4416

Szczegóły
Tytuł 4416
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4416 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4416 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4416 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Blaise PASCAL my�li przek�ad TADEUSZA �ELE�SKIEGO (Boya) w uk�adzie JACQUES CHEYALIERA przygotowa� do druku MIECZYS�AW TAZBIR ,43'attostytufui �j Wydawniczego! 1 " :!94919&9| Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie II mu Hi�iiMi�u""' ���-�-�-- � � INSTYTUT WYDAWNICZY PAX WARSZAWA 1989 OD REDAKCJI1 My�li Pascala w uk�adzie Jac�ues Cheva- liera2 ukazuj� si� w Polsce po raz pierwszy. Zasady, na kt�rych ten uk�ad oparto, t�umaczy zamieszczona poni�ej przedmowa wydawcy. Mamy nadziej�, i� przem�wi� one w tej postaci jeszcze silniej do czytelnika i stan� mu si� jeszcze bli�sze. Wydanie niniejsze zawiera dawny przek�ad Tadeusza �ele�skiego (Boya) wed�ug wydania z roku 1953.3 Opr�cz przestawienia kolejno�ci fragment�w wed�ug wydania Che-val�era uwzgl�dniono zmiany, jakie od czasu ukazania si� wydania Brunschvicga, na kt�rym opiera� si� t�umacz, wprowadzili do tekstu filologowie francuscy, oraz warianty zawarte w wydaniu Chevaliera. Pozosta�e nie- 1 Z przedmowy do wydania III, IW PAK, Warszawa 1958. 2 Pascal Oeumes completes, texte etabil et annote par Jac�ues Chevalier, Bibliothe�ue de la Pleiade, � Libra�rie Gallimard, (b.m.) 1954, s. 1081�1358. 8 Blaise Pascal, My�li oraz Rozprawa o na- mi�tno�ciach milo�ci. Rozprawa o kondycji mo�- nych. Modlitwa o dobry u�ytek chor�b, prze-lo�y� Tadeusz �ele�ski (Boy), wst�p napisa�a Stefania Skwarczy�ska, IW PAK, Warszawa 1953. 'niOIUOJ, M. 8U20IJB.IO ApBpJBZ Aa pusiod uj pajuud �SS-n '8*9 'Uiez 'J 686T ntu [ozoyojjn spua 'J 6861 sizpBdcusn M mirup op 'J 8861 niu�aiA\�i Ai BJUBPBHS op oueppo 08 'III "H 'WSJIO jaidBd 'gi/SS^E -Jinjp -5jjv 2IJV 'z�3 09S + 000 OS PBHBN 'mA 3J"BpAM ZSHVM 'XVd AZOINAiYOAM. iniAiSMI iuaiujadnzn 6 OD REDAKCJI wielkie zmiany tekstu przek�adu s� przewa�nie odbiciem nowszej, trafniejszej lub ja�niejszej interpretacji orygina�u przez komentator�w francuskich, przy czym niekiedy s� one wynikiem nowego uk�adu Chevaliera. Cytaty z Pisma �wi�tego Starego Testamentu, je�li nie maj� charakteru parafrazy � skorygowano opieraj�c si� na wydaniu Apostolstwa Modlitwy4, a Nowego Testamentu � na podstawie przek�adu ks. Eugeniusza D�b- rowskiego.5 W kilku wypadkach r�nice po- mi�dzy francuskimi a polskimi tradycjami interpretacji Wulgaty uniemo�liwi�y wpro- wadzenie polskiej wersji tekstu, gdy� zaciem- ni�oby to intencje Pascala. W cytatach tych zachowano dos�owny przek�ad tekstu fran- cuskiego. Na podstawie nowszych opracowa� prze- robiono w znacznej mierze � uzupe�niono przypisy (zamieszczone po tek�cie, na ko�cu ksi��ki), kt�re nadto wzbogaci�y si� o ko- mentarze Chevaliera. Zamieszczony na ko�cu tomu skorowidz analityczny opracowano specjalnie dla niniej- OD REDAKCJI 7 szego wydania, nie wzoruj�c si� na podobnych skorowidzach francuskich, ubogich i b�d�cych przewa�nie wyrazem jednostronnej interpretacji my�li Pascalowskiej. Poprzednie polskie wydania My�li spe�nia�y z konieczno�ci rol� pism wybranych i za- wiera�y szereg tekst�w, cz�sto niewiele ma- j�cych z nimi wsp�lnego i powsta�ych w innym zupe�nie czasie. Poniewa� znalaz�y si� one w Rozprawach i listach", ograniczono si� w tym wydaniu do samych My�li. Wi�kszo�� fragment�w, kt�re dotychczas grupowano w rozdziale pt. �Fragmenty po- lemiczne", a kt�re by�y w istocie brulionami i wariantami Prowincjalek, zosta�a r�wnie�, zgodnie z koncepcj� Chevaliera, usuni�ta. 6 Blaise Pascal, Rozprawy i listy, prze�. Tadeusz �ele�ski (Boy) i Mieczys�aw Tazbir, IW PAX, Warszawa 1962. 4 Pismo �wi�te Starego Testamentu w prze- k�adzie polskim w. o. Jakuba Wujka T. J. Tekst poprawil oraz wst�pami i kr�tkim komentarzem opatrzy� ks. Stanis�aw Sty�, wydanie drugie poprawione. Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Krak�w 1956. [Numeracja Psalm�w wed�ug Wuglaty � przyp. red.]. 5 Pismo �wi�te Nowego Testamentu, wst�p, nowy przek�ad z Wulgaty, komentarz ks. Eugeniusza D�browskiego, wydanie sz�ste poprawione i uzupe�nione, IW PAX, Warszawa 1954. OBJA�NIENIE ZNAK�W I SKR�T�W OBJA�NIENIE ZNAK�W I SKR�T�W W nawiasy ( } zosta�y uj�te zdania skre�lone przez Pascala. Nawiasy [ ] oznaczaj� wyrazy nieczytelne, kt�rych interpretacja nasuwa w�tpliwo�ci, lub s�owa wprowadzone do tekstu przez interpretator�w dla wyja�nienia niekt�rych zda� urwanych albo zniekszta�conych przez bezsporny lapsus calami. W odsy�aczach oznaczonych literami a, b itd. umieszczono fragmenty znane ju� z wyda� poprzednich, lecz potraktowane przez Chevaliera jako warianty, natomiast w odsy- �aczach oznaczonych gwiazdk� (*) znalaz�y si� warianty nie znane, przewa�nie skre�lone przez Pascala i dlatego dotychczas nie uwzgl�dniane. Po numerze porz�dkowym ka�dego frag- mentu nast�puje numer w nawiasie [ ] oznaczaj�cy stron� r�kopisu. Numer ten o- znaczono gwiazdk� (*), je�li dany fragment nie jest pisany r�k� Pascala lub jego w�asnor�czne poprawki nie �wiadcz�, �e sprawdza� tekst podyktowany komu� innemu. Fragmenty, kt�rych nie ma w r�kopisie, pochodz� z pierwszej lub drugiej Kopii i w�wczas numer strony w nawiasie [ ] poprzedzony jest znakiem C. lub 2 C. Pozosta�e nieliczne fragmenty pochodz� z tak zwanego r�kopisu Guerriera [Ms. Guer-rier], z wyda� Port-Royal [P. R.] z r. 1670 i 1678, z wydania Bossuta (1779) [wyd. Bos-suta], z tzw. r�kopisu Periera [Ms. Perier] lub ze zbioru V alianta [Zfa. Valianta]. Liczba w nawiasie ( ) na ko�cu ka�dego fragmentu oznacza jego dawny numer kolejny w wydaniach Brunschvicga PRZEDMOWA 11 PRZEDMOWA Je�li wierzy� temu, co pisze Etienne Pe-rier w swej przedmowie do My�li w tzw. wydaniu Port^Royal (1670), Pascal oko�o trzydziestego roku �ycia �porzuci� badania matematyczne, fizyczne i inne nauki �wieckie i postanowi� zaj�� si� sprawami powa�niejszymi, wy�szymi, i po�wi�ci� si� wy��cznie, o ile mu tylko pozwoli stan zdrowia, studiom