4924

Szczegóły
Tytuł 4924
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4924 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4924 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4924 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jaros�aw Grz�dowicz KLUB ABSOLUTNEJ KARTY KREDYTOWEJ - Tym razem, w mord�, jeste� za�atwiony, Zi�ba - powiedzia� Zi�ba, po czym zjecha� na pobocze autostrady i opar� czo�o o kierownic�. Siedzia� tak przez chwil�, s�uchaj�c b�bnienia uporczywego pa�dziernikowego deszczu o dach i rytmicznego st�kania wycieraczek. Przeje�d�aj�ce z rzadka samochody mija�y jego zmaltretowanego garbusa z szumem opon i potr�ca�y lekko karoseri� podmuchami czo�owymi, a Zi�ba le�a� na kierownicy, zastanawiaj�c si�, dlaczego nie mo�e si� rozp�aka�. W ko�cu po raz pierszy od dawna, by� nareszcie zupe�nie sam. Do tej pory, od kilku a mo�e kilkunastu miesi�cy, nia� wra�enie, �e gdyby m�g� cho� na chwil� przesta� udawa� �e panuje nad sytuacj�, to by mu pomog�o. Wci�� mia� takie uczucie, jakby w jego g�owie znajdowa� si� przegrzany kocio� parowy. U�miecha� si� do ludzi, reagowa� rzeczowo, kiedy mu t�umaczyli dlaczego redukcja jest konieczna i dlaczego musi obj�� r�wnie� jego, cierpliwie znosi� za�amania i l�ki Jolki, nie reagowa� na zrz�dzenie matki i spokojnie patrzy� jak wskaz�wka w�druje po czerwonym polu skali. Jeszcze kilka takich prezent�w od losu jak ostatnio i po prostu eksploduje jak parostatek na Nilu. Gdzie� tam ko�czy si� ludzka wytrzyma�o��, a potem po prostu przechodzisz na drug� stron� granicy. R�nie mo�e by�. Mo�e wariatkowo? Mo�e zacz�� rabowa�, albo strzela� do ludzi? A mo�e po prostu poszuka� sobie jakiej� linki i ga��zi? - Jestem nieudany - powiedzia� w stron� d�wigni zmiany bieg�w. - Stanowi� felerny egzemplarz. Odpad jaki�, czy co�. Cz�owiek powinien mie� do�� oleju w g�owie, �eby znale�� dobr� prac�. Powinien umie� zdoby� mieszkanie dla swojej rodziny, powinien chcie� mie� dzieci, powinien sko�czy� studia i m�c planowa� przysz�o��. Powinien do cholery, umie� si� dogada� z w�asn� �on�. S�k w tym, �e to nie s� �adne cuda. Wszyscy to umiej�. Nie m�wimy tu o milionach dolar�w, ani mi�dzynarodowej karierze. M�wimy o przetrwaniu. Chcia�bym by� normalny. Nadal nie m�g� si� rozp�aka� i to by�o dziwne. Czyta�, �e to pomaga. Kobiety na przyk�ad mog� i mi�dzy innymi dlatego �yj� d�u�ej. A zatem powinien, cho�by dla higieny. Najwyra�niej si� oduczy�. I dobrze. Wrzuci� jedynk� i wtoczy� garbusa na najwolniejszy, prawy pas, przeznaczony dla ci�ar�wek, maluch�w i �yciowych rozbitk�w podr�uj�cych po kraju wrakami. Nie mia� najmniejszego poj�cia, dok�d w�a�ciwie jedzie. Wybra� Gda�sk� E-77 bo by�a �adna i kojarzy�a mu si� mi�o, beztrosko i jako� wakacyjnie. Najwyra�niej nie je�d�i� ni� nigdy w pa�dzierniku. Teraz, w�r�d mg�y, si�pi�cego deszczu i zapadaj�cego niczym brudna kurtyna zmroku, wygl�da�a jak autostrada prosto do piek�a. Pracowicie wrzucaj�c biegi dobrn�� do osiemdziesi�tki i par� naprz�d s�uchaj�c �omotania zawor�w upodabniaj�cych silnik volkswagena do diesla rybackiego kutra. Przyda�aby si� jaka� muzyka. Jaki� sm�tny blues dla przegranych, kt�ry zapewni�by jego ucieczce odpowiedni podk�ad. Bardzo mu tego brakowa�o. Niestety samochodowy radiomagnetofon kosztuje pi�� milion�w jak obszy�. Nie ma z tym dyskusji. Oczywi�cie, wsz�dzie spotkasz facet�w, kt�rzy popukaj� si� w czo�o, twierdz�c, �e mo�na to mie� za p�tora ba�ki, razem z g�o�nikami i monta�em. Tylko, �e to dotyczy wy��cznie t y c h facet�w. Gdyby Zi�ba nawet mia� kiedykolwiek tyle pieni�dzy, co zwa�ywszy okoliczno�ci raczej nie by�o mo�liwe, to i tak nie trafi�by ani w odpowiednie miejsce, albo odpowiedni czas, albo na odpowiednich ludzi. Tak to ju� by�o. Ze wzystkim. By� mo�e da�by sobie wm�wi� �e ma nieodpowiednie nastawienie, albo �e wszystko si� wyr�wnuje, albo �e �ycie w og�le jest ci�kie, gdyby nie mia� tylu znajomych. Zna� ich na wylot i wiedzia� doskonale, �e nie jest od nich g�upszy, ani mniej pracowity, ani gorszy. Startowali mniej wi�cej z tego samego poziomu, a teraz by�a mi�dzy nimi przepa��. Tamci r�wnie� mieli rodziny, mieli mieszkania, przyzwoite samochody, prac�, dzi�ki kt�rej nie tylko podtrzymywali funkcje biologiczne, ale pozwalali sobie na zbytki i gromadzili oszcz�dno�ci i wszystko to osi�gali mniej wi�cej po�ow� tego wysi�ku, kt�ry Zi�ba wk�ada� w stanie w miejscu. Zupe�nie jakby pcha� si� pod pr�d na ruchomych schodach. Nie rozumia� tego. Inni jako� mogli sterowa� swoim �yciem i nie napotykali na tego rodzaju obiektywne trudno�ci, na kt�re Zi�ba nadziewa� si� przy nawet najg�upszej sprawie. Najprostsze rzeczy zamienia�y si� w problemy nie do przebycia, je�eli tylko on si� za nie zabra� i naprawd� nie by�o w tym jego winy. Tu nie chodzi�o o negatywne nastawienie, brak wiary we w�asne si�y, ani �adne inne psychologiczne sztuczki, o kt�rych pisze si� w magazynach dla kobiet. Zi�ba ze wszystkich si� my�la� pozytywnie, przygotowywa� si� drobiazgowo, a potem jego papiery gin�y, ludzie na kt�rych liczy� odmawiali mu pomocy, w przepisach pojawia�y si� rozmaite kruczki i interpretacje zawsze na jego niekorzy��, urz�dnicy pa�ali do niego gwa�town� nienawi�ci� od pierwszego wejrzenia i tak dalej. Mia� w sobie co�, co zamyka�o wszystkie drzwi, nawet je�eli dla ka�dego innego by�y otwarte na o�cie�. Nauczy� si�, �e absolutnie wszystko zale�a�o od przypadku. Oczywiscie, na jakims etapie wa�ne by�y twoje zdolno�ci, pracowito��, albo inwencja tw�rcza, ale �eby w og�le do tego dosz�o, musia� mie� miejsce jaki� korzystny zbieg okoliczno�ci. Kiedy by� czas zarabiania za granic�, ka�dy kto chcia� jecha�, musia� najpierw mie� paszport, jakie� pieni�dze na bilet i cokolwiek, cho�by najlichszy punkt zaczepienia na miejscu. Oczywi�cie, �eby dosta� wiz�, trzeba by�o mie� te� od kogo� zaproszenie i jaki� namiar na ewentualn� prac�. No i ka�dy mia� kogo� takiego, a je�eli nie, to istnia�a jeszcze przyjacielska samopomoc. W przypadku Zi�by nie by�o o tym mowy. Rodzina udawa�a �e nie wie o co chodzi, a przyjaciele zmieniali