6347
Szczegóły |
Tytuł |
6347 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6347 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6347 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6347 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Rudolf Steiner
Jedna z dr�g
ku samopoznaniu cz�owieka
Pr�g �wiata
duchowego
l
WYDAWNICTWO SPEKTRUM
WARSZAWA 1996
Tytu�y orygina��w
Ein Weg �ur Selbsterkenntnis des Menschen
(tom 16 w katalogu Dzie� Zebranych Rudolfa Steinera)
Rudolf Steiner Yerlag, Dornach/Schweiz wg wydania z 1982
Die Schwelle der geistigen Welt
(tom 17 w katalogu Dzie� Zebranych Rudolfa Steinera)
Rudolf Steiner Yerlag, Dornach/Schweiz wg wydania z 1987
Przek�ad
Tomasz Mazurkiewicz
Redakcja
Anna Brzezi�ska
Ilustracja na ok�adce
Ad van der Lugt, cantdbile
� Rudolf Steiner Yerlag 1982 i 1987
� Copyright for the Polish edition by
WYDAWNICTWO SPEKTRUM
WYDAWNICTWO SPEKTRUM
Warszawa 1996
ISBN 83-901266-2-1
Druk i oprawa
CONSTANTI
Spis tre�ci
Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
Od t�umacza .................... 7
Uwagi wst�pne ................... 11
Medytacja pierwsza
Osoba medytuj�ca stara si� zdoby� prawdziwe
wyobra�enie o ciele fizycznym ............ 13
Medytacja druga
Osoba medytuj�ca stara si� zdoby� prawdziwe
wyobra�enie o ciele elementarnym, czyli eterycznym ... 21
Medytacja trzecia
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie
wyobra�enie o jasnowidzeniowym poznaniu
�wiata elementarnego ............... 28
Medytacja czwarta
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie
wyobra�enie �Stra�nika Progu" ............ 35
Medytacja pi�ta
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie
wyobra�enie �cia�a astralnego" ............ 42
Medytacja sz�sta
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie
wyobra�enie cia�a �ja", czyli cia�a my�lowego ...... 47
Medytacja si�dma
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie wyobra�enie o
charakterze prze�y� w �wiatach nadzmys�owych ..... 55
Medytacja �sma
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie
wyobra�enie o ogl�dzie wielokrotnych ziemskich
�ywot�w cz�owieka ................ 63
Pos�owie do wydania z 1918 r. ............. 68
Pr�g �wiata duchowego
Uwagi wst�pne ................... 75
O zaufaniu, jakie mo�na mie� do my�lenia, i o duszy my�l�cej. '
O medytacji ................... 77
O poznaniu �wiata duchowego ............. 82
O ciele eterycznym cz�owieka i o �wiecie �ywio��w ..... 87
Podsumowanie ................... 92
O wielokrotnych �ywotach ziemskich i karmie.
O ciele astralnym cz�owieka i �wiecie duchowym.
O jestestwach arymanicznych ............ 93
O ciele astralnym i jestestwach lucyferycznych.
O istocie cia�a eterycznego ............. 99
Podsumowanie .................. 104
O �Stra�niku Progu" i niekt�rych w�asno�ciach �wiadomo�ci ify-zW
nadzmys�owej ................. ,?^06
O poczuciu �ja" i zdolno�ci duszy ludzkiej do mi�o�ci, w
a tak�e o ich relacji do �wiata �ywio��w ....... 112
O granicy mi�dzy �wiatem zmys�owym i nadzmys�owym . . .119
O istotach �wiat�w duchowych ............ 123
O duchowych jestestwach kosmicznych ......... 127
O pierwszym zal��ku fizycznego cia�a cz�owieka ..... 133
O �prawdziwym �ja�" cz�owieka ........... 137
Podsumowanie .................. 142
Uwagi na temat tego, jak maj� si� opisy przedstawione
w niniejszej ksi��ce do opis�w w mojej Teozofii
i Wiedzy tajemnej w zarysie ............ 144
Pos�owie do nowego wydania z 1918 r. ......... 146
Wyb�r literatury ................. 151
Rudolf Steiner - Kalendarium ............ 153
t�umacza
t on
Na niniejszy tom �Biblioteki Antropozoficznej" sk�adaj� si� dwa
teksty Rudolfa Steinera po�wi�cone poznaniu nadzmys�owemu. Ka�-
dy z nich ujmuje temat z nieco innej strony, oba ukazuj� jednak
kolejne etapy �nadzmys�owej w�dr�wki duszy", kt�rej celem jest
dotarcie do �prawdziwego �ja�" cz�owieka, odkrycie prawdy o sobie
i, jak ods�ania to z czasem poznanie, nierozerwalnie z ni� zwi�zanej
prawdy o �wiecie.
Dla cz�owieka, kt�ry stopniowo uczy si� odczytywa� zjawiska za-
r�wno otaczaj�cego go �wiata, jak i w�asnego wn�trza, w miar� jak
rozwija on w sobie w�a�ciw� uwa�no�� i wra�liwo��, coraz bardziej
staje si� oczywista, a w pewnym sensie i widoczna (dla jego my�li
i uczu�) obecno�� niezmys�owego - pozazmys�owego - wymiaru
wszystkiego, co istnieje w �wiecie. Decyduj�ce znaczenie w tego
rodzaju poszukiwaniach, tym bli�szych cz�owiekowi, im bardziej zda-
je on sobie spraw� ze specyfiki obecnych czas�w, ma miarodajno��,
wiarogodno�� i bezstronno�� do�wiadczanych prze�y� i czynionych
obserwacji. Centralne miejsce zajmuje przy tym pytanie o mo�liwo��
poznania samego siebie, �nagiej prawdy� o sobie: �Czy w og�le
istnieje mo�liwo�� dotarcia do �prawdziwej prawdy" o sobie, a wi�c
wolnej od zniekszta�ce�, jakie wnosz� nasze upodobania, �yczenia,
preferencje, obawy, zapatrywania, teorie, modele itp.?" Pytanie to
wydaje si� szczeg�lnie wa�ne w czasach, kiedy uku�o si� niemal
powiedzenie, �e ka�dy ma swoj� prawd�.
Rudolf Steiner pokazuje w zamieszczonych w tej ksi��ce tekstach,
�e w nadzmys�owej w�dr�wce duszy istnieje charakterystyczny punkt
zwrotny, kt�ry rozpoczyna jej zasadnicz� cz��. Jest to konfrontacja
cz�owieka poznaj�cego z samym sob�. Zdarzenie ma form� spotkania
z istot� nadzmys�ow�, z tak zwanym Stra�nikiem Progu. Od przebie-
gu tego spotkania zale�y z jednej strony przebieg dalszej w�dr�wki
8 Od t�umacza
duchowej, w tym ca�ego dalszego poznania, z drugiej za� zwyk�ego
�ycia codziennego. Cz�owiek do�wiadcza bowiem w trakcie spotkania
ze Stra�nikiem Progu tego, jaki jest naprawd�, widzi ca�y sw�j dotych-
czasowy dorobek �yciowy, musi umie� �bez znieczulenia" spojrze�
zar�wno na swe dobre, jak i na z�e cechy. Jest to niew�tpliwie rzeczy-
wista pr�ba umiej�tno�ci poszukiwania i przyjmowania prawdy. Naj-
trudniej jest nam przecie� przyj�� nieprzyjemn� cz�� prawdy o nas
samych, cho� nie jest r�wnie� �atwo w�a�ciwie przyj�� t� przyjemn�.
Spotkanie ze Stra�nikiem Progu odgranicza prze�ycia zmys�owe
od niezmys�owych, zabezpiecza zarazem przed mieszaniem jednych
z drugimi. Stra�nik Progu strze�e niejako dost�pu do dziedzin nad-
zmys�owych, przy czym robi to w gruncie rzeczy w interesie samego
poznaj�cego.
Na istnienie mo�liwo�ci spotkania ze Stra�nikiem Progu wskazuje
wiele do�wiadcze� z normalnej sfery prze�y�, pod warunkiem, �e jest
si� dostatecznie uwa�nym. Do�� wyra�nym wskazaniem jest doznanie,
jakie towarzyszy nacechowanemu skromno�ci� a zarazem mo�liwie
pewnie i precyzyjnie prowadzonemu rozmy�laniu, dajmy na to, ma-
tematycznemu. Mo�na w�wczas poczu�, jak zmienia si� nasz stosunek
do samych siebie. Czuje si�, �e �punkt widzenia przesun�� si� jakby
poza nasz� osobowo��". Odczuwa si�, jak du�a jest r�nica pomi�dzy
osobistym punktem widzenia na jak�� spraw� a indywidualnym spoj-
rzeniem na ni�, przenikni�tym jednak�e d��eniem ku prawdzie.
