7366
Szczegóły |
Tytuł |
7366 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7366 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7366 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7366 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
John Marco
Wspania�y plan
PODZI�KOWANIA
Autor chcia�by, by podzi�kowania za pomoc i wsparcie przyj�y nast�puj�ce osoby:
Russell Galen, Danny Baror, Anne Lesley Groell, Juliet Combes, Kristen Britain,
Paul
Goat Allen, Ted Xidas, Victoria Strauss, Julie Jones i Douglas Beekman.
I jak zawsze dzi�kuj� Deborah, kt�ra zrobi�a wi�cej, ni� mo�na to wyrazi�
jakimikolwiek s�owami.
Jeden
�WIAT�O�� BOGA
Rudawe b�yski rozja�nia�y noc nier�wnomiernym pulsuj�cym blaskiem.
Najwy�szy w�dz nare�skich legion�w, genera� Vorto, sta� na zboczu wzg�rza tu�
pod
stanowiskiem wyrzutni rakiet, w bezpiecznej odleg�o�ci od kruszonych moc�
wybuch�w
mur�w Goth. Noc by�a zimna, w powietrzu wisia�a para ludzkich oddech�w. Widzia�
kryszta�ki �niegu iskrz�ce si� na niebie i osiadaj�ce mu na rz�sach. Podmuchy z
p�nocy
unosi�y bojowe race w g�r�, nad miasto, i odchyla�y w bok ogniste strugi
wyrzucane przez
wyloty ogniomiot�w. Wysokie mury Goth w najs�abszych miejscach p�on�y niczym
stopiony
jantar, a wewn�trz miasta - w wielu punktach, gdzie w podatne na zap�on
materia�y trafi�y
celnie ogniste race - rozgorza�y po�ary. Na pomostach wzd�u� mur�w i na blankach
mrowili
si� gothajscy �ucznicy, kt�rzy nieustannie s�ali strza�y na otaczaj�cych miasto
tysi�cznymi
legionami Naren�w. Ustawione wysoko na wzg�rzach wyrzutnie rakiet wysy�a�y jedna
za
drug� swoje pociski, a po p�askim gruncie niepowstrzymanie par�y ku miastu
osadzone na
�elaznych ko�ach wozy bojowe, zostawiaj�ce g��bokie �lady w skatowanej ziemi.
Wewn�trz
woz�w, z zamkni�tych �elaznych beczek, ogniomistrze pompowali kerosynowe paliwo
w
w�skie wyloty ogniomiot�w i smagali ogniem niewzruszone mury Goth.
Bojowa machina Nar pracowa�a pe�n� par�.
Genera� zdj�� r�kawic� i wystawiwszy palec na wiatr, spr�bowa� oceni� jego si��
i
kierunek. D�o mocno, z po�udniowego wschodu. Wiatr by� stanowczo zbyt silny.
Genera�
zme�� w ustach przekle�stwo i wci�gn�� r�kawic�. Jak do tej pory nic nie
wskazywa�o na to,
by jego zaciek�e ataki robi�y wi�ksze wra�enie na mieszka�cach Warownego Grodu,
a i
wiatry nie by�y dla niego �askawe. Zacz�� uderzenie przed zaledwie kilkoma
godzinami, a ju�
si� zd��y� zirytowa� niczym zwyk�y sier�ant. Zgrzytn�� z�bami, widz�c, jak
niewiele sobie
robi� mieszka�cy z tego, czym im zagrozi�.
- Opierajcie si�, opierajcie - warkn��. - Zobaczymy, co powiecie, jak ustawimy
taran.
Nieopodal, na szczycie wzg�rza, na generalskie rozkazy czekali celowniczy
zmodyfikowanych kwasomiot�w. Kilka godzin po otoczeniu miasta nape�nili zbiornik
nowym �adunkiem - Formu�� B, wiatr jednak przybra� na sile i nie mo�na by�o
zacz��
ostrza�u. Na otaczaj�cych Goth niewysokich pag�rkach ustawiono jeszcze pi��
podobnych
miotaczy i obecnie obsady wszystkich czeka�y na rozkazy Vorto. Genera� zatar�
d�onie, by je
nieco ogrza�.
- - Broni� si� dobrze i mocno - stwierdzi�, zwracaj�c si� do swego adiutanta,
chudego pu�kownika o skwaszonej twarzy nazwiskiem Kye. - Nie oceni�em ich
nale�ycie.
Wygl�da na to, �e nie boj� si� obl�enia. My�la�em, �e Lokken jest tch�rzem.
- - Diuk Lokken w istocie jest tch�rzem - odrzek� sucho Kye. Mia� niski,
chrapliwy
g�os, kt�ry zawdzi�cza� przebitej strza�� jakiego� Triina krtani, i genera�owi
nie�atwo by�o go
zrozumie�. - O �wicie zobaczy, co dla niego przygotowali�my, i zaraz potem podda
miasto. -
Pu�kownik u�miechn�� si� ponuro. - Z natury rzeczy jestem optymist�.
- - Mo�esz sobie na to pozwoli�, pu�kowniku - odpowiedzia� Vorto. - Ja nie mog�.
-
Wyci�gn�� r�k� i wskaza� mrowi�cych si� na murach �ucznik�w, kt�rzy z
oboj�tno�ci�
spogl�dali na spadaj�ce na miasto rakiety. - Sp�jrz. Widzisz, ilu ich tam jest?
Z tak� obsad�
mur�w mog�si� trzyma� ca�ymi tygodniami. A te przekl�te wiatry...
Vorto umilk� nagle i w duchu szybko odm�wi� modlitw�. Wiatry by�y dzie�em Boga i
nie do ludzi nale�a�o ich os�dzanie. Vorto uzna� sw�j grzech, a potem zwr�ci�
uwag� na
ustawiony obok ogromny miotacz kwasu. Przy komorze �adowania le�a�y gotowe do
u�ycia
pojemniki Formu�y B. Miechy, kt�re mia�y spr�y� powietrze potrzebne do
wyrzucenia
pojemnika, nape�niono ju� wcze�niej i Vorto s�ysza� lekkie skrzypienie napi�tej
sk�ry.
Pochyli� si� i podni�s� jeden z pojemnik�w. �o�nierze z obsady dzia�a sapn�li ze
zgroz� i jak
jeden cofn�li si� o krok. Genera� odwr�ci� pojemnik i przy migotliwym �wietle
rakiet przez
chwil� bada� go wzrokiem. Cylindryczny pojemnik nie by� wi�kszy od ludzkiej
g�owy.
Obracaj�c go w palcach, genera� czu� dr�enie p�yn�w, kt�rymi nape�niono osobliwy
pocisk.
W pojemniku by�y dwie komory - jedna pe�na wody, druga za� zawiera�a
wyprodukowane w
laboratoriach wojennych granulki Formu�y B. Po upadku pojemnik rozbija� si�, a
sk�adniki
mia�y si� ze sob� zmiesza�. Reszty dokonywa� pierwszy lepszy podmuch wiatru.
Taka by�a teoria. Formu�y B nigdy nie wypr�bowano w warunkach bojowych.
Bovadin uciek� z Nar przed ostatecznymi pr�bami, zostawiaj�c doko�czenie dzie�a
kilku
swoim pomocnikom. Drobinki Formu�y B okaza�y si� zbyt �r�ce, �eby je
dok�dkolwiek
przewozi� - nawet w stanie suchym. Pracownicy laboratorium zapewniali jednak
genera�a, �e
Formu�a B jest broni� doskona��. Wypr�bowali materia� na wi�niach, ze �wietnymi
zreszt�
rezultatami, i byli pewni, �e pi��dziesi�t pojemnik�w wystarczy, by zetrze� Goth
z
powierzchni ziemi.
Wszystko jednak zale�a�o od sprzyjaj�cych wiatr�w.
Rozmy�laj�c o tym, Vorto od�o�y� pojemnik na miejsce. Cho� bardzo chcia�, nie
m�g�
sobie pozwoli� na ryzyko detonacji �rodka przy tak zmiennym wietrze. Mury Goth
by�y
oczywi�cie wysokie, czy jednak zdo�a�yby zatrzyma� gaz wewn�trz? A gdyby kt�ry�
z
pojemnik�w p�k� poza obr�bem mur�w? Nawet, je�eli istnia�a bezpieczna odleg�o��,
poza
kt�r� �r�ce opary przestawa�y by� gro�ne, nikt dotychczas jej nie zmierzy�. By�
mo�e zrobi�
to Bovadin, ale przekl�ty karze� by� teraz na Crote i ukrywa� si� wraz z
sodomit�, Biagiem.
�Ufaj Bogu� - napomnia� sam siebie genera�.
