John Lyons 1. Semantyka Przełożył Adam Weinsberg , t Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1984 Przedmowa Kiedy sześć lat temu zacząłem pisać tę książkę, zamierzałem stworzyć dość krotki, jednotomowy wstęp do semantyki, który by mógł zaspokoi potrzeby studentów różnych dyscyplin i zainteresować szersze koła czytelnik6w. W rezultacie napisałem pracę znacznie dłuższą, choć pod pewnymi względami mniej rozległą, niż pierwotnie zamierzałem; dlatego też została ona wydana w dwu tomach. Tom pierwszy ma w zasadzie treść bardziej ogólną, niż drugi, i w pewnym stopniu stanowi zamkniętą w sobie całość. W pierwszych siedmiu rozdziałach starałem się w miarę dostępnego mi miejsca uplasować semantykę w szerszych ramach semiotyki (rozumianej tu jako badanie systemów sygnałowych ludzkich i pozaludzkich). Z tego, co na temat znaczenia i komunikacji mówią etnologowie zwierząt, psychologowie, filozofowie, etnologowie i językoznawcy, starałem się wydobyć coś, co by stanowiło konsekwentne, chociaż dość eklektyczne ujęcie semantyki. Jedną z największych trudności w pisaniu tej części książki była terminologia. W literaturze semantycznej i semiotycznej różni autorzy często używają tych samych terminów w zupełnie różnym sensie, a z drugiej strony te same zjawiska określają różnymi nazwami. Ze swojej strony mogą potwierdzić tylko tyle, że wyboru terminów i znaczeń dokonywałem jak najostrożniej i ze w granicach własnej znajomości spraw starałem się zwracać uwagę czytelnika na pułapki terminologiczne. Z początku miałem nadzieję, że uda mi się uniknąć nieterminologicznego używania takich wyraz6w, kt6rymi w innych miejscach posługuję się jako terminami. Wkrótce jednak musiałem porzucić tę utopijną ambicję. Niektóre najpospolitsze wyrazy (np. aspekt, cecha) są używane w językoznawstwie i dyscyplinach pokrewnych w bar', specjalnych znaczeniach; otóż mimo wszelkich starań nie zdołałem obyć się bez nich. Ufam, że kontekst (oraz używanie gwiazdki przy wprowadzaniu E nowego terminu) zmniejszy, a może nawet usunie niejednoznaczność ; i groźbę nieporozumienia. Ostatnie dwa rozdziały pierwszego tomu są poświęcone semant i strukturalnej (ściślej: leksykologii strukturalnej). Dziedziną tą zajmuję się (z przerwami) od blisko dwudziestu lat; uważam też nadal, że tak w, ' strukturalistyczne ujęcie semantyki, choć nie jest już dziś tak modne wśród lingwistów, - jak bywało dawniej, może wiele wnieść do analizy języka ;Tom drugi może przeczytać niezależnie od pierwszego każdy, kto ' zna - lub gotów przyjąć na wiarę - pojęcia i rozróżnienia wyjaśni w tomie pierwszym. W tomie drugim; dotyczącym semantyki w znaczeniu dość wąsko językoznawczym (z wyjątkiem rozdziału pt. "Kontekst; , i kultura"), pozwalam sobie nie tylko objaśniać i porządkować twórczość cudzą; to właśnie tłumaczy, dlaczego pisanie całej książki zajęło mi znacz więcej czasu, niż się spodziewałem. Spośród ośmiu rozdziałów tomu drugiego pięć zawiera częściowo, jak mi się wydaje, moje własne pomysł Mam tu na myśli dwa spośród trzech rozdziałów zatytułowanych "Deiktyczność, przestrzeń i czas", pt. "Tryb i siła ilokucyjna" oraz rozdział poświęcony modalności. , Caveat lector! Jak już o tym była mowa, książka jest pod pewnymi względami mn rozległa, niż zamierzałem. Nie ma w niej mowy o etymologii, semantyki historycznej ani synonimii; niewiele też jest wzmianek o strukturze tekstu (czyli o tak zwanej lingwistyce tekstu), o metaforach i o stylu. Gdyby omówił te tematy, musiałbym rozszerzyć książkę jeszcze bardziej: Na ten, kto nie skończył, musi wreszcie przestać! W chwili, kiedy piszę tę przedmowę, jestem pod świeżym wrażenia przeniesienia się z Edynburga, gdzie spędziłem dwanaście lat w jed z najwspanialszych katedr językoznawstwa na świecie. Przez cały ten cz we wszystkim, co pisałem i wykładałem, korzystałem z pomocy i kryty kolegów z innych katedr. Wielu z nich pomogło mi w pisaniu niniejszej książki przez czytanie i komentowanie projektów niektórych jej par oraz przez omawianie (a czasem inspirowanie) pomysłów, które znala2 się w rnoim tekście; byli nimi : John Anderson, R. E. Asher, Martin Atki son, Gillian Brown, Keith Brown, John Christie, Kit Fine, Patrick Griffitl Stephen Isarn, W. E. Jones, John Laver, Christopher Longuet-Higgi>r J. E: Milter, Keith Mitchell, Barry Richards i James Thorne. Szczególn cc;rznej pomocy udzielili mi Ron Asher i Bill Jones: każdy z nich przeczytał cały maszynopis, a Bill Jones zastąpił mnie w opracowaniu indeksu. Oprócz tych kolegów edynburskich i nieedynburskich jest wielu innych, którym jestem wdzięczny za komentarze do projektów poszczególnych caęści książki: są nimi HarryBracken, Simon Dik, R. M. Dixon, Franęoise Dubois-Charlier, Newton Garver, Gerald Gazdax, Arnold Glass, F. W. Householder, Rodney Huddleston, R. A. Hudson, Ruth Kempson, Geoffrey Leech, Adrienne Lehrer, David Makinson, P. M. Matthews, G. A. Miller, R. H. Robins, Geoffrey Sampson, nieżyjący już Stephen Ullmann, Anthony Warner. Niewątpliwie w książce pozostało wiele pomyłek i niedociągnięć; gdyby jednak nie pomoc tylu przyjaciół, których wiedza specjalistyczna w wielu ważnych dziedzinach znacznie przewyższała moją, popadłbym w błędy jeszcze znacznie częściej. Podobnie jak każdy inny nauczyciel, nauczyłem się z latami od moich słuchaczy znacznie więcej, niż oni ode mnie. W czasie pisania niniejszej książki miałem szczęście prowadzić kilka seminariów i kierować znaczną liczbą prac doktorskich z dziedziny semantyki. Dwie moje studentki muszę wymienić z nazwiska, ponieważ od nich poch6dzą pewne myśli wyrażone w książce: są- to Marilyn Jessen i Claudia Guimaraes de Lemos. Nie mam jednak żadnych wątpliwości co do tego, że również innym moim studentom zawdzięczam dużą część tego, co w tomie drugim wydaje mi się oryginalne. Szczególny dług wdzięczności mam wobec Reny Sommerville, która w ciągu ostatnich lat jako moja sekretarka (najlepsza, jaką kiedykolwiek miałem) przepisała tyle kolejnych wersji niektórych części mojego maszynopisu, że prawdopodobnie większą ich część potrafiłaby wyrecytować z pamięci. Większość tej pracy wykonała v domu wieczorami i w czasie weekendów; mam nadzieję, że jej rodzina wybaczy mi tę kradzież czasu. Muszę wreszcie wyrazić wdzięczność mojej żonie i dzieciom za cierpliwe znoszenie moich częstych napadów przygnębienia i rozdrażnienia w czasie pisania książki oraz za rezygnację z tylu obiecanych dni odpoczynku i wakacji. Szczególnie chciałbym podziękować mojej żonie za miłość i pomoc, której mi nigdy nie skąpiła - zarówno w pracy pisarskiej, jak we wszystkim mnycn. Falmer, Sussex Listopad 1976. J. L. 6 Wstęp: podstawowe terminy i pojęcia ' Konwencje graficzne DUŻE LIT'ERY: składniki sensu oraz inne abstrakcyjne elementy znaczenia ł jego odpowiedniki (por: 9.9). [ ] (nawiasy kwadratowe); formy graficzne i wypowiedzi (por. 1.6). kursywa: 1. Leksemy i wyrażenia (por. 1.5): 2. Tytuły prac. 3. Niektóre symbole matematyczne i logiczne (zgodnie z przyjętymi na ogół konwencjami). ' ' (łapki): l. Znaczenia (por. 1.5). 2. Sądy (por. 6.2). " " (cudzysłów): 1. Cytowane zdania (systemowe). 2. Cytaty z innych autorów. * (gwiazdka): Terminy (przy ich pierwszym wprowadzeniu, a niekiedy także póżn celem przypomnienia czytelnikowi o ich terminologicznym użyciu). (...) Partie opuszczone przez tłumacza, a dotyczące szczegółów znaczenia wyrazów i Wyrażeń angielskich. Uwagi: 1. Terminy opatrzone gwiazdką nie są stawiane w cudzysłowie. 2. Wszystkie wyróżniki graficzne porninięto w wypadkach, w których zdan wyrażenie lub leksem jest wyodrębnione z tekstu i stanowi oddzielny wiersz. 1 Wstęp : podstawowe terminy i pojęcia 1.1 Znaczenia wyrazu znaczenie W niniejszym rozdziale chciałbym sformułować kilka twierdzeń ogólnych i dokonać kilku rozróżnień, których znajomość będę zakładać w dalszych częściach książki. Pragnę przede wszystkim zwrócić uwagę czytelnika na to, że terminów naukowych wprowadzonych w niniejszym rozdziale nie będę nigdy uży dać w żadnym innym naukowym znaczeniu; niekiedy jednak posłużę się tym czy innym spośród nich w jego znaczeniu potocznym. Po każdym nowo wprowadzonym terminie będę stawiał gwiazdkę. Gwiazdek będę też czasami używał dla przypomnienia czytelnikowi o tym, że dany termin jest użyty w swoim uprzednio zdefiniowanym naukowym znaczeniu i że nie należy mu przypisywać żadnego z jego znaczeń potocznych. Wszystkie terminy opatrzone gwiazdką są wyjaśnione w tekście albo w przypisach. Semantykę definiuje się na ogół jako naukę o znaczeniu; definicję tę przyjmiemy n razie również i my. To, co należy w tym kontekście rozumieć przez znaczenie, będzie treścią dalszych rozdziałów. Odkąd w roku 1923 Ogden i Richards ogłosili swoją klasyczną rozprawę na ten temat, a nawet od czasów jeszcze dawniejszych, semantycy zwykli podkreślać, iż rzeczownik znaczenie i czasownik znaczyć same mają wiele rożnych znaczeń (...)'. 1 I,eech (19'I4, 1 i n.) tłumaczy "nadmierną na pozór ilość czasu, jaką semantycy i na wstępie do swoich właściwych badań poświęcają rozszyfrowaniu znaczeń wyrazu znaczenie", ich dążeniem do "wyjaśniania semantyki za pomocą innych dyscyplin". Osobiście sądzę, że przyczyna jest poważniejsza: kto wie, czy znaczenie językowe można zrozumieć i wyjaśnić bez pomocy innych, niejęzykowych rodzajów znaczenia. 8 . ' Dotyczy to nawet pojedynczych zdań, np. pytania: "Co znaczy wyraz Odpowiedź na takie pytanie będzie różna w zależności od sytuacji, od charakteru wyrazu i od kontekstu, w jakim został on użyty. Jest też rzeczą oczywistą, że trzeba odróżnić znaczenie wyrazu od znaczenia grupy wyrazów (nawet nieidiomatycznej, czyli nie sfrazeologizowanej) i od znaczenia zdań oraz że znaczenie grupy lub zdania wynika ze znaczeń składających na nie wyrazów. Mimo to semantycy odczuwają przemożną pokusę wtłaczania wszystkich odpowiedzi na pytanie: "Co znaczy X?" jeden teoretyczny schemat. Pokusie tej należy się oprzeć. Wprowadzimy zatem kil rożnych terminów na określenie różnych aspektów czy rodzajów znaczenia wyrazu (zdania, wypowiedzi); każdy z tych aspektów rozważymy w dalszy ciągu oddzielnie, ale o żadnym z nich ńie będziemy twierdzić, że jest aspektem podstawowym ("znaczeniem we właściwym znaczeniu"). Samego wyrazu znaczenie będziemy używać tylko w jego sensie potocznym, nienaukowym - czyli, jak się będziemy wyrażać dalej, w sensie intuicyjnym przedteoretycznym (por. i..6.). 1.2 Użycie i przytoczenie b. ,, Jedną z charakterystycznych cech języków naturalnych (w odróżnieniu tylko od systemów sygnalizacyjnych używanych przez zwierzęta, lecz również od komunikacji pozajęzykowej) jest ich zdolność do odnoszenia się do samych siebie, czyli zdolność do samoopisu. Tę cechę języka będziemy nazywać jest samozwrotnością. Zdanie: "Co to znaczy oniryczny?" jest nie tylko zdaniem wypowiedzianym w określonym języku; może być również (w odpowiednich okolicznośeiach i przy określonym rozumieniu) zdaniem wypowiedzianym o tym , języku. Innym typowym przykładem jest zdanie: "[Sokrates] ma osiem liter", w którym wyraz [Sokrates]jest użyty nie jako nazwa osoby, jak bywa normalnie, lecz jako nazwa samego siebie. Czytelnik zauważył za*a . pewne, że przytaczając wyraz oniryczny i [Sokrates] użyliśmy dwu różnych oznaczeń graficznych: kursywy i nawiasu kwadratowego. Powód tej różnicy wyjaśnimy w pkt. 1.5. f. . Z tego, że o języku naturalnym nie. tylko możemy, ale wręcz musimy \ mówić w języku naturalnym, wynikają dla językoznawcy pewne szczególne '' problemy. Musi on sobie stworzyć taką terminologię i takie konwencje . graficzne, które by pozwalały odróżnić samozwrotne użycie języka od jego : użycia niesamozwrotnego (czyli normalnego). Temu celowi służy m. in. dość powszechne dziś w literaturze rozróżnienie terminologiczne między użyciem * a przytoczeniem * 2. O zdaniu typu: "Co to znaczy oniryczny?" mówimy, że wyraz oniryczny jest w nim przytoczony; natomiast o zdaniu: "Jego sposób pisania jest oniryczny" powiemy, że wyraz ten został w nim użyty. Jeden z powodów; dla których logicy domagają się odróżnienia samozwrotnego * użycia wyrazu od innych jego użyć, można zilustrować następującym przykładem rozumowania wyraźnie błędnego: (1) John mi się nie podoba, (2) ten człowiek to John, a więc (3) ten człowiek mi się nie podoba. Rozumowanie to jest błędne dlatego, że wyraz John w przesłance większej (1) jest oczywiście użyty samozwrotnie: odnosi się do samego imienia, a nie do noszącego je człowieka. Jak ten wyraz jest użyty w przesłance mniejszej (2), w to nie mamy na razie potrzeby wnikać; wystarczy, że jego użycie jest tu inne, niż w zdaniu (1). Na samozwrotne użycie wyrazu John w zdaniu (1) wskazuje w druku kursywa. W języku mówionym sposób użycia wyrazu bywa czasem widoczny z kontekstu; jeśli tak nie jest, to można go wskazać przez dodanie przed wyrazem John wyrazu imię lub innego, podobnego wyrażenia. W teoretycznych rozważaniach na temat samozwrotnego użycia języka daje się często zauważyć pewne pomieszanie pojęć, spowodowane niejednoznacznością takich określeń, jak wyraz czy wyrażenie. Weźmy np. pod uwagę następujące dwa zdania: (4) [John] składa się z czterech liter, (5) John mi się nie podoba. Większość filozofów, językoznawców i logików twierdzi, że w obu zdaniach użyty jest ten sam wyraz i że w obu jest on użyty samozwrotnie (albo, że w obu jest przytoczony, a nie użyty). Czy jednak rzeczywiście Różnicy między użyciem a przytoczeniem dotyczy obfita literatura filozoficzna. Pożyteczne podsumowanie z odsyłaczami bibliograficznymi podaje Zabeeh i in. (1974, 20-31). Spośród artykułów filozoficznych na ten temat autorem najbardziej pouczającego i najmniej zawiłego językoznawczo jest chyba Garvey (1965). Z rozróżnieniem użycia i przytoczenia nie należy mieszać rozróżnienia użycia i znaczenia, które omawiają szeroko tzw. filozofowie języka potocznego (por. odsyłacz 4), a któremu szczególnie-ważną pozycję zapewniło hasło Wittgensteina (1953, 43): "Znaczeniem wyrazu jest jego użycie w języku" -hasło równie sławne, jak mylące w oderwaniu od kontekstu. - 11 w. zdaniu (5) jest mowa o tej samej rzeczy, co w zdaniu (4)? Osobiście przypuszczam, że są to dwie rzeczy różne, i dlatego użyłem w jednym wypadku nawiasu kwadratowego, a w drugim kursywy. O czym mowa w zda ` (4), to sprawa stosunkowo jasna: mowa o ciągu czterech plam na papierze Ciąg ten jest w zasadzie' niewymawialny; ponieważ jednak jest umownie skojarzony z pewnym zespołem dźwięków mowy, rozpoznawalnym jaki mówiona postać imienia John, więc również i on sam daje się rozróżnić jako postać tego imienia, tym razem pisana. ;; Rozważmy jednak z kolei dwie możliwe interpretacje zdania (5). Może ono znaczyć, że nie podoba mi się wymienione imię angielskie bez względu na substancję *, z której jest utworzone (tzn. ani w postaci pisanej ani mówionej; por. 3.3) i bez względu na jego formę * fleksyjną (tzn. ani w nominatiwie i akuzatiwie [John], ani w genetiwie [John's]; por. 1.5), że jednak nie mam nic przeciwko francuskiemu Jean, niemieckiemu Johann, włoskiemu Giovanni czy rosyjskiemu Iwan. Druga interpretacja jest oparta na założeniu, że francuskie Jean-i angielskie John są tym samym imieniei7 Możliwe są także różne inne interpretacje; bardziej i mniej przekonująca Na razie wystarczy uwzględnić dwie omówione wyżej i podkreślić, 3ą różnica między nimi staje się oczywista, kiedy mamy przetłumaczyć zdań(i (5) na inny język: bywają wypadki; w których przekładanie imion własnych jest wskazane, i takie, w których jest niewłaściwe (zab. 7.5). W naszym tekście zamierzona była pierwsza interpretacja i dlatego użyliśmy kursywy!, a nie nawiasu kwadratowego. Z punktu widzenia języka angielskiego różnica między wyrazami [John] i John mogłaby się wydawać nie tylko drobna, ale wręcz nieistotną w języku angielskim bowiem imiona własne są nieodmienne z wyjątkiem genetiwu [John's] - a tę ostatnią formę można by traktować, zgodnie ze zdaniem wielu językoznawców, jako rozszerzenie podstawowej formy [John]. W języku jednak z rozbudowaną fleksją do jednego wyrazu może należeć kilka form fleksyjnych o różnej liczbie liter. W języku polskim n imię Jan występuje w różnych przypadkach: [Jan], [Jana], [Janówi] itd (przykładem polskim zastąpiliśmy łaciński przykład autora - przyp tł.). W tym wypadku tak się składa, że umowna forma hasłowa * wyraz Jan (czyli ta jego forma fleksyjna, której używa się umownie jako jego nazwy składa się w piśmie z trzech liter. W zasadzie jednak postać hasłową wyrazu trzeba odróżnić od niego samego. Brak tego rozróżnienia powoduje wielki zamęt w rozważaniach nad samozwrotnym użyciem języka. Nie będziemy się w tej chwili rozwodzić nad ważnością wyraźnego rozróżnienia takich obiektów językowych jak [John] i John. Przytoczymy tylko jeden przykład problemu, jaki może powstać, jeśli się nie przestrzega rozróżnienia między pisaną postacią wyrazu (lub wyrażenia) a nim samym. W swoich klasycznych rozważaniach na temat użycia i przytoczenia Quine (1940, 23-6) podaje jako przykłady następujące zdania: (6) "Boston" składa się z sześciu liter; (7) "Boston" jest rzeczownikiem; (8) "Boston" składa się z dwu sylab i stwierdza, że w odróżnieniu od zdania: (9) Boston jest wielkim miastem, każde z powyższych zdań przypisuje pewną cechę nazwie "Boston", a nie oznaczanemu nią miastu. Quine stosuje tu konwencję graficzną przyjętą wśród filozofów, w myśl której cudzysłów oznacza, że wyrażenie zostaje przytoczone, a nie użyte. Oto jego słowa: "Nazwę nazwy lub innego wyrażenia tworzy się zwykle przez jego ujęcie w cudzysłów". I dalej: "Chcąc przytoczyć nazwę Bostonu, używamy zapisu "Boston" lub któregoś z jego synonimów, a chcąc przytoczyć nazwę nazwy Bostonu używamy zapisu ""Boston"", lub któregoś z jego synonimów". Wynika stąd, że wyrażenie "Boston" jest nazwą obiektu Boston, a wyrażenie ""Boston"" - nazwą obiektu "Boston". . Na pierwszy rzut oka jest to dość jasne: Jak jednak należy traktować w tym kontekście termin wyrażenie? Mówi się, że w cudzysłów zostaje ujęte samo wyrażenie; tymczasem w cudzysłowie stoi najwyraźniej tylko ciąg liter, ponieważ w tym wypadku właśnie ciąg liter jest umowną pisaną postacią wyrażenia będącego nazwą Bostonu. Wynika stąd - na pozór, jakoby wyrażenie było identyczne ź ciągiem liter stanowiącym jego postać pisaną. Rzeczywiście Quine interpretuje zdanie (6) jako stwierdzenie przypisujące obiektowi "Boston" cechę składania się z sześciu liter, a więc utożsamia wyrażenie z jego umowną postacią pisaną. Ale jednocześnie Quine interpretuje zdanie (7) jako przypisujące obiektowi "Boston" gramatyczną właściwość bycia rzeczownikiem, a zdanie (8) - jako przypisujące obiektowi ""Boston"" fonetyczną właściwość dwusylabowości. Otóż jeśli rzeczownikowość i dwusylabowość są właściwościami stojącymi na równi z sześcioliterowością, to wyrażeń mających te właściwości nie można utożsamiać z ciągiem liter stanowiących ich umowną postać pisaną. Byłoby bowiem oczywistym nonsensem twierdzić, że ciąg plam na papierze ma taką, czy inną właściwość fonetyczną. Nierozsądne byłoby również przypisywanie gramatycznych właściwości wyrażenia bezpośrednio jego umownemu za 12 pisowi, a tylko pośrednio jego postaci mówionej. Dodajmy, że powy argumentacja ńa rzecz odróżniania wyrażenia od jego postaci pisau i mówionej nie jest związana ź rozróżnieniem użycia i przytoczenia, wspomnianym (choć nie wyjaśnionym) przy omawianiu zdań (4) i (5). Powyższe rozumowanie nie jest również zależne od tego, w jaki sposób w konkretnym opisie struktury języka angielskiego zdefiniujemy różni °' między [John] a John oraz między [Boston] a Boston. Sprecyzowanie różnicy musimy odłożyć do czasu, kiedy będziemy mieli do dyspozycji" ; wszystkie konieczne terminy (por. 1.6). Na. razie wystarczy stwierdzić ' że dopuszczalne są co najmniej dwa sposoby opisu tej różnicy wybór któregoś z nich zależy częściowo od przyjętej teorii gramatyki, częściowo ' zaś- od ujęcia stosunku między językiem pisanym a W mówionym. Można po pierwsze twierdzić, że [John] jest umownym zapisem obiekt John, czyli formą hasłową wyrazu John w języku pisanym, i że posiada takiej właśnie pisanej formy jest jedną z właściwości tego wyrazu, podobnie jak inną jego właściwością jest posiadanie takiej, a nie innej postaci fonetycznej (nie jest tu istotne to, że większość językoznawców uznaje postać mówioną za pierwotną, a pisaną za pochodną; zob. 3.3). Można jednak `.F również utrzymywać, że kursywą piszemy nie samo wyrażenie ani zapis żadna z jego postaci, lecz obiekt innego rodzaju, odpowiadający wyrażeniu, którego umowny zapis stanowi ale z nim nie identyczny. - Przyjęcie któregokolwiek z tych dwu ujęć pozwala nam wyjaśnić, dla 2 ' czego prawdziwe są następujące dwa. zdania: ' (10) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera], (11) Niniejsze zdanie zawiera wyraz zawierać, "x podczas gdy (przy naszym użyciu kursywy) wyraźnie nieprawdziwe jest zdanie: ' (12) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawierać]. y Jest tak dlatego, że zdanie (12) zawiera wprawdzie formę [zawierać], ki, ale forma ta nie występuje w nim jako wyraz (w żadnym z przyjętych znaczeń tego ostatniego terminu). 1:3 Język przedmiotowy a metajęzyk ` Rozróżnienie zawarte w tytule niniejszego punktu jest podobne do różnic %; między użyciem a przytoczeniem i przez niektórych autorów jest z ni: . utożsamiane. Zasługuje jednak na oddzielne omówienie. . Terminy język przedmiotowy * i metajęzyk * są terminami korelatywnymi w tym sensie, że każdy z nich jest terminem relacyjnym wobec drugiego. -Jak wiemy z poprzedniego punktu, do omawiania lub opisywania języka potrzebny nam jest język. Zamiast jednak używać samozwrotnie danego języka do jego własnego opisu, można przy. opisie jednego języka posługiwać się drugim. Wtedy język opisywany nazywamy przedmiotowym, a język używany do formułowania twierdzeń opisowych - metajęzykiem. Można np. używać języka angielskiego do opisu francuskiego, francuskiego do opisu angielskiego itd. Tak np. zdania: (1) Francuski wyraz homme jest . rzeczownikiem można użyć jako metajęzykowego twierdzenia o języku francuskim jako przedmiotowym. Mamy tu do czynienia z językiem naturalnym w roli metajęzyka wobec innego języka naturalnego. Częściej chyba jednak termin metajęzyk bywa stosowany tylko do sztucznych systemów sformalizowanych; również i my będziemy używać tego terminu (ale nie przymiotnika metajęzykowy) tylko w tym znaczeniu. W skład takiego metajęzyka wchodzą z reguły nazwy elementów języka przedmiotowego (wyrazów, głosek lub liter itd.), a ponadto pewna liczba terminów służących do opisywania relacji między tymi elementami, sposobów ich łączenia w grupy i zdania itd. W myśl najbardziej rozpowszechnionego ujęcia relacja wyrażeń metajęzykowych do wyrazów i połączeń wyrazowych języka przedmiotowego jest relacją nazywania, przy czym metajęzykową nazwę wyrazu lub grupy wyrazów języka przedmiotowego tworzymy w niniejszej książce przez wydrukowanie kursywą jego umownej pisanej postaci hasłowej. W tym więc ujęciu man jest nazwą określonego wyrazu angielskiego, a homme - nazwą określonego wyrazu francuskiego. Należy się wystrzegać błędnego rozumienia powyższych słów. Metajęzyk jest w zasadzie językiem całkowicie różnym od przedmiotowego: nie musi więc zawierać w swoim słownictwie żadnego rzeczywistego wyrazu ani grupy wyrazów, które by należały do języka przedmiotowego. To, że metajęzykowe wyrażenie man jest związane z nazywanym przez siebie wyrazem angielskim w sposób regularny, a mianowicie za pomocą kursywy, jest. rzeczą konwencjonalną i niekonieczną. Do tworzenia nazw metajęzykowych może służyć również wszelka inna konwencja, jeśli tylko jest jasne, któremu wyrazowi lub grupie wyrazów języka przedmiotowego odpowiada, jako nazwa, dany element metajęzyka. Można by np. ponumerować wyrazy w słowniku języka przedmiotowego, a potem używać numerów jako ich nazw metajęzykowych. Gdybyśmy np. wyrazowi francuskiemu, którego formą hasłową jest homme, nadali (na jakiejkolwiek podstawie) numer 239, to moglibyśmy treść zdania (1) wyrazić w postaci: i (2) Francuski wyraz 239 jest rzeczownikiem. \ Nic by nam nawet nie przeszkadzało nadać wyrazom i grupom wyraz języka przedmiotowego w jakimś ekscentrycznym celu takich imion; , Tom, Dick i Harry. Przypisanie bowiem określonemu elementowi języka przedmiotowego (naturalnego lub nie) takiej czy innej nazwy metajęzykowej jest w zasadzie dowolne. Zasada ta pozostaje w mocy nawet wtedy, kiedy metajęzyk powstaje przez rozbudowanie fragmentu któregoś z istniejących języków naturalnych. Metajęzyk taki jest wprawdzie d na gramatyce i słownictwie owego języka naturalnego, ale-jest sformalizowany, a tym samym uściślony. Teraz powinno już być jasne, dlaczego twierdzeń metajęzykowych; temat danego języka nie należy utożsamiać z twierdzeniami samozwrotnymi sformułowanymi w tymże języku. Jest tak dlatego, że samozwrotne użycie . języka nie jest oparte na jego uprzedni sformalizowaniu, ani na żadnych wyraźnych konwencjach dotyczących dopuszczalności określonych typu twierdzeń opisowych. Toteż nie ma podstaw do poglądu (głoszonego przez niektórych filozofów), że przy samozwrotnym użyciu języka w zdania takich, jak: "Co to znaczy oniryczny?" albo "[Sokrates] składa się z ośi>4 liter" wyraz oniryczny i forma [Sokrates] nie są użyte, lecz tylko przytoczone. Stwierdziwszy to z należytym naciskiem, musimy z drugiej strony przyznać, że w takich rozważaniach językoznawczych, jakie tu podajemy rozważaniach możliwie precyzyjnych i sterminologizowanych, ale sformułowanych z konieczności w mniej więcej normalnym języku naturalny a nie w sztucznym języku formalnym, choćby wywodzącym się z naturalnego jako jego odpowiednio uregulowana część - różnica między oznajmieniami metajęzykowymi a samozwrotnymi jest znacznie mniej wyraźna niż to sugerowaliśmy przed chwilą. Jest sprawą sporną, czy całkowite sformalizowanie obiegowego sposobu użycia języka naturalnego jest chociażby teoretycznie możliwe. Wiele również sporów filozoficznych toczy się wokół tego, czy język naturalny z całym jego bogactwem, złożonością i rzekomą niekonsekwencją należy uważać za podstawowy i niesprowadzalny do czego innego, czy też za pochodny (faktycznie lub potencjalnie) od języka prostszego i bardziej regularnego,' podobnego do sztucznych języków formalnych 3. Tak zwani filozofowie języka naturalnego głoszą raczej pierwszy 3 Obecnie uznaje się chyba powszechniej, niż dotychczas, że formalizacja wyrosła na podłożu zwykłego, obiegowego użycia języka, ponieważ tylko na jego podstawie można j; intuicyjnie zrozumieć. 16 pogląd, tak zwani semantycy formalni - drugi 4. Nieprzypadkowo zatem filozofowie języka naturalnego :mówią raczej o użyciu i przytaczaniu wy- , rażeń, a semantycy formalni - raczej o języku i metajęzyku: W niniejszym punkcie używaliśmy terminu język w znaczeniu przyjmowanym zwykle w logice formalnej, przy czym język naturalny przeciwstawiamy językowi sztucznemu, czyli formalnemu. W dalszych częściach książki termin język bez bliższych określeń będzie oznaczał naturalny język ludzki - taki, jak np. zwykła angielszczyzna czy francuszczyzna. Niektóre ogólne cechy języka omówimy w jednym z dalszych rozdziałów (3.4). Jak się przekonamy dalej, różnica między językiem a metajęzykiem jest p5dstawowa dla- definicji prawdy w ujęciu Tarskiego; definicja zaś Tarskiego, wraz z pewną dodatkową konwencją, jest fundamentem całej współczesnej semantyki formalnej (por. 6.5). 1.4 Typ a okaz Terminy typ (type) * i okaz (token) * wprowadził do semantyki - wraz z innymi terminami, które poznamy dalej - ńIozof amerykański C. S. Peirce (por. 4.1)rozróżnienie to jest dziś szeroko stosowane, ale bywa też często mieszane z innymi ważnymi dystynkcjami. Tutaj relację między okazem a typem nazwiemy egzemplifikacją (instantiation) * :-powiemy, że okazy egzemplifikują (instantiate) * odpowiadający im typ. Zacznijmy od rozróżnienia następujących dwu zdań: (1) Wyraz [propaganda] składa się z dziesięciu liter. (2) Wyraz [propaganda] składa się z siedmiu (różnych) liter. Każde z tych zdań jest prawdziwe przy określonym rozumieniu pojęć tożsamości i różnicy. W pewnym prostym znaczeniu wyraz [propaganda] składa się z dziesięciu liter, a w innym, równie prostym - z siedmiu (róż ' V sprawie tzw. filozofii języka potocznego (której wybitnymi przedstawicielami są Austin, Ryle, Strawson i Urmson) zob. Caton (1963), Chapell (1964), Cohen (1966), Passmore (195?), Urmson (1956), Warnock (1958). W sprawie semantyki formalnej zob, rozdział 6. Nieco tendencyjne omówienie filozofii języka potocznego i semantyki formalnej z punktu widzenia gramatyki generatywnej (por. 10.3) przynosi Fodor i Katz (1964). , s . por. Peirce, Collected Papers, 4537 i 2?5. Rozróżnienie typu i okazu jest wyjaśniane i cytowane w wielu nowszych z zakresu semantyki i semiotyki. Bywa ono aż nazbyt często mylnie interpretowane. nych) liter, ponieważ litera [a] występuje w nim trzy razy, [p] dwa razy a a wszystkie inne litery tylko raz. Na razie pół biedy : ale czy nie można t - ` sprawy uściślić? Opierając się na odróżnieniu - typu od okazu, możemy powiedzieć że przy każdym wystąpieniu wyrazu [propaganda] w piśmie lub w druku;: litera (a] jest zegzemplifikowana trzy razy, litera [p] - dwa razy, a litery-`Ą, [r], [o], [g], [n] i [d] - po razie. Otóż czy piąta litera wyrazu [propaganda]. jest identyczna z siódmą? Tak, jeżeli przez literę rozumiemy literę-typ,y nie, jeśli przez literę rozumiemy literę-okaz. Podobnie jest z wyrazami (ściślej: ż formami wyrazowymi - por. 1.5). W każdym konkretnym ,wystąpieniu zdania (3) Mówię o ojcu i o matce pojawiają się dwa okazy wyrazu-typu [o]. Nawiasem mówiąc, zdanie (3) jest także przykładem niejednoznaczności innego rodzaju. Z .pewnego punktu widzenia [o] jest literą (a tym samym nie jest formą, por. 1.5); z innego natomiast punktu widzenia jest wyrazem (ściślej : wyrazową formą, por. 1.5). Ta niejednoznaczność (którą można by nazwać niejednoznacznością poziomu *, por. 3.4) jest oczywiście czym innym, niż różnica między` typem a okazem. Okazy są niepowtarzalnymi obiektami fizycznymi, ściśle zlokalizowanymi w czasie lub w przestrzeni. Są one rozpoznawane jako okazy określonego typu na mocy swego podobieństwa do innych niepowtarzalnych obiektów fizycznych i na mocy swej zgodności z typem, który egzemplifikują. Takie wyjaśnienie różnicy i związku między typami a okazami na razie nam wystarczy; do ich lepszego zrozumienia przyczyni się użycie tych terminów w dalszych partiach książki. W tej chwili ważne jest to, że kiedy mówimy o dwukrotnym występowaniu tej samej litery w wyrazie pisanym albo tego samego wyrazu w zdaniu (a także tej samej litery w różnych wyrazach lub tego samego wyrazu w różnych zdaniach), mamy na myśli tzw. tożsamość typu w okazach. Należy jednak podkreślić, że tożsamość taka nie zachodzi między wyrazami [propaganda] w zdaniu (1) i (2). Oba bowiem te zdania jesteśmy skłonni rozumieć jako oznajmienia ogólne *, czyli dotyczące wyrazu (propaganda] jako typu, a nie jako okazu. Z drugiej jednak strony takie rozumienie zdania (2) polega właśnie na tożsamości typu w okazach, a mianowicie na tym, że twierdzenie dotyczące konkretnego wystąpienia (czyli okazu) wyrazu [propaganda] uogólniamy na wszystkie jego okazy. Tylko w obrębie wyrazu-okazu można poszczególne li tery traktować jako okazy egzemplifikujące określone typy. Zarazem jednak oczywista jest także sensowność twierdzenia ogólnego głoszącego, że również wyraz-typ (propaganda] (a nie tylko każdy jego okaz) składa się z dziesięciu liter. W przeciwieństwie do typów rzadko tylko będziemy mieli sposobność omawiać okazy, ponieważ nasze twierdzenia o poszczególnych językach będą w większości twierdzeniami ogólnymi. Gdyby ktoś chciał w drodze wyjątku przytaczać okazy; a nie typy, to może używać w tym celu tzw. cudzysłowu okazowego * Reichenbacha (1947, 284) s. Składa się on z ukośnych strzałek, które wskazują że obiekt stojący między nimi należy traktować jako okaz. Użycie tego znaku pozwala np. zapisać jednoznacznie następujące zdania: , (4) Wyraz propaganda składa się z dziesięciu liter-okazów i siedmiu liter-typów. (5) Niniejsze zdanie zawiera wyraz zawierać . (6) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera] . (7) Niniejsze zdanie zawiera wyraz [zawiera] Wszystkie te zdania (ściślej : wszystkie te zdania tekstowe *, por. l.b) cechuje pewien szczególny rodzaj samozwrotności, który można by nazwać samozwrotnością okazową *; zdania te dotyczą bezpośrednio obiektu umieszczonego w cudzysłowie okazowym. Cudzysłów taki jest używany bardzo rzadko (por. Linsky 1950)'; nie będzie też stosowany w dalszej części książki. Omówiliśmy go tutaj tylko po to, żeby wyjaśnić pojęcie samozwrotności okazowej, które, jak się przekonamy, ma dużą wagę dla odróżniania wypowiedzi performatywnych * od konstatywnych * w duchu Austina (1962; por. 16.1): Rozróżnienie typu i okazu może się na pierwszy rzut oka wydać banalne, a nawet bezużyteczne. W życiu codziennym bowiem nieczęsto padamy ofiarą pomieszania typu z okazem. Kiedy słyszymy, 'ze w telegramie dziesięć wyrazów kosztuje tyle a tyle, to wiemy, które znaczenie słowa wyraz mówiący ma na myśli. Rozważmy jednak np. następujące pytania: czy duża litera egzemplifikuje ten sam typ, co odpowiadająca jej mała? Czy wyraz ° Znacznie częściej niż cudzysłów okazowy Reichenbacha, spotyka się w literaturze jego określenie okazozwrotny (tokenreflexive). Bywa ono jednak często używane dość swobodnie jako równoważnik określenia indeksowy (w jednym z jego znaczeń, por. 4.2 oraz Bar-HiIle11954) lub egocentryczno-szczegółowy (por. Russel 1940; 9b). ' Linsky (1950) używa cudzysłowu okazowego Reichenbacha do wykrycia i wyjaśnienia szeregu nieporozumień. - wydrukowany kursywą egzemplifikuje ten sam typ, co wyraz wydrukowany antykwą? Czy wyraz ;napisany ręcznie przez Igreka jest tym samym wyrazem, co napisany przez Iksa ? W pytaniach tych nie chodzi o jakąś toż mość absolutną. Relacja egzemplifikacji polega , na tożsamości z punk '` widzenia określonego celu czy określonej funkcji. W większości wypadków jest jasne, o jaką tożsamość chodzi. Trzeba sobie jednak uświadomić, że tej tożsamości nie można zdefiniować przez powołanie s" na jakiś określony stopień podobieństwa fizycznego czy postrzegawczego `" Przeciwnie: wydaje się, że we wszelkiej ocenie podobieństwa fizyczne lub postrzegawczego mają udział takie czy inne względy funkcjonalne." `. dotyczące zjawiska zwanego rozpoznawaniem postaci (pattern). Nas2,; natychmiastowa i łatwa decyzja co do tego, że pisany wyraz [propagand8, (ściślej : poszczególne okazy pisanej postaci tego wyrazu) zawiera dziesięć liter-okazów, ale tylko siedem liter-typów, tłumaczy się w dużej mierze znormalizowaniem pisowni naszego języka i naszą szkolną wiedzą o tym, co w tej pisowni uchodzi za tę samą literę alfabetu. Rozpoznawanie form " mówionych jako okazów jednego typu jest znacznie trudniejsze. Proces łączenia okazów w typy nazwaliśmy wyżej rozpoznawaniem postaci, .przy czym podkreśliliśmy ważną rolę, jaką w tym procesie, uważanym aż nazbyt często za czysto postrzegawczy, odgrywają czynniki funkcjonalne ` i kryteria umowne. Warto może dodać, że z psychologicznego punktu widzenia nie ma chyba. wyraźnej różnicy między rozpoznawaniem postaci a tak zwanym pospolicie wytwarzaniem pojęć. Żeby dziecko nauczyło się znaczenia wyrazu stół (czyli wytworzyło sobie pojęcie odpowiadające temu wyrazowi), musi sobie uświadomić, że pewne przedmioty różnego kształtu i wielkości należy nazywać stołami, a inne nie. W opracowaniach z zakresu . - semantyki ogólnej podkreśla się często, że takie wytwarzanie pojęć nie tłumaczy się samym tylko postrzegawczym podobieństwem przedmiotów ! , rozpoznawanych jako stoły. Stwierdza się tam również dowolność (czyli umowność) związku między znaczeniem a formą (por. 3.4). Rzadziej, . i ;chyba tylko -w literaturze językoznawczej, podkreśla się również, że to, - : co się rozumie przez tożsamość formy, zależy (przynajmniej w części) od pewnych konwencji, milcząco przyjmowanych przez członków danej społeczności językowej. Staraliśmy się odróżnić wyraźnie okazy od typów i w dalszych częściach , h-: książki będziemy się często powoływać na tę różnicę. Mimo to jednak jej terminologiczne czy graficzne podkreślanie byłoby niepotrzebną pedanterią w wypadkach, w których kontekst wyjaśnia, czy chodzi o typ, czy o okaz: Ważne jest uchwycenie samej omawianej relacji; uświadomienie sobie niejednoznaczności, jakie mogą z niej wyniknąć, oraz umiejętność posłużenia się, w razie potrzeby, odnośną terminologią. Ważna jest jednak również, przynajmniej w zasadzie3 świadomość kryteriów tożsamości typu w okazach. Oto prosty przykład. W literaturze filozoficznej z zakresu semantyki mnóstwo jest artykułów dotyczących tak zwanej tradycyjnie mowy zależnej (lub mowy pie wprost) oraz warunków, w jakich prawdziwe lub fałszywe są zdania następującego typu (przy czym p oznacza jakiekolwiek twierdzenie): (8) Jan powiedział, że p, i Maria też. Jasne jest; że dla prawdziwości (8) nie jest konieczne, żeby Jan i Maria wymówili ten sam ciąg wyrazów: mogli się nawet wypowiedzieć w różnych językach. Mowa zależna nastręcza semantykom poważne problemy. Jak jednak przedstawia się sprawa tzw. mowy niezależnej, która jest przypuszczalnie zjawiskiem bardziej podstawowym? Zdania w rodzaju : (9) 3an powiedział X i Maria też. w których X oznacza umowny zapis ortograficzny jakiejkolwiek wypowiedzi-typu w jakimkolwiek języku są, jak się zgodnie twierdzi, prawdziwe tylko pod warunkiem, że Jan i Maria wymówili okazy tej samej wypowiedzi-typu. To jasne. Trudność polega na ścisłym stwierdzeniu, co można uznać za X, czyli na sformułowaniu kryteriów tożsamości typu X w jego różnych okazach. Trudność tę łatwo jest zbagatelizować, jeśli się ograniczy badania do znormalizowanego języka pisanego, tak iż ma się do czynienia tylko z graficznymi zapisami form mówionych, a zwłaszcza z niekursywnymi zapisami drukowanymi w piśmie alfabetycznym. W jednym z dalszych rozdziałów poświęcimy nieco miejsca temu, co nazwiemy składnikiem słownym (werbalnym) wypowiedzi (por. 3.1); dla tożsamości bowiem typu w dwu wypowiedziach-okazach jest konieczne (choć niewystarczające), żeby były one tożsame właśnie w swoim składniku słownym, czyli żeby egzemplifikowały te same formy wyrazowe w tej samej kolejności. Ponadto konieczne jest jeszcze coś, ale co - nie wiadomo. Odkąd Bloomfield (1926) wyraźnie . sformułował jako jeden z postulatów językoznawstwa zasadę, że każda wypowiedź składa się w całości z form (a każda forma w całości z fonemów), językoznawcy uważają na ogół rozwiązalność zagadnień tożsamości typów w okazach za oczywistą, i to dla każdego języka. Udowodnienie jednak postulatu Bloomfielda materiałem faktycznym okazało się bardzo trudne. 20 21 Zanim przejdziemy od sprawy tożsamości typów w okazach da innych ` tematów, musimy wspomnieć- o innej podobnej tożsamości, a mianowicie `f o stosunku między oryginałem a kopią, czyli reprodukcją (por. Cohen t 1966, 4-5). Przypuśćmy, że Iks napisał wyraz [propaganda], a Igrek go przepisał, naśladując charakter pisma Iksa (obojętne, czy umyślnie). Zarówno wyraz napisany przez Iksa, jak i przez Igreka uznamy (na mocy odpowiednich kryteriów) za okazy jednego typu: pod tym względem status r. ich obu jest jednakowy. Jednocześnie stosunek między oryginałem a jego (jak się odtąd będziemy wyrażać) replikami * jest wyraźnie różny od stosunku między typem a jego okazami. Powyższy przykład relacji replikowania * jest dość banalny. Bardziej interesujący jest związek tożsamości * między przemówieniem a odgrywanym następnie jego zapisem magnetofonowym; a jeszcze bardziej skomplikowana i teoretycznie bardziej ciekawa jest, jak się przekonamy, relacja między mową a pismem (por. 3.3). Wyrazy pisane można chyba uznać - z pewnymi ograniczeniami za repliki wyrazów mówionych, choć zazwyczaj nie ich konkretnych okazów. 1.5. Formy; leksemy i wyrażenia jakie ma on przy taksowaniu telegramów i w innych podobnych okolicznościach praktycznych. Tak rozumiane wyrazy są pewnego typu formami *, a mianowicie formami wyrazowymi *. W niniejszej książce cytowanie form (graficznych, a nie fonetycznych ani fonologicznych) polega na umieszczaniu ich w nawiasie kwadratowym. Konwencję tę zastosowaliśmy w pkt. 1.2, gdzie była mowa o tym, że forma [John] składa się z czterech liter. Rozważmy teraz następujące twierdzenie metajęzykowe: "Wyrazy (golę] i [golić] są różnymi formami tego samego wyrazu". Termin wyraz jest tu oczywiście użyty w dwu różnych znaczeniach (przy czym oba są równie pospolite, zarówno w użyciu naukowym, jak i potocznym). Mówiąc, że [golę] i [golić] są formami jednego wyrazu, mamy na myśli wyraz słownikowy; ten zaś jest pewnym podtypem tego, co nazwiemy leksemem * (poniekąd' zgodnie z praktyką -przyjętą w językoznawstwie) s. Formy hasłowe leksemów będziemy drukować kursywą; a przez formę hasłową * . leksemu rozumiemy tę jego formę, której używa się umownie jako jego nazwy w podstawowych słownikach i gramatykach danego języka. Trzeba koniecznie pamiętać, że forma hasłowa jest tylko jedną z form leksemu, uży4aną w szczególnych celach - samozwrotnych lub metajęzykowych; nie należy jej utożsamiać z leksemem jako takim. Dzięki naszym konwencjom graficznym, dotyczącym odróżniania form wyrazów od leksemów, możemy zapisać w sposób ścisły i jednoznaczny to, ` [golę] i [golić] są formami leksemu golić. Pragniemy jednak uprzedzić czytelnika, że ta konwencja graficzna nie jest powszechnie przyjęta. Większość językoznawców używa kursywy na oznaczenie zarówno form wyrazowych,- jak i leksemów; filozofowie zaś często ujmują wyrażenia i leksemy w cudzysłów. Z kolei kilka słów o tym, jak będziemy używać łapek ` '. Otóż stosujemy je tam, gdzie przytaczamy znaczenia (w najszerszym sensie tego terminu) form i leksemów: (...) jeżeli X oznacza leksem, to `X' oznacza znaczenie tego Leksemu. Tak np. leksem drzwi ma znaczenie `drzwi' ; a jeśli przyjmiemy, że francuski leksem porte znaczy to samo, co leksem drzwi, to możemy powiedzieć, że również porte znaczy `drzwi'. Konwencje graficzne dotyczące przytaczania zdań i wypowiedzi wyjaśnimy niżej. Dotychczas W niniejszym punkcie dokonamy pewnego trójczłonowego rozróżnienia., które, o ile nam wiadomo, nie było dotychczas- stosowane w tej postaci : odróżnimy mianowicie formy od leksemów i od wyrażeń. Terminem forma posługiwaliśmy się już w punktach poprzednich, gdzie stosowaliśmy również (bez wyjaśnienia) termin wyrażenie. Staraliśmy się używać terminu forma w znaczeniu zdefiniowanym przez Bloomfielda (1926) i przyjętym przez większość językoznawców. Termin wyrażenie zapożyczyliśmy z semantyki filozoficznej. Filozofowie jednak i logicy rzadko odróżniają od wyrażeń formy i leksemy, a jeszcze rzadziej czynią to w sposób konsekwentny. , . Najpierw wyjaśnimy różnicę między formą a leksemem. Najwyraźniej widać ją w wyrazach. Jedna z możliwych definicji wyrazu w języku pisanym (do którego i tym razem ograniczymy się na początku) brzmi: "Wyraz , jest to ciąg liter, który w normalnej praktyce drukarskiej jest z obu stron ograniczony spacjami". Definicja ta ma tę zaletę, że uwzględnia różnice czcionki, występujące między poszczególnymi publikacjami. i firmami wydawniczymi; oraz tę, że przypisuje terminowi wyraz to, samo znaczenie, e Terminu leksem używa się w językoznawstwie w różnych znaczeniach. Wprowadzone tu odróżnienie formy od leksemu ma być w intencji autora zgodne z rozróżnieniem Matthewsa (1972, 1974), który przyczynił się znacznie do jego sprecyzowania. - Terminu wyrażenie, o ile mi wiadomo, nigdy w lingwistyce nie definiowano - chyba tylko w bardzo odmiennym znaczeniu glosematycznym, w którym jest on przeciwieństwem - 4 terminu treść (por. Hjemslev 1953). 22 . 23 zdania i wypowiedzi przytaczaliśmy albo w cudzysłowie,: albo z nuri w oddzielnym wierszu. Jak wiemy z poprzedniego punktu, podstawą uznawania dwu lub wi ` form wyrazowych za tożsame jest stosunek między typem a oka Ponieważ jednak rozróżnienie typu i okazu nie dotyczy leksemów, przez wyraz-typ i wyraz-okaz rozumiemy zawsze formę wyrazową, a '` leksem. - Jak wspomnieliśmy poprzednio, różnica między typem a okazem ' w literaturze często mieszana z innymi różnicami, zwłaszcza z .zup . odmienną różnicą między formą a leksemem. Jeszcze częściej - zwłaszcza przy obliczaniu częstości wyrazów-- miesza się ją ze skomplikowaną relacją, zachodzącą między leksemem a wyrazem-okazem s. Przyjrzyjmy się teraz bliżej sprawie utożsamiania form jako okaz jednego typu. Przyjmijmy, że d1a języka pisanego koniecznym i wystarczającym warunkiem takiej tożsamości form jest to, żeby dane okazy składa; się z tych samych liter w tej samej kolejności. Należy zaznaczyć, że formy, bywają (morfologicznie) proste lub złożone. Co rozumiemy przez złoźono* r,. morfologiczną, tego nie musimy w tej chwili zbyt dokładnie precyzować wymagałoby to zresztą wnikania w dość subtelne szczegóły. Dla naszego obecnego celu różnic między prostatą a złożonością morfologiczną ilu.. 'v strują w sposób wystarczający poniższe zdania: . (1) W naszym zakładzie fryzjerskim mieliśmy dziś czterdzieści pięć goleń i trzydzieści dwa strzyżenia. (2) Jan uderzył się w goleń. ' W zdaniu (1) występuje forma [goleń], a w zdaniu (2) występuje również forma [goleń]. Na mocy naszej definicji terminu forma są one okazami. jednego typu (przykładami jednej formy). Analiza morfologiczna formy , [goleń] w zdaniu (1) wykazałaby, że jest ona złożona, ponieważ składa się r< z tematu [gol-] i przyrostka [-eń] (które można uznać za morfologicznie proste); natomiast forma [goleń] w zdaniu (2) jest prosta, ponieważ nie da się podzielić na mniejsze części, które by pełniły jakieś funkcje gramatyczne. Morfologiczny skład formy złożonej można w razie potrzeby uwidocznić za pomocą kreseczki, pisząc np. [gol-eń]. ?, Niektórzy językoznawcy wymagają, żeby formy uznane za okazy jednego typu były formami tego samego leksemu. Terminologicznie wygodniejsza wydaje się jednak rezygnacja z tego warunku. Powiemy więc, że forma == ° Np. w tak klasycznych pracach, jak Cherry 1957 i Miller i951. 24 [gol-] uznana wyżej za składnik formy [goleń] jest tożsama nie tylko z trybem rozkazującym [gol] od czasownika golić, ale także ż formą hasłową rzeczownika gol `trafienie piłką w bramkę'. Zaletą tej decyzji terminologicznej jest to, że formy zostają uznane za okazy jednego typu tylko na podstawie swego kształtu, niezależnie od znaczenia i przynależności do leksemów. Decyzja ta jest zgodna z decyzją Bloomfielda (1926) i większości jego następców, w tym wypadku także Chomskiego (por. 10.3). Większość słowników angielskich zawiera oddzielne artykuły hasłowe dla leksemów found `zakładać, fundować' i found `odlewać (z metalu)'. Widocznie autorzy tych słowników zdecydowali, że są to dwa oddzielne leksemy: found, i found2, a nie jeden leksem o dwu znaczeniach. W tym wypadku o ich decyzji zadecydowało może częściowo (jak to nierzadko bywa w słownikach języków europejskich) historyczne pochodzenie obu wyrazów - por. łacińskie fundare `zakładać' i fundere `odlewać' oraz francuskie fonder `zakładać' i fondne `odlewać'. Z naszego obecnego punktu widzenia względy etymologiczne można uznać za nieistotne: niezależnie jednak od ich historycznego źródła leksemy foundl i found2 można oddzielić od siebie także na tej podstawie, że ich znaczenia są nie tylko odmienne, ale nawet niepowiązane. Natomiast leksemowi eye w słownikach angielskich bywa poświęcany tylko jeden artykuł hasłowy bez względu na to, czy wyraz ten znaczy `oko' czy `ucho igły'; innymi słowy, wyraz eye jest traktowany jako jeden leksem o kilku znaczeniach. Rozróżnieniem znaczeń powiązanych i niepowiązanych zajmiemy się w innym miejscu; tutaj nie musimy nie wnikać zbyt dokładnie. W myśl pospolitej definicji wyrazy (tzn. leksemy) mające ten sam kształt, ale różniące się znaczeniem, są nazywane homonimami *. Jak 'widzieliśmy, w rzeczywistości podstawą uznania leksemów found, i found2 za homonimy -nie jest różnica znaczeń, ale ich niepowiązanie. Co jednak sądzić o tożsamości kształtu? Jak wiemy, leksem, jako taki jest jednostką abstrakcyjną i nie ma jednego określonego kształtu: odpowiadamu jednoelementowy lub wieloelementowy zbiór form o różnych kształtach. Tradycyjną definicję homonimii * trzeba więc rozumieć następująco: leksemy są homonimami, jeżeli każda forma jednego z nich ma ten śam kształt, co któraś z form drugiego. Drugim warunkiem homoniczności leksemów, częściej milcząco zakładanym, niż wymienianym lub omawianym, jest tożsamość ich ,funkcji gramatycznej. Wyrażenia foundl i found2 spełniają oba warunki: 5 1. oba mają jednakowy zbiór form: [founds) (3 osoba czasu t szego, [founding] (imiesłów cźynny), [fountied] (czas przeszły i imies bierny) oraz [found] (pozostałe osoby czasu teraźniejszego, bezokolie2 i tryb rozkązujący); `- 3X, 2. zachodzi między nimi tożsamość funkcji - nie tylko w tym sen że oba są czasownikami, ale i w tym, że każda z ich form pełni tę samą funkcję gramatyczną bez względu na to; czy należy do leksemu fourrp czy found2. Łatwo zauważyć, że te dwa warunki są niezależne od siebie przynajmniej w zasadzie, tak iż niekoniecznie muszą być spełnione jednocześnie. Oprócz więc homonimii całkowitej (por. I3.4) można wyróżnić rozmaite rodzaje homonimii częściowej - w tym homografię * i homonię *. , x %? Różnica między leksemami a formami dotyczy nie tylko wyrazów ale także ich grup. 'Widać to wyraźnie w tym, że tradycyjne słowniki wyliczają jako jednostki słownictwa nie tylko wyrazy, ale także grupy wyrazów; Wśród tych leksemów wielowyrazowych * jest dużo tak czy inaczej nieregularnych` znaczeniowo - takich, jak kozioł ofiarny, wyzionąć ducha zdrów jak ryba itp. Nie będziemy tu bliżej omawiać tej sprawy; chcemy tylko podkreślić, że leksemy-wyrazy są tylko jednym z typów leksemów. Z pewnym przybliżeniem można powiedzieć, że leksemami są wyrazy i grupy wyrazów wymieniane w słownikach jako oddzielne hasła. Teraz możemy wprowadzić termin wyrażenie *, powszechnie używany; jak zaznaczyliśmy poprzednio, przez filozofów i logików w rozważaniach o języku. Istnienie tego terminu nie jest oczywiście wystarczającym powodem przeciwstawiania go terminom leksem i forma. Rozstrzygające, powinno być to, czy używanie wszystkich tych trzech terminów jest konieczne lub chociażby tylko wygodne. Zacznijmy od tego, że potrzebna jest nazwa dla jednostek językowy' służących do wyróżniania czegoś (czyli do odnoszenia się lub odsyłania do' czegoś), o czym się coś twierdzi. W semantyce filozoficznej termin najczęściej; używany do tego celu brzmi wyrażenie referencjalne (odnoszące). Potrzebne jest również nazwa dla jednostek językowych używanych do przypisywani omawianym bytom pewnych cech. Również i tu terminem powszechni. używanym przez filozofów jest wyrażenie predykatywne lub orzekające: o wyrażeniu oznaczającym cechę mówi się, że jest orzekane o obiekcie, któremu się tę cechę przypisuje. Wróćmy do przykładu Quine'a (por. 1.2);` aka wyrażenia odnoszącego się do miasta Bostonu można użyć nazwy' Baston, a jednocześnie o mieście Bostonie można za pomocą wyrażenia wielki orzec, że jest wielkie. Wszystkie wymienione tu semantyczne pojęcia odniesienia (referencji), przypisywania i orzekania omówimy szczegółowo dalej; chwilowo wystarczy powyższy bardzo prosty przykład, Przyjmujemy zatem, że istnieją jednostki językowe, których funkcją jest odniesienie (jednostki odnoszące), oraz inne jednostki językowe (jednostki predykatywne czyli orzekające), których funkcją jest orzekanie czegoś o bytach, , do których się odnoszą. Zgódźmy się też na to, żeby te dwa rodzaje jednostek nazywać wyrażeniami (bez względu na to, czy któreś z nich pełni tylko jedną z wymienionych funkcji, czy także drugą). Nasuwa się wtedy pytanie, czy tak rozumiane wyrażenia można utożsamić bądź to z formami, bądź z leksemami, których istnienie gramatycy przyjmują z innych powodów (przynajmniej w odniesieniu do niektórych języków). Wykazaliśmy już (pór. 1.2), że jeśli w zdaniu "Boston jest wielkim miastem" wyraz "Boston", jest wyrażeniem, to wyrażeń nie można utożsamiać z formami. Tak się jednak składa, że wyraz "Boston" można by. nazwać nie tylko formą, ale także leksemem (jeśli się zakłada; że nazwy własne należą do słownictwa języka - por. 7.5). Istnieje jednak nieskończenie wiele wyrażeń złożonych wyraźnie nie będących leksemami, ponieważ ich znaczenie wynika ze znaczeń ich leksemów składowych i z reguł gramatycznych danego języka - np. "miasto, w którym żył, kochał i utracił osobę kochaną"; "miejsce zamieszkania jednego z największych żyjących logików i filozofów języka na świecie"; "miasto, w którym około dwustu lat temu wrzucono do morza kilkaset skrzyń herbaty na znak protestu przeciwko podatkom nałożonym na herbatę przez Anglików". Takie wyrażenia złożone ani nie są leksemami, ani nie mogą być utożsamiane z formami występującymi w konkretnych zdaniach: przytoczone bowiem wyżej argumenty przeciw utożsamianiu wyrażeń prostych z formami dotyczą również wyrażeń złożonych. Co więcej, czasami w różnych zdaniach to samo wyrażenie występuje w różnych formach, ponieważ pełni różne funkcje gramatyczne. Tak np. łacińskie wyrażenie ille homo `ten człowiek' może wystąpić w formie [ille homo], [homo ille] `człowiek ten', [illum hominem] `tego człowieka' (biernik), [hominem illum] `człowieka tego', [illius hominis] `tego człowieka' (dopełniacz) itd., zależnie od pełnionej funkcji gramatyeznej. Żeby opisać sprzeczność tkwiącą w znaczeniu łaciń-, skiego zdania: 1) Scio illum hominem meum patrem esse, sed ille homo meus pater non est będącego odpowiednikiem przekładowym zdania: 26 27 (2) Wiem, że ten-człowiek jest- moim ojcem, ale ten człowiek nie j ' moim ojcem.. a; musimy powiedzieć, że zdanie (1) zawiera dwa wystąpienia tego sameg ; - wyrażenia ille homo zupełnie tak samo, jak jego przekład (2) zawiera dwa wystąpienia wyrażenia ten człowiek. Istnieje zatem pewien niejako ukryty element językowy, którego gramatycznie uwarunkowanymi realizacjami `'' są formy faktycznie występujące w zdaniach; i właśnie ten ukryty elementy' a nie żadna z jego form, pełni funkcję wyrażenia odnoszącego. Z drugiej `` jednak strony relacja między wyrażeniem a jego formami jest wyraźnie podobna do relacji między leksemem a jego formami, choć nie jest z nią identyczna. Co więcej, przekonamy się, że zarówno w języku angielskim, jak i w innych językach przynajmniej niektóre leksemy mogą pełnić funkcję wyrażeń - bądź to odnoszących; bądź predykatywnych. Dlatego nie będziemy odróżniać graficznie leksemów od wyrażeń: jedne i drugie będziemy ` pisać kursywą. Stosunek między leksemami i wyrażeniami z jednej strony, a formami - i leksemami z drugiej można opisać ściśle tylko w ramach określonej teorii gramatycznej. Co więcej, stosunek ten może być niezupełnie taki sam w różnych językach. Są nawet takie języki, w których odróżnianie form od leksemów jest, być może, zbyteczne. Wielu Lingwistów twierdzi, że do takich języków należy angielski, a na pewno należy do nich np. wietnamski i klasyczny chiński. Będzie o tym mowa szerzej w jednym z dalszych rozdziałów (10.1). Tymczasem zaś przyjmiemy, , że powyższe wyjaśnienie terminów forma, leksem i wyrażenie wystarczy do użycia tych terminów i odpowiadających im zapisów w sposób nie dezorientujący czytelnika. Trzeba sobie uświadomić, że nieumiejętność ścisłego określenia, o jakich jednostkach językowych jest w danej chwili mowa, odbiera jasność (a czasem wręcz wartość) wielu filozoficznym rozważaniom o języku - zwłaszcza o przytaczaniu i użyciu wyrażeń oraz a języku przedmiotowym i metajęzyku. 1.6. Teorie, modele i materiał obserwacyjny często bywa, wiele zamętu pochodzi tu z niemożności uzgodnienia terminologii. Co prawda samo takie uzgodnienie nie położyłoby kresu sporom na temat związku materiału z teorią, ale być może rozjaśniłoby nieco problemy i wyeliminowałoby pewną liczbę nieporozumień. Toteż w niniejszym punkcie moim zadaniem będzie zwięzłe wyjaśnienie tego, jak pojmuję relację między materiałem a teorią, a także wprowadzenie pewnych konwencji terminologicznych, dzięki którym będzie można w razie potrzeby odróżnić obserwowane zjawiska od teoretycznych konstruktów. Zaczniemy od odróżnienia zachowania językowego ` od systemu językowego * leżącego u jego podstaw 1°. Kiedy powiadamy, że ktoś mówi określonym językiem, np. po angielsku, to chcemy przez to wyrazić, że ten ktoś przejawia pewne zachowanie lub działalność, w której toku wytwarza sygnały głosowe o określonej długości oraz różne sygnały niegłosowe, współdziałające z głosowymi, a niekiedy nawet rozstrzygające o ich interpretacji. Sygnały głosowe będziemy nazywać wypowiedziami *. Termin wypowiedź (utterance) jest jednak niejednoznaczny, w przeciwieństwie da francuskich terminów enonciation i enonce: może on oznaczać zarówno pewien element zachowania (akt wypowiadania się - francuskie enonciation), jak i wytwór tego zachowania (francuskie enonce). Te dwa znaczenia można w razie potrzeby zróżnicować za pomocą terminów wypowiedź-akt * i wypowiedź-sygnal *. Filozofowie zwykli chyba używać terminu wypowiedź raczej w znaczeniu aktu czy działania, a językoznawcy - raczej w znaczeniu sygnału, choć według wyraźnych definicji Bloomfielda (1926) i Harrisa (1951) termin ten można rozumieć jako oznaczający jedno i drugie il. W naszej książce termin wypowiedź bez bliższych określeń będzie równoważnikiem terminu wypowiedź-sygnal. Według definicji Harrisa (1951) wypowiedzią jest wszelkie odezwanie się jednej osoby, przed którym i po którym ta osoba milczy; tę też definicję przyjmiemy (rozszerzając ją jednak z języka mówionego także na pisany) Wynika z tej definicji, że wypowiedź może być dowolnie długa: może się składać z jednego wyrazu, z grupy wyrazów lub ze zdania (w znaczeniu, które wyjaśnimy za chwilę);, może obejmować cały ciąg zdań; może stanowić Niejęzykoznawcy nie zdają Sobie na ogół sprawy z tego, jak skompliko Terminy zachowanie językowe i system językowy mają być przekładami parole wany stosunek zachodzi między obserwowanymi (lub obserwowalnymi) i langue de Saussure'a (por. 8.2). Są ane wzorowane na terminach Hjelmsteva proces y: wypowiedziami a zbiorem poprawnych zdań przyjmowanych (i przykła- i sysrem: ` : l lak zobaczymy dalej, filozofowie języka omawiają dziś wypowiedzi zazwyczaj dowo cytowanych) przez lingwistę opisującego język. Charakter tego sto- ' w ramach teorii aktów mowy, zapoczątkowanej przez Austina' (1962). W tym kontekście sunku jest przedmiotem SporÓw Wśród samyoh językoznawCów. Jak to termin akt mowy ma sens dość szczególny, inny niż wypowiedź-sygnal (por. 16.1). 28 r .- 29 gramatycznie niekompletny fragment zdania lub większą liczbę takie ' fragmentów; może również być zdaniem (lub fragmentem zdania) zawarty w innym zdaniu. Krótko mówiąc, między wypowiedziami a zdaniami ni ' zachodzi żadna prosta odpowiedniość. Zarówno zachowanie mówiącego, jak i wytwarzane przez niego wypowiedzi są dostępne dla obserwacji i można je w pewnym stopniu opisane za pomocą terminów czysto fizycznych (czyli zewnętrznych). Terminy zachowanie językowe i wypowiedź ( v naszym użyciu) należą do przedteoretycznego, obserwacyjnego słownictwa metajęzyka lingwisty: może on ich' używać do omawiania swego materiału badawczego jeszcze przed jego opisem ujętym w ramy określonej teorii i niezależnie od tego opisu. Lingwista dysponuje jednak jeszcze drugim kompletem terminów, mniej bezpośrednio związanych, jak się przekonamy, z materiałem wyjściowym. Tu; drugie terminy nazwiemy teoretycznymi, ponieważ w przeciwieństwie do : terminów przedteoretycznych czy obserwacyjnych ich definicje i interpretacje wchodzą zawsze w skład określonej teorii języka. Użyliśmy tu przymiotników przedteoretyczny i obserwacyjny tak, jak ' J; gdyby były one równoważne 2. Otóż tak nie jest, Przedteoretyczne słownictwo lingwistyki obejmuje m. in, pewną liczbę terminów zapożyczonych z potocznych wypowiedzi na temat ka. Jednym z nich na ważniejszym dla naszych celów, jest termin znaczenie. Drugim, jeśli chodzi o język mówiony, jest termin wyraz, ponieważ wyrazy-okazy, choć są obiektami fizycznymi, nie dadzą się wyróżnić w potoku mowy jako oddzielne jednostki na mocy kryteriów czystó zewnętrznych, Terminy takie, jak znaczenie czy wyraz, jeśli są użyte przed skonstruowaniem jakiejkolwiek teorii i nie- ; zależnie od niej, będziemy nazywać intuicyjnymi * : są one oparte na intuicyjnych poglądach ludzi na ich język ojczysty. Intuicje te pozostają oczywiście pod silnym wpływem naszego systematycznego wyszkolenia w znormalizowanym języku pisanym i nie wolno im nigdy ufać jako rzekomym wskazówkom, rnającym świadczyć o naszym rzeczywistym, niewymuszonym 'j sposobie mówienia. Nie ma jednak powodu wątpić w to, że między tym, jak rzeczywiście mówiony, a tym; jak mówimy we własnym przekonaniu; lE Trzeba to podkreślić ze względu na rolę terminów obserwacyjnych w empirystycznych wersjach metodologii nauk. Konieczność rozróżnienia teoretycznego i przed· teoretycznego słownictwa lingwistyki podkreślał wielokrotnie Bar-Hillel (por. 1964, 1970): Nie należy jednak sądzić, jakoby rozróżnienie to mogło 6yć tak ostre, jak sugerowali uczeni typu Carnapa, Hempla lub Reichenbacha w dniach rozkwitu pozytywizmu logicznego; por. Carnap 1956, Popper 1968. zachodzi pewna odpowiedniość: Toteż jednym z zadań językoznawcy, a zwłaszcza semantyka, powinno być ścisłe formułowanie intuicyjnych poglądów użytkownika języka ojczystego na dopuszczalność czy równoważność pewnych wypowiedzi.13 Najczęściej okazuje się, że intuicyjne pojęcie odpowiadające takiemu przedteoretycznemu terminowi, jak dopuszczalność znaczenie, równoważność itd., obejmuje wiele różnorakich zjawisk; w takim wypadku trzeba rozstrzygnąć, co jest korzystniejsze: czy zachowanie terminu przedteoretycznego w zwężonym, teoretycznym użyciu, czy też zastąpienie go zupełnie nowym terminem teoretycznym. W naszej książce, jak wyjaśniliśrny wyżej, terminu znaczenie będziemy używać w sposób przedteoretyczny i intuicyjny; natomiast na określenie różnych aspektów znaczenia będziemy stopniowo wprowadzać szereg terminów teoretycznych. Również. terminu dopuszczalność będziemy stale używać w sposób przedteoretyczny,' oparty =- zależnie od kontekstu - czy to na obserwacji, czy na intuicji.14 Wypowiedzi są jednorazowymi zdarzeniami fizycznymi i jako takie: mogą być opisywane w obserwacyjnym metajęzyku lingwistyki. Na ogół jednak językoznawców nie interesują wypowiedzi jako niepowtarzalne obiekty obserwacji. Interesują ich typy, a nie okazy; otóż rozpoznawanie wypowiedzi-okazów jako przykładów jednej i tej samej wypowiedzi typu nie może być oparte na samych tylko kryteriach zewnętrznych, obserwacyjnych. Kiedy mówimy, że dwie wypowiedzi są okazami jednego typu, mamy na myśli to, że zachodzi między nimi pewnego rodzaju tożsamość strukturalna lub funkcjonalna, dzięki której użytkownicy języka ojczystego uznają je za identyczne. Trzeba podkreślić, że takie przedteoretyczne stwierdzanie tożsamości typu w okazach jest oparte na intuicji. Można by sądzić, że strukturalna tożsamość dwu wypowiedzi da się teoretycznie uzasadnić drodze analizy akustycznej obu sygnałów, a ich tożsamość funkcjonalna w drodze czysto "zachowaniowej" analizy obu aktów mowy. Otóż tak nie jest. dzisiejsi językoznawcy są zgodni co do tego, że dwie wypowiedzi-okazy , mogą być bardzo jaskrawo różne akustycznie, a jednak w przekonaniu użytkownika języka ojczystego uchodzić za tożsame. Nie jest też chyba r 'a Niektórzy, np: Itkonen (1974), twierd2ą, że językoznawstwo (jak w ogóle nauki społeczne) jest nie tyle empiryczne, ile hermeneutyczne, ponieważ ma na celu tylko. precyzowanie i systematyzowanie czegoś, co jest już intuicyjnie znane. Jest to jednak wciąż jeszcze pogląd mniejszości badaczy. i4 Terminu dopuszczalność czyli akceptowalność używał pierwotnie w tym znaczeniu Chomsky (por. 1957, 13). Później (1965, 11) sens tego terminu w jego pracach uległ pewnej zmianie. Nowe omówienie pojęcia dopuszczalności przynosi A1 (1975). możliwe, przynajmniej w znacznej większości wypadków, rozpoznawanie wypowiedzi jako okazów jednego typu na podstawie ich tożsamości funkcjonalnej jako reakcji na ten sam bodziec (co wymaga uprzedniego i niezależnego zgrupowania bodźców jako okazów określonych typów). Opisując określony język ,(np. angielski), lingwista konstruuje tak zwany w nauce model - i to nie model rzeczywistego zachowania językowego, lecz model przejawiających się w tym zachowaniu- prawidłowości (ściślej mówiąc - model tej części zachowania językowego, którą językoznawca uznaje ze względów metodologicznych za przedmiot językoznawstwa): model . systemu językowego. Kiedy powiadamy, że ktoś mówi lub umie mówić po angielsku, mamy na myśli to, że ten ktoś opanował zasady rządzące takim sposobem zachowania językowego, który nazywamy w sposób przedteoretyczny mówieniem po angielsku. Żeby użyć słów Chómskiego {1965), ten ktoś posiadł pewną umiejętność (kompetencjęJcompetence), czego wynikiem i przejawem jest jego określone działanie (performancja/performance) *. Proszę zauważyć, że odróżniamy tutaj ukryty system językowy od jego modelu konstruowanego przez językoznawcę Trzeba- teraz powiedzieć kilka słów o relacji między wypowiedziami a. zdaniami. Wyrazu zdanie, podobnie jak wyrazu wyraz, używamy w potocznych, nienaukowych wypowiedziach o języku; w odniesieniu do języka pisanego o tym, co jest zdaniem, poucza mniej więcej wystarczająco interpunkcja i użycie dużych liter. W tradycyjnych gramatykach powtarza się twierdzenie, że w potocznej rozmowie wypowiedzi są najczęściej tak czy inaczej niekompletne graihatycznie lub eliptycznie. Załóżmy, że znaczenie wyrażenia zdanie całkowite (jako przeciwieństwa wyrażenia zdanie niekompletne) jest w odniesieniu do języka pisanego stosunkowo jasne; i że wyrażenie to da się zastosować w tym samym zasadniczo znaczeniu także. do języka mówionego. W dalszej części książki (3.1) zajmiemy się rolą, jaką w wypowiedziach mówionych odgrywa akcent i intonacja. Możemy teraz odróżnić zdanie rozumiane jako coś, co można wypowiedzieć (czyli jako element -zachowania językowego lub jego wytwór) vd zdania jako abstrakcyjnej, teoretycznej jednostki, wchodzącej w skład " Rozróżnienia tego nie przestrzega Chomsky, który rozmyślnie używa terminu ,gramatyka (w sensie bardzo ogólnym, por. 10.1), w sposób konsekwentnie niejednoznaczny, w odniesieniu zarówno do umiejętności językowej użytkownika języka ojczystego, jak i do modelu tej umiejętności, konstruowanego przez lingwistę (por. Chomsky 965, 25). 2 r skonstruowanego przez lingwistę modelu systemu językowego. Tam, gdzie potrzebne będzie terminologiczne rozróżnienie tych dwu znaczeń, będziemy mówili o zdaniu tekstowym * w pierwszym znaczeniu, a o zdaniu systemowym * w drugim. Zgodnie ze zwyczajem upowszechniającym się obecnie w językoznawstwie wszelki ciągły zbiór kolejnych zachowań językowych lub ich wytworów będziemy nazywać tekstem * bez względu na to, czy jest on mówiony, czy pisany, i czy jest rozmową, czy monologiem. Kilka zdań tekstowych można oczywiście uznać za okazy jednego typu: każde bowiem takie zdanie jest albo wypowiedzią (pisaną lub mówioną), albo częścią wypowiedzi. Zdania tekstowe bywają (w omówionym wyżej znaczeniu) całkowite lub niekompletne. Stosunek zdań tekstowych (zwłaszcza w mowie swobodnej lub niedbałej) do zdań systemowych bywa bardzo skomplikowany; jest on tematem wielu teoretycznych sporów między językoznawcami. Wrócimy do tej sprawy w jednym z następnych punktów (14.6). Na razie przyjmiemy upraszczające założenie, w myśl którego zdanie systemowe jest ciągiem wyrazów odpowiadającym jednoznacznie, i to także pod względem kolejności, temu, co użytkownik języka uznałby intuicyjnie za kompletne gramatycznie zdanie tekstowe. Idąc za wnioskiem Bar-Hillela (1970, 365), będziemy stale odróżniać rzeczowniki oznajmienie, pytanie, rozkaz itd. od przymiotników oznajmiający; pytający, rozkazujący itd. Terminów rzeczownikowych będziemy używali w odniesieniu do wypowiedzi (aktów lub sygnałów), a przymiotników - w odniesieniu do zdań systemowych i do zdań tekstowych ściśle im odpowiadających pod względem struktury gramatycznej. Charakterystyczną funkcją (użyciem) zdania oznajmiającego jest oznajmianie (czyli informowanie kogoś o czymś), zdania pytającego - zapytywanie, a zdania rozkazującego - rozkazywanie (lub prośba). Ale można też pytać za pomocą zdań oznajmiających, rozkazywać za pomocą pytających itd. Musimy więc odróżniać gramatyczną strukturę zdania od jakości aktu dokonywanego przez jego wymówienie w konkretnej sytuacji lub w określonym typie sytuacji. Pamięć o powyższych rozróżnieniach zwolni nas od przesadnej pedanterii w użyciu terminologii. Z naszych rozważań wynika jasno, że zdania systemowe nie występują nigdy jako wytwory zwykłego zachowania językowego. W metajęzykowych rozważaniach o języku można się oczywiście posługiwać zapisami zdań systemowych; takie właśnie zapisy przytacza się zazwyczaj w gramatycznych opisach poszczególnych języków. Nato3 - 3emantyYa 1 33 miast w dalszym ciągu niniejszej książki wyrażenia w rodzaju wymówienie J-: zdania będą oznaczać wytworzenie zdania tekstowego i nie będą przejawem utożsamiania zdań systemowych z wypowiedziami. Pozostaje nam już tylko jedno konieczne wyjaśnienie, dotyczące spraw , graficznych;. Dotychczas nie odróżnialiśmy w zapisie zdań systemowych -' od wypowiedzi (w tym również od zdań tekstowych): jedne i drugie były'' drukowane kursywą. Odtąd natomiast będziemy używać kursywy tylko do przytaczania zdań systemowych, wyrażeń i leksemów. Do przytaczania zaś wypowiedzi (oraz form wyrazów, form grup wyrazowych itd.) będziemy używać nawiasów kwadratowych. Tak np. zdaniu systemowemu : : Widziałem go wczoraj odpowiada zdanie tekstowe : [Widziałem go wczoraj]. Strukturę gramatyczną wypowiedzi : jJohn Smith - widziałem go wczoraj mówił mi, że się żeni] można opisać jako nawiasowe wtrącenie zdania: Widziałem go wczoraj do zdania John Srnith mówi mi; że się żeni. Słowa [w przyszły piątek] stanowią wypowiedź złożoną z fragmentu zdania i zależnie od kontekstu, w jakim występują, ich poszczególne okazy mogą odpowiadać nieskończenie wielu zdaniom systemowym. Oczywiście użycie kursywy do przytaczania zdań systemowych, a nawiasów kwadratowych do przytaczania wypowiedzi nie oznacza, jakoby zdania systemowe były wyrażeniami, a wypowiedzi formami 1` Wypowiedzi-sygnały są rzeczywiście formami, ale nie pozo5tają w takim stosunku do zdań, jak formy do wyrażeń. 2 Komunikacja a i informacja a , 2.1. Co to jest komunikacja? Truizmem jest powiedzenie, że język jest narzędziem komunikacji. Trudno sobie nawet wyobrazić, żeby jakakolwiek zadowalająca definicja terminu język nie odwoływała się do pojęcia komunikacji. Jest też oczywiste (a przynajmniej wielu semantykom wydaje się oczywiste), że istnieje wewnętrzny związek między komunikacją a znaczeniem, tak iż drugie z tych pojęć można wyjaśnić tylko przez powołanie się na pierwsze. Czym jednak jest komunikacja? W swoim codziennym, przedteoretycznym znaczeniu wyrazy komunikować i komunikacja są używane w dość różnych kontekstach. Mówimy zarówno o komunikowaniu uczuć, nastrojów i postaw, jak i komunikowaniu informacji o faktach. Te różne znaczenia wyrazu- (jeśli są . rzeczywiście różne) są ze sobą w oczywisty sposób powiązane; wysuwano też rozmaite projekty ich połączenia w jedno bardzo ogólne pojęcie teoretyczne, które można by zdefiniować przez powołanie się na wzajemne oddziaływanie społeczne lub na reakcję organizmu na bodziec.1 Tutaj obierzemy inną drogę: termin komunikacja oraz pokrewne wyrazy komunikować i komunikatywny będziemy rozumieć węziej, niż się to czyni w użyciu codziennym. Zwężenie będzie polegać na ograniczeniu znaczenia tego terminu do umyślnego przekazywania informacji za pomocą ustalonego systemu . , sygnalizacyjnego * ; ponadto, przynajmniej na początek, ograniczymy to ' znaczenie jeszcze bardziej : do umyślnego przekazywania informacji o faktach, czyli informacji faktograficznej. 1 Klasyczną już pracą jest: Cherry 1956, Smith 1966; obejmuje szeroki zakres tematyki i zawiera przedruki najważniejszych artykułów. 3. 35 Głównymi, choć nie jedynymi systemami sygnalizacyjnymi używanym przez ludzi do przekazywania informacji są języki. Podobieństwa i różnice między systemami sygnalizacyjnymi językowymi a nie językowymi omówimy w następnym rozdziale. Pojęcia i terminy, które wprowadzamy teraz, mają w naszej intencji stosować się do obu rodzajów systemów. Zakładamy, że:` znaczenie, w jakim używamy tu terminów sygnał, nadawca, odbiorca i przekazywać wynika dostatecznie jasno z kontekstu. W następnym punkcie'` terminy te zostaną zdefiniowane i włączone do pewnego prostego modelu ' systemu sygnalizacyjnego; w dalszych zaś rozdziałach omówimy je bliżej ze szczególnym uwzględnieniem problematyki językowej. Sygnał będziemy nazywać komunikatywnym jeśli w intencji nadawcy mą zwrócić uwagę odbiorcy na coś, czego odbiorca poprzednio nie zauważał o m , -sygnał jest komunikatywny, czy nie, zależy od tego, czy nadawca ma możliwość wyboru. Jeśli nadawca musi się koniecznie zachować w jakiś jeden określony sposób (czyli nie może wybrać jednego z kilku sposobów zachowania), to siłą rzeczy takim zachowaniem nie może niczego zakomunikować. Jest to oczywiste i na tym opiera się jedna z podstawowych zasad semantyki: zasada ta głosi, że wybór lub możliwość wyboru jest koniecznym choć niewystarczającym warunkiem znaczącości (meaningfulness). Zasadę tę wyraża się często w postaci maksymy: "Znaczenie (albo znaczącość) zakłada wybór". Komunikatywny zatem to `znaczący dla nadawcy'. Wyraz znaczący ma jednak jeszcze drugie znaczenie: będziemy je wyrażać przymiotnikiem informatywny oraz pokrewnymi wyrazami informacja i informować. Sygnał jest informatywny, jeżeli bez względu na intencję nadawcy zwraca odbiorcy na coś, czego ten poprzednio nie zauważał. Informatywny zatem to `znaczący dla odbiorcy'. Jeśli sygnał poucza odbiorcę o czymś, o czym ten już wiedział, to nie poucza go o niczym (czasownika pouczać używamy tu umyślnie w sposób niejednoznaczny), czyli jest nieinformatywny. Powszechnie więc przyjętą maksymę głoszącą, że znaczącość zakłada wybór, można rozumieć albo ze stanowiska nadawcy, albo odbiorcy: (...) , Przy pewnym dość powszechnie stosowanym uproszczeniu przyjmuje się, że to, co komunikuje nadawca (czyli informacja niejako wkładana w sygnał przez nadawcę na skutek wyboru jednej z istniejących możliwości) oraz informacja czerpana z sygnału przez odbiorcę (którą można sobie wyobrazić jako dokonany przez niego wybór jednej spośród tychże możliwości) są identyczne. W praktyce jednak między nadawcą a odbiorcą zachodzą liczne wypadki nieporozumień, co musimy uwzględnić także w teorii. 36 Komunikatywnego składnika działalności językowej, jakkolwiek ważnego, nie należy wyolbrzymiać kosztem składnika niekomunikatywnego, a mimo to informatywnego; odgrywa on ważną rolę we wzajemnym oddziaływaniu na siebie członków społeczeństwa. Każda wypowiedź zawiera pewną ilość takich informacji, które nadawca wprawdzie "włożył" w sygnał, ale których nie wybrał umyślnie po to, żeby je przekazać; na te informacje słuchacz na ogół tak czy inaczej reaguje. Powrócimy do tej sprawy w następnym rozdziale (w pkt. 3.1). Powinniśmy wspomnieć jeszcze o dwu sprawach związanych z pojęciem komunikacji, których tutaj nie omówimy szczegółowo. Pierwsza dotyczy różnicy między zamierzonym a rzeczywistym odbiorcą sygnału. Nierzadko przewód komunikacyjny łączy z nadawcą więcej, niż jednego odbiorcę, a mimo to nadawca komunikuje coś tylko jednemu albo kilku spośród nich. W takich przypadkach nadawca włącza niekiedy do sygnału jakąś cechę, która pozwala rozpoznać odbiorcę zamierzonego, czyli adresata *; zachęca ona adresata do zwrócenia uwagi lub udzielenia odpowiedzi na sygnał. W komunikacji językowej najoczywistszym przykładem takiego postępowania jest użycie przez nadawcę imienia adresata lub innej formy w szczególnej funkcji, którą dalej (7.5) nazwiemy wokatywną *, Rozróżnienie jednak odbiorcy i adresata ma dla semantyki także inne następstwa, ponieważ, jak zobaczymy dalej (14.2), nadawca często dostosowuje to, co chce powiedzieć, do swoich przekonań o stanie wiedzy zamierzonego odbiorcy, o jego statusie społecznym itd: Druga sprawa ma szersze znaczenie teoretyczne. Skuteczność komunikacji zależy mianowicie nie tylko od odbioru sygnału i od uświadomienia sobie przez odbiorcę, że sygnał jest skierowany właśnie do niego, ale także od rozpoznania intencji komunikatywnej nadawcy i od odpowiedniej reakcji (czynnej lub poznawczej) na tę intencję. Jest to od dawna powszechnie stwierdzane w niefilozoficznych pracach na temat znaczenia i komunikacji (por. np. Gardiner 1932), a ostatnio podkreślane także ze stanowiska filozoficznego przez takich autorów, jak Grice (1967) i Stra wson (1964), Jeśli chodzi o , oznajmienia o faktach (rzeczywistych lub rzekomych) to na ogół nadawca chce, żeby odbiorca uwierzył w to, co mu mówi, c li żeby uznał to za prawdziwe i zachował w pamięci jako fakt. Co Więcej pragnienie przekonania odbiorcy o tym, że to a to jest prawdą, zazwyczaj wynika z jakiegoś innego zamiaru nadawcy lub z nim się łączy. Tak np. może być wiele powodów, dla których ktoś chce zwrócić uwagę drugiego na to, że pada deszcz:, chęć uradowania odbiorcy tym, że nie musi podlać 37 ogrodu; obawa, że odbiorca zapomni wziąć ze sobą płaszcz deszczowy parasol; pragnienie, żeby odbiorca zamknął okno albo wniósł do c rozwieszoną bieliznę. Konkretny cel . zakomunikowania komuś, że deszcz, bywa rozmaity, ale zwykle jest nim nie tylko zakomunikowanie odbiorcy faktu, o którym nie wiedział.- Może nawet być (i często b tak, że to, co rzeczywiście mówimy, jest samo w sobie nieinformaty ponieważ odbiorca już wie (a może i my wiemy, że wie) o tym, na co. zwracamy jego uwagę. Nie podważa to jednak w niczym pojęć komunikacji;: i informacji, którymi się tutaj posługujemy. Nie ma nic paradoksalnego w przypuszczeniu, że wypowiedź nieinformatywna zostaje nadana w tym celu, żeby odbiorca wywnioskował z niej (i z jej nadania mimo jej banalności) coś, czego się nie mówi i czego w tym kontekście mówić nie ma potrzeby. Można jednak założyć, że interpretacja wypowiedzi nieinformatywnych jest możliwa tylko dzięki zdolności interpretowania tych samych wypowiedzi w kontekstach, w których byłyby informatywne. To samo dotyczy tego, jakie to zupełnie konkretne i związane z kontekstem cele skłoniły nadawcę w danym wypadku do nadania takiej a nie innej wypowiedzi-okazu. Zdanie Deszcz pada ma znaczenie do pewnego stopnia stałe, nie= zależne od konkretnych celów, do jakich zmierza wypowiadająca je osoba. Zachodzi tylko pytanie, czy to stałe znaczenie zdania Deszcz pada lub jakiegokolwiek innego zdania oznajmiającego zależy od jakiejś intencji komunikatywnej w szerszym znaczeniu tego słowa. Nie będziemy tu wchodzić w to zagadnienie; niektóre jego aspekty poruszamy w jednym zdalszych rozdziałów (w pkt. 16.1) przy omawianiu aktów mowy *. Na razie podkreślimy tylko, że normalnie zakłada się, iż osoba oznajmiająca mówi coś, co uważa za prawdę, i chce, żeby odbiorca w to uwierzył (choć oczywiście nie jest to konieczne dla komunikatywności ani informatywności oznajmienia). Taki też założenie przyjmiemy milcząco niemal w całej dalszej części tej książki: 2 2.2.Przykład prostego modelu komunikacji Model, który teraz przedstawimy, odnosi się nie tylko do komunikacji za pomocą języka. Z drugiej jednak strony dotyczy on nie wszystkich aspektów komunikacji językowej i nie wszystkich jej rodzajów (...). ' Lewis (1969) twierdzi (ze względów filozoficznych), że konwencja na temat prawdomówności jest koniecznym warunkiem funkcjonowania języka. V naszym prostym modelu użyjemy terminologii z dziedziny techniki komunikacyjnej. Jest on oparty na modelu opisanym w klasycznej już pracy Shannona i Weaera (1949). W ostatnim dwudziestoleciu schematy blokowe podobne do przedstawionego na rys. 1 pojawiły się w wielu publikacjach; również użyta tu przez nas terminologia jest - z pewnymi drobnymi rozbieżnościami - szeroko stosowana przez psychologów (a także; choć w mniejszym stopniu, przez językoznawców) w ogólnych rozważaniach na temat komunikacji. Trzeba podkreślić, że użyte tu terminy można stosować znacznie szerzej, niż mogłoby to wynikać z ich techniczno-komunikacyjnego pochodzenia: nie należy sądzić, że odnoszą się one wyłącznie do elektrycznych, mechanicznych lub elektronicznych systemów przekazywania sygnałów. sygnał sygnał przekazywany odbierany i ;-----ł przekaźnik-przewód - odbiornik -----łY , i źródło szumu ' 1. Model komunikacji Wystarczy podąć jeden przykład zaczerpnięty z językoznawstwa: Jakobson (1960) posłużył się niemal identyczną analizą przy klasyfikacji aspektów czy funkcji języka oraz rodzajów informacji przekazywanych za pomocą wypowiedzi językowych (por. 2.4). Ponadto z końcem lat pięćdziesiątych używaną tu terminologię stosowano wielokrotnie w ogólnych rozważaniach o języku. Wyjaśnijmy teraz schemat figurujący na rys: 1. X przedstawia tu źródło * informacji, a Y - jej punkt docelowy *. Można powiedzieć, tak to czyniliśmy dotychczas, że X nadaje pewną informację do Y. Wyraz nadawać jest jednak w odniesieniu do naszego modelu niejednoznaczny, bo może oznaczać zarówno wytwarzanie tak zwanego w technice komunikacyjnej komunikatu *, jak i jego rzeczywiste przekazywanie; musimy więc w zasadzie odróżnić źródło komunikatu od przekaźnika. Możemy jednak nadal używać wyrazu nadawca w takich wypadkach, w których jak to zwykle bywa, ta sama maszyna lub ten sam organizm jest zarazem źródłem i prze 38 , 39 kaźnikiem (albo .zawiera w sobie oba mechanizmy), a także wtedy, kiedy : różnica między wytwarzaniem komunikatu a jego przekazywaniem jest : nieistotna. Komunikat wytworzony przez X zostaje przez przekaźnik * : zakodowany * w postaci sygnału *. Sygnał zostaje przekazany konkretnym przewodem (kanałem *) komunikacyjnym do odbiornika *. Odbiornik ''; dekoduje `* sygnał, nadając mu postać komunikatu, i przekazuje komunikat ' : do Y. Użyteczny byłby specjalny termin obejmujący łącznie odbiornik ,' i punkt docelowy, podobnie jak termin nadawca obejmuje źródło i przekaźnik. W tym szerszym znaczeniu używaliśmy poprzednio terminu odbiorca ' a i będziemy go tak używać nadal. Należy zauważyć, że sygnał odebrany może się różnić od przekazanego na skutek zakłóceń spowodowanych szumem *. ' w kanale. Może to, choć niekoniecznie musi, doprowadzić do nieskuteczności komunikacji. Wrócimy do tej sprawy dalej; na razie możemy pominąć źródła szumu oraz różnicę między sygnałem przekazanym a odebranym. Jak wspomnieliśmy, wszystkie wprowadzone tutaj terminy teoretyczne . trzeba pojmować bardzo ogólnie. Sygnały telefoniczne są przekazywane przewodem jako zmienny prąd elektryczny; sygnały głosowe, używane w mowie, są przekazywane przez powietrze jako fale dźwiękowe. Inne systemy sygnalizacyjne polegają na użyciu zapachów, gestów itd. Można też poklasyfikować przewody zależnie od stosowanych systemów kodowania i dekodowania oraz od wykonywanych operacji. Część autorów klasyfikuje przewody, ze względu na zmysł używany przez odbiorcę, na wzrokowe, słuchowe i dotykowe; wynika to jednak, jak się zdaje, z użycia terminu PrzeiHdd w nieco innym znaczeniu, niż się to czyni w technice komunikacyjnej. Nieco dalej (3.3) odróżniamy przewód od substancji *. Źródło i przekaźnik oraz odbiornik i punkt docelowy mogą nie tylko wchodzić v skład tej samej maszyny lub tego samego organizmu, ale mogą 'również być połączone wspólnymi mechanizmami przetwarzania informacji. . Jest to typowe dla komunikacji ludzkiej i zwierzęcej, w której zarówno do wytwarzania, jak i do kodowania komunikatów służy mózg. Zachodzi tu jeszcze ta dalsza komplikacja, że nadawca może kontrolować sygnał w czasie jego przekazywania i za pomocą sprzężenia zwrotnego świadomie lub nieświadomie przekształcać sygnał, a nawet komunikat. Wszystkie te komplikacje na razie pominiemy. Niektóre komunikaty - lub całe typy komunikatów - są zależne od przewodu, czyli mogą być sygnalizowane tylko poprzez określony przewód komunikacyjny. Większość jednak komunikatów oznajmiających jest; 40 jak założymy, niezależna od przewodu, czyli można je przesyłać różnymi przewodami : bądź to jednym wybranym z wielu, bądź kilkoma jednocześnie: Lub na zmianę. . Możliwa jest nie tylko komunikacja jednostkowa (przy której zarówno X, jak Y są pojedynczymi organizmami lub maszynami), lecz także jednostkowa-zbiorowa oraz (przynajmniej w teorii) zbiorowo jednostkowa. Komunikacja jednostkowo-zbiorowa, przy której jedno źródło X nadaje ten sam komunikat jednocześnie do punktów docelowych Y, Y', Y" itd. jest zjawiskiem dość pospolitym. Zachodzi ona np. wtedy, kiedy X wygłasza, odczyt albo mówi coś do całej grupy znajomych. Wiele typów przewodów komunikacyjnych cechuje się przekazywaniem rozsianym i odbiorem kierunkowym. Oznacza to, że sygnały (np. radiowe) są przekazywane we wszystkich kierunkach, ale że odbiornik, jeśli ma je odebrać, musi być nastawiony (Lub w inny sposób skierowany) na przekaźnik. Przekazywanie rozsiane i odbiór kierunkowy są szczególnie stosowne dla komunikacji jednostkowo-zbiorowej. Dla teorii semantyki ważniejsze od właściwości przewodu są następujące możliwości: 1. sygnały mogą być równoważne, czyli może w nich być zakodowany ten sam komunikat; 2. sygnał może być niejednoznaczny, czyli może w nim być zakodowany więcej niż jeden komunikat. W języku równoważność i niejednoznaczność wypowiedzi są zjawiskami pospolitymi. Zarówno źródło X, jak i punkt docelowy Y wykazują określony stan wiedzy lub przekonań : każde z nich ma zmagazynowaną w pamięci lub w mózgu pewną liczbę sądów *. Co rozumiemy przez sąd, tego nie ma potrzeby w tej chwili tłumaczyć (por. 6.2). Wystarczy powiedzieć, że sądy są wyrażane zdaniami, że są zawarte w wypowiedziach i są albo prawdziwe, albo fałszywe. Komunikowanie informacji faktograficznej możemy teraz za pomocą , naszego modelu opisać, jak następuje: X ma do wyboru pewien zbiór sądów P Pz Ps Pn Wybiera jeden z elementów tego zbioru, P;, zakodowuje: go (lub powoduje jego zakodowanie) nadając mu postać sygnału i przesyła go (Lub powoduje jego przesłanie) przewodem. Sygnał zostaje zdekodowany i dochodzi do Y jako komunikat (załóżmy, że nie został zniekształcony ani przeinaczony). Jeżeli sąd pl nie jest jeszcze zawarty w zasobie wiedzy Y-a i nie jest sprzeczny z żadnym innym sądem uważanym przez niego za prawdziwy, to zostaje przez niego zaakceptowany i zmagazynowany, a tym samym. zwiększa się zasób faktycznej wiedzy (lub przekonań) Y-a. Jeśli mowa jest 41 o normalnej komunikacji za pomocą języka, to możemy powiedzieć; że X oznajmia coś, co uważa za sąd prawdziwy, a Y - jeśli Komunikacja jest skuteczna - daje wiarę temu sądowi i zapamiętuje go. Jeżeli Y już przedtem zmagazynował sąd p;, to sygnał, w którym ten sąd jest zakodowany, jest nieinformatywny i stan wiedzy Y-a nie ulega zmianie. Jeśli natomiast p; jest sprzeczne z innym sądem p zmagazynowanym przez Y, to Y może zrobić różne rzeczy: odrzucić p; jako nieprawdziwe; zmagazynować pi zamiast pf, z którym jest sprzeczne; wreszcie zawiesić rozstrzygnięcie, a tym samym zmagazynować informację, że prawdziwe jest albo pj, albo p (ale nie oba). Powyższy opis komunikowania sądów jest oczywiście bardzo schematyczny i wysoce, uproszczony. Nie jest jednak bezwartościowy. Jedną z jego zalet jest to, że zwracając naszą uwagę na braki naszego modelu, pozwala nam wyraźniej dostrzec różne czynniki występujące w procesie komunikacji oraz ich wzajemne oddziaływanie. Wymieńmy najoczywistsze braki: 1. Nie wspomnieliśmy o tym, że jedne sądy mogą być łatwiejsze do przypomnienia, inne trudniejsze, i że ta ich przypominalność może się zmieniać z upływem czasu. Nie uwzględniliśmy też możliwości chwilowego lub definitywnego zapominania faktów. Założyliśmy, że każdy sąd jest albo zmagazynowany, a tym samym łatwy do przypomnienia, albo w ogóle nie zmagazynowany. Jest to ujęcie wyraźnie niezgodne z rzeczywistością. Gdybyśmy mieli zrealizować nasz model komunikacji za pomocą komputera, to zagadnienia "przypominalności" i magazynowania należałoby, rozwiązać zaraz na wstępie. 2. Nie odróżniliśmy sądów a priori * (tzn. niezależnych od doświadczenia) od sądów a posteriori * (tzn. opartych na doświadczeniu). Status tak zwanych przez Leibniza prawd rozumowych i prawd faktycznych (por. Russell 1949, 207) jest w filozofii od dawna jednym z centralnych zagadnień i w takiej czy innej postaci będzie nas interesował w całej niniejszej książce. Tu istotne jest to, że jeśli dwa sądy są ze sobą sprzeczne, to oczywiście ważne jest to, czy jeden z nich należy uważać za niekonieczny, a drugi za niezbitą prawdę rozumową. Nawet jeśli odrzucimy rozróżnienie prawd rozumowych i faktycznych (konieczności i niekonieczności, analityczności * i syntetyczności * - por. 6.5), to musimy przyznać, że niektóre sądy uważane za prawdziwe zajmują w naszym obrazie świata miejsce bardziej centralne, a inne mniej. Dotyczy to nie tylko sądów będących przedmiotem zainteresowania filozofów, ale także sądów najbardziej 42 przyziemnych, opisujących nasze codzienne życie. Komunikowane nam sądy współzawodniczą o naszą uwagę i akceptację na nierównych prawach. 3. Wśród sądów uważanych za prawdziwe na mocy faktów empirycznych nie odróżniliśmy tych, które pochodzą z naszych własnych obserwacji i bezpośrednich doświadczeń, od tych, których nauczyliśmy się od innych ludzi, lub do których doszliśmy za pomocą rozumowania. A przecież źródła naszych przekonań na pewno nie są obojętne dla stopnia przeświadczenia, z jakim je wyznajemy; poza tym mogą też wpływać na to, w jakiej postaci je magazynujemy. 4. Nie uwzględniliśmy tego, że uczestnicy procesu komunikacji zawsze coś wiedzą lub sądzą o sobie nawzajem i w toku swego komunikacyjnego współdziałania wciąż uzupełniają swoje opinie o partnerze (zwłaszcza o jego szczerości i wiarygodności). Kiedy X informuje Y-a o p;,. wtedy Y nie tylko, akceptuje lub odrzuca p;, ale także - jeśli nie ma powodu wątpić w szczerość X-a - magazynuje w pamięci fakt, że X uważa p; za prawdziwe; a z kolei to, że X uważa pl za prawdziwe, samo jest sądem, którego prawdziwość Y może przyjąć jako podstawę dalszych kontaktów z X-em. Podobnie X, jeśli nie ma powodu wątpić, że udało mu się zakomunikować Y-owi pl i wzbudzić w nim wiarę w pl, może odtąd działać w przekonaniu, że Y nie tylko uważa pl są prawdziwe, ale także wie, że X wie, że Y uważa pl za prawdziwe. Oczywiście dla decyzji Y-a w sprawie uznania lub nie uznania pl za prawdziwe ważnym czynnikiem jest ocena szczerości i wiarygodności informatora. Istotna jest nie tylko wewnętrzna siła przekonująca pl i nie tylko jego stosunek do innych sądów faktograficznych zmagazynowanych przez Y-a. Może się zdarzyć, że jeden i ten sam sąd zostanie zakomunikowany Y-owi w jednakowych poza tym okolicznościach przez dwu różnych informatorów i zostanie odrzucony jako fałszywy, kiedy pochodzi od jednego, a zaakceptowany jako prawdziwy, kiedy pochodzi od drugiego. Takie są chyba najważniejsze wady rozmyślnie uproszczonego modelu komunikacji, przedstawionego w niniejszym punkcie. Ponieważ nie interesuje nas skonstruowanie wiernego modelu komunikacji jako takiego, lecz tylko wpływ komunikatywnych funkcji języka na strukturę tego języka, więc nie będziemy szczegółowo wnikać w wysunięte tu zagadnienia. Po , wyższe jednak rozważania są ważne i czytelnik powinien o nich stale pamiętać przy lekturze niniejszego rozdziału. Powinien również pamiętać 0 ogólniejszej zasadzie głoszącej, że nie cała nasza wiedza składa się z sądów. 43 2.3: Pomiar ilości informacji Dotychczas używaliśmy wyrazu- informacja w jego znaczeniu mniej więcej potocznym. W nauce o komunikacji weszło jednak w zwyczaj używanie tego wyrazu w innym sensie. Chcąc uniknąć pomieszania pojęć, będziemy te dwa znaczenia wyrazu- informacja rozróżniać terminologicznie: informację pierwszego rodzaju nazwiemy sygnałową *, a informację drugiego rodzaju semantyczną *. Rozróżnienie tych dwu znaczeń wyrazu informacja (nie zawsze wyraźnie przestrzegane w Literaturze) odpowiada różnicy między rozpoznaniem sygnału (jako s;, a nie s) a jego interpretacją z punktu widzenia zakodowanego w nim komunikatu (p; lub pJ). Tak np. zdania stół ma cztery rogi i stół ma cztery nogi jako wypowiedzi mówione (czyli jako sygnały przekazywane przewodem głosowo-słuchowym, por. 3.1) różnią się z akustycznego punktu widzenia tym, że tam, gdzie jedno z nich zawiera, że się tak wyrazimy, dźwięk [r], drugie zawiera dźwięk [n]. Fizyczne właściwości sygnałów pozwalające odbiorcy uznać określony dźwięk za [r], a nie za [n] ani za inny możliwy dźwięk, a tym samym uznać określoną formę za formę [rogi], a nie za formę [nogi] (ani za inną możliwą formę), można nazwać informacją sygnałową; w wypadku wypowiedzi mówionej jest to informacja słuchowa, w wypadku wypowiedzi pisanej - wzrokowa. Natomiast wyrażenie informacja semantyczna ma znaczenie bliskie (a jako zdefiniowany termin naukowy - znaczenie ściśle odpowiadające) potocznemu, nienaukowemu wyrazowi informacja. Jak stąd widać, w pierwszym punkcie niniejszego rozdziału używaliśmy wyrazu informacja w znaczeniu `informacja semantyczna' Mówiąc, że sygnał jest informatywny, mamy' na myśli to, że przekazuje odbiorcy jakąś informację semantyczną (czyli o czymś go poucza). Jak się przekonamy, informacja sygnałowa i semantyczna, choć są dwiema różnymi rzeczami, współdziałają z sobą w toku dekodowania i interpretowania wypowiedzi. T W matematycznej teorii komunikacji (zwanej często teorią informacją *) informacja sygnałowa podlega pomiarowi ilościowemu (czyli jest kwantyfikowana). Teoria informacji, stworzona pierwotnie dla rozwiązania czysto praktycznego problemu maksymalnie sprawnego (z punktu widzenia kosztów i niezawodności) przekazywania sygnałów, nie spełniła dotychczas , wszystkich nadziei swoich pierwszych entuzjastów. Była jednak w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat punktem wyjścia wielu rozważań i doświad 44 czeń, a jej podstawowe pojęcia mają ogromne znaczenie dla badań nad komunikacją. Tutaj wystarczy jej najkrótsze streszczenie.3 Przyjmijmy na wstępie, że istnieje stały i skończony zbiór możliwych komunikatów, z których. jeden X chce przekazać Y-owi. Przyjmijmy dalej, że każdy z tych komunikatów można zakodować w postaci jednego i tylko jednego sygnału. Y wie, że X zamierza mu przekazać jakiś sygnał, ale nie wie, który to będzie spośród zasobu sygnałów. Zdefiniujmy teraz zawartość sygnałowo-informacyjną sygnału jako funkcję jego oczekiwania przez Y-a, przy czym przez oczekiwanie będziemy rozumieć prawdopodobieństwo wystąpienia. Załóżmy na początek, żę oczekiwanie Y-a jest jednakowe dla wszystkich sygnałów, czyli że X spodziewa się w równym stopniu odbioru każdego sygnału. Utożsamiając oczekiwanie z prawdopodobieństwem, możemy powiedzieć, że Y uważa wszystkie sygnały za równie prawdopodobne. Wiedza lub kalkulacja Y-a dotycząca prawdopodobieństwa może zależeć od różnych czynników; na ogół jednak w tym kontekście rozumie się prawdopodobieństwo jako prawdopodobieństwo statystyczne, czyli definiuje się je za pomocą pojęcia częstości występowania w systemie statystycznie stałym. Oczekiwanie Y-a zależy więc wyłącznie od względnej częstości, ż jaką w przeszłości odbierał takie same sygnały. Ponieważ wszystkie sygnały są równie prawdopodobne, więc możemy powiedzieć, że wszystkie zawierają tę samą ilość informacji sygnałowej. To, w jaki sposób kwantyfikuje się (w bitach *) zawartość sygnałowo-informacyjną, nie ma znaczenia dla naszego chwilowego tematu. Ważne jest tylko to, że zawartość sygnałowo-informacyjna sygnału jest odwrotnie proporcjonalna do prawdopodobieństwa jego wystąpienia: im większe jest prawdopodobieństwo wystąpienia danego sygnału; tym mniej zawiera on informacji sygnałowej; jeżeli zaś wystąpienie określonego sygnału jest całkowicie przewidywalne (czyli jeżeli jego prawdopodobieństwo równa się 1), to nie zawiera on w ogóle informacji sygnałowej. Ponieważ powyższe zasady pozwalają mierzyć informację sygnałową, więc możemy obliczać zarówno pojemność przewodu, jak i zawartość sygnałowo-informacyjną każdego sygnału. Jeżeli sygnał zajmuje większą, niż to konieczne, część , Opracowaniem bardziej popularnym, niż Shannon i Weaver 1949, jest Weaver 19 49.W sprawie dalszych szczegółów ewentualnych zastosowań zob.: Miller 1951, Cherry 1957, Smith 1966. Dla zaznajomienia językoznawców z ogólnymi zasadami teorii informacji dużo uczynił Hockett (1953). 45 pojemności przewodu, to jest w odpowiednim stopniu redundantny *. Redundancję w systemie sygnałowym mierzy się różnicą między jego pojemnością maksymalnie możliwą a rzeczywistą. Zmniejszając redundancję w systemie, zmniejszamy koszty przekazywania; jak się jednak przekonamy, zmniejszamy również niezawodność systemu. Krótko mówiąc, z teorii informacji wynikają dwie zasady o ogólnym znaczeniu: pierwsza głosi, że zawartość informacyjna sygnału jest odwrotnie proporcjonalna do prawdopodobieństwa jego wystąpienia; druga - do której jeszcze wrócimy - że pewien stopień redundancji jest nie tylko nieunikniony, ale pożądany. Dotychczas ujmowaliśmy komunikaty jako niepodzielne całości, kodowane całościowo w postaci sygnałów Sygnały językowe nie są jednak niepodzielne, przynajmniej w wypadkach typowych. W swej strukturze wewnętrznej składają się one z dwu poziomów: poziomu form i poziomu dźwięków (por. 3.4). Dla obu poziomów istotne są prawa statystyczne. Weźmy pod uwagę poziom niższy, czyli wtórny, i dla uproszczenia zilustrujmy jego statystyczną strukturę w pisanym języku angielskim. Jak wiadomo, poszczególne litery alfabetu różnią się swoją globalną częstością występowania w każdej wystarczająco dużej i reprezentatywnej próbce tekstu angielskiego: e występuje częściej niż t, t częściej niż a, a częściej niż i itd. Te względne częstości występowania możemy obliczyć i każdej literze przypisać globalne prawdopodobieństwo wystąpienia. Przeciwstawić mu należy różne rodzaje prawdopodobieństwa warunkowego *, które można poklasyfikować na dwa główne typy: prawdopodobieństwo pozycyjne * i kontekstowe *. Przez pozycyjną częstość występowania rozumiemy względną częstość, z jaką dana litera występuje w pewnym miejscu w obrębie formy wyrazowej : w położeniu początkowym, końcowym itd. Tak np. w języku angielskim litera b wykazuje duże prawdopodobieństwo wystąpienia na początku wyrazu, a małe na końcu. Przez kontekstową częstość występowania rozumiemy częstość względną, z jaką dana litera występuje w kontekście jednej Iub kilku innych liter. Trzeba koniecznie pamiętać, że kontekst niekoniecznie oznacza tu bezpośrednią styczność. Tam, gdzie kontekst jest bezpośrednio styczny z literą, której kontekstowe prawdopodobieństwo obliczamy, możemy użyć węższego terminu prawdopodo8ieństwo przejściowe *. Tak np. prawdopodobieństwo przejściowe wystąpienia litery r bezpośrednio po t jest stosunkowo duże; natomiast po s (w tej samej formie wyrazowej) jest ono bardzo małe. 5tosując ogólną zasadę, w myśl której zawartość sygnałowo-informacyjna jest odwrotnie proporcjonalna do prawdopodobieństwa statystycznego, możemy obliczyć zawartość sygnałowo-informacyjną każdej litery w poszczególnych kontekstach i w poszczególnych położeniach strukturalnych. W wypadku skrajnym warunkowe prawdopodobieństwo określonej litery wynosi 1 (czyli jej wystąpienie jest całkowicie przesądzone przez pozycję strukturalną lub kontekst): W języku angielskim dotyczy to np. litery u bezpośrednio po q (z wyjątkiem nielicznych wyrazów zapożyczonych oraz transliterowanych nazw własnych). W tym więc kontekście litera u nie ma żadnej zawartości sygnałowo-informacyjnej : jest całkowicie redundantna. Dokładnie te same zasady znajdują zastosowanie na poziomie form wyrazowych. Dla poszczególnych rodzajów tekstów angielskich obliczono i ogłoszono w postaci tzw, list frekwencyjnych - globalne prawdopodobieństwa konkretnych form. Obliczanie prawdopodobieństw pozycyjnych i przejściowych jest mniej ciekawe, wskutek czego na temat tego poziomu mamy mniej użytecznych wiadomości. Jest jednak intuicyjnie jasne, że znajomość strukturalnego położenia i kontekstu znacznie zwiększa możliwość odgadnięcia wyrazu opuszczonego w tekście. Podobnie jak litera u jest redundantna w położeniu po q, tak forma wyrazowa to jest redundantna w kontekście typu (want...come] bez względu na to, co stoi przed [want) i po [come], jeśli tylko wiadomo, że między [want] a [come] ma stać jedna forma wyrazowa (albo też forma o określonej długości trwania Lub zawierająca określoną liczbę liter). W takich kontekstach [to) nie ma żadnej zawartości sygnałowo-informacyjnej. Mogłoby zostać pominięte bez wpływu na przekazywany komunikat. Przechodzimy. teraz do drugiego głównego tematu naszych rozważań z zakresu teorii informacji : do konieczności - nie tylko w języku, lecz w ogóle w każdym systemie komunikacyjnym - pewnego stopnia redundancji celem przeciwdziałania zniekształcającym skutkom szumu *. Termin szum, używany tu w swoim znaczeniu techniczno-komunikacyjnym, oznacza wszelkie zakłócenia lub wady systemu przeszkadzające w wiernym przekazywaniu sygnałów. Każdy przewód komunikacyjny, bez względu na swoje właściwości fizyczne, jest narażony na większą lub mniejszą ilość przypadkowego szumu, który przesłania część informacji sygnałowej przekazywanej tym przewodem. Dlatego zawartość informacyjna sygnału odbieranego różni się w większym lub mniejszym stopniu od zawartości sygnału nadawanego (zob.rys. 1). Gdyby sygnał przesyłany był wolny od redundancji, odbiorca nie mógłby odtworzyć informacji utraconej w toku przekazywania i sygnał zostałby zdekodowany błędnie. Pojęcie szumu obej , 7 muje m. in. błędy drukarskie: odbiorca często ich nie zauważa, ponieważ ; nawet w bardzo krótkich odcinkach tekstu drukowanego redundancja jest tak duża, że kompensuje utratę informacji. W języku mówionym szum : obejmuje wszelkie zniekształcenia wypowiedzi; spowodowane czy to niedoskonałym działaniem mówiącego i słuchacza, czy te warunkami akustycznymi środowiska fizycznego, w którym zostaje wytworzona wypowiedź. Idealny jest system, w którym w sygnałach zostaje zakodowana ilość redundancji w sam raz wystarczająca odbiorcy do odtworzenia całej informacji utraconej na skutek szumu. Jeśli warunki przekazywania są stosunkowo stałe, a oczekiwany stopień niezawodności również nie zmienia się w zależności od przekazywanego sygnału, to można zaprojektować system bliski tego ideału. Trzeba sobie jednak uświadomić, że warunki przekazywania sygnałów językowych bywają w różnych wypadkach bardzo różne i że nie w każdej sytuacji równie ważne jest dokładne dosłyszenie tego, co ktoś mówi. Dlatego trudno się spodziewać, żeby języki zbliżały się wyraźnie do ideału sprawności sygnalizacyjnej. Twierdzi się często, że na historyczny rozwój języków wpływa jakaś ogólna zasada sprawności sygnalizacyjnej, choć nigdy nie udało się. dowieść, że jest ona rzeczywiście ważnym czynnikiem decydującym o zmianach językowych. Jednym z przejawów zasady sprawności jest tendencja do skracania form najczęściej używanych; jej wpływ na historyczny rozwój języków jest wyraźnie zaświadczony, przynajmniej w małej skali. Zawartość sygnałowo-informacyjną mierzoną w myśl zasad matematycznej teorii komunikacji nazywa się często wartością zaskoczenia; jeśli w ogóle jakiś aspekt tej teorii łączy informację sygnałową z semantyczną; to chyba właśnie ten. Na ogół bowiem rozsądne wydaje się twierdzenie, że im większa jest' wartość zaskoczeniowa danej wiadomości, tym bardziej znacząca (w pewnym znaczeniu tego wyrazu) jest ta jednostka. Mówi się np., że wiadomość "Człowiek gryzie psa" jest bardziej znacząca, niż wiadomość "Pies gryzie człowieka". Jak wspomnieliśmy, sygnałowi (lub części sygnału) o prawdopodobieństwie równym 1 (tzn. sygnałowi całkowicie przewidywalnemu) nie przypisuje się informacji sygnałowej. Otóż stwierdzenie takie wydaje się intuicyjnie przekonujące również w odniesieniu do informacji semantycznej. Jeśli nadawca zdaje sobie sprawę z tego, że pewien komunikat zostanie na pewno przesłany, to odbiór przekazanego sygnału, w którym ten komunikat jest zakodowany,. nie zwiększy zasobu jego wiedzy. Teorioin formacyjna zasada głosząca, że to, co jest całkowicie przesądzone przez kontekst, nie zawiera informacji, jest więc zgodna ze sformułowaną w poprzednim punkcie zasadą, w myśl której znaczącość zakłada wybór. Powyższe przykłady, ilustrujące zasady teorii informacji, są sztucznie uproszczone. Założyliśmy, że istnieje stała i skończona liczba możliwych komunikatów i że każdy z nich może zostać w całości zakodowany w jednym sygnale. Zdarzają się rzeczywiście sytuacje, w których pewna ograniczona część języka jest używana w ten sposób; ale takich sytuacji nie można chyba uważać za typowe. Są różne sposoby kodowania tego samego komunikatu (tzn. różne wypowiedzi mogą mieć to samo znaczenie), a z drugiej strony w jednym sygnale może być zakodowany więcej niż jeden komunikat . (tzn. wypowiedzi bywają niejednoznaczne). Na pewno też nadawca i odbiorca nie mają zmagazynowanego w mózgu wykazu wszystkich możliwych komunikatów wraz z sygnałami nadającymi się do ich zakodowania. Ponadto odbioru wypowiedzi nie można ściśle rozdzielić na dwa odrębne procesy: najpierw rozpoznanie sygnału, a potem jego interpretację. Dekodując sygnał - akustyczny, słuchacz nawet dla rozpoznania dźwięków korzysta ze swej znajomości pozycyjnego i kontekstowego prawdopodobieństwa poszczególnych wyrazów; to zaś, jak oblicza prawdopodobieństsvo wyrazów, zależy nie tylko od jego wiedzy o statystycznej strukturze języka (jeśli w ogóle ma taką wiedzę). Wpływają na to także bardziej ogólne oczekiwania słuchacza dotyczącego tego, co mówiący zechce powiedzieć w danej sytuacji. Inaczej mówiąc, słuchacz przynajmniej częściowo dokonuje sygnał na podstawie tego, jakiego komunikatu się spodziewa. Mówiąc jeszcze inaczej przy przetwarzaniu wypowiedzi językowych informacja sygnałowa i semantyczna współdziałają ze sobą w sposób bardzo skomplikowany, co musi być uwzględnione w każdym teoretycznym modelu wytwarzania i odbioru tekstów mówionych. Z tego i z innych powodów .wszelkie ścisłe zastosowanie teorii informacji do przetwarzania wypowiedzi językowych nastręcza ogromne problemy, może nawet nierozwiązalne. Nie znaczy to jednak, żeby nie dały się tu zastosować ogólnie zasady tej teorii, a zwłaszcza zasada głosząca, że informacja sygnałowa jest odwrotnie proporcjonalna do oczekiwania odbiorcy. Główna trudność polega na tym, że oczekiwania odbiorcy zależą nie tylko od statystycznych prawdopodobieństw poszczególnych dźwięków (Lub Liter) i wyrazów. Istotne są tu również inne prawdopodobieństwa, być może bardziej subiektywne. Możemy teraz zapytać, czy zawartość semantyczno-informacyjna jest t$ 4 - Semantyka 1 również kwantyfikowalna, podobnie jak zawartość sygnałowo-informacyjna. ' Otóż istnieją pewne koncepcje dotyczące kwantyfikowania informacji ` semantycznej. Co prawda nie zostały one dotychczas rozwinięte (i nie wiadomo; czy zasadniczo mogą zostać rozwinięte) do takiego stopnia, żeby można je było z pożytkiem zastosować do potocznego użycia języka. Warto je jednak krótko omówić, ponieważ pozwalają przynajmniej pod niektórymi względami sprecyzować; co to znaczy informować kogoś o fakcie, z którego poprzednio nie zdawał sobie sprawy. Ograniczymy się tu do bardzo swobodnego zreferowania teorii informacji semantycznej, opracowanej przed dwudziestu kilku laty przez Bar-Hillela i Carnapa (1952). Rozważmy sytuację, w której X opisuje Y-owi jakiś stan rzeczy, i przyjmijmy, że ten stan rzeczy da się wyczerpująco opisać za pomocą dokładnie czterech twierdzeń: pl, pz, Pa i pe Przypuśćmy np., że interesuje nas to, czy każdy z czterech mężczyzn (a, b, c i d) jest żonaty, czy nie. Załóżmy, że początkowy stan wiedzy Y-a na ten temat jest zerowy. Możliwych jest szesnaście stanów rzeczy. Zastanówmy się nad tym, jaki skutek wywrze zakomunikowanie Y-owi np. twierdzenia pl, że a jest żonaty. Jeśli Y zaakceptuje to twierdzenie jako prawdziwe, to dołączy je do swojego zasobu wiedzy faktograficznej; na skutek tego wykluczy spośród szesnastu możliwych stanów rzeczy wszystkie te, które nie dają się pogodzić z faktem, że a jest żonaty. Poprzednia wątpliwość Y-a co do rzeczywistego stanu rzeczy zmniejszy się o połowę. Przypuśćmy teraz, że w dalszym ciągu zostało zakomunikowane Y-owi i uznane przez niego za prawdziwe następne twierdzenie pz głoszące, że b jest żonaty. Wtedy zbiór stanów rzeczy, które Y jest skłonny nadal uważać za możliwe, zmniejsza się znów do pelowy (z ośmiu do czterech). Zauważmy, że gdyby pl i pz zostały zakomunikowane łącznie, skutek byłby ten sam., Na takich rozważaniach Carnap i Bar-Hillel oparli swoją teorię informacji semantycznej. Definiują oni najpierw opis stanu * jako kompletny zbiór sądów opisujących jakiś możliwy stan rzeczy, a następnie zawartość semantyczną sądu jako zbiór tych opisów stanu, które ,ten sąd wyklucza. Sens tych definicji jest widoczny z powyższego prostego przykładu. Zazwyczaj; mówiąc o informowaniu kogoś o czymś, nie używa się takich określeń; ale takie pojęcie zawartości semantycznej zgadza się dość dokładnie z naszym przednaukowym wyobrażeniem ' o semantycznie informatywnym aspekcie tego czy innego sądu. Tautologia, np. sąd, że a albo jest żonaty albo nie, nie poucza odbiorcy sygnału o niczym takim, czego sobie poprzednio nie uświadamiał; nie byłaby też w stanie wykluczyć żadnego spośród szesnastu stanów rzeczy, które Y jest skłonny początkowo dopuszczać jako możliwe. Sprzeczność, np. oznajmienie, że a jest jednocześnie żonaty i nieżonaty, jest również nieinformatywna, ale z przeciwnego i nieco paradoksalnego powodu: ma za dużą zawartość, "wyklucza zbyt dużo i nie daje się pogodzić z żadnym stanem rzeczy" (Bar-Hillel, 1964, 301). Mówiąc psychologicznie, sprzeczność dezorientuje odbiorcę, bo na pozór poucza go o większej liczbie rzeczy, niż potrafi on pomieścić w swoim systemie pojęć. Wreszcie jeżeli zbiór opisów stanu wykluczonych przez sąd p obejmuje w całości zbiór stanu wykluczonych przez sąd q, a sam nie jest nim objęty, to p jest semantycznie bardziej informatywne, niż "p albo q". Carnap i Bar-Hillel rozmyślnie rezygnują z uznania swojego pojęcia zawartości semantycznej za pojęcie relatywne wobec stanu wiedzy odbiorcy. Wydaje się jednak jasne, że pojęcie to można przynajmniej częściowo interpretować właśnie w ten sposób. Tak ńp. po poinformowaniu Y-a, że sąd p jest prawdziwy, przekazanie mu p wraz z-q jest informatywne tylko w tym stopniu, co zakomunikowanie mu samego q. W tym miejscu powinniśmy sformułować pewne zastrzeżenie; ograniczające ważność zasady, w myśl której tautologie są semantycznie nieinformatywne. W odniesieniu do wielu tautologii zasada ta jest intuicyjnie przekonująca; istnieją jednak pewne twierdzenia tautologiczne prawdziwe w sposób konieczny (bo wynikające logicznie z innych twierdzeń przyjmowanych jako aksjomaty), a jednak sprawiające na ogół wrażenie anformatywnych. Tak np. można dowieść, ie twierdzenie (xz - yz) (x + y) (x - y) jest w sposób konieczny prawdziwe dla wszystkich wartości x i y; a mimo to wydaje się, że zakomunikowanie tego twierdzenia komuś, kto poprzednio nie wiedział lub nie uświadamiał sobie, że jest ono prawdziwe, powiększyłoby zasób jego wiedzy. Status takich twierdzeń tautologicznych, ale sprawiających wrażenie informatywnych, jest jednym z centralnych zagadnień współczesnej semantyki filozoficznej (por. 6.5 i 7.3). W dalszym ciągu Carnap i Bar-Hillel definiują ilość informacji semantycznej zawartą w sądzie za pomocą Carnapówskiego (1950) pojęcia prawdopodobieństwa logicznego. Jak widzieliśmy, pojęcie prawdopodobieństwa, na którym Shannon i Weaver oparli pomiar zawartości sygnałowo-informacyjnej, jest definiowane za pośrednictwem pojęcia częstości względnej; prawdopodobieństwo takie nazwaliśmy statystycznym. W wielu współczesnych opracowaniach z zakresu teorii prawdopodobieństwa sugeruje 51 . się wyraźnie lub milcząco, ze prawdopodobieństwo można obiektywnie '..' zdefiniować tylko za pomocą pojęcia względnej częstości występowania. Carnap nie zgadza się z tym i twierdzi, że zachodzi tu pomieszanie dwu z gruntu różnych znacceń przednaukowego wyrażenia prawdopodobieństwo, z których każde ma inny zakres zastosowania. Kiedy mówimy: [Prawdopodobieństwo wyrzucenia tą kostką szóstki wynosi 1,/6], to mamy na myśli, zdaniem Carnapa, prawdopodobieństwo statystyczne. Kiedy natomiast mówimy: (Prawdopodobieństwo deszczu w świetle pewnych obserwacji meteorologicznych wynosi 1/6], to przypisujemy pewną relację logiczną (o charakterze indukcyjnym) dwu sądom: hipotezie "Będzie deszcz" oraz sprawozdaniu z odpowiednich obserwacji meteorologicznych (które jest na ogół sądem złożonym z wielu sądów prostych). Prawdopodobieństwo tego rodzaju, które Carnap nazywa logicznym i uważa za podstawę wnioskowania. indukcyjnego, bywa przez innych często nazywane prawdopodobieństwem subiektywnym i jest przez nich rozumiane jako większy czy mniejszy stopień wiary lub pewności. Carnap jednak definiuje je jako stopień potwierdzenia hipotezy przez określony zbiór danych. Odrębnym zagadnieniem byłoby to, czy mierzony w jakikolwiek sposób stopień czyjejś wiary w daną hipotezę jest równy stopniowi jej potwierdzenia. W tej chwili jednak ważne jest tylko to, że prawdopodobieństwo logiczne można zdefiniować i mier2yć jako właściwość pewnego systemu sądów w oderwaniu od przekonań jego użytkowników. Właśnie mierzenie prawdopodobieństwa logicznego, czyli indukcyjnego jest celem teorii Carnapa. W jednym z dalszych rozdziałów (por. 17.1), omawiając zagadnienie modalności, odwołamy się do tego pojęcia prawdopodobieństwa logicznego. Taki jest aparat pojęciowy, za pomocą którego Carnap i Bar-Hillel definiują swoje pojęcia informacji semantycznej. Ich definicja polega na tym, że informacja semantyczna, podobnie jak sygnałowa, jest równoważna z wykluczaniem niepewności. Różnicę między tymi dwoma rodzajami informacji stanowi to, że jedna wyklucza niepewność co do sygnału, a druga - niepewność co do komunikatu. W obu jednak wypadkach zachodzi ta sama odwrotna proporcja rniędzy prawdopodobieństwem a zawartością informacyjną: im większe jest statystyczne prawdopodobieństwo danego sygnału, tym mniejsza jest jego zawartość sygnałowo-informacyjna; i podobnie im większe jest logiczne prawdopodobieństwo pewnego sądu (przekazywanego lub nie przekazywanego jako komunikat), tym mniejsza jest jego zawartość semantyczno-informacyjna. . Okazuję się jednak, że informację semantyczną zawartą w danym sądzie można mierzyć w różny sposób: albo na podstawie liczby opisów stanowych, które ta informacja pozwala wykluczyć, albo też na podstawie liczby opisów stanowych nie wykluczonych przez sądy dane uprzednio. Nie wchodząc w sprawy stosunków liczbowych zachodzących między tymi dwoma sposobami pomiaru ilości informacji semantycznej, opartymi na teorii Carnapa i Bar-Hillela, można chyba zgodnie z jej ogólną tendencją rozróżnić dwa znaczenia przymiotnika informatywny, a następnie zdefiniować (być może w kilka różnych sposobów) to konkretne znaczenie tego przymiotnika (oraz wyrazu znamienny), w którym używamy go, kiedy mówimy; że jakieś fakty są bardziej informatywne (albo bardziej znamienne), niż inne. W tym właśnie sensie zawartość informacji semantycznej w komunikacie jest analogiczna do zawartości informacji sygnałowej w sygnale. Czy jednak należy ją mierzyć przez powołanie się na prawdopodobieństwo logiczne, czy na takie lub inne pojęcie oczekiwania, to inna sprawa, nad którą nie będziemy się szczegółowo zastanawiać. Nawiążemy natomiast dalej (por. 6.5) do pojęciń opisu stanowego jako zbioru sądów opisujących pewien rzeczywisty lub możliwy stan rzeczy. 