7690

Szczegóły
Tytuł 7690
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7690 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7690 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7690 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Edward Bryant Teoria Cz�stek Na �cianie widz� sw�j cie�, jakby wyci�ty z czarnej blachy. Blask przedwczesnego lata o�wietla taras. Eliot myli� si�; Frost mia� racj�. Nanosekundy... �mier� jest poj�ciem wzgl�dnym, tak samo jak ka�da pozorna sta�o��. Zastanawiam si�; czy rzeczywi�cie umieram? Uwa�am to za truizm pozbawiony g��bszego sensu. - Umieraj�cy n a p r a w d � przypomina sobie ca�e swoje �ycie powiedzia�a Amanda. Nala�a mi kolejny kieliszek burgunda maj�cego barw� jej w�os�w. Roz�wietla� je, tak samo jak wino, ogie� p�on�cy na kominku. Psycholog nazwiskiem Noyes... - urwa�a i u�miechn�a si� do mnie. - Naprawd� chcesz tego s�ucha�? - Pewnie. Blask kominka �agodzi� napi�te rysy jej twarzy. Ujrza�em przeb�ysk delikatnego pi�kna, jakim ol�niewa�a trzydzie�ci lat wcze�niej. - Na pocz�tku lat siedemdziesi�tych Noyes skatalogowa� relacje ludzi, kt�rzy stan�li u progu �mierci. Drugi z trzech wyra�nie zaznaczonych etap�w procesu umierania nazwa� "przegl�dem �ycia"; to co� jak film, tylko niekoniecznie maj�cy przebieg liniowy. Wypi�em. M�j pr�g upojenia alkoholowego jest do�� niski; m�wi� od rzeczy. - Dlaczego tak si� dzieje? W jaki spos�b? Nie podoba�a mi si� rozpacz w moim g�osie. Nagle znale�li�my si� od siebie dalej ni� na odleg�o�� rozdzielaj�cego nas sto�u; w oczach Amandy szuka�em wspomnienia Lisy. - �ycie wci�� p�dzi naprz�d - czy te� my przed nim umykamy - jak mi�dzygwiezdna sonda nieodwracalnie oderwana od Ziemi. Wzajemne oddalanie si� z pr�dko�ci� �wiat�a i ciemno�� wype�niaj�ca pustk�. Trzymaj�c kieliszek za n�k� obr�ci�em go w palcach i spojrza�em przez soczewkowate dno. Trzasn�y sosnowe polana. Amanda odwr�ci�a g�ow� i obraz jej oczu znikn�� w p�omieniach. Ten blask, ten blask... Kiedy sko�czy�em trzydziestk�, z�o�ci�em si�, �e przechlapa�em ostatnie dziesi�� lat i nie osi�gn��em prawie nic z tego, co powinienem. Lisa tylko si� �mia�a, co doprowadzi�o mnie do sza�u. P�niej pogr��y�em si� w ponurym, d�ugotrwa�ym milczeniu, dop�ki nie u�wiadomi�em sobie, �e jej reakcja by�a jedyn� w�a�ciw� odpowiedzi�. - G�uptasie, g�uptasie - powiedzia�a. - Kiepski Byron, u�alaj�cy si� nad sob� i schlebiaj�cy mi�o�ci w�asnej. Stan�a w drzwiach kuchni blokuj�c mi wyj�cie i przysun�wszy twarz do mojej twarzy zapyta�a: - Chyba nie ockn��e� si� uko�czywszy trzydzie�ci lat, by odkry�, �e s�ysza�o o tobie tylko pi��dziesi�ciu sze�ciu ludzi? Wykrztusi�em jak�� s�ab� ripost�. - Pi��dziesi�ciu siedmiu? - roze�mia�a si�. Ja te� si� roze�mia�em. P�niej mia�em czterdziestk� i prze�y�em ten sam szok pseudomenopauzy. Przyznaj�, �e od blisko roku w og�le nic wtedy nie robi�em, a od dw�ch lat nic s e n s o w n e g o. Tym razem Lisa nie �mia�a si�; robi�a, co mog�a, to znaczy g��wnie schodzi�a mi z drogi, podczas gdy ja na przemian to popada�em w rozpacz, to szala�em po naszym domku nad brzegiem morza, na po�udniowy zach�d od Portland. Honoraria za ksi��k� o prze�omie w syntezie termoj�drowej pozwala�y nam p�aci� rachunki w sklepach i raty hipoteczne. - S�uchaj, mo�e je�li wyjad� na jaki� czas... - powiedzia�a. - Mo�e pomo�e ci, je�eli b�dziesz sam. Chwilowe rozstania nie by�y w naszym ma��e�stwie czym� nowym; kiedy� stwierdzili�my, �e nasz zwi�zek staje si� znacznie bardziej niepewny, je�li sp�dzamy ze sob� wi�cej ni� sze��dziesi�t procent naszego czasu. Zima by�a d�uga i powinni�my to zrobi� wcze�niej; lecz Lisa spojrza�a mi wtedy g��boko w oczy i postanowi�a zosta�. Dwa miesi�ce p�niej rozwi�za�em problemy k��bi�ce mi si� pod czaszk� i poprosi�em j� o odrobin� samotno�ci. Zna�a mnie dobrze - dostatecznie dobrze, by zn�w si� roze�mia� - bo wiedzia�a, �e budzi�em si� z kolejnej hibernacji umys�owej. W szary, zimowy dzie� wsiad�a do samolotu i polecia�a na wsch�d, do starego domu moich rodzic�w, w po�udniowym Kolorado. Tego popo�udnia r�kaw na lotnisku by� zepsuty i obs�uga musia�a przytoczy� stare, dostawiane schody. Przed wej�ciem do samolotu Lisa zatrzyma�a si� i pomacha�a mi ze szczytu schod�w; wiatr rozwiewa� jej czarne w�osy. Po dw�ch miesi�cach wyg�adzi�em z grubsza szkic mojej pierwszej ksi��ki o rewolucji w procesie rozmna�ania. Przynajmniej raz na tydzie� dzwoni�em do Lisy, kt�ra opowiada�a mi o zdj�ciach, jakie robi�a na pokrytej kr� Kolorado lub Platte. Potem ja wykorzystywa�em j� jako s�uchaczk� moich rozwa�a� o ektogenezie, heterogenii oraz niechybnym wy�onieniu si� nowej klasy spo�ecznej - wyzyskiwanych matek. - A co b�dziemy robi�, kiedy sko�czysz t� ksi��k�, Nick? - Mo�e we�miemy sobie miesi�c wolnego i sp�dzimy go podr�uj�c Transkanadyjskimi Kolejami �elaznymi? - Wiosna w prowincjach... P�niej szkic wst�pny by� ju� sko�czony, tak samo jak przygody Lisy w Kolorado. - Wiesz, jak bardzo chc� ci� zobaczy�? - spyta�a. - Prawie tak bardzo, jak ja chc� zobaczy� ciebie. - Och, nie - odpar�a. - Chc� ci powiedzie�... To, co m�wi�a, by�o niew�tpliwie pogwa�ceniem praw stanowych i federalnych, a zapewne tak�e przepis�w towarzystwa telefonicznego. Pod wp�ywem frustracji wywo�anej tym, �e mog�em jedynie s�ucha� jej p�yn�cego po drucie g�osu, zaplot�em nogi jak