7608

Szczegóły
Tytuł 7608
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7608 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7608 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7608 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dave Pelzer Dziecko zwane "niczym" - czyli dzieci�ca wola przetrwania * Tytul orygina�u: A CHILD CALLED "IT" Copyright (c) 1995 Dave Pelzer Published under arrangement with HEALTH COMMUNICATIONS INC., Deerfield Beach, Florida, U.S.A. Ali rights reserved Projekt ok�adki: Anna Troszczy�ska Redakcja: Lucyna �uczy�ska Redakcja techniczna: Anna Troszczy�ska Korekta: Agata Mickiewicz �amanie: Anna Pianka ISBN 83-7180-443-1 Wydawca: Pr�szy�ski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7 Druk i oprawa: ��dzka Drukarnia Dzie�owa SA 90-215 ��d�, ul. Rewolucji 1905 r. nr 45 ksi��k� t� dedykuj� synowi mojemu Stephenowi, kt�ry, dzi�ki Bogu, nauczy� mnie korzystania z daru mi�o�ci i rado�ci oraz patrzenia oczyma dziecka. Dedykuj� j� r�wnie� nauczycielom i pracownikom administracyjnym Szko�y Podstawowej im. Thomasa Edisona, zw�aszcza: Stevenowi E. Zieglerowi, Athenie Konstan, Peterowi Hansenowi, Joyce'owi Woodworthowi, Janice Woods, Betty Howell, i szkolnej piel�gniarce. Wam wszystkim, za Wasz� odwag� i za to, �e owego pami�tnego dnia, 5 marca 1973, narazili�cie si� na utrat� zawodowego presti�u i uratowali�cie mi �ycie. Wyrazy wdzi�czno�ci Po latach wyczerpuj�cej pracy, po�wi�ce�, zawod�w, kompromis�w i wybieg�w, ksi��eczka ta nareszcie ujrza�a �wiat�o dzienne i znajduje si� wsz�dzie w sprzeda�y. Korzystaj�c z okazji pragn� z�o�y� ho�d tym wszystkim, kt�rzy ca�ym sercem wierzyli w t� krucjat�. Jackowi Canfieldowi, wsp�autorowi fenomenalnego bestsellera, "Roso�u dla duszy", za wyj�tkowo ludzkie nastawienie i otwarcie przede mn� pewnych szczelnie zamkni�tych drzwi. Jack jest naprawd� rzadkim okazem cz�owieka, kt�ry w ci�gu dnia potrafi pom�c wi�kszej liczbie ludzi, ni� niejednemu z nas udaje si� to uczyni� przez ca�e �ycie. Niech B�g ma Pana w swej opiece. Nancy Mitchell i Kim Wiele z Grupy Canfielda za ich zara�liwy entuzjazm i bezcenne rady. Dzi�kuj� Paniom. Peterowi Vegso z Health Communications, Inc., jak r�wnie� Christinie Belleris, Matthew Dienerowi, Kimowi Weissowi i ca�emu sympatycznemu personelowi tej instytucji za uczciwo��, profesjonalizm i uprzejmo�� na co dzie�, sprawiaj�c�, �e proces wydawania ksi��ki staje si� przyjemno�ci�. Bij� czo�em przed Iren� Kanthos i Lori Golden za ich niewyczerpany up�r i pilnowanie tempa prac. Gargantuiczne podzi�kowania dla ca�ego Bloku Humanistycznego za wysi�ki i oddanie sprawie. Szczeg�lnie gor�co dzi�kuj� Marshy Donohoe, superredaktorce, za ca�e godziny sp�dzone na wylewaniu z tego tomu wiader wody, by czytelnik nie mia� k�opot�w ze zrozumieniem i odczuciem te widzianej oczyma dziecka opowie�ci. Marsha uzna�a to za sprawy "zaufania do prostego cz�owieka". Patti Breitman z breitman Publishing projects, za prace wstepne i solidny zastrzyk finansowy. Cindy Adams za niezachwian� wiar�, kt�rej tak bardzo wtedy potrzebowa�em Gor�ce dzi�ki dla Rica i Dona z Rio Villa Resort, w�wczas mojego domu poza domem, za to, �e stworzyli mi doskonale zacisze na czas prac nad realizacj� tego projektu. Nako�cu dzi�kuj� Phyllis Colleen. �ycz� Pani szcz�cia. �ycz� spokoju. Niech Pani� B�g b�ogos�awi. Najserdeczniejsze �yczenia dla wszystkich tych, kt�rzy robi� co� dla drugiego cz�owieka. Dave Pelzer nota autora niekt�re imiona i nazwiska zosta�y w tej ksi��ce zmienione, tak by nie narusza� godno�ci i spokoju bli�nich. Jest to pierwsza cz�� trylogii, w kt�rej stara�em si� pos�ugiwa� j�zykiem dziecka. Jej ton i s�ownictwo odzwierciedlaj� m�dro�� cz�owieka w takim w�a�nie wieku. Ksi��ka ta osnuta jest na motywach �ycia pewnego dziecka, od wieku lat czterech do dwunastu. Druga cz�� tej�e trylogii, "Stracony ch�opiec", opisuje perypetie tego samego ch�opca od dwunastego do osiemnastego roku �ycia. Rozdzia� 1 Ocalenie Marca 1973^ Pa�y City, stan Kalifornia. - Ju� p�no. Trzeba zd��y� ze zmywaniem, bo nie b�dzie �niadania. Nie jad�em wczoraj kolacji, wi�c musz� koniecznie co� zje��. Mama gania we wszystkie strony i wrzeszczy na braci. S�ysz� jej ci�kie kroki na korytarzu prowadz�cym do kuchni. Zanurzam z powrotem r�ce we wrz�cej wodzie i p�ucz� talerze. Za p�no. Przy�apa�a mnie z za�o�onymi r�kami. S�AST! Mama bije po twarzy i przewracam si� na pod�og�. Wol� nie sta� i nie nara�a� si� na ciosy. Odczu�em na w�asnej sk�rze, �e ona uznaje to za bezczelno��, dlatego bije dalej i co najgorszy wyznacza kar� - dzie� bez jedzenia. Wstaj� i unikam jej wzroku, gdy tak wrzeszczy mi za uszami. Udaj� wystraszonego i przytakuj� jej pogr�kom. Prosz� - m�wi� do siebie - daj mi tylko je��. Mo�esz mnie zbi�, ale musz� co� zje��. Kolejne uderzenie rzuca mnie na kuchenny blat z. kafelk�w. Po twarzy p�yn� strumieniami �zy udawanej kapitulacji a ona wypada z kuchni, zdaje si� i jest z siebie zadowolona. Odliczywszy kroki i upewniaj�c si�, �e nie wr�ci wzdycham z ulg�. Uda�o si�. Mo�e zbi� mnie na kwa�ne jab�ko ale nie da�em odebra� sobie woli przetrwania. Ko�cz� my� naczynia potem wykonuj� inne prace. W nagrod� dostaj� �niadanie - resztki zlane z miski jednego z braci. Dzisiaj p�atki Lucky Charms. W po�owie miski mleka p�ywa zaledwie par� wi�rk�w, ale spiesz� si� jak mog� zanim Matka nie zmieni zdania. Ona to potrafi. Z przyjemno�ci� wykorzystuje jedzenie jako bro�. Nigdy w �yciu nie 11 wyrzuci�aby resztek do kosza. Wie, �e bym je potem odgrzeba�. Zna wiele moich sztuczek. Po chwili siedz� ju� w rodzinnym kombi. Zesz�o mi bardzo d�ugo i trzeba zawie�� mnie do szko�y. Zwykle biegn� i wpadam akurat na pocz�tek lekcji, tak �e nie mam czasu, by ukra�� kolegom drugie �niadanie. Mama wypuszcza najstarszego brata, a mnie wyg�asza kazanie na temat swoich jutrzejszych wobec mnie plan�w. Zawiezie mnie do swojego brata. M�wi, �e wujek Pan si� mn� "zajmie". To maj� by� pogr�ki. Patrz� na ni� przera�ony jakbym si� naprawd� czego� ba�. Wiem, �e wujek jest surowy ale na pewno nie potraktuje mnie tak jak Matka. Jeszcze zanim kombi zd��y si� zatrzyma�, p�dz� do szko�y. Matka drze siej �ebym wraca�. Zapomnia�em zmi�tego woreczka z drugim �niadaniem w kt�rym od trzech lat jest to samo: dwie kanapki z. Mas�em