667
Szczegóły |
Tytuł |
667 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
667 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 667 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
667 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Prentice Mulford PRZECIW �MIERCI
NIEKT�RE PRAWA SI�Y I PI�KNO�CI
My�li nasze tworz� nasze oblicze i nadaj� mu w�a�ciwe indywidualne pi�tno. Nasze my�li okre�laj� ruch, postaw� i kszta�t ca�ego cia�a.
Prawa pi�kno�ci i zupe�nego zdrowia s� te same. Zale�� one ca�kowicie od stanu uczucia, lub te�, m�wi�c innymi s�owami, od w�a�ciwo�ci tych my�li, kt�re najcz�ciej biegn� od nas ku innym i od innych ku nam.
Brzydota w wyrazie twarzy, czy to osoby starej, czy m�odej, pochodzi zawsze z nie�wiadomego przekroczenia jakiego� prawa. Ka�dy znak zniszczenia w ludzkim ciele, ka�da forma jego s�abo�ci, wszystko wreszcie, co tylko robi cz�owieka wstr�tnym, ma swoj� przyczyn� w dominuj�cym nastroju jego uczucia. Natura obdarzy�a nas czym�, co nazywamy instynktem, a co ja nazwa�bym raczej wy�szym rozs�dkiem, poniewa� odsuwaj�c si� ze wstr�tem od wszystkiego, co jest brzydkie i zdeformowane, co nosi na sobie znamiona upadku, pos�ugujemy si� czym� subtelniejszym i doskonalszym, ani�eli instynkt. Wrodzony pop�d ludzkiej natury ka�e nam unika� niedoskona�o�ci i szuka� chocia�by wzgl�dnie doskona�ego. Nasz wy�szy rozs�dek ma zupe�n� racj�, gdy czuje wstr�t do zmarszczek i u�omno�ci, tak samo jak do brudnej i porwanej odzie�y! Cia�o jest �yw� odzie�� i jednocze�nie narz�dziem ducha. Pokoleniom przed nami wpajano od dzieci�stwa, �e jest to nieuniknion� konieczno�ci�, �e jest to prawem, ugruntowanym w niezmiennym porz�dku natury, aby cia�o nasze po pewnym okre�lonym czasie przekwit�o, sta�o si� bezpowabne i aby umys� r�wnie� z biegiem czasu wygas�, odmawiaj�c pos�usze�stwa. M�wiono nam, �e duch nie ma mocy sprzeciwi� si� temu i odrodzi� cia�a, za pomoc� swych wewn�trznych si� przekszta�ci� je na nowo, ku nowemu �yciu! Lecz w nieuniknionym biegu natury nie le�y wcale, by cia�o ludzkie przepada�o, jak przepada dotychczas, podobnie jak w biegu natury nie le�y, aby ludzie je�dzili dyli�ansem, jak przed sze��dziesi�ciu laty, a nie automobilem, jak dzisiaj, lub te�, aby wiadomo�ci posy�ano przez go�c�w, a nie przez iskry elektryczne.
Twierdzi�, co le�y w zakresie praw natury, a co nie - by�oby tylko arogancj� ciemnej nie�wiadomo�ci. Jest to najfatalniejszy b��d, gdy na kawal�tko przesz�o�ci, kt�re le�y poza nami, spogl�damy jako na niezawodny drogowskaz tego, co stanie si� kiedykolwiek w wieczno�ci. Je�eli nasza planeta by�a niegdy� tym, czego naucza geologia - mianowicie faluj�c� mas� dzikich, bardziej nieokie�zanych i brutalniejszych si�; je�eli r�wnie� formy ro�linnego, zwierz�cego, a p�niej ludzkiego �ycia by�y ordynarniejsze, pospolitsze - to czy� nie jest to znak, nadzieja, dow�d wi�kszego wysubtelnienia, ku kt�remu pod��amy - nie - w kt�re wst�pujemy teraz, w tej, jak r�wnie� w ka�dej godzinie! I czy� wysubtelnienie nie oznacza spot�gowania mocy, tej samej, kt�ra pot�guje si�� �elaza w stali? I czy� najwy�sze, prawie nieznane dot�d si�y, nie powinny rozwin�� si� jeszcze w cz�owieku, w tej najsubtelniejszej organicznej ca�o�ci, jak� znamy?
Wewn�trznie, potajemnie pyta si� tysi�ce my�l�cych ludzi wszystkich kraj�w: "Dlaczego musimy marnie� i traci� wszystko najlepsze, co �yciu nadaje warto�� i to w�a�nie wtedy, gdy�my ju� zdobyli to do�wiadczenie i m�dro��, kt�ra jest najodpowiedniejsza dla �ycia! Pocz�tek lata - lecz patrz: oto dni ju� s� kr�tsze!"
Wo�anie wielu bywa na pocz�tku zawsze szeptem. Modlitwa - �yczenie - pro�ba mas bywa zawsze najpierw tajemnym b�aganiem. Pierwszy nie odwa�y si� nawet pobiec do s�siada, obawiaj�c si� �mieszno�ci. Lecz jedna rzecz g��boko tkwi w do�wiadczeniu: ka�de pragnienie, pomy�lane czy wyrzeczone, przybli�a ku nam to, czego�my ��dali, stosownie do intensywno�ci pragnienia oraz rosn�cej liczby pragn�cych. Kieruj� oni duchowe funkcje na okre�lone tory. W ten spos�b zaczyna si� rusza� ta milcz�ca si�a woli, kt�ra aczkolwiek nie uznawana przez szkoln� m�dro��, nadaje pragnieniom posta� i kszta�t. Miliony ludzi t�skni�o po cichu do lepszych i szybszych �rodk�w komunikacji - i oto ujarzmiono par� i elektryczno��. Wkr�tce inne pytanie, inna zachcianka za��da spe�nienia - pytanie wewn�trzne, zachcianka wewn�trzna - a w tych pierwszych pr�bach zbli�enia pragnie�, kt�re s� jakby wizjami, do rzeczywisto�ci, b�d� niew�tpliwie b��dy, bezdro�a, bezwyj�cia, jak na pocz�tku naszych zdobyczy technicznych by�y spotkania poci�g�w, eksplozje kot��w itd.
Wiek nasz jest dwojakiego rodzaju. - Wiek naszego cia�a i naszego ducha. Duch ten przez miliony lat wskro� niezliczone cia�a i formy bytu dojrza� do swego dzisiejszego stopnia �wiadomo�ci i zu�y� wiele m�odych cia�, jakoby ubra�. A to, co nazywamy "�mierci�" jest tylko brakiem uzdolnienia do utrzymania naszej cielesnej odzie�y na zawsze, do odradzania naszego cia�a za pomoc� �yciotw�rczych pierwiastk�w ci�gle na powr�t. Im starszy, im dojrzalszy duch, tym zdolniejszy jest do opanowania cia�a, do jego przemiany pod�ug swojej woli. T� duchow� si�� po�ytkujemy w ten spos�b, aby�my si� stali pi�kni, zdrowi i silni, godni mi�o�ci. Bo przez t� sam� si�� mo�na zrobi� si� nie�wiadomie r�wnie� obrzyd�ym, chorym, s�abym, wstr�tnym - przynajmniej podczas tej jednej egzystencji, je�eli bowiem rozw�j d��y do uszlachetnienia i udoskonalenia, wszystko musi kiedy� rozp�yn�� si� w wy�sze formy.
T� magiczn� si�� s� nasze my�li. Chocia� dla oka s� one rzeczywiste, jak kwiat, drzewo lub owoc.
My�li pr꿹 bezustannie nasze mi�nie w rytm gestu, kt�ry z istoty charakteru wyp�ywa. Cz�owiek zdecydowany stawia kroki inaczej, ni� wahaj�cy si�. Niezdecydowany ma oci�gaj�ce gesty, postaw�, spos�b m�wienia i ruchy cia�a, kt�re w ko�cu czyni� go niezgrabnym, niezr�cznym i nieudolnym. Cz�onki cia�a s� jakoby litery listu, kt�ry, pisany po�piesznie w pewnym nastroju, wykazuje pismo bez�adne i pe�ne b��d�w, podczas gdy usposobienie zr�wnowa�one - the serene mood - tworzy pi�knie zaokr�glone zdania, tudzie� harmonijne pismo.
Ka�dego dnia stylizujemy si� w jak�� now� faz� bytu, wmy�lamy si� w jaki� inny, urojony charakter, a ta dominuj�ca rola, kt�r� najcz�ciej gramy, udziela si� twarzy, jako masce tej roli - panuj�cej linii.
