6323
Szczegóły |
Tytuł |
6323 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6323 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6323 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6323 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STELIOS GALATOPOULOS
MARIA CALLAS
BOSKI POTW�R
Z angielskiego prze�o�y�a Bogna Piotrowska
�wiat Ksi��ki
Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media
Tytu� orygina�u MARIA CALLAS. SACRED MONSTER
Projekt ok�adki Cecylia Staniszewska, Ewa �ukasik
Redaktor prowadz�cy Ewa Niepok�lczycka
Redakcja Agnieszka Wurm
Konsultacja J�zef Ka�ski
Redakcja techniczna Katarzyna Krawczyk
Korekta Bo�enna Burzy�ska Maria B�ocka Tadeusz Mahrburg
Copyright (c) 1998 by Stelios Galatopoulos
Copyright (c) for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o. Warszawa 2002
Bertelsmann Media Sp. z o.o. �wiat Ksi��ki Warszawa 2002
Sk�ad i �amanie FELBERG
Druk i oprawa Drukarnia Naukowo-Techniczna SA Warszawa
ISBN 83-7311-138-7 Nr 3235
SPIS TRE�CI
Podzi�kowania . 7
PROLOG ROZMOWY Z CALLAS . 11
CZʌ� I POCZ�TKI . 21
1. Korzenie 23
2. Pierwsze sukcesy . 32
3. Powr�t do Ameryki 60
CZʌ� II PRIMADONNA 67
4. Dwaj panowie z Werony . 69
5. Sukcesy i spi�cia w Ameryce �aci�skiej 86
6. Wymarzony cel: La Scala 104
7. Na podb�j Nowego �wiata 128
CZʌ� m LA DIVINA . 141
8. Lata triumfu, lata Viscontiego . 143
9. Metropolitan Opera 172
CZʌ� IV PRIMA DONNA ASSOLUTA . 187
10. Plotki i pom�wienia 189
11. Skandale 206
12. Jeszcze raz skandale: Zerwanie z Rzymem i z La Scal� . 220
13. Wojna z Metropolitan . 234
Cz�� V
�YCIE OBOK SZTUKI . 247
14. Rejs �r�dziemnomorski . 249
15. Rozw�d i powr�t na scen� 266
16. Schy�ek kariery i rozstanie ze scen� . 290
CZʌ� VI FINALE 311
17. W poszukiwaniu straconego czasu 313
18. Artystka i jej dzie�o 338
19. Zmierzch boskiego potwora 362
Dyskografia 377
Kalendarium wyst�p�w 411
Bibliografia 436
�r�d�a zdj�� 438
Indeks os�b 439
Indeks oper, r�l i arii . 445
PODZI�KOWANIA
Wiele os�b pomog�o mi w d�ugich przygotowaniach do wydania ksi��ki Maria Callas. Boski potw�r. Niekt�rzy z nich, w tym s�ynni �piewacy i muzycy, pragn�li zachowa� anonimowo��, uwa�aj�c, �e ich pomoc by�a minimalna. Nie zgadzam si� z nimi - wszelka pomoc si� liczy. Chc�, �eby wiedzieli, �e jestem im niesko�czenie wdzi�czny.
U niekt�rych zaci�gn��em szczeg�lny d�ug, jako �e bez ich wsparcia, zach�ty i przyja�ni pewnie nigdy bym nie uko�czy� ksi��ki, kt�ra sta�a si� tak wa�n� cz�ci� mego �ycia.
Wielce wspom�g� mnie s�ynny dyrygent, Tullio Serafin, mentor Callas, kt�ry pozwala� mi uczestniczy� w pr�bach i odpowiada� na liczne pytania. R�wnie znamienita artystka, Elvira de Hidalgo, nauczycielka Callas, pomog�a mi zrozumie� i wnikn�� w �wiat artystyczny i duchowy swojej najs�ynniejszej uczennicy. Kr�tkie spotkanie z Luchino Viscontim poszerzy�o moje spojrzenie na kunszt Callas i pomog�o mi odkry� nowe aspekty sztuki.
M�j d�ugoletni przyjaciel, Nicola Zaccaria, okaza� si� nieoceniony je�li chodzi o zdj�cia i chronologi� greckiej kariery Callas, a tak�e stanowi� wa�ne ogniwo w kontaktach z La Scal�. Nie�yj�cy ju� Harold Rosenthal, �wietny kronikarz �ycia operowego, za�o�yciel i wydawca czasopisma "Opera", kilkakrotnie naprowadza� mnie na w�a�ciwy trop.
Do tych, kt�rym winienem szczeg�lne podzi�kowania, nale�� tak�e: Lorenzo Siliotto z Museo Teatrale alla Scala i Biblioteca Livia Simoni; Antonio Bussetto z archiwum La Fenice w Wenecji; Giovanni Altavilla z Teatro San Carlo w Neapolu; Walter Talevi z Rzymu; Francis Robinson z Metropolitan w Nowym Jorku;
Katherine Wilkinson i jej koledzy z Covent Garden w Londynie. Niestety wi�kszo�� z nich ju� od nas odesz�a.
Spo�r�d bibliotekarzy, stanowi�cych szczeg�lny gatunek ludzi, bez kt�rych pisarzowi tak trudno si� oby�, serdecznie dzi�kuj� A. Sopherowi, by�emu szefowi dzia�u muzycznego Westminster City Libraries, dr. M. A. Bairdowi z dzia�u muzycznego Uniwersytetu Londy�skiego, a zw�aszcza R. Howardowi Wrightowi, dawnemu bibliotekarzowi Muzycznej Biblioteki Miejskiej w Richmond-upon-Thames, kt�ry pom�g� mi nie tylko w zdobyciu wa�nych informacji, ale tak�e zrecenzowa� wnikliwie r�kopis niniejszej ksi��ki.
Innego rodzaju pomoc uzyska�em od wieloletniego przyjaciela, dr. Pierluigiego Pizzocaro z Mediolanu, kt�ry wraz z ca�� rodzin� s�u�y� mi pomoc� w kwestiach
zwi�zanych z j�zykiem w�oskim, prowadzi� na moj� pro�b� poszukiwania we W�oszech i wielokrotnie go�ci� mnie u siebie.
Wreszcie pragn� podzi�kowa� wydawcy, Fourth Estate, a w szczeg�lno�ci redaktorowi Christopherowi Porterowi, kt�ry dzi�ki swej wnikliwo�ci kierowa� mnie na najw�a�ciwsz� drog� przy pracy nad t� ksi��k�. Pod tym wzgl�dem wiele zawdzi�czam tak�e nader skrupulatnej redaktorce lisie Yardley, dla kt�rej nie by�o rzeczy niemo�liwych.
Ojcu Viannisowi Galatopoulosowi i matce Marii Galatopoulou (z domu Stylianaki)
PROLOG
ROZMOWY Z CALLAS
Po raz pierwszy spotka�em Mari� Callas 14 sierpnia 1947 roku w Weronie, gdzie sp�dzi�em kilka dni przed wyjazdem na studia do Anglii. Miasto by�o obwieszone plakatami obwieszczaj�cymi program s�ynnego festiwalu operowego w Arena di Verona, kt�ry po wielu latach wojny wznowiono latem poprzedniego roku.
Spo�r�d zapowiadanych oper nie zna�em Giocondy Ponchiellego, ani te� g��wnej bohaterki tego spektaklu, Marii Kallas. W owym czasie �piewaczka pisa�a swe nazwisko przez "K" - s�dzi�em wi�c, �e mo�e by� Greczynk�. Bez wahania kupi�em bilet na przedstawienie na dzie� 14 sierpnia.
Na sztuce operowej zna�em si� wtedy do�� s�abo, a przecie� brzmienie g�osu Callas, jej kunszt wokalny, wspania�e modulacje i koloratury - wszystko to zrobi�o na mnie wyj�tkowe wra�enie, tyle tylko, �e nie by�em jeszcze pewien, czy mam jej wyst�p oceni� pozytywnie, czy negatywnie. Niew�tpliwie by�o to zupe�nie nowe doznanie. By�em g��boko poruszony, chocia� nie potrafi�em zdefiniowa�, na czym polega� �w czar. D�ugo brzmia� mi w uszach jej g�os. Wiedzia�em, �e nigdy go nie zapomn� ani nie pomyl� z innym.
Po przedstawieniu, kr�c�c si� za kulisami, znalaz�em wej�cie do garderoby. Panowa�o zamieszanie i wrzawa. Sta�em przy wej�ciu do garderoby Callas w t�umie innych os�b. Widzia�em, �e artystka przyjmuje wielbicieli, siedz�c - jak si� okaza�o, podczas pr�by uleg�a wypadkowi i musia�a pozwoli� nodze odpocz��.