orzechowym i par� marchewek. Jeszcze zanim znowu wyrw� si� z samochodu, upomina: "Powiedz... powiedz, �e uderzy�e� si� o drzwi". Potem rzadko u�ywanym wobec mnie tonem g�osu �yczy mi mi�ego dnia. Zagl�dam w jej zaczerwienione,, opuchni�te oczy. Ca�y czas ma kaca. Jej niegdy� pi�kne, l�ni�ce w�osy wygl�daj� jak nadpalone str�ki. Jak zwykle jest bez makija�u. Ma nadwag� i a� za dobrze o tym wie. Jednym s�owem i wygl�da jak zawsze. Spe�ni�em si� i musz� zg�osi� si� do biura administracji. Siwow�osa sekretarka wita mnie u�miechem. Po chwili zjawia si� piel�gniarka, kt�ra zabiera mnie do swojego gabinety gdzie robimy to, co zwykle. Najpierw ogl�da mi twarz, i r�ce. "Co to takiego nad okiem?" Kiwam boja�liwie g�ow� "h, to... Uderzy�em si� o drzwi na korytarzu, przypadkiem". Jeszcze raz si� u�miecha i zdejmuje z szafki jak�� teczk�. Przewraca par� stron, pochyla si� nade mn� i co� mi pokazuje. "Patrz - wskazuje palcem kartk� - to samo m�wi�e�' w zesz�y poniedzia�ek. Pami�tasz?" Wymy�lam na poczekaniu inn� historyjk�. "Gra�em w baseball i kolega uderzy� mnie kijem. Przypadkiem". Przypadek. Mam to zawsze powtarza�. /Ale piel�gniarka nie daje si� nabra�. Namawiaj �ebym m�wi� prawd�. W ko�cu i tak si� za�ami� i do wszystkiego przyznany chocia�, wola�bym broni� Matki. Piel�gniarka przekonuje, �e wszystko b�dzie dobrze i ka�e zdj�� ubranie. Dzieje si� tak ju� od roku, wi�c s�ucham bez szemrania. W koszuli z d�ugim r�kawem jest wi�cej dziur ni� w szwajcarskim serze. Chodz� w niej dwa lata. Mama ka�e j� zak�ada�, �eby mnie upokorzy�. Spodnie s� w podobnym staniej w czubkach but�w te� s� dziury. Jak chc�, to potrafi� wyj�� na wierzch du�y palec. Stoj� w samej bieli�nie, a piel�gniarka opisuje wszystkie znaki i siniaki zauwa�one na moim ciele. Liczy �lady jak od ci�cia no�em na twarzy, zapisuj�c nawet takiej kt�re mog�a dawniej przeoczy�. Robi to bardzo metodycznie. Nast�pnie otwiera mi usta i ogl�da z�by; ukruszone po uderzeniu g�ow� w kuchenny blat. Jeszcze co� zapisuje. D�u�sz� chwil� ogl�da blizn� na brzuchu. - � czy tutaj - pytaj prze�ykaj�c �lin� - tutaj ci� d�gn�a? - Zgadza si� - odpowiadam. "Nic z tego - m�wi� sam sobie. - Znowu co� zbroi�em". Piel�gniarka z pewno�ci� zauwa�y�a moj� strapion� min�. Odk�ada teczk� i obejmuje mnie. "O Bo�e - my�l� - jaka ona ciep�a". Nie chc� od niej odchodzi�, wol� na zawsze zosta� w jej obj�ciach. Zaciskam powieki i przez chwil� zapominam o bo�ym �wiecie. Klepie mnie po g�owie. Wzdragam siej gdy dotyka opuchni�tego siniaka, powsta�ego dzisiaj rano od uderzenia Matki. Piel�gniarka wypuszcza mnie z u�cisku i wychodzi. Ubieram si� pospiesznie. Ona o tym nie wiej �e zawsze robi� wszystko mo�liwie najszybciej. Piel�gniarka wraca po chwili w towarzystwie pana Hansenaj dyrektora, i dwojga nauczycieli., panny Woods i pana Zieglera. Pan Hansen doskonale mnie zna. Przesiedzia�em w jego gabinecie wi�cej ni� wszyscy inni uczniowie. W miar� jak piel�gniarka odczytuje swoje spostrze�enia, dyrektor spogl�da na papiery. Bierze mnie za podbr�dek i unosi g�ow�. Unikam jego wzroku, co sta�o si� nawykiem po starciach z Mam�. /Ale i tak nie mam zamiaru o niczym mu opowiada�. Mniej wi�cej rok temu wezwa� Matk� na rozmow� w sprawie tych siniak�w. Nie mia� wtedy jeszcze poj�cia, co si� �wi�ci. Wiedzia� tylko tyle, �e mam k�opoty i kradn� jedzenie. Kiedy wr�ci�em nazajutrz do szko�y od razu dojrza� �lady po laniu, jakie spu�ci�a mi Matka. Ju� nigdy wi�cej jej nie wzywa�. Burczy, �e ma ju� tego serdecznie do��. Nie wiem, gdzie podzia� si� ze strachu. "Znowu wezwie Mam�!" - wrzeszczy jaki�' g�os w moim m�zgu. Wybucham p�aczem. Trz�s� si� ca�y jak galaretka, be�kocz� jak ma�e dziecko prosz�c �eby pan Hansen nie wzywa� Mamusi. - Byle nie dzisiaj - skamlam - dzi� jest pi�tek! Pan Hansen obiecuje, �e nie b�dzie wzywa� Matki i odsy�a mnie na lekcj�. Ju� za p�no na godzin� wychowawcz�, wi�c p�dz� na lekcj� angielskiego z pani� Woodworth. Dzisiaj sprawdzian z pisowni wszystkich 13 stan�w i ich stolic. Nie jestem przygotowany. Jestem do�� pilnym uczniem, ale przez kilka ostatnich miesi�cy ca�kiem sobie odpu�ci�em, przesta�em nawet ucieka� przed swoim losem w nauk�. Gdy wchodz� wszyscy zatykaj� nosy i sycz�, patrz�c w moj� stron�. Nauczycielka na zast�pstwie, jaka� m�oda kobieta macha r�k�. Nieprzyzwyczajona do mojego zapachu. Podaje mi test w wyci�gni�tej r�ce, ale nie zd��am nawet usi���, gdy znowu wzywa mnie do siebie dyrektor. Wszyscy zaczynaj� wy� - jestem wyrzutkiem z pi�tej klasy. Po biura administracji docieram w mgnieniu oka. Mam czerwone gard�o. Czuj� pieczenie po wczorajszej "grze", kt�r� �wiczy�a na mnie Matka. Sekretarka wpuszcza mnie do pokoju nauczycielskiego. Wzrok dopiero po chwili przyzwyczaja si� do panuj�cego tu o�wietlenia. Wok� sto�u siedz�: m�j wychowawca, pan Ziegler, pani od matematyki, panna Moss, szkolna piel�gniarka, pan Hansen i jaki� policjant. Uginaj� si� pode mn� nogi. Nie wiem, czy mam ucieka�, czy czeka�, a� zawali mi si� na g�ow� dach. Sekretarka zamyka drzwi za moimi plecami, pan Hansen daje r�k� zna�, �ebym wchodzi� �mia�o. Siadam u szczytu sto�u, t�umacz�c si�, �e przecie� niczego nie ukrad�em... dzisiaj. Na przygn�bionych twarzach pojawiaj� si� u�miechy. Nawet nie podejrzewam, �e maj� zamiar zaryzykowa� swoje posady, aby mnie uratowa�. Policjant wyja�nia, po co wezwa� go pan Hansen. Czuj�, jak zapadam si� w krzes�o. Funkcjonariusz prosi, �ebym opowiedzia� o Mamie. Potrz�sam g�ow�. Zbyt wielu ju� ludzi pozna�o nasz� tajemnic� i Mama wcze�niej czy p�niej o wszystkim si� dowie. Uspokaja mnie jaki� ciep�y g�os. To chyba panna Moss. M�wi, �e nie ma powodu do zmartwienia. Wzdycham g��boko, tr� r�ce i w ko�cu opowiadam im o Matce i sobie. Po chwili piel�gniarka ka�e mi wsta� i pokaza� blizn� na piersiach. Natychmiast m�wi�, �e to by� przypadek; naprawd� - Mama nie chcia�a mnie d�gn��. Robi�c w portki p�acz�, przekonuj�c, �e Mama karze mnie dlatego, bo jestem niedobry. Powinni zostawi� mnie w spokoju. Czuj� si� jak o�liz�a glista. Przecie� wiem, �e po tylu latach nikt nic na to nie poradzi. Mija kilka minut, a potem ka�� mi wyj�� i poczeka� w s�siednim pokoju. Gdy zamykam drzwi, wszyscy doro�li patrz� w moj� stron� i kiwaj� g�owami. Wierc� si� na krze�le, podczas gdy sekretarka przepisuje na maszynie jakie� dokumenty. Ca�a