- Cho�bym lata� ze smokami i zamieszka� w najciemniejszym zak�tku �wiata -
wyrecytowa� - nawet tam prawa d�o� Thy poprowadzi�aby mnie i nawet tam Thy
rozja�ni�by
dla mnie �cie�k�. - Vorto u�miechn�� si� beznami�tnie do Kyle�a, kt�ry nie
nale�a� do ludzi
przesadnie religijnych. - Ksi�ga Galliona - wyja�ni�. - Rozdzia� jedenasty,
werset
dziewi�tnasty. Wiesz, co to znaczy?
Cytat nie zrobi� na Kye �adnego wra�enia. Od genera�a pu�kownik r�ni� si�
mi�dzy
innymi tym, �e poddawa� si� edyktom arcybiskupa Herritha wy��cznie z poczucia
obowi�zku
i nie my�la� przy tym o wierze. Vorto nieraz pr�bowa� przekona� pu�kownika o
istnieniu
Niebios, Kye jednak uparcie pozostawa� sceptykiem. By� jednak lojalnym, �wietnym
�o�nierzem - i Vorto postanowi� na razie nie przejmowa� si� wyg�aszanymi
niekiedy przez
niego herezjami.
- Wywiesili flag� - stwierdzi� pu�kownik spokojnie. - To wszystko, co mog� na
razie
powiedzie�.
Patrz�c ponad ramieniem pu�kownika, Vorto m�g� zobaczy� rozja�nione blaskami
rakiet Goth i jego dumne, wyzywaj�co strzelaj�ce ku niebu wie�e. W samym �rodku
miasta,
nad fortec� Lokkena powiewa�a na wietrze Czarna Flaga, nienawistny symbol
starego Nar.
Wywieszanie tego sztandaru by�o obecnie zbrodni�, ale Lokken i jemu podobni za
nic mieli
rozporz�dzenia Herritha. Vorto obieca� sobie, �e nie spocznie, dop�ki osobi�cie
nie zedrze
Czarnej Flagi ze szczytu wie�y i nie wepchnie jej w za�gan� gardziel diuka
Lokkena.
Od �mierci Arkusa i przej�cia w�adzy w Nar przez biskupa Herritha wszystkie ludy
w
Nar musia�y podda� si� jedynie s�usznemu sztandarowi. By� to sztandar, pod
kt�rym teraz
gromadzili si� podw�adni Vorta - wschodz�ce s�o�ce w z�otym polu. God�o wymy�li�
sam
Herrith, da� mu pi�kne miano i pob�ogos�awi� moc� zdoln� stawi� czo�o Czarnemu
Odrodzeniu.
Sztandar nazywano �wiat�o�ci� Boga.
Gdziekolwiek Vorto go zobaczy�, zawsze czu� skurcz w krtani. Teraz, kiedy jego
oddzia�y otoczy�y Goth, chor��owie unie�li sztandar tak wysoko, �e b�yski rakiet
o�wietla�y
go niczym poca�unki niebios, i mogli to zobaczy� wszyscy tkwi�cy g��boko w
swoich
b��dach Gothajczycy. Dzi� wywiesili swoj� Czarn� Flag�, og�aszaj�c �wiatu
wierno��
martwemu Arkusowi i jego idea�om, jutro jednak, je�eli wiatry oka�� si� �askawe,
�wiat�o��
Boga na zawsze za�opocze nad ich miastem.
- - Sprawd�cie k�t podniesienia i azymut - poleci� Vorto obsadzie kwasomiotu. -
Nie
�ycz� sobie �adnych chybionych strza��w.
- - Zaczynamy, panie? - spyta� go celowniczy.
- - Ju� wkr�tce - odpar� Vorto.
Podszed� do dzia�a i osobi�cie sprawdzi� ustawienie zawor�w i wska�nik�w. Nie
zna�
si� na tym za dobrze, ale �atwo by�o zrozumie� dzia�anie prymitywnych skal i
suwak�w. Ma�y
wska�nik ustawiony wzd�u� lufy pokazywa� w czterdziestojardowej podzia�ce
odleg�o�� od
celu. Celowniczy nastawi� maksymalny zasi�g, unosz�c luf� tak wysoko, �eby
pocisk
przelecia� nad wysokimi murami Goth i wyl�dowa� wewn�trz miasta. Vorto z
uznaniem
spojrza� na obsad� dzia�a.
- Dobrze nastawione, ogniomistrzu. Czy te wiatry jednak nie s� zbyt silne?
Wojak zmarszczy� nos i spojrza� krytycznie w niebo, oceniaj�c k�t, pod jakim
opada�y
wiruj�ce p�atki �niegu.
- Nie�atwo powiedzie�, panie. Pojemniki s� do�� ci�kie, wi�c powinny polecie�
prosto. Ale ten mur jest cholernie wysoki. Dobrze by by�o wycofa� wozy, a wtedy
b�d�
spokojny.
Vorto kiwn�� g�ow�.
- Zgoda. Przygotujcie si�.
Odwr�ci� si� i podszed� do swego ci�kiego bojowego rumaka. Pot�nie zbudowany
siwek, objuczony kropierzem, parska� z niezadowoleniem, gdy jego pan wspina� si�
na siod�o.
Vorto by� postawnym m�czyzn� i potrzebowa� r�wnie wielkiego jak on wierzchowca.
Ten
pochodzi� z Aramooru i mia� solidne, grube p�ciny. Vorto przytroczy� do plec�w
ci�ki
bojowy top�r - jedyn� bro�, kt�r� m�g� si� swobodnie pos�ugiwa� po utracie dw�ch
palc�w.
Nie tak dok�adny jak miecz, top�r w bitwie mia� r�wnie niszcz�c�, je�eli nie
wi�ksz� moc
ra�enia, a jego podw�jne ostrze budzi�o jednakowy strach w�r�d wrog�w i
przyjaci�, co
genera�owi bardzo odpowiada�o. Vorto nie wdziewa� do bitwy he�mu, gdy� lubi�
bitewn�
wrzaw� i nie ba� si� strza�. Zgodnie z tradycj� wk�ada� czarn� zbroj� z
t�oczonej sk�ry, ale
wiedzia�, �e prawdziwie skuteczn� ochron� mo�e mu zapewni� jedynie �aska
Niebios. Goli�
g�adko g�ow� i policzki, na r�ce za� wk�ada� srebrne r�kawice, kt�re polerowa�
do
zwierciadlanego po�ysku. Cho� by� niemal nienaturalnie wielki, w jego ciele nie
znalaz�oby
si� ani grama t�uszczu - Vorto by� muskularny i silny jak byk. Nie nosi� koszul,
a jego kurtka
z niezwykle szerokimi wy�ogami nadawa�a mu wygl�d rozk�adaj�cego skrzyd�a soko�a
lub
nadymaj�cej kaptur kobry. Poza Herrithem w ca�ym Nar nie by�o cz�owieka, kt�ry
by mia�
wi�ksz� w�adz� od niego, nikt za� nie budzi� wi�kszego strachu od genera�a.
W Vorto niewiele by�o ludzkich cech, a najmniej ludzkie mia� oczy.
Ciemnoniebieskie
jak dwa przymglone klejnoty, pozbawione by�y blasku i �ycia. Niegdy�, gdy
genera� by�
m�odzikiem, ich �renice by�y orzechowe, ale wszystko si� zmieni�o, gdy zacz��
za�ywa�
wynaleziony przez Bovadina eliksir. Nap�j ten, zapewniaj�cy d�ugowieczno�� r�wn�
niemal
nie�miertelno�ci, wyczynia� z cia�em Vorta dziwne rzeczy. Jak w przypadku
zmar�ego
imperatora Arkusa i pozosta�ych cz�onk�w �elaznego Kr�gu, genera� uzale�ni� si�
od napoju
niczym od narkotyku. Niestety karze�kowaty uczony przepad� gdzie� razem z
Biagiem - i ze
sztuk� przyrz�dzania eliksiru nie�miertelno�ci. By� to jeszcze jeden z sekret�w,
jakie Bovadin
zabra� ze sob� na Crote i dlatego Vorto i inni wierni Herrithowi, musieli
nauczy� si� �y� bez
eliksiru - cho� wszyscy przyp�acili to i�cie piekielnymi m�kami. Niekiedy, w
ciszy i
samotno�ci, Vorto odczuwa� nawroty g�odu narkotycznego, ale z pomoc� Boga jako�
poskramia� dr�cz�ce go demony. Inni nie mieli tyle szcz�cia. Niekt�rzy z
rozkapryszonych
nare�skich lord�w nie potrafili wytrzyma� b�lu i gdzie� znikali. Paru rzuci�o
si� z wysokich
sto�ecznych wie�, nie mog�c wytrzyma� oczekiwania na kolejny atak pragnienia i
zbli�aj�cej
si� agonii.