2.4. Informacja opisowa, socjalna i ekspresywna W dotychczasowej części niniejszego rozdziału ograniczyliśmy się rozmyślnie do spraw związanych- z przekazywaniem informacji o faktach, czyli in-. formacji faktograficznej. Dokładniejsze zdefiniowanie tego pojęcia jest trudne, a w obecnym stadium naszych rozważań wręcz niemożliwe. Poprzestaniemy, więc na razie na tym, że informacja jest faktograficzna, jeżeli jej celem jest opis jakiegoś stanu rzeczy. Wielu semantyków wypowiada się w taki sposób, jak gdyby język służył wyłącznie - lub przede wszystkim - do przekazywania informacji faktograficznej. Są jednak i tacy, którzy utrzymują, że formułowanie sądów opisujących stany rzeczy jest tylko jednym z celów języka i że służy on także, podobnie jak inne nasze zwyczaje i schematy -zachowania się, do nawiązywania i podtrzymania stosunków towarzyskich oraz też do wyrażania naszych postaw i naszej osobowości. Nie będziemy w tej chwili wchodzić w szczegóły tej sprawy. Przyjmiemy po prostu, że język ma trzy mniej lub więcej odrębne funkcje: opisową, socjalną i ekspresywną. Odpowiadają im trzy rodzaje informacji semanfycznej, dającej się zakodować w wypowiedziach językowych. Informacja opisowa (czyli znaczenie opisowe) jest faktogra- 52 -:i 53 ficzna w sensie wyjaśnionym wyżej: można ją głosić jako prawdziwą ;s lub jej zaprzeczać, a w pomyślnych warunkach można ją też obiektywnie sprawdzać. Przykładem wypowiedzi o znaczeniu opisowym jest oznajmienie: Tu w Edynburgu w tej chwili pada deszcz. Pominiemy na razie to, czy ta wypowiedź zawsze lub zazwyczaj zawiera jakąś dodatkową informację `ól nieopisową. Jak zobaczymy dalej, właśnie znaczenie opisowe jest głównym ' przedmiotem semantyki filozoficznej. Bywa ono nazywane w literaturze 'e również znaczeniem referencjalnym, poznawczym, twierdzeniowym, ideacyjnym lub desygnatywnym. Różnica między znaczeniem ekspresywnym a socjalnym nie jest bynajmniej ostra i wielu autorów obejmuje je oba jednym terminem ("emocjonalne", "nastawieniowe", "międzyosobowe", "ekspresywne" itd.). Jeżeli znaczenie ekspresywne (w sensie stosunkowo wąskim) zdefiniujemy jako ten aspekt znaczenia, który "zmienia się wraz z cechami nadawcy" (Brown 1958, 307), a znaczenie socjalne jako ten, który służy do nawiązywania i podtrzymywania więzi społecznych, to stanie się jasne, że są one ze-sobą związane. Tylko bowiem na mocy swojej przynależności do grup społecznych potrafimy oddziaływać na siebie nawzajem, a tym samym kształtować własną indywidualność i osobowość (por. Argyle 1969). Najlepszym określeniem wspólnego elementu socjalnej i ekspresywnej funkcji języka jest termin "funkcja międzyosobowa" (por. Halliday 1970:143). Tet:minologiczne rozróżnianie tych dwu funkcji jest jednak wygodne, ponieważ stopień, w jakim jednostka używająca języka jest skrępowana konwencjami socjalnymi, stanowi w teorii języka punkt sporny. Niektórzy, np. Croce (1902) i Vossler (1932), wyolbrzymiają być może rolę indywidualnej ekspresji twórczej w języku, natomiast inni, np. Malinowski (1935) i w mniejszym stopniu Firth (1950), kładą zapewne zbytni uacisk na siłę przymusów społecznych. 4 , Benedetto Croce jest bardzo rzadko wymieniany przez anglosaskich lingwistów i filozofów języka. Jest on jednak, jak wskazuje Lepschy (1966, 98), jednym z bardzo nielicznych badaczy, do których wpływu przyznaje się wyraźnie Sapir (1921). Na szerszym tle rozwoju semantyki twórczość Crocego przedstawia De Mauro (1965). Pomimo że przeciwstawiam tu Crocego i Vosslera Firthowi i Malinowskiemu; każdy czytelnik każdego z tych uczonych (lub Sapira) łatwo zauważy, iż doceniają oni zarówno rolę przymusów społecznych, jak i twórczości jednostkowej w użyciu i rozwoju języka; chodzi tu co najwyżej o przewagę jednego lub drugiego z tych czynników. Również i językoznawcy szkoły praskiej zawsze doceniali uzupełniające się wzajemnie role funkcji socjalnej i ekspresywnej języka (por. Garvin 1955, Vachek 1964). 54 Kilkadziesiąt lat temu Bahler (1934) sformułował inną trójdzielną klasyfikację funkcji języka; zajmuje ona poczesne miejsce w wielu znanych pracach językoznawczych. Dwie spośród funkcji Buhlera, którym nadaje on niemieckie nazwy Darstellung `przedstawienie' i Ausdruck `wyrażenie, ekspresja', odpowiadają ściśle funkcjom zwanym przez nas opisową i ekspresywną. Trzecią funkcję, którą Buhler określa terminem Appell, będziemy nazywać funkcją wokatywną. Klasyfikacja Buhlera jest oparta na jego podziale normalnego aktu mowy na trzy składniki: nadawcę, adresata oraz sytuację zewnętrzną, do której wypowiedź ewentualnie się odnosi. Zależnie od tego, którego z tych składników w głównej mierze dotyczy wypowiedź, jest ona w swej funkcji zasadniczo ekspresywna, wokatywna lub opisowa. Istnieje oczywisty związek między analizą Buhlera a tradycyjną analizą normalnej sytuacji komunikatywnej jako swego rodzaju dramatu, w którym za pomocą kategorii osoby * wyróżnia się gramatycznie trzy role (por. 15.1). Buhler i jego następcy otwarcie stwierdzają ten związek. Zarazem jednak podkreślają, że nie tylko wypowiedzi w pierwszej osobie są ekspresywne i nie tylko wypowiedzi w drugiej osobie mają funkcję wokatywną. Podkreślają również, podobnie jak my, że co najwyżej nieliczne wypowiedzi mają tylko jedną funkcję, Jak zobaczymy dalej, trójdzielna klasyfikacja Buhlera jest istotna także dla jego rozróżnienia symptomów, symboli i sygnałów: biorąc rzecz ogólnie, każda wypowiedź, niezależnie od swojej specyficznej funkcji, jest ekspresywnym symptomem treści umysłu nadawcy, symbolem opisującym rzecz oznaczaną oraz wokatywnym sygnałem skierowanym do odbiorcy (por. 4.1). Schemat Buhlera zmodyfikował i rozszerzył Jakobson (1960). Główna jego innowacja polega na zastąpieniu wokatywności (czyli "apelu") konatywnością. Nie jest to zamiana czysto terminologiczna (w odróżnieniu, być może, od przemianowania przez Jakobsona funkcji "reprezentacyjnej" na ,;referencjalną"., a ;,ekspresywnej" na "emocjonalną"). Używając terminu .funkcja konatywna i nawiązując w nim wyraźnie do Buhlerowskiego pojęcia. skierowania wypowiedzi do odbiorcy, Jakobson (podobnie jak inni) czyni zapewne aluzję do tego, że nadawca używa adresata głównie jako narzędzia zaspokojenia swych życzeń i pragnień. Tym samym konatywna * funkcja języka jest ściśle związana z tak zwaną zazwyczaj jego funkcją instrumentalną *, czyli z jego użyciem do uzyskania jakiegoś praktycznego ° Ten sens terminu akt mowy jest różny od występującego w pracach opartych na Austinie (1962); por. 16.1. 55 sktltku. Co więcej, jak zobaczymy dalej przy omawianiu trybu i modalności,:; wypowiedzi wyrażające życzenia nadawcy nie zawsze można wyraźnie odróżnić od tych, które służą jako dyrektywy narzucające adresatowi jakie; zobowiązanie (zob. 15.1). Na razie jednak możemy pominąć tę sprawę; pamiętając tylko o tym, że tak zwana przez Jakobsona i innych konatywna funkcja języka zlewa się z jednej strony z jego funkcją ekspresywną, z drugiej zaś z instrumentalną. Ponadto Jakobson rozszerza schemat Buhlera przez zwrócenie uwagi na trzy dalsze składniki procesu komunikacji i przez uznanie, że każdy z nich może być niejako ośrodkiem wypowiedzi. Pierwszym takim dodatkowym składnikiem jest używany język (czyli w terminologii Jakobsona kod *). Każda wypowiedź, której głównym celem jest upewnienie się, że rozmówcy używają tego samego języka lub dialektu, albo że posługują się jego wyrażeniami w jednakowy sposób, zostaje nazwana wypowiedzią metajęzykową *. Na temat tej funcji języka wypowiedzieliśmy się wyczerpująco w rozdziale poprzednim (1.2; 1.3). Drugim czynnikiem dodatkowym jest przewód komunikacyjny (por. 2.2). W rozmowach potocznych wiele wyrażeń ma jako główny cel porozumiewawczy otwarcie tego przewodu lub utrzymanie go w stanie otwartym. Tu należą różne konwencjonalne powitania ([Dzień dobry!] itp.) i zrytualiwane "zagrywki" ([Fantastyczna pogoda] itp.), za pomocą których można nawiązać rozmowę. Tu również należą inne wyrażenia, dzięki którym można doprowadzić rozmowę do obustronnie akceptowalnego końca ([Miło mi było pana widzieć. Ukłony dla żony] itp.), oraz jeszcze inne, służące do podtrzymywania rozmowy lub do zawiadamiania nadawcy; że adresat jest wciąż uważny i słucha, co do niego mówią. Dużą część tych tzw. ,;informacji oddziaływawczo-kierowniczych" czyli "wymienianych przez uczestników celem współpracy w porządkowaniu czasowego przebiegu wzajemnego oddziaływania" (Laver i Hutcheson, 1972, 12), przekazuje się zą pomocą sygnałów paralingwistycznych *: ruchów oczu, gestów; postaw ciała itp. ; por. 3.2. Pewna jednak część tej informacji zostaje zakodowana w składniku słownym wypowiedzi językowych. Malinowski. (1930) ukuł termin więź faktyczna na oznaczenie typu wypowiedzi, w której już sama wymiana słów stwarza związek jednoczący - "wypowiedzi, która służy do nawiązywania związków osobistych między ludźmi złączonymi samą tylko potrzebą towarzystwa, a nie jakiegokolwiek przekazywania myśli". Jakobson zapożycza termin fatyczny i zawęża go do funkcji języka służebnej wobec przewodu, bo przyczyniającej się do nawiązania i utrzymania kontaktu komunikacyjnego. Tak rozumiana funkcja fatyczna. stanowi bliski odpowiednik funkcji języka nazwanej przez nas socjalną, a przynajmniej jej bardzo znacznej części Istnieje wreszcie tak zwana przez Jakobsona funkcja poetycka * w bardzo szerokim znaczeniu przymiotnika poetycki, dotyczącym nie tylko poezji, ale w ogóle artystycznego czy twórczego użycia języka. Jakobson definiuje funkcję poetycką przez powołanie się na jej służebność wobec tego, co nazywa komunikatem (message), ale co może lepiej byłoby nazwać przekazem zakodowanym jako sygnał. Dla poetyckiego bowiem użycia języka znamienna jest skłonność do zamazywania, a nawet usuwania owej przejrzystej różnicy między formą a znaczeniem, na której podstawie tak często analizuje się budowę języka. Wiele chwytów poetyckich - rytm, rym, asonans, aliteracja, metrum, przestawka - itp. - polega na użytkowaniu cech substancji * (por. 3.3): w krytyce literackiej komunałem jest stwierdzenie, że taki wers, jakim jest u Tennysona [And murmuring of innumerable bees] `i brzęczenie niezliczonych pszczół' straciłby wielką część swojego znaczenia (w pewnym ważnym sensie tego słowa, por. 1.1), gdyby wyraz [murmuring] albo [innnumerable] zastąpić wyrazami o innym składzie dźwiękowym, nawet zachowując ich znaczenie. Do tego banalnego spostrzeżenia trzeba dodać tylko to, że jak pan Jourdain u Moliera przez całe życie nieświadomie mówił prozą, tak my wszyscy w naszej wędrówce przez życie niekiedy wygłaszamy poezje - umyślnie czy nieumyślnie, świadomie czy nieświadomie. Wszyscy użytkujemy w jakimś stopniu takie środki swojego ojczystego języka, które zależą od cech substancji, w jakiej ten język się przejawia. Przy poetyckim użyciu języka informacja sygnałowa i semantyczna często stapiają się ze sobą w taki sposób, którego nie uwzględnia nasz prosty model komunikacji (por. 2.3). Analizę funkcji języka przez Buhlera oraz jej modyfikację i rozszerzenie przez Jakobsona streściliśmy tutaj głównie dlatego, że wywarły wielki wpływ i że późniejsi autorzy często zakładają u czytelnika znajomość użytycl w nich terminów. Ponadto nawet krótkie omówienie tych dwu ujęć pouczyło nas ó tym, że klasyfikacja wypowiedzi (wraz z różnorodnymi zakodowanymi w nich informacjami) odpowiadająca koniccznym lub choćby typowym składnikom aktu komunikacji może być dokonana w różny sposób. Zapewne żadnego schematu takiej klasyfikacji nie można uznać ° Laver (1975) twierdzi, że pojęcie wspólnoty fatycznej należy interpretować nieco s zerzej. 56 , 57 za jedyny poprawny. Wystarcza też chwila namysłu, żeby dostrzec, że funkcję a metajęzykowa i poetycka s ze sobą ściśle związane: w otoczeniu j JęzY p Y ą ą ą P Y , użyciu języka nie zawsze można wyraźnie odróżnić język przedmiotowy o metajęzyka, a poetyckie użycie konkretnej formy polega może w znacznej ; części na zwróceniu uwagi na nią samą, a nie na znaczenie odpowiadającego jej wyrażenia. Podobnie trudno jest wyraźnie odróżnić funkcję metajęzykową od fatycznej, a fatyczną od konatywnej. Jeśli X użyje wyrazu oniryczny, a Y zapyta go, co to znaczy, to użyje języka w jego funkcji metajęzykowej czyli samozwrotnej (por. 1.2): Może jednak zarazem chcieć zapobiec urwaniu się rozmowy, a jednocześnie apeluje do adresata. Prawdopodobne nieistnienie jednego tylko oczywiście poprawnego schematu klasyfikacyjnego nie pozbawia wartości schematów przedstawionych wyżej. W dalszych rozdziałach będziemy używać wielu wprowadzonych tutaj nazw rodzajów wypowiedzi oraz nazw informacji zakodowanych łącznie w jednej wypowiedzi. Na razie jednak będziemy operować ogólnym trójdzielnym rozróżnieniem informacji ekspresywnej, socjalnej i opisowej; a jako zaś nadrzędny nad dwoma pierwszymi terminami będziemy stosować termin informacja międzyosobowa. Z założenia, że język ma funkcję opisową i funkcję międzyosobową, . wynika wiele zagadnień. Czy istnieją systemy semiotyczne inne niż język ewentualnie pochodne od języka lub nad nim nadbudowane), które by miały tylko jedną z tych funkcji, a nie miały drugiej ? Do sprawy tej wrócimy w następnym rozdziale. Inne, bardziej skomplikowane pytanie dotyczy wzajemnego stosunku obu funkcji języka. Wypowiedzi można poklasyfikować - m. in. według gramatycznej budowy wypowiadanych zdań na oznajmienia, pytania, żądania, życzenia, wykrzyknienia itd. Spośród nich tylko 0 oznajmieniach można powiedzieć, że zawsze opisują stany rzeczy. Nie byłoby sensu pytać, czy pytanie, rozkaz, życzenie lub wykrzyknienie jest prawdziwe czy fałszywe; nie ma więc także sensu pytać o to, jaki sąd głosi wypowiedź nie będąca oznajmieniem. Jak jednak zobaczymy dalej, można się zastanawiać nad sądami implikowanymi przez pewne wypowiedzi nieoznajmiające (oraz dodatkowo, poza sądami wyraźnie głoszonymi, przez niektóre oznajmienia). Można też zadać sobie pytanie, czy istnieje jakieś pojęcie w rodzaju logicznego pojęcia prawdy, na które można by się powoływać przy ocenie uzasadnienia lub skuteczności pytań, rozkazów itp. Intuicyjnie odmowa wykonania rozkazu wydaje się odpowiednikiem zaprzeczenia twierdzeniu. Sprawami tymi zajmiemy się w jednym z dalszych rozdziałów (pox. 16.2). Ale chyba już teraz jest oczywiste, że 58 pytanie, odpowiadanie i wydawanie rozkazów zakłada w sposab konieczny socjalną funkcję języka, podczas gdy wszelkie rozważania nad wypowiedziami typu życzeń i wykrzyknień muszą mieć jako punkt wyjścia funkcję ekspresywną. . Można tu także wspomnieć (zapowiadając bardziej szczegółowe omówienie tej sprawy dalej) o tym, że niektóre z najciekawszych nowych prac semantycznych zostały zainspirowane twierdzeniem Austina (1962), w myśl którego uczynienie wypowiedzi opisem stanu rzeczy jest uczestnictwem w swoistej działalności społecznej, regulowanej podobnymi, a częściowo identycznymi konwencjami; jak składanie obietnic, stawianie pytań i wydawanie rozkazów. Kto l5rzyjmie ten punkt widzenia, ten musi przyznać, że opisowa funkcja języka; choćby najwęziej rozumiana, jest zależna od funkcji socjalnej i ekspresywnej, a więc jest wobec nich podrzędna. Taki też jest pogląd większości lingwistów, etnologów i socjopsychologów zajmujących się semantyką. Można twierdzić (i będziemy się starali tego dowieść w następnym `rozdziale), że funkcja opisowa jest dla języków naturalnych bardziej charakterystyczna od międzyosobowej, która jest-im wspólna z innymi systemami sygnałowymi ludzkimi i pozaludzkimi. Nie znaczy to jednak, żeby była ona bardziej podstawowa, niż pozostałe funkcje. Trzeba będzie o tym pamiętać, kiedy przyjdzie czas zająć się semantyką logiczną (w rozdziale 6). I 3 Język jako system semiotyczny 3.I. sygnalizacja słowna i pozasłowna Dla odróżnienia języka od innych systemów semiotycznych *, czyli systemów zachowania sygnalizacyjnego, używa się często terminów komunikacja slowna (werbalna) i pozaslowna (niewerbalna). Z punktu widzenia niniejszej książki są to terminy podwójnie niefortunne: Po pierwsze często nazywa się komunikacją pozasłowną takie ludzkie i zwierzęce zachowania sygnalizacyjne, które są może informatywne, ale niekoniecznie komunikatywne (por. 2.1). Po drugie termin komunikacja słowna w zastosowaniu do porozumiewania się za pomocą języka mógłby sugerować, że wypowiedzi językowe składają się wyłącznie ze słów; tymczasem, jak się o tym przekonamy w rliniejszej ezęści książki, w języku mówionym tkwi ważny, a nawet konieczny składnik pozasłowny. Toteż użycie terminów komunikacja słowna i zachowanie słowne w odniesieniu do zachowania językowego jest przynajmniej potencjalnie - mylące 1. Omawianie języka mówionego zaczniemy od rozróżnienia sygnałów głosowych * i niegłosowych *, czyli przesyłanych lub nie przesyłanych przewodem głosowo-słuchowym. Przewód ten definiujemy tutaj, jak widać, przez powołanie się na jego dwa końce oraz na sposoby i mechanizmy pro· ' To zastrzeżenie terminologiczne mogłoby zakrawać na pedanterię. Wolno jednak twierdzić, że nazywanie zachowania językowego wećbalnym, a komunikacji pozajęzykowej niewerbalną przeszkadza w badaniach lingwistycznych i nielingwiśtycznych. Znaczna ezęść niniejszego rozdziału jest poprawioną i rozszerzoną wersją pracy cytowanej jako Lyons 1972. Krytykę tego ostatniego artykułu oraz innych prac w zbiorze Hinde'a (1972) przynosi Mounin 1974. dukowania. i odbioru znaków, a nie po prostu na właściwości samego przewodu. Warto to podkreślić, ponieważ w literaturze można znaleźć także inne definicje. Przyznając naczelne miejsce klasyfikacji sygnałów na głosowe i niegłosowe (a nie np. na akustyczne i nieakustyczne, ani na słuchowe i niesłuchowe), przyjmujemy świadomie pogląd, że wśród urządzeń s5°gnałowo-transmisyjnych używanych przez ludzi właśnie przewód głosowo-słuchowy służy do przekazywania sygnałów językowych, a język jest według powszechnej opinii najważniejszym i najbardziej rozwiniętym ludzkim systemem semiotycznym. Interesuje nas na razie tylko język mówiony, który- uważamy za bardziej podstawowy i bardziej naturalny od pisanego (sens tego stwierdzenia wyjaśnimy dalej, por. 3.3). Nie wszystkie sygnały głosowe są sygnałami językowymi. Nie są nimi po pierwsze odruchy * głosowe, takie jak kichanie, ziewanie, kaszel i chrapanie. Mają one zazwyczaj przyczyny fizjologiczne: są wprawdzie sygnałami, ponieważ są przekazywane ( najczęściej mimo woli) i mogą być przez odbiorcę interpretowane, ale chyba każdy uzna je za stojące poza językiem. Jeśli taki odruch fizjologiczny występuje podczas mówienia, to wprowadza tylko szum do przewodu (zob. 2.3); a jeśli na mocy uprzedniej konwencji jednostkowej lub kulturowej zostaje wytworzony umyślnie, dla celów komunikacji (jak np. chrząknięcie ostrzegające mówiącego, że ktoś nadchodzący może go podsłuchać), to działają pozajęzykowo i niezależnie od języka. Nieco bardziej dyskusyjna z punktu widzenia lingwistycznego jest jakość głosu * czyli "stała głosowa podstawowa dla mowy danej jednostki" (Crystal 1969, 103): W odróżnieniu od odruchów głosowych jakość głosu jest koniecznym czynnikiem towarzyszącym mówieniu.' Ponadto pełni ważną funkcję socjalną i ekspresywną przez to; że ujawnia osobę nadawcy i przekazuje o nim informacje o wielkiej wadze dla stosunków międzyosobowych. Jakość głosu, łącząca w sobie zapęwne składnik fizjologiczny i kulturowy, jest bardzo istotna dla zjawiska zwanego autoprezentacją * i badanego przez socjopsychologów (zob. Argyle 1967). W ślad za większością językoznawców uznamy ją tu za pozajęzykową, nie sugerując jednak, jakoby była bez znaczenia dla badań nad językiem w ścisłym znaczeniu tego słowa (zob. Laver 1977). ` Przechodzimy z kolei d6 rozróżnienia cech czy też składników słownych * prozodycznych * i paralingwistycznych `. Każda normalna wypowiedź np. w języki angielskim ma określony rysunek czyli kontur intonacyjny, uwarunkowany częściowo jej budową gramatyczną, a częściowo postawa so , 61 nadawcy (np. powątpiewającą, ironiczną, zdziwioną itd.). Ponadto każdy wyraz zostaje wymówiony z taką lub inną dozą przycisku * zależnie od swojej funkcji gramatycznej i wielu innych czynników, m. in. od kontekstowych założeń wypowiedzi, od postawy mówiącego itd. I tak, jeśli wymówię z przyciskiem wyraz [seen] w zdaniu [I haven't seen her] `nie widziałem się z nią' (np. w odpowiedzi na pytanie [Have you seen Mary?] `Czy widziałeś się z Marią?), może to sugerować, że wprawdzie się z nią' nie widziałem, ale dostałem od niej wiadomość inną drogą. Natomiast jeśli podkreślę wyraz [her], będzie to znaczyło, że wprawdzie nie widziałem się z Marią, ale widziałem się z kim innym. Intonacja i przycisk są głównymi cechami prozodycznymi * funkcjonującymi w języku angielskim; inne nie wymagają tu wzmianki. Nakładają się one jak gdyby na ciąg form stanowiący słowny składnik wypowiedzi. Same są zapewne pozasłowne o tyle, że nie służą do rozpoznawania form wyrazowych, z ]Których składa się wypowiedź. Mimo to stanowią istotną część tak zwanych powszechnie sygnałów słownych. Zarówno w języku angielskim, jak i w innych językach akustyczne odpowiedniki intonacji i przycisku są bardzo skomplikowane; nie będziemy ich tutaj omawiać. Trzeba jednak stwierdzić, że zarówno w skład intonacji, jak i w skład przycisku wchodzą i zmiany wysokości głosu, i inne czynniki. Dla naszych celów wystarczy uświadomienie sobie tego, że użytkownicy języka ojczystego potrafią odróżnić jeden kontur intonacyjny od drugiego i rozpoznać, czy określony wyraz lub wyrażenie w obrębie wypowiedzi jest wymówione z przyciskiem czy bez niego, choć nie potrafią określić, które cechy akustyczne wypowiedzi-sygnału pozwalają im z jednaj strony odróżnić intonację od przycisku, z drugiej zaś rozróżnić rozmaite rodzaje intonacji i rozmaite stopnie przycisku. W niektórych językach, m. in. w angielskim, przycisk służy niekiedy do odróżnienia jednej formy wyrazowej od drugiej. Tak np. postać hasłowa (i forma podstawowa) czasownika produce `produkować' różni się od postaci hasłowej rzeczownika produce `produkt' tym, że pierwsza ma przycisk na drugiej sylabie, a druga na pierwszej : [pro'duce] i ['produce]. W ten sposób w mówionym języku angielskim różnicuje się za pomocą przycisku kilka par czasowników i rzeczowników słowotwórezo pokrewnych *. W tym wypadku przycisk wyrazowy odgrywa tę samą rolę, co występowanie lub brak sufiksu w rodzaju [-ment] lub [-al], odróżniające formy rzeczowników w rodzaju amazement `zdumienie' lub refusal `odmowa' od forim czasownikowych [amaze] `zdumiewać' i [refuse] `odmawiać', od których są one 62 pochodne * (zob. 13.2). W innych wypadkach przycisk wyrazowy służy do różnicowania form pokrewnych fleksyjnie *, a nie słowotwórczo, czyli: rozmaitych form jednego leksemu (żob. 1.5). W angielskim brak przykładów takiego przycisku fleksyjnego, ale można go łatwó zilustrować przykładami hiszpańskimi: [como] `jem' wobec [como] `zjadł', albo rosyjskimi: [ruki] `ręce' wobec [ruki] `ręki': W wypadkach trzeciego typu przycisk fi wyrazowy służy do różnicowania form leksemów morfologicznie niespokrewnionych: por. angielskie [differ] `różnić się' wobec [defer] `odraczać'. We wszystkich trzech typach wypadków przycisk wyrazowy jest czymś. funkcjonalnie różnym od przycisku zdaniowego - czy to normalnego, czy też podkreślającego; jest też częścią słownego składnika sygnału głosowego w tym samym stopniu, co spółgłoski i samogłoski, z których składają się formy wyrazowe. W niektórych językach (zwanych zwykle tonalnymi *) formy wyrazowe różnią się od siebie wysokością głosu: z dwu skądinąd jednakowych form jedną wymawia się tonem opadającym, drugą wznoszącym się, albo jedną wysokim, drugą niskim. 2 Tak np. w języku chińskim poszczególne leksemy rozróżnia się na podstawie tonów równie łatwo i normalnie, jak leksemy angielskie na podstawie przeciwstawiających się sobie samogłosek lub spółgłosek: Podobnie w językach twi lub ewe oraz w wielu innych językach zachodniej Afryki poszczególne formy fleksyjne leksemu (np. poszczególne czasy czasownika) różnią się tonem równie regularnie, jak w języku angielskim obecnością lub brakiem określonych końcówek. Takich przeciwieństw tonalnych, służących do różnicowania form, a więc będących integralną częścią słownego składnika wypowiedzi, językoznawcy zazwyczaj nie nazywają intonacjami, zachowując ten ostatni termin dla rysunku czyli konturu tonalnego nałożonego na składnik słowny (zob. Bolinger 1972). Tyle o różnicach przycisku i wysokości głosu, które, jak widzieliśmy,. tylko ezasami trzeba uwzględniać w opisie składnika słownego wypowiedzi.. Pod tym względem poszczególne języki różnią się od siebie'bardzo znacznie. Wolno jednak przypuszezać, że we wszystkich językach takie cechy prozodyczne, jak przycisk i intonacja, stanowią ważną część pozasłownega składnika wypowiedzi: a Termin język tonalny, choć mocno zakorzeniony w lingwistyce, nie jest bynajmmnniej jasno zdefiniowany; można by też wysnuć z niego fałszywy wniosek, jakoby języki nie kwalifikowane jako tonalne nie posługiwały się w sposób regularny tonami. Klasyczne opracowsnie języków tonalnych z pewnego szczególnego punktu widzenia reprezentuje Pike (1948). . s. Przymiotnik paralingwistyczny * jest używany w literaturze w różnych znaczeniach. Tutaj obejmiemy nim nie tylko pewne cechy sygnałów głosowych (np. donośność i tak zwany potocznie ton głosu), lecz ponadto także gesty, wyrazy twarzy, ruchy oczu itp., które odgrywają rolę pomocniczą a: w normalnym porozumiewaniu się za pomocą języka mówionego. Paralingwistyczny składnik zachowania językowego omówimy krótko w następnej części książki. Na razie ważne jest to, że na podstawie kryteriów ogólnofonetycznych niepodobna odróżnić cech prozodycznych od paralingwistycznych. Trzeba tu uwzględnić także czynniki funkcjonalne. Jak z powyższego widać, sposób wytyczenia granicy między językiem a niejęzykiem, granicy badawczego modelu systemu językowego, jest przed- t miotem znacznych różnic w poglądach: Można oczywiście powziąć arbitralną decyzję metodologiczną i ustalić, że granica ta przebiega między tym, co prozodyczne, a tym, co paralingwistyczne. Tak też czyni większość językoznawców. Ta pozorna zgodność kryje jednak w sobie duże niezgodności. Zdania lingwistów są mianowicie podzielone co do tego, które cechy głosowe - poza intonacją i przyciskiem - powinny uchodzić za prozodyczne, a które za paralingwistyczne. O tym całkowitym i dogłębnym przenikaniu się czynnika słownego, prozodycznego i paralingwistycznego trzeba stale pamiętać w rozważaniach nad stosunkiem między sygnalizacją językową a niejęzykową. Trzeba też pamiętać, że składnik paralingwistyczny wypowiedzi oraz jej słowny składnik prozodyczny stanowią jej integralne części Na podstawie powyższej klasyfikacji składników wypowiedzi można : sformułować pewne ogólne twierdzenia o języku. Po pierwsze lingwiści zgodzą się chyba na to, że mimo istotności wszystkich wyróżnionych składników składnik słowny jest bardziej centralny od pozasłownego, a cechy prozodyczne od paralingwistycznych; że ponadto wśród cech prozodycznych szczególnie centralne są takie, jak przycisk i intonacja; że wreszcie cechy paralingwistyczne są bardziej centralne (czy może raczej mniej peryferyczne), niż jakość głosu. Podstawą tej skali centralności jest założenie, że dany składnik jest tym bardziej ceńtralny, im bardziej jest skomplikowany swej budowie gramatycznej oraz im bardziej jest swoisty dla języka ludzkiego (w odróżnieniu od systemów sygnalizacyjnych innych istot ży , a Ostatnio jesteśmy świadkami ogramnego wzrostu zainteresowania zjawiskami paralingwistycznymi i prozodycznymi (por. Key 1975). Moje własne ujęcie zawdzięcza wiele Crystalowi (1969, 1975), który streszcza dotychczasowe prace i przytacza nieocenioną, obfitą bibliografię. Poręczne padsumowanie nowszych prac na temat cech paralingwistycznych - głosowych i niegłosowych - stanowi Laver 1976. . jących oraz ód ludzkich systemów sygnalizacyjnych nie będących językami). W tym więc sensie składnik słowny można uznać za najbardziej specyficzną (choć nie jedyną i nawet nie najistotniejszą) część zachowania językowego. Drugie twierdzenie ogólne dotyczy konkretnie funkcji semiotycznych poszczególnych składników języka. Twierdzi się niekiedy, że w zasadzie sygnały językowe i niejęzykowe przekazują dwa różne rodzaje informacji semantycznych : pierwsze - informacje opisowe,' drugie - ekspresywne lub socjalne. Widzieliśmy już (zob. 2.4), że między tymi trzema rodzajami informacji lub znaczenia trudno wytyczyć zupełnie ścisłe granice. Przenikają się one równie dogłębnie, jak słowny i pozasłowny składnik wypowiedzi; nie przeciwstawiają się sobie, lecz się uzupełniają. To, czy mówiona wypowiedź zostaje zinterpretowana jako oznajmienie opisujące stan rzeczy,. zależy przynajmniej częściowo, a niekiedy całkowicie, od jej rysunku przyciskowego i konturu intonacyjnego. Różnica między oznajmieniem a pytaniem przejawia się niekiedy występowaniem lub brakiem pewnych form albo ich kolejnością (por. [They go to school now] `Teraz chodzą do szkoły' obok [Do they go to school now?] `Czy teraz chodzą do szkoły?' albo [They are going to school now] `Teraz,idą do szkoły' obok [Are they going to school now?] `Czy teraz idą do szkoły?'); w większości jednak wypadków na różnicę tę wskazuje intonacja. To samo dotyczy różnicy między oznajmieniem a prośbą czy rozkazem. Wypowiedź [He will do it by Tuesday] `Zrobi to do wtorku', wymówiona z odpowiednimi cechami prozodycznymi i paralingwistycznymi, zostanie pojęta jako oznajmienie (co prawda; raczej jako przepowiednia lub obietnica, niż jako czysty opis);'ale wygłoszona z innym zespołem cech prozodycznych i paralingwistycznych może zostać zinterpretowana jako rozkaz lub prośba. Toteż składnik pozasłowny jest istotny dla opisowej funkcji języka przynajmniej o tyle, że odróżnia oznajmienie od innych wypowiedzi. Ponadto, jak zobaczymy dalej, tzw. cieniowanie prozodyczne lub paralingwistyczne (modnlacja) może być sprzeczne z opisowym znaczeniem wyrażanym - przynajmniej pozornie przez składnik słowny. Nie może ono jednak zmienić tego znaczenia tak całkowicie, jak zmienia je zastąpienie jednego wyrazu drugim (np. [He is tall] `Jest wysoki' wobec [He is angry] `Jest zagniewany'). V tyrn więc sensie składnik słowny jest s'ciślej związany z opisową funkcją języką, a składnik pozasłowny - z funkcją socjalną i ekspresywną. Jak widzieliśmy jednak nie, znaczy to, żeby przy omawianiu wypowiedzi opisowych w języku mówionym można było pomijać składnik pozasłowny. Nie trzeba też przypuszczać, że składnik słowny oznajmienia opisowego zawiera zawsze tylko s - semantyxa i 65 infórmacje czysto opisowe Wszyscy semantycy podkreślają; że nie każdy wyraz może mieć zabarwienie ekspresywne (ściślej : emocjonalne). Wybór tego, a nie innego wyrazu przez nadawcę często ujawnia jego postawę wobec przedmiotu opisu i może ująć lub zrazić odbiorcę - rozmyślnie lub przypadkowo. Często można zauważyć, że w akcie wypowiedzi informacja semantyczna sygnalizowana w sposób pozasłowny pozostaje w konflikcie lub w sprzeczności z informacją przekazywaną przez składnik słowny. Trzeba podkreślić, że taki konflikt semiotyczny może zachodzić nie tylko między sygnałami głosowymi a niegłosowymi i nie tylko między językowym a niejęzykowym składniki3n wypowiedzi, lecz również między składnikiem słownym a prozodycznym. Wypowiedź może (w swoim składniku słownym) uaieć budowę gramatyczną zdania oznajmiającego, a jednocześnie mieć nałożoną na siebie intonację charakterystyczną dla pytania. Pozwala to na następne twierdzenie ogólne: ilekroć między informacją semantyczną przekazywaną przez słowny składnik wypowiedzi a tą, którą przekazują towarzyszące cechy prozodyczne lub paralingwistyczne, zachodzi sprzeczność, tylekroć o charakterze wypowiedzi (pytającym czy oznajmiającym, nieśmiało sugerującym czy pytającym itp.) decydują właśnie cechy prozodyczne i paralińgwistyczne. 3.2. Zjawiska paralingwistyczne Najbardziej typową formą zachowania językowego jest osobista rozmowa ludzi tej samej kultury; ją też nazwiemy normalnym zachowaniem językowym. Wszelkie inne użycia i prżejawy ęzyka pisanego czy mówionego są tak czy inaczej pochodne od pojętego w ten 5posób normalnego zachowania językowego. Zawiera ono, jak widzieliśmy, składnik słowny i pozasłowny; ten ostatni składa się ze zjawisk głosowych-i niegłosowych; głosową zaś część składnika pozasłownego obejmuje część prozodyczna i paralingwistyczna. Jak już zaznaczyliśmy, wyraz paralingwistyczny (podobnie jak wyrazy parajęzyk i paralingwistyka) jest w literaturze używany w różnych znaczeniach. Stwierdzono nawet, że "istnieje tendencja do takiego rozszerzania jego znaczenia, iż staje się on niemal bezużyteczny" (Crystal 1969, 40). Mimo to w niniejszej książce będziemy używali tego wyrazu w znaczeniu dość szerokim 66 (choć węższym, niż u niektórych innych autorów). Obejmiemy nim zarówno nieprozodyczne zjawiska głosowe (różnice wysokości głosu, donośności, trwania itp.), jak i zjawiska niegłosowe (ruchy oczu, skinienia głową, wyrazy twarzy, gesty; postawy ciała itp.). Zjawiska niegłosowe jednak będziemy nazywać paralingwistycznymi tylko tam, gdzie wiążą się z budową lub znaczeniem wypowiedzi, wpływają na nie i służą do regulowania przebiegu rozmowy oraz relacji międzyosobowych. Tak zdefiniowane zjawiska paralingwistyczne są nadbudową języka i zakładają jako warunek konieczny jego istnienie. Nie będą nam więc potrzebne terminy paralingwistyka i parajęzyk. Pierwszy z nich mógłby sugerować, że badanie zjawisk paralingwistycznych należy do zakresu jakiejś dyscypliny niezależnej od językoznawstwa; drugi - że zjawiska te stanowią system sygnalizacyjny niezależny od . języka, choć językopodobny. Nie są to poglądy autora niniejszej książki. Trzeba sobie uświadomić, że sygnały paralingwistyczne, zarówno głosowe, jak niegłosowe, stanowią ( jak podkreślaliśmy w części poprzedniej) integralną część wszelkiego normalnego zachowania językowego. Oto co pisze Abercrombie: "Mówimy narządami mowy, ale rozmawiamy całym ciałem. Zjawiska paralingwistyczne... występują równolegle z językiem mówionym, współdziałają z nim i wraz z nim tworzą całościowy system komunikacyjny.. Badanie zachowania paralingwistycznego jest częścią badania rozmowy: konwersacyjnego użycia języka mówionego nie można zrozumieć właściwie, jeśli się nie uwzględnia elementów paralingwistycznych" (1968, 55). Jeśli wymaganych elementów paralingwistycznych zabraknie, uczestników rozmowy ogarnia dezorientacja, zdenerwowanie lub gniew; tracą wątek tego, co mówią, i zaczynają się wyrażać mniej lub więcej niespokojnie, a nawet w ogóle przestają mówić; słowem, z braku odpowiednich kluczy paralingwistycznych rozmowa zostaje zahamowana lub nawet uniemożliwiona (zob. Argyle 1967, 37-9). Funkcje zjawisk paralingwistycznyeh w normalnym zachowaniu językowym (z których żadna, jak wiemy z poprzednich rozważań; nie jest właściwa tylko tym żjawiskom) można podzielić na dwie główne klasy: cieniowanie * i przestankowanie *. Przez cieniowanie wypowiedzi rozumiemy nadanie jej konkretnego zabarwienia nastawieniowego, ujawniającego zaangażowanie nadawcy w to, co mówi, oraz jego pragnienie poruszenia lub przekonania słuchacza. Jak już powiedzieliśmy (zob. 3.1), paralingwistyczne cechy wypowiedzi czasami nie uzupełniają informacji zawartej w jej składniku słownym i pro 5* 67 zodycznym, lecz jej się sprzeciwiają; i w tym jednak wypadku termin cieniowanie jest właściwy. Sumą najważniejszych cech głosowych o funkcji cieniującej jest tzw. ton głosu. Uznanie ich ważności przez słuchaczy jest ' widoczne z często spotykanej uwagi : [Nie chodzi o to, co powiedział, tylko jak to powiedział.] Przez przestankowanie wypowiedzi rozumiemy zaznaczanie granic na jej początku i końcu oraz w różnych punktach w jej obrębie celem podkreślenia poszczególnych wyrażeń, rozczłonkowania wypowiedzi na "poręczne" jednostki informacyjne, uzyskania zgody słuchacza na jej kontynuację itd, Ściślejsze omówienie tak zwanego potocznie tonu głosu wymaga wyróżnienia szeregu zmian, jakim ulegają dynamiczne cechy głosu: donośność, tempo, wahania wysokości, ciągłość itd. (zob. Abercrombie 1967, 95-140). Codzienne doświadczenie poucza, że jeżeli nadawca jest podniecony lub zagniewany (albo udaje gniew i w ten sposób w jakimś celu umyślnie przekazuje fałszywą informację), to najczęściej mówi głosem donośniejszym lub - wyższym. Inne zmiany dynamicznych cech głosu trudniej jest opisać nie wy. ćwiczonemu obserwatorowi. W normalnym jednak zachowaniu językowym zmiany takie zawsze zachodzą i rozmówcy na nie reagują. Ich analiza fonetyczna oraz badania nad ich stosunkiem do zmian postawy nadawcy i do przesunięć nacisku przyniosły już pewne wyniki. Do najoczywistszych ' zjawisk niegłosowych o charakterze paralingwistycznym, pełniących funkcję zarówno cieniującą, jak i przestankową, należą (w niektórych kulturach) skinienia głową, którym niekiedy towarzyszy wypowiedź wyrażająca potwierdzenie lub zgodę. Wypowiedzi językowe bywają również cieniowane i przestankowane za pomocą wielu innych ruchów głowy i rąk oraz zmian wyrazu twarzy. W literaturze podkreśla się stale, że zjawiska paralingwistyczne - zarówno głosowe, jak. i niegłosowe - są wyuczane, a nie instynktowne, i są różne w różnych językach (czy może raczej kulturach). Jak wiadomo, np. użytkownik języka greckiego lub tureckiego, chcąc wyrazić zaprzeczenie,, nie kręci głową w obie strony, tylko odrzuca ją w tył. Chcąc władać danym językiem poprawnie i płynnie w całym znaczeniu tego słowa i unikać nieporozumień, trzeba panować nie tylko nad językowymi, ale i nad paralingwistycznymi elementami wypowiedzi. Cechy paralingwistyczne w rodzaju wyżej wymienionych można również rozważać z punktu widzenia ich ogólniejszej roli we wzajemnym oddziaływaniu społecznym; z tego też punktu widzenia badają je socjopsychologowie. Stwierdzono np., że w ciągu rozmowy nadawca potrzebuje stałego sprzężenia $8 zwrotnego ze słuchaczem, które upewnia go o tym, że s3uchacz śledzi jego słowa, reaguje na nie, pragnie ich kontynuacji itd. To sprzężenie zwrotne polega w dużej mierze na kiwaniu głową, pomrukiwaniu i 'ruchach oczu. Nadawca i słuchacz muszą również rozwiązać problem kolejności przemawiania *, zabierając głos i udzielając go sobie na przemian. Pod tym względem rozmowa jest takim samym aktem wzajemnego oddziaływania społecznego, jak każdy inny; a to, co rzeczywiście zostaje powiedziane słowami, bywa stosunkowo nieważne. Głównym celem rozmowy jest nawiązanie i utrzymanie więzi społecznych, ujawnienie przynależności mówiącego do określonej grupy w obrębie społeczeństwa, ukazanie jego osoby i osobowości oraz zaprezentowanie innym jego określonego obrazu (zob. Goffman, 1956). Wszystkie te funkcje nazwaliśmy znaczeniem międzyosobowym w przeciwieństwie do znaczenia opisowego, podkreślając jednocześnie, że w języku oba te rodzaje znaczenia są nierozdzielnie związane. Sygnalizację pozajęzykową można oczywiście badać również niezależnie od wzajemnych wpływów, jakie ona i wypowiedzi wywierają na siebie w zachowaniu językowym; bada ją tak wielu uczonych. Co więcej, to właśnie rozumie się zazwyczaj przez komunikację pozasłowną i parajęzyk. Funkcje semiotyczne pełnione przez sygnały niejęzykowe poza obrębem zachowania językowego są niemal wyłącznie socjalne i ekspresywne, a nie opisowe i nie różnią się chyba zasadniczo od funkcji pełnionych (wraz z funkcją paralingwistyczną) przez te sygnały jako składniki zachowania językowego. Ponieważ nas interesuje głównie semantyka językowa, nie będziemy głębiej wnikać w rolę sygnalizacji pozajęzykowej we wzajemnym oddziaływaniu społecznym (zob. Laver i Hutscheson 1972). Nie będziemy. również szczegółowo omawiać proponowanych metod analizy pozajęzykowych systemów sygnalizacyjnych używanych przez człowieka. Można tu jednak wspomnieć o dwu terminach stwórzonych w tym związku. Jednym z nich jest termin kinczyka (zob. Birdwhistell 1970), obecnie powszechnie używany jako nazwa badań nad systemami sygnałów posługującymi się gestykulacją i innymi ruchami ciała; drugi termin to proksemika * (zob. Hall, 1959) - nazwa badań nad tym, jak uczestnicy wzajemnego oddziaływania społecznego dostosowują pozycję swego- ciała i swoją wzajemną odległość do swego stopnia zażyłości, swej płci, swych ról społecznych itd. Użytkowanie przestrzeni międzyosobowej we wzajemnym oddziaływaniu społecznym jest rożne w różnych kulturach, a w obrębie jednej kultury zmienia się w zależności od szeregu stwierdzalnych czynników społeczno-osobistych. 69 .v 3.3. Język a substancja Języki znane nam dziś z większości krajów świata bywają albo mówione, albo pisane. Tradycyjna gramatyka Zachodu, stworzona w Grecji; a potem rozwijana dalej przez uczonych rzymskich i średniowiecznych, dotyczyła niemal wyłącznie języka literatury; analizie mówionego języka potocznego poświęcano stosunkowo niewiele uwagi. W ciągu wieku XIX poczyniono ogromne postępy w badaniach nad historycznymi rozwojem języków; wtedy to uczeni zdali sobie jaśniej sprawę z tego, że zmiany w języku pisanych tekstów z różnych epok - np. zmiany, które z upływem stuleci przekształciły łacinę w język francuski, włoski czy hiszpański można wyjaśnić tylko uprzednimi zmianami w odpowiednim języku mówionym. Wszystkie wielkie języki literackie świata pochodzą w gruncie rzeczy od mówionych języków określonych społeczeństw. Co więcej, z punktu widzenia językoznawcy tylko historyczny przypadek rozstrzyga o tym, że mówiony język danego regionu lub klasy społecznej staje się w określonej zbiorowości językowej podstawą rozwoju ogólnonarodowego języka literackiego, że natomiast dialekty innych regionów lub klas uchodzą odtąd wśród wykształconych członków danej zbiorowości językowej za niższe lub niepełnowartościowe odmiany języka (zob. 14.5). Trzeba sobie koniecznie uświadomić, że dialekty te są na ogół równie gramatyczne i systemowe, jak ogólnonarodowe języki literackie. Wprawdzie wielu ludzi odczuwa dialekty nieliterackie jako z gruntu "niegramatyczne", ale tylko dlatego, że w.. szkole uczono ich gramatyki pisanego języka ogólnonarodowego, a gramatyki dialektu nieliterackiego nigdy nie studiowali (nawet jeśli mówią nim w domu). Jedna z głównych zasad współczesnego językoznawstwa głosi, że podstawowy jest język mówiony. Nie znaczy to jednak, żeby należało utożsamiać język w ogóle z językiem mówionym. Trzeba bowiem przede wszystkim odróżnić język od substancji *, w której się przejawia: Pojęcie substancji jest pokrewne pojęciu przewodu * komunikacyjnego, wprowadzonemu wyżej (2.2), ale jak zobaczymy, nie jest z nim identyczne. W myśl pewnej rozpowszechnionej formuły, którą tu przyjmiemy, język mówiony jest pierwotny wobec pisanego-o tyle, że ten ostatni powstaje przez przeniesienie pierwszego z substancji pierwotnej na wtórną (zob. Abercrombie 1967, 1-19). 4 Zakłada to, że dźwięk, a ściślej dźwięk foniczny * (czyli zasięg ' Moja definicja substancji różni śię jednak pod pewnymi względami od definicji Abercrombiego. Pozostaje ona pod wpływem ujęcia substancji przez H jelmsleva (1953). Istnieją również inne sposoby klasyfikacji i analizy omawianych tu pojęć. słyszalnych dźwięków możliwych do wytworzenia za pomocą ludzkich narządów mowy); jest substancją naturalną czyli podstawową, w jakiej realizuje się system języka, i że wypowiedzi pisane powstają przez przeniesienie języka z tej pierwotnej substancji fonicznej * we wtórną substancję graficzną *. Proszę zauważyć, że substancję języka mówionego nazwaliśmy foniczną, podczas gdy przewód, którym ten język jest normalnie , przekazywany, nazywamy głosowo-słuchowym (3.1). Ważność odróżnienia przewodu od substancji polega na tym; że zarówno język mówiony, jak pisany można przekazywać różnymi przewodami. Tak np. tekst w alfabecie Braille'a dekoduje się za pomocą zmysłu dotyku, a nie wzroku. Składa się on jednak z układów kropek, z których każdy odpowiada jednoznacznie literze języka pisanego, a formy wyrazowe alfabetu Braille'a również odpowiadają formom języka pisanego. Krótko mówiąc, tekst pisany alfabetem Braille'a i tekst pisany normalną pisownią są strukturalnie izomorficzne - i to jest rzecz główna. Używając terminu substancja, a nie przewód, mamy na myśli nie faktyczne przekazywanie sygnałów, lecz regularne różnice funkcjonalne i strukturalne między językiem pisanym a mówionym. Co prawda, wielką część tych różnic można wyjaśnić, przynajmniej genetycznie, fizycznymi odmiennościami, jakie dzielą od siebie przewody typowe dla przekazywania języka mówionego i pisanego. Różnice te jednak niekonieczne tłumaczą się konkretnym przewodem, którym jest przekazywana dana wypowiedź. Mówiony język angielski można przekazywać pisemnie, chociaż obowiązująca- pisownia raczej do tego nie wystarcza; a język pisany może być i pospolicie jest dziś przekazywany wieloma różnymi przewodami. Wystarczy chwila namysłu, żeby stwierdzić, że stosunek między substancją a przewodem wykazuje szereg komplikacji. Tak np. oficjalne odczyty, choć wygłaszane ustnie i mające strukturę fonologiczną języka mówionego, są jednak układane, jeśli chodzi o gramatykę i słownictwo, w substancji pisanej. Możliwość odwrotną ilustrują dosłowne zapisy swobodnych rozmów: na poziomie struktury ortograficznej są one zrealizowane w substancji pisanej, natomiast pod względem gramatycznym i słownikowym są skonstruowane według zasad rządzących doborem i łączeniem wyrazów w substancji mówionej. Z drugiej strony partie dialogowane w powieściach, choć podawane jako zapisy rozmów, bywają często dość nierealistyczne; a to co się pisze (do czytania) w gazetach. i reklamach pozostaje pod silnym wpływem języka mówionego. Ważne są jednak nie te komplikacje, lecz to, że można pisać 70 71 m językiem mówionym i mówić pisanym; tłumaczy się to zasadą dwoistości ' języka oraz względną niezależnością dwu poziomów jego struktury (zób. 3.4). Podkreśliwszy, że język jest w znacznym stopniu niezależny od substancji, ' w jakiej się przejawia, musimy z kolei uświadomić sobie w pełni różnice między językiem mówionym a pisanym. Są wśród nich ważne różnice gramatyczne i słownikowe; ponadto interpunkcja, użycie kursywy itp. oddają tylko z grubsza i bardzo niedokładnie cechy prozodyczne i paralingwistyczne wypowiedzi mówionych. Tekst pisany można ułożyć, przemyśleć i przeredagować przed rozpoczęciem jego przekazywania; to zaś, że jest on trwalszy od wypowiedzi mówionej (a przynajmniej był od niej trwalszy przed wynalezieniem zapisu dźwiękowego), dzięki czemu był używany w ciągu dziejów przez społeczeństwa piśmienne do zapisywania, przechowywania i cytowania ważnych dokumentów prawnych, kulturowych i religijnych, przyczyniło się do większej oficjalności i większego prestiżu języka mówionego. 'Zachęca to ludzi do wyobrażania sobie wyrazów pisanych jako ,;wyciosanych obrazów" (jak trafnie mówi Firth 1937, rozdz. 4) i doprowadziło do powstania pojęć piśmiennictwa. i Pisma Świętego. W rozważaniach nad językiem i jego rolą w społeczeństwie współczesnym trzeba zawsze pamiętać o tym, że języki pisane mimo swej bezwyjątkowej pochodności od mówionych wykazują obecnie znaczny stopień niezależności strukturalnej i funkejonalnej8. 3.4. Cechy definicyjne języka . Termin cechy definicyjne, zapożyczony od Hocketta, stosujemy do szeregu ogólnych właściwości języka, według których można go porównać z innymi systemami semiotycznymi używanymi przez ludzi lub zwierzęta. Pierwotny wykaz tych cech poszerzył się w dalszych publikacjach od siedmiu do szesnastu (zob. Hockett 1958,1960; Hockett i Altmann 1968). Niektóre spośród 6 Wielu lingwistów nie dostrzega częściowej wzajemnej niezależności języka mówionego i pisanego. Doceniała ją zawsze szkoła praska (por. Vachek 1945-49, 1964) oraz z innych względów teoretycznych - glosematycy (por. Uldall 1944, Spang-Hanssen 1961). Pobloomfleldowska lingwistyka amerykańska (łącznie ,z kolejnynii wersjami 8ramatyki generatywnej Chomskiego, por. 10.3) na ogół podkreśla zasadę pierwszeństwa języka mówionego aż do zniekształcania rzeczywistości. Godny podkreślenia wyjątek stanowi Bolinger (1964), a ostatnio Householder (1971, 244-264) w swoich inspirujących bardzo oryginalnych rozważaniach nad całą tą sprawą. tych cech definicyjnych dotyczą tylko , przewodu przekaźnikowego oraz fizycznych właściwości sygnałów głosowych (zob. Householder 1971: 24-42); cechy te tutaj pominiemy. Z pozostałych cech szczególnie ważne dla sposobu działania języków jako systemów sygnalizacyjnych są cztery: arbitralność, dwustopniowość, produktywność i nieciągłość - i te cztery cechy tutaj omówimy bardziej szczegółowo. Pozostałe potraktujemy krócej. I. Arbitralność * Terminu tego Hockett używa dość wąsko jako przeciwieństwa ikoniczności * (zob. 4.2). Ikoniczny jesf każdy sygnał lub składnik sygnału, który jest tak czy inaCzej "geometrycznie podobny" do tego, co oznacza lub przedstawia; w przeciwnym wypadku mówi się o sygnale, że jest arbitralny (Hockett i958, 577). Wolno chyba jednak nazwać arbitralną każdą cechę języka nie wynikającą ani z właściwości normalnego przewodu przekaźnikowego, ani z fizjologicznych i psychologicznych mechanizmów wytwarzania i odbioru wypowiedzi, ani z funkcji, jakie język ma wypełniać: Ważność arbitralności w wąskim znaczeniu, w jakim terminu tego używa Hockett (czyli w znaczeniu braku ikoniczności) została doceniona już dawno (zwłaszcza przez de Saussure'a 191 , i to nie tylko w związku z problemem pochodzenia języka, lecz również z giętkością i przystosowalnością semiotyczną systemu; omówimy ją bardziej szczegółowo dalej (zob. 4.2). Tutaj wystarczy wskazać na trudność obrazowego przedstawienia znaczeń poszczególnych wyrazów. Dość łatwo byłoby może wybrać stosowne obrazy dla słów oznaczających przedmioty fizyczne i relacje przestrzenne. Dla innych wyrazów byłoby to jednak trudne, a dla niektórych chyba niemożliwe. System, za pomocą którego można by sygnalizowane tylko znaczenia w jakimś stopniu geometrycznie podobne do odpowiednich sygnałów, nie nadawałby się do przekazywania dużej części informacji swobodnie sygnalizowanej za pomocą znanych nam języków. Toteż arbitralność języka przyczynia się do jego giętkości i elastyczności. Z punktu widzenia ikoniczności szczególnie interesujące są sygnały symptomafyczne *. Tak np. wszyscy się zgodzą, że odpowiedniość między wzrastającą donośnością i wysokością głosu a wzrostem gniewu lub podniecenia jest ikoniczna, a ponadto jest naturalna; a nie umowna, czyli uwarunkowana biologicznie, a nie kulturowo. Ta niejako naturalna ikoniczność 72 jest niewątpliwie nieodłączną i ważną cechą zachowania językowego (choć sama jest paralingwistyczna, a nie językowa), a ponadto jest bardzo charakterystyczna także dla innych rodzajów zachowań sygnalizacyjnych człowieka i zwierząt. II. Dwustopniowość Tak zwana przez Hocketta dwustopniowość * (lub szerzej ,dwustopniowość struktury) bywa w literaturze nazywana również podwójnym rozczłonkowaniem (zob. Martinet 1949). Uchodzi ona powszechnie za jedną z uniwersalnych cech języka. Niektórzy nawet uczeni (zwłaszcza Hjelmslev 1953) domagają się jej apriorycznego uznania za jego cechę nieodłączną i definicyjną. Należy się wystrzegać mieszania dwustopniowości ze znaczącością: można uznawać dwustopniowość, nie wspominając w ogóle o znaczeniu. Dwustopniowość języka oznacza, że ma on dwa poziomy =k organizacji strukturalnej : fonologiczny * ri gramatyczny 'T, powiązane tym, że odcinki poziomu wyższego, czyli formy, składają się z odcinków poziomu niższego, czyli fonemów. e W wielu językach stosunek między fonologicznym a gramatycznym poziomem analizy jest taki, że nie można twierdzić, jakoby kombinacje jednostek niższego poziomu (fonologicznych) tworzyły jednostki poziomu wyższego (gramatyczne) oraz jakoby te drugie były znaczące, a te pierwsze s W tym sformułowaniu tkwi pewne uproszczenie. Fonemy bowiem są może minimalnymi odcinkami poziomu fonologicznego, ale niekoniecznie są jego minimalnymi częściami, ponieważ można je dalej analizować jako zbiory składników jednoczesnych (czyli cech dystynktywnych *). To ostatnie pojęcie wywodzi się od' Trubieckiego (1939). 2ostało ono następnie zmodyfikowane przez Jakobsona (por. Jakobson i Halle 195, a po dalszych modyfikacjach włączone do gramatyki generatywnej Chomskiego (por. Chomsky i Halle 1968). Nieco inne ujęcie cech dystynktywnych (które nazywał cenemami) stworzył Hjelmslev (1953). Częściowe omówienie statusu cech dystynktywnych przynosi , Hjelmslev (1953). Należy również dodać, że wymienienie fonemów segmentalnych występujących w słownej części wypowiedzi bynajmniej nie wyczerpuje analizy fonologicznej tej wypowiedzi. Trzeba ponadto opisać takie cechy prozodyczne, jak przycisk i intonacja; jest zaś rzeczą sporną, czy te tzw. cechy suprasegmentalnę również cechuje dwustopniowość. Podane jednak tutaj sformułowanie zasady dwustopniowości, choć z konieczności uproszczone, wystarczy dla naszego obecnego celu. Należy podkreślić, że nie wypowiadamy się tu co do ego, czy jednostki wyższego poziomu są znaczące. nie. To bowiem, jak widzieliśmy wyżej (1.5), naraziłoby nas na pomieszanie formy z leksemem, którego jest ona formą.. W językach tzw. typu izolującego *, takich jak klasyczny chiński czy wietnamski, w których (mówiąc bardzo niedokładnie) wszystkie wyrazy są nieodmienne (czyli każdemu leksemowi odpowiada tylko jedna forma), rozróżnienie form i leksemów byłoby niepotrzebne, gdyby nie to, że nawet tam zachodzą wypadki homonimii (zob. 13:4). O językach tzw. typu aglutynacyjnego, takich jak turecki czy japoński (a może również większość pozostałych języków świata), można by twierdzić to samo. Tutaj bowiem formy wyrazowe można analizować jako ciągi morfemów *, z których każdy jest nieodmienny tak samo, jak nieodmienne są wyrazy języków izolujących: podstawowymi zaś jednostkami gramatycznymi są tu morfemy, nie wyrazy. W językach fleksyjnych * jednak, takich jak łacina czy grecki (lub polski - przyp. tł.), których głównie dotyczyła tradycyjna gramatyka Zachodu (i z których niesłusznie przenoszono niektóre pojęcia` na języki innych typów), odróżnienie form wyrazowych od leksemów jest chyba konieczne. W takich językach tam, gdzie możliwa jest analiza form wyrazowych na krótsze odcinki gramatyczne, nie daje ona w wyniku ciągów nieodmiennych morfemów'. Język angielski jest - w większości swoich regularnych form wyrazowych - bądź to izolujący, bądź aglutynacyjny. Przymiotniki takie jak beautiful `piękny' mają tylko jedną formę: [beautiful]; w stopniu wyższym i najwyższym jest ona określana przez [more] `bardziej' i [most] `najbardziej'. Takim jednak przymiotnikom, jak rich `bogaty', odpowiadają trzy formy wyrazowe: [rich]; [richer] `bogatszy' i [richest] `najbogatszy', przy czym [richest] i [richer], mają charakter aglutynacyjny. Końcówka [-s] w trzeciej osobie czasu teraźniejszego (np. w [come-s) `przychodzi') jest gramatycznie złożona, podobnie jak większość końcówek łacińskich czy greckich: kwalifikuje ona formę jednocześnie jako trzecią osobę liczby pojedynczej i jako czas teraźniejszy. Ta sama forma [-s] jednak tam; gdzie wyraża liczbę mnogą regularnych rzeczowników (np. [boy-s] `chłopcy'), nie jest gramatycznie złożona; i to właśnie jest typowe dla aglutynacyjnego charakteru regularnych wzorców fleksyjnych w języku angielskim. Rozróżniliśmy już dwa znaczenia słowa wyraz (por. 1.5). Ma ono jeszcze Trójczłonowa klasyfikacja typologiczna języków na fleksyjne (czyli fuzyjne), izolujące i aglutynacyjne nie uchodzi już dziś za tak ważną, jak w oczach wielu lingwistów XIX wieku (por. Pedersen 1931, Jespersen 1924). Ma ona jednak swoje praktyczne zalety jeśli ją właściwie zinterpretować i uwolnić od wniosków o treści ewolucyjnej (por. Bażell, 1958). trzecie znaczenie; którego wyróżnienie jest przydatne do opisu języka angielskiego. Czy [loved] w [I loved] `kochałem (wtedy)'jest tym samym w5r.:y razem, co [loved] w [I have loved] `kochałem (kiedyś)' ?Że w obu przykładach występuje ta sama forma wyrazowa, to jasne; jest to bowiem ta sama kombinacja tych samych form prostych: [love-ed]. Jest również oczywiste, że [loved] w [I loved] i [loved] w [I have loved] są formami tego samego leksemu love `kochać'. Z innego jednak punktu widzenia omawiane dwie formy (choć są okazami tego samego typu, zob. 1.4) są różnymi wyrazami, a raczej realizują różne wyrazy. W [I loved] forma [loved] realizuje czas przeszły prosty czasownika love, a w [I have lovedj - imiesłów bierny tego czasownika. Nazwiemy czas przeszły prosty czasownika love i jego imiesłów ' bierny dwoma rożnymi wyrazami morfosyntaktycznymi * i powiemy, .że ' wyrazy morfosyntaktyczne leżą u podstaw form wyrazowych (czyli są przez ` nie realizowane). Jak widzieliśmy przed chwilą, dwa różne wyrazy morfosyntaktyczne może realizować jedna forma wyrazowa; nazywa się to tradycyjnie , synkretyzmem *. Zdarza się również sytuacja odwrotna, którą nazywamy alternacją * : tak np. [dreamed] i jdreamt] `śnił' są alternującymi z sobą realizacjami tego samego wyrazu morfosyntaktycznego. a Rozróżnienia leksemów, wyrazów morfosyntaktycznych i form wyrazowych dokonaliśmy tu głównie po to, żeby podkreślić, że stosunek między fonologicznym a gramatycznym poziomem analizy może być bardzo skomplikowany. Jest to rozróżnienie przydatne nawet w potocznych rozmowach o języku, choć ściślejszy. gramatyczny opis konkretnego języka może nie wykazać w nim leksemów, wyrazów morfosyntaktycznych i form wyrazowych jako różnorodnych jednostek. W niniejszej książce staramy się mówić o języku w sposób możliwie neutralny wobec rozmaitych teorii gramatycznych (zob. 10.1). Z punktu widzenia semiotycznego zaletą dwustopniowości struktury jest możliwość zróżnicowania bardzo wielu form (a tym samym pośrednio leksemów i wyrażeń) przez różne kombinacje stosunkowo niewielu elementów niższego poziomu. Wraz z produktywnością gramatyczną (o której będzie mowa niżej) dwustopniowość tłumaczy, dlaczego w każdym języku naturalnym można ze stosunkowo niewielkiego zbioru elementów fonologicznych budować nieskończenie wiele różnych wypowiedzi. a Bardziej szczegółowe omówienie i odsyłacze podaje Matthews (1972, 1974). Terminologia użyta tutaj jest zgodna z terminologią Matthewsa (1974) i różni się pod pewnymi względami od mojej dawniejszej własnej (Lyons 1968). 76 Przez swoją funkcję w obrębie języka dwustopniowość jest również związana z arbitralnością. Gdyby każdy element fonologiczny danej formy musiał wykazywać rozpoznawalny związek ikoniczny (umowny lub naturalny) z którymś z aspektów swojego znaczenia, to możliwości kombinowania ze sobą elementów fonologicznych byłyby oczywiście skrajnie ograniczone. Byłoby tak nawet wtedy, gdyby między danym elementem fonologicznym a znaczeniem zawierających go form zachodził związek choćby nieikoniczny, ale stały, jak to było w systemach znakowych skonstruowanych przez Dalgarno (w roku 1661) i Wilkinsa (1668). 9. Rzekoma wyższość konsekwentnego i logicznego języka, w którym np. wszystkie formy dotyczące lokalizacji przestrzennej zaczynałyby się, a wszystkie formy związane z małżeństwem kończyłyby się tym samym fonemem itd., znikłaby w zestawieniu z jego nieelastycznością i z ograniczną liczbą dłuższych form wyrazowych, które można by ułożyć z niewielkiego zbioru elementów. Niewspółwystępowanie dwustopniowości z arbitralnością zdarza się w językach naturalnych nieczęsto - głownie w wypadkach symbolizmu dźwiękowego i onomatopei (zob. 4.2). Nierzadkie natomiast jest pełnienie przez pewne elementy fonologiczns lub typy struktur fonologicznych konkretnej funkcji gramatycznej; zmniejsza to arbitralność systemu językowego, choć niekoniecznie zwiększa jego ikoniczność. Tak np. istnieją języki, w których struktura fonologiczna form czasownikowych różni je od form rzeczownikowych; albo takie, w których zaimki, przyimki lub.spójniki różnią się wyraźnie strukturą fonologiczną od form rzeczowników, czasowników i przymiotników - i tak dalej. Trzeba w tym związku wspomnieć o tak zwanych przez Trubieckiego (1939) sygnałach granicznych, czyli fonemaeh lub cechach prozodycznych sygnalizujących granice form, a przez to uwydatniających te formy w potoku mowy (zob. Martińet 1960). W wielu językach funkcjonuje w ten sposób akcent - tak jest np. w czeskim, gdzie w wypowiedzi akcentowana jest pierwsza sylaba każdej formy wyrazowej, albo w tureckim, gdzie akcent nosi sylaba ostatnia (z. pewnymi wyjątkami). Funkcję taką przypisać można także harmonii wokaliczńej tam, gdzie funkcjonuje ona tak, jak w języku tureckim lub węgierskim; w innych jednak językach służy ona do charakteryzowania form wyrazowych jako określo ' Przykład współczesny stanowi Loglan (por. Brown 1966); życzliwą, ale krytyczną recenzję przynosi Zwicky (I969), który formułuje kilka uwag o znaczeniu ogólnoteoretycznym. W sprawie tła historycznego prac Dalgarna i Wilkinsa zob. sa lmon 1966 - 77 nych części mowy lub do łączenia form związanych z sobą gramatycznie. Tak więc niewspółwystępowanie dwustopniowości z arbitralnością ogranicza w pewnym stopniu w konkretnych językach wzajemną łączliwość elementów fonologicznych. Zdarzają się również inne ograniczenia tej łączliwości, niekiedy regularne, kiedy indziej sporadyczne. Tak np. w języku angielskim nie ma (poza formami niektórych imion własnych) form wyrazowych zaczynających się na [tv-] ani na [sr-]. Takie połączenia spółgłosek nie są same w sobie niewymawialne i w wielu językach (np. w rosyjskim) występują często w na głosie form wyrazowych. Właśnie dlatego, że w każdym języku istnieją takie ograniczenia, przypisujemy językom oddzielny poziom struktury fonologicznej, a nie tylko inwentarz czy zasób elementów fonologicznych. Sporadyczne ograniczenia łączliwości fonemów można zilustrować takimi nie istniejącymi w języku angielskim formami wyrazowymi, jak [gred] lub [blick]. Brak formy [blick] nie ma nic wspólnego z jej strukturą fonologiczną: w przeciwieństwie do [bnick] forma ta nie sprzeciwia . się żadnej regularnej zasadzie fonologii angielskiej (zob. Chomsky i Halle 1968). Jest to forma wyrazowa niejako wyłącznie potencjalna, nie urzeczywistniona w systemie językowym. Oczywiście im więcej jest ograniczeń (regularnych lub sporadycznych) łączliwości elementów fonologicznych, tym większa jest redundancja w sygnałach; a redundancja, jak widzieliśmy, jest konieczna do przeciwdziałania szumowi w przewodzie (2.3). III. Produktywność Przez produktywność * będziemy rozumieli tę właściwość systemu językowego, która pozwala użytkownikom języka ojczystego budować i rozumieć nieskończenie wiele wypowiedzi, w tym również takich, z jakimi nigdy poprzednio się nie spotkali. Ważność tej cechy podkreśla się w najnowszej literaturze lingwistycznej zwłaszcza w związku z zagadnieniem uczenia się języka przez dzieci (zob. Chomsky 1957 i 1965). To, że dzieci w bardzo młodym wieku potrafią produkować wypowiedzi, jakich nigdy przedtem nie słyszały, jest dostatecznym (choć zbytecznym) dowodem tego, że języka nie można się nauczyć przez samo tylko zapamiętywanie i naśladowanie całych wypowiedzi. W dawniejszych rozważaniach nad powstaniem i ucze 1° Fonologowie z tzw. s2koły londyńskiej (por. Palmer 1970) ujmują nieco inaczej zjawiska interpretowane pr2ez Trubieckiego i jego następców jako sygnały graniczne. niem się języka często nie kładziono należytego nacisku na jego produktywność, lecz skupiano się tylko na wyjaśnianiu, w jaki sposób nabierają znaczenia poszczególne słowa i wypowiedzi: Nie jest to bynajmniej zagadnienie banalne; ale gdyby je nawet zupełnie zadowalająco rozwiązać, jego w rozwiązanie nie rzuciłoby światła ani na powstanie języków, ani ich przyswajanie. Oceniając systemy semiotyczne z punktu widzenia ich produktywności, nie należy przeoczyć formalnej złożoności zasad, według których buduje się nowe wypowiedzi. Złożoność ta przejawia się nie tylko w stosunku liczby ` wypowiedzi nowo tworzonych do napotkanych uprzednio. Dlatego nieco mylące jest twierdzenie, że np. taniec pszczół jest produktywny, ponieważ pszczoła, wskazując kierunek i odległość źródła miodu, potrafi wytworzyć nieskończenie wiele różnych sygnałów przez systematyczne zmiany zarówno swego położenia wobec słońca, jak i ruchów swego ciała (zob. Hockett 1958, Thrope 1972). Formalna prostota zasady przesądzającej o produktywności tańca pszczół jest jaskrawym przeciwieństwem złożoności i niejednorodności formalnych zasad składni, regulujących produktywność języka. O produktywności mówimy tu tylko w odniesieniu do gramatycznej struktury języka; trzeba pamiętać, że taka produktywność jest w znacznym stopniu arbitralna. Tak np. w języku angielskim i niemieckim prosta przy r;' dawka przymiotnikowa poprzedza określany przez siebie rzeczownik, natomiast we francuskim stoi na ogół po nim; czasownik stawia się w języku irlandzkim normalnie na początku zdania, a w tureckim na końcu. W tym ' zakresie szyk wyrazów jest arbitralny, podobnie jak wiele innych fragmentów struktury gramatycznej poszczególnych języków. Stwierdziwszy to jednak w sposób ogólny, musimy od razu ograniczyć nasze twierdzenie i dodać, że w gramatyce nie wszystko jest arbitralne. Tak np. nie jest arbitralne ani niewytłumaczalne to, że w angielskim zdaniu [John came and he. sat dawn) `John przyszedł i (on) usiadł' forma [he] `on' może się odnosić do Johna, a w zdaniu [He came and John sat down] `on wszedł, a John usiadł' nie może. Tłumaczy się to zasadą, w myśl której zaimki w zdaniach niezależnych odnoszą się do obiektów albo obecnych w otoczeniu, albo wymienionych poprzednio (zoh. 15.3); to zaś z kolei wynika częściowo stąd, że wypowiedzi językowe tworzone w swej naturalnej substancji i przekazywane normalnym przewodem głosowo-słuchowym (zob. 3.3) są produkowane i interpretowane w rzeczywistym czasie, a częściowo stąd, że wypowiedzi wcześniejsze wzbogacają lub zmieniają kontekst dla późniejszych. Można by przytoczyć także inne przykłady niearbitralności w strukturze 78 . 79, gramatycznej; trzeba o nich zawsze pamiętać, mówiąc o naturze języka ' Bywają oczywiście wypowiedzi nowe nie tylko przez to, że nigdy me 4 występowały w dotychczasowych doświadczeniach nadawcy, lecz także , przez swoją dostrzegalną oryginalność stylistyczną; dla takiej właśnie nowości czy oryginalności najstosowniejszy jest termin twórczość lub kreatywność (choć lingwiści nazywają tak często to, co tu określamy nazwą produktywności). Jest rzeczą sporną, czy twórczość jest cechą pewnych języków, czy też ich użycia przez konkretnych nadawców. cokolwiek zadecydowali- . byśmy w tej sprawie, twórczość, przejawiająca się w metaforycznym użyciu `e leksemów albo w ich niezwykłym a stylistycznie efektownym łączeniu, ' jest wyraźnie zależna od struktury semantycznej systemu językowego i od dawna bardzo interesuje semantyków. Czy twórczość, podobnie jak produktywność, podlega regułom i w jakim stopniu jest arbitralna, a w jakim motywowana, to sprawy, wobec których nie zajmiemy w tej książce zdecydowanego stanowiska. 1(V: Nieciągłość (dyskretność) 'Termin nieciągiość *dotyczy elementów sygnałowych systemu semiotycznego. Jeśli te elementy są nieciągłe *, czyli jeśli zachodzą między nimi różnice -skokowe, nie polegające na większym czy mniejszym nasileniu jakiejś cechy, to mówimy, że system jest nieciągły; w przeciwnym razie jest ciągły *. Składnik słowny języka jest nieciągły w tym sensie, że dwie formy wyrazowe, rozpatrywane tylko ze względu na swój kształt, są albo absolutnie identyczne (jako okazy tego samego typu), albo absolutnie różne. Czasem zachodzi wątpliwość co do tego, która z dwu różnych form wyrazowych .została użyta w mowie lub w piśmie; może się też zdarzyć, że sam sygnał jest zupełnie nieokreślony co do cech fizycznych normalnie różnicujących obie formy. Sygnał jednak musiał zostać nadany jako jedna lub druga z tych form i tak też musi zostać zinterpretowany; nie można go pojąć jako trzeciej; pośredniej formy, łączącej znaczenia obu.ll ' Nieciągłość oczywiście nie wynika logicznie z arbitralności; współdziała z nią jednak w zwiększaniu semiotycznej giętkości systemu. Dwie formy wyrazowe mogą się ,różnić minimalnie (tzn. tylko jednym elementem nieJciągłym), a mimo to być formami leksemów o zupełnie niepodobnym zna l Stwierdzenie to wymaga pewnych ograniczeń (por. Bolinger 1961). czeniu, np. [bear] `nieść' ; [pear] `gruszka'. Wielkie rozbieżności znaczenia między formami minimalnie różnymi oraz ich przynależność do różnych części mowy wzmacnia i chroni ich odrębność w wypadkach, kiedy szum w przewodzie grozi zatarciem lub zniwelowaniem odmienności fizycznych normalnie je różniących. Bardzo często wystąpienie jednej z tych form jest (w oczekiwaniu odbiorcy, zob. 2.3) o tyle prawdopodobniejsze od wystąpienia drugiej, że w praktyce nie ma możliwości nieporozumienia. W przeciwieństwie do słownego składnika języka system semiotyczny w rodzaju wspomnianego wyżej tańca pszczół jest ciągły i na tym opiera się jego produktywnóść. Intensywność ruchów pszczoły zmienia się w sposób ciągły, zależny bezpośrednio od ciągłych zmian odległości źródła nektaru. Trzeba też podkreślić, że taniec pszczół jest niearbitralny, ponieważ odległość jest w nim przedstawiana za pomocą intensywności ruchów- odwloka, a kierunek za pomocą ustawienia ciała pszczoły wobec słońca. Cztery cechy definicyjne języka, które omówiliśmy bardziej szczegółowo w tym punkcie - arbitralność, dwustopniowość, produktywność i nieciągłość - są, jak widać, wielorako ze sobą powiązane. Występują we wszystkich językach i są niezależne od przewodu przekazowego i substancji. Ich istnienie w jakimkolwiek systemie semiotycznym prócz języka jest wątpliwe. Jeśli jednak i tam istnieją, to chyba nie w takiej skali i nie w takim samym połączeniu. Warto też wskazać, że te cztery cechy definicyjne, choć bezspornie charakterystyczne dla słownego składnika języka, nie są w tak oczywisty sposób charakterystyczne dla jego części pozasłownej. Wśród językoznawców toczą się spory o to, czy takie cechy prozodyczne, jak intonacja i przycisk, wykazują cechę dwustopniowości oraz co do tego, w jakim stopniu są arbitralne i nieciągłe. Toteż pod tym względem, podobnie jak pod względem swej charakterystycznej funkcji (por. 3.1), prozodyczne i paralingwistyczne cechy zachowania językowego są w większym stopniu, niż składnik słowny, podobne do innych rodzajów sygnalizacji niewerbalnej. V. Znaczącość (ssmantyczność) Przypisywanie jakiemukolwiek. systemowi semiotycznemu znaczącości *, czyli zdolności do przekazywania znaczenia, mogłoby zakrawać niemal na tautologię. To, czy warto omawiać poszczególne systemy z punktu widzenia ich znaczącości lub nieznaczącości, zależy od szczegółowej definicji lub eksplikacji terminu znaczenie. Hockett definiuje znaczącość przez powołanie . 6 - Semantyka 1 się na związki zachodzące między sygnałami a cechami środowiska zewnętrznego. Jest to jednak definicja tak ogólna,, że nie może być przydatna do klasyfikacji systemów semiotycznych. Nie ma w niej mowy o istocie owych skojarzeń ani o tym, czy cechy środowiska zewnętrznego są konieczną, czy wystarczającą przyczyną sygnału. Jeśli istotę rzekornego skojarzenia zdefiniujemy ściślej, to okaże się (jak zobaczymy przy omawianiu behawioryzmu w rozdziale 5), że bardzo wiele wypowiedzi językowych nie kojarzy się w stwierdzalny sposób z żadną cechą środowiska zewnętrznego, dającą się niezależnie wyróżnić. Na niewiele się zda przyjęcie takiej definicji znaczącości, której pożałowania godną konsekwencją, mimo uznania ogromnej liczby zachowań ludzkich i pozaludzkich za znaczące, jest odrzucenie wielu zachowań językowych oczywiście znaczących. Jak widzieliśmy, przy opisie zachowania językowego trzeba uwzględniać wiele rodzajów czy aspektów znaczenia; trudno też liczyć na to, że obejmie je wszystkie jedna definicja. Dokonaliśmy generalnego rozróżnienia sygnałów komunikatywnych i informatywnych (2.1); a ponieważ rozróżnienie to opiera się na pojęciu rozmyślności, więc trudno byłoby chyba wykazać, że jakikolwiek sygnał pozaludzki jest w tym rozumieniu komunikatywny, a nie wyłącznie informatywny. Dokonaliśmy również drugiego generalnego rozróżnienia między znaczeniem opisowym; socjalnym i ekspresywnym (2.4); przekonaliśmy się też, że pozasłowny składnik języka przekazuje raczej to ostatnie znaczenie niż dwa pierwsze (3.1). I tu również należy wątpić w to, czy jakikolwiek sygnał pozaludzki można- uznać za opisowy, a nie wyłącznie ekspresywny lub socjalny. Jest to sprawa tym bardziej skomplikowana, że w wypadkach systemów semiotycznych pozaludzkich często trudno rozstrzygnąć, czy dany sygnał informuje o nadawcy, czy o otoczeniu (lub o jednym i drugim). Mówiąc słowami Hinde'a (1972, 93), "na dobrą sprawę jest obojętne, w którym miejscu przeprowadzimy granicę między elementami ciągu: "Za tym drzewem jest drapieżnik"; "Wiem, że za tyt drzewem jest drapieżnik"; "Boję się, bo za tym drzewem jest drapieżnik";, "Boję się". Można jednak przynajmniej zaryzykować twierdzenie; że wszelka sygnalizacja pozaludzka jest ekspresywna. Rozpatrywanie sygnalizacji pozaludzkiej z punktu widzenia wszystkich rodzajów znaczenia, jakie wyróżnimy w naszych dalszych rozważaniach, byłoby rzeczą trudną i odwiodłoby nas zbyt daleko od naszego głównego celu. Tutaj najważniejsze jest dla nas stwierdzenie, że niektóre rodzaje znaczenia są właściwe wyłącznie językowi (ściślej : jego składnikowi słownemu), podczas gdy inne są mu wspólne z pozaludzkimi systemami semiotycznymi: 82 VI. Zdatność Jest to właściwość języka umożliwiająca odniesienie do przedmiotów i zdarzeń dalekich w czasie i przestrzeni od samego aktu wypowiedzi. Termin zdatność (displacement *) wywodzi się z behawiorystycznego pojęcia języka i znaczenia, w myśl którego główną funkcją wyrazów i wypowiedzi jest odniesienie do szczegółów najbliższego otoczenia, z którymi kojarzą się one jako bodźce z reakcjami (zob. rozdział 5), podczas gdy odpowiedniość wyrażeń językowych wobec obiektów i zdarzeń spoza "sytuacji wypowiedziowej" jest sprawą wtórnego rozwoju. Definicja zdalności formułowana przez Hocketta w jego pierwszych rozważaniach nad cechami definicyjnymi języka była następująca: "Komunikat jest zdalny w tym stopniu, w jakim kluczowe szczegóły jego antecedencji i następstw są oddalone od czasu i miejsca jego nadania" (1958, ' 579). W innym miejscu tej samej książki Hockett twierdzi, że pierwsze wypowiedzi językowe dzieci, podobnie jak. ich sygnały pozasłowne, nie są zdalne, i kontynuuje: "Sygnały językowe bywają często zdalne: mówimy o rzeczach, których w danej chwili nie ma w pobliżu" (str. 334-335). Tak rozumiana zdalność języka jest bezsporna; również badania nad opanowywaniem języka przez dzieci potwierdzają pogląd, że w toku tego procesu zdalność przychodzi dopiero z czasem. Przypisanie jednak zdalności temu czy innemu systemowi sygnalizacyjnemu pozaludzkiemu (a nawet ludzkiemu, ale pozasłownemu) będzie zależało od naszych definicji oddalenia przestrzenno-czasowego i odniesienia. Nie na wiele przyda się taka definicja pojęcia zdalności, na mocy której wypowiedź [W roku 1939 wypowiedziano wojnę] znajdzie się pod wspólnym nagłówkiem z ostrzegawczym krzykiem ptaka jako reakcją na dostrzeżenie odległego jeszcze drapieżnika oraz z odniesieniem sygnału nadanego przez pszczołę do odległego źródła nektaru. Z drugiej strony niedawne badania nad szympansami wykazały, że potrafią one wytwarzać i interpretować sygnały dotyczące elementów nie występujących w najbliższym otoczeniu (por. 3.5). VII. Przemienność Przez przemienność * rozumiemy to, że "każdy organizm zdolny do nadawania komunikatów w obrębie danego systemu jest zdolny również do odbioru komunikatów w obrębie tego systemu" (Hockett 1958, 589). s, , 83 Dalsze stwierdzenie Hocketta głoszące, że "każdy użytkownik języka... teoretycznie potrafi powiedzieć wszystko, co potrafi zrozumieć, kiedy to mówi któ inny", jest w pewnym stopniu wyidealizowane. Często bowiem rozumiemy wypowiedzi zawierające takie wyrażenia, których nie słyszeliśmy nigdy przedtem i których nie. umielibyśmy stosownie użyć. Teoretyczna jednak idealizacja zawarta w utożsamieniu umiejętności nadawczej z odbiorczą jest w pełni uprawniona (pod warunkiem, że jest traktowana właśnie jako idealizacja); to zaś, że jako nadawcy i odbiorcy możemy używać tego samego w zasadzie systemu, jest ważną cechą języka. W wielu rodzajach zachowania sygnalizacyjnego zwierząt jest inaczej. Tak np. osobniki jednej płci nierzadko nadają takie sygnały godowe, na które reagują tylko osobniki płci przeciwnej. VIII. Całkowite sprzężenie zwrotne Ta właściwość, wynikająca z przemienności, polega na tym, że nadawca słyszy własną wypowiedź i potrafi ją korygować. Korekta tąka dotyczy nie tylko słyszalności wypowiedzi w konkretnych warunkach fizycznych, lecz obejmuje również jej kontrolę z punktu widzenia jej zrozumiałości i poprawności, dokonywaną w toku nadawania. Nie wiadomo, czy jakikolwiek inny gatunek istot żyjących potrafi w ten sposób kontrolować własne sygnały na zasadzie sprzężenia zwrotnego; to jednak, że potrafią to robić ludzie, jest rzeczą niezmiernie ważną. IX. Wyspecjalizowanie Jest to cecha definiowana za pomocą behawiorystycznego pojęcia "wyzwalania", polegającego na bezpośrednim wpływie jednego organizmu na zachowanie saę -drugiego. O sygnale mówi się, że jest wysoce wyspecjalizowany, jeżeli jego bezpośrednie następstwa fizyczne i jego wpływ na zachowanie organizmu odbierającego nie są ze sobą funkcjonalnie powiązane. Tak np. nakrywanie stołu na oczach rodziny skłania ją do zajęcia miejsc przy stole tak samo, jak uczyniłaby to wypowiedź [Za chwilę kolacja]; ale o nakrywaniu stołu mówi się, że jest funkcjonalnie powiązane ze swoim wynikiem, czego o wypowiedzi powiedzieć nie można. Hockett twierdzi, że wyspecjalizowanie jest stopniowalne i że o języku można tylko powiedzieć, 84 iż "wykazuje wyspecjalizowanie znacznie bardziej rozległe, niż znane przykłady zachowania się zwierząt" (1958, 5'79). Niewątpliwie lepiej byłoby powiedzieć (jak postaramy się wykazać przy omawianiu semantyki behawiorystycznej w rozdziale 9), że w ogóle pojęcie wyzwalania da się zastosować tylko do niewielkiej części naszego zachowania językowego i że to właśnie jest bardziej charakterystyczną cechą języka, niż stopień wyspecjalizowania w wypadkach, kiedy o wyzwalaniu może być mowa. X. Przekazywanie drogą kulturową Jest to przeciwieństwo przekazywania genetycznego, polegające na tym, że zdolność do mówienia określonym językiem przechodzi z jednego pokolenia na drugie przez uczenie się, a nie przez instynkt. Nie musimy się tn zastanawiać nad tym, czy może znajomość bardziej ogólnych cech struktury gramatycznej jest przekazywana genetycznie, a nie kulturowo (por. 3.5). Nawet zwolennicy najśmielszej postaci hipotezy głoszącej, że dzieci rodzą się ze znajomością pewnych powszechnych zasad decydujących o strukturze języka (por. Chomsky 1965), muszą się liczyć z tym, że strukturę określonego języka opanowujemy w znacznej części przez uczenie się. Jednocześnie trzeba podkreślić, że zachowanie sygnalizacyjne innych gatunków istot żyjących, uważane niegdyś za czysto instynktowne, jest, jak obecnie wiadomo, nabywane dzięki połączeniu instynktu z uczeniem się. Wykazano np., że choć ogólny schemat śpiewu zięby jest dyktowany instynktem, to jego szczegółowy rozwój i postęp zależy od posiadanej przez danego ptaka możliwości przysłuchiwania się śpiewowi innych dorosłych zięb. Różnica więc między językiem a pozaludzkimi systemami semiotycznymi, jeśli chodzi o przekazywanie drogą kulturową, nie jest zbyt ostra. XI. Wyuczalność Cecha ta pozwala każdemu człowiekowi, niezależnie od rasy i pochodzenia, nauczyć się w dzieciństwie równie dobrze każdego języka - jeśli tylko nie przeszkadza mu w tym jakaś wada fizyczna lub psychiczna i jeśli próbki danego języka docierają do niego w stosownych warunkach środowiskowych. Podobnie jak w wypadku przekazywania drogą kulturową, trudno jest rozstrzygnąć, w jakim stopniu tak rozumiana wyuczalność cechuje systemy 85 semiotyczne pozaludzkie. Niektóre ptaki umieją naśladować śpiew inr gatunków; wiemy też obecnie, że w śpiewie pewnych gatunków istr jak gdyby dialekty zależne od tego, w jakiej wspólnocie ptaki się legną i dorastają. Wydaje się zatem jasne, że przynajmniej śpiew ptaków wyka w pewnym stopniu cechę wyuczalności (por. Thorpe 1972). XII. Samozwrotność Cechę tę już omawialiśmy (por. 1.2). Tu trzeba tylko dodać, że - o ile . wiadomo - nie jest ona właściwa żadnemu systemowi semiotycznemu pozaludzkiemu. Trudno byłoby zresztą wyobrazić sobie samozwrotne użycie systemu, który by nie miał, jak język, funkcji opisowej, lecz tylko ekspresywną lub socjalną. XIII. Nadużywalnośe (prevarication) Przez nadużywalność * rozumiemy możliwość użycia systemu semiotycznego w celu zmylenia lub zdezinformowania odbiorcy. Wielu autorów ; uważa, że właśnie nadużywalność wraz z samozwrotnością' najwyraźniej odróżnia język jako system semiotyczny od wszystkich innych systemów sygnalizacyjnych. Zdarzały się jednak spory co do występowania nadużywalności w zachowaniu pewnych ssaków i ptaków. Czy wabienie jednego gatunku w pułapkę przez drugi za pomocą sygnałów uspokajających jest oszukiwaniem, czy nie? Czy zachowanie się ptaka, który symuluje kontuzję i prowokuje napastnika do ścigania go w kierunku oddalającym się od gniazda, uprawnia do użycia terminu "nadużywalność"? Już samo to, że można zadawać takie pytania, przypomina nam raz jcszcze, że w badaniach nad sygnalizacją zwierzęcą obowiązuje czysto zewnętrzne opisywanie zjawisk z wyłącznym powoływaniem się na obserwowalne zachowanie się . nadawcy i odbiorcy: Natomiast przy badaniu sygnalizacji ludzkiej narzucenie sobie takich bezpodstawnych i niepotrzebnych ograniczeń oraz zasadnicze unikanie wszelkiego odwoływania się do przekonań i zamierzeń byłoby ogłupiające. Ponadto można by twierdzić, że nadużywalność jest cechą właściwą nie systemowi semiotycznemu jako takiemu, lecz zachowaniu i zamiarom jego użytkowników. Hockett w swoim pierwotnym opisie definicyjnych 86 właściwości języka objął zjawiska, które później miały zostać zaliczone do objawów nadużywalności, zakresem pojęcia zdalności. Stwierdził np., że dziecko płacze z głodu tylko wtedy, kiedy jest rzeczywiście głodne, podczas gdy sygnał językowy /Jestem głodny] można nadać bez względu na to, czy się jest głodnym, czy nie (I958, 354n). W tym przykładzie termin zdalność budzi podejrzenie, że został użyty - behawiorystycznym zwyczajem - zamiast dokładniejszego terminu "niezależność od bodźca" (freedom from stimulus control, por. 5.3). Niezależność taka jest prawdopodobnie koniecznym warunkiem kłamstwa i oszustwa w ścisłym znaczeniu tych słów; jest więc również warunkiem nadużywalności języka. Tym samym omówiliśmy mniej lub bardziej szczegółowo wszystkie cechy definicyjne zalecane przez Hocketta jako kryteria klasyfikacji systemów semiotycznych (z wyjątkiem cech dotyczących przewodu przekazowego). Najoczywistszym wnioskiem z naszych rozważań jest to, że każda klasyfikacja oparta wyłącznie na liczbie tych cech właściwych poszczególnym systemom jest teoretycznie niezbyt obiecująca.. Duża część tych cech jest definiowana tak ogólnie (żeby nie powiedzieć: ogólnikowo), iż raczej ukrywa, niż odsłania uderzające różnice między językami a pozaludzkimi systemami sygnalizacyjnymi. To zaś, czy dany system ma daną cechę, czy też jej nie ma, bywa, jak widzieliśmy, często niepewne. Badacze, którzy stosowali omówiony tu schemat klasyfikacyjny, dostrzegali te problemy, lecz nie kładli na nie dostatecznego nacisku. Zapewne częściowo dlatego klasyfikacja zwierzęcych systemów sygnalizacyjnych oparta tylko na występowaniu lub braku wymienionych cech definicyjnych nie odpowiada zupełnie biologicznej klasyfikacji gatunków według stopnia ich ewolucji (por. Hinde 1972, 93). Być może jednak wynika to z niedostatecznej subtelności klasyfikacji według cech definicyjnych. Kto wie nawet, czy zasadą klasyfikacji lepszą od omówionego tu wykazu dość luźnych cech nie byłby właściwy poszczególnym systemom semiotycznym stopień skomplikowania gramatycznego i mniejsza lub większa róźnorodność wyrażalnych znaczeń. 3.5. Pochodzenie języka We wszelkich rozważaniach nad językiem przeprowadzanych z punktu widzenia semiotycznego nieodparcie nasuwa się pytanie, czy można dowieść, a przynajmniej z pewnym prawdopodobieństwem przyjąć, że język 87 p w znanej nam postaci rozwinął się z jakiegoś pozajęzykowego systemu sygnalizacyjnego. Sprawę tę możemy tu omówić tylko bardzo krótko (pot Heweś 1973; Liebermann 1974-1975). Ludzie dyskutują o pochodzeniu języka od najdawniejszych czasów t; Już na długo przed ukazaniem się Pochodzenia gatunków Darwina (1859)::;` uczeni wysuwali teorie głoszące pochodzenie języka z takich systemów komunikacji pozasłownej, jak instynktowne wykrzykniki uczuciowe, gesty, rytmiczne śpiewy zbiorowe itd. Dopiero jednak dzieło Darwina wraz z za- ' wartymi w nim domysłami co do pochodzenia języka stało się pod koniec :' XIX wieku szczególnie silnym bodźcem do prób skonstruowania ewolucyjnej teorii pochodzenia języka. W owych czasach językoznawstwo znajdowało ' się pod silnym wpływem teorii ewolucji. Natomiast od jakichś pięćdziesięciu lat większość lingwistów raczej nie interesuje się pochodzeniem języka. Jest tak po prostu° dlatego, że w żadnym z tysięcy języków znanych z czasów obecnych lub dawniejszych niepodobna znaleźć śladów ewolucji ze stadium prostszego do bardziej skomplikowanego. Byłoby nam może łatwiej rozważać pochodzenie języka, gdybyśmy mieli zrozumiałe zapisy sposobów porozumiewania się stosowanych przez dawniejsze gatunki człowiekowatych. W istniejącym stanie rzeczy większość językoznawców uważa to zagadnienie za nierozwiązalne, a ponadto za zupełnie nieważne ` ani dla ogólnej teorii struktury języka, ani dla opisu poszczególnych języków za pomocą aparatu pojęciowego takiej teorii. Inaczej mówiąc, wobec ewolucyjnych hipotez pochodzenia języka większość językoznawców zajmuje stanowisko agnostyczne. Niechaj psychologowie, biologowie; etnologowie i inni twierdzą, jeśli chcą, że język musiał się rozwinąć z jakiegoś pozajęzykowego systemu sygnalizacyjnego; językoznawca odpowie; że na poparcie tego poglądu brak faktycznych dowodów w samym języku. Być może jednak, że w rozważaniach nad pochodzeniem języka wolno się oprzeć na dwu innych rodzajach dowodów: na argumentach czerpanych ` z badań nad językiem dzieci oraz na porównaniach struktury i funkcji języka przeprowadzanych między językiem a sygnalizacją niejęzykową. Do opanowywania języka przez dzieci wrócimy za chwilę. O dowodach drugiego typu wspominaliśmy już w poprzednich punktach niniejszego rozdziału. Problem polega na tym, jak je oceniać. Jednym z faktów wciąż podkreślanych w niniejszym rozdziale jest brak w zachowaniu językowym wyraźnej różnicy między tym, co czysto językowe, a tym, co pozajęzykowe, oraz możliwość wykrycia również w sygnalizacji pozajęzykowej (ludzkiej i pozaludzkiej) wielu spośród funkcji semiotycznych przejawiających się w za chowaniu językowym (zwłaszcza tych, które zaklasyfikowaliśmy jako -ekspresywne i socjalne, a nie opisowe): Czy ze ścisłego splatania się językowych i pozajęzykowych cech języka oraz z tego, że pewne aspekty znaczenia (lub znaczącości) są wspólne językowi x niejęzykiem, wypływa wniosek; . że ten pierwszy rozwinął się z drugiego? Oczywiście nie. Wobec braku wszelkiego wyjaśnienia tego, co rozumie się przez rozwój, i tego, jaki miałby być mechanizm owej ewolucji języka z niejęzyka, argumenty czerpane z funkcjonalnych i strukturalnych podobieństw między komunikacją słowną a pozasłowną są czysto poszlakowe: nie sprzeciwiają się powstaniu tej pierwszej z tej drugiej, lecz go nie dowodzą. Równie możliwe jest, że składnik słowny języka pochodzi zupełnie skądinąd, a jego splot ze składnikiem pozasłownym jest wynikiem późniejszego stopniowego rozwoju. A priori obie hipotezy są równie przekonujące. W związku z tym ważna jest sprawa głosowości języka. Wyobraźmy sobie, że odkryliśmy nagle społeczność ludzką nie posługującą się głosem (poza odruchami głosowymi i ograniczonym zbiorem sygnałów ekspresywnych, będących objawami takich stanów uczuciowych, jak gniew, strach, podniecenie seksualne itp.), lecz porozumiewającą się za pomocą skomplikowanego systemu gestów. Wyobraźniy sobie dalej, że w wyniku analizy okazało się, iż gesty te mają taką samą (lub podobnie skomplikowaną) strukturę gramatyczną, jak nasze języki mówione, że są używane w tych samych lub podobnych funkcjach komunikatywnych i wykazują różne inne cechy uważane za charakterystyczne dla języka w odróżnieniu od innych systemów semiotycznych: arbitralność, dwustopniowość, produktywność, nieciągłość. W obliczu takiego hipotetycznego odkrycia powiedzielibyśmy na pewno, ie społeczność ta posiada język. Języki bowiem, a przynajmniej ich składnik słowny, można rozważać niezależnie od substancji, w której się pierwotnie i z natury przejawiają (3.3); a jak widzieliśmy, języki pisane wykazują już dziś pewien stopień niezależności jako jeden z głównych środków komunikacji międzyludzkiej. Niezależność taka cechuje również różne języki gestykulacyjne używane w rozmaitych kulturach przez głuchoniemych; chociaż wiele spośród nich, podobnie jak pismo, powstało pierwotnie z języków mówionych. Przy wszelkim porównywaniu sygnalizacji ludzkiej ze zwierzęcą lub ludzkiej sygnalizacji słownej z pozasłowną należy pamiętać o tym, że ludzie potrafią na ogół łatwo i skutecznie nauczyć się dość wiernego przenoszenia słownej części języka nie tylko w inny przewód, lecz także w inną substancję (por:. 3.3). Ta przekładalność substancjalna * języka jest jego cechą definicyjną co 88 - 88 najmniej równie ważną, jak jego wyuczalność (por. 3.4). .Jak wykazał Householder (1971, 34 i n.), nie na wiele przyda się definicja języka wiążąca go w sposób konieczny, a nie tylko faktyczny, z mową. Czy nie można - zapytamy - wyobrazić sobie grupy, która by się oderwała od trzonu naszego społeczeństwa i wyrzekła się wszelkiego używania języka mówionego? W jakim sensie język pisany lub gestykulacyny tej grupy byłby jeszcze zależny od języka mówionego, z którym pozostałby w związku w pozostałej części społeczeństwa? Czy nie mógłby się wtedy rozwijać samodzielnie ? I czy można by było uczyć go dzieci bez uprzedniego ', nauczania odpowiedniego języka mówionego? Odpowiedź na te pytania , jest na razie niejasna. Znana jest jednak pewna liczba faktów, które mogą na nią wpłynąć. Niektórzy - zwłaszcza Lennerg (1967) - twierdzą, że język jest ` zjawiskiem swoistym dla gatunku ludzkiego, opartym na jego szczególnych i skłonnościach biologicznych, nie występujących u innych zwierząt. Wiele faktów anatomicznych i fizjologicznych wskazuje na to, że ludzie są jak gdyby predestynowani do wytwarzania i odbioru mowy. Zauważono, że e aparat głosowy pozostałych naczelnych, najbliżej spokrewnionych z człowiekiem, jest szczególnie źle przystosowany do produkowania dźwięków mowy i że zwierzęta te (w jaskrawym przeciwieństwie do niektórych gatunków ptaków) posługują się normalnie tylko niewielką liczbą sygnałów głosowych. Wszystkie dzieci w toku opanowywania języka przechodzą pewien ustalony ciąg rozwojowy. Pierwszym stadium tego ciągu jest gaworzenie, cechujące się wytwarzaniem stosunkowo licznego zbioru różnych dźwięków; w tym też stadium dziecko zaczyna opanowywać schematy prozodyczne swojego ojczystego języka. Toteż dziecko jest chyba w momencie urodzenia wyraźnie przystosowane fizjologicznie do posługiwania się głosem; jest jak \gdyby genetycznie predysponowane do wypróbowywania . $szerokiej skali dźwięków mowy oraz do wyrabiania i wydoskonalania w sobie władzy nad schematami dźwiękowymi języka, który słyszy wokół siebie. Jest też rzeczą udowodnioną, że dzieci potrafią się nauczyć języka nawet , ,wtedy, kiedy są od urodzenia dotknięte głuchotą, ślepotą i różnymi innymi ' upośledzeniami fizycznymi. Przemawia to dobitnie za hipotezą, w myśl i której wszystkie dzieci wykazują silny pęd do opanowania języka, podobnie jak innych systemów zachowania się używanych w społeczeństwie, w którym się wychowują. Również i to, że w dzieciństwie występuje pewien okres f krytyczny, kiedy mózg jest niejako nastawiony na język, oraz to, że jeśli język nie zostanie opanowany w tym okresie, może w ogóle nie zostać 1 stosownie przyswojony, wskazuje (jeżeli jest prawdą) na to, iż pęd i zdolność do nauczenia się ,głównego w społeczeństwie systemu porozumiewawczego są dziecku wrodzone. Podsumowane tu argumenty świadczą o tym, że ludzie są biologicznie dysponowani: i. do posługiwania się głosem i 2. do porozumiewania się. Argumenty te nie dowodzą natomiast - wbrew ich częstej interpretacji że ludzie są genetycznie zaprogramowani do uczenia się języka mówionego. W zasadzie bowiem jest możliwe, że predyspozycja do używania głosu i predyspozycja do porozumiewania się nie są ze sobą genetycznie związane. Twierdzono również niedawno, że język rozwinął się raczej z systemu gestów ręcznych i dopiero później został skojarzony z użyciem głosu, a nie powstał bezpośrednio z dość ograniczonego zbioru sygnałów głosowych występujących u innych ssaków (por. Hewes 1973). Zalety biologiczne substancji fonicznej w warunkach, w jakich żyli dawni ludzie, są oczywiste i były często wymieniane: sygnały głosowe, w odróżnieniu od wzrokowych, można nadawać równie dobrze w nocy, jak we dnie; nie zatrzymują ich drzewa, skały itp., znajdujące się między nadawcą a adresatem; można je przekazywać jednocześnie całej grupie adresatów rozsianych na dużej przestrzeni; wreszcie ich wytwarzanie nie koliduje z innymi czynnościami. Zgromadzone dotychczas fakty neurofizjologiczne nie są jednoznaczne. Wiadomo od dawna, że mózg ludzki różni się od mózgu wyższych małp swoją wielkością i większym rozwojem okolic skroniowych, zwłaszcza w lewej półkuli; wysunięto też hipotezę, że rozwój lewej półkuli jest przyczynowo związany z ewolucją języka. Jeśli chodzi o odbiór mowy, to jej składnik słowny jest rzeczywiście przetwarzany zazwyczaj przez lewą półkulę - z tym jednak, że cechy prozodyczne sygnałów głosowych mogą być równie dobrze interpretowane przez obie półkule. Dane wzrokowe, natomiast przetwarza półkula prawa. Wydaje się również, że w gramatycznym i semantycznym przetwarzaniu wypowiedzi biorą udział obie półkule, a1e znowu w sposób poniekąd wyspecjalizowany, ponieważ półkula prawa jest zdolna do interpretowania wyrażeń dotyczących obiektów konkretnych, a tylko lewa potrafi interpretować wyrażenia bardziej abstrakcyjne. Jeżeli tak jest, to potwierdza to stanowczo hipotezę, w myśl której ewolucja języka łączy się ze zjawiskiem dominacji mózgu. Wynika stąd jednak również, że przetwarzanie wypowiedzi językowych nie odbywa się wyłącznie w tak zwanym często ośrodku mowy w lewej półkuli. Ciekawe, że dominacja mózgu jest szczególnie ważna w odniesieniu do tego, co na innej podstawie nazwaliśmy najbardziej "językową" częścią języka-częścią odznacza 91 jąeą się takimi cechami definicyjnymi, jak arbitralność, nieciągłość; produktywność i dwustopniowość, składającymi się na złożoność i elastyczność '; systemu semiotycznego; częścią łatwo przenośną z jednej substancji w drugą; ' x częścią o funkcji opisowej. Dominacja mózgu jest jednak najwidoczniej istotna również dla ,rozwoju ogólnych zdolności poznawczych człowieka. Mówiąc, że między dominacją mózgu a ewolucją języka zachodzi związek, stwierdzamy może tylko to, że ewolucja języka zależy od ewolucji zdolności poznawczych człowieka. Nie byłoby to twierdzenie zbyt odkrywcze Wspomnieliśmy wyżej o stosunkowo stałym ciągu rozwojowym,. jaki przeżywa dziecko w tojcu opanowywania języka, oraz o tym, że pierwsze stadium tego ciągu, rozpoczynające się mniej więcej w trzy miesiące po urodzeniu, jest nacechowane gaworzeniem. Stadium drugie, które rozpoczyna się pod koniec pierwszego roku życia, jest okresem mowy holofrastycznej *, złożonej z nie rozczłonkowanych gramatycznie wypowiedzi jednowyrazowych. Po tym stadium następuje w ciągu drugiego roku wytwarzanie prostych wypowiedzi dwuwyrazowych i trójwyrazowych o tzw. charakterze telegraficznym, bez wyraźnego oznaczania takich angielskich rozróżnień gramatycznych jak czas, liczba, rodzajnik określony i nieokreślony. W ciągu drugiego i trzeciego stadium nauki języka dziecko stopniowo doskonali swoje opanowanie systemu segmentalnych rozróżnień fonologicznych, użytkowanych w języku mówionym. Dopiero wtedy, kiedy osiąga trzecie stadium rozwoju, można powiedzieć, że opanowało swojego rodzaju język. Być może jednak, że dziecko potrafi rozpoznawać dźwięki i intepretować pewne rozróżnienia , gramatyczne w mowie dorosłych na długo przedtem, zanim w swej własnej produkcji językowej wykaże zdolność stosowania tych samych różnic fonologicznych i gramatycznych. Jeśli tak jest (na zasadzie przemienności i całkowitego sprzężenia zwrotnego, 3.4), to wolno może wysunąć stąd wniosek, że w pierwszych stadiach opanowywanie przez dziecko systemu językowego wyprzedza poniekąd rozwój jego mechanizmów wytwarzania mowy; otóż pewne okoliczności przemawiają za takim właśnie ujęciem. W każdym razie opanowywanie języka rozpada się chyba na pewno na szereg oddzielnych stadiów. la Częściowe omówienie tych spraw przynoszą Caplan i Marshall (1975), Dimond i Beaumont (1974), L.enneberg (1967), Schmitt i Worden (1974), Vhitaker (1971). la Na temat opanowywania języka przez dzieci istnieje rozległa i wciąż rosnąca literatura; por. Bates (1976), Brown (1973), CIark (1977), Ferguson i Slobin (1973), Flores d'Arcais i Levelt (1970), Greenfield i Smith (1974), Hayes (1970), Huxley i Ingram (1972), Mc Neill (1970), Moore (1973), Slobin (1971). 92 Mniej pewne jest na razie to, czy opanowanie języka przez dziecko następuje niezależnie od jego ogólnego rozwoju poznawczego, oraz czym się tłumaczy niezdolność innych istot żyjących do przekroczenia pewnego stadium opanowania języka: czy niemożnością osiągnięcia pewnego poziomu poznania, czy też brakiem specyficznego wrodzonego uzdolnienia językowego. Chomsky (1968, 1976) twierdzi stanowczo, że strukturą gramatyczną wszystkich języków ludzkich rządzi wysoce swoisty zbiór zasad i że dziecko rodzi się z predyspozycją do wykrywania tych zasad w jakimkolwiek języku, z którym spotka się w okresie krytycznym. Siłę tego argumentu zmniejsza jednak to, że językoznawcy nie są bynajmniej zgodni co do powszechności zasad struktury gramatycznej. Że gramatyka każdego języka jest formalnie bardzo skomplikowana, to rzecz bezsporna; może też rzeczywiście na jakimś bardzo wysokim stopniu ogólności wszystkie podobieństwa języków można wytłumaczyć podobieństwem ich funkcji semiotycznych oraz wspólnością ludzkich zdolności poznawczych. Warto w związku z tym podkreślić, że wielu badaczy dopatruje się odpowiedniości między ciągiem rozwojowym w opanowywaniu języka a stadiami rozwoju poznawczego, wyróżnianymi przez takich psychologów, jak Piaget (1923). Wielokrotnie usiłowano uczyć szympansy języka mówionego, ale próby te były uwieńczone niewielkim powodzeniem. W ramach jednego z najlepiej znanych doświadczeń młody szympans imieniem Viki po sześciu latach intensywnej nauki potrafił wytwarzać tylko cztery sygnały głosowe podobne do wyrazów angielskich (Hayes 1955). Nieco później przeprowadzono ze znacznie większym powodzeniem dwie dalsze próby, w tym jedną z szympansicą imieniem Washoe i z następnym pokoleniem szympansów, która z nią kontaktowano, drugą zaś z szympansicą Sarą (Premack 1970). W żadnym jednak z obu tych wypadków nie uczono zwierząt języka mówionego; obecnie bowiem, jak wspomnieliśmy wyżej, uważa się, że aparat głosowy wyższych naczelnych pozaludzkich nie nadaje się do wytwarzania dźwięków mowy i żę może tylko tym tłumaczy się dotychczasowe fiasko prób uczenia ich języka. Szympansicę Washoe nauczono systemu gestów używanych w Stanach Zjednoczonych przez ludzi głuchych i zwanego "American Sięn Language". W odróżnieniu od innych systemów używanych przez głuchoniemych nie jest on oparty na ruchach palców, a zasady łączenia gestów rąk w wypowiedzi różnią się od zasad gramatycznego łączenia wyrazów angielskich. Po około trzech latach Washoe władała słownikiem liczącym 87 znaków i umiała z nich poprawnie tworzyć około 300 połączeń dwuznakowych, z których wielu chyba nigdy przedtem nie widziała. 'tworzyła również pewną liczbę wypowiedzi dłuższych. Drugie pokolenie szympansów, poczyniło jeszcze bardziej uderzające postępy. Drugą szympansicę, Sarę, uczono słownika złożonego ze stu płytek plastikowych różnej wielkości, kształtu i barwy, ich kojarzenia ze znaczeniami odpowiadającymi rzeczownikom własnym, pospolitym, czasownikom, przymiotnikom i przysłówkom oraz ich łączenia w ciągi w sposób . zgodny ze strukturą składniową, zaprojektowaną przez eksperymentatorów. Sara, podobnie jak Washoe, potrafiła tworzyć poprawne połączenia, których poprzednio nie widziała. Obie szympansice zatem wykazały zdolność opanowania systemu semiotycznego o pewnej strukturze gramatycznej i pewnym stopniu produktywności. Rozstrzygnięcie, czy ich zdolności językowe różnią się od ludzkich ilościowo, czy jakościowo, zależy zapewne w dużym stopniu od sposobu definiowania terminu język. Żaden z obu systemów wyuczonych przez szympansy nie odznaczał się taką złożonością gramatyczną, jak systemy językowe używane przez dorosłych ludzi. Nie różniły się one jednak znacznie od systemów językowych małych dzieci ani od "American Sięn Language" w postaci stosowanej przez jego biegłych i dorosłych użytkowników. Dotyczy to zwłaszcza sygnalizacyjnego zachowania się Sary. Co ciekawsze, wypowiedzi szympansów są gramatycznie i semantycznie podobne do wypowiedzi dzieci w opisanym wyżej trzecim stadium opanowywania języka. Wielokrotnie wyrażano przypuszczenie, że w wypowiedziach dzieci w tym okresie można wyróżnić częściowo znaczenia ekspresywne i socjalne, częściowo zaś niewielki zbiór specyficznych znaczeń strukturalnych (znaczenie przywołania, życzenia, cechy, miejsca, wykonawcy itp.), tak iż jedno połączenie wyrazów może w różnych kontekstach odpowiadać różnym znaczeniom strukturalnym (por. Bloom 1973). Otóż niektórzy twierdzą, że te same znaczenia strukturalne można wyróżnić w wypowiedziach szympansów, które w oderwaniu od kontekstu wykazują taką samą niejednoznaczność czy nieoznaczoność, jak wypowiedzi dzieci. Brown (1970) wiąże zbiór znaczeń strukturalnych koniecznych do analizy dwuwyrazowych i trójwyrazowych wypowiedzi dziecięcych z inteligencją uczuciowo-ruchową, postulowaną przez Piageta (por. Sinclair 1972, 1973), którą posiadają być może nie tylko ludzie, lecz także zwierzęta, i która u niemowlęcia rozwija się w ciągu wielu miesięcy na skutek jego wzajemnego oddziaływania z ożywionymi i nieożywionymi elementami środowiska. Wynikałoby stąd, że najwcześniejsze stadia rozwoju językowego, i tylko one, zależą od inteligencji czuciowo-ruchowej, a więc że po niektórych 94 gatunkach zwierząt można się spodziewać osiągnięcia tych najwcześniejszych stadiów, ale nie ich przekroczenia. Ze względu na paralelizmy strukturalne i funkcjonalne stwierdzone między pozasłowną komunikacją ludzką (łącznie z pozasłownym składnikiem języka) a systemami sygnalizacyjnymi zwierząt można chyba posunąć się dalej i wyrazić przypuszczenie, że na ogół komunikacją pozasłowną kieruje inteligencja czuciowo-ruchowa, że natomiast język w swej całkowicie rozwiniętej postaci, choć nadal oparty na podstawie, czuciowo-ruchowej, wymaga zdolności poznawczej wyższego typu. Hipoteza ta byłaby chyba zgodna ze zjawiskiem dominacji mózgu i z tym, co wiemy obecnie o roli półkul mózgowych w zachowaniu językowym. W każdym razie możliwość paralel między zachowaniem sygnalizacyjnych dzieci i szympansów stawia pod znakiem zapytania poglądy tych, którzy twierdzili, że między sygnalizacją ludzką a pozaludzką istnieje przepaść nie do wypełnienia.l4 Z naszych rozważań nad ewolucją języka oraz z poprzedniego porównania słownego składnika języka z pozasłownym wypływa jednak jeszcze inny, ważniejszy wniosek. Okazuje się mianowicie, że jeśli na pytanie, czy język rozwinął się z jakiegoś pozasłownego systemu sygnalizacyjnego, nie można odpowiedzieć, to nie dlatego, że brak nam danych, ale dlatego że pytanie jest sformułowane nie dość precyzyjnie. Mimo braku ostrej granicy między sygnalizacją ludzką a pozaludzką oraz między językiem a niejęzykiem przynajmniej niektóre cechy języka ludzi dorosłych, związane z jego złożonością gramatyczną i funkcją opisową, są chyba, jak widzieliśmy, właściwe wyłącznie językowi, a ściślej - jego składnikowi słownemu. Jeśli zdecydujemy się uznać te cechy za definicyjne, to możemy twierdzić, że języki różnią się zasadniczo i jakościowo od wszystkich innych systemów sygnalizacyjnych. Możemy jednak z równym powodzeniem sformułować taką definicję języka, w myśl której różni się on od niejęzyka tylko ilościowo, ' Oczywiście sprawa jest w wysokim stopniu sporna. W tekście powiedziałem, jak mi się wydaje, tylko tyle, ile nakazuje ostrożność. Dalszy, w tej chwili niemożliwy do przewidzenia rozwój badań z zakresu neurofizjologii lub etologii może niewątpliwie gwałtownie przeważyć szalę opinii naukowej w jednym lub drugim kierunku. Pisząc niniejszy fragment, korzystałem obficie ze stosunkowo niewielu źródeł o dość ogólnym charakterze. Poza wymienionymi w tekście lub w poprzednich odsyłaczach użyteczne okazały się następujące opracowania, które mogą służyć niefachowcowi jako wprowadzenie: Adams (1972), Bateson i Klopfer (1974), Bower (1974), Iłinde (1972), Sebeok ° (1968, 1974),`Sebeok i Ramsay (1969), Whitaker (1971). Niektóre problemy filozoficzne omawia Chomsky (1968, 1972), Cooper 1973), Hook (1969) i Sampson (1975). a nie jakościowo. O tej czysto definicyjnej stronie zagadnienia należy pamiętać, kiedy się rozważa problem, czy język jest właściwy wyłącznie gatunkowi ludzkiemu. Ponadto bez względu na definicję języka nie trzeba zapominać o tym, że w swoim codziennym użyciu przypomina on pod wieloma względami inne rodzaje ludzkich i zwierzęcych zachowań sygnalizacyjnych. Racjonalistyczne ujęcie semantyki, ograniczone do opisowej funkcji języka i do jego składnika słownego, umożliwia tylko bardzo niedokładny opis języka jako systemu semiotycznego. Celem niniejszego rozdziału było właśnie podkreślenie tego stanu rzeczy - bez jednoczesnego , negowania faktu, że funkcja opisowa jest-dla języka najbardziej charakterystyczna, choć nie podstawowa. Semiotyka 4.1. Oznaczanie Znaczenie wyrażeń językowych opisuje się zazwyczaj z pomocą pojęcia oznaczania (signification) * : inaczej mówiąc, wyrazy i inne wyrażenia uważa się za znaki *, które w pewnym sensie oznaczają * inne rzeczy. To, - czym są te inne rzeczy, jest od dawna przedmiotem sporu. Wygodnie jest mieć naturalne określenie wszystkiego, co znak oznacza.; toteż w ślad za niektórymi autorami będziemy w tym celu używali łacińskiego terminu . sy8nfkat *. Wielu badaczy, omawiając pojęcie oznaczania, odróżnia bądź to znaki od symbolów, bądź sygnały od symptomów. Niestety jednak między poszczególnymi autorami brak zgody co do definicji tych terminów. Tak np. Ogden i Richards (1923, 23) wyróżniają symbole jako "takie znaki, za których pomocą ludzie komunikują się ze sobą", podczas gdy Peirce (1940, r 104), który również traktuje symbole jako podklasę znaków, definiuje je na podstawie konwencjonalnego charakteru ich związku z sygnifikatem. Tak samo postępuje Miller (1951, . Natomiast Morris (1946, 23-3'n, który pod pewnymi względami idzie ściśle za Peirce'em, mówi, że "symbol jest to znak... funkcjonujący jako namiastka innego znaku, którego jest synonimem" i że. "wszystkie znaki nie będące symbolami są sygnałami". . Buhler (1934, 24-33) określa wypowiedź jako symptom tego, co zachodzi w umyśle-nadawcy, i jako sygnał dla obiory (por. Ullmann 1957, 68; 1962, 12). Cherry (1957, 7) używa wyrazu znak na oznaczenie "wszelkiego zdarzenia fizycznego używanego w komunikacji", zachowując termin symbol na określenie "symboli religijnych i kulturowych, zrozumiałych tylko ' t - Semantyka 1 97 w konkretnych kontekstach historycznych" a więc takich :, symboli jak korona, krzyż lub Wuj Sam. i Jak widać z tych różnych definicji terminów znak, sygnał, symbol i symptom, żaden z nich nie ma w literaturze jednego ustalonego znaczenia. J Terminal,* wprowadziliśmy już poprzednio na oznaczenie wszystkiego, co jest przekazywane takim. czy innym przewodem komunikacyjnym i co odbiorca może zinterpretować. Jako kodujące pewien komunikat (rozdział 2). W tym też znaczeniu będziemy używać tego terminu również i nadal. Jak widzieliśmy, wypowiedzi językowe (czyli wytwory aktów wypowiedzi) są sygnałami, które można grupować jako okazy tego samego typu (1.4, 1.6). Przyjmujące chwilowo pogląd, że wszelka komunikacja odbywa się za pomocą znaków, możemy powiedzieć, że komunikaty są znakami, które mogą, choć nie muszą, składać się z prostszych znaków Sygnały zatem kodują znaki. Oznaczanie opisuje się zazwyczaj jako relację trójczłonową, którą można dalej zanalizować na dwie relacje dwuczłonowe. Analizę taką ilustruje u Ogdena i Richardsa (1923, 11), oraz u wielu innych autorów piszących o semantyce i komunikacji, diagram w kształcie trójkąta. Na rys. 2 wierzchołki trójkąta oznaczyliśmy literami. W literaturze używane są różne terminy; na razie nazwiemy A znakiem *, B pojęciem (concept)* a C sygnifikatem *. A 1 Jest to tylko niewielki wybór bibliografii, por. również Bolinger (1957J, Barthes (1964), Buyssens (1943), Fco (1971), Greimas i in. (1970), Guiraud (1971), Langer (1942), Moumin (1970), Mulder i Hervey (1972), Prieto (196, Spang-Hanssen (1945). Ciekawe, że hinduskie teorie oznaczania pod wieloma względami przypominały lub wyprzedzały teorie zachodnie; por. Kunjunni Raja (1963). 