Spotkanie ze Stra�nikiem Progu ma dla cz�owieka podw�jne zna-
czenie: poznawcze - jest krokiem naprz�d w samopoznaniu, oraz
moralne - dostarcza impulsu do dalszego doskonalenia si�. Jest ab-
solutnym punktem odniesienia w w�dr�wce duchowej. Czym�, co, jak
si� wydaje, cz�owiek wsp�czesny powinien ponownie odnale��.
Przygotowuj�c polskie wydanie obu tekst�w korzysta�em z istniej�-
cego w formie maszynopisu wcze�niejszego przek�adu (bez podanego
autora i daty) oraz wydania angielskiego: Rudolf Steiner, A Road to
Self-knowledge and The Threshold ofthe Spiritual World w przek�adzie
H. Collisona zmodyfikowanym przez M. Cotterella, Rudolf Steiner
Press, London 1975.
Tomasz Mazurklewlcz
Jedna z dr�g
ku
samopoznaniu
cz�owieka
'� �
trii
m b
Uwagi wst�pne
� (B
�ib
W mniejszej ksi��ce stara�em si� poda� wiedz� o jestestwie cz�owie-
ka zdobyt� na drodze poznania nadzmys�owego. Uczyni�em to w spo-
s�b, kt�ry umo�liwia czytelnikowi wro�ni�cie w przedstawion� tre��,
dzi�ki czemu w trakcie czytania ksi��ka stanie si� dla niego jak gdyby
rozmow� z samym sob�. Je�eli rozmowa ta przyjmie taki kszta�t, i�
objawi� si� podczas niej ukryte dot�d si�y, mo�liwe do obudzenia
w ka�dej duszy, to czytanie doprowadzi do rzeczywistej wewn�trznej
pracy w sferze dusznej. Dusza b�dzie w�wczas obserwowa� w sobie
stopniowo coraz silniejsze d��enie do w�dr�wki, kt�ra naprawd�
prowadzi ku ogl�dowi �wiata duchowego. Dlatego przedstawiona
tre�� podana zosta�a w formie o�miu medytacji, kt�re rzeczywi�cie
mo�liwe s� do przeprowadzenia. Je�li tak si� stanie, b�d� si� one
nadawa� do tego, by przekaza� duszy na drodze jej wewn�trznego
zag��biania si� to, o czym jest w nich mowa.
D��y�em do tego, by z jednej strony da� co� tym czytelnikom,
kt�rzy g��biej zapoznali si� z literatur� dotycz�c� dziedziny nadzmy-
s�owej, tak jak j� tu rozumiemy; znawca �ycia nadzmys�owego znaj-
dzie tu wi�c, by� mo�e, co�, co wyda mu si� wa�ne, dzi�ki sposo-
bowi przedstawienia, dzi�ki relacji stoj�cej w bezpo�rednim zwi�zku
z prze�yciami duszy. Z drugiej strony niejeden z czytelnik�w b�dzie
m�g� stwierdzi�, �e w�a�nie dzi�ki takiemu przedstawieniu ksi��ka
oka�e si� po�yteczna tak�e dla tych, kt�rym obce s� jeszcze wyniki
poznania duchowego.
12
Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
Ksi��ka niniejsza ma by� dope�nieniem, a tak�e rozszerzeniem
innych moich prac z dziedziny wiedzy duchowej. Jej lektura powinna
by� jednak mo�liwa r�wnie� niezale�nie od nich.
W mojej Theosophie (Teozofia) oraz w Geheimwissenschaft im
Umrift (Wiedza tajemna w zarysie) stara�em si� przedstawi� rzeczy
tak, jak ukazuj� si� one obserwacji skierowanej na dziedzin� ducho-
w�. Przedstawienie mia�o w tych ksi��kach form� opisow�, a jego
tok wyznaczy�y prawa objawione przez same rzeczy. W Jednej z dr�g
ku samopoznaniu cz�owieka jest ono inne. Jest tam mowa o tym, co
mo�e prze�y� dusza, kt�ra w pewien spos�b wyrusza w drog� ku
duchowi. Dlatego ksi��k� t� mo�na uwa�a� za odtworzenie prze�y�
duszy. Nale�y tylko zwr�ci� uwag�, �e prze�ycia, kt�rych do�wiadczy�
mo�na tak, jak zosta�o to tutaj opisane, musz� przyj�� indywidual-
n� form� w ka�dej duszy, stosownie do jej specyfiki. Stara�em si�
uwzgl�dni� t� okoliczno��, mo�na wi�c sobie wyobra�a�, �e to, co
zosta�o tutaj przedstawione, prze�y�a dok�adnie w ukazany spos�b
okre�lona dusza. (St�d tytu�: ,Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�o-
wieka".) W�a�nie dlatego ksi��ka niniejsza mo�e s�u�y� temu, by
r�wnie� i inne dusze w�y�y si� w podane tu opisy i osi�gn�y w�a�ciwe
cele. Tym samym jest ona tak�e dope�nieniem i rozszerzeniem mojej
ksi��ki Jak uzyska� poznanie wy�szych �wiat�w?
Przedstawi�em tu tylko niekt�re z g��wnych prze�y� w�a�ciwych
poznaniu duchowemu. Zrezygnowa�em na razie z opisania w ten
sam spos�b dalszych dziedzin wiedzy duchowej.
Monachium, sierpie� 1912
RudolfSteiner
Medytacja pierwsza
Osoba medytuj�ca stara si� zdoby� prawdziwe wyobra�enie
o ciele fizycznym
Gdy dusza oddaje si� za po�rednictwem swych zmys��w i wyobra�e�
zjawiskom �wiata zewn�trznego, to, rzeczywi�cie si� nad tym zasta-
nowiwszy, nie mo�e powiedzie�, �e postrzega te zjawiska albo �e
do�wiadcza rzeczy �wiata zewn�trznego. W czasie bowiem, kiedy
oddaje si� �wiatu zewn�trznemu, tak naprawd� nie wie nic o sobie.
To �wiat�o s�o�ca, kt�re w wielorakim zjawisku barw rozchodzi si�
w przestrzeni od znajduj�cych si� w niej rzeczy, to ono w�a�ciwie
prze�ywa siebie w duszy. Je�li dusza cieszy si� z jakiego� zdarzenia,
to na tyle, na ile o tym wie, w chwili radowania si� jest rado�ci�.
Rado�� prze�ywa sama siebie w duszy. Dusza jest jednym ze swym
prze�yciem �wiata; nie prze�ywa siebie jako czego�, co si� cieszy,
podziwia, zachwyca lub l�ka. Jest rado�ci�, podziwem, zachwytem,
l�kiem. Gdyby dusza zawsze chcia�a si� do tego przed sob� przyzna�,
to chwile, w kt�rych wycofuje si� z prze�ywania �wiata zewn�trznego
i przygl�da sobie samej, ukaza�yby si� jej we w�a�ciwym �wietle.
Jawi�yby si� one jako �ycie ca�kiem szczeg�lnego rodzaju, zrazu
zupe�nie nie daj�ce si� por�wna� ze zwyk�ym �yciem dusznym.
Wraz z tym szczeg�lnym rodzajem �ycia zaczynaj� wy�ama� si�
w �wiadomo�ci zagadki bytu dusznego. S� one w istocie rzeczy �r�-
d�em wszelkich innych zagadek �wiata. Gdy dusza na kr�cej lub
d�u�ej przestaje by� jednym ze �wiatem zewn�trznym i wycofuje si�
w samotno�� swego w�asnego bytu, przed duchem ludzkim staj�
�wiaty zewn�trzny i wewn�trzny. �Vi>
14 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
To wycofanie si� duszy nie jest prostym procesem, kt�ry gdy raz
si� dokona, mo�e by� nast�pnie powtarzany w mniej wi�cej ten sam
spos�b. Jest ono raczej pocz�tkiem w�dr�wki we wcze�niej nieznane
�wiaty. Je�li rozpoczniemy t� w�dr�wk�, to ka�dy wykonany krok
stanie si� sposobno�ci� do dalszych. B�dzie on r�wnie� przygotowa-
niem do nich. Dopiero on uczyni dusz� zdoln� do zrobienia nast�p-
nych. Wraz z ka�dym krokiem b�dziemy si� dowiadywa� coraz wi�cej
o odpowiedzi na pytanie: Kim jest cz�owiek w prawdziwym znacze-
niu tego s�owa? Otworz� si� �wiaty zamkni�te dla zwyk�ych rozwa�a�
dotycz�cych �ycia. A przecie� tylko w tych �wiatach znajduje si� to,
co mo�e objawi� prawd� tak�e i o tych rozwa�aniach. Nawet je�li
�adna odpowied� nie jest wyczerpuj�ca i ostateczna, to odpowiedzi
zdobyte dzi�ki wewn�trznej w�dr�wce duszy wykraczaj� poza wszy-
stko to, co mog� da� zewn�trzne zmys�y i przywi�zany do nich inte-
lekt. Cz�owiekowi potrzeba owego �czego� wi�cej". �e tak jest,
spostrze�e on, gdy naprawd� zastanowi si� nad samym sob�.
