6343
Szczegóły |
Tytuł |
6343 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6343 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
RUDOLF STEINER
DUCHOWE HIERARCHIE I ICH ODZWIERCIEDLENIE W �WIECIE FIZYCZNYM
RUDOLF STEINER
Duchowe hierarchie
i ich odzwierciedlenie
w �wiecie fizycznym
Zwierzyniec, planety, kosmos
/O *:. "r," U* n ��;
Wydawnictwo �GENESIS" Gdynia, 1995
Rudolf Steiner: Duchowe hierarchie i ich odzwierciedlenie w
�wiecie fizycznym Zwierzyniec, planety, kosmos
Wyk�ady wyg�oszone 12-18.04.1909 r. w Dusseldorfie (tom GA110 w katalogu Dzie� Zebranych Rudolfa
Steinera)
f*'," Tytu� orgina�u:
Geistige Hierarchien und ihre Wiederspiegelung in der physischen Welt
Tierkreis, Planeten, Kosmos
Copyright � 1981 by Rudolf Steiner-NachlaBverwaltung, Dornach/Schweiz
Copyright � for the Polish edition by Wydawnictwo GENESIS, Gdynia V&5
Translation Copyright � by Wydawnictwo GENESIS, Gdynia 1995
Redakcja: Micha� Wa�niewski
Ilustracja na ok�adce Ninetta Sombart, Himmelfahrt
ISBN-83-86132-08-6
Wydawnictwo �GENESIS" 81-401 Gdynia, uL�wi�toja�ska 130/9
Drukarnia EXIT 00-635 Warszawa, ul. Polna 40
Spis tre�ci
Wyk�ad I, Dusseldorf, 12.04.1909 .................... 7
Pramadro�� a zagadka cz�owieka. Nowy impuls rozwoju wniesiony przez Chrystusa. Braterstwo
tajemnych szk� Zachodu jako ochrona nowych misteri�w. M�drcy starych misteri�w i wzajemne
przenikanie si� duchowych i materialnych pr�d�w. Nauka Dionizjusza Aeropagity o hierarchiach
duchowych i cia�ach niebieskich.
Wyk�adll, 12.04.1909 ......................... 21
Obja�nienie nauki �wi�tych Rischi na przyk�adzie Bhagawad Gity. Cztery �ywio�y elementarne. Duchowe
badanie ognia. Praca istot elementarnych i ich stopniowe uwolnienie przez duchow� prac� cz�owieka.
G��bokie znaczenie starych zwyczaj�w sk�adania ofiar. Istoty elementarne dnia i nocy, rosn�cego i
malej�cego Ksi�yca, obiegu S�o�ca.
WykladHI, 13.04.1909 ........................ 37
Kolejne wcielenia planetarne Ziemi. Zadanie Ziemi jako urzeczywistnienie cz�owiecze�stwa w istocie
ja�niowej. Kolejne stopnie jestestw duchowych. Droga dawnego Saturna od wewn�trznego ciep�a duszy
do ciep�a zewn�trznego. Uwolnienie planet przez hierarchi� Tron�w. Cz�owiecze�stwo Archanio��w na
dawnym S�o�cu. S�oneczna noc i s�oneczny dzie�.
Wyk�ad IV, 13.04.1909 ........................ 51
Dzia�anie Duch�w Osobowo�ci na dawnym Saturnie. Powstanie �wiat�a na dawnym S�o�cu poprzez
dzia�anie Archanio��w. Wsp�dzia�anie Pot�g, Mocy i Duch�w Panowania przy kierowaniu form�, ruchem i
�yciem na dawnym S�o�cu. Pierwsze zal��ki kr�lestwa zwierz�t jako odbicie Zwierzy�ca na dawnym
S�o�cu.
Wyk�adY, 14.04.1909 ......................... 63
Rozw�j systemu s�onecznego a� do Wulkana. Dojrza�o�� do ofiary w celu stworzenia nowego �wiata.
Przej�cie przez Serafiny od Tr�jcy �w. najwy�szej idei budowy �wiata. Oddzielenie dawnego Ksi�yca
jako skutek duchowego �sporu na niebie".
Wyk�ad VI, 15.04.1909 ......................... 75
Obszar dzia�ania trzeciej hierarchii jestestw duchowych. System kopernika�ski a system ptolemejski.
Schematyczny wykres znak�w granicznych planet jako obszaru oddzia�ywania duchowych hierarchii.
Wyk�ad VII, 16.04.1909 ........................ 91
Siedem cz�on�w cz�owieka. Duchowe odzwierciedlenie fizyczno�ci: Anio��w � w wodzie, powietrzu i
ogniu; Archanio��w � w wietrze i ogniu; Archai � w ogniu. Oddzia�ywanie duchowych hierarchii na ludzi
w okresie lemuryjskim i atlantyckim. Manu i siedmiu Rischi. Inspirowanie ludzi przez wy�sze jestestwa
duchowe.
Wyk�ad VIII, 17.04.1909 ....................... 105
Dawny Saturn jako przyk�ad powstawania cia� kosmicznych. Pierwotne za�o�enia dla p�niejszych
organ�w ludzkiego cia�a fizycznego. Powstanie za�o�e� cia�a eterycznego na dawnym S�o�cu. Zal��ki
cia�a astralnego cz�owieka na dawnym Marsie, pocz�tek �wiadomo�ci. Ziemia i zapocz�tkowanie ja�fli<.,;
Wyk�ad IX, 18.04.1909 ........................ 119 ,
Stopniowe kszta�towanie za�o�e� cz�on�w ludzkiego cia�a fizycznego. PWWirtlzi-wy cz�owiek kosmiczny.
Karma cia� niebieskich. Rozw�j od stworzenia do stw�rcy.
Wyk�ad X, 18.04.1909 ........................ 133
Ewolucja indywidualno�ci. Przeznaczenie ziemskiej materii, jej zanikanie w centrum i pojawianie si� na
obrze�ach. Uran i Neptun. Miejsce boskiej Tr�jcy. Walka na niebie. Mo�liwo�� powstania z�a przez wp�yw
na cia�o astralne cz�owieka. Walka Archanio�a Micha�a ze smokiem. Wolno�� ja�ni jako oddzia�ywanie
�mierci Chrystusa. Wybawienie Lucyfera.
Cykl tych wyk�ad�w poprowadzi nas w wysokie rejony �ycia duchowego. Przeniesie nas z Ziemi, kt�r�
zamieszkujemy, nie tylko w fizyczne �wiaty przestrzeni, ale zawiedzie wzwy� w �wiaty duchowe, z kt�rych
fizyczny �wiat przestrzeni, jak wiemy, wzi�� sw�j pocz�tek. W�a�nie taki cykl wyk�ad�w wyka�e nam, �e
wszelka wiedza, wszelka m�dro�� zmierza w gruncie rzeczy do rozwi�zania wielkiej, najwi�kszej zagadki
� zagadki cz�owieka. Trzeba bowiem si�gn�� daleko, bardzo daleko, aby cz�owiek sta� si� dla nas
zrozumia�y. Niezb�dne jest, aby bior�cy udzia� w tym kursie rozporz�dzali pewnymi podstawowymi
poj�ciami wiedzy duchowej, ale przecie� w gruncie rzeczy rozporz�dzacie nimi wszyscy. I mo�e dlatego
wolno nam wznie�� si� w tym cyklu w szczeg�lnie wysokie rejony duchowe, chocia� trzeba si� b�dzie
ci�gle stara�, aby rzeczy, po kt�re tak daleko musimy si�ga�, poda� w mo�liwie najbardziej zrozumia�ej
formie.
