4416
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4416 |
Rozszerzenie: |
4416 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4416 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4416 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4416 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Blaise PASCAL
my�li
przek�ad
TADEUSZA �ELE�SKIEGO (Boya)
w uk�adzie
JACQUES CHEYALIERA
przygotowa� do druku
MIECZYS�AW TAZBIR
,43'attostytufui
�j
Wydawniczego! 1
" :!94919&9|
Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie
II mu Hi�iiMi�u""' ���-�-�-- � �
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX
WARSZAWA 1989
OD REDAKCJI1
My�li Pascala w uk�adzie Jac�ues Cheva-
liera2 ukazuj� si� w Polsce po raz pierwszy.
Zasady, na kt�rych ten uk�ad oparto, t�umaczy
zamieszczona poni�ej przedmowa wydawcy.
Mamy nadziej�, i� przem�wi� one w tej postaci
jeszcze silniej do czytelnika i stan� mu si�
jeszcze bli�sze.
Wydanie niniejsze zawiera dawny przek�ad
Tadeusza �ele�skiego (Boya) wed�ug wydania z
roku 1953.3 Opr�cz przestawienia kolejno�ci
fragment�w wed�ug wydania Che-val�era
uwzgl�dniono zmiany, jakie od czasu ukazania
si� wydania Brunschvicga, na kt�rym opiera�
si� t�umacz, wprowadzili do tekstu filologowie
francuscy, oraz warianty zawarte w wydaniu
Chevaliera. Pozosta�e nie-
1 Z przedmowy do wydania III, IW PAK,
Warszawa 1958.
2 Pascal Oeumes completes, texte etabil et
annote par Jac�ues Chevalier, Bibliothe�ue de la
Pleiade, � Libra�rie Gallimard, (b.m.) 1954, s.
1081�1358.
8 Blaise Pascal, My�li oraz Rozprawa o na-
mi�tno�ciach milo�ci. Rozprawa o kondycji mo�-
nych. Modlitwa o dobry u�ytek chor�b, prze-lo�y�
Tadeusz �ele�ski (Boy), wst�p napisa�a Stefania
Skwarczy�ska, IW PAK, Warszawa 1953.
'niOIUOJ, M. 8U20IJB.IO ApBpJBZ
Aa pusiod uj pajuud
�SS-n '8*9 'Uiez 'J 686T ntu
[ozoyojjn spua 'J 6861 sizpBdcusn M mirup op
'J 8861 niu�aiA\�i Ai BJUBPBHS op oueppo
08 'III "H 'WSJIO jaidBd 'gi/SS^E -Jinjp -5jjv
2IJV 'z�3 09S + 000 OS PBHBN 'mA 3J"BpAM
ZSHVM 'XVd AZOINAiYOAM. iniAiSMI
iuaiujadnzn
6 OD REDAKCJI
wielkie zmiany tekstu przek�adu s� przewa�nie
odbiciem nowszej, trafniejszej lub ja�niejszej
interpretacji orygina�u przez komentator�w
francuskich, przy czym niekiedy s� one
wynikiem nowego uk�adu Chevaliera. Cytaty z
Pisma �wi�tego Starego Testamentu, je�li nie
maj� charakteru parafrazy � skorygowano
opieraj�c si� na wydaniu Apostolstwa
Modlitwy4, a Nowego Testamentu � na
podstawie przek�adu ks. Eugeniusza D�b-
rowskiego.5 W kilku wypadkach r�nice po-
mi�dzy francuskimi a polskimi tradycjami
interpretacji Wulgaty uniemo�liwi�y wpro-
wadzenie polskiej wersji tekstu, gdy� zaciem-
ni�oby to intencje Pascala. W cytatach tych
zachowano dos�owny przek�ad tekstu fran-
cuskiego.
Na podstawie nowszych opracowa� prze-
robiono w znacznej mierze � uzupe�niono
przypisy (zamieszczone po tek�cie, na ko�cu
ksi��ki), kt�re nadto wzbogaci�y si� o ko-
mentarze Chevaliera.
Zamieszczony na ko�cu tomu skorowidz
analityczny opracowano specjalnie dla niniej-
OD REDAKCJI 7
szego wydania, nie wzoruj�c si� na podobnych
skorowidzach francuskich, ubogich i b�d�cych
przewa�nie wyrazem jednostronnej interpretacji
my�li Pascalowskiej.
Poprzednie polskie wydania My�li spe�nia�y
z konieczno�ci rol� pism wybranych i za-
wiera�y szereg tekst�w, cz�sto niewiele ma-
j�cych z nimi wsp�lnego i powsta�ych w innym
zupe�nie czasie. Poniewa� znalaz�y si� one w
Rozprawach i listach", ograniczono si� w
tym wydaniu do samych My�li.
Wi�kszo�� fragment�w, kt�re dotychczas
grupowano w rozdziale pt. �Fragmenty po-
lemiczne", a kt�re by�y w istocie brulionami i
wariantami Prowincjalek, zosta�a r�wnie�,
zgodnie z koncepcj� Chevaliera, usuni�ta.
6 Blaise Pascal, Rozprawy i listy, prze�. Tadeusz
�ele�ski (Boy) i Mieczys�aw Tazbir, IW PAX,
Warszawa 1962.
4 Pismo �wi�te Starego Testamentu w prze-
k�adzie polskim w. o. Jakuba Wujka T. J. Tekst
poprawil oraz wst�pami i kr�tkim komentarzem
opatrzy� ks. Stanis�aw Sty�, wydanie drugie
poprawione. Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy,
Krak�w 1956. [Numeracja Psalm�w wed�ug
Wuglaty � przyp. red.].
5 Pismo �wi�te Nowego Testamentu, wst�p,
nowy przek�ad z Wulgaty, komentarz ks. Eugeniusza
D�browskiego, wydanie sz�ste poprawione i
uzupe�nione, IW PAX, Warszawa 1954.
OBJA�NIENIE ZNAK�W I SKR�T�W
OBJA�NIENIE ZNAK�W I SKR�T�W
W nawiasy ( } zosta�y uj�te zdania skre�lone
przez Pascala.
Nawiasy [ ] oznaczaj� wyrazy nieczytelne,
kt�rych interpretacja nasuwa w�tpliwo�ci, lub
s�owa wprowadzone do tekstu przez
interpretator�w dla wyja�nienia niekt�rych
zda� urwanych albo zniekszta�conych przez
bezsporny lapsus calami.
W odsy�aczach oznaczonych literami a, b itd.
umieszczono fragmenty znane ju� z wyda�
poprzednich, lecz potraktowane przez
Chevaliera jako warianty, natomiast w odsy-
�aczach oznaczonych gwiazdk� (*) znalaz�y si�
warianty nie znane, przewa�nie skre�lone przez
Pascala i dlatego dotychczas nie uwzgl�dniane.
Po numerze porz�dkowym ka�dego frag-
mentu nast�puje numer w nawiasie [ ]
oznaczaj�cy stron� r�kopisu. Numer ten o-
znaczono gwiazdk� (*), je�li dany fragment nie
jest pisany r�k� Pascala lub jego w�asnor�czne
poprawki nie �wiadcz�, �e sprawdza� tekst
podyktowany komu� innemu. Fragmenty,
kt�rych nie ma w r�kopisie, pochodz� z
pierwszej lub drugiej Kopii i w�wczas numer
strony w nawiasie [ ] poprzedzony jest znakiem
C. lub 2 C.
Pozosta�e nieliczne fragmenty pochodz� z tak
zwanego r�kopisu Guerriera [Ms. Guer-rier], z
wyda� Port-Royal [P. R.] z r. 1670 i 1678, z
wydania Bossuta (1779) [wyd. Bos-suta], z tzw.
r�kopisu Periera [Ms. Perier] lub ze zbioru V
alianta [Zfa. Valianta].
