7053

Szczegóły
Tytuł 7053
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7053 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7053 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7053 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KONSTYTUCJA DOGMATYCZNA O KO�CIELE Konstytucj� Ko�cio�a jest Ewangelia Z ks. Andrzejem Zuberbierem rozmawiaj� Wojciech Kami�ski i Marek Walu� W: Dzieci Soboru Zadaj� Pytania, Rozmowy o Soborze Watyka�skim II, pod. Red. Z. Nosowskiego, Biblioteka Wi�zi, tom 89, Warszawa 1996, s. 71-90 Czym jest konstytucja dla Ko�cio�a? Czy Konstytucja o�Ko�ciele to rodzaj ustawy zasadniczej dla Ko�cio�a ery posoborowej? Ko�ci� nie posiada ustawy zasadniczej. Jeden z�dokument�w Soboru Watyka�skiego II nazywa si� Konstytucj� o�Ko�ciele, ale nie jest to dokument o�charakterze zbli�onym do ustaw zasadniczych, jakie posiadaj� wsp�czesne pa�stwa. Jedyn� Konstytucj� Ko�cio�a jest Ewangelia. Jej przes�anie zawiera w�sobie doktryn�, prawo, a�nawet kult Ko�cio�a. Ewangelia jest ci�gle na nowo przywo�ywana w�Ko�ciele. I�do niej Ko�ci� musi si� wci�� na nowo odnosi�. Natomiast "Lumen Gentium", obok trzech innych dokument�w soborowych, nazwana zosta�a konstytucj� ze wzgl�du na to, �e ojcowie soborowi przyk�adali szczeg�ln� wag� do spraw, kt�rymi si� one zajmuj�. Konstytucja o�Ko�ciele jest najwa�niejszym spo�r�d wielu dokument�w soborowych po�wi�conych Ko�cio�owi. Wiara w�Ko�ci� jest ostatnim z�artyku��w Credo. Dlaczego ten Sob�r postawi� Ko�ci� w�centrum swej refleksji? Sobory maj� to do siebie, �e nie podejmuj� zagadnie� wiary wed�ug ich hierarchii. Gdyby tak by�o, to wszystkie sobory musia�yby m�wi� wy��cznie o�Tr�jcy �wi�tej i�o�Panu Jezusie. Sobory podejmuj� te sprawy, kt�re w�danym czasie wymagaj� spo�ecznej refleksji w�Ko�ciele, kt�re wymagaj� jak gdyby nowego ukszta�towania �wiadomo�ci chrze�cija�skiej, katolickiej. W�staro�ytno�ci sobory po�wi�cone by�y przede wszystkim pr�bom odpowiedzi na pytanie, kim jest Jezus Chrystus. Problemy chrystologiczne absorbowa�y Sob�r Nicejski, Konstantynopolita�ski i�Chalcedo�ski. Wywo�a� je arianizm oraz inne b��dy dotycz�ce wyznawania wiary w�Jezusa Chrystusa. Mo�na m�wi� tak�e o�pewnym zam�cie terminologicznym, jaki na ten temat panowa� wewn�trz Ko�cio�a. I�trzeba by�o to po prostu uporz�dkowa�. Podobnie w�XVI wieku Sob�r Trydencki skupia� si� na sprawie sakrament�w czy usprawiedliwienia. Problematyk� t� wymog�a reformacja ze sw� nauk� o�usprawiedliwieniu, odrzucaj�ca te� cz�� sakrament�w. Na Soborze Watyka�skim II Ko�ci� podejmuje refleksj� nad sob� samym, gdy� w�wieku XX nabrzmia�o w�tym wzgl�dzie wiele spraw. Jakie to by�y przyczyny, dla kt�rych biskupi podj�li refleksj� w�a�nie nad Ko�cio�em? By�y to przede wszystkim sprawy wewn�trzko�cielne. Od pocz�tku stulecia bardzo wyra�nie rysowa� si� problem zar�wno miejsca �wieckich w�Ko�ciele, jak i�sprawa urz�du biskupa w�Ko�ciele. Ponadto na wiele lat przed Soborem Watyka�skim II bardzo �ywy by� ruch liturgiczny. Od pocz�tku stulecia, a�przede wszystkim po II wojnie �wiatowej, coraz bardziej dostrzegano problem braku jedno�ci w�Ko�ciele. Cz�sto mo�na spotka� si� z�twierdzeniem, �e jedn� z�g��wnych przes�anek powstania Konstytucji o�Ko�ciele by�a pr�ba znalezienia dr�g wyj�cia z�kryzysu, kt�ry ujawnia� si� w�narastaj�cym rozd�wi�ku mi�dzy tradycyjnym nauczaniem Ko�cio�a a�coraz bardziej zliberalizowan� mentalno�ci� wsp�czesnych spo�ecze�stw. Czy taka diagnoza jest trafna, czy mo�e w�gr� wchodzi�y inne czynniki? Mo�e s�owo "kryzys" nie jest najszcz�liwszym sformu�owaniem. Niew�tpliwie jednak pewne tendencje wewn�trzko�cielne doprowadza�y do sytuacji krytycznej, jakby granicznej, kt�ra wymaga�a od hierarchii zdecydowanych dzia�a�. I�w�jakim� sensie w�tym, co dzia�o si� w�wczas w�Ko�ciele, mia�a sw�j udzia� post�puj�ca liberalizacja �ycia spo�ecznego. Ludzie Ko�cio�a zdawali sobie coraz bardziej spraw� z�tego, �e w�swoich oficjalnych dzia�aniach, w�swojej liturgii, nauczaniu nie trafiaj� do wsp�czesnego cz�owieka, tak jak gdyby ich drogi si� rozmija�y. Sob�r by� niew�tpliwie pr�b� przezwyci�enia tego problemu. EKLEZJOLOGIA ZAMIAST HIERARCHOLOGII Jaki by� zatem Ko�ci� przedsoborowy? Jaka by�a jego wizja? Najog�lniej rzecz ujmuj�c, koncepcja �wczesnego Ko�cio�a ukszta�towa�a si� na dobre po Soborze Trydenckim, w�polemice z�reformacj�. Koncepcj� t� mo�na nazwa� instytucjonaln� lub hierarchiczn�. Dzisiaj niekt�rzy m�wi�, �e od Soboru Trydenckiego a� do czas�w nowo�ytnych istnia�a nie tyle eklezjologia, ile hierachologia, redukuj�ca refleksj� nad Ko�cio�em tylko do sprawy hierarchii. Ko�ci� nie by� postrzegany przez �wieckich katolik�w jako ich w�asne �rodowisko. O�Ko�ciele m�wi�o si� jak o�czym� trzecim. By� on spraw� wy��cznie duchowie�stwa, papie�a i�biskup�w, a��wieccy byli traktowani jedynie jako odbiorcy ich dzia�a�. Winni s�ucha� swoich pasterzy, korzysta� z�tych �rodk�w zbawienia, kt�re Ko�ci� serwuje i�na tym ko�czy�a si� ich rola. Sakramenty uwa�ano za indywidualne �rodki zbawienia, kt�rymi Ko�ci� szafuje, tzn. udziela ich tym, kt�rzy o�to zabiegaj�. Owszem, na katolikach spoczywa� obowi�zek przynajmniej dorocznej spowiedzi i�Komunii �wi�tej, coniedzielnej Mszy, ale zupe�nie nie brano pod uwag� zwi�zk�w, kt�re istniej� mi�dzy sakramentami a�Ko�cio�em, tego, �e s� one konstytutywnym elementem samego Ko�cio�a. Pomijano prawd�, �e sakramenty nie s� tylko narz�dziami czy �rodkami zbawienia pozostaj�cymi w�gestii Ko�cio�a, ale s� aktami �ycia samego Ko�cio�a. W�okresie nowo�ytnym refleksja nad Ko�cio�em odbywa�a si� w�ramach apologetyki, a�nie teologii. Poniewa� Ko�ci� czu� si� zagro�ony przez reformacj�, to w�a�ciw� nauk�, kt�r� zajmowa�a si� nim, by�a apologetyka, czyli nauka o�obronie wiary katolickiej. Ko�ci� by� postrzegany przede wszystkim jako instytucja utworzona przez Jezusa