Skoro mamy m�wi� o tym, co okre�lamy jako duchowe hierarchie, powinni�my wznie�� nasz duchowy
wzrok ku tym jestestwom, kt�re maj� sw�j byt ponad �yj�cym na Ziemi cz�owiekiem. Odwo�uj�c si� do
naszych fizycznych oczu mo�emy widzie� tylko te jestestwa, kt�re przedstawiaj� cztery stopnie jednej
hierarchii: �wiat mineralny, ro�linny, zwierz�cy i ludzki. Ponad cz�owiekiem rozpoczyna si� �wiat jestestw
niewidzialnych, ale przez poznanie nadzmys�owe cz�owiek mo�e wznie�� si� tak daleko, jak to jest dla
niego mo�liwe ku tym mocom i jestestwom, kt�re w �wiecie nadzmys�owym, w �wiecie niewidzialnym
stanowi� dalszy ci�g czterech stopni istot znajduj�cych si� na Ziemi. Wiedza, badania, kt�re wiod� nas w
te dziedziny, nie s� czym�, co dopiero w naszych czasach wesz�o w rozw�j cz�owieka. Istnieje, mo�emy to
tak nazwa�, pewna pram�dro��. Wszystko, co cz�owiek mo�e zg��bi�, co mo�e wiedzie� i pozna�, co
zdobywa w zakresie poj�� i idei, w zakresie jasnowidzeniowej imaginacji, inspiracji i intuicji, wszystko to
prze�ywa tylko niejako powtarzaj�c. Prze�ywa�y i wiedzia�y to ju� przedtem stoj�ce ponad cz�owiekiem
jestestwa. Je�eli chcieliby�my odwo�a� si� do banalnego por�wnania, mogliby�my powiedzie�, �e
zegarmistrz ma najpierw ide� i pomys� zegara, a dopiero potem zgodnie z nimi wykonuje zegar. Zegar
zbudowany jest wed�ug my�li zegarmistrza, kt�ra istnia�a wcze�niej. Potemmo�e kto� ten zegar roz�o�y�,
mo�e
go analizowa� i studiowa�, wed�ug jakiej idei zegarmistrza powsta�? Taki cz�owiek odtwarza wi�c my�li
zegarmistrza. Tylko tak w gruncie rzeczy mo�na w dzisiejszym stadium rozwoju ustosunkowa� si� do
pram�dro�ci stoj�cych ponad cz�owiekiem jestestw duchowych. To one mia�y najpierw imaginacje,
inspiracje, intuicje, idee i my�li, wed�ug kt�rych zbudowany jest nasz �wiat, jaki roztoczy�y one wok� nas.
Cz�owiek odnajduje znowu w tym �wiecie ich my�li i idee. A kiedy wzniesie si� do ogl�du jasnowidze -
niowego, odnajdzie r�wnie� te imaginacje, inspiracje, intuicje, dzi�ki kt�rym ponownie wnika w �wiat
duchowych jestestw. Mo�emy wobec tego powiedzie�, �e zanim powsta� nasz �wiat, istnia�a owa
m�dro��. Jest ona planem �wiata.
Dok�d zatem musimy si� cofn��, aby pozostaj�c w ramach rzeczywisto�ci znale�� ow� pram�dro��
�wiata? Czy mamy si� cofn�� do jakiej� historycznej epoki, kiedy naucza� ten czy inny wielki nauczyciel
ludzko�ci? Mo�emy niew�tpliwie du�o si� nauczy�, gdy cofniemy si� do tej czy innej epoki historycznej i
staniemy si� uczniami owych wielkich nauczycieli. Aby jednak odnale�� pram�dro�� �wiata w jej
prawdziwej najwy�szej postaci, musimy i�� wstecz a� do czas�w, kiedy nie istnia�a jeszcze �adna
zewn�trzna, widzialna Ziemia, kiedy wok� nas nie istnia� dla naszych zmys��w �aden �wiat. Bowiem z tej
w�a�nie m�dro�ci wy�oni� si� ca�y �wiat. Ale m�dro��, wed�ug kt�rej bosko-duchowe jestestwa utworzy�y
�wiat, sta�a si� p�niej r�wnie� udzia�em cz�owieka. Cz�owiek m�g� ogl�da� my�li, m�g� postrzega� my�li,
zgodnie z kt�rymi bogowie kszta�towali �wiat. Owa pram�dro��, owa m�dro�� stw�rc�w wszech�wiata
przesz�a p�niej przez r�ne formy i dosz�a w pewien spos�b, o czym wielu spo�r�d was wie, do dawnych
�wi�tych Rischi, kt�rzy byli wielkimi nauczycielami Indii w pierwszej kulturze poatlantyckiej.
Pram�dro�� �wiata wyst�powa�a w�wczas u owych wielkich, wznios�ych Rischi w postaci, o kt�rej
dzisiejsza ludzko�� mo�e mie� tylko bardzo s�abe wyobra�enie. Ludzkie zdolno�ci my�lenia, ludzkie
zdolno�ci odczuwania zmieni�y si� bowiem bardzo od czasu, kiedy wielcy nauczyciele Indii nauczali
ludzko�� poatlantyck�. I gdyby dzisiaj tak po prostu wyg�aszano to, co p�yn�o z ust �wi�tych Rischi, to na
ca�ej Ziemi niewiele by�oby dusz, kt�re us�ysza�yby co� wi�cej ni� tylko s�owa. Aby naprawd� zrozumie�
m�dro��, kt�ra dana zosta�a poatlantyckiej ludzko�ci, potrzeba innych uz-
8
dolmen w zakresie odczuwania ni� te, jakie dzisiaj posiadani}. Wszystko, co zosta�o z tej m�dro�ci
utrwalone, co zosta�o spisane w najpi�kniejszych i najlepszych ksi�gach, wszystko to jest tylko s�aby m
pod�wi�kiem samej pram�dro�ci �wiata. Jest to m�dro�� pod wieloma wzgl�dami zm�cona, zaciemniona.
I chocia� tak bardzo pi�kne, tak bardzo wznios�e s� jeszcze Wedy, chocia� tak pi�knie brzmi� pie�ni
Zaratustry, chocia� tak wspaniale przemawia jeszcze do nas prastara m�dro�� Egiptu � musimy to jak
najbardziej podziwia� � jednak wszystko, co zosta�o spisane, daje nam tylko w zm�conym �wietle
m�dro�� Hermesa, wielk� m�dro�� Zaratustry, a tym bardziej owe wznios�e poznanie, kt�re wie�cili dawni
Rischi. A jednak ta wznios�a m�dro�� zosta�a przez ludzko�� zachowana. Istnia�a ona zawsze w pewnych,
cho� niew�tpliwie w�skich kr�gach, kt�re strzeg�y �wi�tych tajemnic, bo tak nazyw amy owo poznanie.
Wszystko, co stanowi pram�- � dro�� ludzi, przechowane zosta�o w misteriach Indii, Persji, Egiptu,
Chaldei, w misteriach chrze�cija�skich i tak dalej a� po nasze czasy. Jeszcze do niedawna w�a�ciwie tylko
w tych w�skich ko�ach mo�na by�o dowiedzie� si� czego� o �ywej, nie tylko ksi��kowej m�dro�ci. Z
przyczyn, kt�re w�a�nie w obecnym cyklu wyk�ad�w mog� by� wyja�nione, nasta�a w naszych czasach
epoka, w kt�rej powinno przenika� w szersze kr�gi ludzko�ci to, co w w�skich ko�ach przechowywane
by�o jako co� �ywego. Nigdy bowiem nie zamar�a pram�dro�� �wiata, jak� g�osili np. �wi�ci Rischi. Na
pocz�tku naszej ery przesz�a ona przez okres, w kt�rym p�yn�a jakby ze �wie�ego �r�d�a. Ta prastara
�wi�ta m�dro��, kt�ra ongi� sp�yn�a na ludzko��, znalaz�a sw�j dalszy ci�g u Zaratustry i jego uczni�w, u
chaldejskich i egipskich nauczycieli, wp�yn�a w to, co wie�ci� Moj�esz i wyst�pi�a niby ze �wie�ego �r�d�a
z zupe�nie nowym impulsem dzi�ki pojawieniu si� Chrystusa na Ziemi. Ale w zwi�zku z tym sta�a si� ona
r�wnie� tak g��boka, tak bardzo wewn�trzna, ze na razie mo�e przepaja� ludzko�� tylko stopniowo.
Widzimy zatem, �e od czasu chrze�cija�skiego objawienia powoli, stopniowo, pocz�wszy od rzeczy
najbardziej elementarnych, wp�ywa zewn�trznie w ludzko�� pram�dro�� �wiata.
Istnia�a ona w tym, co zosta�o ludzko�ci objawione. Istnieje w Ewangeliach i w innych pismach
chrze�cija�skich, kt�re m�dro�� �wi�tych Rischi podaj� w odnowionej postaci, jakby na nowo narodzon�,
p�yn�c� ze �wie�ego �r�d�a. Jak mogli jednak ludzie zrozumie� te objawienia w pierwszym
okresie, tzn. w tym w�a�nie okresie, dla kt�rego oczyszczenia chrze�cija�stwo powsta�o? W nieznacznej,
tylko w bardzo nieznacznej mierze rozumiane by�o zwiastowanie przez Ewangelie i dopiero stopniowo
dopracowuj� si� one dalszego zrozumienia, cho� pod wieloma wzgl�dami s� dalej zaciemniane.
Ewangelie s� dzisiaj w gruncie rzeczy w�a�nie tymi ksi�gami, kt�re dla szerokich kr�g�w ludzko�ci s�
nadal zakryte. Dopiero przysz�o�� mo�e od�wie�y� w nich pram�dro�� �wiata i ponownie je zrozumie�.
