6173
Szczegóły |
Tytuł |
6173 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6173 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6173 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6173 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kr�lewskie znami�
GWIEZDNE WOJNY
UCZE� JEDI
KR�LEWSKIE ZNAMI�
Jude Watson
T�umaczy�a
Ma�gorzata Strzelec
EGMONT
Kr�lewskie znami�
Tytu� orygina�u: Star Wars: Jedi Apprentice The Mark ofthe Crown
�1999 Lucasfilm Ltd. & �. Ali rights reserved. Used under authorization. First published by Scholastic Inc., USA 1999 � for the Polish edition Egmont Sp. z o.o.
All rights reserved. No part of this publication may be reproduced, stored in a retrieval system, or transmitted in any form or by any means, electronic, mechanical, photocopying, recording or otherwise, without the prior written permission of the copyright owner.
Projekt ok�adki: Madalina Stefan. Ilustracja na ok�adce: Cliff Nielsen. Redakcja: Jacek Drewnowski
Pierwsze wydanie polskie: Egmont Polska 1999 00-810 Warszawa, ul. Srebrna 16, tel. 625-50-05
ISBN 83-237-0473-K Druk: �ZGraf. ��d�
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 1
Gdy tylko Obi-Wan Kenobi i Qui-Gon Jinn wysiedli ze statku, kt�ry przywi�z� ich na Gal�, podniebny pojazd zawarcza� i zatrzyma� si� u ich st�p.
Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie. Wysun�� si� trap. Ubrany w granatowy mundur pilot wygramoli� si� i stan�� w progu, czekaj�c na nich. Obi-Wan zerkn�� do �rodka, na pe�ne przepychu wn�trze.
- Kr�lowa Veda pos�a�a dla Jedi sw�j prywatny podniebny pojazd - oznajmi� pilot.
- Prosz� podzi�kowa� kr�lowej za jej go�cinno�� -odpowiedzia� Qui-Gon z lekkim uk�onem. - Jest taki pi�kny dzie�; woleliby�my do pa�acu przej�� si� pieszo.
- Ale kr�lowa poleci�a mi... - Pilot wygl�da� na za-skocznego.
- Dzi�kujemy ci - przerwa� stanowczo Qui-Gon i go omin��.
Obi-Wan ruszy� za Mistrzem. Wiedzia�, �e pogoda nie ma nic wsp�lnego z decyzj� Qui-Gona o spacerze. Misja Jedi
3
Kr�lewskie znami�
zaczyna�a si� w momencie, kiedy ich stopy dotkn�y powierzchni nowej planety. Ka�dy zmys�, jaki Jedi posiada�, nale�a�o skupi� na otoczeniu. Dostrojenie wzroku, w�chu, s�uchu i dotyku pomaga�o kierowa� si� Moc�. M�wiono, �e niekt�rzy Mistrzowie Jedi mog� zobaczy� przebieg ca�ej misji a� po jej zako�czenie po kilku kr�tkich krokach przechadzki w nowym �wiecie.
Trzynastoletni Obi-Wan nie by� ani Mistrzem, ani nawet Rycerzem Jedi - przynajmniej na razie. Jako ucze� mia� jeszcze przed sob� d�ug� drog�. Jednak�e nawet on m�g� wyczu� mroczne fale, kt�re przep�ywa�y pod spokojn� powierzchni� Galu, stolicy planety. Nie potrafi� zobaczy� ostatecznego rezultatu misji, ale ju� teraz wyczuwa�, �e jej powodzenie zostanie okupione du�ym wysi�kiem i nie jest bynajmniej takie pewne.
Opu�cili port kosmiczny i wkroczyli na szerokie bulwary miasta. Galu zbudowano na trzech wzg�rzach. Na szczycie najwy�szego znajdowa� si� l�ni�cy, bia�y pa�ac, widoczny z ka�dego miejsca w stolicy.
Gala by�a kiedy� bogat� planet�, klejnotem uk�adu, l nadal mieszka�o tu sporo zamo�nych obywateli, ale przepa�� mi�dzy tymi, kt�rzy mieli maj�tek, a biednymi by�a znaczna, l cho� obok z warkotem przelatywa�y podniebne pojazdy niemal tak luksusowe, jak ten nale��cy do
Kr�lewskie znami�
kr�lowej, na ulicach miasta �ebracy b�agali o par� kredyt�w i jedzenie.
Obi-Wan by� ju� na Gali w czasie poprzedniej misji. Dostrzeg� wtedy bied� kryj�c� si� za fasadami wspania�ych budowli. Kamie�, z kt�rych je zbudowano, by� wyszczerbiony i zwietrza�y; budynk�w od dawna nie odnawiano. Wspania�e lindemory kiedy� rozkwita�y wzd�u� bulwar�w, a teraz sta�y zaniedbane, martwe i zniekszta�cone - wznosi�y si� ponad ziemi� niczym szponiaste palce.
- Kr�lowa podj�a s�uszn� decyzj� - zauwa�y� Qui--Gon. - Wybory powinny ustabilizowa� planet�. Nad szed� czas na demokracj� na Gali.
- Najwy�szy czas, jak mi si� wydaje - dorzuci� Obi--Wan. - Jak my�lisz, dlaczego kr�lowa podj�a t� decyzje w�a�nie teraz?
- Istnia�o spore zagro�enie wojn� domow� -wyja�ni� mu Mistrz. - Dynastia Tallah rz�dzi�a tysi�c lat. Przez pewien czas z powodzeniem. Jednak�e w�adza cz�sto poci�ga za sob� zepsucie. Po �mierci kr�la Cana kr�lowa zrozumia�a, �e monarchia staje si� coraz s�absza. W ko�u uzna�a �yczenie ludu i zarz�dzi�a wybory do rz�du.
I to dlatego jej syn, ksi��� Beju, mo�e by� niebezpieczny - stwierdzi� Obi-Wan. - Jak my�lisz, w jaki spos�b zareaguje na nasz widok?
5
Kr�lewskie znami�
- Ledwie kilka dni wcze�niej Jedi popsuli szyki ksi�ciu, kt�ry planowa� sta� si� bohaterem dla Galan. Sprowokowa� na Gali powstanie niedoboru bacty, substancji u�ywanej do leczenia ran i regeneracji uszkodze� cia�a. Jej cudowne w�a�ciwo�ci nieraz ratowa�y ludziom �ycie. Po sfabrykowaniu dowod�w na brak bacty ksi��� zawar� umow� z Syndykatem, nielegaln� grup� polityczn� na s�siednim Phindarze. Mia� przywie�� ze sob� na ojczyst� planet� cz�� ich bacty. Obi-Wan udaremni� jego plany: podszy� si� pod ksi�cia i pom�g� mieszka�com Phindaru odsun�� Syndykat od w�adzy. Nie s�dz�, �eby powita� mnie z otwartymi ramionami - ci�gn�� Obi-Wan. - Jak by nie patrze�, porwa�em
go.
- Ma zbyt wiele do stracenia, by si� nam sprzeciwi� - zauwa�y� Qui-Gon. - Kto� pewnie mu pomaga� w tych knowaniach zwi�zanych z bact�, ale w�tpi�, �eby to by�a kr�lowa Veda. Je�li my b�dziemy milcze� na temat tego, co wydarzy�o si� na Phindarze, to ksi��� tym bardziej.
- To dobrze - mrukn�� ch�opiec.
- Ale i tak b�dzie nas traktowa� jak wrog�w - doda� Qui-Gon.
Obi-Wan westchn�� w duchu. Mistrz cz�sto m�wi� co� uspokajaj�cego tylko po to, by ju� w nast�pnym zdaniu
6
Kr�lewskie znami�
temu zaprzeczy�. To by� jego spos�b na pokazanie uczniowi, �e nic nie jest raz na zawsze ustalone, lecz przeciwnie: wszystko ci�gle si� zmienia.
- Tylko zmiana jest sta�a - nieraz powtarza�, I zawsze mia� racj�.
Nagle Obi-Wan poczu� zaburzenie Mocy. Nap�yn�o niczym mroczna fala.
- Taaak - wymrucza� starszy Jedi.
Zatrzymali si� na moment. Ulica, w kt�r� skr�cili, by�a opustosza�a, l wtedy us�yszeli krzyki.
Bez s�owa ruszyli jednocze�nie w stron� �r�d�a ha�asu. �aden z nich nie si�gn�� po miecz �wietlny ani nawet nie opar� d�oni na r�koje�ci, ale ka�dy ich nerw by� w stanie najwy�szej gotowo�ci.
Nagle zza rogu wyp�yn�� t�um, kt�ry skierowa� si� prosto na nich. Ludzie nie�li tablice z pulsuj�cym, laserowym napisem �DECA". Obi-Wan uspokoi� si�, zdaj�c sobie spraw�, �e to tylko wyst�pienie wyborc�w: Deca Brun by� jednym z kandydat�w na gubernatora Gali.
- Demokracja ju� dzia�a - zauwa�y�.