temat. Kiedy inni potrzebowali mieszka�, ka�dy mia� jak�� s�dziw� babci�, ciotk�, albo wujka, kt�rzy byli tak mili, by na czas odkorkowa� i zaopatrzy� potomka w stosowny zapis testamentowy. Inni otrzymywali posag, albo co� w tym rodzaju i mieszkali. Zi�ba mia� trzypokojowe piek�o na ziemi dzielone z �on�, tr�jk� dzieci i swoimi rodzicami. Kiedy inni szukali pracy, zawsze dociera�y do nich pog�oski o jakim� wolnym miejscu, zawsze korzystniejszym ni� poprzednie i to zanim zacz�li si� na dobre martwi�. A teraz sam straci� prac�. Marn�, bo marn�, ale zawsze. Co gorsza, doskonale wiedzia� co b�dzie dalej. Dojedzie na sam� kraw�d� galicyjskiej n�dzy, a potem po gigantycznych wysi�kach uzyska prawo do jakiej� beznadziejnej har�wki za psie pieni�dze, a wszyscy b�d� mu robili nies�ychan� �ask�. Mia� do��. A na domiar tego wszystkiego, jeszcze by� odpowiedzialny za dzieci. Nie by� w stanie pouk�ada� w�asnego �ycia, a tu jeszcze mia� kogo� wychowa� i utrzyma�. Jolka oczywi�cie wpadnie w histeri�. Za�amie si� kompletnie i zamieni mu �ycie w neurotyczne przedpiekle. Rodzice b�d� triumfowa�. Gdyby zosta� lekarzem, tak, jak sobie �yczyli, to nie by�oby tego wszystkiego. Akurat. Nie do��, �e robi�o mu si� niedobrze na sam� my�l o krwi, to pami�� mia� jak j�tka. Nienawidzi� nawet zapachu szpitala, ale liczy�o si� to, �e oni byli lekarzami. Tradycje rodzinne i ca�e to pieprzenie. Garbus zacz�� jako� dziwnie dygota� i Zi�ba stwierdzi�, �e wydobywa z biednego pojazdu ca�e dziewi��dziesi�t kilometr�w na godzin�. Na sam� my�l o tym wszystkim, wcisn�� nie�wiadomie gaz do deski. Makabra. Ucieka�. Robi� dok�adnie to, co poradzi� mu Stefan. Siedzieli w jego kawalerce, urz�dzonej ze specyficznym smakiem �wiadomego samotnika. Zi�ba na sk�rzanym fotelu, ze szklank� whisky, a Stefan za swoim biurkiem. Stefan zawsze mia� dobre alkohole, wolny czas, pogod� ducha i przyjaci�k� na podor�dziu. By� te� op�ta�czo �yczliwy ludziom. - Spierdalaj - powiedzia� znienacka, wys�uchawszy ca�ej historii i wype�ni� pok�j k��bami prince alberta. Zi�ba skamienia�.- To znaczy nie st�d, tylko w og�le. We� troch� kasy z tej twojej odprawy, zatankuj chrz�szcza i wypierdalaj gdzie pieprz ro�nie. Na tydzie�. Po pierwsze, jeste� tak wymaltretowany, �e musisz odpocz��, bo si� wyko�czysz. Po drugie musisz naprawd� powa�nie zebra� my�li, a nie masz na to �adnej szansy w tym ko�chozie pe�nym wariat�w. Jed� gdziekolwiek. Nad morze, albo w g�ry. Jest po sezonie, wynajmiesz pok�j za grosze. Przemy�l wszystko, u�� jaki� gryplan. -Jolka mnie nie pu�ci - powiedzia� ponuro Zi�ba. - dla ciebie wszystko jest takie proste. Ja mam dzieci. Nie mog� wyda� na siebie kilku balon�w, je�eli jestem bezrobotny. Co b�dzie dalej? - Kretyn! - wrzasn�� Stefan. - Przecie� zarobi�e� te pieni�dze g�upku, a nie ukrad�e�. Ja st�d widz�,�e wygl�dasz jak trzy �wierci do �mmierci, a nie chce mi si� specjalnie na ciebie patrze�. Je�eli Jolka nie rozumie takich prostych rzeczy, to j� ok�am. I tak jej jeszcze nie m�wi�e�, prawda? - Nie. - To powiesz po powrocie. Odpoczniesz, to �atwiej b�dziesz m�g� to znie��. Jak na ciebie patrz�, to nie mog� zrozumie� po co ludzie si� �eni�. Kobieta powinna ci� wspiera�, a nie do�owa�. - Zrozum j�. Prawie osiem lat takiej wegetacji, bez domu, bez przysz�o�ci. Poza tym, kiedy kobieta jest matk�, to liczy si� dla niej tylko przetrwanie. �adnego ryzyka i �adnych zb�dnych wydatk�w. Zw�aszcza w takiej sytuacji. - Jezu, jakie g�upoty. Jed�! Jed� do lasu, czy co�. Jed�, zanim ci kompletnie odbije. Zrobi� jak mu radzono. Ze�ga� co� o jakim� sympozjum, spakowa� torb� i pojecha�, sam nie wiedz�c dok�d i czuj�c si� potwornie. Jednak z ka�dym kilometrem odepchni�tym �ysiej�cymi oponami volkswagena, czu� si� lepiej. Podobno do�wiadczaj� tego marynarze wyruszaj�cy w d�ugie rejsy; l�dowe k�opoty zostaj� na l�dzie i cz�owiek z ka�d� chwil� staje si� l�ejszy. Dobrze by�o tak jecha� samemu, bez wrzask�w dzieci wype�niaj�cych samoch�d, bez roz�alonego na �wiat milczenia Joli, bez tego ca�ego nieszcz�cia na ko�ach w kt�re zamienia�y si� wszystkie wsp�lne wyjazdy. Czu� si� prawie tak, jakby by� panem swojego �ycia. Przynajmniej normalni ludzie musz� si� tak czu�. On sam ju� nie pami�ta�, jak to jest. Jola zasz�a w pierwsz� ci���, kiedy byli na drugim roku studi�w. To tyle, je�eli chodzi o panowanie nad w�asnym �yciem. Okaza�o si�, �e znowu doda� gazu. Min�� most w Modlinie i jecha� dalej, jakby na p�nocy le�a�o rozwi�zanie jego problem�w. Kawa�ek za mostem przypali� sobie marsa i zauwa�y�, �e wskaz�wka poziomu paliwa opad�a prawie do zera. Nie by�o rady. Nie mia� du�o pieniedzy, ale kto chce ucieka�, musi mie� benzyn�. Tak m�wi pierwsze prawo zmotoryzowanego uciekiniera. Stacja benzynowa Neste' wygl�da�a szykownie i niestosownie, niczym kosmiczny l�downik na bagnie. Pastelowe, przeszklone budyneczki a� zaprasza�y do �rodka. Zi�ba zatankowa� za dwie�cie i postanowi� si� napi� kawy. W przyp�ywie jakiej� desperackiej rozrzutno�ci kupi� jeszcze paczk� golden�w i nala� sobie kawy ze szklanego dzbanka stoj�cego w ekspresie przy d�ugiej ladzie z syntetycznego marmuru. Zrezygnowa� z kanapek, kie�basek i pizzy, natomiast usiad� sobie w tym skandynawskim wn�trzu, przy drewnianym stoliczku i zapali� papierosa, patrz�c na deszcz Poczu� si� dobrze, siedz�c w tym wn�trzu nie z tej bajki, pij�c sobie kaw� za ca�e dwana�cie tysi�cy, nie u�eraj�c si� z nikim, nie tocz�c �adnej ma��e�skiej gierki, nie spiesz�c si�, bo kto�tam nie mo�e za d�ugo zostawa� z dzie�mi, tylko po prostu sobie siedz�c. Tak dobrze, jakby by� zupe�nie kim� innym. Tak dobrze, �e nie mia� nawet ochoty op�akiwa� swojego schrzanionego �ycia. Dziewczyna usiad�a przy stoliku na przeciwko Zi�by. Nawet nie potrafi�by jej opisa�: brunetka, bardzo smag�a karnacja niczym u Cyganki, czarne oczy w kszta�cie migda��w, kasztanowe w�osy upi�te w niedba�y, puszysty kok, wypuk�e ko�ci policzkowe - to pasowa�oby do tysi�cy kobiet, nawet gdyby doda�, �e by�a pi�kna. Mia�a zestaw podstawowych element�w urody �r�dziemnomorskiej, ale u�o�onych w niepowtarzalny