98 / Jest to zgodne przynajmniej z jedną tradycyjną analizą oznaczenia - z tą; którą wyraża np. scholastyczna maksyma: "Vox sięnificat (rem) mediantibus cońceptibus"' (por. Ullmann, 1957: 71). Można to przetłumaczyć: "Wyraź oznacza (rzecz) za pośrednictwem pojęć". Łacińskie vox jest ustalonym terminem na oznaczenie dźwięku fonicznego - zazwyczaj wyrazów rozpatrywanych tylko z punktu widzenia formy (a zwłaszcza formy mówionej); używano go jednak niekiedy, dość niekonsekwentnie, w odniesieniu do form wyrazowych, leksemów lub wyrażeń (...). W obecnym kontekście będziemy interpretowali termin vox jako oznaczający leksemy. Należy ponadto podkreślić, że również pomiędzy autorami używającymi terminu sygnifikat zachodzi pewna rozbieżność w jego interpretacji. Morris np. (1946) za sygnifikat A uważa B, a nie C, które nazywa denotatem * A. Nie będziemy wnikać w te różnice terminologiczne ani w nieco odmienne ujmowanie pojęcia oznaczania, na którym są one oparte. Nie będziemy się również zajmować rozszerzonymi ujęciami trójczłonowej analizy oznaczania, w którym jako oddzielny składnik występuje użytkownik znaku lub kontekst, w jakim znak zostaje użyty. Na pośredniość relacji między leksemem (A) i jego sygnifikatem (C), zachodzącej poprzez pojęcie (B), wskazuje w wykresie przerywana linia AC w odróżnieniu od ciągłych linii AB i BC. Ten chwyt graficzny zapożyczyliśmy od Ogdena i Richardsa. Zanim rozważymy ich analizę bardziej szczegółowo, zaznaczmy, że w pewnych tradycyjnych ujęciach zarówno AB jak i BC przedstawiają relacje oznaczania, przy czym pojęcie jest oznaczane przez leksem, a rzecz przez pojęcie. Wspomnieliśmy już, że Ogden i Richards rozróżnili szereg znaczeń terminu znaczenie. Szczególnie interesowały ich . nieporozumienia i . mylne interpretacje; sądzili, że dużą ich część powoduje wiara w nierozerwalny wewnętrzny ..związek znaku z , sygnifikatem. Twierdzili, że komunikacja usprawniłaby się, a jasność myśli stałaby się łatwiej osiągalna, gdyby ludzie zdali sobie sprawę z tego, że związek wyrazów z rzeczami jest wtórny: że jest to związek przypisany, ,nieprzyczynowy, powstający na skutek ich skojarzenia przez mówiącego i słuchacza (albo przez piszącego i czytelnika) w toku komunikacji. nawiasem mówiąc, z podobnej chęci uświadomienia ludziom rzekomych niebezpieczeństw traktowania słów jako czegoś więcej, niż konwencjonalnych i dość niedokładnych symboli rzeczy, czerpie inspirację ruch zwany semantyką ogólną, zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych pracami Korzybskiego (1933), a rozwijany przez takich autorów, jak Chase (193$) i Hayakawa (1949); ruch ten powinien może raczej nosió v - 99 y 2. Trójkąt oznaczania nazwę semantyki terapeutycznej. Natomiast relacje AB i BC są rzekomo prawdziwymi relacjami przyczynowymi; ich opis dokonany przez Ogdena ' i Richardsa można najogólniej nazwać behawiorystycznym. Pewien obiekt (C) w świecie. Zewnętrznym wywołuje w umyśle mówiącego myśl(B), a ta z kolei skłania go do nadania znaku (A): Ogden i Richauls nie odróżniają, w. przeciwieństwie do nas, znaku od sygnału; uważają więc, że znak zostaje' niejako bez dalszego przetworzenia przekazany słuchaczowi: Można jednak łatwo włączyć do, procesu komunikacji stadium kodowania i dekodowania nie naruszając poza tym schematu tego procesu. Znak wywoła wtedy w umyśle słuchacza myśl, a myśl zwróci uwagę słuchacza na obiekt C. Ważne tu jest przekonanie, że o powstawaniu myśli w umyśle mówiącego decydują: czynniki przyczynowe(czyli bodźce) środowiska zewnętrznego. Dlatego właśnie nie stwierdziłem, że teoria Ogdena i Richarctśa jest w ogólnym tego słowa znaczeniu behawiorystyczna. Nieistotne jest tu to, że używają oni takich, psychologistycznych wyrażeń jak myśl, które dla behawiorysty są odpychające (5.1). W ramach mechanistycznej teorii poznania i komunikacji nic nie przeszkadza postulować myśli ani pojęć jako teoretycznych konstruktów. Behawiorystyczne teorie znaczenia omówimy szerzej w rozdziale ' następnym. . Jako nazwy obiektu Ogden i Rithards używają terminu odnośnik ; (referent) *. Jest on obecnie dość powszechnie stosowany przez semantyków Warto jednak zauważyć, że według Ogdena i Riehardsa relacja odniesienia ' (odsyłania, reference) zachodzi między B i C, a nie między A i C. Jak zobaczymy dalej, o wiele częściej się mówi, że do rzeczy odnoszą się (odsyłają) " wyrazy lub wyrażenia; a nie pojęcia (7.2). ; Często usiłowano wyeliminować ze schematu komunikacji bądź to B, bądź C z jednoczesnym utrzymaniem poglądu, że znaczeniem wyrazu jest to, co-on oznacza. Ullmańn (1957, 72) twierdzi, że C nie interesuje, bezpośrednio semantyka i że właściwości rzeczy istotne dla ustalenia znaczenia słowa zostają wyabstrahowane z rzeczy i wyobrażone w B. Idąc za analizą de Saussure'a (1916), w myśl której znakiem jest nie A, lecz jednostka złożona A + B, Ullmańn opisuje nie tylko B; le.cz także A jako byt myślowy mówiąc, że w myśli są one dynamiczne i wzajemnie powiązane: "jeśli słyszę nazwę stół, to pomyślę o stole; jeśli pomyślę o stole, to w razie potrzeby wymówię nazwę" {1957, 69-70). Znaczenie zatem jest to taka relacja między A i B, która "pozwala im wywoływać się nawzajem". Inni badacze, nieufni wobec psychologistycznego ujęcia tego opisu znaczenia, kwestionują potrzebę B - myśli lub pojęć pośredniczących między wyrazami a rzeczami: Dla nich znaczeniem wyrazu jest po prostu oznaczany przez niego obiekt lub klasa obiektów. W tej chwili nie będziemy się zapuszczać w rozważania nad jednym czy drugim poglądem na znaczenie, ponieważ oba podlegają ogólniejszej krytyce, skierowanej przeciw definiowaniu znaczenia przez oznaczanie - krytyce, którą przeprowadzimy w dalszej części niniejszego rozdziału. Nawet pomiędzy tymi, którzy przyjmują, że trzeba uwzględnić, wszystkie trzy składniki: A, B i C, istnieje dużo rozbieżności co do szczegółów trójczłonowej analizy oznaczania. Czy A należy definiować jako byt fizyczny, czy myślowy? Jaki jest status psychologiczny lub ontologiczny B? Czy C jest czymś; do czego się odsyła w danym konkretnym wypadku, czy też klasą rzeczy, do których można odesłać przez wymówienie znaku (lub sygnału kodującego znak)? A może (trzecia możliwość) jest jakimś typowym czy idealnym reprezentantem tej klasy rzeczy? Tutaj nie musimy wnikać w te zagadnienia; powinniśmy jednak o nich pamiętać. Są ważne i wypłyną później, choć w nieco innej postaci. 4.2. Symbole, ikony, indeksy i symptomy Wiele nowszych prac z zakresu teorii znaków znajduje się pod silnym wpływem pism C. S. Peirce'a. W niniejszym więc punkcie zaznajomimy się z niektórymi terminami, które ten ostatni stosuje do różnego rodzaju znaków. Niestety jednak Peirce jest nie tylko najsubtelniejszym i .najoryginalniejszym z autorów, jacy pisali na ten temat; jest również jednym z najtrudniejszych, a w jego dziełach zebranych nie ma takiego miejsca, w którym można by znaleźć ujednolicony i definitywny wykład jego teorii. Ponieważ jednak interesują nas nie jej szczegóły, lecz tylko najogólniejsze rozróżnienia autora, więc nie ma to d1a nas wielkiego znaczenia. Zresztą wpływy Peirce'a są na ogół pośrednie. Teorię znaków Peirce nazywa semiotyką *. Terminu tego używał już Locke w swoich rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego (Essay on Human Understanding, 1690). Pochodzi ona od wyrazu greckiego znaczącego `oznaczać'; użyta po raz pierwszy w medycynie greckiej na określenie rozpoznania choroby opartego na jej objawach, została potem zastosowana przez stoików jako termin obejmujący zarazem logikę i epistemologię. Tutaj na razie przyjmiemy, że semiotyka jest teorią znaków lub oznacznia później postaramy się wykazać, że lepiej jest rozumieć przez ten termin - 100 . 101 jak to już dziś czyni większość autorów - analizę systemów sygnalizacyjnych; czytelnik przypomina sobie zapewne, że w tym znaczeniu użyliśmy terminu semiotyka już w rozdziale poprzednim. Również później zajmiemy się różnicami między semiotyką a semantyką. Terminem konkurencyjnym (i mniej więcej równoważnym) wobec nazwy semiotyka jest semiologia. Termin ten wprowadził de Saussure (1916) na oznaczenie ogólniejszej nauki (będącej z kolei działem psychologii społecznej), której część miałoby stanowić językoznawstwo. Najczęściej chyba używają terminu semiologia badacze zajmujący postawę specyficznie Śaussure'owską (por. 8.1). Peirce rozróżniał aż dziesięć klas znaków z dalszymi poddziałami. Klasy te były jednak wyróżnione według kryteriów krzyżujących się nawzajem. Nas interesuje tylko jeden wymiar klasyfikacji Peirce'a, który polega na rozróżnieniu trzech rodzajów znaków: symboli, ikonów i nideksów: I. Symbol Peirce'owska definicja symbolu * opiera się na konwencjonalności (arbitralności) jego związku z sygnifikatem. O wadze arbitralności jako jednej z definicyjnych cech języka była już mowa (3.4). Jeden ze sporów filozoficznych, które zrodziły tradycyjną gramatykę i zadecydowały o jej dalszym rozwoju, dotyczył właśnie tej sprawy: czy związek między formą wyrazu a jego znaczeniem jest naturalny, czy konwencjonalny? Dzisiaj mało który lingwista sformułowałby to pytanie w sposób tak ogólny. ' Saussure (1916) uczynił tak zwaną przez siebie "arbitralność znaku językowego" (czyli konwencjonalność związku jego formy z jego znaczeniem) jedną z podstawowych zasad całej swojej teorii. Większość językoznawców a idzie pod tym względem w jego ślady (nawet ci, którzy nie akceptują Saussure'owskiego pojęcia znaku językowego). Zgadzają się oni co do tego, , że chociażby w dawniejszych stadiach rozwoju człowieka miało być inaczej, to we wszystkich znanych językach związek między wyrazem a jego sygnifikatem jest (ze stosunkowo nielicznymi wyjątkami) arbitralny. Znaczenie wyrazu arbitralny w tym kontekście wyjaśnimy, przyjętym zwyczajem, ; na przykładzie. W angielskim istnieje wyraz tree, w niemieckim wyraz :? Baum, a we francuskim wyraz arbre, przy czym przyjmiemy, że każdy z tych wyrazów oznacza to samo; można go użyć w odniesieniu do tej samej ; 102 klasy- obiektów. Te trzy wyrazy są zupełnie różne w formie, a mimo to każdy nadaje się z natury do oznaczania drzew równie dobrze, jak oba pozostałe. Mówiąc nieco ściślej, żadna z form leksemu tree (tzn. [tree], (trees]), ani Baum (tzn. [Baum], (Baume] itd.), ani arbre (tzn. [arbre]; (arbres]) nie obrazuje drzewa ani jego charakterystycznych właściwości. Natomiast wyraz cuckoo w angielskim, Kuckuck w niemieckim i coucou we francuskim w swojej postaci mówionej obrazują charakterystyczny głos ptaka, którego oznaczają (por. Ullmann 1957; 88). Tak zwane tradycyjnie onomatopeje *, których przykład tu podaliśmy, są powszechnie uznanym wyjątkiem od Saussure'owskiej zasady arbitralności znaku językowego. Formy onomatopeiczne stanowią przy tym w każdym systemie językowym tylko drobną mniejszość form wyrazowych. Co więcej, także w formach onomatopeicznych zawarta jest pewna doza arbitralności czy konwencjonalności, ponieważ, są one przystosowane do systemów fonologicznych konkretnych języków, a nie naśladują (ściślej; kodowane. przez nie leksemy nie -naśladują) bezpośrednio tego., co oznaczają. Zinterpretowaliśmy tu zasadę arbitralności tak, jak ją zazwyczaj interpretują językoznawcy. Trzeba jednak zaznaczyć, że w Saussure'owskiej analizie znaku językowego sygnifikat (signifić) należy utożsamiać z B, a nie z C w trójkącie oznaczania (por. 4.1). Można więc twierdzić, jak to czynili . niektórzy badacze, że w ujęciu Saussure'owskim zasada arbitralności powinna dotyczyć związku między A i B, a nie między A i C (który to ostatni . związek według Ogdena i Richardsa jest pośredni i nie w pełni przyczynowy). Sprawa ta była szeroko dyskutowana w czasopismach językoznawczych wraz z innymi zagadnieniami związanymi z Saussure'owską teorią znaczenia (por. Ullmann 1962, 81). Nie będziemy tu wnikać w tę dyskusję. Wystarczy powiedzieć, że według dzisiejszych poglądów pojęcie arbitralności jest nieco bardziej skomplikowane, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. W szczególności stało się jasne, że arbitralność i konwencjonalność nie są równoważnikami: Jeśli przyjąć, że nie ma wewnętrznego ("naturalnego", jak mówiono tradycyjnie) powodu, dla którego angielski leksem tree miałby się kojarzyć z formami [tree] i [trees] (a nie np. [bodge] i [bodges]), to w związku z zasadą arbitralności można postawić szereg bardziej, interesujących zagadnień. Otóż tutaj stwierdzimy wśród badacry znaczne rozbieżności. Czy w języku angielskim musi istnieć leksem tree niezależnie od form, z jakimi się kojarzy? Więcej jeszcze: co to znaczy, że każdy język musi mieć leksem semantycznie równoważny angielskiemu tree? 3ak zobaczymy dalej, de T03 Saussure i inni semantycy strukturaliści twierdzą z naciskiem; że każdy język- ma nie tylko własny zasób form, ale także własny system znaczeń czy Pojęć (Por. 8:1). II. Ikon Znak niearbitralny nosi u Peirce'a nazwę ikonu *. W jednym miejscu Peirce odróżnia ikony od symboli w sposób następujący: ;,Ikon jest to znak, który posiadałby cechę czyniącą go znaczącym nawet wtedy, gdyby jego obiekt nie istniał - np. kreska zrobiona ołówkiem i przedstawiająca linię geometryczną... Symbol jest to znak, który utraciłby cechę czyniącą go znaczącym, gdyby nie było interpretanta. Taka jest wszelka wypowiedź mówiona, która oznacza to, co oznacza, tylko na tej podstawie, że jest tak rozumiana" (1940, 104). Zauważmy, że w definicji Peirce'a użyty jest termin interpretant. W teorii Peirce'a tak nazywa się skutek myślowy wywoływany przez znak: można go pojmować jako pojęcie skojarzone ze znakiem w trójkącie oznaczania. Konwencjonalność czyli arbitralność $symboli w przeciwieństwie do tego, co można by nazwać naturalizmem znaków ikonicznych *, jest oparta na znajomości (czy świadomości) konwencji u użytkownika znaku. Jak widzieliśmy, w języku istnieje oprócz onomatopei także wiele innych cech ikonicznych, które go upodobniają do niewerbalnych systemów sygnalizacyjnych (3.4). Różnica między ikonami a symbolami nie jest w opisie Peirce'a bynajmniej jasna. Jest tam mowa o tym, `że ikoniczność zależy od jakiegoś naturalnego podobieństwa geometrycznego lub funkcjonalnego - między znakiem a jego obiektem. Całe jednak pojęcie podobieństwa istniejącego niezależnie od rozpoznania cech istotnych, na mocy których dwie rzeczy są do siebie podobne, jest co najmniej podejrzane. Rozpoznanie zaś podobieństwa między znakiem a jego obiektem (że użyjemy terminów Peirce'a) opiera się często na znajomości pewnych kulturowych konwencji interpretacyjnych. Stąd ikoniczności nie można utożsamiać z naturalnością. Jeśli przyjąć, że można odróżnić z jednej strony naturalność (tzń. niewyuczoność) od kulturowości, z drugiej zaś arbitralność od niearbitralności, to ikony są chyba podklasą znaków niearbitralnych, w której zachodzi naturalne lub kulturowe podobieństwo do obiektu. Co więcej, ponieważ w językach i innych systemach semiotycznych podobieństwo bywa różnorakie, więc ikoniczność jest w najlepszym razie właściwością złożoną i niejednorodną (por. Eco, 1972). Wśród form onomatopeicznych w języku mówionym i wśród hieroglifów w tzw. ideograficznych systemach pisma-. duża część jest tylko słabo ikoniczna: znając ich znaczenie, można dostrzec pewne jego podobieństwo z formą, ale nie można się domyślić znaczenia '" z samej formy. Warto również podkreślić, że w zastosowaniu do systemów . pisma w rodzaju używanych niegdyś przez Egipcjan i Majów, a jeszcze dziś przez Chińczyków, mylący jest- termin ideogram: tzw. ideogramy odpowiadają tu formom lub leksemom języka mówionego, nie wyobrażają zaś bezpośrednio znaczeń ani pojęć i tylko stosunkowo niewielka ich część wyobraża klasy przedmiotów. Co więcej, wszystkie takie systemy pisma. stają się coraz elastyczniejsze i semiotycznie coraz sprawniejsze w miarę;. ' jak tzw. ideogramy stopniowo tracą na ikoniczności (por. Gelb 1963). Na ogół w' języku stwierdza się stosunkowo słaby stopień ikoniczności;: a; kiedy zaś rzeczywiście używamy sygnałów bardziej ikonicznych - np. w postaci paralingwistycznych gestów towarzyszących mowie, albo w postaci pantomimy = sygnały te są na ogół zrozumiałe tylko dzięki redundancji tkwiącej w sytuacji oraz dzięki zdolności odbiorcy do domyślania się ,zamiarów nadawcy. Dotychczas omawialiśmy ikoniczność rozumianą jako podobieństwo (różnego typu) między formą a znaczeniem znaku: Taką ikoniczność można nazwać prymarną*; jest ona w sposób oczywisty zależna od substancji. Tak np. angielska forma wyrazowa [cuckoo], wymawiana [kuku] i oznaczająca kukułkę, jest ikoniczna w substancji fonicznej, ale nie w graficznej. Dla analizy słownictwa 3ęzyków naturalnych znacznie ważniejsze jest pojęcie podobieństwa (lub odpowiedniości) między poszczególnymi znaczeniami kojarzonymi z daną formą (lub zbiorem form); podobieństwo takie ' omówimy bardziej szczegółowo dalej (13.4). Tutaj można podkreślić, że między formą a znaczeniem może istnieć także podobieństwo bardziej złożone, zachodzące- za pośrednictwem czegoś, co z punktu widzenia historycznego można nazwać rozszerzeniem znaczenia, z dosłownego na przenośne, czyli metaforyczne *. Przypuśćmy np., że w języku angielskim istnieje wyraz onomatopeiczny, który w swej postaci mówionej jest podobny do głosu .sowy (tak jak wymowa formy [cuckoo] jest podobna do głosu kukułki). Gdyby ten wyraz znaczył `sowa', byłby to wypadek ikoniczności. =F Co prawda wyraz taki, podobnie jak wyraz cuckoo, odnosiłby się do. źródła ,-v dźwięku, a nie do samego dźwięku; ale- charakterystyczne głosy ptaków i i zwierząt są ich częścią równie istotną, jak ich kształt. W substancji fonicz 104 - ś 105 nej są wyobrażane ikonicznie ich głosy, a w graficznej - np: 'w hieroglifach egipskich - ich charakterystyczne kształty: Przypuśćmy jednak, że omawiany wyraz przestał znaczyć `sowa', a zaczął znaczyć `mądry' albo `mądrość'. Byłby to przykład czegoś, co można by nazwać ikonicznością sekundarną *, opartą, jeśli idzie o formy wyrazu, na prymarnym skojarzeniu ikonicznym z charakterystycznym głosem ptaka, a jeśli chodzi o znaczenie wyrazu - na ogólnie przyjętym skojarzeniu sów z mądrością. W przeszłości oba te skojarzenia uważano za naturalne, a nie za konwencjonalne; toteż stoicy i ich następcy powoływali się na tradycyjne figury retoryczne (metaforę, metonimię, synekdochę itp.) ': jako na przykłady rzekomo naturalnego rozszerzenia znaczeń z pierwotnych na wtórne. W bliższych nam czasach figur tych używano do klasyfikacji . historycznie zaświadczonych zmian znaczenia (Breal, 1897; Stem, 1931). Sekundarną ikoniczność wymienia się często - choć nie pod tą nazwą jako jeden z czynników uczestniczących w powstawaniu i rozwoju języka. Szczególnym przypadkiem sekundamej ikoniczności jest tzw. sekundarna onomatopeja: Jako jej przykłady Ullmann cytuje takie formy angielskie jak [dither], [dodder], [quiver] `trząść się', [slink] `prześlizgiwać się' związane z różnymi rodzajami ruchu oraz [gloom] `przygnębienie', [grumpy] `mrukliwy-', [mawkish]' `ckliwy', [slattemly] `niechlujny', które to formy oznaczają ,;cechy fizyczne lub moralne, zazwyczaj niekorzystne" (Ullmann 1962, 84). Wszystkie te przykłady sekundarnej onomatopei, w, których brzmienie mówionych form wyrazowych jest odczuwane jako stosowne do znaczenia odpowiednich leksemów, choć same wyrazy nie oznaczają dźwięków ani źródeł dźwięku, ilustrują zjawisko zwane symbolizmem dźwiękowym * (czyli fonestezją *). Jest ono szeroko omawiane w piśmiennictwie z zakresu fonetyki, semantyki i stylistyki (por. Ullmann, 1962, 84 i n.). Choć niewątpliwie w poszczególnych językach pewne dźwięki i ich połączenia są kojarzone z pewnymi aspektami znaczenia (z czego korzysta się niekiedy obficie w poezji), to nie wiadomo, w jakim stopniu zasady symbolizmu dźwiękowego są wspólne różnym językom. W tych językach, w których 5ymbolizm dźwiękowy istnieje, ogranicza on się na ogół do stosunkowo niewielkiej części słownictwa. Głównym wynikiem naszych rozważań nad stosunkiem ikoniczności do konwencjonalności jest wniosek, że nie przeciwstawiają się one sobie tak ostro, jak sugerowałyby to schematy klasyfikacyjne - nie tylko Peirce'owski, ale także inne. Tak np. nie wiadomo, czy zaakceptowany kulturowo związek sowy z mądrością jest oparty na jakiejś podstawie naturalnej, czy nie. W tej jednak kulturze, w której żyjemy, związek ten, poparty konwencją, na pewno nie jest arbitralny: W każdym razie' w tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, w gruncie rzeczy niemożliwe jest chyba wytyczenie granicy między tym, co uwarunkowane biologicznie, a co kulturowo - co wrodzone, a co wpojone. Termin ikoniczność jest zakorzeniony w literaturze i pożyteczny, choć jest tylko etykietką na oznaczenie dość rozbieżnego zbioru niearbitralnych związków między formą a znaczeniem znaku. Ważne jest jednak to, żeby go nie interpretować jako synonimu terminu naturalność. W przeciwieństwie do terminu symboliczność termin ikoniczność wyróżnia się tym, że poza semiotyką nie ma innego, potocznego znaczenia. Sposobu używania terminów symbol i symboliczny przez Peirce'a i jego następców nie ma powodu naśladować, choć każdy czytelnik literatury semiotycznej i semantycznej powinien to użycie rozumieć. Lepiej chyba jest nazywać symbolicznymi * związki takie, jak między sową a mądrością, i mówić, że sowa jest symbolem * mądrości, albo że symbolizuje * mądrość.. Poza. wszystkim innym jest to użycie bliższe Codziennemu. Najlepszym terminem na oznaczenie wszelkiego niearbitralnego związku formy ze znaczeniem, lub znaczenia ze znaczeniem, opartego na jakiejś ogólnej zasadzie, jest Saussure'owski termin motywowany, dziś już dość szeroko używany przez lingwistów (por. Ullmann 1973, 352 i n). Jeśli związek zachodzi między formą a znaczeniem; a ogólną jego zasadą jest jakiś rodzaj podobieństwa, formę można nazwać ikoniczną. Tak rozumiana ikoniczność jest szczególnym rodzajem motywacji; może ona być prymarna lub sekundarna, ale zawsze jest zależna od cech substancji, w jakiej forma się przejawia. . Niewiele pożytku daje stosowanie terminu ikoniczność do związków między znaczeniami, takich jak metafora (choć, jak widzieliśmy, metafora bywa czynnikiem składowym ikoniczności sekundarnej). III. Indeks Trzecia kategoria znaków u Peirce'a jest jeszcze bardziej niejednorodna, niż dwie poprzednie. Dosłowna definicja terminu indeks * brzmi u niego następująco: "Indeks jest to znak, który utraciłby, natychmiast charakter znaku, gdyby jego obiekt usunąć, ale nie utraciłby tego charakteru, gdyby nie było interpretanta" (1940, 104). Jak widać, definicja ta jest tak zredagowana żeby uczynić symbole, ikony i indeksy kategoriami rozłącznymi, 106 1 lOZ przynajmniej w teorii. Dalej Peirce mówi tytułem ilustracji, że bryła gliny z dziurą od kuli jest indeksem, "bo bez strzału nie byłoby dziury; ale dziura istnieje bez względu na to, `czy ktoś potrafi ją wytłumaczyć strzałem, czy nie". Niejasne jest jednak, w jaki sposób ta definicja stosuje się do innych przykładów Peirce'a: kołyszący chód człowieka jest "prawdopodobnym indeksem tego, że jest on marynarzem"; "zegar słoneczny lub inny jest indeksem pory dnia"; "pukanie w drzwi jest indeksem" i w ogóle wszystko co "skupia uwagę" lub "uderza nas" jest indeksem (i940, 108). Indeksami są również zaimki wskazujące, ponieważ "wzywają słuchacza do zmobilizowania swojej spostrzegawczości celem ustanowienia rzeczywistego związku między własnym umysłem a obiektem" (1944, 110). Żaden chyba z następców Peirce'a nie używał terminu indeks * w sensie tak ogólnym, jak on. Morris (1946, 76) nazywa identyfikatorami znaki "oznaczające umiejscowienie w przestrzeni i czasie", .które "skierowują zachowanie na określony region środowiska", a indykatorami - sygnały niejęzykowe, funkcjonujące jako identyfikatory, np: gest wskazujący. Jego termin indykator jest więc węższy od indeksu Peirce'a; choć z nim spokrewniony. Same terminy indeks i inde7sowy mają; jak się zdaje, w dzisiejszej literaturze dwa zupełnie różne znaczenia. Abercrombie (1967) nazywa indeksami "znaki ujawniające osobiste cechy piszącego lub mówiącego"; ta definicja objęłaby oczywiście Peirce'owski przykład kołyszącego chodu marynarza. Z drugiej strony niektórzy filozofowie nazywają indeksowymi zdania (w rodzaju "Jestem głodny") zależne od kontekstu o tyle, -że wartość logiczna wyrażanych nimi sądów może być różna w różnych wypadkach (por. Bar Hillel 1954b). To filozoficzne użycie terminu indeksowy pochodzi chyba stąd, że Peirce stosował go do zaimków wskazujących i innych wyrazów zwracających uwagę słuchacza na szczegóły sytuacji otaczającej. Nasza definicja- określeń indeks, indeksowy będzie bliższa definicji Abercrombie'go. Za decydujący warunek użycia terminu indeksowy * uznamy znane lub zakładane istnienie między znakiem A i jego sygnifikatem C związku polegającego na tym, że wystąpienie A zakłada obecność lub istnienie C. Dla naszych celów nie jest to jeszcze definicja wystarczająco szczegółowa; ale jej intencją jest uchwycenie ducha ogólnej definicji Peirce'a (bez dodatkowego warunku, żeby A i C stykały się z sobą lub żeby ich związek był niezależny od istnienia interpretanta). Jeżeli mówimy, że dym jest indeksem ognia, albo-że niewyraźna mowa jest indeksem nietrzeźwości, to w myśl powyższej. ogólnej definicji przyjmujemy, że dym i niewyraźna mowa zakła 108 dają istnienie ognia lub nietrzeźwości. W obu tych przykładach zostaje jednak spełniony także bardziej szczegółowy warunek, który uznamy za definicyjną cechę indeksu: każdy indeks przekazuje w ten sposób informację o swoim źródle. W literaturze językoznawczej, psychologicznej i etologicznej dość pospolitym zastępnikiem przymiotnika indeksowy jest ekspresywny *; użyliśmy go już w ten sposób, kiedy rozróżnialiśmy rozmaite rodzaje znaczeń (2,4). Ma on jednak tę wadę, że w stylistyce jest stale używany również w innych znaczeniach: nazywamy np. pewne wyrażenie bardziej ekspresywnym, niż inne, jeżeli jest żywsze lub pod innym względem bardziej efektowne. Czytelnik zechce zapamiętać, że ekspresywność jako .synonim indeksowości jest jednym z kluczowych terminów w teorii Buhlera (1934) oraz w pracach Jakobsona i innych lingwistów ze szkoły praskiej, na których Buhler wywarł silny wpływ. Skoro jednak na określenie zawartej w wypowiedziach informacji zmieniającej się wraz z cechami nadawcy, a więc ujawniającej je (por. 3.1), wprowadziliśmy stosowniejszy termin, to możemy zacieśnić termin ekspresywny do tych tylko indeksowych cech wypowiedzi, za pomocą których mówiący lub piszący w szczególny a oryginalny sposób stwierd.za hub ujawnia swoją indywidualność. Ekspresywność tak rozumiana będzie więc częścią twórczości (kreatywności, por. 3.4) *. Będzie też należała raczej do zakresu stylistyki, niż semantyki - o tyle, o ile te dwie gałęzie semiotyki lub lingwistyki można od siebie odróżnić (por. 14.5). Znaki i sygnały indeksowe można w 'różny sposób klasyfikować dalej. Abercombie (1967:7) wyróżnia te, które "wskazują na przynależność grupową", te, które ;,charakteryzują jednostkę" i te, które "ujawniają zmienne stany mówiącego". Laver (1968) przeprowadza nieco inną klasyfikację trójdzielną na indeksy biologiczne, psychologiczne i socjalne. Zarówno Abererombie'go, jak i Lavera interesuje głównie mowa a zwłaszcza jakość głosu * i cechy paralingwistyczne * (3.1). Termin indeksowy można jednak z korzyścią stosować także do innych cech wypowiedzi, i to także pisanych. Nie tylko wymowa lub charakter pisma danej osoby, lecz również użycie przez nią określonej formy, leksemu czy konstrukcji gramatycznej może wskazywać na jej przynależność do pewnej grupy, regionalnej czy społeczno-kulturowej, na jej płeć i wiek, na jej stan czy postawę uczuciową. itd. W ogóle w dużej części indeksowe w tym znaczeniu jest to, co nazywa się często indywidualnym stylem danego autora. Szczegółowa klasyfikacja, którą zastosujemy tutaj, jest w zasadzie taka sama, jak u. Abererombie'go. Indeksy i cechy indeksowe charakteryzujące 109 nadawcę sygnału jako poszczególnego osobnika można nazwać osobniczymi * ; natomiast takie, które odpowiadają przynależności nadawcy do konkretnej grupy w obrębie danej zbiorowości (jego wiekowi, płci, budowie ciała, osobowości itp.) można nazwać grupowymi *. Te ostatnie dadzą się w razie potrzeby podzielić dalej na indeksy regionalne * (oparte na geograficznym pochodzeniu osobnika), statusowe * (oparte na jego statusie społecznym), zawodowe * itd. Takie cechy lingwiści badają od dawna; w obrębie danej zbiorowości językowej określa się je często takimi terminami, jak akcent, dialekt czy gwara w ich potocznym, nieteoretycznym znaczeniu. Wewnątrz klasy indeksów istnieje pewna podklasa zasługująca na oddzielną wzmiankę. Jest nią trzeci podtyp indeksów Aberćrombie'go (;,te, które ujawniają zmienne stany mówiącego"), nazwany przez niego indeksem afektywnym. Pożądana wydaje się jednak nieco szersza defińicja "stanu mówiącego", niż sugerowałby przymiotnik afektywny. Na określenie tak zdefiniówanej szerszej podklasy indeksów użyjemy terminu symptom *. Wszelką zawartą w znaku lub sygnale informację wskazującą odbiorcy, że nadawca jest w określonym stanie - czy to emocjonalnym, jak strach, gniew; podniecenie lub gotowość seksualna itp., czy zdrowotnym, jak zapalenie krtani, czy w stanie zamroczenia, czy w jakimkolwiek innym, będziemy nazywali symptomatyczną * dla tego stanu. W wielu wypadkach, choć nie we wszystkich, taki stan można słusznie uważać za przyczynę danego objawu. Takie użycie terminu symptom jest, jak widać, bliskie jego znaczeniu w medycynie. W ogóle termin ten jest w literaturze dość szeroko stosowany w naszym znaczeniu; nie ma co do niego takich wahań wśród różnych autorów, jak co do terminów symbol i sygnał. Jak widać, nasza definicja symptomu uwzględnia również użycie tego terminu przez Buhlera (4.1); według którego każda wypowiedź jest dla odbiorcy symptomem tego, co zachodzi w umyśle nadawcy. Pożyteczność aż tak szerokiego rozumienia wyrazów stan mówiącego jest wątpliwa. Można by jednak twierdzić że wszelka wypowiedź jest w innym sensie symptomatyczna dla wewnętrznego stanu nadawcy: że mianowicie jest uwarunkowana określonym programem neurofizjologicznym i niesie informację, z której można wnioskować o naturze tego programu. Jest to być może prawda, choć w obecnym stanie badań, jeśli chodzi o wytwarzanie wypowiedzi mówionych, przedwcześnie byłoby twierdzić, że każdy okaz tego, co słuchacze uznają za tę. samą wypowiedź - typ, jest wytworem odrębnego i charakterystycznego programu neurofizjologicznego. Nawet gdyby tak 110 było, wypowiedzi byłyby symptomami neurofizjologicznego stanu mówiącego tylko dla wprawnych obserwatorów, a nie dla zwykłego odbiorcy sygnałów. Należy z wrócić uwagę na to, że indeksowość (włącznie z symptomatycznością) zdefiniowaliśmy tutaj w sposób nie wykluczający ani arbitralności, ` ani ikoniczności: Wśród symptomów i indeksów osobniczych jest wiele naturalnie lub konwencjonalnie umotywowanych; inne są arbitralne: Trzeba również podkreślić, że sygnały językowe, jak widzieliśmy (3:1) są dość skomplikowane; niektóre składniki wypowiedzi-sygnału mogą być indeksowe, a inne nieindeksowe. Zgodnie z przedstawioną w niniejszym punkcie szczegółową klasyfikacją cech indeksowych indeksowe są liczne aspekty znaczenia socjalnego. Podkreśliliśmy już, że tylko dzięki relacjom międzyosobniczym, nawiązywanym w obrębie grup społecznych, potrafi4ny utrzymać naszą własną osobowość (2:4). 4.3. Nominalizm, realizm i konceptualizm : Musimy teraz przyjrzeć się nieco bliżej roli, jaką w wielu tradycjach i współczesnych teoriach znaczenia odgrywają pojęcia. Jak zobaczymy, jest to temat filozoficznie i psychologicznie kontrowersyjny. Każdy semantyk, nawet jeśli sam nie jest filozofem ani psychologiem, powinien sobie uświadomić istnienie tych kontrowersji. Objęte nimi sprawy są centralne dla każdej teorii semantycznej zmierzającej do opisu relacji między językiem a światem. W toku naszych rozważań wprowadzimy pewną liczbę mniej lub bardziej powszechnie używanych terminów, żeby móc się nimi posłużyć później. Przyjmijmy, że w świecie zewnętrznym istnieje pewna liczba różnego rodzaju bytów (osób, zwierząt, roślin itd.); że każdy taki byt stanowi indywiduum * i wykazuje - czyli posiada -. pewne dostrzegalne lub w inny sposób ujmowalne cechy *. Mówiąc tak, akceptujemy potoczny pogląd w ' na świat. Przez pojęcie * rozumiemy ideę, myśl lub konstrukt myślowy, za którego pomocą umysł ujmuje lub poznaje rzeczy. Jak widzieliśmy, według jednego z tradycyjnych poglądów pojęcia pośredniczą między wyrazami a obiektami. "wyrazy oznaczają (rzeczy) za pośrednictwem pojęć" - taka jest, przypomnijmy, formuła podsumowująca ten pogląd; obiekt oznaczony przez wyraz nazwaliśmy jego sygnifikatem. 111 Wprowadźmy teraz termin sygniftkacja * jako nazwę pojęcia pośredniczącego, a będziemy mogli powiedzieć, że to, co wyraz oznacza bezpośrednio, jest jego sygnifikacją, a to; co oznacza pośrednio, jest jego sygnifikatem. , niektórych współczesnych teoriach semantycznych rozróżnienia tego ' dokonuje się przez nazwanie pojęcia znaczeniem wyrazu, a obiektu rzeczą oznaczaną (por. Gardiner 1932; Ullmann 1957, 70). Pojęcia klasyfikuje się często za pomocą szeregu dychotomii : na proste i złażone, konkretne i abstrakcyjne, własne i pospolite, ogólne i szczegółowe. Nie musimy tu wnikać w szczegóły tej klasyfikacji. Trzeba jednak podkreślić, że z niej właśnie - na skutek ścisłego związku gramatyki z logiką w tradycji zachodniej - wywodzą się częściowo takie tradycyjne rozróżnienia gramatyczne, jak podział rzeczowników na konkretne i abstrakcyjne, własne i pospolite (por. 11.3). W tym miejscu interesuje nas zwłaszcza rozróżnienie pojęć ogólnych i szczegółowych. Ono bowiem było, przynajmniej pod względem terminologicznym, źródłem tzw. problemu uniwersaliów (powszechników), tematu ożywionych sporów filozoficznych od czasów - .. Platona aż do naszych-dni. W postaci konfliktu między nominalizmem * a realizmem * spór ten dominował w logice i metafizyce średniowiecza. Łączy się on zwłaszcza z nazwiskiem czternastowiecznego filozofa angielskiego Williama Ockhama. Przez uniwersale (powszechnik) * rozumie się takie pojęcie, jak to, które kojarzy się np. z wyrazami typu człowiek lub piękny, kiedy są one używane jako orzeczniki. Tradycyjny problem uniwersaliów dotyczy ich statusu ontologicznego, a nie psychologicznego, i czy istnieją one poza umysłem jakiegokolwiek podmiotu poznającego lub postrzegającego? Innymi słowy: czy istnieją pozaumysłowo, czyli obiektywnie? Pogląd ortodoksyjny (póki nie zakwestionowali go nominaliści) brzmiał, że istnieją. Toteż terminu pojęcie można było używać w dwu znaczeniach: nie tylko jako nazwy tak zwanych dzisiaj pojęć umysłowych * (jak w poprzedniej części niniejszego punktu), lecz również jako nazwy postulowanych bytów pozazmysłowych, ujmowanych przez umysł w toku poznawania i postrzegania świata zewnętrznego: Tak rozumiane pojęcia nazwiemy obiektywnymi *. W starożytności :istniały dwie główne wersje realizmu: jedna wywodziła się od Platona i może być nazwana realizmem transcendentalnym ' czyli skrajnym, a druga wy- wodziła się od Arystotelesa i może nosić nazwę realizmu immanentnego * lub umiarkowanego. Według Platona pojęcie obiektywne (czyli idea w Platońskim sensie tego terminu) istnieje poza indywiduami, które można tak czy inaczej uznać za jego przejawy, i oddzielnie od tych indywiduów. W toku jednak budowy scholastycznej syntezy logiki, epistemologii i metafizyki przeważyła druga wersja realizmu, bardziej umiarkowana, idąca od Arystotelesa. Ją to przede wszystkim atakowali nominaliści. Niektórzy wpływowi badacze nowożytni, tacy jak Frege i Russel, zajmowali stanowisko bliższe Platońskiemu. Nominaliści naszych czasów krytykują ich za to. Pogląd Arystotelesowski głosił, że każde indywiduum (czyli substancja *) składa się z dwu odrębnych, ale nierozdzielnych pierwiastków: materii i formy. Materia jest surowcem, z którego rzecz jest utworzona; jest pierwiastkiem indywidualizującym, nadającym danemu indywiduum jedyność i odrębność od wszystkich innych indywiduów. Forma (w sensie różnym od używanego w niniejszej książce, por. 1.5) jest pojmowalną i postrzegalną istotą czyli naturą rzeczy; jest też powszechna o tyle, że różne indywidua mogą mieć tę samą formę. Tak np. obiektywne ogólne pojęcie człowieka {podlegające analizie na prostsze pojęcia) tkwi immanentnie jako forma we wszystkich indywiduach, którym można poprawnie przypisać cechę bycia człowiekiem. Nominaliści odrzucili przekonanie o związku wyrazów z rzeczami. Twierdzili, że uniwersalia są nazwami (stąd termin nominalista) oznaczającymi indywidua i odnoszącymi się do nich w sądach. Istnieją tylko indywidua; nie ma obiektywnych, pozaumysłowych uniwersaliów. Trzeba tu koniecznie podkreślić, że nominaliści średniowieczni nie zaprzeczali obiektywności naszej wiedzy o świecie zewnętrznym, ani posiadania przez indywidua cech. Mówili natomiast, że nie ma takiego bytu, jak czerwień, lecz są tylko rzeczy czerwone: poszczególne przedmioty, do których na mocy podobieństwa ich barwy stosujemy orzecznik czerwony. Toteż uniwersalia padły ofiarą tak zwanej powszechnie brzytwy Ockhama * : zasady oszczędności ontologicznej, w myśl której "bytów nie należy mnożyć ponad konieczną potrzebę" czyli (w sformułowaniu chyba bardziej autentycznym, choć mniej znanym) "mnogości nie trzeba przyjmować bez potrzeby". Tym, co nominalista średniowieczny odrzucał jako niepotrzebne, były pojęcia obiektywne, a nie umysłowe. Jak widać, nominalizm niekoniecznie zakłada subiektywizm czy sceptycyzm wobec możliwości poznania świata zewnętrznego. W każdym razie Ockham osobiście twierdził, iż nasza wiedza o indywiduach jest bezpośrednia, intuicyjna i powodowana przez same indywidua. Jego wypowiedzi na ten temat są bardzo interesujące. Intuicyjne ujęcie obiektu powoduje, że w sposób naturalny powstaje w umyśle pojęcie tego obiektu. To jednostkowe pojęcie jest naturalnym znakiem obiektu; można je uważać za zna 112 , s .- semantyka 113 ezenie pisanego lub mówionego wyrazu, który na mocy konwencji oznacz je w poszczególnym języku. "Postrzeżenie krowy powoduje powstanie tej samej idei, czyli znaku naturalnego (terminus conceptus), w umyśle Anglika, Francuza, choć pierwszy wyrazi to pojęcie w słowie lub piśmie za pomocą konwencjonalnego znaku cow, a drugi wyrazi je za pomocą innego konwenejonalnego znaku vache (Copleston 1953:54). a Ockham twierdził zatem, że sprawą konweneji, jest tylko związek wyrazu z pojęciem, a nie istnienie pojęcia: wszystkie języki mają wyrazy na określenie pojęć powstających przez bezpośrednie ujmowanie obiektów tego świata. Z kolei konceptualizmem * nazwiemy każdą taką teorię semantyczną, w której znaczenie wyrazu lub innego wyrażenia jest definiowane jako pojęcie skojarzone z tym wyrazem w umyśle mówiącego i słuchacza. W tym dość szerokim znaczeniu można nazwać konceptualistycznym nie tylko tradycyjny realizm i nominalizm, ale także szereg innych teorii łącznie z tą, do której ilozofowie niekiedy zacieśniają ten termin. Głosi ona, że pojęcia ogólne mają status psychologiczny, a nie ontologiczny, i że umysł ich nie ujmuje, lecz je konstruuje. g W semantyce wszelki konceptualizm jest wystawiony na paważną krytykę z dwu stron. 4 Po pierwsze nawet jeżeli przyjąć, że istnieją pojęcia skojarzone z wyrazami, tak iż (zgodnie z cytatem z Ullmanna, por. 4.1) gdy słyszę wyraz stół przychodzi mi na myśl pojęcie stołu, a gdy pomyślę o stole, pojawia się gotowy do użytku wyraz stół, to nic nie wskazuje na to, żeby tego rodzaju pojęcia odgrywały jakąś rolę w zwykłym zachowaniu językowym. Introspekcja to rzecz notorycznie niepewna, ale nie ma innego sposobu stwierdzenia, czy wytwarzaniu i rozumieniu wypowiedzi towarzyszy pewne następstwo pojęć; otóż introspekcja za tym nie przemawia. Oczywiście na żądanie można wytworzyć w sobie jakiś myślowy obraz stołu (raczej w wypadku przytoczenia odpowiedniego wyrazu, niż jego użycia); może też robimy to czasem w toku przetwarzania wypowiedzi - produkowanych lub odbieranych. Nie dowodzi to jednak, żebyśmy tó normalnie z Można by się zapewne spierać co do tego, czy takie przedstawienie poglądu Ockhama jest wierne w każdym szczególe. Ukazuje ono jednak jasno i zwięźle jego główną tezę. ' W niniejszej książce termin konceptualizm nie będzie nigdzie używany w takim sensie, jaki zazwyczaj nadają mu filozofowie. ° Należy podkreślić, że przytoczone tu zarzuty przeciwko konceptualizmowi nie dotyczą w żadnym stopniu postulowania pojęć jako konstruktów teoretycznych w ramach teorii psychologicznych. robili i musieli robić z każdym wyrazem. Nie należy też odpowiadać, że gdybyśmy nie mieli, pojęcia stołu, nie umielibyśmy rozpoznawać stołów, a więc używać poprawnie wyrazu stół. Jest to bowiem tautologia, ponieważ mieć pojęcie stołu znaczy właśnie umieć rozpoznawać elementy klasy, do której można w razie potrzeby poprawnie stosować wyraz stół. To i tylko to rozumie się przez termin tworzenie pojęć *, stosowany przez wielu psychologów. Z konieczności jednak z nabycia pojęcia stołu dla poznania znaczenia wyrazu stół nie wynika, że to pojęcie uczestniczy w wytwarzaniu i rozumieniu większości wypowiedzi zawierających ten wyraz. Wielu autorów prac semantycznych używa terminu pojęcie w taki sposób, że po prostu nie wiadomo, co mają na myśli; to chyba wystarczy jako ich krytyka. Bądź co bądź jest to termin z długą i kontrowersyjną historią; ktokolwiek więc definiuje znaczenie wyrazu jako pojęcie odpowiadające temu wyrazowi, powinien jakoś wyjaśnić swoim czytelnikom, co właściwie rozumie przez pojęcie. Drugi kierunek ataku trafia nie tylko w konceptualizm, ale w każdą w ogóle teorię semantyczną której znaczenie wyrazu definiuje się jako to, co on oznacza, nie precyzując jednak, czy chodzi o sygnifikacię wyrazu, czy o jego sygnifikat. Póki ograniczamy nasze zainteresowania do obiektów takich, jak stoły, rozsądne wydaje się uznanie, że wyrazy odnoszące się do tych obiektów są ich znakami; w każdym. zaś razie potrafimy w takich wypadkach opisać względnie jasno związek wyrazu z obiektem: Kiedy jednak rozszerzymy pojęcie oznaczania na wszystkie leksemy, ryzykujemy jego całkowite zbanalizowanie. Jeśli bowiem nie rozróżnimy rozmaitych rodzajów oznaczania, to stwierdzenie, że wyraz znaczy to, co oznacza, równa .się stwierdzeniu, że znaczy to, co znaczy. Dlatego lepiej chyba ograniczyć pojęcie oznaczania do klasy takich leksemów lub wyrażeń języka, które rzeczywiście oznaczają rzeczy w jakimś jasno zrozumiałym sensie. Powrócimy do tej sprawy w rozdziale 7. Na razie czytelnik zechce pamiętać, że w całym niniejszym rozdziale ograniczamy rozważania nad oznaczaniem do leksemów; świadomie nie korzystamy z naszego własnego rozróżnienia form, leksemów i wyrażeń (por. 1.5). Dalej wyjaśni się, że właśnie to rozróżnienie pozwala stosować pojęcie oznaczania bardziej konsekyentnie.8 6 Sprawy omówione w niniejszym punkcie stanowią często przedmiot rozważań nad stosunkiem języka do rzeczywistości. Wybór prac ilustrujących nowsze ujęcia podaje Olshewsky 1969, 653-731. I 14 $, 115 4.4. Syntaktyka, semantyka i pragmatyka Przyjęte jest dziś rozróżnianie w obrębie semiotyki trzech dziedzin: syntaktyki (czyli składni), semantyki i pragmatyki. Ta trójdzielna klasyfikacja wywodzi się w ostatecznej instancji -od Pęirce'ą, ale ujął ją jasno i szerzej spopularyzował dopiero Morris (1938:6). ,Od Wniego przejął ją Cama (1942, 9), który, podobnie jak M'orris (i Bloomfield), był współpracownikiem International Encyclopaedia of Unijed rcience (Neurath i inni 1939), wydawnictwa o wyraźnych tendencjach redukejonistycznych i fizykalistycznych. Następnie Morris (1946) przeformułował tę klasyfikację w duchu swojej behawiorystycznej teorii znaków. Morris czuł się już wtedy zmuszony do tego, żeby zaznaczyć, że terminy pragmatyka, semantyka i syntaktyka nabrały niejednoznaczności, która grozi raczej zaciemnieniem, niż wyświetleniem problemów tej dziedziny: niektórzy autorzy oznaczają tymi terminami działy samej semiotyki, a inni - rodzaje znaków w językach przedmiotowych, którymi semiotyka się zajmuje (1946, 217). Nawet między autorami, którzy dzielą semiotykę na omawiane tu trzy działy, zachodzą drobne różnice w sposobie ich rozgraniczania, Morris w swoich pierwszych pracach definiował pragmatykę jako naukę o relacjach miedzy znakami a interpratatorami", semantykę jako naukę o "relacjach między znakami a obiektami, do których znaki są stosowalne" a syntaktykę jako naukę o " formalnych relacjach między znakami" (1938), , 6). Później wysunął projekt subtelniejszej analizy, ktt7ra miała "zachować cechy ogólnie przyjętej klasyfikacji, a jednocześnie uwolnić ją od pewnych ograniczeń i niejednoznaczności" i uczynić wszystkie trzy terminy "interpretowalnymi w ramach semiotyki zorientowanej behawioralnie" (1946, 218 i n.). Zrewidowane definicje brzmią, jak następuje:, "Pragmatyka jest to dział semiotyki traktujący o pochodzeniu, użyciach i działaniu znaków w obrębie behawioru, w którym te znaki występują; semantyka traktuje o wszystkich sposobach oznaczania za pomocą znaków; syntaktyka traktuje o połączeniach znaków bez względu na ich szczególne znaczenie i na ich relację wobec behawioru, w którym występują". U Camapa rozróżnienie trzech działów semiotyki jest bliskie pierwszemu sformułowaniu Morrisa - z tym tylko, że jest ograniczone do ,języków naturalnych i rachunków logicznych: "Jeżeli w danych badaniach odsyła się wyraźnie d ^mówiącego lub, ogólniej, do użytkownika języka, to zaliczamy te badania do dziedziny pragmatyki . Jeżeli abstrahujemy od użytkownika języka i analizujemy tylko wyrażenia i ich desygnaty, to obracamy się w sferze semantyki. Jeżeli wreszcie abstrahujemy także od desygnatów i analizujemy tylko relacje między wyrażeniami, to znajdujemy się na terenie składni (logicznej)" (1942, 9). Czytelnik zauważył zapewne, że termin mówiący zastąpiono ogólniejszym terminem użytkownik; nie wyjaśniono jednak, czy większa ogólność tego terminu pochodzi z objęcia nim także piszących (w którym to wypadku wystarczająco ogólny byłby termin nadawca lub wytwórca), czy też ma on obejmować, jako użytkowników, także słuchaczy i czytelników. Jasne jest natomiast, że w pragmatyce Camap jest skłonny przyjąć raczej punkt widzenia wytwórcy, niż odbiorcy, nawet tam, gdzie wspomina o "całej sytuacji, obejmującej mówiącego; słuchacza i otoczenie" (1958, 79); podczas gdy Morris w swoim pierwszym sformułowaniu definiuje pragmatykę powołując się na działanie znaków na ich interpretatorów (choć później zalicza do pragmatyki nie tylko badania nad działaniem znaków, ale także nad ich pochodzeniem i użyciami): Bardziej popularne wersje rozróżnienia trzech dziedzin semiotyki są niezupełnie precyzyjne. Typowe jest tu sformułowanie podane we i wstępie redaktorskim do pewnego zbioru artykułów: ,;... Syntaktyka bada; jak się mają znaki do siebie nawzajem. Semantyka bada, jak te znaki mają się do rzeczy. Pragmatyka zaś bada, jak się mają do ludzi" (Smith 1966, 4 i n .) W dalszej części książki pragmatyka jest zdefiniowana przez powołanie się na działanie sygnałów (lub znaków) na ludzi(str.519) Według Camapa `różnica między. semantyką (a przynajmniej czystą semantyką) i pragmatyką odpowiada (lub jest pokrewna) różnicy między językami a rachunkami logicznymi (które Camap nazywa systemami językowymi skonstruowanymi). Semantyka i pragmatyka to "zasadniczo różne formy" analizy znaczenia wyrażeń: pragmatyka dotyczy "empirycznego badania historycznie danych języków naturalnych", a czysta semantyka dotyczy "badania systemów językowych skontruowanych". Semantykę opisową (tzw. badanie znaczenia wyrażeń w "historycznie danych językach naturalnych") można, zdaniem Camapa, "traktować jako część pragmatyki" (1956:233). Powodem, dla którego Camap chciał włączyć semantykę opisową do pragmatyki, była chyba jego wiara w to, że różnice w używaniu poszczególnych wyrażeń nie tylko są nieuniknione w zachowaniu językowym, lecz również muszą być uwzględniane w opisie: Mimo jednak swojej wzmianki o semantyce czystej i opisowej jako o "zasadniczo różnych formach analizy" Camap, jak wyjaśnił w swoich późniejszych pracach, wy-. obraża sobie semantykę czystą jako wzór dla semantyki opisowej. Pogląd Ten przyjął; również Bar-Hillel (1954x) w swojej obronie zastosowań prac Carnapa i innych logików-semańtyków do analizy języków naturalnych. Morris w księdze poświęconej filozofii Carnapa (Sclulp, 1963) wskazał, choć Carnap "jest skłonny uważne pragmatykę za dyscyplinę empiryczną i nie, dopuszcza możliwości istnienia pragmatyki czystej, równorzędnej z czystą semantyki i czystą syntaktyk" (str. 88), to nic nie przemawia przeciwko temu, żeby przy :omawianiu relacji między znakami a ich użytkownikami stosować zarówno terminy czyste, jak i opisowe. Przy takim ujęciu cały zakres semiotyki czystej rożna by objąć (jak o sugerował Peirce) rozszerzonym terminom logika. W odpowiedzi Carnap zgodził się z tymi twierdzeniami (Schitp 1963; 861); zresztą już przedtem ogłosił artykuł "Ó niektórych; pojęciach pragmatyki" (1956; 24$--2S0), w którym wyraził tan sam pogląd. Ale Morris, Carnap i Bar·Hillel są zgodni co do tego; że bez względu na to; jak przeprowadzimy granicę między czystą semantyką a czystą pragmatyką, analiza znaczenia w językach; naturalnych:' zmusi obejmowali -rózważania pragmatyczne. W szczególności zaś, ich zdaniem, rozróżnienie twierdzeń analitycznych * i syntetycznych jest oparte na decyzji co do tego, jakie znaczenia są akceptowane przez użytkowników opisywanego języka (por. G.). "Z gruntu -pragmatyczny charakter" zwykłego języka podkreśla ze szczególnym naciskiem Bar"Hillei w jednej ze swoich najnowszych plac (1970; 206Y.-221): r ' Z powyższego streszczenia rozwoju jakiemu uległo u Morrisa, Carnapa i -Bar-Hillela rozróżnienie 5yintaktyki: semantyki i pragmatyki, wynika chyba w sposób oczywisty, że jego stosowalność do opisu języków - a nie do opisu; i konstrukcji rachunków logicznych -- jest, delikatnie mówiąc; niepewna. Toteż do niedawna niewielu tylko :lingwistów formułowano to rozróżnienie w taki sposób. Gdyby językoznawstwo ;miało zostać włączone do dziedziny semiotyki; jak to proponował Morris (1946, 220-23) i ino, to oczywiście zarówno całą tę dziedzinę, jak i jej działy należałoby ograniczyć i opisać staranniej i precyzyjniej, niż czyniono to dotychczas za pomocą typki trzech terminów. Jak widać z powyższego streszczenia, w dziedzinie analizy znaczeń języka naturalnego odróżnienie pragmatyki , od semantyki , jest sporne. Wróćmy do tej sprawy kilkakrotnie w dalszych rozdziałach; zwłaszcza przy omawianiu pojęcia; kontekstu * por. 14.4). W tej chwili natomiast poświęcimy chwilę uwagi różnicy między składnią (czyli syntaktyką} a semantyką v tej postaci, w jakiej ta różnica, występuję . w powyższych cytatach, z Morrisa i C,arnapa. Pierwszą sprawą zasługującą na podkreślenie jest mglistość definicji składni. Definicja Carnapa nie ogranicza wyraźnie, składni da kombinatorycznych relacji między wyrazami, ale z jego dalszej formalizacji systemu czystej semantyki wynika jasno, że ma na myśli właśnie tę relację. Otóż językoznawcy i filozofowie rozróżniają tradycyjnie dwa rozumienia pojęcia dopuszczalności zdań i grup syntaktycznych: gramatyczność i znaczącość. Jeśli więc semantyka jest nauką o znaczeniu, to zapewne ma m, in: aspekt kombinatoryczny, podobnie jak składnia; tego jednak nie dopuszcza definicja składni podawana przez Carnapa i Mvrrisa. Dalszym zarzutem przeciw definicji składni (czyli syntaktyki) jest to, że w definicji tej nie rozróżnia się form, leksemów i wyrażeń por. 1.5 ' niejasne jest jak i gdzie w opisie języka należałoby odgraniczyć morfologię lub fleksji od składnio. Co się tyczy definicji semantyki, to opierz się ona w dużej mierze n pojęciu oznaczania, które skrytykowaliśmy w poprzednim punkcie. Jak widzieliśmy, nie wystarczy definiować znaczenie jako relację między słowami a rzeczami; postulowanie zaś bytów teoretycznych, takich jak Carnapowskie desygnaty czy Morrisowskie dyspozycje do reakcji; trzeba zasadnić nie ich prawomocnością ontologiczną ani psychologiczną,i lecz ich użytecznością dla opisu potocznego użycia języka. Zakładanie szeregu sposobów oznaczania (jak to czyni Morris) równa się co najwyżej stwierdzeniu, że większości wyrażeń języka po prostu w ogóle nie używa się jako znaków (z wyjątkiem użycia samozwrotnego, por.l:2). Oznaczanie jest tylko jedną z wieli funkcji semiotycznych. Zastanówmy wreszcie się nad sam m terminem semiotyka. Najpraktyczniejszym sposobem jego definiowania jest utożsamienie semiotyki z teorią nie znaków, lecz systemów sygnalizacyjnych, tzn. systemów przesyłania informacji określonym przewodem (por. 2.1.). Wśród systemów sygnalizacyjnych (czyli semiotycznych) można odróżnić naturalne * od sztucznych *. Nazywając systemy sygnalizacyjne naturalnymi nie mamy na myśli ani (jak Peirce 4.2) ikoniczności sygnałów w przeciwieństwie do ich symboliczności; ani mniejszej lub większej instynktowności systemów w przeciwieństwie do ich wyuczońości, lecz to, że. systemy te są, jak by powiedział Carnap, "dane historycznie", a nie zostały rozmyślnie skonstruovane. , Otwarte pozostaje zagadnienie, czy możliwe i pożyteczne byłoby włączenie językoznawstwa do jakiejś wszechobejmującej semiotyki, stosowalnej do wszystkich systemów sygnalizacyjnych: naturalnych i sztucznych, ludzkich i pozaludzkich: W tym punkcie i w punktach poprzednich usiłowaliśmy tylko , wskazać podobieństwa i różnice między systemami językowymi i niejęzykowymi, zauważalne z semiotycznego punktu widzenia:' (Odtąd zajmiemy się niemal wyłącznie językiem; do pojęć semiotycznych Wprowadzonych wyżej będziemy sięgać tylko tyle, o ile są użyteczne do tego celu Wspomnieliśmy tym, że do niedawna niewielu językoznawców stosowało trójczłonowe rozróżnienie składni, semantyki i pragmatyki, którego rozwój prześledziliśmy w pracach Morrisą, Carnapa i Bar-Hillela. Teraz powinniśmy może dodać, ze choć obecnie coraz liczniejsi lingwiści przeciwstawiają pragmatyki semantyce, to jednak w większości nie solidaryzują się z poglądem; że językoznawstwo jest lub powinno być gałęzią semiotyki. Dotyczy to również większości logików i filozofów rozróżniających semantykę i pragmatyce. Mocna by nawet twierdzić, że obecne po. sracie owego trójczłonowego rozróżnienia mają coraz ' mniejszy związek z jego źródłem,. którym jest Peirce'owska koncepcja semiotyki jako nauki nadrzędnej. Jaszcze mniej istotny jest związek (dotychczas przez noś nie wspomniany), jaki w pracach Peirce'a zachodzi między pragmatyką jako działem semiotyki a ` ruchem filozoficznym zwanym pragmatyzmem ruchem wprawdzie historycznie niezależnym od pozytywizmu i behawioryzmu; nie mającym z nimi wiele wspólnego (por. 5.1): s Ciekawe, że wielu logików i filozofów powołuje się na; trójczłonowe rozróżnienie składni;. semantyki i pragmatyki w obronie zupełnie tradycyjnych doktryn metafizycznych, zwalczanych przez pozytywistów logicznych w rodżaju Carnapa i w ogóle przez współpracowników Encyclopaedia of Unified Setence. Być może jednak, że połączenie tego rozróżnienia z ruchem unifikacji nauki było tylko krótkotrwałym historycznym przypadkiem; w gruncie rzeczy Morrisa, Carnapa i Bloomfielda łączy r- poza szeregiem najogólniejszych postaw wobec nauki -r bardzo niewiele. . W sprawie tego aspektu twórczości Peirce'a zob: Feibleman (1964), Gallie (1952). Wybór poglądów podaje Barr-Hillel (1971) oraz Dawidsón i Harman {1972): 5 Semantyka behawiorystyczna 5:1. Postawy ogólne behawioryzmu , W bieżącym rozdziale zajmiemy się behawiorystycznymi teoriami znaczenia. Behawioryzm, choć obecnie już nie tak szeroko akceptowany, jak kilkanaście lat temu; długo panował w psychologii amerykańskiej i wywarł znaczny wpływ na sformułowania i ro2ważania dotyczące podstawowych zagadnień semantyki, a będące dziełem nie tylko psychologów, lecz również niektórych językoznawców i filozofów Pożytecznie będzie może zacząć od rozróżnienia behawioryzmu jako postawy ogólnej i jako w pełni rozwiniętej teorii psychologicznej. W niniejszym punkcie omówimy behawioryzm w tym pierwszym, ogólniejszym znaczeniu; wyróżniając cztery zasady czy tendencje; które nadają mu szczególną efektywność i szczególny styl. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić nieufność behawiorystów wobec wszelkich terminów psychologicznych, takich jak umysł, pojęcie, idea itd., oraz odrzucenie introspekcji w psychologii jako sposobu uzyskiwania wartościowych danych,. Powód tego odrzucenia jest łatwo zrozumiały. Osobiste myśli o przeżycia każdego człowieka są jego indywidualną sprawą, a to, co mówi o nich innym, jest notorycznie niegodne zaufania człowiek jest równie skłonny do mimowolnego oszukiwania samego siebie,' jak d rozmyślnego okłamywania drugich. Toteż daleko idąca zgodność opisów i Dalsze wywody nie są zamierzone jako krótka charakterystyka behawioryzmu. Ograniczamy sil do stwierdzeń wabnych dla rozwoju semantyki. Klasycznym podręcznikiem jest Osgood (1953). Ogólniejsze tło omawia Carrol (1953); Osgood i Sebeok {1954): 116 - 117 introspekcji u różnych osób nie jest wystarczającą gwarancją tego, że tym, opisom można zaufać. Behawiorysta twierdzi, że te introspekcyjne dane ; są bezużyteczne (a przynajmniej potencjalnie mylące), jeżeli nie zgadzają % się z danymi pochodzącymi z badań nad zachowaniem się odpowiednich osób; jeśli się zaś z nimi zgadzają, to są zbyteczne. Psychologia powinna zatem ograniczyć się do tego, co jest bezpośrednio obserwowalne; psycholog powinien się zajmować zewnętrznym zachowaniem, a nie nieobserwowalnymi stanami i procesami psychicznymi. Odrzucenie psychologizmu czyli mentalizmu * tkwi u samych podstaw ruchu zwanego behawioryzmem, a stworzonego przez d. B. Watsona. Jego klasyczny podręcznik ukazał się w roku 19A,.ak autor głosił główne zasady swojej doktryny w artykułach i wykładach już na kilka lat przedtem. W zastosowaniu do badań nad językiem odrzucenie introspekcji prowadziło do skupienia się-na-obserwowalnych, zapisywalnych wypowiedziach i ich związkach z bezpośrednią sytuacją, w jakiej są wytwarzane. Warto w związku . z tym zaznaczyć, że wielu psychologów używa- terminu zachowanie słowne jako bardziej właściwego odpowiednika terminu język. Wyżej podaliśmy powody, dla których wolimy mówić o zachowaniu językowym, niż o zachowaniu słownym, i odróżniliśmy zachowanie językowe od systemu językowego leżącego z jego podstaw (3.1, 1.6). Dla psychologa badania nad językiem były szczególnie ważne: pozwalały mu bowiem, przynajmniej w teorii, traktować nawet myślenie jako zachowanie się, a tym samym obchodzić się bez pojęcia świadomości. Wszelkie mianowicie myślenie można uważać - jak twierdzono - za niesłyszalną mowę, polegającą na bardzo małych, niedostrzegalnych ruchach narządów artykulacyjnych. Ponieważ to, co niesłyszalne, można jak gdyby wzmacniać i udostępniać publicznej obserwacji, więc myślenie jest formą zachowania równie dostępną dla naukowych badań, jak każda inna. Drugą główną cechą behawioryzmu, którą trzeba tutaj wymienić, jest przekonanie, że nie ma istotnej różnicy między zachowaniem ludzkim a zwierzęcym. Jak widzieliśmy przed chwilą, myślenie, czyli tak zwaną pospolicie świadomość, można traktować, zdaniem behawiorystów, jako bezgłośne zachowanie językowe; zachowanie zaś językowe można opisywać tak samo, jak inne rodzaje zachowania się ludzi i zwierząt. Pogląd ten łączy psychologię behawiorystyczną z ewolucjonistyczną biologią i zoologią; jest on podstawą usiłowań takich badaczy jak Morris (1946), zmierzających do zbudowania ogólnej teorii semiotyki, stosowalnej do wszystkich naturalnych systemów sygnalizacyjnych. W świetle rzekomej ciągłości zachowania ludzkiego i zwierzęcego ważne i stosowne stają się następujące pytania: czy zachowanie się zwierząt jest znaczące w tym samym sensie, w jakim znaczącym nazywamy zachowanie ludzkie, zwłaszcza językowe? jakie są ewentualne cechy różniące język od systemów sygnalizacyjnych używanych przez inne istoty żyjące, a jakie są ich ewentualne cechy wspólne? Zagadnienia te omówiliśmy już dość szczegółowo (w rozdziale 3) i w naszych rozważaniach nad behawioryzmem poruszymy je już tylko pobieżnie. Trzecim rysem behawioryzmu jest skłonność do tego, by w opisie nabywania przez zwierzęta i ludzi schematów zachowania się pomniejszać rolę instynktu i innych wrodzonych popędów i zdolności, a za to podkreślać udział uczenia się wynosić to, co wpojone ponad to, co wrodzone; przypisywać większe znaczenie. środawisk't1; a tym .samym mniejsze dziedziczności. Pod tym względem behawioryzm jest naturalnym sprzymierzeńcem empiryzmu w jego sprzeciwie wobec racjonalizmu. Empiryści bowiem twierdzą, że głównym źródłem wiedzy jest doświadczenie (zwłaszcza przekazywane przez zmysły), podczas gdy racjonaliści podkreślają rolę umysłu w nabywaniu wiedzy i jego zdolność do wnioskowania z zasad apriorycznych. Z konfliktem racjonalizmu z empiryzmem spotykamy się niemal na każdym kroku we wszystkich rozważaniach nad zasadami semantyki. Semantyka logiczna, jak zobaczymy dalej (6.1), jest ściśle związana z empiryzmem, a zwłaszcza z pozytywizmem: doktryną głoszącą, że jedyną prawdziwą formą wiedzy jest wiedza naukowa typu poszukiwanego i uzyskiwanego w naukach fizycznych, że opiera się ona wyłącznie na doświadczeniu zmysłowym i że bezwartościowe są metafizyczne spekulacje nad ostatecznymi przyczynami lub nad istotą rzeczywistości. Bardziej tradycyjne teorie znaczenia były, jak widzieliśmy (4.3), ujmowane w duchu racjonalistycznym (lub konceptualistycznym). Czwartą i ostatnią ogólną cechą behawioryzmu, zasługującą na wymienienie w tym miejscu, jest mechanicyzm czyli determinizm. Przez terminy te (traktowane tu jako równoważne, choć bywają czasem rozróżniane) rozumiemy pogląd, w myśl którego wszystko, co się dzieje we wszechświecie, Jest zdeterminowane przyczynowo według wspólnych praw fizycznych. Dotyczy to działania ludzkiego w niemniejszym stopniu; niż ruchów i przemian materii nieożywionej. Żywiąc ten pogląd, behawiorysta kładzie oczywiście wielki nacisk na przewidywalność jako główne kryterium oceny wszelkiej teorii zachowania ludzkiego. Jest też zapewne rzeczą naturalną, że w swoim opisie początku zachowania językowego behawiorysta szuka przyczyny wypowiedzi możliwie najczęściej w środowisku zewnętrznym. 122 123 Zanim pójdziemy dalej, warto podkreślić, że cztery ogólne cechy behawioryzmu wymienione wyżej nie wiążą się z sobą nierozerwalnie. Można być przeciwnikiem introspekcji, nie będąc mechanicystą; można zaprzeczyć istnieniu rozstępu między człowiekiem a światem zwierząt, nie angażują się mimo to w negowanie istnienia umysłu - i tak dalej. Tym bardziej zaś przyjęcie jednej lub choćby wszystkich czterech wymienionych tutaj postaw nie zmusza badacza do akceptacji behawioryzmu jako teorii psychologicznej. Po prostu nie jest i nigdy nie było prawdą, że człowiek musi być koniecznie albo psychologistą (w którymkolwiek, z uznanych znaczeń tego-, terminu), albo behawiorystą. 5.2. 'Szczegółowe cechy behawioryzmu Według behawiorysty zachowanie się kaźdego organizmu można opisać: przę.puv.ołanaesięna reakcje *, jakie ten organizm przeciwstawiabodźcom*'' dostarezanym przez środowisko. Inne organizmy poza badanymi można z tego punktu widzenia traktować jako części środowiska. Wzór używany zazwyczaj jako symbol tej relacji między bodźcem a reakcją przedstawi się następująco: B - R #. Yx, Strzałka przedstawia tu relację przyczynową: bodziec jest przyczyną, a reakcja skutkiem. Połączenie obu jest odruchem bodźcowo-reakcyjnym ?t. .-. Jeśli reakcja organizmu na dany bodziec powoduje zaspokojenie jakiejś potrzeby lub pragnienia (bardziej fachowo: jeśli łagodzi jakiś stan deprywacji), to zostaje tym samym wzmocniona i staje się bardziej prawdopodobna jako reakcja na ponowne pojawienie się tego samego bodźca. x Trzeba sobie uświadomić, że pierwotnie reakcja mogła wystąpić przypadkowo. Nie ma potrzeby powoływać się tu na pojęcie celu ani zamiaru; ściśle 4; mówiąc, nie powinno się nawet zachowania wzmocnionego nazywać skutecznym (ponieważ skuteczność zakłada zamiar). Jeżeli reakcja nie zostanie ` wzmocniona, to staje się coraz mniej prawdopodobna i wreszcie wygasa ; wygaśnie szybciej w wypadku bodźcowania negatywnego czyli kary. Mówiąc : zwyczajniej, organizm może się stopniowo nauczyć nierobienia pewnych rzeczy, ponieważ prowadzą one do bólu i kary, a robienia innych, ponieważ 'a sprawiają przyjemność albo łagodzą cierpienie. Na tych podstawowych ' zasadach oparta jest behawiorystyczna teoria uczenia się. Schemat zachowania się zostaje wyuczony jako łańcuch odruchów bodźców reakcyjnych, np.: (Bl --> RI) -ł (B2 --ł R2) --ł (83 R3) W ten np, sposób uczymy się podobno gramatyki języka. Pierwszy wyraz wypowiedzi powstaje jako reakcja (R) na jakiś zewnętrzny bodziec (Bi); wytworzenie (Ri) służy następnie jako bodziec (B), na które drugi `y raz jest reakcją i tak dalej. Relacje przyczynowe między odruchami B-R j,, stają w wyniku ich uprzedniego skojarzenia. Na ogół oczywiście między jednym a drugim wyrazem w akceptowalnej gramatycznie wypowiedzi możliwe jest więcej niż jedno przejście, a siła związku skojarzeniowego pomiędzy poszczególnym wyrazem i jego ewentualnymi następnikami waha się w- zależności od tego, jak często w przeszłości zostały one skojarzone, a iu skojarzenie wzmocnione. Jasne jest, że taki pogląd na budowę gramatyczną wypowiedzi nadaje się już z samej swojej natury do dalszego rozwinięcia w kategoriach teorii informacji (zob. 2.3). W każdym bowiem un2kcie przejścia od jednego odruchu B - R do drugiego każdemu zbiorowi możliwych następników można przypisać określone prawdopodobieństwo statystyczne. We wcześniejszych wersjach behawioryzmu, zwanych dziś często klasycznymi, szczególnie ważne jest pojęcie odruchu warunkowego. W gruncie rzeczy behawioryzm narodził się dzięki temu, że Watson użył pojęcia warunkowania odruchów fizjologicznych, stworzonego przez Pawłowa, do opisu rozwoju skojarzenia między bodźcem a reakcją. Pawłolv wykazał, że ślinienie się u psów, które występuje naturalnie czyli instynktownie jako bezwarunkowa reakcja fizjologiczna na obecność pożywienia, może być wywoływane jako reakcja na dźwięk dzwonka, jeśli dźwięk ten poprzednio brzmiał szereg razy w połączeniu z ukazaniem pożywienia. Pożywienie było bodźcem bezwarunkowym, dźwięk dzwonka warunkowym, a ślinienie się - reakcją bezwarunkową na pożywienie ale warunkową na dzwonek. Podobnie reakcje strachu czy miłości, bezwarunkowe (czyli instynktowne) wobec niewielkiego zbioru bodźców, można wiązać warunkowo z innymi bodźcami zastępczymi przez skojarzenie (przypadkowe lub umyślne) bodźca zastępczego z pierwotnym. Wzmocnienie może zmienić reakcję pierwotnie instynktowną w wyuczoną, np. kiedy w różnych stanach deprywacji lub bodźcowania negatywnego uwaga rodziców wzmacnia płacz niemowlęcia. Wreszcie można reakcje uogólnić na wszystkie bodźce podobne do tego, z którym była pierwotnie skojarzona; a im większe jest . 124 125 podobieństwo tych bodźców, tym silniejszy będzie wytworzony związek skojarzeniowy B - R. Tyle o podstawowych pojęciach behawioryzmu. Zanim zajmiemy się behawiorystycznymi teoriami znaczenia, można podkreślić jeszcze jedną sprawę ogólną. Otóż mechanizm wzmacniania miał działać bardzo podobnie, jak dobór naturalny w biologii ewolucyjnej. Jak widzieliśmy, tylko niewielką liczbę odruchów uważano za wrodzone. Ogromna większość reakcji następowała z początku przypadkowo, po. czym dopiero ich skojarzenie z określonymi bodźcami ustalało się na skutek wzmocnienia. 5.3.ehawiorystyczne teorie znaczenia Jednym z pierwszych sformułowań behawiorystycznej koncepcji znaczenia było sformułowanie Watsóna: ,.Jeśli chodzi o wywoływanie reakcje to wyrazy działają zupełnie tak, jak działały obiekty, za których namiastki słuzą".2 Mamy tu odwołanie się do pojęcia odruchu warunkowego wyraz (tzn. forma wyrazowa) występuje pospolicie, razem z pewnym obiektem, a obiekt wywołuje określoną reakcję; pomiędzy wyrazem a obiektem powstaje więź skojarzeniowa (jak między pożywieniem a dźwiękiem dzwonka w doświadczeniach Pawłowa); odtąd w braku obiektu jako bodziec zastępczy działa wyraz. Poglądy Watsona na tę i inne sprawy rozwinął dalej ;' A. P. Weiss (1928). Na tym samym pojęciu wyrazów czy wypowiedzi jako zastępczych , bodźców i reakcji oparta jest behawiorystyczna analiza fikcyjnego wydarzenia mownego u Bloomfielda. Warto ją omówić bardziej szczegółowo - raz dlatego, że jest typowa `dla wczesnych analiz behawiorystycznych ` w ogóle, a po wtóre- i co ważniejsze-dlatego, że Bloomfield był jedną ,' z najbardziej wpływowych postaci w rozwoju naukowych badań nad językiem w pierwszej połowie naszego wieku i bardziej, niż ktokolwiek inny, przyczynił się do wprowadzenia postawy behawiorystycznej do językoznawstwa. W jednej ze swoich pierwszych prac Bloomfield (1914) zgłosił swój akces do ujęcia psychologii języka przez Wundta (1912), które miał potem potępić jako mentalistyczne. W okresie do roku 1926 porzucił jednak to ujęcie, 2 Zdaniem Skinnera (1957, 86 i n.) powyższa analiza Weisea jest powierzchowna i stanowczo zbyt bliska tradycyjnemu pojęciu słów jako "oznaczających" rzeczy. 126 a w swoim Zbiorze postulatów nauki o języku (A set of postulates for the science of language, Bloomfield 1926), otwarcie wzorowanym na behawiorystycznych postulatach psychologii Weissa, wysunął pogląd, że znaczenie polega na obserwowalnych bodźcowo-reakcyjnych cechach wypowiedzi. Pogląd ten głosił we wszystkich dalszych publikacjach. W swoim klasycznym podręczniku lingwistyki, ogłoszonym po raz pierwszy w roku 1933, przeciwstawił tak zwaną przez siebie tradycyjną mentalistyczną teorię języka ,.,teorii materialistycznej (a raczej mechanistycznej)", w myśl, której "działania Ludzkie... są częścią ciągów przyczynowo-skutkowych zupełnie tak samo, jak te, które obserwujemy np. w badaniach fizycznych lub chemicznych" (1935, 33). g Dalej sugerował, że choć w zasadzie można przewidzieć czy dany bodziec spowoduje czyjąś wypowiedz i jaką, to w praktyce przewidywanie takie , byłoby możliwe jedynie gdybyśmy znali dokładnie strukturę ciała. danej osoby w danym momencie" (1935; 33). Bloomfield przyjmował więc co najmniej dwie spośród postaw, które wymieniliśmy w pierwszej połowie niniejszego rozdziału jako charakterystyczne dla behawioryzmu: nieufność wobec mentalizmu i determinizm. Ponadto, jak wynika z naszych cytatów, przyjmował ową szczególnie skrajną postać determinizmu, do której stosuje się często nazwy pozytywizm i fizykalizm. Innymi słowy sądził, że wszelka nauka powinna być wzorowana na tzw. naukach ścisłych, a wszelka wiedza naukowa powinna być w ostateczności sprowadzalna do twierdzeń o takich właściwościach świata, jakie opisuje fizyka i chemia. Warto w związku z tym zauważyć, że Bloomfield był wraz z takimi uczonymi, jak Camap i Morris, współpracownikiem Encyclopaedia of' Unified Science (Neurath i inni; 1939), inspirowanej tezami fizykalizmu (por. 4.4). U Bloomfielda przykład wydarzenia mownego jest następujący (1935; 23 i i n. ): Jaś i Kasia idą drogą; Kasia widzi na drzewie jabłko, a ponieważ jest głodna, prosi Jasia, żeby je dla niej zerwał; Jaś wchodzi na drzewo i podaje jej jabłko, a ona je zjada. W tej sytuacji głód Kasi i zobaczenie przez nią jabłka stanowi bodziec (B). Zamiast wykazać bardziej bezpośrednią reakcję (R), polegającą na osobistym wspięciu się na drzewo i zerwaniu jabłka, Kasia wykazuje reakcję zastępczą (r) w postaci określonej wypowiedzi ; 8 Porzucając mentalizm Wundta na rzecz behawioryzmu Weissa, Blomfield sądzi, że językoznawstwo może i powinno pozostawać neutralne wobec sporów psychologicznych (por. Bloomfiełd 1926, 153) (...). Terminu mentalizm używamy tu, podobnie jak twórcy behawioryzmu. na oznaczenie wszelkiej teorii filozoficznej, w myśl której między umysłem a materią zachodzi zasadnicza różnica. 127 ta zaś działa jako bodziec zastępczy (b) na Jasia, każąc mu zareagować {R) tak, jak gdyby sam był głodny i zobaczył jabłko. Całą sytuację Bloomfield symbolizuje następująco : B --> r...b -> R Różnica między małymi a dużymi literami odzwierciedla rozróżnienie, między bodźcem (lub reakcją) bezpośrednim a zastępczym. Znaczeniem wypowiedzi (r...s) jest "sytuacja, w jakiej mówiący ją wypowiada, i bodziec; jaki ona wywołuje u słuchacza" (B -ł R; 1935, 26).' W dalszej części tej samej książki Bloomfield jako o znaczeniu wypowiedzi mówi o bodźcowe części kompleksu B - R (str. 139), by wreszcie utożsamić znaczenie z. powtarzającymi się cechami sytuacji, w której używane są formy (str. 158; por. również Bloomfield 1943). Należy podkreślić, że w Bloomfieldowskiej analizie znaczenia jednym z niejasnych punktów jest stosunek między znaczeniem wypowiedzi a znaczeniem Leksemów. Zastępcza reakcja Kasi (r) nie jest leksemem, lecz wypowiedzią, która może stanowić albo pojedynczą formę wyrazową (zwaną gdzie indziej przez Bloomfielda minimalną formą swobodną), albo ciąg form wyrazowych, i na którą w obu wypadkach nakłada się odpowiednie cieniowanie prozodyczne i paralingwistyczne {por. 3.1). , Zdaniem Bloomfielda analiza znaczenia jest "słabym punktem badań nad językiem" i pozostanie nim z konieczności dopóty, "dopóki wiedza' ludzka nie postąpi bardzo daleko poza swój obecny stan" (1935, 140).:' Jest tak dlatego, że dotychczas uważano, iż ścisły opis znaczenia wyrazów' wymagałby wyczerpującego, naukowego opisu obiektów, stanów i sytuacji, `. których te wyrazy są namiastkami. Dla niewielkiej liczby wyrazów stosunkowo ścisły naukowy opis jest już możliwy. Głód Kasi można opisać przez powołanie się na skurcz jej mięśni i wydzielanie soków w jej żołądku;' zobaczenie przez nią jabłka można zanalizować na fale świetlne odbijane przez jabłko i dochodzące do jej oka; samo zaś jabłko można poddać kla·. ' Teoria znaczenia Bloomfielda jest więc teorią przyczynową, podobnie jak teoria ; Ogdena i Richarda (por. 4.1). Podobnie też, jak ona, jest teorią kontekstową, ponieważ ` uzależnia znaczenie wypowiedzi od kontekstu, w którym zostaje ona wygłoszona. W sprawie przyczynowych teorii znaczenia w ogóle por. Black (1968), rozdz. 7. Nie wszystkie konstektowe teorie znaczenia są oparte na zasadach behawioryzmu. W szczególności ' trzeba podkreślić, że Firth, który przyjął zdeklarowanie- kontekstową teorię znaczenia'' {14, 4), nie był behawiorystą, a Ogden i Richards byli behawiorystami tylko w do swobodnym znaczeniu tego terminu. syfikacji botanicznej (sprowadzalnej w ostateczności niewątpliwie do opisu czysto fizykalnego). W odniesieniu jednak do znaczenia przeważającej większości wyrazów takiej naukowej analizy dokonać niepodobna. Miłość i nienawiść nie dadzą się tak łatwo ująć w terminy fizyczne, jak głód. Jeszcze trudniej jest scharakteryzować w ten sposób znaczenie takich wyrazów, jak dobry albo piękny. Pozytywizm czyli fizykalizm Bloomfielda należy odróżnić od jego behawioryzmu. Można je też omawiać oddzielnie, chociażby dla ułatwienia wykładu i rozważań. Wielu filozofów głosiło teorie znaczenia oparte na pozytywizmie, nie będąc behawiorystami. Z drugiej zaś strony można definiować znaczenie za pomocą bodźcowo-reakcyjnego modelu zachowania, niekoniecznie wyznając pogląd, że jedynym naukowym opisem bodźców jest analiza sprowadzająca je do teoretycznych konstruktów nauk fizycznych. Na razie zatem omówienie tezy fizykalistycznej odłożymy na później. Cóż można powiedzieć o, elemencie swoiście behawiorystycznym w Bloomfieldowskiej analizie znaczenia? Pierwsza i najoczywistsza uwagą brzmi, że ta-teoria; rzekomo oparta na solidnej podstawie obserwowalnych danych, przyjmuje na wiarę mnóstwo rzeczy nie zaobserwowanych, a nawet nieobserwowalnych.. Zgódźmy się jako na rzecz prawdopodobną na to, że wystarczającym (choć zapewne nie koniecznym) warunkiem wypowiedzi Kasi [Jestem głodna] jest jej rzeczywisty głód i zobaczenie przez, nią jabłka, Jeżeli jednak wypowiedź Kasi służy Jasiowi jako bodziec zastępczy, każąc mu zachować się tak, jak gdyby sam był głodny i zobaczył jabłko, to dlaczego po wejściu na drzewo sam nie zjadł jabłka? Widocznie dla wyjaśnienia tego; że Jaś przyjmuje wypowiedź Kasi jako prośbę o podanie jabłka właśnie jej, trzeba wprowadzić jeszcze coś, Co więcej, nawet pobieżną obserwacja i doświadczenie Wskazuje, że sytuacją, w których wytwarzane są okazy wypowiedzi - typu Jestem głodny .(-u), są, niezmiennie różnorodne, a zachowania następujące w takich wypowiedziach są już nie tylko różnorodne, lecz w wielu wypadkach nieprzewidywalne. Nie ma też, na podstawie pobieżnej obserwacji u i -doświadczenia, powodu przypuszczać, żeby istniało coś niezależnie rozpoznawalnego, co by było wspólne wszystkim sytuacjom, w których wytwarzane są okazy danej wypowiedzi - typu. Można by na to odpowiedzieć, że pobieżna obserwacja i doświadczenie nie stanowią solidnej-podbudowy-dla naukowej teorii-znaczenia; i tak jest rzeczywiście. Nie zaproponowano jednak zamiast nich nic solidniejszego. Co innego twierdzić (z racji uprzedniego związania się z pewnym poglądem filozoficznym), że poszczególne wypowiedzi muszą być w pełni zdetermi s - semantyka i 129 127 językowymi i niejęzykowymi, zauważalne z semiotycznego punktu widzenia. Odtąd zajmiemy się niemal wyłącznie językiem do pojęć semiotycznych wprowadzonych wyżej będziemy sięgać tylko .o tyle, o ile są użyteczne do tego celu. Wspomnieliśmy ó tym, że do niedawna niewielu językoznawców stosowało trójczłonowe rozróżnienie składni, semantyki i pragmatyki, którego rozwój prześledziliśmy w pracach Morrisa, Camapa i Bar-Hillela. Teraz powinniśmy może dodać, że choć obecnie coraz liczniejsi lingwiści przeciwstawiają pragmatykę semantyce, to jednak w większości nie solidaryzują się z poglądem, że językoznawstwo jest lub powinno być gałęzią semiotyki. Dotyczy to również większości logików i filozofów rozróżniających semantykę i pragmatykę. Można by nawet twierdzić, że obecne postacie owego trójczłonowego rozróżnienia mają coraz mniejszy związek z jego źródłem,. którym jest Peirce'owska koncepcja semiotyki jako nauki nadrzędnej. Jeszcze mniej istotny jest związek (dotychczas przez nas nie wspomniany), jaki w pracach Peirce'a zachodzi między pragmatyką jako działem semiotyki a ruchem filozoficznym zwanym pragmatyzmem ruchem wprawdzie historycznie nieżależnym od pozytywizmu i behawioryzmu, ale mającym z nimi wiele wspólnego (por. 5.1). s Ciekawe, że wielu logików i filozofów powołuje się na trójczłonowe rozróżnienie składni, semantyki i pragmatyki w obronie zupełnie tradycyjnych doktryn metafizycznych, zwalczanych przez pozytywistów logicznych w rodzaju Camapa i w ogóle przez współpracowników Encyclopaedia of Unified ,Science. Być może jednak, że połączenie tego rozróżnienia z ruchem unifikacji nauki było tylko krótkotrwałym, historycznym przypadkiem; w gruncie rzeczy Morrisa, Camapa i Bloomfielda łączy - poza szeregiem najogólniejszych postaw wobec nauki - bardzo niewiele. e W sprawie tego aspektu twórczości Peirce'a zob. Feibleman (1964), Gallie f1952). ' Wyhór poglądów podaje Barr-Hillel (1971) oraz Dawidsón i Harman (1972): 5 Semantyka behawiorystyczna 5.1. Postawy ogólne behawioryzmu W bieżącym rozdziale zajmiemy się behawiorystycznymi teoriami znaczenia. Behawioryzm, choć obecnie już nie tak szeroko akceptowany, jak kilkanaście lat temu, długo panował w psychologii amerykańskiej i wywarł znaczny wpływ na sformułowania i rozważania dotyczące podstawowych zagadnień semantyki, a będące dziełem nie tylko psychologów, lecz również niektórych językoznawców i filozofów.l Pożytecznie będzie może zacząć od rozróżnienia behawioryzmu jako postawy ogólnej i jako w pełni rozwiniętej teorii psychologicznej. W niniejszym punkcie omówimy behawioryzm w tym pierwszym, ogólniejszym znaczeniu, wyróżniając cztery zasady czy tendencje, które nadają mu szczególną efektywność i szczególny styl. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić nieufność behawiorystów wobec wszelkich terminów psychologistycznych, takich jak umysł, pojęcie, idea itd., oraz odrzucenie introspekcji w psychologii jako sposobu uzyskiwania wartościowych danych. Powód tego odrzucenia jest łatwo zrozumiały. Osobiste myśli i przeżycia każdego, człowieka są jego .indywidualną sprawą, a to, co mówi o nich innym, jest notorycznie niegodne zaufania. Człowiek jest równie skłonny do mimowolnego oszukiwania samego siebie, jak do rozmyślnego okłamywania drugich. Toteż daleko idąca zgodność opisów 1 Dalsze wywody nie są zamierzone jako krótka charakterystyka behawioryzmu. Ograniczamy się do stwierdzeń ważnych dla rozwoju semantyki. Klasycznym podręcznikiem jest Osgood (1953). Ogólniejsze tło omawia Carrol (1953), Osgood i Sebeok (1954). 121 . , introspekcji u różnych osób nie jest wystarczającą gwarancją tego, że tym opisom można zaufać. Behawiorysta twierdzi, że te introspekcyjne dau są bezużyteczne (a przynajmniej potencjalnie mylące), jeżeli nie zgadzaj się z danymi pochodzącymi z badań nad zachowaniem się odpowiednich osób; jeśli się zaś z nimi zgadzają, to są zbyteczne. Psychologia powinna zatem ograniczyć się do tego, co może obserwować psycholog powinien zajmować zewnętrznym zachowaniem, a nie nieobserwalnymi stanami i procesami psychicznymi ~~~ Odrzucenie psychologizmu czyli mentalizmu tkwi u samych podstaw ruchu zwanego behawioryzmem *, a stworzonego przez d. B. Watsona Jego klasyczny podręcznik ukazał się w roku,1924, ale autor głosił główne zasady swojej doktryny w artykułach i wykładach już na kilka lat przedtem. W zastosowaniu do badań nad językiem odrzucenie introspekcji prowadziło do skupienia się na obserwowalnych, zapisywalnych wypowiedziach i ich związkach z bezpośrednią sytuacją, w jakiej są wytwarzane. Warto w związku z tym zaznaczyć, że wielu psychologów używa terminu zachowanie słowne jako bardziej właściwego odpowiednika terminu język. Wyżej podaliśmy powody, dla których wolimy mówić o zachowaniu językowym, niż o zachowaniu słownym, i odróżniliśmy zachowanie językowe od systemu językowego leżącego z jego podstaw (3.,1, 1.6). Dla psychologa badania na językiem były szczególnie ważne: pozwalały mu bowiem, przynajmniej w teorii, traktować nawet myślenie jako zachowanie się; a tym samym obchodzić się bez pojęcia świadomości. Wszelkie mianowicie myślenie można uważać - jak twierdzono - za niesłyszalną mowę, polegającą na bard~ małych, niedostrzegalnych ruchach narządów . artykulacyjnych. Ponieważ to, co niesłyszalne, można jak gdyby wzmacniać i udostępniać publicznej obserwacji, więc myślenie jest formą zachowania równie dostępną dla naukowych badań, jak każda inna. Drugą główną cechą behawioryzmu, którą trzeba tutaj wymienić, jest przekonanie; że nie ma istotnej różnicy między zachowaniem ludzkim A zwierzęcym. Jak widzieliśmy przed chwilą, myślenie, czyli pospolicie świadomość, można traktować, zdaniem behawiorystów, jako bezgłośne zachowanie językowe; zachowanie zaś językowe można opisywać tak samo, jak inne rodzaje zachowania się ludzi i zwierząt. Pogląd ten łączy psychologię behawiorystyczną z ewolucjonistyczną- biologią i zoologią jest on podstawą usiłowań takich badaczy jak Morris (1946),' zmierzających do zbudowania ogólnej teorii semiotyki, stosowalnej do wszystkich naturalnych systemów sygnalizacyjnych. W świetle rzekomej ciągłości ~22 zachowania ludzkiego i zwierzęcego ważne i stosowne stają się następujące pytania: czy zachowanie-się zwierząt jest znaczące w tym samym sensie, w jakim znaczącym nazywamy zachowanie ludzkie, zwłaszcza językowe? Jakie są ewentualne 'cechy różniące język od systemów sygnalizacyjnych używanych przez inne istoty żyjące, a jakie są ich ewentualne cechy wspólne? Zagadnienia te omówiliśmy już dość szczegółowo (w rozdziale 3) i w naszych . rozważaniach nad behawioryzmem poruszymy je już tylko pobieżnie. Trzecim rysem behawioryzmu jest skłonność do tego, by w opisie na- bywania przez zwierzęta i ludzi schematów zachowania się pomniejszać rolę instynktu i innych wrodzonych popędów i zdolności, a za to podkreślać udział uczenia się: wynosić to, co wpojone, ponad to, co wrodzone ; przypisywać większe znaczenie środowisku, a tym samym mniejsze dziedziczna pod tym względem behawioryzm jest naturalnym sprzymierzeńcem- empiryzmu w jego sprzeciwie wobec racjonalizmu. Empiryści bowiem twierdzą, że głównym źródłem wiedzy jest doświadczenie (zwłaszcza przekazywane przez zmysły), podczas gdy racjonaliści podkreślają rolę umysłu w nabywaniu wiedzy i jego zdolność do wnioskowania z zasad apriorycznych. Z konfliktem racjonalizmu z empiryzmem spotykamy się niemal _ na każdym kroku we wszystkich rozważaniach nad zasadami semantyki. Semantyka logiczna, jak zobaczymy dalej (6.1), jest ściśle związana z empiryzmem, a zwłaszcza z ~pozytywizmem: doktryną głoszącą, że jedyną prawdziwą formą wiedzy jest wiedza naukowa typu poszukiwanego i uzyskiwanego w naukach fizycznych, że opiera się ona wyłącznie na doświadczeniu zmysłowym i że bezwartościowe są metafizyczne spekulacje nad ostatecznymi przyczynami lub nad istotą rzeczywistości. Bardziej tradycyjne teorie znaczenia były, jak widzieliśmy (4.3), ujmowane w duchu racjonalistycznym (lub konceptualistycznym). Czwartą i ostatnią ogólną cechą behawioryzmu, zasługującą na wymienienie w tym miejscu, jest mechanicyzm czyli determinizm terminy te (traktowane tu jako równoważne, choć bywają czasem rozróżniane) rozumiemy pogląd, w myśl którego wszystko, co, się dzieje we wszechświecie, jest zdeterminowane przyczynowo według wspólnych praw fizycznych.' Dotyczy to działania ludzkiego w niemniejszym stopniu, ruchów i przemian materii nieożywionej. Żywiąc ten pogląd, behawiorysta kładzie oczywiście wielki nacisk na przewidywalność jako główne kryterium oceny wszelkiej teorii zachowania ludzkiego. też zapewne rzeczą naturalną, że w swoim opisie początku zachowania owego behawiorysta szuka przyczyny wypowiedzi możliwie najczęściej w środowisku zewnętrznym. . 123 i Zanim pójdziemy dalej, warto podkreślić, że cztery ogólne cechy behawioryzmu wymienione wyżej nie wiążą się z sobą nierozerwalnie. Można być przeciwnikiem introspekcji, nie będąc mechanicystą; można zaprzeczać " istnieniu rozstępu między człowiekiem a światem zwierząt, nie angażu' się mimo to w negowanie istnienia umysłu - i tak dalej. Tym bardziej przyjęcie jednej lub. choćby wszystkich czterech wymienionych tutaj post~ ~ nie zmusza badacza do akceptacji behawioryzmu jako teorii psychologicznej: Po prostu nie jest i nigdy nie było prawdą, że człowiek musi być koniecznie albo psychologistą (w którymkolwiek, z uznanych znaczeń te ` terminu), albo - behawiorystą. ;e 5.2: ``Szczegółowe cechy behawioryzmu · Według behawiorysty zachowanie się każdego organizmu można opisać przez powołanie się na reakcje, jakie ten. organizm. przeciwstawia bodźcom dostarczanym przez,- środowisko. Inne organizmy poza badanymi można z tego punktu widzenia traktować jako części środowiska. Wzór używa .'' zazwyczaj jako symbol tej relacji między bodźcem , reakcją przedstawia się następująco: B -> R Strzałka przedstawia tu relację przyczynową: bodziec jest przyczyną a reakcja skutkiem. Połączenie obu jest odruchem bodźcowo-reakcyjny Jeśli reakcja organizmu na dany bodziec powoduje zaspokojenie jakiejś potrzeby lub pragnienia (bardziej fachowo : jeśli łagodzi jakiś stan deprywacji), to zostaje tym samym- wzmocniona i staje się: bardziej prawe( ,}. podobna jako reakcja na ponowne pojawienie się tego samego bodźca, Trzeba sobie uświadomić, że pierwotnie reakcja mogła wystąpić przypadkowo. Nie ma potrzeby powoływać się tu na pojęcie celu ani zamiaru; ściśle mówiąc; nie powinno się nawet zachowania wzmocnionego nazywać skutecznym (ponieważ skuteczność zakłada zamiar). Jeżeli reakcja nie zostanie wzmocniona, to staje się coraz mniej prawdopadobna i wreszcie wygasa: wygaśnie szybciej w wypadku bodźcowania negatywnego czyli kary: Mówiąc zwyczajniej; organizm może się stopniowo nauczyć nierobienia pewnych rzeczy, ponieważ prowadzą one do bólu i kary, a robienia innych, ponieważ sprawiają przyjemność albo łagodzą cierpienie. Na tych podstawowych zasadach oparta jest behawiorystyczna teoria uczenia się. Schemat zachowania się zostaje wyuczony jako łańcuch odruchów i bodźców reakcyjnych, np.: (B1 ->R1) --> (B2 --> R2) --> (B3 --> R3) -->... W `ten sposób uczymy się podobno gramatyka języka. Pierwszy wyraz wypowiedzi powstaje jako reakcja (Rl) na jakiś zewnętrzny bodziec (B~); wytworzenie (R,,) służy następnie jako bodziec (B~), na które drugi wyraz jest reakcją i tak dalej. Relacje. przyczynowe między odruchami B-R powstają w wyniku ich uprzedniego skojarzenia. Na ogół oczywiście między jednym a drugim wyrazem w akceptowalnej gramatycznie wypowiedzi możliwe jest więcej niż jedno przejście, a siła związku skojarzeniowego między poszczególnym wyrazem i jego ewentualnymi następnikami waha się w zależności od tego, jak często w przeszłości zostały one skojarzone, a ich skojarzenie wzmocnione. Jasne jest, że taki pogląd na budowę gramatyczną wypowiedzi nadaje się już z samej swojej natury do dalszego rozwinięcia w kategoriach teorii informacji (zob. 2.3). W każdym bowiem punkcie przejścia od jednego odruchu B -- R_ do drugiego każdemu zbiorowi możliwych następników można przypisać określone prawdopodobieństwo statystyczne. We wcześniejszych wersjach behawioryzmu, zwanych dziś często klasycznymi, szczególnie ważne jest pojęcie odruchu warunkowego. W gruncie _ rzeczy behawioryzm naradził się dzięki temu, że Watson użył pojęcia warunkowania odruchów fizjologicznych, stworzonego przez Pawłowa, do opisu rozwoju skojarzenia między bodźcem a reakcją. Pawłow wykazał, że ślinienie się u psów, które występuje naturalnie czyli instynktownie jako bezwarunkowa reakcja fizjologiczna na obecność pożywienia, może być wywoływane jako reakcja na dźwięk dzwonka, jeśli dźwięk ten poprzednio brzmiał szereg razy w połączeniu z ukazaniem pożywienia. Pożywienie było bodźcem bezwarunkowym, dźwięk dzwonka warunkowym, a ślinienie się - reakcją bezwarunkową na pożywienie ale warunkową na dzwonek. Podobnie reakcje strachu czy miłości; bezwarunkowe (czyli instynktowne) wobec niewielkiego zbioru bodźców, można wiązać warunkowo z innymi bodźcami zastępczymi ,przez ~skojarzenie (przypadkowe lub umyślne) bodźca zastępczego z pierwotnym, Wzmocnienie może zmienić reakcję pierwotnie instynktowną w wyuczoną, np. kiedy w różnych stanach deprywacji lub bodźcowania -negatywnego uwaga rodziców wzmacnia płacz niemowlęcia. Wreszcie można reakcje uogólnić na wszystkie bodźce podobne do tego, z którym była pierwotnie skojarzona; a im większe jest _ 125 If ' podobieństwo tych bodźców, tym silniejszy będzie wytworzony związek skojarzeniowy B - R. Tyle o podstawowych pojęciach behawioryzmu. Zanim zajmiemy się behawiorystycznymi teoriami znaczenia, można podkreślić jeszcze jedną sprawę ogólną. Otóż mechanizm wzmacniania miał działać bardzo podobnie, jak dobór naturalny w biologii ewolucyjnej. Jak widzieliśmy, tylko niewielką liczbę odruchów uważano za wrodzone. Ogromna większość reakcji następowała z początku przypadkowo, po, czym dopiero ich skojarzenie z określonymi bodźcami ustalało się na skutek wzmocnienia. 5.3. ~behawiorystyczne teorie znaczenia Jednym z pierwszych sformułowań behawiorystycznej koncepcji znaczenia było sformułowanie Watsóna: , Jeśli chodzi o wywoływanie reakcji, to wyrazy działają zupełnie tak, jak działały obiekty, za których namiastki służą. Mamy tu odwołanie się do pojęcia odruchu warunkowego: wyraz (tzn. forma wyrazowa) występuje pospolicie, razem z pewnym obiektem, i a obiekt wywołuje określoną reakcję; pomiędzy wyrazem a obiektem powstaje .więź skojarzeniową (jak między pożywieniem a dźwiękiem dzwonka w doświadczeniach Pawłowa); odtąd w braku obiektu jako bodziec zastępczy działa wyraz. Poglądy Watsona na tę i inne sprawy rozwinął dalej ' A. P. Weiss (1928). Na tym samym pojęciu wyrazów czy wypowiedzi jako zastępczych bodźców i reakcji oparta jest behawiorystyczna analiza fikcyjnego wydarzenia mownego u Bloomfielda. Warto ją omówić bardziej szczegółowo raz dlatego, że jest typowa dla wczesnych analiz behawiorystycznych w ogóle, a po wtóre - i co ważniejsze - dlatego, że Bloomfield był jedną z najbardziej wpływowych postaci w rozwoju naukowych badań nad językiem w pierwszej połowie naszego wieku i bardziej, niż ktokolwiek inny, przyczynił się do wprowadzenia postawy behawiorystycznej do językoznawstwa. W jednej ze swoich pierwszych prac Bloomfield (1914) zgłosił swój akces do ujęcia psychologii języka przez Wundta (1912), które miał potem potępić jako mentalistyczne. W okresie do roku 1926 porzucił jednak to ujęcie, a Zdaniem Skinnera (1957, 86 i n.) Powyższa analiza Weissa jest powierzchowna i stanowczo zbyt bliska tr2dycyjnemu pojęciu słów jako "oznaczających" rzeczy. 126 a w swoim Zbiorze postulatów nauki o języku (A set of postulates for the science of Language, Bloomfield 1926), otwarcie wzorowanym na behawiorystycznych postulatach psychologii Weissa, wysunął pogląd, że znaczenie polega na obserwowalnych bodźcowo-reakcyjnych cechach wypowiedzi. Pogląd ten głosił we wszystkich dalszych publikacjach. W swoim klasycznym podręczniku lingwistyki, ogłoszonym po raz pierwszy w roku 1933, przeciwstawił tak zwaną przez siebie tradycyjną mentalistyczną teorię języka "teorii materialistycznej (a raczej mechanistycznej)", w której "działania ludzkie... są częścią ciągów przyczynowo-skutkowych zupełnie tak samo jak te, które obserwujemy np.. w badaniach fizycznych lub chemicznych (1935, 33). $ Dalej sugerował; że choć w zasadzie można przewidzieć czy dany bodziec spowoduje czyjąś wypowiedź i jaką, to w praktyce przewidywanie takie byłoby możliwe jedynie, gdybyśmy znali dokładnie strukturę, ciała danej .osoby. w ,danym momencie" (1935; 33).. Bloomfield przyjmował więc co najmniej dwie spośród postaw, które wymieniliśmy w pierwszej połowie niniejszego rozdziału jako charakterystyczne dla behawioryzmu: nieufność wobec mentalizmu i determinizm. Ponadto, jak wynika z naszych cytatów, przyjmował ową szczególnie skrajną postać determinizmu, do której stosuje się często nazwy pozytywizm i fizykalizm: Innymi słowy sądził, że wszelka nauka powinna być wzorowana na tzw. naukach ścisłych, a wszelka wiedza naukowa powinna być w ostateczności sprowadzalna do twierdzeń o takich' właściwościach świata, jakie opisuje fizyka i chemia. Warto w związku z tym zauważyć, że Bloomńeld był wraz z takimi uczonymi, jak Carnap i Morriś, współpracownikiem Encyclopaedia of Unified Science (Neurath i inni; 1939), inspirowanej tezami fizykalizmu (por. 4.4). U Bloomfielda przykład wydarzenia mownego jest następujący (1935; 23 i i n. ): Jaś i Kasia idą drogą; Kasia widzi na drzewie jabłko, a ponieważ jest głodna, prosi Jasia, żeby je dla niej zerwał; Jaś wchodzi na drzewo i podaje jej jabłko; a ona je zjada. W tej sytuacji głód Kasi i zobaczenie przez nią jabłka stanowi bodziec (B). Zamiast wykazać bardziej bezpośrednią reakcję (R), polegającą na osobistym wspięciu się na drzewo i zerwaniu jabłka, Kasia wykazuje reakcję zastępczą (r) w postaci określonej wypowiedzi ;: $ Porzucając mentalizm Wundta na rzecz behawioryzmu Weissa, Blomfield sądzi, że językoznawstwo noże i powinno pozostawać neutralne wobec sporów psychologicznych (por. Bloomfield 1926, 153) (...). Terminu mentalizm używamy tu, podobnie jak twórcy behawioryzmu: na oznaczenie wszelkiej teorii filozoficznej, w myśl której między umysłem a materią zachodzi zasadnicza różnica. 127 ta zaś działa jako bodziec zastępczy (b) na Jasia, każąc mu zareagować:. {R) tak, jak gdyby sam był głodny i zobaczył jabłko. Całą sytuację Bloomfield symbolizuje następująco : B --> r...b -ł R Różnica między małymi a dużymi literami odzwierciedla rozróżnienie, między bodźcem (lub reakcją) bezpośrednim a zastępczym. Znaczeniem wypowiedzi (r...s) jest "sytuacja, w jakiej mówiący ją wypowiada, i bodziec; jaki ona wywołuje u słuchacza" (B -ł R; 1935, 26).' W dalszej części tej samej książki Bloomfield jako o znaczeniu wypowiedzi mówi o bodźcowe części kompleksu B - R (str. 139), by wreszcie utożsamić znaczenie z. powtarzającymi się cechami sytuacji, w której używane są formy (str. 158; por. również Bloomfield 1943). Należy podkreślić, że w Bloomfieldowskiej analizie znaczenia jednym z niejasnych punktów jest stosunek między znaczeniem wypowiedzi a znaczeniem Leksemów. Zastępcza reakcja Kas (r) nie jest leksemem, lecz wypowiedzią, która może stanowić albo pojedynczą formę wyrazową (zwaną gdzie indziej przez Bloomfielda minimalną formą swobodną), albo ciąg form wyrazowych, i na którą w obu wypadkach nakłada się odpowiednie cieniowanie prozodyczne i paralingwistyczne {por. 3.1). , Zdaniem Bloomfielda analiza znaczenia jest "słabym punktem badań nad językiem" i pozostanie nim z konieczności dopóty, "dopóki wiedza' ludzka nie postąpi bardzo daleko poza swój obecny stan" (1935, 140).:' Jest tak dlatego, że dotychczas uważano, iż ścisły opis znaczenia wyrazów' wymagałby wyczerpującego, naukowego opisu obiektów, stanów i sytuacji, `. których te wyrazy są namiastkami. Dla niewielkiej liczby wyrazów stosunkowo ścisły naukowy opis jest już możliwy. Głód Kasi można opisać przez powołanie się na skurcz jej mięśni i wydzielanie soków w jej żołądku;' zobaczenie przez nią jabłka można zanalizować na fale świetlne odbijane przez jabłko i dochodzące do jej oka; samo zaś jabłko można poddać kla ' Teoria znaczenia Bloomfielda jest więc teorią przyczynową, podobnie jak teoria ; Ogdena i Richarda (por. 4.1). Podobnie też, jak ona, jest teorią kontekstową, ponieważ ` uzależnia znaczenie wypowiedzi od kontekstu, w którym zostaje ona wygłoszona. W sprawie przyczynowych teorii znaczenia w ogóle por. Black (1968), rozdz. 7. Nie wszystkie konstektowe teorie znaczenia są oparte na zasadach behawioryzmu. W szczególności ' trzeba podkreślić, że Firth, który przyjął zdeklarowanie- kontekstową teorię znaczenia'' {14, 4), nie był behawiorystą, a Ogden i Richards byli behawiorystami tylko w dość swobodnym znaczeniu tego terminu. syfikacji botanicznej (sprowadzalnej w ostateczności niewątpliwie do opisu czysto fizykalnego). W odniesieniu jednak do znaczenia przeważającej większości wyrazów takiej naukowej analizy dokonać niepodobna. Miłość i nienawiść nie dadzą się tak łatwo ująć w terminy fizyczne, jak głód. Jeszcze trudniej jest scharakteryzować w ten sposób znaczenie takich wyrazów, jak dobry albo piękny. Pozytywizm czyli fizykalizmu Bloomfielda należy odróżnić od jego behawioryzmu. Można je też omawiać oddzielnie, chociażby dla ułatwienia wykładu i rozważań. Wielu filozofów głosiło teorie znaczenia oparte na pozytywizmie, nie będąc behawiorystami. Z drugiej zaś strony można definiować znaczenie za pomocą bodźcowo-reakcyjnego modelu zachowania, niekoniecznie wyznając pogląd, że jedynym naukowym opisem bodźców jest analiza sprowadzająca je do teoretycznych konstruktów nauk fizycznych. Na razie zatem omówienie tezy fizykalistycznej odłożymy na później. Cóż można powiedzieć o elemencie swoiście behawiorystycznym w Bloomfieldowskiej analizie znaczenia? Pierwsza i najoczywistsza uwagą brzmi, że ta-teoria; rzekomo oparta na solidnej podstawie obserwowalnych danych, przyjmuje na wiarę mnóstwo rzeczy nie zaobserwowanych, a nawet nieobserwowalnych.. Zgódźmy się jako na rzecz prawdopodobną na to, że wystarczającym (choć zapewne nie koniecznym) warunkiem wypowiedzi Kasi [Jestem głodna]. jest jej rzeczywisty głód i. Zobaczenie przez, nią jabłka, Jeżeli jednak wypowiedź Kasi służy Jasiowi jako bodziec zastępczy, każąc mu zachować się tak, jak gdyby sam był głodny i zobaczył jabłko, to dlaczego po wejściu na drzewo sam nie zjadł jabłka? Widocznie dla wyjaśnienia tego, że Jaś przyjmuje wypowiedź Kasi jako prośbę o podanie jabłka właśnie jej, trzeba wprowadzić jeszcze coś, Co więcej, nawet pobieżną obserwacja i doświadczenie Wskazuje, że sytuacja, w których wytwarzane są okazy wypowiedzi - typu Jestem głodny .(-u), są, niezmiernie różnorodne a zachowania następujące w takich wypowiedziach są już nie tylko różnorodne, lecz w wielu wypadkach nieprzewidywalne. Nie ma też, ńa podstawie pobieżnej obserwacji i doświadczenia, powodu przypuszczać, żeby istniało coś niezależnie rozpoznawalnego, co by było wspólne wszystkim sytuacjom, w których wytwarzane są okazy danej wypowiedzi - typu. Można by na to odpowiedzieć, że pobieżna obserwacja i doświadczenie nie stanowią solidnej-podbudowy- dla naukowej teorii-znaczenia; i tak jest rzeczywiście. Nie zaproponowano jednak zamiast nich nic solidniejszego. Co innego twierdzić (z racji uprzedniego związania się z pewnym poglądom filozoficznym), że poszczególne wypowiedzi muszą być w pełni zdetermi s - semantyka i 129 i nowane sytuacją (lub jakimś jej czynnikiem) i z kolei wraz z nią ni determinować reakcję słuchacza, a co. innego wykazać, że tak jest. Przypuśćmy, że Jaś reaguje mówiąc [Niemożliwe: dopiero jedliśmy obiad albo [Czy koniecznie musisz zjeść jabłko? Przecież jabłka ci szkodzą Czy wobec tego, że reakcja Jasia jest różna powiemy, że różna była w każdym z trzech wypadków sytuacja powodująca wypowiedź Kasi i reakcję Jasia? I czy będziemy się upierać przy tym, że w każdym z trzech wypadków; : wypowiedź Kasi ma inne znaczenie? Pamiętajmy-bowiem, że znaczenie wypowiedzi jest definiowane przez powołanie się na reakcję, jaką ona wywołuje, i na bodziec, którym jest wywołana. Gdzie indziej Bloomfield powiada: "Nieznajomy biedak pod drzwiami mówi [Jestem głodny]: Chłopczyk, ; który się najadł i chce tylko odłożyć pójście do łóżka, mówi [Jestem głodny]. W obu wypowiedziach lingwistę interesują tylko jednakowe cechy :; foniczne oraz jednakowe cechy bodźcowo-reakcyjne" (1926, 153). Jakie , jednak cechy bodźcowo-reakcyjne są wspólne obu wypowiedziom? I jak je rozpoznać? Czyż rozpoznanie znaczenia wypowiedzi [Jestem głodny] ; przez słuchacza nie jest niezależne i wcześniejsze od jego reakcji na tę wy- powiedź? Jest to z pewnością normalniejszy sposób patrzenia na sprawę, `; a korzyści płynące rzekomo z porzucenia go na rzecz behawiorystycznej . definicji znaczenia nie są bynajmniej oczywiste. Wrócimy do tego zagadnienia w następnym punkcie. Pojęcie znaczenia u Bloomfielda było, jak widzieliśmy, bardzo bliskie pojęciu Watsona i Weissa. Skinner, który należy do młodszego pokolenia behawiorystów i który zbudował teorię znacznie bardziej dopracowaną, jest . nastawiony wobec tego pojęcia bardzo krytycznie. "Zasada uwarunkowania - mówi -w może służyć jako biologiczny pierwowzór symbolizacji tylko pod warunkiem, że pojęć bodźca i reakcji używa się bardzo swobodnie" (1957, 87). Skinner wskazuje, że tylko w bardzo ograniczonej liczbie wypadków bodziec słowny mą, taki sam wpływ na organizm, jaki miałby obiekt z nim kojarzony Odrzuca też terminy znak i symbol jako określenia związku skojarzeniowego. Analizę swoją opiera na pojęciu zależności od bodźca *. Zakłada ona te same trzy czynniki: bodźce, reakcję i wzmocnienie - z tym 6 Tytuł książki Skinnera (1957) jest nieco mylący. W użyciu Skinnerą termin zachowanie słowne obejmuje bynajmniej nie tylko język; z drugiej strony, jak się już przekonaliśmy, język zawiera bynajmniej nie tylko składnik słowny {por: 3.1). Mimo że książka Skinnera ukazała się dopiero w roku I957, jej wcześniejsza wersja krążyła przez kilka lat przedtem i wywarła znaczny wpływ na psychologię języka w Ameryce. jednak, że żadnego z nich nie należy utożsamiać ani z symbolem, ani z tym, ' co symbolizowane. Wzmocnienie bowiem zależy wyłącznie od przypadkowych cech środowiska, w jakim występuje bodziec. Jeśli przypadkowa pierwotnie reakcja na dany bodziec zostaje wzmocniona, organizm skojarzy ją z poprzednim bodźcem i w następnych wypadkach będzie bardziej skłonny do tej samej reakcji na ten sam bodziec: Tak np. forma wyrazowa [lis] nie jest bodźcem zastępczym wobec określonego rodzaju zwierzęcia; jej skojarzenie z odnośnymi zwierzętami nastąpiło wskutek jej wystąpienia w wypowiedziach, które ;,zostały wzmocnione (i prawdopodobnie będą nadal wzmacniane) widokiem lisa" (Skinner 1957, 88). Według Skinnera wypowiedzi są operantami * słownymi (termin operant ma oznaczać "czynności działające na środowisko" w przeciwieństwie do "czynności dotyczących przede wszystkim wewnętrznej gospodarki organizmu"; str. 20). Rozpadają się one na dwie główne klasy zależnie od tego, czy władające nimi bodźce uprzednie są pozasłowne, czy słowne; . pierwsza zaś z tych dwu klas dzieli się na dwie podklasy: mandy i takty. Termin mand jest mnemotechnicznie spokrewniony z angielskimi wyrazami command - `rozkaz', demand `żądanie', countermand `odwołanie zamówienia' itp. Oznacza on taki operant słowny, który "jako reakcja zostaje wzmocniony charakterystycznym skutkiem, w wyniku czego jest , , zależny od funkcjonalnie istotnych warunków deprywacji lub bodźcowa nia negatywnego" (str. 35 i n). Takie więc wypowiedzi jak (Podaj mi tamtą książkę] albo [Daj mi jabłko] w swoim najbardziej charakterystycznym użyciu byłyby mandami. Jeśli chwilowo abstrahować od odrzucania przez behawiorystów pojęć celu i zamiaru, to można powiedzieć, że mandy. to wypowiedzi, za pomocą których mówiący skłania słuchacza do zrobienia czegoś dla niego. Wielu autorów nazywa to zjawisko. instrumentalną * funkcją języka i traktuje tę funkcję jako pódstawową lub pierwotną (por. 2.4). Warto podkreślić, że u Skinnera mandy obejmują nie tylko rozkazy, żądania i prośby, lecz także pytania: dla pytania bowiem jest charakterystyczne to, że zostaje ono wzmocnione reakcją słowną, łagodzącą stan deprywacji, który dał początek pytaniu. Skinner rozszerza termin mand również na tzw., mandy magiczne i zabobonne, takie jak życzenia i przysięgi. Drugą podklasą operantów słownych zależnych od uprzednich bodźców pozasłownych są takty *. "Sztuczny termin takt... oznacza zachowanie nawiązujące kontakt ze światem fizycznym" (str: 81). Jakie jednak dokładnie wypowiedzi uchodzą za takty, jest rzeczą raczej niejasną. Takt jest zdefi, a 130 131 9 ńiowany jako "operant słowny, w którym reakcja na daną formę zostaje ` wywołana (albo przynajmniej wzmocniona) określonym obiektem, wydarzeniem, właściwością obiektu lub właściwością wydarzenia" (1957, 81 i n). ,y Definicja ta jednak czyniłaby, jak się zdaje, mandy podklasą taktów. W rozważaniach nad taktami Skinnera interesuje głównie to, w jaki sposób wy- ; rażenia językowe zostają skojarzone z obiektami i wydarzeniami w bezpośrednim otoczeniu. Mówi on, że "wystąpienie danego bodźca zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia danej -formy reakcji" (str. 82). Mówiąc to jednak, nie ma n myśli tego, że np. wystąpienie oznajmienia jest prawdopodobniejsze, niż wystąpienie pytania, rozkazu czy prośby (choć w cytowanym miejscu skupia swoją uwagę wyłącznie na oznajmieniach, i to oznajmieniach opisujących najbliższe otoczenie fizyczne): Najwidoczniej zależy mu znacznie bardziej na wykazaniu, że-obecność określonego obiektu lub zajście określonego wydarzenia w najbliższym otoczeniu zwiększa prawdopodobieństwo tego, iż .mówiący nada wypowiedź; która będzie zawierała wyrażenie odnoszące się do tego obiektu lub wydarzenia. Użyliśmy tu terminu odnosić się, choć Skinner wyraźnie ostrzega przez używaniem pojęcia zależności od bodźca "do nowych definicji takich pojęć, jak znak, sygnał lub symbol, czy takich relacji jak odniesienie, czy bytów komunikowanych w epizodzie mownym, takich jak idee, znaczenia czy informacje" (str. 115). Mimo to inni autorzy, zwłaszcza Quińe (1960), definiują zarówno oznaczanie, jak i odniesienie w terminach behawiorystycznyeh. Co więcej, przynajmniej Quine wyraźnie łączy swój pogląd na opanowywanie przez dziecko językowych sposobów odniesienia z teorią uwarunkowania operantów Skinnera. Użyliśmy terminu wyrażenie a nie forma; w systemie terminologicznym bowiem, jaki przyjęliśmy w tej książce, odniesienie przypisuje się nie formom, lecz wyrażeniom (por. 1.5, 7.1). Rozważania samego Skinnera na temat abstrakcji i odniesienia, jeśli pominąć wprowadzenie swoiście behwiorystycznego pojęcia wzmocnienia (w warunkach deprywacji lub bodźcowańia negatywnego), są uderzająco podobne do rozwiązań zawartych np. w pracy Ogdena i Richardsa (1923), którą nazwaliśmy behawiorystyczną w szerokim znaczeniu tego słowa (por. 2.1). Użycie terminu abstrakcja * przez Skinnera jest w gruncie rzeczy całkowicie tradycyjne: każdy obiekt służący jako bodziec ma pewien zbiór cech, a reakcję wywołuje początkowo albo sam ów obiekt, albo klasa obiektów wykazujących wszystkie te cechy, albo jakaś jej podklasa; w końcu jednak, na skutek wzmocnienia przez zbiorowość reakcji na bodziec wykazujący cechę kojarzoną przez zbiorowość z tą reakcją, jak również na skutek 132 niewzmacniania przez zbiorowość reakcji na obiekt)r nie wykazujące owej decydującej cechy; reakcja zostaję wyspecjalizowana *, a cecha poprawnie wyabstrahowana * z obiektów, które ją wykazują. W ten np. sposób uczymy się znaczeń takich wyrazów, jak czerwony lub okrągły. Poza postulowaniem mechanizmu wzmacniania przez zbiorowość to; co się tu mówi o abstrakcji, jest identyczne z tym, co wielu filozofów twierdzi o sposobie tworzenia tzw. pojęć ogólnych (por. 4.3). Najwyraźniejsze jest tu chyba powinowactwo z empirystycznymi teoriami Locke'a i Hume'a; ale także racjonalistyczne teorie abstrakcji nie są jaskrawie odmienne, zwłaszcza jeśli podkreśla się w nich rolę wiedzy wrodzonej lub wrodzonych predyspozycji. U Skinnera brak osobnego terminu na określenie klasy operantów słownych funkcjonalnie zależnych od uprzednich bodźców słownych. Klasa ta obejmuje bardzo znaczną część wypowiedzi, które nadajemy w każdej codziennej rozmowie. Mieści się w niej jednak pewna liczba ,podklas, które Śkinner wyróżnia i które zasługują na oddzielną wzmiankę: reakcje echowe, tekstualne i intrawerbalne (niejako wewnątrzsłowne). Reakcje echowe polegają na powtórzeniu przez słuchacza części lub całości tego, co powiedział mówiący. Uchodzą one za szczególnie częste u dzieci; jednocześnie podkreśla się, że zachowanie echowe nie zakłada ańi nie dowodzi instynktu czy zdolności naśladowania (str. 59). Reakcje tekstualne to te, przy których uprzednim bodźcem słownym jest tekst pisany, a reakcją - czynność zwana czytaniem. Najważniejsze ze wszystkich są reakcje intrawerbalne. Obejmują one nie tylko stosunkowo banalne przykłady formułek towarzyskich w rodzaju [Świetnie, dziękuję] (wypowiadanego jako reakcja na bodziec [Jak się pan czuje?]), ale również dużą część tak zwanej przez nas wiedzy: Przyjmuje się bowiem, że wiedza faktyczna jest przechowywana w postaci ciągów skojarzeń intrawerbalnych i jest wyuczana tak, jak uczymy się na pamięć wiersza albo modlitwy: pierwsza linijka lub pierwsze wyrażenie jest bodźcem, z którym druga linijka lub drugie wyrażenie jest skojarzone jako reakcja i tak dalej aż do końca wiersza lub modlitwy. Nie będziemy tu omawiać szczegółów tej klasyfikacji operantów słownych zależnych od poprzednich bodźców 'słownych, ani w ogóle żadnych rozróżnień dokonanych przez Skinnera w jego . książce. Bardziej ogólną krytykę jego ujęcia odłożymy do następnego punktu. Tutaj stwierdzimy tylko, że najbardziej wartościową stroną książki (którą należy w pełni docenić) jest bardzo szczegółowe dopracowanie konsekwencji postawy behawiorystycznej wobec języka i myślenia. Jak widzieliśmy; niektóre fragmenty 133 . Skinnerowskiej klasyfikacji wypowiedzi (uznanie klasy wypowiedzi instrumentalnej, pojęcie abstrakcji) są dość tradycyjne; inne natomiast są i nowe,', i prowokujące (wyróżnienie reakcji tekstualnych i intrawerbalnych, bezkompromisowe przyjęcie następstw behawiorystycznego uznania myślenia za wyłącznie stłumioną mowę, wykluczenie z teorii uczenia się języka wszystkiego prócz mechanizmu wzmacniania). Teoretyk semantyki musi się ustosunkować do tych koncepcji; a jego teoria na pewno na tym zyska. 5.4. Ocena semantyki behawiorystycznej Najbardziej charakterystyczną cechą wszystkich dotychczas wysuniętych behawiorystycznych teorii znaczenia jest umiejętność przekonującego ujęcia `. zaledwie drobnego ułamka wypowiedzi używanych w życiu codziennym. Dotyczy to nie tylko starszych. teorii Watsona, Weissa czy Bloomfielda; lecz także subtelniejszej i bardziej szczegółowej teorii Skinnera. Trzeba ; ogromnego wysiłku wiary, żeby przyjąć, że aparat wystarczający do analizy , wypowiedzi w rodzaju [Jestem głodny], (Deszcz pada], [Wody!] czy [Bądź tak dobry, podaj mi sól] potrafi w zasadzie bez dalszej rozbudowy teoretycznej wyjaśnić całą złożoność zachowania językowego. Wszystko przemawia za tym, że tylko bardzo nieliczne mandy i takty Skinnęra s funkcjonalnie zależne od jakiegoś określonego bódźca. W tych warunkach pretensja behawiorysty do tego, że jakoby "udostępnił relacje między wyrazem a rzeczą dla badania metodą przyrodniczą" (Skinner 1957, 115), jest, mówiąc oględnie, przedwczesna. Status klasy operantów słownych zależnych od uprzednich bodźców słownych jest bodajże jeszcze mniej zadowalający. Tutaj pojęcie zależności od bodźca ma jaką taką intuicyjną i., siłę przekonującą tylko w wypadku dialogów i monologów wysoce zrytualizowanych. Jako podstawa stwierdzania znaczeń wypowiedzi językowych i składających się na nie wyrazów behawioryzm ma - przynajmniej na razie wartość bardzo ograniczoną. Jego zasługą jest próba opisywania znaczenia przez powołanie się na zjawiska obserwowalne (które, w odróżnieniu od danych czysto introspekcyjnyeh, mogą być sprawdzane przez innych obserwatorów). Można też przyjąć, że przez opis sposobu, w jaki wyrazy typu krzesło lub książka (czy też zawierające je wyrażenia) kojarzą się z pewnymi klasami rzeczy obserwowalnych, a mianowicie z krzesłami lub książkami, pewien ważny aspekt znaczenia tych wyrazów da się objąć modelem bodź- ,, 134 cowo-reakcyjny pozwalającym również zadowalająco opisać znaczenie wyrazów oznaczających obserwowalne własności rzeczy: ich kształt, kolor, ciężar i konsystencję. Wiele jednak wyrazów nie oznacza, obserwowalnych rzeczy ani cech otóż o tym, w jaki sposób takie wyrazy zyskują swoje znaczenie, .behawioryzm nie. ma nic użytecznego do powiedzenia. Poza tym bodżcowo-reakcyjne ujęcie związku wyrazów ze zjawiskami obserwowalnymi nie jest aż tak proste, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka. Często podnoszono, że normalnie nie reagujemy na wyrazy tak, jak reagowalibyśmy na rzeczy, sytuacje lub cechy, z którymi te wyrazy się kojarzą. Jak mówi Brown, "ktoś, kto wie, że [deszcz odnosi się do deszczu, nie zawsze reaguje na ten wyraz tak, jak zareagowałby na samą rzecz, i nie zawsze mówi [deszcz], ilekroć tę rzecz widzi, słyszy lub czuje" (1958, 96). Czyniono różne próby usunięcia lub obejścia tej trudności. Niektórzy autorzy twierdzą, że nawet w braku jawnej reakcji zachowaniowej zawsze zachodzi jakaś reakcja ukryta. Według jednej z teorii, wywodzącej się od Watsona, przybiera ona postać niedostrzegalnej działalności mięśniowej; według innej polega na charakterystycznej reakcji pośredniczącej w układzie , nerwowym. Oczywiście każda z tych rzekomych, reakcji jest bezpośrednio równie nieobserwowalna, jak pojęcia lub obrazy psychiczne tradycyjnej teorii semantycznej. Dotychczas też nie dowiedziono, że takie reakcje rzeczywiście zachodzą. Inni , autorzy sugerują , że związek między bodźcem a charakterystyczną dla niego reakcją jest dyspozycyjny, czyli że w obecności bodźca niekoniecznie reagujemy nawet skrycie , lecz od chwili skojarzenia mamy dyspozycję do odpowiedniej reakcji, która to dyspozycja w odpowiednich warunkach znajduje ujście w reakcji jawnej. Tę teorię znaczenia nazwiemy dyspozycyjną*; do jej najbardziej wpływowych głosicieli należeli Stevenson (1944) i Morris", Pierwsze pytanie, jakie nasuwa się wobec tej teorii znaczenia, dotyczy tego, co się rozumie przez dyspozycję -do reagowania. W zasadzie nie ma powodu do zastrzeżeń wobec pojęć dyspozycyjnych, a uznanie, że obok rzeczywistych reakcji na bodźce istnieją także dyspozycje do reakcji, niekoniecznie zmusza behawiorystę do wiary w istnienie jakichś stanów lub bytów psychicznych. Przecież, jak często wskazywano, dyspozycyjnymi można nazwać wiele cech, które przypisujemy przedmiotom nieożywionym, np. rozpuszczalność lub kruchość. Gdybyśmy określili rozpuszczalność soli kuchennej jako jej dyspozycję do rozpuszczania się w wodzie, to nikt nie oskarżyłby nas o animizm, czyli o to, że otwarcie lub milcząco przypisujemy substancjom stany psychiczne. Nabycie przez ustrój dyspozycji . . 