cz�owiek-guma. - Nick, zarezerwuj� miejsce w samolocie z Denver. Dam ci zna�, kiedy przylatuj�. My�l�, �e chcia�a mi zrobi� niespodziank�. Nie powiedzia�a mi, na kiedy zarezerwowa�a bilet. Zawiadomi�y mnie linie lotnicze. A teraz mam pi��dziesi�t jeden lat. Wahad�o zako�czy�o kolejny ruch i zn�w z gorycz� wyrzucam sobie, �e nie osi�gn��em wi�cej. Tyle jeszcze pozosta�o do zrobienia; nawet gdybym �y� ca�e wieki, nie zdo�a�bym zrobi� wszystkiego. Jednak tym nie musz� si� ju� martwi�. Powiedziano mi, �e ten cholerny poziom kwa�nej fosfatazy w mojej cholernej krwi jest podwy�szony. Jak banalnie i ja�owo brzmi to stwierdzenie; c� to za frazeologia przepojona lito�ci� nad sob�! Czy mog� sobie pozwoli� na luksus jednej �zy, Liso? 0, �mierci: chcia�bym sam wybra� sw�j czas. - Wspaniale - powiedzia�em du�o p�niej. - Koniec �wiata. Moja m�oda znajoma Denton, radioastronom, odpar�a: - Jezu Wszechmog�cy! Te twoje przekl�te dowcipy. Jak mo�esz z tego �artowa�? - To mnie powstrzymuje od p�aczu - odpar�em spokojnie. - Zawodzenie i bicie si� w piersi niczego nie zmieni. - Opanowany, taki opanowany - spojrza�a na mnie dziwnie. - Widzia�em nieprzyjaciela - odpar�em. Mia�em czas, by to przemy�le�. Jej twarz przybra�a zamy�lony wyraz, a oczy spogl�da�y gdzie� w dal przez �cian� zagraconego biura. - J e � e 1 i masz racj� - powiedzia�a - to by�oby to najwspanialsze wydarzenie, jakie m�g�by obserwowa� i rejestrowa� naukowiec. Przesun�a wzrok na moj� twarz. - Albo najbardziej przera�aj�ce; koszmar ostateczny. - Wybierz, co chcesz - powiedzia�em. - Je�eli ci w og�le uwierz�. - Zajmuj� si� przypuszczeniami. - Raczej fantazjami - odpar�a. - Nazywaj to, jak chcesz. Wsta�em i podszed�em do drzwi. - Nie s�dz�, by�my mieli du�o czasu. Nie widzia�a� jeszcze, jak mieszkam. Wpadnij... - zastanowi�em si�. - Odwied� mnie, je�li masz ochot�. Chcia�bym... �eby� tam ze mn� by�a. - Mo�e - powiedzia�a. Nie trzeba by�o pozostawia� sytuacji nie wyja�nionej do ko�ca. Nie wiedzia�em, �e godzin� p�niej, po tym jak wyszed�em z jej biura, wyprowadzi�em samoch�d z parkingu przed Gamow Peak i zjecha�em na d�, Denton si�dzie za kierownic� swojego sportowego wozu i pop�dzi drog�. Tury�ci widzieli, jak zjecha�a z serpentyny. Za�oga wozu patrolowego wyci�ga�a j� z obj�� roztrzaskanego Lotusa i sosny. Kiedy dowiedzia�em si� o tym, �a�owa�em jej i zastanawia�em si�, czy by�a to cena, jak� zap�aci�a za to, �e uwierzy�a. Pojecha�em do szpitala i dzi�ki interwencji Amandy oraz dlatego, �e nie znaleziono �adnych bliskich, lekarze pozwolili mi pozosta� przy ��ku. Nigdy nie widzia�em tak nieruchomej twarzy, takiego zastoju bliskiego prawdziwej �mierci. Czeka�em godzin�, sekundy przep�ywa�y cicho na �ciennym zegarze, a� ogarn�a mnie przemo�na ch�� powrotu do domu. Nie mog�em d�u�ej czeka�, bo zbli�a� si� �wit i nie powiedzia�bym nikomu. Mo�e od pocz�tku: Tolerowa�em lekarzy jako jednostki; jako grupa przera�aj� mnie. To taki strach, jak przed atakiem rekina lub sp�oni�ciem �ywcem. Jednak w ko�cu zam�wi�em wizyt�, pojecha�em pod o�lepiaj�co bia�y budynek kliniki i sp�dzi�em nieprzyjemne p� godziny w poczekalni, czytaj�c zesz�oroczny numer Popular Science. - Pan Richmond? - powiedzia�a wreszcie u�miechni�ta piel�gniarka. Poszed�em za ni� do gabinetu. - Doktor przyjdzie za minutk�. Wysz�a. Usiad�em boja�liwie na brzegu kozetki. Po dw�ch minutach us�ysza�em szelest mojej karty wyci�ganej z segregatora. Potem drzwi si� otworzy�y. - Jak idzie? - powita�a mnie moja lekarka. - Nie widzia�am ci� przez jaki� czas. - Nie mog� narzeka� - powiedzia�em, przypominaj�c sobie znajomy rytua�. - Tej zimy oby�o si� bez grypy. Chyba w sam� por� wzi��em ten zastrzyk. Amanda patrzy�a na mnie cierpliwie. - Nie jeste� hipochondrykiem. Nie potrzebujesz sta�ej pociechy - ani tabletek na sen. Wiadomo, �e nie przepadasz za lekarzami. 0 co wi�c chodzi? - Hmm - mrukn��em i roz�o�y�em bezradnie r�ce. - Nicholasie. W jej g�osie s�ycha� by�o ostr� nut� "no-szybciej-jestem-dzi�-zaj�ta". - Nie m�w do mnie tak jak moja ciotka, stara panna. - W porz�dku, Nick - powiedzia�a. - Co� nie tak? - Mam k�opoty z oddawaniem moczu. Zapisa�a co� szybko w notesie i nie podnosz�c oczu spyta�a: - Jakiego rodzaju trudno�ci? - Robi� to z trudem. - Od jak dawna? - Sze��, mo�e siedem miesi�cy. To narasta. - Czy zauwa�y�e� co� jeszcze? - Zwi�kszon� cz�stotliwo��. - To wszystko? - No... - powiedzia�em - p�niej, hmm, popuszczam kropelki. - B�l, pieczenie, parcie, trudno�ci w oddawaniu moczu, zmiany strumienia moczu? - wylicza�a z pami�ci. - Niemo�no�� powstrzymania moczu, zmiany jego wygl�du? - Co? - Ciemniejszy, ja�niejszy, m�tny, krwawa wydzielina z cewki moczowej, objawy choroby wenerycznej, gor�czka, nocne poty? Odpowiada�em monosylabami lub ruchami g�owy. - Hmm - chwil� pisa�a w notesie, potem zamkn�a go z trzaskiem. Dobrze, Nick, mo�e si� rozbierzesz? Kiedy to zrobi�em, doda�a: - Po�� si� na kozetce. Na brzuchu. - Nawazelinowany palec? - powiedzia�em. - 0, cholera. Amanda oddar�a jednorazow� r�kawiczk� z rolki. Trzasn�a naci�gana na palce guma. - My�lisz, �e mnie to bawi? Od dawna by�a moim lekarzem. Kiedy ju� by�o po wszystkim, usiad�em ostro�nie na skraju twardej kozetki i powiedzia�em: - No, co? Amanda zn�w gryzmoli�a co� na kartce. - Wy�l� ci� do urologa. To tylko kilka przecznic dalej. Zadzwoni� do niego. Spr�buj� za�atwi� ci