7204

Szczegóły
Tytuł 7204
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7204 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7204 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7204 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KAROL MAY W KRAJU MAHDIEGO CZʌ� PIERWSZA �OWCA NIEWOLNIK�W ROZDZIA� I CHAJAL Zwyci�ska �El Kahira� lub �Bauwaabe el bilad esz szark�, tj. Wrota Wschodu � tak brzmi� okre�lenia, kt�rymi Egipcjanin nazywa stolic� swojego kraju. O ile pierwsza nazwa od dawna ju� nie odpowiada rzeczywisto�ci, o tyle druga zupe�nie jest s�uszna, Kair bowiem istotnie �wrotami Wschodu� nazwa� mo�na. Najbardziej z miast wschodnich b�d�c wystawiona na wp�ywy Zachodu, zwyci�ska niegdy� �El Kahira� tak z wiekami os�ab�a, �e dzi� naporowi tych wp�yw�w wcale nie mo�e si� oprze�. Z roku na rok Kair staje si� miastem coraz bardziej franko�skim i tam, gdzie dawniej na wysokim nawet stanowisku Europejczyk m�g� dozna� pchni�cia no�em za zwr�cenie tylko uwagi, �e su�tan wchodzi w butach do Aja Sofia, tam dzi� ka�dy mo�e zwiedzi� pi��set dwadzie�cia trzy meczety stolicy egipskiej, nie zdejmuj�c obuwia. Liczne hotele, jak np. Shephearda, �Hotel Nowy�, �Hotel d� Orient�, �Hotel du Nil�, �Hotel des Ambasadeurs� jako te� liczne pensjonaty, restauracje i kawiarnie daj� obcemu przybyszowi zupe�ne zaspokojenie potrzeb, do kt�rych przyzwyczai� si� w ojczy�nie. Ale za to trzeba dobrze, bardzo dobrze zap�aci�; za� kto, jak ja, nie rozporz�dza dochodami lorda, niech si� trzyma jak najdalej od owych zbiorowisk krezus�w europejskich. Oczywi�cie �atwiej jest da� tak� rad�, ani�eli zastosowa� si� do niej, gdy� chc�c unikn�� tych dom�w, a jednak mieszka� w Kairze, trzeba si� ulokowa� w domu prywatnym i by� co dzie�, ba, nawet co godzina ofiar� oszustwa i zdzierstwa ze strony krajowc�w, je�li si� nie zna dok�adnie miejscowych stosunk�w i jako tako j�zyka arabskiego. Na uczciwo�� t�umaczy i s�u��cych liczy� nie mo�na. Nawet taki s�u��cy, kt�remu by si� mog�o powierzy� maj�tek i by� pewnym, �e z niego nic nie zginie, przy ka�dym zakupie oszuka swego pana na kilka par lub piastr�w, co, rzecz prosta, z czasem tworzy wcale poka�n� sum�. Z t�umaczami jest jeszcze gorzej. Ilekro� obcy przybysz p�jdzie z dragomanem na bazar, a sam nie zna j�zyka, mo�e by� pewny, �e dragoman jest w porozumieniu z ka�dym kupcem i, dopom�g�szy mu obedrze� swego klienta, odbierze potem sw�j udzia� w zysku. Tote� ka�dy obeznany z krajem ofiarowuje zazwyczaj trzeci� cz�� ceny, kt�rej od niego za towar ��daj�. Dla sprawdzenia zasady og�lnie przyj�tego tu wzgl�dem przybysz�w zdzierstwa, pewien Francuz, w�adaj�cy j�zykiem arabskim, udaj�c jednak, �e go nie rozumie, wzi�� ze sob� dragomana i uda� si� z nim po zakupy. Zaledwie weszli do jednego z kupc�w, ju� handlarz przed podaniem jeszcze klientowi zwyczajowej fili�anki kawy odezwa� si� do t�umacza: �No, bracie, trzeba t� �wini� chrze�cija�sk� oskroba�; dam mu towar sheffieldzki, a niech p�aci za damasce�ski�. Us�yszawszy to Francuz o�wiadczy� handlarzowi najpi�kniejsz� arabszczyzn�, �e ani �wini� nie jest, ani te� nic tu nie kupi, i ku wielkiemu zdziwieniu tak kupca, jak i dragomana, wyszed� wzburzony ze sklepu. Pewien s�ynny podr�nik pisze: �Dawniej trzeba by�o samemu stara� si� tu o wszelkie potrzeby �ycia i, wszed�szy w rol� kucharki, kupowa� na rynku ry�, groch, mi�so w�dzone, dr�b i inne wiktua�y, wyliczone zazwyczaj w podr�cznikach podr�niczych. Od kilku lat ten k�opot bierze na siebie dragoman, jako te� za�atwia wiele innych rzeczy. Nale�y tylko zawrze� z nim umow�, moc� kt�rej obowi�zany jest poda� to a to na �niadanie, tyle a tyle potraw na obiad i tyle a tyle na kolacj�; opr�cz tego za� ma dostarczy� �wiat�a, bielizny, us�ugi i �rodk�w lokomocji. Umow� tak� sporz�dza si� w konsulacie tego kraju, kt�rego si� jest obywatelem. Spos�b to doskona�y, bo zabezpiecza obie strony od wzajemnej krzywdy, a co najwa�niejsze, chroni od wyzysku nie�wiadomego przybysza, ho chciwy przewodnik wie dobrze, �e je�eli swych zobowi�za� nie spe�ni, mo�e go zmusi� konsul do zwrotu strat z nadwy�k�, a nawet materialnie zrujnowa�, bo us�ug jego ju� nikomu nie zaleci. Otwartych oszust�w nie ma tu prawie wcale, jednak przebiegli Arabowie staraj� si� przy zawieraniu um�w zdoby� sobie jak najwi�ksze korzy�ci, a jednocze�nie zrzuci� ze swoich bark�w na podr�nego jak najwi�cej k�opotliwych obowi�zk�w, a czyni� to z w�a�ciw� swej rasie zr�czno�ci��. Przyznaj�c przebieg�o�� tym ludziom, stwierdzam to, com rzek� o nich wy�ej. Moim zdaniem zreszt� na jedno wychodzi, czy si� jest okpionym przy zawieraniu umowy, czy te� w nast�pstwie. Ka�dy, maj�cy mo�no�� zawrze� tego rodzaju umow�, jest godzien zazdro�ci, gdy� mo�no�� ta dowodzi, �e rozporz�dza on �rodkami, z jakich nie ka�dy podr�ny korzysta� mo�e. Dobrze jest temu, kto mo�e w podobnych warunkach podr�owa�. Zajecha�em do hotelu �d�Orient� i kaza�em sobie da� pok�j najta�szy, z zamiarem korzystania z niego tylko przez dzisiaj, a nast�pnie wyszed�em na miasto, aby wyszuka� sobie mieszkanie prywatne. Hotel le�y przy Esbekieh, najpi�kniejszym placu w ca�ym mie�cie. Dawnymi czasy wezbrane wody Nilu zalewa�y ten plac, b�d�cy kotlin�, na ca�ej przestrzeni, a� do czasu, gdy Mohamed Ali kaza� dla zabezpieczenia od wylew�w nilowych otoczy� go kana�em, a brzegi obsadzi� drzewami. P�niej Ismail�Basza przysypa� ca�e to miejsce ziemi� tak, i� plac zosta� podniesiony do poziomu miasta. Pewn� cz�� tej przestrzeni zabudowano domami, a reszt� zamieniono na pi�kny ogr�d z kawiarniami, teatrami i grotami. Po po�udniu odbywaj� si� tu cz�sto koncerty. Wschodni� cz�� placu zdobi� gmachy ministerstw spraw zewn�trznych, wewn�trznych i skarbu, a w po�udniowej wznosi si� teatr, po�wi�cony dramatowi i operze. Ogr�d zajmuje 32 tysi�ce metr�w kwadratowych obszaru. Patrz�c na niezliczon� ilo�� znajduj�cych si� przy tym placu restauracji, piwiarni, kiosk�w z likierami i lodami, sal koncertowych w�r�d mn�stwa zdobnych latarni gazowych, zapomnie� by mo�na, �e si� cz�owiek znajduje u wr�t Wschodu, gdyby nie zieleniej�ce i kwitn�ce ro�liny strefy po�udniowej. Zwr�ci�em si� na po�udniowy wsch�d, w stron� Muski. Jest to dawna franko�ska dzielnica, w kt�rej