7690
Szczegóły |
Tytuł |
7690 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7690 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7690 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7690 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Edward Bryant Teoria Cz�stek
Na �cianie widz� sw�j cie�, jakby wyci�ty z czarnej blachy. Blask
przedwczesnego lata o�wietla taras. Eliot myli� si�; Frost mia� racj�.
Nanosekundy...
�mier� jest poj�ciem wzgl�dnym, tak samo jak ka�da pozorna sta�o��.
Zastanawiam si�; czy rzeczywi�cie umieram?
Uwa�am to za truizm pozbawiony g��bszego sensu.
- Umieraj�cy n a p r a w d � przypomina sobie ca�e swoje �ycie
powiedzia�a Amanda. Nala�a mi kolejny kieliszek burgunda maj�cego barw�
jej w�os�w. Roz�wietla� je, tak samo jak wino, ogie� p�on�cy na kominku.
Psycholog nazwiskiem Noyes... - urwa�a i u�miechn�a si� do mnie. -
Naprawd� chcesz tego s�ucha�?
- Pewnie.
Blask kominka �agodzi� napi�te rysy jej twarzy. Ujrza�em przeb�ysk
delikatnego pi�kna, jakim ol�niewa�a trzydzie�ci lat wcze�niej.
- Na pocz�tku lat siedemdziesi�tych Noyes skatalogowa� relacje ludzi,
kt�rzy stan�li u progu �mierci. Drugi z trzech wyra�nie zaznaczonych
etap�w procesu umierania nazwa� "przegl�dem �ycia"; to co� jak film, tylko
niekoniecznie maj�cy przebieg liniowy.
Wypi�em. M�j pr�g upojenia alkoholowego jest do�� niski; m�wi� od
rzeczy.
- Dlaczego tak si� dzieje? W jaki spos�b?
Nie podoba�a mi si� rozpacz w moim g�osie. Nagle znale�li�my si� od
siebie dalej ni� na odleg�o�� rozdzielaj�cego nas sto�u; w oczach Amandy
szuka�em wspomnienia Lisy.
- �ycie wci�� p�dzi naprz�d - czy te� my przed nim umykamy - jak
mi�dzygwiezdna sonda nieodwracalnie oderwana od Ziemi. Wzajemne oddalanie
si� z pr�dko�ci� �wiat�a i ciemno�� wype�niaj�ca pustk�.
Trzymaj�c kieliszek za n�k� obr�ci�em go w palcach i spojrza�em przez
soczewkowate dno.
Trzasn�y sosnowe polana. Amanda odwr�ci�a g�ow� i obraz jej oczu
znikn�� w p�omieniach.
Ten blask, ten blask...
Kiedy sko�czy�em trzydziestk�, z�o�ci�em si�, �e przechlapa�em
ostatnie dziesi�� lat i nie osi�gn��em prawie nic z tego, co powinienem.
Lisa tylko si� �mia�a, co doprowadzi�o mnie do sza�u. P�niej pogr��y�em
si� w ponurym, d�ugotrwa�ym milczeniu, dop�ki nie u�wiadomi�em sobie, �e
jej reakcja by�a jedyn� w�a�ciw� odpowiedzi�.
- G�uptasie, g�uptasie - powiedzia�a. - Kiepski Byron, u�alaj�cy si�
nad sob� i schlebiaj�cy mi�o�ci w�asnej.
Stan�a w drzwiach kuchni blokuj�c mi wyj�cie i przysun�wszy twarz do
mojej twarzy zapyta�a:
- Chyba nie ockn��e� si� uko�czywszy trzydzie�ci lat, by odkry�, �e
s�ysza�o o tobie tylko pi��dziesi�ciu sze�ciu ludzi?
Wykrztusi�em jak�� s�ab� ripost�.
- Pi��dziesi�ciu siedmiu? - roze�mia�a si�. Ja te� si� roze�mia�em.
P�niej mia�em czterdziestk� i prze�y�em ten sam szok pseudomenopauzy.
Przyznaj�, �e od blisko roku w og�le nic wtedy nie robi�em, a od dw�ch lat
nic s e n s o w n e g o. Tym razem Lisa nie �mia�a si�; robi�a, co mog�a,
to znaczy g��wnie schodzi�a mi z drogi, podczas gdy ja na przemian to
popada�em w rozpacz, to szala�em po naszym domku nad brzegiem morza, na
po�udniowy zach�d od Portland. Honoraria za ksi��k� o prze�omie w syntezie
termoj�drowej pozwala�y nam p�aci� rachunki w sklepach i raty hipoteczne.
- S�uchaj, mo�e je�li wyjad� na jaki� czas... - powiedzia�a. - Mo�e
pomo�e ci, je�eli b�dziesz sam.
Chwilowe rozstania nie by�y w naszym ma��e�stwie czym� nowym; kiedy�
stwierdzili�my, �e nasz zwi�zek staje si� znacznie bardziej niepewny,
je�li sp�dzamy ze sob� wi�cej ni� sze��dziesi�t procent naszego czasu.
Zima by�a d�uga i powinni�my to zrobi� wcze�niej; lecz Lisa spojrza�a mi
wtedy g��boko w oczy i postanowi�a zosta�. Dwa miesi�ce p�niej
rozwi�za�em problemy k��bi�ce mi si� pod czaszk� i poprosi�em j� o
odrobin� samotno�ci. Zna�a mnie dobrze - dostatecznie dobrze, by zn�w si�
roze�mia� - bo wiedzia�a, �e budzi�em si� z kolejnej hibernacji umys�owej.
W szary, zimowy dzie� wsiad�a do samolotu i polecia�a na wsch�d, do
starego domu moich rodzic�w, w po�udniowym Kolorado. Tego popo�udnia r�kaw
na lotnisku by� zepsuty i obs�uga musia�a przytoczy� stare, dostawiane
schody. Przed wej�ciem do samolotu Lisa zatrzyma�a si� i pomacha�a mi ze
szczytu schod�w; wiatr rozwiewa� jej czarne w�osy.
Po dw�ch miesi�cach wyg�adzi�em z grubsza szkic mojej pierwszej
ksi��ki o rewolucji w procesie rozmna�ania. Przynajmniej raz na tydzie�
dzwoni�em do Lisy, kt�ra opowiada�a mi o zdj�ciach, jakie robi�a na
pokrytej kr� Kolorado lub Platte. Potem ja wykorzystywa�em j� jako
s�uchaczk� moich rozwa�a� o ektogenezie, heterogenii oraz niechybnym
wy�onieniu si� nowej klasy spo�ecznej - wyzyskiwanych matek.
- A co b�dziemy robi�, kiedy sko�czysz t� ksi��k�, Nick?
- Mo�e we�miemy sobie miesi�c wolnego i sp�dzimy go podr�uj�c
Transkanadyjskimi Kolejami �elaznymi?
- Wiosna w prowincjach...
P�niej szkic wst�pny by� ju� sko�czony, tak samo jak przygody Lisy w
Kolorado.
- Wiesz, jak bardzo chc� ci� zobaczy�? - spyta�a.
- Prawie tak bardzo, jak ja chc� zobaczy� ciebie.
- Och, nie - odpar�a. - Chc� ci powiedzie�...
To, co m�wi�a, by�o niew�tpliwie pogwa�ceniem praw stanowych i
federalnych, a zapewne tak�e przepis�w towarzystwa telefonicznego. Pod
wp�ywem frustracji wywo�anej tym, �e mog�em jedynie s�ucha� jej p�yn�cego
po drucie g�osu, zaplot�em nogi jak cz�owiek-guma.
- Nick, zarezerwuj� miejsce w samolocie z Denver. Dam ci zna�, kiedy
przylatuj�.
