5954

Szczegóły
Tytuł 5954
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5954 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5954 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5954 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zygmunt Freud Urodzony 6 V 1856 w Freibergu (obecnie Pribor) na Morawach, zm. 23 IX 1939 w Hempsted k. Londynu; austriacki neurolog, neuropatolog, psycholog i psychiatra, tw�rca psychoanalizy i psychologii g��bi. Dzia�alno��: Po uzyskaniu w 1881 stopnia doktora medycyny na Uniwersytecie w Wiedniu zosta� aspirantem w Szpitalu Das Allgemeine Krankenhaus w Wiedniu, od 1885 by� docentem prywatnym, a w latach 1902-38 profesorem neuropatologii na Uniwersytecie Wiede�skim, r�wnocze�nie od X 1885 do IV 1886 pracowa� pod kierunkiem J. M. Charcota w Klinice Salpetriere w Pary�u. W 1886 rozpocz�� prywatn� praktyk� neurologiczn� w Wiedniu, wraz z J. Breuerem opracowa� technik� katharis; w latach 1886 - 93 pracowa� jako neurolog w Instytucie Neurologicznym Kassowitza w Wiedniu, 1886 studiowa� w Berlinie w Szpitalu Cesarza Fryderyka (pod kierunkiem A. Bagi�skiego) oraz na oddziale chor�b nerwowych i umys�owych Szpitala Charite (pod kierunkiem R. Thomsena i H. Oppenheima), a podczas kolejnego pobytu we Francji (1889) � w Klinice Wydzia�u Medycznego Uniwersytetu w Nancy (pod kierunkiem H.-M. H. Bernheima). By� wsp�za�o�ycielem i wydawc� (1909 - 14) pisma �Jahrbuch fur psychoanalytische und psychopathologische Forschungen" oraz wsp�za�o�ycielem pism �Zentralblatt fur Psychoanalyse" (1910 -12) i �Imago" (1912 - 38). W 1903 by� za�o�ycielem i prezesem, a od 1910 kierownikiem naukowym Wiede�skiego Towarzystwa Psychoanalitycznego; 1910 by� wsp�za�o�ycielem Mi�dzynarodowego Stowarzyszenia Psychoanalitycznego; od 1936 cz�onkiem zagranicznym Royal Society w Londynie. W 1938 wyemigrowa� do Londynu, gdzie podj�� wyk�ady na Uniwersytecie Londy�skim. Freud reprezentowa� w psychologii stanowisko dynamiczne, pojmuj�c psychik� jako zorganizowany uk�ad si� nie�wiadomych; w 1886 wprowadzi� termin �psychoanaliza", a w 1887 opracowa� teori� psychoanalizy. Opracowa� r�wnie� etiopatologi� nerwic; by� autorem symbolicznej interpretacji marze� sennych. Zygmunt | Biblioteka Klasyk�w Psycnologii Komitet Redakcyjny W�odzimierz Szewczuk - przewodnicz�cy Jan Legowicz J�zef Pi�ter Janusz Reykowski Bogdan Suchodolski Tadeusz Tomaszewski Artur Kowaliszyn - sekretarz F Zygmunt l reud Psychopatologia �yda codziennego Marzenia senne Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe -Warszawa 19gy Tytu�y orygina��w: � \ l �� �ur Psychopathologie des Alltagslebens (Uber Vergessen, Versprechen, Vergreifen, Aberglaube und Irrtum), 1901 Pierwsze wydanie polskie 1912 Prze�o�yli LUDWIK JEKELS i HELENA IYANKA Przek�ad uzupe�ni� i poprawi� na podstawie S. Freud Gesammelte Werke, Vierter Band Imago Publishing Co., T-dd, Loradon W�ODZIMIERZ SZEWCZUK Uber den Traum, 1901 S. Freud Gesammelte Werke, Zweiter und dritter Band Prze�o�y� W�ODZIMIERZ SZEWCZUK Not� o autorze i bibliografi� oj Adam A. Zych Projekt graficzny serii Zygmunt Ziemka Redaktor Danuta Sulewska Redalktor techniczny Bo�ena Siedlecka Korektor Alina Dudkowska � Copyright for the PoUsh edition by Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1987 Zygmunt Freud i jego koncepcja cz�owieka Nie ulega w�tpliwo�ci, �e rozwijana przez Zygmunta Freuda psychoanaliza by�a wielkim wydarzeniem w historii psychologii, �e jej znaczenie wykroczy�o poza granice tej nauki. Nie ulega jednak r�wnie� w�tpliwo�ci, �e uczniowie i wyznawcy Freuda, szczeg�lnie ci mniej tw�rczy, zbyt wcze�nie zbudowali �wi�tynie pod jego wezwaniem, zbyt wcze�nie postawili mu pomnik. Utrudnia�o to niepomiernie obiektywne spojrzenie na jego osi�gni�cia. Jak s�usznie podkre�la� Frank Suloway 1, uczniowie Freuda stworzyli mit o prze�omowej oryginalno�ci swego mistrza, a wraz z tym mitem � ortodoksyjny kult psychoanalizy. Do tego walnie przyczyni� si� sam Freud, gdy� uporczywie stara� si� przekona� wszystkich, �e jego psychoanalityczna koncepcja cz�owieka jest tworem na wskro� oryginalnym. Od�egnywa� si� od wszelkich wp�yw�w. Tymczasem jest faktem historycznym, �e koncepcja Freuda to synteza, z pewno�ci� synteza tw�rcza, oparta na wielow�tkowym materiale pogl�d�w filozoficznych, a tak�e do�wiadcze� psychiatrycznych, cudzych i w�asnych. Freud, jak wielu innych pionier�w problematyki osobowo�ci, by� z zawodu lekarzem. Wcze�niejsze od me- ISBN 83-01-07644-5 1 F. Suloway Freud: Biologe der Seele. 1934. dycznych by�y jego zainteresowania biologiczne. One zwi�za�y go ze szko�� Hermanna Helmholtza � szczeg�lnie z fizjologiem Ernestem Briicke, kt�ry na kanwie jednej z idei Helmholtza budowa� koncepcj� �ywego organizmu, w tym tak�e cz�owieka, jako wzgl�dnie zamkni�tego uk�adu dynamicznego, rz�dzonego prawami natury, podobnie jak rz�dz� one ca�� rzeczywisto�ci�, do kt�rej nale�y i ta drobna cz�steczka, jak� jest cz�owiek. Trzeba pami�ta�, �e prze�om XIX i XX w. to czasy triumfu zasady zachowania energii, czasy rozpatrywania wszystkiego w aspekcie energetycznym. Ale prze�om epok to r�wnocze�nie renesans r�nych postaci wo-luntaryzmu. Wszystkie one si�ga�y do Arthura Schopen-hauera i jego idei woli jako ontologicznej osnowy wszelkiego istnienia. Rozwijaj�c idee Friedricha Schellinga uzna� Schopenhauer wol� za ontologiczn� osnow� wszelkiego istnienia. Bezprzyczynowa wola, jako rzecz sama w sobie, duchowa praosnowa wszystkiego, przejawia si� we wszystkim, od �wiata nieorganicznego zaczynaj�c, przez �wiat organiczny, pierwotny, a� do cz�owieka w��cznie. �wiat materialny jest po prostu obiektywizacj� woli. Wola sama jest pozbawiona sensu, jest �lep� si�� istnienia, ��dz� �ycia dla samego �ycia. G��d, mi�o�� s� najpot�niejszymi nap�dami wszelkiego dzia�ania, w nich jawi si� wola �ycia. Cz�owiek, opanowany dzikimi, nie daj�cymi si� nigdy okie�zna� instynktami, opanowany t� w�a�nie ��dz� �ycia, nie jest w stanie niczego zmieni� w jaki� istotny spos�b w tym bezustannym stawaniu si�, w tej obiektywizacji woli. Natura ludzka � w jeszcze wi�kszym stopniu ni� zwierz�t � jest z�a w swej istocie i jako taka niezmienna. Je�eli wola staje si� u cz�owieka �wiadoma, to wchodzi automatycznie w