4749

Szczegóły
Tytuł 4749
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4749 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4749 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4749 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MA�GORZATA BURZY�SKA Wrzos Od czterech dni nie przesy�aj� mu ofert pracy jobaidLGB. Szkoda, bo je�li poprzedniego dnia opracowuj�c jaki� temat cz�sto wpisywa� s�owa "grypa jelitowa", to na drugi dzie� pojawia� si� komunikat "aktualnie nie mamy ofert pracy w bran�y <grypa jelitowa>. Szukaj dalszych propozycji". Nied�ugo po tym jak zdecydowa�em si� na Dolka, podsy�aj� mi co� od czasu do czasu, ale nic tak barwnego, przewa�nie strzy�enie trawnik�w albo rozwo�enie pizzy. Mia� potworny ba�agan w poczcie, na serwerze, a w sumie w mieszkaniu te�. Nie stosowa� zabezpiecze� systemowych, ale oczywi�cie nie dlatego zdecydowa�em si� pod��czy� akurat do niego. Kiedy szuka�em ciekawego obiektu monitorowania, u niego toczy�a si� w�a�nie awantura. Wysoki, barczysty m�czyzna krzycza� i wymachiwa� r�kami, czeka�em, kiedy zaczn� si� targa� po szcz�kach. Nie dosz�o do tego, wysoki wyszed� trzaskaj�c drzwiami. P�niej przysz�a ona. Szczup�a, ubrana na liliowo i fioletowo, tyle tylko zauwa�y�em. Ustawia�em w�a�nie ostro�� i przy pierwszym kiepskim przybli�eniu wygl�da�a jak ga��zka wrzosu. Tak te� j� nazwa�em. Ten czarny, kt�ry si� awanturowa�, Rudolf, by� jej m�em, mieli c�reczk� i byli w trakcie rozwodu, ale o tym p�niej. Dolek pracowa� jako laborant w szpitalu klinicznym na Zielonkach. Po powrocie z pracy uczy� si�, gromadzi� dane, analizowa�. Prawie nie wychodzi� z domu, ma�o kto do niego pisa� czy dzwoni�. Zorientowa�em si�, �e to bystry facet, wi�c na wszelki wypadek postanowi�em zamaskowa� infiltracj� b�ahym "ciasteczkiem". Wys�a�em mu zaproszenie do skorzystania z bazy ofert pracy jobaidCRW ze wskazaniem na adres mamy. Ona i tak do wszystkiego, co przyjdzie, wo�a mnie. Dolek �ykn�� bez trudu, otworzy� wiadomo��, po czym wykasowa� j� chyba bez czytania. Od tamtej pory jemy razem �niadanie. To znaczy szykuj� sobie �niadanie o tej samej godzinie co on, ustawiam tac� przy monitorze, m�wi� mu smacznego i jemy. To samo wieczorem z kolacj�. Staram si� nawet je�� i pi� to samo co on, tak dla towarzystwa, �eby by�o przyjemniej. P�niej zacz��em przegl�da� jego poczt�, teraz monitoruj� praktycznie wszystko, co robi w domu i poza nim, o ile zostawia to �lad w jego komputerze, daje si� sfotografowa� albo podejrze� przez okno. To zakrawa na cud, ale Dolek cz�sto prowadzi dialog z samym sob� za po�rednictwem komputera. Opisuje, co si� zdarzy�o, co powiedzia� albo pomy�la�, niestety, z opcj� wykasowania co dwa s�owa, przez co na pocz�tku trudno by�o za nim nad��y�. Teraz po prostu wszystko sp�ywa do mnie i mog� sobie czyta�, kiedy chc�, ale i tak zainstalowa�em sygnalizacj� i staram si� odczytywa� tak szybko, jak tylko on zaczyna pisa�. W ten spos�b czuj�, jakbym s�ucha� zwierze� przyjaciela. Niestety, Dolek co� bierze. Nigdy na ten temat nie m�wi� ani nie pisa�, ale wiele razy widzia�em, jak �yka� prochy, a potem kiwa� si� godzinami na krze�le, p�aka� albo wymiotowa�. Prawie rok temu otrzyma� poczt� zaproszenie na sympozjum po�wi�cone czemu� tam u pierwotniak�w. By� zachwycony, szykowa� si� starannie, nawet nie zjad� ze mn� kolacji, tylko ca�y wiecz�r zbiera� materia�y. Wr�ci� rozentuzjazmowany. Spotkanie mia�o charakter p�oficjalny. Pozna� przy piwie m�czyzn� pracuj�cego dla Europy, kt�ry bardzo dobrze zna� jego dorobek naukowy i zawodowy. Zaprosi� Dolka do wsp�pracy nad projektem zaawansowanych bada� wp�ywu toksoplazmozy na cz�owieka. Poszuka�em doktoratu Dolka, faktycznie by�o tam du�o o oddzia�ywaniu toksoplazmy na szczury. Podobno toksoplazma rozwija si� w przewodzie pokarmowym kota, szczury zaka�aj� si� przez kontakt z ka�em. Ciekawe, swoj� drog�, po co ten kontakt nawi�zuj�. Toksoplazmoza jest chorob� o przebiegu �agodnym, prawie bezobjawowym, ale wykryto, to znaczy Dolek wykry�, �e szczury, kt�re przesz�y toksoplazmoz�, przestaj� ba� si� kot�w. Staj� si� przez to �atwym �upem, zw�aszcza m�ode osobniki. Dolek nie opisa� rozmowy, na kt�r� zaprosi� go ten z ramienia Eurorz�du. Wywnioskowa�em, �e mia� na podstawie dostarczonych materia��w rozpocz�� badania nad wyhodowaniem odmiany toksoplazmy gondii maj�cej wp�yw na zachowania cz�owieka, podobny jak na zachowanie szczur�w. Dotkni�ty toksoplazmoz�, przesta�by reagowa� na pewne bod�ce zwi�zane z