Skarby zawarte w katakumbach chrze�cija�skiego objawienia zosta�y jednak zachowane. S� to te same
skarby, kt�re zawiera�a m�dro�� Wschodu zrodzona teraz na nowo dzi�ki �wie�ym si�om. Przechowane
zosta�y w ma�ych ko�ach, w owych ma�ych ko�ach, kt�re znalaz�y swoj� kontynuacj� w r�nych grupach
misteryjnych, jak np. w bractwie �w. Gra�a, a wreszcie w Bractwie R�okrzy�owc�w. Owe skarby prawdy
zosta�y przechowane, ale dost�p do nich mieli jedynie ci, kt�rzy przez ci�kie pr�by przygotowali si� do
�ywej m�dro�ci. W ten spos�b od pocz�tku naszej rachuby czasu skarby m�dro�ci Wschodu i Zachodu
przez wiele stuleci rozwoju ludzko�ci by�y niedost�pne dla wielkich rzesz ludzi �yj�cych w �wiecie
zewn�trznym. Tylko niewiele przes�cza�o si� tu i tam do wielkiego �wiata. Og�lnie m�wi�c m�dro�� ta
stanowi�a tajemnic� nowych misteri�w.
Nadszed� jednak czas, kiedy do wi�kszej liczby ludzi mo�na by�o m�wi� o pram�dro�ci �wiata w
zrozumia�ej dla nich mowie. Czas, kiedy o pram�dro�ci �wiata mo�na by�o m�wi� w formie mniej lub
bardziej jawnej, nadszed� w ostatniej, trzeciej cz�ci XIX wieku. W�a�nie w�wczas rozegra�y si� pewne
zdarzenia w �wiecie duchowym i dzi�ki temu pram�dro�� �wiata mog�a by� w pewnej mierze ujawniona
przez ludzi strzeg�cych misteri�w. Wszyscy znacie drog� rozwoju teozofii. Wiecie, �e pierwsze lody tego
ruchu prze�amane zosta�y przez m�dro�ci objawione w spos�b, kt�rego dzisiaj nie potrzebuj� tu opisywa�,
w tak zwanych strofach Dzyan. Te strofy Dzyan �Wiedzy tajemnej" zawieraj� w sobie istotnie najg��bsz�,
najdonio�lejsz� m�dro��, zawieraj� wiele z tego, co wychodz�c z nauki �wi�tych Rischi sp�yn�o w d�
jako m�dro�� Wschodu. Zawieraj� one r�wnie� wiele z tego, co sp�yn�o nast�pnie do europejskiego
Zachodu po chrze�cija�skim odnowieniu. W strofach Dzyan zawarta jest nie tylko m�dro��, kt�ra
zachowana zosta�a w jakiej� mierze na Wschodzie, lecz wiele z tego, co w jasnym �wietle promieniowa�o
przez stulecia naszej rachuby czasu, przez �rednio-
10
wiecze, v\ tajemnych szko�ach Zachodu. I uiejeduo, co zawieraj� strofy Dzyan, dopiero stopniowo
zostanie zrozumiane w swojej g��bi. Wolno tu bowiem wreszcie powiedzie�, �e w strofach tych zawarta
jest m�dro��, kt�rej g��bi nie da si� jeszcze dzisiaj wyczerpa�, je�li rozporz�dza si� tylko egzoterycznymi
uzdolnieniami. Poznanie pod�o�a tego donios�ego �wiata przy odwo�ywaniu si� do uzdolnie�
egzoterycznych jest przedsi�wzi�ciem skazanym na niepowodzenie.
Kiedy w ten spos�b prze�amane zosta�y niejako pierwsze lody, nadszed� r�wnie� czas, w kt�rym mo�na
by�o m�wi� odwo�uj�c si� do �r�de� zachodniej ezoterii, kt�ra nie jest niczym innym jak dalszym ci�giem
ezoterii wschodniej, uwzgl�dniaj�cej procesy duchowego i fizycznego �ycia. Mo�na by�o m�wi� odwo�uj�c
si� do �r�de� �ywej ezoterii, kt�ra strze�ona by�a wiernie w misteriach r�zokrzy�owc�w. Nie ma takiej
m�dro�ci Wschodu, kt�ra nie przesz�aby do ezoterii Zachodu. W nauce r�zokrzy�owc�w i jej badaniach
znajdziecie bez reszty wszystko, co przechowywali kiedykolwiek wielcy m�drcy Wschodu. W m�dro�ci
Zachodu nie brakuje niczego, o czym mo�na dowiedzie� si� z m�dro�ci Wschodu. Istnieje tylko ta
r�nica, je�eli chcemy m�wi� o jakiejkolwiek r�nicy, �e m�dro�� Zachodu musi zebra� ca��nauk�
Wschodu, ca�� m�dro�� Wschodu, wszystkie badania Wschodu i � nie utraciwszy z nich niczego �
o�wietli� je �wiat�em, jakie w ludzko�ci wznieci� impuls Chrystusowy. Gdy mowa wi�c o zachodniej
ezoterii, o tym, co pod pewnym wzgl�dem pochodzi od ukrytych Rischi Zachodu, kt�rych nie widz� oczy,
to niech nikt nie m�wi, �e brak w niej czegokolwiek, cho�by jednej kreski z ezoterii Wschodu. Nie brakuje
tam niczego, zgo�a niczego. Wszystko to musi si� tylko na nowo zrodzi� ze �wie�ego �r�d�a impulsu
Chrystusowego. Wszystkie owe wielkie m�dro�ci o �wiatach nadzmys�owych, o nadzmys�owych bytach,
kt�re najpierw wypowiedziane zosta�y do ludzi przez usta �wi�tych Rischi, musz� by� znowu zawarte w
tym, co jest do powiedzenia o duchowych hierarchiach oraz o tym, co jest ich cieniem, odbiciem w �wiecie
fizycznym. Tak w�a�nie jak geometria starego Euklidesa nie sta�a si� czym� innym, chocia� dzisiaj uczymy
jej i przyswajamy j� sobie odwo�uj�c si� do nowych uzdolnie�, tak te� i m�dro�� �wi�tych Rischi nie sta�a
si� czym� innym przez to, �e uczymy jej i przyswajamy j� sobie odwo�uj�c si� do uzdolnie�, jakie
zawdzi�czamy impulsowi Chrystusa. Tak wi�c znaczn� cz�� tego, co
11
mamy do powiedzenia o �wiatach duchowych, mo�emy spokojnie nazwa� m�dro�ci� Wschodu. Nie wolno
bowiem tych spraw fa�szywie rozumie�, a �atwo jest tu o takie z�e zrozumienie.
Ci, kt�rzy nie chc� post�powa� naprz�d, nie chc� doj�� do w�a�ciwego zrozumienia, �atwo mog� �le
zrozumie� np. to, co powiedzia�em wczoraj w wyk�adzie wielkanocnym. Mog� przyj�� tacy ludzie, musz� o
tym wspomnie�, kt�rzy nie chc� d��y� ku pe�nemu zrozumieniu i mog� powiedzie�: �Wczoraj m�wi�e� o
tzw. wielkich, �wi�tych prawdach Buddy. M�wi�e�, �e Budda uczy�, i� objawi� �wi�te prawdy o �yciu i
cierpieniu: narodziny s� cierpieniem, choroba jest cierpieniem, staro�� jest cieipieniem, �mier� jest
cierpieniem, by� od��czonym od tego, co si� kocha, jest cierpieniem, nie by� z��czonym z tym, co si�
kocha, jest cierpieniem, nie otrzyma� tego, czego si� po��da, jest cierpieniem. M�wi�e� nam wczoraj,
aby�my spojrzeli teraz na czasy po Chrystusie, na tych, kt�rzy naprawd� zrozumieli impuls Chrystusowy.
Aby�my sobie u�wiadomili, �e przez zrozumienie tego impulsu Chrystusowego i przepojenie si� nim
dawne �wi�te prawdy Buddy o cierpieniu �ycia nie mia�y jakby ju� swojej pe�nej wa�no�ci, �e przez impuls
Chrystusowy stworzony zosta� jakby jaki� leczniczy �rodek przeciw cierpieniu �ycia. M�wi�e�" � m�g�by
kto� powiedzie� � ��e Budda uczy, i� narodziny s� cierpieniem, ale ludzie rozumiej�cy Chrystusa
odpowiadaj�: Przez narodziny wkraczamy w takie �ycie, w kt�rym ��czymy si� z Chrystusem, a przez
��czenie si� z Chrystusem cierpienie zostaje przezw> ci�zo-ne. Tak samo przez si�� uzdrawiaj�c� impulsu
Chrystus�w ego przezwyci�ona zostaje choroba i dla cz�owieka rozumiej�cego Chrystusa choroba nie
jest ju� wi�cej cierpieniem, dla cz�owieka rozumiej�cego Chrj stusa �mier� nie jest ju� cierpieniem itd."