Ludzie wznosili okrzyki, kiedy laserowe znaki rozb�ys�y najpierw z�otem, a potem b��kitem. Qui-Gon wci�� by� niespokojny.
- Jest co� jeszcze - mrukn�� pod nosem. Odwr�ci�
si�, by spojrze� za siebie.
7
Kr�lewskie znami�
Z przecznicy za nimi na bulwar wysypa�a si� kolejna grupa, kt�ra nios�a znaki w napisem �WI�A PRAMMI".
- Wi�a Prammi to trzecia kandydatka - skojarzy� Obi-Wan. Yoda opowiedzia� pokr�tce dw�m Jedi o obu kandydatach konkuruj�cych z ksi�ciem Beju.
Zwolennicy Deki Bruna zbli�yli si�, a t�um popieraj�cy Prammi ruszy� im biegiem na spotkanie. Obi-Wan i Qui-Gon zostali z�apani po�rodku. Raptem �wietlne tablice pos�u�y�y za pa�ki, a pi�ci i stopy posz�y w ruch, gdy obie grupy zacz�y walczy�.
Obi-Wan spojrza� na Mistrza. To nie by� dobry moment na si�gni�cie po miecze �wietlne. Nikt z gawiedzi nie mia� �adnej broni laserowej. Nie zmienia�o to faktu, �e Jedi grozi�o niebezpiecze�stwo. Znale�li si� w samym �rodku wrzeszcz�cej t�uszczy.
Krzepki Galanin, kt�ry trzyma� tablic� z laserowym napisem, nagle zamachn�� si� ni� i rzuci� w Obi-Wana. Ch�opak przekozio�kowa� przez lewe rami�. Stan�� na nogi tu� ko�o osoby, od kt�rej ramienia odbi� si� znak.
Dw�ch entuzjast�w kandydatury Deki Bruna z�apa�o Qui-Gona za r�ce, a trzeci wzi�� zamach, aby uderzy� go pi�ci�. Mistrz zrobi� typowy unik Jedi, wykr�caj�c ca�e cia�o i uderzaj�c w g�r� g�ow�. Galonie pozostali z pustymi, bole�nie otartymi r�kami. Zadzwoni�o im w uszach.
8
Kr�lewskie znami�
Rozejrzeli si� wok� siebie, ale Jedi ju� uciek�. Pobieg� w stron� Obi-Wana, w spokojniejsze miejsce.
- Nic tu po nas - rzuci� do ch�opca. - Zbierajmy si�.
Wymkn�li si� zwolenniczce Wi�a Prammi, kiedy podstawi�a nog� stronnikowi Deki, po czym rozbi�a mu g�ow�. - Droga do demokracji bywa trudna - stwierdzi� Qui-Gon, gdy pospiesznie si� oddalali - ale na Gali wy daje si� by� trudniejsza ni� gdziekolwiek indziej.
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 2
Przed nimi wyr�s� Gala�ski Pa�ac Kr�lewski. Okaza�a bia�a budowla z dwiema wysokimi wie�ami robi�a wielkie wra�enie. Obr�bienie okien i inkrustacje na iglicach wie� skrzy�y si� b��kitnymi i lazurowymi kryszta�ami oraz klejnotami mozaiek. Dach poz�ocono.
Z�oty dach i b�yszcz�ce mozaiki sprawia�y, �e pa�ac migota� niczym mira�.
Jedi poprowadzono rozleg�ymi korytarzami do sali audiencyjnej, gdzie oczekiwa�a ich kr�lowa Veda. Odziana by�a w sukni� z po�yskuj�cego jedwabiu, kt�ry wydawa� si� zmienia� kolor przy ka�dym poruszeniu. Trzepocz�ce fa�dy szaty, kt�re to pojawi�y si�, to znika�y w miar�, jak monarchini zbli�a�a si�, aby ich powita�, mieni�y si� r�norodnymi odcieniami b��kitu i zieleni. Jej z�oty diadem by� wysadzany niebieskimi i szmaragdowymi kryszta�ami.
Qui-Gon ledwie zwr�ci� uwag� na jej elegancki str�j. Oniemia�, gdy poczu� w niej �yw� Moc. A dok�adniej,
10
Kr�lewskie znami�
kiedy jej nie poczu� - tak s�abo pulsowa�a. Kr�lowa by�a dopiero w �rednim wieku, ale on wyczu� powa�ne zak��cenie w Mocy, jakby cierpia�a na �mierteln� chorob� lub umiera�a. Qui-Gon i Obi-Wan sk�onili si� na powitanie.
- Witam Jedi na Gali - rzek�a kr�lowa. W jej g�osie zabrzmia� niezachwiany autorytet. Mistrz Jedi zastanawia� si�, czy zebra�a ca�� sw� si��, by m�c dobrze wypa��. Galonie znani byli ze swej charakterystycznej bladej cery o b��kitnawym odcieniu, kt�ry nazywano �ksi�ycow� po�wiat�". Jednak�e sk�ra w�adczyni nie by�a �wietlista, raczej przywodzi�a na my�l niezdrowy kolor ko�ci.
- Przywie�li�my w podarunku �adunek bacty - powiadomi� j� Qui-Gon. - Pozostawili�my go w porcie kosmicznym w doku roz�adunkowym.
- Bardzo si� tu przyda. Potrzebujemy jej rozpaczliwie - przyzna�a kr�lowa. - Dzi�kuj� wam. Wydam odpowiednie polecenia, aby rozdzielono j� do o�rodk�w medycznych.
Mistrz uwa�nie przygl�da� si� jej twarzy. W jej wyblak�ych niebieskich oczach o odcieniu lodu odczyta� jedynie ulg� i wdzi�czno��. Nic w jej zachowaniu nie wskazywa�o, �e kiedykolwiek s�ysza�a cho�by najmniejsze napomknienie o knowaniach ksi�cia Beju.
11
Kr�lewskie znami�
Wci�� zaintrygowany jej stanem zdrowia, Qui-Gon studiowa� j� na spos�b Jedi - bez widocznego przygl�dania si�. Zdziwi� si�, kiedy otwarcie odpowiedzia�a na jego dyskretne spojrzenia; w jej oczach b�ysn�o zrozumienie.
- Tak - powiedzia�a �agodnie. - Masz racj�. Ja umieram.
M�czyzna poczu�, jak w stoj�cym obok niego ch�opcu pojawi�o si� zdumienie. Wiedzia�, �e Obi-Wan nie spostrzeg� choroby kr�lowej - ucze� mia� doskona�y instynkt, ale cz�sto brakowa�o mu kontaktu z �yw� Moc�.
- M�j stan upraszcza spotkania takie jak to - ci�gn�a kr�lowa Veda i machn�a upier�cienion� d�oni�. - Mog� m�wi� bez ogr�dek i mam nadziej�, �e uczynicie tak samo.
- Zawsze jeste�my szczerzy - odpowiedzia� Qui-Gon. W�adczyni skin�a g�ow�. Zasiad�a na poz�acanym
krze�le i gestem zaprosi�a Jedi, aby r�wnie� usiedli.
- Du�o my�la�am o tym, co chcia�abym zostawi� po-sobie - zacz�a. - Gala potrzebuje demokracji. Lud prosi� o ni� i spe�ni�am t� pro�b� ostatnim kr�lewskim edyktem. To b�dzie moja spu�cizna. Zar�wno tu, w stolicy, jak i na prowincji coraz cz�ciej wybuchaj� zamieszki. M�j m��, kr�l Cana, sprawowa� w�adz� przez trzydzie�ci lat. Mia� dobre intencje, ale korupcja dotkn�a nasz� Rad� Ministr�w i gubernator�w przyleg�ych
12
Kr�lewskie znami�
prowincji. Garstka pot�nych rod�w kontrolowa�a wysokie stanowiska. M�j m�� nie by� w stanie tego powstrzyma�. Teraz obawiam si� wojny domowej. Jedyna rzecz, kt�ra mo�e jej zapobiec, to wolne wybory. Tak wi�c rozumiecie, dlaczego poprosi�am o pomoc Jedi. Qui-Gon pokiwa� g�ow�.
- Z jakimi problemami mo�emy si� zetkn�� pani zdaniem? - spyta� ostro�nie.
Nie chcia� pierwszy wspomina� o ksi�ciu Beju. Wola�, �eby kr�lowa sama poruszy�a ten temat. Dzi�ki temu m�g�by dowiedzie� si�, po czyjej stronie si� opowiada.
- M�j syn, Beju - odezwa�a si� przyt�umionym g�osem - jest ostatnim z wielkiej dynastii Tallah. Nie pozwoli wam o tym zapomnie� nawet na moment. Przez ca�e �ycie czeka� na przej�cie rz�d�w nad Gal�. Nie wybaczy� mi zwo�ania wybor�w. Obawiam si�, �e przysporzy wam nieco k�opot�w. Je�eli wygra wybory, przywr�ci monarchi�.
