4769

Szczegóły
Tytuł 4769
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4769 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4769 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4769 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Chosi�ski Quasi una Fantasia 1. Bezszelestnie zsun�a si� z kozetki. Lekarz, m�czyzna � ostatnimi laty zdarza�o si� to nader rzadko � przygl�da� si� jej w milczeniu, kiedy drobnymi kroczkami drepta�a w stron� parawanu. By�a niebywale zgrabna, mia�a �adn� dziewcz�c� twarz, j�drne piersi i delikatnie zaokr�glone po�ladki. Jako ginekolog z ponad trzydziestoletni� praktyk� widzia� w swoim �yciu wiele nagich pi�knych kobiet, ale jeszcze nigdy �adna z nich nie spodoba�a mu si� a� tak bardzo, do �adnej nie poczu� od samego pocz�tku tyle � g��boko skrywanej � sympatii. Zasiad� za biurkiem, uzbrojony w swoje lekarskie do�wiadczenie, i czeka�, a� dziewczyna si� ubierze. Wy�oni�a si� po chwili zza parawanu w mocno zniszczonej letniej � mimo �e od kilkunastu dni rz�dy nad �wiatem przej�a ju� jesie� � si�gaj�cej kostek sukience. On za� m�g� ju� sobie tylko wyobra�a�, co kryje si� pod delikatnym welwetowym materia�em. U�miechn�a si� stosownie do okoliczno�ci i przysiad�a na krze�le, stoj�cym na wprost jego biurka. D�ugo wa�y� w my�lach s�owa, szukaj�c tego najbardziej odpowiedniego, a kiedy doszed� do wniosku, �e jego poszukiwania � oboj�tnie jak d�ugo potrwaj� � i tak sczezn� na niczym, postanowi�, nie owijaj�c w bawe�n�, powiedzie� jak jest. � Pani jest w ci��y. Jej twarz nie zmieni�a wyrazu, czego mo�na by�o oczekiwa� i czego on w�a�nie si� spodziewa�; nie wyra�a�a ani smutku, ani rado�ci, nie kry�a zdziwienia. Przez moment pomy�la�, �e dziewczyna �wie�, ale prawie natychmiast porzuci� t� my�l. Nie mog�a wiedzie�. To sz�sty tydzie� � w tej fazie mo�e j� wykry� jedynie do�wiadczony ginekolog, taki jak on. Chyba �e wcze�niej posz�a do kogo� innego, a mnie odwiedzi�a tylko po to, aby zyska� ca�kowit� pewno�� � pomy�la�. � Czy jednak sta� by j� by�o na tak wielkie ryzyko? Jest m�oda i sprawia wra�enie bardzo zagubionej� � Wie pani, co si� z tym wi��e? - spyta� i od razu zawiesi� g�os. Nienawidzi� tych formu�ek, do przestrzegania kt�rych zmusza�y go � nieludzkie, jego zdaniem � przepisy. Nie zgadza� si� z nimi, ale musia� je, przynajmniej oficjalnie, respektowa� i przestrzega�; w przeciwnym razie odebrano by mu pozwolenie na wykonywanie zawodu. Dziewczyna przytakn�a ruchem g�owy. Je�li nie wie, je�li us�ysza�a to po raz pierwszy w�a�nie teraz, z moich ust � znaczy to, �e jest wspania�a. �e nie boi si� niczego. �e jest gotowa urodzi� to dziecko. Na przek�r ca�emu �wiatu � my�la�, odczuwaj�c jednocze�nie ogromny b�l i z�o��, i� nie mo�e swoich my�li wyrazi� g�o�no. Stukn�� d�ugopisem dwukrotnie w blat biurka. Bezpieczniej by�o milcze�. Je�eli ju� musia�by co� powiedzie�, wola�by, aby by�a to odpowied� na pytanie, kt�re zada dziewczyna. Ale ona o nic nie pyta�a. Ile� razy wypowiedzia� ju� w swojej lekarskiej karierze te s�owa: �Jest pani w ci��y�? Ile� razy kry�a si� za nimi rado��, kiedy ci��a by�a wcze�niej zaplanowana, lub smutek, gdy m�odym przydarzy�a si� �wpadka�. Nigdy jednak za tymi s�owami nie kry�a si� gro�ba � i to gro�ba utraty �ycia. Nigdy! A� po dzi� dzie�. Nie m�g� d�u�ej znie�� jej milczenia. Milczenia, kt�re � czu� to � po�rednio by�o oskar�eniem tego, co robi�, a raczej � tego, co teraz powinien zrobi�. � Prosz� co� powiedzie�. � Przerwa� t� niezno�n� cisz�, patrz�c prosto w jej oczy. Pr�bowa� w nich wyczyta�, co o nim my�li; pr�bowa� odkry�, odgadn�� s�owa, kt�re dziewczyna do niego skieruje, jeszcze nim je wypowie. � Niech pan robi to, co do pana nale�y � powiedzia�a z ca�kowit� oboj�tno�ci� w g�osie. Zabola�o go to znacznie bardziej, ni� si� spodziewa�. Nerwowo poderwa� si� z krzes�a i wolnym krokiem przeszed� przez gabinet w stron� okna, kt�re wychodzi�o na podw�rko. Na dole nie bawi�y si� dzieci, jak to bywa�o przed laty; panowa�a z�owr�bna, sterylna cisza. Dziewczyna nie odwr�ci�a si�, nie powiod�a za nim wzrokiem; siedzia�a na krze�le, nie dotykaj�c nawet plecami oparcia. Czuje si� pewnie jak skazaniec, kt�ry oczekuje na odczytanie sentencji wyroku � powiedzia� do siebie w my�li. � I to ja powinienem ten wyrok wyda�! Wystarczy�oby si�gn�� po telefon, wystuka� numer, kt�ry od ponad pi�ciu lat zna� na pami�� (nie zapomina� go nawet podczas snu), i poinformowa� o wszystkim przedstawicieli Agencji Kontroli Urodze�. Oskar�enie brzmia�oby: �nielegalna ci��a�. A jak brzmia�by wyrok? Otworzywszy okno, przysiad� na parapecie. � Kto jest ojcem dziecka? � spyta�. � Cz�owiek? Dziewczyna obr�ci�a si� na krze�le, by widzie� twarz lekarza. Waha�a si�, ale czu�, �e mu zaufa i powie. Z drugiej strony: dlaczeg� mia�aby nie powiedzie�? Jakie to bowiem ma teraz znaczenie: ufa czy nie? Je�li odda j� w r�ce Agencji i tak b�dzie musia�a, po dobroci