4180

Szczegóły
Tytuł 4180
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4180 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4180 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4180 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pawe� Mossakowski SIEDEM DNI, ALE NIE TYDZIE� Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 OSOBY Henryk, lat czterdzie�ci R�a, jego �ona w podobnym wieku Wicu�, ich syn, lat siedemna�cie Dziadek, ojciec R�y, lat siedemdziesi�t Karol, przyjaciel Henryka, z �kucykiem�, lat czterdzie�ci Pani Lucyna, zast�pczyni Henryka, du�a, piersiasta, lat trzydzie�ci oraz M�czyzna I, M�czyzna II, M�czyzna III, Facet I, Facet II, Ch�opiec Ca�a akcja sztuki rozgrywa si� w jednym, ale za to bardzo du�ym mieszkaniu. Mieszkanie sk�ada si� z przedpokoju (wieszak), kuchni, pe�ni�cej zarazem rol� jadalni (st�, krzes�a, dwie lod�wki), �azienki, salonu (stolik, fotele, telefon, telewizor, magnetowid), pokoju Dziadka (��ko, krzes�o, st�, telewizor, maszyna do pisania, zszywki �Trybuny Ludu�, portret Jaruzelskiego), gabinetu Henryka (krzes�o, biurko, oprawione �Zawiadomienie o internowaniu�, portret Papie�a), pokoju Wicusia (biurko, krzes�o, tapczan), sypialni R�y i Henryka (du�e ��ko, dywanik, szafy) Przedmioty wymienione w nawiasach s� niezb�dne, reszt� pozostawiam inwencji scenografa. DZIE� PIERWSZY P�ne popo�udnie. R�a krz�ta si� w kuchni. Wchodzi Henryk. RӯA: Zgadnij, kochanie, co dzisiaj przyrz�dzi�am? (Henryk siada przy stole) Prawdziwe �Greenfields�... (stawia przed nim talerz) HENRYK: Przecie� to zwyk�y szpinak. RӯA: O, nie. Wydaje ci si�. Opr�cz szpinaku jest... 5 HENRYK: (przerywa jej z irytacj�) Rany Boskie, czy ja cho� raz dostan� w tym domu co� bardziej swojskiego? Jakich kotlet schabowy albo... RӯA: Och, Henryku, nie b�d� taki prowincjonalny. Ca�y �wiat odwraca si� od wieprzowiny... HENRYK: (zrezygnowany grzebie widelcem w talerzu) Czy tw�j ojciec nie zaszczyci nas dzi� na obiedzie? RӯA: No sk�d? Od czwartego czerwca nie jada przecie� z nami... Wzi�� kurczaka ze swojej lod�wki i usma�y�. HENRYK: (z rozmarzeniem) Kurczaka... RӯA: Jedz, jedz... (Henryk pr�buje potrawy) Co tam w pracy? HENRYK: (odk�adaj�c widelec) A, normalne k�opoty. Kucharze popili si� i oblewali zup�. RӯA: To okropne. HENRYK: Tak. Ca�e wi�zienie zosta�o bez posi�ku. Ja zreszt� te�. RӯA: Jedz, Heniu, jedz... (Henryk ponawia pr�b�) HENRYK: (w zamy�leniu) coraz gorzej ostatnio z dyscyplin�. Religijno�� te� spada... Ale wiesz (odk�ada widelec) wymy�li�em na nich spos�b. Wi�niowie, kt�rzy b�d� regularnie ucz�szczali na msz� �wi�t�, otrzymaj� dodatkowe widzenia. Sprytne, co? RӯA: Bardzo... Zaraz, ale czy to nie b�dzie gwa�ci�o ich sumie�? HENRYK: Jakich sumie�? �artujesz chyba. To ludzie bez sumienia. Zreszt�... jak inaczej bym ich tam zagoni�? W ostatni� niedziel� sprowadzi�em ksi�dza z s�siedztwa, s�ynnego kaznodziej� Urbanka. Wiesz ilu przysz�o? Dwunastu. My�la�em, �e ze wstydu zapadn� si� pod ziemi�. RӯA: No, ale... HENRYK: (przerywa jej) Wiem, co chcesz powiedzie�. Wy, dziennikarze, nazywacie to �neofick� gorliwo�ci��. Prosz� bardzo, nazywajcie sobie. Ja si� nawr�ci�em i wcale si� tego nie wstydz�. RӯA: Ja wcale nie... HENRYK: (rozp�dzony) Czy ty ju� zapomnia�a�, kto ci nie da� umrze� z g�odu, gdy by�em internowany? Kto paczki przysy�a�? Gdybym si� nie nawr�ci�, to by�aby po prostu czarna niewdzi�czno��. RӯA: (kapituluje) Mo�e jednak spr�bujesz? (wskazuje talerz) 6 HENRYK: Nie, nie b�d� jad�. To paskudztwo. (wstaje) RӯA: (z przestrachem) Wychodzisz? HENRYK: Id� do twojego ojca. Mia� podobno do mnie jak�� spraw�. (idzie do pokoju Dziadka. Dziadek sieci przy biurku i pisze na maszynie. Obok stoi talerz z resztkami kurczaka) Pisze Papa? DZIADEK: (odwracaj�c si�) Ano... pisze si�. Wymy�li�em ju� nawet tytu� (z dum�) �M�wi� wszystko�. �adnie? HENRYK: (z przekonaniem) Pi�knie. Tak prosto i... (urywa) Zosta�o papie mo�e troch� kurczaka? (Dziadek przegl�da resztki) Pocz�stuje mnie papa? Kuchnia R�y nie s�u�y mi ostatnio... DZIADEK: (ze �miechem) Amerykanka... (nachyla si� konfidencjonalnie) Wszystkie przepisy bierze z takiej grubej ksi��ki, schowanej za lod�wk�... (grzebie w�r�d resztek) HENRYK: Za lod�wk�, m�wi papa... Co� si�, widz�, znalaz�o... DZIADEK: (trzymaj�c w r�ku ko��) W�a�nie, dobrze, �e jeste�. Mia�em si� ciebie o co� spyta�. Czy ja dobrze w �Trybunce� wyczyta�em... przymkn�li�cie wy ostatnio Mietka G�rk�? HENRYK: G�rka? Jest taki na tymczasowym. Przemyt spirytusu z Niemiec. DZIADEK: (ze zrozumieniem) Zawsze lubi� wypi�... Zwr�� z �aski swojej uwag� na niego, dobrze? HENRYK: (po�piesznie) Zwr�c�. Obiecuj�. (Dziadek rzuca mu ko��, Henryk wgryza si� w ni� �apczywie) DZIADEK: Niech go nie bij� za mocno. HENRYK: (jedz�c) Papa �artuje. U nas si� nie bije. To u was si� bi�o. DZIADEK: Dobra, dobra... Tylko tak m�wicie. HENRYK: (wal�c si� woln� r�k� w piersi) Przysi�gam. Pierwszym naszym posuni�ciem by�o zniesienie kar cielesnych. Na �adnego z wi�ni�w nie mo�na podnie�� nawet r�ki. (prze�ykaj�c) Teraz to stra�nik�w trzeba chroni�. A nie zawsze si� to udaje. DZIADEK: Naprawd�? HENRYK: (prze�ykaj�c) Mhm. Przedwczoraj, na przyk�ad, dwaj porz�dkowi obili szczotk� m�odszego stra�nika Ry�k�. DZIADEK: Straszne... 