Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela |
Rozszerzenie: |
Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Carey Jacqueline - Kusziel 3 Wcielenie Kusziela Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
CAREY JACQUELINE
Kusiel III Wcielenie Kusziela
Strona 4
JACĄUELINE CAREY
PODZIĘKOWANIA
Mam dług wdzięczności wobec wszystkich ludzi, którzy przyczynili się do sukcesu
trylogii Dziedzictwo Kusziela. Mojemu pierwszemu agentowi, Toddowi Keithleyowi,
którego wiara w książki sprawiła, że stało się to możliwe, oraz mojej agentce, Jane
Dystel, dzięki wsparciu której trylogia została ukończona i wydana. Wszystkim w
wydawnictwie Tor, i szczególnie mojej redaktorce, Claire Eddy, za jej umiejętności i
pasję.
I w końcu, ale przenigdy w najmniejszym stopniu: Czytelnikom.
Dziękuję.
DRAMATIS PERSONAE
DOMOWNICY FEDRY
Anafiel Delaunay de Montrčve – mentor Fedry (nieżyjący)
Alcuin nó Delaunay – uczeń Delaunaya (nieżyjący)
Fedra nó Delaunay de Montrčve – hrabina de Montrčve, anguisette
Joscelin Verreuil – kochanek Fedry, brat kasjelita (Siovale)
Fortun, Remy – kawalerowie (nieżyjący)
Ti-Filip – kawaler
Hugues – służący
Eugenia – gospodyni
Clory – siostrzenica Eugenii
Purnell Friote – zarządca majątku Montrčve
Richelina Friote – żona Purnella
Benoit – chłopiec stajenny
Strona 5
CZŁONKOWIE RODZINY KRÓLEWSKIEJ TERRE D’ANGE
Ysandra de la Courcel – królowa Terre d’Ange, żona Drustana mab Necthana
Sydonia de la Courcel – starsza córka Ysandry
Alais de la Courcel – młodsza córka Ysandry
Barąuiel L’Envers – wuj Ysandry, diuk L’Envers (Namarra)
Strona 6
ALBA
Drustan mab Necthana – cruarcha Alby, mąż Ysandry de la Courcel
Necthana – matka Drustana
Breidaja, Moireada (nieżyjące), Sibeal – siostry Drustana, córki Necthany
TRZY SIOSTRY
Hiacynt – uczeń Pana Cieśniny, Książę Podróżnych Tilian, Gildas – słudzy
LA SERENISSIMA
Benedykt de la Courcel – stryjeczny dziadek Ysandry, książę krwi (nieżyjący)
Melisanda Szachrizaj de la Courcel – druga żona Benedykta
Imriel de la Courcel – syn Benedykta i Melisandy
Severio Stregazza – syn Marii Celestyny de la Courcel i Marka Stregazza, książę
krwi
Cesare Stregazza – doża La Serenissimy
Ricciardo Stregazza – młodszy syn doży
Allegra Stregazza – żona Ricciarda
Benito Dandi – szlachcic, członek klubu immortali
VERREUIL
kawaler Miliard – ojciec Joscelina
Ges – matka Joscelina
Luk – starszy brat Joscelina
Iwona – żona Luka
Mahieu – młodszy brat Joscelina
Maria Luiza – żona Mahieu
Strona 7
Jehana – starsza siostra Joscelina
AMILCAR
Nicola L’Envers y Aragon – kuzynka królowej Ysandry
Ramiro Zornin de Aragon – doradca króla, mąż Nicoli
Fernan – hrabia Amilcaru
Vitor Gaitan – kapitan straży portowej
Mago, Harnapos – kartagińscy więźniowie
Strona 8
MENECHET
Fadil Chouma – handlarz niewolników (nieżyjący)
Nesmut – chłopak na posyłki
Raif Laniol, hrabia de Penfars – ambasador w Menechecie
Julia de Penfars – żona Raifa
Ptolemeusz Dikajos – faraon Menechetu
Klitemna – żona faraona
Rechmire – urzędnik skarbu
Denise Fleurais – uczestniczka delegacji pana Amaurego
Radi Arumi – dżebeński przewodnik
generał Hermodorus – wróg faraona
KHEBBEL-IM-AKAD
Sinaddan-Szamabarsin – lugal Khebbel-im-Akad Waleria L’Envers – żona lugala,
córka Barquiela L’Envers Tizrav – perski przewodnik
Renée de Rives – uczestniczka delegacji pana Amaurego Nicholas Vigny – członek
delegacji pana Amaurego Nurad-Sin – akadyjski kapitan
DRUDŻAN
Mahrgakir – „Zwycięzca Śmierci”, władca Drudżanu
Gasztaham – naczelny kapłan Skotophagotis
Tahmuras – wojownik
Nariman – zwierzchnik eunuchów w zenanie
Ruszad – eunuch z Persji
Erich – niewolnik ze Skaldii
Strona 9
