5769
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5769 |
Rozszerzenie: |
5769 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5769 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5769 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5769 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
MARII WIRTEMBERSKIEJ
Antologia
Teksty z r�kopis�w wybra�a, opracowa�a i wst�pem poprzedzi�a
ALINA ALEKSANDROWICZ
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
I
Maria Wirtemberska w Pu�awach
Maria z ks. Czartoryskich Wirtemberska (1768-1854) fascynowa�a zawsze niecodziennym, prawie �romansowym�
�yciorysem
i przyci�ga�a uwag� historyk�w literatury jako autorka udanego romansu � Malwiny, czyli Domy�lno�ci serca (1816) i
Powie�ci wiejskich (1819).
C�rka Adama Kazimierza Czartoryskiego, znanego pisarza, dzia�acza politycznego,
mecenasa
nauk i sztuk, oraz Izabeli z Flemming�w, tw�rczyni preromantycznych Pu�aw,
wychowywa�a
si� pocz�tkowo w warszawskiej siedzibie Czartoryskich � w Pa�acu B��kitnym. W
tym okresie Czartoryski, komendant Szko�y Rycerskiej, wsp�organizator narodowej
sceny
polskiej, autor dramatycznych sztuk, zdoby� w stolicy zas�u�on� renom� patrona �ycia
kulturalnego
i literackiego. Pa�ac B��kitny by� znany zar�wno w�r�d poet�w poszukuj�cych poparcia,
jak i w�r�d przedstawicieli post�powej my�li O�wiecenia. Izabela Czartoryska �
przebywa�a
w tym czasie najch�tniej w Pow�zkach, rokokowej rezydencji podwarszawskiej. Jej
szersza dzia�alno�� kulturalna i literacka rozpocznie si� p�niej, w czasie pobytu w
Pu�awach.
W roku 1782, na skutek nieporozumie� z koronowanym kuzynem, Czartoryscy
opuszczaj�
Warszaw� i przenosz� si� do Pu�aw. Zamierzaj� stworzy� tam dw�r �godny
monarch�w�,
�rodowisko kulturalne i literackie oddzia�ywaj�ce na ca�y kraj, �wiat�� rezydencj�
konkuruj�c�
z kr�lewskim zamkiem.
M�odzie�cze lata Marii Anny, p�niejszej ksi�ny Winemberskiej, up�ywa�y w atmosferze
zainteresowania literatur�, teatrem, sztuk�. Historyk literatury ma�o m�g�by chyba
wymieni�
poet�w czy pisarzy, kt�rzy nie go�cili w warszawskim Pa�acu B��kitnym czy Pu�awach. Z
Pu�awami, ju� w pierwszym okresie ich dzia�alno�ci (1783-1795), zwi�zany by� �ci�le
nadworny �piewak Czartoryskich � Franciszek Dionizy Knia�nin oraz J�zef Szymanowski,
tw�rca estetycznych za�o�e� polskiego rokoka. Go�ci� tu Franciszek Zab�ocki, J�zef
Kobla�ski,
cz�sto przebywa� Grzegorz Piramowicz i inni. Z Adamem Kazimierzem Czartoryskim, a
p�niej z jego synem � Adamem Jerzym � utrzymywa� �ywe kontakty wybitny pisarz i
dzia�acz
� Julian Niemcewicz. Mo�na go nazwa� wychowankiem Czartoryskich, odbywa� bowiem
nauk� pod kuratel� ksi�cia genera�a w Korpusie Kadet�w, a p�niej � jako jego adiutant
� przebywa� w Pu�awach i w innych rezydencjach Czartoryskich.
Do wspomnie� o atmosferze pu�awskiego �ycia wraca� b�dzie Wirtemberska w czasie
pobytu
w Treptow (Trzebiat�w) � rezydencji m�a na Pomorzu. Po nieudanym, dziesi�� lat
trwaj�cym ma��e�stwie z ksi�ciem Ludwikiem Wiirtemberg-Montbeliard wyst�puje w
roku
1793 o rozw�d. Ma��e�stwo, skojarzone przede wszystkim ze wzgl�d�w politycznych,
okaza�o
si� bardzo niefortunne. Ksi��� Ludwik by� bowiem utracjuszem przysparzaj�cym
mn�stwa
utrapie� Czartoryskim, ponadto ci��y� na nim zarzut narodowej zdrady. W czasie
kampanii
wojennej (1792), dowodz�c frontem litewskim, dzia�a� na korzy�� Prus i Rosji.
Po rozwodzie Wirtemberska przebywa�a najcz�ciej w Warszawie. Od roku 1798 do 1804
zimy sp�dza�a w Wiedniu, a okres letniej kaniku�y � w Pu�awach. W latach 1808-1816
prowadzi�a
w Warszawie salon literacki mieszcz�cy si� w pa�acyku przy ulicy Rymarskiej.
Zainteresowania literackie ksi�ny, dochodz�ce do g�osu ju� w czasie jej pobytu w
Treptow,
rozwin�y si� w pe�ni po roku 1795. Kszta�towa�y si� one w emocjonalnej atmosferze
nowych Pu�aw � sentymentalnych i patriotycznych.
Po upadku niepodleg�o�ci, kiedy przed spo�ecze�stwem polskim pojawi�a si� tragiczna
perspektywa zatraty cech narodowych, Izabela Czatoryska powzi�a decyzj� powrotu do
zdewastowanych
w czasie wojny Pu�aw i rozpocz�cia pracy nad ich odbudow�. Pu�awy podj�y
teraz misj� piel�gnacji historycznych pami�tek i wspomnie� o ojczy�nie. Zrywa�y w
widoczny
spos�b z tonem rokokowych zabaw, z dominuj�c� w Pow�zkach postaw� ludyzmu i
pasterskiej
sielanki. Wedle zamierze� Czartoryskiej mia�y si� sta�, na wz�r staro�ytnych
5
��wi�tych okr�g�w�, miejscem sakralizacji przesz�o�ci � krzepi�cej przysz�o��. W
budowlach
zaprojektowanych przez wybitnego architekta Chrystiana Piotra Aignera, w �wi�tyni
Sybilli
(1800), a p�niej i w Domku Gotyckim (1809), kolekcjonowano eksponaty maj�ce s�awi�
chwa�� polskiego or�a i ukazywa� heroiczn� przesz�o�� narodu. Wymowa tak
pomy�lanych
muze�w by�a przejrzysta � nie mo�e zgin�� nar�d o pi�knej i bohaterskiej tradycji. W
�wi�tyni
Sybilli, zwanej skarbnic� pami�tek, wyniesiono na najwy�szy piedesta� kult
Zamoyskiego,
��kiewskiego, Chodkiewicza, Czarnieckiego. Historia polskich kr�l�w i wodz�w, kt�rzy
d�wign�li pot�g� pa�stwa polskiego do rz�du mocarstw. europejskich, mia�a napawa�
dum� i
otuch�.
W swoim opisie Pu�aw Izabela Czartoryska nie pomin�a tak�e �wi�tyni, kt�ra zawsze
stanowi�a najwi�ksz� jej dum� i chlub�: �Nad stromym brzegiem wznosi si� �wi�tynia
ca�a z
cios�w kamiennych odwzorowana �ci�le i w tych samych rozmiarach, co �wi�tynia Sybilli
w
Tivoli. Jedyna r�nica, �e nie jest w ruinie [...] Tu umie�ci�am zbiory, kt�re gromadzi�am
od
wielu lat. S� to pomniki wypadk�w historycznych i os�b znakomitych: portrety,
pier�cienie,
�a�cuchy, czary, zbroje, meble, listy, ksi��ki, manuskrypta, urny, medale itd.� Opisy
pami�tek
gromadzonych w �wi�tyni sporz�dzali pu�awscy poeci i domownicy, tak�e Maria
Wirtemberska.
Z Pu�aw promieniuje w tym czasie nie tylko emocjonalnie traktowany kult historii, ale i
kult wsp�czesnych bohater�w narodowych Tadeusza Ko�ciuszki, a p�niej tak�e ksi�cia
J�zefa
Poniatowskiego. Rozwija�a si� i krzewi�a aprobata �gotycyzmu�, zapoznanej do
niedawna
architektury i sztuki, a przede wszystkim �redniowiecznej kultury rycerskiej � bohater�w
�bez skazy� i idealnych obraz�w mi�o�ci, utrwalonych w poezji trubadur�w i w
romansach
cyklu arturia�skiego, o Tristanie, Percewalu i in. �redniowieczna powie�� rycerska od
po�owy
XVIII w. prze�ywa�a sw�j renesans. Przek�adana i adaptowana, w nowoczesnym
kszta�cie
j�zykowym od�y�a w Anglii, Niemczech, a zw�aszcza Francji w kolekcjach Biblioth�que
Universelle des Romans i Biblioth�que Bleue. �redniowieczne w�tki literackie
pojawiaj�ce
si� w Malwinie i Niekt�rych zdarzeniach maj� wyra�nie pu�awsk� proweniencj�.