Chrystusa, w�kt�rej papie�, biskupi i�ksi�a maj� do spe�nienia okre�lone role. Pan Jezus zosta� sprowadzony tylko do roli za�o�yciela Ko�cio�a. By� Kim�, dzi�ki komu Ko�ci� by� wiarygodny. W��wczesnej refleksji nie bra�o si� pod uwag�, �e Chrystus po swoim zmartwychwstaniu i�wniebowst�pieniu jest nadal czynny jako G�owa Ko�cio�a, �e cho� zasiada po prawicy Ojca, to przez swojego Ducha dzia�a nadal w�Ko�ciele i�w��wiecie. W�takiej perspektywie duchowni nie byli uwa�ani za tych, przez kt�rych - gdy spe�niaj� sakramenty - dzia�a�by Jezus Chrystus. Eucharystia niejako przestawa�a by� uobecnieniem tego, co sta�o si� na krzy�u, lecz by�a traktowana jak gdyby by�a ofiar� odr�bn� od ofiary krzy�owej. Bardzo cz�sto Sob�r, w�tym tak�e KK, traktowany jest jako wynik wr�cz rewolucyjnego dzia�ania. Czy konstytucja "Lumen gentium" by�a czym� zupe�nie nowym w�stosunku do tego, co dzia�o si� w�teologii przed Vaticanum II? Zmiany w�teologii oraz �yciu Ko�cio�a narasta�y powoli. Zanim np. Sob�r naucza� o�roli �wieckich w�Ko�ciele i��wiecie, to Pius XII na �wiatowych Kongresach Apostolstwa �wieckich m�wi� -- w�a�nie do �wieckich - "to wy jeste�cie Ko�cio�em". Podkre�la�, �e kto by rozr�nia� w�Ko�ciele mi�dzy elementem czynnym - duchownymi a�biernym -- �wieckimi, ten by nie rozumia� istoty Ko�cio�a. Podobnie encyklika "Mystici Corporis Christi", kt�ra -- przeciwnie, ni� przyj�o si� j� ocenia� - nie mia�a s�u�y� jedynie wzmocnieniu hierarchicznego obrazu Ko�cio�a. By�a to pierwsza w�naszym stuleciu encyklika, kt�ra tak wyra�nie m�wi�a, �e Ko�ci� nie jest tylko instytucj�; �e jest on misterium, w�kt�rym elementy instytucjonalne ��cz� si� z�elementami charyzmatycznymi; �e element boski i�ludzki, prawo i�mi�o�� nierozdzielnie si� w�nim ze sob� ��cz�. Pius XII, m�wi�c, �e Ko�ci� jest cia�em, podkre�la�, i� wszystkie kom�rki musz� by� �ywe, aktywne i�to dotyczy�o przede wszystkim �wieckich wiernych. On tak�e przypomnia�, �e ilekro� w�Ko�ciele sprawuje si� sakramenty, to sprawuje je sam Chrystus. Je�eli p�niej pontyfikat Jana XXIII i�Sob�r Watyka�ski II sta�y si� dla nas objawieniem, to dlatego �e niezbyt uwa�nie s�uchali�my Piusa XII. Sob�r Watyka�ski II bardzo cz�sto powo�uje si� na Piusa XII. Ojcowie soborowi nie robili tak dlatego, �e wypada�o si� powo�ywa� na papie�a, tylko dlatego, �e naszkicowa� on autentyczne drogi doj�cia do wsp�czesnego nauczania Ko�cio�a. Konstytucja o�Ko�ciele przedstawia Ko�ci� jako Lud Bo�y, pozostawiaj�c na drugim planie dominuj�cy dot�d obraz Cia�a Chrystusa. Jakie by�y tego przyczyny? Trzeba zauwa�y�, �e Konstytucja o�Ko�ciele tak�e podejmuje okre�lenie "Mistyczne Cia�o Chrystusa". Oba poj�cia: "Lud Bo�y" i�"Mistyczne Cia�o Chrystusa" wskazuj� na to, �e Ko�ci� jest misterium. A�wi�c jest nie tylko instytucj�, kt�r� mo�na opisa� socjologicznie czy historycznie, ale jest rzeczywisto�ci�, na kt�r� trzeba patrze� z�wiar�. Sob�r Watyka�ski II wola� u�y� tego drugiego wyra�enia -- tzn. Lud Bo�y -- nie dlatego �e wyra�enie "Mistyczne Cia�o Chrystusa" jakby si� zdezaktualizowa�o, ale dlatego �e poj�cie "Ludu Bo�ego" dawa�o perspektyw� historiozbawcz�. Mo�na by powiedzie�, �e "Mistyczne Cia�o Chrystusa" ujmuje Ko�ci� niejako od strony jego wewn�trznej struktury. Natomiast wyra�enie "Lud Bo�y" opisuje Ko�ci� od strony plan�w Bo�ych, w�perspektywie ca�ej historii, przygotowania Ko�cio�a przez Lud Bo�y Starego Przymierza oraz w�perspektywie wezwania wszystkich ludzi do Ko�cio�a i�do zbawienia. KO�CIӣ SAKRAMENTEM W "Lumen Gentium" m�wi si� o�Ko�ciele tak�e jako o�sakramencie zbawienia. Jak nale�y zrozumie� ten sakrament zbawienia, skoro teologia wcze�niej takiego poj�cia nie zna�a? Okre�lenie "Ko�ci� sakramentem zbawienia" skierowuje nasze my�lenie na relacje mi�dzy Ko�cio�em a�ca�� ludzko�ci�; mi�dzy wsp�lnot� wyznawc�w Chrystusa a�ca�� ludzk� rodzin�. W�staro�ytno�ci s�owo "sakrament" u�ywane by�o na okre�lenie czego� co by�o misterium -- tajemnic�. �aci�skie sacramentum czy greckie misterion nie by�y jeszcze nazw� techniczn� zredukowan� do siedmiu obrz�d�w, kt�re nazywamy sakramentami. Gdy np. �w. Pawe� m�wi�, �e g�osi tajemnic� zbawienia, kt�ra by�a u�Boga i�objawi�a si� w�czasie, to samego Syna Bo�ego nazywa� Tajemnic� -- Sakramentem. Terminem "sakrament" okre�la si� Chrystusa i�Ko�ci�. Ka�de spotkanie z�Chrystusem jest zbli�eniem, zetkni�ciem z�Bogiem. Cz�owiecze�stwo Chrystusa jest znakiem-sakramentem jego b�stwa i�podobnie jest z�Ko�cio�em. Ko�ci� jest bosko-ludzki, jest instytucj� i�zarazem misterium. Nie ma zbli�enia do Ko�cio�a, kt�re by nie by�o jednocze�nie zbli�eniem do tej tajemnicy zbawienia, kt�r� On reprezentuje. Ko�ci� jest skutecznym znakiem zbawienia, g�osi je i�sprawuje w�siedmiu sakramentach. Ko�ci� jest znakiem i�narz�dziem -- powiada Sob�r -- wewn�trznego zjednoczenia z�Bogiem i�jedno�ci mi�dzy sob� wszystkich ludzi... Aby zrozumie� to wyra�enie, trzeba patrze� na zbawienie jako na przywracanie ca�ej ludzkiej rodzinie jej utraconej jedno�ci. Pierwsze rozdzia�y Ksi�gi Rodzaju, opowiadaj�c o�grzechu pierworodnym jako o�buncie cz�owieka wobec Boga, w�obrazowy spos�b rysuj� jego skutki. Pierwszym z�nich jest to, �e m�czyzna i�kobieta odczuwaj� wstyd w�stosunku do siebie nawzajem, jaki� dystans zaczyna panowa� mi�dzy lud�mi. Ten dystans narasta: Kain zabija Abla... Przy budowie wie�y Babel B�g miesza ludziom j�zyki -- i�ju� nie mog� si� ze sob� porozumie�. Taka jest sytuacja cz�owieka po grzechu, kt�ry m�wi�c "nie" Panu Bogu, m�wi jednocze�nie "nie" swym bli�nim. Nie ma braterstwa. W�t� w�a�nie "nie zbawion�" sytuacj� cz�owieka przychodzi Chrystus. G�osi, �e wszyscy mamy jednego Ojca, kt�ry jest w�niebie, kt�ry jest Ojcem mi�osiernym, przebaczaj�cym grzesznikom; wszyscy jeste�my dla siebie bra�mi i�siostrami i�mamy si� wzajemnie mi�owa�, tak jak On nas umi�owa�, a� do oddania �ycia za