wizyt� na... och, w ci�gu tygodnia. - Powiedz co� wi�cej - nalega�em - albo p�jd� do biblioteki i sprawdz� symptomy w poradniku lekarskim. Odwzajemni�a mi si� szczerym spojrzeniem niebieskich oczu. - Chc�, by zbada� ci� specjalista. - Znalaz�a� co� tam, gdzie wepchn�a� palec? - A fe, Nicholasie - prawie si� u�miechn�a. - Twoja prostata jest twarda jak kamie�. Przyczyny mog� by� r�ne. - To, co John Wayne nazywa� Wielkim R? - Rak prostaty - odpar�a - jest stosunkowo niecz�sty u m�czyzn w twoim wieku. Spojrza�a na moj� kart�. - Pi��dziesi�t lat. - Pi��dziesi�t jeden - poprawi�em, bezskutecznie pr�buj�c pozby� si� chrypki. - Nie przys�a�a� mi kartki na urodziny. - Jednak si� zdarza - ci�gn�a Amanda. - Teraz przejd� do rejestracji. Chc� ci� zobaczy�, kiedy b�dziesz mia� wyniki bada� urologicznych. Jak zawsze, wychodz�c ze mn� z gabinetu poklepa�a mnie po ramieniu. Jednak tym razem zrobi�a to z lekk� przesad� zdradzaj�c� niepok�j. W my�lach widzia�em trawiaste kopczyki i marmurowe p�yty, tak �e wchodz�c do poczekalni nie zwraca�em uwagi na otoczenie. - Nick? - powiedzia� g�os z mi�kkim, po�udniowym akcentem. Odwr�ci�em si�, spojrza�em i zobaczy�em rozczochran� grzyw�. Jackie Denton, m�oda w�a�cicielka jednego z najbardziej b�yskotliwych umys��w w obserwatorium Gamow Peak, siedzia�a w fotelu trzymaj�c na kolanach za czytany numer Popular Science. Ha�a�liwie wytar�a nos w rozpadaj�c� si� husteczk� higieniczn�. - Nie podchod� zbyt blisko. Chocia� w tym stadium to bez znaczenia. Grypa. A ty? Jej zielone oczy by�y silnie zaczerwienione. Zrobi�em niewyra�ny gest. - Bra�em zastrzyk. - Taak. - Zn�w wytar�a nos. - Mia�am zamiar zadzwoni� do ciebie z pracy. Widzia�e� nocne widowisko? Widocznie spogl�da�em pustym wzrokiem, bo powiedzia�a: - Ale mi popularyzator nauki. Rigel przeszed� w Supernov�. - W Supernov� - powt�rzy�em g�upio. - Zrobi� wielkie bum, wiesz? Bach! - Zilustrowa�a swoje s�owa ruchem r�k i czasopismo upad�o na dywan. - Co nie znaczy, �e co� straci�e�. B�dzie widoczny jeszcze przez par� tygodni - najwi�ksze widowisko na niebie. Nagle przed oczyma stan�� mi paskudny widok czerwono-bia�ych �wiate� pozycyjnych samolotu znikaj�cego w potwornym b�ysku eksplozji. Potrz�sn��em g�ow�. Po chwili powiedzia�em: - Pierwsza Supernova w naszej galaktyce od - od jak dawna? Od trzystu lat? Szkoda, �e nie zadzwoni�a�. - Troch� wi�cej ni� trzysta. Gwiazda Keplera by�a w tysi�c sze��set czwartym. Przepraszam, �e nie zadzwoni�am - byli�my wszyscy troch� zaj�ci, rozumiesz? - Wyobra�am sobie. Kiedy to si� sta�o? Schyli�a si� po czasopismo. - Tu� po p�nocy. Godzina duch�w. W�a�nie schodzi�am z dy�uru u�miechn�a si�. - Nie ma to jak ma�y kosmiczny kataklizm; mo�na wreszcie nie my�le� o zapchanych zatokach. Poza tym �adnych zwolnie� dzi� wiecz�r. W�a�nie dlatego tu przysz�am. Kris oznajmi�, �e nie przyjmuje �adnych usprawiedliwie�. Krishnamurti by� kierownikiem Gamow. - Wracasz p�niej do obserwatorium? Kiwn�a g�ow�. - Powiedz Krisowi, �e przyjd� w odwiedziny. Chc� zebra� jak najwi�cej materia�u. Podesz�a do nas piel�gniarka. - Panna Denton? - Uhmm - Jackie skin�a g�ow� i po raz ostatni wytar�a nos. Gramol�c si� z fotela powiedzia�a: - Jak to si� sta�o, �e nie przeczyta�e� o Riglu w gazetach? To g��wna sensacja wszystkich rannych wyda�. - Przesta�em prenumerowa� gazety. - A wiadomo�ci telewizyjne? Radiowe? - Nie ogl�dam telewizji i nie mam radia w samochodzie. Zanim znikn�a w korytarzu prowadz�cym do gabinet�w lekarskich, powiedzia�a: - Ten tw�j dom na wsi musi by� naprawd� odizolowany. Sople zwisaj�ce z okap�w topniej� ju�, gdy wje�d�am na g�r� i parkuj� przed gara�em. Je�eli niebo mnie nie zwodzi, to jeszcze si� nie zbli�a nowy front pogodowy; nie trzeba zabezpiecza� samochodu przed nast�pnymi dziesi�cioma centymetrami �wie�ego �niegu. W moim domu w�r�d g�r zach�d s�o�ca przychodzi wcze�niej; cienie skradaj� si� przez pusty dziedziniec i wysysaj� ciep�o z mojego cia�a. To oczywi�cie szczyty s� zapor� blokuj�c� dop�yw �wiat�a i ciep�a do nabrze�nych miast. Kiedy� uwa�a�em je za przyjazne, strzeg�ce nas olbrzymy. Teraz ju� nie. Teraz to zn�w tylko �a�cuch g�r Cascade. Przez moment wydaje mi si�, �e widz� b�ysk �wiat�a, ale to tylko przelotny refleks zachodz�cego s�o�ca na szybie. Dom jest cichy i milcz�cy. Poetka z Seattle wynios�a si� trzy miesi�ce temu. M�j ch��d - jej ciep�o. My�la�em, �e kontakt z ni� mnie ogrzeje; zamiast tego och�odzi�. Na kartce, kt�r� zostawi�a mi w pustym domu, by� sonet o psychicznym odmro�eniu. Nie sp�dzi�em ostatnich lat w celibacie, ale czasem mia�em takie wra�enie. W ostatecznym rezultacie entropia zawsze bierze g�r� nad energi� kinetyczn�. Potem spojrza�em w kierunku mroczniej�cego wschodu i ujrza�em Rigla. Ksi�yc mia� jeszcze przez jaki� czas pozosta� niewidoczny, tak wi�c Supernova by�a najja�niejszym obiektem na niebie. Jej widok unieruchomi� mnie w miejscu tak samo jak widok �wiate� l�duj�cego samolotu. To blade �wiat�o padaj�ce z g�ry opu�ci�o sw� gwiazd� pi��set lat temu (szczeg� do umieszczenia w nieuniknionym artykule: obrazowe przedstawienie odleg�o�ci mi�dzy gwiazdami zawsze wprawia czytelnika w podziw). Dzi� wiecz�r, patrz�c na z�owrogie, roz�arzone do setek miliard�w stopni oko wstrz�sanej konwulsjami gwiazdy, sam czu�em ogarniaj�cy mnie podziw. Potworna �una przy�mi�a blask