za panowania Saladyna zamieszkali chrze�cijanie, otrzymawszy po raz pierwszy pozwolenie owego w�adcy na pobyt w Kairze. Tu znajduj� si� najwi�ksze sklepy, nale��ce do Europejczyk�w; ruch niezwyk�y i t�ok znamionuj� t� cz�� miasta. Ulica wprawdzie jest do�� ciasna i duszna, jednak zanim powsta�y wspania�e dzielnice Esbekieh, Ismailia i po�udniowy Addin, by�a ona jedyn� szersz� ulic� w Kairze. Tu wszystko ma ju� polor europejski i zaledwie kilka starych arabskich p�askich dach�w, prawdziwie egipski brud i panuj�ca wsz�dzie wo� ruin i spustoszenia przypominaj� podr�nemu, gdzie si� znajduje. Gdy si� jednak zapragnie zobaczy� Wsch�d, nie zafa�szowany polorem europejskim, trzeba si� uda� do jednej z dzielnic arabskich, niezbyt st�d odleg�ych. Przypomnia�em sobie dawniejsze w�dr�wki moje po Kairze i skr�ci�em w w�sk� boczn� uliczk�. ��czy�a si� ona z inn�, na kt�r� wszed�szy, ujrza�em z daleka na glinianym murze niskiego domu czterowierszowy napis: Beer�house. Cabaret ? bi?re. Birreria. Bira, ingliziji ve nimsawiji. Napis wi�c by� w czterech j�zykach: angielskim, francuskim, w�oskim i arabskim; czwarty wiersz napisany te� by� literami arabskimi. Stan��em w celu przyjrzenia si� temu domowi. Powierzchowno�� jego nie wygl�da�a wcale pon�tnie, lecz poci�ga� mnie ku niemu wyraz �piwo�. W domu tym nie by�o drzwi, ani okien. Zamiast nich, frontowa strona budynku zaopatrzona by�a w dziesi�� mocno pop�kanych s�up�w drewnianych, d�wigaj�cych g�rn� cz�� �ciany. S�upy owe stanowi�y wi�c jedyn� przegrod� pomi�dzy mieszkaniem a ulic�. W g��bi wida� by�o kilku go�ci, siedz�cych na rogo�ach z sitowia, lub na drewnianych sprz�tach, raczej do tortur podobnych, ani�eli maj�cych by� zapewne sto�kami. Jeden z siedz�cych, jaki� spotnia�y grubas, spostrzeg�szy moje wahanie, skin�� na mnie obydwoma r�kami, a u�miechn�wszy si� nader uprzejmie, zawo�a�: ��Gel czelebi, gel czelebi, gel czelebi! Arpa suju pek eji, pek eji! Chod� pan! Piwo tu bardzo dobre, bardzo dobre! M�wi� to po turecku, a wi�c domy�la�em si�, �e jest Osmanlim. Widz�c, �em niezbyt skwapliwy na jego wezwania, wyci�gn�� ku mnie flaszk�, trzyman� w lewej r�ce, a praw� j�� na mnie kiwa� zach�caj�co i tak zawzi�cie, �e tr�jn�g, s�u��cy mu za siedzenie, a podobny do sto�ka szewskiego, zachwia� si� od ruchu tego, i ci�kie beczkowate cia�o grubasa z wielkim �oskotem zwali�o si� na ziemi�. ��O jarik! o gekim! o babalarim! o tenim! o azalarim! o bukalim! O biada! o nieba! o ojcowie moi! o moje ko�ci! o flaszko! � st�ka�, nie wypuszczaj�c z r�ki flaszki, lecz nie czyni�c te� wysi�ku w celu powstania. Przyskoczy�em do� i na razie zdo�a�em tytko stwierdzi�, �e tylko rozpaczliwy zwrot do flaszki by� uzasadniony; rozbi�a si� o jeden ze s�up�w i w r�ku grubasa tkwi�a zaledwie jej cz�� g�rna � pr�na szyjka, zawarto�� za� ca�a wyla�a mu si� na twarz i odzienie. Towarzysze grubasa patrzyli na ten wypadek z u�miechem, ale �aden z nich nie pr�bowa� podej�� ku nam, a�eby kompanionowi dopom�c w powstaniu. ��Zarar onlarinwar? Czy� pan si� nie zrani�? � zapyta�em, bior�c mu z r�ki szyjk� od flaszki i ocieraj�c go chustk�. ��Azalarim d�imle kyrnysz! Wszystkie ko�ci mam po�amane! � odpowiedzia�, le��c wci�� na grzbiecie z podniesionymi w g�r� nogami i r�kami. ��Nie przypuszczam jednak � pociesza�em go. � Gdyby� pan mia� nawet co uszkodzonego, nie m�g�by� d�ugo pozostawa� w tak trudnej pozycji. Spr�buj pan powsta�. Uj��em go za r�ce i usi�owa�em podnie��, ci�gn��em z ca�ych si�, ale na pr�no. Wtem nadszed� czarny m�odzieniec, zapewne zufraczi* z misk� w r�ku, nape�nion� w�glami, prawdopodobnie do zapalania fajek. Ch�opiec mia� min� gotowego na wszelkie figle urwisa. Uchwyci� szczypcami roz�arzony w�giel z miski i podsun�� Turkowi pod nos tak blisko, �e a� w�s mu zaskwiercza�. W jednej chwili zerwa� si� grubas z ziemi i wymierzy� czarnemu figlarzowi taki bakszysz poza uszy, �e ch�opiec upu�ci� misk� i z wrzaskiem wybieg� na ulic�. ��Sakalin, byjykim gizel! M�j w�s, m�j pi�kny w�s! � krzycza� grubas gniewnie, g�aszcz�c si� po uszkodzonej ozdobie twarzy. � Co za �mia�o�� takiego czarnego bydlaka porywa� si� na moje w�sy!� Niech go Allach na samym dnie piek�a upra�y!� Teraz dopiero mog�em si� przypatrze� dok�adnie rozsro�onemu Turkowi. Nie by� wysoki, ale tusz� za to mia� pot�n�. Twarz jego nazbyt czerwona nie dowodzi�a zdrowia, ale mia�a w sobie wyraz uczciwo�ci i chocia� oczy iskrzy�y si� jeszcze gniewem, wida� by�o, �e w innych warunkach umia�y patrze� przychylniej. By� w wieku najwy�ej lat trzydziestu pi�ciu. Ubraniem nie r�ni� si� ode mnie: mia� na sobie szerokie tureckie szalwar*, kamizelk� i kr�tki kuburan* ze stoj�cym ko�nierzem, chustk� pod ko�nierzem od koszuli, na g�owie fez, szal na biodrach i by� w lekkich trzewikach. Jednakowo� gdy moja odzie� mia�a barw� przewa�nie szar�, jego by�a ciemnoniebieska, ozdobna z�otymi galonami i sznurami. W og�le wygl�da� na cz�owieka, kt�ry nie potrzebuje liczy� si� zbytnio z zawarto�ci� swojej sakiewki. Obmacawszy si� z ty�u i z przodu, od g�ry i od do�u i przekonawszy si�, �e nic mu si� w tym wypadku nie uszkodzi�o z wyj�tkiem kilku osmalonych w�os�w w w�sie, wypogodzi� oblicze i wyci�gaj�c do mnie r�k� do u�cisku, rzek� serdecznie: ��Allach szike, szagh im! Bu wakyt n�asl idiniz. Dzi�ki Bogu, zdr�w jestem! Co si� z panem w ostatnich czasach dzia�o? ��W ostatnich czasach? � zapyta�em zdumiony. � Znacie mnie, jak widz� ��A pan mnie nie? ��Rzeczywi�cie, nie mog� sobie przypomnie�. ��Wierz�, gdy� nie m�wi�e� pan ze mn� w�wczas. Usi�d�my! Pewnie si� pan piwa napijesz. Zaprasza�em pana; musisz pan zrobi� mi grzeczno�� i by� moim go�ciem. Usiad� na pewniejszym sto�ku, za� ja naprzeciw niego. Co za przypadek! Zaledwie w Kairze py� strzepa�em z obuwia z D�ebel Abu Tartur, gdy oto spotykam cz�eka, kt�ry mnie zna� i widocznie niez�e mia� o mnie wyobra�enie. Wysoce mnie zaciekawi�o, kim by� Turek i gdzie mnie widzia�. ��Ia walad, d�ib sziszaten! Hej, ch�opcze przynie� no dwa nargile! � zawo�a� poza siebie. Wezwany Murzynek zbli�y� si� boja�liwie i postawi� nargile, trzymaj�c g�ow� w takiej odleg�o�ci, aby jej powt�rnie r�ka grubasa nie dosi�g�a. Ale spostrzeg�szy, �e Turek nie gniewa si� na jego widok, nabra� odwagi