Liczba w nawiasie ( ) na ko�cu ka�dego
fragmentu oznacza jego dawny numer kolejny w
wydaniach Brunschvicga
PRZEDMOWA
11
PRZEDMOWA
Je�li wierzy� temu, co pisze Etienne Pe-rier w
swej przedmowie do My�li w tzw. wydaniu
Port^Royal (1670), Pascal oko�o trzydziestego
roku �ycia �porzuci� badania matematyczne,
fizyczne i inne nauki �wieckie i postanowi� zaj��
si� sprawami powa�niejszymi, wy�szymi, i
po�wi�ci� si� wy��cznie, o ile mu tylko pozwoli
stan zdrowia, studiom nad Pismem �wi�tym,
pismami Ojc�w Ko�cio�a i moralno�ci�
chrze�cija�sk�". Zamys� wielkiego dzie�a O
prawdziwo�ci religii chrze�cija�skiej datowa�by
si� zatem ju� od roku 1653. Potwierdza to
zreszt� ciekawa wzmianka Bridieugo,
archidiakona Beau-vais, kt�ry pisze1: �!MC
Pascal napisa� swoje urywki przeciwko o�miu
wolnomy�licielom z Poitou, kt�rzy wcale nie
wierzyli w Boga; chcia� ich przekona� racjami
moralnymi i naturalnymi". Cho� jednak idea
przewodnia Apologii by�a ju� wykrystalizowana
w czasie rozmowy z panem de Saci, w kilka ty-
godni po s�ynnej nocy 23 listopada 1654,
uwiecznionej w Pami�tce, nie wydaje si�, aby
pierwsze zapiski do tego dzie�a, a mianowi-
1 R�kopis 4333 Bibliothe�ue Nationale. Cyt. E.
Griselle, Pascal et les pascalins, Fribourg 1908.
ci� o cudach, poczyni� Pascal wcze�niej ni�
we wrze�niu 1656 r., tj. w sze�� miesi�cy po
cudzie �wi�tego Ciernia. Jak twierdzi siostra
Pascala, pani Perier, dopiero w wieku lat
trzydziestu czterech tj. w 1657 r., �zabra� si�
na dobre do tego dzie�a". Przygotowania po-
ch�on�y ca�y rok. Etienne Perier wyja�nia te
okoliczno�ci szczeg�owo i opisawszy, w jaki
spos�b powstawa�y My�li, dodaje:
�W ten spos�b napisa� wi�ksz� cz�� frag-
ment�w; tote� dziwi� si� nie nale�y, je�li si�
trafi� niedoskona�e, nazbyt kr�tkie lub nie
do�� wyt�umaczone, je�li w nich kto� znajdzie
wys�owienie mniej stosowne i mniej dworne.
Zdarza�o si� jednak�e, �e maj�c pi�ro w r�ce
nie m�g� si� pohamowa� i id�c za swoj�
sk�onno�ci� rozwija� sw� my�l i wyk�ada� nieco
szerzej, aczkolwiek nie z tak� si�� i staraniem
umys�u, jak gdy by� w dobrym zdrowiu.
Dlatego te� najd� si� tu my�li szerzej
wy�o�one i lepiej spisane i rozdzia�y bardziej
ci�g�e i doskonalsze ni� drugie.
Oto w jaki spos�b by�y pisane te My�li...
Poniewa� znane by�o, jak Pascal dzie�o swe o
religii zamy�li�, po jego �mierci wszystko, co w
tej materii by� napisa�, zebrano z najwi�kszym
staraniem. Znaleziono wszystko razem zeszyte
w r�ne pliki, ale bez �adnego porz�dku, bez
�adnej kolei, ile �e. jak ju� rzek�em, by�y to
tylko pierwsze pr�by utrwalenia tych my�li,
kt�re spisywa� na ma�ych kawa�kach papieru, w
miar� jak mu do g�owy przychodzi�y. A
wszystko to tak by�o niedoskona�e i tak �le
napisane, �e ty�-
12
PRZEDMOWA
ko z ledwo�ci� i z najwi�kszym trudem od-
czyta� si� dawa�o".
Dok�adne zbadanie r�kopisu i otwor�w od
ig�y w poszczeg�lnych kartkach wykaza�o
jednak�e, i� Perier, na kt�rego relacji opar�a si�
zreszt� wi�kszo�� p�niejszych wydawc�w, nie
mia� racji: Pascal spisywa� notatki do
zamierzonego wielkiego dzie�a o prawdziwo�ci
religii chrze�cija�skiej na du�ych arkuszach. U
g�ry umieszcza� przewa�nie ma�y znak krzy�a.
Poszczeg�lne fragmenty lub ich cz�ci starannie
oddziela� kresk�. Kiedy w r. 1658 �
prawdopodobnie w zwi�zku z wyk�adem w
Port-Royal � przyst�pi� do porz�dkowania
notatek, poci�� arkusze wed�ug kresek
oddzielaj�cych poszczeg�lne fragmenty i zacz��
je segregowa� wed�ug tematu.
Na og�ln� liczb� 972 fragment�w zdo�a�
przesortowa� 382, kt�re podzieli� na 27 plik�w.
Wszelkie prace przerwa�o jednak w pierwszych
miesi�cach 1659 r. znaczne wzmo�enie si�
dolegliwo�ci polegaj�cych na �pewnego
rodzaju wyniszczeniu i og�lnym wyczerpaniu
wszelkich jego si�" (list Carcavie-go do
Huyghensa z 14 kwietnia 1659). Reszta
r�kopisu nie zosta�a w zwi�zku z tym
uporz�dkowana. Dalsz� prac� nad My�lami
podj�� Pascal w jesieni 1660 r., o czym wiemy z
relacji jego spowiednika, ksi�dza Beur-rier.
Wszystkie fragmenty, zebrane po �mierci
Pascala przez Gilbert� Perier, przechowane
przez ni� na zamku Bien-Assis, przesz�y po
�mierci Gilberty (1687) w r�ce ksi�dza
13
PRZEDMOWA
Ludwika Perier. jej drugiego syna, kt�ry
prawdopodobnie w zimie 1710�1711 r., chc�c
je zabezpieczy�, kaza� je poobcina� i pona-
kleja� zachowuj�c w miar� mo�no�ci porz�-
dek plik�w (kolejno�� pomyli� raczej p�niej
introligator) w ogromnym albumie zawiera-
j�cym 253 karty in folio o wymiarach 45 X X
28 cm, z napisem na grzbiecie: My�li Pascala
1711. Ten pierwopis, znajduj�cy si� o-becnie
pod numerem 9202 w Bibliothe�ue Nationale,
jest po�wiadczony przez ksi�dza Ludwika
Perier, kanonika w Clermont, stwierdzaj�cego,
i� tom zdeponowany przez niego 25 wrze�nia
1711 r. w bibliotece Saint Germain des Pres
�z�o�ony zosta� z jednostronnie zapisanych
arkusik�w i kartelusz-k�w znalezionych po
�mierci JMCi Pana Pascala, wuja mego,
pomi�dzy jego papierami i stanowi orygina�
ksi��ki My�li Pana Pascala, wydrukowanej u
Despreza w Pary�u po raz pierwszy w roku
1670, napisany w�asn� jego r�k�, wyj�wszy
nieliczne fragmenty, kt�re podyktowa�
osobom ze swego otoczenia".
Perier pisze poza tym w swej przedmowie,
�e �pierwsz� rzecz�, jak� uczyniono", kiedy
znaleziono fragmenty My�li, by�o �przepisanie
ich takimi, jakie by�y, i w takim samym
pomieszaniu, w jakim je znaleziono". Kopia
ta, kt�ra jest niejako pierwszym i naj-
wierniejszym wydaniem My�li, oddaje dok�adnie
stan, w jakim znajdowa�y si� papiery Pascala
po jego �mierci. Zawiera ona szereg
fragment�w, kt�re widocznie zosta�y
PRZEDMOWA
PRZEDMOWA
14
15
zagubione w latach 1662�1711, poniewa� nie
ma ich w r�kopisie. Kopi�, o kt�rej pisze
Perier, jest najprawdopodobniej manuskrypt
przekazany w r. 1731 bibliotece Saint Ger-main
des Pres przez o. Jana Guerrier, benedyktyna,
kt�ry otrzyma� go od Ma�gorzaty Perier,
siostrzenicy Pascala. R�kopis ten znany jest
pod nazw� �Pierwszej kopii" (Bi-bliothe�ue
Nationale, ms. 9203). W �Drugiej kopii"
przechowywanej r�wnie� w Biblio-the�ue
Nationale (Nr 12449), sygnowanej przez o. Piotra
Guerrier, odtworzono (z paroma
przestawieniami w tek�cie) strona po stronie
pierwsz� kopi�.
Zdecydowano bezzw�ocznie wydrukowa�
My�li w tym stanie, w jakim je znaleziono.
Obraz, jaki wy�oni� si� z Kopii, zniech�ci�
nieco wydawc�w, mimo to jednak postarali si�
o zezwolenie na druk, kt�re nosi dat�
27.12.1666 r. W pa�dzierniku 1668 natychmiast
po �rozejmie" 2 grono przyjaci� Pascala
postanawia, z inicjatywy ksi�cia de Roan-nez,
og�osi� my�li tego, kt�rego pan de Brien-ne
nazywa �nasz �wi�ty", nie zamierzaj�c ich
jednak zmienia� czy � jak chcia� de Ro-annez
� rekonstruowa� dzie�a Pascala, lecz jedynie
�wyja�ni� je i upi�kszy�". Powstaje tzw.