permanentny konflikt ze swoim �r�d�em � wol� pierwotn�. Jednostka ludzka chce za wszelk� cen� by� o�rodkiem wszystkiego. Ka�dy cz�owiek jest got�w zni- szczy� �wiat, byle swoje w�asne �ja", t�, jak m�wi autor ��wiata jako woli i jako wyobra�enia" (Die Welt als Wille und Vorstellung), kropl� w morzu utrzyma� nieco d�u�ej w stanie jednostkowego istnienia. W tym konflikcie tkwi przyczyna wiecznego ludzkiego cierpienia. Te dwie koncepcje organizmu �ywej jednostki � jako systemu energetycznego oraz jako g��binowej si�y, p�du urzeczywistniaj�cego si� w staj�cym si� �yciu cz�owieka, wype�niaj�cego je tre�ci� � sta�y si� osnow� psychoanalitycznej teorii osobowo�ci skonstruowanej przez Freuda. Jej szczeg�owa posta� ukszta�towa�a si� pod wp�ywem do�wiadcze� i przemy�le� psychiatrycznych. Zainteresowania medyczne Freuda kierowa�y si� ku neurologii. Pasjonowa� si� problematyk� zaburze� nerwowych. Nie tylko on. Problematyka ta absorbowa�a ca�� �wczesn� psychiatri�. Szukano odpowiedzi na pytania o przyczyny tych zaburze�. Pytania te nak�ada�y si� na og�lniejsze zagadnienie: jaki jest cz�owiek, jaka jest jego rzeczywista natura � zagadnienie, przed kt�rym, jak wcze�niej ju� zosta�o podkre�lone, zatrzymywa�a si� XIX-wieczna psychologia eksperymentalna, a kt�rego rozwi�zania � ju� nie filozoficznego w stylu traktat�w o naturze ludzkiej, lecz naukowego � coraz natarczywiej domaga�o si� �ycie. W s�ynnej szkole francuskiej Jeana M. Charcota w Pary�u zarysowa�a si� propozycja odpowiedzi na to pytanie. Pewne by�o, �e bardzo wiele zaburze�, kt�re w klinice Charcota leczono rnetod� hipnozy, wywodzi�o si� z konflikt�w wewn�trznych jednostki. Dla Charcota, w kt�rego klinice, w s�ynnym na ca�y �wiat o�rodku Salpetriere, Frp.ud odbywa� sta� naukowy w latach 1885-1886, pewne by�o jeszcze i to, �e te konflikty najcz�ciej powstaj� na pod�o�u erotyczno-sek-sualnym. Stefan Z-yeig relacjonuje w autobiografii �wiat wczorajszy wypowied� Freuda o jego rozmowie z Charcotem, w kt�rej toku wielki psychiatra francuski da� jednoznaczny wyraz takiemu w�a�nie przypuszczeniu, podkre�laj�c r�wnocze�nie, �e nie nadaje si� to jednak do oficjalnego przedstawienia, gdy� wywo�a�oby sprzeciw opinii publicznej. Trzeba pami�ta�, �e prze�om XIX i XX w. to czasy pruderii, z kt�r� liczy�y si� nawet podr�czniki anatomii i fizjologii. W latach 1880 - 1882 lekarz wiede�ski dr J�zef Breuer, z kt�rym Freud wsp�pracowa�, stosowa� w leczeniu zaburze� nerwowych metod� wszechstronnego wypowiadania si� pacjenta na temat swojej choroby, uzyskuj�c w ten spos�b w wielu przypadkach znaczne polepszenie stanu pacjenta. W 1895 r. Freud udoskonali� sam� technik� wydobywania zwierze� pacjent�w. Analiza tre�ci zwierze�, wynurze� pacjent�w, potwierdzi�a to, co znajdowa� Charcot. Freud zaczai konstruowa� swoj� teori� osobowo�ci. Cz�owiek jako istota organiczna stanowi dynamiczny system energetyczny, kt�ry w wyniku ci�g�ych oddzia�ywa� �wiata zewn�trznego znajduje si� w stanie chwiejnej r�wnowagi. Podstawow�, pierwotn� cz�� tego systemu stanowi potencja� energetyczny, nazwany przez Freuda id lub es, czyli �ono". Swoj� energi� czerpie �ono" z ca�okszta�tu proces�w przemiany materii opieraj�cej si� na przyjmowaniu po�ywienia ze �wiata otaczaj�cego. R�wnocze�nie stanowi �ono", wed�ug Freuda, �prawdziw� rzeczywisto�� psychiczn�", ale jeszcze bez jakiegokolwiek kontaktu z obiektywn� rzeczywisto�ci�. Jest to najbardziej wewn�trzny �wiat osobnika. Nietrudno dopatrze� si� tutaj podobie�stwa do �pierwotnego p�du", stanowi�cego sam� istot� rzeczywisto�ci, u Schopenhauera. Przemiana materii i og�l pobudze� prowadz� do powstania nadmiaru energii, a tym samym do stanu napi�cia, szukaj�cego uj�cia, zmierzaj�cego do wy�adowania" si�, a przez to do swoistej formy urzeczywistnienia, kt�r� rz�dzi zasada przyjemno�ci. Roz�adowanie napi�cia zgodne z t� zasad� dokonuje si� albo poprzez czynno�ci odruchowe oparte na wrodzonych mechanizmach, albo poprzez bardziej z�o�one reakcje psychiczne w postaci wyobra�e� lub halucynacji, zaspokajaj�cych w swoi�cie psychiczny spos�b pragnienia, �yczenia pierwotnego id. Jednak�e to wszystko nie mo�e zredukowa� ca�kowicie napi�cia energetycznego, zw�aszcza �e potrzeby organizmu zmuszaj� osobnika do dzia�a� prowadz�cych do kontaktu z obiektywnym �wiatem, z otaczaj�c� go rzeczywisto�ci�. W tym kontakcie z rzeczywisto�ci� nieokre�lony �wiat dozna� pierwotnych zaczyna si� konkretyzowa�, powstaj� spostrze�enia, zaczyna r�nicowa� si� zaspokajanie �ycze� i to, co �yczenie zaspokaja, zaczyna si� tworzy� druga warstwa osobowo�ci, nazwana przez Freuda ego albo ich, to znaczy �ja". To �ja" jest �zbudowane" ze spostrze�e� przedmiot�w �wiata otaczaj�cego i samego siebie, z my�li, z realistycznego my�lenia o rzeczach, my�lenia, kt�re w p�aszczy�nie �wiadomej planuje zaspokajanie pierwotnych pragnie�. Jest jasne, �e to ego jest jedynie now� (powsta�� w kontakcie z rzeczywisto�ci�) postaci� id, jest, jak mo�na by si� wyrazi�, zorganizowan� porcj� id. Od swego rozwojowego zarania jest ono stale na us�ugach id, z niego czerpie sw� energi� i jego celom s�u�y. Podobnie jak id i ego jest nastawione na wch�oni�cie, zaw�adni�cie wszystkim dla zaspokojenia pierwotnego pragnienia. Tutaj ju� mo�na uzupe�ni�: pragnienia o charakterze seksualnym. Freud zamiast tego terminu u�ywa cz�sto okre�lenia �libidalny". Id uto�samia on z libido, z d��eniem do jakiej� najpierwotniejszej rozkoszy. Gdyby realizacji tego pierwotnego pop�du nic nie sta�o na przeszkodzie, jednostka niszczy�aby wszy- li 10 stkd,eco nie s�u�y�oby zaspokojeniu. Uniemo�liwi�oby to wsp�istnienie, spo�eczne �ycie gatunku. Spo�ecze�stwo ogranicza t� realizacj�, tworz�c tym samym w osobniku od najwcze�niejszych lat jego �ycia trzeci� warstw� osobowo�ci, warstw� umo�liwiaj�c� wsp�ycie ludzi, a poprzez to istnienie samej jednostki. Od rodzic�w, od otoczenia doros�ych, w szkole dziecko przejmuje system warto�ci i idea��w spo�ecznych, system ograniczaj�cy bezwzgl�dn� realizacj� zasady przyjemno�ci. To przejmowanie jest oparte na nagradzaniu z jednej, a karaniu z drugiej strony, nagradzaniu tych dzia�a�, kt�re s� spo�ecznie dopuszczalne, a karaniu przeciwnych. System nakaz�w i zakaz�w wydawanych przez spo�eczno�� doros�ych, utrwalonych