wieczno�� up�ywa, zanim pan Hansen zawo�a mnie z powrotem. Panna Woods i pan Ziegler wychodz�. Widz�, �e s� szcz�liwi, ale jednocze�nie si� martwi�. Panna Woods przykl�ka i obejmuje 14 mnie. Chyba na zawsze zapami�tam wo� perfum w jej w�osach. Puszcza mnie i natychmiast si� odwraca, abym nie widzia�, �e p�acze. Zaczyna mnie to wszystko niepokoi�. Pan Hansen podaje mi tac� z obiadem ze sto��wki. "Jezus Maria! Ju� pora obiadowa" - przychodzi mi do g�owy. Poch�aniam wszystko tak szybko, �e nie czuj� nawet smaku posi�ku. Bij� rekord �wiata. Po chwili dyrektor wraca z tac� ciastek, przestrzegaj�c, �ebym jad� wolniej. Nie wiem, co si� dzieje. My�l� sobie, �e mo�e przyjecha� po mnie ojciec, �yj�cy z matk� w separacji. Policjant pyta mnie o adres i numer telefonu. "No to klops! - Przebiega mi przez my�l. - Witamy w piekle. Znowu da mi popali�". Policjant co� sobie zapisuje, za� pan Hansen i piel�gniarka siedz� i przygl�daj� si� nam w milczeniu. Oficer zamyka notes i m�wi panu Hansenowi, �e ma ju� wszystkie potrzebne informacje. Spogl�dam na dyrektora. Twarz zraszaj� mu wielkie krople potu. Czuj�, jak zaczyna kurczy� mi si� �o��dek. Mam ochot� wyj�� do �azienki i zwymiotowa�. Pan Hansen otwiera drzwi i wszyscy nauczyciele korzystaj�cy z przerwy obiadowej wytrzeszczaj� oczy. Tak mi wstyd. "Wiedz�. Znaj� ca�� prawd� o Matce". S� zadowoleni, bo przekonali si�, �e nie jestem urwisem. Tak strasznie pragn� mi�o�ci, sympatii. Id� korytarzem. Pan Ziegler podtrzymuje pann� Woods. Ta p�acze. S�ysz�, jak poci�ga nosem. Jeszcze raz mnie obejmuje i raptownie odwraca g�ow�. Pan Ziegler �ciska mi d�o�. - B�d� dobrym dzieckiem - m�wi. - Dobrze, prosz� pana, b�d� si� stara�. - Tylko tyle potrafi� z siebie wykrztusi�. Piel�gniarka nic nie m�wi�c stoi obok pana Hansena. Wszyscy si� ze mn� �egnaj�. Widz� ju�, �e bior� mnie do wi�zienia. "To i dobrze - my�l�. - Przynajmniej tam ona mnie nie dopadnie". Razem z policjantem mijam sto��wk� i wychodz� z budynku. Widz�, jak grupa koleg�w z klasy gra w dwa ognie. Niekt�rzy przerywaj� zabaw�. - Wylali Davida! Wylali Davida! - Wrzeszcz�. Policjant dotyka mojego ramienia i zapewnia, �e wszystko jest w porz�dku. Gdy jedziemy jego samochodem i oddalamy si� od szko�y podstawowej im. Thomasa Edisona, wida�, �e cz�� dzieci niepokoi m�j wyjazd. Pan Ziegler m�wi�, �e powie wszystkim dzieciom prawd� - ca�� prawd�. Wiele odda�bym za to, �eby znale�� si� w klasie w chwili, gdy b�d� dowiadywa� si�, �e nie jestem niedobry. Po chwili zatrzymujemy si� przed komend� w Pa�y City. Nie wiedzie� czemu spodziewam si� zasta� tu Matk�. Nie chc� wysi��� z samochodu. 15 Policjant otwiera drzwi, �agodnie bierze mnie za �okie� i prowadzi do jakiego� wielkiego biura. Siada na krze�le przy stoliku w k�cie i zapisuje na maszynie kilka stron papieru. Uwa�nie go obserwuj�., Ca�y czas jedz�c ciastka. Jem bardzo powoli napawaj�c si� smakiem. Kto wiej kiedy znowu dostan� co� do zjedzenia? Gdy policjant ko�czy formalno�ci jest ju� po pierwszej. Ponownie pyta mnie o numer telefonu. - Po co? - skamlam. - Musz� do niej zadzwoni� - przekonuje mnie �agodnie. - Nie! - zabraniam mu. - Chc� wraca� do szko�y! Czy pan nic nie rozumie? Nie mo�e si� dowiedzie�, �e wszystko wygada�em. Uspokaja mnie kolejnym ciastkiem i powoli wykr�ca numer 7-5-6-2-4-6-0. Patrz� na obroty czarnej tarczy, wstaj� i id� w jego stron�, zamieniaj�c si� w s�uch i usi�uj�c dos�ysze� dzwonek telefonu po drugiej stronie linii. Odbiera Mama. Na d�wi�k jej g�osu wzdragam si� z przera�enia. Policjant macha r�k�, �ebym nie podchodzi�, robi g��boki wdech i dopiero wtedy zaczyna: - Pani Pelzer, tu posterunkowy Smith T- komendy policji w Pa�y City. Pani syn David nie wr�ci dzi� do domu. B�dzie przebywa� pod piecz� ludzi z Dzia�u Nieletnich w San Mateo. Je�eli ma pani jakie� w�tpliwo�ci prosz� si� z nimi skontaktowa�. Odk�ada s�uchawk� i u�miecha si�. - Nie�le nam posz�o, no nie? - Ale z jego miny wida�, �e bardziej dodaje otuchy sobie ni� mnie. Przeje�d�amy par� mil i znajdujemy si� na autostradzie 280, kieruj�c si� ku granicom Pa�y City. Po prawo widz� napis: (NAJPI�KNIEJSZA AUTOSTRADA NA �WIECIE). Gdy wyje�d�amy poza granice miasta, policjant u�miecha si� z ulg�. - Davidzie Pelzer - obwieszcza - jeste� wolny. - Co? - dopytuj� siej kurczowo �ciskaj�c w r�ku ciastka.- Nic nie rozumiem. To nie zabiera mnie pan do jakiego� wi�zienia? - Nie, David naprawd� nie masz powod�w do umartwienia. - Znowu u�miecha si� i delikatnie �ciska mnie za rami�.- Matka ju� nigdy w �yciu ci� nie skrzywdzi. Rozsiadam si� wygodniej na fotelu. O�lepia mnie odbijaj�ce si� s�o�ce. Odwracam si� unikaj�c jego promieni, a po policzku cieknie mi �za. - Wolny? dobre czasy Zanim matka zacz�a si� nade mn� zn�ca�, nasza rodzina stanowi�a oaz� sielskiego �ycia rodzinnego lat sze��dziesi�tych. Ja i moi dwaj bracia mieli�my bardzo dobrych rodzic�w, kt�rzy spe�niali wszystkie nasze zachcianki, nie szcz�dz�c mi�o�ci i stara�. Mieszkali�my w skromnym domku w tak zwanej "dobrej dzielnicy" Da�y City. Do dzi� pami�tam, jak w pogodne dni wygl�da�em przez wykusz w salonie i widzia�em pomara�czowe wie�e mostu Gol-den Gate i pi�kny widnokr�g od strony San Francisco. Ojciec, Stephen Joseph, zarabia� na �ycie pracuj�c w stra�y po�arnej w samym sercu San Francisco. Mia� metr dziewi��dziesi�t wzrostu i wa�y� siedemdziesi�t pi�� kilogram�w. By� szeroki w barach, a mi�ni przedramienia nie powstydzi�by si� �aden atleta. G�ste, czarne brwi mia� tego samego koloru co w�osy. Czu�em si� jak wybraniec losu, gdy mruga� do mnie okiem i wo�a� na mnie "Tygrys". Matka, Catherine Roerva, by�a kobiet� pod ka�dym wzgl�dem przeci�tn�. Nigdy nie pami�ta�em koloru jej oczu lub w�os�w, ale zawsze promienia�a macierzy�sk� mi�o�ci�. Najwi�ksz� zalet� Matki by� up�r. Mia�a ci�gle r�ne pomys�y i ca�y czas dzier�y�a ster �ycia domowego. Zdarzy�o si� kiedy�, gdy mia�em chyba cztery albo pi�� lat, �e Mama o�wiadczy�a, i� jest chora, a mnie wyda�a si� od tej chwili zupe�nie inn� osob�. Akurat tego dnia Ojciec by� w pracy. Mama po kolacji wybieg�a z domu i zabra�a si� do malowania schodk�w prowadz�cych do gara�u. Gor�czkowo pokrywaj�c ka�dy stopie� czerwon� farb�, bez przerwy kaszla�a. Farba nie zd��y�a jeszcze wyschn��, gdy zacz�a przybija� pinezkami do schod�w gumowy 