Potem jednak m�g�by kto� na to powiedzie�: �A ja, stoj�c na gruncie Pisma �wi�tego wyka��, �e w
Ewangeliach wypisane s� te same zdania co w pismach Buddy. Mo�na udowodni�, �e Ewangelie
m�wi�r�wnie�, �e �ycie jest cierpieniem, choroba jest cierpieniem itd. Ujmuj�c rzecz zewn�trznie mo�na
by powiedzie�, �e mamy nowe dokumenty religijne, ale ich tre�� odnajdujemy ju� w buddyzmie. Zatem w
religiach nie ma �adnego post�pu, �adnego rozwoju. Wszystkie religie zawieraj� w sobie to samo. A
tymczasem ty m�wi�e� o post�pie, m�wi�e� nam jakoby stare, �wi�te prawdy buddy zmu nie powinny ju�
ze wzgl�du na chrze�cija�stwo by� prawdziwe." Takie postawienie sprawy oznacza�oby straszne
12
nieporozumienie, poniewa� nie zosta�o to nigdy powiedziane. Mog�em m�wi� wszystko, ale ostatnie
zdanie nigdy nie by�o powiedziane. Bardzo wa�ne jest, aby dok�adnie rozumie� to, co dotyczy tak bardzo
subtelnej dziedziny. Fanatyk nigdy nie mo�e zrozumie� w�a�ciwie; mo�e to uczyni� tylko cz�owiek
obiektywny.
�aden cz�owiek odwo�uj�cy si� do �r�d�a m�dro�ci r�okrzy�owc�w i do ich bada� nie powie, �e
nale�a�oby zwalcza� cokolwiek z tego, co stanowi tre�� pism wielkiego Buddy, �e nie wszystko w pismach
wielkiego Buddy by�o prawd�. Ka�dy, kto odwo�uje si� do r�okrzy�owieckiego �r�d�a, podziela
przekonanie Buddy i ca�ej m�dro�ci Wschodu, nie przeczy niczemu i m�wi: "Wszystkie prawdy o
cierpieniu �ycia, jakie ty wielki Buddo widzia�e� w swoim wn�trzu dzi�ki o�wieceniu, s� bez reszty
s�uszne, s� w ka�dym s�owie, w ka�dej kresce s�uszne. Nic z tego nie zostaje usuni�te; wszystko
pozostaje tak, jak jest." I w�a�nie dlatego, �e wszystko pozostaje niezmienione, �e prawd� jest to, co
powiedzia� Budda, i� narodziny s� cierpieniem, cierpieniem jest choroba, cierpieniem jest staro��,
cierpieniem jest �mier� itd., w�a�nie dlatego impuls Chrystusowy jest dla nas owym pot�nym i wa�nym
�rodkiem leczniczym. Jest on bowiem tym, co przezwyci�a cierpienia. Prawd� jest, �e one istniej�, je�eli
�\v wielki impuls nie wyd�wignie �wiata ponad te cierpienia. Dlaczego dzia�a� Chrystus? Budda m�wi�
prawd�, ludzko�� musia�a by� sprowadzona z wy�yn duchowych w d�, gdzie dzia�a�a pram�dro�� �wiata
w czystej postaci. Musia�a by� prowadzona do samodzielno�ci, w d� do bytu fizycznego i w ten spos�b
�ycie sta�o si� cierpieniem, cierpieniem sta�a si� choroba, ale te� w dalszym rozwoju musia� przyj�� wielki
�rodek leczniczy, by przeciwstawia� si� tym niezaprzeczalny m faktom. Czy przeczy jakiej� rzeczywisto�ci
ten kto m�wi: Tak, s�uszne jest to, co o tej rzeczywisto�ci zosta�o powiedziane, ale r�wnocze�nie dany jest
nam �rodek leczniczy, aby doprowadzi� fakty wy ra�one w tych prawdach do zdrowego rozwoju. � Tam,
na wy�ynach bytu, w kt�rych szuka� musimy sfer duchowych hierarchii, tam nie m�wi si�: buddyzm
przeciw chrze�cija�stwu, chrze�cija�stwo przeciw buddyzmowi, tam Budda podaje r�k� Chrystusowi i
Chrystus podaje r�k� Buddzie. Wszelkie poznanie rozwoju ludzko�ci, rozwoju wiod�cego wzwy� jest
r�wnoznaczne z poznaniem duchowego czynu, jaki dokonany zosta� w naszym rozwoju, czynu Chrystusa.
Nie mo�na znale�� nic takiego, czemu w czym-
13
kolwiek zaprzecza�aby m�dro�� Wschodu, kt�ra przez tak d�ugie okresy czasu sprowadza�a w d�
objawienia �wi�tych Rischi, a tym samym i pram�dro�� �wiata. W tych d�ugich okresach czasu, w kt�rych
m�dro�� zawsze sp�ywa�a w ludzko��, trudno by�o jednak doj�� do porozumienia z wielkimi masami ludzi,
kt�rzy nie byli w stanie dotrze� do �r�de� �wi�tych misteri�w.
W czasach przedatlantyckich, przed wielk� katastrof�, kiedy du�e rzesze ludzi rozporz�dzaj�c
jasnowidzeniem mia�y jeszcze w tym mrocznym jasnowidzeniu wgl�d w przestrzenie nieba, w �wiat
duchowych hierarchii, inaczej widziano �wiat ni� potem w czasach poatlantyckich, kiedy u ludzi zanika�o
jasnowidzenie, kiedy w fizyczne przestrzenie nieba mo�na by�o patrze� tylko fizycznymi oczami. Dlatego
te� w czasach poprzedzaj�cych atlantyck� katastrof� m�wienie o cia�ach niebieskich, kt�re dzisiaj
wyst�puj� w przestrzeni, nie mia�oby �adnego sensu. Jasnowidz�ce oko cz�owieka patrzy�o w dale nieba,
kt�re by�y �wiatami duchowymi. W owych czasach nie mia�oby �adnego sensu m�wienie o Merkurym,
Neptunie albo o Saturnie tak, jak m�wi nasza astronomia. Nasza astronomia m�wi�c o przestrzeni
wszech�wiata i o tym, co ona w sobie zawiera, opisuje nam to, co widzi fizyczne oko patrz�c zmys�owo w
przestrzenie nieba. Nie tak widzia�a ludzko�� w swoim jasnowidzeniu w czasach atlantyckich. Wznosz�c
w�wczas wzrok do g�ry nie widziano fizycznie ograniczonych �wiec�cych gwiazd. To, co dzisiaj widzi
fizyczne oko, jest niejako zewn�trznym wyrazem duchowo�ci, kt�r� w�wczas widziano. Gdy dzisiaj
skierujemy nasz fizyczny wzrok w g�r�, gdy patrzymy przez lunet� w miejsce, gdzie znajduje si� Jowisz,
to widzimy fizyczn� kul�, kt�r� otaczaj� ksi�yce. Tak widzi dzisiejsze oko fizyczne. A czym by�o to dla
cz�owieka dawnych atlantyckich czas�w, gdy skierowa� sw�j � wtedy jeszcze jasnowidz�cy � wzrok na
ten sam punkt, na kt�ry dzi� patrzy nasz fizyczny wzrok? Tego, co widzi nasze fizyczne oko, nie
widzia�oby oko cz�owieka czas�w atlantyckich, tak samo jak nasze fizyczne oko nie widzi samego �r�d�a
�wiat�a w czasie g�stej jesiennej mg�y. Widzi ono jakby mglist� aur� wok� �wiat�a, samo za� �wiat�o
rozprasza si� w barwnych kr�gach, kt�re je otaczaj�. Tak samo w�a�nie oko cz�owieka atlantyckiego nie
widzia�o Jowisza jako gwiazdy fizycznej. Widzia�o natomiast to, co i dzisiaj zwi�zane jest z Jowiszem, a
czego obecni ludzie nie mog� widzie�. Widzia�o aur� Jowisza, sum�
14
duchowych jestestw, kt�rych fizyczny Jowisz jest tylko wyrazem. Przed katastrof� atlantyck� duchowe oko
cz�owieka przemierza�o przestrzenie �wiata i wsz�dzie widzia�o duchowo��. Mo�na by�o m�wi� tylko o
duchowo�ci, bo by�oby bez sensu m�wi� o gwie�dzie fizycznej, gdy fizyczne oko nie by�o jeszcze otwarte
tak jak dzisiaj. Patrzono w przestrzenie �wiata i widziano tam duchowe jestestwa, duchowe hierarchie.
Widziano jestestwa!