drugiego -- nie mamy zabiera� �ycia drugiemu, jak Kain Ablowi, ale mi�owa� si� a� do oddania �ycia za drugiego, tak jak On to uczyni� na krzy�u. W�ten spos�b Chrystus prowadzi �wiat, prowadzi ca�� ludzko��, do owej utraconej, pierwotnej jedno�ci, a�mo�e nawet do jedno�ci, kt�ra pocz�tkowo nie mia�aby miejsca -- do jedno�ci, kt�ra ��czy ze sob� osoby Tr�jcy �wi�tej. Bez takiego spojrzenia na zbawienie Chrystusa nie mo�emy zrozumie� tego, �e Ko�ci� jest sakramentem zbawienia �wiata. Ko�ci� mo�e by� wiarygodny tylko jako wsp�lnota mi�o�ci. W�nim wszyscy ludzie maj� by� ze sob� coraz bli�ej, maj� odnajdywa� swoje braterstwo i�wsp�lne synostwo w�Bogu. Ale bardzo cz�sto tak nie jest. Ko�ci�, tak jak sam Chrystus, jest dla grzesznik�w i�do Ko�cio�a nale�� grzesznicy. Je�eli Ko�ci� zawsze nazywa� si� �wi�tym, to tylko dlatego �e jego cz�onkowie s� tymi, kt�rych Chrystus u�wi�ca, kt�rych u�wi�ca wiara, nadzieja, mi�o��, kt�rych u�wi�ca Jezus przez sakramenty. Ko�ci� jest spo�eczno�ci� ludzi, kt�rzy bardziej ni� inni zdaj� sobie spraw� ze swojej grzeszno�ci. Chrze�cijanie musz� siebie konfrontowa� z�Jezusem Chrystusem, z�wymaganiami Jego Ewangelii, ze �wi�to�ci� samego Boga. � KO�CIӣ CHRYSTUSOWY A�KO�CIӣ KATOLICKI To wszystko, co zosta�o powiedziane, mo�na odnie�� do ka�dego z�Ko�cio��w chrze�cija�skich. Sob�r powiada, �e Ko�ci� Chrystusowy "trwa w�Ko�ciele katolickim" (KK 8). Czy Ko�ci� Chrystusowy to nie to samo, co Ko�ci� katolicki? Co znaczy tutaj poj�cie "trwa" - "subsistit"? W�tym samym punkcie Konstytucja o�Ko�ciele m�wi, �e "poza Ko�cio�em znajduj� si� liczne pierwiastki u�wi�cenia i�prawdy" - jak nale�y rozumie� to zdanie wobec tradycyjnego nauczania, �e "poza Ko�cio�em nie ma zbawienia"? Encyklika "Mystici Corporis Christi" naucza�a, �e Ko�ci� rzymskokatolicki jest Ko�cio�em Chrystusowym. I�tak pierwotnie zamierza� okre�li� ten stosunek mi�dzy Ko�cio�em katolickim a�Ko�cio�em Chrystusowym r�wnie� II Sob�r Watyka�ski. Dlaczego jednak tego nie zrobi�? Ze wzgl�d�w ekumenicznych, ale to nie znaczy, �e ze wzgl�d�w taktycznych. Ojcowie soborowi dostrzegali, �e inne Ko�cio�y chrze�cija�skie s� miejscem dzia�ania Ducha �wi�tego, �e s� wsp�lnotami, w�kt�rych ludzie mog� doj�� do zbawienia. Owszem, Ko�ci� katolicki - jak to wyra�a Konstytucja o�Ko�ciele - �yje �wiadomo�ci�, �e tylko on sam w�pe�ni realizuje wszystkie wymagania Ewangelii. Natomiast Ko�cio�y: prawos�awne czy ewangelickie realizuj� je jakby w�spos�b niepe�ny. Zatem Ko�ci� katolicki nie mo�e powiedzie� "wszystko co Chrystusowe mie�ci si� we mnie; wszystko co Chrystusowe jest w�moim posiadaniu". Musi powiedzie�, �e wiele element�w Ko�cio�a Chrystusowego jest realizowanych autentycznie poza nim w�Ko�cio�ach prawos�awnych czy ewangelickich. Czy zatem w�nauczaniu Soboru Ko�ci� Chrystusowy jest idea�em do realizacji, idea�em, do kt�rego trzeba dopiero zmierza�? Realnymi Ko�cio�ami s� Ko�cio�y: katolicki, prawos�awny, ewangelickie. Wszystkie one nawi�zuj� do samego Chrystusa, Jego wymaga�, Jego S�owo maj� za swoj� Konstytucj�. S� one Ko�cio�ami Chrystusowymi na tyle, na ile rzeczywi�cie realizuj� my�l Chrystusa. Jednak Ko�cio�a Chrystusowego nie mo�na uwa�a� za jaki� byt idealny. Nie istnieje on poza historycznymi Ko�cio�ami chrze�cija�skimi. Nale�y go rozumie� jako sum� tych wymaga�, kt�re Chrystus stawia� swojemu Ko�cio�owi; sum� tych warto�ci, kt�re chcia� mie� w�swoim Ko�ciele, a�kt�re nie realizuj� si� nigdy w�pe�ni. Realizuj� si� one w�konkretnych wsp�lnotach historycznych, kt�re nazywaj� si� Ko�cio�ami, kt�re chc� spe�nia� wol� Jezusa Chrystusa. Czy Ko�ci� Chrystusowy zostanie w�pe�ni zrealizowany w�czasach eschatologicznych? Mo�na by paradoksalnie odpowiedzie�, �e Ko�ci� w�chwale wcale nie b�dzie "Ko�cio�em Chrystusowym" - b�d� go tworzyli wszyscy, kt�rzy dost�pi� zbawienia, w�tym tak�e ci, kt�rzy nigdy o�Jezusie i�o�Ko�ciele nie s�yszeli, a�osi�gn�li zbawienie dzi�ki Jezusowi Chrystusowi, dzi�ki Jego Ko�cio�owi. Ale w�a�nie z�tego wzgl�du mo�na i�trzeba nazywa� wsp�lnot� zbawionych "Ko�cio�em w�chwale". Istnieje te� niew�tpliwa r�nica mi�dzy Chrystusowym Ko�cio�em w�chwale a�tymi Ko�cio�ami, kt�re obecnie istniej� na ziemi. Wiele element�w posiadanych przez obecne Ko�cio�y w�czasie ich trwania na ziemi to elementy doczesne, kt�rych nie b�dzie w�Ko�ciele chwalebnym. Ca�a strona instytucjonalno-sakramentalna nie b�dzie tam istnie�. Dzi� potrzebna jest ona po to, aby istnia� Ko�ci� wiary, nadziei i�mi�o�ci. Skoro "liczne pierwiastki u�wi�cenia i�prawdy" znajduj� si� poza granicami Ko�cio�a katolickiego, to czy powr�t do "jedno�ci katolickiej", o�kt�rym te� m�wi Sob�r, jest jeszcze konieczny? Wezwanie do jedno�ci katolickiej jest wezwaniem do ci�g�ego tworzenia tej jedno�ci, gdy� taka jest wola Chrystusa. D��enie do jedno�ci nie wyra�a si� dzisiaj w�idei powrotu Ko�cio��w czy to prawos�awnych, czy ewangelickich, do jedno�ci z�Ko�cio�em rzymskim; do jedno�ci powsta�ej w�wyniku powrotu "skruszonych" braci od��czonych do Ko�cio�a rzymskokatolickiego. Jedno�� chrze�cija�stwa realizuje si� poprzez coraz pe�niejsz� realizacj� Ewangelii. Nie wiemy, jaki b�dzie, czy jaki mia�by by� kszta�t przysz�ego, jednego Ko�cio�a. Modlimy si� o�jedno�� Ko�cio�a w�takiej formie, jak� zechce mu da� Duch �wi�ty. KTO JEST W�KO�CIELE? Niegdy� rozr�niano ludzi na tych, kt�rzy znajduj� si� "w Ko�ciele", oraz tych, kt�rzy s� "poza Ko�cio�em". Konstytucja o�Ko�ciele za� widzi wiele sposob�w przynale�enia do Ko�cio�a. Czy przez uznanie mo�liwo�ci zbawienia poza Ko�cio�em widzialnym sama instytucja Ko�cio�a nie dozna�a jakiego� pomniejszenia? Czy ludzie "przyporz�dkowani" do Ko�cio�a staj� si� mimo woli jego cz�onkami? Konstytucja o�Ko�ciele w�II rozdziale, m�wi�c o�Ludzie Bo�ym, bardzo wyra�nie unika sformu�owania "nale�e�". Sformu�owanie to wydawa�o si� ojcom Soboru zbyt