wszystkich planet. Chocia� wiedzia�em, �e to nieprawdopodobne, zastanawia�em si�, czy Rigel mia� sw�j uk�ad planetarny; czy zamian� tych �wiat�w w par� poprzedzi�o zapadanie si� g�rskich �a�cuch�w i wrzenie m�rz. Zastanawia�em si�, czy pi�� wiek�w temu jakie� inteligentne istoty spogl�da�y z os�upieniem w niebo, gdy poch�ania� je gwiezdny ogie�. Czy zd��yli poskar�y� si� na niesprawiedliwo�� losu? Nasza Galaktyka liczy sto miliard�w gwiazd i ocenia si�, �e w ci�gu tysi�ca lat tylko trzy z nich zmieniaj� si� w Supernove. Rigel mia� niez�e szanse, ale przegra�. Patrzy�em jak zahipnotyzowany, dop�ki targn�� mn� nag�y podmuch zrywaj�cego si� wiatru. Palce zesztywnia�y mi z zimna. Jednak wchodz�c do domu jeszcze raz spojrza�em w niebo. Rigel stanowi� przera�aj�cy widok, zgoda - ale m�j wzrok przyku�o inne zjawisko, na p�nocy. Iskra p�on�ca ja�niej ni� s�siednie gwiazdy. Z pocz�tku my�la�em, �e to przelatuj�cy samolot, lecz �wiat�o pozosta�o nieruchome. Stopniowo, znaj�c prawdopodobie�stwo takiego przypadku i nie wierz�c w�asnym oczom, u�wiadomi�em sobie, �e to nast�pna Supernova. W ci�gu pi��dziesi�ciu lat widzia�em wiele. Mimo to patrz�c w niebo czu�em si� jak cz�owiek pierwotny, dygocz�cy w odzieniu z niewyprawionych sk�r. Szcz�ka�em z�bami i to nie tylko z zimna. Pragn��em schowa� si� przed Wszech�wiatem. Na szcz�cie drzwi do domu zostawi�em otwarte - bo nie zdo�a�bym trafi� kluczem do dziurki. W ko�cu przekroczy�em pr�g. Zapali�em wszystkie �wiat�a, by za�mi� blask tych dw�ch gwiezdnych po�ar�w na niebie. M�j urolog okaza� si� pos�pnym Murzynem nazwiskiem Sharpe, kt�ry traktowa� mnie, podejrzewam, jak ka�de inne stworzenie ze swego laboratorium. Troch� po trzydziestce; czyta� kilka moich ksi��ek. By�em mu wdzi�czny za jego absolutny brak szacunku dla autorytet�w i bezceremonialno��. - Odpowie mi pan szczerze na moje pytanie? - Mo�e pan na to liczy�. On te� przeprowadzi� to przekl�te badanie odbytnicze. Kiedy w ko�cu mog�em spojrze� na niego pytaj�co, pokiwa� g�ow� i powiedzia�: - Jest guz. P�niej zrobiono mi seri� bada� krwi na poziom enzymu zwanego kwa�n� fosfataz�. - Podwy�szony - stwierdzi� Sharpe. Wreszcie w ambulatorium miano przeprowadzi� cystoskopi�; wsun�� w przew�d moczowy cienk� metalow� rurk�, a przez ni� kleszczyki chirurgiczne. - Jezu, �artuje pan. Sharpe potrz�sn�� g�ow�. - Je�eli biopsja wyka�e, �e to z�o�liwy... - powiedzia�em. - Bez wynik�w nic nie mog� stwierdzi�. - No nie - odpar�em - do tej pory by� pan szczery. Jakie s� szanse wyleczenia, je�li to z�o�liwy? Sharpe mia� nieszcz�liw� min�, od kiedy wszed�em do gabinetu. Teraz wygl�da� jeszcze �a�o�niej. - To nie moja specjalno�� - powiedzia�. - To zale�y od wielu czynnik�w. - Prosz� tylko poda� mi liczb�. - Mo�e trzydzie�ci procent. W wypadku przerzutu nie ma �adnych szans. M�wi�c to spojrza� mi w oczy, po czym zaj�� si� cystoskopem. Mimo miejscowego znieczulenia cz�onek piek� mnie jak diabli. Wreszcie dodzwoni�em si� do Jackie Denton na numer bezpo�redni tej nocy, gdy wybuch�a druga Supernova. - Wczoraj my�la�am, �e to istny dom wariat�w - powiedzia�a. Szkoda, �e nie widzisz, co si� tu dzieje teraz. Mam tylko minut�. - Chcia�em tylko potwierdzi� swoje spostrze�enia. Widzia�em, jak to dra�stwo wybuch�o. - Jeste� lepszy od nas. Byli�my tak zaj�ci obserwacj� Rigla... - elektroniczne piski przerwa�y rozmow�. - Nick, jeste� tam jeszcze? - My�l�, �e kto� chce si� po��czy�. Powiedz mi jeszcze jedno: czy to regularna Supernova? - Absolutnie. 0 ile mo�na teraz powiedzie�, drugiego rz�du. - Szkoda, �e nie najja�niejsza i najwi�ksza. - Wystarczaj�co du�a - powiedzia�a. - Zupe�nie wystarczy. Tym razem to tylko jakie� dziewi�� lat �wietlnych st�d. Syriusz A. - Osiem przecinek siedem dziesi�tych lat �wietlnych - poprawi�em automatycznie. - Co to oznacza? - Bezpo�rednie skutki? Nie wiem. Zastanawiamy si� - wydawa�o mi si�, �e zas�oni�a s�uchawk� r�k�, po czym zn�w us�ysza�em jej g�os: - S�uchaj, musz� ko�czy�. Kris urwie mi g�ow�. Pogadamy p�niej. - W porz�dku. Przerwano po��czenie. Wydawa�o mi si�, �e po linii niesie si� szum p�dz�cego przez Kosmos promieniowania atom�w wodoru. Potem w��czy� si� sygna� centrali i odwiesi�em s�uchawk�. Amanda wcale nie wygl�da�a na uszcz�liwion�. Dwukrotnie przejrza�a kartki, kt�re - jak si� domy�la�em - by�y wynikami moich bada�. - Dobrze - powiedzia�em, siedz�c po drugiej stronie biurka z jasnego orzecha. - Powiedz mi. - Pan Richmond? Nicholas Richmond? - Przy telefonie. - M�wi Kurnick z TWA. Dzwoni� z Denver. - Tak? - Znale�li�my ten numer na blankiecie rachunku. Bilet wystawiono na nazwisko Lisa Richmond... - To moja �ona. Oczekuj� jej przybycia. Czy prosi�a, by mnie powiadomi�? - Nie o to chodzi, panie Richmond. Wed�ug listy pasa�er�w pa�ska �ona wykupi�a bilet na lot numer 90.E z Denver do Portland, dzi� wiecz�r. - Tak? I co? Co si� sta�o? Czy jest chora? - Niestety, by� wypadek. Cisza d�awi�a mnie w gardle. - Jak powa�ny? Czu�em ogarniaj�cy mnie ch��d. - Nasz samolot spad� oko�o dziesi�ciu mil na p�nocny zach�d od Glenwood Springs w Kolorado. Ekipa ratownicza na miejscu wypadku twierdzi, �e nikt nie ocala�. Przykro mi, panie Richmond. - Nikt? - zapyta�em. - To znaczy... - Naprawd� bardzo mi przykro - powiedzia�a pani Kurnick. - Gdyby co� si� zmieni�o, natychmiast pana powiadomimy. - Dzi�kuj� - powiedzia�em