Kto wi�ksz� cz�� swego �ycia zawodowo si� skar�y, zawsze jest w z�ym humorze i, op�akuj�c samego siebie, �wi�ci prawdziwe orgie niezadowolenia, ten zatruwa sobie krew, rujnuje rysy twarzy i niszczy bezpowrotnie sw� p�e�, wytarzaj�c w niewidocznym laboratorium ducha niewidoczny truj�cy bodziec - my�l, kt�ra oddana dzia�aniu, tj. pomy�lana, przyci�ga z otoczenia, wed�ug nieuniknionego prawa, my�li podobne sobie. Odda� si� we w�adz� rozdra�nionemu, bezradnemu nastrojowi, znaczy to samo, co otworzy� na o�cie� drzwi dla my�lowych fluid�w ka�dego rozdra�nionego, bezradnego cz�owieka - znaczy to samo, co na�adowa� sw�j wielki magnes - swego ducha - szkodliwymi, przeciwnymi pr�dami i po��czy� bateri� my�low� ze wszystkimi pr�dami tego samego gatunku! Kto my�li o z�odziejstwie lub morderstwie, wchodzi przez t� my�l w duchowy stosunek z ka�dym morderc� i z�odziejem na ca�ej ziemi!
Z�e trawienie nier�wnie w mniejszym stopniu zale�y od samego po�ywienia, ni� nastroju, w kt�rym przyjmujemy zazwyczaj pokarmy. Najzdrowszy chleb spo�ywany w goryczy dzia�a na krew jak trucizna. Kiedy wszyscy siedz� w milczeniu za sto�em rodzinnym z t� zrezygnoc s�dzia mo�e mie� przy studiowaniu sprawy zaciewan� i wymuszon� min�, kt�ra zdaje si� m�wi�: "aha... i to trzeba jeszcze znie��", a pan domu zagrzebuje si� ca�y w k�opoty swego interesu lub w gazet�, po�ykaj�c wszystkie morderstwa, samob�jstwa, skandale, kt�re zdarzy�y si� w ci�gu ostatnich 24 godzin, kiedy pani domu, niech�tna, piastuje w sobie wszystkie swe gospodarskie umartwienia - w�wczas zjawia si� przy stole, wraz z potrawami, elemet troski, smutku i chorobliwo�ci w ka�dym organizmie, objawiaj�c si� jako rodzaj niestrawno�ci przy ca�ym stole, od jednego ko�ca do drugiego, bez luk, we wdzi�cznej ci�g�o�ci!
Je�eli panuj�cym wyrazem twarzy jest grymas, w�wczas grymasy robi� r�wnie� my�li, znajduj�ce si� poza tym czo�em. Gdy k�ty ust s� wyci�gni�te na d�, w�wczas i my�li, kt�re te usta tworz� i nad nimi panuj�, s� m�tne i zale�ne. Twarz jest najjawniejszym znakiem uduchowienia, dlatego nic nie ma wi�kszej warto�ci ponad pierwsze wra�enie.
Nastr�j po�piechu, kt�ry powstaje ze z�ego przyzwyczajenia wyprzedzania my�lami cia�a, zgina ramiona naprz�d. Cz�owiek dostojny, kt�ry nad sob� panuje, nie �pieszy si� nigdy. Koncentruje on swoj� wol�, swoj� si��, sw�j rozum na ten jedyny cel, ku kt�remu jego cia�o, jego duchowe narz�dzie, w tym jednym momencie zmierza, w ten spos�b przywyka panowa� nad sob�, nabiera gracji w ka�dym ge�cie, gdy� jego duch jest w absolutnym i niepodzielnym posiadaniu cia�a i cz�onk�w, a nie w oddali, gdzie� na bezdro�ach, �piesz�cy bez wytchnienia, pe�en troski o dalekie rzeczy, kt�re sta� si� maj� dopiero po up�ywie godzin i dni.
Kto uk�ada plan jakiego� interesu, przedsi�wzi�cia, wynalazku, tworzy z niewidzialnych element�w co�, co jest tak rzeczywiste, jak jakakolwiek b�d� maszyna z �elaza i drzewa. Plan ten, to przedsi�wzi�cie, przyci�ga zn�w dla swego urzeczywistnienia niewidoczne si�y, kt�re sprowadzaj� w ko�cu materializacj� tego przedsi�wzi�cia w �wiecie zjawisk. Kto za� na odwr�t - obawia si� nieszcz�cia, �yje w ci�g�ym strachu przed jakim� z�em, oczekuje niepowodzenia, ten tworzy pewnego rodzaju my�lowego upiora, milcz�c� si��, kt�ra na podstawie tego samego prawa zbiera dooko�a siebie szkodliwe i niszcz�ce pierwiastki.
Powodzenie i niepowodzenie opiera si� na jednym prawie, kt�re mo�e s�u�y� zar�wno jednemu, jak i drugiemu, zupe�nie jak rami� cz�owieka, kt�re ratuje z topieli, lub te� zabija uderzeniem sztyletu.
My�l�c, budujemy z niewidocznego materia�u co�, co si�y do siebie przyci�ga - dla naszej pomocy lub szkody, stosownie do charakteru my�li, kt�re�my wys�ali. Kto liczy na to, �e si� zestarzeje, kto nosi zawsze w duchu sw�j obraz, swoj� konstrukcj� jako zgrzybia�ego starca, ten podlegnie staro�ci.
Lecz ten, kto potrafi nakre�li� jako plan samego siebie - obraz my�lowy pe�en m�odo�ci, si�y i zdrowia, do kt�rego rwie si� niepowstrzymanie, poza kt�rym okopuje si� przeciwko legionowi ludzi, co ci�gle przychodz� i m�wi� mu, �e si� starzeje, �e musi si� zestarze� - kto z tym obrazem my�lowym potrafi si� bez ustanku jednoczy� - ten pozostanie m�odym.
Musimy bez przerwy budowa� w�asny idea�. W ten spos�b poci�gamy ku sobie pierwiastki, kt�re zawsze nios� nam pomoc, aby ten idealny obraz my�lowy zbli�y� do rzeczywisto�ci. Kto lubi my�le� o rzeczach mocnych, o g�rach, potokach, drzewach, przyci�ga do siebie pierwiastki takiej si�y.
Kto dzisiaj odbudowuje si� w sile i pi�knie, a jutro w�tpi lub wraca do starych mniema� t�umu, nie niszczy tego, co z ducha odbudowa� w swym duchu. Dzie�o jego zatrzyma�o si� tylko - drzemie ono i oczekuje najbli�szej godziny wzlotu.
Wytrzyma�o�� w my�li o pi�knie, o sile, o m�odo�ci jest kamieniem w�gielnym ich urzeczywistnienia. O czym najwi�cej my�limy - tym b�dziemy. Pacjenci nie my�l�: "ja jestem silny", lecz: "jaki� ja biedny". Ci z was, kt�rzy �le trawi�, nie m�wi�: "ja chc� mie� zdrowy �o��dek", lecz: "ja nic wi�cej nie mog� znosi�!" I rzeczywi�cie nie mog� - w�a�nie z tego powodu! - Piel�gnujemy nasze w�asne choroby, a nie nas samych, chcieliby�my, aby g�askano nasze cierpienia. Je�eli cierpimy na jakie� z�o�liwe przezi�bienie, to kaszel nasz b�aga nie�wiadomie: "dzisiaj jestem przedmiotem wsp�czucia! - o, jak godzien jestem lito�ci!" Przy odpowiednim leczeniu powinien pacjent i ca�e jego otoczenie wyci�gn�� w pole przeciwko cierpieniu, wszyscy uzbrojeni w my�lowe wyobra�enia zdrowia: "Uzdrowienia s� tak samo zara�liwe jak choroby! Chwytamy zdrowie, jak osp�!"
Czeg� nie daliby doro�li ludzie, aby mie� cz�onki tak pe�ne wiosny i tak elastyczne, jakie posiada dwunastoletni ch�opak! Cia�o, kt�re wdrapuje si� na drzewa, chodzi, biega po por�czach - biega, poniewa� kocha ten bieg, poniewa� nic innego nie umie - tylko biega�. Gdyby takie cia�a mo�na by�o fabrykowa� i sprzedawa�, jaki� popyt mia�yby u tych wszystkich korpulentnych dam i pan�w, kt�rzy ze st�kaniem wydostaj� si� z karet, niczym wory m�ki! Sk�d to pochodzi, �e ludzko�� z tak� rezygnacj�, prawie bez oporu przyjmuje na swe barki coraz to rosn�c� oci�a�o��, ospa�o��, zastyganie i to w swych najlepszych latach? Wydaje mi si�, �e zawieramy kompromis z tymi upokorzeniami i nazywamy je - dostojno�ci�! Naturalnie - m��, ojciec, obywatel, wyborca, podpora pa�stwa - (zmursza�o�ci), nie powinien biega�, bi� si� skaka� jak dziecko, poniewa� nie mo�e!