uk�ad. Bardzo oryginalna twarz. Nic z tych rzeczy. Ju� nigdy. Naprawd� nie przypuszcza� �e widok �adnej dziewczyny z d�ugimi nogami mo�e by� tak tragiczny. Sprawia�a mu b�l. M�ody, sympatyczny facet w lotniczej kurtce z br�zowej sk�ry, o kt�rej Zi�ba m�g� tylko pomarzy�, usiad� obok dziewczyny, stawiaj�c na stoliku tack� z hamburgerami. Dziewczyna u�miechn�a si� i nadstawi�a usta do przelotnego poca�unku. Zi�ba mia� nadziej�, �e potem zabior� si� do jedzenia, ale oczywi�cie natychmiast zacz�li si� �asi�. Facet powiedzia� co� sciszonym g�osem i dziewczyna zachichota�a. Roztaczali wok� atmosfer� takiej s�odkiej sielanki, �e a� si� niedobrze robi�o. Zi�ba mia� czasami wra�enie, kt�re mog�o by� po prostu produktem jego rozbuchanej wyobra�ni, �e wystarczy mu przelotny kontakt z kim�, by poczu� co�, mo�e zapach, mo�e jak�� aur� kt�ra pozwala�a wiedzie� o cz�owieku niemal wszystko. Czasem wyprzedza� go na �wiat�ach jaki� samoch�d, za szyb� przez sekund� majaczy�a twarz kierowcy, a Zi�ba wiedzia� jaki kolor maj� meble w mieszkaniu faceta, czu� atmosfer� jego domu, smak ulubionych potraw. Albo przynajmniej tak mu si� wydawa�o. Niemniej, uczucie by�o przyjemne. Tym razem by�o podobnie. Wystarczy�o na nich spojrze� i czu�o si� atmosfer� tego ich m�odego ma��e�stwa, widzia�o przytuln� prostot� ich kawalerki: drewno, tropikalne ro�liny, len, sk�ra i s�oma. Wiedzia�, �e oboje pracuj�, �e nie maj� dzieci, a ka�d� woln� chwil� po�wi�caj� uprawiaj�c kosztowne, przyjemne sporty. Narty, �agle, windsurfing. Urzadzaj� kolacyjki przy �wiecach i pieprz� si� bez przerwy jak sus�y: w ��ku, na dywanie, w kuchni, �azience. Byli takimi cholernymi, rozpieszczonymi powodzeniem dzieciakami, �e a� go piek�o w do�ku z zazdro�ci. Jemu i Joli nigdy nie by�o to dane. Nigdy nie mieszkali sami, nigdy nie byli u siebie, a kiedy si� pobierali, pierwsze dziecko by�o ju� w drodze. W jednej chwili byli dzie�mi, a w nast�pnej rodzicami uginaj�cymi si� pod ci�arem obowi�zk�w i powinno�ci. M�odo�� by�a dla kogo� innego, na przyk�ad dla tych tu dzieciak�w, kt�rzy byli starsi co najmniej o kilka lat, a mimo to wci�� cieszyli si� swobod�. Kawa przesta�a mu smakowa�. Wbi� wzrok w st� i zaci�gn�� si� papierosem, czuj�c si� stary i przegrany. Jak�� godzin� p�niej zorientowa� si�, ze pope�ni� b��d. Mi�o by�o tak jecha� bez celu, ale gdzie� musia� si� zatrzyma�. Chcia� wynaj�� jaki� domek kempingowy na Mazurach, ale robi�o si� ciemno, a po nocy nie mia� na to �adnych szans. Zanosi�o si� na nocleg w samochodzie i powr�t do domu jutro, za to z ci�k� gryp�. Bardzo mi�a perspektywa. Drugi b��d pope�ni� skr�caj�c z autostrady na wsch�d, gdzie�, za Waplewem. Chodzi�o o te Mazury, ale tym sposobem znalaz� si� na bocznych drogach i nadzieje na nocleg spad�y do zera. Garbus toczy� si� ciemnymi drogami, w�r�d las�w i op�otk�w, a Zi�ba wlepia� oczy w mrok rozcinany reflektorami, usi�uj�c wypatrzy� cokolwiek. Znalaz� dwa o�rodki wczasowe, puste i ciemne, po czym odjecha� oszczekiwany przez chude psy i zegnany pustymi spojrzeniami lekko zawianych cieci�w. Co gorsza, nie mia� poj�cia gdzie jest. Skr�ci� tyle razy, �e atlas stanowi� lektur� nudn� i bezwarto�ciow�. Pierwsza tablica sta�a na poboczu i wygl�da�a podejrzanie porz�dnie. Mia�a nawet w�asne o�wietlenie. W krainie zardzewia�ej siatki, zbutwia�ych desek, zapyzia�ych szyb i dzikich las�w taki ostentacyjny totem lepszego �wiata zapiera� dech w piersiach. Zi�ba przystan�� i przeczyta� napis MOTEL "SARGASSO" 0,5 km a pod spodem krzepi�ce "czynne ca�y rok". Ruszy�, maj�c nadziej�, ze b�dzie go sta� na nocleg. Teraz, kiedy znalaz� jakie� rozwi�zanie, nagle poczu� dawno zapomniany smak przygody. Nast�pne p� kilometra przejecha� powoli, w�r�d mg�y wype�zaj�cej z lasu, przepatruj�c uwa�nie pobocza. Szyld ko�ysa� si� na dw�ch �a�cuchach wskazuj�c stylizowan� strza�k� na boczn� dr�k�, odchodz�c� w las od szosy, wysypan� jasnym �wirem. "Sargasso". Podoba�a mu si� ta nazwa. Co� w sam raz dla rozbitka. �wirowa dr�ka prowadzi�a przez ciemny, sosnowy las, ociekaj�cy deszczem, pachn�cy igliwiem i mokrymi grzybami. Od bardzo dawna nie by� w lesie. Pomy�la�, �e je�eli b�dzie m�g� si� tu zatrzyma�, to jutro p�jdzie na spacer. Oczywi�cie, zaraz trzeba b�dzie ruszy� dalej. Nie by�o mowy o kilku dniach w motelu. Reflektory o�wietli�y jaskrawo bia�� bram� zamykaj�c� drog�, z odblaskowym znakiem stopu przymocowanym po�rodku. By�a zamkni�ta. Zaczynaj� si� schody" - pomysla� Zi�ba i w tym momencie nad bram� zap�on�� halogenowy reflektorek, rozbrzmia� mi�y, tr�jtonowy gong i krata mi�kko odsun�a si� w bok, nikn�c gdzie� w krzakach. Czary. Motel przywodzi� na my�l programy telewizyjne o miliardowych aferach, albo seriale z �ycia wy�szych sfer. M�g�by przypomina� du��, urokliw� le�nicz�wk�, gdyby ka�dy, nawet najg�upszy szczeg� nie by� tak elegancki i zbytkowny. W �rodku by�o jasno, ciep�o i przytulnie, cho� przepych wn�trza by� ostentacyjny i nuworyszowski. Boazerie, sk�ra, mosi�dz - styl my�liwski za ci�kie pieni�dze. - "To jakie� nieporozumienie" - pomy�la� sp�oszony Zi�ba, ociekaj�c na wytworn� terakot� i czuj�c si� jak w�drowny dziad. "Posiedz� w kawiarni przy herbacie, albo mo�e m�g�bym si� zdrzemn�� na fotelu, albo w gara�u, albo mo�e jednak sobie p�jd�." Ogromny, t�usty kot perski uplasowany dekoracyjnie na czarnym, szorstkim futrze dzika podni�s� na osob� i baga� Zi�by spojrzenie pe�ne arystokratycznej pogardy, po czym powr�ci� do przeranej drzemki. Ca�� szeroko�� kontuaru recepcji okupowa�a grupka ha�a�liwie szcz�liwych Anglik�w. Zastawili pod�og� sakwoja�ami i sztucerami w futera�ach, trzech podrywa�o recepcjonistk�, b�aznuj�c niczym w�drowny cyrk Monty Pythona, za� dw�ch poszturchiwa�o si� w udawanej b�jce. Pi�ciu wyluzowanych Angoli na wakacjach. Nie przeszkadza�o im nietaktownie bogate wn�trze, nie bali si� wraca� do domu, nie znajdowali si� na wira�u �ycia od lat. Byli tak ostentacyjnie normalni, �e a� si� niedobrze robi�o. -S�ucham? - recepcjonistka zaszczyci�a Zi�b� b��kitnym spojrzeniem.