4591

Szczegóły
Tytuł 4591
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4591 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4591 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4591 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

John Lyons 1. Semantyka Prze�o�y� Adam Weinsberg , t Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1984 Przedmowa Kiedy sze�� lat temu zacz��em pisa� t� ksi��k�, zamierza�em stworzy� do�� krotki, jednotomowy wst�p do semantyki, kt�ry by m�g� zaspokoi potrzeby student�w r�nych dyscyplin i zainteresowa� szersze ko�a czytelnik6w. W rezultacie napisa�em prac� znacznie d�u�sz�, cho� pod pewnymi wzgl�dami mniej rozleg��, ni� pierwotnie zamierza�em; dlatego te� zosta�a ona wydana w dwu tomach. Tom pierwszy ma w zasadzie tre�� bardziej og�ln�, ni� drugi, i w pewnym stopniu stanowi zamkni�t� w sobie ca�o��. W pierwszych siedmiu rozdzia�ach stara�em si� w miar� dost�pnego mi miejsca uplasowa� semantyk� w szerszych ramach semiotyki (rozumianej tu jako badanie system�w sygna�owych ludzkich i pozaludzkich). Z tego, co na temat znaczenia i komunikacji m�wi� etnologowie zwierz�t, psychologowie, filozofowie, etnologowie i j�zykoznawcy, stara�em si� wydoby� co�, co by stanowi�o konsekwentne, chocia� do�� eklektyczne uj�cie semantyki. Jedn� z najwi�kszych trudno�ci w pisaniu tej cz�ci ksi��ki by�a terminologia. W literaturze semantycznej i semiotycznej r�ni autorzy cz�sto u�ywaj� tych samych termin�w w zupe�nie r�nym sensie, a z drugiej strony te same zjawiska okre�laj� r�nymi nazwami. Ze swojej strony mog� potwierdzi� tylko tyle, �e wyboru termin�w i znacze� dokonywa�em jak najostro�niej i ze w granicach w�asnej znajomo�ci spraw stara�em si� zwraca� uwag� czytelnika na pu�apki terminologiczne. Z pocz�tku mia�em nadziej�, �e uda mi si� unikn�� nieterminologicznego u�ywania takich wyraz6w, kt6rymi w innych miejscach pos�uguj� si� jako terminami. Wkr�tce jednak musia�em porzuci� t� utopijn� ambicj�. Niekt�re najpospolitsze wyrazy (np. aspekt, cecha) s� u�ywane w j�zykoznawstwie i dyscyplinach pokrewnych w bar', specjalnych znaczeniach; ot� mimo wszelkich stara� nie zdo�a�em oby� si� bez nich. Ufam, �e kontekst (oraz u�ywanie gwiazdki przy wprowadzaniu E nowego terminu) zmniejszy, a mo�e nawet usunie niejednoznaczno�� ; i gro�b� nieporozumienia. Ostatnie dwa rozdzia�y pierwszego tomu s� po�wi�cone semant i strukturalnej (�ci�lej: leksykologii strukturalnej). Dziedzin� t� zajmuj� si� (z przerwami) od blisko dwudziestu lat; uwa�am te� nadal, �e tak w, ' strukturalistyczne uj�cie semantyki, cho� nie jest ju� dzi� tak modne w�r�d lingwist�w, - jak bywa�o dawniej, mo�e wiele wnie�� do analizy j�zyka ;Tom drugi mo�e przeczyta� niezale�nie od pierwszego ka�dy, kto ' zna - lub got�w przyj�� na wiar� - poj�cia i rozr�nienia wyja�ni w tomie pierwszym. W tomie drugim; dotycz�cym semantyki w znaczeniu do�� w�sko j�zykoznawczym (z wyj�tkiem rozdzia�u pt. "Kontekst; , i kultura"), pozwalam sobie nie tylko obja�nia� i porz�dkowa� tw�rczo�� cudz�; to w�a�nie t�umaczy, dlaczego pisanie ca�ej ksi��ki zaj�o mi znacz wi�cej czasu, ni� si� spodziewa�em. Spo�r�d o�miu rozdzia��w tomu drugiego pi�� zawiera cz�ciowo, jak mi si� wydaje, moje w�asne pomys� Mam tu na my�li dwa spo�r�d trzech rozdzia��w zatytu�owanych "Deiktyczno��, przestrze� i czas", pt. "Tryb i si�a ilokucyjna" oraz rozdzia� po�wi�cony modalno�ci. , Caveat lector! Jak ju� o tym by�a mowa, ksi��ka jest pod pewnymi wzgl�dami mn rozleg�a, ni� zamierza�em. Nie ma w niej mowy o etymologii, semantyki historycznej ani synonimii; niewiele te� jest wzmianek o strukturze tekstu (czyli o tak zwanej lingwistyce tekstu), o metaforach i o stylu. Gdyby om�wi� te tematy, musia�bym rozszerzy� ksi��k� jeszcze bardziej: Na ten, kto nie sko�czy�, musi wreszcie przesta�! W chwili, kiedy pisz� t� przedmow�, jestem pod �wie�ym wra�enia przeniesienia si� z Edynburga, gdzie sp�dzi�em dwana�cie lat w jed z najwspanialszych katedr j�zykoznawstwa na �wiecie. Przez ca�y ten cz we wszystkim, co pisa�em i wyk�ada�em, korzysta�em z pomocy i kryty koleg�w z innych katedr. Wielu z nich pomog�o mi w pisaniu niniejszej ksi��ki przez czytanie i komentowanie projekt�w niekt�rych jej par oraz przez omawianie (a czasem inspirowanie) pomys��w, kt�re znala2 si� w rnoim tek�cie; byli nimi : John Anderson, R. E. Asher, Martin Atki son, Gillian Brown, Keith Brown, John Christie, Kit Fine, Patrick Griffitl Stephen Isarn, W. E. Jones, John Laver, Christopher Longuet-Higgi>r J. E: Milter, Keith Mitchell, Barry Richards i James Thorne. Szczeg�ln cc;rznej pomocy udzielili mi Ron Asher i Bill Jones: ka�dy z nich przeczyta� ca�y maszynopis, a Bill Jones zast�pi� mnie w opracowaniu indeksu. Opr�cz tych koleg�w edynburskich i nieedynburskich jest wielu innych, kt�rym jestem wdzi�czny za komentarze do projekt�w poszczeg�lnych ca�ci ksi��ki: s� nimi HarryBracken, Simon Dik, R. M. Dixon, Fran�oise Dubois-Charlier, Newton Garver, Gerald Gazdax, Arnold Glass, F. W. Householder, Rodney Huddleston, R. A. Hudson, Ruth Kempson, Geoffrey Leech, Adrienne Lehrer, David Makinson, P. M. Matthews, G. A. Miller, R. H. Robins, Geoffrey Sampson, nie�yj�cy ju� Stephen Ullmann, Anthony Warner. Niew�tpliwie w ksi��ce pozosta�o wiele pomy�ek i niedoci�gni��; gdyby jednak nie pomoc tylu przyjaci�, kt�rych wiedza specjalistyczna w wielu wa�nych dziedzinach znacznie przewy�sza�a moj�, popad�bym w b��dy jeszcze znacznie cz�ciej. Podobnie jak ka�dy inny nauczyciel, nauczy�em si� z latami od moich s�uchaczy znacznie wi�cej, ni� oni ode mnie. W czasie pisania niniejszej ksi��ki mia�em szcz�cie prowadzi� kilka seminari�w i kierowa� znaczn� liczb� prac doktorskich z dziedziny semantyki. Dwie moje studentki musz� wymieni� z nazwiska, poniewa� od nich poch6dz� pewne my�li wyra�one w ksi��ce: s�- to Marilyn Jessen i Claudia Guimaraes de Lemos. Nie mam jednak �adnych w�tpliwo�ci co do tego, �e r�wnie� innym moim studentom zawdzi�czam du�� cz�� tego, co w tomie drugim wydaje mi si� oryginalne. Szczeg�lny d�ug wdzi�czno�ci mam wobec Reny Sommerville, kt�ra w ci�gu ostatnich lat jako moja sekretarka (najlepsza, jak� kiedykolwiek mia�em) przepisa�a tyle kolejnych wersji niekt�rych cz�ci mojego maszynopisu, �e prawdopodobnie wi�ksz� ich