5185

Szczegóły
Tytuł 5185
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5185 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5185 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5185 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Bernard Lipi�ski U�miech Klawiatura to taka wspania�a, przydatna i wygodna rzecz. Dlaczego w takim razie, siedz�c przed ni� kilka godzin, nie jestem w stanie napisa� ani jednego sensownego zdania? Zlecenie jest, termin oddania te�, wiem nawet, jakie b�dzie honorarium. Nie b�dzie zbyt wysokie, ale zawsze co�. Zreszt� nie pisz� dla zarobku. Robi� to tylko dlatego, �e lubi�. Mimo wszystko, tylko siedz� i patrz� w okno. Szukam pomys��w, gdzie tylko mog�. Patrz� na deszcz, widz� jak jego krople bardzo powoli sp�ywaj� po szybie. ��cz� si� z innymi i odp�ywaj� dalej, w tylko sobie znanym kierunku. Przypomina to troch� ludzkie �ycie. To znaczy, te krople deszczu, one s� jak ludzie. Nagle, nie wiadomo sk�d, pojawiaj� si� w jednym miejscu. Potem ��cz� si� z innymi i jak ludzie, kt�rzy si� ze sob� ��cz�, odp�ywaj� razem. Widz� te�, �e tak jak ludzie, roz��czaj� si�. Przez jaki� czas p�yn� samotnie, potem zn�w ��cz� si� z innymi. Czasami zdarza si�, �e do samego ko�ca p�yn� wsp�lnie, a czasami widz� jak przed samym parapetem roz��czaj� si� i dalej p�yn� same. A� do ko�ca. Obserwuj�c te krople dochodz� do wniosku, �e ich �ycie jest tak samo pe�ne niespodzianek jak �ycie ka�dego cz�owieka. Zdawa�oby si�, �e one same wybieraj� kierunek, w kt�rym chc� p�yn��. To jednak s� tylko pozory, zupe�nie jak w ludzkim �yciu. Mo�liwe, �e cz�� z nich chcia�aby p�yn�� w�a�nie �rodkiem szyby. Mo�liwe, �e chcia�yby p�yn�� wsp�lnie w�a�nie z t� kropl�, z kt�r� si� po��czy�y. Wystarczy jednak jedna, ma�a nier�wno�� na szybie, mo�e jaki� przyczepiony, milimetrowych rozmiar�w paproszek i ich drogi si� rozchodz�. Nagle jedna z nich sp�ywa ca�kiem po kraw�dzi. P�ynie szybko, bez przerwy a druga p�ynie powoli i nier�wno, jakby nie potrafi�a si� odnale�� w tej nowej sytuacji. Zupe�nie tak, jakby nie u�wiadamia�a sobie, �e w�a�nie sta�o si� co� nieodwracalnego i �e teraz musi poszuka� swojej w�asnej drogi. Niekt�re z nich, po trafieniu na tak� nier�wno�� zatrzymuj� si� w miejscu. Trwaj� tak przez jaki� czas i nagle dziel� si� na kilka mniejszych kropel. Odnosz� wra�enie, �e te krople przestaj� sobie radzi� z przeszkod�. Poddaj� si� i tylko jaka� ich drobna cz�� chce p�yn�� dalej, ale to ju� nie to samo. To ju� nigdy nie b�dzie ta sama kropla, to ju� nigdy nie b�dzie ten sam malutki strumyk wody, kt�ry kilka sekund wcze�niej rado�nie i fantazyjnie sp�ywa� po szybie. �ledz�c ich drog�, docieram do dolnej ramy okna. Widz� jak przekszta�caj� si� w strumyki, jak cz�� z nich szybko, a cz�� bardzo powoli sp�ywa w d�. Potem, na parapecie przep�ywaj� pomi�dzy innymi strumyczkami wody. Zdarza si� nawet, �e pozwol� niekt�rym z nich do��czy� si� do siebie. I tak, w trakcie tej d�ugiej drogi tworzy si� ca�a rodzina kropelek, strumyczk�w, kt�re p�yn� wsp�lnie. Jednak nawet na parapecie ich los nie jest pewien. Trafiaj� na przeszkody, roz��czaj� si�, ��cz� ponownie i tak do samego ko�ca. Do momentu, w kt�rym dop�ywaj� do samej kraw�dzi parapetu. Potem spadaj� na ziemi�. Tylko tym, kt�rym naprawd� si� poszcz�ci�o dane jest p�yn�� wsp�lnie, bez przeszk�d, bo spa�� przecie� ka�da z nich