Idealizacja
szeroko, cho� swoi�cie pojmowanego gotyku � wzoru estetycznego, moralnego i
obyczajowego
� obok kultu natury to podstawowe wyznaczniki nadaj�ce ton kulturalnym poczynaniom
tego o�rodka. O charakterze �gotycyzmu sentymentalnego� m�wi� m.in. zbiory i
pami�tki
zebrane z r�nych kraj�w przez ks. Izabel� i jej kr�g: popio�y Heloizy i Abelarda w
alabastrowej urnie, kostka z r�ki Laury, szcz�tki szafki nale��cej do Petrarki, r�kopisy
Dworu
mi�o�ci z zamku de Romanin, trawki z grobu Fingala (bohatera Osjana), ksi�ga z
miniaturami
przedstawiaj�cymi przygody rycerzy Okr�g�ego Sto�u, szk�o z lampy z katedry w
Akwizgranie
z imieniem Karola Wielkiego, i muszla z Loch Catherine, pami�tka po Walterze Scotcie,
najg�o�niejszym �wcze�nie piewcy �redniowiecza, i wiele innych.
Symbolem przej�cia si� nowym stylem by� przekomponowany przez Jamesa Sawage'a
ogr�d pu�awski. Plan parku podporz�dkowano prawom naturalno�ci i swobody,
wykorzystano
wszystkie walory wyj�tkowo malowniczego terenu zgodnie z zaleceniami Delille'a:
�...kochaj�cy z uszanowaniem natur� przystraja j� bez obci��enia ubiorem, pob�a�a
czasem
jej wdzi�cznym dziwactwom, jej wspania�emu zaniedbaniu si�, jej krokowi
najdostojniejszemu,
i robi to przez swoj� sztuk�, �e z po�rodka nieporz�dku i losu samego pi�kno�� wynika�.
Zrezygnowano z klasycystycznej symetrii alej i szpaler�w, ze sztucznie utworzonego l�du
i
wymuszonej harmonii drzew, krzew�w i kwiat�w. Pierwotne zr�nicowanie mi�dzy
ogrodem
g�rnym, o regularnym uk�adzie alei, i tzw. Dzik� Promenad�, znajduj�c� si� w
po�udniowej,
dolnej cz�ci parku, zosta�o zatarte. Nowy ogr�d, zwany przez historyk�w sztuki
�romantycznym
�, podporz�dkowany zosta� za�o�eniom swobody, niekiedy nawet �dziko�ci�. Oparty
by� na upowszechniaj�cych si� coraz bardziej wzorcach ogrodu angielskiego. Zgodnie z
nowymi
kategoriami estetycznymi usuwano w tego rodzaju parkach sztywne granice mi�dzy
przyrod� piel�gnowan� a rozwijaj�c� si� spontanicznie, poszerzano perspektywy
krajobrazowe.
Czanoryska si�gaj�c wi�c do niekt�rych za�o�e� sztuki ogrodowo-rustykalnej Delille'a,
6
jednocze�nie poszerza�a je i uzupe�nia�a do�wiadczeniami zdobytymi w czasie podr�y
do
Anglii. Wbrew wskazaniom �piewcy ogrod�w� wprowadzi�a swobod� inspiracji
architektonicznej:
w jej parku dominowa�o zmieszanie styl�w widoczne w nawi�zywaniu do antyku
(Domek Gotycki), architektury chi�skiej (Kiosk Chi�ski), klasycyzmu (Marynki). Chcia�a
stworzy� ogr�d �inny od wszystkich��, niepowtarzalny, uosabiaj�cy kult �wolnej
natury�.
Park pu�awski ��czy� wi�c tak�e w jednolitej, cho� r�nej formie krajobrazowej lasy,
pola,
�achy wi�lane, nawet prawdziwe chaty wiejskie i ��ki z pas�cym si� byd�em.
Cz�owiek pierwszych dziesi�cioleci XIX wieku poszukiwa� zacz�� idei r�ni�cych si� od
tych, kt�re proponowa�a mu literatura s�awi�ca warto�ci sprawdzalne przez Rozum i
Do�wiadczenie.
Ogrodowym koncepcjom Izabeli Czartoryskiej patronowa�a ta sama my�l przewodnia,
kt�ra nakazywa�a pisarzom tych lat interesowa� si� �wiatem ludzkich prze�y� i s�awi�
uczucie jako najwy�sz� w �yciu warto��.
Pu�awy zyskuj� w tym okresie rang� o�rodka, z kt�rego promieniuj� idee okre�lane dzi�
mianem sentymentalizmu, daj�c pocz�tek nowym, preromantycznym tendencjom,
przygotowuj�c
grunt dla wielkiego odrodzenia poezji i literatury. Druga generacja pisarzy zwi�zanych
z Czartoryskimi: Julian Ursyn Niemcewicz, Ludwik Kropi�ski, Jan Maksymilian Fredro,
Pawe�
Woronicz, J�zef Lipi�ski, Feliks Bernatowicz, wnosi do literatury zainteresowanie
uczuciow�
stron� �ycia ludzkiego; w utworach ich pojawiaj� si� pr�by analizowania zr�nicowanych
dozna� psychicznych. Po roku 1805 wzrasta w Pu�awach rola Marii Wirtemberskiej w
aktywizowaniu �ycia literackiego i rozrywkowo-zabawowego. To �Ksi�na Wirtemberska
�
wspomina Leon Dembowski � zaprowadzi�a ten zwyczaj, �e ka�da panna mia�a swego
cavaliere
servante, kt�rego obowi�zkiem by�o wybran� dam� otacza� szczeg�lniejsz� atencj� i
uszanowaniem. [...] Za t� s�u�b� dostawa� si� czasami wdzi�czny u�miech, czasami
dewiza,
zawsze przyja��, a czasami mi�o��, kt�ra si� ko�czy�a ma��e�stwem. Cho�by jednak do
tego
nawet i nie przysz�o, zawsze ten obyczaj zaszczepia� w m�odzie�y grzeczno�� i rozbudza�
un
esprit de galanterie chevaleresque.�5
Wok� ksi�ny zaczyna si� skupia� wielu poet�w, nierzadko serdecznych jej adorator�w.
Pisarzy poci�ga wdzi�k i talent Wirtemberskiej. Wielkie zainteresowanie i wsp�czucie
budzi
tak�e jej nieszcz�liwe �ycie, tak bardzo przypominaj�ce dzieje sentymentalnych heroin:
nieudane
ma��e�stwo z Ludwikiem Wirtemberskim, skrywane uczucie do �rycerza�, ksi�cia
J�zefa Poniatowskiego, tragedia matki, kt�rej odebrano i zniemczono syna. Szczeg�lnie
wiele
utwor�w po�wi�cili ksi�nie � literackiej Halinie, Malwinie lub Lucynie � Ludwik Kropi�ski
i znacznie m�odszy od niej Jan Maksymilian Fredro, starszy brat znanego
komediopisarza.
Je�li wierzy� Kajetanowi Ko�mianowi (a wie�� t� potwierdza tak�e aluzja w wierszu
Kropi�skiego),
r�wnie� Aleksander Linowski znalaz� si� na li�cie tych os�b, kt�re darzy�y
sentymentalnym,
�rycerskim� uczuciem Wirtembersk� � bogdank� serca, literack� inspiratork� i
protektork�.
I w stylizacji uczu�, i w konwencji �ycia towarzyskiego dochodzi�a do g�osu fascynacja
rycerskim gotykiem. Fredro podpisywa� cz�sto utwory kierowane do ksi�ny �trubadur�,
a
Kropi�skiego uznano w Pu�awach i Sieniawie za cavaliere servante Wirtemberskiej:
wiernego
rycerza nosz�cego �barwy� swojej damy.