b�d� pod presj�, �wyspowiada� si� ze wszystkiego. � Cz�owiek. Zrobi� par� krok�w i zatrzyma� si� przy dziewczynie. Odruchowo, jak ojciec witaj�cy c�rk�, po�o�y� d�o� na jej g�owie i delikatnie przeczesa� palcami w�osy. � Czy to by� przypadek? � Nie. � A wi�c wiesz, kim on jest? Musisz wiedzie�! Nie doczeka� si� odpowiedzi. Pochyli�a bezradnie g�ow� i stary lekarz widzia� teraz kosmyki jej lnianych w�os�w opadaj�ce na drobny kark. Co robi�? Co robi�?! � powtarza� gor�czkowo, nie znajduj�c satysfakcjonuj�cej go odpowiedzi. Poinformowa� w�adze to odda� j� w r�ce oprawc�w. Nie poinformowa� � samemu w nie trafi�! � Jest jedno wyj�cie � powiedzia� po chwili namys�u, siadaj�c ponownie za biurkiem. � I cho� pozostaje ono w sprzeczno�ci z moimi pogl�dami moralnymi, w tej chwili musz� przyzna�, �e wydaje mi si� najbardziej odpowiednie... Nie da�a mu doko�czy�. Powiedzia�a prawie szeptem, ledwo s�yszalnie, ale nie musia�a powtarza�, gdy� to jedno zdanie odbija�o si� w jego g�owie jak d�wi�k najpot�niejszego �redniowiecznego dzwonu: � Nie usun� tej ci��y! 2. Id�c do domu zastanawia� si�, czy jest �ledzony. Wcze�niej, o dziwo, takie my�li wcale nie przychodzi�y mu do g�owy. �Zestarza�em si�, zestarza�em si� tak nagle� � my�la�. Szed� wyj�tkowo wolno, bo przecie� donik�d mu si� nie spieszy�o. Je�li rzeczywi�cie by� przez kogo� obserwowany, tajniacy mieli z nim teraz spory problem � nie�atwo jest �ledzi� kogo�, kto leniwie przest�puje z nogi na nog�, by samemu nie wyda� si� podejrzanym. Skr�ci� w boczn� uliczk�, kt�ra poprowadzi�a go do parku. Kiedy� park ten t�tni� �yciem, bawi�y si� w nim dzieci pod czujnym okiem opiekunek lub samych rodzic�w. W ci�gu ostatnich lat drzewa zdzicza�y, wyros�y nowe, przez nikogo nie piel�gnowane krzewy, rozpanoszy�o si� zielsko. Plac zabaw rozebrano; pozostawiono jedynie stare, rdzewiej�ce metalowe �awki, na kt�rych zbierali si� ka�dego dnia o �wicie tutejsi pijaczkowie. Lekarz przysiad� na jednej z nich. Tu m�g� si� czu� samotny, odgrodzony od ulicy nieprzyst�pn� kaskad� gin�cych drzew. � Dlaczego pozwoli�em jej odej��? � Dopiero powiedziawszy to, rozejrza� si� uwa�nie doko�a, by sprawdzi�, czy kto� przypadkiem nie us�ysza� jego nieopatrznie wypowiedzianych s��w. Mog�y znaczy� tak wiele. Czy jednak ewentualny donosiciel zastanawia�by si� nad ich znaczeniem? Podni�s� z ziemi ma�y kamie� i odruchowo cisn�� go ze z�o�ci� pomi�dzy krzewy. Potem drugi, trzeci. � Jestem g�upcem � stwierdzi� g�o�no. � Starym g�upcem! Podni�s� si� z �awki i kr�t� �cie�ynk�, prowadz�c� mi�dzy wybuja�ymi chwastami, wyszed� z parku. Ulica przywita�a go znajomym, cho� nieprzyjaznym, jazgotem, kt�rego nie znosi�, a do kt�rego zmuszony by� si� przyzwyczai�. Od pi�ciu lat mieszka� w tej dzielnicy, a jeszcze par� lat temu nie dopu�ci�by do g�osu nawet my�li, �e kiedykolwiek mog�aby tutaj posta� chocia�by przez chwil� jego noga. Postawiono go jednak przed faktem dokonanym: �Albo rezygnuje pan z wykonywania zawodu, albo wynosi si� na przedmie�cia!� Wybra� powo�anie i musia� � dosta� na to dwa dni � opu�ci� ekskluzywn� dzielnic�, w kt�rej przez dwadzie�cia kilka lat praktykowa�, gdzie cieszy� si� zaufaniem i szacunkiem pacjentek i ich m��w, nierzadko bardzo mu wdzi�cznych za szcz�liwe przyj�cie na �wiat ich potomstwa. Ale wtedy to by� zupe�nie inny �wiat � pomy�la�, wracaj�c na moment pami�ci� do czas�w, kt�re powoli, acz nieub�aganie, gin�y ju� w odm�tach coraz bardziej zawodz�cej go pami�ci. Z daleka zauwa�y� star� czynszow� kamienic�, w kt�rej na przedostatnim pi�trze wynajmowa� dwupokojowe mieszkanie. Op�aty � czynsz, posi�ki i sprz�tanie (raz w tygodniu) � poch�ania�y prawie dziewi��dziesi�t procent jego obecnych dochod�w. Samoch�d dawno ju� sprzeda�; pozby� si� tak�e telewizora i radia; o takich za� luksusach jak wideofon, klimatyzacja czy domowy komputer, nie m�g� nawet pomarzy�. Z trudem utrzymywa� gabinet, dop�acaj�c do� z przechowywanych w skrytce pod pod�og� oszcz�dno�ci, poczynionych jeszcze w czasach, kiedy wiod�o mu si� znacznie lepiej. Oczywi�cie nikt poza nim o tym nie wiedzia�� Str�, przygl�daj�c mu si� z niech�ci�, bez s�owa otworzy� drzwi. Przesta� si� k�ania� lekarzowi i odpowiada� na jego pozdrowienia od dnia, kiedy po raz pierwszy nie otrzyma� napiwku, to jest mniej wi�cej po tygodniu od daty wymuszonej przeprowadzki ginekologa do nowego mieszkania. Lekarz mia� uzasadnione podejrzenia, i� niem�ody ju� m�czyzna, nie wiadomo z jakiego powodu lekko utykaj�cy na praw� nog�, jest donosicielem. Ale komu donosi� � policji, s�u�bie bezpiecze�stwa czy te� jednej z licznych agencji rz�dowych powsta�ych na przestrzeni ostatnich kilku lat � nie mia� poj�cia. Zreszt� nie bardzo nawet si� tym interesowa�. Wychodzi� jednak z za�o�enia, �e lepszy donosiciel znany ni� utajniony; dlatego te� nigdy nie wdawa� si� z nim w rozmow�, co nie przychodzi�o mu z trudno�ci�, gdy� str� wcale nie pr�bowa� go