Po chwili ha�as nieco przycich�, a ja podszed�szy, �mia�o zapyta�em: "Czy ma pani w sobie "odrobin�" Greczynki?".
W�o�y�a okulary i przyjrza�a mi si� bacznie, a na jej twarzy pojawi� si� ciep�y u�miech. Podaj�c mi obie r�ce, powiedzia�a po grecku: "Odrobin�?! Ale� ja jestem na wskro� Greczynk�. Prawd� powiedziawszy, jest ze mnie "kawa�" Greczynki", doda�a, czyni�c aluzj� do swych w owym czasie obfitych kszta�t�w.
Rozmawiali�my przez kilka minut - po co przyjecha�em do Werony, jak d�ugo tu zabawi�, i temu podobne. Czas by�o si� �egna�. "Czy zdaje pan sobie spraw�, �e ju� prawie �wita? - zapyta�a. - Poza tym mam dzi� imieniny, prosz� przyj�� o sz�stej do hotelu. Opowie mi pan o sobie, o tym, co pan zamierza robi� w Anglii. Porozmawiamy te� o Giocondzie".
W hotelu ca�a rozmowa zn�w koncentrowa�a si� na mojej osobie, na czekaj�cych mnie studiach w Anglii, na moich rodzicach. O Giocondzie m�wili�my niewiele. Wybuchem �miechu przyj�a moj� niezbyt taktown� uwag�, �e pierwsze tony w jej wykonaniu wywo�a�y u mnie uczucie "zmieszania, a nawet l�ku". O sobie nie
powiedzia�a w zasadzie nic, a ja, zbyt nie�mia�y, nie pyta�em. Nast�pnego dnia wyrusza�em do Anglii uszcz�liwiony, zachwycony, ol�niony t� niezwyk�� m�od� �piewaczk� greck�.
W ci�gu nast�pnych sze�ciu lat widywa�em Callas jedynie na scenie. Wakacje zwykle sp�dza�em we W�oszech, gdzie nie przepuszcza�em �adnej okazji, �eby p�j�� do opery, zw�aszcza gdy �piewa�a Callas. Widzia�em tak�e jej debiut w Covent Garden w 1952 roku, kiedy �piewa�a parti� tytu�ow� w Normie Belliniego. To w�a�nie wtedy po raz pierwszy doszed�em do przekonania, �e opera jako dramat jest jedn� z najwznio�lejszych sztuk, mo�e nawet najwznio�lejsz�. W nast�pnym roku ponownie spotka�em Callas w Londynie, gdzie wyst�powa�a w Covent Garden w Aidzie. Towarzyszy� jej m��, Giovanni (Gian) Battista Meneghini. Powita�a mnie jak dobrego znajomego. Od tego czasu ilekro� by�em we W�oszech, odwiedza�em j� w garderobie teatralnej, a raz, w towarzystwie wsp�lnego znajomego, w jej willi w Sirmione nad jeziorem Garda.
Nasza przyja��, a wi�c nie zwyk�a znajomo��, datuje si� jednak dopiero od 1957 roku, od czasu wyst�p�w zespo�u La Scali na festiwalu w Edynburgu. Widywa�em j� cz�ciej od tego czasu - zar�wno na scenie, jak i prywatnie. Nasze rozmowy w tamtym okresie ogranicza�y si� w zasadzie do spraw sztuki. Jeszcze jeden temat wydawa� si� j� interesowa�: Maria bardzo lubi�a swata� ludzi, namawia� ich do ma��e�stwa. "Nie jestem chyba zbyt dobr� swatk�?" - mawia�a.
Callas wydawa�a si� szcz�liwa w ma��e�stwie, jednak podstawowym celem jej istnienia by�a praca, rzadko wi�c porusza�a tematy osobiste. Miewa�a oczywi�cie k�opoty, ale wszystkie mia�y jaki� zwi�zek z jej karier�. Ogromnie prze�ywa�a niepochlebne komentarze prasowe w zwi�zku ze scysjami, do jakich dosz�o w kilku teatrach, czu�a �al do tych, kt�rzy starali si� j� wyzyskiwa�. W miar� jak krytycy coraz bardziej ostrzyli sobie j�zyki, cz�sto b��dnie cytuj�c jej s�owa, wypowiedzi Marii stawa�y si� ostro�niejsze. Kiedy bliska przyjaci�ka zawiod�a j�, publikuj�c k�amliwy, nieprzychylny artyku�, Maria by�a bardzo rozgoryczona. Wprawdzie ostatecznie wybaczy�a przyjaci�ce, ale nie by�o ju� powrotu do dawnej za�y�o�ci. Kiedy� powiedzia�a mi: "Jak mog� komukolwiek ufa�, skoro nawet przyjaci�ka, nawet rodzina, sprzedaje mnie za pieni�dze?'51.
Najgorsze jeszcze nie nadesz�o. Latem 1957 roku odczuwa�a silne wyczerpanie psychiczne i fizyczne, a mniej wi�cej rok p�niej pok��ci�a si� z m�em o spos�b, w jaki zarz�dza� jej w�asnym maj�tkiem. W tym czasie po raz pierwszy zacz�� zawodzi� j� g�os. By�y to dopiero pocz�tki, niebawem jednak musia�a ograniczy� liczb� wyst�p�w. Jesieni� 1959 roku rozpad�o si� jej ma��e�stwo z Meneghinim, a rozpocz�� si� zwi�zek z greckim armatorem, Onasisem. Nadal �piewa�a, cho� teraz ju� rzadko - a� do lipca 1965 roku, kiedy to na dobre odesz�a ze sceny operowej.
Mia�a teraz wi�cej czasu, mogli�my widywa� si� cz�ciej, nasza przyja�� si� zacie�nia�a. Po oficjalnej separacji z m�em Maria sta�a si� cieplejsza w stosunkach z lud�mi, rozwin�o si�, do tej pory do�� nik�e, poczucie humoru, znik�o napi�cie, widoczne szczeg�lnie pod koniec 1958 i w 1959 roku. By�a zabawniejsza, weselsza, ch�tniej m�wi�a o sobie - ale nie o Onasisie. Wprawdzie by�o tajemnic� poliszynela, �e swoje "nowe �ycie" zwi�za�a z Onasisem, na ten temat jednak nie mia�a nic istotnego do powiedzenia.
Latem 1960 roku Maria przedstawi�a mnie Onasisowi2. By�o to przypadkowe spotkanie na wyspie Tinos, gdzie przyjecha�a pomi�dzy wyst�pami w Normie w Epidaurze, chcia�a bowiem odby� pielgrzymk� do cudownego obrazu Matki Boskiej (dla Grek�w Tinos na Morzu Egejskim to jak Lourdes dla Francuz�w). P�niej spotyka�em ich razem w Grecji, w Monte Carlo, na jachcie Onasisa "Christina". Widzia�em go tak�e samego w Pary�u. By� zwykle przyjacielski, na sw�j z�o�liwy spos�b zabawny. Jednak gdy go nie by�o, Maria niech�tnie o nim m�wi�a. Nauczy�em si� ju� dobrej angielskiej zasady: je�li chcesz otrzyma� szczer� odpowied�, nie zadawaj osobistych pyta�. Zreszt� zasada ta obowi�zywa�a generalnie w stosunkach z Mari�. Gdy tylko pada�o pytanie osobiste, czy te� niespodziewana uwaga na temat Onasisa - nawet po 1968 roku, kiedy to by� ju� m�em Jacqueline, wdowy po prezydencie Kennedym - niemal zawsze zmienia�a temat. Zdarza�y si� oczywi�cie wyj�tki, chocia� przed 1976 rokiem nieliczne. P�niej r�wnie� rzadko m�wi�a o sprawach osobistych, a przynajmniej publicznie. Z jej uwag na temat Onasisa w wywiadzie udzielonym Davidowi Frostowi dowiadujemy si� niewiele ponad to, �e ��czy�a ich serdeczna przyja��.