i �mielej ju� poda� nam w�gle. Fajki nape�nione by�y tenibekiem, silnym perskim tytoniem, kt�ry mo�liwy by� do palenia tylko z nargil�w. ��A tina kizazaten bira! podaj nam dwie flaszki piwa austriackiego � zadysponowa� udobruchany Turek. By�a to wzgl�dem mnie wielka uprzejmo��: zamiast piwa angielskiego, cz�stowa� mnie austriackim. O ile jednak grzeczny by� dla mnie, o tyle szorstkim okaza� si� wobec Murzyna � zaledwie bowiem ch�opak postawi� na stole butelki i szklanki, otrzyma� tak silnie poprawione wydanie pierwszego kaffu*, �e b�yskawicznie wylecia� przez izb� za pr�g. ��Bu war parczazi, on dosta� ju� swoj� porcj�! � rzek� Turek, odkorkowuj�c sobie butelk� dla nalania sobie i mnie piwa. Pi� on widocznie nie po raz pierwszy z mieszka�cem Zachodu, gdy� tr�ci� si� ze mn� ca�kiem prawid�owo. By�o to Piwo pilzne�skie, prawdziwe piwo pilzne�skie z browaru mieszcza�skiego. Najmilszy Wschodzie! Zaczynam si� obawia� o ciebie! Jednak pij dalej, zapijaj si� piwem; lepsze ono, ani�eli mocny arak, kt�ry krew ci zatruwa i nerwy rujnuje, chocia� Mahomet nie zakaza� go tak, jak wina. Gdy po nasyceniu pragnienia posz�y w ruch fajki, zmierzy� mnie Turek wzrokiem przychylnego powa�ania, po czym rzek�: ��Pan mnie nie znasz, wi�c musz� mu powiedzie� moje nazwisko. Nazywam si� Murad Nassyr, a mieszkam w Nif, ko�o Izmiru*. Jestem bazirgijam* i mam kilka okr�t�w. Mekten* sw�j mam w Izmirze, ale sk�ady moje s� w Nif. O effendi, mam ja tam pi�kne i cenne, bardzo cenne rzeczy, kt�rych posiadanie uradowa�oby niejednego basz�. M�wi�c to, przy�o�y� do ust ko�ce wielkiego wskazuj�cego palca, a cmokn�wszy w nie, zamkn�� oczy i j�� mlaska� j�zykiem z rozkosz� niewymown�, po czym prawi� dalej: ��Ale ja jestem nie tylko kupcem, bo i wojownikiem. W podr�ach moich musz� nieraz u�ywa� broni i nie ma cz�owieka, kt�ry m�g�by pochwali� si� tym, �e mnie zwyci�y�. Zreszt� �wiadczy ju� o tym moje nazwisko. Wyg�osi� to z wielk� dum� i spojrza� na mnie w oczekiwaniu mojego w tej sprawie zdania. ��Pa�skie nazwisko? � zapyta�em. � Masz pan na my�li �Murad� czy �Nassyr�? ��Oczywi�cie, �e Nassyr. ��No, to s�owo nie ma nic wsp�lnego z waleczno�ci�, gdy� oznacza nagniotek na nodze, kt�ry bywa zwykle tak bolesny, �e maj�c nagniotki chodzi si� z min� wcale niebohatersk�. ��Allach, Allach! � zawo�a�. � Jak�e si� pan mylisz okropnie! Ale� s�owo to oznacza zwyci�zc�! ��Tak, arabskie s�owo �nassr� oznacza zwyci�zc�, ale nie tureckie �nassyr�. Po turecku musia�by� pan nazywa� si� Galib, Fatih albo Genid�i. ��Effendi, chyba chcesz mnie pan obrazi� i purpur� okry� moje policzki. Czy� pan, cz�owiek u nas obcy, masz mo�no�� lepiej ode mnie zrozumie� imi� moje, imi� cz�owieka, kt�rego przodkowie walczyli z chwa�� pod najs�awniejszymi su�tanami tego kraju? ��Dobrze, w takim razie myl� si� � przyzna�em uprzejmie � Wybacz mi pan m� nie�wiadomo��. ��Wybaczam � rzek� z zadowoleniem. � A teraz powiem panu, gdzie pana widzia�em. By�o to w D�ezair*, gdzie okr�t m�j sta� na kotwicy. Czy znasz pan tam kupca francuskiego Latreaumonta? ��Tak, istotnie znam � potwierdzi�em. ��Siedzia�e� pan w kawiarni przy ulicy Bab�Azoun. Ja r�wnie� przyszed�em tam i spostrzeg�em, �e obecni spogl�dali na pana z zaciekawieniem, m�wi�c o panu cicho mi�dzy sob�. Kiedy� pan odszed�, zapyta�em o niego i dowiedzia�em si�, �e� jest owym obcym, kt�ry m�odego Latreaumonta, porwanego i zawleczonego na Sahar�, wyrwa� spo�r�d zgrai jego kat�w. Zapami�ta�em sobie dobrze twarz pa�sk� i teraz oto pozna�em pana natychmiast. ��Tak, nie mog� wprawdzie zaprzeczy�, �e jestem owym obcym, lecz na to, co uczyni�em, patrzono, zdaje si�, przez churdebin*. ��O, nie, effendi; wiem ja dobrze, �e zniszczy�e� ca�� liczn� gum*. Nie uszed� panu ani jeden z Imoszar�w, ani Tuareg�w. ��Nie by�em tam sam jeden. ��By� z panem jaki� Anglik i dwaj s�u��cy, oto wszystko. Odwiedzi�em potem Latreaumonta, do kt�rego mia�em interes, i on mi w�a�nie opowiedzia� obszernie ca�� t� histori�. Effendi, sk�d pan obecnie przybywasz? ��Z Bir Haldeh w kraju Uelad Ali. ��A dok�d pan d��ysz? ��Do domu. ��Co? Do Europy? Czy�by tam czekano na pana, czy te� masz pan tam jakie obowi�zkowe zaj�cie? Taki pan nie mo�e przecie prowadzi� �adnego interesu. Czeka� na moj� odpowied� z wielk�, nie maskowan� niczym ciekawo�ci�. ��No, interes�w nie mam �adnych i nie mog� powiedzie�, aby mnie tam oczekiwano niecierpliwie. ��A wi�c zosta� pan tutaj i jed� pan ze mn�. ��Dok�d? ��Do Sudanu, do Chartumu. Co za propozycja! Podr� w tamte strony by�aby spe�nieniem moich najgor�tszych �ycze�. Niestety, nie mog�em da� innej odpowiedzi, jak tylko odmown�. ��Nie mog�; niepodobna mi zosta�; musz� wraca� do domu. ��Ciekawym dlaczego, skoro nic pana tam nie wzywa? ��To mnie p�dzi! � rzek�em, uderzaj�c si� po kieszeni, a wyci�gn�wszy z niej sk�rzan� sakiewk�, potrz�sa�em mu ni� przed nosem. � Czy mam panu powiedzie�, na jak� chorob� cierpi ten woreczek? To Sili, cajyflanma*, czyli dolegliwo��, kt�r� tylko w kraju mo�na wyleczy�. To znaczy, �e pieni�dzy starczy mi tylko na jazd� wielb��dem do Suezu, a potem na szybki powr�t do domu. Spodziewa�em si� oczywi�cie, �e teraz m�j rozm�wca da spok�j ca�ej sprawie, lecz zawiod�em si�, Turek bowiem rzek� natychmiast: ��O, panu nie mo�e brakn�� pieni�dzy. P�jd� pan tylko do banku egipskiego w Muski, do Oppenheima i Ski na ul. Esbekieh, albo do Toda, albo do Rathbone i Ski w ogrodzie Rozetty, a otrzymasz pan tyle, ile za��dasz. Ja znam tych ludzi. ��Ba! Ale oni mnie nie znaj�! ��Dam panu kiaghat*. ��Dzi�kuj�, nie po�yczam. Nie jestem taki bogaty, jak pan i nie mog� jecha� dalej, ani�eli mi na to osobista kasa moja pozwoli. ��Naprawd� pan nie chce? ��Nie. ��Szkoda, wielka szkoda! � rzek� powa�nie, a twarz jego przybra�a wyraz szczerego �alu. � Gdyby mi pan towarzyszy�, wielk� by mi pan odda� przys�ug�. Ucieszy�em si�, spotkawszy pana i postanowi�em zaraz poprosi� go o towarzyszenie mi w podr�y, gdyby� pan nic innego nie mia� do roboty. ��Jak to? M�g�bym si� panu na co� przyda�? ��Tak. ��A to na co? ��Allach! Pan jeszcze o to pytasz? Udaj� si� do Chartumu, aby zawie�� siostr� do jej niszanlyego*. Ona ma kilka s�u�ebnic, a i ja musz� sobie dobra� ludzi, kt�rym m�g�bym zaufa�. Pomy�l pan: taka