Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 65 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
wp
TYTUL: Quasi una fantasia
AUTOR: Jan Brzechwa
OPRACOWAL : Adam Ciarcinski (
[email protected])
----------------------------------------------------------------
---------
1
Okaza�a� si� najcudowniejsz� kochank�. M�wi� ci to ja, stary Don
Juan. Wiesz sama, �e nie ja tego chcia�em. Przeciwnie, broni�em
si�. Wreszcie jednak uleg�em. Ale teraz nie �a�uj�. Nie ka�demu
m�czy�nie w moim wieku dane jest prze�y� r�wnie pasjonuj�c�
przygod�. M�g�bym powiedzie� - mi�o��, ale nie chc� si�
o�miesza�. Jeste�, Agnieszko, taka m�oda! A ja? Starszy pan,
kt�remu raczej wypada�aby podda� si� rezygnacji i �y�
wspomnieniami. O, w�a�nie. Niekt�re z tych wspomnie� �ci�le
zwi�zane s� z tob�. O�wiadczy�a� mi, �e czujesz wewn�trzny
imperatyw, aby mnie uczyni� pierwszym swoim m�czyzn�, �e
przemo�na si�a kaza�a ci sp�dzi� t� noc ze mn�. Wewn�trzny
imperatyw. To �adnie powiedziane. Co prawda brzmi troch�
antycznie. �e niby tak postanowi�a Afrodyta albo kt�ry� z innych
bog�w nie�miertelnych. Nie b�d� si� z tob� spiera�. Ale wobec
tego pozw�l, �e postaram si� rozumowa� tymi samymi kategoriami,
a to z kolei wymaga pewnych zwierze�. Spo�r�d przyg�d mojego
bujnego i d�ugiego �ycia musz� opowiedzie� ci dwie, gdy� to one
prawdopodobnie przyczyni�y si� do obudzenia w tobie owego
wewn�trznego imperatywu. Jestem wprawdzie zdecydowanym
racjonalist�, ale ch�tnie przyjm� to mistyczne usprawiedliwienie
mojej wobec ciebie uleg�o�ci. Przysu� si� do mnie, o tak, i
pos�uchaj. Nie, nic si� nie sta�o. Po prostu po�askota�y mnie
twoje w�osy. Teraz ju� dobrze. Tylko prosz� ci�, nie za�nij.
Nawet gdyby ci� moje opowiadanie cokolwiek nu�y�o.
Dzia�o si� to na pocz�tku roku 1926. Wiem, �e dziewcz�ta w twoim
wieku nie lubi� takich zamierzch�ych historii. Ale mo�esz by�
pewna, �e i ciebie czas nie oszcz�dzi. Ani si� obejrzysz, jak
nasza dzisiejsza rozmowa stanie si� odleg�ym wspomnieniem z epoki
dawno minionej. Nie zdajesz sobie sprawy, jak szybko biegn� lata.
By�em i ja niegdy� m�ody. Ba, najm�odszy ze wszystkich. Wtedy nie
uwierzy�bym nawet, �e spotka mnie z�o�liwo�� losu, kt�ra ka�e mi
przekroczy� pi��dziesi�tk�. Uwa�am to za jawne bezprawie, gdy�
nigdy jeszcze nie czu�em w sobie tylu si� �ywotnych, co dzi�, gdy
jestem przy tobie. Ale wtedy mia�em siedemna�cie lat i ze
sztubackim infantylizmem odczuwa�em bezsens istnienia.
Tak, droga Agnieszko, mo�esz uwa�a� to za przechwa�ki z mojej
strony, ale by� taki czas, kiedy mia�em siedemna�cie lat.
W szkole uchodzi�em za wzorowego i statecznego ucznia, nic wi�c
dziwnego, �e dyrektor zaproponowa� mi korepetycje w domu pewnego
lekarza, kt�rego syn by� dzieckiem trudnym, wymagaj�cym pomocy
w nauce, dobrego przyk�adu i zbawiennego wp�ywu. To w�a�nie ja
mia�em sta� si� mentorem, kim� w rodzaju Seneki dla tego
rozhukanego i nieokie�znanego Neronka. Nie, Agnieszko, to tylko
przeno�nia. On si� tak nie nazywa�. Mia� imi� o wiele pospolitsze
i niczym w historii nie utrwalone. Nazywa� si� Wojtek.
Gdy przyszed�em przedstawi� si�, pan doktor o�wiadczy� mi, �e nie
mo�e sobie z synem poradzi�, �e ani on, ani jego �ona nie
posiadaj� zdolno�ci pedagogicznych, natomiast dyrektor poleci�
mnie jako m�odzie�ca, kt�ry potrafi tego ma�ego diab�a przerobi�
w anio�a.
Wojtek mia� jedena�cie lat i by� najniesforniejszym ch�opcem,
jakiego ludzko�� wyda�a od czas�w faraona Menesa. Ju� przy
pierwszej wizycie potrafi� wsun�� mi do kieszeni p�aszcza okr�g�y
kaktus, o kt�ry pok�u�em sobie palce, a gdy wychodzi�em,
podstawi� mi nog� i niewiele brakowa�o, �ebym si� rozci�gn�� jak
d�ugi, co poci�gn�oby za sob� ca�kowit� i nieodwracaln� utrat�
autorytetu.
Po kilku dniach zorientowa�em si�, �e musia�bym mie� asyst�
uzbrojonych policjant�w, aby zmusi� Wojtka do odrabianla lekcji.
Nie mog�em go t�uc, chocia� w pe�ni na to zas�ugiwa�; nie
potrafi�em te� obudzi� w nim niezb�dnego pos�usze�stwa i
respektu. Obra�em wi�c inn� metod�: postanowi�em go ob�askawi�.
W tym celu zacz��em ulega� jego zachciankom. Prowadzi�em go na
mecze pi�ki no�nej i na filmy niedozwolone dla jego wieku,
pozwala�em mu z�era� p� kilo cha�wy na jednym posiedzeniu,
pokrywa�em wobec rodzic�w jego wagary, gdy zamiast do szko�y
szed� na welodrom. To pozorne deprawowanie ch�opca da�o
nadspodziewane wyniki. Zdoby�em jego zaufanie, a nawet co�
wi�cej.
Ten ma�y urwis zacz�� okazywa� mi uczucia zbli�one do
uwielbienia, sta� si� pos�uszny i wierny jak ob�askawione
tygrysi�tko. Odt�d powoli, za pomoc� r�nych podst�pnych forteli,
udawa�o mi si� kiezowa� nim tak, �e przej�� moje zami�owanie do
ksi��ek, zacz�� bez sprzeciwu odrabia� lekcje i stosowa� si�
coraz ch�tniej do moich wymaga�. Prowadzi�o to jednak do
sytuacji, w kt�rej stawa�em si� raczej guwernerem ni�
korepetytorem. Sp�dza�em z nim wiele godzin ponad czas
przewidziany na nauk�. Mia�em odt�d na Wojtka wp�yw o wiele
wi�kszy ni� jego rodzony ojciec.
Pan doktor by� wsp�w�a�cicielem prywatnej kliniki
ginekologicznej. Nie przyjmowa� pacjentek w domu, lecz ca�e dni
sp�dza� w lecznicy, odbieraj�c porody, g��wnie za� ratuj�c przed
macierzy�stwem lekkomy�lne panny z dobrych dom�w. Mia� worki pod
oczami, surowy wyraz twarzy i mrozi� otoczenie swoim
nieprzyst�pnym sposobem bycia. Ka�dego pierwszego wyp�aca� mi
wynagrodzenie ze s�owami:
- No c�... b�dziemy kontynuowali... m�wi�a mi �ona, �e wywi�zuje
si� pan nie�le z podj�tych obowi�zk�w.
Nie podejrzewa�, �e nie pieni�dze, kt�re mi p�aci, ale w�a�nie
osoba jego �ony nadawa�a mojej pracy sens, i tylko przez wzgl�d
na ni� traci�em godziny, tak potrzebne mnie samemu w okresie
poprzedzaj�cym egzaminy maturalne.
By�a to kobieta delikatnej, powiedzia�bym - poetycznej urody, o
smutnym wyrazie twarzy. Dzisiaj przyr�wna�bym j� do Teresy
Cabarrus z abrazu Chass�riau. Tak, to ta sama, dla kt�rej
zakochany Tallien, by uratowa� j� przed gilotyn�, obali�
Robespierre'a. Potem na "balu ofiar" Teresa zjawi�a si� z
obci�tymi w�asami - "� la victime", i zapocz�tkowa�a w ten spos�b
twoje dzisiejsze uczesanie. Bardzo ci w nim do twarzy, Agnieszko.