Przyja�� ��cz�ca tych pisarzy z Mari� Wirtembersk� to rozdzia� w jej biografii dot�d nie
znany. Na skutek nieporozumie� literackich, przeistaczaj�cych si� tak �atwo w legend�,
pisano
wiele o Knia�ninie jako o poecie darz�cym nieszcz�liwym uczuciem Wirtembersk�. W
istocie ani zachowana korespondencja, ani inne materia�y biograficzne nie potwierdzaj�,
by
Knia�nin adorowa� j� g��biej, wyra�nie natomiast wskazuj�, �e to Kropi�ski �sta� si�
serca
ofiar��. Dzieje tej mi�o�ci stanowi� interesuj�cy przyk�ad pr�by sprowadzenia
wyidealizowanych
poj�� sentymentalnych na grunt rzeczywisto�ci, kt�ra, oczywi�cie, okaza�a si� oporna
dla realizacji egzaltowanych marze� o sielance poety i pi�knej damy. By� mo�e i o tym
uczuciu
my�la� Kajetan Ko�mian pisz�c o �pu�awskiej idylli�: �W czasie swoim Pu�awy by�y wy-
7
kszta�con� Polsk�, mia�y przecie� sobie tylko w�a�ciwy i odr�bny ton, spos�b, zwyczaje,
obyczaje,
czucia, wyobra�enia, wz�r powabny najtrudniejszy do na�ladowania dla Polak�w,
najnieszcz�liwszy
dla tych, kt�rzy si� pokusili nie udawa�. By�a to Pafos czy Cytera polska,
Owidiusz jaki m�g�by bardzo interesuj�ce wyda� metamorfozy z tych nimf i najad
nadwi�la�skich...
�
Kontakty Kropi�skiego z Wirtembersk� rozwija� si� zacz�y po jej rozwodzie w roku
1793. M�wi� o tym wzmianki w korespondencji ksi�ny oraz ofiarowany jej przez poet�
w
grudniu 1795 r. zbi�r pierwszych m�odzie�czych wierszy. Wybrane listy i ody
Kropi�skiego z
tego zbioru otwieraj� tomik prezentowany w�a�nie czytelnikom. Wiersze m�odego
Kropi�skiego
nosz� wszystkie cechy p�niejszej, i tak dla niego charakterystycznej, poetyki.
Konwencje
klasycystyczne, widoczne jeszcze w Odzie I �Do Dionizego Knia�nina oraz w Odzie
III�Do Boga, czy w Odzie IX � Do Czasu, ust�puj� ju� wyra�nie miejsca poetyce
sentymentalnej,
dochodz�cej przede wszystkim do g�osu w cyklu wierszy lirycznych po�wi�conych
Lucynie. Nazwane odami nie maj� ju� cech tego �wysokiego�, retorycznego gatunku,
ewoluuj�
wyra�nie w stron� liryki bezpo�rednich wyzna�, prostej mowy uczu�. Obok wierszy
intymnych,
odwo�uj�cych si� bezpretensjonalnie do uczu� t�sknoty, niepewno�ci, niepokoju na
widok �oboj�tnej Lucyny�, pojawiaj� si� tu i swobodne �arty poetyckie, z humorem
potraktowane
mistyfikacje, szermuj�ce swobodnie poetyk� wierszowanej heroikomiki ( Listy do
Matusewicza, Odpowied� Matusewicza itd.). Autor tak�e m�odzie�czych, cho� troch�
p�niejszych,
Muz i P�zla �art�w s�awi�c �przyjacielsk� rad� w dalszym ci�gu lubi � jak pisze
w li�cie II � �grywa� na lirze lekkie �arty�, ale stroni ju� od mitologu, rokokowych
personifikacji
i pe�nych gracji zawi�ych koncept�w. Ten �o�nierz, ranny w czasie Insurekcji, z trudem
powracaj�cy do zdrowia, potrafi wszystkie swoje do�wiadczenia i rozczarowania zawrze�
w
odzie, kt�ra jest jednocze�nie satyr� na zdrajc�w oraz najwy�sz� pochwa�� przyjaci� i
Lucyny
� Marii Wirtemberskiej (por. Oda VI). Pos�u�y si� wzorcem ludowej piosenki, gdy chce
wy�piewa� �mi�ej swej wdzi�ki� (spos�b tak typowy dla naszej liryki sentymentalnej):
Jak�e podobny Lucynie
Ten ma�y strumyk, co p�ynie:
Jej to obraz oczywisty,
Bo i spokojny, i czysty.
( Oda X)
Si�gnie do sztafa�u obowi�zuj�cego sentymentalnego kochanka, kt�rego �pociech�
jedyn�
by� nieszcz�liwym�, a w rezultacie stworzy w j�zyku poetyckim pomost wiod�cy ku
autorowi
Ballad i romans�w.
Kiedy twoje spotkam oczy,
Nie pomy�l�, czym widziany,
Ju� si� w stron� wzrok tw�j toczy
I martwe przebiega �ciany.
( Oda XIV)
Kropi�ski, uczestnik walk narodowych w roku 1794, obok mi�o�ci s�awi r�wnie� Wolno��
i Ojczyzn�. Jest rzecz� znamienn�, �e tomik wierszy ofiarowanych Wirtemberskiej
rozpoczyna
od� Do Dionizego Knia�nina, zwi�zan� � jak sam wyja�nia w przypisie � z rewolucj�
francusk�. Ale obraz rewolucji pe�ni tu funkcj� metafory politycznej, pozwalaj�cej na
aluzje i
napomkni�cia dotycz�ce sytuacji Polski. S�u�y bowiem krzepieniu serc rodak�w wizj�
�wichru
� Wolno�ci, czasu � �gdy nasza Wis�a twarde zrzuci lody�.
8
Najcz�ciej jednak sm�tny poeta pos�uguje si� form� liryki bezpo�redniej,
przywo�ywanej
zawsze, gdy pisze o Lucynie, gdy w tkank� wiersza wplata realia z konkretnych
wydarze� lub
zabaw pu�awskich i sieniawskich.. Niekiedy autobiograficzny podk�ad tych utwor�w jest
�atwo
wyczuwalny. Kropi�ski, wierny i niezawodny przyjaciel Czartoryskich, ceniony by� zawsze
w Pu�awach jako oddany sojusznik rodu i utalentowany poeta. �rodowisko dworskie
akceptowa�o
go ch�tnie jako przybocznego rycerza Winemberskiej, czu�ego trubadura, i w tych
ramach chcia�o utrzyma� sentyment poety. Sytuacja skomplikowa�a si� w momencie,
gdy
tkliwy przyjaciel wyst�pi� nieoficjalnie jako pretendent do serca i r�ki ksi�ny. Odrzuca�
wi�c
konsekwentnie propozycje Wirtemberskiej, kt�ra chcia�a go o�eni� z wychowank�
Pu�aw,
Mariann� Dzier�anowsk�, demonstrowa� sw�j smutek i zniech�cenie do �ycia.
Manifestacyjnie
zaniedbywa� zdrowie zniszczone powa�nie w 1794 roku, grozi�, �e zaprzestanie leczy�
oczy, co mog�o si� sko�czy� �lepot�.
Obiektywna sytuacja Kropi�skiego jako przyjaciela i adherenta Czartoryskich mia�a ju�
w�wczas charakter ustalony. Korzysta� on niekiedy z pomocy materialnej patron�w oraz
z ich
protekcji, ale ta zale�no�� maskowana by�a jego uprzywilejowan� pozycj� i osobist�
przyja�ni�
z domem pu�awskim. Poeta, kt�ry od roku 1808 by� w�a�cicielem pi�knego Woronczyna,
a w r. 1812 awansowa� na genera�a brygady, nie mo�e na pewno stanowi� typowego
przyk�adu
artysty-klienta uzale�nionego �ci�le od mecenasa. Mimo wzgl�dnie samodzielnej pozycji
nie mia� on wszak�e za sob� argument�w popartych tytu�em i fortun�, por�czaj�cych
mo�liwo��
ma��e�stwa z c�rk� znanego rodu. Ale przeszk�d tych poeta, d���cy do realizowania w
�yciu osobistym wyznawanych idea��w, nie m�g� zrozumie�. Listy tego sprawnego i
trze�wego
plenipotenta Adama Jerzego Czartoryskiego w dobrach podolsko-wo�y�skich, pe�ne
gorzkich aluzji i niedom�wie�, zaczynaj�cych si� cz�sto w momencie, kiedy zako�czone
zosta�y
ju� obliczenia dotycz�ce intraty z �pa�szczy�nianych dusz�, stanowi� ciekawy przejaw
obyczajowo�ci sentymentalnych. Du�o tu melancholii, owych �radosnych smutk�w�, tak
dobrze oddaj�cych uczuciowo�� ludzi pierwszej po�owy XIX wieku, wiele przejaw�w
�smakowania
�ez�, �rozkoszy nurzania si� w smutku i zgryzocie� i �nieszcz�cia przek�adanego
nad wszelkie szcz�ciem�.