Vorto jednak by� bardziej wytrzyma�y i twardszy ni� tamci s�abeusze. Przem�g�
b�l i
zapobieg� przej�ciu tronu przez Biagia, co wspomina� z dum� jako najci�sz� ze
stoczonych
przez siebie bitew. Teraz wesp� z Herrithem wolni byli od narkotycznych wi�z�w
i gotowali
si� do unicestwienia resztek plan�w hrabiego. W Nar by�o jeszcze wiele do
zrobienia. Ludzie,
tacy jak Lokken, wci�� uparcie trzymali si� idea��w Czarnego Odrodzenia,
bezbo�nych
wymys��w Arkusa. Czarna Flaga wci�� jeszcze �opota�a w stolicach czterech
przynajmniej
kr�lestw, a ci, kt�rzy odrzucali sztandary przesz�o�ci, cz�sto odmawiali r�wnie�
stawania pod
chor�gwiami jutra. Niewielu z w�asnej woli wst�powa�o w szeregi wyznawc�w Boga
�wiat�a.
Arcybiskup Herrith m�g� liczy� na poparcie tylko kilku prawdziwie nare�skich
narod�w.
Mia� jednak za sob� Vorta, za nim za� sta�y nare�skie legiony. W swoim czasie
Lokken, i
wszyscy jemu podobni, dostan� za swoje i przywo�a si� ich do porz�dku.
�B�g tak chce - pomy�la� Vorto, uwa�nie obserwuj�c miasto. - Jest wol� Boga, by
umarli tak, a nie inaczej. Niczym krowy na zbrukanej krwi� posadzce rze�ni�.
Za czas�w Arkusa i jego Czarnego Odrodzenia Vorto st�pa� po ziemi dumnie niczym
ksi���. Kaleczy� i zabija� w imi� fa�szywych idea��w imperatora, sprzedaj�c
dusz� za mi�kkie
lo�e i spro�ne towarzystwo. Teraz jednak by� innym cz�owiekiem. Us�ysza� zew
Boga i zosta�
oczyszczony. Uratowali go B�g i Herrith.
Nie czu� wyrzut�w sumienia. Czarne Odrodzenie toczy�o Imperium niczym nowotw�r
i jedynym ratunkiem by�o jego unicestwienie. Idea�y mia�y swoj� moc i nie�atwo
je by�o
zabi�. Zostawienie po nich cho�by wspomnienia by�o wprost dopraszaniem si�
�mierci. Ci,
kt�rych B�g wezwa� do swej s�u�by, musieli mie� niez�omn� wol� i - niekiedy -
r�wnie
wytrzyma�e �o��dki. Nad Goth przez ca�e miesi�ce b�dzie unosi� si� smr�d, a
niebo nad
miastem obejm� we w�adanie s�py - ale diuk Lokken musi zgin��. Biagiowi w jego
d��eniu
do tronu ub�dzie jeszcze jeden poplecznik w Nar, a nad miastem za�opocze
�wiat�o�� Boga,
znak jego mi�osierdzia.
Vorto spi�� konia i ruszy� zboczem w d�. Kiedy b�dzie po wszystkim, nareszcie
porz�dnie si� wy�pi. Pu�kownik Kye dosiad� swojego wierzchowca i pod��y� za
genera�em, a
kiedy si� zr�wnali, �ypn�� podejrzliwie k�tem oka na prze�o�onego.
- - Wi�c atakujemy? - spyta�. - Kiedy?
- - Jak dam rozkaz.
- - Ale wiatry...
- - Przeby�em d�ug� drog� po to, by wymierzy� bo�� sprawiedliwo�� diukowi
Lokkenowi i jego buntownikom - ostro odpar� Vorto. - Nie odejd� st�d pokonany.
Kye u�miechn�� si� krzywo.
- Za twoim pozwoleniem, generale, my�la�em, �e chcesz po prostu wypr�bowa�
skuteczno�� Formu�y B.
Vorto wzruszy� ramionami. Kye by� mu niemal przyjacielem, czasami jednak posuwa�
si� za daleko.
- - Taka jest wola Boga - odpowiedzia� po prostu. - Kiedy inne narody zobacz�,
co
si� tutaj sta�o, dwa razy pomy�l�, zanim zechc� sprzymierzy� si� z Biagiem. Kye,
oni maj�
wojska. Vosk, Smocza Paszcza, Doria... Nie mo�emy by� we wszystkich miejscach
jednocze�nie. Biagio o tym wie. A pami�� o Arkusie jest ci�gle �ywa i silna. -
Zmierzy�
swego adiutanta zimnym spojrzeniem. - Musimy okaza� co najmniej r�wn� si��.
- - Ale� generale - �achn�� si� Kye. - Mamy do�� ludzi, by zdoby� to miasto.
- To w�a�nie zamierzam zrobi�, Kye, i jeszcze wi�cej. A teraz zajmij si�
ustawieniem
tego cholernego tarana. Czas, by�my zapukali do drzwi Lokkena.
Siedz�cy wewn�trz swego zamku z kamieni i cedru diuk Lokken z Goth kaza� wygasi�
�wiat�a. Rakiety uderza�y niecelnie i w zasadzie nie przedstawia�y sob�
powa�nego
zagro�enia, ale w tej sali Lokken zgromadzi� swoj� rodzin� - by� bowiem
cz�owiekiem
przes�dnym. Jedna zb��kana rakieta wystarczy, �eby wszystkich ogarn�� ogie�.
Jego prywatne
komnaty znajduj�ce si� wysoko w zachodniej wie�y, otacza�o do�� stra�y, by
odeprze�
legiony Vorta, ale wojacy niewiele mogli zdzia�a� przeciwko rakietom czy
ogniomiotom.
Lokken sta� w oknie i patrzy� z g�ry na swoje obl�one przez wrog�w miasto. Jego
twarz raz
po raz rozja�nia� blask padaj�cej niedaleko racy. Za nim, w g��bi komnaty,
siedzia�y jego
�ona i dwie c�rki. Najstarszy i jedyny syn by� gdzie� na zewn�trz -
prawdopodobnie na
murach.
W kamienie le��cego ni�ej dziedzi�ca uderzy�a rakieta i odbijaj�c si� od bruku,
pomkn�a ku wie�y. Diuk widzia� rozstawione na odleg�ych wzg�rzach stanowiska
wyrzutni,
z kt�rych wzlatywa�y w niebo wyj�ce pociski. Jego c�rki �ka�y cicho.
Bombardowanie
wyrz�dza�o umocnieniom niewielkie szkody, ale �ama�o wol� oporu jego poddanych.
Jego te�
si� zreszt� chwia�a.
Komnata pogr��ona by�a w mroku. Lokken poczu� przeszywaj�ce go dreszcze zimna i
uk�ucie wyrzut�w sumienia. Nad jego g�ow�, z zamkowej wie�y zwisa�a wci�� Czarna
Flaga,
obok w�asnego gothajskiego sztandaru, Lwiej Krwi. W porywie nag�ego gniewu diuk
nie tak
dawno rozkaza�, by nienawistny sztandar Herritha podarto na strz�py, kt�re
nast�pnie
odes�ano do Nar. Teraz jednak, spogl�daj�c na gromadz�ce si� w dole legiony,
Lokken
zastanawia� si�, czyjego m�stwo nie oka�e si� g�upi� zuchwa�o�ci�, i czu�
rozpacz na my�l o
okropnej �mierci, jaka czeka�a jego rodzin�.
Arkus nie by� idealnym w�adc�. By� tyranem. Biagio za� pewnie oka�e si� niewiele
od
niego lepszym. Ale Arkus by� jego, Lokkena, w�asnym tyranem, kt�ry pojmowa�, jak
wa�n�
dla narodu jest jego duma. Arkus nigdy nie za��da�, by jakikolwiek kraj w
Imperium wyrzek�
si� w�asnego sztandaru, ani si� nie upiera� przy tym, by wywieszano jego Czarn�
Flag�.
Lokken dawno pogodzi� si� z w�adz� Arkusa, ten za� od wielu lat zostawia�
Gothajczyk�w w
spokoju, zadowalaj�c si� regularnie s�anymi do Nar podatkami.
Herrith jednak okaza� si� wcielonym demonem.
Lokken �a�owa� Arkusa. Brak mu by�o dawnych idea��w Czarnego Odrodzenia -
pokoju wywalczonego si�� i dominacji nad �wiatem. A kiedy starzec wreszcie
umar�, Lokken
wiedzia�, za kim stan��.
- - Mo�ecie mnie zabi� - wyszepta� diuk - ale nigdy nie p�jd� na wasz� s�u�b�.
- - Wuju?
Na d�wi�k tych s��w Lokken odwr�ci� si� od okna. W mroku zobaczy� pe�n�
niepokoju twarzyczk� ma�ej Lorli. Ubrana by�a do podr�y, jak sam rozkaza�. W
ma�ych
r�czkach trzyma�a niewielk� sakw� wype�nion� �ywno�ci�. Mia� nadziej�, �e by�o
tego do��,
by mog�a dotrze� do jakiego� bezpiecznego miejsca. G��bokie spojrzenie zielonych
oczu
dziewczynki wpatrzone by�o ze smutkiem w twarz diuka.