jurydyczne, nie pasuj�ce do opisu zwi�zk�w ludzi z�Ko�cio�em. Sob�r m�wi np. o�zakorzenieniu w�Ko�ci�. W�II rozdziale czytamy: W�r�d wszystkich tedy narod�w zakorzeniony jest jeden Lud Bo�y. W�nast�pnym punkcie odnosz�cym si� do katolik�w m�wi si�, �e do spo�eczno�ci Ko�cio�a wcieleni s� w�pe�ni ci, kt�rzy maj� Ducha Chrystusowego itd. Natomiast o�innych chrze�cijanach m�wi si�, �e s� w�r�norodny spos�b zwi�zani z�Ko�cio�em katolickim. �w zwi�zek jest niejako obustronny. Ko�ci� czuje si� zwi�zany z�nimi, a�oni powinni si� czu� zwi�zani z�Ko�cio�em katolickim na tyle, na ile posiadaj� te same co w�Ko�ciele katolickim elementy zbawcze: to samo Pismo �wi�te, sakramenty, g�oszenie wiary. Ko�ci� wie, �e jest z�nimi zwi�zany z�licznych powod�w. Opisuj�c nast�pny kr�g odniesienia ludzi do Ko�cio�a, Sob�r u�ywa terminu przyporz�dkowani do Ludu Bo�ego. Poj�cie "przyporz�dkowania do Ko�cio�a" opisuje sytuacj� tych, kt�rzy nie nazywaj� si� chrze�cijanami, kt�rzy nie stan�li nigdy w�sumieniu wobec swego powo�ania do Ko�cio�a. Swoje miejsce znajduj� tu tak�e i�ci, kt�rzy �yli przed Chrystusem. Konstytucja m�wi tak�e o�tych, kt�rzy nie doszli jeszcze do poznania Boga. Wszystko, co w�ich �yciu jest z�prawdy czy dobra, pochodzi od Tego, kt�ry o�wieca ka�dego cz�owieka przychodz�cego na ten �wiat. W�ten spos�b Sob�r wyrazi� przekonanie, i� mog� by� ludzie niewierz�cy dobrej woli, tj. tacy, kt�rzy bez w�asnej winy nie doszli jeszcze do wyra�nego poznania Boga. W�jednej z�modlitw liturgicznych Ko�ci� modli si� o�zbawienie tak�e tych zmar�ych, kt�rych wiar� zna� jedynie B�g. Ko�ci� wyra�a w�ten spos�b przekonanie, �e s� tacy ludzie, kt�rych uwa�ali�my za niewierz�cych, a�mo�e nawet sami oni uwa�ali si� za niewierz�cych, a�w�istocie tak nie by�o. Nie mo�na uwa�a� �adnego cz�owieka za stoj�cego poza zbawczymi planami Bo�ymi, poza t� drog� zbawienia, kt�r� Pan B�g prowadzi ka�dego - chrze�cijanina czy niechrze�cijanina - od pocz�tku jego �ycia. Bo prawda, dobro i�zbawienie nie s� ograniczone do Ko�cio�a katolickiego czy do Ko�cio��w chrze�cija�skich. Jednak chrze�cijanie ograniczali cz�sto Bo�e dzia�anie tylko do "mur�w" Ko�cio�a. Tak... Uwa�ano, �e �ycie nadprzyrodzone, �ycie Bo�e, posiadamy my chrze�cijanie, kt�rzy przyj�li�my wiar�, a�wszyscy inni �yj� w�jakim� stanie naturalnym. Wyobra�ano sobie, �e naturalna religijno�� jest przeciwstawieniem nadprzyrodzonej religijno�ci chrze�cija�skiej. Tymczasem nie ma innego porz�dku ni� nadprzyrodzony, bo wszyscy -- pocz�wszy od Adama i�Ewy a� do ostatniego cz�owieka -- s� wezwani do tego, aby osi�gn�� zbawienie, kt�re przyni�s� Jezus Chrystus, kt�re jest w�Nim dost�pne, do kt�rego On prowadzi ka�dego cz�owieka. Dlatego jedyn� postaw�, jak� mo�e chrze�cijanin prezentowa�, jest otwarto��, szacunek dla drugiego cz�owieka? Godno�� cz�owieka zakorzeniona jest w�stw�rczym akcie Boga, ale tak�e i�w�tym, �e ka�dy jest powo�any przez Boga do zbawienia, �e za ka�dego umar� Jezus Chrystus i��e w�ka�dym od pocz�tku jego �ycia dzia�a Duch �wi�ty, aby go do zbawienia doprowadzi�. Zatem winien jestem szacunek ka�demu cz�owiekowi, z�kt�rym si� stykam, cho�by wydawa� mi si� bardzo daleki od tego, co nazywamy chrze�cija�stwem, co znajduj� w�Ko�ciele. Czy zatem m�wienie o�przyporz�dkowaniu ludzi do Ko�cio�a nie stoi w�sprzeczno�ci z�nale�n� ka�demu postaw� szacunku? Przecie� kto� mo�e nie �yczy� sobie, aby go "na si��" przyporz�dkowywa� do Ko�cio�a? Nie chcemy niczego narzuca� drugiemu cz�owiekowi. Jedynie g�osimy ka�demu t� Dobr� Nowin�: za ciebie, za twoje grzechy, umar� Jezus Chrystus. Czy on w�to uwierzy, czy nie, to jest inna sprawa. Z�chwil�, gdy uwierzy -- staje si� chrze�cijaninem i�wtedy -- m�wi�c s�owami Konstytucji -- zostaje "wcielony" do Ko�cio�a. Nie chcemy jednak nikomu �adnego zwi�zku z�Ko�cio�em narzuca�. M�wi�c o�przyporz�dkowaniu do Ko�cio�a, wyra�amy prawd� o�powszechno�ci zbawienia, kt�rego dokona� Chrystus, a�kt�rego znakiem jest Ko�ci�. Karl Rahner m�wi� o�"chrze�cija�stwie anonimowym": nie mo�na podchodzi� do drugiego cz�owieka, by mu powiedzie�: "A ty i�tak jeste� chrze�cijaninem", "a ty i�tak jeste� przyporz�dkowany do Ko�cio�a, czy o�tym wiesz, czy nie wiesz, czy tego chcesz, czy nie". Mog� jedynie powiedzie�: "Ciebie te� wzywa Chrystus, za ciebie Chrystus umar�" -- ale to jest wezwanie do wiary. KK 14 przypomina, �e "nie dost�puje zbawienia ten, kto nie trwaj�c w�mi�o�ci, pozostaje wprawdzie w��onie Ko�cio�a cia�em, ale nie sercem". To do�� mocne ostrze�enie wobec nas wszystkich... Tak. Do zbawienia nie wystarcza chrze�cija�stwo, katolicyzm z�metryki. Nie wystarcza do zbawienia formalny zwi�zek z�Ko�cio�em, jaka� prawna do� przynale�no��. Trzeba realizowa� to, czego wymaga Chrystus, trzeba wierzy� i�ufa� Bogu. Trzeba kocha� Boga i�bli�niego, a�mi�o�� ta musi si� wyra�a� w�zachowaniu przykaza�. Bez tego nie ma ani pe�nego wcielenia w�Ko�ci�, ani zbawienia. Zbawienie jest spraw� wiary, nadziei i�mi�o�ci, i�tylko to si� liczy. Wszystko inne w�Ko�ciele -- ca�e �ycie sakramentalne, instytucje ko�cielne -- maj� s�u�y� rozwojowi wiary, nadziei i�mi�o�ci. Je�eli tak nie jest, to chrze�cija�stwo staje si� jak�� straszliw� pomy�k�. Niestety, wielu s�dzi, �e je�eli spe�nia swoje obowi�zki uczestnictwa w�sakramentach, je�eli anga�uje si� w�jakie� instytucjonalne dzia�anie Ko�cio�a czy w�organizacje katolickie, to tym samym jest blisko Pana Boga. Nie -- blisko Pana Boga jest ten, kto posiada wiar�, nadziej�, mi�o�� -- i�w�tym stopniu, w�jakim je posiada. Skoro wszyscy ci, kt�rzy z�w�asnej winy nie znaj� Chrystusa, ale szczerym sercem poszukuj� Boga, dost�pi� zbawienia, to jawi si� pytanie o�zasadno�� misji. Przepowiadanie Ewangelii jest czym� -- powiedzia�bym -- naturalnym dla chrze�cijanina. Cz�owiek nie mo�e nie g�osi� tego, czym �yje. �wiadectwo dane Chrystusowi czy pos�annictwo