Poeta o�eni� si� jednak, mimo �trudnych do zgojenia ran�, w 1818 roku z m�od� pann�
�
Aniel� B��dowsk�. Dla Czartoryskich pozosta� zawsze symbolem oddanej przyja�ni. W
roku
1844, po �mierci poety, Adam Jerzy pisa� do Wirtemberskiej: �Biedny Kropi�ski
sko�czy�.
Stracili�my w nim najdawniejszego i niezmiennego przyjaciela. B�dziesz go �a�owa�, tak
jak
ja go �a�uj�. B�dziesz przypomina� wszystkie jego przymioty i wszystkie ubieg�e lata i
tysi�czne
wspomnienia, do kt�rych nale�a�.�
Sentymentaln� adoracj� czci� r�wnie� Wirtembersk� m�odszy od niej o dziewi�tna�cie lat
Jan Maksymilian Fredro. Na podstawie jej list�w do Adama Jerzego Czartoryskiego
mo�na
s�dzi�, �e rozw�j znajomo�ci ze starszym bratem znanego komediopisarza datuje si� od
roku
1801, kiedy to na lato przyjecha�a z Wiednia do Pu�aw, kt�rych Fredro by�
wychowankiem.
Zawsze mile widziany w salonach i rezydencjach magnackich, s�yn�� z pi�knej postawy,
talent�w
towarzyskich i niezb�dnej w tych czasach �czu�o�ci�. On r�wnie�, podobnie jak
Kropi�ski,
zapewnia� Wirtembersk� o wielkim i dozgonnym uczuciu. Podobnie jak autor Ludgardy,
got�w by� dokumentowa� sw� sta�o�� cierpieniem czy nawet �mierci�, o czym
Wirtemberska
z humorem, a zarazem i triumfem, oznajmia�a bratu. Ona patronowa�a Fredrze tak�e w
pocz�tkowej karierze na dworze rosyjskim, w r. 1815 sk�oni�a brata, aby wyjedna� mu
funkcj�
fligieladiutanta Aleksandra I.
Trudno ustali�, ile poetyckiej stylizacji, a ile prawdy kry�a m�odzie�cza i egzaltowana
mi�o��
Fredry. Wirtemberska, cho� wierzy�a w szczero�� jego uczu�, odpowiada�a zawsze, �e
mo�e go darzy� tylko sentymentem przyjaci�ki. Pewne natomiast, �e Fredro, podobnie
jak
Kropi�ski, sk�ada� jej ho�dy literackie, �e przesy�a� Marii pr�bki swoich pism i
t�umaczenia.
Ten ma�o znany poeta, pozostaj�cy zawsze w cieniu utalentowanego brata, pojmowa�
do-
9
s�ownie obowi�zki trubadura. W utworach pe�nych melancholii i poetyckiego wdzi�ku
opiewa�
mi�o�� i jej przedmiot � nieczu�� lub oboj�tn� Halin�. Ta liryka konfesyjna, �przyciszona
� w swoim wyrazie, m�wi o poetyckim talencie pisarza, p�niej znanego ju� tylko jako
tw�rca historycznych dram. Utwory m�odzie�cze Fredry, podobnie jak i wiersze
Kropi�skiego,
ukazuj� patriotyczne zaanga�owanie obu poet�w, kt�rym nieobca jest �o�nierska troska
o
losy gn�bionej Ojczyzny. Jak�e daleko odejdzie Fredro w wieku dojrza�ym od
m�odzie�czych
idea��w wyra�onych w wierszu z r. 1809 � Marzenie moje w chorobie!
Utwor�w tego pisarza oceni� jednoznacznie nie mo�na. Obok �wietnych liryk�w (np. Do
s�owika, Do Haliny, Napis po�o�ony pod sylwet� Haliny), odnajdujemy w�r�d jego
dzie�ek
ofiarowanych Wirtemberskiej Moje dumania, kt�re mog� uchodzi� za m�odzie�cze
wypracowanie
na temat obiegowych w epoce schemat�w literackich. Moje dumania (por. s. 135-s.
147) to rodzaj �wiczenia, wprawki opartej na modnym sztafa�u sentymentalnym, nie
pomijaj�cej
w zasadzie �adnego elementu emocjonalnej ambiwalencji uczu� i melancholijnej
t�sknoty.
Wybuchy rozpaczy i refleksje bohater�w Chateaubrianda � istniej�cych w realnym
�wiecie �...jeno przez smutek swej duszy i przez wiekuist� melancholi� my�li� �
przeniesione
w oswojon� dziko�� pu�awskiego parku brzmi�: �Wiele� to ludzi [...] zawsze jednakowo
dzie� po dniu przebywaj�. Mo�e s� oni szcz�liwymi w tej zimnej nieczu�o�ci, ale
przecie�
nie zazdroszcz� im tego; wol� moj� niedol� ni� ich szcz�liwo�� [...] nurza� si� w
smutku i
zgryzocie rozkosz znajdowa�em [...] Nie mog�c by� szcz�liwym chc� by�
najnieszcz�liwszym!
� (s. 141-145). Utw�r to istotnie usi�uj�cy zawrze� postulaty najbardziej �wcze�nie
nowatorskiej
poetyki � wyzyskuj�cy w formie melancholijnego �dumania� tradycyjn� struktur�
prozy menipejskiej, zacieraj�cej granice mi�dzy wierszem i proz�. Introspekcja
psychologiczna
rzucona na odpowiadaj�cy stanowi bohatera opis natury � daje w rezultacie czysty
schemat
obna�aj�cy podstawowe konwencje przyjmowane dzi� za g��wne kwalifikatory
sentymentalizmu.
Moje dumania mia�y by� tak�e sztambuchowym po�egnaniem z heroin� serca i drogimi
Pu�awami. Bo utwory swoje sk�ada� Fredro ksi�nie w dow�d uczucia przyja�ni i mi�o�ci,
ofiarowywa� je bogdance na wi�zanie, tak jak kwiaty wr�czane z okazji uroczysto�ci
rodzinnych
czy �wi�t. Z Wirtembersk� nale�y wi�c ��czy� interesuj�cy, �prywatny� niejako, nurt
tw�rczo�ci pu�awskiej. Cz�� pisarstwa maj�ca charakter intymny i poufny, niekiedy
pi�ra
znanych poet�w, przewa�nie nie publikowana, sk�ada si� na ciekawe archiwum przyja�ni
sentymentalnej, pe�en uroku �wirydarzyk serca�. Archiwum owo mie�ci tak�e utwory
ludyczne,
�artobliwe, oddaj�ce dobrze beztrosk� atmosfer� �ycia towarzyskiego, rozwijaj�cego
si� w Pu�awach i Sieniawie. Listy Kropi�skiego do Matuszewicza, Herbata z winem
Aleksandra
Linowskiego to utwory programowo dygresyjne, gaw�dziarskie, pos�uguj�ce si� ch�tnie
prozaizmami i kolokwializmami, ciekawy przejaw literatury �rodowiskowej. Trzeba
bowiem
pami�ta�, �e w rozpoetyzowanych rezydencjach Czartoryskich walczono najch�tniej, co
potwierdzaj�
pami�tnikarze, nie na szpady, lecz na wiersze, a literatura inspirowa�a tu stale �ycie
obyczajowo-towarzyskie i na odwr�t. Liryki, listy przyjacielskie, ma�e formy literackie,
wygrzebywane ze spisywanych systematycznie �skarbczyk�w pami�ci� mog� wzbogaci�
literack� wiedz� o �rodowisku pu�awskim i obyczajowo�ci sentymentalnych.
Maria Wirtemberska nale�y wci�� do tych autorek polskich, kt�rych tw�rczo�� dostarcza
zaskakuj�cych niespodzianek. Mimo wielu opracowa� interpretacyjnych, niezale�nie
nawet
od zainteresowa�, jakie budzi�a u wsp�czesnych, okazuje si� pisark� o dorobku w du�ej
mierze
zagubionym w materia�ach archiwalnych. Jest to zjawisko do�� intryguj�ce, poniewa�
zar�wno literacki �yciorys autorki Malwiny, jak i biografia �rodowiska pu�awskiego,
znajduj�
si� stale w centrum rozwa�a� budz�c dyskusje i wywo�uj�c polemiki. Ten swoisty
paradoks
naszego pi�miennictwa � zapoznanie cenionej pisarki � wytworzy� si� na skutek
skomplikowanej
sytuacji politycznej i literackiej Polski porozbiorowej. Okres niespe�nionych nadziei na
odzyskanie niepodleg�o�ci, upadek powstania listopadowego, pobyt Czartoryskich na
emigracji
w Pary�u, wreszcie wspania�y rozw�j literatury romantycznej, przynosz�cej now�
koncep-
10
cj� �ycia i �wiata � wszystko to nie sprzyja�o zainteresowaniu si� pisarstwem pierwszych
dziesi�cioleci XIX wieku. Literatura preromantyczna, ci�gle jeszcze wymaga
gruntownych
bada� i szeroko zakrojonych edycji, kt�re umo�liwi�yby pe�niejsz� rekonstrukcj� kultury i
obyczajowo�ci tych czas�w.