Nosimy nasze braki jak ornaty, utykamy wsz�dzie i m�wimy: "Tak powinno by�, gdy� inaczej by� nie mo�e!"
Lecz w naturze, na �wiecie, w ludziach i naoko�o ludzi jest ju� coraz wi�cej mo�liwo�ci! - Przychodz� one akurat tak pr�dko, jak uczymy si� te nowe si�y poznawa�, �wiczy� si� w nich i panowa� nad nimi...
Lecz lenistwo!!!
MY�LI POZYTYWNE I NEGATYWNE
Wysy�amy lub otrzymujemy bezustannie duchowe pierwiastki, jeste�my elektrycznym stosem, kt�ry wysy�a si�� i zn�w musi zosta� nakarmiony. Podczas m�wienia, pisania, my�lenia lub jakiej� innej dzia�alno�ci jeste�my pozytywni, w innym wypadku - negatywni. W tym negatywnym albo recepcyjnym stanie przyjmujemy si�y i pierwiastki, kt�re mog� nam przynie�� czasow� szkod� lub trwa�y po�ytek.
Istniej� zatrute duchowe pr�dy, jak istniej� truj�ce wyziewy arszeniku albo metali. Kto przebywa zupe�nie biernie w pokoju w�r�d zazdrosnych, przepe�nionych nienawi�ci�, cynicznych albo nie wyzwolonych ludzi, wch�ania z nich truj�cy pierwiastek, pe�en choroby i niszcz�cej si�y: pierwiastek daleko niebezpieczniejszy, ani�eli nawet daj�ca si� wykaza� chemicznie trucizna, poniewa� jego dzia�ania post�puj� delikatniej i tajemniej, cz�sto dopiero po wielu dniach daj� si� odczu� i s� najcz�ciej przypisywane innym przyczynom.
Jest to nadzwyczaj wa�ne, gdzie i w jakim otoczeniu znajdujemy si� podczas negatywnego stanu, poniewa� wtedy nasi�kamy my�lowymi fluidami jak g�bka, a po wielu godzinach duchowego lub fizycznego wysi�ku, gdy�my w stanie pozytywnym pozbywali si� si�y - stan negatywny jest przyrodzonym prawem i przyrodzon� potrzeb�. Zgnie�� ten stan lub sztucznie go powstrzyma� - by�oby pomys�em chybionym, lecz ostro�no�� jest nieodzowna: odda� si� temu stanowi mo�na tylko w odpowiednich, starannie dobranych warunkach.
Cz�owiek wyczerpany, gdy uda si� w t�um niespokojnych, chorobliwie podnieconych ludzi, nie b�dzie od razu wyssany psychicznie, gdy� w�a�ciwe indywidualne pi�tno. Nasze my�li okre�nie ma on w�a�ciwie nic do dania, lecz za to przyjmuje od nich mimochodem co� z ich ni�szej istoty. Przywiesi� on do swego �ycia, wyra�aj�c si� obrazowo, o�owiany ci�ar. Przyj��, chocia� na kr�tki czas, co� z ich sposobu my�lenia i s�dzenia rzeczy, sta� si� niedowierzaj�cym tam, gdzie dot�d by� pe�en nadziei! Zamiary, kt�re dopiero co wydawa�y mu si� silne, bliskie urzeczywistnienia - wydaj� si� nagle jak dalekie mg�y!
Obawia si�, gdzie zazwyczaj by� odwa�nym. Staje si� niezdecydowanym i w chwilowym zam�cie kupi mo�e rzecz, kt�rej nie potrzebuje, lub te� co� powie, co� zrobi, za�atwi jak�� spraw�, kt�rej by nigdy w ten spos�b nie za�atwi�, gdyby by� w zupe�no�ci samym sob�, my�la� swymi w�asnymi my�lami, wolny od mglistego zam�tu t�umu naoko�o siebie.
Gdy zmuszeni jeste�my uda� si� pomi�dzy ludzki t�um, czy�my to przynajmniej wtedy, gdy my�lowo jeste�my najsilniejsi i uchod�my z powrotem, gdy zaczynamy odczuwa� zm�czenie. Gdy� w momencie si�y jeste�my magnesem, co odpycha te szkodliwe pr�dy, kt�rym w stanie negatywnym jeste�my oddani na pastw�. Ludzie pozytywni s� zdobywcami i mocarzami - id� oni w�r�d ludzi tylko na przodzie! A jednak nie zawsze jest dobrze wysy�a� tylko pozytywne my�li, kto bowiem jest takim pozytywnym wysy�aczem, odrzuca i odp�dza od siebie wiele drogocennych pomys��w. Powinien nast�pi� pewien moment, kiedy duchowy zbiornik nape�nia si� na nowo, im radykalniej si� zmienia zawarto��, tym lepiej. Cz�owiek pozytywny, kt�ry zawsze ka�dej nowej my�li oczekuje w pozycji szermierza, kt�ry nigdy nie zadaje sobie trudu ws�uchania si� recepcyjnie w rzeczy nowe, niewiadome, kt�ry nieprawdopodobne bierze za niemo�liwe, dla kt�rego jego w�asne ograniczone poznanie jest jedynym wyrokiem - taki cz�owiek musi nieodzownie w tej duchowej pozycji zbiednie� i sta� si� bezsilnym! Na odwr�t za�, ludzie negatywni, kt�rzy tylko przyjmuj�, kt�rzy s� zawsze mniemania us�yszanego ostatnio, kt�rych czyja� ironia lub wzruszenie ramion zniech�ca, ci ludzie podobni s� do kana�u, przez kt�ry wszystek brud i gn�j przep�ywa, a� p�ki wszystkie otwory nie zostan� zapchane dla rzeczywi�cie cennych pr�d�w i p�ki sami nie stan� si� zupe�nie niezdolni do wysy�ania si� pozytywnych.
Na og� nale�y si� stosowa� do prawid�a, �e pozytywnym trzeba by� w�r�d ludzi �wiatowych, negatywnym za� w dobrze przygotowanej samotno�ci. Kto w samotno�ci toczy jeszcze duchow� walk� ze swymi przeciwnikami, ten traci tylko na pr�no swe si�y.
Kto obarcza si� troskami innych, ten przede wszystkim odczuwa potrzeb� takiej zupe�nej samotno�ci. W�wczas nie ma miejsca nawet na lito��, gdy� ona podgryza si��, kt�ra w�a�nie powinna by� nagromadzona, aby p�niej przynie�� nale�yt� pomoc.
�aden m�wca, na chwil� przed sw� wielk� mow�, nie zu�yje swego czasu na to, aby ul�y� biednemu robotnikowi, wnosz�c za niego po schodach worek w�gla, gdy� tym sposobem zabi�by tylko ca�y blask, ca�� si�� i ca�e natchnienie w swym m�zgu, a mo�e nawet i my�li, kt�re po�rednio i bezpo�rednio toruj� drog� ulgi nie dla tego jednego wyrobnika, lecz dla wielu tysi�cy. Kto bezustannie przestaje z t�umem, musi bezwarunkowo zmarnowa� du�o ze swych si�. Najszkodliwsze za� jest nieprzerwane wsp�ycie z osob� stoj�c� na ni�szym szczeblu duchowego rozwoju, poniewa� w stanie bierno�ci, kt�ry zawsze nieodzownie wraca, ulegamy mniej cennym jako�ciowo pr�dom, bez wzgl�du na to, jakie stosunki wi��� nas z t� osob� - czy bratem, synem czy m�em. Z ludzi, kt�rzy chocia� zwi�zani uczuciem, nale�� do dw�ch r�nych duchowych sfer, subtelniejsza, wy�sza i bardziej warto�ciowa natura b�dzie zawsze cierpie� i spada� w d�, poniewa� jest bardziej wra�liw�, podczas gdy natura ni�sza mo�e przyj�� tylko pewn� cz�� tego, co jej wys�ano. Reszta przepada, bez po�ytku, bez sensu.
Odpowiedni stosunek towarzyski jest najpierwsz� podstaw� do osi�gni�cia szcz�cia, zdrowia i powodzenia.
Stosunek towarzyski oznacza tu co�, co wychodzi daleko poza ramy fizycznego obcowania. Stajemy si� bliscy jakiemu� cz�owiekowi zale�nie od psychicznego nat�enia, z jakim si� nim interesujemy - oddalenie jego cia�a w przestrzeni nie gra tu �adnej roli. Kto d�u�szy czas zwi�zany by� z jak�� ni�sz� od siebie natur�, ten nie mo�e od razu zatamowa� fal duchowego stosunku, kt�re s� mu z tego �r�d�a posy�ane dalej, si�� przyzwyczajenia. Musi on nauczy� si� zapomnie�, nie powinien nigdy wrogo o niej my�le�, lecz raczej nic, zupe�nie nic, bo tylko w ten spos�b mo�e przeci�� niewidoczne, telepatyczne "druty" i zrzuci� wi�zy! Mo�e to d�wi�czy zimno, twardo, okrutnie? Lecz jaki� mia�oby to sens, gdyby dwoje ludzi nigdy nie zaniecha�o wspomnie�, kt�re s� dla obojga szkodliwe? Przecie�, je�eli jedna cz�� cierpi, z czasem musi cierpie� i druga! Niew�a�ciwe jest r�wnie� czytanie "dla wytchnienia", a wi�c w stanie biernym, denerwuj�cych romans�w, przejmowanie si� postaciami bohater�w i wdychanie w siebie, �e si� tak wyra��, kolporterskich los�w w momencie w�asnej s�abo�ci i poddania.