w�stosunku do innych jest czym� naturalnym, jest czym� jakby mimowolnym. Je�li wierz� w�Jezusa Chrystusa, to staram si� t� wiar� wyra�a� w�swoim �yciu. Je�eli jestem przekonany, �e prawda o�ludzkim �yciu streszcza si� w�tym, i� Chrystus umar� za wszystkich, �e B�g wszystkich wzywa do zbawienia, to czy mog� t� prawd� zachowa� tylko dla siebie, nie dzieli� si� ni� z�innymi? Misje, apostolstwo to powiedzenie prawdy o�ludzkim �yciu. M�wi� o�tym, co ludzie staraj� si� realizowa�, nie znaj�c tego. M�wi� to, gdy� ka�dy cz�owiek ma prawo do pe�niejszej �wiadomo�ci swojego �ycia, do pe�niejszej �wiadomo�ci swoich ostatecznych przeznacze�, do znajomo�ci drogi, kt�ra do tych przeznacze� prowadzi. Cz�owiek mo�e osi�gn�� zbawienie, nie znaj�c Chrystusa. Jednak ka�dy ma do tego prawo, aby zna� po imieniu swego Zbawc�. Dlatego Ko�ci� -- wszyscy wierz�cy -- maj� obowi�zek g�oszenia Jezusa Chrystusa, przepowiadania Dobrej Nowiny, spe�niaj�c w�ten spos�b wol� Pana wyra�on� jednoznacznie w�nakazie misyjnym: id�cie na ca�y �wiat i�g�o�cie Ewangeli�. W�ADZA W�KO�CIELE Kolegium biskup�w jest nast�pc� kolegium aposto��w i�w�jedno�ci z�papie�em posiada pe�n� i�najwy�sz� w�adz� w�ca�ym Ko�ciele (KK 22). Co oznacza "pe�na i�najwy�sza w�adza"? Jakie miejsce w�tym kolegium zajmuje papie�? Jakie jest znaczenie kolegialno�ci dla jedno�ci Ko�cio�a? Czy jest to rodzaj swoistego parlamentaryzmu w�Ko�ciele? Okre�lenie "pe�na i�najwy�sza w�adza" odnosi si� zar�wno do papie�a, w�jego prymacie nad ca�ym Ko�cio�em, jak i�do kolegium biskup�w. Trzeba jednak pami�ta�, �e do kolegium biskup�w nale�y tak�e papie� i�to jako g�owa kolegium. Nie mo�e by� kolegium biskup�w bez papie�a. Nie mo�na zatem przeciwstawia� sobie papie�a i�kolegium, gdy� nie s� to dwa roz��czne podmioty w�adzy w�Ko�ciele. Nie mo�na por�wnywa� struktury w�adzy w�Ko�ciele do jakiejkolwiek struktury pa�stwowej. W�adza w�Ko�ciele kszta�tuje si� poprzez odniesienie do woli Chrystusa. Jest ona wyrazem poznanej woli naszego Pana. Jednocze�nie doda� trzeba, i� zawsze j� poznajemy w�konkretnych warunkach spo�eczno-politycznych, w�kt�rych Ko�ci� dzia�a. Tak jak struktura w�adzy w�Ko�ciele jest odmienna od struktury w�adzy w�spo�eczno�ciach �wieckich, tak te� styl sprawowania w�adzy duchownej musi by� r�ny od stylu sprawowania w�adzy �wieckiej. W�adza w�Ko�ciele ma by� s�u�b�. Niestety, czasami trudno to zauwa�y�. W trakcie obrad Soboru Watyka�skiego II m�wiono o�tym, �e czas ju� strz�sn�� z�Ko�cio�a konstanty�ski py�. Wraz z�oficjalnym uznaniem Ko�cio�a w�IV wieku po Chrystusie przez Cesarstwo Rzymskie splendor urz�dnik�w cesarskich zacz�� sp�ywa� na biskup�w oraz ksi�y; splendor, a�zarazem spos�b sprawowania w�adzy. W�wczas zacz�� si� na dobre rozbrat pomi�dzy �wieckimi a�duchownymi. Ko�ci� stawa� si� urz�dem, a�biskupi i�ksi�a zacz�li by� nie tylko urz�dnikami w�Ko�ciele, ale i�urz�dnikami w�pa�stwie. Z�tego powi�zania w�adzy �wieckiej z�duchown� prawie a� dot�d nie potrafimy si� otrz�sn��. St�d te� wymaganie Soboru Watyka�skiego II, a�potem ostre wymagania Jana Paw�a II, aby duchowni si� nie mieszali do polityki, s� dla nas bardzo trudne do zrealizowania. Co jednak znaczy okre�lenie w�adzy w�Ko�ciele jako s�u�by? Istot� w�adzy pasterskiej w�Ko�ciele nie jest to, �e narzuca ona okre�lone ustawy, lecz to, i� wzywa do zachowania okre�lonych postaw, czyli apeluje do ludzkiej wolno�ci. Tam w�a�nie, gdzie ma miejsce apel do wolno�ci cz�owieka, tam, jak s�dz�, s�u�y si� cz�owiekowi. Konstytucja o�Ko�ciele wielokrotnie powtarza, �e biskupi maj� traktowa� swoj� w�adz� jako s�u�b�, �e Ko�ci� ma s�u�y� �wiatu. Po Soborze jeden z�biskup�w powiedzia� jednak: "Zdajemy sobie spraw� z�tego, �e nasz urz�d jest s�u�b�, ale jak to robi� -- tego jeszcze nie wiemy". W�adza w�Ko�ciele ��czy si� nierozdzielnie ze struktur� Ko�cio�a. Sob�r m�wi o�Ko�cio�ach partykularnych, lokalnych. Jaki jest stosunek Ko�cio��w partykularnych do Ko�cio�a powszechnego? Czy Ko�ci� powszechny jest swego rodzaju federacj� Ko�cio��w lokalnych? Ko�cio�y lokalne nie tworz� �adnej federacji, kt�ra nazywa�aby si� Ko�cio�em powszechnym, a�jednocze�nie Ko�ci� powszechny nie dzieli si� na Ko�cio�y lokalne, tak np. jak nasze pa�stwo dzieli si� na wojew�dztwa. Ka�dy Ko�ci� lokalny, czyli ka�da diecezja, jest Ko�cio�em w�pe�nym tego s�owa znaczeniu, to znaczy realizuje wszystko, czym jest zgodnie z�wol� Chrystusa Ko�ci� powszechny. Biskup nie jest w�swojej diecezji delegatem papie�a, ale jest zast�pc�, sakramentem Chrystusa. Biskup rz�dzi swoj� diecezj� w�imieniu Chrystusa. Stosunek Ko�cio�a lokalnego do powszechnego jest analogiczny do relacji, jaka zachodzi mi�dzy biskupem a�papie�em. Kilka lat temu Kongregacja Nauki Wiary wyda�a dokument dotycz�cy stosunk�w Ko�cio��w partykularnych do Ko�cio�a powszechnego. Dokument ten wyja�nia, �e relacja Ko�cio�a lokalnego do powszechnego, czy relacja biskupa okre�lonej diecezji do biskupa Rzymu, jest wpisana w�sam� natur� Ko�cio�a partykularnego. To znaczy, �e zwi�zek ka�dego Ko�cio�a partykularnego z�Ko�cio�em powszechnym jest czym� konstytutywnym dla Ko�cio�a partykularnego, mimo �e ka�dy Ko�ci� partykularny, czyli lokalny, jest w�pe�ni Ko�cio�em. Dopiero w�zwi�zku z�Ko�cio�em powszechnym Ko�ci� partykularny zdobywa w�pe�ni sw�j ko�cielny charakter. Identyfikuje si� w�pewnym sensie z�Ko�cio�em powszechnym i�wraz z�tym jednocze�nie zdobywa w�asn� lokaln� to�samo��. Pisma Nowego Testamentu wyra�nie nauczaj�, �e jedynym kap�anem jest Jezus Chrystus. Czy w�a�ciwe jest m�wienie o�kap�a�stwie os�b pe�ni�cych pos�ug� urz�dow� w�Ko�ciele? List do Hebrajczyk�w przeciwstawia kap�a�stwo Chrystusa kap�a�stwu Starego Testamentu. Jezus jest jedynym arcykap�anem Nowego Przymierza, gdy� jest wiecznie �ywy. Zmartwychwsta�, zasiada po prawicy Ojca i�dzi�ki temu aktualnie dzia�a w�Ko�ciele. Natomiast