Inaczej reagowa�a na pytania zwi�zane z pierwszym m�em, Meneghinim. Po separacji w 1959, a przed 1976 rokiem, wspomina�a go tylko kilka razy, zawsze wyra�aj�c si� o nim kr�tko i bezosobowo. O ile mi wiadomo, tylko raz, jakie� dwa lata po rozstaniu, da�a si� sprowokowa� do wyra�enia s�du co do jego osoby. Pewna kobieta w spos�b do�� protekcjonalny wspomnia�a, �e wedle "dobrze poinformowanych �r�de�" Maria zamierza wr�ci� do m�a. "Co to, to nie - pad�a ostra odpowied�. - Ten stary sk�piec nie potrzebuje �ony". Mimo rezerwy, jak� zwykle zachowywa�a, zw�aszcza w kontaktach ze znajomymi, tym razem Callas by�a w spos�b widoczny z�a - nie z powodu tego, co zosta�o powiedziane, ale dlatego �e straci�a swe zwyk�e opanowanie. Odzyskuj�c r�wnowag�, z lekkim, wymuszonym u�miechem zako�czy�a rozmow� s�owami, kt�rych sens nie pozostawia� �adnych w�tpliwo�ci: "Moja droga "wszystkowiedz�ca" pani, �ycie jest zbyt kr�tkie, �eby martwi� si� problemami ma��e�skimi obcych ludzi". Poza jedn� zawoalowan� aluzj�, odnosz�c� si� do ksi��ki napisanej przez matk�, tylko raz w mojej obecno�ci Maria publicznie wypowiedzia�a si� na temat w�asnej rodziny. Na uwag� pewnej niezno�nej Greczynki, sugeruj�c�, jakoby siostra Marii, lakinthy, by�a kiepsk� �piewaczk�, Maria zareagowa�a ostro: "Moja siostra jest dobr� artystk�, a gdyby tylko zechcia�a, mog�aby zosta� doskona�� pianistk�".
W ci�gu roku po ukazaniu si� w 1976 roku mojej na p� biograficznej ksi��ki Callas, Prima Donna Assoluta3, zbli�yli�my si� do siebie. Od stycznia 1977 roku zacz�a cz�sto do mnie telefonowa�. Pewnego dnia przysz�a na lunch do mego domu w Richmond. By�a w doskona�ym nastroju. Dawa�a mi do zrozumienia, �e po okresie bezczynno�ci artystycznej4, za kt�r� czyni�a odpowiedzialn� bezsenno�� i niskie ci�nienie (na kt�re zreszt� uskar�a�a si� przez ca�e doros�e �ycie), znowu chce �piewa�. Nim wysz�a, nastawi�em nagranie jej koncertu ate�skiego z 1957 roku. By�a uszcz�liwiona - nie wiedzia�a o istnieniu takiego nagrania i wychwala�a pod niebiosa "pirat�w", dzi�ki kt�rym przetrwa�o. Przy niekt�rych fragmentach "Liebestod" z Tristana i Izoldy przy�piewywa�a do wt�ru.
Po tej wizycie jej telefony z Pary�a sta�y si� jeszcze cz�stsze. Ja r�wnie� odwiedzi�em j� kilka razy. Ku memu zdumieniu, z w�asnej inicjatywy zacz�a wspomina� rodzin�, Meneghiniego, a nawet Onasisa - by�o to zupe�nie nie do pomy�lenia rok wcze�niej. S�ucha�em z zainteresowaniem, ale pocz�tkowo powstrzymywa�em si� od zadawania pyta� i komentowania, zw�aszcza gdy chodzi�o o Onasisa. Jednak cz�sto w trakcie naszych spotka� z niezrozumia�ych powod�w nagle markotnia�a, popada�a w zadum�.
Stopniowo nasze rozmowy przeradza�y si� w dyskusje, nierzadko na powa�ne tematy filozoficzne - w ko�cu przecie� oboje byli�my Grekami. Ostatecznie do pyta� bardziej osobistych sk�oni�o mnie jej zainteresowanie moim w�asnym �yciem prywatnym. Czu�em, �e chcia�a mi opowiedzie� o swych uczuciach, zw�aszcza o zwi�zku z Onasisem, o tym, co do niego naprawd� czu�a (zmar�w marcu 1975 roku). Chcia�a tak�e rozmawia� o rozpadzie ma��e�stwa z Meneghinim. Na pocz�tek zapyta�em, czemu nie stara si� prostowa� wszystkich nieprawdziwych informacji, jakie w przesz�o�ci publikowano na jej temat. Odpowiedzia�a, �e nie chce tym, kt�rzy zarabiaj�, wyci�gaj�c na �wiat�o dzienne szczeg�y z osobistego �ycia innych, dawa� amunicji i powodu do nast�pnej nagonki na ni�.
Po raz pierwszy w tej ksi��ce zostaj� ujawnione prawdziwe fakty dotycz�ce jej stosunk�w rodzinnych, jej ma��e�stwa z Meneghinim i zwi�zku z Onasisem. Co wa�niejsze, po raz pierwszy podj�ta zostaje pr�ba odpowiedzi na pytanie, co doprowadzi�o do tego, �e ta wyj�tkowo rygorystyczna, inteligentna i w gruncie rzeczy puryta�ska kobieta z�ama�a w�asne zasady. Wspomnienia Meneghiniego, zawarte w ksi��ce Maria Callas mia moglie (1981), obejmuj� jedynie okres do 1959 roku, kiedy to (wbrew temu, co m�wi Meneghini) Maria zerwa�a z nim wszelkie kontakty. Og�lnie rzecz bior�c, Meneghini m�wi prawd�, ale nie ca�� prawd�. Brak w jego ksi��ce punktu widzenia Marii Callas.
Przez d�u�szy czas ju� po jej �mierci zastanawia�em si�, czemu zgodzi�a si� rozmawia� ze mn� o swym �yciu prywatnym, zw�aszcza o Onasisie, kt�ry to zwi�zek, z powodu k�amliwych, skandalizuj�cych informacji prasowych, dawniej by� w zasadzie tematem tabu. Wydaje mi si�, �e znalaz�em odpowied�. Ingrid Bergman, kt�ra nawiasem m�wi�c, Callas zna�a i lubi�a, przez wiele lat nie chcia�a spisa� w�asnej autobiografii. Przem�wi�y dopiero do niej argumenty dzieci: �e wraz z jej �mierci� niejeden autor b�dzie zbija� fortun�, wyci�gaj�c na �wiat�o dzienne skandalizuj�ce epizody z jej �ycia i nikt, nawet w�asne dzieci, nie b�dzie w stanie broni� jej imienia. Dlatego Bergman spisa�a histori� swego �ycia. S�dz�, �e tak te� by�o z Callas. Chcia�a, �ebym pozna� prawd�, wiedzia�a bowiem, �e jako jej stary dobry przyjaciel nie b�d� wypacza� jej wypowiedzi i wykorzystywa� jej biografii dla taniej sensacji.
W recenzji mojej ksi��ki Callas, Prima Donna Assoluta pewien krytyk zawar� kilka uwag, kt�rych celem by�o, jak s�dz�, wci�gni�cie samej Callas w nasz� polemik�. Wbrew jego nadziejom, nie mieszaj�c do tego artystki, poprawi�em zauwa�one przez niego nie�cis�o�ci. Kto� przes�a� jej t� recenzj� i moj� odpowied�. Chyba to sprawi�o, �e Maria zaufa�a mi. M�wi�c o tej w�a�nie ksi��ce, zapyta�a kiedy�, czy zachowa�em list, jaki od niej otrzyma�em w okresie pracy nad ksi��k�.
"No c� - powiedzia�a - mo�esz go wykorzysta�. Jest ju� oczywi�cie za p�no, ale mo�e jeszcze si� przyda� przeciwko tym wszystkim oportunistom". Wytkn��em jej wtedy, �e sama nie reaguje na oczywiste k�amstwa i nieodpowiedzialne oskar�enia ze strony ludzi szukaj�cych taniego rozg�osu, wierz�c zapewne, �e kiedy� wreszcie zostanie oczyszczona z nieuzasadnionych zarzut�w. "Masz absolutn� racj� - odrzek�a - ale to "kiedy�" ci�gle nie nadchodzi".
W przeciwie�stwie do innych list�w, zwykle pisanych po grecku, a wi�c w j�zyku, w jakim zwykle porozumiewali�my si�, ten list napisa�a po angielsku (zreszt� i ksi��ka by�a pisana po angielsku). List jest oficjalny i zwi�z�y. Jak to by�o w zwyczaju w�r�d konserwatywnych Grek�w poprzednich pokole�, Callas wymienia�a swych bliskich znajomych z nazwiska (Onasis zwa� j� Callas.
Drogi Galatopoulosie! Jeszcze jedna ksi��ka o mnie (.). M�j Bo�e! Czuj� si� ogromnie za�enowana, jakby mnie ju� na tym �wiecie nie by�o, jakby mnie ju� dawno pochowano. Wszystko to, musz� przyzna�, jest cudowne. Ale za du�o tego dobrego. Chyba to wielka przesada, przecie� jestem jedynie interpretatork� wielkiej muzyki, a w �yciu prywatnym osob� wielce skromn� i dr�czon� wyrzutami sumienia, gdy� poprzeczk� ustawi�am tak wysoko, �e niemal nie jestem w stanie jej pokona�; w ka�dym przedstawieniu zdaje mi si�, �e mog�abym osi�gn�� wi�cej, a mimo to publiczno�� zachwyca si�.
