Ludka Skrzydlewska - Królowie Vegas 04 - Król Kier

Szczegóły
Tytuł Ludka Skrzydlewska - Królowie Vegas 04 - Król Kier
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ludka Skrzydlewska - Królowie Vegas 04 - Król Kier PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ludka Skrzydlewska - Królowie Vegas 04 - Król Kier PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ludka Skrzydlewska - Królowie Vegas 04 - Król Kier - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Ludka Skrzydlewska Król Kier Strona 3 Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub  fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest  zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a  także kopiowanie książki na  nośniku filmowym, magnetycznym lub  innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli. Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do  prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe. Redaktor prowadzący: Justyna Wydra Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock Helion S.A. ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice tel. 32 230 98 63 e-mail: [email protected] WWW:      (księgarnia internetowa, katalog książek) Drogi Czytelniku! Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres /user/opinie/krolki_ebook Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję. ISBN: 978-83-8322-705-4 Strona 4 Copyright © Helion S.A. 2023 Poleć książkę Kup w wersji papierowej Oceń książkę Księgarnia internetowa Lubię to! » nasza społeczność Strona 5 Rozdział 1 — Nie oglądaj się, ale ten facet gapi się na ciebie od dobrej godziny. Daphne, inspektorka sali, podchodzi do mnie akurat w chwili, gdy przeliczam wygrane za ostatnią rozgrywkę. Prawie się przez to mylę, udaje mi się jednak nie zareagować na jej słowa wypowiedziane prosto do mojego ucha. Z uśmiechem przesuwam żetony w stronę graczy, po czym zapowiadam kolejną grę. Czterech mężczyzn, którzy siedzą przy moim stoliku, znam z widzenia. Przychodzą do kasyna regularnie, co według mnie jest dosyć smutne. Dwóch pozostałych widzę pierwszy raz i głównie tych mam na oku. Nigdy nie wiadomo, czego się można spodziewać. Mam wątpliwe szczęście do awanturujących się klientów, więc wolę zachować czujność. Prawdopodobnie to dlatego, że mimo dwudziestu trzech lat wyglądam bardzo młodo. Gościom kasyna często się wydaje, że będą mogli łatwo mnie oszukać. Zazwyczaj szybko się orientują, że się przeliczyli. Kiedy w końcu mam wolną chwilę, dyskretnie oglądam się przez ramię, starając się, by to wyglądało naturalnie. Daphne nadal stoi obok, kontrolując kolejną rozgrywkę, gdy ja szukam wzrokiem faceta, o którym wspomniała. Za stolikiem, gdzie toczy się gra w ruletkę, znajduje się przejście, a  po jego drugiej stronie ustawiono loże obite czerwoną skórą, obsługiwane przez pracowników z pobliskiego baru. Właśnie tam przy jednym ze stolików Strona 6 siedzi mężczyzna, którego z pewnością ma na myśli Daphne — nie tylko dlatego, że rzeczywiście patrzy prosto na mnie. Przede wszystkim chodzi o to, jak ten facet wygląda, co łączy się z podekscytowaniem w głosie mojej znajomej. Jest w nim coś mrocznego, co sprawia, że przechodzi