652

Szczegóły
Tytuł 652
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

652 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 652 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

652 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

POWIE�� John Varley Uporczywo�� widzenia (The Persistence of Vision) prze�o�y�a Ewa �odzi�ska W roku czwartego niby-dobrobytu do��czy�em do rzeszy bezrobotnych, od prezydenta za� dowiedzia�em si�, �e jedyn� rzecz�, kt�rej mam si� ba�, to strach jako taki. Tym razem uwierzy�em mu i wyruszy�em z plecakiem do Kalifornii. Nie by�em odosobniony. �wiatowa ekonomia wi�a si� jak w�� na roz�arzonym ruszcie ju� od dwudziestu lat, od wczesnych lat siedemdziesi�tych. �yli�my w nieko�cz�cym si� cyklu boom�w i kryzys�w. Poczucie bezpiecze�stwa zdobyte z wielkim trudem w z�otym wieku, kt�ry nast�pi� po latach trzydziestych, przepad�o bez �ladu. Ludzie przyzwyczaili si� do tego, �e w jednym roku s� bogaci, a w nast�pnym przymieraj� g�odem. Ja korzysta�em z jad�odajni dla ubogich w '81, a potem znowu w 88. Teraz postanowi�em wykorzysta� niezale�no�� od zegara pracy i zobaczy� �wiat. My�la�em nawet o wycieczce do Japonii. Mia�em czterdzie�ci siedem lat i nast�pna szansa, by zachowa� si� nieodpowiedzialnie, mog�a si� ju� nie trafi�. Stoj�c z wyci�gni�t� r�k� przy mi�dzystanowej autostradzie bez trudu zapomnia�em, �e w rodzinnym Chicago trwaj� rozruchy z powodu g�odu. Sypia�em w �piworze, wpatrywa�em si� w gwiazdy i s�ucha�em �wierszczy. Chyba ca�� drog� z Chicago do Des Moines przeby�em na piechot�. Po kilku dniach m�ki od okropnych p�cherzy moje stopy stwardnia�y. Okazje zdarza�y si� niecz�sto - cz�ciowo przyczyn� by�a konkurencja innych autostopowicz�w, a cz�ciowo czasy, w kt�rych przysz�o nam �y�. Lokalni mieszka�cy nie palili si� do podwo�enia ludzi z miasta, o kt�rych s�yszano, �e w wi�kszo�ci s� oszala�ymi z g�odu mordercami. Raz, w Sheffield, w stanie Illinois, oberwa�em i powiedziano mi, bym nigdy wi�cej si� tam nie pokazywa�. Stopniowo nauczy�em si� sztuki �ycia na drodze. Rozpocz��em podr� z ma�ym zapasem puszek, otrzymanych z pomocy spo�ecznej, lecz zanim si� sko�czy�y, odkry�em, �e na wielu farmach po�o�onych przy trasie mo�na na posi�ek zapracowa�. Czasem by�a to ci�ka praca, kiedy indziej zaledwie symboliczne zaj�cie wynikaj�ce z g��bokiego przekonania farmer�w, �e nic nie powinno przychodzi� darmo. Kilka razy jad�em przy rodzinnym stole, gdzie wnucz�ta wianuszkiem otacza�y dziadunia i babuni� opowiadaj�cych kolejny raz histori� o tym, jak w czasie Wielkiego Krachu w '29 ludzie nie bali si� pom�c cz�owiekowi, od kt�rego odwr�ci�o si� szcz�cie. Odkry�em, �e �atwiej przychodzi mi znale�� zrozumienie u starszych. To jeden z wielu trik�w, kt�rych si� nauczy�em. Wi�kszo�� podesz�ych wiekiem ludzi zrobi wszystko, je�li tylko usi�dziesz i wys�uchasz ich opowie�ci. Opanowa�em to do perfekcji. Na zach�d od Des Moines zacz�o mi si� dobrze jecha�, ale gdy zbli�y�em si� do oboz�w uchod�c�w okalaj�cych Chi�ski Pas, szcz�cie znowu si� odwr�ci�o. Nale�y pami�ta�, �e zaledwie pi�� lat up�yn�o od tragedii, kiedy w Omaha stopi� si� reaktor atomowy, a gor�ce masy uranu i plutonu zacz�y przegryza� ziemi� w t� stron�, gdzie znajduj� si� Chiny, za� wiatr rozprzestrzeni� radioaktywny pas na szeroko�� sze�ciuset kilometr�w. Wi�ksza cz�� mieszka�c�w Kansas w stanie Missouri ci�gle jeszcze koczowa�a w chatach ze sklejki i falistej blachy, gdy tymczasem pr�bowano przywr�ci� miasto do �ycia. Ci ludzie tworzyli tragiczn� grup�. Pocz�tkowa solidarno�� w obliczu wielkiej katastrofy dawno ju� przesz�a w przygn�bienie, letarg i absolutny brak z�udze� u bezdomnych. Wielu z nich do ko�ca �ycia mia�o pozosta� w szpitalach. Co gorsze, miejscowi nienawidzili ich, bali si� i omijali jak tr�dowatych, wsp�czesnych nieczystych i parias�w. Ich dzieci izolowano. Ka�dy ob�z mia� tylko numer identyfikacyjny, ale i tak gawied� nazywa�a je wszystkie Miasteczkami Geigera. Nad�o�y�em drogi a� do Little Rock, by nie przecina� Pasa, cho� by�o tam ju� teraz bezpiecznie, chyba �e si� zamarudzi�o. Stra� Narodowa wyda�a mi dozymetr - oznak� pariasa, i rozpocz��em w�dr�wk� przez Miasteczka Geigera. Okazywano mi lito�ciw� przyja��, kiedy ju� odwa�y�em si� zrobi� pierwszy krok i zawsze spa�em pod dachem. �ywi�em si� za darmo w miejscowych jad�odajniach. Od Little Rock znikn�a awersja do podwo�enia obcych pasa�er�w, kt�rzy mogli by� zainfekowani "chorob� popromienn�" i szybko przeby�em stany Arkansas, Oklahom� i Teksas. Pracowa�em troch� to tu, to tam, ale cz�sto trafia�y mi si� dalekie podw�zki. Teksas obejrza�em z okien samochodu. Kiedy dotar�em do Nowego Meksyku, by�em ju� troch� zm�czony. Postanowi�em pow�drowa� dalej pieszo, zw�aszcza �e wtedy ju� sama podr� zacz�a mnie interesowa� bardziej ni� jej cel, Kalifornia. Oddali�em si� od autostrady i poszed�em na prze�aj tam, gdzie nie by�o ogrodze� i p�ot�w wstrzymuj�cych moje kroki. Odkry�em, �e nie�atwo jest oddali� si� od oznak cywilizacji, nawet tutaj, w Nowym Meksyku. W latach sze��dziesi�tych Taos sta�o si� centrum eksperyment�w kulturowych alternatywnych sposob�w �ycia. W tym czasie wiele komun i wsp�lnot osiedli�o si� po�r�d wzg�rz. Wi�kszo�� z nich rozpad�a si� po kilku miesi�cach lub latach, lecz kilka przetrwa�o. W latach p�niejszych ka�da grupa z now� teori� na �ycie i zapa�em, by j� wypr�bowa�, wydawa�a si� ci��y� w t� stron� Nowego Meksyku. W rezultacie okolica by�a usiana rozpadaj�cymi si� wiatrakami, s�onecznymi bateriami i kopu�ami; roi�o si� tu od grupowych ma��e�stw, nudyst�w, filozof�w, teoretyk�w, mesjaszy, pustelnik�w i do�� licznych zwyczajnych wariat�w. Taos bardzo mi si� podoba�o. Mo�na by�o wpa�� do kt�rejkolwiek komuny i mieszka� tam dzie�, tydzie�, �ywi� si� nie�uszczonym ry�em i fasol� i pi� kozie mleko. Kiedy nu�yli mnie jedni, kilkugodzinny marsz w dowolnym kierunku prowadzi� do drugich. Tam z kolei mog�em trafi� na noc modlitwy, �piewy albo rytualn� orgi�. Niekt�re grupy mia�y nieskazitelne obory wyposa�one w automatyczne dojarki dla stada kr�w. Inne nie mia�y nawet latryny; po prostu