Dalszy rozw�j mo�emy sobie przedstawi� odwo�uj�c si� do por�wnania. Przypu��my, �e wychodzimy na
dw�r w czasie g�stej mg�y. Nie widzimy pojedynczych �wiate�. Wszystko jest otulone mglist� aur�. Potem
mg�a si� rozchodzi i same �wiat�a staj� si� widoczne, natomiast aury staj� si� niewidoczne. Mamy tu
proces fizyczny, kt�ry s�u�y� ma tylko jako por�wnanie. W przypadku Jowisza oko widzia�o dawniej aur�,
widzia�o w aurze duchowe jestestwa, kt�re nale�a�y do Jowisza w wyniku pewnego . stopnia rozwoju.
Nast�pnie ludzko�� rozwin�a si� tak, �e cz�owiek widzi teraz w spos�b fizyczny. Aura pozosta�a, ale
ludzie nie potrafi� jej ju� dostrzec. Natomiast cia�o fizyczne, znajduj�ce si� w �rodku, stawa�o si� coraz
wyra�niejsze. Zanika�o to, co duchowo do niego nale�y, a widoczne stawa�o si� to, co jest fizyczne.
Wiedza o duchowo�ci wok� gwiazdy, o jestestwach otaczaj�cych gwiazd� przechowywana by�a w
�wi�tych misteriach. O tej wiedzy m�wi� wszyscy �wieci Rischi. W czasach, gdy ludzie widzieli ju� tylko
fizycznie, �wi�ci Rischi m�wili o duchowych atmosferach, o jestestwach zamieszkuj�cych globy niebieskie
roz�o�one w przestrzeni.
A teraz rozpatrzcie sytuacj�, jaka si� wytworzy�a. W przybytkach wiedzy m�wiono o duchowych
jestestwach w obr�bie glob�w. W �wiecie zewn�trznym, gdzie zmys�owe oko stawa�o si� ostrzejsze,
m�wiono coraz cz�ciej o g�stej fizycznej materii. Gdy �wi�ci Rischi wymawiali dawniej s�owo Merkury �
naturalnie nie wypowiadali oni tego s�owa, ale przyjmijmy je, aby �atwiej by�o si� porozumie� � czy mieli
wtedy na my�li to cia�o niebieskie? Stanowczo nie. Nie, nawet dawni Grecy, gdy m�wili o Merkurym, nie
mieli na my�li fizycznego cia�a, ale ca�o�� zwi�zanych z nim duchowych jestestw. Gdy w przybytkach
poznania wymawiano s�owo Merkury, chodzi�o o duchowe jestestwa. Ci, kt�rzy byli uczniami w szko�ach
poznania, wymawiali s�owa: Ksi�yc, Merkury, S�o�ce, Wenus, Mars, Jowisz, Saturn, a kiedy wypowiadali
je w r�nych j�zykach, okre�lali oni
15
szereg stopni duch�w) ch jestestw. Kto takie s�owo wypowiada na spos�b dzisiejszy i okre�la nim fizyczne
cia�o, ten okre�la nim tylko najgrubsz� tre�� tego, co rozumiano pierwotnie, gdy m�wiono o Ksi�ycu,
Merkur>m, Wenus itd. Dzisiaj cz�owiek nie okre�la tym s�owem tego, co najwa�niejsze. Gdy dawny
nauczyciel m�dro�ci wypowiada� s�owo Ksi�yc , to wi�za� z tym s�owem wyobra�enie wielkiego �wiata
duchowego. A gdy wymawiaj�c s�owo Ksi�yc wska�} wa� miejsce na niebie, w kt�rym znajdowa�a si�
tarcza Ksi�yca, to w swojej �wiadomo�ci wiedzia�, �e oto tu jest najni�szy stopie� duchowych hierarchii.
Kiedy za� p�niej cz�owiek, kt�ry przez stopniowy wzrost roli spostrzegania zmys�owego oddali� si�
bardzo od tego duchowego ogl�du, patrzy� w g�r�, widzia� jedynie fizyczn� tarcz� Ksi�yca i nazywa� j�
Ksi�ycem, l tak jedno s�owo s�u�y do wyra�enia dw�ch rzeczy, kt�re wprawdzie zwi�zane s� ze sob�,
ale budz� w cz�owieku zupe�nie r�ne wyobra�enia. I tak samo by�o, gdy m�drcy przybytk�w poznania
wznosili wzrok do Merkurego, S�o�ca, Marsa. Pr�d duchowy opisywa� tym samym s�owem co� zupe�nie
innego ni� pr�d materialistyczny.
Widzimy, �e oba pr�dy coraz bardziej oddala�y si� od siebie. W misteriach pod s�owami, kt�re potem
okre�la�y nasze zewn�trzne cia�a niebieskie, rozumiano zawsze duchowe �wiaty, rozumiano szeregi
stopni duchowych �wiat�w. �wiat zewn�trzny natomiast rozumia� pod nimi zawsze co� materialnego, a�
do naszej dzisiejszej mitologii � u�ywam tego okre�lenia �wiadomie � kt�r� nazywamy nowoczesn�
astronomi�; a �e wiedza duchowa uzna�a w pe�ni warto�� innych mitologii, zrozumiecie, �e uznaje ona
r�wnie� i t� nowoczesn� mitologi� astronomiczn�, kt�ra widzi tylko przestrze� z fizycznymi kulami. Dla
cz�owieka, kt�ry pozna� rzeczywisty stan rzecz}-, nie jest ona jednak niczym innym jak pewn� szczeg�ln�
faz� wszystkich mitologii. Prosta linia prowadzi od tego, co dawni mieszka�cy Europy m�wili w swoich
podaniach dotycz�cych bog�w, gwiazd i wszech�wiata, co przekazali nam Grecy i Rzymianie w swoich
mitologiach, co da�o nam �redniowiecze w swoich mniej czy wi�cej zm�conych mitologiach a� do mitologii
wprowadzonej przez Kopernika, Keplera i Galileusza, kt�ra nadaje si� w pe�ni do stosowania
ijestnajzupe�niej do tego uprawniona i godna podziwu. Przyjdzie jednak czas, kiedy o tej nowoczesnej
mitologii b�dzie si� m�wi� w taki spos�b: ��yli kiedy� ludzie, kt�rzy uwa�ali za s�uszne umiejscowi�
S�o�ce w �rodkowym punkcie i pozwoli� planetom
16
kr��y� wok� niego po elipsach oraz wirowa� w r�ny spos�b. Stworzyli oni pewien system nadaj�cy si�
do ujmowania wszech�wiata tak w�a�nie, jak to czyniono w dawniejszych czasach. Dzisiaj"�tak b�d�
m�wili ludzie oczywi�cie w przysz�o�ci � �wszystko to jest raczej tylko podaniem i bajk�." Naprawd� i ten
czas nadejdzie kiedy�, chocia� nowoczesny cz�owiek z tak� pogard� odnosi si� do dawnych mitologii, a
przysi�ga na s�uszno�� swojej mitologii, chocia� wydaje mu si� niemo�liwe, aby mo�na by�o m�wi� o
mitologii kopernika�skiej. Ale to w�a�nie pozwoli nam zrozumie�, jak ludzie tymi samymi s�owami
przedstawiali coraz to inne wyobra�enia.