11
II
�B��kitne soboty� Marii Wirtemberskiej
�Muz i P�zla �arty�
Salon Wirtemberskiej dzia�a� w pobli�u Leszna, przy ulicy Rymarskiej, w latach 1808-
1816, i by� otwarty przez ca�y rok z wyj�tkiem lata, kt�re ksi�na zwyk�a by�a sp�dza� w
Pu�awach,
w Pilicy � w�asnej rezydencji podwarszawskiej � czy u w�d zagranicznych. Spotkania
odbywa�y si� systematycznie w �ci�le przestrzegany jour fixe � w sobot�. Zgodnie z
obyczajem
wszystkich salon�w i pa�acyk na Lesznie skupia� grono sta�ych bywalc�w.
Na obiadach literackich, zwanych �b��kitnymi sobotami�, go�cili pisarze i poeci
spotykani
tak�e i w innych rezydencjach Czartoryskich � tacy jak Julian Ursyn Niemcewicz,
Aleksander
Linowski, Tadeusz Matuszewicz, Jan Maksymilian Fredro, J�zef Lipi�ski, Ignacy
Nosarzewski,
Franciszek Morawski. Ludwik Kropi�ski przebywa� w tym czasie w Woronczynie, sk�d
s�a� do Wirtemberskiej listy przepe�nione melancholijnym uwielbieniem. Ale to w�a�nie
on, w
wydanych drukiem dopiero w 1844 Muz i P�zla �artach � pisanych, jak twierdzi autor w
przedmowie Do czytelnika, w roku 1796, a mo�emy si� domy�la�, �e i w okresie
dzia�alno�ci
salonu Wirtemberskiej � wyrazi� najpe�niej p� rokokowe, p� sentymentalne upodobania
polskich
pr�cieuses. Konwencja pr�ciosit�, obecna we wczesnej tw�rczo�ci Franciszka Dionizego
Knia�nina i J�zefa Szymanowskiego, od�y�a raz jeszcze, podbarwiona mocno
pierwiastkami
autobiograficznymi. Bardziej przekonywaj�ce by�y �ale mi�o�ci, je�li wdzi�czny przedmiot
uczu�, faktycznie niedosi�ny, mia� jednak posta� realn� i konkretn�.
Salon ksi�ny mia� wi�c za�o�enia podobne do k�ek przyjacielskich, opiera� si� na
autentycznych
i trwa�ych sp�jniach mi�dzy lud�mi. Francuski historyk kultury, Ren� Bray, nazywa
ten typ salonu �gabinetowym�, kameralnym. Salon Wirtemberskiej nie by� tak
reprezentacyjny
i okaza�y jak salon Stanis�awa Kostki Potockiego przy Krakowskim Przedmie�ciu,
skupiaj�cy
wielu artyst�w, uczonych i literat�w. Nie mia� w�asnego teatru amatorskiego jak salon
Stanis�awa Ma�achowskiego ani tak b�yszcz�cego towarzystwa jak pa�ac Pod Blach�,
��cz�cy
ludzi oddanych g��wnie zabawom i rozrywkom, s�ynny z bal�w, scen mimicznych,
�ywych
obraz�w. Z drugiej strony spotkania w domu Wirtemberskiej nie przeistacza�y si� w
uczone
posiedzenia wybitnych literat�w i m��w stanu na wz�r salonu Stanis�awa So�tyka czy
Lanckoro�skiej,
kasztelanowej po�anieckiej.
Bardziej uroczyste przyj�cia i ansamble, niezbyt cz�sto zreszt� organizowane przez
ksi�n�,
gromadzi�y �mietank� arystokracji sto�ecznej. Brali w nich udzia� ksi��� J�zef
Poniatowski,
Helena Radziwi��owa, Zofia Zamoyska (siostra ksi�ny), Zofia Kicka, niekiedy �Bobo� �
pani Vauban. Ale rozg�os i znaczenie zdoby�y tylko literackie soboty Wirtemberskiej.
Zafascynowa�y
stolic� swoim niecodziennym charakterem i pr�b� nawi�zania do wzor�w Hotelu
de Rambouillet, dawno ju� zapomnianych. Izabela Czartoryska informowa�a c�rk� z
uznaniem,
�e jej literackie obiady por�wnuje si� do zgromadze� preci�uses, a ojciec nie omieszka�
zawsze doda�, �e polski Hotel de Rambouillet nie ma tych �miesznostek, kt�re
(oczywi�cie po
Wykwintnisiach Moliera) zwyk�o si� upatrywa� w dzia�alno�ci dam wytwornych.
Paralela: salon Wirtemberskiej i Hotel de Rambouillet, mia�a wprawdzie uzasadnienie,
ale
tylko cz�ciowo. Salon markizy dzia�a� w Pary�u w latach 1615-1665 skupiaj�c
najbardziej
wytworne towarzystwo Francji; go�cili tu znani pisarze � Malherbe, Yvetaux, Racan,
Chapelain,
a w drugiej po�owie stulecia, kiedy organizacj� salonu zaj�a si� c�rka pani de
Rambouillet
� Julia, w posiedzeniach uczestniczyli panna de Scudery, poeci: Scarron, Corneille,
Benserade i inni.
Po �mierci pani de Rambouillet w Pary�u pojawi�y si� nast�pne salony kontynuuj�ce
tradycje
pr�cieuses. Ustali�a si� w tym czasie konwencja spotka� kameralnych, zamkni�tych,
12
p�prywatnych. Panie przyjmowa�y go�ci w zacisznych pokojach nie przypominaj�cych w
niczym uroczystych sal. Wykwintne towarzystwo wysoko ceni�o dowcip, gust, wiedz� nie
obci��on� pedantyczn� erudycj�, zr�czn� konwersacj�, finezj� s�owa. Bywalcy salonu
dyskutowali
przede wszystkim na temat ludzkich uczu�, ich przejaw�w, odcieni, rodzaj�w. Norm�
podstawow� i czynnikiem decyduj�cym o charakterze salonu by� nakaz og�ady, przy
prostocie
wys�owienia � elegancja j�zyka. W konsekwencji j�zyk warstw wykszta�conych odcina�
si� coraz bardziej od j�zyka ludu, �argon�w i gwar �rodowiskowyc � trac�c na j�drno�ci
i
dosadno�ci zyskiwa� gi�tko�� i czysto��. W literaturze zjawisko to doprowadzi�o do
powstania
wysublimowanego i klarownego j�zyka, z precyzj� oddaj�cego poj�ciow� mow� my�li,
idei i najsubtelniejsze drgnienia uczu�. Z tego kr�gu wysz�y Maksymy (1665) La
Rochefoucaulda,
Ksi�na de Cl�ves (1678) pani de La Fayette i tak w Pu�awach czczone listy pani de
S�vign�. �rodowisko pr�cieuses odnawia�o r�wnie� pewne pierwiastki �redniowiecznej
kultury
towarzyskiej w stylizowanych zabawach. Wzorem by�y tu przede wszystkim dawne
trybuna�y
mi�o�ci i dworne postawy trubadur�w. Niekt�rzy autorzy rezygnowali celowo ze s�awy
pisarskiej � w sekretarzykach, w almanachach, w r�cznie kaligrafowanych zbiorkach
zalega�y
utwory o zasi�gu kameralnym, ograniczonym ju� w intencji tw�rc�w do szuflady
wybranki
serca. Z tych tendencji rodzi�y si� pomys�y w rodzaju Girlandy Julii (zbioru madryga��w i
sonet�w � w ka�dym jaki� kwiat sk�ada� ho�d pi�knej c�rce pani de Rambouillet) oraz
romanse
panny de Scud�ry, d'Urfego i innych rozwijaj�ce ca�� kazuistyk� mi�o�ci. Ten typ
tw�rczo�ci
literackiej o kierunku barokowego konceptyzmu � tak �ywego we wszystkich krajach
siedemnastowiecznej
Europy � podejmowa� w�tki mi�osne i przygodowe wywodz�ce si� ju� nie
z antyku, ale z literatury �redniowiecznej i podszytej fantastyk� historii.
Salon ksi�ny Marii nawi�zywa� do wzoru pr�cieuses, ale jednocze�nie znacznie go
modyfikowa�.
