7366

Szczegóły
Tytuł 7366
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7366 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7366 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7366 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

John Marco Wspania�y plan PODZI�KOWANIA Autor chcia�by, by podzi�kowania za pomoc i wsparcie przyj�y nast�puj�ce osoby: Russell Galen, Danny Baror, Anne Lesley Groell, Juliet Combes, Kristen Britain, Paul Goat Allen, Ted Xidas, Victoria Strauss, Julie Jones i Douglas Beekman. I jak zawsze dzi�kuj� Deborah, kt�ra zrobi�a wi�cej, ni� mo�na to wyrazi� jakimikolwiek s�owami. Jeden �WIAT�O�� BOGA Rudawe b�yski rozja�nia�y noc nier�wnomiernym pulsuj�cym blaskiem. Najwy�szy w�dz nare�skich legion�w, genera� Vorto, sta� na zboczu wzg�rza tu� pod stanowiskiem wyrzutni rakiet, w bezpiecznej odleg�o�ci od kruszonych moc� wybuch�w mur�w Goth. Noc by�a zimna, w powietrzu wisia�a para ludzkich oddech�w. Widzia� kryszta�ki �niegu iskrz�ce si� na niebie i osiadaj�ce mu na rz�sach. Podmuchy z p�nocy unosi�y bojowe race w g�r�, nad miasto, i odchyla�y w bok ogniste strugi wyrzucane przez wyloty ogniomiot�w. Wysokie mury Goth w najs�abszych miejscach p�on�y niczym stopiony jantar, a wewn�trz miasta - w wielu punktach, gdzie w podatne na zap�on materia�y trafi�y celnie ogniste race - rozgorza�y po�ary. Na pomostach wzd�u� mur�w i na blankach mrowili si� gothajscy �ucznicy, kt�rzy nieustannie s�ali strza�y na otaczaj�cych miasto tysi�cznymi legionami Naren�w. Ustawione wysoko na wzg�rzach wyrzutnie rakiet wysy�a�y jedna za drug� swoje pociski, a po p�askim gruncie niepowstrzymanie par�y ku miastu osadzone na �elaznych ko�ach wozy bojowe, zostawiaj�ce g��bokie �lady w skatowanej ziemi. Wewn�trz woz�w, z zamkni�tych �elaznych beczek, ogniomistrze pompowali kerosynowe paliwo w w�skie wyloty ogniomiot�w i smagali ogniem niewzruszone mury Goth. Bojowa machina Nar pracowa�a pe�n� par�. Genera� zdj�� r�kawic� i wystawiwszy palec na wiatr, spr�bowa� oceni� jego si�� i kierunek. D�o mocno, z po�udniowego wschodu. Wiatr by� stanowczo zbyt silny. Genera� zme�� w ustach przekle�stwo i wci�gn�� r�kawic�. Jak do tej pory nic nie wskazywa�o na to, by jego zaciek�e ataki robi�y wi�ksze wra�enie na mieszka�cach Warownego Grodu, a i wiatry nie by�y dla niego �askawe. Zacz�� uderzenie przed zaledwie kilkoma godzinami, a ju� si� zd��y� zirytowa� niczym zwyk�y sier�ant. Zgrzytn�� z�bami, widz�c, jak niewiele sobie robi� mieszka�cy z tego, czym im zagrozi�. - Opierajcie si�, opierajcie - warkn��. - Zobaczymy, co powiecie, jak ustawimy taran. Nieopodal, na szczycie wzg�rza, na generalskie rozkazy czekali celowniczy zmodyfikowanych kwasomiot�w. Kilka godzin po otoczeniu miasta nape�nili zbiornik nowym �adunkiem - Formu�� B, wiatr jednak przybra� na sile i nie mo�na by�o zacz�� ostrza�u. Na otaczaj�cych Goth niewysokich pag�rkach ustawiono jeszcze pi�� podobnych miotaczy i obecnie obsady wszystkich czeka�y na rozkazy Vorto. Genera� zatar� d�onie, by je nieco ogrza�. - - Broni� si� dobrze i mocno - stwierdzi�, zwracaj�c si� do swego adiutanta, chudego pu�kownika o skwaszonej twarzy nazwiskiem Kye. - Nie oceni�em ich nale�ycie. Wygl�da na to, �e nie boj� si� obl�enia. My�la�em, �e Lokken jest tch�rzem. - - Diuk Lokken w istocie jest tch�rzem - odrzek� sucho Kye. Mia� niski, chrapliwy g�os, kt�ry zawdzi�cza� przebitej strza�� jakiego� Triina krtani, i genera�owi nie�atwo by�o go zrozumie�. - O �wicie zobaczy, co dla niego przygotowali�my, i zaraz potem podda miasto. - Pu�kownik u�miechn�� si� ponuro. - Z natury rzeczy jestem optymist�. - - Mo�esz sobie na to pozwoli�, pu�kowniku - odpowiedzia� Vorto. - Ja nie mog�. - Wyci�gn�� r�k� i wskaza� mrowi�cych si� na murach �ucznik�w, kt�rzy z oboj�tno�ci� spogl�dali na spadaj�ce na miasto rakiety. - Sp�jrz. Widzisz, ilu ich tam jest? Z tak� obsad� mur�w mog�si� trzyma� ca�ymi tygodniami. A te przekl�te wiatry... Vorto umilk� nagle i w duchu szybko odm�wi� modlitw�. Wiatry by�y dzie�em Boga i nie do ludzi nale�a�o ich os�dzanie. Vorto uzna� sw�j grzech, a potem zwr�ci� uwag� na ustawiony obok ogromny miotacz kwasu. Przy komorze �adowania le�a�y gotowe do u�ycia pojemniki Formu�y B. Miechy, kt�re mia�y spr�y� powietrze potrzebne do wyrzucenia pojemnika, nape�niono ju� wcze�niej i Vorto s�ysza� lekkie skrzypienie napi�tej sk�ry. Pochyli� si� i podni�s� jeden z pojemnik�w. �o�nierze z obsady dzia�a sapn�li ze zgroz� i jak jeden cofn�li si� o krok. Genera� odwr�ci� pojemnik i przy migotliwym �wietle rakiet przez chwil� bada� go wzrokiem. Cylindryczny pojemnik nie by� wi�kszy od ludzkiej g�owy. Obracaj�c go w palcach, genera� czu� dr�enie p�yn�w, kt�rymi nape�niono osobliwy pocisk. W pojemniku by�y dwie komory - jedna pe�na wody, druga za� zawiera�a wyprodukowane w laboratoriach wojennych granulki Formu�y B. Po upadku pojemnik rozbija� si�, a sk�adniki mia�y si� ze sob� zmiesza�. Reszty dokonywa� pierwszy lepszy podmuch wiatru. Taka by�a teoria. Formu�y B nigdy nie wypr�bowano w warunkach bojowych. Bovadin uciek� z Nar przed ostatecznymi pr�bami, zostawiaj�c doko�czenie dzie�a kilku swoim pomocnikom. Drobinki Formu�y B okaza�y si� zbyt �r�ce, �eby je dok�dkolwiek przewozi� - nawet w stanie suchym. Pracownicy laboratorium zapewniali jednak genera�a, �e Formu�a B jest broni� doskona��. Wypr�bowali materia� na wi�niach, ze �wietnymi zreszt� rezultatami, i byli pewni, �e pi��dziesi�t pojemnik�w wystarczy, by zetrze� Goth z powierzchni ziemi. Wszystko jednak zale�a�o od sprzyjaj�cych wiatr�w. Rozmy�laj�c o tym, Vorto od�o�y� pojemnik na miejsce. Cho� bardzo chcia�, nie m�g� sobie pozwoli� na ryzyko detonacji �rodka przy tak zmiennym wietrze. Mury Goth by�y oczywi�cie wysokie, czy jednak zdo�a�yby zatrzyma� gaz wewn�trz? A gdyby kt�ry� z pojemnik�w p�k� poza obr�bem mur�w? Nawet, je�eli istnia�a bezpieczna odleg�o��, poza kt�r� �r�ce opary przestawa�y by� gro�ne, nikt dotychczas jej nie zmierzy�. By� mo�e zrobi� to Bovadin, ale przekl�ty karze� by� teraz na Crote i ukrywa� si� wraz z