mnie dreszcz. Mężczyzna jest ciemny — ma czarne, nieco za długie włosy opadające na równie ciemne oczy. Spojrzenie intensywne, na ostro zarysowanej szczęce kilkudniowy zarost, usta zaciśnięte w wąską kreskę. Ubrany w  motocyklówkę i wytarte dżinsy, nie wygląda jak większość bywalców kasyna Enigma — raczej jak niegrzeczny chłopiec, który trafił tu przypadkowo. Dałabym mu jakieś dziesięć lat więcej ode mnie. Pije drinka — to chyba whiskey. Sądziłam, że kiedy na niego spojrzę, odwróci wzrok, ale nic z tego — uśmiecha się tylko leniwie i podnosi szklaneczkę w moim kierunku. Jest albo bardzo pewny siebie, albo czegoś ode mnie chce. Odwracam się z powrotem do stolika, ale nie mogę skupić się na pracy. Gdy już wiem, że mężczyzna mnie obserwuje, cały czas czuję mrowienie na karku. — Niezły, co? — szepcze Daphne tuż obok mnie. Wzruszam ramionami. — Więc to okej, że mnie stalkuje, bo jest przystojny, tak? — mruczę półgłosem. — Gdyby był brzydki, oburzałabyś się, że w ogóle na mnie patrzy. Daphne wzdycha i przewraca oczami, ale obie wiemy, że mam rację. —  Daj spokój, Persio — prycha. — Ciesz się zainteresowaniem przystojniaka, póki je masz. I nie rób takiej kwaśnej miny, bo ci zostanie. Odwraca się i idzie do innego stolika, a ja zastanawiam się mimo woli, czy ją obraziłam. Wcale nie zamierzałam. Strona 7 Nie mam jednak czasu tego roztrząsać, bo muszę wracać do pracy. Zajęcie krupierki jest naprawdę wymagające, zwłaszcza w takim kasynie jak Enigma. To jedna z najlepszych i największych miejscówek na Strip, do której co noc zagląda mnóstwo osób, zarówno tutejszych, jak i  turystów. Muszę nie tylko prowadzić grę i przeliczać wygrane, ale też pilnować klientów i sprawdzać, czy nie próbują oszukiwać. Zdarza się, że przy dużych przegranych robią się agresywni; trzeba wcześniej to przewidzieć i wezwać ochronę. Od lat pracuję na nocki i mam totalnie rozregulowany zegar biologiczny, ale przyzwyczaiłam się do tego, podobnie jak do stojącej pracy w ciągłym stresie. Szpilki stały się przedłużeniem moich nóg, a uśmiech niemal nie schodzi mi z twarzy. Może jest we mnie coś z masochistki, ale lubię tę pracę. Mam zręczne ręce, nieźle liczę i radzę sobie dobrze. Trafiłam tu w wieku osiemnastu lat i zostałam aż do dziś. Jednym z minusów jest fakt, że praktycznie straciłam znajomych spoza pracy. Nie mam kiedy się z nimi widywać, bo przez większość dnia odsypiam nocki i wolny czas znajduję o dziwnych porach. Ale przyzwyczaiłam się do tego i nie żałuję. Jakoś nigdy nie utrzymywałam z  ludźmi bliskich kontaktów. Prowadzę ruletkę do drugiej po północy, kiedy to zmienia mnie koleżanka, żebym mogła zejść na półgodzinną przerwę. Gdy odchodzę od stołu, odruchowo zerkam w stronę loży, w której wcześniej siedział ciemnowłosy facet, zamiast niego bawi się tam jednak grupka turystów. Cały czas czuję mrowienie na karku, ale gdy rozglądam się wokół, nigdzie nie widzę mojego obserwatora. Może się znudził albo znalazł ciekawszą rozrywkę i po prostu sobie poszedł. Strona 8 Ruszam w kierunku zaplecza, uśmiechając się po drodze do mijanych gości. Czuję odrobinę niepokoju, bo wrażenie bycia obserwowaną nie jest dla mnie nowością. Od paru tygodni