Nie, wcale nie m�wi� niedorzeczno�ci. Po prostu lubi�
przyr�wnywa� postacie, kt�re odegra�y w moim �yciu wa�n� rol�,
do dzie� sztuki. W ten spos�b utrwa�am je sobie w pami�ci. Pytasz
o Wojtka? Oczywi�cie. Przypomina mi jednego z urwis�w Murilla,
tego z melonem. A ty? O, ty, Agnieszko, w swojej uleg�ej nago�ci
jeste� jak "Dziewczyna z papug�" Courbeta. Gdy b�dziesz w Pary�u,
postaraj si� ten obraz zobaczy�. A papuga - to ja. Papuga
gadaj�ca, kt�ra opowiada ci pradawne swoje dzieje.
Pani doktorowa by�a du�o starsza od Teresy, ale w moich oczach
godna najwi�kszego uwielbienia. Pami�tam jej zatroskane wejrzenie
i wyraz bezsilnej rozpaczy, kiedy usi�owa�a okie�zna� niesfornego
Wojtka. Nie mog�a poradzi� sobie ani z nim, ani z gospodarstwem,
ani z wymagaj�cym i bezwzgl�dnym m�em, kt�ry potraii� bez s�owa
wyj�� z domu, je�li obiadu nie podano na czas. By� to jeden z
tych tyran�w, brutalnych wobec �ony, ale pe�nych kurtuazji w
stosunku do innych kobiet.
Moja Teresa - przyjmijmy umownie to imi� - mia�a usposobienie
pe�ne uleg�o�ci. Tym �atwiej m�owi udawa�o si� j� pogn�bi�.
Sta�em si� wi�c guwernerem Wojtka, gdy� pragn��em ul�y� jej
troskom. Tak, zakocha�em si�, masz racj�, Agnieszko. Ty nie
wiesz, co to jest pierwsza mi�o�� m�odego ch�opca, ch�opca
rozbudzonego, o wybuja�ej wyobra�ni, ale nie maj�cego jeszcze
do�wiadczenia i poczucia proporcji. Wszystko przybiera wtedy
kszta�t nadzwyczajno�ci, podniety zmys�owe, b�d�ce zaledwie
przeczuciem nieznanych rozkoszy, osaczaj� umys�, doprowadzaj� go
do stanu wrzenia. M�wi si�, �e pierwsza mi�o�� to mrzonki i
urojenia. By� mo�e. Ale udr�ki m�odego cia�a s� jak najbardziej
prawdziwe i rzeczywiste.
Przeci�ga�em godziny lekcji, szuka�em pretekst�w, by przed�u�y�
pobyt w domu doktora, podpatrywa�em ka�dy ruch snuj�cej si� po
pokojach Teresy, odprowadza�em j� spojrzeniem, u�miecha�em si�
do niej, prawdopodobnie g�upawo i po smarkaczowsku.
Pod byle pozorem wpada�em do Wojtka albo po Wojtka, gdy�
mieszkali�my na tej samej ulicy. �wiadczy�em Teresie drobne
us�ugi, a kiedy pojawi�y si� pierwsze kwiaty, przynios�em jej
bukiecik fio�k�w. Powiedzia�a� mi wczoraj, Agnieszko, �e jestem
najbardziej czaruj�cym m�czyzn�, jakiego zna�a�. Czy dzisiaj nie
zmieni�a� zdania? Naprawd�? To �adnie z twojej strony. Nie,
przesta�, nie m�w w ten spos�b, bo wbij� si� w pych� jak
�ysiej�cy Cezar u boku Kleopatry.
Ale wr��my do Teresy. Sta�a w�a�nie przed lustrem. Z odbicia w
lustrze spojrza�a na mnie i w�chaj�c fio�ki powiedzia�a:
- Jeste� najbardziej czaruj�cym ch�opcem, jakiego zna�am.
Nie zapanowa�em nad sob�. Chwyci�em j� z ty�u za ramiona i
poca�owa�em w ciep�y, pachn�cy kark.
Wtedy ona odwr�ci�a si� gwa�townie, popatrzy�a na mnie swoimi
smutnymi oczami i powiedzia�a:
- Ach, ty g�uptasie...
A kiedy przera�ony w�asnym zuchwalstwem chcia�em si� cofn��,
nagle obj�a mnie za szyj�, rozchyli�a wargi i przylgn�a do
moich ust w d�ugim poca�unku.
Wierz mi, Agnieszko, �e ten pierwszy prawdziwy poca�unek
wstrz�sn�� mn� jak trz�sienie ziemi. To by�o jedno z tych
prze�y�, kt�rych si� nigdy nie zapomina.
Odt�d, gdy Wojtek rozwi�zywa� zadanla albo pisa� �wiczenia na
dzie� nast�pny, wymyka�em si� z pokoju, odnajdywa�em Teres� w
sypialni lub w ciemnym korytarzu, wype�nionym szafami, i z
nienasycon� po��dliwo�ci� wpija�em si� w jej wilgotne, uleg�e
wargi. To by�o cudowne!
Wojtek uczy� si� coraz lepiej, a ja coraz gorzej. Napomnienia
mojej matki niewiele pomaga�y. Wymyka�em si� z domu u�ywaj�c
r�nych wybieg�w i k�amstewek, a po nocach rozpalona wyobra�nia
erotyczna odp�dza�a ode mnie sen i zamienia�a krew w gor�c� law�.
Nie, ty nie wiesz, Agnieszko, co to s� pierwsze po��dania
m�odego, rozbudzonego ch�opca. Nie wiesz, bo sama jeszcze jeste�
u�piona. Ani dzisiejsza noc, ani �adna z poprzednich, kt�rych nie
znam, nie potrafi�y ci� rozp�omieni�. Masz to wszystko jeszcze
przed sob�. Lady Chatterley nie trafi�a dot�d na swego kochanka!
Pozwalam ci podziwia� moj� skromno��. Jestem zaledwie czaruj�cym
m�czyzn�, ale nigdy nie by�em kochany tak, jak bym tego pragn��.
Czy mnie rozumiesz, Agnieszko?
Teresa nie odmawia�a mi poca�unk�w. Odczuwa�a potrzeb� czu�o�ci
i ciep�a, odczuwa�a potrzeb� zwierze�. �ali�a si� przede mna na
ozi�b�o�� m�a, na jego zdrady. Wiedzia�a, �e ma romans z jak��
aktork�. Zreszt� nie bardzo z tym si� kry�, cz�sto nie wraca� do
domu na noc. W Teresie budzi� mistyczn� niemal trwog�, wymusza�
na niej tolerancj� wobec wszystkich swoich poczyna� i bezwzgl�dn�
uleg�o��. Teresa bez szemrania godzi�a si� z losem. Uwa�a�a swoje
�ycie za przegrane, chocia� mia�a niewiele ponad trzydziestk�,
a je�li chcia�a �y�, to tylko dla Wojtka. W oczach jej zapala�y
si� iskierki rado�ci, kiedy m�wi�em:
- Wojtek jest podobny do pani. Ma w sobie du�o szlachetno�ci i
dobroci serca.
Ch�opca tego pozyska�em sobie chyba r�wnie� i tym, �e na ka�dym
kroku podkre�la�em zalety jego pi�knej mamy. Sprawia�o mu
przyjemno�� okazywane jej uwielbienie, kt�rego nie widzia� u
w�asnego ajca.
Up�ywa�y tygodnie na ukradkowych poca�unkach, na oszo�omieniu
pierwsz�, coraz bardziej p�omienn�, mi�o�ci�.
P�n� wiosn�, w przededniu majowego zamachu, wymkn��em si� w
po�udnie ze szko�y i od kuchni w�lizn��em si� do mieszkania
Teresy. Tak, Agnieszko! Zgad�a�! Z t�sknoty. S�u��ca W�adzia,
kt�ra traktowa�a mnie poufale i troch� z g�ry, powiedzia�a
p�g�bkiem;
- C� to? Pan nie w szkole? Wojtka nie ma. A pani doktorowa si�
k�pie. Prosz� sobie i�� do sto�owego i zaczeka�. Jakby kto
zadzwoni�, niech pan otworzy, bo musz� skoczy� po w�oszczyzn�.
Kiedy drzwi zatrzasn�y si� za W�adzi�, na palcach zakrad�em si�
pod drzwi �azienki. Chwil� sta�em nas�uchuj�c, po czym
zdecydowanie nacisn��em klamk�, wszed�em i zatrzyma�em si� w
progu. Zapario mi dech. Zobaczy�em Teres� w jej ol�niewaj�cej
nago�ci. Czy by�a a� tak pi�kna? Nie wiem. Dla mnie na pewno.
Przecie� by�a pierwsz� kobiet�, kt�r� widzia�em nag� z tak
bliska. Siedzia�a w wannie i wygl�da�a jak akt kobiecy Maillota.
Rze�b� t� widzia�em we Francji. Teresa mia�a podobnie obfite
kszta�ty, tylko piersi bardziej dziewcz�ce, niemal takie jak ty.
Spojrza�a na mnie wystraszona i zawo�a�a szorstko:
- W tej chwili st�d wyjd�! Bezczelny smarkaczl
Ale ja sta�em obezw�adniony widokiem jej cia�a. Nie s�ysza�em nic
pr�cz bicia w�asnego serca.