kucano. Cz�onkowie jednych ubierali si� jak zakonnicy lub kwakrzy z Pensylwanii. Gdzie indziej chodzili nago, golili ca�e cia�o i malowali si� na purpurowo. By�y grupy ca�kowicie m�skie i ca�kowicie �e�skie. Zatrzymywa�em si� przewa�nie u tych pierwszych, bo u drugich mo�na by�o albo dosta� ��ko na noc i dobre pogaduszki, albo natkn�� si� na ogrodzenie z kolczastego drutu i luf� karabinu. Stara�em si� nikogo nie os�dza�. Ludzie ci robili przecie� co� bardzo wa�nego, ka�dy z nich. Testowali metody, kt�re, gdyby si� sprawdzi�y, uwolni�yby nas od konieczno��i �ycia w Chicago. Dla mnie by� to cud. Zawsze s�dzi�em, �e Chicago jest nieuniknione jak biegunka. Nie twierdz�, �e wszystkim si� uda�o. By�a tam tak�e grupa, w kt�rej s�dzono, �e powr�t do natury oznacza spanie w �wi�skim �ajnie i od�ywianie si� karm�, kt�rej nie tkn��by myszo��w. Wielu by�o z g�ry skazanych na niepowodzenie. Zostawiali za sob� puste lepianki i wspomnienia o cholerze. Tak wi�c miejsce to w �adnym wypadku nie by�o rajem. Lecz notowano tam r�wnie� sukcesy. Jedna czy dwie grupy istnia�y od '63 czy te� '64 roku i wychowywa�y ju� trzecie pokolenie. By�em zawiedziony widz�c, �e wi�kszo�� z nich charakteryzowa�a si� najmniej odbiegaj�cym od przyj�tych norm zachowaniem, chocia� pewne r�nice mog�y szokowa�. Przypuszczam, �e najbardziej radykalne eksperymenty maj� najmniejsze szanse powodzenia. Prze�y�em tam zim�. Nikt si� nie dziwi� widz�c mnie po raz drugi. Wydaje si�, �e wielu przyje�d�a�o do Taos, by skosztowa� chleba z r�nych piec�w. Ja rzadko pozostawa�em w jednym miejscu d�u�ej ni� trzy tygodnie i zawsze pracowa�em na swoje utrzymanie. Zawar�em przyja�nie i zdoby�em umiej�tno�ci bardzo potrzebne temu, kto podr�uje z dala od utartych szlak�w. Zacz��em si� zastanawia�, czy nie zosta� tam na zawsze. Poniewa� si� waha�em, doradzono mi, bym si� nie spieszy�. Jed� do Kalifornii, a potem wr�cisz, m�wili. Wydawali si� przekonani, �e tak w�a�nie b�dzie. Tak wi�c z nadej�ciem wiosny skierowa�em si� przez wzg�rza na zach�d. Trzyma�em si� z dala od dr�g i spa�em pod go�ym niebem. Zatrzymywa�em si� w r�nych komunach, ale potem trafia�y si� coraz rzadziej i rzadziej, a� wreszcie znikn�y zupe�nie. Kraj nie by� ju� tak pi�kny jak ten, kt�ry pozostawi�em za sob�. I wtedy, po trzech dniach lekkiego marszu od ostatniej komuny, natkn��em si� na mur. W 1964 roku w Stanach Zjednoczonych wybuch�a epidemia r�yczki. R�yczka jest jedn� z naj�agodniejszych chor�b zaka�nych. Problem powstaje jedynie w przypadku, gdy zarazi si� ni� kobieta w pierwszych czterech miesi�cach ci��y. Choroba przenosi si� wtedy na p��d powoduj�c powik�ania. Do tych powik�a� nale�� g�uchota, �lepota i uszkodzenia m�zgu. W 1964, w dawnych czasach, zanim aborcja sta�a si� �atwo dost�pna, nie mo�na by�o nic zrobi�. Wiele ci�arnych kobiet zachorowa�o na r�yczk� i urodzi�o. W jednym roku przysz�o na �wiat pi�� tysi�cy g�ucho-niewidomych dzieci. Normalnie, liczba urodze� g�ucho-niewidomych w Stanach Zjednoczonych nie przekracza stu czterdziestu przypadk�w rocznie. W 1970 tych pi�� tysi�cy potencjalnych Hellen Keller mia�o po sze�� lat. Szybko zorientowano si�, �e brakuje Ann Sullivan. Dawniej g�ucho-niewidome dzieci oddawano do nielicznych instytucji specjalnych. Powsta� problem, poniewa� nie ka�dy potrafi radzi� sobie z g�ucho-niewidomym dzieckiem. Nie mo�na kaza� mu si� uciszy�, kiedy zawodzi; ani wyt�umaczy� czy te� przekona�, �e j�ki doprowadzaj� ci� do szale�stwa. Rodzice, kt�rzy pr�bowali zatrzyma� dziecko w domu, byli w stanie skrajnego wyczerpania nerwowego. Wiele z tych pi�ciu tysi�cy by�o powa�nie upo�ledzonych i faktycznie nie mo�na by�o do nich dotrze�, nawet je�li kto� pr�bowa�. Sko�czy�y, w przewa�aj�cej cz�ci, umieszczone w setkach anonimowych dom�w opieki i instytucji dla "dzieci specjalnej troski", gdzie przepracowane piel�gniarki oporz�dza�y je raz dziennie. Generalnie rzecz bior�c, mog�y w pe�ni korzysta� z dobrodziejstw wolno�ci: pozwolono im pogr��y� si� w ich w�asnym, ciemnym, cichym, prywatnym wszech�wiecie. Kto mo�e wiedzie�, czy to by�o dla nich z�e? Nigdy nie s�yszano, by kt�re� si� skar�y�o. Wiele dzieci o nieuszkodzonym m�zgu zaszufladkowano pomi�dzy te op�nione w rozwoju na skutek ich niezdolno�ci przekazania komukolwiek, �e tam, za niewidz�cymi oczyma kto� jest. Nie zda�y dziesi�tk�w test�w dotykowych, nie�wiadome, �e ich losy wa�� si�, podczas gdy one maj� wpasowywa� okr�g�e ko�ki w okr�g�e otwory w czasie odmierzanym zegarem, kt�rego nie mog�y zobaczy� ani us�ysze�. W rezultacie sp�dzi�y reszt� �ycia w ��ku i �adne z nich si� nie skar�y�o. Aby protestowa�, trzeba by� �wiadomym istnienia czego� lepszego. Posiadanie j�zyka r�wnie� bardzo pomaga. Za pomoc� test�w na iloraz inteligencji u ponad dwustu dzieci odkryto, �e mo�na je uzna� za przeci�tnie inteligentne. Kiedy zacz�y osi�ga� dojrza�o��, publikowano na bie��co informacje, z kt�rych wynika�o, �e liczba dobrych ludzi umiej�cych prawid�owo opiekowa� si� nimi jest niewystarczaj�ca. Przeznaczono pieni�dze na szkolenie nauczycieli. Wydatki na edukacj� mia�y trwa� okre�lony czas, dop�ki dzieci nie dorosn�; potem wszystko powr�ci�oby do normy i mo�na by tylko pogratulowa� sobie z powodu uporania si� z bardzo trudnym problemem. I rzeczywi�cie, akcja uda�a si� zupe�nie dobrze. Istniej� sposoby dotarcia do takich dzieci i kszta�cenia ich. Potrzeba tylko cierpliwo�ci, mi�o�ci i po�wi�cenia. Wszystko to nauczyciele wnie�li do swej pracy. Absolwenci szk� specjalnych opu�cili je wiedz�c, jak porozumiewa� si� r�kami. Niekt�rzy umieli m�wi�. Kilkoro umia�o pisa�. Wi�kszo�� wysz�a z tych instytucji, by zamieszka� z rodzicami lub krewnymi. Je�eli ani jedno, ani drugie nie by�o mo�liwe, otrzymali rad� i pomoc w znalezieniu sobie miejsca w spo�ecze�stwie. Wyb�r by� do�� ograniczony, lecz nawet ci�ko upo�ledzeni mog� �y� szcz�liwie. Nie wszyscy, ale wi�kszo�� absolwent�w by�a zadowolona ze swego losu w stopniu, kt�rego mniej lub wi�cej si� spodziewano. Niekt�rzy osi�gn�li wewn�trzny spok�j jak niegdy� ich idea� i wz�r, Hellen Keller. Inni zgorzknieli i zamkn�li si� w sobie. Kilkoro