- Jestem gotowa - stwierdzi�a. Usi�owa�a si� u�miechn��, ale bez powodzenia.
Lokken opad� na kolana i uj�� w d�onie dzieci�c� r�czk�. By�a ma�a i mi�kka - co
stanowi�o jawn� sprzeczno�� z charakterem dziewczynki. Lokkena wcale nie
zdziwi�o to, i�
podczas ca�ego bombardowania w�a�nie Lorla nie uroni�a nawet jednej �zy. Stary
diuk by� z
niej dumny.
- Sam chcia�bym m�c ci� odwie�� do diuka Enli - powiedzia�. - Ale z Daevnem
b�dziesz bezpieczniejsza. On zna drog� i okolic� lepiej, ni� kt�rykolwiek z
moich ludzi.
Pomo�e ci przedosta� si� przez pier�cie� otaczaj�cych miasto legionist�w.
W spojrzeniu Lorli pojawi�o si� zw�tpienie.
- Widzia�am ich przez okno. Jest ich zbyt wielu, by mo�na by�o przemkn�� si�
niepostrze�enie. I �aden si� nie zawaha, gdy tylko mnie zobaczy. Natychmiast
mnie zabij�.
U�miech Lokkena by� nieco wymuszony.
- To musisz si� postara�, by ci� nie z�apali, prawda?
Musn�� d�oni� wspania�e w�osy dziewczynki. By�a pod jego opiek� przez ostatni
rok -
od czasu, kiedy w Nar rozpanoszy� si� Herrith. Biagio poprosi� Lokkena o
zapewnienie
dziecku schronienia, i cho� niekiedy Lokken uwa�a� to za ci�kie brzemi�,
uwielbia� ka�d�
chwil�, jak� uda�o mu si� z ni� sp�dzi�. Krew mo�e ich dzieli�a, ale we
wszystkim innym by�a
mu c�rk�.
- - Lorlo... - zacz�� z powag� w g�osie. - Nie wiem, jaki spotka ci� los. Nawet
je�eli
bezpiecznie dotrzesz do Smoczej Paszczy, Biagio nie powiedzia� mi ani s�owa o
tym, co dla
ciebie przygotowa�. Nigdy zreszt� nie pozna�em diuka Enli. Ale wa�ne jest, by�
tam dotar�a.
Wa�ne dla Nar. Wiesz o tym, prawda?
- - Wuju, wiem, kim jestem. Cokolwiek Mistrz dla mnie przygotowa�, jestem
gotowa.
�Mistrz�. Lokken wci�� nie umia� si� pogodzi� z tym nienawistnym mu okre�leniem.
Lorla nigdy nie m�wi�a o Biagiu inaczej, ni� jako o Mistrzu. Stary diuk
podejrzewa�, �e by�a
to cz�� wychowania Roshann�w. Lorla doskonale wiedzia�a, kim i czym by�a, ale
to
wszystko. W pewnym sensie by�a odmie�cem - niemal dojrza�� kobiet� zamkni�t� w
ciele
o�mioletniej dziewczynki. Nie wiedzia�a, co Biagio dla niej przygotowa�, ale
fakt, �e by�a
dzieckiem urodzonym w inkubatorach laboratori�w wojennych Bovadina sprawia�, i�
bezgranicznie ufa�a hrabiemu. Lokken cz�sto litowa� si� w duchu nad nieszcz�snym
dzieckiem.
- Znaczy�a� dla mnie wiele - powiedzia� jej. - Dumny jestem z tej niewielkiej
roli, jak�
mi przysz�o odegra� w ca�ej sprawie. I chcia�bym ci� pozna� nieco lepiej.
Dziewczynka spu�ci�a wzrok.
- Chcia�abym, �eby� m�g� powiedzie� mi wi�cej. Mo�e kt�rego� dnia...
0 Lokken u�miechn�� si� krzywo. Oboje wiedzieli, �e �w dzie� nigdy nie
nadejdzie.
Dla Lokkena i jego rodziny, kt�ra opiekowa�a si� Lorl� w ci�gu minionego roku,
nie by�o
�adnej przysz�o�ci. Legioni�ci byli r�wnie sumienni w wykonywaniu rozkaz�w, jak
Roshannowie Biagia. Je�eli tylko b�d� mieli do�� czasu, zostawi� w Goth kupk�
dymi�cych
ruin. Goth jednak przetrwa. Je�eli Lorla dotrze jako� do Smoczej Paszczy,
Herrith i Vorto
jeszcze us�ysz� buntowniczym mie�cie. By� mo�e Biagio by� szale�cem, ale te�
geniuszem.
Cokolwiek planowa� hrabia Crote, Lokken wierzy� w powodzenie sprawy. Tak jak
Goth,
Czame Odrodzenie nie da si� pokornie powie�� na rze�.
Lorla przesz�a obok Lokkena i zbli�y�a si� do okna. Wspi�wszy si� na palce,
spojrza�a
na szalej�c� w dole bitw�. Powiod�a wzrokiem po wzg�rzach, odnajduj�c pe�zn�ce
ku murom
wozy bojowe i legionist�w uzbrojonych w ogniomioty i maczugi. Musia�a jako�
przedosta�
si� przez ten stalowy pier�cie�, wykorzystuj�c ochron� ciemno�ci i sw�j
niewielki wzrost.
- Powinnam ju� i�� - oznajmi�a. - �nieg ujmie im nieco zapa�u.
Lokken ponuro skin�� g�ow�.
- - W dole, na dziedzi�cu, czeka na ciebie Daevn z kucykiem. On ci� zaprowadzi
do
ukrytej w murze furty. Pami�taj, aby poczeka�, a� zaniknie p�omie� rakiet, i
kieruj si� na
wzg�rze obsadzone jab�oniami. Jest tam troch� nier�wno�ci, kamieni i...
- - Znam drog� - przerwa�a mu Lorla. Zaczyna�a si� niecierpliwi�. Zbyt wiele
czasu
po�wi�cili rozmowie.
Lokken umilk� i ju� si� nie odezwa�.
Vorto przez ca�� godzin� patrzy�, jak jego machiny obl�nicze otaczaj� miasto. W
tym
czasie przygotowano taran. Otoczony zbrojnym orszakiem legionist�w Vorto
podjecha�
bli�ej, by obejrze� wszystko osobi�cie. Taran by� ogromny i prawdopodobnie
wi�kszego nie
zbudowano jeszcze w warsztatach wojennych Nar. Dwadzie�cia greegan�w z mozo�em
podci�gn�o machin� ku murom Goth. Platforma mia�a ko�a o �rednicy r�wnej
wzrostowi
cz�owieka, a z jej bok�w niczym �apy koszmarnej stonogi wysuwa�o si� sto
wyszlifowanych
dr�g�w. M�ot by� z granitu, a do pot�nej d�bowej belki mocowa�y go ta�my z
nabijanego
kutymi nitami �elaza. Wzd�u� ca�ej g�rnej kraw�dzi platformy porozwieszano
sk�rzane p�tle,
kt�re mia�y zapobiega� upadkom pod ko�a pchaj�cych taran ludzi. Genera� jad�cy
konno
wzd�u� platformy zacz�� si� zastanawia�, czy machina sprosta zadaniu, jakie
przed ni�
postawiono. Grubo�� mur�w Goth s�awi�y liczne pie�ni, a bram� miejsk� wzmocniono
pot�nymi �wiekami, od �rodka za� by�a podparta belkami ze skamienia�ego drewna.
Warowny Gr�d wzniesiono przed wiekami i jak do tej pory wszyscy naje�d�cy
odchodzili
st�d pokonani. Niekt�rzy uwa�ali, �e jego mury s� nie do rozbicia.
Ale dla Boga Naren�w nie istnia�y przeszkody nie do pokonania. Vorto szarpn�� za
wodze, by przywo�a� do porz�dku narowistego konia i odwr�ci� si� do Kye�a. He�m
pu�kownika pokrywa�a warstewka �niegu.
- - Sprowad� tu dwie dru�yny ogniomiot�w. Niech skupi� ogie� na murach po obu
stronach bramy. Musimy jako� powstrzyma� tych �ucznik�w. I przerwij ostrza�
rakietami. Nie
chc�, by kt�rakolwiek z nich wyl�dowa�a przy taranie. Po wy�amaniu bram ruszamy
do
szturmu. Mam nadziej�, Kye, �e jazda b�dzie gotowa?
- - B�dzie gotowa, panie.
- - To trzymaj j� na razie z ty�u, dop�ki nie dam rozkazu. Do szar�y trzeba nam
otwartej bramy i drogi wolnej od rumowisk. Nie chc�, by teraz kr�cili si� przy
wrotach,
poniewa� Lokken si� czego� domy�li, a prawdopodobnie przygotowa� dla nas kilka
niespodzianek.
Kye wykrzywi� usta w sk�pym u�mieszku.
- - Panie, je�eli i tak mamy u�y� gazu...