17 W miar� zbli�ania si� �wi�t narasta�o nasze rozgor�czkowanie. Z ka�dym dniem ros�a sterta prezent�w pod choink�, a� w ko�cu ka�dy mia� ich kilkadziesi�t. W Wigili�, po uroczystej kolacji i �piewaniu kol�d, wolno nam by�o rozpakowa� po jednym prezencie. Potem musieli�my i�� spa�. Le��c w ��ku nastawia�em uszu i nas�uchiwa�em brz�ku dzwonk�w przy saniach �wi�tego Miko�aja. Zawsze jednak zapada�em w sen, zanim na dachu pojawi�y si� renifery. Jeszcze przed �witem do pokoju wchodzi�a na paluszkach Mama i budzi�a nas s�owami "Przyszed� Miko�aj!". Kiedy� podarowa�a ka�demu po twardym, ��tym, plastikowym he�mie i rozkaza�a wmaszerowa� do salonu. Wieki ca�e zajmowa�o nam zrywanie kolorowego papieru z opakowa� naszych nowych, bo�onarodzeniowych zabawek. Mama kaza�a nam zak�ada� nowe ubrania i wybiega� na podw�rko, �eby obejrze� przez okno choink�. Jednego roku zobaczy�em, jak p�acze. Gdy spyta�em, czemu si� smuci, odpar�a, �e p�acze z rado�ci, �e ma prawdziw� rodzin�. Ojciec cz�sto pracowa� po dwadzie�cia cztery godziny, wi�c Matka zabiera�a nas na ca�odzienne wycieczki na przyk�ad do parku Gol-den Gate w San Francisco. Jechali�my powoli przez teren parku. Mama obja�nia�a nam r�nice pomi�dzy poszczeg�lnymi jego fragmentami i opowiada�a, jak bardzo chcia�aby mie� u siebie takie pi�kne kwiaty. Na koniec zostawiali�my wizyt� w akwarium Steinharta. Wpadali�my razem z bra�mi na schody i nacierali�my na masywne drzwi. Dreszczyk emocji przeszywa� nas, gdy tak stali�my oparci o mosi�n� balustrad� w kszta�cie konika morskiego i spogl�dali�my pod nogi na male�ki wodospad, w kt�rym �y�y aligatory i wielkie ��wie. Swego czasu by�o to moje najulubie�sze miejsce w ca�ym parku. Kiedy� przerazi�em si� na my�l, �e mog� po�lizn�� si� i wpa�� do wody. Mama musia�a chyba wyczu� ten strach, bo spojrza�a na mnie i delikatnie �cisn�a mnie za r�k�. Wiosn� zaczyna�y si� maj�wki. Dzie� wcze�niej Mama przygotowywa�a uczt� z�o�on� ze sma�onych kurczak�w, sa�atek, kanapek i mn�stwa deser�w. Nazajutrz wcze�nie rano gnali�my w stron� parku Junipero Serra. Biegali�my tam sobie po trawie i coraz wy�ej si� hu�tali�my. Czasami zapuszczali�my si� na niezbadane dot�d tereny. Gdy nadchodzi�a pora obiadu, Mama zawsze przerywa�a nam zabaw�. Prze�ykali�my �ar�ocznie jedzenie, nie czuj�c prawie jego smaku, i p�dzili�my w poszukiwaniu przyg�d na nowe szlaki. Rodzicom wystarcza�o, �e le�eli obok siebie na kocu, s�czyli czerwone wino i patrzyli, jak si� bawimy. chodniczek. I chodniczek, i Mam� zachlapa�a czerwona farba. Po pracy wesz�a do domu i pad�a na wersalk�. Pami�tam, �e zapyta�em, dlaczego po�o�y�a chodniczek na mokr� farb�. U�miechn�a si� i powiedzia�a: - Chcia�am zrobi� tacie niespodziank�. Mia�a obsesj� na punkcie sprz�tania i czysto�ci. Gdy ju� nakarmi�a Stan�, Ronalda i mnie, zabiera�a si� do odkurzania, dezynfekowania i szorowania dos�ownie wszystkiego. Nie przepu�ci�a �adnemu pomieszczeniu. W miar� jak dorastali�my, pilnowa�a, �eby�my utrzymywali w czysto�ci w�asne pokoje. Skrupulatnie piel�gnowa�a male�ki ogr�dek kwiatowy, kt�rego zazdro�ci�a nam ca�a okolica. Wszystko, czego si� dotkn�a, zamienia�o si� w z�oto. Nie by�o mowy o tym, �eby czego� nie doko�czy�. Powtarza�a, �e cokolwiek si� robi, zawsze i w ka�dej dziedzinie trzeba dok�ada� do tego wszelkich stara�. By�a naprawd� dobr� kuchark�. Zdaje mi si�, �e najbardziej ze wszystkiego lubi�a przyrz�dza� dla swojej rodziny nowe i egzotyczne potrawy. Szczeg�lnie stara�a si� we dnie, gdy w domu zostawa� Ojciec. Przesiadywa�a w kuchni wi�ksz� cz�� dnia, przygotowuj�c kt�r�� z tych swoich niesamowitych potraw. Czasem, gdy Tata by� w pracy, zabiera�a nas na bardzo ciekawe wycieczki po mie�cie. Pewnego razu pojechali�my do Chinatown w San Francisco; opowiada�a nam w�wczas o kulturze i historii Chin. Po powrocie nastawi�a adapter i dom nape�ni� si� pi�knymi tonami muzyki orientalnej. Wtedy te� ozdobi�a jadalni� chi�skimi lampionami. Wieczorem za�o�y�a kimono i poda�a jaki� egzotyczny, wy�mienity posi�ek. Po kolacji rozda�a ciasteczka szcz�cia i odczyta�a ka�demu towarzysz�ce im wr�by. S�dzi�em, �e ciasteczkowa wr�ba jest przepowiedni� mojego losu. Po latach, kiedy umia�em ju� czyta�, odnalaz�em jedn� z przepowiedni. By�o tam napisane: "Kochaj i czcij matk� swoj�, albowiem jest ona �yciodajnym owocem". W tamtych czasach w domu roi�o si� od zwierzak�w - kot�w, ps�w, akwari�w pe�nych egzotycznych rybek, by� te� ��w zwany "Thor". Jego zapami�ta�em najdok�adniej, poniewa� Mama pozwoli�a mi wybra� dla niego imi�. By�em dumny, bo bracia ju� zd��yli wybra� imiona dla innych zwierzak�w, a teraz nareszcie przysz�a moja kolej. Obdarzy�em gada imieniem ulubionej postaci z film�w rysunkowych. Mo�na by�o odnie�� wra�enie, �e wsz�dzie poustawiane s� dwudziesto i czterdziestolitrowe akwaria. By�y co najmniej dwa w salonie, a jedno z gupikami w naszej sypialni. Mama wk�ada�a sporo tw�rcze- 18 go zapa�u w ozdabianie tych podgrzewanych zbiornik�w barwionym �wirem oraz kolorowym z�otkiem, i w og�le wszystkim, co upodabnia�o akwaria do prawdziwych zbiornik�w wodnych. Cz�sto siadali�my przy akwarium, gdy Mama opowiada�a o r�nych gatunkach ryb. Bardzo pouczaj�ce by�o na przyk�ad jedno do�� dramatyczne wydarzenie, kt�re mia�o miejsce w pewne niedzielne popo�udnie. Jeden z kot�w zachowywa� si� dziwacznie. Mama kaza�a nam przy nim usi��� i zacz�a obja�nia� proces narodzin. Niewa�ne, co si� dzia�o, ona zawsze umia�a wyci�gn�� z tego jakie� buduj�ce wnioski, chocia� nie zawsze orientowali�my si�, �e nas uczy. W naszej rodzinie - w owych dobrych czasach - Bo�e Narodzenie rozpoczyna�o si� od Halloween. Pewnej pa�dziernikowej nocy, gdy na niebie wisia� ogromny ksi�yc w pe�ni, Mama zabra�a nas na dw�r, �eby�my obejrzeli sobie "wielk� dyni�" na niebie. Gdy wr�cili�my do sypialni, kaza�a nam zajrze� pod poduszki, gdzie odkryli�my wy�cigowe samochodziki. Piszczeli�my z rado�ci, a na twarzy Mamy wykwit! rumieniec dumy. Nazajutrz po �wi�cie Dzi�kczynienia Mama schodzi�a do piwnicy, by wynurzy� si� z olbrzymimi pud�ami ozd�bek na choink�. Wchodzi�a na drabin� i przypina�a do belek sufitu kolorowe �a�cuchy. W sumie w ka�dym pomieszczeniu znalaz� si� jaki� �wi�teczny akcent. W jadalni ustawia�a na swej cennej, d�bowej szafce r�nej wielko�ci czerwone �wieczki. Wszystkie