nad Pismem �wi�tym, pismami Ojc�w Ko�cio�a i moralno�ci� chrze�cija�sk�". Zamys� wielkiego dzie�a O prawdziwo�ci religii chrze�cija�skiej datowa�by si� zatem ju� od roku 1653. Potwierdza to zreszt� ciekawa wzmianka Bridieugo, archidiakona Beau-vais, kt�ry pisze1: �!MC Pascal napisa� swoje urywki przeciwko o�miu wolnomy�licielom z Poitou, kt�rzy wcale nie wierzyli w Boga; chcia� ich przekona� racjami moralnymi i naturalnymi". Cho� jednak idea przewodnia Apologii by�a ju� wykrystalizowana w czasie rozmowy z panem de Saci, w kilka ty- godni po s�ynnej nocy 23 listopada 1654, uwiecznionej w Pami�tce, nie wydaje si�, aby pierwsze zapiski do tego dzie�a, a mianowi- 1 R�kopis 4333 Bibliothe�ue Nationale. Cyt. E. Griselle, Pascal et les pascalins, Fribourg 1908. ci� o cudach, poczyni� Pascal wcze�niej ni� we wrze�niu 1656 r., tj. w sze�� miesi�cy po cudzie �wi�tego Ciernia. Jak twierdzi siostra Pascala, pani Perier, dopiero w wieku lat trzydziestu czterech tj. w 1657 r., �zabra� si� na dobre do tego dzie�a". Przygotowania po- ch�on�y ca�y rok. Etienne Perier wyja�nia te okoliczno�ci szczeg�owo i opisawszy, w jaki spos�b powstawa�y My�li, dodaje: �W ten spos�b napisa� wi�ksz� cz�� frag- ment�w; tote� dziwi� si� nie nale�y, je�li si� trafi� niedoskona�e, nazbyt kr�tkie lub nie do�� wyt�umaczone, je�li w nich kto� znajdzie wys�owienie mniej stosowne i mniej dworne. Zdarza�o si� jednak�e, �e maj�c pi�ro w r�ce nie m�g� si� pohamowa� i id�c za swoj� sk�onno�ci� rozwija� sw� my�l i wyk�ada� nieco szerzej, aczkolwiek nie z tak� si�� i staraniem umys�u, jak gdy by� w dobrym zdrowiu. Dlatego te� najd� si� tu my�li szerzej wy�o�one i lepiej spisane i rozdzia�y bardziej ci�g�e i doskonalsze ni� drugie. Oto w jaki spos�b by�y pisane te My�li... Poniewa� znane by�o, jak Pascal dzie�o swe o religii zamy�li�, po jego �mierci wszystko, co w tej materii by� napisa�, zebrano z najwi�kszym staraniem. Znaleziono wszystko razem zeszyte w r�ne pliki, ale bez �adnego porz�dku, bez �adnej kolei, ile �e. jak ju� rzek�em, by�y to tylko pierwsze pr�by utrwalenia tych my�li, kt�re spisywa� na ma�ych kawa�kach papieru, w miar� jak mu do g�owy przychodzi�y. A wszystko to tak by�o niedoskona�e i tak �le napisane, �e ty�- 12 PRZEDMOWA ko z ledwo�ci� i z najwi�kszym trudem od- czyta� si� dawa�o". Dok�adne zbadanie r�kopisu i otwor�w od ig�y w poszczeg�lnych kartkach wykaza�o jednak�e, i� Perier, na kt�rego relacji opar�a si� zreszt� wi�kszo�� p�niejszych wydawc�w, nie mia� racji: Pascal spisywa� notatki do zamierzonego wielkiego dzie�a o prawdziwo�ci religii chrze�cija�skiej na du�ych arkuszach. U g�ry umieszcza� przewa�nie ma�y znak krzy�a. Poszczeg�lne fragmenty lub ich cz�ci starannie oddziela� kresk�. Kiedy w r. 1658 � prawdopodobnie w zwi�zku z wyk�adem w Port-Royal � przyst�pi� do porz�dkowania notatek, poci�� arkusze wed�ug kresek oddzielaj�cych poszczeg�lne fragmenty i zacz�� je segregowa� wed�ug tematu. Na og�ln� liczb� 972 fragment�w zdo�a� przesortowa� 382, kt�re podzieli� na 27 plik�w. Wszelkie prace przerwa�o jednak w pierwszych miesi�cach 1659 r. znaczne wzmo�enie si� dolegliwo�ci polegaj�cych na �pewnego rodzaju wyniszczeniu i og�lnym wyczerpaniu wszelkich jego si�" (list Carcavie-go do Huyghensa z 14 kwietnia 1659). Reszta r�kopisu nie zosta�a w zwi�zku z tym uporz�dkowana. Dalsz� prac� nad My�lami podj�� Pascal w jesieni 1660 r., o czym wiemy z relacji jego spowiednika, ksi�dza Beur-rier. Wszystkie fragmenty, zebrane po �mierci Pascala przez Gilbert� Perier, przechowane przez ni� na zamku Bien-Assis, przesz�y po �mierci Gilberty (1687) w r�ce ksi�dza 13 PRZEDMOWA Ludwika Perier. jej drugiego syna, kt�ry prawdopodobnie w zimie 1710�1711 r., chc�c je zabezpieczy�, kaza� je poobcina� i pona- kleja� zachowuj�c w miar� mo�no�ci porz�- dek plik�w (kolejno�� pomyli� raczej p�niej introligator) w ogromnym albumie zawiera- j�cym 253 karty in folio o wymiarach 45 X X 28 cm, z napisem na grzbiecie: My�li Pascala 1711. Ten pierwopis, znajduj�cy si� o-becnie pod numerem 9202 w Bibliothe�ue Nationale, jest po�wiadczony przez ksi�dza Ludwika Perier, kanonika w Clermont, stwierdzaj�cego, i� tom zdeponowany przez niego 25 wrze�nia 1711 r. w bibliotece Saint Germain des Pres �z�o�ony zosta� z jednostronnie zapisanych arkusik�w i kartelusz-k�w znalezionych po �mierci JMCi Pana Pascala, wuja mego, pomi�dzy jego papierami i stanowi orygina� ksi��ki My�li Pana Pascala, wydrukowanej u Despreza w Pary�u po raz pierwszy w roku 1670, napisany w�asn� jego r�k�, wyj�wszy nieliczne fragmenty, kt�re podyktowa� osobom ze swego otoczenia". Perier pisze poza tym w swej przedmowie, �e �pierwsz� rzecz�, jak� uczyniono", kiedy znaleziono fragmenty My�li, by�o �przepisanie ich takimi, jakie by�y, i w takim samym pomieszaniu, w jakim je znaleziono". Kopia ta, kt�ra jest niejako pierwszym i naj- wierniejszym wydaniem My�li, oddaje dok�adnie stan, w jakim znajdowa�y si� papiery Pascala po jego �mierci. Zawiera ona szereg fragment�w, kt�re widocznie zosta�y PRZEDMOWA PRZEDMOWA 14 15 zagubione w latach 1662�1711, poniewa� nie ma ich w r�kopisie. Kopi�, o kt�rej pisze Perier, jest najprawdopodobniej manuskrypt przekazany w r. 1731 bibliotece Saint Ger-main des Pres przez o. Jana Guerrier, benedyktyna, kt�ry otrzyma� go od Ma�gorzaty Perier, siostrzenicy Pascala. R�kopis ten znany jest pod nazw� �Pierwszej kopii" (Bi-bliothe�ue Nationale, ms. 9203). W �Drugiej kopii" przechowywanej r�wnie� w Biblio-the�ue Nationale (Nr 12449), sygnowanej przez o. Piotra Guerrier, odtworzono (z paroma przestawieniami w tek�cie) strona po stronie pierwsz� kopi�. Zdecydowano bezzw�ocznie wydrukowa� My�li w tym stanie, w jakim je znaleziono. Obraz, jaki wy�oni� si� z Kopii, zniech�ci� nieco wydawc�w, mimo to jednak postarali si� o zezwolenie na druk, kt�re nosi dat� 27.12.1666 r. W pa�dzierniku 1668 natychmiast po �rozejmie" 2 grono przyjaci� Pascala postanawia, z inicjatywy ksi�cia de Roan-nez, og�osi� my�li tego, kt�rego pan de Brien-ne nazywa �nasz �wi�ty", nie zamierzaj�c ich jednak zmienia� czy � jak chcia� de Ro-annez � rekonstruowa� dzie�a Pascala, lecz jedynie �wyja�ni� je i upi�kszy�". Powstaje tzw. �wydanie Port-Royal". Pierwszy, bardzo ma�y nak�ad wydrukowano na podstawie zezwolenia kr�lewskiego w r. 1669 pod tytu�em: My�li pana Pascala o religii i niekt�-rych jeszcze spraioach, odnalezione po �mier- 2 W latach 1668�1679 usta�a walka z janse- nistami. (Przyp. t�um.) ci w jego papierach (Pensees de M. Pascal sur la religion et sur quelques autres sujets. Qui ont et� trouves apres s� mort parmi ses papiers) w Pary�u u Guillaume'a Despreza, 1670. Wydanie to3, doskona�e zreszt� pod wielu wzgl�dami, obowi�zywa�o przez sto lat. (Na nim te� opiera si� edycja Gaziera, z r. 1907.) W r. 1776 ukaza�o si� �wydanie filozoficzne" Condorceta og�oszone pod patronatem Woltera i opublikowane powt�rnie przez samego Woltera w r. 1778 z komentarzami, z kt�rych wi�kszo�� zniekszta�ca my�l Pascala. W r. 1779 Bossut da� w Dzielach Pascala pe�niejsze wydanie My�li, lecz nadal w bardzo dowolnym uk�adzie. Andre (1783), Ducreux (1785), Frantin (1835) pr�bo- wali si� przeciwstawi� koncepcji Bossuta i odtworzy� pierwotny plan dzie�a. Jednak�e dopiero po s�ynnym memoriale Victora Cousin O konieczno�ci nowego wydania My�li Pascala, z�o�onym Akademii (1842), mog�a si� pojawi� edycja oparta na sumiennych badaniach nad r�kopisem, kt�rych przedtem nie przedsi�brano. Og�osi� j� w r. 1844 Fau-gere. Sta�a si� ona pierwowzorem szeregu wyda� wsp�czesnych, po�r�d kt�rych trzeba wymieni�: Haveta (1852, 1887), przez d�ugi czas klasyczne, wydanie paleograficzne Mo-liniera (1877�1879), krytyczne � Michauta (1896), w kt�rym przyj�to uk�ad r�kopisu, oraz klasyczne wydanie Brunschvicga (Ha- 3 Mia�o ono pi�� nak�ad�w. W r. 1678 ukaza�o si� nowe wydanie �wzbogacone o wiele my�li tego� autora". PRZEDMOWA 17 PEZEDMOWA 16 chette, minor � 1897 maior � 1904, trzy tomy w serii: Grands Ecrwains de la France). Uk�ad Brunschvicga powtarza si� u Vic-tora Girauda (1928), P. Dieux'go (1927), Hen-ri Massisa (1929), J. Dedieugo (1937) i F. Strowskiego (tom III Oeuvres comple-tes, 1923�1930). Brunschvicg zgrupowa� fragmenty wok� kilku punkt�w ogniskowych my�li Pascalowskiej. W iv 1925 ukaza�o si� po raz pierwszy moje wydanie, kt�rego uk�ad oparty na Rozprawie Fillt.au de la Chaise'a, powtarza si� w wydaniu niniejszym. Edycje paleograficzne og�osili: Z. Tourneur (1938� �1942) oraz L. Lafuma (Ed. du Luxemburg 1951 oraz Delmas 1952), przyjmuj�c uk�ad wed�ug Kopii. Wypada�oby r�wnie� wspomnie� o dokonanej przez P. L. Couchouda (1948) pr�bie zrekonstruowania domniemanej Rozprawy o kondycji ludzkiej, kt�ra stanowi wed�ug niego pierwsz�, i to uko�czon�, wersj� Apologii. Couchoud opar� si� podobnie jak Lafuma na tym, w jakim porz�dku fragmenty u�o�one by�y w plikach, kt�rym wedle wszelkiego prawdopodobie�stwa odpowiadaj� rozdzia�y w Kopii. S� to wszystko pr�by bardzo interesuj�ce, kt�rym i ja wiele zawdzi�czam. Szczeg�lnie cenne by�y dla mnie wyniki bada� Lafumy i Tourneura, kt�ry dokona� wyj�tkowo do- nios�ych odkry� w badaniach nad r�kopisem i umo�liwi� wprowadzenie bardzo korzystnych poprawek do tekstu. Zawsze jednak trzeba powraca� do samego r�kopisu, kt�ry mo�emy studiowa� dzi�ki wspania�emu wy- daniu fototypicznemu (Hachette 1905). Cha- rakter pisma Pascala odzwierciedla osobliwe po��czenie �arliwo�ci, porywczo�ci i niezwyk�ej lotno�ci my�li z potrzeb� �adu i jasno�ci, subtelno�ci�, przejrzysto�ci�, lekko�ci�, do- skona�� prostot� i szczero�ci�. Nawet uk�ad fragment�w, skre�lenia, warianty, zmiany, uzupe�nienia, dopiski na marginesach, pomoc- nicze notatki (np. we fragmencie 335), wszel- kiego rodzaju poprawki ukazuj� nam cz�o- wieka, kt�ry, jak powiada Etienne Perier, �przyzwyczai� si� tak �mudnie opracowywa� swoje dzie�a, �e nie zadowala� si� nigdy pierwszymi pomys�ami, jakkolwiek pi�kne zda�yby si� one innym, i kt�ry nieraz przerabia� osiem albo i dziesi�� razy rzeczy, kt�rymi zachwycano si� i bez tego" (musia�em si� ograniczy� do ukazania najbardziej zna- miennych tylko przyk�ad�w). Sk��bienie my�li wok� kluczowych temat�w (np. folio 3, 4, 7, 8, fragm. 451: zaklad i my�li o sercu, �automacie" itd.), subtelne i z�o�one skoja- rzenia ��cz�ce bardzo r�ne pozornie frag- menty (stara�em si� wzi�� pod uwag� te asocjacje, aczkolwiek nie zawsze nale�a�o umieszcza� obok siebie te fragmenty, wyra- �aj�ce najcz�ciej zarysy my�li, kt�re mia�y stanowi� punkt wyj�cia r�nych ci�g�w ro- zumowa�; je�li nie mo�na ich by�o zestawi� obok siebie w tek�cie, podkre�li�em te zwi�zki w komentarzu), s�owem, ca�e to wrzenie my�li, jej przedziwna jedno�� i wielostronno�� zarazem pobudzaj� czytelnika do nie ko�cz�cych si� roznjy�ljm, umo�liwiaj� na- 2 � My�li 18 PRZEDMOWA PRZEDMOWA 19 wi�zanie jakiej� bardzo bezpo�redniej ��cz- no�ci duchowej z cz�owiekiem, kt�ry do nas przemawia. Opracowuj�c m�j uk�ad My�li (wyd. Ga- balda 1925, Hatier 1948) opiera�em si� przede wszystkim na r�kopisie. Uk�ad ten powtarzam w wydaniu niniejszym z pewnymi poprawkami dokonanymi dzi�ki odkryciom Tourneura i Lafumy. Zrezygnowa�em natomiast w tym wydaniu z komentarza ci�g�ego, pozostawiaj�c jedynie niekt�re przypisy i tytu�y maj�ce u�atwi� lektur� i uwidoczni� plan dzie�a. Pewnych dodatkowych wyja�nie� wymaga moja koncepcja uk�adu My�li. Sainte-Beuve wyra�a w swoim Port-Royal (wyd. Pleiade, II, 373�374) �al, i� krytyka wsp�czesna, usi�uj�c odtworzy� wielkie dzie�o Pascala, sumiennie je zniszczy�a, a nawet w pewnym sensie � zniweczy�a. Z zabytkowej budowli pozosta�y rozrzucone po ziemi kamienie. Ka�da pr�ba odtworzenia zamiar�w Pascala, a wi�c niejako � wyst�powania w jego imieniu, jest oczywi�cie przedsi�wzi�ciem �mia�ym albo nawet i zuchwalstwem. Zadanie jest ryzykowne, ale pi�kne. Czy mamy w og�le prawo je podj��? Czy sam Pascal mia� ju� �ci�le sprecyzowany plan dzie�a? Trudno powiedzie�. Jedno jest wszak�e pewne: w 1658 r. ulegaj�c pro�bom otoczenia Pascal wy�o�y� sw�j plan, w takiej w ka�dym razie postaci, w