6508

Szczegóły
Tytuł 6508
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6508 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6508 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6508 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Howard Gardner Ksi��k� t� dedykuj� tym niezwyk�ym filantropom, TWkt�rzy wspieraj� nauk� i edukacj�. Tytu� orygina�u: Extraordinary Minds Nieprzeci�tne umys�y First published in United Kingdom by Orion Publishing Group Ltd. Copyright (c) 1997 by Howard Gardner Redakcja: Piotr Szwajcer Korekta: Maria Kaniewska Redakcja techniczna: Urszula Zietek Projekt ok�adki i stron tytu�owych: Maciej Konopka Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo CiS and Wydawnictwo W.A.B. Copyright (c) for the Polish translation by Wydawnictwo CiS and Wydawnictwo W.A.B. Wydanie I Wydawnictwo CiS ul. Nowolipie 9/11 00-150 Warszawa tel./fax(22)6359216 e-mail: [email protected] Wydawnictwo W.A.B. ul. Nowolipie 9/11 00-150 Warszawa tel./fax (22)6351525 tel. O 602 349 668 , e-mail: [email protected] http://www.wab.com.pl ISBN 83-85458-32-8 ISBN 83-87021-46-6 Warszawa 1998 Wst�p Ostatnie dziesi�� lat sp�dzi�em na zg��bianiu �yciorys�w ludzi niezwyk�ych. Zazwyczaj -cho� nie zawsze -by�y to osoby, kt�re podziwiam. Czyta�em o nich, studiowa�em ich dzie�a, rozmawia�em z tymi, kt�rzy ich znali, i ze wszystkich si� si� stara�em przenikn�� i zrozumie� ich wybitne, cz�stokro� tajemnicze umys�y. Przekona�em si�, �e w badaniach nad niepospolitymi umys�ami nic nie zast�pi lektury notatnika Marthy Graham czy ogl�dania brulion�w Pabla Picassa. Dostrzeg�em te� pewn� og�ln� prawid�owo��: zadziwiaj�co du�a liczba cech przewija si� w czasie (Wolfgang Amadeusz Mozart i Igor Strawi�ski), w przestrzeni (Mao Zedong i Franklin Roose-velt) i w r�nych dziedzinach (Yirginia Woolf i Margaret Mead). Niniejsza ksi��ka zawiera refleksje nad tym, czego si� nauczy�em o zdolno�ciach tw�rczych, inteligencji, umiej�tno�ciach przyw�dczych oraz o innych odmianach umys�u niepospolitego. Synteza i korekta w�asnych wcze�niejszych przemy�le� to zadanie ogromnie kusz�ce, ja za� mia�em dwa dodatkowe i wa�ne powody, by si� go podj��. II Niepospolite dewiacje Spo�ecze�stwa wielkich mo�liwo�ci Pytania ROZDZIA�9 Lekcje Czy niepospolito�� jest po��dana? Przeciwstawne podej�cia: formu�a czy atmosf(Rp?t Trzy najwa�niejsze elementy: refleksja, wsparcie wewn�trzne, pozytywna konotacja ; Nauki, jakie z tego p�yn� dla zwyk�ych ludzi Niezwyk�e mo�liwo�ci na przysz�o�� Niepospolito�� cz�owieka Przypisy Bibliografia 187 191 194 199 199 202 206 216 220 224 228 229 rozdzia� l Wprowadzenie do nauki o rzeczach niepospolitych Umys�y niepospolite W ci�gu ostatnich kilku tysi�cy lat przez Ziemi� przemaszerowa�y miliardy ludzi, a tylko nieliczni odcisn�li trwa�e �lady poza kr�giem swoich bezpo�rednich znajomych. Spo�r�d tych, kt�rych ludzko�� pami�ta, jedni "znani s� ze swej niezwyk�ej odwagi (Joanna d'Arc), inni z d�ugowieczno�ci (Ros� Kennedy), hojno�ci (Andrew Carnegie), jeszcze inni - z okrucie�stwa (Czyngis-chan). W ka�dej epoce tylko niewielki procent j ednostek zapisu-je si� wybitnymi osi�gni�ciami tw�rczymi. Nieliczne cudowne dzieci wcze�nie okrywaj� si� s�aw� i tworz� wspania�e dzie�a: chocia� Wolfgang Amadeusz Mozart zmar� m�odo, zd��y� pozostawi� po sobie dziesi�tki arcydzie� w ka�dym niemal z istniej�cych pod�wczas gatunk�w muzycznych. Inni s�wybitnymi innowatorami: Zygmunt Freud, jeszcze jako czterdziestolatek nikomu nie znany, zdo�a� p�niej stworzy� now�, pot�n� dziedzin�, zwan� psychoanaliz�. Yirginia Woolf wnikn�a g��boko we w�asn�psychi-k�, w do�wiadczenia innych kobiet i w natur� �wiadomych proces�w umys�owych. Niekt�rzy odznaczaj � si� wy- 13 Po pierwsze, doszed�em do wniosku, �e istniej� cztery odmiany umys��w niepospolitych. Tutaj staram si� ukaza� pocz�tki, rozw�j oraz dojrza�e dzia�anie Mistrza, Sprawcy, Introspektora i Wychowawcy. Po drugie, jestem przekonany, i� umys� ka�dego z nas kryje w sobie podstawowe sk�adniki tych czterech typ�w. Zrozumiawszy lepiej umys�y Mozarta, Freuda, Woolf i Gan-dhiego, nie tylko osi�gniemy wi�cej jako ludzie, lecz r�wnie� przysporzymy korzy�ci naszemu spo�ecze�stwu. Ze wzgl�du na charakter tej ksi��ki, liczb� cytat�w w tek�cie ograniczy�em do minimum. Czytelnik�w, kt�rzy chcieliby zg��bi� poszczeg�lne tematy, odsy�am do pozycji wymienionych w bibliografii. Pomys� podj�cia tematu zawdzi�czam Johnowi Brock-manowi. Susan Rabiner, Linda Carbone i Brian Desmond redagowali tekst i przygotowali go do druku. Mihaly Csik-szentmihalyi, William Damon, Robert Kiely, Tanya Luhr-mann i moja �ona, Ellen Winner, s�u�yli mi radami i opiniami w okresie bada� i podczas pisania. Fundacje Hewlett, Ross Family Charitable oraz Louise i Claude Rosenberg Jr. Family udzieli�y mi finansowego wsparcia w ko�cowej fazie bada� nad zdolno�ciami tw�rczymi. Daniel Carleton Gajdusek za�, m�j przyjaciel i uczony o umy�le naprawd� niepospolitym, inspirowa� mnie podczas pisania. Wszyst1kim tym osobom i instytucjom serdecznie dzi�kuj�. nizujemy na ich temat cykle wyk�ad�w na uniwersyte- umys�y tach, tworzymy odr�bne dziedziny nauki, by studiowa� ich nie|)OS|)0'e dorobek. Z drugiej strony ludzi obdarzonych wielkim talentem i wywieraj�cych silny wp�yw na nasze �ycie traktujemy nieufnie. Najpierw nie chcemy uzna� ich osi�gni��, nowatorskie pomys�y odrzucamy i pozostawiamy w zapomnieniu. P�niej, kiedy ju� ich dzie�o znajdzie uznanie, szukamy cz�sto oznak ludzkiej s�abo�ci, skaz, czego�, co uzasadni�oby swoist� degradacj�, jakby�my chcieli dowie��, �e jednostki wybitne w rzeczywisto�ci niczym si� nie r�ni� od wszystkich innych, zwyczajnych �miertelnik�w. Nawet kiedy podziwiamy naszych bohater�w, uwielbiamy zarazem ich poni�a�. Podobna ambiwalencja cechuje polityk� spo�eczn�. Wi�kszo�� spo�ecze�stw tak lub inaczej wyra�a uznanie dla utalentowanych jednostek i stwarza im warunki do samorealizacji, czy to oferuj�c specjalne programy edukacyjne, czy umo�liwiaj�c przetrwanie najlepiej dostosowanym. W spo�ecze�stwach demokratycznych wszak�e czujemy si� niezr�cznie z poj�ciem elity, niezale�nie od tego, czy o przynale�no�ci do niej mia�yby decydowa� cechy, by tak rzec, merytoryczne, czy "urodzenie". W pewien spos�b wr�cz okazujemy pogard� ludziom