- M�wi� ci, wyjd�! - powt�rzy�a Teresa z gniewem.
Ale ja sta�em nadal jak urzeczony i po�era�em oczami to wcielenie
moich tajemnych pragnie� i po��da�.
Teresa, nie zwracaj�c na mnie wi�cej uwagi, podniosta si�
oci�ale z wody, wysz�a z wanny i powiedzia�a oboj�tnym g�osem:
- Podaj mi prze�cierad�o.
Otuli�em prze�cierad�em jej plecy i ramiona. Przez grub� tkanin�
czu�em pod palcami kszta�t jej nago�ci. Prze�amywa�em
onie�mielenie, by�em coraz pewniejszy siebie, coraz zuchwalszy.
A� nagle porwa�em j� na r�ce i zanios�em do sypialni. Nie
opiera�a si�, a nawet powiedzia�a ze �miechem:
- Ale� ty jeste� silny! Silny i niem�dry.
Po�o�y�em j� na ��ku i zacz��em ca�owa�, naprz�d w usta i szyj�,
a potem z coraz wi�kszym zuchwalstwem, z zapami�taniem i w
zupe�nym zamroczeniu moje usta zacz�y przesuwa� si� po jej
ciele, jeszcze wilgotnym, coraz ni�ej.
Teresa palcami, wplecionymi w moje w�osy, usi�owa�a delikatnie
pow�ci�gn�� te nami�tne zap�dy, a r�wnocze�nie przyciska�a moj�
g�ow� do swoich piersi, poddaj�c si� pieszczocie w trwo�liwym
milczeniu.
Dopiero gdy zacz��em rozpala� si� jeszcze bardziej i niezgrabnie
usi�owa�em rozsun�� jej uda, nagle jak gdyby oprzytomnia�a.
Zerwa�a si� gwa�townie i zawo�a�a z rozpacz�:
- Oszala�e�? Co ty robisz, g�uptasie? Czy nie widzisz, �e b�d�
mia�a dziecko? Jestem w pi�tym miesi�cu.
S�owa te spad�y na mnie jak bicz lodowatej wody. Ogarn�a mnie
s�a�bo��, pociemnia�o mi w oczach.
W tym momencie u�wiadomi�em sobie, �e ta cudowna, ukochana Teresa
sp�dza noce w ramionach odpychaj�cego, nienawistnego cz�owieka,
kt�ry j� zdradza, dla kt�rego jest tylko workiem z mi�sem.
Rozpacz, �al, poczucie zniewagi popchn�ty mnie do drzwi.
Wybieg�em na schody i tam w niewidocznym k�cie d�ugo p�aka�em
dziecinnymi �zami.
Nie wr�ci�em ju� do tego domu. Czy dosta�em matur�? Wi�c to ci�
interesuje? Tak, nadrobi�em stracony czas. Pom�g� mi w tym
dyrektor. Pami�ta�, �e wyci�gn��em z impasu syna pana doktora,
kt�ry jego �on� uwa�nia� od niepo��danych ci��y.
Potem wyjecha�em z rodzicami do Dubrownika, gdzie pozna�em
�liczn� dziewczyn�. Nazywa�a si� Pava Macanovi�. Ale to jest
ca�kiem inna historia. Po powrocie do Warszawy, kiedy moj�
pierwsz� mi�o�� ostudzi�y fale Adriatyku, spotka�em Teres�
przypadkowo na ulicy. D�wiga�a przed sob� wielki brzuch, mia�a
oczy bezgranicznie smutne, podbite si�cami, wygl�da�a staro i
nie�adnie.
- Czy ci nie �al? - zapyta�a z bladym u�miechem.
- �al... - odrzek�em staraj�c si� na ni� nie patrze�.
- Mo�e nas odwiedzisz? Wojtek wci�� ciebie wspomina.
Serce zabi�o mi mocniej.
- Wojtek? Niech przyjdzie do mnie.
- Powiem mu... Do widzenia, g�uptasku.
Tak zako�czy� si� pierwszy niefortunny romans mojego �ycia.
Jeste� rozczarowana? Ja te� by�em rozczarowany. Nie spe�niona
mi�o�� pozostawia gorzki osad. Mo�e znudzi�a� si�, Agnieszko,
moj� opowie�ci�? Jaki ona ma zwi�zek z tob�? Zaczekaj, przecie�
to jeszcze nie koniec. B�d� troch� cierpliwa. Teraz w�a�nie
zaczyna si� drugi rozdzia�.
2
M�g�bym powiedzie� cytuj�c poet�, �e m�odo�� przychodzi z
wiekiem. Niech�tnie wi�c wracam do wspomnie� przesz�o�ci, a je�li
dzisiaj uleg�em ich przewrotnym urokom, to tylko przez wzgl�d na
ciebie. To tw�j kaprys wci�gn�� mnie w orbit� urojonych
przeznacze�. I nawet nie b�dziesz mog�a pochlubi� si� przed sab�
wymy�lnym, perwersyjnym grzechem, gdy� jestem z gatunku
prawdziwych Don Juan�w, kt�rzy ka�d� mi�ostk� podnosz� do rangi
wielkiego prze�ycia. Jeszcze nie dojrza�a� do �wiadomej mi�o�ci.
Twoje lata s� zaledwie srebrn� piank� na powierzchni �ycia.
Upoi�em si� odrobin� tej pianki i wiem tylko tyle, �e za godzin�
opu�cisz mnie dla kogo� innego. Moja pierwsza �ona, a potem tak�e
druga m�wi�y mi tak samo jak ty. �e jestem najbardziej czaruj�cym
m�czyzn�. I obie mnie porzuci�y. Dlatego nie chcia�bym wcale
wr�ci� do tych lat, kiedy �y�em bez wiedzy o ludzkich sercach,
a w�a�ciwie i bez nadziei. Bo ona tak�e przychodzi z wiekiem.
Ale wtedy, w czasach mojej pierwszej mi�o�ci, a nawet znacznie
p�niej, nie zdawa�em sobie sprawy z niewa�ko�ci moich prze�y�.
By�a to przecie� tylko srebrna pianka, kt�r� spija�em z
lekkomy�ln� beztrosk� i nie pozosta�o po niej nic pr�cz ledwie
dostrzegalnego cienia smutku.
Z tamtego sztubackiego okresu przetrwa�a tylko przyja�� z
Wojtkiem. By�o co� wzruszaj�cego w jego oddaniu i przywi�zaniu.
Sta�em si� powiernikiem tego ch�opca, opowiada� mi o tyranii
ojca, o ma�ym braciszku, kt�rego opiekunem sta� si� z kolei
Wojtek. Nigdy natomiast nie wspomina� o matce, jak gdyby czu�,
�e ten temat wi��e si� z moj� pora�k�.
Po sko�czeniu szko�y, kiedy ja by�em ju� lekarzem, Wojtek wst�pi�
na prawo. A potem pewnego dnia zaprosi� mnie do kawiarni, aby mi
przedstawi� swoj� narzeczon�. Chcia� si� ni� przede mn�
pochwali�, a tak�e zaobserwowa� moje wra�enie.
Pami�tam to spotkanie w ma�ej kawiarence na Filtrowej, w
jesienny, deszczowy dzie�. Zobaczy�em dziewczyn� o rok m�odsz�
od Wojtka. Jak na m�j smak mia�a zbyt regularne rysy i trzyma�a
si� nienaturalnie, zanadto pos�gowo. M�wi�a wolno, dobieraj�c i
odmierzaj�c s�owa, jak gdyby chcia�a podkre�li�, �e nie jest to
mowa potoczna, tylko jej w�asna proza. Wszystko w niej by�o
zanadto wycyzelowane i sztuczne, a przy tym jednakowo wa�ne -
twarz, intelekt, uczesanie, r�kawiczki.
Nie znaj�c jeszcze jej imienia, powiedzia�em:
- Przypomina mi pani Dian� z Gabii, kt�rej pos�g widzia�em w
Luwrze. B�d� pani� nazywa� Dian�.
- To brzmi do�� paradoksalnie - odrzek�a z wystudiowanym
u�miechem. -Bogini �ow�w, upolowana przez ma�ego diab�a.
Domy�li�em si�, �e Wojtek opowiada� jej o pocz�tkach naszej
przyje�ni, gdy� ja go w�a�nie tak w dzieci�stwie nazywa�em.
- Jemy po ciastku z kremem - rzek�a Diana decyduj�c za nas
wszystkich.
- Po dwa - powiedzia�em jej na przek�r.
- Pan doktor funduje! - zawo�a� Wojtek. - Fundowa� mi stale i
doprowadzi� do tego, �e na ca�e �ycie nabra�em wstr�tu do cha�wy.
Kiedy kelnerka poda�a kaw� i ciastka, Diana zapomnia�a o swojej
pozie i oblizywa�a �y�eczk� po kremie z dziecinnym �akomstwem.
Pos�gowa boglni chwilami odzyskiwala swoj� naturaln�
dziewcz�co��, Ale dla mnie pozosta�a ju� Dian� na zawsze.