usiłuję sobie wmówić, że mam manię prześladowczą i że po prostu ktoś czasami spogląda na mnie w kasynie, gdy prowadzę grę. Pierwszy raz zdarzyło się, że wskazano mi mężczyznę, który rzeczywiście na mnie patrzył… Więc może jestem przewrażliwiona i nic złego się nie dzieje. Lincoln dopada do mnie w połowie drogi, co sprawia, że oddycham z ulgą. Ten wysoki, jasnowłosy chłopak jest ode mnie rok starszy, ale wydaje się mniej odpowiedzialny i lekko traktujący życie. Pracuje w  Enigmie od sześciu miesięcy i to ja wprowadzałam go do tej pracy; od początku dobrze się dogadywaliśmy. — Przerwa? — pyta, na co kiwam głową. — Świetnie, bo ja też. Zjemy razem? —  Pewnie. — Zerkam na niego kątem oka. — Chyba że masz na myśli coś innego niż lunch w środku nocy w socjalnym. Lincoln się śmieje. Przechodzimy do korytarza prowadzącego na zaplecze, a on otwiera drzwi i puszcza mnie przodem. —  Mam na myśli wszystko, na co tylko będziesz miała ochotę — zapewnia, przesuwając dłonią po moich plecach. Uśmiecham się, ale nie odpowiadam. Idziemy przez zaplecze, a  ja zastanawiam się, czy powinnam to robić. Byliśmy na jednej randce i  okazała się naprawdę miła. Lincoln chętnie by to powtórzył, ale ja jakoś nie mogę się zdecydować. Czy „naprawdę miła” mi wystarczy? Nigdy nie pałałam do mężczyzn silnymi uczuciami. Może dlatego, że jestem do nich nieco uprzedzona ze względu na Strona 9 ojca, którego nigdy nie poznałam, bo porzucił matkę, zanim się urodziłam. Nie podała mi jego nazwiska, a ja nie nalegałam; nie chcę znać człowieka, który miał mnie gdzieś. Czasami jednak obawiam się, że to w pewien sposób wpływa na moje kontakty z mężczyznami i wytwarza dystans, który zawsze się z mojej strony pojawia. —  Zajmiesz mi miejsce w socjalnym? — proszę. — Skoczę tylko do toalety. —  Jasne. — Lincoln mruga do mnie, poluzowując krawat, który niemal w całości jest schowany pod kamizelką. — Znajdę dla ciebie coś dobrego. Mam nadzieję, że do jedzenia. Rozstajemy się, a ja plątaniną korytarzy na zapleczu docieram do toalety. Wchodzę do środka, zamykam za sobą drzwi i wreszcie mam trochę spokoju. Nawet na korytarzach słyszałam muzykę grzmiącą z  głośników na głównej sali, ale nie tu. Tutaj jest zupełnie cicho. Opieram się plecami o drzwi, wzdycham z ulgą i zdejmuję na moment szpilki, by dać odpocząć nogom. Boso podchodzę do umywalek w granitowym blacie, po czym upijam łyk kranówki. Żałuję, że nie mogę przemyć twarzy, ale zniszczyłabym makijaż, który w mojej pracy jest niezbędny, przez chwilę wpatruję się więc tylko tęsknie w lejącą się wodę. Spoglądam na odbicie w lustrze — włosy już zaczęły mi się wymykać z koka, na co mrużę z niezadowoleniem oczy. Nigdy nie umiałam poskromić tych kłaków, a praca w miejscu, gdzie wymaga się, by zawsze były związane, wcale mi w tym nie pomaga. Szybkim ruchem wyciągam spinki i pozwalam opaść czarnym lokom na ramiona. Muszę spiąć je od nowa, żeby jakoś to wyglądało. Od dziecka miałam włosy w formie sprężynek, zupełnie jak moja mama — tylko kolor nas różni: jej są ciemnobrązowe, Strona 10 moje zupełnie czarne. Czasami zastanawiałam się, czy to oznacza, że mój ojciec był brunetem, ale szybko odsuwałam od siebie