u dziecka, uwewn�trznionych, staje si� jego sumieniem, kt�re ocenia, warto�ciuje ka�de jego poznanie, ka�de jego dzia�anie zar�wno zamierzone, jak i wykonywane czy wykonane. R�wnolegle do kszta�towania si� sumienia tworzy si� i rozbudowuje idea� w�asnego �ja". Rozpoczyna ten proces wp�yw wychowawczy, a ko�czy, nie zawsze, samodoskonalenie danej jednostki. Sumienie i �ja" idealne to dwa sk�adniki trzeciej warstwy osobowo�ci, nazwanej przez Freuda super--ego, uber-ich, czyli �nad-ja". Reprezentowane przez nie warto�ci decyduj�, czy jednostka prze�ywa poczucie winy za sw�j czyn, czy te� jest dumna z niego. Bli�sze okre�lenie tych �warstw", �pok�ad�w" czy �podsystem�w", ich natury, nie jest �atwe. Nie s� one bytami, nie stanowi� one cz�ci czy segment�w jakiej� ca�o�ci. Tego rodzaju okre�lenia s� jedynie obrazowymi przeno�niami. W rzeczywisto�ci sk�adaj� si� na nie r�norodne procesy zachodz�ce w tym samym osobniku, z tym �e jako id maj� one charakter biopsychiczny, jako ego � psychiczny, a jako superego � psychospo�eczny. Freud nigdy nie odnosi� ich do rzeczywistej anatomicznej struktury organizmu, do struktury jego uk�adu nerwowego. Rozpatruj�c spraw� od tej strony, bardzo istotnej, nie mo�emy tych proces�w w �aden spos�b zlokalizowa�. S� one zawieszone w pr�ni spekulatywnego modelu. Freud wprawdzie pos�ugiwa� si� ch�tnie poj�ciem systemu energetycznego, ale znowu brak bli�szych okre�le� nie pozwala na jego jednoznaczn� interpretacj�. Zgodnie z �wczesnym rozr�nianiem rodzaj�w energii w zale�no�ci od postaci jej dzia�ania Freud u�ywa� okre�lenia �energia psychiczna", rozumiej�c przez to energi� psychicznej aktywno�ci osobnika. I dalej, zgodnie z panuj�c� w nauce zasad� zachowania energii, �energia fizyczna" mo�e przechodzi� w �energi� psychiczn�" i na odwr�t. W�a�nie w �systemie", �warstwie", �sferze" id zachodzi taka przemiana, gdy energia wch�aniana przez organizm w postaci pokarmu, cz�ciowo zu�ywa si� na czynno�ci kr��enia, skurcze mi�ni, cz�ciowo na spostrzeganie, my�lenie, a w swojej reszcie staje si� psychiczn� energi� pop�du, d��enia, pragnienia natury libi-dalnej. I tutaj dochodzimy do najistotniejszej cz�ci freudow-skiej koncepcji cz�owieka. Libidalny pop�d jest nie tylko energi� dzia�ania, ale stanowi r�wnocze�nie motyw ukierunkowuj�cy dzia�anie, wyznaczaj�cy mu cel, zasadniczy sta�y cel. Przedmioty dzia�ania, poprzez kt�re ten cel bywa realizowany, mog� si� w ci�gu �ycia zmienia�. W tych przemianach wyra�a si� plastyczno�� jednostkowa, ale � trzeba to szczeg�lnie wyra�nie podkre�li� � plastyczno�� ta jest uwarunkowana jedynie przemieszczaniem si� tej samej energii psychicznej, energii libido. Nie jest to jednak jeszcze pe�ny obraz cz�owieka. Musimy ponownie wr�ci� do najg��bszej jego warstwy, do id. Pop�d seksualny z jego d��eniem do rozkoszy ma do swojej dyspozycji drugi pop�d pierwotny, pop�d niszcze- 13 12 ni�. Nie ma takiego okrucie�stwa, do kt�rego cz�owiek pod naporem tego pop�du nie by�by zdolny, gdy podstawowe libidalne tendencje nie zosta�y okie�znane w jaki� spos�b. �Ch�tnie zapomina si� o tym, �e cz�owiek nie jest �agodn� i godn� mi�o�ci istot� � wywodzi Freud � kt�ra najwy�ej � kiedy zostanie zaatakowana � potrafi si� tylko broni�, lecz �e cz�owiek posiada w�r�d swych pop�d�w tak�e pot�n� porcj� sk�onno�ci agresywnych. Wskutek tego bli�ni jest dla� nie tylko potencjalnym pomocnikiem i obiektem po��dania p�ciowego, lecz tak�e stanowi pokus�, aby w stosunku do niego da� upust sk�onno�ciom agresywnym, wykorzysta� jego prac� nie . wynagradzaj�c go, wyzyska� go seksualnie bez jego zgody, zaw�adn�� jego mieniem, upokorzy� go, sprawi� mu b�l, zadr�czy� go i zabi�. Homo homini lupus � kto po wszystkich do�wiadczeniach �ycia i historii ma jeszcze odwag� zaprzeczy� temu zdaniu? Ta okrutna sk�onno�� do agresji z regu�y czeka tylko na jak�� prowokacj� albo staje w s�u�bie jakich� innych zamiar�w, kt�rych cel mo�na by osi�gn�� tak�e za pomoc� �agodniejszych �rodk�w. W sprzyjaj�cych okoliczno�ciach, kiedy ustaje dzia�anie si�, kt�re hamowa�y dot�d tendencje agresywne, agresja objawia si� spontanicznie i ukazuje cz�owieka jako dzik� besti�, kt�rej obce s� wzgl�dy dla istot jej w�asnego gatunku. Kto przypomni sobie groz� W�dr�wek Lud�w, najazdu Hun�w i Mongo��w D�yngis-cha-na i Timur Lenka, zdobycie Jerozolimy przez pobo�nych (J krzy�owc�w, a nawet jeszcze okropno�ci wojny �wiatowej, ten b�dzie musia� z ca�� pokor� uzna� prawdziwo�� tego pogl�du" 2. * Z. Freud Kultura jako �r�dlo cierpie�. W: Z. Freud Czto-wiek, religia, kultura. Warszawa 1967, Ksi��ka i Wiedza, s. 282�283. Freud by� przekonany, �e ka�dy cz�owiek ma dostateczn� liczb� okazji, by u�wiadomi� sobie, wyczu� w sobie samym istnienie sk�onno�ci agresywnych, a jeszcze wi�cej okazji do obserwowania pierwotnej wrogo�ci panuj�cej mi�dzy lud�mi. Wystarczy nieraz bardzo drobne, ledwo zauwa�alne ograniczenie czyich� �ycze�, tendencji, d��e�, by wywo�a� konflikt i starcie. Wobec pierwotnie wrogiego stosunku ludzi wzgl�dem siebie istnieje od pocz�tku niebezpiecze�stwo rozpadu i zag�ady �ycia gatunku. W toku rozwoju gatunek ludzki wykszta�ci� jako narz�dzie samoobrony przed zag�ad� � kultur�. Kultura stanowi ca�okszta�t dzia�a� ludzkich i ich wytwor�w ograniczaj�cych �ycie pop�dowe, skierowuj�cych jego energi� na boczne, zast�pcze tory. Pogl�d, �e istot� kultury jest podb�j przyrody i stwarzanie cz�owiekowi lepszych warunk�w egzystencji, nie odpowiada rzeczywistemu stanowi rzeczy. Akcent, wed�ug Freuda, nale�y po�o�y� na stron� psychiczn�. Dla niego kluczowym problemem jest to, czy i jak dalece dzi�ki kulturze ludzie rezygnuj� z realizacji pierwotnych pop�d�w na rzecz ich wysublimowanych namiastek. Jej osi�gni�cia s� olbrzymie � Freud miesza tutaj poj�cia kultury i cywilizacji � od wytworzenia pierwszych najprymitywniejszych narz�dzi, opanowania ognia, do wspania�ych maszyn i urz�dze� pozwalaj�cych cz�owiekowi panowa� w du�ym stopniu nad przyrod�, nast�pnie � warto�ci intelektualnych, naukowych i artystycznych, system�w religijnych, filozoficznych, etycznych. Powsta� rozleg�y �wiat idei, idea��w cz�owieka, kt�rymi si� szczyci i kt�re okre�laj� w jakim� stopniu, najbardziej w p�aszczy�nie wyobra�eniowej, jego �ycie. Do tego doda� jeszcze nale�y wa�n� cech� kultury, jak� jest regulowanie wzajemnych stosunk�w mi�dzy lud�mi. Ca�a kultura powsta�a nie jako rezultat rozwoju spo�ecznych warunk�w �ycia cz�owieka zdobywaj�cego lep- 14 15 sze poznanie �wiata, coraz pe�niejsz� �wiadomo�� swoich mo�liwo�ci, lecz jako skutek obrony cz�owieka przed swoj� zach�ann� pop�dliwo�ci� seksualn� i przed w�asn� agresj�. �Kultura musi u�ywa� wszelkich �rodk�w � czytamy u Freuda � aby ograniczy� agresywne pop�dy cz�owieka i pohamowa� ich objawy. St�d wi�c obfito�� metod, kt�re maj� sk�ania� ludzi do wzajemnego upodabniania si� i do hamowania zwi�zk�w erotycznych, st�d ograniczenie pop�du p�ciowego, a tak�e idealny nakaz mi�owania bli�niego jak siebie samego, kt�ry w istocie mo�na usprawiedliwi� tym, �e nic bardziej nie sprzeciwia si� pierwotnej naturze ludzkiej" 3. Wszystko to, co Freud odnosi� konkretnie do marze� sennych jako klapy bezpiecze�stwa dla �najg��bszej, p�omiennej ciek�ej warstwy naszego �wiata podziemnego", jakim jest libido, mo�na bez najmniejszej zmiany zastosowa� do kultury. �Niedobre zachcianki fermentuj� w ka�dym z nas � bezsilna ch�� w�adzy, odepchni�te i tch�rzliwie skr�cone pragnienie anarchii, pr�no��, zazdro��, chciwo��. Ka�da kobieta, kt�r� przelotnie mijamy, budzi kr�ciutki dreszcz lubie�no�ci i ta nie zado��uczyniona ��dza posiadania k��bi si� na dnie pod�wiadomo�ci jak �mija zwini�ta i jak �mija jadowita. Czy� nie sp�aszczy�aby si� dusza pod takim ci�nieniem atmosferycznym albo nie poderwa�aby si� w skoku morderczych zamach�w, gdyby te tamowane pragnienia nie znajdowa�y uj�cia" * w kulturze. Freud, konstruuj�c sw�j model cz�owieka, kt�rego zarysy by�y gotowe wcze�niej ni� baza empiryczna, maj�- *. v- * Ibid., s. 283. < Ibid. 16 ca stanowi� jego fundament, podkre�la� szczeg�lnie''mocno, �e by�o odwrotnie, �e to fakty, �e obserwacja i analiza materia�u empirycznego doprowadzi�y go do takiego w�a�nie modelu cz�owieka. Ka�dy czytelnik Wizerunku w�asnego 5 ma mo�liwo�� przekonania si�, �e Freud oderwa� zupe�nie �wiat w�asnych my�li, w�asnych do�wiadcze� od tej rzeczywisto�ci, historycznej rzeczywisto�ci, w kt�rej �y� i kt�rej pogl�dy nie by�y, bo nie mog�y by�, mu obce. Od�egnanie si� od Briickego, Helmholtza, od Schopenhauera, Nietzschego, �eby ju� nie wspomnie� o Herbarcie, wreszcie od Charcota i Janeta by�o �wiadomym (zgodnie z koncepcj� Freuda nale�a�oby powiedzie�: nie�wiadomym) zafa�szowaniem drogi, jak� szed� buduj�c pocz�tki psychoanalizy 6. Jak przedstawia�a si� owa baza empiryczna, kt�ra zosta�a uznana za fundament psychoanalizy? Przede wszystkim nale�y wyra�nie zaznaczy�, �e gromadzenie przez Freuda tzw. materia�u faktycznego pozostawia bardzo wiele do �yczenia, nie spe�nia podstawowych wymog�w badania naukowego. Materia�em faktycznym by�y z pewno�ci� symptomy nerwicowe i zachowania pacjent�w. By�y nim r�wnie� rzeczywiste spontaniczne i stymulowane wypowiedzi pacjent�w. Niestety Freud nie prowadzi� �adnych systematycznych protoko��w. Niekiedy skr�towo notowa� niekt�re zdarzenia. Jedyn� relacj� o nich by�y wypowiedzi samego Freuda po miesi�cach, a nawet po latach. Ale nawet w tych, z regu�y skr�towych, relacjach trudno odr�ni� zjawisko od jego interpretacji. W post�powaniu Freuda nie trudno odczyta� regu��: szuka� tak d�ugo, a� si� znajdzie to i tylko to, co... powinno by� znalezione, by by� 5 Z. Freud Wizerunek w�asny. Wars, Snalizy. awa 1973, � ��� | 17 6 W. Szewczuk Wst�p do anty-psy^ Ksi��ka i Wiedza; szczeg�lnie cz�� w zgodzie z koncepcj�. Doskona�ym przyk�adem takiego poszukiwania jest przypadek opisany przez Freuda w Psychopatologii �ycia codziennego. Autor �T�umaczenia marze� sennych" 7 pisze w li�cie do przyjaciela, �e uko�czy� w�a�nie korekt� tej ksi��ki i �e nie zmieni w niej ju� nic, �cho�by mia�a zawiera� 2467 b��d�w". Zainteresowany podan� liczb� zaczyna szuka� i po �mudnych poszukiwaniach stwierdza: �Obchodzi�em swoj� pe�noletno��, a wi�c 24 rocznic� urodzin, w areszcie wojskowym [...]. A wi�c by�o to w roku 1880; up�yn�o od tego czasu 19 lat. I oto masz cyfr� 24 w liczbie 2467. A teraz we� liczb� lat mego wieku 43 i dodaj do niej 24, a otrzymasz 67! To znaczy, �e na zapytanie, czy chcia�bym tak�e przej�� w stan spoczynku, powsta�o we mnie �yczenie, bym jeszcze 24 lata m�g� pracowa�! Widocznie martwi mnie to, �e w tym czasie, w kt�rym �ledzi�em karier� pu�kownika M., sam zaszed�em niewysoko, a zarazem odczuwam pewien rodzaj triumfu, �e on sko�czy� sw� karier�, a ja mam jeszcze wszelkie mo�liwo�ci przed sob�" 8. Przyk�ad ten ma by� dowodem, �e pozornie przypadkowo wypowiedziana liczba ujawnia nurtuj�ce w nie�wiadomo�ci my�li o charakterze �yczeniowym. Wiele takich i jeszcze bardziej zaskakuj�cych przyk�ad�w znajduje si� we wspomnianej pracy. Trzeba tak�e doda�, �e Freud mia� zwyczaj po�wi�cania ka�demu pacjentowi jednej godziny dziennie i �e jego analizy przeci�ga�y si� na miesi�ce, a nawet lata. H. K. Wells 9 twierdzi, �e Freud mimo to nie sko�czy� ani jednej ze swoich analiz. W tej sytuacji historia cho- 7 Z. Freud Die Traumdeutung. 1900. 8 Z. Freud psychopatologia �ycia cdziennego, s. 305 niniejszej ksi��ki. ^j,^"''*1 � *"� * H. K.'Wells Zmierzc� psychoanalizy. Warszawa 1968, Ksi�� ka i Wiedza, s. 22, I" "''� roby by�a nie tyle udokumentowan� zapisami histori�, ile rozwijaj�c� si� w czasie interpretacj�, ukierunkowan� na z g�ry za�o�ony cel. Wielu autor�w zwraca�o uwag� na fakt, �e tw�rca psychoanalizy dawa� si� nabiera� r�nym nimfomankom, �e zdarza�y si� przypadki k�opotliwych wpadek. Jest znany i cz�sto cytowany w literaturze przypadek pacjentki, kt�rej nerwic� Freud sprowadza� do wspomnie� gwa�tu ze strony ojca w wieku pi�ciu lat, gdy tymczasem okaza�o si�, �e to by�o po prostu niemo�liwe, gdy� ojciec pacjentki by� przez lata ca�e nieobecny w kraju. Nie spowodowa�o to jednak zmiany, przynajmniej w tym okresie, w pogl�dach Freuda. Znajdowa�o si� to, co chcia�o si� znale��, mimo i� Freud wielokrotnie podkre�la� w swoich pracach, �e w poszukiwaniach liczy� si� zawsze z faktami, a unika� nastawiania si� na okre�lone wyniki. Materia�em empirycznym, kt�ry mia� podbudowa� freudowsk� koncepcj� cz�owieka, by�y dane pochodz�ce z czterech obszar�w zjawisk: czynno�ci