jakiej go sobie w�wczas sam wyobra�a�. Wspomina o tym Etienne Perier w przed- mowie napisanej w r. 1669 do wydania Port-- Royal: �Zdarzy�o si� wszelako dziewi�� czy dzie- si�� lat temu, i� zdo�ano go uprosi�, by nie napisa�, lecz wy�o�y� osobi�cie, co zamy�la. Uczyni� to w przytomno�ci i na pro�b� wielu znakomitych os�b spo�r�d swoich przyjaci�. W niewielu s�owach przedstawi� im plan ca�ego swego dzie�a; opisa�, co ma stanowi� przedmiot jego i materi�; wy�o�y� w kr�tko�ci racje swoje i zasady i wyt�umaczy� porz�dek i kolejno�� rzeczy, o kt�rych mia� pisa�. Osoby za� owe, jak najbardziej zdatne do os�dzania rzeczy tego rodzaju, wyznaj�, i� nie s�ysza�y nigdy nic r�wnie pi�knego, r�wnie mocnego, r�wnie wzruszaj�cego ani r�wnie przekonywaj�cego..." Stre�ciwszy wyk�ad Pascala Perier dodaje: �Oto g��wne rzeczy, o jakich powiada� w swojej przemowie, b�d�cej jeno skr�ceniem wielkiego dzie�a, nad kt�rym przemy�liwa�. Jednemu z obecnych tam na�wczas zawdzi�- czamy wiadomo�� o tym, com tu w niewielu s�owach opowiedzia�". Ot� posiadamy mo�e nie wiern� i pe�n� relacj� o wyk�adzie Pascala, lecz w ka�dym razie dokument ogromnej wagi, przedstawia- j�cy nam zamierzenia Pascala i plan dzie�a. Wed�ug tego w�a�nie planu zosta�a upo- rz�dkowana cz�� fragment�w, wed�ug niego wyg�osi� sw�j wyk�ad. Dokumentem tym jest Rozprawa o My�lach Pana Pascala, w kt�rej autor pr�buje ukaza�, jaki byl jego za- PRZEDMOWA 21 PRZEDMOWA 20 mysi. �Wst�p" Periera jest jedynie jej stresz- czeniem. Rozpraw� t� napisa� w r. 1667 Fi- lleau de la Chaise, szlachcic z Poitou, sekretarz klsi�cia de Roannez, kt�ry by� obok tego ostatniego, Arnaulda i Nicole'a cz�onkiem komitetu powo�anego do wydania i rozpo- wszechniania niedoko�czonego dzie�a Pascala. Rozprawa zosta�a og�oszona drukiem w r. 1672 pod pseudonimem Dubois de la Cour. Mia�a ona pocz�tkowo pos�u�y� za przedmow� do wydania Port-Royal, niestety jednak zosta�a odrzucona przez ludzi z bliskiego otoczenia Pascala, kt�rzy zlecili Perierowi napisanie innej przedmowy, gdy� jak pisze pani Perier, w rozprawie pana de la Chaise �nie by�o nic z tego, co�my chcieli powiedzie�, by�o natomiast wiele rzeczy, kt�ry-che�my powiedzie� nie chcieli". Mimo to jednak pojawia si� ona po r. 1678 w wi�kszo�ci dawnych wyda� My�li. Pocz�wszy od wydania z r. 1683 zostaje ona jeszcze poszerzona o dwie rozprawki tego samego autora: Rozprawa o dowodach z ksi�g Moj�esza oraz O istnieniu dowod�w innego rodzaju, lecz r�wnie pewnych jak matematyczne. Rozprawa Filleau de la Chaise'a jest, jak ju� wspomnia�em, dokumentem pierwszorz�dnej wagi, poniewa�, jak on sam stwierdza pisz�c o �wprawionych w uniesienie" s�uchaczach, �czy to dla przyczyn, kt�re trzeba przypisa� jemu czy te� im, z czym z��czy�o si� owo zespolenie umys��w i uczu�, kt�re rozpala i daje nowe si�y, czy te� mo�e by�a to jedna z tych szcz�liwych chwil, kiedy naj- zdatniejsi przechodz� samych siebie, a wra- �enia staj� si� g��bokie i silne, do��, �e wszyst- ko, co w�wczas m�wi� pan Pascal, jest po dzi� dzie� �ywe w ich pami�ci. Od jednego to z nich w osiem lat p�niej dowiedzia�em si� tego, co tu opisz�". To za�, co pisze, nie stoi bynajmniej w dysproporcji ze wznios�ym przedmiotem. L. Lafuma ma oczywi�cie s�uszno�� twier- dz�c, �e relacja Filleau de la Chaise'a nie po- siada rozstrzygaj�cej warto�ci dowodowej. Wed�ug niego opar� on swe sprawozdanie nie na wspomnieniach tajemniczego s�uchacza, lecz na kopii My�li (ms. 9203), sk�d, jak sam si� przyznaje, zaczerpn�� znaczn� cz�� materia�u, zu�ytkowuj�c nawet fragmenty powsta�e bezsprzecznie po 1658 r. (np. fragmenty zawieraj�ce aluzj� do Historii Chin o. Martiniego wydanej w Monachium w grudniu 1658 r.). Je�li jednak nawet tak by�o, to, jak s�usznie zauwa�y� o. Blanchet4, trzeba stwierdzi�, co zreszt� przyznaje i Lafuma 5, �e Filleau nie m�g� znale�� lepszego �r�d�a. Je�li bowiem w og�lnych zarysach dostosowa� swoj� relacj� do uk�adu, kt�ry cz�ciowo widoczny jest w Kopii, to tym samym opar� si� na zasadach, wedle kt�rych najprawdopodobniej przyjaciele Pascala, Ar-nauld i Nicole, uporz�dkowali rozdzia�y, a w�a�ciwie pliki � odzwierciedlaj�ce ten sam plan, kt�ry Pascal przedstawi� w omawianym przez Filleau wyk�adzie z 1658 r. Mog� wi�c � �Etudes", IX, 1952. 5 Recherches pascaliennes, Paris 1949, 90�91. 22 23 PRZEDMOWA PRZEDMOWA chyba twierdzi�, w czym zreszt� nie b�d� odosobniony6, �e je�li zachowamy plan Fi-lleau de la Chaise'a, weryfikuj�c go i uzupe�niaj�c na podstawie analizy tekstu, a przede wszystkim � skrupulatnych bada� nad r�kopisem, w�wczas bardzo du�e b�dzie prawdopodobie�stwo odtworzenia zamierze� Pascala, w ka�dym razie w tej fazie, w jakiej by�y one w ko�cu 1658 r. Wyniki najnowszych prac Toumeura, Lafumy, Mesnarda i innych potwierdzaj� na og� moje hipotezy, przede wszystkim dlatego, �e po�rednio lub bezpo�rednio potwierdzaj� wiarygodno�� relacji Filleau de la Chaise'a, a nawet wr�cz � uk�adu, jaki w niej przyjmuje. W Rozprawie nie znajdziemy oczywi�cie wskaz�wek co do wielu fragment�w (st�d r�nice pomi�dzy moim uk�adem a uk�adem Stewar-ta, kt�ry r�wnie� si� na niej opiera�). To samo odnosi si� jednak i do Kopii, w kt�rej r�wnie� wiele fragment�w nie wesz�o do cz�ci uporz�dkowanej. A zatem zar�wno uk�ad oparty na Rozprawie, jak i na Kopii musi 6 Albert Beguin, w przedmowie do Recher- ches pascaliennes Lafumy. W ksi��ce Pascal par lui-meme, Paris 1952 (Pascala portret w�asny, prze!. Ada Borkowska, IW PAK, Warszawa 1963), Beguin pisze: �Zapoznanie si� z edycj� Chevaliera � je�li si� przedtem przez d�u�szy czas korzysta�o z wyda� Brunschvicga � sprawia, �e odnajdujemy w dziele Pascala nowe �ycie... Przy pracy naukowej nale�a�oby si� opiera� na edycji Lafumy. Czyta� Pascala trzeba jednak w takim wydaniu jak Chevaliera, ukazuj�cym nam wreszcie nie mumi� spreparowan� przez historyk�w, lecz Pascala �ywego". by� w pewnej mierze dowolny. Wydaje mi si�, �e moja metoda sprowadza t� dowolno�� do minimum. Plan Filleau de la Chaise'a odzwierciedla zatem mo�e nie ko�cow�, ale w ka�dym razie jak�� faz� kszta�towania si� koncepcji samego Pascala. Skonfrontujmy go nie tylko z Kopi�, ale i z r�kopisem, w szczeg�lno�ci za� � z fragmentem 483 (�w Port-Ro-yal"), pisanym z my�l� o dw�ch wyk�adach, kt�rych dotyczy relacja F�l�eau. Pami�tajmy przy tym, �e fragment ten zawiera pe�ne rozwini�cie jedynie wst�pu i zako�czenia oraz notatki do zasadniczej cz�ci wyk�adu � w postaci pojedynczych s��w przedzielonych pustymi miejscami i znacz�cymi kreskami. Przekonamy si� w�wczas, �e obydwa teksty s� doskonale zgodne, a zamiar Pascala, porz�dek, plan samego wyk�adu nawet uka�� si� nam z ol�niewaj�c� jasno�ci�. Wed�ug tego w�a�nie porz�dku stara�em si� uszeregowa� fragmenty r�kopisu. Oto najbardziej znamienne przyk�ady: Bardzo wa�ny i pi�kny fragment o �dysproporcji cz�owieka", kt�remu przewa�nie nadaje si� tytu� �Dwie niesko�czono�ci" (fragm. 