wybitnie zdolnym, wydaj�c na przyk�ad niepor�wnanie wi�cej na dzieci, kt�rym nauka sprawia trudno�ci, ni� na uczni�w niezwykle utalentowanych. I (nie bez pewnych racji) podejrzliwie traktujemy "wielbicieli kanonu", kt�rych ma wyr�nia� to jedynie, i� jakoby tylko oni potrafi� zrozumie� wielkie umys�y przesz�o�ci. 15 wprowadzenie bitn� umiej�tno�ci� wywierania wp�ywu na innych: Mahat-�nou(tm) ma Gandhi, prawnik z zapad�ej prowincj i w kolonialnych In-niepospolitych diach, zainicjowa� i stosowa� form� obywatelskiego niepos�usze�stwa, kt�ra do dzi� stanowi inspiracj� dla milion�w ludzi na �wiecie. Mozart, Freud, Woolf i Gandhi to osoby ze wszech miar niezwyk�e - tak niezwyk�e, �e ich niepospolite umys�y postanowi�em przedstawi� jako przyk�ady. Z pewno�ci� jednak nie tylko oni s�nadzwyczajni. Wsp�cze�ni, kt�rzy mieli okazj� ogl�da� ma�py malowane przez chi�sk� dziewczynk� Wang Yani, konie rysowane przez autystyczn� Na-di� czy szkice architektoniczne autystycznego Stephena Wiltshire'a, zachwycali si� t� jak�e wyrazist� tw�rczo�ci�. Zadziwia nas informacja, �e Wawrzyniec Wspania�y w wieku czternastu lat prowadzi� misj� dyplomatyczn�, dwudziestoletni Thomas Jefferson napisa� Deklaracj�Niepodleg�o�ci, a Aleksander Wielki, zanim umar�, maj�c lat trzydzie�ci trzy, podbi� wi�kszo�� cywilizowanego �wiata. Podziwiamy odniesione wbrew wszelkiemu prawdopodobie�stwu sukcesy polsko-francuskiej uczonej Marii Sk�odowskiej-Curie, ameryka�skiej pionierki ta�ca nowoczesnego Marthy Graham, po�udniowoafryka�skiego przyw�dcy politycznego Nelsona Mandeli. I z niedowierzaniem s�uchamy, i� Goethe uko�czy� Fausta maj�c osiemdziesi�t dwa lata, a Verdi, Yeats i Micha� Anio� najwi�ksze swoje dzie�a stworzyli w podesz�ym wieku. Ludzie wybitni w wi�kszo�ci z nas budz� zarazem mi�o�� i nienawi��. Z jednej strony cenimy ich i wiele im zawdzi�czamy; ich imi� nadajemy budowlom, a nawet ca�ym miastom, czytamy (a czasami piszemy) o nich ksi��ki, orga-14 Nie chcemy karykatuiy Mo�liwe, i� �ywoty jednostek niepospolitych s� tak wyj�tkowe, �e z ich meandr�w nie spos�b wysnu� �adnych uog�lnie�. Mo�liwe te� - z drugiej strony - i� naukowcy, po drugich studiach, nie znajd� �adnych r�nic mi�dzy Karolem Darwinem a Janem Kowalskim. Jednak�e ka�da z tych konkluzji by�aby przedwczesna, gdyby�my nie spr�bowali przynajmniej odkry� podobie�stw w �yciu Marthy Graham i Mahatmy Gandhiego, w osobowo�ci Aleksandra Wielkiego i Wawrzy�ca Wspania�ego, w warunkach, w jakich sp�dzali dzieci�stwo m�odzi geniusze muzyki i malarstwa. Kr�tko m�wi�c, pytanie o mo�liwo�� istnienia nauki o niepospolito�ci pozostaje kwesti� empiryczn�. Mo�e istnie� - a w istocie powstaje ju� - nauka o ludziach niezwyk�ych. Musi jednak unika� dw�ch r�wnie nagannych skrajno�ci. Nie wolno jej pod��a� ku Scylli "odr�bno�ci" - przekonaniu, �e jednostki niepospolite s� gatunkiem odr�bnym, niewyt�umaczalnym za pomoc� normalnych praw zachowania, my�lenia i dzia�ania. A zarazem nie mo�e da� si� wci�gn�� Charybdzie "nieodr�nialno�ci" -wierze, i� jednostki niepospolite w �aden istotny spos�b si� nie r�ni� od reszty z nas. Nauka o niepospolito�ci musi jako� ��czy� te dwa stanowiska. Ludzie niezwykli rzeczywi�cie musz� si� sk�ada� z tych samych element�w co wszyscy inni; kiedy jednak s�ju� w pe�ni ukszta�towani, nie spos�b nie odr�ni� ich od przys�owiowego przeci�tnego cz�owieka. Nie�atwo i�� tak� drog� �rodka. Wyczyny jednostek niepospolitych sprawiaj�, �e stajemy si� �lepi na osi�gni�cia lu- 17 wprowadzenie Nawet w�r�d uczonych spotykamy przeciwstawne punk-"g-j! ty widzenia. Humani�ci -biografowie, historycy, krytycy li-niepospolitych teratury i sztuki - zgodnie twierdz�, i� pewni ludzie s� nadzwyczajni i nale�y im si� nieprzemijaj�ca uwaga. W minionych latach panowa�a tendencj a do gloryfikowania os�b niepospolitych - Freuda lub Marksa, Einsteina albo Darwina, Austen czy Dickensa - i do podkre�lania, jak bardzo byli inspiruj�cy dla reszty ludzko�ci. Ostatnio niewygodzie zwi�zanej z poj�ciem "jednostek kanonicznych" towarzyszy d��enie do odkrywania ich s�abo�ci, a tendencja ta przynosi niekiedy owoce w postaci prawdziwych "patografii". Przyrodnik�w i etolog�w nie interesuj� jednostki niezwyk�e. W�r�d innych gatunk�w r�nice jednostkowe nie s� tak wyra�ne jak u cz�owieka, a wi�kszo�� naukowc�w zainteresowanych przedstawicielami Homo sapiens zajmuje si� ch�tniej wzorcami, kt�re mo�na znale�� u nas wszystkich, ni� tym, co mog�oby odr�nia� pewne jednostki od innych. Ponadto w naukach o poznawaniu-nowej dziedzinie, kt�ra koncentruje si� przede wszystkim na umy�le - panuje silna sk�onno�� do zak�adania, i� wszystkie jednostki wykorzystuj� zasadniczo ten sam, podstawowy proces umys�owy. Czy b�dzie to Abraham Lincoln, Maria Sk�odowska-Curie czy Jan Kowalski, uwa�a si�, i� ewentualne r�nice mi�dzy nimi s� najwy�ej spraw� stopnia, a nie rodzaju; wszyscy tro-j e przecie� pos�ugiwali si� tymi samymi procesami zapami�tywania, uczenia siei zachowania. 16 Po pierwsze, doszed�em do wniosku, �e istniej� cztery odmiany umys��w niepospolitych. Tutaj staram siej ukaza� pocz�tki, rozw�j oraz dojrza�e dzia�anie Mistrza, Sprawcy, Introspektora i Wychowawcy. Po drugie, jestem przekonany, i� umys� ka�dego z nas kryje w sobie podstawowe sk�adniki tych czterech typ�w. Zrozumiawszy lepiej umys�y Mozarta, Freuda, Woolf i Gan-dhiego, nie tylko osi�gniemy wi�cej jako ludzie, lecz r�wnie� przysporzymy korzy�ci naszemu spo�ecze�stwu. Ze wzgl�du na charakter tej ksi��ki, liczb� cytat�w w tek�cie ograniczy�em do minimum. Czytelnik�w, kt�rzy chcieliby zg��bi� poszczeg�lne tematy, odsy�am do pozycji wymienionych w bibliografii. Pomys� podj�cia tematu zawdzi�czam Johnowi Brock-manowi. Susan Rabiner, Linda Carbone i Brian Desmond redagowali tekst i przygotowali go do druku. Mihaly Csik-szentmihalyi, William Damon, Robert Kiely, Tanya Luhr-mann i moja �ona, Ellen Winner, s�u�yli mi radami i opiniami w okresie bada� i podczas pisania. Fundacje Hewlett, Ross Family Charitable oraz Louise i Claude Rosenberg Jr. Family udzieli�y mi finansowego wsparcia w ko�cowej fazie bada� nad zdolno�ciami tw�rczymi. Daniel Carleton Gajdusek za�, m�j przyjaciel i uczony o umy�le naprawd� niepospolitym, inspirowa� mnie podczas pisania. Wszystkim tym osobom i instytucjom