Podczas jedzenia trzeba by� szczeg�lniej biernym. Przyjmuj�c po�ywienie, tj. materia� do odtworzenia naszego cia�a, czy�my to tylko w spokojnym, zr�wnowa�onym, przyjaznym nastroju! Bo jednocze�nie je�� i kpi� z innych, dysputowa� lub my�le� o interesach, jest to by� pozytywnym w�wczas, gdy wskazana jest zupe�na negatywno��. Czy kpiny te i dysputy maj� miejsce tylko w my�lach, czy te� ujawniaj� si� na zewn�trz, jest, rozumie si�, zupe�nie oboj�tne. Szkodliwym jest r�wnie�, gdy jaka� inna osoba, siedz�ca za sto�em, opanowana jest przez nastr�j, przeciwko kt�remu trzeba si� wewn�trznie zbroi�, kt�ry trzeba tolerowa� - wszystko to przecie� jest marnowaniem si�y, jest pozytywne! Tylko ludzie, kt�rzy �yj� w najczystszej sympatii, mog� razem siedzie� za sto�em. Kto du�o przebywa w samotno�ci, przyci�ga ku sobie pr�dy pokrewnego uduchowienia. Przestrze�, kt�ra przez d�u�szy czas na�adowywa�a si� my�lami - staje si� silnym magnesem! �yjemy w�wczas w lepszym i wy�szym �wiecie, dost�pni dla podszept�w, kt�re, by� mo�e, zostan� boja�liwie schowane w najskrytszym wn�trzu, jak urojenia. Ale p�niej, jakiego� dnia, powstaje zn�w poci�g do towarzysko�ci, bierze si�, co jest po r�k�, lub pozwala si� unosi� pr�dowi. �wiat wewn�trzny zostaje zburzony, podszepty ukazuj� si� raptownie w �wietle codziennych mniema� jako "oczywiste g�upstwa", zdrowy "ch�opski rozum" zaczyna zn�w be�kota� i krytykowa�, harcuj�c na o�lep razem z becz�cym stadem owiec. A gdy zostaniemy sami, nadchodzi zn�w uczucie g��bokiego niezadowolenia i zniech�cenia, powstaje jakby akt oskar�enia przeciwko nam samym o to, �e�my zdeptali przyrodzone prawa naszej duszy! Wiele wznios�ych duch�w cierpi pod ci�arem paso�ytniczych my�li, kt�re ich si� czepiaj� i nie�wiadomie g��boko szkodz�.
Zapewne nikt nie powinien i nie mo�e d�ugo pozostawa� samotnym; lecz ten, kto posiada si�� do przeci�cia ni�szych po��cze�, toruje przez to drog� wy�szym. Kto posiada si��, aby czeka�, ten w �wiecie zjawisk przyci�ga na sw� drog� ludzi, kt�rzy mu dadz� rzeczywiste wytchnienie i pomoc, jak� powinna da� towarzysko��.
Jego najwy�sze my�li s� ogniwem pomi�dzy nim i w�adcami tych samych my�li. Ale przez uparte trzymanie si� swych ni�szych pierwiastk�w oddziela m�odzono programy polityczne wraz z reform� wysi� on od wy�szego �wiata, w kt�rym ju� do pewnego stopnia uczestniczy.
Bo przecie� ten tak zwany stosunek towarzyski jest niczym innym, jak tylko wzajemn� tolerancj�, wiecznym prze�uwaniem z roku na rok tych samych s��w, gest�w i my�li. S� to umarli, kt�rzy niech grzebi� swoich umar�ych!
Rzeczywiste �yj�ce �ycie jest to stan niesko�czonej r�norodno�ci, otwarta droga dla duchowych pr�d�w, na kt�rej ma miejsce ci�g�a wymiana si� i idei pomi�dzy r�nymi duchami tego samego stopnia - jest to artezyjska studnia, bij�ca w wieczny byt.
�r�d�em m�odo�ci, �r�d�em cia�a i �r�d�em ducha jest mo�no�� zmienienia od razu ca�ego my�lowego aparatu na pozytywny, gdy ni�sze, ordynarniejsze my�li s� w pobli�u i zachowania si� negatywnie lub recepcyjnie wobec odbudowuj�cych pr�d�w.
Nosi� odwag� zawsze przed sob�, jak pochodni�.
Niczego si� nie ba� i nic nie nazywa� niemo�liwym.
Do �adnego cz�owieka nie pa�a� nienawi�ci�, tylko b��d�w jego unika�!
Wszystkich kocha� - ale zaufaniem obdarza� przezornie i m�drze!
PAR� PRAKTYCZNYCH DUCHOWYCH PRZEPIS�W
�yjemy w ko�owrocie zmys��w - nowe wiadomo�ci, nowe do�wiadczenia - pomimo i� znamy ich prawdziw� warto��, przechodz� a� nazbyt �atwo na lirze powszedniego dnia w spokojny truchcik banalno�ci.
Niech nikt z nas nie oczekuje, i� od razu, po wszystkie czasy, o�yje dla nowych praw, dla nowych zasad i metod istnienia. Pomimo zupe�nego prze�wiadczenia o ich prawdziwo�ci, jaka� cz�� w nas, co� ukrytego, upartego, b�dzie tajemnie przeciw nim powstawa�o.
T� cz�ci� jest rozsnowa (materia) - do�wiadczenie cia�a - krwi - kom�rek.
Dlatego bez przerwy musimy powtarza� nowe objawienia: "istnieje wy�sza moc, panuj�ca si�a, kt�ra wszystko przenika i o�ywia. My jeste�my cz�stk� tej si�y".
I jako takiej cz�stce, dana jest nam zdolno�� wch�aniania w siebie coraz to wi�kszej i wi�kszej ilo�ci przyrodzonych w�asno�ci tej najwy�szej si�y - przez d�ugotrwa�e milcz�ce po��danie, przez pro�by i �yczenia.
Ka�da z naszych my�li jest realno�ci� - jest si�� (prosz� sobie to dwa razy powt�rzy�). Ka�da my�l jest ceg�� w tworz�cym si� losie - z�ym czy dobrym.
Kto w danej chwili musi mieszka� w brzydkim domu, �le jada�, obcowa� z lud�mi, kt�rzy s� ordynarni i nieokrzesani, ten niech bez ustanku protestuje w swej najg��bszej wyobra�ni przeciwko ca�ej niedoli! Niech �yje duchowo w innym, pi�kniejszym domu, gdzie si� jada wykwintniej, w�r�d wy�szych ludzi - ten stan jego duszy zaprowadzi go sam do czego� lepszego, bez trudu, goryczy, bez przymusu. B�d� tylko bogaty duchem, fantazj� i �wiadomo�ci�, a materialne bogactwo przyjdzie samo. Kto widzi siebie tylko na najni�szym szczeblu drabiny, zostanie na nim przez ca�e �ycie. Dominuj�cy nastr�j, czy to przygn�bienia, czy tryumfu, stwarza w rzeczywisto�ci wszystkie fizyczne warunki �ycia.
Nie stawiaj nigdy granic przysz�ym mo�liwo�ciom.
Nie m�w nigdy: "dot�d, ale nie dalej. Przez tego lub tamtego cz�owieka zostan� zawsze zdystansowany". Albo, �e "moje cia�o musi zmarnie� i przepa��, poniewa� wiele ju� ludzkich cia� w przesz�o�ci przepad�o i zmarnia�o". Nie my�l: "moje zdolno�ci, m�j talent jest przeci�tny, ja b�d� �y� i umr�, jak tyle milion�w naoko�o mnie".
Tak my�li nie�wiadomie wielu ludzi! Nios� oni p�niej na swych barkach z�e i szkodliwe skutki tego k�amstwa!
Zamykaj� przed sob� mo�liwo�� podniesienia si� kiedy� poza granice dzisiejszego �wiata. Odgradzaj� si� sami bez potrzeby od drogi wy�szych prawd. Ka�dy cz�owiek posiada pewn� ukryt� zdolno��, pewien talent, jak�� w�asn� mo�liwo��, kt�ra jest tak samo jedyn�, jak jego istnienie; gdy� w niesko�czonym stawaniu jest niesko�czona r�norodno�� zjawisk, czy b�dzie to czyje� istnienie, czy zach�d s�o�ca, czy m�zg ludzki.
