5859
Szczegóły |
Tytuł |
5859 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5859 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5859 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5859 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRZEJ ZIMNIAK
ELIMINACJA
Sekcja Genetyczna przyjmowa�a wszystkich. Ochotnik�w i skaza�c�w. Wykoleje�c�w,
dewiant�w, ob��kanych i przeznaczonych do usuni�cia. Wszystkich.
Gablera prowadzono alejk�, wysypan� drobno sproszkowan� ceg��. Zupe�nie jak kort
tenisowy pomy�la�.
Min�li k�py wysokich, cmentarnych tuj i wzorowo utrzymane kwietne klomby.
Po co te klomby?
Przecie� i tutaj pracuj� lekko znudzone sekretarki o nieskazitelnie poprawnych
buziach porcelanowych lal. Musz� mie� na co patrze�.
Niewielkim �ukiem okr��yli kr�tko przystrzy�ony trawnik, z kt�rego startowa�y
pojazdy kosmiczne. Tu� za nim znajdowa�o si� wej�cie, opalizuj�ce barwami od
r�u a� po karmin.
- Hu! - przywita� ich mechaniczny portier.
- Huu! - odpowiedzieli ch�rem. Gabler r�wnie�. Identyfikacja by�a jak zwykle
niezb�dna.
B�ona drzwi do gabinetu numer 3 p�k�a odrobin� za wcze�nie, jakby ju� nie mog�a
doczeka� si� go�ci.
- Gabler 143, z�odziej �wiadomo�ci, skazany na eliminacj� - zwi�le relacjonowa�
stra�nik bezbarwnym, nosowym g�osem.
- Doskonale! - na plecy Gablera spad�o pot�ne uderzenie, kt�re, jak wynik�o z
dalszego rozwoju wypadk�w, mia�o by� przyjaznym klepni�ciem; wok� �opatek
poczu� k�uj�ce mrowienie i g��boki b�l jak po zastrzyku domi�niowym. - Nasza
rado�� nie ma granic. Gdzie go wy�lemy?
- Jowisz - chudzielec do z�udzenia przypominaj�cy owada z rz�du patyczak�w nie
mia� w�tpliwo�ci. - Na przyk�ad Io. Spr�bujesz, Gabler, czy resztki tamtejszej
atmosfery nadaj� si� do oddychania, co?
- Ale... przecie�...
- Zosta�e� skazany na eliminacj�, Gabler. Chcieliby�my, �eby� o tym pami�ta�.
Jakie� dwie do trzech sekund i b�dzie po wszystkim. Twoja zach�anna na cudz�
�wiadomo�� dusza po��czy si� z Uniwersum i nareszcie b�dziesz m�g� u�ywa� do
woli...
- Protestuj� - dowiedzia� Gabler bez wi�kszego przekonania. - ��dam wykonania
wyroku za pomoc� �rodk�w usypiaj�cych. Mam zagwarantowane prawo wyboru: Paragraf
253, ust�p 14 Kodeksu Karnego.
- Pozwolisz, Gabler, �e zacytuj� paragraf 58 ust�p 5 Aneksu Precyzuj�cego: "W
szczeg�lnych okoliczno�ciach spos�b wykonania wyroku okre�la minister
sprawiedliwo�ci lub powo�ana przez niego komisja. Skazanemu na w�asne ��danie
nale�y udzieli� wyja�nie�".
- To bezprawie - wychrypia� Gabler. - Na dodatek w prymitywnym wykonaniu! Jedne
przepisy neutralizuj� drugie!
- Licz si� ze s�owami - wycedzi� chudzielec. - Chcia�bym zobaczy� t� komisj�.
- W�a�nie my mamy jej uprawnienia. A co do wyja�nienia... widzisz, Gabler, nasi
uczeni zaproponowali wiele pi�knych teorii, z kt�rych cho�by kilka mog�oby
naprawd� uszcz�liwi� ludzko��. Nie chcia�by� si� do tego przyczyni� nic nie
ryzykuj�c, bo przecie� nie masz ju� nic do stracenia?
- Nie! Nie chc� by� szczurem do�wiadczalnym!