d�uga i niebezpieczna podr� najpierw Nilem, a potem przez kraj dzikich Arab�w� Cz�owiek taki, jak pan, kt�ry porwa� si� na liczn� zgraj� krwio�erczych Tuareg�w, nie boi si� nikogo� Czy masz pan ze sob� bro� paln�, kt�r� rozporz�dza�e� w�wczas? ��Mam. ��No, to niech si� pan namy�li! Podr� nie b�dzie pana kosztowa�a ani pary; ja postaram si� o wszystko. Zap�aty, jak s�u��cemu, nie mog� panu zaofiarowa�; ale tam zrobimy dobry interes, kt�ry nam da poka�ne zyski i podzielimy si� nimi stosownie do umowy. To mnie ostatecznie przekona�o. Przyznaj�, �e by�bym najch�tniej wyrazi� natychmiast swoj� zgod�, ale si� jeszcze wstrzyma�em, rzucaj�c pytanie: ��Jakie pan ma tam interesy na my�li? Mrugn�� oczyma, a twarz jego przybra�a wyraz tak chytry, jakiegom si� u tak prostodusznego cz�owieka nie spodziewa�. ��Nie domy�lasz si� pan? ��Nie. ��A mo�e sekik? Spojrza� mi w oczy pytaj�co a ciekawie. Wyraz sekik znaczy �niewolnicy�. Odpowiedzia�em bez namys�u: ��Do tego nie przy�o�y�bym nigdy swej r�ki. Jestem chrze�cijaninem! Zreszt� �owy na niewolnik�w zakazane zosta�y przez kedywa. Twarz jego przybra�a znowu pierwotny wyraz szczero�ci i rzek� mi otwarcie: ��Zawodowy �owca niewolnik�w nie pyta o zakaz kedywa. Lecz ja nim nie jestem i nie zamierzam si� tym zajmowa�. Inny towar zaj�� moj� uwag�: strusie pi�ra, guma, kadzid�o, li�cie senesu, rogi bawole i ko�� s�oniowa� oto co mnie poci�ga. W Chartumie znajduj� si� wielkie zapasy tego wszystkiego i zamierzam poczyni� znaczne zakupy. Czy�by� pan uwa�a� handel takim towarem za grzech, za co� przeciwnego pa�skim wierzeniom religijnym? ��Bynajmniej. ��Wi�c jed� pan ze mn�! No, zgoda? � i wyci�gn�� do mnie r�k�. ��Czasu niewiele, a my nie znamy si� jeszcze � zauwa�y�em. ��Ja pana znam i powtarzam, �e my�la�em o takim w�a�nie cz�owieku. Daj� panu s�owo, �e nie doznasz pan �adnej straty. Przeciwnie, przywieziesz pan stamt�d do domu sakiewk� pe�n�, zamiast pustej. Ten argument by� bardzo zach�caj�cy, cho� mo�e nie rozstrzygaj�cy. Gdyby nie owo chytre spojrzenie, z kt�rym przedtem czeka� na moj� odpowied�! Wzbudzi�o ono we mnie podejrzenie, pomimo dobroduszno�ci Turka. Wyda�o mi si�, �e by�by rad, gdybym nie by� okaza� si� przeciwnikiem handlu niewolnikami. Dlatego te� odpowiedzia�em: ��Sprawa nie taka pilna. Daj mi pan czas do namys�u. ��Bardzo ch�tnie, effendi. Ale zdaje mi si�, �e mia�e� pan zamiar, w razie niedoj�cia umowy naszej do skutku, uda� si� do Suezu. Kiedy mianowicie chcia�e� pan tam odjecha�? ��Pojutrze lub jeden dzie� p�niej. ��takim razie mamy do�� czasu. Czy wolno zapyta�, gdzie pan mieszkasz? ��W�a�ciwie wcale jeszcze nie mieszkam. Troch� rzeczy w hotelu, a niedawno oto wyszed�em, by znale�� sobie mieszkanie prywatne. ��I nie znalaz�e� pan go jeszcze? ��Nie znalaz�em, i w og�le nie widzia�em �adnego, gdy� zaraz na pocz�tku moich poszukiwa� by�e� pan �askaw zatrzyma� mnie tutaj. ��To bardzo dobrze! To doskonale! Bo mam dla pana mieszkanie; nie wiem tylko, jakie s� pa�skie wymagania. ��Ma�e, albo �adne. Potrzeba mi zwyk�ego pokoju z dywanem, albo zas�anego zwyk�ymi kocami. Tylko musi by� czysty. Je�li za� b�dzie przy tym jaki� ma�y dziedziniec, gdzie mo�na by zaczerpn�� troch� �wie�ego powietrza, to by�bym wi�cej ni� zadowolony. ��Tak, to istotnie bardzo ma�e wymagania! ��Kto przywyk� w podr�ach spa� pod go�ym niebem, ten �atwo mo�e w mie�cie ograniczy� swoje potrzeby. ��Ba! Ogranicza� si� tu nie trzeba; mo�esz pan mieszka�, jak basza. Lokal, kt�ry chc� panu poleci�, jest bardzo �adny; mo�esz pan mie� trzy pokoje, kt�re by zadowoli�y ministra. ��Dzi�kuj� bardzo! Nie jestem ministrem i nie �yj� te� na tak wysokiej stopie. W�a�nie dlatego, �e polecone przez pana mieszkanie jest tak wspania�e, nie nadaje si� dla mnie i nie odpowiada zawarto�ci mojej sakiewki. ��O, nadaje si� bardzo, bo nie zap�acisz pan ani piastra. ��Ba! Kt� to wynajmuje trzy pokoje, nie ��daj�c zap�aty? ��Kto? Ja, effendi, ja! ��Pan? Posiadasz pan dom w Kairze? ��Nie, w�asnego domu tu nie mam, ale musia�em sobie wynaj��, gdy� ze wzgl�du na interesy i przygotowania do podr�y, wypad�o mi przynajmniej trzy tygodnie zabawi� w Kairze. Mam z sob� zreszt� harem mojej siostry, nie mog�em przeto zajecha� ani do hotelu, ani do prywatnego domu, zamieszka�ego przez innych jeszcze ludzi. Ogromnie trudno znale�� tutaj odosobnione a wygodne mieszkanie, uda�o mi si� jednak wynaj�� o dwie ulice st�d odpowiedni budynek. W�a�ciciel tego domu by� bardzo bogatym cz�owiekiem i zostawi� w nim ca�e swoje wspania�e urz�dzenie. ��I masz pan trzy zb�dne pokoje? ��I wi�cej nawet, je�li pan zechcesz. Dom jest wielki i obszerny, a ja sam go zamieszkuj�. Szczeg�lne to uczucie; mieszka� samemu w takim obszernym gmachu. Dlatego sprawi�by� mi pan wielk� przyjemno��, gdyby� si� sprowadzi� j do mnie i bra� udzia� w moich ucztach samotnych. ��Hm! Ta propozycja nie wydaje mi si� nie do przyj�cia. Czy mog� ogl�dn�� te pokoje? ��Bardzo ch�tnie! Je�li sobie pan �yczy, p�jdziemy zaraz. Ch�opcze, p�aci�! S�owa te zawo�a� poza siebie. Murzynek wetkn�� g�ow� przez drzwi i cofn�� j�. Obawia� si� ponownego obicia i pos�a� gospodarza. Grubas zap�aci� za piwo siedem piastr�w, bynajmniej jednak nie okaza� niezadowolenia, owszem, jeszcze dla ch�opca piastra jednego, jako bakszysz, zostawi�. By� widocznie amatorem j�czmiennego nektaru, bo kiedy�my lokal opuszczali, zastrzeg� si�, �e po zwiedzeniu mieszkania powr�cimy tu znowu. Po drodze dowiedzia�em si�, �e ca�y sw�j wolny czas sp�dza zwykle w tej piwiarni, poniewa� nap�j jest doskona�y, a ruch przed domem bardzo zajmuj�cy. Ulica mianowicie by�a w tym miejscu bardzo szeroka, a skutkiem tego m�g� si� na niej rozwin�� i�cie wschodni, gwarem przepe�niony handel. Z piwiarni przedstawia� si� widok bardzo zajmuj�cy i ten ruch pstrego t�umu musia� n�ci� Murada Nassyra. Weszli�my w uliczk�, w kt�rej mieszka�. By�a �lepa, jak wiele ulic w Kairze. Domy, stoj�ce przy niej, nie wygl�da�y zbyt zapraszaj�co, co jednak nie pozwala�o s�dzi� o ich wn�trzu. Na Wschodzie trafiaj� si� budynki, wygl�daj�ce z zewn�trz jak ruiny, a b�d�ce wewn�trz pa�acami. Mieszkaniec Wschodu ukrywa, w przeciwie�stwie do mieszka�ca Zachodu, wszystko, co odnosi si� do jego domowego �ycia. Mo�e