Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6103 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
W serii Dzie�a Wybrane Bohumila Hrabala ukaza�y si� tomy:
nie chc� mieszka�
Bambini di Praga 1947
Czu�y barbarzy�ca
Taka pi�kna �a�oba
�wi�to przebi�niegu
Kain. Bambino di Praga. Jarmilka
Skarby �wiata ca�ego
Postrzy�yny
Bohumil
HRABAL
Postrzy�yny
Przek�ad Andrzej Czcibor-Piotrowski
�wiat iiteracki
l za b e l i n
Tytu� orygina�u: Postfi�iny
� 1976, Bohumil Hrabal Estate, Zurich, Switzerland
� Copyright for the Polish translation
by Andrzej Czcibor-Piotrowski
� Copyright for the Polish edition by �wiat Literacki,
Izabelin 2001
ISBN 83-88612-05-0
Na ok�adce wykorzystano fragment grafiki Vladimira Boudmka
Opracowanie graficzne: Studio Dese�
Sk�ad i �amanie: Pracownia Wydawnicza&Akant
�wiat Literacki
skr. poczt. 67
05-080 Izabelin
e-mail:
[email protected] , >
www.swiatliteracki.com.pl �
\ Pani Bovary to ja. Printed in Poland \ . Gustave Flaubert
Lubi� te kilka minut przed si�dm� wieczorem, kiedy szmatkami i zmi�t� �Polityk� Narodow�" czyszcz� szk�a lamp, zapa�k� usuwam czer� opalonych knot�w, nak�adam z powrotem mosi�ne ko�paczki i dok�adnie o si�dmej nadchodzi ta cudowna chwila, kiedy przestaj� pracowa� maszyny w browarze i dynamo t�ocz�ce pr�d wsz�dzie, gdzie �wiec� si� �ar�wki, dynamo to zaczyna zmniejsza� obroty i w miar� jak pr�d s�abnie, s�abnie r�wnie� �wiat�o �ar�wek, z bia�ego �wiat�a staje si� z wolna �wiat�o r�owe, a ze �wiat�a r�owego �wiat�o szare, s�czone przez krep� lub te� organdyn�, a� wolframowe w��kienka pokazuj� pod sufitem czerwone rachityczne paluszki, czerwony klucz wiolinowy. Wtedy zapalam knot; wk�adam szk�o, wysuwam ��ty j�zyczek, nak�adam mleczny klosz ozdobiony porcelanowymi r�ami. Lubi� te kilka minut przed si�dm� wieczorem, patrz� przez tych kilka chwil z upodobaniem w g�r�, kiedy �wiat�o wycieka z �ar�wki jak krew z poder�ni�tego koguta, patrz� z upodobaniem na ten bledn�cy podpis pr�du elektrycznego i wzdrygam si� na my�l, �e mo�e nadej�� chwila, kiedy do browaru zostanie doprowadzony pr�d miejski i wszystkie lampy w browarze, od latar� w stajniach, lamp z okr�g�ymi lusterkami, wszystkich tych p�katych lamp o okr�g�ych knotach, �e wszystkie te lampy kt�rego� dnia si� nie zapal�, nikomu nie b�dzie zale�e� na ich blasku, bo ca�y ten ceremonia� zostanie za-
st�piony kontaktem podobnym do kurka wodoci�gowego, kt�ry zast�pi� urodziwe pompy. Lubi� te swoje p�on�ce lampy, w kt�rych �wietle nosz� na st� talerze i sztu�ce, w kt�rych �wietle otwieraj� si� gazety albo ksi��ki, lubi� o�wietlone blaskiem lamp r�ce le��ce od niechcenia na obrusie, odci�te ludzkie r�ce; ze splotu ich linii mo�na wyczyta� charakter cz�owieka, do kt�rego te r�ce nale��; lubi� owe przeno�ne lampki naftowe, z kt�rymi wychodz� wieczorami naprzeciw go�ciom i o�wietlam im twarze i drog�, lubi� lampy, w kt�rych �wietle robi� szyde�kiem firanki i pogr��am si� w g��bokich marzeniach, lampy, kt�re zgaszone gwa�townym dmuchni�ciem wydaj� d�awi�cy sw�d, wype�niaj�cy ciemny pok�j niczym wyrzut. Ach, gdybym tak znalaz�a w sobie do�� si�y i kiedy do browaru doprowadz� pr�d, �ebym przynajmniej raz w tygodniu kt�rego� wieczoru zapali�a lampy i przys�uchiwa�a si� melodyjnemu syczeniu ��tego �wiat�a, kt�re rzuca g��bokie cienie i sk�ania do ostro�nego st�pania i do marze�.
Francin zapala� w biurze dwie p�kate lampy o okr�g�ych knotach, dwie lampy gderaj�ce nieustannie jak dwie przekupki, dwie lampy, kt�re sta�y na kra�cach ogromnego sto�u, lampy, kt�re tchn�y ciep�em niczym piecyki, lampy, kt�re z ogromnym apetytem poch�ania�y �akomie naft�. Zielone klosze tych p�katych lamp odcina�y niemal jak pod linijk� przestrze� �wiat�a i cienia, tak �e kiedy patrzy�am przez okno do biura, Francin by� zawsze rozci�ty na Francina polanego witriolem i Francina, kt�rego poch�on�� mrok. Mosi�ne maszynki, w kt�rych knot porusza! si� przesuwany poziom� �rub� w d� albo
w g�r�, te mosi�ne koszyczki mia�y ogromny ci�g; te lampy Francina potrzebowa�y tyle tlenu, �e wysysa�y wok� siebie powietrze, tak �e kiedy Francin po�o�y� w pobli�u lampy papierosa, mosi�ne sito wci�ga�o wst�gi b��kitnego dymu i dym z papierosa, dostawszy si� do magicznego kr�gu p�katych lamp, zostawa� nieub�aganie wch�oni�ty i po�arty w szkle przez p�omie�, kt�ry nad ko�paczkiem �wieci� zielonkawo jak �wiat�o, jakie wydziela spr�chnia�y pie�, �wiat�o jak b��dny ognik, jak ogie� �wi�tego Eliasza, jak Duch �wi�ty, kt�ry zst�pi� pod postaci� fioletowego p�omyczka unosz�cego si� nad t�ustym ��tym �wiat�em okr�g�ego knota. I w blasku tych lamp Francin zapisywa� w otwartych ksi�gach browarnianych roczn� produkcj� piwa, wydatki i dochody, sporz�dza� sprawozdania tygodniowe i miesi�czne, aby pod koniec ka�dego roku zrobi� bilans za ca�y rok kalendarzowy, i karty tych ksi�g l�ni�y jak nakrochmalone gorsy. Kiedy Francin obraca� kart�, te dwie pucu�owate lampy gorszy�y si� ka�dym ruchem, tak �e grozi�y zga�ni�-ciem, rozgdakiwa�y si� te dwie lampy, jakby to by�y wyrwane ze snu dwa ogromne ptaki, zupe�nie jakby te dwie lampy porusza�y gniewnie d�ugimi szyjami, rozrzuca�y po suficie oddychaj�ce nieustannie chi�skie cienie przedpotopowych zwierz�t, na suficie w tych p�cieniach widzia�am zawsze wachluj�ce si� uszy s�oni, unoszone oddechem klatki piersiowe ko�ciotrup�w, dwie wielkie �my wbite na pal �wiat�a wyrastaj�cy ze szk�a wprost ku sufitowi, gdzie l�ni�o nad ka�d� lamp� okr�g�e o�lepiaj�ce lusterko, o�wietlony ostro srebrny pieni�dz, kt�ry nieustannie, niemal niedostrzegalnie, ale jednak porusza� si�
wyra�aj�c nastr�j ka�dej lampy. Obr�ciwszy kart�, Fran-cin wpisywa� znowu imiona i nazwiska szynkarzy i restaurator�w. Bra� w�wczas stal�wk� redis numer trzy i tak jak w starych msza�ach i wa�nych aktach i dokumentach ka�de s�owo rozpoczyna� inicja�em, wszystkie te inicja�y pe�ne by�y rozwichrzonych pukielk�w i wzdymaj�cych si� linii, kiedy siedzia�am w biurze i patrzy�am z mroku na jego r�ce, kt�re lampy biurowe opryskiwa�y gaszonym wapnem, zawsze odnosi�am wra�enie, �e inicja�y te Fran-cin wzoruje na moich w�osach, �e s� mu one natchnieniem, wpatrywa� si� zawsze w moje w�osy, z kt�rych tryska�o �wiat�o, w lustrze widzia�am, �e gdzie ja by�am wieczorem, tam zawsze dzi�ki mojej fryzurze i gatunkowi moich w�os�w by�o o jedn� lamp� wi�cej, Francin t� stal�wk� redis wpisywa� zwyk�e litery pocz�tkowe, po czym bra� cienkie pi�rka i zgodnie z impulsem macza� je na przemian w atramentach: zielonym, niebieskim i czerwonym, i wok� inicja��w zaczyna� rysowa� moje niesforne w�osy, i tak jak krzak r�y, kt�ry obrasta altank�, tak samo Francin g�st� sieci� i ga��zkami krzywych linii moich w�os�w zdobi� pocz�tkowe litery imion i nazwisk szynkarzy oraz restaurator�w.