Zapragnij od czasu do czasu uwolni� si� od wszelkiego strachu. Ka�da sekunda takiego pragnienia przyczynia si� po trochu do wyprowadzenia ci� z niewoli strachu. Niesko�czona �wiadomo�� nie zna boja�ni i jest to twoim wiecznym dziedzictwem, by� si� zawsze zbli�a� do niesko�czonej �wiadomo�ci.
Wch�aniamy w siebie my�li tych ludzi, do kt�rych czujemy najwi�ksz� sympati� i z kt�rymi najcz�ciej przestajemy. Je�eli s� oni od nas ni�si i �yj� my�lowo w ni�szych sferach, w�wczas cierpimy d�ugotrwa�� szkod� - gdy� wy�szy i subtelniejszy duch zawsze ulega w nier�wnym towarzystwie.
Ludzie, kt�rym si� powodzi, rzucaj� ku nam na podobie�stwo nici my�li swego powodzenia. Od ludzi, kt�rzy nie maj� powodzenia, idzie ku nam zawsze brak porz�dku, brak systematyczno�ci, cierpliwo�ci i wierz�cej si�y, kt�re to braki wsysamy w siebie podobnie jak g�bka wod�.
Lepiej nie utrzymywa� �adnych stosunk�w towarzyskich, ni� utrzymywa� je z lud�mi rozprz�onymi, nie maj�cymi przed sob� celu; ich pr�dy my�lowe izoluj� nas od istot podobnych do nas, od rzeczywistych przyjaci�. Kto w pewnym po�o�eniu, przedsi�wzi�ciu lub interesie nie mo�e znale�� odpowiedniej rady, ten niech czeka. Oddalaj wszystkie my�li ku samej rzeczy. Nie czy� nic. Wola i postanowienie stan� si� przez to silniejsze. W ten spos�b zbieraj� si� i gromadz� si�y, kt�re p�yn� ze wszystkich stron, przychodz� one w formie pomys�u, objawienia, przypadku lub zdarzenia. W tym oczekiwaniu nie stali�my bez ruchu, natchnienie unios�o nas w my�lowy pr�d ku pomys�owi, ku zdarzeniu! Kto w jakimkolwiek przedsi�wzi�ciu opiera si� wy��cznie na ludziach, zbacza z prawdziwej linii trwa�ego powodzenia.
O twych przedsi�wzi�ciach, o twych planach i nadziejach m�w tylko z tymi, o kt�rych wiesz na pewno, �e �ycz� ci powodzenia. Nie m�w nigdy z lud�mi, o kt�rych wiesz, �e s�uchaj� ci� tylko przez grzeczno��. Ka�de s�owo, wypowiedziane przez ciebie, oznacza pewn� si��, kt�r� odci�gasz od swego przedsi�wzi�cia.
Liczba ludzi, kt�rym z powodzeniem m�g�by� si� zwierzy�, jest nad wyraz ma�a. Lecz dobrotliwe �yczenie jedynego przyjaciela, kt�ry ci si� przys�uchuje ze szczerym zainteresowaniem, jest rzeczywist�, �yw�, opieku�cz� si��, kt�ra ��czy si� z tob�, aby dzia�a� przy twoim boku, na twoje szcz�cie.
Je�eli tylko cel tw�j jest wielki i sprawiedliwy, zaprowadzi ci� bez w�tpienia sam do ludzi, kt�rzy ci� obdarz� zaufaniem, z kt�rymi b�dziesz m�g� bezpiecznie rozmawia�.
Gdy ��dasz dla siebie sprawiedliwo�ci, ��dasz jej w imieniu ca�ego narodu.
Je�li bez wewn�trznego protestu dozwalasz, by ci� oszukiwano, krzywdzono, tyranizowano, jeste� po stronie oszuka�stwa i pod�o�ci.
Dziesi�� minut, oddane zwadzie ze swym w�asnym losem lub zazdro�ci obcemu szcz�ciu, oznacza, �e pewn� sum� w�asnej si�y zu�yli�my na to, by los sw�j pogorszy�. Ka�da my�l zazdro�ci i nienawi�ci odskakuje zawsze z powrotem, jak bumerang. Piastowa� z�e uczucia przeciwko ludziom, kt�rzy op�ywaj� w bogactwa, jest to marnotrawstwo, kt�re nas nie tylko nabawia nieszcz�cia, lecz nawet rozbija to przysz�e szcz�cie, co d��y ku nam.
Je�eli uczucia te sta�y si� dla nas drug� natur�, nie oczekujmy, �e si� od nich uwolnimy za jednym zamachem.
Z�e przyzwyczajenia ca�ego �ycia musz� by� powoli, bardzo powoli wykorzeniane.
W�asny pok�j jest warsztatem, na kt�rym powinno by� odbudowane nowe "ja" z nowych duchowych pierwiastk�w, jest miejscem, kt�rego nie powinien przest�pi� �aden obcy cz�owiek, a nawet my sami powinni�my go przest�powa� tylko w godzinach radosnego i ja�e zmuszony jest jednym ci�giem rozstrzyga� stos snego nastroju - powinni�my tam nasze obudzone marzenia wymarzy� do doskona�o�ci, a wtedy miejsce to z biegiem czasu zostanie kompletnie naelektryzowane szcz�ciem, z ka�dego przedmiotu pop�yn� ku nam wspomnienia dawniejszych my�li i wynios� nas ponad nas samych - do czyn�w, kt�re b�d� jak cuda.
Z�y humor i niesamodzielno�� - to choroby. Chory duch stwarza chore cia�o. Wi�kszo�� chorych �ciele sobie duchowo przysz�e �o�e bole�ci w�r�d d�ugotrwa�ej, wieloletniej pracy przygotowawczej.
Lecz im d�u�ej piel�gnujemy w nas stan ci�g�ych radosnych oczekiwa�, tym mniejsze grozi nam niebezpiecze�stwo, �e go nawet na kr�tki czas utracimy, gdy� ju� sta� si� drug� nasz� natur�, i nie jeste�my w�adni zniweczy� jego bezustannych, cudnych do�wiadcze�, kt�re on za sob� prowadzi.
Wszyscy sk�adamy si� z si�, kt�re si� zowi� my�lami i ca�a nasza dzia�alno�� jest bez�wiadom�, nieprzerwan� modlitw�. Modlitwa nie oznacza tu naturalnie bezmy�lnego klepania pacierza.
Kto patrzy tylko na ciemne strony �ycia, i ci�gle, bez przerwy, rozmy�la o swych rozczarowaniach i ciosach przeznaczenia, ten modli si� o te same rozczarowania i ciosy w przysz�o�ci. Kto oczekuje nieszcz�cia, ten jednocze�nie prosi o nie i otrzyma je.
Wnosimy ze sob� do towarzystwa nie tylko nasze cia�o, lecz r�wnie� pewne promieniowanie, kt�re instynktownie wszystkich ku nam zniewala lub odstr�cza, bez wzgl�du na to, czy milczymy, czy rozmawiamy. Naoko�o nas kr��y specjalna atmosfera, kt�ra odpycha lub przyci�ga. Wszystko, co nas spotyka, jest skutkiem d�ugo piel�gnowanego nastroju. Nastr�j prawo�ci stwarza na d�u�sz� met� najlepsze, najrealniejsze rezultaty - nie jest to sentymentalizm, lecz wprost nauka. Gdy� ten kierunek my�li przyci�ga w�a�nie ku nam okoliczno�ci i ludzi jednakowego z nami pokroju, na kt�rych zawsze mo�na polega�, w kt�rych spoczywa ukryte nasze �ycie.
"Nie daj, aby s�o�ce zasz�o przez tw�j gniew" - w tej biblijnej modlitwie le�y tajemnica zdrowia. Kto udaje si� na spoczynek z�y i przygn�biony, ten podczas snu b�dzie ca�ymi godzinami przebywa� w sferze z�a i w ten spos�b b�dzie gromadzi� utrapienia na nadchodz�cy dzie�.
Z�y zwyczaj po�piechu niszczy wi�cej egzystencji, ni� si� przypuszcza. Kto rano zawi�zuje swe obuwie w niespokojnym, po�piesznym nastroju, nie zazna przez ca�y dzie� wypoczynku. M�dl si� zatem, by� z tego burzliwego potoku wyszed� tam, gdzie spok�j! Ludzie spokojni trzymaj� �ycie w mocnych r�kach, kieruj� biegiem rzeczy bez niepotrzebnych gest�w, z mo�liwie najmniejszym wysi�kiem cia�a, lecz z jasn�, podniesion� g�ow�!