machinalnie. Mia�em wra�enie, �e pani Kurnick chcia�a powiedzie� co� innego, ale po chwili milczenia doda�a tylko: - Dobranoc. W Kolorado, na o�nie�onym zboczu g�ry, umar�em. - Biopsja wykaza�a nowotw�r z�o�liwy - powiedzia�a Amanda. - Taak - odpar�em - to niedobrze. Kiwn�a g�ow�. - Powiedz mi, jakie mam szanse. Poszarpane kawa�ki wbi�y si� w zbocze jak z�by. M�j przypadek by� niezwyk�y tylko pod jednym wzgl�dem. Amanda powiedzia�a, �e rak prostaty jest kar�, jaka spotyka m�czyzn ciesz�cych si� og�lnie dobrym zdrowiem. Je�eli uda im si� unikn�� wszystkich innych schorze�, zostaj� za�atwieni przez prostat�. U mnie nast�pi�o to prawie dwadzie�cia lat za wcze�nie. M�j pech. Stygn�cy metal trzasn�� i skwiercza� na �niegu; potem nasta�a cisza. Zak�adaj�c, �e nie nast�pi�y jeszcze przerzuty, mia�em kilka mo�liwo�ci, ale nawet w takim wypadku Amanda nie pok�ada�a wi�kszych nadziei zar�wno w chemo- jak i radioterapii. Sugerowa�a zasadnicz� resekcj� prostaty. - Nie m�wi�abym ci tego, gdyby� nie mia� przed sob� jeszcze wielu cennych lat �ycia - powiedzia�a. - Starszym pacjentom raczej odradzamy operacj�. Jednak tw�j og�lny stan zdrowia jest dobry; nie powinno ci zaszkodzi�. Nic nie porusza�o si� na zboczu. - Jakie by�yby skutki? - zapyta�em. - Wiesz ju�, co oznacza "zasadnicza". Nie tyle chodzi�o o podwi�zanie nasieniowod�w - powinienem to zrobi� du�o wcze�niej. M�czyzna po pi��dziesi�tce mo�e spokojnie pogodzi� si� z bezp�odno�ci�, ale... - Dysfunkcja seksualna? - powiedzia�em. - 0 Bo�e! Zda�em sobie spraw�, �e g�os wi�nie mi w gardle. - Nie, nie mog�. - A w�a�nie, �e mo�esz - powiedzia�a stanowczo Amanda. - Jak d�ugo ci� znam? D�ugo - odpowiedzia�a na swoje pytanie. - Znam ci� na tyle dobrze, �eby wiedzie�, �e �ycie nie sprowadza si� dla ciebie tylko do cz�onka. W milczeniu potrz�sn��em g�ow�. - Przecie� wiesz, do cholery, �e �mier� na raka b�dzie gorsza. - Nie - powiedzia�em z uporem. - Mo�liwe. Czy to ju� wszystko? To nie by�o wszystko. Amanda do�o�y�a jeszcze m�j p�cherz. Te� mia� zosta� wyci�ty. - Stercz�ce rurki? - spyta�em. - G d y b y m to prze�y�, musia�bym sp�dzi� reszt� �ycia nosz�c plastykowy woreczek jako zbiornik na mocz? - Ujmujesz to zbyt melodramatycznie - powiedzia�a cicho. - Ale si� nie myl�? - Zasadniczo nie - odpar�a po d�ugim milczeniu. Oto sedno sprawy; d o b r e wiadomo�ci, oczywi�cie przy za�o�eniu, �e zrakowacia�e kom�rki zostan� ca�kowicie usuni�te podczas operacji i nie b�dzie przerzut�w do innych organ�w. - Nie - powiedzia�em. Dotar�a do mnie cholerna, parszywa niesprawiedliwo�� tego wszystkiego. - Niech to cholera, nie. Wyb�r nale�y do mnie; nie mam zamiaru tak �y�. Je�eli mam umrze�, to umr� i ju�. - Nicholasie! Przesta� si� u�ala� nad sob�. - Nie s�dzisz, �e mam do tego powody? - B�d� rozs�dny. - Powinna� mnie pociesza� - odpar�em - a nie si� k��ci�. Przecie� sko�czy�a� to szkolenie dotycz�ce post�powania wobec umieraj�cych. To ty b�d� rozs�dna. Wok� jej ust pojawi�y si� bruzdy. - W�a�nie udzielam ci porady - powiedzia�a Amanda. - Zrobisz, co b�dziesz chcia�, do cholery. Od lat nie widzia�em jej tak w�ciek�ej. Przez blisko minut� mierzyli�my si� wzrokiem. - W porz�dku - powiedzia�em. - Przepraszam. Nie da�a si� u�agodzi�. - Z�o�� si�, nawet gdyby� mia� wy�. W�ciekaj si�, wpadnij w furi�. Od dziesi�ciu lat patrzy�am, jak �yjesz w lodowym pancerzu. Skuli�em si� wewn�trznie. - Prze�y�em. To wystarczy. - Wcale nie. Przez jedena�cie lat nie wychodzi�e� ze swojej skorupy, czekaj�c, a� kto� wydob�dzie ci� z lodu. Pozwala�e� ludziom ociera� si� o siebie i odbija� bez �adnego rezultatu. Teraz co� przypar�o ci� do muru. Masz zamiar czeka� bezczynnie? Lisa nie pochwali�aby tego. - Zostaw j� w spokoju. - Nie mog�. Przez wzgl�d na ni� jeste� mi tak bliski. By�a moj� najlepsz� przyjaci�k�, pami�tasz? - Uwa�aj na ni� - powiedzia�a kiedy� Lisa. - Ona jest bardziej wra�liwa ni� my oboje. - Lisa wiedzia�a o naszym dawnym romansie; przecie� to Amanda pozna�o nas ze sob�. - Wiem. By�em zdezorientowany; niedowierzanie i uraza miesza�y si� z odr�twieniem. Rollercoaster z �oskotem wtacza� si� na ostatnie wzniesienie. - Nick, masz szans� na jeszcze spory kawa�ek �ycia. Chc�, �eby� j� wykorzysta�, i je�li b�d� musia�a w tym celu pos�u�y� si� Lis�, zrobi� to. - Nie chc� �y�, je�li ma to oznacza� wegetacj� w postaci ociekaj�cego szczynami, wykastrowanego cyborga. Rollercoaster zatrzyma� si� na skraju pochy�o�ci. Amanda przygl�da�a mi si� przez d�u�sz� chwil�, po czym powiedzia�a otwarcie: - Jest jeszcze jedna mo�liwo��, chocia� nik�a. S�ysza�am od znajomego, �e Instytut Fizyki Mezon�w w Nowym Meksyku szuka ochotnik�w. Poszpera�em w pami�ci. - Terapia strumieniem cz�stek? - Pion�w. - Ryzykowne - powiedzia�em. - Chcesz si� k��ci�? - u�miechn�a si�. Ja te� si� u�miechn��em. - Nie. - Spr�bujesz? M�j u�miech zgas�. - Nie wiem. Pomy�l�. - To ju� lepiej - odpar�a Amanda. - Zadzwoni� i dowiem si�, czy instytut jest tym zainteresowany tak samo jak ty. Dam ci zna�. B�dziesz w domu? - Jeszcze nie powiedzia�em "tak". Zawiadomimy si� nawzajem. Nic nie powiedzia�em Amandzie, ale opu�ci�em jej gabinet my�l�c tylko o �mierci. Mo�e brzmi to melodramatycznie, ale przeszed�em si� po sklepach z artyku�ami �elaznymi pr�buj�c wybra� odpowiedni pistolet. Po dw�ch godzinach znu�y�o mnie to. Stal wydawa�a si� jednakowo zimna i