7120
Szczegóły |
Tytuł |
7120 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7120 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7120 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7120 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
A.J. QUINNELL
B��KITNY KARTEL
T�umaczy�: Jerzy �ebrowski
Tytu� orygina�u: BLUERING
Data wydania polskiego: 1996 r. Data pierwszego wydania oryginalnego: 1993 r.
D�a Agnes Kwok Sheung Wah, kt�ra sk�oni�a mnie do my�lenia
PROLOG
Otworzywszy oczy Hann� Andersen nie wiedzia�a, gdzie jest. Bardzo szybko odzyskiwa�a jednak przytomno��. Czu�a w g�owie t�py b�l, a w ustach cierpki smak. Nie mog�a poruszy� r�k� ani nog�. Nad sob� mia�a pop�kany, brudny sufit. Obr�ci�a obola�� g�ow�, najpierw w jedn� stron�, potem w drug�. Znajdowa�a si� w niewielkim, prostok�tnym pomieszczeniu, w kt�rym nie by�o okien, tylko ci�kie szare metalowe drzwi. Skr�powano jej przeguby i kostki, przywi�zuj�c je do czterech rog�w ��ka. Mia�a na sobie t� sam� jaskrawoczerwon� sukienk�, kt�r� w�o�y�a poprzedniego wieczoru. Czu�a parali�uj�cy strach, pr�buj�c przypomnie� sobie, co si� sta�o.
Pami�ta�a, �e Philippe zabra� j� z hotelu do jakiej� ha�a�liwej restauracji i �e sporo tam wypi�a, najpierw wina, a potem te�uili. Dalsze wspomnienia by�y ju� mgliste: zaliczyli dwa kolejne bary i jaki� n�dzny nocny klub przy Rue Saint Sans. Pami�ta�a, jak oboje bez przerwy si� �miali, ogl�daj�c sex-show, kt�ry przyprawia� j� o md�o�ci, ale i podnieca�. Co dzia�o si� p�niej, nie mia�a poj�cia.
* * *
Dopiero po godzinie us�ysza�a trzask zamka w metalowych drzwiach. Do pokoju wszed� Philippe. Stan�� obok ��ka, patrz�c na ni� z g�ry. Mia� na sobie ten sam, co poprzedniego wieczoru, ciemnoniebieski garnitur, bia�� jedwabn� koszul� i br�zowy krawat, ale marynarka by�a wygnieciona, a krawat niedbale poluzowany. Jego niezwykle atrakcyjn� twarz pokrywa� czarny zarost.
� Gdzie ja jestem, Philippe? � zapyta�a Hann� chrapliwym g�osem. � Co si� sta�o?
W jego oczach nie by�o ju� weso�o�ci, a na twarzy pojawi� si� szyderczy u�miech. Zmierzywszy dziewczyn� wzrokiem podci�gn�� do g�ry jej czerwon� sukienk�. Mia�a pod spodem bardzo w�skie bia�e koronkowe majteczki. Spojrza� na nie i mrukn�� co� po francusku. Zrozumia�a jego s�owa, cho� uczy�a si� tego j�zyka dopiero od dw�ch miesi�cy.
� Szkoda... Wielka szkoda... No c�, trzeba s�ucha� polece� � powiedzia�, zn�w u�miechaj�c si� drwi�co. � Ale na ma�e co nieco mo�na sobie pozwoli�.
Wsun�� r�k� pod gumk� majtek, dotykaj�c jej krocza. Pr�bowa�a zacisn�� nogi, ale by�y zbyt mocno skr�powane. Zacz�a krzycze�.
� Mo�esz wrzeszcze�, ile chcesz � stwierdzi�. � Nikt ci� nie us�yszy. Gdy pr�bowa� wepchn�� g��biej palec, dziewczyna w mimowolnym odruchu
opr�ni�a p�cherz. M�czyzna z obrzydzeniem cofn�� r�k�, wyprostowa� si� i wyszed� z pokoju. Po pi�ciu minutach wr�ci� z metalow� tack�, na kt�rej le�a�a strzykawka, troch� waty i butelka z bezbarwnym p�ynem. Po�o�y� tack� obok g�owy dziewczyny i usiad� przy niej. Podci�gn�wszy szybko r�kaw jej sukienki otworzy� butelk�, zmoczy� watk� p�ynem, potar� ni� energicznie rami� dziewczyny i uni�s� strzykawk�.
� Sp�jrz � wyszepta� nieprzyjemnym g�osem. � To twoja przyjaci�ka. Dzi�ki niej dobrze si� poczujesz... Nawet bardzo dobrze. Pozbawi ci� strachu i b�lu g�owy. W najbli�szych dniach b�dzie ci� cz�sto odwiedza�a.
Dziewczyna wzdrygn�a si�, gdy ig�a wnikn�a w jej �y��. Zacz�a znowu krzycze�, a m�czyzna ponownie szyderczo si� u�miechn��. W ci�gu kilku minut jej cia�o i umys� ogarn�o uczucie przyjemnego ciep�a. Znikn�� b�l g�owy i strach. G�os m�czyzny dociera� do niej jakby spod sufitu.
� Przyjdzie tu zaraz kobieta, �eby ci� umy�. Przyniesie ci gor�c� zup�. P�niej do ciebie wr�c�... z twoj� przyjaci�k�.
* * *
Biuro Jensa Jensena by�o r�wnie� bardzo ma�e, pozbawione okien i wymaga�o odmalowania. Jako m�ody detektyw z wydzia�u os�b zaginionych w kopenhaskiej policji nie zas�ugiwa� na nic lepszego. B�d�c niskim i do�� pulchnym cz�owiekiem o rumianej twarzy, przypomina� bardziej bankiera ni� policjanta. Nosi� tradycyjny szary garnitur, kremow� koszul� z niebieskim krawatem i czarne buty ze sk�ry aligatora. Westchn�� z irytacj�, sko�czywszy czyta� otrzymany rano raport policji z Marsylii. Potem ogarn�a go w�ciek�o��. Zamkn�� skoroszyt, wsta� i wyszed� na korytarz.
Gabinet nadinspektora Larsa Pedersena by� przestronny, wy�o�ony dywanem, a z jego okien roztacza� si� wspania�y widok na ogrody Tivoli. Nadinspektor � szczup�y, szpakowaty m�czyzna o wyrazistych rysach � wygl�da� jak najbardziej na policjanta. Gdy Jens Jensen wszed� nagle do jego pokoju, Pedersen podni�s� wzrok i natychmiast zauwa�y� wyraz twarzy swego podw�adnego.
� O co chodzi tym razem? � zapyta�.
Jensen po�o�y� przed nim bez s�owa skoroszyt, po czym podszed� do okna i zacz�� wpatrywa� si� w ogr�d.
Pedersen odby� niedawno kurs szybkiego czytania, dzi�ki czemu w ci�gu zaledwie czterech minut zdo�a� zapozna� si� z grubsza z tre�ci� szczeg�owego raportu.
� No i co? � zapyta�, kiedy sko�czy�. Jensen odwr�ci� si� do niego.
� To ju� czwarta dziewczyna w tym roku � stwierdzi� osch�ym tonem. � Dwie znikn�y w Hiszpanii, jedna na francuskiej Riwierze i jedna w Rzymie. A mamy dopiero po�ow� maja. Zagin�y te� trzy Szwedki i dwie Norwe�ki... Wszystkie w krajach �r�dziemnomorskich. �adnej nie odnaleziono. � W jego g�osie brzmia� gniew. � Zawsze to samo: m�ode, samotne Skandynawki, kt�re sp�dza�y wakacje albo studiowa�y w tych krajach. � Wskaza� na teczk�. � Hann� Andersen. Dziewi�tna�cie lat, bardzo atrakcyjna. Uczy�a si� francuskiego w prywatnej szkole w Marsylii. Ostatni raz widziano j� czwartego wrze�nia
0 dziesi�tej wieczorem, gdy wychodzi�a ze swego hoteliku i wsiada�a do czarnego Renault. Za kierownic� siedzia� m�ody m�czyzna, wygl�daj�cy na Francuza � cokolwiek to znaczy. Tyle tylko wiemy.
Pedersen zamy�li� si�.
� I wszystkie by�y atrakcyjne albo pi�kne, tak�e te Szwedki i Norwe�ki? � zapyta�.
� Tak � potwierdzi� Jensen. � Widzia�e� raport i zdj�cia. I czyta�e� moje zalecenia.
Pedersen westchn�� i odsun�� od siebie teczk�, jakby pragn�c si� jej pozby�.
� Tak, tak. Chcesz utworzy� specjaln� jednostk�. Twoim zdaniem istnieje zorganizowany gang, handluj�cy �ywym towarem.
Jens Jensen mia� trzydzie�ci pi�� lat. Wskutek porywczego temperamentu
1 nieumiej�tno�ci okazywania bezgranicznego szacunku prze�o�onym nie zrobi� kariery w policji, rekompensowa� to wi�c sobie zami�owaniem do egzotycznych gatunk�w piwa i fascynacj� dalekomorskimi promami.
