6047

Szczegóły
Tytuł 6047
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6047 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6047 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6047 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

lois jest przebywaniem w niewoli zmys��w, w niewoli fizjologizmu. Stary schizofrenik tak samo pewnie m�wi� o swojej �onie: widz�c zamiast zbiorowiska p�atk�w, cierni i �odyg pi�kn� r��, nie zna�a prawdy o r�y, by�a w niewoli zmys��w. Kto zarzuca poezji �zwierz�co��", post�puje podobnie: �zwierz�co��" po��dania, rozpaczy, �alu, upojenie czy fizjologizm wra�e� � to zawsze nieistotna, zewn�trzna warstwa �wiata, posiadaj�cego wewn�trzn� struktur�, cel naszego' intelektu. Na czym polega z�a wiara my�li spekulatywno-etycznej? Na tym, �e wyst�puje ona rzekomo w obronie poezji, a ta, z natury nie obdarzona ani darem logicznej wymowy, ani zdolno�ci� jasnego rozeznania, przys�uchuje si� z otwartymi ustami i przytakuje � na swoj� zgub�. Przytakuje, kiedy my�l spekulatywno-etyczna obszernie uzasadnia rol�, jak� poezja powinna odegra� w s�u�bie prawdy czy cnoty. Przyklaskuje He-glowi, kiedy ten oswobadza poezj� z wi�z�w wszystkiego, co �sko�czone i szczeg�lne", co zakre�la granice dla ducha. Ale poezja �yje w�a�nie tym, co sko�czone, szczeg�lne, realne, zwierz�ce, przelotne i nietrwa�e. Jasno�� i wiedza j� zabija. �ywi j� niewiedza, ciemno��, ba��, tajemnica. Nas�uchawszy si� m�w przeciwniczki, kt�ra przebra�a si� w tog� adwokata, poezja zapomina, kim jest i czemu zawdzi�cza swoje istnienie. Wreszcie nie umie ju� ta�czy�, �mia� -si� i p�aka� w odpowiedzi na argumenty. Dop�ki to umia�a, by�a silna i rzuca�a wyzwanie. Ugrzeezniona, wstydzi si� samej siebie i wtedy w�a�nie powstaje �wstydliwe sumienie poety". Poeta sobie nie dowierza. Poeta potrzebuje racji swojego dzia�ania, a tej racji dostarcza mu us�u�na, diabelsko przewrotna my�l spekulatywno-etyczna. Na ostatnim szczeblu rozwoju � a takim przed rokiem 1939 by�a szko�a nadrealist�w � poezja programowo zwraca si� ku pod�wiadomo�ci, ku marzeniom sennym, ku instynktom, ku irracjonalizmowi. Ale nie jest to nic innego ni� racjonalna eksploatacja irracjonalizmu, instynktu, snu, pod�wiadomo�ci z Freudem (i Marksem...) w r�ku. Ko�o zamkni�te: racjonalny cud, racjonalna ba��, racjonalne, programowe � fizjologizm i zwierz�co��. W tak� pu�apk� naiwn� i infantyln� muz� wci�gn�a zr�czna rywalka. Zdaje si�, �e Fondano> 'utrafi� w sedno i pokaza� g��wny w�tek dramatu. Pami�tamy, jak wielka by�a ilo�� szk� czy grup poetyckich przed wojn�. Najwa�niejsz� cz�ci� rynsztunku ka�dego poety by�a doktryna uzasadniaj�ca, �e ma prawo uprawia� poezj�, �e poezja ma jednak jak�� funkcj� w spo�ecznym organizmie (oczywi�cie, tylko taka poezja, jak� reprezentowa�a dana szko�a). My�l spekulatywno-etyczna poczyna�a sobie tak �mia�o z poezj�, bo prze�ywa�a wielki triumf we wszystkich dziedzinach. Wyda si� to paradoksalne. Przecie� w�a�nie pr�dy niech�tne rozumowi le�� u pod�o�a ob��d�w masowych i w�a�nie pogarda dla prawdy rozumu zapewnia�a im 88 triumf trafiaj�c do mas, a jednak jest i tak, i nie tak. Jest w tych ob��dach masowych pochwa�a krwi, instynktu, si�y, wreszcie pochwa�a g�upoty � ale uzasadniona filozoficznie, mniejsza z tym, czy i na jakich oparta sofizmatach. Tak jak stary schizofrenik patrzy� na r�� _ naukowo i trze�wo, tak jak nadreali�ci naukowo i trze�wo starali si� wzbudzi� w sobie halucynacje, sny i �rozprz�enie wyzwolonych pi�ciu zmys��w" � tak samo naukowo i trze�wo, wychodz�c ze stanowiska biologii, spojrzano na �ycie zwierz�cia ludzkiego, propaguj�c planow� zwierz�co�� (ju� nie t� mimowoln�, akcydentaln� zwierz�co�� poezji). Prawo do zabijania s�abych, do pa�stwowego niewolnictwa, do hodowlanych eksperyment�w z lud�mi � zosta�o u d o w o< d n i o n e. Teoria sztuki czystej to jakby wstydliwa i obci��ona kompleksami samoobrona poezji przed coraz mocniejsz� przeciwniczk�. Odbywa�o si� to przez powolne wycofywanie si� z pozycji, do kt�rych ro�ci�a pretensje druga strona, byle w skromnym kr�gu zostawi� co� dla siebie, co�, co by mog�o zosta� nietykalne. Oskar�aj� mnie o niemoralno��? Ja nic, to nie moja sprawa, nie mam nic wsp�lnego z cnot� � zastrzega�a si� poezja. Inni przychodz� z ��daniem prawdy (dzisiaj sro�� si� przeciwko poezji, poniewa� �nie wyra�a ona prawdy naszej epoki"). Poezja doradza im wtedy, aby odwo�ali si� do rozumu, bo prawda nie le�y w jej kompetencjach. Wyra�nie, czarno na bia�ym, stwierdza to Edgar Poe i jego wierny ucze� Baudelaire. Wed�ug nich poezja ma tylko przypadkowe zwi�zki z dziedzin� woli (cnota) i dziedzina rozumu (prawda). Wynosz� tak�e nami�tno�ci poza nawias � nami�tno�ci czyli �uczucia �yciowe" Witkie-wicza. Widzieli�my, jak niewiele z dozwolonych sk�adnik�w zostaje u Bre-monda. R�wnocze�nie jednak poezja, ta sama, kt�ra kiedy� przed Platonem kpi�a z �gromady m�drc�w, kt�rzy chc� wznie�� si� nad Jupitera", teraz pokornie stara si� w j�zyku m�drc�w wyja�ni� swoje zalety. Zapo�ycza termin�w i przy ich pomocy pr�buje wznie�� wa� doko�a swoich minimaLnych posiad�o�ci. Udaje si� jej to pod warunkiem, �e powo�a si� na uczucia religijne czy metafizyczne, jak to robili Poe, Baudelaire, Bre-mond i Witkiewicz. Nie udaje si�, je�eli te uczucia metafizyczne odrzuci�: wtedy ostatni skrawek gruntu usuwa si� poezji spod n�g i ocknie si� ona ca�kowicie we w�adzy etyczno-spekulatywnych pomys��w, b�dzie musia�a s�u�y� partii, pa�stwu czy interesom rewolucji. Nawet zachowuj�c jakie takie terytorium �sztuki czystej" marnieje, bo ma za ma�o przestrzeni, dusi si�, odczuwa brak rzeczywisto�ci. Zrezygnowawszy z szeregu zamierze�, musi znosi�, �e pogardliwie nazywaj� j� zabawk� smakosz�w, dzieci�stwem, wstyd pog��bia si�. Poezja chce by� powa�na. Chce, �eby j� brano przynajmniej za osob� doros��, niechby nawet nie darzono szacunkiem, na jaki zas�uguje ze wzgl�du na swoje siwe w�osy. Tym t�umaczy si� gromadne porzucanie poezji czystej przez poet�w � przechodz� 89 oni pod opieku�cze skrzyd�a etyki, bo wtedy nareszcie b�d� powa�ani. Mierny poemat o wielkim wodzu, o cierpieniach ojczyzny, o nowym spo�ecznym porz�dku � to ju� jest co�, co si� liczy. Doskona�y wiersz, kt�ry jest tylko poezj� � to �adne, mi�e, przyjemne, ale