Posiedzenia odbywa�y si� w ma�ym, przytulnym pokoju, pe�ni�cym jednocze�nie
funkcj� salonu i jadalni. Ksi�na nie posuwa�a zasady swobody i intymno�ci spotka� do
przyj�tego �nawet przez polskie damy wielkiego �wiata � zwyczaju otwierania zacisznej
alkowy
niewie�ciej i gotowalni, gdzie go�cie rozsiadali si� dowolnie po k�tach, przy ��ku, na
pod�odze. W jej salonie obowi�zywa� wdzi�k, naturalno��, ale tak�e umiar obyczajowy.
Dzie� spotka� literackich i towarzyskich nazwany zosta� �b��kitnym�. Nazwa to
znacz�ca
� dla jej wyt�umaczenia odwo�a� si� nale�y do tradycji ustalonej przez grono pa�
wytwornych.
B��kit by� sztandarowym, programowym niejako kolorem Hotelu de Rambouillet. Pok�j
b��kitny markizy, sanktuarium Hotelu de Rambouillet, zyska� rang� symbolu pe�nej
wdzi�ku intymno�ci i wyrafinowanego intelektualizmu. Tu gromadzi�y si� damy, tu
przebywali
poeci, muzycy, aby syci� si� wra�eniami artystycznymi i dyskutowa� na tematy
interesuj�ce
�pi�kne dusze� Pary�a. Natomiast sobot�, jako szczeg�lnie dogodny jour fixe,
wprowadzi�a
nieco p�niej panna de Scud�ry, ta w�a�nie, kt�ra posiedzeniom literackim nada�a
jednolit� tonacj� �brewiarza mi�o�ci�, oczywi�cie nie traktowanego zbyt serio, czego
dowodem
mo�e by� zamieszczona w jednej z jej powie�ci tzw. Mapa Czu�o�ci � �art towarzyski
wymy�lony w salonie.
W pa�acyku przy Rymarskiej funkcje rozrywkowe spotka�, zabawa w literatur�,
przystosowanie
poezji do wymaga� gry towarzyskiej, dominowa�y przede wszystkim w pierwszych
latach salonu. Po roku 1812, w zwi�zku z now� sytuacj� polityczn� Polski i wstrz�sem
osobistym,
jaki prze�y�a Maria po �mierci ksi�cia Poniatowskiego, obserwuje si� wyra�n� ewolucj�
dworskiej korporacji, uwie�czon� ostatecznie wydaniem Malwiny i narodowo�
patriotycznymi
manifestacjami.
Zachowany w archiwum Czartoryskich r�kopis, pt. B��kitne soboty zebrane w roku
1808,
jest typowym przyk�adem tw�rczo�ci przyporz�dkowanej konwencji jeu de 1'amour,
popularnej
w �redniowiecznej Francji, a odnowionej w osiemnastowiecznych salonach � moda
genre
troubadour. Gra w mi�o��, realizuj�ca si� w formu�ach j�zykowych i literackich oraz w
sposobach
zachowa�, nigdy w praktyce �yciowej, gra nie przekraczaj�ca normy dobrego smaku i
13
wytworno�ci, by�a jednym z g��wnych zaj�� salonowej koterii i g��wnym w�tkiem
powstaj�cych
tam utwor�w. W tym kierunku rozwija�y si� pocz�tkowo zainteresowania uczestnik�w
�b��kitnych sob�t� Wirtemberskiej, kt�rzy jednoczyli swe talenty, aby wypowiada� si�
r�wnie
dwornie jak �artobliwie na temat mi�o�ci. Czytane w salonie utwory o cechach
swobodnej
zabawy, nie przeznaczone do druku ani szerszego kolporta�u, s�u�y� mia�y towarzyskiej
rozrywce.
Nie dbano wi�c o artystyczne cyzelatorstwo czy o barwno�� stylistyczn�. Na og�
mo�na je traktowa� jako robocze wersje tekstu nie poddawanego ju� dalszemu
opracowaniu.
Wiersze umieszczone w zbiorku, cho� pochodz� od r�nych autor�w, s� jednak
utrzymane
w jednolitej, konceptystyczno-rokokowej barwie. Nie ma w nich prezentacji
wewn�trznych
stan�w emocjonalnych czy obrazu zr�nicowanych psychologicznie i uczuciowo dozna�
ludzkich. Mi�o�� jest gr�, mi�o�� jest wdzi�cznym ceremonia�em sprawowanym przez
skrzydlatego
Kupidyna, i ta naczelna koncepcja organizuje wszystkie utwory nadaj�c im jednolity,
wdzi�czny i pe�en rozigranej lekko�ci charakter. �wiat przedstawiany zaludniaj� wi�c
postacie
mitologiczne � przede wszystkim Wenus-Cytera-Cyprys, Kupidyn, Zefir, Junona i
zwi�zane
z nimi personifikacje: Oboj�tno��, Wabno�� (Kokieteria), Lenistwo, Zawi��, Przyja��,
Pi�kno��, Cnota itp. Dworne wiersze przeistaczaj� si� cz�sto w anegdotyczne
opowiastki:
Ignacy Nosarzewski w jednym z utwor�w przedstawia wi�c skuteczne u�mierzenie
Kupidyna
przez Lenistwo, J�zef Lipi�ski � reduty bog�w Olimpu, w czasie kt�rych wszyscy
zamieniaj�
posta�, ale akcja ogniskuje si� wok� Mi�o�ci i Oboj�tno�ci, Julian Ursyn Niemcewicz daje
sfabularyzowany opis literackich sob�t, Jan Maksymilian Fredro ubiera w kostium
Kupidyna
�przygody swego serca� itd. Wprowadzenie do wierszowanych utwor�w Kupidyna,
Wenus,
ukazywanych w r�nych sytuacjach, zawsze w dzia�aniu, nadaje tym miniaturom
poetyckim
posta� opowiastek maj�cych zawsze tych samych bohater�w akcji i wsp�lny motyw
tematyczny.
Narracyjno�� podkre�lana jest tu rymem, najcz�ciej stychicznym lub nieregularnie
mieszanym, w�a�ciwym o�wieceniowej bajce i wierszowanej przypowiastce (np. Reduta
na
Olimpie). By� mo�e �r�d�em i inspiracj� dla tych igraszek pi�ra by� nie wydany, cho� ju�
ozdobiony pi�knymi ilustracjami, r�kopi�mienny tomik Ludwika Kropi�skiego z r. 1796:
Dzie�o mi�o�ci, czyli Muz i P�zla �arty. W wydaniu z r. 1844 opatrzy� je poeta
adnotacj�:
�Giovanni Gherardo de Rossi jest autorem dzie�a pod tytu�em Scherzi Poetici e Pittorici.
Tego
w jednej cz�ci jestem t�umaczem z pewnymi odmianami, w drugiej na�ladowc�.�
Dobrze te�
mie�ci si� w almanachu opowiastka Izabeli Czartoryskiej o skrzydlatych amorkach i
r�nych
rodzajach mi�o�ci.
Podstawowa warto�� i znaczenie tych �zabawek wierszem� le�y w ich poetyce, w ich
konwersacyjno-narracyjnym charakterze. J�zyk wiersza o�wieceniowego, obci��ony
jeszcze
tak silnie retoryczno�ci�, tak programowo odleg�y od mowy potocznej, tu zbli�a si� w
swobodzie
i lekko�ci tonu do stylu rozmowy salonowej. ��czy te cechy, kt�re spotykamy w
najlepszych
bajkach Krasickiego i Trembeckiego, z �artobliw� liryczno�ci� s�ownictwa tworz�c
miniaturowe opowiastki i przypowiastki zako�czone zwykle dowcipn� point�.
W wierszach z B��kitnych sob�r przywo�uj�cych stereotypowe akcesoria Kupidyna,
Wenery,
Zefira (�uk, strza�y, ko�czan, przepaska, skrzyd�a itd.), pojawiaj� si� jednak motywy
nowe,
znamienne dla literatury sentymentalnej. Przy pr�bach analizy obrazu uczu�, pr�bach
dystynkcji
jako�ci dozna� emocjonalnych, sympatia narrator�w opowiastek zwr�ci si� � rzecz
znamienna � w stron� Czu�o�ci, a nie �Wabno�ci�, jak zwano kokieteri�. Niemcewicz
pisa�
na temat zalotnego afektu:
Mo�na si� z tob� po�mia� i zabawi�,
Ale z Czu�o�ci� lepiej �ycie trawi�.