Nie masz racji, Agnieszko. Powiedzia�em tylko o moim pierwszyzn
wra�eniu. A czy mi si� p�niej podoba�a? Oczywi�cie, przecie�
patrzy�em na ni� oczami Wojtka, kt�ry j� kocha� ma�o
skomplikowan�, odwzajemnian� mi�o�ci�.
Na wiosn� 1939 roku, w sam� Wielkanoc, by�em na ich �lubie w roli
dru�by. Ojciec Wojtka wtedy ju� nie �y�. Teresa ze swoim
m�odszyzn synem, delikatnym i nie�mia�ym ch�opcem, podczas
weselnego obiadu siedzia�a z dala ode mnie. Chocia� nie lubi�
przemawia�, wyg�osi�em toast, a chwal�c urod� Diany i zalety
Wojtka napomkn��em o Teresie, jako tej, kt�ra jednoczy w sobie
wszystkie te dodatnie cechy. Mo�e mi si� tylko zdawa�o, ale
m�g�bym przysi�c, �e po zn�kanej, przedwcze�nie zwi�d�ej twarzy
Teresy sp�yn�y dwie �zy. Gdy go�cie od�piewali "sto lat", Wojtek
chwyci� mnie za r�k� i zaci�gn�� do matki.
- Mamo - powiedzia� - to nasz prawdziwy przyjaciel. Poca�uj go.
Pochyli�em si� do jej r�ki, a ona musn�a ustami moje czo�o.
Jakie to wszystko by�o �mieszne i dziwne zarazem. Przez otwarte
drzwi do z dawna znajomej sypialni wida� by�o wezg�owie
staro�wieckiego �o�a. W mojej pami�ci zad�wi�cza�y s�owa: "Co ty
robisz, g�uptasie? Czy nie widzisz, �e b�d� mia�a dziecko?". Od
tego czasu up�yn�o kilkana�cie lat. Pierwsze niefortunne
ma��e�stwo mia�em ju� poza sob�, medycyn� studiowa�em w Pary�u,
a teraz by�em wzi�tym chirurgiem, i patrz�c na Teres� nie
dostrzeg�em nic, pr�cz powi�kszonej tarczycy. Nigdzie przemijanie
czasu nie rysuje si� tak wyra�nie, jak na twarzach kobiet, kt�re
przestali�my kocha�.
Nie, Agnieszko, ciebie to nie dotyczy. Nie da�yj� niestety tej
chwili, kiedy mia�bym okazj� w podobny spos�b powiedzie� o tobie.
A powiedzia�bym bez w�tpienia. Ludzie w moim wieku lubi� otacza�
si� m�odymi, �eby obserwowa�, jak ich m�odo�� tak�e stopnuowo
przemija. To jest taki ma�y tryumf starych ludzi. �miejesz si�?
To dobrze. Ja te� mam poczucie humoru. Traktuj� wszystko jak
zabaw� karnawa�ow�, w kt�rej g��wnym punktem pragramu jest
karuzela mojego �ycia. Dop�ki kr�ci si� - niechaj ludzie si�
�miej�. Kiedy przestanie si� kr�ci�, tylko ja jeden zachowam
poczucie humoru. C� to, Agnieszko, przyp�yw czu�o�ci? Czy�by nie
tylko imperatyw? Kochana, jeste� naprawd� czaruj�ca.
A teraz... wr��my do Diany.
Musz� wyzna�, �e odrobin� zazdro�ci�em Wojtkowi szcz�cia, ale
kt� by si� wtedy spodziewa�, �e b�dzie ono tak kr�tkotrwa�e.
Wybuch�a wojna. Wojtek odjecha� do swego pu�ku. Wygl�da� �wietnie
w kawaleryjskim mundurze. Ja trafi�em do szpitala wojskowego w
Modlinie. Wiesz, jak to si� wszystko sko�czy�o. Nie b�j si�, nie
mam zamiaru roztacza� przed tob� smutnej epopei kl�ski. Inni
opisali j� lepiej, ni� ja bym to potrafi�.
Nie chcia�em i�� do niewoli. Uda�o mi si� zamieni� mundur na
cywilne ubranie i po wielu tarapatach dotrze� do mego stryja,
kt�ry dzier�awi� niedu�y folwark pod Miechowem. Tam zaszy�em si�
na trzy lata, udzielaj�c pomocy lekarskiej okolicznym
mieszka�com. Potem jednak bezczynno�� zacz�a mi ci��y�.
Zrezygnowa�em z bezpiecze�stwa osobistego i w trzecim roku
okupacji wr�ci�em do Warszawy, gdzie znowu mog�em po�wi�ci� si�
chirurgii.
Wiem, Agnieszko, �e te prozaiczne szczeg�y mego �yciorysu s�
nudne. Przepraszam. Przechodz� do w�a�ciwego tematu.
Jednego dnia wst�pi�em do pewnego baru kawowego na Wsp�lnej.
Podczas okupacji pe�no by�o w Warszawie takich bar�w i ma�ych
restauracyjek, gdzie pracowa�y �ony oficer�w, aktorki i tak zwane
panie z towarzystwa. W barze kawowym na Wsp�lnej zobaczy�em
Dian�, kt�ra podawa�a tam jako kelnerka.
Gdzie� ulotni�a si� jej dawna pos�gowo��, ale uroda dzi�ki temu
zyska�a wi�cej ciep�a, sta�a si� szczeg�lnie ujmuj�ca. W�a�ciwie
dopiero w tym momencie stwierdzi�em, jak �adna by�a Diana.
Usiad�a na chwil� przy moim stoliku i opowiedzia�a pokr�tce
koleje swego losu. To ju� nie by�a ta afektowana dziewczyna,
kt�r� pozna�em w kawiarni na Filtrowej, lecz kobieta pe�na
prostoty i bezpo�rednio�ci. Lata wojny w jakim� stopniu j�
wyprostowa�y.
- Wojtek jest w oflagu, wie pan? A ja mieszkam z te�ciow� i z
c�reczk�. Ale nie tam, gdzie dawniej. Musia�y�my zmieni�
mieszkanie na mniejsze. Tamto za trudno by�oby dzi� utrzyma�.
Prosz� nas koniecznie odwiedzi�. Co prawda wracam codziennie
p�no, tu� przed godzin� policyjn�, ale m�g�by pan u nas
zanocowa�. Poza tym na obiedzie zawsze jestem w domu. Od drugiej
do czwartej. Bardzo nam b�dzie mi�o. Prosz� przyj��. Koniecznie.
Tak si� zacz�o.
Dwa czy trzy razy odwiedzi�em Dian�, pozna�em jej trzyletni�
c�reczk�, porozmawia�em z Teres�, kt�ra by�a ca�kowicie
poch�oni�ta domem, k�opotami, dzie�mi. M�odszy brat Wojtka mia�
ju� chyba z pi�tna�cie lat. Diana wyzna�a mi, �e zapowiada� si�
nieszczeg�lnie. Kiedy� przy�apano go w sklepie na kradzie�y i
Teresa musia�a s�ono zap�aci� policjantowi za zatuszowanie
sprawy. P�niej unika�em ju� tych wizyt, sta�em si� natomiast
codziennym go�ciem w barze kawowym na Wsp�lnej.
Pewnego razu, gdy opu�ci�em jedn� niedziel�, Diana powiedzia�a
mi z wyrzutem:
- Bo�e, jaka ja by�am niespokojna. My�la�am, �e co� si� sta�o.
Przecie� pan wie... Czeka�am na pana. prosz� tego wi�cej nie
robi�.
Z ka�dym dniem zacie�nia�a si� nasza za�y�o��. Lubi�em patrze�,
jak m�wi, lubi�em dotyka� jej r�ki, �ledzi� jej ruchy, gdy
obs�ugiwa�a go�ci. Wkr�tce sens mego okupacyjnego �ycia zacz��
sprowadza� si� do paru godzin sp�dzanych w barze. Po wyj�ciu ze
szpitala wsiada�em w riksz� i rezygnuj�c z obiadu jecha�em na
Wsp�ln� do Diany. Kt�rej� niedzieli zaprosi�em j� na kolacj� do
"Fregaty". Wypili�my po par� w�dek i zacz�li�my sobie m�wi� po
imieniu.
- Jeste� najbardziej czaruj�cym m�czyzn�, jakiego zna�am -
powiedzia�a mi w przyp�ywie szczeg�lnej serdeczno�ci.
- Nie m�w tak do mnie, Diano. To z�y znak. Mog� si� w tobie
zakocha�.
By� ciep�y wiecz�r, siedzieli�my przy stoliczku w ogrodzie, pod
akacjowym drzewem. kt�re kwit�o i upaja�o swym aromatem.