takie myśli. Nie ma znaczenia, kim on był. Nie powinnam o nim w ogóle myśleć jako o ojcu. To tylko dawca spermy i części moich genów. Pospiesznie zbieram włosy w możliwie porządny kok i upinam je spinkami. Wiem, że za godzinę pasma i tak zaczną mi uciekać, ale nic na to nie poradzę. Musiałabym chyba wkładać czepek, żeby wyglądać porządnie, a wtedy szef na pewno wywaliłby mnie z roboty. Poprawiam jeszcze uniform, w którym pracuję — ołówkową spódnicę do kolan, białą koszulę, krawat i kamizelkę — po czym z powrotem zakładam szpilki i wychodzę z toalety. Do socjalnego mam niedaleko i już słyszę dobiegający stamtąd śmiech. Poza Lincolnem i mną jeszcze kilka osób ma przerwę w tym samym czasie — w tym Cassie, bo to z pewnością ona się śmieje. Przestaje, kiedy tylko wchodzę do socjalnego. Jej niebieskie oczy śledzą mnie uważnie, gdy dziewczyna odrzuca na plecy blond warkocz. —  O, jesteś, Persio — zauważa. — Chodź, bo Lincoln nie pozwala nikomu usiąść obok siebie. Podobno zajęłaś to miejsce. Uśmiech schodzi mi z twarzy. Rozglądam się po pokoju: przy długich stołach siedzi kilka osób, na szczęście miejsc nie brakuje. Poza Lincolnem nikt nie zwraca uwagi na słowa Cassie; wszyscy są pogrążeni w  rozmowach i jedzeniu pizzy. —  Nie zajmowałam go — protestuję, podchodząc bliżej. — Możesz siedzieć, gdzie chcesz, Cass. Dziewczyna krzywi się i nie odzywa się więcej, a ja siadam w końcu obok Lincolna. Ten podsuwa mi talerz z pizzą, który najwyraźniej trzymał specjalnie dla mnie. Gdy Cassie Strona 11 posyła mi nieżyczliwe spojrzenie, żołądek wywraca mi się na drugą stronę. Nie lubię tego. Doskonale wiem, o co jej chodzi — Cassie leci na Lincolna i wkurza ją, że on woli mnie. Rany, czasami czuję, jakbym cofnęła się do podstawówki. Mam ochotę wycofać się z tej relacji z Lincolnem tylko po to, żeby nie wchodzić w żadne konfrontacje z Cassie. Nie znoszę takich konfliktów i nie chcę sobie robić problemów w miejscu pracy. Nie wiem jednak, jak miałabym wytłumaczyć to Lincolnowi. Poza tym nie trzymam go przy sobie siłą, prawda? Jeśli chce, to może do niej iść. —  Po przerwie idziesz na pokera? — pyta Lincoln, gdy wgryzam się w pizzę. Kiwam głową. — Tak. Niestety. —  Niestety? — Cassie prycha lekceważąco. — Te stoliki są najfajniejsze. Dostaję tam największe napiwki. Cóż, może ona tak. Jest naprawdę ładna i ma zniewalający uśmiech. —  Nigdy nie nauczyłam się porządnie rozdawać kart. — Uśmiecham się rozbrajająco, ale Cassie tylko przewraca oczami. Za to Lincoln kładzie mi dłoń na ramieniu i mówi: —  Tyle razy proponowałem, że możesz to ze mną poćwiczyć, Persio. Czemu nie chcesz skorzystać? Mruczę coś potakująco, ale nie odpowiadam mu konkretnie. Wiem, że Lincoln chciałby poćwiczyć coś jeszcze, a ja nie mam pewności, czy jestem na to gotowa. Ta jedna randka, cóż… Było miło i raczej nie potrafię powiedzieć na jej temat nic więcej. „Miło” to chyba jednak zbyt mało jak dla mnie. Strona 12 *** Tego dnia kończę pracę o czwartej zamiast o szóstej. Często tak robimy. Ktoś przychodzi dwie godziny wcześniej, by przygotować wszystko na kolejną noc, a kiedy indziej może ten czas odebrać przed pracą lub po pracy. Jest to uwzględnione w