cz�� potrafi�aby wyrecytowa� z pami�ci. Wi�kszo�� tej pracy wykona�a v domu wieczorami i w czasie weekend�w; mam nadziej�, �e jej rodzina wybaczy mi t� kradzie� czasu. Musz� wreszcie wyrazi� wdzi�czno�� mojej �onie i dzieciom za cierpliwe znoszenie moich cz�stych napad�w przygn�bienia i rozdra�nienia w czasie pisania ksi��ki oraz za rezygnacj� z tylu obiecanych dni odpoczynku i wakacji. Szczeg�lnie chcia�bym podzi�kowa� mojej �onie za mi�o�� i pomoc, kt�rej mi nigdy nie sk�pi�a - zar�wno w pracy pisarskiej, jak we wszystkim mnycn. Falmer, Sussex Listopad 1976. J. L. 6 Wst�p: podstawowe terminy i poj�cia ' Konwencje graficzne DU�E LIT'ERY: sk�adniki sensu oraz inne abstrakcyjne elementy znaczenia � jego odpowiedniki (por: 9.9). [ ] (nawiasy kwadratowe); formy graficzne i wypowiedzi (por. 1.6). kursywa: 1. Leksemy i wyra�enia (por. 1.5): 2. Tytu�y prac. 3. Niekt�re symbole matematyczne i logiczne (zgodnie z przyj�tymi na og� konwencjami). ' ' (�apki): l. Znaczenia (por. 1.5). 2. S�dy (por. 6.2). " " (cudzys��w): 1. Cytowane zdania (systemowe). 2. Cytaty z innych autor�w. * (gwiazdka): Terminy (przy ich pierwszym wprowadzeniu, a niekiedy tak�e p�n celem przypomnienia czytelnikowi o ich terminologicznym u�yciu). (...) Partie opuszczone przez t�umacza, a dotycz�ce szczeg��w znaczenia wyraz�w i Wyra�e� angielskich. Uwagi: 1. Terminy opatrzone gwiazdk� nie s� stawiane w cudzys�owie. 2. Wszystkie wyr�niki graficzne pornini�to w wypadkach, w kt�rych zdan wyra�enie lub leksem jest wyodr�bnione z tekstu i stanowi oddzielny wiersz. 1 Wst�p : podstawowe terminy i poj�cia 1.1 Znaczenia wyrazu znaczenie W niniejszym rozdziale chcia�bym sformu�owa� kilka twierdze� og�lnych i dokona� kilku rozr�nie�, kt�rych znajomo�� b�d� zak�ada� w dalszych cz�ciach ksi��ki. Pragn� przede wszystkim zwr�ci� uwag� czytelnika na to, �e termin�w naukowych wprowadzonych w niniejszym rozdziale nie b�d� nigdy u�y da� w �adnym innym naukowym znaczeniu; niekiedy jednak pos�u�� si� tym czy innym spo�r�d nich w jego znaczeniu potocznym. Po ka�dym nowo wprowadzonym terminie b�d� stawia� gwiazdk�. Gwiazdek b�d� te� czasami u�ywa� dla przypomnienia czytelnikowi o tym, �e dany termin jest u�yty w swoim uprzednio zdefiniowanym naukowym znaczeniu i �e nie nale�y mu przypisywa� �adnego z jego znacze� potocznych. Wszystkie terminy opatrzone gwiazdk� s� wyja�nione w tek�cie albo w przypisach. Semantyk� definiuje si� na og� jako nauk� o znaczeniu; definicj� t� przyjmiemy n razie r�wnie� i my. To, co nale�y w tym kontek�cie rozumie� przez znaczenie, b�dzie tre�ci� dalszych rozdzia��w. Odk�d w roku 1923 Ogden i Richards og�osili swoj� klasyczn� rozpraw� na ten temat, a nawet od czas�w jeszcze dawniejszych, semantycy zwykli podkre�la�, i� rzeczownik znaczenie i czasownik znaczy� same maj� wiele ro�nych znacze� (...)'. 1 I,eech (19'I4, 1 i n.) t�umaczy "nadmiern� na poz�r ilo�� czasu, jak� semantycy i na wst�pie do swoich w�a�ciwych bada� po�wi�caj� rozszyfrowaniu znacze� wyrazu znaczenie", ich d��eniem do "wyja�niania semantyki za pomoc� innych dyscyplin". Osobi�cie s�dz�, �e przyczyna jest powa�niejsza: kto wie, czy znaczenie j�zykowe mo�na zrozumie� i wyja�ni� bez pomocy innych, niej�zykowych rodzaj�w znaczenia. 8 . ' Dotyczy to nawet pojedynczych zda�, np. pytania: "Co znaczy wyraz Odpowied� na takie pytanie b�dzie r�na w zale�no�ci od sytuacji, od charakteru wyrazu i od kontekstu, w jakim zosta� on u�yty. Jest te� rzecz� oczywist�, �e trzeba odr�ni� znaczenie wyrazu od znaczenia grupy wyraz�w (nawet nieidiomatycznej, czyli nie sfrazeologizowanej) i od znaczenia zda� oraz �e znaczenie grupy lub zdania wynika ze znacze� sk�adaj�cych na nie wyraz�w. Mimo to semantycy odczuwaj� przemo�n� pokus� wt�aczania wszystkich odpowiedzi na pytanie: "Co znaczy X?" jeden teoretyczny schemat. Pokusie tej nale�y si� oprze�. Wprowadzimy zatem kil ro�nych termin�w na okre�lenie r�nych aspekt�w czy rodzaj�w znaczenia wyrazu (zdania, wypowiedzi); ka�dy z tych aspekt�w rozwa�ymy w dalszy ci�gu oddzielnie, ale o �adnym z nich �ie b�dziemy twierdzi�, �e jest aspektem podstawowym ("znaczeniem we w�a�ciwym znaczeniu"). Samego wyrazu znaczenie b�dziemy u�ywa� tylko w jego sensie potocznym, nienaukowym - czyli, jak si� b�dziemy wyra�a� dalej, w sensie intuicyjnym przedteoretycznym (por. i..6.). 1.2 U�ycie i przytoczenie b. ,, Jedn� z charakterystycznych cech j�zyk�w naturalnych (w odr�nieniu tylko od system�w sygnalizacyjnych u�ywanych przez zwierz�ta, lecz r�wnie� od komunikacji pozaj�zykowej) jest ich zdolno�� do odnoszenia si� do samych siebie, czyli zdolno�� do samoopisu. T� cech� j�zyka b�dziemy nazywa� jest samozwrotno�ci�. Zdanie: "Co to znaczy oniryczny?" jest nie tylko zdaniem wypowiedzianym w okre�lonym j�zyku; mo�e by� r�wnie� (w odpowiednich okoliczno�eiach i przy okre�lonym rozumieniu) zdaniem wypowiedzianym o tym , j�zyku. Innym typowym przyk�adem jest zdanie: "[Sokrates] ma osiem liter", w kt�rym wyraz [Sokrates]jest u�yty nie jako nazwa osoby, jak bywa normalnie, lecz jako nazwa samego siebie. Czytelnik zauwa�y� za*a . pewne, �e przytaczaj�c wyraz oniryczny i [Sokrates] u�yli�my dwu r�nych oznacze� graficznych: kursywy i nawiasu kwadratowego. Pow�d tej r�nicy wyja�nimy w pkt. 1.5. f. . Z tego, �e o j�zyku naturalnym nie. tylko mo�emy, ale wr�cz musimy \ m�wi� w j�zyku naturalnym, wynikaj� dla j�zykoznawcy pewne szczeg�lne '' problemy. Musi on sobie stworzy� tak� terminologi� i takie konwencje . graficzne, kt�re by pozwala�y odr�ni� samozwrotne u�ycie j�zyka od jego : u�ycia niesamozwrotnego (czyli normalnego). Temu celowi s�u�y m. in. do�� powszechne dzi� w literaturze rozr�nienie terminologiczne mi�dzy u�yciem * a przytoczeniem * 2. O zdaniu typu: "Co to znaczy oniryczny?" m�wimy, �e wyraz oniryczny jest w nim przytoczony; natomiast o zdaniu: "Jego spos�b pisania jest oniryczny" powiemy, �e wyraz ten zosta� w nim u�yty. Jeden z powod�w; dla kt�rych logicy domagaj� si� odr�nienia samozwrotnego * u�ycia wyrazu od innych jego u�y�, mo�na zilustrowa� nast�puj�cym przyk�adem rozumowania wyra�nie b��dnego: (1) John mi si� nie podoba, (2) ten cz�owiek to John, a wi�c (3) ten cz�owiek mi si� nie podoba. Rozumowanie to jest b��dne dlatego, �e wyraz John w przes�ance wi�kszej (1) jest oczywi�cie