� Moim zdaniem! � wybuchn��, nie mog�c opanowa� w�ciek�o�ci. � Od czterech lat pracuj� w wydziale os�b zaginionych. Jestem w kontakcie z policj� w Sztokholmie i Oslo. Wydaj� pieni�dze na pieprzone podr�e do Pary�a, Rzymu i Madrytu. � Coraz bardziej zdenerwowany stan�� naprzeciw biurka nadinspek-tora. � To ja nieszcz�sny musz� m�wi� rodzicom tych dziewczyn, jacy jeste�my cholernie bezradni. � Uderzy� d�oni� w teczk� z raportem. � Dzi� po po�udniu przyjd� do mojego parszywego biura pa�stwo Andersen, usi�d� przy moim n�dznym pi��dziesi�cioletnim biurku i dowiedz� si�, �e ich c�rka znikn�a i jest ju� zapewne faszerowana narkotykami, a jaki� plugawy alfons handluje jej cia�em.
Pedersen znowu westchn�� i rzek� spokojnie:
� Wiesz, Jens, na czym polega problem. Chodzi o pieni�dze. W samej Kopenhadze zg�aszaj� nam co roku ponad czterysta zaginionych os�b. Mamy ograniczone fundusze � i z roku na rok coraz mniejsze. Specjalna jednostka, kt�r� chcesz utworzy�, kosztowa�aby nas ponad dziesi�� milion�w koron rocznie. Komisja bud�etowa si� nie zgodzi. To nadmierny wydatek. Sprawa dotyczy tylko kilkunastu dziewcz�t... Nie ma mowy.
Jens Jensen skierowa� si� do drzwi, m�wi�c przez rami�:
� A wi�c ode�l� pa�stwa Andersen�w do komisji bud�etowej. � W progu odwr�ci� si� ponownie i spojrza� na szefa. � Mo�e wyja�ni� tym facetom, co my�l� o ich funduszach... i o B��kitnym Kartelu.
By� upalny wrze�niowy wiecz�r, gdy ojciec Manuel Zerafa podjecha� swym starym, sfatygowanym Fordem pod stoj�cy na wzg�rzu dom na ma�ej �r�dziemnomorskiej wyspie Gozo. Wiekowy budynek stanowi� dawniej cz�� farmy. Z g�ry roztacza� si� wspania�y widok na okolic�, a tak�e na male�k� wysepk� Comino i majestatyczn� Malt�. Poc�c si� nieco ojciec Zerafa poci�gn�� za star� metalow� r�czk� dzwonka, umieszczon� w solidnym kamiennym murze. Po chwili otworzy�y si� drzwi i stan�� w nich barczysty m�czyzna o kr�tko przystrzy�onych szpakowatych w�osach i kwadratowej twarzy. Sprawia� wra�enie cz�owieka, kt�ry sporo prze�y�. Na policzku, podbr�dku i z prawej strony czo�a mia� pod�u�ne blizny. By� tylko w k�piel�wkach. Jego pot�ne, muskularne i mocno opalone cia�o r�wnie� poznaczone by�o bliznami: jedna bieg�a od prawego kolana niemal do pachwiny, druga od prawego ramienia do pasa. Ojciec Zerafa dobrze zna� tego cz�owieka. Wiedzia�, �e ma szramy r�wnie� na plecach i �e brakuje mu kawa�ka ma�ego palca u lewej r�ki. Wiedzia�, sk�d wzi�y si� niekt�re z tych blizn. Prze�egna� si� w my�lach.
� Cze��, Creasy � powiedzia�. � Cholerny upa�. Musz� si� napi� zimnego piwa.
M�czyzna cofn�� si� i gestem zaprosi� go do �rodka.
Usiedli pod bambusowym daszkiem, oplecionym winoro�lami i mimoz�. Przed sob� mieli basen z wygl�daj�c� kusz�co ch�odn�, b��kitn� wod�. Za nim rozci�ga�a si� przepi�kna panorama. Ojciec Zerafa uzna�, �e cho�by siedzia� tam i sto lat, nie zm�czy�by go nigdy ten widok.
Barczysty m�czyzna przyni�s� dwie szklanki zimnego piwa i spojrza� pytaj�co na ksi�dza. Byli starymi przyjaci�mi i ojciec Zerafa cz�sto wpada� do niego w upalne dni na piwo, tym razem jednak wizyta najwyra�niej nie mia�a kurtuazyjnego charakteru.
� Chodzi o Michaela � zacz�� ksi�dz.
� A co si� sta�o?
Ojciec Zerafa wypi� �yk piwa i rzek�:
� Wiem, �e dzi� jest czwartek i pop�yn�� z Georgem Zammitem na Malt�. O kt�rej wr�ci?
Creasy spojrza� na zegarek.
� Powinien by� zd��y� na prom o si�dmej, wi�c b�dzie tu za p� godziny. Dlaczego pytasz?
� Chodzi o jego matk�. Creasy by� wyra�nie zaskoczony.
� Jego matk�?
Ksi�dz westchn��, po czym oznajmi� stanowczo:
� Tak, w�a�nie o ni�. Jest w szpitalu �w. �ukasza i umiera na raka. Zosta�o jej tylko kilka dni �ycia.
� I co z tego?
� Chce przed �mierci� zobaczy� Michaela � odpar� ksi�dz jeszcze bardziej zdecydowanym tonem.
� Dlaczego?
Ksi�dz wzruszy� ramionami.
� Dzwoni� do mnie ojciec Galea, kt�ry opiekuje si� chorymi i umieraj�cymi u �w. �ukasza. Pyta�a go o syna. Chcia�a wiedzie�, czy jest nadal w sieroci�cu. Powiedzia�a, �e chce przed �mierci� zobaczy� jego twarz.
� Nie przyjrza�a mu si� nawet, gdy wyda�a go na �wiat � stwierdzi� Creasy lodowatym tonem. � Porzuci�a go... Wiesz, jak by�o. Sam mi opowiada�e�.
� Owszem.
� Wi�c powt�rz to jeszcze raz. Ksi�dz westchn�� ci�ko.
� Powt�rz mi to, ojcze!
Ksi�dz spojrza� na niego i powiedzia�:
� Pewnej nocy kto� zadzwoni� do sieroci�ca si�str augustianek na Malcie. Jedna z si�str otworzy�a drzwi i znalaz�a na progu przykryty p��tnem koszyk. Zauwa�y�a odje�d�aj�cy samoch�d, a w nim m�czyzn� i kobiet�... By�a to zapewne matka Michaela i jej alfons.
Milczeli obaj przez chwil�, patrz�c w przestrze�, po czym ksi�dz doda� cicho:
� Zrozum, Creasy. Musz� powiedzie� Michaelowi, �e ona chce go widzie�. To m�j obowi�zek.
� Masz zobowi�zania tylko wobec Michaela � odpar� szorstko Creasy. � Wychowywa�e� ch�opaka w sieroci�cu, dop�ki go nie zaadoptowa�em. Nie zna� matki, ale obaj wiemy, �e my�la� o niej z nienawi�ci�. By�a dziwk�, kt�r� bardziej interesowa�y pieni�dze ni� w�asne potomstwo. Wiesz, �e Michael przeszed� piek�o. Po co rozdrapywa� rany?
Zn�w zapad�a cisza. Ksi�dz mia� ju� pust� szklank�. Spojrzawszy na swego towarzysza rzek�:
� Przynie� mi jeszcze piwa. Jak wr�cisz, wszystko ci wyja�ni�. Ma�o kto o�mieli�by si� odezwa� do Creasy'ego takim tonem.
Przez d�u�sz� chwil� barczysty m�czyzna spogl�da� na ksi�dza, mru��c ciemnoszare oczy, po czym wzruszy� ramionami, wsta� i poszed� do kuchni.
Maj�c przed sob� pe�n� szklank� piwa, ojciec Zerafa zacz�� spokojnie m�wi�. Przypomnia� Creasy'emu, jak przed dwoma laty siedzieli razem na schodach ko�cio�a, ogl�daj�c mecz pi�ki no�nej mi�dzy ch�opcami z sieroci�ca i z miasteczka Sannat. Michael mia� wtedy siedemna�cie lat i by� najzdolniejszym i najskuteczniejszym graczem na boisku. Ojciec Zerafa prowadzi� sierociniec i szkoli� m�odych pi�karzy. Creasy obserwowa� uwa�nie mecz i pyta� o Michaela. Bardzo si� nim interesowa�. Ksi�dz wyja�ni�, �e jego matka by�a prostytutk� w Gzirze, malta�skiej dzielnicy rozpusty. Ojcem Michaela by� jeden z jej klient�w, zapewne Arab, po kt�rym ch�opak odziedziczy� ciemn� karnacj�. Dziecko zosta�o porzucone zaraz po urodzeniu i trafi�o do sieroci�ca w Gozo. Dwie pr�by adopcji nie powiod�y si�. I nagle Creasy, zobaczywszy ch�opca podczas meczu, zdecydowa� si� go usynowi�. Ojciec Zerafa by� zdumiony, gdy� zaledwie kilka miesi�cy wcze�niej �ona i czteroletnia c�rka Creasy'ego zgin�y wskutek wybuchu bomby w samolocie PanAm nad Lockerbie.