Je�li ktokolwiek, kobieta czy m�czyzna, rano przy przebudzeniu czuje si� zwalczonym przez wszystko, co w tym dniu jest do wykonania, przez troski gospodarskie, interesy, zakupy, przez tysi�ce drobnych, potrzebnych rzeczy - ten niechaj si�dzie na p� minuty i powie sobie: "Nie chc�, by te obowi�zki goni�y i powodowa�y mn�. Zaczn� od jednej rzeczy, a reszt� zostawi� losowi, dop�ki ta jedna rzecz nie b�dzie dobrze wykonana". Mamy w�wczas wszelk� pewno��, �e rzecz ta p�jdzie g�adko, a za ni� po kolei wszystkie inne. Piel�gnowanie tego spokojnego potoku skoncentrowanych my�li uniesie nas ku korzystniejszym stosunkom, wydarzeniom i znajomo�ciom, ani�eli na wp� wariacki nastr�j w�ciek�ego po�piechu.
Jeszcze do dzi� dnia wierzymy w wiele k�amstw. Wierzymy nie�wiadomie. B��d nie staje si� jawnym.
Dlatego w dalszym ci�gu �yjemy stosownie do naszych nie�wiadomych b��d�w i z tych nie�wiadomych b��d�w p�yn� cierpienia naszego �ycia. M�dl si� codziennie o zdolno�� poznawania fa�szu w zjawiskach i nie obawiaj si�, je�eli go b�dzie wi�cej ani�eli� marzy�!
Gdy jeste� chory i my�lisz, �e jakiekolwiek lekarstwo lub porada lekarska mo�e ci pom�c, id� za t� rad�, lecz zawsze z cich� my�l� w swej duszy: przyjmuj� to lekarstwo nie jako �rodek, mog�cy uzdrowi� moje cia�o, lecz jako podtrzymanie mego ducha, kt�ry ju� wkr�tce otrzyma na powr�t si�� i zdolno�� do samopomocy.
Nie ucz nigdy swego dziecka, by ma�o si� ceni�o. Gdy przyzwyczai si� do tego, przyzwyczaj� si� wkr�tce i inni - najpierw b�d� go ma�o cenili jako dziecko, p�niej jako cz�owieka.
Nic nie jest wi�cej szkodliwe dla cz�owieka, jak pomniejszanie swej warto�ci, i niejedno dziecko wst�puje w �ycie, os�abione przez ucisk d�ugoletniego szyderstwa. Ucz swe dziecko, by marzy�o i oczekiwa�o tylko powodzenia. D�ugotrwa�e oczekiwanie powodzenia niesie ze sob� przyczyny, �rodki i drogi do tego powodzenia.
Posiadamy do tej pory tylko bardzo nieokre�lone wyobra�enia, co w�a�ciwie oznacza �ycie i jakie mo�liwo�ci w nim spoczywaj�. Ludzko�� wtedy dopiero stanie si� stosunkowo doskona��, gdy otrzyma zdolno�� odnawiania swego cia�a na ka�de ��danie i utrzymania go tak d�ugo, jak b�dzie chcia�a. Cia�a wolnego od b�lu i pi�knego ponad wszelk� miar�!
Powiedz tylko o jakiej� rzeczy: ona musi si� sta� i zaraz powstanie tysi�c si�, by j� wykona� - dlatego te� nale�y by� rozwa�nym w �yczeniach, bo �yczenie mo�e si� sta� czasem przekle�stwem. I �wicz si� w nastroju pokory przed niesko�czon� �wiadomo�ci�, b�d� zawsze got�w czerpa� z wy�szego pr�du, kt�ry nauczy ci� poznawa� prawdziwe warto�ci i powie, czego powiniene� ��da�.
Czy jeste� kobiet�, czy m�czyzn� - �ycie twe nie b�dzie nigdy zupe�ne, nigdy nie odbudujesz si� w mocy ku mocy, je�eli nie spotkasz i nie poznasz duchem swego drugiego "ja", swego dope�nienia z drugiej p�ci. A po takim poznaniu roz��ki nie ma.
Pami�tajmy zawsze podczas jedzenia i picia, �e przy ka�dym k�sku wbudowujemy w nasze cia�o pewn� my�l, stosownie do tego, w jaki nastroju przyjmujemy po�ywienie. Staraj si� by� przy biesiadzie wolnym, przyjaznym, pe�nym nadziei - a gdy nie mo�esz posi��� takiego nastroju, m�dl si�!
B�aga� dzie� i noc niesko�czon� �wiadomo�� o najwy�sz� m�dro��, o si�� i rado�� i to w tym nastroju serca, kt�ry wy�szo�� tej niesko�czonej �wiadomo�ci w pokorze uznaje - znaczy to odda� si� falom przyp�ywu, kt�ry niesie ku nam wszystko najlepsze.
W�wczas bowiem coraz to wy�sze pr�dy poznania przep�ywaj� przez nasz� istot�, kt�ra stoi w odpowiednim miejscu, aby chwyta� te fale, co powoli wydzieraj� nas b��dom, przenosz�c z miejsc lepszych do najlepszych. Przenosimy si� powoli w inne otoczenia, na inne drogi �yciowe, w s�siedztwo tych, do kt�rych wo�a nasze najg��bsze udr�czenie.
B�G W DRZEWACH
Szcz�liwy jest cz�owiek, kt�ry kocha drzewa - przede wszystkim wielkie, wolne, rosn�ce dziko w miejscach, gdzie je zasadzi�a niesko�czona si�a, niezale�na od opieki ludzkiej. Gdy� wszystko nieuprawne, przyrodzone le�y bli�ej wszech�wiadomo�ci, ni� to, co zosta�o przez wol� ludzk� okie�zane, przeobra�one, wychowane! Rzeczy urodzone na wolno�ci oddychaj� czystszym rytmem duchowym niesko�czono�ci, dlatego te� w�r�d dzikiej natury, w lesie, w g�rach, wsz�dzie, gdzie nie ma �lad�w ludzkiej pracy, promienieje ku nam niewypowiedziana, wolna rado��, upojenie bez granic.
Oddychamy emanacj�, kt�ra z drzew, ze ska�, od ptak�w - z ka�dej formy niesko�czono�ci p�ynie ku nam bezustannie! Uzdrawia ona i odnawia! Jest czym� wi�cej ni� powietrze! Si�� duchow�, kt�ra wyp�ywa z powszechnego �ycia. Nie znajdziemy jej ani w miastach, ani w starannie utrzymanych ogrodach. Szcz�liwy ten, w kim rozp�onie ta, silna i powa�na mi�o�� do dzikich drzew, do ptak�w i zwierz�t, kto je uwa�a za r�wne sobie urodzeniem i wie, �e w zamian za jego mi�o�� one mog� go r�wnie� obdarzy� czym� bardzo cennym. Wszystko, co �yje, odpowiada na sympati� i antypati�. My jeste�my jedn� cz�ci� niesko�czonej �wiadomo�ci, a drzewa - drug�. Mi�o�� za� jest niewidocznym pierwiastkiem, "�yw� wod�" �wiata i p�ynie wielkimi falami przez ten duchowy wszech�wiat, kt�ry nas zewsz�d otacza.
Drzewo jest �yw� my�l� Boga. My�l�, kt�ra jest godna naszej uwagi. Zawiera ona pewn� form� m�dro�ci, kt�rej, by� mo�e, nam brak, kt�rej jeszcze�my nie zdobyli. A tej m�dro�ci powinni�my pragn��, gdy� tylko rzeczywiste zrozumienie daje moc, a nam potrzeba jest mocy, by osi�gn�� lepsze i zdrowsze cia�o. Chcemy bowiem ostatecznie uwolni� si� od choroby. Chcemy nowego �ycia i nowej rado�ci z �ycia w ka�dym nowym dniu! Nasze cia�a powinny stawa� si� z biegiem lat l�ejsze, nie ci�sze. Chcemy pewno�ci! Chcemy u�wiadomi� sobie niesko�czonego ducha w ka�dej kom�rce - chcemy posi��� pogl�d nie�miertelno�ci! Pragniemy zdolno�ci, kt�re dotychczas by�y zakazane "�miertelnym!" Chcemy si� wznie�� ponad przypadkowo�ci cia�a, ponad cierpienie i �mier� ziemskiego cia�a.