Drucylla – niewolnica z Tyberium
Kaneka – niewolnica z Dżebe-Barkal Uru-Azag – eunuch z Akadu Jolanta –
niewolnica z Chowatu Naznina – niewolnica z Efezjum Jagun – wódz Tatarów
Kereitów
DŻEBE-BARKAL
Wali – przewodnik rzeczny
Mek Timmur – przewodnik karawany
Zanadechete – królowa Meroe
Ras Lijasu – książę Meroe
Nathifa – siostra Lijasu
Tifari Arnu – przewodnik
Bizan – przewodnik
Nkuku – tragarz
Yedo – tragarz
Szoanete – babka Kaneki, bajarka
SABA
Hanoch ben Hadad – kapitan milicji Jewuna – wdowa, siostra Hanocha Bilgah –
członek sanhedrynu Abiram – członek sanhedrynu Ranita – kobieta z Saby Semira –
kobieta z Saby Morit – kobieta z Saby, astronom Ardat – córka Jewuny Eszkol ben
Awidan – żołnierz
INNI
Evrilac Durę – kapitan garnizonu Pointę des Soeurs
Guillar, Armand – żołnierze z Pointę des Soeurs
Eleazar ben Enoch – mistyk jeszuicki
Adara – żona Eleazara
Michel Nevers – kapłan Kusziela
Strona 10
Audyna Davul – d’Angelińska uczona
Emil – członek dawnej grupy Hiacynta, wódz Cyganów w Mieście
brat Selbert – naczelny kapłan z sanktuarium Elui (Siovale)
Liliana – nowicjuszka z sanktuarium Elui (Siovale)
Honora, Beryl, Cadmar, Ti-Michel – dzieci z sanktuarium Elui (Siovale)
Jacąues Écot – mleczarz (Siovale)
Agnes – żona Jacąuesa (Siovale)
Kristof, syn Oszkara – naczelnik cygańskiej kompanii
Cecylia Laveau-Perrin – adeptka Domu Cereusa, nauczycielka Fedry i Alcuina
Roxanna de Mereliot – Pani Marsilikos (Eisanda)
Thelesis de Mornay – nadworna poetka
Kwintyliusz Rousse – admirał floty królewskiej
JEDEN
Skończyło się snem.
Sędziwa Wyrocznia Aszery z Morza obiecała mi dziesięć lat spokoju; miałam
dziesięć lat i w tym czasie mój majątek rósł wraz z dostatkiem Terre d’Ange, mojej
umiłowanej ojczyzny. Jakże często czas wielkiego szczęścia można docenić tylko
wtedy, gdy spogląda się wstecz. Dobrze, że przepowiednia Wyroczni posłużyła mi
również za przestrogę, bo nie było dnia, który bym przeżyła bez doceniania jej
łaskawości. Cieszyłam się jeszcze młodością i pięknem, przy czym to drugie
pogłębiało się w miarę, jak mijające lata zabierały pierwsze. Mówiła o tym moja dawna
mentorka, Cecylia Laveau – Perrin, i jeśli jako dwudziestoletnia dziewczyna
zbagatelizowałam jej słowa, to uznałam ich słuszność, gdy zostawiłam za sobą
lekkomyślne lata wczesnej młodości.
Wielu może uznać, że nie ma się czym przejmować, ale jestem D’Angeliną i nie mam
powodu, żeby przepraszać za nasz styl życia. Mogę sobie być hrabiną de Montrčve,
co więcej, bohaterką królestwa – czyż następca nadwornej poetki nie sławił w
poemacie moich czynów? – ale zaistniałam jako Fedra nó Delaunay, sługa Naamy i
Wybranka Kusziela, anguisette i najbardziej wyjątkowa kurtyzana spośród
wszystkich znanych w królestwie. Nigdy nie twierdziłam, że nie jestem próżna.
Strona 11
Miałam rzeczy i względy, które ceniłam nade wszystko, przy czym nie najbłahszą
spośród nich była przychylność mojej królowej, Ysandy de la Courcel, która przed
dziesięciu laty obdarzyła mnie Gwiazdą Towarzysza za rolę w ocaleniu tronu. Już
wtedy widziałam w niej zadatki na wielką władczynię – przypuszczam, że do tej pory
dostrzegło je całe listwotwo. Przez dziesięć lat Terre d’Ange zaznała życia w spokoju
i dobrobycie; Terre d’Ange i Alba – władane pospołu przez Ysandrę de la Croucel i
cruarchę Drustana mab Necthana, którego mam zaszczyt nazwać przyjacielem. Ręka
Elui musiała pobłogosławić ten mariaż, skoro miłość wyrosła z nasion politycznego
przymierza! Zaiste, miłość okazała się potężną siłą, pokonując nawet morderczą
Cieśninę rozdzielającą tych dwoje.
Niestety, wymagało to poświęcenia Hiacynta.
Stąd natura mojego snu.
