�ce sz�o w g�r�, ale Konakri jak gdyby nadal drzema�o. Z portu nikt do nas nie przyp�ywa�. Daremnie wzywali�my pilota. I nasz oficer radiowy, i drugi oficer � uroczy unikat ca�ej naszej floty handlowej, m�oda niewiasta, r�wnie mi�a jak energiczna � od chwili przybycia na red� obsypywali port znakami �wietlnymi, ale port by� g�uchy. S�o�ce ju� si� wybi�o ponad warstw�
6
kurzu i zacz�o przypieka� normalnie, po afryka�sku, a z portu nikt nie wychyla� nosa.
Zaciekawi�em si�, jakiego pilota oczekiwali�my.
� Czy to b�dzie bia�y pilot? � spyta�em marynarzy, obecnych na mostku kapita�skim.
� Bia�y! � odrzekli. � Bia�y... oczywi�cie!...
Wiedzieli, jaka trudna i odpowiedzialna to by�a praca, wymagaj�ca wielu lat otrzaskania si� z morskim fachem. Wsz�dzie w koloniach czy w by�ych koloniach pracowali dotychczas wy��cznie biali piloci.
Wreszcie � ju� prawie dwie godziny po wschodzie s�o�ca � dostrzegli�my przez lornetki jaki� ruch w porcie. Motor�wk�. Zmierza�a w nasz� stron� i rzeczywi�cie przywozi�a nam pilota i jego pomocnika.
Na statku powsta�o ma�e zamieszanie: jeden i drugi najczystszej wody Afrykanie.
� Zmieni�o si� w tej Afryce! � rzek� do mnie z u�miechem pierwszy oficer.
� Zdaje si�, �e tak!
P�no przybyli czarni piloci � troch� jak ca�y ten kontynent � ale ostatecznie przybyli i zupe�nie sprawnie, bez wypadku, j�li wprowadza� statek do portu.
Wkr�tce jeden z nich wyszed� na skrzyd�o mostku, gdzie sta�em. Przywitali�my si� podaniem r�ki, przy czym powiedzia�em normalnie:
� Bonjour � dzie� dobry.
� Merci � dzi�kuj�! � odpowiedzia� on ku mojemu zdumieniu.
J�zykiem francuskim w�ada� doskonale.
Gdy w chwil� p�niej towarzysz jego tak samo podzi�kowa� za moje �dzie� dobry", dozna�em lekkiego niesmaku, poczytuj�c to za rodzaj s�u�alczo�ci, pozosta�ej z kolonialnych czas�w. Dopiero gdy znacznie p�niej, na l�dzie, pozna�em ich zwyczaje, stwierdzi�em, �e Gwinejczycy mi�dzy sob� tak samo dzi�kowali i bynajmniej nie by�o to objawem s�u�alczo�ci. Prze-
ciwnie: ca�kiem naturalnie wyra�ali sw� wdzi�czno�� komu� za to, �e �yczy� im dobrego dnia. Mia�o to sw�j sens. By�a w tym logika.
Detronizacja
Kt� by nie pami�ta� licznych podobizn owych sumiastych postaci z XIX wieku, pionier�w tropikalnych kraj�w, owych nieustraszonych odkrywc�w, my�liwych, przyrodnik�w, misjonarzy, zdobywc�w � zas�u�onych, w�adczych, m�skich, wspania�ych bohater�w w he�mach korkowych? Owi Humboldci, Livingstone'y, Stanleye, Mungo Parki, Emin Pasze, a tak�e i nasi Wodziccy lub Rogozi�scy nigdy nie patrzyli na nas z drzeworyt�w czy dagerotypow inaczej ni� pysznie spod kasku tropikalnego. Wiadomo by�o, �e na ich �ycie czyha�y nie tylko nieprzebyte puszcze i drapie�ne bestie, nie tylko ludo�ercy i tysi�ce nieznanych chor�b, ale ponad wszystkie dolegliwo�ci grozi� im bezwzgl�dny, najwi�kszy wr�g � zab�jczy �ar s�o�ca. Wystarcza�o w Afryce � zapewniali do�wiadczeni podr�nicy � by bia�y cz�owiek stan�� w po�udnie na s�o�cu z obna�on� g�ow�, a niezawodnie gin�� w ci�gu godziny.
Wi�c kask by� nieodzownym rekwizytem tropik�w, bez kasku nie wyobra�ano sobie �ycia mi�dzy zwrotnikami, kask pokrywa� zuchwa�e g�owy wszystkich bez wyj�tku afryka�skich podr�nik�w � kask, natchnienie naszej m�odo�ci i m�odo�ci naszych ojc�w, symbol prawdziwej m�sko�ci i niezg��bionej przygody. (Czy�, o moi synowie! nie wygl�da�em imponuj�co na fotografii z Madagaskaru, gdy spod he�mu patrzy�em chmurnie i g�rnie w tajemnicz� dal?)
Liczne naukowe rozprawy, pisane przez uznane autorytety, nie szcz�dzi�y farby drukarskiej, by udowadnia� zab�jczo�� tropikalnego s�o�ca, przypisuj�c j� ultrafioletowym czy innym, nieznanym a jeszcze szkodliwszym, promieniom. Na potwierdzenie przytacza�y z codziennej praktyki wiele wypadk�w pora�enia i �mierci. Gdy w 1926 roku brytyjska ksi�niczka
8
E'..-^Xt--
�1'
iii
% | -^^1/%^-Tj
I
...Dziwad�a baobaby rozros�y si� w potwornego kszta�tu drzewa-mamuty...
B*^^ ��,
ii ii li
innymi straszy�a tam maska diab�a z europejskimi w�sami...
Wszystkie Gwinejki, nawet w podesz�ym wieku, mia�y proste plecy i kark trzyma�y wysoko...
:' gil ;|1 'MM flll-
...Mia� Piotru� m�od�, �yw� antylop� min�
Maria Ludwika napisa�a przyjemn� ksi��k� o swej podro�y po �wczesnym Z�otym Wybrze�u*, i ona tak�e nie mog�a pomin�� sposobno�ci, by dyskretnie, po�rednio, uwypukli� sw� odwag� stwierdzeniem, �e �promienie s�o�ca maj� cechy tru-i�ce" i �e trzeba koniecznie nosi� kask.
Brazylia po uzyskaniu w XIX wieku niezale�no�ci wypowiedzia�a kaskowi tropikalnemu wojn�, poniewa� by� to symbol kolonialnych rz�d�w. Mog�a si� go pozby� bez uszczerbku gdy� natychmiast zast�pi�a go sombrerem s�omkowym, skutecznie broni�cym g��w jej mieszka�c�w od s�o�ca. A s�once iak dotychczas, tak i nadal, pozosta�o tu zab�jcz� pot�g�. Najgro�niejsze wydawa�o si� jednak w Afryce, na l�dzie roz�arzonych sawann i o�lepiaj�cego �wiat�a. Kask, solidny korkowy kask uchodzi� za jedyny ratunek cz�owieka. Jeszcze w sierpniu 1959 roku potwierdzi� to czaruj�cy prelegent, by�y �� afryka�ski podr�nik, gdy przed zas�uchan� salk� w Klubie Mi�dzynarodowej Prasy i Ksi��ki w Sopocie roztoczy� przejmuj�cy obraz strasznej pot�gi s�o�ca i jedynej, dos�ownie iedynej przed ni� obrony, zbawczego kasku. Szmer ulgi i wdzi�czno�ci dla �yciodajnego nakrycia rozleg�, si� wtedy w�r�d wzruszonych s�uchaczy.