zagadywa�, tym samym nie wyci�ga� od niego �adnych poufnych informacji. Kiedy przed pi�cioma laty po raz pierwszy szed� po tych schodach na dziewi�te pi�tro � winda nie dzia�a�a od lat i podobno nikt z lokator�w nie mia� o to pretensji do w�a�ciciela kamienicy, kt�ry by� wysoko postawionym urz�dnikiem w magistracie � dziwi� si�, i� w takich warunkach mog� mieszka� ludzie. Przygl�da� si� wychudzonym, zabiedzonym, wiecznie bladym i kaszl�cym dzieciom, kt�rym klatka schodowa zast�powa�a ca�y �wiat. A potem nagle jednego dnia wszystkie dzieci znik�y � oficjalny komunikat, przez kilka dni nieustannie nadawany w programach informacyjnych, wyja�nia�: �zosta�y odtransportowane do Centr�w Edukacyjnych, kt�re zapewni� im odpowiednie wychowanie i wykszta�cenie�. Nie s�ysza� cho�by o jednym fakcie niepodporz�dkowania si� tej decyzji rz�du. Bardzo by�o mu �al, kiedy z dnia na dzie� w codziennej pieszej w�dr�wce na Atlas � jak �artobliwie nazywa� swoje mieszkanie � przesta�y mu towarzyszy� watahy brzd�c�w, cz�sto bawi�ce si� z nim w chowanego, wyrz�dzaj�ce przer�ne psikusy, za kt�re jednak wcale si� nie gniewa�. W�asnych dzieci nie mia�, ale tyle cudzych przyj�� na �wiat� Kocha� je wszystkie, bez wyj�tku. Jako� nie bra� pod uwag�, �e za lat kilkana�cie niekt�re z nich stan� si� mordercami, gwa�cicielami, szpiclami b�d� dyktatorami, trzymaj�cymi w gar�ci ca�e narody. Pi�� lat temu jednak nawet ten problem przesta� istnie� � liczb� urodze� zacz�y starannie kontrolowa� odpowiednie, specjalnie do tego powo�ane, organa. Od pi�ciu lat nie przyj�� ani jednego porodu; nie zg�osi�a si� do niego ani jedna kobieta, kt�ra powiedzia�aby albo kt�r� on sam by poinformowa�: �Jest pani w ci��y!� A� po dzi� dzie�... 3. D�ugo w nocy nie m�g� zasn��. Le�a�, wpatrzony w sufit, zaprz�tni�ty my�lami. Wszystkie ogniskowa�y si� wok� jednego: czy dobrze zrobi� pozwalaj�c dziewczynie odej��? Odprowadzi� j� do drzwi, potem wyszed� na korytarz i czeka�, a� zejdzie z drugiego pi�tra po schodach i znajdzie si� na ulicy. Odg�os jej krok�w zrazu g�o�ny, odbijaj�cy si� echem od pustych �cian, powoli roztapia� si� w martwocie pomieszczenia. Wraz z dziewczyn�, dopiero po d�u�szej chwili zda� sobie z tego spraw�, odesz�o �ycie. Na korytarzu nie by�o nikogo, ale wcale nie poczu� si� z tego powodu spokojniejszy; doskonale zna� �rodki, jakimi obecnie dysponuj� s�u�by wyspecjalizowane w inwigilowaniu tzw. �podejrzanych jednostek� � on za� zdecydowanie znajdowa� si� na indeksie. W ko�cu nad wszystkim czuwa� elektronowy m�zg, kt�ry nie bez powodu obdarzony zosta� przez swoich konstruktor�w imieniem Zeus. Ojciec wszystkich bog�w i ludzi nie mia� prawa czego� nie dopilnowa�, nie mia� prawa co� przeoczy�. Do pomocy mia� przecie� jeszcze Argosa, Charona, Ajgajona i Kojosa � opracowane przez siebie programy komputerowe, kt�rych g��wnym zadaniem by�o nadzorowanie wszystkich dziedzin �ycia. �aden obywatel nie m�g� czu� si� samotny. Starzec przewr�ci� si� na bok. Z drugiego ko�ca pokoju dosz�o go ciche chrobotanie. Myszy! Towarzyszy�y mu od samego pocz�tku, a wcze�niej musia�y towarzyszy� poprzedniemu lokatorowi tego mieszkania. W�a�nie, nigdy si� nad tym nie zastanawia�: kto mieszka� tu przed nim i co si� z nim sta�o? Zosta� uwi�ziony, zamordowany, a mo�e umar� ze staro�ci we w�asnym ��ku, w tym samym, w kt�rym teraz on bi� si� z my�lami? Do g�owy przychodzi�y mu przer�ne scenariusze wydarze� i �aden nie ko�czy� si� happy endem. W �wietle ksi�yca, kt�re roztacza�o w tym ponurym pokoju, s�u��cym lekarzowi za sypialni�, aur� tajemniczo�ci, dostrzeg� kilka myszek. Przechadza�y si� z niespotykanym u tych gryzoni wewn�trznym spokojem. Dlaczego jednak go to dziwi�o? To jest ich dom � pomy�la�. � Mieszka�y tu, kiedy mnie jeszcze nie by�o i zapewne mieszka� b�d�, gdy mnie zabraknie. Gdy mnie zabraknie � powt�rzy� i przestraszy� si� znaczenia tych s��w. � C� one oznaczaj�? �e przyjd� po mnie pewnego dnia, oznajmiaj�c, i� wspania�omy�lny Zeus uzna� mnie za jednostk� zb�dn�, paso�ytnicz� i wyda� rozkaz osadzenia w jednym z licznych O�rodk�w Resocjalizacyjnych. A mo�e... � nie, o tym nie chcia� nawet my�le� � umie�ci� moje nazwisko na li�cie os�b przeznaczonych do fizycznej likwidacji� O listach tych kr��y�y legendy; chocia� nigdy oficjalnie nie potwierdzono ich istnienia, nikt nie mia� w�tpliwo�ci, i� Zeus raz w miesi�cu tak� w�a�nie list� sporz�dza. W propagandzie szeptanej powtarzano, �e � maj�c do dyspozycji dane o wszystkich obywatelach Pa�stwa (wiek, wykszta�cenie, informacje o karalno�ci i stanie zdrowia) � Zeus ka�dego miesi�ca typuje grup� os�b, kt�re � jego zdaniem, b�d�cym w tym wypadku wyroczni� � nie mog�y zosta� pozytywnie wykorzystane w procesie budowy nowego, w pe�ni zautomatyzowanego, spo�ecze�stwa. Po sporz�dzeniu, listy te przekazywane by�y w �teren� � do r�k kierownik�w odpowiednich s�u�b; ci za� wcielali w ��ycie� decyzje Zeusa. By� mo�e