Gdy się zbudziłam, drżąca i zdyszana, ze łzami spływającymi spod zamkniętych
powiek, nie wiedziałam, że to początek końca. Nawet w chwilach największego
szczęścia nie zapomniałam o Hiacyncie. Nie śniłam o nim wcześniej, to prawda, ale
zawsze o nim myślałam. Jak mogłabym tego nie robić? Był moim najdawniejszym,
najdroższym przyjacielem, towarzyszem dzieciństwa. Nawet mój pan Anafiel
Delaunay, który zabrał mnie, wówczas dziesięcioletnią, do swojego domu, wyszkolił
w sztuce szpiegowania i dał mi swoje nazwisko, które noszę do dziś dnia, nie znał
mnie tak długo. To, jaka jestem, kim się stałam, zawdzięczam mojemu panu
Delaunayowi, który paroma słowy przemienił fatalną skazę w uświęcony znak, ślad
Strzały Kusziela. Ale to Hiacynt poznał mnie wcześniej i ofiarował mi przyjaźń, gdy w
Dworze Nocy byłam tylko niechcianym bękartem dziwki, sierotą ze szkarłatną plamką
w lewym oku – z plamką czyniącą mnie niezdolną do służby Naamie i sprawiającą, że
przesądny lud wytykał mnie palcami i nie szczędził przezwisk.
I śniłam o tamtym Hiacyncie. Nie o młodym mężczyźnie, którego zostawiłam losowi
gorszemu od śmierci – ów los powinien przypaść mnie – lecz o cygańskim chłopcu z
czarnymi kędziorami i wesołym uśmiechem, o chłopcu, który pod wywróconym
straganem wyciągnął do mnie rękę i zawarł ze mną konspiracyjną przyjaźń.
Z drżeniem głęboko zaczerpnęłam tchu, czując, jak sen blaknie, a łzy wciąż moczą
moje policzki. Jakże łatwo jest wzbudzić w człowieku przerażenie! We śnie stałam na
dziobie statku, jednego z szybkich, zwrotnych ilirskich żaglowców, znanych mi tak
dobrze z wcześniejszych przygód, i płakałam, widząc, jak powiększa się otchłań
wodna pomiędzy mną a brzegiem samotnej wyspy, gdzie Hiacynt stoi samotnie,
wyciąga ręce i wykrzykuje moje
imię. Na tej wyspie odgadł zagadkę, nazwę źródła mocy Pana Cieśniny. Ja też ją
rozwiązałam, ale Hiacynt użył dromonde, cygańskiego daru widzenia, i jego
odpowiedź sięgała dalej w przeszłość. Zapewnił nam bezpieczną przeprawę przez
Strona 12
Cieśninę, kiedy ogromnie jej potrzebowaliśmy, i drogo za to zapłacił, miał bowiem
pozostać związany przez całą wieczność z tymi kamienistymi brzegami, jeśli geis nie
zostanie przerwane. Klucza do zerwania klątwy szukałam od wielu lat, i tak we śnie,
jak na jawie kończyło się to porażką. Słyszałam za plecami głosy marynarzy,
klnących na przeciwne wiatry, które unosiły nas coraz dalej od wyspy. Przestrzeń
szarej wody stale się poszerzała, ścigały nas krzyki Hiacynta, wołającego chłopięcym
głosem do kobiety, którą się stałam: Fedro, Fedro!
Zadrżałam na to wspomnienie i moje myśli odruchowo skierowały się ku temu, co
niosło pociechę. Przytuliłam się do śpiącego obok Joscelina i oparłam mokry od łez
policzek na jego ramieniu – był to bowiem ostatni i największy z moich darów, ten,
który ceniłam najbardziej: miłość. Od dziesięciu lat Joscelin Verreuil był moim
wybrankiem i jeśli tysiące razy kłóciliśmy się i wzajemnie raniliśmy do żywego, nie
żałuję ani jednego dnia. Niech całe królestwo się śmieje – i śmieją się, a jakże – ze
związku kurtyzany i kasjelity; my wiemy, czym dla siebie jesteśmy.
Joscelin się nie obudził, tylko zmienił pozycję, przytulając się do mnie. Księżyc
zaglądał przez wychodzące na ogród okno sypialni, poświata srebrzyła rozrzucone
na poduszce jasne włosy Joscelina, a zioła i róże nasycały powietrze słodkim
aromatem. Nasza sypialnia jest przyjemnym miejscem do snu i kochania.
Przycisnęłam usta do ramienia Joscelina. To mógłby być Hiacynt, gdyby wypadki
potoczyły się inaczej. Marzyliśmy o tym, on i ja.
Nikt nie wie, co by było, gdyby…
Jakiś czas później zasnęłam i śniłam, że wciąż rozmyślam, aż zbudziłam się w
słońcu, kładącym się jasnym pasem na pościeli. Joscelin już był w ogrodzie. Jego
sztylety błyskały, gdy płynnie wykonywał serie kasjelickich ćwiczeń, powtarzanych
codziennie od dziesiątego roku życia. Dopiero gdy wstałam, wykąpałam się i
zasiadłam do śniadania, przyszedł, by się ze mną przywitać. Miał posępny wzrok.
–Są wieści z Azalii.
Zastygłam z kromką chleba z miodem w połowie drogi do ust. Po chwili ostrożnie
odłożyłam ją na talerz, wspominając sen.
–Jakie wieści?
Joscelin usiadł naprzeciwko mnie, wspierając łokcie na stole i brodę na rękach.
