5357

Szczegóły
Tytuł 5357
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5357 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5357 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5357 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Pieklak Dobywnia Obmacuj�c swe r�ce, nogi; badaj�c siebie w zwyk�ych lustrach Ziro�u mia� coraz wyra�niejsze odczucie blisko�ci kropki. A poniewa� zakropkowi uchodzili za najszcz�liwszych, postanowi� skorzysta� z Lustronia. Odprowadzany westchnieniami paru przyjaci� ruszy� w drog� i po nied�ugim czasie znalaz� si� w Dobywni. Kierowany strza�kami mija� zrujnowane, w cz�ci pozajmowane, indywidualne kabiny, w ko�cu trafi� przed Lustronia i zdziwi� si� widz�c, jak elegancko wygl�daj� w nim odbicia tutejszych ruin. I chocia� zna� charakter tego lustra i nie spodziewa� si� ujrze� w nim swego odbicia, poczu� przecie� l�k, nie widz�c nic poza t�em. Musia�a jednak by� kropka lub co� w rodzaju kropki - zacz�� wi�c dok�adnie bada� w Lustroniu miejsce przed sob�. Wkr�tce rzeczywi�cie dojrza� na wysoko�ci swego p�pka male�ki czarny punkt. Nakierowa� na� wskazuj�cy palec, parokrotnie minimalnie chybi�, wreszcie pchn�� dobrze i natychmiast zmiesza� si�. W zwierciadle tkwi� zawieszony w przestrzeni m�ski palec, natomiast z tej strony Lustronia widzia� Ziro�u swoj� nieprzyzwoicie okaleczon� d�o�. Po chwili spostrzeg�, �e palec z lustra jest bardziej smuk�y i czystszy od jego palc�w - zaciekawiony szybko wsun�� w kropk� drugi palec wskazuj�cy, rozci�gn�� kropk� i wsun�� najpierew jedn�, a potem drug� d�o�. �adne by�y. Mo�e w nowym �wiecie jest pianist�? Poruszy� d�o�mi jakby gra�, zatrzepota� niby skrzyde�kami motyla i nagle pochyli� si�, poca�owa� jedn�, drug�. Tak�e to by�o dziwne: ca�owa� w�a�ciwie zupe�nie obce d�onie i w d�onie by� przez kogo� obcego ca�owanym. Szybko, dalej - ale jak, dalej? �atwiejsze b�dzie i bardziej przyjemne prze�o�enie n�g przed g�ow�. Prze�o�y� wi�c praw�, rozbawiony widzianym w Lustroniu obrazem kopn��, pomacha� ni�, podskoczy� na niej, podskoczy� na dotychczasowej, na obu jednocze�nie, a wreszcie przebieg� par� krok�w i coraz bardziej zachwycony parskn�� �miechem. Przed sob� widzia� nogawk� eleganckich spodni oraz �wietny bucik. By�o zatem pewne, �e trafia do postaci lepszej. Chcia� prze�o�y� drug� nog�, znieruchomia� jednak widz�c w zwierciadle nadchodz�cego m�odego m�czyzn�. Ten ci�gn�� na postronku ma�p�, nisk� i grub�, ko�ysz�c� si� na krzywych nogach, majtaj�c� dwoma ogonami - jednym z ty�u, drugim z przodu. M�odzieniec szarpni�ciem zatrzyma� ma�p�; dostrzeg� nog�, d�onie i powiedzia� nie�mia�o: - Prosz� wybaczy�, ale po tych fragmentach trudno odr�ni�... Pan-pani jest panem czy pani� w spodniach? - Panem. - Przepraszam, najmocniej przepraszam, jednak powinienem pozna�! Wolno mi zapyta�, czym by�, no i jest pan zas�oni�ty? - Kropk�. - To tak jak ja! - Ucieszy� si� najpierw m�odzieniec, a potem zmieszany doda�: - Przeszkodzi�em panu, tak mi przykro. - Nie szkodzi - uprzejmie zapewni� Ziro�u - w�a�nie chcia�em odpocz��. Ale, wybaczy pan, ja chyba nie pojmuj�. Czy�by zamierza� pan wraca� za kropk�? - Nie, oczywi�cie nie. Zreszt� szybko pozna pan, �e tak naprawd� nie ma znaczenia, z kt�rej strony kropki si� przebywa. I tu i tam s� jakie� k�opoty. Przyszed�em w�a�nie z powodu jednego z tych k�opot�w. Widzi pan to bydl�? - Szarpn�� postronek, a zd�awiony stw�r przewr�ci� si� charcz�c i �lini�c posadzk�. - Wygra�em je w karty, no i teraz... loteria: co z niego wyzwol�? Wszystkie kabiny zaj�te, przyszed�em wi�c tutaj; nie b�dzie panu