trzeba by�o zamkn�� w domach wariat�w, gdzie upodobnili si� do tych pensjonariuszy, kt�rzy sp�dzili w zak�adzie ostatnie dwadzie�cia lat. Jednak w wi�kszo�ci radzili sobie dobrze. Lecz, jak w ka�dej grupie, byli tacy, kt�rzy do niej nie pasowali. Zaliczali si� do tych najzdolniejszych, kt�rzy w wynikach test�w na iloraz inteligencji mie�cili si� w najwy�szych dziesi�ciu procentach, cho� nie by�o to regu��. Niekt�rzy mieli zupe�nie przeci�tne wyniki test�w, lecz pomimo to wydawali si� zara�eni g�odem dzia�ania, potrzeb� zmian i ��dz� przyg�d. W pi�ciotysi�cznej grupie musia�o si� znale�� kilku geniuszy, kilku artyst�w, kilku marzycieli, kilku piekielnik�w, kilku indywidualist�w, kilka lokomotyw i kilku wizjoner�w. No i kilku fanatyk�w. By� pomi�dzy nimi jeden osobnik, kt�ry niechybnie zosta�by prezydentem, gdyby nie to, �e by� �lepy, g�uchy i w dodatku okaza� si� kobiet�. B�yskotliwa i tw�rcza, chocia� nie genialna, by�a marzycielk� i innowatork�. To ona w�a�nie �ni�a o wolno�ci. Lecz nie budowa�a zamk�w na lodzie. Wy�niwszy sobie co�, musia�a sw�j sen urzeczywistni�. Mur zbudowano z dok�adnie pasowanego kamienia na wysoko�� oko�o pi�ciu st�p. Chocia� u�yto miejscowego materia�u, by� zupe�nie wyj�ty z kontekstu. Nie pasowa� do niczego, co widzia�em w Nowym Meksyku. Tam po prostu nie ma takich mur�w. Je�eli jest co� do ogrodzenia, stawia si� drut kolczasty, lecz przewa�nie pozostaje si� przy wolnych terenach zgodnie ze zwyczajem przeszczepionym chyba z Nowej Anglii. Mur wygl�da� wystarczaj�co powa�nie, bym poczu�, �e nie jest rozs�dnie przechodzi� g�r�. W czasie mojej w�dr�wki pokona�em wiele p�ot�w i jak dot�d nie mia�em z tego powodu przykro�ci, chocia� odby�em kilka rozm�w z farmerami. Przewa�nie kazali mi maszerowa� dalej, ale nie awanturowali si�. Tutaj by�o jako� inaczej. Ruszy�em, by go obej��. Z ukszta�towania terenu trudno by�o wywnioskowa�, jak d�ugi mo�e by� ten mur, ale mia�em czas. Na szczycie wzniesienia zobaczy�em, �e nie czeka mnie daleka droga. Mur skr�ca� pod k�tem prostym tu� przede mn�. Spojrza�em ponad nim i zobaczy�em jakie� zabudowania. W wi�kszo�ci kopu�y, wsz�dobylskie konstrukcje wznoszone przez komuny z powodu �atwo�ci budowania i trwa�o�ci. Wida� by�o owce i kilka kr�w. Pas�y si� na trawie tak zielonej, �e poczu�em ochot�, by przedosta� si� tam i poturla� po niej. Mur zamyka� prostok�t zieleni. Na zewn�trz, gdzie sta�em, ros�y tylko kar�owate krzaczki i sza�wia. Ci ludzie musieli mie� dost�p do systemu nawadniaj�cego z Rio Grande. Skr�ci�em i poszed�em wzd�u� muru na zach�d. M�czyzn� na koniu zobaczy�em mniej wi�cej wtedy, kiedy i on spostrzeg� mnie. Znajdowa� si� na po�udnie ode mnie, poza murem. Zawr�ci� i ruszy� w moj� stron�. By� ciemnosk�ry, mia� grubo ciosane rysy, nosi� d�insy, wysokie buty i szary zniszczony kapelusz z szerokim rondem. M�g� by� z plemienia Navaho. Niewiele wiedzia�em o Indianach, ale s�ysza�em, �e mieszkaj� w tej okolicy. - Cze�� - powiedzia�em, kiedy si� zatrzyma�. Mierzy� mnie wzrokiem. - Czy to twoja ziemia? - Plemienna - powiedzia�. - Tak, stoisz na niej. - Nie widzia�em �adnych znak�w. Wzruszy� ramionami. - W porz�dku, brachu. Nie wygl�dasz na takiego, co wybra� si� kra�� byd�o. - Wyszczerzy� w u�miechu wielkie, poplamione tytoniem z�by. - B�dziesz biwakowa� tu dzisiaj? - Tak. Jak daleko ci�gnie si�... ta ziemia... hm plemienna? Mo�e opuszcz� j�, zanim zapadnie noc? Potrz�sn�� g�ow� z bardzo powa�n� min�. - Nie. Nie przejdziesz jej nawet jutro. Nie ma sprawy. Uwa�aj, jak b�dziesz rozpala� ogie�. - Skrzywi� si� w u�miechu i zacz�� si� oddala�. - Hej, co to za miejsce? - zrobi�em gest w stron� muru, a on �ci�gn�� wodze i zawr�ci� ponownie wznosz�c mn�stwo kurzu. - Czemu pytasz? - Spojrza� nieco podejrzliwie. - Nie wiem. Po prostu z ciekawo�ci. Wygl�da inaczej ni� miejsca, w kt�rych by�em. Ten mur... Spojrza� spode �ba. - Przekl�ty mur. - Po czym wzruszy� ramionami. My�la�em, �e to b�dzie wszystko, co ma do powiedzenia. Wtedy si� odezwa�. - Ci ludzie, opiekujemy si� nimi, wiesz? Mo�e nie potrzebujemy tego, co robi�, ale ci�ko im. - Spojrza� na mnie, oczekuj�c czego�. Nigdy nie nauczy�em si� rozmawia� z lakonicznymi mieszka�cami Zachodu. Zawsze mia�em uczucie, �e moje zdania s� za d�ugie. Pos�ugiwali si� systemem chrz�kni�� i gest�w, opuszczali wyrazy i zawsze, kiedy z nimi rozmawia�em, czu�em si� jak profesorek. - Czy ch�tnie przyjmuj� go�ci? - zapyta�em. - Pomy�la�em, �e zobacz�, czy nie da si� u nich przenocowa�. Znowu wzruszy� ramionami, ale by� to zupe�nie odmienny gest. - Mo�e. Wszyscy s� g�usi i �lepi, wiesz? - I to wyczerpa�o dawk� rozmowy, kt�r� by� w stanie znie�� tego dnia. Cmokn�� i odjecha� galopem. Poszed�em dalej wzd�u� muru, a� dotar�em do polnej drogi, kt�ra skr�ca�a przy strumyku i wchodzi�a do wewn�trz przez szeroko otwart�, drewnian� bram�. Zastanowi�o mnie, dlaczego zadano sobie tyle trudu z budowaniem muru po to tylko, by zostawi� bram� w ten spos�b. Wtedy zauwa�y�em w�skie tory kolejki wychodz�ce z bramy i zamykaj�ce si� p�tl�. Wzd�u� zewn�trznej �ciany muru zbudowano niewielk�, kilkumetrow� bocznic�. Sta�em tam kilka chwil. Nie wiem, co wp�yn�o na moj� decyzj�. My�l�, �e troch� mia�em dosy� sypiania na dworze, no i st�skni�em si� za domowym jedzeniem. S�o�ce zbli�a�o si� do linii horyzontu. Ziemia na zach�d wygl�da�a jak dalszy ci�g tego samego. Gdyby by�o wida� autostrad�, mo�e skierowa�bym si� w jej stron� i pr�bowa� z�apa� okazj�. Lecz ja zwr�ci�em si� w przeciwnym kierunku i przekroczy�em wrota. Poszed�em �rodkiem tor�w. Po obu stronach trasy ci�gn�� si� p�ot zbudowany z poziomych desek, jak corral. Po jednej stronie pas�y si� owce. Pilnuj�ca ich suka, owczarek szetlandzki, postawi�a uszy i �ledzi�a mnie wzrokiem, kiedy przechodzi�em. Znajdowa�em si� oko�o p� mili od zabudowa�. Wida� by�o cztery, mo�e pi�� kopu� zbudowanych z czego� przezroczystego, jak szklarnie, oraz kilka konwencjonalnych budynk�w. Dwa wiatraki obraca�y si� leniwie w lekkim wietrze. By�o tam kilka konstrukcji podtrzymuj�cych s�oneczne podgrzewacze wody. S� to p�askie elementy ze szk�a i drewna, wzniesione