–Nie wiem. To ma coś wspólnego z Cieśniną. Kurier Ysandry nie chciał powiedzieć
nic więcej.
–Hiacynt – szepnęłam.
Strona 13
–Możliwe. – Jego głos brzmiał ponuro. – Mamy stawić się na dworze, gdy tylko
będziesz gotowa.
Wiedział, tak samo jak ja. Joscelin był tam, kiedy Hiacynt przyjął na siebie moje
przeznaczenie, widząc dzięki dromonde to, do czego ja doszłam na drodze
rozumowania, i w ten sposób skazując się na wieczne wygnanie. Piękny los dla
Księcia Podróżnych, nieskończona egzystencja na maleńkiej wyspie wśród głębokich
wód rozdzielających Terre d’Ange i Albę, i przyuczanie się do roli Pana Cieśniny.
Taka była umowa. Pan Cieśniny miał zostać uwolniony od klątwy dopiero wtedy,
gdy ktoś zajmie jego miejsce. Jedno z nas musiało zostać. Wiedziałam, że to
konieczne, i byłam gotowa to zrobić. Uznałam, że warto ponieść ofiarę, gdyż w
przeciwnym wypadku statki z Alby nie pokonałyby Cieśniny i Terre d’Ange podbiłaby
armia Skaldów.
Rozwiązałam zagadkę i oznajmiłam, jaka jest odpowiedź: Pan Cieśniny czerpał
swoją moc z Zaginionej Księgi Razjela. Ale dromonde pozwala spoglądać tak w
przód, jak i wstecz, dlatego odpowiedź Hiacynta sięgała głębiej. Zobaczył samą
genezę geis, jak anioł Rahab pokochał śmiertelną kobietę, która nie kochała jego, i
wziął ją w niewolę. Jak spłodził z nią syna, jak podjęła próbę ucieczki i zginęła
podczas niej wraz ze swoim umiłowanym. Jak Rahab został ukarany przez Boga
Jedynego za nieposłuszeństwo i jak w złości wywarł zemstę
na synu, który pewnego dnia miał zostać nazwany Panem Cieśniny. Jak Rahab
wyniósł z głębiny stronice Zaginionej Księgi Razjela, jak dał je swojemu synowi wraz
z władzą nad wodami i jak uwięził go na samotnej wyspie Trzech Sióstr, skazując na
rozdzielanie Terre d’Ange i Alby, dopóki jego własna kara nie dobiegnie końca.
Taki oto los stał się udziałem Hiacynta.
Od ponad dziesięciu lat szukałam sposobu na przełamanie klątwy, która go więziła, i
zgłębiałam wiedzę jeszuicką w nadziei, że znajdę klucz do uwolnienia mojego
przyjaciela. Jeśli klucz istniał, mógł być ukryty w naukach tych, którzy czcili Jeszuę
ben Josefa, uznanego potomka Boga Jedynego. Niestety, ja nie mogłam go znaleźć.
Była to jedna z niewielu spraw, w których poniosłam całkowitą klęskę.
–Idziemy. – Odsunęłam talerz, straciwszy apetyt. – Muszę wiedzieć, co się stało.
Joscelin pokiwał głową i wyszedł by wydać stajennemu dyspozycje do
przygotowania powozu. Ja poszłam się przebrać w coś odpowiedniego na wizytę na
dworze. Włożyłam suknię z bursztynowego jedwabiu i przypięłam do stanika Gwiazdę
Towarzysza, brylantowy herb Elui w promienistej oprawie. Noszenie takiej broszy
jest trochę kłopotliwym zaszczytem, ponieważ jednak wzywała mnie królowa, nie
śmiałam pojawić się bez niej. Ysandra przywiązywała dużą wagę do przyznawanych
Strona 14
godności.
Mój powóz ze zmienionym herbem Montrčve na drzwiczkach jest dobrze znany w
Mieście Elui. Tu i ówdzie przechodnie pozdrawiali mnie wesoło i przesyłali całusy, a
ja skrywałam niepokój i z uśmiechem odpowiadałam na hołdy, bo przecież nie z winy
moich wielbicieli nerwy miałam napięte jak struny. Joscelin znosił to ze zwykłym u
niego stoicyzmem. Kiedyś to jego zachowanie było przedmiotem naszych częstych
sporów. Z biegiem lat staliśmy się trochę mądrzejsi.
Jeśli wciąż miewałam klientów, to byli oni nieliczni i starannie wybrani – trzy razy do
roku, nie więcej i nie mniej, godziłam się na spotkanie jako sługa Naamy. Po wielu
kłótniach i dyskusjach z Joscelinem takie rozwiązanie okazało się kompromisem
znośnym dla obu stron. Nic na to nie poradzę, że Strzała Kusziela budzi we mnie
gwałtowne żądze; jestem anguisette, stworzoną do znajdywania największej
rozkoszy w cierpieniu. Na tej samej zasadzie Joscelin nie może zmienić faktu, że on
jest ulepiony z zupełnie innej gliny.
Zapewne oboje wiemy, że na tym świecie są tylko dwie osoby zdolne naprawdę nas
rozdzielić. A jedna…
Nikt nie wie, jak mogłoby być.
