Caine Rachel - Morganville 1 - Przeklęty dom
Szczegóły |
Tytuł |
Caine Rachel - Morganville 1 - Przeklęty dom |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Caine Rachel - Morganville 1 - Przeklęty dom PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Caine Rachel - Morganville 1 - Przeklęty dom PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Caine Rachel - Morganville 1 - Przeklęty dom - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
CAINE RACHEL
Wampiry z Morganville #1
Przeklety dom
Strona 4
RACHEL CAINE
ROZDZIAŁ 1
Rano tego dnia, w którym Claire
zamieszkała w domu Glassów,
ktoś ukradł jej pranie.
Kiedy sięgnęła do bębna starej
poobijanej pralki, znalazła tam
tylko śliskie ściany i – kiepski
dowcip – najgorszy komplet
bielizny, jaki miała, plus jedną
skarpetkę. Oczywiście, bardzo się
spieszyła – na ostatnim piętrze
Howard Hali, przy najmniej
pożądanych i najbardziej
Strona 5
zapuszczonych pokojach najmniej
pożądanego i najbardziej
zapuszczonego akademika,
dostępne były tylko dwie pralki.
Dwie pralki, dwie suszarki i
człowiek miał szczęście, jeśli
któraś działała i nie pożerała
ćwierćdolarówek.
–Nie – powiedziała na głos i
zajrzała do częściowo
przerdzewiałego bębna. Pachniało
pleśnią i tanim proszkiem do
prania. Spojrzenie z bliska
niewiele dało.
Jeden komplet zniszczonej
bielizny. Jedna skarpetka.
Strona 6
Zniknęły, co do jednej sztuki,
wszystkie ubrania, które miała na
sobie przez ubiegłe dwa tygodnie.
Wszystko, co chciałaby na siebie
włożyć.
–Nie! – wrzasnęła do wnętrza
pralki, skąd krzyk wrócił do niej
echem, a potem kopnęła pralkę
gniewnie we wgniecenie, zrobione
już wcześniej przez zirytowane
studentki. Nie mogła złapać tchu.
Miała jeszcze jakieś ciuchy, kilka
sztuk, ale to były ciuchy raczej
nie nadające się do włożenia,
ciuchy w rodzaju: „O mój Boże,
za nic się w tym nie pokażę”.
Przykrótkie spodnie, w których
Strona 7
wyglądała jak wieśniara, za duże
bluzki, w których wyglądała, jakby
powybierała je dla niej mama. Tak
zresztą było.
Po ostatniej kolacji – zamówionej
pizzy – i zakupie kolejnej książki
na zajęcia profesora Durnego
Eulissa, który wciąż nie mógł się
zdecydować, jaki przedmiot
wykłada, Claire zostało jeszcze ze
trzysta dolarów, ale powinny jej
wystarczyć na, no cóż, kilka
miesięcy.
Doszła do wniosku, że gdyby
poszukała, to może udałoby się
kupić jakieś ciuchy, które nie
Strona 8
zrujnowałyby jej budżetu.
Przecież śródmieście Morganville
w Teksasie stanowiło stolik
handlu używaną odzieżą.
Zakładając, że udałoby jej się
znaleźć coś, co chciałaby na
siebie włożyć.
Mama uprzedzała, że tak będzie,
pomyślała. Muszę się jeszcze
zastanowić. Zachować spokój.
Claire klapnęła na
pomarańczowe plastikowe
krzesełko, plecak postawiła na
porysowanym linoleum i ukryła
twarz w dłoniach. Czuła, że twarz
ją pali, trzęsła się i wiedziała, po
Strona 9
prostu wiedziała, że za moment
się rozpłacze. Rozpłacze się jak
dziecko, którym podobno była.
Wszyscy jej powtarzali, że jest za
młoda, żeby wyjeżdżać z domu.
Fatalna sprawa – kiedy człowiek
jest bystry, dostrzega wszystkie
takie rzeczy.
Głęboko westchnęła, odetchnęła
kilka razy, wmawiając sobie, że
nie będzie ryczała (bo one
usłyszą), i zastanawiała się czy
powinna zadzwonić do mamy i
taty z prośbą o zwiększenie
kieszonkowego, albo może
skorzystać z karty kredytowej
Strona 10
„wy łącznie w sytuacjach
awaryjnych”.
A potem dostrzegła napis. Nie
tyle zresztą napis, co zwykłe
graffiti, ale tekst namazany na
ścianie nad pralkami adresowany
był do niej.
„Droga debilko, przeczytała.
Znalazłyśmy w pralce jakieś
śmieci, więc wywaliłyśmy je do
zsypu. Jeśli chcesz, tam ich sobie
poszukaj”.
–Cholera – sapnęła i znów
musiała powstrzymywać łzy,
chociaż ich powód był inny.
Strona 11
Płakała z powodu Moniki. i
Moniczkowatych. Dlaczego
seksowne, ale wredne laski
zawsze łączą się w stada jak
hieny? I dlaczego przy tych
jedwabistych włosach, drugich
opalonych nogach i nadzianych
ojcach, których kasy nawet ich
księgowi nie dają rady zliczyć,
musiały się uwziąć akurat na nią?
No, znała odpowiedź na to
pytanie.
Ośmieszyła Monice przy jej
przyjaciółkach i przy kilku
seksownych facetach ze
starszego roku. Nie żeby to było
trudne, przechodziła obok i
Strona 12
usłyszała, jak Monica mówi, że II
wojna światowa to była „głupia
chińska wojenka”.