Onego przedpo�udnia, w miar� jak nasz s/s Szczecin podp�ywa� do portu w Konakri, upa� wzmaga� si� coraz srozszy. Na morzu by�o jeszcze zno�nie, ale do portu wchodzili�my jak do piek�a. Zacz��em si� biedzi� nie na �arty, czym ochronie sw� biedn� �epetyn�, kt�ra b�d� co b�d� przez tyle_ lat niez�e mi s�u�y�a. Kasku nie posiada�em, wi�c czy wzi�� beret? �mieszne, to jakby piec wsadzi� na g�ow�. Mo�e bia�� p��cienn� fura�erk� z czerwonym pasem, jak� mia�em ze: sob�. Ale czy afryka�skie s�o�ce nie przepali jej na wylot? W biedzie diabe� zjada muchy, je�li wierzy� niemieckiemu przys�owiu, wi�c by�o nie by�o, wsadzi�em na g�ow� bia�� fura�erk� i heroicznie oczekiwa�em tego, co mi gotowa�y nast�pne kwa-dranse.
~T^7a b��dna jak tyle innych nazw geograficznych; w�a�ciwie powinno by�: Wybrze�e Z�ota. A. F.
9
Statek powoli podchodzi� do nabrze�a. Kr�ci�o si� tam wiele ludzi, przewa�nie Afrykan�w, robotnik�w portowych w kr�tkich spodenkach i lekkich koszulinach. Na nasz statek czeka�o te� kilku Europejczyk�w. Wobec upa�u byli oczywi�cie lekko ubrani, koszule mieli odpi�te. Stali na wybrze�u w pe�nym s�o�cu, spokojni i cierpliwi.
Naraz � c� to, u licha! � wyba�uszy�em oczy, pe�en zdumienia. Szale�cy? Samob�jcy? �aden z tych Europejczyk�w nie mia� kasku, co wi�cej, nic nie mia� na g�owie. Obna�one europejskie czerepy wystawiali bezczelnie na pe�ne afryka�skie s�o�ce. S�o�ce niedaleko zenitu.
Na chwil� wpad�a mi zabawna my�l, �e mo�e to Afrykanie, doszed�szy do w�adzy, tak� na�o�yli tu kar� na bia�ych. �art �artem, ale naprawd� widok przede mn� m�g� wydawa� si� czym� zgo�a przera�aj�cym, a ci biali � wariatami. Tymczasem oni zachowywali si� ca�kiem normalnie, swobodnie ze sob� rozmawiali, nie by�o oznak ob��du, nie roztapia�y im si� m�zgi. Po prostu nie bali si� s�o�ca. Czy s�o�ce nie dzia�a�o na nich, nie mia�o os�awionych zab�jczych promieni?
Nie, nie mia�o zab�jczych promieni.
Kasku tropikalnego ju� si� w Afryce nie nosi�o. Wszyscy niemal Europejczycy chodzili tu w gor�cym s�o�cu z obna�on� g�ow� i, o dziwo, nikt nie gin�� z pora�enia. Tak chodzili od kilku lat w Gwinei, tak w Ghanie, a tak�e w Gabonie, pod samym r�wnikiem, dok�d kilka miesi�cy p�niej los mnie zap�dzi�.
Kask znik� z Afryki jak mara przesz�o�ci. Okaza�o si�, �e to nie s�o�ce zabija�o dawniej Europejczyk�w, lecz ich b��dna wiara, zgubny strach przed zab�jczo�ci� s�o�ca.
Mo�na by czasem popa�� w gorzk� zadum� nad kapry�no�-ci� ludzkich strach�w, ale na razie wypad�o zaduma� si� nad innym zagadnieniem, nad bli�szym, rodzinnym wypadkiem: oto wspania�e zdj�cie madagaskarskie dumnego podr�nika w kasku tropikalnym cicho usuwa�o si� do lamusa, by tu w mroku spocz�� skromniusie�ko na szarym ko�cu szeregu w�satych m��w w omsza�ych kaskach przebrzmia�ej epoki.
10
Konakri
Gdy patrzy�o si� z morza na miasto, wygl�da�o ono jak bujna puszcza, w�r�d kt�rej tylko tu i �wdzie prze�wieca�a biel dom�w � tyle tam by�o zieleni i taki przepych pot�nych drzew.
Chocia�by kto� chcia� nie wiem jak wychwala� system rz�dzenia Brytyjczyk�w w koloniach, musia� przyzna� jedno: miasta budowali tam szkaradne. Wystarczy powiedzie�, �e by�y to miniatury Londynu albo londy�skiej City, powik�ane, bez-planowe, ciasne, niewygodne. Natomiast chocia�by nie wiem jak pot�pia� Francuz�w w koloniach, to jednak miasta stwarzali tam �liczne, ma�e Pary�e. �liczne by�o Hanoi, powabny Sajgon, Abid�an lub Dakar i tak samo czaruj�ce Konakri.
Miasto niem�odziutkie, pocz�te u schy�ku XIX wieku, w�a�ciwy rozmach wzi�o dopiero niedawno, po drugiej wojnie �wiatowej. Le��c na samym ko�cu � nieco zgrubia�ym jak koniec pr�cika w kwiecie � d�ugiego p�wyspu Kalum, mia�o ze wszystkich stron morze i orze�wiaj�cy wiatr. Podziw ogarnia� cz�owieka na widok jego mapy: by�a to szachownica krzy�uj�cych si� prostok�tnie ulic; jedne, avenues, wiod�y z zachodu na wsch�d, reszta, bulwary, z p�nocy na po�udnie. �rodkowa avenue by�a, niby s�up kr�gowy, najszersza, g��wna, przecina�a miasto na dwie po�owy i ko�czy�a si� na zachodzie pa�acem gubernatora: nic w tym mie�cie nie by�o przypadkowe, nie przemy�lane, kr�te: urbanistyka godna najlepszych Haussmann�w.
No, i te drzewa. Boskie, b�ogos�awione mangowce, tysi�ce cienistych mangowc�w! Wszystkie bez wyj�tku bulwary � by�o ich w Konakri przesz�o 15 kilometr�w � obsadzone z ka�dej strony ulicy g�stym rz�dem mangowc�w, a �e drzewa te mia�y listowie bardzo obfite i zwarte, stale panowa� pod nimi rozkoszny cie� i ch��d. Gdy po raz pierwszy zapu�ci�em si� w po�udnie na miasto, przechadzka po avenues i bulwarach sta�a si� jak�� zabawn� gr� w ciep�o i zimno, w przykre i przyjemne: avenues, w przeciwie�stwie do bulwar�w, by�y
11
)�e jak kolano i ziej�ce �arem s�onecznym, za to bulwary � k mi�e ch�odnie.
Ale mangowce bulwar�w to nie wszystko. Doko�a ca�ego dasta, tu� nad wybrze�em morskim, wiod�a autostrada, gdzie mtastycznie rozpanoszy�y si� palmy kokosowe, istne �missy" �opikalnej urody, a obok nich inne znakomito�ci, drzewa �angipani, flamboyanty i eukaliptusy. To one, widziane od lorza, wydawa�y si� g�st� puszcz�. Jakby i tego by�o nie o��, na niekt�rych skrzy�owaniach ulic lub placykach, uzna-ych przez urbanist�w za wa�niejsze, posadzono jaki� ga-unek baobab�w i teraz te dziwad�a rozros�y si� w potwornego iszta�tu drzewa-mamuty. By�y majestatyczne i kr�pe; nie-:t�re pnie tak grube, �e nie obj�oby ich dwudziestu ludzi, i ze wszystkich pni wyrasta�y, niby olbrzymie �ci�gna, sze-okie podpory, kt�re zamienia�y si� w korzenie. Kolosy te tara�y si� rywalizowa� ze s�ynnym na Oceanie Indyjskim )aobabem w Madzunga na Madagaskarze.