okre�lon� osob�. Do�wiadczenia mia�y w szczeg�lno�ci dotyczy� lojalno�ci, jednak w przypadku pozytywnych wynik�w bada� otwarto by mo�liwo�� wsp�pracy w zakresie innych zachowa� spo�ecznych. Dolek z zapa�em zabra� si� do pracy. Materia�y, kt�re mu przesy�ali, by�y dobrze zakodowane, a Dolek od razu je drukowa�, prawdopodobnie rozkodowywa�y si� dopiero w druku, kopie niszczy� starannie, pliki same wygasa�y. Wiem jednak, jak przebiega�a praca dzi�ki notatkom i kopiom materia��w pomocniczych, kt�re �ci�ga� sk�d si� da�o. Powtarza�, �e lojalno�� jest szalenie skomplikowan� emocj�, raczej nawet zespo�em uczu� i zachowa� spo�ecznych w�a�ciwych dla relacji hierarchicznych. Dolek zwierzy� si� komputerowi, �e nie do ko�ca wie, jak� drog� winny p�j�� badania: rzeteln� czy intuicyjn�. M�g� z aptekarsk� dok�adno�ci� wywa�y�, ile w lojalno�ci jest innych stan�w emocjonalnych, na przyk�ad strachu, ch�ci zysku, altruizmu w�a�ciwego zachowaniom superorganizm�w... Albo eksperymentowa� po omacku z map� systemu nerwowego w nadziei, �e w ko�cu trafi na obszar, kt�rego pobudzanie wp�ynie na lojalno�� badanego. W sumie nie by� wcale pewny, czy toksoplazma mo�e w og�le mie� wp�yw na zachowanie cz�owieka taki, jaki mia�a na szczury. To oczywi�cie dopiero pocz�tek. Dalej nale�y ukierunkowa� po��dane zachowania na konkretn� osob�. �eby nie by�o za �atwo, nie wiadomo nawet, czy lojalno�� jest bardziej uwarunkowaniem genetycznym czy spo�ecznym, czy zatem badany jest lojalny zawsze, kiedy w gr� wchodz� hierarchiczne stosunki spo�eczne, czy tylko wobec konkretnych os�b. Jednym s�owem Dolek mia� pe�ne r�ce roboty. Wybra� spos�b eksperymentalny, to znaczy badanie znanych i nieznanych obszar�w m�zgu. Gorzej, �e niekt�re miejsca odpowiadaj� za kilka zupe�nie niezale�nych spraw, powiedzmy, za wzrost i pragnienie albo za odpowiedzialno��, zmys� r�wnowagi i apetyt na czekolad�. Je�li badany b�dzie uwarunkowany na niez�omn� lojalno��, ale przy tym nie b�dzie umia� zliczy� do trzech, to psu na bud� taka lojalno��. Nie rzuci� roboty w klinice. Po pracy jad� co� szybko, ledwie udawa�o mi si� zd��y� ze szko�y, aby towarzyszy� mu przy obiedzie, i bra� si� za zlecenie. Nic nie gotowa�, nawet nie odgrzewa�, je�li by� g�odny, zamawia� po prostu gotowe danie do domu. My�la�em, �e w ferworze pracy rzuci prochy, ale niestety. Mia�em ju� serdecznie do�� jego pizzy, wzi��em wi�c pewnego wieczoru obiad z kuchni, powiedzia�em Dolkowi "smacznego" i zabrali�my si� do kolacji. Jad� dziwnie, powoli napycha� usta, a kiedy oba policzki wystawa�y ju� jak chomikowi, zaczyna� prze�uwa� i po�yka�. Po chwili, maj�c jeszcze pe�ne usta, zn�w zabiera� si� do �adowania. Patrzy� w monitor, wi�c widzia�em dok�adnie z wyrazu twarzy, �e nie zwraca� zupe�nie uwagi na jedzenie. W pewnej chwili potr�ci� szklank� z piwem. P�yn zala� po�ow� pizzy, reszta �cieka�a kropla po kropli przez namokni�te gazety na krzes�o i kolano Dolka. Nie zareagowa�, zapatrzy� si� na plam� wilgoci powi�kszaj�c� mu si� na nogawce. Jad� dalej w ten sam spos�b, wreszcie dotar� do kawa�ka pizzy zalanego piwem. Jad� dalej, chocia� z wyrazem niesmaku, a mnie odesz�a ochota do jedzenia. Raptem przesta� je��, siedzia� jaki� czas z wypchanymi policzkami, w ko�cu wyplu� to, co mia� w ustach, przesun�� karton z resztk� pizzy przez barek do kuchni i zabra� si� do pracy. Od�ywa� przy robocie. P�niej, zanim si�gn�� po prochy, zdoby� si� jeszcze z rozp�du na wyrzucenie resztki pizzy do kub�a na �mieci, pola� wod� zaschni�ty na p�ycie kuchennej brud z mleka, kt�re wykipia�o mu, pami�tam, kilka dni wcze�niej. Potem jak co wiecz�r naszprycowa� si�, zd��y� jeszcze wzi�� prysznic i wpe�zn�� do ��ka. D�ugo trz�s� si� pod kocem, j�cza�, wreszcie zasn�� przy zapalonym �wietle. Nast�pnego dnia odwiedzi� go ten wielki, kt�ry awanturowa� si� przed paroma tygodniami. Ku mojemu zaskoczeniu rozmawiali spokojnie, po przyjacielsku. Rudolf mia� g��boki, spokojny g�os, by� pewny siebie i swobodny. - Nie zrozum mnie �le, szefie, ale nie chc� miesza� si� do waszych spraw. Lubi� j�, szanuj�, nie chc� si� wtr�ca� mi�dzy w�dk� i zak�sk� - usprawiedliwia� si� Dolek. - Nic nie musisz zmy�la�. Wiesz, �e to ona z�o�y�a pozew o rozw�d, a s�d b�dzie bada�, czy ma miejsce trwa�y i zupe�ny rozk�ad po�ycia ma��e�skiego, taka formu�ka. Chcemy przeprowadzi� to kulturalnie, musimy mie� �wiadk�w. Wystarczy, je�li b�dziesz szczerze odpowiada� na pytania s�du, tak jak jest, �e nie �yjemy ze sob�. Nie musisz nikogo