poprzedni lokator r�wnie� znalaz� si� na takiej li�cie � pomy�la� stary lekarz. Nagle zachcia�o mu si� pi�. Wsta� i poszed� do kuchni, kt�ra znajdowa�a si� w pokoju obok, oddzielona od reszty pomieszczenia star�, poplamion� i dziuraw� kotar�. Odkr�ci� kran i nala� do szklanki wod�. P�yn cuchn�� i mia� lekko br�zowawy odcie�. Prawdopodobnie zawiera� metale ci�kie. Tym si� jednak tutaj nikt nie przejmowa�. Rz�d nie dba� o zdrowie obywateli zamieszkuj�cych najbiedniejsze dzielnice miasta, kt�re i tak zosta�y skazane na zag�ad�. Z opr�nion� do po�owy szklank� w d�oni przysiad� na krze�le i podpar� g�ow� r�k�, spoczywaj�c� na chwiej�cym si� drewnianym stoliku, kt�ry � podobnie jak wszystkie inne meble � odziedziczy� po poprzednim, bezimiennym lokatorze tej nory. Ksi�yc w nowiu zagl�da� przez okno. � Nic tu nie wypatrzysz, przyjacielu � powiedzia� w ciemno�� stary lekarz. Dopi� do ko�ca obrzydliwy p�yn i chcia� wr�ci� do ��ka, kiedy jego uwag� przyku� niecodzienny d�wi�k dochodz�cy z korytarza. Kto� o tej porze wraca do domu? � zdziwi� si�. By�o to nie do pomy�lenia. Patrole cyborg�w zgarnia�y ka�dego, kto po godzinie dwudziestej drugiej przebywa� na ulicy bez odpowiedniej przepustki. A wszyscy doskonale wiedzieli, �e najwi�cej oddzia��w ka�dej nocy kierowanych jest do dzielnic na przedmie�ciach. Wy�ciubienie nosa z w�asnego domu po dziesi�tej wieczorem r�wna�o si�, w najlepszym wypadku, nocy sp�dzonej w areszcie i wysokiemu kolegium. W najgorszym � je�li okaza�o si�, i� z�apany delikwent by� ju� wcze�niej notowany lub znajdowa� si� na li�cie �podejrzanych jednostek� � z natychmiast przeprowadzan� fizyczn� likwidacj�. Przed �witem specjalne komanda oczyszcza�y ulice z cia�. Nierzadko by�y ju� one pozbawione ko�czyn, oczu, j�zyka. Snuj�ce si� nocami po ulicach watahy bezdomnych, zdzicza�ych ps�w i wiecznie g�odne szczury nie mia�y zamiaru szanowa� ludzi po �mierci, je�li ich samych nie by�o na to sta� za �ycia. Lekarz, przezwyci�aj�c strach, podszed� do drzwi i uchyli� je lekko. W mroku panuj�cym na korytarzu dostrzeg� posta� grubej kobiety w �rednim wieku. Mia�a na sobie podniszczony szlafrok i rozdeptane kapcie; wygra�a�a komu� pi�ciami; m�wi�a co� tak�e do niewidocznej osoby, starzec nie m�g� jednak us�ysze� co. By�a jego s�siadk�, mieszka�a na tym samym pi�trze; znali si� z widzenia, chocia� przez pi�� lat nie zamienili ze sob� ani jednego s�owa; mijaj�c si� na korytarzu kiwali tylko do siebie g�owami i mruczeli co� pod nosem. Mo�e dlatego nie mia� o niej z�ego zdania. Kogo ona tak wyzywa? � zastanawia� si�. Chcia� ju� zamkn�� drzwi i wr�ci� do ��ka, ale zwyci�y�a w nim ciekawo��. Dalej wysun�� g�ow� i wtedy drzwi zaskrzypia�y. Kobieta zamilk�a w przestrachu i spojrza�a w jego stron�. Czy go pozna�a? Po d�u�szej chwili na pewno, bowiem na jej twarzy powoli odmalowywa�o si� uczucie ulgi. Nie by�o ju� potrzeby ukrywa� si� d�u�ej. Wyszed� na korytarz. Kiwn�� g�ow� w stron� s�siadki, a potem wzrokiem zacz�� szuka� drugiej osoby � tej, kt�ra ogniskowa�a na sobie nocny gniew grubej, ale jednak wzbudzaj�cej jego sympati�, matrony. Dostrzeg� j� w ko�cu korytarza, przykucni�t� obok por�czy schod�w; by�a przera�ona, szlochaj�c, g�ow� skrywa�a g��boko w ramionach. � Kto to? � spyta�, chocia� od nikogo nie spodziewa� si� odpowiedzi. Zna� j� przecie�. To by�a dziewczyna, kt�ra odwiedzi�a go dzisiaj w gabinecie; dziewczyna w sz�stym tygodniu ci��y. S�siadka, kobieta o nie�adnej ospowatej twarzy, przypatrywa�a si� teraz nieznajomej ju� bez z�o�ci; przesta�a nawet krzycze� i wygra�a� pi�ciami. J� tak�e porazi�o id�ce w parze pi�kno i bezradno�� kryj�cej si� w mroku dziewczyny. � Zna j� pani? � zapyta� stary m�czyzna, a w jego g�osie �wiadomie kry� si� wyrzut i zarzut jednocze�nie. Chcia�, aby pomy�la�a, i� to on o co� j� podejrzewa. Wzruszy�a oboj�tnie ramionami; w jej interesie le�a�o teraz, aby spraw� ca�� zbagatelizowa�. � Przyb��da jaka� � odpar�a. � Pewnie nie zd��y�a do domu przed godzin� policyjn�� Albo wcale nie ma dok�d i�� � doda�a po chwili. Dziewczyna przetar�a d�oni� za�zawione oczy i nieprzytomnym od p�aczu wzrokiem spogl�da�a na przemian to na kobiet�, to na m�czyzn�. Czy mnie poznaje? � zastanawia� si�. � Tak, chyba tak. Poprosi� s�siadk� na bok i, szepcz�c jej wprost do ucha, spyta�: � Co z ni� zrobimy? � Zrobimy!? � obruszy�a si� s�siadka. � A r�b pan, co chcesz. Ja nie mam zamiaru nawet palcem kiwn��. Dok�adnie o tak� odpowied� mu chodzi�o. Odda�a inicjatyw� w jego r�ce. � G�upio teraz wyp�dza� j� na dw�r � powiedzia� ju� troch� g�o�niej po to, aby dziewczyna mog�a go us�ysze� i uspokoi� si� nieco. � Mo�e niech prze�pi si� u pani, a rano sobie p�jdzie � zaproponowa�. Kobieta ostro zaprotestowa�a: � U mnie?! To wykluczone! Jestem biedn�, ale porz�dn� osob�. Nie wpuszcz� pod sw�j dach kogo�, kogo nie znam, wyw�ok� jak��! Lekarz uda�, �e si� przez chwil� zastanawia, po czym autorytarnie