ponad grunt, aby mog�y si� przechyla� w stron� s�o�ca. Teraz ustawi�y si� prawie pionowo wychwytuj�c uko�ne promienie zachodu. Wida� by�o kilka drzew, kt�re mog�y by� sadem. W po�owie drogi do zabudowa� przeszed�em pod drewnianym mostkiem, kt�ry �ukiem ponad torami ��czy� wschodnie pastwisko z zachodnim. Zaciekawi�o mnie, co te� by�o nie w porz�dku ze zwyk�� bram�? Wtedy zobaczy�em, �e co� nadje�d�a w moim kierunku. Jecha�o po torach i by�o bardzo ciche. Zatrzyma�em si� i czeka�em. By�o to co� w rodzaju elektrowozu g�rniczego, takiego, kt�ry s�u�y do wyci�gania �adunk�w w�gla szybem w g�r�. Zasilane bateri�, bo us�ysza�em je dopiero wtedy, gdy podjecha�o ju� bardzo blisko. Pojazd prowadzi� ma�y m�czyzna. Elektrow�z ci�gn�� za sob� wagonik, a maszynista �piewa� na ca�y g�os, cho� zupe�nie fa�szywie. By� coraz bli�ej i bli�ej, jecha� z pr�dko�ci� oko�o pi�ciu mil na godzin�. M�czyzna jedn� r�k� mia� wyci�gni�t� w bok, jakby sygnalizowa� skr�t w lewo. Nagle, kiedy sun�� tak prosto na mnie, zda�em sobie spraw� z tego, �e nie zamierza si� zatrzyma�. Wyci�gni�t� r�k� odlicza� s�upki. Wdrapa�em si� na p�ot w ostatniej chwili. Prze�wit pomi�dzy poci�giem i ogrodzeniem by� nie wi�kszy ni� sze�� cali po ka�dej stronie. Przywar�em do p�otu. Kiedy jego d�o� trafi�a na moje nogi, zatrzyma� si� gwa�townie. Zeskoczy� z pojazdu, z�apa� mnie i pomy�la�em, �e b�d� mia� k�opoty. Lecz on wygl�da� na zaniepokojonego, a nie rozz�oszczonego, i obmacywa� mnie wsz�dzie sprawdzaj�c, czy nie sta�a mi si� krzywda. By�em za�enowany. Nie badaniem, tylko tym, �e zachowa�em si� jak g�upiec. Indianin powiedzia� mi przecie�, �e wszyscy tutaj s� g�usi i �lepi, ale chyba, tak do ko�ca, mu nie uwierzy�em. Odetchn�� z ulg�, kiedy zrozumia�, �e wszystko jest w porz�dku. Elokwentnymi gestami zmusi� mnie, bym poj��, �e nie wolno przebywa� na torach. Wskaza�, �e powinienem przej�� przez p�ot i dalej i�� polami. Powtarza� to wielokrotnie, a kiedy przechodzi�em przez ogrodzenie, sta� przy mnie, aby mie� ca�kowit� pewno��, �e zszed�em mu z drogi. Wyci�gn�� r�ce ponad ogrodzeniem i trzymaj�c mnie za ramiona, u�miecha� si� do mnie. Wskaza� tory i pokr�ci� g�ow�, nast�pnie wskaza� budynki i przytakn��. Dotkn�� mojej g�owy i u�miechn�� si�, kiedy ja przytakn��em. Wdrapa� si� z powrotem na maszyn� i uruchomi� j�, ca�y czas przytakuj�c i wskazuj�c w t� stron�, w kt�r� chcia�, abym poszed�. Potem odjecha�. Zastanawia�em si�, co robi� dalej. Wszystko mi m�wi�o, bym zawr�ci� i drog� przez pastwiska skierowa� si� w stron� wzg�rz. Ci ludzie najprawdopodobniej nie chcieli, �ebym si� tu pl�ta� i mogliby by� na mnie �li. W�tpi�em, �ebym umia� si� z nimi si� porozumie�. Z drugiej strony by�em zafascynowany. Kt� zreszt� by nie by�? Chcia�em zobaczy�, jak sobie radz�. Ci�gle jeszcze nie wierzy�em, �e �adne z nich ani nie widzi, ani nie s�yszy. Wydawa�o si� to niemo�liwe. Suka owczarek obw�chiwa�a moje spodnie. Cofn�a si�, kiedy spojrza�em na ni�, po czym zbli�y�a si� znowu, kiedy wyci�gn��em otwart� d�o�. Pow�cha�a j� i poliza�a. Poklepa�em j� po g�owie, a ona pomkn�a do swoich owiec. Zwr�ci�em si� w stron� budynk�w. Podstawow� spraw� by�y pieni�dze. �adne nie wiedzia�o o nich nic z w�asnego do�wiadczenia, ale biblioteka by�a pe�na ksi��ek pisanych brajlem. Zacz�li czyta�. Jedn� z pierwszych rzeczy, kt�re sta�y si� oczywiste, by�o to, �e gdy mowa o pieni�dzach, prawnicy s� niedaleko. Rozes�ali listy. Po otrzymaniu odpowiedzi wybrali jednego prawnika i powierzyli mu swoje sprawy. W tym czasie przebywali w jednej ze szk�, w Pensylwanii. Pocz�tkowa grupa uczni�w szk� specjalnych, w liczbie pi�ciuset, skurczy�a si� do oko�o siedemdziesi�ciu, w miar� jak odchodzili, by zamieszka� z rodzinami lub znajdowali inne rozwi�zania swoich niecodziennych k�opot�w. Spo�r�d tych siedemdziesi�ciorga niekt�rzy mieli dok�d p�j��, ale nie chcieli; inni za� nie mieli wyboru. Rodzice albo ju� nie �yli, albo nie chcieli ich u siebie. Tak wi�c pozbierano ich ze wszystkich szk� w kraju i umieszczono w tej jednej, podczas gdy r�wnocze�nie zastanawiano si�, co pocz�� dalej. W�adze mia�y swoje plany, ale uczniowie nie przej�li si� nimi, zaj�ci w�asnymi. Od 1977 roku ka�de z nich mia�o prawo do rocznej pensji. Poniewa� pozostawali pod opiek� rz�du, nie wyp�acano jej. Wys�ali swego prawnika do s�du. Wr�ci� z decyzj�, �e nie mog� jej pobiera�. Z�o�yli odwo�anie i wygrali. Pieni�dze wyp�acono za zaleg�y okres, z odsetkami, w ca�kiem poka�nej kwocie. Podzi�kowali prawnikowi i wynaj�li po�rednika handlu nieruchomo�ciami. Tymczasem czytali. Przeczytali o komunach w Nowym Meksyku i kazali agentowi szuka� czego� w�a�nie tam. Um�wi� si� na wieczyst� dzier�aw� sporego kawa�ka ziemi od plemienia Navaho. Zacz�li czyta� o tych okolicach i dowiedzieli si�, �e na to, by tamtejsza ziemia sta�a si� tak produktywna, jak tego chcieli, trzeba j� nawodni�. Podzielili si� na grupy, by zbada�, co zapewni im samowystarczalno��. Wod� mo�na by�o uzyska� pod��czaj�c si� do kana��w prowadz�cych od zbiornik�w na Rio Grande do teren�w odzyskiwanych na po�udniu. Przeznaczone na ten projekt pieni�dze federalne dostawa�o si� po przebyciu skomplikowanej drogi prowadz�cej przez labirynt urz�d�w z Departamentem Rolnictwa i Biurem do Spraw Indian w��cznie. Sko�czy�o si� na tym, �e za swoj� nitk� ruroci�gu zap�acili bardzo ma�o. Ziemia by�a wyja�owiona, ale mogli hodowa� owce nie uciekaj�c si� do metod stosowanych na wielkich farmach. Potrzebowali tylko nawozu. Wydatki na u�y�nienie ziemi subsydiowa� Program Ponownego Zasiedlania Teren�w Wiejskich. P�niej nale�a�o ju� tylko posadzi� koniczyn� dla wzbogacenia gleby we wszystkie niezb�dne zwi�zki azotu. Znane by�y ju� metody uprawy ekologicznej, bez nawoz�w i pestycyd�w. Wszystko przetwarzano w obiegu zamkni�tym. Polega�o to na tym, �e z jednej strony dostarczano �wiat�o s�oneczne i wod�, a z drugiej zbierano we�n�, ryby, jarzyny, jab�ka, mi�d i jajka. Nie u�ywano niczego pr�cz ziemi, a i t� odnawiano w procesie kompostowania zu�ytych produkt�w, kt�re t� drog� wraca�y do gleby. Nie interesowa� ich przemys� rolniczy, gigantyczne