My�l�, �e chcia�a mi zrobi� niespodziank�. Nie powiedzia�a mi, na
kiedy zarezerwowa�a bilet. Zawiadomi�y mnie linie lotnicze.
A teraz mam pi��dziesi�t jeden lat. Wahad�o zako�czy�o kolejny ruch i
zn�w z gorycz� wyrzucam sobie, �e nie osi�gn��em wi�cej. Tyle jeszcze
pozosta�o do zrobienia; nawet gdybym �y� ca�e wieki, nie zdo�a�bym zrobi�
wszystkiego. Jednak tym nie musz� si� ju� martwi�.
Powiedziano mi, �e ten cholerny poziom kwa�nej fosfatazy w mojej
cholernej krwi jest podwy�szony. Jak banalnie i ja�owo brzmi to
stwierdzenie; c� to za frazeologia przepojona lito�ci� nad sob�! Czy mog�
sobie pozwoli� na luksus jednej �zy, Liso?
0, �mierci: chcia�bym sam wybra� sw�j czas.
- Wspaniale - powiedzia�em du�o p�niej. - Koniec �wiata.
Moja m�oda znajoma Denton, radioastronom, odpar�a:
- Jezu Wszechmog�cy! Te twoje przekl�te dowcipy. Jak mo�esz z tego
�artowa�?
- To mnie powstrzymuje od p�aczu - odpar�em spokojnie. - Zawodzenie i
bicie si� w piersi niczego nie zmieni.
- Opanowany, taki opanowany - spojrza�a na mnie dziwnie.
- Widzia�em nieprzyjaciela - odpar�em. Mia�em czas, by to przemy�le�.
Jej twarz przybra�a zamy�lony wyraz, a oczy spogl�da�y gdzie� w dal
przez �cian� zagraconego biura.
- J e � e 1 i masz racj� - powiedzia�a - to by�oby to najwspanialsze
wydarzenie, jakie m�g�by obserwowa� i rejestrowa� naukowiec. Przesun�a
wzrok na moj� twarz.
- Albo najbardziej przera�aj�ce; koszmar ostateczny.
- Wybierz, co chcesz - powiedzia�em.
- Je�eli ci w og�le uwierz�.
- Zajmuj� si� przypuszczeniami.
- Raczej fantazjami - odpar�a.
- Nazywaj to, jak chcesz.
Wsta�em i podszed�em do drzwi.
- Nie s�dz�, by�my mieli du�o czasu. Nie widzia�a� jeszcze, jak
mieszkam. Wpadnij... - zastanowi�em si�. - Odwied� mnie, je�li masz
ochot�. Chcia�bym... �eby� tam ze mn� by�a.
- Mo�e - powiedzia�a.
Nie trzeba by�o pozostawia� sytuacji nie wyja�nionej do ko�ca.
Nie wiedzia�em, �e godzin� p�niej, po tym jak wyszed�em z jej biura,
wyprowadzi�em samoch�d z parkingu przed Gamow Peak i zjecha�em na d�,
Denton si�dzie za kierownic� swojego sportowego wozu i pop�dzi drog�.
Tury�ci widzieli, jak zjecha�a z serpentyny. Za�oga wozu patrolowego
wyci�ga�a j� z obj�� roztrzaskanego Lotusa i sosny.
Kiedy dowiedzia�em si� o tym, �a�owa�em jej i zastanawia�em si�, czy
by�a to cena, jak� zap�aci�a za to, �e uwierzy�a. Pojecha�em do szpitala i
dzi�ki interwencji Amandy oraz dlatego, �e nie znaleziono �adnych
bliskich, lekarze pozwolili mi pozosta� przy ��ku.
Nigdy nie widzia�em tak nieruchomej twarzy, takiego zastoju bliskiego
prawdziwej �mierci. Czeka�em godzin�, sekundy przep�ywa�y cicho na
�ciennym zegarze, a� ogarn�a mnie przemo�na ch�� powrotu do domu.
Nie mog�em d�u�ej czeka�, bo zbli�a� si� �wit i nie powiedzia�bym
nikomu.
Mo�e od pocz�tku:
Tolerowa�em lekarzy jako jednostki; jako grupa przera�aj� mnie. To
taki strach, jak przed atakiem rekina lub sp�oni�ciem �ywcem. Jednak w
ko�cu zam�wi�em wizyt�, pojecha�em pod o�lepiaj�co bia�y budynek kliniki i
sp�dzi�em nieprzyjemne p� godziny w poczekalni, czytaj�c zesz�oroczny
numer Popular Science.
- Pan Richmond? - powiedzia�a wreszcie u�miechni�ta piel�gniarka.
Poszed�em za ni� do gabinetu. - Doktor przyjdzie za minutk�.
Wysz�a. Usiad�em boja�liwie na brzegu kozetki. Po dw�ch minutach
us�ysza�em szelest mojej karty wyci�ganej z segregatora. Potem drzwi si�
otworzy�y.
- Jak idzie? - powita�a mnie moja lekarka. - Nie widzia�am ci� przez
jaki� czas.
- Nie mog� narzeka� - powiedzia�em, przypominaj�c sobie znajomy
rytua�. - Tej zimy oby�o si� bez grypy. Chyba w sam� por� wzi��em ten
zastrzyk.
Amanda patrzy�a na mnie cierpliwie.
- Nie jeste� hipochondrykiem. Nie potrzebujesz sta�ej pociechy - ani
tabletek na sen. Wiadomo, �e nie przepadasz za lekarzami. 0 co wi�c
chodzi?
- Hmm - mrukn��em i roz�o�y�em bezradnie r�ce.
- Nicholasie.
W jej g�osie s�ycha� by�o ostr� nut� "no-szybciej-jestem-dzi�-zaj�ta".
- Nie m�w do mnie tak jak moja ciotka, stara panna.
- W porz�dku, Nick - powiedzia�a. - Co� nie tak?
- Mam k�opoty z oddawaniem moczu.
Zapisa�a co� szybko w notesie i nie podnosz�c oczu spyta�a:
- Jakiego rodzaju trudno�ci?
- Robi� to z trudem.
- Od jak dawna?
- Sze��, mo�e siedem miesi�cy. To narasta.
- Czy zauwa�y�e� co� jeszcze?
- Zwi�kszon� cz�stotliwo��.
- To wszystko?
- No... - powiedzia�em - p�niej, hmm, popuszczam kropelki.
- B�l, pieczenie, parcie, trudno�ci w oddawaniu moczu, zmiany
strumienia moczu? - wylicza�a z pami�ci. - Niemo�no�� powstrzymania moczu,
zmiany jego wygl�du?
- Co?
- Ciemniejszy, ja�niejszy, m�tny, krwawa wydzielina z cewki moczowej,
objawy choroby wenerycznej, gor�czka, nocne poty?
Odpowiada�em monosylabami lub ruchami g�owy.
- Hmm - chwil� pisa�a w notesie, potem zamkn�a go z trzaskiem.
Dobrze, Nick, mo�e si� rozbierzesz?
Kiedy to zrobi�em, doda�a:
- Po�� si� na kozetce. Na brzuchu.
- Nawazelinowany palec? - powiedzia�em. - 0, cholera.
Amanda oddar�a jednorazow� r�kawiczk� z rolki. Trzasn�a naci�gana na
palce guma.
- My�lisz, �e mnie to bawi? Od dawna by�a moim lekarzem.
Kiedy ju� by�o po wszystkim, usiad�em ostro�nie na skraju twardej
kozetki i powiedzia�em:
- No, co?
Amanda zn�w gryzmoli�a co� na kartce.
- Wy�l� ci� do urologa. To tylko kilka przecznic dalej. Zadzwoni� do
niego. Spr�buj� za�atwi� ci wizyt� na... och, w ci�gu tygodnia.