serdecznie dzi�kuj�. ioH Wprowadzenie do nauki o rzeczach niepospolitych Umys�y niepospolite W ci�gu ostatnich kilku tysi�cy lat przez Ziemi� przemaszerowa�y miliardy ludzi, a tylko nieliczni odcisn�li trwa�e �lady poza kr�giem swoich bezpo�rednich znajomych. Spo�r�d tych, kt�rych ludzko�� pami�ta, jedni "znani s� ze swej niezwyk�ej odwagi (Joanna d'Arc), inni z d�ugo wieczno�ci (Ros� Kennedy), hojno�ci (Andrew Carnegie), jeszcze inni -z okrucie�stwa (Czyngis-chan). W ka�dej epoce tylko niewielki procent j ednostek zapisu-je si� wybitnymi osi�gni�ciami tw�rczymi. Nieliczne cudowne dzieci wcze�nie okrywaj� si� s�aw� i tworz� wspania�e dzie�a: chocia� Wolfgang Amadeusz Mozart zmar� m�odo, zd��y� pozostawi� po sobie dziesi�tki arcydzie� w ka�dym niemal z istniej�cych pod�wczas gatunk�w muzycznych. Inni s� wybitnymi innowatorami: Zygmunt Freud, jeszcze jako czterdziestolatek nikomu nie znany, zdo�a� p�niej stworzy� now�, pot�n� dziedzin�, zwan� psychoanaliz�. Yirginia Woolf wnikn�a g��boko we w�asn�psychi-k�, w do�wiadczenia innych kobiet i w natur� �wiadomych proces�w umys�owych. Niekt�rzy odznaczaj� si� wy- 13 wprowadzenie bitn� umiej�tno�ci� wywierania wp�ywu na innych: Mahat-o rzeczach ma Gandhi, prawnik z zapad�ej prowincj i w kolonialnych In- niepospolitydi diach, zainicjowa� i stosowa� form� obywatelskiego niepos�usze�stwa, kt�ra do dzi� stanowi inspiracj� dla milion�w ludzi na �wiecie. Mozart, Freud, Woolf i Gandhi to osoby ze wszech miar niezwyk�e - tak niezwyk�e, �e ich niepospolite umys�y postanowi�em przedstawi� jako przyk�ady. Z pewno�ci� jednak nie tylko oni s�nadzwyczajni. Wsp�cze�ni, kt�rzy mieli okazj� ogl�da� ma�py malowane przez chi�sk� dziewczynk� Wang Yani, konie rysowane przez autystyczn� Na-di� czy szkice architektoniczne autystycznego Stephena Wiltshire'a, zachwycali si� t� jak�e wyrazist� tw�rczo�ci�. Zadziwia nas informacja, �e Wawrzyniec Wspania�y w wieku czternastu lat prowadzi� misj � dyplomatyczn�, dwudziestoletni Thomas Jefferson napisa� Deklaracj�Niepodleg�o�ci, a Aleksander Wielki, zanim umar�, maj�c lat trzydzie�ci trzy, podbi� wi�kszo�� cywilizowanego �wiata. Podziwiamy odniesione wbrew wszelkiemu prawdopodobie�stwu sukcesy polsko-francuskiej uczonej Marii Sk�odowskiej-Curie, ameryka�skiej pionierki ta�ca nowoczesnego Marthy Graham, po�udniowoafryka�skiego przyw�dcy politycznego Nelsona Mandeli. I z niedowierzaniem s�uchamy, i� Goethe uko�czy� Fausta maj�c osiemdziesi�t dwa lata, a Verdi, Yeats i Micha� Anio� najwi�ksze swoje dzie�a stworzyli w podesz�ym wieku. Ludzie wybitni w wi�kszo�ci z nas budz� zarazem mi�o�� i nienawi��. Z jednej strony cenimy ich i wiele im zawdzi�czamy; ich imi� nadajemy budowlom, a nawet ca�ym miastom, czytamy (a czasami piszemy) o nich ksi��ki, orga-14 nizujemy na ich temat cykle wyk�ad�w na uniwersyte- umys�y tach, tworzymy odr�bne dziedziny nauki, by studiowa� ich dorobek. Z drugiej strony ludzi obdarzonych wielkim talentem i wywieraj�cych silny wp�yw na nasze �ycie traktujemy nieufnie. Najpierw nie chcemy uzna� ich osi�gni��, nowatorskie pomys�y odrzucamy i pozostawiamy w zapomnieniu. P�niej, kiedy ju� ich dzie�o znajdzie uznanie, szukamy cz�sto oznak ludzkiej s�abo�ci, skaz, czego�, co uzasadni�oby swoist� degradacj�, jakby�my chcieli dowie��, �e jednostki wybitne w rzeczywisto�ci niczym si� nie r�ni� od wszystkich innych, zwyczajnych �miertelnik�w. Nawet kiedy podziwiamy naszych bohater�w, uwielbiamy zarazem ich poni�a�. Podobna ambiwalencja cechuje polityk� spo�eczn�. Wi�kszo�� spo�ecze�stw tak lub inaczej wyra�a uznanie dla utalentowanych jednostek i stwarza im warunki do samorealizacji, czy to oferuj�c specjalne programy edukacyjne, czy umo�liwiaj�c przetrwanie najlepiej dostosowanym. W spo�ecze�stwach demokratycznych wszak�e czujemy si� niezr�cznie z poj�ciem elity, niezale�nie od tego, czy o przynale�no�ci do niej mia�yby decydowa� cechy, by tak rzec, merytoryczne, czy "urodzenie". W pewien spos�b wr�cz okazujemy pogard� ludziom wybitnie zdolnym, wydaj�c na przyk�ad niepor�wnanie wi�cej na dzieci, kt�rym nauka sprawia trudno�ci, ni� na uczni�w niezwykle utalentowanych. I (nie bez pewnych racji) podejrzliwie traktujemy "wielbicieli kanonu", kt�rych ma wyr�nia� to jedynie, i� jakoby tylko oni potrafi� zrozumie� wielkie umys�y przesz�o�ci. 15 wprowodzenie o r�eczodi Nawet w�r�d uczonych spotykamy przeciwstawne punk-^ widzenia- Humani�ci -biografowie, historycy- krytycy li-niepospoliiych teratury i sztuki - zgodnie twierdz�, i� pewni ludzie s� nadzwyczajni i nale�y im si� nieprzemijaj�ca uWa�a- W minionych latach panowa�a tendencja do gloryfiko^ania os�b niepospolitych - Freuda lub Marksa, Einsteina alt>o Darwina, Austen czy Dickensa - i do podkre�lania, jak bardzo byli inspiruj�cy dla reszty ludzko�ci. Ostatnio niezgodzie zwi�zanej z poj�ciem , jednostek kanonicznych" towarzyszy d��enie do odkrywania ich s�abo�ci, a tendencJa ta przynosi niekiedy owoce w postaci prawdziwych "patografii". Przyrodnik�w i etolog�w nie interesuj� jednostki niezwyk�e. W�r�d innych gatunk�w r�nice jed>lost'fowe nie s^ tak wyra�ne jak u cz�owieka, a wi�kszo�� naukowc�w zain-teresowanych przedstawicielami Homo sapiens zajmuje si^ ch�tniej wzorcami, kt�re mo�na znale�� u i138 wszystkich^ ni� tym, co mog�oby odr�nia� pewne jednaki od innych, Ponadto w naukach o poznawaniu - nowej dziedzinie, kt�r� koncentruje si� przede wszystkim na umy�l^ ~ Panuje siln� sk�onno�� do zak�adania, i� wszystkie jednostki wykorzysx tuj� zasadniczo ten sam, podstawo wy proces umys�owy Czy b�dzie to Abraham Lincoln, Maria Sk)�d�wska-Curi^ czy Jan Kowalski, uwa�a si�, i� ewentualne r�nice mi�dzy nimi s� najwy�ej spraw� stopnia, a nie rodzaju; wszyscy troN j e przecie� pos�ugiwali si� tymi samymi procesami zapam% tywania, uczenia si� i zachowania. 