Kiedy p�niej zm�czony wraca� z biura i sta� w drzwiach w cieniu, bia�e mankiety wskazywa�y, jak ca�y miniony dzie� go wyczerpa�, mankiety te dotyka�y niemal jego kolan, w ci�gu ca�ego dnia Francin bra� na swoje barki tyle trosk i ci�ar�w, �e wieczorem zawsze by� o dziesi�� centymetr�w ni�szy, a mo�e i o wi�cej. A ja wiedzia�am, �e najwi�ksz� jego trosk� jestem ja, �e od czasu kiedy zobaczy� mnie po raz pierwszy, �e od tego
10
czasu nosi mnie na plecach w niewidzialnym, a jednak bardzo konkretnym tornistrze, w tornistrze, kt�ry z dnia na dzie� staje si� coraz ci�szy. Tak wi�c co wiecz�r stali�my pod opuszczan� p�on�c� lamp�, zielony klosz by� tak ogromny, �e mie�cili�my si� pod nim oboje, by� to �yrandol niczym parasol, pod kt�rym stali�my w ulewie sycz�cego �wiat�a lampy naftowej, obejmowa�am Francina jedn� r�k�, a drug� r�k� g�aska�am go z ty�u po g�owie, on mia� oczy zamkni�te i oddycha� g��boko; kiedy uspokoi� si�, obejmowa� mnie w pasie i wygl�da�o to tak, jakby�my chcieli rozpocz�� jaki� taniec towarzyski, jednak�e to by�o co� wi�cej, to by�a oczyszczaj�ca k�piel, podczas kt�rej Francin szepta� mi do ucha wszystko, co mu si� w ci�gu tego dnia przytrafi�o, a ja g�aska�am go i ka�dy ruch mojej r�ki wyg�adza� jego zmarszczki, a potem on dotyka� moich rozpuszczonych w�os�w; za ka�dym razem �ci�ga�am ten porcelanowy �yrandol ni�ej, na obwodzie �yrandola wisia�y g�sto r�nokolorowe szklane rurki po��czone paciorkami, chrz�ci�y te wisiorki ko�o naszych uszu jak cekiny i ozd�bki wok� bioder tureckiej tancerki, wydawa�o mi si� niekiedy, �e ta ogromna opuszczana lampa jest szklanym kapeluszem wci�ni�tym nam obojgu a� po uszy, kapeluszem obwieszonym mn�stwem przystrzy�onych sopli...
Ostatni� zmarszczk� sp�dzi�am z twarzy Francina gdzie� we w�osy albo za uszy, a on otworzy� oczy, wyprostowa� si�, mankiety mia� znowu na wysoko�ci bioder, spojrza� na mnie nieufnie, a kiedy u�miechn�am si� i przytakn�am, on tak�e si� u�miechn��, po czym spu�ci� oczy i usiad� za sto�em, o�mieli� si� i patrzy� na mnie, a ja
11
na niego i widzia�am, �e mam nad nim wielk� w�adz�, moje oczy urzekaj� go jak oczy pytona, kiedy wpatruje si� w przera�on� zi�b�.
Dzi� wieczorem na ciemnym podw�rku zar�a� ko�, potem dobieg�o jeszcze jedno r�enie, a nast�pnie rozleg� si� t�tent kopyt, brz�czenie �a�cuch�w i podzwanianie sprz�czek, Francin podni�s� si� i nas�uchiwa�, wzi�am lamp� i wysz�am na korytarz, i otwar�am drzwi. W mroku na dworze furman browarniany wo�a�: Hola, Ede, Kar�, hola, do diab�a! - ale gdzie tam, od strony stajni p�dzi�y belgijskie wa�achy z latarni� na przedpier�niu; kiedy tak wraca�y zm�czone, wyprz�gni�te z wozu, w chom�tach, z lejcami zawieszonymi na ozdobnych guzach tych chom�t i w ca�ej uprz�y po ca�odziennym rozwo�eniu piwa, kiedy ka�dy s�dzi�: te wykastrowane ogiery nie my�l� o niczym innym, tylko o sianie i wiaderku m��tu, i odrobince owsa, a wi�c te dwa wa�achy cztery razy do roku ni st�d, ni zow�d przypomina�y sobie o swoich �rebi�cych latach, o swojej genialnej m�odo�ci, pe�nej nie rozwini�tych jeszcze, ale mimo wszystko ju� gruczo��w, i buntowa�y si�, podnosi�y niewielki rokosz, dawa�y sobie znak w zapadaj�cym zmierzchu, kiedy wraca�y do stajni, a teraz sp�oszy�y si�, sp�oszy�y, tak m�wi� ludzie, �e te by�e ogiery sp�oszy�y si�, ale one si� nie sp�oszy�y, one nie zapomnia�y, �e jeszcze ci�gle i do ostatniej chwili mo�na i�� nawet zwierz�c� drog� wolno�ci... przelatywa�y teraz obok s�u�bowych mieszka� betonowym chodnikiem, kopyta ich krzesa�y iskry i lampa na piersiach nar�cznego wa�acha trz�s�a si� w�ciekle i podrygiwa�a o�wietlaj�c powiewaj�ce sprz�czki i urwane lejce, wychyli�am si� i w de-
12
likatnym blasku lampy naftowej przemkn�a ta belgijska para, spasione ogromne wa�achy, Ede i Kar�, kt�re wa�y�y razem dwadzie�cia pi�� cetnar�w, wprawionych teraz w ruch, i ruch ten grozi� nieustannie upadkiem, a upadek jednego konia oznacza� upadek drugiego, po��czone bowiem by�y ze sob� pier�cieniami i sk�rzanymi lejcami, i sprz�czkami, jednak�e jakby w tym galopie nieustannie si� ze sob� porozumiewa�y, p�oszy�y si� oba jednocze�nie, zmieniaj�c si� na prowadzeniu nie wi�cej ni� o kilka centymetr�w... za nimi za� bieg� nieszcz�sny furman z batem, furman dr��cy z przera�enia, bo gdyby jeden z koni z�ama� nog�, kierownictwo browaru potr�ca�oby mu za to przez kilka lat... a strata obu koni oznacza�a jedno: p�aci� do ko�ca �ycia... � Hola, Ede i Kar�! Hola, do diab�a! � jednak�e zaprz�g p�dzi� ju� naprzeciw wie-trzalni ko�o s�odowni, teraz kopyta ich zmi�k�y w b�otnistej drodze obok komina i stod�, tak �e i wa�achy musia�y zwolni�, po czym ko�o stajni, na kocich �bach, zn�w nabra�y szybko�ci, a na betonowym chodniku, z kt�rego ka�da ci�gn�ca si� po ziemi sprz�czka, ka�dy �a�cuszek, ka�da podkowa krzesa�a iskry, tutaj te dwa belgi rozp�dzi�y si�, tak �e to nie by� ju� bieg, ale powstrzymywany upadek, z nozdrzy bucha�y im k��by pary, oczy mia�y wytrzeszczone i pe�ne przera�enia, na zakr�cie ko�o biura oba po�lizn�y si� na tym betonowym chodniku jak w filmowej grotesce, ale oba jecha�y na tylnych podkowach, kt�re krzesa�y iskry, furman zamar� ze zgrozy. Francin podbiegi do drzwi, ale ja sta�am oparta o futryn� i modli�am si�, aby tym koniom nic si� nie sta�o, bardzo dobrze wiedzia�am, �e ich sprawa jest tak�e moj� spraw�, lecz
13
Ede i Kar� ju� znowu bieg�y obok siebie i zgodnie k�usowa�y naprzeciw wietrzalni ko�o s�odowni, podkowy ich cich�y w mi�kkim b�ocie drogi ko�o stod�, i zn�w da�y sobie znak, i run�y przed siebie po raz trzeci, furman odskoczy� i kiedy jeden z koni napi�� wodze, lampa polecia�a �ukiem i rozbi�a si� o pralni�, i ten trzask doda� belgom nowych si�, zar�a�y najpierw jeden po drugim, potem obydwa jednocze�nie pogalopowa�y po betonowym chodniku... patrzy�am na Francina, tak jakbym to by�a ja, ja, kt�ra przemieni�am si� w par� belgijskich koni, to by� ten m�j buntowniczy charakter, raz na miesi�c poszale�, mnie tak�e ogarnia�o co kwarta� pragnienie wolno�ci, mnie, kt�ra wcale nie by�am wykastrowana, ale wprost przeciwnie: zdrowa, niekiedy a� nadto zdrowa... i Francin patrzy� na mnie, i wiedzia�, �e ten sp�oszony belgijski zaprz�g, te jasne powiewaj�ce grzywy i pot�ne ogony ci�gn�ce si� w powietrzu za kasztanowatymi cia�ami, �e to ja � nie ja, ale ten m�j charakter, te moje lec�ce po�r�d ciemnej nocy sp�oszone z�ote w�osy, te moje powiewaj�ce swobodnie k�dziory... i odepchn�� mnie, i teraz Francin sta� z wyci�gni�tymi r�koma w tunelu �wiat�a p�yn�cego z korytarza, z wyci�gni�tymi ramionami ruszy� naprzeciw koniom wo�aj�c: � Idudududu! Hola! � i belgijskie wykastrowane ogiery zahamowa�y krzesz�c kopytami iskry, Francin odskoczy� i wzi�� nar�cznego za uzd�, �ci�gn�� j�, wbi� w spieniony pysk zwierz�cia, i ruch koni ucich�, sprz�czki i lejce, i szory uprz�y opad�y na ziemi�, przybieg� furman i wzi�� siod�owego konia za uzd�...