To, co stanowi pram�dro�� �wiata, istnia�o jednak nadal i by�o kontynuowane. Tylko �e m�dro�� ta by�a
egzoterycznie coraz to mniej rozumiana. By�a ona interpretowana i wyja�niana w spos�b coraz to bardziej
materialny, gdy� w coraz mniejszym stopniu dostrzegano w niej to, co duchowe. Aby jednak nie dopu�ci�
do zerwania zwi�zku z pierwotn� duchow� m�dro�ci�, z pocz�tkiem naszej rachuby czasu, kiedy przysz�o
od�wie�enie pram�dro-�ci �wiata, wskazano ludziom w ostrych s�owach na to, �e gdy cz�owiek skieruje
sw�j wzrok w g�r�, to tam, gdzie jego fizyczne oko widzi jedynie rzeczy materialne, tam istnieje
duchowo�� wype�niaj�ca przestrze�. Dioni-zjusz Aeropagita, kt�ry by� najbli�szym uczniem �w. Paw�a
Aposto�a, wypowiedzia� w Atenach te w najwy�szej mierze ostre s�owa: �W przestrzeni �wiata
zewn�trznego istnieje nie tylko materialno��. Kiedy przeczuwaj�ca dusza ludzka patrzy w g�r� w
przestrzenie �wiata, to widzi, �e tam w �wiecie jest duchowo��, kt�ra w rozwoju bytu stoi wy�ej ni�
cz�owiek." U�y� on s��w, kt�re musia�y jednak brzmie� inaczej, bo gdyby u�y� tych dawnych s��w, to ludzie
nie ujrzeliby w nich nic innego jak tylko materialno��. �wi�ci Rischi m�wili o duchowych hierarchiach tak,
�e w swoich s�owach wyra�ali to samo, co wyra�a�a r�wnie� m�dro�� grecka i rzymska, kiedy m�wi�a o
wznosz�cym si� �wiecie Ksi�yca, Merkurego, Marsa, Wenus, Jowisza, Saturna. Dionizjusz, ucze�
Aposto�a Paw�a, mia� na my�li te same �wiaty co �wi�ci Rischi, tylko ostro podkre�li�, �e ma si� do
czynienia z duchowo�ci� i dlatego u�y� s��w, kt�re da�y mu pewno��, �e b�d� rozumiane w spos�b
duchowy. M�wi� wi�c o Anio�ach, Archanio�ach, Pot�gach, Prasi�ach, Mocach, Panowaniach, Tronach,
Cherubinach, Serafinach. Ale teraz ludzie znowu zapomnieli, naprawd� zapomnieli to, co ongi�
17
ludzko�� wiedzia�a. Gdyby ludzie rozumieli zwi�zek tego, co widzia� Dio-nizjusz Aeropagita z tym, co
widzieli �wi�ci Rischi, to s�yszeliby niejako z jednej strony okre�lenie Ksi�tyc, a w innych misteriach
s�yszeliby okre�lenie �wiat Anio��w i wiedzieliby, �e to jest to samo. S�yszeliby z jednej strony s�owo
Merkury, a z drugiej s�owo Archanio� i wiedzieliby, �e to jest to samo. S�yszeliby s�owo Archai z jednej
strony i s�owo Wenus z drugiej i wiedzieliby, �e to jest to samo. S�yszeliby s�owo S�o�ce z jednej strony, a
z drugiej strony s�owo Pot�gi i wiedzieliby, �e tymi s�owami okre�lone s� te same �wiaty. Gdyby s�yszeli
s�owo Mars, to odczuwaliby, �e tutaj trzeba si� wznie�� do Mocy (Dynamis). Gdyby s�yszeli s�owo Jowisz,
by�oby to r�wnoznaczne z tym, co miano na my�li w szkole Dionizjusza, gdy by�a mowa o Panowaniach
(Kyriotetes). S�owu Saturn odpowiada�o tu s�owo Trony.
Ale nie wiedziano ju� o tym w szerszych ko�ach, nie mo�na ju� by�o tego wiedzie�. W ten spos�b z jednej
strony istnia�a wiedza o rzeczach materialnych, kt�ra stawa�a si� coraz bardziej materialna. Zachowa�a
ona r�wnie� dawne nazwy oznaczaj�ce niegdy� duchowo�� stosuj�c je do rzeczy materialnych. Z drugiej
za� strony istnia�o �ycie duchowe, kt�re m�wi�o o duchowo�ci, o Archanio�ach, Anio�ach itd., ale zatraci�o
ono zwi�zek z tym, co stanowi fizyczny wyraz tych duchowych jestestw. Widzimy jak pram�-dro�� �wiata
przenika do szko�y, kt�r� za�o�y� �w. Pawe� dzia�aj�c przez Dionizjusza. Widzimy, �e chodzi tylko o to, aby
to, co powsta�o na nowo, przepoi� dawn� duchowo�ci�. Ale jest to zadaniem nowoczesnej wiedzy
duchowej, antropozofii. Zadaniem jej jest wyznaczenie drogi ��cz�cej fizy-czno�� z duchowo�ci�, �wiat
Ziemi z duchowymi hierarchiami. Dla tych, kt�rzy nie wiedz� sk�d pochodz� wyobra�enia dotycz�ce
zewn�trznego zmys�owego �wiata, poznanie tej drugiej duchowej strony wiedzy jest niemo�liwe.
Jest to szczeg�lnie widoczne, gdy mamy do czynienia z pismami, kt�re wysz�y z pram�dro�ci i chocia�
zawieraj� tylko s�aby jej pod�wi�k, mog� by� naprawd� zrozumiane tylko dzi�ki tej pram�dro�ci. Ze
wzgl�du na trudno�� zrozumienia owych pism, kt�re pochodz� z pram�dro�ci �wiata, pozw�lcie mi
przytoczy� jako przyk�ad pewien ust�p z boskiej pie�ni �Bhagawad Gita", kt�ry w g��boki, w posiadaj�cy
donios�e znaczenie spos�b o�wietla �ycie ludzkie w zwi�zku z duchowymi hierarchiami. Ust�p
18
ten brzmi (rozdz.8, wers. 23): �Chc� ci wyja�ni�, o ty prawdy szukaj�cy cz�owieku" � tak bywa zazwyczaj
t�umaczony � �w jakich okoliczno�ciach ci, kt�rzy wznie�li si� do Boga, kiedy opuszcz� Ziemi� przez
wrota �mierci, id� dalej, aby si� narodzi� na nowo albo nie. Chc� ci powiedzie�: Patrz, widzisz ogie�,
widzisz dzie�, widzisz czas rosn�cego Ksi�yca, widzisz po�ow� roku, w kt�rej S�o�ce stoi wysoko. Ci,
kt�rzy umieraj� w tym czasie, jako �e umieraj� w ogniu, w dzie�, w czasie rosn�cego Ksi�yca, w porze
gdy S�o�ce stoi wysoko, ci wchodz�przez wrota �mierci w Brahm�, ale ci, co umieraj� w znaku dymu, w
nocy, w czasie malej�cego Ksi�yca, w tej po�owie roku, w kt�rej S�o�ce stoi nisko, porzucaj�c Ziemi� id�
przez wrota �mierci tylko w �wiat�o Ksi�yca i powracaj� z powrotem na ten �wiat."
Moi drodzy przyjaciele, macie tu miejsce w pie�ni �Bhagawad Gita", w kt�rym powiedziano, �e spos�b, w
jaki kszta�tuje si� dalsza droga cz�owieka, �e jego ponowne narodziny zale�� od tego, czy umiera w znaku
�wiat�a, w dzie�, przy rosn�cym Ksi�ycu, w tej porze roku, kiedy S�o�ce stoi wysoko, czy te� umiera w
znaku dymu, w nocy, przy malej�cym Ksi�ycu albo w czasie, kiedy S�o�ce stoi nisko. Tak jest
powiedziane, to jest sens materialny. O tych, kt�rzy przechodz�przez wrota �mierci w znaku ognia, w
dzie�, przy rosn�cym Ksi�ycu, wtedy kiedy S�o�ce stoi wysoko, o tych powiedziano, �e nie potrzebuj�
wraca� na Ziemi�. O innych, kt�rzy umieraj� w znaku dymu, w nocy, przy malej�cym Ksi�ycu albo w tej
po�owie roku, w kt�rej S�o�ce stoi nisko, o tych powiedziano, �e nie mog� si� wznie�� na wy�yny Brahmy,
ale tylko na wy�yny Ksi�yca i musz� zn�w powraca�. Wszystkim, prawie wszystkim, kt�rzy pragn� ten
ust�p w boskiej pie�ni Wschodu wyja�ni� na gruncie �ycia egzoterycznego, sprawia to najwi�ksze
trudno�ci. Mo�na go wyja�ni� tylko wtedy, gdy zostanie o�wietlony �wiat�em poznania duchowego, kt�re
w gruncie rzeczy tkwi u pod�o�a wypisanych s��w, �wiat�em promieniuj�cym w szko�ach tajemnych, kt�re
trwa nadal i doznaje odm�odzenia przez chrze�cija�stwo wytwarzaj�c pomost mi�dzy nazwami: Ksi�yc
� Anio�, Merkury � Archanio�, Wenus � Archai itd. Znajdziemy klucz do wszystkich tego rodzaju tekst�w
� ust�p przytoczony obecnie we�miemy jako przyk�ad � gdy o�wietlimy go �wiat�em duchowym.
Rozwa�ania, jakie podejmiemy w dzisiejszy wiecz�r, rozpoczniemy od wyja�nienia tego ust�pu boskiej
pie�ni, od wyja�nienia
19
tego ust�pu Bhagawad Gity, kt�re jest niemo�liwe na gruncie �ycia egzo-terycznego. A potem, gdy ju�
b�dziemy mieli klucz, wzniesiemy si� do duchowych hierarchii.