nic wi�cej. Jest wi�c co� zupe�nie b��dnego w taktyce, jak� obra�a poezja w trudnym dla niej sporze. Da�a si� wci�gn�� w dyskusje, na kt�rych zawsze �le wychodzi. To jedno. Po drugie, rezygnowa�a tak d�ugo, a� utraci�a niemal wszystko, a reszty wyzbywa si� z nieuleczalnego wstydu. Wskazywanie dr�g ratunku by�oby zupe�nie bezcelowe. Albo s� one te same co drogi ratunku cywilizacji opartej na wolno�ci, albo nie ma ich wcale. Mo�na stworzy� jeszcze dziesi�� teoryj i szk� poetyckich i nic to nie pomo�e. Los poezji zbyt mocno zwi�zany jest z losami wszelkiej swobodnej tw�rczo�ci duchowej, aby warto by�o przepisywa� jej jakie� odr�bne lekarstwa. Zobaczmy, co by wynik�o, gdyby poeta nie przyzna� schizofrenikowi zasadniczej racji. Przede wszystkim, nie uzna�by go za osob� powa�n�, a jego �ony za osob� niepowa�n�, stwierdzi�by tylko, �e prze�ywaj� to samo zjawisko inaczej. To uwolni�oby go od wstydu. Niew�tpliwie �ona, kiedy schizofrenik tupnie nog� i krzyczy: �Ty idiotko, czemu m�wisz, �e r�a jest pi�kna? Czy nie widzisz, �e to tylko p�atki, li�cie i �odyga?" � nie zno�e na swoj� obron� nic powiedzie�, ale i nie musi. Poeta bezwstydny nie godzi�by si� skwapliwie na oddanie etyczno-spekulatywnym schizofrenikom prawdy i cnoty w dzier�aw�, zostawiaj�c sobie tylko pi�kno. Innymi s�owy, nie cofa�by si� w kr�g poezji czystej, gdzie �melancholia jest najbardziej usprawiedliwionym ze wszystkich poetyckich ton�w". Przeciwnie, twierdzi�by, �e przedstawia rzeczywisto�� i tylko rzeczywisto��, �e wdzi�k r�y, skarga z powodu �mierci bliskiej osoby, po��danie, l�k � nie s� tylko fantomami, niegodnymi czysto rozumowej, przejrzystej konstrukcji �wiata. IV Czytaj�c dzie�ko To�stoja Czto tokaje isskusstwo, ma si� najprzedziw-niejsze skojarzenia. Mnie przysz�a na my�l knajpa-dancing w miasteczku Baranowicze, widziana przed 1939 rokiem, jedno z tych przedsi�biorstw rozpowszechniania cywilizacyjnej tandety, kt�re zawsze s�u�� za argument spo�ecznikom. W istocie reakcja To�stoja na sztuk� �niezdrow�" nie r�ni�a si� tak bardzo od wewn�trznego skurczu, jakiego dozna�em w tym lokalu. To�stoj stylizowa� si� na prostego cz�owieka i szanta�owa� oczywisto�ci�. Cech� takich pogl�d�w, jak ��danie, �eby zawsze i wsz�dzie my�le� tyl- 90 jjo o idea�ach maj�cych zapewni� szcz�liwo�� spo�ecze�stwom, jest ich pozorna, ale tylko pozorna s�uszno�� i nieodparto�� � co zasz�o i u To�stoja, i u Platona. Powinno by� widoczne z tego szkicu, �e sztuka przebywa pomi�dzy dwiema skrajno�ciami. Z jednej strony grozi jej swoboda, kupiona za cen� rezygnacji z oddzia�ywania na stosunki ludzkie, jak u zwolennik�w: �czystej poezji", �Czystej Formy" i �sztuki dla sztuki". Z drugiej � niewola w s�u�bie spo�ecznych pomys��w. Jeste�my tak przesi�kni�ci my�leniem w kategoriach kolektywnych, �e trudno nam sobie wyobrazi�, aby np. nie wolno by�o pot�pi� na�ladowc�w Nietzchego albo propagator�w rasizmu. �wiat wszed� w tak� faz�, �e jakiekolwiek niby-oderwane od rzeczywisto�ci majaczenie poet�w ma natychmiast takie czy inne i powa�ne skutki. Kontroli trze�wo�ci i etyki nie da si� ju� unikn��. I w�a�nie dlatego tak wa�ne jest poszukiwanie granic, kt�re my, jako masa ludzi prostych, troszcz�cych si� o sprawiedliwo�� spo�eczn�, powinni�my zagwarantowa� poetom. I mo�e wszystko sprowadza si� tylko do wyboru pomi�dzy wizjami etyczno-spo�ecznymi. Jedne z nich s� wrogie swobodnemu rozwojowi po linii nieustannej ruchliwo�ci i zmienno�ci. Strasz� i szanta�uj� nas rzekom� prze�omowo�ci� jednego punktu dziej�w. Inne nie g�osz� bynajmniej, �e w�a�nie w tej chwili ko�czy si� albo zaczyna si� �wiat, �e od Ilu� tam setek lat �yjemy w fa�szu, a dopiero teraz spad�a nam �uaka z oczu. I te w�a�nie s� naturalnymi sojuszniczkami kultury. Pomys�y, kt�re chc� realizowa� szcz�liwo�� ludzko�ci hinc et nunc, pycha spekulatywno-etyczna zapewniaj�ca, �e wie, co cz�owiekowi jest potrzebne i jak� recept� zastosowa�, aby raz na zawsze zapewni� mu b�ogostan � to s� rzeczy, kt�rym poeta i obro�ca poezji nie powinien dowierza�. Je�eli krzycz�, �e teraz albo nigdy, �e prze�ywamy prze�om, jakiego ludzko�� nie zna�a od pocz�tku swego istnienia i �e niczym ju� zaj�� si� nie wolno, tylko prze�omem � obro�ca sztuki i nauki dobrze by zrobi�, gdyby t�umi� w sobie i innych ten krzyk aktualno�ci. Z takiej postawy hamuj�cej nie wynika, aby stawa� po stronie innych, kt�rzy m�wi�, �e wszystko ju� by�o, �e niesprawiedliwo�� i gwa�t s� wieczne i �e � nie bacz�c na �adne przemiany � nale�y uprawia� sw�j poetycki czy naukowy ogr�dek. Przeciwnie, z wi�ksz� mo�e s�uszno�ci� mo�na powiedzie�, �e zawsze wszystko jest nowe, je�eli nie w samych pierwiastkach, to w proporcji pierwiastk�w. Nawet na dnie upadku rozum nas przekonuje, �e g��d, morderstwa, n�dza mas, wojny � nie s� konieczne, cho� teraz s�. Kszta�t cywilizacyjny, jaki wy�ania si� z linii wiersza, z przedmiotu i uj�cia przedmiotu dzie� malarskich, je�eli jest rzeczywistym kszta�tem cywilizacyjnym, budzi nadziej�, zapobiega zw�tpieniu. Jest czym� wi�kszym ni� pochwa�a takiego czy innego politycznego ustro- 91 twe dla sztuKi i nauki godnej swego imienia. Wynalazki praktyczne s� darem, jaki nauka, d���c do swoich nadpraktycznych cel�w, przynosi ludziom. Lata si� samolotem, ale r�wnocze�nie uczony pracuje nad odkryciem, kt�rego praktyczne nast�pstwa nie s� dla niego jasne, nie zdo�a ich przewidzie�. W sztuce zawarte s� �adunki przysz�ych form i przysz�ych ustroj�w, chocia� nie ma ona jeszcze jasnego ich rozeznania � bo gdyby mia�a, by�aby tylko pos�usznym rzemios�em. To, co pomy�la�em przy czytaniu To�stoja, rozgrywa�o si� na tle przywo�anego przez pami�� lokalu w Baranowiczach. Gdyby pokaza� go ludziom o r�nych charakterach i sk�onno�ciach, otrzymaliby�my pr�b� tych sprzecznych postaw, kt�re stara�em si� przedstawi�. To�stoj powiedzia�by, �e widowisko budzi wstr�t i �e cywilizacja, kt�ra tylko na to zdoby� si� umie, nie zas�uguje na �aden dobry los, trzeba j� przekre�li� i zacz�� budowa� na innych zasadach. Tak by te� powiedzia� polityk strasz�cy nas wype�nieniem si� czas�w: patrzcie, oto do czego dosz�a zgnilizna, w kt�rej �yjecie. Czy kto� z was odwa�y si� jej broni�? Czy fakt, �e zamiast da� mieszka�com miasteczka ksi��ki, dzie�a sztuki, dobre i kulturalnie