� Panie kierowniku... � wymamrota� wo�nica.
14
� Wytrze� s�om� i oprowadzi� po podw�rzu... Ta para ma warto�� czterdziestu tysi�cy, rozumie pan, panie Marcinie? � powiedzia� Francin i wszed� w drzwi domu, tak jak wchodz� u�ani, u kt�rych za Austrii s�u�y�, gdybym nie odskoczy�a, powali�by mnie, przeszed�by po mnie... z mroku s�ycha� by�o p�niej uderzenie bata i bolesne r�enie belgijskich koni, przekle�stwa i odg�os uderze� biczyskiem, a potem podskakiwanie koni w mroku i trzaskanie d�ugiego bicza, kt�ry owija� si� belgom wok� n�g i przecina� sk�r�. - ,
Jednak�e m�j portret to r�wnie� cztery prosi�ta, browarniane prosi�ta, karmione m�otem i ziemniakami, a w lecie, kiedy dojrzewa�y buraki, chodzi�am po na� buraczan�, na� t� sieka�am, polewa�am zaczynem i starym piwem i prosi�ta spa�y dwadzie�cia godzin na dob� i codziennie przybywa�o im na wadze po ca�ym kilogramie, te moje prosi�tka s�ysza�y mnie, jak id� doi� kozy, i ju� kwicza�y z rado�ci, bo nie wiedzia�y, �e jedn� par� sprzedam na szynki, a druga para p�jdzie pod n� podczas domowego �winiobicia. Kiedy sz�am doi� kozy, to prosi�ta kwicza�y z zachwytu, bo wiedzia�y, �e wszystko mleko, jakie nadoj�, wlej� im natychmiast do koryta. Pan Cicwa-rek tylko popatrzy� na prosi�ta i od razu m�wi�, ile te prosi�ta wa��, i zawsze si� zgadza�o, potem t� par� prosi�t bra� na r�ce i wrzuca� do takiego p�koszka, rze�nie -kiej bryczki, zaci�ga� nad nimi siatk� i powiada�:
15
� Broni� si� te stworzonka jak moja stara, kiedym jej za m�odych lat chcia� skra�� pierwszego ca�usa.
� Papapaa, moje prosiaczki, b�d� z was pi�kne szy-neczki � m�wi�am prosi�tkom na po�egnanie.
Jednak�e prosi�ta nie marzy�y o takiej s�awie, wiedzia�am o tym, ale ka�dy z nas musi kiedy� umrze�, a natura jest mi�osierna, kiedy ju� nic nie mo�na zrobi�, wszystko, co �yje i co ma za chwil� umrze�, wszystko ogarnia przera�enie, jakby zwierz�tkom i ludziom spali�y si� bezpieczniki, a potem ju� nic nie czuj� i nic ich nie boli, ten strach przykr�ca knoty lamp, tak �e �ycie ju� tylko ledwie migoce i ze zgrozy o niczym nie wie. Do rze�-nik�w nie mia�am szcz�cia, ten pierwszy doda� mi do kiszek w�trobianych tyle imbiru, �e mi z nich zrobi� cukierki, ten drugi znowu� pi� od rana tyle, �e jak uni�s� pa�k�, aby og�uszy� prosi�, to sam sobie przetr�ci� nog�, sta�am z przygotowanym no�em, niewiele brakowa�o, a ze z�o�ci zar�n�abym tego rze�nika, kt�rego zreszt� musia�am jeszcze zawie�� bryczk� do szpitala i szuka� innego. Trzeci rze�nik z kolei przyni�s� sw�j wynalazek, zamiast parzenia wymy�li� opalanie szczeciny lamp� spawalnicz�, nie zup� powinnam by�a wyla� do ust�pu, ale tego rze�nika, poniewa� nie tylko szczecina pozosta�a, ale przede wszystkim prosi� cuchn�o benzyn�, tak �e zup� musieli�my wyla� do kana�u, bo nawet pozosta�e przy �yciu prosi� nie chcia�o jej je��.
Pan Myclik to by� rze�nik, rze�nik w sam raz na m�j gust! Kaza� sobie poda� tart� marmurkow� babk� i bia�� kaw�, a rumu napi� si� dopiero w�wczas, kiedy w�trobianki by�y ju� w kotle, rze�nik, kt�ry przyni�s� ze sob�
16
wszystkie swoje przybory owini�te w �ciereczki, przyni�s� te� trzy fartuchy, jeden mia� na sobie podczas bicia, parzenia i patroszenia, drugi wk�ada�, kiedy wysypywa� na st� podroby, a trzeci dopiero w�wczas, kiedy prawie wszystko by�o gotowe. Pan Myclik nauczy� mnie tak�e, abym kupi�a sobie jeden specjalny kocio� i tego kot�a u�ywa�a jedynie do gotowania w�trobianek i krwawych kiszek, i salceson�w, i podrob�w, i do topienia sad�a, bo co si� w nim gotuje, tym garnek nasi�ka, a �winiobicie, �askawa pani, to to samo, jak kiedy ksi�dz odprawia msz� �wi�t�, bo zawsze idzie o krew i o mi�so, czyli cia�o.
Potem piekli�my ciasto do bu�czanek i krwawych kiszek, przywie�li�my bali� i do p�nej nocy gotowa�am kasz� i na talerze ponasypywa�am odpowiedni� ilo�� soli i pieprzu, i imbiru, i majeranku, i tymianku, prosi�tko nie dosta�o ju� w po�udnie je�� i zaczyna�o czu� zapach rze�-nickiego fartucha, pozosta�e zwierz�ta tak�e by�y smutne i ciche, ju� teraz dr�a�y jak li�cie osiki, inne drzewa stoj� spokojnie, burza jest gdzie� w Karpatach albo w Alpach, ale li�cie osiki dr�� i dygoc� jak moje prosi�, kt�re jutro zostanie zabite.
Prosi� wyprowadza�am z chlewika zawsze ja. Nie lubi�am, gdy podwi�zywa�o si� prosi�tku ryj sznurem, po co sprawia� mu b�l, i kiedy wyprowadza�am rze�nikowi prosi� podst�pem, drapa�am je w ryjek, potem w czo�o, potem w grzbiet; pan Myc�ik podszed� z ty�u z siekier�, uni�s� j� w g�r� i pot�nym ciosem powali� prosi�, po czym na wszelki wypadek dorzuci� jeszcze dwa, trzy mokre ciosy w roztrzaskan� czaszk� prosi�cia, poda�am panu Myclikowi n�, a on ukl�k� i wbi� ostrze w szyj�,
17
i chwil� szuka� czubkiem no�a t�tnicy, potem wytrysn�a struga krwi, a ja podstawi�am garnek, nast�pnie za� jeszcze wielki rondel, ilekro� zmienia�am naczynie, pan Myclik za ka�dym razem uprzejmie powstrzymywa� d�oni� p�yn�c� krew, aby j� znowu pu�ci�, a wtedy ju� warz�-chwi� be�ta�am krew, aby nie krzep�a, potem tak�e drug� r�k�, obiema r�kami jednocze�nie miesza�am �liczn� dymi�c� krew, pan Myclik z pomocnikiem, panem Marcinem, furmanem, w�o�yli prosi� do balii i lali na nie wrz�c� wod� z dzban�w, a ja musia�am zakasa� r�kawy i rozcapierzonymi palcami miesza� stygn�c� krew, zakrzep�e krwawe strz�py rzuca�am kurom, obie r�ce mia�am a� po �okcie zanurzone w stygn�cej krwi, r�ce mi s�ab�y, porusza�am nimi, jakbym wraz z prosi�ciem wydawa�a ostatnie tchnienie, ostatnie k��by zakrzep�ej krwi, a potem krew rzed�a, styg�a; wyci�gn�am r�ce z garnk�w i rondli, a tymczasem oparzone, ogolone prosi� wjecha�o z wolna na haku pod belk� otwartej drewutni.