7 HENRYK: Tak by�o. Szmat� wcisn�li do ust, kube� naci�gn�li na g�ow�... A papa si� martwi o swojego G�rk�... DZIADEK: (z przej�ciem) Potworne... Musz� si� napi�... (wyci�ga z szuflady biurka napocz�t� butelk� w�dki) Chlapniesz sobie, zi�ciu? HENRYK: Rosyjska? DZIADEK: �Stoliczna�. HENRYK: To nie. DZIADEK: Nie, to nie (nalewa do kieliszka) A moje jednak? Co� mi ostatnio nieszczeg�lnie wygl�dasz... HENRYK: (sztywno) Dlaczego? Nie narzekam. DZIADEK: (wypija) Ale wy�ej chcia�e� podskoczy�, nie? HENRYK: (oci�gaj�c si�) No... prawd� m�wi�c... my�la�em... liczy�em, �e uwzgl�dniaj�c moje zas�ugi otrzymam jakie� powa�niejsze stanowisko... E, niech papa poleje. (Dziadek nalewa, Henryk wypija, kiwa g�ow� w zamy�leniu) I to Pawe� taki nielojalny si� okaza�. A le�eli�my prycza w prycz�... O, tak, jak teraz z pap� siedz�... R�wno paczki dzielili�my... A on mi teraz tylko wi�zienie. (zmieszany swoj� otwarto�ci�) No, ale nic. Wsz�dzie mo�na s�u�y� ojczy�nie. Zosta�o papie jeszcze co�? DZIADEK: Nie... Chyba, �e ta sk�rka... (Henryk po chwili wahania potrz�sa przecz�co g�ow�, wstaje) A, s�uchaj... Wicusia jeszcze nie ma? HENRYK: (czujnie) Nie. A co? DZIADEK: Nic, nic... Lekarstwo mia� mi przynie��. HENRYK: Ja bardzo pap� prosz�, aby mu papa nie m�ci� w g�owie. DZIADEK: Ja? Ale�... HENRYK: Dobra, dobra. Ja dobrze wiem, jakie historie mu papa opowiada. Oka, Lenino, Berlin... DZIADEK: Nie ucz� tego teraz w szkole... Zreszt�, to by�o tylko raz. Nie m�g� ch�opak zasn��, wi�c przyszed� pos�ucha�... HENRYK: (�agodniej) No, dobrze. W ka�dym razie dzi�kuj� za pocz�stunek. (wychodzi) DZIADEK: Nie ma za co. I tak mia�em wyrzuci�. (za Henrykiem) Tylko pami�taj o Mietku! (Henryk idzie w kierunku kuchni. R�a wychyla g�ow� z sypialni) 8 RӯA: Czego chcia�? HENRYK: A, nic takiego. Jeden z jego starych towarzyszy jest teraz moim podopiecznym, wi�c prosi� mnie o wstawiennictwo. RӯA: I co? HENRYK: Naturalnie odm�wi�em. Nikt u mnie nie b�dzie korzysta� ze specjalnych praw. RӯA: Bardzo s�usznie. (znika w sypialni. Henryk wchodzi do kuchni. Wo�anie R�y) Nie widzia�e� gdzie� naszego prze�cierad�a? HENRYK: (si�gaj�c za lod�wk�) Na ��ku... RӯA: Nie ma. Wszystko ginie w tym domu... (wchodzi do kuchni, gdzie Henryk maca r�k� za lod�wk�) Nie, tam na pewno te� nie. HENRYK: (zmieszany pokazuje lod�wk�) Co� tam tak burcza�o... (zmienia temat) Ciekawe, co z tym Wicusiem? (zerka na zegarek) Ju� dawno powinien wr�ci�. A to ju� nie pierwszy raz... RӯA: Podobno wzi�� dodatkowe lekcje religii. HENRYK: (�miej�c si� sarkastycznie) Dobrze by by�o... Nie, moim zdaniem za tym kryje si� jaka� dziewczyna. RӯA: Mo�liwe. HENRYK: (poirytowany) I co? Tak spokojnie o tym m�wisz? Nie s�ysza�a� o AIDS? (przeniesienie do przedpokoju. Wicu� cicho zamyka drzwi wej�ciowe. Idzie na palcach w stron� pokoju Dziadka. Trzyma co� pod kurtk�. Z kuchni dobiegaj� przyt�umione odg�osy rozmowy) RӯA: ... Da�am mu ulotk� Sztokholmskiego Instytutu Higieny. HENRYK: No wiesz?! (Wicu� w�lizguje si� do pokoju Dziadka. Dziadek odwraca si� znad maszyny) DZIADEK: Wreszcie! WICU�: Ma�o ich ostatnio przyje�d�a, st�d op�nienie w dostawie. (wyjmuje spod kurtki flaszeczk� z ciemn� ciecz�) Tad�ycka, oryginalna. DZIADEK: (wzruszony) Z�oty z ciebie ch�opak. Ty jeden w tym domu pami�tasz o zdrowiu starego, schorowanego cz�owieka. Jak ja ci si�, dziecko, odwdzi�cz�? WICU�: Dziadek da trzy dychy, to b�dzie o-kej. 9 DZIADEK: (lekko zawiedziony) Aha... Ale wysmarujesz mnie? WICU�: Dziadek dorzuci jeszcze jedn�, to wysmaruj�. (Dziadek nie ukrywaj�c rozczarowania, wyjmuje pieni�dze, wr�cza, nast�pnie �ci�ga sweter i k�adzie si� na ��ku. Wicu� spogl�da na niego z lito�ci�) Dobra, niech strac�. (zwraca jeden banknot) Wysmaruj� Dziadka za darmo... Nie�le si� uda� Dziadkowi ostatni podpis (przyst�puje do smarowania) DZIADEK: (�miej�c si� z ukontentowaniem) Nic nie poznali? WICU�: (smaruj�c) Nie. Spytali tylko, czy ojciec nie uwa�a, �e powinienem uda� si� do specjalisty. DZIADEK: (zadowolony) He, he... Pami�tam, jak w sze��dziesi�tym si�dmym... nie, to by�o w siedemdziesi�tym sz�stym, trzeba by�o podpisa� si� za jednego z cz�onk�w naszej egzekutywy... (Wicu� smaruje) ten dysydent nie zgadza� si� z nasz� uchwa��, a obowi�zywa�a wtedy jednomy�lno��, wi�c ja (drzwi do pokoju otwieraj� si�, staje w nich R�a) RӯA: Wicu�! Nawet nie s�yszeli�my, jak wszed�e�. WICU�: (ko�cz�c smarowanie) Dziadek mnie zawo�a�. DZIADEK: Poprosi�em, �eby mnie wysmarowa�. Tylko na niego mog� liczy� w tym domu. RӯA: Tata si� tak nie rozczula. Trzeba si� wi�cej gimnastykowa�, a nie siedzie� ca�ymi dniami nad maszyn�. W Ameryce r�wie�nicy taty biegaj� wok� Central Parku. DZIADEK: Nigdzie nie b�d� biega�. (Wicu� wychodzi) Wpadnij potem, to ci doko�cz� t� histori�. Zobaczysz, u�miejesz si� do �ez. (R�a wyra�nie myszkuje wzrokiem po pokoju) Czego chcesz? RӯA: Tata nie widzia� prze�cierad�a z naszej sypialni? DZIADEK: A po co mi wasza po�ciel? Mam swoj�. Do pralni oddaj� osobno. (patrzy uwa�nie na R��, R�a nieprzekonana kiwa g�ow�. Przeniesienie do salonu. Henryk siedzi w fotelu i czyta gazet�. Wicu� zmierza w stron� telefonu) HENRYK: I jak w szkole? WICU�: W porz�dku. Dosta�em pi�tk� z ustnego rosyjskiego. HENRYK: (zza gazety) To �adnie. Chocia�, prawd� m�wi�c, nie wiem, po co ty si� uczysz tego j�zyka. WICU�: I jeszcze drug� pi�tk� z matematyki. Te� z ustnego. HENRYK: (odk�adaj�c gazet�) O, to ju� jest co�. (R�a wchodzi do salonu) 10 WICU�: Mog� wzi�� telefon? Chcia�bym zadzwoni�. HENRYK: (wymieniaj�c spojrzenia z R�) Nie rozumiem, dlaczego nie mo�esz rozmawia� w obecno�ci rodzic�w. WICU�: Och, tato... to s� czasami intymne sprawy... RӯA: W�a�nie, Henrysiu... Nie przesadzaj. Mo�e chcia�by porozmawia� z dziewczyn� i b�dziemy go kr�powa�... (Henryk kapituluje, udziela milcz�cej zgody. Wicu� zabiera telefon do swojego pokoju) Troch� wyrozumia�o�ci, Henrysiu. Te� by�e� przecie� w jego wieku... (przeniesienie do pokoju Wicusia. Wicu� wykr�ca numer) HENRYK: �Lido�? Z panem Szumiejko, prosz�... Zdzisiu? S�uchaj, mam sto dwadzie�cia r�cznik�w i trzydzie�ci prze�cierade� k�pielowych... Nie, sk�d, �adnych napis�w cyrlic�, nic nie b�dziesz musia� wyskrobywa�... nie, u Romka... no, powiedzmy za p� godziny... dobra... (odk�ada s�uchawk�, wykr�ca kolejny numer) Marek? Witek m�wi. Nie wiem, czy ten temat ci� wci�� interesuje, ale mam na zbyciu sze�� wiertarek szybkoobrotowych... no jasne, �e si� kr�c�... no wiesz, to by�y widocznie jakie� wybrakowane egzemplarze... dobra... o si�dmej (odk�ada s�uchawk�, wykr�ca kolejny numer, przeniesienie