Nikt nie wie, co by było, gdyby…
Hiacynt.
Co do drugiej osoby… Ale nie mówimy o Melisandzie Szachrizaj, wyjąwszy wzmianki
w kontekście aktualnych wydarzeń politycznych. Joscelin lepiej niż ktokolwiek inny
zna ogrom mojej nienawiści do niej; inne uczucia, jakimi ją darzę, są przekleństwem
mojej natury i brzemieniem, które dźwigam w milczeniu. Kiedyś zaproponowałam jej
siebie w zamian za wiadomość o miejscu pobytu jej syna. Melisanda nie była skłonna
zapłacić tej ceny. Nie sądzę, by sprzedała tę informację za jakąkolwiek cenę, bo
wśród żywych nie ma chyba nikogo, kto wiedziałby coś o chłopcu. Wiem, zasięgałam
języka.
To druga tajemnica, której nie zdołałam odkryć.
Obecnie ma to mniejsze znaczenie, trochę mniejsze, choć gdy chodzi o Melisandę,
nigdy nie ma pewności. Ysandra kiedyś uważała, że moje obawy są nieuzasadnione,
zabarwione przez emocje anguisette. Tak rzeczywiście było, zanim się dowiedziałam,
że Melisanda Szachrizaj poślubiła jej stryjecznego dziadka Benedykta de la Courcel i
urodziła syna, który mógł odziedziczyć tron Terre d’Ange. Choć Benedykt od dawna
nie żyje, podobnie jak jego współspiskowiec Percy de Somerville, Melisanda wciąż
mieszka w świątyni Aszery z Morza. Los jej syna pozostaje nieznany, a planów
Melisandy nie potrafię odgadnąć.
Strona 15
Moja królowa Ysandra ma mniej zmartwień, odkąd osiem lat temu urodziła córkę, a
dwa lata później drugą. Teraz dwie następczynie stoją pomiędzy synem Melisandy a
tronem i codziennie są dobrze strzeżone; kwestią bardziej palącą pozostaje sukcesja
w Albie, gdzie
obowiązuje dziedziczenie matrilinearne. O ile Drustan nie zerwie z tradycją
Cruithnów, następca tronu będzie dzieckiem nie jego lędźwi, lecz łona jednej z jego
sióstr. Takie są zwyczaje jego ludu, Cullach Gorrym, który zwie się Najstarszymi
Dziećmi Ziemi. Drustan ma dwie siostry, Breidaję i Sibeal, z których żadna nie wyszła
za potomka Elui.
Tak po dziesięciu latach pokoju wyglądała polityka Terre d’Ange w dniu, w którym
jechałam do pałacu, żeby wysłuchać nowin z Azalii.
Azalia, północna prowincja Terre d’Ange, leży najprzeciwko Alby, oddzielona od niej
przewężeniem Cieśniny. Kiedyś wody te były prawie nieprzebyte i podlegały władzy
tego, którego nazwsaliśmy Panem Cieśniny. To się zmieniło od czasu ofiary Hiacynta
i małżeństwa Ysandry z Drustanem – a jednak żadnemu statkowi nie udało się dobić
do brzegu wysp zwanych Trzema Siostrami. Ograniczenia złagodniały, lecz została
klątwa rzucona przez nieposłusznego anioła Rahaba. Dopóki nie skończy się jego
kara, dopóty klątwa pozostanie w mocy.
Jak zauważył Pan Cieśniny, Bóg Jedyny ma długą pamięć.
Pełna złych przeczuć, weszłam z Joscelinem na dziedziniec pałacu. Wezwanie
mogłoby budzić nadzieję, gdyby nie sen. Już kiedyś moje lęki objawiły się w snach,
choć potrzebowałam pomocy wyszkolonego adepta Domu Gencjany, żeby je
zrozumieć – i wtedy okazały się jak najbardziej uzasadnione. Tym razem pamiętałam
sen. Zbudziłam się we łzach i pamiętałam. Słowa niewidomej staruszki wraz z
wewnętrznym drżeniem przestrzegały mnie, że dekada spokoju zbliża się do końca.
Strona 16
DWA
Ysandra przyjęła nas w jednym z mniejszych pokojów narad, wysokiej komnacie ze
stołem, wokół którego stało osierm wyściełanych krzeseł. Królowa zajmowała
miejsce u szczytu stołu, a po bokach siedziało trzech mężczyzn w podniszczonych
po podróży strojach z herbami rodu Courcel.
–Fedro. – Gdy wprowadzono nas do komnaty, Ysandra podeszła i obdarzyła mnie
powitalnym pocałunkiem. – Messire Verreuil. – Uśmiechnęła się, gdy Joscelin złożył
kasjelicki ukłon, krzyżując przed sobą zarękawia. Ysandra zawsze go lubiła,
szczególnie od czasu, gdy w jej obronie skrzyżował ostrza z niedoszłym zabójcą. –
Miło was widzieć. Uznałam, że powinniście jako pierwsi posłuchać o tym fenomenie.