- Powiedz co� wi�cej - nalega�em - albo p�jd� do biblioteki i sprawdz�
symptomy w poradniku lekarskim.
Odwzajemni�a mi si� szczerym spojrzeniem niebieskich oczu.
- Chc�, by zbada� ci� specjalista.
- Znalaz�a� co� tam, gdzie wepchn�a� palec?
- A fe, Nicholasie - prawie si� u�miechn�a. - Twoja prostata jest
twarda jak kamie�. Przyczyny mog� by� r�ne.
- To, co John Wayne nazywa� Wielkim R?
- Rak prostaty - odpar�a - jest stosunkowo niecz�sty u m�czyzn w
twoim wieku.
Spojrza�a na moj� kart�.
- Pi��dziesi�t lat.
- Pi��dziesi�t jeden - poprawi�em, bezskutecznie pr�buj�c pozby� si�
chrypki. - Nie przys�a�a� mi kartki na urodziny.
- Jednak si� zdarza - ci�gn�a Amanda. - Teraz przejd� do rejestracji.
Chc� ci� zobaczy�, kiedy b�dziesz mia� wyniki bada� urologicznych.
Jak zawsze, wychodz�c ze mn� z gabinetu poklepa�a mnie po ramieniu.
Jednak tym razem zrobi�a to z lekk� przesad� zdradzaj�c� niepok�j.
W my�lach widzia�em trawiaste kopczyki i marmurowe p�yty, tak �e
wchodz�c do poczekalni nie zwraca�em uwagi na otoczenie.
- Nick? - powiedzia� g�os z mi�kkim, po�udniowym akcentem.
Odwr�ci�em si�, spojrza�em i zobaczy�em rozczochran� grzyw�. Jackie
Denton, m�oda w�a�cicielka jednego z najbardziej b�yskotliwych umys��w w
obserwatorium Gamow Peak, siedzia�a w fotelu trzymaj�c na kolanach za
czytany numer Popular Science. Ha�a�liwie wytar�a nos w rozpadaj�c� si�
husteczk� higieniczn�.
- Nie podchod� zbyt blisko. Chocia� w tym stadium to bez znaczenia.
Grypa. A ty?
Jej zielone oczy by�y silnie zaczerwienione.
Zrobi�em niewyra�ny gest.
- Bra�em zastrzyk.
- Taak. - Zn�w wytar�a nos. - Mia�am zamiar zadzwoni� do ciebie z
pracy. Widzia�e� nocne widowisko?
Widocznie spogl�da�em pustym wzrokiem, bo powiedzia�a:
- Ale mi popularyzator nauki. Rigel przeszed� w Supernov�.
- W Supernov� - powt�rzy�em g�upio.
- Zrobi� wielkie bum, wiesz? Bach! - Zilustrowa�a swoje s�owa ruchem
r�k i czasopismo upad�o na dywan. - Co nie znaczy, �e co� straci�e�.
B�dzie widoczny jeszcze przez par� tygodni - najwi�ksze widowisko na
niebie.
Nagle przed oczyma stan�� mi paskudny widok czerwono-bia�ych �wiate�
pozycyjnych samolotu znikaj�cego w potwornym b�ysku eksplozji.
Potrz�sn��em g�ow�. Po chwili powiedzia�em:
- Pierwsza Supernova w naszej galaktyce od - od jak dawna? Od trzystu
lat? Szkoda, �e nie zadzwoni�a�.
- Troch� wi�cej ni� trzysta. Gwiazda Keplera by�a w tysi�c sze��set
czwartym. Przepraszam, �e nie zadzwoni�am - byli�my wszyscy troch� zaj�ci,
rozumiesz?
- Wyobra�am sobie. Kiedy to si� sta�o? Schyli�a si� po czasopismo.
- Tu� po p�nocy. Godzina duch�w. W�a�nie schodzi�am z dy�uru
u�miechn�a si�. - Nie ma to jak ma�y kosmiczny kataklizm; mo�na wreszcie
nie my�le� o zapchanych zatokach. Poza tym �adnych zwolnie� dzi� wiecz�r.
W�a�nie dlatego tu przysz�am. Kris oznajmi�, �e nie przyjmuje �adnych
usprawiedliwie�.
Krishnamurti by� kierownikiem Gamow.
- Wracasz p�niej do obserwatorium?
Kiwn�a g�ow�.
- Powiedz Krisowi, �e przyjd� w odwiedziny. Chc� zebra� jak najwi�cej
materia�u.
Podesz�a do nas piel�gniarka.
- Panna Denton?
- Uhmm - Jackie skin�a g�ow� i po raz ostatni wytar�a nos. Gramol�c
si� z fotela powiedzia�a: - Jak to si� sta�o, �e nie przeczyta�e� o Riglu
w gazetach? To g��wna sensacja wszystkich rannych wyda�.
- Przesta�em prenumerowa� gazety.
- A wiadomo�ci telewizyjne? Radiowe?
- Nie ogl�dam telewizji i nie mam radia w samochodzie.
Zanim znikn�a w korytarzu prowadz�cym do gabinet�w lekarskich,
powiedzia�a:
- Ten tw�j dom na wsi musi by� naprawd� odizolowany.
Sople zwisaj�ce z okap�w topniej� ju�, gdy wje�d�am na g�r� i parkuj�
przed gara�em. Je�eli niebo mnie nie zwodzi, to jeszcze si� nie zbli�a
nowy front pogodowy; nie trzeba zabezpiecza� samochodu przed nast�pnymi
dziesi�cioma centymetrami �wie�ego �niegu.
W moim domu w�r�d g�r zach�d s�o�ca przychodzi wcze�niej; cienie
skradaj� si� przez pusty dziedziniec i wysysaj� ciep�o z mojego cia�a. To
oczywi�cie szczyty s� zapor� blokuj�c� dop�yw �wiat�a i ciep�a do
nabrze�nych miast. Kiedy� uwa�a�em je za przyjazne, strzeg�ce nas
olbrzymy. Teraz ju� nie. Teraz to zn�w tylko �a�cuch g�r Cascade.
Przez moment wydaje mi si�, �e widz� b�ysk �wiat�a, ale to tylko
przelotny refleks zachodz�cego s�o�ca na szybie. Dom jest cichy i
milcz�cy. Poetka z Seattle wynios�a si� trzy miesi�ce temu. M�j ch��d -
jej ciep�o. My�la�em, �e kontakt z ni� mnie ogrzeje; zamiast tego
och�odzi�. Na kartce, kt�r� zostawi�a mi w pustym domu, by� sonet o
psychicznym odmro�eniu.
Nie sp�dzi�em ostatnich lat w celibacie, ale czasem mia�em takie
wra�enie. W ostatecznym rezultacie entropia zawsze bierze g�r� nad energi�
kinetyczn�.
Potem spojrza�em w kierunku mroczniej�cego wschodu i ujrza�em Rigla.
Ksi�yc mia� jeszcze przez jaki� czas pozosta� niewidoczny, tak wi�c
Supernova by�a najja�niejszym obiektem na niebie. Jej widok unieruchomi�
mnie w miejscu tak samo jak widok �wiate� l�duj�cego samolotu. To blade
�wiat�o padaj�ce z g�ry opu�ci�o sw� gwiazd� pi��set lat temu (szczeg� do
umieszczenia w nieuniknionym artykule: obrazowe przedstawienie odleg�o�ci
mi�dzy gwiazdami zawsze wprawia czytelnika w podziw).