do salonu) HENRYK: Zdaje si�, �e on ma bardziej o�ywione �ycie erotyczne, ni� przypuszczamy... RӯA: Kiedy� musi si� wyszumie�... (Wicu� wychodzi ze swojego pokoju ubrany ju� w kurtk�) HENRYK: (wymieniaj�c spojrzenia z R�) Wybierasz si� gdzie�? WICU�: Musz� jeszcze wpa�� do Romka. HENRYK: (przymru�aj�c oko) Do Romka? WICU�: Tak. Pomagam mu w matematyce. HENRYK: (�miej�c si� nieszczerze) Nie, no... synu... po co si� mamy oszukiwa�? Je�eli chcesz si� spotka� z dziewczyn�, to mo�esz nam powiedzie�... WICU�: Ale... (w pokoju Dziadka zostaje w��czona g�o�no radziecka telewizja) HENRYK: Ja wszystko rozumiem. Sam by�em w twoim wieku. I wtedy... ho, ho... spytaj matki. WICU�: Kiedy ja naprawd� id� do Romka. HENRYK: (wstaj�c) Synu... nasze stosunki musz� si� opiera� na wzajemnym zaufaniu... (chytrze) Jana ona jest? WICU�: (poddaj�c si�) Taka ma�a... z trzeciej �b�... blondynka... 11 HENRYK: No widzisz... Wszystko nam mo�esz szczerze powiedzie�. Czy my ci czego� zabraniamy? (Wicu� robi niewyra�ny gest, idzie w stron� drzwi) Tylko nie wracaj po dziesi�tej! (Wicu� wychodzi. Henryk opada ci�ko na fotel) Nie wiem, czy nie przesadzamy z t� wyrozumia�o�ci�... (R�a nie odpowiada. Henryk wstaje) RӯA: (u�miechaj�c si� kokieteryjnie) Idziesz si� zdrzemn��? HENRYK: Nie. Musz� na jutro opracowa� projekt rozbudowy kaplicy. RӯA: (z zawodem) Aha.. HENRYK: (nas�uchuj�c dobiegaj�cych z pokoju Dziadka odg�os�w radzieckiej telewizji) I czy mog�aby�, w zwi�zku z tym, poprosi� swojego ojca, �eby przyciszy� telewizor? Ju� s�siedzi dziwnie na nas patrz�... (idzie do swojego gabinetu. R�a wstaje i pos�usznie idzie do pokoju Dziadka) RӯA: Tata m�g�by przyciszy�? DZIADEK: (upychaj�c co� niezdarnie pod ��ko) Zaraz zgasz�. U nich te� ju� nic nie ma. RӯA: (obserwuj�c jego manewry) Zaraz... co tata robi z moim prze�cierad�em? (wyrywa z r�k Dziadka zeszyty z kawa�k�w prze�cierad�a pas) DZIADEK: (zawstydzony) Przepraszam ci�, R�yczko, ale jutro mam demonstracj� i... nie mog� i�� na ni� bez transparentu. RӯA: Jak� demonstracj�? DZIADEK: (wy��cza telewizor) Przeciwko podwy�ce cen lek�w. Jako dziennikarka powinna� o niej wiedzie�. RӯA: To nie m�j dzia�. Tylko niech tata nic o tym nie m�wi Henrykowi. Jak si� dowie, to... DZIADEK: (z godno�ci�) Nie zamierzam przed nikim ukrywa� swoich pogl�d�w. (krzyczy) ��damy obni�ki cen lek�w! RӯA: Ciszej! (Dziadek milknie) Niech tata nie krzyczy. A zamiast kupowa� tyle lekarstw, niech tata mniej pije. DZIADEK: (jakby �wiczy� g�os) Bezp�atne lekarstwa dla emeryt�w i rencist�w! RӯA: Niech tata nie przesadza. Przecie� tata ma trzy razy wi�ksz� emerytur�, ni� Henryk dyrektorsk� pensj�. DZIADEK: Nieprawda. Te dranie z �Solidarno�ci� znowu mi obci�li w zesz�ym miesi�cu. A ja mam swoje potrzeby. RӯA: (kiwaj�c g�ow�) Znam taty potrzeby. 12 DZIADEK: Wcale nie znasz. Nie masz poj�cia, jakie mam straszne wydatki (wylicza na palcach) Sk�adki organizacyjne - raz, koszta dokumentacji - dwa (wskazuje na zszywk� �Trybuny Ludu�) Wiesz, ile teraz kosztuje wypo�yczenie �Trybuny Ludu�? Tysi�c z�otych egzemplarz. RӯA: Ale �eby kupi� dwa patyki i kawa�ek p��tna, to tat� chyba sta�? DZIADEK: (przepraszaj�co) Odkupi� ci. Wicu� za�atwi. RӯA: (zdziwiona) Wicu�? DZIADEK: (zmieszany) Powiedzia�em �Wicu��? Co� mi si� popl�ta�o. RӯA: (z westchnieniem) Tata stanowczo za du�o pije. Jak ju� tata musi, to niech tata przyrz�dza sobie koktaile. Z coca-col� albo... zaraz zreszt� przynios� tacie kilka przepis�w. (wychodzi, idzie do kuchni. Przeniesienie do gabinetu Henryka. Henryk siedzi przy biurku i co� rysuje. Na biurku pi�trzy si� stos pokre�lonych kartek) HENRYK: Nie chcia�? RӯA: (z kuchni) Co? Nie. Dlaczego? HENRYK: (rysuj�c) Tak krzycza�... RӯA: (z kuchni) A, narzeka� na zdrowie... HENRYK: P�uca ma w porz�dku... RӯA: (wchodz�c do gabinetu) S�uchaj, Heniu... Nie widzia�e� mo�e takiej mojej ksi��ki? Mia�am j� od�o�on� w kuchni... HENRYK: (wsuwaj�c g��biej kosz pod biurko) Nie. Sk�d? RӯA: Wszystko ginie w tym domu... (wyciemnienie) P�ny wiecz�r. Henryk le�y w ma��e�skim ��ku. R�a k�adzie si� obok niego. HENRYK: Wicu� ju� wr�ci�? RӯA: Tak... Na pewno ju� �pi... (przysuwa si� bli�ej) HENRYK: To dobrze. W jego wieku sen to podstawa. RӯA: (przysuwa si� jeszcze bli�ej, ale Henryk nie reaguje) O czym my�lisz? HENRYK: Wci�� zastanawiam si� nad tym swoim projektem. Z jednej strony s� �a�nie, z drugiej kuchnia... RӯA: Nie my�l ju� o tym. Rozlu�nij si�... 13 HENRYK: ... i rozumiesz: jak si� p�jdzie �cian� w lewo, to liczba prysznic�w zmniejszy si� o jedn� trzeci�, a jak w prawo, to trzeba b�dzie zmniejszy� liczb� posi�k�w o jedn� trzeci�. I tak �le, i tak niedobrze. RӯA: Nie zadr�czaj si� tym tak... HENRYK: �atwo ci m�wi� (R�a po chwili si�ga r�k� do torby; wyci�ga z niej ksi��k�: na ok�adce spleciona w u�cisku para) RӯA: Zobacz, co dzisiaj kupi�am. HENRYK: Nie mam si�y nawet czyta�. RӯA: Ale chocia� popatrz. HENRYK: (czyta) Samuel Wildstein. �Sto dwadzie�cia trzy pozycje mi�osne�... RӯA: Z ilustracjami. HENRYK: (oburzony) Co ty mi za �wi�stwa pokazujesz? Pornografi� jak��? Sto dwadzie�cia trzy... Matematyk si� znalaz�. (odwraca si� zdecydowanie plecami) RӯA: (z westchnieniem) To dobranoc, Henrysiu. HENRYK: (burkliwie).. branoc... (wyciemnienie) DZIE� DRUGI Rano. HENRYK: (z offu, podejrzliwie) Do fryzjera? O tej godzinie? RӯA: (wchodzi do przedpokoju gotowa do wyj�cia) Och, Henryku... Mistrz Roger ma takie napi�te terminy. Zgodzi� si� mnie przyj�� wy��cznie po starej znajomo�ci. HENRYK: (w pi�amie) Ale przecie�... by�a� u niego w zesz�ym tygodniu. RӯA: To prawda. Ale mam dzisiaj uroczysto�� z okazji wr�czenia nagrody �Biznesmen Roku� i nie mog� przecie� pokaza� si� w tej samej fryzurze, co na poprzednim coctailu. HENRYK: (zrz�dliwie) Troch� kosztowne si� robi pisanie reporta�y z tych imprez... RӯA: Och, kochanie... Czy my pracujemy dla pieni�dzy? (wychodzi, Henryk zmierza w stron� �azienki. Zatrzymuje