Ca�� zachodni� cz�� miasta, doko�a pa�acu gubernatora, :abudowano przewiewnymi gmachami, mieszcz�cymi centralne irz�dy Gwinei. Tam r�wnie� ton�y w zielonych gajach nowoczesne bungalowy ze szk�a i plastyku, zamieszkane do niedawna przez elit� kolonialnej administracji. Na brzegu tej izielnicy stan�� kilka lat temu, jakby ukoronowanie wszystkiego, luksusowy �Hotel de France", chluba francuskiej Afryki, z urzekaj�cym widokiem na morze i na pobliskie wyspy Los. Gdy owego pierwszego dnia kr��y�em po mie�cie, we wznios�ym nastroju podziwiaj�c to i owo, przecie� jedn� rzecz musia�em rzetelnie zgani� � chodniki. Wszystkie jezdnie avenues, bulwar�w i plac�w by�y asfaltowane, �wietnie wyko�czone, wymuskane, natomiast prawie wszystkie chodniki zupe�nie zaniedbane. Tu wida� urwa� si� rozmach francuskich urbanist�w, natchnienie zawiod�o ich. Przechodzie� grz�z� na chodniku w surowej matce-ziemi, nieraz w piasku nurza� sanda�y po kostki, potyka� si� na wybojach i dziurach. Jak bywa�o zazwyczaj w wojsku, tak i tu: dla je�d�c�w � tym razem w samochodach � wszystko: sob�l i panna; dla piechur�w �
12
nic, nawet nie zaj�c i sarna. Dobrze, �e przynajmniej zostawiono dla nich skrawek do chodzenia. Na poz�r ma�a to rzecz, a jak dosadnie odzwierciedlaj�ca j�dro systemu. Francuzi mieli auta, tubylcy � les indigenes � tylko w�asne nogi. Francuzi nie potrzebowali chodnik�w, wi�c po c� z nimi si� cacka� i wydawa� na nie pieni�dze?
Najszersza, owa centralna avenue, mia�a oko�o p�tora kilometra d�ugo�ci i ongi� nazywa�a si� Avenue Gubernatora Ballaya. Je�eli wzd�u� ulicy spojrze� ku zachodowi, widzia�o si� na ko�cu bia�y, szlachetny w swej prostocie pa�ac gubernatora, a dawniej, tj. do 1958 roku, widzia�o si� przed pa�acem pomnik owego Ballaya. Pod koniec XIX wieku Bal-�ay by� pierwszym gubernatorem Gwinei. Za jego wieloletnich rz�d�w Francuzi dokonali or�em ostatecznego podboju kolonii, to znaczy, �e przez d�ugie lata topili we krwi wszelki op�r ludno�ci. Jak g�osi� napis na cokole, pomnik wznie�li wielbiciele i przyjaciele gubernatora, a�eby utrwali� pami�� jego zas�ug i heroicznego okresu Gwinei. Ow heroizm ani rozlew krwi nie dosta�y si� do rze�by, przedstawiono natomiast Ba�laya jako poczciwego tatusia. Dobroduszniak jedn� r�k� trzyma� tr�jkolorowy sztandar, drug� obejmowa� z ojcowsk� czu�o�ci� ma�ego nagiego Murzynka, Murzynek za� wznosi� ku bia�emu panu s�odki wzrok pe�en wdzi�czno�ci i szacunku.
Gwinejczycy w referendum z 28 wrze�nia 1958 roku opowiedzieli si� przeciw unii z Francj� i tym samym odzyskali ca�kowit� niezale�no��, lecz pomnika nie znie�li. Dopiero gdy w nast�pnych tygodniach prowokacje uchodz�cej francuskiej administracji oburzy�y ludno�� do �ywego, mieszka�cy Ko-nakri wywarli sw�j gniew na Ballayu. Po prostu zwalili pomnik z piedesta�u, ale ca�kowicie go nie zniszczyli, nie roz-r�bali. Le�a� przez wiele dni na ziemi, jaki� obezw�adniony gubernator, i pomimo �e powalony, wci�� uparcie obejmowa� Murzynka, jakby go i teraz nie chcia� wypu�ci� spod swej w�adzy. Le�a� u st�p pa�acu, do kt�rego wprowadzi� si� S�ku Tur�, zwyci�ski w�dz Gwinejczyk�w.
Nieco p�niej usuni�to pomnik z placu. Przyjechali robotni-
13
ey , ci�ar�wka, windowali LLL$, SSL etnograficznego nad brzegiemmor-Muze-nby .
wiec gubernatora uime�cn, na dworze za^ y dcste�u.
� � � M,,rTOnVipm potulnie w mego morzu, i wci�� z Murzynkiem p^ �7�rA
A Z w rzeczywi�ci ^T^t^TJ^
Historyczny czek bez pokrycia.
eks-
ponaty sz�y zaraz do i rze�b z drzewa, gwinejskich szczep�w. diab�a z europejskimi ^ w�adn�, dzi� podupada]�ce. bobonu przystawiono pomnik
na to z�bami. Woleliby, az
r�ne bozki i demony .ro tam maska
wszech- daWnego za-
tycn
w
Gwinei> zgrzyta�o
raczej rozbito na gubernator 4 diab.6w
znalaz� spokoine miejsce, ^ _
le�nych i demon�w afryka�skiej przesz�o�ci.
Hotel de France
odchodzi� tego samego j mi obce, wi�c pierwszego mi�ego rodaka mego, V^
S5 dt^e^kT
tam podwi�z�. przyle�, wyda�o mi si�, �e z n�-
Ju� gdy wchodzi�em do sali przyj^, wj
de
kowicie na pomoc s � czasu_
^ . % trudem wy. i pod wiecz�r mnie
14
dzy afryka�skiej przeskoczy�em cudownie o tysi�ce mil w zupe�nie inny klimat, w jaki� hollywoodzki przybytek ameryka�skich milioner�w � takie tu wszystko, ca�e urz�dzenie, by�o superluksusowe. Nawet ludzie byli inni: Afrykan�w �adnych pr�cz s�u�by, poza tym sami biali, ale i oni odmienni, nie tacy, jak owi zaaferowani Francuzi, spotykani na ulicach Ko-nakri. Ci w hotelu mieli miny g�ste, wzrok mocny, ruchy pewne siebie.
Czarny boy w liberii, doskonale u�o�ony gentleman, wi�z� mnie wind� na trzecie pi�tro. Ach, winda! P�yn�a w g�r� bez szelestu i dyskretnie jak mi�y sen, nie by�o turkotu ani huku, ani �opotu jak w windach kochanego miasta na dalekiej p�nocy, nie by�o rodzimych wstrz�s�w i zgrzyt�w co pi�tro ani ostrych zahamowa� u celu � winda w �Hotel de France" zwalnia�a biegu ju� przed met�, a potem cichute�ko i mi�kko zamiera�a w bezruchu.
� Troisieme etage! � rzek� boy powa�nie i otworzy� mi
drzwi.
Nie, nie mog�em wytrzyma�. Robi�c weso�� min�, musia�em zapyta�:
� Kiedy�cie reperowali t� wind� po raz ostatni?
Boy spojrza� na mnie zdumiony. Nie rozumia�, dlaczego zadaj� tak niem�dre pytanie, skoro winda nigdy si� nie psu�a. Z lekka zgorszony, nie my�la� wdawa� si� w niewczesne �arty i nie odpowiadaj�c, wskaza� grzecznie na drzwi:
� Troisieme etage � trzecie pi�tro! � powt�rzy� bardzo
oficjalnie.
Dosta�em pok�j 312: cudo. Plastyk od g�ry do do�u, wielometrowe tafle okien, woda oczywi�cie ciep�a i zimna, prysznic, klozet jak anielski brelok, nieskazitelna czysto��, wszystko nad wyraz estetyczne, najlepsze, najdro�sze. Tak�e cena za pok�j, ale nag�e przera�enie zwalczy�em pociech�, �e b�d� tu tylko jedn� noc i ani chwili d�u�ej.
Ten przybytek przepychu wznie�li Francuzi kilka lat temu, kiedy nie dostrzegali jeszcze chmur nad Afryk�. Techniczny
15
�ozw�j kolonii, zw�aszcza w g�rnictwie, rokowa� bardzo r�a-l� przysz�o��. Wznie�li hotel sobie na chwa��, dla swej elity linansowej, dla paryskich tuz�w przemys�u, bankier�w, dyrektor�w trust�w, a�eby, przebudziwszy si� fatalnego wrze�-lia 1^958 roku, stwierdzi�, �e wszystko �a�o�nie wzi�o w �eb. Hotel wci�� jeszcze pozostawa� w ich prywatnym r�ku i �wiet-aie funkcjonowa�, chocia� zabrak�o dawnej elity.