urz�dzone restauracje i kluby, dali�cie p�anaflabetyzm i mizern� imitacj� zachodnich kabaret�w, nie pot�pia was, a z wami ca�ej rupieciarni waszych subtelnych wierze� i przekona�? Artysta l�kliwy przytakiwa�by mu rumieni�c si�: tak, tak, wi�c co mam robi�, aby t� nikczemn� cywilizacj� zniszczy�? Oddaj� si� dusz� i cia�em na us�ugi nowej, chocia�bym mia� sam cierpie�. Zrywam ze wszystkim, w co dotychczas wierzy�em, kajam. si�. Inny artysta, taki jak Witkiewicz, zapewni�by, �e nic go to> naprawd� nie obchodzi. Wie jednak, �e i To�stoj r i polityk, i l�kliwy artysta nie myl� si�, �e przed nimi otwiera si� przysz�o��. On nie p�jdzie z nimi i tylko prosi, aby mu by�o wolno umrze� spokojnie. A przecie� jest jeszcze jedna odpowied�. Dansing w Baranowiczach, gotyckie katedry, Dante i Szekspir s� wytworami tej samej cywilizacji. Wytworami tej samej cywilizacji s� straszliwe wojny, wyzysk i poni�enie, ale zarazem i idea zjednoczonej ludzko�ci, i zwi�zki robotnicze, i ubezpieczenia, i powszechno�� o�wiaty. Czy po to, aby wypleni� z niej to, co obci��a jej rachunek, trzeba j� ugodzi� w jej podstawach? Czy to, co w niej wyrasta�o organicznie z szacunku dla cz�owieka, da si� zast�pi� now� Republik� Platona? Nie. Warszawa 1943 Pierwodruk w londy�skim miesi�czniku �Nowa Polska" S�onimskiego, 1946 FILOZOF METAFIZYCZNEGO NIEPOKOJU Pisa� o Witkiewiczu � cho�by tylko jako o filozofie � nie jest rzecz� �atw�; tote� zaczynam �a�owa�, �e si� tego podj��em. Witkiewicz bowiem by� osobowo�ci� tak bogat�, tak bardzo wielostronn� a przy tym niepowszedni�, �e trzeba by co najmniej ca�ego studium, aby jako tako uwydatni� cho� to tylko, co konieczne jest do zrozumienia zasadniczych rys�w poszczeg�lnych dzia��w jego tw�rczo�ci naznaczonej w najdrobniejszym nawet fragmencie pi�tnem jego niezwyk�ej � pomimo jego wewn�trzne rozdarcie � zawsze jednolitej osobowo�ci. A wielostronno�� badania jest tu naprawd� konieczna. Witkiewicz bowiem nie nale�a� do tych filozof�w, co uprawiaj� tylko filozofi�: on prze�ywa� j� ca�ym sob�. Zar�wno jego w�asne �ycie, jak i ca�a nieomal jego artystyczna tw�rczo�� podlega�y filozoficznej obsesji w niezwyk�ym nasileniu. Tote� zapoznanie si� z osobowo�ci� Witkiewicza w zwi�zku z jego tw�rczo�ci� nie tylko filozoficzn�, ale i artystyczn�, jest nieodzownym warunkiem pe�nego wnikni�cia w najg��bszy sens jego filozoficznego dzie�a. To, co dam tutaj � co mog� da� � b�dzie to zaledwie szkic, i to szkic bardzo niekompletny. Nie podejmuj� si� r�wnie� da� jego �ywej charakterystyki � charakterystyki Witkiewicza jako cz�owieka, kt�ry �y� w�r�d nas i w pami�tnym roku 1939 podzieli� tragiczne losy swojej ojczyzny. Mo�na by pomy�le�, �e dla wielu, kt�rzy go osobi�cie znali, jest to nawet zb�dne. Przypuszczam jednak, �e tak nie jest: Witkiewicz bowiem i jako cz�owiek nie by� �atwy do rozgryzienia. Obdarzony wybitnym poczuciem humoru, tym humorem maskowa� w du�ej mierze swoj� osobowo��. Tote� kto nie zna� go bli�ej, dostrzega� przewa�nie zawsze tylko mask�. Ta maska pokrywa�a dystans, kt�ry go dzieli� od otoczenia; stwarza�a sztuczn� blisko��, kt�rej w�a�ciwie nigdy nie by�o i by� nie mog�o. Gdy maska ta czasami opada�a, ukazywa� S1Q na chwil� cz�owiek straszliwie samotny, ponury, rozbity wewn�trznie, 93 wstrz�sany pot�nymi pasjami, miotany wichrem nie znanych przeci�tnemu cz�owiekowi uczu� metafizycznych, cz�owiek wspania�y, tw�rczy i na wskro� tragiczny. Ale maska autoironii, mimo i� by�a mask� w stosunku do g��bszych warstw jego osobowo�ci, by�a r�wnocze�nie dla niego czym� na wskro� naturalnym: by�a wyrazem og�lnego krytycyzmu, kt�ry nie m�g� omin�� jego w�asnej osoby. By�a nadto przejawem pewnej wrodzonej jego � mimo wszystko � nie�mia�o�ci i skromno�ci. Ale przede wszystkim by�a przejawem humoru. St�d 'cz�owiek, kt�ry tak bardzo przerasta� swoje otoczenie, �yj�c w�r�d nas by�, niestety, cz�sto tylko bardzo mi�ym i r�wnie mo�e cz�sto, niestety, bardzo niezno�nym, rozgrymaszonym Witkacym. I nie b�dzie mo�e przesad�, je�eli zaryzykuj� twierdzenie, �e ten nadany sobie przez Witkiewicza niefortunny pseudonim � stosowany jednak tylko we wsp�yciu z przyjaci�mi i bliskimi znajomymi � by� w znacznej mierze powodem, �e olbrzymia tw�rczo�� tego cz�owieka zar�wno pod wzgl�dem jako�ci, jak i wielostronno�ci, a nawet ilo�ci, zosta�a po cz�ci przez wsp�czesnych zlekcewa�ona, w cz�ci nie doceniona. Oczywi�cie w po��czeniu z tym, �e by�a to tw�rczo�� nowa, trudna, niepokoj�ca. Przyjrzyjmy si� jej najpierw pod k�tem widzenia jej r�norodno�ci i bogactwa. Chcia�oby si� tu ustali� jaki� porz�dek, jak�� hierarchi� osi�gni��, a okazuje si� to niepodobie�stwem. Ka�da strona tej tw�rczo�ci wydaje si� najwa�niejsza, ka�da wype�ni� by mog�a ca�e �ycie cz�owieka. Nie wiadomo, czy jest to raczej artysta, czy literat-dramaturg, esteta czy filozof; powie�ciopisarz czy, powiedzmy nawet, socjolog. Nie dlatego, �eby by� jakim� typem po�rednim. Przeciwnie. Dlatego, �e w�a�nie w ka�dej z tych dziedzin wy�ywa si� ca�y i poprzez wyraz sko�czony i w wielu osi�gni�ciach doskona�y. A nad ka�d� z tych dziedzin dominuje ca�kowity zarys jego osobowo�ci. I dlatego za dominant� jego tw�rczo�ci musimy uzna� filozofi�. Filozofi� Witkiewicza pragn��bym szerzej om�wi�. Cho�by dlatego,, �e poza bliskim stosunkiem przyja�ni w�a�nie ta dziedzina ��czy�a mnie z Witkiewiczem najbli�ej i najsilniej. Tote� kilkana�cie lat bliskiego wsp�ycia sta�o zawsze pod znakiem filozoficznych zmaga� � nieustaj�cej polemiki, bardzo intensywnej i nieraz nawet gwa�townej. Wyrazi�o si� to ostatecznie wsp�ln�, dot�d nie wydan� prac� o charakterze polemicznym. Dzi�ki temu danym mi by�o by� mo�e uzyska� pe�niejszy wgl�d w filozofi� Witkiewicza, ni� dane to by�o innym, kt�rzy mieli do rozporz�dzenia same tylko prace �oficjalne", i to opublikowane tylko w cz�ci. Najg��bsze � jak s�dz� � uzasadnienie charakteru filozoficznej tw�r- 94 czo�ci Witkiewicza le�y w jego niezwykle intensywnym prze�ywaniu w�asnej osobowo�ci i emocjonalnym przeciwstawianiu jej �wiatu. Poczucie jedyno�ci i niepowtarzalno�ci w�asnej w zwi�zku ze zrozumieniem niepowtarzalno�ci i odr�bno�ci ka�dego indywiduum we Wszech�wiecie � oto �r�d�o emocjonalne, z kt�rego bije jego filozofia. To poczucie decyduje zarazem o zasadniczych