II
Nauka, jak� wie�cili �wi�ci Rischi w okresie pierwszej kultury czas�w poatlantyckich, by�a poznaniem
zaczerpni�tym w pe�ni z duchowych �r�de� bytu. W nauce, w badaniach z pocz�tk�w czas�w
poatlantyckich donios�e znaczenie ma w�a�nie to, �e wnika�y one tak g��boko we wszystkie procesy
przyrody, i� umia�y rozpozna� to, co w procesach przyrody czynne jest w spos�b duchowy. W gruncie
rzeczy zawsze otoczeni jeste�my duchowymi zdarzeniami i duchowymi istotami. Wszystko, co dzieje si�
materialnie, jest przecie� tylko odbiciem duchowych fakt�w i wszystkie rzeczy, z jakimi mamy materialnie
do czynienia, stanowi�jedynie zewn�trzn�os�on� duchowych jestestw. Gdy zatem w owej prastarej,
�wi�tej nauce mowa by�a o otaczaj�cych nas zjawiskach, jakie postrzegamy w naszym otoczeniu, to
zawsze wskazywano zw�aszcza na jedno zjawisko, najwa�niejsze i najdonio�lejsze ze wszystkich, jakie
otaczaj� cz�owieka na Ziemi. Za najwa�niejsze za� zjawisko przyrody uwa�a�a owa wiedza duchowa
ogie�. Przy wszystkich wyja�nieniach tego, co dzieje si� na Ziemi, jako punkt centralny stawiano duchowe
rozwa�anie o ogniu. Je�eli jednak chcemy zrozumie� t� � mo�na tak powiedzie� � wschodni� nauk� o
ogniu, kt�ra mia�a wielkie znaczenie w dawnych czasach dla wszelkiego poznania, a tak�e dla wszelkiego
�ycia, je�eli chcemy zrozumie� t� nauk� o ogniu, to musimy popatrze� troch� na inne zjawiska i obiekty
przyrody, by zorientowa� si�, jak na nie patrzy�a owa prastara, ale jeszcze do dzisiaj dla wiedzy duchowej
w pe�ni wa�na nauka.
Wszystko, co otacza cz�owieka w �wiecie fizycznym, sprowadzane by�o do tak zwanych czterech
element�w. Nasza nowoczesna wiedza nie uwzgl�dnia tych czterech elementarnych �ywio��w. Wszyscy
wiecie, �e te cztery elementy okre�lano s�owami: ziemia, woda, powietrze i ogie�. Tam, gdzie kwit�a
wiedza duchowa, nie rozumiano jednak pod s�owem ziemia tego, co rozumie si� dzisiaj. S�owem tym
okre�lano pewien stan bytu materialnego, a mianowicie stan sta�y. Wszystko, co dzi� nazywamy stanem
sta�ym materii, nazywano w wiedzy duchowej ziemi�. Zatem sta�y grunt orny, kawa�ek kryszta�u g�rskiego,
kawa�ek o�owiu czy z�ota, wszystko co sta�e okre�lano jako ziemi�. Wszystko co p�ynne � nie tylko
dzisiejsz� wod� � okre�lano jako wodniste albo jako wod�. Gdy macie np. �elazo i
21
roz�arzycie je tak, ze stopniowo pod wp�ywem gor�ca roztapia si� i zaczyna p�yn��, to takie p�yn�ce
�elazo jest dla wiedzy duchowej wod�. Wszystkie metale, gdy przechodzi�y w stan p�ynny, okre�lane by�y
jako woda. Wszystko, co dzisiaj nazywamy cia�em lotnym, stan okre�lany te� jako gazowy, wszystko to
okre�lane by�o jako powietrze, niezale�nie od substancji, z jak� si� mia�o do czynienia, niezale�nie od
tego czy by� to tlen, wod�r, czy inny gaz.
Za czwarty element uwa�ano ogie�. Dzisiejsza nauka � wiedz� o tym wszyscy, kt�rzy pami�taj�
podstawowe poj�cia fizyczne � nie widzi w ogniu �adnej substancji, kt�r� by mo�na por�wna� z ziemi�,
powietrzem albo wod�. Uwa�a ona ogie� tylko za pewien stan ruchu. Wiedza duchowa widzi natomiast w
cieple albo w ogniu co�, co ma substancj�, tylko �e ta substancja jest subtelniejsza ni� powietrze. Jak
element ziemi przemienia si� w p�yn, tak samo w�a�nie dla wiedzy duchowej substancja lotna przechodzi
stopniowo w stan ognia; a ogie� jest elementem tak subtelnym, �e przenika wszystkie pozosta�e
elementy. Ogie� przenika powietrze i czyni je ciep�ym, podobnie przenika wod� albo ziemi�. Podczas gdy
pozosta�e trzy elementy rozmieszczone s� niejako oddzielnie, element ognia przenika wszystko.
Dawna, a tak�e i nowa wiedza duchowa m�wi, �e istnieje jeszcze inna zasadnicza r�nica pomi�dzy tym,
co okre�lamy jako ziemi�, wod�, powietrze, a tym, co okre�lamy jako ogie� albo ciep�o. Jak�e
postrzegamy ziemi�, czyli co� sta�ego? Rzeczy sta�e postrzegamy w taki spos�b, �e gdy je dotykamy,
stawiaj� nam op�r. To samo dotyczy elementu wody. Poddaje si� on wprawdzie �atwiej i jego op�r nie jest
tak wielki, jednak odczuwamy go jako co� zewn�trznego, jako co� stawiaj�cego op�r. Podobnie te�
przedstawia si� sprawa z elementem powietrza. I ten element postrzegamy tylko zewn�trznie. Z ciep�em
natomiast jest inaczej. Trzeba tu podkre�li� co�, do czego dzisiejszy pogl�d na �wiat nie przywi�zuje
wi�kszej wagi, a co nale�y uzna� za rzecz wa�n�, je�eli chce si� uzyska� wgl�d w rzeczywiste zagadki
bytu. Ciep�o postrzegamy r�wnie� wtedy, gdy nie odwo�ujemy si� do zewn�trznego dotyku i to jest
najistotniejsze. Ciep�o mo�emy postrzega� dotykaj�c przedmiotu, kt�ry ma pewien stopie� ciep�oty.
Mo�emy zatem postrzega� ciep�o zewn�trznie podobnie jak trzy pozosta�e elementy, ale ciep�o
odczuwamy r�wnie� w naszym wewn�trznym stanie. Tote� dawna
22
m�dro�� ju� u*Hindus�w g�osi�a: Ziemi�, wod� i powietrze postrzegasz jedynie w �wiecie zewn�trznym;
ciep�o jest pierwszym elementem, kt�ry daje si� postrzega� tak�e wewn�trznie. � A wi�c ciep�o, czyli
ogie�, ma niejako dwie strony. Jedn�, kt�ra ukazuje si� nam, gdy postrzegamy je zewn�trznie i drug�,
wewn�trzn�, kt�r� postrzegamy, gdy siebie samych odczuwamy w pewnym stanie ciep�a. Bo przecie�
cz�owiek odczuwa stan swojego wewn�trznego ciep�a; jest mu ciep�o, wzgl�dnie zimno. Ma�o natomiast
troszczy si� �wiadomie o substancje lotne, p�ynne i sta�e, jakie si� w nim znajduj�, a zatem o to, co jest w
nim powietrzem, wod�, ziemi�. Zaczyna on niejako odczuwa� siebie w �ywiole ciep�a. Element ciep�a ma
zatem rzeczywi�cie stron� wewn�trzn� i zewn�trzn�. Dlatego te� dawna, a wraz z ni� nowa wiedza
duchowa m�wi�: Ciep�o, czyli ogie� jest tym elementem, w kt�rym matenalno�� zaczyna mie� charakter
duszny. Mo�emy zatem w prawdziwym znaczeniu tego okre�lenia m�wi� o ogniu zewn�trznym, kt�ry
postrzegamy tak jak inne elementy i mo�emy m�wi� o wewn�trznym ogniu duszy w nas samych.
Dla wiedzy duchowej ogie� stanowi� wobec tego zawsze pomost pomi�dzy tym, co jest zewn�trznie
materialne, a tym, co jest duszne, co cz�owiekmo�e postrzega� tylko wewn�trznie. Przy rozpatrywaniu
przyrody stawiano zawsze ogie� albo ciep�o w punkcie centralnym, poniewa� ogie� jest niejako bram�,
przez kt�r� id�c od rzeczy zewn�trznych przenikamy do wn�trza. Ogie� jest naprawd� bram�. Stoj�c
przed ni� widzimy j� od zewn�trz, ale mo�emy j� otworzy� i patrze� od wewn�trz. Oto czym jest ogie�
po�r�d zjawisk przyrody. Gdy dotykamy jakiego� zewn�trznego przedmiotu, to poznajemy ogie�, kt�ry na
r�wni z pozosta�ymi trzema elementami przychodzi do nas od zewn�trz. Gdy postrzegamy ciep�o
wewn�trzne, to odczuwamy je jako co�, co przynale�y do samego siebie. Stajemy po wewn�trznej stronie
bramy i wst�pujemy w dziedzin� duszy. Tak ujmowa�a t� spraw� wiedza o ogniu. Dlatego te� w ogniu
widziano co�, w czym wsp�lnie rozgrywa si� materialno�� i to, co duszne.