U�miechasz si�, Agnieszko? Masz racj�, to zabrzmia�o zbyt
sielankowo jak na te okrapne czasy. Ale tak by�o naprawd�. Diana
tego dnia dzia�a�a na mnie osza�amiaj�co. Mia�a usta wilgotne i
kusz�ce, a jej oczy wyra�a�y wi�cej ni� usta. Nie zwa�aj�c na
restauracyjnych go�ci, ca�owa�em naprz�d jej d�onie, a potem
palce. Ka�dy palec osobno. Stolik pod akacj� wydawa� mi si� wysp�
szcz�cia na oceanie �ez, cierpie� i okrucie�stwa. Czu�em si�,
jak gdybym by� poza czasem i rzeczywisto�ci�.
Opu�cili�my restauracj� niemal ostatni, szli�my przytuleni da
siebie, w skupionym milczeniu, a kiedy skr�cili�my w
Marsza�kowsk�, mijaj�cy nas po�piesznie m�ody cz�owiek szepn��:
- Nie chod�cie tam! Na placu �apanka!
Istotnie, ludzie uciekali od strony placu Zbawiciela i ostrzegali
przechodni�w:
- Zajecha�y budy! Wygarntaj� z bram! Zawracajcie!
By�o ju� dosy� p�no. Drog� do mieszkania Diany mieli�my odci�t�.
- Musimy i�� do mnie - powiedzia�em.
Diana milcza�a, oparta bezradnie o witryn� sklepu.
- Musimy i�� do mnie - powt�rzy�em z zak�opotaniem.
- To fatalne - rzek�a Diana bij�c si� widocznie z my�lami. - Jak
si� p�niej wyt�umacz�?
W oddali ukaza� si� na jezdni niemiecki patrol.
Mieszka�em na Nowogrodzkiej w sublokatorskim pokoju. W�a�ciciele
mieszkania wyjechali akurat z dzie�mi na wakacje do �widra.
Powiedzia�em o tym Dianie.
- To nawet lepiej. By�oby mi g�upio wobec nich.
- A co dzieje si� z twoimi rodzicami? - przypomnia�em sobie nagle
i nawet zdziwi�em si�, �e dot�d o to nie zapyta�em.
- Matka umar�a przed trzema laty, zaraz po wkroczeniu Niemc�w do
Warszawy. By�a chora na serce. A ojciec postanowi� przedosta� si�
do Lwowa. Pisywa� przed wojn� artyku�y antyhitlerowskie i obawia�
si� Gestapo. Co z nim teraz si� dzieje - nie wiem.
Weszli�my do mieszkania. Diana zatelefonowa�a do te�ciowej,
powiedzia�a Teresie o �apance i wymieni�a imi� kole�anki, u
kt�rej rzekomo zosta�a na noc.
- Chcesz si� napi� herbaty?
- Nie, raczej wody. Suszy mnie.
Siedzieli�my na tapczanie, trzymaj�c si� za r�ce, i nie
wiedzieli�my, co pocz�� dalej. Nie dziw si� tak, Agnieszko. W
gruncie rzeczy zawsze by�em nie�mia�y. Nie wierzysz? Chyba
musia�a� to zauwa�y�. Inicjatywa wysz�a od ciebie. Jestem ci za
to niezmiernie wdzi�czny. Szcz�cie przychodzi�o mi w �yciu zbyt
trudno, abym m�g� pozwoli� sobie si�gn�� po nie bez zachowania
�rodk�w ostro�no�ci.
Diana pierwsza roz�adowa�a napi�cie. Powiedzia�a z rozbrajaj�c�
prostot�:
- Przecie� wiem, �e chcesz mnie poca�owa�. Czekam na to.
C� ci mam powiedzie�, Agnieszko? Ca�owali�my si� tak, jak ja z
tob� tej nocy. Nami�tnie i zapami�tale. A gdy rozpi��em jej
stanik, poczu�em pod wargami piersi kszta�tne i tak samo
dziewcz�ce, jak twoje. T�skni�em do nich a� do chwili, kiedy
znalaz�a� si� przy mnie. To by�y te same piersi, wierz mi,
Agnieszko.
Diana szepta�a mi s�owa, kt�rych nie powt�rzy�bym nawet tobie.
Oboje p�on�li�my tak �arliwym g�odem pieszczoty, �e zapomnieli�my
o wszystkim. O wojnie, o ludziach, o ziemi i o �wiecie.
Kocha�em Dian�, wiem na pewno. Chyba j� pierwsz� kocha�em
prawdziwie. I pragn��em tak, jak �adnej innej kabiety w �yciu.
I w�a�nie wtedy rozleg� si� dzwonek w przedpokoju i gwa�towne
walenie w drzwi.
- Gestapo! - szepn�a Diana.
Zamarli�my oboje. Drzwi dygota�y od natarczywych uderze�.
W�o�y�em buty, kt�re zd��y�em ju� zdj��, i czeka�em, a� Diana si�
ubierze. Dopiero wtedy otworzy�em. J� na szcz�cie zostawili. A
ja znalaz�em si� naprz�d na Pawiaku, potem w O�wi�cimiu.
I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Nie dla ciebie opowie�ci
o tych straszliwych latach, nie dla twego wra�liwego serduszka.
I c�, Agnieszko? Niczego si� nie domy�lasz? Zastan�w si� przez
chwil�. Milczysz? Odrzu�my wi�c alegoryczne imiona portret�w i
rze�b. Diana to twoja matka. Tak, Agnieszko. Czy teraz wszystko
ju� jest jasne? Musia�em ci to wyzna�, gdy� dwie niespe�nione
mi�o�ci przesz�y w dziedzictwie na ciebie i obudzi�y �w mistyczny
imperatyw. St�d powsta�a twoja wiara w przeznaczenie, kt�rem u
si� podda�a�. Ale dla mnie, jako racjonalisty, jest to tylko
przypadek, czysty zbieg okoliczno�ci. Daj� ci, kochanie,
wdzi�czny temat do rozmy�la�. A teraz czas ju� na ciebie.
Dochodzi jedenasta, musisz si� po�pieszy�. Nie wypada przecie�
sp�ni� si� na w�asny �lub. B�dziesz mia�a uroczego m�a. Kiedy
przedstawi�a� mi go w kawiarence na Filtrowej, wyda� mi si� godny
twoich uczu�. My���, �e b�dziesz wiern� �on�. Tak jak twoja babka
i twoja matka.
W domu zastaniesz r�e ode mnie. Poznasz je po tym, �e nie
znajdziesz przy nich �adnego biletu wizytowego, �adnej kartki.
Tylko serce starego Don Juana, w kt�rym trzy pokolenia kobiet z
twojego kr�gu wznieca�y po�ary.
Jutro nie zostanie po nim �ladu ni popio�u.
----------------------------------------------------------------
--------- Ze zbiorow Biblioteki Sieciowej -
http://www.webmedia.pl/bs/ -------------------------------------
------------------------------------
NR.ID: 00047
TYTUL: Quasi una fantasia
AUTOR: Jan Brzechwa
OPRACOWAL : Adam Ciarcinski (
[email protected])
----------------------------------------------------------------
---------
1
Okaza�a� si� najcudowniejsz� kochank�. M�wi� ci to ja, stary Don
Juan. Wiesz sama, �e nie ja tego chcia�em. Przeciwnie, broni�em
si�. Wreszcie jednak uleg�em. Ale teraz nie �a�uj�. Nie ka�demu
m�czy�nie w moim wieku dane jest prze�y� r�wnie pasjonuj�c�
przygod�. M�g�bym powiedzie� - mi�o��, ale nie chc� si�
o�miesza�. Jeste�, Agnieszko, taka m�oda! A ja? Starszy pan,
kt�remu raczej wypada�aby podda� si� rezygnacji i �y�
wspomnieniami. O, w�a�nie. Niekt�re z tych wspomnie� �ci�le
zwi�zane s� z tob�. O�wiadczy�a� mi, �e czujesz wewn�trzny
imperatyw, aby mnie uczyni� pierwszym swoim m�czyzn�, �e
przemo�na si�a kaza�a ci sp�dzi� t� noc ze mn�. Wewn�trzny
imperatyw. To �adnie powiedziane. Co prawda brzmi troch�
antycznie. �e niby tak postanowi�a Afrodyta albo kt�ry� z innych
bog�w nie�miertelnych. Nie b�d� si� z tob� spiera�. Ale wobec
tego pozw�l, �e postaram si� rozumowa� tymi samymi kategoriami,
a to z kolei wymaga pewnych zwierze�. Spo�r�d przyg�d mojego
bujnego i d�ugiego �ycia musz� opowiedzie� ci dwie, gdy� to one
prawdopodobnie przyczyni�y si� do obudzenia w tobie owego
wewn�trznego imperatywu. Jestem wprawdzie zdecydowanym
racjonalist�, ale ch�tnie przyjm� to mistyczne usprawiedliwienie
mojej wobec ciebie uleg�o�ci. Przysu� si� do mnie, o tak, i
pos�uchaj. Nie, nic si� nie sta�o. Po prostu po�askota�y mnie
twoje w�osy. Teraz ju� dobrze. Tylko prosz� ci�, nie za�nij.