- No tak, dewianci psychospo�eczni z regu�y nie maj� zrozumienia dla spraw
og�lnoludzkich. Na szcz�cie mo�emy pomin�� w ich przypadku etap przekonywania
bez �adnej szkody dla eksperymentu. Zabra� go! A-grawka si�dma, cel - Io, zestaw
programowy "Kosmiczny oddech"!
Gablera zatrza�ni�to w przezroczystej ba�ce antygrawitacyjnej kapsu�y, kt�ra
bezg�o�nie unios�a si� z trawnika startowego w skapuj�ce upa�em niebo. Ju� po
chwili ziemski globus toczy� si� po upstrzonym gwiazdami kosmicznym kirze, a Io,
zion�ca siark� towarzyszka rozd�tego metanowymi cyklonami Jowisza, sta�a si�
widoczna go�ym okiem.
- Witam ci� na pok�adzie a-grawki nr 7 - delikatny kobiecy g�os wype�ni� ciasne
pomieszczenie. - Przykro mi, �e nie mog� �yczy� ci przyjemnego lotu...
- Zamknij si� - warkn��, dostrzegaj�c nad swoj� g�ow� zarys typowej gruszki
socjotechnicznej.
- ...ale mog� pr�bowa� uprzyjemni� go chocia� troch�. Prawdziwy kieliszek
prawdziwego koniaku wyl�dowa� na a-grawitacyjnej tacce tu� przed nosem Gablera.
Alkohol piek� w prze�yku i rozchodzi� si� przyjemnym ciep�em, ale dopiero pod
jego wp�ywem wyzwoli� si� t�umiony dotychczas strach.
Oni naprawd� chc� mnie zabi�, w idiotycznym, sadystycznym eksperymencie zamieni�
w krwawy b�bel! Wyj��, wyj�� z tej klatki!
- Nie denerwuj si�, w ten spos�b mo�esz sobie jedynie zaszkodzi� - ciep�y g�os
dzia�a� lekko hipnotycznie, bo Gabler nagle poczu� si� senny.
- Chc� st�d wyj��. Zatrzymaj si� na jakiejkolwiek stacji. Musz�... zrobi�
ostatni zapis wideofoniczny. - S�ucham ci�, dyktuj.
- Nie! Potrzebuj� dw�ch �wiadk�w, ludzi z krwi i ko�ci. Rozumiesz?!
- Dobrze - zgodzi�a si� gruszka po chwili zw�oki, potrzebnej zapewne na
nawi�zanie ��czno�ci z mocodawcami. - Warunek: musisz zrobi� to szybko. A teraz
przeczytam ci instrukcj�... eksperymentu. �eby nie traci� czasu.
- Wal, jak musisz - Gablerowi za�wita� b��dny ognik nadziei.
- Po l�dowaniu na Io trzykrotnie uruchomi� dzwonek, a potem otworz� drzwi. Po
drugim dzwonku masz zatrzyma� oddech, a po trzecim wyskoczy� z kapsu�y. Dopiero
gdy staniesz na powierzchni globu, mo�esz spr�bowa� oddycha�...
- Do diab�a! - wyrwa�o si� Gablerowi.
- Na powierzchni Io musisz sp�dzi� p� godziny, dopiero p�niej platforma a-graw
umie�ci ci� na powr�t w kapsule, kt�ra dostarczy ci� na Ziemi� do Sekcji...
- Przesta�!!
- Do Sekcji Genetycznej. Dzi�ki tobie przeprowadzone zostan� wa�ne badania, a
mo�liwo�ci Ludzko�ci zwi�ksz� si� w istotny spos�b.
- No, nareszcie sko�czy�a� t� mow� pogrzebow�. Kiedy trafimy na Stacj�?
- W�a�nie zbli�amy si� do niej.