oficjalnym grafiku w taki sposób, by liczba godzin w miesiącu zawsze się zgadzała. Dzisiaj akurat jest mój dzień na wykorzystanie ostatnich dwóch godzin, dlatego zamierzam wyjść wcześniej. Za godzinę mama ląduje na Las Vegas-McCarran i obiecałam ją odebrać. Wprawdzie nie mam samochodu i  będę musiała wezwać taksówkę, ale po prostu chcę z nią wrócić do domu. Nadal ubrana w służbowy uniform mijam właśnie bar, gdy znowu go dostrzegam. Stoi oparty o blat, w ręce trzyma kolejną szklaneczkę z whiskey. Z  uśmiechem gawędzi o czymś z Shane’em, barmanem, ale odwraca się i spogląda na mnie, gdy tylko się zbliżam, jakby wiedział, że tu jestem. Jego ciemne oczy ponownie spotykają się z moimi niebieskimi i czuję dreszcz na plecach. Sposób, w jaki ten mężczyzna na mnie patrzy, sprawia, że robi mi się gorąco. Zamierzam przejść obok niego i się nie zatrzymywać, mimo że nie mogę oderwać od niego wzroku. On jednak nie pozwala mi na to. Chwyta mnie za ramię, gdy przechodzę, lekko, ale stanowczo przyciągając do siebie. Pewnie bym zaprotestowała, gdyby nie fakt, że totalnie wyprowadza mnie to z równowagi. —  Skończyłaś już pracę? — pyta niskim, seksownym głosem. Mrużę oczy. Nie zamierzam poddać się tak łatwo, nawet jeśli jego dotyk pali mnie przez materiał koszuli. — Przepraszam, znamy się? Strona 13 — Jeszcze nie — odpowiada. — Ale chciałbym to zmienić. A ty nie? Jego dłoń zsuwa się z mojego ramienia; wstrzymuję oddech, gdy schodzi w dół, by wreszcie zamknąć się na mojej dłoni. Mężczyzna ściska ją stanowczo, a opuszki jego długich palców muskają skórę na moim nadgarstku pod mankietem. Chryste… Czy tylko dla mnie to jest tak mocno erotyczne, że aż brakuje mi tchu? — Mam na imię Reign — mówi aksamitnym głosem. — A ty jesteś Persephone, prawda? — Persia — poprawiam go, marszcząc brwi. — Skąd wiesz? Mężczyzna wyciąga drugą dłoń, nie puszczając mojej, po czym stuka w złotą plakietkę na mojej piersi. No tak. Ależ ze mnie idiotka. —  Zakładam, że macie tu podane prawdziwe imiona — stwierdza nieco protekcjonalnie. — Więc teraz, skoro już się znamy, powtórzę pytanie. Skończyłaś pracę, Persio? Żaden mężczyzna wcześniej nie wypowiadał mojego imienia w ten sposób. Jakby to była pieszczota. Jakby smakował to słowo na języku. Trochę mnie to przeraża, bo kompletnie nie znam faceta, a mam ochotę pozwolić mu na wszystko. A już na pewno mam ochotę mówić prawdę. — Tak — odpowiadam więc. — Ale się spieszę. — Aż tak bardzo, żebyś nie mogła wypić ze mną drinka? — Reign unosi brew. Kiwa na barmana, a ja się waham. — Czego się napijesz? Poczekaj, pozwól mi zgadnąć. Myślę, że jesteś typem dziewczyny, która lubi… martini? Mrugam zaskoczona. Skąd wiedział? —  Lubię martini — przyznaję ostrożnie. — Ale wątpię, żebym miała to wypisane na twarzy. I naprawdę nie mogę… Strona 14 —  Daj mi szansę, proszę. — Mężczyzna uśmiecha się rozbrajająco. — Czekam na ciebie od kilku godzin. Wow. Zaraz. Co takiego?! — Obserwowałeś mnie przy ruletce — przypominam sobie. Kiwa głową. — I przy pokerze też — wyznaje. — Nie mogłem przestać. Jesteś absolutnie uzależniająca. Masz niesamowicie zwinne palce i świetnie radzisz sobie z ludźmi. Byłem pod wrażeniem, jak spacyfikowałaś