Rozwar�em gigant-okno, si�gaj�ce od samego sufity do posadzki. St�d otwiera� si� widok, jaki nawet ostatniego snoba m�g�by ol�ni�, widok r�wnie urzekaj�cy jak sam hotel. Prawie pode mn� morze szumia�o przyp�ywem bij�c o g�azy, w dali romantyczne <� wyspy Los opromienia�o zachodz�ce s�o�ce. A najbli�ej hotelu, bo tu� nad brzegiem morza, puszy�o si� kilka wynios�ych drzew tak niezmiernie �adnych i tak nierealnych, jakby �ywe wysz�y z Disneyowej �Fantazji". Ros�o tam kilka palm kokosowych, jaki� k��biasty mangowiec, a obok niego baobab, p�katy i bezlistny o tej porze.
Realne natomiast by�y ptaki. Stado kruk�w i dwa s�py. Po tych wszystkich cudaczeniach obcej mi zbytkowno�ci powita�em je z ulg� jak bliskich przyjaci�. One przynajmniej by�y naturalne, nie sadzi�y si� na luksusowe fumy.
Kruki wygl�da�y nad wyraz pociesznie. T�gie jak nasze i czarne jak nasze, ale mia�y bielusie�kie szyje i piersi, jak gdyby troskliwa przyroda zawiesi�a im doko�a szyi czyst� serwet�. Przeciwnie ni� nasze, samotne �az�gi europejskich kniei, afryka�skie kruki by�y natr�tne i bardzo pospolite, zw�aszcza na wybrze�u. Wsz�dzie po wsiach i miastach trzyma�y si� jak najbli�ej ludzi, w�azi�y im niemal na pi�ty i �ar�y co popad�o, wszelkie �wi�stwa i odpadki z ludzkiej kuchni, dlatego te� jako sanitarn� policj� szanowano je na r�wni z s�pami. Ale gdy pozna�em lepiej ich hultajskie dusze i nieobyczajne maniery, odkry�em, �e obwiesie haniebnie kpi�y sobie z ludzkiej �atwowierno�ci i szacunku: gdy nikt nie widzia�, szyd�o wy�azi�o z miecha, a kurcz�tko gin�o z podw�rza.
Stadko pi�ciu czy sze�ciu kruk�w niespokojnie baraszkowa�o w pobli�u, jak to zazwyczaj przed nocnym spoczynkiem.
16
<" �� , ::
TOJI ' _ . J '4UU4 k t KL t.
...Przyci�ga�y prze�liczne rze�by z drzewa g��wek kobiecych, Fulbejek..
:
mmli:
��
%-i
�i
�Uli
531111
Fulbejska szlachta, dumna i w�adcza, pe�na uprzejmej godn�c^.. '(Rze�ba spod rozbitego pomnika francuskiego gubernatora Ballaya)
Wzlatywa�o w powietrze i zaraz siada�o na drzewach, i znowu si� wzbija�o, bardzo wybredne w wyszukiwaniu sobie noclegu. Kraka�o przy tym zupe�nie jak nasze wrony, tylko bardziej wrzaskliwie, co mimo woli przywodzi�o z�owieszcze wspomnienie: rozdziobi� nas kruki, wrony. Wida�, stado szczeg�lnie upodoba�o sobie s�siedztwo hotelu � tak samo zreszt�, jak kr���ce nad nami dwa s�py, wypatruj�ce tu jakiego� �cierwa � i jak�e �atwo i tanio narzuca�o si� skojarzenie tych �ar�ocznych ptak�w z hienami finansjery, kt�re do niedawna grasowa�y w ekskluzywnym hotelu.
� Sp�ni�y�cie si�! Min�o! � wybuchn��em do ptak�w �miechem. � Wywo�ujecie przedawnione asocjacje!
Jednej z nast�pnych nocy oko�o godziny dziesi�tej znajomi zaprowadzili mnie do baru na sz�stym pi�trze hotelu, gdzie nie tylko wytwornie, ale i przyjemnie by�a siedzie� w ch�odnym wietrzyku, wiej�cym stale od morza. Jak co noc pe�no tu by�o go�ci, przewa�nie mieszka�c�w hotelu, kobiet niewiele, a wszyscy biali. Nie: przy jednym, jedynym stoliku w k�cie odkry�em troje Gwineje�yk�w. Tkwili samotni i onie�mieleni, jak gdyby nieproszeni wdarli si� do obcego salonu. Gdy siedli�my w ultranowoczesnych fotelikach, l�ni�cych me talem, rozejrza�em si� zaciekawiony doko�a. Zgromadzi�a si� istna mi�dzynarod�wka. Owszem, znajdowali si� tu i Francuzi, zapewne dyrektorzy wielkich towarzystw handlowych, jeszcze czynnych w Gwinei. Ale przede wszystkim s�ysza�o si� inne j�zyki: angielski, bodaj�e holenderski, najcz�ciej jednak niemiecki i r�ne s�owia�skie. Powstanie niezale�nej republiki, nagle odci�tej gospodarczo od Francji, �ci�gn�o tu z r�nych stron �wiata przedstawicieli wielu kraj�w, lecz tym razem na og� demokrat�w antykolonialnych, pragn�cych pom�c m�odemu pa�stwu.
Wi�c oto siedzieli oni, rozpierali si�, niekt�rzy palili cygara na spos�b Churchilla. Lecz im d�u�ej na nich patrzy�em, tym bardziej wprawiali mnie w os�upienie. Got�w by�em pomy�le�, �e to niesamowity sen, �e patrz� na dziwacznych Rip Van Winckl�w, kt�rzy od�yli z poprzedniej, kolonialnej epoki i jak
2 � Nowa przygoda
17
gdyby cudem nagle tu si� zjawili. Prawie wszyscy byli jacy� nad�ci i wa�ni, bi�a od nich zarozumia�a pewno�� siebie, mieli w�adcze spojrzenia, twarze pe�ne spokojnej wy�szo�ci.
Mo�na by�o si� u�mia�: przecie� oni prawie wszyscy reprezentowali uczciwe d��enia � nie chcieli doi� Afryki, a mimo to zachowywali si� dziwnie. Znalaz�szy si� w tym pa�acu z�otego bo�ka, przybrali � prawem bezwiednego dostosowania si� � poz� nowoczesnych konkwistador�w. Czy�by, wszed�szy w to luksusowe gniazdo wron, musieli kraka� jak i one? Oczywi�cie tak nie by�o, ale pozory �udzi�y.
Wtedy przypomnia�y mi si� kruki przed hotelem i z humorem pomy�la�em sobie, �e wypada�oby je przeprosi�: mo�e jednak wisusy nie bez kozery kraka�y tak drapie�nie, dostosowuj�c si� do butnych min ludzi?
Gwinejczycy
Konakri liczy�o przypuszczalnie blisko sze��dziesi�t tysi�cy mieszka�c�w. �ci�gali tu przybysze ze wszystkich stron Gwinei i ze wszystkich gwinejskich narod�w i szczep�w, z wyj�tkiem mo�e najprymitywniejszych. Najwi�cej spotyka�o si� w stolicy ludzi ze szczepu Susu, zamieszkuj�cego pas nadbrze�ny,; postawnych, o cerze nie czarnej, lecz ciemno br�zowej. Fulbeje z g�r Futa D�alon byli cz�sto ciemniejsi, lecz mieli chamickie rysy, przyw�drowali bowiem ongi� z dalekich krain na wschodzie. Ruchliwi i przedsi�biorczy Mandingowie, z kt�rych wywodzi� si� prezydent S�ku Tur�, byli zazwyczaj czarni jak heban i pochodzili ze wschodnich kres�w Gwinei, gdzie rzeka Niger wp�ywa�a w sawanny przysuda�skie. Ludzie spod Nzerekore, otoczonego nad granic� Liberii tropikaln� puszcz�, nale�eli do nielicznych w Gwinei wyznawc�w animizmu i niech�tnie wytykali nosy ze swej kniei, chocia� ^uprawiali wa�n� dla eksportu ro�lin�, kaw� � i mieli pieni�dze.