�wydanie Port-Royal". Pierwszy, bardzo ma�y
nak�ad wydrukowano na podstawie zezwolenia
kr�lewskiego w r. 1669 pod tytu�em: My�li
pana Pascala o religii i niekt�-rych jeszcze
spraioach, odnalezione po �mier-
2 W latach 1668�1679 usta�a walka z janse-
nistami. (Przyp. t�um.)
ci w jego papierach (Pensees de M. Pascal sur
la religion et sur quelques autres sujets. Qui ont
et� trouves apres s� mort parmi ses papiers) w
Pary�u u Guillaume'a Despreza, 1670. Wydanie
to3, doskona�e zreszt� pod wielu wzgl�dami,
obowi�zywa�o przez sto lat. (Na nim te� opiera
si� edycja Gaziera, z r. 1907.) W r. 1776
ukaza�o si� �wydanie filozoficzne" Condorceta
og�oszone pod patronatem Woltera i
opublikowane powt�rnie przez samego Woltera
w r. 1778 z komentarzami, z kt�rych wi�kszo��
zniekszta�ca my�l Pascala. W r. 1779 Bossut da�
w Dzielach Pascala pe�niejsze wydanie My�li,
lecz nadal w bardzo dowolnym uk�adzie. Andre
(1783), Ducreux (1785), Frantin (1835) pr�bo-
wali si� przeciwstawi� koncepcji Bossuta i
odtworzy� pierwotny plan dzie�a. Jednak�e
dopiero po s�ynnym memoriale Victora Cousin
O konieczno�ci nowego wydania My�li Pascala,
z�o�onym Akademii (1842), mog�a si� pojawi�
edycja oparta na sumiennych badaniach nad
r�kopisem, kt�rych przedtem nie przedsi�brano.
Og�osi� j� w r. 1844 Fau-gere. Sta�a si� ona
pierwowzorem szeregu wyda� wsp�czesnych,
po�r�d kt�rych trzeba wymieni�: Haveta (1852,
1887), przez d�ugi czas klasyczne, wydanie
paleograficzne Mo-liniera (1877�1879),
krytyczne � Michauta (1896), w kt�rym
przyj�to uk�ad r�kopisu, oraz klasyczne wydanie
Brunschvicga (Ha-
3 Mia�o ono pi�� nak�ad�w. W r. 1678 ukaza�o si�
nowe wydanie �wzbogacone o wiele my�li tego�
autora".
PRZEDMOWA
17
PEZEDMOWA
16
chette, minor � 1897 maior � 1904, trzy tomy w
serii: Grands Ecrwains de la France). Uk�ad
Brunschvicga powtarza si� u Vic-tora Girauda
(1928), P. Dieux'go (1927), Hen-ri Massisa
(1929), J. Dedieugo (1937) i F. Strowskiego
(tom III Oeuvres comple-tes, 1923�1930).
Brunschvicg zgrupowa� fragmenty wok� kilku
punkt�w ogniskowych my�li Pascalowskiej. W
iv 1925 ukaza�o si� po raz pierwszy moje
wydanie, kt�rego uk�ad oparty na Rozprawie
Fillt.au de la Chaise'a, powtarza si� w wydaniu
niniejszym. Edycje paleograficzne og�osili: Z.
Tourneur (1938� �1942) oraz L. Lafuma (Ed.
du Luxemburg 1951 oraz Delmas 1952),
przyjmuj�c uk�ad wed�ug Kopii. Wypada�oby
r�wnie� wspomnie� o dokonanej przez P. L.
Couchouda (1948) pr�bie zrekonstruowania
domniemanej Rozprawy o kondycji ludzkiej,
kt�ra stanowi wed�ug niego pierwsz�, i to
uko�czon�, wersj� Apologii. Couchoud opar� si�
podobnie jak Lafuma na tym, w jakim porz�dku
fragmenty u�o�one by�y w plikach, kt�rym
wedle wszelkiego prawdopodobie�stwa
odpowiadaj� rozdzia�y w Kopii.
S� to wszystko pr�by bardzo interesuj�ce,
kt�rym i ja wiele zawdzi�czam. Szczeg�lnie
cenne by�y dla mnie wyniki bada� Lafumy i
Tourneura, kt�ry dokona� wyj�tkowo do-
nios�ych odkry� w badaniach nad r�kopisem i
umo�liwi� wprowadzenie bardzo korzystnych
poprawek do tekstu. Zawsze jednak trzeba
powraca� do samego r�kopisu, kt�ry mo�emy
studiowa� dzi�ki wspania�emu wy-
daniu fototypicznemu (Hachette 1905). Cha-
rakter pisma Pascala odzwierciedla osobliwe
po��czenie �arliwo�ci, porywczo�ci i niezwyk�ej
lotno�ci my�li z potrzeb� �adu i jasno�ci,
subtelno�ci�, przejrzysto�ci�, lekko�ci�, do-
skona�� prostot� i szczero�ci�. Nawet uk�ad
fragment�w, skre�lenia, warianty, zmiany,
uzupe�nienia, dopiski na marginesach, pomoc-
nicze notatki (np. we fragmencie 335), wszel-
kiego rodzaju poprawki ukazuj� nam cz�o-
wieka, kt�ry, jak powiada Etienne Perier,
�przyzwyczai� si� tak �mudnie opracowywa�
swoje dzie�a, �e nie zadowala� si� nigdy
pierwszymi pomys�ami, jakkolwiek pi�kne
zda�yby si� one innym, i kt�ry nieraz przerabia�
osiem albo i dziesi�� razy rzeczy, kt�rymi
zachwycano si� i bez tego" (musia�em si�
ograniczy� do ukazania najbardziej zna-
miennych tylko przyk�ad�w). Sk��bienie my�li
wok� kluczowych temat�w (np. folio 3, 4, 7,
8, fragm. 451: zaklad i my�li o sercu,
�automacie" itd.), subtelne i z�o�one skoja-
rzenia ��cz�ce bardzo r�ne pozornie frag-
menty (stara�em si� wzi�� pod uwag� te
asocjacje, aczkolwiek nie zawsze nale�a�o
umieszcza� obok siebie te fragmenty, wyra-
�aj�ce najcz�ciej zarysy my�li, kt�re mia�y
stanowi� punkt wyj�cia r�nych ci�g�w ro-
zumowa�; je�li nie mo�na ich by�o zestawi�
obok siebie w tek�cie, podkre�li�em te zwi�zki
w komentarzu), s�owem, ca�e to wrzenie my�li,
jej przedziwna jedno�� i wielostronno��
zarazem pobudzaj� czytelnika do nie
ko�cz�cych si� roznjy�ljm, umo�liwiaj� na-
2 � My�li
18
PRZEDMOWA
PRZEDMOWA
19
wi�zanie jakiej� bardzo bezpo�redniej ��cz-
no�ci duchowej z cz�owiekiem, kt�ry do nas
przemawia.
Opracowuj�c m�j uk�ad My�li (wyd. Ga-
balda 1925, Hatier 1948) opiera�em si� przede
wszystkim na r�kopisie. Uk�ad ten powtarzam
w wydaniu niniejszym z pewnymi poprawkami
dokonanymi dzi�ki odkryciom Tourneura i
Lafumy. Zrezygnowa�em natomiast w tym
wydaniu z komentarza ci�g�ego, pozostawiaj�c
jedynie niekt�re przypisy i tytu�y maj�ce
u�atwi� lektur� i uwidoczni� plan dzie�a.
Pewnych dodatkowych wyja�nie� wymaga
moja koncepcja uk�adu My�li.
Sainte-Beuve wyra�a w swoim Port-Royal
(wyd. Pleiade, II, 373�374) �al, i� krytyka
wsp�czesna, usi�uj�c odtworzy� wielkie dzie�o
Pascala, sumiennie je zniszczy�a, a nawet w
pewnym sensie � zniweczy�a. Z zabytkowej
budowli pozosta�y rozrzucone po ziemi
kamienie. Ka�da pr�ba odtworzenia zamiar�w
Pascala, a wi�c niejako � wyst�powania w
jego imieniu, jest oczywi�cie przedsi�wzi�ciem
�mia�ym albo nawet i zuchwalstwem. Zadanie
jest ryzykowne, ale pi�kne. Czy mamy w og�le
prawo je podj��? Czy sam Pascal mia� ju�
�ci�le sprecyzowany plan dzie�a? Trudno
powiedzie�. Jedno jest wszak�e pewne: w 1658
r. ulegaj�c pro�bom otoczenia Pascal wy�o�y�
sw�j plan, w takiej w ka�dym razie postaci, w
jakiej go sobie w�wczas sam wyobra�a�.
Wspomina o tym Etienne Perier w przed-
mowie napisanej w r. 1669 do wydania Port--
Royal:
�Zdarzy�o si� wszelako dziewi�� czy dzie-
si�� lat temu, i� zdo�ano go uprosi�, by nie
napisa�, lecz wy�o�y� osobi�cie, co zamy�la.