�ycz� powodzenia. Mam nadziej�, �e wszystko wreszcie uk�ada si� dobrze. Wiem, �e jeste� oddanym, szczerym wielbicielem sztuki, ale bierzesz na siebie potwornie du�� odpowiedzialno�� - nie s�dzisz?
Z powa�aniem, Maria Callas
PS Mo�esz uzyska� pewne informacje od Teresy - tak�e od Hermana5.
Od �mierci Callas w 1977 roku ukaza�o si� na jej temat kilka ksi��ek, niekt�re rzekomo autoryzowane przez sam� artystk�. Rozmawiaj�c z ni� w lipcu 1977 roku, rzuci�em mimochodem: "Co s�dzisz o napisaniu autobiografii, czy� to nie cudowny pomys�, Mario? Ta forma wyrazu mo�e da� sporo satysfakcji".
W odpowiedzi us�ysza�em zdecydowane "nie!" wypowiedziane tonem, w kt�rym pobrzmiewa�y echa Normy. Po chwili Maria doda�a: "Moje pami�tniki zawarte s� w interpretowanej przeze mnie muzyce - to jedyna forma wyrazu, w jakiej potrafi� si� wypowiedzie� na temat sztuki i mojej w�asnej osoby; a nagrania, bez wzgl�du na ich jako��, przechowuj� moj� autobiografi�. Tak czy owak, ty ju� o mnie napisa�e�". Nast�pnie, zamykaj�c ten temat, rzuci�a z czaruj�c� kokieteri�: "Stello6, nie uwa�asz, �e jestem za m�oda na pisanie autobiografii? Przecie� nie mam jeszcze osiemdziesi�tki"7.
Skorzysta�em z okazji, �eby wyjawi�, i� przygotowuj� nast�pn� ksi��k� o niej -bogato ilustrowan� dokumentacj� jej kariery. Nic nie odpowiedzia�a, ale wyczu�em, �e pomys� jej si� spodoba�. Zacz��em opowiada� o nowym zamierzeniu, o tym, �e zamieszcz� w ksi��ce zdj�cia przedstawiaj�ce j� we wszystkich rolach, stanowi�ce fotograficzne uzupe�nienie tekstu. Po chwili zadumy z niepokojem spyta�a o zdj�cia z okresu, kiedy by�a "wielka" (tzn. gruba). "Chyba powinny si� tam tak�e znale��, nie s�dzisz?" - spyta�em.
Odwracaj�c wzrok, zaprotestowa�a energicznie, a nast�pnie, mrugn�wszy po �obuzersku, doda�a: "Oczywi�cie, �e je zamie�cisz, m�j drogi, ale chyba tak�e te, na kt�rych jestem szczup�a i elegancka? Ja tylko sobie �artuj�, chc� zobaczy� twoj� reakcj�". Wysz�a z pokoju, po chwili wr�ci�a: "Na pewno spodobaj� ci si� te zdj�cia dla dokumentu - powiedzia�a. - Tylko, na lito�� bosk�, nie zgub ich". By�em tak wzruszony, �e zdo�a�em z siebie wydusi� jedynie co� o ich walorze historycznym8.
Maria stan�a przede mn�, trzymaj�c w ramionach nuty niczym niemowl�. U�miechaj�c si�, oznajmi�a, �e b�dzie nagrywa� parti� Lotty z Wertera Masseneta. Parti� tytu�ow� wykona Alfredo Kraus, a dyrygowa� b�dzie Georges Pretre. "Nie czuj� si� jeszcze najlepiej po ostatniej grypie, szkodz� mi antybiotyki, ale B�g da, do jesieni b�d� w formie. Wiesz, jak �le wp�ywa na m�j g�os suche letnie powietrze". Doda�a tak�e, �e we wrze�niu, przed nagraniami, jedzie na wakacje na Cypr. Wiedz�c, �e na Cyprze mieszkaj� moi rodzice, pyta�a, czy mnie tam przypadkiem nie zastanie. Niestety, w tym czasie mia�em zaplanowane wyk�ady w Stanach Zjednoczonych i Meksyku. Da�a mi wi�c nazwiska ameryka�skich przyjaci�, kt�rzy mogli okaza� si� pomocni.
Gestem d�oni zmieni�a temat rozmowy, pytaj�c, czy wol� na deser lody, czy te� pie�� w jej wykonaniu. Uda�em, �e musz� si� nad spraw� g��boko zastanowi�.
Ubawi�o j�, �e wybra�em lody (Maria Callas uwielbia�a lody). Z teatralnym gestem odrzek�a, �e jak zwykle m�j os�d jest nader rozumny ("Jeste� taki zdolny!"), a wi�c w nagrod� dostan� dwa "desery". Akompaniuj�c sobie na fortepianie, wykona�a "Pleurez, mes yeux" z Cyda. �piewa�a ca�kiem dobrze. Poprosi�em wi�c o bis. Najpierw rzuci�a dowcipnie, �e niestety nie zna �adnej pie�ni o lodach {arie di sorbetto9), a nast�pnie, spe�niaj�c moje �yczenie, za�piewa�a "Ah! Non credea mirarti" z Lunatyczki, czym wzruszy�a mnie do �ez.
Czas by�o si� �egna�. Maria sta�a boso u drzwi. "Kiedy� naucz� si� robi� buty eleganckie, a wygodne?" - mrukn�a. Wreszcie, gdy zda�a sobie spraw�, �e od dwudziestu minut rozmawiamy, stoj�c na progu (odwieczny nawyk u Grek�w), wybuchn�a �miechem i �artobliwie wypychaj�c mnie za drzwi, zaimprowizowa�a recytatyw (pierwsze takty arii Gildy "Caro nome" z Rigoletta): "Wyno� si� z mego domu, napisz do mnie". "Do zobaczenia na wyspie Afrodyty [na Cyprze]", powiedzieli�my jednocze�nie. Wychodz�c, obejrza�em si�: wygl�da�a jak posta� z nieznanego p��tna El Greca. Wi�cej nie mia�em ju� jej nigdy zobaczy�.
Po po�udniu 16 wrze�nia 1977 roku prowadzi�em prelekcj� na temat Marii Callas na pok�adzie "Queen Elizabeth II". W chwil� po zako�czeniu wyk�adu otrzyma�em wiadomo��, �e kilka godzin wcze�niej zmar�a w Pary�u. W pierwszej chwili nie mog�em uwierzy� - nie mia�a przecie� jeszcze 54 lat. D�ugo spacerowa�em po pok�adzie, zanim dotar�a do mnie straszna prawda.
W tym okresie rozpoczyna�em prac� nad ksi��k� o Bellinim. Musia�em tak�e podj�� szeroko zakrojone poszukiwania zdj�� Callas do swej kolekcji. Min�o sporo czasu, nim zarzuci�em przygotowania do albumu fotograficznego, o kt�rym by�a mowa. Zmieni�em koncepcj� i po pewnym czasie rozpocz��em pisanie nieco innej ksi��ki, Maria Callas - Artystka i kobieta. Zanim j� uko�czy�em, pojawi�y si� na rynku ksi��ki innych autor�w. Musia�em wi�c zmieni� plany i podj�� pr�b� poprawienia zawartych w nich oczywistych przek�ama�, a wi�c przygotowania dzie�a opartego wy��cznie na sprawdzonych faktach. Tak powsta�a ksi��ka Maria Callas. Boski potw�r, kt�rej napisanie, jak wida�, nie przysz�o mi �atwo i zaj�o par� �adnych lat.
Wr��my jednak do pocz�tk�w. Gdy nasze spotkania i rozmowy telefoniczne sta�y si� cz�stsze, �wiadom ich historycznego znaczenia zacz��em prowadzi� notatki w j�zyku greckim. Podkre�lam jednak, �e nie pisa�em biografii "na zlecenie" artystki. Du�a cz�� tej ksi��ki ma charakter autobiograficzny. Czytelnik szybko dostrze�e, �e Callas w spos�b rzetelny i inteligentny pojmowa�a zar�wno sw� w�asn� osob�, jak i sztuk�.
Wykorzystuj�c swoj� wyj�tkow� rol� w �yciu Callas, postanowi�em spisa� jej dzieje, ale podj�cie ostatecznej decyzji zaj�o mi sporo czasu. Po jej �mierci d�ugo bi�em si� z my�lami, analizuj�c nasze kontakty10. Z up�ywem czasu nabiera�em dystansu, a wspomnienia zyskiwa�y wymiar bardziej realistyczny. Poczu�em si� wolny.