- - Chc� dosta� Lokkena... �ywego Lokkena. Mam i ja niespodziank� dla niego. A
teraz ruszaj do swoich. Zajmij si� wykonaniem moich rozkaz�w, pu�kowniku.
Kye wzruszy� ramionami i odjecha�, by zebra� dwie dru�yny ogniomistrz�w, kt�re
Vorto chcia� mie� pod bram�. Genera� przez chwil� patrzy� za odje�d�aj�cym
oficerem. Zn�w
poczu�, �e z�era go niecierpliwo��. �nieg sypa� coraz g�ciej, a przerwanie
ostrza�u rakietami
rych�o powinno zasnu� okolic� mrokiem. Spojrzawszy na wyzieraj�ce spod blachy
pancernej
r�kawicy czubki palc�w, stwierdzi�, �e zaczynaj� sinie�. Goth mog�o si� trzyma�
miesi�cami,
a wkr�tce nadejdzie zima. G��d i ch��d podkopi� morale jego legionist�w, do tego
za� nie
wolno by�o dopu�ci�.
Zebranie kanonier�w zaj�o Kye�owi tylko kilka minut. Pos�uszni jego rozkazom
ustawili si� po obu stronach wiod�cej ku bramie drogi. Z wylot�w rur
nieprzerwan� strug�
zacz�y tryska� p�omienie, co zmusi�o �ucznik�w przy bramie do cofni�cia si�.
Dwie
drewniane k�adki zawieszone wzd�u� blank�w zaj�y si� ogniem. Goth�jczycy
musieli si�
wycofa� na bezpieczniejsze pozycje. Vorto us�ysza� rozpaczliwe krzyki, jakimi
wzywali
oddzia�y posi�kowe. Zobaczyli taran.
Vorto wyj�� sw�j podw�jny top�r z obejmy na plecach i ruszy� galopem ze wzg�rza.
Tu� za nim pod��ali jego chor��owie, nios�cy wysoko �wiat�o�� Boga. Widok
z�otego
sztandaru przyci�gn�� uwag� kilku �ucznik�w. Vorto wybuchn�� gromkim �miechem i
potrz�sn�� ku nim pi�ci� w odwiecznym znaku wyzwania.
- Jestem tutaj! - zagrzmia�. - Przeszyjcie mi serce!
Oczywi�cie trzyma� si� w bezpiecznej odleg�o�ci, co te� �ucznicy
ocenili w�a�ciwie i zaj�li si� legionistami stoj�cymi wzd�u� platformy tarana.
Vorto
wyda� kolejny rozkaz. Nad stanowiska �o�nierzy pchaj�cych taran wysuni�to
metalowe
zadaszenie, os�aniaj�ce ludzi przed wszelkiego rodzaju pociskami. �o�nierze
przysun�li si� do
bok�w platformy i zabezpieczyli p�tlami, zaci�gaj�c rzemienie wok� pas�w. Vorto
podjecha�
nieco bli�ej, a� zatrzyma� konia przy rumaku Kye�a. Kanonierzy wymierzali
nieustannie w
mury strugi ognia, odp�dzaj�c Gothajczyk�w od bramy. Ogniste j�zory liza�y
kamienne
�ciany i rozp�aszcza�y si� na nich w prawdziwe ka�u�e p�omieni. Gwi�d��ce nad
g�owami
szturmuj�cych rakiety ucich�y i nad miastem rozci�gn�a si� zas�ona mroku.
Mury Goth pi�y si� na wysoko�� pi��dziesi�ciu st�p. Same wrota liczy�y sobie
dwadzie�cia. Vorto szybko obliczy�, jaka si�a b�dzie potrzebna do wysadzenia ich
z
zawias�w. Nie mniej ni� pi��dziesi�t krok�w rozp�du. Ale do tego trzeba by�o
czasu, a
kanonierzy nie mieli w pojemnikach niesko�czonych zapas�w paliwa, �ucznicy za�
zd��yli
ju� trafi� kilku popychaczy. W �wietle pochodni i lamp zwieszanych z najbli�szej
wie�y
Vorto widzia� zbieraj�cych si� na murze Gothajczyk�w. Jego ludzie b�d� si�
musieli
pospieszy�.
- - Kye - odezwa� si� spokojnym g�osem. - Teraz!
Pu�kownik uni�s� szabl� w g�r�.
- - Uderzaaaa�!
W tej samej chwili rozleg�o si� pot�ne, zbiorowe st�kni�cie. Wielkie ko�a
platformy
zacz�y si� obraca� - pocz�tkowo wolno, a potem coraz szybciej. Otaczaj�cy taran
oficerowie
sypn�li przekle�stwami, ponaglaj�c ludzi do jeszcze wi�kszego wysi�ku. Granitowy
�eb tarana
z coraz wi�ksz� szybko�ci� sun�� ku bramie Goth. Vorto obliza� spierzchni�te
wargi. Taran
trzeszcza�, j�cza� - i przyspiesza�. Gothajczycy zacz�li wydawa� okrzyki pe�ne
przera�enia.
Ogniomioty rzygn�y p�omieniami, kt�re zn�w rozp�aszczy�y si� na murach. Taran
nieustannie przyspiesza�. By� coraz bli�ej wr�t. Vorto zagryz� wargi...
Huk uderzenia granitu o drewno m�g�by zag�uszy� ryk grzmotu. Genera�owi wyda�o
si� w tej chwili, �e ca�y �wiat zatoczy� si� pod wp�ywem wstrz�su. Kilkunastu
�ucznik�w
spad�o z muru, a przera�eni �oskotem kanonierzy na moment wstrzymali ogie�.
Vorto wysili�
wzrok, usi�uj�c przejrze� zas�on� mroku, kt�ra nagle opad�a na bram�. Gdy zn�w
si�
rozja�ni�o, genera� zobaczy� uszkodzone wrota. Cho� przedtem wyda�oby mu si� to
niemo�liwe, ujrza� cienk� szczelin�, kt�ra zygzakiem szybko pi�a si� w g�r�
poprzez
skamienia�e drewno.
- Wielki Bo�e! - Vorto rykn�� �miechem.
Zebrani przy taranie legioni�ci podnie�li radosn� wrzaw�. By�o ich teraz dwustu,
zwo�anych okrzykami Kye�a z oddzia��w otaczaj�cych Goth stalowym pier�cieniem.
Ludzie z
oddzia�u jazdy zacz�li zwyci�sko potrz�sa� mieczami. Nawet niewzruszone oblicze
Kye�a
p�k�o w szczerym u�miechu.
- Jeszcze raz! - rykn�� Vorto.
Taran ju� si� cofa� na pierwotn� pozycj�. Noc zn�w rozja�ni�y b�yski p�omieni
ogniomiot�w. Na nare�skich �o�nierzy polecia�y strza�y, trafiaj�c kilku w plecy.
Aby upora�
si� z tym zagro�eniem, Kye przywo�a� oddzia� wsparcia szturmu, kt�rego
cz�onkowie mieli
r�czne ogniomioty. Do mur�w podbieg�y dwuosobowe dru�yny i ku g�rze wykwit�y
nowe
ogniste strugi. R�czne ogniomioty, mniejsze i nie maj�ce zasi�gu swych starszych
braci,
podpali�y jednak podstaw� baszty, na kt�rej usadowili si� gothajscy �ucznicy.
Chmura strza�
znacznie si� przerzedzi�a.
Taran raz jeszcze ruszy� ku bramie. Vorto s�ysza� okrzyki i st�kni�cia
towarzysz�ce
wysi�kowi. Taran zn�w zacz�� przyspiesza�. Ziemi� ponownie targn�� wstrz�s, gdy
granitowy
�eb tarana uderzy� o skamienia�e drewno bramy. Tym razem szczelina rozwar�a si�
znacznie
szerzej. Vorto pop�dzi� konia ku murom. Przez rozdarcie w bramie m�g� ju� niemal
zobaczy�
miejskie domy. Kilka bierwion rygluj�cych wrota jeszcze si� trzyma�o, drugie
uderzenie
powygina�o je jednak do �rodka i wida� by�o, �e nie wytrzymaj� trzeciego. Kye
okrzykami
ponagla� swoich ludzi. Taran zacz�� si� cofa� przed ostatnim, wie�cz�cym dzie�o
zniszczenia
uderzeniem. Vorto wyda� zwyci�ski okrzyk, a potem wybuchn�� �miechem. B�g
zapewni� mu
zwyci�stwo. Nad g�ow� genera�a tryumfalnie �opota�a bandera �wiat�o�ci Boga.
- Czas na ciebie, Lokken! - zakrzykn�� Vorto rado�nie. Rzuci} pe�ne nadziei
spojrzenie na wzg�rza, gdzie ustawiono kwasomioty i poczu� przeszywaj�cy go
dreszcz
emocji.