Dzi� wiecz�r, patrz�c na z�owrogie, roz�arzone do setek miliard�w
stopni oko wstrz�sanej konwulsjami gwiazdy, sam czu�em ogarniaj�cy mnie
podziw. Potworna �una przy�mi�a blask wszystkich planet. Chocia�
wiedzia�em, �e to nieprawdopodobne, zastanawia�em si�, czy Rigel mia� sw�j
uk�ad planetarny; czy zamian� tych �wiat�w w par� poprzedzi�o zapadanie
si� g�rskich �a�cuch�w i wrzenie m�rz. Zastanawia�em si�, czy pi�� wiek�w
temu jakie� inteligentne istoty spogl�da�y z os�upieniem w niebo, gdy
poch�ania� je gwiezdny ogie�. Czy zd��yli poskar�y� si� na
niesprawiedliwo�� losu? Nasza Galaktyka liczy sto miliard�w gwiazd i
ocenia si�, �e w ci�gu tysi�ca lat tylko trzy z nich zmieniaj� si� w
Supernove. Rigel mia� niez�e szanse, ale przegra�.
Patrzy�em jak zahipnotyzowany, dop�ki targn�� mn� nag�y podmuch
zrywaj�cego si� wiatru. Palce zesztywnia�y mi z zimna. Jednak wchodz�c do
domu jeszcze raz spojrza�em w niebo. Rigel stanowi� przera�aj�cy widok,
zgoda - ale m�j wzrok przyku�o inne zjawisko, na p�nocy. Iskra p�on�ca
ja�niej ni� s�siednie gwiazdy. Z pocz�tku my�la�em, �e to przelatuj�cy
samolot, lecz �wiat�o pozosta�o nieruchome. Stopniowo, znaj�c
prawdopodobie�stwo takiego przypadku i nie wierz�c w�asnym oczom,
u�wiadomi�em sobie, �e to nast�pna Supernova.
W ci�gu pi��dziesi�ciu lat widzia�em wiele. Mimo to patrz�c w niebo
czu�em si� jak cz�owiek pierwotny, dygocz�cy w odzieniu z niewyprawionych
sk�r. Szcz�ka�em z�bami i to nie tylko z zimna. Pragn��em schowa� si�
przed Wszech�wiatem. Na szcz�cie drzwi do domu zostawi�em otwarte - bo
nie zdo�a�bym trafi� kluczem do dziurki. W ko�cu przekroczy�em pr�g.
Zapali�em wszystkie �wiat�a, by za�mi� blask tych dw�ch gwiezdnych po�ar�w
na niebie.
M�j urolog okaza� si� pos�pnym Murzynem nazwiskiem Sharpe, kt�ry
traktowa� mnie, podejrzewam, jak ka�de inne stworzenie ze swego
laboratorium. Troch� po trzydziestce; czyta� kilka moich ksi��ek. By�em mu
wdzi�czny za jego absolutny brak szacunku dla autorytet�w i
bezceremonialno��.
- Odpowie mi pan szczerze na moje pytanie?
- Mo�e pan na to liczy�.
On te� przeprowadzi� to przekl�te badanie odbytnicze. Kiedy w ko�cu
mog�em spojrze� na niego pytaj�co, pokiwa� g�ow� i powiedzia�:
- Jest guz.
P�niej zrobiono mi seri� bada� krwi na poziom enzymu zwanego kwa�n�
fosfataz�.
- Podwy�szony - stwierdzi� Sharpe.
Wreszcie w ambulatorium miano przeprowadzi� cystoskopi�; wsun�� w
przew�d moczowy cienk� metalow� rurk�, a przez ni� kleszczyki
chirurgiczne.
- Jezu, �artuje pan. Sharpe potrz�sn�� g�ow�.
- Je�eli biopsja wyka�e, �e to z�o�liwy... - powiedzia�em. - Bez
wynik�w nic nie mog� stwierdzi�.
- No nie - odpar�em - do tej pory by� pan szczery. Jakie s� szanse
wyleczenia, je�li to z�o�liwy?
Sharpe mia� nieszcz�liw� min�, od kiedy wszed�em do gabinetu. Teraz
wygl�da� jeszcze �a�o�niej.
- To nie moja specjalno�� - powiedzia�. - To zale�y od wielu
czynnik�w.
- Prosz� tylko poda� mi liczb�.
- Mo�e trzydzie�ci procent. W wypadku przerzutu nie ma �adnych szans.
M�wi�c to spojrza� mi w oczy, po czym zaj�� si� cystoskopem. Mimo
miejscowego znieczulenia cz�onek piek� mnie jak diabli.
Wreszcie dodzwoni�em si� do Jackie Denton na numer bezpo�redni tej
nocy, gdy wybuch�a druga Supernova.
- Wczoraj my�la�am, �e to istny dom wariat�w - powiedzia�a. Szkoda, �e
nie widzisz, co si� tu dzieje teraz. Mam tylko minut�.
- Chcia�em tylko potwierdzi� swoje spostrze�enia. Widzia�em, jak to
dra�stwo wybuch�o.
- Jeste� lepszy od nas. Byli�my tak zaj�ci obserwacj� Rigla... -
elektroniczne piski przerwa�y rozmow�. - Nick, jeste� tam jeszcze?
- My�l�, �e kto� chce si� po��czy�. Powiedz mi jeszcze jedno: czy to
regularna Supernova?
- Absolutnie. 0 ile mo�na teraz powiedzie�, drugiego rz�du. - Szkoda,
�e nie najja�niejsza i najwi�ksza.
- Wystarczaj�co du�a - powiedzia�a. - Zupe�nie wystarczy. Tym razem to
tylko jakie� dziewi�� lat �wietlnych st�d. Syriusz A.
- Osiem przecinek siedem dziesi�tych lat �wietlnych - poprawi�em
automatycznie. - Co to oznacza?
- Bezpo�rednie skutki? Nie wiem. Zastanawiamy si� - wydawa�o mi si�,
�e zas�oni�a s�uchawk� r�k�, po czym zn�w us�ysza�em jej g�os: - S�uchaj,
musz� ko�czy�. Kris urwie mi g�ow�. Pogadamy p�niej.
- W porz�dku.
Przerwano po��czenie. Wydawa�o mi si�, �e po linii niesie si� szum
p�dz�cego przez Kosmos promieniowania atom�w wodoru. Potem w��czy� si�
sygna� centrali i odwiesi�em s�uchawk�.
Amanda wcale nie wygl�da�a na uszcz�liwion�. Dwukrotnie przejrza�a
kartki, kt�re - jak si� domy�la�em - by�y wynikami moich bada�.
- Dobrze - powiedzia�em, siedz�c po drugiej stronie biurka z jasnego
orzecha. - Powiedz mi.
- Pan Richmond? Nicholas Richmond?
- Przy telefonie.
- M�wi Kurnick z TWA. Dzwoni� z Denver.
- Tak?
- Znale�li�my ten numer na blankiecie rachunku. Bilet wystawiono na
nazwisko Lisa Richmond...
- To moja �ona. Oczekuj� jej przybycia. Czy prosi�a, by mnie
powiadomi�?
- Nie o to chodzi, panie Richmond. Wed�ug listy pasa�er�w pa�ska �ona
wykupi�a bilet na lot numer 90.E z Denver do Portland, dzi� wiecz�r.
- Tak? I co? Co si� sta�o? Czy jest chora?
- Niestety, by� wypadek.
Cisza d�awi�a mnie w gardle.
- Jak powa�ny?
Czu�em ogarniaj�cy mnie ch��d.
- Nasz samolot spad� oko�o dziesi�ciu mil na p�nocny zach�d od
Glenwood Springs w Kolorado. Ekipa ratownicza na miejscu wypadku twierdzi,
�e nikt nie ocala�. Przykro mi, panie Richmond.
- Nikt? - zapyta�em. - To znaczy...
- Naprawd� bardzo mi przykro - powiedzia�a pani Kurnick. - Gdyby co�
si� zmieni�o, natychmiast pana powiadomimy.
- Dzi�kuj� - powiedzia�em machinalnie.