* * *
Creasy by� niegdy� najemnikiem, podobno najlepszym w bran�y. Ksi�dz wiedzia�, �e adoptuj�c Michaela chcia� w cyniczny spos�b przywi�za� go do siebie i wyszkoli� po swojemu. Aby to osi�gn��, musia� zawrze� fikcyjne ma��e�stwo z podrz�dn� angielsk� aktork�, kt�r� potem zabili terrory�ci. Creasy i Michael osobi�cie j� pom�cili. Wtedy w�a�nie powsta�a mi�dzy nimi najsilniejsza wi�, jaka tylko mo�e ��czy� dwie ludzkie istoty.
Ksi�dz przypomnia� Creasy'emu to wszystko, nie pomijaj�c w�asnego udzia�u w za�atwieniu adopcji, cho� wiedzia�, co si� za ni� kry�o. Obserwowa�, jak Creasy zmienia Michaela w sprawn� maszyn� do zabijania. Czeka� na nich, gdy udali si� na Bliski Wsch�d, aby dokona� zemsty. Dostrzega� ��cz�c� ich po powrocie na Gozo niezwyk�� za�y�o��.
� Michael jest ju� m�czyzn� � stwierdzi� spokojnie ojciec Zerafa. � To twoja zas�uga. Musi teraz podj�� decyzj�. W dzieci�stwie decydowa�em za niego ja, a w m�odo�ci ty. Tym razem niech sam co� postanowi.
� Poznaj� pani� � powiedzia� Michael. � Siedzia�a pani zawsze na murze.
Kobieta u�miechn�a si�. By� to u�miech mumii. Michael wiedzia�, �e ma dopiero trzydzie�ci osiem lat, ale wygl�da�a na staruszk�. Po wielu tygodniach chemioterapii straci�a wszystkie w�osy. Pod zapadni�tymi ��tymi policzkami wida� by�o rozpi�t� na ko�ciach sk�r�. Rozpozna� jednak t� twarz, kt�r� w dzieci�stwie widywa� niemal co tydzie�. By�a wtedy pi�kna, okolona d�ugimi i l�ni�cymi czarnymi w�osami. Z najm�odszych lat pami�ta� twarz m�odej kobiety, niemal dziewczyny. W miar�, jak dorasta�, starza�a si�, ale wci�� pozostawa�a pi�kna. Teraz przypomina�a �mierteln� mask�.
� Siedzia�a pani na murze � powt�rzy� w zadumie. � W ka�d� niedziel�. Kiedy o jedenastej szli�my do ko�cio�a, widzieli�my pani� zawsze po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko sieroci�ca. Gdy po godzinie wracali�my, jeszcze pani tam by�a. Wygl�dali�my cz�sto przez okno, zastanawiaj�c si�, kim pani jest. Dok�adnie o wp� do pierwszej odchodzi�a pani zawsze w kierunku portu.
Kobieta znowu si� u�miechn�a.
� Tak, o pierwszej odp�ywa� prom.
� Po co pani przychodzi�a?
� �eby zobaczy� mojego syna... Patrze�, jak ro�nie.
� Czemu pani ze mn� nie rozmawia�a?
� Nie mog�am. Odda�am ci� pod opiek� ksi�om i nie mog�am ju� odebra�.
� Dlaczego pani to zrobi�a?
� Nie mia�am wyboru. �adnego.
Michael przysun�� krzes�o, aby by� bli�ej umieraj�cej kobiety, i rzek� ostrym tonem:
� Prosz� mi powiedzie�, dlaczego pani nie mia�a wyboru!
Przy grobie sta�y dwie prostytutki, stary przygarbiony ksi�dz i Michael. Dw�ch grabarzy w drelichowych spodenkach i brudnych bia�ych podkoszulkach opu�ci�o trumn� w g��b mogi�y. Prostytutki prze�egna�y si�, ksi�dz odprawi� mod�y, a Michael rzuci� na trumn� grudk� ziemi. Potem wszyscy si� rozeszli. Prostytutki wr�ci�y do Gziry, ksi�dz do swojego ko�cio�a, a Michael na Gozo.
* * *
� Na mnie nie licz � oznajmi� Creasy.
Siedzieli pod daszkiem z winoro�li i mimozy, jedz�c pikantn� baranin� z curry. Creasy przyrz�dzi� j� przed dwoma dniami, zd��y�a wi�c nabra� ostrego smaku w�a�ciwego tej specjalno�ci hinduskiej kuchni. Na stole by�o tak�e wiele innych potraw i, oczywi�cie, papadamy, sma�one na oleju kruche kr��ki z chudego ciasta. Creasy by� dumny ze swoich kulinarnych zdolno�ci, a Michael z entuzjazmem z nich korzysta�.
Schrupawszy papadama Michael w�o�y� do ust kawa�ek banana, aby zneutralizowa� ostry smak curry, po czym rzek�:
� My�la�em, �e dzia�amy wsp�lnie.
� Twoja matka by�a dziwk� � powiedzia� Creasy. � Przyjmij to do wiadomo�ci. Porzuci�a ci� w dzie� po urodzeniu. Kobieta, kt�ra tak post�puje, jest dla mnie nikim.
� Nie mia�a wyboru.
� Wszystkie tak m�wi�.
Michael wypi� �yk zimnego piwa. Creasy nie budzi� w nim l�ku, cho� by� najtwardszym facetem jakiego kiedykolwiek zna�.
� Sam mnie uczy�e�, co znaczy zemsta � rzek�. � I co znaczy sprawiedliwo��.
Creasy westchn��.
� No, dobrze, wi�c powiedzia�a ci, �e zmuszano j� do prostytucji, zrobiono
12
z niej narkomank� i kazano odda� ci� do sieroci�ca. To by�o dwadzie�cia lat temu i nawet je�li to prawda � w co w�tpi� � c� mo�esz zrobi�? Prostytutki z regu�y k�ami�.
� Czy Blondie tak�e? � zapyta� cicho Michael, wpatruj�c si� w talerz. Creasy znowu westchn�� i pokr�ci� g�ow�.
� Nie, Blondie zawsze m�wi prawd�. Je�li j� zapytasz, powie ci, �eby� wybi� sobie z g�owy ten idiotyczny pomys�.
Michael sko�czy� je�� curry i stwierdzi� jakby od niechcenia:
� Nawiasem m�wi�c, m�j ojciec by� Arabem. To on zrobi� z mojej matki narkomank� i prostytutk�.
� Ona ci to powiedzia�a?
� Tak, i du�o wi�cej. � Ch�opak podni�s� wzrok i spojrza� wyzywaj�co. � Przychodzi�a do mnie co tydzie�. W ka�d� niedziel�. Siada�a na murze naprzeciwko sieroci�ca i patrzy�a, jak id� do ko�cio�a, a potem wracam. � Michael nie potrafi� ukry� wzruszenia. � Musia�a bardzo cierpie�, nie mog�c ze mn� porozmawia�.
� By�a dziwk�.
G�os Michaela sta� si� nagle ostry jak brzytwa.
� Blondie te� by�a dziwk�, a teraz prowadzi burdel. Ale jest twoj� przyjaci�k� i podziwiasz j�.
� Blondie to co innego.
Michael wsta�, rozprostowa� si� i zacz�� zbiera� talerze.
� Mo�liwe � stwierdzi�. � Ale jutro lec� do Brukseli, �eby z ni� porozmawia�. Ma du�e do�wiadczenie. Mo�e co� wie i udzieli mi jakich� wskaz�wek.
� A mo�e ci powie, �eby� nie by� idiot�. Mo�e zdo�a ci wyt�umaczy�, �e s� r�ne dziwki, a taka, kt�ra porzuca dziecko dzie� po urodzeniu, nie zas�uguje po dziewi�tnastu latach na jego pami�� ani wsp�czucie.
Michael rzuci� mu wojownicze spojrzenie. Creasy zda� sobie nagle spraw�, �e nie m�wi do ma�ego ch�opca, lecz do dojrza�ego nad wiek dziewi�tnastolatka. U�wiadomi� sobie, �e nie mo�e mu pozwoli� wyrusza� samotnie na szale�cz� eskapad�. Przysz�o mu tak�e do g�owy, �e wykorzystywa� przecie� Michaela jako narz�dzie zemsty, a w pewnym sensie sam go do tej roli przysposobi�. W tym momencie powzi�� decyzj�.
� W porz�dku, Michael � powiedzia�. � Skoro chcesz by� idiot� i wype�ni� ten rzekomy obowi�zek, b�d� ci towarzyszy� i trzyma� ci� za r�k�.
Michael zareagowa� ze spokojem.