- Wzruszy�a ramionami. - Ma nieco poparcia, ale boj� si�, �e je�eli nie zdob�dzie czego� uczciw� drog�, to ukradnie to lub pos�u�y si� przekupstwem.
Mistrz Jedi skin�� g�ow�, pr�buj�c nie pokaza� po sobie zdumienia szorstkimi s�owami o synu w ustach matki.
13
Kr�lewskie znami�
- Nie b�d� przeciwstawia� si� mojemu synowi - ci�gn�a kr�lowa Veda. - To prawda, �e odm�wi�am mu praw przynale�nych z racji urodzenia. Jestem mu przynajmniej winna lojalno��. Nie b�d� publicznie popiera� innego kandydata, ale osobi�cie mam nadziej�, �e m�j syn przegra. Tak b�dzie lepiej i dla Gali, i dla Beju. �ycz� mu, �eby sta� si� zwyczajnym obywatelem i pozby� si� tego wszystkiego. - Machn�a r�k�, obejmuj�c gestem ogromn� sal�. - Widzia�am, co w�adza zrobi�a z moim m�em. Zniszczy�a go, cho� by� dobrym cz�owiekiem. Nie chc�, aby Beju musia� cierpie� z powodu tego samego przeznaczenia. Ma dopiero szesna�cie lat. Z czasem zrozumie, dlaczego to zrobi�am. On tak�e jest moj� spu�cizn� - doko�czy�a czule. - Chcia�abym pozostawi� po sobie syna, kt�ry b�dzie mia� dobre �ycie. -
My�li pani, �e ma szans� wygra�? - zapyta� Qui-Gon. Kr�lowa zmarszczy�a brwi.
- Wci�� istnieje jeszcze silna grupa zwolennik�w monarchii. Ksi��� przez wi�kszo�� �ycia by� wychowywany w odosobnieniu, poniewa� obawiali�my si� o jego bezpiecze�stwo. Nawet ca�� swoj� edukacj� odebra� poza planet�. Niewiele o nim wiadomo, a to mo�e okaza� si� dla niego korzystne. Mo�e si� prze�lizgn��, ale mam nadziej� �e mu si� nie uda.
U�miechn�a si� do Qui-Gona.
14
Kr�lewskie znami�
- Jeste� zaskoczony moj� szczero�ci�. Kiedy czas ucieka, nie traci si� go na oszukiwanie samego siebie.
A co z innymi kandydatami, Dec� Brunem i Wi�a Prammi? - zapyta� Obi-Wan. - Jest jaki� faworyt?
- Faworytem jest Deca Brun - odpowiedzia�a. - Dla Galan to bohater. Obiecuje reformy i dobrobyt. To nie b�dzie takie proste, ale on sprawia, �e tak to brzmi.
- A Wi�a Prammi? - podsun�� Qui-Gon.
- Ma wi�ksze do�wiadczenie - odrzek�a kr�lowa. -By�a wiceministrem w pa�acu. Jej pomys�y s� rozs�dne i maj� realne podstawy. Niestety, pa�acowe do�wiadczenie odbiera jej zwolennik�w w niekt�rych sferach, szczero�� za� w innych. Stoi za ni� do�� silna frakcja, ale wszyscy spodziewaj� si�, �e przegra.
- Uwa�a pani, �e dojdzie do zamieszek? - spyta� Qui-Gon. - Na ulicy wpadli�my na t�um przysz�ych wyborc�w. Atmosfera by�a gor�ca.
Tak, mia�o miejsce kilka star� - przyzna�a kr�lowa. -Ale wierz�, �e ludzie chc�, aby przemiany na Gali zasz�y w pokoju. Dop�ki czuj�, �e wybory przebiegaj� uczciwie, nie b�d� si� buntowa�. Tak� mam nadziej�.
Zamilk�a na moment. Qui-Gon zastanawia� si�, czy nie jest zbyt wyczerpana. A potem zda� sobie spraw�, �e kobieta zbiera si�y, aby powiedzie� co� jeszcze. Wiedzia�, �e za chwil� dowiedz� si�, po co naprawd� wezwa�a ich na Gal�.
15
Kr�lewskie znami�
Zerkn�� na Obi-Wana, aby upewni� si�, �e ch�opiec poczeka, a� kr�lowa si� odezwie. Ucze� skin�� g�ow�.
- Jest jeszcze jedna niewiadoma - odezwa�a si� w ko�cu w�adczyni. - Wa�ne jest, aby�cie dobrze zrozumieli jej znaczenie. To Elan.
- Elan? - Mistrz Jedi nigdy wcze�niej nie s�ysza� tego imienia.
Na Gali �yje grupa ludzi nazywanych g�ralami -wyja�ni�a kr�lowa, g�adz�c wy�o�ony kafelkami blat stoj�cego przed ni� sto�u. W jej d�oni pozosta� kawa�ek niebieskiego lazurytu. Obr�ci�a go w palcach, a pier�cienie rozb�ys�y w s�o�cu, kt�rego promienie wlewa�y si� przez okno za jej plecami. - Elan jest ich przyw�dczyni�. G�rale s� banitami, kt�rzy sprzeciwili si� monarchii i zgromadzili w trudno dost�pnych rejonach g�rskich z dala od stolicy, aby �y� poza prawem. Nie uznaj� ani kr�la, ani kr�lowej. Pog�oski m�wi�, �e to okrutni i niezbyt przyjacielscy ludzie. Nigdy nie zatrzymuj� si� w jednym miejscu na d�u�ej. Maj� w�asn� �ywno�� i w�asnych uzdrowicieli. Rzadko si� ich widuje, mimo to budz� wielki strach i nienawi��. Sama Elan to legenda, niemal duch. l nie uda�o mi si� odnale�� nawet jednej osoby, kt�ra by j� rzeczywi�cie widzia�a.
- B�d� bra� udzia� w wyborach? - spyta� Qui-Gon.
Kr�lewskie znami�
- Nie. - Kr�lowa pokr�ci�a g�ow�. - Odm�wili. O ich g�osy zabiegali zar�wno Deca Brun, jak i Wi�a Prammi, ale Elan nie chcia�a si� z nimi spotka�. Nie uzna nowego gubernatora, tak samo jak nie uznawa�a mnie ani kr�la Cany.
- Skoro to prawda, to dlaczego uwa�asz Elan za istotny element wybor�w? - zdziwi� si� Mistrz.
- Ach... Ostatni kawa�ek uk�adanki trafia na w�a�ciwe miejsce. - M�wi�c to, umie�ci�a z powrotem lazuryt we wzorze mozaiki. - Teraz obraz jest kompletny.
Obi-Wan rzuci� Qui-Gonowi niecierpliwe spojrzenie. Kr�lowa Veda zatopiona w my�lach zapatrzy�a si� na mozaik�. Mistrz zorientowa� si�, �e powr�ci�a do wspomnie�.
Min�a d�u�sza chwila, zanim ponownie podnios�a
g�ow�.
- Podziwiam twoj� cierpliwo��, Qui-Gon Jinnie -powiedzia�a cicho. - Chcia�abym mie� taki dar.
- To nie dar, ale lekcja, kt�r� codziennie trzeba powtarza� - odrzek� z u�miechem.
W�adczyni odpowiedzia�a u�miechem, skin�wszy lekko g�ow�.
Tak, ucz� si� tego. A to przypomina mi o mojej historii. Kiedy m�j m��, kr�l Cana, by� m�ody, zakocha� si�. Widzicie, nasze ma��e�stwo by�o zaaran�owane.
17
Kr�lewskie znami�
Mieszka�am w innym mie�cie. Nigdy wcze�niej si� spotkali�my. Kr�l Cana z�ama� przysi�g� wobec mnie i w tajemnicy po�lubi� inn� kobiet�. G�ralk�. Oczywi�cie Rada Ministr�w by�a oburzona, ju� wcze�niej zaplanowa�a nasze ma��e�stwo. A fakt, �e kr�l Cana po�lubi� kogo� z tych wyrzutk�w, by� nie przyj�cia. Ministrowie mieli ogromne wp�ywy i zmusili Can�, aby wyrzek� si� swojej �ony. Gdy powiedzia� jej, �e zdecydowa� si� ich pos�ucha�, opu�ci�a miasto i wr�ci�a do swoich. Nie wiedzia� o tym, �e spodziewa�a si� dziecka.
Kr�lowa pog�adzi�a mozaik� lekko dr��c� d�oni�.
- Odkry� to p�niej, nadal jednak jej nie szuka�. Nic
0 tym wtedy nie wiedzia�am. Przyby�am na sw�j �lub
1 zosta�am �on� Cany. Nawet je�eli co� ci��y�o mojemu m�owi na sercu, i tak nie wiedzia�am, co to naprawd� jest. A� do ostatniego roku jego �ycia - w�wczas opowiedzia� mi t� histori�. Powiedzia�, �e to budzi w nim najwi�kszy �al. Nigdy nie pogodzi� si� z utrat� swojej prawdziwej mi�o�ci i z tch�rzostwem, kt�re nie pozwoli�o mu odszuka� dziecka.