sodomit�, Biagiem. �Ufaj Bogu� - napomnia� sam siebie genera�. - Cho�bym lata� ze smokami i zamieszka� w najciemniejszym zak�tku �wiata - wyrecytowa� - nawet tam prawa d�o� Thy poprowadzi�aby mnie i nawet tam Thy rozja�ni�by dla mnie �cie�k�. - Vorto u�miechn�� si� beznami�tnie do Kyle�a, kt�ry nie nale�a� do ludzi przesadnie religijnych. - Ksi�ga Galliona - wyja�ni�. - Rozdzia� jedenasty, werset dziewi�tnasty. Wiesz, co to znaczy? Cytat nie zrobi� na Kye �adnego wra�enia. Od genera�a pu�kownik r�ni� si� mi�dzy innymi tym, �e poddawa� si� edyktom arcybiskupa Herritha wy��cznie z poczucia obowi�zku i nie my�la� przy tym o wierze. Vorto nieraz pr�bowa� przekona� pu�kownika o istnieniu Niebios, Kye jednak uparcie pozostawa� sceptykiem. By� jednak lojalnym, �wietnym �o�nierzem - i Vorto postanowi� na razie nie przejmowa� si� wyg�aszanymi niekiedy przez niego herezjami. - Wywiesili flag� - stwierdzi� pu�kownik spokojnie. - To wszystko, co mog� na razie powiedzie�. Patrz�c ponad ramieniem pu�kownika, Vorto m�g� zobaczy� rozja�nione blaskami rakiet Goth i jego dumne, wyzywaj�co strzelaj�ce ku niebu wie�e. W samym �rodku miasta, nad fortec� Lokkena powiewa�a na wietrze Czarna Flaga, nienawistny symbol starego Nar. Wywieszanie tego sztandaru by�o obecnie zbrodni�, ale Lokken i jemu podobni za nic mieli rozporz�dzenia Herritha. Vorto obieca� sobie, �e nie spocznie, dop�ki osobi�cie nie zedrze Czarnej Flagi ze szczytu wie�y i nie wepchnie jej w za�gan� gardziel diuka Lokkena. Od �mierci Arkusa i przej�cia w�adzy w Nar przez biskupa Herritha wszystkie ludy w Nar musia�y podda� si� jedynie s�usznemu sztandarowi. By� to sztandar, pod kt�rym teraz gromadzili si� podw�adni Vorta - wschodz�ce s�o�ce w z�otym polu. God�o wymy�li� sam Herrith, da� mu pi�kne miano i pob�ogos�awi� moc� zdoln� stawi� czo�o Czarnemu Odrodzeniu. Sztandar nazywano �wiat�o�ci� Boga. Gdziekolwiek Vorto go zobaczy�, zawsze czu� skurcz w krtani. Teraz, kiedy jego oddzia�y otoczy�y Goth, chor��owie unie�li sztandar tak wysoko, �e b�yski rakiet o�wietla�y go niczym poca�unki niebios, i mogli to zobaczy� wszyscy tkwi�cy g��boko w swoich b��dach Gothajczycy. Dzi� wywiesili swoj� Czarn� Flag�, og�aszaj�c �wiatu wierno�� martwemu Arkusowi i jego idea�om, jutro jednak, je�eli wiatry oka�� si� �askawe, �wiat�o�� Boga na zawsze za�opocze nad ich miastem. - - Sprawd�cie k�t podniesienia i azymut - poleci� Vorto obsadzie kwasomiotu. - Nie �ycz� sobie �adnych chybionych strza��w. - - Zaczynamy, panie? - spyta� go celowniczy. - - Ju� wkr�tce - odpar� Vorto. Podszed� do dzia�a i osobi�cie sprawdzi� ustawienie zawor�w i wska�nik�w. Nie zna� si� na tym za dobrze, ale �atwo by�o zrozumie� dzia�anie prymitywnych skal i suwak�w. Ma�y wska�nik ustawiony wzd�u� lufy pokazywa� w czterdziestojardowej podzia�ce odleg�o�� od celu. Celowniczy nastawi� maksymalny zasi�g, unosz�c luf� tak wysoko, �eby pocisk przelecia� nad wysokimi murami Goth i wyl�dowa� wewn�trz miasta. Vorto z uznaniem spojrza� na obsad� dzia�a. - Dobrze nastawione, ogniomistrzu. Czy te wiatry jednak nie s� zbyt silne? Wojak zmarszczy� nos i spojrza� krytycznie w niebo, oceniaj�c k�t, pod jakim opada�y wiruj�ce p�atki �niegu. - Nie�atwo powiedzie�, panie. Pojemniki s� do�� ci�kie, wi�c powinny polecie� prosto. Ale ten mur jest cholernie wysoki. Dobrze by by�o wycofa� wozy, a wtedy b�d� spokojny. Vorto kiwn�� g�ow�. - Zgoda. Przygotujcie si�. Odwr�ci� si� i podszed� do swego ci�kiego bojowego rumaka. Pot�nie zbudowany siwek, objuczony kropierzem, parska� z niezadowoleniem, gdy jego pan wspina� si� na siod�o. Vorto by� postawnym m�czyzn� i potrzebowa� r�wnie wielkiego jak on wierzchowca. Ten pochodzi� z Aramooru i mia� solidne, grube p�ciny. Vorto przytroczy� do plec�w ci�ki bojowy top�r - jedyn� bro�, kt�r� m�g� si� swobodnie pos�ugiwa� po utracie dw�ch palc�w. Nie tak dok�adny jak miecz, top�r w bitwie mia� r�wnie niszcz�c�, je�eli nie wi�ksz� moc ra�enia, a jego podw�jne ostrze budzi�o jednakowy strach w�r�d wrog�w i przyjaci�, co genera�owi bardzo odpowiada�o. Vorto nie wdziewa� do bitwy he�mu, gdy� lubi� bitewn� wrzaw� i nie ba� si� strza�. Zgodnie z tradycj� wk�ada� czarn� zbroj� z t�oczonej sk�ry, ale wiedzia�, �e prawdziwie skuteczn� ochron� mo�e mu zapewni� jedynie �aska Niebios. Goli� g�adko g�ow� i policzki, na r�ce za� wk�ada� srebrne r�kawice, kt�re polerowa� do zwierciadlanego po�ysku. Cho� by� niemal nienaturalnie wielki, w jego ciele nie znalaz�oby si� ani grama t�uszczu - Vorto by� muskularny i silny jak byk. Nie nosi� koszul, a jego kurtka z niezwykle szerokimi wy�ogami nadawa�a mu wygl�d rozk�adaj�cego skrzyd�a soko�a lub nadymaj�cej kaptur kobry. Poza Herrithem w ca�ym Nar nie by�o cz�owieka, kt�ry by mia� wi�ksz� w�adz� od niego, nikt za� nie budzi� wi�kszego strachu od genera�a. W Vorto niewiele by�o ludzkich cech, a najmniej ludzkie mia� oczy. Ciemnoniebieskie jak dwa przymglone klejnoty, pozbawione by�y blasku i �ycia. Niegdy�, gdy genera� by� m�odzikiem, ich �renice by�y orzechowe, ale wszystko si� zmieni�o, gdy zacz�� za�ywa� wynaleziony przez Bovadina eliksir. Nap�j ten, zapewniaj�cy d�ugowieczno�� r�wn� niemal nie�miertelno�ci, wyczynia� z cia�em Vorta dziwne rzeczy. Jak w przypadku zmar�ego imperatora Arkusa i pozosta�ych cz�onk�w �elaznego Kr�gu, genera� uzale�ni� si� od napoju niczym od narkotyku. Niestety karze�kowaty uczony przepad� gdzie� razem z Biagiem - i ze sztuk� przyrz�dzania eliksiru nie�miertelno�ci. By� to jeszcze jeden z sekret�w, jakie Bovadin zabra� ze sob� na Crote i dlatego Vorto i inni wierni Herrithowi, musieli nauczy� si� �y� bez eliksiru - cho� wszyscy przyp�acili to i�cie piekielnymi m�kami. Niekiedy, w ciszy i samotno�ci, Vorto odczuwa� nawroty g�odu narkotycznego, ale z pomoc� Boga jako� poskramia� dr�cz�ce go demony. Inni nie mieli tyle szcz�cia. Niekt�rzy z rozkapryszonych nare�skich lord�w nie potrafili wytrzyma� b�lu i gdzie� znikali. Paru rzuci�o si� z wysokich sto�ecznych wie�, nie mog�c wytrzyma� oczekiwania na kolejny atak pragnienia i zbli�aj�cej si� agonii. Vorto jednak