przeszkadza�, je�li zaraz zaczn�? - Prosz� bardzo - odpar� Ziro�u, zaciekawiony, co mo�e by� we wn�trzu takiego bydl�cia. M�odzieniec kopniakiem przewr�ci� zwierz� na brzuch. Chwil� oddycha� g��boko, napina� mi�nie i kurczy� twarz, wreszcie kolanami spad� nagle na grzbiet potwora, palce obu d�oni wbijaj�c w jego pysk. Rozleg� si� przera�liwy ryk b�lu. M�odzieniec st�kaj�c z wysi�ku ci�gn�� i szarpa�, potw�r wrzeszcza�, a Ziro�u zaintrygowany tre�ci� szpetnej formy pewien by�, �e oka�e si� to czym� jeszcze szpetniejszym. Zaraz wi�c za�o�y� si� sam ze sob� o zakropkow� r�wnowarto�� pary but�w. Nagle sucho trzasn�a p�kaj�ca sk�ra. Potw�r umilk�, a m�czyzna pu�ci� pysk i ci�ko dysz�c odpoczywa�. Po chwili przekrwionymi oczami spojrza� w to miejsce, gdzie nad nog� mog�a by� twarz Ziro�u. - Cholerna robota - wychrypia�. Ziro�u kiwn�� tylko g�ow�. Po�apa� si� jednak i rzek�: - Istotnie. M�czyzna otar� czo�o r�kawem. Spojrza� p�niej na swoje o�linione r�ce i skrzywi� si�. Otar� d�onie o sier�� potwora, parokrotnie odetchn�� bardzo g��boko i znowu wbi� palce w p�kni�cie pyska. G�o�no dysz�c rozrywa� skorup�. Wreszcie ods�oni� pi�kne jasne w�osy, zaskoczony odsun�� si� i st�kn��: - Wstawaj! Potw�r pos�ucha� od razu, a Ziro�u wstrzyma� oddech widz�c na strasznej postaci niezwyk�� g�ow� m�odej kobiety o twarzy pi�knej mimo zmi�cia i silnego zaczerwienienia. - Cholera - zachrypia� m�czyzna. - O cholera, cholera, cholera! Podj�� rozrywanie skorupy. Oswobodzi� pi�kne nagie ramiona i piersi, zas�oni�te kr�ciutk� sp�dniczk� biodra, wydoby� wreszcie nogi r�wnie jak ca�o�� pi�kne i ci�ko dysz�c zatoczy� si� na posadzk�. Siedzia� nieruchomo z d�o�mi przyci�ni�tymi do piersi. Ziro�u patrzy� na wystraszon�, spocon� od wysi�ku i l�ku dziewczyn� i czu� z�o�� na siebie, �e tak strasznie chybi�... M�czyzna podni�s� g�ow�, przyjrza� si� dziewczynie, a ona odruchowo zas�oni�a piersi. - Widzi pan - powiedzia� z gorycz� - co za �wiat, co za robota. Nawet na sukience oszcz�dzaj�; zamiast sukienki jakie� kretonowe prawie nic. Za co teraz mam kupi� jej g�r�? - Westchn��, potrz�sn�� g�ow�. - Cholera, cholera... Ale w sumie, chyba nie najgorzej trafi�em? Tak w sumie, to nie jest najgorsza, co? - �liczna! - Tak? - M�czyzna u�miechn�� si� z wdzi�czno�ci�. - Chyba ma pan racj�. - Wsta�. - Bardzo, bardzo panu dzi�kuj�. Bardzo, bo pierwsze s�owo si� liczy, zaczynam lepiej widzie� i ju� mi l�ej. - Obj�� dziewczyn�. - Pasujemy do siebie, co? Dobrzy jeste�my razem? - Bardzo dobrzy - szczerze przytakn�� Ziro�u. - Naprawd� wyj�tkowo pi�kna z was para. Jak z reklamy. M�czyzna podzi�kowa� u�miechem, poca�owa� dziewczyn� i obejmuj�c j� drug� r�k� odszed� ci�gn�c za jeden z ogon�w star� pow�ok�. Ziro�u wydoby� tymczasem na nowy �wiat drug� nog�, korpus i ramiona, a wreszcie g�ow�. Chcia� przyjrze� si� sobie w Lustroniu. Dojrza� tylko ma�y czarny punkcik na tle eleganckich budowli �wiata pozostawionego z tamtej strony kropki. Jednak i bez zwierciad�a stwierdzi�, �e by� teraz nie�le ubranym przystojniakiem z zachwycaj�cym cienkim w�sikiem i szpark� mi�dzy przednimi z�bami. By� do�� zdrowy i mia� ochot� na kwa�ny obiad, a w kieszeni zmaca� kilka list�w mi�osnych, kluczyki do poloneza oraz dobrze wypchany portfel. Parska� �miechem, gwizda�, znajduj�c w dokumentach szczeg�owy opis swojej pozycji. By� wysoko, najwy�ej p�atnym specjalist� od wymy�lania nowych rodzaj�w przej��. Mia� nawet karteczk� z zanotowanym pomys�em prywatnej Dobywni, kt�r� ka�dy b�dzie nosi� ze sob�, z kt�rej b�dzie m�g� wed�ug ochoty korzysta� w dowolnym kierunku w ka�dym czasie i miejscu.