tego pieniacza, który przegrał całą pulę. Po prostu w to nie wierzę. On naprawdę mi się przyglądał! I nie tylko patrzył na mój tyłek albo cycki. Nie. On widział wszystko, co się wokół mnie działo. Czuję się lekko zaniepokojona, ale przede wszystkim jestem podniecona. Co się ze mną dzieje? Reign puszcza wreszcie moją dłoń, na koniec raz jeszcze przesuwając palcami po wewnętrznej stronie nadgarstka. Prosi barmana o martini, a  ja nie jestem w stanie zaprotestować. Ten facet mnie uwodzi, uświadamiam sobie. Jeśli zostanę tu jeszcze trochę, będę tego potem żałować. Ale czy na pewno? —  Więc obserwowałeś mnie przez całą noc — powtarzam, starając się, by głos nie zadrżał mi przy tych słowach. — Powinnam się czuć z tego powodu wyróżniona? Shane stawia przede mną martini, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. W odpowiedzi się uśmiecham. Znamy się i wiem, że w razie czego mi pomoże. Barman kontroluje sytuację, a świadomość tego sprawia, że czuję się odrobinę pewniej. —  Po prostu mi się podobasz, Persio — wyznaje Reign, rozkładając bezradnie ręce. — Przepraszam, jeśli cię Strona 15 przestraszyłem. Nie chciałem przeszkadzać ci w pracy. Dlatego czekałem, aż skończysz. Unoszę brew i wypijam łyk martini. Mmm, naprawdę dobre. Może nie powinnam pić o czwartej rano, ale prawdę mówiąc… mam to gdzieś. — Tylko dlatego? Reign śmieje się chrapliwie. To dźwięk, który posyła ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa, do tego widzę zmarszczki mimiczne w kącikach jego oczu i ust. Wydaje mi się, że jest sporo ode mnie starszy, chyba nawet więcej niż dziesięć lat — z bliska dałabym mu około trzydziestu pięciu. Ale to mi w ogóle nie przeszkadza. Zawsze lubiłam starszych facetów. Może z tego powodu Lincoln niespecjalnie mi odpowiada. —  Nie tylko dlatego — oświadcza spokojnie, po czym przechyla się, żeby dodać prosto do mojego ucha: — Czekałem, bo w trakcie twojej pracy nie mogłem spróbować zaciągnąć cię do łóżka. Mimowolnie rozchylam usta. O cholera! Strona 16 Rozdział 2 —  Nie spodziewałam się takiej bezpośredniości — wyduszam z siebie, kiedy wreszcie jestem w stanie. Powinnam odwrócić się i wyjść, ale, o dziwo, nie mam na to ochoty. Nie byłam z nikim od dobrych dwóch lat. Jestem po pracy. Dlaczego nie miałabym sobie pozwolić na kilka chwil w towarzystwie kogoś tak pociągającego jak ten facet? Nie widzę żadnego sensownego powodu. — Wolałabyś, żebym cię zwodził? — Reign przechyla głowę. — Żebym cię okłamywał co do moich zamiarów? Wzruszam ramionami i upijam kolejny łyk martini. — Nie należę do kobiet, którym obcy mężczyźni mówią coś podobnego podczas pierwszego spotkania — zdobywam się na szczerość. —  To świetnie. Skoro jestem pierwszy, na pewno mnie zapamiętasz. — Reign uśmiecha się, wyraźnie z siebie zadowolony. Co za palant. Naprawdę powinnam odwrócić się i odejść, jednak ciągle tu jestem. Bo prawda jest taka, że tego chcę. Chcę z nim iść do łóżka — ta świadomość uderza mnie jak pociąg towarowy. Może właśnie tego potrzebuję. Kilku chwil zapomnienia w ramionach faceta, którego pewnie już nigdy nie spotkam. Zwłaszcza TAKIEGO faceta. Naprawdę miałabym przepuścić tę okazję?! —  Poza tym nie