Do 1976, 1977 roku, nie b�d�c tego �wiadom, nie zawsze widzia�em kobiet� i artystk� w obiektywnym �wietle. P�niej, gdy nasza przyja�� zacie�ni�a si� (cho� nie na tyle, by sta� si� niebezpiecznym przywilejem), tak jak to bywa u biograf�w, przeszed�em kilka faz fascynacji osob� Callas, coraz bardziej przywi�zuj�c si� do jej
wizerunku jako kobiety. Czasem, gdy nie pojmowa�em jej motyw�w, stawa�a mi si� niemi�a. Na pewno mia�a wady. Sprawy materialne mia�y dla niej znaczenie drugorz�dne, ale w pewnym stopniu kierowa�y ni� ambicja, up�r, determinacja i odrobina egoizmu. Te cechy, kt�re w odpowiednich warunkach pomaga�y jej w karierze artystycznej - a kariera niew�tpliwie znaczy�a dla niej najwi�cej - nie zawsze zjednywa�y sympati� ludzi. A jednak, jak si� przekona�em, wszelkie wady rekompensowa�o bij�ce od niej ciep�o, dobro�, szczero��, skromno��, a w p�niejszym okresie tak�e tolerancja i serdeczno��.
"Jestem zwyk�� kobiet�, i jestem kobiet� wysoce moraln� - powiedzia�a w wywiadzie udzielonym Kennethowi Harrisowi ("Observer", 1970). - To nie znaczy, �e uwa�am si� za tak zwan� "dobr�" kobiet�; ocena nale�y do innych; ale jestem moralna o tyle, �e dostrzegam wyra�nie to, co jest dobre, a co z�e z mojego punktu widzenia; nie mieszam jednego z drugim, ale i nie unikam".
Na podstawie mego w�asnego do�wiadczenia zdobytego w ci�gu d�ugich lat naszej znajomo�ci, uwa�am, �e jest to bardzo prawdziwe stwierdzenie. W moich oczach wady Callas niczego jej nie ujmowa�y; przeciwnie, dzi�ki nim jeszcze bardziej docenia�em jej g��bok� �wiadomo�� moraln�. Zacz��em postrzega� j� ostrzej, a uczucie przyja�ni i wysoka opinia przerodzi�y si� w ogromny szacunek dla jej misji �yciowej. Odt�d podziwia�em j� nie jako p�bogini�, kt�rej nale�ny jest panegiryk i apologia, ale jako wra�liw�, subteln�, realistycznie patrz�c� na �ycie istot� ludzk�, z kt�r� mo�na si� identyfikowa�. Nadal jednak nie wierzy�em, �e potrafi� napisa� obiektywn� biografi� - przeciwnie.
Posta� Callas by� mo�e wypad�aby lepiej na kartach powie�ci, ale w �yciu rzadko, a w�a�ciwie prawie nigdy, nie pojawiaj� si� takie idea�y. Przeciwie�stwa i dualizm to cechy istot ludzkich, zw�aszcza wielkich tw�rc�w i artyst�w.
Moje rozmowy z Callas nie by�y zwyk�ymi wywiadami. Jej s�dy, wprawdzie nie tak skalkulowane jak w wywiadzie, w pewnym stopniu zale�a�y od aktualnej sytuacji i motywacji, co nie znaczy, �e Callas stale zmienia�a zasady w�asnego kodeksu �yciowego. Przecie� w ka�dym z nas tkwi odrobina cz�sto nieu�wiadomionego wyrachowania, kt�re mo�e i nie odgrywa wi�kszej roli na co dzie�, ale istnieje, musi by� zatem brane pod uwag� w ocenie charakteru. Nale�y pami�ta�, �e nawet w przypadku Callas, a wi�c istoty ludzkiej nieod��cznie zwi�zanej ze sztuk�, sama sztuka nie wystarcza, �eby odkry� motywy jej post�powania jako kobiety. Oczywi�cie nie by�em w stanie sprawdzi� prawdziwo�ci jej niekt�rych deklaracji na w�asny temat. Os�d o cz�owieku, a zw�aszcza os�d samego siebie, nie jest nigdy absolutny i ostateczny. Jednak�e dzieli�a si� ze mn� pogl�dami w okresie, kiedy z du�� doz� prawdopodobie�stwa jej wspomnienia z przesz�o�ci by�y w jej oczach obiektywne. Jako powiernik i biograf, stara�em si� przedstawi� bohaterk� w perspektywie innej ni� ta, kt�r� sama proponowa�a, i oprze� ocen� zar�wno kobiety jak i artystki na faktach i konstruktywnej wyobra�ni, a nie na fikcji.
Po �mierci Callas niekt�rzy krytycy od nowa malowali jej artystyczny i prywatny obraz, wed�ug mnie zmieniaj�c jej wizerunek nie do poznania. Nie chodzi o to, �e by�a pod ka�dym wzgl�dem doskona�a, ale o to, �e niejeden autor zupe�nie niepotrzebnie skupia� si� na kilku fragmentach operowych nagranych w okresie,
kiedy artystka by�a w nie najlepszej formie, zw�aszcza pod koniec kariery - co wi�cej, na nagraniach opublikowanych po�miertnie bez jej zgody.
Niekt�rzy autorzy padali zbyt �atwo �upem ludzi, kt�rzy utrzymywali kontakty towarzyskie i zawodowe z Callas lub z Onasisem, lub kt�rzy pracowali dla Onasisa ju� po jego ma��e�stwie z Jacqueline Kennedy. Pragn�c ujrze� w�asne nazwiska obok nazwiska wielkiej artystki, wymy�lali niestworzone historie lub podawali do druku wyrwane z kontekstu cytaty. Rozwodzili si� na temat stosunk�w Callas z matk� i innymi osobami, buduj�c na kilku niesprawdzonych faktach ca�e sensacyjne opowie�ci. W takich historyjkach, a w niekt�rych przypadkach wr�cz pr�bach oszkalowania artystki, Callas jawi si� r�nie - jako istota cierpi�ca na wyj�tkowo silny kompleks ni�szo�ci, niebezpiecznie ambitna, dziewiczo czysta, rozpaczliwie samotna, a tak�e - w ko�cu by�a przecie� primadonn� - jako niezr�wnowa�ona kapry�nica. Wszystko to ekstremalne opinie, nie oparte na rzetelnej wiedzy. Wedle jednej dziwacznej teorii, Callas, tak bardzo wymagaj�ca je�li chodzi o w�asny g�os, czerpa�a masochistyczn� satysfakcj� z samounicestwienia. Zgodnie z inn�, zwi�zek z Onasisem by� najwa�niejszym wydarzeniem w jej �yciu. Dla wielu autor�w Callas by�a typow� bohaterk� opery mydlanej, kt�ra rzekomo po�wi�ci�a wszystko, nawet w�asn� karier�, dla Onasisa, i z tragicznym skutkiem na zawsze zamkn�a sobie drog� powrotu na scen�. Jako konsekwencja takiego rozumowania, Onasisa niesprawiedliwie przedstawiano jako szowinistyczn� m�sk� �wini�, zatwardzia�ego filistra, kt�ry nie do�� �e zrujnowa� jej karier�, to jeszcze zmusi� j� do usuni�cia ci��y, a wreszcie niecnie porzuci�. Dlatego Callas mia�a prowadzi� w Pary�u pustelnicze �ycie i zemrze� tam z powodu z�amanego serca... takie to by�y opowie�ci.
Callas nie zrobi�aby niczego, co mog�oby odbi� si� ujemnie na jej sztuce i karierze. Dla sztuki z ochot� po�wi�ci�aby wszystko. Ponadto przypominam, �e w ci�gu ostatnich dw�ch lat jej �ycia widywa�em t� "pustelnic�" cz�ciej ni� w ci�gu ca�ych dziesi�ciu lat naszej znajomo�ci.
Mydlanooperowi biografowie obsadzaj� Meneghiniego w roli "tego trzeciego" w tr�jk�cie, jako drugoplanowy czarny charakter. Ostatnio pojawi� si� jeszcze jeden "straszny typ", szef nagra� wytw�rni EMI, Walter Legge. Jego z kolei oskar�a si� o zmuszanie �piewaczki do nagrywania oper nieodpowiednich dla jej g�osu i talentu, a w konsekwencji tak�e o skr�cenie, a nawet zniszczenie jej kariery. W rzeczywisto�ci przez ca�e lata, pocz�wszy od 1947 roku, Callas w sprawach artystycznych radzi�a si� wy��cznie swego mentora, s�ynnego dyrygenta Tullia Serafina, pod kt�rego kierunkiem przygotowywa�a wyst�py sceniczne i nagrania. Serafin ponadto dyrygowa� orkiestr� niemal we wszystkich nagraniach, a do tego, z paroma wyj�tkami, przed dokonaniem nagrania Callas �piewa�a te partie na scenie. Tak wi�c i ten scenariusz, jak si� okazuje, ma niewiele wsp�lnego z prawd�, a mimo to stale powracaj� do� nast�pni autorzy czerpi�cy sw� wiedz� z niewiadomych �r�de� i reklamuj�cy w�asne fantastyczne opowie�ci jako nowe, autentyczne wersje wydarze�. Snuj� swe pseudopsychologiczne wywody, licz�c, �e "co trzy razy us�yszane, staje si� prawd�".