("Niestety, jestem �onaty") - Ile b�dzie kosztowa� wolny pok�j? - Jest pan sam? ("Tak, i czuj� si� taki samotny") - Tak, na jedn� noc. ("Ale ca��, �licznotko") - Trzysta pi��dziesi�t ze �niadaniem. Zap�aci� z g�ry, czuj�c, jakby wydziera� sobie serce, dosta� klucz i ruszy� po drewnianych schodach na g�r�, a jaki� ma�y cz�owieczek w jego g�owie obrzuca� go wyzwiskami, ��da�, by natychmiast odebra� pieni�dze, opamieta� si� i wraca� do domu. Panie i panowie! Oto pan Zi�ba, kt�ry na codzie� przez pi�� minut wybiera pomi�dzy dwoma paczkami ��tego sera, posiada jedn� par� ca�ych spodni, a bilet do kina od lat stanowi dla niego niedo�cig�y luksus. W�a�nie zap�aci� sto dwadzie�cia z�otych za pok�j - witamy na dnie. Ciekawe, co jego dzieci jedz� dzi� na kolacj� - czekamy na telefony od pa�stwa! "Oszala�em"- pomy�la� ze zgroz� - "nareszcie". Otworzy� drzwi, �egnany oskar�ycielskimi spojrzeniami wypchanych koz��w, saren i jeleni i wszed� do �rodka. Pok�j by� do�� bezosobowy, jak to pok�j w hotelu. Tapczan, szafka nocna, kom�dka z ma�ym, japo�skim telewizorkiem, stolik, krzes�o, szafka nocna z lampk� i telefonem, tacka ze szklankami, drewniany stojak na strzelby obok szafy, w male�kim korytarzyku. Wszelkie sprz�ty wykona� kto� natchniony my�listwem i jazd� konn�, niemniej, Zi�ba by� zachwycony. Sam p�dzi� �ycie w ciasnym, zagraconym i pe�nym zgie�ku pokoju, zmienionym w dwie klitki za pomoc� paskudnej meblo�cianki. Zamkn�� za sob� drzwi i po�o�y� torb� na pod�odze. Zdj�� przemoczon� kurtk�, a potem usiad� na brzegu tapczanu i spojrza� na facjatowe okienko wbudowane w pochy�y dach, s�uchaj�c deszczu, siek�cego r�wno sosnowy las. Zupe�nie nagle poczu� przyp�yw zimnej w�ciek�o�ci i dzikiego buntu, kt�ry od dawna wrza� mu gdzie� pod czaszk�. Zostanie tu. Pieprzy� to wszystko. Pieprzy� odpowiedzialno�� i poczucie winy. Nie b�dzie szuka� �adnego kempingowego osrodka, ani poddasza u wiejskiej gospodyni. Zostanie tak d�ugo, na jak d�ugo wystarczy mu pieniedzy, my�la�, odkrywaj�c w przedpokoju miniaturowa lod�wk�. Oznacza�o to najwy�ej dwa, trzy dni, ale co tam. I tak niczego by przez ten tydzie� nie wymysli�. - Trzy dni - powiedzia� stanowczo, oszo�omiony wstrz�saj�co nowobogack� �azienk�, z wypolerowanymi mosi�nymi kranami i czarno z�ot� glazur�. Trzy dni, a potem wr�ci do domu i przynajmniej bedzie mia� co wspomina�. B�dzie odpoczywa�, �azi� po lesie, ogl�da� telewizj�, siedzia� w barze i udawa� kogo� innego. A potem, kiedy bedzie mu sie wydawa�o, �e ju� d�uzej nie wytrzyma, przypomni sobie trzy dni z �ycia normalnego cz�owieka. Odkr�ci� oprawione w mosi�dz porcelanowe kurki i s�uchaj�c przytulnego plusku wody lej�cej si� do wanny zdj�� przemoczon� kurtk� i powiesi� j� w przedpokoju. Rozpi�� torb� i roz�o�y� sw�j skromny dobytek na p�kach w szafie. Zadomawia� si�. Sp�dzi� prawie godzin� mocz�c sie w gor�cej wodzie, patrz�c na czysty bia�y sufit i rozkoszuj�c si� cisz�. Nikt nie wrzeszcza�, nikt si� nie k��ci� i nikt nie dobija� si� do drzwi. M�g�by tak le�e� ca�y dzie�. Ukryty przed �wiatem, poza zasi�giem telefon�w, pretensji, wezwa� i obowi�zk�w kt�rym nie mozna sprosta�. Nie zdo�a� ca�kowicie odpocz��, ale co� z panuj�cej w pokoju ciszy, troch� sennego spokoju deszczowego, jesiennego wieczoru przenikn�o do jego zmaltretowanego m�zgu. Kiedy wsta� z wanny i ubra� si�, mia� ochot� porusza� si� mi�kko i cicho, m�wi� szeptem, a najch�tniej milcze�. Do tej pory, od dawna rozpiera�a go potrzeba wrzeszczenia a� do zachrypni�cia, albo puszczenia si� panicznym sprintem wprost przed siebie. Teraz czu� sie, jakby kto� wymieni� mu filtry w m�zgu na nowe i czyste. Zmieni� koszul�, wypali� papierosa i postanowi� p�j�� na kolacj�. Uda�o mu si� wej�� w rol� i sta� si� na chwil� tym innym, bardziej udanym cz�owiekiem, bo nie uciek� na widok krochmalonych bia�ych obrus�w, �wiecznik�w i snuj�cych si� jak widma kelner�w w my�liwskich marynarkach. Przy stolikach siedzia�o najwy�ej kilkana�cie os�b. Anglicy wyg�upiali si� i r�eli jak ogiery, ale teraz poczu� do nich lekk� sympati�. Znalaz� sobie dyskretny stolik pod �cian�, z premedytacj� roz�o�y� serwetk� niszcz�c zaprasowane kwietne origami i otworzy� kart� da�. Trzeba przyzna� �e ceny by�y zaporowe i Zi�ba mimo swojego nowego wcielenia na chwil� straci� rezon. Przez jaki� czas nieprzytomnie wodzi� wzrokiem po cenach szukaj�c panicznie czego� dwucyfrowego, przelicza� stare z�ot�wki na nowe i odwrotnie, myl�c si� za ka�dym razem, wreszcie znalaz� w�r�d zak�sek jakie� kie�baski "Darz b�r" i zam�wi�, do�o�ywszy sobie jeszcze herbat�. Mimo najgorszych obaw, kelner wcale nie by� wynios�y i nie dawa� niczego do zrozumienia. Przeciwnie, zachowywa� si� przyjacielsko jak terapeuta i przez pi�� minut opowiada� Zi�bie o pieczonym na li�ciach chrzanu tutejszym wiejskim chlebie, od kt�rego zagraniczniacy uzale�niali si� jak od kokainy i kupowali na drog� ca�e bochny. Kie�baski by�y pono� z dzika, pono� pieczone na w�glach i rzeczywi�cie smaczne. Zjad�, ale dalej by� g�odny. Kupi� jeszcze ma�� butelk� coca - coli w cenie dwulitrowej butli, pi��dziesi�tk� wyborowej i zamkn�� tym samym bud�et na ten dzie�. Piekielnie s�odka cola pozwoli�a oszuka� g��d, wi�c siedzia� pal�c papierosy, s�cz�c homeopatyczne ilo�ci w�dki i obserwuj�c innych go�ci. Bardzo by� ciekaw, pod jakim wzgl�dem jest od nich gorszy. Anglicy, wiadomo. Urodzili si� w odpowiedniejszym miejscu i wszystko za�atwi�a za nich historia. Robili swoje za godziw� zap�at�, a pogarda do w�asnego kraju nie by�a w�r�d nich modna. Przy innym stoliku siedzieli sobie trzej panowie, nosz�cy krawaty do my�liwskich kurtek odznaczaj�cy si� t� szczeg�ln� elegancj�, kt�ra ka�e wybiera� si� do lasu w lakierkach i zak�ada� spodnie od dresu, do bia�ej koszuli. Rozmawiali po rosyjsku i wznosili toasty. "Je�eli zaczn� �piewa� co� bardzo smutnego i p�aka�, to znaczy, �e w�a�nie kogo� zakopali w lesie" - pomy�la� Zi�ba. - "To jest jednak charakter narodowy. Przynajmniej wiadomo, sk�d maj� fors�." W pobli�u kominka, po drugiej stronie sali przy d�ugim stole, biesiadowa� ha�a�liwie kilkuosobowe, mieszane towarzystwo nale��ce do