Mia�em wra�enie, �e pani Kurnick chcia�a powiedzie� co� innego, ale po
chwili milczenia doda�a tylko:
- Dobranoc.
W Kolorado, na o�nie�onym zboczu g�ry, umar�em.
- Biopsja wykaza�a nowotw�r z�o�liwy - powiedzia�a Amanda.
- Taak - odpar�em - to niedobrze.
Kiwn�a g�ow�.
- Powiedz mi, jakie mam szanse.
Poszarpane kawa�ki wbi�y si� w zbocze jak z�by.
M�j przypadek by� niezwyk�y tylko pod jednym wzgl�dem. Amanda
powiedzia�a, �e rak prostaty jest kar�, jaka spotyka m�czyzn ciesz�cych
si� og�lnie dobrym zdrowiem. Je�eli uda im si� unikn�� wszystkich innych
schorze�, zostaj� za�atwieni przez prostat�. U mnie nast�pi�o to prawie
dwadzie�cia lat za wcze�nie. M�j pech.
Stygn�cy metal trzasn�� i skwiercza� na �niegu; potem nasta�a cisza.
Zak�adaj�c, �e nie nast�pi�y jeszcze przerzuty, mia�em kilka mo�liwo�ci,
ale nawet w takim wypadku Amanda nie pok�ada�a wi�kszych nadziei zar�wno w
chemo- jak i radioterapii. Sugerowa�a zasadnicz� resekcj� prostaty.
- Nie m�wi�abym ci tego, gdyby� nie mia� przed sob� jeszcze wielu
cennych lat �ycia - powiedzia�a. - Starszym pacjentom raczej odradzamy
operacj�. Jednak tw�j og�lny stan zdrowia jest dobry; nie powinno ci
zaszkodzi�.
Nic nie porusza�o si� na zboczu.
- Jakie by�yby skutki? - zapyta�em. - Wiesz ju�, co oznacza
"zasadnicza".
Nie tyle chodzi�o o podwi�zanie nasieniowod�w - powinienem to zrobi�
du�o wcze�niej. M�czyzna po pi��dziesi�tce mo�e spokojnie pogodzi� si� z
bezp�odno�ci�, ale...
- Dysfunkcja seksualna? - powiedzia�em. - 0 Bo�e!
Zda�em sobie spraw�, �e g�os wi�nie mi w gardle.
- Nie, nie mog�.
- A w�a�nie, �e mo�esz - powiedzia�a stanowczo Amanda. - Jak d�ugo ci�
znam? D�ugo - odpowiedzia�a na swoje pytanie. - Znam ci� na tyle dobrze,
�eby wiedzie�, �e �ycie nie sprowadza si� dla ciebie tylko do cz�onka. W
milczeniu potrz�sn��em g�ow�.
- Przecie� wiesz, do cholery, �e �mier� na raka b�dzie gorsza.
- Nie - powiedzia�em z uporem. - Mo�liwe. Czy to ju� wszystko? To nie
by�o wszystko. Amanda do�o�y�a jeszcze m�j p�cherz. Te� mia� zosta�
wyci�ty.
- Stercz�ce rurki? - spyta�em. - G d y b y m to prze�y�, musia�bym
sp�dzi� reszt� �ycia nosz�c plastykowy woreczek jako zbiornik na mocz? -
Ujmujesz to zbyt melodramatycznie - powiedzia�a cicho.
- Ale si� nie myl�?
- Zasadniczo nie - odpar�a po d�ugim milczeniu.
Oto sedno sprawy; d o b r e wiadomo�ci, oczywi�cie przy za�o�eniu, �e
zrakowacia�e kom�rki zostan� ca�kowicie usuni�te podczas operacji i nie
b�dzie przerzut�w do innych organ�w.
- Nie - powiedzia�em. Dotar�a do mnie cholerna, parszywa
niesprawiedliwo�� tego wszystkiego. - Niech to cholera, nie. Wyb�r nale�y
do mnie; nie mam zamiaru tak �y�. Je�eli mam umrze�, to umr� i ju�.
- Nicholasie! Przesta� si� u�ala� nad sob�.
- Nie s�dzisz, �e mam do tego powody?
- B�d� rozs�dny.
- Powinna� mnie pociesza� - odpar�em - a nie si� k��ci�. Przecie�
sko�czy�a� to szkolenie dotycz�ce post�powania wobec umieraj�cych. To ty
b�d� rozs�dna.
Wok� jej ust pojawi�y si� bruzdy.
- W�a�nie udzielam ci porady - powiedzia�a Amanda. - Zrobisz, co
b�dziesz chcia�, do cholery.
Od lat nie widzia�em jej tak w�ciek�ej. Przez blisko minut�
mierzyli�my si� wzrokiem.
- W porz�dku - powiedzia�em. - Przepraszam.
Nie da�a si� u�agodzi�.
- Z�o�� si�, nawet gdyby� mia� wy�. W�ciekaj si�, wpadnij w furi�. Od
dziesi�ciu lat patrzy�am, jak �yjesz w lodowym pancerzu.
Skuli�em si� wewn�trznie.
- Prze�y�em. To wystarczy.
- Wcale nie. Przez jedena�cie lat nie wychodzi�e� ze swojej skorupy,
czekaj�c, a� kto� wydob�dzie ci� z lodu. Pozwala�e� ludziom ociera� si� o
siebie i odbija� bez �adnego rezultatu. Teraz co� przypar�o ci� do muru.
Masz zamiar czeka� bezczynnie? Lisa nie pochwali�aby tego.
- Zostaw j� w spokoju.
- Nie mog�. Przez wzgl�d na ni� jeste� mi tak bliski. By�a moj�
najlepsz� przyjaci�k�, pami�tasz?
- Uwa�aj na ni� - powiedzia�a kiedy� Lisa. - Ona jest bardziej
wra�liwa ni� my oboje. - Lisa wiedzia�a o naszym dawnym romansie; przecie�
to Amanda pozna�o nas ze sob�.
- Wiem.
By�em zdezorientowany; niedowierzanie i uraza miesza�y si� z
odr�twieniem. Rollercoaster z �oskotem wtacza� si� na ostatnie
wzniesienie.
- Nick, masz szans� na jeszcze spory kawa�ek �ycia. Chc�, �eby� j�
wykorzysta�, i je�li b�d� musia�a w tym celu pos�u�y� si� Lis�, zrobi� to.
- Nie chc� �y�, je�li ma to oznacza� wegetacj� w postaci ociekaj�cego
szczynami, wykastrowanego cyborga.
Rollercoaster zatrzyma� si� na skraju pochy�o�ci.
Amanda przygl�da�a mi si� przez d�u�sz� chwil�, po czym powiedzia�a
otwarcie:
- Jest jeszcze jedna mo�liwo��, chocia� nik�a. S�ysza�am od znajomego,
�e Instytut Fizyki Mezon�w w Nowym Meksyku szuka ochotnik�w. Poszpera�em w
pami�ci.
- Terapia strumieniem cz�stek?
- Pion�w.
- Ryzykowne - powiedzia�em.
- Chcesz si� k��ci�? - u�miechn�a si�. Ja te� si� u�miechn��em.
- Nie.
- Spr�bujesz? M�j u�miech zgas�.
- Nie wiem. Pomy�l�.
- To ju� lepiej - odpar�a Amanda. - Zadzwoni� i dowiem si�, czy
instytut jest tym zainteresowany tak samo jak ty. Dam ci zna�. B�dziesz w
domu?
- Jeszcze nie powiedzia�em "tak". Zawiadomimy si� nawzajem.
Nic nie powiedzia�em Amandzie, ale opu�ci�em jej gabinet my�l�c tylko
o �mierci.