kiedy� musi. Potem, gdy z mojego pola widzenia znika kropla, kt�ra dop�yn�a ju� do samej kraw�dzi, zn�w zwracam wzrok w stron� szyby. Tam, w jej g�rnej cz�ci zabawa zaczyna si� od nowa. Pojawiaj� si� nowe krople. One te� chc� p�yn��. Niestety nie maj� wyboru i cz�sto powtarzaj� b��dy swoich poprzedniczek. Czasami chcia�abym krzykn��, ostrzec je, poprowadzi� inn� drog�. W ten spos�b mog�abym jednak zak��ci� �ad, kt�ry panuje w ich kr�tkim, dla mnie najwy�ej kilkuminutowym �yciu. Mo�e te krople nawet nie zdaj� sobie sprawy z tego, �e kto� na nie patrzy, �e kto� je obserwuje i �ledzi ich drog�. Pewnie nawet nie wiedz�, �e kto� patrz�c na nie stara si� odnale�� sens w�asnego �wiata. Obserwuj� deszcz, w kt�rym tak naprawd� nie ma nic nadzwyczajnego. Nie ma w nim nic, czego ju� wcze�niej bym nie widzia�a. Pada sobie i pada, trwa to ju� kilka godzin. Po prostu, tak sobie pada... Czuj� jednak, �e zacz�o mnie to wci�ga�. Mo�e to szale�stwo, ale nie jestem w stanie oderwa� wzroku od tych kropel, kt�re nie�wiadome niczego sp�ywaj� po szybie mojego okna. Patrz� na nie, a przed moimi oczami pojawia si� coraz wi�cej obraz�w przedstawiaj�cych moje w�asne �ycie. Niekt�re z nich s� radosne, pe�ne �miechu. Niekt�re wr�cz przeciwnie, po nich sp�ywaj� strumienie �ez, jak te male�kie strumyczki wody, kt�re sp�ywaj� po szybie. Postanowi�am przynajmniej spr�bowa� si�gn�� wzrokiem troch� dalej. Omijam szyb� i patrz� na ten �wiat, kt�ry jest na zewn�trz. Ten czas tak szybko p�ynie. Jeszcze niedawno �wieci�o s�o�ce i ogrzewa�o wszystko, co nie by�o w stanie ukry� si� przed nim. Ogrzewa�o, to jeszcze delikatne okre�lenie. Piek�o, pra�y�o, czasami by�o wr�cz nie do wytrzymania, ale to w�a�nie by�o w nim wspania�e. Dawa�o rado��, ch�� robienia czegokolwiek. W tej chwili jednak nie ma s�o�ca. Jest szaruga, deszcz, wiatr, po prostu jesie�. Nie chc� my�le� o s�o�cu, bo robi mi si� �al, �e go teraz nie ma. O ile �wiat by�by pi�kniejszy, gdyby ol�niewa�y go teraz s�oneczne promienie. Jak u�miech... Zn�w staram si� porzuci� t� sam� my�l. Tak sobie patrz� na to, co si� dzieje za moim oknem I my�l�, o tej niezliczonej ilo�ci wierszy, kt�re poeci pisali o jesieni. Zastanawiam si� nad sensem robienia czego� takiego. �eby te wiersze by�y brzydkie, jak pogoda na zewn�trz. �eby by�y zimne, jak ten wiatr lub deszcz. One wszystkie jednak s� takie... ciep�e. S� smutne a zawieraj� w sobie tyle nadziei. Jak to jest mo�liwe? Mo�liwe, �e nigdy tego nie zrozumiem, przecie� nie jestem poetk�. Owszem, uda�o mi si� napisa� kilka wierszy, ale w �aden spos�b nie mog� one r�wna� si� z tym, co do tej pory czyta�am. W og�le nie s� godne stawiania ich obok prawdziwej poezji, kt�r� zachwyca si� ca�y �wiat. Te wiersze znam tylko ja I kilku moich najbli�szych znajomych, ale nikt wi�cej. Nie b�dzie si� nimi zachwyca� ca�y �wiat, �aden ma�y Jasio nie b�dzie si� o nich uczy� na lekcjach j�zyka polskiego. One po prostu s�. S� tylko dla mnie. Jak u�miech... Zn�w staram si� porzuci� t� sam� my�l. Patrz� na jesie� za moim oknem. To wszystko ju� kiedy� by�o. Nawet w tym samym miejscu, mo�e nawet o tej samej godzinie. Nic nie zdarza si� dwa razy. Patrz� na jesie� za moim oknem, ale to ju� nie jest ta sama jesie�, kt�r� widzia�am rok temu. Naprzeciwko mojego okna jest to samo drzewo, ale ugina si� pod powiewem ju� ca�kiem innego wiatru. Jego li�cie