Wreszcie, w innym z utwor�w, dochodzi do g�osu znamienne dla polskiej literatury
okresu,
prze�amuj�ce stereotyp dworsko�ci przekonanie o nadrz�dnym miejscu �pierwszej mi�o-
14
�ci�, kt�r� jest �mi�o�� Ojczyzny �wi�tej�. I tak oto spoza toposu Wenery i Kupidyna
przeb�ysn��
nagle pozornie stary i wyszarza�y, ale zawsze w naszej literaturze sentymentalnej
obecny, topos ��wi�tej mi�o�ci Ojczyzny�. Wprowadzi� go, rzecz znamienna, czo�owy
poeta i
dzia�acz owych czas�w � Niemcewicz, autor Powrotu pos�a. Motyw patriotyczny pojawi
si�
tak�e nieco p�niej i w utworach Winemberskiej, kiedy autorka ustala� b�dzie naczelne
cechy
bohatera romansu o domy�lno�ci serca, kochanka, ale zarazem i rycerza walcz�cego w
obronie
kraju.
15
III
Synonima polskie
W pa�acyku Wirtemberskiej, podobnie jak w innych salonach dzia�aj�cych w czasach
Ksi�stwa Warszawskiego, popularne by�y gry towarzyskie. Bawiono si� w improwizacje,
szarady, rebusy, przys�owia i w coraz bardziej popularn� synonimik�. By�y to gry
wymagaj�ce
dobrze wyszkolonego esprit, nie tylko wiedzy, ale i og�ady intelektualnej. Mo�na s�dzi�,
�e
nie bez wp�ywu na pewn� intelektualizacj� zabaw dworskich w Polsce by� kryzys
dawnego
typu rezydencji magnackiej i obyczajowo�ci arystokracji. Licznym zjazdom s�siedzkim,
reprezentacyjnym
balom, polowaniom, woja�om w kilkadziesi�t karoc przeciwstawiano model
bardziej wyrafinowanej kultury towarzyskiej, obliczonej na udzia� nie tylko arystokracji,
lecz
tak�e wyra�nie si� ju� kszta�tuj�cej nowej warstwy spo�ecznej � inteligencji.
Przesuwanie
punktu ci�ko�ci z pozycji spo�ecznej oraz herb�w i fortuny na walory edukacji, dowcipu
i
elegancji by�o bardzo znamienne. Oznacza�o bowiem inn� podstaw� organizacji �ycia
salonowego,
ni� nakazywa�y to kryteria tylko socjalne czy maj�tkowe.
W salonie Wirtemberskiej zmniejszy�y si� przedzia�y stanowe i dystans dziel�cy
mecenasa
od klienta. Klient nie tworzy� ju� dla swego patrona czy patronki ubrany w tog�
nadwornego
�piewaka. Tworzono i bawiono si� wsp�lnie. Gry intelektualne i towarzyskie
przekszta�ca�y
si� niekiedy w gry literackie, kt�re prowadzi�y z kolei do powstawania ciekawych form
poetyckich
i prozatorskich. W salonie Wirtemberskiej najbardziej popularne sta�y si� �synonimy
�. Pisano je powszechnie, w�a�nie pisano � nie zestawiano. Ta r�nica mi�dzy
sposobami
ich interpretowania jest odbiciem tak charakterystycznej u nas dla pierwszych
dziesi�cioleci
w. XIX tendencji do ulepszania i wzbogacania j�zyka polskiego. Z jednego bowiem pnia,
mianowicie my�li wydania dykcjonarza synonim�w polskich i wzbogacenia urok�w mowy
ojczystej, wyros�y trzy rodzaje realizacji pomys�u: literacki � prowadz�cy do powstania
samodzielnych
powiastek i wierszy; j�zykoznawczy � przynosz�cy traktaty na temat r�nic
mi�dzy bliskoznacz�cymi poj�ciami � i �ci�le s�ownikowy � grupuj�cy w najbardziej
skondensowanej
formie szeregi bliskoznacznik�w wok� g��wnego has�a. U �r�de� artystycznie
wymodelowanej odmiany synonim�w tkwi�y inne, nie naukowe d��enia. Do tradycji
ustalonej
przez kultur� pr�cieuses nale�a�a analiza w�a�ciwo�ci danego s�owa oraz precyzacja
poj��
z zakresu j�zyka uczu�. Innowacje lingwistyczne Hotelu de Rambouillet oraz jego
zainteresowanie
odcieniami semantycznymi bliskoznacznik�w okre�laj� jeden kr�g tradycji polskiego
salonu pierwszej po�owy XIX wieku. Druga sfera oddzia�ywania jest bli�sza i bardziej
swojska.
Dla polskiego spo�ecze�stwa prze�omu wiek�w rozbiory i upadek niepodleg�o�ci by�y
wstrz�sem nie mniejszym ni� rewolucja francuska dla zachodniej Europy. U�wiadomi�y
one
konieczno�� prac nad ugruntowaniem polsko�ci, konieczno�� piel�gnacji tych cech, kt�re
r�ni� jeden nar�d od innych. Umi�owanie wspomnie� o dawnej ojczy�nie, rodzimego
j�zyka
i kultury sta�o si� programowym has�em. Nowy stosunek do przesz�o�ci narodowej �
tendencja
wsp�lna ca�ej o�wieconej Europie ko�ca XVIII i pocz�tk�w XIX w. � powi�ksza i u nas
szeregi zwolennik�w kszta�c�cego historyzmu i tradycji, kt�r� dopiero teraz odkrywano
naprawd�,
a zatem i tworzono. Towarzystwo Warszawskie Przyjaci� Nauk ju� od chwili powstania
(1800) wytyczy�o jako g��wny cel dzia�ania �utrzymanie i pomno�enie nauk, pami�tek,
j�zyka�. Na pierwszym posiedzeniu Towarzystwa prezes Albertrandi m�wi�: �Przezorna
troskliwo�� os�b �wiat�ych � umiej�cych czas i okoliczno�ci tera�niejsze kojarzy� z
przysz�ymi,
nie bez s�usznej uwagi postrzeg�a, i� rodowity krain tych j�zyk m�g� w ciemnej
zapomnienia
otch�ani zagin��.�
16
Zgodnie z t� tendencj� Towarzystwo Warszawskie Przyjaci� Nauk nie tylko �zabiega�o o
jak najszybsze wydanie S�ownika Lindego, kt�ry zabezpieczy� na wieki mo�e egzystencj�
j�zyka polskiego�, ale podj�o te� inicjatyw� sporz�dzenia dykcjonarza synonim�w
polskich.
Niemcewicz, mi�o�nik i obro�ca mowy ojczystej, sta� si� jednym z g��wnych rzecznik�w
�utrzymania j�zyka w swojej czysto�ci�. Opracowanie synonim�w powierzone zosta�o
nie
tylko uczonym m�om, ale i niewiastom sprawuj�cym rz�dy w salonach. Tak oto wz�r
francuskich
jeux de soci�t� spotka� si� na gruncie polskim z m�dr� kontrpropozycj� Towarzystwa
Przyjaci� Nauk, z postulatem, aby podporz�dkowa� cele ludyczne celom narodowym.
Projekt
dykcjonarza synonim�w mia� pocz�tkowo opracowa� Feliks Bemkowski, ostatecznie
jednak przedstawi� go Kazimierz Brodzi�ski, kt�ry sporz�dzi� alfabetycznie u�o�ony tomik
s��w bliskoznacznych.
Pisanie synonim�w sta�o si� niebawem modne i popularne, wesz�o nawet w zakres
obowi�zk�w
patriotycznych. Pojawia�y si� suche i zwi�z�e rozprawki naukowe zajmuj�ce si�
etymologi� � rzeczywist� lub domnieman� � s��w bliskoznacznych oraz omawiaj�ce ich
kontekst frazeologiczny. Prace takie podejmowali: Kazimierz Brodzi�ski i Klementyna z
Ta�skich Hoffmanowa, studia tego typu ukazywa�y si� i w �Tygodniku Wile�skim�,
cz�sto
bezimiennie.
W salonie Winemberskiej ju� w roku 1808 rozpocz�to prac� nad wyszukiwaniem i
opisywaniem
synonim�w. Bliskoznaczniki zestawia�a ksi�na Maria, Ludwik Kropi�ski, Jan Maksymilian
Fredro i inni. Prezentowane czytelnikom Synonima polskie zawieraj� 12 utwor�w
r�nego autorstwa. S� one zebrane w jedn� ca�o�� prawdopodobnie przez
Wirtembersk�,
kompletuj�c� materia�y z literackiej dzia�alno�ci swego salonu.