Przeci�tny mieszkaniec Konakri, niezale�nie, z jakiego ludu
18
pochodzi�, spotykany setkami na ulicach miasta, by� cz�owiekiem nad wyraz przyjemnym. Kogokolwiek grzecznie zaczepia�em prosz�c o jak�� informacj�, zawsze otrzymywa�em ode� skor�, ba, entuzjastyczn� odpowied�, zagadni�ty za� przewa�nie ofiarowywa� si� doprowadzi� mnie, gdzie trzeba.
Nie czyni� tego dla przypodobania si�, bo m�g� by� przypuszcza�, �e jestem Francuzem, a Francuz�w Gwinejczycy bardzo nie lubili. Ch�� zdobycia napiwku zachodzi�a tylko w rzadkich wypadkach. By�a to po prostu wrodzona afryka�ska grzeczno��, uczynno�� wynik�a z pogodnego usposobienia. Gwinejczycy, kt�rych spotyka�em, objawiali szczeg�ln� w�a�ciwo��: chcieli by� szcz�liwi i, zdaje mi si�, umieli by� szcz�liwi, dlatego �atwo wybuchali �miechem, co cz�sto razi�o Europejczyk�w, mniej ni� oni zadowolonych z �ycia.
Inn�, urzekaj�c� cech� by�a ich bystro�� umys�u, inteligencja.
Kr�tko przed wyjazdem z Polski rozmawia�em z oczytanym i �wiat�ym znajomym, kt�ry, podobnie jak miliony innych Europejczyk�w i Amerykan�w, stanowczo uwa�a�, �e Afryka-nie, ma�o rozwini�ci umys�owo, nie s� zdolni do sprawowania rz�d�w w nowoczesnym pa�stwie. By� to niezawodnie odd�wi�k � bezwiedny, o ile chodzi o mego znajomego � potwornej krzywdy, wyrz�dzonej przez ludzi jednej rasy ludziom innej rasy. Biali bowiem nie tylko przez ca�e wieki dokonywali handlu afryka�skimi niewolnikami, sprowadzaj�c nieprawdopodobn� n�dz� na ludzi i kontynent, nie tylko rozdrapali potem Afryk� mi�dzy siebie, ale � chc�c usprawiedliwi� swe zbrodnie � ponadto spotwarzali ca�� ras� tak systematycznie i tak perfidnie, �e �wiat uwierzy� w jej ni�szo�� i niezdolno�� do samodzielnego bytu.
Chcia�bym, a�eby m�j znajomy by� ze mn� w Afryce i spotka� si�, tak jak ja, z r�nymi lud�mi. Diop Alsano, minister informacji, niewiele ponad trzydziestk� licz�cy, mia� �atwo�� precyzyjnego wyra�ania si�, rzadko spotykan� w�r�d inteligencji w Europie. Ju� przy drugim, trzecim s�owie swego rozm�wcy podchwytywa� ca�� jego my�l, natychmiast jak najcel-
niej replikowa�, czyni�c to wszystko z wyj�tkowym wdzi�kiem osobistym. By� pe�en zdrowego zapa�u i niejeden minister w naszych szeroko�ciach m�g�by mu pozazdro�ci�.
Jego prawa raka, Fowler, przy r�wnie �ywym umy�le, by� znakomitym organizatorem i gdziekolwiek w brussie gwinej-skiej si� pojawia�em, chocia�by najdalej od centr�w, w�adze tamtejsze w my�l naszej umowy by�y dok�adnie powiadomione o moim przyje�dzie i rzeczowo sz�y mi na r�k� (tak samo w Gwinei, jak p�niej w Ghanie). Trzeci Gwinejczyk, z kt�rym mia�em cz�ste rozmowy w Konakri, Ray Otr� z Pa�stwowego Instytutu Bada� i Dokumentacji, b�yskotliwy, przepracowany, nerwowy, jak�e swojsko zalatywa� neurasteni� niekt�rych intelektualist�w w Europie. Na podobn� b�yskotliwo�� umys�u natrafia�em wsz�dzie w g��bi kraju w r�nych warstwach ludno�ci, tak�e u prostych wie�niak�w, je�li umieli po francusku i mog�em z nimi rozmawia�. Ich zdrowy rozum i zdolno�� kojarzenia szczeg�lnie przebija�y z licznych przys��w, �wiadcz�cych o niepowszedniej spostrzegawczo�ci.
Przewa�na cz�� Europejczyk�w, zasiedzia�ych od dawna w Afryce, a mo�e niemal wszyscy, prawdopodobnie nie podziela�aby mego zdania. Zrozumia�e dlaczego: trzeba by�o nie lada wysi�ku i wr�cz przekorno�ci, �eby zwalczy� w sobie ogromn� g�r� uprzedze�, nagromadzonych w Europie od kilku wiek�w. A wielu bia�ych, �eby mnie przekona�, wskazywa�oby na swych boy�w, sko�czonych tuman�w. By� mo�e, �e do tej s�u�by garn�li si� najdurniejsi, ale niewykluczone, �e i naj-leniwsi, udaj�cy ciapy dla wygody. Afrykan�w, kt�rych pozna�em, zaliczy� do mato��w lub ciap � by�oby absurdalne.
Ju� po kr�tkim pobycie w Gwinei przekona�em si�, �e m�ode pa�stwo mocno sta�o na trzech filarach: na tw�rczej inteligencji kierowniczych k�, na silnej partii, zapewniaj�cej post�p, karno�� i ��czno�� w�r�d mozaiki etnicznej, oraz na �ywym nieustannie zapale najszerszych mas. Je�li doda� do tego wydajn� a uczciw� pomoc materialn� kraj�w demokracji ludowej, nale�a�o stwierdzi�, �e m�odziutka republika nie by�a j�tk� jednodniow�, lecz mia�a �r�ce i nogi". Z zadowole-
niem przyjmie to na pewno m�j oczytany i �wiat�y znajomy w Polsce, jak z mniej wyra�nymi uczuciami przyj�� to musia�y niekt�re zatrwo�one ko�a Zachodu.
Gwinefki
Afrykanki, przeciwnie ni� Afrykanie, cieszy�y si� zawsze u Europejczyk�w najlepsz� opini� i mia�y od wiek�w dobr� pras� � za przeproszeniem, nie przymierzaj�c troch� jak
0 Polkach zawsze pochwalnie, a o Polakach najcz�ciej niet�go wyra�ali si� obcy. Na Afrykanki we Francuskiej Afryce Zachodniej patrzono wy��cznie pod k�tem zmys�owo�ci, wi�c podoba�y si� Francuzom szalenie, gdy .by�y m�ode, pon�tne
1 do grzechu skore. Do mi�ego przedmiotu szarmanci podchodzili zar�wno w czynie, jak i w literaturze z niefrasobliw� ochot�, ubran� w lubie�n� poetyczno�� niekoniecznie pierwszej klasy.
Przypomnia�y mi si� zabawne perypetie niejakiego Louisa Jacolliota, kt�ry w roku 1871 obje�d�a� na statku wybrze�e Afryki Zachodniej i potem wyda� ksi��k� o swych prze�yciach. Pewnego razu otrzyma� od nadbrze�nego kacyka w podarku dwie czternastoletnie niewolnice. Pi�kno cia�a tych �pos�g�w m�odo�ci" opisa� podr�nik tak kusz�co, �e nawet Anglikowi przysz�aby ostra �linka, ale potem biedaczyna straci� junacki wigor i nie wiedzia�, co pocz�� z pon�tnymi niewolnicami. Francuz, a nie wiedzia�! Chcia� je odes�a� na l�d, ale to by�oby obraz� dla kacyka, a �mierci� dla dziewuszek. Na szcz�cie z k�opotu wybawi� go kucharz okr�towy, dziarski Mulat, kt�ry pozwoli� je sobie podarowa� i wiedzia�, co pocz�� z nimi.