–Pa… – Pohamowałam się chyba po raz tysięczny; Gwiazda Towarzysza uprawniała
mnie do zwracania się do potomków Elui jak do równych sobie, jednak nawet po tylu
latach stało to w sprzeczności z moją naturą i szkoleniem. – Ysandro, bardzo ci
dziękuję. Czy chodzi o wieści z Cieśniny?
Trzej mężczyźni zerwali się z miejsc, gdy królowa wstała, i Ysandra zwróciła się w
ich stronę.
–To Evrilac Duré z Trevalionu i jego podkomendni, Guillard i Armand – powiedziała.
– Od roku, z rozkazu Ghislaina nó Trevalion pełnią straż w Pointe des Soeurs.
Nogi ugięły się pode mną.
–Hiacynt – szepnęłam.
Point des Soeurs leży w północno-zachodniej Azalii w księstwie Trevalion, najbliżej
wysp, które D’Angelinowie nazwali Trzema Siostrami; tam władał Pan Cieśniny i tam
miał zastąpić go Hiacynt.
–Nie mamy wiadomości o Cyganie, hrabino – powiedział cicho Evrilac Duré,
występując do przodu i składając lekki ukłon. Był wysoki, po czterdziestce, ze
zmarszczkami w kącikach szarych oczu, powstałymi na skutek długotrwałego
spoglądania na morze. – Przykro mi. Wiele słyszeliśmy o jego poświęceniu.
Niewątpliwie w Azalii o tym mówiono. To tam dobiliśmy do brzegu, wniesieni w
ujście rzeki Rhenus przez potężną falę posłuszną Panu Cieśniny, D’Angelinowie,
Cruithnowie i Dalriadowie, z wciąż świeżą i bolesną raną po utracie Hiacynta. Powitał
nas Ghislain nó Trevalion, wówczas Ghislain de Somerville. Wyrzekł się nazwiska
ojca, czemu się wcale nie dziwię.
–Usiądźcie i posłuchajcie. – Ysandra wskazała krzesła.
Strona 17
Choć w królestwie panuje spokój, straże w Point des Soeurs pozostają czujne.
Azalijczycy mają swoją dumę i dobrze wiedzą, że skaliste wzniesienie leży niedaleko
granicy z Kuszetem. Nawet w czasie pokoju dochodzi do utarczek pomiędzy
potomkami Towarzyszy Elui. Błogosławiony Elua, poczęty z krwi Jeszui ben Josefa i
łez Marii Magdaleny, pielęgnowany w łonie Ziemi, nie szukał włości tutaj, gdzie po
długich wędrówkach powitany został z otwartymi ramionami. Ten kraj uczynił swoim
domem i Terre d’Ange nosi nazwę na jego cześć. Kochaj jak wola twoja, przykazał
nam; nic więcej. Inaczej rzecz się ma z jego Towarzyszami – Azą, Naamą, Anaelem,
Ejszet, Kuszielem, Szamchazajem i Kamaelem – upadłymi aniołami, którzy uwolnili
Eluę i pomagali mu w drodze, i którzy podzielili między siebie królestwo. Dali nam
wiele darów – i waśnie. Tylko Kasjel nie upomniał się o prowincję, wiernie trwając u
boku Elui, Towarzysz Doskonały.
Odeszli wszyscy do prawdziwej Terre d’Ange, która leży w zaświatach. Aby to się
stało możliwe, Bóg Jedyny i Matka Ziemia zawarli pokój. Zostaliśmy tylko my, ich
potomkowie. Wypełniamy przykazanie Błogosławionego Elui najlepiej, jak potrafimy, i
wciąż tworzymy naszą historię. Jej elementem była opowieść rozpoczęta przez
Armanda, pełniącego nocną wartę, kiedy się zaczęło.
–Błyskawice – powiedział Armand z Trevalionu – jakich nigdy nie widziałem,
niebiesko-białe i trzeszczące, pani, wielkie i rozwidlone, bijące z jednej chmury jakieś
dziesięć mil od wybrzeża. – Wzruszył ramionami. – Wiem, że z tamtej strony leżą
Trzy Siostry. W ciemności nie mogłem być pewien, ale zdaje się, że chmura wisiała
nad nimi.
–Przecież burza z piorunami nie jest niczym dziwnym – zauważył Joscelin.
Armand pokręcił głową.
–Widywałem burze, messire kasjelito, zwyczajne i niezwyczajne. Trzeci raz pełnię
służbę w Pointe des Soeurs. To nie była burza i czegoś podobnego nigdy nie
widziałem. Noc była cicha, niebo jak czarny aksamit usiany gwiazdami i tylko w
jednym miejscu przysłaniała je chmura. Przy każdym błysku widziałem jej spodnią
stronę, fioletową i czarną, gdzieniegdzie migoczącą złotem. Stałem na murach
otoczony spokojem wiosennej nocy i patrzyłem. Wreszcie poszedłem po dowódcę.