by� bardziej wytrzyma�y i twardszy ni� tamci s�abeusze. Przem�g� b�l i zapobieg� przej�ciu tronu przez Biagia, co wspomina� z dum� jako najci�sz� ze stoczonych przez siebie bitew. Teraz wesp� z Herrithem wolni byli od narkotycznych wi�z�w i gotowali si� do unicestwienia resztek plan�w hrabiego. W Nar by�o jeszcze wiele do zrobienia. Ludzie, tacy jak Lokken, wci�� uparcie trzymali si� idea��w Czarnego Odrodzenia, bezbo�nych wymys��w Arkusa. Czarna Flaga wci�� jeszcze �opota�a w stolicach czterech przynajmniej kr�lestw, a ci, kt�rzy odrzucali sztandary przesz�o�ci, cz�sto odmawiali r�wnie� stawania pod chor�gwiami jutra. Niewielu z w�asnej woli wst�powa�o w szeregi wyznawc�w Boga �wiat�a. Arcybiskup Herrith m�g� liczy� na poparcie tylko kilku prawdziwie nare�skich narod�w. Mia� jednak za sob� Vorta, za nim za� sta�y nare�skie legiony. W swoim czasie Lokken, i wszyscy jemu podobni, dostan� za swoje i przywo�a si� ich do porz�dku. �B�g tak chce - pomy�la� Vorto, uwa�nie obserwuj�c miasto. - Jest wol� Boga, by umarli tak, a nie inaczej. Niczym krowy na zbrukanej krwi� posadzce rze�ni�. Za czas�w Arkusa i jego Czarnego Odrodzenia Vorto st�pa� po ziemi dumnie niczym ksi���. Kaleczy� i zabija� w imi� fa�szywych idea��w imperatora, sprzedaj�c dusz� za mi�kkie lo�e i spro�ne towarzystwo. Teraz jednak by� innym cz�owiekiem. Us�ysza� zew Boga i zosta� oczyszczony. Uratowali go B�g i Herrith. Nie czu� wyrzut�w sumienia. Czarne Odrodzenie toczy�o Imperium niczym nowotw�r i jedynym ratunkiem by�o jego unicestwienie. Idea�y mia�y swoj� moc i nie�atwo je by�o zabi�. Zostawienie po nich cho�by wspomnienia by�o wprost dopraszaniem si� �mierci. Ci, kt�rych B�g wezwa� do swej s�u�by, musieli mie� niez�omn� wol� i - niekiedy - r�wnie wytrzyma�e �o��dki. Nad Goth przez ca�e miesi�ce b�dzie unosi� si� smr�d, a niebo nad miastem obejm� we w�adanie s�py - ale diuk Lokken musi zgin��. Biagiowi w jego d��eniu do tronu ub�dzie jeszcze jeden poplecznik w Nar, a nad miastem za�opocze �wiat�o�� Boga, znak jego mi�osierdzia. Vorto spi�� konia i ruszy� zboczem w d�. Kiedy b�dzie po wszystkim, nareszcie porz�dnie si� wy�pi. Pu�kownik Kye dosiad� swojego wierzchowca i pod��y� za genera�em, a kiedy si� zr�wnali, �ypn�� podejrzliwie k�tem oka na prze�o�onego. - - Wi�c atakujemy? - spyta�. - Kiedy? - - Jak dam rozkaz. - - Ale wiatry... - - Przeby�em d�ug� drog� po to, by wymierzy� bo�� sprawiedliwo�� diukowi Lokkenowi i jego buntownikom - ostro odpar� Vorto. - Nie odejd� st�d pokonany. Kye u�miechn�� si� krzywo. - Za twoim pozwoleniem, generale, my�la�em, �e chcesz po prostu wypr�bowa� skuteczno�� Formu�y B. Vorto wzruszy� ramionami. Kye by� mu niemal przyjacielem, czasami jednak posuwa� si� za daleko. - - Taka jest wola Boga - odpowiedzia� po prostu. - Kiedy inne narody zobacz�, co si� tutaj sta�o, dwa razy pomy�l�, zanim zechc� sprzymierzy� si� z Biagiem. Kye, oni maj� wojska. Vosk, Smocza Paszcza, Doria... Nie mo�emy by� we wszystkich miejscach jednocze�nie. Biagio o tym wie. A pami�� o Arkusie jest ci�gle �ywa i silna. - Zmierzy� swego adiutanta zimnym spojrzeniem. - Musimy okaza� co najmniej r�wn� si��. - - Ale� generale - �achn�� si� Kye. - Mamy do�� ludzi, by zdoby� to miasto. - To w�a�nie zamierzam zrobi�, Kye, i jeszcze wi�cej. A teraz zajmij si� ustawieniem tego cholernego tarana. Czas, by�my zapukali do drzwi Lokkena. Siedz�cy wewn�trz swego zamku z kamieni i cedru diuk Lokken z Goth kaza� wygasi� �wiat�a. Rakiety uderza�y niecelnie i w zasadzie nie przedstawia�y sob� powa�nego zagro�enia, ale w tej sali Lokken zgromadzi� swoj� rodzin� - by� bowiem cz�owiekiem przes�dnym. Jedna zb��kana rakieta wystarczy, �eby wszystkich ogarn�� ogie�. Jego prywatne komnaty znajduj�ce si� wysoko w zachodniej wie�y, otacza�o do�� stra�y, by odeprze� legiony Vorta, ale wojacy niewiele mogli zdzia�a� przeciwko rakietom czy ogniomiotom. Lokken sta� w oknie i patrzy� z g�ry na swoje obl�one przez wrog�w miasto. Jego twarz raz po raz rozja�nia� blask padaj�cej niedaleko racy. Za nim, w g��bi komnaty, siedzia�y jego �ona i dwie c�rki. Najstarszy i jedyny syn by� gdzie� na zewn�trz - prawdopodobnie na murach. W kamienie le��cego ni�ej dziedzi�ca uderzy�a rakieta i odbijaj�c si� od bruku, pomkn�a ku wie�y. Diuk widzia� rozstawione na odleg�ych wzg�rzach stanowiska wyrzutni, z kt�rych wzlatywa�y w niebo wyj�ce pociski. Jego c�rki �ka�y cicho. Bombardowanie wyrz�dza�o umocnieniom niewielkie szkody, ale �ama�o wol� oporu jego poddanych. Jego te� si� zreszt� chwia�a. Komnata pogr��ona by�a w mroku. Lokken poczu� przeszywaj�ce go dreszcze zimna i uk�ucie wyrzut�w sumienia. Nad jego g�ow�, z zamkowej wie�y zwisa�a wci�� Czarna Flaga, obok w�asnego gothajskiego sztandaru, Lwiej Krwi. W porywie nag�ego gniewu diuk nie tak dawno rozkaza�, by nienawistny sztandar Herritha podarto na strz�py, kt�re nast�pnie odes�ano do Nar. Teraz jednak, spogl�daj�c na gromadz�ce si� w dole legiony, Lokken zastanawia� si�, czyjego m�stwo nie oka�e si� g�upi� zuchwa�o�ci�, i czu� rozpacz na my�l o okropnej �mierci, jaka czeka�a jego rodzin�. Arkus nie by� idealnym w�adc�. By� tyranem. Biagio za� pewnie oka�e si� niewiele od niego lepszym. Ale Arkus by� jego, Lokkena, w�asnym tyranem, kt�ry pojmowa�, jak wa�n� dla narodu jest jego duma. Arkus nigdy nie za��da�, by jakikolwiek kraj w Imperium wyrzek� si� w�asnego sztandaru, ani si� nie upiera� przy tym, by wywieszano jego Czarn� Flag�. Lokken dawno pogodzi� si� z w�adz� Arkusa, ten za� od wielu lat zostawia� Gothajczyk�w w spokoju, zadowalaj�c si� regularnie s�anymi do Nar podatkami. Herrith jednak okaza� si� wcielonym demonem. Lokken �a�owa� Arkusa. Brak mu by�o dawnych idea��w Czarnego Odrodzenia - pokoju wywalczonego si�� i dominacji nad �wiatem. A kiedy starzec wreszcie umar�, Lokken wiedzia�, za kim stan��. - - Mo�ecie mnie zabi� - wyszepta� diuk - ale nigdy nie p�jd� na wasz� s�u�b�. - - Wuju? Na d�wi�k tych s��w Lokken odwr�ci� si� od okna. W mroku zobaczy� pe�n� niepokoju twarzyczk� ma�ej Lorli. Ubrana by�a do podr�y, jak sam rozkaza�. W ma�ych r�czkach