Kilka dni p�niej inny kacyk wprawi� Jacolliota w podobne tarapaty, przysy�aj�c mu na statek jeszcze powabniejsz� dziewoj�. Mia�a trzyna�cie lat, ale by�a ju� dojrza�� kobietk� i by�a zupe�nie naga na znak, �e obdarowany winien j� zaraz posi���. Po porywaj�cym opisie jej urody nasz filut znowu
20
21
wymiga� si� i tak samo ofiarowa� m��dk� kucharzowi, kt�remu wszak�e musia� doda� t�gi napiwek, by sk�oni� go do przyj�cia. Ale nieco dalej, gdzie� na Wybrze�u Ko�ci S�oniowej, chwat w czepku rodzony dosta� si� w potrzask: zaproszony wraz z kapitanem statku do mo�nego kr�la na uczt�, musia� pozosta� przez noc na l�dzie i wybra� sobie na ten czas spo�r�d �on w�adcy najodpowiedniejsz� kobiet� � z obowi�zkiem skorzystania z jej us�ug. Jednak i tu tak�e cnota zwyci�y�a, a chytrus przekupi� babk� wielkim cadeau, by nie poskar�y�a si� swemu panu. Wkr�tce �w kr�l zawar� z Francj� sojusz przyja�ni.
Ksi��ka Jacolliota zdoby�a olbrzymie powodzenie we Francji i zap�odni�a tysi�ce m�odych ludzi ch�ci� wyruszenia do �Rzek Po�udnia" po przygod� i maj�tek. A denerwuj�ce czytelnik�w safandulstwo wybornego figlarza wydaje si� dzi�, z perspektywy kilkudziesi�ciu lat, arcydowcipnym chwytem propagandowym.
Na og� wi�c wszystkie podr�nicze opisy o tych stronach oddawa�y szczodr� cze�� powabom Afrykanek. Nawet jeszcze w 1959 roku Fernand Gigon w politycznej raczej ksi��ce o Gwinei musia� sobie ul�y� napomknieniem o �w�skich biodrach i j�drnych piersiach" Gwinejek, a ich �kr�lewsk� postaw�" � wynik noszenia na g�owach ci�ar�w � s�awi� ka�dy, kto czu� si� powo�any.
W istocie, m�odziutkie Afrykanki by�y niezwykle kszta�tne, cymes na smak europejski, ale � okrutnie szybko to przemija�o: po pierwszym dziecku, przewa�nie na d�ugo przed dwudziestym rokiem �ycia, m�oda matka obnosi�a swe wyd�u�one, wisz�ce piersi z dum�, bo w oczach jej ziomk�w to w�a�nie by�o szczytem czcigodno�ci, a wi�c i urody.
Kr�lewska postawa � owszem: wszystkie Gwinejki, nawet w podesz�ym wieku, mia�y proste plecy i kark trzyma�y wysoko. Ale z przykro�ci� odkry�em � czego nie. by�o w hymnach wielbicieli cia�a � �e niezwykle wiele Afrykanek mia�o brzyd-kawe nogi, zapewne nieszcz�sn� pozosta�o�� po krzywicy, bardzo tu rozpowszechnionej.
22
Na ulicach Konakri widzia�o si� tak�e wiele Francuzek, pracuj�cych w biurach tutejszych przedsi�biorstw. Prawie wszystkie by�y �adne, promienne, ze smakiem ubrane, klasycznie zgrabne, chocia� nie wszystkie m�ode. Wygl�da�y, jak gdyby sadzi�y si� na to, by wdzi�kiem za�mi� wszystkie inne kobiety � i za�miewa�y, tym bardziej �e Afrykanki jakby sadzi�y si�, na przek�r Francuzkom, by mie� ch�d niedba�y, stawia� nogi szeroko i przewa�nie brzydko ko�ysa� si� krocz�c.
Dzi� �atwe zalecanki bia�ego cz�owieka do Gwinejki nale�a�y do przesz�o�ci. Gwinejka przesta�a by� lekka i zamkn�a si� przed bia�ym. Ju� na niego nie patrzy�a, a je�li spojrza�a przypadkiem, to jak na martwy przedmiot, bez zalotnego u�miechu. Jak wszystkie nowe pa�stwa o post�powych d��eniach wskrzeszone z by�ych kolonii Gwinea wesz�a w okres niebywa�ej surowo�ci obyczajowej. Epokowe przemiany ogarn�y tak�e Afrykank�. Do niedawna p�oche kobieci�tko, dzi� roz-nami�tni�o si� do spraw spo�ecznych i postanowi�o budowa� wsp�lnie z innymi nowe �ycie. Gdyby Louis Jacolliot od�y�, nie wierzy�by, os�upia�y, w�asnym oczom.
Ren� Leclerc, podchodz�cy pod trzydziestk�, kawaler z czarnym w�sikiem i bujnym temperamentem, prze�ywa� jak inni tutejsi Francuzi sw�j katzenjammer, cho� nie tak ostro, maj�c widoki pozostania d�u�ej w Gwinei na niez�ym stanowisku. Mimo to psioczy�, ile wlaz�o, na nowe stosunki.
Gdy pewnego popo�udnia spotkali�my si�, jak ju� kilka razy, w �Avenue Bar" przy g��wnej avenue, a on, p� �artem, p� serio, zacz�� znowu swoje zwyk�e jeremiady, przerwa�em mu rozbawiony i zaproponowa�em lepsz� rozrywk�: przygl�danie si� Gwinejkom. Siedzieli�my na tarasie, wychodz�cym na ulic� jak w kawiarniach we Francji, wi�c dogodnie by�o lustrowa� przechodni�w.
Leclerc mia� s�abo�� do Gwinejek: lubi� opowiada� o swej czaruj�cej przyjaci�ce, kt�ra ongi� zawojowa�a jego serce, ale rok temu pu�ci�a go w tr�b�, gdy sta�a si� zagorza�� patriotk�. Od tego czasu marzy� o znalezieniu nast�pczyni, jednak da-
23
remnie: z�e czasy nasta�y dla Francuz�w tak�e i w tej dziedzinie.
Ja natomiast, uje�d�aj�c swego konika przy szklance aperi-tifu, udowadnia�em Leclercowi na podstawie przechodz�cych przyk�ad�w, o ile pon�tniejsze by�y Francuzki ni� Gwinejki. Krzywi� si� �miesznie i upiera�, �e to nieprawda, �e nie ma to jak Gwinejki, ale w tym uciesznym sporze bi�em go na �eb: co kt�ra obok nas przechodzi�a, a by�a Francuzk� � palce liza�, gdy Gwinejk� � taka sobie nijaka, a czasem a� lito�� bra�a. Mia�em tego dnia wyj�tkowe szcz�cie i tylko uparta pa�a jak on m�g� obstawa� przy swoim. Utarczki nasze odbywa�y si� na weso�o i Leclerc te� weso�o si� zacietrzewia�.
� Zak�ad o dwie pastisses � krzykn�� niby zrozpaczony � �e nast�pna Francuzka b�dzie brzydka jak noc, a Gwinejk� cacko!
� Zgoda, nieszcz�sny! � zachichota�em. � Z g�ry przegra� pan: niech pan stawia pastissy!
Ulica o tej porze dnia by�a do�� pusta, ale wkr�tce ujrzeli�my w oddali dwie zbli�aj�ce si� niewiasty, bia�� i czarn�. By�y m�ode i sz�y razem. Gdy podchodzi�y, nie dowierza�em oczom: bia�a by�a kr�tkonoga, przysadzista i niezbyt, Gwinejk� � kszta�tna i pi�knie stawiaj�ca zgrabne nogi. Nosi�a barwny str�j, b�d�cy jak gdyby narodowym strojem Gwinejek, mianowicie d�ug�, w�sk� na dole sp�dnic� i kr�tki kaftanik, szerokofa�dzisty w biodrach, a bardzo obcis�y w stanie, co �wietnie uwydatnia�o jej wysmuk�o��. Do tego mia�a �liczn� twarzyczk� o regularnych, szlachetnych rysach. Uderzaj�ca uroda Afrykanki.
Leclerc zna� je i serdecznie z daleka powita�.