rysach jego ontologicznego systemu; st�d wywodzi si� zar�wno jego monizm, jak i jego dualizm. Bo system Witkiewicza jest w�a�nie pr�b� po��czenia tych dw�ch � zdawa�oby si� sprzecznych � zasad. W jego uj�ciu �wiat jako ca�o�� stanowi nierozerwaln� jedno�� w my�l zasady ���czno�ci wszystkiego ze wszystkim"; niemniej jest wielo�ci� na zawsze od siebie odgraniczonych, zamkni�tych w sobie ja�ni. Tym, co ��czy te metafizycznie osamotnione, przepa�ci� transcendencji od siebie oddzielone �wiadome istnienia, czyli monady, jest wi� cielesna. I to jest najbardziej oryginalny, cho� i najbardziej sporny, moment systemu Witkiewicza. Ten jego realizm � bo Witkiewicz z ca�ego odczuwania by� realist� � zastosowany do idealistycznego w zasadzie tworzywa systemu. Tu ods�ania si� g��bokie rozdwojenie natury Witkiewicza, polaryzuj�cej w dw�ch przeciwstawnych ogniskach odczuwania �wiata: jako jedno�ci, a zarazem wielo�ci, jako bytu trwa�ego, a jednocze�nie zmiennego, jako istno�ci ci�g�ej, a zarazem �przerywanej", zawieraj�cej �skoki". Witkiewicz to rozdwojenie swoje i t� dwuzasadowo�� swego systemu uwa�a� zreszt� za co� najbardziej istotnego, a bynajmniej nie za wad�; za co�, co jest konsekwencj� samej struktury istnienia, kt�re w swej najg��bszej naturze jest w�a�nie dwoiste i t� dwoisto�ci� swoj� umo�liwia i uzasadnia (�implikuje") te dwa tak r�ne punkty widzenia. Aspekt �wiata z punktu widzenia ograniczonej i zamkni�tej w sobie na ca�� wieczno�� jednostki i aspekt drugi � �abstrakcyjny" � jego ca�o�ci. W tej wizji �wiata odradza si� u Witkiewicza monadyzm Leibniza (�poprawiony" � jego zdaniem � o ca�y realistyczny wk�ad teorii) 1 wchodzi w zwi�zki z psychologizmem Corneliusa jako teori� wewn�trznej struktury monad. Chocia� i to, co psychologizm wnosi do teorii �wiata, nie mo�e by� � zdaniem Witkiewicza � przyj�te bez zastrze�e� z uwagi na to, �e koncepcja ta przeocz� fakt, i� �tre�ci" w �wiadomo-sciach monad wyst�puj�ce przecie� co� poza nimi le��cego �wyznaczaj�", mianowicie inne monady. Przeto ten wk�ad teorii nale�y podda� realistycznej interpretacji. Je�eli wspominam tu o zwi�zkach ��cz�cych filozofi� Witkiewicza 2 Pogl�dami Leibniza i Corneliusa, mimo �e historyczna analiza nie le�y w zasi�gu podj�tych tu rozwa�a�, to czyni� to dlatego, �e sam Witkie- 95 wie� o tych zwi�zkach wyra�nie m�wi i na nie si� niejednokrotnie powo�uje. Co si� za� tyczy Corneliusa, to wp�yw jego na Witkiewi-cza by� w tym stopniu decyduj�cy, �e dopiero w nawi�zaniu do pogl�d�w Corneliusa niejedno z teorii Witkiewicza da si� do g��bi prze�wietli�. W systemie Witkiewicza ca�a r�norodno�� �wiata ja�ni sprowadza si� ostatecznie do prostych element�w zmys�owych, zwanych przez niego (troch� niefortunnie) � jako�ciami. S� to przede wszystkim barwy, dotyki, d�wi�ki. Przedmioty s� tu poj�te jako wzgl�dnie trwa�e zespo�y jako�ci zmys�owych wchodz�cych w sk�ad indywidualnej �wiadomo�ci z tym, �e ona sama jest tylko jako�ci� postaci ca�kowitego rozwijaj�cego si� w czasie zespo�u r�norodnych jako�ci. W tym uj�ciu ca�y �wiat zewn�trzny m�g�by by� poj�ty jako czysty immanent, gdyby nie to, �e jako�ci s� nieod��czne od formy przestrzennej, a ta nie jest ju� czysto subiektywna, o czym przekona� nas mo�e chocia�by pr�ba unicestwienia w my�li wszystkich jako�ci, a wiec zarazem i nas samych: w zabiegu tym wszak�e nie ulegnie unicestwieniu sama forma istnienia � przestrze�, kt�rej � jak si� wyra�a Witkiewicz � nie mo�emy nigdy �precz odmy-�le�" (motyw Kantowski?). Nawet nico�� � gdy pr�bujemy j� pomy�le� � przybiera na si� posta� niezale�nej, nieograniczonej przestrzeni. A przecie� z drugiej strony przestrze� nie jest pomy�lana jako forma nico�ci, tylko jako forma bytu. Ten w�tek my�lowy w po��czeniu z realistycznym odczuwaniem �wiata prowadzi Witkiewicza do sformu�owania nast�puj�cych tez: 1. przedmioty zewn�trzne (mimo �e sk�adaj� si� na nie subiektywne tre�ci), jako istniej�ce w przestrzeni, nie mog� by� czysto subiektywne; 2. mimo to jako kompleksy jako�ci nie mog� one r�wnie� istnie� same w sobie, gdy� tworzy�yby w�wczas byt sprzeczny. 3. Jakkolwiek wi�c rzeczywisto�� sk�ada si� w ca�o�ci wy��cznie z �tre�ci" przynale�nych do indywidualnych �wiadomo�ci, przynajmniej niekt�rym z nich przys�uguje obiektywno�� w tym sensie, �e wyznaczaj� one tre�ci innych �wiadomo�ci istniej�cych w tej samej, jednej dla wszystkich przestrzeni. Wszak �moje" tre�ci wyznaczaj� cia�a innych istot �ywych; gdzie dla mnie trwaj� zespo�y moich w�asnych jako�ci, tam dla kogo� innego istniej� jego tre�ci niezale�ne w swoim istnieniu od tego, czy s� przez te moje jako�ci w moim trwaniu aktualnie reprezentowane, czy te� nie. W wypadku za�, gdy wyznaczaj� sob� tylko martwe przedmioty, tak �e moim czuciom nie mog� odpowiada� wprost cudze tre�ci, wolno nam przyj�� w charakterze metafizycznej hipotezy, kt�rej � zdaniem. Witkiewicza � niespos�b unikn��, jako odpowiedniki tych czu� zbiorowiska obcych istnie� b�d�cych z kolei jedno�ci� swoich w�asnych tre�ci. 96 Kom�rkowy ustr�j z�o�onych organizm�w pos�u�y nam tu za wz�r powi�za� mi�dzy monadami. � Oto w najog�lniejszym zarysie ontologiczna koncepcja Witkiewicza. II Zobaczmy teraz, jak ta ca�a sprawa wygl�da w szczeg�owym opracowaniu autora, w jego w�asnej aparaturze poj�ciowej i w, jego terminologii. Witkiewicz przyst�puje do opisu rzeczywisto�ci z prze�wiadczeniem, �e podstawowe prawdy o Istnieniu1 dadz� si� wysnu� wprost z poj��; tych mianowicie, kt�re odnosz� si� do najog�lniejszych prawid�owo�ci wyznaczonych struktur� bytu. Mniemanie to opiera na za�o�eniu, �e skoro poj�cie odpowiada rzeczywisto�ci, a strukturalne momenty tej rzeczywisto�ci pozostaj� ze sob� w zwi�zkach koniecznych, to i w tre�ci poj�cia musz� zawiera� si� odpowiedniki tre�ciowe dla wszystkich moment�w rzeczywisto�ci w spos�b konieczny ze sob� powi�zanych, cho� nie wszystkie z tych moment�w zosta�y w poj�ciu explicite uwzgl�dnione. Witkiewicz tego za�o�enia sam nie formu�uje, ale mo�na je wyprowadzi� z tekst�w metod� redukcji. Wyszukiwanie metafizycznych implikacji polega�oby wi�c na wysnuwaniu z jednych poj�� innych, �w nich si� niejako zawieraj�cych", a tak�e twierdze� odnosz�cych si� do koniecznych zwi�zk�w mi�dzy ich odpowiednikami. Gdyby wszystkie poj�cia