135 do reagowania na określony sygnał można sobie wyobrażać jako częściowe Ya "odnowienie" (rewiring) jego układu nerwowego (Brown 1958, 103); ' kto wie, czy w dużej części wypadków nie byłby to przekonujący sposób : opisu sygnalizacji pozasłownej u ludzi i zwierząt. Toteż zastrzeżenia, jakie wysuniemy tu wobec dyspozycyjnej teorii znaczenia, nie wypływają z tych teoretycznych założeń. '' Kiedy powiadamy, że sól jest rozpuszczalna w wodzie, potrafimy uzasadnić to stwierdzenie przez ustalenie zarówno warunków danej reakcji, ; jak i samego jej charakteru. W wypadku jednak zachowań językowych bywa y tak tylko w niewielkiej części. Przynajmniej dotychczas psychologowie hołdujący dysp9zycyjnym teoriom znaczenia nie potrafili dowieść istnienia swoistej dyspozycji skojarzonej z większością wyrazów i wypowiedzi naszego codziennego zachowania językowego. Można oczywiście twierdzić, że gdy ktoś nauczy się znaczenia wyrazu, to zdobywa dyspozycję do reagowania ` na ten wyraz nie w sposób swoisty i charakterystyczny dla każdego wypadku jego użycia., lecz w nieskończenie wiele sposobów zależnie od kontekstu. ; Problem jednak polega- na tym, że obecnie terminu dyspozycja do reagowania używa się w sposób tak ogólny (żeby nie powiedzieć: .ogólnikowy), iż traci on wszelką użyteczność. Daje to złudzenie zadowalającego teoretycznego ujęcia znaczenia, a w rzeczywistości mówi tylko to, co można powiedzieć'(bodajże mniej myląco) w następujących słowach: znajomość znaczenia wyrazu zakłada zdolność jego zrozumienia, gdy ktoś go użyje, i jego stosownego użycia. Dlatego semantyk lepiej zrobi zachowując przedteoretyczny termin rozumienie i przyznając, że oznaczany nim stan czy proces psychologiczny nie jest wyjaśniony, niż zastępując go terminem zdefiniowanym równie nieściśle, jak to, co ma wyjaśnić. Kwintesencją naszych ogólnych rozważań na temat behawioryzmu jest to, że dotychczas nie potrafił on dać zadowalającej ogólnej teorii znaczenia. ' Nie wynika stąd jednak-i to trzeba podkreślić - że bodźcówo-reakcyjny model zachowania językowego jest pozbawiony wartości lub użyteczności, lecz tylko to, że trzeba uznać jego ograniczenia i zastrzec terminy reakcja oraz dyspozycja do reagowania dla specyficznych zachowań w możliwych do sprecyzowania warunkach. Wśród sytuacji codziennych wielka część jest powtarzalna i łatwa do rozpoznania zarówno przez samych uczestników, jak przez socjopsychologa lub socjologa; otóż w wielu takich sytuacjach określone wypowiedzi (zwane często stereotypowymi lub zrytualizowanymi) są mniej lub bardziej "mandowe". Istnieje -ograniczony zbiór wypowiedzi-wśród których dokonujemy wyboru; kiedy zostajemy komuś przedstawieni (Bardzo mi miło itp.), podnosimy słuchawkę telefonu, winszujemy komuś zaręczyn, witamy znajomych po raz pierwszy w danym dniu itd. O dużej części takich zachowań językowych (należących dó typu nazwanego przez Malinowskiego fatycznym *, por. 2.4) można słusznie powiedzieć, że są zależne od uprzednich bodźców zachowaniowych lub środowiskowyh. Co prawda ogromna większość naszych wypowiedzi nie jest chyba zależna od żadnych określonych bodźców; nie powinno nam to jednak przeszkodzić w uznaniu, że obok takich wypowiedzi bodźcowo niezależnych * zachowanie językowe obejmuje także zbiór wypowiedzi bodźcowo zależnych *, których znaczenie można trafnie opisać mówiąc, że są reakcjami na uprzednie bodźce. W opisie języka ważne jest uznanie istnienia obu typów wypowiedzi; akceptując zaś behawiorystyczne ujęcie znaczenia wypowiedzi bodźcowo zależnych, można pozostawić bez odpowiedzi pytanie, czy odruchy B - R rozwijają się na podłożu instynktu lub innego mechanizmu wrodzonego i czy kształtują się przez warunkowanie operantów, czy też w inny sposób. Można również przyjąć, że wypowiedzi niekoniecznie są albo całkowicie bodźcowo niezależne, albo całkowicie zależne. Tak np. jeśli komuś zadano pytanie, to normalnie zareaguje udzielaniem odpowiedzi. To jednak, jaką postać przybierze jego wypowiedź, może być niezdeterminawane, czyli bodźcowo niezależne w tym sensie, że doboru wyrazów i sposobu ich połączenia nie można przewidzieć na podstawie formy pytania i kontekstu, w jakim zostało zadane; może jednak być również zdeterminowane, czyli bodźcowo zależne o tyle, że wypowiedź ma pewną strukturę gramatyczną charakterystyczną dla odpowiedzi na pytania o takiej właśnie formie i ż'e jest wymówiona tonem nie tylko podyktowanym, lecz wręcz narzuconym sytuacją oraz rolami i statusem uczestników. Krótko mówiąc, to, co wyróżniliśmy jako funkcję międzyosobową wypowiedzi, może być w wyższym stopniu zdeterminowane uprzednimi bodźcami zachowaniowymi i środowiskowymi, niż faktograficzny, czyli czysto opisowy aspekt wypowiedzi (zob. 2.4). W przeszłości większość semantyków skłonna była się skupiać na opisowej funkcji języka. Behawiorystyczna teoria języka jest może niezadowalająca jako ogólna teoria jego opanowywania i użycia, ale jej zasługą jest podkreślenie, że mówiąc danym językiem podejmujemy pewien rodzaj zachowań ,społecznych, zależnych w znacznym stopniu od tego czy udało nam się poprzednio za ich pomocą dokonać zmian w środowisku (obejmującym m.in. tych, z którymi współoddziałujemy): W najgorszym zaś razie teoria ta może nam pomóc w wyzbyciu się tradycyjnej skłonności 136 13? do traktowania języka tylko jako narzędzia przekazywania myśli (pcp 4.3 . Nie należ również zapominać o t m, że nawet opisowa funkcja języka jest pełniona zawsze w ramach społecznego współoddziaływania, Kiedy' przekazujemy komuś informacje faktograficzne za pomocą języka, robimy to zazwyczaj po to, żeby wpłynąć na jego wierzenia-i zachowanie (pq,,;" 2,4). Ważność tej sprawy stanie się jeszcze wyraźniejsza, kiedy zaczniemy omawiać teorię aktów mowy * (por. 16.1). i` Być może również, że wzmacnianie Iub warunkowanie reakcji w obecności określonych bodźców, tak jak to przedstawia Skinner i inńi psychologowie, jest nie tylko -normalnym, lecz koniecznym elementem proces opanowywania języka. Kto wie, czy dzieci nie zaczynają używania języka? od kojarzenia określonych słów lub wyrażeń z określonymi przedmiotami i sytuacjami jako warunkowych lub wzmocnionych reakcji na bodźce (por. Quine 1960). Ale jeśli nawet tak jest, to dzieci bardzo szybko wyrastają- fi ze stadium, w którym wszystkie przejawy używania lub rozumienia język można opisać w terminach B - R. Jak to robią, tego behawiorysta zadowalająco nie wyjaśnia. Być może zatem, że warunkowanie reakcji jest t° jednym ze składników złożonego procesu, wprawdzie istotnym, ale takim, którego działanie wymaga także innych mechanizmów poznawczych zupełnie odmiennego typu. Słowem behawiorystyczna teoria języka może się n jeszcze okazać żywotna, jeśli zostanie połączona z przyjęciem bogatszego : zbioru wrodzonych i gatunkowo swoistych skłonności do rozwoju poznawczego, dojrzewających z wiekiem w toku współoddziaływania organizmu ze ' środowiskiem. W związku z tym można raz jeszcze odesłać do poglądów takich psychologów, jak Piaget, według których u różnych gatunków istnieją różne poziomy zdolności poznawczej, a o postępie z poziomów niższych , ; na wyższe. decydują wrodzone czynniki dojrzewaniowe (3.5). 6 6 O niektórych spośród powyższych spraw piszą Fodor (1968); Broadbent (1973), Greene (1972). W pewnym punkcie behawioryzm typu Quine'a, z dodatkiem postulo- ':;`, wanych mechanizmów wrodzonych, przechodzi jak gdyby niepostrzeżenie w mentalim typu Chomskiego (por. Hook 1969, Davidson i Hintikka 1969). Semantyka Logiczna . 6.'l. Formalizacja semantyki Przez semantykę logiczną rozumiemy tu badanie znaczenia z pomocą logiki matematycznej. Termin semantyka logiczna bywa też często używany przez logików w sensie węższym : bywa odnoszony do badań nad znaczeniem lub interpretacją wyrażeń w obrębie umyślnie budowanych systemów logicznych. (terminu Wyrażenie będziemy używać w całym niniejszym rozdziale w takim sensie, w jakim zazwyczaj posługują się nim logicy; por. 1.5). Semantykę -logiczną w tym węższym i bardziej specjalistycznym znaczeniu można za Camapeni (1942; 1956) nazwać semantyką czystą *. Jest ona wysoce wyspecjalizowaną gałęzią logiki współczesnej, która będzie nas interesowała tylko o tyle, że dostarczy nam pojęć i notacji symbolicznej, użytecznej przy analizie języka. Toteż bieżący rozdział nie jest pomyślany jako wprowadzenie do semantyki czystej. Nie będziemy omawiać takich zagadnień, jak spójność i kompletność, ani wspominać o aksjomatyzacji czy metodach dowodzenia. . Skonstruowane systemy logiczne nazywa się często językami. My jednak nie pójdziemy za tym zwyczajem. Nazwiemy je natomiast rachunkami *, zachowując termin język dla języków naturalnych. Pozwoli nam to przeciwstawić semantykę językoznawczą * (gałąź językoznawstwa) semantyce czystej * (gałęzi logiki lub matematyki). Semantyka językoznawcza, podobnie jak inne działy językoznawstwa, obejmuje część ogólną i część szczegółową. Semantyka językoznawcza ogólna, zwana tu odtąd skrótowo semantyką ogólną *, dotyczy budowy ogólnej teorii znaczenia stosowanej do języka, albo też mniej ambitnie (np. w niniejszej książce) teoretycznych 139 rozważań nad różnymi aspektami znaczenia w języku. Wciąż jeszcze bowiem , nie jest pewne, czy można wszystkie aspekty znaczenia objąć wspólną jednolitą teorią. 5emantyka języko2nawcza szczegółowa *, zwana tu odtąd skrótowo semantyką szczegółową *, ma jako zadanie opis lub studium znaczenia zdań i wypowiedzi w pojedynczym języku. W jednym z dalszych ;°;.' rozdziałów dokonamy dalszego rozróżnienia semantyki mikrolingwistycznej * i makrolingwistycznej * (por. 11.1). Podobnie można zróżnicować ' ' terminy składnia czysta *, składnia ogólna * i składnia szczegółowa *. Rachunek, którego reguły formacyjne (lub reguły składniowe) są sprecyzowane, :. ale dla którego wyrażeń nie podaje się interpretacji semantycznej, jest ! rachunkiem niezinterpretowanym *. Rachunek, d1a którego podaje się zarówno reguły składniowe, jak i semantyczne, to rachunek zinterpretowany *. Ponieważ logika interesuje nas tylko jako pomoc w uściśleniu " rozważań nad semantyką językoznawczą, więc w całym niniejszym rozdziale ' nie będziemy odróżniać rachunku niezinterpretowanego od zinterpretowanego z taką starannością, do jakiej czułby sę tu zobowiązany logik. ' Logika matematyczna (czyli; jak się ją również nazywa, symboliczna), . ma w porównaniu z logiką tradycyjną mniej więcej te same zalety, jakie ` ma zapis problemu Liczbowego w notacji matematycznej w porównaniu z zapisem tegoż problemu w postaci słownej. Matematyczne sformułowanie problemu jest zazwyczaj o wiele zwięźlejsze, a ponadto jaśniejsze i mniej narażone na mylną interpretację. Co ważniejsze jednak, przekładając oznajmienia w zwykłym języku na jakiś przypuszczalnie równoważny zapis symboliczny, jesteśmy zmuszeni do badania zwykłych oznajmień językowych w sposób staranniejszy, ni czynilibyśmy to w innych warunkach, i dzięki temu potrafimy wykryć wypadki niejednoznaczności i nieostrości, które inaczej uszłyby może naszej uwadze. Stosunek między logiką a językiem jest od dawna kontrowersyjny. Niektórzy twierdzą, że języki są z natury niedoskonałe, nielogiczne i wskutek tego całkowicie niezdatne do systematycznego rozumowania i naukowych rozważań, że poprawianie ich niedoskonałości jest rzeczą beznadziejną i z gruntu fałszywą, i że należałoby je zastąpić rachunkami logicznymi, skonstruowanymi specjalnie w tym celu. Inni głoszą, że języki mają swą własną wewnętrzną logikę, stosowną do wielorakich funkcji, jakie pełnią, że krytykę kierowaną przeciw językowi należałoby raczej zwrócić przeciw tym filozofem i logikiem, którzy tego nie rozumieją i mieszają język z jego używaniem i nadużywaniem, oraz że poza wszystkim innym rachunki logiczne konstruowane przez matematyków i logików pozostają pod tak 140 - silnym wpływem struktury gramatycznej poszczególnych języków, iż nie należy ich traktować jako niezależnych idealnych systemów, z którymi można by zestawiać języki, by je ocenić i uznać za ułomne. Główny wkład do rozwoju logiki matematycznej wnieśli uczeni szczególnie zainteresowani epistemologią i zdeklarowani jako empiryści (por. 4.3). Ich przekonaniem było, że język idealny (do którego rzeczywiste języki mogą się w różnym stopniu zbliżać, lecz którego na pewno nie mogą reprezentować) odzwierciedlałby bezpośrednio strukturę rzeczywistości. Każde wyrażenie proste tego języka miałoby tylko jedno znaczenie, możliwe do opisania (bezpośrednio lub w drodze redukcji) przez' powołanie się na relację zachodzącą między tym wyrażeniem a nazywanym przez nie obiektem (lub klasą obiektów) w świecie zewnętrznym. Zdania, według ich mniemania, odpowiadają faktom lub stanom rzeczy, a w języku idealnym odpowiadałyby im również strukturalnie. Szczególnie skrajna postać empiryzmu, zwana atomizmem logicznym *, a z dodatkiem pewnych specyficznych cech pozytywizmem logicznym *, z różnych powodów nie jest już dziś tak wpływowa, jak była w poprzednim pokoleniu. Jedną z głównych trudności, jakie napotykał pozytywizm logiczny, był problem uznania za części rzeczywistego świata takich szczególnych bytów, jak fakty negatywne i przedmioty wiary. Ostatecznie najbardziej zgubne dla pozytywizmu logicznego okazało się wzrastające wśród filozofów przekonanie nie tylko o tym, że poza opisem świata język służy także do wielu innych celów, ale-' także o tym, że wśród tych innych użyć wiele jest ważnych filozoficznie, a nawet logicznie. Tak powstał ruch zwany pospolicie filozofią języka naturalnego (lub, w bardzo specyficznym znaczeniu tego terminu, analizą języka). Jednocześnie dalsze prace z zakresu logiki matematycznej wykazały jasno, że można skonstruować nieskończenie wiele rachunków, z których każdy może mieć zalety i wady z punktu widzenia konkretnych zastosowań. Nie ma-zatem potrzeby przyznawać pierwszeństwa ani wyższości tym rachunkom, które atomiści i pozytywiści logiczni uważali za idealne do celów filozoficznych, zwłaszcza rachunkowi zdań i rachunkowi predykatów. 1 Jako wprowadzenie w podstawową literaturę filozoficzną szczególnie użyteczne są takie prace, jak Caton (1963), Feigli Sellars (1949), Flew (1953), Lehrer (1970), Linsky (1952), Olshewsky (1969), Parkinson (1968), Passmore (1957), Rorty (1967), Searle (1971), Stroll {1967) oraz Zabeeh i in. (1974). Klasycznym wykładem pozytywizmu logicznego w języku angielskim jest Ayer (1936). O niektórych sprawach omawianych w tym rozdziale piszą z osobistych (i częściowo sprzecznych) punktów widzenia Alston (1961), Cohen (1966), Harrison (1972), Puinam (1975), Quine {1953, 1960, 1970), Schaff (1960); Schiffer (1973),Strawson (1952, 1959; 1971), Ziff (1960). 141 ; Te dwa rachunki jednak, choć nie mogą już uchodzić za jedynie stosowne do analizy epistemologicznej, stanowią pożyteczne narzędzia opisu niektórych aspektów znaczenia w języku. Wielka też część nowszej literatury z zakresu semantyki filozoficznej i językoznawczej zakłada ich znajomość. Z tych powodów zamieszczamy tu krótkopis tych dwu systemów :` wraz z ich najpowszechniej przyjętą interpretacją. Raz jeszcze przypominamy czytelnikowi, że nasze ujęcie obu systemów będzie stosunkowo swobodne, a nawet pod wieloma względami powierzchowne. Naszym celem "; jest tylko przedstawienie i wyjaśnienie terminów i konwencji graficznych, których zrozumienie często się dziś zakłada zarówno w semantyce ogólnej; '' jak i w szczegółowej.2 6:2. Rachunek zdań (propositional calculus) W niniejszym punkcie zajmiemy się wyłącznie rachunkiem zdań dwuwartościowym (czyli niemodalnym). Bywa on również -nazywany systemem dedukcyjnym funkcji prawdziwościowych. Co się rozumie przez te różne terminy, wyjaśnimy niżej. Termin sąd (propośition), podobnie jak termin fakt, jest przedmiotem poważnych sporów filozoficznych. Niektórzy autorzy ujmują sądy jako byty czysto abstrakcyjne, ale w pewnym sensie obiektywne; inni jako subiektywne lub psychologiczne; a są też tacy logicy, którzy w ogóle unikają tego terminu, ponieważ nie chcą przyjąć żadnej z powyższych możliwości. Dalsze trudności wynikają z użycia terminu sąd (proposition) w takim czy innym związku z terminami zdanie (sentence) i oznajmienie (statement): niektórzy utożsamiają sądy ze zdaniami (oznajmiającymi), inni z oznaj 2 Mogłem -- a z pewnych względów może powinienem był - całkowicie pominąć wykład Logiki matematycznej, ponieważ istnieje wiele jej gruntownych podręczników. Jedna z trudności polega na tym, że są one często pisane dla przyszłych specjalistów' Druga trudność stanowią liczne rozbieżności wśród logików w użyciu takich terminów, jak sentence `zdanie', proposition 'sąd' i statement 'oznajmienie'. Włączając do niniejszego rozdziału trzy krótkie punkty dotyczące logiki matematycznej, uzyskałem możliwość uporządkowania terminologii i dostosowania wykładu do specyficznych celów książki (choćby za cenę przesadnych uproszczeń). Konkretnymi książkami, na których się częściowo opieram, są głównie Camap (1958), Church (1956), Prior (1962), Reichenbach (1947), Schoenfield (1967). Gdyby w czasie pisania tej książki była już ogłoszona praca AlIwooda i in. (1977), czerpałbym z niej zapewne bardziej bezpośrednio. 142 miniami, a jeszcze inni ze znaczeniami zdań (oznajmiających). Mało też jest konsekwencji w sposobie definiowania terminu oznajmienie. Tutaj przyjmiemy uzus następujący (nie wypowiadając się co do statusu ontologićznego , ani psychologicznego postulowanych bytów): sądem (proposition) nazwiemy to, co jest wyrażane * zdaniem oznajmiającym wtedy, kiedy to zdanie służy jako oznajmienie . Co rozumiemy przez oznajmienie, wyjaśnimy w jednym z dalszych rozdziałów (16.1): Jak wynika z naszych poprzednich rozważań nad stosunkiem zdań do wypowiedzi, pewien problem tkwi w tym, czy termin zdanie należy odnosić do zdań tekstowych, czy systemowych; do tej sprawy również powrócimy (por. 14.6). Nasze sformułowanie związku zdań z sądami dopuszcza następujące możliwości: różne zdania tego samego języka mogą wyrażać ten sam sąd; jedno zdanie może wyrażać dwa lub więcej sądów (a więc może być utworzone przez mówiącego lub piszącego w jednym sensie, a pojęte przez słuchacza lub czytelnika w innym); wreszcie nie każde zdanie oznajmiające w konkretnym języku wyraża jakiś sąd. Mówiąc ogólniej, postulujemy jako, byt teoretyczny coś, co jest - lub ma być - niezmienne bez względu na zmiany systemu językowego, substancji, przewodu, a nawet struktury gramatycznej. W obecnym stadium naszych. rozważań możemy w przybliżeniu zrównać wyrażanie tego samego sądu z posiadaniem tego samego znaczenia. Dlatego sądy będziemy ujmować w łapki (` '). Sąd może być prawdziwy (P) albo fałszywy (F). Są to jedyne możliwe wartości logiczne *, jakie może mieć sąd przy zwykłej interpretacji rachunku zdań; ten ostatni jest systemem dwuwartościowym *. Jest ponadto systemem niemodalnym w tym sensie; że nie używa się w nim operatorów konieczności i możliwości. Stworzono też różne wielowartościowe * systemy logiki modalnej; o niektórych wspomnimy pokrótce dalej (6.5). Sądy zastępuje się symbolami zwanymi zmiennymi zdaniowymi *. Stosuje się je w sposób podobny do tego, w jaki w algebrze elementarnej wielkości zastępuje się zmiennymi x, y i z. Logika interesuje przede wszystkim dowodzenie twierdzeń, które są prawdziwe niezależnie od tego, jakie konkretne sądy podstawimy zamiast zmiennych zdaniowych. W roli tych ostatnich używa się zazwyczaj liter p; q, r,... Przyjąwszy, że p, q, r.., są elementarnymi formułami zdaniowymi *, zastępującymi sądy pojedyncze (których wewnętrzna struktura w tym pun g Termin sąd (proposition) jest bardzo kłopotliwy. Literaturę podaje wyczerpująco Gochet (1972). 143 t,4. y kcie nas nie obchodzi), możemy budować z nich formuły zdaniowe złożone * (2astępujące sądy złożone) za pomocą konektywów * (spójników ' logicznych); zwanych także stałymi logicznymi *. Omówimy je tu kolejno. Formułę nazywa się poprawną *, jeśli jest zbudowana zgodnie z regułami składniowymi tworzenia wyrażeń. I. Negacja Konektyw negacji * służy do tworzenia z jakiegokolwiek sądu p jego zaprzeczenia * : nie p czyli ~p. Jeśli p jest sądem, to ~p jest również sądem; jeśli p ma wartość P, to ~p ma wartość F i odwrotnie: jeżeli p jest F (tak" będziemy odtąd mówić zamiast ma wartość F, to ~p jest P. Przyjmujemy, że ten stosunek jest intuicyjnie jasny i niekwestionowany: negacja sądu prawdziwego daje sąd fałszywy i odwrotnie - negacja sądu fałszywego Przeczenie P ~p T F F T 3. Matryca prawdziwościowa dla jednomiejscowego - konektywu negatywowego daje sąd prawdziwy. Można to zilustrować, a nawet formalnie zdefiniować za pomocą matrycy prawdziwościowej * (zob. rys. 3), której lewa kolumna podaje możliwe wartości logiczne sądu pojedynczego p, a prawa zawiera odpowiednie wartości p. W języku mniej więcej naturalnym najbliższym odpowiednikiem konektywu negatywnego jest wyrażenie nie jest tak, że... zmieniające sąd `Antoniusz kochał Kleopatrę' w sąd `Nie jest tak, że Antoniusz kochał Kleopatrę'. , II. Koniunkcja Połączenie p z q za pomocą konektywu koniunkcji * stanowi koniunkcję * : p-i-q albo p & q. Innymi symbolami pospolicie używanymi jako konektywy koniunkcji są n oraz kropka: p & q, p & q oraz p · q są równoważnikami. Koniunkcja jest prawdziwa wtedy (i tylko wtedy), jeżeli jej sądy składowe, czyli koniunkty *, są prawdziwe: inaczej jest fałszywa (zob. np..4): Trzeba podkreślić, że w języku spójnik i często tworzy takie zdania złożone, w których między zdaniami składowymi należy się dorozumiewać jakiegoś związku bardziej specyficznego, niż koniunkcja - takiego, jak i wskutek tego albo a potem: por. "potknął się i złamał nogę". Konjunkcja Dysjunkcja inkluzywna Dysjunkcja eksklu ImplikacjoEkwiwalencja Dysjunkcja Dysjunkcja Koniunkcja inkluzywna exkluzywna P Q P & q P v q P W 4 T T T T F T T T F F T T F F F T F T T F F F F F F T T f Implikcja Ekwiwalencja P -->q P (trzy poziome kreseczki równoległe) q T T F F T F T T 4. Matryca prawdziwościowa dla konektywów dwumiejscowych III. Dysjunkcja * Musimy rozróżnić dwa rodzaje dysjunkcji (tzn. dwie interpretacje sądów w rodzaju `(Albo) spóźniły się na autobus, albo je zatrzymano dłużej w szkole' : 'dysjunkcję inkluzywną * i ekskluzywną *. Pierwszą zapisuje się symbolicznie p v q: Dla dysjunkcji ekskluzywnej brak równie pospolitego symbolu: w niniejszej książce użyjemy znaku W. Dysjunkcję inkluzywną definiuje się jako prawdziwą, jeżeli prawdziwe jest p, q, albo oba, w pozostałych zaś wypadkach jako fałszywą. Dysjunkcja ekskluzywna jest prawdziwa, 144 , io - semantyka i , 145 jeżeli prawdziwe jest albo p ale nie q, albo q ale nie p; w pozostałych wypadkach jest fałszywa: Tak np. jeżeli dzieci, o których mowa, i spóźniły się: na autobus, i zostały dłużej zatrzymane w szkole, to sąd `(Albo) spóźniły, się na autobus, albo je zatrzymano dłużej w szkole' jest prawdziwy w interpretacji inkluzywno-dysjunkcyjnej, a fałszywy w ekskluzywno-dysjunkcyjnej.. Umówmy się, że termin dysjuhkcja oznacza dysjunkcję inkluzywn, jeżeli nie jest zaznaczone inaczej. IV. Implikacja (okres warunkowy) * Konektywem jest tu -. (pospolicie używane jest również e, ale my zachowamy je na oznaczenie inkluzji zbiorów): W implikacji * p --ł q (którą można czytać `p implikuje q' albo `jeżeli p, to q'), p jest poprzednikiem *, a q następnikiem *. Zarówno w mowie potocznej, jak i w zastosowaniu filozoficznym terminów implikować i implikacja używa się w wielu różnych znaczeniach.. W zwykłej interpretacji rachunku zdań stosuje się te terminy w tzw. sensie materialnym *, dla którego nie jest konieczny żaden związek znaczeniowy poprzednika z następnikiem. Znaczenie konektywu implikacji materialnej definiuje się w następujący sposób, często uważany za paradoksalny: jeśli poprzednik jest prawdziwy, a następnik fałszywy, to implikacja jest fałszywa; we wszystkich innych wypadkach implikacja jest prawdziwa. Tak zdefiniowanej implikacji materialnej nie należy mylić z implikacją ścisłą * (por. 6.5). V. Ekwiwalencja (równoważność) * Ekwiwalencja jest implikacją dwustronną; jej konektywem jest = (lub -.). Definiuje się ją jako koniunkcję dwu implikacji, a więc p =(trzy poziome równoległe kreseczki) q jest ex definitione równoważne ((p --> q) & (q --> p)). Powyższa definicja ekwiwalencji materialnej ilustruje dwie sprawy. Po pierwsze pokazuje, że za pomocą konektywów można budować sądy o dowolnym stopniu złożoności: sąd złożony bowiem może z kolei być sądem składowym innego sądu złożonego. Po drugie wskazuje, w jaki sposób za pomocą konektywów podstawowych można wprowadzać i definiować inne konektywy. Czytelnik może sam (przez budowę matryc prawdziwościowych) przekonać się o tym, że konjunkcję można zdefiniować przez negację i dysjunkcję, a implikację przez negację i konjunkcję: (p&q)=(trzy poziome kreseczki ale tu na klawiaturze mam tylko równa się)(~(~pv~q)) (p-->q) =(jak wyżej)(~(p&~q)) Innymi słowy ekwiwalencje te są twierdzeniami o systemie, których można dowieść na. podstawie definicji koniunkcji, dysjunkcji i negacji. Nie znaczy to, jakoby konektywy .wybrane jako pierwotne miały w sobie coś epistemologicznie podstawowego. Równie dobrze można by było wybrać jako pierwotne konektywy negacji i koniunkcji, a pozostałe zdefiniować za ich ,pomocą. Ważne jest tylko, że w zwykłej interpretacji rachunku zdań działania negacji, koniunkcji, dysjunkcji i ekwiwalencji są w pewnym stopniu wzajemnie definiowalne. Tyle o samym systemie. Teraz musimy coś powiedzie o pojęciu funkcji prawdziwościowej, na którym opiera się zwykła interpretacja rachunku zdań i które odegrało ważną rolę w filozoficznych rozważaniach nad znaczeniem. Jeśli o prawdziwości czy fałszywości sądu złożonego decyduje tylko prawdziwość czy fałszywość sądów składowych oraz definicje konektywów, to mówi się, że sąd złożony jest funkcją prawdziwościową * swoich sądów składowych i że konektywy są prawdziwościowo-funkcyjne *. Takie użycie terminu funkcja jest powszechnie przyjęte w terminologii matematycznej : o wyrażeniu złożonym w rodzaju x + y + z mówi się, że jest funkcją * swoich argumentów * x, y, i z oraz że znaki + i - stanowią w nim operatory * dodawania i odejmowania. Podobnie konektywy logiczne są operatorami, a ich argumentami są sądy. Synonimem terminu prawdziwościowo funkcyjny jest ekstensjonalny, a jego przeciwieństwem - intensjonalny. Otóż w języku naturalnym wiele zdań wyraża sądy dotyczące czyjejś wiary w to, że p jest prawdziwe albo fałszywe. Tak np. prawdziwość czy fałszywość sądu `Romeo sądzi, że Julia nie żyje' jest niezależna od prawdziwości czy fałszywości sądu `Julia nie żyje.'" Toteż sądu `Romeo sądzi, że Julia nie żyje' nie można uznać za funkcję prawdziwościową sądu `Julia nie żyje'; normalnie nazwałoby się go sądem intensjonalnym. Niektórzy jednak logicy twierdzą, że wszystkie tzw. sądy intensjonalne można i należy przeinterpretowywać na ekstensjonalne: Według nich sąd `Romeo sądzi, że Julia nie żyje', dlatego nie jest funkcją 146 lo· 149 prawdziwościową sądu `Julia nie żyje', że w ogóle nie jest funkcją tego ostatniego sądu, Jest natomiast funkcją wyrażenia `że Julia nie żyje', które od: nosi się do czegoś w umyśle Romea- do jednego z jego mniemań-i nie y' jest sądem logicznym. Wygląda to może jak rozdzielanie włosa na czworo, ale wchodzi tu w grę pewna bardzo ważna sprawa. Bez względu na opinię ' o uzasadnieniu czy nieuzasadnieniu twierdzenia o ekstenśjonalności * nie można przyjąć, jakoby zdanie występujące jako składowe w zdaniu bardziej złożonym musiało zawsze wyrażać sąd, choć czasem go wyraża (a nawet wyraża ten sam sąd, który wyrażałoby, gdyby było zdaniem niezależnym). Nieekstensjonalne są - przynajmniej na pierwszy rzut oka nie tylko takie zdania, które można by nazwać wierzeniowymi *, ale również wiele zdań współrzędnie i podrzędnie złożonych w języku naturalnym zawierających spójniki' i oraz jeżeli. Przyjmuje się bowiem, że sugerują one, iż między sądami wyrażanymi przez ich składowe zdania zachodzi jakiś związek przyczynowy, c2aso vy lub inny: `Zażył za dużą dawkę tabletek nasennych i umarł'; `Wykąpał się i położył się do łóżka'; `Jeżeli to zrobił, to jest bardzo dzielny' - i tak dalej.. , Ponieważ mowa o prawdziwości, warto wprowadzić w tym miejscu rozróżnienie między prawdami analitycznymi a syntetycznymi, jak również pojęcia tautologii i sprzeczności. Sąd jest analityczny *; jeżeli o jego prawdziwości decyduje wyłącznie jego forma logiczna oraz znaczenie jego elementów składowych, tzn. jeśli musi być prawdziwy, czyli, według słów Leibniza, jeśli jest prawdziwy we wszystkich możliwych światach (por. 2:2). Sąd jest syntetyczny *; jeżeli jego prawdziwość czy fałszywość jest sprawą przygodnych faktów i nie da się stwierdzić za pomocą analizy czysto logiczej. Tak np, uważa się powszechnie, że sąd `Wszyscy kawalerowie są nieżonaci' jest analityczny, że natomiast sąd `Wszyscy ludzie mają poniżej 1,80 m wzrostu' jest syntetyczny - bez względu na to, czy jest prawdziwy, czy fałszywy. Rozróżnienie analityczności i syntetyczności wywodzi się od Kanta, który w odróżnieniu od wielu innych filozofów uważał je za niezależne od różnicy między apriorycznością i aposteriorycznością. Należy pamiętać, e sądy syntetyczne mogą być prawdziwe lub fałszywe, podczas gdy sądy analityczne (w normalnym użyciu tego terminu) są z konieczności prawdziwe. Złożone formuły zdaniowe prawdziwe bez względu na konkretne sądy podstawiońe zamiast zmiennych zdaniowych to tautologie *; formuły zaś fałszywe w tych samych warunkach to sprzeczności *. Weźmy najprostszy wypadek: p v ... p jest tautologią, natomiast p & p jest sprzecznością. Terminy tautologia i sprzeczność będziemy stosować także do konkretnych sądów, pojedynczych lub złożonych, jeżeli o ich prawdziwości czy fałszywości decyduje wyłącznie ich forma logiczna oraz znaczenie ich elementów składowych. Tautologie są oczywiście analityczne. 6.3. Rachunek predykatów Tym terminem nazwiemy tu system, którego inne nazwy brzmią rachunek funkcyjny albo rachunek funkcji predykatywnych. Źródło i znaczenie tych różnych terminów wyjaśni-się w dalszym ciągu. Dotychczas traktowaliśmy sądy jako całości nie zanalizowane. Rachunek predykatów jest systemem przedstawiania wewnętrznej budowy pojedynczych sądów. Istnieją dwa powody, dla których ogólne rozumienie podstawowych pojęć i notacji rachunku predykatów powinno interesować semantyka: Po pierwsze jest to najpowszechniej stosowany system przedstawiania struktury logicznej zdań pojedynczych; po drugie zaś, niektórzy dawniejsi filozofowie (zwłaszcza atomiści logiczni oraz inni wspomniani wyżej empiryści logiczni) twierdzili, że odzwierciedla on poprawnie i ściśle ukrytą formę logiczną zdań języka naturalnego, ustanawiając odpowiedniość między tą formą a faktami lub stanami rzeczy w świecie zewnętrznym. Zdania składają się z terminów *. Jest to, nawiasem mówiąc, określenie . tradycyjne: w tym fachowym znaczeniu łaciński wyraz terminus `koniec' oznacza końcowy element analizy. Istnieją dwa rodzaje terminów: nazwy i predykaty: Nazwy * są to terminy odnoszące się do indywiduów *. To, co się rozumie przez indywiduum, zależy od poglądu na świat. Jeśli przyjmiemy pogląd na świat, który można by nazwać potocznym, to powiemy, że indywiduami są poszczególne osoby, zwierzęta i oddzielne przedmioty oraz że za indywidua należy również uważać miejsca (rozumiane czy to jako punkty, czy jako przestrzenie dwuwymiarowe lub trójwymiarowe), jeśli są stosunkowo określone (por. 4.3). Można by się wahać co do bytów bardziej abstrakcyjnych, takich, jak piękno. Czy jest to jedna rzecz, rozsiana w sposób nieciągły po całym świecie? Więcej jeszcze: czy jest to w ogóle rzecz? Można by też mieć wątpliwości co do statusu takich rzeczy, jak myśli, fakty, stany psychologiczne itp. Do spraw tych jeszcze powrócimy (por. ; 11.3). Tu należy podkreślić, że sam rachunek predykatów jest neutralny wobec zagadnienia, co powinno uchodzić za indywiduum. Dla ilustracji przyjmiemy, że indywiduami są te osoby, przedmioty i miejsca życia co 148 . 149 dziennego, które, uznajemy za odrębne i rozpoznawalne, że natomiast nit; są nimi grupy ani zbiory rzeczy, ani abstrakcje, ani stany psychologiczne`, itp. x Przez predykat * rozumie się termin używany w połączeniu z nazwą do v: przekazania jakiejś informacji o indywiduum, którego dotyczy nazwa, czyli do przypisania * mu jakiejś cechy * (por. 4.3). Oczywiście interesują nas tu sądy, a nie gramatyczna struktura zdań językowych; ale jeśli zechcemy zastosować logiczne rozróżnienie nazw i predykatów do zdań pojedynczych w języku naturalnym, to możemy powiedzieć, że logicznym nazwom odpowiadają rzeczowniki własne typu John albo Londyn, a logicznym predykatom - nie tylko czasowniki, jak jeść; i przymiotniki, jak duży, ale także . rzeczowniki pospolite, takie, jak człowiek albo miasto. Podobnie jak konektywy rachunku zdań należy uważać za operatory *, za pomocą których z sądów mniej złożonych można budować bardziej złożone, tak i predykaty można traktować jako operatory, za pomocą których z nazw buduje się sądy pojedyncze. Sąd taki jest funkcją * swojej składowej nazwy (lub nazw): nazwa ta jest argumentem *, (terminów funkcja i argument używamy tu w sensie stosowanym zazwyczaj w matematyce, por. 6.2). Używając liter x, y, z jako zmiennych zamiast nazw, a f, g, h jako zmiennych zamiast predykatów, możemy wyrazić strukturę Logiczną sądu pojedynczego jaka f(x), g(x), f(y) itd. . Zgodnie z konwencją przyjętą pospolicie, ale bynajmniej nie powszechnie będziemy używać małych początkowych liter alfabetu jako stałych nazwowych {a, b, c,...}, a dużych liter, począwszy od któregokolwiek miejsca alfabecie i dla celów wyłącznie pamięciowych, jako stałych predykato wych. Przypuśćmy, że a reprezentuje określoną osobę, Johna; b reprezentuje Londyn; T reprezentuje predykat .o znaczeniu `wysoki', a B - predykat o znaczeniu `wielki'. Wtedy T(a) symbolizowałoby sąd `John jest wysoki', B(b) - sąd `Londyn jest wielki' itd. Należy zaznaczyć, że konwencje, jakie wprowadziliśmy dotychczas, nie umożliwiają przedstawiania czasu teraźniejszego ani przeszłego. Sądy musimy chwilowo traktować jako bezczasowe (por. 6.5). Zależnie od liczby argumentów predykat będziemy nazywali jednomiejscowym, dwumiejscowym; trójmiejscowym itd. Jako ogólne określenie predykatów wymagających wypełnienia nazwami (lub zmiennymi nazwowymi) dwu lub więcej miejsc będziemy używać przymiotnika wielomiejscowy. Trzeba sobie koniecznie uświadomić, że argumenty są uporządkowane *. Oznacza to, że na ogół(x, y) nie jest równoważne f(y, x), ani g(x, y, z) nie 150 jest równoważne g(y, x, z). Oto intuicyjna ilustracja na materiale języka naturalnego: z K(x, y) `x kocha y' nie można poprawnie wywnioskować K(y; x) `y kocha x'; podobnie z D(x, y, z) `x daje y z-owi' nie można wywnioskować ani D(z, x, y) `z daje x y-owi', ani D(y,, z, x) `y daje z x-owi'. Czasowniki przechodnie typu kochać można traktować jako predykaty dwumiejscowe, a czasowniki typu dawać jako predykaty trójmiejscowe. Oczywiście w odniesieniu do określonej pary indywiduów może się zdarzyć, że kochają się nawzajem: K(a, b) i K(b, a); jeśli jest to prawda, to jest to prawda syntetyczna: sprawa przygodnego * faktu (por. 6.2). Może się także zdarzyć, że dla pewnego predykatu f zachodzi ekwiwalencja f(x, y) -- f(y, x). Tak np. można powiedzieć, że dla przymiotnika podobny do (przynajmniej w niektórych jego użyciach) P(x, y) = P(y, x): to, że `x jest podobne do y', i to, że `y jest podobne do x', jest równoważne; a to, że tak jest, jest analityczne *. Ilekroć tak jest, stanowi to ważną właściwość tego właśnie predykatu, którą należy uwzględnić przy opisie jego znaczenia. Na ogół jednak argumenty spełniające * daną funkcję należy uważać za uporządkowane. Przechodzimy obecnie do ważnego zagadnienia kwantyfikacji *. Kwantyfikatory * są to operatory, których wpływ na wiązane przez nie zmienne jest podobny do funkcjonowania takich wyrazów, jak jakiś, niektóre, wszystkie, a ponadto także do funkcjonowania rodzajnika nieokreślonego np. w języku angielskim (w niektórych użyciach tego rodzajnika). Wiązane mogą być albo zmienne nazwowe, albo zmienne predykatowe. Ograniczając jednak kwantyfikację do zmiennych nazwowych, pozostajemy v granicach tzw. węższego rachunku predykatów * (czyli rachunku predykatów pierwszego rzędu *). Kwantyfikator ogólny symbolizujemy przez postawienie przed zmienną, którą wiąże, odwróconej litery A oraz przez ujęcie ich obu w nawias; tak np (`dx) można odczytać `dla każdego x..:. Równie chyba często odwrócone A się pomija; my przyjmiemy tę właśnie konwencję, w myśl której (x) symbolizuje kwantyfikację ogólną.x. W zdaniu typu (x) (fx)gdzie w funkcji zdaniowej f(x) pominęliśmy nawias wewnętrzny, jak to będziemy czynić i nadal w wypadkach nie grożących niejednoznacznością x jest związane kwantyfikatorem ogólnym; zdanie to można interpretować następująco: `Dla każdego x (jest tak, że) x ma właściwość oznaczoną predykatem f' (...) Kwantyfikator egzystencjalny * symbolizuje się przez poprzedzenie zmiennej, którą wiąże, odwróconym E. Tak np. (3 x) można odczytać: 151 `Dla pewnego x (jest tak, że)..: . W języku naturalnym z zaimkiem pewien łączą się pewne niejednoznaczności: jego sens w zdaniu (3 x) (fx) oddaje '* parafraza: `Przynajmniej dla jednego indywiduum (w obrębie zakresu Y x) jest tak, że to indywiduum ma właściwość oznaczoną predykatem f Czy indywiduum takie jest rzeczywiście tylko jedno, czy też jest ich więcej, ': to rzecz tutaj nieistotna. Należy jednak koniecznie pamiętać o tym, że kwantyfikator egzystencjalny, w odróżnieniu od ogólnego, zakłada istnienie: ' Ą dokładniejszy przekład (a x) (fx) brzmi: `Przynajmniej jedno x ma cechę ;; f' albo `Istnieje przynajmniej jedno x takie, że ma cechę f'. ń Interpretację kwantyfikatora ogólnego i egzystencjalnego można zilustrować następującymi sądami: (1 ) ( (Cx -- Mx') (2) (3x) (Cx & Mx) ` Pierwszy zapis może- reprezentować zdanie Wszyscy ludzie są W myślący i (tzn. `Dla każdego x jest tak, że jeśli x jest człowiekiem, to x jest myślące'); zapis drugi jest reprezentacją zdania Pewni ludzie są myślący (tzw. `Przynajmniej dla jednego x jest tak, że x jest człowiekiem i x jest myślące'). W odniesieniu do tych przykładów możemy teraz poczynić trzy ważne stwierdzenia: , I. Zapis symboliczny usuwa niejednoznaczność zdania Ludzie są myślący, polegającą na niepewności co do interpretacji ogólnej czy egzystencjalnej. Ani (Cx --. Mx), ani (Cx & Mx) ze zmienną wolną(czyli nie kwantyfikowaną) nie jest sądem poprawnym II. Można by się spierać o to, czy zdanie Pewni ludzie są myślący ` obawa niejednoznaczności, można opuścić nawiasy. Tak np. (7) można wyraża sąd prawdziwy w wypadku, kiedy jeden i tylko jeden człowiek jest zapisać w postaci (p.& q) v r, a (8) w postaci p & (q v r). Można też umownie myślący. Przy zapisie (3x) (Mx & Rx) nie może być takiej wątpliwości. Przyjąć, że przy braku nawiasowania wyraźnie przeciwnego zasięg któregoś II. W myśl przedstawianej tu interpretacji bycie człowiekiem jest z operatorów jest cechą oznaczaną przez predykat; toteż w obrębie sądu zmienna nazwowa zdanie odgrywa inną rolę, niż rzeczownik ludzie w poniekąd odpowiednim zdaniu. Należy zwrócić uwagę na skutki negacji Konektyw negacji może dotyczyć całego sądu, jak w wypadku (3), albo jednego lub kilku sądów składowych, jak pod (4): (3) ((x) (Cx -. Mx)) `Nie jest tak, że wszyscy ludzie są myślący' (3x) (Cx & Mx) `Pewni ludzie. nie są myślący' Dla zdania Pewni ludzie nie są myślący możliwe są rozbieżne interpretacje; zapis symboliczny (4) rozstrzyga na rzecz jednej z nich. Na temat wzajemnych związków między kwantyfikatorami w sądach z negacją można (4) udowadniać jako twierdzenia (lub przyjmować jako aksjomaty) różne tezy. Nie będziemy tu w nie wnikać, ale warto stwierdzić analogię między kwantyfikacją egzystencjalną a dysjunkcją z jednej strony oraz między kwantyfikacją ogólną a koniunkcją z drugiej. Usiłowano nawet zdefiniować kwantyfikatory w następujący sposób: (5) (x) (fx) fa & fb & . . .& fe ( (3x) (fx) fa v fb v ... v fe. Z logicznego punktu widzenia trudność. polega na tym, że ta metoda definicji nadaje się tylko do skończonego zbioru indywiduów, np. {a, b, c, d, e, z których wszystkie potrafimy rozpoznać i o których wiemy, że są jedynymi indywiduami istniejącymi. W niektórych wypadkach taka interpretacja sądów (x) (f'x) oraz (3x) (fx) może się nam przydać. W tym miejscu warto wprowadzić pojęcie zasięgu *. Przez zasięg jakiegokolwiek operatora - bądź to konektywu, bądź też kwantyfikatora rozumie się tę część wzoru, która jest objęta jego działaniem oznacza się ją zazwyczaj nawiasem. Tak np. łatwo stwierdzić, że sądy (7) i ($) nie są równoważne : (7) (p & q) v r)) `Albo przyszli John i Bill, albo przyszedł Henry'. (8) (p & (q v r)) `Przyszedł John i- albo Bill, albo Henry'. Zdanie Przyszedł John i Bill, albo Henry można zinterpretować tak jak * - (7), albo tak jak (8); ponadto można je poddać różnym innym interpretacjom., z których nie wszystkie są ekstensjonalne. Tam, gdzie nie zachodzi obawa niejednoznaczności, można opuscić nawiasy. Tak np. (7) można zapisać w postaci ((p&q) v r), a (8) w po staci p & (q v r). Moz na tez umownie przyjąć, że przy braku nawiasowwania wyraźnie przeciwnego zasięg któregoś z operatorów jest szerszy niż zasięg innego. Jeśli np. przyjmiemy, że dysjunkcja ma szerszy zasięg od koniunkcji, a koniunkcja od negacji, to y P& q v r zinterpretujemy wyłącznie jako ((p & q) v r), czyli jako dysjunkeję, w której pierwszy dysjunkt jest koniunkcją. Przypomina to obiegową konwencję elementamej algebry i arytmetyki, w myśl której dodawaniu przy pisuje się zasięg szerszy niż mnożeniu, tak iż x y + t z rozumie się jako . (x ' Y) + t + z, a nie jako x (y + t + z). W funkcji predykatywnej wielomiejscowej wszystkie zmienne muszą być związane kwantyfikatorami. Taką kwantyfikację nazwiemy wielokrotną*. Jeśli wszystkie kwantyfikatory są albo ogólne; albo egzystenejalne, to interpretacja jest dość prosta: i52 ' . ` 15 1 , (9) (x) (y) ((D,x & Ky) -. L(x, y)) `Wszystkie dzieci lubią wszystkie książki' (10) (3x) . (3 y) ((Dx & Ky) & L(x, y)) `Przynajmniej jedno dziecko lubi przynajmniej jedną książkę'. W takich wypadkach wzory można skracać przez użycie wspólnego '' nawiasu dla obu kwantyfikatorów, np. (x, y) zamiast (x) (y) pod (9) oraz : (3 x, y) z jednym tylko odwróconym E pod (10). Jeśli kwantyfikatory są różne - taką kwantyfikację nazwiemy mieszaną * - to ważny jest ich wzajemny ' porządek. Przyjmuje się bowiem, że kwantyfikator następny znajduje się w zasięgu poprzedniego (i, we własnym), ale nie odwrotnie: Oznacza to, że wzór (3 x) (y) f ((x, y) należy rozumieć jako ((3 x) ((y),f(x, y))). Toteż poniższe dwa sądy nie są logicznie równoważne: (l l) (3y) (x) (Ky& (Dx -' L(x, y))) (12) (x) (Dx -ł (3y) (Ky & L(x, y))). Sąd pierwszy (11) należy rozumieć następująco: `Przynajmniej jedną książkę lubią wszystkie dzieci', a sąd (12) `Każde dziecko lubi przynajmniej jakąś jedną książkę'. Bardziej przejrzystymi równoważnikami sądów (11) i (12) są: (11 a) (3y) (Ky & (x) (Dx--. L(x, y))) (12a) (x) (Dx --· (y) (Ky) & L(x, y))). v TVV tym miejscu warto pokrótce omówić problematykę relacji *. Predykaty wielomiejscowe można traktować jako relacje; terminologia stworzona przez logików na oznaczenie różnych rodzajów relacji przyda się i tutaj. Dla prostoty omówimy tylko relacje dwumiejscowe. Użyjemy notacji podobnej, jak dla rachunku predykatów. R(x, y) oznacza; że relacja R zachodzi między x i y; synonimiczną notacją jest xRy. O relacji mówi się,, że zachodzi w określonym kierunku: może się zdarzyć, że nie -zachodzi w kierunku przeciwnym. Zawsze jednak istnieje relacja odwrotna (kon= wersywna) *, którą oznaczymy symbolem R' (albo R-1). Tak np. R' (x, y) jest odwrotnością (konwersem) *R(x, y). Jeżeli przestawimy terminy relacji, a jednocześnie zamiast R podstawimy R', to otrzymamy ekwiwalencję. Tak np. R(x, y) .- R'(y, x). Ekwiwalencja ta przypomina równoważność zachodzącą między parą odpowiadających sobie zdań w stronie czynnej i biernej. Jeżeli S będzie reprezentować relację oznaczaną czasownikiem szanować, to na ogół nie będzie tak, że jeśli S(x, y), to S'(x, y): zdanie x szanuje y nie jest logicznie równoważne ze x. Natomiast będzie tak, że S(x, y) = S' (y, x) : zdaniem x y szanuje y jest logicznie równoważne ze zdaniem y jest szanowany przez x. 154 Wśród rozmaitych relacji, jakie wyróżniają logicy, szczególnie ważne są następujące: I. Relacje symetryczne *, polegające na tym, że dla wszystkich wartości x i.y R (x, y) --. R (x, y). Przykładem może być relacja rówieśnictwa; relacją antysymetryczną * jest taka, przy której dla wszystkich wartości x i y R(x, y) implikuje. negację R(y, x); przykładem może być relacja ojcostwa: jeśli x jest ojcem y, to y nie może być ojcem x. II. relacje przechodnie *, przy których dla wszystkich wartości x, y i z jeżeli R(x,y)-i R(y, z), to R(x, z); tak np. jeśli x jest wyższy niż y, a y jest wyższy niż z, to x jest wyższy niż z; przykładem relacji antyprzechodniej * może być znowu relacja ojcostwa; III. relacje zwrotne *, przy których dla wszystkich wartości x jest tak, że R(x, x). Przykładami są relacje równej wielkości i bycia dzieckiem tych samych rodziców. Natomiast relacje ojcostwa i braterstwa są antyzwrotne *, ponieważ nie można być własnym ojcem ani własnym bratem. Ód relacji antysymetrycznych, antyprzechodnich i antyzwrotnych należy odróżnić relacje niesymetryczne *, nieprzechodnie * i niezwrotne *. Relacja R jest niesymetryczna zawszę i tylko wtedy, jeżeli nie jest symetryczna, tzn. jeżeli dla jakichś (choć niekoniecznie dla wszystkich) wartości x i y zachodzi R(x, y), ale nie R(y; x). Jak stąd wynika (z wyjątkiem relacji pustej, która jest jednocześnie symetryczna i antysymetryczna) wszystkie relacje antysymetryczne są niesymetryczne, ale nie odwrotnie. Podobnie różnią się terminy nieprzechodni i niezwrotny od antyprzechodni i antyzwrotny. Tak np. miłość jest niesymetryczna i nieprzechodnia (a ponadto, być może, niezwrotna). Relacje symetryczne przechodnie i zwrotne nazywamy równoważnościami (ekwiwalencjami) *. Pojęć tych będziemy często używać w rozważaniach nad słownictwem Języka. 6.4. Logika zbiorów Przez zbiór * rozumiemy w tym kontekście wszelkie zestawienie indywiduów bez względu na zasadę, na jakiej zostały zestawione. Część notacji, jaką tu wprowadzimy, pochodzi z matematycznej teorii zbiorów. Elementami zbioru mogą być indywidua nie tylko konkretne, ale także abstrakcyjne: można np; mówić równie dobrze o zbiorze liczb rzeczywistych, jak o zbiorze - 155 ludzi mieszkających w danej chwili w określonym miejscu. Nic również nie przeszkadza w uznawaniu istnienia zbiorów takich bytów, z których jedne są konkretne, a drugie abstrakcyjne. Zgodnie jednak z naszym przednim postanowieniem co do zacieśnienia sensu terminu indywiduum, (por. 6.3) weźmiemy pod uwagę przede wszystkim zbiory obiektów fizycznych i stosunkowo określonych miejsc. a: Podobnie jak poprzednio, użyjemy małych liter alfabetu do oznaczania: poszczególnych elementów zbioru, a dużych do oznaczania zbiorów tt; mocy paralelizmu, który (jak się przekonamy) zachodzi między predykatami `logicznymi a zbiorami. Tak np. X może oznaczać zbiór, którego elementami są a, b i c. Wymieniając elementy zbioru, rozdzielamy przecinkami oznaczające je symbole i ujmujemy je wszystkie razem w klamry.` Tak np. {a, b, c} jest zbiorem, którego elementami są a, b i c. Bycie elementem zbioru oznacza się grecką literą epsilon; tak np. a E X znaczy `a jeśt. elementem (zbioru) X'. ,; W trzech różnych wypadkach dopuścimy możliwość częściowego* tylko wyliczenia elementów zbioru. Przede wszystkim rozróżnimy zasadniczo zbiory otwarte i zamknięte. Zbiór zamknięty * (czyli skończony *) to tai zbiór, którego elementy można by wymienić, gdyby się miało odpowiednią. 'ilość czasu, miejsca, sił, wiedzy i powodów; zbiór otwarty * (lub nieskończony *) to taki zbiór (jak np. zbiór liczb naturalnych), którego elementów . ' nie można by w ten sposób wymienić, ponieważ ich liczba nie ma możliwej do określenia granicy. Nasze konwencje graficzne pozwolą nam odróżnić : wyszczególniony częściowo zbiór zamknięty, który będziemy zapisywać jako {a, b,...,c} od wyszczególnionego częściowo zbioru otwartego, który . '; będziemy wypisywać jako a, b, c...}. Należy zauważyć, że zarówno tutaj, jak i w punkcie poprzednim przyjęliśmy, iż alfabet zawiera nieskończoną liczbę liter możliwych do użycia w różnych celach; przyjęliśmy nawet, że nieskończona jest liczba początkowych liter alfabetu, z której możemy swobodnie czerpać dla oznaczenia każdego poszczególnego obiektu i miejsca we wszechświecie. Innymi słowy traktujemy alfabet, a nawet każdy jego odcinek - ta, b, c,...}, {; g, h, ...}, f p, q, r, ...} i {x, y, z}- jako zbiór nieskończony: rzeczywiście bowiem możemy go w razie potrzeby rozszerzać w nieskończoność przez użycie dodatkowych znaczków i innych środków. Trzeci sposób wyszczególniania częściowego zastosujemy wtedy, kiedy nie będziemy wiedzieć, czy dany zbiór jest otwarty, czy zamknięty (albo nie będziemy chcieli zająć stanowiska w tej sprawie). Takie zbiory nazwiemy nieokreślonymi * i wyróżnimy je graficznie przez użycie skrótu itd. zamiast 156 trzykropka stosowanego dla zbiorów otwartych. Tak np. {a, b, c, itd.} jest zbiorem nieokreślonym. Dokonane tu rozróżnienie zbiorów otwartych i nieokreślonych jest dla naszych celów ważne. Weźmy np. pod uwagę zbiór leksemów stanowiący słownictwo języka angielskiego, czy choćby słownictwo jednego użytkownika tego języka. Czy to jest zbiór otwarty, czy zamknięty? Na to pytanie (przynajmniej w tej postaci, w jakiej zostało tu zadane) nie ma zapewne odpowiedzi. Ze względów metodologicznych można postanowić, że w modelu systemu leżącego u podstaw zachowania językowego ludzi mówiących np. po angielsku słownictwo zostanie przedstawione jako zamknięte (choć z przyczyn praktycznych niemożliwe do wyszczególnienia): Nietrudno jednak wyobrazić sobie model, w którym słownictwo byłoby traktowane jako otwarte. Również i tutaj, jak w wielu zagadnieniach filozoficznych, , nie będziemy zajmować stanowiska co do otwartego czy zamkniętego charakteru danego zbioru bytów (np. zbioru obiektów we wszechświecie, zbioru rzeczywistych lub teoretycznie możliwych stanów rzeczy w jakimś rzeczywistym lub możliwym świecie, zbioru bytów oznaczanych określonym leksemem). Dwa zbiory określa się jako identyczne * (dokładniej, jak się przekona my: ekstensjonalnie identyczne *) zawsze i tylko wtedy, jeśli oba obejmują dokładnie te same elementy. Jeżeli X jest a, b, c}, a Y jest {b, a, c}, to X = Y (znak równości oznacza tu identyczność). Można stwierdzić mimochodem;. że elementy zbiorów X i Y wyszczególniliśmy umyślnie w niejednakowym porządku : miało to podkreślić tę ważną okoliczność, że porządek- wyszczególnienia elementów zbioru jest nieistotny. Od przynależności elementu do zbioru należy odróżnić zawieranie się (inkluzję) w zbiorze *. Oznacza się ją poziomą literą U otwartą w lewo ( ) w znaczeniu `zawiera' albo w prawo ( c ) w znaczeniu `zawiera się w'. Zawieranie się jest definiowane następująco: X Y oraz Y e X (Y zawiera się w X, Y jest podzbiorem X *) znaczą, że każdy element Y jest elementem X.-Taka definicja zawierania się obejmuje m. in. identyczność jako jego szczególny przypadek. Identyczność bowiem można zdefiniować jako symetryczną inkluzję : jeżeli X Y i Y e X, to X = Y. Inkluzję antysymetryczną nazywamy inkluzją właściwą-* : jeżeli X zawiera Y, a Y nie zawiera X, to mówimy, że X zawiera w sensie właściwym * Y. Logika zbiorów dopuszcza możliwość, że zbiór jest bądź to elementem, bądź podzbiorem innego zbioru; tych dwu sytuacji nie należy z sobą mieszać. Y c X (Y zawiera się w X) oznacza, jak widzieliśmy, że każdy element Y jest elementem 157 X; nie oznacza natomiast, że zbiór Y jest elementem zbioru X. Z drugiej strony Y c X oznacza. że zbiór Y (ale niekoniecznie jego. elementy) jest . elementem X. Szczególnie ważne jest, żeby nie mylić z sobą następujących FF; dwu oznajmień : I. x e X i II. {x} e X. Pierwsze oznacza, że x jest elementem ` X; drugie, w którym {x} należy czytać jako `zbiór, którego (jedynym) elementem jest x', oznacza, że elementem X jest jednoelementowy zbiór 7 obejmujący x. Tak np. pewna komisja może się składać, jako ze swych , elementów, z szeregu podkomisji o różnej liczebności, ale mających po ':'4 jednym głosie, a jedną z tych podkomisji może być jednoosobowa pod ; komisja {x}. Kiedy osobnik x bierze udział w posiedzeniu komisji i oddaje . głos lub wypowiada opinię, wtedy działa statutowo jako {x}. Zbiór obejmuje * swoje elementy, a zawiera * swoje podzbiory. Warto rozporządzać serią symboli o znaczeniu `nie. jest elementem', `k `nie zawiera się w', `nie jest identyczne z' itd. Symbole takie tworzy się ,;a zazwyczaj przez ukośne przekreślenie odpowiednich symboli twierdzących. '`5 Tak np. a X znaczy `a nie jest elementem X'; `X Y znaczy `X nie zawiera Y'; X Y znaczy `X nie jest identyczne z Y' itd. Można też w tym miejscu dodać, że często używa się symboli ? oraz s, aby wyjaśnić, iż jako szczególny przypadek inkluzji dopuszcza się identyczność: -X Y znaczy ` X zawiera Y lub jest identyczne z Y', a Y X znaczy `Y zawiera się w X lub jest identyczne z X'. Przez sumę * dwu zbiorów X i Y rozumie się zbiór X + Y, którego każdy element jest elementem zbioru X, zbioru Y lub obu tych zbiorów. Przez iloczyn * dwu zbiorów X i Y rozumie się zbiór X. Y, którego każdy element jest elementem i X, i Y. Jeżeli X jest {a, b, c}, a Y jest {b, c, d}, to X + Y jest {a, b, c, d}, a X. Y jest {b, c}. Symbolami synonimicznymi z plusem i kropką, a równie pospolitymi, są odpowiednio U i n. Tak np. XUY oznacza sumę, a X ( Y iloczyn X i Y. Pojęcia te ilustruje się często diagramami Venna, jak na rys. 5. Dwa zbiory są jedyne w swoim rodzaju i zajmują szczególne miejsce w formalizacji i obiegowej interpretacji logiki zbiorów. Są nimi zbiór uniwersalny *, który oznaczamy symbolem U, oraz zbiór pusty * (czyli zerowy *), który oznaczamy lrJ. U jest to zbiór wszystkich indywiduów istniejących we wszechświecie; jest zbiorem nie mającym elementów (tzn. nie obejmującym żadnego z indywiduów istniejących we wszechświecie). l To, co rozumie się tu przez wszechświat, zależy od interpretacji, jaką się nadaje systemowi, i od celu, w jakim się go używa. Umówmy się, że przez `wszechświat' będziemy rozumieć uniwersum rozważań *, które zależnie od naszej woli może być bardziej lub mniej ograniczone. Uniwersum rozważań przedstawione na rys. 5 jest ograniczone czterema prostymi i zawiera dokładnie 6 jednostek: dla tego uniwersum U jest równe {a, b, c, d e f} 5. Diagramy Venna, ilustrujące sumowanie-i krzyżowanie się zbiorów . Możemy teraz zdefiniować uzupełnienie * zbioru jako zbiór zawierający wszystkie te (i tylko te) indywidua uniwersum, których nie zawiera zbiór omawiany. Uzupełnienie zbioru będziemy oznaczać literą z poziomą kreską u góry; X jest równe {d, e, f }; Y jest równe {a, e, f }; X + Y jest zbiorem zawierającym wszystkie te indywidua, które nie są elementami sumy X i Y, a więc jest równe {e, f } ; natomiast X. Y jest uzupełnieniem części wspólnej X i Y, a więc jest równe {a, d, e, f }. Tym samym wprowadziliśmy wszystkie terminy, których będziemy potrzebowali w dalszych wzmiankach o logice zbiorów. Co zaś ważniejsze, wprowadziliśmy szczególne ujęcie świata, bardzo rozpowszechnione w semantyce filozoficznej XX wieku (a zarazem ważne dla podstaw matematyki). Możemy teraz posunąć się dalej i rozpatrzyć w sposób ogólny niektóre ważne semantycznie aspekty logiki zbiorów. Po pierwsze: jak zdefiniować - lub ustalić - przynależność do zbioru? Jednym ze sposobów, przynajmniej w wypadku zbioru zamkniętego, jest wyszczególnienie elementów zbioru. Jest to tzw. definicja zakresowa *. Przez zakres * terminu bowiem rozumiemy zbiór przedmiotów, do których ten termin poprawnie się stosuje. Innym, może bardziej pospolitym sposobem jest zdefiniowanie zbioru na podstawie jakiejś cechy wspólnej dla 158 159 wszystkich jego elementów. (lub na podstawie zbioru takich cech), przypuśćmy np., że zbiór cech uznanych za konieczne do tego, żeby określić coś jako zwierzę, określimy wyrazem zwierzęcy: Możemy wtedy powiedzieć, : że zbiór zwierząt obejmuje wszystkie te przedmioty w uniwersum, dla których .` wspólny jest ten zbiór cech - niewątpliwie bardzo skomplikowany, ale, a jak przyjmiemy, rozpoznawalny. Byłaby to definicja treściowa * ; treścią * bowiem terminu jest zbiór cech koniecznych dla stosowalności tego terminu. Łącząc sposób zapisu logiki zbiorów ze sposobem zapisu rachunku predykatów i używając symbolu Z-y na oznaczenie cech, które umówiliśmy się nazywać zwierzęcym, a symbolu Z-ę na oznaczenie zbioru zwierząt, możemy powiedzieć, że , x(Z-y) = x ( Z-ę) `Cokolwiek jest zwierzęce, jest zwierzęce, Byłaby `i to treściowa definicja zbioru zwierząt. '" Jedno z centralnych i odwiecznie spornych zagadnień semantyki filozoficznej dotyczy tego, czy np. tak zwana przez nas cecha ,Zy czyli cecha zwierzęcy, jest pod jakimś względem różna od przynależności do zbioru Z-ę, do którego elementów zwykliśmy stosować nazwę zwierzę, wielu logików odróżnia zakresową tożsamość zbiorów od ich tożsamości treściowej; opierają się oni na tym, że dwa zbiory mogą zawierać dokładnie te same elementy, a jednak być od siebie różne na mocy swych definicji treściowych.4 Weźmy tradycyjny przykład (często używany przez Caruapa). Przyjmijmy, że istnieją zbiory X .i Y. Treściowo definicja X brzmi ; ' (x) ((Nx & Dx) = x ) gdzie N znaczy `nieupierzony', a D znaczy `dwunóg'; tak iż X jest zbiorem nieupierzonych dwunogów. Treściowa definicja zbioru Y brzi (x) ( (Rx & Zx) - x E Y), gdzie R znaczy `rozumny', a Z znaczy `zwierzę'. Załóżmy z kolei, choć nie badaliśmy wszystkich elementów zbiorów X i Y, że X = Y (czyli że oba zbiory są zakresowo tożsame). Czy zwierzę rozumne i nieupierzony dwunóg mają to samo znaczenie? Z drugiej strony, jeżeli dwie nazwy, np, centaur i jednorożec, mają jako zakres zbiór pusty (bo zakładamy, że na świecie nie ma ani jednorożców, ani centaurów), to można o nich powiedzieć, że mają ten sam zakres. Jeśli jednak tak jest, to dlaczego nie mówimy, że mają 4 Logik powiedziałby, że zbiory definiuje się zawsze ekstensjonalnie: dwa zbiory są tożsame zawsze i tylko wtedy, kiedy zawierają dokładnie te same elementy., punktem sporym jest tutaj to, czy zakres wystarcza do wyznaczenia i odróżnienia treści. to samo znaczenie? Tak czy inaczej, przy rozważaniu wielu różnych zagadnień nie można się obejść bez odróżnienia treści od zakresu. Sens, w jakim używamy tu terminu treść, ma też związek z sensem, w jakim równoważne są ze sobą określenia treściowy i ekstensjonalny (por. 6.2). Frege (1892), a w ślad za nim wielu innych logików, utożsamia zakres sądu jego z wartością logiczną: (a jego. treść z jego znaczeniem). b Uzasadnieniem tego poglądu, raczej sprzecznego z intuicją (i spornego),. było przekonanie, że wartość logiczna sądu złożonego zależy od wartości jego sądów składowych, podobnie jak wartość logiczna sądu pojedynczego zależy od zakresów użytych w nim nazw. Podobnie jak wartość logiczna wyrażenia (p & q) pozostaje ta sama przy podstawieniu zamiast p lub q sąu o tej samej wartości logicznej, podobnie na wartość logiczną wyrażenia f(x) nie wpływa podstawienie zamiast x jakiegokolwiek wyrażenia o tym samym zakresie, co x. Na tej podstawie można nazwać ekstensjonalnym wszelki rachunek, w którym żaden z sądów nie zmieni swojej wartości logicznej, kiedy zastąpimy w nim jakieś wyrażenie innym o tym samym zakresie. O możliwości zastępstwa bez zmiany wartości logicznej sądu mówi się w semantyce filozoficznej często w związku z Leibnizowską zasadą tożsamości rzeczy nierozróżnialnych * : Eadem sunt quorum unum potest substitui alteri salva veritate `Rzeczami tożsamymi są te, z których jedną można zastąpić drugą bez szkody dla prawdy'. Dokładna interpretacja wypowiedzi Leibniza jest sporna; łacińskie jednak wyrażenie salva veritate interpretuje się na ogół jako znaczące `bez zmiany wartości logicznej'. Jest ono tak często używane w literaturze filozoficznej bez komentarzy i przekładu, że Czytelnik powinien sobie je zapamiętać. e Jeżeli nazwy użyte jako predykaty będziemy pojmować jako zbiory, to zdanie Alfred jest kawalerem będziemy mogli zapisać jako, aEK, a zdanie Alfred jest szczęśliwy jako aES. 6 Gruntowne omówienie twórczości Fregego i jej miejsca w filozo8i języka przynosi Dummett (1973). Wartościowe omówienie tego tematu i wprowadzenie do literatury zawierają , rozdziały Zabeeh°go i in. (1974, 525-660) oraz Olshewskiego (1969, 353-457), poświęcone sprawie analityczności i syntetyczności. , 11 - Semantyka 1 Mogłoby się wydawać, że zapis w symbolice logiki zborów jest bardziej stosowny w pierwszym przykładzie; gdzie w języku angielskim (i polskim przyp. tłum.) używamy rzeczownika, a zapis w symbolice rachunku predykatów nadaje się bardziej do drugiego przykładu, w którym używamy przymiotnika. Do sprawy, czy należy odróżniać orzekanie przynależności do zbioru od orzekania cechy, wrócimy dalej. Wielu logików sprzeciwia się takiemu rozróżnianiu (pór. 11.3). 6.5. Czas, modalność i możliwe światy Przypuśćmy, że mamy opisać jakieś uniwersum złożone ze skończonej liczy indywiduów i że mamy do dyspozycji zbiór predykatów, z których każdy jest lub nie jest orzekalny * o którymś z tych indywiduów; jeśli zaś jest orzekalny, to jest w odniesieniu do tego indywiduum albo prawdziwy, albo fałszywy. Znaczenie przymiotnika orzekalny można wyjaśnić na przykładzie. Weźmy predykat B i załóżmy, że oznacza on cechę bycia bezrobotnym. Otóż przyjmiemy, że predykatu B w jego normalnym, a nie przenośnym sensie nie można orzec o przedmiocie nieożywionym (ani nawet o ożywionym, ale nie będącym człowiekiem), a tym bardziej np. o miejscu. Toteż w opisie naszego uniwersum stwierdzimy, że jeżeli a oznacza indywiduum nieożywione, to B (a) nie jest sądem poprawnym; pytanie więc, czy ten sąd jest prawdziwy, w ogóle nie zachodzi. Z przedstawioną tu różnicą między sądami semantycznie niepoprawnymi a fałszywymi wiążą się pewne zagadnienia filozoficzne. My jednak założymy, że pojęcie orzekalności jest. nie tylko wystarczająco jasne na. nasze obecne potrzeby, lecz również, że jest ostre i nie podlega stopniowaniu. Innymi słowy zakładamy, że na pytanie, czy dany predykat jest orzekalny o danym indywiduum, można zawsze dać wyraźną odpowiedź twierdzącą lub przeczącą, nie wymagającą określeń ilościowych. Trzeba tu podkreślić pewną ważną sprawę natury .terminologicznej: to nie o cechach, lecz o predykatach mówi się, że są orzekalne (a w konkretnych zdaniach - orzekane) o pewnych indywiduach; cechy natomiast przypisuje * się indywiduom oznaczonym w zdaniu daną nazwą lub nazwami. Tak np. mówiąc o danym kwiecie, że jest czerwony, przypisujemy mu cechę czerwoności, ale orzekamy o nim predykat czerwony. Wróćmy teraz do uniwersum indywiduów, którego opis rozważamy: Sformułujmy dla każdego indywiduum x i dla każdego jednomiejscowego predykatu f, orzekalnego o tym indywiduum, sąd f(x); dla każdej uporządkowanej pary indywiduów (x, y) i dla każdego dwumiejscowego predykatu g sformułujmy sąd g(x, y); a dla każdej uporządkowanej n-ki sąd h (x, y..,z). Każdy sąd powstały w ten sposób nazwiemy atomowym *;, każdy zaś sąd atomowy każdą negację sądu atomowego nazwiemy sądem molekularnym *. Ponadto każdą parę złożoną z sądu atomowego i jego negacji nazwiemy parą molekularną *. Teraz możemy ściślej, niż w pkt. 2.3, zdefiniować opis stanu rzeczy *; jest nim wszelka koniunkcja sądów molekularnych. Definicja ta - rzecz ważna - pozwala nam odróżnić stany rzeczy całkowite od częściowych i spójne od niespójnych. Całkowity jest taki stan rzeczy, który zawiera przynajmniej po jednym sądzie z każdej pary molekularnej; spójny jest taki stan rzeczy, który nie zawiera sprzeczności i z którego nie wynika sprzeczność (tj. koniunkcja obu sądów tworzących parę molekularną). Każdy całkowity i spójny opis stanu rzeczy przedstawia jakiś możliwy stan uniwersum; jeden zaś z takich opisów przedstawia rzeczywisty stan uniwersum: jest nim ten opis, którego wszystkie składowe zdania molekularne są prawdziwe. Sprawę wyjaśni prosty przykład. Posłużymy się tylko dwoma predykatami jednomiejscowymi, F i G, oraz dwiema nazwam, a i b; każda z nich oznacza pewne indywiduum, o którym są orzekalne F i G. Dla tego bardzo prostego uniwersum rozważań możliwych jest tylko 16 stanów, wyliczonych niżej pod numerami 1-16: l. OSl : (Fa & Fb & Ga & Gb) 2. OS : ( Fa & Fb & Ga 8c Gb) 3 . OSg : (Fa & Fb & Ga & Gb) 16. OSls ( Fa c& Fb & Ga & Gb) ' Każdy z powyższych całkowitych i spójnych opisów przedstawia pewien możliwy stan uniwersum; jeden zaś z nich, jak zakładamy; przedstawia stan rzeczywisty. Jak się przekonaliśmy wyżej (2.3), treść semantyczną sądu można zdefiniować jako zbiór opisów stanowych, które ten sąd wyklucza. Mimo że w naszym przykładzie posłużyliśmy się bardzo ograniczonym uniwersum rozważań, jest chyba jasne, że przy zwiększaniu liczby indywiduów w uniwersum lub liczby predykatów, podobnie jak przy wprowadzaniu predykatów wielomiejscowych, zasady ogólne pozostaną nie zmienione. 162 - m 163 Zamiast mówić, że każdy całkowity i spójny opis stanu przedstawia -lub definiuje - możliwy stan uniwersum; a jeden element zbioru opisów definiuje rzeczywisty stan uniwersum, możemy równie dobrze powiedzieć, że zbiór opisów definiuje nie zbiór możliwych stanów jednego uniwersum, lecz zbiór możliwych uniwersów. Z czysto logicznego punktu widzenia jest nieistotne, czy będziemy mówić o możliwych stanach, czy o możliwych uniwersach. Kiedy jednak będziemy mieli na celu któreś z konkretnych zastosowań schematu logicznego; wybierzemy prawdopodobnie albo jeden z tych sposobów wyrażania się, albo drugi. Kiedy myślimy za pomocą potocznych pojęć o świecie fizycznym, skłonni jesteśmy wyobrażać go sobie jako złożony ze względnie stałego zbioru indywiduów o zmiennych cechach. Pomiędzy dowolnie wybranymi momentami tr i t2 powstanie pewną liczba nowych indywiduów, a pewna liczba innych indywiduów zaniknie. Zarówno jednak w momencie tl, jak i t2 będzie istnieć tyle indywiduów rozpoznawalnych jako te same i tyle cech również rozpoznawalnych jako te same; choć może inaczej rozdzielonych pomiędzy indywidua, że uznamy za stosowne powiedzieć, iż uniwersum przechodzi przez szereg kolejnych stanów. Istnieją oczywiście także inne sposoby ujmowania świata fizycznego: byt stały, w odniesieniu do którego można mierzyć zmiany, fizyk może upatrywać w czym innym, a niektórzy filozofowie w ogóle zaprzeczają istnieniu jakiejkolwiek stałości: Do naszych obecnych celów wystarczy jednak potoczny obraz świata. Wyobrażamy sobie zatem uniwersum złożone z wciąż tych samych indywiduów przechodzących szereg różnych stanów. Jak już widzieliśmy, sądy są na ogół pozbawione czasu gramatycznego. Co jednak znaczy to stwierdzenie? Można je interpretować rozmaicie. Można powiedzieć, że sądy są pozbawione nie tylko czasu gramatycznego, lecz czasu w ogóle: że nie tylko w obrębie samego sądu brak wzmianki o czasie, w którym jest on prawdziwy lub fałszywy, lecz że po prostu pojęcie czasu jest dla sądów nieistotne; że są one same w sobie wieczne, choć można w nie wierzyć albo je głosić w odniesieniu do pewnego uniwersum lub stanu, na którego temat (a nie ;,w którym") są prawdziwe lub fałszywe: Z tego punktu widzenia można np. powiedzieć, że sąd Fa jest prawdziwy na temat uniwersum momentu tI, lecz fałszywy na temat uniwersum momentu t, (przy czym w momencie :1 opisem uniwersum jest opis stanu OS" a w momencie tQ - opis stanu OSz:) W ten sposób interpretuje gramatyczną bezczasowość sądów wie(u Logików i epistemologów. Inni przez bezczasowość gramatyczną rozumieją nie bezczasowość w ogóle, lecz brak bezpośredniego od niesienia czasowego. Przy takim rozumieniu można by przyjmować lub głosić sądy na temat zmiennego świata fizycznego, przechodzącego przez kolejne stany, z tym jednak, że każdy taki sąd zawierałby milczące odniesienie czasowe do sytuacji bezpośrednio obserwowalnej. Wszystkie sądy byłyby rozumiane tak, jak angielskie zdanie It is raining wypowiedziane w normalnych warunkach, czyli w sensie `W tej chwili pada deszcz'. Jak zobaczymy dalej (por. 15,4), czas taki nie .byłby czasem gramatycznym; ten bowiem polega na możliwości przeciwstawienia jednego punktu odniesienia czasowego (np. teraźniejszego) drugiemu (np. przyszłemu lub przeszłemu). Przy takim rozumieniu statusu czasowego sądów można by twierdzić, że Fa wypowiedziane w tl byłoby prawdziwe (nie tylko na temat uniwersum opisanego za pomocą OSI, lecz w samym tym uniwersum), natomiast wypowiedziane w t2 byłoby fałszywe. Również i to stanowisko jest licznie reprezentowane w literaturze filozoficznej. Można jednak ujmować sądy także jako posiadające czas gramatyczny. Chcąc takie ujęcie zapisać w sposób formalny, trzeba wyjść albo poza obręb rachunku zdań pierwszego rzędu, albo poza ramy dwuwartościowego rachunku zdań. Stworzono już różne systemy tej tak zwanej dość nieściśle "logiki czasów". Wspomnimy o nich w jednym z dalszych rozdziałów (por, 15.4), omawiając czasy gramatyczne z językoznawczego punktu widzenia. Obecnie poruszymy pokrótce sprawę modalności *. Również i do tego tematu będziemy musieli jeszcze powrócić; wtedy przekonamy się, że można wyróżnić rozmaite rodzaje modalności. Tutaj zajmiemy się tylko modalnościami logicznej konieczności i możliwości. Jak widzieliśmy (6.2), logicy rozróżniają zazwyczaj sądy analityczne *, uważane za prawdziwe z konieczności, i sądy syntetyczne *, które jeśli są prawdziwe, to tylko w sposób przygodny. Do tych właśnie rozróżnień stosują się pojęcia logicznej konieczności * i logicznej możliwości *., powiązane ze sobą za pomocą negacji. Widać to z następujących stwierdzeń: jeżeli jest konieczne, żeby p było prawdziwe, to nie jest możliwe, żeby p było fałszywe; jeżeli jest możliwe, że p jest prawdziwe; to nie jest konieczne, żeby p było fałszywe: Zwróćmy uwagę na to, że w -tak rozumianej możliwości mieści się konieczność jako jej szczególny przypadek. Jak można sformalizować pojęcia logicznej konieczności i możliwości? Jednym ze sposobów takiej formalizacji jest oparcie się na przeciwstawieniu języka przedmiotowego metajęzykowi. Za pomocą tej metody zdanie Jest konieczne, żeby można zapisać w postaci Jest konieczne, żeby sąd "p" 164 . v I65 był prawdziwy, gdzie p jest zdaniem języka przedmiotowego, "p" jest metajęzykową nazwą p, a konieczna prawdziwość jest orzekana nie o p (ani tym bardziej nie w p), lecz o "p". Jest to metoda faworyzowana przez tych spośród logików, którzy głoszą tezę o ekstensjonalności (por. Camap 1958, 44). Drugi sposób polega na sformalizowaniu pojęć logicznej konieczności i logicznej możliwości w obrębie któregoś z systemów logiki intensjonalnej (czyli nieekstensjonalnej) lub modalnej. Różnych takich systemów jest już dziś dużo (por. Hughes i Cresswell, 1968). Najbardziej typowe spośród nich są oparte na dwuwartościowym rachunku zdań, ale rozszerzają go przez wprowadzenie, prócz konektywów prawdziwościowych, jednego lub więcej operatorów modalnych. W niniejszym rozdziale na oznaczenie zdaniotwórczych operatorów logicznej konieczności i logicznej możliwości r będziemy używać odpowiednio symboli nec i poss. Wobec wspomnianego wyżej związku konieczności z możliwością logiczną można uznać za prawomocne następujące równoważności : ( 17) nec p - · poss ~p (18) poss p -- ..,nec ~p przy czym zarówno operator neć, jak i poss można zdefiniować za pomocą drugiego operatora, co umożliwia rozróżnienie (dopuszczające różne interpretacje) koniecznościowego * i możliwościowego * systemu modalności logicznej (por: Hughes i Cresswell 1968, 26). Ważnym semantycznie pojęciem, które będziemy musieli omówić dalej, jest pojęcie implikacji ścisłej *. Na jego oznaczenie użyjemy strzałki z podwójną kreską poziomą (w odróżnieniu od pojedynczej strzałki, oznaczającej implikację materialną): p q należy więc czytać `p implikuje ściśle q' albo: `q wynika logicznie z p'. Implikację ścisłą można zdefiniować za pomocą możliwości logicznej i implikacji materialnej w sposób następujący (19) (P q) -- ^-poss (p & q). . Innymi słowy, jeśli p implikuje ściśle q, to nie jest logicznie możliwe, żeby p i nie - q były jednocześnie prawdziwe - i odwrotnie. Mówiąc, ż p implikuje logicznie q, będziemy przez to rozumieć, że nielogiczne byłoby np. przyjmowanie p i zaprzeczanie q. Byłoby tak np. w wypadku, gdyby p było zdaniem Jan jest kawalerem, a q zdaniem Jan nie jest ionaty. Wspomnieliśmy poprzednio o poglądzie, przypisywanym zwykle Leibnizowi, w myśl którego zdanie jest koniecznie prawdziwe tylko wtedy, jeśli jest prawdziwe we wszystkich możliwych światach. Co rozumiemy przez wyrażenie możliwy świat? Jeden ze sposobów interpretacji tego wyrażenia wymaga posłużenia się pojęciem opisu stanu rzeczy.' Jak bowiem widzieliśmy, opis stanu rzeczy, jeśli jest kompletny i konsekwentny, można ujmować jako definicję albo określonego stanu, jakiegoś uniwersum, albo określonego uniwersum. Czy w tym kontekście użyjemy wyrazu uniwersum, czy świat, jest chyba rzeczą mało ważną: pierwszy wyraz jest związany z terminem uniwersum rozważań, drugi z Leibnizowskim wyrażeniem możliwy świat. Można by jednak twierdzić na podstawie nieterminologicznego użycia tych wyrazów, że uniwersum jest czymś rozleglejszym, bardziej stałym, a nawet obiektywniejszym, niż tak zwany , świat. Nazwijmy więc światem opis stanu uniwersum lub stanu jakiejś części uniwersum. Przy takiej definicji zdanie będzie prawdziwe w jakimś możliwym świecie, jeśli w jakimś opisie stanu rzeczy ma wartość P. Przyjmijmy teraz, że jakiś wszechwiedzący obserwator zewnętrzny ma do dyspozycji zbiór opisów wszystkich możliwych stanów uniwersum: zapytany o to, czy pewne zdanie jest logicznie możliwe; obserwator ten może przejrzeć te opisy, a jeśli znajdzie to zdanie przynajmniej w jednym z nich, odpowiedzieć twierdząco. Występowanie bowiem zdania przynajmniej w jednym opisie stanu jest oczywiście warunkiem dostatecznym jego logicznej możliwości ; przy naszych założeniach występowanie to może uchodzić także za warunek konieczny tej możliwości, tak iż nieobecność zdania we wszystkich opisach stanów może stanowić wystarczającą podstawę stwierdzenia-; że zdanie to jest logicznie, niemożliwe. Podobnie jest z koniecznością logiczną: jeżeli zdanie występuje we wszystkich opisach stanów, to można powiedzieć, że jest prawdziwe we wszystkich możliwych światach. Na temat naszego obserwatora wszystkich możliwych światów uczyniliśmy dwa założenia, które stawiają go - jak Leibniz Boga - w sytuacji wyjątkowo korzystnej dla oceny tego, co jest konieczne, a co nie: przyjęliśmy po pierwsze, że jest on wszechwiedzący, a po drugie, że jest zewnętrzny wobec świata, który obserwuje. O pierwszym z tych założeń niewiele jest do powiedzenia. Nasza zdolność obserwacji innych światów jest oczywiście bardzo mocno ograniczona naszym własnym doświadczeniem i nagromadzonym doświadczeniem naszych poprzedników. W wielu zatem wypadkach; w których w odniesieniu do obiegowego słownictwa, języka zachodzi pytanie o to, co jest analityczne, a co przygodne musimy się liczyć z tym, że wyłonią się pewne wątpliwości. T Niektórzy badacze uważaliby zapewne, że mój stosunek do pojęcia możliwych światów jest nieco staroświecki. Takie jego ujęcie wydaje się jednak pouczające. Inne stanowiska zajmują Kripke (1963) oraz Hintikka (1969). 166 ; 167 Równie ważne jest założenie drugie. Można bowiem twierdzić, że nie jesteśmy i nie możemy być zewnętrznymi obserwatorami świata, w którym żyjemy. Na pierwszy rzut .oka mogłoby się wydawać, że chodzi tu tylko o pewną niejednoznaczność wyrazu świat, użytego tu nie w znaczeniu `stan rzeczy'. Sedno sprawy tkwi jednak w tym, że te dwa znaczenia są być może nierozdzielnie ze sobą związane. Jesteśmy bowiem częścią tego; co opisujemy jako stan rzeczy, a nasza zdolność obserwacji i tworzenia pojęć jest chyba w sposób decydujący ograniczona stanem uniwersum w tej jego okolicy, którą zamieszkujemy: fizyczną budową naszych ciał, naszymi biologicznie uwarunkowanymi popędami i dyspozycjami, określoną kulturą, w jakiej nas wychowano, a może również językiem, którym mówimy i w którym formułujemy opis stanu rzeczy będący naszym światem. r Wspomnieliśmy wyżej (6:3) o potocznym obrazie świata. Ważne jest jednak, że nie istnieje żaden jednolity aparat metafizyczny czy pojęciowy, który by leżał u podstaw wszelkich ludzkich rozważań. Oznajmienia lub zdania mogące uchodzić za sprzeczne czy absurdalne w mniej lub więcej naukowych wypowiedziach o świecie fizycznym mogą być całkowicie akceptowalne w kontekście mitologicznym lub religijnym, w poezji, w opisie snu lub w fantastyce naukowej. Wspomnieliśmy już o tym, że w dziedzinie semantyki logicznej większość dawniejszych prac wyszła spod pióra filozofów, których, głównym zamiarem była formalizacja języka rozważań naukowych, przy czym wielu z nich wyznawało w tej czy innej postaci doktrynę fizykalizmu. Było chyba rzeczą naturalną, że wierzyli oni w możliwość budowy idealnego systemu logicznego, w którym zbiór zdań analitycznych i zbiór sprzeczności byłby jednakowy dla wszystkich możliwych światów i wyznaczony w ostatecznej instancji , przez prawa fizyki. Dzisiaj przyjmuje się raczej, że pojęcie możliwych światów należy definiować z uwzględnieniem zmiennych systemów wierzeń i przekonań oraz że do różnych rodzajów rozważań mogą się nadawać różne systemy logiki. To bardziej giętkie czy też bardziej relatywistyczne ujęcie formalizacji logiki wydaje się znacznie bardziej obiecujące dla analizy potocznego użycia języka. 6.6. Semantyka teorio-modelowa i semantyka warunków prawdziwości W wielu najnowszych pracach z dziedziny semantyki logicznej, a zwłaszcza tzw. semantyki teório-modelowej, przyjmuje- się jako punkt wyjścia definicję prawdy Tarskiegó (1935), relatywizując ją w stosunku do faktycznych lub możliwych stanów uniwersum. g Filozofowie głoszą kilka różnych teorii prawdy, z których wszystkie są mniej lub bardziej sporne. Definicja Tarskiego ma na celu uchwycenie i doprecyzowanie koncepcji prawdy zwanej teorią zgodności *, W myśl której sąd jest prawdziwy wtedy i tylko wtedy, jeśli denotuje stan rzeczy faktycznie istniejący w tym świecie, który ma opisywać. Inaczej mówiąc, sąd prawdziwy jest zgodny z rzeczywistością, a fałszywy nie. Jak widać, przy takiej interpretacji terminu prawda prawdziwość sądu zależy od istnienia czy realności czegoś znajdującego się poza językiem lub poza systemem, w którym sąd jest sformułowany. Jeśli sąd f(x) odnosi się do bytu x i przypisuje mu cechę f, to jest prawdziwy wtedy i tylko wtedy, jeśli x istnieje i ma cechę f. Jak mówi Tarski w swoim klasycznym przykładzie : (1) Śnieg jest biały jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy; jeżeli śnieg jest biały.. Na pierwszy rzut oka przykład ten wydaje się zupełnie nieużyteczny jako podstawa formalnej teorii prawdy. W związku z formalizacją pojęcia prawdy prżez Tarskiego trzeba przede wszystkim stwierdzić, że opiera się ona na odróżnieniu metajęzyka * od języka przedmiotowego * (por. 1.3). Rozróżnienie to i wysnute z niego ` konsekwencje zawdzięczamy właśnie Tarskiemu. Predykat prawdziwy należy do słownictwa metajęzyka, podczas gdy sąd, o którym jest on orzekany, wchodzi w skład języka przedmiotowego (albo też, w innej konwencji, jest w nim sformułowany). Przykład (1) jest więc przykładem złożonego sądu metajęzykowego p=q, w którym p zawiera wyrażenie odsyłające do przedmiotowojęzykowego zdania Śnieg jest biały, a p -- q mówi o ty zdaniu, że jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli panuje pewien stan rzeczy. Ten metajęzykowy sąd jest oparty na czysto formalnym pojęciu prawdy, ponieważ abstrahuje od empirycznego lub epistemologicznego problemu, czy śnieg jest biały, czy nie. Wyrażenie śnieg jest biały odsyła wprawdzie do sądu wyrażonego zdaniem języka przedmiotowego, ale. czyni to tylko jako nazwa tego zdania w metajęzyku i na tę jego funkcję wskazuje kursywa (por. 1.2). To, że w przykładzie Tarskiego zdanie wydrukowane kursywą jest w swoim słownictwie i budowie gramatycznej tożsame ze zdaniem metajęzykowym, które wyraża sąd opisujący stan rzeczy zewnętrzny wobec obu języków jest w zasadzie nieistotne. Można by równie dobrze posłużyć się jednym językiem naturalnym celem sformalizowania pojęcia prawdy dla drugiego języka naturalnego: s Dla niespecjalisty lepszym wprowadzeniem. jest zapewne artykuł Tarskiego (1944). Tło i dalsza odsyłacze podaja Ołshewsky (1969, 575-652) oraz Zabeeh i in. (1974, 661-674). 168 , 16q ,, {2) La neige est blanche jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli śnieg jest biały, albo odwrotnie: {3) Śnieg jest biały est vrai si, et seulement si, la neige est blanche. Co zaś ciekawsze, można by się też posłużyć specjalnie skonstruowanym rachunkiem logicznym, żeby sformalizować pojęcie prawdy dla wszystkich języków naturalnych. Taki właśnie rachunek pod nazwą semantyki teoriomodelowej usiłuje obecnie stworzyć pewna liczba logików i lingwistów.' Chcąc jednak to zrobić, trzeba się postarać o metajęzyk logiczny na tyle bogaty, żeby pozwalał oznaczać wszystkie zdania wszystkich języków naturalnych. Ponieważ zaś w każdym z tych języków zbiór zdań gramatycznie i semantycznie poprawnych jest prawdopodobnie nieskończony, więc w zasadzie nie wystarczy sporządzić wykaz wszystkich tych zdań i przydzielić każdemu z nich metajęzykową nazwę. To, czy formalizacja prawdy dokonana przez Tarskiego da się rozszerzyć na analizę semantyczną języków naturalnych, zależy najwyraźniej od tego, czy prawdziwość sądów wyrażanych językowymi zdaniami złożonymi da się uzależnić od prawdziwości sądów wyrażanych zdaniami pojedynczymi. Doprowadza nas to do pojęcia warunków prawdziwości * zdania w języku naturalnym: warunków, które muszą być spełnione w każdym możliwym świecie, w którym - lub na którego temat - dane zdanie językowe (a nie sąd) jest prawdziwe. Dotychczas ograniczaliśmy stosowanie predykatów prawdziwy i fałszywy do sądów, a jednocześnie przyjmowaliśmy sformułowanie teorii zgodności pochodzące od Tarskiego: w myśl tego sformułowania: sąd można nazwać prawdziwym wtedy i tylko wtedy, jeśli w opisywanym świecie zachodzi odpowiedni stan rzeczy. Tarski jednak i jego następcy stosują określenia prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego; termin zaś sąd - jeśli go w ogóle używają - definiują na gruncie swojej teorii znaczenia zdań nąturalnojęzykowych. Przy stosowaniu określeń prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego pierwsza trudność polega na tym, że liczne spośród tych zdań są niejednoznaczne. Toteż interesuje nas tu tylko prawdziwość czy fałszywość zdań przy ich określonej interpretacji. Co więcej, właśnie pojęcie prawdziwości przy określonej interpretacji pozwala nam zdefiniować termin niejednoznaczność. Możemy mianowicie powiedzieć, że niejednoznaczne jest takie zdanie, które w jakimś możliwym stanie uniwersum (czyli w jakimś możliwym świecie) jest prawdziwe w jednej inter ° Nie znaczy to, jakoby definicja prawdy Tarskiego i semantyka teorio-modelowa były ze sobą `nierozdzielnie związane. ' 190 pretacji, a fałszywe w drugiej. Jeżeli możliwy jest świat, w którym dane zdanie naturalnojęzykowe jest zarazem prawdziwe i fałszywe, to powiemy, że zdanie to wyraża dwa (lub więcej niż dwa) różne sądy; rzeczą lingwisty jest wyjaśnienie tej niejednoznaczności przez jej przypisanie bądź to wyrażeniom, z których zdanie się składa, bądź też jego budowie gramatycznej. Druga, większa trudność wynika stąd, że ogromna większość zdań języka naturalnego odnoszących się do indywiduów nie odnosi się do nich w sposób wyłączny. O zdaniu typu: Ten człowiek to mój ojciec nie można powiedzieć, czy wyraża sąd prawdziwy czy fałszywy, jeśli się nie wie, kto je wypowiedział i do kogo odnosi się wyrażenie ten człowiek. A jednak paradoksalne byłoby nazwanie takich zdań niejednoznacznymi lub semantycznie nieokreślonymi. Chcąc uwzględnić to, że prawdziwość wyrażanego sądu może się wahać zależnie od czasu i miejsca wypowiedzi, musimy umieć zróżnicować obiekty danego świata i zestawić ich wyróżniki z wyrażeniami występującymi w zdaniach naturalnojęzykowych. Oznacza to w gruncie rzeczy, że interpretacja zdania w każdym poszczególnym wypadku jego wypowiedzenia zależy łącznie , od jego znaczenia i od tego, co niedawno zaczęto nazywać jego punktem odniesienia * (lub indeksem *). Pojęcie odniesienia * omówimy dość szczegółowo niżej (por. 7.2). Tu musimy się zadowolić bardzo przybliżonym i nieścisłym wyjaśnieniem znaczeni terminu punkt odniesienia w semantyce teorio-modelowej. - Zaczniemy od rozróżnienia dwu rodzajów światów: ekstensjonalnyeh i intensjonalnych. Świat ekstensjonalny jest to po prostu zbiór indywiduów, które mają określone cechy, uczestniczą w określonych czynnościach, odnoszą się do siebie w określony sposób i znajdują się w określonych miejscach. Natomiast światem intensjonalnym jest to, co nazywaliśmy dotychczas opisem stanu rzeczy. Z kolei możemy odróżnić prawdziwość w danym świecie od prawdziwości na temat danego świata 1. Jeśli sąd jest prawdziwy, to zawsze i tylko w jakimś świecie intensjonalnym i na temat jakiegoś świata ekstensjonalnego (istniejącego lub możliwego). Stwierdzenie, że dany sąd jest prawdziwy w danym świecie intensjonalnym, znaczy; że istnieje on w tym świecie; stwierdzenie, że jest prawdziwy na temat danego świata ekstensjonalnego, znaczy, że w świecie tym istnieje stan rzeczy (proces, czynność itp.) opisywany tym sądem. Oczywiście takie ujęcie prawdy ujawnia związek między prawdą a istnieniem, który tkwi w teorii zgodności i w jej interpre lo Jest to rozróżnienie terminologiczne dość osobiste, nie figurujące w klasycznych wykładach semantyki teorio-modelowej. 1m Równie ważne jest założenie drugie. Można bowiem twierdzić, że nie jesteśmy i nie możemy być zewnętrznymi obserwatorami świata, w którym żyjemy. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że chodzi tu tylko o pewną niejednoznaczność wyrazu świat, użytego tu nie w znaczeniu `stan rzeczy'. Sedno sprawy tkwi jednak w tym, że te dwa znaczenia są być może nierozdzielnie ze sobą związane. Jesteśmy bowiem częścią tego; co opisujemy jako stan rzeczy, a nasza zdolność obserwacji i tworzenia pojęć jest chyba w sposób decydujący ograniczona stanem uniwersum w tej jego okolicy, którą zamieszkujemy: fizyczną budową naszych ciał, naszymi biologicznie uwarunkowanymi popędami i dyspozycjami, określoną kulturą, w jakiej nas wychowano, a może również językiem, którym mówimy i w którym formułujemy opis stanu rzeczy będący naszym światem. r Wspomnieliśmy wyżej (6:3) o potocznym obrazie świata. Ważne jest jednak, że nie istnieje żaden jednolity aparat metafizyczny czy pojęciowy, który by leżał u podstaw wszelkich ludzkich rozważań. Oznajmienia lub zdania mogące uchodzić za sprzeczne czy absurdalne w mniej lub więcej naukowych wypowiedziach o świecie fizycznym mogą być całkowicie akceptowalne w kontekście mitologicznym lub religijnym, w poezji, w opisie snu lub w fantastyce naukowej. Wspomnieliśmy już o tym, że w dziedzinie semantyki logicznej większość dawniejszych prac wyszła spod pióra filozofów, których, głównym zamiarem była formalizacja języka rozważań naukowych, przy czym wielu z nich wyznawało w tej czy innej postaci doktrynę fizykalizmu. Było chyba rzeczą naturalną, że wierzyli oni w możliwość budowy idealnego systemu logicznego, w którym zbiór zdań analitycznych i zbiór sprzeczności byłby jednakowy dla wszystkich możliwych światów i wyznaczony w ostatecznej instancji , przez prawa fizyki. Dzisiaj przyjmuje się raczej, że pojęcie możliwych światów należy definiować z uwzględnieniem zmiennych systemów wierzeń i przekonań oraz że do różnych rodzajów rozważań mogą się nadawać różne systemy logiki. To bardziej giętkie czy też bardziej relatywistyczne ujęcie formalizacji logiki wydaje się znacznie bardziej obiecujące dla analizy potocznego użycia języka. 6.6. Semantyka teorio-modelowa i semantyka warunków prawdziwości W wielu najnowszych pracach z dziedziny semantyki logicznej, a zwłaszcza tzw. semantyki teório-modelowej, przyjmuje- się jako punkt wyjścia definicję prawdy Tarskiegó (1935), relatywizując ją w stosunku do faktycznych lub możliwych stanów uniwersum. g Filozofowie głoszą kilka różnych teorii prawdy, z których wszystkie są mniej lub bardziej sporne. Definicja Tarskiego ma na celu uchwycenie i doprecyzowanie koncepcji prawdy zwanej teorią zgodności *, W myśl której sąd jest prawdziwy wtedy i tylkG wtedy, jeśli denotuje stan rzeczy faktycznie istniejący w tym świecie, który ma opisywać. Inaczej mówiąc, sąd prawdziwy jest zgo.dny z rzeczywistością, a fałszywy nie. Jak widać, przy takiej interpretacji terminu prawda prawdziwość sądu zależy od istnienia czy realności czegoś znajdującego się poza językiem lub poza systemem, w którym sąd jest sformułowany. Jeśli sąd f(x) odnosi się do bytu x i przypisuje mu cechę f, to jest prawdziwy wtedy i tylko wtedy, jeśli x istnieje i ma cechę f. Jak mówi Tarski w swoim klasycznym przykładzie : (1) Śnieg jest biały jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy; jeżeli śnieg jest biały.. Na pierwszy rzut oka przykład ten wydaje się zupełnie nieużyteczny jako podstawa formalnej teorii prawdy. W związku z formalizacją pojęcia prawdy przez Tarskiego trzeba przede wszystkim stwierdzić, że opiera się ona na odróżnieniu metajęzyka * od języka przedmiotowego * (por. 1.3). Rozróżnienie to i wysnute z niego ` konsekwencje zawdzięczamy właśnie Tarskiemu. Predykat prawdziwy należy do słownictwa metajęzyka, podczas gdy sąd, o którym jest on orzekany, wchodzi w skład języka przedmiotowego (albo też, w innej konwencji, jest w nim sformułowany). Przykład (1) jest więc przykładem złożonego sądu metajęzykowego p=q, w którym p zawiera wyrażenie odsyłające do przedmiotowojęzykowego zdania Śnieg jest biały, a p -- q mówi o ty zdaniu, że jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli panuje pewien stan rzeczy. Ten metajęzykowy sąd jest oparty na czysto formalnym pojęciu prawdy, ponieważ abstrahuje od empirycznego lub epistemologicznego problemu, czy śnieg jest biały, czy nie. Wyrażenie śnieg jest biały odsyła wprawdzie do sądu wyrażonego zdaniem języka przedmiotowego, ale. czyni to tylko jako nazwa tego zdania w metajęzyku i na tę jego funkcję wskazuje kursywa (por. 1.2). To, że w przykładzie Tarskiego zdanie wydrukowane kursywą jest w swoim słownictwie i budowie gramatycznej tożsame ze zdaniem metajęzykowym, które wyraża sąd opisujący stan rzeczy zewnętrzny wobec obu języków jest w zasadzie nieistotne. Można by równie dobrze posłużyć się jednym językiem naturalnym celem sformalizowania pojęcia prawdy dla drugiego języka naturalnego: s Dla niespecjalisty lepszym wprowadzeniem. jest zapewne artykuł Tarskiego (1944). Tło i dalsza odsyłacze podaja Ołshewsky (1969, 575-652) oraz Zabeeh i in. (1974, 661-674). 168 , 16q ,, {2) La neige est blanche jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli śnieg jest biały, albo odwrotnie: {3) Śnieg jest biały est vrai si, et seulement si, la neige est blanche. Co zaś ciekawsze, można by się też posłużyć specjalnie skonstruowanym rachunkiem logicznym, żeby sformalizować pojęcie prawdy dla wszystkich języków naturalnych. Taki właśnie rachunek pod nazwą semantyki teoriomodelowej usiłuje obecnie stworzyć pewna liczba logików i lingwistów.' Chcąc jednak to zrobić, trzeba się postarać o metajęzyk logiczny na tyle bogaty, żeby pozwalał oznaczać wszystkie zdania wszystkich języków naturalnych. Ponieważ zaś w każdym z tych języków zbiór zdań gramatycznie i semantycznie poprawnych jest prawdopodobnie nieskończony, więc w zasadzie nie wystarczy sporządzić wykaz wszystkich tych zdań i przydzielić każdemu z nich metajęzykową nazwę. To, czy formalizacja prawdy dokonana przez Tarskiego da się rozszerzyć na analizę semantyczną języków naturalnych, zależy najwyraźniej od tego, czy prawdziwość sądów wyrażanych językowymi zdaniami złożonymi da się uzależnić od prawdziwości sądów wyrażanych zdaniami pojedynczymi. Doprowadza nas to do pojęcia warunków prawdziwości * zdania w języku naturalnym: warunków, które muszą być spełnione w każdym możliwym świecie, w którym - lub na którego temat - dane zdanie językowe (a nie sąd) jest prawdziwe. Dotychczas ograniczaliśmy stosowanie predykatów prawdziwy i fałszywy do sądów, a jednocześnie przyjmowaliśmy sformułowanie teorii zgodności pochodzące od Tarskiego: w myśl tego sformułowania: sąd można nazwać prawdziwym wtedy i tylko wtedy, jeśli w opisywanym świecie zachodzi odpowiedni stan rzeczy. Tarski jednak i jego następcy stosują określenia prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego; termin zaś sąd - jeśli go w ogóle używają - definiują na gruncie swojej teorii znaczenia zdań nąturalnojęzykowych. Przy stosowaniu określeń prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego pierwsza trudność polega na tym, że liczne spośród tych zdań są niejednoznaczne. Toteż interesuje nas tu tylko prawdziwość czy fałszywość zdań przy ich określonej interpretacji. Co więcej, właśnie pojęcie prawdziwości przy określonej interpretacji pozwala nam zdefiniować termin niejednoznaczność. Możemy mianowicie powiedzieć, że niejednoznaczne jest takie zdanie, które w jakimś możliwym stanie uniwersum (czyli w jakimś możliwym świecie) jest prawdziwe w jednej inter ° Nie znaczy to, jakoby definicja prawdy Tarskiego i semantyka teorio-modelowa były ze sobą `nierozdzielnie związane. ' 190 pretacji, a fałszywe w drugiej. Jeżeli możliwy jest świat, w którym dane zdanie naturalnojęzykowe jest zarazem prawdziwe i fałszywe, to powiemy, że zdanie to wyraża dwa (lub więcej niż dwa) różne sądy; rzeczą lingwisty jest wyjaśnienie tej niejednoznaczności przez jej przypisanie bądź to wyrażeniom, z których zdanie się składa, bądź też jego budowie gramatycznej. Druga, większa trudność wynika stąd, że ogromna większość zdań języka naturalnego odnoszących się do indywiduów nie odnosi się do nich w sposób wyłączny. O zdaniu typu: Ten człowiek to mój ojciec nie można powiedzieć, czy wyraża sąd prawdziwy czy fałszywy, jeśli się nie wie, kto je wypowiedział i do kogo odnosi się wyrażenie ten człowiek. A jednak paradoksalne byłoby nazwanie takich zdań niejednoznacznymi lub semantycznie nieokreślonymi. Chcąc uwzględnić to, że prawdziwość wyrażanego sądu może się wahać zależnie od czasu i miejsca wypowiedzi, musimy umieć zróżnicować obiekty danego świata i zestawić ich wyróżniki z wyrażeniami występującymi w zdaniach naturalnojęzykowych. Oznacza to w gruncie rzeczy, że interpretacja zdania w każdym poszczególnym wypadku jego wypowiedzenia zależy łącznie , od jego znaczenia i od tego, co niedawno zaczęto nazywać jego punktem odniesienia * (lub indeksem *). Pojęcie odniesienia * omówimy dość szczegółowo niżej (por. 7.2). Tu musimy się zadowolić bardzo przybliżonym i nieścisłym wyjaśnieniem znaczeni terminu punkt odniesienia w semantyce teorio-modelowej. - Zaczniemy od rozróżnienia dwu rodzajów światów: ekstensjonalnyeh i intensjonalnych. Świat ekstensjonalny jest to po prostu zbiór indywiduów, które mają określone cechy, uczestniczą w określonych czynnościach, odnoszą się do siebie w określony sposób i znajdują się w określonych miejscach. Natomiast światem intensjonalnym jest to, co nazywaliśmy dotychczas opisem stanu rzeczy. Z kolei możemy odróżnić prawdziwość w danym świecie od prawdziwości na temat danego świata 1. Jeśli sąd jest prawdziwy, to zawsze i tylko w jakimś świecie intensjonalnym i na temat jakiegoś świata ekstensjonalnego (istniejącego lub możliwego). Stwierdzenie, że dany sąd jest prawdziwy w danym świecie intensjonalnym, znaczy; że istnieje on w tym świecie; stwierdzenie, że jest prawdziwy na temat danego świata ekstensjonalnego, znaczy, że w świecie tym istnieje stan rzeczy (proces, czynność itp.) opisywany tym sądem. Oczywiście takie ujęcie prawdy ujawnia związek między prawdą a istnieniem, który tkwi w teorii zgodności i w jej interpre lo Jest to rozróżnienie terminologiczne dość osobiste, nie figurujące w klasycznych wykładach semantyki teorio-modelowej. 1m {2) La neige est blanche jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli śnieg jest biały, albo odwrotnie: (3) Śnieg jest biały est vrai si, et seulement si, la neige est blanche. Co zaś ciekawsze, można by się też posłużyć specjalnie skonstruowanym rachunkiem logicznym, żeby sformalizować pojęcie prawdy dla wszystkich języków naturalnych. Taki właśnie rachunek pod nazwą semantyki teoriomodelowej usiłuje obecnie stworzyć pewna liczba4logików i lingwistów. ° Chcąc jednak to zrobić, trzeba się postarać o metajęzyk logiczny na tyle ' bogaty, żeby pozwalał oznaczać wszystkie zdania wszystkich języków naturalnych. Ponieważ zaś w każdym z tych języków zbiór zdań gramatycznie i semantycznie poprawnych jest prawdopodobnie nieskońezony, więc w zasadzie nie wystarczy sporządzić wykaz wszystkich tych zdań i przydzielić każdemu z nich metajęzykową nazwę. To, czy formalizacja prawdy dokonana przez;, Tarskiego da się rozszerzyć na analizę semantyczną języków naturalnym, zależy najwyraźniej od tego, czy prawdziwość sądów wyrażanych językowymi zdaniami złożonymi da się uzależnić od prawdziwości sądów wyrażanych zdaniami pojedynczymi. Doprowadza nas to do pojęcia warunków prawdziwości * zdania w języku naturalnym: warunków, które muszą być spełnione w każdym możliwym świecie, w którym - lub na którego temat - dane zdanie językowe (a nie sąd) jest prawdziwe. Dotychczas ograniczaliśmy stosowanie predykatów prawdziwy i fałszywy do sądów, a jednocześnie przyjmowaliśmy sformułowanie teorii zgodności pochodzące od Tarskiego: w myśl tego sformułowania: sąd można nazwać prawdziwym wtedy i tylko wtedy, jeśli w opisywanym świecie zachodzi odpowiedni stan rzeczy. Tarski jednak i jego następcy stosują określenia prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego; termin zaś sąd - jeśli go w ogóle używają - definiują na gruncie swojej teorii znaczenia zdań nąturalnojęzykowych. Przy stosowaniu określeń prawdziwy i fałszywy do zdań języka naturalnego pierwsza trudność polega na tym, że liczne spośród tych zdań są niejednoznaczne. Toteż interesuje nas tu tylko prawdziwość czy fałszywość zdań przy ich określonej interpretacji. Co więcej, właśnie pojęcie prawdziwości przy określonej interpretacji pozwala nam zdefiniować termin niejednoznaczność. Możemy mianowicie powiedzieć, że niejednoznaczne jest takie zdanie, które w jakimś możliwym stanie uniwersum (czyli w jakimś możliwym świecie) jest prawdziwe w jednej inter ° Nie znaczy to, jakoby definicja prawdy Tarskiego i semantyka teorio-modelówa były ze sobą \nierozdzielnie związane. 170 pretacji, a fałszywe w drugiej. Jeżeli możliwy jest świat, w którym dane zdanie naturalnojęzykowe jest zarazem prawdziwe i fałszywe, to powiemy, że zdanie to wyraża dwa (lub więcej niż dwa) różne sądy; rzeczą lingwisty jest wyjaśnienie tej niejednoznaczności przez jej przypisanie bądź to wyrażeniom, z których zdanie się składa, bądź też jego budowie gramatycznej. Druga, większa trudność wynika stąd, że ogromna większość zdań języka naturalnego odnoszących się do indywiduów nie odnosi się do nich w sposób wyłączny. O zdaniu typu: Ten człowiek to mój ojciec nie można powiedzieć, czy wyraża sąd prawdziwy czy fałszywy, jeśli się nie wie, kto je wypowiedział i do kogo odnosi się wyrażenie ten człowiek. A jednak paradoksalne byłoby nazwanie takich zdań niejednoznacznymi lub semantycznie nieokreślonymi. Chcąc uwzględnić to, że prawdziwość wyrażanego sądu może się wahać zależnie od czasu i miejsca wypowiedzi, musimy umieć zróżnicować obiekty danego świata i zestawić ich wyróżniki z wyrażeniami występującymi w zdaniach naturalnojęzykowych. Oznacza to w gruncie rzeczy, że interpretacja zdania w każdym poszczególnym wypadku jego wypowiedzenia zależy łącznie, od jego znaczenia i od tego, co niedawno zaczęto nazywać jego punktem odniesienia * (lub indeksem *). Pojęcie odniesienia * omówimy dość szczegółowo niżej (por. 7.2). Tu musimy się zadowolić bardzo przybliżonym i nieścisłym wyjaśnieniem znaczenia terminu punkt odniesienia w semantyce teorio-modelowej. Zaczniemy od rozróżnienia dwu rodzajów światów: ekstensjonalnych i intencjonalnych. Świat ekstensjonalny jest to po prostu zbiór indywiduów, które mają określone cechy, uczestniczą w określonych czynnościach, odnoszą się do siebie w określony sposób i znajdują się w określonych miejscach. Natomiast światem intensjonalnym jest to, co nazywaliśmy dotychczas opisem stanu rzeczy. Z kolei możemy odróżnić prawdziwość w danym świecie od prawdziwości na temat danego świata 1°. Jeśli sąd jest prawdziwy, to zawsze i tylko w jakimś świecie intensjonalnym i na temat jakiegoś świata ekstensjonalnego (istniejącego lub możliwego). Stwierdzenie, że dany sąd jest prawdziwy w danym świecie intensjonalnym, znaczy; że istnieje on w tym świecie; stwierdzenie, że jest prawdziwy na temat danego świata ekstensjonalnego, znaczy, że w świecie tym istnieje stan rzeczy (proces, czynność itp.) opisywany tym sądem. Oczywiście takie ujęcie prawdy ujawnia związek między prawdą a istnieniem, który tkwi w teorii zgodności i w jej interpre 'o Jest to rozróżnienie terminologiczne dość osobiste, nie figurujące w klasycznych wykładach semantyki teorio-modelowej. ' ' 171 tacji przez Tarskiego; rozróżnieniem tych dwu rodzajów światów posłużymy 3 się w jednym z dalszych rozdziałów (17.3), kiedy będziemy omawiać sprawy '' czasu gramatycznego * i modalności *. Świat intensjonalny zdefiniowaliśmy jako opis stanu rzeczy, czyli jako zbiór sądów. Jak łatwo się przekonać, można by to pojęcie zinterpretować także psychologicznie, utożsamiając określony zbiór sądów z przekonaniami określonej osoby w określonym czasie. Tutaj jednak nie interesuje nas psychologiczna interpretacja światów intensjonalnyeh: traktujemy je jakoczysto abstrakcyjne konstrukty logiczne.l Przez powołanie się na światy intensjonalne można definiować różne relacje logiczne. Tak np. logicznie konieczny jest taki sąd, który jest prawdziwy we wszystkich możliwych światach intensjonalnych; logicznie niemożliwy jest sąd, który nie jest prawdziwy w żadnym świecie intensjonalnym. Sąd p implikuje formalnie * sąd q (czyli p q), jeżeli wszystkie możliwe światy intensjonalne zawierające p zawierają także g. 7eżeli rachunek logiczny użyty do formalizacji danej struktury lub danych zdań jest rachunkiem prawdziwościowym, to prawdziwość każdego sądu złożonego zależy od prawdziwości jego pojedynczych sądów składowych oraz od definicji takich działań, jajc negacja, koniunkcja, dysjunkcja, implikacja i kwantyfikacja. Problem określenia warunków prawdziwości sądów złożonych sprowadza się więc w zasadzie do określenia warunków prawdziwości sądów pojedynczych atomowych. Żeby określić te warunki, musimy w każdym święcie, ekstensjonalnym przydzielić każdemu indywiduum nazwę wyróżniającą je w sposób wyłączny: indywiduum to stanowi wtedy interpretację danej nazwy. Musimy również w słownictwie rachunku logicznego opisującego nasz zbiór światów ekstensjonalnych zapewnić interpretację każdemu z predykatów y jednomiejscowych i wielomiejscowych. Predykat jednomiejscowy można zinterpretować dla dowolnego świata ekstensjonalnego jako zbiór wszystkich indywiduów, wykazujących w tym świecie określoną cechę. Predykat n-miejscowy można zinterpretować jako zbiór wszystkich n-ek indywiduów takich, że w każdej n-ce między indywiduami zachodzi ta sama określona relacja. Uczyniwszy to, możemy powiedzieć, że dany sąd atomowy jest prawdziwy na temat dowolnego świata ekstensjonalnego wtedy i tylka wtedy, jeżeli n-ka indywiduów interpretujących m Można je również traktować jako konstrukty na gruncie skomputeryzowanego (lub dającego się skomputeryzować) systemu przetwarzania informacji: por. Minsky (1966), Winograd (1975), Woods (1975): nazwy składowe tego sądu jest elementem zbioru n-ek intepretująeych jego predykat. Tak np. zdanie atomowe Alfred jest mężem Beaty - M (a, b) będzie prawdziwe na temat każdego świata, w którym Alfred i Beata są zinterpretowane jako uporządkowana para indywiduów w zbiorze wszystkich uporządkowanych par służących jako interpretacja dwumiejscowego predykatu `być mężem'. Jak widać, to, co zrobiliśmy, polegało na zapewnieniu w zasadzie interpretacji ekstensjonalnej nazwom i przynajmniej niektórym predykatom języka przedmiotowego. Zwo3ennicy semantyki teorio-modelowej uważają jednak, że na ogół w językach naturalnych zakres nazw i predykatów nie jest raz na zawsze ustalony w stosunku do niezmiennego uniwersum, lecz zalęży od określonego punktu odniesienia * : od czasu i miejsca wypowiedzi, od szeregu zna- . nych i zakładanych faktów dotyczących opisywanego świata ekstensjonalnego oraz od innych czynników, które można nieprecyzyjnie nazwać kontekstowymi. Tak np. zdanie Alfred jest mężem Beaty można wypowiedzieć raz w odniesieniu do jednej pary indywiduów, a drugi raz w odniesieniu do zupełnie innej. Co więcej, sąd wyrażony tym zdaniem może być prawdziwy na temat danego świata w pewnym czasie, a fałszywy wcześniej lub później; wymienione indywidua mogą wtedy być jeszcze przed ślubem albo już rozwiedzione. Cóż więc możemy powiedzieć o warunkach prawdziwości * zdania naturalnojęzykowego (czyli o warunkach, w których można nim wyrazić oznajmienie prawdziwe) ? Ogólnie można powiedzieć to, że wyrażenia składowe takiego zdania muszą być zinterpretowane nie jako indywidua i zbiory indywiduów świata istniejącego, lecz jako ich odpowiedniki intensjonalne w jakimś modelu * tego świata. Prawda staje się wtedy szczególnym przypadkiem ogólniejszego pojęcia "prawdy w pewnym modelu". Zdaniem naturalnojęzykowym prawdziwym będzie takie zdanie, które jest prawdziwe w modelu (częściowo) przedstawiającym lub opisującym istniejący świat (w określonym czasie). Dla naszych celów możemy traktować terminy model, świat intensjonalny i opis stanu rzeczy jako równoważne. Wróćmy do naszego przykładu. Zdanie naturąlnojęzykowe Alfred jest mężem Beaxy rozumiemy bez znajomości (i bez możliwości ustalenia) prawdziwości któregokolwiek z sądów, jakie wyraża. Rozumiemy je jednak czyli wiemy, co znaczy - tylko jeżeli wiemy, w jakich warunkach wyrażany przez nie sąd byłby prawdziwy. Warunki te możemy sformułować w odniesieniu do intensjonalnego świata, w którym wyraz Alfred jest interpretowany jako jedno pojęcie indywiduowe *, Beata jako drugie, a predykat 172 173 być mężem stanowi zbiór uporządkowanych par obejmujący m, in. tę właśnie konkretną parę Przy takiej intensjonalnej interpretacji nazw i predykatów zdanie naturalnojęzykowe wyraża sąd prawdziwy w modelu i jest prawdziwe na temat przynajmniej jednego możliwego świata ekstensjonalnego. Jest mianowicie prawdziwe na temat każdego świata, w którym faktycznie istnieją obiekty a i b, odpowiadające w modelu pojęciom indywiduowym przydzielonym nazwom Alfred i Beata, i w którym uporządkowana para a, b jest objęta zakresem wyrażenia być mężem w momencie, który ze względu na swój punkt odniesienia pokrywa się z czasem wygłoszenia wypowiedzi lub go obejmuje. Znaczy to, że model głosi, iż nasze zdanie naturalnojęzykowe jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli a i b w interpretacji właściwej temu modelowi są małżonkami w czasie wypowiadania tego zdania. Właśnie punkt odniesienia decyduje o przydzieleniu konkretnym indywiduom nazw Alfred i Beata, a opisywanemu światu ekstensjonalnemu - konkretyzacji czasowej. Teorio-modelowe ujęcie problemu definiowania znaczenia zdań może się wydawać niepotrzebnie skomplikowane. Jest ono jednak tylko próbą opisów czynników, które decydują o naszej interpretacji zupełnie zwykłych wypowiedzi. Te istotne warunki często łatwo jest formułować w sposób ' nieprecyzyjny, jak to będziemy na ogół czynić w całej niniejszej książce. Nadzwyczaj trudno jednak jest opisać je ściśle. Semantyka teorio-modelowa w swoich różnych wersjach wyjaśniła dotychczas zadowalająco tylko drobną część zawiłości języków naturalnych. Można jednak twierdzić, że umożliwiła sformalizowanie pojęcia głębinowej struktury logicznej zdań naturalnojęzykowej, za którego pomocą można w zasadzie definiować warunki prawdziwości - a tym samym znaczenie - każdego zdania orzekającego w każdym języku naturalnym. Przy takim ujmowaniu analizy semantycznej konkretnych języków trudność polega na tym, żeby skonstruować najwłaściwszy do tego celu metajęzyk logiczny i szczegółowo wykazać, w jaki sposób konkretne zdania danego języka naturalnego można wyjaśniać za pomocą interpretacji logicznych przydzielonych im w tym języku. W całym niniejszym rozdziale zajmowaliśmy się systemami formalnymi konstruowanymi przez logików dla formalizacji (czyli bardziej precyzyjnego omówienia) niektórych przynajmniej aspektów opisowej funkcji języka. To, co wyraża się zdaniem orzekającym języka naturalnego, użytym jako oznajmienie (por. 6.2), nazwaliśmy sądem. Warto jednak pamiętać, że w codziennym użyciu języka nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedniości 174 między budową gramatyczną zdania a rodzajem aktu komunikacji dokonywanego w konkretnych sytuacjach przez wymówienie tego zdania (zob. 1.6). Wrócimy do tej sprawy dalej przy omawianiu Austinows ' pojęcia siły ilokucyjnej (illocutionary force) (1962). Należy jednak stale o niej pamiętać w rozważaniach nad stosowaniem systemów logicznych do analizy języka. być mężem stanowi zbiór uporządkowanych par obejmujący m. in.- tę właśnie konkretną parę. Przy takiej intensjonalnej interpretacji nazw i predykatów zdanie naturalnojęzykowe wyraża sąd prawdziwy w modelu i jest prawdziwe na temat przynajmniej jednego możliwego świata ekstensjonalnego. Jest mianowicie prawdziwe na temat każdego świata, w którym :, faktycznie istnieją obiekty a i b, odpowiadające w modelu pojęciom indywiduowym przydzielonym nazwom Alfred i Beata, i w którym uporządkowana para a, b jest objęta zakresem wyrażenia być mężem w momencie, który ze względu na swój punkt odniesienia pokrywa się z czasem wygłoszenia wypowiedzi lub go obejmuje. Znaczy to, że model głosi, iż nasze zdanie naturalnojęzykowe jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, jeżeli a i b w interpretacji właściwej temu modelowi są małżonkami w czasie wypowiadania tego zdania. Właśnie punkt odniesienia decyduje o przydzieleniu konkretnym indywiduom nazw Alfred i Beata, a opisywanemu światu ekstensjonanemu - konkretyzacji czasowej. x Teorio-modelowe ujęcie problemu definiowania znaczenia zdań może się wydawać niepotrzebnie skomplikowane. Jest ono jednak tylko próbą opisów czynników; które decydują o naszej interpretacji zupełnie zwykłych wypowiedzi. Te istotne warunki często łatwo jest formułować w sposób nieprecyzyjny, jak to będziemy na ogół czynić w całej niniejszej książce. Nadzwyczaj trudno jednak jest opisać je ściśle. Semantyka teorio-modelowa .w swoich różnych wersjach wyjaśniła dotychczas zadowalająco tylko '.4 drobną część zawiłości języków naturalnych. Można jednak twierdzić, że umożliwiła sformalizowanie pojęcia głębinowej struktury logicznej zdań naturalnojęzykowej, za którego pomocą można w zasadzie definiować warunki prawdziwości - a tym samym znaczenie - każdego zdania orzekającego w każdym języku naturalnym. Przy taki ujmowaniu analizy semantycznej konkretnych języków trudność polega na tym, żeby skonstruować najwłaściwszy do tego celu metajęzyk logiczny i szczegółowo wykazać, `' w jaki sposób konkretne zdania danego języka naturalnego można wyjaśniać za pomocą interpretacji logicznych przydzielonych im w tym języku. W całym niniejszym rozdziale zajmowaliśmy się systemami formalnymi konstruowanymi przez logików dla formalizacji (czyli bardziej precyzyjnego omówienia) niektórych przynajmniej aspektów opisowej funkcji języka. To, co wyraża się zdaniem orzekającym języka .naturalnego, użytym jako oznajmienie (por. 6.2), nazwaliśmy sądem. Warto jednak pamiętać, że w codziennym użyciu języka nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedniości 174 między budową gramatyczną zdania a rodzajem aktu komunikacji dokonywanego w konkretnych sytuacjach przez wymówienie tego zdania (zob. 1.6). Wrócimy do tej sprawy dalej przy omawianiu Austinows ' pojęcia siły ilokucyjnej (illocutionary force) (1962). Należy jednak stale o niej pamiętać w rozważaniach nad stosowaniem systemów logicznych do analizy języka. padkiem nazywania); jeśli jednak wyrażenie to jest tak zwanym przez Milla konkretnym terminem ogólnym, takim jak biały czy człowiek, to nie tylko denotuje tę klasę lub jeden z jej elementów, lecz także implikuje jedną lub więcej cech, na mocy których indywidua są uznawane za elementy tej klasy. Czytelnik dostrzeże tu związek zachodzący z jednej strony między denotacją a zakresem * terminu, z drugiej między konotacją a jego treścią * (por. 6.3). W nowszych pismach filozoficznych Millowskie terminy denotacja i konotacja są często używane na określenie nieco odmiennego przeciwstawienia odniesienia i sensu, wywodzącego się od Fregego (1892). Powód, dla którego Mill wybrał wyraz konotować, jest zupełnie jasny. Jak sam mówi, wyraz ten ma sugerować, że tak zwana przez niego sygnifikacja atrybutów danego podmiotu jest czymś dodatkowym w stosunku do sygnifikacji (czyli denotacji) wszystkich podmiotów posiadających te atrybuty. Tylko częściowo podobne jest pojęcie tkwiące u podstaw niefilozoficznego użycia angielskiego wyrazu connotation w takich np. stwierdzeniach, jak to, że jakiś wyraz ma konotację przyjemną lub zachęcającą. W tym użyciu przez -konotację wyrazu rozumie się składnik emotywny czy afektywny, dodany do jego centralnego znaczenia. Ilekroć czytelnik napotka termin konotacja w semantyce, powinien się mieć na baczności. Jeśli termin ten jest wyraźnie przeciwstawiony denotacji, to zazwyczaj ma swoje znaczenie filozoficzne; autorzy jednak nie zawsze wyjaśniają, w którym znaczeniu należy go rozumieć. Dalsza trudność terminologiczna wynika stąd, że wielu autorów nie umie jasno odróżnić zdań od wypowiedzi, oraz z nieprecyzyjnego na ogół użycia takich terminów, jak wyraz czy wyrażenie. Może właśnie dlatego, choć w literaturze pospolite jest odróżnienie sensu od odniesienia (rozmaicie zresztą nazywane), rzadko tylko napotkać w niej można zupełnie odmienne przeciwstawienie, jakiego dokonamy tutaj między odniesieniem z jednej strony, a denotacją z drugiej. Jak się przekonamy, odniesienie (w tym rozumieniu; w jakim zdefiniujemy .je niżej) jest właściwością wypowiedzi. Co więcej, w języku angielskim odniesienie (w odróżnieniu od sensu i denotacji) rzadko tylko można przypisać poszczególnym formom wyrazowym, a już nigdy leksemom. To właśnie różni wyraźnie odniesienie od tego, co Mil1 rozumiał przez denotację. Jak widzieliśmy bowiem, denotacja była u Milla relacją łączącą nie wyrażenia w poszczególnych wypadkach ich użycia z ich sygnifikatami, lecz leksemy z całą klasą nazywanych przez nie indywiduów. 