� Moja kuzynka � wyja�ni� mi po cichu, gdy przechodzi�y.
� A ta Gwinejk�?
� Moja kl�ska! � zazgrzyta� z�bami. � Pr�bowa�em, namawia�em, przegra�em. Spo�eczniczka, sacre nom d'une chienne! Uczy si� piel�gniarstwa i zadziera nosa, taka mdtinne!
D�ugo odprowadza� �licznot� melancholijnym, g�odnym wzrokiem.
i
Uradowany, �e widzia�em tak �adn� Gwinejk�, parskn��em:
� Trudno, przegra�em zak�ad!
� My przegrali�my wi�cej! � warkn�� odpalony amant.
Dro�yzna
Przed moim wyjazdem z Polski m�oda �liczna kasjerka w naszym Ministerstwie Kultury i Sztuki, wr�czaj�c mi dewizy, funty angielskie, rzek�a upominaj�cym g�osem:
� Po powrocie do kraju prosz� mi przynie�� paszport.
� ?! � zrobi�em niewyra�n� min�.
� Musimy stwierdzi�, czy pan zu�y� dewizy we w�a�ciwy spos�b.
� Jak... jak to rozumie�: we w�a�ciwy spos�b? � stropi�em si� nie na �arty.
� Musimy stwierdzi�, czy pan nie wyda� wi�cej, ani�eli przeci�tnie po jednym funcie i jedena�cie szyling�w dziennie i tym samym nie skr�ci� swego pobytu.
� Rozumiem, tak jest � powiedzia�em, po�egna�em si� i wyjecha�em.
f o jednym funcie i jedena�cie szyling�w dziennie � to huk forsy wydawa�o si� w Polsce: prawie trzysta pi��dziesi�t z�otych po kursie PKO, ho, ho!
W Konakri, jak wiadomo, zawieziono mnie na pierwsz� noc do �Hotel de France". Zziajany i ca�y w potach, zaraz skorzysta�em z ciep�ego prysznicu, po czym, od�wie�ony, czuj�c si� b�ogo jak giser Iwan Kozyrew w wierszu Majakowskiego, gdy wychodzi� z wanny � baczniej rozejrza�em si� po pokoju. Uwag� moj� zwr�ci�a karta, wisz�ca na drzwiach: cena pokoju za noc � dwa tysi�ce osiemset frank�w afryka�skich.
Przeliczy�em na moje dewizy: by�o to przesz�o cztery funty. Co prawda mia�em jeszcze dewizy z innego �r�d�a, ale wobec tak podniebnej ceny jakakolwiek ludzka rachuba sz�a w diab�y. Schwyci�em si� za g�ow� i z przera�eniem pomy�la�em o m�odej
24
25
�licznej kasjerce. �ni�a mi si� potem przez ca�� noc na luksusowym �o�u Madejowym � ale jak si� �ni�a, brrr!
Nast�pnego dnia rano �niadanie zjad�em na s�ynnym okr�g�ym tarasie z pi�knym widokiem na palmy, kruki i wyspy Los. Skromne �niadanie: dwa jajka gotowane, chleb, troch� mas�a i jedna kawa, ale cena sowita: sze��set frank�w, czyli jeden funt. Do tego obowi�zuj�cy napiwek. Do diab�a, pi�kne (ale drogie) widoki!
O dziesi�tej przed po�udniem przyj�� mnie minister informacji Gwinei, uroczy Diop Alsano, kt�ry, dowiedziawszy si�
0 moich m�kach bud�etowych w �Hotel de France", hojnie przyrzek� ulokowa� mnie jeszcze tego dnia w rz�dowym hotelu za darmo. Kamie� spad� mi z serca i got�w by�em go u�ciska�, ale nic z tego nie wysz�o: Diop Alsano pewnie zapomnia�. Goni�c resztkami nerw�w, tego dnia o godzinie Filonowej, kiedy s�o�ce ju� zasz�o, a psy si� u�pi�y, jak zbawienia dopad�em trzeciorz�dnego hotelu �Le Paradis", kt�ry w istocie wyda� mi si� rajem: pok�j kosztowa� tylko osiemset frank�w czyli jednego funta
1 trzy i p� szylinga. Odsapn��em.
Pok�j by� straszny, odpychaj�ca kle ta, brudnokremowe �ciany, plugawo poklajstrowane bia�ymi plamami gipsu, obraz niechlujstwa i n�dzy. A jednak w przeliczeniu na funty kosztowa� wi�cej ni� wytworny, czy�ciutki pok�j z luksusow� �azienk�, wod� ciep�� i zimn� oraz widokiem na Ba�tyk w �Grand Hotelu" w Sopocie. Je�li por�wna� jedno z drugim, to niebo i ziemia, gorzej: niebo i czy�ciec. Ale, powtarzam, odsapn��em.
Nie umiem wyt�umaczy� tej niebywa�ej dro�yzny. Francja i jej kolonie nalega�y przed drug� wojn� �wiatow� do kraj�w o najta�szym utrzymaniu, po wojnie sta�y si� najdro�sze na �wiecie. Czy winne temu jakie� fatalne posuni�cia bud�etowe czy kosztowne awantury powojenne w koloniach, do��, �e Francja produkowa�a dzi� wszystko niepomiernie dro�ej ni� reszta �wiata. A jeszcze dro�ej by�o w Gwinei, kraju od przesz�o roku radykalnie odci�tym od dotychczasowych �r�de� dostaw.
Zawrotne ceny: strzy�enie w�os�w dziewi�� szyling�w, wypranie koszuli cztery szylingi (a koszul� zmienia� trzeba by�o
26
co najmniej raz na dzie�), �redni, normalny obiad i taka� kolacja po pi�tna�cie szyling�w. Drapie�ny szubrawiec taks�wkarz za jednokilometrow� jazd� w mie�cie umia� �ci�gn�� ze mnie dwadzie�cia cztery szylingi po zaci�tym targowaniu si�, gdy� pierwotnie chcia� dwa funty. Gdy w miejscowo�ci Kundara, oddalonej od Gwinei o sze��set kilometr�w, zepsu� si� nasz samoch�d, ludzie ��dali dwustu dolar�w za odwiezienie kamionetk� do Konakri i musia�bym to zap�aci�, gdyby uczynne w�adze nie odst�pi�y mi w�asnych �rodk�w transportu.
Skromne utrzymanie i hotel w Gwinei kosztowa�y trzy funty dziennie, drugie tyle wynosi�y inne wydatki, ale zachodzi�y poza tym nadzwyczajne a nieodzowne kaszty, jak przeloty do Nzerekore i z powrotem (trzydzie�ci pi�� funt�w) lub lot z Gwinei do Ghany � czterdzie�ci pi�� funt�w.
W okresie, kiedy tam przebywa�em, Gwinea by�a chyba najdro�szym zak�tkiem pod s�o�cem, a w ka�dym razie okaza�a si� najdro�szym ze zwiedzanych przeze mnie kraj�w.
Po powrocie do Polski z czystym chyba sumieniem i z podniesionym czo�em zdam spraw� komu trzeba, wydawcy, ministrowi, premierowi, spo�ecze�stwu, ale dr��cym krokiem, z niepokojem w sercu, zbli�a� si� b�d� do gro�nego arbitra: do m�odej �licznej kasjerki.
Zwyci�stwo
Nast�pne dni i tygodnie nie posk�pi�y mi przedziwnych i t�gich przyg�d, lecz a�eby je lepiej zrozumie� � chocia�by aresztowanie mnie lub znalezienie si� nieco p�niej w tak niezwyk�ym po�o�eniu, �e na chwil� wygl�da�o prawie jak gdyby o krok od powa�nego niebezpiecze�stwa � �eby to zrozumie�, wypada pokr�tce, w najprostszym zarysie, nakre�li� t�o politycznych wypadk�w w Gwinei.