84), umie�ci�em na pocz�tku rozdzia�u dotycz�cego n�dzy i wielko�ci cz�owieka, zgodnie ze s�uszn� uwag� wydawc�w z Port-Royal. W Kopii, prawdopodobnie po uporz�dkowaniu r�kopisu przez przyjaci� Pascala, fragment ten znalaz� si� znacznie dalej, w rozdziale XV, nosz�cym tytu�: �Przej�cie od poznania cz�owieka do poznania Boga", wraz 25- PRZEDMOWA PRZEDMOWA 24 z innymi fragmentami poprzedzonymi r�wnie� liter� H7 (fragm. 393 i 264). To prawda, lecz idea dwu niesko�czono�ci � w ma�o�ci i w wielko�ci � ��cz�cych si� w Bogu i tylko w Bogu, jedna z tych idei, o kt�rych Bergson mawia�: �nasze sondy s� zbyt kr�tkie, by dosi�gn�� ich dna", tak wiele implikuje, ma tyle powi�za� z ca�� filozofi� Pascala, �e nie widz� najmniejszego powodu, dlaczego nie mia�by on powraca� do tej my�li, jak kompozytor do tematu muzycznego, wielokrotnie, w r�nej tonacji i w r�nych rejestrach. Nie ulega jednak chyba w�tpliwo�ci, �e my�l ta musia�a si� pojawi� na wst�pie studium cz�owieka po to, by okre�li� jego miejsce we wszech�wiecie, by ukaza� nam nasz prawdziwy stan i nasz zakres. Warto te� zwr�ci� uwag� na kluczowe zna- czenie, jakiego nabiera tu rozumowanie, kt�- rego donios�o�� jest zupe�nie niewsp�mierna z tym, co da�o do niego bezpo�redni� okazj�8, i z formu�� matematyczn�, w kt�r� je Pascal ujmuje. My�l� o rozumowaniu zawartym we fragmencie, kt�remu nies�usznie nadaje si� tytu� �Zak�ad", a kt�ry Pascal zatytu�owa� �Niesko�czono�� � nico��". Wi��e si� on �ci�le z koncepcj� �niepoj�tego" (w kategoriach logicznych), kt�re jest jednak�e bytem (rzeczywistym), poniewa� jego przeciwie�stwo jest niepoj�te (w znaczeniu bezwzgl�dnym) i stoi w sprzeczno�ci z faktami. 7 Homme = cz�owiek; skr�t Cz�. (Przyp. t�um.) 8 Por. przyp. 16 do fragm. 451. (Przyp. t�um.) Rozumowania tego, kt�re, jak to przekony- waj�co wykaza� Lachelier9, daje rozwi�zanie naczelnego problemu filozofii, nie rozumiano na og�, poniewa� nie umieszczono, go, jakby nale�a�o wed�ug Kopii (plik 12), na pocz�tku drugiej cz�ci stanowi�cej w�a�ciw� Apologi�, lecz traktowano je jako odr�bn� ca�o��, marginesowo nieomal, wskutek cjzego sprawia�o ono wra�enie sofizmatu.. Zawsze b�dzie mo�na zarzuca� Pascalowi, �e-zak�ada, i� po stronie niesko�czono�ci jest przynajmniej jedna szansa, cho� tego nie udowodni�. W przeciwnym razie niesko�czono�� pomno�ona przez zero da�aby tylko zero, i nadzieja czy szansa matematyczna tego, kt�ry stawia na istnienie Boga, by�aby r�wna, zeru. Sprawa przedstawia si� zupe�nie inaczej,, je�li umie�cimy ten fragment w miejscu za- znaczonym przez Pascala w jego wyk�adzie s�owem �niezrozumia�e" tzn. po opisie dw�ch stan�w, czyli n�dzy i wielko�ci cz�owieka, i wykazaniu, �e tylko Pismo �wi�te mo�e-to wyt�umaczy� faktem stworzenia i faktem, grzechu pierworodnego. W tym samym miejscu r�wnie� i Filleau de la Chaise wspomina. o �rzeczy tak niepoj�tej jak grzech pierworodny" (�niezrozumia�o��" stanowi tu przej�cie do wywod�w na temat �zak�adu") i o tym, �e ludzie, kt�rzy uwa�aj� te rzeczy za. �niesprawiedliwe i niemo�liwe", musz� uzna� �fakty i historie, dla kt�rych posiadaj� nie- 9 Notes sur le pari de Pascal, �Revue Phi- losophi�ue", VI, 1901. Przedruk w Oeuvres, Pa-ris 1933, II, 39�63. PBZEDMOWA '26 PRZEDMOWA 27 wzruszone podstawy" (w�a�ciwe dowody Apologii}, wystarczy bowiem udowodni�, �e te rzeczy, �naprawd� istniej�, by wykaza�, �e nie s� ani niesprawiedliwe, ani niemo�li- we". Teraz ju� niedowiarek nie mo�e zaprze- czy�, i� jest jedna bodaj szansa, �e istnieje B�g i nie�miertelno�� (prawdy te s� ze sob� nieroz��cznie zwi�zane) oraz �e Pismo �wi�te, kt�re o tym naucza, jest prawdziwe. I tu w�a�nie Pascal ��da od niego dokonania wy- boru, ka�e mu pragn��, by religia by�a prawdziwa, nast�pnie udowadnia mu, �e jest prawdziwa, �e nie brak dowod�w prawdy, lecz ludzie uchylaj� si� od niej, �e wystarczy si� jej podda�, aby j� ujrze� � przyj��, �e istniej� dowody niezbite dla ka�dego cz�o- wieka dobrej woli: Jezus Chrystus, stanowi�cy centrum obydwu Testament�w, Starego � jako oczekiwanie, Nowego � jako wz�r; �Jezus Chrystus wczoraj i dzi�, ten�e sam � na wieki" (Hbr 13, 8). Z tego punktu widzenia wszystko staje si� jasne, w�ze� zostaje rozplatany, a dramat My�li � doprowadzony do rozwi�zania w perspektywie niesko�czono�ci. Podczas lektury My�li nie powinno si� poza tym zapomina�, �e tylko pierwsza cz�� Apologii (a raczej wst�p do niej) zosta�a przez Pascala prawie ca�kowicie opracowana, tote� nabiera znaczenia nazbyt wielkiego w po- r�wnaniu z tym, jakie mia�aby w zamierzonej ca�o�ci; nazbyt si� wysun�a na pierwszy plan. Zaakcentowa� si� za bardzo sceptycyzm i pesymizm, stanowi�ce w istocie jedynie �odwrotn� stron�" filozofii Pascala. Zbyt nik�a sta�a si� natomiast centralna cz�� zamierzonego dzie�a, a mianowicie � dowody prawdziwo�ci religii chrze�cija�skiej. Pascal pozostawi� tylko fragmentaryczne materia�y zaczerpni�te z Pisma �wi�tego, kt�re mia� �mia�o�� potraktowa� wy��cznie jako dokument historyczny, a nie jako ksi�gi natchnione przez Boga.10 Cytaty z Pisma �wi�tego opatrzy� kr�tkimi uwagami, kt�rych si��, wnikliwo�� i zadziwiaj�c� trafno�� potwier- dzaj� najznakomitsi egzegeci.11 Je�li nie b�- dziemy o tym pami�tali, wyrobimy sobie zgo�a fa�szywy pogl�d na znaczenie i donios�o�� najpi�kniejszego dzie�a, jakie kiedykolwiek napisano w j�zyku francuskim. Jac�ues Chevalier 10 Por. Lhermet, Pascal et la Bibie, 1932. 