okna w jadalni i salonie przyozdobione by�y �niegowymi p�atkami; przy oknach w naszej sypialni zawieszono choinkowe lampki. Co noc zasypia�em wpatrzony w �agodny blask zapalaj�cych si� i gasn�cych, bo�onarodzeniowych �wiate�ek. Nasza choinka zawsze mia�a co najmniej dwa i p� metra, i ca�a rodzina godzinami j� ubiera�a. Co rok inne dziecko trzymane mocnymi r�kami Taty, dost�powa�o zaszczytu umieszczenia na samym czubku anio�a. Po ubraniu choinki i zjedzeniu wigilijnej kolacji �adowali�my si� do kombi i obje�d�ali�my okolic�, podziwiaj�c ozdoby na domach s�siad�w. Mama nieustannie sypa�a pomys�ami na przysz�oroczne �wi�ta, gdzie wszystko b�dzie lepsze i wi�ksze, chocia� wiedzieli�my, �e nasz dom i tak zawsze b�dzie bezkonkurencyjny. Po powrocie siadali�my przy kominku i Mama dawa�a nam ko-gel-mogel. Opowiada�a r�ne historie, a z magnetofonu p�yn�� g�os Binga Crosby'ego, kt�ry �piewa� "White Christmas". W czasie �wi�t by�em tak podniecony, �e nie mog�em zasn��. Od czasu do czasu Mama ko�ysa�a mnie do snu, a ja s�ucha�em trzaskania ognia na kominku. 19 20 Wielkim wydarzeniem by�y r�wnie� letnie wakacje. Ca�y ich plan obmy�la�a jak zwykle Mama. Zajmowa�a si� ka�dym szczeg�em i a� puch�a z dumy, �e wszystko wychodzi jak trzeba. Zazwyczaj jechali�my do Portoli lub do Memoria� Park i przez jaki� tydzie� mieszkali�my pod swoim gigantycznym, zielonym namiotem. Lecz za ka�dym razem, gdy Ojciec wi�z� nas przez most Golden Bridge, wiedzia�em, �e zmierzamy do mojego ulubionego miejsca - do Russian River. Najmocniej zapad�a mi w pami�� wycieczka nad t� rzek�, kt�r� odbyli�my, gdy chodzi�em do przedszkola. W ostatni dzie� przed wakacjami Mama zwolni�a mnie p� godziny wcze�niej. Ojciec tr�bi�, a ja gna�em na szczyt pag�rka, gdzie oczekiwa� samoch�d. Rozpiera�a mnie rado��, bo wiedzia�em, dok�d pojedziemy. Po drodze nie mog�em oderwa� wzroku od, zdawa�oby si�, nieko�cz�cych si� winnic. Gdy doje�d�ali�my do spokojnego miasteczka Guerneville, opuszcza�em szyb� i wch�ania�em s�odki zapach sekwoi. Ka�dy dzie� ni�s� z sob� nowe przygody. Albo oddawali�my si� wspinaczce na stary, spalony pie� drzewa, robi�c to w specjalnych traperskich butach, albo k�pali�my si� w rzece przy Johnson's Be-ach. K�pielom towarzyszy�y atrakcje, kt�rych starcza�o na ca�y dzie�. Wyruszali�my o dziewi�tej, a wracali�my do swojego domku o trzeciej. Mama uczy�a nas p�ywa� w do�ku wydr��onym w rzece. Tego lata nauczy�a mnie p�ywa� na grzbiecie. By�a bardzo dumna, gdy w ko�cu to opanowa�em. Ka�dy dzie� by� jakby nasycony magi�. Pewnego dnia po kolacji poszli�my z rodzicami ogl�da� zach�d s�o�ca. Trzymaj�c si� za r�ce min�li�my bezszelestnie domek pana Parkera i skierowali�my si� ku rzece. Zielona woda by�a g�adka jak szk�o. S�jki naigrawa�y si� z innych ptak�w, we w�osach igra� nam delikatny wietrzyk. Stali�my w milczeniu i patrzyli�my na ognist� kul� s�o�ca, ton�c� za drzewami; na niebie pozostawa�y po niej jasnoniebieskie i pomara�czowe smugi. Poczu�em, �e kto� �ciska mnie za ramiona. S�dzi�em, �e to Ojciec; odwr�ci�em si� i a� zarumieni�em si� z dumy widz�c, �e to Mama. Czu�em bicie jej serca. Nigdy w �yciu nie czu�em si� tak bezpiecznie jak w tamtej chwili nad Russian River. rozdzia� 3 nicpo� Moje stosunki z Mam� zmieni�y si� drastycznie: nie chodzi�o ju� tylko o utrzymywanie dyscypliny; ca�a sytuacja zacz�a wymyka� si� spod kontroli. Bywa�o tak, �e nie mia�em ju� si�y ucieka� - cho�by od tego zale�a�o moje �ycie. Mia�em szczeg�lnego pecha: cz�sto przy�apywano mnie na gor�cym uczynku, mimo �e razem z bra�mi dopuszczali�my si� cz�stokro� tych samych "wyst�pk�w". Z pocz�tku odsy�ano mnie do k�ta w sypialni. Wtedy to zacz��em si� ju� ba� Mamy. I to bardzo. Nigdy nie prosi�em o pozwolenie wyj�cia na dw�r. Czeka�em, a� kt�ry� z braci wejdzie do sypialni, po czym prosi�em, �eby poszed� do Mamy i spyta�, czy David mo�e si� i�� pobawi�. W tym okresie g��bokiej przemianie zacz�o te� ulega� zachowanie Mamy. Czasami, gdy Ojciec by� w pracy, le�a�a ca�ymi dniami na wersalce, ubrana tylko w szlafrok, i ogl�da�a telewizj�. Podnosi�a si� tylko do �azienki, po kolejnego drinka, albo �eby odgrza� resztki jedzenia. Gdy si� na nas dar�a, jej g�os troskliwej matki zmienia� si� w pisk wied�my. W�wczas przebiega�y mi ciarki po plecach. Nawet kiedy ofukn�a brata, bieg�em ukry� si� do sypialni, w nadziei, �e za chwil� wr�ci na wersalk�, by zaj�� si� piciem i ogl�daniem telewizji. Po pewnym czasie z jej ubrania "odczytywa�em", co mnie czeka danego dnia. Oddycha�em z ulga, gdy wychodzi�a z pokoju w �adnej sukience i umalowana. W�wczas zawsze mia�a dla nas u�miech. Gdy uzna�a, �e "leczenie w k�cie" ju� nie skutkuje, przeszli�my do fazy "leczenia przed lustrem". Z pocz�tku nie by�o w tym �adnej metody. Matka po prostu mnie �apa�a i pcha�a na lustro, rozmazuj�c na �liskim szkle ciekn�ce po moich policzkach �zy. Potem mia�em po- 22 wtarza�: Jestem niedobry! Jestem niedobry! Jestem niedobry!", stoj�c i wpatruj�c si� w lustro. Sta�em z r�kami wyprostowanymi wzd�u� bok�w i z l�kiem oczekiwa�em pory nadawania drugiego zestawu reklam. Wiedzia�em, �e z t� chwil� w korytarzu rozlegn� si� ci�kie kroki Matki, kt�ra przyjdzie sprawdzi�, czy ca�y czas tkwi� przyklejony do lustra, i powt�rzy�, jaki to ze mnie niezno�ny dzieciak. Bracia wchodz�c do tego pokoju zerkali w moj� stron�, wzruszali ramionami i nie przerywali zabawy -jakbym by� powietrzem. Z pocz�tku im zazdro�ci�em, lecz wkr�tce zrozumia�em, �e robili to po prostu ze strachu o w�asn� sk�r�. Gdy Ojciec szed� do pracy, Matka zbiera�a nas i wrzeszcz�c nakazywa�a przetrz�sa� ca�y dom w poszukiwaniu jakiej� zguby. Poszukiwania rozpoczyna�y si� zazwyczaj rano i trwa�y ca�ymi godzinami. Po chwili posy�a�a mnie do gara�u, po�o�onego, jak i piwnica, pod cz�ci� domu. Nawet tam dr�a�em, s�ysz�c krzyk Matki. Poszukiwania ci�gn�y si� miesi�cami; wreszcie ja jako jedyny mia�em za zadanie je prowadzi�. Raz nawet zdarzy�o si�, �e zapomnia�em, czego szukam. Gdy spyta�em pokornie, co w�a�ciwie mam znale��, uderzy�a mnie po twarzy. Le�a�a akurat na wersalce i nawet nie oderwa�a wzroku od ekranu. Z nosa polecia�a mi krew, zacz��em p�aka�. Z�apa�a serwetk� ze stolika, urwa�a kawa�ek i wetkn�a mi w nos. - A� za dobrze wiesz, czego szukasz! - wrzasn�a. - A teraz wynocha! Pomkn��em