W takiej wewn�trznej w�dr�wce konieczne s� zrazu trze�we, su-
che rozwa�ania. Stanowi� one pewny punkt wyj�cia dla dalszego
wnikania w dziedziny nadzmys�owe, o kt�re duszy w ko�cu chodzi.
Niejedna dusza chcia�aby oszcz�dzi� sobie tego punktu pocz�tkowe-
go i od razu wnikn�� w sfer� nadzmys�ow�. Zdrowa dusza odda si�
jednak z czasem takim rozmy�laniom, nawet je�li przez niech�� do
nich pocz�tkowo ich unikn�a. Albowiem niezale�nie od tego, ile
dowiemy si� o sferze nadzmys�owej przyj�wszy inny punkt wyj�cia,
pewny grunt pod nogami zdob�dziemy tylko dzi�ki rozwa�aniom
takim jak to, kt�re teraz nast�pi.
W �yciu duszy mog� przyj�� chwile, w kt�rych powie sobie: �Mu-
sisz umie� odsun�� si� od wszystkiego, co mo�e da� ci �wiat zewn�-
trzny, o ile nie chcesz wym�c na sobie wyznania, z kt�rym nie spos�b
�y�, a mianowicie, �e jeste� jedynie prze�ywaj�c� sama siebie niedo-
rzeczno�ci�. To, co postrzegasz na zewn�trz, istnieje bez twego udzia-
�u; istnia�o bez ciebie i b�dzie bez ciebie istnie�. Dlaczego zatem
barwy odczuwaj� siebie w tobie, skoro twe odczucia mog�yby by� dla
nich bez znaczenia? Dlaczego si�y i substancje �wiata zewn�trznego
tworz� twe cia�o? O�ywaj�c sta�o si� ono twym przejawem zewn�-
trznym. �wiat zewn�trzny uformowa� si� w ciebie. Spostrzegasz, �e
Medytacja pierwsza
15
cia�o to jest ci potrzebne, poniewa� bez zmys��w, kt�re zrazu tylko
ono mo�e w tobie wykszta�ci�, nie mog�aby� w sobie niczego prze-
�ywa�. Pozostaj�c tak�, jak� z pocz�tku jeste�, by�aby� bez twego
cia�a pusta. Daje ci ono wewn�trzn� pe�ni� i tre��." Po czym mog�
nast�pi� wszystkie te rozmy�lania, bez kt�rych byt ludzki nie mo�e
si� obej��, je�li w pewnych momentach - a przychodz� one u ka�-
dego - nie chce popa�� w nie daj�c� si� znie�� sprzeczno�� z samym
sob�. �Cia�o owo �yje tak, i� jest teraz wyrazem prze�y� duszy.
Procesy, jakie w nim zachodz�, s� tego rodzaju, i� dusza �yje poprzez
cia�o i prze�ywa w nim sama siebie. Przyjdzie jednak czas, �e tak nie
b�dzie. To, co dzieje si� w ciele, b�dzie w�wczas podlega� zupe�nie
innym prawom ni� teraz, kiedy zachodzi dla mnie, dla moich prze�y�
dusznych. B�dzie podlega� prawom, zgodnie z kt�rymi zachowuj�
si� substancje i si�y obecne na zewn�trz w przyrodzie, prawom nie
maj�cym ju� �adnego zwi�zku ze mn� i z moim �yciem. Cia�o, kt�-
remu zawdzi�czam me prze�ycia duszne, zostanie wch�oni�te przez
og�lny proces �wiata i w jego obr�bie zachowywa� si� b�dzie tak, i�
nie b�dzie ju� mie� nic wsp�lnego z tym wszystkim, co prze�ywam
w sobie."
Takie rozmy�lanie mo�e ukaza� naszemu prze�ywaniu wewn�trz-
nemu ca�� groz� my�li o �mierci. We wra�enie to nie wmieszaj� si�
jednak odczucia czysto osobiste, zwykle zwi�zane w duszy z t� my�l�.
Odczucia takie sprawiaj�, i� nie�atwo zachowa� wobec niej spok�j
i opanowanie konieczne do rozwa�a� poznawczych. Jest a� nazbyt
zrozumia�e, �e pragniemy zdoby� wiedz� o �mierci oraz o �yciu duszy
niezale�nym od procesu rozk�adu cia�a. Spos�b, w jaki stajemy wobec
nasuwaj�cych si� tu pyta�, jak nic innego w �wiecie jest w stanie
zm�ci� nasze rzeczowe spojrzenie i spowodowa�, �e przyjmiemy za
s�uszne odpowiedzi, kt�re podszepn� nam nasze �yczenia. W dzie-
dzinie duchowej nie mo�emy jednak uzyska� prawdziwego poznania
jakiejkolwiek rzeczy, je�li w odniesieniu do niej niczym osoby ca�ko-
wicie niezaanga�owane r�wnie ch�tnie nie przyjmiemy odpowiedzi
�nie", jak i �tak". Wystarczy tylko, by�my sumiennie spojrzeli w swe
wn�trze, a w pe�ni zdamy sobie spraw�, �e wiedzy m�wi�cej, i� wraz
ze �mierci� cia�a ga�nie r�wnie� �ycie duszy, nie przyj�liby�my z ta-
kim samym spokojem ducha, jak wiedzy m�wi�cej o dalszym istnie-
16 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
niu duszy po �mierci. Z pewno�ci� s� ludzie, kt�rzy najzupe�niej
szczerze wierz� w unicestwienie duszy wraz z rozpadem �ycia ciele-
snego i odpowiednio do tej my�li uk�adaj� swe �ycie. Jednak�e r�w-
nie� w odniesieniu do nich s�uszne jest stwierdzenie, �e w swych
uczuciach nie s� bynajmniej wobec niej bezstronni. Nie pozwalaj�
oni z pewno�ci� na to, by groza procesu unicestwienia sprawi�a, i�
pragnienie dalszego �ycia zag�uszy argumenty poznawcze wyra�nie
przemawiaj�ce za owym unicestwieniem. O tyle wi�c wyobra�enia
takich ludzi s� cz�sto bardziej rzeczowe ni� tych, kt�rzy, nie wiedz�c
o tym, sami wymy�laj� sobie z�udne powody dalszego �ycia lub po-
zwalaj� si� nimi mami�, albowiem w tajemnych g��biach ich dusz
p�onie usilne pragnienie takiego �ycia. Stronniczo�� tych, kt�rzy
zaprzeczaj� nie�miertelno�ci duszy, jest jednak nie mniejsza. Ich
uprzedzenia s� tylko innego rodzaju. S� w�r�d nich tacy, kt�rzy
tworz� sobie pewne wyobra�enie o tym, co znaczy �ycie i istnienie.
Wyobra�enie to prowadzi ich w konsekwencji do my�li o okre�lonych
warunkach, jakie konieczne s� do tego, by �ycie owo by�o mo�liwe.
Z ich pogl�du na byt wynika, �e warunki dla �ycia dusznego prze-
stan� istnie�, gdy odpadnie cia�o. Nie zauwa�aj� jednak, �e wytwo-
rzyli sobie najpierw okre�lone wyobra�enie o tym, jakim jedynie
mo�e by� �ycie, i w jego trwanie po �mierci nie mog� uwierzy� tylko
dlatego, �e z posiadanego przez nich wyobra�enia nie wynika mo�-
liwo�� bytu bezcielesnego. S� oni niewolnikami nie tyle swych �ycze�,
co wyobra�e�, od kt�rych nie potrafi� si� wyswobodzi�. Istnieje wiele
uprzedze� w tej dziedzinie. Mo�emy zawsze przytoczy� jedynie po-
jedyncze przyk�ady tego rodzaju sytuacji.
My�l, �e cia�o, w kt�rego procesach znajduje sw�j wyraz dusza,
ulegnie kiedy� �wiatu zewn�trznemu i b�dzie pos�uszne prawom nie
pozostaj�cym w �adnym zwi�zku z �yciem wewn�trznym, stawia
prze�ycie �mierci przed dusz� w taki spos�b, �e w rozwa�ania nie
musz� miesza� si� �yczenia i osobisty interes, �e prze�ycie to mo�e
doprowadzi� do czystego, bezosobowo postawionego zagadnienia
poznawczego. Wkr�tce za� potem powstaje r�wnie� odczucie, �e
my�l dotycz�ca �mierci nie jest wa�na sama przez si�, lecz dlatego,
�e mo�e rzuci� �wiat�o na �ycie. Dochodzimy do przekonania, i�
zagadk� �ycia rozwi��emy wtedy, gdy poznamy istot� �mierci.