wierzę, że możesz mieć jakiekolwiek kompleksy, Persio. — Mężczyzna kręci głową. — Przecież jesteś piękna. Masz seksowne ciało i ruchy, i oszałamiający Strona 17 uśmiech, który z pewnością sprawia, że ludzie przy stoliku zapominają, co obstawiali. Założę się, że twój odsetek przegranych graczy w tym kasynie jest największy. Śmieję się. To brzmi tak niedorzecznie, że aż zabawnie. Reign przygląda mi się z zadowoleniem, a mnie ściska w dołku na myśl, że on naprawdę tak sądzi. Że uważa mnie za seksowną. Wiem, że jestem ładna, ale ludzie traktują mnie raczej jak dziewczynę z sąsiedztwa. Mężczyźni przeważnie chcą się ze mną przyjaźnić i nic więcej. Ta sytuacja jest dla mnie po prostu dziwna. Co tylko jeszcze bardziej mnie fascynuje i sprawia, że chcę zostać. —  Może ty powinieneś spróbować u mnie zagrać — proponuję beztrosko. — Ciekawe, ile byś przegrał. — Wolę inne gry. — Uśmiecha się w sposób, który zapewnia mnie, że te słowa były dwuznaczne. Marszczę czoło. —  Więc co robisz w kasynie poza tym, że się na mnie gapisz? Reign znowu się do mnie przechyla. Jest już tak blisko, że czuję jego gorący oddech na skroni. —  Piję drinka — wyjaśnia, na co prycham lekceważąco. — Przed pójściem spać. Mam tu wynajęty pokój. A przez ciebie ten jeden drink przeciągnął się do czwartej rano. Możesz się czuć winna. Absolutnie nie czuję się winna. Za to do głowy wpada mi coś innego. Skoro ma tu wynajęty pokój, to znaczy, że jest w mieście przejazdem. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że jeśli pójdę z nim do łóżka, więcej go nie spotkam. Strona 18 I dobrze. O to chodzi w jednorazowych numerkach, prawda? Sama nie wiem, dlaczego to przychodzi mi na myśl. Może za długo byłam sama, a może potrzebuję odprężenia. Ale wiem, że mam z tym facetem chemię — jakieś tysiąc razy większą niż tę, którą mam z Lincolnem. No dobrze, z Lincolnem nie mam żadnej. I za tym właśnie tęskniłam, a  między mną a Reignem aż lecą iskry! Dlaczego tego nie wykorzystać? — Czuję się ogromnie winna, że rozregulowałam twój zegar biologiczny. — Pogardliwie wydymam usta. Reign nie może nie usłyszeć drwiny w moim głosie. —  Długo tu pracujesz? — pyta. — Takie zarywanie nocek nie wydaje mi się zdrowe. — Pięć lat — odpowiadam. — Z pewnością jest zdrowsze od innych aktywności, którym w tym czasie mogłabym się oddawać. Mężczyzna się krzywi. — Bardzo wątpię. — Kiedy unoszę pytająco brew, dodaje: — Chętnie ci pokażę inne, znacznie zdrowsze aktywności. Aczkolwiek nie obiecuję, że stanie się to w nocy, skoro właściwie jest już poranek. Dopijam martini i stawiam pusty kieliszek na blacie. Reign również kończy swoją whiskey. Mam wrażenie, że to jakiś znak, ale nic nie mówię, tylko wpatruję się w niego z zainteresowaniem. Powiedział mi wprost, czego chce. Spróbuje mnie jakoś namówić? Mężczyzna wyciąga w moim kierunku rękę, ale tym razem czeka, aż sama podam mu moją. Waham się. —  Mieszkam na dziesiątym piętrze — mówi, a ja czuję łaskotanie w podbrzuszu. — Gwarantuję, że spodobają ci się widoki. Strona 19 Zagryzam z wahaniem wargę, co natychmiast przykuwa jego wzrok. —  Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś świrem, który mnie zabije, poćwiartuje