m�odego polskiego biznesu. Nikt nie mia� wi�cej ni� czterdzie�ci lat, nosili flanelowe, ocieplane kurtki w czarnoczerwon� krat�, albo maskujacy przyodziewek z ameryka�skiego demobilu, wszystko kosztowne i nowiutkie. Wr�cili najwyra�niej z polowania i obstawili kominek sztucerami i dubelt�wkami, ale na stole kr�lowa�y telefony kom�rkowe i papiery w plastikowych ok�adkach. Japiszony. Ciekawe, czy kt�ry� umie strzela�. Posiedzia� jeszcze troch�, ale w ko�cu zabrak�o coli i trzeba by�o i��. Zreszt�, nie by�o to takie z�e. Mia� pok�j jak marzenie, m�g� ogl�da� telewizj�, albo s�ucha� deszczu, albo spa� do syta i nikt nie bedzie niczego od niego chcia�. Notes le�a� na nocnej szafce, obok popielniczki i telefonu. Zi�ba nie musia� si� nawet specjalnie zastanawia�, �eby stwierdzi�, �e to nie jego. To by�o wida�. Nie mia� notesu oprawionego w czarn�, mi�kko wyprawion� sk�r� i nigdy nie b�dzie mia�. Podni�s� go bezwiednie, a wtedy okaza�o si� �e to nie notes, tylko ksi��eczka. Wydrukowana na cieniutkiej bibu�ce, okr�g��, czyteln� czcionk�, ale drobniutk�, jak maczek. Modlitewnik? W�asno�� hotelu? Mo�e poprzedni go�� zostawi�? Nonsens. Zajrza� na pierwsz� stron� i w u�amku sekundy po�egna� si� z logik�. Jak cios w potylic�. Jak nag�e wej�cie w cie�. "W�ASNO�C PANA ARTURA ZI�BY" Drukiem. T� sam� czcionk�, kt�r� wydrukowano ca�� ksi��eczk�. Nie by� to �aden r�czny, czy maszynowy dopisek. Napis powsta� na tej samej bibu�ce i w tym samym momencie, kiedy produkowano ca�o��. Od�o�y� notes powoli na stolik i zdj�� s�uchawk� telefonu. Porusza� si� jak we �nie, albo wysokiej gor�czce. Nie mysla�. W jego m�zgu panowa�a g�ucha, watowana cisza. Wdusi� zero. -Dzwoni� z pokoju trzydziesci osiem. Czy przysz�a do mnie jaka� przesy�ka? - Zaraz, trzydzie�ci osiem...nie, przykro mi, nie by�o zadnej poczty. Jezeli co� przyjdzie, to zadzwonimy, albo recepcjonista powie panu przy okazji. Staramy sie nie zak��ca� go�ciom wypoczynku. - Czy maj� pa�stwo jaki� sw�j folder, chcia�bym poleci� znajomym. - To bardzo mi�o z pa�skiej strony, foldery s� w recepcji. - Dzi�kuj�, powiedzia� mechanicznie i od�o�y� ostro�nie s�uchawk�. Si�gn�� po ksi��eczk�, ale ba� si� otworzy�. Materia� reklamowy? Wygra�es jedna z nagr�d, wsr�d kt�rych jest pi�� miliard�w, albo gipsowe krasnale, ale musisz tylko kupi� nasz komplet garnk�w w cenie samochodu? A mo�e to �art? Nie ma si� co oszukiwa�. Nie by�o do niego �adnych przesy�ek. Kto� go wytropi� w tej le�nej g�uszy, w motelu, w kt�rym zatrzyma� si� przypadkiem, nawet nie wiedz�c gdzie jest. Kto� go dopad� i czego� chcia�. Zupe�nie spokojnie dopu�ci� do �wiadomosci, �e dzieje si� co� niemo�liwego. Tak po prostu. Otworzy� ksi��eczk�. To nie jest �aden �art, przyjacielu, loteria reklamowa ani folder hotelowy. Nie musisz si� niczego obawia�. Nie jeste�my �adn� mafi�, urz�dem, czy sekt�. Wiemy, �e potrzebujesz pomocy i w�a�nie chcemy ci jej udzieli�. Bez zadnych warunk�w i jakichkolwiek koszt�w z twojej strony." - Akurat - powiedzia� ponuro Zi�ba. - Nie ma niczego za darmo, z wyj�tkiem przyn�ty. Tego akurat, to si� dobrze nauczy�em. Oczywi�cie, nie ma niczego za darmo, ale akurat w tym przypadku, ty juz swoje zap�aci�e�. Tym razem nie kupujesz niczego, tylko odbierasz zaleg�� pensj�. Czy nigdy nie mia�e� wra�enia, �e z twoim �yciem co� jest nie w porz�dku?" - Mowa - powiedzia� Zi�ba. Poczu� rodz�cy si� gdzie� w �rodku histeryczny chichocik. Robi�o si� coraz dziwniej. Zaczyna� czu� ciarki na plecach i g�owie. "Tysi�ce razy szuka�e� odpowiedzi, zadawa�e� retoryczne pytania, szuka�e� przyczyny w sobie i na zewn�trz. Modli�e� si� i cierpia�e�. Pracowa�e� i stara�e� si�, ale zawsze mia�e� do czynienia ze znacznie twardszym materia�em ni� inni. Oni rze�bili swoje �ycie w glinie, a ty w granicie. Tylko, �e go�ymi r�kami nie mozna rze�bi� granitu. My chcemy da� ci d�uto." - Kurwa - wyszepta� Zi�ba i z trudem prze�kn�� �lin�. - Co tu si� dzieje? Co to, kurwa jest? "To jest pomoc dla ciebie. Usi�ujesz gra� blotkami, bo takie karty przypad�y ci w udziale, a my chcemy to zmieni�. Chcemy, �eby� od tej pory mia� asa" Zi�ba cisn�� ksi��eczk� na tapczan i wsta�. Trz�s�y mu si� r�ce kiedy zapala� papierosa i trz�s�y si� kiedy wcisn�� je do kieszeni koszuli i zacz�� chodzi� po pokoju. Nosi�o go. Okno i las szumi�cy ulew�, nocny stolik z telefonem i lampk�. I z t� piekieln� ksi��eczk�. Chodzi�. Okno, stolik. Obraz na �cianie: mg�a, szuwary, stadko kaczek na szarym niebie, br�zowe wy��y i dw�ch facet�w w br�zowo p�owych kurtkach z jesiennym kamufla�em. Strzelby. Jezu. Ta ksi��ka z nim gada�a. Naprawd�. On sobie my�la�, a tam sta�y jak w� odpowiedzi. Chodzi�. Okno, ��ko. Przeczesa� palcami w�osy, wy�ama� z trzaskiem k�ykcie. Chodzi�. Lodowate dreszcze czu� ju� na plecach i g�owie pod w�osami. Stawa�y mu d�ba. Oszala�em. M�g�by tak chodzi� ca�� noc. Chryste. A gdzie� w g��bi jego duszy pomalutku kie�kowa�a nadzieja. Ta nie�mia�a, ale �ywotna jak kot nadzieja wszystkich strace�c�w, kt�ra kaze im wstawa� rano, i przyj�� kolejne ciosy, kt�ra szepce cichutko, �e tym razem b�dzie inaczej, �e kiedy� wszystko si� zmieni, kt�ra pcha ich w �apy kolejnego nieszcz�cia, kt�ra daje �er wszystkim cwaniakom. M�wi ci: to ju�! Uda�o si�, �ap okazj�! I kupuj� fa�szywe akcje, losy na loteri� i tombakowe pier�cionki. Bo nie ma �adnych okazji, nigdy nic si� nie zmieni, a przed twoim okienkiem nigdy nie wstanie s�o�ce. Bo nale�ysz do przegranych. Wygrywa si� albo przy ka�dej okazji, albo wcale. Usiad� i otworzy� ksi��eczk�. Na nadziej� nie ma rady. Rozprzestrzenia si� jak po�ar. �Wcale tak nie musi by�. Niekt�rzy powiedz� ci, �e wszystko si� r�wnowa�y, ale to nieprawda. K�ami�. Powinno si� r�wnowa�y�, ale jest inaczej. Powiedz� ci, �e tracisz jedno, a zyskujesz drugie. Ich zdaniem, to �e masz dzieci, r�wnowa�y to, �e nie masz im co da� je��. W rzeczywisto�ci, jeste� zaprzeczeniem r�wnowagi. Jeste� anomali�. Mo�esz nam wierzy�, to ma znaczenie. Jeste� zaprzeczeniem statystyki i chodz�c� ofiar� chaosu. My chcemy przywr�ci� r�wnowag� i dlatego wyci�gamy do ciebie r�k�. Oczywi�cie, nie