7.2. Odniesienie (referencja) W pojedynczym oznajmieniu opisowym często -- choć nie zawsze - zawarte jest głoszenie czegoś o kimś lub o czymś. Typowym = choć niekoniecznym (por. 1.6) - środkiem służącym do tego celu jest zdanie orzekające. Można oczywiście oznajmiać coś nie głosząc nic o określonym indywiduum ani o określonej klasie indywiduów. Tak np. zdanie Pada deszcz, jeśli służy jako oznajmienie opisowe, nie głosi, jakoby jakiś byt miał jakąś właściwość albo uczestniczył w jakimś procesie lub czynności. Zdanie to służy wprawdzie jako oznajmienie opisowe na temat pogody, ale nie przypisuje "` żadnej konkretnej właściwości ani cechy pogodzie pojmowanej . jako indywiduum. Skupmy zatem uwagę na takich wypowiedziach, o których zgodnie z przyjętym zwyczajem można powiedzieć, że głoszą coś o jakimś bycie (lub bytach) czy jakimś zbiorze (lub zbiorach) bytów. Jeśli mówiący wymawia w celu oznajmiającym zdanie Napoleon jest Korsykaninem, to powiemy o nim, że odnosi pewne wyrażenie (Napoleon) do pewnego indywiduum (do Napoleona). Odniesienie jest skuteczne, jeżeli wyrażenie odnoszące wskazuje trafnie słuchaczowi indywiduum, o którym mowa: swój odnośnik (referent). Należy podkreślić, że przy takim ujęciu odniesienia tym, kto odnosi dane wyrażenie do jego odnośnika, jest mówiący: on nadaje wyrażeniu odniesienie. Mimo to z punktu widzenia terminologicznego wygodnie jest móc powiedzieć, że również samo wyrażenie (użyte w konkretnym wypadku i spełniające wymagane warunki) odnosi się do odnośnika. Zastosujemy więc tę praktykę. Trzeba sobie jednak jasno uświadomić, że pytanie: Do czego odnosi się wyrażenie x? jest równoważne z pytaniem: Do czego mówiący odnosi wyrażenie x (wymawiając dane zdanie) ? Istnieją zresztą także inne definicje odniesienia, usprawiedliwiające rozróżnienie tych dwu pytań i pozwalające przypisać odniesienie wyrażeniu niezależnie od tego, czy mówiący odnosi je do jakiegoś bytu. 'Jeśli zdanie zawiera tylko jedno wyrażenie. odnoszące, to w wypadku typowym jest nim podmiot. Łączy się on z wyrażeniem predykatywnym * 1 Dla wielu autorów ten właśnie sens czasownika odnosić się jest podstawowy, a nie pochodny. Historię oraz filozoficzne uzasadnienie zajętego tutaj stanowiska podaje Linsky (1967). Aktualna jest tutaj również większość odsyłaczy przytoczonych w przypisie 1 do rozdziału 6, podobnie jak Linsky (1971) i Quine (196. 1?8 . ia· 179 którym w zasadzie jest orzeczenie. E Tak np. w zdaniu Napoleon był :Korsykaninem wyrażeniem predykatywnym, jest...(być) Korsykaninem. Zdarza się jednak, że zdanie zawiera dwa lub więcej niż dwa wyrażenia odnoszące. Jeśli np, wypowiedziane zostaje z charakterystyczną siłą oznajmiającą zdanie Alfred zabił , Billa, to Alfred i Bill są wrażeniami ,odnoszącymi, a ich odnośnikami są indywidua .zwane Alfredem i. . Billem. Pominiemy pytanie, czy w takim oznajmieniu głosimy coś tylko o Alfredzie (a mianowicie to, że zabił Billa), czy o Alfredzie i Billu jednocześnie (a mianowicie to, że zostali ze sobą w szczególny sposób połączeni procesem zabójstwa). W logice tradycyjnej stosowano na ogół pierwszą z tych interpretacji; zapis rachunku predykatów - Z (a, b) - odzwierciedla raczej interpretację drugą. . I. Odniesienie jednostkowe określone Wśród wyrażeń odnoszących możemy odróżnić te, które odnoszą się do indywiduów, od tych, które odnoszą się do zbiorów. Będziemy je nazywać odpowiednio wyrażeniami jednostkowymi* i ogólnymi *. Możemy również odróżnić te wyrażenia, które- odnoszą się do indywiduum ,(lub zbioru) ściśle określanego .od takich, które - choć mają odniesienia - tego nie czynią. Te dwa rodzaje wyrażeń nazwiemy określonymi * i nieokreślonymi *. Z interpretacją wyrażeń odnoszących ogólnych wiążą się pewne problemy. Niekiedy odnosimy - je do pewnego zbioru w sposób dystrybutywny *, przypisując pewną cechę każdemu z jego elementów. Kiedy indziej czynimy to w sposób kolektywny *, przypisując cechę zbiorowi jako całości różnej od swoich elementów. Odniesienie nieokreślone jest jeszcze bardziej skomplikowane i filozoficznie jeszcze bardziej sporne. Na początek zajmiemy się odniesieniem jednostkowym określonym. Jest ono stosunkowo mało kontrowersyjne i może uchodzić za podstawowe. W języku angielskim możemy wyróżnić pod względem gramatycznym trzy główne rodzaje wyrażeń odnoszących określonych: l. wyrażenia, rzeczownikowe określone 2. .nazwy własne, , i 3. zaimki osobowe. Russell (1905) nazwał wyrażenia rzeczownikowe określone deskrypcjami określonymi'. Termin ten jest oparty na poglądzie, że odnośnik można a Stwierdzenie, że zdanie zawiera wyrażenie odnoszące, oznacza, że zawiera ono wyrażenie, które w jakim§ wypadku wymówienia danego zdania można do czegoś odnieść. wyróżnić nie tylko przez jego. nazwanie, lecz równie przez jego opis (descriprion) na tyle szczegółowy (w danym kontekście wypowiedzi), że po.. zwala odróżnić ten odnośnik od wszystkich innych indywiduów w uniwersum rozważań. Tak np: w pewnym kontekście jako deskrypcji określonej, wyróżniającej dany odnośnik w sposób wyłączny, można użyć wyrażenia tamten wysoki facet. Trzeba jednak zaznaczyć, że terminu deskrypcja określona używamy tu rozmyślnie w sensie nieco szerszym od tego, w jakim wprowadził go Russell, i że wiążemy go w zasadzie z kontekstem wypowiedzi. Russell włączał zaimki osobowe i rzeczowne zaimki wskazujące do klasy nazw, a jego ujęcie deskrypcji określonych było zacieśnione jego dość osobistym odróżnieniem nazywania od opisu. Obecnie jednak termin deskrypcja określona jest dość powszechnie używany niezależnie od teorii Russella. Mimo że w języku angielskim trzy wymienione wyżej rodzaje wyrażeń jednostkowych określonych różnią się , od siebie gramatycznie w sposób dość wyraźny i mimo że każdemu z nich odpowiadają inne środki wyróżniania osoby lub rzeczy, do której mówiący odnosi dane wyrażenie w konkretnym wypadku wypowiedzi, zdarzają się wypadki pośrednie. W historycznym zaś rozwoju angielszczyzny często bywało tak, że dane wyrarażenie przechodziło z` jednej kategorii do drugiej. Wiele nazw miejscowych i nazwisk rodowych powstało z deskrypcji określonych i z tytułów. Nazwy własne zaś można regularnie zmieniać w leksemy opisowe i posługiwać się nimi w tym charakterze w wyrażeniach odnoszących lub predykatywnych. W innych językach zdarza się nawet, że tytuły honorowe, poprzednio może używane jako deskrypcje określone, rozwijają się w zaimki osobowe: przykładem hiszpański wyraz Usted (i polski pan-przyp. tł.). To, że w toku historycznego rozwoju języka może nastąpić przejście z jednej kategorii do drugiej, sugeruje, że funkcjonalne rozróżnienie trzech rodzajów wyrażeń odnoszących określonych nie jest całkowicie ostre. Nie we wszystkich językach różnice gramatyczne między trzema rodzajami wyrażeń używanymi do wyróżniania odnośnika jednostkowego określonego są równie jaskrawe, jak w angielskim. Wydaje się' jednak, że (pomijając wypadki pośrednie) wszystkie języki umożliwiają w sposób konsekwentny te trzy rodzaje odniesienia jednostkowego określonego. Jeśli tak jest (a przemawiają za tym empiryczne fakty), to teoretycznie interesujące jest pytanie, czy któryś z trzech rodzajów wyrażeń odnoszących jest bardziej podstawowy lub bardziej konieczny od innych. Wielu filozofów uważa, że dla języka konieczne jest odniesienie nazywające," 180 181 a nawet próbuje zaliczyć: wszelkie odniesienie do nazywania po imieniu v (por. 7.5). Jest to jednak z pewnością niesłuszne. Bywają wypadki, w których '; nie znamy nazwy własnej danej osoby. czy miejsca, a jednak potrafimy . w sposób naturalny i -wystarczający odnieść do tej osoby lub miejsca deskrypcję określoną. Jeżeli zaś język ma być nadal używany do tego, by odnosić wyrażenia do nieskończenie rozległego zakresu indywiduów, to musi dostarczać środków wyróżniania tych indywiduów bez ich nazywania po imieniu. Co więcej, łatwiej sobie wyobrazić język bez nazw własnych, niż bez regularnych sposobów odnoszenia deskrypcji określonych. Niewątpliwie jednak do sprawności i elastyczności języka jako systemu semiotycznego przyczynia się połączenie nazywania po imieniu z opisem. Inna sprawa, czy w zasadzie zbyteczne są zaimki osobowe; sprawę tę możemy odłożyć do czasu wprowadzenia pojęcia deiktyczności ` (15.2). W dalszej części niniejszego punktu nie będziemy uwzględniać odniesienia zaimkowego. Podkreśliliśmy, że pojęcie odniesienia jest pochodne od pojęcia wypowiedzi i że przypisując danemu wyrażeniu w danym zdaniu pewne odniesienie, zakładamy, że zdanie to zostało - lub mogło zostać - wymówione w stosownym kontekście z charakterystyczną siłą komunikatywną. Innymi słowy: mówiąc, że dane wyrażenie w danym zdaniu odnosi się do danego bytu czy zbioru bytów, używamy terminu zdanie w znaczeniu zdania tekstowego; a nie systemowego (14.6). Warunkiem skutecznego odniesienia, jest wybór przez mówiącego takiego wyrażenia odnoszącego - w wypadkach typowych: nazwy własnej, wyrażenia rzeczownikowego określonego lub zaimka rzeczownego - które by, użyte zgodnie z regułami danego systemu językowego, pozwoliło słuchaczowi w kontekście wypowiedzi wyróżnić rzeczywisty odnośnik spośród zbioru odnośników potencjalnych. Jeżeli wyrażenie odnoszące jest rzeczownikowe, określone i funkcjonuje jako deskrypcja określona, to jego treść ; opisowa jest, zależnie od okoliczności, mniej lub bardziej szczegółowa; ; sposób zaś opisu zależy często od tego, jakie informacje o odnośniku mówiący zakłada u słuchacza. Tak np. w pewnych okolicznościach dla wyróżnienia odnośnika mówiący musi włączyć do wyrażenia rzeczownikowego przymiotnik lub zdanie względne. W wyrażeniu człowiek, który tu był wczoraj może wystarczyć do tego celu zdanie podrzędne który tu by wczoraj: jego użycie przez mówiącego wynika z założenia, że słuchacz wie, iż poprzedniego dnia w miejscu zwanym tu był określony człowiek. Jeżeli poprzednio była już mowa o danej osobie, wystarczająco konkretne będzie wyrażenie ten człowiek (albo zaimek on). W wielu wypadkach; chociażby o odnośniku nie było poprzednio mowy, zamiast ,bliższego opisu wystarczy użyć rzeczownika pospolitego (poprzedzonego w języku angielskim rodzajnikiem określonym), ponieważ w danej sytuacji lub w danym uniwersum rozważań mówiący ma prawo zakładać, że słuchacz będzie wiedział, do którego spośród potencjalnych odnośników odnosi się ten rzeczownik. Jeśli np. mówię do mojej żony albo dzieci: Kota nie było w domu przez cały dzień, to nawet w kontekście, w którym poprzednio nie był wspomniany żaden kot, mogę być pewny, że odniesienie będzie skuteczne. Jeżeli w kontekście, w którym nie odnoszono żadnego wyrażenia do żadnej królowej ani żadnego prezydenta, Anglik użyje w sposób odnoszący wyrażenia królowa, a Amerykanin wyrażenia prezydent, to na ogół chce odnieść to wyrażenie odpowiednio do królowej angielskiej i do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wyrażenia tego ostatniego typu uzyskują w odpowiednim kontekście niemal status tytułów honorowych odnoszących jednoznacznie (takich, jak Papież). Takie zaś tytuły mają, jak to określa Strawson (1950), tendencję do zaczynania się dużą literą, czyli do korzystania z ortograficznych przywilejów nazwy własnej. Tytuły są w ogóle klasą wyrażeń "przechodzących stopniowo na jednym końcu w deskrypcje określone a na drugim nazwy własne" (Searle 1969, 81). II. Odniesienie, prawda i istnienie Warunek głoszący, że odnośnik musi spełniać * deskrypcję, jest pospolicie interpretowany przez filozofów w tym sensie, że w stosunku do tego odnośnika deskrypcja musi być prawdziwa. Jeśli jednak odróżnimy odniesienie poprawne od skutecznego, to będziemy chyba mogli sformułować ogólną zasadę głoszącą, że prawdziwość deskrypcji określonej w stosunku do danego indywiduum jest konieczna do poprawności odniesienia, ale skuteczność odniesienia od tej prawdziwości nie zależy. Mówiący (a może i słuchacz) mogą błędnie sądzić, że dana osoba jest listonoszem (podczas gdy naprawdę jest profesorem lingwistyki) i mogą niepoprawnie, ale skutecznie odnosić do. tej osoby wyrażenie listonosz. Nie jest nawet konieczne, żeby mówiący wierzył w prawdziwość deskrypcji w stosunku do odnośnika. Może on ironicznie używać deskrypcji, o której wie, że jest fałszywa, albo ' dyplomatycznie traktować jako prawdziwą taką fałszywą deskrypcję, w której prawdziwość wierzy jego słuchacz. Są też jeszcze inne możliwości. "Spełnianie" w sensie terminologicznym ujmowanym przez filozofów 182 . 183 zakłada prawdziwość. Chyba jednak z reguły użycie deskrypcji określonej opiera się po prostu na przekonaniu, że słuchacz potrafi wyróżnić odnośnik na podstawie cech poprawnie czy niepoprawnie mu przypisanych. W tym miejscu można przytoczyć klasyczny przykład filozoficzny: zdanie (1) Obecny król Francji jest łysy. W myśl analizy Russella (1905) zdanie to głosi, że istnieje jedno i tylko jedno indywiduum zasiadające w danej chwili na tronie francuskim i że to indywiduum jest łyse. Dokonana przez Russella analiza tego zdania (co do którego założymy, że służy jako oznajmienie), a ściślej mówiąc analiza wyrażanego nim sądu, jest oparta na teorii deskrypcji Russella i na jego pojęciu nazw logicznie własnych. Nie ma tu potrzeby wnikać w szczegóły. Wystarczy powiedzieć, że według Russella omawiany sąd nie jest pojedynczy, lecz jest koniunkcją trzech innych sądów: (a) istnieje król Francji; (b) istnieje tylko jeden król Francji; (c) nie istnieje nic, co by było królem Francji, a nie było łyse. Głoszone są rzekomo wszystkie te trzy sądy. Ponieważ koniunkt pierwszy - sąd egzystencjalny (a) - jest fałszywy, więc (na mocy prawdziwościowej definicji koniunkcji w rachunku zdań, zob. 6.2) fałszywa jest cała obejmująca go koniunkcja. Analizę Russella kwestionuje szereg uczonych, zwłaszcza Strawson (1950). Nie przeczy on, że zdanie Russella jest sensowne, ani że do jego prawdziwości (czyli do możliwości jego wygłoszenia w charakterze oznajmienia prawdziwego) konieczna jest prawdziwość każdego z sądów wymienionych wyżej jako koniunkty. Strawson neguje tylko twierdzenie Russella, że jeśli sąd egzystencjalny (a) jest fałszywy, to fałszywe jest całe zdanie. Według Strawsona bowiem przez użycie deskrypcji określonej obecny król Francji nie głosimy owego sądu egzystencjalnego, lecz go tylko presuponujemy * (podobnie jak "jedynościowy" sąd (b)). Jeżeli zaś fałszywy jest sąd presuponowany przez deskrypcję określoną; to według Strawsona deskrypcja nie odnosi się do niczego, a zawierające ją zdanie nie może służyć jako oznajmienie: Zdanie to jest sensowne, ale zagadnienie, czy- jest ono prawdziwe, czy fałszywe, po prostu nie istnieje. Krytyka Russella przez Strawsona spowodowała wiele sporów filozoficznych. Pojęcie presupozycji * Strawsona jest w różny sposób rozwijane , i rozszerzane przez językoznawców i logików (por. I4.3). Tutaj wystarczy wspomnieć, że ostatnio sam Strawson wyraził pogląd, iż sprawa nie jest tak jasna, jak twierdził poprzednio. Według jego słów jego własna analiza i analiza Russella "są wyrazem zainteresowania odmiennymi aspektami , 184 oznajmień; każda z nich ma swoje zalety" (Strawson 1964): Wielu filozofów unika wypowiadania się w tej sprawie i twierdzi, że wyrażenie odnoszące bądź to presuponuje sąd egzystencjalny, bądź też go wyraża. Na tym możemy poprzestać. Istnieje jednak jeszcze jeden problem. Można mianowicie nie zgadza się ze wspólnym twierdzeniem Russella i Strawsona, jakoby koniecznym warunkiem prawdziwości twierdzenia o odnośniku była prawdziwość dwu składowych sądów - egzystencjalnego i "jedynościowego" - presuponowanych lub implikowanych przez deskrypcję określoną o funkcji odnoszącej. Co prawda mówiący, używając takiej deskrypcji, normalnie wierzy w istnienie odnośnika. Jak widzieliśmy jednak, nie wynika z tego w sposób konieczny, żeby deskrypcja musiała być w stosunku do odnośnika prawdziwa czy choćby uchodzić za taką w oczach mówiącego. W każdym razie pojęcie istnienia jest pojęciem trudnym. Trzeba przyjąć różne rodzaje istnienia, właściwe odnośnikom fikcyjnym i abstrakcyjnym (albo też określić ich stosunek do fizycznego istnienia ciągłych a odrębnych obiektów czasoprzestrzennych). Co więcej, chcąc wyczerpująco opisać użycie wyrażeń odnoszących w tekstach codziennych, trzeba dopuścić możliwość, że czasem mówi się o rzeczach, których istnienia (w jakimkolwiek znaczeniu) nie jest się pewnym. Co najwyżej można chyba powiedzieć, że używając wyrażenia odnoszącego jednostkowego i określonego, mówiący przynajmniej chwilowo i tymczasowo zakłada istnienie odnośnika spełniającego jego deskrypcję, i zachęca słuchacza, żeby zrobił to samo. Co się tyczy warunku' jedyności; pospolicie określanego jako konieczny do skutecznego .odniesienia ,za pomocą wyrażenia jednostkowego i określonego,," najwyraźniej nie jest on bezwzględnie konieczny. Mówiąc "Kota nie było w domu przez cały dzień, bynajmniej nie wypowiadam przekonania, że za pomocą wyrażenia kot mogę odesłać tylko do jednego istniejącego indywiduum. Zakładam natomiast. że zostanę zrozumiany jako odsyłający do indywiduum określonego; a podana przeze mnie deskrypcja będzie na tyle wyróżniająca, że w danym kontekście wskaże słuchaczowi jednoznacznie odnośnik, który mam na myśli. Właśnie w ty dość ograniczonym sensie uzależnionym od pojęcia tekstu trzeba interpretować w semantyce językoznawczej warunek jedyności. Co więcej, od kontekstu uzależniona jest jedyność nie tylko deskrypcji określonych. Większość nazw własnych może przysługiwać więcej niż jednemu indywiduum; ich kontekstowo uwarunkowana jedyność odniesienia nie różni się w zasadzie podobnie jak w wypadku wyrażenia Papież - od jedyności przeważającej . 185 liczby deskrypcji określonych. Filozofowie z natury rzeczy poświęcają , , wiele uwagi temu, w jakich warunkach; używając w głoszonych oznajmieniach wyrażeń odnoszących, wypowiadamy wiarę w prawdziwość sądów : egzystencjalnych implikowanych lub presuponowanych przez te wyrażenia. ` Filozofowie jednak zajmują się zawodowo wyjaśnianiem pojęć prawdy, wiedzy, wiary i istnienia. Dla językoznawcy natomiast podstawowym problemem odniesienia jest użycie języka do zwracania uwagi na to, o czym mowa. W wielu sytuacjach niewiadome i nieważne jest , czy wymawiając dane słowa, deklarujemy pośrednio wiarę w prawdziwość pewnych sądów egzystencjalnych. Wyrażeń odnoszących z rzadka tylko używamy do deklaracji ontologicznych. W badaniach. nad odniesieniem zakres filozofii i językoznawstwa niewątpliwie zazębia się ze sobą. Każda z tych nauk może tylko skorzystać na wspólnym omawianiu problemów z tej dziedziny. Główne jednak zainteresowania filozofa i lingwisty pozostają tu odrębne i zrozumiałe jest, że w jednej dyscyplinie za kluczowe uchodzi to, co w drugiej jest sprawą uboczną. - Powyższy obraz stosunku między językoznawczym a filozoficznym ujmowaniem odniesienia jest świadomie nieco subiektywny. Niewątpliwie zakwestionowaliby go ci spośród lingwistów i filozofów, którzy uważają pojęcie prawdy za centralne dla semantyki w ogóle. Trzeba jednak podkreślić, że przynajmniej dla pewnej grupy badaczy pojęcie prawdy jest centralne w szczególnym sensie: nie ma istotnej sprzeczności między sposobem, w jaki formalizują oni warunki poprawnego odniesienia przez powołanie się na prawdziwość, a naszkicowanym wyżej pojęciem odniesienia skutecznego. Jeśli pojęcie prawdy zrelatywizujemy jako pojęcie "prawdy przy określonej interpretacji", jak się to czyni w semantyce teoriomodelowej *, to w jakimś możliwym świecie, który nie jest światem rzeczywistym, będzie mogła być spełniona deskrypcja określona typu listonosz (por. 6.5). Semantyka teorio-modelowa jednak jest sama w sobie kontrowersyjna. III: Nieodnoszące wyrażenia rzeczownikowe określone Nie należy sądzić, jakoby w języku angielskim jedyną funkcją wyrażeń rzeczownikowych określonych było odniesienie do konkretnych indywiduów lub zbiorów. Wyrażenie rzeczownikowe określone może wystąpić . także i86 jako orzecznik i wtedy pełni funkcję predykatywną, a nie odnoszącą. Sytuację taką ilustruje następujące zdanie: (2) Giscard d'Estaing is the President of- France. Zdanie to można rozumieć w różny sposób. Między innymi można uważać, że znaczy ono `Giscard d'Estaing jest prezydentem Francji', a więc że wyraża sąd podobny do tego, że Giscard d'Estaing pochodzi z Owemii, że lubi grać w tenisa itd. Przy takiej interpretacji wyrażenie the President .of France nie odnosi się do żadnego indywiduum; jest ono użyte w funkcji predykatywnej - ma coś głosić o indywiduum, do którego odnosi się podmiot Giscard d'Estaing. Trzeba jednak dodać, że możliwa jest także inna interpretacja zdania (2), według której nie tylko Giscard d'Estaing, ale także the President of France funkcjonują jako wyrażenia odnoszące, a łącznik is głosi tożsamość obu odnośników (po polsku: `Giscard d'Estaing to prezydent Francji' przyp. tłum). Tak się składa, że w języku angielskim i w wielu innych, ale nie we . wszystkich, spójka predykatywna i ekwatywna * są jednakowe: w obu wypadkach używa się czasownika to be. Mimo to między zdaniami predykatywnymi i ekwatywnymi zawierającymi ten czasownik zachodzą w języku angielskim znaczne różnice: jeżeli uznamy zdanie (2) za ekwatywne, to oba występujące w nim wyrażenia odnoszące będą przemienne (jak w równaniu typu 32 = 9), a rodzajnik określony w the President of France będzie obowiązkowy; jeżeli natomiast potraktujemy (2) jako zdanie predykatywne, to wyrażenia rzeczownikowe nie będą przemienne, a rodzajnik w wyrażeniu predykatywnym będzie nieobowiązkowy. Donnellan (1956) zwrócił uwagę na- to, że nawet określone wyrażenie rzeczownikowe jako podmiot zdania może być użyte w sposób nieodnoszący. Jeden z jego przykładów brzmi (3) Morderca Smitha jest obłąkany. Możliwa jest oczywiście taka interpretacja tego zdania, przy której wyrażenie morderca Smitha (określone mimo braku rodzajnika w jego angielskim odpowiedniku Smith's murderer, przynajmniej w strukturze powierzchniowej, por. 10.5) odnosi się do konkretnego indywiduum. Możliwa jest jednak także druga interpretacja, którą można uwydatnić parafrazując (3) zdaniem (4) Ktokolwiek zamordował Smitha, jest obłąkany. W pewnych- szczególnych okolicznościach nawet wyrażenie ktokolwiek zamordował Smitha można zrozumieć jako odnoszące (choć oczywiście nie mające odnośnika jednostkowego określonego). Normalnie jednak 187 zdanie (4) zostałoby wypowiedziane w sytuacji, w której mówiący nie tylko przypisywałby obłęd pewnemu indywiduum (do którego mógłby odnieść , także różne inne wyrażenia, nie wspominając o morderstwie), lecz także uzasadniałby to twierdzenie faktem popełnienia mordu. Gdyby zrozumieć w ten sposób także zdanie (3); to według Donnellana wyrażenie morderca Smitha byłoby użyte atrybutywnie, a "w użyciu atrybutywnym atrybut, głoszący bycie jakimś, jest pierwszorzędnej wagi w przeciwieństwie do . użycia odnoszącego". Warto sobie uświadomić, że zdania typu (2) i (3), w różny sposób nie- ' jednoznaczne w substancji pisanej, niekoniecznie są niejednoznaczne w języku mówionym: Językoznawcy zaczęli ostatnio zwracać baczną uwagę ; na rolę takich cech prozodycznych *, jak przycisk i intonacja, w wyrażaniu presupozycji oraz tak zwanej przez Austina (1962) siły ilokucyjnej * (por. ' 16.1). Jest wciąż jeszcze sprawą otwartą, czy te cechy prozodyczne, a zwłaszcza przycisk, -należy uważać za gramatyczne cechy zdań systemowych, czy też za cechy nakładane przez mówiącego na zdanie tylko w rzeczywistych kontekstach (kiedy zostaje ono wypowiedziane jako zdanie tekstowe). Wybór jednego z tych sposobów traktowania cech prozodycznych jest może sprawą raczej metodologiczną, niż faktyczną. Jakkolwiek by bowiem opisywać te cechy, są one niewątpliwie istotne dla interpretacji wypowiedzi mówionych. Chociaż "na ogół odnoszące czy atrybutywne użycie deskrypcji określonej zależy od intencji mówiącego w konkretnym wypadku" (Donnellan 1966), to trzeba również uznać, że intencje te często odzwierciedlają się w prozodycznych cechach wypowiedzi. Trzeba o tym pamiętać, ilekroć omawia się zdania z założeniem, że zostały lub mogłyby zostać wymówione przez kogoś w konkretnym kontekście. IV. Odniesienie ogólne (dystrybutywne i kolektywne) Dotychczas mówiliśmy tylko 0 odniesieniu określonym ze szczególnym uwzględnieniem wyrażeń odnoszących jednostkowych. Nie mamy potrzeby zagłębiać się w problemy odniesienia ogólnego. Powinniśmy jednak zilustrować różnice między odniesieniem dystrybutywnym * a kolektywnym *. Z tego punktu widzenia niejednoznaczne jest następujące zdanie: (5) Te książki dotyczą wielu problemów. Jeśli te książki znaczy dla nas `każda z tych książek', to wyrażenie to jest użyte dystrybutywnie; jeśli znaczy `ten zbiór książek', to jest użyte kolektyw 188 nie. W wypadkach takich, jak (S); wolno nam mówić o niejednoznaczności,' a nie o nieokreśloności, ponieważ obie interpretacje są wyraźnie od siebie różne. W innych jednak wypadkach, bardzo pospolitych w angielszczyźnie mówionej, zachodzi chyba raczej nieokreśloność, nii niejednoznaczność. Trzeba również podkreślić, że odniesienie kolektywne ma różne odmiany. Tak np., podobnie jak zdanie (5), niejednoznaczne co do dystrybutywnej lub kolektywnej interpretacji podmiotu jest również zdanie: (b) Studenci sami zadecydują o tym, czy będą palić w czasie -zajęć. Najprostsza jest tu interpretacja dystrybutywna, myśl której każdy student będzie miał prawo decyzji co do tego, czy on sam będzie palił w czasie zajęć, czy nie. Możliwa jest jednak także interpretacja kolektywna; przypisująca prawo zezwolenia na palenie studentom tylko jako zorganizowanej grupie; prawa i inne cechy takich grup nie zależą od praw i cech indywiduów, które się na nie składają. Ale nawet jeżeli studenci zadecydują o swoim prawie do palenia tylko jako grupa (np, większością głosów), to każdy z nich będzie realizować to prawo tylko jako indywiduum. Tym samym w sądzie wyrażanym zdaniem (6) trzeba wyrażeniu studenci nadać interpretację dystrybutywną jako podmiotowi czasownika będą palić; choćby się je interpretowało kolektywnie jako podmiot czasownika zadecydują. V. Odniesienie nieokreślone wiadome i niewiadome Skoro. tylko przejdziemy do rozważania wyrażeń o odniesieniu tak czy inaczej nieokreślonym, to od razu natrafimy na cały gąszcz powikłań. Tutaj ograniczymy się do wskazania kilku ważniejszych zagadnień (....). Weźmy pod uwagę następujące zdanie (zakładając, że zostaje ono wypowiedziane jako oznajmienie): (7) Codziennie o szóstej wieczorem nad willą przelatuje czapla. Zdanie to zawiera 'nieokreślone wyrażenie rzeczownikowe czapla, które w jednej z możliwych interpretacji odnosi się do indywiduum wiadomego mówiącemu, choć nie nazwanego. Interpretacja ta zostanie potwierdzona, jeżeli po zdaniu (7) nastąpi zdanie (8) Gnieździ się ona w okolicy pobliskiego zamku. Zaimek ona w .zdaniu (8) ma to samo odniesienie, co czapla w (7): są one współodnoszące (koreferencjalne) *. $ O wyrażeniu czapla w tak s Praktyczne streszczenie sposobów definiowania koreferencji (współodniesienia) przez lingwistów oraz wynikłych stąd problemów podaje Fauconnier 1974. 189 /. zinterpretowanym zdaniu (7) powiemy; że jest użyte w odniesieniu nieokreślonym (dla słuchacza), ale wiadomym * (dla mówiącego) 4. Zdanie (7) można ' f jednak zinterpretować także przyjmując, że mówiący nie odnosi wyrażenia ` czapla do żadnego indywiduum sobie wiadomego. Przy pierwszej interpretacji wyraz czapla można sparafrazować wyrażeniem pewna czapla; przy, - drugiej - wyrażeniem jakaś czapla. W tej drugiej interpretacji użycie wy rażenia rzeczownikowego nieokreślonego nazwiemy użyciem niewiadomym *.b Nie powiemy jednak o tym wyrażeniu, że ma niewiadome odniesienie, ponieważ nie jest bynajmniej jasne, czy jest to w ogóle wyrażenie ` odnoszące. Oczywiście bardzo często nie potrafimy rozstrzygnąć, czy nie- : określone wyrażenie rzeczownikowe jest użyte w odniesieniu wiadomym, czy nie. Może to być trudne do rozstrzygnięcia nawet dla samego mówiącego (...). Bez względu jednak na to, czy wyrażenie zostało użyte w odniesieniu wiadomym, czy nie, mówiący może następnie powiedzieć o jego odnośniku coś więcej, odnosząc do niego zaimek wskazujący, osobowy lub wyrażenie " rzeczownikowe określone (...) Jeśli np. X powiedział do Y: (9) Wdzięczny czytelnik przysłał mi piękną kartkę świąteczną, to może następnie odnieść do tego samego indywiduum wyrażenie (mój) czytelnik bez względu na to, czy pierwotnie miał na myśli osobę sobie wiadomą, czy nie. Również Y może odnieść do tej samej osoby wyrażenie twój czytelnik. Jest tak dlatego, że od chwili, gdy o nieokreślonym odnośniku została dostarczona jakakolwiek informacja, rozmówcy mogą go traktować jako indywiduum wiadome im obu i dające się wyróżnić w obrębie uniwersum rozważań za pomocą wyrażenia odnoszącego określonego. Dla skuteczności takiego odniesienia nie jest konieczne, żeby mówiący lub słuchacz umiał wyróżnić dane indywiduum w jakikolwiek inny sposób W odniesieniu wiadomym lub niewiadomym można użyć także zaimków nieokreślonych ktoś i coś. Stąd rzekoma niejednoznaczność takich zdań, jak (10) Kogoś kocha każdy. szeroko dyskutowana przez logików w związku z zasięgiem * kwantyfi 4 oczywiście znaczenie przymiotników wiadomy i niewiadomy jest tu niezupełnie jasne. 5 Częściowe omówienie tej różnicy oraz jej konsekwencji semantycznych i składniowych zob. u Dahla 1970 i u Jackendofia 1972. 6 Omówienie i odsyłacze do aktualnej literatury lingwistycznej i filozoficznej podają Dik (1968) oraz Partee (1972 i 1975). katora ogólnego i egzystencjalnego (por. 6.3) (..:j. Taką samą rzekom niejednoznaczność można przypisać zdaniu (11) Jakąś dziewczynę kocha każdy chłopiec. W sprawę stosunku kwantyfikacji (w logicznym sensie tego terminu) do odniesienia nieokreślonego nie będziemy tu wnikać głębiej (...): VI. Nieprzezroczystość odniesieniowa Trzeba z kolei wspomnieć o tak zwanej przez Quine'a nieprzezroczystości odniesieniowej (referenejalnej) *. Według Quine'a (1960, 141 in.) konstrukcja lub kontekst są odniesieniowo nieprzezroczyste, jeżeli po podstawieniu współodnoszącego wyrażenia jednostkowego zmieniają swój zakres (a więc swoją wartość logiczną, por. 6.2). Trzeba dodać, że podstawione wyrażenie współodnoszące może być określone lub nieokreślone. Rozważmy najpierw następujące zdanie, wypowiedziane przez X dla poinformowania Y o pewnym fakcie: (12) Pan Smith szuka dziekana. Otóż zdanie to dopuszcza dwie interpretacje zależnie od tego, czy wyrażenie dziekana zrozumiemy jako odnoszące (`wiadomej ci osoby, która. jest dziekanem'), czy jako atrybutywne w sensie bonnellanowskim (`dziekana wiadomego ci wydziału, ktokolwiek nim jest'). Jeśli dziekana jest wyrażeniem odnoszącym, to jest ono traktowane jako deskrypcja określona przez mówiącego (czyli przez X), ale niekoniecznie przez pana Smitha. Przypuśćmy bowiem, że dziekanem jest profesor Brown i że X i Y o tym wiedzą, podczas gdy pan Smith sądzi, iż dziekanem jest profesor Green. Przypuśćmy, też że pan Smith powiedział poprzednio X-owi, że szuka profesora Browna; wtedy zdanie (12) jest w ustach X-a prawdziwe. Jeśli jednak wyrażenie dziekana zrozumiemy atrybutywnie, to zdanie będzie fałszywe: pan Smith bowiem nie szuka jakiejkolwiek osoby będącej dziekanem, lecz szuka profesora Browna - osoby konkretnej, do której można by zastosować także inne wyrażenia równoważne odniesieniowo. Przypuśćmy jednak, że pan Smith poinformował X-a o tym, kogo szuka, następującym zdaniem: (13) Szukam dziekana. Również i w tym wypadku mógł on chcieć użyć wyrażenia d2iekana bądź to odnosząco, bądź też atrybutywnie (...). Jeśli X zrozumiał to wyrażenie jako odnoszące, a potem wypowiedział zdanie (12), chcąc odnieść 190 191 wyrażenie dziekana do profesora Browna, to zdanie {12) było fałszywe, podobnie jak fałszywe byłoby zdanie (14) (14) Pan Smith szuka profesora Browna. ` w którym X zastąpiłby wyrażenie dziekana współodnoszącym (w jego przekonaniu) wyrażeniem profesora Browna. ' Nie zamierzamy śledzić wszystkich nieporozumień mogących wynikać z występowania wyrażeń określonych i nieokrślonych w kontekstach nieprzezroczystych. Logicy omawiają to zagadnienie-głównie w związku z ekstensjonalnością i z zasięgiem kwantyfikatorów w poszczególnych sądach. W podobny sposób analizują strukturę głęboką zdań typu (1) niektórzy lingwiści.' Trzeba jednak podkreślić sprawę ogólniejszą, którą ujawniły filozoficzne dyskusje nad odniesieniem w kontekstach nieprzezroczystych, ale która zachowuje ważność niezależnie od wszelkiej konkretnej formalizacji struktury języka: referując oznajmienia innych albo opisując ich prze konania czy zamiary, niekoniecznie używamy tych samych wyrażeń odnoszących, których użyli lub użyliby oni sami, Wolno nam wybrać własne wyrażenia odnoszące; stąd właśnie możliwości nieporozumień i wypaczeń, powstające przy wygłaszaniu zdań typu (12) (...). O tej swobodzie wyboru przez mówiącego własnych wyrażeń odnoszących w tak zwanej tradycyjnie mowie zależnej należy pamiętać we wszelkich rozważaniach nad związkiem między gramatyczną strukturą zdań a ich znaczeniem w poszczególnych wypadkach ich wypowiedzenia. VII. Odniesienie gatunkowe Inną sprawą zwracającą na siebie ostatnio uwagę zarówno logików; jak i językoznawców jest tzw. odniesienie gatunkowe *. Znaczenie tego terminu ilustrują zbiory zdań następującego typu: (15) Lew jest zwierzęciem dobrodusznym. (16) Lwy są zwierzętami dobrodusznymi. Każde z tych zdań może wyrażać sąd gatunkowy, czyli głoszący coś nie o tym czy owym zbiorze lwów, ani o jakimś konkretnym lwie, ale o zbiorze lwów jako takich. Trzeba sobie uświadomić, że sądy gatunkowe są nie tylko gramatycznie, ale także semantycznie bezczasowe * (por. 15.6). Również i od tego stwier ' Zob. Biggs (1975), Dahl (1975), Jackendoff (1972), Laver (1972), , Smith (1975) dzenia istnieją pozorne wyjątki, ale tutaj nie musimy w nie wnikać. Z tego, co powiedzieliśmy, wynika jasno, że odniesienie ogólne nie jest identyczne z gatunkowym: wyrażenia odnoszące gatunkowe - czy to dystrybutywne, czy kolektywne - mogą swobodnie występować w zdaniach wyrażających sądy w różny sposób ograniczone czasowo. ' Status sądów gatunkowych jest filozoficznie sporny. Sporne jest również` pokrewne pojęcie odniesienia gatunkowego w odróżnieniu od ogólnego. Na gruncie rachunku predykatów sądy wyrażane zdaniami (15)i (16) zostałyby na ogół formalizowane w następujący sposób: (17) (x) (Lx -> Dx) czyli: `Dla każdego x jeżeli x jest lwem, to x jest dobroduszne'. Często jednak się podkreśla, że wzory w rodzaju (17); zawierające kwantyfikację ogólną, najwyraźniej nie oddają znaczenia sądów gatunkowych. Kwantyfikacja ogólna jest tu z- jednego punktu widzenia zbyt mocna (idzie zbyt daleko), z drugiego zbyt słaba (idzie nie dość daleko). Idzie zbyt daleko, bo okazuje się fałszywa w razie odkrycia choćby jednego niedobrodusznego lwa, co niewątpliwie nie leży w intencji osoby wymawiającej zdanie (15) lub (16). Idzie nie dość daleko, bo przedstawiłaby sąd wyrażony zdaniem (15) i (16) jako prawdziwy, gdyby tylko przez zwykły przypadek wszystkie żyjące lwy były dobroduszne; a i to również wyraźnie nie jest intencją mówiącego. Zachodzi dostrzegalna różnica między warunkami prawdziwości (15) i (16) w interpretacji zamierzonej przez mówiącego, a warunkami prawdziwości zdania : (18) (Tak się składa, że) wszystkie lwy są zwierzętami dobrodusznymi. Można by zupełnie rozsądnie przyjąć sąd wyrażony zdaniem (18), ' a zarazem odmówić prawdziwości sądowi wyrażonemu zdaniami (15) i (16). Co więcej, można by wierzyć w to, że każdy lew, jaki kiedykolwiek -, istniał, miał dobroduszne usposobienie, i że każdy, który kiedykolwiek będzie istniał, będzie podobnie dobroduszny, a mimo to nie wypowiadać się co do prawdziwości sądów wyrażonych zdaniami (17) i (18). Krótko mówiąc, do formalizacji znaczenia zdań(17) i (18) kwantyfikacja ogólna wydaje się nieprzydatna. :x Dotychczas zakładaliśmy milcząco, że istnieje tylko jeden rodzaj sądów gatunkowych. Można jednak twierdzić, że rodzajów tych sądów jest więcej i że przechodzą jeden w drugi w taki sposób, iż w konkretnych przykładach trudno je od siebie odróżnić. Istnieje typ sądów gatunkowych - nazwijmy je esenejalnymi * - które interpretujemy jako głoszące, że dana cecha jest koniecznym atrybutem elementów zboru, do którego odnosi się odpowiednie " 192 , ia - semantyka 193 wyrażenie. Gdyby tak rozumieć zdania (17) i (18), to wyrażane nimi sądy byłyby prawdziwe tylko pod warunkiem, iż dobroduszność byłaby koniecznym atrybutem lwów. Oczywiście - uznanie tego typu . zdań nastręcza wszelkiego rodzaju problemy epistemologiczne i metafizyczne. Bez względu jednak na filozoficzny status esencjalizm·i * rozróżnienie tego, co esencjalne, a co przygodne, ma dużą wagę dla analizy semantycznej języka. Jest ono ściśle związane z pojęciem analityczności * (por. 6.5). Sądy esencjalne są, być może, najłatwiejszą do zdefiniowania podklasą sądów gatunkowych. Nie wszystkie' jednak sądy gatunkowe są esencjalne. Nikt chyba nie byłby skłonny rozumieć zdań (17) i (18) jako wyrażających sądy esencjalne. Okolicznikiem, którego dodanie narzuca się w tych zdaniach, powinno być np. wyrażenie na ogól, w wypadkach typowych, w wypadkach charakterystycznych albo normalnie, nie zaś ze swojej istoty, ani w sposób konieczny. Ustalenie jednak warunków prawdziwości sądów zawierających takie okoliczniki słynie jako zagadnienie trudne (por. Lewis 1975). Pewne jest, że nie można ich formalizować po prostu za pomocą kwantyfikacji ogólnej ani egzystencjalnej; dla ogromnej jednak większości sądów gatunkowych głoszonych w codziennym użyciu języka brak chyba dotychczas w ogóle jakiejkolwiek zadowalającej formalizacji. Trzeba o tym pamiętać wobec dość nieprecyzyjnego używania terminów sąd gatunkowy i odniesienie gatunkowe w wielu współczesnych rozważaniach na ten temat (...). $ , Jak wynika z treści niniejszego punktu, pewna ilość wiedzy na temat roli odniesienia w zachowaniu językowym jest konieczna do analizy rzeczywistych tekstów (mówionych i pisanych); z drugiej zaś strony analiza zdań naturalnojęzykowych za pomocą logicznego rachunku zdań i, predykatów nie jest bynajmniej tak prosta, jak to pozornie przyjmowaliśmy w poprzednim rozdziale. Językoznawca, może się przyczynić do zbadania zjawisk odniesienia przez opisanie struktur i procesów gramatycznych, za pomocą których różne języki naturalne pozwalają odnosić poszczególne wyrażenia do indywiduów i ich zbiorów. Nie wynika stąd jednak, jakoby językoznawca, analizując strukturę gramatyczną zdań systemowych, koniecznie musiał się zajmować rzeczywistym odniesieniem wyrażeń. e Na tym polega moim zdaniem wartość pojęcia stereotypów u Putnama (1975) oraz kategorii naturalnych (odpowiadających tradycyjnym gatunkom naturalnym u Rosch (1973 a, b). 7.3. Sens Dotychczas o sensie * powiedzieliśmy tylko tyle, że przyjęło się odróżnianie go od odniesienia *. Warto może dodać, że szereg filozofów używa terminu sens na określenie tego, co mnie nazwaliby po, prostu znaczeniem, a ściślej znaczeniem poznawczym * lub opisowym *. Toteż różnicę między odniesieniem a sensem nazywa się czasem, różnicą między odniesieniem a znaczeniem. Jak wskazaliśmy wyżej, utożsamia się ją również z Millowskim rozróżnieniem denotacji i konotacji (por. 7.1). Klasyczny przykład Fregego, często przytaczany w rozważaniach nad sensem i odniesieniem, brzmi : (1) Gwiazda wieczorna to gwiazda poranna: Jak podkreślał Frege, wyrażenia gwiazda wieczorna i gwiazda poranna mają to samo odniesienie (Bdeutung), ponieważ oba odnoszą się do planety Wenus. Nie można jednak powiedzieć, że mają ten sam sens (Sinn). Gdyby bowiem tak było, zdanie byłoby tautologiczne, czyli analityczne, tak jak jest nim zdanie: (2) Gwiazda poranna to gwiazda poranna. Tymczasem zdanie'1) jest - w przeciwieństwie do (2) - potencjalnie informatywne: może uświadomić słuchaczowi coś, z czego poprzednio nie zdawał sobie sprawy i czego nie mógł wywnioskować po prostu ze znaczenia zdania (2) (por. 2.2). Jak stąd wynika, wyrażenia gwiazda poranna i gwiazda wieczorną nie są synonimiczne *, czyli nie mają jednakowego sensu. Tak brzmi rozumowanie klasyczne. W związku ze zdaniami (1) i (2) można zauważyć, że wyrażenia typu, gwiazda poranna i gwiazda wieczoma są czymś pośrednim między nazwami własnymi a deskrypcjami określonymi. Podobnie jak wiele tytułów o odniesieniu jednoznacznym "wyrobiły sobie" (jak to określa Strawson por. , 7.2) w pisowni angielskiej wielką literę początkową. Ponieważ zbliżają się do nazw własnych, więc wolno zakwestionować twierdzenie, jakoby miały w ogóle sens. Jak się bowiem przekonamy, przyjmuje się często (choć nie powszechnie), że nazwy własne sensu nie mają (por. 7.5). Jeżeli , natomiast potraktujemy wyrażenia gwiazda poranna i gwiazda wieczorna jako deskrypcje określone, różniące się sensem w sposób oczywisty dla każdego z mówiących dzięki jego znajomości języka, to problemem stanie się to, dlaczego zdanie: (3) Gwiazda poranna nie jest gwiazdą (tylko planetą) jest nie tylko niesprzeczne, ale potencjalnie informatywne (...). Ten dość 194 y ia· 195 niepewny status wyrażeń gwiazda poranna i gwiazda wieczorna powoduje, w że nie nadają się one zbyt dobrze do tego celu, do którego ich (a raczej ich niemieckich odpowiedników) użył Frege. Można by nawet twierdzić, że różnią się one nie tylko sensem; lecz także odniesieniem, ponieważ w tym ; wypadku dla tożsamości odniesienia istotne są warunki, w jakich planeta Wenus jest widoczna z Ziemi, a nie jej ciągłość-czasoprzestrzenna. Nie ma jednak potrzeby iść dalej tą drogą. Przykład Fregego przytoczyliśmy po prostu po to, żeby w sposób ogólny zilustrować rozróżnienie, jakiego dokonał on między sensem a odniesieniem. Wyrażenia mogą się różnić sensem, a mieć to samo odniesienie; z drugiej strony przymiotnik synonimiczny znaczy 'mający ten sam sens', .a nie. 'mający to samo odniesienie':` Nieco lepszym przykładem, niż przykład Fregego, są wyrażenia HusserIa zwycięzca spod Jeny i pokonany spod Waterloo, które oba odnoszą się do Napoleona (por. Coseriu i Geckeler 1974, 147). Nawiasem mówiąc, Frege dość niefortunnie jako nazwę tego, co nazywa się dziś odniesieniem (reference) wybrał wyraz Bedeutung. Wybór tego niemieckiego wyrazu, który w użyciu nieterminologicznym w dużej części , odpowiada swym zakresem innojęzykowemu wyrazowi znaczenie,. tłumaczy się zapewne tym, że Frege, podobnie jak wielu innych filozofów, właśnie odniesienie uważał za podstawową relację semantyczną. W języku niemieckim jednak stosowane bywa także inne rozróżnienie terminologiczne: Bedeutung `znaczenie' odróżnia się od Bezeichnung (tłumaczonego często , jako `desygnowanie').-Odróżnienie to odpowiada przynajmniej w przybliżeniu dystynkcji przeprowadzonej przez Fregego między Sinn a Bedeutung z tym jednak, że Bedeutung Fregego ma u wielu autorów niemieckich odpowiednik w Bezeichnung, a jego Sinn - w ich Bedeutung. s W tej książce ' unikamy problemu powstałego w języku niemieckim, ponieważ używamy . wyrazu znaczenie jako bardzo ogólnego określenia przednaukowego (por. , 1.1). Natomiast wyraz sens stosujemy, jak się wkrótce okaże, jako termin ' naukowy nieco węższy, niż to zwykle bywa w pracach filozoficznych. Przed filozofami usiłującymi zbudować czysto ekstensjonalną teorię semantyki zawsze stawał problem, dlaczego wyrażenia o tym samym od " Odróżnieni Bedeutung od Bezeichnung jest u różnych autorów rozmaite, ale np' Brekte (1972) oraz Coseriu i Geckeler (1974) dokonują go w sposób bardzo podobny' jak Frege. 196 ' . d niesieniu nie we wszystkich kontekstach są wzajemnie zastępowalne salva veritate (by użyć wyrażenia Leibniza, por. 6.4). Skoro znaczeniem wyrażenia jest zbiór bytów, do którego ono się odnosi (lub może się odnosić), to jak się to dzieje, że nawet wyrażenia o odniesieniu jednostkowym; takie jak gwiazda poranna i gwiazda wieczorna, albo Tuliusz i Cycero, albo Pegaz i Meduza (które odnoszą się do zbioru pustego, a więc do tego samego), nie są synonimiczne i nie czynią zadość Leibnizowskiej zasadzie zamienności? Nawet jeśli wyrażenia x i y odnoszą się do tego samego bytu, to w zdaniach typu: A nie wierzy, że x jest y nie można zastąpić żadnego z tych wyrażeń drugim bez wpływu na prawdziwość wyrażonego sądu. Russell w jednej ze swoich późnych prac (1940, 247) stwierdził, co następuje: "Zasadę ekstensjonalności staramy się utrzymać z różnych względów . Jest technicznie bardzo wygodna w logice matematycznej; jest oczywiście prawdziwa w oznajmieniach, jakie skłonni są głosić matematycy; . jest konieczna dla utrzymania fizykalizmu i behawioryzmu, nie tylko jako systemu metafizycznego, ale nawet w sensie lingwistycznym przyjętym przez Camapa. Żaden jednak z tych względów nie daje żadnych. podstaw do przypuszczenia, że jest to zasada prawdziwa". Nie musimy tu omawiać argumentów Russella, Camapa i innych filozofów na rzecz przekonania, że zasada ekstensjonalności -obowiązuje w mowie potocznej, czy choćby może w niej obowiązywać po przekładzie oznajmień z języka naturalnego na jakiś system formalny (taki, jak rachunek zdań czy rachunek predykatów). Filozoficzna kontrowersyjność zasady ekstensjonalności (dziś akceptowanej jeszcze mniej powszechnie, niż w czasach Russella) pozwala nam nie przyjmować jej w semantyce językoznawczej. Skoro zaś jej nie przyjmiemy, to nie musimy się zajmować wieloma problemami, jakie dręczą filozofów. Odróżnienie odniesienia od sensu nie jest jednak ograniczone do jakiejś określonej filozoficznej teorii znaczenia. Pozostaje ono w mocy niezależnie od takich zagadnień logicznych, jak ekstensjonalność lub zachowanie prawdziwości po podstawieniu. Nawet gdyby dla wygody technicznej można było wyeliminować to odróżnienie z formalizacji struktury logicznej zdań, pozostałoby ono nadal kluczowe dla sprawy rzeczywistych kontekstów wypowiedzi. Prawomocność tego odróżnienia dla semantyki językoznawczej znajduje potwierdzenie przede wszystkim w tym, że wyrażenia .odczuwane przednaukowo jako niesynommiczne (np. mój ojciec i, ten człowiek) mogą się odnosić do tego samego indywiduum, a po drugie w tym, że jedno wyrażenie, i to odczuwane przednaukowo jako jednoznaczne (czy to wyrażenie 197 mój ojciec, czy ten człowiek) może się w różnych wypadkach odnosić do różnych indywiduów. Wyjaśnienie tych przednaukowych intuicji w sposób ułatwiający analizę znaczeń języka obiegowego jest jednym z zadań semantyka-teoretyka: Podobnie jak zdanie Gwiazda poranna to gwiazda wieczorna, również liczne inne klasyczne filozoficzne przykłady różnicy między sensem a odniesieniem są zdaniami ekwatywnymi *. W językach jednak takich, jak angielski, większość zdań orzekających ma inną strukturę gramatyczną. Stwierdzenie, że John , jest głupcem które można by wyrazić zdaniem (4) John jest głupcem, nie jest ekwatywne. Nie głosimy tu, że dwa możliwe do rozróżnienia indywidua są w rzeczywistości identyczne, lecz przypisujemy osobie zwanej Johnem atrybut głupoty, lub też twierdzimy, że jest ona elementem zbioru głupców (...). John jest tu wyrażeniem. odnoszącym, ale (być) głupcem pełni funkcję czysto predykatywną. Możemy od tej chwili uważać; że każde z tych wyrażeń ma inny rodzaj znaczenia. Zamiast John możemy użyć , wszelkiego innego wyrażenia prostego lub złożonego (nazwy własnej, zaimka lub deskrypcji rzeczownikowej): jeśli tylko wyrażenie to wyróżnia to samo indywiduum, co wyrażenie John, znaczenie opisowe oznajmienia (oraz wyrażonego nim sądu) pozostanie nie zmienione. Mówiąc krótko, w tej konstrukcji jedynym warunkiem zamienności podmiotu jest tożsamość odniesienia, a jedynym warunkiem zamienności orzeczenia jest tożsamość sensu. Wielu filozofów usiłuje zdefiniować zarówno odniesienie, jak i sens za pomocą Leibnizowskiej zasady zastępowalności Przy takim zastosowaniu tej zasady dwa wyrażenia, miałyby to samo odniesienie gdyby można było we wszystkich zdaniach zastąpić jedno drugim jako podmiot bez, zmiany warunków ich prawdziwości; miałyby zaś ten. sam sens, gdyby mogły być tak zastąpione jako orzeczenia (zdań nieekwatywnych). Dziś uważa się na ogół, że w stosunku do oznajmień potocznych takie próby są skazane na niepowodzenie. Zawodzą one nie tylko w zastosowaniu do oznajmień o wierzeniach i innych oznajmień intensjonalnych, lecz również w stosunku do wszystkich takich oznajmień, w których sens i odniesienie wyrażeń są częściowo narzucone przez kontekst. W codziennym zaś użyciu języka takie właśnie oznajmienia stanowią większość. Nasze własne kryterium tożsamości i odmienności sensu zależy bardziej bezpośrednio od opisowego znaczenia wypowiedzi. Dwa (lub więcej niż dwa) wyrażenia zdefiniujemy jako mające ten sam sens (czyli jako synoni 198 miczne *) w pewnym zbiorze wypowiedzi wtedy i tylko wtedy, jeżeli są w tych wypowiedziach wzajemnie zastępowalne bez zmiany ich opisowego znaczenia. Jeśli wypowiedzi mają określoną wartość logiczną, to stałość znaczenia opisowego gwarantuję stałość tej wartości, ale nie odwrotnie: zastąpienie jednego wyrażenia drugim może zmienić znaczenie opisowe wypowiedzi bez zmiany jej wartości logicznej. Przyjmijmy dla przykładu, że John jest zarazem głupcem i językoznawcą. Jeśli teraz w zdaniu (1) zastąpimy wyrażenie głupcem wyrażeniem językoznawca, to otrzymamy: (5) John jest językoznawcą. Otóż zdania (4) i (5), a ściślej wyrażane nimi sądy, mają tę samą wartość logiczną, ale różne znaczenie opisowe. Skąd wiemy, że znaczenie opisowe tych zdań jest różne? W wypadkach tak jaskrawych, jak w naszym przykładzie, wystarczającym dowodem jest nasza intuicyjna (czyli przednaukowa) reakcja na pytanie: "Czy (5) znaczy to samo, co (4)?" Pamiętajmy, że jednym z zadań semantyki opisowej jest właśnie precyzowanie intuicyjnych sądów. Nie możemy jednak na tym poprzestać. Jak sprawdzić prawomocność naszego intuicyjnego sądu, że (4) i (5) różnią się znaczeniem opisowym? Oto pytanie interesujące teoretycznie. ' Dwa oznajmienia są opisowo równoważne (czyli mają to samoznaczenie opisowe), jeżeli wszystko, co wynika logicznie * z jednego, wynika logicznie z drugiego (por 6.5) Bardziej filozoficzną postacią tego twierdzenia jest wypowiedź Quine'a: "Zdania są synonimiczne zawsze i tylko wtedy, jeżeli , ich obustronna implikacja (utworzona przez połączenie ich wyrażeniem «zawsze i tylko wtedy jeżeli») jest analityczna" (1960, 65)". Sformułowanie to podkreśla, zgodnie z intencją autora, wzajemną definiowalność synonimii i analityczności. Z kolei napotykamy inny problem. Tenże Quine w sławnym artykule (1951) zakwestionował pojęcie analityczności jako jeden z "dogmatów empiryzmu" (nie zamierzając przez to podawać w wątpliwość empiryzmu jako takiego). Twierdził on, że między prawdziwością logiczną a faktyczną nie można wytyczyć ostrej granicy; że nie należy szukać "bezwzględnej dychotomii między prawdami analitycznymi, jako ubocznymi wytworami języka, a prawdami syntetycznymi, jako sprawozdaniami ze świata". Według Quine'a powinniśmy natomiast stwierdzić ciągłą gradację od tych rzeczy prawdziwych, które w naszym schemacie pojęciowym i w naszym toku rozumowania zajmują pozycję bardziej centralną, do tych, których pozycja jest mniej centralna, czyli bardziej peryferyczna. Na peryferii 199 jesteśmy skłonniejsi do poprawek i zmian, niż w centrum. Do prawd zajmujących w naszym układzie pojęciowym miejsce centralne należą zdania matematyczne, takie jak `2 + 2 = 4', oraz zasady logiczne, takie jak prawo \wyłączonego środka. Prawdy takie filozofowie uważają często za analityczne i za prawdziwe a priori (tzn. już przed doświadczeniem i niezależnie od niego). Quine jednak najwidoczniej sądzi, że nawet takie prawdy centralne dopuszczają rewizję w świetle doświadczenia, zinterpretowanego za pomocą nowego układu pojęć. W gruncie rzeczy tak zwany postęp naukowy polega na porzucaniu zdań uważanych niegdyś za powszechnie ważne. Niewątpliwie w rozważaniach i rozumowaniach codziennych nie ma, jak stwierdził Quine, ostrej granicy między prawdami syntetycznymi i analitycznymi. Camap (1952) zwrócił uwagę na to, że w ramach określonego systemu logicznego (jeśli zawiera on wymagane reguły wnioskowania lub pozwala je do siebie dołączyć) analityczność można zapewnić za pomocą tak zwanych przez niego postulatów znaczeniowych *. Tak np. mając dany postulat znaczeniowy ... (x) (Kx -->~Żx), który można odczytać: `Żaden x, który jest kawalerem, nie jest żonaty, możemy wywnioskować, że Ka -->~Ża (`Jeżeli Alfred jest kawalerem, to nie jest żonaty'). Oczywiście nie rozwiązuje to opisowego problemu polegającego na tym, czy postulat (x) (Kx -->~ Żx) należy włączyć do systemu na pierwszym miejscu. Camap, kiedy ogłosił swój pomysł, nie zajmował się sprawami semantyki opisowej. Chciał tylko sprecyzować pojęcie analityczności dla czystych systemów semantycznych. Trzeba koniecznie podkreślić, że postulat znaczeniowy typu (x) (Kx -->~ Żx) już sam w sobie wystarczy do powiązania sensu predykatów K i Ż i nie zależy logicznie od żadnego uprzedniego ani odmiennego stwierdzenia ich znaczeń. O wyrazach kawaler i żonaty można więc w zasadzie wiedzieć, iż zachodzi między nimi taka właśnie relacja (sprecyzowana postulatem znaczeniowym), choćby się nawet nie wiedziało nic więcej ó ich znaczeniu. Taka relacja semantyczna między wyrazami kawaler a żonaty (i odwrotnie) jest częścią sensu tych wyrazów. Przez analizę, czyli opis sensu wyrazu, należy rozumieć rozłożenie tego sensu na relacje sensu * łączące go z innymi wyrazami; każdą taką relację można sprecyzować za pomocą tak nazwanych przez Camapa postulatów znaczeniowych. Jak już wspomniano, Camap, pierwotnie zainteresowany tylko strukturą syntaktyczną i semantyczną rachunków logicznych, doszedł później do przekonania, że jego zdobycze można z powodzeniem rozszerzyć także na opis języków naturalnych. Zgodził się też z Morrisem, że pojęcie postulatów znaczeniowych jest z konieczności pojęciem pragmatycznym *, ponieważ zależy od decyzji co do tego, jakie implikacje i ekwiwalencje są do przyjęcia dla użytkowników konstruowanego lub analizowanego systemu semiotycznego (por. 4.4). Skoro tak, to językoznawca może wobec epistemologicznego rozróżnienia prawd analitycznych i syntetycznych zająć stanowisko neutralne. Może definiować sens wyrażeń języka naturalnego za pomocą czegoś; co nazwiemy implikacjami pragmatycznymi *. Znaczenie tego terminu można w sposób dostatecznie dla nas szczegółowy wyjaśnić następująco: przy założeniu, że W oraz WJ są oznajmieniami wypowiedź W implikuje pragmatycznie wypowiedź W, jeżeli normalne jest przyjęcie, że przez wygłoszenie W4 mówiący deklaruje się co do prawdziwości nie tylko sądu wyrażonego tą wypowiedzią, lecz również sądu wyrażonego wypowiedzią Wp. Wyraz normalnie oznacza tu pewne warunki upoważniające do przekonania o szczerości i sprawności komunikacji czyli o tym; że mówiący nie tylko mówi to, co mówi, ale także myśli to, co mówi i mówi to, co myśli (por. 16.1). Trzeba również podkreślić, że użyte tu pojęcie prawdziwości jest pojęciem pragmatycznym: jest zdefiniowane przez powołanie się na przekonanie mówiącego; a nie na fakty ani na konieczność logiczną. Prawdziwość pragmatyczna nie musi być arii niezmienna, ani określona; użytkownicy języka mogą zmieniać przekonania albo być w większej lub mniejszej mierze niepewni relacji semantycznej zachodzącej między danymi wyrazami. Tak np. możemy być niepewni tego, czy wdową jest tylko kobieta, która , straciła swego ówczesnego męża, czy również taka, której .były mąż przed swoją śmiercią wziął z nią rozwód. A jeżeli po rozwodzie żył z nią w dalszym ciągu i miał z nią dzieci? W praktyce prawnej istnieją zapewne wystarczająco jasne odpowiedzi na takie pytania, ponieważ wdowieństwo jest stanem prawnym. Nie wynika stąd jednak, żeby te odpowiedzi były równie jasno określone w mowie potocznej: Znaczenie i użycie wyrazów może być częściowo różne w przekonaniu poszczególnych. mówiących, tak iż zbiory wniosków wynikających według dwu mówiących z tej samej wypowiedzi mogą się mniej lub bardziej różnić między sobą. Zazwyczaj jednak zbiory takie w znacznej części się pokrywają; semantyk opisowy może się na ogół ograniczyć do zdefiniowania ich wspólnej części i nie martwić się zbytnio wypadkami nieokreślonymi. 200 ,::' 201 Nasz opis języka nie musi 'i nie powinien być pod tym względem precyzyjniejszy od samego systemu językowego, którego jest modelem (por. 1.6) {...) Pojęcie sensu przedstawione w niniejszym punkcie jest nieco węższe od tego, które na ogół definiuje się lub zakłada w semantyce filozoficznej. O sensie mówi się tu jako o związku między wyrazami lub wyrażeniami tego samego języka bez względu na ewentualną relację zachodzącą między nimi a ich odnośnikami * czy denotatami *. Pytanie: `Jaki jest sens takiego a takiego wyrazu lub wyrażenia?' jest więc bardziej ograniczone, niż pytanie: `Co znaczy dany wyraz lub wyrażenie?' Wzajemne powiązania sensu, odniesienia i denotacji omówimy w pozostałych punktach niniejszego rozdziału. Tutaj jednak trzeba podkreślić, że zarówno o pojedynczych wyrazach słownikowych (ściślej: o leksemach, por. 1.5), jak i o wyrażeniach mówi się; że mają sens (i denotację), podczas gdy tylko wyrażenia (i to tylko niektóre z nich) mają odniesienie., Sens wyrażenia..",(np. wyrażenia ten zatwardziały stary kawaler) jest pochodną sensu jego leksemów składowych oraz ich wystąpienia w określonej-konstrukcji. gramatycznej. Można tu również dodać, że pojęcia sensu i odniesienia wyrażeń stosują się nie tylko do wypowiedzi służących jako oznajmienia (choć omówiliśmy te pojęcia tylko w związku z takimi wypowiedziami). Sens wyrażenia tamtą książkę jest ten sam w pytaniu Czy czytałeś tamtą książkę ? i w prośbie lub rozkazie Przynieś mi tamtą książkę, co w oznajmieniu Czytałem tamtą książkę. Czy to samo jest również odniesienie, to zależy oczywiście od użycia wypowiedzi w określonym kontekście. 7.4, Denotacja Wspominaliśmy już o tym, że na oznaczenie tego, co tu nazywamy odniesieniem, wielu autorów używa terminu denotacja; z drugiej strony to, co wyróżnimy w niniejszym punkcie jako denotację, często (np. w mojej' własnej książce z roku 1968) bywa nazywane odniesieniem (referencją). Częściową przyczyną tego zamętu terminologicznego jest, jak podkreśla Geach, nieumiejętność .odróżnienia przez wielu autorów "relacji, między nazwą a rzeczą nazywaną od relacji między predykatem a tym, o czym jest on prawdziwie orzekany". Można by twierdzić, że to, co Geach nazywa "smutnym szeregiem nieporozumień", zaszło już zbyt daleko i że "monetę tak , wytartą i zamazaną", jaką jest termin denotacja, należałoby "wycofać z filozo- . ficznego obiegu" (1962, 55). Niepodobna jednak chyba znaleźć namiastki mniej wytartej i zamazanej. Użycie, jakie tu przyjmiemy, jest bliskie praktyce. takich autorów, jak Lewis (1943; por. Camap 1956, 45), Quine (1960, 90), Martin (1958) i Alston (1964; por, Lehrer 1970, 25). Należy sobie jednak jasno uświadomić, że przedstawione tutaj traktowanie denotacji ma w zamierzeniu być filozoficznie neutralne. Czytelnik nie powinien wkładać w termin denotacja nic więcej poza znaczeniem, jakie mu tu przypisujemy. Nawiasem mówiąc, między sposobami definiowania tego terminu przez poszczególnych autorów wymienionych wyżej zachodzą znaczne różnice. Przez denotację leksemu * (bo przede wszystkim o leksemach będzie tu mowa) będziemy rozumieli związek łączący go z osobami, rzeczami,. miejscami, cechami, procesami i czynnościami zewnętrznymi wobec danego systemu językowego. Klasę obiektów, cech itd., do których dane wyrażenie poprawnie się stosuje, nazwiemy jego denotatem*; dla wygody gramatycznej jednak będziemy używali tego terminu zależnie od potrzeby, bądź to jako nazwy substancji, bądź też jako rzeczownika zbiorowego lub policzalnego. Tak np. powiemy, że denotatem wyrazu krowa jest określony zbiór zwierząt, ale powiemy również, że denotatami tego wyrazu są poszczególne takie zwierzęta; że denotatem przymiotnika czerwony jest określona cecha (barwa czerwona), ale również, że jego denotatami są przedmioty czerwone albo (w zupełnie innym znaczeniu liczby mnogiej) różne odmiany danej cechy czyli różne odcienie czerwieni). Za takim liberalnym, a gramatycznie wygodnym użyciem liczby pojedynczej i mnogiej wyrazu denotat kryją się rozmaite ważne rozróżnienia logiczne i filozoficzne. Nasza umiejętność dokonania tych rozróżnień nie narusza jednak statusu relacji zachodzących z jednej strony między denotacją a odniesieniem, z drugiej między denotacją a sensem. Przeprowadzenie zaś tych rozróżnień wymagałoby albo zaangażowania filozoficznego, albo wprowadzenia dalszej serii terminów. Jedno tylko z takich rozróżnień filozoficznych można tu wyraźnie wymienić: jest nim rozróżnienie treści i zakresu wyrażenia (wprowadzone w jednym z poprzednich punktów, por. 6.4). Wielu filozofów mówi, jak Camap (1956, 233), że zakresem wyrażenia czerwony jest zbiór wszystkich obiektów -czerwonych, a jego treścią jest cecha bycia` czerwonym. Jak widzieliśmy (zob. 6.4), stosunek między zbiorami cechami jest sporny. Camap uważa swoje rozróżnienie zakresu i treści za jedną z możliwych interpretacji rozróżnienia odniesienia i sensu, dokonanego przez Fregego. Musimy podkreślić, że nasze użycie wyrażenia denotacja jest neutralne 202 °' 203 wobec przeciwstawienia zakresu i treści. Będziemy np. na ogół mówić, że wyrażenie drapieżnik denotuje zbiór drapieżników (albo też typowy element tego zbioru), podczas gdy wyrażenie drapieżny denotuje cechę, k której posiadanie jest warunkiem poprawnego zastosowania tego wyrażenia. To użycie terminu denotacja na oznaczenie zarówno zakresu, jak i treści Y wyrażenia pozwala nam zająć postawę neutralną wobec zagadnienia, czy rachunek predykatów i logika zbiorów nadają się w jednakowym stopniu do formalizacji semantyki opisowej., Użycie to da się pogodzić z poglądem (którego jednak nie zakłada ani nie wymaga), że między typowymi przymiotnikami; takimi jak drapieżny, a typowymi rzeczownikami pospolitymi, takimi jak drapieżnik, zachodzi podstawowa różnica. semantyczna - ,; (por. Strawson 1959, 168). Czym różni się denotacja od odniesienia? W punkcie poprzednim pod- '# kreśliliśmy, że odniesienie jest pojęciem pochodnym od pojęcia wypowiedzi i że przysługuje nie leksemom jako takim, lecz wyrażeniom w kontekście. Natomiast denotacja, podobnie jak sens, jest relacją dotyczącą przede wszystkim leksemów i zachodzącą niezależnie od poszczególnych wypadków j" użycia. Weźmy pod uwagę np. wyraz krowa (...). Jak widzieliśmy, odniesienie wyrażeń zawierających ten wyraz jest zależne od kontekstu; jest jednak częściowo zdeterminowane także denotacją leksemu krowa. Tak np. wyrażenie ta krowa może w pewnych okolicznościach zostać zrozumiane przez słuchacza jako znaczące: `bliski nam obiekt należący do klasy obiektów denotowanych przez leksem krowa'. Skąd słuchacz wie, że wyraz krowa denotuje określoną klasę obiektów, czyli stosuje się do tej klasy, to inna sprawa. Być może istnieje jakaś wyłączna i określona definicja treściowa, której słuchacz, jako władający językiem, jest intuicyjnie świadomy; tak jest z większością innych leksemów w słownictwie języka. Jeśli mają one denotację, to ta denotacja decyduje o ich odniesieniu w wypadkach ich użycia w wyrażeniach odnoszących: Jako leksemy jednak (czyli jako jednostki leksykalne, zob. 1.5) denotacji nie mają. To, że między denotacją a odniesieniem zachodzi różnica, nie znaczy, że nie ma między nimi związku. Każdy odnośnik, do którego w danym języku można odnieść jakieś, wyrażenie, leży na ogół w zakresie denotacji co najmniej jednego - a zazwyczaj więcej niż jednego - leksemu tego języka. Tak np. do krów można odnosić różne wyrażenia; zbiory, do których należą krowy, są denotowane nie tylko przez leksem krowa, ale także przez leksemy zwierzę, ssak itd. Wielu badaczy twierdzi, że wszystko, co jest odnośnikiem jakiegoś wyrażenia w jednym języku, jest nim w każdym in 204 nym, a nawet że odnośnik taki jest denotowany w każdym języku przez jeden lub więcej leksemów (choć w pewnych wypadkach może tylko na najogólniejszym poziomie słownictwa). W każdym razie jasne jest, że odniesienie i denotacja są jednakowo zależne od tzw. aksjomatu istnienia: wszystko, co jest .denotowane przez leksem, musi istnieć, podobnie, jak "wszystko, do czego coś się odnosi, musi istnieć" (Śearle 1969, 77). Wydaje się również , że denotacja i odniesienie są ściśle ze sobą związane także w toku przyswajania sobie języka. Do sprawy tej powrócimy w następnym punkcie. Jak powinien formułować denotację leksemu językoznawca opisowy? Weźmy np. pod uwagę następujące sformułowanie denotacji wyrazu mors, mające postać typowej definicji słownikowej: `któryś z dwu gatunków (Odolenus rosmarus i Odolenus divergens) dużych ssaków arktycznych podobnych do fok, mających płetwy i długie kły'. Ktokolwiek przeczytałby tę definicję, a znałby znaczenie pozostałych użytych w niej wyrazów, zrozumiałby prawdopodobnie znaczenie wyrazu mors nie gorzej, niż pozostali użytkownicy języka; toteż mógłby używać , tego wyrazu w wyrażeniach odnoszących, predykatywnych i innych w taki sposób, że uzasadnione byłoby przypisanie mu znajomości jego znaczenia. Weźmy jednak pod uwagę podobną definicję słownikową wyrazu krowa: `dorosła samica rodzaju Bos'. Jeżeli użytkownik słownika nie jest przypadkowo zoologiem cudzoziemcem, znającym tylko znaczenie wyrazu Bos, a nie wyrazu krowa, to taka próba wyjaśnienia denotacji tego ostatniego wyrazu chyba nie na wiele mu się przyda. Większość cudzoziemców lepiej byłoby uczyć denotacji wyrazu krowa przez wskazanie jego równoważnika denotacyjnego w ich języku ojczystym, przez zademonstrowanie kilku okazów (lub ich podobizn), a może przez zwrócenie ich uwagi na kilka uderzających cech (rogi, wymiona itp.). Chcemy tu po prostu wykazać, że w praktyce może istnieć więcej niż jeden poprawny sposób wskazania denotacji leksemu. W obecnym stanie rozwoju semantyki teoretycznej nie jest nawet pewne, czy istnieje w ogóle jednolity sposób traktowania denotacji. Można by oczywiście zastosować ujęcie pozytywistyczne, zalecane przez Bloomfielda i innych (por. 5.3). Wprowadziłoby to jednak do semantyki kryteria zbędne i nieistotne., Jeśli bowiem cokolwiek jest w tej dziedzinie pewne, to chyba . tylko to, że denotacja leksemów nie wynika na ogół z tak zwanego przez Bloomfielda (1935, 139) "naukowo ścisłego opisu" ich denotatów. Nie wynika nawet wyłącznie - ani głównie - z fizycznych właściwości denotatów. Znacznie ważniejsza jest chyba rola czy funkcja obiektów, cech, czynności, procesów i wydarzeń w życiu i kulturze społeczeństwa posługu 205 jącego się danym językiem. Dopóki nie mamy zadowalającej teorii kultury (do której stworzenia wnosi swój wkład nie tylko socjologia, lecz także psychologia - zarówno poznawcza, jak i społeczna), dopóty daremne są dalsze domysły na temat możliwości systematycznego opisu denotacji leksemów. Dotychczas omówiliśmy, w granicach naszej chwilowej potrzeby, stosunek między denotacją a odniesieniem. Z kolei trzeba wspomnieć o różnicy między denotacją a sensem. Oczywiście należy tu odróżnić związek między dwoma leksemami, np. krowa i zwierzę, od związku między każdym z nich a denotowanym przez niego zbiorem- związku jednostki językowej z czymś spoza systemu językowego. Problem polega na tym, czy któryś z tych związków jest, pochodny od drugiego, a więc teoretycznie wtórny. Jak widzieliśmy, często wiąże się sens z denotacją za pośrednictwem tradycyjnego pojęcia oznaczania albo którejś z jego nowożytnych wersji (np. behawiorystycznej, por. 4.1). Uznawanie jednak czy to sensu, czy to denotacji za element podstawowy w obrębie tradycyjnego trójkąta oznaczania budzi poważne zastrzeżenia. Jeżeli przyjmiemy, że relacją logicznie i psychologicznie podstawową jest denotacja (czyli że np. związek sensu między wyrazami krowa i zwierzę znamy dzięki uprzedniej wiedzy o tym, że denotat pierwszego jest zawarty w denotacie drugiego), to stanie przed nami problem, skąd znamy sens takich wyrazów jak jednorożec, które nie ma denotacji. Normalność i zrozumiałość (oraz prawdopodobna prawdziwość) zdania Jednorożec jest zwierzęciem nieistniejącym przy jednoczesnej dziwaczności zdania Jednorożec jest książką nieistniejącą tłumaczy się tym; że wyrazy jednorożec i zwierzę (podobnie jak krowa i zwierzę) mają sens pokrewny, a wyrazy jednorożec i książka nie; użytkownicy języka zdają sobie sprawę z tego pokrewieństwa sensu. Można oczywiście twierdzić, że wyraz jednorożec nie ma wprawdzie denotacji pierwotnej, ale ma tzw. wtórną (por. Goodman 1952). Możemy namalować obraz i wskazując na niego powiedzieć: To jest jednorożec, a użytkownicy naszego języka mogą się zgodzić lub nie zgodzić, że to, co powiedzieliśmy, jest prawdą, podobnie jak mogą się zgadzać lub nie zgadzać co-do rzekomego wizerunku krowy. Ich zdolność jednak rozpoznania podobizny zwierzęcia mitycznego (jeśli nie jest oparta wyłącznie na poprzednim obejrzeniu innych wizerunków jednorożca) wynika z rozumienia przez nich sensu wyrazu jednorożec, a w szczególności z uświadamiania sobie jego związków z takimi wyrazami, jak koń, róg itd. oraz z umiejętności rozpoznawania denotatów tych wyrazów. Jeżeli wiemy, do jakiego obiektu - gdyby taki istniał na świecie - odnosiłby się wyraz jednorożec, to dlatego, że znamy sens tego wyrazu. Trzeba podkreślić, że powyższe twierdzenie dotyczy nie tylko wyrazów pozbawionych denotacji, lecz ma zakres szerszy. Wróćmy do powyższej definicji wyrazu mors: zinterpretowaliśmy ją jako definicję denotacji tego wyrazu. Żeby ją jednak zastosować, musimy znać sens wielu jej leksemów składowych; z drugiej zaś strony sensu wyrazu mors: (jego stosunku do takich wyrazów; jak; foka i ssak) możemy się nauczyć nie wiedząc, czy wyraz ten ma denotację, czy nie. Przynajmniej więc w niektórych wypadkach sens jest epistemologicznie pierwotniejszy, niż denotacja. Można by zatem pomyśleć o odwrotnej metodzie redukcji; o uznaniu sensu za podstawowy we wszystkich wypadkach i o potraktowaniu denotacji jako relacji pochodnej. I tu jednak również nasuwają się pewne problemy. Wielu wyrazów uczymy się używać najpierw w odniesieniu do osób i rzeczy nas otaczających; denotację niektórych spośród tych wyrazów przyswajamy sobie niewątpliwie jeszcze zanim potrafimy powiązać ich sens z sensem innych elementów słownictwa. Twierdzenie, .że denotacja zależy w całości od sensu, jest chyba równie niepoprawne jak twierdzenie, że sens zależy w całości od denotacji. Ze stwierdzoną potrzebą uznania sensu i denotacji za pojęcia wzajemnie zależne, ale jednakowo podstawowe, nie wszyscy się zgodzą. Ale gdyby nawet na gruncie jakiejś filozoficznej teorii znaczenia okazał się możliwy zadowalający wywód jednego z tych pojęć z drugiego, albo obu z trzeciego, to jednak rozróżnienie tych dwu aspektów znaczenia leksemów pozostałoby dla lingwisty wygodne, przynajmniej ze względów terminologicznych. Dzięki niemu może on uniknąć angażowania się w spory filozoficzne i psychologiczne między nominalizmem a realizmem (4.3). W związku z wyrazami faktycznie lub potencjalnie pozbawionymi denotacji należy zaznaczyć jeszcze jedno. Większość dyskusji filozoficznych na ten temat dotyczy analizy takich wyrazów, jak jednorożec. Bardziej jednak pouczające jest zastanowienie się nad wyrazem typu inteligentny, (albo uczciwy, albo piękny). Czy wyraz inteligentny denotuje jakąś rzeczywistą cechę lub atrybut osoby (a może zwierzęcia, czy nawet maszyny tak jak, powiedzmy, wyraz rudowłosy?- A może użytkownicy języka stosują wyraz inteligentny w szeregu okoliczności, wśród których można wyróżnić pewne podobieństwa "rodzinne" (por. Wittgćnstein 1953; Waismann 1965, 1'79 i n.), ale które nie mają żadnej wspólnej cechy definicyjnej? W każdym razie istnieją języki, w których nie ma zadowalającego odpowied 206 / 20? nika wyrazu inteligentny. Tak np. v grece Platona najbliższymi jego odpowiednikami są sophós (w przybliżeniu: `mądry') i eumathes (w przybliżeniu: `pojętny'); pierwszy jednak z tych przymiotników ma zastosowanie znacznie szersze, a drugi znacznie węższe, niż wyraz inteligentny, i° Ponadto bywają przymiotniki w rodzaju niebezpieczny, które (niezależnie od łatwości czy trudności ich przekładu na inny język) nie denotują chyba żadnej wewnętrznej cechy obiektu ani sytuacji, do których są-stosowane. Językoznawca (.bez względu na to, czy działa jako semantyk "opisowiec", czy teoretyk) nie musi wprawdzie odpowiedzieć na pytanie, czy leksem inteligentny (i mnóstwo innych) denotuje jakąś możliwą do wyróżnienia właściwość; musi jednak sobie uświadamiać, że przypisanie mu takiej denotacji pociąga za sobą pewne problemy. Niemniejszym błędem, niż twierdzenie, że każdy leksem musi mieć denotację, byłoby twierdzenie, że nie ma jej żaden lub że dla semantyki językoznawczej denotacja jest nieistotna. Denotacja jest częścią szerszej i bardziej złożonej relacji, zachodzącej między językiem a światem (albo zbiorem możliwych światów por. 6.5). Żyjemy w świecie i sami jesteśmy jego częścią; języka używamy nie-tylko po to, żeby opisywać osoby, rzeczy i sytuacje w świecie fizycznym i w świecie działalności społecznej, z którymi stykamy się w życiu codziennym, lecz również po to, żeby osoby, rzeczy i sytuacje opanowywać i przystosowywać się do nich w różny sposób. Funkcja opisowa języka, jakkolwiek ważna, nie jest jedyna ani nawet podstawowa (por. 2.4). Jeżeli ową trudną do zdefiniowania szerszą relację między językiem a światem zewnętrznym nazwiemy stosowalnością *, to powiemy, że dany leksem (albo wyrażenie, albo cała wypowiedź) jest stosowalny * (tzn. może być poprawnie zastosowany) w określonym kontekście sytuacyjnym lub językowym (por. 14.1) do pewnych indywiduów lub ich -cech. Co więcej; stosowalnością można nazwać wszelką relację między elementami lub jednostkami języka (włącznie z cechami prozodycznymi * i paralingwistycznymi * wypowiedzi) a bytami lub aspektami świata, w którym język funkcjonuje. Jeśli przez stosowalność leksemu rozumiemy jego prawdziwość w zastosowaniu do danego bytu; fó zajmujemy się jego denotacją. Jeżeli natomiast rozważamy stosowalność wyrażenia w celu odpowiedzi na pytanie, czy ma ono wyróżnić jakiś byt lub grupę bytów, których do 1o U innych pisarzy greckich tej epoki najbliższym odpowiednikiem przymiotnika inteligentny jest może synetós. Wyrazu tego jednak Platon używa bardzo rzadko (...). Oczywiście niniejsze wywody wymagają pewnych założeń dotyczących utożsamiania kontekstów przy porównywaniu odmiennych kultur. tyczy oznajmienie albo pytanie, to zajmujemy się odniesieniem tego wyrażenia. Wyrazy jednak z najrozmaitszych powodów, częściowo nie mających nic wspólnego z ich denotacją, są stosowane do osób, rzeczy i innych składników świata zewnętrznego w sposób poprawny lub błędny. Dotychczas omawialiśmy tylko denotację leksemów. Pojęcie denotacji dotyczy jednak najwyraźniej również niektórych wyrażeń podstawialnych zamiast pojedynczych leksemów. Tak np. wyrażenie ciemna czerwień jest denotacyjnie węższe, niż czerwień; podobnie jak czerwona książka jest węższe, niż czerwona i książka. Nieupierzony dwunóg i zwierzę rozumne (że użyjemy tradycyjnego przykładu) są zapewne denotacyjnie równoważne ze sobą, a każde z nich jest równoważne z wyrazem człowiek. Drzewo liściaste jest denotacyjnie szersze, niż dąb, buk czy jawor. Denotację takich wyrażeń można na ogół opisać w postaci logicznej koniunkcji lub dysjunkcji denotacji ich leksemów składowych i sformalizować według zasad logiki zbiorów (por. 6.4). Tu nie będziemy wnikać głębiej w tę sprawę. Na początku niniejszego punktu wspomnieliśmy o tym, że w literaturze termin denotacja bywa używany w różne sposoby. My sami przypisywaliśmy dotychczas` denotację leksemom i wyrażeniom rozpatrywanym niezależnie od ich funkcji w zdaniach i wypowiedziach. Obecnie nasuwa się pytanie, czy można konsekwentnie i z korzyścią rozszerzyć ten termin na wyrażenia predykatywne i odnoszące. Jeśli chodzi o te pierwsze, to rozszerzenie takie wydaje się rzeczą prostą. Denotacja bowiem i predykacja to pojęcia ściśle ze sobą związane. Kiedy jakiemuś indywiduum(lub zbiorowi) przypisujemy jakąś cechę, to w najprostszych wypadkach czynimy to przez orzekanie o nim leksemu lub wyrażenia denotującego tę cechę. Kiedy np. jako oznajmienie na temat pewnego indywiduum wypowiadamy zdanie: Ten facet, , który tam pije wermut, to łajdak, wtedy orzekamy o tym indywiduum leksem łajdak. Można zapytać nie tylko, co denotuje wyraz -łajdak, ale także jaka jest denotacja wyrażenia (to) łajdak. Odpowiedź jest w obu wypadkach jednakowa - albo też, jeśli kto woli, denotacją- wyrażenia (to) łajdak jest treść klasy, której zakresem jest denotat wyrazu łajdak. Także o złożonych wyrażeniach predykatywnych typu (być) pierwszym człowiekiem, który wszedł na Mount Everest albo rozbił bank w Monte Carlo można powiedzieć, że mają denotację, jeśli odpowiednia klasa lub cecha istnieje (w jednym ze znaczeń wyrazu istnieć). Czy denotację (w naszym znaczeniu tego terminu) mają także wyrażenia odnoszące, jest rzeczą mniej pewną. Nazwy własne użyte jako wyrażenia odnoszące wyróżniają swój odnośnik nie przez jego opis za pomocą deno 208 ,. 14 - semantyca 209 towanych przez siebie istotnych cech, lecz za pomocą wyłącznego i arbitralnego skojarzenia, jakie zachodzi między nazwą a jej nosicielem. Można by powiedzieć, że denotatem nazwy własnej jest klasa indywiduów, do której tę nazwę poprawnie się stosuje. Można by także powiedzieć, że noszenie określonej nazwy własnej jest pewną cechą (w dość szerokim znaczeniu tego wyrazu) zupełnie tak samo, jak pewne rozmiary, kształt itp., albo jak udział w pewnych procesach, czynnościach, stanach rzeczy itp. Pozwoliłoby to wyjaśnić w sposób naturalny paralelizm między zdaniami W tym pokoju jest piętnaście krzeseł i W tym pokoju jest piętnastu Eugeniuszów. Groziłoby to jednak zatarciem ważnych różnic między denotacją a' innymi rodzajami stosowalności : nazwa własna nie jest prawdziwa w zastosowaniu do swojego nosiciela . (por. Geach 1962, 6). Powrócimy do tej sprawy w następnym punkcie. Podobnie jak nazwy własne, również zaimki osobowe i rzeczowne zaimki wskazujące są używane jako wyrażenia odnoszące różnią się one jednak od nazw własnych (oraz od takich wyrażeń, jak gwiazda poranna i większość , tytułów honorowych) tym, że ich odniesienie, jak widzieliśmy, bywa jeszcze wyraźniej różne w różnych wypowiedziach. Mimo to dość dziwne byłoby twierdzenie, że zaimek on albo to (a tym bardziej ja albo ty) ma denotację odrębną od swego odniesienia, skoro warunki jego poprawnego, stosowania mają charakter odniesieniowy: zbiór indywiduów do których można poprawnie zastosować wyraz on, to zbiór tych samych indywiduów, do których ten wyraz można odnieść (bądź to deiktycznie *, bądź też anaforycznie *); natomiast wyraz ten nie jest w zastosowaniu do tych indywiduów prawdziwy. Trzecią główną klasę wyrażeń odnoszących stanowią wyrażenia rzeczownikowe deskrypcyjne; filozofowie mówią często, że mają one denotację (lub że mogą ją mieć w zależności od aksjomatu istnienia). Według Russella deskrypcja określona denotuje pewne indywiduum, jeżeli jedynie to indywiduum ją spełnia: Donnellan (1966) przyjmuje Russellowską definicję denotacji (nie uznając jednak warunku jedyności) i posługuje się nią dla odróżnienia odniesienia od denotacji (czego Russell nie czynił). Donnellan twierdzi, że deskrypcję można skutecznie odnieść pewnego indywiduum nawet wtedy, kiedy żadne indywiduum jej, nie spełnia i odwrotnie: że dana deskrypcja określona może być spełniona przez pewne indywiduum i denotować je, a jednak się do-niego nie odnosić W wypadkach typowych jednak wyrażenie typu ten facet, który pije wermut, jeżeli jest użyte w sposób odnoszący, odnosi się da tego. indywiduum (lub do jednego z tych indywiduów), które denotuje. Jeśli przyjąć, że główne twierdzenia Donnel lana, oparte na jego odróżnieniu odniesienia od denotacji są słuszne, to pozostaje pytanie, czy wyrażeniu rzeczownikowemu określonemu można, jako takiemu; przypisać denotację. Przy naszym rozumieniu denotacji lepiej chyba powiedzieć; że denotacja ma złożone wyrażenie predykatywne (być) facetem, który pije wermut, że ta jego denotacja jest pochodna od denotacji wyrażeń (być) facetem i pić wermut oraz że użycie wyrażenia rzeczownikowego określonego w odniesieniu do indywiduum implikuje lub zakłada, iż w zastosowaniu do tego indywiduum dane złożone wyrażenie predykatywne jest prawdziwe. Denotację można definiować w ten czy inny sposób. Jeśli jednak postanowimy używać tego terminu tak jak w niniejszym punkcie, to nie możemy go stosować do wyrażeń odnoszących. Liczni jednak filozofowie używający terminu denotacja łączą go ściślej z tym, co nazywają referencją. 7.5. Nazywanie po imieniu Odkąd ludzie zaczęli snuć rozważania o języku, zawsze za główną funkcję semantyczną wyrazów uważali nazywanie. Historia o tym, jak Adam nazywał zwierzęta, tak iż "jako by nazwał Adam każdą duszę żywiącą, tak aby było imię jej" (Księga Rodzaju 2.19), jest typowa dla pewnej koncepcji znaczenia, występującej także w wielu innych opowieściach religijnych lub mitologicznych o pochodzeniu języka. Na takim samym wyobrażeniu są oparte rozważania św. Augustyna w jego Wyznaniach, dotyczące uczenia się języka przez dzieci, a cytowane i krytykowane przez Wittgensteina (1953, 1): dorośli pokazują dziecku przedmioty i w ten sposób zwracają na nie jego uwagę; jednocześnie nazywają te przedmioty za pomocą wyrazów denotujących je w języku ojczystym dziecka; dziecko uczy się skojarzenia zachodzącego między wyrazami a przedmiotami, wskutek czego odtąd potrafi samo używać wyrazów do nazywania przedmiotów. Taki pogląd na znaczenie nazwany przez Ryle'a (195 dowcipnie poglądem Fido-Fido (niejako Burek-Burek, przyp. tłum.) przetrwał wieki i wciąż jeszcze figuruje bez zastrzeżeń w wielu książkach z dziedziny semantyki, choć ostatnio doczekał się surowej krytyki ze strony Wittgensteina, Ryle'a, Austina i innych filozofów języka naturalnego. Z naszych rozważań nad denotacją w poprzednim punkcie wynika chyba jasno, że stosunek między nazwą własną a jej nosicielem jest bardzo różny od stosunku między rzeczownikiem pospolitym a jego denotatami - przynajmniej 210 14· 211 w takich wypadkach, jak z jednej-strony Fido: Fido, a z drugiej pies: {Fido, Azor; Burek, Reks itd.}. Oczywiście bywają wypadki niejasne, a w toku w uczenia się między nazywaniem po imieniu a denotacją zachodzi pewien ·związek. Inaczej byłoby dziwne, żeby całe pokolenia subtelnych myślicieli ' mieszały te dwa pojęcia. Jeszcze zaś dziwniejsze byłoby to; że zwykli ludzie ;; w sposób zupełnie naturalny mówią o wyrazach jako o nazwach przedmiotów. Oczywiście semantyk-filozof zawsze stara się ograniczyć liczbę pojęć r teoretycznych i ma zawodową skłonność do tak zwanych przez Ryle'a (1949, 17) błędów kategoryjnych. Natomiast zwykły użytkownik języka ojczystego, myśląc i mówiąc o nim, nie jest w tym stopniu skrępowany wymaganiami oszczędności ontologicznej. Stosunek między nazywaniem po imieniu a denotowaniem rozważymy w następnym punkcie. Przede wszystkim jednak musimy pokrótce omówić kilka ważnych cech nazw własnych oraz rolę, jaką odgrywają one w języku l, Nazwy własne w takiej postaci, w jakiej są używane w codziennym zachowaniu językowym, pełnią dwie charakterystyczne funkcje: odnoszącą ', i wokatywną. Często jednak używa się ich po prostu dla zwrócenia uwagi ;' słuchacza na obecność osoby nazywanej, albo dla przypomnienia mu o jej < istnieniu lub ważności. Wymówieniu nazwy własnej można nadać taką czy ' inną intonację paralingwistyczną, wystarczającą do scharakteryzowania ` tego wymówienia jako ostrzeżenia, przypomnienia, okrzyku zdumienia itd. Niekoniecznie jednak zachodzi tu określona i wyraźna predykacja. Można chyba bez nadmiaru wyobraźni przypuścić, że właśnie ta funkcja niejako quasi-odnosząca *, a nie odnosząca w ścisłym znaczeniu, stała się'' podstawą dalszego rozwoju odniesienia w języku. Przez funkcję wokatywną * nazw własnych rozumiemy ich użycie dla zwrócenia uwagi osoby wołanej lub wzywanej. Również i ta funkcja nie jest chyba sprowadzalna do żadnej innej funkcji semiotycznej, chociaż wokatywnemu wymówieniu nazwy (podobnie, jak quasi-odnoszącemu) można nadać określoną intonację paralingwistyczną celem przekazania dodatkowej informacji (głównie indeksowe. Różnica między funkcją odnoszącą a wokatywńą nazw własnych jest w wielu językach zgramatykalizowana jako rozróżnienie mianownika i wołacza. Mimochodem można zauważyć, że do użycia nazwy własnej lub tytułu zbliża się użycie rzeczownika pospolitego w funkcji wokatywnej (np. rzeczownika dziecko - bez względu na to, , czy rzeczownik ten jest odpowiednio wyróżniony formalnie). 11 Częściowe omówienie stanowiska językowego nazw własnych zob. u Kuryłowicza (1960) i u Srurensena (1963). Trzeba koniecznie wyraźnie odróżnić użycie odnoszące lub wokatywne nazw własnych od ich przypisywania nosicielom za pomocą tzw. wypowiedzi apelatywnych* (np. [To jest John]; [Ten pan nazywa się John Smith). Ze względu na tę różnicę sam wyraz nazywanie bywa często niejasny: Wprowadzimy zatem dla drugiego z powyższych jego znaczeń termin nominacja *: mówiąc, że X nominuje jakąś osobę Johnem, będziemy przez to rozumieli, że nadaje jej nazwę własną John. Wyraz nadawać jest jednak również niejednoznaczny, tym razem ze względu na różnicę między nominacją dydaktyczną * a perfomtatywną *. Przez nominację dydaktyczną rozumiemy pouczanie kogoś, że na mocy już istniejącej konwencji określonej osobie, przedmiotowi lub miejscu przysługuje określona nazwa własna. Rolę nominacji dydaktycznej w opanowywaniu języka omówimy za chwilę. Trzeba jednak podkreślić, że jest ona ponadto stałą i ważną funkcją semiotyczną języka. Kiedy przedstawiamy siebie lub innych: [To jest John], [Nazywam się Harry], dokonujemy aktu nominacji i jest to z reguły nominacja dydaktyczna. Z przykładem nominacji performatywnej spotykamy się u Austina (1961): "Mówiąc [Chrzezę ten okręt imieniem Queen Elizabeth); nie opisuję ceremonii chrztu, lecz faktycznie jej dokonuję". Klasa wypowiedzi performatywnych obejmuje, prócz nominatywnych, także wiele innych; wrócimy do niej w dalszym ciągu (por. ló:l). Tu jednak trzeba podkreślić, że nominacja performatywna może przybierać różną . postać: obejmuje ona nie tylko nadanie imienia osobowego przy chrzcie lub innej oficjalnej ceremonii, lecz ró4nież takie akty semiotyczne, jak definiowanie terminów (przy którym nazywanie często trudno odróżnić od podawania denotacji) itp. Każdy typ nominacji performatywnej podlega odrębnym warunkom stosowności: roli nominatora nie można sobie przypisać kiedy i jak się chce. Jest to zupełnie jasne w wypadku tak oficjalnym, jak chrzest; tak samo jednak bywa w wielu innych wypadkach, mniej urzędowych i zapewne mniej oczywistych: przy nadawaniu przezwisk przez kolegów szkolnyeh lub członków rodziny, pieszczotliwych imion przez zakochanych itp. Trzeba też wspomnieć o tym, że w wielu kulturach ludziom przechodzącym z wieku dziecięcego w dojrzały lub obejmującym nową rolę w społeczeństwie nadaje się nowe imię, a także o tym, że używanie imion często podlega różnym rodzajom tabu. Imię człowieka uchodzi za jego istotną część. Perfor. 1' W wielu kontekstach (np. przy odczytywani u list obecności) trudno jest oddzielić funkcję wokatywną od odnoszących; w innych kontekstach nazwy własne nie pełnią żadnej z tych funkcji. 2-12 . 2I3 matywne przemianowywanie ludzi bywa ważną częścią tego, co etnologowie nazywają obrzędami inicjacyjnymi.13 Szczególnie interesujący jest taki sposób tworzenia imion; kiedy rodzice interpretują i utrwalają jako imię jakąś wypowiedź dziecka, użytą przez nie w funkcji wokatywnej lub quasi-odnoszącej. Jak widzieliśmy, jest wątpliwe, czy zjawisko to ma aż tak wielką wagę, jaką mu przypisują semantycy behawioryści (por: 5.4). Zapewne jednak odgrywa pewną rolę w uczeniu się języka; wiele rodzin może poświadczyć - choćby w formie anegdoty jego wpływ na powstanie imion członków ich rodziny. Z naszego stanowiska ważne jest to, że takie imię tworzy wprawdzie samo dziecko (czasem , na wzór jakiegoś leksemu dorosłych), lecz nominacji performatywnej dokonują dopiero rodzice przez odpowiednią interpretację jego wypowiedzi. Status językowy nazw własnych jest od dawna przedmiotem sporu nie tylko wśród filozofów, lecz także wśród lingwistów (por. Ullmann 1962, , 71-79). Jednym z zagadnień najgoręcej dyskutowanych jest to, czy nazwy własne mają sens. Najpowszechniejszy dzisiaj pogląd filozoficzny głosi, że miewają one odniesienie, ale nie mają sensu i nie mogą być używane predykatywnie; ten też pogląd przyjmiemy. Jak zobaczymy (por. 7.6), przy uczeniu się języka różnica między nazwami własnymi a rzeczownikami pospolitymi nie zawsze musi być wyraźna. Może np. istnieć stadium, w którym wyraz krzesło jest traktowany jako nazwa własna przypadkowo przysługująca kilku przedmiotom skądinąd nie związanym ze sobą, podczas j gdy odwrotnie ludziom imieniem Piotr przypisuje się jakąś cechę, dzięki której imię Piotr wydaje się szczególnie dla nich stosowne. Sądzimy jednak, . że w języku dorosłych - poza stosunkowo nielicznymi wypadkami przejściowymi - łatwo jest odgraniczyć nazwy własne od pospolitych rzeczowników policzalnych. Przyjmujemy, że wypowiedzi w rodzaju [W tym pokoju jest dwunastu Piotrów] (w znaczeniu: `W tym pokoju jest dwunastu ludzi imieniem Piotr') łatwo jest wyjaśnić specjalną regułą; dotyczącą właśnie użycia nazw własnych; reguły te bywają ograniczone do poszczególnych języków lub nie. Takie żywo dyskutowane przykłady, jak On nie jest Cyceronem albo Edynburg to Ateny północy, są w tym związku nieistotne: wyrazy Cycero i Ateny są tu użyte predykatywnie, a raczej wchodzą 13 Pojęcie obrzędów inicjacyjnych pochodzi od Van Gennepa (1908)., Jest ono powszechnie używane przez etnologów: zob. Gluckmann (1962), Ikvi-Strauss (1963), Tumer (1969). Obejmuje się nim również rytualizację przejść od jednego mniej lub więcej wyraźnego stadium spotkania między ludźmi do drugiego: por. Firth (1972), Laver (1975). Filozofowie zajmujący się nazwami własnymi mają skłonność do niedoceniania ich obrzędowego, a nawet magicznego znaczenia w wielu kulturach. w skład wyrażeń predykatywnych (przez tak zwaną synekdochę *). Ważne jest, że w określonej kulturze lub w określonym społeczeństwie nazwa własna może obrosnąć mniej lub bardziej określonymi skojarzeniami, wskutek czego zaczyna symbolizować * np. krasomówstwo (Cycero) lub piękno architektury (Ateny); to właśnie tłumaczy łatwość, z jaką nazwy własne mogą się stawać z biegiem czasu rzeczownikami pospolitymi (jak np. włoski wyraz Cicerone, dziś już mocno zakorzeniony także w języku francuskim, angielskim i innych w znaczeniu `przewodnik po zabytkach'; por. Ullmann 1962; 78). Nie podważa to jednak zasady, w myśl której nazwy własne są pozbawione sensu; twierdzenie Jespersena (1924, 66), skierowane przeciwko Millowi i głoszące, że nazwy własne (w swoim normalnym użyciu) "konotują bardzo wielką liczbę atrybutów", jest mylące; opiera się bowiem na dwojakim sensie wyrazu konotowac: filozoficznym i potocznym angielskim (por. 7.1). Używając wyrazu konotacja w sensie niefilozoficznym, jak to najwidoczniej czyni Jespersen, możemy się oczywiście zgodzić z tym, że z wieloma nazwami własnymi łączą się zupełnie określone konotacje, czyli skojarzenia. Konotacje wiązane z daną nazwą przez jedną osobę mogą być różne od tych, jakie z nią wiąże druga. Jeśli nosicielem nazwy jest miejsce lub osoba wybitna w historii, polityce albo kulturze, to konotacje tej nazwy bywają u członków danej wspólnoty językowo-kulturowej stosunkowo stałe (por. Cycero, Ateny, Judasz, Napoleon, Szekspir, Mekka itp.). Gdyby członków tej wspólnoty zapytać, co wiedzą lub sądzą o nosicielu danej nazwy, sformułowaliby zapewne zbiór deskrypcji wyróżniających: [Cycero był największym mówcą rzymskim]; [Cycero był autorem mów przeciw WerresowiJ; [Cycero napiętnował Katylinę w senacie] itp. Takie deskrypcje wyróżniające nadają nazwom własnym tak zwane przez Searle'a (1958: 1969, 162 nn.) tło opisowe *, tak iż nazwy te (choć nie mają sensu) są "logicznie związane z cechami przedmiotów, do których się odnoszą". To tło opisowe tłumaczy również używanie nazw własnych w pewnych typach oznajmień egzystencjalnych (np. (Cycero nigdy nie istniał]) i ekwatywnyeh (np. [Cycero był to Tuliusz], albo [Cycero i Tuliusz to ta sama osobaJ). Zdanie [Cycero nigdy nie istniał], użyte jako oznajmienie, może implikować, że wbrew temu, co przypuszczał słuchacz, nigdy nie istniał żaden wielki mówca rzymski, . który był autorem mów przeci v Werresowi, napiętnował Katylinę w senacie itd. Ekwatywne oznajmienie [Cycero był to Tuliusz] implikuje, że tło opisowe nazw Cycero i Tuliusz jest prawdziwe w zastosowaniu do tego samego indywiduum (por. Searle 214 215 1969, 171). Z formalizacją pojęcia tła opisowego łączą się poważne problemy; W szczególności nie jest jasne, co powinno uchodzić za istotne cechy indywiduum, do którego odnosi się nazwa własna. Nie jest również pewne, czy w ten sposób można zadowalająco zanalizować wszystkie oznajmienia egzystencjalne i ekwatywne. Dla wielu jednak przykładów użycia nazw własnych w takich oznajmieniach analiza przez powołanie się t ich tło, opisowe wydaje się stosowna. Zasady głoszącej, że nazwy własne nie mają sensu, nie podważa to, iż nominacja performatywna - oficjalna lub nie - może podlegać pewnym narzuconym kulturowo warunkom stosowności semantycznej. W niektórych kulturach istnieje mniej lub bardziej określony zbiór zinstytucjonalizowanych nazw osobowych (John, Mary, itp.) nadawanych dzieciom wkrótce po narodzeniu według szeregu mniej lub bardziej ścisłych kryteriów. Wiele rodzin anglosaskich przestrzega konwencji, w myśl której imienia John nie należy nadawać dziewczynkom, a imienia Mary chłopcom (choć istnieją zinstytucjonalizowane imiona takie, jak Lesley, które można śmiało nadawać dzieciom obu płci). Toteż z wypowiedzi typu [John przyjdzie do mnie we środę] można z dużym prawdopodobieństwem wnioskować, że zapowiadany gość jest mężczyzną. Samo to jednak nie zmusza nas do stwierdzenia, że wyrażenia John i osobnik płci męskiej są semantycznie spokrewnione tak, jak mężczyzna albo chłopiec i osobnik płci męskiej. Gdyby się zdarzyło, że dziewczynka nazywałaby się John, nie wahalibyśmy się powiedzieć [John skaleczyła się w palec]. Moglibyśmy się dziwić, że wbrew konwencji nadano jej akurat imię John, ale to inna sprawa. Zdanie [John skaleczyła się w palec] jest dopuszczalne nie tylko .gramatycznie, ale chyba także semantycznie. Nawet jednak gdybyśmy orzekli, że takie ,imiona, jak John albo Mary, wchodzą w skład języka angielskiego tak samo, jak wyrazy boy lub girl (co jest sprawą sporną), nie musielibyśmy przez to bynajmniej uznać, że imiona te mają sens. Nie musimy tego uznać także, jeśli idzie o imiona nie zaczerpnięte z mniej lub bardziej stałej listy, jak to bywa na ogół w krajach anglojęzycznych, lecz zapożyczone ze słownictwa pospolitego.. Jeśli prześledzimy etymologię zinstytucjonalizowanych nazw osobowych i miejscowych w wielu językach (ta gałąź semantyki nosi nazwę onomastyki *), to w większości wypadków stwierdzimy, że są one właśnie takiego pochodzenia. Tak np. imię John pochodzi poprzez grekę i łacinę z imienia hebrajskiego, które w pospolitym słownictwie hebrajskim znaczyłoby `Bóg był łaskaw'. Takie znaczenie nazwy własnej nazwiemy etymologicznym *; zakresem tego terminu należałoby chyba objąć nie tylko interpretację nazw sposobem historycznym (diachronicznym *), lecz również ich interpretację motywowaną synchronicznie * (por. 8.2). Bardzo często jednak symboliczne znaczenie zarówno nazw własnych, jak i innych wyrazów podlega konwencjom swoistym dla danej kultury. Sprawą wielokrotnie dyskutowaną w literaturze jest to, czy nazwy własne należą do określonego języka tak samo, jak inne wyrazy. Często się twierdzi, że nazwy typu John albo London nie są wyrazami angielskimi takimi, jak nam albo city; i że leksykograf nie powinien ich wymieniać w słowniku. Ryle np. (1957) wyraża się następująco: "Słowniki nie pouczają nas o tym, co znaczą nazwy własne, z tego prostego powodu, że nie znaczą one nic".. Wbrew temu twierdzeniu Geach (1962, 27) wyraża pogląd, że "do obowiązków słownikarza należy pouczenie nas o tym; że Warsaw jest wyrazem angielskim o znaczeniu Warszawa; gramatyk zaś powinien stwierdzić, że Warszawa jest polskim rzeczownikiem żeńskim, odmienianym tak samo jak mowa". Następnie pyta: "Co można zarzucić takim sformułowaniom?" Odpowiedź brzmi, że w pewnym dość nielicznym typie wypadków nie można im zarzucić nic. Ale sprawa przekładu nazw własnych jest na ogół znacznie bardziej skomplikowana, niż wynikałoby z przykładu Geacha. Jeśli chodzi o nazwy miejscowe, to chyba zawsze używa się tradycyjnego równoważnika przekładowego. Tam, gdzie go nie ma, może dojść do komplikacji. "Gdybym tłumaczył z niemieckiego na angielski, to czy na oznaczenie polskiego obecnie miasta użyłbym nazwy Danzig czy Gdańsk?' Zależałoby to zapewne od tego, co bym tłumaczył; od moich sympatii . politycznych itd. Tłumaczenie nazw osobowych jest rzeczą jesźcze bardziej: skomplikowaną. O Angliku i do Anglika imieniem James nie mówi się we Francji na ogół [Jacques), tylko [James]: właśnie angielskość tego imienia jest niejako jego istotną ezęścią. Imię to jednak w wypowiedziach francuskich bywa najczęściej dostosowywane do francuskiego systemu fono-logicznego i pod tym względem staje się wyrazem francuskim. Nic też nie przeszkadza jednojęzycznym rodzicom Anglikom. nadać swojemu jednojęzycznemu synowi imię Jacques, a nie James. Nie ma bowiem jednoznacznej teoretycznej odpowiedzi na pytanie, czy nazwy własne należą do języka, w który są włączone" (Geach 1962, 27). Nie ma też jednolitej zasady ich przekładu z jednego języka na drugi. Niektóre jednak zinstytucjonalizowane nazwy miejscowe i osobowe są w pewnych krajach tak pospolicie używane, że znają je chyba wszyscy użytkownicy tamtejszego języka. Z czysto prak 216 21'T *ycznego punkt widzenia na pytanie, czy takie nazwy należą do danego języka i powinny figurować w słowniku, można chyba wraz z Geachem odpowiedzieć twierdząco. Dotyczy to jednak tylko nazw dobrze znanych. W żadnym zaś razie niemożliwe byłoby objęcie słownikiem wszystkich nazw własnych, których używa się mówiąc po angielsku, ponieważ zbiór takich nazw w zasadzie nie ma granic. Między niektórymi zinstytucjonalizowanymi `nazwami miejscowy3ni a osobowymi zachodzi pewna ważna różnica, o której dotychczas nie wspominaliśmy. Bardzo liczne nazwy miejscowe są w swoim odniesieniu jednoznaczne, czego nie można powiedzieć o nazwach osobowych typu James. Co więcej, James i Jacques to - z powyższymi zastrzeżeniami - równoważniki przekładowe, podczas gdy dla London i francuskiego Londres warunki równoważności przekładowej są zupełnie inne. Po francusku nazwy Londres. używa się jako przekładu angielskiego London tylko w zastosowaniu do stolicy Wielkiej Brytanii, a nie do miasta London w prowincji Ontario w Kanadzie, ani do innych miast o nazwie London. Wszystko to dowodzi chyba, że nie ma prostej i powszechnie stosowalnej odpowiedzi na pytanie, czy nazwy własne należą do języka i czy mają znaczenie. Podkreśliliśmy tu, że przynajmniej niektórym nazwom własnym można słusznie przypisać znaczenie symboliczne, etymologiczne lub przekładowe. Nie mają one jednak sensu, czyli wyłącznego i specjalnego znaczenia, które by je różniło jako klasę od rzeczowników pospolitych. Podkreśliliśmy również, że w zachowaniu językowym nazwy osobowe mają oprócz funkcji odnoszącej i quasi-odńoszącej także wokatywńą. Nie ma żadnego powodu przypuszczać, żeby ona była pochodna - albo w inny sposób mniej podstawowa - od funkcji odnoszącej. 7.6. Odniesienie, sens, denotacja w uczeniu się języka W poprzednich punktach niniejszego rozdziału staraliśmy się rozróżnić odniesienie, sens, denotację i nazywanie po imieniu. Teraz musimy opisać, jak te różne rodzaje czy aspekty znaczenia są ze sobą związane przy uczeniu się języka' (...) W języku angielskim ludzi dorosłych zachodzi dość wy 14 Odsyłacze do najnowszej literatury na temat opanowywania języka zob. w przypisie 13 do rozdziału 3. raźna różnica. między rzeczownikami .pospolitymi typu dog czy boy, a nazwami własnymi, jeśli jedne i drugie zostają użyte w sposób odnoszący i w liczbie pojedynczej. Budowa gramatyczna języka angielskiego wymaga, żeby każdy rzeczownik pospolity policzalny w liczbie pojedynczej w wyrażeniu odnoszącym był poprzedzony rodzajnikiem, zaimkiem lub wyrazem gramatycznie z nimi równorzędnym (...). W wielu innych językach różnica gramatyczna między nazwami własnymi a rzeczownikami pospolitymi o funkcji odnoszącej nie jest tak jaskrawa; dotyczy to również języka angielskiego w ustach bardzo małych dzieci. Można więc przynajmniej teoretycznie bronić twierdzenia, że dziecko tylko stopniowo uczy się różnicy między odnoszeniem do pewnego indywiduum wyrażenia rzeczownikowego deskrypcyjnego i nazwy własnej: Można by nawet bronić bardziej radykalnego twierdzenia, że różnica między nazwą własną a deskrypcją nie jest nigdy zupełnie wyraźna w wyrażeniach wokatywnych, a w wielu angielskich wyrażeniach odnoszących jest wyraźna tylko dlatego, że czysto składniowe reguły każą nam interpretować rzeczowniki policzalne w liczbie pojedynczej, poprzedzone rodzajnikiem lub zaimkiem, jako pospolite, a nie jako własne. Mimo to zresztą pozostaje pewna liczba wypadków przejściowych : czy the sun `słońce' jest nazwą własną (jak the Hague `Haga'), czy wyrażeniem zawierającym rzeczownik pospolity? Ponieważ wyraz słońce jest używany także w liczbie mnogiej (np. w zdaniu: We wszechświecie są, być może, także inne słońca, nie tylko nasze) więc można by twierdzić, że wyraz ten jest rzeczownikiem pospolitym. Nominalista jednak mógłby na to odpowiedzieć, że nawet tego rodzaju przykłady można analizować tak, jak zdania zawierające nazwy własne w liczbie mnogiej (W tym pokoju są takie inni Piotrowie). Nie chodzi nam tu o obronę nominalistycznej analizy konkretnych przykładów (ani tym bardziej wszystkich wyrażeń zawierających rzeczowniki pospolite), lecz tylko o wykazanie, że odniesienie, denotacją i bycie imieniem, choć należy je od siebie rozróżniać, mogą się ze sobą pokrywać. Jest to typowe dla warunków, w których dziecko uczy się języka ojczystego. Nominalistyczny opis przyswajania sobie odniesienia i denotacji zasługuje na jak najbaczniejszą uwagę (zob. Quine 1960). Zanim pójdziemy dalej, musimy podkreślić, że z punktu widzenia omawianych tu spraw nie ma koniecznego związku między nominalizmem a empiryzmem, ani tym bardziej między nominalizmem a behawioryzmem. Bardzo być może, iż uczenie się przez dziecko rozpoznawania indywiduów 218 v. l 219 i łączenia ich w zbiory opiera się na jakiejś wrodzonej zdolności do klasyfikowania, i to do klasyfikowania zgodnego z uniwersalnymi zasadami odzwierciedlającymi się w języku. Nawet behawioryści uznają konieczność przyjmowania pewnych mechanizmów .wrodzonych (por. Quine 1969); psychologicznie i filozoficznie sporna jest tylko natura tych -mechanizmów. Językoznawca nie ma obowiązku angażować się w takie problemy. Quine (1960, 80-124) wyróżnia w tak zwanej przez siebie ontogenezie referencji (przez którą rozumie także denotację) cztery fazy. W fazie pierwszej wszystkie wyrazy są używane jako nazwy własne jednostkowych denotatów; w drugiej dziecko przyswaja sobie różnicę między nazwami własnymi -a wyrazami o denotacji niejednostkowej; w trzeciej uczy się tworzyć i stosować takie połączenia, jak wysoki człowiek i niebieska książka; wreszcie w czwartej i ostatniej opanowuje użycie takich połączeń, jak wyższy, niż tatuś. Nas interesuje tylko przejście od pierwszej z tych faz do drugiej . Wspominaliśmy już o tym, że za pomocą rzeczowników pospolitych typu pies można w pewnych okolicznościach mówić o indywiduach lub do nich; łatwo sobie wyobrazić, że dziecko z początku stosuje i rozumie takie rzeczowniki w taki sam sposób, jak nazwy własne. Oprócz rzeczowników własnych policzalnych musimy również wziąć pod uwagę nazwy substancji, takie jak woda, oraz wyrazy takie jak czerwień, które denotują cechy. Trzeba przede wszystkim stwierdzić, że tutaj różnica między denotacją jednostkową a niejednostkową nie jest bynajmniej tak wyraźna, jak w wypadku rzeczowników policzalnych; stąd wygodnie jest, jeśli także termin denotat jest używany na zmianę jako rzeczownik policzalny, jako nazwa substancji lub jako rzeczownik zbiorowy (por. 7.4). Weźmy pod uwagę takie wypowiedzi, jak [Nie lubię wody] albo [Moim ulubionym kolorem jest czerwień]. Do czego odnoszą się tu wyrażenia wody i czerwień? Można by twierdzić; że tutaj denotacja i odniesienie pokrywają się ze sobą. Mimo to mało kto chyba byłby skłonny utrzymywać, że woda i czerwień to indywidua. Przypisanie takiego charakteru wodzie ("pojedynezemu rozproszonemu przedmiotowi, wodnej ezęści składowej świata") oraz denotatowi wyrazu czerwień ("rozproszonemu całokształtowi substancji czerwonej" - Quine, 1960, 98) jest wprawdzie możliwe, ale wymaga znacznegó wysiłku myślowego. Warta° w tym miejscu zauważyć, że w językach takich, jak angielski, odpowiednikiem liczby pojedynezej nazw substancji w rozważanych tu zdaniach jest zazwyczaj liczba mnoga rzeczowników policzalnych. Wy powiedź typu [Nie lubię książek] (w przeciwieństwie do [Nie lubię tych książek]) jest bardzo podobna do wypowiedzi [Nie lubię wody]. Wydawałoby się, że referencja wyrazu [książek] w tej wypowiedzi pokrywa się z de , notacją wyrazu książka. Jeśli dokonamy jeszcze jednego wysiłku umysłowego, to potrafimy sobie wyobrazić wszystkie istniejące na świecie książki jako nieciągłe części jednego rozproszonego przedmiotu. Ale łatwo chyba wyczuć, że takie wyobrażenie książek jest jeszcze bardziej nienaturalne, niż przedstawianie sobie wszystkich jezior, stawów, rzek itp. jako części jednego płynnego indywiduum. A już na pewno odrzucimy wszelki pomysł wyobrażenia sobie ludzi czy zwierząt (powyżej pewnego poziomu ewolucyjnego) jako nieciągłych części jakiejś jednej rozproszonej całości. Przyswoiliśmy sobie (albo przynieśliśmy ze sobą na świat) pewne zasady klasyfikacji, które z jednej strony powstrzymują nas od tego, żeby bezkształtne i przestrzennie nieciągłe substancje w rodzaju wody kwalifikować jako indywidua; a, z drugiej strony wyraźnie skłaniają nas do indywidualizacji * osób, zwierząt. i oddzielnych, ale czasowo ciągłych przedmiotów fizycznych. Zasady indywidualizacji są prawdopodobnie w znacznym stopniu uniwersalne i niezależne od języka, którym nauczyliśmy się mówić jako dzieci. Jednocześnie trzeba pamiętać, że ani gramatyczne rozróżnienie rzeczowników policzalnych i nazw substancji, ani takież rozróżnienie liczby pojedynczej i mnogiej (...) nie jest bynajmniej uniwersalne w języku. Bardzo wiele języków posługuje się dla indywidualizacji i liczenia tzw. klasyfikatorami *, natomiast nie rozróżnia w rzeczownikach liczby pojedynczej i mnogiej. Klasyfikatory przypominają swoją funkcją składniową takie wyrazy, jak kawałek lub kilogram w wyrażeniach typu dwa kawałki papieru, trzy kilogramy masła. Są one jednak obowiązkowo używane nie tylko z rzeczownikami, które denotują substancje bezkształtne lub rozproszone typu papieru lub masła, lecz również z rzeczownikami denotującymi klasy indywiduów, tak iż wyrażenie trzej ludzie trzeba w takim języku zastąpić wyrażeniem w rodzaju trzy osoby człowieka. W takich językach różnica między denotacją jednostkową a niejednostkową jest mniej wyraźna (..:). Większość rzeczowników pospolitych reprezentuje taki typ, jak rzeczownik łosoś, który w wyrażeniu takim jak [lubię łososia] można odnieść albo do zbioru indywiduów (por. Lubię sardynki), albo do substancji (por. Lubię mięso). Zmuszanie jednak użytkowników języka do tego, by zdecydowali, czy wyraz ten odnosi się do zbioru, czy do substancji, było by chyba narzucaniem im wyboru sztucznego i niepotrzebnego. Lepiej jest chyba uważać ten rzeczownik za niejednoznaczny, a nie za nieokreślony, 220 221 a opisywany wypadek za przykład sytuacji normalnej we wczesnym stadium uczenia się języka. Widzieliśmy, że to, co ostatecznie w języku dorosłych staje się leksemami denotującymi zbiory, dziecko z początku stosuje i rozumie jako nazwy własne. Dla tego stadium dopuszczalna jest chyba czysto nominalistyczna interpretacja znaczenia wszystkich wyrażeń. Nie ma tu potrzeby odróżniać odniesienia od denotacji; ponieważ każde wyrażenie odnosi się do tego, co denotuje, a co bywa niekiedy dość nieokreślone. A jak przedstawia się tutaj różnica między denotacją a sensem? Również i ona nie jest może konieczna do analizy zachowania językowego w owym suponowanym najwcześniejszym stadium, w- którym wszystkie wyrażenia są interpretowane jako nazwy własne. Wtedy bowiem np. różnica między wyrazami czerwień i zieleń nie jest chyba wyraźnie odmienna od różnicy między wyrazami chłopiec i dziewczynka z jednej strony, a John i Peter z drugiej. Jak jednak wynika jasno z naszych poprzednich rozważań, z chwilą ustanowienia tych różnic pojęcie sensu staje się w pełni uzasadnione. Stosunki sensu wyznaczają granice między denotacjami poszczególnych leksemów (oczywiście tych, które mają denotację); sens zaś i denotacja leksemów semantycznie pokrewnych są wyuczane przez dziecko mniej lub bardziej jednocześnie, prawdopodobnie przez stopniową precyzację obejmującą zarówno specjalizację *, jak i generalizację. Psychologicznie i logicznie ani sens nie poprzedza denotacji, ani odwrotnie. Można przyjąć, że na ogół dziecko uczy się istotnych denotacyjnie różnic między chłopcami a dziewczynkami, czy między mężczyznami a kobietami, w tym samym czasie. i w obrębie tego samego procesu, dzięki któremu poznaje różnice między wyrazami chłopiec i dziewczynka, mężczyzna i kobieta. Jeśli w uczeniu się języka odgrywają jakąś rolę definicje ostensywne * (czyli definicje znaczeń wyrazów przez pokazywanie denotatów lub przez zwracanie na nie w inny sposób uwagi dziecka), to definicja taka obejmuje zazwyczaj zarówno sens leksemów, jak i ich denotację. Jeśli np. któreś z rodziców mówi do dziecka: [To jest chłopiec, a to dziewczynka], to nie tylko pokazuje dziecku typowe denotaty wyrazów chłopiec i dziewczynka, ale jednocześnie zaszczepia lub utwierdza w jego umyśle świadomość tego, że między tymi wyrazami zachodzi relacja sensu taka, iż (x) (x chłopiec) -. (x nie dziewczynka) oraz (x) (x dziewczynka) --ł (x nie chłopiec). Oczywiście taka wyraźna definicja ostensywna jest w uczeniu się języka rzeczą rzadką (wbrew znaczeniu przypisywanemu jej w wielu empirycznych teoriach znaczenia). Dziecko uczy się , stosowalności wyrazów, wyrażeń i wypowiedzeń we wszelkiego rodzaju sytuacjach, w jakich używa języka; początkowymi zaś jego założeniami co do sensu i denotacji wyrazów słyszanych w wypowiedziach rządzą zapewne mniej lub bardziej konkretne wrodzone zasady klasyfikacji. Przyswajanie sobie języka jest procesem bardzo złożonym; nie wiadomo, w jakim stopniu jego poszczególne części zależą od dojrzewania wrodzonych struktur i mechanizmów poznawczych (por. 5.4). Wiadomo jednak, że opanowywania denotacji wyrazów nie można oddzielić od opanowywania ich sensu oraz e żadnego z tych dwojga nie można odgraniczyć od uczenia się stosowalności wyrazów i wypowiedzi w rzeczywistych warunka.ch ich użycia. 