do piwnicy, ha�asuj�c na tyle g�o�no, �eby Matka trwa�a w przekonaniu, i� jestem pos�uszny jej poleceniu. Im cz�ciej s�ysza�em to jej "wynocha", tym cz�ciej zacz��em sobie wyobra�a�, �e znalaz�em zgub�. Przedstawia�em sobie, jak wchodz� po schodach trzymaj�c t� rzecz, a Mama wita mnie poca�unkami i obejmuje. Na koniec wszyscy w tym �nie �yli d�ugo i szcz�liwie. Jednak nigdy niczego nie znalaz�em, a ona nigdy nie da�a mi zapomnie�, co ze mnie za niezdara. Do�� wcze�nie zorientowa�em si�, �e Matka diametralnie si� zmienia, kiedy tylko w domu pojawia si� Ojciec. Gdy uczesa�a w�osy i zrobi�a makija�, wyra�nie czu�a si� swobodniej. Strasznie cieszy�em si� na te chwile. Nie by�o wtedy mowy o biciu, "leczeniu" przed lustrem, czy szukaniu zagubionych przedmiot�w. Ojciec sta� si� moim obro�c�. Gdy szed� pracowa� nad czym� do gara�u, nie odst�powa�em go jak cie�. Gdy siada� na ulubionym krze�le i czyta� gazet�, siada�em u jego st�p. Po kolacji zmywa� naczynia, ajaje wyciera�em. Wiedzia�em, �e dop�ki jest przy mnie, nie stanie mi si� �adna krzywda. 23 Pewnego razu przed wyj�ciem ojca do pracy prze�y�em wielki wstrz�s. Gdy po�egna� si� ju� ze Stanem i Ronem, przykl�k� przy mnie, chwyci� mnie mocno w ramiona i przykaza�, �ebym by� "grzeczny". Za jego plecami sta�a Matka, zak�adaj�c r�ce na piersi i podst�pnie si� u�miechaj�c. Zajrza�em Ojcu w oczy i natychmiast u�wiadomi�em sobie, jaki to jestem "niedobry". Przez ca�e cia�o przebieg� mi lodowaty dreszcz. Mia�em ochot� spr�bowa� go zatrzyma�, ale nie zd��y�em go nawet obj��, gdy wyprostowa� si�, odwr�ci� i wyszed� bez s�owa. Przez pewien czas po udzieleniu mi przez Ojca przestrogi mi�dzy mn� i Matk� zapanowa� wzgl�dny spok�j. Gdy Ojciec by� w domu, bawi�em si� z bra�mi w pokoju albo na dworze do mniej wi�cej trzeciej po po�udniu. Potem Mama w��cza�a telewizor, �eby�my poogl�dali troch� film�w animowanych. Ta pora by�a dla rodzic�w wyt�sknion� godzin�. Ojciec zastawia� kuchenny blat butelkami alkoholi i wymy�lnymi, wysokimi kieliszkami. Kroi� cytryny i lemonki, uk�adaj�c w miseczkach obok s�oiczka wi�ni. Cz�sto pili, a� do momentu, gdy dzieci sz�y spa�. Pami�tam, �e raz widzia�em, jak ta�cz� w kuchni przy d�wi�kach p�yn�cej z radia muzyki. Tulili si� do siebie, wygl�dali na takich szcz�liwych. My�la�em, �e mo�na ju� zapomnie� o z�ych czasach. Myli�em si�. One dopiero nadchodzi�y. Par� miesi�cy p�niej, gdy Ojca nie by�o w domu, bawili�my si� u siebie w pokoju, gdy us�yszeli�my, jak Matka p�dzi korytarzem i ju� na nas wrzeszczy. Ro� i Stan pobiegli skry� si� w salonie, ja odruchowo zastyg�em na krze�le. Matka run�a na mnie z uniesionymi r�kami. W miar� jak si� zbli�a�a, ja odsuwa�em krzes�o, a� w ko�cu moja g�owa dotkn�a �ciany. Matka mia�a zamglone i zaczerwienione oczy, zalatywa�o od niej alkoholem. Skuli�em si�, gdy zacz�y na mnie spada� ciosy. Usi�owa�em zakry� twarz r�kami, ale natychmiast je oderwa�a. Uderzenia zdawa�y si� nie mie� ko�ca. Nareszcie jako� uda�o mi si� dosi�gn�� lew� d�oni� twarzy. Matka z�apa�a mnie za r�k�, po czym nagle straci�a r�wnowag� i zrobi�a krok w ty�; szarpn�a przy tym gwa�townie moj� r�k�, a ja us�ysza�em jaki� trzask i poczu�em przeszywaj�cy b�l ramienia. Wyraz przera�enia na jej twarzy powiedzia� mi, �e tak�e us�ysza�a ten odg�os, ale po prostu mnie pu�ci�a i jakby nigdy nic wysz�a z pokoju. Pr�bowa�em rusza� r�k�, kt�ra zaczyna�a rwa�. Nie zd��y�em jej si� dobrze przyjrze�, gdy Matka zawo�a�a nas na kolacj�. Usiad�em przy tacy i pr�bowa�em co� zje��, ale gdy chcia�em wyci�gn�� r�k�, lewa ko�czyna odm�wi�a pos�usze�stwa. Palce si� rusza�y, ale rami� tylko szczypa�o i nie reagowa�o. Spojrza�em b�agalnie 24 na Matk�. Nie zwraca�a na mnie uwagi. Pomy�la�em, �e sta�o si� co� bardzo z�ego, ale ba�em si� powiedzie� s�owa. Siedzia�em i gapi�em si� w jedzenie. W ko�cu Matka pozwoli�a mi i�� do siebie, ka��c po�o�y� si� na najwy�szym ��ku. Z regu�y spa�em na najni�szym. Gdzie� nad ranem zapad�em wreszcie w sen, troskliwie podtrzymuj�c lew� r�k�. Nied�ugo potem Matka obudzi�a mnie m�wi�c, �e spad�em z najwy�szego ��ka. Chyba zmartwi�a si� moim stanem, bo zawioz�a mnie do szpitala. Gdy opowiada�a lekarzowi, jak to spad�em z ��ka, domy�li�em si� z jego spojrzenia, �e nie wierzy w �aden wypadek. Znowu ba�em si� cokolwiek powiedzie�. W domu Matka zmy�li�a na u�ytek Ojca jeszcze tragiczniejsz� historyjk�. W tej nowej wersji znalaz�o si� miejsce r�wnie� dla niej, gdy usi�owa�a z�apa� mnie, zanim spadn� na pod�og�. Siedz�c na jej kolanach i wys�uchuj�c tych k�amstw zorientowa�em si�, �e jest chora. Ale ze strachu zachowa�em owo zdarzenie w tajemnicy. Wiedzia�em, �e gdybym komukolwiek o tym opowiedzia�, nast�pny "wypadek" b�dzie o wiele powa�niejszy. Oaz� spokoju sta�a si� szko�a, gdzie nareszcie mog�em si� schroni� przed Matk�. Na przerwach szala�em. Goni�em po przysypanym kor� placu zabaw w poszukiwaniu nowych prze�y� i przyg�d. �atwo zawiera�em nowe znajomo�ci i w og�le bardzo si� cieszy�em. Kiedy� p�n� wiosn�, gdy wr�ci�em do domu, Matka zaci�gn�a mnie do swojej sypialni. Zacz�a si� drze�, �e nie p�jd� do szko�y, bo jestem niedobry. Nic z tego nie rozumia�em. Wiedzia�em, �e mam najwi�cej dobrych stopni w klasie. By�em pos�uszny i czu�em, �e nauczycielka mnie lubi. Ale Matka wrzeszcza�a, �e jestem zaka�� rodu i musz� zosta� srodze ukarany. Postanowi�a, �e ju� przez ca�e �ycie nie b�dzie mi wolno ogl�da� telewizji. Nie b�d� dostawa� kolacji, b�d� za to wykonywa� wszelkie prace, jakie uda jej si� dla mnie wymy�li�. Jeszcze raz dosta�em w sk�r� i pow�drowa�em do gara�u, gdzie mia�em sta� do chwili, gdy trzeba b�dzie p�j�� do ��ka. Tego lata, jad�c na wakacje, bez �adnego uprzedzenia zostawili mnie u cioci Jose. Nikt mi nic nie m�wi� i niczego z tego nie rozumia�em. Patrz�c za oddalaj�cym si� kombi, by�em niczym wyrzutek spo�ecze�stwa. Czu�em taki smutek i tak� wielk� pustk� w �rodku. Pr�bowa�em uciec. Chcia�em odnale�� swoj� rodzin� i, nie wiedzie� czemu, by� przy Matce. Nie zaszed�em daleko, a ciotka nie omieszka�a powiadomi� o moim wybryku Matki. Przy najbli�szej okazji, gdy Ojciec pracowa� ca�� dob�, odpokutowa�em za sw�j grzech. Matka bi�a mnie i kopa�a, dop�ki nie le�a�em na pod�odze jak szmata. Sta- 25 ra�em si� powiedzie� jej, �e ucieka�em, bo chcia�em by� przy niej