stwierdzi�: � Nie daje mi pani zatem wyboru: b�d� j� musia� przenocowa� u siebie... � na moment zawiesi� g�os, czekaj�c na reakcj� s�siadki. Ta nic nie powiedzia�a, zrobi�a tylko zwrot w ty� i wr�ci�a do swego mieszkania. Zostali na korytarzu sami: stary lekarz ginekolog i m�oda dziewczyna, kt�ra pope�ni�a czyn uznawany za jedn� z najwi�kszych zbrodni na tym �wiecie � zasz�a w ci��� z cz�owiekiem. Nie odezwa� si� do niej, nie doda� otuchy, nie podszed� nawet, aby j� przytuli�. Da� jedynie znak r�k�, kt�ry odczyta�a natychmiast. Podnios�a si� z kucek i szybko przebieg�a przez korytarz, by skry� si� w ascetycznym, pozbawionym wszelkich wyg�d, pokoju staruszka. Tej nocy musia�a uzna� go je�li nie za najpi�kniejsze, to na pewno najbardziej bezpieczne miejsce na Ziemi. Usiedli przy stole w pokoju-kuchni. Starzec zasun�� firany i si�gn�� po stoj�c� na p�ce zakurzon� lamp� naftow�. Nie chcia� zapala� �wiat�a: po pierwsze elektryczno�� by�a bardzo droga, po drugie � �wiat�o mog�o przebi� si� przez firany, a to musia�oby wzbudzi� podejrzenia w�r�d cyborg�w, nieprzerwanie patroluj�cych dzielnice slums�w. Drobny p�omyczek o�wietla� jej dziewcz�c� twarz. Wygl�da�a teraz na jeszcze m�odsz� ni� w ci�gu dnia. Ma nie wi�cej ni� osiemna�cie lat. Mog�aby by� moj�� wnuczk� � skonstatowa� z b�lem, bo przecie� nie mia� nawet dzieci. � Sk�d si� tutaj wzi�a�? � spyta�, kiedy usiad� naprzeciw niej. � Sz�am za panem. A wi�c jednak kto� szed� za mn� przez ca�� drog� z gabinetu do domu i ja go nie zauwa�y�em. Starzej� si�, trac� czujno�� � skarci� si� w my�lach, g�o�no za� powiedzia�: � To by�o bardzo nieostro�ne z twojej strony. � Najwi�ksz� nieostro�no�� w swoim �yciu ju� pope�ni�am. Mam co� wi�cej do stracenia? Ty nie � odpowiedzia� sam sobie. � Ale inni? Ja b�d� te� nawet ta wstr�tna gruba kobieta, mieszkaj�ca obok, kt�ra teraz na pewno zastanawia si�, kim jeste� i jak tutaj trafi�a�, nie wierz�c oczywi�cie w to, �e by� to przypadek. Nie mia� jednak odwagi wypowiedzie� g�o�no swoich my�li, a mo�e po prostu by� zbyt taktowny. Czy naprawd� pope�ni�em b��d? � pyta� siebie, przez ca�y czas przygl�daj�c si� dziewczynie. � Gdybym wyda� ci� Agencji, sprawa by�aby ju� dawno za�atwiona. Ale ja ciebie nie wyda�em, poniek�d ocali�em ci �ycie i teraz jestem za nie odpowiedzialny! � Dlaczego pan nic nie m�wi? � spyta�a, czuj�c podsk�rnie, i� jego milczenie mo�e oznacza� dla niej gro�b�. A co mam ci powiedzie�? W gabinecie by�o mu �atwiej: tam mia� przewag�, by� lekarzem, a ona � m�od� i niedo�wiadczon� pacjentk�; tutaj � wbrew pozorom � to dziewczyna mog�a rozdawa� karty. Mog�a. Je�li, t� natr�tn� my�l od samego pocz�tku stara� si� zd�awi� w zarodku, jej wizyta by�a prowokacj�. Czy jednak tak subteln� i niewinn� istot� by�oby sta� na podj�cie tak niegodnej gry? � Ojciec twego dziecka wie, �e jeste� w ci��y? � spyta�, przerywaj�c wreszcie kr�puj�c� ich oboje cisz�. Zaprzeczy�a ruchem g�owy. � I nigdy si� nie dowie � doda�a po chwili. 4. Wsta� godzin� wcze�niej ni� zwykle, jeszcze przed �witem. Nie rozsuwa� firan, godzina policyjna obowi�zywa�a bowiem do si�dmej rano. Po cichu, nie chc�c budzi� dziewczyny, pozbiera� swoje rzeczy i wyszed� do kuchni. Wstawi� wod� na herbat�, po czym poszed� si� umy� i ubra�. Kiedy sko�czy� porann� toalet�, zagwizda� czajnik. Zala� herbat� wrz�tkiem i zacz�� si� zastanawia�, co zrobi� dziewczynie na �niadanie. Sam jada� ma�o; starcza�a mu skibka razowego chleba i kubek wrz�tku. Ale ona? Przecie� jest w ci��y, musi dobrze je��! Zajrza� do starej lod�wki, kt�ra �rednio raz w tygodniu odmawia�a pos�usze�stwa. Po kilku miesi�cach u�erania si� z gruchotem postanowi� nie robi� wi�cej �adnych zapas�w. Zreszt�, dla kogo? Przez moment waha� si� nawet, czy nie odwiedzi� s�siadki i j� poprosi� o jajka, mas�o, mo�e nawet o mleko; szybko si� jednak rozmy�li� � po co niepotrzebnie wzbudza� podejrzenia? B�dzie musia�a zje�� to samo, co ja � podsumowa�, siadaj�c zrezygnowany na taborecie przy stole. � Dobrze chocia�, �e mog�em jej zrobi� herbat� Spojrza� na zegarek. Zbli�a�a si� si�dma. Zaraz ods�oni okna i do ponurego wn�trza pokoju wedr� si� poranne promyki s�o�ca. Wszed� po cichu do pokoju i stan�� obok ��ka, kt�re wczorajszej nocy odda� dziewczynie, chocia� ona bardzo si� przed takim �po�wi�ceniem� wzbrania�a. � Jestem d�entelmenem, m�oda panno � odpowiedzia� jej na to, ucinaj�c wszelk� dyskusj�. Z szafy wyci�gn�� stary, pocerowany materac, nadmucha� go i roz�o�y� pod �cian�. Jego ��ko nie nale�a�o do najwygodniejszych, ale nocy sp�dzonej na materacu d�ugo nie zapomni. Uczy� si� w m�odo�ci na lekcjach historii o obozach koncentracyjnych, o ludziach przetrzymywanych w przepe�nionych barakach, �pi�cych po kilku na jednej, pe�nej pluskiew, pryczy. Teraz odczu� to na w�asnej sk�rze. Jakby na przek�r, mia� jednak pi�kny sen. �ni�y mu si� dawne czasy. Kiedy mieszka� w ekskluzywnej dzielnicy wraz z �on�. Dlaczego