jeste� jedynym takim przypadkiem. Jeste� tylko ma�ym krokiem na drodze do harmonii, ale ka�dy krok jest r�wnie wa�ny. �adnego nie mo�na omin��. I nie chodzi tylko o twoje szcz�cie, kt�rego zosta�e� pozbawiony. Tw�j przypadek nie wytr�ci �wiata z r�wnowagi, ale sumuje si� z innymi i wtedy umieraj� ludzie. �wiat to naczynia po��czone, a wojna, fanatyzm, szale�stwo, mord, pow�d� i susza, to tylko r�ne twarze tego samego chaosu, kt�ry w�ada twoim �yciem. Dlatego nie b�j si� i chwy� wyci�gni�t� do ciebie r�k�". - Dobrze, ale co mam robi�? - jekn�� Zi�ba. Do tej pory my�la�, �e jest po prostu ma�ym, nieszcz�liwym cz�owieczkiem, kt�ry opad� z si�, a tu okazuje si�, �e jest chodz�c� apokalips�. - Tw�j przypadek, jest na szcz�cie bardzo prosty. Jeste� po prostu zablokowany. Nie mo�esz wyrwa� si� z marazmu i wywalczy� sobie satysfakcjonuj�cej egzystencji, poniewa� zawsze stan� ci na drodze okoliczno�ci, kt�re zapewni� ci niepowodzenie. To bardzo silna anomalia, ale prosta do zwalczenia. Wystarczy tylko jeden czynnik, a �ciana, kt�ra ci� przyt�acza, runie. Musisz mie� pieni�dze." - A to ci nowina. "Na razie, nie mo�esz ich sam zdoby�. Na tym w�a�nie polega zaburzenie. Nie zarobisz ich ani nie ukradniesz. Nie zdob�dziesz niczego, co ma jak�kolwiek warto��. Im mocniej b�dziesz si� stara�, tym silniejszy napotkasz op�r. Bed� ci si� przydarza�y rzeczy granicz�ce z cudem, zreszt� do�wiadczy�e� tego ju� nadto. Znasz to doskonale, jeste� ekspertem od niekorzystnych zbieg�w okoliczno�ci. Chaos jest oszcz�dny. Twoja anomalia koncentruje si� na pieni�dzach, poniewa� to w zupe�no�ci wystarczy. Mo�na wynie��, lub pogr��y� cz�owieka, wy��cznie za pomoc� pieni�dzy. Mo�na rozbija� ma��e�stwa, dr�czy� dzieci, albo mordowa�, wy��cznie za pomoc� przep�ywu pieni�dzy. Mo�na zaburza� r�wnowag� i wywo�ywa� chaos. Dlatego musimy da� ci bro� do r�ki. Dajemy ci co� co sprawi, �e nigdy nie b�dziesz ju� mia� k�opot�w z pieni�dzmi. Kiedy przeczytasz t� instrukcj� do ko�ca, na ok�adce znajdziesz w kieszonce Absolutn� Kart� Kredytow�. To nie jest karta �adnego banku. To uniwersalny ekwiwalent pieni�dzy. M�g�by wygl�da� jakkolwiek, ale ta forma, b�dzie dla ciebie najwygodniejsza w u�yciu." Nawet nie mia� si�y si� smia�. Obmaca� ksi��eczk� i obejrza� ok�adki, ale nie znalaz� niczego. Dobre sobie. "Karta nale�y wy��cznie do ciebie. Nie mo�na ci jej ukra��, nie mo�esz jej zgubi�, ani straci� w inny spos�b. Je�eli z jakiegokolwiek powodu nie b�dziesz m�g� jej znale��, nast�pnego dnia pojawi si� ona w zasi�gu twojej r�ki. Zasi�g jej dzia�ania nie jest niczym ograniczony. Gdziekolwiek na �wiecie by� si� nie znalaz�, je�eli ludzie sprzedaj� tam i kupuj�, karta b�dzie dzia�a�a. Wystarczy j� pokaza� zamiast zap�aty. Je�eli w tym miejscu honoruj� jakiekolwiek karty kredytowe, zachowaj� si� tak, jakby� u�y� w�a�nie takiej karty. Je�eli nie, obejrz� j� i zwr�c� ci - kupiony w�a�nie towar b�dzie nale�a� do ciebie." - Kpiny - powiedzia� oszo�omiony Zi�ba. - Przecie� to po prostu kradzie�. "To nie jest kradzie�, poniewa� sprzedawca oddaje ci towar dobrowolnie i tylko do takiej sumy, na jak� go sta�. Wz�r na karcie powoduje, �e oddaje ci towar za darmo na takiej samej zasadzie, na jakiej sam wzi��by go sobie do domu, podarowa� komu�, albo poni�s� koszta reklamy. Ograniczeniem jest wysoko�� rachunku, poniewa� nie mo�esz za pomoc� tej karty zrujnowa� nikogo, albo wp�dzi� go w k�opoty finansowe. Odda ci tyle ile b�dzie m�g�. Najlepiej Karta b�dzie dzia�a�a wobec przedstawicieli naprawd� du�ych firm. Jej dzia�anie przenosi si� w g�r� hierarchii s�u�bowej, nawet wobec tych, kt�rzy jej nie widzieli. Mimo to, widz�c tw�j rachunek bez najmniejszych w�tpliwo�ci potraktuj� go tak samo, jak rozliczenie czyjej� delegacji, koszta reprezentacyjne, albo co� podobnego. Je�eli sprzedawca nie b�dzie w stanie zrezygnowa� z zap�aty za swoje towary czy us�ugi, po prostu grzecznie ci odm�wi. Nie b�dzie �adnej sensacji, ani skandalu. Ale - wy��cznie wtedy, gdy naprawd� nie b�dzie m�g� sobie na to pozwoli�. Karta wyzwala w ludziach altruizm wobec twojej osoby, niezaleznie od indywidualnego sk�pstwa, czy zapobiegliwo�ci." - Rany boskie, zwariowa�em - jekn�� ol�niony nagle Zi�ba. - Naprawd� zwariowa�em, to wszystko s� moje urojenia. To dlatego wydaje mi si�, �e ta ksi��ka ze mn� gada. Jestem �wirem. Wsta� i znowu zacz�� chodzi�. Mimo �e powiedzia� to na g�os, wcale nie uwierzy�. To by�oby zbyt proste. Wszystko co widzia� za oknem by�o zbyt realne. I jego w�tpliwo�ci i szum deszczu za oknem i dotyk wilgotnych d�ins�w na udach i zapach tego pokoju. Czu�, �e nie zwariowa�. Przynajmniej jeszcze nie. Chodzi�, a tymczasem nadzieja bra�a si� za niego na dobre. Czu� narastaj�ce stopniowo, g�usz�ce strach podniecenie. Czu�, �e w zasi�gu jego r�ki mo�e znale�� si� klucz do innego �wiata. Takiego, w kt�rym Zi�ba jest zupe�nie kim� innym. M�g� wywo�a� zmian�. Sprawi�, by jego �ycie przesta�o p�yn�� ustalonym torem. Jednocze�nie przera�a�o go to - magiczna karta, zast�puj�ca pieni�dze? Jaka� tajemnicza ksi��eczka, list od ludzi, kt�rzy chc� przywr�ci� �wiatu r�wnowag�? I czy to wszystko naprawd� by�o takie proste? Czy rzeczywi�cie wystarczy troch� forsy, �eby naprawi� jego ma��e�stwo, uspokoi� znerwicowan� psychik�, pozwoli� mu odzyska� godno��, pogodzi� si� z tym, �e ju� na zawsze zosta� ojcem? Po namy�le doszed� do wniosku, �e tak. W�a�ciwie wszystkie jego problemy bra�y si� z braku pieni�dzy i na nim polega�y. Taka karta rzeczywi�cie uniezale�ni�aby go od kaprys�w losu i sprawi�aby, �e z jego �ycia znikn��by strach. Oczywi�cie, pod warunkiem, �e to nie jest jaki� niesamowity dowcip. W ko�cu jego w�tpliwo�ci mo�na by�o przewidzie�, w ko�cu wr�bici jako� to robi�. Taka karta... No, ale na razie nie by�o �adnej karty. Wprawdzie napisali "po przeczytaniu instrukcji", a on jeszcze nie przeczyta�...do diab�a z tym! -Zap�acisz - powiedzia� ten gderliwy, ma�y staruszek w jego g�owie. - Nie ma niczego za darmo. Zap�acisz za to i to z procentami. Straszliwe podejrzenie narodzi�o si� tam, gdzie mieszka� jego