Uczyni� to w przytomno�ci i na pro�b� wielu
znakomitych os�b spo�r�d swoich przyjaci�.
W niewielu s�owach przedstawi� im plan
ca�ego swego dzie�a; opisa�, co ma stanowi�
przedmiot jego i materi�; wy�o�y� w kr�tko�ci
racje swoje i zasady i wyt�umaczy� porz�dek i
kolejno�� rzeczy, o kt�rych mia� pisa�. Osoby
za� owe, jak najbardziej zdatne do os�dzania
rzeczy tego rodzaju, wyznaj�, i� nie s�ysza�y
nigdy nic r�wnie pi�knego, r�wnie mocnego,
r�wnie wzruszaj�cego ani r�wnie
przekonywaj�cego..."
Stre�ciwszy wyk�ad Pascala Perier dodaje:
�Oto g��wne rzeczy, o jakich powiada� w
swojej przemowie, b�d�cej jeno skr�ceniem
wielkiego dzie�a, nad kt�rym przemy�liwa�.
Jednemu z obecnych tam na�wczas zawdzi�-
czamy wiadomo�� o tym, com tu w niewielu
s�owach opowiedzia�".
Ot� posiadamy mo�e nie wiern� i pe�n�
relacj� o wyk�adzie Pascala, lecz w ka�dym
razie dokument ogromnej wagi, przedstawia-
j�cy nam zamierzenia Pascala i plan dzie�a.
Wed�ug tego w�a�nie planu zosta�a upo-
rz�dkowana cz�� fragment�w, wed�ug niego
wyg�osi� sw�j wyk�ad. Dokumentem tym jest
Rozprawa o My�lach Pana Pascala, w kt�rej
autor pr�buje ukaza�, jaki byl jego za-
PRZEDMOWA
21
PRZEDMOWA
20
mysi. �Wst�p" Periera jest jedynie jej stresz-
czeniem. Rozpraw� t� napisa� w r. 1667 Fi-
lleau de la Chaise, szlachcic z Poitou, sekretarz
klsi�cia de Roannez, kt�ry by� obok tego
ostatniego, Arnaulda i Nicole'a cz�onkiem
komitetu powo�anego do wydania i rozpo-
wszechniania niedoko�czonego dzie�a Pascala.
Rozprawa zosta�a og�oszona drukiem w r. 1672
pod pseudonimem Dubois de la Cour. Mia�a
ona pocz�tkowo pos�u�y� za przedmow� do
wydania Port-Royal, niestety jednak zosta�a
odrzucona przez ludzi z bliskiego otoczenia
Pascala, kt�rzy zlecili Perierowi napisanie innej
przedmowy, gdy� jak pisze pani Perier, w
rozprawie pana de la Chaise �nie by�o nic z
tego, co�my chcieli powiedzie�, by�o natomiast
wiele rzeczy, kt�ry-che�my powiedzie� nie
chcieli". Mimo to jednak pojawia si� ona po r.
1678 w wi�kszo�ci dawnych wyda� My�li.
Pocz�wszy od wydania z r. 1683 zostaje ona
jeszcze poszerzona o dwie rozprawki tego
samego autora: Rozprawa o dowodach z ksi�g
Moj�esza oraz O istnieniu dowod�w innego
rodzaju, lecz r�wnie pewnych jak
matematyczne. Rozprawa Filleau de la Chaise'a
jest, jak ju� wspomnia�em, dokumentem
pierwszorz�dnej wagi, poniewa�, jak on sam
stwierdza pisz�c o �wprawionych w uniesienie"
s�uchaczach, �czy to dla przyczyn, kt�re trzeba
przypisa� jemu czy te� im, z czym z��czy�o si�
owo zespolenie umys��w i uczu�, kt�re rozpala
i daje nowe si�y, czy te� mo�e by�a to jedna z
tych szcz�liwych chwil, kiedy naj-
zdatniejsi przechodz� samych siebie, a wra-
�enia staj� si� g��bokie i silne, do��, �e wszyst-
ko, co w�wczas m�wi� pan Pascal, jest po dzi�
dzie� �ywe w ich pami�ci. Od jednego to z
nich w osiem lat p�niej dowiedzia�em si�
tego, co tu opisz�". To za�, co pisze, nie stoi
bynajmniej w dysproporcji ze wznios�ym
przedmiotem.
L. Lafuma ma oczywi�cie s�uszno�� twier-
dz�c, �e relacja Filleau de la Chaise'a nie po-
siada rozstrzygaj�cej warto�ci dowodowej.
Wed�ug niego opar� on swe sprawozdanie nie na
wspomnieniach tajemniczego s�uchacza, lecz
na kopii My�li (ms. 9203), sk�d, jak sam si�
przyznaje, zaczerpn�� znaczn� cz�� materia�u,
zu�ytkowuj�c nawet fragmenty powsta�e
bezsprzecznie po 1658 r. (np. fragmenty
zawieraj�ce aluzj� do Historii Chin o.
Martiniego wydanej w Monachium w grudniu
1658 r.). Je�li jednak nawet tak by�o, to, jak
s�usznie zauwa�y� o. Blanchet4, trzeba
stwierdzi�, co zreszt� przyznaje i Lafuma 5, �e
Filleau nie m�g� znale�� lepszego �r�d�a. Je�li
bowiem w og�lnych zarysach dostosowa� swoj�
relacj� do uk�adu, kt�ry cz�ciowo widoczny
jest w Kopii, to tym samym opar� si� na
zasadach, wedle kt�rych najprawdopodobniej
przyjaciele Pascala, Ar-nauld i Nicole,
uporz�dkowali rozdzia�y, a w�a�ciwie pliki �
odzwierciedlaj�ce ten sam plan, kt�ry Pascal
przedstawi� w omawianym przez Filleau
wyk�adzie z 1658 r. Mog� wi�c
� �Etudes", IX, 1952.
5 Recherches pascaliennes, Paris 1949, 90�91.
22
23
PRZEDMOWA
PRZEDMOWA
chyba twierdzi�, w czym zreszt� nie b�d�
odosobniony6, �e je�li zachowamy plan Fi-lleau
de la Chaise'a, weryfikuj�c go i uzupe�niaj�c na
podstawie analizy tekstu, a przede wszystkim
� skrupulatnych bada� nad r�kopisem,
w�wczas bardzo du�e b�dzie
prawdopodobie�stwo odtworzenia zamierze�
Pascala, w ka�dym razie w tej fazie, w jakiej
by�y one w ko�cu 1658 r. Wyniki najnowszych
prac Toumeura, Lafumy, Mesnarda i innych
potwierdzaj� na og� moje hipotezy, przede
wszystkim dlatego, �e po�rednio lub
bezpo�rednio potwierdzaj� wiarygodno��
relacji Filleau de la Chaise'a, a nawet wr�cz �
uk�adu, jaki w niej przyjmuje. W Rozprawie
nie znajdziemy oczywi�cie wskaz�wek co do
wielu fragment�w (st�d r�nice pomi�dzy
moim uk�adem a uk�adem Stewar-ta, kt�ry
r�wnie� si� na niej opiera�). To samo odnosi
si� jednak i do Kopii, w kt�rej r�wnie� wiele
fragment�w nie wesz�o do cz�ci
uporz�dkowanej. A zatem zar�wno uk�ad
oparty na Rozprawie, jak i na Kopii musi
6 Albert Beguin, w przedmowie do Recher-
ches pascaliennes Lafumy. W ksi��ce Pascal par
lui-meme, Paris 1952 (Pascala portret w�asny,
prze!. Ada Borkowska, IW PAK, Warszawa 1963),
Beguin pisze: �Zapoznanie si� z edycj� Chevaliera
� je�li si� przedtem przez d�u�szy czas korzysta�o
z wyda� Brunschvicga � sprawia, �e odnajdujemy
w dziele Pascala nowe �ycie... Przy pracy
naukowej nale�a�oby si� opiera� na edycji Lafumy.
Czyta� Pascala trzeba jednak w takim wydaniu jak
Chevaliera, ukazuj�cym nam wreszcie nie mumi�
spreparowan� przez historyk�w, lecz Pascala
�ywego".
by� w pewnej mierze dowolny. Wydaje mi si�,
�e moja metoda sprowadza t� dowolno�� do
minimum.