11 O. Lagrange, �Revue Bibli�ue" 1906. MY�LI Wst�p og�lny INTENCJA, PORZ�DEK I PLAN DZIE�A PO�YTEK I POWINNO�� CZ�OWIEKA. CO UCZYNI�, BY JE POJ�� I STOSOWA� SI� DO NICH 1. [27] Porz�dek. � Ludzie maj� wzgard� dla religii i nienawidz� jej, i l�kaj� si�, �e mog�aby by� prawdziwa. Aby ich z tego uleczy�, trzeba zacz�� od wykazania, �e religia nie jest zgo�a sprzeczna z rozumem, �e jest czcigodna, wdro�y� dla niej szacunek; uczyni� j� nast�pnie lub�, wzbudzi� w dobrych pragnienie, aby by�a prawd�. Czcigodna, bo dobrze pozna�a cz�owieka; luba, bo przyrzeka prawdziwe dobro. (277) 2. [277] B�dzie to jedna z kl�sk pot�pie�c�w, �e b�d� pogn�bieni przez w�asny rozum, kt�rym silili si� pogn�bi� religi� chrze�cija�sk�. (563) 3. [169] Dwie skrajno�ci: wykluczy� rozum, przyjmowa� tylko rozum. (253) 4. [213] Je�li si� wszystko podda rozumowi, nasza religia nie b�dzie mia�a nic tajemniczego ani nadprzyrodzonego; je�li si� pogwa�ci zasady rozumu, b�dzie niedorzeczna, i �mieszna. (273) 5�8 8�12 33 SPOSOBY PRZEKONYWANIA. PRZEM�WI� LUDZIOM DO SERCA 5. [265] Przedmowa. � Metafizyczne do- wody Boga s� tak odleg�e od rozumowania ludzi i tak zawi�e, �e ma�o do nas trafiaj�; �a gdyby nawet nada�y si� niekt�rym, nada�yby si� tylko przez t� chwil�, przez kt�r� maj� przed oczyma �w dow�d; w godzin� p�niej l�kaj� si�, �e si� omylili. Quod curiositate cognoverunt, superbia amiserunt.1 Oto wynik znajomo�ci Boga zdobytej bez �Chrystusa, mianowicie, �e si� obcuje bez po- �rednika z Bogiem, kt�rego pozna�o si� bez po�rednika. Przeciwnie ci, kt�rzy poznali Boga przez po�rednika, znaj� swoj� n�dz�. (543) 6. [C. 254] Godne podziwu jest, �e nigdy �aden autor kanoniczny nie pos�u�y� si� natur�, aby dowie�� Boga. Wszyscy staraj� si� wzbudzi� wiar� w Niego. Dawid, Salomon itd., �aden z nich nie powiedzia�: �Nie ma pr�ni, zatem jest B�g". W czym okazali si� bystrzejsi od naj bystrzej szych ludzi p�niejszych czas�w, kt�rzy wszyscy si� tym pos�ugiwali. To bardzo donios�e. (243) 7. [*444] Je�li oznak� s�abo�ci jest dowodzi� Boga przez natur�, nie pogardzajcie za to Pismem; je�eli oznak� si�y jest pozna� te sprzeczno�ci, szanujcie za to Pismo.2 (428) 8. [205] (Nie bior� tego wedle systemu3, ale wedle sposobu, w jaki stworzone jest serce cz�owieka; nie przez �arliwo�� dewocji i ascezy, ale z pobudek czysto ludzkich. To kwestia interesu i mi�o�ci siebie samego; [C. 217] to rzecz, kt�ra dosy� nas obchodzi, aby nas poruszy�, owa pewno��, i� po wszystkich m�kach �ycia nieunikniona �mier�, kt�ra grozi nam w ka�dej chwili, musi niechybnie za niewiele lat [skaza� nas] na straszliw� i nieuchronn� [wieczyst� zag�ad� lub wieczyst� nieszcz�liwo��].} (194 bis) 9. [409] B�g, kt�ry kieruje wszystkimi sprawami, z �agodno�ci� zwyk� wra�a� religi� w umys� za pomoc� racji, a w serce za pomoc� �aski. Ale chcie� j� wrazi� w umys� i w serce za pomoc� si�y i gr�b � to nie znaczy wnie�� tam religi�, ale groz�, terrorem potius quam rellgionem*4 (185) 10. [427] Trzeba w ka�dej dyspucie i roz- mowie m�c powiedzie� tym, kt�rzy si� ura�aj�: �O co si� gniewacie?" (188) 11. [25] Zacz�� od wsp�czucia z niedo- wiarkami: dosy� s� ju� z natury nieszcz�liwi. Trzeba by ich l�y� jedynie w razie, gdyby to pomaga�o, ale to szkodzi. (189) 12. [63] Litowa� si� niedowiark�w, kt�rzy szukaj�; czy� nie s� dosy� nieszcz�liwi? � Grzmie� przeciw tym, kt�rzy z niedowiarstwa czyni� sobie chlub�. (190) 1 Cyfry odsy�aj� do przypis�w na ko�cu ksi��ki. a [142] Ne, si terrerentur et non docerentur, improba quasi dominatio videretur5 (Augustyn, Epist. 48 albo 49). IV tom. Contra mendacium � ad Consentium. (186) 3 � My�li .; 21 35 13�29 34 13. [104] l ten ma sobie drwi� z owego? Kt�ry� powinien sobie drwi�? A wszelako �w nie drwi sobie z tamtego, ale lituje si� nad nim. (191) 14. [423] Krotochwilny cz�ek, lichy charakter. (46) 15. [423] Chcecie, aby ludzie mieli o was dobre mniemanie. Nie m�wcie dobrze o sobie. (44) 16. [205] (Trzeba litowa� si� jednych i dru- gich: ale jednych lito�ci�, jaka rodzi si� z czu�o�ci, a drugich lito�ci�, jaka rodzi si� ze wzgardy.) (194 bis) ZDOLNO�� ROZEZNAWANIA 17. [213] Im bystrzejszy umys�, tym wi�cej widzi mi�dzy lud�mi odr�bno�ci; prostacy nie dostrzegaj� r�nic mi�dzy lud�mi. (7) 18. [*273] Wiele os�b s�ucha kazania w ten sam spos�b co nieszpor�w. (8) 19. [229] Dwa rodzaje ludzi r�wnaj� rze- czy, jako to �wi�ta z dniami powszednimi, chrze�cijan z ksi�mi, wszystkie grzechy z sob� itd. St�d jedni wnioskuj�, �e to, co jest z�e u ksi�dza, jest tak�e z�e u chrze�cijanina; a drudzy, �e to, co nie jest z�e u chrze�cijanina, dozwolone jest ksi�om.6 (866) 20. [435] Powszechne. � Moralno�� � � j�- zyk � to s� nauki poszczeg�lne, ale pow- szechne. (912) ZMYS� MATEMATYCZNY A PRZYRODZONA BYSTRO�� 21. [405] R�nica pomi�dzy zmys�em ma- tematycznym a przyrodzon� bystro�ci�. W jednym zasady s� namacalne, ale odleg�e od pospolitego u�ytku; tak i� z trudno�ci� przychodzi zwr�ci� g�ow� w t� stron� dla braku nawyku; ale skoro raz si� j� zwr�ci, widzi si� zasady zupe�nie jasno; trzeba by mie� umys� zupe�nie opaczny, aby fa�szywie rozumowa� na podstawie zasad tak grubych, �e prawie niepodobna ich przeoczy�. Natomiast co si� tyczy przyrodzonej by- stro�ci, zasady s� pospolite i widoczne ca�emu �wiatu. Nie ma potrzeby obraca� g�owy ani zadawa� sobie gwa�tu; chodzi jedynie o to, aby mie� dobry wzrok, ale trzeba, aby by� naprawd� dobry, zasady bowiem s� tak rozproszone i tak liczne, i� niepodobna pra- wie, aby ta lub owa nam nie usz�a. Ow� opuszczenie jednej zasady wiedzie do b��du; trzeba mie� tedy wzrok bardzo jasny, aby widzie� wszystkie zasady, a nast�pnie umys� do�� �cis�y, aby nie rozumowa� fa�szywie na podstawie znanych zasad. Ka�dy matematyk posiada�by tedy bystro��, o ile mia�by dobry wzrok, rozumuje bowiem trafnie na podstawie zasad, kt�re zna; cz�owiek za� o przyrodzonej bystro�ci by�by matematykiem, gdyby m�g� nagi�� wzrok ku niezwyczajnym sobie zasadom matematyki. 