Odci�ta g�owa prosi�cia wraz z ryjkiem le�a�a na stole, dwie �opatki w�a�nie przynios�am. I ju� bieg�am przez podw�rze z w�osami spi�tymi pod chusteczk�, aby nie straci� ani chwili, bo pan Myclik wyci�gn�� kiszki i kaza� pomocnikowi, by poszed� obr�ci� je i umy�, a sam � niczym �lepy Hanusz w wie�owym zegarze � grzeba� na pami�� we wn�trzno�ciach prosi�cia, co� tu i �wdzie po-nacina� i �ledziona, w�troba oraz �o��dek oderwa�y si�, a po nich r�wnie� p�uca i serce. Nastawi�am ceber i sp�yn�y tam wszystkie te pi�kne podroby, ta symfonia soczystych barw i kszta�t�w, nic mnie nie wprawia�o w taki zachwyt jak jasnoczerwone wieprzowe p�uca, wzd�te cu-
18
downie jak g�bczasta guma, nic nie jest tak nami�tne w kolorze jak ciemnobr�zowa barwa w�troby przyozdobiona szmaragdem ��ci, niczym chmury przed burz�, niczym delikatne baranki � tak w�a�nie ci�gnie si� wzd�u� kiszek grudkowate sad�o, ��te jak topi�ca si� �wieca, jak pszczeli wosk. A ta krta� zbudowana z niebieskich i ja-snoczerwonych pier�cieni jak rura kolorowego odkurzacza. A kiedy wysypali�my te cuda na p�yt� sto�u, pan Myc�ik wzi�� n�, naostrzy� o ose�k�, po czym zacz�� obcina�: tu kawa�eczek jeszcze ciep�ego mi�ska, tam kawa�eczek w�troby, �wdzie ca�� nereczk� i p� �ledziony, a ja nastawi�am wielki garnek z przysma�on� cebulk� i wsun�am te kawa�eczki prosi�cia do piekarnika, osoliwszy je przedtem starannie i przyprawiwszy pieprzem, tak aby gulasz by� got�w na po�udnie.
Nabiera�am sitem gotowane podroby wieprzowe, golonk�, przepo�owion� g�ow�, wysypywa�am na st� jeden kawa�ek mi�sa za drugim, pan Myclik wybiera� ko�ci, a kiedy mi�so troch� przestyg�o, bra�am w palce kawa�eczek ryjka i kawa�eczek ogonka, zamiast chleba przegryza�am to prosi�cym uchem, potem do kuchni wpada� Francin, nigdy nie jad�, nie m�g� tego wzi�� do ust, sta� wi�c przy piecu i przegryza� suchy chleb popijaj�c kaw� i patrzy� na mnie, i wstydzi� si� zamiast mnie, a ja jad�am z apetytem i pi�am piwo wprost z litrowej butelki, pan Myclik u�miecha� si�; aby mnie nie urazi�, wzi�� kawa�ek mi�sa, po namy�le jednak od�o�y� je i napi� si� bia�ej kawy przegryzaj�c marmurkow� babk�, po czym si�gn�� po maszynk� do krojenia mi�sa i podkasa� r�kawy, wskutek energicznych ruch�w kawa�ki mi�sa zacz�y traci� sw�j
19
kszta�t i funkcj� i ci�te p�ksi�ycami ruchomych no�y mi�so przemienia�o si� z wolna w nadzienie, i pan Myclik nadstawia� d�o�, a ja wk�ada�am mu w ni� sparzone przyprawy, pan Myclik by� jedynym rze�nikiem, dla kt�rego musia�am przyprawy zalewa� wrz�c� wod�, bo � jak powiada�, a ja rozumia�am to bardzo konkretnie � sprzyja to dok�adniejszemu rozproszeniu i wzmaga nat�enie oraz intensywno�� zapach�w, a potem doda� rozmoczonej bu�ki i wszystko raz jeszcze przemiesza� i mocnymi d�o�mi i palcami wymiesi� i wyrobi�, po czym zgarn�� nadzienie z obu d�oni, nabra� troch�, spr�bowa�, patrzy� w sufit i by� w tej chwili pi�kny jak poeta, wpatrywa� si� w sufit z zachwytem i powtarza� sobie: pieprz, s�l, imbir, tymianek, bu�ka, czosnek, a kiedy odm�wi� ten rze�nicki akt strzelisty i pocz�stowa� mnie, wzi�am na palec i w�o�y�am do ust, i smakowa�am, patrzy�am tak�e w sufit i z oczyma pe�nymi wieprzowego zachwytu rozpo�ciera�am i smakowa�am na j�zyku pawi ogon wszystkich tych zapach�w, a potem skin�am g�ow�, �e jako gospodyni aprobuj� bukiet smakowy i nic ju� nie stoi na przeszkodzie, aby zacz�� robi� kiszki w�trobiane. I pan Myclik bra� poci�te, na jednym ko�cu spi�te drewnian� szpilk� jelitka, dwoma palcami prawej r�ki rozszerza� otw�r, a drug� r�k� tylko naciska� i z gar�ci wyrasta�a mu pi�kna w�trobianeczka, kt�r� bra�am od niego i spina�am drewienkiem, i tak pracowali�my, a w miar� jak ubywa�o nadzienia, r�s� w po��czonych naczyniach jelit stos kiszek w�trobianych.
� Panie Marcinie, gdzie si� pan zn�w podziewa? � wo�a� raz po raz pan Myclik, bo furman pan Marcin za ka�dym razem, chyba przez ca�e swoje �ycie, jak tylko
20
mia� troszk� czasu, sta� w drewutni, w kom�rce, za wozem, w korytarzu, wyci�ga� okr�g�e lusterko i wpatrywa� si� w nie, tak bardzo si� sobie podoba�, �e zawsze to, co widzia� w okr�g�ym lusterku, wstrz�sa�o nim, ca�ymi godzinami potrafi� sta� w chlewiku, zapomina� p�j�� do domu, bo wyrywa� sobie p�setk� w�oski z nosa, wyskubywa� k�aczki z brwi, a nawet farbowa� nie tylko w�osy, ale przy-czernia� rz�sy i pudrowa� twarz. M�wi�am sobie, �e przy nast�pnym prosi�ciu b�dzie mi musia� Francin przys�a� z browaru kogo innego do pomocy. � Panie Marcinie, gdzie� pan, na mi�o�� bosk�, znowu by�? Prosz� kroi� to sad�o, b�dziemy robi� kaszanki i bu�czanki, gdzie pan si� podziewa�?