go telefon) 14 HENRYK: Halo?... Tak, jestem przy telefonie... A, dzie� dobry, panie profesorze... Wicu�? No, chyba dobrze, a dlaczego?... Obustronne zapalenie p�uc?!... Od dwunastu dni?... Tak, rzeczywi�cie, nie czu� si� ostatnio najlepiej... Tak, wy�l� go... Dzi�kuj�... (odk�ada s�uchawk�, idzie szybko w stron� pokoju Wicusia, ale tu� przed drzwiami zatrzymuje si�, zawraca, i przechodzi do swojego gabinetu. Zamyka drzwi, wykr�ca numer) Urz�d Ochrony Pa�stwa? Sto pi�� prosz�... Karol? Henryk m�wi. S�uchaj, mam do ciebie nietypow� pro�b�. Chodzi o Wicusia, wiesz, mojego syna... Nie, sk�d, ju� nie anarchizuje, przesz�o mu... Ale czuj�, �e trac� nad nim kontrol�, w��czy si� gdzie�, nie wiem gdzie... Wi�c czy kt�ry� z twoich ch�opc�w m�g�by go dyskretnie poobserwowa�?... B�d� ci bardzo zobowi�zany... Zdj�cie? Tak, oczywi�cie... Dobra, dzi�kuj� ci bardzo. (odk�ada s�uchawk�, wyciemnienie) Nied�ugo potem. Henryk siedzi na pod�odze w salonie i przegl�da zdj�cia. Dziadek z wielk� plastykow� torb� przechodzi obok, kieruj�c si� do �azienki) DZIADEK: Co to... Na wspomnienia ci si� zebra�o? HENRYK: (zamy�lony) Co? Nie, tak tylko przegl�dam. DZIADEK: (zagl�da mu przez rami�) Ale ty by�e� szczup�y. HENRYK: (cierpko) W obozie dla internowanych, wbrew temu, co twierdzili koledzy taty, nie karmiono nas najlepiej (pokazuje palcem) Ten zosta� wiceprezesem w Telewizji, ten dosta� Departament w Ministerstwie Finans�w... A ja... (kr�ci g�ow� z niezadowoleniem. Dziadek znika w �azience. Dzwonek do drzwi. Henryk zrywa si�, zabiera przygotowane uprzednio zdj�cie Wicusia. Otwiera. W drzwiach stoi ch�opak w wieku Wicusia, z kucykiem i widoczn� spod p�aszcza koszul� �WiP�) CH�OPAK: Czy jest Wicu�? HENRYK: (niepewnie) Jest. Ale �pi jeszcze. Czy co�... CH�OPAK: (leniwie) Mo�na fotk�? HENRYK: Fotk�? Tak, oczywi�cie (wr�cza) Przepraszam... Nie pozna�em. My�la�em, �e jeste�... to znaczy, pan jest... koleg� z klasy (macha r�k�) Mniejsza z tym. (zamyka drzwi, idzie do salonu, bierze teczk�) DZIADEK: (z �azienki) Kto to? HENRYK: (wk�adaj�c p�aszcz) Akwizytor. Z firmy detektywistycznej. DZIADEK: (wychodz�c z �azienki) Op�dzi� si� od tych us�ug nie mo�na... (jest ubrany w jakie� straszliwe �achmany) HENRYK: Papa na jaki� bal przebiera�c�w idzie? DZIADEK: Nie, nie... Przegl�dam stare ciuchy... Mo�e co� dla biednych si� znajdzie... 15 HENRYK: Odk�d papa taki charytatywny si� zrobi�? DZIADEK: (z oburzeniem) Odk�d, odk�d... Odk�d �e�cie ten kraj doprowadzili do ruiny, a ludzi pracy... HENRYK: (ucinaj�c) Nie mam teraz nastroju do dyskusji politycznych z pap�. �piesz� si�. (wychodzi) Do widzenia. DZIADEK: (wo�a za nim) Tylko pami�taj o Mietku. Obieca�e�... HENRYK: Dobra, dobra... Ju� ja go przypilnuj� (zamyka drzwi, wyciemnienie) P�ne popo�udnie. Sytuacja identyczna jak na pocz�tku sztuki. R�a krz�ta si� po kuchni. Wchodzi Henryk, wyra�nie nie w humorze. RӯA: Nie zgadniesz co ci przyrz�dzi�am dzi� na obiad. Prawdziwy schabowy. HENRYK: (zgry�liwie) Wspaniale. Czemu to zawdzi�czam? RӯA: Gdzie� mi si� zawieruszy�a... (urywa) ... to znaczy... pomy�la�am, �e nale�y ci si� jaka� zmiana jad�ospisu... (stawia przed nim talerz) HENRYK: (wci�� zgry�liwie) Bardzo ci dzi�kuj� (kroi ze z�o�ci� mi�so) RӯA: Sta�o si� co�? Mia�e� jakie� przykro�ci w pracy? HENRYK: Przykro�ci? Owszem, mia�em przykro�ci (prze�yka) Odrzucili m�j projekt rozbudowy kaplicy. Pawe� powiedzia�, �ebym nie zajmowa� si� g�upstwami, tylko prac� wychowawcz�. Dasz wiar�?... (kr�ci g�ow�) Inteligentny niby cz�owiek, a nie widzi oczywistych zwi�zk�w. I to ten, z kt�rym ja prycza w prycz�... RӯA: Nie przejmuj si� nim... HENRYK: (wybucha) Trzeba by�o mnie wys�a� na powa�niejsze stanowisko, to bym si� bardziej wykaza�! RӯA: Jeszcze ci� doceni�, Henrysiu... HENRYK: (opanowuj�c si�) Ale to jeszcze nic. Normalne k�opoty zawodowe. Natomiast, wyobra� sobie, �e rano po twoim wyj�ciu... (dzwoni telefon, R�a idzie odebra�, Henryk posila si�) RӯA: Halo... Tak... (wraca do kuchni) Do ciebie. Urz�d Ochrony Pa�stwa. HENRYK: W�a�nie. (wstaje, idzie do salonu. W tym czasie R�a ubiera si�) Staszewski... (ze zdumieniem) Demonstracji? D�gn�� w oko policjanta? Aspirant Maciejak krwawi?! (z ulg�) Ach, �zawi... Ale nadal nie rozumiem, co m�j syn mia�by robi� na demonstracji emeryt�w. On ma siedemna�cie lat, uczy si�... Ach tak! No, c�, wypu��cie go... To chory cz�owiek, demonstracja starcza, alkoholizm... Dobrze, zrobi� to. (odk�ada s�uchawk�. R�a staje w drzwiach salonu) 16 RӯA: Tatu�? HENRYK: (ze znu�eniem) Tak, tw�j tatu� biega w ulicznych demonstracjach i czynnie atakuje milicjant�w. RӯA: Policjant�w. HENRYK: (z w�ciek�o�ci�) Wszystko jedno (z pogr�k�) B�d� musia� odby� z nim zasadnicz� rozmow�... RӯA: Nie b�d� dla niego zbyt surowy, Henrysiu. W ko�cu on kiedy� te� nam... (urywa) Pami�tasz, jak z�apali mnie na manifestacji pierwszomajowej? HENRYK: Pami�tam. M�wi�em ci, �eby� nie sz�a w szpilkach. RӯA: (ignoruj�c uwag�) Wystarczy�o, �e wymieni�am jego nazwisko, a od razu mnie zwolnili. I jeszcze odwie�li do domu. HENRYK: (ze z�o�ci�) Wiem, wiem... Nie b�j si�. Nie skrzywdz� go. Mniejsza z nim zreszt�. Natomiast... RӯA: Przepraszam ci� Heniu, ale teraz musz� ju� wyj��. HENRYK: Ju�? RӯA: Musz� jeszcze po drodze wst�pi� do kosmetyczki, manikiurzystki. HENRYK: A mo�e jednak rzuci�aby� prac�? (dzwoni telefon. R�a szybko wybiega z kuchni, odbiera) RӯA: Tak... (do Henryka z przestrachem) O Jezu, znowu UOP! Mo�e nie chce wyj��? HENRYK: (bior�c z jej r�k s�uchawk�) Halo... A, witam Karolku... RӯA: (uspokojona) To pa. (wychodzi) HENRYK: (odruchowo) Pa... nie, nie do ciebie... I co? Na stadion? Przecie� on si� sportem nie interesuje... Co?! Z Rosjanami?! Hurtowe ilo�ci alkoholu?!... Nie, ja nie mam Trabanta, to musi by� tego drugiego... No c�... Dzi�kuj� ci bardzo, jestem ci szczerze zobowi�zany... (zdumiony) Ile?... no, ja wiem, �e macie trudno�ci