nigdy nie mieli dzieci? � zastanawia� si� ju� po przebudzeniu. Na pytania znajomych, zawsze odpowiada�: Na to b�dzie czas p�niej! Tymczasem �p�niej� wprowadzono pierwsze ograniczenia rozrodu w�r�d ludzi. A on by� ju� za stary, by zyska� zgod� na rozmna�anie, i zbyt strachliwy, by z�ama� przepisy. Podszed� do ��ka, na kt�rym spa�a nieznajoma. Dziewczyna otworzy�a oczy i spojrza�a prosto w jego twarz, jeszcze nim zd��y� szturchn�� j� w rami�. Mia�a czujny sen. Bez s�owa podnios�a si�, odrzucaj�c na bok koc. Nie powiedzia� �dzie� dobry�, jakby nie chcia� zapesza�; ona tak�e si� nie odezwa�a; za przywitanie mia�o s�u�y� kiwni�cie g�owami obojga. Po chwili stan�a przed nim naga, jak wczoraj w gabinecie; nie wstydzi�a si�, nie skrywa�a swojej nago�ci. Stary lekarz spogl�da� na jej pi�kne cia�o, zastanawiaj�c si� nie nad jego klasycznym kszta�tem, lecz nad nowym �yciem, jakie w sobie nosi. Ju� niebawem, za miesi�c, p�tora ci��a stanie si� widoczna. Kobieta, kt�ra w takim stanie pojawi si� na ulicy, zostanie niechybnie zatrzymana przez patrol i wylegitymowana. Je�eli nie b�dzie posiada� odpowiednich dokument�w, �wiadcz�cych o tym, i� ci��a jest skutkiem sztucznego zap�odnienia, bezzw�ocznie zostanie odes�ana do miejsca odosobnienia. Co si� z ni� stanie? Czy mog� na to pozwoli�? � my�la�, wodz�c wzrokiem za nag� dziewczyn�, kt�ra przesz�a dostojnie przez pok�j, wesz�a do kuchni, a stamt�d do �azienki. Kiedy wr�ci�a ubrana, siedzia� przy kuchennym stole nad kubkiem wrz�tku. � Jem niewiele. Nie robi� te� zapas�w� � wyt�umaczy� si� ze skromno�ci przygotowanego przez siebie pocz�stunku. Dziewczyna u�miechn�a si� delikatnie i usiad�a naprzeciw starca. Si�gn�a po skibk� czarnego chleba, z lekka posmarowanego margaryn�. Jad�a od niechcenia; albo nie by�a g�odna, albo chleb wyj�tkowo jej nie smakowa�. � Co pan ze mn� zrobi? � spyta�a, kiedy ju� upora�a si� ze �niadaniem. Staruszek szuka� przez par� chwil w�a�ciwej, jak s�dzi�, odpowiedzi, a nie znalaz�szy jej, odpar� tylko: � Nie wiem. � Po czym doda�: � Naprawd� nie wiem, co by�oby najlepsze. Dla ciebie i dla mnie... � My�la� pan o tym, by odda� mnie Agencji? Co go zdziwi�o, nie wyczu� w jej g�osie ani odrobiny strachu, ani nawet � potencjalnego � �alu. Jakby przez ca�� noc my�la�a tylko o tym, godz�c si� ju� z jego, niekorzystn� dla siebie, decyzj�. Nie potrafi� k�ama�, odpowiedzia� wi�c kr�tko: � My�la�em. Zapad�a cisza. Dziewczyna nie mia�a �mia�o�ci pyta� dalej; on nie chcia�, by ka�de kolejne jego s�owo traktowa�a jak t�umaczenie si�. � My�la�em tej nocy o wielu sprawach � przerwa� milczenie. � �ni�y mi si� pi�kne rzeczy. I wiem, �e nie potrafi�bym patrze�, jak ciebie zabieraj�. Nie umia�bym potem �y� ze �wiadomo�ci�, �e ci� wyda�em � m�wi� dr��cym g�osem, wiedzia� bowiem doskonale, i� ka�de z wypowiedzianych s��w, stanowi�ce pogwa�cenie obowi�zuj�cego Kodeksu karnego, mog�oby oznacza� dla� nawet kar� �mierci. Spojrza� na zegarek. Wsta� i poszed� do pokoju. Wr�ci� stamt�d z p�aszczem w r�ku. � Pan wychodzi? � Jak co dzie�, musz� otworzy� gabinet. Gdybym si� nie pojawi�, zacz�liby mnie szuka� i w ko�cu dotarliby tutaj. � B�d� na pana czeka� � powiedzia�a, kiedy sta� ju� plecami do niej, kieruj�c si� w stron� drzwi prowadz�cych na korytarz. Odwr�ci� si� jeszcze i powiedzia�: � Nie mam zapasowych kluczy. Nie wychod� wi�c nigdzie. Nikogo te� nie wpuszczaj do �rodka. Nie reaguj na pukanie. Staraj si� tak�e... � i nagle zamilk�, zda� sobie bowiem spraw�, i� wszystkie te zakazy skierowane pod adresem dziewczyny czyni� z niego prze�ladowc�, kata. Prze�kn�� jednak z trudem �lin� i, niemal b�agalnym tonem, doko�czy�: � Staraj si� r�wnie� nie podchodzi� do okna. Szybko zatrzasn�� za sob� drzwi, by nie widzie� ju� jej zrozpaczonej twarzy. Na korytarzu, jak zwykle, panowa� mrok. Wi�kszo�� lokator�w jeszcze spa�a. Schodzi� wolno po skrzypi�cych drewnianych schodach. Czu� si� jak duch strasz�cy w starym, opuszczonym przez ludzi, zamczysku. Czu� si� jak statek widmo dryfuj�cy po pe�nym burz oceanie. Miasto budzi�o si� do �ycia. Z zakamark�w, suteren, piwnic, brudnych bram wy�ania�y si� wci�� nowe widmowe postaci. Starzec wtopi� si� w bezbarwny t�um. 5. Po raz pierwszy od paru lat odczu� strach, wdrapuj�c si� po schodach na drugie pi�tro, gdzie mie�ci� si� jego gabinet. Czego si� ba�? �atwiej by�oby mu odpowiedzie� na pytanie: co nie budzi�o w nim uczucia strachu? �mier�! Wiedzia�, �e kiedy� po niego przyjdzie, �e ta chwila nie jest ju� wcale tak odleg�a w czasie, �e od pi�ciu lat ka�dy kolejny dzie� jest dniem mu darowanym. Stara� si� nie przyzwyczaja� do miejsc ani ludzi. Chocia� staro�� sprzyja�a nadmiernemu sentymentalizmowi, zaciekle walczy� z najmniejszym jego przejawem. Jego �ycie sta�o si� ubogie i sterylne. Mia� �wiadomo��, �e kiedy przyjdzie si� z nim po�egna�, nie pozostawi po sobie nic poza wspomnieniami. Je�li jeszcze w og�le �yj� ludzie, kt�rzy