Medytacja pierwsza jr 17
To, �e dusza pragnie dalej istnie� po �mierci, winno j� w ka�dym
razie uczyni� nieufn� wobec wszelkich pogl�d�w, jakie tworzy sobie
ona na temat swego dalszego istnienia. Dlaczeg� bowiem fakty
�wiata mia�yby troszczy� si� o to, co odczuwa. Ze wzgl�du na swe
pragnienia dusza mog�aby czu� si� czym� pozbawionym sensu, zmu-
szona my�le�, i� niczym p�omie� powsta�y z pal�cej si� substancji
palnej rozb�yska jedynie nad substancj� swego cia�a, a nast�pnie
zn�w ga�nie. Mog�oby tak by�, nawet gdyby odczuwa�a to jako po-
zbawione sensu.
Kiedy dusza kieruje swe spojrzenie ku cia�u, winna bra� pod uwag�
jedynie to, co mo�e jej ono ukaza�. Wydaje si� w�wczas, jak gdyby
w przyrodzie dzia�a�y prawa, kt�re substancje i si�y wprowadzaj� we
wzajemne oddzia�ywanie, i jak gdyby prawa te zdobywa�y panowanie
nad cia�em i po pewnym czasie w��cza�y je ponownie w og�lny proces
oddzia�ywa�.
Mo�emy formu�owa� t� my�l, jak chcemy: jest ona zapewne u�y-
teczna pod wzgl�dem przyrodoznawczym, w odniesieniu do praw-
dziwej rzeczywisto�ci okazuje si� jednak zupe�nie nie do przyj�cia.
Mo�emy uwa�a�, �e tylko ona jest trze�wa i jasna pod wzgl�dem
naukowym, a wszystkie inne s� jedynie subiektywnymi przekonania-
mi; mo�emy to sobie z powodzeniem wm�wi�. I w tym w�a�nie rzecz.
Na uwag� zas�uguje bowiem nie to, co dusza ze swej natury odczuwa
jako konieczne, lecz to, co objawia �wiat zewn�trzny, z kt�rego cia�o
zosta�o �zapo�yczone". Po �mierci �wiat �w przyjmuje w siebie sub-
stancje i si�y cia�a. Podlegaj� w nim one prawom, kt�rym jest zupe�-
nie oboj�tne, co zachodzi w ludzkim ciele w trakcie �ycia. W sto-
sunku do cia�a prawa te (jako prawa typu fizycznego i chemicznego)
nie zachowuj� si� inaczej ni� w stosunku do ka�dej innej rzeczy
nieo�ywionej w �wiecie zewn�trznym. Niepodobna my�le�, i� �w obo-
j�tny stosunek �wiata zewn�trznego do cia�a ludzkiego pojawia si�
dopiero wraz ze �mierci� i �e nie istnia� on ju� w trakcie �ycia.
Wyobra�enia o udziale zmys�owego �wiata zewn�trznego w ciele
cz�owieka nie zdob�dziemy jednak koncentruj�c si� na �yciu; zdo-
b�dziemy je jedynie dzi�ki nast�puj�cemu rozumowaniu: �Wszystko,
co jest w tobie no�nikiem twych zmys��w, po�rednikiem w procesach,
w kt�rych �yje twa dusza, traktowane jest przez �wiat, kt�ry postrze-
18 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
gasz, tak jak wynika to z wyobra�enia wybiegaj�cego poza twe �ycie;
z wyobra�enia, kt�re liczy si� z tym, �e przyjdzie czas, kiedy nie
b�dziesz ju� mie� tego wszystkiego, w czym teraz �yjesz". Ka�de inne
wyobra�enie o stosunku zmys�owego �wiata zewn�trznego do cia�a
samo przez si� pozwala wyczu�, i� jest nie do utrzymania wobec
rzeczywisto�ci. Natomiast wyobra�enie, i� rzeczywisty udzia� �wiata
zewn�trznego w ciele ujawnia si� dopiero po �mierci, nie popada
w konflikt z niczym, czego naprawd� mo�na do�wiadczy� w �wiecie
zewn�trznym i wewn�trznym. Dusza nie wyczuwa w my�li, i� sub-
stancje i si�y cia�a ulegaj� procesom �wiata zewn�trznego, nie maj�-
cym nic wsp�lnego z jej w�asnym �yciem, niczego, co by�oby nie do
zniesienia. Je�li ca�kowicie bezstronnie odda si� �yciu, nie odkryje
w swych g��biach �adnego pragnienia maj�cego �r�d�o w ciele i czy-
ni�cego przykr� dla niej my�l o rozk�adzie cia�a po �mierci. Nie do
zniesienia sta�aby si� dopiero my�l, �e substancje i si�y powracaj�ce
do �wiata zewn�trznego zabieraj� ze sob� tak�e prze�ywaj�c� siebie
dusz�. Wyobra�enie takie by�oby nie do zniesienia z tego samego
powodu co ka�de inne, kt�re nie wynika w naturalny spos�b z od-
dania si� temu wszystkiemu, co objawia �wiat zewn�trzny.
Przypisywanie �wiatu zewn�trznemu zupe�nie innego udzia�u w
bycie cia�a podczas �ycia ni� po �mierci jest niczym niepopart� my�l�.
Jako pozbawiona sensu zawsze b�dzie musia�a ona l�kliwie cofn��
si� przed rzeczywisto�ci�. Ca�kowicie zdrowa jest natomiast my�l, i�
�wiat zewn�trzny ma w ciele taki sam udzia� w trakcie �ycia, jak po
�mierci. �ywi�c t� ostatni� my�l dusza czuje, i� znajduje si� w ca�-
kowitej harmonii ze wszystkim, co ukazuj� fakty. Odczuwa, �e wy-
obra�eniem tym nie popada w dysharmoni� z faktami, kt�re m�wi�
same za siebie i do kt�rych nie nale�y dodawa� �adnych sztucznych
my�li.
Nie zawsze zwracamy uwag� na to, w jak pi�knej harmonii z ob-
jawieniem przyrody pozostaje naturalne, zdrowe odczuwanie duszy.
Mog�oby si� to wyda� tak oczywiste, i� niewarte wzmianki, a jednak
�w na poz�r nieistotny fakt mo�e rzuci� wiele �wiat�a na nasze
rozwa�ania. My�l, �e cia�o rozpada si� na sk�adniki, nie ma w sobie
niczego, co by�oby nie do zniesienia; co� bezsensownego jest nato-
miast w my�li, i� dzieje si� tak r�wnie� z dusz�. Istnieje wiele �ud�-
.Medytacja pierwsza
19
kich, osobistych powod�w, dla kt�rych wydaje si� to pozbawione
sensu; obiektywne badanie nie mo�e ich jednak uwzgl�dni�. Ca�ko-
wicie bezosobowe oddanie si� temu, czego uczy �wiat zewn�trzny,
pokazuje jednak, �e tak�e w trakcie �ycia �wiatu temu nie mo�na
przypisa� innego udzia�u w duszy ni� po �mierci. Miarodajne jest to,
�e my�l ta pojawia si� jako konieczna i opiera si� wszelkim zarzutom,
jakie mo�na przeciw niej wysun��. Kto�, kto pomy�li j� w pe�ni
�wiadomie, odczuje to jako co� bezpo�rednio pewnego. W rzeczywi-
sto�ci my�l� w ten spos�b zar�wno ci, kt�rzy wierz� w nie�miertel-
no�� duszy, jak i ci, kt�rzy przecz� jej nie�miertelno�ci. Ci ostatni
powiedz� zapewne, �e w prawach, kt�re dzia�aj� w ciele po �mierci,
zawarte s� r�wnie� warunki zachodzenia jego proces�w w trakcie
�ycia. Myl� si� jednak s�dz�c, i� mogliby sobie wyobrazi�, �e prawa
te pozostaj� w innej relacji do cia�a jako no�nika duszy w ci�gu �ycia
ni� po �mierci.