trzyma�a niewielk� sakw� wype�nion� �ywno�ci�. Mia� nadziej�, �e by�o tego do��, by mog�a dotrze� do jakiego� bezpiecznego miejsca. G��bokie spojrzenie zielonych oczu dziewczynki wpatrzone by�o ze smutkiem w twarz diuka. - Jestem gotowa - stwierdzi�a. Usi�owa�a si� u�miechn��, ale bez powodzenia. Lokken opad� na kolana i uj�� w d�onie dzieci�c� r�czk�. By�a ma�a i mi�kka - co stanowi�o jawn� sprzeczno�� z charakterem dziewczynki. Lokkena wcale nie zdziwi�o to, i� podczas ca�ego bombardowania w�a�nie Lorla nie uroni�a nawet jednej �zy. Stary diuk by� z niej dumny. - Sam chcia�bym m�c ci� odwie�� do diuka Enli - powiedzia�. - Ale z Daevnem b�dziesz bezpieczniejsza. On zna drog� i okolic� lepiej, ni� kt�rykolwiek z moich ludzi. Pomo�e ci przedosta� si� przez pier�cie� otaczaj�cych miasto legionist�w. W spojrzeniu Lorli pojawi�o si� zw�tpienie. - Widzia�am ich przez okno. Jest ich zbyt wielu, by mo�na by�o przemkn�� si� niepostrze�enie. I �aden si� nie zawaha, gdy tylko mnie zobaczy. Natychmiast mnie zabij�. U�miech Lokkena by� nieco wymuszony. - To musisz si� postara�, by ci� nie z�apali, prawda? Musn�� d�oni� wspania�e w�osy dziewczynki. By�a pod jego opiek� przez ostatni rok - od czasu, kiedy w Nar rozpanoszy� si� Herrith. Biagio poprosi� Lokkena o zapewnienie dziecku schronienia, i cho� niekiedy Lokken uwa�a� to za ci�kie brzemi�, uwielbia� ka�d� chwil�, jak� uda�o mu si� z ni� sp�dzi�. Krew mo�e ich dzieli�a, ale we wszystkim innym by�a mu c�rk�. - - Lorlo... - zacz�� z powag� w g�osie. - Nie wiem, jaki spotka ci� los. Nawet je�eli bezpiecznie dotrzesz do Smoczej Paszczy, Biagio nie powiedzia� mi ani s�owa o tym, co dla ciebie przygotowa�. Nigdy zreszt� nie pozna�em diuka Enli. Ale wa�ne jest, by� tam dotar�a. Wa�ne dla Nar. Wiesz o tym, prawda? - - Wuju, wiem, kim jestem. Cokolwiek Mistrz dla mnie przygotowa�, jestem gotowa. �Mistrz�. Lokken wci�� nie umia� si� pogodzi� z tym nienawistnym mu okre�leniem. Lorla nigdy nie m�wi�a o Biagiu inaczej, ni� jako o Mistrzu. Stary diuk podejrzewa�, �e by�a to cz�� wychowania Roshann�w. Lorla doskonale wiedzia�a, kim i czym by�a, ale to wszystko. W pewnym sensie by�a odmie�cem - niemal dojrza�� kobiet� zamkni�t� w ciele o�mioletniej dziewczynki. Nie wiedzia�a, co Biagio dla niej przygotowa�, ale fakt, �e by�a dzieckiem urodzonym w inkubatorach laboratori�w wojennych Bovadina sprawia�, i� bezgranicznie ufa�a hrabiemu. Lokken cz�sto litowa� si� w duchu nad nieszcz�snym dzieckiem. - Znaczy�a� dla mnie wiele - powiedzia� jej. - Dumny jestem z tej niewielkiej roli, jak� mi przysz�o odegra� w ca�ej sprawie. I chcia�bym ci� pozna� nieco lepiej. Dziewczynka spu�ci�a wzrok. - Chcia�abym, �eby� m�g� powiedzie� mi wi�cej. Mo�e kt�rego� dnia... 0 Lokken u�miechn�� si� krzywo. Oboje wiedzieli, �e �w dzie� nigdy nie nadejdzie. Dla Lokkena i jego rodziny, kt�ra opiekowa�a si� Lorl� w ci�gu minionego roku, nie by�o �adnej przysz�o�ci. Legioni�ci byli r�wnie sumienni w wykonywaniu rozkaz�w, jak Roshannowie Biagia. Je�eli tylko b�d� mieli do�� czasu, zostawi� w Goth kupk� dymi�cych ruin. Goth jednak przetrwa. Je�eli Lorla dotrze jako� do Smoczej Paszczy, Herrith i Vorto jeszcze us�ysz� buntowniczym mie�cie. By� mo�e Biagio by� szale�cem, ale te� geniuszem. Cokolwiek planowa� hrabia Crote, Lokken wierzy� w powodzenie sprawy. Tak jak Goth, Czame Odrodzenie nie da si� pokornie powie�� na rze�. Lorla przesz�a obok Lokkena i zbli�y�a si� do okna. Wspi�wszy si� na palce, spojrza�a na szalej�c� w dole bitw�. Powiod�a wzrokiem po wzg�rzach, odnajduj�c pe�zn�ce ku murom wozy bojowe i legionist�w uzbrojonych w ogniomioty i maczugi. Musia�a jako� przedosta� si� przez ten stalowy pier�cie�, wykorzystuj�c ochron� ciemno�ci i sw�j niewielki wzrost. - Powinnam ju� i�� - oznajmi�a. - �nieg ujmie im nieco zapa�u. Lokken ponuro skin�� g�ow�. - - W dole, na dziedzi�cu, czeka na ciebie Daevn z kucykiem. On ci� zaprowadzi do ukrytej w murze furty. Pami�taj, aby poczeka�, a� zaniknie p�omie� rakiet, i kieruj si� na wzg�rze obsadzone jab�oniami. Jest tam troch� nier�wno�ci, kamieni i... - - Znam drog� - przerwa�a mu Lorla. Zaczyna�a si� niecierpliwi�. Zbyt wiele czasu po�wi�cili rozmowie. Lokken umilk� i ju� si� nie odezwa�. Vorto przez ca�� godzin� patrzy�, jak jego machiny obl�nicze otaczaj� miasto. W tym czasie przygotowano taran. Otoczony zbrojnym orszakiem legionist�w Vorto podjecha� bli�ej, by obejrze� wszystko osobi�cie. Taran by� ogromny i prawdopodobnie wi�kszego nie zbudowano jeszcze w warsztatach wojennych Nar. Dwadzie�cia greegan�w z mozo�em podci�gn�o machin� ku murom Goth. Platforma mia�a ko�a o �rednicy r�wnej wzrostowi cz�owieka, a z jej bok�w niczym �apy koszmarnej stonogi wysuwa�o si� sto wyszlifowanych dr�g�w. M�ot by� z granitu, a do pot�nej d�bowej belki mocowa�y go ta�my z nabijanego kutymi nitami �elaza. Wzd�u� ca�ej g�rnej kraw�dzi platformy porozwieszano sk�rzane p�tle, kt�re mia�y zapobiega� upadkom pod ko�a pchaj�cych taran ludzi. Genera� jad�cy konno wzd�u� platformy zacz�� si� zastanawia�, czy machina sprosta zadaniu, jakie przed ni� postawiono. Grubo�� mur�w Goth s�awi�y liczne pie�ni, a bram� miejsk� wzmocniono pot�nymi �wiekami, od �rodka za� by�a podparta belkami ze skamienia�ego drewna. Warowny Gr�d wzniesiono przed wiekami i jak do tej pory wszyscy naje�d�cy odchodzili st�d pokonani. Niekt�rzy uwa�ali, �e jego mury s� nie do rozbicia. Ale dla Boga Naren�w nie istnia�y przeszkody nie do pokonania. Vorto szarpn�� za wodze, by przywo�a� do porz�dku narowistego konia i odwr�ci� si� do Kye�a. He�m pu�kownika pokrywa�a warstewka �niegu. - - Sprowad� tu dwie dru�yny ogniomiot�w. Niech skupi� ogie� na murach po obu stronach bramy. Musimy jako� powstrzyma� tych �ucznik�w. I przerwij ostrza� rakietami. Nie chc�, by kt�rakolwiek z nich wyl�dowa�a przy taranie. Po wy�amaniu bram ruszamy do szturmu. Mam nadziej�, Kye, �e jazda b�dzie gotowa? - - B�dzie gotowa, panie. - - To trzymaj j� na razie z ty�u, dop�ki nie dam rozkazu. Do szar�y trzeba nam otwartej bramy i drogi wolnej od rumowisk. Nie chc�, by