wa�ne dla og�lnej teorii �wiata da�y si� wysnu� z samego tylko poj�cia Istnienia, praca ontologa ogranicza�aby si� do wyczerpuj�cej analizy tego jedynego poj�cia. Nawet dla Witkiewicza sprawa nie jest tak prosta. Nie wszystkie wa�ne poj�cia jego systemu � nawet w jego w�asnym mniemaniu � dadz� si� wyprowadzi� proponowan� przez niego metod�. Raz po raz on sam odwo�uje si� do rzeczywisto�ci, aby w ten spos�b uzyska� wa�ne poj�cie. Niekt�re poj�cia � jak sam to niezr�cznie stwierdza � �...zastajemy w otaczaj�cym Istnieniu: pochodz� one z pogl�du �yciowego, ale tym niemniej nale�� do poj�� koniecznych" (s. 33 zasadniczego tekstu).2 To ostatnie w tym sensie, �e jakkolwiek nie mogliby�my wywnioskowa� 2 sainego poj�cia Istnienia, z jakich to element�w ono si� sk�ada, to je- a]i gdy�my je ju� raz poznali i stworzyli odpowiednie ich poj�cia, 1 Du�ych liter b�d� u�ywa� odt�d wsz�dzie tam, gdzie u�ywa ich Witkiewicz. -Poj�cia i twierdzenia implikowane przez poj�cie Istnienia. Warszawa 1935. Cytowane strony � je�li nie zaznaczono inaczej � odnosz� si� do tego tekstu. 97 . I. Witkiewicz u�wiadamiamy sobie zarazem, �e te sk�adniki Istnienia nie mog�yby by� inne, ni� s�. A o koniecznych zwi�zkach mi�dzy poszczeg�lnymi ich � z kolei � momentami mo�emy si� zn�w dowiadywa� poprzez analiz� poj�ciow�, o kt�rej by�a wy�ej mowa. Co do mnie, to w rekonstruowaniu systemu Witkiewicza nie zamierzam i�� t� drog�: metoda ta nie budzi we mnie zaufania � poddam j� jeszcze krytyce w dalszym ci�gu mych rozwa�a�. Natomiast przebadam poszczeg�lne tezy systemu z uwagi na sam� ich zawarto��, a nie rzekom� ich aprioryczn� wynikli-wo��. Zaczn� od analizy dw�ch zasadniczych poj�� tego systemu: Istnienia Poszczeg�lnego w symbolice Witkiewicza = (IP) i j a k o-� c i = (X), nawi�zuj�c do twierdzenia, zamieszczonego na s. 54, �e �...nie ma nic w ca�ym Istnieniu pr�cz (IPN) [N oznacza zawsze w stosowanej przez Witkiewicza symbolice literowej liczb� mnog�] i nast�pstw jako�ci... w ich trwaniach". Zar�wno poj�cie Istnienia Poszczeg�lnego, jak i jako�ci � to pierwotne poj�cia systemu, a jako takie nie podlegaj� definicji; sens ich Witkiewicz ustala przez wskazanie wprost na ich desygnaty. Istnieniem Poszczeg�lnym jeste�my przede wszystkim my sami; s� nimi i inne istoty �ywe obdarzone �wiadomo�ci�. Sprawa �wiadomo�ci wysuwa si� tu na pierwsze miejsce, gdy� � zdaniem Witkiewicza � o tym, �e stanowimy byt sam w sobie i dla siebie, decyduje �wiadomo��, a nie cia�o. Cia�o jest czym�, co istnieje samo w sobie tylko dzi�ki temu, �e tworzy jedno z rozpo�cieraj�c� si� w nim �wiadomo�ci�; bez niej w zasadzie by�oby niczym. Poj�cie samoistnego przedmiotu nie b�d�cego wprost indywiduum �wiadomym lub ich wielo�ci� jest � zdaniem Witkiewicza � poj�ciem sprzecznym. Oto, w czym Witkiewicz jest idealist�. Idealizm tego typu wymaga, aby wszystko, co istnieje, a nie jest wprost �wiadomo�ci�, da�o si� sprowadzi� do tre�ci �wiadomo�ci jako jej sk�adnik�w: ca�y �wiat zewn�trzny b�dzie zatem dla poszczeg�lnej �wiadomo�ci zespo�em jej w�asnych tre�ci. Te tre�ci to jako�ci (XN). Poszczeg�lne zespo�y tre�ci odpowiadaj� poszczeg�lnym przedmiotom; wszystkie razem, jako przynale��ce do jednej �wiadomo�ci, s� sk�adnikami jednego indywidualnego trwania. To indywidualne trwanie okre�la Witkiewicz jako �trwanie samo dla siebie" i przypisuje mu symbol � (AT). Poj�cie to jednak nie jest jednoznaczne ani nawet jasne w poszczeg�lnych interpretacjach jego wieloznaczno�ci. Raz oznacza ono formalny moment jedno�ci danego zespo�u prze�y�, kt�rym ma by� nasze �ja", drugi raz s�u�y ono do oznaczenia tej konkretnej, wype�nionej tre�ciami �ca�o�ci", jak� stanowi taki poszczeg�lny ci�g prze�y�. W innym wreszcie wypadku .narzuca si� interpretacja 98 ta, na jak� wskazuje sam termin: �e chodzi tu mianowicie o moment niesamodzielny tych ze sob� w jedno�� powi�zanych tre�ci � o trwanie ich dla siebie w �samo�wiadomo�ci" w�asnej podmiotu. Sprawa zatem jest postawiona u Witkiewicza niejasno, podobnie zreszt� jak to jest u Corneliusa. Ju� to samo powoduje trudno�ci w jednoznacznej i jasnej interpretacji twierdzenia, �e Istnienie Poszczeg�lne jest jedno�ci�' trwania samego dla siebie (AT) i takie j �e rozci�g�o�ci (AR) � z kt�r� si� niebawem zapoznamy. Ale trudno�ci w�a�ciwe zwi�zane s� tu z czym innym. Cia�o, w symbolice systemu oznaczone przez (AR), to �rozci�g�o�� sama dla siebie", z kt�r� konkretne trwanie danego Istnienia Poszczeg�lnego stanowi jedno��. Trwanie samo' dla siebie (AT) i zwi�zana z nim nierozerwalnie �rozci�g�o�� sama w sobie" (AR) to razem w tym zjednoczeniu wzi�te Istnienie Poszczeg�lne (IP). Wyw�d ten, na poz�r jasny, nie jest jednak, jak s�dz�, wolny od sprzeczno�ci. Cia�o bowiem jako rozci�g�o�� sama dla siebie jest pewnym tylko szczeg�lnym zespo�em tre�ci, czyli jako�ci wyst�puj�cych w konkretnym trwaniu danego Istnienia Poszczeg�lnego, stanowi wi�c tylko cz�� tego konkretnego trwania. �e cz�� trwania pozostaje w zwi�zku z ca�o�ci�, to samo si� przez si� rozumie, ale nie o to chodzi Witkiewiczowi, gdy stwierdza istnienie nierozerwalnego powi�zania mi�dzy trwaniem samym dla siebie a odpowiedni� rozci�g�o�ci�. Chodzi mu wtedy � jak pouczaj� nas teksty � o stwierdzenie, �e �wiadomo�� indywidualna, wbrew koncepcji idealist�w, nie jest czym� pozaprzestrzennym (�punktalnym", jak si� Witkiewicz wyra�a, i z kt�r� to koncepcj� walczy zaciekle), lecz jest rozci�g�a, rozprzestrzeniona w ciele, ca�a w nim zamkni�ta i stanowi niejako jego �odwewn�trzn� stron�"; jest w pewnym sensie nim. Cia�o dlatego mo�e by� okre�lone � jak nale�y si� tego domy�la� � jako byt sam w sobie, poniewa� w�a�nie to, co jest jego �wn�trzem" jest takim bytem absolutnym, samoistnie j �cym dla siebie; m�wi�c inaczej, jest �wiadomo�ci�. Gdyby nie ta �dwustronna" to�samo�� cia�a i �wiadomo�ci, okre�lenie cia�a jako �rozci�g�o�ci samej dla siebie" by�oby z g�oszon� teori� sprzeczne. W tym stanie rzeczy nie da si� jednak unikn�� wniosku, �e to, co jest cz�ci� w�a�ciw� pewnej ca�o�ci, jest zarazem identyczne z t� ca�o�ci�. Jest to konsekwencja, na kt�r� wskazywa�em niejednokrotnie Witkiewiczowi � czynili to i inni � niemniej Witkiewicz tym si� nie przejmowa�. Twierdzi�, �e ta,-jak on to okre�la�, �dwoisto��" poj�cia