Nawet gdyby ci� moje opowiadanie cokolwiek nu�y�o.
Dzia�o si� to na pocz�tku roku 1926. Wiem, �e dziewcz�ta w twoim
wieku nie lubi� takich zamierzch�ych historii. Ale mo�esz by�
pewna, �e i ciebie czas nie oszcz�dzi. Ani si� obejrzysz, jak
nasza dzisiejsza rozmowa stanie si� odleg�ym wspomnieniem z epoki
dawno minionej. Nie zdajesz sobie sprawy, jak szybko biegn� lata.
By�em i ja niegdy� m�ody. Ba, najm�odszy ze wszystkich. Wtedy nie
uwierzy�bym nawet, �e spotka mnie z�o�liwo�� losu, kt�ra ka�e mi
przekroczy� pi��dziesi�tk�. Uwa�am to za jawne bezprawie, gdy�
nigdy jeszcze nie czu�em w sobie tylu si� �ywotnych, co dzi�, gdy
jestem przy tobie. Ale wtedy mia�em siedemna�cie lat i ze
sztubackim infantylizmem odczuwa�em bezsens istnienia.
Tak, droga Agnieszko, mo�esz uwa�a� to za przechwa�ki z mojej
strony, ale by� taki czas, kiedy mia�em siedemna�cie lat.
W szkole uchodzi�em za wzorowego i statecznego ucznia, nic wi�c
dziwnego, �e dyrektor zaproponowa� mi korepetycje w domu pewnego
lekarza, kt�rego syn by� dzieckiem trudnym, wymagaj�cym pomocy
w nauce, dobrego przyk�adu i zbawiennego wp�ywu. To w�a�nie ja
mia�em sta� si� mentorem, kim� w rodzaju Seneki dla tego
rozhukanego i nieokie�znanego Neronka. Nie, Agnieszko, to tylko
przeno�nia. On si� tak nie nazywa�. Mia� imi� o wiele pospolitsze
i niczym w historii nie utrwalone. Nazywa� si� Wojtek.
Gdy przyszed�em przedstawi� si�, pan doktor o�wiadczy� mi, �e nie
mo�e sobie z synem poradzi�, �e ani on, ani jego �ona nie
posiadaj� zdolno�ci pedagogicznych, natomiast dyrektor poleci�
mnie jako m�odzie�ca, kt�ry potrafi tego ma�ego diab�a przerobi�
w anio�a.
Wojtek mia� jedena�cie lat i by� najniesforniejszym ch�opcem,
jakiego ludzko�� wyda�a od czas�w faraona Menesa. Ju� przy
pierwszej wizycie potrafi� wsun�� mi do kieszeni p�aszcza okr�g�y
kaktus, o kt�ry pok�u�em sobie palce, a gdy wychodzi�em,
podstawi� mi nog� i niewiele brakowa�o, �ebym si� rozci�gn�� jak
d�ugi, co poci�gn�oby za sob� ca�kowit� i nieodwracaln� utrat�
autorytetu.
Po kilku dniach zorientowa�em si�, �e musia�bym mie� asyst�
uzbrojonych policjant�w, aby zmusi� Wojtka do odrabianla lekcji.
Nie mog�em go t�uc, chocia� w pe�ni na to zas�ugiwa�; nie
potrafi�em te� obudzi� w nim niezb�dnego pos�usze�stwa i
respektu. Obra�em wi�c inn� metod�: postanowi�em go ob�askawi�.
W tym celu zacz��em ulega� jego zachciankom. Prowadzi�em go na
mecze pi�ki no�nej i na filmy niedozwolone dla jego wieku,
pozwala�em mu z�era� p� kilo cha�wy na jednym posiedzeniu,
pokrywa�em wobec rodzic�w jego wagary, gdy zamiast do szko�y
szed� na welodrom. To pozorne deprawowanie ch�opca da�o
nadspodziewane wyniki. Zdoby�em jego zaufanie, a nawet co�
wi�cej.
Ten ma�y urwis zacz�� okazywa� mi uczucia zbli�one do
uwielbienia, sta� si� pos�uszny i wierny jak ob�askawione
tygrysi�tko. Odt�d powoli, za pomoc� r�nych podst�pnych forteli,
udawa�o mi si� kiezowa� nim tak, �e przej�� moje zami�owanie do
ksi��ek, zacz�� bez sprzeciwu odrabia� lekcje i stosowa� si�
coraz ch�tniej do moich wymaga�. Prowadzi�o to jednak do
sytuacji, w kt�rej stawa�em si� raczej guwernerem ni�
korepetytorem. Sp�dza�em z nim wiele godzin ponad czas
przewidziany na nauk�. Mia�em odt�d na Wojtka wp�yw o wiele
wi�kszy ni� jego rodzony ojciec.
Pan doktor by� wsp�w�a�cicielem prywatnej kliniki
ginekologicznej. Nie przyjmowa� pacjentek w domu, lecz ca�e dni
sp�dza� w lecznicy, odbieraj�c porody, g��wnie za� ratuj�c przed
macierzy�stwem lekkomy�lne panny z dobrych dom�w. Mia� worki pod
oczami, surowy wyraz twarzy i mrozi� otoczenie swoim
nieprzyst�pnym sposobem bycia. Ka�dego pierwszego wyp�aca� mi
wynagrodzenie ze s�owami:
- No c�... b�dziemy kontynuowali... m�wi�a mi �ona, �e wywi�zuje
si� pan nie�le z podj�tych obowi�zk�w.
Nie podejrzewa�, �e nie pieni�dze, kt�re mi p�aci, ale w�a�nie
osoba jego �ony nadawa�a mojej pracy sens, i tylko przez wzgl�d
na ni� traci�em godziny, tak potrzebne mnie samemu w okresie
poprzedzaj�cym egzaminy maturalne.
By�a to kobieta delikatnej, powiedzia�bym - poetycznej urody, o
smutnym wyrazie twarzy. Dzisiaj przyr�wna�bym j� do Teresy
Cabarrus z abrazu Chass�riau. Tak, to ta sama, dla kt�rej
zakochany Tallien, by uratowa� j� przed gilotyn�, obali�
Robespierre'a. Potem na "balu ofiar" Teresa zjawi�a si� z
obci�tymi w�asami - "� la victime", i zapocz�tkowa�a w ten spos�b
twoje dzisiejsze uczesanie. Bardzo ci w nim do twarzy, Agnieszko.
Nie, wcale nie m�wi� niedorzeczno�ci. Po prostu lubi�
przyr�wnywa� postacie, kt�re odegra�y w moim �yciu wa�n� rol�,
do dzie� sztuki. W ten spos�b utrwa�am je sobie w pami�ci. Pytasz
o Wojtka? Oczywi�cie. Przypomina mi jednego z urwis�w Murilla,
tego z melonem. A ty? O, ty, Agnieszko, w swojej uleg�ej nago�ci
jeste� jak "Dziewczyna z papug�" Courbeta. Gdy b�dziesz w Pary�u,
postaraj si� ten obraz zobaczy�. A papuga - to ja. Papuga
gadaj�ca, kt�ra opowiada ci pradawne swoje dzieje.
Pani doktorowa by�a du�o starsza od Teresy, ale w moich oczach
godna najwi�kszego uwielbienia. Pami�tam jej zatroskane wejrzenie
i wyraz bezsilnej rozpaczy, kiedy usi�owa�a okie�zna� niesfornego
Wojtka. Nie mog�a poradzi� sobie ani z nim, ani z gospodarstwem,
ani z wymagaj�cym i bezwzgl�dnym m�em, kt�ry potraii� bez s�owa
wyj�� z domu, je�li obiadu nie podano na czas. By� to jeden z
tych tyran�w, brutalnych wobec �ony, ale pe�nych kurtuazji w
stosunku do innych kobiet.
Moja Teresa - przyjmijmy umownie to imi� - mia�a usposobienie
pe�ne uleg�o�ci. Tym �atwiej m�owi udawa�o si� j� pogn�bi�.
Sta�em si� wi�c guwernerem Wojtka, gdy� pragn��em ul�y� jej
troskom. Tak, zakocha�em si�, masz racj�, Agnieszko. Ty nie
wiesz, co to jest pierwsza mi�o�� m�odego ch�opca, ch�opca
rozbudzonego, o wybuja�ej wyobra�ni, ale nie maj�cego jeszcze
do�wiadczenia i poczucia proporcji. Wszystko przybiera wtedy
kszta�t nadzwyczajno�ci, podniety zmys�owe, b�d�ce zaledwie
przeczuciem nieznanych rozkoszy, osaczaj� umys�, doprowadzaj� go
do stanu wrzenia. M�wi si�, �e pierwsza mi�o�� to mrzonki i
urojenia. By� mo�e. Ale udr�ki m�odego cia�a s� jak najbardziej
prawdziwe i rzeczywiste.