teraz kr�cili si� przy wrotach, poniewa� Lokken si� czego� domy�li, a prawdopodobnie przygotowa� dla nas kilka niespodzianek. Kye wykrzywi� usta w sk�pym u�mieszku. - - Panie, je�eli i tak mamy u�y� gazu... - - Chc� dosta� Lokkena... �ywego Lokkena. Mam i ja niespodziank� dla niego. A teraz ruszaj do swoich. Zajmij si� wykonaniem moich rozkaz�w, pu�kowniku. Kye wzruszy� ramionami i odjecha�, by zebra� dwie dru�yny ogniomistrz�w, kt�re Vorto chcia� mie� pod bram�. Genera� przez chwil� patrzy� za odje�d�aj�cym oficerem. Zn�w poczu�, �e z�era go niecierpliwo��. �nieg sypa� coraz g�ciej, a przerwanie ostrza�u rakietami rych�o powinno zasnu� okolic� mrokiem. Spojrzawszy na wyzieraj�ce spod blachy pancernej r�kawicy czubki palc�w, stwierdzi�, �e zaczynaj� sinie�. Goth mog�o si� trzyma� miesi�cami, a wkr�tce nadejdzie zima. G��d i ch��d podkopi� morale jego legionist�w, do tego za� nie wolno by�o dopu�ci�. Zebranie kanonier�w zaj�o Kye�owi tylko kilka minut. Pos�uszni jego rozkazom ustawili si� po obu stronach wiod�cej ku bramie drogi. Z wylot�w rur nieprzerwan� strug� zacz�y tryska� p�omienie, co zmusi�o �ucznik�w przy bramie do cofni�cia si�. Dwie drewniane k�adki zawieszone wzd�u� blank�w zaj�y si� ogniem. Goth�jczycy musieli si� wycofa� na bezpieczniejsze pozycje. Vorto us�ysza� rozpaczliwe krzyki, jakimi wzywali oddzia�y posi�kowe. Zobaczyli taran. Vorto wyj�� sw�j podw�jny top�r z obejmy na plecach i ruszy� galopem ze wzg�rza. Tu� za nim pod��ali jego chor��owie, nios�cy wysoko �wiat�o�� Boga. Widok z�otego sztandaru przyci�gn�� uwag� kilku �ucznik�w. Vorto wybuchn�� gromkim �miechem i potrz�sn�� ku nim pi�ci� w odwiecznym znaku wyzwania. - Jestem tutaj! - zagrzmia�. - Przeszyjcie mi serce! Oczywi�cie trzyma� si� w bezpiecznej odleg�o�ci, co te� �ucznicy ocenili w�a�ciwie i zaj�li si� legionistami stoj�cymi wzd�u� platformy tarana. Vorto wyda� kolejny rozkaz. Nad stanowiska �o�nierzy pchaj�cych taran wysuni�to metalowe zadaszenie, os�aniaj�ce ludzi przed wszelkiego rodzaju pociskami. �o�nierze przysun�li si� do bok�w platformy i zabezpieczyli p�tlami, zaci�gaj�c rzemienie wok� pas�w. Vorto podjecha� nieco bli�ej, a� zatrzyma� konia przy rumaku Kye�a. Kanonierzy wymierzali nieustannie w mury strugi ognia, odp�dzaj�c Gothajczyk�w od bramy. Ogniste j�zory liza�y kamienne �ciany i rozp�aszcza�y si� na nich w prawdziwe ka�u�e p�omieni. Gwi�d��ce nad g�owami szturmuj�cych rakiety ucich�y i nad miastem rozci�gn�a si� zas�ona mroku. Mury Goth pi�y si� na wysoko�� pi��dziesi�ciu st�p. Same wrota liczy�y sobie dwadzie�cia. Vorto szybko obliczy�, jaka si�a b�dzie potrzebna do wysadzenia ich z zawias�w. Nie mniej ni� pi��dziesi�t krok�w rozp�du. Ale do tego trzeba by�o czasu, a kanonierzy nie mieli w pojemnikach niesko�czonych zapas�w paliwa, �ucznicy za� zd��yli ju� trafi� kilku popychaczy. W �wietle pochodni i lamp zwieszanych z najbli�szej wie�y Vorto widzia� zbieraj�cych si� na murze Gothajczyk�w. Jego ludzie b�d� si� musieli pospieszy�. - - Kye - odezwa� si� spokojnym g�osem. - Teraz! Pu�kownik uni�s� szabl� w g�r�. - - Uderzaaaa�! W tej samej chwili rozleg�o si� pot�ne, zbiorowe st�kni�cie. Wielkie ko�a platformy zacz�y si� obraca� - pocz�tkowo wolno, a potem coraz szybciej. Otaczaj�cy taran oficerowie sypn�li przekle�stwami, ponaglaj�c ludzi do jeszcze wi�kszego wysi�ku. Granitowy �eb tarana z coraz wi�ksz� szybko�ci� sun�� ku bramie Goth. Vorto obliza� spierzchni�te wargi. Taran trzeszcza�, j�cza� - i przyspiesza�. Gothajczycy zacz�li wydawa� okrzyki pe�ne przera�enia. Ogniomioty rzygn�y p�omieniami, kt�re zn�w rozp�aszczy�y si� na murach. Taran nieustannie przyspiesza�. By� coraz bli�ej wr�t. Vorto zagryz� wargi... Huk uderzenia granitu o drewno m�g�by zag�uszy� ryk grzmotu. Genera�owi wyda�o si� w tej chwili, �e ca�y �wiat zatoczy� si� pod wp�ywem wstrz�su. Kilkunastu �ucznik�w spad�o z muru, a przera�eni �oskotem kanonierzy na moment wstrzymali ogie�. Vorto wysili� wzrok, usi�uj�c przejrze� zas�on� mroku, kt�ra nagle opad�a na bram�. Gdy zn�w si� rozja�ni�o, genera� zobaczy� uszkodzone wrota. Cho� przedtem wyda�oby mu si� to niemo�liwe, ujrza� cienk� szczelin�, kt�ra zygzakiem szybko pi�a si� w g�r� poprzez skamienia�e drewno. - Wielki Bo�e! - Vorto rykn�� �miechem. Zebrani przy taranie legioni�ci podnie�li radosn� wrzaw�. By�o ich teraz dwustu, zwo�anych okrzykami Kye�a z oddzia��w otaczaj�cych Goth stalowym pier�cieniem. Ludzie z oddzia�u jazdy zacz�li zwyci�sko potrz�sa� mieczami. Nawet niewzruszone oblicze Kye�a p�k�o w szczerym u�miechu. - Jeszcze raz! - rykn�� Vorto. Taran ju� si� cofa� na pierwotn� pozycj�. Noc zn�w rozja�ni�y b�yski p�omieni ogniomiot�w. Na nare�skich �o�nierzy polecia�y strza�y, trafiaj�c kilku w plecy. Aby upora� si� z tym zagro�eniem, Kye przywo�a� oddzia� wsparcia szturmu, kt�rego cz�onkowie mieli r�czne ogniomioty. Do mur�w podbieg�y dwuosobowe dru�yny i ku g�rze wykwit�y nowe ogniste strugi. R�czne ogniomioty, mniejsze i nie maj�ce zasi�gu swych starszych braci, podpali�y jednak podstaw� baszty, na kt�rej usadowili si� gothajscy �ucznicy. Chmura strza� znacznie si� przerzedzi�a. Taran raz jeszcze ruszy� ku bramie. Vorto s�ysza� okrzyki i st�kni�cia towarzysz�ce wysi�kowi. Taran zn�w zacz�� przyspiesza�. Ziemi� ponownie targn�� wstrz�s, gdy granitowy �eb tarana uderzy� o skamienia�e drewno bramy. Tym razem szczelina rozwar�a si� znacznie szerzej. Vorto pop�dzi� konia ku murom. Przez rozdarcie w bramie m�g� ju� niemal zobaczy� miejskie domy. Kilka bierwion rygluj�cych wrota jeszcze si� trzyma�o, drugie uderzenie powygina�o je jednak do �rodka i wida� by�o, �e nie wytrzymaj� trzeciego. Kye okrzykami ponagla� swoich ludzi. Taran zacz�� si� cofa� przed ostatnim, wie�cz�cym dzie�o zniszczenia uderzeniem. Vorto wyda� zwyci�ski okrzyk, a potem wybuchn�� �miechem. B�g zapewni� mu zwyci�stwo. Nad g�ow� genera�a tryumfalnie �opota�a bandera �wiat�o�ci Boga. - Czas na ciebie, Lokken! - zakrzykn�� Vorto rado�nie. Rzuci} pe�ne nadziei spojrzenie na wzg�rza, gdzie ustawiono kwasomioty i poczu� przeszywaj�cy