Istnienia Poszczeg�lnego wywodzi si� z samej struktury Istnienia, kt�re jako z�o�one wy��cznie z istot �wiadomych, monad, jakimi s� Istnienia Poszczeg�lne, narzuca nam w spos�b konieczny dwa niewsp�mierne pogl�dy na monadystyczn� rzeczywisto��, na jej elementy: raz ogl�dane �od 7* 99 wn�trza" � w spojrzeniu introspekcji � drugi raz niejako �z boku", gdy jedna monada jest dana drugiej jako jej przedmiot. Tych dw�ch pogl�d�w, pochodnych od dw�ch r�nych aspekt�w rzeczywisto�ci, nigdy w zupe�no�ci uzgodni� si� nie da. Istnienie bowiem jest samo w sobie dwoiste i to trzeba po prostu przyj��. W poj�ciu wi�c Istnienia Poszczeg�lnego musz� si� � zdaniem Witkiewicza � zawiera� te dwie warstwy pogl�dowe lu�no, �e tak powiem, na siebie �na�o�one", warstwy tre�ciami po cz�ci sprzeczne: realistyczna warstwa pogl�du potocznego oraz warstwa ontologicznego idealizmu zabarwionego psycholo-gistycznie. Przejd�my teraz do bli�szego okre�lenia poj�cia jako�ci (XN). Je�eli pos�uguj� si� od razu liczb� mnog�, to czyni� to �wiadomie � dla zaznaczenia, �e jako�ci to momenty sk�adowe Istnienia Poszczeg�lnego, a wi�c je�li istnieje co najmniej jedno Istnienie Poszczeg�lne, to jako�ci musi by� wielo��. Dotyki, barwy, smaki i zapachy, d�wi�ki, czucia organ�w wewn�trznych czy nawet uczucia � akty, nie istniej�ce wed�ug Witkiewicza �naprawd�", s� rozk�adalne na te w�a�nie proste jako�ci � oto podstawowe tworzywo indywidualnych �wiadomo�ci. Nie ma w tym nic oryginalnego'. Znamy to ju� z dzie� Macha i ca�ej jego szko�y. Ale tu interpretacja tych sk�adowych �wiata nawi�zuje raczej do Corneliusa, chcia�oby si� powiedzie�: jest od niego wprost wzi�ta. Te bowiem Witkie-wiczowskie �elementy" nie chodz� jak u Macha luzem � nie ��cz� si� z sob� w kompleksy na zasadzie jakiej� tajemniczej �przyczepno�ci" czy te� pod wp�ywem naszych operacji poznawczych, nie s� bezpa�skie i bezpodmiotowe. Przeciwnie: przynale�� do poszczeg�lnych indywidualnych �wiadomo�ci, s� ich tre�ciami i � jako powi�zane ze sob� w szersze zespo�y � stanowi� nieoddzielne momenty ich odr�bnych, wzajemnie nieprzenikliwych trwa�. Witkiewicz nie m�wi jednak o nich jako o �bezpo�rednio danych przedmiotach �wiadomo�ci" � a tak okre�la �jako�ci1' Cornelius. Nie czyni tego, jak s�dz�, ju� cho�by dlatego, �e niech�tny jest metodzie tzw. �wychodzenia z bezpo�rednio danych" przy budowaniu systemu Og�lnej Ontologii (ontologia u Witkiewicza to tyle samo co metafizyka); jest bowiem zdania, �e ta metoda grzeszy sztuczn� naiwno�ci�, a to m�ci si� w nast�pstwach: odnajdujemy bowiem potem w systemie to wszystko, od czego �wyj�cie z bezpo�rednio danych" mia�o nas w�a�nie uwolni�. Mianowicie to, co nie jest bezpo�rednio dane, ale jest warunkiem tego, aby co� w og�le mog�o w taki spos�b wyst�powa�. Samo ju� operowanie poj�ciami wyznaczone jest � zdaniem Witkie-wie�a � przez ca�y skomplikowany ontologiczny stan rzeczy, od kt�rego istota poznaj�ca oderwa� si� nie mo�e. Wszelkie za� metodyczne �zawieszanie tez egzystencjalnych" w rodzaju fenomenologicznej, Husserlow- iej epoche � Witkiewicz mia� obsesj� na temat Husserla, ustawicznie go w my�lach zwalcza�, a r�wnocze�nie uwa�a� go za jednego z najwi�kszych my�licieli � zaciemnia tylko spraw�. W�a�ciwa droga to _ zdaniem Witkiewicza � trze�we wyj�cie z normalnego pogl�du na �wiat, tzn. z pogl�du �yciowego, wzbogaconego jednak o wszystkie osi�gni�cia nauki. Rozwa�ania Mitologiczne rnaj� dopiero rozstrzygn�� o tvm, co nale�y z tego zespo�u teoretycznego odrzuci�, a co w ostatecznym rozrachunku pozostawi�. Drugi pow�d, kt�ry nadmieni� w formie hipotezy, m�g�by by� ten, �e Witkiewicz chce by� od Corneliusa konsekwentniej szy, gdy unika m�wienia o jako�ciach jako o bezpo�rednio danych. Bezpo�rednio dane musz� by� komu� dane, jakiemu� podmiotowi, tymczasem � w my�l pogl�d�w zar�wno Witkiewicza, jak i Corneliusa � podmiot to co najwy�ej og� tre�ci �wiadomo�ci, a wi�c jako�ci (�bezpo�rednio danych") powi�zanych w jeden zesp�. Przy takim postawieniu sprawy nie ma podstaw, aby tre�ci sk�adaj�ce si� na t� szersz� ca�o��, jak� jest tzw. przez Corneliusa �ja" zjawiskowe � a Istnienie Poszczeg�lne (IP) u Witkiewicza, jej samej przeciwstawia�. C� mog�oby w takim zwrocie oznacza� to �bezpo�rednie danie", je�eli nie przynale�no�� w charakterze cz�ci do ca�o�ci? A przecie� na pewno nie o to chodzi�o Kartezjuszowi, gdy stwierdza� niepow�tpiewalno�� cogitationum. A do tej jego metody nawi�zuje przecie� metoda �wyj�cia z bezpo�rednio danych". Trudno�� interpretowania w�asnego �ja" jako ci�gu prze�y� dostrzega� ju� jeden z czo�owych przedstawicieli tej koncepcji, J. St. Mili, i lojalnie wskaza� na ni� w traktacie pt. Ezamination of Sir W. Hamilton's Philo-sophy. Witkiewicz wprawdzie, jak ju� wiemy, u�ywa poj�cia �ja" tak�e niekiedy i w innym rozumieniu, mianowicie jako trwa�ej jako�ci postaciowej charakteryzuj�cej wszystkie tre�ci nale��ce do jednego Istnienia Poszczeg�lnego, i t� jedno�� formaln� uznaje za bezpo�rednio dan� na r�wni z jako�ciami, w kt�rych si� ona przejawia (a i u Corneliusa analogiczna interpretacja jest niejasno zaznaczona). Niemniej i w tym wypadku m�wienie o �bezpo�rednim daniu" tre�ci mo�liwe jest dopiero w kontekstach niesp�jnych z ca�o�ci� teorii i przy rozumieniu potocznym u�ytych w nich termin�w. Przyjrzyjmy si� teraz bli�ej jako�ciom. Jako�ci w rozumieniu Witkiewicza to, jak ju� wiemy, przede wszystkim dane zmys�owe, a wi�c konkretne, wsp�wyst�puj�ce oraz nast�puj�ce po sobie istno�ci sk�adaj�ce si� na �wiadomo��. Niemniej Witkiewicz jest sk�onny patrze� na tak wyr�nione elementy jako na pewne twory z� o �on� z r�nych niesamodzielnych moment�w, spo�r�d kt�rych wyr�nia w pierwszym rz�dzie jako�� w�a�ciw� (moment tre�ci) i przeciwstawia j� jako�ciom formal-nym, jakimi s� jako�� przestrzenno�ci i jako�� czasowo�ci. 100 701 Przypominaj� si� w tym miejscu odpowiedniki tych poj�� u Macha a tak�e �Gestalt�ualitaten" Corneliusa, przej�te przez niego od Ehrenfelsa. Cw� jako�ci formalne, podobnie zreszt� jak i jako�ci w�a�ciwe nie mog� wyst�powa� samodzielnie, lecz s� tylko wyr�nionymi poj�ciowo (sk�d tu poj�ciowo��, je�eli wszystko sprowadza si� do prostych w zasadzie zmys�owych tre�ci?) niesamodzielnymi momentami szerszych ca�o�ci. Te ca�o�ci to