Przeci�ga�em godziny lekcji, szuka�em pretekst�w, by przed�u�y�
pobyt w domu doktora, podpatrywa�em ka�dy ruch snuj�cej si� po
pokojach Teresy, odprowadza�em j� spojrzeniem, u�miecha�em si�
do niej, prawdopodobnie g�upawo i po smarkaczowsku.
Pod byle pozorem wpada�em do Wojtka albo po Wojtka, gdy�
mieszkali�my na tej samej ulicy. �wiadczy�em Teresie drobne
us�ugi, a kiedy pojawi�y si� pierwsze kwiaty, przynios�em jej
bukiecik fio�k�w. Powiedzia�a� mi wczoraj, Agnieszko, �e jestem
najbardziej czaruj�cym m�czyzn�, jakiego zna�a�. Czy dzisiaj nie
zmieni�a� zdania? Naprawd�? To �adnie z twojej strony. Nie,
przesta�, nie m�w w ten spos�b, bo wbij� si� w pych� jak
�ysiej�cy Cezar u boku Kleopatry.
Ale wr��my do Teresy. Sta�a w�a�nie przed lustrem. Z odbicia w
lustrze spojrza�a na mnie i w�chaj�c fio�ki powiedzia�a:
- Jeste� najbardziej czaruj�cym ch�opcem, jakiego zna�am.
Nie zapanowa�em nad sob�. Chwyci�em j� z ty�u za ramiona i
poca�owa�em w ciep�y, pachn�cy kark.
Wtedy ona odwr�ci�a si� gwa�townie, popatrzy�a na mnie swoimi
smutnymi oczami i powiedzia�a:
- Ach, ty g�uptasie...
A kiedy przera�ony w�asnym zuchwalstwem chcia�em si� cofn��,
nagle obj�a mnie za szyj�, rozchyli�a wargi i przylgn�a do
moich ust w d�ugim poca�unku.
Wierz mi, Agnieszko, �e ten pierwszy prawdziwy poca�unek
wstrz�sn�� mn� jak trz�sienie ziemi. To by�o jedno z tych
prze�y�, kt�rych si� nigdy nie zapomina.
Odt�d, gdy Wojtek rozwi�zywa� zadanla albo pisa� �wiczenia na
dzie� nast�pny, wymyka�em si� z pokoju, odnajdywa�em Teres� w
sypialni lub w ciemnym korytarzu, wype�nionym szafami, i z
nienasycon� po��dliwo�ci� wpija�em si� w jej wilgotne, uleg�e
wargi. To by�o cudowne!
Wojtek uczy� si� coraz lepiej, a ja coraz gorzej. Napomnienia
mojej matki niewiele pomaga�y. Wymyka�em si� z domu u�ywaj�c
r�nych wybieg�w i k�amstewek, a po nocach rozpalona wyobra�nia
erotyczna odp�dza�a ode mnie sen i zamienia�a krew w gor�c� law�.
Nie, ty nie wiesz, Agnieszko, co to s� pierwsze po��dania
m�odego, rozbudzonego ch�opca. Nie wiesz, bo sama jeszcze jeste�
u�piona. Ani dzisiejsza noc, ani �adna z poprzednich, kt�rych nie
znam, nie potrafi�y ci� rozp�omieni�. Masz to wszystko jeszcze
przed sob�. Lady Chatterley nie trafi�a dot�d na swego kochanka!
Pozwalam ci podziwia� moj� skromno��. Jestem zaledwie czaruj�cym
m�czyzn�, ale nigdy nie by�em kochany tak, jak bym tego pragn��.
Czy mnie rozumiesz, Agnieszko?
Teresa nie odmawia�a mi poca�unk�w. Odczuwa�a potrzeb� czu�o�ci
i ciep�a, odczuwa�a potrzeb� zwierze�. �ali�a si� przede mna na
ozi�b�o�� m�a, na jego zdrady. Wiedzia�a, �e ma romans z jak��
aktork�. Zreszt� nie bardzo z tym si� kry�, cz�sto nie wraca� do
domu na noc. W Teresie budzi� mistyczn� niemal trwog�, wymusza�
na niej tolerancj� wobec wszystkich swoich poczyna� i bezwzgl�dn�
uleg�o��. Teresa bez szemrania godzi�a si� z losem. Uwa�a�a swoje
�ycie za przegrane, chocia� mia�a niewiele ponad trzydziestk�,
a je�li chcia�a �y�, to tylko dla Wojtka. W oczach jej zapala�y
si� iskierki rado�ci, kiedy m�wi�em:
- Wojtek jest podobny do pani. Ma w sobie du�o szlachetno�ci i
dobroci serca.
Ch�opca tego pozyska�em sobie chyba r�wnie� i tym, �e na ka�dym
kroku podkre�la�em zalety jego pi�knej mamy. Sprawia�o mu
przyjemno�� okazywane jej uwielbienie, kt�rego nie widzia� u
w�asnego ajca.
Up�ywa�y tygodnie na ukradkowych poca�unkach, na oszo�omieniu
pierwsz�, coraz bardziej p�omienn�, mi�o�ci�.
P�n� wiosn�, w przededniu majowego zamachu, wymkn��em si� w
po�udnie ze szko�y i od kuchni w�lizn��em si� do mieszkania
Teresy. Tak, Agnieszko! Zgad�a�! Z t�sknoty. S�u��ca W�adzia,
kt�ra traktowa�a mnie poufale i troch� z g�ry, powiedzia�a
p�g�bkiem;
- C� to? Pan nie w szkole? Wojtka nie ma. A pani doktorowa si�
k�pie. Prosz� sobie i�� do sto�owego i zaczeka�. Jakby kto
zadzwoni�, niech pan otworzy, bo musz� skoczy� po w�oszczyzn�.
Kiedy drzwi zatrzasn�y si� za W�adzi�, na palcach zakrad�em si�
pod drzwi �azienki. Chwil� sta�em nas�uchuj�c, po czym
zdecydowanie nacisn��em klamk�, wszed�em i zatrzyma�em si� w
progu. Zapario mi dech. Zobaczy�em Teres� w jej ol�niewaj�cej
nago�ci. Czy by�a a� tak pi�kna? Nie wiem. Dla mnie na pewno.
Przecie� by�a pierwsz� kobiet�, kt�r� widzia�em nag� z tak
bliska. Siedzia�a w wannie i wygl�da�a jak akt kobiecy Maillota.
Rze�b� t� widzia�em we Francji. Teresa mia�a podobnie obfite
kszta�ty, tylko piersi bardziej dziewcz�ce, niemal takie jak ty.
Spojrza�a na mnie wystraszona i zawo�a�a szorstko:
- W tej chwili st�d wyjd�! Bezczelny smarkaczl
Ale ja sta�em obezw�adniony widokiem jej cia�a. Nie s�ysza�em nic
pr�cz bicia w�asnego serca.
- M�wi� ci, wyjd�! - powt�rzy�a Teresa z gniewem.
Ale ja sta�em nadal jak urzeczony i po�era�em oczami to wcielenie
moich tajemnych pragnie� i po��da�.
Teresa, nie zwracaj�c na mnie wi�cej uwagi, podniosta si�
oci�ale z wody, wysz�a z wanny i powiedzia�a oboj�tnym g�osem:
- Podaj mi prze�cierad�o.
Otuli�em prze�cierad�em jej plecy i ramiona. Przez grub� tkanin�
czu�em pod palcami kszta�t jej nago�ci. Prze�amywa�em
onie�mielenie, by�em coraz pewniejszy siebie, coraz zuchwalszy.
A� nagle porwa�em j� na r�ce i zanios�em do sypialni. Nie
opiera�a si�, a nawet powiedzia�a ze �miechem:
- Ale� ty jeste� silny! Silny i niem�dry.
Po�o�y�em j� na ��ku i zacz��em ca�owa�, naprz�d w usta i szyj�,
a potem z coraz wi�kszym zuchwalstwem, z zapami�taniem i w
zupe�nym zamroczeniu moje usta zacz�y przesuwa� si� po jej
ciele, jeszcze wilgotnym, coraz ni�ej.
Teresa palcami, wplecionymi w moje w�osy, usi�owa�a delikatnie
pow�ci�gn�� te nami�tne zap�dy, a r�wnocze�nie przyciska�a moj�
g�ow� do swoich piersi, poddaj�c si� pieszczocie w trwo�liwym
milczeniu.
Dopiero gdy zacz��em rozpala� si� jeszcze bardziej i niezgrabnie
usi�owa�em rozsun�� jej uda, nagle jak gdyby oprzytomnia�a.
Zerwa�a si� gwa�townie i zawo�a�a z rozpacz�:
- Oszala�e�? Co ty robisz, g�uptasie? Czy nie widzisz, �e b�d�
mia�a dziecko? Jestem w pi�tym miesi�cu.
S�owa te spad�y na mnie jak bicz lodowatej wody. Ogarn�a mnie
s�a�bo��, pociemnia�o mi w oczach.