Mo�e brzmi to melodramatycznie, ale przeszed�em si� po sklepach z
artyku�ami �elaznymi pr�buj�c wybra� odpowiedni pistolet. Po dw�ch
godzinach znu�y�o mnie to. Stal wydawa�a si� jednakowo zimna i oboj�tna.
Kiedy wr�ci�em do domu, automatyczna sekretarka przekaza�a mi
wiadomo��:
- Nick, tu Jackie Denton. Przepraszam, �e nie zadzwoni�am wcze�niej,
ale wiesz, co tu by�o. Pomy�la�am, �e powiniene� wiedzie� o konferencji
prasowej, jak� Kris zwo�uje na pocz�tku przysz�ego tygodnia -
prawdopodobnie w poniedzia�ek po po�udniu. Zdaje si�, �e jest
zaniepokojony, poniewa� nie mo�e przedstawi� �adnej rozs�dnej teorii
t�umacz�cej te trzy Supernove drugiego rz�du i kilka nast�pnych Novych,
jakie pojawi�y si� w ci�gu ostatnich paru tygodni. Jednak nikt nie jest w
stanie tego wyja�ni�. Wszyscy sp�dzamy tyle bezsennych nocy, �e nied�ugo
zmienimy si� w wampiry. Zadzwoni� znowu, jak tylko b�d� zna�a dok�adn�
dat� konferencji. My�l�, �e min�o ju� trzydzie�ci sekund, wi�c...
Ta�ma si� sko�czy�a.
Gdy automat przewija� ta�m�, by nastawi� si� ponownie, rozmy�la�em o
tych zimowych ogniskach na niebie. Trzy Supernove drugiego rz�du? Jedna to
zjawisko naturalne, sparafrazowa�em. Dwie to tylko zbieg okoliczno�ci.
Trzy to spisek.
Impulsywnie wykr�ci�em domowy numer Jackie; nikt nie podnosi�
s�uchawki. Wszystkie numery w obserwatorium te� by�y zaj�te. Wyda�o mi si�
logiczne, �e potrzebowa�em Jackie Denton nie tylko jako s�uchaczki czy
�r�d�a wiadomo�ci o konferencjach prasowych. Potrzebowa�em od niej czego�
wi�cej ni� przyja�ni. Pomy�la�em, �e m�g�bym po�yczy� od niej pistolet
magnum, kt�ry - jak wiedzia�em - trzyma�a w zamkni�tej szufladzie biurka
stoj�cego w jej pokoju. Wiedzia�em, �e mog� j� poprosi� o t� przys�ug�.
Zwykle u�ywa�a go do strzelania do celu na skalistych zboczach Gamow Peak.
Irytuj�co monotonny sygna� zaj�tego numeru sprowadzi� mnie do
rzeczywisto�ci. Jeszcze sekund�, powiedzia�em sobie. Richmond, co u diab�a
chcesz przez to powiedzie�?
Nic, pad�a odpowied�. Jeszcze nie teraz. Nie... ca�kiem.
P�niej, w nocy, otworzy�em rozsuwane drzwi i naruszy�em bia�� p�acht�
�niegu na tarasie pierwszego pi�tra. Bezwstydnie pozwoli�em sobie zostawi�
cz�ciowo otwarte drzwi, tak by ciep�e powietrze owiewa�o mnie, gdy
obserwowa�em niebo. Gwiazdy b�yszcza�y mi�dzy �awicami wynios�ych
stratokumulus�w przemykaj�cych nad g�rami Cascade. Pomimo to na niebie
kr�lowa�y trzy Supernove. W wyobra�ni poci�gn��em niewidoczn� lini�;
po��cz punkty, a rozwi��esz zagadk�. Co kryje ten rysunek?
Niech�tnie oderwa�em wzrok od zjawiska b�d�cego tematem dnia i
poszuka�em znanych obiekt�w. Znalaz�em czerwon� plamk� Marsa.
Kilka lat temu wpad�em na idiotyczny pomys�, kt�ry zaprowadzi� mnie do
mesmerystki - bo tak si� og�asza�a - w Eugene. Jecha�em wtedy wybrze�em
wracaj�c z konferencji w Oakland po�wi�conej medycynie lotniczej. Gdzie�
ko�o Crescent City zako�czy�em obiad w rybnej restauracji faszeruj�c si�
przepisanymi przez Amand� pigu�kami i zakazan� szkock�. Tamtego wieczoru
przypomnia� mi si� komputerowy system powi�kszania fotografii u�ywany do
polepszania czytelno�ci zdj�� przekazywanych przez sondy Mariner i
l�duj�ce na Marsie Vikingi. Wpad�em na pomys�, �e r�wnie� wspomnienia
ludzkiego komputera mo�na by jako� wzmocni�, na przyk�ad poprawiaj�c ich
czytelno�� przez hipnoz�. Zupe�nie poroniona my�l. Jednak wtedy wyda�a mi
si� na tyle racjonalna, �e zaraz po przekroczeniu granicy Oregonu
znalaz�em si� w gabinecie Madame Guzmann - "Porady - Mesmeryzm - Zdrowie".
Madame Guzmann mia�a cer� barwy poplamionych drzwi swego przybytku, a za
rzecz zasadniczej wagi uwa�a�a ubieranie si� i wyra�anie zgodne ze
stereotypowym wyobra�eniem Cyganki. Chusta i kryszta�owa kula sprawia�y,
�e wizerunek ten wydawa� si� naci�gany. My�l�, �e by�a Wietnamk�. W ka�dym
razie przekona�a mnie, �e potrafi hipnotyzowa�; p�niej za� cofn�a dla
mnie czas.
Przed wej�ciem do kabiny Lisa zatrzyma�a si� i pomacha�a mi ze szczytu
schod�w; wiatr rozwiewa� jej czarne w�osy.
Powinienem wzi�� sobie do serca t� lekcj� stazy; entropii nie da si�
przezwyci�y�.
Madame Guzmann uda�o si� otrzyma� nieruchomy, ostatni obraz Lisy.
P�niej zogniskowa�a go tak blisko, jakbym sta� twarz� w twarz z Lis�.
Wci�� jeszcze m�czy mnie czasem ten koszmarny sen: oczy wpatrzone w dal.
Sk�ra ziarnista jak fotografia w gazecie. Patrz�, lecz nie mog� dotkn��.
Mog� m�wi�, lecz ona nie odpowie. Trz�s� si� z zimna...
...i jeszcze szerzej rozsuwam szklane drzwi.
Tam! Otwarte w przestrzeni oko. P�on�ce blaskiem tak zimnym jak
�wiat�o otwartej w nocy lod�wki. Mars, zdawa�o si�, znika�, poch�oni�ty
przez b�ysk Novej znajduj�cej si� daleko za nim. Jeszcze jedna,
pomy�la�em. To nowe oko zafascynowa�o mnie, unieruchomi�o, przyszpili�o,
tak jak dziecko wpina now� �m� do swojej kolekcji.
Nick?
Kto to?
Nick...
Jeste� omamem s�uchowym.
�miech zawirowa� wok� mnie po tarasie. My�la�em, �e postrz�sa �nieg z
drzew. Cisza g�r zdawa�a si� wibrowa�.
Ten sekret, Nick.
Jaki sekret?
Maj�c pi��dziesi�t jeden lat mo�esz go ju� sam odkry�.
Nie baw si� ze mn� w zgadywanki.
Kto tu si� bawi? Ile by czasu zosta�o...
Tak?
Sp�dzi�e� jedena�cie lat marz�c, unosz�c si� z pr�dem, pozwalaj�c
innym oddzia�ywa� na siebie.
Wiem.
Naprawd�? Wi�c walcz. Zdecyduj co�. �adna kochanka nie powie ci
wi�cej. Ile by czasu zosta�o...