pomy�kowych, zapominania, marze� sennych i nerwic. Im w�a�nie po�wi�ci� obie prace prezentowane w tym tomie. Czynno�ci pomy�kowe obejmuj� przej�zyczenia, b��dne odczyty napis�w, upuszczenia przedmiot�w itp., znane ka�demu z �ycia codziennego. Autorzy, kt�rzy przed Freudem zajmowali si� tego rodzaju zjawiskami, nie traktowali ich bynajmniej jako bezprzyczynowych, ale widzieli w nich zdarzenia przypadkowe w tym sensie, �e nie zamierzone przez sprawc�. Wyja�niali je takimi czynnikami, jak zm�czenie, roztargnienie, podniecenie, kt�re ograniczaj� kontrol� wykonywania czynno�ci, a tym samym umo�liwiaj� pomy�ki. Freud nie zaprzecza�, �e tego rodzaju okoliczno�ci sprzyjaj� powstawaniu pomy�ek, ale nie one decyduj�, gdy� mo�liwo�ci wykoleje� czynno�ci jest wiele. Jego zdaniem konieczny jest 19 l ,*.. motyw, jaka� si�a, kt�ra stanowi przyczyn� pomy�ki. Czynno�ci pomy�kowe nie s� zatem przypadkowymi zjawiskami, lecz �powa�nymi aktami psychicznymi, [kt�re] maj� sw�j sens, powstaj� przez wsp�dzia�anie albo raczej przez wzajemne oddzia�ywanie na siebie dw�ch r�nych zamiar�w" 10. Analiza tych przypadk�w prowadzi niezbicie, zdaniem Freuda, do ciemnych dziedzin �ycia psychicznego, takich jak: nikczemna zazdro��, wspomnienia seksualne z dzieci�stwa czy aktualne zakazane �yczenia seksualne, pragnienia ambicjonalne, niszczycielskie, nadmierne ambicje itp. Narzuca si� pytanie, czy we wszystkich przypadkach czynno�ci pomy�kowych dochodz� do g�osu tego rodzaju tendencje. Freud by� przekonany, �e tak w�a�nie jest. Drugi obszar zjawisk, z wcze�niej wymienionych, to zapominanie. W�a�ciwie i te zjawiska Freud traktowa� jako szczeg�ln� posta� czynno�ci pomy�kowych. Psychologowie w czasach Freuda i wcze�niej ujmowali zapominanie b�d� jako skutek samorzutnego procesu naturalnego (zacieranie si� �lad�w pami�ciowych, rozpad zwi�zk�w skojarzeniowych), b�d� jako wynik zaburze� organicznych w m�zgu. Zdaniem Freuda �adna z tych teorii nie wyja�ni�a podstawowych zjawisk z tego zakresu. �adna z nich nie mog�a np. odpowiedzie� na pytanie, jak to jest mo�liwe, �e po wielu latach przypomina si� co�, co uwa�ali�my za ca�kowicie zapomniane. Tutaj tok rozumowania Freuda by� analogiczny jak przy poprzednio omawianych czynno�ciach pomy�kowych: zapomnienie ma przyczyn� w samej tre�ci zapomnianego; zapominanie ma sw�j okre�lony sens, za nim kryje si� okre�lony motyw. Ju� w 1898 r. Freud by� przekonany, �e ka�de zapomnienie jest dowodem istnienia st�umionych, wypartych ze �wiadomo�ci tre�ci i �e te st�umione tre�ci d��� do ujawnienia si�, je�eli tylko zaistniej� korzystne po temu okoliczno�ci. Mo�e to nast�pi� nawet po wielu latach o<J czasu st�umienia. Koronny dow�d na rzecz tezy, kt�rej broni�, stanowi�y wspomnienia z wczesnego dzieci�stwa, a �ci�lej � ub�stwo tych wspomnieli. Wed�ug Freuda ten okres �ycia jest tre�ciowo bogaty, ale w najszerszym zakresie zwi�zany z prze�yciami erotycznymi, kt�re w wyniku wp�ywu rodzic�w staj� si� coraz bardziej wstydliwe i zostaj� wypierane ze �wiadomo�ci. Dodatkowym w tym wzgl�dzie dowodem by� dla Freuda fakt, �e w nielicznych wspomnieniach z tego okresu brak jest jakichkolwiek tre�ci erotyczno-seksualnych. Zar�wno Freud, jak i inni psychoanalitycy pope�nili w tym obszarze poszukiwa� zasadniczy b��d metodologiczny polegaj�cy na tym, �e nie pytali os�b badanych o wspomnienia erotyczne z okresu dzieci�stwa, lecz o wspomnienia w og�le. Badani relacjonowali, naturalnie, wspomnienia nie zawieraj�ce tre�ci tzw. wstydliwych, a niekiedy bardzo intymnych. Jak dowiod�y badania " metodologicznie poprawne, wspomnie� erotycznych z wczesnego dzieci�stwa wcale nie brak i to u wszystkich os�b. Wed�ug Freuda owe nieliczne wspomnienia z okresu dzieci�stwa s� pozornie pozbawione tre�ci seksualnych, gdy� psychoanalityczna interpretacja wykazuje, i� s� one tylko zamaskowan�, zniekszta�con� postaci� takich w�a�nie tre�ci i kryj�cych si� za nimi �ycze� prowadz�cych do libidalnych g��bin psychiki. Marzenia senne stanowi�y dla Freuda wr�cz kopalni� 18 Z. Freud Wst�p do psychoanalizy. Warszawa 1957, Ksi��ka i Wiedza, s. 29. 11 W. Szewczuk Wst�p do anty-psychoanalizy. Op. cit., s. 148 i n. - , � . ' ����:-�� 20 21 materia�u dowodowego na rzecz koncepcji psychoanalitycznej. W przeciwie�stwie do badaczy, kt�rzy zajmowali si� nimi przed Freudem � �eby wymieni� tylko E. Belmonda, K. Hildebrandta, M. Mauryego, S. de Sanc-tisa, L. Striimpella � i widzieli w nich zjawisko interesuj�ce, ale w �yciu psychicznym cz�owieka marginesowe, on sam nawi�zywa� do tradycji antycznej, przypisuj�cej im ogromne znaczenie, ale nieco inaczej rozumiane. Wspomniani naukowcy podchodzili do marze� sennych jako zjawiska psychologicznego. Podnieta zmys�owa lub organiczna, dzia�aj�c w czasie snu, aktywizuje r�ne �lady pami�ciowe i wywo�uje marzenie senne. Poniewa� podniety s� niezale�ne od �pi�cego, nie mog� mie� �adnego sensu. Freud by� przeciwnego zdania: �marzenie senne jest wytworem w�asnej psychicznej aktywno�ci �ni�cego" 12. Sam sen jest zerwaniem kontaktu ze �wiatem zewn�trznym. �pi�c nie chcemy nic wiedzie� o tym �wiecie, na kt�ry przyszli�my tak niech�tnie. �Usuwamy si� zatem czasowo w stan przedistnienia, niby do �ona matki" 13. Freud nie negowa� faktu, �e r�ne podniety mog� zak��ci� sen, ale, jego zdaniem, powstaj�ce wtedy marzenie senne jest tre�ciowo od nich niezale�ne, jest autonomicznym tworem psychicznym, wytworem specjalnej czynno�ci psychicznej. W marzeniu sennym nale�y wyr�ni� tre�� jawn� i utajone my�li14. Sensem marze� sennych nie jest ich jawna tre��, lecz w�a�nie my�li utajone. Marzenie senne jest realizacj� �ycze� o silnym �adunku emocjonalnym. Spe�nia ono funkcj� stra�nika snu, utrzymania �pi�cego w sytuacji oderwania od �wiata, a r�wnocze�nie jest mechanizmem odrea- 12 Z. Freud Marzenia senne, s. 349 niniejszej ksi��ki. 18 Z. Freud Wst�p do psychoanalizy. Op. cit., s. 72. 