- Ka�dy mo�e pope�ni� b��d - odrzek� Qui-Gon. - Dobrze, �e przed �mierci� zda� sobie spraw� z w�asnego. Ale musz� pani� zapyta�: jakie ma to teraz znaczenie, kr�lowo Vedo? - spyta�, cho� zna� ju� odpowied�.
18
Kr�lewskie znami�
- Elan jest jego c�rk� - odpowiedzia�a cicho. - Przesz�o�� zawsze �yje w tera�niejszo�ci.
- l dlaczego nam o tym m�wisz, pani?
Dlatego, �e teraz umieram. Elan to moja ostatnia tajemnica. Chc�, aby i dla niej przed moj� �mierci� sprawiedliwo�ci sta�o si� zado��. Powinna pozna� prawa, kt�ra przys�uguj� jej z racji pochodzenia. To ona jest prawowit� nast�pczyni� tronu, nie Beju. Musi mie� kr�lewskie znami� - doko�czy�a �agodnie i ponownie zapatrzy�a si� w dal, jakby znowu powr�ci�a my�lami do przesz�o�ci.
- Kr�lewskie znami�?
- Znak dziedzica tronu - wyja�ni�a kr�lowa Veda. -To w�a�ciwie nie jest znami� na ciele. Jedynie Rada Ministr�w potrafi je rozpozna�.
- Ksi��� Beju go nie ma? - spyta� Qui-Gon.
- Nie, je�li s�owa mojego m�a s� prawdziwe - odpar�a. - Poddanie go pr�bie nie le�y w interesie Rady. Jak �atwo sobie wyobrazi�, wi�kszo�� ministr�w nie jest szcz�liwa z powodu wybor�w. Ktokolwiek zostanie gubernatorem, b�dzie mia� te� prawo rozpisa� wybory do Rady.
Qui-Gon kiwn�� g�ow�. Oczywi�cie Rada popiera Beju, aby dzi�ki temu zachowa� swoj� w�adz�.
- Co chcesz, aby�my uczynili? - spyta�.
19
Kr�lewskie znami�
- Nie mog� skontaktowa� si� z Elan - odrzek�a kr�lowa. - To pewne, �e ze mn� nie zechce si� spotka�, ale gdybym mog�a pos�a� jej wiadomo�� i prosi� o spotkanie... Wi�kszo�� ludzi nie odmawia pro�bie Jedi, musicie to przyzna�. G�rale cz�sto zag�uszaj� pasmo komunikacyjne. Mog� kogo� pos�a� z wiadomo�ci�. Podr� przez g�ry jest trudna i niebezpieczna. -Popatrzy�a na swoje splecione d�onie. - Jest jeszcze co�, o czym wam nie powiedzia�am. Rada nie chcia�a, aby�cie przybyli.
Musia�am z nimi negocjowa�. Zgodnie z naszym porozumieniem nie wolno wam opu�ci� miasta Galu. Co dodatkowo komplikuje sytuacj� - spokojnie zauwa�y� Qui-Gon.
- Tak, ale i z niej znajdzie si� wyj�cie - skwapliwie doda�a kr�lowa Veda. - By� mo�e mogliby�cie...
Raptem ozdobne metalowe drzwi do sali pchni�to z tak� si��, �e otwieraj�c si�, uderzy�y z g�o�nym szcz�kiem o �cian�. Spokojnym krokiem wszed� ksi��� Beju wraz z towarzysz�cym mu wysokim, �ysym m�czyzn� w srebrnej todze.
M�odzieniec wskaza� palcem na Obi-Wana i Qui-Gona. Macie natychmiast opu�ci� Gal� - wrzasn��.
20
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 3
Kr�lowa wsta�a. - Beju, wyt�umacz swoje zachowanie -rozkaza�a dr��cym z gniewu g�osem.
Ksi��� powoli kr��y� wok� Jedi, spogl�daj�c na nich z pogard�. By� dobrze zbudowanym m�odym m�czyzn�, w przybli�eniu podobnego wzrostu i wagi co Obi-Wan. Jego w�osy za�, si�gaj�ce do ramion, by�y tak jasne, �e niemal bia�e. Oczy mia� w tym samym odcieniu lodowego b��kitu co matka.
W czasie kr�tkiego spotkania z ksi�ciem Obi-Wan zobaczy� ca�� arogancj� m�odzie�ca. Odpowiedzia� na jego spojrzenie pewnie, cho� nie wyzywaj�co. Qui-Gon mia� racj�. Nie powinni wzbudza� jeszcze wi�kszej wrogo�ci ksi�cia.
- Nazywaj� siebie Jedi, ale przysparzaj� jedynie problem�w - rzuci� wzgardliwie Beju. - S�ysza�a� o ich poczynaniach na Phindarze? Wtykali nos w nie swoje sprawy i siali niezgod�. W rezultacie dosz�o do wielkiej bitwy. Wielu ludzi zgin�o. Czy tego chcesz dla Gali,
21
Kr�lewskie znami�
matko? - Zniszczyli j�dro organizacji przest�pczej, kt�ra przej�a kontrol� nad planet� - odpowiedzia�a �agodnie kr�lowa. - Phindarowie s� teraz wolni. A ponadto Jedi przywie�li nam bact�, aby pom�c w sytuacji, gdy tak jej brakuje.
Ksi��� obla� si� rumie�cem.
- Te� mi dar - powiedzia� z lekcewa�eniem. - To ja uda�em si� na Phindar, aby negocjowa� przekazanie bacty. Dzi�ki Jedi rebelianci z Phindaru zabrali j� z mo jego statku. Bez w�tpienia zrobili tak z ich polecenia. A teraz przywo�� moj� bact� jako podarunek? To chyba jaki� �art!
Obi-Wan zamar� w bezruchu. Dlaczego Qui-Gon milcza�? Ksi��� poda� w�asn� wersj� wydarze� na Phindarze, pe�n� k�amstw. Wiedzia�, �e Jedi nie maj� dowodu na to, i� dzia�a� na szkod� Gali. Przewrotno�� ksi�cia nie usz�a uwagi ch�opca. Ale dlaczego Mistrz nie powie prawdy kr�lowie Vedzie?
W�t�y, �ysy m�czyzna u boku Beju zwr�ci� si� do Jedi:
- Czy macie co� do powiedzenia na ten temat?
- To Lonnag Giba - odezwa�a si� kr�lowa. - Przewodnicz�cy Rady Ministr�w, kt�ry wielkodusznie zezwoli� na wasz� wizyt�.
22
Kr�lewskie znami�
- To by�o, zanim us�ysza�em oskar�enia ksi�cia Beju - odrzek� twardo Giba. - Pytam ponownie, czy macie co� na swoje usprawiedliwienie?
Inaczej ni� ksi��� oceniamy wydarzenia na Phin-darze - odpowiedzia� Qui-Gon. Jego g�os nie zdradza� ani irytacji, ani gniewu z powodu s��w ksi�cia. - Jednak nie ma sensu si� spiera�. Dlaczego mieliby�my si� broni�? Je�eli �yczycie sobie, aby�my opu�cili wasz� planet�, to tak uczynimy.
- Nie! - wykrzykn�a kr�lowa Veda.
- Tak, matko - odezwa� si� ksi��� Beju. Jego peleryna zatrzepota�a, gdy obr�ci� si� do matki. - Pozw�l im odej��. To marne, w�cibskie kreatury, kt�re podaj� si� za Stra�nik�w Pokoju, s�abeusze, kt�rzy udaj� Rycerzy.
W�adczyni westchn�a.
- Wystarczy, Beju - powiedzia�a. - Znamy ju� twoje zdanie na ten temat, ale Qui-Gon ma racj�. Jedi zostali zaproszeni jako Stra�nicy Pokoju. Chcemy przecie�, by wybory przebieg�y bez �adnych przeszk�d, czy� nie?
- Nie chcemy ich w og�le - odparowa� gwa�townie jej syn. - Ja jestem prawowitym kr�lem Gali. Ojciec tego chcia� i dobrze o tym wiesz. Gdybym ja rz�dzi� Gal�, wys�a�bym tych wichrzycieli pierwszym statkiem z powrotem do tej ich przenaj�wi�tszej �wi�tyni.
Kr�lewskie znami�
- Ale na razie to ja tu rz�dz� - �agodnie stwierdzi�a kr�lowa. -l ja m�wi�, �e zostan�.
- Oczywi�cie - odrzek� gorzko ksi���. - Odmawiasz mi korony. Dlaczego nie odm�wisz mi wszystkiego innego?