oboj�tna. Kiedy wr�ci�em do domu, automatyczna sekretarka przekaza�a mi wiadomo��: - Nick, tu Jackie Denton. Przepraszam, �e nie zadzwoni�am wcze�niej, ale wiesz, co tu by�o. Pomy�la�am, �e powiniene� wiedzie� o konferencji prasowej, jak� Kris zwo�uje na pocz�tku przysz�ego tygodnia - prawdopodobnie w poniedzia�ek po po�udniu. Zdaje si�, �e jest zaniepokojony, poniewa� nie mo�e przedstawi� �adnej rozs�dnej teorii t�umacz�cej te trzy Supernove drugiego rz�du i kilka nast�pnych Novych, jakie pojawi�y si� w ci�gu ostatnich paru tygodni. Jednak nikt nie jest w stanie tego wyja�ni�. Wszyscy sp�dzamy tyle bezsennych nocy, �e nied�ugo zmienimy si� w wampiry. Zadzwoni� znowu, jak tylko b�d� zna�a dok�adn� dat� konferencji. My�l�, �e min�o ju� trzydzie�ci sekund, wi�c... Ta�ma si� sko�czy�a. Gdy automat przewija� ta�m�, by nastawi� si� ponownie, rozmy�la�em o tych zimowych ogniskach na niebie. Trzy Supernove drugiego rz�du? Jedna to zjawisko naturalne, sparafrazowa�em. Dwie to tylko zbieg okoliczno�ci. Trzy to spisek. Impulsywnie wykr�ci�em domowy numer Jackie; nikt nie podnosi� s�uchawki. Wszystkie numery w obserwatorium te� by�y zaj�te. Wyda�o mi si� logiczne, �e potrzebowa�em Jackie Denton nie tylko jako s�uchaczki czy �r�d�a wiadomo�ci o konferencjach prasowych. Potrzebowa�em od niej czego� wi�cej ni� przyja�ni. Pomy�la�em, �e m�g�bym po�yczy� od niej pistolet magnum, kt�ry - jak wiedzia�em - trzyma�a w zamkni�tej szufladzie biurka stoj�cego w jej pokoju. Wiedzia�em, �e mog� j� poprosi� o t� przys�ug�. Zwykle u�ywa�a go do strzelania do celu na skalistych zboczach Gamow Peak. Irytuj�co monotonny sygna� zaj�tego numeru sprowadzi� mnie do rzeczywisto�ci. Jeszcze sekund�, powiedzia�em sobie. Richmond, co u diab�a chcesz przez to powiedzie�? Nic, pad�a odpowied�. Jeszcze nie teraz. Nie... ca�kiem. P�niej, w nocy, otworzy�em rozsuwane drzwi i naruszy�em bia�� p�acht� �niegu na tarasie pierwszego pi�tra. Bezwstydnie pozwoli�em sobie zostawi� cz�ciowo otwarte drzwi, tak by ciep�e powietrze owiewa�o mnie, gdy obserwowa�em niebo. Gwiazdy b�yszcza�y mi�dzy �awicami wynios�ych stratokumulus�w przemykaj�cych nad g�rami Cascade. Pomimo to na niebie kr�lowa�y trzy Supernove. W wyobra�ni poci�gn��em niewidoczn� lini�; po��cz punkty, a rozwi��esz zagadk�. Co kryje ten rysunek? Niech�tnie oderwa�em wzrok od zjawiska b�d�cego tematem dnia i poszuka�em znanych obiekt�w. Znalaz�em czerwon� plamk� Marsa. Kilka lat temu wpad�em na idiotyczny pomys�, kt�ry zaprowadzi� mnie do mesmerystki - bo tak si� og�asza�a - w Eugene. Jecha�em wtedy wybrze�em wracaj�c z konferencji w Oakland po�wi�conej medycynie lotniczej. Gdzie� ko�o Crescent City zako�czy�em obiad w rybnej restauracji faszeruj�c si� przepisanymi przez Amand� pigu�kami i zakazan� szkock�. Tamtego wieczoru przypomnia� mi si� komputerowy system powi�kszania fotografii u�ywany do polepszania czytelno�ci zdj�� przekazywanych przez sondy Mariner i l�duj�ce na Marsie Vikingi. Wpad�em na pomys�, �e r�wnie� wspomnienia ludzkiego komputera mo�na by jako� wzmocni�, na przyk�ad poprawiaj�c ich czytelno�� przez hipnoz�. Zupe�nie poroniona my�l. Jednak wtedy wyda�a mi si� na tyle racjonalna, �e zaraz po przekroczeniu granicy Oregonu znalaz�em si� w gabinecie Madame Guzmann - "Porady - Mesmeryzm - Zdrowie". Madame Guzmann mia�a cer� barwy poplamionych drzwi swego przybytku, a za rzecz zasadniczej wagi uwa�a�a ubieranie si� i wyra�anie zgodne ze stereotypowym wyobra�eniem Cyganki. Chusta i kryszta�owa kula sprawia�y, �e wizerunek ten wydawa� si� naci�gany. My�l�, �e by�a Wietnamk�. W ka�dym razie przekona�a mnie, �e potrafi hipnotyzowa�; p�niej za� cofn�a dla mnie czas. Przed wej�ciem do kabiny Lisa zatrzyma�a si� i pomacha�a mi ze szczytu schod�w; wiatr rozwiewa� jej czarne w�osy. Powinienem wzi�� sobie do serca t� lekcj� stazy; entropii nie da si� przezwyci�y�. Madame Guzmann uda�o si� otrzyma� nieruchomy, ostatni obraz Lisy. P�niej zogniskowa�a go tak blisko, jakbym sta� twarz� w twarz z Lis�. Wci�� jeszcze m�czy mnie czasem ten koszmarny sen: oczy wpatrzone w dal. Sk�ra ziarnista jak fotografia w gazecie. Patrz�, lecz nie mog� dotkn��. Mog� m�wi�, lecz ona nie odpowie. Trz�s� si� z zimna... ...i jeszcze szerzej rozsuwam szklane drzwi. Tam! Otwarte w przestrzeni oko. P�on�ce blaskiem tak zimnym jak �wiat�o otwartej w nocy lod�wki. Mars, zdawa�o si�, znika�, poch�oni�ty przez b�ysk Novej znajduj�cej si� daleko za nim. Jeszcze jedna, pomy�la�em. To nowe oko zafascynowa�o mnie, unieruchomi�o, przyszpili�o, tak jak dziecko wpina now� �m� do swojej kolekcji. Nick? Kto to? Nick... Jeste� omamem s�uchowym. �miech zawirowa� wok� mnie po tarasie. My�la�em, �e postrz�sa �nieg z drzew. Cisza g�r zdawa�a si� wibrowa�. Ten sekret, Nick. Jaki sekret? Maj�c pi��dziesi�t jeden lat mo�esz go ju� sam odkry�. Nie baw si� ze mn� w zgadywanki. Kto tu si� bawi? Ile by czasu zosta�o... Tak? Sp�dzi�e� jedena�cie lat marz�c, unosz�c si� z pr�dem, pozwalaj�c innym oddzia�ywa� na siebie. Wiem. Naprawd�? Wi�c walcz. Zdecyduj co�. �adna kochanka nie powie ci wi�cej. Ile by czasu zosta�o... Dygocz�c jak w gor�czce �cisn��em por�cz tarasu. Umykaj�cy, pointylistyczny, czarno-bia�y portret rozwia� si� w�r�d drzew. Z ich koron odrywa�y si� grudy �niegu i spada�y z ga��zi na ga���, nabieraj�c p�du. Drzewa zrzuca�y