go dreszcz emocji. Lorla dotar�a do tajnej furty na kr�tko przedtem, zanim �nie�yca rozhula�a si� na dobre. Jej kucyk chrapa� ci�ko, wyczerpany szybk� jazd� przez miasto. Daevn, jej przyboczny i przewodnik, by� mokry od potu i wilgoci topniej�cych p�atk�w �niegu. By� wysokim, szybkonogim cz�owiekiem, na kt�rego Lorla patrzy�a z niepokojem, kiedy zacz�� rozmawia� z gothajskimi �o�nierzami przy furcie i okrzykiem wezwa� ludzi stoj�cych na blankach. W mie�cie wida� by�o jedynie �o�nierzy - wszystkie domy pozamykano i zabarykadowano. Usta� ju� z�owrogi deszcz rakiet i ulice zasnu� mrok. W pewnej chwili dziewczynka us�ysza�a osobliwy d�wi�k od strony g��wnej bramy i po jej sk�rze przebieg� nag�y dreszcz. Brzmia�o to jak uderzenie w ogromny b�ben. Zaraz potem podjecha� do niej Daevn, kt�ry czekaj�c na uchylenie tajnej furty, dosiad� swojego konia. Brama by�a znacznie mniejsza od g��wnej; bardziej przypomina�a drzwi pomalowane na ciemnoszary kolor tak, by niczym z pozoru nie r�ni�a si� od s�siednich kamieni. Kiedy j� uchylono, Lorla ciekawie zerkn�a w g��b szczeliny, usi�uj�c dojrze� cokolwiek za ni�. Jej wzrok uton�� w mroku i �nie�ycy. - - Co to za d�wi�k? - spyta�a zaniepokojona. - - Taran - wyja�ni� Daevn. - Zabrali si� do wy�amywania bramy g��wnej. Ale dla nas to szcz�liwa okoliczno��. Pozostali Narenie zbior� si� przy taranie. - U�miechn�� si� przebiegle. - A nam wi�cej nie trzeba. Lorla niewiele wiedzia�a o swoim przewodniku i nie by�a pewna, czy on pojmuje, z kim ma honor. Spr�bowa�a si� jednak u�miechn��, bo musia�a sobie zjedna� przychylno�� prostaka. Kiedy tajna brama rozchyli�a si� szerzej, dziewczynka pogna�a swego kucyka. - My�l�, �e macie woln� drog� - odezwa� si� jeden z �o�nierzy. Zerkn�� na drewniany, rozpi�ty wzd�u� blank�w pomost, gdzie �ucznik skinieniem r�ki dawa� im znaki. - Mo�ecie rusza�. Trzymajcie si� w cieniu, ale nie zwlekajcie. Daevn kiwn�� g�ow�. - Gotowa? - Owszem. - By�o to k�amstwo. Daevn ruszy� przodem i truchtem wyprowadzi� konia na zewn�trz. Lorla z oporem pogna�a kucyka jego �ladem. Zwierz� wyczuwa�o niepok�j pani i wlok�o si�, jakby mia�o nogi z o�owiu. Lorla us�ysza�a kolejny �oskot, dobiegaj�cy z drugiej strony miasta, i strach kaza� jej uderzy� pi�tami w boki kucyka. Daevn ju� si� niecierpliwi� i wzywa� j� skinieniem d�oni. Za murem panowa�a cisza. Dziwne, zauwa�y�a dziewczynka, ale prawie nie by�o tu s�ycha� odg�os�w bitwy i szturmu. Lorla obejrza�a si� za siebie, na zamykan� furt�, kt�ra po chwili zupe�nie stopi�a si� z otaczaj�cym j� murem. - No, dalej�e! - ponagli� dziewczynk� przewodnik, ruszaj�c jednocze�nie ku wzg�rzom. Tam mia�y ich skry� g�stwina i mrok. Odziani w czer� dziewczynka i jej przyboczny szybko stali si� jednymi z wielu cieni. Szybko i cicho ruszyli w nieznane, ku dalekiej Smoczej Paszczy. Diuk Lokken wyszed� na balkon wie�y i ogarn�� wzrokiem gin�ce miasto. Meldunki nap�ywa�y tak szybko, �e trudno by�o je weryfikowa�, a jego prywatne komnaty zajmowali adiutanci. Legiony Vorta przedar�y si� przez bram� i teraz klinami rozdziera�y miasto. B�yski ogniomiot�w wskazywa�y diukowi, jak s� ju� blisko. Larius, wojskowy doradca, szarpa� go za r�kaw niczym pragn�cy uwagi i wskaz�wek ch�opiec. Diuk Lokken by� jednak oddalony my�lami o tysi�ce mil. W jego l�ni�cych oczach odbija�y si� przera�aj�ce wizje, a my�li pe�z�y leniwie. Syn diuka, Jevin, sta� na posterunku przy bramie - i teraz ju� pewnie by� martwy. Za godzin� do��cz� do niego jego c�rki - nie wcze�niej jednak, zanim zostan� zgwa�cone przez rozpasane �o�dactwo. Goth szybko przekszta�ci si� w kolejn� nare�sk� ruin�. - - Lariusie - odezwa� si� diuk spokojnie. - Zabierz moj� �on� i c�rki do sali tronowej, niech tam na mnie zaczekaj�. Wkr�tce zejd�. Potrzebuj� tylko kilku chwil samotno�ci. - - Nie! - ostro sprzeciwi�a si� jego �ona. Podbieg�a do m�a i chwyci�a go za r�k�. Podczas ca�ego obl�enia zachowa�a spok�j, ale teraz jej nerwy zacz�y wymyka�y si� spod kontroli. Lokken spojrza� na ni� surowym wzrokiem. - Kareeno, zr�b to dla mnie. Chc� jeszcze popatrze� na miasto. Sam. - - Pozw�l nam zosta� przy tobie - poprosi�a diuszesa. - Ode�lij wszystkich, ale nie nas. Prosz�, niech dziewczynki... - - Odzyskaj� ojca za kilka minut - odpar� Lokken. - Zejd�cie do sali tronowej i tam na mnie zaczekajcie. Ka�cie stra�om zosta� przed drzwiami. - Odwr�ci� si� do doradcy. - S�ysza�e�, Lariusie? Nie �ycz� sobie towarzystwa �o�nierzy. Zosta� z nimi, zrozumia�e�? - - Zrozumia�em, m�j diuku. Lokken uj�� w d�onie twarz �ony i przyci�gn�� j� ku sobie. - Musz� by� silny, Kareeno - wyszepta�. - Nie mam zbyt wiele czasu. Pozw�l mi wi�c na chwil� s�abo�ci, dobrze? Wargi Kareeny zadr�a�y. Bez s�owa wysun�a si� z obj�� ma��onka i wyprowadzi�a c�rki z komnaty. Larius te� ju� si� nie odezwa�. Stary �o�nierz u�miechn�� si� smutno do diuka, a potem opu�ci� balkon i ruchem d�oni nakaza� innym, by zostawili Lokkena jego rozwa�aniom. B�d�c ju� sam, diuk Lokken z Goth powi�d� wzrokiem po swoim p�on�cym mie�cie. Goth pi�kne. Goth wielkie. Zbudowane przez niewolnik�w, kt�rzy mieszali z zapraw� swoj� krew, by�o jedynym domem, jaki diuk kiedykolwiek zna� i pami�ta�. Po jego policzkach sp�yn�y �zy. Wkr�tce mia� po niego przyj�� Vorto i diuk nie chcia� okaza� mu tych �ez. Spojrzy w twarz nare�skiemu rze�nikowi z t� sama pogard�, z jak� zdar� nienawistn� flag� Herritha. Tego dnia, nawet w chwili upadku Goth, nie chcia� dawa� nieprzyjacio�om �adnej satysfakcji. Z �oskotem tysi�cy odzianych w twarde, �o�nierskie buty st�p, przy ryku p�omieni ogniomiot�w, legiony Vorta wlewa�y si� do miasta. Nad nimi stercza�y granitowe baszty pe�ne �ucznik�w, a ulice zamyka� mur �ywych tarcz - woj�w Lokkena dziko wywijaj�cych mieczami. W w�skie uliczki wdziera�y si� oddzia�y nare�skiej jazdy, tn�c z g�ry gothajskich piechur�w mieczami, podczas gdy ogniomioty napastnik�w ry�y we wrogich szeregach gorej�ce bruzdy. Nad ich g�owami niebo zabarwi�o si� czerwieni� przed�witu. Oficerowie wykrzykiwali rozkazy, nakazuj�c ataki i odwroty, a wrzaski palonych �ywcem nios�y si� echami po kamiennych