Pan Myclik nape�nia� kaszaneczki, wypi� ju� drugi kieliszek rumu i ni st�d, ni zow�d w�o�y� r�k� w krwawe nadzienie i zrobi� mi palcem krwaw� smug� na policzku. I zacz�� si� cichutko �mia�, oczko b�ysn�o mu jak pier�cionek, si�gn�am do krwawego garnka, a kiedy chcia�am przeci�gn�� r�k� po policzku rze�nika, uchyli� si�, ja za� trafi�am d�oni� w bia�� �cian�, nim jednak zd��y�am j� pobrudzi�, pan Myclik zdo�a� zrobi� mi drug� smug�, nie przestaj�c przy tym spina� jelit drewnianymi szpilkami. Znowu w�o�y�am r�k� w krew i rzuci�am si� za nim biegiem, pan Myclik uchyli� si� kilka razy, jakby wykonywa� figury sabaudzkiego ta�ca, potem jednak uda�o mi si� umaza� mu twarz i dalej spina�am kaszaneczki, i �mia�am si�, ilekro� popatrzy�am na rze�nika, kt�ry �mia� si� zdrowym g�o�nym �miechem, nie by� to tylko taki sobie �miech, ale �miech si�gaj�cy niejako w poga�skie czasy, kiedy ludzie wierzyli w moc krwi i �liny, nie po-
21
trafi�am si� powstrzyma�, raz jeszcze si�gn�am do ka-szankowej krwi, by raz jeszcze umaza� mu twarz, ale on znowu si� uchyli�, trafi�am w pr�ni�, a on � rechoc�c g�o�no � zrobi� mi jeszcze jedn� smug�, a przy tym spina� kaszaneczki nadal, pan Marcin przyni�s� skrzynk� piwa z komory piwnej, a kiedy schyla� si� ostro�nie, przejecha�am mu po policzku d�oni� pe�n� krwawego nadzienia, a furman pan Marcin wyj�� z kieszeni okr�g�e lusterko, spojrza� na siebie i chyba spodoba� si� sobie bardziej ni� kiedykolwiek przedtem, za�mia� si� zdrowo i nabra� na trzy palce czerwonego nadzienia, rzuci�am si� biegiem do pokoju, pan Marcin bieg� za mn�, zacz�am krzycze� zapominaj�c, �e za �cian� odbywa si� posiedzenie rady nadzorczej browaru, �e s�ycha� wyra�nie �oskot krzese� i wo�anie, ale pan Marcin umaza� mnie krwi� i �mia� si�, ta krew nas jako� zbli�y�a, �mia�am si� i ja, siad�am na kanapie, trzyma�am r�ce przed sob� jak lalka, aby nie pobrudzi� obi�, pan Marcin tak samo wyci�ga� umazan� r�k�, ale ca�a reszta jego cia�a z wolna ulega�a �miechowi, zaczyna�a drga�, a gard�o wybuchn�o radosnym, d�awi�cym i wywo�uj�cym ataki kaszlu rechotem, i przybieg� pan Myclik, i pe�n� d�oni� przejecha� po twarzy pana Marcina, ziarnka kaszy b�yszcza�y na niej jak per�y, a pan Marcin przesta� si� �mia�, sta� si� powa�ny, wydawa�o si�, �e zamierza rze�nika uderzy�, ale wyj�� okr�g�e kieszonkowe lusterko, spojrza� w nie i wyda� si� sobie chyba tak pi�kny jak jeszcze nigdy w �yciu, i roze�mia� si�, otworzy� �luzy swojego gard�a i rycza� ze �miechu, pan Myclik za� o tercj� ni�ej zanosi� si� drobnym �miechem, kt�ry przypomina� jego z�bki pod czarnym w�sem, i tak ryczeli�my
22
ze �miechu, i nie wiedzieli�my dlaczego, wystarczy�o spojrzenie i wybuchali�my �miechem, od kt�rego a� brzuch bola�. I nagle otwar�y si� drzwi, i wbieg� Francin w d�ugim czarnym dwurz�dowym surducie, krawat w kszta�cie li�cia kapusty w�oskiej przyciska� do piersi, a kiedy zobaczy� zakrwawione twarze i ten przera�liwy �miech, za�ama� r�ce, ale ja nie wytrzyma�am, wzi�am na trzy palce krwawego nadzienia i przejecha�am Francino-wi po twarzy, aby go � nawet wbrew jego woli � roz�mieszy�, on jednak tak si� przestraszy�, �e tak jak sta�, wbieg� do sali konferencyjnej, dwaj cz�onkowie prezydium zemdleli my�l�c, �e w browarze dokonano zbrodni, sam prezes doktor Gruntorad przybieg� tylnym wej�ciem do kuchni, rozejrza� si�, a kiedy zobaczy� ten wielki �miech na zakrwawionych twarzach, odetchn�� z ulg�, usiad�, a ja maj�c r�ce ca�e w nadzieniu zrobi�am panu doktorowi czerwon� pr�g� na twarzy i tylko na chwil� wszyscy ucichli�my, patrz�c za�zawionymi oczyma na pana doktora Gruntorada, kt�ry wsta�, zacisn�� pi�ci i wysun�� buldo�� szcz�k�... lecz nagle roze�mia� si�, to by�a ta moc krwi, ta rzecz sakralna: �eby si� co� z�ego nie sta�o, od niepami�tnych czas�w zapobiegano temu ma��c si� wieprzow� krwi�, pan doktor si�gn�� po nadzienie i rzuci� si� za mn�, �miej�c si� wbieg�am do pokoju, pan doktor min�� si� ze mn� i opar� si� r�k� na zas�anym ��ku, wszed� do kuchni, nabra� pe�n� gar�� i wr�ci�, biega�am dooko�a sto�u, bia�y obrus pe�en by� odcisk�w moich d�oni, pan doktor co chwila zawadza� krwi� o ten obrus, zabieg� mi drog�, a ja piszcz�c wypad�am na korytarz, kt�ry ��czy nasze mieszkanie z sal� konferencyjn�, sala
23
by�a ju� o�wietlona i wpad�am w sam �rodek obrad, z�ote �yrandole, a pod nimi d�ugi st� przykryty zielonym suknem, na kt�rym le�a�y otwarte akta i sprawozdania. Pan prezes Gruntorad wbieg� za mn�, wszyscy cz�onkowie rady nadzorczej my�leli, �e pan prezes chce mnie zabi�, �e ju� usi�owa� mnie zabi�, Francin siedzia� na krze�le i krwaw� r�k� tar� sobie czo�o, a pan prezes w pogoni za mn� obieg� kilka razy st� doko�a, pokrzykiwa�am, pot la� si� z nas obojga, a� w pewnej chwili po�lizn�am si� i upad�am, a pan doktor Gruntorad, prezes miejskiego browaru z ograniczon� odpowiedzialno�ci�, przejecha� mi ca�� d�oni� po twarzy i usiad�, mankiety mu wisia�y, a on zacz�� si� �mia�, �mia� si� tak jak ja, �miali�my si�, ale ten �miech pot�gowa� przera�enie cz�onk�w prezydium, bo wszyscy my�leli, �e zwariowali�my.
� Je�li si� panowie nie obra��, zapraszam wszystkich na �winiobicie � powiedzia�am. A pan doktor Gruntorad doda�:
� Panie kierowniku, niech pan zarz�dzi, aby z komory piwnej przyniesiono dziesi�� skrzynek butelkowego piwa. Co tam dziesi��, dwadzie�cia skrzynek!
� Chod�cie, panowie, bardzo prosz�, ale gulasz na �winiobiciu trzeba je�� �y�eczk� z g��bokiego talerza pe�nego a� po brzegi. Za chwilk� podamy w�trobianki z chrzanem i kaszank� oraz bu�czank�. T�dy prosz�, panowie! � Ruchem krwawej r�ki zaprasza�am go�ci tylnym wej�ciem do mieszkania.
Potem, p�no w nocy, cz�onkowie rady nadzorczej zacz�li si� swoimi bryczkami rozje�d�a� do dom�w, wyprowadza�am ka�dego z lamp� w r�ku, przed dom za-
24
je�d�a�y bryczki, zapalone powozowe latarnie osadzone w b�otnikach o�wietla�y matowo l�ni�ce zady koni, wszyscy cz�onkowie rady nadzorczej �ciskali r�k� Francina i klepali go po ramieniu. Tej nocy spa�am w sypialni sama, przez otwarte okno p�yn�o ch�odne powietrze, na deskach pomi�dzy krzes�ami l�ni�y w�trobianki i kaszanki, tu� obok ��ka na dylach styg�y rozmontowane cz�ci prosi�cia, rozparcelowane i pozbawione ko�ci szynki, kotlety i pieczenie wieprzowe, �opatki i golonki, i n�ki, wszystko uporz�dkowane zgodnie z systemem pana Myclika. Kiedy po�o�y�am si� do ��ka, us�ysza�am, jak Francin wsta� i nala� sobie w kuchni letniej kawy, i przegryza� suchym chlebem; uczta by�a wspania�a, wszyscy cz�onkowie rady nadzorczej jedli, a� im si� uszy trz�s�y, tylko Francin sta� w kuchni i pi� letni� kaw�, i przegryza� suchym chlebem, le�a�am w ��ku i zanim zasn�am, wyci�gn�am r�k� i dotkn�am �opatki, potem obmaca�am piecze� i usypia�am z palcami na dziewiczej pol�dwicy, i �ni�o mi si�, �e zjad�am ca�e prosi�, nad ranem, kiedy si� obudzi�am, poczu�am takie pragnienie, �e posz�am boso po "butelk� piwa, zdj�am kapsel i pi�am �apczywie, potem zapali�am lamp� i trzymaj�c j� w palcach chodzi�am od jednego kawa�ka prosi�cia do drugiego i nie wytrzyma�am: zapali�am prymus, odkroi�am z szynki dwa pi�kne kotlety bez odrobiny t�uszczu, st�uk�am je, potem posoli�am, przyprawi�am pieprzem i sma�y�am je na ma�le przez osiem minut, przez ca�y ten czas, kt�ry wydawa� mi si� wieczno�ci�, �yka�am �link�, to lubi�am najbardziej: niemal ca�e obie szynki zje�� pod postaci� kotlet�w skropionych cytryn�, w ko�cu podla�am kotlety
25
wod�, przykry�am pokrywk�, spod kt�rej buchn�a gniewna para, i ju� wy�o�y�am kotlety na talerz, i zacz�am je �ar�ocznie je��, pok�pa�am sobie nocn� koszul�, tak jak zwykle plami� sobie sokiem czy sosem bluzeczk�, bo jak ja jem, to nie jem, ale po�eram... a kiedy zjad�am i wytar�am chlebem talerz, zobaczy�am, �e przez otwarte drzwi wpatruj� si� we mnie z mroku oczy Fran-cina, tylko te jego pe�ne wym�wki oczy, �e znowu jem, tak jak przyzwoita kobieta je�� nie powinna, ca�e szcz�cie, �e si� najad�am, ten wzrok odbiera� mi zawsze apetyt, pochyli�am si� nad lamp�, ale przypomnia�am sobie, �e sw�d knota wsi�k�by w mi�so, wobec tego wynios�am lamp� na korytarz i zgasi�am j� mocnym dmuchni�ciem. I wesz�am do ��ka, i dotykaj�c wieprzowej �opatki usypia�am, i cieszy�am si� my�l�, �e kiedy rano si� obudz�, usma�� sobie znowu dwa kotlety.