Samo w sobie mo�liwe jest jedynie wyobra�enie, �e tak�e �w
szczeg�lny zesp� si�, kt�ry pojawia si� wraz z cia�em, nie ma udzia�u
w ciele jako no�niku duszy, podobnie jak zesp� si�, kt�ry wywo�uje
procesy w martwym ciele. Zachowanie to ma miejsce nie w odnie-
sieniu do duszy, lecz w odniesieniu do substancji i si� cia�a. Dusza
prze�ywa siebie za po�rednictwem cia�a; cia�o �yje jednak wraz ze
�wiatem zewn�trznym, w nim i dzi�ki niemu i nie przyznaje elemen-
towi dusznemu innych praw wobec siebie ni� procesom �wiata ze-
wn�trznego. Musimy uzmys�owi� sobie, �e dla ruchu krwi w ciele
ciep�o i zimno �wiata zewn�trznego s� tak samo znacz�ce, jak strach
czy wstyd obecne w duszy.
Cz�owiek czuje wi�c zrazu, jak prawa �wiata zewn�trznego dzia�aj�
w nim w ramach owej ca�kiem szczeg�lnej struktury, kt�ra przejawia
si� jako ukszta�towanie ludzkiego cia�a. Cia�o to odczuwa jako cz�on
�wiata zewn�trznego; wewn�trzna organizacja cia�a pozostaje dla�
ca�kowicie nie znana. Zewn�trzna nauka wyja�nia obecnie cz�ciowo,
w jaki spos�b prawa �wiata zewn�trznego ��cz� si� w ca�o�� w owej
szczeg�lnej istocie, kt�ra jawi si� jako ludzkie cia�o. Mo�na mie�
nadziej�, �e w przysz�o�ci wiedza ta b�dzie posuwa� si� coraz bardziej
naprz�d. W najmniejszym stopniu nie mo�e ona jednak zmieni� tego,
jak dusza winna my�le� o swej relacji do cia�a. Wprost przeciwnie,
20
Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
nauka z coraz wi�ksz� jasno�ci� b�dzie musia�a wykazywa�, �e prawa
�wiata zewn�trznego pozostaj� w takim samym stosunku do duszy
przed �mierci�, jak i po �mierci. Z�udne by�oby oczekiwanie, �e wraz
z post�puj�cym poznaniem przyrody z praw �wiata zewn�trznego
wyniknie, w jakim stopniu procesy zachodz�ce w ciele s� po�redni-
kami w �yciu dusznym. Coraz dok�adniej b�dziemy poznawa�, co
zachodzi w ciele w trakcie �ycia; odpowiednie procesy b�d� si� jed-
nak zawsze jawi� jako takie, kt�rych dusza do�wiadcza jako zewn�-
trznych wobec siebie, podobnie jak proces�w w ciele po �mierci.
W �wiecie zewn�trznym cia�o musi si� dlatego jawi� jako uk�ad
si� i substancji, kt�ry istnieje sam dla siebie i jako taki daje si�
wyja�ni� jako cz�on tego �wiata. Natura pozwala powsta� ro�linie;
ponownie j� te� rozk�ada. Natura bierze we w�adanie ludzkie cia�o
i sprawia, �e przemija ono w obr�bie jej jestestwa. Je�li na drodze
tego rodzaju rozwa�a� cz�owiek skonfrontuje siebie z natur�, to
b�dzie m�g� zapomnie� o sobie samym i wszystkim, co w nim jest,
a swe cia�o odczu� jako cz�on �wiata zewn�trznego. Je�li b�dzie w ten
spos�b my�le� o swym stosunku do siebie samego i do natury, to
prze�yje w sobie to, co mo�na nazwa� jego cia�em fizycznym.
K*
l
Medytacja druga
Osoba medytuj�ca stara si� zdoby� prawdziwe wyobra�enie
o ciele elementarnym, czyli eterycznym
Wyobra�enie, jakie dusza musi wytworzy� sobie w zwi�zku z faktem
�mierci, mo�e pogr��y� j� w ca�kowitej niepewno�ci co do w�asnej
istoty. Stanie si� tak wtedy, gdy dusza uwa�a� b�dzie, i� nie mo�e
wiedzie� nic o �adnym innym �wiecie ni� �wiat zmys�owy i o niczym
innym ni� to, czego na drodze poznania mo�e dowiedzie� si� o tym
�wiecie intelekt. Zwyk�e �ycie duszne kieruje swe spojrzenie na cia�o
fizyczne. Widzi, jak cia�o to przechodzi po �mierci do �rodowiska
przyrody, kt�re nie ma udzia�u w tym, co dusza prze�ywa przed
�mierci� jako sw�j w�asny byt. Dusza mo�e wprawdzie wiedzie�
(dzi�ki poprzedniej medytacji), �e tak�e po �mierci cia�o fizyczne
znajduje si� do niej w takiej samej relacji jak przed �mierci�, pro-
wadzi to jednak dusz� nie dalej ni� do uznania wewn�trznej nieza-
le�no�ci jej w�asnego prze�ywania do chwili �mierci. Co dzieje si�
z cia�em fizycznym po �mierci, ukazuje duszy obserwacja �wiata ze-
wn�trznego. Nie istnieje mo�liwo�� takiej obserwacji w odniesieniu
do prze�ywania wewn�trznego. �ycie duszne takie, jakim ono jest,
nie potrafi si�gn�� swym spojrzeniem poza granic� �mierci. Je�li
dusza nie jest w stanie wytworzy� sobie wyobra�e�, kt�re wykracza-
�yby poza �wiat, przyjmuj�cy w siebie cia�o po �mierci, to gdy chodzi
o element duszny, nie ma mo�liwo�ci zobaczenia po tamtej stronie
�mierci niczego poza pust� nico�ci�.
Je�li mia�oby by� inaczej, dusza musia�aby postrzega� �wiat ze-
wn�trzny za pomoc� innych �rodk�w ni� zmys�y i przywi�zany do
22 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
nich intelekt. Te za� przynale�� do cia�a i wraz nim ulegaj� zniszcze-
niu. To, co m�wi� zmys�y, nigdy nie mo�e doprowadzi� do niczego
innego ni� wynik pierwszej medytacji. Polega on za� tylko na tym,
�e dusza mo�e wyzna� przed sob�: �Jeste� zwi�zana ze swym cia�em.
Podlega ono prawom przyrody, kt�re pozostaj� do ciebie w takiej
samej relacji jak wszystkie inne prawa przyrody. Poprzez nie jeste�
cz�onem �wiata zewn�trznego, on za� ma w tobie udzia�, kt�ry uka-
zuje ci si� wyra�niej, gdy zastanawiasz si� nad tym, co �wiat �w uczyni
z twym cia�em po �mierci. Na czas �ycia �wiat zewn�trzny daje ci
zmys�y i intelekt, kt�re uniemo�liwiaj� ci zobaczenie, co dzieje si�
z twym �yciem dusznym po drugiej stronie granicy wyznaczonej przez
�mier�." Wyznanie takie mo�e mie� tylko dwa skutki. Albo st�umimy
wszelkie dalsze badanie zagadki duszy i zrezygnujemy z jakiejkol-
wiek wiedzy w tej dziedzinie, albo w swym wn�trzu podejmiemy
wysi�ek osi�gni�cia na drodze prze�y� dusznych tego, czego odmawia
nam �wiat zewn�trzny. Wysi�ki te mog� sprawi�, �e prze�ywanie
wewn�trzne stanie si� silniejsze, bardziej energiczne ni� w zwyk�ym
�yciu.
W zwyk�ym �yciu prze�ywanie wewn�trzne cz�owieka, jego �ycie
doznaniowe i my�lowe maj� okre�lon� si��. Na przyk�ad jak�� my�l
�ywi on tak cz�sto, jak cz�sto pojawia si� ku temu pow�d zewn�trzny
lub wewn�trzny. Mo�na jednak wybra� jak�kolwiek my�l spo�r�d
wielu innych i raz za razem, bez �adnego dalszego powodu, koncen-
trowa� na niej swe przemy�lenia, intensywnie wewn�trznie j� prze-
�ywa�. My�l tak� mo�na wielokrotnie czyni� przedmiotem wewn�-
trznych prze�y�, utrzymuj�c z dala wszelkie pragn�ce pojawi� si�
w duszy wra�enia zewn�trzne i wspomnienia. Z takiego pe�nego,
wykluczaj�cego wszystko inne oddawania si� my�lom b�d� odczu-
ciom mo�na uczyni� regularnie powtarzan� czynno�� wewn�trzn�.