u�yty samozwrotnie: odnosi si� do samego imienia, a nie do nosz�cego je cz�owieka. Jak ten wyraz jest u�yty w przes�ance mniejszej (2), w to nie mamy na razie potrzeby wnika�; wystarczy, �e jego u�ycie jest tu inne, ni� w zdaniu (1). Na samozwrotne u�ycie wyrazu John w zdaniu (1) wskazuje w druku kursywa. W j�zyku m�wionym spos�b u�ycia wyrazu bywa czasem widoczny z kontekstu; je�li tak nie jest, to mo�na go wskaza� przez dodanie przed wyrazem John wyrazu imi� lub innego, podobnego wyra�enia. W teoretycznych rozwa�aniach na temat samozwrotnego u�ycia j�zyka daje si� cz�sto zauwa�y� pewne pomieszanie poj��, spowodowane niejednoznaczno�ci� takich okre�le�, jak wyraz czy wyra�enie. We�my np. pod uwag� nast�puj�ce dwa zdania: (4) [John] sk�ada si� z czterech liter, (5) John mi si� nie podoba. Wi�kszo�� filozof�w, j�zykoznawc�w i logik�w twierdzi, �e w obu zdaniach u�yty jest ten sam wyraz i �e w obu jest on u�yty samozwrotnie (albo, �e w obu jest przytoczony, a nie u�yty). Czy jednak rzeczywi�cie R�nicy mi�dzy u�yciem a przytoczeniem dotyczy obfita literatura filozoficzna. Po�yteczne podsumowanie z odsy�aczami bibliograficznymi podaje Zabeeh i in. (1974, 20-31). Spo�r�d artyku��w filozoficznych na ten temat autorem najbardziej pouczaj�cego i najmniej zawi�ego j�zykoznawczo jest chyba Garvey (1965). Z rozr�nieniem u�ycia i przytoczenia nie nale�y miesza� rozr�nienia u�ycia i znaczenia, kt�re omawiaj� szeroko tzw. filozofowie j�zyka potocznego (por. odsy�acz 4), a kt�remu szczeg�lnie-wa�n� pozycj� zapewni�o has�o Wittgensteina (1953, 43): "Znaczeniem wyrazu jest jego u�ycie w j�zyku" -has�o r�wnie s�awne, jak myl�ce w oderwaniu od kontekstu. - 11 w. zdaniu (5) jest mowa o tej samej rzeczy, co w zdaniu (4)? Osobi�cie przypuszczam, �e s� to dwie rzeczy r�ne, i dlatego u�y�em w jednym wypadku nawiasu kwadratowego, a w drugim kursywy. O czym mowa w zda ` (4), to sprawa stosunkowo jasna: mowa o ci�gu czterech plam na papierze Ci�g ten jest w zasadzie' niewymawialny; poniewa� jednak jest umownie skojarzony z pewnym zespo�em d�wi�k�w mowy, rozpoznawalnym jaki m�wiona posta� imienia John, wi�c r�wnie� i on sam daje si� rozr�ni� jako posta� tego imienia, tym razem pisana. ;; Rozwa�my jednak z kolei dwie mo�liwe interpretacje zdania (5). Mo�e ono znaczy�, �e nie podoba mi si� wymienione imi� angielskie bez wzgl�du na substancj� *, z kt�rej jest utworzone (tzn. ani w postaci pisanej ani m�wionej; por. 3.3) i bez wzgl�du na jego form� * fleksyjn� (tzn. ani w nominatiwie i akuzatiwie [John], ani w genetiwie [John's]; por. 1.5), �e jednak nie mam nic przeciwko francuskiemu Jean, niemieckiemu Johann, w�oskiemu Giovanni czy rosyjskiemu Iwan. Druga interpretacja jest oparta na za�o�eniu, �e francuskie Jean-i angielskie John s� tym samym imieniei7 Mo�liwe s� tak�e r�ne inne interpretacje; bardziej i mniej przekonuj�ca Na razie wystarczy uwzgl�dni� dwie om�wione wy�ej i podkre�li�, 3� r�nica mi�dzy nimi staje si� oczywista, kiedy mamy przet�umaczy� zda�(i (5) na inny j�zyk: bywaj� wypadki; w kt�rych przek�adanie imion w�asnych jest wskazane, i takie, w kt�rych jest niew�a�ciwe (zab. 7.5). W naszym tek�cie zamierzona by�a pierwsza interpretacja i dlatego u�yli�my kursywy!, a nie nawiasu kwadratowego. Z punktu widzenia j�zyka angielskiego r�nica mi�dzy wyrazami [John] i John mog�aby si� wydawa� nie tylko drobna, ale wr�cz nieistotn� w j�zyku angielskim bowiem imiona w�asne s� nieodmienne z wyj�tkiem genetiwu [John's] - a t� ostatni� form� mo�na by traktowa�, zgodnie ze zdaniem wielu j�zykoznawc�w, jako rozszerzenie podstawowej formy [John]. W j�zyku jednak z rozbudowan� fleksj� do jednego wyrazu mo�e nale�e� kilka form fleksyjnych o r�nej liczbie liter. W j�zyku polskim n imi� Jan wyst�puje w r�nych przypadkach: [Jan], [Jana], [Jan�wi] itd (przyk�adem polskim zast�pili�my �aci�ski przyk�ad autora - przyp t�.). W tym wypadku tak si� sk�ada, �e umowna forma has�owa * wyraz Jan (czyli ta jego forma fleksyjna, kt�rej u�ywa si� umownie jako jego nazwy sk�ada si� w pi�mie z trzech liter. W zasadzie jednak posta� has�ow� wyrazu trzeba odr�ni� od niego samego. Brak tego rozr�nienia powoduje wielki zam�t w rozwa�aniach nad samozwrotnym u�yciem j�zyka. Nie b�dziemy si� w tej chwili rozwodzi� nad wa�no�ci� wyra�nego rozr�nienia takich obiekt�w j�zykowych jak [John] i John. Przytoczymy tylko jeden przyk�ad problemu, jaki mo�e powsta�, je�li si� nie przestrzega rozr�nienia mi�dzy pisan� postaci� wyrazu (lub wyra�enia) a nim samym. W swoich klasycznych rozwa�aniach na temat u�ycia i przytoczenia Quine (1940, 23-6) podaje jako przyk�ady nast�puj�ce zdania: (6) "Boston" sk�ada si� z sze�ciu liter; (7) "Boston" jest rzeczownikiem; (8) "Boston" sk�ada si� z dwu sylab i stwierdza, �e w odr�nieniu od zdania: (9) Boston jest wielkim miastem, ka�de z powy�szych zda� przypisuje pewn� cech� nazwie "Boston", a nie oznaczanemu ni� miastu. Quine stosuje tu konwencj� graficzn� przyj�t� w�r�d filozof�w, w my�l kt�rej cudzys��w oznacza, �e wyra�enie zostaje przytoczone, a nie u�yte. Oto jego s�owa: "Nazw� nazwy lub innego wyra�enia tworzy si� zwykle przez jego uj�cie w cudzys��w". I dalej: "Chc�c przytoczy� nazw� Bostonu, u�ywamy zapisu "Boston" lub kt�rego� z jego synonim�w, a chc�c przytoczy� nazw� nazwy Bostonu u�ywamy zapisu ""Boston"", lub kt�rego� z jego synonim�w". Wynika st�d, �e wyra�enie "Boston" jest nazw� obiektu Boston, a wyra�enie ""Boston"" - nazw� obiektu "Boston". . Na pierwszy rzut oka jest to do�� jasne: Jak jednak nale�y traktowa� w tym kontek�cie termin wyra�enie? M�wi si�, �e w cudzys��w zostaje uj�te samo wyra�enie; tymczasem w cudzys�owie stoi najwyra�niej tylko ci�g liter, poniewa� w tym wypadku w�a�nie ci�g liter jest umown� pisan� postaci� wyra�enia b�d�cego nazw� Bostonu. Wynika st�d - na poz�r, jakoby wyra�enie by�o identyczne � ci�giem liter stanowi�cym jego posta� pisan�. Rzeczywi�cie Quine interpretuje zdanie (6) jako stwierdzenie przypisuj�ce obiektowi "Boston" cech� sk�adania si� z sze�ciu liter, a wi�c uto�samia wyra�enie z jego umown� postaci� pisan�. Ale jednocze�nie Quine interpretuje zdanie (7) jako przypisuj�ce obiektowi "Boston" gramatyczn� w�a�ciwo�� bycia rzeczownikiem, a zdanie (8) - jako przypisuj�ce obiektowi ""Boston"" fonetyczn� w�a�ciwo�� dwusylabowo�ci. Ot� je�li rzeczownikowo�� i dwusylabowo�� s� w�a�ciwo�ciami stoj�cymi na r�wni z sze�cioliterowo�ci�, to wyra�e� maj�cych te w�a�ciwo�ci nie mo�na uto�samia� z ci�giem liter stanowi�cych ich umown� posta� pisan�. By�oby bowiem oczywistym nonsensem twierdzi�, �e ci�g plam na papierze ma tak�, czy inn� w�a�ciwo�� fonetyczn�. Nierozs�dne by�oby r�wnie� przypisywanie gramatycznych w�a�ciwo�ci wyra�enia bezpo�rednio jego umownemu za 12 pisowi, a tylko po�rednio jego postaci m�wionej. Dodajmy, �e powy argumentacja �a rzecz odr�niania wyra�enia od jego postaci pisau i m�wionej nie jest zwi�zana � rozr�nieniem u�ycia i przytoczenia, wspomnianym (cho� nie wyja�nionym) przy omawianiu zda� (4) i (5). Powy�sze rozumowanie nie jest r�wnie� zale�ne od tego, w jaki spos�b w konkretnym opisie struktury j�zyka angielskiego zdefiniujemy r�ni �' mi�dzy [John] a John oraz mi�dzy [Boston] a Boston. Sprecyzowanie r�nicy musimy od�o�y� do czasu, kiedy b�dziemy mieli do dyspozycji" ; wszystkie konieczne terminy (por. 1.6). Na. razie wystarczy stwierdzi� ' �e dopuszczalne s� co najmniej dwa sposoby opisu tej r�nicy wyb�r kt�rego� z nich zale�y cz�ciowo od przyj�tej teorii gramatyki, cz�ciowo ' za�- od uj�cia stosunku mi�dzy j�zykiem pisanym a W m�wionym. Mo�na po pierwsze twierdzi�, �e [John] jest umownym zapisem obiekt John, czyli form� has�ow� wyrazu John w j�zyku pisanym, i �e posiada takiej w�a�nie pisanej formy jest jedn� z w�a�ciwo�ci tego wyrazu, podobnie jak inn� jego w�a�ciwo�ci� jest posiadanie takiej, a nie innej postaci fonetycznej (nie jest tu istotne to, �e wi�kszo�� j�zykoznawc�w uznaje posta� m�wion� za pierwotn�, a pisan� za pochodn�; zob. 3.3). Mo�na jednak `.F r�wnie� utrzymywa�, �e kursyw� piszemy nie samo wyra�enie ani zapis �adna z jego postaci, lecz obiekt innego rodzaju, odpowiadaj�cy wyra�eniu, kt�rego umowny zapis stanowi ale z nim nie identyczny. - Przyj�cie kt�regokolwiek z tych dwu uj�� pozwala nam wyja�ni�, dla 2 ' czego prawdziwe s� nast�puj�ce dwa. zdania: ' (10) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera], (11) Niniejsze zdanie zawiera wyraz zawiera�, "x podczas gdy (przy naszym u�yciu kursywy) wyra�nie nieprawdziwe jest zdanie: ' (12) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera�]. y Jest tak dlatego, �e zdanie (12) zawiera wprawdzie form� [zawiera�], ki, ale forma ta nie wyst�puje w nim jako wyraz (w �adnym z przyj�tych znacze� tego ostatniego terminu). 1:3 J�zyk przedmiotowy a metaj�zyk ` Rozr�nienie zawarte w tytule niniejszego punktu jest podobne do r�nic %; mi�dzy u�yciem a przytoczeniem i przez niekt�rych autor�w jest z ni: . uto�samiane. Zas�uguje jednak na oddzielne om�wienie. . Terminy j�zyk przedmiotowy * i metaj�zyk * s� terminami korelatywnymi w tym sensie, �e ka�dy z nich jest terminem relacyjnym wobec drugiego. -Jak wiemy z poprzedniego punktu, do omawiania lub opisywania j�zyka potrzebny nam jest j�zyk. Zamiast jednak u�ywa� samozwrotnie danego j�zyka do jego w�asnego opisu, mo�na przy. opisie jednego j�zyka pos�ugiwa� si� drugim. Wtedy j�zyk opisywany nazywamy przedmiotowym, a j�zyk u�ywany do formu�owania twierdze� opisowych - metaj�zykiem. Mo�na np. u�ywa� j�zyka angielskiego do opisu francuskiego, francuskiego do opisu angielskiego itd. Tak np. zdania: (1) Francuski wyraz homme jest . rzeczownikiem mo�na u�y� jako metaj�zykowego twierdzenia o j�zyku francuskim jako przedmiotowym. Mamy tu do czynienia z j�zykiem naturalnym w roli metaj�zyka wobec innego j�zyka naturalnego. Cz�ciej chyba jednak termin metaj�zyk bywa stosowany tylko do sztucznych system�w sformalizowanych; r�wnie� i my b�dziemy u�ywa� tego terminu (ale nie przymiotnika metaj�zykowy) tylko w tym znaczeniu. W sk�ad takiego metaj�zyka wchodz� z regu�y nazwy element�w j�zyka przedmiotowego (wyraz�w, g�osek lub liter itd.), a ponadto pewna liczba termin�w s�u��cych do opisywania relacji mi�dzy tymi elementami, sposob�w ich ��czenia w grupy i zdania itd. W my�l najbardziej rozpowszechnionego uj�cia relacja wyra�e� metaj�zykowych do wyraz�w i po��cze� wyrazowych j�zyka przedmiotowego jest relacj� nazywania, przy czym metaj�zykow� nazw� wyrazu lub grupy wyraz�w j�zyka przedmiotowego tworzymy w niniejszej ksi��ce przez wydrukowanie kursyw� jego umownej pisanej postaci has�owej. W tym wi�c uj�ciu man jest nazw� okre�lonego wyrazu angielskiego, a homme - nazw� okre�lonego wyrazu francuskiego. Nale�y si� wystrzega� b��dnego rozumienia powy�szych s��w. Metaj�zyk jest w zasadzie j�zykiem ca�kowicie r�nym od przedmiotowego: nie musi wi�c zawiera� w swoim s�ownictwie �adnego rzeczywistego wyrazu ani grupy wyraz�w, kt�re by nale�a�y do j�zyka przedmiotowego. To, �e metaj�zykowe wyra�enie man jest zwi�zane z nazywanym przez siebie wyrazem angielskim w spos�b regularny, a mianowicie za pomoc� kursywy, jest. rzecz� konwencjonaln� i niekonieczn�. Do tworzenia nazw metaj�zykowych mo�e s�u�y� r�wnie� wszelka inna konwencja, je�li tylko jest jasne, kt�remu wyrazowi lub grupie wyraz�w j�zyka przedmiotowego odpowiada, jako nazwa, dany element metaj�zyka. Mo�na by np. ponumerowa� wyrazy w s�owniku j�zyka przedmiotowego, a potem u�ywa� numer�w jako ich nazw metaj�zykowych. Gdyby�my np. wyrazowi francuskiemu, kt�rego form� has�ow� jest homme, nadali (na jakiejkolwiek podstawie) numer 239, to mogliby�my tre�� zdania (1) wyrazi� w postaci: i (2) Francuski wyraz 239 jest rzeczownikiem. \ Nic by nam nawet nie przeszkadza�o nada� wyrazom i grupom wyraz j�zyka przedmiotowego w jakim� ekscentrycznym celu takich imion; , Tom, Dick i Harry. Przypisanie bowiem okre�lonemu elementowi j�zyka przedmiotowego (naturalnego lub nie) takiej czy innej nazwy metaj�zykowej jest w zasadzie dowolne. Zasada ta pozostaje w mocy nawet wtedy, kiedy metaj�zyk powstaje przez rozbudowanie fragmentu kt�rego� z istniej�cych j�zyk�w naturalnych. Metaj�zyk taki jest wprawdzie d na gramatyce i s�ownictwie owego j�zyka naturalnego, ale-jest sformalizowany, a tym samym u�ci�lony. Teraz powinno ju� by� jasne, dlaczego twierdze� metaj�zykowych; temat danego j�zyka nie nale�y uto�samia� z twierdzeniami samozwrotnymi sformu�owanymi w tym�e j�zyku. Jest tak dlatego, �e samozwrotne u�ycie . j�zyka nie jest oparte na jego uprzedni sformalizowaniu, ani na �adnych