strach - gdzie� pod splotem s�onecznym i pop�yn�o w g�r�. By�o tak absurdalne, ze przez chwil� stara� si� tego nie dopuszcza� do �wiadomo�ci, ale by�o za p�no. Wiedzia�. - Szatan - powiedzia� dr��cym g�osem w kierunku ksi��eczki. Wcale nie wyda�o mu si� to �mieszne. To nie by�a �adna przeno�nia. Normalny, najprawdziwszy, kurwa diabe� prosto z cuchn�cej otch�ani piek�a wyci�gn�� �apy po jego dusz�. Dygoc�cymi r�kami podni�s� instrukcj�. W pierwszej chwili chcia� j� cisn�� przez okno, ale otworzy�. Musia� wiedzie�, co b�dzie dalej. Diabe� - to mog�o wiele t�umaczy�. Pojawienie si� ksi��ki, jej niewiarygodne mo�liwo�ci, karta, przecie� to najprawdziwsze kuszenie. Co powinien zrobi�? Jak na z�o��, do spanikowanego m�zgu przysz�y mu tylko "Mistrz i Ma�gorzata" Bu�hakowa, oraz posta� Marcina Kabata z "Igraszek z diab�em". Nawet nie pami�ta� �adnej modlitwy. - Apage satanas - wymamrota� dr��cym g�osem, jednak maj�c poczucie, �e robi z siebie durnia. Nakre�li� nad ksi��eczk� dygoc�cy znak krzy�a i zajrza� do �rodka. " To bardzo wa�ny moment. Chwila, kt�ra musia�a nadej��. Twoje watpliwo�ci s� najzupe�niej zrozumia�e, dlatego trzeba to powiedzie� wyra�nie: to nie ma nic wsp�lnego z piek�em, ani �adnymi si�ami ciemno�ci. Nie chcemy twojej duszy. Pomy�l: staramy si� raczej zmniejszy� oddzia�ywanie chaosu, a nie zwi�ksza�. Chcemy raczej ocali� twoj� dusz� - jezeli pozostaniesz w obecnym stanie, to ile czasu up�ynie zanim si� pogr��ysz? Uciekniesz, pozostawiajac �on� i dzieci na pastw� losu? Pope�nisz samob�jstwo? Zaczniesz kra��, albo popadniesz w alkocholizm? Jeszcze jedno: mo�esz przyj�� kart�, albo j� odrzuci�, zale�y to wy��cznie od ciebie. Nie chcemy niczego w zamian. Powiedzmy wyra�nie jeszcze jedn� rzecz: nie rozmawiasz w tej chwili r�wnie� z Bogiem. Kategorie religijne nie pomog� ci w zrozumieniu tej sytuacji. Nale�y j� rozumie� wy��cznie jako pr�b� przywr�cenia r�wnowagi. Tak naprawd�, nie rozmawiasz w tej chwili z nikim. Po prostu czytasz instrukcj� Absolutnej Karty Kredytowej. Nie staraj si� tego zrozumie�, po prostu przyjmij do wiadomo�ci. A teraz, prosz�, odm�w z nami kr�tk� modlitw�. " Na nast�pnej stronie znajdowa� si� precyzyjnie wydrukowany �wi�ty obrazek, chyba replika jakiego� klasycznego obrazu, a obok kilka modlitw. Przeczyta� je na g�os, tak sko�owany, �e sam ju� nie wiedzia�, czy to jest odpowied� na jego w�tpliwo�ci, czy nie. Najwyra�niej mia� do czynienia z jak�� inn� si��, nie maj�c� nic wsp�lnego z religi�. Czy szatan mo�e drukowa� modlitwy? Czy B�g ofiarowuje wybranym karty kredytowe? Mo�e zadzwoni� do Kurii? Zapali� papierosa i czyta� dalej, mimo �e by�o mu troch� niedobrze. Chyba z nerw�w. Dalszy ci�g ju� zupe�nie przypomina� instrukcj� przys�an� z banku. Tajemniczy autor t�umaczy� jak u�ywa� karty, jak kupowa�, a jak podejmowa� w bankach got�wk� i sk�d ona si� bierze. Wszystko by�o pomy�lane tak, by pod��czy� Zi�b� do gigantycznego krwiobiegu koszt�w w�asnych, koszt�w reprezentacyjnych, promocji i reklamy, ulg podatkowych i innych magicznych sztuczek ksi�gowo�ci. Mia� �ywi� si� okruchami podbieranymi mo�nym tego �wiata, a nie krzywdzi� maluczkich. Wygl�da�o to na robot� jakiego� kosmicznego Robin Hooda. Wreszcie napi�cie ust�pi�o ekscytacji i Zi�ba dosta� monstrualnego ataku histerycznego �miechu. Ca�e napi�cie ostatnich lat i godzin zesz�o z niego na raz, wi�c skr�ca� si� ze �miechu na dywanie, rechota�, kwicza�, wy� i chichota�, a� lekko zsika� si� w spodnie i le�a� bezsilnie jak ryba na pla�y, w mokrej bieli�nie, z obola�� przepon� i szcz�k� chwytaj�c spazmatycznie oddech i pokwikuj�c s�abo od czasu do czasu. Wsta� z dywanu, otar� za�zawione oczy, zmieni� bielizn�, potem op�uka� twarz zimmn� wod� i wypi� duszkiem ma�� butelk� wody mineralnej znalezion� w lod�wce. Po tym ataku poczu�, �e doszed� do kresu wytrzyma�o�ci. Po prostu przesta� si� ju� denerwowa�, ekscytowa� i zastanawia�. Zadzia�a�y bezpieczniki. Cz�owiek zawsze si� zastanawia, co stanie si� z jego m�zgiem kiedy zetknie si� z czym� przekraczaj�cym granice wytrzyma�o�ci. Tymczasem, czasem nic si� nie dzieje - jest tak, jakby� podkr�ci� potencjomentr. Pstryk - i ha�as opada do zno�nego poziomu. �luzy zosta�y zamkni�te i teraz czu� po prostu podniecenie. Zapali� nastepnego goldena i si�gn�� po instrukcj�. Czyta� jak szalony, mimo, �e czu� ju� piasek pod powiekami. Nawet d�onie przesta�y mu dr�e�. W�a�ciwie ju� si� zdecydowa�. W ko�cu, uczciwie rzecz bior�c, niczego ju� nie ryzykowa�. W ko�cu du�o gorzej ju� nie mog�o by�. Wisz�ce na scianie japo�skie pude�ko, b�d�ce skrzy�owaniem budzika i termometru pokazywa�o dwudziest� drug� trzydzie�ci dwie, oraz dziewi�� stopni na zewn�trz i dwadzie�cia pi�� wewn�trz, kiedy sko�czy� lektur�. Czu� si� ju� tylko zm�czony. Przewr�ci� ostatni� kartk� i wtedy dostrzeg� ledwo widoczne naci�cie na czarnej sk�rze ok�adki. Wystawa� z niego male�ki ro�ek bia�ego plastyku. Nie zauwa�y� tego przedtem, zreszta ca�kiem mo�liwe, �e w og�le wtedy tego nie by�o. Rozchyli� naci�cie i wtedy po raz pierwszy zobaczy� Absolutn� Kart� Kredytow�. Rzeczywi�cie wygl�da�a jak karta kredytowa. Zacz�y si� ju� pojawia� w Polsce i Zi�ba kilka razy mia� je w r�ku, cho� oczywi�cie nigdy nie u�ywa�. By�a prostok�tna, chyba plastykowa, wzd�u� g�rnej kraw�dzi wyt�oczone by�o imi� i nazwisko Zi�by, oraz jaki� numer kodowy, prawdopodobnie kamufla�. Natomiast ornament niewatpliwie mia� znaczenie. Zi�ba spojrza� na niego tylko raz - i uwierzy� natychmiast. Uwierzy� we wszystko: w dzia�anie karty, w potyczk� mi�dzy harmoni� i chaosem, w kt�rej by� pionkiem, w rozmow� z Instrukcj�, we wszystko. Przeczyta� o wp�ywie tego wzoru na innych ludzi i otym, �e dla niego b�dzie to tylko ciesz�cy oko abstrakcyjny ornament, ale na co� takiego nie by� przygotowany. W sumie troch� to przypomina�o ruchomy hologram, przedstawiaj�cy kalejdoskopow� platanin� barwnych linii, ale ten motyw urzeka�, ci�gn�� wzrok coraz g��biej i g��biej, w jak�� t�czow� otch�a�, gdzie wszystko znajdowa�o si� w doskona�ym spokoju i r�wnowadze. Nie w martwym bezruchu, ale w�a�nie