W tym momencie u�wiadomi�em sobie, �e ta cudowna, ukochana Teresa
sp�dza noce w ramionach odpychaj�cego, nienawistnego cz�owieka,
kt�ry j� zdradza, dla kt�rego jest tylko workiem z mi�sem.
Rozpacz, �al, poczucie zniewagi popchn�ty mnie do drzwi.
Wybieg�em na schody i tam w niewidocznym k�cie d�ugo p�aka�em
dziecinnymi �zami.
Nie wr�ci�em ju� do tego domu. Czy dosta�em matur�? Wi�c to ci�
interesuje? Tak, nadrobi�em stracony czas. Pom�g� mi w tym
dyrektor. Pami�ta�, �e wyci�gn��em z impasu syna pana doktora,
kt�ry jego �on� uwa�nia� od niepo��danych ci��y.
Potem wyjecha�em z rodzicami do Dubrownika, gdzie pozna�em
�liczn� dziewczyn�. Nazywa�a si� Pava Macanovi�. Ale to jest
ca�kiem inna historia. Po powrocie do Warszawy, kiedy moj�
pierwsz� mi�o�� ostudzi�y fale Adriatyku, spotka�em Teres�
przypadkowo na ulicy. D�wiga�a przed sob� wielki brzuch, mia�a
oczy bezgranicznie smutne, podbite si�cami, wygl�da�a staro i
nie�adnie.
- Czy ci nie �al? - zapyta�a z bladym u�miechem.
- �al... - odrzek�em staraj�c si� na ni� nie patrze�.
- Mo�e nas odwiedzisz? Wojtek wci�� ciebie wspomina.
Serce zabi�o mi mocniej.
- Wojtek? Niech przyjdzie do mnie.
- Powiem mu... Do widzenia, g�uptasku.
Tak zako�czy� si� pierwszy niefortunny romans mojego �ycia.
Jeste� rozczarowana? Ja te� by�em rozczarowany. Nie spe�niona
mi�o�� pozostawia gorzki osad. Mo�e znudzi�a� si�, Agnieszko,
moj� opowie�ci�? Jaki ona ma zwi�zek z tob�? Zaczekaj, przecie�
to jeszcze nie koniec. B�d� troch� cierpliwa. Teraz w�a�nie
zaczyna si� drugi rozdzia�.
2
M�g�bym powiedzie� cytuj�c poet�, �e m�odo�� przychodzi z
wiekiem. Niech�tnie wi�c wracam do wspomnie� przesz�o�ci, a je�li
dzisiaj uleg�em ich przewrotnym urokom, to tylko przez wzgl�d na
ciebie. To tw�j kaprys wci�gn�� mnie w orbit� urojonych
przeznacze�. I nawet nie b�dziesz mog�a pochlubi� si� przed sab�
wymy�lnym, perwersyjnym grzechem, gdy� jestem z gatunku
prawdziwych Don Juan�w, kt�rzy ka�d� mi�ostk� podnosz� do rangi
wielkiego prze�ycia. Jeszcze nie dojrza�a� do �wiadomej mi�o�ci.
Twoje lata s� zaledwie srebrn� piank� na powierzchni �ycia.
Upoi�em si� odrobin� tej pianki i wiem tylko tyle, �e za godzin�
opu�cisz mnie dla kogo� innego. Moja pierwsza �ona, a potem tak�e
druga m�wi�y mi tak samo jak ty. �e jestem najbardziej czaruj�cym
m�czyzn�. I obie mnie porzuci�y. Dlatego nie chcia�bym wcale
wr�ci� do tych lat, kiedy �y�em bez wiedzy o ludzkich sercach,
a w�a�ciwie i bez nadziei. Bo ona tak�e przychodzi z wiekiem.
Ale wtedy, w czasach mojej pierwszej mi�o�ci, a nawet znacznie
p�niej, nie zdawa�em sobie sprawy z niewa�ko�ci moich prze�y�.
By�a to przecie� tylko srebrna pianka, kt�r� spija�em z
lekkomy�ln� beztrosk� i nie pozosta�o po niej nic pr�cz ledwie
dostrzegalnego cienia smutku.
Z tamtego sztubackiego okresu przetrwa�a tylko przyja�� z
Wojtkiem. By�o co� wzruszaj�cego w jego oddaniu i przywi�zaniu.
Sta�em si� powiernikiem tego ch�opca, opowiada� mi o tyranii
ojca, o ma�ym braciszku, kt�rego opiekunem sta� si� z kolei
Wojtek. Nigdy natomiast nie wspomina� o matce, jak gdyby czu�,
�e ten temat wi��e si� z moj� pora�k�.
Po sko�czeniu szko�y, kiedy ja by�em ju� lekarzem, Wojtek wst�pi�
na prawo. A potem pewnego dnia zaprosi� mnie do kawiarni, aby mi
przedstawi� swoj� narzeczon�. Chcia� si� ni� przede mn�
pochwali�, a tak�e zaobserwowa� moje wra�enie.
Pami�tam to spotkanie w ma�ej kawiarence na Filtrowej, w
jesienny, deszczowy dzie�. Zobaczy�em dziewczyn� o rok m�odsz�
od Wojtka. Jak na m�j smak mia�a zbyt regularne rysy i trzyma�a
si� nienaturalnie, zanadto pos�gowo. M�wi�a wolno, dobieraj�c i
odmierzaj�c s�owa, jak gdyby chcia�a podkre�li�, �e nie jest to
mowa potoczna, tylko jej w�asna proza. Wszystko w niej by�o
zanadto wycyzelowane i sztuczne, a przy tym jednakowo wa�ne -
twarz, intelekt, uczesanie, r�kawiczki.
Nie znaj�c jeszcze jej imienia, powiedzia�em:
- Przypomina mi pani Dian� z Gabii, kt�rej pos�g widzia�em w
Luwrze. B�d� pani� nazywa� Dian�.
- To brzmi do�� paradoksalnie - odrzek�a z wystudiowanym
u�miechem. -Bogini �ow�w, upolowana przez ma�ego diab�a.
Domy�li�em si�, �e Wojtek opowiada� jej o pocz�tkach naszej
przyje�ni, gdy� ja go w�a�nie tak w dzieci�stwie nazywa�em.
- Jemy po ciastku z kremem - rzek�a Diana decyduj�c za nas
wszystkich.
- Po dwa - powiedzia�em jej na przek�r.
- Pan doktor funduje! - zawo�a� Wojtek. - Fundowa� mi stale i
doprowadzi� do tego, �e na ca�e �ycie nabra�em wstr�tu do cha�wy.
Kiedy kelnerka poda�a kaw� i ciastka, Diana zapomnia�a o swojej
pozie i oblizywa�a �y�eczk� po kremie z dziecinnym �akomstwem.
Pos�gowa boglni chwilami odzyskiwala swoj� naturaln�
dziewcz�co��, Ale dla mnie pozosta�a ju� Dian� na zawsze.
Nie masz racji, Agnieszko. Powiedzia�em tylko o moim pierwszyzn
wra�eniu. A czy mi si� p�niej podoba�a? Oczywi�cie, przecie�
patrzy�em na ni� oczami Wojtka, kt�ry j� kocha� ma�o
skomplikowan�, odwzajemnian� mi�o�ci�.
Na wiosn� 1939 roku, w sam� Wielkanoc, by�em na ich �lubie w roli
dru�by. Ojciec Wojtka wtedy ju� nie �y�. Teresa ze swoim
m�odszyzn synem, delikatnym i nie�mia�ym ch�opcem, podczas
weselnego obiadu siedzia�a z dala ode mnie. Chocia� nie lubi�
przemawia�, wyg�osi�em toast, a chwal�c urod� Diany i zalety
Wojtka napomkn��em o Teresie, jako tej, kt�ra jednoczy w sobie
wszystkie te dodatnie cechy. Mo�e mi si� tylko zdawa�o, ale
m�g�bym przysi�c, �e po zn�kanej, przedwcze�nie zwi�d�ej twarzy
Teresy sp�yn�y dwie �zy. Gdy go�cie od�piewali "sto lat", Wojtek
chwyci� mnie za r�k� i zaci�gn�� do matki.
- Mamo - powiedzia� - to nasz prawdziwy przyjaciel. Poca�uj go.
Pochyli�em si� do jej r�ki, a ona musn�a ustami moje czo�o.
Jakie to wszystko by�o �mieszne i dziwne zarazem. Przez otwarte
drzwi do z dawna znajomej sypialni wida� by�o wezg�owie
staro�wieckiego �o�a. W mojej pami�ci zad�wi�cza�y s�owa: "Co ty
robisz, g�uptasie? Czy nie widzisz, �e b�d� mia�a dziecko?". Od
tego czasu up�yn�o kilkana�cie lat. Pierwsze niefortunne
ma��e�stwo mia�em ju� poza sob�, medycyn� studiowa�em w Pary�u,
a teraz by�em wzi�tym chirurgiem, i patrz�c na Teres� nie
dostrzeg�em nic, pr�cz powi�kszonej tarczycy. Nigdzie przemi