wyra�nych konwencjach dotycz�cych dopuszczalno�ci okre�lonych typu twierdze� opisowych. Tote� nie ma podstaw do pogl�du (g�oszonego przez niekt�rych filozof�w), �e przy samozwrotnym u�yciu j�zyka w zdania takich, jak: "Co to znaczy oniryczny?" albo "[Sokrates] sk�ada si� z o�i>4 liter" wyraz oniryczny i forma [Sokrates] nie s� u�yte, lecz tylko przytoczone. Stwierdziwszy to z nale�ytym naciskiem, musimy z drugiej strony przyzna�, �e w takich rozwa�aniach j�zykoznawczych, jakie tu podajemy rozwa�aniach mo�liwie precyzyjnych i sterminologizowanych, ale sformu�owanych z konieczno�ci w mniej wi�cej normalnym j�zyku naturalny a nie w sztucznym j�zyku formalnym, cho�by wywodz�cym si� z naturalnego jako jego odpowiednio uregulowana cz�� - r�nica mi�dzy oznajmieniami metaj�zykowymi a samozwrotnymi jest znacznie mniej wyra�na ni� to sugerowali�my przed chwil�. Jest spraw� sporn�, czy ca�kowite sformalizowanie obiegowego sposobu u�ycia j�zyka naturalnego jest chocia�by teoretycznie mo�liwe. Wiele r�wnie� spor�w filozoficznych toczy si� wok� tego, czy j�zyk naturalny z ca�ym jego bogactwem, z�o�ono�ci� i rzekom� niekonsekwencj� nale�y uwa�a� za podstawowy i niesprowadzalny do czego innego, czy te� za pochodny (faktycznie lub potencjalnie) od j�zyka prostszego i bardziej regularnego,' podobnego do sztucznych j�zyk�w formalnych 3. Tak zwani filozofowie j�zyka naturalnego g�osz� raczej pierwszy 3 Obecnie uznaje si� chyba powszechniej, ni� dotychczas, �e formalizacja wyros�a na pod�o�u zwyk�ego, obiegowego u�ycia j�zyka, poniewa� tylko na jego podstawie mo�na j; intuicyjnie zrozumie�. 16 pogl�d, tak zwani semantycy formalni - drugi 4. Nieprzypadkowo zatem filozofowie j�zyka naturalnego :m�wi� raczej o u�yciu i przytaczaniu wy- , ra�e�, a semantycy formalni - raczej o j�zyku i metaj�zyku: W niniejszym punkcie u�ywali�my terminu j�zyk w znaczeniu przyjmowanym zwykle w logice formalnej, przy czym j�zyk naturalny przeciwstawiamy j�zykowi sztucznemu, czyli formalnemu. W dalszych cz�ciach ksi��ki termin j�zyk bez bli�szych okre�le� b�dzie oznacza� naturalny j�zyk ludzki - taki, jak np. zwyk�a angielszczyzna czy francuszczyzna. Niekt�re og�lne cechy j�zyka om�wimy w jednym z dalszych rozdzia��w (3.4). Jak si� przekonamy dalej, r�nica mi�dzy j�zykiem a metaj�zykiem jest p5dstawowa dla- definicji prawdy w uj�ciu Tarskiego; definicja za� Tarskiego, wraz z pewn� dodatkow� konwencj�, jest fundamentem ca�ej wsp�czesnej semantyki formalnej (por. 6.5). 1.4 Typ a okaz Terminy typ (type) * i okaz (token) * wprowadzi� do semantyki - wraz z innymi terminami, kt�re poznamy dalej - �Iozof ameryka�ski C. S. Peirce (por. 4.1)rozr�nienie to jest dzi� szeroko stosowane, ale bywa te� cz�sto mieszane z innymi wa�nymi dystynkcjami. Tutaj relacj� mi�dzy okazem a typem nazwiemy egzemplifikacj� (instantiation) * :-powiemy, �e okazy egzemplifikuj� (instantiate) * odpowiadaj�cy im typ. Zacznijmy od rozr�nienia nast�puj�cych dwu zda�: (1) Wyraz [propaganda] sk�ada si� z dziesi�ciu liter. (2) Wyraz [propaganda] sk�ada si� z siedmiu (r�nych) liter. Ka�de z tych zda� jest prawdziwe przy okre�lonym rozumieniu poj�� to�samo�ci i r�nicy. W pewnym prostym znaczeniu wyraz [propaganda] sk�ada si� z dziesi�ciu liter, a w innym, r�wnie prostym - z siedmiu (r� ' V sprawie tzw. filozofii j�zyka potocznego (kt�rej wybitnymi przedstawicielami s� Austin, Ryle, Strawson i Urmson) zob. Caton (1963), Chapell (1964), Cohen (1966), Passmore (195?), Urmson (1956), Warnock (1958). W sprawie semantyki formalnej zob, rozdzia� 6. Nieco tendencyjne om�wienie filozofii j�zyka potocznego i semantyki formalnej z punktu widzenia gramatyki generatywnej (por. 10.3) przynosi Fodor i Katz (1964). , s . por. Peirce, Collected Papers, 4537 i 2?5. Rozr�nienie typu i okazu jest wyja�niane i cytowane w wielu nowszych z zakresu semantyki i semiotyki. Bywa ono a� nazbyt cz�sto mylnie interpretowane. nych) liter, poniewa� litera [a] wyst�puje w nim trzy razy, [p] dwa razy a a wszystkie inne litery tylko raz. Na razie p� biedy : ale czy nie mo�na t - ` sprawy u�ci�li�? Opieraj�c si� na odr�nieniu - typu od okazu, mo�emy powiedzie� �e przy ka�dym wyst�pieniu wyrazu [propaganda] w pi�mie lub w druku;: litera (a] jest zegzemplifikowana trzy razy, litera [p] - dwa razy, a litery-`�, [r], [o], [g], [n] i [d] - po razie. Ot� czy pi�ta litera wyrazu [propaganda]. jest identyczna z si�dm�? Tak, je�eli przez liter� rozumiemy liter�-typ,y nie, je�li przez liter� rozumiemy liter�-okaz. Podobnie jest z wyrazami (�ci�lej: � formami wyrazowymi - por. 1.5). W ka�dym konkretnym ,wyst�pieniu zdania (3) M�wi� o ojcu i o matce pojawiaj� si� dwa okazy wyrazu-typu [o]. Nawiasem m�wi�c, zdanie (3) jest tak�e przyk�adem niejednoznaczno�ci innego rodzaju. Z .pewnego punktu widzenia [o] jest liter� (a tym samym nie jest form�, por. 1.5); z innego natomiast punktu widzenia jest wyrazem (�ci�lej : wyrazow� form�, por. 1.5). Ta niejednoznaczno�� (kt�r� mo�na by nazwa� niejednoznaczno�ci� poziomu *, por. 3.4) jest oczywi�cie czym innym, ni� r�nica mi�dzy` typem a okazem. Okazy s� niepowtarzalnymi obiektami fizycznymi, �ci�le zlokalizowanymi w czasie lub w przestrzeni. S� one rozpoznawane jako okazy okre�lonego typu na mocy swego podobie�stwa do innych niepowtarzalnych obiekt�w fizycznych i na mocy swej zgodno�ci z typem, kt�ry egzemplifikuj�. Takie wyja�nienie r�nicy i zwi�zku mi�dzy typami a okazami na razie nam wystarczy; do ich lepszego zrozumienia przyczyni si� u�ycie tych termin�w w dalszych partiach ksi��ki. W tej chwili wa�ne jest to, �e kiedy m�wimy o dwukrotnym wyst�powaniu tej samej litery w wyrazie pisanym albo tego samego wyrazu w zdaniu (a tak�e tej samej litery w r�nych wyrazach lub tego samego wyrazu w r�nych zdaniach), mamy na my�li tzw. to�samo�� typu w okazach. Nale�y jednak podkre�li�, �e to�samo�� taka nie zachodzi mi�dzy wyrazami [propaganda] w zdaniu (1) i (2). Oba bowiem te zdania jeste�my sk�onni rozumie� jako oznajmienia og�lne *, czyli dotycz�ce wyrazu (propaganda] jako typu, a nie jako okazu. Z drugiej jednak strony takie rozumienie zdania (2) polega w�a�nie na to�samo�ci typu w okazach, a mianowicie na tym, �e twierdzenie dotycz�ce konkretnego wyst�pienia (czyli okazu) wyrazu [propaganda] uog�lniamy na wszystkie jego