Plan Filleau de la Chaise'a odzwierciedla
zatem mo�e nie ko�cow�, ale w ka�dym razie
jak�� faz� kszta�towania si� koncepcji samego
Pascala. Skonfrontujmy go nie tylko z Kopi�,
ale i z r�kopisem, w szczeg�lno�ci za� � z
fragmentem 483 (�w Port-Ro-yal"), pisanym z
my�l� o dw�ch wyk�adach, kt�rych dotyczy
relacja F�l�eau. Pami�tajmy przy tym, �e
fragment ten zawiera pe�ne rozwini�cie jedynie
wst�pu i zako�czenia oraz notatki do
zasadniczej cz�ci wyk�adu � w postaci
pojedynczych s��w przedzielonych pustymi
miejscami i znacz�cymi kreskami. Przekonamy
si� w�wczas, �e obydwa teksty s� doskonale
zgodne, a zamiar Pascala, porz�dek, plan
samego wyk�adu nawet uka�� si� nam z
ol�niewaj�c� jasno�ci�. Wed�ug tego w�a�nie
porz�dku stara�em si� uszeregowa� fragmenty
r�kopisu.
Oto najbardziej znamienne przyk�ady: Bardzo
wa�ny i pi�kny fragment o �dysproporcji
cz�owieka", kt�remu przewa�nie nadaje si� tytu�
�Dwie niesko�czono�ci" (fragm. 84),
umie�ci�em na pocz�tku rozdzia�u dotycz�cego
n�dzy i wielko�ci cz�owieka, zgodnie ze s�uszn�
uwag� wydawc�w z Port-Royal. W Kopii,
prawdopodobnie po uporz�dkowaniu r�kopisu
przez przyjaci� Pascala, fragment ten znalaz�
si� znacznie dalej, w rozdziale XV, nosz�cym
tytu�: �Przej�cie od poznania cz�owieka do
poznania Boga", wraz
25-
PRZEDMOWA
PRZEDMOWA
24
z innymi fragmentami poprzedzonymi r�wnie�
liter� H7 (fragm. 393 i 264). To prawda, lecz
idea dwu niesko�czono�ci � w ma�o�ci i w
wielko�ci � ��cz�cych si� w Bogu i tylko w
Bogu, jedna z tych idei, o kt�rych Bergson
mawia�: �nasze sondy s� zbyt kr�tkie, by
dosi�gn�� ich dna", tak wiele implikuje, ma tyle
powi�za� z ca�� filozofi� Pascala, �e nie widz�
najmniejszego powodu, dlaczego nie mia�by on
powraca� do tej my�li, jak kompozytor do
tematu muzycznego, wielokrotnie, w r�nej
tonacji i w r�nych rejestrach. Nie ulega jednak
chyba w�tpliwo�ci, �e my�l ta musia�a si�
pojawi� na wst�pie studium cz�owieka po to, by
okre�li� jego miejsce we wszech�wiecie, by
ukaza� nam nasz prawdziwy stan i nasz zakres.
Warto te� zwr�ci� uwag� na kluczowe zna-
czenie, jakiego nabiera tu rozumowanie, kt�-
rego donios�o�� jest zupe�nie niewsp�mierna z
tym, co da�o do niego bezpo�redni� okazj�8, i z
formu�� matematyczn�, w kt�r� je Pascal
ujmuje. My�l� o rozumowaniu zawartym we
fragmencie, kt�remu nies�usznie nadaje si� tytu�
�Zak�ad", a kt�ry Pascal zatytu�owa�
�Niesko�czono�� � nico��". Wi��e si� on
�ci�le z koncepcj� �niepoj�tego" (w kategoriach
logicznych), kt�re jest jednak�e bytem
(rzeczywistym), poniewa� jego przeciwie�stwo
jest niepoj�te (w znaczeniu bezwzgl�dnym) i
stoi w sprzeczno�ci z faktami.
7 Homme = cz�owiek; skr�t Cz�. (Przyp.
t�um.)
8 Por. przyp. 16 do fragm. 451. (Przyp. t�um.)
Rozumowania tego, kt�re, jak to przekony-
waj�co wykaza� Lachelier9, daje rozwi�zanie
naczelnego problemu filozofii, nie rozumiano
na og�, poniewa� nie umieszczono, go, jakby
nale�a�o wed�ug Kopii (plik 12), na pocz�tku
drugiej cz�ci stanowi�cej w�a�ciw� Apologi�,
lecz traktowano je jako odr�bn� ca�o��,
marginesowo nieomal, wskutek cjzego
sprawia�o ono wra�enie sofizmatu.. Zawsze
b�dzie mo�na zarzuca� Pascalowi, �e-zak�ada,
i� po stronie niesko�czono�ci jest przynajmniej
jedna szansa, cho� tego nie udowodni�. W
przeciwnym razie niesko�czono�� pomno�ona
przez zero da�aby tylko zero, i nadzieja czy
szansa matematyczna tego, kt�ry stawia na
istnienie Boga, by�aby r�wna, zeru. Sprawa
przedstawia si� zupe�nie inaczej,, je�li
umie�cimy ten fragment w miejscu za-
znaczonym przez Pascala w jego wyk�adzie
s�owem �niezrozumia�e" tzn. po opisie dw�ch
stan�w, czyli n�dzy i wielko�ci cz�owieka, i
wykazaniu, �e tylko Pismo �wi�te mo�e-to
wyt�umaczy� faktem stworzenia i faktem,
grzechu pierworodnego. W tym samym miejscu
r�wnie� i Filleau de la Chaise wspomina. o
�rzeczy tak niepoj�tej jak grzech pierworodny"
(�niezrozumia�o��" stanowi tu przej�cie do
wywod�w na temat �zak�adu") i o tym, �e
ludzie, kt�rzy uwa�aj� te rzeczy za.
�niesprawiedliwe i niemo�liwe", musz� uzna�
�fakty i historie, dla kt�rych posiadaj� nie-
9 Notes sur le pari de Pascal, �Revue Phi-
losophi�ue", VI, 1901. Przedruk w Oeuvres, Pa-ris
1933, II, 39�63.
PBZEDMOWA
'26
PRZEDMOWA
27
wzruszone podstawy" (w�a�ciwe dowody
Apologii}, wystarczy bowiem udowodni�, �e
te rzeczy, �naprawd� istniej�, by wykaza�,
�e nie s� ani niesprawiedliwe, ani niemo�li-
we".
Teraz ju� niedowiarek nie mo�e zaprze-
czy�, i� jest jedna bodaj szansa, �e istnieje
B�g i nie�miertelno�� (prawdy te s� ze sob�
nieroz��cznie zwi�zane) oraz �e Pismo �wi�te,
kt�re o tym naucza, jest prawdziwe. I tu
w�a�nie Pascal ��da od niego dokonania wy-
boru, ka�e mu pragn��, by religia by�a
prawdziwa, nast�pnie udowadnia mu, �e jest
prawdziwa, �e nie brak dowod�w prawdy,
lecz ludzie uchylaj� si� od niej, �e wystarczy
si� jej podda�, aby j� ujrze� � przyj��, �e
istniej� dowody niezbite dla ka�dego cz�o-
wieka dobrej woli: Jezus Chrystus, stanowi�cy
centrum obydwu Testament�w, Starego �
jako oczekiwanie, Nowego � jako wz�r;
�Jezus Chrystus wczoraj i dzi�, ten�e sam �
na wieki" (Hbr 13, 8). Z tego punktu widzenia
wszystko staje si� jasne, w�ze� zostaje
rozplatany, a dramat My�li � doprowadzony
do rozwi�zania w perspektywie
niesko�czono�ci.
Podczas lektury My�li nie powinno si� poza
tym zapomina�, �e tylko pierwsza cz��
Apologii (a raczej wst�p do niej) zosta�a przez
Pascala prawie ca�kowicie opracowana, tote�
nabiera znaczenia nazbyt wielkiego w po-
r�wnaniu z tym, jakie mia�aby w zamierzonej
ca�o�ci; nazbyt si� wysun�a na pierwszy plan.
Zaakcentowa� si� za bardzo sceptycyzm i
pesymizm, stanowi�ce w istocie jedynie
�odwrotn� stron�" filozofii Pascala. Zbyt nik�a
sta�a si� natomiast centralna cz�� zamierzonego
dzie�a, a mianowicie � dowody prawdziwo�ci
religii chrze�cija�skiej. Pascal pozostawi� tylko
fragmentaryczne materia�y zaczerpni�te z Pisma
�wi�tego, kt�re mia� �mia�o�� potraktowa�
wy��cznie jako dokument historyczny, a nie jako
ksi�gi natchnione przez Boga.10 Cytaty z Pisma
�wi�tego opatrzy� kr�tkimi uwagami, kt�rych
si��, wnikliwo�� i zadziwiaj�c� trafno�� potwier-
dzaj� najznakomitsi egzegeci.11 Je�li nie b�-
dziemy o tym pami�tali, wyrobimy sobie zgo�a
fa�szywy pogl�d na znaczenie i donios�o��
najpi�kniejszego dzie�a, jakie kiedykolwiek
napisano w j�zyku francuskim.