oczernia�, nikt nie b�dzie ci� pyta� o sprawy intymne, nawet je�li, to po prostu powiesz, �e nie wiesz, czy by�o OK, czy nie, przecie� tego akurat wiedziesz nie musisz. - Wola�bym, �eby to ona mnie poprosi�a. Wtedy bym si� zgodzi�. - A co to za r�nica? �wiadek jest �wiadkiem w sprawie, przecie� to nie sp�r o podzia� maj�tku, z tym nie ma najmniejszego problemu. To czysta formalno��. Dolek zapali� papierosa. Stuka� nerwowo palcami o blat stolika. - Je�li tak, to w porz�dku, szefie, ostatecznie. Ale s�owa nie powiem przeciwko niej, jasne? Je�li tw�j adwokat zacznie co� kombinowa�, po prostu odm�wi� odpowiedzi i nic ze mnie nie b�dziesz mia�. Rudolf u�miechn�� si�. Przypuszczam, �e zwykle dostawa� to, czego chcia�. - My nie b�dziemy mieli, nie ja. Pami�taj, to ona przede wszystkim chce rozwodu. - Rudi, nie gniewaj si�, ale nie dyskutujmy o tym. Ka�dy by chcia� na jej miejscu. Rudolf wsta�, jakby szykowa� si� do wyj�cia. - Dolek, nie m�w o rzeczach, o kt�rych nic nie wiesz, dobrze? Nie odpowiadam za to, �e jestem chory. Ja te� dosta�em to w spadku. - Ale nie musia�e� przekazywa� dalej. Wiedzia�a, �e urodzi dziewczynk�, kt�ra w najlepszych latach m�odo�ci zacznie wi�dn��, a� zostanie nie�wiadom� �wiata i ludzi ro�lin�, w�a�nie wtedy, kiedy jej r�wie�nice stan� si� kobietami. - Wtedy jeszcze nie mia�em pewno�ci. - Ona twierdzi inaczej. A poza tym podejrzenie powinno wystarczy�. Rudolf kopn�� stos gazet. - Mo�e nie zachoruje - powiedzia� cicho. - Nie zazdroszcz� czekania. Rudolf przystan�� nad Dolkiem. My�la�em, �e go uderzy, ale nic takiego si� nie sta�o. - Zapominasz, �e to tak�e moje dziecko. - Wybacz, Rudi, ale to ci� nie usprawiedliwia. Tobie te� wsp�czuj�, ale jej bardziej. Bez por�wnania. Ma prawo ci� nienawidzi�. Rudolf podszed� do drzwi. - B�dziesz w s�dzie? - Zapyta� nie odwracaj�c si�. - Ju� powiedzia�em. - Mam nadziej�, �e nie ze wzgl�du na robot�? Wiesz, �e to nie ma znaczenia. - Wiem. Ze wzgl�du na ni�, �eby szybciej mia�a to za sob�. Nie bierz mi tego za z�e, szefie. - Dzi�kuj�, tak czy owak. Wyszed�, a Dolek nawet nie wsta�, �eby go odprowadzi�. Doko�czy� papierosa i z rozmachem cisn�� go za okno. Jego szcz�cie, �e tylko ja to widzia�em. Nast�pnego wieczoru, przed kolacj� przysz�a ona, m�j Wrzos. Dobrze, �e Dolek bez wzgl�du na por� roku nigdy nie zamyka okna, inaczej musia�oby u niego mocno �mierdzie�. Na parkiecie pod sto�em zasch�a ka�u�a piwa, kt�re wyla�o mu si� kilka dni temu. Wrzos nie zwr�ci�a uwagi na ba�agan, taka by�a wzburzona. Zwykle nie podobaj� mi si� starsze dziewczyny, nie lubi�, kiedy kobieta, kt�ra mog�aby by� moj� matk�, kokietuje, chichocze, przewraca oczami, nosi za kr�tkie sp�dnice albo obcis�e spodnie na ob�ych udach. Wrzos by�a gibka jak trzynastolatka, powa�na. Nie malowa�a paznokci ani ust. - Ty chcesz mi udowadnia� win�? - stan�a nad Dolkiem. R�ce jej dr�a�y, w�osy opad�y lekko na policzki - oszala�e�? - O czym ty m�wisz? Niczego nie b�d� ci udowadnia� - protestowa� sko�owany Dolek - nigdy w �yciu. - Co chcesz? Brakuje ci na prochy? Ca�kiem ju� odjecha�e�? Co masz zamiar powiedzie�? - Jezu, nic. Nie mam udowadnia� ci winy, tylko �wiadczy� w sprawie, tak normalnie. Odgarn�a w�osy, nawin�a sobie wok� pi�ci i zacisn�a na nich z�by. P�niej wiele razy widzia�em, �e robi�a tak, kiedy by�a zdenerwowana. - Dolek, nie kr��. Niby �e czyim jeste� �wiadkiem, moim? - No nie, takim... og�lnym... - Og�lnym, jasna cholera. Pozwanego czy pow�dki? - Nie wiem, Rudolf przyszed� i powiedzia�, �e potrzebujecie �wiadk�w, �eby przeprowadzi� rozw�d, wi�c si� zgodzi�em. My�la�em, �e �wiadek, to �wiadek. Powiem, �e razem nie mieszkacie i tak dalej, i ju�. Usiad�a. Dolek skuli� si� na s�siednim fotelu. Na pewno by� ju� na g�odzie. - Wni�s� o udowodnienie winy. Przypuszczam, �e adwokat go podpu�ci�, wm�wi� mu, �e zabroni� mu widywa� si� z Polink�, wi�c lepiej, �eby by� o krok do przodu. Jeste� na li�cie jego �wiadk�w, to znaczy znasz okoliczno�ci wskazuj�ce na moj� win�. Nie wiedzia�e� tego? - Przysi�gam, �e nie. - Mo�e nie pami�tasz? - Przesta�. Najbardziej przypomina�a ga��zk� wrzosu, kiedy si� porusza�a. Prosto i naturalnie przechyli�a si� do niego. - Dolo, czy ty mnie s�yszysz? - Jeszcze tak. - Pi�e� co�? - �artujesz. Gdybym do tego pi�, na pewno ju� bym nie �y�. - Szkoda mi ciebie. - Nie �a�uj mnie wi�cej ni� ja sam siebie, male�ka. Podesz�a do niego i wzi�a go za r�k�. - Nie chcesz spr�bowa� si� leczy�? - Jeszcze nie. Spr�buj� odkr�ci� to w s�dzie przed