okazy. Tylko w obr�bie wyrazu-okazu mo�na poszczeg�lne li tery traktowa� jako okazy egzemplifikuj�ce okre�lone typy. Zarazem jednak oczywista jest tak�e sensowno�� twierdzenia og�lnego g�osz�cego, �e r�wnie� wyraz-typ (propaganda] (a nie tylko ka�dy jego okaz) sk�ada si� z dziesi�ciu liter. W przeciwie�stwie do typ�w rzadko tylko b�dziemy mieli sposobno�� omawia� okazy, poniewa� nasze twierdzenia o poszczeg�lnych j�zykach b�d� w wi�kszo�ci twierdzeniami og�lnymi. Gdyby kto� chcia� w drodze wyj�tku przytacza� okazy; a nie typy, to mo�e u�ywa� w tym celu tzw. cudzys�owu okazowego * Reichenbacha (1947, 284) s. Sk�ada si� on z uko�nych strza�ek, kt�re wskazuj� �e obiekt stoj�cy mi�dzy nimi nale�y traktowa� jako okaz. U�ycie tego znaku pozwala np. zapisa� jednoznacznie nast�puj�ce zdania: , (4) Wyraz propaganda sk�ada si� z dziesi�ciu liter-okaz�w i siedmiu liter-typ�w. (5) Niniejsze zdanie zawiera wyraz zawiera� . (6) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera] . (7) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera] Wszystkie te zdania (�ci�lej : wszystkie te zdania tekstowe *, por. l.b) cechuje pewien szczeg�lny rodzaj samozwrotno�ci, kt�ry mo�na by nazwa� samozwrotno�ci� okazow� *; zdania te dotycz� bezpo�rednio obiektu umieszczonego w cudzys�owie okazowym. Cudzys��w taki jest u�ywany bardzo rzadko (por. Linsky 1950)'; nie b�dzie te� stosowany w dalszej cz�ci ksi��ki. Om�wili�my go tutaj tylko po to, �eby wyja�ni� poj�cie samozwrotno�ci okazowej, kt�re, jak si� przekonamy, ma du�� wag� dla odr�niania wypowiedzi performatywnych * od konstatywnych * w duchu Austina (1962; por. 16.1): Rozr�nienie typu i okazu mo�e si� na pierwszy rzut oka wyda� banalne, a nawet bezu�yteczne. W �yciu codziennym bowiem niecz�sto padamy ofiar� pomieszania typu z okazem. Kiedy s�yszymy, 'ze w telegramie dziesi�� wyraz�w kosztuje tyle a tyle, to wiemy, kt�re znaczenie s�owa wyraz m�wi�cy ma na my�li. Rozwa�my jednak np. nast�puj�ce pytania: czy du�a litera egzemplifikuje ten sam typ, co odpowiadaj�ca jej ma�a? Czy wyraz � Znacznie cz�ciej ni� cudzys��w okazowy Reichenbacha, spotyka si� w literaturze jego okre�lenie okazozwrotny (tokenreflexive). Bywa ono jednak cz�sto u�ywane do�� swobodnie jako r�wnowa�nik okre�lenia indeksowy (w jednym z jego znacze�, por. 4.2 oraz Bar-HiIle11954) lub egocentryczno-szczeg�owy (por. Russel 1940; 9b). ' Linsky (1950) u�ywa cudzys�owu okazowego Reichenbacha do wykrycia i wyja�nienia szeregu nieporozumie�. - wydrukowany kursyw� egzemplifikuje ten sam typ, co wyraz wydrukowany antykw�? Czy wyraz ;napisany r�cznie przez Igreka jest tym samym wyrazem, co napisany przez Iksa ? W pytaniach tych nie chodzi o jak�� to� mo�� absolutn�. Relacja egzemplifikacji polega , na to�samo�ci z punk '` widzenia okre�lonego celu czy okre�lonej funkcji. W wi�kszo�ci wypadk�w jest jasne, o jak� to�samo�� chodzi. Trzeba sobie jednak u�wiadomi�, �e tej to�samo�ci nie mo�na zdefiniowa� przez powo�anie s" na jaki� okre�lony stopie� podobie�stwa fizycznego czy postrzegawczego `" Przeciwnie: wydaje si�, �e we wszelkiej ocenie podobie�stwa fizyczne lub postrzegawczego maj� udzia� takie czy inne wzgl�dy funkcjonalne." `. dotycz�ce zjawiska zwanego rozpoznawaniem postaci (pattern). Nas2,; natychmiastowa i �atwa decyzja co do tego, �e pisany wyraz [propagand8, (�ci�lej : poszczeg�lne okazy pisanej postaci tego wyrazu) zawiera dziesi�� liter-okaz�w, ale tylko siedem liter-typ�w, t�umaczy si� w du�ej mierze znormalizowaniem pisowni naszego j�zyka i nasz� szkoln� wiedz� o tym, co w tej pisowni uchodzi za t� sam� liter� alfabetu. Rozpoznawanie form " m�wionych jako okaz�w jednego typu jest znacznie trudniejsze. Proces ��czenia okaz�w w typy nazwali�my wy�ej rozpoznawaniem postaci, .przy czym podkre�lili�my wa�n� rol�, jak� w tym procesie, uwa�anym a� nazbyt cz�sto za czysto postrzegawczy, odgrywaj� czynniki funkcjonalne ` i kryteria umowne. Warto mo�e doda�, �e z psychologicznego punktu widzenia nie ma chyba. wyra�nej r�nicy mi�dzy rozpoznawaniem postaci a tak zwanym pospolicie wytwarzaniem poj��. �eby dziecko nauczy�o si� znaczenia wyrazu st� (czyli wytworzy�o sobie poj�cie odpowiadaj�ce temu wyrazowi), musi sobie u�wiadomi�, �e pewne przedmioty r�nego kszta�tu i wielko�ci nale�y nazywa� sto�ami, a inne nie. W opracowaniach z zakresu . - semantyki og�lnej podkre�la si� cz�sto, �e takie wytwarzanie poj�� nie t�umaczy si� samym tylko postrzegawczym podobie�stwem przedmiot�w ! , rozpoznawanych jako sto�y. Stwierdza si� tam r�wnie� dowolno�� (czyli umowno��) zwi�zku mi�dzy znaczeniem a form� (por. 3.4). Rzadziej, . i ;chyba tylko -w literaturze j�zykoznawczej, podkre�la si� r�wnie�, �e to, - : co si� rozumie przez to�samo�� formy, zale�y (przynajmniej w cz�ci) od pewnych konwencji, milcz�co przyjmowanych przez cz�onk�w danej spo�eczno�ci j�zykowej. Starali�my si� odr�ni� wyra�nie okazy od typ�w i w dalszych cz�ciach , h-: ksi��ki b�dziemy si� cz�sto powo�ywa� na t� r�nic�. Mimo to jednak jej terminologiczne czy graficzne podkre�lanie by�oby niepotrzebn� pedanteri� w wypadkach, w kt�rych kontekst wyja�nia, czy chodzi o typ, czy o okaz: Wa�ne jest uchwycenie samej omawianej relacji; u�wiadomienie sobie niejednoznaczno�ci, jakie mog� z niej wynikn��, oraz umiej�tno�� pos�u�enia si�, w razie potrzeby, odno�n� terminologi�. Wa�na jest jednak r�wnie�, przynajmniej w zasadzie3 �wiadomo�� kryteri�w to�samo�ci typu w okazach. Oto prosty przyk�ad. W literaturze filozoficznej z zakresu semantyki mn�stwo jest artyku��w dotycz�cych tak zwanej tradycyjnie mowy zale�nej (lub mowy pie wprost) oraz warunk�w, w jakich prawdziwe lub fa�szywe s� zdania nast�puj�cego typu (przy czym p oznacza jakiekolwiek twierdzenie): (8) Jan powiedzia�, �e p, i Maria te�. Jasne jest; �e dla prawdziwo�ci (8) nie jest konieczne, �eby Jan i Maria wym�wili ten sam ci�g wyraz�w: mogli si� nawet wypowiedzie� w r�nych j�zykach. Mowa zale�na nastr�cza semantykom powa�ne problemy. Jak jednak przedstawia si� sprawa tzw. mowy niezale�nej, kt�ra jest przypuszczalnie zjawiskiem bardziej podstawowym? Zdania w rodzaju : (9) 3an powiedzia� X i Maria te�. w kt�rych X oznacza umowny zapis ortograficzny jakiejkolwiek wypowiedzi-typu w jakimkolwiek j�zyku s�, jak si� zgodnie twierdzi, prawdziwe