kombajny i opryskiwacze. Nie chcieli nawet zysku. Chcieli jedynie by� samowystarczalni. Drobiazgi mno�y�y si� w astronomicznym tempie. Dowodz�c�, kt�ra wpad�a na ten pomys� i mia�a energi�, by go realizowa� pomimo pi�trz�cych si� przeszk�d, by�a lokomotywa o imieniu Janet Reilly. Nie wiedz�c niczego o technikach, kt�rymi pos�uguj� si� genera�owie i zarz�dzaj�cy dla osi�gni�cia przedsi�wzi�� na du�� skal�, wymy�li�a je sobie wszystkie i zaadaptowa�a do szczeg�lnych potrzeb i ogranicze� swojej grupy. Podzieli�a zadania tak, by znalaz�y rozwi�zanie pod ka�dym aspektem: prawnym, naukowym, planowania socjalnego, projektowania, zakup�w, logistycznym, budowlanym. By�a t� osob�, kt�ra w ka�dej chwili wiedzia�a, co w�a�nie si� dzieje. Mia�a wszystko w g�owie, nie prowadzi�a �adnych notatek. W dziedzinie planowania socjalnego okaza�a si� nie tylko wspania�� organizatork�, lecz i wizjonerk�. Jej ide� nie by�o stworzenie miejsca, gdzie mogliby �y�, w ciemno�ci i milczeniu, na�laduj�c styl swych nie dotkni�tych tak ci�ko przez los pobratymc�w. Chcia�a stworzy� wszystko od pocz�tku, spos�b �ycia specyficzny dla niewidomych i nies�ysz�cych, spos�b, kt�ry nie uznawa� �adnych konwencji spowodowanych tylko tym, �e "zawsze tak by�o". Przebada�a ka�d� form� wsp�ycia spo�ecznego, od ma��e�stwa do konkubinatu, by zobaczy�, jak maj� si� one do potrzeb jej w�asnych i jej przyjaci�. Zdawa�a sobie spraw� z niebezpiecze�stwa takiego podej�cia do zagadnienia, ale by�a niewzruszona. Jej ekipa socjalna przeczyta�a o ka�dej odmiennej grupie, kt�ra kiedykolwiek i gdziekolwiek usi�owa�a �y� o w�asnych si�ach, po czym z�o�y�a raporty o tym, kto i dlaczego poni�s� pora�k� albo odni�s� sukces. Obejrza�a te informacje pod k�tem w�asnych do�wiadcze�, potrzeb i zada�, by zobaczy�, czy sprawdz� si� w jej unikalnym zespole. Sprawom do za�atwienia nie by�o ko�ca. Wynaj�li architekta, by prze�o�y� ich pomys�y na j�zyk Braille'a. Stopniowo plany zaczyna�y si� uk�ada�. Wydali jeszcze troch� pieni�dzy. Rozpocz�to budow� nadzorowan� przez pani� architekt, kt�r� projekt zafascynowa� do tego stopnia, �e swe us�ugi ofiarowa�a w prezencie. By� to wa�ny moment prze�omowy, poniewa� bardzo potrzebowali kogo� tam na miejscu, komu mogli zaufa�. Kiedy wszystko by�o gotowe do przeprowadzki, natkn�li si� na bariery biurokracji. Przewidzieli je, ale op�nienie by�o nieuniknione. Agencje opieki socjalnej, kt�rych zadanie polega�o na dbaniu o ich dobrobyt, poda�y w w�tpliwo�� rozs�dek ca�ego przedsi�wzi�cia. Kiedy sta�o si� jasne, �e �adna liczba argument�w na nic si� nie zda, uruchomiono machin�, kt�ra wyprodukowa�a zakaz opuszczania szko�y, dla ich w�asnego dobra. W tym czasie mieli po dwadzie�cia jeden lat, lecz uwa�ano, �e brak im rozumu i kompetencji niezb�dnych do prowadzenia ich w�asnych spraw. Wyznaczono termin przes�uchania. Na szcz�cie, ci�gle jeszcze mogli kontaktowa� si� z prawnikiem. On r�wnie� zarazi� si� tym szalonym pomys�em i wyda� w ich imieniu straszliw� bitw�. Uda�o mu si� uzyska� orzeczenie s�du dotycz�ce praw os�b zinstytucjonalizowanych. Orzeczenie to, podtrzymane nast�pnie przez S�d Najwy�szy, wywo�a�o ostre reperkusje w szpitalach stanowych i okr�gowych. Zdaj�c sobie spraw� z k�opot�w, w jakich si� znalaz�y, bowiem w wyniku pierwszego orzeczenia s�du uznano, �e tysi�ce pacjent�w przebywaj� w nieodpowiednich zak�adach, agencje podda�y si�. Do tego czasu, a by�a ju� wiosna 1986, min�� rok od daty wyznaczonej na przenosiny. Cz�� nawozu, nie zabezpieczona przed erozj� przez posadzenie koniczyny, uleg�a wyp�ukaniu. Zrobi�o si� ju� p�no na zasiewy, a pieni�dze zaczyna�y si� ko�czy�. Mimo wszystko przeprowadzili si� do Nowego Meksyku i rozpocz�li mordercz� prac� uruchamiania przedsi�wzi�cia. By�o ich pi��dziesi�cioro pi�cioro, plus dziewi�cioro dzieci w wieku od trzech miesi�cy do sze�ciu lat. Nie wiem, czego si� spodziewa�em. Pami�tam, �e wszystko by�o zaskakuj�ce - albo dlatego, �e tak zwyczajne, albo dlatego, �e tak r�ne. �adne z moich idiotycznych podejrze� co do tego, jak takie miejsce mo�e funkcjonowa�, nie sprawdzi�o si�. No i wtedy nie zna�em jeszcze ca�ej historii, kt�r� p�niej posk�ada�em z ma�ych kawa�eczk�w. Zaskoczy�y mnie �wiat�a pal�ce si� w niekt�rych budynkach. Zak�ada�em bowiem, �e raczej nie b�d� go potrzebowali. Oto przyk�ad czego� zupe�nie zwyczajnego, co mnie zdziwi�o. Je�li chodzi o r�nice, pierwszym, co zwr�ci�o moj� uwag�, by�o ogrodzenie wzd�u� torowiska. By�em tym zainteresowany osobi�cie, poniewa� o ma�o co nie zosta�em przejechany. Wyt�a�em wszystkie si�y, by zrozumie� t� organizacj�. Musia�em, skoro mia�em zatrzyma� si� tam chocia�by na jedn� noc. Drewniane �erdzie, kt�re ogradza�y tory biegn�ce w stron� bramy, bra�y pocz�tek przy stodole, gdzie szyny zaczyna�y si� p�tl�, w identyczny spos�b, jak ko�czy�y si� za bram�. Ca�� tras� zamyka�o ogrodzenie. Mo�na by�o si� tam dosta� wy��cznie z podestu za�adunkowego w stodole i przy bramie na zewn�trz muru. To mia�o sens. Niewidoma i g�ucha osoba, by obs�ugiwa� tak� lini�, musia�a mie� pewno��, �e na torach nie ma nikogo. Ci ludzie nie mogli wchodzi� na tory. Nie istnia�a �adna mo�liwo�� ostrze�enia ich przed nadje�d�aj�cym poci�giem. Wok� mnie, w �wietle zmierzchu, kr�cili si� ludzie. Tak jak si� spodziewa�em, nie zwracali na mnie uwagi. Poruszali si� bardzo szybko; niekt�rzy w�a�ciwie biegali. Stan��em nieruchomo rozgl�daj�c si�. Zanim o�mieli�em si� ruszy� dalej, musia�em zrozumie�, jak to si� dzieje, �e nie wpadaj� na siebie. Schyli�em si�, by zbada� teren. �wiat�o robi�o si� coraz s�absze, lecz natychmiast spostrzeg�em, �e ca�� powierzchni� pokrywaj� betonowe chodniki rozchodz�ce si� we wszystkich kierunkach. Ka�dy z nich mia� inny wz�r, kt�ry wy��obiono w mokrym betonie, zanim jeszcze si� zwi�za�. Linie, fale i do�ki przeplata�y si� z wzorami g�adkimi i szorstkimi. Szybko poj��em, �e spiesz�cy dok�d� ludzie trzymali si� �ci�le tych �cie�ek i wszyscy chodzili boso. Podnios�em si�. Nie musia�em wiedzie� wi�cej. Wystarczy�o nie wchodzi� na �cie�ki. Ludzie niczym si� nie wyr�niali. Niekt�rzy byli nieubrani, ale do tego