finansowe, ale... no dobrze, wpadnij do mnie jutro na kolacj�, to za�atwimy... Cze��! (odk�ada s�uchawk�) Inwigilacja bezpo�redni - trzysta pi��dziesi�t tysi�cy... (siedzi chwil� pod�amany, wstaje, idzie do pokoju Wicusia i zaczyna w nim fachow� rewizj�. Wyciemnienie) Henryk ko�czy bezowocn� rewizj�. S�yszy cichy zgrzyt klucza w zamku. Wygl�da do przedpokoju. Dziadek trzymaj�c buty w r�kach przemyka si� do swojego pokoju. Wci�� w �achmanach) 17 HENRYK: (wyskakuj�c) Sta�! (podchodzi bli�ej znieruchomia�ego Dziadka) No i co? Du�o papa rozda� biednym? (Dziadek opuszcza g�ow� jak skarcony uczniak) Co papa wyrabia? Czy papa zwariowa�?! Ja rozumiem, �e lekarstwa s� drogie... wszystko teraz jest drogie, ale �eby rzuca� si� na milicjant�w... DZIADEK: (cicho) Policjant�w... HENRYK: Wszystko jedno! Chce si� papa doigra�? Mo�e chce papa p�j�� na stare lata na garnuszek pa�stwa? To ja papie odradzam. Pieni�dzy mamy ma�o, racje s� g�odowe, a papa lubi sobie podje��... DZIADEK: (skruszony) Heniu, pos�uchaj... to by� czysty przypadek. Towarzysz Wanio�ek, z kt�rym trzyma�em transparent, niestety zas�ab�. Chcia�em go z�apa�, ale akurat wtedy ten m�ody policjant rzuci� si� na pomoc... no i ... nadzia� si�... HENRYK: Wi�c niech papa nie chodzi na demonstracj� z lud�mi, kt�rzy nie mog� utrzyma� si� na nogach! DZIADEK: To przez to s�o�ce, Heniu. Okropnie dzisiaj grza�o, a towarzysz Wanio�ek ma nadci�nienie i... HENRYK: Dobra, dobra... mniejsza z tym. (og�asza wyrok) Zakaz demonstracji przez miesi�c. DZIADEK: (wstrz��ni�ty) Heniu, zmi�uj si�, dlaczego tak ostro? A czynsze? W przysz�ym tygodniu mieli�my protestowa� przeciwko podwy�ce... HENRYK: (zdziwiony) Przecie� ja wszystko op�acam. Papy pok�j r�wnie�. DZIADEK: Tu nie chodzi o pieni�dze, tylko o zasady. Nie mo�na wszystkiego tak partykularnie... (Henryk nic ju� nie odpowiada) Heniu... mo�e w zawieszeniu, co? HENRYK: Wykluczone. I ja pap� ostrzegam. Je�eli jeszcze raz... DZIADEK: (przerywa mu) Heniu, przepraszam, ale jest ju� �Teleexpress�, mo�e nas poka��... Mog� ju� i��? HENRYK: (�machaj�c r�k��) Papa idzie... (Dziadek p�dem biegnie do swojego pokoju, sk�d po chwili s�ycha� przyt�umione odg�osy z telewizora. Dzwonek do drzwi. Henryk idzie otworzy�. W drzwiach dw�ch facet�w z kartonem) FACET I: Czy to mieszkanie pana Witolda Staszewskiego? HENRYK: Tak. Nie. Ale mieszka tutaj. (z niepokojem) Czy co� si� sta�o? FACET I: Nic si� nie sta�o. Komputer �e�my przywie�li. HENRYK: Ach, komputer... Ale... wiecie panowie, syna nie ma w domu, a ja przy sobie... 18 FACET II: Spokojnie, panie starszy, wszystko ju� op�acone. Trzeba tylko pokwitowa�... (wyci�ga kartk�) DZIADEK: (z pokoju) Pokazali! Pokazali! Heniu, Heniu... chod� tutaj! Popatrz, jestem! (Faceci wymieniaj� spojrzenia) Nie, ju� mnie nie ma... ale by�em. (Faceci wnosz� karton do przedpokoju, wychodz�. Dziadek uszcz�liwiony wypada z pokoju) Na ca�y ekran! Sta�em i... HENRYK: (z irytacj�) Papa mnie ju� denerwuje, dobrze? Lepiej niech papa pomo�e mi to przenie�� do pokoju Wicusia. DZIADEK: Co to? Telewizor? HENRYK: (przedrze�niaj�co) Komputer. Najnowszej generacji (nios� sprz�t do pokoju) To ja przez miesi�c nie mog� si� doprosi� najprostszego modelu, �eby chocia� policzy� wi�ni�w, a ten szczeniak... (stawia ze z�o�ci� na biurku) DZIADEK: Ostro�nie... HENRYK: ... funduje sobie �Apple�. DZIADEK: (rozgl�daj�c si� po pokoju) I okropny tu u niego nieporz�dek... HENRYK: Uporz�dkuje si�... (z�owieszczo) Teraz si� wszystko uporz�dkuje... (wyciemnienie) W kilka godzin p�niej. Gabinet Henryka. Henryk siedzi za biurkiem. Wicu� stoi na przeciwko. HENRYK: (z fa�szywym u�miechem) Tak, to �wietny model... A mo�esz mi powiedzie�, sk�d mia�e� pieni�dze? WICU�: Od Romka. Za korepetycje. HENRYK: (wstaj�c) Od Romka, m�wisz... (bije go d�oni� po g�owie) Ty bezczelny g�wniarzu! (uderzenie) Ju� dawno si� domy�li�em, �e zamiast chodzi� do szko�y, zajmujesz si� brudnymi handelkami (uderzenie) W�dk�!... Z Rosjanami!... Z naszymi odwiecznymi ciemi�ycielami! (uderzenie) Rozpijaj� nasz nar�d, a sami wyje�d�aj� z workami dolar�w! Czy ty nie s�ysza�e� o instynkcie pa�stwowym? WICU�: Nie. HENRYK: Esz... ty! (Wicu� zas�ania si�) WICU�: (p�aczliwie) Ale tato... Ja tylko chcia�em kupi� komputer... Wszyscy koledzy maj�, tylko ja nie. 19 HENRYK: Nie podobaj� mi si� twoi koledzy. (po chwili �agodniej) Pos�uchaj, synu. Rozumiem, �e masz swoje potrzeby. Ka�dy ma. Ale wszystko w swoim czasie. Musisz najpierw sko�czy� szko��... WICU�: Tak, wiem. Sko�czy� szko��, zrobi� matur�, zda� na studia prawnicze, obroni� magisterium, dosta� si� na aplikacj� adwokack�, uko�czy�... HENRYK: Uwa�am, �e sta� ci� na to. WICU�: O rany, tato... a kiedy ja b�d� zarabia�? HENRYK: Spokojnie, synu, z tym zawodem nie zginiesz. Przecie� tu afera goni afer�, dla samych aferzyst�w musia�em wydzieli� cztery cele. Poza tym, to taki pi�kny zaw�d - adwokat. Sam chcia�em nim by�, ale komuna nie pozwoli�a. Nawet dziadek nie pom�g�... A przed tob�... przed wami... otwiera si� wspania�a przysz�o��... WICU�: Ale tato, kiedy to b�dzie, ta przysz�o��? Ja do tego czasu zwariuj�. HENRYK: Cierpliwo�ci, synu. Teraz powiniene� si� cieszy� z tego, co masz. �e mo�esz chodzi� do niekomunistycznej szko�y, uczy� si� prawdziwej historii, prawdziwej religii... WICU�: (j�czy) O Jezu, ale to nudne... HENRYK: (sztywniej�c) Co... co powiedzia�e�? (wstaje) Religia nudna? (Wicu� zas�ania si�) Dobrze... Od dzisiaj koniec tej zabawy. Masz codziennie chodzi� do szko�y, a po szkole przychodzi� do mnie. WICU�: (z niedowierzaniem) Znaczy... do wi�zienia? HENRYK: Do wi�zienia. Tam b�d� mia� na ciebie oko... B�dziesz odrabia� lekcje, a potem wraca� ze mn� do domu. I �adnych ju� wyj�� potem, �adnych bilard�w, �adnych pub�w... WICU�: (cicho) Pab�w. HENRYK: Jak m�wi� pub�w, to pub�w! (chwila ciszy) I jeszcze jedno (podnosi s�uchawk�) Jaki jest telefon do rodzic�w tego ca�ego Romka? WICU�: (z przestrachem) Nie, tato, nie... jego ojciec go zabije... HENRYK: (z zainteresowaniem) Tak? WICU�: (nerwowo) On ma kompletnego fio�a na punkcie tego Trabanta. Zwozi� go w cz�ciach spod Jeleniej G�ry, potem sk�ada�, teraz w�a�ciwie nie je�dzi, tylko w niedziel�... Jak si� dowie, �e Romek u�ywa w tygodniu, to on go normalnie... HENRYK: (wahaj�c si�) Mimo wszystko solidarno�� rodzicielska wymaga... 