i rodzinie. Chcia�em przekona� j�, jak strasznie do niej t�skni�em, ale nie dawa�a mi doj�� do s�owa. Nie przestawa�em m�wi�, a Matka pobieg�a do �azienki, wzi�a myd�o i wpakowa�a mi je do gard�a. Od tego czasu wolno mi by�o odezwa� si� tylko na wyra�ne polecenie. Powr�t do pierwszej klasy by� okazj� do ogromnej rado�ci. Znalem podstawowe wiadomo�ci, wi�c natychmiast ochrzczono mnie klasowym geniuszem. Z powodu jednorocznego op�nienia znalaz�em si� w tej samej klasie co Stan. Na przerwach razem si� bawili�my; w szkole byli�my kumplami, ale brat zdawa� sobie spraw�, �e w domu nie nale�y przyznawa� si� do znajomo�ci ze mn�. Pewnego razu pop�dzi�em do domu pochwali� si� dobr� ocen�. Matka zamkn�a mnie u siebie w sypialni, krzycz�c o jakim� li�cie, kt�ry dosta�a z bieguna p�nocnego. Twierdzi�a, i� w li�cie by�o napisane, �e jestem "niedobry" i �wi�ty Miko�aj niczego mi nie przyniesie. Sta�em oszo�omiony, a Matka wy�ywa�a si� nade mn�. Poczu�em, �e tkwi� w stworzonym przez ni� koszmarze i prosi�em Boga, �eby si� jakim� cudem zbudzi�a. Tego roku przed �wi�tami pod choink� le�a�o zaledwie kilka prezent�w dla mnie, a wszystkie z nich pochodzi�y od dalszych krewnych. W Bo�e Narodzenie rano Stan o�mieli� si� spyta� Matk�, dlaczego Miko�aj przyni�s� mi tylko dwa obrazki. Pouczy�a go, �e "Miko�aj przynosi prezenty tylko dobrym ch�opcom i dziewczynkom". Spojrza�em ukradkiem na Stan�. Mia� smutn� min� i wida� by�o, �e orientuje si� w szale�czych zabawach Matki. Jako �e ca�y czas odbywa�em jak�� tam kar�, w dzie� Bo�ego Narodzenia musia�em przebra� si� w robocze ubranie i odrabia� domow� pa�szczyzn�. Sprz�taj�c �azienk� przypadkowo pods�ucha�em k��tni� rodzic�w. Matka by�a z�a, �e kupi� mi obrazki "za jej plecami". Upomnia�a Ojca, �e to ona zajmuje si� dyscyplin� "ch�opaka" i �e nadszarpn�� jej autorytet, daj�c mi prezenty. Im Ojciec d�u�ej oponowa�, tym w wi�ksz� wpada�a w�ciek�o��. Zorientowa�em si�, �e przegra� i �e czeka mnie coraz wi�ksza izolacja. Po paru miesi�cach Matka zosta�a opiekunk� klubu skaut�w. Ugaszcza�a innych ch�opak�w po kr�lewsku. Niekt�rzy m�wili mi, jak bardzo chcieliby mie� tak� w�a�nie mam�. Nic im na to nie odpowiada�em, tylko zastanawia�em si� w duchu, co by powiedzieli, gdyby poznali ca�� prawd�. Matka sprawowa�a nad nimi opiek� jedynie przez kilka miesi�cy. Bardzo si� cieszy�em, bo oznacza�o to, �e b�d� m�g� w �rody chodzi� na spotkania do koleg�w. Pewnej �rody wr�ci�em ze szko�y i zacz��em przebiera� si� w z�oto-b��kitny str�j skauta. W domu by�a tylko Matka i jeden rzut oka 26 wystarczy�, by domy�le� si�, �e szuka ofiary. Pchn�wszy mnie na lustro w sypialni, z�apa�a za r�k� i zawlok�a do samochodu. Po drodze powiedzia�a, co mi zrobi, gdy wr�c� ze spotkania. Odsun��em si� na brze�ek fotela, ale nic nie pomaga�o. Wyci�gn�a r�k�, uj�a mnie pod brod� i unios�a g�ow� w swoj� stron�. Mia�a przekrwione oczy, wygl�da�a jak op�tana. Gdy dojechali�my na miejsce, pobieg�em z p�aczem pod drzwi. Skamla�em, �e jestem niedobry i nie zas�uguj� na to spotkanie. Opiekunka uprzejmie si� u�miechn�a m�wi�c, �e wobec tego mog� przyjecha� na nast�pne. Ju� jej wi�cej nie zobaczy�em. W domu Matka kaza�a mi si� rozebra� i stan�� przy kuchence. Ca�y si� trz�s�em ze strachu i wstydu. Wtedy odkry�a przede mn� moj� straszliw� zbrodni�. Opowiedzia�a, �e cz�sto je�dzi�a do szko�y przygl�da� si�, jak w czasie przerwy obiadowej bawi� si� z bra�mi. Jednego dnia zobaczy�a, �e bawi� si� na trawie, co oznacza�o z�amanie jej najsurowszych nakaz�w. Bez wahania odpowiedzia�em, �e nigdy w �yciu nie bawi�em si� na trawie. By�em przekonany, �e na pewno si� pomyli�a. W nagrod� za s�uchanie jej nakaz�w i m�wienie prawdy dosta�em po buzi. Potem w��czy�a gazowe palniki na kuchence. M�wi�a, �e czyta�a gdzie� artyku� o matce, kt�ra zmusi�a syna do po�o�enia si� na rozgrzanej kuchni. Sparali�owa� mnie strach. M�zg stan�� d�ba, ugi�y si� pode mn� nogi. Chcia�em rozwia� si� w powietrzu jak dym. Zamkn��em oczy, pragn�c, �eby gdzie� sobie posz�a. Poczu�em absolutn� pi�stk� w g�owie, gdy Matka z�apa�a mnie �elaznym chwytem za rami�. - Przez ciebie moje �ycie sta�o si� piek�em! -wyrzuca�a mi. -Ale teraz poka�� ci, jak wygl�da prawdziwe piek�o! Wzi�a mnie za r�k� i przystawi�a j� do pomara�czowo-niebieskiego p�omienia. Czu�em si� tak, jakby wybucha�a mi sk�ra. Rozni�s� si� sw�d przypalanych w�osk�w. Mimo wysi�k�w nie mog�em uwolni� r�ki. Po chwili opad�em na czworaki i pr�bowa�em dmucha� na poparzenia. - Szkoda, �e nie mo�e uratowa� ci� tw�j zapijaczony ojciec - sykn�a. Kaza�a mi po�o�y� si� na kuchence, �eby mog�a obejrze� sobie, jak si� pal�. Nie chcia�em jej pos�ucha�, p�aka�em, b�aga�em. By�em taki przera�ony, �e na znak protestu tupa�em nogami. Ale Matka ju� pcha�a mnie na ogie�. Wpatrywa�em si� w p�omyki, modl�c si�, �eby sko�czy� si� gaz. Zacz��em zdawa� sobie spraw�, �e jakiekolwiek szans� prze�ycia mam tylko w�wczas, je�li b�d� unika� kuchenki. Wiedzia�em, �e nie- 27 d�ugo ze spotkania skaut�w wr�ci Ro�, a Matka nigdy nie zachowuje si� jak stukni�ta w czyjej� obecno�ci. Musia�em gra� na zw�ok�. Ukradkowo zerkn��em na kuchenny zegar za moimi plecami. Wskaz�wka minutowa zdawa�a si� pe�zn�� powoli jak ��w. Chc�c wytr�ci� Matk� z r�wnowagi, zacz��em zadawa� �a�osne pytania. To wprawi�o j� w jeszcze wi�ksz� w�ciek�o�� i zacz�a zasypywa� mnie uderzeniami. Im mocniej bi�a, tym ja�niej zdawa�em sobie spraw�, �e wygra�em! Wszystko, byle nie upiec si� na ogniu! W ko�cu us�ysza�em odg�os otwieranych drzwi. To Ro�. Serce wezbra�o mi rado�ci� i ulg�, z twarzy Matki odp�yn�a ca�a krew. Zorientowa�a si�, �e przegra�a i zastyg�a na chwil� w bezruchu. Skorzysta�em z tej chwili, z�apa�em ubranie i rzuci�em si� do gara�u, gdzie b�yskawicznie si� ubra�em. Sta�em oparty o �cian� i j�cza�em, a� wreszcie u�wiadomi�em sobie, �e j� przechytrzy�em. Zyska�em kilka cennych minut. Sam to wykombinowa�em. Po raz pierwszy w �yciu zwyci�y�em! Stoj�c tak w mrocznym i wilgotnym gara�u wiedzia�em, �e potrafi� przetrwa�. Postanowi�em, �e b�d� wykorzystywa� wszelkie mo�liwe strategie, by pokona� Matk�, lub �eby wytr�ci� j� z tego ponurego op�tania. Wiedzia�em, �e je�li chc� �y�, musz� ruszy� g�ow�. Nie wolno mi ju� p�aka� jak bezbronnemu niemowlakowi. Nie mog� si� przed ni� ugina�. Tego dnia przyrzek�em