szaty. Py� si�gn�� a� do tarasu i dotkn�� mojej twarzy k�uj�cymi diamencikami. Jedena�cie lat to wi�cej ni� po�owa czasu, jaki przespa� Rip van Winkle. - Cholera - powiedzia�em. - Niech ci� cholera. Cenimy sobie sw�j sen. Gr�b czeka� spokojnie w�r�d drzew. - Niech ci� cholera - powt�rzy�em spogl�daj�c w niebo. W Oregonie, na o�nie�onym zboczu g�ry, nie by�em ju� martwy. Tak, Amando. Tak. Przesiad�szy si� w Albuquerque polecieli�my do Los Alamos ma��, pomocnicz� lini� zwan� Ross Airlines. Nigdy przedtem nie lecia�em tak starym Twin Otterem DeHavillanda i mia�em nadziej�, �e ju� nigdy nie polec�; raczej wr�c� z Los Alamos autobusem. Steward i po�owa z szesnastki pozosta�ych pasa�er�w wymiotowa�a, gdy wpadli�my w obszar silnej turbulencji nad g�rami. Nie spodziewa�em si� g�r. Wydawa�o mi si�, �e Los Alamos b�dzie le�e� na takiej samej poro�ni�tej krzakami, po�udniowo-zachodniej pustyni, jaka otacza�a Albuquerque. Zamiast tego zobaczy�em miasteczko przytulone par� kilometr�w w g�r� poro�ni�tego lasem stoku. W interkomie rozleg� si� g�os pilota, kt�ry z niezm�conym spokojem zapowiedzia� natychmiastowe l�dowanie, poda� temperatur� na lotnisku i przypomnia� fakt, �e w�r�d mieszka�c�w Los Alamos jest wi�cej doktorat�w ni� w jakimkolwiek innym mie�cie Ameryki. - Drugie miejsce za Akademgorodkiem - powiedzia�em odwracaj�c si� od okna do Amandy. Zauwa�y�em zmarszczki wok� jej zamkni�tych oczu. Nie potrzebowa�a papierowej torebki. Mia�em wra�enie, �e mimo starej przyja�ni, mimo m�a i kolegi, kt�rzy ch�tnie zaj�li si� jej klinik�, mimo konieczno�ci udzielenia pomocy pacjentowi i ch�ci przyjrzenia si� interesuj�cemu do�wiadczeniu Amanda �a�uje tej podr�y ze mn� do miejsca, kt�re nazywa�a "fabryk� mezon�w". Nasz Twin Otter podszed� lotem kosz�cym do l�dowania i po chwili byli�my na lotnisku. Gdy ko�owali�my po p�ycie, prze�y�em nag�e Deja vu; rok temu o tej samej porze przyjaciel zabra� mnie Cessn� na p�noc. Port w Los Alamos by� bardzo podobny do cywilnego lotniska Sea-Tac, gdzie pozna�em tamt� poetk� z Seattle. Przypadkiem stan�li�my obok siebie przy barze. Zwr�ci�em uwag� na oryginalny medalion w stylu Haid�w, jaki nosi�a. Usiedli�my przy tym samym stoliku i zacz�li�my rozmawia�; okaza�o si�, �e s�ysza�a o mnie. - Naprawd� podziwiam pa�skie kawa�ki - powiedzia�a. I tyle zosta�o z mojej idealnej poetki u�ywaj�cej tylko precyzyjnych okre�le�. Nie, nieprawda. By�a - jest - bardzo dobr� poetk�. Rzadko nazywam j� w my�lach inaczej jak "poetka z Seattle". Czy ten rodzaj depersonalizacji to jaki� symptom? Amanda otworzy�a oczy, u�miechn�a si� s�abo i powiedzia�a: - Przyda�by mi si� lekarz. Steward z trzaskiem otworzy� luk i rzadkie, g�rskie powietrze Nowego Meksyku przywr�ci�o nam �ycie. Instytut Fizyki Mezon�w w Nowym Meksyku znajdowa� si� w wi�kszo�ci za grzbietem g�ry. Jako dziennikarz i zarazem obiekt eksperymentu zosta�em oprowadzony chyba bardziej wyczerpuj�c� tras� ni� wi�kszo�� pacjent�w czy ich lekarzy. Wszystko, co widzia�em, przywodzi�o mi na my�l kosztowne dekoracje do starych film�w fantastyczno-naukowych; wn�trze g��wnego kr�gu akceleratora, bia�e jak skorupka jajka i nikn�ce �ukiem w dali niczym korytarze z 2001: Odysei kosmicznej; pomieszczenia generatora pomocniczego i akceleratora liniowego; prosta tunelu prowadz�cego do medycznego kana�u mezon�w; pi�ciometrowa bania komory wygl�daj�ca jak wehiku� czasu. Zwiedzi�em zar�wno Laboratorium Fermiego w Illinois, jak i CERN w Genewie, tak wi�c mia�em og�lne poj�cie, do czego s�u�� poszczeg�lne urz�dzenia. Mimo to prze�y�em trudne chwil� pr�buj�c wyja�ni� Amandzie meandry fizyki wysokoenergetycznych cz�steczek, spl�tanych niczym labirynt z Alicji w Krainie Czar�w. Jednak�e takie same k�opoty mia�a Delaney, m�oda kobieta, kt�rej wyznaczono funkcj� biofizyka przy moim zabiegu. Trudno by�o si� zorientowa� w tych wszystkich mezonach, pionach, hadronach, leptonach, barionach, J, fermionach i kwarkach, oraz takich cechach jako�ciowych jak dziwno��, barwa, liczba barionowa czy powab. Zw�aszcza powab, ta efemeryczna liczba kwantowa odpowiedzialna za to, �e pewne reakcje rozpadu, kt�re powinny zaj��, nie zachodz�. W ko�cu zapl�ta�em si� w tym g�szczu kwark�w, antykwark�w, kwark�w powabnych i subkwark�w. Jaki� dowcipni� umie�ci� na kontuarze recepcji w centrum administracyjnym wywieszk� g�osz�c�: "Powab - to najwa�niejsze". - To �art, no nie? - powiedzia�a niepewnie Amanda. - �mieszniej ju� chyba nie b�dzie - powiedzia�em. Delaney, kt�ra wyg�asza�a ka�de s�owo ze �mierteln� powag�, nawet si� nie u�miechn�a. - Niek�rzy uwa�aj�, �e to �mieszne. Ja nie. W niesko�czono�� wyja�niano mi zasad� zabiegu. Optymistycznie porobi�em notatki do nowej ksi��ki: Podstawowy problem radioterapii chor�b nowotworowych polega na tym, �e twarde promieniowanie zabija nie tylko kom�rki rakowe, ale tak�e otaczaj�ce je zdrowe tkanki. jednak w po�owie lat siedemdziesi�tych uczeni zajmuj�cy si� tym problemem znale�li bardziej obiecuj�ce narz�dzie: w�sk� wi�zk� cz�stek elementarnych, kt�r� mo�na selektywnie zogniskowa� na zrakowacia�ej tkance. Delaney by�a chyba o dwadzie�cia lat m�odsza od Amandy i odgrywanie roli nauczycielki sprawia�o jej przewrotn� satysfakcj�. - Rozszczepienie j�dra atomowego na ma�� skal�... - Ma��? - spyta�a niewinnie Amanda. - ...mniejsz� ni� bomba atomowa. Wi�kszo�� si� zwi�zanych