By� mo�e osi�gniemy porozumienie - wtr�ci� si� g�adko Giba. - Jedi pozostan� na Gali, ale nie mog� opuszcza� pa�acu bez eskorty. Powinni�my kogo� z nimi pos�a�. Kogo�, kto zna dobrze miasto - zwr�ci� si� do Jedi. -To tak�e dla waszego bezpiecze�stwa. Miasto jest teraz niebezpiecznym miejscem. Cz�sto zdarzaj� si� zamieszki. B�dziecie potrzebowali przewodnika. Giba przemawia� dyplomatycznie, jednak Obi-Wan nie wierzy� w ani jedno jego s�owo. Ten starzec dobrze wiedzia�, �e Jedi nie potrzebuj� pomocy, aby si� obroni�. To by� po prostu spos�b, aby zaakceptowali obecno�� szpiega, kt�ry b�dzie donosi� o wszystkich ich posuni�ciach.
Ch�opiec czeka� na sprzeciw Mistrza, ale ponownie Rycerz Jedi nic nie powiedzia�. Jak m�g� zgodzi� si� na tak upokarzaj�ce warunki?
Spojrzenie kr�lowej Vedy spocz�o na chwil� na synu. Wygl�da�a na zm�czon�, bardzo zm�czon�.
24
Kr�lewskie znami�
- Jak sobie �yczysz - powiedzia�a �agodnie. - To prawda, nie mog� ci wszystkiego odmawia�. - Zamkn�a d�o� na jarz�cym si� dr��ku, kt�ry zwiesza� si� ze �ciany. Pod jej dotykiem zmieni� kolor na bladoniebieski. - Jono Dunn b�dzie eskortowa� Jedi.
Chwil� potem metalowe drzwi otworzy�y si�. Ch�opiec w wieku Obi-Wana, ubrany w granatowy mundur, stan�� na baczno��.
- Podejd� bli�ej, Jono Dunnie - powiedzia�a monar-chini. - To s� Rycerze Jedi przys�ani na Gal�, aby nadzorowa� wybory: Qui-Gon Jinn i Obi-Wan Kenobi. B�dziesz dla nich przewodnikiem podczas ich pobytu na Gali.
- Nie wolno im bez ciebie opu�ci� pa�acu - dorzuci� szybko ksi��� Beju.
- Czy to jest do przyj�cia, Qui-Gonie? - spyta�a kr�lowa. Jej spojrzenie b�aga�o go o zgod�.
Qui-Gon przytakn��. - Dzi�kujemy ci za pomoc, kr�lowo Vedo - powiedzia� cicho.
Obi-Wan nie m�g� w to uwierzy�. Mistrz nie tylko zaakceptowa� stra�, ale jeszcze za to podzi�kowa�!
Bystre spojrzenie niebieskich oczu Qui-Gona pad�o na Gib�.
25
Kr�lewskie znami�
- Dzi�kuje tak�e panu, Giba. Jestem pewny, �e zapewniona przez pana eskorta b�dzie nas broni� na niebezpiecznych ulicach Galu.
M�czyzna po�o�y� d�o� na ramieniu Jono Dunna i umie�ci� ch�opca mi�dzy sob� a Obi-Wanem. Wysoki i pot�ny Qui-Gon g�rowa� nad drobnym przewodnikiem, l mimo tego samego wieku wzrost i si�a Obi-Wana sprawi�y, �e ch�opiec wygl�da� na jeszcze mniejszego ni� w rzeczywisto�ci. Mistrz Jedi bez najmniejszego wysi�ku pokaza�, �e propozycja Giby by�a nieszczera. Jono nie stanowi� dla Jedi �adnej ochrony, lecz by� jedynie pionkiem w grze.
Usta kr�lowej zadrga�y w nieznacznym u�miechu. Szczup�a twarz Giby zaczerwieni�a si� ze z�o�ci. Minister zacisn�� wargi.
- �ycz� przyjemnego pobytu - powiedzia� przez zaci�ni�te z�by.
Z pewno�ci� b�dzie to mile sp�dzony czas - odpar� Qui-Gon, po czym sk�oni� si� i opu�ci� sal� audien-cyjn�. W sekund� potem Obi-Wan pod��y� za nim. Gdy doszed� do korytarza, Rycerza ju� nie by�o.
26
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 4
Spu�cizna. S�owo to poruszy�o co� w Qui-Gonie. Potrzebowa� czasu, aby zastanowi� si�, dlaczego zapad�o w niego a� tak g��boko. Zszed� zewn�trznymi schodami do ogrodu poni�ej. Pomy�la�, �e Obi-Wan bez w�tpienia poszed� do ich kwatery.
Po�r�d mur�w pa�acowych drzewa albo sta�y obsypane owocami, albo kwit�y. Mistrz Jedi rozpozna� kilka z nich - g��wnie muj� i tango. Wsz�dzie w zasi�gu wzroku pyszni�o si� mn�stwo bia�ych, czerwonych, szkar�atnych i ��tych kwiat�w. Pa�ac s�yn�� ze swoich rozleg�ych ogrod�w. Qui-Gon wiedzia�, �e mo�na tam odnale�� ka�d� ro�lin�, drzewo i kwiat, kt�re rosn� na Gali. Przechadza� si� po sadach. Drzewa mui by�y obsypane kwieciem, a ka�dy nag�y powiew wiatru budzi� deszcz r�owych p�atk�w, kt�re szybowa�y i opada�y na traw�.
Kr�lowa m�wi�a o swojej spu�ci�nie. Umieraj�c rozwa�a�a, co chcia�aby pozostawi� po sobie. Pierwszy na my�l przyszed� jej syn. Czu�a wi� nawet z porzucon� c�rk� swego m�a, kt�rej nigdy nie pozna�a. Wi�zi rodzinne
Kr�lewskie znami�
w�r�d Galan by�y szczeg�lnie silne. Zaw�d i ziemia cz�sto przechodzi�y z rodzic�w na dzieci, a ma��e�stwa starannie dobierano tak, aby wzmocni� r�d.
Qui-Gon zrezygnowa� z rodziny i dzieci na rzecz �ycia Jedi. To by� jego wolny wyb�r. �aden Jedi nie by� przywi�zany do w�asnego �ycia. M�g� w dowolnym momencie odej��, jednak�e wiedzia�, �e za nic by tego nie zrobi�.
Pochyli� si�, by podnie�� z trawy kilka p�atk�w. Pozwoli� im przesypa� si� mi�dzy palcami i odlecie� na wietrze. Pomy�la�, �e w�a�nie takie b�dzie jego �ycie: b�dzie przemierza� galaktyk� i ryzykowa� w�asne �ycie, staj�c w obronie nieznanych mu istot. Co pozostawi po sobie?
Id�c bez celu, Qui-Gon doszed� do ogrod�w warzywnych. Znalaz� si� w miejscu, gdzie dopiero co zako�czono sadzenie ro�lin: wok� le�a�y �opaty i grabie, widoczne by�y dok�adnie wytyczone rz�dki drobnych sadzonek zakorzeniaj�cych si� w glebie. Spojrza� w d� na ziemi� i niemal z zaskoczeniem zauwa�y� �lady swoich krok�w. Wiatr i deszcz wkr�tce je zetr�.
Elan wybra�a �ycie z dala od spo�ecze�stwa. Kierowa�a si� kodeksem praw, kt�re nie nale�a�y do �adnego rz�du, �adnego �wiata, dzieli�a je tylko z towarzyszami podr�y.
28
Kr�lewskie znami�
Zda� sobie spraw�, �e jest taka sama jak on. Nigdy jej nie spotka�, ale j� zna�. - Qui-Gonie?
Odwr�ci� si� na d�wi�k g�osu Obi-Wana. Ch�opiec sta� niezdecydowany, obawia� si� mu przeszkadza�.
- Znikn��e� - powiedzia�. - Nie wiedzia�em, gdzie ci� szuka�.
Qui-Gon nie m�g� podzieli� si� z nim swymi my�lami. Padawan by� zbyt m�ody, dopiero zacz�� swoja drog� jako Jedi. Nie zrozumia�by rozwa�a� o spu�ci�nie, o tym, co po sobie zostawi. Jeszcze nie.
- Dlaczego zgodzi�e� si� na to, �e nie opu�cimy pa�acu bez ochrony? - wyrwa�o si� ch�opcu. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e m�ody Jedi spodziewa� si�, �e Mistrz sprzeciwi si� sugestii Giby.
- Lepiej dla nas, aby teraz my�leli, �e mog� nas kontrolowa� - odpowiedzia� Qui-Gon.
- My�lisz, �e kr�lowa m�wi prawd�? - spyta� Obi -Wan. - Czy naprawd� nie chce, aby jej syn wygra� wybory? l czego chce od Elan?