Je�li owo prze�ywanie wewn�trzne ma prowadzi� do naprawd� zna-
cz�cych rezultat�w, musi by� podejmowane zgodnie z pewnymi wy-
pr�bowanymi prawami. Wskazuje je nauka o �yciu duchowym. Wiele
z nich poda�em w mej ksi��ce Jak uzyska� poznanie wy�szych �wia-
t�w? Dzi�ki takiemu post�powaniu wzmacniamy si�y prze�ywania
wewn�trznego. Ulega ono niejako zag�szczeniu. Co dzieje si� w wy-
niku owego zag�szczenia, mo�emy pozna� po spostrze�eniach, jakie
Medytacja druga 23
czynimy odno�nie siebie samych. Pojawiaj� si� one, je�li przedsta-
wion� czynno�� wewn�trzn� kontynuujemy przez dostatecznie d�ugi
czas. W wi�kszo�ci wypadk�w potrzeba w istocie wiele cierpliwo�ci,
zanim pojawi� si� przekonuj�ce rezultaty. Kto nie jest sk�onny wy-
kazywa� jej przez lata, nie osi�gnie niczego szczeg�lnego.
Mo�emy jedynie poda� przyk�ad takich rezultat�w. S� one r�-
nego rodzaju. To, co tu przytoczymy, nadaje si� do tego, by stanowi�
kontynuacj� drogi medytacyjnej przedstawionej na pocz�tku.
Cz�owiek mo�e d�ugo �wiczy� opisane wewn�trzne wzmacnianie
swego �ycia dusznego. By� mo�e nie prze�yje on w sobie nic, co
pozwoli�oby mu my�le� o �wiecie inaczej, ni� zwyk� to czyni� dotych-
czas. Ale oto kt�rego� dnia mo�e pojawi� si� nast�puj�ce prze�ycie.
Naturalnie to, co tu opiszemy, nie wyst�pi w dok�adnie ten sam
spos�b u dwojga ludzi. Niemniej jednak kto�, kto postara si� zdoby�
wyobra�enie o jednym tego rodzaju prze�yciu, zrozumie ca�� wcho-
dz�c� tu w gr� dziedzin�.
Mo�e nast�pi� chwila, w kt�rej dusza b�dzie prze�ywa� siebie
zupe�nie inaczej ni� zwykle. Najcz�ciej zdarzy si� pocz�tkowo tak,
�e dusza o�ywiwszy si� przejdzie ze stanu snu w stan przypominaj�cy
marzenia senne. Tyle �e oka�e si� od razu, i� prze�ycia tego nie da
si� por�wna� z tym, co znali�my dot�d jako sny. Stwierdzimy, �e
ca�kowicie usun�li�my si� ze �wiata zmys�owego i �wiata intelektu,
a mimo to prze�ywamy tak, jak prze�ywa si� jedynie w zwyk�ym
bycie, kiedy w stanie czuwania stoi si� w obliczu �wiata zewn�trzne-
go. Czujemy si� zmuszeni wyobrazi� sobie to prze�ycie w sobie.
Tworz�c owo wyobra�enie, wykorzystujemy poj�cia, jakimi dysponu-
jemy w zwyk�ym �yciu; wiemy jednak bardzo dok�adnie, �e prze�y-
wamy co inrsgo ni� to, do czego poj�cia te normalnie si� odnosz�.
Traktujemy je wy��cznie jako �rodek wyrazu dla prze�ycia, kt�rego
wcze�niej nie do�wiadczali�my i o kt�rym wiemy r�wnie�, �e jest
niemo�liwe w zwyk�ym �yciu. Czujemy si� niejako otoczeni zewsz�d
przez burz�. S�yszymy grzmoty, widzimy b�yskawice. Wiemy, �e je-
ste�my w pokoju w domu. Czujemy, �e przenika nas si�a, o kt�rej
przedtem nic nie wiedzieli�my. Spostrzegamy nast�pnie p�kni�cia
w otaczaj�cych nas murach. Daje nam to pow�d, by powiedzie� do
siebie lub do osoby, kt�ra, jak wierzymy, znajduje si� obok nas:
24 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
�Teraz chodzi o co� powa�nego i gro�nego; przez dom przebiega
b�yskawica, ogarnia mnie; czuj� si� przez ni� ow�adni�ty; rozpuszcza
mnie". Gdy przetoczy si� �w szereg wyobra�e�, prze�ycie wewn�trz-
ne przechodzi w zwyk�y stan duszy. Odnajdujemy si� w sobie wraz
ze wspomnieniem tego, co w�a�nie prze�yli�my. Je�li wspomnienie
owo jest r�wnie �ywe i wierne jak inne wspomnienia, to pozwala
nam wytworzy� s�d o ca�ym prze�yciu. Wiemy w�wczas bezpo�re-
dnio, �e do�wiadczyli�my czego�, czego nie mo�na do�wiadczy� za
po�rednictwem �adnego ze zmys��w cielesnych, a tak�e zwyk�ego
intelektu. Czujemy bowiem, �e przedstawiony w�a�nie opis, kt�ry
mo�emy sporz�dzi� dla siebie lub dla innych, jest jedynie �rod-
kiem umo�liwiaj�cym nam wyra�enie prze�ycia. Spos�b wyrazu jest
wprawdzie �rodkiem porozumienia si� w tej sprawie, z ni� sam� nie
ma jednak nic wsp�lnego. Wiemy, �e do takiego prze�ycia nie po-
trzebujemy �adnego ze swych zmys��w.
Kto�, kto chce m�wi� o ukrytej aktywno�ci zmys��w lub m�zgu,
nie zna prawdziwej postaci tego prze�ycia. Trzyma si� opisu, kt�ry
m�wi o b�yskawicy, grzmocie, p�kni�ciach w murze, i dlatego s�dzi,
�e dusza nie prze�y�a niczego innego, jak tylko reminiscencje zwy-
k�ego �ycia. Zmuszony jest uwa�a� prze�ycie za wizj� w zwyk�ym
znaczeniu tego s�owa. Nie jest w stanie my�le� inaczej ni� w ten
w�a�nie spos�b. Nie bierze pod uwag� faktu, �e ten, kto opisuje takie
prze�ycie, przez s�owa b�yskawica, grzmot i p�kni�cia mur�w ma na
my�li jedynie obrazy ukazuj�ce to, co prze�y�, i nie myli ich z samym
prze�yciem. To prawda, �e sprawa jawi mu si� tak, jak gdyby obrazy
te rzeczywi�cie postrzega�. Do zjawiska b�yskawicy nie pozostaje on
jednak w tym wypadku w takiej samej relacji jak wtedy, gdy obser-
wuje b�yskawic� normalnym okiem. Wizja b�yskawicy stanowi dla
niego jedynie co�, co w pewnym sensie rozpo�ciera si� nad prawdzi-
wym prze�yciem; poprzez b�yskawic� spogl�da na co�, czego nie
mo�na prze�y� w zmys�owym �wiecie zewn�trznym.
Aby dusza, kt�ra co� takiego prze�ywa, mog�a wytworzy� sobie
w�a�ciwy s�d o prze�yciu po tym, jak ono minie, musi ona zachowa�
w pe�ni zdrowy stosunek do �wiata zewn�trznego. Musi potrafi� we
w�a�ciwy spos�b por�wna� to, czego do�wiadczy�a jako swego szcze-
g�lnego prze�ycia, z prze�yciami odnosz�cymi si� do zwyk�ego �wiata
Medytacja druga . 25
zewn�trznego. Kto ju� w zwyk�ym �yciu sk�onny jest da� si� porwa�
wszelkiego rodzaju marzycielstwu w tych sprawach, ten w niewielkim
stopniu zdolny b�dzie do wydania takiego s�du. Im zdrowszy -
chcia�oby si� rzec, bardziej trze�wy - ma cz�owiek zmys� rzeczywi-
sto�ci, tym lepiej, gdy chodzi o prawdziw� i posiadaj�c� warto��
ocen� tych spraw. W wypadku prze�y� nadzmys�owych zaufanie do
siebie, mo�emy mie� tylko wtedy, gdy o zwyk�ym �wiecie mo�emy
powiedzie� sobie, �e jego procesy i rzeczy przyjmujemy dok�adnie
takimi, jakie s�.
Je�li spe�nione zosta�y wszystkie konieczne warunki i mamy pod-
stawy, by przyj��, i� nie padli�my ofiar� zwyczajnej wizji, to wiemy,
�e prze�yli�my co�, w czym cia�o nie uczestniczy�o jako po�rednik w
obserwacji. Obserwowali�my bezpo�rednio wzmocnion� dusz�, bez
cia�a. Zdobyli�my wyobra�enie prze�ycia poza w�asnym cia�em.