20 WICU�: (po�piesznie) Tato, on beze mnie nic ju� nie b�dzie robi�. On naprawd� nie umie liczy�... (Henryk rezygnuje, w tym momencie s�ycha�, jak R�a wchodzi do mieszkania) RӯA: (podniesionym g�osem) Henrysiu, Henrysiu, gdzie jeste�? (s�ycha�, jak zagl�da do pokoi) Aaa, tu. (wchodzi do gabinetu, w r�ku trzyma balonik) M�wi� ci, co to za cudowna impreza! Zupe�nie jak w Ameryce. Cocktaile, toasty... i jakie wytworne towarzystwo! Nawet Balcerowicz przyszed�. Bo�e, jaki on przystojny! HENRYK: (cierpko) Ciesz� si�, �e mi�o sp�dzi�a� wiecz�r. A teraz chcia�bym... RӯA: (nie s�uchaj�c) A laureat! Doprawdy imponuj�ca posta�. Wiesz, od czego zaczyna�? Sprzedawa� bilety MZK. Kupi� bloczek, usiad� skromnie na �aweczce obok przystanku, sprzeda�. Kupi� dwa bloczki, usiad� na �aweczce obok przystanku... HENRYK: (zgry�liwie) Taa. A teraz co? Kupi� pewnie MZK... RӯA: Sk�d! Przerzuci� si� na banany. Kupi� skrzynk�, usiad� skromnie obok sklepu WSS-u, sprzeda�. Kupi� dwie skrzynki... WICU�: (z zainteresowaniem) A czym transportowa�? RӯA: Pocz�tkowo autobusami, zosta�o mu jeszcze troch� bilet�w. A potem... HENRYK: (do Wicusia) Wyjd� do swojego pokoju. (Wicu� pos�usznie wychodzi, R�a wygl�da na zaskoczon�) RӯA: O co chodzi, Henrysiu? HENRYK: (z t�umion� w�ciek�o�ci�) O co chodzi? Chodzi o wzorce osobowe, jakie nasz syn otrzymuje w tym domu. Bez przerwy tylko s�yszy o �biznesmenach roku�, �transakcjach stulecia�... I, oczywi�cie, sam te� zaczyna i�� w tym kierunku. RӯA: Nasz Wicu�? Naprawd�? HENRYK: (lekko zm�czonym g�osem) Musimy porozmawia�... (przeniesienie do pokoju Wicusia. Wicu� siedzi za komputerem i uderza w klawisze. Do pokoju wchodzi Dziadek, lekko ju� podpity) DZIADEK: Pi�kny sprz�t. Jak to gra? WICU�: Zwyczajnie. Ustala si� na transmisj�, opracowuje skorowidz i zak�ada baz�. DZIADEK: Aha. Baz�. To bardzo �adnie... S�uchaj, Wicu�... nie da�oby si� tanio skombinowa� kompletu prze�cierade�? Obieca�em twojej matce... WICU�: (programuj�c) Nie. DZIADEK: Ju� nie przywo��? 21 WICU�: Przywo��... (programuje) DZIADEK: Wi�c. WICU�: (przerywa na moment) Trzeba by�o lepiej udawa� g�os ojca przez telefon. Ale dziadziu� si� upi�, mia� chryp� z rana, wi�c si� poznali... DZIADEK: O! Jezus Maria! Wpadka? WICU�: Dok�adnie. Nie b�dzie ju� wi�cej prze�cierade�, ma�ci tad�yckich, �Stolicznej�... DZIADEK: (�api�c si� za g�ow�) Jezus! �Stolicznej� te� nie? Akurat na jutro potrzebuj� wi�ksz� ilo��... (Wicu� niewzruszony wraca do programowania) No, nic... �eby ci� pocieszy�, opowiem ci, co mi si� dzisiaj wydarzy�o (siada) Mia�em sw�j wielki dzie�, s�ysza�e� mo�e? (�ciszaj�c g�os) By�em na demonstracji, tak jak ty chodzi�e� rok temu... WICU�: (znad komputera) Mhm... DZIADEK: To by�o wspania�e prze�ycie... Stoimy, skandujemy... nagle pojawia si� kolumna opancerzonych policjant�w... Pa�ki, tarcze, he�my... WICU�: Mhm... DZIADEK: Najstarszy stopniem, pu�kownik, a mo�e genera�, wo�a przez wielk� tub�: �Prosz� opu�ci� plac�... My nic. Stoimy jak mur... Wtedy rzuca rozkaz. Kr�tko. �Rozp�dzi� demonstrant�w!�... Kolumna rusza, pa�ki zawieszone w powietrzu, twarze wykrzywione grymasem w�ciek�o�ci... Nasze szyki nieco si� za�amuj�, ale wtedy ja... chwytam drzewce i rzucam si� na nich! Jeden zamach, drugi... (zamaszy�cie gestykuluj�c uderza w komputer) O, przepraszam. Chyba nie uszkodzi�em? WICU�: Nie. Ale troch� mi dziadziu� przeszkadza. DZIADEK: (ura�ony) Ach tak... No c�... my�la�em, �e ci� to zainteresuje. W ko�cu ty nie tak dawno pod ambasad� radzieck�... (Wicu� nie podejmuje tematu).. ideologicznie tego nie popiera�em, ale... (urywa) No nic... (wstaje) Graj w te swoje bazy... (wychodzi obra�ony. Przeniesienie do gabinetu Henryka) HENRYK: I tak do wygl�da... RӯA: No, popatrz. A ja mia�am si� w�a�nie spyta�, sk�d u niego na biurku taki �wietny komputer... HENRYK: (z w�ciek�o�ci�) I... i to jest wszystko, co masz do powiedzenia?! Nasz syn wchodzi na drog� przest�pstwa, i to w godzinach szkolnych, a ty...! RӯA: Nie, nie. Oczywi�cie, �e powinien chodzi� do szko�y... zrobi� matur� i zdawa� na handel zagraniczny... 22 HENRYK: (chce co� powiedzie�, ale rozmy�la si�) Zostawmy to... Ja ci� tylko prosz� o jedno. Nie opowiadaj w jego obecno�ci o tych wszystkich ludziach sukcesu. Uwierz - Ja mam u siebie takich ludzi sukcesu cztery cele! RӯA: (wystraszona) Dobrze. Obiecuj�. Nic nie b�d� m�wi�a. Tylko tobie. (Henryk ju� tylko wzdycha. Dzwonek do drzwi wej�ciowych. R�a idzie otworzy�. Henryk bierze w zamy�leniu balonik, zaczyna go podbija�. S�ysz�c kroki wracaj�cej do gabinetu R�y szybko go �apie i k�adzie na biurko) HENRYK: Kto to by�? RӯA: (trzymaj�c w r�ku jaki� papier) Dozorczyni. Przynios�a zawiadomienie o podwy�ce czynszu. Trzeba z g�ry wstecznie zap�aci� za trzy miesi�ce. HENRYK: Wstecznie? Z g�ry? Czy oni poszaleli w tej administracji? Masz poprosi� Antka, �eby przys�a� do nich kontrol� z NIK-u... (otwiera szuflad�) Zaraz... przecie� jeszcze wczoraj... RӯA: Przepraszam ci� kochanie, ale jak wiesz mia�am dzisiaj du�e wydatki w zwi�zku z uroczysto�ci�. Mistrz Roger... HENRYK: Ale tu by�o p�tora miliona! RӯA: Milion czterysta. Ale rozumiesz: na tej uroczysto�ci zorganizowano ma�� loteri� fantow� na rzecz bezrobotnych... nie, to by�o na rzecz dzieci... zaraz... ju� wiem - dzieci bezrobotnych!... chocia� nie... HENRYK: Mniejsza z tym. I co, wygra�a� co� chocia�. RӯA: Oczywi�cie! (wzrok w�druje na balonik) HENRYK: (zrywaj�c si� z fotela) Co?! Balonik za p�tora miliona? RӯA: P�. HENRYK: (ze zgroz�) Balonik za p� miliona... RӯA: Och, Henrysiu... to przecie� symbol. Nie wypada�o... HENRYK: (z furi�) Symbol?! Ja ten symbol... (zaczyna dusi�, t�amsi�, mia�d�y� balonik. Balonik stawia nadspodziewany op�r) DZIADEK: (wchodz�c do gabinetu) Uwa�am, Heniu, �e w tej sytuacji powinni�my razem uda� si� na demonstracj�... HENRYK: (ryczy wielkim g�osem) Precz! (Dziadek po�piesznie wycofuje si�. Henryk ciska balonik na pod�og�) RӯA: Heniu, nie denerwuj si� tak. Przysz�o mi do g�owy, �e przecie� mo�emy po�yczy� od Wicusia... 