222 Semantyk. strukturalna 8.1. Pola semantyczne W niniejszym punkcie zajmiemy się ogólnymi zasadami tak zwanego pospolicie, przynajmniej w Europie, językoznawstwa strukturalnego. Niestety w Stanach Zjednoczonych termin strukturalizm przybrał inny, znacznie węższy sens: używa się go tutaj w odniesieniu do zasad teoretycznych i metodologicznych tzw. szkoły pobloomfieldowskiej, która dominowała w lingwistyce amerykańskiej bezpośrednio po drugiej wojnie światowej. Liczne , zasady strukturalizmu pobloomfieldowskiego były nie tylko odmienne od zasad strukturalizmu Sauśśurowskiego * i posaussurowskiego (nazwy te wyjaśnimy dalej), lecz były wręcz z nimi sprzeczne. Nie mamy potrzeby -wnikać we wszystkie te różnice. Duża ich część jest w niniejszym kontekście : nieistotna. Wobec jednak polemicznych skojarzeń łączonych z terminem : strukturalizm w pracach Chomskiego i innych generatywistów (por. 10.5) musimy podkreślić, że między gramatyką generatywną a strukturalizmem ; saussurowskim nie ma sprzeczności - zwłaszcza, jeżeli tak zwany przez `te nas strukturalizm Saussurowsi . łączy .się, jak to jest w niektórych jego interpretacjach (o których będzie mowa dalej), z funkcjonalizmem uniwersalizmem *. W szczególności trzeba zaznaczyć, że strukturaliści typu Śaussurowskiego nigdy nie twierdzili, jakoby z językoznawstwa we właściwym tego słowa znaczeniu należało wykluczyć semantykę, w przeciwieństwie do "poblomfieldowców", dla których termin semantyka strukturalna byłby niemal że sprzeczny wewnętrznie. O pobloomfieldowskiej wersji ` 1 Część niniejszego rozdziału ukazała się w pracy pod redakcją Robeya (1973). strukturalizmu wspomnieliśmy tu po to, żeby zapobiec możliwości nieporozumień i pomieszań. Odtąd ograniczymy nasze rozważania do strukturalizmu Saussurowskiego; w tym właśnie znaczeniu będą używane w całej tej książce terminy strukturalizm, językoznawstwo strukturalne. Za twórcę tego językoznawstwa uchodzi na ogół uczony szwajcarski Ferdynand de Saussure. Nie znaczy to, jakoby wraz z nim dopiero pojawiły się zasady strukturalizmu. Niektóre pojęcia uważane obecnie za typowo strukturalistyczne można napotkać w dziełach Herdera, Wilhelma von Humboldta, a nawet już Leibniza; być może są one jeszcze starsze. Szczegóły rozwoju strukturalizmu przed de Saussure'em i zależność Saussure'-a od tego rozwoju to sprawy zawiłe i niejasne. Można tu jednak nadmienić, że nurt strukturalistyczny istniał w poknatowskiej idealistycznej filozofii niemieckiej. Rozwinęli go niezależnie od de Saussure'a tacy uczeni jak Cassirer 1923 i 1945 (por. także Urban 1939, Langer 1942). Wraz ze ściśle Saussure'owską wersją strukturalizmu nurt ten wywarł silny wpływ na teorie Triera i 'Weisgerbera, których twórczość omówimy niżej (8.2). Głęboko przesycona zasadami strukturalistycznymi była już pierwszą. Praca językoznawcza Saussure'-a: przełomowa analiza i rekonstrukcja praindoeuropejskiego , systemu samogłoskowego. (1878, której `znaczenie oceniono w pełni dopiero po jakichś pięćdziesięciu latach. Początkiem jednak kierunku zwanego obecnie lingwistyką strukturalną stał się dopiero Kurs językoznawstwa ogólnego de Saussure'a 1916). Z niego właśnie wywodzi się w większości klasyczna terminologia strukturalizmu. Okoliczności ogłoszenia Kursu były takie, że zawiera on szereg niejasności i niekonsekwencji. Sam de Saussure nie napisał go w tym celu, żeby go wydać, i być może nie odzwierciedla on wiernie jego poglądów. Historyczne znaczenie miał jednak Kurs w takiej postaci, w jakiej został opublikowany. Co do głównych zarysów doktryny de Saussure'a nie ma wątpliwości, a subtelne problemy ich egzegezy nie muszą nas tu interesować.2 Jakaż więc jest centralna teza strukturalizmu? W swojej najogólniejszej postaci jest ona następująca: każdy język jest niepowtarzalną relacyjną strukturą * czyli systemem *; jednostki zaś, które wyróżniamy - lub za 2 W ostatnich latach odnaleziono i ogłoszono własnoręczne notatki do Saussure'a (por. Godel 1957). Wraz z innymi są one obecnie podstawą opracowywanego wydania krytycznego (por. Saussure 1967-1971). Cenny wybór głównych fragmentów Saussure'a (1916) z komentarzami zawiera Router 1975. Słowniczek terminologii Saussure'owskiej z podaniem kontekstów ogłosił Engler (1968). 224 ' is - Semantyka 1 225 kładamy jako teoretyczne konstrukty - w toku analizy zdania sformułowanego w określonym języku (głoski, wyrazy, znaczenia itp. ) zawdzięczają zarówno swoją istotę, jak i swoje istnienie swoim relacjom do innych jednostek tego samego systemu językowego. Nie można najpierw wyróżnić jednostek, a dopiero potem badać Zachodzące między nimi relacje: jednostki i ich wzajemne relacje wyróżnia się jednocześnie. Jedno stki językowe są tylko punktami w systemie - czyli sieci - relacji; są członami (terminałami) tych relacji i nie mają żadnego uprzedniego niezależnego bytu. To ogólne pojęcie zilustrujemy najpierw przykładem z dziedziny fonologii * (czyli systemu dźwięków) języka angielskiego. Panuje chyba zgoda co do tego, że forma wyrazowa [pit] `jama' składa się zarówno w substancji mówionej, jak i pisanej (por. 6.2) z trzech odcinków, oraz że odcinki te są ułożone w określonej kolejności: [tip] `napiwek' jest formą wyrazową inną niż [pit], a [ipt] nie jest w ogóle w języku angielskim formą wyrazową. Odcinkami form pisanej są oczywiście litery; odcinkami formy mówionej są dźwięki, czyli fonemy *. Zdaniem `wielu lingwistów fonemy języka nie są minimalnymi jednostkami. systemu dźwiękowego, lecz same z kolei są nieuporządkowanymi zbiorami komponentów, czyli cech dystynktywnych *. Sprawą tą nie musimy się tutaj zajmować. Otóż wymówiona forma [pit] jest ciągłym strumieniem dźwiękowym, który fonetyk potrafi zanalizować na dość dużą liczbę zachodzących na siebie komponentów akustycznych te z kolei można zestawić x wciąż się zmieniającymi układami narządów mowy, decydującymi o kształcie przewodu głosowego, o swobodnym lub zakłóconym przepływie powietrza przez usta i nos, o szybkości drgań wiązadeł głosowych itd. Odpowiedniość między zmiennymi układami narządów mowy a zmiennymi właściwościami sygnałów głosowych jest bardzo skomplikowana (i jeszcze nie w pełni zbadana . Ale jedno jest pewne: ani wypowiedź-akt, ani wypowiedź-sygnał nie jest ciągiem oddzielnych jednostek fizycznych. Co więcej, każde wymówienie formy wyrazowej takiej jak [Pit] (jako części kompletnej wypowiedzi) jest w pewnym stopniu różne od każdego innego wymówienia tej samej formy przez rozmaitych mówiących, a nawet tego samego mówiącego. W jaki więc sposób rozpoznajemy te różne fizyczne formy jako okazy tego samego typu? Na czym polega tożsamość czy stałość kryjąca się pod rozmaitością fizycznego przejawu? Strukturalista powie, że jest to tożsamość postaci (pattern), .czyli struktury *. Każda dopuszczalna wymowa formy [pit] różni się od każdej dopuszczalnej (w tym samym dialekcie*, por. 14.5) wymowy takich form, jak [bit] `kęs', [fit] `stosowny', [kit] `kociak' itp. pewną liczbą odmienności akustycznych , skupionych czy zogniskowanych na początku ciągłego strumienia dźwiękowego; od każdej dopuszczalnej wymowy takich form, jak [pet] `pieszczoszek'; [pat] `poklepywać' itd. - odmiennościami w środku strumienia; wreszcie od każdej dopuszczalnej wymowy takich form, jak [pick] `wybierać', [pin] `szpilka' itd: - odmiennościami na końcu strumienia. Ponieważ pit, bit, fit itd.,(...) funkejonują w angielskim jako odrębne formy, czyli realizują odrębne wyrazy morfosyntaktyczne więc mówimy, że w angielskim istnieje fonem p, fonem b, fonem f itd. W podanych przykładach każdy wyraz morfosyntaktyczny odpowiada innemu leksemowi. Nie jest to konieczny warunek różnicy fonemów: wyrazy norfosyntaktyczne realizowane przez formy [men] `ludzie' i [man] `człowiek' odpowiadają jednemu leksemowi. man. Tak zwane dość niedokładnie dźwięki [p], [b], [f] itd. są w języku angielskim funkcjonalne *, czyli językowo istotne. W wielu jednak językach tak nie jest. Istnieją języki, w których dźwięk [p] i dźwięk [b] pozostają w stosunku. wariancji swobodnej *, tzn. zastąpienie jednego z tych dźwięków drugim w tym samym otoczeniu fonetycznym nie narusza tożsamości typu powstających w ten sposób form wyrazowych. O takich językach nie powiedzielibyśmy, że istnieje w nich fonem p i fonem b, lecz że posiadają jeden fonem (jakkolwiek go nazwiemy), który może być realizowany bądź to jako dźwięk [p], bądź jako dźwięk [b]. Są również języki, w których rozpoznawalny fonetycznie w strumieniu dźwiękowym dźwięk p występuje tylko, na końcu form wyrazowych, a rozpoznawalny fonetycznie dźwięk b -- tylko na początku. W tym wypadku dźwięki te również będą uważane za realizacje, jednego fonemu, ale nie za jego warianty swobodne, lecz za warianty uwarunkowane pozycyjne (czyli, mówiąc fachowo, za alofony *). ' Przy ustalaniu zatem zasobu fonemów danego języka istotne jest to, czy odpowiadające im cząstki kompleksu fonetycznego pozostają względem siebie w stosunku opozycji funkcjonalnej, * czy nie. Do ciągłej skali dźwięku każdy język, wprowadza inny - w. zasadzie niepowtarzalny - zbiór rozróżnień i, czyni je funkcjonalnymi przez to, że używa ich do odróżniania okazów poszczególnych wyrazów-typów i wypowiedzi-typów. Powiedzieliśmy wyżej, że jednostka języka jest punktem w strukturze relacyjnej i że zawdzięcza zarówno swoją istotę, jak i swoje istnienie swoim relacjom do innych jednostek tego samego systemu językowego. 'Teraz, przynajmniej jeśli chodzi o fonologię, znaczenie tego stwierdzenia (przyznajmy: dość abstrakcyjnego) powinno się stać nieco bardziej zrozumiałe. Fonem jest 226 ' 15 . 22? abstrakcyjnym, teoretycznym konstruktem, postulowanym jako nosiciel opozycji i równoważności funkcjonalnych zachodzących między zbiorami form. Każdemu fonemowi odpowiada pewien zbiór uwarunkowanych pozycyjnie wariantów fonetycznych (oraz pewien zakres dozwolonej wariancji w obrębie każdego z tych wariantów). Sam fonem jednak nie jest jednostką rozpoznawalną fizycznie. Co więcej, zasobu fonemów określonego języka nie można ustalać częściami: najpierw zdecydować, że istnieje fonem p; potem że istnieje fonem b itd. Jeżeli mówimy, że istnieje fonem p i fonem b, to dlatego, że między określonymi parami form zachodzi stosunek opozycji funkcjonalnej; jako człony tej opozycji postulujemy dwa odrębne fonemy. W analizie języka relacje opozycji i równoważności są metodologicznie pierwotniejsze od jednostek, postulowanych przez lingwistę jako człony tych relacji. Jest to jedna z kardynalnych zasad strukturalizmu. Zanim poprowadzimy dalej nasz wykład, powinniśmy zapobiec pewnemu możliwemu nieporozumieniu. Strukturalistyczne stwierdzenie; że w obrębie ciągłej skali dźwięków każdy język dokonuje niepowtarzalnego zbioru rozróżnień i czyni je funkcjonalnymi, nie musi oznaczać, jakoby strukturą fonologiczną języków nie rządziły żadne ogólne - lub nawet powszechne zasady wyboru. Co prawda wielu strukturalistów głosi, że wybór przez określone języki określonego zbioru rozróżnień fonologicznych jest całkowicie dowolny; pogląd ten jednak, który można nazwać relatywizmem * (w przeciwieństwie do bardziej lub mniej radykalnych wersji uniwersalizmu *, zob. dalej), nie jest istotny dla strukturalizmu. Niewątpliwie w językach świata pewne rozróżnienia fonetyczne są funkcjonalne częściej niż inne, podobnie jak pewne rozróżnienia gramatyczne i semantyczne. Mimo pewnych związków historycznych między relatywizmem a niektórymi przynajmniej wersjami strukturalizmu zasady lingwistyki strukturalnej w takiej postaci, w jakiej je tu przedstawiamy, dadzą się pogodzić także z niektórymi przynajmniej typami uniwersalizmu, choć go nie zakładają. Podobnie jak z systemem fonologicznym języka ma się rzecz z jego strukturą gramatyczną. Każdy człon kategorii gramatycznej (np. angielski czas przeszły prosty w obrębie kategorii czasu, albo liczba mnoga w obrębie kategorii liczby) znajduje się w opozycji wobec innych członów tej samej kategorii. Różne języki dokonują jak gdyby różnego wyboru w zbiorze możliwych rozróżnień, gramatykalizują * je (czyli czynią je gramatycznie funkcjonalnymi) w postaci takich kategorii jak czas, liczba, rodzaj, przypadek, osoba, bliskość, widoczność, kształt, żywotność itp., oraz grupują wyrazy w klasy zwane tradycyjnie częściami mowy. Te kategorie i części mowy są łączone w zdania według reguł, które w pewnych granicach są w każdym języku inne. Jak się przekonamy w jednym z dalszych rozdziałów (10.2); z pojęciem gramatykalizacji * wiążą się pewne problemy, wynikające z różnych poglądów na zakres terminu gramatyka. Główne jednak twierdzenie wyrażone w niniejszym punkcie jest niezależne od bieżących sporów językoznawczych na takie tematy. Jednostki opisu gramatycznego zawdzięczają swoją wartość miejscu, jakie zajmują w sieci relacji funkcjonalnych i nie mogą być wyróżniane niezależnie od tych relacji. Twierdzenie to, wygłoszone wyżej na temat fonologii i gramatyki; dotyczy również struktury leksykalnej * języków (czyli struktury ich słownictwa). Naiwny użytkownik jednego tylko języka sądzi niekiedy, że znaczenia leksemów (ich sens i denotacja) są niezależne od języka, którym mówi, i że przekład z jednego języka na drugi jest po prostu sprawą znalezienia w tym drugim języku leksemów o tym samym znaczeniu, wyboru właściwych gramatycznie form i zestawienia ich w odpowiednim porządku. Tak jednak nie jest, o czym dobrze wiadomo każdemu, kto ma praktyczne doświadczenie w dziedzinie przekładu. Przede wszystkim istnieje oczywisty problem polegający na tym, że dwu (lub więcej niż dwu) znaczeniom mogą w jednym języku odpowiadać leksemy homonimiczne *, a w drugim nie (por. 13.4). Może się-zdarzyć, że nie potrafimy przetłumaczyć zdania, ponieważ nie wiemy, który z homonimicznych leksemów został zakodowany w sygnale i nadany przez mówiącego. Tak np. francuskie zdanie Je vais prendre ma serviette można przetłumaczyć: Idę po ręcznik albo Idę po teczkę, albo Idę po serwetkę (albo w różne inne sposoby) na mocy homonimii zachodzącej między leksemami serviette1 i serviette2 (...).-Problemy przekładowe wynikające z homonimii (albo polisemii) nie przemawiają ani za strukturalizmem w semantyce; ani przeciw niemu. Jeżeli niejednoznaczność zostaje usunięta przez kontekst, w jakim zdanie jest wypowiedziane, to słuchacz może je poprawnie zinterpretować i w zasadzie poprawnie przełożyć na inny język. Ważniejsze teoretycznie jest to, że jeden język może zleksykaliować * (tzn. przydzielić określonemu leksemowi) pewne znaczenie, które nie jest zleksykalizowane w drugim języku. W wypadkach najbanalniejszych jest tak po prostu dlatego, że język pozbawiony leksemu na wyrażenie okreś a W sprawie przekładu zob. Beckman i Callow (1974), Brower (1959), Catford (1965), Mounin (1963), Nida (1964), Nida i Taber (1969), Steiner (1975). 22$ 229 lonego znaczenia jest używany w takiej części świata, w której dany przedmiot lub zbiór przedmiotów nie istnieje. Toteż nie byłoby niespodzianką np. stwierdzenie, że w jakimś języku Afryki równikowej nie ma wyrazu oznaczającego śnieg: Mniej banalne, ale w gruncie rzeczy podobne są wypadki, w których jeden język wyróżnia leksykalnie pewien wytwór, instytucję społeczną, lub pojęcie abstrakcyjne, dla którego ze zrozumiałych kulturowo powodów nie ma odpowiedniego leksemu w drugim języku. Tak np. na wiele języków trudno byłoby przełożyć wyrazy fortepian, sakrament, sprawiedliwość, a nawet rodzina. Również i w takich wypadkach brak wyrazu przypisujemy temu, że świat (szeroko rozumiany), w którym funkcjonuje normalnie dany język, nie zawiera nic takiego, do czego ten wyraz mógłby się stosować. Przez cały ciąg historii i prehistorii, w miarę jak jedna kultura popada pod wpływ drugiej i przejmuje z niej różne towary, instytucje społeczne, pojęcia religijne, prawne itp., języki wypełniają takie luki leksykalne przez zapożyczanie wyrazów z innych języków por. angielskie restaurant `restauracja', potato `ziemniak', vodka `wódka' lub (rzadziej) przez nadawanie nowego znaczenia leksemowi już istniejącemu. O tym, że z powodów wymienionych w niniejszym punkcie jedne języki leksykalizują pewne znaczenia, a drugie nie, uczeni wiedzą i mówią od stuleci. Zjawisko to, podobnie jak niejednoznaczność spowodowana homonimią i polisemią, da się pogodzić zarówno ze strukturalistyczną, jak i z niestrukturalistyczną teorią znaczenia. Istnieje jednak ważniejsza teoretycznie przyczyna, dla której tak zwany (niedokładnie) przekład dosłowny jest na ogół niezadowalający, a często niemożliwy. Jest nią to, że w różnych językach granice znaczeń wyrazów na pierwszy rzut oka równoznacznych są. bardzo często niejednakowe *. Zagadnienie równoważności semantycznej leksemów należących do różnych języków jest skomplikowane i kontrowersyjne: równoważność ta zależy w gruncie rzeczy od kulturowej równoważności obiektów, instytucji i sytuacji. Ludzie dwujęzyczni, obznajomieni w pewnym stopniu z kontekstem kulturowym, w jakim funkcjonują oba języki, często - choć nie zawsze mają zgodny pogląd na równoważność czy nierównoważność semantyczną leksemów. Ich sądy na ten temat są najczęściej czysto intuicyjne; ale jeśli są intersubiektywnie zgodne, to można je zaliczyć do tych faktów, które językoznawstwo opisowe i teoretyczne powinno precyzować (por. 1.6). Jeżeli jakiś leksem języka A (w jednym ze swoich sensów) jest uważany za równoważny (mniej więcej) z jakimś leksemem języka B (w jednym z jego sensów); to można powiedzieć, że te dwa leksemy są (mniej więcej) równo ważne w swojej stosowalności *; można je stosować do tych samych obiektów w tych samych sytuacjach (por. 7.4). Ponieważ zastosowanie obejmuje m. in. denotację, więc międzyjęzykową równoważność czy nierównoważność denotacyjną leksemów można uważać za część ich równoważności czy nierównoważności w zastosowaniu. Równoważność denotacyjna jednak jest stosunkowo niezależna od kontekstu kulturowego; jest więc łatwiejsza do sprawdzenia eksperymentalnego, niż inne aspekty stosowalności i może - w stopniu wystarczającym do naszych obecnych celów - być rozważana bez przesądzania spornych zagadnień równoważności kulturowej obiektów, instytucji i sytuacji. Mówiąc w niniejszym punkcie o równoważności semantycznej leksemów różnych języków, ograniczymy się do ich równoważności denotacyjnej. Przytoczmy na początek jeden tylko przykład nierównoważności denotacyjnej leksemów w dwu językach. Przypuśćmy, że mamy przetłumaczyć na język francuski zdanie angielskie The cat sat on the mat. Nie chodzi tu o problemy wynikające z różnie struktury gramatycznej obu języków ani tym bardziej o trudności zachowania- rytmu i wewnętrznego rymu. Trzeba jednak mimochodem zaznaczyć, że język francuski (podobnie jak polski - przyp...tł.) obowiązkowo leksykalizuje różnicę między siedzeniem a siadaniem oraz że różnice w obrębie kategorii aspektu w obu językach powodują wahania co do wyboru formy czasownika. Jak jednak tłumaczyć wyrażenie the cat? Czy jako chat `kot' wiedząc, że omawiane zwierzę jest samcem, albo nie znając lub nie uwzględniając jego płci? Czy jako chatte `kotka', wiedząc i chcąc zakomunikować, że mowa o samicy?(...) Z tego, że język francuski używa wyrazu chatte w odniesieniu do kota, o którym mówiący wie i chce powiedzieć, że jest samicą, podczas gdy język angielski niekoniecznie używa w takich okolicznościach wyrażenia w rodzaju tabby .cat `kotka', wynika, że angielskie cat i francuskie chat nie są denotacyjnie równoważne. Ten stosunkowo banalny przykład jest typowy dla różnic w denotacji wyrazów mniej więcej równoważnych. Bardziej .interesujący jest przekład wyrażenia the mat. Czy mowa jest o słomiance, czy o dywaniku koło łóżka, czy o macie z plecionej słomy? W języku angielskim istnieje zbiór leksemów mat, rug, carpet itd., a we francuskim zbiór leksemów paillasson `słomianka', descente de lit `dywanik przy łóżku', tapis `dywan' itd; otóż żaden z wyrazów francuskich nie ma dokładnie tej samej denotacji; co którykolwiek z wyrazów angielskich. Każdy z tych dwóch zbiorów leksemów w inny sposób dzieli (czyli kategoryzuje) pewną część uniwersum akcesoriów mieszkaniowych, przy czym 230 3/ 231 systemy kategoryzacji są ze sobą niewspółmierne. Nie wynika stąd oczywiście, jakoby zadowalający przekład wyrazów typu angielskiego mat na inny język był niemożliwy. Chodzi tylko o to, że tłumacząc musimy wysnuwać z kontekstu wniosek co do tego; do której części danego uniwersum zostałby zaliczony dany obiekt w systemie rozróżnień mniej lub bardziej , podobnym do naszego, ale często niejednakowym. To, że w braku wszelkiej informacji kontekstowej, która by tak czy inaczej przesądzała sprawę, musimy często decydować arbitralnie, jest rzeczą niewielkiej wagi. Mimo uświadamiania sobie trudności przekładu łatwo jest nie doceniać (a nawet nie dostrzegać) teoretycznych konsekwencji przyczyn tych trudności. Jak się przekonaliśmy -w poprzednim rozdziale, denotacja leksemu jest ograniczona relacjami sensu zachodzącymi między tym leksemem a innymi leksemami danego języka (por. 7.6). Denotacja angielskiego wyrazu mat jest ograniczona opozycją między j ego sensem a sensem wyrazów rug i carpet; denotacja francuskiego wyrazu paillasson `słomianka' jest ograniczona opozycją między jego sensem a sensem wyrazu tapis `dywan' i innych leksemów. Nierozsądnie byłoby twierdzić, że wyraz mat ma dwa znaczenia, ponieważ jest przekładalny na język francuski za pomocą dwu niesynonimicznych leksemów, paillasson i tapis, albo że francuski wyraz tapis ma trzy znaczenia, ponieważ można go przetłumaczyć na angielski za pomocą trzech niesynonimicznych leksemów: rug `puszysty dywanik', carpet `dywan' i mat `dywanik na podłodze'. Znaczenia wyrazów (ich sens i denotacja) istnieją tylko w obrębie języka, do którego te wyrazy należą. To właśnie mamy na myśli mówiąc; że słownictwo każdego języka ma własną strukturę semantyczną, a nie tylko fonologiczną i gramatyczną. 8.2. Dychotomie de Saussure'a W dalszych punktach powrócimy do strukturalistycznej koncepcji słownictwa. W te chwili natomiast wskazane jest wprowadzenie czterech rozróżnień dokonanych przez de Saussure'a i bardzo ważnych dla rozwoju strukturalizmu. ' Pierwsze z nich to rozróżnienie "langue" * i "parole" *. - Nie ma potrzeby nad nim się rozwodzić, ponieważ jest to w gruncie rzeczy znane nam już rozróżnienie między zachowaniem językowym (parole) a systemem językowym (langue) leżącym u podstaw zachowania językowego określonej zbiorowości (por. 1.6). Dla Saussurowskich terminów langue i parole brak ogólnie przyjętych odpowiedników w innych językach; my sami będziemy nadal używać terminów zachowanie językowe * i system językowy *. Nauka Saussure'a-o systemie językowym jest w pewnych punktach niejasna, a szczegóły rozróżnienia,- jakie zamierzał ustanowić, są przedmiotem wielu sporów.' W każdym razie kładł nacisk na ponadjednostkowy i społeczny charakter systemu językowego (jego sformułowania wywodzą się tu głównie od Durkheima); zarazem jednak podkreślał, że system ma pewną realność psychiczną jako zmagazynowany w mózgu każdego z członków zbiorowości językowej. Tutaj nie musimy wnikać w te szczegóły. Lingwiści toczą spory o to, jakiego stopnia abstrakcji i idealizacji wymaga założenie, że istnieje ukryty mniej lub bardziej jednolity system językowy. Wielu z nich twierdzi, że system ten nie tkwi w mózgach użytkowników języka. Większość jednak dzisiejszych językoznawców odróżnia w taki czy inny sposób zachowanie językowe od systemu jednostek i relacji leżącego u jego podstaw. Drugim przeciwstawieniem wprowadzonym przez de Saussure'a jest odróżnienie substancji * od formy *. Ponieważ w językoznawstwie termin forma jest pospolicie używany w innych znaczeniach, zastąpimy go w niniejszych rozważaniach terminem struktura *. Saussurowskie pojęcie substancji jest bardzo bliskie Arystotelesowskiemu i scholastycznemu pojęciu materii. W tradycji filozoficznej wywodzącej się od Arystotelesa termin substancja ma zupełnie inny sens; w językoznawstwie jednak przyjął się w znaczeniu Saussurowskim. W nowoczesnym użyciu naukowym i potocznym wyraz materia denotuje wszystko, co wykazuje rozciągłość czasoprzestrzenną; w interpretacji Saussurowskiego pojęcia substancji musimy jednak abstrahować od tego szczegółowego znaczenia terminu materia. Weźmy tradycyjny przykład: kiedy rzeźbiarz wykuwa posąg z bryły marmuru, to bierze coś, co możemy sobie wyobrazić jako bezkształtne i niezróżnicowane wewnętrznie, aby przez proces wykuwania nadać temu czemuś określony i szczególny kształt, tak iż staje się ono np. wizerunkiem Apollina lub Pegaza. Marmur, traktowany jako substancja, jest poten ' Coseriu (1952) odróżnia system od normy; natomiast Hjelmslev (1953) abstrahuje od socjopsychologicznych konsekwencji poglądu de Saussure'a na system językowy. Rozróżnienie kompeteneji i performancji u Chomskiego (1965) odpowiada pod pewnymi względami Saussurowskiemu rozróżnieniu langue i parole (por. L6).. 232 233 cjalnie wieloma rzeczami, lecz aktualnie nie jest żadną: staje się tą a nie inną rzeczą dopiero przez narzucenie niezróżnicowanemu podłożu tej a nie innej struktury. Tak samo, według de Saussure', ma się rzecz z językiem - z tym tylko, że języki powstają przez narzucenie struktury aż dwu rodzajom substancji: dźwiękowi i myśli. Skład fonologiczny formy wyrazowej jest kompleksem fonemów, z których każdy, jak widzieliśmy, zawdzięcza swoją istotę i swoje istnienie strukturze, jaką system językowy narzuca niezróżnicowanemu kontinuum (czyli substancji) dźwięku. Znaczenie leksemu powstaje przez narzucenie struktury mgławicowemu skądinąd i nieukształtowanemu kontinuum myśli. Rozróżnienie substancji i struktury jest kluczowe dla strukturalizmu Saussurowskiego. Nie wszyscy jednak strukturaliści pojmują substancję znaczenia tak, jak to czynił de Saussure. Wielu uczonych ujmuje znaczenie, w języku jako klasyfikację rzeczywistości lub świata zewnętrznego, a nie substancji pojęciowej. Strukturalizm może się łączyć bądź to z fenomenalizmem; bądź z idealizmem, bądź też może się wyraźnie odżegnywać od nich obu.5 Nie będziemy tu wnikać w te różne interpretacje substancji znaczenia. Wystarczy po prostu stwierdzić, że w semantyce potrzeba odróżnienia substancji od struktury jest o wiele bardziej sporna, niż w fonologii. Trzecia dychotomia de Saussure'a dotyczy relacji zachodzących między jednostkami w systemie językowym. Relacje te są dwojakie: paradygmatyczne i syntagmatyczne *. Relacjami syntagmatycznymi * nazywamy te, w które dana ;jednostka wchodzi na mocy swojego połączenia (w syntagmę * czyli konstrukcję) z innymi jednostkami tego samego poziomu *. Tak np. leksem stary pozostaje w relacji syntagmatycznej z rzeczownikiem człowiek w wyrażeniu (stary człowiek); litera a jest w relacji syntagmatycznej z s i zd w pisanej formie wyrazowej [sad]. Trzeba podkreślić, że relacje syntagmatyczne, .choć są niejako aktualizowane w zachowaniu językowym, stanowią mimo to część- systemu językowego. To, że [stary człowiek] może występować w wypowiedziach jako połączenie gramatycznie poprawne (a mianowicie jako forma wyrażenia stary człowiek), pochodzi stąd, że leksemami składo 5 Spang-Hanssen (1954) zawiera cenne streszczenie różnych dawniejszych teorii znaczenia reprezentujących stanowisko strukturalistyczne. Za fenomenalistę uważam Whorfa (1956, choć jego stanowisko filozoficzne nie jest chyba zupełnie jasne, por. Black 1959); za idealistę - Cassirera (1923), za neutralnego - Hjelmsleva (1953). Z punktu widzenia materialistycznego (ściślej: marksistowskiego) omawia sprawę Schaff (1960 i 1964); por. Olshewsky (1969, 101-111 i 736). wymi są tu takie części mowy, które system językowy pozwala łączyć. Forma {stary człowiek] jest jedną z całego zbioru form: [młody człowiek], [wysoki mężczyzna], [młoda kobieta] itp., które można opisać jako grupy o wewnętrznej budowie "przymiotnik + rzeczownik". To, że stary człowiek jest kolokacją * semantycznie dopuszczalną (podczas gdy nie jest nią np. walcowaty sześcian), wynika ze znaczeń, jakie system językowy nadaje leksemom składowym tego wyrażenia. Niżej omówimy bardziej szczegółowo relacje syntagmatyczne w gramatyce i w semantyce. Relacjami paradygmatycznymi * nazywamy te, które zachodzą między określoną jednostką w danej syntagmie a innymi jednostkami, mogącymi ją zastąpić w tejże syntagmie. Tak np. wyraz stary pozostaje w relacji paradygmatycznej z wyrazami młody, wysoki itp. w takich wyrażeniach jak stary człowiek, młody człowiek, wysoki człowiek, podobnie jak wyraz człowiek jest w relacji paradygmatycznej z wyrazami mężczyzna, pies itp. w wyrażeniach typu stary człowiek, stary mężczyzna, stary pies itp. Podobnie litery e, o, a są wzajemnie zamienne w formach wyrazowych [ten), [ton], [tan). Wszystko to staje się zupełnie oczywiste z chwilą, kiedy zostanie wyraźnie sformułowane. Teoretycznie ważne jest to, że na każdym poziomie systemu językowego struktura jest oparta na uzupełniających się wzajemnie zasadach wyboru i łączliwości. Jednostki wyróżniamy na podstawie możliwości ich występowania w określonych syntagmach, a o powstaniu tej czy innej syntagmy decyduje wybór jednego czy drugiego elementu. Opis systemu językowego polega na określeniu zarówno przynależności poszczególnych elementów do zbiorów paradygmatycznych, jak i możliwości ich łączenia w poprawne syntagmy. Z tego punktu widzenia język ma na każdym poziomie dwa wymiary czy dwie osie strukturalne, a każda jednostka zajmuje własne miejsce w jednym (lub więcej niż jednym) punkcie tej dwuwymiarowej struktury. Wybór tej czy innej formy spośród zbioru jednostek będących ze sobą w relacji paradygmatycznej pozostaje w związku z pojęciem informacji (sygnałowej * i semantycznej *), omówionym w jednym z poprzednich rozdziałów (2.3). Jeśli chodzi o informację semantyczną, to możliwości wyboru tej czy innej jednostki (a najczęściej również możliwość jej połączenia z innymi znaczącymi jednostkami według reguł systemu sygnalizacyjnego) jest koniecznym warunkiem możliwości przekazywania za pomocą systemu różnych komunikatów. Jednostki jednak będące w relacji paradygmatycznej niekoniecznie muszą się różnić znaczeniem; wybór tego czy innego leksemu 234 ' 235 może nie mieć wpływu na przekazywany komunikat. W takim wypadku mówimy o tych jednostkach, że są całkowicie synonimiczne *. Może się zdarzyć, że wybór jednej z nich zmieni socjalne lub w ogóle ekspresywne znaczenie wypowiedzi, ale nie naruszy jej znaczenia opisowego (jeśli wypowiedź je ma);-w takim wypadku można powiedzieć, że leksemy wzajemnie wymienne są opisowo synonimiczne * (czyli mają ten sam sens). Leksemy będące w relacji paradygmatycznej, a różniące się sensem, mogą być semantycznie niespokrewnione (np. wysoki i stary w takich syntagmach, jak wysoki człowiek i stary człowiek); albo spokrewnione w różny sposób. Ich sens może być niezgodny * (np. w wypadku leksemów niebieski i zielony), albo nie tylko niezgodny lecz także antonimiczny * (jak np. w niektórych syntagmach sens leksemów stary i młody, w innych - stary i nowy. Jeden leksem może być hiponimem * drugiego (np. w parze kot i zwierzę) albo jego konwersem * (np. w parze mąż i żona). Te i, inne paradygmatyczne relacje sensu omówimy nieco bardziej szczegółowo w rozdziale 9. Podane tutaj jasne intuicyjnie przykłady powinny wystarczyć do wskazania, co rozumie się w strukturze języka przez paradygmatyczne relacje sensu. W związku ze strukturą leksykalną należy tu podkreślić jeszcze jedno. Rozważając różnice znaczenia zleksykalizowane w poszczególnych systemach językowych, przekonujemy się, że często jeden język mieści w pojedynczej jednostce leksykalnej (czyli czyni paradygmatyczną) pewną informację, która w innym języku, jeśli jest w ogóle przekazywalna, musi być przekazana za pomocą kolokacji (czyli połączenia syntagmatycznego). Tak np. w języku tureckim nie ma wyrazu o znaczeniu `brat', ani wyrazu o znaczeniu `siostra'; leksem kardes obejmuje jedno i drugie, a jeśli ma wyrazić różnicę między `bratem' a `siostrą', trzeba go połączyć z dodatkowym leksemem. Z drugiej strony istnieją języki, w których zleksykalizowana jest różnica między `starszym bratem' a `młodszym bratem'. Jest rzeczą znaną, że język eskimoski nie ma wyrazu o znaczeniu `śnieg', lecz tylko szereg różnych leksemów denotujących rozmaite rodzaje śniegu, a język arabski ni ma pojedynczego wyrazu o znaczeniu `wielbłąd', lecz również szereg nazw różnych rodzajów wielbłąda. Na takich różnicach w strukturze leksykalnej opierano niekiedy dość dziwaczne domysły co do różnic w umysłowości użytkowników poszczególnych języków. Domysły te należy traktować sceptycznie. Wydaje się jednak, iż rzeczywiście poszczególne języki skłonne są leksykalizować te różnice znaczenia, które w danej kulturze są ważne i najczęściej podkreślane; nie byłoby też w tym nic dziwnego. W tym punkcie naszych rozważań należy podkreślić, że na skutek leksykalizacji informacja zostaje przeniesiona z wymiaru syntagmatycznego w wymiar paradygmatyczny. Niewiele uwagi wymaga w tej chwili czwarte rozróżnienie de Saussure'a: różnica między synchronicznym * a diachronicznym * badaniem języków. Przez analizę synchroniczną rozumiemy badanie języka takiego, jaki jest lub był w określonym czasie; przez analizę diachroniczną - badanie zmian w języku między dwoma danymi punktami czasowymi. Jeśli to rozróżnienie zastosujemy ściśle, to będziemy musieli stwierdzić, że wyobrażenie jednego języka (np. angielskiego) jako istniejącego przez wieki (rip. od czasów Szekspira do dziś) jest złudne. U podstaw zachowań językowych ludzi żyjących w różnych okresach leżą odmienne systemy językowe; każdy z nich można badać synchronicznie niezależnie od innych; natomiast językoznawca-diachronista' może badać to, w jaki sposób system wcześniejszy przekształcił się w późniejszy. Jak zobaczymy dalej, zmiany językowe są tylko jednym z aspektów zróżnicowania języka, które oprócz wymiaru czasowego ma również wymiar geograficzny i społeczny (por. 14.5). Kiedy mówimy, że w danym miejscu i w danej chwili istnieje określona zbiorowość językowa, nie używamy wyrazu chwila w sensie dosłownym. Byłoby absurdem wyobrażać sobie, że język zmienia się z dnia na dzień, czy choćby z roku na rok (jeśli pominąć pojawianie się niewielkiej liczby nowych leksemów, denotujących obiekty i instytucje nowo utworzone lub nowo przejęte). Synchroniczny system językowy jest teoretycznym konstruktem lingwisty, opartym na mniej lub bardziej rozmyślnym (a w pewnym stopniu także dowolnym) pomijaniu różnic w zachowaniu językowym osób intuicyjnie uważanych za mówiące tym samym językiem. Biorąc rzecz ściśle, musimy przyznać, że u podstaw zachowania językowego każdego osobnika tkwi nieco .inny system językowy (inny idiolekt *) i że również i ten zmienia się z biegiem czasu. Między dwoma powszechnie tak zwanymi dialektami jednego języka, używanymi w tym samym czasie, mogą zachodzić różnice bardziej istotne, niż między diachronicznie odrębnymi stanami rzekomo tego samego języka lub dialektu. Synchroniczny i diachroniczny wymiar zróżnicowania języków można sensownie rozróżniać tylko w odniesieniu do okresów stosunkowo odległych w czasie. W lingwistyce, podobnie jak w innych naukach, nie trzeba dawać się zmylić modelom i metaforom używanym do systematyzowania i opisu faktów. Nie należy zwłaszcza sądzić, że przez porównywanie synchronicznych stanów języka oddzielonych od siebie coraz krótszymi odcinkami czasu można się zbliżać coraz bardziej do wiernego opisu heraklitejskiej ciągłości zmian językowych. 236 ; . 237 - W pewnych jednak granicach rozróżnienie synchronicznego i diachronicznego wymiaru w języku jest metodologicznie nie tylko usprawiedliwione, ale wręcz konieczne. W przeszłości aż nazbyt często gramatycy i słownikarze traktowali teksty z dalekich od siebie okresów jako próbki jednego języka. Szczególnym przejawem nieumiejętności respektowania różnicy między diachronią a synchronią w semantyce (oraz między opisowym a normatywnym stanowiskiem wobec języka) jest coś, co można by nazwać złudzeniem etymologicznym * : pospolite przekonanie; że znaczenie wyrazów można ustalić przez badanie ich pochodzenia. Etymologia leksemu jest w zasadzie synchronicznie nieistotna. Tak np. ani to, że angielski wyraz curious `ciekawy' można wywieść z łacińskiego curiosus, ; który znaczy `troskliwy' i `wybredny', ani to, że i sam wyraz angielski miał , ; w dawnych czasach także i to ostatnie znaczenie, nie dowodzi, jakoby taki y był jego prawdziwy czy poprawny sens w dzisiejszym języku angielskim. ! Podobnie puryści sprzeciwiają się rozpowszechnionemu używaniu dzisiejszego wyrazu angielskiego disinterested w znaczeniu `obojętny' zamiast `bezinteresowny', a językoznawca może, jako człowiek prywatny, podzielać i ich niechęć do takiego użycia. Jeśli jednak zbiorowość, której język lingwista opisuje, nadaje temu wyrazowi takie właśnie znaczenie, to i lingwista , musi mu je przyznać w swoim modelu systemu językowego. Semantyką diachroniczną (czyli historyczną *) będziemy się zajmować w tej książce tylko przygodnie. W jednym z dalszych rozdziałów przekonamy się jednak, że diachroniczny wymiar języka, podobnie jak inne wymiary jego zróżnicowania (społeczny, geograficzny i osobniczy), jest bardzo , ważny stylistycznie *. Ponieważ zaś ze stylem * wiąże się znaczenie socjalne i ekspresywne (choć nie opisowe), więc w tych granicach diachroniczne zróżnicowanie języka musi interesować także semantyka-synchronistę: Kiedy jednak nadejdzie czas na omówienie tej sprawy, będziemy musieli się wystrzegać, by nie mylić badań nad synchroniczną ważnością minionych zmian w języku z diachronicznym porównywaniem odrębnych systemów językowych (por. l4.Sj. °' 8.3. Relatywizm i funkcjonalizm Cztery dychotomie de Saussure'a,, które omówiliśmy krótko w poprzednim punkcie, zaakceptowało w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat wiele szkół językoznawczych, rozbudowując je i uszczegółowiając w różny sposób. 238 Nie mamy potrzeby Wchodzić w poszczególne zbieżności i rozbieżności między tymi szkołami. Musimy jednak przedstawić jeszcze jeden pogląd który nie występuje w Prawdzie u de Saussure'a, ale był charakterystyczny . co najmniej dla dwu wielkich szkół strukturalizmu posaussurowskiego: praskiej i kopenhaskiej, Jest to pogląd głoszący, że fonemy i znaczenia wyrazów można rozłożyć na jeszcze mniejsze komponenty * (a mianowicie na cechy dystynktywne *) oraz, że te ostateczne składniki dźwięku i myśli są uniwersalne, chociaż ich połączenia (czyli fonemy i znaczenia wyrazów) oraz relacje paradygmatyczne i syntagmatyczne między nimi są specyficzne dla poszczególnych języków. W myśl tego poglądu ani substancja dźwięku, ani substancja myśli nie. jest niezróżnicowanym kontinuum, w którego obrębie, języki dokonują całkowicie dowolnych rozróżnień. Przeciwnie: w każdym wypadku mamy do czynienia że zbiorem potencjalnych różnic, którego jakiś podzbiór jest aktualizowany przez każdy język. W powyższej postaci teza ta nie różni się swoimi konsekwencjami od Saussurowskiej tezy o ciągłości substancji. Jeśli nawet istnieje uniwersalny zasób potencjalnych rozróżnień dźwiękowych i znaczeniowych, to pomimo tego każdy język może w jego obrębie dokonać niepowtarzalnego wyboru, tak iż żadne rozróżnienie nie jest aktualizowane we wszystkich językach. Kiedy jednak połączyć tę tezę z twierdzeniem, że pewne różnice dźwiękowe i znaczeniowe są aktualizowane chętniej, niż inne, to teza stanie się bardzie' J interesująca, bo będzie przeciwieństwem Saussurowskiego ujęcia substancji. Twierdzenie to bowiem pozostaje niewątpliwie w sprzeczności z jednym historycznie najbardziej charakterystycznych i zapładniających aspektów strukturalizmu w lingwistyce: z .podkreślaniem, że aktualizacja określonych różnic fonologicznych, gramatycznych i semantycznych jest zupełnie dowolna. To ostatnie stanowisko można nazwać relatywizmem językowym *: Ponieważ w niedawnych czasach jego najbardziej znanym głosicielem był Whorf (1956), więc pospolicie nazywa się go whorfizmem albo hipotezą Whorfa (por. Gipper 1972). W ostatnich piętnastu czy dwudziestu latach doktryna relatywizmu ' Językowego była pr2edmiotem ożywionych sporów. Niedawno zakwestionowali ją w sposób szczególe interesujący Berlin i Kay (1969) w odniesieniu do słownictwa barw; od tego czasu inni badacze rozszerzyli ich hipotezę na dalsze strefy słownictwa, e d dawna wiadomo, że dosłowny przekład nazw barw z jednego języka na drugi bywa często niemożliwy: ° 'ród nich zwłaszcza E. R. Heider (= E. H. Rosch): por. Rosch (1973 a, b.) , p 239 niektóre języki mają tylko dwie podstawowe nazwy kolorów, inne mają ich trzy albo cztery, a jeszcze inne, wśród nich angielski, aż jedenaście; . granice denotacji między barwami mniej więcej sobie odpowiadającymi często się nie pokrywają. Toteż sytuacja panująca w słownictwie barw jest ` typowa dla tego, o czym była mowa w niniejszym rozdziale w odniesieniu do słownictwa w ogóle. Semantycy często używają słownictwa kolorów dla zilustrowania pojęcia struktury leksykalnej. . Otóż Berlin i Kay twierdzą, że w obrębie kontinuum barwy istnieje jedenaście definiowalnych psychofizycznie punktów (czy obszarów) skupienia i że co najmniej sześć spośród tych obszarów tworzy naturalną hierarchię, która decyduje o ich leksykalizacji w każdym języku. Wszystkie języki z dwoma tylko podstawowymi nazwami barw posiadają wyrazy, których punkty skupienia leżą na obszarach czerni i bieli (a nie np. żółci i fioletu). Wszystkie języki z trzema tylko podstawowymi nazwami mają wyrazy `na oznaczenie czerni, bieli i czerwieni. Wszystkie języki o czterech tylko podstawowych nazwach mają wyrazy oznaczające czerń, biel, czerwień i albo zieleń, albo żółć. Wszystkie języki z pięcioma tylko podstawowymi nazwami mają oznaczenia dla czerni, bieli, czerwieni, zieleni i żółci. Wreszcie wszystkie języki o sześciu tylko podstawowych nazwach posiadają wyrazy oznaczające czerń, biel, czerwień, zieleń, żółć i błękit. Suponuje się również, choć dość nieśmiało, że dzieci uczą się denotacji nazw kolorów w kolejności odpowiadającej tej właśnie naturalnej hierarchii: najpierw opanowują różnicę między czernią a bielą, potem poznają czerwień, następnie zieleń lub żółć itd. Szczegóły tej hipotezy są podważalne.' Przyjmijmy jednak dla celów dyskusyjnych, że jest ona w zasadzie trafna. Jakie stąd wynikają konsekwencje? Pierwszy konieczny i nadzwyczaj ważny wniosek brzmi, że trzeba odróżnić centralną * (czyli ogniskową *) denotację leksemu od jego denotacji globalnej *. Może się zdarzyć, że dwa języki różnią się granicami wytyczanymi w obrębie kontinuum denotacyjnego, a jednak zgadzają się co do tego, co ' centralne w denotacji wyrazów w przybliżeniu równoważnych. W przesz ° Bardzo krytycznie odnosi się do tej hipotezy Mc Neill (1972). Bardziej konstruktywny charakter ma krytyka Conklina (1973), który rozpatruje prace Berlina i Kaya na szerszym tle. Kay (1975) przynosi aktualizację hipotezy wraz z pewnymi poprawkami. Harrison (1972) czyni interesujące uwagi filozoficzne na temat opanowywania słownictwa barw. 240 łości strukturaliści niewątpliwie wyolbrzymiali ważność granic denotacji między wyrazami. Ponadto trzeba pamiętać o tym, że większa część zjawisk w tej postaci, w jakiej je postrzegamy, nie stanowi niezróżnicowanego kontinuum. Ich pojęciowa i językowa klasyfikacja polega chyba na tym, że wyróniamy pewne centralne typy barw, kształtów, stanów skupienia, funkcji biologicznych, społecznych itd. Jeśli strukturaliści, chcąc zilustrować narzucanie określonej struktury substancji znaczenia, tak często posługują się właśnie nazewnictwem barw, to dlatego, że w tej dziedzinie słownictwa pojęcie niezróżnicowanego a priori kontinuum denotacyjnego jest łatwo zrozumiałe. Mimo to ciągłość barwy jest pojęciem bardzo sztucznym. Świat stworzony przez nowoczesną technikę ze swoim zalewem wszelkich odcieni barw strojów, mebli, malowideł, samochodów, okładek i innych wytworów jest zupełnie niepodobny do świata; w jakim człowiek przeżył większość ' swojej historii. W środowisku naturalnym większość zakresu barw pozostaje nie wypełniona. Jeżeli rzeczywiście istnieje skończona liczba uniwersalnych psychofizycznie centralnych stref barwnych, to zapewne odpowiadają one charakterystycznym kołorom pierwszoplanowych * obiektów w fizycznym i kulturowym otoczeniu człowieka. Wprowadzonym tu pojęciem pierwszoplanowości * może się posłużyć dla zmodyfikowania wersji strukturalizmu przedstawionej w niniejszym punkcie (w zasadzie Saussurowskiej), a zwłaszcza doktryny o substancji znaczenia. Można przyjąć, że wszyscy ludzie, gdziekolwiek się rodzą i w jakiejkolwiek kulturze wzrastają, są genetycznie wyposażeni w predyspozycje postrzegawcze i pojęciowe identyczne przynajmniej w tej mierze, w jakiej decydują o przyswajaniu sobie istotnych językowo rozróżnień dźwiękowych i znaczeniowych. Poznane dotychczas fakty zdają się sugerować, że każde dziecko, niezależnie od swojej genealogii, potrafi się nauczyć każdego języka, jeśli tylko wychowuje się w środowisku, które używa tego języka w całej swojej wielorakiej codziennej działalności. Dzięki swoim predyspozycjom postrzegawczym i pojęciowym dziecko zauważa jedne aspekty swojego otoczenia, a nie zauważa drugich. Te pierwsze można nazwać biologicznie pierwszoplanowymi *; ustalenie, pod jakim względem i dlaczego są pierwszoplanowe, należy do zadań neurofizjologii i psychologii poznania. Być może w przyswajaniu sobie pewnych różnic postrzeżeniowych i pojęciowych istnieje ustalona biologicznie kolejność rozwojowa; tłumaczyłaby ona przynajmniej w części naturalną hierarchię rozróżnień dźwiękowych i znaczeniowych, obserwowaną podobno w językach świata 241 Tak np. uniwersalne zleksykalizowanie rozróżnienia czerni i bieli tłumaczyłoby się pierwszoplanowością różnic jasności oraz biologiczną ważności następstwa dnia i nocy w życiu ludzkim. Niemal uniwersalna leksykalizacja czerwieni i zieleni jako centralnych stref słownictwa barw znajdowałaby wyjaśnienie w istnieniu specjalnych komórek siatkówki reagujący na te kolory - i tak dalej. Dojrzewanie uwarunkowanego biologicznie schematu postrzegawczego i pojęciowego zależałoby oczywiście od tego, czy w otoczeniu danego osobnika istniałyby obiekty o odpowiednich właściwościach. Ponadto, jak widzieliśmy (por. 5.4), kojarzenie przez dziecka danego leksemu-z jego denotatem (lub ogólniej : z obiektami i sytuacjami, do których ten leksem da się zastosować) zależy zapewne również od behawioralnego wzmacniania reakcji na pierwszoplanowe bodźce środowiskowe, Na uwarunkowaną biologicznie hierarchię różnic postrzeżeniowych i pojęciowych nakłada się najwyraźniej drugi typ pierwszoplanowość stanowiący nadbudowę i rozbudowę pierwszego. Mowa tu o tym, co można by nazwać pierwszoplanowością kulturową *. Każdy język jest zrośnięty z kulturą, w której obrębie funkcjonuje. Jego struktura leksykalna (oraz przynajmniej część jego struktury gramatycznej) odzwierciedla te rozróżnienia, które dla tej kultury są lub były ważne. Dodatek "lub były" tłumaczy się tym, że język niekiedy zachowuje nawet przez długi czas rozróżnienia leksykalne i gramatyczne nie odpowiadające już rozróżnieniom kulturowym. Wielu przykładów dostarczają systemy nazw pokrewieństwa: Dziecko wychowane w danej kulturze zauważa pierwszoplanowe kulturowo rysy swojego środowiska; również i to odbywa się być może w sposób hierarchicznie uporządkowany. Wielu etnologów twierdzi; że istnieją uniwersalia kultury, podobnie jak istnieją uwarunkowane biologicznie uniwersalia poznania. Co więcej, w wielu wypadkach nie można chyba odgraniczyć uniwersaliów biologicznych od kulturowych. Nawet jednak przy należytym uwzględnieniu wpływu uniwersaliów biologicznych i kulturowych na strukturę języka znaczna część tej struktury wydaje się - przy obecnym stanie naszej wiedzy - niezależna od takich uwarunkowań. Możliwość, że wszystkie systemy językowe mają uniwersalną podbudowę (infrastrukturę) *, nie podważa strukturalistycznej tezy, że każdy system językowy jest niepowtarzalny. Tezy tej nie podważa również możliwość, że uniwersalia struktury języka są uwarunkowane nie tyle wspomnianymi wyżej ogólnymi czynnikami biologicznymi i kulturowymi, ile gatunkową zdolnością człowieka do uczenia się języka jako takiego. Strukturalizm da się więc pogodzić z różnymi odmianami uniwersalizmu * i nie musi koniecznie zakładać akceptacji doktryny relatywizmu językowego. W językoznawstwie XX wieku, a zwłaszcza w twórczości szkoły praskiej, strukturalizm często łączył się z funkcjonalizmem *. Przez funkcjonalizm rozumiemy w niniejszej książce pogląd, że struktura każdego systemu językowego jest uwarunkowana konkretnymi funkcjami, jakie ma on pełnić. Ponieważ pewne potrzeby ludzkie i społeczne są uniwersalne, więc niektóre funkcje muszą być pełnione przez wszystkie języki; te właśnie funkcje odzwierciedla na ogół gramatyczna i leksykalna struktura języków. Tak np: można przyjąć, że w każdym społeczeństwie konieczne bywa formułowanie oznajmień opisowych, zadawanie pytań i wydawanie rozkazów; nic więc dziwnego, że większość języków, a może wszystkie, rozróżnia gramatycznie zdania oznajmiające, pytajne i rozkazujące. Wszystkie języki muszą umożliwiać odnoszenie wyrażeń do osób i rzeczy w sytuacji wypowiedzi; stąd istnieje we wszystkich językach zbioru zgramatykalizowanych i zleksykalizowanych rozróżnień deiktycznych *, przyporządkowujących zdania określonym fragmentom sytuacji wypowiedzi (por. 14.1). Są to tylko dwa przykłady tego, co się rozumie przez zależność struktury od funkcji. Wiele wspólnych (lub powszechnych, por. 3.4) cech struktury różnych systemów językowych tłumaczy się ogólnymi warunkami zachowania językowego oraz funkcjami, jakie języki muszą stale pełnić jako systemy sygnalizacyjne. Ponieważ bardziej szczegółowe potrzeby semiotyczne są rozmaite w rozmaitych społeczeństwach, więc struktura gramatyczna i leksykalna różnych języków bywa na ogół odmienna. W wypadkach najbanalniejszych (omówionych już poprzednio) przejawia się to w tym, że język nie posiada leksemu na oznaczenie obiektu lub zbioru obiektów, o którym dana zbiorowość nigdy nie ma okazji wspominać. Biorąc ogólniej, oznacza to (o czym też już była mowa), że struktura gramatyczna i leksykalna poszczególnych języków często odzwierciedla swoiste zainteresowania i postawy kultur, w których te języki funkcjonują. Nie znaczy ta jednak, jakoby każdemu rozróżnieniu gramatycznemu i leksykalnemu musiała odpowiadać jakaś ważna różnica w sposobie myślenia danego społeczeństwa. Wniosków co do różnic światopoglądu nie wolno wysnuwać z samych tylko różnic w strukturze języka: przed zestawieniem ze sobą różnic kulturowych i językowych trzeba istnienie każdego z tych typów różnic stwierdzić niezależnie od istnienia drugiego. 242 ls 243 8.4. Pola semantyczne Tak zwaną obecnie teorię pól semantycznych * stworzyła w latach dwudziestych i trzydziestych pewna liczba badaczy niemieckich i szwajcarskich zwłaszcza Ipsen (1924), Jolles (1934), Porzig (1934) i Trier (1934). Początki tej teorii sięgają jednak co najmniej połowy XIX wieku (por. Geckeler, 1971, 86 i n.), a nawet koncepcji Humboldta (1836) i Herdera (1772) Nie możemy tu wyczerpująco omówić teorii pól, ani nawet zreferować, licznych prac opisowych, które oparto na niej w minionym czterdziestoleciu.- Zadanie to aż nadto dokładnie wypełnili inni (por. Ohman I931, ` .'' Ullmann 1957,-Oksaar 1958, Kuhlwein 1967, Seiffert 1968, Geckeler 197). ,A Ograniczymy się więc do teorii pól w wersji Triera, która; mimo swoich wad, według rozpowszechnionej i słusznej opinii "zainaugurowała nową fazę w dziejach semantyki" (Ullmann 1962, 7). Trzeba jednak podkreślić, 2e; po roku 1938 Trier nie ogłosił już żadnej pracy na temat teorii pól (por Malkiel I974). Jego myśli rozwijali jego uczniowie oraz L. Weisgerber, który przyłączył się do Triera w latach trzydziestych, a po drugiej wojnie światowej w dalszym ciągu rozbudowywał i doskonalił swoją teorię pól. W zbiorze artykułów ku czci Triera Weisgerber (1954) wyraźnie wywodził ° z jego koncepcji swoje własne. W latach następnych Weisgerber stał się uznanym przywódcą ruchu pod nazwą "Sprache und Gemeinschaft" ' ("Język i zbiorowość"), któremu zawdzięczamy szereg obszernych publikacji z zakresu słusznie obecnie tak zwanej teorii Triera-Weisgerbera (por Coseriu i Geckeler, 1974, 118 i n.). Najpierw jednak słowo przestrogi na temat terminologii. Sam Trier w różnych pracach i w różnych częściach tej samej pracy używa różnych terminów, przy czym nie zawsze jest jasne, w jakim znaczeniu je stosuje " Jak słusznie stwierdza Geckeler w swoim krytycznym, ale na ogół życzliwym omówieniu, "definiowanie terminów niejest najmocniejszą stroną Triera" y (1971,107). W szczególności nie jest jasne, czy strefa (Bezirk) jest synonimem pola (Feld) oraz czy i jak pole wyrazowe (Wortfeld) różni się od pola pojęciowego (Sinnfeld). Sam Trier unika terminu pole semantyczne (Bedeutungsfeld), używanego przez Ipsena, Jollesa i Porziga. W poniższym wykładzie teorii pól zróżnicujemy te terminy w nasz własny sposób. Trzeba podkreślić, że będzie to zespół rozróżnień dość odmienny od rozróżnień Weisgerbera. Na razie, podobnie jak Trier i większość semantyków strukturalistów, zajmiemy się wyłącznie strukturą leksykalną. Jak się jednak przekonamy dalej, stanowi ona tylko część struktury semantycznej. Dalszą trudność stanowi to, że Trier nie wyjaśnia, co rozumie przez sens (Sinn) i znaczenie (Bedeutung), ani czym każdy z tych terminów różni się wyraźnie od Saussurowskiej wartości- (Geltung). Toteź bardzo trudno jest zinterprętować np. następujący kluczowy passus (1934, 6): ;,Wartość (Geltung) wyrazu można ustalić tylko przez jego zdefiniowanie .w relacji z wyrazami sąsiednimi i opozycyjnymi. Tylko jako część całości wyraz ma sens (Sinn); tylko bowiem w obrębie pola istnieje znaczenie (Bedeutung)". Jasne jest tylko, że niemieckich terminów Sinn i Bedeutung nie należy tutaj (ani w ogóle w pracach Triera) rozumieć tak, jak to czynił Frege (tzn. jako `śens' i `odniesienie' (por. 7.1). Trierowskie rozróżnienie sensu i znaczenia - jeśli ma w ogóle być rozróżnieniem - nie odpowiada również często stwierdzanej w niemieckich pracach semantycznych różnicy między oznaczaniem (Bezeichnung) a znaczeniem (Bedeutung, por. 7.2): Ta ostatnia różnica bywa definiowana rozmaicie (por. Kronasser 1952, 60 i n.; Ullmann 1957,160 i n.; Geckeler 1971, 78 i n.,189 i n.; Brekle 1972, 54 i n.). Na ogół jednak ma ona polegać na tym, czy jako punkt wyjścia opisu bierze się leksemy danego języka, czy obiekty, cechy i relacje pozajęzykowe. W pierwszym wypadku bada się znaczenie ("Co znaczy dany leksem w relacji `'` ` z innymi leksemami danego systemu?"), w drugim - oznaczanie ("Jakim leksemem oznacza się w danym języku dany byt lub klasę bytów?"). Różnica ta odgrywa ważną rolę w rozbudowie teorii pól przez Weisgerbera; łączy on teorię ściślej, niż Trier z poglądem Humboldta, według którego język decyduje o sposobie myślenia - czyli o światopoglądzie posługującego ,k;', się nim społeczeństwa (por. Weisgerber I939, 1950):.W dalszej części naszego omówienia teorii pola nie będziemy uwzględniać pojęcia oznaczania. Nie wiadomo, jak ma się ono do zdefiniowanych przez nas pojęć denotacji i odniesienia (zob. rozdział 7). Jest też wątpliwe, czy obejmuje cokolwiek, do czego (np, przy omawianiu zagadnień przekładu) nie można by z powodzeniem odnieść terminów ustalonych przez nas wyżej. Toteż cały nasz wykład i krytykę teorii pól ujmiemy, w miarę możności, w ramy terminologiczne stworzone w dotychczasowej części niniejszej książki. W szczególności przyjmiemy, że teoria pól dotyczy analizy sensu. Trier traktuje słownictwo języka jako jednolity system leksemów powiązanych z sobą sensem. System ten jest w ciągłym ruchu. W toku historii języka nie tylko giną i powstają leksemy, lecz zmieniają się również bez 244 ' 245 ustannie relacje sensu między leksemami sąsiednimi. Każde rozszerzenie sensu jednego leksemu zakłada odpowiednie zacieśnienie sensu jednego lub kilku spośród jego sąsiadów.- Zdaniem Triera jedną z głównych wad tradycyjnej semantyki diachronicznej jest to, że usiłuje ona katalogowa zmiany znaczeń poszczególnych leksemów w sposób atomistyczny, jedną po drugiej, zamiast badać zmiany całej struktury słownictwa rozwijającego się w czasie. Nie tylko językoznawstwo synchroniczne, lecz i diachroniczne powinno się zajmować systemami elementów powiązanych ze sobą ' przy czym lingwistyka diachroniczna zakłada synchroniczną i jest od niej zależna. Opisując bowiem historyczny rozwój języka, trzeba porównywać szereg kolejnych synchronicznych systemów językowych. Aż do tego miejsca Trier ma do powiedzenia na temat metodologii językoznawstwa diachronircznego tylko to, co powiedziałby każdy strukturalista posaussurowski choć może nie sam de Saussure. Można się też z nim zgodzić, powtarzając ` co najwyżej zastrzeżenia wysunięte wyżej (8.2) przeciwko odróżnieniu A diachronii od synchronii w odniesieniu do okresów czasowo bardzo bliskich. Metoda jednak stosowana przez Triera w semantyce diachronicznej nie polega na porównywaniu kolejnych stanów całości słownictwa (co byłoby zapewne niewykonalne, nawet gdyby było teoretycznie możliwe). Porównuje on natomiast strukturę określonego pola leksykalnego * w czasie t1 ze strukturą określonego poła leksykalnego w czasie t2. Pola te są porównywalne, -. chociaż bowiem są od siebie różne (i to z konieczności, jako przynależne do różnych synchronicznych systemów językowych), pokrywają to samo t pole pojęciowe * (to rozróżnienie pola leksykalnego i pojęciowego nie pochodzi od Triera; ale jest dogodne i chyba zgadza się z jego użyciem obu , terminów). Stosunek "wchodzenia w skład" zachodzący między poszczególnymi leksemami a polem leksykalnym, w którego obrębie są one interpretowane, jest taki sam lub podobny, jak stosunek częściowości zachodzący " między polami leksykalnymi a całością słownictwa. Jak mówi Trier w często cytowanym miejscu (por. Ullmann 1957;157; Oksaar 1958,13-14; Geckeler 1972, 105), "pola są żywą rzeczywistością, pośrednią między pos2czególnymi wyrazami a całością słownictwa: z wyrazami dzielą właściwość bycia członami (sich einzugliedern), a ze słownictwem właściwość podziału na człony (sich auszugliedern)". Jak podkreśla Ullmann (1957, 1.57), niemieckie terminy sich eingliedern i sićh ausgliedern są trudne do przetłumaczenia, ponieważ trudno jest oddać równie ściśle dwie odpowiadające sobie strony "organicznego i wzajemnie uzależnionego rozczłonkowania". To rozczłonkowanie a zarazem uczestniczenie w strukturze (Gliederung) jest dla Triera pojęciem kluczowym, jak było nim dla Humboldta i de Saussure'ą. Jako pierwszy przykład tego, co się rozumie przez pole pojęciowe, weźmiemy znowu kontinuum barwy w stanie jeszcze nie zróżnicowanym przez poszczególne języki (...). Ujęta jako takie kontinuum, substancja barwy jest (...) strefą pojęciową (Sinnbezirk); staje się ona polem pojęciowym (Sinnfeld) w wyniku jej strukturalnego zorganizowania (czyIi rozczłonko. wania) przez poszczególne systemy językowe. Zbiór leksemów konkretnego systemu językowego; pokrywających daną strefę pojęciową i nadających jej strukturę dzięki zachodzącym między nimi relacjom sensu, stanowi pole leksykalne (Wortfeld), przy czym każdy leksem pokrywa pewną strefę pojęciową, która z kolei może być rozczłonkowana jako pole przez inny zbiór leksemów (tak, jak np. strefa pokryta leksemem czerwień jest rozczłonkowana między leksemy szkarłat, karmazyn, cynober itd.). Sens leksemu zatem to strefa pojęciowa- w obrębie pola pojęciowego; każda zaś strefa pojęciowa, która odpowiada leksemowi jako jego sens, jest pojęciem. Przyjrzyjmy się teraz zastosowaniu tego modelu do semantyki diachronicznej. Niemiecki leksem braun, który dziś znaczy tylko `brunatny', w wieku XVIII najwyraźniej pokrywał rozleglejszą strefę pola pojęciowego koloru, której część pokrywa dziś leksem violett `fioletowy' (por. (3hmann--1953, 133). Zamiast mówić, jak tradycyjny leksykograf lub semantyk, że we wcześniejszym okresie braun miało dwa różne znaczenia (`brunatny' i `fioletowy'), z których jedno utraciło na rzecz violett z chwilą jego zapożyczenia z francuskiego, teoretyk pól twierdziłby, że między obu okresami zmieniła się wewnętrzna struktura pola pojęciowego, usystematyzowanego przez dwa różne pola leksykalne. Braun miało w każdym systemie językowym tylko jeden sens, ale w każdym inny. Można by jednak zapytać, dlaczego braun w czasie t1 i t2 uważamy za ten sam leksem, skoro należy do różnych systemów językowych. Pytanie to nasuwa się nie tylko przy diachronicznym porównywaniu systemów językowych, lecz także przy synchronicznym porównywaniu dialektów, przy ° czym w obu wypadkach odpowiedź zależy w gruncie rzeczy od tych samych czynników. Systemy uważane powszechnie za dialekty jednego języka różnią się często znacznie w swojej fonologii i gramatyce (...). Między formami obu dialektów zachodzi jednak mniejsza lub większa liczba regularnych odpowiedniości; dzięki ich uświadomieniu użytkownicy tych dialektów w pewnej mierze rozumieją się nawzajem i twierdzą, że używają wielu wspólnych słów i tylko różnie je wymawiają. 246 .`"a 247 . - W ten sposób np. formę używaną w różnych szkockich dialektach. A języka angielskiego, a pisaną umownie hoose, użytkownicy innych dialektów , angielskich rozpoznają z łatwością jako formę leksemu house `dom' Systemy samogłoskowe dialektów szkockich są zupełnie różne zarówno od systemu angielszczyzny ogólnej w jej wzorowej wymowie brytyjskiej i od systemów innych dialektów i ;,akcentów" angielskich. Niemożliwe też jest mechaniczne przekształcanie form jednego z tych dialektów w formy drugiego przez fonetyczne zmiany poszczególnych samogłosek. Istnieją jednak pewne regularne odpowiedniości fonetyczne; na ich podstawie można utożsamiać formy, a więc i leksemy, należące do różnych dialektów. Otóż na podstawie takich samych regularnych odpowiedniości (tradycyjnie formułowanych jako tzw. -prawa głosowe) formy należące do różnych systemów językowych można ze stanowiska diachronicznego utożsamiać ze sobą jako fonemy jednego - leksemu. W ten sposób leksem, którego forma hasłowa w obecnej niemczyźnie brzmi braun, można diachronicznie utożsamić nie tylko z leksemem osiemnastowiecznym, którego formą hasłową było również braun, ale także, cofające się o siedem do ośmiu wieków, z leksemem starowysokoniemieckim, którego forma hasłowa brzmiała brun. W konkretnych wypadkach, w których taką diachroniczną tożsamość leksykalną trzeba udowodnić, zachodzą poważne problemy szczegółowe należy bowiem uwzględnić zmiany nie tylko w systemie fonologicznym ale także w gramatycznym (zwłaszcza w morfologii). W zasadzie jednak ustalanie diachronicznej tożsamości leksemów należących do różnych systemów językowych jest możliwe (i na nim polega dział językoznawstwa ` zwany etymologią *). Przyjmijmy zatem, że leksem może przetrwać przez długi czas, choć system językowy, w którego skład ten leksem wchodzi, zmienia się bezustannie, `na skutek czego zmieniają się niekiedy również ' formy leksemu i jego znaczenie. Gdybyśmy porównali dwa pola leksykalne diachroniczne różne, ale pokrywające to samo pole pojęciowe, to moglibyśmy stwierdzić albo 1. , że ani w zbiorze leksemów należących do obu pól, ani w relacjach ich sensu nie zaszła żadna zmiana; albo 2. że jeden z leksemów (lub podzbiorów leksemów) został zastąpiony nowym, ale bez zmian w wewnętrznej strukturze pola pojęciowego; albo 3. że w zbiorze leksemów nie zaszła zmiana, ale w wewnętrznej strukturze pola pojęciowego o coś się zmieniło; albo 4. że jeden (lub więcej niż jeden) leksem został zastąpiony .nowym, a wewnętrzna struktura pola pojęciowego również uległa zmianie; albo wreszcie 5. że jeden (lub więcej niż jeden) leksem przybył lub ubył, czemu towarzyszyła . rb t;, 248 (z konieczności, jeśli pominąć możliwość synonimii w którymś z systemów istotna zmiana w wewnętrznej strukturze pola pojęciowego. Te różne możliwości są przedstawione graficznie na rys. 6. 1. A a 2. a a B --> b b -->b C c c d 5. A a B --> b C c d Są jeszcze dwa rysunki w których pionowa kolumna liter a, b i c przekształca się w dwa prostokąty, które podzielone są na trzy trójkąty. Pierwszy jest trójkątem prostokątnym z kątem prostym w lewym górnym rogu prostokąta i jednym ramieniem sięgającym do jego prawego rogu a drugim do połowy lewego pionowego boku prostokąta. Drugi trójkąt jest skonstruowany symetrycznie z kątem prostym w lewym dolnym rogu prostokąta. Pozostała przestrzeń stanowi trójkąt trzeci, rozpięty pomiędzy górnym prawym i dolnym prawym rogiem oraz środkiem lewego pionowego boku prostokąta, gdzie spotykają się trójkąty prostokątne. W jednym przykładzie (3.)w trójkątach prostokątnych umieszczone są litery a i c a w trzecim b; w drugim przykładzie (4.) w trójkątach prostokątnych znajdują się litery a i d, a w trzecim b. 6. Rodzaje zmian diachronicznych Pierwsza możliwość jest mało interesująca: oba odrębne diachronicznie systemy są izomorficzne i leksykalnie identyczne. Druga możliwość również nie jest ciekawa dla semantyka leksykologa: oba systemy są i tutaj izomorficzne, choć różnią się pod względem leksykalnym. Sytuacjami, do których analizy nadaje się teoria pól, a które w tradycyjnych atomistycznych teoriach zmian semantycznych były narażone na mylną interpretację, są trzy pozostałe. Przyjmiemy, że zmiana struktury pola pojęciowego wywołana pojawieniem się w słownictwie niemieckim leksemu violett jest przykładem możliwości 4. Przyjrzyjmy się z kolei jednemu z najsławniejszych przykładów Triera, ilustrującemu móżliwość 4. Zdaniem Triera w ciągu XIII wieku zaszła zmiana w polu pojęciowym rozumu = takim, jak je systematyzowało słownictwo języka średniowyso 249 koniemieckiego. Około roku 1200 pole to było pokryte polem leksykalnym obejmującym trzy rzeczowniki: wisheit, kunst i list. W sto lat później odpowiednie pole leksykalne składało się z rzeczowników wisheit, kunst. i wizzen. Wszystkie te cztery leksemy można odnaleźć w niemczyźnie współczesnej: Weisheit `mądrość', Kunst `sztuka', List `przebiegłość', Wiss `wiedza'. Żadna jednak para tych leksemów nie jest dziś spokrewniona `; ze sobą pod względem sensu ani w taki sposób, jak w roku 1200, ani w taki, '-, jak w roku 1300. Przed rokiem 1300 list przesunęło się do pola leksykalnego pokrywającego inne pole pojęciowe, natomiast wizzen weszło w obręb ,' tego samego pola leksykalnego, co wisheit i kunst. Rzecz jednak nie po. legała po prostu na tym, że wizzen zajęło miejsce poprzednio wypełnione przez list i pokrywające tę samą strefę pojęciową. W okresie wcześniejszym kunst oznaczało w przybliżeniu "wyższy lub dworski zakres wiedzy, z za- , chowaniem towarzyskim włącznie"; list dotyczyło "niższego, raczej technicznego zakresu wiedzy i umiejętności, pozbawionego dworskiego wykwintu", natomiast wisheit było zastępnikiem nie tylko tamtych dwu w większości ich użyć, lecz również ich syntezy, "dotycząc człowieka w jego całokształcie ' i łącząc w nierozdzielną jedność pierwiastki intelektualne, moralne, dworskie, estetyczne i religijne" (Ullmann 1957, 166). W okresie późniejszym wisheit nie mogło już być używane jako zastępnik kunst i wizzen (które tym samym przestały być jego hiponimami, por. 9.4). Teraz każdy z trzech leksemów pokrywał inną strefę pojęciową w polu wiedzy i rozumu. Te trzy strefy można z grubsza scharakteryzować jako różniące się głębią, zrozumienia i uczoności : wisheit oznacza teraz najgłębszy rodzaj wiedzy i jest używane głównie w znaczeniu oświecenia religijnego i mistycznego; wizzen dotyczy najpłytszego i najzwyklejszego typu wiedzy; natomiast : kunst pokrywa obszar pośredni. Trier kojarzy zmianę w polu wiedzy i rozumu ze zmianami społecznymi oraz z rozpadem średniowiecznej syntezy elementów, które dziś nazwalibyśmy nauką; filozofią i teologią. W pracach Triera na temat słownictwa wczesnych stadiów języka niemieckiego niejedno można by skrytykować (i niejedno krytykowano) ze stanowiska teoretycznego i metodologicznego. Teksty, na których Trier opiera analizę systemów językowych, są stylistycznie bardzo ograniczone; , trudno je uznać za próbkę całego języka. Co więcej, są to na ogół przekłady ` tekstów łacińskich lub komentarze do nich; to zaś pociąga za sobą dwa dalsze problemy metodologiczne. Po pierwsze wybór leksemów niemieckich mógł wynikać z mniej lub bardziej niewolniczych prób oddawania różnic sensu między leksemami oryginału. Przekłady dosłowne są znane ze swej złej 260 ; jakości; charakteryzuje je pod wieloma względami włoskie przysłowie Traduttore, traditore `tłumacz - zdrajca', nawiasem mówiąc samo trudne do przełożenia (por. Jakobśon 1959). Dosłowny tłumacz nie jest wiemy ani własnemu językowi, ani tekstowi, którego treść i styl usiłuje odtworzyć. Drugi problem polega na tym, że lingwista badający takie teksty średniowysokoniemieckie, jakie bada Trier, często z konieczności interpretuje tekst niemiecki w świetle łacińskiego. (...). Ponadto zauważono słusznie, że "badania prowadzone przez uczniów Triera jego metodą dotyczą niemal wyłącznie pól abstrakcyjnych, a zawsze pól z dawniejszych okresów rozwoju języka" (Oksaar, 1958, 15) (...) W naszych natomiast czasach badano ze stanowiska teorii pól także języki współczesne, których dane są obfitsze i łatwiejsze do kontroli. Wyniki nie- podważają wprawdzie teorii Triera we wszystkich jej szczegółach, ale są wyraźnie trudniejsze do syntetycznego ujęcia. Jak widzieliśmy, zdaniem Triera to samo pole pojęciowe jest w różnych okresach systematyzowane przez różne pola leksykalne. Skąd jednak wiemy, że tak jest? A co ważniejsze: co to znaczy`? Trier tego nie wyjaśnia. W wypadku nazw barw każdą barwę wyróżnianą przez konkretny język można zestawić z pewną strefą w obrębie psychofizycznego kontinuum barwy; granicę zaś tej strefy można opisać w neutralnym metajęzyku, wprawdzie tylko w przybliżeniu, ale wystarczająco ściśle dla danego celu, uwzględniając w należytym stopniu różnicę między obszarami centralnymi a peryferycznymi (por. 8.3). Nie można jednak oczywiście tac postępować z tak zwanymi wyrazami abstrakcyjnymi typu wiedza i rozum. Jest wątpliwe, czy wiedza i rozum mają stwierdzalne denotaty (por. 7.4); a jeśli nawet je mają, to ich stosunek do nich jest o wiele bardziej skomplikowany, niż w wypadku leksemów czerwony i niebieski. Niektórzy krytycy sugerują, że teoria pól nadaje się tylko do analizy wyrazów abstrakcyjnych. Sugestii tej jednak nikt nie udowodnił. Co więcej, model Triera jest wyraźnie łatwiej stosowalny właśnie do pól pojęciowych konkretnych, w których obrębie denotaty leksemów są stwierdzalne. Krytycy Triera słusznie podkreślali metodologiczne niebezpieczeństwo budowania całej teorii na analizie leksemów dotyczących "kompleksów pojęciowych z wyższej sfery abstrakcji (inteligencji, rozumu, piękna)" (Quadri 1952, 153). Niebezpieczeństwo to jednak nie polega na mniejszej wzajemnej odrębności sensu abstraktów, lecz na mniejszej sprawdzalności ogólnych twierdzeń o znaczeniu piękna czy inteligencji w porównaniu z twierdzeniami o znaczeniu czerwieni lub stołu (por. 4.3). Takie ogólne 251 twierdzenia mogą rzeczywiście na pierwszy rzut oka wywołać wrażenie, że abstrakcyjna część słownictwa jest bardziej usystematyzowana i niejako "schludniejsza" od konkretnej. Jest to jednak na pewno złudzenie, zrodzone z mglistości i subiektywizmu metody. W rzeczywistości główne zasady struktury leksykalnej dotyczą chyba w równym stopniu wyrazów abstrakcyjnych i konkretnych. Pod warunkiem przeformułowania teorii pól na język niekonceptualistyczny można się zgodzić z Geckelerem co do tego "nie ma potrzeby ograniczać zastosowania teorii pól do określonych działów słownictwa" (1971, 162). Można nawet twierdzić, że nasze intuicyjne rozumienie zasad struktury leksykalnej wyrazów abstrakcyjnych wynika z uprzedniego zrozumienia i opanowania tych zasad w zastosowaniu do leksemów bardziej konkretnych. Teoria pól pojęciowych i leksykalnych Triera jest najwidoczniej oparta na założeniu, ż u podstaw słownictwa wszystkich języków leży nieusystematyzowana a priori substancja treści (którą Trier, podobnie jak wielu innych semantyków strukturalistów, określa obciążonym filozoficznie terminem-byt): "Każdy język rozczłonkowuje byt po swojemu, tworząc tym samym swój szczególny obraz bytu i ustalając własne, sobie tylko właściwe treści" (Trier 1934, 429). To pojęcie substancji znaczenia, czyli substancji planu treści, jak powiedziałby Hjelmslev i jego następcy (por. Hjelmslev 1953, 29 i n. ; Spang-Hanssen 1954, 129 i n, ; Uldall 195Z.-26 i n.) dopuszcza krytykę z trzech różnych stanowisk (...) Po pierwsze pojęcie : substancji pojęciowej trudno jest zinterpretować w jakikolwiek jasny sposób; jeśli zaś ograniczyć pojęcie substancji do kontinuów denotacyjnyćh w świecie zjawisk (do których można to pojęcie stosować w sposób względnie niekontrowersyjny), to wiele pól leksykalnych będzie pozbawionych strefy . substancji, którą mogłyby rozczłonkowywać. Po drugie oczywistym błędem jest twierdzenie, jakoby byt (w zamierzonym znaczeniu tego słowa) był niezmienny w czasie i na różnych obszarach Ziemi. Jeśli środowisko naturalne i kulturowe danego społeczeństwa nie zawiera okazów pewnych gatunków roślin i zwierząt; pewnych zjawisk klimatycznych, instytucji społecznych, wytworów itp., to dla tego społeczeństwa rzeczy te po prostu nie istnieją. Po trzecie wreszcie trzeba przyjąć; że byt (w zamierzonym tu sensie) ma strukturę w znacznym stopniu niezależną od struktury leksykalnej konkretnych języków. Świat zewnętrzny, czyli rzeczywistość, nie jest niezróżnicowanym kontinuum: obejmuje z jednej strony wiele obiektów postrzeganych i czynnie traktowanych jako indywidua, z drugiej wiele zbiorów indywiduów, rozróżnianych na .podstawie zachowania i wyglądu; a w wypadku gatunków biologicznych - na podstawie zdolności krzyżowania się i rozrodu. Nie znaczy to oczywiście, jakoby struktura leksykalna po prostu odzwierciedlała strukturę rzeczywistości. Przekonaliśmy się już, że tak nie jest (8.3). Twierdzimy tylko, że chociaż w świecie zewnętrznym istnieją pewne kontinua postrzeżeniowe, to istnieją w nim również mniej lub więcej odrębne indywidua i ich zbiory. Z pojęciem kontinuum denotacyjnego nie należy przesadzać. Teorii pól semantycznych Triera zarzucano też wiele szczegółowych wad, w które nie musimy tu wnikać: zbytnią ufność wobec metafory - czy analogii - dwuwymiarowej mozaiki; odrzucanie możliwości luk i zazębień w obrębie pola leksykalnego; upieranie się przy tym, że całe słownictwo stanowi jednolity i do końca rozczłonkowany system (por. Geckeler 1971, 1IS--167). Krytykowano Triera również za skupianie się na relacjach paradygmatycznych z pominięciem syntagmatycznych; ta sprawa zasługuje na nieco szersze omówienie. 8.5. Syntagmatyczne relacje leksykalne Jak już wspomniano, w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku oprócz teorii pól semantycznych Triera (i Weisgerbera) pojawiły się także inne. W tym samym mniej więcej czasie, co Trier (1934), ale w opozycji do niego, Porzig stworzył pojęcie pól semantycznych (Bedeutungsfelder), oparte na relacjach sensu zachodzących w obrębie par leksemów powiązanych syntagmatycznie; po czym nastąpiła ożywiona wymiana zdań na temat tego, która teoria jest bardziej płodna i odkrywcza. Obecnie nie ma już żadnej wątpliwości co do tego, że wszelka zadowalająca teoria struktury słownictwa musi obejmować zarówno relacje paradygmatyczne Triera, jak syntagmatyczne Porziga. Również Trier i Porzig w końcu uznali, że ich poglądy, pierwotnie jaskrawo przeciwne, niekoniecznie muszą być sprzeczne, lecz że się uzupełniają (por. Kuhlwein 1967, 49). 8 Łączenie Whorfa z Trierem nie jest w zwyczaju. Moim jednak zdaniem ich wypowiedzi są uderzająco podobne. Co więcej, niektóre zarzuty czynione tutaj teorii pól leksykalnych Triera stosują się chyba również do wielu innych wersji semantyki strukturalnej. Obok prac cytowanych w tekście pożyteczne mogą być następujące opracowania: Ader (1964), Baldinger (1970), Elwert (1968), Gipper (1959 i 1963), Lehrer (1974), Leisi (1953), Wojtak (1971). 252 .::,1 253 Porzig opiera swoją teorię na stosunkach zachodzących w obrębie syntagmy (czyli kolokacji *, por. 14.4) dwuczłonowej, złożonej (w wypadkach typowych) z rzeczownika i czasownika, albo z rzeczownika i przymiotnika W każdej takiej syntagmie oba leksemy łączy tak zwana przez Porziga przyrodzona relacja znaczeniowa (wesenhafte Bedeutungsbeziehung). Ogólny charakter tych relacji można zilustrować za pomocą cytatu z nowszej pracy Porziga: "Czym się gryzie? Oczywiście zębami. Czym się liże? Naturalnie językiem. Co szczeka? Pies. Co się karczuje? Lasy. Co jest blond? Ludzkie włosy. Zilustrowany tutaj fakt jest tak powszedni, że skłonni jesteśmy go przeoczać, a zwłaszcza nie doceniać jego wagi" (1950, 68).. ' W związku z parami leksemów połączonych syntagmatycznie, takimi jak lizać : język, blond : włosy, pies: szczekać itd., nasuwa się szereg problemów` Pierwszą i bodajże najoczywistszą sprawą jest to, że leksemy różnią się bardzo znacznie między sobą stopniem swobody, z jaką łączą się z innymi leksemami w syntagmy. Na jednym krańcu znajdują się takie przymiotniki jak dobry czy zły, których można użyć w kolokacji * z każdym prawie ; rzeczownikiem; na drugim krańcu stoi taki przymiotnik, jak zgliwiały, który można orzekać o serze i chyba o niczym innym. Porzig zwraca uwagę na ten fakt, a zwłaszcza na niemożliwość opisu znaczenia leksemu kolokacyjnie ograniczonego bez uwzględniania zbioru leksemów, z którymi jest on syntagmatycznie powiązany przyrodzoną relacją znaczeniową czy to explicite (w tekstach) czy też implicite (w systemie językowym). Trudno chyba wyjaśnić znaczenie czasownika szczekać bez wzmianki o psach albo przymiotnika blond bez wzmianki o włosach. Jakie jest jednak teoretyczne znaczenie tych ograniczeń kolokacyjnych? Przede wszystkim trzeba zauważyć (jak wskazano wyżej, 8.2), że wielu rozróżnień sensu można dokonać zarówno przez syntagmatyczne uszczegółowienie leksemu ogólniejszego, jak i za pomocą pojedynczego leksemu bardziej szczegółowego. Tak np. w wielu kontekstach można użyć w jednakowym sensie bądź to syntagmy mężczyzna nieżonaty, bądź też pojedynczego leksemu kawaler. W wielu wypadkach jeden język używa syntagmy, a drugi pojedynczego leksemu o tym samym mniej więcej sensie. Tak np. w języku angielskim czasownik kick `kopać (nogą)' i punch `uderzać pięścią' , są z sobą w opozycji paradygmatycznej; ich najpospolitszymi odpowiednikami przekładowymi w języku francuskim są donner un coup de pied (dosłownie : `zadawać cios nogą') i donner un coup de poing (dosłownie: `zadawać cios pięścią`). Między kick a rzeczownikiem foot `noga' oraz między punch `a rzeczownikiem fist `pięść' zachodzi to, co Porzig nazwałby przyrodzoną relacją znaczeniową. Leksykalizację takiego elementu syntagmatycznie uszczegóławiającego będziemy nazywać wbudowaniem *. Sens wyrazu nogą, jest wbudowany * w sens wyrazu kopać, podobnie `jak sens zębami jest wbudowany w sens gryźć. Przez wbudowanie rozumiemy tu utworzenie jednego bardziej szczegółowego leksemu jak gdyby dla zastąpienia syntagmy. Zakłada to pewne pierwszeństwo ogólności przed szczegółowością; tak też istotnie pojmowało strukturę słownictwa wielu semantyków strukturalistów, z Trierem włącznie. Sugerowali oni, że słownictwo języka jest rozczłonkowane za pomocą coraz bardziej szczegółowych rozróżnień. Porzig jednak postawił sprawę odwrotnie. Jego zdaniem wszystkie wyrazy uzyskują swoje pierwotne znaczenie przez to, że są stosowane do osób, rzeczy, cech, czynności, procesów i relacji w sytuacjach bardzo szczegółowych. Toteż ich pierwotne znaczenie jest odpowiednio szczegółowe i konkretne (sachlich); "Dla każdego wyrazu istnieje użycie właściwe (eine eigentliche Verwendung), w którym ma on swoje znaczenie konkretne (seine sachliche Bedeutung)". Niektóre wyrazy zachowują swoje pierwotne konkretne znaczenie nie rozszerzając go ani nie uogólniając w dostrzegalnym stopniu. Są to takie wyrazy, które w synchronicznym systemie językowym wchodzą w skład kolokacji stanowiących zbiór bardzo nieliczny. Większość jednak leksemów zachowuje wprawdzie swoje pierwotne znaczenie (jako jądrowe lub centralne), ale z biegiem czasu zaczyna być stosowana do szerszego asortymentu rzeczy w szerszym asortymencie sytuacji. Tak np. według Porziga pierwotna denotacja - czyli stosowalność - niemieckiego rzeczownika reiten była ograniczona do jazdy wierzchem; jest to wciąż jeszcze jego znaczenie rozpoznawalne jako główne. Dziś jednak można użyć tego czasownika również na oznaczenie `siedzenia okrakiem (np. na belce)' : auf einem Balken reiten. Podobieństwo obu stanów rzeczy opisywanych czasownikiem reiten jest oczywiste; rozszerzenie znaczenia reiten przez jego zastosowanie do siedzenia okrakiem na belce, a nie na wierzchowcu, można zaliczyć do wypadków tak zwanego tradycyjnie rozszerzenia metaforycznego *. W związku z Porzigowskim przykładem reiten można wspomnieć o tym, że angielski czasownik ride (diachronicznie spokrewniony z reiten) został rozszerzony w nieco innym kierunku. Jest rzeczą sporną, czy w angielszczyźnie współczesnej o centralnym znaczeniu tego czasownika wciąż jeszcze decyduje jego relacja syntagmatyczna z wyrażeniem on a horse `na koniu'. W dzisiejszym języku angielskim czasownik ride można zastosować do prowadzenia nie tylko konia, na którym człowiek siedzi i który go prze 254 w°, 255 mieszcza, lecz także roweru, jeśli spełnia on oba te warunki. Ten dość zgrabny i wielosłowny opis oznaczanej czynności ma na celu uwydatni trzech podobieństw między jazdą na koniu i na rowerze: 1. kierowania obiektem przez człowieka, 2. przemieszczania człowieka przez obiekt i 3. określonej pozycji ciała człowieka wobec obiektu. Oczywiście między obiema czynnościami zachodzi nieokreślenie wiele podobieństw i różnic. Wymienione jednak trzy podobieństwa są chyba istotne dla tego spośród znaczeń angielskiego ride (i niemieckiego reiten), które dla celów; ilustracyjnych traktujemy jako znaczenie centralne. Po niemiecku na oznaczenie jazdy na rowerze nie używa się w normalnych warunkach czasownika reiten, lecz fahren; opozycja fahren : gehen (`jechać: iść') leksykalizuje rozróżnienie przemieszczania się piechotą i za pomocą innego obiektu. Odwrotnie w języku angielskim w normalnych warunkach nie stosuje się czasownika ride do siedzenia okrakiem na belce: najwidoczniej kryterium decydującym jest tu przemieszczanie człowieka przez obiekt. Angielski czasownik ride jest również używany w szeregu innych sytuacji, w których Niemiec powiedziałby fahren `jechać' : w zastosowaniu do jazdy powozem (przy której zanikły wszystkie warunki prócz przemieszczania człowieka przez obiekt) oraz - przynajmniej w angielszczyźnie amerykańskiej samochodem lub autobusem w roli pasażera (ale nie okrętem ani samolotem Głównym celem powyższego krótkiego, szkicowego porównania których zastosowań czasowników reiten i ride (których to zastosowań jest jeszcze wiele) było zilustrowanie tego, co Porzig rozumie przez rozszerzenie znaczenia z bardziej szczegółowego na ogólniejsze. Zasady takich rozszerzeń - uogólnianie * i abstrahowanie * - są od dawna zgodnie uznawane w semantyce diachronicznej (por: Brea1 1897) i w tradycyjnych rozważaniach nad metaforą *, a także w badaniach nad opanowywaniem języka; w tym ostatnim związku wspomnieliśmy o nich przy referowaniu semantyki behawiorystycznej (por. 5.3). Porzigowi jednak przypada w udziale zasługa podkreślenia tego, że abstrahowanie i uogólnianie polega na rozluźnia relacji syntagmatycznych między leksemami, oraz tego, że o strukturze pola syntagmatycznego decydują nie tylko paradygmatyczne relacje sensu, lecz w nie mniejszym stopniu również relacje syntagmatyczne. Porównanie czasowników ride i reiten, choć pobieżne i niesystematyczne, może jednak służyć także do zilustrowania dwu dalszych spraw. Po pierwsze relacja między znaczeniem leksemu narzucającym się jako centralne a jego późniejszym znaczeniem ogólniejszym (lub kilkoma takimi znaczenia jest oczywiście motywowana * (a nie arbitralna *, por. 4:2). Nie wynika 256 1 stąd jednak, jakoby możliwe było - choćby teoretycznie - określenie kierunku, w jakim dany leksem zostanie rozszerzony: widzieliśmy, że kierunek ten był niejednakowy dla ride i reiten, mimo że ich pierwotne wąskie zastosowanie było prawdopodobnie identyczne. Nie możemy się tu zagłębiać w całe zagadnienie zmian semantycznych, którego jednym z aspektów jest rozszerzenie. Literatura z zakresu semantyki diachronicznej jest pełna-przykładów sugerujących, że istotne mogą tu być zarówno czynniki zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Przez czynniki zewnętrzne rozumiemy tu zmiany środowiska naturalnego lub kulturowego, w jakim funkcjonuje dany język; przez czynniki wewnętrzne rozumiemy naciski strukturalne w obrębie systemu językowego, wypływające z całokształtu relacji paradygmatycznych w danym polu leksykalnym i mogące zahamować jedne zmiany znaczeniowe, a przyczynić się - lub przynajmniej dopuścić - do innych. Dotychczas jednak brak przekonujących dowodów na rzecz jakiejkolwiek deterministycznej teorii zmian semantycznych. Ich przyczyny mogą być w różnych wypadkach różne, a w niektórych niedostępne dla empirycznego badania (por. Ullmann 1957, 183 nn.): Twierdzenie, że kierunek zmian semantycznych teoretycznie musi dać się przewidzieć z góry, jest równie bezpodstawne, jak sugestia Bloomfielda, że można z góry przewidzieć, czy dany bodziec środowiskowy zmusi mówiącego do nadania określonej wypowiedzi (por. 5.3). Po drugie, zgodnie z ogólną zasadą strukturalizmu, nie można stwierdzić w sposób absolutny, czy reiten i ride znaczą to samo. Kiedy są stosowane do jazdy wierzchem; nie ma powodu kwestionować tożsamości ich znaczenia; z drugiej strony ride znaczy chyba to samo w rice a bicycle `jechać na rowerze', co w ride a horse jechać konno'; a mimo to w przekładzie pierwszego z tych wyrażeń na język niemiecki nie można użyć reiten. Niemożliwości tej nie można wydedukować z żadnego ogólnego podziału pojęcia jazdy na wymienione wyżej trzy istotne -warunki czy składniki. Jako użytkownicy języka musimy wiedzieć, a jako językoznawcy opisowi musimy ustalić, że przynajmniej dla wielu leksemów istnieje zbiór syntagm, w których można ich użyć, oraz drugi zbiór syntagm, w których ich użyć nie wolno. Jednocześnie nie można zaprzeczyć, że rodowity użytkownik języka umie użyć większości leksemów w syntagmach, z którymi się poprzednio nie spotykał, przy czym jego słuchacze zazwyczaj uważają, że użył ich poprawnie. Ponieważ jest to sprawa produktywności ` języka, a nie jego twórczości * (3.4), więc semantyk - zarówno teoretyk, jak i opisowiec - musi ją uwzględnić. Od krańcowego twierdzenia, że kolokacje leksemu zależą od jego . 257 17 - Semantyka 1 znaczeń, nie należy się przerzucać do drugiej krańcowości i definiować znaczenie leksemu po prostu jako zbiór jego kolokacji. Przy opisie i omawianiu Porzigowskiego pojęcia relacji syntagmatycznych między leksemami (które to relacje zwolennicy Bloomfielda opisują w postaci ograniczeń selekcyjnych *) przyjęliśmy milcząco pogląd Porziga, że pierwotnie - filogenetycznie i ontogenetyczńie - każdy leksem jest stosowany w bardzo swoistych i konkretnych sytuacjach, wobec czego jest odpowiednio ograniczony syntagmatycznie. Pierwszych początków języka możemy się co najwyżej domyślać, i to niezbyt skutecznie (3.5); co zaś do semantyki diachronicznej, to wnioski z niej wysnuwane nie sięgają dalej w przeszłość, niż sięga historia danego języka czy rodziny językowej. Dostępne jednak dane diachroniczne sugerują, że we wszystkich epokach zmiany semantyczne dokonywały się nie tylko przez rozszerzanie i abstrahowanie, lecz również przez odwrotne procesy zacieśnienia znaczenia *. W klasycznych pracach z zakresu semantyki diachronicznej (np. Sturtevant 1917, Kronasser 1952, Ullmann 1957, Hoenigswald 1960) oraz w słownikach etymologicznych każdemu przykładowi rozszerzenia znaczenia (np, rozszerzenia łacińskiego panarium `kosz na chleb' na franciskie panier `kosz') można przeciwstawić przykład zacieśnienia znaczenia (np. zacieśnienia staroangielskiego mete `pokarm' na nowoangielskie meat `mięso'). Wyniki badań nad opanowywaniem języka (por. . . Clark 1973) zdają się świadczyć o tym, że w normalnych warunkach dziecko, ucząc się znaczenia wyrazów, postępuje drogą zacieśniania. Tak np. zdarza się, że dziecko z początku stosuje wyraz tata do wszystkich spotykanych mężczyzn, a dopiero później dostosowują swoje rozumienie i użycie tego wyrazu do jego węższego sensu w języku dorosłych. Natomiast w stwierdzeniu wypadków stopniowego rozszerzania znaczeń przez dziecko przeszkadzają pewne okoliczności natury metodologicznej. Przypuśćmy, że dziecko powzięło przekonanie, iż wyraz zwierzę denotuje tylko koty, na skutek czego również samo używa go tylko w odniesieniu do kotów. Otóż jeśli nawet tak jest, to nie powoduje to nadawania przez dziecko takich wypowiedzi,. które by zwracały uwagę jego rodziców jako semantycznie nienormalne. Można więc zapewne przyjąć, że w opanowywaniu języka odgrywa pewną rolę zarówno rozszerzanie, jak i zacieśnianie znaczeń. .Sprawę tę poruszyliśmy już w związku z opanowywaniem przez dziecko denotacji (por. 7.6). Tutaj zmierzamy do podkreślania wagi czynników syntagmatycznych w rozważaniach nad zacieśnianiem znaczeń. Zdarza się, że leksem, często 258 ' . używany w kolokacji z nielicznym zbiorem innych leksemów lub wyrażeń semantycznie ograniczających, wbudowuje wreszcie w siebie ich sens. Tak stało się np. z angielskim czasownikiem drive `prowadzić'. Jego częste ko· lokacje z rzeczownikiem car `samochód' spowodowały wbudowanie znaczenia tego rzeczownika w czasownik, który na skutek tego przybrał nieprzechodnie znaczenie `jechać samochodem (jako kierowca'). Oczywiście czasownik drive jest nadal używany także w szeregu innych kolokacji, w których ma znaczenie szersze; ma też pewną liczbę innych znaczeń zacieśnionych, w które wbudowane są znaczenia innych leksemów, również na skutek ich częstych kolokacji z tym czasownikiem. 8.6. Ogólna ocena teorii pól semantycznych Dla bardziej wyczerpującego omówienia teorii pól semantycznych trzeba by poruszyć jeszcze wiele innych spraw. W dalszych częściach naszej książki poczynimy kilka dodatkowych stwierdzeń z tej dziedziny. W niniejszym rozdziale skupiliśmy się na poglądach Triera i Porziga - na pozór prze- ciwstawnych; ale w rzeczywistości uzupełniających się nawzajem. Trzeba jednak wspomnieć, że do teorii pola w najogólniejszym znaczeniu tego terminu duży wkład wniosło także wielu innych badaczy. Niezależnie od Triera i jego następców, choć również pod wpływem Humboldta - tym razem wywartym za pośrednictwem Boasa - wielu etnologów amerykańskich badało słownictwo pokrewieństw, roślin, chorób oraz inne systemy klasyfikacyjne, kulturowó ważne a zmienne. Uczeni ci opisywali wyniki swych badań za pomocą podobnej terminologii, jak teoretycy pól (por, Hymes, 1964, 385 i n.). We Francji semantyka strukturalna rozwinęła się, rzecz charakterystyczna, w odmienńym kierunku. Z jednej strony u Matore'go (1953) i jego zwolenników wystąpiła dążność do koncentrowania się w obrębie słownictwa na tych polach, które ulegają szybkiej zmianie i rozrostowi, odzwierciedlając .ważkie przemiany polityczne, społeczne i gospodarcze. Z drugiej strony tacy badacze, jak Greimas (1965) i Barthes (1964), usiłowali rozszerzyć Saussurowskie pojęcie struktury słownictwa, rozumianej jako zbiór relacji syntagmatycznych i paradygmatycznych, na systemy semiotyczne nie będące językami. Nacisk kładziony przez Porziga na relacje syntagmatyczne można odnaleźć, jak zobaczymy dalej, w wielu nowszych pracach: w koncepcjach Kuryłowicza (1936) na temat analizy leksemów derywowanych (pochodnych) * ; w kontekstowej teorii znaczenia 259 Firtha (por. 14.4); wreszcie w studiach takich badaczy, jak Mielczuk (1974) i Apresjan (1974) nad wzajemnymi stosunkami między. składnią a semantyką (por. 12.3). Nie brak również prac ż zakresu teorii pól jako takiej, choć duża ich część polega, jak wspomniano, na badaniu tekstów dawniejszych. Czego natomiast brak, to - jak zapewne przyznałaby większość teoretyków pól -. wyraźniejszego sformułowania cech definicyjnych pola leksykalnego. Wielu autorów nowszych prac na ten temat zgadza się co do tego, że pola leksykalne nie są tak prosto zbudowane, ani tak wyraźnie od siebie oddzielone, jak to pierwotnie sugerował Trier. To ustępstwo wobec zarzutu często stawianego teorii pól przez jej przeciwników trzeba uznać za zmniejszenie jej wartości jako ogólnej teorii struktury znaczeń; ustępstwo to bowiem z konieczności utrudnia formalizację teorii. Z drugiej strony w ciągu ostatnich lat czterdziestu teoria pól, mimo mglistości swojego sformułowania, okazała się cenna jako ogólna nić przewodnia w semantyce opisowej. Pogłębiła ona niewątpliwie nasz wgląd w powiązania sensu leksemów w obrębie języka. Brak jej sformalizowania; czy nawet jego niemożliwość, byłby cięższym zarzutem, gdyby jakaś inna teoria struktury słownictwa została sformalizowana i skonfrontowana z podóbną liczbą danych empirycznych. Taka jednak teoria nie istnieje. Zanim omówimy bardziej szczegółowo różne relacje sensu, spróbujmy doprecyzować pojęcie pola leksykalnego. Jak widzieliśmy, semantyk strukturalista idący w ślady de Saussure'a przyjmuje, że o znaczeniu każdej jednóstki języka rozstrzygają jej relacje paradygmatyczne * i syntagmatyezne * z innymi jednostkami tego samego systemu językowego (por. 8.2). O leksemach i innych jednostkach powiązanych semantycznie (syntagmatycznie lub paradygmatycznie) w obrębie danego systemu językowego można powiedzieć, że wchodzą w skład tego samego pola (semantycznego), czyli są jego elementami. Pole, którego elementami są leksemy, jest polem leksykalnym *. Pole leksykalne zatem jest to uporządkowany paradygmatycznie i syntagmatycznie podzbiór słownictwa (czyli leksyki *, por. 13.1). W najdalej idącej wersji teorii pól twierdzi się, że słownictwo S danego języka stanowi zamknięty zbiór leksemów S = {h;1, ls,...l"}, który można podzielić na pola leksykalne {PLl, PL2, PL3...PL,"}, czyli na takie podzbiory, że 1. ezęść wspólna każdych dwu podzbiorów jest pusta (żaden leksem nie jest elementem więcej niż jednego podzbioru) i 2. suma vszystkich pól w obrębie S jest równa S (każdy leksem jest elementem jakiegoś pola). 'W świetle wymienionych wyżej zarzutów stawianych teorii Triera ostrożniej chyba będzie nie wymagać od każdego - czy nawet od żadnego - systemu językowego, żeby spełniał łącznie oba te warunki. Można jednak oczywiście również objąć definicją pola oba te warunki jako jednakowo konieczne. W owej najdalej idącej wersji teorii pola, którą nie chcemy się tu wiązać, tkwią explicite lub implicite również inne założenia. Pierwsze z nich głosi, że zarówno słownictwo, jak i każde z jego pól stanowi zamknięty zbiór leksemów; otóż my wolimy dopuścić także możliwość, że są to zbiory otwarte * (czyli S = 11, 12, 1s, ... i PL; = I;1, 1;2, 1;, ...) lub nieokreślone * (czyli S = 11, 1Q, 18...?; por. 7.4). Drugie implikowane założenie głosi, że całe słownictwo jest polem, zbudowanym (jeśli chodzi o relacje między jego polami składowymi) tak samo, jak każde z pól składowych. Żadne z tych założeń nie jest chyba teoretycznie konieczne; semantyka opisowa może się śmiało bez nich obejść. Na zakończenie niniejszego punktu chcielibyśmy podkreślić jeszcze dwie sprawy natury teoretycznej i metodologicznej, które wyszły na jaw w toku niedawnych prac z zakresu semantyki pól i co do których panuje dość powszechna zgoda. Pierwszą z nich jest konieczność uwzględniania kontekstu, w jakim występują wyrazy; drugą - niemożliwość badania słownictwa języka w sposób niezależny od jego gramatyki. W następnym rozdziale omówimy niektóre ważniejsze paradygmatyczne relacje sensu, decydujące o strukturze pól leksykalnych. Powiemy również coś niecoś o składnikowej (komponencjalnej) analizie znaczeń, która choć pierwotnie uprawiana bez związku z teorią pól, wykazuje z nią liczne powinowactwa i została w gruncie rzeczy przyjęta w nowszych pracach z jej zakresu. 260 9 Semartyka struktl:ralra II: relacj e sensu 9.1. Przeciwstawność (opposition) a opozycja (contrast) Pojęcie sensu * (jako czegoś różnego od denotacji * i odniesienia *) wprowadziliśmy już w rozdziale 7. 1 W rozdziale niniejszym pragniemy rozwinąć podstawowe, naszym zdaniem, pojęcia teorii pól semantycznych i zdefiniować je przez powałańie się na relacje sensu zachodzące w obrębie zbiorów leksemów, nie zakładając, że u ich podłoża tkwi jakaś substancja pojęciowa lub postrzeżeniowa (por. 8.4). Nasze wywody będą dość nieprecyzyjne, a miejscami nieco hipotetyczne. Zaczniemy od omówienia pojęcia przeciwstawności paradygmatycznej. Już od samych początków rozwoju semantyki strukturalnej, a nawet w ogóle językoznawstwa strukturalnego, ich przedstawiciele podkreślali wagę relacji przeciwstawności paradygmatycznej *. Sam Trier rozpoczął swoje główne dzieło (1931) prowokującym stwierdzeniem, że każde wymówione słowo wywołuje w świadomości mówiącego i słuchacza swój przeciwstawnik (sein Gegenteil). Stwierdzeniu temu odpowiadają analogiczne oświadczenia innych semantyków strukturalistów. Należy podkreślić, że Trier, podobnie jak inni przed nim, twierdzi, iż przeciwstawnik jest w pewien sposób obecny w umyśle mówiącego i słuchacza w czasie aktu wypowiedzi. Czy rzeczywiście tak jest, to sprawa psychologiczna, ważna raczej d1a teorii 1 Duża część niniejszego rozdziału stanowi rozszerzenie rozdziału 10 mojego Wstępu do językoznawstwa (1968). Chciałbym jednak zwrócić uwagę czytelnika na pewne różnice terminologiczne. W szczególności w cytowanej książce nie używałem terminu denotacja. zachowania językowego, niż dla analizy systemu języka (por. 16). W dalszej części naszych rozważań nie będziemy wypowiadać żadnych przypuszczeń na temat tego, co zachodzi w umyśle mówiącego i słuchacza w trakcie wypowiedzi. Twierdzenie Triera zdaje się także zakładać, że każdy wyraz w słownictwie ma przeciwstawnik i to tylko jeden. Tym, czy tak jest naprawdę, nie będziemy się zajmować w niniejszym punkcie. Ogólnie przyjętym terminem na określenie przeciwstawności znaczeń między leksemami jest antonimia *. Jest to jednak termin niewiele precyzyjniejszy w użyciu, niż wyraz przeciwstawność, który zastępuje: słowniki określają jako antonimy * pary, leksemów, powiązanych ze sobą, jak zobaczymy, w bardzo rożny sposób: wysoki i niski, kupować i sprzedawać, kręgowy i bezkręgowy, przyjeżdżać i odjeżdżać, lewy i prawy, przedni i tylny itd. Zwróćmy uwagę na to; że wspólna dla wszystkich tych przykładów jest ich dwuczłonowość. Pozostawiamy innym pytanie, czy skłonność do myślenia za pomocą przeciwstawień, do ujmowania przeżyć w pary dwuczłonowe, jest tendencją ogólnoludzką, tylko wtórnie odzwierciedlającą się w języku, czy też przeciwnie: zastane w języku ojczystym liczne pary leksemów przeciwstawnych każą nam polaryzować nasze dalsze sądy i przeżycia. W każdym razie jest faktem, który językoznawca musi przyjąć do wiadomości, że przeciwstawność dwuczłonowa stanowi jedną z najważniejszych zasad rządzących budową języków. Najoczywistszym przejawem tej zasady w słownictwie jest antonimia. Przeciwstawienia leksykalne bywają jednak, jak stwierdziliśmy, rozmaite. Jest rzeczą sporną, które mianowicie spośród relacji dwuczłonowych należy objąć zakresem terminu antonimia. Zacznijmy od rozróżnienia przeciwstawień stopniowalnych * i niestopniowalnych * (por. Sapir 1944). Stopniowanie * zakłada porównywanie. Kiedy porównujemy dwa lub więcej niż dwa obiekty ż punktu widzenia posiadania przez nie pewnej , cechy (którą w językach europejskich oznacza się w zasadzie przymiotnikiem), to zazwyczaj - choć nie zawsze - stosowne jest pytanie, czy wykazują one tę cechę w tym samym stopniu, czy też nie. Tak np. można zapytać [Czy X jest takie samo gorące, jak Y?J. To, że można powiedzieć [X jest takie samo gorące, jak Y], albo [X jest gorętsze, niż Y], tłumaczy się stopniowalnością przymiotnika gorący. Natomiast taki leksem, jak kręgowy, jest niestopniowalny: w normalnych warunkach nie mówi się [X jest mniej kręgowe, niż Y] ani [X jest bardziej kręgowe, niż Y]. Każdy z tych leksemów jest w słownictwie skojarzony ze swoim przeciwstawnikiem: w naszych przykładach - z przymiotnikami zimny i bezkręgowy. Otóż . 262 . 263 to, że gorący i zimny są leksemami stopniowalnymi, a kręgowy i bezkręgowy - niestopniowalnymi, łączy się z ważną różnicą logiczną między tymi i dwiema parami. r Przeciwstawienia niestopniowalne, jeśli są użyte jako wyrażenia predykatywne, dzielą uniwersum rozważań (czyli obiekty, o których są orzekalne; por. 6.3) na dwa uzupełniające się * podzbiory. Wynika stąd nie ;: tylko to, że orzekanie jednego członu pary implikuje orzekanie negacji drugiego, ale również to, że orzekanie negacji jednego implikuje orzekanie drugiego. Tak np. sąd `X jest bezkręgowe' implikuje sąd `X nie jest kręgowe', a sąd `X nie jest bezkręgowe' implikuje zdanie `X jest kręgowe' (przy założeniu, że kręgowe i bezkręgowe są orzekalne o X). Natomiast sytuacja przeciwstawników stopniowalnych jest inna. Orze`' kanie jednego z nich i tutaj implikuje orzekanie negacji drugiego: sąd `X jest gorące' implikuje sąd `X nie jest zimne'. Ale sąd `X nie jest gorące' na ogół nie implikuje sądu `X jest zimne' (choć w pewnych wypadkach ' może być interpretowane w ten sposób, do ezego jeszcze powrócimy). I I ( "- To; co dotychczas powiedzieliśmy o różnicy między przeciwstawieniami stopniowalnymi a niestopniowalnymi, może się na pierwszy rzut oka wydawać powtórzeniem tradycyjnego logicznego rozróżnienia sprzeczności * i przeciwieństwa *. Sąd p jest sprzeczny * z innym sądem g, jeżeli p. i q nie mogą być oba prawdziwe ani oba fałszywe, np. `To zwierzę jest kręgowe' i `To zwierzę jest bezkręgowe' (albo `Kawa jest zimna' i `Kawa nie jest zimna'). Sąd logiczny p jest przeciwny * innemu sądowi jeżeli p i q nie mogą być oba prawdziwe, ale mogą być oba fałszywe, np. `Kawa jest gorąca' i `Kawa jest zimna' (albo `Każdy człowiek jest łysy' i `Żaden człowiek nie jest łysy'. Stosując to rozróżnienie także do leksemów użytych predykatywnie w odpowiednich zdaniach naturalnojęzykowych można powiedzieć, że kręgowy i bezkręgowy są ze sobą sprzeczne, a garqcy i zimny są sobie przeciwne. Tak też rzeczywiście jest. Istnieje jednak wiele leksemów wzajemnie przeciwnych, których nie uważa się na ogół za przeciwstawniki, np. czerwony i niebieski, nie mówiąc już o niezliczonych innych takich parach, jak drzewo i pies, kwadratowy i abstrakcyjny itp. Nie przeciwstawiają się one sobie dwu $ To stwierdzenie na temat przeciwieństw na na celu tylko wskazanie pierwszej ważnej istotnej różnicy między przeciwieństwami a sprzecznościami. Gdyby je wziąć dosłownie, należałoby uznać za przeciwieństwa takie pary sądów jak:' `Ta kawa jest gorąca' i `Tutaj nie ma kawy'; otóż nie każdy byłby skłonny zaakceptować tę konsekwencję. członowo. 3 Rozróżnienie sprzeczności i przeciwieństwa ma zasięg szerszy, niż rozróżnienie leksemów stopniowalnych i niestopniowalnych. To drugie odpowiada pierwszemu, ale dotyczy tylko przeciwstawników leksykalnych. To, że antonimy stopniowalne można na ogół traktować jako przeciwne, a nie jako sprzeczne, jest skutkiem ich stopniowalności, a nie jej przyczyną. Stopniowanie występuje wyraźnie w zdaniach porównawczych, takich jak Nasz dom jest taki duży, jak wasz i Nasz dom jest większy, niż wasz. istnieją także inne, mniej pospolite rodzaje zdań porównawczych: zdania z czasownikami dorównywać, różnić się i przewyższać (Nasz dom dorównuje waszemu/różni się od waszego/przewyższa wasz wielkością), z zaimkami taki sam i inny (Nasz dom jest co do wielkości taki sam, jak/inny, niż wasz). Możliwe są też różne inne konstrukcje, mniej lub bardziej dopuszczalne w poszczególnych wypadkach (...) Pierwszą sprawą godną podkreślenia jest to, że sądy wyrażane zdaniami porównawczymi w rodzaju Nasz dom jest większy, niż wasz albo Dowód X a jest prostszy, niż dowód Y a, pozostają w stosunku wzajemnej, implikacji z sądami odpowiadającymi zdaniom (a) Wasz dom jest mniejszy, niż nasz; Dowód Y a jest bardziej skomplikowany, niż dowód X a: Wzajemny . stosunek takich zdań można wyjaśnić. konwersywnością * ich orzeczeń (por. 6.3),'podobnie jak stosunek odpowiadających sobie zdań -czynnych i biernych w rodzaju John zabił Billa i Bill został zabity przez Johna; powrócimy jeszcze do tej sprawy. Tutaj chcemy podkreślić, że w wypadkach konwersywności orzeczeń ich wzajemna zamiana wraz z przestawieniem odnośnych wyrażeń rzeczownikowych daje w wyniku zdanie równoważne jest to rzecz dość oczywista. Nieco mniej oczywiste jest to,, że użycie stopniowalnego antonimu zawsze zakłada stopniowanie - jeśli nie jawne, to ukryte. Podkreślił to, Sapir (1944), pierwszy chyba językoznawca, który użył terminu stopniowanie w tym sensie 4. Mówiąc np. [Nasz dom jest duży] (.: :), nie przypisujemy odnośnikowi wyrażenia nasz dom cechy wielkości, tak jak czynimy to mówiąc [To jest czerwona książka], lecz w sposób ukryty porównujemy nasz dom z czymś innym i stwierdzamy, że jest większy. Zdarza się, że ten drugi człon porównania występuje explicite w kontekście, w którym wypowiedziane a takie leksemy uważa za antonimy Katz (1965, 1966). Jest to jednak niezwykle szerokie rozumienie terminu antonim. ' Twierdzenie Sapira jest dobrze znane logikom i sięga co najmniej czasów Arystotelesa (por. Kategorie, 56). 264 265 s zostaje zdanie. Zazwyczaj jednak tym drugim członem jest jakaś ogólnie przyjęta norma. Toteż zdanie [Nasz dom jest duży] rozumie się zazwyczaj wznaczeniu `Nasz dom jest większy, niż normalny dom', albo `Nasz dom jest duży, jak na dom', przy czym norma jest tu różna w różnych językach (lub kulturach) i w różnych grupach tego samego społeczeństwa. Nieuświadamianie sobie logicznych właściwości antonimów stopniowalnych zrodziło szereg zagadnień pozornych. I tak m. in. Platona dziwiła pozorna możliwość współistnienia w jednym obiekcie przeciwstawnych właściwości, np: wysokiego i niskiego wzrostu; jeżeli można powiedzieć [X jest wyższy, niż Y, a niższy, niż Z], to widocznie przypisuje się X-owi jednocześnie wysokość i niskość. Znacznie później logicy i lingwiści dyskutowali na temat takich oczywiście błędnych wnioskowań, jak `To jest mały słoń, a więc małe wierzę' (w przeciwieństwie do poprawnego wnioskowania `To jest czerwona książka; a więc czerwony przedmiot') 5. Oto co pisze Sapir: "Takie przeciwstawienia, jak mały i duży, mało i dużo, wywierają na nas mylne wrażenie wartości bezwzględnych w obrębie pola ilości, analogicznych do takich różnic jakościowych, jak czerwony i zielony w obrębie pola postrzegania barw. Wrażenie to jest jednak złudne, a tłumaczy się w dużym stopniu faktem językowym, polegającym na tym, że ukryte w tych wyrazach stopniowanie nie jest wyrażone formalnie, podczas gdy zostaje ujawnione w takich sądach jak [Było tam mniej ludzi, niż tutaj], albo [On ma mniej mleka, niż, ja]" (1944, 93). Stopniowanie może też być półjawne. Tak nazywamy użycie konstrukcji porównawczej bez wyraźnego wymienienia drugiego członu porównania. Tak np. zdanie Nasz dom jest większy jest stopniowane półjawnie, przy czym zazwyczaj drugi człon porównania występuje poprzednio w kontekście. To samo dotyczy zdania Nasz dom jest za duży (...); drugi człon porównania jest tu bardziej skomplikowany, ponieważ obejmuje pojęcie celu i szereg ewentualnych .innych kryteriów, nie zawsze ujawnionych (`...za duży na nasze możliwości', `...za duży na taką parcelę' itp.). Ponieważ sąd musi mieć określoną wartość logiczną (por. 6.2), więc dopóki nie domyślimy się {z kontekstu lub skądinąd) drugiego . członu porównania, dopóty nie potrafimy powiedzieć, jaki sąd wyrażają takie zdania. b Katz (1972, 254) odróżnia w tym związku przymiotniki względne od bezwzględnych. Kamp (1975) ukazuje w sposób jasny problemy logiczne wynikające z semantycznego traktowania przymiotników względnych jako zwykłych predykatów jednomiejscowych. Zob. również Bierwisch (1967), Cruse (1976), Givon (1970), Ljung (1974). W wielu językach, w tym również w angielskim, często używane przeciwstawniki są na ogół niespokrewnione morfologicznie - np. dobry i zły, wysoki i niski, ładny i brzydki, duży i mały, stary i młody. -W słownictwie jednak górują nad nimi liczebnie pary morfologicznie pokrewne, takie jak żonaty i nieżonaty, zamężna i niezamężna, uprzejmy i nieuprzejmy , oficjalny i nieoficjalny, legalny i nielegalny itp. W każdym z takich przykładów jeden człon pary jest derywowany * od drugiego za pomocą przedrostków przeczących, nie-, poza-, lub bez- (np. ziemski : pozaziemski, kręgowy : bezkręgowy). Otóż większość przeciwstawników niespokrewnionych jest stopniowalna, a wiele spokrewnionych jest niestopniowatnych; ale między tymi dwoma rozróżnieniami, morfologicżnym i semańtycznym, nie zachodzi całkowita odpowiedniość: niespokrewniona para ziemski : kosmiczny jest niestopniowalna, podobnie jak spokrewniona ziemski : pozaziemski; natomiast spokrewniona para ładny : nieładny jest stopniowalna, podobnie jak niespokrewniona ładny : brzydki (...). Jeszcze ważniejsze jest może to, że nawet przeciwstawniki morfologiczne niespokrewnione, takie jak dobry czy zły, można składniowo i semantycznie poklasyfikować według ich biegunowości * dodatniej lub ujemnej. Mówi się raczej o rzeczy małej, że jest niedość duża, a o niskiej, że jej brak odpowiedniej wysokości; natomiast nie mówi się o rzeczy dużej, że jest niedość mała, lub o wysokiej, że jej brak niskości. Można zapytać Jakie duże jest to zwierzę? nie zakładając ani że jest duże, ani że jest małe; natomiast w pytaniu Jakie. małe jest to zwierzę? ukryte jest założenie, że zwierzę jest małe, a nie duże. W tak zwanych przez Malkiela (1959) dwumianach nieodwracalnych * prżeciwstawnik dodatni ma skłonność do. poprzedzania przeciwstawnika ujemnego, por. dobre i źle, wysokie i niskie, duże czy małe. Ta zasada preferowanej kolejności ma zresztą znacznie szersze zastosowanie. Pozwala ona rozpoznać człon dodatni i ujemny w takich przeciwstawnych parach, jak mężczyzna i kobieta, rodzice i dzieci, północ i południe, niebo i ziemia, jedzenie i picie, kupować i sprzedawać itd, Jak podkreśla Malkiel, zasada ta odpowiada chyba dość dokładnie temu, co na innej podstawie można by nazwać hierarchią preferencji semantycznej. Sapir nazywa biegunowość antonimów "skłonnością do przemycania do tekstu skojarzeń ćżuciowo-ruchowych, często sprawiającą, że czysto logiczna analiza tekstu nie wystarcza, a nawet wprowadza w błąd". Alice Lehrer zauważa, że "do punktu granicznego lub zerowego zbliża się człon negatywny, a nie człony pozytywne. Rzecz może być tak wąska, tak krótka lub tak mała; że jej rozciągłość jest bliska zeru; natomiast nie ma odpowiedniej 266 267 ,ś granicy tego, jak może być duża, szeroka czy. wysoka" (1973, 27; por. także H. Clark, 1973). Jeśli do spostrzeżenia A. LehreT dodamy fakt, że większość antonimów stopniowalnych zaprzeczonych morfologicznie jest także semantycznie ujemna czyli nacechowana), to może potrafimy wyjaśnić intuicyjne wrażenie Sapira, że antonimia stopniowalna jest przeniknięta skojarzeniami czuciowo-ruchowymi. Pojęcie granicy jest istotne dla jednego tylko .podzbioru par antonimicznych w języku, a mianowicie dla leksemów związanych z rozciągłością przestrzenną i czasową. Również pokrewieństwo morfologiczne jest istotne tylko dla. jednego podzbioru par antonimicznych. Bliskość punktu granicznego lub zerowego oraz dodanie przedrostka przeczącego są od siebie niezależne, ale obu im odpowiada biegunowość ujemna, istotna we wszystkich wypadkach antonimii stopniowalnej. Może dlatego interpretujemy jako ujemne wszystkie leksemy, które funkcjonują składniowo tak, jak mały czy wąski oraz jak nieuprzejmy i nielegalny. Wystarczy chwila namysłu, żeby dojść do wniosku, że istnienie w języku przeciwstawników niespokrewnionych nie jest logicznie konieczne (...). Sprawność języka jako systemu semiotycznego nie byłaby mniejsza; gdyby istniały w nim tylko takie pary, jak dobry i niędobry, szeroki i nieszeroki, daleki i niedaleki itp. Zresztą nie są konieczne w ogóle żadne przeciwstawniki leksykalne: funkcję przedrostka przeczącego nie- może przejąć oddzielny leksem nie (..:). e Jaka jest zatem racja bytu przeciwstawników leksykalnych, zwłaszcza niespokrewnionych a stopniowalnych? Podkreślaliśmy, już że antonimia bądź to odzwierciedla, bądź też powoduje ogólnoludzką (najwidoczniej) dążność do ujmowania przeżyć w przeciwstawienia dwuczłonowe. Otóż jest chyba jasne, że leksykalizacja biegunowości w postaci dwu antonimów stopniowalnych a morfologicznie niespokrewnionych przyczynia się do arbitralności i nieciągłości systemu (por. 3.4), a tym samym podkreśla w pewien sposób odrębność obu biegu " Ciekawe, że C. K. Ogden, twórca sztucznego języka Basic English (a zarazem autor krótkiej, ale ważnej książki na temat pojęcia przeciwstawności, por. Ogden I932) uważał za stosowne umieścić wśród 850 leksemów tego języka 50 par przeciwstawników niespokrewnionych morfologicznie. Pozwolił również na tworzenie w obrębie systemu tego języka dalszych 50 przeciwśtawników za pomocą przedrostka un- `nie', choć radził uczniowi używać raczej oddzielnego wyrazu not (por. Ogden 1968, 131). Bez względu na możliwość innych zarzutów pod adresem Basic English trzeba stanowczo uznać, że pod tym względem instynkt czy sąd Ogdena był trafny. . nów. Dzięki temu, w myśl sugestii Sapira, "cechy przeciwstawne są odczuwane jako - by tak rzec - stosunkowo bezwzględne i np. dobry i zły, a nawet daleki i bliski wykazują niemniejszą psychologiczną swoistość, nii zielony i żółty. Stąd norma logiczna, leżąca pomiędzy nimi, nie jest odczuwana jako prawdziwa norma, lecz raczej jako strefa zmieszania, w której spotykają się właściwości ustopniowane w przeciwnych kierunkach. Dla człowieka naiwnego każdy jest albo dobry, albo zły; jeśli trudno go umiejscowić, to jest częściowo dobry; a częściowo zły, a nie po prostu dobry na ludzką miarę, czy też ani dobry, ani zły" (1944, 101). Może właśnie dlatego większość pospolitych antonimów stopniowalnych nie jest morfologicznie spokrewniona: odzwierciedla to bardziej dogłębną leksykalizację spolaryzowanych przeciwstawień. Można nawet twierdzić; że całkowita leksykalizacja wymaga w sposób konieczny braku pokrewieństwa morfologicznego. Językoznawcy uważają tradycyjnie pokrewieństwo morfologiczne (czyli derywację *) za coś pośredniego między gramatykalizcją a leksykalizacją: dobry i zły są leksemami wyraźniej odmiennymi, niż uprzejmy i nieuprzejmy. Jest to jednak sprawa ogólniejsza; powrócimy do niej w rozdziale 13.2. Przeciwstawniki stopniowalne i niestopniowalne można, jak widzieliśmy, rozróżnić na podstawie ich właściwości logicznych. Trzeba jednak pamiętać o tym, że w codziennym zachowaniu językowym używa się często antonimów stopniowalnych jako sprzecznych, a nie tylko przeciwnych. Jeśli ktoś nas zapyta [Czy X to dobry szachista?] a my odpowiemy [Nie], to pytający może nam przypisać sąd, że X jest złym szachistą. Zjawisko to; podobnie jak wiele innych, można chyba najlepiej wyjaśnić przez powołanie się na pewną liczbę ogólnych zasad semiotycznych, rządzących normalnym użyciem języka (część ich skodyfikówał i omówił ostatnio Grice jako tzw. implikatur3r konwersacyjne *, por. 14.3). W codziennej praktyce na ogół mniej lub więcej wystarczające jest opisywanie świata jak gdyby z grubsza, i klasyfikowanie go według formuły "tak czy nie", w myśl której rzeczy są albo dobre, albo złe, albo duże, albo małe itd. (w stosunku do jakiejś obowiązującej normy). Jeśli zaprzeczamy, jakoby coś było dobre, albo twierdzimy, że jest niedobre, a nie komentujemy tych twierdzeń ani nie podajemy innych informacji dotyczących tej dwuczłonowej klasyfikacji, to nasi rozmówcy mają prawo przyjąć, że zadowalamy się najgrubszym przybliżeniem, w którym antonimy stopniowalne wolno interpretować jako sprzeczne. Oczywiście sąd `X nie jest dobre' sam w sobie nie implikuje sądu `X jest złe' ; w konkretnych jednak wypadkach użycia odpowiedniego zdania wolno 268 .. 