korytarzach. Wypieraj�c obro�c�w z ulicy na ulic�, legioni�ci Vorta prawie przebili si� do zamku Lokkena. Forteca by�a ju� dobrze widoczna, wysoka, gro�na i obleczona w migotliwe iskierki �niegu. Nad zamkiem powiewa�y dwa sztandary, jednocze�nie mokre i oszronione przez lodowate podmuchy wiatru. Zwyci�ski Vorto jecha� wolno przez zwa�y trup�w. Nieopodal pu�kownik Kye prowadzi� jazd� do szar�y na g��wn� ulic� miasta. Pu�kownik ignorowa� deszcz strza� sypi�cych si� nadal z granitowych baszt. Vorto ruszy� za nim i tn�c na lewo i prawo swoim pot�nym, podw�jnym toporem, k�ad� pokotem gothajskich obro�c�w. Jednym ciosem rozbija� he�my i tarcze. Po jego nagolennikach sp�ywa�a krew, kt�ra zbryzga�a r�wnie� kropierz wierzchowca. Ulic� wstrz�sa�y detonacje ogniomiot�w. Z boku gna� ku nim liczny oddzia� gothajskiej jazdy, maj�cy nadziej�, i� przypr� Naren�w do szereg�w w�asnej piechoty. Vorto z dzikim wrzaskiem zawr�ci� konia i run�� do przeciwnatarcia. - Za mn�! - rykn�� co tchu w p�ucach. Dwudziestu ci�kozbrojnych je�d�c�w us�ysza�o okrzyk Vorta i wspar�o swego wodza. Jaki� bystry kanonier zwr�ci� wylot lufy kwasomiotu przeciwko Gothajczykom i jednym naci�ni�ciem spustu zmieni� trzeci� cz�� napastnik�w w gorej�ce �ywe pochodnie. �ar uderzaj�cej tu� obok ognistej strugi osmali� twarz genera�a, Vorto jednak, nie dbaj�c o nic, rwa� ku wrogom. Kiedy p�omie� zgas�, nare�ski w�dz wpad� na pierwszego z gothajskich je�d�c�w. Natychmiast poczu� uderzenie miecza, kt�re ze�lizgn�o si� po jego naramienniku. Uni�s�szy top�r, uderzy� na odlew, pozbawiaj�c napastnika r�ki. Potem b�yskawicznie odwr�ci� si� ku nast�pnemu z wrog�w, kt�ry by� ju� zbyt blisko, by go dosi�gn�� toporem. W tej samej chwili do walki w��czyli si� pozostali ci�kozbrojni Narenie, kt�rzy brawurowym atakiem odrzucili nieprzyjaci� w ty�. Vorto zapami�ta� si� w bojowej furii walki wr�cz i wywijaj�c toporem, ci�� cia�a i zbroje, sam k�pi�c si� we krwi wrog�w. Walka mia�a si� ju� ku ko�cowi, kiedy Vorto wycofa� konia z zawieruchy i ruszy� za je�d�cami Kye�a ulic� ku zamkowi. Kye wyr�ba� drog� dla greegan�w i po kamieniach toczy�y si� ju� ko�a nare�skich woz�w bojowych, kt�rych za�ogi niewiele sobie robi�y ze strza� gothajskich �ucznik�w. Kolumna, naje�ona mieczami i siej�ca b�yskawice ogniomiot�w, par�a wolno ku fortecy. Przed nimi do zamku wycofywali si� Gothajczycy, kt�rzy zwierali szyki do ostatniego boju. Vorto m�g� ju� dobrze przyjrze� si� ca�ej budowli. Otoczona potr�jnym murem wspania�a bry�a z drewna i kamienia przywiod�a genera�owi na my�l przyczajonego, nieust�pliwego buldoga. Vorto skierowa� wierzchowca w sam �rodek oddzia��w, przeciskaj�c si� przez szeregi je�d�c�w. Pu�kownik Kye powita� go wilczym u�miechem. - Na fortec�, generale? - spyta�. Vorto kiwn�� g�ow�. - Tam niechybnie b�dzie ich ostatni punkt oporu. Zajmijcie pozycje od wschodu i zachodu, po cztery dru�yny, ka�da z ogniomiotami. Reszta z nas podjedzie do drzwi Lokkena. Tkni�ty nag�� podejrzliwo�ci� Kye rozejrza� si� dooko�a. - Spokojnie tu - zauwa�y�. Vorto te� zbada� wzrokiem otoczenie. W istocie, by�o spokojnie. Jak do tej pory zetkn�li si� jedynie z �a�osnymi pr�bami oporu, a teraz ulice �wieci�y pustkami. Wkr�tce gaz dope�ni dzie�a zniszczenia. Wytr�ceni z r�wnowagi niezwyk�� cisz� Narenie z wiod�cym oddzia� Vortem ruszyli ku fortecy. Gothajscy piechurzy wycofywali si� pospiesznie, zajmuj�c pozycje nieopodal zamku Lokkena. �ucznicy przestali szy� strza�ami. Kolumna Naren�w wolno lecz niepowstrzymanie par�a przez opustosza�e ulice. Genera� przeszukiwa� wzrokiem pobliskie baszty i dachy dom�w, spodziewaj�c si� zab�jczej strza�y, ta jednak nie nadlatywa�a. Gdzie� za fortec� rozlega�y si� jakie� okrzyki. Poza nimi jednak nad ca�ym Goth zaleg�a niesamowita cisza. Mieszka�cy niespokojnie �ypali na naje�d�c�w zza zamkni�tych okiennic dom�w. Vorto zmarszczy� brwi. I wtedy zobaczy� ja�niejszy ni� s�o�ce b�ysk. Genera�owi zapar�o dech w piersiach. Szarpn�� wodze swego konia i patrzy�, jak raca wzbija si� �ukiem ku zenitowi, gdzie rozbryzn�a si� w kaskad� opadaj�cych w d� iskier. Przez jedn�, przepi�kn� chwil� na �wiecie nie istnia�o nic poza niebem nad zamkiem Lokkena, roz�wietlonym po to tylko, by ukaza� jeden jedyny, wyzywaj�cy cel - dwie flagi Goth. Na ich widok twarz Vorta skrzywi�a si� niczym paszcza z�ego psa. Obok flagi Goth powiewa�a Czarna Flaga, o�wietlona tak, jakby sp�ywa�a na ni� �aska Niebios - zuchwa�y znak otoczony rozb�yskami iskier �nie�ycy. Niewierny diuk po raz ostatni splun�� im wszystkim w twarze. - Lokken... - sykn�� Vorto przez zaci�ni�te z�by. - Za to jedno tylko sp�oniesz w piekle. - Genera� zamkn�� oczy, b�agaj�c Boga, by ten nie okazywa� �adnej �aski przeniewiercy. Niewiele brak�o, aby tu, na gothajskim bruku zala�a go nag�a krew. - O�mielasz si� wywiesza� swoj� flag�? - sykn�� znowu. - T� twoj� czarn� flag� wiaro�omcy? - Z najwy�szym trudem powstrzymywa� si� od wyra�enia swej furii dzikim rykiem. - Szybciej! - ponagli� swoich ludzi. - Znajd�cie mi tego skurwysyna! Nare�scy legioni�ci przyspieszyli kroku. Bojowe wozy potoczy�y si� z najwi�ksz� pr�dko�ci�, do jakiej zdolne by�y greegany, a konie je�d�c�w zacz�y parska� z wysi�ku. Vorto przedar� si� na czo�o kolumny. Ogniomioty zd��y�y ju� zaj�� pozycj� z obu stron zamku i genera� widzia�, jak kanonierzy pospiesznie umacniali je na niepewnym pod�o�u. Pu�kownik Kye dostosowa� krok swego wierzchowca do tempa, z jakim par� przed siebie Vorto. Ujrzawszy fortec�, stary wojak poci�gn�� nosem. - Wygl�da na to, �e w og�le nie ma tam �adnych obro�c�w - za�mia� si� Kye. - Mo�e mia�e� racj�, panie. Mo�e po prostu powinni�my zapuka�? Wkr�tce stan�li na rozleg�ym kamiennym dziedzi�cu. Przed sob� zobaczyli stoj�ce karnie szeregi ponurej gothajskiej piechoty pod broni�, na skrzyd�ach kt�rej ustawili si� pozostali je�d�cy. Ludzie z Warownego Grodu nie zamierzali si� broni�. Po prostu czekali na rozw�j wydarze�. Vorto pochyli� si� do ucha Kye�a. - Pu�kowniku... - spyta� szeptem. - Co to ma znaczy�? Kye beznami�tnie wzruszy� ramionami. Postawa obro�c�w