Bia�y przecinek zagubiony w morzu gwiazd rozr�s� si� nagle w a�urow� konstrukcj�
rusztowa� i wysi�gnik�w z roz�o�onymi wachlarzami anten, zacumowanymi kulami
pomieszcze� mieszkalnych i baniami hangar�w. Sterowanie antygrawitacyjne
zatrzyma�o pojazd w miejscu, po czym skierowa�o go do �luzy portowej. Po jej
sforsowaniu kapsu�a wcisn�a si� mi�dzy wie�e ci�kich maszyn astrobudowlanych,
a z w�skiego przesmyku mi�dzy kad�ubami wy�oni�a si�. sylwetka dy�urnego
technooperatora. Jego kanciasta g�owa, okolona zwisaj�cymi w pogotowiu wie�cami
narz�dziowych ramion, podrygiwa�a w rytmie posuwistych krok�w. Lecz w pewnej
chwili zatrzyma�a si� i oddali�a ze �miesznym podskokiem tu�owia, po czym
zbli�aj�c si� o p� kroku powt�rzy�a identyczny ruch od ko�ca i natychmiast
ponownie oddali�a si� na t� sam� odleg�o��. Szamota�a si� jak kuk�a na
spl�tanych drutach; rzuca�a si� w prz�d i w ty� jak na obrazie filmowym z
zablokowanego projektora.
- Zdrada! - krzykn�� i spr�bowa� wsta�, lecz w tej samej chwili obraz p�k� i
rozsun�� si� jak zb�dna dekoracja, a do wn�trza wdar� si� krwisto��ty blask
strupiesza�ej powierzchni Io. Z odg�osem podobnym do pluni�cia umykaj�ce z
kapsu�y powietrze wyrzuci�o Gablem na siarczan�, zoran� meteorami i wstrz�san�
wulkanicznymi konwulsjami skorup� globu.
Pad� na kolana i gwa�townie opr�ni� rozd�te do niemo�liwo�ci p�uca, a potem...
odruchowo wzi�� g��boki wdech. I wtedy w�a�nie poczu�, jak jego cia�o rozrywa
si� na strz�py.
Ludzki zew�ok, krwawy och�ap mi�ni i �ci�gien tarza� si� w ��tym pyle jak
wci�� na nowo rozdeptywany robak. Wreszcie, po serii coraz wolniejszych drgawek,
zwin�� si� w k��bek i znieruchomia�. Sta�o si� to w drugiej minucie, licz�c od
momentu otwarcia kapsu�y. A� do czternastej minuty cia�o, lub raczej to, co z
niego pozosta�o, spoczywa�o w pozornym bezruchu.
W pi�tnastej minucie tors i ko�czyny ponownie przebieg�y gwa�towne skurcze.
Ruchy te ca�kowicie usta�y w szesnastej minucie, a ludzkie szcz�tki powoli
zacz�y wtapia� si� w ponury krajobraz, nikn�c w ob�okach siarkowej kurzawy.
W osiemnastej minucie ko�ci rozcapierzonych palc�w poruszy�y si�, nagarniaj�c
pod ludzki kad�ub gar�� ��tego piasku.
W dwudziestej pierwszej minucie Gabler II usiad�, wstrz�sn�� obojczykami,
zrzucaj�c z siebie ostatnie strz�py odzie�y, i rozejrza� si�, powoli odwracaj�c
bezok� twarz.
W dwudziestej �smej minucie obszed� kapsu�� i stan�� przed jej drzwiami.
W trzydziestej - by� got�w do drogi powrotnej.
- Nasz hipermutant zaczyna rozrabia� - powiedzia� doktor Blim. - Prosz� spojrze�
na ekran.
- Obawiam si�, �e ma pan racj� - docent Chien przerwa� dra�nienie czo�a
mnemopr�dem i westchn�� z ojcowskim rozczuleniem. - Pewnie chce wyj��, podobnie
jak jego poprzednicy.
- Owszem. W�a�nie wybebeszy� niewinn� gruszk� socjotechniczn�, poniewa� gra�a na
zw�ok�. Moim zdaniem...
- Ma pan ca�kowit� racj�, doktorze. Szkoda prawie nowej a-grawki. Potrzebne nam
dane biodynamiczne zosta�y zapisane, wobec prawa r�wnie� jeste�my w porz�dku.