To, co obecnie staramy si� postawi� przed nasz� dusz�, stanowi naprawd� elementarn� lekcj� pierwszej
ludzkiej m�dro�ci. Dawniej nauczyciele m�wili mniej wi�cej tak: Sp�jrz na p�on�cy przedmiot trawiony
przez ogie�! Widzisz w nim dwie rzeczy. Jedn� z nich jest to, co w owych dawnych czasach okre�lano
jako dym i co dzisiaj r�wnie� mo�na tak okre�li�; drug�
23
nazywano �wiat�em. Oba te zjawiska przyrody wyst�puj�, gdy jaki� przedmiot trawiony jest przez ogie�. Z
jednej strony mamy �wiat�o, z drugiej dym. Cz�owiek uprawiaj�cy wiedz� duchow� patrzy� zatem na ogie�
jako na co�, co stoi w �rodku pomi�dzy �wiat�em a dymem. Nauczyciel m�wi�: Z p�omienia r�wnocze�nie
rodzi si� z jednej strony �wiat�o, a z drugiej dym.
W odniesieniu do �wiat�a, kt�re rodzi si� z ognia, musimy sobie jednak uzmys�owi� pewien bardzo prosty,
ale wa�ny fakt. Wielu ludzi zapytanych czy widz� �wiat�o, odpowiedzia�oby najprawdopodobniej, �e je
widz�. A jednak odpowied� taka jest ca�kowicie fa�szywa. W rzeczywisto�ci bowiem �adne oko fizyczne
nie widzi �wiat�a. Absolutnie nies�uszne jest m�wienie, �e widzi si� �wiat�o. �wiat�o umo�liwia widzenie
przedmiot�w, kt�re s� sta�e, p�ynne, lotne, ale nie widzi si� samego �wiat�a. Wyobra�cie sobie przestrze�
wszech�wiata prze�wietlon� �wiat�em w taki spos�b, �e �r�d�o �wiat�a jest niewidoczne, znajduje si� z
ty�u. Czy patrz�c w t� przestrze� wszech�wiata prze�wietlon� �wiat�em widzieliby�cie �wiat�o? Nie
widzieliby�cie niczego. Zobaczycie co� dopiero wtedy, gdy w tej prze�wietlonej przestrzeni znajdowa� si�
b�dzie jaki� przedmiot. Nie widzi si� �wiat�a, ale dzi�ki niemu widzi si� to, co jest sta�e, p�ynne lub lotne.
W rzeczywisto�ci zatem fizycznymi oczami nie widzi si� w og�le fizycznego �wiat�a. Jest to sprawa, kt�ra
przed wzrokiem duchowym wyst�puje ze szczeg�ln� jasno�ci�. I dlatego wiedza duchowa m�wi: �wiat�o
czyni wprawdzie wszystkie rzeczy widzialnymi, ale samo jest niewidzialne. Jest to wa�ne zdanie. �wiat�o
jest niepostrzegalne, nie mo�na go postrzega� zewn�trznymi zmys�ami. Mo�na postrzega� rzeczy sta�e,
p�ynne, lotne, mo�na wreszcie postrzega� zewn�trznie ten ostatni element tj. ciep�o, czyli ogie�, ale ciep�o
mo�na ju� zacz�� widzie� wewn�trznie. Nie mo�na natomiast postrzega� zewn�trznie samego �wiat�a.
Je�eli s�dzicie, �e widz�c s�o�ce widzi si� �wiat�o, to wyobra�acie sobie fa�szywie. Widzi si� p�on�ce
cia�o, gorej�c� substancj�, z kt�rej wyp�ywa �wiat�o. Gdyby�cie t� spraw� zbadali, przekonaliby�cie si�,
�e macie do czynienia z czym� lotnym, p�ynnym, sta�ym. Nie widzicie �wiat�a, ale to, co p�onie.
A zatem, gdy tak wznosimy si� od ziemi poprzez wod�, powietrze do ognia, a nast�pnie do �wiat�a, to
przechodzimy od tego, co jest zewn�trznie postrzegalne, widzialne, do tego, co jest zewn�trznie
niepostrzegalne, ete-ryczno-duchowe. Tak m�wi wiedza duchowa. I dlatego te� m�wi si�, �e
24
ogie� stoi na granicy pomi�dzy tym, co jest zewn�trznie postrzegalne, materialne, a tym, co eteryczno-
duchowe, co nie jest ju� zewn�trznie postrzegalne. Co czyni zatem cia�o trawione przez ogie�? C� dzieje
si�, gdy co� si� pali? Kiedy co� si� pali, to widzimy jak z jednej strony powstaje �wiat�o b�d�ce czym�
zewn�trznie niewidzialnym, czego dzia�anie si�ga w �wiat duchowy. Ciep�o, gdy jest tak silne, �e staje si�
�r�d�em �wiat�a, wytwarza to, co nie jest zewn�trznie materialne. Oddaje ono co�, co jest niewidzialne, co
nie mo�e by� postrzegane zewn�trznie. Musi to jednak op�aci� wytwarzaj�c dym. Z tego, co by�o
poprzednio przezroczyste, prze�wietlone, musi powsta� co� nieprzezroczystego, co� o charakterze dymu.
Widzimy wi�c, �e ciep�o, czyli ogie�, ulega zr�nicowaniu, podzia�owi. Rezultatem tego podzia�u jest z
jednej strony �wiat�o, przez kt�re ciep�o otwiera drog� w �wiat nadzmys�owy. Ciep�o wysy�aj�c �wiat�o w
g�r�, w �wiat nadzmys�owy, musi zsy�a� co� w d�, w �wiat materialny, w �wiat rzeczy
nieprzezroczystych, widzialnych. Nic nie powstaje w �wiecie w spos�b jednostronny. Wszystko, co
powstaje, ma dwie strony. Je�eli z ciep�a powstaje �wiat�o, to z drugiej strony powstaje zm�cenie,
powstaje ciemna materia. Taka jest prastara nauka wiedzy duchowej.
Nale�y sobie jednak zda� spraw�, �e opisany teraz proces stanowi tylko stron� zewn�trzn�, jest tylko
fizyczno-materialnym procesem. U podstaw tego fizyczno-materialnego procesu le�y jednak co� zupe�nie
innego. Gdy macie przed sob� tylko samo ciep�o, a wi�c co�, co jeszcze nie �wieci, to postrzegacie je pod
pewnym wzgl�dem jako co� zewn�trznie fizycznego, ale wewn�trz jest co� duchowego. Kiedy to ciep�o
stanie si� tak silne, �e wyst�puje �wiecenie i wytwarza si� dym, to co� z tej duchowo�ci, kt�ra by�a w
cieple, musi przej�� w dym. A duchowo��, kt�ra by�a w cieple, kt�ra przechodzi w dym, w element
powietrzny, a zatem w co�, co stoi poni�ej ciep�a, jest teraz zaczarowana w tym, co przedstawia si� jako
zm�cenie. Duchowe istoty z��czone z ciep�em musz� si� niejako z tym pogodzi�, �e zostaj� zaczarowane
w to, co staje si� g�ste, co staje si� dymem. Zaczarowanie duchowych istot ��czy si� ze wszystkim, co
wydziela si� z ciep�a jako zm�cenie, jako zmaterializowanie. Mo�emy to uj�� w spos�b bardziej jaskrawy.
Przyjmijmy, �e doprowadzamy powietrze do stanu p�ynnego, co dzisiaj jest ju� mo�liwe. Samo powietrze
jest niczym innym jak zag�szczonym ciep�em. Powstaje ono z ciep�a, gdy tworzy si� dym. W ten dym
zosta�a
25
tu wczarowana duchowo��, kt�ra powinna by� w�a�ciwie w ogniu. Duchowe istoty, kt�re nazywamy te�
istotami elementarnymi, zosta�y wczarowane w powietrze i wci�� nadal s� wczarowywane w byt jeszcze
ni�szy, gdy powietrze przeistoczone zostaje w wod�. Dlatego te� wiedza duchowa we wszystkim, co daje
si� postrzega� zewn�trznie, widzi co�, co powsta�o z pewnego pierwotnego stanu ognia albo ciep�a.
Dopiero p�niej sta�o si� powietrzem, dymem albo gazem, kiedy ciep�o zag�ci�o si� do gazu, gaz do
cieczy, a ciecz do substancji sta�ej. Sp�jrzcie wstecz � tak m�wi badacz wiedzy duchowej � na
jak�kolwiek substancj� sta��. Kiedy� by�a ona p�ynna. Stan sta�y osi�gn�a dopiero z biegiem ewolucji. To
za�, co jest p�ynne, znajdowa�o si� niegdy� w stanie gazowym, a substancja gazowa wytworzy�a si� jako
dym z ognia. Nale�y jednak pami�ta�, �e z tym zag�s