to mie� swoje dobre strony, ale tamuje obywatelsk� solidarno�� i spo�eczny post�p. Wiele dom�w nie mia�o okien, w innych za� by�y rozmieszczone bezmy�lnie i nieregularnie, a wszystkie opatrzone kratami. D�ugich rz�d�w szyb, przepuszczaj�cych �wiat�o zewn�trz, nigdzie na Wschodzie nie znajdziesz. Tamtejsi ludzie nadmiaru �wiat�a nie lubi�. Budynek zamykaj�cy ulic�, a wi�c stoj�cy w poprzek, by� tym w�a�nie, kt�ry Turek wynaj��. Brama by�a wprawdzie wysoka, lecz bardzo w�ska. Je�dziec m�g� si� przez ni� przecisn��, lecz musia� nogi szczelnie do bok�w konia przy�o�y�, nie chc�c otrze� si� z prawej lub z lewej strony. Wrota by�y zamkni�te, a obok nich wisia� na sznurze drewniany m�otek, kt�rym Nassyr zapuka�. Otworzono dopiero po d�ugiej chwili i w drzwiach zjawi� si� cz�owiek, na kt�rego widok przerazi�em si� niemal. Przerasta� mnie prawie o g�ow� i by� nies�ychanie szczup�y. Pier� jego mia�a najwy�ej p�torej pi�dzi szeroko�ci, a z ka�dej jego r�ki, licz�c na d�ugo��, m�g�bym zrobi� dwie swoje. Takie proporcje mia�o ca�e jego cia�o i wszystkie cz�onki, d�ugie, niesko�czenie d�ugie, lecz zastraszaj�co cienkie. Nos jego mia� przynajmniej cztery cale d�ugo�ci i by� tak ostry, �e mo�na by go u�y� jako snycerskiego narz�dzia. Twarz mia� wygolon� zupe�nie, a na g�owie turban tak szeroki, jakiego nie widzia�em nawet u Kurd�w, znanych z tego, �e nosz� najszersze turbany. Od szyi a� do do�u zwisa� mu �upan bia�ej barwy, podobny do koszuli, ale co to by�a za bia�o��! ��To Selim, zarz�dca mego domu � rzek� Turek, odsuwaj�c d�ugiego na bok, a mnie popychaj�c przed siebie. Weszli�my, a podobny do cienia Selim zasun�� drzwi za nami. Znale�li�my si� w w�skim korytarzu, nie w �rodku, lecz Po lewej stronie parteru, gdy� brama by�a umieszczona w tym miejscu. Wszystkie izby le�a�y wi�c na prawo od nas. Najpierw zaprowadzi� nas Nassyr na dziedziniec, kt�rego urz�dzenie by�o rzeczywi�cie kosztowne, cho� bardzo zniszczone. Szli�my po marmurowej posadzce. Na �rodku dziedzi�ca znajdowa� si� basen z tego samego materia�u, ale bez wody. Kwadratowy dziedziniec zamyka�y wysokie �ciany budynki, podparte d�ugim szeregiem filar�w. Poza kolumnad� czerni�y si� drzwi, wiod�ce do komnat. Turek wykona� r�k� ruch kolisty i rzek�: ��Z dawnej wspania�o�ci tego budynku dzisiaj pan widzi ju� tylko resztki. Tu bi�a przepyszna fontanna, u�yczaj�ca och�ody, ale ju� od dawna nieczynna. Pomy�l pan, ile tutaj pokoi na dole i na g�rze! Kto ich ma u�ywa�? M�wi� po turecku. Dozorca, stoj�cy obok, sk�oni� si� i rzek� po arabsku: ��S�usznie, bardzo s�usznie! Lecz jaki to by� uk�on! Nie widzia�em i nie zobacz� ju� nic podobnego, bo i takiego Selima drugiego z pewno�ci� na �wiecie nie spotkam. Gdy pochyli� g�rn� cz�� cia�a, uczyni� te tak nagle i z tak� si��, �e zdawa�o si�, i� musi spa�� z podstawy d�ugich n�g. Zdawa�o mi si�, jakoby jaki� dreszcz gwa�towny, wstrz�sn�� wszystkimi jego cz�onkami; wygl�da� jak osika, w kt�rej ga��zie zadmie nagle silny wicher. W czasie tego uk�onu poruszy� si� kaftan Selima w osobliwy i nieopisany spos�b, mniej wi�cej tak, jak materia, kt�rej ruchem na�laduje si� na scenach fale morskie. Zdawa�o si�, �e ka�de �ebro, ka�da ko�� wypad�a ze zwi�zku z ca�o�ci� cia�a i wyprawia na w�asny koszt wszelkiego rodzaju skoki i koz�y, a kaftan musi i�� �ladem tych dziwnych ruch�w. ��Teraz poka�� panu tak�e ogr�d � rzek� Turek. � Chod� pan! Przeszli�my przez dziedziniec. Za sob� us�ysza�em znowu �S�usznie, bardzo s�usznie!�, a kiedy si� ogl�dn��em, zobaczy�em Selima, wykonuj�cego nowy uk�on, tak g��boki, �e korpus jego utworzy� z nogami k�t ostry o sze��dziesi�ciu; stopniach. W murze, po drugiej stronie dziedzi�ca, umieszczone by�y male�kie drzwi, wiod�ce do ogrodu bardzo nawet wielkiego, je�eli si� uwzgl�dni to, �e znajdowa� si� w �rodku miasta. Trzy dalsze boki otoczone by�y murem wysoko�ci cz�owieka, poszczerbionym gdzieniegdzie od staro�ci. Trawnik�w jednak ani kwiat�w nie by�o, tylko jedna dzicz wszelakich chwast�w i ro�lin jadowitych; by� to ogr�d wschodni w ca�ym tego s�owa znaczeniu. ��Pokazuj� to panu, a�eby� si� zorientowa� � rzek� Nassyr � Teraz zobaczysz pan pokoje. Wr�cili�my na dziedziniec. Sta� tam Selim i oczekiwa� nas na tym samym miejscu, a kiedy przechodzili�my, wykona� tak karko�omny uk�on, �e si� przestraszy�em, czy sobie przypadkiem z bioder zbyt wysmuk�ej kibici nie wykr�ci�. Potem ruszy� za nami krokiem pe�nym godno�ci i otworzy� nam pierwsze drzwi parteru, przy czym znowu tak si� uk�oni�, �e nosem dotkn�� prawie ziemi. Weszli�my do przedpokoju, wy�o�onego rogo�a z li�ci palmowych. �ciany i powa�a by�y bielone. St�d weszli�my do drugiej wi�kszej komnaty, u�ywanej prawdopodobnie do przyj��. Dooko�a le�a�y czerwone aksamitne poduszki, a dywan smyrne�ski pokrywa� ca�� pod�og�. Na �cianach znajdowa�y si� sentencje z Koranu, malowane z�otem na tle niebieskim. Nast�pny pok�j przeznaczony by� na sypialni�. Ze �rodka powa�y zwisa�a barwna szklana lampka. W jednym k�cie le�a� drogocenny dywan modlitewny, a w drugim sta�a umywalnia, sk�adaj�ca si�, jak p�niej zauwa�y�em, z prawdziwych chi�skich naczy� porcelanowych. Naprzeciwko sta�o ��ko, wy�o�one kilkoma wysokimi i mi�kkimi poduszkami, na kt�rych le�a�y ko�dry, okryte jedwabiem. Dostali�my si� do ma�ego pokoju, kt�rego urz�dzenie zdradza�o, �e by� kancelari� pana domu. Na jednej �cianie wisia� zbi�r fajek, we wn�ce sta�y nargile i miedziane naczynia na tyto�, a w niszy znajdowa�a si� szafa z ksi��kami. Tu 1 �wdzie le�a�y ksi��ki tak�e na p�kach. Zauwa�y�em dwa Pisane Korany i troch� innych ksi��ek nabo�nych. W�a�ciciel Musia� by� bardzo uczonym i wierz�cym muzu�maninem. ��Nast�pne drzwi wiod�y do dalszych komnat, nie otworzyli�my ich jednak, a Murad Nassyr powiedzia�: Teraz nast�pne pokoje, zamieszkane przeze mnie. Te, kt�re widzia�e� pan dotychczas, przeznaczone s� dla pana Czy chcesz pan tu zamieszka�? ��Jestem got�w, lecz pod jednym warunkiem. ��Jaki to warunek? ��Wprowadzenie si� moje tutaj nie zobowi�zuje mnie dc niczego. ��Zgoda, effendi! Wprowadzi si� pan tutaj i b�dzie moim go�ciem; zreszt� mo�esz pan post�powa� wedle swego upodobania. Spodziewam si� jednak, �e sprawi mi pan t� rado�� i we�mie udzia� w mej podr�y do