szepcz�, ale to ju� nie s� te s�owa, kt�re szepta�y w zesz�ym roku. Wiem, �e szepcz�, robi� to zawsze, gdy porusza nimi wiatr. Opowiadaj� mu wtedy historie, kt�rych s� �wiadkami. Opowiadaj� o rzeczach, kt�re widz� w oknach ludzi. Opowiadaj� o ludziach, kt�rych widz� na ulicach. M�wi� o smutnych twarzach, kt�re patrz� na nie z okien. O twarzach ludzi, kt�rych serca szalej� w oczekiwaniu na to jedyne, specyficzne pukanie do drzwi. Odg�os, kt�ry ci ludzie s� w stanie rozpozna� zawsze i wsz�dzie. M�wi� o radosnych powitaniach, podczas kt�rych serca oczekuj�cych mog� rozbrzmie� euforycznym �omotem odczuwanym jeszcze podczas smutnych po�egna�. Opowiadaj� o wszystkim, co widzia�y i s�ysza�y. O wszystkim, co ludzie w cichym smutku lub bezgranicznej rado�ci im opowiadali. Wiatr s�ucha tych historii. S�ucha szept�w li�ci i nie przestanie nimi porusza�, dop�ki nie opowiedz� wszystkich swoich historii. Potem odp�ynie dalej. Rozniesie te historie po ca�ym �wiecie. Poka�e je innym ludziom. Jednym przyniesie je w snach, innym w postaci ma�ego puchu, kt�ry oka�e si� wspomnieniem minionych dni. Dla jeszcze innych historie te b�d� przyp�ywem nowej nadziei. A mo�e jest to ten sam wiatr, kt�ry porusza� tymi li��mi w tamtym roku? Mo�e zwiedzi� inne cz�ci �wiata i postanowi� tu wr�ci�? Je�li to jest ten sam wiatr, to nie wiem dlaczego tu wr�ci�. Przecie� poza nim wszystko inne si� zmieni�o. Zmieni�a si� nawet historia, kt�r� s�ysza� tutaj w tamtym roku. Li�cie, kt�re dzisiaj dla niego szepcz� te� s� inne. Ja jednak bez skr�powania zaczynam w my�lach opowiada� im moj� histori�. Nie ma w niej oczekiwania na pukanie do drzwi. Pozosta� jednak �omot serca, kt�re wci�� ten odg�os pami�ta. Brakuje w niej te� radosnych powita�. Pozosta�o jednak wspomnienie euforii i rado�ci, kt�re im zawsze towarzyszy�o. Czuj�, jak pod wp�ywem tego wspomnienia moje serce zaczyna uderza� z coraz wi�ksz� si��, jakby zaczyna�o oczekiwa�. Nie ma jednak na co, bo nikt nie zapuka. Tym razem jednak nie zamierzam mu w tym przeszkadza�. Bije dla mnie, wiem o tym. Dla mnie. Jak u�miech... Tym razem nie przeganiam tej jednej my�li. Pozwalam jej p�yn��, przesy�am j� dalej. Opowiadam o niej li�ciom na drzewie, kt�re powoli ugina si� pod podmuchami wiatru. Odnosz� wra�enie, �e chwilami ugina si� troch� gwa�towniej, jakby wiatr nie m�g� doczeka� si� ko�ca mojej historii. A ja opowiadam j� od samego pocz�tku, powtarzaj�c jednocze�nie to, co li�cie widzia�y zesz�ej jesieni. I wiem, �e wiatr zaczyna si� coraz bardziej niecierpliwi�. Widz� jak coraz gwa�towniej buja drzewem. Widz� jak li�cie pod si�� tych podmuch�w poruszaj� si� coraz szybciej, coraz mocniej odchylaj� si� na swoich delikatnych n�kach. Nie przerywaj�c jednak powtarzaj� moj� histori�. Tak, jak ja im j� przekazuj�. Wiem, �e nie chc� przekaza� jej inaczej ni� ja j� opowiadam. A wiatr niecierpliwi si� coraz bardziej, widz� to. Postanowi�am otworzy� okno. Nie chc�, �eby cokolwiek nas dzieli�o. Nie chc�, �eby cokolwiek przeszkadza�o w opowiedzeniu tej historii. Wiem, nie ma barier dla my�li, nie ma barier dla uczu�. Ja jednak pragn� s�ysze� ten delikatny szept li�ci. Chc� s�ysze�, jak opowiadaj� moj� w�asn� histori�. Pragn�, aby dotar�a tylko do jednego cz�owieka. Nie wiem gdzie jest, nie wiem co robi, ale chc�, �eby to w�a�nie on us�ysza� te s�owa, bo tylko do niego s� skierowane. Otworzy�am