rozpraw�, w razie czego przyjd� i powiem prawd�. - Dzi�kuj�. Wiesz, �e Rudolf nie b�dzie m�ci� si� w pracy, nie jest taki. - Wiem. Prosz� ci�, id� ju�. Kiedy wysz�a, p�dem dopad� szuflady, a� wypad�a z biurka, znalaz� prochy i po�kn�� bez popijania. Tym razem by�o gorzej ni� zwykle. Chyba nie czu� ulgi, tylko trz�s� si�, nie wiem, z zimna czy strachu. Potem przysz�y md�o�ci, potworne, szarpi�ce wn�trzno�ci. Trzyma� si� sto�u, pewnie �eby nie wsta� i nie wyskoczy� oknem, nagle zwali� si� z krzes�a na bok, rozgl�da� si� przera�ony, nie zdawa� sobie sprawy, �e upad� na pod�og�, po prostu poczu� uderzenie desk� w ucho. Kto� wszed� do pokoju, ze zdumieniem pozna�em, �e to Rudolf i Wrzos. Dolek wgl�da� jak czarny zygzak nakre�lony na pod�odze, szarpany torsjami, a dwoje przyjaci� krz�ta�o si� wok� niego bezradnie. Nie wiem, co my�le� o Rudolfie. Tamtego wieczoru, zanim wyszed� od Dolka, przejrza� jego notatki z prac nad toksoplazm�. Mam nadziej�, �e nic nie zrozumia�. Kilka dni p�niej Dolek przyszed� do domu razem z Wrzosem. Obejmowa� j� i szepta� uspokajaj�co, chocia� to on by� roztrz�siony. Posadzi� j� w fotelu, w�a�ciwie ze zdenerwowania prawie popchn��, chocia� chcia� by� troskliwy. Chodzi� po pokoju tam i z powrotem, kilkakrotnie wyci�ga� r�ce w kierunku szuflady. - Miejmy nadziej�, �e wszystko b�dzie w porz�dku. Przecie� ma pi��dziesi�t procent szansy, �e jest zdrowa. Wrzos wodzi�a za nim wzrokiem. By�a wzburzona, ale lepiej panowa�a nad sob�. - Dolek, m�wi�am ci, �e to nierozstrzygni�te. Nie wolno wykonywa� tych bada�, zanim pacjent nie osi�gnie pe�noletno�ci i nie wyrazi �yczenia. Z�o�y�am wniosek o mo�liwo�� przeprowadzenia bada� teraz, nie wiem, czy si� zgodz�, czekam na odpowied�. - Na pewno si� zgodz�, nic si� nie martw. Polinka jest podobna do ciebie, wi�c jest bardzo prawdopodobne, �e nie odziedziczy�a po nim... sk... - Dolek, nie m�w tak przy mnie. Nigdy. - A dlaczego ty go ci�gle bronisz? Powinna� go zabi�! Zwolni�a� si� z pracy, leczy�a� go, wyci�gn�a� go z na�ogu, kto� ci podzi�kowa�? Jeszcze chcia� udowodni� ci win� w s�dzie! - Dolku, to ja rozbi�am nasze ma��e�stwo. Jak d�ugo kochali�my si� i �yli�my tak, jak chcieli�my, byli�my szcz�liwi. Ja oprzytomnia�am pierwsza, na nasze nieszcz�cie. Rudolf kocha� mnie jak m�czyzna, rozumiesz? Zabiera� mnie na kolacje do drogich restauracji, gdzie nigdy nie by�am, nawet nie wiedzia�am, jak nale�y si� ubra� i zachowa�. Szasta� pieni�dzmi, wozi� mnie do salon�w mody, patrzy� mi w oczy i zgadywa�, co mi si� podoba, a potem kaza� sprowadza� najdro�sze modele. Buntowa�am si� przeciwko temu, uwa�a�am, �e to marnotrawstwo. Wreszcie, czy uwierzysz, czu�am si� upokorzona, �e kupuje mi rzeczy, na kt�re mnie sam� nigdy w �yciu nie by�oby sta�, nawet nie bywa�am w sklepach w tej dzielnicy. Matka t�umaczy�a mi kiedy�, �e Rudolf robi to dla siebie, �e czuje si� szcz�liwy widz�c mnie otoczon� zbytkiem, �e je�li go kocham, powinnam umie� cieszy� si� wszystkim, co mi ofiarowuje. A ja nie potrzebowa�am nic, chcia�am mu pokaza�, �e kocha�abym go nawet gdyby by� biedny, chory, bez pracy. On nie by� ani biedny, ani chory, mia� pieni�dze i cieszy� si�, �e mo�e je na mnie wydawa�. A ja czu�am si� coraz bardziej niepotrzebna. Wyci�ga�am go ze sklep�w, k��ci�am si� z nim w restauracjach, wyrzuca�am mu, �e nie inwestuje wszystkiego w przysz�o��, w planowane dzieci. On m�wi�, �e na razie ma tylko mnie do kochania, kiedy przyjd� dzieci, b�dzie my�la� i o nich. By�am zgorszona jego postaw�. Zacz�� pi�, p�niej dowiedzia� si� o chorobie. Wiesz, spyta� mnie kiedy�, czy wreszcie jestem szcz�liwa, �e mam nad kim si� litowa�. Potem powiedzia�, �e mam to, czego chcia�am, chorego, bezradnego m�a i poczucie wy�szo�ci. Jestem silna, samodzielna i zdrowa. A przecie� ja go kocham... �zy sp�yn�y jej po policzkach, opanowa�a si� szybko. Dolkowi dr�a�y r�ce, podni�s� gazet�, prze�o�y� j� bezmy�lnie, podni�s� telefon, upu�ci� go. Kr��y� po pokoju, w ko�cu potkn�� si� o co�. Ukl�k� przed Wrzosem. - Wyjdziesz za mnie? Kocham ci� bardzo, nie b�d� wi�cej bra�, pracuj�, b�d� ci� szanowa�, nie b�d� ci� ogranicza�, mo�esz robi�, co chcesz, prosz� ci�. - Dolek, nie �artuj, obra�asz sam siebie. Nie ma o czym m�wi�. - Dlaczego? Wolisz by� nieszcz�liwa? Dobrze ci tak jak jest? Chcesz, �eby ludzie ci� podziwiali, samotna matka z chorym dzieckiem! Twoja duma przerasta ci�, co chcesz udowodni�, �e jeste� lepsza ni� inni, silniejsza? My�lisz, �e to kogo� obchodzi? Zerwa�a