16 Nie chcemy karykatury Mo�liwe, i� �ywoty jednostek niepospolitych s� tak wyj�tkowe, �e z ich meandr�w nie spos�b wysnu� �adnych uog�lnie�. Mo�liwe te� - z drugiej strony - i� naukowcy, po d�ugich studiach, nie znajd� �adnych r�nic mi�dzy Karolem Darwinem a Janem Kowalskim. Jednak�e ka�da z tych konkluzji by�aby przedwczesna, gdyby�my nie spr�bowali przynajmniej odkry� podobie�stw w �yciu Marthy Graham i Mahatmy Gandhiego, w osobowo�ci Aleksandra Wielkiego i Wawrzy�ca Wspania�ego, w warunkach, w jakich sp�dzali dzieci�stwo m�odzi geniusze muzyki i malarstwa. Kr�tko m�wi�c, pytanie o mo�liwo�� istnienia nauki o niepospolito�ci pozostaje kwesti� empiryczn�. Mo�e istnie� - a w istocie powstaje ju� - nauka o ludziach niezwyk�ych. Musi jednak unika� dw�ch r�wnie nagannych skrajno�ci. Nie wolno jej pod��a� ku Scylli "odr�bno�ci" - przekonaniu, �e jednostki niepospolite s� gatunkiem odr�bnym, niewyt�umaczalnym za pomoc� normalnych praw zachowania, my�lenia i dzia�ania. A zarazem nie mo�e da� si� wci�gn�� Charybdzie "nieodr�nialno�ci" -wierze, i� jednostki niepospolite w �aden istotny spos�b si� nie r�ni� od reszty z nas. Nauka o niepospolito�ci musi jako� ��czy� te dwa stanowiska. Ludzie niezwykli rzeczywi�cie musz� si� sk�ada� z tych samych element�w co wszyscy inni; kiedy jednak s�ju� w pe�ni ukszta�towani, nie spos�b nie odr�ni� ich od przys�owiowego przeci�tnego cz�owieka. Nie�atwo i�� tak� drog� �rodka. Wy czyny jednostek niepospolitych sprawiaj�, �e stajemy si� �lepi na osi�gni�cia lu- 17 wprowadzenie dzi nie tak powszechnie znanych. Wedle wszelkiego praw-� n�V dopodobie�stwa ka�demu Williamowi Butlerowi Yeatsowi niepospolitych czy Marii Sk�odowskiej-Curie, kt�rzy znale�li swoje miejsce w encyklopediach, odpowiada kto�, kto, maj�c taki sam potencja� - a by� mo�e nawet podobne osi�gni�cia - z tych czy innych przyczyn pozostaje nieznany. Z drugiej za� strony - co jest nie mniej wa�ne - wszystkie normalne istoty ludzkie potrafi� odnosi� sukcesy, kt�re ka�dy Marsjanin uzna za niebywale imponuj�ce i trudne do wyt�umaczenia: pos�ugiwa� si�jednym lub wieloma j�zykami, rozpoznawa� setki twarzy, przypomina� sobie niezliczon� liczb� wydarze� z przesz�o�ci. A dzi�ki treningowi wi�kszo�� z nas potrafi si� nauczy� rzeczy, kt�re niegdy� wprawia�y w podziw r�wnie� mieszka�c�w naszej planety: zapami�tuje d�ugie serie cyfr; gra biegle na kilku instrumentach; i, bez poruszania ustami, czyta tekst podobny temu z szybko�ci� wi�ksz� ni� szybko�� mowy. Niestety, bez trudu mo�emy r�wnie� poda� przyk�ady jednostek, kt�re na kartach historii zapisa�y si� czarnymi zg�oskami. Cho�by tylko w naszym stuleciu natychmiast przychodz� nam na my�l Hitler, Stalin i Mao Zedong. Postaci te ci�gle budz� fascynacj�, a uczeni i dziennikarze rzadko zapominaj� o nich w swoich rozwa�aniach. Jestem jednak przekonany, �e r�wnie wa�ne -aby� mo�e wa�niejsze -jest zrozumienie ludzi, kt�rzy wnie�li do naszych dziej�w wk�ad pozytywny. To oni przypominaj � nam, co cz�owiek potrafi osi�gn��; z ich �yciorys�w mo�emy czerpa� inspiracj� do doskonalenia si� w przysz�o�ci. S�dz� ponadto, i� �adna absolutna granica nie dzieli Zwyk�ych od Niepospolitych - wszyscy jeste�my lud�mi i wszystkich nas opisuj� nauki 18 spo�eczne. Z jakimkolwiek wyposa�eniem genetycznym nie chcemy przyszli na �wiat Pablo Picasso, Jane Austen czy Nelson cr^ �ur^ Mandela, nie urodzili si� przecie� w pe�ni ukszta�towani. Minuta po minucie, dzie� po dniu musieli si� rozwija�, a� stali si� osobami wybitnymi. Uczmy si� zatem od nich. W niniejszej ksi��ce stawiam sobie trzy zadania. Po pierwsze, chc� wyja�ni� dzia�anie jednostek naprawd� wyj�tkowych, by odnale�� wzorzec wsp�lny Newtonowi, Leonardo-wi, Jeffersonowi i innym. Po drugie, szukam czynnik�w wi���cych zwyczajno�� z nadzwyczajno�ci�. Takie badanie zak�ada, �e rozw�j wszystkich ludzi przebiega wedle pewnych wsp�lnych wzorc�w, a tak�e, i� niezwyk�o�� znajduje pewne odzwierciedlenie w �yciu ka�dego cz�owieka. Po trzecie wreszcie, w �yciu jednostek niepospolitych szukam wskaz�wek, jak inni - my, zwykli �miertelnicy - mog� �y� �yciem bardziej tw�rczym i bardziej satysfakcjonuj�cym. Kierunki docieka� Nauka o ludziach niepospolitych opiera si� na dw�ch podstawach. Jedna z nich to badania nad niezwyk�ymi jednostkami, czyli studia przypadk�w. Nie zrozumiemy niezwyk�o�ci, je�li nie dowiemy si� mo�liwie najwi�cej o �yciu i umys�ach tych, kt�rych powszechnie uwa�a si� za wyj�tkowych. Nauka taka musi si� przygl�da� jednostkom w obr�bie pewnej dziedziny - na przyk�ad uczonym, takim jak Karol Dar-win, Albert Einstein i Maria Sk�odowska-Curie - i szuka� wsp�lnego im wzorca; musi te jednostki por�wna� z przedstawicielami innych dziedzin - na przyk�ad z pisarzami, jak 19 wprowadzenie Yirginia Woolf, James Joyce czy Lew To�stoj - by spraw-orzeczoch <^2^> cz^ ^ te^ s'^ wy�gaj� podobne wzorce. Na koniec niepospolitych "specjalista od niepospolito�ci" pr�buje stwierdzi�, co ��czy wszystkich ludzi niepospolitych (mo�e ilo�� energii, kt�r� wk�adaj� w prac�); szuka podobie�stw w obr�bie wybranej grupy ludzi wybitnych (stwierdza na przyk�ad, �e w rodzinach pisarzy cz�ciej ni� w rodzinach innych tw�rc�w wyst�powa�y psychozy maniakalno-depre-syjne) i wreszcie ukazuje wyj�tkowo�� danego cz�owieka (powiedzmy, samotno�� i mistycyzm, kt�re przenika�y �ycie Newtona). Rozmaici uczeni prowadz� w tej dziedzinie pionierskie badania. Howard Gruber na przyk�ad koncentruje si� na wybitnych jednostkach, a Dean Keith Simonton poszukuje og�lnych praw dotycz�cych niezwyk�o�ci. Na mnie najwi�kszy wp�yw wywar�o systemowe uj�cie Mihalya Csik-szentmihalyiego. Ta szko�a analizy - rozwini�ta we wsp�pracy z Davi-dem Feldmanem i ze mn� - zak�ada, i� b��dem by�oby pytanie, czy poszczeg�lni ludzie s� tw�rczy lub niepospolici, tak jakby odpowied� kry�a si� w m�zgu, umy�le albo osobowo�ci konkretnej jednostki. Musimy raczej -twierdzi Csik-szentmihalyi -bra� zawsze pod uwag� wzajemne oddzia�ywania mi�dzy trzema elementami: sam� jednostk� z jej uzdolnieniami i celami, kt�re sobie stawia; konkretn� dziedzin� czy dyscyplin�, kt�r� dana osoba postanowi�a uprawia�; oraz �rodowiskiem - zbiorem os�b i instytucji, kt�re feruj� wyroki (najpierw ostro�ne, a potem bardziej stanowcze) dotycz�ce pracy danego cz�owieka. Zamiast pyta�: "Kto jest niepospolity?", powinni�my raczej zapyta�: 20 "Gdzie jest niepospolito��?" Odpowied� za� znajdziemy kierunki rlnriftlrn� w dynamicznym wzaj emnym oddzia�ywaniu mi�dzy trzema qogeRDn wymienionymi czynnikami. Oto kilka przyk�ad�w. Emily Dickinson przez wi�kszo�� swojego kr�tkiego �ycia pisa�a poezje. By�a osob� utalentowan� i dzia�a�a w uznanej dziedzinie literackiej. Jednak dopiero po�miertna publikacja jej utwor�w doczeka�a