Chartumu. Zanim jednak postanowienie pa�skie, aby tu zamieszka�, nabierze znaczenia, oznajmi� panu co�, co uwa�am za konieczne. Selimie, przynie� nam fajki! Marsza�ek domu sta� w ostatnich drzwiach, kt�re otworzy. Sk�oni� si� znowu w opisany poprzednio spos�b, przy czym zatrz�s�y si� wszystkie jego cz�onki, a r�ce zwis�y a� do ziemi, i odrzek�: ��S�usznie, bardzo s�usznie, ale to nie moja rzecz, lecz Murzyna. Ja go tu przy�l�. Ten szczeg�lny ko�ciotrup uwa�a� si� za nazbyt wysoko postawion� osob�, a�eby si� mia� zni�y� do tej us�ugi. Znikn��, a wkr�tce potem ukaza� si� stary Murzyn, kt�ry zdj�� ze �ciany dwie fajki, nape�ni� je tytoniem, zaczerpn�wszy go z naczy� miedzianych, zapali� i poda� nam na kl�czkach. Nast�pnie oddali� si�, by za drzwiami czeka� na dalsze rozkazy. Tymczasem usiedli�my obok siebie na poduszce, aby zacz�� rozmow�. Obyczaj Wschodu nie pozwala� mi zapyta� si� Turka o siostr�, chocia�, jako wezwany przez niego do wsp�lnej podr�y, musia�em si� ni� �ywo zaj��. Kobieta, jad�ca ze Smyrny do Chartumu, by tam wyj�� za m��, to wypadek tak rzadki, �e musi mie� swe odr�bne powody. Dowiedzia�em si� tylko mimochodem, �e ma cztery s�u��ce; dwie bia�e i dwie czarne. By�em bardzo ciekaw, co mi Nassyr zamierza powiedzie�. Wywnioskowa�em z jego s��w, �e musia�o si� to odnosi� do mieszkania i wygl�da�o na co� takiego, co chcia� mi oznajmi� w dobrej wierze. Czy�by chodzi�o o co�, co mia�o mnie sk�oni� do wyrzeczenia si� tego mieszkania, pomimo �e ani za nie, ani ca�e utrzymanie w og�le nie mia�em nic zap�aci�? Nied�ugo mia�em b��ka� si� w w�tpliwo�ciach, chocia� Turek wschodnim zwyczajem nie powiedzia� wprost, o co mu chodzi, lecz poprzedzi� to wst�pem. ��Jeste� pan chrze�cijaninem � zacz�� � a ja znam za ma�o pa�sk� religi�, �ebym m�g� wiedzie�, czego ona uczy. Czy wierzysz pan w wieczn� szcz�liwo��, w pot�pienie i w to, �e dusza �yje dalej po �mierci? ��Naturalnie. ��Czy wiesz pan, dok�d dusza odchodzi i jak wygl�da to miejsce, do kt�rego dostaje si� zaraz po �mierci? ��Nie. Tylko B�g mo�e to wiedzie�. ��Czy dusza zmar�ego mo�e ukazywa� si� na ziemi jako widmo? Odpowiedz pan tak, jak panu ka�e sumienie! ��Jako duch tak, ale jako widzialne widmo nie, na pewno nie. ��W takim razie pan si� myli. Widma mog� si� ukazywa�. ��Je�eli pan w to wierzy, nie b�d� si� z panem spiera�, cho� nie podzielam tego zdania. ��A jednak wcze�niej czy p�niej pan mi s�uszno�� przyzna. Zaraz od jutra zaczniesz pan wierzy� w strachy, gdy� w tym domu mamy takiego chajala. ��Poniewa� w og�le nie ma strach�w ani upior�w, w kt�re gmin wierzy, przeto i tutaj ich nie zobacz�. ��Zapewniam pana jednak, �e m�wi� prawd�. ��W takim razie ulega pan widocznie z�udzeniu. Wzi��e� Pan za widmo cie�, lub co� innego ca�kiem naturalnego. ��O nie. Cie� jest ciemny, a widmo jasne. ��Jakie ma kszta�ty? ��Przybiera najrozmaitsze, to cz�owieka, to psa, to wielb��da, to os�a� ��Wtedy � wtr�ci�em � wybiera posta� w�a�ciw�. Nie chcia�bym uchodzi� za os�a. ��Nie �artuj, effendi! M�wi� ca�kiem powa�nie. Istotnie trudno mi z panem o tym m�wi�, bo obawiam si�, aby� tego mieszkania nie opu�ci�. ��O to nie l�kaj si� pan bynajmniej. Przeciwnie, w�a�nie to zach�ca mnie, a�ebym si� do pa�skiego mieszkania sprowadzi�. S�ysza�em tyle razy o strachach, a nie widzia�em dotychczas ani jednego. Poniewa� teraz nadarza mi si� sposobno��, skorzystam z niej z rado�ci�. Zostaj� zatem w tym domu. ��Effendi, blu�nisz przeciw duchom! ��Ani my�l�! Jestem tylko ��dny wiedzy i spodziewam si�, �e otrzymam od upiora wiadomo�ci o �wiecie duch�w, cho� niestety nie wierz�, �eby on do nich nale�a�. ��Nale�y do nich, gdy� ukazuje si� i znika, kiedy mu si� podoba. ��Czy wyprawia jakie psoty, czy te� zachowuje si�, jak osoba w wieku statecznym? ��Pan ci�gle szydzisz, ale dowiesz si� pan czego� innego. Widmo to przechodzi przez wszystkie drzwi. ��Gdy s� zamkni�te? ��Nie. ��No, to i ja potrafi�, nie b�d�c widmem. ��Dzwoni ono jakby �a�cuchami, szumi i wyje jak wicher, szczeka jak pies, jak szakal i ryczy jak wielb��d i osio�. ��Takie g�osy i ja potrafi� na�ladowa�. ��A nag�e znikanie? ��Z pewno�ci� i to potrafi�, je�eli wprz�d zobacz�, jak to sam strach urz�dza. A zatem pan sam to wszystko widzia�e� i s�ysza�e�? ��Tak. ��Kto jeszcze? ��Wszyscy, wszyscy! Moja siostra, jej s�u��ce, str� i Murzyn. Wszed� do izby i sta� nad ich ��kiem i nad moim. ��I nad ��kiem pa�skiej siostry? ��Nie, bo ona kaza�a s�u�ebnicom zabarykadowa� drzwi do haremu. A wi�c mamy do czynienia z duchem, kt�ry nie umie przej�� przez drzwi zastawione, tylko przez otwarte. I ja to tak�e potrafi�. .� O prosz�! Nasze drzwi nie s� wprawdzie zamkni�te, lecz zaryglowane. W tym domu nie ma zamk�w, tylko zasuwy. ��Hm! Czy upi�r ma sta�� godzin�, o kt�rej si� ukazuje? ��Zapewne! Wiesz pan mo�e, i� godzina duch�w zaczyna si� o p�nocy. ��Czy przychodzi codziennie? ��Tak i bawi tutaj przez ca�� godzin�. ��Nie mam mu tego za z�e, gdy� je�li ma do rozporz�dzenia tylko godzin�, to jako prawdziwy strach chce j� wyzyska�. Czy z nim kto m�wi� i czy widmo odpowiada�o? ��Nie. ��A wi�c to upi�r nie rozmowny, lecz istota cicha. Bardzo j� za to powa�am, gdy� nie lubi� gadatliwo�ci. Czy dawno przywyk� do tego domu? ��Ju� dawno. Ukazywa� si� tak�e wszystkim poprzednim jego mieszka�com. ��I w�a�cicielowi? ��Nie, gdy� widmo jest w�a�nie duchem ostatniego w�a�ciciela. ��Aha! Czy udowodni�o to jak� legitymacj�, maj�c� znaczenie? ��Prosz� ci�, effendi, porzu� pan �arty! Jest tak, jak m�wi�. Od �mierci w�a�ciciela, kt�ry by� majorem w armii wicekr�la, nie by�o mieszka�ca tego domu, kt�ry by tu zabawi� d�u�ej nad tydzie�. Upi�r wszystkich wyp�dzi�. ��A jak d�ugo pan tutaj mieszkasz? ��Tydzie�, i przyznaj� si� panu otwarcie, �e by�bym si� za kilka dni wyprowadzi�, gdybym by� pana nie znalaz�, gdy� spodziewam si�, �e pan ducha wyp�dzi! ��To bardzo szczere wyznanie i jestem panu za nie Wdzi�czny. Wdzi�czno�� t� oka�� w ten spos�b, �e odpowiem wszelkim pa�skim oczekiwaniom. Mam nadziej� tak Przekonywaj�co z duchem porozmawia�, �e ju� nigdy nie Wr�ci. ��Allach, wallah, Tallah! � zawo�a� przera�ony. � Nie bierz si� pan do tego. On wr�ci, cho� nie b�dzie z panem rozmawia�. ��Tak pan s�dzi? ��Tak. Sama obecno�� pana