23 HENRYK: (wyje) Od Wicusia!!! Nie! Ja nigdy nie pozwol� na takie poni�enie! Ja... (zach�ystuje si�, opanowuje z lekka).. ja rozumiem! Wy wszyscy mnie lekcewa�ycie w tym domu! Ale ja wam jeszcze poka��! Jeszcze udowodni�, ile jestem wart! (stopniowe wyciemnienie) Wy mnie jeszcze nie znacie! A ja mam sw�j plan. P�ny wiecz�r. Henryk le�y odwr�cony plecami do R�y. R�a przysuwa si� delikatnie do niego) RӯA: Henrysiu... (cisza) Henrysiu... to nieprawda, �e my ci� lekcewa�ymy.... (cisza) My ci� wszyscy bardzo szanujemy, naprawd�... (cisza) I... kochamy. I... i po��damy. (rzuca si� na niego. Henryk energicznie odsuwa si�, k�adzie na dywaniku obok ��ka. R�a wzdycha. Wyciemnienie) DZIE� TRZECI Rano. Atmosfera nerwowego po�piechu. Wicu� gor�czkowo przetrz�sa sw�j pok�j. HENRYK: Znalez�e� ju� te podr�czniki. WICU�: (gdzie� spod ��ka) Ju�, ju�... (Henryk zerka na zegarek, idzie do �azienki, zza drzwi s�ycha� szum prysznica) HENRYK: Co papa tak d�ugo? DZIADEK: K�pi� si�. HENRYK: (z niepokojem w g�osie) A co si� sta�o? DZIADEK Mam dzi� spotkanie... (reszta s��w ginie w szumie prysznica) HENRYK: Papa nie wie, gdzie jest R�a? DZIADEK Co? HENRYK: (z irytacj�) Gdzie jest R�a?! Papy c�rka... DZIADEK Wysz�a o sz�stej. Ma pisa� jaki� strasznie wa�ny artyku�. HENRYK: (krzyczy) Jak przyjdzie, niech papa jej powie, �eby przygotowa�a co� na kolacj�. Oczekuj� wa�nego go�cia. S�yszy papa? (dzwoni telefon, Henryk idzie do salonu, odbiera) Halo?... A, dzie� dobry, pani Lucyno. Jak tam noc, spokojnie?... Pija�stwo w drugim skrzydle? (przeniesienie do pokoju Wicusia, g�os Henryka dobiega z offu, Wicu� odkurza r�kawem podr�cznik) Tak, ten Walczak to straszny �ap�wkarz. (Wicu� nieruchomieje, szybko zapisuje nazwisko na kartce, si�ga na p�k�, gdzie sprytnie udaj�c ksi��ki stoj� kasety wideo).. trzeba b�dzie si� go pozby�... Zwi�zki nie 24 pozwol�? (Wicu� pakuje kasety do plecaka, upycha je z trudem) ... No zobaczymy... zajm� si� tym... Przyjd� troch� p�niej, mam co� do za�atwienia. (Wicu� wychodzi z pokoju, Henryk odk�ada s�uchawk�) HENRYK: (wskazuj�c plecak) A to co? Pomoce naukowe? WICU�: Nie, nie. Musz� odda� do wypo�yczalni. (Henryk patrzy podejrzliwie, ale nic nie m�wi. Odwraca si�, wk�ada p�aszcz) HENRYK: (rozkazuj�co) Idziemy. (wyciemnienie) Wczesny wiecz�r. Henryk i Wicu� wchodz� do mieszkania. HENRYK: (rozkazuj�co) Id� do swego pokoju. (Wicu� spe�nia �yczenie, Henryk nieruchomieje: z pokoju dziadka odchodz� odg�osy alkoholowej libacji. Na wieszaku wisz� dwa p�aszcze. Henryk podkrada si� pod p�otwarte drzwi) MʯCZYZNA I: (z pokoju Dziadka) Genera� by� za mi�kki. Powinien wsadzi� to ca�e towarzystwo na dziesi�� lat. Wyszliby teraz i ciekawe, czy byliby tacy chojracy... MʯCZYZNA II: No, ale Reagan... MʯCZYZNA I: (zaperzaj�c si�) Co Reagan, co Reagan... DZIADEK: Moim zdaniem... HENRYK: (wchodz�c do pokoju) Co tu si� dzieje? DZIADEK: A, dzie� dobry, Henrysiu. Mamy tutaj tak� ma�� wieczorynk� z okazji wprowadzenia stanu wojennego. M�wi�em ci rano... HENRYK: Aha. Bardzo �adnie. A gdzie R�a? DZIADEK: Dzwoni�a, �e wci�� pisze artyku�. HENRYK: Wspaniale. Panowie pozwol�, �e ich zamkn�? MʯCZYZNA I: (z przestrachem) Ale�, panie naczelniku... my nic �e�my nie... HENRYK: (z przek�sem) Chodzi mi o drzwi. �eby�my si� wzajemnie nie kr�powali. (zamyka drzwi, idzie do kuchni, otwiera lod�wk�) No, nie! (p�dem wraca do pokoju Dziadka) DZIADEK: Moim zdaniem... HENRYK: Papa pozwoli na chwil�. (Dziadek lekko poirytowany wychodzi) Chyba ustalili�my, �e papa ma osobn� lod�wk�. DZIADEK: No tak... ale wiesz, Henrysiu... zasz�o ma�e nieporozumienie... Zdzisiu mia� przynie�� pasztet z zaj�ca, ale zapomnia�. Staro�� nie rado��, rozumiesz... 25 HENRYK: Rozumiem. Ja wszystko rozumiem... (Dziadek wraca do go�ci, Henryk leci do pokoju Wicusia. Wicu� siedzi nad komputerem) Le� natychmiast to sklepu i przynie� co� na kolacj�, tylko zaraz. (Wicu� pos�usznie wstaje, Henryk si�ga do portfela, zagl�da do niego) Nie mam drobnych... Kup za swoje, potem ci oddam. (Wicu� wychodzi, Henryk szybko przechodzi do kuchni, wyci�ga jak�� n�dzn� resztk� chleba i kroi po�piesznie. Nast�pnie zagl�da do lod�wki Dziadka i wyjmuje stamt�d oszronion� butelk� �Stolicznej�. Dzwonek do drzwi. Idzie otworzy�. W drzwiach M�czyzna III) MʯCZYZNA III: Dobry wiecz�r. Czy tu mieszka... HENRYK: (po�piesznie) Tak, tak... prosz�... MʯCZYZNA III: (rozbieraj�c si�, przygl�da si� bacznie Henrykowi) Czy my si� przypadkiem nie znamy? HENRYK: W�tpi�. (wskazuje drzwi) To tamten pok�j. MʯCZYZNA III: Mam! Przes�uchiwa�em pana w osiemdziesi�tym czwartym (�mieje si�) La�o si� z pana, jak z dziurawego wiadra... (dzwonek do drzwi) HENRYK: (szybko) Tak, mo�liwe. Widocznie mia�em z�y dzie�. (niemal wpycha go�cia do pokoju Dziadka, idzie otworzy�. W drzwiach Karol) KAROL: Cze��, Heniu. (zdejmuje p�aszcz) Ale pogoda... Zg�odnia�em na tym mrozie. HENRYK: Tak... zimno si� zrobi�o... (prowadzi go�cia do kuchni) Wiesz, Karolku, jest tylko taka sprawa, �e R�a musia�a zosta� w pracy, a z kolei te�� opr�ni� lod�wk�, bo ma akurat imieniny... to znaczy urodziny... KAROL: (lekko zawiedziony) Aha... (po chwili) No c�... wypada w takim razie z�o�y� staruszkowi �yczenia... HENRYK: (zast�puj�c mu drog�) Nie, nie... nie trzeba. Wiesz... oni si� wol� bawi� we w�asnym gronie. Siadaj, siadaj... wys�a�em Wicusia po zakupy, zaraz tu powinien by�... (Karol siada) No, a p�ki co... wypijemy po jednym (odkr�ca butelk�) KAROL: �Stoliczna�? HENRYK: (po�piesznie) To te�cia. Zabra�em z jego lod�wki. (�mieje si� sztucznie) Wiesz... w ramach retorsji... KAROL: Bardzo dobra gorza�ka. HENRYK: (uspokojony) Tak uwa�asz? (rozlewa do kieliszk�w) Twoje zdrowie. KAROL: Twoje. (wypijaj�. Karol rozgl�da si� po stole, bierze kawa�ek chleba i zaczyna je�� z du�� pr�dko�ci�) HENRYK: Wicu� zaraz przyjdzie... 