tylko pod warunkiem, �e Jan i Maria wym�wili okazy tej samej wypowiedzi-typu. To jasne. Trudno�� polega na �cis�ym stwierdzeniu, co mo�na uzna� za X, czyli na sformu�owaniu kryteri�w to�samo�ci typu X w jego r�nych okazach. Trudno�� t� �atwo jest zbagatelizowa�, je�li si� ograniczy badania do znormalizowanego j�zyka pisanego, tak i� ma si� do czynienia tylko z graficznymi zapisami form m�wionych, a zw�aszcza z niekursywnymi zapisami drukowanymi w pi�mie alfabetycznym. W jednym z dalszych rozdzia��w po�wi�cimy nieco miejsca temu, co nazwiemy sk�adnikiem s�ownym (werbalnym) wypowiedzi (por. 3.1); dla to�samo�ci bowiem typu w dwu wypowiedziach-okazach jest konieczne (cho� niewystarczaj�ce), �eby by�y one to�same w�a�nie w swoim sk�adniku s�ownym, czyli �eby egzemplifikowa�y te same formy wyrazowe w tej samej kolejno�ci. Ponadto konieczne jest jeszcze co�, ale co - nie wiadomo. Odk�d Bloomfield (1926) wyra�nie . sformu�owa� jako jeden z postulat�w j�zykoznawstwa zasad�, �e ka�da wypowied� sk�ada si� w ca�o�ci z form (a ka�da forma w ca�o�ci z fonem�w), j�zykoznawcy uwa�aj� na og� rozwi�zalno�� zagadnie� to�samo�ci typ�w w okazach za oczywist�, i to dla ka�dego j�zyka. Udowodnienie jednak postulatu Bloomfielda materia�em faktycznym okaza�o si� bardzo trudne. 20 21 Zanim przejdziemy od sprawy to�samo�ci typ�w w okazach da innych ` temat�w, musimy wspomnie�- o innej podobnej to�samo�ci, a mianowicie `f o stosunku mi�dzy orygina�em a kopi�, czyli reprodukcj� (por. Cohen t 1966, 4-5). Przypu��my, �e Iks napisa� wyraz [propaganda], a Igrek go przepisa�, na�laduj�c charakter pisma Iksa (oboj�tne, czy umy�lnie). Zar�wno wyraz napisany przez Iksa, jak i przez Igreka uznamy (na mocy odpowiednich kryteri�w) za okazy jednego typu: pod tym wzgl�dem status r. ich obu jest jednakowy. Jednocze�nie stosunek mi�dzy orygina�em a jego (jak si� odt�d b�dziemy wyra�a�) replikami * jest wyra�nie r�ny od stosunku mi�dzy typem a jego okazami. Powy�szy przyk�ad relacji replikowania * jest do�� banalny. Bardziej interesuj�cy jest zwi�zek to�samo�ci * mi�dzy przem�wieniem a odgrywanym nast�pnie jego zapisem magnetofonowym; a jeszcze bardziej skomplikowana i teoretycznie bardziej ciekawa jest, jak si� przekonamy, relacja mi�dzy mow� a pismem (por. 3.3). Wyrazy pisane mo�na chyba uzna� - z pewnymi ograniczeniami za repliki wyraz�w m�wionych, cho� zazwyczaj nie ich konkretnych okaz�w. 1.5. Formy; leksemy i wyra�enia jakie ma on przy taksowaniu telegram�w i w innych podobnych okoliczno�ciach praktycznych. Tak rozumiane wyrazy s� pewnego typu formami *, a mianowicie formami wyrazowymi *. W niniejszej ksi��ce cytowanie form (graficznych, a nie fonetycznych ani fonologicznych) polega na umieszczaniu ich w nawiasie kwadratowym. Konwencj� t� zastosowali�my w pkt. 1.2, gdzie by�a mowa o tym, �e forma [John] sk�ada si� z czterech liter. Rozwa�my teraz nast�puj�ce twierdzenie metaj�zykowe: "Wyrazy (gol�] i [goli�] s� r�nymi formami tego samego wyrazu". Termin wyraz jest tu oczywi�cie u�yty w dwu r�nych znaczeniach (przy czym oba s� r�wnie pospolite, zar�wno w u�yciu naukowym, jak i potocznym). M�wi�c, �e [gol�] i [goli�] s� formami jednego wyrazu, mamy na my�li wyraz s�ownikowy; ten za� jest pewnym podtypem tego, co nazwiemy leksemem * (poniek�d' zgodnie z praktyk� -przyj�t� w j�zykoznawstwie) s. Formy has�owe leksem�w b�dziemy drukowa� kursyw�; a przez form� has�ow� * . leksemu rozumiemy t� jego form�, kt�rej u�ywa si� umownie jako jego nazwy w podstawowych s�ownikach i gramatykach danego j�zyka. Trzeba koniecznie pami�ta�, �e forma has�owa jest tylko jedn� z form leksemu, u�y4an� w szczeg�lnych celach - samozwrotnych lub metaj�zykowych; nie nale�y jej uto�samia� z leksemem jako takim. Dzi�ki naszym konwencjom graficznym, dotycz�cym odr�niania form wyraz�w od leksem�w, mo�emy zapisa� w spos�b �cis�y i jednoznaczny to, ` [gol�] i [goli�] s� formami leksemu goli�. Pragniemy jednak uprzedzi� czytelnika, �e ta konwencja graficzna nie jest powszechnie przyj�ta. Wi�kszo�� j�zykoznawc�w u�ywa kursywy na oznaczenie zar�wno form wyrazowych,- jak i leksem�w; filozofowie za� cz�sto ujmuj� wyra�enia i leksemy w cudzys��w. Z kolei kilka s��w o tym, jak b�dziemy u�ywa� �apek ` '. Ot� stosujemy je tam, gdzie przytaczamy znaczenia (w najszerszym sensie tego terminu) form i leksem�w: (...) je�eli X oznacza leksem, to `X' oznacza znaczenie tego Leksemu. Tak np. leksem drzwi ma znaczenie `drzwi' ; a je�li przyjmiemy, �e francuski leksem porte znaczy to samo, co leksem drzwi, to mo�emy powiedzie�, �e r�wnie� porte znaczy `drzwi'. Konwencje graficzne dotycz�ce przytaczania zda� i wypowiedzi wyja�nimy ni�ej. Dotychczas W niniejszym punkcie dokonamy pewnego tr�jcz�onowego rozr�nienia., kt�re, o ile nam wiadomo, nie by�o dotychczas- stosowane w tej postaci : odr�nimy mianowicie formy od leksem�w i od wyra�e�. Terminem forma pos�ugiwali�my si� ju� w punktach poprzednich, gdzie stosowali�my r�wnie� (bez wyja�nienia) termin wyra�enie. Starali�my si� u�ywa� terminu forma w znaczeniu zdefiniowanym przez Bloomfielda (1926) i przyj�tym przez wi�kszo�� j�zykoznawc�w. Termin wyra�enie zapo�yczyli�my z semantyki filozoficznej. Filozofowie jednak i logicy rzadko odr�niaj� od wyra�e� formy i leksemy, a jeszcze rzadziej czyni� to w spos�b konsekwentny. , . Najpierw wyja�nimy r�nic� mi�dzy form� a leksemem. Najwyra�niej wida� j� w wyrazach. Jedna z mo�liwych definicji wyrazu w j�zyku pisanym (do kt�rego i tym razem ograniczymy si� na pocz�tku) brzmi: "Wyraz , jest to ci�g liter, kt�ry w normalnej praktyce drukarskiej jest z obu stron ograniczony spacjami". Definicja ta ma t� zalet�, �e uwzgl�dnia r�nice czcionki, wyst�puj�ce mi�dzy poszczeg�lnymi publikacjami. i firmami wydawniczymi; oraz t�, �e przypisuje terminowi wyraz to, samo znaczenie, e Terminu leksem u�ywa si� w j�zykoznawstwie w r�nych znaczeniach. Wprowadzone tu odr�nienie formy od leksemu ma by� w intencji autora zgodne z rozr�nieniem Matthewsa (1972, 1974), kt�ry przyczyni� si� znacznie do jego sprecyzowania. - Terminu wyra�enie, o ile mi wiadomo, nigdy w lingwistyce nie definiowano - chyba tylko w bardzo odmiennym znaczeniu glosematycznym, w kt�rym jest on przeciwie�stwem - 4 terminu tre�� (por. Hjemslev 1953). 22 . 