� Nie jeste� mi potrzebny � oznajmi�. � Dobrze mnie wyszkoli�e�. Sam sobie poradz�.
Creasy wpatrywa� si� w chropowaty drewniany blat sto�u. Przem�wi� tonem, kt�ry odzwierciedla� pos�pny wyraz jego twarzy.
13
� Pos�uchaj, Michael. W pewnym sensie czuj� si� wobec ciebie winny. By�e� pozbawiony dzieci�stwa. Wyrwa�em ci� z sieroci�ca i wyszkoli�em na �o�nierza. Mia�e� wtedy siedemna�cie lat. Powiniene� �y� jak ka�dy nastolatek, ale nie dano ci tej szansy. Teraz mo�n� by pomy�le�, �e nie masz dziewi�tnastu lat, tylko czterdzie�ci. Trudno, sta�o si�... Nic na to nie poradzimy. Ale mo�e chocia� pozwolisz, �ebym pom�g� ci zrealizowa� ten tw�j krety�ski plan? Zreszt� ch�tnie znowu zobacz� Blondie, Maxie i Nicole... No a tobie i Christine b�d� pewnie potrzebny jako przyzwoitka.
Michael u�miechn�� si� do niego z sympati�.
� Jako� nie wyobra�am sobie ciebie w roli przyzwoitki. Dobrze, Creasy, jed� ze mn�... Ale pami�taj, �e to moja rozgrywka.
Creasy westchn�� i skin�� g�ow�.
* * *
Wyl�dowali na lotnisku w Brukseli o �smej wieczorem. Mieli tylko podr�czny baga� i w ci�gu pi�tnastu minut przeszli przez kontrol� celn�. Michael wygl�da� na zdecydowanie wi�cej ni� dziewi�tna�cie lat. Mia� sto osiemdziesi�t centymetr�w wzrostu, kr�tko przystrzy�one kruczoczarne w�osy, poci�g�� twarz i szczup�� sylwetk�. Ubrany by� w czarne d�insy, rozpi�t� pod szyj� kremow� koszul� i czarn� sk�rzan� kurtk� pilota. Creasy szed� obok niego. Stawia� dziwnie nogi, zawsze dotykaj�c ziemi najpierw zewn�trzn� cz�ci� stopy. Wygl�da� jak nied�wied�. Mia� kr�tko �ci�te szpakowate w�osy i poci�t� bliznami twarz koloru jasnego mahoniu. By� w ciemnoniebieskich spodniach, jasnej bawe�nianej koszuli, czarnym swetrze z kaszmiru i tweedowej marynarce. Patrz�c tylko na ubi�r tego cz�owieka mo�na by wnioskowa�, �e jest dobrze urodzonym ziemianinem z Anglii lub Szkocji. Ale rzut oka na jego twarz rozwia�by podobne przypuszczenia. Wyra�a�a ona bezwzgl�dno�� i wojownicze usposobienie.
Gdy dotarli do postoju taks�wek, Creasy przystan�� nagle i g�o�no j�kn��. Odwr�ciwszy si�, Michael zobaczy� na jego twarzy grymas cierpienia. Zdarzy�o si� to nie po raz pierwszy. W ci�gu ostatnich miesi�cy Creasy mia� ju� kilkakrotnie takie ataki ostrego, kr�tkotrwa�ego b�lu. Zawsze je lekcewa�y�, mrucz�c, �e to tylko niestrawno��.
� Dobrze si� czujesz? � zapyta� Michael.
� Jasne, jedziemy.
Wsiedli do taks�wki i Michael powiedzia� do kierowcy:
� �Pappagal", przy Rue d'Argens. Taks�wkarz odwr�ci� g�ow� ze zdziwieniem.
14
� Wie pan, co to za miejsce?
� Tak, luksusowy burdel.
Kierowca wrzuci� pierwszy bieg i ruszy� z miejsca, m�wi�c przez rami�:
� Nie traci pan czasu.
Michael u�miechn�� si� do Creasy'ego, a potem zacz�� wygl�da� przez okno, podziwiaj�c widoki i wspominaj�c sw�j poprzedni pobyt w Brukseli przed prawie dwoma laty, gdy pokonywa� taks�wk� t� sam� tras�. By� wtedy z Creasym i Leonie. Na my�l o niej poczu� bolesny skurcz w �o��dku. Kocha� j� jak matk�. Pami�ta�, �e p�aka� rzewnymi �zami, gdy zosta�a zamordowana. Pami�ta�, jak w pensjonacie Guida w Neapolu Creasy rzuci� mu chusteczk� i powiedzia� beznami�tnym g�osem: �Otrzyj �zy. Jeste� ju� m�czyzn�. Czas na zemst�".
* * *
P� godziny p�niej znale�li si� przed niepozornym budynkiem, usytuowanym w bocznej uliczce zaledwie kilka przecznic od siedziby Unii Europejskiej. Michael nacisn�� guzik dzwonka. Us�yszawszy, jak kto� odmyka wmontowany w drzwi wizjer, wiedzieli, �e s� obserwowani. Po kilku sekundach drzwi si� otworzy�y. Na progu sta� Raoul. By� wysoki, ko�cisty, a jego ciemna twarz mog�a przestraszy� nawet nie lada si�acza. Min�� obu m�czyzn, wyjrza� ostro�nie na ulic�, po czym skin�� g�ow�. Creasy i Michael weszli szybko do wy�cie�anego pluszem i dywanami holu, postawili torby i przywitali si� z nim.
� Jak d�ugo zostaniecie? � zapyta� Raoul.
� Par� dni � odpar� Michael. Raoul wzi�� ich torby.
� Blondie jest w barze � oznajmi�. � Zabior� wasze rzeczy na g�r�. Przeszli korytarzem i znale�li si� w pomieszczeniu o luksusowym wystroju.
By� tam puszysty br�zowy dywan, kryszta�owe �yrandole, wy�o�one aksamitem �ciany, niewielki mahoniowy bar oraz g��bokie sk�rzane sofy i fotele, kt�re zajmowa�y cztery bardzo pi�kne i elegancko ubrane m�ode kobiety. Przy barze siedzia�a natomiast zupe�nie inna osoba: starsza dama w si�gaj�cej do kostek z�otej sukni z brokatu. Mia�a czarne jak heban w�osy, na twarzy grub� warstw� makija�u, a w miejscu ust czerwon� kresk�. Jej uszy, szyj�, nadgarstki i wszystkie palce zdobi�y bia�o-niebieskie diamenty. By�a w trudnym do okre�lenia wieku, ale Michael i Creasy wiedzieli, �e sko�czy�a siedemdziesi�t lat.
Na ich widok rozchyli�a w u�miechu czerwone usta, ze�lizguj�c si� z barowego sto�ka, jakby by�a osiemnastoletni� dzierlatk�. Obj�a czule najpierw Cre-asy'ego, a potem Michaela, kt�ry poczu� jej sztywny gorset. Trzymaj�c ch�opaka
15
na odleg�o�� ramion przyjrza�a si� jego twarzy, przesun�a mu d�oni� po policzku i powiedzia�a po angielsku z wyra�nie w�oskim akcentem:
� Wy�adnia�e�... Przedtem by�e�... po prostu przystojny.
Creasy chrz�kn�� znacz�co. Michael u�miechn�� si� z lekkim za�enowaniem, widz�c zaciekawione spojrzenia czterech pi�knych dziewcz�t.
� Ma�y ruch w interesie � zauwa�y� Creasy.
� Niewielki � odpar�a Blondie, przestaj�c si� u�miecha�. � Ale jest jeszcze wcze�nie. Czego si� napijecie?
Kiedy usiedli na barowych sto�kach, Creasy znowu j�kn��, przyk�adaj�c lew� r�k� do piersi. Blondie i Michael spojrzeli na siebie.
� Co si� dzieje? � zapyta�a ostrym tonem staruszka.
Creasy pokr�ci� lekcewa��co g�ow�. Blondie popatrzy�a na Michaela, kt�ry stwierdzi�, wzruszaj�c ramionami:
� Ma te ataki od kilku tygodni... Twierdzi, �e to nic takiego, ale zdarzaj� si� coraz cz�ciej.
Beztroski nastr�j natychmiast prys�. Blondie spowa�nia�a i zacz�a m�wi� co� szybko do Creasy'ego po francusku. Ten niech�tnie skin�� g�ow�. Michael nie rozumia�, o co chodzi, ale widzia� na twarzy Blondie gniew i niepok�j. Zwr�ci�a si� nagle do niego, m�wi�c po angielsku:
� Temu g�upcowi, kt�ry udaje twojego ojca, zdarza�o si� to ju� przedtem. Ma w sobie tyle od�amk�w metalu, �e starczy�oby go na zaopatrzenie ca�ej fabryki konserw. Czasem te od�amki si� przesuwaj�.