Czy to wszystko potrafi� da� nam drzewa? W ka�dym razie mog� pom�c, gdy przenikniemy ich ducha, gdy staniemy si� coraz wi�cej �wiadomi tej cz�ci niesko�czonej si�y, kt�rej �ywym wyrazem s� drzewa. Gdy b�dziemy na nie patrze� jako na opa� lub materia� do beczek, osi�gniemy bardzo ma�o z ich �ycia. Kto rzeczywi�cie dojdzie do tego, �e b�dzie kocha� wszech�wiadomo�� w ka�dej z jej form, w zamian tej mi�o�ci otrzyma pierwiastek, co go na wskro� przepoi m�dro�ci� - m�dro�ci�, kt�rej ta forma jest sk�adow� cz�ci� - kt�rej jest �ywym obrazem. Przez mi�osne zlanie si� z ide� drzewa ludzko�� kiedy� pozna, �e z las�w mo�na otrzyma� inny, wy�szy po�ytek, ni� ten, jaki mamy z budulca i drzewa opa�owego. Mi�o�� ta powie jej, �e lasy z ich niezmiernymi powierzchniami miliard�w ga��zi, konar�w i li�ci s� idealnymi przewodnikami najwy�szego duchowego pierwiastka, kt�ry powoli nagromadzaj�, a p�niej oddaj� ludziom w miar� ich zdolno�ci poch�aniania. Im �ywiej bije w nas istota drzewa, ptaka, zwierz�cia, tym wi�kszy jest nasz udzia� w tych �ywych si�ach, kt�re ka�da z tych organizacji wch�ania i oddaje. Ka�da bowiem z tych form �yciowych ma pewien sobie tylko w�a�ciwy rodzaj si�y, kt�ry mo�e przenosi� nas przez sympati� - niejako �yciowy eliksir wy�szych duch�w. Lecz mi�o�� osi�ga tylko ten, kto mi�o�� daje! Przyci�ga� ku sobie mi�o�� z niesko�czono�ci mo�emy w tym samym stopniu, w jakim kochamy ka�dy przejaw niesko�czono�ci, czy b�dzie to krzew, czy jagoda, owad, czy ptak. A nikt przecie� nie mo�e gn�bi� lub niszczy� tego, co rzeczywi�cie kocha. Tym specyficznym pierwiastkiem, kt�ry w nas sp�ywa z ka�dej �yj�cej formy, jest �ycie! W miar� tego, jak wch�aniamy w siebie ten pierwiastek, budz� si� w nas si�y, kt�re tylko s�owem "cud" dadz� si� okre�li�.
Zniszczcie lasy, a odetniecie tym si�om drogi dzia�ania. Zamie�cie dzikie drzewa przez sztuczne odmiany, a si�y te zaraz zn�dzniej�, jak n�dznieje ka�de drzewo, daj�ce "uszlachetnione" owoce - czy� np. jab�ko "Calvilla" nie jest sztucznym produktem zwyrodnienia, tak samo jak w�troba tuczonej g�si?
Gdy poczniemy si� zbli�a� ku m�odo�ci, szcz�ciu i zdrowiu, stosunek nasz do drzew i wszystkiego �yj�cego zmieni si� zupe�nie. Poznamy wkr�tce, �e jak tylko ukochamy drzewa, ro�liny, owady, ptaki i zostawimy je w spokoju, cz�� niesko�czono�ci, kt�ra stanowi ich istot�, sp�ynie w nas.
"Lecz czy� mo�na �y�" - spytaj� ludzie - "bez opa�u, bez ro�linnego lub zwierz�cego po�ywienia?"
Tak - ale czy� w wieczno�ci jest tylko jedna forma �ycia? Czy warunki �ycia nie zmieni� si� z czasem stosownie do naszej wra�liwo�ci! Przecie� ju� teraz milionom ludzi ka�e najg��bszy instynkt ze wstr�tem odsuwa� si� od zwierz�cego po�ywienia. Zapewne - ludzko�� nie mo�e od razu, w jednym momencie, zaprzesta� gwa�tu nad ro�linnym i zwierz�cym pa�stwem. Dop�ki istnieje pragnienie dotychczasowego od�ywiania, pragnienie to powinno by� zaspokajane - tylko naturalne zamieranie takich pop�d�w ma warto��. Gdy duch sam ustanawia te rzeczy, staje si� to samo przez si�, z wewn�trz, na zawsze! B��dem ludzko�ci by�o, �e zbyt cz�sto usi�owa�a uduchowi� si� przez si�� w�asnej woli, wstrzymuj�c si� za pomoc� post�w, pokut itd. od rzeczy, kt�rych po��da�a. Nie mog�a przy tym nigdy przez takie �rodki uwolni� si� od chor�b, upadku i �mierci. Nigdy nie odnowi�a w ten spos�b swego cia�a. Rozk�ada�o si� ono zupe�nie tak samo, jak cia�o hulak�w i opoj�w. Asceza jest to brak zaufania w moc niesko�czonej �wiadomo�ci, �e ona zaprowadzi nas ku wy�szym stopniom rozwoju. Stara� si� samemu o otrzymanie zbawienia, jest jednym z najwi�kszych grzech�w, gdy� odcina to cz�owieka - przynajmniej na pewien czas - od niesko�czonej �wiadomo�ci oraz od �ycia, kt�re mu bywa zsy�ane, dop�ki tylko modli si� i ma ufno��. Nie ma �adnej innej �cie�ki do wydobycia si� ze z�ych na�og�w, b��d�w i wyst�pnych przyzwyczaje�, jak tylko nieustanna pro�ba, by wygas�o po��danie, z kt�rego te wady ci�gle na nowo powstaj�.
Przy ka�dym tchnieniu m�wi niesko�czona �wiadomo��: przychod�cie do mnie - ��dajcie ode mnie - znajdujcie mnie w ka�dym tworze, w�wczas b�d� na was zsy�a�a ci�gle nowe cia�a i duchy, kt�re przemieni� wasze zwyczaje, nami�tno�ci i �yczenia tak, �e powoli opadnie z was wszelka gminno�� i wszelkie mgliste, przeciwne prawu po��danie, a na ich miejsce sp�ynie z obszar�w duszy rado��, kt�rej osi�gn�� dzi� nikt nie jest w stanie.
W tym samym stopniu, w jakim wyrastamy ku szlachetniejszemu i d�u�szemu �yciu, uczymy si� szacunku dla wszystkiego, co �yje, rozsiewaj�c wsz�dzie wolno��, poniewa� - kochamy. Nie kochamy jednak ptaka, kt�rego trzymamy w klatce - kochamy tylko nasz� przyjemno�� w tym ptaku. Najwy�sza mi�o�� do wszystkiego, co �yje, jest wi�c drog� do samego �ycia, kt�re w nas sp�ywa, jak gdyby z tysi�ca elektrycznych stos�w - i to nie tylko z ptaka, z drzewa, owada, lecz z wiruj�cej �niegowej zamieci, z burzy czy z morza! Nie jako sentymentalny spos�b widzenia, lecz jako �ywa si�a! Dlaczeg� ta mi�o�� nie jest w nas wrodzon�? Dlaczego potrzeba jeszcze tylko m�ki i trudu i �mierci? Nie wiemy! Do��, �e widzimy przed sob� drog�, kt�ra wyprowadza z tego wszystkiego, co nazywamy z�em.
WARTO�� PRAKTYCZNA MARZE�
My�le� bezustannie podczas czuwania - zbyteczne. Jest to wyniszczaj�ce przyzwyczajenie, kt�re sprowadza ten tylko skutek, �e pewna grupa my�li powtarza si� a� do wyczerpania.
Jednym z najpodnio�lejszych �r�de� wszelakiej mocy i zbawienia jest zdolno�� wy��czania wed�ug swej woli pozytywnych my�li - trwaj�c w zupe�nym fizycznym spokoju, odda� si� marzeniom. Widzie� tylko kawa�eczek krajobrazu, kt�ry dr�y przed oczami, lub da� ci�gn�� przed sw� �wiadomo�ci� mglistym ob�okom.
Sze��dziesi�t sekund marzenia - to sze��dziesi�t sekund �ywego spokoju dla cia�a i ducha. Nawet w ni�szych sferach materialnego powodzenia ten b�dzie zwyci�zc�, kto potrafi odpoczywa� wed�ug swej woli, to jest stawa� si� biernym i samowolnie odpycha� od siebie swe my�li. Trzyma on za cugle �ycia, gdy� w takich momentach skupienia otwieraj� si� wrota dla nowych idei, plan�w, przedsi�wzi��, kt�re uchwycone cicho, mocno, w czujno-�wiadomym stanie - przynosz� wype�nienie, realno��.