w j�drze atomowym mo�na cudownie przekszta�ci� w materi�. - Cudownie? - powiedzia�a Amanda. Oderwa�em wzrok od niewidocznej linii, jak� kre�li�em na zielonym suknie szykuj�c si� do �atwego karambolu, i spojrza�em na ni� ponad sto�em. Grali�my we troje w salce bilardowej �wietlicy IFM. - Hmm - chrz�kn�a Delaney gubi�c na moment w�tek wyk�adu - to takie uproszczenie zjawiska fizycznego. - Uproszczenie rzeczywisto�ci - powiedzia�em nie podnosz�c ju� wzroku od bili. - Cud to taka sama wielko�� charakterystyczna jak powab. Amanda zachichota�a. - To w�a�nie chcia�am us�ysze�. W moim przypadku cudem mia� by� atomowy klej - mezony, jedne z cz�stek emitowanych w reakcji rozpadu. M�wi�c dok�adniej mia�y to by� ujemnie nak�adane piony, jedna z podklas mezon�w. Pola elektromagnetyczne zogniskuj� piony w w�ski strumie� i skieruj� je na wyznaczony cel na mnie. - W fizyce nie ma cud�w - powiedzia�a powa�nie Delaney. - U�y�am nieodpowiedniego s�owa. Chybi�em. Zbyt lekkie uderzenie i bila powoli wtoczy�a si� do naro�nego otworu, mijaj�c jedenastk�. Mimowolnie wypracowa�em doskona�� sytuacj� dla Amandy. Spojrza�a na st� i u�miechn�a si�. - Nie rozklejaj si�. - To naprawd� dobre - odpar�em. Atomowy klej puszcza dzi�ki szczeg�lnym w�a�ciwo�ciom pion�w. Kiedy te zderzaj� si� z j�drem innego atomu i zostaj� pochwycone, przekszta�caj� si� w czyst� energi�; nast�puje male�ka eksplozja nuklearna. Amanda te� chybi�a. Delaney wygi�a k�ciki warg w leciutkim u�miechu satysfakcji. Pochyli�a si� nad sto�em i spokojnie z�o�y�a si� do strza�u. - Zwi�kszcie liczb� pion�w i liczb� j�der celu, a otrzymacie zbiorcz� eksplozj� wyzwalaj�c� znacznie wi�cej energii ni� mia� jej pocz�tkowy strumie� pion�w. Ha! Wbi�a jedenast� i dwunast�; p�niej sko�czy�a st�. Amanda wymieni�a ze mn� spojrzenia. - U��cie bile - poleci�a Delaney. - Twoja kolej - powiedzia�a do mnie Amanda. W moim przypadku z medycznego kana�u IFM strumie� mezon�w mia� wystrzeli� prosto w moj� niesforn� prostat�. Je�eli wszystko p�jdzie zgodnie z planem, piony zderzaj�ce si� z j�drami atomowymi moich kom�rek rakowych zmieni� si� z powrotem w energi�, powoduj�c szereg mikroskopijnych wybuch�w. Poniewa� kom�rki rakowe s� bardziej wra�liwe, uszkodzenia tkankowe b�d� ograniczone, tylko w guzie nowotworowym. To cudowne - my�le� o sobie jako o zminiaturyzowanym polu atomowej bitwy. �mieszne bu�o tylko my�lenie o sobie jako, o nowym Stagg Field lub Oak Ridge. Delaney okaza�a si� prawdziw� mistrzyni� kija. My�la�a tylko o zwyci�stwie i wygrywa�a za ka�dym razem. Postanowi�em uzna� to za dobry omen. - Ju� czas - powiedzia�a Amanda. - Nie musisz tego m�wi� tak, jakby� prowadzi�a skaza�ca na krzes�o elektryczne. Owin��em si� bia�ym lekarskim fartuchem i za�o�y�em kapcie. - Przepraszam. Boisz si�? - Dop�ki Delaney uwa�a mnie za kolejny krok w kierunku nagrody Nobla, to nie mam si� czego ba�. - Ona jest niez�a. - G�os Amandy brzmia� g�ucho w sterylnie wykafelkowanym pokoju. Wyszli�my na korytarz. - Wystarczy mi tylko nagroda Kalingi - powiedzia�em. Amanda potrz�sn�a g�ow�. Twarz jej otacza�a chmura w�os�w. - Ja zadowol� si� pozytywn� prognoz� dla mojego pacjenta. Delaney i dwaj technicy czekali ju� na mnie z w�zkiem operacyjnym. Pozycj�, w kt�rej cz�owiek le�y rozci�gni�ty na stole operacyjnym z ceramiczn� rurk� zamocowan� w odbycie, mo�na okre�li� tylko jako zupe�nie pozbawion� godno�ci. T� rurk�, stanowi�c� przed�u�enie kana�u medycznego, wi�zka pion�w mia�a si�gn�� do mojej prostaty. Otacza�a mnie aparatura kontrolna i os�aniaj�ca. By�o mi gor�co i bardzo niewygodnie. Amanda nafaszerowa�a mnie lekarstwami; nazwy niekt�rych by�y mi zupe�nie nieznane. Oszo�omiony, nie mog�em zdecydowa�, kt�re z licznych nieprzyjemno�ci s� najbardziej irytuj�ce. - Powodzenia - powiedzia�a Amanda. - Zanim si� zorientujesz, b�dzie po wszystkim. Delikatnie poklepa�a mnie po �ebrach. Wyda�o mi si�, �e s�ysz� narastaj�cy skowyt urz�dze� elektrycznych. Stwierdzi�em, �e pod wp�ywem napi�cia m�j umys� przesta� pracowa�; nie potrafi�em nawet sobie przypomnie�, ile miliard�w elektronowolt�w mia�o za chwil� skierowa� strumie� pion�w w m�j ty�ek. S�ysza�em d�wi�ki, kt�rych nie mog�em rozpozna�; jakby ze zgrzytem zamykano ogromne, metalowe drzwi. M�j m�zg unosi� si� swobodnie w rzece chemikali�w; czeka�em, a� si� co� zdarzy. Zdawa�o mi si�, �e s�ysz� grzechot metalowych kulek tocz�cych si� rynn�; nie, raczej cz�stek przelatuj�cych przez olbrzymie magnesy odchylaj�ce i wpadaj�cych z szybko�ci� trzystu tysi�cy kilometr�w na sekund� do kana�u medycznego; mkn�cych ku mnie przez warstw� regulowanych filtr�w; zwalniaj�cych, zwalniaj�cych, trac�cych energi� w miar� zbli�ania si�; wpadaj�cych w ceramiczn� rurk� i do mojego cia�a. Wewn�trz... Piony �egluj� przez oceany atomowych wn�trz w relatywistycznie sko�czonym czasie. Potem przestrze� zajmowan� przez jeden zajmuj� dwa piony. Piony pod��aj� do j�der. W pewnym punkcie pion przestaje by� pionem; to co chwilowo by�o materi� zn�w przekszta�ca si� w energi�. Energia rozb�yska p�omieniem, rosn�cym, malej�cym i gasn�cym. Nast�puj� kolejne wybuchy w kolejnych, g��biej po�o�onych obszarach. Ciemno�� i blask. Blask zrasta si� w kul�: pot�n�, gor�c�, p�on�c� w ciemno�ciach. Rozdarta kula zaczyna si� zapada�. ,hej temperatura wewn�trzna osi�ga poziom krytyczny. Przy sze�ciuset mi