By�a w tym momencie r�wnocze�nie matk�, kochank�, szefow� i huraganem. Strzeli�a palcami, by Raoul poda� jej telefon. Wykr�ciwszy numer, zacz�a m�wi� po�piesznie do s�uchawki. Creasy pr�bowa� protestowa�, zmierzy�a go jednak spojrzeniem, kt�re mog�oby zabi� dinozaura. Michael przygl�da� si� temu ze zdumieniem. Blondie od�o�y�a s�uchawk� i powiedzia�a do niego:
� Za kilka minut b�dzie tu karetka. Masz dopilnowa�, �eby Creasy do niej wsiad�, zaopatrzy� go trzeba w pi�am� i wszystko, czego mo�e potrzebowa� w szpitalu. Zajmie si� nim znakomity chirurg z prywatnej kliniki. S� tam dobre warunki... i �adne piel�gniarki. Chirurg wydob�dzie kawa�ek szrapnela, kt�ry toruje sobie drog� do serca tego kretyna. � Ponownie obrzuci�a Creasy'ego piorunuj�cym spojrzeniem. � Nie pojmuj�, jak cz�owiek o twojej inteligencji i wiedzy medycznej mo�e post�powa� tak g�upio i nie dba� o swoje zdrowie.
Creasy chrz�kn�� nerwowo.
� Wiesz, �e nie cierpi� szpitali. Blondie u�miechn�a si�.
� Ju� ci powiedzia�am, �e ten jest wyj�tkowy i s� tam urocze piel�gniarki. � Zwracaj�c si� zn�w do Michaela, doda�a nie znosz�cym sprzeciwu g�osem: � Pojed� z nim i powiedz lekarzowi, �eby prze�wietli� go od st�p do g��w. Je�eli znajdzie jakikolwiek od�amek, kt�ry nale�a�oby wyj��, niech zrobi to od razu.
16
Creasy znowu chrz�kn�� i spojrzawszy na Blondie zapyta�:
� Jeste� pewna, �e ten facet zna si� na swojej robocie?
� Podobno to jeden z najlepszych specjalist�w w Europie � odpar�a Blondie, obdarzaj�c go s�odkim u�miechem.
� Musi cholernie si� ceni� � mrukn�� Creasy. U�miechn�a si� znowu i pokr�ci�a g�ow�.
� Pi�� lat temu zmar�a mu �ona. �eby ukoi� �al du�o pracuje. Nie ma zamiaru ponownie si� �eni�, ale to m�czyzna z temperamentem. Przychodzi tu zwykle raz w tygodniu. Moje dziewczyny go ub�stwiaj�. � Wzruszy�a ramionami jak typowa W�oszka. � On je tak�e, na sw�j spos�b... Ma na imi� Bernard.
* * *
Bernard Roche by� dobrym chirurgiem. S�u�y� dziesi�� lat we francuskiej armii i odby� praktyk� w Algierii podczas wojny o niepodleg�o��. Od razu pozna� Creasy'ego.
Spojrzawszy na niego usiad� prosto i rzek�: � By� pan w 1. pu�ku spadochroniarzy Legii. Nastawia�em panu z�aman� r�k�. Jakie� dwa tygodnie p�niej wysadzili�cie w powietrze koszary i odmaszerowali�cie z Zeraldy, �piewaj�c piosenk� Edith Piaf �Je ne regrette rieri".
Creasy popatrzy� na niego podejrzliwie i stwierdzi�:
� Musia� pan wtedy nosi� jeszcze pieluchy. Chirurg u�miechn�� si�.
� Dopiero co z nich wyros�em. Mia�em dwadzie�cia trzy lata. Pan by� ju� s�awny. Kiedy zak�ada�em panu gips, trz�s�y mi si� r�ce. Pa�ski przyjaciel � W�och o imieniu Guido � powiedzia� wtedy, �e je�eli nie posk�adam pana jak nale�y, zakopie mnie po szyj� w piasku i wytresuje wielb��da, �eby przez nast�pnych tysi�c lat sika� mi codziennie na g�ow�.
� R�ka dobrze si� zros�a � powiedzia� z u�miechem Creasy. � Dokucza mi tylko dawna rana.
Chirurg wsta� i rzek� do Michaela:
� Prosz� p�j�� si� czego� napi� i wr�ci� tu za godzin�.
17
* * *
Michael wypi� p� butelki czerwonego wina w niewielkim bistro naprzeciwko szpitala, kt�ry wygl�da� jak du�y prywatny dom. Kiedy tam wr�ci�, zobaczy� zatroskan� twarz doktora.
� Niewiele brakowa�o � powiedzia� chirurg. � Nasz bohater m�g� umrze� w ci�gu tygodnia. Dlaczego tacy twardziele jak on tak bardzo boj� si� szpitali i lekarzy?
Michael wzruszy� ramionami.
� Zoperowa� go pan? Bernard pokr�ci� g�ow�.
� Nie, zrobi� to za jakie� dwie godziny. Prosz� tu spojrze�.
Podeszli do �ciany, na kt�rej wisia�y pod�wietlone zdj�cia rentgenowskie. Bernard wskaza� pierwsze z nich. By�a tam ma�a ciemna plamka.
� To od�amek granatu � wyja�ni�. � Pami�tka z bitwy pod Dien Bien Phu w Wietnamie, z pocz�tku lat pi��dziesi�tych. Od trzydziestu lat toruje sobie drog� przez mi�nie w kierunku serca. Zauwa�yli�my go w sam� por�. � Wskaza� plam� na kolejnym zdj�ciu. � Tu jest od�amek pocisku... Zapewne z Kongo. Bardzo blisko �ledziony... Te� go wyci�gn�. � Pokaza� ciemne miejsce na nast�pnej kliszy. � To stalowa szpilka, kt�r� w Laosie jaki� w�oski lekarz po��czy� jedn� z ko�ci ramienia z obojczykiem... Nale�a�o j� wyj�� po p� roku, ale najwyra�niej o tym zapomniano... Zrobi� to teraz... Mo�e trzeba b�dzie czym� j� zast�pi�, ale oka�e si� to dopiero wtedy, gdy zobacz�, jak zros�y si� ko�ci.
Michael s�ucha� go uwa�nie.
� Mo�e nie warto jej rusza�? � zapyta�. Bernard pokr�ci� g�ow�.
� B�dzie z tego powodu cierpia� p�niej na artretyzm. Lepiej od razu j� usun��.
Michael u�miechn�� si� jakby do siebie, po czym rzek�:
� S�usznie. Prosz� za�atwi� wszystko od razu. Jak d�ugo b�dzie musia� zosta� w szpitalu?
� Co najmniej dziesi�� dni � odpar� Bernard po chwili namys�u. Michael skin�� g�ow� z zadowoleniem.
� To doskonale.
18
* * *
� Nie r�b nic, dop�ki st�d nie wyjd� � powiedzia� Creasy stanowczym tonem.
Michael wzruszy� ramionami.
� W porz�dku. Zdob�d� tylko troch� informacji i nieco si� rozejrz�. Skoro co najmniej przez dziesi�� dni b�dziesz ze wszystkiego wy��czony, nie ma sensu, �ebym siedzia� na ty�ku i nic nie robi�.
Creasy popatrzy� na niego podejrzliwie.
� Od�� na razie t� swoj� spraw�... p�ki nie wyjd� ze szpitala. Zorientuj si� lepiej, co gryzie Blondie.
� Blondie? � zapyta� Michael ze zdziwieniem. Creasy przytakn��.
� Tak. Co� j� gn�bi. Znamy si� od wielu lat i wyra�nie to wyczuwam. Przypuszczam, �e nic mi nie powie. Lubi by� niezale�na... Ale co� jest nie w porz�dku. Pow�sz troch� i spr�buj si� czego� dowiedzie�.
* * *
Blondie u�miechn�a si� do Michaela znad kuchennego sto�u i powiedzia�a:
� A wi�c Creasy przez kilka dni zostanie w szpitalu... Najwy�szy czas. � Pochyli�a si� do przodu i zapyta�a konspiracyjnym szeptem: � Wi�c powiedz teraz, czego ode mnie potrzebujesz?
Michael wypi� �yk wina i odpar�:
� Chc� prosi� pani� o rad�, a mo�e i pomoc.
� S�ucham.
Michael opowiedzia� jej ca�� histori�. Zna�a j� z grubsza, bo sama bra�a udzia� w niekt�rych wydarzeniach, ale ch�opak relacjonowa� szczeg�owo wszystko od pocz�tku. Opowiada�, jak zaadoptowa� go Creasy i nie�yj�ca ju� angielska aktorka Leonie, kt�r� Blondie zna�a i lubi�a. M�wi� o zem�cie na terrorystach, kt�rzy pod�o�yli bomb� w samolocie PanAm i o nienawi�ci do matki, kt�ra porzuci�a go zaledwie dzie� po urodzeniu, a teraz, umieraj�c na raka, przekazywa�a przez ojca Manuela Zeraf� wiadomo��, �e chce przed �mierci� zobaczy� twarz syna. Przyzna�, �e postanowi� j� odwiedzi� i zrelacjonowa� sw� wizyt� u le��cej na szpitalnym ��ku wy�ysia�ej, wyniszczonej chorob� kobiety. Tej samej, kt�r� w dzieci�stwie widywa� co niedziel� na murze naprzeciwko sieroci�ca. Wyja�ni� na koniec, dlaczego owa kobieta musia�a porzuci� go tu� po urodzeniu, powiedzia�, co za-
19
mierz� zrobi� i ponownie poprosi� przyjaci�k� Creasy'ego o rad� i ewentualn� pomoc.