Wszak skazany Gabler prze�y� swoj� �mier�, �e tak powiem, w ca�ej dost�pnej mu
gamie odczu� i wra�e�. Chyba zgodzi si� pan ze mn�, doktorze Blim, �e wszelkie
jurystyczne rozwa�ania nad stopniem dziedziczenia osobowo�ci, a wi�c i
sk�onno�ci Gablem przez Gablem II tchn� od pocz�tku tani� kazuistyk�... -
Oczywi�cie, z probabilistycznego punktu widzenia ma pan s�uszno��. Wszelkie
niepokoje maj� swoje �r�d�o wy��cznie w atawistycznych sk�onno�ciach do
nieracjonalnego my�lenia. Na przyk�ad: "Kryminali�ci forpoczt� ludzko�ci".
- Ale� kolego...
- Czy mam ju� otworzy� kapsu��? Pojazd znajduje si� w tej chwili mi�dzy pasem
planetoid a orbit� Marsa.
- Jeszcze chwileczk�, doktorze. Czy zapisa� pan, jaki rodzaj dalszej
dzia�alno�ci planuje nasz podopieczny? Kosmopsychologom tak�e musimy rzuci�
jak�� kosteczk� do gryzienia...
- Owszem. Chce otoczy� Ziemi� biohermetyczn� os�on�, �eby, jak twierdzi,
"ludzkie robactwo nie rozlaz�o si� na Wszech�wiat".
- Ha, ha! Hiperparanoizacja r�wnoleg�a do hipertransformacji. Najwi�kszy problem
naszej monumentalnej metody szczepionek superadaptacyjnych.
Po usuni�ciu tego w gruncie rzeczy drobnego mankamentu sko�cz� si� problemy
ludzkiego gatunku.
- Zapewne, docencie Chien, ale mnie nie przestaje niepokoi� ich megalomania.
Jest tak monstrualna, �e nie�atwo b�dzie opanowa� to zjawisko drog� modyfikacji
superszczepionki i samego eksperymentu. Mo�e warto by�oby �ci�gn�� transformanta
na Ziemi� i spr�bowa� na przyk�ad kt�rej� z mniej drastycznych metod
psychostymulacji ideopozytywnej?
- Post�p jest tylko kwesti� czasu, doktorze Blim. P�ki co, to nawet lepiej, �e
eksponat pozostaje daleko. Co tutaj z nim robi�? Jak zaklasyfikowa�? Jak
uspokoi� tak zwan� opini� publiczn�? Dla nas sytuacja jest znacznie lepsza,
je�li ten hiperparanoik nieszkodliwie po�egluje sobie w strumieniach s�onecznego
wiatru... No, chyba ju� pora otwiera� kapsu��, doktorze.
Nagle ze wszystkich g�o�nik�w rozleg�y si� periodycznie nawracaj�ce d�wi�ki
podobne do g�uchych uderze� b�bna, kt�rym towarzyszy�y g��bokie pog�osy, gin�ce
poza granic� s�yszalno�ci ludzkiego ucha. Potem do��czy�o syczenie czy
parskanie, pot�ne jak uderzenia huraganu w suchy las.
Obydwaj uczeni odruchowo wci�gn�li g�owy w ramiona i zatkali uszy d�o�mi.
Zabiegi te okaza�y si� jednak niepotrzebne - kakofonia d�wi�k�w urwa�a si�
nagle, a w ciszy zabrzmia� charkocz�cy, upiorny g�os, niezno�nie przeci�gaj�cy
przerwy mi�dzy sylabami:
- To ja, Gabler Drugi. Szykujcie si�, cz�owiecze poczwarki, do swojej �yciowej
roli: do transformacji w wy�sze stadium istnienia. Musi by� nas wi�cej, du�o
wi�cej, aby�my mogli wype�nia� kosmiczn� misj�. Zaraz przyb�d� i pomog� wam, nie
b�dzie �adnych problem�w, o-bie-cu-j�...
- Co to by�o? - zachrypni�tym z przej�cia g�osem zapyta� doktor Blim. - Co
robi�?
- Je�li o mnie chodzi - docent Chien by� ju� zupe�nie spokojny - to mo�e jeszcze
zd��� wypi� fili�ank� dobrej kawy.