21 36 �e niekt�rzy ludzie, z przyrodzenia bystrzy, nie s� matematykami, wyp�ywa st�d, �e nie- podobna im nagi�� si� do zasad matematyki; je�li za� matematycy nie posiadaj� zmys�u pospolitej bystro�ci, to st�d, �e nie widz� tego, co maj� przed sob�, i �e przyzwyczajeni do jasnych i grubych zasad matematyki i do rozumowania jedynie po dok�adnym widzeniu i roztrz��ni�ciu swoich zasad, gubi� si� w rzeczach subtelnej natury, kt�rych zasad nie da si� uchwyci� w podobny spos�b. Zaledwie je widzimy; raczej czujemy je, ni� widzimy; niesko�czenie trudno jest da� odczu� je tym, kt�rzy nie czuj� ich sami z siebie: s� to rzeczy tak subtelne i tak liczne, i� trzeba bardzo delikatnego i jasnego zmys�u, aby je czu� i s�dzi� prosto i jasno wedle tego czucia, najcz�ciej bez mo�no�ci udowodnienia ich po porz�dku jak w matematyce, poniewa� nie posiadamy tak �ci�le ich zasad i poniewa� by�oby to przedsi�wzi�cie i�cie bez ko�ca. Trzeba od razu ogarn�� rzecz jednym spojrzeniem, a nie za pomoc� kolejnego rozumowania, przynajmniej do pewnego stopnia. Tak wi�c rzadkie jest, aby matematycy posiadali t� bystro�� � na odwr�t � z tej przyczyny, i� matematycy chc� traktowa� matematycznie sprawy wymagaj�ce wrodzonej bystro�ci i okrywaj� si� �mieszno�ci�, chc�c zaczyna� od definicji, a nast�pnie od zasad, co nie jest w�a�ciw� drog� w tego rodzaju rozumowaniach. Nie znaczy to, aby umys� tego nie czyni�; ale czyni to milcz�co, bezwiednie i bez wysi�ku, wy- 21�22 3 7 "ra�enie tego bowiem przerasta wszystkich lu- dzi, poczucie za� wrodzone jest niewielu. Umys�y z przyrodzenia bystre, przeciwnie, wzwyczaiwszy si� niejako s�dzi� od pierw- szego spojrzenia, s� tak zdziwione, kiedy im przedstawi� twierdzenia zupe�nie dla nich niezrozumia�e � w kt�re aby wnikn��, trzeba by im przebrn�� przez definicje i zasady tak ja�owe i nigdy wprz�d nie ogl�dane tak szczeg�owo � i� brzydz� sobie ten trud i zniech�caj� si�. Natomiast umys�y opaczne nie posiadaj� bystro�ci ani przyrodzonej, ani matematycz- nej. Matematycy b�d�cy jedynie matematyka- mi maj� tedy umys� logiczny, ale pod wa- runkiem, �e im si� dobrze wy�o�y wszystkie rzeczy wedle definicji i zasad; inaczej robi� si� ba�amutni i niezno�ni, umiej� bowiem by� logiczni jedynie na podstawie zupe�nie jas- nych zasad. Ludzie za� jedynie o przyrodzonej bystro- �ci nie umiej� zdoby� si� na t� cierpliwo��, aby zst�powa� do podstaw rzeczy z zakresu docieka� i wyobra�ni, rzeczy, kt�rych nigdy nie widzieli na �wiecie i kt�rych praktycznego u�ytku nie znaj�. (1) UMYS� LOGICZNY 22. [*213] Rozmaite rodzaje logicznego zmys�u: jedni maj� go w rzeczach pewnej kategorii, w innych za� si� gubi�. 38 22�23 39 Jedni dobrze wyci�gaj� wnioski z niewielu zasad, i to jest umysJ logiczny. Drudzy dobrze wyci�gaj� wnioski z rzeczy, gdzie jest wiele zasad. Jedni na przyk�ad rozumiej� dobrze zjawiska tycz�ce wody, w czym jest niewiele zasad; ale konsekwencje ich s� tak subtelne, �e jedynie nadzwyczajna sprawno�� u-mys�u zdo�a je obj��. Ci nie byliby mo�e przez to samo wielkimi matematykami, poniewa� matematyka o- bejmuje znaczn� liczb� zasad, natura za� da- nego umys�u mo�e by� taka, i� zdo�a prze- nikn�� a� do dna niewielk� liczb� zasad, nie zdo�a za� w �adnej mierze wnikn�� w rzeczy obejmuj�ce wiele zasad. S� wi�c dwa rodzaje umys��w: jeden, kt�ry wnika �ywo i g��boko w konsekwencje zasad, i to jest umys� logiczny; drugi, kt�ry zdolny jest ogarn�� wielk� liczb� zasad nie gubi�c si� w nich. i to jest umys� matematyczny. Jeden znamionuje si�a i trafno��, drugi szeroko�� zasi�gu. Ot� mo�na posiada� jedno bez drugiego: umys� mo�e by� silny a ciasny, jak znowu� by� rozleg�y a w�t�y. (2) 23. [229] Ludzie, kt�rzy nawykli s�dzi� wy- czuciem, nie pojmuj� zgo�a procesu rozumo- wania; chc� od razu ogarn�� rzecz jednym spojrzeniem i nie s� przyzwyczajeni do szu- kania zasad. Drudzy, przeciwnie, przyzwyczajeni rozumowa� na podstawie zasad, nie pojmuj� zgo�a spraw uczucia, szukaj�c w nich zasad i nie umiej�c obj�� ich jednym rzutem.7 (3) PRAWID�A WYROKOWANIA. RӯNORODNO�� I JEDNO�� 24. [169] Matematyka, bystro�� przyrodzona. � Prawdziwa wymowa drwi sobie z wymowy a, prawdziwa moralno�� drwi sobie z moralno�ci, to znaczy moralno�� naszych prze�wiadcze� drwi sobie z moralno�ci rozumu, gdy� obchodzi si� bez regu�. Albowiem naszemu s�dowi przynale�y u- czucie, tak jak wiedza przynale�y rozumowi: a Wymowa jest to kunszt wypowiedzenia rzeczy w taki spos�b, 1� by ci, do kt�rych m�wimy, mogli je poj�� bez trudu i z przyjemno�ci�, oraz 2� by obudzi� ich zainteresowanie, a�eby przez mi�o�� w�asn� byli bardziej sk�onni do rozmy�- lania. Polega ona zatem na ��czno�ci, jak� usi�ujemy nawi�za� z jednej strony pomi�dzy rozumem a sercem tych, do kt�rych m�wimy, z drugiej za� � pomi�dzy my�lami a wyra�eniami, jakimi si� pos�ugujemy. Ale wobec tego trzeba wprz�d pozna� serce ludzkie, wszystkie jego spr�yny, po to, by nada� p�niej w�a�ciwe proporcje stosownej przemowie. Musimy si� postawi� w po�o�eniu tych, kt�rzy maj� nas s�ucha�, i wypr�bowa� na swoim w�asnym sercu sposoby, jakie chcemy zastosowa� w swej przemowie, �eby si� przekona�, czy s� stosowne i czy mo�na liczy� na to, �e s�uchacz zostanie niejako zmuszony do kapitulacji. Trzeba si� mo�liwie jak naj�ci�lej ograniczy� do tego, co proste � naturalne; nie czyni� wielkim tego, co ma�e, ani ma�ym tego, co wielkie. Ma�o z tym, �e rzecz jaka� jest pi�kna, trzeba jeszcze, by by�a sto- sowna do przedmiotu, by niczego nie by�o za wiele i niczego za ma�o. (Wydanie Bossuta, 1179, Suplement, XXVII, wg Besoigne'a.) (Uwaga 15.) 