Studia nad bliskoznacznikami, jakie prowadzi�o otoczenie ksi�ny, odbiegaj� daleko od
modelu opracowa� zaprojektowanych przez Towarzystwo Warszawskie Przyjaci� Nauk.
Salonowy model rozrywek literacko-j�zykowych i wzorzec opracowa� synonim�w
og�aszanych
programowo w czasopismach � rozprawek po�wi�conych cieniowaniu znacze�
wybranych
wyraz�w � na�o�y�y si� tu na siebie i skrzy�owa�y. Powsta�y st�d nie rozprawki
popularnonaukowe,
ale utwory literackie budowane na prawach rozwijania skojarze� nasuwanych
przez dane s�owo. Trudno jest zaproponowa� stosown� nazw� dla tego rodzaju
wypowiedzi
literackich: pr�bki, fragmenty, u�omki, b�ahostki?
Synonimy maj� budow� dwudzieln�: zawieraj� wprowadzenie w temat � kr�tkie
okre�lenie
st�w podstawowych � i cz�� bardziej rozbudowan�, fabularn�, opisow�, ukazuj�c�
wyrazy
definiowane w kontek�cie frazeologicznym. S� to wi�c utwory powsta�e w wyniku bardzo
indywidualnej i swobodnej interpretacji st�w podstawowych. Poza tymi s�owami i ich
wyja�nieniem,
bezpo�rednim b�d� te� wynikaj�cym z przedstawionego obrazu, dalsza realizacja
zale�y od inicjatywy i pomys�owo�ci tw�rc�w. Im ciekawsza i oryginalniejsza
konkretyzacja
tematu podstawowego, tym zdatniejszy �synonim�. Niekt�re teksty, np. Wirtemberskiej
�
Czas. Los. Przeznaczenie. Dola czy Ustroi�. Ozdobi�. Okrasi� lub Gibkie. Gi�tkie.
Spr�yste
� s� zestawem swobodnie kojarzonych impresji i refleksji, a zwi�zki frazeologiczne, w
kt�rych
sytuuje autorka wybrane s�owa, bywaj� waloryzowane uczuciowo. Inny rodzaj
synonim�w
tej samej autorki przekszta�ca si� w fabularn� opowiastk� zako�czon� lirycznym
ekskursem.
Budowane na prawach synonimicznych utwory pi�ra Wirtemberskiej, Kropi�skiego,
Fredry czy Matuszewicza nie wesz�yby na pewno do dykcjonarza j�zykowego. Mie�ci�yby
si�
natomiast dobrze w sentymentalnym almanachu czy zbiorze �rzeczy literackich�.
Zach�anna
pasja do nieustannego kszta�cenia si� i pog��biania znajomo�ci polszczyzny dominuje
tak�e i
w tych pr�bach. Bardziej odpowiadaj� one potrzebom indywidualnym przysz�ej autorki
Malwiny
ni� naukowym studiom nad j�zykiem, kt�re bieg�y torem niezale�nym. Aby tym dobitniej
ukaza� r�nic� mi�dzy synonimami opracowywanymi do s�ownika a synonimami
literackimi,
por�wnamy dwa r�ne sposoby potraktowania tego samego szeregu wyraz�w
bliskoznacznych
� przez Brodzi�skiego i przez Winembersk�. Brodzi�ski w swoim ha�le zwi�le
17
pisa�: �Mi�dzy borem a lasem ta tylko zachodzi r�nica, �e las jest znaczna przestrze�
zaros�a
drzewem jakiego b�d� gatunku, borem za� zowie si� drzewo sosnowe. M�wimy o
le�nych
zwierz�tach, owocach, ale nie o borowych; w dawnych pie�niach gminu spostrzegamy
t� r�nic�
: borami, lasami, lasami, borami.�
A oto jak�e r�ny i jak inaczej potraktowany fragment pisany przez Winembersk�, kt�ra
tak�e poszukuje okre�le� rozr�niaj�cych znaczenie wyraz�w � �puszcza�, �b�r�, �las�,
�gaj�: �...m�wi si�: ,,Dobroczynne Lasy, g�ste Bory, okropne Puszcze, mi�e Gaje.''
Ho�e
dryjady po Gajach b��ka� si� powinne, tam si� fujarkom, tam si� s�owikom
przys�uchuj�.
Rozb�jniki i nied�wiedzie w Puszczach mieszkaj�. Po Lasach i Borach za� tr�bki
my�liwe,
trzaskania bicz�w podr�nych i czasem pienia pastuch�w echa powtarzaj�.
I tak �yczy�abym, aby Puszcze nieprzebrane dzieli�y Polsk� od jej nieprzyjaci�. �eby w
tej�e Polszcze szacowne z tylu miar Lasy lepiej szanowa� umiano. �eby w naszych
sosnowych
Borach nie tyle piasku bywa�o. A domek m�j, �eby zawsze zielonymi Gaikami by�
otoczonym.
�
Zrytmizowana proza Wirtemberskiej osadza pozornie bezosobiste rozwa�ania w
perspektywie
lirycznej. Obserwujemy tu podobn� jak w liryce dowolno�� wyboru skojarze�, niewiele
tylko ograniczon� ramami definiowanych s��w, emocjonalno�� oceny przywo�ywanych
okre�le�
(driady obok ca�kiem realnych rozb�jnik�w i nied�wiedzi ��e b�r to las sosnowy,
dowiadujemy
si� tylko mimochodem, z jednego epitetu umieszczonego przy rzeczowniku: ��eby
w naszym sosnowych Borach nie tyle piasku bywa�o�).
Synonimika, celowo dobierana i zestawiana, mo�e sta� si� wyznaniem wiary
sentymentalnych,
pr�b� ukazania z�o�onych reakcji i stan�w emocjonalnych. Kropi�skiemu przypad�a
prezentacja kluczowych poj�� okresu: Smutek. �al. Rozpacz oraz Zadumanie.
Zamy�lenie.
Jednak�e zamiast mo�liwie obiektywnych i og�lnych analiz realnego pola znaczeniowego
tych wyraz�w, przeistoczy� on swoje rozwa�ania w subiektywny obraz prze�y� i refleksji.
Prezentacja stan�w uczuciowych, r�nic i podobie�stw pozornie zbli�onych dozna�
emocjonalnych,
mo�e by� tematem samodzielnego wiersza lirycznego kr���cego wok� pyta�: �Czy
to jest przyja��, czy to jest kochanie?� (Jan Maksymilian Fredro �wierszowany
synonim� pt.
Lubi�. Kocha�).
U pod�o�a tego rodzaju studi�w, humoresek, opowiastek i wierszy le�� � jak ju�
wspomniano
� problemy og�lne, obchodz�ce ca�� elit� kulturaln�. Je�li jednym z czo�owych, ba,
nawet patriotycznych obowi�zk�w dyskutowanych powszechnie jest dostarczenie lektur
dla
szeroko poj�tego spo�ecze�stwa, to tym samym g��wnym problemem staje si� sprawa
j�zyka,
nie zawsze odpowiednio gi�tkiego i elastycznego, by m�g� s�u�y� jako tworzywo dla
poczytnych
romans�w i kszta�c�cych powie�ci. I jeszcze raz przyjrze� si� trzeba nazwiskom autor�w
tych synonimicznych opowiastek i wierszy: Maria Wirtemberska, Ludwik Kropi�ski, Jan
Maksymilian Fredro... � to ci, kt�rzy w romansie sentymentalnym, w liryce i dramacie
analizowa�
b�d� uczucia mi�o�ci i przyja�ni, kt�rych zainteresuje obraz wewn�trznych prze�y� i
tragedii. Oni w�a�nie na synonimach ostrz� pi�ra, aby zaatakowa� p�niej bastion
zawarowany
dot�d g��wnie dla francuszczyzny � romans i dramat sentymentalny. Miniaturowe
wypracowanka,
usi�uj�ce odda� i wyrazi� r�ne odcienie ludzkich uczu�, pr�buj�ce precyzowa�
�leksyk� serca� � to gromadzenie spostrze�e�, materia��w, obserwacji, kt�re stan� si�
niezb�dne
w dalszych procesach tw�rczych. Bior�c raz jeszcze zbiorek Synonim�w czy Moje
dumania do r�ki nie mo�na ju� oprze� si� sugestii, �e wyb�r tematyczny jest tu
wyra�nie
przemy�lany, �e zmierza on do wypracowania finezji j�zyka z emocjonalnej sfery
prze�y�,
j�zyka Russowskich postulat�w czu�o�ci.
Oczywi�cie, synonimiczne dystynkcje s�u�y�y nie tylko wzbogaceniu emocjonalnej leksyki
czy wypracowaniu sentymentalnych