sprawi, �e on ju� nie wr�ci. ��S�dzisz pan, �e boi si� mnie tak bardzo? ��To nie, ale� effendi, nie we� mi za z�e tego, �e powiem otwarcie! ��Nie. M�w pan �mia�o. ��Z tamtych ksi��ek pozna�e� pan, �e major by� pod koniec �ycia bardzo pobo�nym cz�owiekiem. Z tego mo�na wnosi� na pewno, �e i duch jego pobo�ny. Upi�r wierz�cy za� i boj�cy si� Allacha i proroka, z pewno�ci� b�dzie unika� domu, w kt�rym mieszka niewierny, chrze�cijanin. ��Aha! � roze�mia�em si�. � To z pana chytry cz�owiek. Dlatego to da�e� mi pan bezp�atne mieszkanie? ��Nie tylko dlatego, raczej z tego powodu, �e s�ysza�em wiele o panu i �ycz� sobie, �eby� mi pan towarzyszy�. Zechciej pan wej�� w moje po�o�enie! Ten dom jest jedynym odpowiednim mieszkaniem dla mnie i mojej siostry i je�li b�d� musia� opu�ci� go z powodu widma, to nie znajd� drugiego, odpowiadaj�cego w tym stopniu naszym potrzebom. Dlatego jeste� mi pan go�ciem tak mi�ym, gdy� wiem, �e zmar�y major nie wejdzie do domu, dop�ki si� pan w nim znajduje. Siostra jest w �miertelnym strachu i chce si� wynosi�, a s�u�ba powiedzia�a mi, �e mnie opu�ci, je�li tutaj zostan�. Oni wszyscy uspokoj� si�, kiedy si� dowiedz�, �e pan jest naszym domownikiem. ��Wi�c donie� im pan o tym czym pr�dzej! Cieszy mnie to serdecznie, �e mahometa�skie upiory tak si� boj� chrze�cijan, a je�li zmar�y major jest m�drym strachem, to dzi� zaraz zaniecha swoich odwiedzin. Ile p�acisz pan za ten dom os�awiony? ��Pi��dziesi�t piastr�w tygodniowo. Pomy�l pan sobie, jak tanio! ��Czy z powodu widma? ��Tak. Ca�y Kair wie o tym, �e tu straszy, i ka�dy dom omija. Tylko obcym mo�na go jeszcze wynajmowa�, a ci mieszkaj� tylko przez kilka dni, co najwy�ej przez miesi�c ��A kto jest w�a�cicielem obecnie? ��Wdowa po zmar�ym, lecz i ona nie mog�a wytrzyma� i sprowadzi�a si� do swego brata, handlarza dywanami w Muski. ��Hm! Uwa�am to za bardzo niestosowne ze strony ducha, �e obchodzi si� tak z �on�. Skoro jej dom zostawi� w spadku, to trudno mu wybaczy� obecne wyp�dzanie jej z dziedzictwa. ��On go jej nie zapisa�, lecz Kadirinie, nabo�nemu stowarzyszeniu Seyd Abd el Kader el Dielani. Wdowa ma prawo mieszka� tu a� do �mierci, po czym dom przechodzi na w�asno�� stowarzyszenia. ��Ach, tak! To nabo�na Kadirina nie mo�e u�ywa� domu a� do �mierci wdowy i zmar�y major chodzi tu jako upi�r? Id� pan do siostry i powiedz pan jej, �e duch naprzykrzy si� jej co najwy�ej raz jeszcze. ��Nabra�e� pan wi�c mojego przekonania? Przyznajesz mi pan s�uszno��? Tak, ja zaraz p�jd� do niej, aby jej zanie�� t� weso�� nowin�. Nie tylko to j� jednak zachwyci. Opowiada�em jej raz o panu i gdy jej powiem, �e spotka�em si� z panem, �e pan jest tutaj i mo�e uda si� z nami do Chartumu, znikn� natychmiast jej obawy przed niebezpiecze�stwami podr�y. W ka�dym razie musz� jej donie�� o pa�skiej obecno�ci, gdy� b�dziesz pan z nami jada�. Powsta� i odszed�. I tak w pierwszych zaraz godzinach Pobytu mego w Kairze trafi�a mi si� doskona�a przygoda. Nadzieja bezp�atnej podr�y do Chartumu i nadzieja pochwycenia za czupryn� ducha egipskiego majora! I czeg� mog� ��da� wi�cej? Co do upiora, to po zbadaniu bli�szych okoliczno�ci, Przypomnia�em sobie podobny wypadek. Pewien bogaty ch�op umar� i postanowi� w testamencie, �e stara krewna b�dzie mog�a a� do �mierci mieszka� w oficynie. Wkr�tce po pogrzebie zacz�� nieboszczyk straszy�, a szczeg�lnie w oficynie. Staruszka nie wierzy�a jednak w strachy, by�a rozs�dniejsz� od wdowy po majorze w Kairze, sprowadzi�a potajemnie kilku silnych ludzi i kaza�a im czeka� na ducha. Pochwycono go, a kiedy zdarto ze� prze�cierad�o, okaza�o si�, �e to spadkobierca, syn zmar�ego, kt�ry nie by� rad temu, �e staruszka miesza w oficynie. Czy�by podobny wypadek nie m�g� si� zdarzy� w Egipcie?! By�em sam i przyst�pi�em do drzwi, �eby wszystko zbada�. Wszystko mo�na by�o sobie �atwo wyt�umaczy� pr�cz tego, �e duch m�g� przechodzi� przez drzwi zaryglowane. Moja izba mia�a troje drzwi; jednymi weszli�my tutaj, drugie prowadzi�y do komnat Turka, a trzecie na kru�ganek, otaczaj�cy dziedziniec. Pierwszych nie chcia�em otwiera�, gdy� Murzyn czeka�; za nimi; rygiel by� po mojej stronie w pokoju. Przy drugich drzwiach nie zauwa�y�em rygla, widocznie musia� by� przytwierdzony po drugiej stronie, zauwa�y�em natomiast w drzwiach trzy obok siebie wywiercone dziury. Trzecie drzwi, wiod�ce na kru�ganek, mia�y rygiel od strony izby. Kiedy je otworzy�em i zbada�em od zewn�trz, znalaz�em znowu takie trzy dziury i to w�a�nie w tym miejscu, gdzie po drugiej stronie znajdowa� si� rygiel. Zasuwy nie by�y z �elaza, lecz z drzewa. Nale�y jeszcze zauwa�y�, �e wszystkie izby, po�o�one dooko�a dziedzi�ca, po��czone by�y drzwiami, opr�cz tego ka�da mia�a jedne drzwi, wiod�ce na kru�ganek. Prawdopodobnie strach cienkim, spiczastym gwo�dziem przyj pomocy wspomnianych dziur, ka�de drzwi otwiera�. Wystarczy�o wsun�� gw�d� w jeden z otwor�w, wbi� w mi�kkie drzewo rygla i odsun�� na bok. Nie zwierzy�em si� Nassyrowi z tego odkrycia, wola�em zachowa� je dla siebie. W kilka chwil p�niej powr�ci� on i oznajmi� mi, �e siostra wita mnie z rado�ci�, �e bardzo mnie pragnie zobaczy�, poniewa� jednak nie wypada, aby mnie odwiedzi�a, a m�czy�nie tak�e nie wolno wej�� do haremu, musi czeka� cierpliwie, dop�ki nie nadarzy si� do tego sposobno�� w podr�y. Zapewne musz� by� g�odny, m�wi�a, gdy� dopiero przyby�em i zabawi�em kr�tko w hotelu, wi�c ona temu zaradzi. Grubasowi nie przysz�o na my�l, �e mog� by� g�odny. Pod tym wzgl�dem kobiety na ca�ym �wiecie s� rozwa�niejsze od m�czyzn. Nassyr mia� jeszcze co� na sercu, wi�c wezwa�em go, �eby mi to powiedzia�. ��O, � rzek� � nie chcia�bym si� panu naprzykrza�; to dotyczy tylko Murzynki. ��Co to takiego? ��Ma ona w�ciek�y b�l z�b�w, a pan jeste� lekarzem, jak przypuszczam. Niemc�w, podr�uj�cych po Wschodzie, uwa�aj� tam powszechnie za lekarzy, albo za ogrodnik�w. ��Czy m�g�bym j� zobaczy�? ��Czarn� s�u��c�? Pewnie! ��No to po�lij pan po ni�! Klasn�� w r�ce, po czym wszed� Murzyn i otrzyma� rozkaz przyprowadzenia czarnej. By�a jeszcze bardzo m�oda i nie mia�a sp�aszczonego nosa, ani obrz�k�ych warg, jak doro�li Murzyni. Prawy policzek by� silnie spuchni�ty. Otworzywszy usta, wskaza�a po kolei