To zrozumia�e, �e w tej dziedzinie regularnych r�nic pomi�dzy
marzycielstwem lub iluzj� a prawdziw� obserwacj� dokonan� poza
cia�em nie mo�na poda� w innym sensie ni� w dziedzinie zewn�trz-
nego postrzegania zmys�owego. Mo�e si� zdarzy�, �e kto� ma �yw�
fantazj� smakow� i ju� samemu tylko wyobra�eniu lemoniady towa-
rzysz� podobne odczucia jak wtedy, gdy pije j� naprawd�. R�nic�
pomi�dzy jedn� a drug� sytuacj� ukazuj� jednak�e okoliczno�ci, ca�y
kontekst �ycia. Podobnie jest z prze�yciami, kt�rych do�wiadczamy
poza cia�em. By doj�� do ca�kowicie przekonywaj�cych wyobra�e�
w tej dziedzinie, musimy w�y� si� w ni� w zdrowy spos�b i naby�
zdolno�ci obserwowania okoliczno�ci, kontekstu, prze�ycia i dzi�ki
temu korygowania naszych wyobra�e�.
Dzi�ki prze�yciu takiemu jak to, kt�re zosta�o tu opisane, uzy-
skujemy mo�liwo�� obserwowania tego, co .nale�y do nas samych,
nie tylko za pomoc� zmys��w i intelektu, a wi�c narz�dzi cielesnych.
O �wiecie wiemy teraz nie tylko wi�cej ni� to, co pozwalaj� nam
pozna� owe narz�dzia; wiemy w inny spos�b. Ma to szczeg�ln�
wag�. Dusza, kt�ra przechodzi wewn�trzne przeobra�enie, coraz
ja�niej zaczyna pojmowa�, �e w bycie zmys�owym dokuczliwe pro-
blemy istnienia nie daj� si� rozwi�za� dlatego, �e zmys�y i intelekt
nie potrafi� dostatecznie g��boko wnikn�� w �wiat. G��biej wnikn�
te dusze, kt�re przeobra�� si� tak, i� b�d� mog�y do�wiadcza�
26 Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
prze�y� poza cia�em. W doniesieniach, jakie b�d� w stanie przekaza�
o swych prze�yciach, odnajdziemy co�, co pozwoli rozwi�za� zagadki
duszy.
Prze�ycie, kt�re ma miejsce poza cia�em, jest zupe�nie innego
rodzaju ni� prze�ycie w ciele. Uzmys�awia to w�a�nie s�d, jaki mo-
�emy wytworzy� sobie odno�nie przedstawionego prze�ycia, gdy po-
nownie nast�pi po nim zwyk�y stan czuwania i pojawi si� wystarcza-
j�co �ywe i jasne wspomnienie. Dusza odczuwa cia�o fizyczne jako
oddzielone od reszty �wiata, postrzega je jako przynale��ce wy��cznie
do niej. Nie jest tak natomiast z tym, co prze�ywamy w sobie i z
siebie poza cia�em. Mamy w�wczas poczucie zwi�zku ze wszystkim,
co mo�emy nazwa� �wiatem zewn�trznym. Czujemy, �e to, co znaj-
duje si� w naszym otoczeniu, jest z nami zwi�zane tak, jak w �yciu
zmys�owym nasza r�ka. �wiat zewn�trzny nie jest oboj�tny wobec
tego, co istnieje w �wiecie wewn�trznym duszy. Czujemy si� ca�ko-
wicie zro�ni�ci, spleceni z tym, co mo�emy nazwa� �wiatem. Jego
dzia�ania w zauwa�alny spos�b przenikaj� nasze jestestwo. Nie ma
ostrej granicy pomi�dzy �wiatem wewn�trznym a zewn�trznym. Do
duszy przygl�daj�cej si� �wiatu zewn�trznemu nale�y ca�e jej oto-
czenie, tak jak do fizycznej g�owy nale�� obie wchodz�ce w sk�ad
cia�a r�ce. Pomimo to mo�emy m�wi� o kawa�ku owego �wiata ze-
wn�trznego, kt�ry nale�y do nas bardziej ni� reszta otoczenia, podob-
nie jak o g�owie mo�emy m�wi� jako o cz�onie samodzielnym w sto-
sunku do r�k i n�g.
Dusza nazywa kawa�ek zewn�trznego �wiata zmys�owego swoim
cia�em. Prze�ywaj�c poza owym cia�em, z r�wnym powodzeniem
mo�e uwa�a� za nale��c� do siebie cz�� niezmys�owego �wiata
zewn�trznego. Je�li osi�gniemy zdolno�� obserwacji tej dost�pnej dla
nas dziedziny le��cej poza �wiatem zmys�owym, to b�dziemy mogli
powiedzie� o niej, �e nale�y do nas cia�o, kt�re nie jest postrzegalne
zmys�owo. Mo�emy je nazwa� cia�em elementarnym lub eterycznym;
przy czym ze s�owem �eteryczny" nie nale�y wi�za� wyobra�enia
subtelnej substancji nazywanej przez fizyk� eterem.
Wynikiem samych tylko przemy�le� odno�nie relacji pomi�dzy
cz�owiekiem a otaczaj�cym go �wiatem zewn�trznym przyrody jest
odpowiadaj�ce faktom wyobra�enie da�a fizycznego; w�dr�wka duszy
Medytacja druga
27
w dziedziny, kt�re mo�emy ogl�da� znajduj�c si� poza cia�em zmy-
s�owym, prowadzi natomiast do uznania istnienia cia�a elementarnego
b�d� eterycznego, czyli cia�a si� formuj�cych. �
"" l *<*? 3�
!�J'Vi�t
'� WA,
'K'
tno� u*
Ul?*/
Medytacja trzecia ey '*,
Osoba medytuj�ca stara si� wytworzy� sobie wyobra�enie
o jasnowidzeniowym poznaniu �wiata elementarnego ia
Cz�owiek prze�ywa �wiat, kt�ry pozostaje nie znany dla postrzegania
zmys�owego i zwyk�ego my�lenia intelektualnego, gdy postrzega nie
za pomoc� cia�a zmys�owego, lecz znajduj�c si� poza nim, za pomoc�
cia�a elementarnego. Je�li chcia�oby si� por�wna� �w �wiat z czym�,
co nale�y do sfery zwyk�ych prze�y�, to narzuca si� �wiat wspomnie�,
�wiat wyobra�e� powstaj�cych w pami�ci. Wy�aniaj� si� one niejako
z wn�trza duszy; podobnie dzieje si� z prze�yciami nadzmys�owymi
cia�a elementarnego. W wypadku wyobra�enia b�d�cego wspomnie-
niem dusza wie, �e odnosi si� ono do wcze�niejszego prze�ycia
w �wiecie zmys�owym. R�wnie� wyobra�enie nadzmys�owe niesie w
sobie pewne odniesienie. Tak jak wyobra�enie-wspomnienie samym
sob� oznajmia, i� jest czym�, czego nie mo�na okre�li� jedynie jako
wytw�r fantazji, tak te� dzieje si� z wyobra�eniem nadzmys�owym.
Wydobywa si� ono wprawdzie ze sfery prze�y� duszy, daje jednak
natychmiast o sobie zna� jako prze�ycie wewn�trzne, odnosz�ce si�
do czego� zewn�trznego. Dzi�ki wyobra�eniu-wspomnieniu w duszy
obecne jest co�, co si� prze�y�o; dzi�ki wyobra�eniu nadzmys�owemu
wewn�trznym prze�yciem dusznym staje si� to, co kiedy� lub gdzie�
istnia�o w �wiecie nadzmys�owym. Sama istota wyobra�e� nadzmy-
s�owych pokazuje nam zatem, �e mo�emy je traktowa� jak dost�pne
nam wewn�trznie wie�ci ze �wiata nadzmys�owego.
Jak daleko zajdziemy w ten spos�b w naszych prze�yciach w �wie-
cie nadzmys�owym, zale�y od tego, na ile energicznie pracowa� b�-
Medytacja trzecia 29
dziemy nad wzmocnieniem �ycia dusznego. Czy uzyskamy jedynie
poj�cie o tym, �e ro�lina nie jest tylko tym, co postrzegamy w �wiecie
zmys�owym, czy te� uzyskamy podobne poj�cie o ca�ej Ziemi, oba
b�d� nale�e� do tej samej dziedziny prze�y� nadzmys�owych. Je�li
kto�, kto zdoby� zdolno�� postrzegania poza swym cia�em zmys�o-
wym, obserwuje ro�lin�, w�wczas opr�cz tego, co ukazuj� mu jego
zmys�y, dostrzega delikatn� posta� przenikaj�c� ca�� ro�lin�. Posta�
ta jawi mu si� jako jestestwo utworzone z si�; uznaje, �e jest ono
tym, co kszta�tuje ro�lin� z substancji i si� �wiata zmys�owego, co
wywo�uje kr��enie jej sok�w. Cz�owiek taki mo�e powiedzie�, u�y-
waj�c u�ytecznego, cho� nie ca�kiem trafnego okre�lenia: �W ro�linie
jest co�, co wprawia jej soki w ruch, tak jak moja w�asna dusza
podnosi m� r�k�". Spogl�da on na co�, co stanowi wn�trze ro�liny.