ju� przywyk�em. Najr�niejszego wzrostu i tuszy, wydawali si� w tym samym wieku, z wyj�tkiem dzieci. Gdyby nie fakt, �e nie zatrzymywali si� na pogaduszki ani nawet nie machali do siebie przy spotkaniu, nigdy nie zgad�bym, �e s� niewidomi. Przygl�da�em si�, jak zbli�aj� si� do miejsc krzy�owania �cie�ek - nie mia�em poj�cia, sk�d wiedz�, gdzie si� znajduj�, chocia� da�oby si� wymy�li� kilka sposob�w. W ka�dym razie system dzia�a� znakomicie. Zacz��em zastanawia� si�, czy podej�� do kogo�. By�em tam ju� prawie p� godziny, jak intruz. Chyba mia�em niew�a�ciwe poj�cie o s�abo�ci tych ludzi; czu�em si� jak w�amywacz. Przez chwil� szed�em obok jakiej� kobiety, kt�ra bardzo zdecydowanie zmierza�a przed siebie lub przynajmniej tak si� wydawa�o. Wyczu�a co�, mo�e moje kroki. Zwolni�a troch�, a ja dotkn��em jej ramienia, nie wiedz�c w�a�ciwie, co innego m�g�bym zrobi�. Zatrzyma�a si� w miejscu i zwr�ci�a w moj� stron�. Oczy mia�a szeroko otwarte, lecz puste. Wyci�gn�a r�ce i leciutko dotykaj�c bada�a moj� twarz, pier�, r�ce i ubranie. Wiedzia�a, �e jestem obcy, co do tego nie mia�em �adnych w�tpliwo�ci, prawdopodobnie ju� od chwili, gdy po raz pierwszy jej dotkn��em. Jednak u�miechn�a si� serdecznie i przytuli�a mnie. Mia�a ciep�e i delikatne d�onie. To �mieszne, bo chocia� ca�e w odciskach od ci�kiej pracy, tak naprawd� by�y bardzo mi�kkie. Wyt�umaczy�a mi - wskaza�a na budynek, zrobi�a kilka ruch�w wyimaginowan� �y�k�, dotkn�a cyferki na zegarku - �e za p� godziny b�dzie kolacja i �e jestem zaproszony. Kiwn��em g�ow� i u�miechn��em si� do jej d�oni; poca�owa�a mnie w policzek i pomkn�a dalej. C�, nie by�o tak �le. Obawia�em si�, �e nie b�d� umia� si� porozumie�. P�niej zorientowa�em si�, �e kobieta wyczyta�a o mnie du�o wi�cej ni� tu powiedzia�em. Zwleka�em jeszcze z p�j�ciem do sto��wki czy tego, co to tam by�o. W g�stniej�cym mroku spacerowa�em przygl�daj�c si� obej�ciu. Zobaczy�em, jak ma�a suczka zagania na noc owce do zagrody. Z wielk� wpraw�, bez �adnych instrukcji, wprowadzi�a ca�e stado w otwart� bram�, po czym jeden z mieszka�c�w zamkn�� owce w �rodku. M�czyzna schyli� si� i podrapa� suk� po g�owie, za co zosta� polizany. Spe�niwszy obowi�zki, suka podbieg�a do mnie, obw�cha�a dok�adnie nogawki spodni i nie odst�powa�a mnie ju� przez ca�y wiecz�r. Wszyscy wydawali si� tak bardzo zaj�ci, �e zdziwi�em si� na widok kobiety bezczynnie siedz�cej na ogrodzeniu. Podszed�em do niej. Z bliska zobaczy�em, �e jest m�odsza ni� s�dzi�em. Mia�a trzyna�cie lat, dowiedzia�em si� p�niej. Nie nosi�a �adnego ubrania. Dotkn��em jej ramienia, a ona zeskoczy�a z ogrodzenia i tak samo jak poprzednia kobieta bezceremonialnie i dok�adnie "obejrza�a" mnie r�kami. Uj�a moj� d�o� i poczu�em, �e jej palce poruszaj� si� bardzo szybko. Nie rozumia�em tego, ale wiedzia�em, co to jest. Spr�bowa�em gestami da� jej do zrozumienia, �e nie znam mowy r�k. Przytakn�a, ci�gle dotykaj�c mojej twarzy r�kami. Zapyta�a, czy zostan� na kolacji. Zapewni�em j�, �e tak. Zapyta�a, czy jestem z uniwersytetu. A je�li s�dzicie, �e �atwo si� rozmawia cia�em, to spr�bujcie sami. Lecz ona robi�a to z wielkim wdzi�kiem i bardzo wymownie potrafi�a przekaza� znaczenie. Przygl�da�em si� jej z wielk� przyjemno�ci�. To by�a mowa i balet r�wnocze�nie. Powiedzia�em jej, �e nie jestem z uniwersytetu i podj��em pr�b� opowiedzenia jej, co robi� i sk�d si� tam wzi��em. S�ucha�a mnie r�kami, drapi�c si� od czasu do czasu po g�owie, kiedy nie udawa�o mi si� jasno przekaza�, co mia�em na my�li. Ca�y czas u�miecha�a si� szeroko, a nawet zacz�a si� �mia� cicho na widok moich b�aze�stw. Sta�a bardzo blisko, dotykaj�c mnie ca�y czas. W ko�cu opar�a r�ce na biodrach. - Chyba musisz jeszcze po�wiczy� - powiedzia�a. - Lecz je�li nie sprawi ci to r�nicy, mo�e mogliby�my pos�ugiwa� si� teraz mow� ust? Za�amujesz mnie. Podskoczy�em, jakby uci�a mnie osa. Dotykanie, kt�re mog�em ignorowa� w przypadku niewidomej i g�uchej dziewczynki, nagle wyda�o si� nie na miejscu. Cofn��em si� nieco, lecz ona nie zdj�a r�k. Wygl�da�a na zdziwion�, lecz zaraz odczyta�a problem d�o�mi. - Przepraszam - powiedzia�a. - My�la�e�, �e jestem g�ucha i niewidoma. Gdybym wiedzia�a, wyja�ni�abym ci to od razu. - My�la�em, �e wszyscy tutaj s� tacy. - Tylko rodzice. Ja jestem dzieckiem. Wszyscy widzimy i s�yszymy bardzo dobrze. Ale je�li nie znosisz dotykania, nie spodoba ci si� tutaj. Rozlu�nij si�, nie zrobi� ci krzywdy. - I dalej przesuwa�a r�kami po mnie, przewa�nie po twarzy. Nie rozumia�em tego wtedy, ale wydawa�o mi si�, �e nie mia�o to zwi�zku z seksem. Okaza�o si�, �e si� myli�em, ale nie by�o to przykre. - B�dziesz mnie potrzebowa�. Naucz� ci�, jak si� tutaj zachowywa� - powiedzia�a i ruszy�a w kierunku kopu�. Sz�a blisko mnie, ca�y czas trzymaj�c mnie za r�k�. Ilekro� si� odezwa�em, dotyka�a r�k� mojej twarzy. - Zasada Numer Jeden: trzymaj si� z dala od betonowych chodniczk�w. Tamt�dy. - To ju� odkry�em. - Naprawd�? Jak d�ugo tu jeste�? - Jej r�ce przeszukiwa�y moj� twarz ze wzmo�onym zainteresowaniem. By�o ju� ca�kiem ciemno. - Mniej ni� godzin�. O ma�o co nie przejecha� mnie wasz poci�g. Roze�mia�a si�, potem przeprosi�a m�wi�c, �e to na pewno nie by�o zabawne. Powiedzia�em jej, �e teraz i mnie wydaje si� to �mieszne, ale wtedy nie by�o. Powiedzia�a, �e na bramie znajduje si� ostrze�enie, ale pechowo dla siebie nadszed�em, gdy brama by�a szeroko otwarta . Otwiera si� j� za pomoc� pilota, kiedy poci�g rusza. Kiedy jest otwarta, napisu nie wida�. - Jak si� nazywasz? - zapyta�em, kiedy zbli�yli�my si� do �agodnie ��tych �wiate� jadalni. Jej r�ka wykona�a kilka zamy�lonych ruch�w w mojej d�oni, po czym znieruchomia�a. - W�a�ciwie to nie wiem. Mam imi�; nawet kilka. Ale tylko w j�zyku cia�a. Jestem... R�owa. Tak, chyba mo�na je tak przet�umaczy�... R�owa. Za imieniem kry�a si� historia. By�a pierwszym dzieckiem, kt�re urodzi�o si� w szkole. Wiedzieli, �e dzieci zazwyczaj opisuje si� jako r�owe, wi�c tak j� nazwali. Czuli, �e jest r�owa. Kiedy weszli�my do sali, stwierdzi�em, �e to okre�lenie nie jest w�a�ciwe. Jedno z jej rodzic�w by�o czarne. R�owa by�a