Lorla dotar�a do tajnej furty na kr�tko przedtem, zanim �nie�yca rozhula�a si�
na
dobre. Jej kucyk chrapa� ci�ko, wyczerpany szybk� jazd� przez miasto. Daevn,
jej
przyboczny i przewodnik, by� mokry od potu i wilgoci topniej�cych p�atk�w
�niegu. By�
wysokim, szybkonogim cz�owiekiem, na kt�rego Lorla patrzy�a z niepokojem, kiedy
zacz��
rozmawia� z gothajskimi �o�nierzami przy furcie i okrzykiem wezwa� ludzi
stoj�cych na
blankach. W mie�cie wida� by�o jedynie �o�nierzy - wszystkie domy pozamykano i
zabarykadowano. Usta� ju� z�owrogi deszcz rakiet i ulice zasnu� mrok. W pewnej
chwili
dziewczynka us�ysza�a osobliwy d�wi�k od strony g��wnej bramy i po jej sk�rze
przebieg�
nag�y dreszcz. Brzmia�o to jak uderzenie w ogromny b�ben.
Zaraz potem podjecha� do niej Daevn, kt�ry czekaj�c na uchylenie tajnej furty,
dosiad�
swojego konia. Brama by�a znacznie mniejsza od g��wnej; bardziej przypomina�a
drzwi
pomalowane na ciemnoszary kolor tak, by niczym z pozoru nie r�ni�a si� od
s�siednich
kamieni. Kiedy j� uchylono, Lorla ciekawie zerkn�a w g��b szczeliny, usi�uj�c
dojrze�
cokolwiek za ni�. Jej wzrok uton�� w mroku i �nie�ycy.
- - Co to za d�wi�k? - spyta�a zaniepokojona.
- - Taran - wyja�ni� Daevn. - Zabrali si� do wy�amywania bramy g��wnej. Ale dla
nas to szcz�liwa okoliczno��. Pozostali Narenie zbior� si� przy taranie. -
U�miechn�� si�
przebiegle. - A nam wi�cej nie trzeba.
Lorla niewiele wiedzia�a o swoim przewodniku i nie by�a pewna, czy on pojmuje, z
kim ma honor. Spr�bowa�a si� jednak u�miechn��, bo musia�a sobie zjedna�
przychylno��
prostaka. Kiedy tajna brama rozchyli�a si� szerzej, dziewczynka pogna�a swego
kucyka.
- My�l�, �e macie woln� drog� - odezwa� si� jeden z �o�nierzy. Zerkn�� na
drewniany,
rozpi�ty wzd�u� blank�w pomost, gdzie �ucznik skinieniem r�ki dawa� im znaki. -
Mo�ecie
rusza�. Trzymajcie si� w cieniu, ale nie zwlekajcie.
Daevn kiwn�� g�ow�.
- Gotowa?
- Owszem. - By�o to k�amstwo.
Daevn ruszy� przodem i truchtem wyprowadzi� konia na zewn�trz. Lorla z oporem
pogna�a kucyka jego �ladem. Zwierz� wyczuwa�o niepok�j pani i wlok�o si�, jakby
mia�o
nogi z o�owiu. Lorla us�ysza�a kolejny �oskot, dobiegaj�cy z drugiej strony
miasta, i strach
kaza� jej uderzy� pi�tami w boki kucyka. Daevn ju� si� niecierpliwi� i wzywa� j�
skinieniem
d�oni. Za murem panowa�a cisza. Dziwne, zauwa�y�a dziewczynka, ale prawie nie
by�o tu
s�ycha� odg�os�w bitwy i szturmu. Lorla obejrza�a si� za siebie, na zamykan�
furt�, kt�ra po
chwili zupe�nie stopi�a si� z otaczaj�cym j� murem.
- No, dalej�e! - ponagli� dziewczynk� przewodnik, ruszaj�c jednocze�nie ku
wzg�rzom. Tam mia�y ich skry� g�stwina i mrok. Odziani w czer� dziewczynka i jej
przyboczny szybko stali si� jednymi z wielu cieni. Szybko i cicho ruszyli w
nieznane, ku
dalekiej Smoczej Paszczy.
Diuk Lokken wyszed� na balkon wie�y i ogarn�� wzrokiem gin�ce miasto. Meldunki
nap�ywa�y tak szybko, �e trudno by�o je weryfikowa�, a jego prywatne komnaty
zajmowali
adiutanci. Legiony Vorta przedar�y si� przez bram� i teraz klinami rozdziera�y
miasto. B�yski
ogniomiot�w wskazywa�y diukowi, jak s� ju� blisko. Larius, wojskowy doradca,
szarpa� go
za r�kaw niczym pragn�cy uwagi i wskaz�wek ch�opiec. Diuk Lokken by� jednak
oddalony
my�lami o tysi�ce mil. W jego l�ni�cych oczach odbija�y si� przera�aj�ce wizje,
a my�li
pe�z�y leniwie. Syn diuka, Jevin, sta� na posterunku przy bramie - i teraz ju�
pewnie by�
martwy. Za godzin� do��cz� do niego jego c�rki - nie wcze�niej jednak, zanim
zostan�
zgwa�cone przez rozpasane �o�dactwo. Goth szybko przekszta�ci si� w kolejn�
nare�sk� ruin�.
- - Lariusie - odezwa� si� diuk spokojnie. - Zabierz moj� �on� i c�rki do sali
tronowej, niech tam na mnie zaczekaj�. Wkr�tce zejd�. Potrzebuj� tylko kilku
chwil
samotno�ci.
- - Nie! - ostro sprzeciwi�a si� jego �ona. Podbieg�a do m�a i chwyci�a go za
r�k�.
Podczas ca�ego obl�enia zachowa�a spok�j, ale teraz jej nerwy zacz�y wymyka�y
si� spod
kontroli.
Lokken spojrza� na ni� surowym wzrokiem.
- Kareeno, zr�b to dla mnie. Chc� jeszcze popatrze� na miasto. Sam.
- - Pozw�l nam zosta� przy tobie - poprosi�a diuszesa. - Ode�lij wszystkich, ale
nie
nas. Prosz�, niech dziewczynki...
- - Odzyskaj� ojca za kilka minut - odpar� Lokken. - Zejd�cie do sali tronowej i
tam
na mnie zaczekajcie. Ka�cie stra�om zosta� przed drzwiami. - Odwr�ci� si� do
doradcy. -
S�ysza�e�, Lariusie? Nie �ycz� sobie towarzystwa �o�nierzy. Zosta� z nimi,
zrozumia�e�?
- - Zrozumia�em, m�j diuku.
Lokken uj�� w d�onie twarz �ony i przyci�gn�� j� ku sobie.
- Musz� by� silny, Kareeno - wyszepta�. - Nie mam zbyt wiele czasu. Pozw�l mi
wi�c
na chwil� s�abo�ci, dobrze?
Wargi Kareeny zadr�a�y. Bez s�owa wysun�a si� z obj�� ma��onka i wyprowadzi�a
c�rki z komnaty. Larius te� ju� si� nie odezwa�. Stary �o�nierz u�miechn�� si�
smutno do
diuka, a potem opu�ci� balkon i ruchem d�oni nakaza� innym, by zostawili Lokkena
jego
rozwa�aniom.
B�d�c ju� sam, diuk Lokken z Goth powi�d� wzrokiem po swoim p�on�cym mie�cie.
Goth pi�kne. Goth wielkie. Zbudowane przez niewolnik�w, kt�rzy mieszali z
zapraw� swoj�
krew, by�o jedynym domem, jaki diuk kiedykolwiek zna� i pami�ta�. Po jego
policzkach
sp�yn�y �zy. Wkr�tce mia� po niego przyj�� Vorto i diuk nie chcia� okaza� mu
tych �ez.
Spojrzy w twarz nare�skiemu rze�nikowi z t� sama pogard�, z jak� zdar�
nienawistn� flag�
Herritha. Tego dnia, nawet w chwili upadku Goth, nie chcia� dawa�
nieprzyjacio�om �adnej
satysfakcji.
Z �oskotem tysi�cy odzianych w twarde, �o�nierskie buty st�p, przy ryku p�omieni
ogniomiot�w, legiony Vorta wlewa�y si� do miasta. Nad nimi stercza�y granitowe
baszty
pe�ne �ucznik�w, a ulice zamyka� mur �ywych tarcz - woj�w Lokkena dziko
wywijaj�cych
mieczami. W w�skie uliczki wdziera�y si� oddzia�y nare�skiej jazdy, tn�c z g�ry
gothajskich
piechur�w mieczami, podczas gdy ogniomioty napastnik�w ry�y we wrogich szeregach
gorej�ce bruzdy. Nad ich g�owami niebo zabarwi�o si� czerwieni� przed�witu.
Oficerowie
wykrzykiwali rozkazy, nakazuj�c ataki i odwroty, a wrzaski palonych �ywcem
nios�y si�
echami po kamiennych korytarzach.