cztery z�by i ka�dy z nich uwa�a�a za bol�cy. Rozpozna�em natychmiast, �e to b�l neuralgiczny, bo z�by by�y zupe�nie zdrowe. Obieca�em pom�c jej natychmiast, przybra�em tajemnicz� min�, przesun��em kilkakrotnie palcami po policzkach, ruszaj�c przy tym wargami, jak gdybym co� wymawia�, i odes�a�em j� z poleceniem niewychodzenia dzi� z izby. Nie by�a to szarlataneria. B�l z�ba by� tylko symptomatyczny i nie mia� nic wsp�lnego z chorob�, a ja zna�em wp�yw prostej wiary i ufno�ci. Dotkni�cie bia�ego lekarza by�o dla Murzynki skuteczniejsze ni� wszelkie mikstury na b�l z�b�w. Ufno�� Murzynki uwolni�a j� od cierpie�, a w konsekwencji ocali�a mi potem �ycie. Wkr�tce potem wszed� stary Murzyn i przyni�s� na tacy zimn� kur�, ob�o�on� dooko�a wielkimi plastrami pieczeni wo�owej. Zamiast chleba podano cienkie kromki placka. Widelc�w nie by�o, wi�c wyj��em n� a Turek uczyni� to samo. Zjad�em kawa�ek pieczeni, reszta znikn�a za b�yszcz�cymi z�bami Nassyra. Nast�pnie wzi��em sobie nog� z kury, lecz usta moje zapomnia�y o pracy na widok wirtuozostwa, z jakim m�j gospodarz ogo�oci� szkielet kury z mi�sa i wsun�� je sobie mi�dzy szcz�ki. Zdawa�o mi si�, �e on wcale nie �uje. Po�yka� i po�yka�, dop�ki nic nie zosta�o. W chwili, kiedy odsun�� tac� od siebie, by�em got�w z nog� kurz� i z�o�y�em ko�� jej razem z reszt� szkieletu. ��Tak, to by�oby sko�czone � rzek� z zadowoleniem i doda� pocieszaj�co: � Dzi� b�dzie jeszcze wi�cej, ale teraz chod�my do piwiarni. Tam zabawimy si� lepiej, ani�eli w tym samotnym domu. Wola�bym by� zosta�, by rzuci� okiem do ksi��ek zmar�ego, kiedy jednak wzi��em jedn� z nich do r�ki, rzek� Nassyr: ��Zostaw �e pan to! Na co mog� przyda� si� panu te ksi��ki, jako chrze�cijaninowi? Nie pomog�y nawet majorowi do przej�cia przez most �mierci. Mia� on podczas wyprawy do Sennar dopu�ci� si� wielkich okrucie�stw, kt�re mu potem ci��y�y na sumieniu. Dlatego sta� si� w ostatnich latach �ycia bardzo pobo�ny i zapisa� maj�tek bractwu. Zostaw pan tu te niepotrzebne ksi��ki i chod� pan ze mn� napi� si� piwa; to lepsze od wszelkiej m�dro�ci uczonych. Musia�em ukorzy� si� przed t� filozofi� i dzi�ki pilznerowi zrobi�em to bez niech�ci. Na podw�rzu sta� Selim i pobieg�, a�eby drzwi nam otworzy�. ��Ten effendi jest moim go�ciem � oznajmi� mu jego pan. � On zamieszka u nas i wyp�dzi ducha. Selim otworzy� usta, zesun�� na kark olbrzymi turban, wpatrzy� si� we mnie bezmy�lnie, po czym przypomnia� sobie swoj� powinno��, otworzy� drzwi, pochyli� korpus ku ziemi i odrzek�: ��S�usznie, bardzo s�usznie, ale jak on tego dokona? Zachowa� przybran� pozycj� i czeka� na odpowied�. ��M�drzej zabierze si� do tego od ciebie � odpowiedzia� Nassyr. Na te s�owa wyprostowa� si� chudeusz, jakby pchni�ty spr�yn� i rzek� tonem obra�onej godno�ci: ��Czy nie nosi�em wieczorem i przez ca�� noc mojej broni przy sobie? ��To prawda. ��Czy nie odmawia�em ustawicznie �wi�tej fathy i sury wojennej? ��Wierz�, �e odmawia�e�. ��Wi�c uczyni�em wszystko, co tylko mo�e uczyni� wobec ducha wierny i pobo�ny muzu�manin, nic mi nie mo�na zarzuci�. Jestem m�dry i waleczny. Zaliczaj� mnie do bohater�w mojego plemienia i przela�em ju� tyle krwi, ile wody jest w Nilu. Jestem got�w walczy� ze wszystkimi wrogami na ca�ym �wiecie, ale czy mog� walczy� z duchem, przez kt�rego kule przechodz� bez szkody dla niego, kt�rego nie mo�e dosi�gn�� ani m�j n�, ani pa�asz, gdy tymczasem on, je�liby tylko zechcia�, mo�e mi twarz na kark przekr�ci�. ��Prawd� m�wisz. Widma nie mo�na k�u� ani zastrzeli�. Jestem z ciebie zupe�nie zadowolony! ��S�usznie, bardzo s�usznie! � zawo�a� bohater swego plemienia, zgi�wszy si� w p� i zamkn�wszy drzwi za nami. ��To szczeg�lny cz�owiek ten Selim � rzek�em po drodze. �Czy on ju� d�ugo u pana? ��Wynaj��em go dopiero tutaj. ��Czym by� przedtem? ��By� przez d�u�szy czas przewodnikiem do piramid, przy czym wda� si� w sp�r z pewnym Anglikiem, co go tak rozz�o�ci�o, �e postanowi� w inny spos�b zarabia� na �ycie. Spe�nia on u mnie sw�j urz�d z wielk� gorliwo�ci� i nie mog� si� skar�y� na niego. ��Czy ma towarzyszy� panu do Chartumu? ��Tak, wynaj��em go na czas tej podr�y, gdy� twierdzi, �e zna drog� dok�adnie. ��W takim razie gratuluj� panu! Je�li jest rzeczywi�cie takim bohaterem, jak m�wi, to obroni pana przed wszelkimi atakami i niebezpiecze�stwami, a mnie bra� nie potrzeba. ��Tak � potwierdzi� Turek. � M�stwo i niezwyci�ono�� ma on zawsze na ustach. Poznasz go pan jeszcze bli�ej. J�zyk jego pe�en jest uszanowania, a uk�on�w, kt�re przez dzie� wykonuje, nie mo�na zliczy�. Ostrzegam jednak, �e w odwag� jego w�tpi� nie wolno, bo wobec w�tpi�cych zachowuje si� czasem ordynarnie i got�w nawet nie poprzesta� na pogr�kach. ��Hm, hm, ludzie lubi�cy w ten spos�b m�wi� o swoim m�stwie s� zazwyczaj tch�rzami. Ju� nieraz przekona�em si� o tym. ��By� mo�e! Selim jednak na pewno tch�rzem nie jest. Opowiedzia� mi o kilku swoich przygodach, z kt�rych wynika, �e jest nie tylko nieustraszonym wojownikiem, lecz ma wpraw� we w�adaniu broni�. Anglika, o kt�rym w�a�nie wspomnia�em, tak wypoliczkowa�, �e le�a� jak nie�ywy. ��Czy pan by� �wiadkiem tego zaj�cia? ��Nie! Wiem o tym tylko z jego opowiadania. ��Przypuszczam wi�c co� zupe�nie przeciwnego. To Anglik musia� go tak wypoliczkowa�, �e Selimowi zbrzyd�o zaj�cie przewodnika. Gdyby tak by�o, jak on m�wi, wystarczy�oby jedno s�owo konsula, by ci�k� kar� otrzyma�. Doszli�my do piwiarni i usiedli�my znowu przy stole. �eby znowu nie znale�� si� na ziemi, Murad Nassyr, nim usiad�, zbada� wytrzyma�o�� sto�ka, po czym dopiero kaza� sobie poda� dwie szklanki piwa. Ch�opak przyni�s� je razem z dwiema fajkami. Mrugn�� przy tym na grubasa bez obawy, a tak poufale, �e mnie to ubawi�o. Ten Murzynek by� bardzo otwart� g�ow�. W�osy mia� g�adko ostrzy�one i pomimo m�odo�ci by� ju� tatuowany. Mia� on mi�dzy brwiami g��bokie wci�cie, od kt�rego jak od punktu �rodkowego rozchodzi�y si� koliste linie kropek do szczytu g�owy i na obie strony czo�a. Ten rodzaj tatuowania jest w modzie u wszystkich plemion Murzyn�w Dinka i to zar�wno u kobiet, jak u m�czyzn. Jak si� wkr�tce dowiedzia�em, by� ten Murzynek w ustawicznej wojnie z grubasem. Ostatni jego atak wymierzony na w�sy nieprzyjaciela p