28�31 24�27 40 41 bystro�� przyrodzona jest udzia�em s�du, ma- tematyka dzie�em umys�u. Drwi� sobie z filozofii znaczy naprawd� filozofowa�. (4) 25. [137] Ci, kt�rzy wyrokuj� o jakim� dziele obchodz�c si� bez regu�, s� w stosunku do innych jak ludzie posiadaj�cy zegarek.8 Jeden m�wi: �Up�yn�y dwie godziny"; drugi m�wi: �Up�yn�o ledwie trzy kwadranse". Patrz� na zegarek i powiadam jednemu: �Nudzisz si�"; drugiemu za�: �Czas schodzi ci szybko"; jest bowiem p�torej godziny � i drwi� sobie z tych, kt�rzy m�wi�, �e czas mi si� d�u�y i �e s�dz� o nim wedle fantazji: nie wiedz�, �e s�dz� wedle zegarka. (5) 26. [51] Tak jak mo�na spaczy� sobie u- mys�, mo�na spaczy� � uczucie. Kszta�tuje si� umys� i uczucie przez roz- mowy, paczy si� umys� i uczucie przez roz- mowy. Tote� dobra lub z�a rozmowa kszta�ci je lub paczy. Wa�ne jest tedy niezmiernie umie� dobrze wybiera�, aby je kszta�towa�, a nie paczy�; nie mo�na za� dokona� tego wyboru, o ile ju� si� jest ukszta�towanym, a jeszcze nie spaczonym. Tak wi�c tworzy si� b��dne ko�o: szcz�liwi, kt�rzy si� ze� wydostan�.9 (6) 27. [142] (Natura r�nicuje i na�laduje.) (Sztuka * na�laduje i r�nicuje.) 10 (przypadek) [(120)] 28. [110] Rozmaito�� jest tak rozleg�a, �e wszystkie tony g�osu, ka�dy krok, kaszlni�cie, si�kanie, kichniecie... Rozr�niamy w�r�d o- woc�w winogrona, a mi�dzy tymi muszkatki i Condrieu, i Desargues, ten a ten szczep. Czy to wszystko? Czy on wyda� kiedy dwa jednakie grona? A jedno grono dwa jednakie ziarna? " itd. Nie umia�bym os�dzi� tej samej rzeczy �ci�le jednako; nie mog� s�dzi� o w�asnym dziele pracuj�c nad nim; musz� czyni� tak jak malarze, oddali� si� od niego; ale nie nadto. Ile tedy? Zgadnijcie. (114) 29. [73] Rozmaito��. � Teologia jest nau- k�, ale r�wnocze�nie ile� to jest nauk! Cz�o- wiek jest jednostk�; ale je�li go rozebra�, b�- dzie to g�owa, serce, �o��dek, �y�y, ka�da �y�a, ka�da cz�stka �y�y, krew, ka�dy sk�adnik krwi? Miasto, wie� z daleka to jest miasto i wie�; ale w miar� jak si� zbli�a�, to s� domy, drzewa, dach�wki, li�cie, trawy, mr�wki, od- n�a mr�wek, w niesko�czono��; wszystko to zawiera si� w nazwie wsi. (115) 30. [110] J�zyki to s� szyfry, w kt�rych nie litery zamienione s� na litery, ale s�owa na s�owa; tak i� j�zyk nieznany mo�liwy jest do odszyfrowania. (45) 31. [433] Natura na�laduje sam� siebie: ziarno rzucone w dobr� ziemi� wschodzi; za- sada rzucona w dobry umys� wschodzi; licz- by na�laduj� przestrze�, mimo i� s� tak od- miennej natury. Wszystko czyni i prowadzi jeden wsp�lny 31�36 42 36�38 43 w�adca: korzenie, ga��zie, owoce; przyczyny, skutki. (119) PRAWID�A MOWY. UCZCIWO�� 32. [12] Nienawidz� po r�wni b�azna i cz�o- wieka nad�tego: ani jednego, ani drugiego nie chcia�oby si� za przyjaciela. Radz� si� tylko ucha, poniewa� zbywa im serca: jego regu�� jest uczciwo��. Poeta, a niedorzeczny cz�owiek. � Pi�kno przez po- mini�cie, pi�kno z wyroku. (30) � (38) 33. [439] Wszystkie fa�szywe pi�kno�ci, kt�re ganimy12 u Cycerona, maj� admirato-r�w, i to licznych. (31) 34. [263] [Epigramaty.] Ten o dw�ch jed- nookich nic niewart, nie daje im bowiem po- ciechy i schlebia jedynie pr�no�ci autora. Wszystko, co jest tylko dla autora, jest nic warte. Ambitiosa recidet ornamentu.13 (41) 35. [*273] Gdyby piorun uderzy� w latryny itd., poetom i ludziom, kt�rzy potrafi� co� wysnu� tylko z takich rzeczy, zabrak�oby konceptu.14 (39) 36. [427] Kiedy spotkamy naturalny styl, jeste�my wr�cz zdumieni i zachwyceni: spo- dziewali�my si� ujrze� autora, a znajdujemy cz�owieka. Na odwr�t, ci, kt�rzy maj� dobry smak i kt�rzy widz�c ksi��k� mniemaj�, i� znajd� cz�owieka, s� zdumieni znajduj�c autora: Plus poetice �uam humane locutus es.16 Zaszczyt czyni� naturze ci, kt�rzy j� ucz�, �e mo�e m�wi� o wszystkim, nawet o teolo- gii. (29) 37. [*129] Jest pewien wz�r uroku i pi�k- no�ci polegaj�cy na stosunku mi�dzy nasz� natur�, s�ab� czy siln�, tak�, jaka jest, a rze- cz�, kt�ra si� nam podoba. Wszystko, co jest ukszta�towane na t� mod��, podoba si� nam: czy to dom, czy piosenka, mowa, wiersz, proza, kobieta, ptaki, rzeki, drzewa, pokoje, ubrania itd. Wszystko, co nie jest na t� mod��, razi tych, kt�rzy maj� dobry smak. A tak jak istnieje doskona�y zwi�zek po- mi�dzy piosenk� a domem, kt�re s� stworzone wedle tego dobrego wzoru � ile �e podobne s�, ka�da w swoim rodzaju, do tego jedynego wzoru � tak samo istnieje doskona�y stosunek mi�dzy rzeczami zrobionymi wedle z�ego wzoru. Nie znaczy to, aby z�y wz�r by� jedyny, jest ich niesko�czona mnogo��: ale ka�dy z�y sonet na przyk�ad, wedle jakiegokolwiek fa�szywego wzoru by�by zrobiony, podobny jest zupe�nie do kobiety ubranej wedle tego� wzoru. Nic nie daje lepszego poj�cia, jak bardzo lichy sonet jest �mieszny, jak rozwa�enie jego natury i wzoru i wyobra�enie sobie kobiety lub domu wedle tego modelu. (32) 38. [*129] Pi�kno�� poetycka. � Tak jak si� m�wi �pi�kno�� poetycka", powinno by si� te� m�wi�: �pi�kno�� geometryczna" i �pi�kno�� lekarska", ale si� tak nie m�wi, a to z tej przyczyny, i� wiadomo dobrze, jaki jest cel geometrii, kt�ra zasadza si� na 38�39 9-4S 44 45 dowodach, i jaki jest cel medycyny, kt�ra zasadza si� na wyleczeniu; ale nie wiadomo, na czym polega urok, b�d�cy celem poezji. Nie wiadomo, co to jest �w naturalny wz�r, kt�ry trzeba na�ladowa�; w braku tej wiadomo�ci wymy�lono pewne dziwaczne wyra�enia: �wiek z�oty, cud naszych dni, z�owr�bny" itd., i nazywa si� t� gwar� pi�kno�ci� poetyck�. Ale wyobra�my sobie kobiet� wedle tego stylu, polegaj�cego na tym, aby m�wi� ma�e rzeczy za pomoc� wielkich s��w: ujrzymy �adn� panienk� obwieszon� lusterkami i �a�cuchami, co nas roz�mieszy, poniewa� lepiej wiemy, na czym polega powab kobiety, ni� na czym powab wierszy. Ale ci, kt�rzy nie znaj� si� na tym, podziwialiby j� w tym stroju; w niejednej wiosce wzi�to by j� za kr�low�: dlatego sonety sporz�dzone wedle tego wzoru nazywamy �kr�lowymi z za�cianka". (33) 39. [*129] Niepodobna uchodzi� w �wiecie za znawc� wierszy itd., o ile si� nie wywiesi szyldu poety, matematyka itd. Ale ludzie wszechstronni nie chc� szyldu i nie czyni� zgo�a r�nicy mi�dzy rzemios�em poety a haf- ciarza. Ludzie wszechstronni nie zowi� si� poetami, matematykami itd., ale s� i tym, i s�dziami tych wszystkich. Nie spos�b ich odgadn��. M�wi� o tym, o czym si� m�wi�o, kiedy