- By� mo�e powiedzia�a nam prawd� - m�czyzna odrzek� z oci�ganiem. - Albo chce, aby�my zwabili tu Elan, �eby mog�a j� zabi�. Ka�dy cz�onek Rady, kt�ry �y� za czas�w m�odo�ci kr�la, wie, �e Beju nie jest prawdzi-
29
Kr�lewskie znami�
wym nast�pc� tronu. Za�o�� si�, �e na przyk�ad Giba zna ten sekret - i dlatego tak si� nas obawia. Zawsze istnieje niebezpiecze�stwo, �e tajemnica si� wyda. Oczywi�cie je�eli kr�lowa nie k�amie co do swoich intencji, to r�wnie dobrze mo�e by� w zmowie z Gib�, a ich nieporozumienie by�o jedynie zainscenizowane dla nas. Gdyby uda�o im si� pozby� si� Elan, Veda mog�aby odwo�a� wybory i ustanowi� Beju kr�lem. - Qui-Gon zamilk�. -Albo k�amie na temat Elan z innych powod�w, kt�rych jeszcze nie odkryli�my.
- No, a ty? W co ty wierzysz? - Obi-Wan stara� si�, aby nie by�o s�ycha� w jego g�osie zmieszania i niecierpliwo�ci.
- My�l�, �e jest tu wi�cej tajemnic - Mistrz odrzek� w zamy�leniu. - Mimo to s�dz�, �e powinni�my post�powa� tak, jakby kr�lowa m�wi�a prawd�. Wyrusz� w g�ry, aby odnale�� Elan.
- Ale naszym celem jest nadzorowanie wybor�w! - zaprotestowa� ch�opiec. - Nie mo�esz tego robi�, b�d�c tak daleko.
Usta Rycerza Jedi zadrga�y w po�usmieszku.
- Czasem zbyt mocno trzymasz si� regu�, Obi-Wa-nie. Sytuacja si� zmienia. Misja nie jest wyra�nie zdefiniowana. Nieraz bywa tak, �e nie nale�y wybiera� najprostszej drogi.
30
Kr�lewskie znami�
- Ale w naszych r�kach jest bezpiecze�stwo Gali. Przys�ano nas, aby�my byli Stra�nikami Pokoju, a nie ruszali w pogo� za dawno zaginionymi c�rkami kr�l�w.
- Mo�esz si� ze mn� nie zgadza�, Obi-Wanie - odrzek� �agodnie Qui-Gon. - To twoje �wi�te prawo, ale ja jad�.
- Nie wolno nam opuszcza� miasta, a nawet pa�acu bez eskorty - przypomnia� mu Obi-Wan. - Sam si� na to zgodzi�e�! Giba i ksi��� Beju si� w�ciekn�. Niech wys�annik kr�lowej skontaktuje si� z Elan.
- Elan nie wys�ucha wiadomo�ci. Trzeba b�dzie j� przekona�. B�dzie musia�a zobaczy� prawd� w moich oczach, inaczej nie przyb�dzie M�wisz tak, jakby� j� zna�!
- Bo znam - odrzek� cicho Rycerz Jedi.
Podszed� do Obi-Wana i na chwil� delikatnie po�o�y� d�o� na jego ramieniu.
- Nie martw si�, Podawanie. Podo�asz misji tutaj, zanim ja wr�c�. B�d� czujny; uwa�aj na pa�acowe intrygi. - Spojrzenie Qui-Gona pad�o na pa�ac. - Nikomu nie ufaj. Wyczuwam zak��cenie Mocy. Nie wiem, gdzie dok�adnie le�y jego �r�d�o.
Obi-Wan spojrza� na niego z niezadowoleniem.
- Ale co ja im powiem, kiedy zapytaj� gdzie jeste�? Zamiast odpowiedzie�, Mistrz Jedi przeszed� przez
31
Kr�lewskie znami�
�wie�o obsadzony ogr�d z powrotem ku drzewom. Kiedy szed�, si�gn�� w g�r� i szybkim ruchem zerwa� z ga��zi ponad g�ow� dojrza�y owoc. Nie odwracaj�c si�, rzuci� go przez rami� do ty�u. Nie musia� si� odwraca�. Wiedzia�, �e Padawan z�apie owoc.
To proste - krzykn�� za siebie. - Powiedz im, �e nadal tu jestem.
32
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 5
- Szacunek to fundament wi�zi pomi�dzy Padawanem i Mistrzem - wycedzi� przez z�by Obi-Wan.
Jego g�os odbi� si� od �cian pokoju i pusto zad�wi�cza� w uszach ch�opca. Potrzebowa� jednak przypomnie� sobie t� zasad�. Ka�dego dnia pozostawiony samemu sobie kwestionowa� w duchu decyzj� Qui-Gona.
Poranne s�o�ce rozb�ys�o na drewnie ogromnego �o�a, w kt�rym spa�. Naprzeciwko wisia� gobelin, wspaniale wyszyty ni�mi w kolorach z�ota, srebra i zieleni. Koce w g��bokich kolorach kamieni szlachetnych chroni�y przed nocnym ch�odem. To by� najwspanialszy pok�j, w jakim kiedykolwiek spa�, niemniej ostatnie dwa dni w pa�acu niezbyt go bawi�y.
Qui-Gon zleci� mu niewykonalne zadanie. Ka�dego ranka przed �witem Obi-Wan wbiega� przez drzwi, kt�re ��czy�y ich komnaty, do sypialni Qui-Gona. Burzy� koce na ��ku Mistrza i k�ad� si� na jego poduszk�, by zostawi� zag��bienie. Co rano Jono Dunn puka� do drzwi i przynosi� herbat� i
33
Kr�lewskie znami�
owoce. Obi-Wan m�wi� mu, �e Qui-Gon wcze�nie rano medytuje w ogrodzie. Czeka�, a� ch�opiec wyjdzie, a potem wypija� herbat� Qui-Gona i zjada� przeznaczone dla niego owoce, tak samo jak swoje. Wykonanie tego zadania przychodzi�o mu z �atwo�ci�- by� wiecznie g�odny.
Dla ksi�cia Beju i Giby musia� ci�gle wymy�la� nowe usprawiedliwienia dla nieobecno�ci Qui-Gona. �Mistrz odpoczywa, medytuje albo spaceruje po ogrodzie. By� mo�e nadejdzie za chwil�, je�li tylko zechcecie na niego poczeka�..." Nigdy tego nie robili. �Kolacj� zje w swoim pokoju. Ju� uda� si� na spoczynek..."
Mo�e co� podejrzewali - Obi-Wan nie by� pewien. Mia� wra�enie, �e z ulg� przyj�li ma�e zaanga�owanie Qui-Gona w spraw� wybor�w. Ch�opiec powiedzia� Jono, �e Rycerz pozostawi� mu wi�kszo�� obserwacji.
Us�ysza� dyskretne pukanie do drzwi sypialni. Chwil� potem otworzy� je Jono.
- Jak zwykle zostawi�em tac� dla Qui-Gona - powiedzia� m�ody Dunn. Postawi� jedzenie dla Obi-Wana na ma�ym stoliku przy oknie. Zwykle k�ania� si� i wychodzi� szybko, ale dzi� zwleka�.
- Nie widzia�em go w ogrodach - odezwa� si�. - Moim zadaniem jest zrywa� kwiaty dla kr�lowej rano i wieczorem. Mimo to ani razu go tam nie widzia�em.
34
Kr�lewskie znami�
M�ody Jedi si�gn�� po kawa�ek owocu blum.
- Ogrody s� takie rozleg�e. Najprawdopodobniej ci� unika. Nie lubi, kiedy kto� przeszkadza mu w trakcie porannych medytacji.
Jono sta� bez s�owa. By� �adnym ch�opcem o z�ocistych w�osach i �wietlistej cerze charakterystycznej dla Galan. Chocia� towarzyszy� Obi-Wanowi w czasie kilku wypraw do lokal�w wyborczych w Galu, nie rozmawiali zbyt wiele.
- My�lisz, �e jestem szpiegiem - wybuchn�� nagle. -My�lisz, �e pracuj� dla ksi�cia.
- No, a nie jest tak? - Jedi spyta� spokojnie.
- Nie donosz� ksi�ciu - rzuci� pogardliwie Jono. -S�u�� kr�lowej. Dunnowie s�u�� w�adcom Gali od pocz�tku dynasti Tallah.
- Wywodzisz si� wi�c z rodu kr�lewskich s�ug? - zapyta� zaciekawiony Obi-Wan. Pchn�� talerz z jedzeniem w kierunku Jono.
Jono nie zwr�ci� na to uwagi. Uni�s� dumnie g�ow�.
- Dunnowie s� wielkimi posiadaczami ziemskimi na-terenach odleg�ych od Galu. Zosta�em wybrany w wieku pi�ciu lat, abym przyby� do pa�acu. To wielki zaszczyt. Wszystkie dzieci z rodu Dunn�w s� obserwowane od ma�ego. Wybiera si� tylko te na j bystrzejsze i najszybsze.
35
Kr�lewskie znami�
Obi-Wan wyci�gn�� r�k� z kawa�kiem owocu w stron� ch�opca.
- Ja tak�e zosta�em wybrany w m�odym wieku - powiedzia� mu. - Opu�ci�em moj� rodzin� i uda�em si� do �wi�tyni Jedi. To by� wielki zaszczyt. Ale bardzo t�skni� za bliskimi, chocia� nawet za dobrze ich nie pami�tam.