Po prostu odruchowo rzuciła:
–Nieprawda. – Cała grupka
rozwalona na kanapach w holu
akademika popatrzyła na nią z
takim zdumieniem, jakby automat
z colą nagle się odezwał. Monica,
jej przyjaciółki i tych;ech
seksownych facetów z jakiegoś
studenckiego bractwa.
–Druga wojna światowa… –
zaczęła Claire. Spanikowana, nie
wiedziała, jak wybrnąć z tej
Strona 13
sytuacji. – Znaczy, no… To nie
była wojna w Korei. Ta była
później. Druga wojna światowa to
ta z Niemcami i Japonią. No
wiesz, Pearl Harbour?
Faceci popatrzyli na Monice i
ryknęli śmiechem, a Monica
zarumieniła się – nie za bardzo,
ale na tyle, że jej makijaż już nie
wydawał się tak perfekcyjny.
–Przypomnij mi, żebym nie
kupował od ciebie żadnych
esejów z historii – powiedział
najseksowniejszy z chłopaków.
–Trzeba być kretynem, żeby
Strona 14
tego nie wiedzieć. – Chociaż
Claire była pewna, że żaden z nich
tego nie wiedział. – Chińska
wojenka. I co jeszcze?
Claire dostrzegła w oczach
Moniki furię, szybko pokrytą
uśmiechem, żarcikami i dalszym
flirtem. Jeśli chodzi o facetów,
Claire znów zapadła się w niebyt.
Jeśli chodzi o dziewczyny, była
tu nowa i zdecydowanie niemile
widziana. Zawsze tak było. Bystra,
drobniutka, o przeciętnej urodzie,
nie mogła twierdzić, że wygrała
los na loterii życia; ktoś zawsze ją
wyśmiewał, szturchał albo
Strona 15
ignorował, albo wszystko razem.
Kiedy była dzieckiem, wydawało
jej się, że na śmiech, a potem –
po przepychankach na szkolnym
boisku – na pierwsze miejsce
wysunęły się szturchnięcia.
Jednak w czasie jej (krótkiego,
dwuletniego zaledwie) pobytu w
szkole średniej ignorowanie
okazało się zdecydowanie
najgorsze. Dostała się do liceum o
rok wcześniej niż wszyscy
pozostali i skończyła szkołę o rok
wcześniej niż oni. Nikomu się to
nie podobało.
To znaczy nikomu poza
nauczycielami.
Strona 16
Problem polegał na tym, że
Claire naprawdę uwielbiała się
uczyć. Kochała książki, czytanie,
dowiadywanie się różnych rzeczy
– dobra, no może niekoniecznie
rachunek różniczkowy, ale poza
tym to chyba wszystko. Fizykę.
Która normalna dziewczyna lubi
fizykę? Wyłącznie nienormalne ją
lubią. Takie, które nigdy nie będą
atrakcyjne.
Spójrzmy prawdzie w oczy.
Atrakcyjność? Przecież tylko to
liczy się w życiu. Jak dowiodła
Monica, kiedy już świat zbacza na
moment z ustalonego toru i
zauważa istnienie Claire, to potem
Strona 17
natychmiast na ustalony tor
wraca, żeby znów się kręcić
wkoło tych ładnych.
To nie było fair. Przez całe
liceum pracowała jak szalona.
Skończyła szkołę ze średnią pięć,
testy wstępne zaliczyła na tyle
dobrze, żeby podostawać się na
naprawdę dobre uczelnie, sławne
uczelnie, te, gdzie dziwadło,
dziewczyna geniusz,
niekoniecznie liczy się na minus
(pomijając, że w tych naprawdę
świetnych szkołach na pewno
było wiele atrakcyjnych i
długonogich dziewczyn geniuszy).
Strona 18
Zresztą nieważne. Mama z tatą
tylko rzucili okiem na stosik
entuzjastycznych odpowiedzi z
uniwersytetów, takich jak MIT,
Caltech albo Yale i natychmiast
zaprotestowali. Wykluczone, żeby
ich szesnastoletnia córeczka
(prawie siedemnastoletnia,
przypominała im, chociaż mijało
się to z prawdą) miała jechać na
jakiś uniwersytet pięć tysięcy
kilometrów od domu. A już na
pewno nie teraz. Claire
bezskutecznie próbowała
przeforsować koncepcję, że jeśli
coś bardziej może zagrozić jej
obiecującej karierze akademickiej,
Strona 19
to właśnie przenosiny na taką
uczelnię z Texas Praire
University. Znanej pod skrótem
TPU – uuuch.
I tak utknęła na beznadziejnym
ostatnim piętrze beznadziejnego
akademika beznadziejnej uczelni,
skąd osiemdziesiąt procent
studentów przenosiło się gdzie
indziej po pierwszym albo drugim
roku – albo w ogóle rzucało
studia – a Moniczkowate kradły jej
mokrą bieliznę i wyrzucały ją do
zsypu tylko dlatego, że Monice
nie chciało się nauczyć o wojnie
na tyle ważnej, że doczekała się
własnego numerka
Strona 20
porządkowego.
Ale to nie w porządku! – coś w
niej krzyczało. Miałam swój plan!
Prawdziwy plan! Monica sypiała
do późna, a Claire wstała
wcześnie właśnie po to, żeby
zrobić pranie, kiedy to
imprezujące towarzystwo będzie
jeszcze nieprzytomne, a kujony
pójdą już na zajęcia. Pomyślała,
że zostawi pranie na kilka minut i
szybko weźmie prysznic – kolejne
ryzykowne przeżycie – i nawet jej
nie przyszło do głowy, że ktoś
mógłby się posunąć do czegoś
tak niewiarygodnie
małostkowego.