ci, kt�rzy pe�ni� urz�d pos�ugi kap�a�skiej, s� jak gdyby znakami dzia�ania Jezusa Chrystusa w�Ko�ciele. Dzia�aj�c jako wolne i�rozumne osoby, nie dzia�aj� we w�asnym imieniu. Nowy Testament na okre�lenie tej pos�ugi u�ywa wyra�e� potocznych, funkcjonuj�cych w��wczesnej grece. M�wi si� przede wszystkim o�prezbiteracie. Prezbiter w�j�zyku greckim znaczy -- starszy. Oczywi�cie nie jest to kategoria wiekowa. Opr�cz tego NT u�ywa s�owa "biskup", czyli ten, kt�ry nad czym� czuwa, co� nadzoruje. Wraz z�rozwojem Ko�cio�a terminy te zacz�y odpowiada� stopniom sakramentu �wi�ce�. Biskup jako stopie� najwy�szy, nast�pnie prezbiter. Uwa�am, �e okre�lenie prezbiter czy biskup m�wi o�pos�udze w�Ko�ciele o�wiele wi�cej i�o�wiele bardziej precyzyjnie ni� okre�lenie "kap�an". � WSP�LNE KAP�A�STWO To s� kwestie terminologiczne. Jednak wydaje si�, �e naprawd� istotn� spraw� jest relacja mi�dzy tym kap�a�stwem urz�dowym a�kap�a�stwem powszechnym. Zauwa�y� najpierw trzeba, �e Konstytucja o�Ko�ciele m�wi o�kap�a�stwie wsp�lnym -- sacerdotium commune - natomiast polskie t�umaczenie dokument�w soborowych okre�la to kap�a�stwo jako powszechne. Tymczasem w�czasie debaty soborowej, okre�lenie sacerdotium universale - czyli kap�a�stwo powszechne -- zosta�o usuni�te z�dokument�w i�zast�pione przez sacerdotium commune. Kap�a�stwo wsp�lne oznacza to, co wsp�lne jest wszystkim ochrzczonym, �wieckim i�duchowym. Niemniej jednak w�polskim t�umaczeniu - i�zapewne st�d w�dokumentach Jana Paw�a II - m�wi si� o�kap�a�stwie powszechnym. Kiedy w�naszym stuleciu zacz�to m�wi� o�kap�a�stwie wsp�lnym czy powszechnym jedynie w�stosunku do �wieckich chrze�cijan, brzmia�o to - a�czasem jeszcze brzmi w�ustach niekt�rych ksi�y - jak pocieszenie. My jeste�my kap�anami, my sk�adamy ofiar� eucharystyczn� Chrystusa, ale wy te� jeste�cie "kap�anami" i�mo�ecie sk�ada� wasze duchowe ofiary Bogu. Mo�ecie sk�ada� w�ofierze swoje �ycie, swoje cierpienie, swoj� prac� i�sk�ada� je wraz z�ofiar� Chrystusa podczas Eucharystii. Tak jednak nie jest. Kap�a�stwo wsp�lne jest wsp�lne wszystkim ochrzczonym. Je�eli niekt�rzy przyjmuj� �wi�cenia i�staj� si� prezbiterami czy biskupami, to nie znaczy, �e przestaj� by� nosicielami kap�a�stwa wsp�lnego. Ja, jako prezbiter, musz� realizowa� w�swoim �yciu zar�wno kap�a�stwo wsp�lne, jak i�kap�a�stwo pos�ugi. Przy czym kap�a�stwo wsp�lne jest bardziej fundamentalne. I�nie jest ono bynajmniej kap�a�stwem w�jakim� przeno�nym tego s�owa znaczeniu; to nie jest nazwa, kt�r� dla pociechy Sob�r daje �wieckim. Ca�e �ycie Chrystusa by�o ofiar� i�darem z�siebie, a�ostatecznym spe�nieniem tej ofiary by�a �mier� na krzy�u. Kap�a�stwo wsp�lne polega na tym, �eby siebie samego, swoje �ycie, sk�ada� Bogu w�egzystencjalnej ofierze, s�u��c Mu w�bli�nich. Czy zatem kap�a�stwo wsp�lne nie jest niczym innym, ni� codzienn� realizacj� powo�ania chrze�cija�skiego? Tak, i�dlatego nie jest ono czym� "ni�szym" ni� kap�a�stwo hierarchiczne. Jest ono inn� rzeczywisto�ci�. Jest ono rzeczywisto�ci� �ycia chrze�cija�skiego. I�je�eli kto� nie b�dzie �y� po chrze�cija�sku, wierz�c i�wyznaj�c Jezusa Chrystusa, to nie b�dzie realizowa� swego kap�a�skiego powo�ania. Oddaj�c swoje �ycie na ofiar� Bogu w�bli�nim, realizujemy to, co Chrystus uczyni� na krzy�u -- to jest prawdziwy udzia� w�Jego kap�a�stwie. Gdy kto� przyjmuje �wi�cenia, ma by� �wi�ty, nie dlatego �e przyj�� �wi�cenia prezbiteratu czy biskupstwa, lecz dlatego �e jest chrze�cijaninem. A�sakrament �wi�ce� sprawia to, �e b�dzie w�swym �yciu s�u�y� specyficznemu powo�aniu. Kap�a�stwo s�u�ebne, urz�dowe, konkretyzuje dzia�ania, w�kt�rych ten, kto przyjmuje t� pos�ug�, ma siebie oddawa� Bogu, realizuj�c tym samym kap�a�stwo powszechne. Konstytucja o�Ko�ciele naucza, �e "og� wiernych, maj�cych namaszczenie od Ducha �wi�tego nie mo�e zb��dzi� w�wierze", a�w�a�ciwo�� t� ujawnia przez "zgodno�� w�sprawach wiary i�obyczaj�w". Co to znaczy, �e og� wiernych nie mo�e zb��dzi� w�wierze? Czy "og�" to znaczy wi�kszo��? W�jakiej relacji pozostaje zmys� wiary Ludu Bo�ego do Urz�du Nauczycielskiego? Nie mo�na przeciwstawia� Ludu Bo�ego Urz�dowi Nauczycielskiemu. To by�oby tak, jak gdyby�my przeciwstawiali kolegium biskup�w papie�owi. Ludem Bo�ym s� wszyscy cz�onkowie Ko�cio�a, poczynaj�c od nowo ochrzczonego dziecka, a�ko�cz�c na papie�u. A�wi�c Urz�d Nauczycielski, czyli biskupi z�papie�em na czele, pozostaje wewn�trz Ludu Bo�ego. I�gdy m�wimy o�zmy�le wiary Ludu Bo�ego, to my�limy o�zmy�le wiary cechuj�cym og� chrze�cijan. Lud Bo�y jest zatem nieomylny ��cznie ze swymi pasterzami, id�c za swoimi pasterzami, ale nale�y pami�ta�, �e pasterze nie "wymy�laj�" doktryny chrze�cija�skiej. Sob�r Watyka�ski I, m�wi�c o�nieomylnym charakterze nauczania papieskiego, podkre�la, �e biskup Rzymu cieszy si� t� nieomylno�ci�, w�jak� Chrystus chcia� wyposa�y� Ko�ci�. Czyli papie� jest nieomylny w�sprawach wiary i�moralno�ci t� nieomylno�ci�, kt�r� cieszy si� ca�y Lud Bo�y. Nieomylno�� ca�ego Ko�cio�a spoczywa na biskupach, kt�rzy szczeg�lnie w�dzia�aniu kolegialnym ciesz� si� jej najwy�szym stopniem, ale to jest nieomylno�� dotycz�ca strze�enia i�wyja�niania Objawienia Bo�ego, a�wi�c spraw, kt�re nazywa si� w�skr�cie sprawami wiary i�moralno�ci. Biskupi w�zwyk�y spos�b nauczaj� przez dzia�anie w�diecezji, przez swoje listy pasterskie, przez g�oszenie homilii itd. Uroczyst� i�jednocze�nie najbardziej nieomyln� form� nauczania biskupiego jest nauczanie kolegialne biskup�w na soborach. Nauczanie jest zawsze swoist� hermeneutyk�, co znaczy, �e jest to interpretacja Objawienia w�okre�lonych warunkach, w�okre�lonej sytuacji, ze wzgl�du na okre�lone problemy. Ka�da wypowied�, nawet nieomylna, jest w�pewnym stopniu ograniczona. Jednak nie znaczy to wcale, i� prawda jest relatywna. Ka�da wypowied� Urz�du Nauczycielskiego jest wyrazem