sobie, �e nigdy wi�cej nie dam tej suce satysfakcji i nie b�d� b�aga�, �eby przesta�a mnie bi�. W zimnym powietrzu gara�u ca�e moje cia�o dr�a�o od ch�odnej z�o�ci i g��bokiego l�ku. Liza�em oparzenie i bol�ce rami�. Mia�em ochot� wrzasn��, ale nie chcia�em sprawi� jej swym lamentem przyjemno�ci. Sta�em hardo. S�ysza�em, jak m�wi na g�rze Ronowi, �e jest z niego bardzo dumna i nie musi si� przejmowa�, �e stanie si� jak David - niedobry. Rozdzia� 4 walka o �ywno�� Latem, po incydencie z kuchenk� szko�a sta�a si� dla mnie jedynym miejscem schronienia. Opr�cz wycieczek na ryby podczas kt�rych panowa� wzgl�dny spok�j, reakcje Matki by�y trudne do przewidzenia - szczeg�lnie wobec mnie, gdy po kolejnym laniu musia�em ucieka� do gara�u. We wrze�niu otwiera�a swe podwoje szkolna oaza. Dostawa�em nowe ubranie i now�, l�ni�c� mena�k� na obiad. Matka zmusza�a mnie do noszenia ca�ymi tygodniami tych samych rzeczy i ju� w pa�dzierniku ubranie stawa�o si� znoszone, dziurawe i zaczyna�o �mierdzie�. Nie stara�a si� nawet ukrywa� moich siniak�w na twarzy i r�kach. Na wszystkie pytania mia�em gotowe odpowiedzi, kt�re wpoi�a mi Matka. Coraz cz�ciej zaczyna�a "zapomina�" o kolacji dla mnie. Niewiele lepiej rzecz mia�a si� ze �niadaniem. W pomy�lne dni dostawa�y mi si� resztki p�atk�w po braciach, ale jedynie pod warunkiem, �e przed p�j�ciem do szko�y spe�ni�em wszystkie swoje obowi�zki. Noc� by�em strasznie g�odny, w brzuchu burcza� mi jaki� roze�lony nied�wied�. Le�a�em z otwartymi oczami i skupia�em wszystkie my�li najedzeniu. "Mo�e jutro dostan� kolacj�" - my�la�em. Wiele godzin up�ywa�o, zanim zapada�em w sen, ca�y czas marz�c o jedzeniu. Najcz�ciej �ni�y mi si� olbrzymie hamburgery ze wszystkimi dodatkami. We �nie chwyta�em zdobycz i wk�ada�em j� do ust. W najdrobniejszych szczeg�ach wyobra�a�em sobie ka�dy cal kanapki. Mi�so ocieka�o t�uszczem, na wierzchu le�a�y p�czniej�ce plasterki sera. Spomi�dzy sa�aty i pomidor�w wycieka�y przyprawy. Przystawia�em hamburgera do ust, kt�re na pr�no otwiera�em. Ponawia�em wysi�ki, ale pomimo stara� nie by�em w stanie urwa� ani k�sa swoich 29 marze�. Po chwili budzi�em si� z jeszcze wi�ksz� pustk� w �o��dku. Nie mog�em zaspokoi� g�odu nawet w marzeniach. Nied�ugo po pierwszych snach o jedzeniu zacz��em kra�� �niadania kolegom ze szko�y. �o��dek kurczy� si� z l�ku i nadziei. Nadziei, bo wiedzia�em, �e za chwil� b�d� mia� co w�o�y� do ust. L�ku, bo zdawa�em sobie spraw�, �e kto� mo�e przy�apa� mnie na gor�cym uczynku. Krad�em zawsze przed lekcjami, gdy koledzy z klasy bawili si� na podw�rku. Przemyka�em si� pod �cian�, stawia�em naczynie na obiad ko�o innych i kl�ka�em, �eby nikt nie widzia�, co tam wyprawiam. Z pocz�tku sz�o jak po ma�le, ale po paru dniach uczniowie zacz�li odkrywa�, �e nie maj� na przyk�ad Twinkies albo innych s�odyczy. Nied�ugo wszyscy serdecznie mnie znienawidzili. Nauczyciel powiadomi� dyrektora, kt�ry z kolei doni�s� Matce. Walka o jedzenie nie mia�a ko�ca. Rozmowy z dyrektorem powodowa�y, �e by�em jeszcze cz�ciej bity i dostawa�em coraz mniejsze porcje. W weekendy Matka w og�le nie dawa�a mi je��, za kar� za te kradzie�e. W niedziel� w nocy �linka mi ciek�a, gdy obmy�la�em nowe, niezawodne i bezkarne sposoby kradzie�y �ywno�ci. Mia�em na przyk�ad zamiar kra�� w innych salach, pierwszoklasistom, kt�rzy nie znali mnie a� tak dobrze. W poniedzia�ek wysiada�em po�piesznie z samochodu i p�dzi�em do jakiej� klasy, gdzie przetrz�sa�em teczki, zabieraj�c drugie �niadania kolegom. Przez pewien czas uchodzi�o mi to na sucho, ale dyrektor wkr�tce mnie wytropi�. W domu bez przerwy wymierzano mi podw�jn� kar� g�od�wki i bicia. W�a�ciwie przesta�em nale�e� ju� do rodziny. �y�em, ale nikt si� ze mn� nie zadawa�. Matka przesta�a nawet odzywa� si� do mnie po imieniu i okre�la�a mnie mianem "ch�opaka". Nie wolno mi by�o je�� ze wszystkimi, bawi� si� z bra�mi i ogl�da� telewizji. By�em skazany na dom, bez pozwolenia na kontakty z kimkolwiek z zewn�trz. Po szkole od razu zabiera�em si� do r�nych wynalezionych przez Matk� prac. Potem wysy�ano mnie do piwnicy, w kt�rej sta�em do czasu, gdy zawo�a�a mnie, �ebym posprz�ta� po kolacji. Da�a mi jasno do zrozumienia, �e jak przy�apie mnie w piwnicy na siedzeniu lub le�eniu, to srodze popami�tam. Zosta�em niewolnikiem w�asnej Matki. Ca�a nadzieja w Ojcu, kt�ry przemyca� dla mnie och�apy jedzenia. Pr�bowa� upija� Matk� w nadziei, �e to wprawi j� w lepszy humor. Usi�owa� przekona� j�, �e trzeba dawa� mi je��. Pr�bowa� i�� z ni� na jakie� uk�ady, w zamian obiecuj�c gwiazdk� z nieba. Ale na nic si� to zda�o, Matka mia�a serce z kamienia. Pija�stwo tylko pogarsza�o jej stan. Zmienia�a si� w potwora. 30 Wiedzia�em, �e interwencje Ojca staj� si� przyczyn� napi�� mi�dzy rodzicami. Wkr�tce zacz�y si� nocne k��tnie. Le��c w ��ku s�ysza�em, jak nabieraj� tempa i ko�cz� si� og�uszaj�cym fina�em. Byli oboje zalani w pestk�, Matka kl�a na czym �wiat stoi. Ka�dy pretekst by� dobry do k��tni. Sta�em si� przedmiotem wojny mi�dzy nimi. Wiedzia�em, �e Ojciec przychodzi mi z pomoc�, ale i tak trz�s�em si� ze strachu. Domy�la�em si�, �e przegra, a ja odczuj� to nazajutrz na w�asnej sk�rze. Po pierwszej awanturze Matka wsiad�a w samoch�d i pojecha�a gdzie�, ruszaj�c z piskiem opon. Zwykle wraca�a po nieca�ej godzinie. Rano zachowywali si� tak, jakby nic si� nie sta�o. By�em wdzi�czny, �e Ojciec wykorzystuje wszelkie okazje, by wymkn�� si� do piwnicy i przemyci� dla mnie kromk� chleba. Zawsze obiecywa�, �e nie ustanie w wysi�kach. W miar� jak k��tnie stawa�y si� cz�stsze, w Ojcu zaczyna�o si� co� zmienia�. Bywa�o, �e w �rodku nocy pakowa� torb� i wychodzi� do pracy. Wtedy Matka wyrzuca�a mnie z ��ka i zaci�ga�a do kuchni. Ja dr�a�em, a ona miota�a mn� z jednego ko�ca pomieszczenia w drugi. Usi�owa�em si� opiera� le��c na pod�odze i udaj�c, �e nie mam si� wsta�. Nie na wiele si� to zda�o. Bra�a mnie za uszy i stawia�a na nogi, po czym wrzeszcza�a, dysz�c przesi�kni�tym winem oddechem. Zawsze powtarza�a, �e to przeze mnie mieli z Ojcem k�opoty. Cz�sto ogarnia�o mnie znu�enie, czu�em, jak dr�� mi nogi. Pozostawa�o tylko wpatrywa� si� w pod�og� i mie� nadziej�, �e Matce zabraknie nied�ugo tchu. Gdy by�em w drugiej klasie, zasz�a po raz czwarty w ci���. Nauczycielka, panna Moss, zaczyna