Ludzie dzisiejsi nie znaj� wytchnienia - z roku na rok biegaj� jak op�tani w ko�owrocie tych samych my�li! Czy� mog� oni w tym szalonym stanie posi��� zdolno�� spostrzegania okoliczno�ci, kt�re spotykaj� na drodze? A gdy nawet je spostrzeg�, brak im odwagi do spr�ystego chwytu! Robi� dzisiaj absolutnie to samo, co wczoraj i przy tym tylko dlatego, �e wczoraj czynili to samo. Niewolnicy w�asnego uczucia, kt�re ich utrzymuje na �a�cuchach silniejszych od stali, w przekle�stwie zawsze jednakowych, lec�cych gdzie�, psich my�li! My�l� oni zawsze, �e maj� co� do zdzia�ania - przede wszystkim r�kami i m�zgiem! Nawet we �nie �piesz� gdzie� bezmy�lnie, jak �lepe konie na postronku! Ich przebudzenie jest bez �wie�o�ci, sen nie jest dla nich �yciodawczym �r�d�em, jak np. dla tych, kt�rzy posiadaj� kultur� marze�, ze�rodkowania lub skupienia. W czasie podr�y morskich b�d� ci niespokojni barbarzy�cy w�drowa� przez wszystkie kajuty, z jednego ko�ca okr�tu na drugi, b�d� szukali nie wiadomo czego! Na kolei �elaznej opanowuje ich tylko jedno niecierpliwe �yczenie, by jak najpr�dzej przyby� do celu, lecz gdy przyb�d�, nie wiedz� najcz�ciej, co maj� ze sob� zrobi�! W ich w�asnym domu trwa ci�gle jaki� ruch, jaka� gospodarka, lecz w ko�cu dnia okazuje si�, �e nic nie zrobiono, zreszt� na rzeczywist� ich korzy�� i prawdziw� pomy�lno��!
Wielkie napr�enie umys�owe - lecz po co? Maszyna obracaj�ca si� na pr�no, gdy� nie ma �adnej roboty!
Cygaro genera�a Granta wygra�o wi�cej bitew, ni� jego miecz! Bo pomin�wszy dzia�anie nikotyny, sam akt wci�gania i wypuszczania dymu, mimowolna obserwacja rozp�ywaj�cych si� ob�ok�w stwarza pewien nastr�j skupienia - bierny, marzycielski stan, gdy� duch wtedy nie tylko wypoczywa, lecz odbiera nowe natchnienia.
Nie chc� przez to ani poleca�, ani os�dza� palenia. Tyto� jest jednym z wielu niedoskona�ych �rodk�w do sprowadzania po��danego stanu, kt�ry zwykle z wi�kszym po�ytkiem da si� osi�gn�� na innych, wewn�trznych drogach.
Jedna droga z wielu: ten, kto czyta te stronice, niech od czasu do czasu si� zatrzyma, niech oprze si� na fotelu z biernie opuszczonymi ramionami wzd�u� cia�a, trzy, cztery sekundy, nie my�l�c nic. Jaka� chmurka, s�up dymu lub jakie� drzewo, ga��� poruszana wiatrem niech zatrzyma wzrok, dop�ki to sprawia przyjemno��, nie d�u�ej. Kto za� nawet pi�ciu sekund nie mo�e by� w spokoju, ani fizycznie, ani duchowo (a takich jest wielu, co tego nie mo�e), niech unika przynajmniej zbyt raptownych nerwowych ruch�w. Jest to pierwsza lekcja w wysokiej sztuce marzycielstwa, czyli umys�owej abstrakcji. U�ycza si� w ten spos�b swemu cia�u atomu prawdziwego wypoczynku. Duch przyci�gn�� do siebie jeden atom �ywej si�y, kt�ry ju� nie mo�e by� utracony. Kto ma do przezwyci�enia niepok�j ca�ego �ycia, nie powinien oczekiwa� od razu zupe�nego powodzenia. Lecz posiew spokoju jest ju� w nim zasiany! My�l ta ju� go wi�cej nie opu�ci. Nie powinno si� jednak jej nazbyt piel�gnowa�. Wszystko musi wyrosn�� i wyro�nie rzeczywi�cie, kiedy�, samo przez si�, z wewn�trz.
Ka�dy cz�owiek ma mo�no�� opanowania kompletnie swego cia�a a� do (tak fa�szywie nazwanych) najtrywialniejszych akt�w codziennego �ycia, jak np. wstawanie, chodzenie, zamykanie lub otwieranie drzwi, odwracanie kart ksi��ki.
Kto potrafi w czasie czuwania zachowa� nastr�j kontemplacji, osi�gnie wkr�tce bardziej pokrzepiaj�cy i zdrowszy sen - gdy� dominuj�cy nastr�j dnia okre�la r�wnie� nastr�j nast�puj�cej nocy.
Bezsenno�� odpowiada psychicznemu rozpr�eniu - raptownemu skurczowi my�li, kt�re utrzymuje cz�owieka w ci�gu wielu godzin wahaj�cym si� to tu, to tam, niezdolnym do snu, z cz�onkami p�on�cymi ze znu�enia. Lecz wraz z kultur� spokoju ro�nie wola do mocy, kt�ra na zawo�anie mo�e sprowadzi� sen, czyli absolutn� bierno��.
Nigdy nie nale�y �wiczy� si� w my�lowych nastrojach, gdy si� to okazuje niewygodne lub nudne - to tylko op�nia. Jedynie w tych momentach, w kt�rych sprawia nam to mimowoln� rado��, trzeba si� �wiczy�. Tajemnic� i pi�kno�ci� wewn�trznego rozwoju jest to, �e ro�nie on, jako �yto lub pszenica, w milczeniu, nie�wiadomie! Za dwa, trzy, pi�� lat zmieni� si� wszystkie gesty, stan� si� nawyknieniem, b�d� harmonijne. W tej anarchii my�lowej, w kt�rej ludzko�� obecnie �yje, cia�o faktycznie rozrywane jest na cz�ci przez rw�ce my�li, kt�re bez celu, bez sensu s� wsz�dzie - to tu, to tam, wsz�dzie - w ka�dym czasie - niepow�ci�gnione! Ka�da czynno��, ka�dy krok mo�e sta� si� �r�d�em zadowolenia w tej samej mierze, w jakiej ro�nie weso�o��, je�eli tylko krok ten nie oka�e si� przeszkod�, zatrzymaniem si� w gonitwie za zbytkiem, za nadmiarem. Co jednak robi si� z ochot�, robi si� dobrze, w ten spos�b uk�ada si� powoli ca�e �ycie z doskona�ych pierwiastk�w, z kt�rych �aden nie niszczy nic, co drugi wybudowa�. Ka�dy pojedynczy czyn staje si� nowym magnesem, kt�ry z wolna nabiera mocy; a to, co ludzko�� mog�aby przez te proste �wiczenia spe�ni�, mo�na by nazwa� wprost "cudami".
Chrystus i Moj�esz, wszyscy jasnowidze i magowie byli pe�ni "spokoju". W ten spos�b zbiera�a si� w nich duchowa si�a, kt�ra ze�rodkowana p�niej na chorym, nape�nia�a go nowym �yciem.
W historii Marty i Marii - Maria wybra�a lepsz� cz�stk�, poniewa� z dala od domowych trosk zdobywa�a sobie w cicho�ci si�y, kt�re p�niej odpowiednio skierowane zdzia�a�y w jednej sekundzie wi�cej, ni� zdzia�a�a Marta przez swe ca�odzienne umartwienia.
Marta zapracowa�a si� - Maria si� odbudowa�a! Kultura spokoju podnosi r�wnie� przytomno�� ducha. Przytomno�� ducha jest to przecie� zdolno�� zmobilizowania w ka�dej ��danej chwili wszystkiego, co tylko posiadamy z wiedzy, energii, odwagi i taktu. Tylko jednoczesna, natychmiastowa obecno�� wszystkich w�asno�ci nadaje im warto��. W spokojnym duchu s� te w�asno�ci zawsze ze�rodkowane i nie goni�, rozstrzelone, za tysi�cem przedmiot�w.
Nastr�j kontemplacyjny jest to wypocz�ta za�oga my�lowej fortecy. Rw�cy si� naprz�d, nerwowi i dlatego zawsze zm�czeni ludzie rzadko kiedy mog� si� czym� odznaczy�, nie s� oni magnesami, kt�re pracuj� przez spok�j, a przez czyn nie trac� na sile, lecz przeciwnie - nabieraj� mocy.
Kto potrafi zachowa� si�� i da� wypoczynek swemu duchowi, b�dzie mia� nerwy jak stal, b�dzie wyp�ywa� ze� ten fluid, kt�ry uczyni mu pos�usznym najbardziej nieujarzmionego rumaka. Odwaga jest jak magnetyczny ob�ok, kt�rego nic nie mo�e przenikn�� na wskro�!
Mo�liwo�ci, kt�re tu widzimy, s� nieograniczone. Cia�o mo�e by� doprowadzone do tego, �e b�dzie si� opiera�o wszystkim materialnym wp�ywom - ka�dy organ mo�e okaza� dziesi�� razy wi�cej odpornej si�y ni� dotychczas!
Marzycielstwo tak samo, jak ka�da inna zdolno��, mo�e si� rozwin�� do przesa