si�, chwyci�a torebk� i wybieg�a. Dolek wo�a� j� przez okno, ale nawet si� nie odwr�ci�a. Mimo to nie straci� nadziei, pr�bowa� wyj�� z na�ogu. Powiedzia� mi, �e kto� zaproponowa� mu leczenie w bardzo drogiej zagranicznej klinice odwykowej. Wywnioskowa�em, �e to ten z Europy, bo nic wi�cej nie powiedzia�, a poza tym mia� naprawd� w�skie grono znajomych. Pisa� kilka razy do Wrzosu o leczeniu, zach�ca�a i podtrzymywa�a go, ale czu�em, �e tylko z poczucia przyzwoito�ci. Nie robi�a mu nadziei, za� on je�eli w og�le my�la� serio o wyj�ciu z na�ogu, to tylko ze wzgl�du na ni�. Po kilku miesi�cach zacz�� dostawa� niepokoj�ce listy. Nie uda�o mi si� ich z�ama�, ale prawdopodobnie przynaglano go do podania wynik�w bada�. Natychmiast kasowa� wiadomo�ci, po czym nerwowo zabiera� si� do pracy. Kilka razy zwierzy� si�, �e robi, co mo�e, �e ju� szybciej nie da rady. Zdaje si�, �e zleceniodawcy nie rozumieli z�o�ono�ci problemu, a ja dziwi�em si�, dlaczego powierzyli to zadanie narkomanowi. Jasna cholera, jak mogli nie wiedzie�? Po tygodniu od nieszcz�snych o�wiadczyn zabra� si� do bada� nad biologi� toksoplazmy. Przypuszczam, �e musia� wpa�� na jakie� rozwi�zanie dotycz�ce natury lojalno�ci i przeszed� do etapu wdra�ania no�nika, kt�rym mia� by� pierwotniak. Po�ow� pokoju Dolka zaj�o laboratorium. Rozpoczynam pr�by z toksoplazm� - powiedzia� do komputera, ale potem by� szalenie lakoniczny na temat tego zlecenia, prawdopodobnie zobowi�zano go do tajemnicy. Ciekawe, na kim ma zamiar wypr�bowywa� skutki przebycia toksoplazmozy. Pomy�la�em, �e mo�e maj� przygotowany poligon do�wiadczalny z pracownik�w, w razie niepowodzenia w najgorszym wypadku zara�eni przejd� chorob�, i po sprawie. Zdaje si�, �e doskonale ukrywa� swoje uzale�nienie. Punktualnie wychodzi� do kliniki, zam�wi� poczt� elektroniczn� nowe ubranie, jeden zestaw biurowy i jeden "po domu". Przypuszczam, �e by�o mu �atwiej postuka� w klawiatur�, ni� zdoby� si� na wysi�ek prania, a z kas� w og�le si� nie liczy�. Jako� wygl�da�, chocia� rozmiar okaza� si� za du�y, od czasu kiedy go obserwuj�, schud� potwornie. Z tego wszystkiego zapomnia�em o w�asnych urodzinach. Rodzice pytali mnie, co chc� dosta�, po namy�le odpowiedzia�em, �e improwizator. Zdziwili si�, bo urz�dzenie wysz�o z mody, w�a�ciwie nigdy nie zrobi�o osza�amiaj�cej kariery. By� to aparacik wielko�ci ziarna fasoli badaj�cy wra�enia wywo�ane przez muzyk� za pomoc� skanowania i interpretacji fal elektromagnetycznych m�zgu. Badaj�c dan� osob�, improwizator podawa� jej porcje muzyki i ocenia� stopie� satysfakcji s�uchacza. W ten spos�b okre�la�o si� podatno�� na pewne rodzaje harmoniczno�ci, na ulubion� melodyk�, dynamik�, a nawet d�ugo�� optymalnych utwor�w muzycznych. Wykryto dzi�ki niemu kilka ciekawych zale�no�ci, kt�rych wprawdzie ju� wcze�niej si� domy�lano, na przyk�ad, �e wi�kszo�� badanych lubi Mozarta, a prawie nikt nie toleruje �wie�o lansowanych hit�w, nawet je�li ma na brzuchu wytatuowany portret topowej wokalistki. Po kilkudziesi�ciu pr�bach, improwizator zaczyna� dzia�a� na d�u�szych utworach, komponowanych zgodnie z zapami�tanym algorytmem preferencji s�uchacza. Im dalej w las, tym mniej b��d�w, poniewa� improwizator wyposa�ony by� w fantastyczny mechanizm samokoryguj�cy i samoucz�cy si�. Ciekawe, �e po pobie�nych badaniach stwierdzono, �e praktycznie nic w nadawanych melodiach nie powtarza si�. Za ka�dym razem i u ka�dego z badanych melodia by�a inna. Podobna, ale inna. W ka�dym momencie dok�adnie taka, jakiej w danej chwili pragn�� s�uchacz. Pr�bowano nada� temu rozg�os, przeprowadzono badania na wielk� skal�. Na tej podstawie nie sformu�owano jednak �adnej interesuj�cej tezy, wyja�niaj�cej cho�by, po co cz�owiek w og�le s�ucha muzyki? Improwizator pozosta� gad�etem. Oczywi�cie nie omieszkano og�osi�, �e improwizator zachwieje systemem kreowania gwiazd, nikt nie b�dzie s�ucha� szarpidrut�w, mog�c samodzielnie i na bie��co s�ucha� muzyki swej duszy. Sprawa otar�a si� o medialn� kompromitacj�, by�o kilka konferencji prasowych. Rynek pokaza�, �e rozmowy dotycz� ca�kiem r�nych rzeczy. Muzyka muzyk�, a m�odzie�owi idole odpowiadaj� innym zapotrzebowaniom ni� muzyka, literatura, kino. S�dz�, �e ludzie potrzebuj� autorytet�w, a je�li maj� ich szuka� na �apu capu, to niech lepiej wierz� w pi�tnastoletniego szansonist� w plastykowych majtkach. Bywa�y ju� gorsze idee. Wracaj�c do moich urodzin, dosta�em dwa improwizatory z zestawami s�uchawek w promocji. Wykry�em, �e