14 Z. Freud Marzenia senne, s. 358 - 359. gowywania utajonych pragnie�, �ycze�, potrzeb � naturalnie w spos�b okr�ny, w zmienionej, �niewinnej" postaci. Zmiany owe, przekszta�cenia dokonywane s� przez specjaln� �prac� marze� sennych". Jawne tre�ci marzenia sennego maj� charakter symboliczny i dos�owne ich interpretowanie nie ma �adnego sensu. Trzeba pozna� kod, jakim pos�uguje si� praca marzenia sennego, by dotrze� do jego rzeczywistego znaczenia. Freud by� przekonany, �e opracowana przez niego symbolika marze� sennych stanowi'w�a�ciwy i jedyny klucz do interpretowania tych pozornie b�ahych zjawisk. Na podstawie takiej w�a�nie interpretacji doszed� on do wniosku, �e ogromna wi�kszo�� marze� sennych jest zamaskowan� realizacj� �ycze� erotycznych, jest odreagowaniem tego, co jest wzbronione, zakazane. Tym samym analiza marze� sennych jest doskona�� metod� docierania do najg��bszych pok�ad�w �ycia psychicznego cz�owieka, do jego napi��, konflikt�w, dramat�w zwi�zanych z realizacj� pop�du libidalnego. Freud zbagatelizowa� ca�kowicie wyniki bada� naukowych nad marzeniem sennym, ich analiz� sprowadzi� na drog� spekulatywno-arbitralnych interpretacji, kt�rych kierunek by� za�o�ony w samym punkcie wyj�cia. Podobnie jak przy czynno�ciach pomy�kowych i przy zapominaniu, tak d�ugo si� szuka, a� si� znajduje to, co si� chcia�o, pragn�o znale��, a nie to, co rzeczywi�cie by�o. Czwartym obszarem poszukiwa� Freuda, z kt�rego pochodzi materia� danych maj�cych potwierdzi� g��wne tezy psychoanalizy, by�y nerwice. W przeciwie�stwie do Charcota i Janeta, kt�rzy trzymaj�c si� kontrolowanego, przyrodniczego sposobu my�lenia traktowali nerwice jako zaburzenia o charakterze funkcjonalnym, kt�rych nie mo�na oderwa� od struktur nerwowych jako ich pod�o�a, Freud uwa�a� 22 23 nerwice (natr�ctwa, l�ki i in.) za zjawiska czysto psychiczne. Objawy nerwicowe, podobnie jak czynno�ci pomy�kowe, zapominanie i marzenia senne, maj� okre�lone znaczenie i pozostaj� w �cis�ym zwi�zku z prze�yciami pacjent�w, z konkretnymi ich sytuacjami. Je�eli pewne procesy psychiczne, zamiast rozwin�� si� w procesy �wiadome, ukierunkowane w okre�lony spos�b, nie dojd� do �wiadomo�ci, zostan� zak��cone w swej samorealizacji, to nast�puje szczeg�lne ich przekszta�cenie, w kt�rego wyniku z element�w nie�wiadomych powstaje objaw nerwicy, przy czym dana osoba nie zdaje sobie sprawy z tego wszystkiego. Nie mo�e si� uwolni� od natr�tnych my�li, nie mo�e opanowa� l�ku ciemno�ci, otwartej przestrzeni itp. Jej czynno�ci uk�adaj� si� w kompleksy dzia�a� niekiedy niezwykle dziwacznych, pozornie pozbawionych sensu. Nerwica utrzymuje si� dop�ty, dop�ki chory nie u�wiadomi sobie owej sytuacji, w kt�rej nerwica powsta�a. Psychoanalityk tak d�ugo analizuje na r�ne sposoby histori� �ycia pacjenta, a� dotrze do sytuacji, w kt�rej my�l lub czynno��, jaka zrodzi�a nerwic�, by�a celowa. Nietrudno si� domy�li�, �e z regu�y owe sytuacje wyj�ciowe by�y zwi�zane z prze�yciami seksualnymi. Kiedy my�l analityczna potrafi si� przedrze� poprzez nieraz bardzo kunsztown� obudow� symboliczn� nerwicowego zachowania, potrafi j� w�a�ciwie (czytaj: psychoanalitycznie) zinterpretowa�, w�wczas ukazuje samo j�dro nerwicy, prawdziwy mechanizm jej powstawania, odkrywa si� przed oczyma szukaj�cego... kr�lestwo nie�wiadomo�ci. To, kt�rego szuka�o si�. Kiedy t� drog� doprowadzi si� pacjenta do u�wiadomienia sobie przez niego proces�w nie�wiadomych, kt�re ukszta�towa�y objaw, ten ostatni �musi" ust�pi�. Jak si� wi�c okazuje, wszystkie drogi od czynno�ci pomy�kowych, od zapominania, od marze� sennych i od nerwic prowadz� do... nie�wiadomo�ci, kr�lestwa ��dz, pragnie�, �ycze�, wyra�aj�cych prapop�d libidalny. Freud nie mia� �adnych w�tpliwo�ci, �e poszukiwania jego dostarczy�y niepodwa�alnego materia�u dowodowego na rzecz takiego w�a�nie pogl�du. Niestety, przekonanie jego rozmin�o si� z prawd�. Ogromna wi�kszo�� czynno�ci pomy�kowych nie ma nic wsp�lnego z nie�wiadomo�ci� w psychoanalitycznym jej rozumieniu. Zapominaniem rz�dz� prawa, kt�rych nie da si� �adnym sposobem sprowadzi� do mechanizmu t�umienia. W wyja�nieniu marze� sennych zlekcewa�eni przez Freuda badacze byli niepomiernie bli�si prawdy ni� tw�rca psychoanalizy. Fakt, �e nerwice i nerwicowe zachowania mo�na wywo�ywa� nie tylko u ludzi (co czyni�, w tym tak�e w obecno�ci Freuda, wielki Charcot), ale nawet u zwierz�t (laboratorium Paw�owa), dowodzi jednoznacznie, �e nie�wiadomo�� nie jest niezb�dnym warunkiem ich powstawania. Freud w ca�ym swoim post�powaniu pope�ni�, podobnie jak niemal wszyscy tw�rcy nowych kierunk�w psychologicznych, typowy b��d pars pro toto. Okre�lone zjawisko badane przez nas mo�e mie� r�ne przyczyny. Je�eli ustalimy kt�r�� z tych przyczyn i nie uwzgl�dniaj�c innych, potraktujemy j� jako jedyn�, pope�nimy taki w�a�nie b��d. Nie da si� zaprzeczy�, �e zar�wno w czynno�ciach pomy�kowych, jak i zapominaniu, marzeniach sennych, jak wreszcie w nerwicach zdarzaj� si� przypadki zwi�zku mi�dzy ich wyst�powaniem a seksualnymi tre�ciami do�wiadczenia jednostkowego. Uog�lnienie przez Freuda tego zwi�zku na wszystkie przypadki by�o efektem wyprzedzenia fakt�w przez spekula-tywn� teori�, nierzetelno�ci metodologicznej i zacietrzewienia zmieszanego z zarozumia�o�ci�. By� jeszcze jeden czynnik, kt�ry w znacznym stopniu przyczyni� si� do tego, a kt�ry jest wstydliwie pomijany przez psycho- 25 24 analityk�w. Dopiero opublikowanie korespondencji Freuda z Wilhelmem Fliessem z lat 1887-1902, korespondencji mocno ocenzurowanej przez c�rk� Freuda, Ann�, i psychoanalityka Ernsta Krisa, ujawni�o ten czynnik. Freud nie tai�, �e u pod�o�a jego stosunku do Fliessa le�a� pop�d homoseksualny, �e przez pewien czas by� przekonany o uwiedzeniu przez w�asnego ojca swojego brata i siostry, �e jego mi�o�� do matki mia�a szczeg�lny charakter. Doda� trzeba, �e chodzi tu o wydanie niemieckie tej korespondencji, a nie angielskie, cho� i to pierwsze zawiera nadal wiele opuszcze� i skr�t�w. W�asne analizy introspekcyjne Freuda utwierdza�y go w zasadno�ci dokonywanych uog�lnie�. Mimo wymienionych tutaj i innych niedoci�gni�� oraz b��d�w wk�ad Zygmunta Freuda w rozw�j psychologii by� bardzo du�y. Wk�adem tym nie by�a jednak wcale jego koncepcja cz�owieka � w przeciwie�stwie do tego, co s�dz� po dzi� dzie� psychoanalitycy � z jego libidal-nym j�drem, zbudowanym z najpotworniejszych si� niszczycielskich. W tym wzgl�dzie, w nieco innej konwencji, mo�liwo�ci wynaturze� istoty ludzkiej sygnalizowa� ju� Platon, ukazali ich gam� Szekspir i Dostojew-ski oraz wielu innych geniuszy s�owa. Freud by� pierwszym