Jac�ues Chevalier
10 Por. Lhermet, Pascal et la Bibie, 1932.
11 O. Lagrange, �Revue Bibli�ue" 1906.
MY�LI
Wst�p og�lny
INTENCJA, PORZ�DEK I
PLAN DZIE�A
PO�YTEK I POWINNO�� CZ�OWIEKA.
CO UCZYNI�, BY JE POJ�� I STOSOWA�
SI� DO NICH
1. [27] Porz�dek. � Ludzie maj� wzgard�
dla religii i nienawidz� jej, i l�kaj� si�, �e
mog�aby by� prawdziwa. Aby ich z tego
uleczy�, trzeba zacz�� od wykazania, �e religia
nie jest zgo�a sprzeczna z rozumem, �e jest
czcigodna, wdro�y� dla niej szacunek; uczyni�
j� nast�pnie lub�, wzbudzi� w dobrych
pragnienie, aby by�a prawd�.
Czcigodna, bo dobrze pozna�a cz�owieka;
luba, bo przyrzeka prawdziwe dobro. (277)
2. [277] B�dzie to jedna z kl�sk pot�pie�c�w,
�e b�d� pogn�bieni przez w�asny rozum,
kt�rym silili si� pogn�bi� religi� chrze�cija�sk�.
(563)
3. [169] Dwie skrajno�ci: wykluczy� rozum,
przyjmowa� tylko rozum. (253)
4. [213] Je�li si� wszystko podda rozumowi,
nasza religia nie b�dzie mia�a nic tajemniczego
ani nadprzyrodzonego; je�li si� pogwa�ci
zasady rozumu, b�dzie niedorzeczna, i
�mieszna. (273)
5�8
8�12
33
SPOSOBY PRZEKONYWANIA.
PRZEM�WI� LUDZIOM DO SERCA
5. [265] Przedmowa. � Metafizyczne do-
wody Boga s� tak odleg�e od rozumowania
ludzi i tak zawi�e, �e ma�o do nas trafiaj�;
�a gdyby nawet nada�y si� niekt�rym, nada�yby
si� tylko przez t� chwil�, przez kt�r� maj�
przed oczyma �w dow�d; w godzin� p�niej
l�kaj� si�, �e si� omylili.
Quod curiositate cognoverunt, superbia
amiserunt.1
Oto wynik znajomo�ci Boga zdobytej bez
�Chrystusa, mianowicie, �e si� obcuje bez po-
�rednika z Bogiem, kt�rego pozna�o si� bez
po�rednika. Przeciwnie ci, kt�rzy poznali Boga
przez po�rednika, znaj� swoj� n�dz�. (543)
6. [C. 254] Godne podziwu jest, �e nigdy
�aden autor kanoniczny nie pos�u�y� si� natur�,
aby dowie�� Boga. Wszyscy staraj� si�
wzbudzi� wiar� w Niego. Dawid, Salomon itd.,
�aden z nich nie powiedzia�: �Nie ma pr�ni,
zatem jest B�g". W czym okazali si� bystrzejsi
od naj bystrzej szych ludzi p�niejszych
czas�w, kt�rzy wszyscy si� tym pos�ugiwali. To
bardzo donios�e. (243)
7. [*444] Je�li oznak� s�abo�ci jest dowodzi�
Boga przez natur�, nie pogardzajcie za to
Pismem; je�eli oznak� si�y jest pozna� te
sprzeczno�ci, szanujcie za to Pismo.2 (428)
8. [205] (Nie bior� tego wedle systemu3,
ale wedle sposobu, w jaki stworzone jest serce
cz�owieka; nie przez �arliwo�� dewocji i ascezy,
ale z pobudek czysto ludzkich. To kwestia
interesu i mi�o�ci siebie samego; [C. 217] to
rzecz, kt�ra dosy� nas obchodzi, aby nas
poruszy�, owa pewno��, i� po wszystkich
m�kach �ycia nieunikniona �mier�, kt�ra grozi
nam w ka�dej chwili, musi niechybnie za
niewiele lat [skaza� nas] na straszliw� i
nieuchronn� [wieczyst� zag�ad� lub wieczyst�
nieszcz�liwo��].} (194 bis)
9. [409] B�g, kt�ry kieruje wszystkimi
sprawami, z �agodno�ci� zwyk� wra�a� religi� w
umys� za pomoc� racji, a w serce za pomoc�
�aski. Ale chcie� j� wrazi� w umys� i w serce za
pomoc� si�y i gr�b � to nie znaczy wnie�� tam
religi�, ale groz�, terrorem potius quam
rellgionem*4 (185)
10. [427] Trzeba w ka�dej dyspucie i roz-
mowie m�c powiedzie� tym, kt�rzy si� ura�aj�:
�O co si� gniewacie?" (188)
11. [25] Zacz�� od wsp�czucia z niedo-
wiarkami: dosy� s� ju� z natury nieszcz�liwi.
Trzeba by ich l�y� jedynie w razie, gdyby to
pomaga�o, ale to szkodzi. (189)
12. [63] Litowa� si� niedowiark�w, kt�rzy
szukaj�; czy� nie s� dosy� nieszcz�liwi? �
Grzmie� przeciw tym, kt�rzy z niedowiarstwa
czyni� sobie chlub�. (190)
1 Cyfry odsy�aj� do przypis�w na ko�cu
ksi��ki.
a [142] Ne, si terrerentur et non docerentur,
improba quasi dominatio videretur5 (Augustyn,
Epist. 48 albo 49). IV tom. Contra mendacium � ad
Consentium. (186)
3 � My�li .;
21
35
13�29
34
13. [104] l ten ma sobie drwi� z owego?
Kt�ry� powinien sobie drwi�? A wszelako �w
nie drwi sobie z tamtego, ale lituje si� nad nim.
(191)
14. [423] Krotochwilny cz�ek, lichy charakter.
(46)
15. [423] Chcecie, aby ludzie mieli o was
dobre mniemanie. Nie m�wcie dobrze o sobie.
(44)
16. [205] (Trzeba litowa� si� jednych i dru-
gich: ale jednych lito�ci�, jaka rodzi si� z
czu�o�ci, a drugich lito�ci�, jaka rodzi si� ze
wzgardy.) (194 bis)
ZDOLNO�� ROZEZNAWANIA
17. [213] Im bystrzejszy umys�, tym wi�cej
widzi mi�dzy lud�mi odr�bno�ci; prostacy nie
dostrzegaj� r�nic mi�dzy lud�mi. (7)
18. [*273] Wiele os�b s�ucha kazania w ten
sam spos�b co nieszpor�w. (8)
19. [229] Dwa rodzaje ludzi r�wnaj� rze-
czy, jako to �wi�ta z dniami powszednimi,
chrze�cijan z ksi�mi, wszystkie grzechy z
sob� itd. St�d jedni wnioskuj�, �e to, co jest z�e
u ksi�dza, jest tak�e z�e u chrze�cijanina; a
drudzy, �e to, co nie jest z�e u chrze�cijanina,
dozwolone jest ksi�om.6 (866)
20. [435] Powszechne. � Moralno�� � � j�-
zyk � to s� nauki poszczeg�lne, ale pow-
szechne. (912)
ZMYS� MATEMATYCZNY
A PRZYRODZONA BYSTRO��
21. [405] R�nica pomi�dzy zmys�em ma-
tematycznym a przyrodzon� bystro�ci�.
W jednym zasady s� namacalne, ale odleg�e
od pospolitego u�ytku; tak i� z trudno�ci�
przychodzi zwr�ci� g�ow� w t� stron� dla
braku nawyku; ale skoro raz si� j� zwr�ci,
widzi si� zasady zupe�nie jasno; trzeba by
mie� umys� zupe�nie opaczny, aby fa�szywie
rozumowa� na podstawie zasad tak grubych,
�e prawie niepodobna ich przeoczy�.
Natomiast co si� tyczy przyrodzonej by-
stro�ci, zasady s� pospolite i widoczne ca�emu
�wiatu. Nie ma potrzeby obraca� g�owy ani
zadawa� sobie gwa�tu; chodzi jedynie o to,
aby mie� dobry wzrok, ale trzeba, aby by�
naprawd� dobry, zasady bowiem s� tak
rozproszone i tak liczne, i� niepodobna pra-
wie, aby ta lub owa nam nie usz�a. Ow�
opuszczenie jednej zasady wiedzie do b��du;
trzeba mie� tedy wzrok bardzo jasny, aby
widzie� wszystkie zasady, a nast�pnie umys�
do�� �cis�y, aby nie rozumowa� fa�szywie na
podstawie znanych zasad.