Blondie siedzia�a przez chwil� zamy�lona ze spuszczon� g�ow�, a potem podnios�a wzrok i powiedzia�a cicho:
� Ludzie, kt�rych szukasz, kt�rzy zmusili twoj� matk�, �eby ci� porzuci�a, to najwi�ksze szumowiny na �wiecie. Dzia�aj� ju� od dawna. Dziesi�tki lat. S� pot�ni i dobrze ustosunkowani. Maj� polityczne i finansowe wp�ywy w wielu krajach.
� Zna pani tych ludzi?
� S�ysza�am o nich. Pr�bowali kiedy� robi� ze mn� interesy, aleja nie zadaj� si� z takimi m�tami. Nie musz�. Dziewczyny pracuj� dla mnie, bo tego chc�. Opiekuj� si� nimi, pilnuj� ich pieni�dzy, a gdy przychodzi pora dbam o to, �eby ko�cz�c karier� by�y w lepszej sytuacji ni� na pocz�tku.
� Jak Nicole? � zapyta�.
� W�a�nie � przytakn�a z powag� Blondie. � Odwiedzisz, oczywi�cie, j� i Maxiego... A tak�e jej m�odsz� siostr� � doda�a z u�miechem.
Michael r�wnie� si� u�miechn��.
� Oczywi�cie. P�jd� do nich jutro wieczorem na kolacj�. Mo�e zechce mi pani towarzyszy�?
Blondie pokr�ci�a g�ow� ze smutkiem.
� Nie mog� teraz opuszcza� �Pappagal".
� Ma pani jakie� k�opoty?
� Nic powa�nego, ale musz� by� na miejscu.
� Mog� w czym� pomoc?
Pokr�ci�a g�ow� i dotkn�a d�oni� policzka Michaela.
� Masz w�asne problemy. Ludzie, kt�rych szukasz, s� niebezpieczni. Zabijaj� bez namys�u i zaciekle broni� swoich interes�w.
� Kim oni s�, Blondie?
� Ci�gle si� zmieniaj�, ale pochodz� z tego samego obszaru. Dzia�aj� w po�udniowej Europie, na Bliskim Wschodzie i w p�nocnej Afryce. S�ysza�am o ich organizacji, ale nie jestem pewna, czy naprawd� istnieje.
� Co to za organizacja?
� Tak zwany B��kitny Kartel.
� Co� w rodzaju mafii? Blondie pokr�ci�a g�ow�.
� S� jeszcze gorsi.
Michael zakr�ci� winem w kieliszku.
� Gdzie mam ich szuka�?
Blondie zastanawia�a si� przez chwil�, po czym wsta�a i powiedzia�a:
� Zaczekaj.
Wr�ci�a po pi�ciu minutach z bia�� wizyt�wk�. Po�o�y�a j� na stole, m�wi�c:
20
� Jakie� p� roku temu przyszed� tu pewien m�czyzna i zam�wi� jedn� z moich dziewczyn. Wcale nie chcia� z ni� spa�, tylko porozmawia�. Takie rzeczy si� zdarzaj�, nawet gdy op�ata wynosi trzysta dolar�w. Niekt�rzy klienci chc� tylko opowiedzie� o swoich fantazjach albo o sobie. Ten cz�owiek � powiedzia�a, wskazuj�c wizyt�wk� � zadawa� pytania. Interesowa� go wsp�czesny handel �ywym towarem. Dziewczyna twierdzi�a, �e by� mi�y i sympatyczny. Podobno zbiera� materia�y do ksi��ki. Gdy sko�czyli, skierowa�a go do mnie. Gaw�dzili�my w barze przez kilka godzin i zd��yli�my si� zaprzyja�ni�. Wspomnia� w rozmowie o B��kitnym Kartelu. W ko�cu przyzna�, �e nie jest pisarzem. � Zn�w postuka�a palcem w wizyt�wk�. � Mo�e ty i Creasy powinni�cie skontaktowa� si� najpierw z tym cz�owiekiem.
Michael wzi�� do r�ki wizyt�wk� i przeczyta�: Jens Jensen Policja Kryminalna (Wydzia� os�b zaginionych) Kopenhaga, Dania.
Tu� po p�nocy obudzi�o Michaela delikatne pukanie do drzwi. Wygramoli� si� z ��ka i poszed� otworzy�. W progu sta� Raoul, trzymaj�c w r�ku srebrn� tac� z butelk� brandy Hennessy Extra i dwoma kieliszkami.
� Pomy�la�em, �e mogliby�my si� napi� � oznajmi�. � Mam nadziej�, �e ci� nie obudzi�em.
Michael ziewn�� i odpar� z u�miechem:
� Obudzi�e�, ale napi� si� mo�emy.
By� zaskoczony, gdy� Raoul nale�a� do ludzi ma�om�wnych, nie anga�uj�cych si� w rozmowy, ani �ycie towarzyskie. Usiedli przy stoliku. Raoul nape�ni� kieliszki. Michael uwa�nie mu si� przygl�da�. By� m�czyzn� po czterdziestce, obdarzonym przez natur� twarz�, kt�ra mog�a budzi� przera�enie u dzieci, staruszek i niesfornych klient�w. Pracowa� dla Blondie od ponad dziesi�ciu lat. Pe�ni� funkcj� barmana, wykidaj�y, z�otej r�czki i dyskretnej osoby do towarzystwa. Blondie by�a jedyn� osob�, kt�ra co� dla niego w �yciu znaczy�a.
� Jak si� miewa Creasy? � zapyta�, zagajaj�c rozmow�.
� Ca�kiem nie�le � odpar� Michael. � Ten chirurg jest naprawd� dobry. Wydoby� z niego kup� od�amk�w. � Michael u�miechn�� si�, dodaj�c: � Nafa-szerowa� go te� morfin�... Creasy le�y teraz w ��ku szcz�liwy jak niemowl� i wa�y pewnie o kilo mniej.
� Jak d�ugo zostanie w szpitalu? � zapyta� Raoul. Michael wzruszy� ramionami.
� Zdaniem lekarza dziesi�� dni... Ale jak znam Creasy'ego, ucieknie stamt�d, gdy tylko b�dzie m�g� chodzi�... My�l�, �e to potrwa cztery do sze�ciu dni,
Raoul skin�� powa�nie g�ow� i powiedzia�:
� Wi�c pewnie trzeba b�dzie z tym zaczeka� kilka tygodni, dop�ki nie odzyska si�.
� Z czym?
� Nie wiesz?
� Czego?
Raoul wydawa� si� zaskoczony.
� Wezwa�a was tu Blondie, prawda?
22
Michael pokr�ci� g�ow�.
� Wcale nie... Co si� dzieje?
Raoul by� zak�opotany. Potar� d�o�mi policzki, westchn�� ci�ko i powiedzia�:
� Blondie ma k�opoty. My�la�em, �e napisa�a list do Creasy'ego. W�a�ciwie sam jej to proponowa�em, ale najwyra�niej mnie nie pos�ucha�a.
� Nic na ten temat nie wiem. Opowiedz mi o jej problemach. Raoul zastanawia� si� chwil�, po czym rzek�:
� Nie mamy w Belgii mafii, ale istnieje co� podobnego! Nazywamy tych ludzi les hommes de la nuit. Ostatnio jedna z przest�pczych grup zdoby�a dominuj�c� pozycj�. Nazywaj� j�, od nazwiska przyw�dcy, gangiem Lamonte'a. Zajmuj� si� narkotykami, prostytucj�, hazardem, ochron� lokali i wymuszaniem. Blondie nie ma nic wsp�lnego z �adnymi kryminalistami ani sutenerami. Wiesz, �e dobrze traktuje swoje dziewczyny.
� M�w dalej � powiedzia� Michael, wyra�nie zainteresowany. Raoul spos�pnia�.
� Ostatnio gang Lamonte'a pr�bowa� wymusza� haracz za ochron� od luksusowych burdeli. W Brukseli jest ich sporo. �wiadcz� us�ugi wielu urz�dnikom Wsp�lnoty Europejskiej i biznesmenom, kt�rzy potrzebuj� przychylno�ci tych urz�dnik�w, wi�c cz�sto zapraszaj� ich do takich miejsc jak �Pappagal". Prawie wszyscy w�a�ciciele burdeli przestraszyli si� gr�b i p�ac� teraz haracz. Ale Blondie odm�wi�a.
� I co si� sta�o?