okno najszerzej jak to by�o mo�liwe. Opowiadam o s�o�cu, rado�ci, smutku, �zach. Opowiadam o wszystkim, co by�o wtedy, o wszystkim co jest teraz. M�wi� bez wytchnienia. Tym razem ju� dok�adnie s�ysz�, jak wiatr traci cierpliwo��. Widz�, jak coraz mocniej targa ga��ziami drzewa, jak jego si�a str�ci�a kilka ma�ych listk�w. S�ysz�, �e stara si� zag�uszy� szept li�ci. S�ysz� go coraz wyra�niej, coraz g�o�niej, ale to nie jest ryk zniecierpliwienia. On chce mi co� przekaza�, chce mi co� powiedzie�. Pozwalam swoim my�lom ucichn�� i zaskoczona ws�uchuj� si� w coraz g�o�niejsze podmuchy. To wiatr przyni�s� mi s�owa, muzyk�, �piew. S�ysz�, jak �piewa, a s�owa piosenki s� smutne. Opowiadaj� histori� cz�owieka, kt�ry chcia�, aby te s�owa dotar�y tylko do mnie. Ten �piew jest przeznaczony tylko dla mnie. Jak u�miech... Nawet nie mog� przegna� tej my�li i nie chc� tego. Zacz�a kr��y� wok� �piewu, kt�ry s�ysz�. S�owa s� smutne a w melodii rozbrzmiewa t�sknota. Widz�, jak �piewa, lecz nie wiatr a cz�owiek. Widz�, jak patrzy w moj� stron� i stara si� co� powiedzie�. I s�ysz� s�owa niesione przez wiatr. Odpowiadam, bo s� tylko dla mnie... Nagle wszystko cichnie. Tak nagle, jak rozbrzmia�o wcze�niej feeri� s��w i melodii, w kt�rych zawiera�y si� wszystkie emocje tego �wiata. Umilk�y li�cie, umilk� wiatr. Pr�bowa�am wy�owi� s�uchem jeszcze odrobin� �piewu, kt�ry s�ysza�am przed chwil�. Jednak nic ju� nie uda�o mi si� us�ysze�. Zamkn�am okno, usiad�am ponownie przy biurku. Czu�am, �e po mojej twarzy sp�ywaj� �zy. Spojrza�am na okno i zn�w widzia�am ma�e kropelki sp�ywaj�ce po szybie. Mo�e to nie �zy p�yn�y po mojej twarzy, mo�e to tylko deszcz. Nie czu�am, �e p�acz�. Patrzy�am na te ma�e kropelki i po raz kolejny zda�am sobie spraw� z tego, �e one s� jak ludzie. Zaobserwowa�am dwie z nich, kt�re si� po��czy�y. Potem zn�w na jakiej� nier�wno�ci ich drogi si� rozesz�y w r�ne strony. Niespodziewanie, po jakim� czasie zn�w trafi�y na siebie. Po��czy�y si� i p�yn�y dalej razem, a� do samego ko�ca, do kraw�dzi parapetu. Spojrza�am na klawiatur�, monitor. U�wiadomi�am sobie, �e nie musz� ju� szuka� pomys��w. Mog� przecie� pisa�, o czym b�d� chcia�a. Mog� pisa� o wszystkim, co mi przychodzi do g�owy, o wszystkim na co patrz�. Mog� napisa� nawet o tych kropelkach na szybie i �piewaj�cym wietrze. Mog� je opisa� i zrobi� z tego histori� o niespe�nionej mi�o�ci, t�sknocie. Przez chwil� odnios�am wra�enie, jakbym wr�ci�a z jakiego� innego, obcego �wiata. Mo�liwe, �e ja sama jestem wytworem wyobra�ni jakiego� innego cz�owieka, kt�ry stara si� co� napisa�. Nie wie, co z tego b�dzie, ale pisze dalej, tylko dlatego, �e zacz��. Nie wykluczone, �e pisz�c o mnie cz�owiek ten stara si� opisa� siebie i swoje wspomnienia. Mo�e nawet te krople na szybie s� odzwierciedleniem jego �ycia i jego marze�. Mo�liwe te�, �e opisuj�c �piew wiatru i szept li�ci na drzewie stara si� opisa� swoje wspomnienia, ale chce to zrobi� tak, �eby by�y dost�pne tylko dla wybranych. A mo�e wybranej? Jak u�miech, kt�ry jej przesy�a. Chcia�abym si� dowiedzie�, jak to jest naprawd�. Chcia�abym si� dowiedzie�, czy to wszystko nie jest snem, z kt�rego nagle wszyscy si� obudzimy nie�wiadomi nawet tego, �e spali�my. Uda�oby mi si� to, s�owo daj�. Uda�oby mi si�, gdyby nie obudzi�o mnie znajome, specyficzne, d�ugo wyczekiwane pukanie do drzwi.