Jono jakby mimochodem si�gn�� i wzi�� owoc od Obi-Wana.
- Na pocz�tku by�o najtrudniej - stwierdzi� i wrzuci� kawa�ek do ust. �wi�tynia Jedi jest spokojna i pi�kna. To m�j dom, ale mimo to nie jest on taki, jakie maj� inni.
- To tak samo jak ze mn�! - przytakn�� Jono i siad� na brzegu ��ka obok Obi-Wana. - Na pocz�tku pa�ac wydawa� mi si� a� nazbyt wspania�y, l t�skni�em za zapachem morza. Ale teraz czuj� si� tu jak u siebie w domu. Znam swoje obowi�zki i wykonuj� je z dum�. To zaszczyt s�u�y� kr�lowej. - Pewnie spojrza� w oczy m�odemu Jedi. -Ale nie jestem szpiegiem.
Od tego momentu Obi-Wan i Jono stali si� przyjaci�mi. Dunn nadal towarzyszy� mu w czasie wypraw do Galu, ale zamiast cicho trzyma� si� krok za nim, teraz szed� obok niego i opowiada� historie o mie�cie i o Dece Brunie, swoim bohaterze.
36
Kr�lewskie znami�
- Kr�lowa ma racj�, �e zarz�dzi�a wybory - powiedzia� kt�rego� dnia. - Deca Brun pomo�e Gali ponownie rozkwitn��. On my�li o wszystkich ludziach, nie tylko o bogatych.
Jono nigdy wi�cej nie pyta� o Qui-Gona. Obi-Wan wiedzia�, �e ch�opiec podejrzewa, �e Mistrz Jedi opu�ci� pa�ac, i docenia� jego dyskrecj�. Nie musia� go wi�cej ok�amywa�. Jego przyjaciel nie zadawa� �adnych pyta�. Cz�sto za to opowiada� o swojej rodzinie. Mimo �e rzadko j� widywa�, czu� si� z ni� bardzo silnie zwi�zany. Obi-Wan zacz�� zazdro�ci� mu tak g��bokich wi�zi. Dla niego poj�cie rodziny przesta�o istnie�, kiedy poszed� drog� Jedi. By� wierny Kodeksowi Jedi. Czy jego wyb�r by� s�uszny? Nagle Kodeks wyda� mu si� taki nieuchwytny w por�wnaniu z wi�zami krwi.
Dziedzictwo. Spu�cizna. �a�owa�, �e nie mo�e porozmawia� o swoich uczuciach z Qui-Gonem. Jednak�e jego Mistrz nie zrozumia�by go. �y� zasadami Kodeksu i nigdy nie ogl�da� si� za siebie i nie my�la� o tym, co straci�.
A poza tym pozostawi� Obi-Wana samego, aby m�c
�ciga� ducha.
Wieczory na Gali by�y d�ugie. Zachody s�o�ca zaczyna�y si� wcze�nie, a trzy ksi�yce powoli wschodzi�y na granatowym niebie. Obi-Wan lubi� o tej porze spacerowa� po sadzie. Blada
37
Kr�lewskie znami�
ksi�ycowa po�wiata zamienia�a wtedy owoce na drzewach w srebro.
Pewnego wieczoru ku swemu zaskoczeniu spotka� kr�low� Ved�, kt�ra siedzia�a samotnie na trawie, oparta o gruby, spleciony z masywnych konar�w pie� drzewa mui. Nie mia�a na g�owie diademu, a jasnoz�ote w�osy sp�ywa�y jej a� do pasa. Wygl�da�a jak m�oda dziewczyna, dop�ki Obi-Wan nie podszed� bli�ej i nie zobaczy� na jej twarzy spustoszenia wywo�anego chorob�.
- Usi�d�, m�ody Obi-Wanie - powiedzia�a i gestem wskaza�a mu miejsce obok siebie. - Ja tak�e lubi� sad o tej porze.
Ch�opiec usiad� przy niej, skrzy�owa� nogi i wyprostowa� si� na mod�� Jedi. Nie widzia� kr�lowej od dnia przyjazdu. Wygl�da�a znacznie gorzej. - Lubi� zapach trawy - wyszepta�a kr�lowa, przeczesuj�c �d�b�a palcami. -Zanim zachorowa�am, zwyk�am patrze� na ni� przez okno. Na wszystko patrzy�am z okna. Teraz zrozumia�am, �e wszystkiego musz� dotkn��, pow�cha� i sta� si� cz�ci� tego. - Po�o�y�a k�pk� trawy na d�oni Obi-Wana i zamkn�a na niej jego palce. - Trzymaj si� �ycia, Obi-Wanie. To moja jedyna rada dla ciebie.
Dostrzeg� wilgotne �lady �ez na policzkach kr�lowej. �a�owa�, �e nie ma tu Qui-Gona, kt�rego �agodne wsp�czucie u�mierza�o b�l nawet najbardziej rozgo-
38
Kr�lewskie znami�
r�czkowanego serca. Co by powiedzia� teraz jego Mistrz?
Zacz��by od czego� wywa�onego, ale pe�nego wsp�czucia. Pozwoli�by m�wi� kr�lowej, wiedz�c, �e potrzebuje ona ch�tnego i cierpliwego s�uchacza.
- Nie czuje si� pani lepiej? - zapyta� ostro�nie.
- Nie, czuj� si� gorzej - odrzek�a kr�lowa Veda, opieraj�c g�ow� o pie�. - B�l bardzo mi dokucza noc�. Nie mog� spa�. W czasie dnia dochodz� troch� do siebie, ale noc� znowu si� zaczyna. To dlatego tu przysz�am - zanim b�l si� nasili. Chc� zapami�ta� dni, gdy czu�am si� dobrze. Dni na wsi... - westchn�a.
- Na wsi? - Obi-Wan stara� si� zach�ci� j� do dalszego m�wienia.
R�d Tallah ma posiad�o�� ziemsk� na zach�d st�d - odrzek�a. - Zaraz po tym, jak zacz�am chorowa�, pojecha�am tam, aby odzyska� zdrowie. Mo�e to by�o �wie�e powietrze... A mo�e mo�liwo�� odpoczynku - doda�a ponuro. - �adnej Rady Ministr�w, kt�ra wzywa mnie na obrady. �adnej s�u�by, kt�ra robi wok� mnie zamieszanie. Po prostu m�j opiekun i ja. Ale nagle okaza�o si�, �e rz�d nie poradzi sobie beze mnie, wi�c przyjechali do mnie. Z dnia na dzie� czu�am si� coraz gorzej, gorzej ni�
39
Kr�lewskie znami�
wcze�niej. To by�o najokropniejsze. Poczu�, �e wraca si� do zdrowia, a potem widzie� nawr�t choroby.
- Ale dlaczego wr�ci�a�?
- Najpierw ca�y czas poch�ania�y mi wybory - odpowiedzia�a kr�lowa. - A teraz jestem zbyt s�aba, by podr�owa�. Tak mi m�wi� lekarze. A s� najlepsi w Galu. Ka�dy dzie� by� dla mnie taki sam. Wype�niony nadziej�, �e wyzdrowiej�. Potem przysz�a rozpacz. Teraz nadziei ju� zabrak�o. Tylko czekam.
Obi-Wan spojrza� na ni�. Ksi�yce wzesz�y wy�ej i malowa�y na jej twarz srebrzystym odcieniem. Ponownie zobaczy�, �e kiedy� musia�a by� bardzo pi�kna.
- Nie smu� si� tak - powiedzia�a mu. - Pogodzi�am si� z tym. Pomo�esz mi teraz wsta�? Czas na moj� herbat�.
Ch�opiec wsta� i wyci�gn�� r�k�. U�cisk kobiety by� s�aby. Obi-Wan podtrzyma� j� za �okie� i pom�g� jej wsta�.
- Dobranoc, kr�lowo Vedo - odezwa� si�, kiedy ruszy�a. Jej suknia szele�ci�a na trawie.
- Przykro mi - doda� cichutko, wiedz�c, �e go nie us�yszy.
S�owa w�adczyni Gali poruszy�y go. Nie wiedzia�, czy k�ama�a, m�wi�c, i� chce, aby Elan odzyska�a prawa przynale�ne jej z racji urodzenia. Wiedzia� jednak, �e szczerze m�wi�a o swojej chorobie i obawach. M�g� sobie tylko wyobrazi�, jak straszne musi by� czucie, �e powoli
40
Kr�lewskie znami�
opuszczaj� ci� si�y �yciowe. Cierpie�, ozdrowie� nieco i znowu czu�, �e nadzieja na �ycie z ka�dym wieczorem, kiedy wschodz� ksi�yce, jest coraz bardziej odleg�a...
Z ka�dym wieczorem. Obi-Wan wyprostowa� si�. Moc kaza�a mu si� skupi�. Czy choroba kr�lowej nie uk�ada�a si� wed�ug dziwnego wzoru? Czy nie powiedzia�a, �e czu�a si� lepiej w swej posiad�o�ci?