mogliby go wspomina�... Zaniepokoi�a go pustka na korytarzu. Nie by� najpopularniejszym lekarzem w dzielnicy, lecz jednak ka�dego dnia przychodzili do niego pacjenci, nie tylko kobiety, ale r�wnie� m�czy�ni i dzieci. Kiedy by�a taka potrzeba, robi� za okulist�, internist� b�d� pediatr�. Zawsze znalaz� si� kto�, kto potrzebowa� jego pomocy. Tym razem nie by�o nikogo. Mo�e po prostu za wcze�nie przyszed�em � pomy�la� i spojrza� na zegarek, kt�ry jednak uparcie wskazywa� za kwadrans �sm�. Od pi�ciu lat dok�adnie o tej godzinie pojawia� si� w pracy i nie by�o dnia, aby kto� na korytarzu nie powita� go serdecznym, cho� podszytym b�lem cia�a b�d� duszy, �dzie� dobry�. Pogrzeba� w kieszeni kurtki i wyj�� klucz; chcia� nim otworzy� drzwi do gabinetu, ale te, pod naporem r�ki, uchyli�y si� same,. To, co zobaczy�, doprowadzi�o go do p�aczu. Opar� si� o �cian� i �ka�; starcze �zy strumykiem sp�ywa�y po pooranej zmarszczkami twarzy. Poprzewracane sprz�ty, rozbite szyby, rozsypane na �rodku gabinetu karty rejestracyjne pacjent�w. W jednej chwili wszystko zrozumia�. Wiedz�! I przyjd� tu jeszcze raz, po mnie. Chyba �e poszli mnie szuka� do domu!� Otar� �zy i zataczaj�c si� wybieg� z gabinetu. Znajd� j� i zabior� � t�uk�o mu si� po g�owie. � A ona b�dzie przekonana, �e to ja j� wyda�em � my�la� zbiegaj�c w d�. Potkn�� si� o nier�wny stopie� i upad�. Kiedy podni�s� si� z pod�ogi, bola�a go w kolanie prawa noga; id�c dalej, kula�. Zas�pione niebo nie zach�ca�o do opuszczania dom�w; ulice by�y wi�c puste. Przez my�l przesz�o mu, aby zatrzyma� taks�wk�, lecz szybko zda� sobie spraw� z tego, �e nie ma w portfelu wystarczaj�cej ilo�ci pieni�dzy, kt�rymi m�g�by zap�aci� za kurs. Na ile pozwala� mu b�l w nodze, przyspieszy�. Nieliczni przechodnie przygl�dali mu si� z zaciekawieniem i niepokojem. On jednak wcale ich nie zauwa�a�. Spieszy� si� ku swemu przeznaczeniu. Bo�e � modli� si� w my�lach � pozw�l, bym zd��y� przed nimi. � I zaraz dodawa�: � Spraw, aby to nie o ni� chodzi�o. Nie o ni�� Ci�ko dysz�c, dotar� do rogu ulicy, sk�d m�g� ju� zobaczy� swoj� kamienic�. Niby nic si� w ci�gu ostatniej godziny nie zmieni�o. Nikt obcy nie czeka� przed bram�; na parkingu po przeciwnej stronie nie pojawi� si� �aden nowy samoch�d. Mog� by� w �rodku � przemy�la� sytuacj�. � Na zewn�trz nie ma nikogo, aby mnie nie sp�oszy�. Lecz gdy tylko znajd� si� w bramie... I nagle przysz�a mu do g�owy � po raz pierwszy � ta my�l, kt�rej si� po sobie wcze�niej nie spodziewa�; my�l prosta i zach�anna, bowiem szybko zaw�aszczaj�ca dla siebie ca�y umys�; my�l daj�ca si� wyrazi� w jednym tylko s�owie: Uciec! Je�li rzeczywi�cie tam s�, ju� nie b�dziesz w stanie jej pom�c � powtarza� sobie w my�li po raz pi�ty czy sz�sty w ci�gu ostatniej minuty. � Teraz musisz ratowa� siebie! Odwr�ci� si� plecami do kamienicy, ale nie odchodzi�. � Ratowa� siebie! - powiedzia� g�o�no, ale tak, by nikt nie m�g� go us�ysze�. � Tylko po co? Czy dadz� mi �y�? Pozwol� leczy� ludzi? Spad�y pierwsze krople deszczu. Nie mia� parasola. Sta� na chodniku z twarz� uniesion� ku niebu. Nie p�acz�, to tylko deszcz. Tylko deszcz � mrucza� pod nosem. Je�li kto� spogl�da� na niego z boku, m�g� pomy�le�, �e oszala�. Nikogo to jednak nie powinno dziwi�. Ulice roi�y si� od szale�c�w � ludzi, kt�rzy rozmawiali sami z sob�, wymachiwali r�koma, modlili si� do Boga, kt�rego wymazano ze szkolnych podr�cznik�w. Wariat�w jeszcze nie zamykano w obozach, nie likwidowano, cho� wszyscy doskonale wiedzieli, �e i na nich przyjdzie kolej. Min�o dziesi��, mo�e pi�tna�cie minut, a starzec wci�� sta� w tym samym miejscu, nie mog�c zdoby� si� na odwag�, by p�j�� do swego mieszkania, ani nie znajduj�c w sobie tyle nieludzkiej �mia�o�ci, by odej�� w nieznane. W podj�ciu decyzji pom�g� mu przypadek. Od strony parku, w kt�rym lubi� godzinami przesiadywa� w wiosenne wieczory, nadchodzi� patrol cyborg�w. Nie mia� wyj�cia � w ci�gu minuty znale�liby si� przy nim, wylegitymowali, zacz�li dopytywa�: co tutaj robi? dlaczego nie jest w pracy? Pochyli� si�, udaj�c �e zawi�zuje buty, a potem wyprostowa� i powoli ruszy� w stron� prowadz�cej do kamienicy bramy. Bo�e, dokona�e� wyboru za mnie. Teraz ju� tylko Ty mo�esz mnie ocali�! Czu�, �e id� za nim. Niebawem przeszli obok i poszli dalej, bezmy�lne, cz�ekokszta�tne, pozbawione uczu� maszyny. Odprowadzi� patrol wzrokiem i z dr��cym sercem wszed� do bramy. Bez s�owa, nawet bez gestu powitania min�� oboj�tnego str�a. 6. Z daleka zauwa�y�, i� drzwi mieszkania stoj� otworem. Przyspieszaj�c kroku, nie�wiadomie prze�egna� si�. Got�w na najgorsze, przeszed�, ku�tykaj�c, kilka ostatnich metr�w i stan�� w progu. Wewn�trz nie by�o nikogo. Zamkni�te okno, zasuni�te na powr�t firany, zaduch taki sam jak rano, kiedy wychodzi�. Wszystko by�o bez zmian z jednym jedynym wyj�tkiem � nie by�o dziewczyny. � Zabrali j� � powiedzia� p�g�osem do siebie, zrezygnowany. � Zabrali! � powt�rzy� g�o�niej. W