jako�ci konkretne, kt�re z kolei s� tylko wyr�nionymi sk�adnikami �trwa� samych dla siebie" r�nych Istnie� Poszczeg�lnych. Jako�ci takie powi�zane w zespo�y � w �mozaiki wra�eniowe", jakby to mo�na by�o barwnie okre�li� � wyst�puj� w wielu gatunkach. Natomiast jako�ci formalne, a w�a�ciwie dwoisty ich zesp� czasowo-prze-strzenny, jest we wszystkich tych r�nych jako�ciach jednorodny, jest zatem ich wsp�ln� jako�ci� formaln�. A dzi�ki temu jest Form�, w kt�rej si� one wszystkie razem zawieraj�. Ta Forma jest z jednej strony tym, co Witkiewicz nazywa Przestrzenia Rzeczywist� Istnienia Poszczeg�lnego. Druga strona tej dwoisto�ci to prywatny (subiektywny) Czas jego trwania. Wobec tego, �e tylko cz�� jako�ci wyst�puj�cych w danym trwaniu stanowi zesp� w pogl�dzie potocznym okre�lany jako og� wra�e�, poprzez kt�re dane nam jest nasze w�asne cia�o, inne jako�ci nie s� ju� nami, lecz �wiatem zewn�trznym w subiektywnej jego interpretacji. Forma za� przestrzenna, w kt�rej ten �wiat si� zawiera � owa Przestrze� Rzeczywista danego Istnienia Poszczeg�lnego, o kt�rej by�a co dopiero mowa � jest czym�, co dane Istnienie Poszczeg�lne, �e si� tak wyra��, �nosi" ze sob�, chcia�oby si� powiedzie�, jak �limak swoj� skorup�. Poniewa� inne Istnienia Poszczeg�lne reprezentowane s� w mojej Przestrzeni Rzeczywistej przez pewne kompleksy jako�ci, potocznie okre�lane jako �obce cia�a", a w terminologii Witkiewicza jako cudze rozci�g�o�ci same dla siebie (ARN), wi�c Przestrzenie Rzeczywiste tych obcych Istnie� Poszczeg�lnych, w kt�rych centralne miejsca zajmuj� ich w�asne cia�a, pokrywaj� si� cz�ciowo z t� �moj�" Przestrzeni�, przecinaj� si� z ni�. Wszystkie zatem Rzeczywiste Przestrzenie wszystkich Istnie� Poszczeg�lnych, dzi�ki zachodz�cej mi�dzy nimi koordynacji, przenikaj� si� wzajemnie, tworz�c jedn� �wsp�ln�" Przestrze�, wype�nion� przez Istnienie. Mimo to � stwierdza Witkiewicz � obiektywna Przestrze� Istnienia nie jest czym� w tym samym stopniu rzeczywistym jak poszczeg�lne Przestrzenie na ni� �si� sk�adaj�ce", lecz jest istnc�ci� �abstrakcyjn�". Abstrakcyjn�, skoro �adnemu Istnieniu Poszczeg�lnemu nie jest ona dana; ani jako prosta jako��, ani jako ich zesp�. Wobec tego, �e ja�� jest cielesna, a tylko pewien okre�lony zesp� 102 jako�ci wyznacza w trwaniu nasze cia�o; �e, dalej, te jako�ci przynale�� w szczeg�lny spos�b do naszego �ja" i odznaczaj� si� charakterystyczn� cech� �mojo�ci"; �e wreszcie wyodr�bniaj� si� one spo�r�d innych jako�ci �sk�adaj�cych si�" na �wiat zewn�trzny, kt�ry w tej subiektywnej interpretacji jest moim prze�yciem (ale nie tylko nim! � w tym le�y owa wspomniana ju� dwoisto�� Istnienia); to og� jako�ci wyst�puj�cych w trwaniu danego Istnienia Poszczeg�lnego rozpada si� na trzy wyra�nie odgraniczone grupy czu�: na 1. jako�ci wewn�trzne = (XwN), czyli jako�ci cia�a � wszelkie czucia ustrojowe: mi�niowe, stawowe itp., stanowi�ce tzw. przez Witkiewicza �dotyk wewn�trzny". Dalej 2. jako�ci zasadnicze graniczne (XgN) dwoiste, o komponencie zewn�trznej i wewn�trznej (analogon u Husserla, bez genetycznej zale�no�ci, w jego odr�nieniu Tasten i getastetes Tasten); s� to jako�ci powierzchni cia�a wi���ce si� w zmys� dotyku. I wreszcie 3. j a-ko�ci zewn�trzne w dwu zasadniczych gatunkach: tych, co reprezentuj� cia�a (ARN) obcych Istnie� Poszczeg�lnych wprost, i tych, co tego wprost nie czyni�, lecz wyznaczaj� ca�e skupiska bardzo drobnych Istnie� Poszczeg�lnych sk�adaj�cych si� na materi� martw�. Jako�ci tak rozr�nione, a w Przestrzeni Rzeczywistej danego Istnienia Poszczeg�lnego zawarte, dziel� t� przestrze� na dwie zasadniczo r�ne strefy: na Przestrze� Rzeczywist� wewn�trzn� i zewn�trzn�. T� pierwsz� ograniczaj� jako�ci graniczne swym sk�adnikiem wewn�trznym, odgraniczaj� natomiast przez sk�adnik zewn�trzny od przestrzeni zewn�trznej, w kt�rej �mie�ci si�" �wiat jako prze�ycie danego Istnienia Poszczeg�lnego. Mamy wi�c nowy podzia� obiektywnej przestrzeni, expressis verbis u Witkiewicza nie zaznaczony, lecz b�d�cy nieuniknion� konsekwencj� wy�ej wskazanych podzia��w: na wycinki ograniczone nie tylko przez wielo�� poszczeg�lnych subiektywnych przestrzeni, ale tak�e przez granice wyst�puj�ce w ich obr�bie w zwi�zku z r�norodno�ci� wype�niaj�cych je jako�ci. Te dwa podzia�y mog� si� na r�ne sposoby krzy�owa�. Na razie nie jest to wa�ne. Donios�e jest to, �e w�r�d jako�ci zewn�trznych pewne ich zespo�y nie b�d�ce wprost obcymi rozci�g�o-�ciami wyznaczaj� � zdaniem Witkiewicza � uk�ady niezmiernie drobnych Istnie� Poszczeg�lnych sk�adaj�cych si� na materi� martw�. Jest to zasadnicza teza systemu, teza o rnonadystycznej strukturze �wiata. Patronuje tu Leibniz. Ale nie tylko on. Obok niego staj� tw�rcy nowoczesnej nauki, w szczeg�lno�ci biologii: wraz z monadyzmem system przechodzi powoli w znak biologicznej konstelacji. Zanim przejdziemy do rozwa�a� nad monadystyczn� struktur� �wiata w zwi�zku z wyr�nionymi rodzajami mo�liwej reprezentacji poprzez jako�ci czego�, co jest poza danym Istnieniem Poszczeg�lnym, o kt�rego 103 to jako�ci chodzi, musimy jeszcze po�wi�ci� troch� uwagi wewn�trznej strukturze Istnienia Poszczeg�lnego � zw�aszcza zagadnieniu jego jedno�ci. Z jego bowiem jedno�ci � tak jak analogicznie u Cor-neliusa z jedno�ci zjawiskowego �ja'1 � wywodz� si� konieczne rysy jego wewn�trznej struktury. W s z y s t k o, co dzieje si� w obr�bie danego Istnienia Poszczeg�lnego, w jego strukturalnym zarysie jest � zdaniem Witkiewicza � t r a s c e n-d e n t a l n i e konieczne. A �e jako�ci danego Istnienia Poszczeg�lnego wi��� si� z obcymi jako�ciami i po�rednio innymi Istnieniami poszczeg�lnymi w fakcie �wyznaczania" jednych przez drugie, zatem wi�zanie transcendentalne obejmuj�ce struktur� Istnienia Poszczeg�lnego tworzy tym samym zr�b dla ca�o�ci Istnienia, w kt�rym � jak wiemy � nie ma nic innego, jak tylko Istnienia Poszczeg�lne i ich jako�ci. Zbadanie wszystkich prawid�owo�ci transcendentalnych obowi�zuj�cych w zasi�gu Istnienia Poszczeg�lnego przerasta�oby mo�liwo�ci ograniczone rozmiarami niniejszej rozprawy. Trzeba si� b�dzie ograniczy� do zreferowania tego, bo w sprawie jedno�ci Istnienia Poszczeg�lnego jest tu najwa�niejsze: do element�w konstytutywnych stanowi�cych o jedno�ci jego trwania. Warunkiem