i wsadzi do walizki, żeby niepostrzeżenie wynieść z  hotelu? — Jeszcze się nie poddałam. Reign śmieje się, czemu przyglądam się zmrużonymi oczami. Nie widzę w tym nic zabawnego. —  To niepokojąco dokładna wizja, Persio — odpowiada w końcu. — Chyba nigdy bym na coś takiego nie wpadł. Ale jeśli mi nie ufasz, choć to rani moje serce, to możesz wysłać wiadomość do jakiejś przyjaciółki z informacją, gdzie idziesz, moim nazwiskiem i numerem pokoju. Policja szybko by mnie znalazła, gdyby coś ci się stało. Wyciągnięta w moją stronę dłoń jest duża i w ogóle nie drży, w przeciwieństwie do mojego ciała. Z jednej strony tego chcę, z drugiej trochę się boję. A co, jeśli… Ach, pieprzyć to. Podaję mu dłoń, a Reign zaciska wokół niej palce, uśmiechając się triumfalnie. Już wie, że zwyciężył. Robi krok w tył i ciągnie mnie za sobą, aż ruszamy przejściem w stronę głównego holu. Odwracam się i spoglądam na bar. — Ale… drinki… —  Doliczą mi do rachunku za pokój — uspokaja mnie. — Nie bój się, nie próbuję uciec bez płacenia. Ciągnie mnie ku sobie, aż idę koło niego, a on może mnie objąć ramieniem. Może czułabym się z takim jego zachowaniem niepewnie, gdyby nie fakt, że mężczyzna zdaje się idealnie do mnie pasować. W  dodatku jego dotyk parzy i sprawia, że robię się coraz bardziej rozgrzana. Wystarczą palce na moich żebrach poruszające się delikatnie, żebym traciła oddech. Strona 20 Wchodzimy do olbrzymiego głównego holu Enigmy. Rzadko tu bywam, bo dla pracowników kasyna przewidziane jest inne, tylne, nie tak efektowne wejście, dlatego rozglądam się ciekawie. Wysokie sklepienia, wielkie żyrandole, marmury i czerwone dywany. Ogromna recepcja zajmuje ścianę naprzeciwko tej w całości przeszklonej, wychodzącej na Strip. Nie mogę jednak zbyt długo podziwiać wystroju, bo Reign prowadzi mnie ku windom i po chwili wsiadamy do jednej z nich. Nie jesteśmy niestety sami; inni goście hotelowi jadą na szóste piętro, co sprawia, że zachowujemy się bardzo grzecznie. Mężczyzna stoi tuż obok, z  dłonią niedbale położoną na moim biodrze; czuję jego oddech na skroni i obawiam się na niego spojrzeć, więc spuszczam wzrok na własne buty. Winda zatrzymuje się na szóstym piętrze, wszyscy wychodzą, a my zostajemy sami. Zupełnie nie spodziewam się tego, co następuje, kiedy drzwi się zamykają. W jednej chwili stoję spokojnie na środku windy, a w następnej znajduję się pod ścianą, opierając się o nią plecami. Sapię i chwytam Reigna za ramiona, próbując utrzymać równowagę. Czuję jego dłonie na policzkach i po chwili mężczyzna pochyla się, żeby mnie pocałować. To absolutnie oszałamiający i zapierający dech w piersiach pocałunek. Reign nie jest łagodny ani czuły, wręcz przeciwnie: jego usta spadają na mnie niemalże brutalnie, gwałtownie, natarczywie domagając się odpowiedzi na pieszczotę, więc niezwłocznie mu jej udzielam. Zsuwa dłonie w dół mojego ciała. Nie panuję nad sobą, nie panuję nad sytuacją, pozwalając mu na wszystko, włącznie z wetknięciem palców pod moją spódnicę, podczas gdy jego język wślizguje się do moich ust i zaczyna penetrować je zachłannie, głęboko. Wplatam mu palce we włosy i przyciągam go do siebie bliżej, a w tym samym momencie