Bodzio Czerwonka zawsze po�wi�ca� moim w�osom wiele uwagi. M�wi�: te w�osy to dziedzictwo starych z�otych czas�w, takich w�os�w nigdy nie mia�em pod swoim grzebieniem. Kiedy pan Bodzio rozczesa� te moje w�osy, to jakby zapali� w zak�adzie dwie pochodnie, w lustrach i w miskach, i we flakonach p�on�� po�ar moich w�os�w i musia�am przyzna�, �e pan Bodzio ma racj�. Nigdy moje w�osy nie wydawa�y mi si� tak pi�kne jak w zak�adzie pana Bodzia, kiedy wyp�uka� je w wywarze z rumianku, kt�ry sama przygotowa�am i przywioz�am w ba�ce na 26
mleko. Dop�ki moje w�osy by�y mokre, nic nie zapowiada�o, co si� zacznie z nimi dzia�, kiedy przeschn�; ledwie zaczyna�y schn��, to jakby w tych kosmykach urodzi�o si� tysi�ce z�otych pszcz�, tysi�ce �wi�toja�skich robaczk�w, jakby zatrzeszcza�o tysi�ce bursztynowych kryszta�k�w. A kiedy pan Bodzio po raz pierwszy przeczesywa� grzebieniem moj� grzyw�, trzeszcza�o w niej i tryska�y iskrami te w�osy, i p�cznia�y, i ros�y, i kipia�y, tak �e pan Bodzio musia� przykl�kn��, jakby zgrzeb�em czesa� ogony dw�ch stoj�cych obok siebie ogier�w. I w jego zak�adzie ja�nia�o, cykli�ci zeskakiwali z rower�w i przyk�adali twarze do szyby wystawowej, aby przekona� si� i zrozumie�, co przyci�gn�o ich wzrok. A sam pan Bodzio trwa� w chmurze moich w�os�w; aby mu nie przeszkadzano, zamyka� zawsze sw�j zak�ad, co chwila w�cha� mnie, a kiedy ko�czy� czesanie, wzdycha� s�odko i dopiero potem zwi�zywa� w�osy wed�ug swojego gustu, kt�remu ufa�am, raz fioletow�, to zn�w zielon�, a kiedy indziej czerwon� albo b��kitn� wst��k�, jakbym stanowi�a cz�stk� liturgii katolickiej, jakby moje w�osy stanowi�y cz�stk� �wi�t ko�cielnych. Potem otwiera� zak�ad, przyprowadza� m�j rower, wiesza� ba�k� na ramie i z galanteri� pomaga� mi usi��� na siode�ku. A kiedy nacisn�am ju� na peda�y, pan Bodzio bieg� kawa�eczek ze mn� i przytrzymywa� mi w�osy, aby nie wkr�ci�y si� w �a�cuch albo w szprychy. Kiedy nabra�am ju� odpowiedniej szybko�ci, pan Bodzio rzuca� w powietrze tren mojej fryzury, tak jak rzuca si� w niebo latawiec albo jak spada gwiazda, i zdyszany wraca� do zak�adu. A ja jecha�am i w�osy powiewa�y za mn�, s�ysza�am ich trzeszczenie, tak jak
27
kiedy �ciska si� w d�oni s�l albo mnie jedwab, tak jak kiedy deszcz oddala si� po blaszanym dachu, tak jak kiedy sma�y si� wiede�skie sznycle, tak w�a�nie powiewa�a ta pochodnia w�os�w; tak jak kiedy o zmierzchu w noc �wi�toja�sk� ch�opcy biegaj� z zapalonymi smolnymi witkami albo jak kiedy pali si� czarownice, tak za mn� snu� si� dym moich w�os�w. I ludzie zatrzymywali si�, a ja wcale si� nie dziwi�am, �e nie mog� oderwa� oczu od tych powiewaj�cych w�os�w, kt�re niczym reklama jecha�y im naprzeciw. A mnie to sprawia�o przyjemno��, bo widzia�am, �e mnie widz�, pusta ba�ka po rumianku uderza�a o kierownic�, a grzebie� przep�ywaj�cego powietrza sczesywa� mi w�osy do ty�u. Przeje�d�a�am przez plac, wszystkie spojrzenia zbiega�y si� na mojej powiewaj�cej fryzurze jak szprychy w kole roweru, na kt�rym jecha�o naciskaj�c na peda�y moje poruszaj�ce sieja. Fran-cin widzia� mnie tak powiewaj�c� dwa razy i za ka�dym razem widok tych moich powiewaj�cych w�os�w tak zapiera� mu dech, �e nawet si� do mnie nie odzywa�, nie by� zdolny zawo�a� na mnie, sta� oszo�omiony moim nieoczekiwanym pojawieniem si�, opiera� si� o mur i musia� chwil� poczeka�, nim zn�w uda�o mu si� chwyci� oddech, mia�am wra�enie, �e upad�by, gdybym si� do niego odezwa�a, to by�a ta jego mi�o��, zakochanie, kt�re przyciska�o go do muru jak to osierocone dziecko Alesza w czytance szkolnej. A ja naciska�am peda�y, kolana na przemian uderza�y o ba�k�, cykli�ci, kt�rzy jechali naprzeciwko mnie, zatrzymywali si�, niekt�rzy obracali rowery i p�dzili za mn�, wyprzedzali mnie, by obr�ciwszy rowery zn�w jecha� mi naprzeciw, i pozdrawiali moj�
28
bluzeczk� i ba�k�, i te moje powiewaj�ce w�osy, i mnie ca��, a ja �yczliwie i ze zrozumieniem pozwala�am im na siebie patrze� i �a�owa�am tylko, �e nie jest mi dane tak jecha� sobie naprzeciw, aby r�wnie� nacieszy� si� tym, z czego by�am dumna i czego nie musia�am si� wstydzi�. Przemierzy�am raz jeszcze plac, a potem jecha�am g��wn� ulic� przed �Grandem", sta� tam orion, a obok oriona Francin i w palcach trzyma� �wiec�, sta� tam z tym swoim motocyklem i na pewno mnie widzia�, ale udawa�, �e mnie nie widzi, ten jego orion mia� k�opoty z zapalaniem i w og�le, tak �e Francin wozi� w przyczepie nie tylko wszystkie klucze i lewarki, i �rubokr�ty, ale tak�e ma�� obrabiark� o no�nym nap�dzie. A obok Francina stali dwaj cz�onkowie prezydium rady nadzorczej browaru z ograniczon� odpowiedzialno�ci�, zanim postawi�am trzewiczek na bruku, si�gn�am za siebie, przerzuci�am w�osy do przodu i po�o�y�am na kolanach.
� Jak si� masz, Francinie? � powiedzia�am.
Francin przedmucha� �wiec�, a gdy us�ysza� m�j g�os, �wieca wypad�a mu z r�k, na twarzy mia� dwie smugi: musia� dotkn�� jej d�o�mi brudnymi od montowania.
� Ca�uj� r�czki... � Cz�onkowie rady nadzorczej uk�onili si� szarmancko.
� Dzie� dobry panom, �adn� dzi� mamy pogod�, nieprawda�? � powiedzia�am, a Francin zaczerwieni� si� a� po korzonki w�os�w. � Dok�d ci si�, Francinie, potoczy�a ta �wieca? � spyta�am.