Wypieraj�c obro�c�w z ulicy na ulic�, legioni�ci Vorta prawie przebili si� do
zamku
Lokkena. Forteca by�a ju� dobrze widoczna, wysoka, gro�na i obleczona w
migotliwe iskierki
�niegu. Nad zamkiem powiewa�y dwa sztandary, jednocze�nie mokre i oszronione
przez
lodowate podmuchy wiatru. Zwyci�ski Vorto jecha� wolno przez zwa�y trup�w.
Nieopodal
pu�kownik Kye prowadzi� jazd� do szar�y na g��wn� ulic� miasta. Pu�kownik
ignorowa�
deszcz strza� sypi�cych si� nadal z granitowych baszt. Vorto ruszy� za nim i
tn�c na lewo i
prawo swoim pot�nym, podw�jnym toporem, k�ad� pokotem gothajskich obro�c�w.
Jednym
ciosem rozbija� he�my i tarcze. Po jego nagolennikach sp�ywa�a krew, kt�ra
zbryzga�a
r�wnie� kropierz wierzchowca. Ulic� wstrz�sa�y detonacje ogniomiot�w. Z boku
gna� ku nim
liczny oddzia� gothajskiej jazdy, maj�cy nadziej�, i� przypr� Naren�w do
szereg�w w�asnej
piechoty. Vorto z dzikim wrzaskiem zawr�ci� konia i run�� do przeciwnatarcia.
- Za mn�! - rykn�� co tchu w p�ucach.
Dwudziestu ci�kozbrojnych je�d�c�w us�ysza�o okrzyk Vorta i wspar�o swego
wodza. Jaki� bystry kanonier zwr�ci� wylot lufy kwasomiotu przeciwko
Gothajczykom i
jednym naci�ni�ciem spustu zmieni� trzeci� cz�� napastnik�w w gorej�ce �ywe
pochodnie.
�ar uderzaj�cej tu� obok ognistej strugi osmali� twarz genera�a, Vorto jednak,
nie dbaj�c o
nic, rwa� ku wrogom. Kiedy p�omie� zgas�, nare�ski w�dz wpad� na pierwszego z
gothajskich
je�d�c�w. Natychmiast poczu� uderzenie miecza, kt�re ze�lizgn�o si� po jego
naramienniku.
Uni�s�szy top�r, uderzy� na odlew, pozbawiaj�c napastnika r�ki. Potem
b�yskawicznie
odwr�ci� si� ku nast�pnemu z wrog�w, kt�ry by� ju� zbyt blisko, by go dosi�gn��
toporem. W
tej samej chwili do walki w��czyli si� pozostali ci�kozbrojni Narenie, kt�rzy
brawurowym
atakiem odrzucili nieprzyjaci� w ty�. Vorto zapami�ta� si� w bojowej furii
walki wr�cz i
wywijaj�c toporem, ci�� cia�a i zbroje, sam k�pi�c si� we krwi wrog�w.
Walka mia�a si� ju� ku ko�cowi, kiedy Vorto wycofa� konia z zawieruchy i ruszy�
za
je�d�cami Kye�a ulic� ku zamkowi. Kye wyr�ba� drog� dla greegan�w i po
kamieniach
toczy�y si� ju� ko�a nare�skich woz�w bojowych, kt�rych za�ogi niewiele sobie
robi�y ze
strza� gothajskich �ucznik�w. Kolumna, naje�ona mieczami i siej�ca b�yskawice
ogniomiot�w, par�a wolno ku fortecy. Przed nimi do zamku wycofywali si�
Gothajczycy,
kt�rzy zwierali szyki do ostatniego boju. Vorto m�g� ju� dobrze przyjrze� si�
ca�ej budowli.
Otoczona potr�jnym murem wspania�a bry�a z drewna i kamienia przywiod�a
genera�owi na
my�l przyczajonego, nieust�pliwego buldoga. Vorto skierowa� wierzchowca w sam
�rodek
oddzia��w, przeciskaj�c si� przez szeregi je�d�c�w. Pu�kownik Kye powita� go
wilczym
u�miechem.
- Na fortec�, generale? - spyta�.
Vorto kiwn�� g�ow�.
- Tam niechybnie b�dzie ich ostatni punkt oporu. Zajmijcie pozycje od wschodu i
zachodu, po cztery dru�yny, ka�da z ogniomiotami. Reszta z nas podjedzie do
drzwi Lokkena.
Tkni�ty nag�� podejrzliwo�ci� Kye rozejrza� si� dooko�a.
- Spokojnie tu - zauwa�y�.
Vorto te� zbada� wzrokiem otoczenie. W istocie, by�o spokojnie. Jak do tej pory
zetkn�li si� jedynie z �a�osnymi pr�bami oporu, a teraz ulice �wieci�y pustkami.
Wkr�tce gaz
dope�ni dzie�a zniszczenia. Wytr�ceni z r�wnowagi niezwyk�� cisz� Narenie z
wiod�cym
oddzia� Vortem ruszyli ku fortecy.
Gothajscy piechurzy wycofywali si� pospiesznie, zajmuj�c pozycje nieopodal zamku
Lokkena. �ucznicy przestali szy� strza�ami. Kolumna Naren�w wolno lecz
niepowstrzymanie
par�a przez opustosza�e ulice. Genera� przeszukiwa� wzrokiem pobliskie baszty i
dachy
dom�w, spodziewaj�c si� zab�jczej strza�y, ta jednak nie nadlatywa�a. Gdzie� za
fortec�
rozlega�y si� jakie� okrzyki. Poza nimi jednak nad ca�ym Goth zaleg�a
niesamowita cisza.
Mieszka�cy niespokojnie �ypali na naje�d�c�w zza zamkni�tych okiennic dom�w.
Vorto
zmarszczy� brwi.
I wtedy zobaczy� ja�niejszy ni� s�o�ce b�ysk. Genera�owi zapar�o dech w
piersiach.
Szarpn�� wodze swego konia i patrzy�, jak raca wzbija si� �ukiem ku zenitowi,
gdzie
rozbryzn�a si� w kaskad� opadaj�cych w d� iskier. Przez jedn�, przepi�kn�
chwil� na
�wiecie nie istnia�o nic poza niebem nad zamkiem Lokkena, roz�wietlonym po to
tylko, by
ukaza� jeden jedyny, wyzywaj�cy cel - dwie flagi Goth. Na ich widok twarz Vorta
skrzywi�a
si� niczym paszcza z�ego psa. Obok flagi Goth powiewa�a Czarna Flaga, o�wietlona
tak,
jakby sp�ywa�a na ni� �aska Niebios - zuchwa�y znak otoczony rozb�yskami iskier
�nie�ycy.
Niewierny diuk po raz ostatni splun�� im wszystkim w twarze.
- Lokken... - sykn�� Vorto przez zaci�ni�te z�by. - Za to jedno tylko sp�oniesz
w
piekle. - Genera� zamkn�� oczy, b�agaj�c Boga, by ten nie okazywa� �adnej �aski
przeniewiercy. Niewiele brak�o, aby tu, na gothajskim bruku zala�a go nag�a
krew. -
O�mielasz si� wywiesza� swoj� flag�? - sykn�� znowu. - T� twoj� czarn� flag�
wiaro�omcy? -
Z najwy�szym trudem powstrzymywa� si� od wyra�enia swej furii dzikim rykiem. -
Szybciej!
- ponagli� swoich ludzi. - Znajd�cie mi tego skurwysyna!
Nare�scy legioni�ci przyspieszyli kroku. Bojowe wozy potoczy�y si� z najwi�ksz�
pr�dko�ci�, do jakiej zdolne by�y greegany, a konie je�d�c�w zacz�y parska� z
wysi�ku.
Vorto przedar� si� na czo�o kolumny. Ogniomioty zd��y�y ju� zaj�� pozycj� z obu
stron
zamku i genera� widzia�, jak kanonierzy pospiesznie umacniali je na niepewnym
pod�o�u.
Pu�kownik Kye dostosowa� krok swego wierzchowca do tempa, z jakim par� przed
siebie
Vorto. Ujrzawszy fortec�, stary wojak poci�gn�� nosem.
- Wygl�da na to, �e w og�le nie ma tam �adnych obro�c�w - za�mia� si� Kye. -
Mo�e
mia�e� racj�, panie. Mo�e po prostu powinni�my zapuka�?
Wkr�tce stan�li na rozleg�ym kamiennym dziedzi�cu. Przed sob� zobaczyli stoj�ce
karnie szeregi ponurej gothajskiej piechoty pod broni�, na skrzyd�ach kt�rej
ustawili si�
pozostali je�d�cy. Ludzie z Warownego Grodu nie zamierzali si� broni�. Po prostu
czekali na
rozw�j wydarze�. Vorto pochyli� si� do ucha Kye�a.
- Pu�kowniku... - spyta� szeptem. - Co to ma znaczy�?
Kye beznami�tnie wzruszy� ramionami. Postawa obro�c�w zaskoczy�a r�wnie� jego.
- Nie wiem. Mo�e chc� si� podda�?