zaskoczy�a r�wnie� jego. - Nie wiem. Mo�e chc� si� podda�? Vorto uni�s� d�o�, by zatrzyma� kolumn�. Rozkaz przekazano wzd�u� kolumny. W�� zbrojnych zatrzyma� si� niemal w jednej chwili. Vorto rozejrza� si� dooko�a, nie bardzo wiedz�c, co dalej. W pierwszej chwili pomy�la�, �e to pu�apka, nie zobaczy� jednak niczego, co by na to wskazywa�o - nigdzie nie by�o wida� najmniejszego ruchu. Spojrza� na zgromadzonych przed twierdz� �o�nierzy. Ci co prawda nie opu�cili mieczy, ale �ucznicy stali spokojnie - �aden nie mia� strza�y osadzonej na majdanie i ci�ciwie. - To si� zaczyna robi� interesuj�ce - zwr�ci� si� do Kye�a. - Hola, wy tam! - zawo�a� Kye do stoj�cych po drugiej stronie Gothajczyk�w. - Czy si� poddajecie? Gothajczycy nie odpowiedzieli, jednak�e oba oddzia�y dzieli�a odleg�o�� ponad pi��dziesi�ciu jard�w i Vorto zacz�� w�tpi�, by tamci us�yszeli pytanie, kt�re porwa� pewnie i uni�s� podmuch wiatru. - M�j Bo�e - warkn�� genera�. - Poddaj� si� tak samo, jak walcz�. I wtedy naje�ona �wiekami brama zamku Lokkena zacz�a si� podnosi�. Gothajscy piechurzy rozeszli si� na boki, zostawiaj�c wiod�c� do zamku �cie�k�. Vorto i Kye szeroko otwarli oczy, usi�uj�c przejrze� cokolwiek przez �nie�yc�. Z mroku wy�oni�a si� sylwetka niewysokiego cz�owieka. W pierwszej chwili Vorto pomy�la�, �e oto idzie ku nim diuk i jego serce drgn�o rado�nie. Zaraz potem jednak zobaczy�, �e nieznajomy ma na sobie szkar�atny goth�jski mundur i zrozumia�, �e ma przed sob� kogo� innego. �o�nierz by� stary, znacznie starszy od Lokkena, i lekko zgarbiony. Nie zwracaj�c na nic uwagi, min�� szeregi obro�c�w i ruszy� prosto do Vorta i otaczaj�cych go Naren�w. - A ten czego tu chce? - spyta� Vorto. Wyprostowa� si� w siodle i poda� sw�j top�r Kye�owi. - Kim jeste�? - spyta� �o�nierza. - I co masz dla mnie? �o�nierz do�� bezceremonialnie zatrzyma� si� w odleg�o�ci jarda od genera�a. - - Ty jeste� Vorto? - spyta� wprost. - - Starcze, zada�em ci pytanie - ostrzeg� go genera�. - Przemawiasz w imieniu Lokkena? - - Owszem, m�wi� za niego - odpar� m�czyzna. - Jestem Larius, wojenny dow�dca i radny Warownego Grodu. A ty jeste� Vorto, czy tak? Vorto u�miechn�� si� paskudnie. - - Psie, jestem twoim panem, najwy�szym s�dzi� i katem w jednej osobie, a tak�e s�ug� Niebios i arcybiskupa Herritha. - Genera� wbi� w stoj�cego przed nim ci�kie od nienawi�ci spojrzenie. - Gdzie diuk? - - Diuk czeka na ciebie w sali tronowej - odpowiedzia� Larius. - Mam ci� tam zaprowadzi�. - Osobiste zaproszenie? Och, jakie� to uprzejme z jego strony! Przyjmuj�, Gothajczyku. Zaprowad� mnie do tego wieprza. Kye chrz�kn�� znacz�co. - - Generale... - - Pozb�d� si� obaw, pu�kowniku - odpowiedzia� Vorto. - Wszyscy jeste�my w r�ku Boga. Panie radny, przodem prosz�. Kye, p�jdziesz ze mn�. Larius z Goth przybra� pogardliwy wyraz twarzy, ale nie odezwa� si� s�owem. Odwr�ci� si� i ruszy� ku bramie twierdzy. Za nim konno jechali Vorto, Kye i dziesi�ciu �o�nierzy z osobistego orszaku Vorta, kt�rzy szli za genera�em wsz�dzie, dok�dkolwiek si� udawa�. Kiedy dotarli do bramy, Narenie zsiedli z koni, przekazuj�c je piechurom. �o�nierze Goth mierzyli ich morderczymi spojrzeniami. Vorto wszed� za Lariusem do twierdzy. Wewn�trz zobaczy� wielki przedsionek o�wietlony pochodniami. Pod �cianami sali sta�y idealnie wyr�wnane szeregi �o�nierzy odzianych w jednolite, szkar�atnej barwy brygandyny. Wszyscy mieli w d�oniach nagie miecze, kt�re trzymali prosto przed sob�, tak �e bardziej przypominali kuk�y, ni� ludzi w krwi i ko�ci. Vorto zatrzyma� si� na chwil� w progu. Larius odwr�ci� si� i zmierzy� genera�a krytycznym spojrzeniem. - Wejd�, generale - rzuci� niecierpliwie. - Nie zrobi� ci krzywdy. Maj� swoje rozkazy. Czuj�c si� dotkni�ty, Vorto ruszy� za starym �o�nierzem. Pu�kownik Kye szed� r�wnie niepewnym krokiem. W g��bi przedsionka wida� by�o wiele drzwi. Larius przeprowadzi� ich przez ca�� sal�, a potem, kiedy dotarli do drzwi, odst�pi� na bok. - Diuk - powiedzia� po prostu. Vorto wkroczy� do komnaty. Na drugim ko�cu rozleg�ej izby zobaczy� siedz�cego na skromnym tronie Lokkena. Po prawej r�ce diuka sta�a Kareena, pi�kna i surowa. Powita�a genera�a nieznacznym skinieniem g�owy i wrogim spojrzeniem. Obok diuszesy sta�y dwie ma�e dziewczynki, c�reczki Lokkena, oszo�omione i najwyra�niej przepe�nione obaw�. Sam diuk trzyma� si� zaskakuj�co dobrze. W sali nie by�o �adnych przybocznych, stra�nik�w czy zbrojnych - tylko Lokken i jego najbli�sza rodzina. Vorto, dzwoni�c ostrogami, ruszy� przez sal�. Z jego zbroi kapa�y na posadzk� krople gothajskiej krwi. Podszed�szy do niewielkiego podwy�szenia, zatrzyma� si�, zebra� �lin� w ustach i splun�� w twarz diuka. Ten, spokojnie i nie okazuj�c �adnych emocji, wytar� z twarzy plwocin� Narena. - Wi�c to tak? - spyta� Vorto. - Mam przed sob� kr�la, prawda? Lokken milcza�. - M�w, ty zdradziecki pomiocie! Jeste� pot�piony w obliczu Boga! Jak mog�e� si� sprzeciwi� woli Niebios? Diuk nadal milcza�. - Odpowiadaj, arogancka ma�po! Odpowied� pad�a ze strony diuszesy Kareeny. Z okrzykiem nienawi�ci rzuci�a si� na genera�a i przeora�a mu twarz paznokciami zakrzywionymi jak szpony. Vorto zasycza� z b�lu, szarpn�� kobiet� w bok i wykr�caj�c jej r�k�, rzuci� na kolana. Drug� d�oni� uderzy� diuszes� w twarz, rozcinaj�c jej warg�. - - Nie! - krzykn�� Lokken, zrywaj�c si� ze swego tronu. Podni�s�szy �on�, obj�� j� ramionami. - - Powstrzymaj swoj� kobiet�, Lokkenie... - ostrzeg� go Vorto. - Albo sam si� do niej zabior� i naucz� dobrych manier! - - Nie dotykaj jej! - sykn�� Lokken. Spojrza� w twarz g�ruj�cego nad nim genera�a. - Przyby�e� tu po mnie, rze�niku. We�miesz mnie i nikogo wi�cej! I nagle Vorto wszystko zrozumia�. - To dlatego si� poddajesz? Chcesz, psie, by oszcz�dzono twoj� rodzin�? Lokken skrzywieniem ust potwierdzi� domys� genera�a. - - Owszem. Oszcz�d� ich, a nikt wi�cej ju� nie zginie. Nawet teraz mog� ci� zabi�, wypowiedziawszy tylko jedno s�owo. Ale nie zrobi� tego. Nie zrobi�, je�eli oszcz�dzisz moj�rodzin� i krewnych. - - O tym mog� wyrokowa� tylko Niebiosa, nie ja. - - Oszcz�d� ich - pop