269 mu na podstawie powyższej zasady przypisać taką właśnie implikację. Gdyby mówiący chciał jej uniknąć; mógłby przecież wyjaśnić, że najbardziej wierne przybliżenie jest niedość precyzyjne, odpowiadając np. [Dobry nie, ale niezły]; [dość dobry); [niewiele ponad przeciętność]. Jest też cechą normalnego zachowania językowego, że w pewnych wypadkach przecivstawniki niestopniowalne można wyraźnie stopniować. To jednak zjawisko tłumaczy się zazwyczaj inaczej. Jeśli ktoś nas zapyta [Więc X jeszcze żyje?), a my odpowiemy [I to bardzo] albo [Jeszcze jak!], to nie podważymy przez to niestopniowalności leksemów żyć i umrzeć w systemie językowym. Stopniujemy tu, jak się zdaje, różne wtórne skojarzenia (czyli konotacje *, por. 7.1) związane z leksemem żyć. Podobnie mówiąc [X to większy kawaler, niż Y] porównujemy, jak się zdaje, X-a z Y-iem z punktu widzenia pewnych mniej lub bardziej powszechnie przyjętych konotacji leksemu kawaler. Bywają jednak wypadki innego rodzaju : takie, w których parę antonimów normalnie niestopniowalnych stopniujemy dlatego, że odrzucamy ich interpretację jako wzajemnie sprzecznych. Oczywistym przykładem są rzeczowniki mężczyzna i kobieta. Normalnie wychodzimy z założenia, że każdy człowiek jest albo mężczyzną albo kobietą, przy czym nie może nie być ani jednym ani drugim i nie może być jednym i drugim równocześnie. Możemy jednak dojść do wniosku, że niektórych ludzi nie da się zadowalająco zakwalifikować w sposób zgodny z tą rozłączną klasyfikacją. Możemy np. powiedzieć . [X jest niezupełnym mężczyzną) albo [X jest raczej , mężczyzną, niż kobietą]. W takich jednakowoż wypadkach modyfikujemy system językowy, co prawda tylko doraźnie. Uznanie możliwości stopniowania antonimów normalnie niestopniowalnych nie oznacza, jakoby w systemie językowym nie można było wytyczyć wyraźnej granicy między antonimami stopniowalnymi a niestopniowalnymi. Dotychczas używaliśmy terminów antonimia i przeciwstawność mniej lub bardziej zamiennie. Nie odróżnialiśmy też wyraźnie przeciwstawień od opozycji. Co do celowości tych rozróżnień terminologicznych zdania są podzielone. Praktyczna jednak i wygodna wydaje się następująca klasyfikacja, której będziemy się odtąd trzymać. Terminu opozycja (contrast) będziemy używać w znaczeniu najogólniejszym, bez ograniczeń co do liczby elementów zbioru przeciwstawiających się sobie paradygmatycznie. Termin przeciwstawienie (opposition) ograniczymy do opozycji dwuczłonowych, czyli binarnych, termin zaś antonim zacieśnimy jeszcze bardziej: zachowamy go dla przeciwstawników stopniowalnych, takich jak duży i mały, wysoki i niski itp.; te bowiem wykazują cechę biegunowości w sposób jaskrawszy, 270 niż inne. Przeciwstawniki niestopniowalne, takie jak mężczyzna i kobieta, nazwiemy - z powodów dość już chyba jasnych- uzupełnikami (complementaries) *. Pozwoli nam to używać terminów sprzeczność i przeciwieństwo w sensie definiówanym przez logików. Z różnicą między antonimami a uzupełnikami krzyżuje się rozróżnienie przeciwstawień prywatywnych * i ekwipolentnych *, dokonywane przez wielu semantyków strukturalistów w ślad za Trubieckim (1939). Rozróżnienie to, zilustrowane wyżej przy okazji naszych rozważań o biegunowości, występuje - nie zawsze w tym samym sformułowaniu - w wielu ogólnych pracach na temat przeciwstawień i opozycji (np. Ogden 1932). Przeciwstawienie prywatywne jest to opozycja między dwoma leksemami, z których jeden denotuje pewną właściwość pozytywną, a drugi - brak tej właściwości (np. ożywiony i nieożywiony). Przeciwstawienie ekwipolentne (lub szerzej: opozycja ekwipolentna) to relacja, w której każdy z opozycyjnych leksemów denotuje właściwość pozytywną (np. mężczyzna i kobieta). Od antonimii i uzupełniania (komplementamości) należy odróżnić konwersywność *, której przykładem są takie pary, jak mąż i żona (które można traktować jako predykaty dwumiejscowe). Zdanie "X jest mężem Y" wyraża sąd, którego konwers * jest wyrażany zdaniem "Y jest żoną X-a" (por. 6.3). Jak stwierdzono wyżej, stopnie wyższe antonimów jawnie stopniowanych (większy: mniejszy itp.) oraz odpowiadające sobie formy czynne i bierne czasowników przechodnich (zabił : został zabity) funkcjonują tak samo, jak konwersy leksykalne (...). Na mocy definicji relacji logicznej konwersywności jeśli R jest relacją dwumiejscową, a R' jest jej konwersem, to można zastąpić R przez R', jednocześnie zamieniając miejsca członów relacji, a otrzyma się równoważność: R(x, y) = R'(y, x). Otóż to samo można robić z parami zdań zawierających leksemy lub wyrażenia konwersywne, byle tylko przestawieniu wyrażeń rzeczownikowych towarzyszyły stosowne zmiany gramatyczne: `X jest większe, niż Y' - `Y jest mniejsze, niż X'; `X poprzedza Y' - `Y następuje po X'; `X zabił Y' ` Y został zabity przez X'. Relacje konwersywności są szczególnie częste w dziedzinach słownictwa dotyczących po pierwsze wzajemnych ról społecznych (lekarz i pacjent, pan i sługa) oraz związków pokrewieństwa (ojciec/ matka:syn/córka), po drugie zaś stosunków czasowych i przestrzennych. (nad:pod, przed:za, przed:po). Nieco bardziej skomplikowna jest sprawa takich leksemów, jak kupować i sprzedawać. Jeśli je potraktujemy jako predykaty trójmiejscowe, a kolejnym symbolom w zapisie R(x,y,z) przypiszemy znaczenie podmiotu, - 271 dopełnienia bliższego i dalszego, to możemy powiedzieć, że czasownik kupować jest konwersem 1-3 czasownika sprzedawać (por. Bar-Hillel, 1967a) (...). Nie jest jednak wykluczone, że relacje semantyczne zachodzące między konwersami wielomiejscowymi można zawsze traktować jako połączenia dwu lub więcej niż dwu relacji prostszych (por. 12.4). 9.2. Przeciwstawienia kierunkowe, prostopadłe i diametralne Dotychczas wyróżniliśmy trzy rodzaje przeciwstawień leksykalnych: antonimię, uzupełnianie (komplementarność) i konwersywność. Istnieje jednak jeszcze czwarty typ z wielu podtypami, nie zawsze możliwy do odróżnienia od pozostałych trzech, ale na tyle ważny w języku, że zasługuje na oddzielną nazwę. Nazwiemy go przeciwstawieniem kierunkowym *. Jest ono najlepiej widoczne jako relacja między w górę i w dół, przyjeżdżać i odjeżdżać, przychodzić i odchodzić. Dla takich par w ich najbardziej typowym użyciu wspólne jest znaczenie przemieszczania się w dwu przeciwnych kierunkach, ocenianych w stosunku do danego miejsca M. Równocześnie jednak między tymi parami zachodzą znaczne różnice. Jeśli porównamy parę w górę i w dół z parą przychodzić i odchodzić, to od razu zauważymy, żę w drugiej parze zbliżanie się do M jest przeciwstawione oddalaniu się od M, podczas gdy w parze pierwszej przeciwstawienie zachodzi w obrębie oddalania się od M. Z tego punktu widzenia do wyrażeń w górę i w dół podobne są wyrażenia w prawo i w lewo oraz w przód i w tył. Pod pewnym jednak względem kierunkowóść pary w górę i w dół (czyli kierunkowość pionowa) jest bezwzględna, a kierunkowość par w, prawo i w lewo oraz w przód i . w tył jest względna. Jest to sprawa ważna, do której jeszcze powrócimy (por. 15.5) (...). Przeciwstawienie kierunkowe można sensownie badać tylko w ogólniejszych ramach; a mianowicie analizując umiejscowienie jako pewien stan, a przemieszczenie się jako pewną zmianę stanu. Z tego punktu widzenia przybycie do Paryża ma się tak do znajdowania się w Paryżu, jak ożenek do bycia żonatym lub jak wzbogacenie się do bogactwa; wyjazd zaś z Paryża ma się tak do pobytu w Paryżu, jak śmierć do życia lub jak zapomnienie do wiedzy. Ważność przeciwstawień kierunkowych (...) jest ogromna. Są one wszechobecne w strukturze zarówno gramatyki, jak i słownictwa różnych języków; ś podstawowe dla kategorii gramatycznyćh czasu, aspektu i przypadka oraz dla zaimków osobowych i wskazujących stanowią też podstawę wielu tzw. metaforycznych użyć poszczególnych wyrażeń i leksemów. Kto wie wreszcie, czy nasze pojmowanie wszelkich w ogóle przeciwstawień nie opiera się na swojego rodzaju analogicznym rozszerzaniu pewnych rozróżnień, które pierwotnie stosowaliśmy tylko do naszej orientacji w świecie zewnętrznym oraz do umiejscowień i przemieszczeń innych obiektów w tym świecie. Jest to teza zwana lokalizmem *, do której jeszcze wrócimy (por: 15.7). Przemieszczenie się z miejsca M powoduje znajdowanie się w nie-M (czyli nieznajdowanie się w M); przemieszczenie się zaś do M powoduje znajdowanie się w M. Wytwarza to dwie możliwe relacje wynikania *, oparte na kierunkowości. Można wśród nich wyróżnić wynikanie dodatnie i ujemne zależnie od tego, czy wynikiem jest umiejscowienie w M, czy w nie-M. Przykładem wynikania dodatniego jest stosunek implikacji zachodzący między sądami `X przyjechał teraz do Paryża' i `X jest teraz w Paryżu'. Przykładem wynikania ujemnego jest stosunek między `X wyjechał teraz z Paryża' a `X nie jest już w Paryżu'. Wynikanie dodatnie lub ujemne jest istotne dla sensu przeciwstawień leksykalnych w wielu dziedzinach słownictwa. W niektórych kontekstach leksemy poznać i znać łączy wynikanie zachodzące w takich parach sądów, jak `X teraz poznał Y' - `X (już) zna Y'; leksemy zaś zapominać i znać łączy wynikanie `X teraz już zapomniał Y' -> `X już nie zna Y' (czyli przeszedł od jego znajomości do nieznajomości). Podobnie jest z powiązanymi dodatnio dostać i mieć oraz z powiązanymi ujemnie stracić i mieć, umrzeć i żyć, rozwiedziony i żonaty. Na mocy takiego wynikania pary poznać :zapomnieć (a w innych kontekstach i w nieco innym znaczeniu zapamiętać:zapomnieć, ożenić się:rozwieść się itp.) można traktować jako przeciwstawienia kierunkowe, takie jak do : od. Dokonamy teraz jeszcze jednego rozróżnienia: odróżnimy przeciwstawniki prostopadłe * od diametralnych *. Jeśli weźmiemy pod uwagę przeciw= stawienia zachodzące w obrębie zbioru północ, południe, wschód, zachód, to zauważymy,- że są, one dwojakie. Każdy z czterech elementów zbioru przeciwstawia się prostopadle (tzn. pod kątem prostym) dwu innym (północ - wschodowi i zachodowi; wschód - południu i północy itd.), a zarazem przeciwstawia się diametralnie (czyli antypodalnie) jednemu z pozostałych (północ południu, a wschód zachodowi). W omawianym zbiorze czterech leksemów przeciwstawienia diametralne dominują o tyle, że rodowici użytkownicy języka uznają za przeciwstawne leksemy północ 1s - Semantyka 1 27Ś i południe oraz wschód i zachód, a nie północ i wschód ani północ i zachód. Przeciwstawniki diametralne użyte jako składniki dwumiejscowych wyrażeń. predykatywnych (typu na północ od: na południe od) są oczywiście konwersami. Szczególny jednak stosunek między leksemami północ i południe oraz wschód i zachód wypływa stąd, że wszystkie te cztery leksemy wchodzą w skład jednego pola, przy czym każdy przeciwstawia się diametralnie swojemu konwersowi w przestrzeni dwuwymiarowej (...) . Podobnie w przestrzeni trójwymiarowej nad, jest przeciwstawnikiem pod, przed jest przeciwstawnikiem za, a na lewo jest przeciwstawnikiem na prawo (...). Przeciwstawienia diametralne nie są bynajmniej ograniczone do przestrzeni fizycznej. Można bronić poglądu; że funkcjonują one - przynajmniej w pewnym stopniu - również w dziedzinie barw. Każdy chyba-rodowity użytkownik języka zgodzi się bez wahania z tym, że czarny i biały to przeciwstawniki. Niektórzy, choć może tylko mniejszość, oświadczą, że podobnie przeciwstawiają się sobie czerwony i. zielony oraz fioletowy i żółty (...).' Zasada przeciwstawienia diametralnego przejawia się również w rozmaity sposób w słownictwie pokrewieństwa. Rozważmy dla uproszczenia przestrzeń tylko dwuwymiarową, uporządkowaną na zasadzie symetrycznych relacji małżeństwa i braterstwa. Przypuśćmy, że a jest współmałżonkiem b, że c jest bratem lub siostrą a i że d jest bratem lub siostrą b. Można to zapisać w następujący sposób: współmałżonek (a, b) -- współmałżonek (b, a); brat lub siostra (a, c) --- brat lub siostra (c, a); brat lub siostra {b, d) - brat lub siostra (d, b). Cztery elementy zbioru a, h; c, d możemy rozmieścić w przestrzeni prostokątnej podobnie, jak strony świata: - . W malżeństwo i braterstwo i , ; 3 szwagrostwo 'c I ii 1 i braterstwo d ° W języku Basic English jako przeciwstawienia traktowane są pary black `czarny' white `biały', green `zielony' i red `czerwony' oraz blue `niebieski' i yellow `żółty', choć 274 tak iż a jest przeciwstawnikiem prostopadłym wobec b, b wobec c, a c wobec d. Z kolei złożona relacja szwagrostwa, którą można zapisać w postaci: brat lub siostra - x -- współmałżonek (x, y), jest przeciwstawieniem diametralnym, stanowiącym iloczyn dwu relacji prostopadłych: brat lub siostra (x, z) oraz współmałżonek x, y). Druga konwersywna relacja diametralna szwagrostwa, a mianowicie relacja: współmałżonek - x - brat lub siostra (y, x), jest iloczynem relacji: współmałżonek (y, z) oraz brat lub siostra (z, x) (.. .).' Oczywiście niepodóbna przewidzieć, które z tych relacji zostaną zleksykalizowane w danym języku, choćby nawet ten język funkcjonował w społeczeństwie uznającym tylko małżeństwo mosogamiczne. Porównajmy jednak pokrótce dwa języki leksykalizujące relacje szwagrostwa: angielski i rosyjski. W języku angielskim braterstwo wobec współmałżonka jest utożsamiane z małżeństwem z bratem lub siostrą: brother-in-law znaczy `szwagier', a więc zarówno `brat współmałżonka' jak `mąż siostry'; sister-in-law znaczy zarówno `szwagierka (siostra współmałżonka)' jak `bratowa' (żona brata)' (:..). W języku rosyjskim rozważenia wymagają nie dwa leksemy, lecz sześć (...). Rodzeństwo męża jest tu odróżniane od rodzeństwa żony, przy czym obie relacje są asymetryczne. Siostra (c) męża (a) jest dla jego żony (b) `szwagierką po mężu' (niewiestka), a mąż (a) siostry (b) jest dla jej brata lub siostry (d) `szwagrem po siostrze' (ziat'). Konwersem niewiestki (c, b) jest diewier' `szwagier po mężu' lub zolowka `bratowa'. Konwersem ziatia (d, a) jest szurin `szwagier po żonie' lub swojacznica `szwagierka po źonie'. W rosyjskim jeszcze wyraźniej, niż w angielskim, sens nazw szwagrostwa jest iloczynem sensów uporządkowanych par relacji asymetrycznych, wybranych w obrębie zbioru leksemów o znaczeniach {mąż, żona, brat, siostra}. (...). A priori mogłyby istnieć oddzielne konwersy szurina (`mąż siostry mężczyzny'), swojacznicy (`mąż siostry kobiety') diewieria (`bratowa mężczyzny') i zołowki (`bratowa kobiety'). Podobnie można by odróżniać leksykalnie np. brata mężczyzny od brata kobiety. Oba systemy, niewielu tylko ludzi mówiących po angielsku uważa, że opozycja między blue a yellow, czy nawet między green a red, jest tego samego rzędu, co między black a white. Według słów Ogdena (1932, 88) "subtelny kolorysta zawsze podkreśla, 3e typowym i niewątpliwym wypadkiem przeciwstawności jest czerwień i zieleń. Działają one na niego emocjonalnie; to, że znoszą się nawzajem jako barwy uzupełniające, jest tylko dodatkiem do ich podstawowej przeciwstawności". ia· 275 rosyjski i angielski, są wewnętrznie konsekwentne. Są też izomorficzne w zakresie relacji prostopadłych, lecz różnią się leksykalizacją relacji diametralnych . 8 Zilustrowana tu różnica między przeciwstawnikami prostopadłymi a diametralnymi nie ogranicza się w teorii do konwersów. Mężczyzna ' przeciwstawia się w jednym wymiarze swojemu uzupełnikowi kobieta, ;, a w drugim swojemu uzupełnikowi chłopiec, podobnie jak dziewczynka:` przeciwstawia się prostopadle leksemom chłopiec i kobieta. Na skutek tego:; mężczyzna i dziewczynka oraz kobieta i chłopiec są przeciwstawnikami dia-; metralnymi, choć w użyciu rzadziej bywają sobie przeciwstawiane, zapewne: ze względów pozajęzykowych. Trzeba jednak koniecznie zdać sobie sprawę:; z tego, że na pytanie [Jaki jest przeciwstawnik takiego a takiego leksemu?]`' niekoniecznie musi istnieć tylko jedna odpowiedź. W zbiorze mężczyzna, ` kobieta, chłopiec, dziewczynka dominują przeciwstawienia prostopadłe, natomiast w zbiorze f północ, południe, wschód, zachód dominują przeciw-stawienia diametralne. W zbiorze wiosna, lato, jesień, zima zima przeciwstawia się wyraźnie swojemu przeciwstawnikowi diametralnemt lato, niż swoim przeciwstawnikom prostopadłym wiosna i jesień; natomiast wiosna przeciwstawia się równie wyraźnie latu i .zimie, jak swojemu przeciwstawnikowi diametralnemu, którym jest jesień. Również sama różnica między przeciwstawieniami prostopadłymi a diametralnymi nie zawsze jest w słownictwie tak wyraźna, jak zdawałyby się o tym świadczyć wymienione przykłady, dość może nietypowe. Można by też śmiało kwestionować interpretację niektórych spośród tych przykładów. Tu jednak zależy nam' nie tyle na obronie tej różnicy w poszczególnych wypadkach, ile na wyświetleniu różnych aspektów pojęcia przeciwstawień leksykalnych. W XIX wieku, chcąc jakoś nazwać zjawisko przeciwstawieństwa znaczeń, samo ujmowane z kolei jako coś przeciwnego synonimii, ukuto termin antonimia. Ten pospolity w semantyce zwyczaj traktowania terminów synonim i antonim jako przeciwstawnych spowodował wiele zamętu. Przez 8 Przy bardziej szczegółowej analizie należałoby uwzględnić także szereg innych różnic między oboma systemami (...). Tak np. jako ziat' jest zleksykalizowany nie tylko `mąż siostry', ale także `mąż córki (zięć)'; podobnie sens terminu niewiestka obejmuje również `synową'. Ponieważ z drugiej strony odróżnia się teścia i teściową po żonie od teścia i teściowej po mężu (czyli ód świekra i świekry), więc system relacji konwersywnych między parami leksemów jest bardzo skomplikowany. Jest jednak wewnętrznie spójny, co czytelnik może sam sprawdzić. Nie ma powodu twierdzić, że np. ziat' ma dwojaki sens: `mąż córki (zięć)' i `mąż siostry (szwagier)'. antonimię rozumiano często maksymalną różnicę znaczeń; otóż nie zgadza się to w sposób oczywisty z większością przykładów antonimii cytowanych w słownikach i w podręcznikach semantyki. Porównując i przeciwstawiając sobie dwa obiekty ze względu na posiadanie czy brak jakiejś cechy lub większej liczby cech, czynimy to z reguły na podstawie ich podobieństwa pod innym względem. Możemy powiedzieć, że A jest żonaty, a Y jest kawalerem, ale że pod każdym innym względem są do siebie podobni. Co więcej, o X i Y nie możemy orzec wyrazów żonaty i kawaler, jeżeli nie można o nich orzec także pewnej liczby innych wyrazów. Przeciwstawienia układają się zawsze w jakimś wymiarze podobieństwa. Jak się przekonamy przy omawianiu analizy składnikowej (komponenejalciej), niektórzy semantycy twierdzą, że sens wszystkich leksemów w słownictwie można opisać za pomocą zbioru opozycji binarnych (por. 9.9). Oznacza to, że każdy leksem można porównać z każdym innym leksemem tegoż słownictwa w wielowymiarowej przestrzeni zbudowanej z przeciw-' stawień. W obrębie tej przestrzeni zachodziłyby liczne przeciwstawienia prostopadłe (jednowymiarowe); w obrębie zaś jej różnych podprzestrzeni występowałyby przeciwstawienia diametralne. Przeciwstawniki diametralne (np. północ i południe w podprzestrzeni dwuwymiarowej, albo czerwień i zieleń w podprzestrzeni trójwymiarowej, jeżeli nasza analiza jest poprawna) tyłyby oczywiście identyczne ze sobą pod względem posiadania lub braku pozostałych składników znaczenia, zdefiniowanych przez umiejscowienie w przestrzeni całkowitej. Przypuśćmy jednak, że w obrębie niektórych par leksemy rozróżniłyby się od siebie w każdym wymiarze. Leksemy takie można by nazwać maksymalnie różnymi znaczeniowo, albo przeciwstawnikami absolutnymi * (...). Przy takiej klasyfikacji leksemów można by też (gdyby to miało jakikolwiek cel) zadawać pytania w rodzaju: [Czy mężczyzna ma znaczenie podobne raczej do popielniczki, czy do piękna?]. Na pytanie takie pozwalałyby teoretycznie odpowiedzieć rożne dotychczasowe projekty mierzenia podobieństwa znaczeniowego (od tożsamości do maksymalnej różnicy). W praktyce-jednak żaden z tych projektów nie dal dotychczas użytecznych wyników. Wątpliwe jest nawet uzasadnienie samego pojęcia skali podobieństwa znaczeń, rozciągającej się na całe słownictwo. Mimo to rozróżnienie przeciwstawień diametralnych i prostopadłych da się chyba z pożytkiem zastosować do analizy poszczególnych pól leksykalnych (np. pola pokrewieństwa). Wyróżnienie zaś przeciwstawień diametralnych w polach wielowymiarowych pozwoliłoby może zastosować 276 s. , - 27'1 semantykę składnikową do pewnych zbiorów leksemów o układzie cyklicznym lub choćby tylko częściowo cyklicznym, takim jak zbiór f czerń, biel, czerwień, zieleń, żółć, fiolet. 9.3. Opozycje niedwuczłonowe Niedwuczłonowe opozycje nasuwają mniej uwag, niż przeciwstawienia. W każdym razie istnieją, bo choć niejedną opozycję pozornie niedwuczłonową można, jak się okazuje, rozłożyć na kilka dwuczłonowych, to trudno chyba zanalizować zadowalająco w ten sposób zbiór niedziela, poniedzialek, .. .sobota}, czy choćby {róża, peonia, tulipan, narcyz itd.. Jak widać, zdarza się, że taki wieloelementowy zbiór leksemów należy do ogólnego słownictwa języka, a niekoniecznie do jakiegoś fachowego czy naukowego podsystemu terminologicznego. Tyle tylko, że zbiory takie są typowe raczej dla klasyfikacji specjalistycznych (np. pierwiastków w chemii, czy gatunków w botanice), niż dla języka w ogóle. Ciekawe, że twórcy takich klasyfikacji, jeśli zużytkowują wyrazy potoczne, często nadają poszczególnym ich zbiorom strukturę bardziej schematyczną, niż w języku ogólnym. Relację sensu zachodzącą między leksemami w takich zbiorach wieloelementowych, jak f niedziela, poniedzialek, . ..sobota, można by nazwać niezgodnością (incompatibility) *. Pojęcie to trudno jest sprecyzować w takim stopniu, jak pojęcie przeciwstawienia. Tak np. definicja niezgodności jako sprzeczności nastręcza, jak wykazano, pewne problemy: wprawdzie sąd `X jest różą' implikuje sądy `X nie jest tulipanem/peonią/narcyzem itd.' ale sąd `X pojechał tam w sobotę' nie implikuje sądów `X nie pojechał tam w niedzielę, (...) piątek', podobnie jak sąd `Jan kopnął Marię' nie , implikuje sądów `Jan nie podrapał/nie spoliczkował Marii' (por. Lehrer (1973, 25). (...) Jeśli jednak X pojechał dokądś tylko raz (albo jesteśmy pytani tylko o jeden jego wyjazd); to wypowiedź [X pojechał tam w sobotę]` (z naciskiem na ostatni wyraz) zostanie w normalnych warunkach zrozumiana jako .implikująca sąd `X nie pojechał tam w niedzielę'. Podobnie jeśli wiemy, że Jan zaatakował Marię tylko w jeden sposób, wypowiedź [Jan kopnął Marię] (z naciskiem na czasownik) będzie zrozumiana jako implikująca sądy `Jan nie spoliczkowanie podrapał Marii'. Wyjazd X a w sobotę jest niezgodny z jego wyjazdem w niedzielę czy w inny 3zień nie w tym sensie, że X nie mógł pojechać i w sobotę, i w niedzielę, lecz w tym sensie, że nie mógł pojechać w i-sobotę-i-niedzielę. Inna trudność polega na tym, że nie zawsze łatwo jest odróżnić (przynajmniej intuicyjnie) 278 niezgodność znaczeń od ich niepowiązania. Tu jednak nie będziemy wnikać głębiej w tę sprawę: Ważne: jest tó, że niezgodność leksykalna, podobnie jak przeciwstawienie, polega na opozycji w ramach podobieństwa: róża i świnia są że sobą sprzeczne, ale chyba nie byłoby sensu nazywać je niezgodnymi, ponieważ jedno denotuje kwiat, a drugie zwierzę; trudno więc powiedzieć, że ich sens ogranicza się nawzajem. W zbiorach o wielu elementach niezgodnych stwierdzić można różnego rodzaju uporządkowanie, m. in. szeregowe * i cykliczne *. W każdym zbiorze uporządkowanym szeregowo (jeśli jest on oznaczony) istnieją dwa elementy, skrajne, pomiędzy którymi są rozmieszczone wszystkie inne leksemy. W zbiorze uporządkowanym cyklicznie każdy leksem zajmuje miejsce między dwoma innymi. Wśród zbiorów uporządkowanych szeregowo, czyli skal *, można wyróżnić skale ciągłe,(scales *) i nieciągłe.(ranks) * zależnie od tego, czy ich leksemy składowe są stopniowalne, czy nie (por. Lehrer 1973, 29). Na ogół w skalach ciągłych stosunki niezgodności nie są tak precyzyjne, jak w skalach nieciągłych. Weźmy np. pod uwagę skalę ciągłą {znakomity, dobry, niezły, kiepski, zły, straszny}. Jest ona przede wszystkim niezupełnie określona: czy nie należałoby dodać do niej leksemów wspaniały, potworny itp.? Po drugie elementy tej skali, choć ich powyższa kolejność jest chyba przekonująca, są rozumiane jako niezgodne tylko wtedy, gdy są sobie wyraźnie przeciwstawione w specyficznym kontekście, np. [Mało, że jest dobra - jest znakomita]. Wreszcie dla skali leksykalnej ciągłej typowe jest to, że w jej obrębie można wyróżnić parę antonimów stylistycznie bardziej neutralną i zapewne powszechniej używaną, niż pozostałe leksemy (tu: parę dobry i zły). Leksemy stylistycznie mniej neutralne, a bardziej emocjonalne, np. znakomity i straszny, są zapewne opisowo równoważne wyrażeniom jawnie stopniowanym takim, jak bardzo dobry i bardzo zły. Skala ciągła {gorący, ciepły, letni, chłodny, zimny} jest dość niezwykła przez to, ie obejmuje dwie pary antonimów: zewnętrzną (gorący i zimny) oraz wewnętrzną (ciepły i chłodny), Kiedy jednak te leksemy są jawnie stopniowane w stosunku do jakiejś normy cieplnej dotyczącej pokarmu lub powietrza, wtedy, jak mówi Lehrer (1973, 28), "są wobec siebie w podobnej opozycji, jak wyrazy niezgodne". Skrajne człony skali ciągłej (np. lodowaty i wrzący w zbiorze wrzący, gorący, ciepły, letni, chłodny, zimny, lodowaty można by nazwać przeciwstawnikam i ciągłymi *. Skale nieciągłe przejawiają uporżądkowanie szeregowe w ściślejszej postaci. Są jednak charakterystyczne głównie dla terminologicznego użycia języka: Do tej kategorii należy jeden z przykładów pola leksykalnego u Trie 279 ra: zbiory leksemów służące do klasyfikowania kandydatów według sprawności wykazanej w toku egzaminu. Jeśli egzaminatorzy umówią się, że każdy kandydat zostanie oceniony w obrębie skali f celujący, bardzo dobry, dobry, dostateczny, niedostateczny, to leksemy te będą rozumiane jako uporządkowany szeregowo zbiór jednostek niezgodnych i niestopniovalnych. Sens każdego leksemu będzie zależał od jego miejsca w tej nieciągłej skali. Drugi przykład stanowi zbiór leksemów oznaczających stopnie wojskowe: w obrębie zbioru { marszałek, generał armii,..:, starszy strzelec, strzelec} elementy skrajne: marszałek i strzelec są przeciwstawnikami nieciągłymi. Również liczebniki główne {jeden, dwa,... dwanaście, .:., sto, tysiąc, milion; miliard,... stanowią skałę nieciągłą, o tyle ciekawą, że,ma swoją wewnętrzną gramatykę, według której można tworzyć nieskończony zbiór wyrażeń leksykalnie złożonych. Nawiasem mówiąc; między wewnętrżnymi gramatykami liczebników w poszczególnych językach zachodzą interesujące różnice, które ostatnio żwróciły na siebie uwagg lingwistów (por. Hurford 1975). Jeżeli chodzi o zbiory cykliczne, czyli cykle *, to najbardziej typowe ich prżykłady występują wśród wyrazów oznaczających jednostki czasu lub okresy: {wiosna, lato, jesień, zima; { styczeń,... grudzień}; {niedziela,... sobota. każdy z tych zbiorów jest uporządkowany na zasadzie następstwa;` : stąd analitycznść * sądów: `Wiosna bezpośrednio poprzedza lato', `Sobota `': następuje bezpośrednio po piątku', `Październik jest między wrześniem ` a listopadem' (por. Leech 1969, 116). W przeciwieństwie do skal cykle nie mają elementów skrajnych: każdy element zbioru jest umiejscowiony między w dwoma innymi.' Istnienie w wielu takich zbiorach umownego elementu początkowego i końcowego (czyli to; że styczeń jest pierwszym-miesiącem ;'i, roku, sobota ostatnim dniem tygodnia itd.) nie zmniejsza cykliczności zbioru: `Jan przyjechał w sobotę, a Piotr nazajutrz' implikuje sąd `Piotr ' przyjechał w niedzielę', podobnie jak sąd `Jan przyjechał w poniedziałek, ; a Piotr poprzedniego dnia' (...). Na zakończenie tych szkicowych rozważań o szeregowych i cyklicznych zbiorach leksemów można stwierdzić, że niekiedy w obrębie jednego pola leksykalnego obowiązują obie zasady. W zbiorze podstawowych nazw barw [ czarny, szary, biały] stanowią skalę ciągłą, podczas gdy {czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, fioletowy} tworzą cykl. Wspomnieliśmy już, że zarówno leksemy czarny i biały (na krańcach skali) jak czerwony i zielony oraz żółty i fioletowy (w obrębie cyklu) można zapewne traktować jako przeciwstawniki diametralne. 280 - 9.4. Hiponimia Równie ważna, jak przeciwstawność i opozycja, jest paradygmatyczna relacja -sensu zachodząca między leksemem bardziej szczegółowym, czyli węższym, a ogólniejszym, czyli szerszym - np. w takich parach, jak krowa i zwierz, róża i kwiat, uczciwość i zaleta. kupować i nabywać, karminowy i czerwony. Na oznaczenie tej relacji (i jej konwersu) brak powszechnie przyjętego terminu. Ostatnio jednak wchodzi w użycie termin hiponimia * (utworzony przez analogię do terminów antonimża i synonimia). Jest on chyba stosowniejszy niż terminy inkluzja * i subordynacja *, których lingwiści i logicy używają również w innych znaczeniach. Powiemy więc, że leksem krowa jest hiponiem * leksemu zwierzę, róża - hiponimem leksemu kwiat itd. Powieriy też, że róża, tulipan, żonki! itd., z których każde jest hiponimem leksemu kwiat, są współhiponimami * tego samego leksemu.. Narzucającym się greckim określeniem relacji konwersywnej wobec hiponimii jest hiperonimia * (por. Mulder i Hervey, 1972). Logicy często traktują hiponimię jako szczególny przypadek inkluzji * . (zawierania się) zbiorów (por. 6.4). Jest to ujęcie w pewnym. stopniu zadowalające. Tak np. jeśli X jest zbioru kwiatów, a Y jest zbiorem tulipanów, to rzeczywiście X zawiera Y (X Y& Y $> X). Definiowanie jednak hiponimii w terminach rachunku zbiorów nastręcza pewne problemy. Przede wszystkim nie wiadomo, czy hiponim zawiera się w swoim hiperonimie, czy odwrotnie. Jeśli wziąć pod uwagę zakres * leksemów, to leksem hipertinimiczny jest szerszy; jeśli jednak wziąć pod uwagę treść *, to szerszy jest hiponim: tulipany mają wszystkie cechy definicyjne kwiatów, a poza tym cechy dodatkowe, które je różnią od róż, narcyzów itd. Ten stan rzeczy sam w sobie nie jest zbyt kłopotliwy: w logice bowiem przyjmuje się aksjomatycznie, że w wypadkach inkluzji między zakresem a treścią zachodzi taki właśnie stosunek. Poważniejsze natomiast jest to; że rachunek zbiorów nadaje się do formalizacji semantyki tylko przy pewnych dość kontrowersyjnych , założeniach, dotyczących wzajemnej definiowalności denotacji i sensu - m. in. przy założeniu, że denotatem leksemu kwiat jest pewien zbiór przedmiotów, a sensem leksemu są cechy definicyjne tego zbioru. Tak ujmuje sprawę np. Camap .(1956). My jednak używamy terminu denotacja jako nazwy relacji łączącej leksemy bądź to ze zbiorami indywiduów, bądź też z cechami, czynnościami, procesami i relacjami (por. 7.4). Zarazem zaś odrzucamy twierdzenie, że jeśli leksem ma sens, to musi także mieć denotację. 281 Hiponimię można też zdefiniować jako implikację jednostronną. Tak np. leksem karminowy jest hiponimem leksemu czerwony, leksem kupić - hiponimem leksemu dostać na mocy implikacji `Nosiła karminową sukienkę' --ł `Nosiła czerwoną sukienkę', `Kupiłem to od przyjaciela' -ł `Dostałem to od przyjaciela' (...). Definicja hiponimii jako implikacji jednostronnej pozwała nam zdefiniować synonimię * jako hiponimię obustronną, czyli symetryczną: jeśli x jest hiponimem y, a y hiponimem x, to x i y są synonimami. Tym samym hiponimia jest niesymetryczna, a hiponimia właściwa *, w odróżnieniu od synonimii, jest asymetryczna (w sprawie różnicy między relacjami nieśymetrycznymi i asymetrycznymi zob. 6.3). To wyróżnienie hiponimii asymetrycznej jako szczególnego przypadku hiponimii niesymetrycznej jest analogiczne do wyróżnienia inkluzji właściwej w obrębie inkluzji w ogóle, powszechnie przyjętego w rachunku zbiorów. W niniejszym punkcie zajmiemy się hiponimią właściwą i w tym właśnie sensie będziemy używać terminu hiponimia bez bliższych określeń. Hiponimia jest relacją przechodnią. Jeśli x jest hiponimem y, a y jest ' hiponimem z, to x jest hiponimem z (por. 6.3). Tak np. leksem krowa , jest hiponimem leksemu ssak, ssak - hiponimem leksemu zwierzę, wobec czego leksem krowa jest hiponimem leksemu zwierzę. Jeśli hiponimia zachodzi między rzeczownikami, to na ogół rzeczowniki . te można wstawić zamiast x i y do formuły x jest rodzajem y, przy czym otrzymuje się metajęzykowe lub samozwrotńe zdanie analityczne (por. .6.5). Przy niektórych wartościach x i y można użyć zamiast rzeczownika rodzaj jego hiponimów, np. odcień (karmin jest odcieniem czerwieni),marka (Aston Markin jest marką samochodu) itd. Jeśli x ma więcej niż jeden hiponim, to sensowne są wyrażenia typu krowy i inne zwierzęta, tulipany i inne kwiaty w przeciwieństwie do takich anormalnych semantycznie wyrażeń, jak krowy i inne kwiaty, tulipany i inne zwierzęta. Częste występowanie : wyrażeń pierwszego typu odgrywa ważną rolę przy uświadamianiu sobie hiponimii w toku opanowywania języka. Co więcej, tym sposobem można ' się dowiedzieć, że jeden leksem jest hiponimem drugiego, albo że dwa leksemy są współhipońimami, nawet jeśli się poza tym nie wie nic o ich znaczeniu. Stąd może pochodzić w dużej części nasza znajomość znaczeń słów ojczystego języka. Można np. wiedzieć, że milorząb jest hiponimem drzewa, a tukan - hiponimem ptaka, a nie umieć określić, czym się różnią miłorzęby od innych drzew czy tukany od innych ptaków. Trzeba też zauważyć, że na pytanie typu [Jakie to było zwierzę?] (za dane np. przez któreś z rodziców dziecku po zwiedzeniu ogrodu zoologicznego) można stosownie odpowiedzieć bądź to (Słoń], bądź to [Duże]. Świadczy to chyba o tym, że przynajmniej w wielu wypadkach w hiponim wbudowane * jest znaczenie pewnej przydawki, które łączy się w nim ze znaczeniem hiperonimu (por. 8.5). Nie wynika stąd jednak, żeby hiponim był zawsze synonimem wyrażenia złożonego z hiponimu i jednej lub kilku przydawek. Niekiedy jednak tak bwa: tyran jest hiponimem władcy, a despotyczny władca albo okrutny władca są w wielu kontekstach synonimami tyrana. Może się łatwo zdarzyć, że ktoś nauczy się sensu leksemu tyran właśnie na mocy jego synonimiczności z którymś z tych wyrażeń, znając już uprzednio sens leksemów okrutny, despotyczny i władca. Ale z drugiej strony na pewno nikt nie uczy się sensu leksemu motyl na podstawie jego synonimiczności z wyrażeniem owad łuskoskrzydły. O wiele bardziej prawdopodobny jest tu odwrotny kierunek procesu: rozumienie przymiotnika łuskoskrzydły na podstawie uprzedniej wiedzy o tym, jakimi owadami są motyle (...). Czasowniki, przymiotniki i inne części mowy można wstawiać do formuły x jest rodzajem y dopiero po ich uprzedniej nominalizacji (por. 10.3) . (np. Kupowanie jest rodzajem nabywania). Tutaj jednak do porządkowania słownictwa na zasadzie hipónimii służą także inne wyrazy i wyrażenia. Odpowiednikiem pytań [Co to było za zwierzę?] albo [Co to było: krowa, czy inne zwierzę?] jest pytanie [Jak on to dostał: kupił, czy ukradł?] albo [Czy on to kupił, czy jakoś inaczej dostał?]. Podobnie jest z przymiotnikami, np. z hiperonimem niedobry i z hiponimem nieżyczliwy: [Mówisz, że jest niedobry: czy masz na myśli to, że jest nieżyczliwy, czy co innego?]. Podobnie, jak mówimy [Krowa to pewien rodzaj zwierzęcia], możemy powiedzieć [Kupować to dostawać w pewien sposób] oraz [Być nieżyczliwym to być w pewien sposób niedobrym]. Na ogół stosunkowi przydawki do rzeczownika odpowiada stosunek okolicznika do czasownika lub przysłówka. Podobnie, jak na pytanie Jaki.. ? odpowiada się rzeczownikiem hiponimicznym lub zaopatrzonym w przydawkę, tak na pytanie Jak ? lub w W jaki sposób ? odpowiada się czasownikiem albo przymiotnikiem hiponimicznym lub zaopatrzonym w okolicznik. Istnieje jednak wiele różnych rodzajów okolicznika: pytania jak? i w jaki sposób? nie zawsze są tu na miejscu (...) Współhiponimy pozostają wobec siebie nawzajem w opozycji pod względem sensu (możliwość współhiponimów nieopozycyjnych, synonimicznych, chwilowo pomijamy). Istotę tej opozycji można zdefiniować jako 282 .. - 283 różnicę między wbudowanymi określnikami wspólnego hiperonimu. Tak np. kupić i ukraść, jako hiponimy leksemu dostać, są wobec siebie w opozycji w tąkich zdaniach, jak x kupił książkę od y i x ukradł książkę y-owi. Ustaliwszy, że dane dwa leksemy są współhiponimami i że są wobec siebie w opozycji, możemy następnie określić istotę tej opozycji (....) W niektórych wypadkach, choć nie we wszystkich, ta różnica sensu odpowiada opozycji między dwoma określnikami wspólnego hiperonimu. Tak np. opozycję między kupić a ukraść jako hiponimami leksemu dostać można utożsamić z opozycją między wyrażeniami przez kupno i przez kradzież jako okolicznikami czasownika dostać. Z kolei jednak sens rzeczowników kupno i kradzież trzeba chyba zanalizować za pomocą czasowników kupić albo sprzedać oraz ukraść; inne zaś opozycyjne okoliczniki czasownika dostać, które mogłyby posłużyć do metajęzykowej parafrazy czasowników kupić i ukraść, a nie doprowadziłyby do błędnego koła, chyba nie istnieją: Jest to sytuacja typowa. Z kolei wyrażenia przez kupno i przez kradzież są chyba hiperonimami całych zbiorów bardziej szczegółowych okoliczników czasownika dostać. 9.5. Struktura hierarchiczna w słownictwie Relacja hiponimii narzuca słownictwu i poszczególnym polom w jego obrębie strukturę hierarchiczńą. Można ją przedstawić graficznie jako drzewo, co ilustruje w sposób schematyczny rys. 7. k i 9. Model słownictwa uporządkowanego hieratchicznie W tym wykresie litery a, b; c,...,k, l symbolizują poszczególne leksemy (..:). Z każdego węzła wychodzą dwie gałęzie; tak jest oczywiście tylko w wypadku współhiponimów połączonych opozycją (por. 8.3). Linie przerywane oznaczają dalsze gałęzie drzewa. Jak widzieliśmy, hiponimia jest relacją przechodnią; toteż każdy leksem jest hiponimem tego leksemu, który dominuje * nad nim w obrębie drzewa (czyli znajduje się wyżej od niego i jest z nim połączony ścieżką składającą się z samych gałęzi opadających). Jeżeli więc hiponimię oznaczymy symbolem H, to na rys. 7 H( f, b), H (l,a), H (l,c), H(g,a) itd. Jeśli z kolei wprowadzimy pojęcie dominacji bezpośredniej *, czyli połączenia za pomocą jednej tylko gałęzi opadającej, to będziemy mogli powiedzieć, że a dominuje bezpośrednio * nad c i nad d, ale nie nad g, h, l itd.; że c dominuje bezpośrednio nad g i h; że b dominuje bezpośrednio nad e i f - i tak dalej. Zaletą budowania takich wykresów ( jako prostych matematycznych modeli określonej dziedziny empirycznej) y jest to, że zmuszają nas one do rozpatrywania spraw, które inaczej mogłyby ujść naszej uwadze. Jedną z takich spraw wystarczy wymienić bez szerszego omówienia. ` Kiedy patrzymy na rys. 7, nasuwa się nam w sposób naturalny pytanie, czy relacja sensu zachodząca między g i h jest taka sama, jak relacje między i a j. Mówiąc ogólniej : jeżeli y i z są bezpośrednimi hiponimami x, jeżeli q i r są bezpośrednimi hiponimami p oraz jeżeli x i p są bezpośrednimi hiponima.mi n, to czy zawsze lub niekiedy R; (y, z) = R (q, r) ? Odpowiedź brzmi: czasami tak, a czasami nie. Tak np. w języku potocznym (w którym nie używa się takich wyrazów, jak ssak, kręgowiec itg:) koń (x) i kot (p) są bezpośrednimi hiponimami leksemu zwierzę (n); ogier (y) i klacz (z) są bezpośrednimi hiponimami leksemu koń (x), a kocur (q) i kotka (r) są bezpośrednimi hiponimami leksemu kot (p). Relacja sensu zachodząca między leksemami ogier i klacz jest, chyba taka sama, jak między leksemami kocur i kotka. Z drugiej strony ptak i ryba (podobnie jak zwierz, a może również człowiek) są bezpośredninii hiponimami leksemu istota; mimo to jednak opozycja w obrębie zbiorów orzeł, drozd, szpak, czajka, sroka, rybitwa} z jednej strony, a kot, koń, owca, krowa, wilk, słoń itd.} z drugiej są ze sobą nieporównywalne i niewspółmierne. Można co najwyżej wykryć w obrębie każdego z tych zbiorów różne przeciwstawniki ciągłe, oparte na takich kryteriach, jak wielkość, życzliwość lub użyteczność dla człowieka itd. beznadziejne jednak byłyby próby wyczerpującej analizy sensu elementów każdego zbioru na opozycje istotne dla obu zbiorów. Teoretyczną ważność tego stanu rzeczy uświadomimy sobie jasno, kiedy przejdziemy do 284 285 :ń zagadnień analizy składnikowej. Tymczasem proponujemy czytelnikowi rozważenie różnych zbiorów współhiponimów w różnych językach z takiego punktu widzenia, jaki przyjęliśmy w niniejszym akapicie. Na rys. 7 u korzenia drzewa umieściliśmy symbol u; a nie literę, która by przedstawiała jakiś istniejący leksem. Ma to oznaczać, że słownictwo, a nawet jego poszczególna część, może być uporządkowane hierarchicznie począwszy od jakiegoś punktu, który sam nie musi odpowiadać istniejącemu leksemowi. Ponieważ np. rys. 7 przedstawia hierarchiczną strukturę słownictwa jako całości, więc brak konkretnego leksemu w punkcie wyjścia . jest chyba oczywisty. W hierarchicznym uporządkowaniu fragmentu całego słownictwa znajdującego się pod dominacją jednego leksemu przeszkadza choćby to, że w wielu językach leksemy są poklasyfikowane na części mowy. Leksem bowiem należący do jednej części mowy nie może być, hiponimem leksemu należącego do innej części mowy. Gdyby rys. 7 przedstawiał strukturę całego słownictwa, to hiperonimy a i b nie byłyby hiponimami żadnego innego leksemu, -a gałęzie opadające ku nim od korzenia drzewa trzeba by usunąć. o Może jednak słownictwo języka jest uporządkowane hierarchicznie pod dominacją kilku różnych punktów wyjścia, odpowiadających poszczególnym częściom mowy lub jakimś głównym podzbiorom w ich obrębie? Na pierwszy rzut oka jest to pomysł pociągający. Przypomina Arystotelesowską doktrynę o kategoriach predykacji i jej późniejsze kontynuacje. Weźmy najpierw pod uwagę rzeczowniki (...). W językach takich, jak np., angielki, nie ma leksemu hiperonimicznego wobec wszystkich rzeczowników. Zawodzi pod tym względem nawet dość specjalistyczny wyraz entity `byt', ponieważ dominuje on tylko nad rżeczownikami policzalnymi; jego zaś najbliższe odpowiedniki w angielszczyźnie potocznej, a mianowicie thing `rzecz' i object `przedmiot', `obiekt', mają znaczenie jeszcze bardziej ograniczone. Brak też hiperonimu dla wszystkich rzeczowników abstrakcyjnych, wszystkich konkretnych, wszystkich zbiorowych i w ogóle dla ' Etnologowie poświęcają dużo uwagi pojęciu hierarchicznej struktury słownictwa` zwłaszcza w związku z tzw. taksonomiami (klasy8kacjami) ludowymi ; (por. Berlin, Breedlove i Raven 1966 i 1974; Conklin 1962 i 1972; Frake 1962; Sturtevant 1964)' Przyjmuje się na ogól zgodnie, że taksonomie ludowe, w odróżnieniu od nowożytnych klasyfikacji naukowych, nie wyczerpują dziedziny, której dotyczą; ponadto nie we wszystkich zakresach wykazują ten sam stopień szczegółowości. wszystkich głównych podzbiorów rzeczowników wyróżnianych zwyczajowo° (por. 11.3). Istnieje natomiast zbiór leksemów bardzo ogólnych - person lub human being `człowiek'; animal `zwierzę', fish `ryba ; bird `ptak', insect `owad', thing `rzecz', place `miejsce', stuff' `substancja', material `materiał', quality `cecha', property `właściwość', state `stan' itd. - które są hiperonimami podzbiorów rzeczownikowych niejako drugiego rzędu 10 (...). Warto też podkreślić, że w potocznej angielszczyźnie leksem animal `zwierzę' nie jest hiperonimem ani leksemu persón `człowiek' ani fish `ryba', ani bird `ptak', lecz jest z nimi w opozycji. Natomiast leksem creature `stworzenie', `istota' jest wprawdzie hiperonimem wszystkich pięciu poprzednich, ale za to jest pod różnymi względami ograniczony stylistycznie. Struktura słownictwa angielskiego nie jest więc taka, żeby wszystkie rzeczowniki żywotne były uporządkowane hierarchicznie jako jednolity zbiór. Tym bardziej nie są w ten sposób uporządkowane inne części mowy. Niektóre bardzo ogólne czasowniki, takie jak act `działać', move `poruszać (się)', become `stawać się' make `robić' get `dostawać, nabywać', i be `być', mają liczne hiponimy. Tak np. get ma jako hiponimy buy `kupować' i steal `kraść', a także borrow `pożyczać (sobie)', win `wygrywać', earn `zarabiać', catch `chwytać', find `znajdować' itd. Żaden jednak spośród najbardziej ogólnych czasowników angielskich nie jest hiperonimem wszystkich w ogóle czasowników przechodnich łub nieprzechodnich,, wszystkich stanowych lub czynnościowych, wszystkich przemieszezeniowyćh ani w ogóle żadnego z wyróżnianych tradycyjnie zbiorów czasowników. Podobnie wśród najpospolitszych przymiotników angielskich nie ma leksemów, których hiponimami byłyby poszczególne podzbiory przymiotników, np. wszystkie przymiotniki denotujące barwę (...), kształt, stan skupienia, smak, dźwięk, wiek, rozmiar, stan umysłu itd. Nie istnieje przymiotnik jednoleksemowy, którego hiponimami byłyby round `okrągły', square `kwadratowy', long `podłużny' itp. Można natomiast stwierdzie quasi-paradygmatyczną relację między tymi bardziej szczegółowymi przymiotnikami a ogólniejszy m rzeczownikiem abstrakcyjnym shape `kształt'. Przymiotniki typu sweet` słodki., sour `kwaśny' i bitter `gorzki' pozostają w podobnej quasi-paradygtnatycznej relacji z hiperonimicznym czasownikiem taste `smakować,? (...) oraz wtórnie z odpowiadającym mu rzeczownikiem taste `smak'. Co więcej, rzeczowniki 'o W wielu językach niektóre rzeczowniki najbardziej ogólne, odpowiadające naszym rzeczownikom eczłowiek, zwierzę, rzecz itp., funkcjonują jako klasyfikatory (por. 11.4),. 286 , . 287 shape `kształt', size `rozmiar' i colour `barwa' są w relacji quasi-paradygmatycznej z czasownikiem look (like) `wyglądać' (...), a w relacji, paradygmatycznej z odpowiadającym mu rzeczownikiem appearance `wygląd' (...): Z powyższych przykładów widać chyba dość jasno, w jakim sensie używamy tu przymiotnika guasi paradygmatyczny *. Sens ten łatwo jest sprecyzować na gruncie każdej wystarczająco rozległej gramatyki transformacyjnej *. Relację zachodzącą np. między leksemami okrągły i ksztadt, albo słodki i smak nazwiemy quasi-hiponimią *. Jeśli założymy, że słownictwo poszczególnych języków jest uporządkowane hierarchicznie ni, tylko , na zasadzie hiponimii, lecz również quasi-hiponimii, to hipoteza głosząca, że hierarchia pod dominacją niewielu leksemów jest właściwy wszystkim językom, raczej zyska na prawdopodobieństwie. Na podstawie jednak zebranego dotychczas materiału jest to hipoteza trudna do oceny.; Autorzy tradycyjnych słowników, w których leksemy (w postaci hasłowej) są wymienione w porządku alfabetycznym, a ich zasadniczy sens jest zilustrowany cytatami (zazwyczaj ze źródeł pisanych), często dołączają; do niektórych haseł - choć nie do wszystkich - wykazy tzw. synonimów= i antonimów. Lepsze i większe słowniki alfabetyczne podają takie czy inne wskazówki dotyczące kontekstów, w których można zastępować sobą leksemy mniej lub bardziej równoważne, jak również ich nacechowania stylistycznego i emocjonalnego. Żaden jednak słownik nie rozróżnia konsekwentnie przeciwstawień występujących w języku (por. 8.3). Relacje hiponimi' i antonimii rzadko są stwierdzane wyraźnie. Nie zawsze też można o nich; wnioskować z podanych definicji. - Istnieje natomiast inny typ słownika, zwany zazwyczaj pojęciowym, a nie alfabetycznym (por. Ullmann,1957, 313 nn; 1962, 254nn). Najbardziej znanym i najwcześniejszym w epoce nowożytnej słownikiem tego typu. jest Roget's Thesaurus of English Words and Phrases (1852). Jak to sformułował' sam Roget we wstępie do pierwszego wydania, zasadą takiego tezaurus jest klasyfikowanie "wyrazów i wyrażeń języka nie według- brzmienia ani pisowni, lecz wyłącznie według znaczenia". Choć dzieło Rogeta miało' pierwotnie na celu "ułatwianie wyrażania myśli i pomoc w twórczości literackiej", to jednak pozostawało pod silnym wpływem XVII-wieczńej spekulacji filozoficznej (wywodzącej się z koncepcji Franciszka Bacona, Kartezjusza i Leibniza),na temat możliwości skonstruowania języka doskonałego dla usystematyzowania i rozwoju wiedzy naukowej, a zwłaszcza pod, wpływem sławnego Eseju na ten temat (1668) pióra Johna Wilkinsa (por: Robins 1967, 112 nn.; Salmon 1966). Tezaurusy analogiczne do Rogetowskiego, ale ulepszone dzięki postępom semantyki opisowej, istnieją także dla języka niemieckiego (Domseiff, 1933) i hiszpańskiego (Casares 1942). Zarysem tezaurusa francuskiego, otwarcie wzorowanym na Rogecie, jest załącznik do stylistyki Bally'ego (1909). Wspomnieć również należy w tym związku o Dictionary of Selected Synonyms in the Principal lndo-European Languages Bucka (1949). Jakkolwiek jednak cenne są te dzieła, żadne z nich nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy słownictwo poszczególnych języków jest uporządkowane na zasadach ściśle hierarchicznych. Najambitniejszym dotychczas planem. stworzenia tezaurusa w ramach rzekomo uniwersalnych kategorii semantycznych jest tzw. system pojęciowy (Begriffssystem) Halliga i Wartburga (1952). Mimo jego pretensji do empirycznycl podstaw, do uniwersalnej stosowalności oraz do tego, by odzwierciedlać "obraz świata (Weltbild) przeciętnego inteligentnego człowieka, wynikający z przednaukowych pojęć ogólnych, uwarunkowanych językowo (durch die sprachlich bedingten vorwissenschaftlichen Allgemeinbegńffe bestimmt)", można mu zarzucić, że jest systemem równie apriorycznym, jak Rogetowski, że i w swojej części opartej na semantyce opisowej najwyraźniej faworyzuje naiwny realizm użytkowników tak zwanego przez Whorfa (1956) "przeciętnego języka ogólnosuropejskiego" {Standard Average European). Można także krytykować ten słownik pod innymi względami (por. Ullmann 1957, 314n; Geckeler 1971, 99 n.). Trudny do uasadnienia, przynajmniej dla języka angielskiego, jest najogólniejszy podział słownictwa na leksemy dotyczące wszechświata, człowieka oraz człowieka we wszechświecie. Podobnie trudno jest znaleźć hiponimiczne lub puasi-hiponimiczne uzasadnienie dla sześciu głównych klas leksemów Rogeta: I. stosunki abstrakcyjne, II. przestrzeń, III. materia, IV. intelekt, V. wola, VI. władze uczuciowe i moralne. O strukturze słownictwa większości języków świata wiadomo dotychczas dość niewiele (...). Semantyk teoretyk powinien zatem być ostrożny w wysuwaniu ogólnych hipotez. Nie da się jednak zaprzeczyć, że we wszystkich dziedzinach słownictwa badanych języków występuje pewien stopień uporządkowania hierarchicznego. Trudno nawet sobie wyobrazić język sprawnie funkcjonujący w obrębie jakiejkolwiek kultury, w którym układ słownictwa nie byłby oparty na uzupełniających się zasadach, hiponimii i opozycji. Świadczą o tym wyraźnie opisy poszczególnych dziedzin słownictwa w różnych językach. , ' 289 19 - Semantyka 1 9.6. Luki leksykalne Zinterpretujmy z kolei rys. 7 jako obraz hierarchicznego uporządkowania nie całego słownictwa, lecz tylko jednego pola leksykalnego w jego obrębie (por. 8.2). Nasunie się nam wtedy pytanie, czy w języku mogą występować luki leksykalne *. Nie mamy tu na myśli braku leksemu denotującego obiekt przypadkowo nie istniejący w danej kulturze, ani tym bardziej braku leksemów o sensie wewnętrznie sprzecznym (`żonaty kawaler' czy `kwadratowe koło'). Przez lukę leksykalną natomiast rozumiemy to, co strukturaliści często nazywają przenośnie pustą kratką w systemie; nieistnienie leksemu w określonym punkcie pola leksykalnego. Przypomnijmy, że zdaniem Triera jest to rzecz teoretycznie niewyobrażalna. Założenia jednak, które skłaniają Triera do tego. twierdzenia, są wątpliwe (por. 8.2). Takie luki leksykalne, jakimi się tu zajmujemy, należą do tak zwanych przez A. Lehrer (1973, 97) luk macierzowych *. Mówiąc jej słowami, "luka macierzowa ujawnia się wtedy, kiedy pokrewne jednostki leksykalne zostaną zanalizowane i naniesione na tabelę, czyli macierz". Z punktu widzenia struktury hierarchicznej sprawa ta dzieli się na dwa zagadnienia: I. Czy może istnieć współhiponimia przy nieistnieniu hiperonimu? i II. czy w określonym punkcie struktury hierarchicznej może nie istnieć oczekiwany hiponim istniejącego hiperonimu ? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest z góry przesądzona naszą definicją hiponimii, a więc i współhiponimii. Pytanie to jednak można przeformułować w następujący sposób: czy kiedykolwiek między dwoma (lub więcej niż dwoma) leksemami zachodzi opozycja, a jednocześnie nie istnieje hiperonim, którego byłyby one bezpośrednimi hiponimami? Otóż widzieliśmy już szereg przykładów świadczących o tym,że takie wypadki się zdarzają. Gdyby np. rys. 7 przedstawiał pole angielskich przymiotników oznaczających barwy, to u korzenia drzewa nie znajdowałby się żaden leksem. Z drugiej strony gdybyśmy objęli tym polem leksemy należące do różnych części mowy (zakładając odpowiednie uzupełnianie się struktury gramatycznej i leksykalnej języka, to moglibyśmy powiedzieć, że bezpośrednim hiperonimem przymiotników f czerwony, zielony... jest rzeczownik barwa. Przy takiej interpretacji struktury hierarchicznej liczba luk leksykalnych wśród hiperonimów zmniejszyłaby się znacznie. Nie znikłyby one jednak całkowicie. Nie ma w angielskim bezpośredniego hiperonimu dla leksemów teacher `nauczyciel' i pupil `uczeń', buy `kupować' i seld `sprzedawać' oraz dla wielu innych par przeciwstawników. Nieistnienie pewnych hiperonimów oraz stosunkowa rzadkość lub ograniczona stosowalność innych (np. leksemu współmałżonek jako hiperonimu leksemów mąż i żona, leksemu rodzic jako hiperonimu leksemów ojciec i matka itd.) wiąże się z ważnym pojęciem kodowalności (por. Brown 1958, 235 i n.). Na drugie pytanie jest dość trudno dać ogólną odpowiedź. Weźmy przykład Chomskiego (1965, 231; por. Lehrer 1973, 97): w języku angielskim istnieje wyraz- corpse `zwłoki (człowieka)' i wyraz carcass `tusza (ciało zarżniętego bydlęcia)', ale nie ma wyrazu stosowalnego do martwych roślin. Przykład ten jednak nie jest tak prosty; jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Z chwilą, kiedy w definicjach użyjemy wyrazu ciało, rzekomy paralelizm między leksemami corpse, carcass i potencjalnym, ale nie zaktualizowanym leksemem stosowalnym do martwych roślin, przestanie istnieć. Co więcej, można by twierdzić, że coipse i carcass nie pozostaje sobą w takiej opozycji, jaka wynikałaby z ich definicji. Gdyby w krajach anglojęzycznych zalegalizowane było ludożerstwo i gdyby ludzi zarzynano na pokarm wraz z baranami, wołami i świniami, prawdopodobnie do martwych ciał ludzkich dostarczanych do jatek stosowano by wyraz carcass. Z drugiej strony jeżeli Marysi umrze jej małe jagniątko, a ona, kochając je bardzo, postanowi je pochować w ogrodzie i może nawet odprawić nad nim nabożeństwo żałobne, to na pewno nie powie, że zakopuje jego carcass, lecz że chowa jego corpse `zwłoki' lub body `ciało'. Przykład nie jest niepoważny ani humorystyczny. Nie można go też wyjaśnić różnicą między poznawczym a emotywnym znaczeniem leksemów. Przeciwnie: wątpliwość dotyczy rodzaju relacji między znaczeniem poznawczym (czyli sensem) wyrazów corpse i carcass. Rzecz polega na tym, że nasze postępowanie ze zmarłymi ludźmi i martwymi zwierzętami jest z gruntu różne: z jednej strony jest ujęte w formę pogrzebów i sekcji, z drugiej w formę uboju, sprzedaży i gotowania. Różnica między corpse a carcass jest zleksykalizowana . właśnie jako odpowiednik takich instytucji kulturowych. Brak wyrazu o znaczeniu `martwa roślina' tłumaczy się prawdopodobnie tym, że w społeczeństwach, w których rozwinął się język angielski, martwe rośliny jako klasa przedmiotów nie odgrywają roli kulturowo uregulowanej. Rozważania A. Lehrer (1973) nad słownictwem przyrządzania potraw w różnych językach wskazują zarówno na tę ważność momentów kulturowych, jak i na trudność rozstrzygnięcia, co jest, a co nie jest definiowalną strukturalnie luką leksykalną pod dominacją wspólnego hiperonimu. Weźmy z kolei inny przykład. Jak widzieliśmy wyżej (por. 9.2), w języku 290 ls* 291 rosyjskim istnieją oddzielne wyrazy o znaczeniu `brat żony', `brat męża', `siostra żony', `siostra męża', `żona brata' i `mąż siostry'. Nie ma natomiast (i nic w tym dziwnego) wyrazów o znaczeniu `mąż brata' ani `żona siostry'. W tym miejscach w systemie występują niewątpliwie puste kratki. Odpowiednich luk leksykalnych nie ma jednak w angielskim, ponieważ, jak widzieliśmy, słownictwo szwagrostwa w tym języku jest oparte na innych przeciwstawieniach. Mógłby ktoś twierdzić, że wyrazy o znaczeniu `mąż brata' ani `żona, siostry' nie mogą w ogóle istnieć w żadnym języku. Z pewnością jednak tak nie jest. Przypuśćmy, iż rzeczą częstszą i społecznie lepiej widzianą, niż obecnie, stałby się stały związek dwu osób tej samej płci, obejmujący nie tylko współżycie fizyczne, ale także wyraźnie widoczną różnicę ról, analogiczną do tej, jaka występuje w tradycyjnym małżeństwie. Taki związek mógłby być uświęcany obrzędem zaślubin i wymianą ślubowań. Dana para mogłaby nazywać sama siebie małżeństwem i być tak nazywana przez innych, przy czym jedna osoba byłaby mężem, a druga żoną. Jaki miałoby to wpływ na strukturę słownictwa? W takich okolicznościach iloczyny sensu leksemów siostra i żona oraz brat i mąż, tworzące wyrażenia żona siostry i mąż brata, byłyby łatwe do zinterpretowania. Tym samym luki w rosyjskim słownictwie szwagrostwa odpowiadają leksemom możliwym, choć nie istniejącym. Gdyby te luki zostały wypełnione nowymi wyrazami, struktura słownictwa pozostałaby w tej strefie nie zmieniona. Sens nie istniejących obecnie wyrazów sam jak gdyby istnieje, gotowy do. leksykalizacji.: Przypuśćmy jednak, że luk tych nie wypełniłyby nowe wyrazy, lecz że rozciągnięto by na nie sens już istniejących nazw szwagrostwa, np. wyrazów ziat' i niewiestka, tak iż w rezultacie-pierwszy znaczyłby `mąż którejkolwiek osoby spośród rodzeństwa (lub dzieci)', a drugi `żona którejkolwiek osoby spośród rodzeństwa (lub dzieci)'. Byłaby to już zmiana strukturalna. Dzisiejsza sieć relacji w tym polu leksykalnym uległaby wtedy przesunięciu. W języku angielskim natomiast nie ma tu luk wymagających wypełnienia. Mąż brata nazywałby się tu brother-in-law `szwagier', ponieważ byłby mężczyzną (stąd brother) poślubionym komuś z rodzeństwa (stąd in-law). Co więcej, gdyby za decydującą uchodziła nie płeć, lecz rola społeczna, mężczyzna poślubiony 4 bratu mógłby się nazywać bądź to brother-in-law, bądź też sister-in-law zależnie od tego, czy w małżeństwie byłby mężem, czy żoną. Przykład omówiony w poprzednim akapicie może się wydać dziwaczny, Instytucje jednak i praktyki społeczne ulegają zmianom i zdarza się, że 292 język przystosowuje się w opisany wyżej sposób do zmienionych okoliczności. Rozważania etnologiczne nad systemami pokrewieństw powinny nas przestrzec przed zakładaniem z góry, że choćby tak uniwersalna cecha, jak płeć biologiczna, musi w tej strefie słownictwa koniecznie być odzwierciedlana i dominować. Nasz hipotetyczny przykład przytoczyliśmy głównie po to, żeby zilustrować pojęcie luki leksykalnej rozumiane w duchu semantyki strukturalnej, a zarazem wskazać na trudności powstające, kiedy zaczynamy zastanawiać się poważnie nad różnicą między leksemami możliwymi a niemożliwymi. Prawdopodobnie większość użytkowników języka angielskiego uważa wyrażenia kobieta-mąż i mężczyzna-żona za semantycznie niedopuszczalne (tak, jak kwadratowe kodo). Jak jednak widzieliśmy, wystarczy trochę wyobraźni, żeby wymyślić świat, w którym takie wyrażenia nie uchodziłyby za wewnętrznie sprzeczne. Nawet w takim świecie, jaki znamy, zdania Ona jest ojcem pięciorga dzieci i Ona wciąż jeszcze kocha swoją żonę nie są już bynajmniej semantycznie anormalne. Tak np. dziennikarz James Morris, kiedy został kobietą (por. Morris, 1974), nie przestał być ojcem swoich dzieci. Wyobrażanie sobie jednak światów odmiennych od własnego, a następnie rozważanie stosowalności do nich istniejących leksemów lub ich połączeń, jest metodą najeżoną trudnościami. Łatwo jest oczywiście przedłożyć grupie rodowitych użytkowników danego języka odpowiedni kwestionariusz z pytaniami o to, co powiedzieliśmy w takiej a takiej sytuacji. Jeszcze łatwiej jest językoznawcy oprzeć się własnej intuicji. Do interpretacji jednak wyników uzyskanych w ten sposób zawsze stosuje się ostrzeżenie Austina: "W wypadkach niezwykłych zwykły język załamuje się" (1970, 68). W dziedzinach, w których nie wchodzą w rachubę takie niecodzienne możliwości, zdarzają się oczywiste przykłady luk leksykalnych. Tak np. w: języku francuskim, podobnie jak w innych; istnieją liczne pary przeciwstawników diametralnych, oznaczających rozciągłość lub umiejscowienie w przestrzeni; np. haut i bas (`wysoki' i `niski'), long i court (`długi' i `krótki'). Istnieje też leksem profond, który znaczy `głęboki', ale nie istnieje jego przeciwstawnik diametralny (`l5łytki'). Dla wypełnienia tej luki leksykalnej bądź to do leksemu profond dodaje się przeczenie, bądź też używa się wyrażenia peu profond (`mało głęboki'). Gdyby` językowi francuskiemu brak było takich leksemów, jak bas, court itp. i gdyby używano w nim stale wyrażeń peu haut, peu long itd., to oczywiście mielibyśmy do czynienia z lukami leksykalnymi : jak widzieliśmy, antonimia nie jest teoretycznie konieczna (por. 9.1). 293 9.7. Człony nacechowane i nienacechowane Pojęcie nacechowania *, wywodzące- się ze szkoły praskiej (zob. Vachek 1964 i 1966), jest w językoznawstwie strukturalnym pojęciem niezmiernej wagi. Niestety jednak terminem tym obejmuję się szereg rozmaitych niezależnych od siebie zjawisk. . Zaczniemy od tego, co można by nazwać nacechowaniem formalnym. Wyrazy kuzyn i kuzynka, słuchacz i słuchaczka, kot i kotka itp, są uzupełnikami spokrewnionymi morfologicznie, czyli formalnie (por. 9.1). Formy drugiego członu każdej pary (np. kuzynka, kuzynki itd.) zawierają sufiks -k-, którego nie mają formy pierwszego członu. Sufiks ten jest pewną cechą formalną, podobnie jak prefiksy nie-, bez-, poza-, w parach dobry : niedobry, sensowny:bezsensowny, ziemski:pozaziemski (por. "Jeden człon pary opozycyjnej odznacza się obecnością, a drugi nieobecnością pewnej cechy [Merkmal]"; Trubiecki 1939, 67). W takich wypadkach pojęcie nacechowania jest oparte na obecności czy nieobecności określonego elementu formalnego. Leksemy, których formy zawierają ten element, zwane są nacechowanymi (formalnie) członami opozycji w odróżnieniu od członów nienacechowanych, którym brak tego elementu. Trzeba podkreślić, że nie we wszystkich opozycjach człon nienacechowany formalnie jest jednocześnie ujemny pod względem semantycznym. Niekoniecznie też wśród przeciwstawników spokrewnionych formalnie jeden musi być formalnie nacechowany, a drugi formalnie -nienacechowany (por. przyjeżdżać: odjeżdżać, pracodawca:pracobiorca). , Nacechowaniu formalnemu odpowiada pospolicie, choć nie stale, różnica dystrybucji *; nacechowany formalnie człon opozycji jest zwykle bardziej ograniczony co do swej dystrybucji (czyli co do rozmaitości kontekstów, w jakich występuje). To kryterium ograniczenia dystrybucyjnego jest jednak teoretycznie niezależne od nacechowania formalnego i może być stosowane równie dobrze do leksemów formalnie niespokrewnionych (...). Jak widzieliśmy (9.1), ujemne człony takich przeciwstawień, jak wysoki: niski, duży:maly, głęboki:płytki itp. normalnie nie występują w pytaniach typu "Jaki...był X?" O takich kontekstach mówi się, że opozycja zostaje w nich zawieszona, czyli zneutralizowana *. Ważną właściwością struktury języka na wszystkich poziomach jest to, że jeżeli opozycja wykazuje nacechowanie formalne, to w kontekstach neutralizujących wykluczony jest człon nacechowany. Odkrycie tej ogólnej współzależności między nacechowaniem formalnym a dystrybucją spowodowało, że określenia nacechowany 294 i nienacechowany rozszerzono również na pary leksemów formalnie niespokrewnionych. Trzeba jednak podkreślić, ,że mowa tu o dwu różnych właściwościach -i że stosowanie terminu nacechowanie do nich obu może spowodować zamęt. Weźmy pod uwagę pary kuzyn : kuzynka i kot : kotka. W obu wypadkach drugi człon jest formalnie nienacechowany, a pierwszy formalnie nacechowany. Pary te jednak różnią się z punktu widzenia ograniczeń dystrybucyjnych, a więc neutralizacji. Kot ma dystrybucję szerszą niż kotka: dopuszczalnymi połączeniami są kot pici męskiej i kot pici żeńskiej, podczas gdy nie jest akceptowalne połączenie kotka płci męskiej ani kotka płci żeńskiej; pierwsze bowiem jest wewnętrznie sprzeczne, a drugie tautalogiczne. Natomiast opozycja między leksemami kuzyn i kuzynka nie neutralizuje się w podobnych kontekstach: połączenia kuzyn płci żeńskiej i kuzynka płci męskiej są wewnętrznie sprzeczne, a kuzyn płci męskiej i kuzynka płci żeńskiej są tautologiczne. Możemy więc odróżnić nacechowanie formalne od dystrybucyjnego. Tam, gdzie istotne są oba typy nacechowania, często się one pokrywają (por. kot: kotka, szczęśliwy: nieszczęśliwy itd.). Jest jednak wiele leksemów nacechowanych tylko formalnie, a nie dystrybucyjnie (np. kuzynka w opozycji do kuzyn). I odwrotnie: jest wiele leksemów nacechowanych dystrybucyjnie, a nie formalnie - np. ujemne człony takich niespokrewnionych formalnie par antonimicznych, jak dobry: zły, wysoki: niski itp. Nacechowanie dystrybucyjne pozostaje w korelacji nie tylko z nacecś3owaniem formalnym, lecz także z semantycznym, i w wielu wypadkach jest przez nie uwarunkowane; z drugiej strony również i nacechowanie semantyczne, podobnie jak dystrybucyjne, jest teoretycznie niezależne od formalnego. Leksemem nacechowanym semantycznie jest ten, który ma sens bardziej szczegółowy; niż odpowiedni leksem nienacechowany. kotka ma sens bardziej szczegółowy, niż kot, podobnie jak suka ma sens bardziej szczegółowy, niż pies. Kotka bowiem i suka denotują tylko samice, podczas gdy kot i pies mogą w wielu kontekstach być stosowane bądź to do samców, bądź to do samic. (...) Kiedy jednak przeciwstawniki zostają użyte w pytaniu dysjunktywnym (Czy to pies, czy suka?) albo w takim stwierdzeniu, w którym jeden przeciwstawnik jest orzekany, a drugi zaprzeczony (To pies, a nie suka), wtedy leksem nienacechowany przybiera sens bardziej szczegółowy, niezgodny z sensem leksemu nacechowanego. Trzeba jednak podkreślić, że choć wszystkie leksemy nacechowane semantycznie są z tej właśnie racji nacechowane także dystrybucyjnie, to niekoniecznie musi być 295 . odwrotnie (...). W parze duży: mały członem semantycznie nacechowanym jest duży, a w parze pies: suka nacechowane jest pies; ale dystrybucyjnie nienacechowany jest tylko leksem pies, a nie leksem duży. Zdanie bowiem X ma psa jest prawdziwe także wtedy, kiedy omawiane zwierzę jest suką; natomiast zdanie X kupil duży dom nie jest prawdziwe, jeśli dom jest mały (w zestawieniu z obowiązującą normą). Dotychczas omawialiśmy hiponimię ( i Ąuasi-hiponimię) przy założeniu, że jest to z konieczności relacja przeciwzwrotna (por. 9.4). Jeżeli jednak, jak powiedzieliśmy wyżej, przeciwstawnik semantycznie nacechowany ma, zależnie od kontekstu, czasami sens ogólniejszy, a kiedy indziej bardziej szczegółowy, to stała przeciwzwrotność hiponimii jest wątpliwa. Ponieważ pies jest czasami współhiponimem leksemu suka, a kiedy indziej jest jego hiperonimem, więc w pewnych okolicznościach jest swoim własnym hiponimem. Zdanie Czy ten pies to pies, czy suka? jest sensowne, choć może trochę niezwykłe. Gdyby zjawisko to było w języku izolowane, można by powiedzieć, że pies ma sens dwojaki, `piesl' i .`pies2' : w sensie `piesi, jest hiperonimem leksemu suka, a w sensie `piesl' jest jego współhiponimem. Zjawisko to jednak jest licznie reprezentowane w całym słownictwie różnych języków. Jest ono bezpośrednim następstwem nacechcwania seman- . tycznego i nie powinno być traktowane jako wypadek polisemii * (por. 13.4). Struktura języka jest jak gdyby obliczona na to, 'ze jego użytkownicy interesują się płcią psów tylko jeśli chodzi o samice, a i to nie zawsze. Warto podkreślić, -że z dwu nazw tego samego gatunku zwierzęcia nie zawsze leksemem semantycznie nacechowanym jest nazwa samicy, jak w parach kot:kotka lew:lwica, tygrys:tygrysica, jeleń:łania (...). W parach kaczor:kaczka, gęsior:gęś, koziol:koza nacechowany jest pierwszy element. Przyczyna leży prawdopodobnie w tym, że samce tych gatunków są normalnie hodowane w mniejszej liczbie, niż samice, i tylko dla rozpłodu: większośe stada stanowią samice i ten właśnie stan rzeczy struktura języka traktuje jako nienacechowaną normę. Jakakolwiek jednak jest przyczyna, teoretycznie ważne jest to, że semantycznie nacechowana ' jest dla jednych gatunków nazwa samca, a dla innych samicy. Wynika stąd wniosek, że w analizie składnikowej (por. 9.9) nie można uogólnić na całe słownictwo jednej dwuwartośeiowej opozycji "+męski: -męski" ani "+żeński: -żeński". Bardziej szczegółowe rozważenie tych i innych przykładów wskazuje, że nienacechowanie semantyczne leksemu jest stopniowalne. Dla wielu użytkowników języka leksem pies jest całkowicie nienacechowany semantycznie wobec leksemu suka, ponieważ może bez ograniczeń funkcjonować jako hiperonim swojego hiponimu nacechowanego. Kura nie jest leksemem nienacechowanym w takim stopniu, jak pies: można wprawdzie odnieść do stada ptaków wyrażenie te kury nie implikując, że w tym stadzie nie ma kogutów; ale nie używa się chyba tego wyrażenia dla odniesienia do stada złożonego z samych kogutów (...). Nie jest też poprawna wypowiedź Ta kura to kogut, jak poprawne jest Ten pies to suka - z wyjątkiem oczywiście sytuacji, kiedy ta kura ma znaczyć `ptak, którego mylnie nazwałeś kurą'. Jak widzieliśmy, sens hiponimu można na ogół zdefiniować jako iloczyn sensu jego hiperonimu i jakiegoś określnika tego hiperonimu. Dzięki określnikom języki pozwalają tworzyć nieskończenie wielką liczbę wyrażeń hiponimicznych; książka, czerwona książka, duża czerwona książka itd. Ta możliwość i możność opisu osób, rzeczy, czynności itd. w sposób tak szczegółowy i ścisły, jak tego wymagają okoliczności; tłumaczy się produktywnością * języka jako jego cechą definicyjną (por. 3.4). Z biegiem czasu wiele wyrażeń z określnikami, podobnie jak wiele pojedynczych wyrazów, przybiera znaczenie bardziej szczegółowe na skutek częstego użycia w kontekstach neutralizujących (lub wykluczających) niektóre ich interpretacje. Wyrażenie takie jest na najlepszej drodze do tego, by stać się leksemem wielowyrazowym, a nawet jednowyrazowym. Sprawę tę omówimy bardziej szczegółowo dalej (13.2). Tutaj obchodzi nas tylko jej związek ze zjawiskiem nacechowania semantycznego. Jako przykłady posłużą nam z jednej strony strażak, mężczyzna = strażak i kobieta - strażak, z drugiej zaś magister, mężczyzna - magister i kobieta - magister. Między leksemem magister a hiponimicznymi wobec niego wyrażeniami mężczyzna - magister i kobieta - magister, utworzonymi za pomocą określników zgodnie z produktywnymi regułami systemu , językowego, zachodzi relacja dosyć prosta. Z wypowiedzi typu Moja sympatia jest magistrem nie można wyciągnąć żadnego wniosku na temat płci odnośnika wyrażenia moja sympatia; nie ma więc powodu uważać wyrażeń mężczyzna-magister i kobieta-magister za pojedyncze leksemy wielowyrazowe. Natomiast z wypowiedzi Moja sympatia jest strażakiem większość użytkowników języka wywnioskuje, że osoba, do której to wyrażenie się odnosi, jest mężczyzną. Czy wniosek ten opiera się na jakimś składniku sensu leksemu strażak? A jeśli tak, to czy leksem strażak zawiera w sobie znaczenie `mężczyzna' na tej samej zasadzie, co leksem lew, a mianowicie na zasadzie swego systemowego nienacechowania wobec wyrażenia ko 296 . 29 bieta-strażak? A może wniosek ma tutaj charakter tylko probabilistyczny i opiera się na naszej wiedzy o tym, że większość strażaków, podobnie jak np. większość marynarzy, jest mężczyznami ? Rzuca się bowiem w oczy to, że wypowiedź Moja sympatia to kobieta-strażak jest zupełnie normalna, podczas gdy wypowiedź Moja sympatia to mężczyzna-strażak byłaby stanowczo dziwna (...) W naszych rozważaniach na temat nacechowania semantycznego zaledwie zasygnalizowaliśmy pewne rozróżnienia, których należałoby dokonać przy bardziej szczegółowym omówieniu tej skomplikowanej i kontrowersyjnej sprawy. Niektóre nasze konkretne, przykłady można by zakwestionować ze względów faktycznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że nacechowanie semantyczne jest stopniowalne i że jest to ważna cecha struktury słownictwa poszczególnych języków. To, że wszystkie nasze powyższe przykłady dotyczyły leksykalizacji różnicy płci u ludzi i zwierząt, nie ma oznaczać, że nacechowanie semantyczne jest charakterystyczne dla tej właśnie różnicy. Skoncentrowaliśmy się na niej dlatego, że jest stosunkowo prosta i często cytowana w rozważaniach o nacechowaniu semantycznym. Rzadko natomiast mówi się o różnicach stopnia tego nacechowania. Wyczerpujące zbadanie tej sprawy wymagałoby rozległych badań opisowych. 9.8. Relacja cząstkowości Musimy teraz wspomnieć o pewnej relacji również hierarchicznej, ale nieco . innej, niż hiponimia: ó cząstkowości *. Jej przykładami są pary noga:cialo, kolo:rower itp. Noga nie jest rodzajem ciała, lecz częścią ciała; wyrażenie typu nogi i inne ciała byłoby bezsensowne. Jak wskazuje wielu autorów (np. Bierwisch 1965, Kiefer 1966), relacji cząstkowości odpowiada pewien szczególny podtyp konstrukcji dzierżawczej, czego przykładem są takie wyrażenia spokrewnione semantycznie (a może i gramatycznie) jak prawa noga Jana i Jan ma prawo nogę. W wielu językach (ale nie w angielskim) takie konstrukcje różnią się gramatycznie od wyrażeń i zdań czysto dzierżawczych, takich jak książka Jana i Jan ma książkę. Wyrażenia pierwszego typu bywają nazywane posesywami niezbywalnymi V, wyrażenia typu drugiego - posesywami zbywalnymi *. Relacja cząstkowości jest. co najmniej tak samo zróżnicowana, jak hiponimia. Nie będziemy nawet usiłowali jej omówić szczegółowo. Jednym z zagadnień dyskutowanych w kilku niedawnych studiach na ten temat jest to, czy cząstkowość jest, podobnie jak-hiponimia, relacją przechodnią. Rozbieżność zdań w tej sprawie wskazuje chyba na to, że istnieje więcej podtypów cząstkowości, niż hiponimii, i że różnice logiczne między nimi są większe. Różnica .zdań może wynikać także z nieumiejętności konsekwentnego odróżniania relacji cząstkowości między odnośnikami wyrażeń (czyli między rzeczami) od odpowiedniej relacji strukturalnej w słownictwie danego języka. Relacja cząstkowości między odnośnikami fizycznie odrębnymi jest wyraźnie przechodnia: jeśli przedmiot x jest częścią przedmiotu i, który jest częścią przedmiotu z, to x można zawsze nazwać częścią z. Przechodniość - abstrahując od pewnego stopnia nieoznaczoności odniesienia wrażeń - występuje również wtedy, kiedy odpowiednie odnośniki nie są przedmiotami fizycznymi, lecz punktami lub strefami fizycznej przestrzeni (albo czasoprzestrzeni). Jeżeli punkt lub strefa x jest częścią strefy y, która jest częścią strefy z, to x jest częścią z. To jednak, że jeden byt można nazwać częścią drugiego, nie dowodzi, jakoby również w słownictwie między leksemami odnoszącymi się do tych bytów zachodziła relacja cząstkowości: Tak np. pewien obiekt x może się nazywać klamka i być częścią drugiego obiektu y, który nazywa się drzwi, a jest częścią trzeciego obiektu z, który nazywa się dom. x jest wtedy częścią z na mocy przechodniości relacji cząstkowości, zachodzącej między bytami fizycznymi. Takie jednak zdania, jak Dom ma klamkę/ nie ma klamki (...) są, delikatnie mówiąc, dziwne. Takie wyrażenia, jak klamka domu, są zdecydowanie niedopuszczalne. Natomiast całkowicie akceptowalne jest wyrażenie klamka drzwi oraz zdanie Drzwi mają klamkę/ nie mają klamki, podobnie jak wyrażenie drzwi domu i zdanie Dom ma/nie ma drzwi. Stąd nasz, skłonność do dopatrywania się relacji cząstkowości między sensem leksemów klamka i drzwi oraz drzwi i dom, ale nie klamka i dom. Z pojęciem cząstkowości jako relacji między leksemami związane są liczne problemy. Jeśli uznamy, że relacje takie są z mocy swej definicji nieprzechodnie, to będziemy musieli uznać istnienie ogromnej liczby par leksykalnych `część': całość', z których, jak sugeruje Bierwisch (I965), wiele można by wyeliminować z analizy słownictwa za pomocą ogólnych reguł redundancji *, opartych na przechodniości. Tak np. parami część: całość są pary mankiet:rękaw i rękaw:marynarka oraz mankiet:marynarka; por. Te rękawy nie mają mankietów, Rękawy tej marynarki nie mają mankietów, Ta marynarka nie ma mankietów. Dla systematycznego wyjaśnienia dopuszczalności tych trzech zdań i ich pokrewieństwa semantycznego należy 298 , 299 II i j a chyba koniecznie powołać się na pojęcie przechodniości. Relację bowiem : cząstkowości zachodzącą między leksemami mankiet i marynarka trzeba , na pewno uznać za iloczyn relacji cząstkowości zachodzących między `, mankiet a rękaw oraz między rękaw a marynarka. Trudność polega więc , na tym, że z jednej strony mamy takie przykłady, jak klamka: drzwi:dom, a z drugiej takie, jak mankiet : rękaw : marynarka. Prosimy czytelnika o tworzenie i rozważanie innych przykładów obu typów. Jeśli to uczyni, to wyrobi sobie wkrótce pogląd .na istotę problemu. Stwierdzenie, że leksykalne relacje cząstkowości bywają przechodnie tylko w niektórych wypadkach, ' jest trafne, ale nie pogłębia naszego zrozumienia struktury słownictwa. Potrzebna byłaby jakaś ogólna zasada, która by pozwoliła rozstrzygnąć, czy określony podzbiór leksemów stanowi tak zwany przez Bierwischa (1965) "łańcuch część-całość -(Teil-von-Ketten)" bez konieczności ustalania miejsca każdego z leksemów w tym łańcuchu jako składnika sensu; tego leksemu: Żadna z nowszych prac na ten temat, choć pouczających w odniesieniu do konkretnych zbiorów leksemów, nie ujawniła takich . stosowalnych w praktyce zasad ogólnych. Można by twierdzić, że cała sprawa jest nieistotna dla semantyki językoznawczej jako dotycząca wyłącznie ogólnej wiedzy o relacjach zachodzących między bytami w świecie zewnętrznym. Twierdzenie takie jednak . nie dałoby się utrzymać. Można by np. śmiało i na pozór przekonująco :; oświadczyć; że, znaczenia leksemów drzwi i dom są od siebie niezależne, ;! a relację upatrywaną wyżej w obrębie złożonej z nich pary należy raczej '; przypisać naszej znajomości zupełnie przypadkowego faktu, że każdy dom' (a przynajmniej każdy normalny dom) ma drzwi. Istnieje jednak w słownictwie poszczególnych języków wiele leksemów, których znaczenia nie , można sformułować bez powołania się na jakąś relację cząstkowości. Jakże-'° moglibyśmy się spodziewać analizy znaczenia leksemów rękaw czy klapa.. bez powołania się na relację cząstkowości, zachodzącą między nimi a 1eksemami marynarka, kurtka itd. (oraz na relację innego rodzaju, zachodzącą ' między leksemami rękaw i ręka) ? Jeszcze bardziej przekonujące są zbiory ,; wyrazów w rodzaju sekunda, minuta, godzina; dzień, tydzień itd. Znaczenie : leksemów dzień, miesiąc i rok (a może również tydzień) można by opisać ?' (przynajmniej w pewnym stopniu) nie wspominając o żadnej relacji cząstkowości zachodzącej w obrębie zbioru; można by też uważać za przypadkowe to, że miesiąc księżycowy liczy około trzydziestu dni, a rok - dwanaście do trzynastu miesięcy księżycowych. Bez sprecyzowania jednak relacji cząstkowości zachodzących w obrębie zbioru zasadniczo niemożliwy byłby 300 ani opis znaczenia leksemów sekunda, minuta i godzina, ani odróżnienie miesięcy słonecznych (czyli kalendarzowych) od księżycowych. Ilekroć omawiane leksemy dotyczą odrębnych obiektów fizycznych (jak np. w przykładach typu noga:ciało, koło:rower itp.), tylekroć różnica między hiponimią a cząstkowością jest wyraźna. Do takich też wypadków ograniczają się na ogół rozważania językoznawców nad relacją cząstkowości. Można by jednak twierdzić, że relacja taka może zachodzić także między leksemami nie denotującymi odrębnych obiektów fizycznych. Otóż w tych ostatnich wypadkach jej odróżnienie od hionimii nie jest bynajmniej oczywiste. Tak np. złoto jest zarówno rodzajem materii, jak jej częścią. Można powiedzieć równie dobrze Ta substancja zawiera złoto albo składa się ze złota (i innych metali), jak Ta substancja to złoto, podczas gdy nie można sensownie powiedzieć To zwierzę składa się z krowy (i innych ssaków) ani to ciało to noga. Nie tylko konkretne nazwy substancji, lecz również rzeczowniki abstrakcyjne (wykazujące z nimi pewne powinowactwo logiczne, por. 11.3) mogą być połączone czy to relacją hiponimu do hiperonimu, czy też części do całości. Uczciwość można traktować jako rodzaj cnoty lub jako część cnoty. Podobnie jest z wieloma czasownikami oznaczającymi czynności. Tak np, zdanie X umie szyć można traktować jako koniunkcję zdań X umie przyszywać, X umie obrębiać, X umie fastrygować itd. Każdy czasownik w tym zbiorze {przyszywać, obrębiać, fastrygować itd.} jest hiponimem czasownika szyć, ale zarazem denotuje czynność stanowiącą część szycia (...). Dalsze komplikacje i powiązania ujawniają się przy opisie pewnych szczególnych typów relacji cząstkowości, np. podziału czasu; por. relację cząstkowości między leksemami dzieciństwo i życie oraz relację hiponimii między leksemami dzieciństwo i wiek. Tutaj nie będziemy omawiać tych zagadnień. W tym punkcie trzeba również wspomnieć o różnych typach rzeczowników zbiorowych *, takich jak rodzina, duchowieństwo, las, stado, chmara, kolekcja, umeblowanie(...). Mówiliśmy już o tym, że wyrażenia rzeczownikowe w liczbie mnogiej (np. ci ludzie), funkcjonując jako ogólne wyrażenia odnoszące, służą do przypisywania pewnej cechy bądź to każdemu z elementów danego zbioru, bądź też zbiorowi jako całości. Otóż wyrażenia z rzeczownikami zbiorowymi są pod tym względem podobne do wyrażeń w liczbie mnogiej (...). Tutaj obchodzi nas stanowisko rzeczowników zbiorowych w strukturze słownictwa. Wiele spośród nich służy jako hiperonimy wobec zbioru quasi-hiponimów. Jest to jednak quasi-hiponimia innego rodzaju, niż omówiona 301 . wyżej w związku z takimi przykładami, jak okrągły: kształt, czy niebieski: barwa. Tak np. leksem uzbrojenie jest quasi-hiperonimem leksemów f działo, karabin, bagnet itd., co widać z regularnego używania takich- wyrażeń jak działa, karabiny, bagnety i inne uzbrojenie. Podobnie duchowieństwo jest quasi-hiperonimem leksemów f biskup, ksiądz, zakonnik itd.. Ale leksemy biskup i ksiądz pozostają wobec leksemu duchowieństwo nie tylko w relacji quasi-hiponimii, lecz również w relacji- cząstkowości : por. księża, biskupi i inni członkowie duchowieństwa. (.:.) W słownictwie języka angielskiego jest wiele takich rzeczowników zbiorowych, wobec których zbiory rzeczowników policzalnych pozostają w relacji nie będącej ani czystą hiponimią, ani czystą cząstkowością, lecz ambiwalentnej pod tym względem. Ambiwalencja ta zgadza się z faktem, że takie rzeczowniki zbiorowe są semantycznie bardzo podobne do nazw substancji, w których różnica między hiponimią a cząstkowością nie jest tak wyraźna, jak w rzeczownikach policzalnych, denotujących odrębne przedmioty fizyczne. .'Trzeba również podkreślić, źe funkcja takich wyrazów, jak rodzaj, część, członek, element itd. jest analogiczna do funkcji tzw. klasyfikatorów * w językach nie rozróżniających gramatycznie liczby pojedynczej i mnogiej (por. 11:4). Inny typ rzeczowników zbiorowych stanowią rzeczowniki typu las, stado, rój, kolekcja itd. Relacja między leksemami jodła i las, krowa i stado nie jest oczywiście hiponimią (...). Nie jest to jednak również taka relacja cząstkowości, jaka zachodzi między leksemami ciało i noga. Rzeczowniki zbiorowe typu las pełnią funkcję indywidualizującą bardzo podobną do funkcji takich wyrazów, jak partia lub kilogram w wyrażeniach dwie partie towaru albo trzy kilogramy masła (por. 7.6). Jest tu oczywiście pewna różnica : towar i masło są nazwami substancji, podczas gdy jodła jest rzeczownikiem policzalnym. Każda jodła w lesie jest oddzielnym indywiduum. Ale rzeczownik zbiorowy typu las wydziela pewien zbiór niezróżnicowanych indywiduów w taki sam sposób, jak partia lub kilogram wydziela pewną ilość towaru lub masła. Las może się składać z jodeł i świerków, podobnie jak duchowieństwo składa się z biskupów, księży itd., a ciało ludzkie - z rąk, nóg itd. Pod tym względem i las, i duchowieństwo, i ciało ludzkie można traktować jako zbiory indywiduów. Wyrażenie las jodeł jest jednak dopuszczalne, podczas gdy nieakceptowalne są wyrażenia duchowieństwo księży i ciało rąk. Rzeczowniki stado, las, kolekcja itp. są podobne do ogólniejszych leksemów typu zbiór, grupa, komplet itp. - z tym tylko, że mają bardziej ograniczoną `łączliwość (co cechuje również większość, choć nie ogół, klasyfikatorów * 302 w różnych językach, por. 11.4). Jako ograniczone w swej łączliwości rzeczowniki takie mogą zawierać wbudowany * sens leksemów oznaczających elementy danego zbioru (por. 8.2). Różnicę między powyższymi dwoma typami rzeczowników zbiorowych, z których jedne (np. stado, zestaw itp.) oznaczają zbiory zamknięte, a drugie (np. bydło, uzbrojenie itp.) - zbiory otwarte, ilustrują wyrażenia stado bydła i zestaw uzbrojenia, 9.9. Analiza składnikowa Większość chyba semantyków strukturalistów akceptuje dzisiaj tę lub inną wersję analizy składnikowej (komponencjalnej) *. To ujęcie opisu znaczenia wyrazów i wyrażeń opiera się na tezie, że sens każdego leksemu można rozłożyć na zbiór ogólniejszych składników (komponentów) *, czyli cech semantycznych *, których część przynajmniej jest wspólna dla większej liczby leksemów danego słownictwa. Ponieważ analiza składnikowa łączy się z konceptualizmem (por. 4.3), więc składniki sensu (którym brak dotychczas powszechnie przyjętej nazwy) można traktować jako pojęcia atomowe, a sensy konkretnych leksemów - jako pojęcia cząsteczkowe (molekularne). Tak np. można uważać, że sens leksemu mężczyzna łączy w sobie (w postaci molekularnego pojęcia `mężczyzna') atomowe pojęcia `człowiek', `dorosły' i `płci męskiej'. Sens zaś leksemu kobieta (czyli pojęcie `kobieta') można uważać za różny od sensu leksemu mężczyzna tylko o tyle, że z pojęciami `człowiek' i `dorosły' łączy pojęcie płci żeńskiej, a nie męskiej. Analizę składnikową pojętą w ten sposób można wywieść z koncepcji Leibniza i Wilkinsa, które, jak widzieliśmy wyżej (por. 9.1), nasunęły Rogetowi pomysł sporządzenia tezaurusa. Pierwszymi i najbardziej wpływowymi głosicielami analizy składnikowej w duchu strukturalizmu Saussure'owskiego byli Hjelmslev i Jakobson. Ich poglądy na tę sprawę nie są identyczne, ale są dość podobne. Obaj uważali, że zasady, które Trubiecki (1939) wprowadził do fonologii, można i trzeba rozszerzyć zarówno na gramatykę, jak i na semantykę. Głównymi przedstawicielami tej typowo europejskiej wersji analizy składnikowej są Greimas (1965, I970), Pottier (1974), Prieto (I964, I966j i Coseriu (por. Coseriu i Geckeler 1974). W Ameryce analiza składnikowa rozwinęła się chyba w sposób niezależny. Propagowali ją pierwotnie nie lingwiści jako ogólną teorię struktury znaczeń, lecz etnologowie jako technikę opisu i porównywania słownictwa stopni pokrewieństwa w różnych językach (por. Goodeńough, 1956, Lounsbury 1956, Wallace i Atkins 1960). Dopiero 303 w kilka lat później przejęli ją i uogólnili tacy badacze jak Lamb (1964), Nida (1975) i Weinreich (1963, 1966) oraz Katz i Fodor (1963) w swoim podstawowym artykule, którego wynikiem było uzupełnienie składni semantyką w gramatyce transformacyjnej * (por. 10.5). Nie będziemy tu systematycznie omawiać podobieństw i różnic między poszczególnymi wersjami analizy składnikowej wyliczonymi w poprzednim akapicie. Skupimy się natomiast na pewnych ogólniejszych sprawach teoretycznych i metodologicznych, wobec których musi zająć stanowisko każdy '' autor jakiejkolwiek wersji tej analizy. Zaczniemy od wprowadzenia konwencji graficznej, która pozwoli nam jaśniej przedstawić te sprawy. Konwencja nasza będzie polegać na przedstawianiu składników sensu w postaci . angielskich przymiotników drukowanych dużymi literami. Zamiast mówić, że pojęcie `mężczyzna' jest iloczynem pojęć `człowiek', `dorosły' a `płci męskiej' powiemy, że sens leksemu mężczyzna jest iloczynem składników HUMAN `ludzki', ADULT `dorosły' i MALE `męski'. Co tu oznacza termin iloczyn, powiemy później. Omówimy również relację, jaka łączy pojęcia HUMAN, ADULT, MALE jako składniki sensu leksemu mężczyzna z pojęciami `human', `adult' i `male' jako znaczeniami zwyczajnych leksemów angielskich human, adult i male. Czy MALE jest identyczne z `male', ADULT z `adult' itd. ? Jedna z odpowiedzi na to pytanie głosi, że w zasadzie między znaczeniami leksemów a. pojęciami atomowymi (czyli składnikami), na które można rozłożyć te znaczenia, trzeba nakreślić ostrą granicę; że więc MALE i ADULT nie naIeży utożsamiać z `male' i `adult'. MALE, ADULT itd. są tu traktowane jako elementy zbioru uniwersalnych pojęć atomowych, które mogą, ale nie muszą być zleksykalizowane * w poszczególnych językach; leksykalizacja polega na istnieniu leksemu; którego znaczenie zawiera tylko jeden z tych składników atomowych. Stąd wniosek, że różne języki niekoniecznie leksykalizują te same składniki sensu i niekoniecznie łączą je w ten sam sposób. Przyjmujemy na razie to stanowisko, które, jak widzieliśmy, pozwala semantykowi strukturaliście7 uniknąć skrajnego relatywizmu (por. 8.3). Z kolei musimy zapytać o znaczenie wyrazu iloczyn w takich np. wyrażeniach, jak to, że `mężczyzna' jest iloczynem składników MALE, ADULT i HUMAN. W danym wypadku przez iloczyn rozumiemy koniunkcję: zakresem leksemu mężczyzna jest wspólna część zbiorów M, A i H, których treścią są odpowiednie pojęcia atomowe MALE, ADULT i HUMAN {por. 6.4). Taka interpretacja terminu iloczyn, choć rzadko formułowana explicite, leż najwidoczniej u podstaw większości dawniejszych prac na temat analizy składnikowej - zarówno europejskich, jak i amerykańskich. Tak np. trzeba zapewne rozumieć analizę francuskich leksemów -chaise `krzesło', fauteuil `fotel', canape' `kanapa' i taóouret `taboret' na składniki I DO SIEDZENIA, Z'NOGAMI, Z OPARCIEM, Z PORĘCZ, AMI i DLA JED"EJ OSOBY w znanej pracy Pottiera (1964). Podobnie pojmować chyba należy analizę sensu leksemów baran, owca, mężczyzna, kobieta, chłopiec, dziewczynka, ogier, klacz u Hjelmsleva (1959) oraz analizę czterech rzekomo odrębnych sensów angielskiego leksemu bachelor (m, in. `kawaler') u Katza i Fodora (1963). Z drugiej strony analiza słownictwa pokrewieństw wymaga najczęściej przyjęcia zarówno koniunkcji składników sensu, jak i ich dysjunkcji. Tak np. sens leksemu szwagier można przedstawić za pomocą pojęcia MALE . oraz dwumiejscowych predykatów relacyjnych SPOUSE-OF`współmałżonek' i SIBLING-OF `ktoś z rodzeństwa' w następujący sposób: MALE (x) & (SPOUSE-OF-SIBLING-OF (x, y) v SIBLING-OF SPOUSE-OF (x, y)). Jak widać z tego przykładu, połączenie koniunkcji z dysjunkcją każe odróżnić od siebie takie struktury jak (X (Y + Z)) i ((X + Z). Ze strukturą bowiem (X Y + Y Z) jest identyczna zakresowo tylko struktura (X (Y + Z)), a nie ((X + Z). Tak np.' jeżeli x jest szwagrem y, to jest albo mężczyzną (x) i współmałżonkiem (y) siostry (z) y albo mężczyzną (x) i bratem (z) współmałżonka (y) y. Nasz przykład dowodzi również dwu innych rzeczy: po pierwsze tego, że w wypadku predykatów relacyjnych typu SPOUSE-OF-(x, y) i SIBLING-OF (x, y) trzeba uwidaczniać kierunek relacji; po drugie zaś tego, że relacje złożone typu SPOUSEOF-SIBLING-OF i SIBLING-OF-SPOUSE-OF należy definiować w taki sposób, żeby uwidocznić, że nie muszą one koniecznie być równoważne ze sobą. Nie należy więc twierdzić, że sens leksemu jest nieuporządkowanym zbiorem składników - że np. `szwagier' jest iloczynem składników MALE; SPOUSE i SIBLING. Jak widzieliśmy (por. 9.2), pojęcia SIBLING-OF SPOUSE-OF i SPOUSE-OF-SIBLING-OF nie muszą być zleksykalizowane za pomocą tego samego leksemu; może się też zdarzyć, że decyduje, pleć nie x-a, lecz y-a lub obu. Teoretycznie możliwe jest rozróżnienie leksykalne czterech rodzajów szwagra: po pierwsze MALE (x) & MALE (y) & SIBLING-OF-SPOUSE-OF (x, y), kiedy x jest bratem żony y-a; po drugie MALE (x) & FEMALE (y) & SIBLING-OF-SPOUSE-OF (x, y). kiedy x jest bratem męża kobiety (y); po trzecie MALE (x) 8c MALE (y) & SPOUSE-OF-SIBLING-OF (x, y), kiedy x jest mężem siostry y-a ; 30 20 - Semantyka 1 304 po czwarte wreszcie MALE (x) & FEMALE (y) & SPOUSE-OF-SIBLINGOF (x, y), kiedy x jest mężem siostry kobiety y. Które z tych relacji wyróżnia dany język, to inna sprawa. Wystarczy chwila namysłu, żeby dostrzec, że możliwe są również inne, bardziej skomplikowane kombinacje relacji SPOUSE-OF i SIBLING-OF. Tak np. wielu użytkowników języka angielskiego określa leksemami brother-in-law `szwagier' i sister-in-law `szwagrowa' również osoby znajdujące się w relacji SPOUSE-OF- (x, y), czyli męża siostry współmałżonka i żonę brata współmałżonka. Osoby te nie określaj ą jednak tymi nazwami ani relacji SIBLING-OF-SPOUSE-OF-SIBLING-OF (x, y), ani SPOUSE-OFSIBLING-OF-SPOUSE-OF-SIBLING-OF, ani SIBLING-OF-SPOUSEOF-SIBLING-OF-SPOUSE-OF itd. Innymi słowy, ludzie tacy nie nazywają szwagrem ani szwagierką (szwagrową, bratową) nikogo z dalszych powinowatych, kto jest tylko bratem, siostrą, lub współmałżonkiem ich szwagra, szwagierki, szwagrowej lub bratowej. Relacje takie jednak można by zleksykalizować - czy to za pomocą jednego leksemu, czy większej ich liczby. Należałoby również rozważyć pewne rekursywne * kombinacje relacji SPOUSE-OF (x, y) i SIBLING-OF (x, y). Bratem lub siostrą naszego brata 1ub siostry jesteśmy' albo my sami, albo nasz brat lub siostra, ale w społeczeństwie poligamicznym współmałżonkiem naszego współmałżonka możemy być nie tylko my sami. Jak widać, relacja SPOUSE-OF (x, y), choć prosta, jest tu nieskończenie rekursywna. Jest też nieprzechodnia (6.4) w odróżnieniu od relacji bycia czyimś przodkiem - znacznie wyraźniej rekursywnej, ale chyba nie atomowej. W języku angielskim jedynymi nazwami pokrewieństwa wykazującymi rekursywność są nazwy przodków i potomków. Bywają jednak języki, w których rekursywne stosowanie wciąż tej samej relacji atomowej jest jedną z podstaw analizy składnikowej słownictwa pokrewieństw (por. Lounsbury 1964) (...). Kto wie, czy pojęcie iloczynu nie powinno być jeszcze bardziej zróżnicowane. Zdaniem Weinreicha (1966) wewnętrzna struktura lekserrlów odpowiada strukturze składniowej zdań i grup. Pogląd ten przyjęli tzw. semantycy generatywni * (por. 10.5). Tak np. Mc Cawley (1971) twierdzi, że sens czasownika kill `zabijać' można rozłożyć na CAUSE `powodować', BłCOME `stawąć się', NOT `nie' i ALIVE `żyjący', przy czym te elementy nie są po prostu skoniungowane (jak np. MALE, ADULT i HUMAN w sensie leksemu mgżczyzna), lecz tworzą strukturę hierarchiczną, którą można przedstawi6 w postaci (CAUSE (BECOME (NOT (ALIVE)))). Z analizą tą łączy się dalsze twierdzenie, w myśl którego język angielski leksykalizuje nie tylko cały ten kompleks, lecz również każdą z jego kombinacji składowych: ALIVE jest zleksykalizowane w postaci alive, NOT ALIVE w postaci dead `umarły', a (BECOME ( NOT ALIVE)) w postaci die `umierać' (....). Jak zobaczymy dalej, inni badacze, opierający swoją teorię gramatyki na pojęciu walencji * (por. 12.2); mają nieco odmienny pogląd na wewnętrzną strukturę leksemów. Również i oni jednak twierdzą, że połączenia składników sensu w leksemy są w zasadzie takie same, jak połączenia wyrazów i grup w poprawne składniowo zdania. Z tego, co tu powiedziano, wynika jasno, że macierze, często używane do przedstawiania składników sensu, wymagają - przynajmniej dla pewnych leksemów - uzupełnienia informacją o tym, w jaki sposób te składniki łączą się ze sobą. Co więcej, połączenia te nie zawsze można opisać za pomocą prostych działań koniunkcji i dysjunkcji (z rekursją lub bez). Przejdźmy z kolei do innych spraw. Pierwsza z nich dotyczy binaryzmu * oraz notacji w opozycjach * (pospolicie, choć nie powszechnie, łączącej się z binaryzmem). Jak widzieliśmy, dla struktury słownictwa ważna jest zasada opozycji dwuczłonowej : wiele par leksemów można określić jako antonimy lub uzupełniki (por. 9.1). Co więcej, w takich parach można często wyróżnić człon nacechowany i nienacechowany (por. 9.7). Otóż teza binaryzmu * (w naszym rozumieniu tego terminu) głosi, że wszystkie opozycje leksykalne są zarazem dwuczłonowe i prywatywne. Podobnie jak fonemy (p) i (b) przeciwstawiają się sobie w fonologicznym wymiarze dźwięczności, tak leksemy mężczyzna:kobieta, chlopczyk:dziewczynka itd. są przeciwstawne w semantcznym wymiarze płci (por. Greimas 1965, 20 i n.; Pottier 1974, 61 i n.). Podobnie też, jak o (b) można powiedzieć, że zawiera fonologiczną cechę dźwięczności, której nie ma (p), tak mężczyzna i chłopiec zawierają składnik sensu MALE, którego nie mają kobieta i dziewczynka. ' Dlaczego jednak mówimy, że kobieta i dziewczynka są pozbawione składnika MALE, a nie że mężczyzna i chłopiec są pozbawione składnika FEMALE? (...) Widzieliśmy przecież, że w znaczeniu uzupełnika nacechowanego występuje w jednych wypadkach MALE, w innych FEMALE. Wynika stąd pewien dylemat. Czy należy wybrać dowolnie MALE lub FEMALE jako hipotetyczne uniwersalne pojęcie atomowe, a drugie pojęcie zdefiniować negatywnie za pomocą pierwszego? Innymi słowy: czy posłużyć się dowolnie zapisem + FEMALE i - FEMALE, albo + MALE i -MALE? Jak widzieliśmy, zmusiłoby to nas do niezadowalającej analizy , 3Q6 zo ` . 307 niektórych par uzupełników. Czy zatem uznać, że zarówno MALE; jak FEMALE są pojęciami atomowymi? Otóż to ź kolei sprzeciwiałoby się z gruntu duchowi binaryzmu, ponieważ równałoby się przedstawieniu + MALF i + FEMALE jako składników teoretycznie niespokrewnionych, a więc potencjalnie wzajemnie łączliwych. W braku więc dodatkowej reguły tej treści, że +MALE implikuje -FEMALE i odwrotnie, nie umielibyśmy wyjaśnić stosunku wynikania zachodzącego między takimi zdaniami, jak Ten koń to ogier i Ten koń to nie klacz. Wprowadziliśmy tutaj dalszą konwencję graficzną: użycie' znaków + i - do odróżnienia dodatniej i ujemnej wartości opozycji (feąture) *.(...) Zapis w opozycjach (feature-notation) nasuwa dalsze problemy. Jeżeli -MALE oznacza nie składnik równoznaczny z +FEMALE, lecz tylko brak +MALE, to jak uchwycić różnicę między leksemami koń i klacz? W obu bowiem tych leksemach brak składnika +MALE (...). Musimy zatem odróżnić ujemną wartośe opozycji od jej wartości zerowej; ćzyli odróżnić -MALE (np. klacz) od e MALE (np. koń albo dziecko) oraz -FEMALE (np. ogier) od s FEMALE (np. koń albo dziecko) (...). Co więcej, potrzebna wydaje się jeszcze jedna dystynkcja: odróżnienie leksemów, których znaczenie da się pogodzić zarówno z dodatnią, jak i z ujemną wartością opozycji dwuczłonowej; od leksemów o znaczeniu niezgodnym z żadną z tych wartości. Tak np. leksem koń zgadza się zarówno, z +MALE, jak =MALE (albo zarówno z +FEMAL)r, jak z -FEMALE), podczas gdy leksem dom nić zgadza się z żadnym z nich. Można więc uznać, że koń zawiera składnik e MALE (lub e FEMALE), że natomiast dom nie zawiera żadnej wartości opozycji +MALE. Na skutek tego jednak opozycja z dwuczłonowej stałaby się wyraźnie trójczłonowa. Innym wyjściem jest odrzucenie dystynkcji między leksemami koń i dom, jeśli chodzi o ich stosunek do opozycji ±MALE, i uznanie, że żaden z tych leksemów nie zawiera żadnej z wartości tej opozycji. Jest to bardziej zgodne z duchem binaryzmu. (...) Dopuszczalność wyrażeń "koń-samiec" i "koń-samica", przy niedopuszczalności wyrażeń "dom-samiec" i "dom-samica", można wyjaśnić istnieniem składnika +ANIMATE `żywotny' w leksemie koń i składnika -ANIMATE `nieżywotny' w leksemie dom. Płeć męska lub żeńska może być właściwa tylko istotom żyjącym; istnienie zaś gatunków bezpłciowych lub dwupłciowych rozsądniej jest chyba uznać za rzecz przypadkową, a więc nieistotną dla opisu języka, niż za logiczną konieczność. Oczywiście-wśród opozycji leksykalnych jest wiele takich, kł6re nie 308 . są dwuczłonowe (por. 9:3). Jak widzieliśmy, nawet taka pozornie prosta opozycja dwuczłonowa, jaka zachodzi między leksemami mężczyzna i kobieta; baran i owca, ogier i klacz, nastręcza wiele trudności temu, kto chciałby ją traktować jako opozycję prywatywną, analogiczną do opozycji fonologicznej . między (p) i (b), (d) i (t) itd. Dalsza trudność zapisu w opozycjach polega na tym, że nie jest on zdolny oddać zarazem różnicę i podobieństwo między uzupełnianiem a antonimią (por. 9.1). Tak np. Bierwisćh (1969) odróżnia tak zwane przez siebie wyróżniki pojedyncze (singular markers), takie jak HUMAN, którego logiczna negacja NON-HUMAN `nie człowiek' jest z nim po prostu sprzeczna i nie denotuje żadnej właściwości dodatniej, od tak zwanych n-ek antonimicznych w niezwykle szerokim znaczeniu terminu "antonimiczny", wywodzącym się od Katza (1964--1966). Przykładami tych ostatnich są {MALE, FEMALE oraz {BLACK `czarny', WHITE `biały' RED `czerwony', GREEN `zielony' .... Twierdzi się, że każdy element takiego zbioru jest dodatnią wartością opozycji n-wartościowej (...). Tak więc MALE byłoby jedną z dwu możliwych równorzędnych wartości opozycji SEX `płeć', BLACK byłoby jedną z możliwych wartości opozycji ĆOLOUR `barwa' itd. (. . .) Za pomocą tego aparatu dość łatwo jest sformułować ogólną regułę wyjaśniającą związek między uzupełniającymi się równorzędnymi wartościami opozycji dwuwartościowej : n-ka dwuczłonowa jest bowiem po prostu szczególnym przypadkiem n-ki n-członowej. Między członami opozycji dwuczłonowej zachodzi taka sama relacja, jak między dowolnym elementem zbioru n-elementowego a którymkolwiek spośród jego ń-1 pozostałych elementów. Ważnośe jednak dwuczłonowej opozycji leksykalnej dla języka jest tak wielka, iż rzeczą co najmniej antyintuićyjną wydaje się traktowanie uzupełniania jako nie różniącego się jakościowo od wieloczlonowej opozycji ekwipolentnej - nawet jeśli jest to zadowalające ze stanowiska czysto formalnego. Ponadto za pomocą tego aparatu nie można opisać antonimii nie wprowadzając albo jakiejś dodatkowej konwencji graficznej, albo dódatkowego składnika, który by różnił antonimy od uzupełnień (np. dodatniej wartości opozycji dwuczłonowej t POLAR `biegunowy', albo dwumiejscowego składnika relacyjnego GREATER (x, y) `większy', por. Bierwisch 1967, 1970). . W niniejszym punkcie nie zastosujemy zapisu w opozycjach. Na tym zakończymy rozważania dotyczące binaryzmu oraz problemów formalnych i graficznych, jakie z niego wynikają. O analizie składnikowej jest do powiedzenia wiele rzeczy bardziej ogólnych. 309 Analizę tę można traktować jako rozszerzenie teorii pól, a zwłaszcza jako zapewnienie jej solidniejszych p odstaw teoretycznych i metodologicznych. Tak też przedstawiają ją zazwyczaj strukturaliści europejscy (por. Geckeler 1971). Jest to interpretacja zupełnie naturalna. Trzeba sobie" jednak uświadomić, że ani analiza składnikowa nie zakłada teorii pól;° ani odwrotnie. Można uważać, że pewne podzespoły leksemów stanowią pole i są ze sobą powiązane różnymi relacjami sensu, a zarazem odrzucać' analizę składnikową jako metodę wyróżniania pola i stwierdzania relacji, sensu. Z drugiej strony można przyjmować analizę składnikową, a zarazem` odmawiać wszelkiej celowości pojęciu pola leksykalnego. Tutaj obchodzi nas tylko jeden aspekt rzekomego związku między, teorią pól i analizą składnikową, a mianowicie rozróżnienie na jego pod-' stawie dwu rodzajów składników semantycznych: semów * i klasemów * (por. `, Pottier 1974, Coseriu 1978). Według Coseriu semy są to te spośród minimalnych dystynktywnych cech znaczenia, które funkcjonują w obrębie : jednego tylko pola leksykalnego, porządkując je według różnorodnych opozycji (por. Coseriu i Geckeler 1974, 149). Przykładami semów są te ' składniki sensu, które Pottier uznaje za dystynktywne w obrębie pola ' i , złożonego z leksemów krzesło, fotel itd. Natomiast klasemy są to bardzo " ogólne składniki sensu, wspólne dla leksemów należących do różnych pól leksykalnych. Często bywają one nie tylko zleksykalizowane, lecz także , " zgramatykalizowane (por. Coseriu i Geckeler 1974, 152). Przykładami . klasemów są ANIMATE/INANIMATE; MALE/FEMALE, a może również CAUSE `powodować' i HAVE `mieć'. Hjelmslev, analizując znaczenia leksemów snężczyzna, kobieta, ogier, ' - klacz itd., najwidoczniej posługuje się i semami, i klasemami. Różnica między semami a klasemami odpowiada przynajmniej w przybliżeniu równie spornej, ale bardziej znanej różnicy między dystynktorami (distinguishers) * a' charakteryzatorami (markers) *, wprowadzonej po raz pierwszy przez Katza i Fodora (1963) jako odpowiednik różnicy między systemową a niesystemową częścią znaczenia leksemu. Autorzy ci nie precyzują koniecznych ani wystarczających warunków tego, czy dany składnik jest charakteryzatorem, czy dystynktorem. Całą też podstawę tej różnicy zakwestionowali Bolinger (1965), Weinreich (1966), Bierwisch (1969) . i inni (...). Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że przeciwstawienie semów i klasemów z jednej strony, a charakteryzatorów i dystynktorów z drugiej, nie ma ze sobą nie wspólnego: jedno opiera się na uprzednim wytyczeniu pól 310 leksykalnych, drugie zaś jest zupełnie niezależne od teorii pól i ma być oparte na pojęciu systemowości w obrębie języka. Między obiema koncepcjami istnieją jednak pewne podobieństwa. Mówiąc, że charakteryzatory są w języku systemowe (że np. MALE jest systemowe w angielskim), Katz ma na myśli rolę, jaką według jego teorii odgrywają one w formułowaniu ograniczeń selekcyjnych * (por. 10.5). Tak np. anormalność zdania Ten mężczyzna jest w ciąży (...) można wytłumaczyć stwierdzeniem, że wyrażenie w ciąży nie może się łączyć z żadnym rzeczownikiem, którego znaczenie zawiera składnik MALE. Podobnie Pottier i Coseriu, dzieląc składniki semantyczne na semy i klasemy, podkreślają, że to właśnie klasemy decydują o uwarunkowanych semantycznie zależnościach syntagmatycznych między rzeczownikami a przymiotnikami : że np. właśnie klasem MALE decyduje o wyborze polskiego żenić się, a nie wychodzić za mąż oraz odpowiednio włoskiego ammogliarsi, a nie maritarsi, rumuńskiego a se insura, a nie a se marita itd. Podobieństwo między semami a dystynktorami jest może mniejsze, ponieważ semy mają być oparte na minimalnych opozycjach funkcjonalnych (czy to prywatywnych, czy też ekwipolentnych), natomiast dystynktory są po prostu ,pozostałościami znaczeń leksykalnych nie wyjaśnionymi za pomocą charakteryzatorów. Jest jednak oczywiste, że takie składniki, jak DO SIEDZENIA, które Pottier zalicza do semów, Katz potraktowałby jako dystynktory. Z kolei w obrębie języka systemowość w rozumieniu Katza bywa na ogół skorelowana z kilkoma innymi cechami. W przykładach podawanych przez badaczy rozróżniających dwa rodzaje składników semantycznych różnice i podobieństwa znaczeniowe między leksemami tłumaczone klasemami lub charakteryzatorami mają następujące właściwości: po pierwsze, są łatwe do zidentyfikowania w różnych językach i w większym stopniu niezależne od języka i kultury, niż różnice i podobieństwa tłumaczone semami lub dystynktorami; po drugie, są istotne składniowo, bywają nie tylko zleksykalizowane lecz i zgramatykalizowane; po trzecie, nie są ograniczone do niewielu tylko leksemów, lecz są szeroko rozpowszechnione w całym słownictwie. Wszystkie te kryteria są niezależne ód siebie nawzajem. Gdyby więc ktoreś z nich uznać za rozstrzygające (...), mogłoby ono popaść w sprzeczność z pozostałymi. Tak np. w języku tureckim MALE nie jest istotne dla składni; brak tu różnic rodzaju, zaimki osobowe nie są zróżnicowane zależnie od płci odnośnika itd. Natomiast w tureckim słownictwie MALE jest chyba równie rozpowszechnione, jak w angielskim, francuskim, rosyjskim itd. Stanowi też oczywiście jeden ze szczególnie przekonujących 311 przykładów pojęcia atomowego mogącego sobie rościć pretensje do niezależności od języka i kultury. Powyższe rozważania nad rozróżnieniem semów i klasemów z jednej strony, a dystynktorów i charakteryzatorów z drugiej, miały nie tylko unaocznić trudności w wyprecyzowaniu tych różnic. Miały też ce1 bardziej pozytywny: powiązanie pojęcia analizy składnikowej z dyskusją nad uniwersalizmem i relatywizmem w rozdziale poprzednim (8.3). Dotychczas nie kwestionowaliśmy wyraźnie koncepcji głoszącej, że składniki sensu muszą być uniwersalne. Koncepcję tę jednak można podać w wątpliwość. Należy podkreślić, że analiza składnikowa nie jest związana w sposób konieczny z konceptualizmem * w naszym rozumieniu tego terminu (pór. 4.3). Można by doskonale rozłożyć relacje sensu między leksemami na czynniki pierwsze, ale traktować te czynniki jako konstrukty teoretyczne, których postulowanie upraszcza opis języka, a nie zakładać istnienia jakichś odpowiadających im bytów psychicznych. Tak jak z arytmetycznej proporcji 21:14 = 15:10 możemy wydobyć czynniki 7, 5, 3 i 2, ponieważ proporcję tę można zapisać w postaci 73:72 = 53:52, tak samo z proporcji semantycznej mężczyzna:kobieta = ogier:klacz można wydobyć czynniki a, b, c, d bez względu na to, jak się je nazwie czy zapisze w modelu języka. Czynniki te zawdzięczają swoją realność językową temu, że każdy z nich pozwala lingwiście wyjaśnić dopuszczalność lub niedopuszczalność semantyczną pewnych zbiorów zdań. Występowanie czynnika a (MALE) w leksemie mężczyzna tłumaczy dopuszczalność zdania Ten mężczyzna to on oraz niedopuszczalność zdań Ten mężczyzna to ona i Ten mężczyzna jest w ciąży. Występowanie czynników b (FEMALE) i d (koń) w leksemie klacz oraz czynnika d w leksemie źrebak tłumaczy akceptowalność zdania Ta klacz urodziła ślicznego źrebaka oraz nieakceptowalność zdań Ta kobieta/ ten mężczyzna/ten ogier urodził(a) ślicznego źrebaka (...). Większość jednak głosicieli analizy składnikowej nie poprzestaje na twierdzeniu, że składniki sensu należy definiować z punktu widzenia dopuszczalności zdań oraz relacji równoważności i implikacji między zdaniami (choć taki był pogląd Hjelmsleva). Twierdzą oni, że składniki mają treść bogatszą, niż nasze algebraiczne czynniki a, b, c i d. Wiążą też przynajmniej niektóre składniki ze światem zewnętrznym poprzez relację denotacji: ich zdaniem MALE (nasze a) denotuje zbiór wszystkich bytów wykazujących określoną cechę, HUMAN (nasze c) denotuje zbiór wszystkich bytów mających cechę odmienną (ale niesprzeczną) itd. Trudno się z tym spierać. Oczywiście jednak, chcąc coś dodać do analizy składników sensu leksemu 312 mężczyzna opartej na symbolach czysto algebraicznych, trzeba by sformułować definicje pojęć; MALE, HUMAN itd. - bądź to zakresowe, bądź treściowe, ale nie czyniące metajęzykowego użytku z angielskich wyrazów male, human itd., z francuskich male, humain itd., z rosyjskich mużskoj, ' . ezełowieczeskij, ani z odpowiednich wyrazów innego języka naturalnego (por. -Lewis 1972). (...) Przejdźmy z kolei do sprawy elementarności składników. Już od czasów, kiedy Leibniz wysunął swoje koncepcje stworzenia uniwersalnego języka symbolicznego, w dyskusjach filozoficznych nad sposobem analizy znaczeń wyrazów na mniejsze składniki, zapewne bardziej podstawowe, na pierwszy plan występuje zasada elementarności tych składników. (...