� Ci faceci s� bardzo sprytni � odpar� Raoul, wzruszaj�c ramionami. � Nie podk�adaj� bomb ani nie podpalaj� lokali. Nic z tych rzeczy. Ludzie Lamonte'a czekaj� co noc na ulicy, gro�� wychodz�cym klientom, szanta�uj� ich i � jak zwykli naganiacze � daj� im wizyt�wki burdeli, nad kt�rymi sprawuj� kontrol�.
� I co osi�gn�li? Raoul roz�o�y� r�ce.
� Dochody spad�y o po�ow�. Blondie brakuje pieni�dzy nawet na bie��ce rachunki. P�aci dziewczynom minimalne pensje z w�asnej kieszeni.
Michael zamy�li� si� i przez ponad minut� panowa�o milczenie. Wreszcie rzek�:
� Powinna by�a ci� pos�ucha� i zawiadomi� Creasy'ego. Raoul skin�� g�ow�.
� Ale tego nie zrobi. Jest dumna. � Jego ciemna twarz nagle spokornia�a i doda� innym ju� tonem: � Musisz zrozumie�, Michael, �e nie chc� siedzie� bezczynnie. Blondie jest dla mnie jak matka, ale daleko mi do ciebie czy Creasy'ego. Pewnie, �e wygl�dam gro�nie i mog� wzbudza� respekt. Nosz� nawet bro� � powiedzia�, dotykaj�c marynarki pod pach� � ale bez amunicji. Tak� mamy umow� z policj�. Chodzi tylko o odstraszenie niesfornych klient�w. � Zn�w wzruszy� ramionami. � Nie pokonam Lamonte'a ani jego �o�nierzy. Musimy wi�c zaczeka�,
23
a� Creasy wyjdzie ze szpitala... Mam nadziej�, �e nie b�dzie za p�no. Michael pokr�ci� g�ow�.
� Nie b�dziemy na nic czeka�. Sam porozmawiam z Lamonte'em.
� Mo�e nie powiniene� � mrukn�� Raoul, nieco zaskoczony. Michael zn�w pokr�ci� g�ow�.
� Zrobi� to... Nie martw si�, Raoul. Dam sobie rad�. Raoul spojrza� w twarz i w lodowato zimne oczy ch�opaka.
� Je�li chcesz, b�d� ci� ubezpiecza�... Wezm� na�adowan� bro�. Pieprz� policj�.
Michael u�miechn�� si�, kr�c�c g�ow�.
� By�bym zaszczycony, gdyby� mnie ubezpiecza�, ale twoje miejsce jest tutaj, przy Blondie. Masz racj�, za�aduj magazynek i pieprz policj�.
� Wi�c kto ci� b�dzie os�ania�?
� Maxie MacDonald � odpar� Michael, u�miechaj�c si� jeszcze szerzej. � Jutro jem kolacj� w jego bistro. Zna miasto i na pewno wie wszystko o Lamencie.
Raoul r�wnie� wyszczerzy� z�by w u�miechu.
� Tak, Maxiemu si� to spodoba. Zbyt d�ugo ju� pr�nowa�. A Blondie o niczym si� nie dowie?
� W�a�nie. Mo�e p�niej, kiedy interes znowu si� rozkr�ci, zacznie co� podejrzewa�.
� Niech podejrzewa � powiedzia� weso�o Raoul.
Michael zjad� moules marinieres, a potem coq au vin i wypi� p� butelki domowego wina. Maxie � by�y najemnik o barczystej sylwetce � zadzwoni� w tym czasie do kilku os�b. Kiedy wyszli ju� prawie wszyscy go�cie, przyni�s� star�, nie oznakowan� butelk� koniaku i dwa kieliszki. Wyja�ni�, �e Jac�ues Lamon-te to facet po czterdziestce, kt�ry si�� utorowa� sobie drog� na szczyty hierarchii belgijskiego p�wiatka. Post�puje w spos�b zuchwa�y i bezwzgl�dny. Jest homoseksualist� i w�a�cicielem kilku nocnych klub�w, kt�re obs�uguj� brukselskich gej�w. Mieszka w luksusowej dzielnicy na przedmie�ciach. Jego wielki dom jest pilnie strze�ony, a on sam nie rusza si� nigdzie bez uzbrojonej po z�by obstawy. Maxie radzi� Michaelowi zaczeka�, a� Creasy wyjdzie ze szpitala i b�dzie w pe�ni si�.
Michael pokr�ci� g�ow� i oznajmi�:
� Wiesz, Maxie, ile Blondie dla niego znaczy. Kiedy si� dowie, �e ten alfons jej grozi�, wpadnie w sza� i zabije go. To skomplikowa�oby sytuacj�. Spr�buj� wi�c tylko faceta postraszy�, a Creasy nie musi o niczym wiedzie�.
Maxie spojrza� ch�opakowi w oczy i powiedzia�:
� Moja szwagierka ci� ub�stwia, Michael, ale czasem potrafisz cz�owieka wkurwi�. Chcesz przys�u�y� si� Blondie, kiedy Creasy jest niedysponowany. Niez�y z ciebie kowboj.
Michael chcia� mu co� odparowa�, ale Maxie powstrzyma� go ruchem r�ki i doda� z u�miechem:
� W porz�dku. Nie ma sprawy. Wszystko rozumiem. Chcesz dzia�a� samodzielnie i wyj�� spod skrzyde� Creasy'ego. Jestem pewien, �e sobie poradzisz.
� Oczywi�cie. Gdzie Lamonte bywa wieczorami?
� Niemal zawsze w kt�rym� ze swoich klub�w, zwykle w �Czarnym Kocie", przy Rue Lafitte. Poluje tam na m�odych m�czyzn.
Podesz�a do nich Lucette i przysiad�szy si� do stolika zapyta�a Michaela z u�miechem:
� P�jdziemy gdzie� wieczorem?
� Tak, je�li tylko twoja siostra pozwoli. Chc� si� dzisiaj dobrze bawi�, bo od jutra b�d� gejem.
25
Kilku klient�w jak zwykle siedzia�o do p�na. O jedenastej, widz�c zniecierpliwienie w oczach siostry, Nicole powiedzia�a:
� Id� ju�. I nie zbud� nas, kiedy b�dziesz wraca�a. Lucette u�miechn�a si�, m�wi�c z przesadn� uk�adno�ci�:
� Na pewno was nie obudz�.
* * *
Weszli najpierw do ma�ego baru za rogiem i usiedli w ciemnym k�cie. Michael zam�wi� szampana. Pili go, trzymaj�c si� za r�ce.
� Chcesz i�� do dyskoteki? � zapyta�. �cisn�a jego d�o�, kr�c�c g�ow�.
� Chcia�aby� wr�ci� do domu?
� Nie.
� Wi�c dok�d p�jdziemy?
� Do du�ego, ciep�ego ��ka. Chc� zosta� tam przez ca�� noc, a rano zobaczy�, jak otwierasz oczy. Chc� widzie� w nich zadowolenie, bo w tym momencie b�d� ci sprawia�a wielk� przyjemno��.
* * *
Ogromne ��ko znajdowa�o si� w luksusowym hoteliku na s�siedniej ulicy, kt�ry zaspokaja� potrzeby takich klient�w jak oni. Kochali si� przedtem tylko raz, mniej wi�cej przed rokiem, ale Michael pami�ta�, jak bardzo by�a zmys�owa.
Gdy stan�a przy ��ku, zacz�� powoli zdejmowa� z niej ubranie: najpierw jasnozielony moherowy sweter, potem bia�� bawe�nian� bluzk�. By�a bez stanika. Mia�a niedu�e j�drne piersi, tworz�ce tr�jk�t z delikatnie zarysowanym podbr�dkiem. Rozpi�� pasek czarnej we�nianej sp�dnicy, kt�ra opad�a na dywan. Dziewczyna zosta�a tylko w obcis�ych, bia�ych majteczkach. Wzi�� j� na r�ce i po�o�y� na ��ku.
U�miechn�a si� do niego i zapyta�a cicho:
� Pami�tasz?
Skin�� g�ow� rozbieraj�c si�. Pami�ta� wszystko. Pami�ta� niemal ka�de s�owo, kt�re wypowiedzia�a tej nocy, gdy po raz pierwszy si� kochali.
Pocz�tek by� fatalny. S�dzi�, jak wielu m�odych m�czyzn, �e kobiecie sprawia
26
przyjemno�� samo sp�kowanie, �e im brutalniej i g��biej w ni� wejdzie, tym lepiej. Po pi�ciu minutach odsun�a si� od niego i szepn�a mu weso�o do ucha:
� Mo�e nie jestem taka jak inne. Mia�e� kiedy� dziewczyn� z Belgii?
� Nie.
� Mo�e z nami trzeba inaczej. P�ynie w nas b��kitna krew. Jeste�my pobudliwe jak konie wy�cigowe. Ale dajemy si� okie�zna�. � I zacz�a wyja�nia� mu szczeg�owo, jak powinien to robi�.