si� w�a�ciwej oceny. Kompetentne "�rodowisko" specjalist�w od poezji mog�o wyda� pozytywny werdykt dopiero po zbadaniu ca�ego dzie�a poetki. Podobn� histori� mo�na opowiedzie� o malarzu van Goghu i biologu Grzegorzu Mendlu: obaj zyskali uznanie wiele lat po �mierci. Zygmunt Freud dla odmiany by� niezwykle ambitnym cz�owiekiem o licznych uzdolnieniach. A przecie� przez pierwsz� po�ow� swojego �ycia zawodowego przechodzi� od jednej specjalno�ci do innej, nigdzie nie pozostawiaj�c po sobie wyra�nych �lad�w. Dopiero gdy stworzy� now� dziedzin� - psychoanaliz� -i w efekcie sprawi�, �e powsta�o �rodowisko, kt�re mog�o oceni� powstaj�ce w tej dziedzinie prace, jego dzie�o znalaz�o uznanie. Pod wp�ywem takich w�a�nie rozwa�a� ukszta�towa�o si� moje podej�cie do bada� nad niezwyk�o�ci�. �ladem Ho-warda Grubera rozpoczynam od szczeg�owych studi�w przypadku. Nast�pnie od koncentracji na jednostce przechodz� do zestawienia przypadk�w najpierw z jednej, a potem z r�nych dziedzin. Mam nadziej�, i� w ten spos�b zdo�am badania nad jednostk� (tak zwane podej�cie idiograficzne) poprowadzi� ku ustaleniu praw zgodnych z tradycj� Simon-tona (tak zwanym podej�ciem nomotetycznym). Pochodz�cy od Csikszentmihalyiego model, na kt�rym si� opieram, 21 wprowadzenie przypomina nam, i� niezwyk�o�� nigdy nie jest cech� oso-r�eaoch ^Y samej w sobie ani jej dzie�a jako takiego. Dopiero gdy niepospolitych cz�owieka uj r�ymy w �wietle dziedziny, kt�r� uprawia, oraz w �rodowisku jego s�dzi�w, b�dziemy mogli rzetelnie oceni� niepospolito�� (b�d� pospolito��) jego wk�adu w dzieje ludzko�ci. Daleko nam jeszcze do metody naukowej. Badacze niezwyk�o�ci nie dysponuj� jednoznacznymi modelami, kt�re mo�na by w spos�b rozstrzygaj�cy weryfikowa�. Z mojego punktu widzenia praca tego rodzaju opiera si� na dok�adnym opisie poszczeg�lnych przypadk�w i na wywiedzionych z tych przypadk�w kryteriach taksonomicznych. Jako uczeni wkraczaj�cy na nowy teren, mamy przed sob� wa�ne zadanie dokonania klasyfikacji typu arystotelesowskiego lub linneuszowskiego; w�a�ciwe uporz�dkowanie danych u�atwi w przysz�o�ci darwinowsk� syntez�. Co sk�ada si� na niepospolito��? Teraz, gdy ju� czytelnik jest wprowadzony w tradycj�, do kt�rej si� odwo�uj�, przejd� do drugiej ze wst�pnych kwestii, mianowicie do identyfikacji element�w, cz�ci sk�adowych analizy niezwyk�o�ci. Na pocz�tek chcia�bym zaproponowa� trzy podstawowe elementy i jeden zbi�r proces�w. Nie b�dzie niespodziank�, je�li powiem, �e te podstawowe elementy to osoby, obiekty materialne inne ni� ludzie oraz byty symboliczne, procesy za� to procesy ludzkiego rozwoju. Na tym prostym fundamencie chc� wznie�� konstrukcj� 22 wystarczaj�c� do wyja�nienia zwyk�o�ci, niepospolito�ci co sk�ada oraz rozmaitych stadi�w po�rednich. Po pierwsze, osoby. Wszyscy jeste�my osobami: istotami, kt�re bytuj�w �wiecie przyrodniczym, jako� wygl�daj�, do�wiadczaj� pewnych uczu�, pragnie� i potrzeb. Osoby wchodz� we wszelkiego rodzaju wzajemne relacje - pragn� si� wzajem, boj� si�, d��� do porozumienia i do�wiadczaj� frustracji, gdy im si� porozumie� nie udaje. Po drugie, inne obiekty materialne (dalej b�d� j e nazywa� przedmiotami). Otaczaj� nas krocie przedmiot�w: proste grzechotki i lalki w pokoju dzieci�cym; skomplikowane przedmioty naturalne, jak s�onie, trzmiele i wiecznie zielone drzewa; oraz wyrafinowane przedmioty stworzone przez cz�owieka, jak konie na biegunach czy CD-ROMy. Chocia� przedmioty te pochodz� z r�nych �r�de� i rozmaicie wygl�daj�, wszystkie dzia�aj� zgodnie z tymi samymi prawami fizyki. Z technicznego punktu widzenia istoty ludzkie r�wnie� s� obiektami fizycznymi, jednak ze wzgl�d�w praktycznych - a tak�e naukowych - warto wyodr�bni� ludzi spo�r�d wszystkich innych przedmiot�w materialnych. Po trzecie, obiekty symboliczne. Ludzi cechuje szczeg�lne upodobanie do tworzenia symboli i nadawania im sensu: mog� to by� s�owa, gesty, obrazy, liczby i wiele innych znak�w nale��cych do �wiata materialnego -sztucznego i naturalnego. (To w�a�nie ta cecha bardziej ni� jakakolwiek inna odr�nia nas od zwierz�t.) Czasami s� to symbole materialne, jak na przyk�ad mapy; czasami maj� charakter bardziej eteryczny, jak w przypadku j�zyka m�wionego albo przeprowadzanych w pami�ci operacji arytmetycznych. Czasem symbole wyst�puj� samotnie (jak pojedyncza rze�ba Hen-23 taki �� Aloore'a)' kiedy indzieJ s� cz�ci� zawi�ego systemu o rzeczoch *-w J�zyku naturalnym lub komputerowym) . niepospolitych wreszciC) symbole mog� si� wi�za� z pewnymi dzia�a-maitii 1% dziedzinami dzia�ania ludzi doros�ych - rzemios�em albo jak�� jnn� dyscyplin�, cenion� w danej kulturze, m02;na opanowa� drog� wytrwa�ego terminowania. ja prawa opiera si� na symbolach j�zykowych; ma-si�ga do liczb i innych symboli abstrakcyjnych; mutycy maj � do czynienia z nutami, w kt�rych zawarte s� ie instrukcje dotycz�ce �rodk�w wyrazu i tempa. ko�cu -procesy rozwojowe. Ludzie, jak wiele zwie-^gliby si� rodzi� mniej czy bardziej ukszta�towani. gliby te� przychodzi� na �wiat co prawda nie w pe�ni aa^Qwani, lecz rozwija� si� zgodnie ze sta�ym planem, na ^ory do�wiadczenie nie mia�oby �adnego wp�ywu. Dzieje siq wszak�e inaczej. Od chwili pocz�cia na em-1(ln �3dzia�uj� fizjologiczne warunki panuj�ce wewn�trz ma^icy j odt�d ju� zawsze konkretne fakty w konkretnym 0 totzenju b^� wp�ywa� na to, czym staje si� organizm. ^hwijj narodzin zatem organizm (lub osoba) nie jest czys-^ ^art�; ludzie przychodz� na �wiat wyposa�eni nie tylko w czu�y system zmys��w oraz zdolno�� nadawania znacze�, ^ rovVnie� w silne sk�onno�ci do koncentrowania si� na Pe%iyco do�wiadczeniach, do wyci�gania pewnego rodzaju wnioskQW i do przechodzenia przez okre�lone stadia po-znawcz^ emocjonalne oraz fizjologiczne. Za Pomoc� terminu rozwojowy chc� zaznaczy�, �e roz-WOJ ka�(jej jednostki odzwierciedla nieustanne i dynamiczne wzajemne oddzia�ywanie mi�dzy organizmem z jego wewn�trznymi programami a otoczeniem, kt�rego cechy nigdy nie s� w pe�ni przewidywalne. Podkre�lam ponadto, i� co sklodo te dynamiczne oddzia�ywania trwaj� przez ca�e aktywne �y-ci� cz�owieka, kszta�tuj � go oraz nadaj � sens jego jednostkowej egzystencji i ostatecznym osi�gni�ciom. W nast�pnych rozdzia�ach prze�ledz� rozw�j tego oso-bowo-przedmiotowo-symbolicznego zespo�u