Dop�ki nie przybyli cz�onkowie Rady...
Zakr�ci�o mu si� w g�owie od nat�oku my�li. Czy kto� tru� kr�low�?
41
Kr�lewskie znami�
ROZDZIA� 6
Obi-Wan nie waha� si� nawet przez chwil�. Je�eli jego podejrzenia by�y s�uszne, nie mia� czasu do stracenia. Szybko wsta� i pogna� przez ogrody. Po drodze spostrzeg� starego m�czyzn� w srebrnej szacie cz�onka Rady, kt�ry przechadza� si� po�r�d drzew i od czasu do czasu opiera� d�o� na srebrnych pniach, szukaj�c oparcia. Jego m�tne b��kitne oczy zwr�cone by�y w g�r�, w kierunku ksi�yca. Ch�opak skr�ci� w przeciwnym kierunku, zanim zosta� zauwa�ony. Nie chcia� zwr�ci� na siebie niczyjej uwagi.
Pomkn�� bezszelestnie przez pa�acowe korytarze do komnat kr�lowej. Zapuka� cichutko do drzwi.
- To ja, Obi-Wan - zawo�a�. Jono otwar� drzwi.
- Kr�lowa je teraz wieczorny posi�ek - powiedzia�.
- Kto go przyni�s�? - spyta� Obi-Wan, a widz�c zdziwienie na twarzy Jono, doda� szybko: - Zastanawia�em si�, czy nie m�g�bym dosta� nieco herbaty i czego� do
42
Kr�lewskie znami�
zjedzenia na noc. - Przynie�li go s�u��cy z kuchni. Poprosz� ich, �eby uwzgl�dnili i ciebie.
- Dunn u�miechn�� si� szeroko. - Zadbam, �eby� dosta� najlepsze s�odycze kucharza.
- Czy mog� zobaczy� si� z kr�low�? - poprosi� Obi -Wan. - Chcia�bym zamieni� z ni� ze dwa s�owa.
Jono skin�� g�ow� i cofn�� si� do przedpokoju. Po chwili drzwi si� otworzy�y i ch�opiec zaprosi� go gestem do �rodka.
Kr�lowa spoczywa�a na wp� le��c na otomanie. Taca z fili�ank� herbaty oraz talerzem z owocami i s�odyczami sta�a przy niej na ma�ym stoliku, tu� obok pachnia� niewielki bukiet kwiat�w.
- Chcia�em si� upewni�, �e wszystko jest w porz�dku - wyja�ni� Obi-Wan, podchodz�c bli�ej. - Wydawa�a si� pani taka zm�czona w sadzie.
- To bardzo mi�e z twojej strony. - Kr�lowa u�miechn�a si� do niego smutno. - Obawiam si�, �e jestem nieco bardziej zm�czona ni� zwykle. Jednak nie martw si� o mnie. Masz wa�niejsze sprawy, kt�rymi musisz si� zaj��.
- Nie sadz� - odpowiedzia� delikatnie. - Pani dobre samopoczucie jest dla mnie bardzo wa�ne, kr�lowo Ve-do.
43
Kr�lewskie znami�
Si�gn�� w d� i dotkn�� fili�anki. Zosta�o w niej tylko troch� napoju.
- Pani herbata jest zimna. Czy mam przynie�� jeszcze jedn�?
Powieki kr�lowej zadrga�y i jej oczy zamkn�y si�.
- Dzi�kuje, wystarczy - odrzek�a s�abo. - Mo�esz powiedzie� Jono, aby j� zabra�.
- Odpocznij teraz, pani - powiedzia� czule Obi-Wan. Podni�s� tac� i ruszy� ku drzwiom. Kiedy si� przez nie prze�lizgn��, przedpok�j by� pusty. Dobrze. Nie chcia� miesza� Jono w swoje plany.
Szybko zabra� tac� do swojego pokoju. Tam wla� herbat� z fili�anki do pustej buteleczki z podr�cznej apteczki. Umie�ci� fiolk� i reszt� s�odyczy w sakiewce i wsun�� je do kieszeni tuniki. Potem zabra� tac� z powrotem do kuchni.
Jutro znajdzie analizator substancji chemicznych, i b�dzie musia� to zrobi�, nie wtajemniczaj�c Jono w spraw�.
- Martwi� si� o moj� kr�low� - Jono zwierzy� si� Obi-Wanowi nast�pnego dnia, kiedy przemierzali ulice Galu. -Widz�, jak s�abnie z dnia na dzie�. Lekarze nie wiedz�, co robi�. Ja te� nic nie mog� pom�c.
44
Kr�lewskie znami�
- Jeste� jej bardzo bliski - zauwa�y� Obi-Wan. Widzia�, w jak czu�y spos�b kr�lowa zwraca� si� do Jono. Z pewno�ci� dawa�a mu wi�cej ciep�a ni� Qui-Gon jemu samemu. Jednak jak by na to nie patrze�, Dunn s�u�y� jej od o�miu lat.
Jono zagryz� wargi. Skin�� g�ow�.
- To takie trudne. Ksi��� Beju jej nie odwiedza. Jest na ni� z�y. l m�wi, �e zasmuca go widok jej choroby. Musi si� skupi� na wyborach. Jak syn mo�e by� tak okrutny? My�li tylko o swoich uczuciach!
Zatrzymali si� na zewn�trz lokalu wyborczego za�o�onego w miejskiej auli. Obi-Wan odwiedzi� wiele takich miejsc w Galu. Rozmawia� z tymi, kt�rzy mieli kierowa� wyborc�w do pojedynczych terminali, gdzie ci b�d� oddawa� g�osy. Sprawdza� dzia�anie tych urz�dze�. Mimo to czu�, �e jego wizyty s� bezcelowe. Nie zna� si� na procedurze g�osowania.
W czasie swego pierwszego wyj�cia skontaktowa� si� z Qui-Gonem przez komunikator, aby powiedzie� mu, jak bezu�yteczny si� czuje. Mistrz nie wsp�czu� mu ani troch�.
- Twoja obecno�� wystarczy - powiedzia� kr�tko. - Po prostu daj im odczu�, �e kto� z zewn�trz wszystko obserwuje. To pozwoli ludziom zaufa� systemowi.
45
Kr�lewskie znami�
- Jono, czy nie m�g�by� zaczeka� na zewn�trz?
- zasugerowa� Obi-Wan. - My�l�, �e tak by�oby lepiej. B�d� co b�d� ludzie wiedz�, �e pracujesz dla pa�acu. Musz� wygl�da� neutralnie, inaczej nie uwierz� w g�osowanie.
- To prawda - ch�opiec przyzna� z wahaniem. - Ale powinienem zosta� przy tobie... - zawiesi� g�os, w ko�cu si� u�miechn��. - Oczywi�cie, masz racje, Obi-Wa-nie. Nie chc� nara�a� wybor�w na niebezpiecze�stwo. Poczekam tam, na placu.
M�ody Jedi podzi�kowa� mu i wszed� do budynku. Czu� si� winny, �e tak ok�amuje przyjaciela. Jednak�e nie m�g� wpl�tywa� go w to zadanie. Je�eli kto� dosypywa� kr�lowej trucizny, to nikt w pa�acu nie mo�e dowiedzie� si�, �e on o tym wie. Musi zastawi� pu�apk� na truciciela. Je�li p�niej b�dzie potrzebowa� pomocy Jono, to go poprosi. Najpierw musi naradzi� si� z Qui-Gonem. Obi-Wan przeszed� przez budynek i wyszed� na zewn�trz bocznymi drzwiami. Szybko przemkn�� zau�kiem w stron� przecznicy, a potem zawr�ci�.
Po drodze do centrum zwr�ci� uwag� na kabiny informacyjne. By�y rozsiane po ca�ym Galu, a obywatele u�ywali ich w celu znalezienia informacji o us�ugach dost�pnych w stolicy. Jedna z kabin znajdowa�a si� zaledwie kilka przecznic od centrum.
46
Kr�lewskie znami�
Jasne zielone �wiat�o ja�nia�o na szczycie kabiny, sygnalizuj�c, �e jest wolna. Obi-Wan pospiesznie wszed� do �rodka. Wystuka� na klawiaturze �analizator chemiczny". Po sekundzie na ekranie rozb�ys�o kilka nazwisk. Ch�opiec uruchomi� map� miasta, na kt�rej dok�adnie zaznaczono, gdzie znajduj� si� analizatory. Najbli�ej Obi-Wana znajdowa�o si� laboratorium Mali Errata. Kiedy dotkn�� ekranu, l�ni�ca zielona �cie�ka pokaza�a mu tras�.
Pogna� przez zat�oczone ulice. Jono nied�ugo zacznie si� dziwi�, co tak d�ugo go zatrzyma�o, a �e dobrze zna ulice Galu, mo�e zacz�� go szuka�. Obi-Wan zapuka� do drzwi pod wskazanym adresem, ale nie