tej samej chwili za plecami us�ysza� znajomy, nielubiany g�os s�siadki: � Sama posz�a. Kobieta sta�a tu� za nim; wszed�szy, ostro�nie zamkn�a za sob� drzwi. � Kaza�a to panu powiedzie�, jak pan wr�ci. � Posz�a? Sama? � Nie dowierza� s�owom kobiety; szuka� fa�szu w jej g�osie, a z drugiej strony pragn��, by prawd� by�o to, co powiedzia�a. � Kiedy? � Mo�e godzin� temu � odpar�a oboj�tnie, po czym nieproszona przysiad�a na taborecie przy stole. Stary lekarz, stoj�c przez ca�y czas przy zas�oni�tym oknie, czeka� na wyja�nienia. � Kto� zapuka� do mnie, akurat jak jad�am �niadanie. Nie chcia�am otwiera�, ale pukanie powt�rzy�o si� drugi i trzeci raz; potem ten kto� nacisn�� nawet na klamk�, ale by�o zamkni�te. Podesz�am wi�c do drzwi i spyta�am: Kto tam?, wtedy odpowiedzia�a: Jestem t� dziewczyn�, kt�ra zosta�a na noc u doktora. Czego pani chce?, spyta�am, a ona, �e odchodzi i �ebym panu powiedzia�a, jak pan wr�ci, �eby pan si� nie denerwowa�, �e jej si� nic nie stanie, bo wraca do domu, do rodzic�w, na wie�. �e teraz podobno na wsi jest najbezpieczniej... S�siadka m�wi�a co� jeszcze, ale staruszek ju� jej nie s�ucha�. Prze�uwa� w my�li to, co us�ysza� przed chwil�. Odesz�a. Wr�ci�a na wie�. Nie wspomina�a nic o rodzinie na wsi. Je�eli odesz�a, to z uwagi na niego � nie chcia�a nara�a� go wi�cej. Poczu�, �e brakuje mu tchu. Poci�gn�� za firan�, rw�c �abki, potem zdecydowanym ruchem otworzy� okno; �wie�e powietrze wype�ni�o pok�j. � Kim ona w�a�ciwie by�a dla pana? � us�ysza� pytanie grubej kobiety. � Kim by�a? � powt�rzy� bezwiednie. � Kim� bardzo bliskim � odpar�. � Cz�owiekiem z innego �wiata. Moj� matk�, �on�, c�rk�... Kobieta spojrza�a na niego jak na szale�ca, podczas gdy on dawno ju� nie czu� si� tak zdrowy na umy�le. Bliski by�em szale�stwa, ty za� � w my�lach zwr�ci� si� do kobiety, przygl�daj�cej mu si� teraz z rosn�cym niepokojem � przywr�ci�a� mnie normalnemu �wiatu. � P�jd� ju� � powiedzia�a, podni�s�szy si� z taboretu. Lekarz kiwn�� w jej stron� g�ow� i machn�� na po�egnanie r�k�. Nie m�g� doczeka� si� chwili, kiedy zostanie sam. Nie patrzy� na ni�, k�cikiem �wiadomo�ci z�owi� jedynie d�wi�k zamykanych drzwi. By� ju� daleko, bardzo daleko... Obudzi� si� w �rodku nocy. Le�a� w ��ku, przykryty starym kocem. Pomimo tego by�o mu ch�odno. Okno � przypomnia� sobie � zostawi�em otwarte okno w kuchni. Podni�s� si� z trudem, poniewa� wci�� dokucza� mu b�l w prawej nodze, i pocz�apa� do pomieszczenia obok. W mroku zauwa�y� jednak, �e okno jest zamkni�te, a firana zasuni�ta. Nagle wyczu� czyj�� obecno��. Odruchowo odszuka� na �cianie kontakt; w ostatniej chwili zreflektowa� si� jednak, �e mo�e ju� by� po godzinie policyjnej; zapalenie �wiat�a mog�oby zatem okaza� si� du�� nieostro�no�ci�. � Jest tu kto? � pos�a� w ciemno�� pytanie. Odpowiedzia�a mu cisza. Wr�ci� do pokoju i z powrotem po�o�y� si� na ��ku, przykrywszy uprzednio kocem. Le�a� na boku, jednak�e przemo�ne uczucie czyjej� obecno�ci nie pozwala�o mu spokojnie zasn��. Mo�e to �mier� przysz�a po mnie � pomy�la�. � Przykucn�a w k�cie pokoju i czeka, a� zasn�, by zabra� mnie do Hadesu. Mia�bym umrze� we w�asnym ��ku? Po tym wszystkim, co przeszed�em w �yciu... Roze�mia� si� w duchu. Kiedy oczy starca przyzwyczai�y si� do ciemno�ci, dostrzeg� jaki� przedmiot spoczywaj�cy na pod�odze pod �cian�, naprzeciw ��ka. Przedmiot tymczasem poruszy� si� i wsta�. Starzec zerwa� si� na r�wne nogi i przybra� pozycj� obronn�. � Niech pan si� nie boi � wyszepta�a. Pozna� j� od razu, po g�osie. Przez chwil� nie wiedzia�, co zrobi�. Potem podszed� do niej i mocno przytuli�. � Dlaczego odesz�a�? � zapyta�. � To by�o bardzo� niem�dre � skarci� j�. � Chcia�am � odpar�a, nadal szeptem. � Chcia�am, ale nie potrafi�am. Nie mia�am dok�d. Przysiedli oboje na ��ku � on stary, jedn� nog� w Krainie �mierci; ona m�oda, dopiero wkraczaj�ca w doros�e �ycie, przysz�a matka. Nie s�ysza�, jak p�acze, ale czu� �zy sp�ywaj�ce jej po policzku, �zy, kt�re zrasza�y jego d�onie. � Nie chcia�am pana nara�a�. � To nie ma znaczenia. � Wyjad� jutro, pojutrze, wi�cej mnie pan ju� nie zobaczy. Znikn� z pana �ycia tak nagle, jak si� w nim pojawi�am. � Nie m�w nic. � Po�o�y� palec na jej ustach. � Wyjedziemy razem. Mam jeszcze troch� oszcz�dno�ci z dawnych czas�w. Niewiele, ale powinno wystarczy�. � Wystarczy�? � zdziwi�a si�. � Na co? � Dojedziemy do strefy granicznej, a potem wynajmiemy przewodnika, kt�ry przeprowadzi nas na drug� stron� g�r. To niebezpieczne, ale powinno si� uda� � Pan nie musi wyje�d�a� � przerwa�a mu. Starzec delikatnie po�o�y� d�o� na jej ustach. � B�d� twoim ojcem � wyszepta�. � A za par� miesi�cy zostan� dziadkiem twego dziecka. � Nie musi pan tego robi� dla mnie � odpar�a. � Zrobi� to dla siebie, drogie dziecko. Przygarn�� dziewczyn� jeszcze mocniej do siebie i wyszepta� jej do ucha: � A ja ju� my�la�em, �e to �mier� przysz�a po mnie.