Dygocz�c jak w gor�czce �cisn��em por�cz tarasu. Umykaj�cy,
pointylistyczny, czarno-bia�y portret rozwia� si� w�r�d drzew. Z ich koron
odrywa�y si� grudy �niegu i spada�y z ga��zi na ga���, nabieraj�c p�du.
Drzewa zrzuca�y szaty. Py� si�gn�� a� do tarasu i dotkn�� mojej twarzy
k�uj�cymi diamencikami.
Jedena�cie lat to wi�cej ni� po�owa czasu, jaki przespa� Rip van
Winkle.
- Cholera - powiedzia�em. - Niech ci� cholera.
Cenimy sobie sw�j sen. Gr�b czeka� spokojnie w�r�d drzew.
- Niech ci� cholera - powt�rzy�em spogl�daj�c w niebo.
W Oregonie, na o�nie�onym zboczu g�ry, nie by�em ju� martwy. Tak,
Amando. Tak.
Przesiad�szy si� w Albuquerque polecieli�my do Los Alamos ma��,
pomocnicz� lini� zwan� Ross Airlines. Nigdy przedtem nie lecia�em tak
starym Twin Otterem DeHavillanda i mia�em nadziej�, �e ju� nigdy nie
polec�; raczej wr�c� z Los Alamos autobusem. Steward i po�owa z szesnastki
pozosta�ych pasa�er�w wymiotowa�a, gdy wpadli�my w obszar silnej
turbulencji nad g�rami. Nie spodziewa�em si� g�r. Wydawa�o mi si�, �e Los
Alamos b�dzie le�e� na takiej samej poro�ni�tej krzakami,
po�udniowo-zachodniej pustyni, jaka otacza�a Albuquerque. Zamiast tego
zobaczy�em miasteczko przytulone par� kilometr�w w g�r� poro�ni�tego lasem
stoku.
W interkomie rozleg� si� g�os pilota, kt�ry z niezm�conym spokojem
zapowiedzia� natychmiastowe l�dowanie, poda� temperatur� na lotnisku i
przypomnia� fakt, �e w�r�d mieszka�c�w Los Alamos jest wi�cej doktorat�w
ni� w jakimkolwiek innym mie�cie Ameryki.
- Drugie miejsce za Akademgorodkiem - powiedzia�em odwracaj�c si� od
okna do Amandy.
Zauwa�y�em zmarszczki wok� jej zamkni�tych oczu. Nie potrzebowa�a
papierowej torebki. Mia�em wra�enie, �e mimo starej przyja�ni, mimo m�a i
kolegi, kt�rzy ch�tnie zaj�li si� jej klinik�, mimo konieczno�ci
udzielenia pomocy pacjentowi i ch�ci przyjrzenia si� interesuj�cemu
do�wiadczeniu Amanda �a�uje tej podr�y ze mn� do miejsca, kt�re nazywa�a
"fabryk� mezon�w".
Nasz Twin Otter podszed� lotem kosz�cym do l�dowania i po chwili
byli�my na lotnisku. Gdy ko�owali�my po p�ycie, prze�y�em nag�e Deja vu;
rok temu o tej samej porze przyjaciel zabra� mnie Cessn� na p�noc. Port w
Los Alamos by� bardzo podobny do cywilnego lotniska Sea-Tac, gdzie
pozna�em tamt� poetk� z Seattle. Przypadkiem stan�li�my obok siebie przy
barze. Zwr�ci�em uwag� na oryginalny medalion w stylu Haid�w, jaki nosi�a.
Usiedli�my przy tym samym stoliku i zacz�li�my rozmawia�; okaza�o si�, �e
s�ysza�a o mnie.
- Naprawd� podziwiam pa�skie kawa�ki - powiedzia�a.
I tyle zosta�o z mojej idealnej poetki u�ywaj�cej tylko precyzyjnych
okre�le�. Nie, nieprawda. By�a - jest - bardzo dobr� poetk�. Rzadko
nazywam j� w my�lach inaczej jak "poetka z Seattle". Czy ten rodzaj
depersonalizacji to jaki� symptom?
Amanda otworzy�a oczy, u�miechn�a si� s�abo i powiedzia�a:
- Przyda�by mi si� lekarz.
Steward z trzaskiem otworzy� luk i rzadkie, g�rskie powietrze Nowego
Meksyku przywr�ci�o nam �ycie.
Instytut Fizyki Mezon�w w Nowym Meksyku znajdowa� si� w wi�kszo�ci za
grzbietem g�ry. Jako dziennikarz i zarazem obiekt eksperymentu zosta�em
oprowadzony chyba bardziej wyczerpuj�c� tras� ni� wi�kszo�� pacjent�w czy
ich lekarzy. Wszystko, co widzia�em, przywodzi�o mi na my�l kosztowne
dekoracje do starych film�w fantastyczno-naukowych; wn�trze g��wnego kr�gu
akceleratora, bia�e jak skorupka jajka i nikn�ce �ukiem w dali niczym
korytarze z 2001: Odysei kosmicznej; pomieszczenia generatora pomocniczego
i akceleratora liniowego; prosta tunelu prowadz�cego do medycznego kana�u
mezon�w; pi�ciometrowa bania komory wygl�daj�ca jak wehiku� czasu.
Zwiedzi�em zar�wno Laboratorium Fermiego w Illinois, jak i CERN w
Genewie, tak wi�c mia�em og�lne poj�cie, do czego s�u�� poszczeg�lne
urz�dzenia. Mimo to prze�y�em trudne chwil� pr�buj�c wyja�ni� Amandzie
meandry fizyki wysokoenergetycznych cz�steczek, spl�tanych niczym labirynt
z Alicji w Krainie Czar�w. Jednak�e takie same k�opoty mia�a Delaney,
m�oda kobieta, kt�rej wyznaczono funkcj� biofizyka przy moim zabiegu.
Trudno by�o si� zorientowa� w tych wszystkich mezonach, pionach,
hadronach, leptonach, barionach, J, fermionach i kwarkach, oraz takich
cechach jako�ciowych jak dziwno��, barwa, liczba barionowa czy powab.
Zw�aszcza powab, ta efemeryczna liczba kwantowa odpowiedzialna za to, �e
pewne reakcje rozpadu, kt�re powinny zaj��, nie zachodz�. W ko�cu
zapl�ta�em si� w tym g�szczu kwark�w, antykwark�w, kwark�w powabnych i
subkwark�w.
Jaki� dowcipni� umie�ci� na kontuarze recepcji w centrum
administracyjnym wywieszk� g�osz�c�: "Powab - to najwa�niejsze".
- To �art, no nie? - powiedzia�a niepewnie Amanda.
- �mieszniej ju� chyba nie b�dzie - powiedzia�em.
Delaney, kt�ra wyg�asza�a ka�de s�owo ze �mierteln� powag�, nawet si�
nie u�miechn�a.
- Niek�rzy uwa�aj�, �e to �mieszne. Ja nie.
W niesko�czono�� wyja�niano mi zasad� zabiegu. Optymistycznie
porobi�em notatki do nowej ksi��ki: Podstawowy problem radioterapii chor�b
nowotworowych polega na tym, �e twarde promieniowanie zabija nie tylko
kom�rki rakowe, ale tak�e otaczaj�ce je zdrowe tkanki. jednak w po�owie
lat siedemdziesi�tych uczeni zajmuj�cy si� tym problemem znale�li bardziej
obiecuj�ce narz�dzie: w�sk� wi�zk� cz�stek elementarnych, kt�r� mo�na
selektywnie zogniskowa� na zrakowacia�ej tkance.
Delaney by�a chyba o dwadzie�cia lat m�odsza od Amandy i odgrywanie
roli nauczycielki sprawia�o jej przewrotn� satysfakcj�.
- Rozszczepienie j�dra atomowego na ma�� skal�...
- Ma��? - spyta�a niewinnie Amanda.