Ka�dy matematyk posiada�by tedy bystro��,
o ile mia�by dobry wzrok, rozumuje bowiem
trafnie na podstawie zasad, kt�re zna; cz�owiek
za� o przyrodzonej bystro�ci by�by
matematykiem, gdyby m�g� nagi�� wzrok ku
niezwyczajnym sobie zasadom matematyki.
21
36
�e niekt�rzy ludzie, z przyrodzenia bystrzy,
nie s� matematykami, wyp�ywa st�d, �e nie-
podobna im nagi�� si� do zasad matematyki;
je�li za� matematycy nie posiadaj� zmys�u
pospolitej bystro�ci, to st�d, �e nie widz� tego,
co maj� przed sob�, i �e przyzwyczajeni do
jasnych i grubych zasad matematyki i do
rozumowania jedynie po dok�adnym widzeniu i
roztrz��ni�ciu swoich zasad, gubi� si� w
rzeczach subtelnej natury, kt�rych zasad nie da
si� uchwyci� w podobny spos�b. Zaledwie je
widzimy; raczej czujemy je, ni� widzimy;
niesko�czenie trudno jest da� odczu� je tym,
kt�rzy nie czuj� ich sami z siebie: s� to rzeczy
tak subtelne i tak liczne, i� trzeba bardzo
delikatnego i jasnego zmys�u, aby je czu� i
s�dzi� prosto i jasno wedle tego czucia,
najcz�ciej bez mo�no�ci udowodnienia ich po
porz�dku jak w matematyce, poniewa� nie
posiadamy tak �ci�le ich zasad i poniewa�
by�oby to przedsi�wzi�cie i�cie bez ko�ca.
Trzeba od razu ogarn�� rzecz jednym
spojrzeniem, a nie za pomoc� kolejnego
rozumowania, przynajmniej do pewnego
stopnia. Tak wi�c rzadkie jest, aby matematycy
posiadali t� bystro�� � na odwr�t � z tej
przyczyny, i� matematycy chc� traktowa�
matematycznie sprawy wymagaj�ce wrodzonej
bystro�ci i okrywaj� si� �mieszno�ci�, chc�c
zaczyna� od definicji, a nast�pnie od zasad, co
nie jest w�a�ciw� drog� w tego rodzaju
rozumowaniach. Nie znaczy to, aby umys� tego
nie czyni�; ale czyni to milcz�co, bezwiednie i
bez wysi�ku, wy-
21�22
3
7
"ra�enie tego bowiem przerasta wszystkich lu-
dzi, poczucie za� wrodzone jest niewielu.
Umys�y z przyrodzenia bystre, przeciwnie,
wzwyczaiwszy si� niejako s�dzi� od pierw-
szego spojrzenia, s� tak zdziwione, kiedy im
przedstawi� twierdzenia zupe�nie dla nich
niezrozumia�e � w kt�re aby wnikn��, trzeba
by im przebrn�� przez definicje i zasady tak
ja�owe i nigdy wprz�d nie ogl�dane tak
szczeg�owo � i� brzydz� sobie ten trud i
zniech�caj� si�.
Natomiast umys�y opaczne nie posiadaj�
bystro�ci ani przyrodzonej, ani matematycz-
nej.
Matematycy b�d�cy jedynie matematyka-
mi maj� tedy umys� logiczny, ale pod wa-
runkiem, �e im si� dobrze wy�o�y wszystkie
rzeczy wedle definicji i zasad; inaczej robi�
si� ba�amutni i niezno�ni, umiej� bowiem by�
logiczni jedynie na podstawie zupe�nie jas-
nych zasad.
Ludzie za� jedynie o przyrodzonej bystro-
�ci nie umiej� zdoby� si� na t� cierpliwo��,
aby zst�powa� do podstaw rzeczy z zakresu
docieka� i wyobra�ni, rzeczy, kt�rych nigdy
nie widzieli na �wiecie i kt�rych praktycznego
u�ytku nie znaj�. (1)
UMYS� LOGICZNY
22. [*213] Rozmaite rodzaje logicznego
zmys�u: jedni maj� go w rzeczach pewnej
kategorii, w innych za� si� gubi�.
38
22�23
39
Jedni dobrze wyci�gaj� wnioski z niewielu
zasad, i to jest umysJ logiczny.
Drudzy dobrze wyci�gaj� wnioski z rzeczy,
gdzie jest wiele zasad.
Jedni na przyk�ad rozumiej� dobrze zjawiska
tycz�ce wody, w czym jest niewiele zasad; ale
konsekwencje ich s� tak subtelne, �e jedynie
nadzwyczajna sprawno�� u-mys�u zdo�a je
obj��.
Ci nie byliby mo�e przez to samo wielkimi
matematykami, poniewa� matematyka o-
bejmuje znaczn� liczb� zasad, natura za� da-
nego umys�u mo�e by� taka, i� zdo�a prze-
nikn�� a� do dna niewielk� liczb� zasad, nie
zdo�a za� w �adnej mierze wnikn�� w rzeczy
obejmuj�ce wiele zasad.
S� wi�c dwa rodzaje umys��w: jeden, kt�ry
wnika �ywo i g��boko w konsekwencje zasad, i
to jest umys� logiczny; drugi, kt�ry zdolny jest
ogarn�� wielk� liczb� zasad nie gubi�c si� w
nich. i to jest umys� matematyczny. Jeden
znamionuje si�a i trafno��, drugi szeroko��
zasi�gu. Ot� mo�na posiada� jedno bez
drugiego: umys� mo�e by� silny a ciasny, jak
znowu� by� rozleg�y a w�t�y. (2)
23. [229] Ludzie, kt�rzy nawykli s�dzi� wy-
czuciem, nie pojmuj� zgo�a procesu rozumo-
wania; chc� od razu ogarn�� rzecz jednym
spojrzeniem i nie s� przyzwyczajeni do szu-
kania zasad. Drudzy, przeciwnie, przyzwyczajeni
rozumowa� na podstawie zasad, nie pojmuj�
zgo�a spraw uczucia, szukaj�c w nich zasad i
nie umiej�c obj�� ich jednym rzutem.7 (3)
PRAWID�A WYROKOWANIA.
RӯNORODNO�� I JEDNO��
24. [169] Matematyka, bystro�� przyrodzona.
� Prawdziwa wymowa drwi sobie z wymowy
a, prawdziwa moralno�� drwi sobie z
moralno�ci, to znaczy moralno�� naszych
prze�wiadcze� drwi sobie z moralno�ci rozumu,
gdy� obchodzi si� bez regu�.
Albowiem naszemu s�dowi przynale�y u-
czucie, tak jak wiedza przynale�y rozumowi:
a Wymowa jest to kunszt wypowiedzenia rzeczy
w taki spos�b, 1� by ci, do kt�rych m�wimy,
mogli je poj�� bez trudu i z przyjemno�ci�, oraz
2� by obudzi� ich zainteresowanie, a�eby przez
mi�o�� w�asn� byli bardziej sk�onni do rozmy�-
lania.
Polega ona zatem na ��czno�ci, jak� usi�ujemy
nawi�za� z jednej strony pomi�dzy rozumem a
sercem tych, do kt�rych m�wimy, z drugiej za� �
pomi�dzy my�lami a wyra�eniami, jakimi si�
pos�ugujemy. Ale wobec tego trzeba wprz�d
pozna� serce ludzkie, wszystkie jego spr�yny, po
to, by nada� p�niej w�a�ciwe proporcje stosownej
przemowie. Musimy si� postawi� w po�o�eniu tych,
kt�rzy maj� nas s�ucha�, i wypr�bowa� na swoim
w�asnym sercu sposoby, jakie chcemy zastosowa�
w swej przemowie, �eby si� przekona�, czy s�
stosowne i czy mo�na liczy� na to, �e s�uchacz
zostanie niejako zmuszony do kapitulacji. Trzeba
si� mo�liwie jak naj�ci�lej ograniczy� do tego, co
proste � naturalne; nie czyni� wielkim tego, co
ma�e, ani ma�ym tego, co wielkie. Ma�o z tym, �e
rzecz jaka� jest pi�kna, trzeba jeszcze, by by�a sto-
sowna do przedmiotu, by niczego nie by�o za wiele
i niczego za ma�o. (Wydanie Bossuta, 1179,
Suplement, XXVII, wg Besoigne'a.) (Uwaga 15.)
28�31
24�27
40
41
bystro�� przyrodzona jest udzia�em s�du, ma-
tematyka dzie�em umys�u.