I schyli�am si�, Francin ukl�kn�� i zacz�� szuka� �wiecy pod przyczep�, po�o�y�am chusteczk� na bruku, ukl�k�am i w�osy mi opad�y, pan de Giorgi, mistrz kominiarski,
29
uj�� delikatnie moje w�osy i przerzuci� je sobie przez rami� tak jak ko�cielny ornat, Francin kl�cza� z wzrokiem utkwionym w b��kitny cie� pod przyczep�, a ja zdawa�am sobie spraw�, �e moja obecno�� wyprowadzi�a go z r�wnowagi, tak �e szuka tylko dlatego, aby doj�� do siebie, podczas naszego �lubu zdarzy�o si� to samo, kiedy wk�ada� mi obr�czk�, palce tak mu dr�a�y, �e obr�czka wypad�a z nich i gdzie� si� potoczy�a, tak �e najpierw Francin, a potem go�cie weselni z pocz�tku pochyleni, a potem na czworakach jej szukali, nawet sam ksi�dz na czworakach pe�za� po ko�ciele, a� w ko�cu ministrant znalaz� t� obr�czk� pod ambon�, okr�g�� obr�czk�, kt�ra potoczy�a si� w przeciwnym kierunku, a nie tam, gdzie szuka�o jej na czworakach ca�e wesele. A ja si� wtedy �mia�am, sta�am i �mia�am si�...
� Tam co� le�y ko�o kana�u � powiedzia� ch�opiec tocz�cy przed sob� obr�cz po g��wnej ulicy i pobieg� dalej.
I rzeczywi�cie ko�o kana�u le�a�a �wieca, Francin uj�� j� w palce, a kiedy chcia� j� wkr�ci� w g�owic� silnika, r�ce tak mu dr�a�y, �e �wieca szcz�ka�a w gwintach. I otworzy�y si� drzwi �Grandu", i wyszed� pan Bernadek, mistrz kowalski, ten, co za jednym zamachem wypija� beczu�k� pilzne�skiego, i przyni�s� kufel piwa.
� �askawa pani, bez urazy, prosz� si� ode mnie napi�!
� Pa�skie zdrowie, mistrzu!
Zanurzy�am nosek w pianie, unios�am r�k� jak do przysi�gi i z przyjemno�ci� pi�am ten s�odko-gorzki nap�j, a kiedy wypi�am do dna, otar�am wargi wskazuj�cym palcem i powiedzia�am:
30
� Piwo z naszego browaru jest r�wnie dobre! Pan Bernadek uk�oni� mi si�.
� Jednak�e piwo pilzne�skie, �askawa pani, ma identyczny kolor jak pani w�osy... Prosz� mi pozwoli�... � mistrz kowalski zacz�� mamrota� � prosz� mi pozwoli�, abym na pani cze�� wr�ci� do restauracji i nadal popija� te pani z�ote w�osy...
Sk�oni� si� raz jeszcze i oddali� si�, studwudziestokilo-gramowa persona, a spodnie uk�ada�y mu si� z ty�u w ogromne fa�dy, fa�dy, jakie ma s�o�.
� Przyjdziesz na obiad, Francinie? � spyta�am.
Dokr�ca� �wiec� w g�owicy silnika, udawa� skupienie. Skin�am g�ow� panom cz�onkom rady nadzorczej, nacisn�am na peda�y, odrzuci�am za siebie te swoje strugi pilzne�skiego piwa i nabieraj�c szybko�ci wyjecha�am w�sk� uliczk� na most, i krajobraz nad balustrad� otworzy� si� przede mn� jak parasol. Zapachnia�o rzek�, a tam w g��bi wznosi� si� be�owy browar ze s�o-downi�, miejski browar sp�ki z ograniczon� odpowiedzialno�ci�.
Na wieczku pude�ka z ekspandorem widnia� napis: �I ty b�dziesz mia� tak pi�kne cia�o, pot�ne musku�y i straszliw� si��!".
I Francin co ranka �wiczy� mi�nie, kt�re mia� zreszt� tak wspania�e jak �w gladiator na wieczku tego ekspan-dora, niemniej jednak Francin we w�asnych oczach wy-
31
gl�dal jak odarty ze sk�ry kr�liczek. Postawi�am na p�ycie kuchennej garnek z ziemniakami, wzi�am pude�ko, na kt�rym znajdowa�a si� fotografia wspania�ego zawodnika, i przeczyta�am na g�os:
� �I ty b�dziesz mia� si�� tygrysa, kt�ry jednym uderzeniem �apy zabija zwierz� znacznie wi�ksze od siebie..."
Francin spojrza� na chodnik, ekspandor zwi�d� mu w palcach i Francin natychmiast pad� na otoman� jak podci�ty.
� Pepi � powiedzia�.
� A wi�c w ko�cu zobacz� twojego brata, w ko�cu us�ysz� swojego szwagra, szwagierka...
Opar�am si� o futryn� okna � a tam na chodniku sta� cz�owiek w owalnym kapelusiku na g�owie, w bryczesach w kratk� wsuni�tych w zielone tyrolskie skarpety, marszczy� nos, a na plecach mia� wojskowy tornister.
� Stryjciu J�zefku � zawo�a�am staj�c na progu � prosz� dalej!
� A kto pani jest? � spyta� stryjaszek Pepi.
� No przecie� pa�ska szwagierka! Pi�knie witam!
� O psiakrew, to ci dopiero mam szcz�cie, �e mi si� trafi�a taka fajna szwagierka... Ale gdzie Francin? � pyta� stryj i pcha� si� do kuchni i do pokoju. � Aha, tutaj... Co si� z tob� dzieje? Le�ysz? A wi�c, do licha, przyjecha�em do was w odwiedziny... Nie zostan� tu d�u�ej ni� dwa tygodnie... � m�wi� stryj i g�os jego dudni� i �opota� w powietrzu niczym sztandar, ni�s� si� niczym wojskowa komenda, a ka�de jego s�owo elektryzowa�o Francina, tak �e podrygiwa� i okr�ca� si� kocem.
32
� Wszyscy ci� pozdrawiaj�, pr�cz Bochaleny, bo ta ju� zd��y�a umrze�, jaki� �artowni� napcha� jej do polana prochu, a kiedy baba w�o�y�a je do pieca, nast�pi� wybuch i jak bab� grzmotn�o po pysku, to tylko n�ki jej drgn�y i ju� by�o po niej...
� Bochalena? � za�ama�am r�ce. � To by�a pa�ska siostra?
� Jaka tam siostra! To by�a chrzestna, to by�a baba, kt�ra przez ca�y dzie� �ar�a jab�ka i ciasto i przez trzydzie�ci lat m�wi�a: �Dzieci, ja wkr�tce zemr�, nic mi si� nie chce robi�, spa�abym tylko i spa�a...". I ja tak�e czuj� si� nie najlepiej... � powiedzia� stryj i rozwi�za� sznury tornistra, i wysypa� na pod�og� szewskie przybory, a Francin, us�yszawszy ten �oskot, zakry� sobie twarz r�koma i j�kn��, jakby mu stryjaszek wsypywa� te szewskie przybory do m�zgu.
� Stryju J�zefku � powiedzia�am przysuwaj�c brytfann� � prosz� si� pocz�stowa� babeczk�.
Stryjaszek Pepi zjad� dwie babeczki i o�wiadczy�:
� Jakie� te babeczki kiepskie...
� No nie... � Pad�am na kolana i za�ama�am r�ce nad tymi kopytami i m�oteczkami, i no�ami, i innymi szewskimi narz�dziami.
� Ostro�nie! � Stryj przestraszy� si�. � Niech mi pani tego tymi swoimi w�osami nie pobrudzi! Aha, Fran-cinie, ksi�dz proboszcz Zborzi� tak nieszcz�liwie z�ama� sobie nog� w biodrze, �e b�dzie kalek� a� do �mierci. Kum Zawiczak naprawia� dach na ko�cielnej wie�y i osun�a si� pod nim deska, i kum polecia� na d�, lecz uchwyci� si� wskaz�wki zegara i trzyma� si� obu r�kami
33
wskaz�wki tego czasomierza, tylko �e wskaz�wka nie ud�wign�a ci�aru, z kwadransa na dwunast� ta wskaz�wka opad�a na wp� do dwunastej i kumowi, kiedy tak gwa�townie si� osun��, r�ce ze�lizn�y si� z tej wskaz�wki i zn�w zacz�� spada� na d�, ale tam rosn� lipy i kum spad� w koron� jednej z tych lip, a ksi�dz proboszcz Zbo-rzi� patrz�c na to za�ama� r�ce i widzia�, jak kum Zawi-czak spada z konaru na konar, a w ko�cu upad� na plecy, i ksi�dz proboszcz Zborzi� natychmiast pobieg�, aby mu z�o�y� gratulacje, ale nie zauwa�y� stopnia i upad�, i z�ama� sobie nog�, wobec czego stary Zawiczak musia� ksi�dza proboszcza Zborzi�a za�adowa� na w�z, no i powieziono go do pro�ciejowskiego szpitala.