mo�e te� dzia�a� bezg�o�nie, to znaczy melodie podawane s� tak cicho, �e badany prawie ich nie s�yszy. To by�o co� dla mnie. Bardzo chcia�em us�ysze� melodi� Wrzosu. Nie mog�em przesta� o tym my�le�, wyobra�a�em sobie, jaka b�dzie pi�kna. Bez ko�ca przes�uchiwa�em p�yty z muzyk� r�nych epok i styl�w. Zaniedba�em nawet Dolka, przesta�em pods�uchiwa� jego zwierzenia. Raz, w czasie weekendu napisa� do niego Rudolf pytaj�c o zdrowie, ona nie przychodzi�a ani nie pisa�a. Ba�em si�, �e wi�cej jej nie zobacz�. Zacz��em szuka� gor�czkowo po wszystkich has�ach, jakie tylko przysz�y mi do g�owy. Chodzi�em za ni� kilka tygodni, chcia�em spotka� j� gdzie� sam na sam, niestety, biega�a tylko: praca - dom, praca - dom, praca - dom. W ko�cu, po kilku tygodniach uda�o mi si� - przy�apa�em j� w pijalni kawy. Rozmawia�a ze starszym misiowatym m�czyzn�. Odczeka�em swoje na wolny stolik, zam�wi�em kaw� i zamieni�em si� w s�uch. Rozmawiali o dziecku, wywnioskowa�em, �e pan by� piastunem ma�ej. M�wi� o nauce rysowania, wierszykach, klockach, wreszcie poszed� sobie. Dyskretnie wyj��em nadajnik i wystrzeli�em w jej kierunku chipa. Odsun��em krzes�o i odchyli�em si�, aby znale�� si� tak blisko niej, jak tylko si� da�o. Zmru�y�em oczy i wyobra�a�em sobie, �e siedzimy razem, a nie tylko obok siebie. Od tej chwili mia�em j� na namiarze, mog�em �ledzi� ka�dy jej krok i ka�de s�owo, nawet s�ucha� jej oddechu, kiedy b�dzie spa�a. Machinalnie si�gn��em po fili�ank�, ale ze zdenerwowania nie wiedzia�em co z ni� zrobi�. Mia�em �ci�ni�ty �o��dek, r�ce mi dr�a�y i by�o mi na przemian gor�co i zimno. Wyj��em z kieszeni improwizator. W��czy�em go i wrzuci�em jej do torebki. Nie wiem, jakim cudem uda�o mi si� trafi�. D�u�sz� chwil� nic nie s�ysza�em, wreszcie przypomnia�em sobie, �e nie za�o�y�em s�uchawek. Kompozycja ju� si� rozpocz�a, wzburzona jak t�tno po du�ym wysi�ku. Przy powt�rzeniach wzbogaca�a si� o kolejne, r�wnolegle wyst�puj�ce linie melodyczne, wysokie, urywane. Przesycone strachem, perliste d�wi�ki pochodz�ce z instrument�w smyczkowych, odleg�e, g��bokie tony harfy, oszala�e, pr�dkie frazy klasycznej gitary wplecione w partie instrument�w perkusyjnych. Rozedrgana, histeryczna polifonia nadziei, l�ku, rado�ci. Wsta�a i wysz�a z kawiarni. Zerwa�em si�, chcia�em biec za ni�, ale oczywi�cie kelner zast�pi� mi drog�. W przeciwie�stwie do niej, nie zostawi�em pieni�dzy za kaw�. Nie mia�em drobnych ani karty, zanim nad�ty kelner przyni�s� mi reszt�, dolecia�bym na Marsa. Wr�ci�em do domu jak niepyszny. Na szcz�cie dzi�ki chipowi mog�em monitorowa� ka�dy jej ruch i ka�de s�owo. Wszed�em do jej komputera pod pozorem czasopisma "M�j synek". Po namy�le doszed�em do wniosku, �e "Moj� c�reczk�" mog�aby zacz�� zg��bia�, co� kompletnie b�ahego wykasowa�aby bez otwierania, a to z rozp�du otworzy, ale potem zapomni. Ostatnio �ledzi�em j� na okr�g�o i teraz nie wiem, co my�le� i o niej. Mia�a k�opoty finansowe, nie przyj�a pomocy od Dolka, poprosi�a Rudolfa. Ma�o sobie n�g nie po�ama�, tak pop�dzi� do niej z workiem pieni�dzy. Dolek si� obrazi�, ale nie przypuszczam, �eby specjalnie j� to obesz�o. Pewnego wieczoru Rudolf przyszed� do niej, mia� zreszt� do tego prawo ze wzgl�du na dziecko. Kiedy ma�a posz�a spa�, rozmawiali d�ugo o wielu rzeczach, o Dolku, o pracy, o dziecku. Wyra�nie nie zamierza� wychodzi�. W ko�cu wsta�, Wrzos za nim, jakby chcia�a odprowadzi� go do wyj�cia. Rudolf nie wyszed�, sta� przed ni� i czeka� na jej ruch, na cie� przyzwolenia z jej strony, skinienie g�ow�, u�miech. Nic nie zrobi�a, ale nie cofn�a si�. Pog�aska� j� po karku, uj�� jej w�osy, podni�s� wysoko nad g�ow� i rozsypa� jej na twarz. Potem odgarnia� stopniowo i ca�owa� czo�o, oczy, policzki. Drgn�a, wyczu� to i cofn�� si�. Odgarn�a w�osy zaskoczona. - I co - spyta� - nie chcesz? To powiedz mi. Czujesz si� upokorzona? Dlaczego? Dlatego, �e po�yczy�em ci pieni�dze? - Nie... - Tak! Znam ci�. To ty nie umiesz kocha�, ty chcesz mnie kupi� za twoje po�wi�cenie, twoj� obrzydliw� lito��, za moje upokorzenie! Nie umiesz kocha� za darmo, w�a�nie ty nie umiesz, nie ja! Zosta� ze swoim honorem, je�li tego chcesz, ja te� wiem, co to jest duma, nie gorzej od ciebie i lepiej od ciebie umiem kocha�. Wybieg� trzaskaj�c drzwiami. Pami�tam ten wiecz�r dok�adnie. Przybieg�a do Dolka p�acz�c. A ten osio� jak zwykle na jej widok zaniem�wi�. Podesz�a, obj�a go za szyj� i poca�owa�a. Ona jego, a nie on j�. Tuli�a si�, g�aska�a go po