w przypadku osoby zwyczajnej i osoby wybitnej. Bezpo�rednie relacje i osobami Niemowl� Bezpo�rednie relacje i przedmiotami Bezpo�rednie relacje 2 osobami Dziecko Bezpo�rednie relacje i przedmiotami Pierwsze dekoduj�ce i koduj�ce systemy symboli (na przyk�ad j�zyk, reprezentacje obrazowe itd.), odnosz�ce si� do os�b i przedmiot�w Bezpo�rednie relacje i osobami Po�rednie relacje i osobami, za pomoc� byt�w symbolicznych Doros�y Bezpo�rednie relacje i przedmiotami Tworzenie przedmiot�w w ramach istniej�cych albo nowo stworzonych system�w symboli Cztery formy niepospolito�ci Kiedy cz�owiek si� rozwija, zdobywa bardziej bezpo�redni� wiedz� o �wiecie innych ludzi i w�asnym. Gdy wkracza w �wiat pracy, jest ju� do�� bieg�y w operowaniu przedmiotami i symbolami. Nabyte zdolno�ci wykorzystuje w wielu 25 wprowadzenie �ecznych, pos�uguj�c si� przyk�adem osobistym oraz, po-o rzeczach �rednio, �arliwymi dzie�ami autobiograficznymi i dydak- niepospolitych tycznytni. Przyw�dcy polityczni i wojskowi oddzia�uj � bezpo�rednio; inni wywieraj� wp�yw po�rednio, przez swoje dzie�a (Karol Marks) albo przekonuj�c sprawuj�cych w�adze, dopodj�ciapewnych dzia�a� (Machiavelli). W moim studium te cztery role stanowi� najwa�niejsze formy niezwyk�o�ci. Wypada wi�c poczyni� kilka dodatkowych awag. Po pierwsze, istniej� inne formy niepospolito�ci, na przyk�ad duchowy guru czy wzorzec moralny; w rozdziale 8. rozwa�� niekt�re z tych odmian. Po drugie, konkretne jednostki mog� ��czy� ze sob� par� form. Kto� tak wyj�tkowy, jak na przyk�ad Freud, mistrzowsko opanowa� dziedzin� neurologii, stworzy� dziedzin� psychoanalizy, in-trospekcyjnie bada� w�asne do�wiadczenia i wywar� wp�yw na dziesi�tki bezpo�rednich uczni�w, a w efekcie ko�cowym - na miliony pacjent�w i czytelnik�w. Po trzecie, klasyfikacja ta nie wypiera innych podzia��w: w nast�pnych rozdzia�ach poka�� na przyk�ad, jak wymienione cztery role koreluj� z r�nymi rodzajami zachowa� tw�rczych i uzdolnie� (b�d� inteligencji). I wreszcie - nie istniej� ostre granice mi�dzy formami niepospolito�ci. Ka�de dzia�anie jest w pewnym zakresie oryginalne, nikt zatem nie jest wy��cznie Mistrzem; ani te� Sprawca nie mo�e si� obej�� bez pewnej bieg�o�ci w dziedzinach ju� istniej�cych. Introspektorzy i Wychowawcy, tak zaj�ci �wiatem os�b, dzia�aj � przecie� tak�e w obr�bie pewnych dziedzin. Woolf i Joyce byli innowatorami w pisarstwie, tak jak Gandhi i Mao Zedong - w polityce. Nasze 28 cztery wzorcowe formy niepospolito�ci mo�na przedstawi� w uk�adzie, w kt�rym wszystkie wzajem si� ze sob� wi���: Freud (tworzenie, introspekcja: oddzia�ywanie bezpo�rednie i po�rednie) Mozart (mistrzostwo, pewna doza tworzenia: ^_ oddzia�ywanie po�rednie) Woolf (introspekcja, tworzenia oddzia�ywanie po�redni�) Gandhi (tworzenie nowych form politycznych: oddzia�ywanie bezpo�rednie i po�rednie) Podtytu� i plan ksi��ki Chocia� nie wszyscy jeste�my niezwykli (inaczej poj�cie niezwyk�o�ci nie mia�oby sensu), u�y�em w podtytule s��wka "naszej" z dw�ch powod�w. Po pierwsze, wszyscy w pewnym stopniu mo�emy wyst�powa� w ka�dej z tych czterech r�l: potrafimy opanowa� �wietnie jak�� dziedzin�, znacz�co j� zmieni�, introspekcyjnie bada� siebie i wywiera� wp�yw na innych. W istocie umys�y nas wszystkich dyspo-nuj�tymi czterema umiej�tno�ciami. Po drugie, do nas nale�� niepospolite umys�y, kt�re si� narodzi�y i dzia�a�y przez 29 wprowadzenie ostatnie tysi�clecie. S� "nasze" zar�wno w tym sensie, �e o rzeczach wni�sty wk�ad w �ycie ca�ej ludzko�ci, jak i w tym, �e za ta- niepospolitych kie uzna�y je wcze�niejsze pokolenia specjalist�w w odpowiednich dziedzinach (czyli nasi bli�ni). Na nast�pnych stronach zajmuj� si� rozwojem dzieci. W rozdziale 2. przygl�dam si� zwyczajnym dzieciom i badam procesy reguluj�ce normalny rozw�j od dzieci�stwa do doros�o�ci. Dalej, w rozdziale 3., zwracam uwag� na przypadki niezwyk�ego rozwoju. Staram si� zidentyfikowa� czynniki, dzi�ki kt�rym pewne dzieci wyra�nie si� r�ni� od innych. Szukam te� oznak wskazuj�cych, i� w przysz�o�ci jakie� dziecko mo�e osi�gn�� co� nadzwyczajnego. W rozdziale 8. zajmuj� si� zw�aszcza innymi formami nadzwyczajno�ci jednostek i szerszych spo�eczno�ci. W zako�czeniu koncentruj� si� na trzech zagadnieniach, kt�re w naszym �wiecie nabieraj� coraz wi�kszego znaczenia: jak� nauk� my, zwykli �miertelnicy, mo�emy wyci�gn�� z bada� nad osobami wybitnymi? Jakie czynniki we wsp�czesnym �wiecie sprzyjaj � postawie tw�rczej i doskona�o�ci? Jak mo�emy zwi�kszy� prawdopodobie�stwo spo�ytkowania ludzkiej doskona�o�ci dla wsp�lnego dobra? Na razie pragn� da� Czytelnikowi wskaz�wk� w postaci trzech wniosk�w z moich bada�: 1. Jednostki niepospolite wyr�niaj� si� sk�onno�ci� do refleksji nad zdarzeniami z w�asnego �ycia, zar�wno wa�nymi, jak i drobnymi. 2. Jednostki niepospolite wyr�niaj� si� nie tyle imponuj�cymi "surowymi zdolno�ciami", ile umiej�tno�ci� identyfikowania i po�ytkowania swoich mocnych stron. 30 3. Jednostki niepospolite cz�sto ponosz� pora�ki i niekiedy podtytu� s� to pora�ki dramatyczne. Jednak�e zamiast si� podda- ! p.on, . wa�, traktuj �j e jako wyzwanie, ucz�si� na w�asnych b��dach i zamieniaj � przegran� w potencja�. Wielokrotnie mnie pytano, czemu ma s�u�y� ca�a ta koncentracja na doskona�o�ci, zdolno�ciach tw�rczych, niepospolito�ci? Niekiedy pytanie to pada z czystej ciekawo�ci, kiedy indziej wszak�e niesie zawoalowane (lub niezbyt za-woalowane) oskar�enie o zajmowanie si� uprzywilejowanym kra�cem krzywej rozk�adu normalnego. Ot� kieruj� mn� rozmaite motywy. Przede wszystkim uwa�am, �e osoby takie - i z�o�one z nich grupy - s� fascynuj�ce same w sobie, a przed naukami humanistycznymi stawiaj� ca�kiem nowe problemy, na kt�re dotychczas nie by�o w nich miejsca. Niech za przyk�ad pos�u�y stworzona przez Jeana Piageta i s�usznie podziwiana teoria rozwoju poznawczego cz�owieka: nie uwzgl�dnia ona istnienia cudownych dzieci "jednej dziedziny", atenjedenbrakpodwa-�a zawarte w niej uog�lnienia dotycz�ce struktury i "stadi�w" rozwoju ludzkiego intelektu. Dop�ki nie zrozumiemy cz�owieka niezwyk�ego - czy to b�dzie ekscentryk, osoba autystyczna, cudowne dziecko czy schizofrenik -dop�ty nasze og�lne teorie nie b�d� pe�ne. Ponadto jestem przekonany, i� wiele dobra i z�a na �wiecie wynika