Uwa�a�em, �e nale�y przedstawi� prawdziwy, realistyczny wizerunek artystki, zw�aszcza ze wzgl�du na nast�pne pokolenia. Portret Callas potrzebuje nie tylko
oczyszczenia, ale szeroko zakrojonych prac konserwatorskich. Oczywi�cie, wiele opinii, zw�aszcza tych dotycz�cych osi�gni�� artystycznych, to opinie rozs�dne i m�dre. Chcia�bym, �eby w�a�nie one przetrwa�y. Chcia�bym tak�e doda� do nich moje w�asne przemy�lenia.
Od lat 50., kiedy to powa�nie zainteresowa�em si� muzyk�, a oper� w szczeg�lno�ci - zosta�em autorem, krytykiem muzycznym i wyk�adowc� - s�ysza�em prawie wszystkich najwi�kszych �piewak�w. Zachwyca�y mnie ich g�osy, ich pi�kno, ciep�o i �ar, oczarowywa�a prawdziwie ludzka, g��boka charakterystyka przedstawianych przez nich postaci. Jednak dla mnie w�a�nie Callas przez dwie dekady okre�la�a ca�� epok�.
Stelios Galatopoulos Richmond, Surrey
' W 1957 r. matka Callas w serii z�o�liwych wywiad�w oczernia�a sw� s�ynn� c�rk�, a w 1960 r. opublikowa�a zawieraj�c� stek k�amstw ksi��k� My daughter Maria Callas.
2 Pozna�em Onasisa rok wcze�niej, podczas wyst�p�w Callas w Medei w Londynie. Aristotelis jednak nie pami�ta� tego spotkania.
3 Rozszerzona i uaktualniona wersja ksi��ki Callas, La Divina (1963).
4 W lipcu 1965 r. Callas wyst�pi�a po raz ostatni na scenie operowej. Siedem lat p�niej rozpocz�a wielkie tournee koncertowe w towarzystwie tenora, Giuseppe di Stefano.
5 Teresa D'Addato by�a przez kilka lat osobist� sekretark� Callas i wiele mi pomog�a w poszukiwaniach materia��w. Zanim uda�o mi si� odnale�� dw�ch Herman�w - Roberta Hermana i Hermana Krawitza, obaj z Metropolitan Opera w Nowym Jorku - by�o ju� za p�no. Mogli okaza� si� pomocni w sporz�dzaniu kroniki wyst�p�w artystki w Metropolitan, ale te informacje uda�o mi si� zdoby� wcze�niej z innych �r�de�.
(? Gdy by�a lekko ura�ona, mia�a zwyczaj zwraca� si� do mnie po imieniu.
7 Callas zmar�a niespodziewanie we wrze�niu tego roku.
8 Jedno z nich przedstawia�o Callas w roli Santuzzy w Rycersko�ci wie�niaczej, gdy po raz pierwszy wyst�pi�a w operze. By�a jeszcze studentk�, mia�a 15 i p� roku. Na drugim by�a osiemnastoletni� dziewczyn� w scenie mordu w Tosce, pierwszej profesjonalnej du�ej roli.
9 Aria wykonywana przez posta� drugoplanow�, kiedy to dawniej cz�� widz�w opuszcza�a sal�, �eby si� uda� na lody.
10 Pami�� o niej od�wie�y�y mi liczne nagrania audio i wideo z jej wyst�p�w na �ywo. Widzia�em j� na scenie 123 razy w 28 z 43 spektakli scenicznych.
CZʌ� I
POCZ�TKI
ROZDZIA� 1
KORZENIE
Matka by�a pierwsz� osob�, kt�ra u�wiadomi�a mi, �e mam niezwyk�e zdolno�ci muzyczne. Stale mi wbijano do g�owy, �e mam talent i lepiej, �ebym o tym zawsze pami�ta�a.
�al mi wszystkich dzieci, kt�re dorasta�y w tym okresie [koniec lat 20., pocz�tek 30.], w czasach cudownych dzieci, kiedy to rodzicom rodzi�y si� w g�owach najrozmaitsze wspania�e pomys�y, jak zdoby� s�aw� i maj�tek. Moja matka mia�a racj� co do mnie, ale inni mylili si� i rujnowali �ycie w�asnym dzieciom. Co do mnie, to mia�am doskona�y g�os i zmuszano mnie do robienia kariery. Mnie tak�e w pewnym sensie uwa�ano za cudowne dziecko. W dzieci�stwie wygra�am w Ameryce kilka konkurs�w radiowych i wyst�powa�am na uroczysto�ciach zako�czenia roku szkolnego. W 1937 roku, gdy mia�am 13 lat, matka zabra�a mnie do Aten (mi�dzy rodzicami trwa�y powa�ne niesnaski), gdzie rozpocz�am prawdziwe studia muzyczne (...).
Bior�c pod uwag�, jak potoczy�o si� dalej moje �ycie, nie mog� narzeka�. Ale nak�adanie na ma�e dziecko tak wielkiej odpowiedzialno�ci powinno by� prawnie zakazane. Cudowne dzieci nigdy nie maj� prawdziwego dzieci�stwa. Z wczesnych lat nie pami�tam �adnej ulubionej zabawki, lalki czy gry, pami�tam tylko pie�ni, kt�re musia�am �wiczy� bez ko�ca, czasem do ca�kowitego wyczerpania, wszystko po to, �ebym mog�a zab�ysn�� na zako�czenie roku szkolnego. Dziecku pod �adnym pozorem nie wolno odbiera� dzieci�stwa, w przeciwnym wypadku zbyt wcze�nie osi�ga dojrza�o��.
Tak wspomina�a Maria Callas w 1961 roku, gdy jej niezwyk�a kariera zaczyna�a ju� przygasa�, i ponownie w roku 1977, ostatnim roku swego �ycia, kiedy to mo�na �mia�o uzna�, �e m�odzie�czy sentymentalizm i pewna powierzchowno�� ocen nie deformuj� ju� spojrzenia na prawdziwy obraz rzeczy.
Wychowanie i szczeg�lne wi�zy ��cz�ce Callas z rodzicami, zw�aszcza z matk�, mia�y ogromny wp�yw zar�wno na jej �ycie, jak i na karier� artystyczn�. Je�li chodzi o charakter, dum�, do�� g��boko zakorzeniony purytanizm, a tak�e upart�, na og� konstruktywn� wiar� we w�asne przekonania, wda�a si� w ojca, natomiast talent artystyczny odziedziczy�a po matce, czy te� raczej rodzinie ze strony matki. Wszyscy wysoce cenili muzyk�, dobrze �piewali, a szczeg�lnie pi�knym g�osem obdarzony by�
ojciec. Jeden z braci matki, obiecuj�cy poeta, pope�ni� samob�jstwo w wieku 21 lat. Urod� Maria odziedziczy�a przede wszystkim po babce ze strony matki, a tak�e po tragicznie zmar�ym wuju - poecie. Matka zawa�y�a na ca�ym �yciu Callas. Do 21. roku �ycia wychowywa�a si� w rodzinie niemal ca�kowicie matriarchalnej, jako �e ojciec niewiele mia� do powiedzenia w sprawie przysz�o�ci c�rek. Maria zrobi�a b�yskotliw� karier�, ale jej siostra nie spe�ni�a pok�adanych w niej nadziei. S�dz�c po p�niejszym zachowaniu matki, nie chodzi�o jej jedynie o pr�b� samorealizacji poprzez c�rki, ale tak�e o materialne profity. Mimo to nie da si� zaprzeczy�, �e w�a�nie wyg�rowanym ambicjom matki w du�ym stopniu zawdzi�czamy ujawnienie si� niezwyk�ego talentu Callas. W p�niejszym okresie jednak, ju� �wiadoma w�asnych mo�liwo�ci, Maria, z pomoc� nauczycieli (najpierw Marii Trivelli, a nast�pnie Elviry de Hidalgo i Tullia Serafina) przej�a ca�kowit� kontrol� nad swym �yciem.
Inaczej przedstawia si� sprawa Callas jako kobiety, istoty ludzkiej. Jej p�niejsze uczynki, za�amania, frustracje, poczucie osamotnienia - wszystko to mia�o swe �r�d�o w dzieci�stwie, wynika�o z braku prawdziwej mi�o�ci macierzy�skiej w m�odym wieku. Lepiej zrozumiemy charakter Callas jako kobiety, a tak�e oczywi�cie jako artystki, je�li przyjrzymy si� historii jej rodzic�w i ich wzajemnych relacji.