Drwi� sobie z filozofii znaczy naprawd�
filozofowa�. (4)
25. [137] Ci, kt�rzy wyrokuj� o jakim� dziele
obchodz�c si� bez regu�, s� w stosunku do
innych jak ludzie posiadaj�cy zegarek.8 Jeden
m�wi: �Up�yn�y dwie godziny"; drugi m�wi:
�Up�yn�o ledwie trzy kwadranse". Patrz� na
zegarek i powiadam jednemu: �Nudzisz si�";
drugiemu za�: �Czas schodzi ci szybko"; jest
bowiem p�torej godziny � i drwi� sobie z
tych, kt�rzy m�wi�, �e czas mi si� d�u�y i �e
s�dz� o nim wedle fantazji: nie wiedz�, �e
s�dz� wedle zegarka. (5)
26. [51] Tak jak mo�na spaczy� sobie u-
mys�, mo�na spaczy� � uczucie.
Kszta�tuje si� umys� i uczucie przez roz-
mowy, paczy si� umys� i uczucie przez roz-
mowy. Tote� dobra lub z�a rozmowa kszta�ci je
lub paczy. Wa�ne jest tedy niezmiernie umie�
dobrze wybiera�, aby je kszta�towa�, a nie
paczy�; nie mo�na za� dokona� tego wyboru, o
ile ju� si� jest ukszta�towanym, a jeszcze nie
spaczonym. Tak wi�c tworzy si� b��dne ko�o:
szcz�liwi, kt�rzy si� ze� wydostan�.9 (6)
27. [142]
(Natura r�nicuje
i na�laduje.)
(Sztuka * na�laduje i
r�nicuje.) 10
(przypadek)
[(120)]
28. [110] Rozmaito�� jest tak rozleg�a, �e
wszystkie tony g�osu, ka�dy krok, kaszlni�cie,
si�kanie, kichniecie... Rozr�niamy w�r�d o-
woc�w winogrona, a mi�dzy tymi muszkatki i
Condrieu, i Desargues, ten a ten szczep. Czy
to wszystko? Czy on wyda� kiedy dwa
jednakie grona? A jedno grono dwa jednakie
ziarna? " itd.
Nie umia�bym os�dzi� tej samej rzeczy �ci�le
jednako; nie mog� s�dzi� o w�asnym dziele
pracuj�c nad nim; musz� czyni� tak jak
malarze, oddali� si� od niego; ale nie nadto.
Ile tedy? Zgadnijcie. (114)
29. [73] Rozmaito��. � Teologia jest nau-
k�, ale r�wnocze�nie ile� to jest nauk! Cz�o-
wiek jest jednostk�; ale je�li go rozebra�, b�-
dzie to g�owa, serce, �o��dek, �y�y, ka�da �y�a,
ka�da cz�stka �y�y, krew, ka�dy sk�adnik
krwi?
Miasto, wie� z daleka to jest miasto i wie�;
ale w miar� jak si� zbli�a�, to s� domy,
drzewa, dach�wki, li�cie, trawy, mr�wki, od-
n�a mr�wek, w niesko�czono��; wszystko
to zawiera si� w nazwie wsi. (115)
30. [110] J�zyki to s� szyfry, w kt�rych nie
litery zamienione s� na litery, ale s�owa na
s�owa; tak i� j�zyk nieznany mo�liwy jest do
odszyfrowania. (45)
31. [433] Natura na�laduje sam� siebie:
ziarno rzucone w dobr� ziemi� wschodzi; za-
sada rzucona w dobry umys� wschodzi; licz-
by na�laduj� przestrze�, mimo i� s� tak od-
miennej natury.
Wszystko czyni i prowadzi jeden wsp�lny
31�36
42
36�38
43
w�adca: korzenie, ga��zie, owoce; przyczyny,
skutki. (119)
PRAWID�A MOWY. UCZCIWO��
32. [12] Nienawidz� po r�wni b�azna i cz�o-
wieka nad�tego: ani jednego, ani drugiego nie
chcia�oby si� za przyjaciela.
Radz� si� tylko ucha, poniewa� zbywa im
serca: jego regu�� jest uczciwo��. Poeta, a
niedorzeczny cz�owiek. � Pi�kno przez po-
mini�cie, pi�kno z wyroku. (30) � (38)
33. [439] Wszystkie fa�szywe pi�kno�ci, kt�re
ganimy12 u Cycerona, maj� admirato-r�w, i to
licznych. (31)
34. [263] [Epigramaty.] Ten o dw�ch jed-
nookich nic niewart, nie daje im bowiem po-
ciechy i schlebia jedynie pr�no�ci autora.
Wszystko, co jest tylko dla autora, jest nic
warte. Ambitiosa recidet ornamentu.13 (41)
35. [*273] Gdyby piorun uderzy� w latryny
itd., poetom i ludziom, kt�rzy potrafi� co�
wysnu� tylko z takich rzeczy, zabrak�oby
konceptu.14 (39)
36. [427] Kiedy spotkamy naturalny styl,
jeste�my wr�cz zdumieni i zachwyceni: spo-
dziewali�my si� ujrze� autora, a znajdujemy
cz�owieka. Na odwr�t, ci, kt�rzy maj� dobry
smak i kt�rzy widz�c ksi��k� mniemaj�, i�
znajd� cz�owieka, s� zdumieni znajduj�c autora:
Plus poetice �uam humane locutus es.16 Zaszczyt
czyni� naturze ci, kt�rzy j� ucz�, �e
mo�e m�wi� o wszystkim, nawet o teolo-
gii. (29)
37. [*129] Jest pewien wz�r uroku i pi�k-
no�ci polegaj�cy na stosunku mi�dzy nasz�
natur�, s�ab� czy siln�, tak�, jaka jest, a rze-
cz�, kt�ra si� nam podoba.
Wszystko, co jest ukszta�towane na t� mod��,
podoba si� nam: czy to dom, czy piosenka,
mowa, wiersz, proza, kobieta, ptaki, rzeki,
drzewa, pokoje, ubrania itd. Wszystko, co nie
jest na t� mod��, razi tych, kt�rzy maj� dobry
smak.
A tak jak istnieje doskona�y zwi�zek po-
mi�dzy piosenk� a domem, kt�re s� stworzone
wedle tego dobrego wzoru � ile �e podobne
s�, ka�da w swoim rodzaju, do tego jedynego
wzoru � tak samo istnieje doskona�y
stosunek mi�dzy rzeczami zrobionymi wedle
z�ego wzoru. Nie znaczy to, aby z�y wz�r by�
jedyny, jest ich niesko�czona mnogo��: ale
ka�dy z�y sonet na przyk�ad, wedle
jakiegokolwiek fa�szywego wzoru by�by
zrobiony, podobny jest zupe�nie do kobiety
ubranej wedle tego� wzoru.
Nic nie daje lepszego poj�cia, jak bardzo
lichy sonet jest �mieszny, jak rozwa�enie jego
natury i wzoru i wyobra�enie sobie kobiety
lub domu wedle tego modelu. (32)
38. [*129] Pi�kno�� poetycka. � Tak jak si�
m�wi �pi�kno�� poetycka", powinno by si� te�
m�wi�: �pi�kno�� geometryczna" i �pi�kno��
lekarska", ale si� tak nie m�wi, a to z tej
przyczyny, i� wiadomo dobrze, jaki jest cel
geometrii, kt�ra zasadza si� na
38�39
9-4S
44
45
dowodach, i jaki jest cel medycyny, kt�ra
zasadza si� na wyleczeniu; ale nie wiadomo,
na czym polega urok, b�d�cy celem poezji. Nie
wiadomo, co to jest �w naturalny wz�r, kt�ry
trzeba na�ladowa�; w braku tej wiadomo�ci
wymy�lono pewne dziwaczne wyra�enia: �wiek
z�oty, cud naszych dni, z�owr�bny" itd., i
nazywa si� t� gwar� pi�kno�ci� poetyck�.
Ale wyobra�my sobie kobiet� wedle tego
stylu, polegaj�cego na tym, aby m�wi� ma�e
rzeczy za pomoc� wielkich s��w: ujrzymy �adn�
panienk� obwieszon� lusterkami i �a�cuchami,
co nas roz�mieszy, poniewa� lepiej wiemy, na
czym polega powab kobiety, ni� na czym powab
wierszy. Ale ci, kt�rzy nie znaj� si� na tym,
podziwialiby j� w tym stroju; w niejednej
wiosce wzi�to by j� za kr�low�: dlatego sonety
sporz�dzone wedle tego wzoru nazywamy
�kr�lowymi z za�cianka". (33)
39. [*129] Niepodobna uchodzi� w �wiecie za
znawc� wierszy itd., o ile si� nie wywiesi
szyldu poety, matematyka itd. Ale ludzie
wszechstronni nie chc� szyldu i nie czyni�
zgo�a r�nicy mi�dzy rzemios�em poety a haf-
ciarza.
Ludzie wszechstronni nie zowi� si� poetami,
matematykami itd., ale s� i tym, i s�dziami
tych wszystkich. Nie spos�b ich odgadn��.
M�wi� o tym, o czym si� m�wi�o, kiedy