koniecznym tej jedno�ci jest, zdaniem Witkiewicza, to, �eby ca�a przesz�o�� by�a w ka�dej tre�ci tera�niejszej reprezentowana, a w cz�ci nawet zreaktualizowana. Podobnie i przysz�o�� musi by� dana w oczekiwaniach. Rol� reprezentant�w przesz�o�ci, a wi�c funkcj� � wed�ug niego � �symboliczn�" spe�niaj� jako�ci przypomnieniowe, zwane potocznie przypomnieniami, a okre�lone tu niefortunnie, ale z pewn�, jak s�dz�, ukryt�, cho� mo�e jasno nie u�wiadomion� tendencj�, jako jako�ci by�e = (BXN), co stwarza poz�r, jakoby to, co przesz�o, bra�o jako� nadal udzia� w tera�niejszo�ci, w niej si� niejako jeszcze po cz�ci zawiera�o. W ten spos�b zostaje zapoznana w�a�ciwa istota czasu, mianowicie radykalno�� przemijania. Podobnie i przysz�o�� w��cza Witkiewicz niejako do< tera�niejszo�ci poprzez specjalne jako�ci oczekiwania. Te jako�ci � cho� sam Witkiewicz tej sprawy bli�ej nie wyja�nia � maj� by� jako� pochodne od jako�ci przesz�ych, kt�re pozbawione wyznacznik�w czasowych wyst�puj� w roli reprezentant�w przysz�o�ci jako tzw. przez niego jako�ci fantastyczne = (XFN). Tu stajemy u �r�de� wszelkiej poj�ciowo�ci dla Witkiewicza niedostatecznie przejrzystych. A i Cornelius nie umia� ich przejrze� do dna. Gdy wi�c ka�dej chwili mamy ca�o�� trwania samego dla siebie niejako r�wnocze�nie dan�, a ja�� stanowi tylko> postaciow� jako�� tej jedno�ci, nic dziwnego, �e ta jedno�� jest zawsze dana, wraz z elementami, wchodz�cymi w jej sk�ad. Albo istnieje jedno�� osobowo�ci, a wtedy przesz�o�� i przysz�o�� musi by� poprzez aktualne tre�ci zawsze reprezentowana; albo tej jedno�ci nie ma, ale wtedy nie ma i ja�ni. Jeszcze jeden wa�ny sk�adnik teorii zostaje tu przez Witkiewicza od Corneliusa przej�ty, mianowicie koncepcja �t�a zmieszanego", podobna do koncepcji �nie zauwa�onych cz�ci t�a" u Corneliusa, mylnie zreszt� przez Witkiewicza a� do znudzenia cytowanej. Wedle tej koncepcji mechanizm trwania samego dla siebie polega�by w�a�ciwie tylko na tym, �e jako�ci zajmuj�ce �rodkowe pole uwagi przechodz� raz po raz w t�o i tam pozostaj� nadal jako tre�ci nie zauwa�one, zabarwiaj�ce w szczeg�lny spos�b te jako�ci, kt�re z kolei znalaz�y si� w pe�nym �wietle �wiadomo�ci. Tak w�a�nie dana jest zawsze ca�a przesz�o��; pod wp�ywem uwagi skierowanej na t�o mo�e ona ka�dej chwili �aktualizowa� si�" � �od�ywa� na nowo" � w poszczeg�lnych swych fragmentach. Przypomina si� tu Abramowski � jego �czucia bezimienne" inte-lektualizuj� si� w promieniu uwagi. Oczywi�cie, ca�ej tej koncepcji nie da si� konsekwentnie wyrazi� w symbolicznej terminologii Witkiewicza zbyt ubogiej i z ducha swego do tego celu si� nie nadaj�cej. Sam Witkiewicz przy przedstawianiu tej sprawy pos�uguje si� �normalnym" j�zykiem, czyni�c to wszak�e w mi�-dzytekstach swego pozornie dedukcyjnego systemu, w kt�rych co prawda kszta�tuje si� chyba to wszystko, co dla jego systemu jest naprawd� wa�ne. W tym le�y mi�dzy innymi zasadnicza, konstrukcyjna niedoskona�o�� jego teorii, ale o tym p�niej. Zar�wno jako�ci by�e, jak i przysz�e, a tak�e jako�ci �fantastyczne", wyznaczaj�ce czasami tylko fikcje, posiadaj� sw�j sk�adnik formalny, w szczeg�lno�ci przestrzenny. Jako�ci takie � w analogii do formalnych moment�w aktualnych jako�ci ��ywych" � potraktowane zosta�y przez Witkiewicza jako sk�adniki odr�bnych przestrzeni subiektywnych .r�nych Istnie� Poszczeg�lnych: by�ych, przysz�ych, a nawet fikcyjnych. Ale nie dosy� na tym. Wobec tego, �e zar�wno jako�ci by�e, jak i przysz�e odnosz� si� kolejno do- r�nych warsttw przesz�o�ci i przysz�o�ci, a i fikcje nie tworz� jednolitych, powi�zanych ca�o�ci � to ostatnie jest ju� moim w�asnym uzupe�nieniem � wi�c Witkiewicz czuje si� zmuszony te nowo wyr�nione przestrzenie rozbi� na nieprzeliczon� mnogo�� przestrzeni w ka�dym ich gatunku. Powstaje st�d nieprawdopodobna komplikacja, zacieraj�ca przejrzyste na og� dot�d za-rysy systemu. Te nowe przestrzenie musz� si� jako� ze sob� wi�za�, ale jak, tego � s�dz�c z tekst�w � Witkiewicz sam nie umie powiedzie�; a mo�e nie dostrzega nawet tego problemu. Je�li si� we�mie pod uwag� fakt, �e Ka�da z tych przestrzeni musi si� wi�za� z Istnieniem Poszczeg�lnym, a kt�rego to �prywatnych", je�li si� tak wolno wyrazi�, jako�ci stanowi 105 104 ona form�, to nale�a�oby chyba przypuszcza�, �e r�ne te przestrzenie musz� si� jako� na siebie koncentrycznie nak�ada�. Ale jakby to mia�o naprawd� wygl�da�, tego na podstawie tekst�w nie da si� powiedzie�. Lecz nie koniec na tym komplikacyj. Rozumienie formy przestrzennej jako wyr�nionego abstrakcyjnie momentu pe�nych jako�ci, �z�o�onych" z jako�ci formalnych i jako�ci w�a�ciwych, prowadzi do rozbicia tej formy na tyle odr�bnych przestrzeni, ile jest typ�w jako�ci, kt�re maj� by� t� form� obj�te. Tak wi�c b�dziemy zmuszeni przyj�� za Witkiewiczem odr�bn� przestrze� dotykow�, wzrokow�, a jak s�dz� � bo to nie jest jasno powiedziane � i s�uchow�, smakow�, w�chow� itd. Co wi�cej: w nawi�zaniu do tego, co Berkeleyowska tradycja przekazuje, przestrze� wzrokowa i u Witkiewicza ma mie� tylko dwa wymiary: trzeci ma by� wedle tej koncepcji ju� wytworem teorii opartej na do�wiadczeniu (m�wi�c stylem Corneliusa � wytworem �naturalnej teorii do�wiadczenia"). W�r�d wszystkich wymienionych tu przestrzeni gubi si� zar�wno my�l czytelnika, jak i tw�rcy tej koncepcji. Na szcz�cie, rozr�nienia, z kt�rych wy�aniaj� si� te coraz to nowe typy przestrzeni, zostaj� za ka�dym razem przez autora jak gdyby poniechane � nie utrzymuj� si� stale w pe�nym �wietle teorii. St�d za ka�dym nowym rozr�nieniem na nowo dzielimy jedyn� przestrze�, t� mianowicie, w kt�rej zawiera si� ca�o�� Istnienia, a w kt�rej zdo�a�y si� za ka�dym razem zatrze� kontury wpierw dokonanych ju� przez nas podzia��w. Za wy��czeniem granic tej wielo�ci, kt�ra powsta�a w jej obr�bie w zwi�zku z charakterem jej �abstrakcyjnej" z�o�ono�ci: z Rzeczywistych Przestrzeni wszystkich Istnie� Poszczeg�lnych wype�niaj�cych Istnienie. Skoro ju� znamy w og�lnym zarysie wewn�trzn� struktur� Istnie� Poszczeg�lnych, wchodz�cych w sk�ad Istnienia jako ca�o�ci, przejdziemy teraz do zbadania tego czynnika, kt�ry w systemie Witkiewicza stanowi transsubiektywn� wi� systemu i decyduje zarazem o jego m o n a d y z m i e. Mam tu na my�li tzw. przez Wit