–Opisuje wiernie – potwierdził Evrilac Duré. – Dokoła panowała cisza, tylko fale
szumiały łagodnie i w Point des Soeurs cykały świerszcze. Ale widzieliśmy, jak
błyskawice rozdzierają niebo i morze szaleje wokół Trzech Sióstr. – Położył ręce na
stole. – Mieszkając nad Cieśniną, widziałem wiele dziwnych rzeczy. Nikt temu nie
zaprzeczy, ani mężczyzna, ani kobieta, czy to w Albie, czy w Terre d’Ange. Przypływy
sprzeczne z wolą księżyca, prądy płynące wstecz, kipiele, wiry i niełamiące się fale…
Sami widzieliście Oblicze z Wody, prawda?
Strona 18
–Tak. – Czegoś takiego nigdy się niezapomina.
–Tak słyszałem – mruknął Duré. – Ja jednak nie znałem tego ani z widzenia, ani ze
słyszenia. Błyskawice pomykały po niebie przez większą część nocy i pioruny biły
jeden po drugim, gdy razem z Armandem patrzyliśmy z wieży. Widok był piękny i
straszny. Tuż przed świtem rozbłysła ostatnia błyskawica, a była tak jasna, że
rozświetliła całe niebo, i rozległ się ogłuszający huk gromu. Zaraz potem
usłyszeliśmy krzyk, ludzki głos, jak się zdaje, ale tak potężny, że zagłuszył szum
morza. Długi, przeraźliwy krzyk. – Duré umilkł na chwilę. – A później zapadła cisza.
–Zbudził się cały garnizon – odezwał się trzeci mężczyzna, Guillard. – Ja pierwszy
wyskoczyłem na zewnątrz, gdy niebo szarzało na wschodzie. Ujrzałem nadciągającą
falę, która złamała się na brzegu i zostawiła na nim wszystko, co niosła. Ryby,
węgorze, tysiące stworzeń morskich podskakiwało i snęło na kamieniach. Fala
rozchodziła się wielkim pierścieniem, jak zmarszczki na stawie po wrzuceniu kamyka.
– Pokręcił głową. – Cały brzeg, jak okiem sięgnąć, wił się i trzepotał. Nigdy nie
widziałem czegoś podobnego.
–Widzieliście więc chmurę i dziwne błyskawice – powiedziałam, ściągając brwi. – A
potem falę, która wyrzuciła na brzeg mnóstwo ryb. A co z wyspami? Czy
próbowaliście zbliżyć się do Trzech Sióstr?
Mężczyźni wymienili spojrzenia. Evrilac Duré złożył ręce.
–Nie. Jesteśmy zobowiązani do obserwowania i składania meldunków. Wysłałem
wieści do pana Ghislaina, on zaś kazał mi bezzwłocznie powiadomić Jej Wysokość,
co uczyniłem.
Bał się. Widziałam strach w jego oczach, w napiętych liniach wokół ust. Nie mogłam
go potępiać. Jakieś dwanaście lat temu zginęło wielu ludzi z Trevalionu, w tym wielu
podkomendnych Ghislaina, podczas próby sforsowania Cieśniny. Sam Ghislain nie
ponosił winy, rozkazy wydał stary król, dziadek Ysandry, Ganelon de la Courcel. Tak
czy inaczej, zginęli. Nie mogłam nikogo winić za strach. Ja też się bałam.
Ysandra chrząknęła.
–Już wysłałam kurierów do Kwintyliusza Rousse. Ale admirał jest daleko, bierze
udział w wyprawie do Khebbel-im-Akad i nie wróci przed końcem lata. Fedro,
uznałam, że chciałabyś poznać te wieści. Jak rozumiem, prowadziłaś poważne
badania na temat Pana Cieśniny.
–Tak.
Przeciągnęłam rękami po twarzy, żałując, że admirał floty królewskiej wyruszył w
daleki rejs. Kwintyliusz Rousse był z nami, gdy Hiacynt podjął decyzję; co więcej,
Strona 19
admirał od dawna miał zatarg z Panem Cieśniny. To on rok po roku wypróbowywał
obronę Trzech
Sióstr. Jeśli ktokolwiek nadawał się do ponowienia próby, to tylko on. Ja miałam
wyłącznie bezużyteczną wiedzę – i Joscelina, z którego na morzu było niewiele
pożytku, bo mój osobisty Towarzysz Doskonały, niestety, nie urodził się do
żeglarskiego życia i na morzu najczęściej wymiotował przez reling.
–Co sądzisz? – Ysandra patrzyła na mnie życzliwie. Znała Hiacynta, aczkolwiek
krótko, i wiedziała o naszej długotrwałej przyjaźni.
–Nie wiem. – Uniosłam głowę. – Pan Cieśniny powiedział, że terminowanie będzie
długie. Może to tylko jakaś demonstracja mocy. Ale w głębi duszy czuję, że chodzi o
coś więcej. Za twoim pozwoleniem, chciałabym to zbadać.
–Pozwalam. – Ysandra spojrzała nie bez pewnej surowości na Evrilaca Duré. –
Messire Duré, nie rozkażę nikomu z Trevalionu przypuszczać szturmu na Trzy
Siostry… ale poproszę o to. Jeśli Fedra nó Delaunay zechce popłynąć, czy ją
zawieziecie?