psychologiem, kt�ry podj�� w szerokim zakresie problematyk� osobowo�ci jako struktury steruj�cej ca�okszta�tem �ycia cz�owieka. Klasyczna psychologia, szczeg�lnie eksperymentalna, by�a wobec niej zupe�nie bezradna. Zjawiska, procesy psychiczne by�y dla niej abstraktami zawieszonymi w pr�ni. Wprowadzona do psychologii przez Freuda osobowo�� pozostaje do dzisiejszego dnia w obszarze zainteresowa� badawczych. I nie to jest wa�ne, �e skonstruowana przez niego koncepcja w samej swej istocie okaza�a si� b��dna. Nale�y pami�ta�, �e w okresie kilkudziesi�ciu lat, jakie min�y od tego czasu, psychologo- wie zaprezentowali dalszych kilkana�cie, nie licz��i wariant�w, teorii osobowo�ci, a pomimo to � m�g�by kto� powiedzie�, �e w�a�nie dlatego � daleko jeszcze do opracowania teorii, do kt�rej powszechnej akceptacji zmusi�yby bezsporne fakty. Pozostanie wi�c Zygmunt Freud historycznym pionierem osobowo�ciowego sposobu my�lenia o psychicznym funkcjonowaniu cz�owieka, pozostanie odkrywc� wielu mechanizm�w tego funkcjonowania. W �cis�ym zwi�zku z tym sposobem my�lenia pozostaje nowe spojrzenie na �r�d�a aktywno�ci cz�owieka. Mechanik� kojarzeniow� wypracowan� przez psychologi� klasyczn� Freud zast�pi� dynamik� si� motywacyjnych. Nie oznacza to odrzucenia koncepcji asocjacyjnej, lecz podporz�dkowanie tych mechanizm�w czynnikom nap�dowym, uruchamiaj�cym dzia�anie. I tutaj znowu nie najwa�niejsze jest to, �e Freud jednostronnie sprowadza� ca�� aktywno�� cz�owieka do pop�du libidalnego pope�niaj�c tym samym wspomniany ju� wcze�niej b��d pars pro toto. Wa�ne jest i pozostanie podj�cie problematyki motywacyjnej, kt�ra od czas�w Freuda nie schodzi i nie zejdzie z warsztatu badawczego psycholog�w, gdy� cz�owiek, pe�ny cz�owiek, by�, jest i b�dzie w ukierunkowanym motywacyjnie dzia�aniu. S�usznie krytykowano Freuda � w tym ju� jego najbli�si wsp�pracownicy z okresu narodzin psychoanalizy, Adler i Jung � za jego panseksualizm. Ale zas�ug� Freuda, historyczn� zas�ug�, jest zerwanie zas�ony z pruderyjnie kamuflowanego czynnika seksualnego i jego znaczenia, zar�wno w normalnym, jak i anormalnym �yciu cz�owieka. Wymaga�o to w czasach triumfowania pseudomoralno�ci bur�uazyjnej prze�omu wiek�w niezwyk�ej odwagi i wytrwa�o�ci. By� demaskatorem ob�udy jest zawsze trudno. Freud by� jednym z pierwszych psycholog�w, kt�rzy 27 26 7 ' -i .->L<. -; --, f-: ' ��-'-?: ' . "�" '"'''- "' 1; ^�''">�'"'� '"-'-'rl �" wyeksponowali wielkie �ha柜�ie okresu dzieci�stwa dla indywidualnego rozwoju ka�dego cz�owieka. W okresie dzieci�stwa zarysowuj� si� pierwsze wzory, pierwsze postawy, pierwsze konflikty, zarysowuj� si� sposoby kontakt�w mi�dzyludzkich, widzenia innych i prze�ywania siebie. Odrzucaj�c jednostronno�� przypisywania decyduj�cej roli czynnikowi seksualnemu w tym wszystkim, zachowujemy pogl�d na znaczenie tego okresu. Chc�c zrozumie� bieg �ycia pojedynczego cz�owieka, nie mo�emy nie si�ga� do jego dzieci�stwa. Chc�c prawid�owo kszta�towa� rozw�j m�odego cz�owieka, wychowywa� go, nie mo�emy nie docenia� niczego, co w tym okresie dzieje si�, i to nie z naszego, lecz z dzieci�cego punktu widzenia. Wszystkie wymienione tutaj i inne zas�ugi zapewnia�y Freudowi trwa�e miejsce w gronie najwybitniejszych psycholog�w. Nale�y jednak r�wnocze�nie obiektywnie zaznaczy�, �e nie s� to zas�ugi na miar� Kopernika, o czym starali si� przekona� wsp�czesnych wielbiciele tw�rcy psychoanalizy. Stefan Zweig pisa�: �By� mo�e, �e przysz�a historia filozofii przyr�wna ten zwrotny moment w psychologii do odkrycia Kopernika, kt�ry jednym przesuni�ciem poj�� zmieni� c5�y �wiatopogl�d mu wsp�czesny" 1S. Mia� przy tym na my�li degradacj� �wiadomo�ci na rzecz nie�wiadomo�ci. Zweig nie by� pierwszym autorem takiego por�wnania. Pierwszym by� sam Freud. We Wst�pie do psychoanalizy czytamy: �Nie dziwcie si� temu i nie s�d�cie, �e op�r przeciw nam [psychoanalitykom � W.S.] polega li tylko na trud- 15 S. Zweig �wiat wczorajszy. Przek�ad M. Wasserman�wny. Warszawa 1933. , -,. , , no�ci zrozumienia nie�wiadomego lub na wzgl�dnej nie-dost�pno�ci do�wiadcze�, kt�re wykazuj� jego istnienie. My�l�, �e �r�d�o tego le�y g��biej. W biegu czasu ludzko�� musia�a znie�� ze strony nauki dwie dotkliwe obrazy naiwnej mi�o�ci w�asnej: pierwsz�, kiedy dowiedzia�a si�, �e nasza ziemia nie jest punktem centralnym wszech�wiata, lecz male�k� cz�stk� systemu �wiat�w, kt�rego wielko�� ledwo mo�emy sobie wyobrazi� � obraza ta ��czy si� dla nas z imieniem Kopernika, chocia� ju� nauka aleksandryjska zwiastowa�a co� podobnego; drug� � wtedy, kiedy badanie biologiczne zniweczy�o roszczenia cz�owieka do pierwsze�stwa, wskazuj�c mu na jego pochodzenie ze �wiata zwierz�cego i nieznisz-czalno�� jego natury zwierz�cej. To przewarto�ciowanie odby�o si� za dni naszych pod wp�ywem Ch. Darwina, Wallace'a i ich poprzednik�w, nie bez silnego oporu wsp�czesnych. Trzeci� i najdotkliwsz� pora�k� ma ponie�� ludzkie urojenie wielko�ci ze strony dzisiejszych bada� psychologicznych, kt�re chc� dowie�� naszemu �ja�, �e nie jest ono panem nawet we w�asnym domu, lecz poprzesta� musi na sk�pych wie�ciach o tym, co odbywa si� nie�wiadomie w jego �yciu duchowym" 16. Podobnie jak w swoich uog�lnieniach danych empirycznych, daleko nie wystarczaj�cych, by� Freud r�wnie� niepohamowany W ocenach innych ludzi i siebie samego. �adna z tzw. fundamentalnych tez psychoanalizy nie zosta�a przez niego, podobnie jak przez �adnego z p�niejszych psychoanalityk�w, udowodniona. �wiadomo�� nie zosta�a zdetronizowana, by�a i pozosta�a decyduj�cym czynnikiem w �yciu cz�owieka. Nie by�o wi�c tytu�u do por�wnywania libidalnej koncepcji cz�owieka z teori� heliocentryczn� i teori� ewolucji. Zarozumia�o�� Freuda kontrastuje ra��co z niezwyk�� skromno�ci� Ko- 16 Z. Freud Wst�p do psychoanalizy. Op. cit., s. 255. 