Matka, Evangelia Dimitroadou, by�a jedn� z jedena�ciorga dzieci oficera pochodz�cego z zamo�nej rodziny greckiej Fanarich, osiad�ej w Stambule (kiedy jeszcze znaczna cz�� dzisiejszej Grecji nale�a�a do Turcji). Z czasem rodzina przeprowadzi�a si� do Stilis, miasta po�o�onego po drugiej stronie zatoki Lamia naprzeciwko Termopil, i w�a�nie tu na �wiat przysz�a Evangelia. Du�o p�niej familia przenios�a si� do Aten. Tam Evangelia zakocha�a si� w pochodz�cym z Peloponezu Georgesie Kalogeropoulosie, pe�nym elegancji studencie farmacji z Uniwersytetu Ate�skiego. Pocz�tkowo ojciec nie by� zachwycony wyborem c�rki. Po pierwsze, Kalogeropoulos by� sporo starszy od Evangelii, po drugie jego rodzina �y�a z pracy na roli, a wi�c w oczach Dimitroadous�w zas�ugiwa�a tylko na pogard�. Jednak gdy Kalogeropoulos uko�czy� studia, ojciec Evangelii da� si� przekona� i na pro�b� c�rki oraz �ony udzieli� im, acz niech�tnie, swego b�ogos�awie�stwa. Dwa tygodnie przed �lubem c�rki zmar� na serce.
Evangelia i Georges pobrali si� w sierpniu 1916 roku. Panna m�oda mia�a wtedy zaledwie 17 lat, a pan m�ody - 30. Zamieszkali w Meligali na Peloponezie, gdzie Georges otworzy� w�asn� aptek�. Rok p�niej urodzi�a si� im pierwsza c�rka, lakinthy, a po trzech latach syn, Vasily, kt�ry w wieku trzech lat zmar� na zapalenie opon m�zgowych. By� to dla rodziny druzgoc�cy cios.
Niestety, w ci�kich chwilach �a�oby po stracie dziecka ma��onkowie nie byli wzajemnie dla siebie wsparciem. Jak twierdzi�a Evangelia, ich szcz�cie trwa�o w sumie sze�� miesi�cy. Mo�na si� domy�la�, �e pobrali si� pod wp�ywem przemijaj�cego zauroczenia, a nie ze wzgl�du na g��bokie, szczere uczucie. Narodziny dzieci nieco zbli�y�y ich do siebie, ale nigdy nie by�o mi�dzy nimi silnej wi�zi. Evangelia pogodzi�a si� z rol� gospodyni domowej, apodyktycznie rz�dz�cej swym ma�ym kr�lestwem. Pojawienie si� w ich �yciu wymarzonego syna na kr�tko poprawi�o ich wzajemne stosunki, lecz jego �mier� doprowadzi�a do ca�kowitego rozpadu �ycia rodzinnego.
Nim min�� rok, Kalogeropoulosowie wyemigrowali do Nowego Jorku. P�niej Evangelia b�dzie m�wi�, �e by�a to wy��cznie decyzja m�a, o kt�rej powiadomi� j� w ostatniej chwili. Trudno zrozumie�, czym si� kierowa�. W ko�cu jako aptekarzowi w Meligali powodzi�o mu si� bardzo dobrze, m�g� sobie pozwoli� na du�y, wygodny dom i s�u�b�.
Nie ulega w�tpliwo�ci, �e �mier� synka naruszy�a i tak ju� chwiejn� r�wnowag� w ich wzajemnych stosunkach. By�o wi�c ca�kiem zrozumia�e, �e oboje ma��onkowie chcieli rozpocz�� nowe �ycie w innym �rodowisku. Szcz�liwie Evangelia znowu spodziewa�a si� dziecka - wierzyli, �e urodzi drugiego syna. W tej sytuacji Evangelia nalega�a na wyjazd do Aten, jako �e jeden z jej kuzyn�w, maj�cy znajomo�ci w ko�ach medycznych, proponowa� pomoc Kalogeropoulosowi w za�o�eniu apteki w najlepszej cz�ci centrum miasta. Jednak Georges stanowczo odrzuci� t� propozycj�. Mia� ju� szczerze do�� wiecznego gderania �ony, nieustannych pretensji, wreszcie pr�no�ci i przechwa�ek na temat w�asnego pochodzenia: jak utrzymywa�a, jej ojciec i dziadek byli genera�ami, a kuzyn - nadwornym lekarzem kr�lewskim, a "ja wysz�am za zwyk�ego aptekarza".
Najprawdopodobniej decyduj�c si� na wyjazd do Ameryki, Kalogeropoulos marzy� o ciekawszym �yciu, o budowaniu nowej egzystencji samodzielnie, a nade wszystko bez ingerencji i pomocy ze strony tej "zacnej, znakomitej" rodziny. Bolesna strata syna stanowi�a dostateczny pow�d, aby rozpocz�� �ycie od nowa w ca�kowicie innym, mo�liwie obcym �rodowisku, gdzie, jak si� �udzi�, �atwiej b�dzie po�o�y� kres sta�ym utyskiwaniom �ony.
Mimo pewno�ci siebie i ducha przygody Kalogeropoulosa, jego nadzieje okaza�y si� p�onne. �ycie w Nowym Jorku nie by�o ani tak �atwe, ani tak ciekawe, jak s�dzi�. Min�o pi�� lat, zanim opanowa� j�zyk angielski na tyle, �eby zda� egzamin aptekarski, wymagany przez w�adze od staraj�cych si� o koncesj� na otworzenie w�asnej apteki. B�d�c cz�owiekiem pracowitym, zatrudni� si� tymczasem w aptece w Astorii w Nowym Jorku, w dzielnicy Queens, gdzie �y�a liczna spo�eczno�� grecka i gdzie on r�wnie� zamieszka� wraz z rodzin�. Wieczorami Kalogeropoulos uczy� j�zyka greckiego w pobliskiej szkole.
Cztery miesi�ce po przybyciu do Nowego Jorku, 2 grudnia 1923 roku, w nowojorskim szpitalu przy Pi�tej Alei (zwanym w�wczas Flower Hospital) Evangeli�, rozpaczliwie pragn�c� syna, kt�ry zast�pi�by jej zmar�ego Vasilego, spotka�o rozczarowanie: urodzi�a drug� c�rk�. Popad�a w tak siln� depresj�, �e wprawdzie karmi�a dziecko, ale dopiero po czterech dniach po raz pierwszy spojrza�a na dziewczynk�. Najpierw jeszcze dosz�o do sporu co do imienia dziecka. Kalogeropoulos �yczy� sobie, �eby dziewczynk� nazwa� Cecyli�, Evangelia natomiast postanowi�a, �e dziecko b�dzie nosi� imi� Zofia. Ostatecznie po d�ugich debatach osi�gni�to kompromis. Musia�y jednak min�� prawie trzy lata (a nie sze�� miesi�cy, jak to jest w zwyczaju u Grek�w), zanim dziewczynka zosta�a ochrzczona - jako Maria Anna Zofia Cecylia - w prawos�awnej katedrze na Manhattanie w Nowym Jorku. Rodzice i siostra zwali j� Mary, czasem Maryanne, a du�o, du�o p�niej �wiat pozna� j� jako Mari� Callas (ze wzgl�d�w praktycznych Kalogeropoulos zmieni� oficjalnie nazwisko, skracaj�c je do Callas). Jej ojcem chrzestnym zosta� grecki emigrant,
Maria by�a dzieckiem kr�tkowzrocznym, od pi�tego roku �ycia nosi�a okulary. Wyros�a na nie�mia��, cich� dziewczynk�, dobrze wychowan� i religijn�. Uczy�a si� dobrze, osi�gaj�c wyniki powy�ej przeci�tnej. Jednak jej dzieci�stwo by�o bardzo samotne. Mia�a obok siebie uwielbian�, du�o starsz� siostr�, nie utrzymywa�a natomiast �adnego kontaktu z r�wie�nikami. Ka�da przeprowadzka oznacza�a zmian� szko�y. By� mo�e Maria nawi�za�aby przyja�nie, gdyby nie to, �e matka patrzy�a niech�tnym okiem na zabawy z innymi dzie�mi. Podobnie jak w Meligali, Evangelia z pogard� traktowa�a miejscow� spo�eczno�� greck�, rodzina mia�a wi�c niewielu znajomych, a skoro matka niech�tnie widzia�a w swym domu przyjaci� c�rek, dziewczynki rzadko bywa�y zapraszane przez kole�anki szkolne.