r�wnowadze. Nie mo�na by�o oderwa� od niego wzroku, znajduj�c coraz to nowe g��bie i nowe kszta�ty. W g�owie hucza�o mu od mn�stwa rad i informacji. Wiedzia�, jak post�powa� z urz�dem podatkowym, jak si� zachowywa� w bankach i sklepach. Mia� w r�ku kart� z mieni�cym sie t�czowym rysunkiem, brzemienn� potencjalnym bogactwem i dopiero teraz zacz�� si� ba� naprawd�. Nie czaj�cych si� wok� tajemniczych si� rz�dz�cych losem, nie tego �e sta� na polu bitwy jakiej� nieludzkiej gry pomi�dzy �ywio�ami, ale tego, ze to wszystko oka�e si� z�ud�, albo �artem. Karta ne b�dzie dzia�a�a. By� mo�e nie ma �adnej karty, jest tylko przedwcze�nie posiwia�y dwudziestopi�ciolatek siedz�cy w male�kim pokoju hotelowym i wpatruj�cy si� z g�upawym u�miechem w swoje puste palce. M�g� to sprawdzi� bardzo �atwo. Wystarczy�o zej�� na d� do restauracji i zam�wi� zaleg�� kolacj�. Wystarczy�o tylko u�y� karty. Nic prostszego. A mimo to siedzia� nadal w pokoju. Dawno nie ba� si� a� tak, mimo �e przez ostatnie miesi�ce doskonale pozna� smak strachu. Nie tylko zwyczajnego, nerwicowego l�ku, ale prawdziwego, czarnego strachu, kt�ry odbiera w�adz� w nogach i umy�le. Wsta�. Wiedzia�, �e je�li si� natychmiast nie ruszy, ten strach nigdy go nie opu�ci. - Czy honorujecie pa�stwo karty kredytowe? - Trafi� na tego samego kelnera, z poci�g��, pobru�d�on� twarz� i dobrodusznymi, siwymi w�sami. - Tak, visa, master card, american express... - A t�..? - Po�o�y� kart� na stole, prosto na bia�y obrus, czuj�c w gardle bicie serca, tak dok�adnie, jakby je po�kn��. Kelner spojrza� na kart� odruchowo, po czym drgn�� i spojrza� dok�adniej. Potem wyci�gn�� r�k� i podni�s� j� do oczu. - Wie pan, nie mam poj�cia. Pozwoli pan, �e zapytam szefa. Czeka�. Straszne to by�o czekanie. Zawsze tak by�o. On czeka�, a kto� decydowa�. A potem przychodzili i og�aszali wyrok. Rodzice, nauczyciele, wyk�adowcy, lekarze. W t�, albo we w t�. Najcz�ciej we w t�. Kelner wyszed� z zaplecza i ruszy� wolnym krokiem w jego stron�. Czu�o si� co� niedobrego w tym jego wolnym kroku i stanowczym spokoju. Nie u�miecha� si�, nie rusza� energicznie, by odebra� zam�wienie bogatego-klienta-z-kart�. Masywny Rosjanin z gro�nym, gruzi�skim obliczem wychyli� si� do ty�u w stron� kelnera i powiedzia� co�. Ten przystan�� i nachyli� si� do go�cia, jednak co chwil� zerka� na Zi�b� twardym, zimnym wzrokiem. Niedosz�y milioner czu� ju� tylko ulg�. To efekt szoku. W�ciek�o��, rozczarowanie, �al i poni�enie czeka�y ju� w kolejce. Jednak w tej chwili chcia� ju� tylko, �eby to si� sko�czy�o. Kelner podszed� do stolika i szurn�� kart� po obrusie. U�miechn�� si�. - Honorujemy te karty. Co pan zamawia? Nast�pnego dnia, po lekkim �niadaniu ( p�atki kukurydziane, twaro�ek ze szczypiorkiem, w�dzona szynka z dzika, gor�ce rogaliki, mas�o, d�em figowy, kawa ze �mietank�, sok z mango), Zi�ba zosta� w swoim pokoju. Sp�dzi� ranek z d�ugopisem w r�ku, kre�l�c plany na hotelowej papeterii. Spisywa� listy zakup�w i problem�w kt�rym wystarczy�o tylko zapcha� g�by pieni�dzmi, by przeistoczy�y si� z koszmaru w proste sprawy do za�atwienia. Wygl�da�o na to, �e samo znalezienie i kupienie mieszkania urz�dzenie go i wyposa�enie, a nie bra� pod uwag� jakich� niesamowitych luksus�w, tylko przyzwoity, przeci�tny standart, wype�ni mu najbli�szych kilka miesi�cy. Zanosi�o si� na to, �e b�d� to bardzo mi�e miesi�ce, poniewa� odkry� w sobie jeszcze jedno: umia� si� cieszy�. W�tpi�, by podczas wczorajszej kolacji m�g� znale�� kogo�, komu sprawia�aby podobn� przyjemno��. Urz�dzi� sobie trzydniowe wakacje, podczas kt�rych uczciwie odpracowa� wszystko, co tylko Motel "Sargasso" oferowa� w swoim folderze. Bilard, saun�, lekcje jazdy konnej. Przez par� godzin obija� pi�eczk� �cian� na tartanowym korcie, nie bacz�c na lodowat� m�awk� i ci�ki, przemoczony dres. Sp�dzi� wiecz�r w barze kosztuj�c wszystkich nieznanych sobie alkoholi i dw�ch kelner�w odnios�o go do pokoju. Strzela� do rzutk�w, zmarnowa� mn�stwo amunicji, ale po trzech godzinach uda�o mu si� dwukrotnie rozstrzela� gliniany talerzyk i zarobi� na ironiczne brawa od obs�ugi. Wieczorem, czwartego dnia zadzwoni� do �ony. Jola mia�a z�amany, lodowaty g�os jak zwykle. Jak zwykle by�a zm�czona i nie dawa�a sobie rady z dw�jk� dwuletnich bli�ni�t i zbuntowanym trzylatkiem. Mia�a ju� wszystkiego do��. Chcia�a tylko wiedzie�, kiedy Zi�ba b�dzie w domu i pomo�e, kiedy b�d� jakie� pieni�dze, cho� w�a�ciwie z tonu g�osu wynika�o, �e straci�a ju� nadziej� na cokolwiek i w�a�ciwie jest jej wszystko jedno. Zrobi�o mu si� jej potwornie �al. - Jolu�, poczekaj, to jest bardzo wa�ne. Za�atwiam kontrakt na ogromna sum�. B�d� mia� prowizj�, to jest naprawd� kupa forsy...Nie, robi� to na w�asn� r�k�, nie przez firm�. Tam nic nie wiedz�...poczekaj, m�wi�, �e po�rednicz� w kontrakcie. Prowizja...nie wiem jeszcze, ale kupa forsy. Kasa. Je�eli wszystko p�jdzie dobrze, to kupimy mieszkanie, mo�e nawet otworz� w�asny interes...nie wyg�upiam si� i jestem trze�wy...nie wiem dok�adnie kiedy, za kilka dni. Nie, nie mog� rozmawia�, wyszed�em na chwil� z rozm�w. P�niej ci wszystko opowiem...musz� lecie�...pa. Od�o�y� s�uchawk� z ci�zkim sercem i obola�ym sumieniem. Biedna Jola...tam w tle przez ca�y czas s�ycha� by�o wrzeszcz�ce pandemonium i r�wny, ostry jazgot Pani Ordynator Zi�bowej, kt�ra jak zwykle wymaga�a dla siebie ca�ej uwagi, bo niniejszym mia�a co� do zakomunikowania i guzik j� obchodzi�o, czy akurat rozmawiasz przez telefon, przewijasz niemowl�, czy musisz wyj��. To nic, kochanie, jeszcze tylko kilka dni, a potem b�dziesz wreszcie we w�asnym domu, gdzie nikt nie b�dzie na ciebie wrzeszcza�, nikt nie rzuci ci w twarz mokrych pieluch, nikt nie b�dzie ci� cz�stowa� z�o�liwo�ciami, ani uwa�a� za "osob� nieodpowiedni�". Ju� nigdy nie b�dziesz p�aka� na sam widok rachunku, ani sprzedawa� ostatniej bi�uterii, �eby dzieci mia�y cho� jedn� rzecz od ciebie. Teraz ci to wynagrodz�. * * * -S�ysza�em w �yciu r�ne rzeczy - powiedzia� powoli Stefan. - Widzia�em na w�asne oczy, jak jeden polityk �azi� po ogniu boso, widzia�em