Owemu wn�trzu istoty ro�liny musi przyzna� samodzielno�� w sto-
sunku do tego, co widz� w ro�linie zmys�y; musi r�wnie� przyzna�,
�e istnia�o ono przed ro�lin� zmys�ow�. Ma mo�liwo�� obserwowa�,
jak ro�lina ro�nie, wi�dnie, jak wypuszcza p�dy i jak powstaje z nich
nowa ro�lina. Nadzmys�owa posta� utworzona z si� jest najpot�niej-
sza wtedy, gdy obserwacja dotyczy zal��k�w ro�liny. Jestestwo zmy-
s�owe jest w�wczas pod pewnym wzgl�dem niepozorne, natomiast
jestestwo nadzmys�owe licznie rozcz�onkowane. Zawiera ono w sobie
wszystko, co - ze �wiata nadzmys�owego - wsp�pracuje przy budowie
i wzro�cie ro�liny.
W wypadku obserwacji nadzmys�owej ca�ej Ziemi ukazuje si�
nam jestestwo si�, o kt�rym wiemy z ca�� pewno�ci�, �e istnia�o,
zanim powsta�o wszystko to, co na Ziemi i w jej obr�bie jest po-
strzegalne zmys�owo. Dochodzimy na tej drodze do prze�ycia si�
nadzmys�owych, kt�re wsp�pracowa�y przy tworzeniu Ziemi w jej
pradawnych czasach. To, co prze�ywamy w ten spos�b przed sob�,
mo�emy nazwa� eterycznymi lub elementarnymi jestestwami pod-
stawowymi albo cia�ami ro�liny i Ziemi, podobnie jak cia�o, za kt�-
rego po�rednictwem postrzegamy b�d�c poza cia�em fizycznym,
nazywamy w�asnym cia�em elementarnym lub eterycznym.
Ju� na pocz�tku nadzmys�owej zdolno�ci obserwowania b�dziemy
potrafili przypisa� pewnym rzeczom i procesom �wiata zmys�owego,
pr�cz ich w�a�ciwo�ci zmys�owych, tak�e owe elementarne jestestwa
30
Jedna z dr�g ku samopoznaniu cz�owieka
podstawowe. B�dziemy m�wi� o ciele eterycznym ro�liny lub Ziemi.
Jednak�e obserwowane w ten spos�b jestestwa elementarne nie s�
bynajmniej jedynymi, jakie dost�pne s� prze�yciu nadzmys�owemu.
O ciele eterycznym ro�liny powiemy, �e kszta�tuje ono substancje
i si�y �wiata zmys�owego i znajduje przez to sw�j wyraz w ciele zmy-
s�owym. Mo�emy jednak obserwowa� r�wnie� jestestwa, kt�re wiod�
byt eteryczny nie przejawiaj�c si� w ciele zmys�owym. Dla obserwacji
nadzmys�owej istniej� zatem tak�e jestestwa czysto elementarne. Nie
prze�ywamy wi�c jedynie czego� dodatkowo do��czonego do �wiata
zmys�owego; prze�ywamy �wiat, w obr�bie kt�rego �wiat zmys�owy
jawi si� jak kawa�ki lodu p�ywaj�ce w wodzie. Kto�, kto by�by w stanie
widzie� tylko l�d, nie widzia�by za� wody, m�g�by przyzna� rzeczy-
wisto�� wy��cznie jemu, jej za� nie. Kto pragnie trzyma� si� wy��cznie
tego, co objawia mu si� za po�rednictwem zmys��w, ten zaprzeczy
istnieniu �wiata nadzmys�owego, kt�rego �wiat zmys�owy jest cz�ci�,
podobnie jak kawa�ki lodu znajduj�ce si� w wodzie s� cz�ci� ca�ej
masy wody.
Stwierdzimy, �e ludzie b�d�cy w stanie dokonywa� obserwacji
nadzmys�owych opisuj� to, co widz�, pos�uguj�c si� wyra�eniami
zapo�yczonymi ze sfery dozna� zmys�owych. Tak wi�c mo�emy zna-
le�� taki opis cia�a elementarnego jakiej� istoty ze �wiata zmys�owego
lub istoty czysto elementarnej, w kt�rym m�wi si�, �e objawia si�
ono jako zamkni�te w sobie, rozmaicie zabarwione cia�o �wietliste.
Rozb�yska barwami, migocze lub �wieci, co pozwala zorientowa� si�,
�e owe zjawiska barwne i �wietlne s� przejawami jego �ycia. To,
o czym w istocie m�wi w�wczas obserwator, jest ca�kowicie niewi-
doczne i jest on �wiadom faktu, i� �w obraz �wietlny b�d� barwny
ma z tym, co postrzega, tyle wsp�lnego, co, dajmy na to, pismo
oznajmiaj�ce o jakim� fakcie z samym faktem. Obserwator nie wy-
razi� jednak rzeczy nadzmys�owej za pomoc� wyobra�e� odpowia-
daj�cych doznaniom zmys�owym w spos�b zupe�nie dowolny. W cza-
sie obserwacji rzeczywi�cie do�wiadczy� prze�ycia przypominaj�cego
wra�enie zmys�owe. Wynika to st�d, �e w trakcie prze�ycia nadzmy-
s�owego nie nast�pi�o pe�ne uwolnienie si� od cia�a zmys�owego.
Cia�o zmys�owe nadal uczestniczy�o w �yciu cia�a elementarnego
i nada�o prze�yciu nadzmys�owemu form� zmys�ow�. Podany w ten
Medytacja trzecia
31
spos�b opis jestestwa elementarnego faktycznie utrzymany jest w ta-
kiej formie, i� jawi si� jako po��czone w jedn� ca�o�� wra�enia zmy-
s�owe, przypominaj�ce wizj� lub wytw�r fantazji. Pomimo to tego
rodzaju opis prawdziwie odtwarza prze�ycie. Cz�owiek �w widzia�
bowiem to, co opisa�. B��d, jaki mo�emy tu pope�ni�, nie polega na
tym, �e opisujemy obraz jako taki. Z b��dem mamy do czynienia
dopiero wtedy, gdy za rzeczywisto�� uwa�amy obraz, nie za� to, na
co wskazuje on jako na odpowiadaj�c� mu rzeczywisto��.
Cz�owiek, kt�ry nigdy nie widzia� barw - cz�owiek niewidomy od
urodzenia - nabywszy stosownej zdolno�ci postrzegania jestestw ele-
mentarnych, nie opisze ich m�wi�c, i� rozb�yskuj� niczym zjawiska
barwne. Pos�u�y si� takimi wyobra�eniami dozna� zmys�owych, do
jakich przywyk�. Dla ludzi za� mog�cych widzie� zmys�owo opis,
w kt�rym u�ywa si�, dajmy na to, wyra�enia: rozb�yskuj�ca posta�
barwna, jest najzupe�niej odpowiedni. Dzi�ki niemu mog� oni wy-
tworzy� sobie odczucie tego, co obserwator widzia� w �wiecie ele-
mentarnym. Jest to s�uszne nie tylko w odniesieniu do relacji, kt�re
jasnowidz�cy - nazwijmy tak cz�owieka, kt�ry potrafi obserwowa�
za po�rednictwem swego cia�a elementarnego - przekazuje komu�,
kto nie jest jasnowidz�cy, lecz r�wnie� w odniesieniu do porozumie-
wania si� jasnowidz�cych mi�dzy sob�. W �wiecie zmys�owym cz�o-
wiek �yje w swym ciele zmys�owym i ono przyobleka obserwacje
nadzmys�owe w formy zmys�owe. Dlatego w obr�bie ludzkiego �ycia
ziemskiego wyra�anie obserwacji nadzmys�owych za pomoc� wytwo-
rzonych dzi�ki nim obraz�w symbolicznych jest zrazu przydatnym
sposobem ich relacjonowania.
Istotne jest, by kto�, kto przyjmuje tak� relacj�, doznawa� w swej
duszy prze�ycia, kt�re pozostaje we w�a�ciwym stosunku do opisy-
wanego faktu. Obrazy zmys�owe przekazuje si� tylko po to, by dzi�ki
nim mo�na by�o co� prze�y�. W formie, w jakiej si� ukazuj�, nie
mog� one wyst�powa� w �wiecie zmys�owym. Jest to ich cech� cha-
rakterystyczn�. Dlatego te� wywo�uj� prze�ycia, kt�re nie odnosz�
si� do niczego zmys�owego.
W pocz�tkowej fazie zdolno�ci jasnowidzenia trudno jest nam
uwolni