Gdy w XIX wieku Francja tworzy�a imperium kolonialne, od samego pocz�tku stara�a si�w przeciwie�stwie do Wielkiej Brytanii � kolonie swe zasymilowa�, zespoli� z metropoli� do
27
tego stopnia, by jak najszybciej sta�y si� przed�u�eniem Francji, a ich mieszka�cy � kolorowymi Francuzami jakiej� tam kategorii. �Nasi przodkowie, Gallowie..." kazano uczy� si� ma�ym Malgaszom i Murzyni�tkom z francuskiego elementarza, dop�ki sami Francuzi nie wyszydzili takiej bzdury.
�eby potocznie rzecz nazwa�: Francja chcia�a posiada� swe kolonie o wiele mocniej ni� inne pot�gi kolonialne i dlatego te�, gdy wybi�a godzina historyczna, nie chcia�a jej zrozumie� ani ust�pi� z niczego.
Tymczasem wojna �wiatowa � czytaj: bankructwo Francji w Europie i wzrost autorytetu Zwi�zku Radzieckiego � rozogni�a d��enia wolno�ci lud�w afryka�skich. Po wojnie Francja, gotuj�ca si� do kampanii w Indochinach, z pocz�tku nie zwalcza�a tych d��e�, w dow�d czego na przyk�ad zgodzi�a si� na zjazd w Bamako nad Nigrem w 1946 roku. By� to zjazd afryka�skich patriot�w ze wszystkich francuskich posiad�o�ci w Afryce. Potem jednak Francja wszcz�a krwawe represje wojskowe i na kontynencie afryka�skim, i na Madagaskarze.
Dopiero kl�ska w Indochinach, uwik�anie si� w wojn� algiersk� oraz oburzaj�ca Francuz�w �ust�pliwo��" Wielkiej Brytanii wobec Ghany i Nigerii zmusi�y Francj� do ust�pstw. W ramach tak zwanego loi-cadre przyznawa�a poszczeg�lnym cz�ciom francuskiej Afryki pewn� autonomi�, a mi�dzy innymi prawo do. tworzenia partii nawet o tendencjach antyimperiali-stycznych, przekonana, �e �atwo b�dzie mog�a nadal trzyma� Afrykan�w w ryzach, przekupuj�c ich przyw�dc�w na r�ne sposoby, �ap�wk� czy zaszczytami. Na og� ta metoda odnosi�a skutek, jak o tym �wiadczy� przyk�ad premiera Houphouet-Boigny na Wybrze�u Ko�ci S�oniowej, kt�ry z gorliwego bojownika afryka�skiej niezawis�o�ci sta� si� dzi� marionetk� francuskich interes�w.
Inaczej potoczy�y si� wypadki w Gwinei. By�a to kolonia ubo�sza ni� inne i bardziej cierpi�ca pod uciskiem despotycznej administracji. Tworz�ca si� tutaj Partia Demokratyczna Gwinei wysz�a g��wnie ze zwi�zk�w zawodowych, by�a wi�c bardziej lewicowa i wojownicza. Na jej czele stan�� cz�owiek o nieprze-
28
ci�tnym umy�le i wyj�tkowych zdolno�ciach, przy tym �wietny organizator, S�ku Tur�. Czerpi�c nauk� z do�wiadcze� demokracji ludowych, S�ku Tur� przyswaja� sobie i swym towarzyszom metody organizacyjne tych demokracji. Wkr�tce jego partia ogarn�a ca�� Gwine� g�st� sieci�. Nie by�o wa�niejszej wsi bez kom�rki partyjnej. Administracja kolonii musia�a si� liczy� z parti�, musia�a pogodzi� si� z faktem wyboru S�ku Turego na burmistrza Konakri, a po walnym zwyci�stwie partii w wyborach wiejskich na pocz�tku 1956 roku ca�kowicie zdemokratyzowa� szefostwa kanton�w, dotychczasowe narz�dzie gn�bienia ludu.
Gdy w roku 1958 de Gaulle odbywa� po Afryce sw� s�ynn� propagandow� podr�, by przekona� kolonie do Wsp�lnoty Francuskiej, i zawita� tak�e do Konakri, S�ku Tur� wypali� ognist� i r�wnie s�ynn� przemow�, obwiniaj�c Francj� o nieszczer� gr� i ch�� przemycenia kolonializmu pod inn� nazw�. Sprowokowany tym de Gaulle publicznie o�wiadczy�, �e Gwi-nejczycy mog� wypowiedzie� si� w referendum za zupe�n� niezale�no�ci� Gwinei, je�li sobie tego �ycz�, i Francja to uzna, ale ca�a ci�ka odpowiedzialno�� za ryzykowny krok spadnie na wyborc�w. Inne kolonie da�y si� zastraszy� i wybra�y Wsp�lnot�. Gwinea, ku zdumieniu de Gaulle'a, wybra�a niezale�no�� niemal jednog�o�nie, bo dziewi��dziesi�cioma pi�cioma procentami g�os�w. Partia Demokratyczna Gwinei by�a zahartowana, co francuscy m�owie stanu dotychczas lekcewa�yli, wi�c nie da�a si� zastraszy� ani przekupi�.
Referendum odby�o si� we wrze�niu 1958 roku.
Rozgniewane w�adze kolonialne za kar� ogo�oci�y Gwine� w ci�gu trzech tygodni z ca�ego aparatu urz�dniczego, wojska, policji, spodziewaj�c si�, �e kraj padnie pastw� anarchii i wszystko si� zawali. Znowu nie liczy�y si� ze sprawno�ci� partii i z zapa�em spo�ecze�stwa. Po chwili nieznacznego rozstroju �ycie kraju wesz�o na normalne tory, spodziewane watahy Ful-bej�w nie wypad�y z g�r, nie przysz�y grabi� stolicy � a gro�by i z�owieszcze przepowiednie spali�y na panewce.
Zwyci�stwo m�odej republiki, rzecz prosta, nie sprowadzi�o
29
sielankowego pokoju. Francuska Afryka wci�� pozostawa�a w stanie wrzenia. W krajach s�siaduj�cych z Gwine� dzia�a�y si�y, ci���ce do zupe�nego oderwania si� od Francji. I przeciwnie, by�y tam inne si�y, podsycane przez niedawnych administrator�w kolonialnych, gro�ne dla niezawis�o�ci Gwinei. Nie mo�na by�o odk�ada� broni ani zasypia� na zdobytych sza�cach. Gwinejczycy musieli by� czujni, a je�li ich czujno�� przybiera�a czasem pokraczn� posta�, kto sprawiedliwy m�g�by im wzi�� to za z�e po roku zaledwie w�asnych rz�d�w?
Z�bkowanie
Pewnego popo�udnia zatelefonowa�em z mego hotelu do mi�ego Francuza, Guirarda, agenta Polskiej �eglugi Morskiej w Konakri, i zaprosi�em go na aperitif. Guirard wkr�tce przyjecha� swym autem, ale, �e to by�a dopiero czwarta godzina i pi�kna pogoda, zaproponowa� przeja�d�k� poza miasto. �wietny pomys�.
Jak wspomnia�em, Konakri zbudowano na samym ko�cu p�wyspu Kalum. Miejsca ju� wi�cej tutaj nie by�o, wi�c dalsza rozbudowa miasta potoczy�a si� cienkim pasem nad jedyn� autostrad�, id�c� z miasta w g��b kraju. T� drog� wyjechali�my.
Warsztaty, sklepy, domy mieszkalne i chaty ci�gn�y si� jeszcze przez kilka kilometr�w, im dalsze, tym skromniejsze i rzadsze, ale nawet gdy ich prawie wcale ju� nie by�o, jedna rzecz pozostawa�a bez zmiany: wysokie lampy jarzeniowe, wznosz�ce si� co pi��dziesi�t metr�w nad drog�. Powita�em je rado�nie jak dobre znajome. Dwa czy trzy lata temu Pozna� po kt�rych� mi�dzynarodowych targach dosta� zupe�nie takie same lampy. Wydawa�y si� one w�wczas pozna�czykom, dumnym z tego nabytku, ostatnim krzykiem techniki i post�pu. Tutaj ju� dawno przy�wieca�y przedmiejskiej ludno�ci Konakri i zwie