z my�lenia i dzia�ania nielicznych jednostek niepospolitych. Wyobra�my sobie nauk� bez Darwina b�d� Einsteina, muzyk� bez Mozarta lub Beatles�w albo �ycie polityczne bez Napoleona czy Gandhiego. Mo�na uzna� wa�n� rol� przypadku, si� historycznych, odpowiedniej chwili, po- wprowadzenie do nauki o rzeczach niepospolitych trzeb spo�ecznych w danej epoce i tak dalej, nie odrzucaj�c znaczenia jednostek. W istocie te w�a�nie osoby -jak Lew To�stoj b�d� Karol Marks -kt�re same negowa�y znaczenie jednostki, udowodni�y fa�szywo�� swoich twierdze�, wywieraj�c w�asnym dzie�em ogromny wp�yw na wielkie grupy ludzi. I wreszcie - moje przedsi�wzi�cie ma r�wnie� wyd�wi�k moralny. W pe�ni zdaj� sobie spraw�, i� niezwyk�o�� nie przek�ada si� sama przez si� na dzia�anie dla dobra spo�ecznego ani nawet na trosk� o to dobro. Je�li jednak mamy zbudowa� cywilizacj� �wiatow�, zw�aszcza tak�, kt�ra d��y do sprawiedliwo�ci i pokoju, musimy jak najlepiej zrozumie� ludzi, kt�rzy obiecuj�najwi�cej i najwi�cej osi�gaj�. Dzi�ki temu �atwiej nam b�dzie ��czy� uzdolnienia z poczuciem odpowiedzialno�ci. rozdzia� 2 Zwyczajny rozw�j Dwaj wielcy obserwatorzy dzieci Nie jest, by� mo�e, przypadkiem, i� dwaj najs�awniejsi badacze rozwoju cz�owieka, Zygmunt Freud i Jean Piaget, skoncentrowali si� na komplementarnych aspektach dzieci�stwa. Dla Freuda najwa�niejsze obrazy z �ycia dziecka wi�za�y si� z jego kontaktami z innym lud�mi: zwi�zkiem niemowl�cia z matk�, relacjami mi�dzy rodze�stwem i, nade wszystko, z dramatycznym napi�ciem mi�dzy dzieckiem a j ego rodzicami w okresie konfliktu edypalnego, gdy m�ody ch�opiec chce zaw�adn�� matk� i pozby� si� zagra�aj�cego ojca. (Mimo "flirt�w" z kompleksem Elektry, Freud nigdy nie okre�li� jasno, jak radz� sobie z relacj�z rodzicami m�ode dziewczyny.) Podczas terapii doros�ych szuka si� decyduj�cych wydarze� z lat najwcze�niejszych. Zgodnie z zasadami freudowskiej analizy, skrajne trudno�ci, jakich do�wiadcza�a Yirginia Woolf w zwi�zkach z m�czyznami, nale�a�oby po��czy� z wczesn� �mierci� jej matki, sztywno�ci� ojca oraz z tym, �e prawdopodobnie by�a seksualnie molestowana przez obu przyrodnich braci. 33 zwyczajny rozw�j 34 Jean Piaget po�wi�ci� si� badaniom nad rozwojem poznawczym dziecka, czyli rozwojem jego zdolno�ci intelektualnych. Podobnie jak Freud, Piaget szuka� cech uniwersalnych -kamieni milowych, kt�re mo�na odnale�� w rozwoju ka�dego cz�owieka. W tym uj�ciu najwa�niejsz� aktywno�ci� dziecka s� jego relacje ze �wiatem przedmiot�w. Pocz�tkowo s� to przedmioty, kt�rych da si� dotkn��: niemowl� bawi si� beretem ojca, przedszkolak szuka ukrytej pi�ki, ucze� pierwszych klas szko�y podstawowej gra w kulki. Jednak�e przedmioty nabieraj� wymiar�w bardziej abstrakcyjnych, w miar� jak m�ody cz�owiek poznaje obiekty niematerialne, na przyk�ad liczby, gdy wyobra�a sobie ruch kulek i koncentruje si� na relacjach mi�dzy poszczeg�lnymi dzia�aniami, na przyk�ad mi�dzy rozrzuceniem (lub zebraniem razem) kulek i ich nowym uk�adem a konfiguracj� poprzedni�. Misje, jakich si� podj�li ci dwaj wielcy obserwatorzy dzieci, w interesuj�cy spos�b wsp�brzmi� ze sob�. Freud zajmowa� si� relacjami jednostki z innymi lud�mi. Przedmioty fizyczne interesowa�y go o tyle tylko, o ile symbolizowa�y �wiat cz�owieka (na przyk�ad cygaro jako fallus) albo przypomina�y jako� swoich tw�rc�w czy u�ytkownik�w (pluszowe misie). "Przedmioty same w sobie" nale�a�y do rzadko�ci, cho� s�yszano podobno, jak Freud m�wi�, �e ,,czasami cygaro jest po prostu cygarem". Piageta interesowa�y w�a�nie relacje mi�dzy jednostk� a przedmiotami oraz spos�b, w jaki cz�owiek tymi przedmiotami manipuluje. Niewiele uwagi po�wi�ca� zwi�zkom mi�dzy lud�mi. Sk�onny by� raczej m�wi�, �e si� na tych sprawach nie zna, b�d� traktowa� istoty ludzkiejako jeszcze jeden "przedmiot, kt�ry nale�y pozna�". Podej�cia Piageta i Freuda do �wiata symboli r�wnie� si� wzaj emnie uzupe�niaj �. Freud uwa�a� �wiat symboli - sn�w, obraz�w, opowie�ci - za wspania�� drog� do ujawnienia i zrozumienia "dramat�w sypialni". Dla Piageta symbole by�y wyrafinowanymi �rodkami obrazowania dzia�a� oraz relacji mi�dzy nimi: m�ody cz�owiek potrafi wyrazi� za pomoc� logicznych wypowiedzi to, co ma�e dziecko musi odegra� w �wiecie materialnym. Piaget przyznawa� wprawdzie, i� pewne symbole s� z punktu widzenia dziecka "obci��one emocjonalnie" -te na przyk�ad, kt�re dotycz� funkcji fizjologicznych -uwa�a� jednak, i� ten aspekt zainteresowa� ma charakter regresywny i zdawa� si� do�wiadcza� ulgi, gdy takie formy symbolizacji "schodzi�y do podziemia". Obydwaj uczeni d��yli do stworzenia og�lnego obrazu rozwoju cz�owieka. W efekcie ich prace znakomicie o�wietlaj � �rodkow� cz�� krzywej rozk�adu normalnego, niewiele natomiast m�wi� o jednostkach pod wzgl�dem poznawczym niezwyk�ych. Obaj zdawali sobie z tego spraw�: dla Piageta sfera dzia�a� tw�rczych pozostawa�a wspania�ym tematem, kt�ry czeka na zbadanie, Freud natomiast powiada�, i� wobec tw�rczo�ci psychoanalityk staje bezradny. Chocia� od tego czasu wiele ich konkretnych twierdze� podwa�ono, dzisiejsi psychologowie nadal opieraj� swoje studia na koncepcjach wypracowanych przez Freuda i Piageta. Korzystaj�c z pionierskich prac tych dw�ch luminarzy psychologii, b�d�cych oparciem i dla dzisiejszych badaczy, reszt� rozdzia�u po�wi�c� ukazaniu najwa�niej szych etap�w rozwoju dziecka. Skupi� si� na tych aspektach os�b, przed- dwaj wielcy obserwatorzy dzieci 35 zwyczajny miot�w i symboli, kt�re s� charakterystyczne dla wszyst-rorwoi (jzjecj w danym okresie �ycia. Dopiero na zako�czenie zwr�c� si� ku cechom, kt�rymi ma�e dzieci wyra�nie si� mi�dzy sob� r�ni�. Umys� niemowl�cia 36 Nie jest to ani nie zapisana tabliczka, ani kwitn�cy, brz�cz�cy zam�t Williama Jamesa; umys� niemowl�cia to ju� ca�kiem szczeg�owy i ukszta�towany aparat mentalny. Nawet trzy-, czteromiesi�czne dziecko dysponuje ju� wyra�nym odczuciem tego, czym jest przedmiot fizyczny. Oczekuje, �e przedmioty b�d� twarde, zachowaj� sw�j kszta�t i b�d� si� porusza� jak pojedyncze, dobrze ograniczone byty; wyra�a zdziwienie, kiedy przedmiot zdaj e si� rozpada� albo porusza si� niezgodnie z zasadami ruchu. U niemowl�cia pojawia si� te� odczucie liczby: pokazane mu dwa przedmioty rozpoznaje jako dwa, niezale�nie