Og�lnie rzecz bior�c, rodzina wiod�a raczej spokojne �ycie w Nowym Jorku -je�li oczywi�cie nie liczy� do�� cz�stych k��tni wybuchaj�cych mi�dzy rodzicami
i surowej dyscypliny narzuconej przez matk�. Przyzwyczajeni do wygodnego �ycia w Grecji, rodzice pocz�tkowo rozrzutnie gospodarowali pieni�dzmi, a Kalogeropoulos zarabia� niewiele. Niebawem wi�c roztrwonili ca�y kapita� przywieziony z kraju. �eby otworzy� w�asn� aptek�, pi�� lat p�niej Georges musia� zapo�yczy� si� u doktora Lantzouisa.
Od samego pocz�tku apteka Kalogeropoulosa okaza�a si� dobrym interesem, mimo �e po�o�ona by�a w do�� niebezpiecznej dzielnicy zwanej Hell's Kitchen. Sytuacja finansowa nie by�a najgorsza, a Evangelii, przynajmniej na jaki� czas, poprawi� si� humor, nie przestawa�a jednak lamentowa� nad niefortunn� lokalizacj� sklepu. Na pocz�tku 1929 roku do Evangelii u�miechn�� si� los: oto niespodziewanie jedna z jej kuzynek, o�eniona z Amerykaninem greckiego pochodzenia, zaprosi�a rodzin� do Tarpon Springs na Florydzie. Kalogeropoulos nie m�g� zostawi� apteki, tak wi�c Evangelia i dziewczynki pojecha�y same. W czasie pobytu na Florydzie nast�pi�a w Evangelii wielka zmiana: przej�a wielkopa�ski styl �ycia, nie ustawa�a w pochwa�ach dla dziewczynek, kt�re mog�y si� k�pa� w morzu, a nade wszystko znalaz�y towarzyszy zabaw, kuzyn�w - trzech ch�opc�w i dziewczynk�. Czu�y si� wi�c jak w niebie.
Pami�� o tych wakacjach lakinthy i pi�cioletnia w�wczas Maria zachowa�y na zawsze. Niestety po powrocie do Nowego Jorku wszystko zmieni�o si� na gorsze. W 1929 roku nast�pi� krach na Wall Street, a reszty dokona� Wielki Kryzys:
zaledwie po sze�ciu miesi�cach dobrej passy Kalogeropoulos straci� aptek�. Kilka tygodni p�niej znalaz� prac� jako komiwoja�er w firmie farmaceutycznej produkuj�cej kosmetyki dla pa�. Wszystko to odbi�o si� na atmosferze panuj�cej w domu.
Kalogeropoulosowie na jaki� czas musieli przenie�� si� do ta�szego mieszkania, dopiero w 1932 roku zamieszkali przy Sto Pi��dziesi�tej Si�dmej Zachodniej ulicy, w spokojnej mieszcza�skiej dzielnicy mieszkaniowej p�nocnego Manhattanu. Zawdzi�czali to obrotno�ci Kalogeropoulosa, kt�ry pr�buj�c za wszelk� cen� utrzyma� rodzin�, znalaz� czas, �eby udoskonali� w�asny specyfik stosowany przy zapaleniu dzi�se�. Obwo�na sprzeda� prowadzona w wielu stanach by�a zadaniem niemal niewykonalnym, ale powiod�o mu si�, a dodatkowe pieni�dze, cho� niewielkie, bardzo si� rodzinie przyda�y.
Dla Evangelii utrata apteki sta�a si� t� ostatni� kropl� przepe�niaj�c� kielich goryczy. W owych czasach, zw�aszcza w niekt�rych dzielnicach, aptekarz cieszy� si� nie mniejszym szacunkiem ni� lekarz. Evangelia nie przyjmowa�a do wiadomo�ci oczywistych fakt�w, nadal robi�a z siebie wielk� dam�. Przy lada okazji napada�a na m�a, jakby to on by� odpowiedzialny za to, �e kryzys dotkn�� ich rodzin�; coraz cz�ciej zarzuca�a mu nieudolno��. Kalogeropoulosowi z coraz wi�kszym trudem przychodzi�o spokojnie znosi� jej wieczne wym�wki i opowie�ci o wygodnym, luksusowym �yciu, jakie p�dzi�a w domu rodzic�w.
Opisuj�c swe �ycie w ksi��ce Sisters (1989), lakinthy wyjawi�a, �e jeszcze przed wielkim kryzysem, a wi�c gdy mia�a mniej ni� dziewi�� lat, by�a "ma�� ameryka�sk� dziewczynk�, szcz�liw� w szkole i rozpaczliwie nieszcz�liw� w domu. Mary i ja by�y�my powa�nymi dziewczynkami (...). Jak�e mog�y�my by� [szcz�liwe], skoro jedynym znanym nam przyk�adem macierzy�skiej mi�o�ci by�a dla nas kobieta stale lamentuj�ca nad tym, �e po�lubi�a naszego ojca".
Georges Kalogeropoulos naprawd� robi� co m�g�, �eby utrzyma� rodzin�. W ko�cu jednak i on, wobec braku szacunku i wsparcia ze strony �ony, zw�tpi� w swe mo�liwo�ci. W�asnej apteki nigdy ju� nie otworzy�, zadowalaj�c si� posad� w aptekach miejskich. Za cen� spokoju w domu postanowi� traktowa� �on� oboj�tnie, nie prowokowa� jej, nie reagowa� na jej zaczepki - wszystko na pr�no, gdy� w odpowiedzi Evangelia stawa�a si� jeszcze bardziej agresywna. Burzliwe awantury rodzinne powtarza�y si�, wreszcie Evangelia przesz�a prawdziwe czy te� wyimaginowane za�amanie nerwowe i pr�bowa�a pope�ni� samob�jstwo. Po miesi�cznej kuracji w szpitalu psychiatrycznym Belleview w stanie Nowy Jork jej stan poprawi� si� na tyle, �e mog�a wr�ci� do domu. Pr�ba samob�jcza grozi�a w owym czasie wi�zieniem, Kalogeropoulos musia� wi�c odwo�a� si� do pomocy znajomych lekarzy w szpitalu. Dzi�ki temu spraw� - prawie na pewno teatralny gest ze strony Evangelii - uznano za nieszcz�liwy wypadek, kt�ry mo�e si� zdarzy� ka�demu. Jej stosunki z m�em nigdy si� ju� nie poprawi�y. Pozostali ma��e�stwem przez wiele lat, ale mieszkali pod jednym dachem jak obcy sobie ludzie.
Od tego czasu Evangelia ca�� sw� energi� skierowa�a na rozwijanie talent�w muzycznych c�rek - dwunastoletniej lakinthy i pi�cioletniej Marii. Ich dotychczasowa znajomo�� muzyki ogranicza�a si� do tego, co us�ysza�y w radiu w rodzinnym
domu. W ten spos�b Maria nauczy�a si� kilku piosenek, ku wielkiej rado�ci matki. Jeszcze w Grecji, jako m�oda dziewczyna, Evangelia interesowa�a si� muzyk� i teatrem. Teraz, poprzez c�rki, zapragn�a zrealizowa� tkwi�ce w niej, a do niedawna u�pione marzenia o karierze �piewaczki operowej. Nim Maria uko�czy�a osiem lat, w domu pojawi�y si� gramofon i p�yty - g��wnie z nagraniami arii operowych -pianino, a wreszcie w�oska nauczycielka muzyki, signorina Santrina, kt�ra dawa�a dziewczynkom lekcje gry na fortepianie. W wieku 10 lat Maria potrafi�a �piewa� z w�asnym akompaniamentem lub do akompaniamentu lakinthy (daleko lepszej od niej pianistki) swe ulubione piosenki z tego okresu - "La Palom�" i "The heart that's free". Evangelii sprawia�o wielk� satysfakcj� rozwijanie talent�w c�rek, zw�aszcza Marii (lakinthy znalaz�a przyjaci�k�, r�wie�nic�, z kt�r� sp�dza�a wiele wolnego czasu). Jednak w �piewie Marii nie by�o nic szczeg�lnego, a jej pe�en s�odyczy mezzosopran brzmia� co najwy�ej przyjemnie dla ucha. Nawet Evangelia, zawsze skora do przesady i egzaltacji, nie mog�a si� doszuka� niczego niezwyk�ego w jej popisach wokalnych. Zmieni�a zdanie dopiero wtedy, gdy z propozycj� darmowych lekcji dla m�odej �piewaczki wyst�pi� s�siad, Szwed, zawodowy nauczyciel �piewu, kt�ry s�ysza�, jak Maria �wiczy.
Dzi�ki jego wskaz�wkom i wsp�lnej pracy nad wy�ej wspomnianym repertuarem sk�adaj�cym si� z dw�ch pie�ni, g�os Marii rozwin�� si�, a jego brzmienie i wysoko�� wyra�nie wskazywa�y, �e jest sopranem. W ci�gu mies