Wzi�am drewniane kopytko na damski pantofelek i pog�aska�am je.
� Jakie� to pi�kne rzeczy, prawda, Francinie? � powiedzia�am, ale Francin j�kn��, jakbym mu pokaza�a szczura albo �ab�. ... v, ^ ,, , ��,..;-.. .-.-N. , :
� Ano pi�kne, i to jeszcze jak! � m�wi� stryj; wyci�gn�� cwikier, za�o�y� go na nos, a ten cwikier nie mia� szkie� i Francin, zobaczywszy ten cwikier bez szkie� na nosie swojego brata, zaskomli�, niemal zap�aka�, obr�ci� si� do �ciany i rzuca� si� tak, �e spr�yny kanapy j�cza�y tak jak i Francin.
� A co s�ycha� u kuma na Jeziorach? � spyta�am.
Stryjek z pogard� machn�� r�k� i uj�wszy Francina za rami� obr�ci� go ku sobie i wielkim g�osem opowiada� mu z zapa�em:
� A wi�c ten kum Metody na Jeziorach sta� si� jaki� dziwny i nagle wyczyta� w gazecie: �Nudzicie si�? Kupcie
34
sobie szopa pracza!". A �e kum Metody nie mia� dzieci, napisa� do gazety, w kt�rej ukaza�o si� to og�oszenie, i za tydzie� dostarczono mu szopa pracza, w skrzyneczce. No i by�o z nim sto pociech! Jak dziecko, z ka�dym si� przyja�ni�, ale mia� jedn� s�abo��, co zobaczy�, to zaraz wszystko pra�. I tak kumowi wypra� budzik i trzy zegarki, �e nikt ju� ich nie naprawi. Kiedy indziej zn�w wypra� wszystkie przyprawy. Innym razem, kiedy kum Metody rozebra� rower, ten szop pracz chodzi� mu pra� cz�ci do potoka, zjawiali si� s�siedzi i pytali: �Kumie Metodku, nie potrzebujecie przypadkiem czego� takiego? Znale�li�my to w potoku!". A kiedy mu tak przynie�li ju� kilka cz�ci, poszed� Metody zobaczy�, co si� tam dzieje: a to szop pracz porozci�ga� mu niemal ca�y rower. Dobre te babeczki, nie ma co! A ten szop pracz chodzi� si� za�atwia� tylko za szaf�, tak �e ca�y dom �mierdzia� szczynami, w ko�cu musieli wszystko przed tym szopem praczem zamyka�, a nawet rozmawia� ze sob� szeptem. Te babeczki naprawd� s� �wietne, szkoda, �e nie czuj� si� najlepiej. Ale szop pracz przyuwa�y�, gdzie k�ad� klucz, i otwiera� sobie wszystko, co przed nim zamykali. Ale najgorsze, �e ten szop pracz nie spuszcza� z nich wieczorem wzroku i jak kum Metody kum� poca�owa�, to szop pracz pcha� si� i chcia� tak�e, no i musia� kum Metody chodzi� z kum� R� na randk� do lasu jak za kawalerskich czas�w, i jeszcze ci�gle si� ogl�dali, czy szop pracz nie stoi za nimi. Tak wi�c si� nie nudzili; pewnego razu wyjechali na dwa dni, a szop pracz tak si� podczas tych Zielonych �wi�tek nudzi�, �e rozebra� ca�y wielki piec kaflowy w pokoju i tak za�wini� meble i po�ciel, i bielizn�
35
w szafie, �e kum Metody usiad� i napisa� do �Morawskiej Orlicy" og�oszenie: �Nudzicie si�? Kupcie sobie szopa pracza!". I od tej pory nie cierpi ju� na melancholi�.
Stryjaszek Pepi opowiada� i jad� jedn� babeczk� za drug�, teraz si�gn�� do brytfanny, ca�� j� obmaca�, a kiedy nic nie znalaz�, machn�� r�k� i powiedzia�:
� Jako� nie bardzo si� czuj�...
� Jak Bochalena � podsun�am. ^ *
� Co te� za bzdury pani plecie! � wrzasn�� stryja-szek Pepi. � Bochalena to ta baba, co opycha�a si� jab�kami, a raz mia�a widzenie...
� Od tych jab�ek? � przerwa�am mu w p� zdania.
� A g�wno! Widzenie, no, baby miewaj� widzenia, z ko�cio�a mia�a widzenie � zakrztusi� si� stryj aszek Pepi � �e nad naszym miasteczkiem leci w nocy ogromny ko�, a temu koniowi p�on�a grzywa i ogon, i Bochalena powiedzia�a wtedy: �B�dzie wojna!", i ta wojna rzeczywi�cie by�a, ale, Francinie, w zesz�ym roku nasze miasteczko prze�y�o nie lada wstrz�s! Baby pada�y na kolana, ja te� to widzia�em, nad placem i nad ko�cio�em lecia�o w powietrzu Dzieci�tko Jezus! Ale p�niej wszystko si� wyja�ni�o: ten ma�y p�drak Lolan pas� baranki, a jak odbywa�y si� manewry lotnicze, to aeroplany ci�gn�y za sob� taki worek i do niego strzela�o si� z karabin�w maszynowych, no i zapomnieli o linie i ta lina ci�gn�c si� po ziemi zaczepi�a o nog� Lolana, to bardzo �adne dziecko, z jasnymi w�oskami, i jak ten aeroplan wzbi� si� w g�r�, poci�gn�� za sob� lin�, a wraz z ni� Lolana, i nad naszym miasteczkiem lecia� w powietrzu Lolan, a baby my�la�y, �e to leci Dzieci�tko Jezus, i kiedy si� ta lina zaczepi�a o lipy ko�o ko�cio�a, to
36
Dzieci�tko zacz�o spada� jak kum Zawiczak z ga��zi na ga���, i na ziemi� spad� Lolan, i pyta: �Gdzie moje baranki?". A baby kl�ka�y, aby im pob�ogos�awi�...
Stryj opowiada�, a jego g�os � d�wi�czny i radosny � dudni� jak grzmot w pokoju.
Francin ubiera� si�, teraz w�o�y� surdut redingote, r�k� przycisn�� krawat w kszta�cie li�cia kapusty w�oskiej, poprawi�am mu kauczukowy ko�nierzyk z zagi�tymi ro�kami, podnios�am wzrok i popatrzy�am mu w oczy, i przes�a�am poca�unek na czubku palca.
� Czterna�cie dni? � szepta�. � Zobaczysz, �e zostanie tu czterna�cie lat, a mo�e nawet do ko�ca �ycia!
Widz�c, jak bardzo jest nieszcz�liwy, wycisn�am na jego ustach ten sw�j poca�unek, a on zawstydzi� si�, spojrza� na mnie z wyrzutem, �e przyzwoita kobieta tak si� przy ludziach nie zachowuje, cho�by nawet tymi lud�mi by� tylko stryjaszek Pepi, i wy�lizn�� si� z moich ramion, i przez tylne wej�cie poszed� do biura, s�ysza�am przez �cian�, jak rozwar�y si� oszklone wahad�owe drzwi, ach, ten Francin z t� swoj� �przyzwoit� kobiet�", odk�d za niego wysz�am, ci�gle mi t�umaczy� i u�ci�la� poj�cie przyzwoitej kobiety, malowa� mi obraz wzorowej kobiety, jak� nigdy nie by�am i nawet nie mog�am by�, ogromnie lubi�am czere�nie, kiedy jednak jad�am je po swojemu, tak �apczywie i zach�annie, czerwieni� si� po korzonki w�os�w, a ja nie rozumia�am przyczyny jego wzburzenia, dopiero sama spostrzeg�am, �e to czere�nia w moich ustach jest powodem jego zaniepokojenia, bo przyzwoita kobieta tak �apczywie czere�ni nie je. Kiedy na jesieni czy�ci�am kolby kukurydziane, to zn�w patrzy� na moj� odzie-
37
raj�c� li�cie d�o� i na te moje ogniki w oczach, i znowu: przyzwoita kobieta tak nie czy�ci kukurydzy, a je�li ju�, to nie z takim g�o�nym �miechem i p�on�cymi oczyma jak ja, �e gdyby tak to zobaczy� jaki� obcy m�czyzna, to m�g�by w tej odzieranej moimi r�koma kolbie dostrzec jaki� przychylny znak dla swoich chuci.
Stryjaszek Pepi roz�o�y� na taborecie swoje szewskie skarby, potem zdj�� mi trzewiczek z nogi, a kiedy wymieni� wszystkie jego cz�ci, w�o�y� ponownie cwikier bez szkie� i powiedzia� uroczy�cie:
� Poniewa� jest pani dam� niezwykle inteligentn�, n