w�osach, karku, ramionach. Nie odzyska� mowy, ale szybko odzyska� w�adz� w r�kach. Wy��czy�em wizj� i d�wi�k, odpali�em Squise III i walczy�em do rana. Jeszcze Rudolf to co innego, b�d� co b�d� m��, ale on... P�przytomny po nocy sp�dzonej na grze wyszed�em przed dom. Postanowi�em, �e zaczaj� si� pod gara�em i b�d� czeka� tam tak d�ugo, a� ona wyjdzie, sam ju� teraz nie pami�tam, po co. By�o bardzo ch�odno, dawno nie by�em poza domem o trzeciej nad ranem. Dr�a�em z zimna i ze zdenerwowania.Wiem, �e brzmi to �miesznie, ale mia�em do Dolka wielki �al, jakby zdradzi� mnie przyjaciel. Nie by�em jedynym rannym ptaszkiem w tej okolicy. Po drugiej stronie ulicy sta� wysoki m�czyzna i patrzy� �mia�o w okna Dolka. Po kwadransie, kiedy zrobi�o si� widniej, pozna�em Rudolfa. W pierwszej chwili chcia�em mu si� nawet uk�oni�. Mia� wi�ksze powody ode mnie, �eby marzn�� i czeka� na ni�, wi�c wr�ci�em do ��ka. Wiem, �e to potworne, ale przed za�ni�ciem pomy�la�em, �e chcia�bym nazajutrz znale�� w internecie informacj�: "Zazdrosny m�� zamordowa� nad ranem �on� przed domem kochanka". Nic takiego si� nie sta�o, tylko Dolek z�o�y� wypowiedzenie w klinice Rudolfa. Od tamtej chwili pracowa� w domu przez ca�y dzie�. Nie mog�em wybaczy� mu tamtej nocy, wi�c obserwowa�em go rzadziej, przesta�em s�ucha� jego zwierze�, zacz��em jada� sam albo z rodzicami. Troch� mi przesz�o, kiedy zorientowa�em si�, �e romans nie mia� dalszego ci�gu. Nie przychodzi�a do niego, nie telefonowa�a, nie pisa�a. Dolek prawie nic nie jad�, pracowa� ca�e dnie i noce, regularnie si�ga� po prochy. Pali� tak du�o, �e chwilami ledwo go by�o wida�. Znudzi� mi si� w ko�cu, ta sama zaschni�ta plama brudu na p�ycie kuchennej, warstwa popio�u na pod�odze, miska przy ��ku, w kt�r� nie zawsze udawa�o mu si� trafi�. Zacz��em obserwowa� dom Wrzosu. Przy�apa�em kiedy� Rudolfa na szperaniu pod jej nieobecno�� po szufladach. P�niej dowiedzia�em si�, �e szuka� ksi��eczki zdrowia ma�ej, ostatecznie by� to te� jego dom, mia� klucze i m�g� bywa� u c�rki, kiedy zechcia�. W ko�cu tamten starszy pan z kawiarni, da� mu potrzebne papiery. Polinka spa�a, a panowie nieoczekiwanie wdali si� w pogaw�dk�. Zdaje si�, �e Rudolf prawie nie zna� staruszka, ale poczu� do niego sympati� i zaufanie, podobnie zreszt� jak i ja. Rozmawiali o dziecku, p�niej Rudolf zacz�� przeb�kiwa� na temat swojego stosunku do �ony. Nie umia� si� zwierza�, cz�sto marszczy� brwi i uderza� d�oni� o por�cz fotela, jakby z�o�ci� si� na rozm�wc�, mimo �e ten nie zadawa� mu pyta�, jedynie s�ucha� �yczliwie. - Szkoda mi faceta - Rudolf m�wi� o Dolku - doskona�y pracownik, �wietny naukowiec. Przypuszczam, �e si� zmarnuje. Znalaz� rz�dow� cha�tur�, ale pr�dzej czy p�niej znajdzie si� na ulicy. Nie umie o siebie zadba�, widz�, �e si� stacza. Po tym wszystkim nie powinno mi zale�e�, niech go diabli, wola�bym wi�cej go nie ogl�da�, ale nie umiem i nie chc� si� m�ci�. Sam siebie ukarze wystarczaj�co. B�dzie t�skni�, b��ka� si�, �pa�, wreszcie, czy ja wiem... - Wyrzuci go pan z pracy? - Oczywi�cie, �e nie, on sam zrezygnowa�. Kt�ra godzina? Chc� wyj��, zanim ona przyjdzie. - Dlaczego? Nie mo�ecie pa�stwo porozmawia�? - Nie chc� na ni� patrze�, nie rozumie mnie pan? Jak mog�a mi to zrobi�... Zreszt� nie oczekuj� od pana wsp�czucia - doda� niegrzecznie. - I nie otrzyma go pan. O czym pan my�li? - O robocie Dolka. Wie pan, nad czym pracuje? Nad sterowaniem lojalno�ci�. Hoduje pierwotniaki, kt�re pozbawiaj� szczury l�ku przed kotami, s�ysza� pan kiedy� o czym� podobnym? - Brrr, obrzydliwo��. Polinka boi si� szczur�w. - Wiem. Wszed� w faz� eksperyment�w, wie pan, o czym my�l�? Tylko prosz� si� ze mnie nie �mia�. My�l�, �e ba� si� poda� niesprawdzone wyniki, przypuszczam, �e m�g� wypr�bowa� dzia�anie pierwotniak�w na sobie, albo na sobie i na niej, wiem, �e jako naukowiec by�by do tego zdolny. Nigdy wcze�niej nie zachowywa�a si� w stosunku do mnie nielojalnie, nawet w najgorszym okresie, on zreszt� te� nie. Zna j� pan, wie pan, jaka jest pod tym wzgl�dem, wierna a� po gr�b, prawda? - jak ka�dy zakochany pragn�� rozmawia� o obiekcie uczu�. - My�l�, �e tak w�a�nie mog�o by�, to takie do nich niepodobne... Sprawdz� to - postanowi�. - Jak? - Choroba trwa oko�o dw�ch tygodni. Je�li nic nie uleg�o zmianie, powinienem znale�� w organizmach �lady, jeszcze przez kilka dni... Zd���, za tydzie� zreszt� i tak Dolek wyje�d�a na odwyk. Zerwa� si� i zacz�� chodzi� nerwowo po pokoju. Wyra�nie o�ywi�a go my�l o wp�ywie