29 28 pernika i Darwina, kt�rzy przedstawili niepodwa�alne dowody na rzecz opracowanych przez siebie teorii. Pope�niony przez Freuda w punkcie wyj�cia b��d nie pozwoli� mu do ko�ca �ycia zrozumie� prawdy o cz�owieku, tej prawdy, o kt�rej poucza historia, kt�r� wsp�czesno�� ukazuje bezstronnemu zdroworozs�dkowe my�l�cemu obserwatorowi. Niezaprzeczalnymi faktami by�y okropno�ci w�dr�wek lud�w, najazdy Hun�w i Mongo��w, D�ingis-chana i Tamerlana, zdobycie Jerozolimy przez pobo�nych krzy�owc�w, o kt�rych pisa� Freud, niezaprzeczalnymi faktami by�y jeszcze wi�ksze okropno�ci ludob�jstwa Hitlera, rzezie milion�w ludzi w Kambod�y i Wietnamie. Ale r�wnie� niezaprzeczalnym faktem by�o i jest �ycie milion�w ludzi, kt�rzy nigdy nie zagra�ali �yciu innych ludzi, a w�r�d nich s� tacy, kt�rzy pomoc innym uwa�aj� za sw�j obowi�zek, a w�r�d tych tacy, kt�rzy �ycie swoje po�wi�cili, by chroni� �ycie innych. Ani Freud, ani nikt z wsp�czesnych agresjolog�w kontynuuj�cych jego mit o dzikiej bestii tkwi�cej w naturze ludzkiej nie potrafi� zrozumie�, �e cz�owiek mo�e by� zar�wno oprawc�, jak i bohaterem, �e w punkcie wyj�cia nie jest ani jednym, ani drugim, �e jednym i drugim staje si� w zale�no�ci od ca�okszta�tu warunk�w spo�eczno-politycznych, w jakich �yje, od z�o�onego splotu czynnik�w jego indywidualnego biegu �ycia. W�odzimierz Szewczuk Psychopatologia �ycia codziennego O zapominaniu, przej�zyczeniach, czynno�ciach pomy�kowych, zabobonach i b��dach Zapominanie imion w�asnych Rozdzia� I Teraz powietrze pe�ne takich strach�w, I� nie wie nikt, jakby ich m�g� unikn��, Cho� jasny dzie� przytomnie si� u�miecha, Lecz w senne mary uwik�a nas wnet noc. Goethe Faust cz�� druga, akt pi�ty W roku 1898 og�osi�em w �Monatsschrift fur Psychiatrie und Neurologie" ma�� rozpraw� pt. Zum psichi-schen Mechanismus der Vergesslichkeit (�O psychicznym mechanizmie zapominania"), kt�rej tre�� chc� tutaj powt�rzy� i wzi�� za punkt wyj�cia do dalszych rozwa�a�. Podda�em tam analizie psychologicznej cz�sty przypadek chwilowego zapomnienia imion w�asnych, oparty na przyk�adzie z samoobserwacji, i doszed�em do wniosku, �e ten zwyk�y i praktycznie nie bardzo wa�ny pojedynczy przypadek, gdzie jedna z funkcji psychicznych, tj. pami��, nas zawodzi � dopuszcza wyja�nienie prowadz�ce daleko poza zwyk�e rozumienie tego zjawiska. Je�li si� nie bardzo myl�, to psycholog, od kt�rego by si� ��da�o wyja�nienia, dlaczego tak cz�sto zapominamy nazwiska dobrze nam przecie� znane, zadowoli�by si� odpowiedzi�, i� imiona w�asne �atwiej podlegaj� zapomnieniu ni� zawarto�� pami�ciowa innego rodzaju. Przytoczy�by prawdopodobnie powody takiego wyr�nienia imion w�asnych, nie przypuszcza�by jednak, �e to pierwsze�stwo ma jeszcze inne uzale�nienia. Dla mnie przyczyn� dok�adniejszego zaj�cia si� zjawiskiem chwilowego zapominania imion w�asnych by�o zaobserwowanie pewnych szczeg��w, kt�re wprawdzie nie we wszystkich, lecz w niekt�rych przypadkach dostatecznie wyra�nie mo�na rozpozna�. W takich przy- 33 2 Psychopatologia... padkach, mianowicie, nie tylko si� zapomina, ale tak�e b��dnie przypomina. Staraj�cemu si� odnale�� zapomniane imi� przychodz� na my�l inne, zast�pcze, kt�re wprawdzie natychmiast zostaj� rozpoznane jako niew�a�ciwe, niemniej jednak narzucaj� si� wci�� z wielk� uporczywo�ci�; tak, jak gdyby w procesie, kt�ry mia� prowadzi� do reprodukcji poszukiwanego imienia, zasz�o jakie� przesuni�cie, wskutek kt�rego doprowadzi� on do fa�szywych imion zast�pczych. Ot� przypuszczam, i� owo przesuni�cie nie jest pozostawione psychicznej dowolno�ci, lecz podlega �cis�ym i daj�cym si� z g�ry okre�li� regu�om. Innymi s�owy, s�dz�, �e imiona zast�pcze pozostaj� w daj�cym si� wy�ledzi� zwi�zku z poszukiwanym imieniem, i spodziewam si�, �e je�li mi si� uda wykaza� ten zwi�zek, rzuc� te� troch� �wiat�a na przyczyn� zapominania imion. W przyk�adzie z 1898 r., wybranym przeze mnie do analizy, na pr�no usi�owa�em sobie przypomnie� nazwisko mistrza, kt�ry w katedrze w Orvieto stworzy� wspania�e freski �o rzeczach ostatecznych". Zamiast szukanego nazwiska Signorelli narzuca�y mi si� dwa inne nazwiska malarzy � Botticelli, Boltraf-f i o � kt�re w tej�e chwili jako mylne stanowczo odrzuci�em. Gdy wymieniono w�a�ciwe nazwisko, pozna�em je natychmiast i bez wahania. Badanie, wskutek jakich wp�yw�w i na jakiej drodze kojarzeniowej reprodukcja zosta�a w ten spos�b przesuni�ta � z Signorelli na Botticelli i Boltraffio � doprowadzi�o do nast�puj�cych rezultat�w: a. Przyczyny wypadni�cia z pami�ci nazwiska �Signorelli" nie nale�y szuka� ani w osobliwo�ci tego�, ani te� w psychologicznym charakterze zwi�zku, w jakim si� ono znajdowa�o. Zapomniane nazwisko by�o mi r�wnie dobrze znane, jak jedno z zast�pczych, Botticelli, a zgo- �a lepiej ni� drugie zast�pcze, Boltraffio, o kt�rym m�g�-� bym zaledwie to tylko powiedzie�, i� jego w�a�ciciel nale�a� do szko�y mediola�skiej. Zwi�zek za�, w kt�rym nast�pi�o zapomnienie, wydaje mi si� bez znaczenia i nie prowadzi do dalszych wyja�nie�: jecha�em z pewnym cudzoziemcem powozem z Raguzy w Dalmacji do jednej ze stacji Hercegowiny; zacz�li�my rozmawia� o podr�ach po W�oszech i spyta�em swego towarzysza, czy by� ju� w Orvieto i ogl�da� znakomite freski malarza... b. Zapomnienie tego nazwiska wyja�nia si� dopiero wtedy, gdy sobie przypominam bezpo�rednio przedtem poruszony temat rozmowy; okazuje si� ono saki 6-c e n i em �wie�o wy�aniaj�cego si� tematu przez poprzedzaj�cy. Na kr�tko przedtem, nim zapyta�em swego towarzysza, czy by� ju� w Orvie-to, rozmawiali�my z nim o obyczajach Turk�w zamieszkuj�cych w Bo�ni i Hercegowinie. Opowiada�em, co s�ysza�em od praktykuj�cego tam kolegi, i� ci ludzie okazuj� zazwyczaj wiele zaufania do lekarzy oraz. ca�kowite zdanie si� na los. Gdy si� im m�wi, �e dla chorego nie ma ju� ratunku, odpowiadaj�: �H e r r, was ist da zu sagen? Ich weiss, wenn er zu retten wdre,: ndttest du ihn gerettet" (�Panie, c� tu mo�na powiedzie�? Wiem, i� gdyby go mo�na by�o uratowa�, by�by� to uczyni�"). Dopiero w tych zdaniach odnajdujemy s�owa i nazwy: Bo�nia, Hercegowina, H e r r (pan), kt�re dadz� si� w��czy� w szereg kojarzeniowy: Signorelli � Botticelli � Boltraffio, c. Przyjmuj�, �e ci�g my�li o obyczajach Turk�w w Bo�ni itd. dlatego m�g� zak��ci� nast�pn� my�l, i� odwr�ci�em od niego uwag�, zanim zosta� doprowadzony do ko�ca. Przypominam sobie mianowicie, i� chcia�em opowiedzie� jeszcze drug� anegdot�, kt�ra w mej pa-" raieci znajdowa�a si� blisko pierwszej. Turcy owi ceni�1 rozkosz seksualn� ponad wszystko i przy zaburzeniach i 34 p�ciowych wpadaj� w rozpacz, kt�ra w dziwny spos�b odbija od ich rezygnacji w obliczu gro�by �mie