Evrilac Duré głośno przełknął ślinę i odrobinę uniósł brodę. Azalijczycy są dumni i
słowa Ysandry dotknęły go do żywego. Moja królowa poznała podstawy
manipulowania ludźmi, odkąd wstąpiła na tron.
–Wasza Wysokość, zawieziemy! – odparł.
Tak oto nasze plany zostały określone.
Ysandra odprawiła Azalijczyków, żeby mogli się posilić i odpocząć, a następnie
poinstruowała sekretarza szkatuły królewskiej, że mają zostać nagrodzeni, a nasza
wyprawa hojnie zaopatrzona. Joscelina i mnie zaprosiła na posiłek w ogrodzie, z
czego się ucieszyłam, bo przecież nie dokończyłam śniadania i trochę zgłodniałam.
Przedpołudniowe słońce grzało zieleniące się rośliny w ogrodzie dwa razy większym
od mojego skromnego ogródka i trzy razy lepiej zadbanym. Dzieliliśmy z Ysandra
rzadką chwilę zażyłości, gdy wspólnie piliśmy gorące mleko z winem, korzeniami i
jajkiem, pojadając pierwsze owoce wczesnej wiosny. W królestwie było niewiele
osób, które Ysandra darzyła bezgranicznym zaufaniem. Ze wszystkich zaszczytów,
jakimi mnie nagrodziła, jej zaufanie cenię sobie najbardziej.
Szambelan pokoju dziecinnego przyprowadził Sydonię i Alais, córki Ysandry, żeby
przywitały się z matką. Muszę przyznać, że obie były prześliczne. Starsza, Sydonia,
była poważną dziewczynką z prostymi, lśniącymi włosami w kolorze starego złota i z
ciemnymi oczami ojca; w młodziutkiej delfinie dostrzegłam cechy obojga rodziców.
Mniej miała ich jej siostra Alais, drobna, ciemnowłosa i skłonna do płatania figli. To
Strona 20
ona wspięła się na kolana Joscelina i wsunęła kędzierzawą główkę pod jego brodę.
Joscelin roześmiał się i pozwolił jej bawić się sprzączkami zarękawi. Umiał
postępować z dziećmi lepiej niż ja.
Ysandra uśmiechała się z matczyną pobłażliwością, gładząc lśniące włosy Sydonii,
która klęczała obok niej, zajęta okręcaniem łodyżek fiołków wokół stołowej nogi z
kutego żelaza.
–Alais zwykle nie garnie się do ludzi, Joscelinie. Może powinieneś się zastanowić,
czy nie zostać ojcem. Zdaje się, że masz podejście do dzieci.
–Hmm… – Joscelin objął dziewczynkę jedną ręką, a drugą sięgnął do salaterki z
jagodami. – Złamałem dość przysiąg bez znieważania łaski Kasjela, pani.
Królowa popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami, a ja bez zmrużenia oka
odwzajemniłam spojrzenie.
Myśleliśmy o tym, oczywiście, jakżeby inaczej. Ale słowa Joscelina zawierały
prawdę, a jeszcze głębszej prawdy nie powiedziałam Ysandrze. Noszę pechowe imię,
nadane mi przez matkę, która wiedziała dużo o sztukach Naamy, lecz niewiele o
czymkolwiek innym. Mój pan Kusziel naznaczył mnie na swoją sługę, a jego celna
Strzała sięgnęła głębiej, niż mogłam przypuszczać. Kto wie, czy wątpliwy dar
anguisette nie jest dziedziczny? Nigdy nie słyszałam, że jest, ale też nigdy nie
słyszałam, że nie jest. Jestem jaka jestem i rozpaczanie nad tym nie ma sensu.
Zapewne nie przeżyłabym swych wszystkich przygód, gdyby nie moja wyjątkowa
zażyłość z bólem. Lypiphera, nazwali mnie na wyspie Kriti; znosząca ból.
Otóż to, nie miałam zamiaru przekazać tego wątpliwego daru dziecku z mojej krwi,
dlatego nigdy nie poprosiłam Ejszet o błogosławieństwo otwarcia bram mojego łona.
Są
pewne rodzaje bólu, których nawet anguisette chce uniknąć. To był jeden z nich.
–Niech więc tak będzie – powiedziała Ysandra i ruchem głowy wskazała Gwiazdę
Towarzysza na mojej piersi. – Zawsze myślałam, Fedro, że oszczędzasz obiecaną
przeze mnie nagrodę dla swoich dzieci. Księstwo, stanowisko na dworze, może
dobra partia. Dałam słowo.
–Nie. – Musnęłam broszkę palcami i pokręciłam głową, dodając: – Niczego nie
potrzebuję ani nie pragnę, pani, z wyjątkiem tego, czego nie jesteś w stanie mi
ofiarować. – Uśmiechnęłam się ze smutkiem. Bóg Jedyny odwrócił się od nas,
D’Angelinów, i nie interesuje się potomkami Błogosławionego Elui. Nawet królowa nie
jest w stanie zmienić tego faktu. – Czy możesz przywrócić martwych do życia albo
dać mi klucz do zamka zemsty Boga Jedynego? Dałaś mi wszystko inne, o czym
tylko mogłam zamarzyć.