Vorto uni�s� d�o�, by zatrzyma� kolumn�. Rozkaz przekazano wzd�u� kolumny. W��
zbrojnych zatrzyma� si� niemal w jednej chwili. Vorto rozejrza� si� dooko�a, nie
bardzo
wiedz�c, co dalej. W pierwszej chwili pomy�la�, �e to pu�apka, nie zobaczy�
jednak niczego,
co by na to wskazywa�o - nigdzie nie by�o wida� najmniejszego ruchu. Spojrza� na
zgromadzonych przed twierdz� �o�nierzy. Ci co prawda nie opu�cili mieczy, ale
�ucznicy stali
spokojnie - �aden nie mia� strza�y osadzonej na majdanie i ci�ciwie.
- To si� zaczyna robi� interesuj�ce - zwr�ci� si� do Kye�a.
- Hola, wy tam! - zawo�a� Kye do stoj�cych po drugiej stronie Gothajczyk�w. -
Czy
si� poddajecie?
Gothajczycy nie odpowiedzieli, jednak�e oba oddzia�y dzieli�a odleg�o�� ponad
pi��dziesi�ciu jard�w i Vorto zacz�� w�tpi�, by tamci us�yszeli pytanie, kt�re
porwa� pewnie i
uni�s� podmuch wiatru.
- M�j Bo�e - warkn�� genera�. - Poddaj� si� tak samo, jak walcz�.
I wtedy naje�ona �wiekami brama zamku Lokkena zacz�a si� podnosi�. Gothajscy
piechurzy rozeszli si� na boki, zostawiaj�c wiod�c� do zamku �cie�k�. Vorto i
Kye szeroko
otwarli oczy, usi�uj�c przejrze� cokolwiek przez �nie�yc�. Z mroku wy�oni�a si�
sylwetka
niewysokiego cz�owieka. W pierwszej chwili Vorto pomy�la�, �e oto idzie ku nim
diuk i jego
serce drgn�o rado�nie. Zaraz potem jednak zobaczy�, �e nieznajomy ma na sobie
szkar�atny
goth�jski mundur i zrozumia�, �e ma przed sob� kogo� innego. �o�nierz by� stary,
znacznie
starszy od Lokkena, i lekko zgarbiony. Nie zwracaj�c na nic uwagi, min�� szeregi
obro�c�w i
ruszy� prosto do Vorta i otaczaj�cych go Naren�w.
- A ten czego tu chce? - spyta� Vorto. Wyprostowa� si� w siodle i poda� sw�j
top�r
Kye�owi. - Kim jeste�? - spyta� �o�nierza.
- I co masz dla mnie?
�o�nierz do�� bezceremonialnie zatrzyma� si� w odleg�o�ci jarda od genera�a.
- - Ty jeste� Vorto? - spyta� wprost.
- - Starcze, zada�em ci pytanie - ostrzeg� go genera�. - Przemawiasz w imieniu
Lokkena?
- - Owszem, m�wi� za niego - odpar� m�czyzna. - Jestem Larius, wojenny dow�dca
i radny Warownego Grodu. A ty jeste� Vorto, czy tak?
Vorto u�miechn�� si� paskudnie.
- - Psie, jestem twoim panem, najwy�szym s�dzi� i katem w jednej osobie, a tak�e
s�ug� Niebios i arcybiskupa Herritha. - Genera� wbi� w stoj�cego przed nim
ci�kie od
nienawi�ci spojrzenie. - Gdzie diuk?
- - Diuk czeka na ciebie w sali tronowej - odpowiedzia� Larius.
- Mam ci� tam zaprowadzi�.
- Osobiste zaproszenie? Och, jakie� to uprzejme z jego strony! Przyjmuj�,
Gothajczyku. Zaprowad� mnie do tego wieprza.
Kye chrz�kn�� znacz�co.
- - Generale...
- - Pozb�d� si� obaw, pu�kowniku - odpowiedzia� Vorto. - Wszyscy jeste�my w r�ku
Boga. Panie radny, przodem prosz�. Kye, p�jdziesz ze mn�.
Larius z Goth przybra� pogardliwy wyraz twarzy, ale nie odezwa� si� s�owem.
Odwr�ci� si� i ruszy� ku bramie twierdzy. Za nim konno jechali Vorto, Kye i
dziesi�ciu
�o�nierzy z osobistego orszaku Vorta, kt�rzy szli za genera�em wsz�dzie,
dok�dkolwiek si�
udawa�. Kiedy dotarli do bramy, Narenie zsiedli z koni, przekazuj�c je
piechurom. �o�nierze
Goth mierzyli ich morderczymi spojrzeniami. Vorto wszed� za Lariusem do
twierdzy.
Wewn�trz zobaczy� wielki przedsionek o�wietlony pochodniami. Pod �cianami sali
sta�y
idealnie wyr�wnane szeregi �o�nierzy odzianych w jednolite, szkar�atnej barwy
brygandyny.
Wszyscy mieli w d�oniach nagie miecze, kt�re trzymali prosto przed sob�, tak �e
bardziej
przypominali kuk�y, ni� ludzi w krwi i ko�ci. Vorto zatrzyma� si� na chwil� w
progu.
Larius odwr�ci� si� i zmierzy� genera�a krytycznym spojrzeniem.
- Wejd�, generale - rzuci� niecierpliwie. - Nie zrobi� ci krzywdy. Maj� swoje
rozkazy.
Czuj�c si� dotkni�ty, Vorto ruszy� za starym �o�nierzem. Pu�kownik Kye szed�
r�wnie
niepewnym krokiem. W g��bi przedsionka wida� by�o wiele drzwi. Larius
przeprowadzi� ich
przez ca�� sal�, a potem, kiedy dotarli do drzwi, odst�pi� na bok.
- Diuk - powiedzia� po prostu.
Vorto wkroczy� do komnaty. Na drugim ko�cu rozleg�ej izby zobaczy� siedz�cego na
skromnym tronie Lokkena. Po prawej r�ce diuka sta�a Kareena, pi�kna i surowa.
Powita�a
genera�a nieznacznym skinieniem g�owy i wrogim spojrzeniem. Obok diuszesy sta�y
dwie
ma�e dziewczynki, c�reczki Lokkena, oszo�omione i najwyra�niej przepe�nione
obaw�. Sam
diuk trzyma� si� zaskakuj�co dobrze. W sali nie by�o �adnych przybocznych,
stra�nik�w czy
zbrojnych - tylko Lokken i jego najbli�sza rodzina. Vorto, dzwoni�c ostrogami,
ruszy� przez
sal�. Z jego zbroi kapa�y na posadzk� krople gothajskiej krwi. Podszed�szy do
niewielkiego
podwy�szenia, zatrzyma� si�, zebra� �lin� w ustach i splun�� w twarz diuka. Ten,
spokojnie i
nie okazuj�c �adnych emocji, wytar� z twarzy plwocin� Narena.
- Wi�c to tak? - spyta� Vorto. - Mam przed sob� kr�la, prawda?
Lokken milcza�.
- M�w, ty zdradziecki pomiocie! Jeste� pot�piony w obliczu Boga! Jak mog�e� si�
sprzeciwi� woli Niebios?
Diuk nadal milcza�.
- Odpowiadaj, arogancka ma�po!
Odpowied� pad�a ze strony diuszesy Kareeny. Z okrzykiem nienawi�ci rzuci�a si�
na
genera�a i przeora�a mu twarz paznokciami zakrzywionymi jak szpony. Vorto
zasycza� z b�lu,
szarpn�� kobiet� w bok i wykr�caj�c jej r�k�, rzuci� na kolana. Drug� d�oni�
uderzy� diuszes�
w twarz, rozcinaj�c jej warg�.
- - Nie! - krzykn�� Lokken, zrywaj�c si� ze swego tronu. Podni�s�szy �on�, obj��
j�
ramionami.
- - Powstrzymaj swoj� kobiet�, Lokkenie... - ostrzeg� go Vorto. - Albo sam si�
do
niej zabior� i naucz� dobrych manier!
- - Nie dotykaj jej! - sykn�� Lokken. Spojrza� w twarz g�ruj�cego nad nim
genera�a. -
Przyby�e� tu po mnie, rze�niku. We�miesz mnie i nikogo wi�cej!
I nagle Vorto wszystko zrozumia�.
- To dlatego si� poddajesz? Chcesz, psie, by oszcz�dzono twoj� rodzin�?
Lokken skrzywieniem ust potwierdzi� domys� genera�a.
- - Owszem. Oszcz�d� ich, a nikt wi�cej ju� nie zginie. Nawet teraz mog� ci�
zabi�,
wypowiedziawszy tylko jedno s�owo. Ale nie zrobi� tego. Nie zrobi�, je�eli
oszcz�dzisz
moj�rodzin� i krewnych.
- - O tym mog� wyrokowa� tylko Niebiosa, nie ja.
- - Oszcz�d� ich - pop