troski o�to, �eby jedno i�to samo Objawienie by�o realizowane w�warunkach, kt�re si� zmieniaj�. Na ile nauczanie biskup�w i�papie�a jest wi���ce dla wiernych? Kiedy musz� przyj�� ca�o�� nauczania, a�kiedy mog� powiedzie� "tutaj mam pewn� wolno�� i�swobod�?" Nie da si� wytyczy� ostrej granicy mi�dzy omylno�ci� i�nieomylno�ci� nauczania. Mo�na jedynie wskazywa� na graniczne momenty. Je�eli np. Sob�r jasno i�w�spos�b rozstrzygaj�cy (na co wskazuje kontekst) wypowiada si� na konkretny temat dotycz�cy wiary i�moralno�ci, to og� wiernych - �wieckich i�duchownych - jest zobowi�zany do przyj�cia tej nauki. Je�eli papie� w�swej homilii wypowie jakie� zdanie, to cho�by by�a to interpretacja Pisma �wi�tego, nieomylno�� nauczania papieskiego by�aby zaanga�owana - je�eli mo�na tak powiedzie� -- tylko w�pewnym stopniu. Zwyk�e nauczanie biskup�w w�tej mierze jest nieomylne, w�jakiej dotyczy wiary czy moralno�ci i�w�jakiej jest zgodne z�nauczaniem og�u biskup�w Ko�cio�a katolickiego. Papie� w�li�cie "Mulieris dignitatem" z�roku 1988 zdecydowanie wypowiedzia� si� przeciw mo�liwo�ci udzielania sakramentu �wi�ce� kobietom. Jan Pawe� II opowiedzia� si� zatem jednoznacznie za interpretacj� Pisma �wi�tego stwierdzaj�c�, i� wol� Chrystusa by�o, aby tylko m�czy�ni mogli przyjmowa� sakramenty �wi�ce�. Wypowied� ta nie mia�a charakteru nauczania uroczystego, nie by�a wypowiedziana ex cathedra, nie zosta�a og�oszona w�formie bulli dogmatycznej. Cho� nauczanie to nie jest zatem dogmatem wiary katolickiej, to jego zdecydowany i�jednoznaczny charakter wskazuje na znaczne zaanga�owanie nieomylno�ci nauczania papieskiego. Mo�na powiedzie�, �e do jego przyj�cia zobowi�zani s� wszyscy wierni. � �WIECCY A�DUCHOWNI W Konstytucji o�Ko�ciele czytamy, �e �wieccy maj� "niekiedy nawet obowi�zek ujawniania swojego zdania w�sprawach, kt�re dotycz� dobra Ko�cio�a", za� "pasterze maj� korzysta� ch�tnie z�roztropnej ich [�wieckich] rady". W�jaki spos�b i�na jakim forum powinno przejawia� si� owo "ujawnianie swojego zdania"? Wydaje si�, �e synody w�Polsce nie spe�niaj� wystarczaj�co swego zadania w�tym zakresie. Podstawowym zadaniem jest tu sprawa ukszta�towania �wiadomo�ci i�poczucia odpowiedzialno�ci, zar�wno u��wieckich, jak i�duchownych. Jest to sprawa zmiany przyzwyczaje�. �wieccy przywykli do tego, �e w�Ko�ciele maj� g�os tylko ksi�a, a�duchowni s� przyzwyczajeni do tego, �e do nich nale�y ostateczny, a�cz�ciej jedyny g�os. �wieccy niezbyt ch�tnie wyra�aj� swoje opinie, ale te� nie maj� ku temu odpowiednich instytucji. Znam pewn� pani�, kt�ra po kazaniu idzie do zakrystii i�m�wi ksi�dzu, �e homilia si� jej podoba�a lub nie, i�dlaczego. Ksi�dz albo jest z�tego zadowolony, albo nie. Ale co z�tego wynika? I�czy mo�e si� ustawi� po ka�dej homilii kolejka "recenzent�w"? Powinny istnie� rady parafialne albo rady duszpasterskie, kt�re by�yby forum wymiany my�li pomi�dzy �wieckimi i�duchownymi. Bez takich instytucji, w�kt�rych �wieccy mogliby bezpiecznie - dla ksi�dza - wyrazi� swoj� opini�, a�ksi�dz nie traktowa�by jej jako krytyki, ale jako wyraz poczucia wsp�odpowiedzialno�ci za parafi� czy Ko�ci� lokalny, trudno b�dzie prze�ama� bariery wyros�e mi�dzy duchownymi a��wieckimi. S�dz�, �e synody nie spe�niaj� swojego zadania w�a�nie dlatego, �e nie wskazuj� na �adne instytucjonalne formy wsp�dzia�ania �wieckich z�duchownymi. Zadowalaj� si� cz�sto powtarzaniem za Soborem, �e mi�dzy �wieckimi a�ksi�mi powinno panowa� wi�ksze zaufanie i�wzajemna otwarto��. Je�eli �wieccy nie b�d� mieli mo�liwo�ci wyra�enia swojej opinii wobec ksi�dza, to b�d� to robili za jego za plecami... Ale to b�dzie krytykanctwo. Duchowni musz� si� nauczy�, �e nie ka�da opinia, kt�ra sprzeciwia si� ich w�asnemu zdaniu, jest atakiem na Ko�ci�. To dotyczy tak�e prasowej krytyki Ko�cio�a czy jego przedstawicieli. Musimy si� przyzwyczai� do tego, �e taka krytyka jest uprawniona, oczywi�cie je�eli jest podejmowana serio; je�eli nie jest wo�aniem tylko o�to, �eby np. Ko�ci� uzna� rozwody albo aborcj�. Z�chwil�, gdy Ko�ci� w�Polsce przekona si�, �e krytyka prasowa nie jest zawsze wymierzona przeciwko niemu, to wtedy duchowni �atwiej b�d� przyjmowali r�ne propozycje i�pogl�dy ze strony �wieckich. W��WIECIE - DLA BOGA Sob�r przyznaje, �e spo�eczno�� ziemska rz�dzi si� w�a�ciwymi sobie zasadami. Jednocze�nie zastrzega, �e �adna dzia�alno�� ludzka nie mo�e by� wyj�ta spod w�adzy Boga. Jakie st�d wynikaj� wnioski na przyk�ad dla polityki i�udzia�u w�niej katolik�w? Autonomia, o�kt�rej m�wi� ojcowie soborowi, polega, po pierwsze, na tym, �e prawa rz�dz�ce �yciem spo�ecznym nie s� zale�ne od Ko�cio�a. Wynikaj� one z�natury cz�owieka i�relacji mi�dzyludzkich. A�po drugie, jest to autonomia dzia�ania. Chrze�cijanin dzia�a na w�asn� odpowiedzialno��, dzia�a niezale�nie od Ko�cio�a, niezale�nie od w�adzy biskupiej, zgodnie z�w�asnym sumieniem. �wieccy nie mog� dzia�a� w�dziedzinie doczesnej jako reprezentanci biskupa czy proboszcza. Musz� dzia�a� wed�ug swojego rozeznania, wed�ug swoich kompetencji. Ale jednocze�nie �adna dzia�alno�� ludzka nie mo�e by� wyj�ta spod w�adzy Boga. B�g nale�y do rzeczywisto�ci lub lepiej: tworzy rzeczywisto��, w�kt�rej �yje cz�owiek. Dzia�aj�c autonomicznie w�stosunku do Ko�cio�a, chrze�cijanin nie mo�e dzia�a� autonomicznie w�stosunku do praw Boskich. B�g i�Jego prawo jest zawsze czym� konstytuuj�cym cz�owieka i�st�d te� cz�owiek powinien to uwidoczni� w�ca�ym swoim dzia�aniu. M�wi� tu o�cz�owieku, a�nie o�chrze�cijaninie czy katoliku, gdy� zale�no�� od Boga i�Jego praw dotyczy ka�dego, niezale�nie nawet od tego, czy jest tego �wiadomy i�wprost to uznaje. Skoro Ko�ci� jest rzeczywisto�ci� obejmuj�c� ca�ego cz�owieka, branego indywidualnie i�we wsp�lnocie, to czy mo�na rzeczywi�cie m�wi� o�autonomii dzia�ania ludzkiego w�stosunku do tej wsp�lnoty? My�l�, �e