- ...mniejsz� ni� bomba atomowa. Wi�kszo�� si� zwi�zanych w j�drze
atomowym mo�na cudownie przekszta�ci� w materi�.
- Cudownie? - powiedzia�a Amanda.
Oderwa�em wzrok od niewidocznej linii, jak� kre�li�em na zielonym
suknie szykuj�c si� do �atwego karambolu, i spojrza�em na ni� ponad
sto�em. Grali�my we troje w salce bilardowej �wietlicy IFM.
- Hmm - chrz�kn�a Delaney gubi�c na moment w�tek wyk�adu - to takie
uproszczenie zjawiska fizycznego.
- Uproszczenie rzeczywisto�ci - powiedzia�em nie podnosz�c ju� wzroku
od bili. - Cud to taka sama wielko�� charakterystyczna jak powab.
Amanda zachichota�a.
- To w�a�nie chcia�am us�ysze�.
W moim przypadku cudem mia� by� atomowy klej - mezony, jedne z cz�stek
emitowanych w reakcji rozpadu. M�wi�c dok�adniej mia�y to by� ujemnie
nak�adane piony, jedna z podklas mezon�w. Pola elektromagnetyczne
zogniskuj� piony w w�ski strumie� i skieruj� je na wyznaczony cel na mnie.
- W fizyce nie ma cud�w - powiedzia�a powa�nie Delaney. - U�y�am
nieodpowiedniego s�owa.
Chybi�em. Zbyt lekkie uderzenie i bila powoli wtoczy�a si� do
naro�nego otworu, mijaj�c jedenastk�. Mimowolnie wypracowa�em doskona��
sytuacj� dla Amandy.
Spojrza�a na st� i u�miechn�a si�.
- Nie rozklejaj si�.
- To naprawd� dobre - odpar�em.
Atomowy klej puszcza dzi�ki szczeg�lnym w�a�ciwo�ciom pion�w. Kiedy te
zderzaj� si� z j�drem innego atomu i zostaj� pochwycone, przekszta�caj�
si� w czyst� energi�; nast�puje male�ka eksplozja nuklearna.
Amanda te� chybi�a. Delaney wygi�a k�ciki warg w leciutkim u�miechu
satysfakcji. Pochyli�a si� nad sto�em i spokojnie z�o�y�a si� do strza�u.
- Zwi�kszcie liczb� pion�w i liczb� j�der celu, a otrzymacie zbiorcz�
eksplozj� wyzwalaj�c� znacznie wi�cej energii ni� mia� jej pocz�tkowy
strumie� pion�w. Ha!
Wbi�a jedenast� i dwunast�; p�niej sko�czy�a st�. Amanda wymieni�a
ze mn� spojrzenia.
- U��cie bile - poleci�a Delaney.
- Twoja kolej - powiedzia�a do mnie Amanda.
W moim przypadku z medycznego kana�u IFM strumie� mezon�w mia�
wystrzeli� prosto w moj� niesforn� prostat�. Je�eli wszystko p�jdzie
zgodnie z planem, piony zderzaj�ce si� z j�drami atomowymi moich kom�rek
rakowych zmieni� si� z powrotem w energi�, powoduj�c szereg
mikroskopijnych wybuch�w. Poniewa� kom�rki rakowe s� bardziej wra�liwe,
uszkodzenia tkankowe b�d� ograniczone, tylko w guzie nowotworowym.
To cudowne - my�le� o sobie jako o zminiaturyzowanym polu atomowej
bitwy. �mieszne bu�o tylko my�lenie o sobie jako, o nowym Stagg Field lub
Oak Ridge.
Delaney okaza�a si� prawdziw� mistrzyni� kija. My�la�a tylko o
zwyci�stwie i wygrywa�a za ka�dym razem. Postanowi�em uzna� to za dobry
omen.
- Ju� czas - powiedzia�a Amanda.
- Nie musisz tego m�wi� tak, jakby� prowadzi�a skaza�ca na krzes�o
elektryczne.
Owin��em si� bia�ym lekarskim fartuchem i za�o�y�em kapcie.
- Przepraszam. Boisz si�?
- Dop�ki Delaney uwa�a mnie za kolejny krok w kierunku nagrody Nobla,
to nie mam si� czego ba�.
- Ona jest niez�a. - G�os Amandy brzmia� g�ucho w sterylnie
wykafelkowanym pokoju. Wyszli�my na korytarz.
- Wystarczy mi tylko nagroda Kalingi - powiedzia�em.
Amanda potrz�sn�a g�ow�. Twarz jej otacza�a chmura w�os�w.
- Ja zadowol� si� pozytywn� prognoz� dla mojego pacjenta.
Delaney i dwaj technicy czekali ju� na mnie z w�zkiem operacyjnym.
Pozycj�, w kt�rej cz�owiek le�y rozci�gni�ty na stole operacyjnym z
ceramiczn� rurk� zamocowan� w odbycie, mo�na okre�li� tylko jako zupe�nie
pozbawion� godno�ci. T� rurk�, stanowi�c� przed�u�enie kana�u medycznego,
wi�zka pion�w mia�a si�gn�� do mojej prostaty. Otacza�a mnie aparatura
kontrolna i os�aniaj�ca. By�o mi gor�co i bardzo niewygodnie. Amanda
nafaszerowa�a mnie lekarstwami; nazwy niekt�rych by�y mi zupe�nie
nieznane. Oszo�omiony, nie mog�em zdecydowa�, kt�re z licznych
nieprzyjemno�ci s� najbardziej irytuj�ce.
- Powodzenia - powiedzia�a Amanda. - Zanim si� zorientujesz, b�dzie po
wszystkim.
Delikatnie poklepa�a mnie po �ebrach.
Wyda�o mi si�, �e s�ysz� narastaj�cy skowyt urz�dze� elektrycznych.
Stwierdzi�em, �e pod wp�ywem napi�cia m�j umys� przesta� pracowa�; nie
potrafi�em nawet sobie przypomnie�, ile miliard�w elektronowolt�w mia�o za
chwil� skierowa� strumie� pion�w w m�j ty�ek. S�ysza�em d�wi�ki, kt�rych
nie mog�em rozpozna�; jakby ze zgrzytem zamykano ogromne, metalowe drzwi.
M�j m�zg unosi� si� swobodnie w rzece chemikali�w; czeka�em, a� si�
co� zdarzy.
Zdawa�o mi si�, �e s�ysz� grzechot metalowych kulek tocz�cych si�
rynn�; nie, raczej cz�stek przelatuj�cych przez olbrzymie magnesy
odchylaj�ce i wpadaj�cych z szybko�ci� trzystu tysi�cy kilometr�w na
sekund� do kana�u medycznego; mkn�cych ku mnie przez warstw� regulowanych
filtr�w; zwalniaj�cych, zwalniaj�cych, trac�cych energi� w miar� zbli�ania
si�; wpadaj�cych w ceramiczn� rurk� i do mojego cia�a. Wewn�trz...
Piony �egluj� przez oceany atomowych wn�trz w relatywistycznie
sko�czonym czasie. Potem przestrze� zajmowan� przez jeden zajmuj� dwa
piony. Piony pod��aj� do j�der. W pewnym punkcie pion przestaje by�
pionem; to co chwilowo by�o materi� zn�w przekszta�ca si� w energi�.
Energia rozb�yska p�omieniem, rosn�cym, malej�cym i gasn�cym. Nast�puj�
kolejne wybuchy w kolejnych, g��biej po�o�onych obszarach.
Ciemno�� i blask.
Blask zrasta si� w kul�: pot�n�, gor�c�, p�on�c� w ciemno�ciach.
Rozdarta kula zaczyna si� zapada�. ,hej temperatura wewn�trzna osi�ga
poziom krytyczny. Przy sze�ciuset mi