od ich usytuowania, i zauwa�a, kiedy jaki� element zosta� dodany lub uj�ty. Niemal od urodzenia niemowl�ta zwracaj� si� ku ludzkim twarzom i g�osom. Par� miesi�cy p�niej rozpoznaj� ju�, po wygl�dzie i g�osie, matk�. Denerwuj� si�, kiedy jaki� przekl�ty eksperymentator zniekszta�ci obraz tej cennej osoby albo wydawany przez ni� d�wi�k. Roczne dziecko jest ju� zazwyczaj silnie zwi�zane z wa�nymi osobami z jego �ycia, a odseparowane od nich wyra�nie si� denerwuje. Niemowl�ta s� przygotowane do odr�niania �wiata ludzi od �wiata przedmiot�w. W pierwszych miesi�cach �ycia nawi�zuj� zadziwiaj�co subteln� komunikacj� z opiekuna- mi -u�miechaj� si�, gruchaj�, rytmicznie ko�ysz�, a wszyst- umys� ko po to, by utrzyma� bliski kontakt. Te intymne dialogi nie niemowl?aa maj� odpowiednika w reakcjach na zabawki albo przedmioty gospodarstwa domowego. Niemowl�ta potrafi� oczywi�cie mocno si� przywi�za� do pluszowej zabawki czy do ulubionej poduszki, tego rodzaju silne zwi�zki odzwierciedlaj� jednak wysi�ek tchni�cia �ycia w byty martwe i nie reaguj�ce na pr�by nawi�zania kontaktu. Roczne dziecko umie ju� tworzy� kategorie, kt�re s� odbiciem wa�nych podzia��w w �wiecie doros�ych: rozpoznaje wzorce ro�lin, zwierz�t, ludzi, zabawek i mebli i nie myli ze sob� reprezentant�w r�nych kategorii. I wreszcie, niemowl�ta dokonuj� wielu rozr�nie�, kt�re potrafi� robi� doro�li. Zamiast s�ysze� mow� jako niezr�-nicowany strumie� d�wi�k�w, zauwa�aj� te same r�nice co doro�li u�ytkownicy j�zyka, na przyk�ad mi�dzy "buch" a "puch" lub mi�dzy "duch" a "ruch". Podobnie jak doro�li dziel� te� spektrum barw oraz w tym samym mniej wi�cej ^ punkcie przeprowadzaj� granic� mi�dzy czerwonym a pomara�czowym albo mi�dzy zielonym a niebieskim. Niemowl�ta potrafi� r�wnie� zapami�ta� sekwencje d�wi�k�w, zauwa�y� zmian� ich wysoko�ci czy tempa, odr�ni� wsp�brzmienia harmoniczne od dysonans�w i rozpoznawa� struktur� skali muzycznej. A pod koniec pierwszego roku �ycia wi�kszo�� dzieci opanowuje ju� "potoczne symbole": rozumie kilka s��w, reaguje prawid�owo na s�owo "mama" ��d� "telefon" i u�ywa rozpoznawalnych d�wi�k�w jako wyraz�w w�asnego j�zyka. 37 38 Dziecko jako u�ytkownik symboli W �wiecie rocznego dziecka dominuje operowanie przedmiotami i coraz subtelniej sze rozr�nienia percepcyjne mi�dzy osobami, przedmiotami i do�wiadczeniami codziennego �ycia. Cz�owiek w tym wieku dysponuje ju� wszystkimi potrzebnymi nam "cegie�kami" ontologicznymi -poza jedn�. W najbli�szych latach dziecko zacznie si� radykalnie r�ni� od wszystkich zwierz�t, w��cznie z wy�szymi naczelnymi. Najwa�niejsz� spr�yn� dla tego gwa�townego skoku intelektualnego jest ostatni element sk�adowy naszego umys�u: symbole. Symbole s� bytami - materialnymi, jak znaki na papierze; postrzegalnymi, jak s�owa; poj�ciowymi, jak marzenia senne lub terminy teorii rozwoju cz�owieka. Odnosz� si� do pewnych aspekt�w �ycia, reprezentuj� je albo oznaczaj�. Znaki na kartce mog� si� odnosi� do d�wi�ku (litera A), do s�owa m�wionego (wyraz "pies"), do przedmiotu w �wiecie (obraz psa) czy do pewnej tajemniczej informacji (lista zakup�w). S�owo m�wione b�d� zdanie mo�e si� odnosi� do znanego przedmiotu materialnego, do uczucia, do�wiadczenia lub nawet do nowego pomys�u (na przyk�ad nauki o niepospolitych umys�ach). A idea albo obraz -we �nie czy w teorii - mo�e si� odnosi� do czegokolwiek, do wszystkiego b�d� zgo�a do niczego. Wybuch spontanicznego zainteresowania symbolami, zami�owanie do ich u�ywania, zaabsorbowanie symbolami u�ywanymi przez innych okazuje si� cech� wy��cznie ludzk�. To dzi�ki symbolom powstaj� dziedziny sztuki i nauki; zdolno�� do ich opanowania i wymy�lania nowych, z�o�o- nych z nich system�w opiera si� r�wnie� na nabytej w okre- dziecko si� poniemowl�cym bieg�o�ci w operowaniu symbolami. Wszyscy wiemy, jak szybko ma�e dzieci ucz� si� m�wi� i biegle pos�ugiwa� j�zykiem. Roczne dziecko zna co najwy�ej kilka s��w; trzylatek potrafi m�wi� prostymi zdaniami; pi�ciolatek ma ju� bogaty s�ownik, opanowa� wszystkie niemal struktury gramatyczne j�zyka i potrafi opowiedzie� i zrozumie� proste historyjki, �arty oraz zrelacjonowa� zdarzenia, w kt�rych uczestniczy�. Niekt�re dzieci w tym wieku umiej�ju� czyta� i pisa�; pozosta�e s�gotowe do nauki, je�li otrzymaj�niezb�dne instrukcje. Podobnie imponuj�cy jest rozw�j innych system�w symboli. Roczne dziecko potrafi wy�piewa� najwy�ej kilka d�wi�k�w; trzylatek umie z grubsza na�ladowa� lini� melodyczn� s�yszanej piosenki; mo�liwo�ci g�osowe pi�cio- lub sze�cioletniego Amerykanina niewiele si� r�ni� od umiej�tno�ci jego doros�ych rodak�w (jest to, niestety, krytyka wokalnego zacofania naszego spo�ecze�stwa; w wielu innych krajach zdolno�ci wokalne rozwija si� przez znacznie d�u�szy okres). Roczne dziecko potrafi rysowa� na kartce przypadkowe linie i kropki; trzylatek umie przedstawi� kwiaty i s�o�ce; dziecko pi�cio- czy sze�cioletnie tworzy dobrze zorganizowane pejza�e. R�wnie zadziwiaj�ce post�py widoczne s� w innych systemach symboli - od gest�w, ta�ca, zabawy po liczby. Istotnie, wychowywany w dostatecznie zr�nicowanym �rodowisku pi�ciolatek jest ju� wra�liwy na odmienne klasy danego systemu symboli. Takie dzieci dostrzegaj � r�nice mi�dzy wiadomo�ciami, tajemnic� opowie�ci� a fantastyk�, a istot� tych r�nic potrafi� nawet odda� we w�asnych prostych opowiadaniach. jako u�ytkownik symboli 39 zwyczajny Nie wydaje si� zatem przesad� stwierdzenie, i� pi�cio-, rozwoi sze�cioiatek jest stworzeniem w pe�ni symbolicznym -jednostk�, kt�ra wst�pnie opanowa�a najwa�niejsze systemy symboliczne w�asnej kultury. Dziecko umie "czyta�" i "pisa�" w tych systemach. Bezpo�rednia znajomo�� �wiata os�b i przedmiot�w, rozwini�ta w ci�gu pierwszych dw�ch lat �ycia, zostaje teraz zwie�czona pot�n� grup� umiej�tno�ci, kt�re umo�liwiaj� odniesienie si� do os�b i przedmiot�w za po�rednictwem odr�bnych symboli (takich jak s�owa) lub system�w symbolicznych (takich jak mapy). Dziecko jako teoretyk umys�u 40 W latach osiemdziesi�tych dwudziestego wieku badacze rozwoju zaj�li si� ponownie starym Piagetowskim tematem: jak dziecko wyobra�a sobie umys� cz�owieka. Odpowied� okazuje si� z�o�ona. Ju� w niemowl�ctwie dzieci maj� jakie� wyobra�enie o ludzkim umy�le, dopiero jednak po wielu krokach r