Zapami�ta� t� lekcj�. Teraz nie �pieszy� si� ju�, by� bardzo delikatny i czu�y. Kiedy sko�czyli, g�owa dziewczyny spoczywa�a na jego �okciu, a r�ka na torsie. Mrucz�c jak kotka powiedzia�a:
� Kocham ci� za to, �e pami�ta�e�. Kocham ci�, bo my�lisz, �e jeste� taki twardy, bezwzgl�dny i brutalny... a w rzeczywisto�ci nie przesta�e� by� ma�ym ch�opcem.
Michael wlepi� wzrok w rozpostarty nad ��kiem baldachim i zapyta�:
� Naprawd� tak uwa�asz?
Dziewczyna po�o�y�a g�ow� na jego ramieniu i szepn�a mu wprost do ucha:
� Aha. S�dzisz, �e omin�a ci� m�odo��. Wszyscy tak uwa�aj�. Moja matka i Maxie m�wi�, �e masz umys� czterdziestolatka... To nieprawda.
� Nie?
� Nie. Masz dziewi�tna�cie lat, ale dla mnie jeste� nawet m�odszy. Nie ze wzgl�du 'na tw�j umys� ani cia�o. Kiedy trzymam ci� w ramionach... jeste� jak dziecko. � Obj�a go mocno i przytuli�a. Czeka�a na jego reakcj�, ale Michael milcza�. Podni�s�szy g�ow�, spojrza�a mu w oczy. Mimo p�mroku dostrzeg�a w nich bezbrze�ny smutek.
� Jeste� chyba jedyn� osob�, kt�ra widzi we mnie ch�opca. Czasami czuj� si� tak, jakbym mia� tysi�c lat � mrukn��, troch� z gorycz�, troch� �artobliwie. Poca�owawszy j�, doda�: � M�dra z ciebie dziewczyna. Jestem ch�opcem, ale musz� koniecznie sta� si� m�czyzn�. Musz� si� usamodzielni�.
Zobaczy� niepok�j w jej oczach.
� I dlatego chcesz sam rozprawi� si� z Lamonte'em? � zapyta�a. Skin�� powoli g�ow�.
� To nie wszystko. Wspomina�em ci o B��kitnym Kartelu. Dobior� im si� do sk�ry, zanim Creasy odzyska si�y. A przynajmniej rozpoczn� po�cig.
Chcia�a mu powiedzie�, �e powinien by� ostro�ny, roztropny i cierpliwy, poca�owa�a go jednak tylko, postanawiaj�c milcze�. Przesun�wszy r�k� po jego ciele wyczu�a blizn�, kt�rej wcze�niej nie zauwa�y�a.
� Co to? � zapyta�a.
� Kto� mnie postrzeli�.
� Zabi�e� go?
� Nie pami�tam.
27
� Maxie te� tak zawsze m�wi � powiedzia�a z u�miechem i pochyliwszy si� musn�a wargami blizn�. Potem poca�owa�a Michaela w usta i zapyta�a: � Naprawd� zostajesz od jutra gejem?
� Tak, ale tylko na jaki� czas.
Patrzy�a na niego z g�ry. Jej blond w�osy opada�y mu na twarz.
� Wr�� do mnie potem � mrukn�a. � Zrobi� porz�dek z twoimi genami.
6
�Czarny Kot" by� lokalem mrocznym i niebezpiecznym. W wystroju o�wietlonego dyskretnie wn�trza dominowa� chrom i czarna sk�ra. Na bramce stali dwaj wygl�daj�cy gro�nie homoseksuali�ci. Michael zap�aci� pi��dziesi�t frank�w za wst�p i podszed� do baru. By� ubrany w wytarte d�insy z nabijanym �wiekami paskiem i oliwkow� jedwabn� koszul�, a w lewym uchu mia� z�oty kolczyk.
Zam�wiwszy creme de menthe frappe rozejrza� si� wok�. W lokalu znajdowa�o si� oko�o sze��dziesi�ciu m�czyzn w r�nym wieku, od siedemnastu do pi��dziesi�ciu lat. Nie zauwa�y� ani jednej kobiety. Stoj�cy za kontuarem barman mia� d�ugie do ramion szkar�atne w�osy.
Lamonte siedzia� z dwoma m�czyznami przy stoliku w rogu. Michael rozpozna� go na podstawie opisu Maxie'ego. Mia� czterdzie�ci kilka lat, by� przystojny i opalony. Nosi� typowy garnitur biznesmena. Michael spojrza� mu w oczy, a potem odwr�ci� g�ow� i zacz�� rozmawia� z barmanem o pogodzie. Kiedy zam�wi� po raz trzeci creme de menthe frappe i chcia� zap�aci�, barman nie przyj�� od niego pieni�dzy. Mrugn�wszy okiem powiedzia�:
� To na rachunek szefa � i wskaza� na stolik Lamonte'a.
Pi�� minut p�niej Lamonte usiad� na sto�ku obok Michaela i rzek� z rozbrajaj�cym u�miechem:
� Nie widzia�em ci� tu jeszcze.
� Pewnie dzi� jest �wi�to � odpar� Michael.
Po godzinie wyszli z lokalu. Lamonte mia� Mercedesa 600, zaopatrzonego w barek, telefon i miniaturowy telewizor. Zaj�li miejsca z ty�u. Samoch�d prowadzi� jeden z ochroniarzy, drugi siedzia� w milczeniu obok niego. Lamonte otworzy� niewielk� lod�wk� w barku, wyj�� butelk� Veuve Cli�uot, wyci�gn�� korek i nape�ni� dwa kieliszki. Wznie�li toast. Lamonte pr�bowa� woln� r�k� dotkn�� penisa Michaela.
� To troch� potrwa � stwierdzi� ch�opak z u�miechem. � Ale kiedy ju� stanie, to na dobre.
Lamonte wyszczerzy� z�by w u�miechu, pochyli� si� i poca�owa� go, wsuwaj�c mu j�zyk g��boko w usta. Michael gra� konsekwentnie swoj� rol�.
W domu by�o jeszcze dw�ch ochroniarzy: jeden przy g��wnej bramie i je-
29
den przy frontowych drzwiach. Ten ostatni wpu�ci� ich do �rodka. Poszli na g�r� wprost do sypialni, z kieliszkami szampana w r�kach. Lamonte ni�s� poza tym opr�nion� do po�owy butelk�.
Znalaz�szy si� w luksusowym pokoju z ogromnym ��kiem pod jedwabnym baldachimem.
Michael powiedzia�:
� Najpierw pieni�dze!
Lamonte wyj�� portfel i odliczy� pi��set frank�w. Michael wetkn�� banknoty do tylnej kieszeni d�ins�w. Lamonte rozebra� si� i podszed� do niego, chc�c otrzyma� to, za co zap�aci�. Przyci�gn�� g�ow� Michaela do swojej. Ch�opak poca�owa� go, a potem wyprostowanymi palcami prawej r�ki d�gn�� pod �ebra. Gdy Lamonte pada� na puszysty dywan, Michael r�bn�� go prawym kolanem w twarz, �ami�c mu nos i wybijaj�c cztery przednie z�by.
Lamonte ockn�� si� po pi�ciu minutach. Le�a� nago na wielkim ��ku i czu� obezw�adniaj�cy b�l. Mia� zwi�zane kciuki. Spojrzawszy Michaelowi w oczy dostrzeg� jego lodowaty wzrok. Odni�s� dziwne wra�enie, �e ch�opak patrzy na niego bez zainteresowania, jak na jaki� nieciekawy przedmiot. Gdy si� odezwa�, ton jego g�osu brzmia� swobodnie, jakby prowadzi� rozmow� z wujem. Nie by�o w nim gro�by, a jednak, zwa�ywszy na okoliczno�ci, budzi� przera�enie.
� Jeste� wierz�cy? � zapyta�.
Lamonte jakby straci� mow�. Na jego twarzy malowa� si� b�l. By� oniemia�y ze strachu.
� Je�eli wierzysz w Boga � kontynuowa� Michael � powiniene� si� teraz modli�. Pora okaza� skruch� i zastanowi� si� nad swoim �yciem.
Lamonte zaczerpn�� g��boko powietrza, chc�c wezwa� pomoc. Nie zd��y� jednak krzykn��. Ch�opak uderzy� go praw� r�k� w twarz, wybijaj�c mu trzy kolejne z�by. Kiedy ust�pi� dotkliwy b�l, Lamonte zobaczy� zn�w zimne czarne oczy Michaela i us�ysza� swobodny ton jego g�osu.
� Mo�esz nie liczy� na swoich ochroniarzy. By�by� martwy, zanim zd��yliby tu wej��. Uwa�asz si� za twardziela, ale nie masz poj�cia, co to naprawd� znaczy. Dopad�em ci� z dziecinn� �atwo�ci�. Daruj� ci �ycie pod warunkiem, �e nie zapomnisz o pewnej kobiecie. Nazywa si� Blondie. Grozi�e� jej. Nap�dzi�em ci strachu, ale uwierz mi, �e masz te� du�o szcz�cia. Pewien przyjaciel Blondie pos�a�by ci� do piek�a w koszu z lodem, kt�r