ciemnosk�ra, mia�a niebieskie oczy i kr�cone w�osy ja�niejsze od sk�ry. Mia�a szeroki nos, ale ma�e usta. Nie zapyta�a, jak mi na imi�, wi�c si� nie przedstawi�em. Nikt, przez ca�y czas kiedy tam by�em, nie zapyta� mnie o imi�. Nazywali mnie rozmaicie w j�zyku cia�a, a dzieci zwracaj�c si� do mnie wo�a�y "Hej, Ty". Nie by�y wielkimi m�wcami. Jadalnia znajdowa�a si� w prostok�tnym budynku z ceg�y. Mia� po��czenie z jedn� z wielkich kopu�. By�a o�wietlona tylko dla mnie, jak p�niej si� dowiedzia�em. Dzieci potrzebowa�y �wiat�a wy��cznie do czytania. Trzyma�em si� r�ki R�owej, zadowolony, �e jest moim przewodnikiem. Mia�em oczy i uszy otwarte. - Nie jeste�my formalistami - powiedzia�a R�owa. Jej s�owa brzmia�y okropnie g�o�no w tym wielkim pomieszczeniu. Poza nami nikt inny nie rozmawia�; s�ycha� by�o tylko szmery ruch�w i oddechy. Kilkoro dzieci spojrza�o na nas. - Nie b�d� ci� teraz przedstawia�. Czuj si� po prostu jakby� by� cz�onkiem rodziny. B�d� dotyka� ci� p�niej i porozmawiasz sobie ze wszystkimi. Tu, przy drzwiach, mo�esz zdj�� ubranie. Nie sprawi�o mi to k�opotu. Wszyscy byli nadzy, a ja zd��y�em ju� si� przystosowa� do domowych zwyczaj�w. W Japonii zdejmuje sie buty, a w Taos ca�e ubranie. Co za r�nica? C�, w�a�ciwie to ca�kiem spora. Dotykanie nie ustawa�o. Ka�dy bez przerwy dotyka� ka�dego tak zwyczajnie, jakby rzuca� spojrzenie. Z pocz�tku wszyscy dotykali mojej twarzy, po czym zupe�nie niewinnie poczynali sobie �mia�o dotykaj�c mnie wsz�dzie indziej. Tak jak i przedtem, by�o to niezupe�nie tym, czym si� wydawa�o. To dotykanie nie by�o ca�kiem niewinne, lecz r�wnie� traktowano mnie inaczej ni� cz�onk�w grupy. Dotykali nawzajem swych genitali�w du�o cz�ciej ni� moich. Powstrzymywali si�, by mnie nie przestraszy�. Byli bardzo uprzejmi w stosunku do obcego. W sali sta� d�ugi, niski st�, a wszyscy siedzieli wko�o na pod�odze. R�owa zaprowadzi�a mnie na miejsce. - Widzisz te deski na pod�odze? Omijaj je i niczego tam nie zostawiaj. T�dy si� chodzi. Nigdy niczego nie przesuwaj. Chodzi mi o meble. Decyzja musi zapa�� na wsp�lnym zebraniu tak, by wszyscy wiedzieli, gdzie i co si� znajduje. Dotyczy to r�wnie� ma�ych rzeczy. Je�eli co� we�miesz do r�ki, od�� dok�adnie w to samo miejsce. Rozumia�em. Z kuchni przylegaj�cej do jadalni wnoszono misy i p�miski z jedzeniem. Stawiano je na stole i biesiadnicy zaczynali je bada�. Jedli palcami, bez talerzy, bardzo powoli, rozkoszuj�c si� ka�dym k�sem. Obw�chiwali ka�dy kawa�ek bardzo dok�adnie przed w�o�eniem go do ust. Dla tych ludzi jedzenie by�o szalenie zmys�owe. Gotowali rewelacyjnie. Nigdy przedtem ani nigdy potem nie jad�em tak smacznie jak w Keller. (Nazwa�em tak to miejsce w j�zyku m�wionym, chocia� oni w swoim j�zyku cia�a mieli co� bardzo podobnego. Kiedy u�ywa�em okre�lenia Keller, wszyscy wiedzieli, o czym m�wi�). Wk�adali do garnka dobre, �wie�e produkty i gotowali je z artyzmem i wyobra�ni�. Nie przypomina�o to �adnej znanej mi kuchni narodowej. Improwizowali, rzadko kiedy powtarzaj�c receptur�. Siedzia�em pomi�dzy R�ow� i m�czyzn�, kt�ry wcze�niej o ma�o mnie nie przejecha�. Napycha�em si� wr�cz nieprzyzwoicie. By�o to tak odleg�e od paskudnej wo�owiny i organicznej, suchej tektury, kt�r� si� od�ywia�em dotychczas, �e nie mog�em si� powstrzyma�. Nie spieszy�em si� z jedzeniem, ale i tak sko�czy�em du�o przed wszystkimi. Usiad�em ostro�nie zastanawiaj�c si�, czy nie zwymiotuj� z przejedzenia (na szcz�cie, uda�o mi si� powstrzyma�) i przygl�da�em si�, jak jedz�. Jedli sami i karmili si� nawzajem, czasami wstaj�c i obchodz�c st�, by zanie�� jaki� wyj�tkowo smaczny k�sek przyjacielowi siedz�cemu po przeciwnej stronie. Mnie r�wnie� wielu z nich pas�o w ten spos�b, �e o ma�o nie zwr�ci�em, dop�ki nie nauczy�em si� w mowie r�k przekaza�, �e ju� mi si� przelewa. Od R�owej dowiedzia�em si�, �e bardziej przyjaznym sposobem odmowy by�o zaoferowanie czego� z mojej strony. W ko�cu nie mia�em ju� nic innego do roboty, jak tylko karmi� R�ow� i przygl�da� si� innym. Zacz��em dostrzega� wi�cej. S�dzi�em, �e jedzenie poch�ania ich ca�kowicie, lecz wkr�tce stwierdzi�em, �e przy stole prowadzono o�ywion� konwersacj�. R�ce porusza�y si� tak szybko, �e trudno by�o zobaczy�, co pokazuj�. Nadawali sobie nawzajem w d�onie, ramiona, nogi, brzuchy, dowolne cz�ci cia�a. Obserwowa�em z najwy�szym zdumieniem, jak fale �miechu przebiegaj� od ko�ca do ko�ca sto�u niczym padaj�ce domino. To sz�o naprawd� szybko. Przygl�daj�c si� jeszcze uwa�niej mo�na by�o zobaczy� w�druj�ce my�li. Dociera�y do kogo�, by�y przekazywane dalej; podczas gdy odpowied� wraca�a z powrotem podawana z r�k do r�k, do��cza�y do niej nowe komentarze rodz�ce sie po drodze i przekazywane tam i z powrotem. Wszystko falowa�o jak woda. Ba�agan by� okropny. Nie ma co si� oszukiwa�; kiedy je si� palcami i r�wnocze�nie rozmawia za pomoc� r�k, jest si� umazanym jedzeniem od st�p do g��w. Lecz nikomu to nie przeszkadza�o. Mnie z ca�� pewno�ci� nie. R�owa rozmawia�a ze mn�, ale zaczyna�em orientowa� si�, co to znaczy by� g�uchym. Ci ludzie byli przyja�ni i wydawa�o si�, �e mnie lubi�, ale nic nie mogli zrobi�. Nie mogli�my si� porozumie�. Potem wszyscy z wyj�tkiem grupy sprz�taj�cej wyszli na zewn�trz i wyk�pali si� pod prysznicami, z kt�rych lecia�a bardzo zimna woda. Powiedzia�em R�owej, �e chcia�bym pom�c przy zmywaniu, ale stwierdzi�a, �e tylko bym przeszkadza�. Nie mog�em nic zrobi� w Keller, dop�ki nie pozna�em jego specyficznych zwyczaj�w. R�owa wydawa�a si� pewna, �e zostan� wystarczaj�co d�ugo, by si� nauczy�. Z powrotem do budynku, �eby si� wysuszy�, co - jak wszystko - robili baraszkuj�c niczym szczeniaki i ofiarowuj�c sobie w prezencie wzajemne wycieranie. Potem przeszli�my pod kopu��. Wewn�trz by�o ciep�o, ciep�o i ciemno. �wiat�o, kt�re wpada�o tylko z jadalni, nie zdo�a�o za�mi� gwiazd widocznych przez tr�jk�tne szyby ponad g�owami. By�o prawie tak jak na zewn�trz, pod go�ym niebem. R�owa szybko wypunktowa�a zasady etykiety panuj�cej w sali pod kopu��. Nie by�y zbyt skomplikowane, lecz ja ci�gle stara�em si� nie wymachiwa� r�kami i nogami w obawie, �e