toksoplazmy na zachowanie Wrzosu. Zaciera� r�ce. Oczy b�yszcza�y mu rado�nie. Raz nawet przechodz�c poklepa� staruszka po plecach. - Po co chce pan ich sprawdza�? - Jak to po co, nie rozumie pan, jakie to dla mnie wa�ne? Staruszek kiwa� si� w fotelu jak zabawka Wa�ka - Wsta�ka. - Tym bardziej lepiej wierzy�. - Nie b�d� si� oszukiwa�. Nigdy nie ucieka�em od prawdy, teraz, kiedy chc� wr�ci� do �ony, tym bardziej nie mog� zostawia� niedom�wie�. Nie potrzebuj� k�amstw. Staruszek pokr�ci� g�ow�. - Wiara to nie k�amstwo, przecie� to pa�ska �ona. Ale je�li nie chce pan spotka� si� z ni�, pora na pana. Jest pan inteligentny i wykszta�cony, niech pan pomy�li chwil� o zaufaniu, to chyba nie to samo co naiwno��, prawda? Nadzieja to te� nie to samo co g�upota, a ma��e�stwo, jak pan wie, to nie zawsze szcz�cie. Opowiada�em Poli tak� bajk�, je�li w�drowiec rozbije w�giel, �eby znale�� diament, mo�e nie mie� ani diamentu, ani w�gla... Niech pan ju� idzie. - Dzi�kuj�, uca�uj� Pol�. Staruszek skin�� g�ow�. P�niej wzi�� ksi��k� z p�ki i czyta�. Kilka dni temu Dolek odda� wyniki pracy, potem zniszczy� dokumentacj� i zlikwidowa� laboratorium. Od tamtej pory nie wzi�� si� za nic nowego, prawie nie wychodzi� z domu, jad�, spa�, chodzi� z k�ta w k�t, czasem si�ga� do szuflady, ale bez specjalnych efekt�w. Nikt do niego nie telefonowa�, nie pisa�, zdaje si�, �e wyrzucono go nawet z zasob�w pami�ci biura po�rednictwa pracy jobaidLGB, bo mniej wi�cej odk�d odda� wyniki, zaprzestano przysy�a� mu oferty, nikt go te� nie odwiedzi�. Zdecydowa� si� na odwyk. Na dzie� przed planowanym wyjazdem Dolka do sanatorium wpad�em na pomys�, �eby podrzuci� mu improwizator, pomy�la�em, �e jeszcze pos�ucham jego muzyki, zanim wyjedzie, a ja znajd� sobie inny obiekt. Wczoraj ustawi�em nas�uch i w��czy�em urz�dzenie. Nic, cisza. Sprawdzi�em wszystko i dalej nic. Niewiarygodne, nawet zwierz�ta reaguj� na muzyk�, w szcz�tkowej formie r�wnie� ro�liny, wszystko, co �yje... Przestraszy�em si�. Szybko przestroi�em improwizator na nas�uch kontrolny, czyli na t�tno, i dalej nic. Pociemnia�o mi w oczach. Przyjrza�em si� na najwi�kszym powi�kszeniu rysom jego twarzy. Niby wszystko w porz�dku, a jednak to nie by�a jego mimika, zrozumia�em, �e to nie by� on, tylko holograficzny obraz. Jezu mi�osierny, gdzie by� Dolek, kto go tu zobrazowa� i po co? Przypomnia�em sobie, jak bardzo si� ba�, wiedzia�em ju�, sk�d te �rodki ostro�no�ci przy odbieraniu i przekazywaniu wynik�w bada�. Dotar�o te� do mnie, dlaczego powierzyli tak odpowiedzialne zadanie genialnemu narkomanowi. Od pocz�tku wiedzieli, �e niczego nie wypapla. Zastanawia�em si�, kto mo�e odkry� mistyfikacj�, Wrzos mia�a skontaktowa� si� z nim po zako�czonym leczeniu, do jutra na pewno nie przyjdzie, Rudolf tym bardziej, nikt inny chyba nie telefonowa�, tylko ja si� nim zainteresowa�em... Za�atwili go tu� po oddaniu pracy, a na wszelki wypadek, gdyby kto� ze znajomych ju� koniecznie mia� sprawdzi�, co si� z nim dzieje, to zobaczy go przez wiecznie otwarte okno, pokrzyczy, w ko�cu machnie r�k�. Nikt nawet si� nie zastanowi znaj�c jego dziwactwa, �e nie odbiera telefon�w ani poczty. Po rzekomym zako�czeniu kuracji �lady b�d� ju� zatarte na amen, prze�l� Rudolfowi kr�tk� wiadomo��: "Znalaz�em tu robot�, b�d�cie szcz�liwi. Dolek", i spok�j. Pomy�la�em, �e najlepiej b�dzie zlikwidowa� �lady mojej inwigilacji, roz��czy�em wszystko, popakowa�em sprz�t, jutro wyrzuc� to na �mietnik w innej dzielnicy. Ca�y wiecz�r ogl�da�em z ojcem mecz. Stara�em si� siedzie� na tyle blisko, �eby czu� ciep�o jego cia�a. Z trudem zmusi�em si�, aby po�o�y� si� spa� w moim pokoju. Zasun��em rolety, nawet nie spojrza�em w stron� domu Dolka. Dzi� rano wyrzuci�em aparatur�. Dok�adnie przeanalizowa�em wszystkie maile, jakie dostawa�em od chwili, kiedy inwigiluj� Dolka. Ba�em si�, �e mogli zauwa�y�, �e go �ledz�, mogli pod��czy� si� i do mnie. Mam wszystkie zabezpieczenia, jakie wymy�lono, pilnuj� si� jak szalony, �eby kto� mi tu nie wlaz�, obw�chuj� listy z ka�dej strony, bo sam cz�sto maskuj� b�ahymi wiadomo�ciami szperanie po cudzych zasobach. Wszystkie maile wydaj� si� czyste, raczej znane serwery. Pozostaje czeka�. Ostatecznie, mam nadziej�, �e za�atwiliby mnie zaraz po wykryciu, �e �ledz� Dolka, po co mieliby zwleka� tak d�ugo? Dopiero po obiedzie odwa�y�em si� w��czy� komputer. Nic nowego, �adnych tajemniczych wiadomo�ci. Jezu, nie przes�ali mi �adnej g�upiej oferty pracy jobaidLGB. Ma�gorzata Burzy�ska