tak... Katolik w�swojej dzia�alno�ci politycznej nie tylko nie jest zwi�zany decyzjami pasterzy - biskup�w, ale jego dzia�anie jest autonomiczne w�stosunku do wsp�lnoty. Je�eli nakazuje mu tak sumienie, to mo�e dzia�a� wbrew opinii spo�eczno�ci ko�cielnej. Zreszt� na og� b�dzie ona podzielona w�swoich pogl�dach politycznych. Sob�r m�wi tak�e o�rodzinie jako Ko�ciele, m�wi o�"Ko�ciele domowym". Jak nale�y rozumie� to okre�lenie? Rodzina chrze�cija�ska "rodzi" si� dzi�ki sakramentowi ma��e�stwa. Jezus Chrystus w�swoim misterium paschalnym, w�krzy�u i�zmartwychwstaniu, jest obecny w��yciu tych ludzi, najpierw m�a i��ony, a�nast�pnie - o�ile maj� potomstwo - rodzic�w. Zatem rodzina ze swej istoty nie jest czym�, co by znajdowa�o si� poza Ko�cio�em. M�wi�c o�udziale �wieckich wiernych w�trojakiej w�adzy Chrystusowej: kr�lewskiej, kap�a�skiej i�pasterskiej, KK ucieka�a si� do przyk�ad�w z��ycia rodzinnego. �ycie ma��e�skie, rodzinne, wymaga jakiej� wzajemnej ofiary, wzajemnego oddania dla innych, a�przez to - dla Boga. Przekazywanie wiary dzieciom jest podstawowym przyk�adem spe�niania przez �wieckich wiernych prorockiej funkcji Chrystusa. Przeciwstawianie si� z�u moralnemu w�sobie, ale tak�e w�r�d najbli�szych w�rodzinie, jest wyrazem troski o�kr�lowanie Chrystusa. Jest to dzia�aniem Ko�cio�a, bo ci ludzie przecie� s� Ko�cio�em. Czy dzi�, po trzydziestu latach, brakuje czego� w�Konstytucji o�Ko�ciele? Czy mo�e warto by co� do niej doda�? Nigdy nie my�la�em o�tym, �eby cokolwiek nale�a�o doda� do tej Konstytucji. Jest ona stale dokumentem na wyrost -- to znaczy ci�gle nie zrealizowanym. Konstytucja m�wi o�dw�ch rodzajach spraw, kt�re wci�� czekaj� na realizacj�. Pierwszym z�nich jest budowa instytucji, np. umo�liwiaj�cych wp�yw �wieckich na �ycie Ko�cio�a. Nie mo�na wzywa� do wsp�dzia�ania czy do wzajemnego zrozumienia si� �wieckich i�duchownych, do ich braterstwa, nie buduj�c instytucji, w�kt�rych braterstwo to mog�oby by� realizowane. Owszem, co� si� zmienia w�tej dziedzinie. Zmienia si�, bo zmienia si� i��wiadomo�� �wieckich, ich spos�b �ycia, zmienia si� tak�e stosunek ksi�y do �wieckich, ale wiele pozostaje do zrobienia. Prawie nie istniej� rady parafialne czy duszpasterskie, tak w�parafiach, jak i�w�diecezjach. Rady parafialne, je�li istniej�, to cz�sto s� zespo�em wykonawczym realizuj�cym wskazania ksi�dza proboszcza. Nawet je�eli gdzie� s� tego rodzaju instytucje, to musz� one by� otwarte na zmiany. Musz� przyjmowa� takie formy, aby w�zmieniaj�cych si� warunkach spo�ecznych mog�y realizowa� cel postawiony przez Konstytucj�. Nigdy nie mo�na powiedzie�: to ju� zosta�o za�atwione. Drugi rodzaj spraw, o�kt�rych m�wi Konstytucja, stanowi interpretacja wiary czy przekona� moralnych, maj�ca na celu pog��bione skorygowanie �wiadomo�ci chrze�cija�skiej po��czone cz�sto z�wezwaniem do okre�lonego dzia�ania. Na przyk�ad stwierdzenie, �e poza Ko�cio�em katolickim znajduj� si� liczne pierwiastki u�wi�cenia i�prawdy -- co odnosi si� do innych Ko�cio��w chrze�cija�skich -- kszta�towa� ma �wiadomo�� ekumeniczn�; rozdzia� V Konstytucji o�powszechnym powo�aniu do �wi�to�ci i�okre�lenie jej jako mi�o�ci, ka�e na �wi�to�� i�na powo�anie do niej spojrze� troch� inaczej, ni� zwykli�my to czyni� -- i�ka�e wzi�� to powo�anie do siebie; ostatni rozdzia� Konstytucji "O B�ogos�awionej Maryi Dziewicy..." chce nie tylko bardziej zwr�ci� uwag� katolik�w na zwi�zek Naj�wi�tszej Maryi Panny z�Jej Synem, Chrystusem i�z�Ko�cio�em, ale i�wp�yn�� na kult oddawany Matce Jezusa, by by� wolny i�od "fa�szywej przesady", i�od "zbytniej ciasnoty umys�u"... Tak, ale to zawsze b�dzie wezwaniem nie do ko�ca zrealizowanym? W�a�nie... I�dlatego nie mo�na nigdy powiedzie�, �e Konstytucja o�Ko�ciele -- czy og�lniej: nauka Soboru -- zosta�a ju� w�Polsce, czy gdziekolwiek na �wiecie zrealizowana. Jednak fakt, �e Konstytucja stawia przed Ko�cio�em zadania, kt�re nigdy w�pe�ni zrealizowane nie b�d�, nie znaczy, �e nie b�dzie innych, nast�pnych dokument�w, wydawanych czy to przez papie�y, czy przez sobory, a�dotycz�cych tych samych spraw - tyle �e w�innych okoliczno�ciach, ze wzgl�du na inne uwarunkowania. Po ostatnim Soborze powsta�o ju� wiele dokument�w, przede wszystkim papieskich, kt�re pewne sprawy posuwaj� dalej, ani�eli mo�na to by�o pomy�le� w�trakcie Soboru. Nie znaczy to, by dokumenty soborowe, a�zw�aszcza Konstytucja o�Ko�ciele uleg�a jakiemu� przedawnieniu. W�naszej katolickiej �wiadomo�ci dalecy jeste�my ci�gle od tego, czego Konstytucja chce uczy� i�czego od nas wymaga. Mo�e te� dzisiaj, po trzydziestu latach, potrafimy lepiej czyta� Konstytucj�, dostrzega� w�niej wi�cej ani�eli nawet ci, kt�rzy j� tworzyli... Jedno nie ulega dla mnie w�tpliwo�ci: nale�y j� wci�� czyta�. I�to tak biskupi, jak �wieccy i�teologowie... Czyta� z�zamiarem urzeczywistnienia. Jako znak, wskazuj�cy ci�gle dalsz� drog�. Rozmawiali Wojciech Kami�ski i�Marek Walu� � ks. Andrzej Zuberbier ur. 1922, teolog, prof. dr hab. Studia teologiczne odby� w Seminarium Duchownym w Kielcach, na Uniwersytecie Jagiello�skim, Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i Uniwersytecie Katolickim w Louvain. Jest od wielu lat profesorem teologii dogmatycznej w Seminarium Duchownym w Kielcach i emerytowanym profesorem Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Autor licznych naukowych i popularnych publikacji dotycz�cych wiary i �ycia chrze�cija�skiego. Wa�niejsze pozycje ksi��kowe: "Teologia dzisiaj" (1975), "Wierz�" (1983), "Gdy zaj�� z nimi miejsce u sto�u..." (1988), "Czy wiem, w co wierz�" (1994). Redaktor i wsp�autor dwutomowego "S�ownika teologicznego", a tak�e ilustrowanej encyklopedii dla m�odzie�y pt. "B�g - cz�owiek - �wiat". Cz�onek Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem. Mieszka� w Warszawie. Zgin�� tragicznie w wypadku samochodowym w 2000 r.