} Intencją Leibniza było, żeby symbole jego uniwersalnego języka wyrażały pojęcia proste (tzn. elementarne). Rozumiano przez to na ogół (zwłaszcza wśród empirystów) to, że pojęcia te miałyby być nabyte przez bezpośrednie doświadczenie zmysłowe. Bez względu na filozoficzne zalety tej empirystycznej zasady elementarności składniki sensu postulowane przez językoznawców (np. MALE, ALIVE, `do siedzenia' itp.) nie są oczywiście elementarne w tym znaczeniu. Istnieją może leksemy, których denotację można wyjaśnić różnicami postrzegawczymi elementarnymi fizjologicznie, bo opartymi w sposób sprawdzalny na reakcji lub braku reakcji na pewien bodziec zmysłowy. Tak np. elementarne fizjologicznie jest, być może, rozróżnienie barw zielonawych i czerwonawych; najwidoczniej bowiem na siatkówce istnieją specjalne komórki reagujące lub nie reagujące na bodziec zależnie od tego, czy jest nim ta barwa, na która dana komórka jest nastawiona: Jak widzieliśmy (por. 8.3), ten stan rzeczy jest, być, może, istotny dla hipotezy Berlina ; i Kaya. Dla większość jednak składników sensu trudno się dopatrzyć choćby teoretycznej możliwości zdecydowania, czy są one elementarne, czy nie. Pojęcie elementarności postrzegawczej jest dla nich najwidoczniej nieistotne (por. np. SPOUSE-OF-SIBLING-OF): każdemu zaś innemu pojęciu elementarności można zarzucić, że jego zasadność jest niesprawdzalna. Elementaryzm jednak, podobnie jak konceptualizm, nie wydaję się konieczną cechą analizy składnikowej. Tyle na ten temat. Nieco bardziej skomplikowany jest związek analizy składnikowej z uniwersalizmem, ponieważ ten ostatni występuje w kilku wersjach. Powiązania z tą czy inną spośród nich, czy to konieczne, czy przypadkowe, stanowią niewątpliwie jedno z głównych źródeł- atrakcyjności analizy składnikowej. Najskrajniejsza postać uniwersalizmu łączy w sobie co najmniej 313 następujące trzy twierdzenia: I. istnieje zbiór składników semantycznych uniwersalnych, czyli zleksykalizowanych we wszystkich językach; II. formalne zasady łączenia tych składników w znaczenia leksemów są również uniwersalne (i prawdopodobnie wrodzone); III. sens każdego leksemu w każdym języku da się rozłożyć bez reszty na zmienne kombinacje jednorodnych składników. Twierdzeniom I i II odpowiada u Chomskiego (1965) pojęcie uniwersaliów substantywnych i formalnych. Twierdzenia te zatem nazwiemy tezą o uniwersalności substantywnej i formalnej, a twierdzenie III - tezą o bezresztowości. Jak widzieliśmy, Katz nie podpisuje się pod takim trójczłonowym ujęciem skrajnego uniwersalizmu. Tezy bezresztowości nie uznaje; o uniwersaliach zaś substantywnych sądzi, że nie każdy język musi je leksykalizować lub gramatykalizować; że natomiast wszystkie charakteryzatory zleksykalizowane w jakimkolwiek języku są zaczerpnięte z pewnego stałego zasobu, którego znajomość jest wrodzona. Taki pogląd na uniwersalia substantywne - semantyczne, składniowe i fonologiczne - wyznaje Chomsky i wszyscy jego zwolennicy. Jest to również pogląd Bierwischa (choć ten na pozór deklaruje uniwersalizm skrajny; krytykując pojęcie dystynktorów u Katza za ich rozkładalność na elementy bardziej podstawowe). Jest to .chyba również pogląd tak zwanych semantyków generatywnych (por. 10.5). Ta postać uniwersalizmu substantywnego, reprezentowana przez Chomskiego, jest więc o wiele bardziej umiarkowana od zreferowanej wyżej jako punkt I. Wśród strukturalistów europejskich żaden nie był ani nie jest tak skrajnym uniwersalistą. Hjelmslev głosił własną, stosunkowo umiarkowaną wersję tezy uniwersalności formalnej, ale wyraźnie odrzucał tezę o uniwersalności substantywnej w jakiejkolwiek postaci. Nowsi autorzy reprezentujący ten sam Saussure'owski kierunek (zwłaszcza Pottier, Coseriu, Greimas) również odrzucają przynajmniej skrajną wersję tezy o uniwersalności substantywnej. Od przyjęcia natomiast tezy o bezresztowości powstrzymują ich dwa względy: po pierwsze, metodologiczna zasada nieposuwania analizy poza stadium, w którym wszystkie leksemy niesynonimiczne dadzą się od siebie odróżnić; po drugie zaś, uznawanie dwojakich składników sensu: klasemów i semów. Choć niektóre semy (np. te, którymi różnią się leksemy czerwony i zielony) są może uniwersalne .i nawet elementarne, to większość jest w sposób oczywisty nieuniwersalna. Niektóre są też równie skomplikowane i "resztkowe", jak dystynktory Katza. Trzeba wreszcie wspomnieć o tym, że pod uniwersalizmem skrajnym nie podpisują się najwidoczniej tacy badacze rosyjscy, jak Mielczuk, Żołkowski i Apreajsn, których twórczość omówimy dalej (12.3), i to mimo swojego zainteresowania stworzeniem uniwersalnego metajęzyka semantycznego, którego słownictwo składałoby się z elementarnych składników sensu (jak u Leibniza, por. Apresjan 1974, 38). Pod uniwersalizmem skrajnym nie podpisuje się również ani Leech (por. 1974, 231-262), ani Lehrer (1974), ani Wierzbicka, która poświęciła całą książkę (1972) ustanowieniu inwentarza uniwersalnych składników sensu oraz zilustrowaniu sposobów ich leksykalizacji. Słowem nie wiadomo, czy wśród lingwistów głoszących lub praktykujących obecnie analizę składnikową jest choćby jeden przedstawiciel skrajnego uniwersalizmu. W świetle istniejących danych najbardziej chyba przekonującą wersją tezy uniwersalistycznej jest ta, którą naszkicowaliśmy wyżej (por. 8.1), omawiając hipotezę wysuniętą przez Berlina i Kaya. Jeżeli rzeczywiście niektóre rozróżnienia semantyczne w rozmaitych językach są uwarunkowane przekazywaną genetycznie dyspozycją do reagowania na bodźce pierwszoplanowe biologicznie i kulturowo, to oczywiście języki często leksykalizują lub gramatykalizują te właśnie rozróżnienia semantyczne - np. różnicę między rozciągłością pionową a jej brakiem, między konsystencją stałą a jej brakiem, między ożywieniem a nieożywieniem. Dlatego też analiza wielu, a może nawet wszystkich języków ujawnia występowanie w licznych dziedzinach słownictwa takich składników sensu leksemów, jak VERTICAL `pionowy', SOLID `ciało stałe'; ANIMATE `żyjący'. Składniki te Katz uznałby za charakteryzatory, a nie za dystynktory, strukturaliści zaś europejscy za klasemy, a nie za semy. Dystrybucją tych składników w językach świata waha się zapewne w zależności od pierwszoplanowości poszczególnych rozróżnień. Nie wszystkie jednak charakteryzatory czy , klasemy stwierdzane w poszczególnych językach muszą być, uniwersaliami semantycznymi. Nic bowiem nie przeszkadza .językowi zleksykalizować również takie czy inne rozróżnienie nieuniwersalne, ani uczynić je istotnym dla składni. Wynikają stąd dwa wnioski : po pierwsze, rozróżnienie klasemów i semów oraz charakteryzatorów i dystynktorów odpowiada co najwyżej , w przybliżeniu rozróżnieniu uniwersalnych i nieuniwersalnych składników sensu; po drugie zaś, inwentarz składników, za pomocą których opisuje się słownictwo danego języka, może obejmować zarówno składniki uniwersalne, jak i nieuniwersalne. Tym samym zakończyliśmy prezentację ogólnych zasad analizy składnikowej. Najnowsza literatura z zakresu semantyki językoznawczej jest :314 t: 315 ` pełna programowych twierdzeń głoszących, że znaczenie wszystkich :leksemów we wszystkich językach można i trzeba wyjaśnić jako kombinacje składników bardziej podstawowych, a może również uniwersalnych. Analizy jednak opublikowane dotychczas są niekompletne i przeważnie nieprzekonujące. Są też ograniczone do stosunkowo niewielu dziedzin słownictwa w stosunkowo niewielu językach. Już choćby z tego powodu należałoby być ostrożnym w przyjmowaniu twierdzeń głoszonych na temat analizy składnikowej przez jej bardzaej entuzjastycznych propagatorów. Są jednak ' po temu także inne powody. , Uznaje się dziś pospolicie, że w pewnych dziedzinach słownictwa, do których stosowano analizę składnikową; a zwłaszcza w dziedzinie nazw r , pokrewieństwa (por. Rommey i D'Andrade, 1964), możliwych jest po kilka ; równie przekonujących analiz tego samego zbioru leksemów. Jak więc zdecydować, która z nich jest poprawna, a które nie? Na pytanie to brak dotychczas odpowiedzi. Nie wiadomo nawet, czy taka odpowiedź jest możliwa. Nie wykazano bowiem jeszcze, jakoby w tworzeniu i interpretacji " wypowiedzi językowych odgrywały jakąkolwiek rolę takie składniki sensu, .` na jakie na ogół powołują się lingwiści. Jeśli zaś nie można będzie udowodnić psychologicznej realności tych składników, to początkowa atrakcyjność E analizy składnikowej w dużej części się rozwieje. Realność tę zaś często kwestionowano, podobnie jak uniwersalność składników. Na ogół natomiast nie wspomina się o tym, że nawet w tych dziedzinach, w których analiza składnikowa wydaje się stosunkowo przekonująca, pozostawia ona bez wyjaśnienia zjawiska co najmniej równie liczne, jak te, które jest zdolna wyjaśnić. Tak np. anormalność semantyczną wyrażeń dorosłe dziecko lub dziewczynka pici męskiej tłumaczymy łatwo za pomocą składników sensu HUMAN, ADULT i FEMALE. Czyniąc to jednak musimy założyć (choć najczęściej nie mówimy tego wyraźnie), że sens wyrażenia płci męskiej sprowadza się do składnika - FEMALE, sens leksemu dorosły do składnika + ADULT. itd. Przy takim zaś założeniu synonimem leksemu chłopiec byłoby wyrażenie dziecko płci męskiej. Otóż tak nie jest. Osiemnastoletni chłopiec na pewno nie jest dzieckiem (...). Można by oczywiście twierdzić, że ta różnica między sensem rzekomego wspólnego składnika - ADULT w leksemach dziecko i chłopiec tłumaczy , się tym, że w ich sensie zawarte jest jeszcze co innego poza ich znaczeniem dosłownym. Jaka jednak jest ta dodatkowa zawartość? Przez przyjmowanie nieokreślonych elementów dodatkowych lub przez zbyt pochopne powoływanie się na różnicę między znaczeniem dosłownym a niedosłownym można łatwo uratować każdą hipotezę. Arializa semantyczna, sprzyjając poszukiwaniu twierdzeń ogólnych; czyli utożsamianiu składników sensu jak najliczniejszych leksemów, jest stale narażona na uogólnienia przesadne. Ilekroć powołujemy się na składniki sensu rzekomo. tak pospolite, jak HUMAN, ADULT i FEMALE, tylekroć musimy sobie postawić pytanie, jaki jest ich status międzyleksemowy, możliwość ich utożsamienia oraz ich siła wyjaśniająca. 'Trzeba też koniecznie pamiętać o różnicy między leksemem, znaczeniem leksemu i hipotetycznym składnikiem sensu odpowiadającym znaczeniu leksemu (np. między angielskim leksemem human, jego znaczeniem `human = Ćzłowiek' i składnikiem semantycznym HUMAN). Teoretycznie brak jest podstaw do używania hasłowych form leksemów języka angielskiego (czy jakiegokolwiek innego) jako nazw -postulowanych składników sensu. Gdybyśmy przyjęli jakiś inny system nazewniczy (np. system liczb porządkowych odpowiadających miejscu danego składnika semantycznego na' jakiejś oficjalnej liście), to bylibyśmy mniej narażeni na złudzenie, że skoro znamy np. znaczenie leksemu human, to znamy również znaczenie składnika HUMAN. Ponieważ znaczenie leksemu human definiujemy za pomocą postulowanego teoretycznego składnika HUMAN, więc z kolei , tego teoretycznego składnika nie wolno nam definiować za pomocą leksemu human. Gdybyśmy tak robili, to sprowadzilibyśmy analizę składnikową nie tylko w praktyce, lecz także w teorii - do wysoce wątpliwej procedury przypisywania leksemom badanego języka, jako ich rzekomych składników semantycznych, po prostu znaczeń leksemów naszego języka ojczystego lub innego języka naturalnego pospolicie używanego jako metajęzyk w językoznawstwie ogólnym i szczegółowym. 316 Bibliografi. , Abercrombie, D. (1965). Studies in Phonetics and Linguistics. Londyn, Oxford Univer-. sity Press. Abercrombie, D. (1967). Elements of Phonetics. Edynbug, Edinburgh University Press. Abercrombie, D. (1968). Paralanguage, w: British Joumal of Disorders of Communication 3, 55-59. Abraham, S. i Kiefer, F. (1966). A Theory of Structural Semantics. Haga, Mouton. Adams, P. (red.) (1972). Language in Thinking. Harmondsworth, Penguin Books. Ader, D. (1964). Verzeichnis der Schriften Jost Triers, w: W. Foerste i K. H: Borek (red.), Festschrift fiir Jost Trier zum 70 Geburtstag, Kolonia i Graz, Biihlen. AI, B. P. F. (1974). La notion de grammaticalite en grammaire generative-transformationnelle. Lejda, Presse-Universitaire de Leyde. Alston, W. P. (1964). Philosophy of Language; Englewood Cliffs, N. J., Prentice-Hall. ! Antal, L. (1963). Questions of Meaning. Haga, Mouton. Antal, L. (1964). Content, Meaning and Understanding. Haga, Mouton. Apresjan, J. D: (1974). Leksićeskaja Semantika. Moskwa, Nauka (przekład polski: Semantyka leksykalna, tł. Z. Kozłowska i A. Markowski, Wrocław 1982, Ossolineum). Argyle, M. (1967). The Psychology of Interpersonal Behaviour. Harmondsworth, Penguin Books. . ' Argyle, M. (1969). Social Interaction. Londyn, Methuen. Argyle, M. (1973). Social Encounters. Harmondsworth, Penguin Books. Argyle, M. (1974). Bodily Communication. Londyn, Methuen. Austin, J. L. (1958). Performatif-constatif (referat wygłoszony na konfereneji w Royaumont; przekład angielski w: Caton (1963). Austin, J..L. (1961). PhilosophicalPapers. Londyn, Oxford University Press (wyd. 2. 1970). Austin, J. L. (1962). How To Do Things With Words. Oksford, Clarendon Press. Ayer, A. J. (1936). Language, Truth and Logic. Londyn, Goilancz (wyd. 2., 1946). Baldinger, K. (1957). Die Semasiologie: Yersuch eines Uberblicks. Berlin, Deutsche Akademie der Wissenschaften zu Berlin. Baldinger; K. (1970). Teoria Semantica: Hacia una Semantica Modema. Colección Romania, 12. Madryt, Alcala. Bally, Ch. (1909). Traite de stylistique franpaise. Paryż, Leroux. 318 Bar-Hillel, Y. (1954a). Logical Syntax and Semantics, w: Language 30, 230-237 (przedruk w: Bar-Hillel 1964). Bar-Hillel, Y. (1954b). Indexical Expressions, w: Mind 63, 359-376 (przedruk w: BarHillel 1964). Bar-Hillel, Y. (1964). Language and Information, Reading (Mass.), Addison-Wesley. Bar-Hi11e1, Y. (1967a). Dictionaries and Meaning-Rules, w: Foundations of Language 3, 409-414 (przedruk w: Bar-Hillel 1970, 347-353). Bar-Hillel, Y. (1967b), recenzja z: Fodor i Katz (1964), w: Language 43, 526-550 (przedruk w: Bar-Hillel 1970). Bar-Hillel, Y. (1970). Aspects of Language. Jerozolima, Magnes. Bar-Hillel, Y. (red.) (1971). Pragmatics of Natural Language: Dordrecht, Holland, Reidel. Bar-Hillel, Y. i Camapt R. (1952). An Outline of a Theory of Semantic Information. Technical Report 257. Cambridge (Mass.), MIT Research Laboratory of Electronics (przedruk w: Bar-Hillel 1964, 221-274). Barthes, R. -(1964). Elements de semiologie. Paryż, Seuil (przekład angielski: Elements of Semiology. Londyn, Cape, 1967. Barthes, R. (1967). SystPme de la mode. Paryż, Seuil. Bartsch, R. i Vennemann, T. (1972). Semantic Structures. Frankfurt, Athenaum. Bates, E. (1976). Language in Context: the Acquisition ofPragmatics. Nowy Jork, Academic Press. Bateson, P. P. G. i Klopfer, P. (red.) (1974). Perspectives in Ethnology. Nowy Jork, Plenum. Bazell, C. E. (1958)., w: Strevens (1966), 29-49. Bazell, C. E. i in. (red.) (1966). In Memory of J. R. Firth. Londyn, Longmans. Beckman, J. i Callow, J. (1974). Translating the.Word of God. Grand Rapids (Michigan),. Zondervan. Bendix, E. M. (1966). Componential Analysis of General Yocabulary. Haga, Mouton (ogłoszone równiei jako pkt 2 w: Intemational Joumal of American Linguistics, 32,2, oraz jako publikacja 41 Indiana University, Research Center in Anthropology, Folklore and Linguistics). ' Bennet, J. (1976), Linguistic Behaviour. Cambridge, Cambridge University Press. Benveniste, E. (1939). Nature du sięne linguistique, w: Acta Linguistica 1, 23-29 (przedruk w: Benveniste 1966, 49-55 oraz w: Hamp i in. 1966, 104-108). Benveniste, E. (196. Problmes de linguistique generale. Paryż, Gallimard. Berlin, B., Breedlove, D. E. i Raven, P. H. (1966). Folk Taxonomies and Biological Classification, w: Sciences 154, 273-275 (przedruk w: Tyler 1969). Berlin, B., Breedlove D. E. i Raven P. H. (1974). Principles of Tzeltal Plant Classification. Nowy Jork i Londyn, Academic Press. Berlin, B. i Kay, P. (1969). Basic Color Terms. Berkeley, University of Califorńia Press. Bierwisch, M. (1965). Eine Hierarchie syntaktisch-semantischer Merkmale, w: Studia Grammatica 5, 29-86 (wyd. 3 przejrzane: Berlin, Akademie-Verlag, 1970). Bierwisch, M. (1967). Some Seantic Universals of German Adjectivals, w: Foundations of Language 3, 1-36. Bierwisch, M. (1969). On Certain Problems of Semantic Representation, w: Foundations of Language 5, 1S3-184. 319 Bierwisch, M. (1970). On Classifying Semantic Features, w: Bierwisch i Heidblph f1970). Bierwisch, M. i Heidolph K. E. 1970. Progress in Linguistics. Haga, Mouton. Biggs, C. (1975). Quantifers, Definite Descriptions and Reference, w: Keenan (1975), 112-120. ' Birdwhistell, R. L. (1954). Introduction to Kinesics. Luisville (Kentucky), University of Luisville Press. - Birdwhistell, R. L. (1970). Kinesics and Context. Filadelfia, University of Pennsylvania Press i Harmondsworth, Penguin Books. Black, M. (1959). Linguistic Relativity: the Views of Benjamin Lee Whorf, w: Phtiosophical Review 68, 228-238. Black, M: (1968). The Labyrinth of Language. Nowy Jork, Praeger (oraz Londyn, Pall Mall, 19-70 i Harmondsworth, Penguin Books, 1972). Bloom, L. (1973). One Word at a Time. Haga, Mouton. Bloomfield, L. (1914), Introduction to .the Study of Language. Nowy Jork, Holt. - Btóomfield, L. (1926). A Set of Postulates for the Science of Languagę, w: Language 2, 153-1G4 (przedruk w: Joos 1957, 26-31). Bloomfield, L. (1935). Language. Londyn, Allen and Unwin (oraz Nowy Jork, Holt, Rinehart and Winston, 1933). . Bloomfteld, L. Meaning, w: Monatshefte fur deutseńen Unterricht 35, 101-106. Bobrow, D. G. i Collins, A. (red,) (1975). Representation and Understanding. Nowy Jork, San Francisco i Landyn, Academic Press. Bolinger, D. W. (1946). Visual Morphemes, w-. Language 22, 333-340. Bolinger, D. W. (1965). The Atomization of Meaning, w: Language 41, 555-573. Bolinger, D. (1968). Aspects of Languirge. Nowy Jork, Harcourt, Brace and World. Bolinger, D. (red.) (1972). Irttonation, Harmondsworth; Penguin Books, . Bononi, A. Le vie del riferimento. Mediolan, Bompiani. Bower, T. G. R. (1974). Development in Infancy. San Francisco, Freeman. Breal, M. (1897). Essai de semantique. Pąryż (przekład tingielski: Semantics: Studies in the Scienee of Meaning. Londyn 1900). Brekle, H. E. (1972). Semantik. Monachium, Fink. Broadbent, D. E, (1958). Perception and Communication. Londn i Nowy Jork, Perga-, mon. Broadbent, D. (1973). In Defence of Empirical Psychology. Londyn, Methuen. 'Brower, R. A. (red.) (1959). On Translation. Londyn, Oxford University Press (przedruk: Nowy Jork, Oxford University Press, Galaxy Books, 1966). ,Brown, J. C. (1966). Loglan: A Logicąl Language. Gainsville (Florida), Loglan Institute. Brown, R. W. (1958). Words and Thir:gs: Glencoe (Illinois), Free Press. $rown, R. W. (1970). Psycholinguistics: Selected Papers. Nowy Jork, Free Press. Brown, R. W. (1973). A First Langucige. Londyn, Allen and Unwin. Buck, C. D. (1949). A Dictionary of Selected Synonyms in the Principal Indo-European. Languages. Chicago, University of Chicago Press. Biibler, K. (1934). Sprahtheorie. Jena, Fischer (przedruk: Stuttgart, Fischer, 1965). : Burling, R. (1964). Cognition and Componential Analysis: God's Truth or Hoeus-Pocus? w: American Anthropologist 66, 20-28. Burling, R. (1970). Man's Many Yoices. Nowy Jork, Holt, Rinehart and Winston. Buyssens, B. (1943). Z,es langages et le discours. Bruksela, L6beque. Caplan, D, i Marschall, J. C (1975), Generative Grammar and A,hasic Disorders (recenzja książki Whitaker 1971), w: Foundations of Language 12, 583-597). Camap, R. (1942). Introduetion to Semantics. Cambridge (Mass.) M. I. T. Press. Camap, R. (1950).-T'he Logical Foundations of Probaóility. Chicago, University of Chicago Press. Camap, R. (1952). Meaning Postulates, w: Philosaphical Studies 3, 65-73 (przedruk w: Camap 1956 b). Camap, R. (1956a). The Methodological Character of Theoretical Concepts, w: H. Feigl i M. Scriven (red.), Minnesota Studies in the Philosophy of Science tom L, Minneapolis, University of Minnesota Press (przedruk w: Zabeeh i in., 1974, 33-76). Camap, R. (1956b). Meaning and Necessity, wyd. 2, Chicago. Camap, R. (1958), Introduction to Symbolic Logic. Nowy Jork, Dover (zmieniony przekład książki Etnfiihtturg in die symbolische Logik, Wiedeń, Springer, 1954). Caroll, J. (1953). The Stttdy of Language. Cambridge (Mass.), Harvard University Press. Casares, J. (1942). Diccionario Idealogico de la Lengua Espańola. Madryt, G. G. Cassirer, E. (19231. Philosophie der symbolischen Formen, tom I, Berlin (przekład am gielski: The Philosophy of Symbolic Forms, New Haven, Connecticut, Yale University Press, 1953). Cassirer, E. (1945). Structuralism in Modem Linguistics, w: Word 1, 99-120. Castańeda, H-N. .(1967): On the Logic of Self Knowledge, w: Nous 1, 9-22. Catford, J. C. (1965). A Linguistic Tńeory of Translation. Londyn, Oxford University Press. Caton, C. E. (red.) (1963). Philosophy and Ordinary Language, Urbana (Illinois), University of Illinois Press. Chafe, W. L. (1971), Mearting attd the Structure of Language, Chicago i Londyn, University of Chicago Press. . Chappel, V. C. (red.) (1964). Ordinary Language. Bnglewood Cliffs, Prentice-Halh Chace, S. (1938). The Tyranny of Worls. Nowy Jork, Harcourt, Brace. Cherry, C. (1957). On Humatt Communication. Cambridge (Mass.), M. I. T. Press (przedruk: Nowy Jork, Science Editions, 1959). Chomsky, N. (1957). Syntacttc Structures. Haga, Mouton. Chomsky, N. (1965). Aspects of the Theory of Syntax. Ca,mbridge (Mass.), M. I. T. Press. Chomsky, N. (19b8). Language and Mlnd. Nowy Jork, Harcourt, Brace and .Vorld (wydanie rozszerzone: 1972), Chomsky,iT. (1976). Reflections on Iemguage. Londyn, Temple Smith. Chomsky, N. i Halle, M. (1968). The Sound Pattetn of English. Now) Jork, Harper and Row. Ghurch, A. (1956). Introduction to Mathematical Logić. Princeton, Princeton University Press. Clark, E. V. (1973). What's in a Word? On the Child's Acquisition of Semantics in His First Langńage, w: Moore (1973), 6S-110. Clark, H. H. (1973). Space, Time, Semantics and the Child, w: Moore (1973), 28-64. z1 - Semantyka 321 320 ' Clark, H. H. i E. V. (1977). Psychology and Language, Nowy Jork, Harcourt, Braoe,'.;. Jovanowich. Cohen, L. J. (1966). ThE Diversity of Meaning, wyd. 2, Londyn, Methuen. Conklin, H. C. (1955). Hanunob Color Categories, w: Southwestem Joumal of Anthro- ; pology il, 339-344 (przedruk w: Hymes, 1964, 189-192). Conklin, H. C. (1962). Lexicographical Treatment of Folk Taxonomies, w: Householder :° i Saporta (1962), 119-141 (przedruk w: Tyler 1969, 41-59. Conklin, H. C. (1972). Folk Classification: A Topically Arranged Bibliography of Con- . temporary and Background References through 1971. New Haven, Department of ` Anthropology, Yale Uńiversity. Conklin, H. C. (1973), Color Categorization (recenzja z: Berlin i Kay 1969), w: American' ` Anthropologist 75, 931-942. Cooper David, E. (1973). Philosophy and the Nature of Language: Londyn, Longmans. ; Copleston, F. (1953). A History of Philosophy, tom. 2. Londyn, Bums, Oates and Wash- boume. Coseriu; E. (1952). Sistema, Norma y Habla, w: Coseriu (1962), I1-113. Coseriu, E. (1962). Teoria del Lenguaje y Lingiilstica General. Madryt, Gredos (przetcład niemiecki: Sprachtheorie und Sprachwissenschaft,Monachium, Fink, 1975). Coseriu, E. (1967). Lexikalische Solidaritaten, w: Poetica 1, 293-303. Coser'iu, E. i Geckeler, H. (1974). Linguistics andSemantics, w: Sebeok (1974), 103-171. ; Croet, B. (1902). Estetica come scienza dell'espressione e linguistica generale. Palermo, Sandron (wyd. 3 i następne: Bari, Laterza); przekład angielski: Aesthetics as Science of Expression and Generul Linguistics. Londyn, Macmillan, 1922. Cruse, D. A. (1976). Three Classes of Antonyms in English, w: Lingua 38, 281-292' Crystal, D. (1962). Prosodic System and Intonation in English. Londyn i Nowy Jork,' i Cambridge University Press. Crystal, D. (1975). The @nglish Tone of Voice. Londyn, Amold. Dahl, . (1970). Some Notes on Indefinites, w: Language 46, 33-41. ; Dahl, 5. (1975). On enerics, w: Keenan (1975), 99-111. Dahl, (5. i in. (1977). Logic in Linguistics. Londyn i Nowy Jork, Cambridge University ",, Press. Dalgamo, G. (1661). Ars sięnorum. Londyn. r Davidson, D: i Hintikka, J. (red.) (1969). l'ords and Objections, Essays on the Work ' of W. V. Quir.e. Dordrecht, Reidel. Davidson, D. i Harman; G. (red.) (1972). Semantics of Natural Language. Dordrecht, ' Reidel. Dean, J. D. (1977). Semantics: T'heories of Meaning in Generative Linguistics. Nowy '; Jork, Crowell. Deese, J. (1965). The Structure of Associations in Language and Thought. Baltimore, fiv Johns Hopkins Press. Dse, J. (1970). Psycholinguistics. Boston, Allyn and Bacon. De Laguna, G. (1927). Speech.-New Haven, Yale University Press (przedruk : Bloomington, Indiana University Press). De Mauro, T. (1965). Introduzione alla semantica. Bari, Laterza. De Mauro, T. (1967). Ludwig Wittgenstein. Dordrecht, Reidel. y Dik, S. C. (1968). Referential Identity, w: Lingua 21,, 70-97. Dimond, S. J. i Heaumont, J. G. (1974). Hemisphere Function in the Human Brain. Londyn, Elek Science. Dixon, R. M. W. (1971). A Method of Semantic Description, w: Steinberg i Jakobovits (1971). Dixon, R. M. W. (1973) The Semantics of Giving, w: Gross i in. (19?3), 205-223. Donnellan, K. (1966). Reference and Descriptions, w: Philosophical Review 75, 281-304 (przedruk w: Steinberg i Jakobovits' 1971). , Domseiff, F. (1933). Der deutsche Wortschatz nach Sachgruppen, Berlin, De Gruyter. Ducrot, O. i Todorov, T. (1972). Dictionnaire encyclopedique des sciences du language, Paryż, 5euil. Dummet, M. (1973). Frege: Philosophy of Language. Londyn, Duckworth. Eco, U. (1971). Le forme del contenuto. Mediolan, Bompiani. Eco, U. (1972) Introduction to a Semiotics of Iconic Sięns, w: Yersas 2, 1-15. Elvert, W..T. (red.) (1968). Probleme der Semantik. Wiesbaden, Steiner. Engler, R. (1968): Lexique de la terminologie saussurienne. Utrecht i Antwerpia, Spectrum. Erdmann, K. O. (1925). Die Bedeutung des Wortes, wyd. 4, Lipsk. Esper. E. A. (1968). Mentalism and Objectivism in Linguistics. Nowy Jork, American Elsevier. Fauconnier, G. (1974). La corrsference, syntaxe ou seyantique? Paryż, Seuil. Feibleman, J. K. (1946). An Introduction to Peirce's Philosophy. Nowy Jork, Harper. Feigl, H. i Sellars, W. (red.) (1949). Readings in Philosophical Analysis. Nowy Jork, Appleton-Century-Crofts. Ferguson, C. i Slobin, D. (red.) Studies in Child Language Development. Nowy Jork, 1-dolt, Rinehart i Winston. Fillmore, C. (1971). Types of Lexical Information, w: Steinberg i Jakobovits (1971). Fillmore, C. i Langendoen, T. (red.) (1971). Linguistic Universals. Nowy Jork, Holt, ' Rinehart and Winston. Firth, J. R. (1935). The Technique of Semantics, w: Transactions of the Philological Society (prżedruk w: Firth 1957a). Firth, J. R. (1950). Personlity and Language in Society, w: The Sociological Review 42. 37-53 (przedruk w: Firth 1957a). Firth, J. R. (1937). The Tongues of Men. Londyn, Watt. Firth, J. R. (1957a). Papers in Linguistics. 1934-1951. Londyn, Oxford University Press. Firth J. R. (1957b). Ethnographic Analysis and Language with Reference to Malinowski's Views, w: Raymond Firth (red.) Man and Culture. Londyn, Routledge (przedruk w: Palmer 1968). Firth, R. (1972). Verbal and Bodily Rituals of Greeting and Parting, w: J. S. La Fontaine red.), The Interpretation of Ritual. Londyn, Tavistock Publications. Flew, Ą. (red.) (1953). Logić and Language, First Series, Oxford, Clarendon Press. Flores D'Arcais, G. i Levelt, W. J. M. (red.) (1970). Advances in Psycholinguistict. Amsterdam, North Hojland. Fodor, J. A. (1968). Psychological Explanation: Nowy Jork, Random House: Fodor, J. A. i Katz, J. J. (1964). The Structure of Language: Readings in the Philosophy of Language. Englewood Cliffs, Prentioe-Hall. 322 , z· 323 Fodor, 3. D. (1977). Semantics. Nowy Jork, Crowell. Frake, C. O. (1962). The Ethnographic Study of Cognitive Systems, w: Gladwin i Sturtevant (1962), 72-85 (przedruk w: Tyler 1969, 28-41). Frege G. (1882). >ber Sinn und Bedeutung, w: Zeitschrift fiir Philosophże unil philosophische Kritżk 100, 25-50 (przekład angielski: On Sense and Reference, w: Geach i Black 1960, 56-78; przedruk w: Zabeeh i in, 1974, 188-140; Feigl i Sellars 1949, 82-102 itd.). Gallie, W. B. (1952). Peirce and Pragmatism, wydanie zmienione. Londyn, Penguin Books i Nowy Jork, Dover Publications, 1966. Gardiner, A. H. (1932). The Theory of Speech and Language. Oksford, Clarendon Press, Gardiner B. T: i R. A. (1971). Two-Way Cemmunication with an Infant Chimpanzee, w: A. Schrier i F. Stollnitz (red.), Behavior of Non-Human Primates, tom 4. Nowy Jork, Academic Press. Garver, N. (1965). Varietięs of Use and Mention, w: Philosophy and Phenomenological' Research 26, 230-238 (przedruk w: Zabeeh i in. 1964, 96-194. Garvin, P. L. (1955). A Prague School Reader in Aesthetics. Bloomington, Indiana University Press. Geach, P. i Black, M. (red.) (1960). Translations from the Philosophical Writings of Gotrlob Frege. Oksford, Blackwell. Geach, P. T. (1962) Reference and Generality. Ithaca, Comell University Press (wydanie poprawione: 1968). Geckeler, H. (1971). Strukturelle Semantik und.-Wortfeldtheorie. Monachium, Fink, Gelb, I. J. (1963). A Study of Writing, wyd. 2: Chicago, University of Chicago Press:: Gipper, H. (red.) (1959). Sprache, Schlussel zur Welt w: Fesstchrift fur Leo Weisgerber:'' Dusseldorf, Schwann. Gipper, H. (1963). Bausteine zrtr Sprachinhaltsforschung. Dusseldorf, Schwann. Gipper, H. (1972). Gibt es ein sprachliches Relativitiitsprinzip? Untersuchungen zur Sapir-'4 Whorf Hypothese. Frankfurt n. M., Fischer. Givón, T. (1970). Notes on the Semantic Structure of English Adjectives, : Language..k; 46, 816-837. Gladwin, T. i Sturtevant, W. C. (red.) (1962). Anthropology and Human Behaviot.; Waszyngton, Anthropological Society of Washington. Gluckman, M. (red.) (1962). Essays on the Ritual of Social Relations. Manchester, Man:`::' chester University Press. ! Gochet, P. (1972). Esquisse d'une theorie nominaliste de la p°oposition. Paryż, Colin. Godel, R. (1957). Les sources manuscrites du "Cours de linguistique generale" de Ferdinan; de Saussure. Genewa i Paryż, Droz. Goffman E. (1956). The Presentation of Se/f in Everyday Life. Edynburg, Edinburgh-' University Press. Goffman E. (1971). Relations in Public. Harmondsworth, Penguin Books.Goodenough W. H. (1956). Componential Analysis and the Study of Meaning, w:; Language 32, 195-216. Goodman, N. (1952). On Likeness of Meaning, w: Linsky 1952 (przedruk w: Olshewsky 1969, 537-542). Green, J. (1972). Psycholinguistics. Harmondsworth, Penguin Books. Greenneld, P. i Smith, J. (1974). Communication and thę Beginning of Language, Nowy Jork i Londyn, Academic Press. Greimas, A. (1965). La semantique structurale. Paryż, Larousse. Greimas, A. J. (1970). Du sens: essais smioriques. Paryż, Seuil. Greimas, A. J. i in. (red.) (1970). Sięn, Language, Culture. Haga, Mouton. Grice, H.' P. (1967). Meaning, w: Philosophical Review 1967 (przedruk w: Zaheeh i in. 1974). Grice, H. P. (1966). Meaning, w: Philosophical Review 1966, 377-388 (przedruk w: P. F. Strawson, red" Philosophical Logic, Oksford, Ooford University Press 1971, oraz w: Steinberg i Jakobovits 1971). (irice, H. P. (1966). Utterer's Meaning, Sentence-Meaning, and Word-Meaning, w: Foundations of Language 4, 1-18 (przedruk w: Searle 1971). Gross M., Halle M. i Schutzenberger, M-P. (1973). The Formal Analysis of Natural Zanguages. Haga, Mouton. Guiraud, P. (1971). La semioloie. Paryż, Presses Universitaires de France (przekład angielski: Semiology. Londyn, Routledge and Kegan Paul 1975). Hall, E. T. (1959). The Sitent Language. Nowy dork, Doubleday. Hall, E. T. (1966). The Hidden Dimension. Nowy Jork, Doubleday i Londyn, Bodley Head. Halliday, M. A. K.11970). Functional Diversity in Language, w: Foundations ofLanguage 6, 322-361. Hallig, R. i Wartburg, W. von (1952). Begri,$'system als Grundlage fur dże Lexikographie. Yersuch eines Ordnungsschemas. Berlin, Akademie-Verlag. Hammel, E. A. (red.) (1965). Formal Semantic Analysis. Dodatek do: American Anthropologist 67, 5, cz. 2. Hamp, E. P. Householder, F. W. i Austerlitz, R. (red.) (1966). Readings in Linguistics 11. Chicago i Londyn, Chicago University Press. -% Harman, G. (red.) (1974). On Noam Chomsky, Nowy Jork, Doubleday. Harris Z. (1951). Methods in Structural Linguistics. Chicago, University of Chicago Press (przedruk pt.: Structural Linguistics, 1961). Harrison, B. (1972). Meaning and Structure: an Essay in the Philosophy of Language. Nowy Jork, Harper and Row. Harr-ison, B. (1972). Form and Content. Oksford, Basil Blackwell. Hayakawa, S. I. (1949). Language in Thought and Action. Nowy Jork, Harcourt, Brace. Iayden, D. E, i Alworth, E. P. (red.) (1965). Classics in Semantics. Londyn, Vision. Hayes, J. R. (red.) (1970). Cognition and the Development of Language. Nowy Jork, Wiley. Hayes, K. J. i C. (1955). Intellectual Development of a Home-Raised Chimpanzee, w: Proceedings of the Amerżcan Philosophical Society 95; 105-109. Heider, E. R. (= Rosch, E. H.) (1971). "Focal" Color Areas and the Development of Color Names, w Developmental Psychology 4, 447-455. Heider, E. R. (1972). Universals in Color Naming and Memory, w: Joumal of Experimental Psychology 3, 337-354. Heider, E. R. i Olovier, D. C. (1972). The: Structure of the Color-Space in Naming and Memory for Two Languages, w: Cognitive Psychology 3, 337-354. Hempel, C. G. (1965). Aspects of Scientifre Explanation. Nowy Jork, Free Press. 324 . 325 Henle, P. (red.) (1958). Language, Thought and Culture. Ann Arbor, University of Michigan Press. Herder, J: G. (1772). Abhandlung uber den Ursprung der Sprache, w: Samtliche Werke, red. B. Suphan, tom 2, Berlin 1877. , Hering, E. (1874). Grundriss einer Theorie des Farbensinnes, w: Sżtzungsberichte der 5sterreichischen Akademie der Wissenschaften, Mathematisch-Naturwissesischaftliche ; Klasse, Abteilung 3, 70, 169-204. Herriot, P. (1970). An Introduction to the Psychology of Language. Londyn, Methuen. `, Hewes, G. W. (1973),. Primate Communication and the Gestural Origin of Language, -; w: Current Anthropology 14, 5-32. Hinde, R. A. (red.) (1972). Non-Verbal Ćommunication. Londyn i Nowy Jork, Cambridge ; University Press. Hintikka, J. (1969). Semantics for Propositional Attitudes, w: J. W. Davis i in. (red.); ,; Philosophical Logic. Dordrecht, Reidel (przedruk w: Linsky 1971, 145-167. Hjelmslev L. (1953). Prolegomena to a Theory of Language, przełożył z duńskiego (1943) ; F. J. Whitfield. Bloomington, Indiana University Press (przekład polski : Prolegomena .'; do teorii ięzyka, w: Kurkowska i Weinsberg 1979, 44-137). Hjelmslev, L. (1959). Pour une smantique structurale, w: Essażs linguistżques. Kopenhaga; Cercle Linguistique de Copenhague, 1959. Hockett, C. F. (1953). Recenzja z: Shannon i Weaver 1949, w: Language 29, 69-93. -! Hockett, C. F. (1958). A Course in Modem Linguistics. Nowy Jork, Macmillan (przekład polski: Kurs językoznawstwa współczesnego, tł. M. Jurkowski i Z. Topolińska, e Warszawa PWN). Hockett, C. F. (1960). The Origin of Speech, w: Scienti,CC American 203, 89-96. Hockett, C. F. i Altmann, S. (1968). A Note on Desięn Features, w: Sebeok 1968,.;:; 61-72. Hoenigswald, H. M. (1960). Language Change and Linguistic Reconstruction. Chicago; " University of Chicago Press. Hook, S. cred.) (1969). Language and Philosophy: A Symposium. Nowy Jork, New York Univer$ity Press. Htipp, G. (1970). Evolution der Sprache und Vemunft. Berlin, Heidelberg i Nowy Jork; y Springer. · Householde ; F. W. (1971). Lingulstic Speculations. Londyn i Nowy Jork, Cambridge= University Press. Householder, B. W. i Saporta, S. (red.) (1962). Problems in Lexicography, w: Publica-; tions of Indiana University Research Center in Anthropology, Folklore and Linguistics, 21. (dodatek do: IntemationalToumal of American Linguistics, 28). Baltimore, Waverley Press. Hughes, G. E. i Cresswell, M. (1968). An Introduction to Modal Logic. Londyn, Methuen. ' Humboldt, W. von (1836). iJber die Verschiedenheit des menschlichtn Sprachbaues. Berlin. (przedruk: Darmstadt, Claasen und Roether, 1949). Hurford, J. R. (1975). The Linguistic Theory of Numerals. Londyn, Nowy Jork i Melboume, Cambridge University Press. Huxley, R. i Ingram, E. (red.) (1972). Language Acquisition: Models and Methods. Nowy Jork, Academic Press. Hymes, D. (red.) (1964). Language in Culture and Society. Nowy Jork, Harper and Row. Ipsen, G. (1924). Der alte Orient und die Indogermanen, w: Festschrift... Streitberg. Heidelberg, Winter. Itkonen, E. (1974). Linguistics and Metascience, w: Studia Philosophica Turkuensia 2 Ktikemaki, Societas Philosophica et Phaenomenologica Finlandiae - Risteen Kirjapaino. Jackendoff, R. (1972). Semantic lnterpretation in Generative Granunar. Cambridge (Mass.), M. I. T. Press. Jakobson, R. (1936). Beitrag zur allgemeinen Kasuslehre, w: Travaux du Cercle Linguistique de Prague 6, 240-288 (przedruk w: Hamp i in. 1966). Jakobson, R. (1959). On Linguistic Aspects of Translation, w: Brower 1959, 232-239. Jakobson, R. (1960). Linguistics and-Poetics, w: Sebeok 1960 (wersja polska: Poetyka'w świetle językoznawstwa, w: Pamiętnik Literacki 51 (1960), z. 2). Jakobson, R. (1971). Selected Writings, tom 2: Word and Language. Haga, Mouton. Jakobson, R. i Halle, M. (1956). Fundamentals of Language. Haga, Mouton (przekład połski: Podstawy języka, tł. L. Zawadowski, Wrocław 1964, Ossolineum). Jeapersen, O. (1924). The Philosophy of Grammar. Londyn, Allen and Unwin. Jespersen, O. (1909-1949). A Modem English Grammar on Historical Principles. Kopenhaga. Munksgaard (przedruk: Londyn, Allen and Unwin, 1954). Jolles, A. (1934). Antike Bedeutungsfelder, w: Beżtrage zur deutschen Sprache und Literatur 58, 97-109. Joo, M. (red.) (1957). Readżngs in Linguistics. Waszyngton, American Council of Leamed Socięties (przedruk pt.: Readings in Linguistics I, Chicago i Londyn, Chicago University Press). Kamp, J. A. W. (1975). Two Theories about Adjectives, w: Keenan 1975, 123-155). Kasher, A. (1972). Sentences and Utterances Reconsidered, w: Foundations ojLanguage 8, 313-345. Katz, J. J. (1964). Analyticity and Contradiction in Natural Language, w:'Fodor i Katz 1964, 519-543). Katz, J. J. (1966). The Philosophy of Language. Nowy Jork, Harper and Row. Katz, J. J. (1972). Semantic Theory. Nowy Jork, Harper and Row. Katz J. J. i Fodor, J. (1963). The Structure of a Semantic Theory, w: Language 39, 170-210 (przedruk w: Fodor i Katz 1964, 479-518). Kay, P. (1975). Synchronic Varbiability and Diachronic Change in Basic Color Terms, w: Language and Society 4, 257-270. Keenan, E: L.,(red.) (1975). Formal Semantics of Natural Language. Londyn i Nowy Jork, Cambridge University Press. Key, M. R. (1975). Paralanguage and Kinesics. Methuen (N. J.) Scarecrow. Kiefer, F. (1966). Some Semantić Relations. in Natural Language. w: Foundations of Lingaistics 2, 228-240. Kiefer, F. (red.) (1969). Studies of Syntax and Semantics. Dordrecht, Reidel. Koemer, E. F. K. (1973). Contribution au debat post-saussurien sur le sięne linguistique. Haga, Mouton. Korzybski, A. (1933). Science and Sanity. Lancaster (Pensylvania). Intemational NonAristotelian Library. 326 , 32? Koziol, H. (196?). Grundziige der englischen Semantik. Wiedeń i Stuttgart, Braumuller: Kripke, S. A, (1963). Semantical Considerations on Modal Logic, w: Acta Philosophiea Fennica 16, 83-94 (przedtuk w: Linsky 1971, 63-72). Kronasser; H. (1952). Handbirch der Semasiologie. Heidelberg, Winter. KGhlwein, W. (1967). Die Verwendung der Feindseligkeitsbezeichnungen in der eugHschen Dichtersprache. Neumunster, Karl Wachholtz. Kunjunni Raja, K. (1963). Indian Theories of Meaning. Madras, Adyar Library and Research Centre. . Kurkowska, H. i Weinsberg, A. (red.) (1979). Językoznawstwo strukturalne. Wybór tekstów. Warszawa, PWN. Kuryłowicz, J. (1936). Derivation lexicale et dórivation syntaxique, w: BuQletin de la Societe de Linguistique de Paris 37, 79-92 (przedruk w: Hamp i in. 1966, 42-50; przekład polski D. Kurkowskiej w: Kurkowska i Weinsberg 1979, 148-157). Kuryłowicż, J. (1960). La position linguistique du nom propre, w: Esquisses linguistiques, 182-192, Wrocław, Ossolineum (przedruk w: Hamp i in. 1966, 362-370). Ladefoged, P. (1971). Preliminaries to Linguistic Phonetics. Chicago, University of Chicago Press. Lamb, S. M. (1964). The Sememic Approach to Structural Semantics, w: Romney i D'And= rade 1964, 57-78. Langer, S. K. (1942). Philosophy in a New Key. Cambridge (Mass.) Harvard University Press. Latacz, J. (1967). Zum Wortfeld "Freude" in der Sprache Homers. Heidelberg, Winter. ' Laver, J. (1968). Voice Quality and Indexical Information, w: British Joumal of Disordera of Communication 3, 43-54. . Laver J. (1970): The Production of Speech, w: Lyons 1970. Laver, J. (1975). Communicative Functions in Phatic Comtnunion, w: A. Kendon i in: `' (red.), The Organization of Behavior in Faee-to-Face Communication. Haga, Mouton. . Laver, J. (1976). Language and Nonverbał Communication, w: E. C. Carterette i M. P: Friedman (red.), Language and Speech (tom 7 dzieła: Handbook of Perception). -Nowy Jork, Academic Press. Laver, J. (1977). The Phonetic Description of Voice Quality. Londyn i Nowy Jork, Cam- ' bridge University Press. '; Laver, J. i Hutcheson, S. (red.) (1972). Face to Face Communication. Harmondworth, ! Penguin Books. Laver J. (1972). Generic to a Fault w : Papers from the Eighth Regional Meeting, Chicago Linguistic Society. Leech, G. N. (1969). Towards a Semantic Description of English, Londyn, Longmans. Leech, G. N. (1974). Semantics. Harmondworth, Penguin Books. Lehrer, A. (1974). Semantic Fields and Lexical Structure. Amsterdam i Londyn, North Holland; Nowy Jork, American Elsevier. Lehrer A. i K. (red.) (1970). Theory of Meaning. Englewood Clifźs, N. J., Prentice-Hall. Leibnitz, G. W. von (1704). Table de dófinitions, w: Opuscules et fragments iriedits; = red. L. Couturat, 437,-510, Paryż 1903). Leisi, E. (1953). Der °Wortinhalt. Heidelberg, Winten (wyd. 3, 1967). Lenneberg, E. H. (1967). The Biological Foundations of Language. Nowy Jork, Wiley. Leont'ev A. A. (red.) (f971). Semantićeskaja struktura slova. Moskwa, Nauka. Lepschy, G. C. (1966). La linguistica strutturale. Turyn, Einaudi (przekład angielski: A Survey of Structural Linguistics, London, Faber, 1970). lkvi-Strauss, C. (1963). AnthroDOlogie structurale. Paryż, Plon(przekład angielski: Structural Anthropology, Londyn i Nowy Jork, Basic Books, 1963). Levis, C. I. (1943). The Modes of Meaning, w: Philosophy and Phenomenological Research 4, 236-250 (przedruk w: Linsky 1952). Lewis, D. (1969): Convention. Cambridge (Mass.), Harvard University Press. Lewis, D. (1972). General Semantics, w: Davidson i Harman 1972, 196-218. Lewis, D: (1975). Adverbs of Quantification, w: Keenan 1975, 3-15. Lieberman, P. (1974-1975). On the Evolution of Language: A Unified View, w: Cognition 2, 3-94. Linsky L. (1950). On Using Inverted Commas, w: Methodos 2, 232-236 (przedruk w: Zabeeh i in. 1974, 106-116). Linsky, L. (red.) (1952). Semantics and the Philosophy of Language. Urbana, University of Illinois Press. Linsky, L. (1967). Referring. Londyn, Routledge and Kegan Paul. Linsky, L. (red.) (1971). Reference and Modality. Londyn, Oxford University Press. Ljung, M. (1974). Some Remarks oń Antonymy, w: Language 50, ?4-88. Lounsbury, F. G.(1956). A Semantic Analysis of the Pawnee Kinship System, w: Language 32, 158-194. Lounsbury, F. G. (1964). The Structural Analysis of Kinship Semantics, w: Proceeding of the Ninth Intemational Congress of Linguistics, red. H. G. Lunt, 1073-1093. Haga, Mouton. Lyas, C. (red.) (19a1). Philosophy and Linguistics. Londyn, Macmillan. Lyons J. (1963). Structural Semantics. Oksford, Blackwell. Lyons, J. (1968): Introduction to Theoretical Linguistics. Londyn i Nowy Jork, Cambridge University Press. (przekład polski: Wstęp do językoznawstwa, tł. K. Bogacki, Warszawa 1975, PWN). Lyons, J. (red.) (1970). New lorizons in Linguistics. Harmondsworth, Penguin Books. Lyons, J. (1972). Human Language, w: Hinde 1972, 49-85. MeCawley, J. (1971). Prelexical Syntax, w: Report of the 22nd Annual Round Table Meeting on Linguistics and Language Studies, red. R. J. O'Brien. Waszyngton, Georgetown University (przedruk w: Seuren 1974, 29-42). McIntosh, A. (1961). Pattems and Ranges, w: Language 37, 325-337. McNeill, D. (1970). The Acquisition of Language: Nowy Jork, Harper and Row. MeNeill, N. B. (1972). Colour and Colour Terminology (recenzja z: Berlin i Kay 1969), w: Joumal of Linguis·ics 8, 21-34. Malinowski, B. (1935). Coral Gardens and Their Magic, tom 2, Londyn (przedruk: Bloomington, Indiana University Press, 1965). Malkiel, Y. (1959). Studies in Irreversible Binomials, w. Lingua 8, 113-160 (przedruk w: Malkiel 1968, 311-355). Malkiel, Y. (1968). Essays on Linguistic Themes. Oksford, Blackwell: Malkiel, Y. (1974) (recenzja Z: H. Gkeler, Zur Wortfelddiskussion, 1971), w: Foundations of Language 12, 271-285. 328 ;` 329 Malmberg, B. (1972). Readings żn Modem Linguistics. Haga, Mouton. Martin, R. M. (1958). Truth and Denotation. Chicago, University of Chicago Press; Martinet, A. (1957). Arbitraire linguistique et double articulation, w: Cahiers Ferdinand' de Saussure 15, 105-116 (przedruk w Hamp i in., 1966, 371-378). Martinet, A. (1949). La double articulation linguistique, w : Travaux du Cercle Linguistiquc de Copenhague 5, 30-37. Martinet, A. (1960). Elements de linguistique generale, Paryż, Colin (przekład polski:;' Podstawy lingwistyki funkcjonalnej, tł. L. Zawadowski, Warszawa 1970, PWN);'.. Matoró, G. (1953). La methode en lexicologie. Paryż, Didier. Matthews, P. H. (1972). Inffexional Morphology, Cambridge, Cambridge Iniversityt Press. Matthews, P. H. (1974). Morphology. Londyn, Cambridge University Press. Matthews, P. H. (1975) (recenzja z: Brown 1973), w: Joumal of Linguistics 11,'; 322-343. Mel'ćuk, I. A. (1974). Opyt teorii lingvistićeskżch modelej "smysl-tekst". Moskwa, Nauka. Mill, J. S. (1843). A System of Logic. Londyn, Longmans. Miller, G. A. (1951). Language ar:d Comn:unication. Nowy Jork, McGraw Hill. Miller, G. A. (red.) (1968). Psychology of Communication. Harmondsworth, Pengujp: Books. . Miller; G. A. (1972). English Verbs of Motion: a Case-Study in Semantics and Lexioi' Memory, w: Melton, A. W. i Martin, E. (red.) Coding Processes in Human Memvry-.' Waszyngton, Winston. :. ,: Miller, G. A. i Johnson-Laird, P. A. (1976). Perception and Language, Cambridge (Mas9 )? M. I. T. Press. ; Minsky, M. (red.) (1966). Semantic Information Processirr. Cambridge (Mass.), M. I. T; Press. Mohrmann, C. Sommerfelt, A. i Whatmough, J. (red.) (1961). Trends in European at American Linguistics 1930-1960. Utrecht i Antwerpia, Spectrum. Moore, T. E. (red.) (1973). Cognitive Development and the Acquisition of Language. Nowy Jork i Londyn, Academic Press. . Morris, C. W. (1968). Foundations of the Theory of Sięns, w: Neurath i in. 1939 (przedrttiĆ: w: Morris 1971). Morris, C. W. (1946). Sięns, Language and Behavior. Englewood Cliffs (N. J.), Prentic: Hall (przedruk w: Morris 1971). Morris, C. W. (1964): Sięnification and Sięnificance. Cambridge (Mass.), M. 1. T. Pres; (rozdział 1 przedrukowany w: Morris 1971). Morris, C. W. (1971). Writings on the General Theory of Sięns. Haga, Mouton. Morris, Jan (= James) (1974). Conundrum. Londyn. Faber. Morton, J. (red.) (1971). Biological and Social Factors in Psycholinguistics. Londyrl; Logos. Mounin, G. (1963). Problmes theoriques de la traduction. Paryż, Gallimard. Mounin, G. (1970). Introduction a la semiologie. Paryż, Editions de Minuit. Mounin, G. (1974). (recenzja z: Hinde 1972), w: Joumal of Linguistics 10, 201-206. Mulder, J. i Hervey, S. (1972). Theory of the Linguistic Sięn. Haga, Mouton. °, Nash, W. Our Experience of LaHguage. Londyn, Batsford. Ncurath, O., Camap, R. i ' Morris, C. (red.) (1939). Intemational Encyclopaedia of Unifred Science. Chicago, University of Chicago Press. l·f ida, E. A. (1951). A System for the Description of Semantic Elements, w: Word 7; 1-14. Tlida, E..(1964). Towards a Science of Translating. Lejda, Brill. Tlida, E. (1975). Exploring Semantic Structures. Monachium, Fink. Nia, E. A. i Taber, C. R. (1969). The Theory and Practice oj Translation. Lejda, Brill. Nflth, W. (1975). Semiotik: eine Einfiihrung mżt Beispielen ftir Reklameanalysen. Tabingen, Niemeyer. Ogden, C. K. (1932). Opposition. Londyn (przedruk z nowym wstępem I. A. Richards: Bloomington, Indiana University Press). UfClt'łi, C. K. (1968). Basic English: Intemational Second Language (przejrzane i rozszerzone przez E. C. Grahama wydanie książki: The System of Basic English). Nowy Jork, Harcourt Brace. Ogden C. K. i Richards, I. A. (1923). 7ite Meaning of Meaning. Londyn, Routledge and Kegan Paul. Ć)hman, S. (1951). Wortinhalt und Wortbild. Sztokholm, Almqvist og Wiksell. lunan, S. (1953). Theories of the Linguistic Field, w: Word 9, 123-134. Oksaar, E. (1958). Semantische Studien im Sinnbereich der Schnelligkeit Sztokholm, Almqvist og Wiksell. Oid6zld, R. C. i Marshall, J. C. (red.) (1968) Language. Harmondsworth,. Penguin Books. Olshewsky, T. M. (red.) (1969). Problems in the Philosophy of Language. Nowy Jork, tlolt, Rinehart and Winston. Orr, J. (1962). Three Studies on Homonymics. Edynburg, Edinburgh University Press. Osgood, C. E. (1953). Method and Theory in Experimental Psychology. Londyn i Nowy Jork, Oxford University Press. Osgood, C. i Sebeok, T. (red.) (1954). Psycholinguistics. Bloomington, Indiana University Press. Osgood, C. E., Suci, G. J. i Tannenbauni, P. H. (1957). The Measurement of lYleaning. Urbana: University of Illinois Press. Palmer, F. R. (red.) (1970). Prosodic Analysis. Londyn, Oxford University Press. 1'almer, F. R. (1976). Semantics: A New Outline. Cambridge, Cambridge University Press. Parisi, D. (1972). Il linguaggio come processo cognitivo. Turyn, Boringhieri. 1'arkinson, G. H. R. (red.) (1968). The Theory of Meaning. Londyn, Oxford University Presc. Partee, B. (Hall). (1972). Opacity, Reference and Pronouns, w: Davidson i Harman 1972, 415-441. Partee, B. (Hall) (1973). Deletion and Vai'iable Binding, w: Keenan 1975, 16-34. Passmore, J. (1957). 1 Hundred Years of Philosophy. London, Duckworth i Nowy Jork, Baśic Books, 1966. Pedersen, H. (1931). Linguistic Science in the Nineteenth Century (przekład z duńskiego). Cambridge (Mass.), Harvard University Press (przedruk pt.. The Discovery of Language, Bloomington Indiana University Press, 1959).. 330 , 331 Peirce, C. S. (1931-1958). Collected Papers, tomy 1-8, red. C. Hartshome i P. Weiss. Cambridge (Mass.), Harvard LJniversity Press. Piaget, J. (1923). Le langage et la pensee chez 1'enfant. Neufchatel i Paryż. Pike, K. (1948). Tone Languags. Ann Arbor, University of Michigan Press. Pike, K. L. (1967). Language in Relation to a Ujed Theory of the Structure of Human Behaviour. Haga, Mouton. Popper, K. (1968). The Logic of Scientific Discovery, wyd. 2 zmienione. Nowy Jork, Harper and Pow. Porzig, W. (1934). Wesenhafte Bedeutungsbeziehungen, w: Beit age zur deutschen Sprache und Literaiur 58; 70-97. Porzig, W. (1950). Das Wunder der Sprache. Bem, Francke. Pottier, B. (1964). Vers une semantique modeme, w: Travaux de linguistique et de litterature 2, 107-137. Pottier, B. (1974). Linguistique generale. Paryż. Klincksieck. Premack, D. (1970). Language in a Chimpanzee?, w: Science 172, 808-822. Prieto, L. (1964). Principes de la noologie. Haga, Mouton. Prieto, L. J.,(1966). Messages et sięnaux. Paryż, Presses Universitaires de France (wyd. 2, 1970; przekład polski: Przekazy i sygnaly, tł. Janusz Lalewicz, PWN, Warszawa 1970, Biblioteka Problemów, t. 151). Prior, A. N. (1962). Formal Logic, wyd: 2. Oksford, Clarendon Press. Putnam, H. (1975). Mind, Language and Reality. Londyn i Nowy Jork, Cambridge University Press. Quadri, B. (1952). Aufgaben und Methoden der onomasiologischen Forschung, w: Romanica Helvetica 37, Bem. Quillian, M. R. (1966). Semantic Memory, w: Minsky 1966. Quine, W. V. O. (1940). Mathematical Logic. Cambridge (Mass.); Harvard University Press. Quine, W. V. (1951). Two Dogmas of Empiricism, w: Philosophical Review 60, 20-43 (przedruk w Quine 1953, 20-46; Olshewsky 1969, 398-417; Zabeeh i in., 1974; 584-610). Quine, W. V. (1953). From a Logical Point of View. Cambridge (Mass.), M. I. T. Press (przekład polski: Z punktu widzenia logiki, tł. Barbara Stanosz, PWN, Warszawa 1969). Quine, W. V. (1960). Word and Object. Cambridge (Mass.), Harvard University Press. Quine, W. V. (1966). The Ways of Paradox. Nowy Jork. Random House. Quine, W. V. (,1970). Philosophy of Logic. Englewood Cliffs (N. J.), Prentice Hall. Quirk, R, i Svartvik, J. (1966). Investigating Linguistic Acceptability. Haga, Mouton. Reichenbach, H. (1947). Elements of Symbolic Logic. Londyn i Nowy Jork, Macmillan (fragmenty w przekładzie polskim w: Pelc, J., red., Logika i język, 3-224, Warszawa 1967, PWI. Robey, D. (red.) (1973). Structuralism: An Introduction. Oksford, Clarendon Press. Robins, R. H. (1967). A Short History of Linguistics. Londyn, Longmans. Roget, P. M. (1852). Thesaurus of English Words and Phrases. Londyn (wydanie skrócone i zmienione z dodatkami J. L. i S. R. Rogeta, Harmondsworth, Penguin Books, 1953). Romney, A. K. i D'Andrade, R. G. (red.) (1964). Transcultural Studies in Cognition (dodatek do: American Anthropologist 66, nr 3, cz. 2). Rorty, R. (red.) (1967). The Linguistic Tum. Chicago, University of Chicago Press. Rosch, E. H. (= Heider, E. R.) (1973a). Oń the Intemal Structure of Perceptual and Semantic Categories, w: Moore 1973, 114-144. Rossi, I. lred.) (1974). The Uncon,scious in Culture: The Structuralism of Levi-Strauss in Perspective. Nowy Jork, Dutton. Roulet, E. (1975). F. de Saussure: Cours de linguistique gnerale. Paryż, Hatier. Russell, B. (1905). On Denoting, w: Mind 14, 479-493 (przedruk w: Feigl i Sellars 1949, 103-115). . , `, Russell, B. (1940). An Inquiry into Meaning and Truth. Londyn, Allen and Unwin. Russeil, B. (1949). A Critical Exposition of the Philosophy of Leibnitz. Londyn, Allen and Unwin. Ryle, G. (1949). The Concept of Mind. Londyn, Hutchinson (przedruk: Harmondsworth, Penguin Books, 1963). ' Ryle, G. (1949). The Theory of Meaning, w: C. A. Mace (red.), British Philosophy in the Mid Century. London, Allen and Unwin, 1957 (przedruk w: Zabeeh i in. 1974, 219-244; Ólshewsky 1969, 131-150). Salmon, V. G. (1966). Language Planning in Seventeenth-Century England, w: Bazell ' i in. 1966, 370-397. Salomon, L. B. (1975). The Form of Language. Londyn, Weidenfeld and Nicolson. Sapir, E. (1921). Language. Nowy Jork, Harcourt, Brace and World. Sapir, E. (1944). On Grading: A Study in Semantics, w: Philosophy of Science 2, 93-116 (przedruk w: Sapir 1'949). Sapir, E. (1949). Selected Writings in Language, Culture and Personality, red. D. G. Mandelbaum. Berkeley, University of Califomia Press. Saussure, F. de (1878). Memoire sur le systeme primitif des voyelles dans les langues indoeuropennes. Lipsk (przedruk w: Recueil des publications scientifrques, Genewa i Heidelberg, 1922). ' Saussure, F. de (1967-1971). Cours de linguistique generale: edition critique par Rudolf Engler: Wiesbaden, Harrassowitz. Schaff, A. (1960). Wstęp do semantyki, Warszawa PWN (przekład angielski: Introduction to Semantics, Londyn, Pergamon 1962). Schaff, A. (1969). A Marxist Formulation of the Problem ojSemantics (fragment przekładu angielskiego pozycji poprzedniej), w: Olshewsky 1969, 101-111. Schank, R. C. .(1975). Conceptual Information Processing. Amsterdam, North-Holland. Schiffer, S. (1973). Meaning. Oksford, Oxford University Press. Schilp, P. A. (red.) (1963). The Philosophy of Rudolf Camap. La Salle, Open Court. Schoenfield, J. R. (1967). Mathematical Logic. Londyn, Addison - Wesley. Schmitt, F. O., i Worden, F. G. (red.) (1974). The Neurosciences: Third Study Volume. Cambridge (Mass.), M. I. T. Press. Searle, J. R. (1958). Proper Name, w: Mind 67, 166-i71. Searle, J. R. (1969). Speech Ac!s. Londyn i Nowy Jork, Cąmbridge University Press. Searle, J. R. (red.) (1971). The Philosophy of Language. Londyn, Oxford University Press. Sebeok, T. A. (red.) (1960). Style in Languagc. Cambridge (Mass.), M. I. T. Press. 332 , 333 Sebeok, T. A. (red.) (1968). Animal Communication. Bloomington, Indiana University Press. Sebeok, T. A. (red.) (1974). Current Trends in Linguistics, tom 12. Haga, Mouton. Sebeok, T. A. i Ramsay, A. (red.) (1969). Approaches to Animal Communicatiore. Haga, ; Mouton. Seiffert, L. (1968). Wortfeldtheorie und Strukturalisinus. Stuttgart, Kohlhammer. Seuren, P. (red.) (1974). Śemantic Syntax. Londyn, Oxford University Press. Shannon, C. E. i Weaver, W. (1949). The Mathematical Theory of Communication. Urbana, . University of Illinois Press. Sinclair (de-Zvart), H. (1972). Sensorimotor Action Pattems as a Condition for the : Acquisition of Syntax, w: Huxley i Ingram 1972. , Sinclair, H. (1973). Language Acquisition and Cognitive Development, w: Moore 1973, 9-25. Skinner, B. F. (1957). Yerbal Behavior. Nowy Jork, Appleton Crofts. Slobin, D. I, (red.) (1971). The Ontogenesis of Grammar. Nowy Jork i Londyn, Academic Press. Smith, A. G. (red.). Communication and Culture. Nowy Jork, Holt, Rinehart and Winston. ; Smith, N. V. (1975). On Generics, w: Transactions of the Philological Society, 1975. Sommer, R. (1969). Personal Spacr. Englewood Cliffs (N. J.), Prentice Hall. SJrensen, H. S. (1963). The Meaning of Proper Names. Kopenhaga, Gad. Spang-Hanssen, H. (1954). Recent Theories of the Nature of the Linguistic Sięn, w: Travaux .: du Cercle Linguistique de Copenhague, 9. Kopenhaga. Spang-Hanssen, H. (1961). Glossematics, w: Mohrmann i in. 1961, 128-162. Sperber, H. (1930). Einfżihrung in dże Bedeutungslehre. Bonn i Lipsk (wyd. 3, Bonn 1965). ; Spradley, J. P. (red.) (1972). Cu1!ure and Cognition. San Francisco, Londyn i Toronto,`:: Chandler. Stampe, D. W. (1968). Towards a Grammar of Meaning, w: Philosophical Review 77 r (przedruk w: Harman 1974). Steinberg, D. D. i Jakobovits, L. A. (red.) (1971). Semantics. Londyn i Nowy Jork. 'i Steiner, G. (3975). After Babel: Aspects of Language and TYanslation. Londyn, Oxford ' University Press. Stem, G. (1931). Meaning and Change of Meaning. Góteborg (przedruk: Bloomington, '; Indiana University Press, 1965). -' Stevenson, C. L. (1944). Ethżcs and Language. New Haven, Yale University Press. . Strawson, P. F. (1950). On Referring, w: Mind 59, 320-344 (przedruk w: Caton 1963,:,;; 162-193; Strawson 1971; Olshewsky 1969; Zabeeh i in. 1974). Strawson, P. F. (1952). Introduction to Logical Theory. Londyn, Methuen. Strawson, P. F. (1959). Individuals. Londyn, Methuen. Strawson, P. F. (1964). Intention and. Convention in Speech Acts, w: Philosophical Review 73, 439-460 (przedruk w: Searle 1971 i Strawson 1971), Strawson, P. F. (1971). Logico-Lingużstic Papers. Londyn, Methuen. Strevens, P. D. (red.) (1966). ve Inaugural Lectures. Londyn, Oxford University Press. Stroll, A. (red.) (1967). Epistemology. Nowy Jork i Londyn, Harper and Row. Sturtevant, E. H. (1917). Linguistic Change. Chicago, University of Chicago Press (prze druk z ńowym wstępem Erica P. Hampa, tamże, Phoenix Books 1961). , Tarski A. (1935). Der Wahrheitsbegriff in den formalisierten Sprachen, w: StudiaPhilosophica i, 264-405 (oryginał polski: Pojęcie prawdy w językach nauk dedukcyjnych, Warszawa 1933; przekład angielski w: Tarski 1956). Tarski, A. (1944). The Semantic Conception of Truth, 1 w: Philosophy and Phenomenological Research 4, 341-375 (przedruk w: Tarski 1956; Olshewsky 1969; Zabeeh i in. 1974). Tarski, A. (1956). Logic, Semantics and Metamathematics. Londyn, Oxford University Press. Thorpe, W. H. (1972). The Comparison of Vocal Communication in Animals and Man, w: Hinde 1972, 27-47. Trier, J. (1931). Der deutsche Wortschatz im Bezirk des Verstandes. Heidelberg, Winter, Trier, J. (1934). Das sprachliche Feld. Eine Auseinandersetzung, w: Neue Tahrbucher fur Wissenschaft und Jugendbildung 10, 428-449. Trier, J. (1938). LJber die Erforschung des menschenkundlichen Wortschatzes, w: Actes du IV me Congrs intemational des Linguistes, 92-97. Kopenhaga, Munksgaard (przedruk w: Hamp i in. 1966, 90-95). Trubetzkoy, N. S. (1939). Grundziige der Phonologie, w: Travaux du Cercle Linguistique de Prague, 1939 (przekład polski: Trubiecki, N. S., Podstawy fónologii, tł. A. Heinz, Warszawa 1970, PWN). Tumer, V. W. (1969). The Ritual Process. Chicago, Aldine. Tyler, S. A. (red.) (1969). Cognitive Anthropology. Nowy Jork, Holt, Rinehart and Winston. Uldall, H. J. (1944). Speech and Writing, w: Acta Linguistica 4, 11-16 (przedruk w: Hamp i in. 1966, 147-151). Uldall, H. J. (1957). Outline of Glossematics, w: Travaux du Cercle Linguistique de Copenhague 10, Kopenhaga. Ullmann S. (1962). Semantics. Oksford, Blackwell i Nowy Jork, Bames and Noble. Ullmann, S. (1973). Meaning and Style. Oksford, Blackwell. Urban, W. (1939). Language and Reality. Londyn, Allen and Unwin. Urmson, J. O. (1956). Philosophical Analysis. Oksford, Clarendon Press. Vachek; J. (1945-1949). Some Remarks on Writing and Phonetic Transcription, w: Acta Linguistica 5, 86-93 (przedruk w: Hamp i in., 1966, 152-157). Vachek, J. (red.) (1964). A. Prague-School Reader in Linguistics. Bloomington, Indiana University Press. Vachek, J. (1966). The Linguistic School of Prague. Bloomington, Indiana University Press. Van Gennep, A. (1908). Les rites de passage (przekład angielski: The Rites of Passage, Chicago University of Chicago Press, 1960). Vossler, K. (1932). The Spirit of Language in Civilization. Londyn, Routledge and Kegan Paul. Waiśmann, F. (1965). The Principles of Linguistic Philosophy. Londyn, Maemillan. Wallace, A. F. C. i Atkins, J. (1960). The Meaning of Kinship Terms, w: American Anthropologist 62, 58-60. Wamock, G. J. (1958). English Philosophy Since 1900. London, Oxford University Press. 334 ' 335 Watson, J. B. (1924). Behaviourism. Nowy Jork. Weaver, W. (1949). The Mathematics of Communication (przedruk z: Scientific American 181), w: Smith 1966. Weinreich, U. (1963). On the Semantic Structure of Language, w: Greenberg (red.), Universals of Language. Cambridge (Mass.) M. I. T. Press, 1963. Weinreich U. (1966). Explorations in Semantic Theory, w: T. A. Sebeok (red.), Current Trends in Linguistics, tom 3. Haga, Mouton. Weisgerber, L. (1939). Die volkhaften KrhJ'te der Muttersprache. Frankfurt n.M. Weisgerber, L. (1950). Vom Weltbild der deutschen Sprache. Diisseldorf, Schwann. Weisgerber, L. (1954). Die Sprachfelder in der geistigen Erschliessung der Welt, w: Festschrift Trier. Mesenheim, Hain. . Weiss, A. P. (1928). A Theoretical Basis of Human Behavior. Columbus, Ohio. Westcott, R. W. (1971). Linguistic Iconism, w: Language 47, 4I6-.428. Whitaker, H. (1971). On the Representation of Language in the Human Brain. Edmonton, Alberta, Linguistic Reśearch. Whorf, B. L. (1956). Language, Thought and Reality. Nowy Jork, Wiley (prźekład polski: Język, my,ilenie i rzeczywistość, tł. T. Hołówka, Warszawa 1982, PIW). Wiener, P. P, i Young, F. H. (red.) (1952). Studies in the Philosophy of Cl:arles Saunders Peirce. Cambcidge (Mass.), Harvard University Press. Wierzbicka, A. (1972). Semantic Primitives. Frankfurt n.M. Athenaum. Wiggins, D. (1967). Identity and Spatio-Temporal Continuity. Oksford, Blackwell. Zabeeh, F. Klemke, E. D. i Jacobson, A. (red.). Readings in Seinantics. Urbana, Chicago i London, University of Illinois Press. Indks reczowy Gwiazdka oznacza, że dane wyrażenie jest używane V książce jako ścisły termin. Cyfry oznaczają paragrafy; cyfry wydrukowane kursywą-paragraf, w którym dany termin jest zdefiniowany. abstrakcja* (abstraction) 5.3 adresat (addressee) 2.1, 2.2, 2.4 afektywny (atFective) 4.2 aglutynacyjny* (agglutinating) 3.4 akeent (accent) 4.3, 8.4 aksjomat istnienia* (axiom of existence) 7.4 akt mowy* (speech act) 2.1, 2.4, 5.4 alofon* (allophone) 8:1 altemacja* (altemation) 3.4 American Sięn Language 3.5. analityczność* (analyticity) 7.2, 7.3 analityczny* (analytlc) 2.2, 6,2, .3 analiza składnikowa* (componential ana lysis) 9.3, 9.5, 9.9 angielszczyzna amerykańska (American English) 8.5 angielszczyzna szkacka (Scottish English) 8.4 Anglia (England) 7.2 Anglik (Englishman) 4.3, 7.2, 7.5 antonim* (antonym 9,1, 9.9 antonim niestopniowalny* (ungradable antonym) 9.1, antonimia* (antonymy) 8.2, 9.1, 9.3, 9,5, 9.9 antonimia stopniowalna (gradable antonymy) 9.1 antropologia (kulturowa - anthropology) 2.4 apel* (niem. Appell) 2.4 a posteriori 2.2 a priori 2.2 arbitralność* (arbitrariness) 3.3, 3.4, 3.5, 4.2 argument* (argument) 6.2, 6.3 arystotelesowski (Aristotelian) 4.3, 8.2, 9.5 aspekt* (aspect) 9.2 atomizm logiezny* (logical atomism) 6.1 atomowość* (atomicity) 9.9 autoprezentacja (self presentation)* 3,1 behawiorystyczna ' teoria , języka (be haviourist f language) 5.4 ist theories . behawioryzm* (behaviourism) 5:1, 5.2, 5.3, 5.4, 7.6 bezaspektowy* (aspectless) 7.2 binaryzm* (óinarism) 9.9 . nz - Semantyka 1 337 biegunowo§ć dodatnia' (positive polarity) 9.I biegunowość ujemna* (negative polarity) 9.1 bit (bit)* 2.3 bodziec* (stimulus) 2,1, 4.1, 3:2 bodziec bezwarunk'owy* (unconditioned stimulus) 3.2 bodziec warttnkowy* (conditioned stimulus) 5.3 Braille 3.3 "brzytwa Ockhama* (Ockham's razor) 4.3 budowa gramatyczna (grammatical structure) 2.4 byt (entity) 3.4, 9.5, 9.8 całkowite sprzężenie zwrotne (complete feedback) 3.4; 3.5 cecha (property) 4.3, 6.3 cecha definicyjna (desięn feature) 3.4 ywna* (distinctive feature) 3.4..8.1, 8. eecha paraT"ugwistyczna (paralinguistic feature) 3.1, 3.2, 3.3, 3.4, 4.2, 7.4 cecha prozodyczna* (prosodic feature) 3.1, 3.2, 3.4, 7.2, 7.4 cecha słowna* (verbal feature) 3.1cenem* (ceneme) .4 centralność (centrality) 3.2 charakteryzator (marker)* 9.9 ćiągły* (contińuous) 3.4 . cicniowanie (modulation) 3.1, 3.2 cieniowanie paralingwiśtyczne* (para linguistic modulatiotl) 3.2 cieniowanie prozodyczne* (prosodic modulation) 3.1 codziettne zachowanie językowe (everyday language-behaviour) 7.5 cudzysłów okazowy* (token-quotes) 1.4 cykl (cycle)* 9.3 czas (time) 6.5 ezas gramatyczny* (tense) 6:5, 6.6, 9.2 częstość występowania (frequency of occurrence) 2.3 część wspólna dwu zbiorów* (intersection of two classes) 6.4 definicja treściowa* (intensjonalna intensional definition) 6.4 człon nacechowany* (marked term) 9.T definicja ostensywna* (ostensive defini- = tion) 7.6 definicja zakrcsowa* (ekstensjonalna extensional definition) 6.4 deiktyczno§ć* (deixis) 7.Z ' deiktyczny (deictical) 7.4 dekodować* (decode) 2.2, 2.3 dekódowanie (decoding) 2.2, 2.3, 4.1 dendryt (tree-diagram) zob. drzewti denotacja* (dęnotation) 7.1, 7.4, 7.5, 7.6, 8.1; 8.3, 8.4, 8.5, 9.1, 9.4, 9.8 denotacja centralna (central denotation;` focal denotation) 8:3 denotacja globalna* (total denotation)` 8.3 denotacja jednostkowa (single denota= tion) 7.6 denotacja niejednostkowa (multiple deno:: tation) 7.6 denotat* (denotatum) 4.1, 7.4, 7.6, 8.4° derywacja* (derivation) 9:1 deskrypeja okre§lona* (definite descripw'; tion) 7.2 deaygnowanie (desięnation, Bezeiehnungj; 7.3 determinizm (determinism) 5.3 diachroniczny* (diachronic) 8.2 dialekt* (dialect) 4.2, 8.1, 8.2, 8.4 dialekt nieliteracki (non-standard dialect) 3'.3 Dictionary oj Selected Synonyms Buck'a` 9.5 dobór naturalny (natural selection) 5.2 dominacja mózgu (cerebral dominance)' 3.5 dominować* (dominate) 9.3 dominować bezpo§rednio* (dominate; immediately) 9.5 dono§no§ć (loudness) 3.1 drzewo (tree-diagram) 9,5 dwumian nieodwracalny* (irreversible bino. mial) 9.1 dwustopniowo§ć* (duality) 3.3, 3.4, 3.5 dynamika głosu (voice dynamics) 3.2 dysjunkcja* (disjunction) 6.2, 9.9 dysjunkcja ekskluzywna* (exclusive dis. junction) 6.2 dysjunkeja inkluzywna* (inclusive disjunction) 6.2 dyskretność* (discreteness) zob. nieciągłość dyskretny* discrete zob. nieciągły (dispo 3.4 dystrybucja* (distribution) 9.7 dystynktor* (distinguisher) 9.9 działanie (performance) 1.6, 3.4 dźwięk (sound) 2,3, 8.1 dźwięk foniczny* (phonic sound) 3. egzeinplifikacja* (instantiation) 1.4 egzemplifikówaE* (instantiate) 1. ekspresja (Ausdruck) 2.4 ekspresywny* (expressive) 2.4, 4.2, ?. ekstensja (extension) zob. zakres ekstensjonalno§ć* (extensionality) 6.3, 7. ekstensjonalny* (extensional) 6.3, 6.4 6.6 ekwiwalencja* (equivalence) 6.2 element językowy (linguistic element 3.2 element zbioru* (member of class) 6. empiryzm (ęmpiricism) 5.1, 7,6 epistemologia (epistemology) 4.1, 6.2 Essay on Human Understandieg i,ocke' 4.2 etnologia (anthropology) 2:4 etymologia* (etymology) 8.4 ewoIucyjna teoria pochodzenia język (evolutionary theory of the origi of tanguage) 3.5 fatyczny* 2.4, 5.4 fenomenalizm (phenomenalism) 8.2 filozofia (philosophy) 7.2 filozofia języka naturalnego (ordinary language philosophy) 6.1 fonem* (phoneme) 3.4, 8.1, 8.3 fonestezja* (phonaesthesia) 4.2 fonetyk (phonetician) 8.1 fonologia* (phonology) 8.1 fonologia angielska (English phonology) 3:4 forma (form)! 1.2, 1.5, 1.6, 8.2 forma hasłowa* (citation form) 1.2, 1.3, 3.1 forma podstawowa* (base-form) 9.1 forma wyrazowa* (word form) 1.4, 1.5,2.3,3.3,3.4,5.3 ---@ormuła zdaniowa* (propositional formula) 6.2 formuła zdaniowa złożona (complex pro- Y positional formula) ó.2 3 formy minimalnie różne (minimally-distinct forms) 3.4 fragment zdania (sentence-fragment) 1.6 4 Francja (France) 7.2 funkcja* (function) 6.2, 6.3 1 funkcja ekspresywna* (expressive function) 2.4 3 funkcja fatyczna (phatic function) 2:4 , funkcja instrttmentalna (instrumental function) 2.4, 5.3 . funkcja konatywna* (conative funetion) 2.4 ) funkcja metajęzykowa 2.4 funkcja odnósząca (referencjalna - refe4 rential function) 7.5 :..-iunkcja opisowa* (descriptive funetion) 2.4, 3.5 a funkeja poetycka* (poetic funetion) 2:4.. funkcja prawdziwościowa* (truth-function')' 6.3 funkcja predykatywna* (orzekająca a predicative funetion) 7.6 n funkcja qaasi-odnosząca* (quasi-referentiai funetion) 7.3 funkcja socjalna (social function) 2.4 funkcja wokatywna'' (vocative fttnction) 2.1, 2.4, 7.5 338 - aa· 339 funkeje komunikatywne (communicacive functions) 2.2 funkcje semiotyczne (semiotic functions) 3.2, 3.5, 4.4 funkcjonalizm* (functionalism) 8.1, 8.3 funkcjonalny* (functional) 8.1 gaworzenie (babbling) 3.5 gest (gesture) 3.1, 3.5 giętkość semiotyczna* (semiotic flexIbility) 3.4 głosić (assert) 7.2 gramatyka generatywna (generative grammar) 8.1 gramatyka transformacyjna* (trans formational grammar) 9.5, 9.9 gramatykalizacja* (grammaticalization) 8.1 gramatykalizować (grammaticalize) 8.1 grupowy* (group-identifying) 4.2 gwara (jargon) 4.2 harmonia wokaliczna* (vowel-harmony) 3.4 heraklitejski (Heraclitean) 8.2 hiponim* (hyponym) 8.2, -9.4, 9.5, 9.7, 9.8 hiponimia* (hyponymy) 9.4, 9.5, 9.6, 9.7, 9.8 hiponimia dwustronna* (bilateral hyponymY) 9.4 hiponimpa symetryczua* (symmetzical hyponymy) 9.4 , hponimia właściwa* (proper hyponymy) 9.4 (Whorfian hypothesis) 8.3 homofonia* (homophony) L5 homografia* (homography) 1.5 homonim* (homonym) 1.5, 8.1 homonimia* (homonymy) 1.5; ' 3.3, 8.1 humboldtowski (Humboldtian) 8.4 kdealizm (idealism) 8.2 identyfikator* (identifier) .2 ideograficzny system pisma (ideographia writing system) 4.2 ideogram (ideogram) 4.2 idiolekt* (idiolect) 8.2 ikon* (icon) 4.2 ikoniczność* (iconicity) 3.3, 3.4, 4.2 ikoniczność prymama* (primary iconicity) 4.2 ikoniczność sekundama* (secondary ico: ' nicity) 4.2 ikqniczny (iconic) 4.2, 4.3 -iloczyn (product) 9.9 iloczyn dwu, zbiorów* (product of two classes) 6.4 implikacja (implication) 6.2 implikacja jednostronna (unilateral implication) 9.4 imlikacja pragmatyczna* (pragmatic implication) 7.3 implikacja ścisła* (strict implication, en- tailment) 6.2, 6.5 implikatury konwersacyjne* (conversa= ' tional implieatures) 9.1 -implikować formalnie* (entail) 6.6 indeks* (index) 4.2, 6.6 indeks statusówy* (status index) 4.2 ;3 indeks zawodowy* (occupational index)-', 4.2 indeksowy* (indexical) 4.2, 4.3 indykator* (indicator) 4.2 indywidualizacja· (individuation) 7:6:'ś indywiduum* (individual) 4.3, 6.3, ` 6.4 informacja* (information) 2.1, 2.3, 8.2 ' informacja ekspresywna* (expressive in- ' formation) 2.4 informacja opisowa* (descriptive ińformation) 2.4 informacja faktograficzna (factual information) 2.2, 2.4 . informacja semantyczna* (semantic information) 2.2, 2.3, 2.4, 3.1, 3.2, 8.2 informacja socjalna* (social information) 2.4 . informacja sygnałowa* (sięnal-information) 2.3, 2.4, 8.2 informacje oddziaływawczo-kierownicze* (interaction-management information) 2.4 informator (informant) 2.2 . informatywny (informative) 2.1, 2.4 inkluzja asymefryczna* (asymmetrical inclusion) 6.4 inkluzja symetryczna* (symmetrical inclusion) 6.4 inkluzja właściwa* (proper inclusion) 6.4 instynkt (instinct) 5.1 inteligencja czuciowo-ruchowa (sensorymotor intelligence) 3.5 intencja (intention) 1.1 intencja komunikatywna (communicative intention) 2.1 intensja (intension)zob. treść intensjonalny* (intensional) 6.2, 6.6 Intemational Encyclopaedta of Unified Science 4.4, 5.3 interpretacja (interpretation) 2.3 intonacja (intonation) 1.6; 3.1 introspekcja (introspection) 4.3, 5:1 istnienie* (existence) 7.2 jakość głosu* (voice-quality, voice-set) 3.1, 4.2 jasność barwy (luminosity of colour) 8:3 jednorożec (unicom) 7.4 jednostka językowa (linguistic unit) 8.1 jedność (uniqueness) 7.2 język (language) 1.4, 2.1, 3.1, 3.3, 3.5, 5.1, 6.1 , język aglutynacyjny* (agglutinating language) 3.4 język angielski (English) 1.6, 3.1; 3.4, 3.5, 4.2, 6.3, 6.4, 7.1, 7.2, 7.5, 7.6, 8.1, 8.2, 8.3, 8.4, 8.5, 9.1, 9.2; 9.5, 9.6, 9.8, 9.9 język arabski (Arabic) 8.2 język chiński (Chinese) 3.1 język czeski (Czech) 3.4 język dzieci (children's language) 3.5 język eskimoski (Eskimo) 8.2 język ewe (Ewe) 3.1 język fleksyjny* (inflećting language) 3.4 język francuski {French) 4.2; 6.6, 7.5, 8.1, 8.4, 8.5, 9.5, 9.7, 9.9 język gestów (gestural sięn-language) 3.5 język hebrajski (Hebrew) 7.5 język l3iszpański (Spanish) 3.1, 9.5 język irlandzki (Irish) 3.4 język izolujący* (isolating language) 3.4 język japoński (Japanese) 3.4 język łaciński (Latin) 3.4, 4.1, 6.3, 6.4, 7.5, 8.4, 8.5 język mówiony (spoken language) 1.2, 2.3, 3.2, 3.3, 3.5 język naturalny (natural language) 1.3 język niemiecki (German) 3.4, 4.2, 7.5, 8.4, 8.5, 9.5 język pisany (writteń language) 1.2, 3.3 język polski (Polish) 7:5 jźzyk praindoeuropejski (Indo-European) 8.1 język przedmiotowy* (object-language) 1.3, .1.4, 2.4, 6.6 język rosyjski (Russian) 3.1, 3.4; 8.5, 9.2; 9,6, 9.9 język rumuński (Rumanian) 9.9 język starogrecki (Greek) 3.4, 4.2, 6.4, 7.4, 7.5, 9.4 język starowysokoniemiecki (Old Fligh German) 8.4 język sztuczny (constructed language) 1.3 język średniowysokoniemiecki (Middle High German) 8.4 język tonalny* (tone language) 3:1 język turecki (Turkish) 3.4, 8.2, 9.9 język twi (Twi) 3.1 język węgierski (Hungarian) 3.4 język wietnamski (Vietnamese) 3.4 język wloski (Italian) 7.5, 8.4, 9.9 językoznawca opisowy (descriptive linguist) 8.5 340 ,- , 34I językoznawsfwo (linguistics) 7.2 językoznawstwo diachroniczne (diachro nic linguistics) 8.2, 8.4 językoznawstwo strukturalne* (structural iinguistics) 8.1 językoznawstwo synchroniczne (synchronic linguistics) 8.4 kanał (channel) rob. przewód kategória gramatyczna (grammatical category) 8.1 kinczyka* (kinesics) 3.2 klasem* (classeme) 9.9 klasyczny język chiński (Ctassical Chinese) 3.4 klasyfikacja ludowa* (folk taxonomy) 9.5 klasyfikator* (classifier) 7.6, 9.8 kod* (code) 2.4 ..kodować (encode) 2.2, 2.3 kolejność przemawiania* (floor-apportionment) 3.2 kombinacja rekursywna* (recursive combination) 9.9 kompeteneja* (competence) zoó. umiejętność komplementamo§ć* (complementarity) 9.2, 9.9 komponent* (component) 8.3 komunikacja* (communication) 1.1, 2.1, 2.3, 3.1, 3.5 komunikacja pozasłowna (non-verbal coramunication) 3:1, 3.2 -komunikat (message) 2.2, 2.3, 2.4 konaptualizm* (conceptualism) 4.3, 9.5, 9.9 konektyw dysjunkcji* (disjunctive connective, disjoining connective) 6.2 konektyw koniunkcji* (conjunctive con nective, conioining connective) 6.2 konektyw logiczny* (logical connective) 6.2 konektyw negacji* (negative connective) 6.2 konflikt semiotyczny* (semiotic conflict) 3.1 koniecznościowy system modalności logicznej* (necessity-based system of logical modality) 6.5 konieczność logiczna* (logical necessity) 6.5 koniunkcja* (conjunction) 6.2, 6.3, 7.2, 9.9 koniunkt* (conjunct) 6.2 konotacja* (eonnotation) 7.1, 7.5, 9.1 konstrukeja dzierżawcza (posesywna -: possessive construction) 9.8 kontekst* (context) 2.3, 4.1, 4.4, 8.6 kontekstowa częstość występowania (con: ' textual frequency of occurrence) 2:3 kontur intonacyjny fintonation pattem, intonation contour) 3.1 konwenejonalny (conventional) 4.2 konwers* (converse) 8.2, 9:1 kreatywno* (creativity) zob. twórcmść Kurs językoznawstwa ogólnego de Saussure'a 8.1 kwantyfikacja* (quantification) . 2.2, 6.3, 7.2 konwersywność* . (converseness) 9.1, 9.2: kwantyńkator egzystencjalny* (existential quantifier)· 6.3, 7.2 kwantyfikacja mieszana* (mixed quantification) 6.3 kwantyfikacja wielokrotna* (multiple quantification) 6.3 kwantyfikator* (quantifier) 6.3, 7.6 kwantyfikator ogólny* (universal quanti· fier) 6.3, 7.2 langue (fr.)* 8.2 leksem* (lexeme) 1.5, 1.6, 3.1, 3.3, 3.4, 4.1, 4.2, 7.4, 7.5, 7.6, 8.1, 8.2, 8.4, 8.5, 9.1, 9.3, 9.4, 9.5, 9.6, 9.7, 9.8,' 9.9 leksem nacechowany semantycznie (semanticatly marked texeme) 9.7 leksem nadrzędńy (superordinate kxeme)` 9.5 . leksem nienacechowany semantycznie (semantically unmarked lexeme) 9.7 leksem pocliodny (derived lexeme) 8.6 leksem wielowyrazowy* (phrasal IeXeme) LS leksemy homonimiczne* 8.1 leksykalizacja (lexicalization) 9.1 leksykalizować* (lexicalize) 8.1, 9.9 leksykalna relacja eząstkowości (part whole lexical relation) 9.8 leksykograf (lexicographer) 7.5 lewa półkula mózgqwa (left hemisphere) 3.5 liczenie (enumeration) 7.6 lingwistyka (linguistics) zob. językdznawstwo logika (logic) 4.2, 6.1, 6.5 logika czasów (tense-logic) 6:5 logika matematyczna* (maihematical logic) 6.1 logika symboliczna* (symbolic logic) 6.1 logika zbiorów* (class logic, logic of classes) 6.4, 7.4 lokalizm* (localism) 9.2 ludzka komunikacja pozasłowna (human non-verbal communication) 3.5 luka leksykalna* (lexical gap) 9.6 luka macierzowa* (matrix gap) 9.6 magia słowna (word-magic) 7.5 mand* (mand) 5.3 marker (marker) zob: charakkeryzator matryca prawdziwościowa* (truih-table) międzyosobowy* (interpersonal) 2.4 minimalna forma swobodna* (miniml free form) 5.3 modalność* (modality) 2.4, 3.1, 6.5, 6.6 model* (model) 1.6, 2.2, 6.6 model bodźcowo-reakcyjny (stimulus-response model) 5.4 modulacja* (modulation) zob, cieniowanie morfem* (morpheme) 3.4 mos (walrus) 7.4 motywowany* (W otivated) 4.2, 8.5 motywowany syncluonicznie* (syn· chronically motivated) 7.5 mowa (speech) 2.3 mowa holofrastyczna* (holophrastic speech) 3.S mowa niezależna (direet discourse) 1.4 mowa zależna (indirect diseourse, reported speech) 1.4 możliwościowy system modalności logicznej* (possibility-bascd system of logical modality 6.5 możliwośe logiczna* 6.5 mówiony język angielski (spoken Engtish) 3.3 mózg ludzki (human brain) 3.5 naeeehowanie* (rtaarkedness, marking) 9.7 nacechowanie semantyczne* (semantic marking) 9.7 nadawca (sender) 2.1 6.2 nadrzędna nazwa substancji (supetordi mechanicyzm (mechanism) 5.1 mentalizm* (mentalism) S.l, 5.2, 5.3 metafora (metaphor) 4.2, 8.5 metaforyczne rozszerzenie znacxenia* (me taphorical extension) 8.S metaforyczny* (metąphorical) 4.2 metajęzyk* (metalanguage) 1.3, 1.6, 2.4, 6.6 metajęrykowy* (metalinguistic) 1.3, 2.4 metonimia (metonymy) 4:2 nate mass noun) 9.8 rpadrzędność (śuperordination) 9.4 nadrzędny rzeczownik policzalny (superordinate countable noun) 9.8 nadużywalność języka* (prevarication) 3.4 riarządy mowy (speech-organs) 8.1 następnik* (consequent) 6.2 naturalny system sygnalizacyjny* (natural sięnalling-system) 4.4 nazwa (name)* 6:3 342 . 343 nazwa miejscowa (place name) 7.5 nazwa osobowa (personal name) 7.S nazwa substancji (mass-name) 9.8 nazwa własna (name, proper name) 7.5 nazwy barw (colour-terms) 8.3 nazywanie po imieniu (naming) 7.2, 7.5, 7.6 nec (symbol konieczności logicznej) 6.5 . negacja* (negation) 6.2, 6.3 neurofizjologia (neurophysiology) 8.3 neutralizacja (neutralization) 9.7 neutraliz w ć się* (be neutralized) 9.7 discreteness) 3.3, 3.4, 3.5 iscrete) 3.4 me,le nakowe granice znaczeń* (incongruent boundaries between meanings) 8.1 --- niejednoznaczność (ambiguity) 3.9, 6.3, 7.2 niejęzyk (non-language) 3.1 niemiecka filozofia idealistyczna (German idealistic philosophy) 8.1 ---nienacecitowany (unmacked) 9.7 -..tieprzezroczystość referencjalna* (re ferential opacity) 7.2 nieprzezroczysty* (opaque) 7.2 w nieuniwersalny składnik sensu (non-uni versal sense-component) 9.9 niezależny od przewodu (channel-free) 2.2 -°niezgocino§ć* (incompatibility) 9.3 niezgodny* (incompatible) 8.2 nominacja* (nomination) 7.5 . nbminacja dydaktyczna* (didactic nomination) 7.5 nominaeja performatywna* (performative nomination) 7.5 nominalizacja* (nominalization) 9.5 hominalizm* (nominalism) 4.3, 7.4, 7.6 normayne zachowanie językowe (normal language-behaviour) 3.2 notacja (notation) 1.6 notacja w opozycjach* (feature-notation) 9: 344 ` obejmowaó* (contain) 6.4 obietnica (promise) 2.4 obliczanie częstości (frequency-count) 1.5 oczekiwanie (expectancy)* 2.3 odbiomik* (receiver) 2.1, 2.2 odbiór kierunkowy (directional reception) 2.2 -edniesienie* (referencja - reference) 6.6, 7.1, 7.2, 7.3, 7.4, 7.5, 7.6, 8.4, 9.1 odniesienie dystrybutywne* (distributive reference) 7,2 -edniesienie gatunkowe* (generic reference) 7.2 ' odniesienie kolektywne* (collective ręference) 7.2 odniesienie nieokre§lone* (indefinite reference) 7,2 odniesienie niewiadome* (non-specific reference) 7.2 odnsienie określone pojedyneze. (singu- ' lar definite reference) 7.2 odniesienie wiadome* (specific reference) 7.2 odnosie się* (refer) 1.1, 7.2 odnosić wyrażenie* (refer by means of an expression) y.2 odnośnik* (referent) 4.1. 7.1, 7.2, '7.4 odpowiadanie (answering) 2.4 odruch bodźcowo-reakcyjny (stimulus-response refiex) 5.2 odruch głosowy* (vocal refiex) 3.1 ogólne reguły redundancji* (general redundancy rules) 9.8 ograniczenie łączliwości (cotlocational restriction) 8.5 ograniczenie selekcyjne* (selection restriction) 8.5, 9.9 kaz* (token) 1.2, 1.4, 1.6, 3.3 okres warunkowy* (conditional) 6.2 onomastyka* (onomastics) 7.5 ' onomatopeja* (onomatopoeia) 3.4, 4.2 operant* (operant) 5.3 operant słowny* (verbal óperant) 5.3 operator* (operator) 6.2, 6.3 1 opis stanu* (state-deseription) 2.3, 2.4, b.5, 6.6 opisowo równoważny (descriptively equivalent) 7.3 ontrast) 9.1, 9.4 o lcjonalna* (functional contrast) 8.1 opozycja semantyczna* (semantic feature) 9.9 orżekalny* (predicable) 6.S osoba* (person) 2.4 osobniczy* (individual-ideńtifying, idiosyncratic) 4.2 oszczędność ońtologiczna' (ontological parsimony) 4.3 ośrodek języka w lewej półkuli mózgowej (language-centre in the left hemisphere) 3.5 oznaczać (sięnify)* 4.1 oznaczanie* (sięnification) 4.1, 4.2, 4.3, 4.4 oznajmiający (declarative) 1:6; 8.3 oznajmieńie (statement) 1.6, 2.4, 3.2, 6.2 oznajmienie analityczne* (analytic statement) 4.4 oznajmienie gatunkowe* (genezic statement) 1.4 . ozuajmienie metajęzykowe (metalinguistic statement) 1..3 oznajmienie opisowe (descriptive statement) 3.1 ozuajmienie syntetyczne* (synthetia statement) 4.4 oznajmienie wierzeniowe (belief statemeat) S para (basic pair) 6.5 . parajęzy paralanguage) 3.2 . paralingwistyczny* (paralinguistic) 2.4, 3.1, 3.2 varalingwistyka (paralinguistics) 3.2 parole (fr.)* 8:2 performaneja* (performance) zob. działanie pierwszoplanowo§ć* (salience) 8,3 pierwszoplanowość biologiczna* (bio logical salience) 8.3 pierwszoplanowość kulturowa* (cultural salieńce) 8.3 pierwszoplanowy* (salient) 8.3 pobloomfieldowski (post - Bloomfieldian) 8.1, 8.5 .-..ochodny* (derived) 3.1, 9.1 `·,'. Poehodzenie gotunków Darwina (Origin of Species) 3.5 podzbiory uzupełniające się* (complementary subsets) 9.1 podzbiór* (subclass) 6.4 --pojęcie* (concept) 4:1, 4.3, 6.6 pojęcie objektywne* (objective concept) 4.3 pojęcie pragmatyczne* (pragmatic notion) 7.3 pojęcie umysłowe* (mental concept) 4.3. pokantowski (post-Kantian) 8.1 pokrewny Heksyjnie* (inflexionally related) 3.1 -=pokrewny słowotwórczo* (derivationally related) 3.1 pole (field) 8.4 poIe leksykalne* (lexical field) 8.4, 9.2; 9.9 pole pojęciowe* (coneeptual field, Sinnfeld) 8.4 pole semantyczne* (semantic field) 8.4 8.5, 8.6, 9.1 pole wyrazowe (Wortfeld) 8.4, 8.6 polisemia* (polysemy) 8.1, 9.7 .połączenie* (collocation) 7.6, 8.2, 8.5 pomiar ilośei (quantification) 2:3 . poprawność (correctness of formation, well-formedness) 3:4, -4:4 --poprawny (well-formed)- 4.4, 6.2, 6.5, 6.6 . poprzednik* (antecedent) 6.2 posaussurowski (post-Saussurean) 8,6 posesyw niezbywalny* (inalienable possessive) 9.8 posesyw zbywalny (alienable possessive) 9.8 posługiwanie się głosem (vocalization) 3.5 poss (symbol możliwości logicznej) 6.5 postulat znaczeniowy' (meaning postulate) 7.3 powszechnik* (universal) zob. uniwersale poziom* (1 2.3, 3.3, 3.4, 8.2 póziom y* (phonological level) 3 poziom (grammatical level) poźiom (level of structure) .3 ---poznawczy (cognitive) 2.4 pozycyjna częstość występowania (positional frequency of occurence) 2.3 pozytywizm (positivism) 5.3 pozytywizm logiczny* (logical positivism) pragmatyka* (pragmatics) 4.4 prawa półkula mógowa (right hemisphere) 3.S prawa statystyczne (statistical considerations) 2.3 prawda (truth) 2.4, 7.2 prawdopodobieństwo (probability) 2.3 prawdopodobieństwo kontekstowe (con textual probability) 2.3 prawdopodobiefistwo logiczne (logical probability) 2:3 ° prawdopodobieństwo pozycyjne (positional probability) 2.3 prawdopodobieństwo przejściowe' (tran sitaonal probability) 2.3 prawdopodobieństwo statystyczne (statistical probability) 2.3 prawdopodobieństwo warunkowe' (conditional probability) 2.3 prawdopodobieństwo wystąpieni'a l,proba bility of occurrence) 2.3 prawdziwościowo-funkcyjny* (truthfunctional) 6.3, 6.4 prawdziwość pragmatyczna (pragmatic truth) 7.3 predykat* (predicate) 6.3 predykat dwumiejscowy (two-place predicate) 6.6 predykat jednomiejcowy (one-place predicate) 6.6 predykat wielomiejscowy ' (many-plao"' predicate) 6.3 presuponować* (presuppose) 7.2 presupozycja* (presupposition) 7.2 proces komunikacji (communicative pro cess, process of communięation) 2.2 produkcja językowa (speech-production) 3.5 produktywność gramatyczna (grammatical productivity) 3.4 produktywność języka' (productivity) 3.4, 3.5, 8.5, 9.8 proksemika* (proxemics) 3.2 prośba (request) 2.4, 3.1 przeciętny język ogólnoeuropejski (Standard Average European) 9.5 przeciwstawienie* (opposition) 9.1, 9:3; 9.5 przeciwstawienie dwuczłonowe (bintYry op- , position) 9.1 prziwstawienie ekwipolentne' (equipoł- lent opposition) 9.1 przeciwstawienie kierunkowe* (directional opposition) 9.2 przeciwstawienie leksykalne (lexical op- ; position) 9.2 przeciwstawienie paradygmatyczne' 9.1 przeciwstawienie prywatywne' (privative' ' opposition) 9.l przeciwstawnikl (contrary) 6.2 przeciwstawnik$ (opposite) 9.3 przeciwstawniki ciągłe* (scalar opposites) '' 9.3 , przeciwstawniki diameti'alne' (antipodal opposites) 9.2, 9.6 przeciwstawniki niestopniowalne* (ungradable opposites) 9.1 przeciwstawniki prostopadłe* (orthogonal opposites) 9.2 , przeciwstawniki stopniowalne' (gradable opposites) 9.1 przedstawianie (repreśentation, Darstellung) 2.4 r--przekazywanie (transmissibn) 2.1, 2.2 przekazywanie drogą genetyczną (genetic transmission) 3.4 przekazywanie drogą kulturową (cultural . transmission) 3.4 przekazywanie rozsiane (broadcast transmission) 2.2 przekazywanie sygnałów (sięnal-transmission) 2.2 przekaźnik* (transmitter) 2.2 t przekład (translaticm) 8.1, 8.3, 8.4 przekładalność substanejalna języka' (medium-transferability) 3.S prżemianowanie performatywne (performative re-nomination) 7.5 przemienność języka* (interchangeability) 3.4, 3.5 przestankowanie* (punctuation) 3.2 przewód* (channel) 2.2, 2.4, 3.2, 3.3, 4.1 przewód dotykowy (tactile channel) 2.2 przewód $łosowa-shtchowy' (vocaI-auditory ehannel) 3.1, 3.4 . przewód koinunikacyjny* (channel of communication, communication channeł) 2:2, 2.4, 3.3, 3.4; 4.1 przewód przekazowy (channel of iransmission) 3.4 przewód słuchowy (aural channel) 2.2 - przezroczysty* (transparent) 7.2 przycisk' (stress) 1.6, 3.1, 3.4, 7.2 przycisk wyrazowy (word-stress) 3.1 - przygodny' (contingent) 6.3 przymus społeczny (social constraint) 2.4 przynależność do zbioru* (class-membership) 6.4 przypadek (case) 9.2 -.przypisywać* (ascribe) 6.3, 6.5, 7.2 przysłówek (adverb) 9.5 przytoczenie* (mention) 1.2, 1.6 psychologia poznawcza (cognitive psy chology) 7.4, 8.3 , psychologia społzna (social psychology) 7.4 psychołogizm' (mentalism) zob. mentalizm punkt docelowy* fdestination) 2.2 punkt odniesienia* (point-of reference) 6.6 pytanie (question) 1.6 quasi-hiponiinia' (quasi-hyponymy) 9.5, 9.7, 9.8 rachunek* (całculus) 6.1, 6.5 rachunek funkcji predykatywnych' (calculus of predicative, functions) 6.3 rachunek funkcyjny* (functional calculus) 6.3 rachunek logiczny (logical calculus) 6.1, 6.6, ?.3 raChunek niezinterpretowany* (uninterpreted calculus) 6.1 rachunek predykatów' (predicate całculus) 6.1, 6.3, 7.4 rachunek predykatów pierwszego rzędu* (&rst-order predicate calculus) 6.3 rachunek zdań* (propositional calcułus) ó.2 rachunek zinterpretowany' (interpreed calculus) 6.1 racjonalizm (rationałism) 5.2 reakcja" (response) 5.2 reakeja echowa` (echoic response) 3.3 reakcja intrawerbalna' (intraverbal res· ponse) 5.3 reakcja poznaweza* (cognitive responsę) 2.1 reakeja tektualna* (textual response) 5.3 reakcja wyspecjalizowana* (specialized response) 5.3 realizacja` (realization) LS realizm* (realism) 4.3, 7.4 realizm immanentny* (intmanent realism 4:3 realizm transcendentatny' (transcendental reałism) 4.3 346 347 redundancja* (redundancy) 2.1, 2.3, 4.2 redundantny* (redundant) 2.3 -Feferencja (reference) zob. odniesienie referent* (referent) zob. odnośnik regionalny* (regional, region-identifying) 4.2 relacja asymetryćzna* (asymmetrical relation) 6.3 relacja cząstkowości* (part-whole relation) 9.8 relacja konwersywna* (converse relation) 6.3 reiacja leksykalna (lexical relation) 9.3 relacja między typem a okazem (type-token relationship) 1.5 relacja nieprzechodnia* (non-transitive relation) 6.3 ,. relacja niesymetryczna* (non-symmetrical relation) 6.3 rozczłonkowanie (articulateness, Gliederung) 8.4 rozkaz (command) 1.6, 2.4, 3.2 rozmowh (conversation) 3.2 rozmowa bezpośrednia (face-to-face conversation) 3.2 rozpożnanie sygnału (identification of the sięnal) 23 rozpoznanie postaci (pattem recognition) 1.4 rozróżnienie fonologiczne (phonologicai distinction) 3.5 rozróżnięnie gramatyczne (grammatical distinction) 3.5 rozumienie (understanding) 5.4, 8:4 rozwój języka (evolution of language) 3.5 rozwój poznawczy (cognitive development) 3.5 relacja paradygmatyczna* (paradigmatic -rrównoważność* (equivalence) 6.2 relationship) 8.2, 8.5, 8.6 . równoważnośb semantyczna (semantic -relacja przechodnia* (transitive relation) equivalence) 8.1 6.3 równoważny (equivalent) 2:2 re;lacja przeciwprzechodnia* (intransitive relation) 6.3 relacja przeciwzwrotna* (irre$exive relation) 6.3 relacja przyczynowa (causal relationship) 5.2 relacja quasi-paradygmatyczna 9.4 relacja równoważności* (equivalence relation) 6.3 relacja symetryczna* (symmetrical rela' tion) 6.3 relacja . syntagmatyczna* (syntagmatiC relątionship) 8:2, 8.5, 8.6 relacja żnaczeniowa (meaning-relation) relacja zwrotna* (re$exive relation) 6.3 relacje sensu* (sense-relątions) 7.3, 7.6, 9.1 relacje społeczne (social relationship) 3. relatywizm* (relativism) 8.1, 8.3, 9.9 replika* (replica) 1.4 replikowanie* (replication) 1.4 348 ruch sęmantyki ogólnej (general semąntrcs movement) 4.1 ruch "5prache und Gemeinschaft" 8.4 rzeczownik pospolity (common noun) 7.5, 7.6 rzeczownik zbiorowy (collective noun) rzeczywistość (reality) 8.4 samozwrotność języka* (re$exivity, reflectiveness) 3.4 samozwrotność okazowa* (token-reflexi- v vity) 1.4 samozwrotny* (reHexive) 1.2 Sara (szympansica) .5 saussurowski* (Saussurean) 8.1, 8.2, 8.3, 8.4 --sąd (proposition)* 2.2, 6.2, 6.3, 6.5, 2 6.6, -9.7 sąd analityczny" (analytic proposition) 6.3 sąd atomowy* (atomic proposition) 6.5 sąd egzystenejalny* (existential propositioń) 7.2 sąd esenejalny* (essential proposition) 7.2 sąd fałszywy* (false proposition) 6.5 sąd gatunkowy* (generic proposition) 7.2 sąd matematyczny (mathematical proposition) 7.3 sąd molekulamy* (basic proposition) 6.5 sąd poprawny (well-formed proposition) 6.5 sąd prawdziwy (true proposition) 2.2 sąd semantycznie niepoprawny (semanfically iil-formed proposition) 6.5 sąd syntetyczny* (synthetic proposition) 6.3 semantycy generatywni* (generative semanticists) 9.9 schemat dźwiękowy (sound-pattem) 3.5 sem (seme)* 9.9 semantycżność języka* (semanticity) zob. znaczącośc języka semantyka (semantics) 3.5, 4.2, 4.4, 5.1 semarityka behawiorys,tyczna (behaviouriśt semalilićśf"`3`:4; -°T.. .. semantyka cżysta* (pure semantics) 6.1 semantyka diachrońiczna (diachronic semantics) 8.4, 8.5 semantyka filozoficzńa (pbilosophical emantics) 2.4, 6.4 semantyka historyczna* (historicai Semantics) 8.2 semantyka językożnawcza* (liriguis'tic semantics (6.1, 7.4, 9.9 semantyka logiczna 2.4, 6.1, 6.5 semantyka makrolingwistyczna* (macrolinguistic semantic) 6.1 semantyka mikrolingwistyczna (microlinguistic semańtics) 6.1 semantyka ogólna (general semantics) 6.1 semantyka szczegółowa* (descriptive semantics) 4.4, 6.1, 8.1, 8.5 semantyka teoretyczna* (theoreticai semantics) 6.1, 7.4, 8.1, 8.5 semantyka teoriomodelowa* (model-theoretic semantics) 6.6, 7.2 semantyka terapeutyczna (therapeutic semantics) 4.1 semantyka warunków prawdziwości* (ttuth-conditional semantics) 6.6 semiologia (semiology) 4.2 semiotyka* (semiotic(s)) 4.2, 4.4 sens* (sens 7.1, 7.3, 7.4, 7.5, 7.6, 8.1, 8.4, 9.1, 9.3, 9.5, 9.6, 9.8, 9.9 sens materialny* (material sese) 6.2 sięnifie (fr.) 4.2 siła ilokucyjna (illocutionary force) 6.6 Sinn (niem.) 7.3 skala ciągła* (scale) 9.3 skala nieciągła* (rank) 9.3 ,składnia (syntax) 4.4 składnia czysta* (pure syntax) 6.1 składnia ogólna* (general syntax) 6.1 składnia szczegółowa* (descriptive. syntax) 6.1 składnia teoretyczna* (theoretical syritax) 6.1 składnik pozasłowny wypowiedzi (nonverbal component of utterances) 3.1, 3.2, 3.5 składnik sensu* (sense component) 9.9 składnik słowny wypowiedżi (verbal component of utterances) 3.1, 3.2, : 3.4, 3.5 rsłownictwo* (vocabulary, lexicon 8.6 słownictwo barw (vocabulary of colour) 8.3 słownictwo obserwacyjne (observational vocabulary) 1.6 słownictwo pokrewieństwa (kinship vo cabulary) 9.2, 9.9 socjologia (sociology) 7.4 specjalizacja* (specialization) semantyka strukturalna (structural se- 8.5 mantics) 4.2, 8.4, 9.i, 9.6, 9.9 --epełniać* (satisfy) 6.3, 7.2 3.4, 7.6, 349 spełnianie (satisfaction) 7.2 spójnik logiczny* (logical connective) zob. konektyw logiczny sprawność sygnalizacyjna (sięnalling etńciency) 2.3 przeczność* (contradiction) 6.2 sprzeczny* (contradictory) 6.2 ...sprzęenie zwrotne (feedback) 3.2 stadium kodowania (encoding stage) 4.1 stala logiczna* (logical constant) 6.3 stan mbwiącego (state of the speaker) 4.2 statusowy* (status-identifying) 4.2 stawianie pytań (questioning) 2.4 stoicy (Stoics) 4.2 ---stopniowanie* (grading) 9.1 stopniowanie półjawne* (semi-explicit grading) 9.1 .-.stosowalność* (applicąbility) 7.4, 8.1 stosowainy* (applicable) 7.4 --strefa* (area) 8.4 strefa pojęciowa (conceptual area, Sinnbezirk) 8.4 struktura* (structure) 8.1 8.2 struktura głęboka* (deep structure) 7.2 struktura hierarchiczna (hierarchical structure) 9.5 struktura powierzchniowa* (surfatx structure) 7.2 struktura semantyczna (semantic structure) 8.6, 9.9 struktura składniowa (syntactic strture) 3.5 struktura słownictwa* (lexical structure) 8:1, 8.4, 8.5, 9.6, 9.9 struktura statyStyczna (statistical structure) 2.3 . strukturaliści europejscy (European structuralists) 9.9 strukturalizm (structuralism)* 8.1, 8.2, 8.3 strukturalizm posaussurowskl (post-Saus- surean structuralism) 8.3, 8.4, 9.9 strukturalizm saussurówski (Saussurean structuralism) 8.1 . 350 styl (styłe)* 8.z , stylistyka (styłistics) 4.2 substancja' (medium) 1.2, 2.2, 2.4, 3.3, . 3.4, 3.5, 8.1 substancjas (substance) 4.3, 8.2, 8.4 --substancja foniczna* (phonic medium) " 3.3 substancja graficzna* (graphic medium) :° 3.3, 4.2 suma dwu zbiorów* (sum of two classes, .' union of two classes) 6.4 suprasegmentalny* (suprasegmental) 3.4 ^: sygnalizacja językowa (linguistic sięnah ; ing) 3.1 sygnalizacja ludzka (human sięnalling) , rt 3.5 sygnalizacja niejęzykowa (non-Iingui- ;, stie sięnalling) 3.1, 3.5 sygnalizacja pozasłowna (non-verbal ' sięnalling) 3.5, 4.2 sygnalizacja słowna (verbal sięnalling),, 3.Ś ' r sygnalizacja zwierzęca (animal sięnalling)·F; 3.4, 3.5 sygnał* (sięnal) 2.1, 2.2, 2.3, 2.4, 4.ł;a 4.3 sygnał akustyczny (acoustic sięnal) 2. .' sygnał głosowy* (vocal sięnal) 2.2, 3.1,' 3.5 sygnał graniczny* (boundary-sięnał) 3.4k sygnał infotmacyjny (informative sięnal: 3.4 ` sygaał językowy (linguistic sięnal).2.3; sygnał komunikatywny (communicativC.4 sięnal) 3.4 sygnał niegłosowy* (non-vocal sięnał)::, 3.1 sygnał symptomatyczny* (sycńptomatic sięnal) 3.4 sygnał telefoniczny (telephone sięnal):,;; 2.2 wsygnifikacja* (sięnification) 4.3 sygnificat (sięnificatum) 4.1, 4.3 symbol* (symbol) 2.4, 4.1, 4.2, 4.3, ' 5.3 symboliczny* (symbolic) 4.2 symbofizm dźwiękowy* (sound symbolism) 3.4, 4.2 symbolizować* (symbolize) 4.2, 7.5 symptom (symptom) 2.4, 4.1, 4.2, 4.3 symptomatyczny* (symptomatic) 4.2 synchroniczny* (synchronic) 8.2 synekdocha* (synecdoche) 4.2, 7.5 synkretyzm* (syncretism) 3.4 synonimia* (synonymy) 7.1, 9.3, 9.4 synonimiczny* (synonymous) 7.3, 8.2 syntagma* (syntagm) 8.2 syntaktyka* (syntactics) 4.4 syntetyczny (synthetic) Z.2, 6.3, 6.5 system* (system) 8.1 system ciągły* (continous system) 3.4 system dwuwartościowy* (two-valued system) 6.2 system dźwięków (sound-system) 8.1 system językowy* (language-system) 1.6, 3.1, 8.1, 8.2, 8.3, 8.4, 9.ł system nieciągły* (discrete system) 3.4 system samogłosek języka praindoeuropejskiego (Ińdo-European voweł system) 8.1 system semiotyczny* (semiotic system) 2.4, 3.1, 3.4, 3.5 system semiotyczny pozaludzki (non-htr man semiotic system) 3.4 system sygnalizacyjny* (sięnalling-system) 2.1, 3.1, 4.2 system wielowartościowyt (many-vałued system) 6.2 systemowość (systematicity) 9.9 szeregowy zbiór leksemów (serial set of lexemes) 9.3 szkoła kopenhaska (Copenhagen School) 8.3 . szkoła praska (Praguę School) 8.3, 9.7 sztuczne systemy językowe (constructed language-systems) 4.4 sztuczny system sygnalizacyjny* (artificial sięnalling system) 4.4 szum (noise)* 2.2, 2.3, 3.1 szyk wyrazów (word-order) 3.4 szympans (chimpanzee) 3.4, 3.5 s"piew zięby (ehafńnch's song) 3.4 świadomość (consciousness) 5.1 tabu (taboo) 7.5 takt (tact) 5.3, 5.4 taniec pszczół (bee-dancing) 3.4 tautologia* (tautology) 2:3, 6.2 tachnika komunikacyjna (commtinicationsengineering) 2.2, 2.3 tekst* (text) 1.6 teoria informacji (information-theory) 2.3, 5.3 teoria informacji semantycznej (thry of semantic information) 2,3 teoria komunikacji (theory of communication) 2.3 teoria pól* '(ńeld-theory) 8.4, 8.6;- 9.9 teoria Triera-Weisgerbera (Trier-Weisgerber Theory) 8.4 teoria zgodności (correspondence theocy) 6.6 teo znaczenia (theory of meaning) 8.6 t gramatyki (theories of grammar ) 3.4 termin* (term) 6.3 termin intuicyjny* (intuitive termj 1.6 termin przedteoretyczny* (pre-theoretical term) 1.6 termin psychologicy (mentalistycznymentałistic term) 5.1 tezaurus* (thesatuvs) 9.5 7itesaurus of English Words and Phrases Rogeta 9.5 tło ópisowe* (descriptive backing) 7.3 ton głosu (tone of voice) 3.2 tożsamość (identity-relationship) 1.4 tożsamość rzeczy nierozróżnialnych* (identity of indiscemibles) 6.4 tożsamość typu w okazach (type-token identity) 1.4, 8.1 eść* (intension) 6.4, 7.1, 9.4 tworzenie pojęć* (coficept-formation) 1.4, wariancja swobodna* (free variation} 4.3 8.1 twórczość* (creativity) 3.4, 4.2, 8,5 typ (type)* 1.2, 1.4, 1.6, 3.4 ucżenie się (leaming) 5.1 uczenie się języka (language-acquisition) 7.6 uczestniczenie w strukturze (structural integration) 8.4 . -umiejętność* (competence) 1.6, 3.4 uniwersale* (universal) 4.3, 9.9 uniwersalizm* (universalism) 8.1, 8.3, 9.9 uniwersalna podbudowa (infrastruktura) systemów językowych (universal inw frastructure of language-systems) 8.3 uniwersalność formalna* (formal universality) 9.9 uniwersalność substantywna* (substantive universality) 9.9 ianiwersalny metajęzyk semantyczny(universal semantic metalanguage) , 9.9 uniwersalny składnik sensu (universal sense-component) 9.9 uniwersum rozważań* (universe-of-disqourse) 6.4, . 6.5 . uogólnienie* (generalization) 7.6 uporządkowanie cykliczne* (cyclic ordering) 9.3 uporządkowanie szeregowę* (serial ordering) 9.3 uporządkowany* (ordered) 6.3 upośledzenie fizyczne (physical disability) 3.5 . uzupełnienie zbioru* (complement of a class) 6.4 , --ttzupełnik* (complementary) 9.1, 9.7, 9.9 użycie (use) 1.2, 1.6 Viki (szympans) 3.5 vox (łac.) 4.1 walencja* (valency) 9:9 ' Warszawa (Warsaw) 7.5 -wartość (value) 2.1, 8.4 wartość logiczna (truth-value) 6.2, 6.6 wartość zaskoczeniowa (surprise-value) 2.3 warunki prawdziwości* (truth-conditions), 6.6 Washoe (szympansica) 3.5 wbudowanie" (encapsulation) 8.5 , wbudowany* (encapsulated) 9.4, 9.8 werbalny zob. słowny węższy rachunek predykatów* (lower predicate calculus) 6.3 whorfizm* (Whorfianism) 8.3 wiązać* (bind) 6.3 wiedza (knowledge) 8.4 . wspólnota fatyczna (phatic communion) 2.4 współdziałanie komunikacyjne (communicative interaction) 2.2 współhiponim* (co-hyponym) 9.4 współhiponimia (co-hyponymy) 9.6 e wtóme skojarzenia (secondary impca- r tions) 9.1 wyabstrahowywać* (abstract)-5.3 wykrywalny diachronicźnie* (diachrom < cally discoverable) 7.5 -wykrzyknienie (exclamation) 2.4 wyliczenie--częściowe (partial listing) 6.4." wynikanie* (consequence) 9.2 -wypowiedź* (utterance) 1.6,- 2.3, 2.4, -§ 7.3 wypowiedź-akt* (utterance-act) 14 wypowiedź apelatywna' 7.5 wypowiedź bodźcowo niezależna* (sti-'`y mulus-free utterance) 5.4 wypowiedź bodźcowo zależna* (stimu- . lus-bound utterance) 5.4 wypowiedź językowa (language-utterance) " 2.2, 2.3, 4.1, wypowiedź konstatywna* (constative utterance) 1.4 wypowiedź-okaz (utterance-token) 2.1 ' wypowiedź performatywna* (performative zabarwienie nastawieniowe* (attitudinal utterance) 1.4 colouring) 3.2 wypowiedź-sygnał* (utterance-sięnal) 1.4 zachowanie jężykowe* (language-behaywyraz (word) 1.2, 1.3, 1.5, 1.6, 3.4, 4.1, iour) 1.6, 5.1, 8.2; 8.3, 9.1 7.1, 7.6, 8.1 zachowanie ludzkie (human behaviour) wyraz morfosyntaktyczny (morphosyntac- 5.1 tic word) 3.4, 8.1 zachowanie słowne (verbal behaviour} rażać* (express) 6:2 3.1 wyrażanie (Ausdruck) 2.4 zachowanie sygnalizacyjne (sięnalling-bewyrażeniel* (expression) 1.2, 1.5, 1.6, haviour) 3.4 6.1, 7.1; 7.2 zaimek przymiótny* (determiner) 7.2,. wyrażenie$ (phrase) 1.2 7,6 wyrażenie nieokreślone* (indefinite ex- zakodowywać* (encode) zob. kodować pression) 7.2 .akres* (extension) 6.4 wyrażenie o odniesieniu jednostkowym (uni- zależność od bodźca* (stimulus control} quely referring expression) 7.3 . .3.4, 5.3 wyrażenie odnoszące (referencjalne - zależny od przewodu (channel-dependent) referential expression) 1.5, 7.2, 7.5, 2.2 7.6 --zasada logiczna (logical principle) 7.3 wyrażenie odnoszące gatunkowe* (generic zasady struktury gramatycznej (principles referring expression) 9.7 of grammatical structure) 3.5 wyrażenie ogólne* (general expression) ...zasięg (scope) 6.3, 7.2 7.2 zastępowalność (substitutability) 7.3 wyrażenie określóne* (definite . expres- zawartość informacyjna* (informationsion) 7.2 content) 2.3 wyrażęnie pojedyncze* (singular expres- zawartość semantyczna (semantic content} sion) 7.2 , 2.3 , wyrażenie predykatywne* (orzekające, - zawierać* (include) 6.4 predicative expression) 1.5, 7.2, 7.4 zawierać w sensie właści vym* (include wyrażenie rzeczownikowe określone (de- properly) 6.4 finite noun-phrase) 7.2 zawieranie się w zbiorze (class-inclusion} wyrażenie rzeczownikowe nieokreślone* 6.4, 9.4 (indefinite noun-phrase) 7.2 zawodowy* (occupational, occupationwyrażenie wokatywne* (vocative expres- identifyin8) 4.2 sion) 7.6 zbiory identyczne* (identical classes) 6.4 wysokość dźwięku (pitch) 3.1 zbiory identyczne zakresowo* (extensiowytwarzanie (produkowanie) wypowiedzi nally identical classes) 6.4 (production of utterances) 3.5 zbiór* (class) 6.4 wyuczalność języka (leamability) 3.4, 3.5 zbiór cykliczny (cyclical set) 9.3 Wyznania św. Augustyna 7.5 zbiór leksemów (lexical set) 9.3 wyzwalanie (triggering) 3.4 zbiór nieokreślony* (indeterminate class) wzajemne oddziaływanie społeczne (so- 6.4 cial interaction) 2.1 zbiór nieskończony* (infinite class) 6.4 wzorowa wymowa brytyjska (Received zbiór otwarty* (open class) 6.4 Pronunciation) 8.4 zbiór pusty* (empty class, null class) 6.4 352 ` zs - semantyka 353' zbiór skończonyt (finite class) 6.4 zbiór uniwersalny* (universal -class) 6.4 zbiór zamknięty (closed class) 6.4 zdalność języka* (displacement) 3.4 zdanie (sentence) 1.6, 2.1, 7.2, 7.3 zdanie ekwatywne* (equative sentence) 7.2, 7.3 zdanie predykatywne* (predićative sentence) 7.2 zdanie porównaweze (comparative sentence) 9.1 zdanie pytające (interrogative śentence) 1.6, 8.3 zdanie rozkazujące (imperative sentence) 1.6, 8.3 zdanie systemowe (system-sentence) 1.6, 7.2 zdanie tekstowe (text-sentence) 1.4, 1.6, 7.2 zdanie wierzeniowe* (belief sentence) 6.3 zjawisko głosowe nieprozodyczne (nonprosodic vocal phenomenon) 3.2 zjawisko niegłosowe (non-vocal phenomenon) 3.2 złożoność gramatyczna (grammatical complexity) 3.5 złożono§ć morfologiczna (morphological cómpkxity) L5 złudzenie etymologiczne* (etymological fallacy) 8.2 zmiany językowe (languago-change) 2.3 zmienna wolna* (free variable) 6.3 zmienna zdaniowa* (propositional variable) 6.2 znaczącość języka' (semanticity) 3.4 znaczący (sięnifieant) 2.3 znaczenie (meaning) 1.1, LS, 1.6, 2.1, 2.4, 4.1, 5.3, 6.4, 7.1, 7.2, 7:3, 7.5, 8.1, 8.4, 8.5, 9.9 znaczenie afektywne (affective meaning) 7.1 znaczenie desygnatywne (desięnative meaning) 2.4 znaczenie ekspresywne* (expre5słve aning) 3.4 znaczenie emotywne* (emotive meaning) 7..1 znaczenie ideacyjne* (ideational meaning) 2.4 znaczenie nastawieniowe* (attitudinal meaning) 2.4 znaczenie odnoszące (referenejalne referential meaning) 2.4, ?.1 znaczenie opisowe* (descriptive meaning) 2.4, 3.4, 7.3 znaczenie poanawcze* (cognitive meaning) 7.1, .3, 9.6 znaczenie socjalne (social meaning) 3.4 znaczenie twierdzeniowe* (propitional meaning) 2.4 znak* (sięn) 4.1, 5:3 znak językowy (linguistic sięn) 4.2 zrozumiałość (comprehensibility) 3.4 związek ikoniczny (ieonić retationship) 3.4 iródło* (source) 2.2 życzenie (wish) 2.4 . Ińdks nazwisk . Cyfry oznaczają paragrafy. Abercrombie 3.2, 3.3, 4.2 Alston 7:4 Apresjan 8.6, 9.9 ?rrgyle 2.4, 3.1, 3.2 Arystoteles 8.2 św. Augustyn -7.7 Austin 2.4, 6.6, 7.2, 7.5 Bacon 9.S Balty 9.5 Bar-Hillel 1.6, 2.3, 4. 4.4, 9.1 Barthes 8.6 · Berlin i Kay 8.3, 9.2, 9.9 Birdwhistełl 3.3 Bierwisch 3.5 Bloomfield 1.4, 1.5, 1.6, 4.4, 5.3, 5.4, 7.4, 8.S Boas 8.6 Bolinger 9.9 Bróal 4.2, 8.S Brekle 8.4 Brown 2.4, 3.5, 5.4, 9.6 Buck 9.S Buhler 2.5, 4.1, 4.2 Camap 2.5, 4.4, 5.3, 6.1, 7.3, 7.4, 9.4 Casares 9.S Cassirer 8.1 Chasg 4.1 .. Chcrry 4.1 Chomsky 1.5, 1.6, 3.4, 3.5, 8.1, 9.6, Chomsky i Halle 3.4 Clark 8.5, 9.1 Copleston 4.3 Coseriu 9.9 Coseriu i Geckeler 8.4, 9.9 Croce 2.4 Crystal 3.2 Cycero 7.3, 7.5 Da(gamo 3.4 Darwin 3.S Donnellan 7.2, Domseiff 9.5 Durkheim 8.2 . Firth 2.4, 3.3, 8.6 Frege 4.3, 6.4, 7.1, 7.3, 7.4, 8.4 Gardiner 2.1, 4.3 355 Gardnerowie 3.5 Geach 7.4, 7.5 Geckeler 8.4, 9.6, 9.9 Gelb 4.2 Gipper 8.3 Goffman 3.2 Goodenough 9.9 Goodman 7.4 Greimas 8.6, 9.9 Grice 2.1, 9.1 Halliday 2.4 Hallig i Wartburg 9.5 Harris 1:6 Hayakawa 4:1 Hayesowie 3.5 Herder 8.1, 8.4 Hewes 3.5 Hinde 3.4 Hjelmslev 3.4, 8.4, 9.9 Hockett 3.4 Hockett i Altman 3.4 Hoenigswald 8.5 , , Householder 3.4, 3.5 Hughes i Cresswell 6.5 'Humboldt 8.1, 8.3, 8.4, 8.6 Hume 5.3 Hurford 9.3 Husserl 7.3 Hymes 8.6 Ipsen 8.4 , , j Jakobson 2.2, 2.4, 4.2, 8.4, 9.9 Jespersen 7.5 Jolles 8.4 Kant 6.2 Kartezjusz 9.5 Katz 9.9 Katz i Fodor 9.9 Kiefer 9.8 Korzybski 4.1 Kronasser 8:4, 8.5 356 Kuhlwein 8.4, 8.5 Kuryłowicz 8.6 w Lamb 9.9 Langer 8.1 ' Laver 3.1, 4.2 . Laver i Hutcheson 2.4, 3.2 \Leech 9.9 v ". Lehrer 9.1, 9.3, 9.6, 9.9 Lehrerowie 7.4 Leibniz 2.2, 6.3, 6.4, 6.5, 7.3, 8.1, 9.5, 9.9 Lenneberg 3.5 Lewis 73, 7.4, 9.9 Liebermann 3.5 t Locke 4.2, 5.3 Lounsburg 9.9 Lyons 7.4 Malinowski 2.4, 5.4 Malkiel 8.4, 9.1 Martin 7.4 Martinet 3.4 MatorB 8.6 McCawley 9.9 Mielczuk 8.6, 9.9 Mill 7.1, 7.5 Molier 2.4 Morris Ch. 4.1, 4:2, 4.4, 5.1, 5.3, 5.4, 7.3 Morris J. 9.6 Mulder i Hervey 9.4 Neurath 4.4 Nida 9.9 Ockham 4.3 Ogden 9.1 Ogden i Richards 4.1, 4.2, 5.3, 7.1 Oksaar 8.4 hman 8.4 Partee 7.2 Pawłow 5.2 Peirce 1.4, 4.1, 4.2, 4.4 Piaget 4.3 7.4, 9.1 Platon 4.3, 7.4, 9.1 Porzig 8.4, 8.5, 8.6 Pottier 9.9 Premack 3.5 Prieto 9.9 Quadri 8.4 Quine 5.3, 5.4, 7.2, 7.3, 7.4, 7.6 Robins 9.5 Roget 9.5 . Romney i D'Andrade 9.9 Russell 2.2, 4.3, 7.2, 7.3, 7.5 Ryle 7.5 Salmon 9.5 Sapir 8.6, 9.1 de Saussure 3.4, 4.1, 8.1, 8.2, 8.3, 8.4 Schilp 4.4 Searle 7.2, 7.4, 7.5 Seiffert 8.4 Shannon 2.2 Shannon i Weaver 2.3 Skinner 5.3, 5.4 Smith 4.4 Spang-Hansen 8.4 Stem 4.2 Stevenson 5.4 $trawson 2.1, 7.2, 7.3, 7.4 Sturtevant 8.5 Szekspir 7.5, 8.2 Tarski 1.3, 6.6 Thorpe 3,4 Trier 8.1, 8.4, 8.5, 8.6, 9.1, 9.3 Trubiecki 3.4, 9.1, 9.7, 9.9 Tuliusz zob. Cycero Uldall 8.4 Ullman 4.1, 4.2, 4.3, 7.5, 8.4, 8.5, 9.5 Urban 8.1 Vachek 9.7 Vossler 2.4 Waismann 7.4 Wallace i Atkins 9.9 Watson 5.2, 5.3, 5:4 Weaver 2.2 Weinreich 9.9 Weisgerber 8.1, 8.4, 8:5 Weiss 5.3, 5.4 Whorf 8.3, 9.5 Wierzbić ca"9: -"' Wilkins 3.4, 9.5 Wittgenstein 7.4, 7.6 Wundt 5.3 Żołkowski 9.9 Spis treei . , g. ;:Semantyhu beóawiorystycźea . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121 ; , ,.1. Pośtawy ogólne behawioryzmu . . . . . . . . . . . . . . . . . . I2i ; 5.2. Szczegółowe cechy behawioryzmu . . . . . . . . . . . . . . . . . 124 ,5.3. Behawiorystyczne teorie znaczenia . . . . . . . . . . . . . . . . . 126 .f 5.4. Octna semantyki behawiorystycznej . . . . . . . . . . . . , . . 134 139 6.A Setnaotyka logiczna . . . . . . . . . , . . . , . . . . . . . Prz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Ktwencje graóczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8 1. Wstęp: podslnwowe terminy i poj . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 1:1. Znaczenia wyrazu araczenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 1.2. Uzycie i przytoczenie . . . . . . . . . . . . : . 10 1:3. Język przedmiotowy a metajęyk . . , . . . . . . . . . . . : . : 14 1.4. Typ a oksz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 L5. Formy, leksemy i wyrażenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 1.6. Teorie, modele i maferiał obserwacyjny . . . . . . . . , . . . . 28 yommikscja i Wormacja. . . . . . . . . . . , . . . . . . . . . . . 35 2.1. Co to jest komunikacja? . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 2.2. Przykład prostego modelu komunikacji . . . . . . . . . . . . . 38 2.3. Pomiar ilości informacji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ·f4 2.4. Informacja opisowa, socjalna i ekspresywna . . . . . . . . . . . . 53 ( 3. OCzyk jako system semiotyty . . . . . . . . . . . . . . . . . . , , . 60 `/3.1. Sygnalizacja słowna i pozasłowna `. . . . . . . . . . . . . . . . - 60 3.2. Zjawiska paralingwistyczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66 3.3. Jęźyk a substancja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70 3.4. Cechy deńnicyjne języka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72 3.5. Pochodzenie języka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87 . 4. Semiotyka . . . . . . , . . . . . . . . . . . . . . , . . , . . . 97 4.1. Oznaazanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97 4.2. Symbole, ikony, indeksy i symptomy . . . . . . . . . . . . . . . 101 4.3. Nominalizm, realizm, konceptualizm . . . . . . . . . . . . . . . 111 4.4. Syntaktyka, semantyka i pragmatyka . . . . . . . . . . . . . . 116 ; , 358 6.1. Formalizacja semantyki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139 6.2. Rachunek zdań (propositional calculus) . . . . . . . . . . . . . . 142: 6.3. Rachunek predykatów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149 6.4. Logika zbiorów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 6.5. Czas; modalność i możliwe śviaty . . . . . . . . . . .. . . . 162 6.6. Semantyka teorio-modelowa i semantyka. warunków prawdziwości . . 168 7. Odoiesienie, sens i denotacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 176 176 7.1. WstęP . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7.2. Odniesienie (referencja) . . , . . . . . . . . . . . . . . . . . . . I79 7.3. Sens . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195 7.4. Detonacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 202 5 Nazywanie po imieniu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211 7.6. Odniesienie, sens, denotacja w uczeniu się języka . . . . . . . . . . 218 - 8, struktulos . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 224 8,1. Poła setnantycznę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 224 8.2. Dychotomie de Saussure'a , . . . . . . . . . . . . . . . . . 232 8.3. Relatywizm i funkcjonalizm . . . . . . . . . . . . . - . . . . . . 238 8.4. Pola semantyczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 244 8.5. Syntagmatyczne relacje leksykalne . . . . . . . . . . . . . . . 253 ;8.6. Ogól ocena teorii pól semantycznych . . . . . . . . . . . . . . . 259 ' 262 9. SemeMyka straktaralnw II: relacje seosu . . . . . . . . . . . . . , . 9.1. Przxiwstawność (opposition) a opozycja (contrast) . . . . . . . ' . . 262 9.2. Prziwstawienia kierunkowe, prostopadłe i diametralne . . . . . . . 272 9.3. Opozycje niedwuczłonowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 278 9.4. Hiponimia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . : . . . 281 9.5. Struktura hierarchiczna w słownictwie . . . . . . . . . . . . . . . 284 9.6. Luki leksykalne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 290 9.7. Człony nacechowane i nienacechowane . . . : . . . . . . . . . . . 294 9.8. Relacja cząstkowości . . . . . . . . . . . , . . . . . . . . . . . 298 9.9. Analiza składnikowa . . . . . . . . . . . . . : . . . . . . . . 303 Bibliografia . . . . . . . . .