niechc�cy nadepn� lub potr�c� kogo�. Znowu mia�em k�opoty z w�a�ciw� ocen� obserwowanych wydarze�. Nie by�o s�ycha� �adnego d�wi�ku pr�cz cia� ocieraj�cych si� o inne cia�a, tak wi�c mia�em wra�enie, �e znajduj� si� w samym �rodku orgii. Uczestniczy�em ju� w nich wcze�niej, w innych komunach, i wygl�da�y bardzo podobnie jak ta tutaj. Szybko zorientowa�em si�, �e si� myl� i dopiero p�niej poj��em, �e jednak mia�em racj�. W pewnym sensie. To, co zniekszta�ci�o moje spostrze�enia, to prosty i oczywisty fakt, �e grupowa konwersacja tych ludzi musi wygl�da� jak orgia. Po dok�adniejszych obserwacjach, widz�c setk� nagich cia�, kt�re ocieraj� si� o siebie, ca�uj�, dotykaj� i pieszcz� r�wnocze�nie, doszed�em do wniosku, �e nie ma potrzeby pr�bowa� tego rozr�nia�. R�nicy po prostu nie by�o. Musz� przyzna�, �e pos�uguj� si� tutaj s�owem "orgia" tylko dlatego, by przekaza� og�ln� ide� wielu ludzi w bliskim kontakcie. Nie lubi� tego s�owa, poniewa� jest zbyt obfite w podteksty. Lecz wtedy sam mia�em takie skojarzenia i dozna�em sporej ulgi, kiedy zobaczy�em, �e to jednak nie jest orgia. Te, w kt�rych wcze�niej uczestniczy�em, by�y nudne i bezosobowe, a ja od tych ludzi spodziewa�em si� czego� wi�cej. Wielu przedziera�o si� przez ca�y ten �cisk, by mnie pozna�. Podchodzili pojedynczo; zawsze �wiadomi tego, co si� dzieje, czekali na swoj� kolej, by ze mn� porozmawia�. Wtedy jeszcze tego nie wiedzia�em. R�owa siedzia�a przy mnie i pomaga�a zrozumie� trudniejsze my�li. Stopniowo przestawa�em korzysta� ze s��w, udzieli� mi si� duch widzenia i porozumienia drog� dotyku. Nikt nie uwa�a�, �e mnie pozna�, dop�ki nie dotkn�� ka�dej cz�ci mego cia�a, wi�c czu�em na sobie r�ce przez ca�y czas. Nie�mia�o robi�em to samo. Przy ca�ym tym dotykaniu szybko dozna�em erekcji, co bardzo mnie kr�powa�o. Karci�em si� za to, �e nie jestem w stanie wy��czy� z tego reakcji seksualnych, �e nie potrafi� utrzyma� si� na tym samym poziomie reakcji intelektualnych, o kt�re podejrzewa�em ca�� grup�, kiedy - ku memu wielkiemu zdumieniu - zda�em sobie spraw�, �e para obok mnie po prostu si� kocha. Robili to ju� od dziesi�ciu minut, ale wydawa�o si� to tak naturalne w tym otoczeniu, �e widzia�em to i w�a�ciwie wcale nie widzia�em. W tej samej chwili, kiedy to zrozumia�em, ju� zastanawia�em si�, czy aby si� nie myl�. Robili to czy nie? Poruszali si� bardzo powoli i �wiat�o by�o s�abe. Ale ona mia�a nogi w g�rze, a on spoczywa� na niej - tego by�em pewien. Mo�e to nie by�o najm�drzejsze z mojej strony, ale musia�em wiedzie�. Musia�em dowiedzie� si� w co, u licha, wdepn��em. Jak mog�em zachowywa� si� w�a�ciwie w tym towarzystwie, skoro nie rozumia�em sytuacji? Maj�c za sob� wiele miesi�cy sp�dzonych w r�nych komunach, by�em przewra�liwiony na punkcie uprzejmego zachowania. Nauczy�em si� modli� przed kolacj� u jednych, �piewa� Hare Kriszna u drugich i rado�nie biega� na golasa u trzecich. Nazywa si� to "Kiedy wejdziesz mi�dzy wrony..." i je�li nie potrafisz si� przystosowa�, nie powiniene� podr�owa�. K�ania�em si� w stron� Mekki, beka�em po posi�kach, wznosi�em toasty za wszystko, jad�em nie�uskany ry� i chwali�em kucharza; lecz by robi� to w�a�ciwie, trzeba zna� zwyczaj. Ju� s�dzi�em, �e pozna�em tutejszy, lecz musia�em zmieni� zdanie trzy razy w ci�gu tylu� minut. Kochali si� w tym sensie, �e on by� w niej. Byli r�wnie� g��boko sob� zaj�ci. Ich r�ce unosi�y si� jak motyle muskaj�c cia�a, przekazuj�c tre�ci, kt�rych nie by�em w stanie zobaczy� ani odczu�. R�wnocze�nie dotykano ich, a i oni dotykali wiele innych otaczaj�cych ich os�b. Rozmawiali ze wszystkimi, nawet je�li wiadomo�� by�a nieskomplikowana i wymaga�a zaledwie klepni�cia w rami�. R�owa zauwa�y�a, co zwr�ci�o moj� uwag�. By�a tak jako� owini�ta woko�o mnie, cho� nie robi�a niczego, co mo�na by uzna� za prowokuj�ce. Po prostu nie mog�em si� zdecydowa�. Wydawa�o si� to bardzo niewinne, a jednak nie by�o. - To (-) i (-) - powiedzia�a, wykonuj�c seri� ruch�w w mojej d�oni dla okre�lenia ka�dego z nawias�w. Nigdy nie pozna�em werbalnej postaci �adnego z imion pr�cz R�owej i nie potrafi� odtworzy� tych, kt�re wyra�ali mow� cia�a. R�owa wyci�gn�a nog� i dotkn�a kobiety wykonuj�c palcami stopy jaki� skomplikowany wz�r. Ta u�miechaj�c si� z�apa�a stop� R�owej i co� tam naprzebiera�a palcami. - (-) chcia�aby porozmawia� z tob� p�niej - prze�o�y�a R�owa. - Zaraz potem, jak sko�czy rozmawia� z (-). Pozna�e� j� ju� wcze�niej, pami�tasz? M�wi, �e podobaj� jej si� twoje r�ce. Wiem, �e to zabrzmi idiotycznie, bo i ja sam tak my�la�em, zastanawiaj�c si� nad tym wszystkim. Za�wita�o mi wreszcie, �e jej i moje s�owo oznaczaj�ce rozmow� le�� wiele mil od siebie. Dla niej oznacza�o kompletn� wymian�, w kt�rej uczestniczy�y wszystkie cz�ci cia�a. Potrafi�a odczyta� s�owa, a raczej emocje z ka�dego drgnienia mi�ni, jak urz�dzenie do wykrywania k�amstw. Dla niej d�wi�k pe�ni� po�ledni� rol� w procesie komunikacji. U�ywa�a go tylko wtedy, gdy m�wi�a do obcych. Tutaj przemawia�a ca�� swoj� istot�. Nie rozumia�em nawet po�owy, ale wystarczaj�co wiele, by zakr�ci�o mi si� w g�owie. Rozmawiali cia�em. Nie tylko r�kami, jak my�la�em. Dowolna cz�� cia�a w kontakcie z inn� przekazywa�a informacj�, czasem zupe�nie prost� i nieskomplikowan� - tak jak �ar�wka McLuhana - cho�by tyle tylko, �e "Jestem tutaj." Ale rozmowa by�a rozmow� i je�li dochodzi�a do punktu, w kt�rym najskuteczniej t�umaczy�y genitalia, w dalszym ci�gu nie przestawa�a by� rozmow�. Chcia�em koniecznie si� dowiedzie�, co oni m�wi�. Wiedzia�em, �e znacznie wi�cej ni� m�g�bym wychwyci�. - No pewnie - powiecie. Ka�dy wie, �e kochankowie rozmawiaj� ze sob� cia�em. To znowu nic nowego. No tak, ale pomy�le� tylko, jakie to jest przyjemne, nawet kiedy nie jest si� dotykowcem. Czy jeste�cie w stanie podj�� t� my�l, czy te� zawsze ju� b�dziecie robakami, kt�re marz� o zachodzie s�o�ca? Podczas kiedy to wszystko mi si� przydarza�o, jaka� kobieta zapoznawa�a si� z moim cia�em. Kiedy dotkn�a r�kami mojego penisa, poczu�em, �e mam wytrysk. By�o to wielk� niespodziank�, ale tylko dla mnie. Wszyscy woko�o mnie, czytaj�c zna