23 zdania i wypowiedzi przytaczali�my albo w cudzys�owie,: albo z nuri w oddzielnym wierszu. Jak wiemy z poprzedniego punktu, podstaw� uznawania dwu lub wi ` form wyrazowych za to�same jest stosunek mi�dzy typem a oka Poniewa� jednak rozr�nienie typu i okazu nie dotyczy leksem�w, przez wyraz-typ i wyraz-okaz rozumiemy zawsze form� wyrazow�, a '` leksem. - Jak wspomnieli�my poprzednio, r�nica mi�dzy typem a okazem ' w literaturze cz�sto mieszana z innymi r�nicami, zw�aszcza z .zup . odmienn� r�nic� mi�dzy form� a leksemem. Jeszcze cz�ciej - zw�aszcza przy obliczaniu cz�sto�ci wyraz�w-- miesza si� j� ze skomplikowan� relacj�, zachodz�c� mi�dzy leksemem a wyrazem-okazem s. Przyjrzyjmy si� teraz bli�ej sprawie uto�samiania form jako okaz jednego typu. Przyjmijmy, �e d1a j�zyka pisanego koniecznym i wystarczaj�cym warunkiem takiej to�samo�ci form jest to, �eby dane okazy sk�ada; si� z tych samych liter w tej samej kolejno�ci. Nale�y zaznaczy�, �e formy, bywaj� (morfologicznie) proste lub z�o�one. Co rozumiemy przez z�o�ono* r,. morfologiczn�, tego nie musimy w tej chwili zbyt dok�adnie precyzowa� wymaga�oby to zreszt� wnikania w do�� subtelne szczeg�y. Dla naszego obecnego celu r�nic mi�dzy prostat� a z�o�ono�ci� morfologiczn� ilu.. 'v struj� w spos�b wystarczaj�cy poni�sze zdania: . (1) W naszym zak�adzie fryzjerskim mieli�my dzi� czterdzie�ci pi�� gole� i trzydzie�ci dwa strzy�enia. (2) Jan uderzy� si� w gole�. ' W zdaniu (1) wyst�puje forma [gole�], a w zdaniu (2) wyst�puje r�wnie� forma [gole�]. Na mocy naszej definicji terminu forma s� one okazami. jednego typu (przyk�adami jednej formy). Analiza morfologiczna formy , [gole�] w zdaniu (1) wykaza�aby, �e jest ona z�o�ona, poniewa� sk�ada si� r< z tematu [gol-] i przyrostka [-e�] (kt�re mo�na uzna� za morfologicznie proste); natomiast forma [gole�] w zdaniu (2) jest prosta, poniewa� nie da si� podzieli� na mniejsze cz�ci, kt�re by pe�ni�y jakie� funkcje gramatyczne. Morfologiczny sk�ad formy z�o�onej mo�na w razie potrzeby uwidoczni� za pomoc� kreseczki, pisz�c np. [gol-e�]. ?, Niekt�rzy j�zykoznawcy wymagaj�, �eby formy uznane za okazy jednego typu by�y formami tego samego leksemu. Terminologicznie wygodniejsza wydaje si� jednak rezygnacja z tego warunku. Powiemy wi�c, �e forma == � Np. w tak klasycznych pracach, jak Cherry 1957 i Miller i951. 24 [gol-] uznana wy�ej za sk�adnik formy [gole�] jest to�sama nie tylko z trybem rozkazuj�cym [gol] od czasownika goli�, ale tak�e � form� has�ow� rzeczownika gol `trafienie pi�k� w bramk�'. Zalet� tej decyzji terminologicznej jest to, �e formy zostaj� uznane za okazy jednego typu tylko na podstawie swego kszta�tu, niezale�nie od znaczenia i przynale�no�ci do leksem�w. Decyzja ta jest zgodna z decyzj� Bloomfielda (1926) i wi�kszo�ci jego nast�pc�w, w tym wypadku tak�e Chomskiego (por. 10.3). Wi�kszo�� s�ownik�w angielskich zawiera oddzielne artyku�y has�owe dla leksem�w found `zak�ada�, fundowa�' i found `odlewa� (z metalu)'. Widocznie autorzy tych s�ownik�w zdecydowali, �e s� to dwa oddzielne leksemy: found, i found2, a nie jeden leksem o dwu znaczeniach. W tym wypadku o ich decyzji zadecydowa�o mo�e cz�ciowo (jak to nierzadko bywa w s�ownikach j�zyk�w europejskich) historyczne pochodzenie obu wyraz�w - por. �aci�skie fundare `zak�ada�' i fundere `odlewa�' oraz francuskie fonder `zak�ada�' i fondne `odlewa�'. Z naszego obecnego punktu widzenia wzgl�dy etymologiczne mo�na uzna� za nieistotne: niezale�nie jednak od ich historycznego �r�d�a leksemy foundl i found2 mo�na oddzieli� od siebie tak�e na tej podstawie, �e ich znaczenia s� nie tylko odmienne, ale nawet niepowi�zane. Natomiast leksemowi eye w s�ownikach angielskich bywa po�wi�cany tylko jeden artyku� has�owy bez wzgl�du na to, czy wyraz ten znaczy `oko' czy `ucho ig�y'; innymi s�owy, wyraz eye jest traktowany jako jeden leksem o kilku znaczeniach. Rozr�nieniem znacze� powi�zanych i niepowi�zanych zajmiemy si� w innym miejscu; tutaj nie musimy nie wnika� zbyt dok�adnie. W my�l pospolitej definicji wyrazy (tzn. leksemy) maj�ce ten sam kszta�t, ale r�ni�ce si� znaczeniem, s� nazywane homonimami *. Jak 'widzieli�my, w rzeczywisto�ci podstaw� uznania leksem�w found, i found2 za homonimy -nie jest r�nica znacze�, ale ich niepowi�zanie. Co jednak s�dzi� o to�samo�ci kszta�tu? Jak wiemy, leksem, jako taki jest jednostk� abstrakcyjn� i nie ma jednego okre�lonego kszta�tu: odpowiadamu jednoelementowy lub wieloelementowy zbi�r form o r�nych kszta�tach. Tradycyjn� definicj� homonimii * trzeba wi�c rozumie� nast�puj�co: leksemy s� homonimami, je�eli ka�da forma jednego z nich ma ten �am kszta�t, co kt�ra� z form drugiego. Drugim warunkiem homoniczno�ci leksem�w, cz�ciej milcz�co zak�adanym, ni� wymienianym lub omawianym, jest to�samo�� ich ,funkcji gramatycznej. Wyra�enia foundl i found2 spe�niaj� oba warunki: 5 1. oba maj� jednakowy zbi�r form: [founds) (3 osoba czasu t szego, [founding] (imies��w c�ynny), [fountied] (czas przesz�y i imies bierny) oraz [found] (pozosta�e osoby czasu tera�niejszego, bezokolie2 i tryb rozk�zuj�cy); `- 3X, 2. zachodzi mi�dzy nimi to�samo�� funkcji - nie tylko w tym sen �e oba s� czasownikami, ale i w tym, �e ka�da z ich form pe�ni t� sam� funkcj� gramatyczn� bez wzgl�du na to; czy nale�y do leksemu fourrp czy found2. �atwo zauwa�y�, �e te dwa warunki s� niezale�ne od siebie przynajmniej w zasadzie, tak i� niekoniecznie musz� by� spe�nione jednocze�nie. Opr�cz wi�c homonimii ca�kowitej (por. I3.4) mo�na wyr�ni� rozmaite rodzaje homonimii cz�ciowej - w tym homografi� * i homoni� *. , x %? R�nica mi�dzy leksemami a formami dotyczy nie tylko wyraz�w ale tak�e ich grup. 'Wida� to wyra�nie w tym, �e tradycyjne s�owniki wyliczaj� jako jednostki s�ownictwa nie tylko wyrazy, ale tak�e grupy wyraz�w; W�r�d tych leksem�w wielowyrazowych * jest du�o tak czy inaczej nieregularnych` znaczeniowo - takich, jak kozio� ofiarny, wyzion�� ducha zdr�w jak ryba itp. Nie b�dziemy tu bli�ej omawia� tej sprawy; chcemy tylko podkre�li�, �e leksemy-wyrazy s� tylko jednym z typ�w leksem�w. Z pewnym przybli�eniem mo�na powiedzie�, �e leksemami s� wyrazy i grupy wyraz�w wymieniane w s�ownikach jako oddzielne has�a. Teraz mo�emy wprowadzi� termin wyra�enie *, powszechnie u�ywany; jak zaznaczyli�my poprzednio, prze