26 KAROL: (prze�ykaj�c) Mhm. S�uchaj, Heniu, �ebym nie zapomnia�. (wyci�ga jaki� papier, szelest) Mo�e by� mi od razu... HENRYK: Oczywi�cie, oczywi�cie. Specjalnie od�o�y�em. (si�ga do portfela, wyci�ga pieni�dze, podpisuje faktur�) KAROL: (lekko za�enowany) Rozumiesz... komercjalizujemy si�. Inaczej d�ugo by�my nie poci�gn�li. HENRYK: Och, sk�d ja to znam.. W mojej firmie to ju� kompletny d�, d�ugi mam pot�d. (pokazuje) Pr�d, �ywno��. Racje �ywno�ciowe s� takie, �e nied�ugo pewnie b�d� mia� g�od�wk�. W�a�ciwie ju� tylko kartoflami i cebul� ich karmi�. KAROL: (rozmarzony) Kartoflami... HENRYK: (po�piesznie) Wicu� zaraz przyjdzie. (zagaduje szybko) Z ch�opami jeszcze idzie si� dogada�, przysz�o�ciowo my�l�... w ko�cu ka�dy z nich mo�e si� kiedy� u mnie znale��... Ale elektrownia to �adnego zrozumienia nie wykazuje. Wyobra� sobie, � dzisiaj przys�ali mi komornika. Musia�em si� zamkn�� w izolatce, ca�y dzie� tam przesiedzia�em. KAROL: (dyskretnie zerkaj�c na zegarek) To rzeczywi�cie... (zjada ostatni kawa�ek chleba) HENRYK: A na dodatek, Wicu� tam akurat by�... KAROL: (zdziwiony) Wicu�? HENRYK: Tak. Wpad� przypadkowo ojca odwiedzi�. I co widzi? �e jego ojciec musi si� chowa� po k�tach przed jakim� urz�dnikiem. Upokarzaj�ca sytuacja, m�wi� ci... KAROL: Tak... (zaczyna lekko b�bni� palcami po stole) HENRYK: (szybko) Mo�e wypijemy jeszcze jednego? KAROL: (bez entuzjazmu) Mo�emy... (Henryk nalewa) HENRYK: Twoje. (Karol nie odpowiada, wypija) M�wi� ci Karolku, ci�ko jest... KAROL: Mhm. A jak w domu? Wyrabiasz do pierwszego? HENRYK: Te� ledwo, ledwo... KAROL: (ostro�nie) Ale na jedzenie ci starcza? HENRYK: Z trudem. Wiesz, R�a ma du�e wydatki. KAROL: Taak. To s�uchaj Heniu. (wstaje, w tym momencie s�ycha� klucz w zamku, wchodzi Wicu�) 27 HENRYK: Co tak d�ugo? Tu pan pu�kownik umiera z g�odu... KAROL: Bez przesady... HENRYK: ... a ty si� gdzie� w��czysz... (milknie ujrzawszy Wicusia nios�cego dwie ogromne torby pe�ne wiktua��w) KAROL: (�artobliwie) No, Heniu... chyba przesadzi�e� z t� fataln� sytuacj� finansow�... HENRYK: No, wiesz... taka okazja... co... (�mieje si� fa�szywie).. na tobie b�d� oszcz�dza�? WICU�: Tato, mog� i�� do wypo�yczalni po kasety? HENRYK: (mi�kko) Id�, synku, id�... (zaczyna rozpakowywa� torby. Wyciemnienie) W jaki� czas potem. Henryk i Karol siedz� przy stole z resztkami jedzenia. Z pokoju Dziadka przebijaj� przyt�umione odg�osy rozmowy. HENRYK: (machaj�c r�k�) To tylko pozory... w rzeczywisto�ci sam nie wiem, z czego �yj�... (pochyla si� do Karola) Ale wiesz co? Powiem ci w tajemnicy... wpad�em ju� na pomys�, jak si� wydoby� z tej finansowej zapa�ci. KAROL: (z zainteresowaniem) Tak? No to m�w. Bo wiesz... u mnie te�... HENRYK: Pos�uchaj... (szepce co� Karolowi do ucha. Na twarzy Karola niedowierzanie miesza si� z niesmakiem) KAROL: Powa�nie? Odszkodowanie? HENRYK: A czemu nie? Nale�y nam si� jakie� materialne zado��uczynienie za te lata poniewierki. Ostatecznie by�em internowany... KAROL: Ale Heniu... przecie� ty siedzia�e� na internie raptem dwa miesi�ce. Te�� za ciebie por�czy�. Pami�tam, �e nie by�o to najlepiej odebrane... HENRYK: Ja go nie prosi�em. To R�a. I wcale nie chcia�em wyj��, pami�tasz? Czterech ch�opa musia�o mnie wynosi� z celi... KAROL: (odchrz�kuj�c) No... w�a�ciwie to dw�ch. Jeden powiedzia� �spierdalaj�, drugi otworzy� drzwi, a ty... HENRYK: Dw�ch? Wydawa�o mi si�, �e by�o ich znacznie wi�cej (nie traci rezonu) A zreszt�... sze��dziesi�t dni w mroku i zimnie te� si� liczy. Ta rura tak kapa�a... I wszyscy palili... KAROL: (nie�mia�o) Ale wiesz, Heniu... 28 HENRYK: (nie dopuszcza go do g�osu) A potem? Nie z�o�y�em przecie� broni. I znowu usiad�em. KAROL: (z przestrachem) O tym, Heniu, w og�le lepiej nie wspomina�. Wlaz�e� z torb� wydawnictw prosto do willi pu�kownika UB. HENRYK: (lekko speszony) Adres by� niewyra�nie napisany. Wszystko si� zgadza�o... numer domu... nazwa ulicy te� by�a podobna... KAROL: Ale... HENRYK: Zgoda, zasz�o nieporozumienie. Z mojej winy. Ale nie przekre�la to faktu, �e zap�aci�em za swoje... hm... roztargnienie... KAROL: (lekko zniecierpliwiony) Ale, Heniu, ile ty zap�aci�e�? Przecie� zaraz by�a amnestia. HENRYK: (z godno�ci�) To nie moja wina. Ja jej nie uchwala�em. A zreszt�... swoje zd��y�em odsiedzie�. Z dwukrotnym morderc�. Tak na mnie patrzy�... po wyj�ciu spa�em z otwartymi oczami... KAROL: Heniu, pos�uchaj... nie zrozum mnie �le, ale wydaje mi si�, �e to zrobi bardzo z�e wra�enie... z moralnego punktu widzenia... HENRYK: (przerywa) W�a�nie z moralnego punktu widzenia jest to absolutnie konieczne. Tu wszyscy ju� zapomnieli, �e za darmo nie wywalczyli�my wolno�ci. I trzeba im o tym przypomnie�... (milknie) Zreszt� nie mam forsy. Nawet za czynsz mi nie starcza. KAROL: Ale... (milknie na widok M�czyzny I wychodz�cego z pokoju Dziadka) MʯCZYZNA I: (idzie do �azienki) Przepraszam. KAROL: (z namys�em) Sk�d go znam... HENRYK: Mo�e z telewizji? KAROL: Ach, ju� wiem. Zast�pca przewodnicz�cego PRON-u. HENRYK: (z niech�tnym uznaniem) Ty masz pami��... Tak, to on... (szybko) Du�o wyst�powa� w telewizji... KAROL: Taak... S�uchaj, Heniu, je�li mia�bym ci co� radzi�... nie sk�adaj tego pozwu... HENRYK: Kiedy ju� z�o�y�em. Dzi� rano. KAROL: O, Jezu... To wycofaj. HENRYK: Nie. Zreszt� ju� nie mog�. 29 KAROL: Dlaczego nie mo�esz? (M�czyzna I wraca do pokoju Dziadka) HENRYK: Prezesem s�du jest Krzysiek... wiesz, tez z Za��a... Obieca�, �e po po�udniu nada bieg sprawie. KAROL: (z rezygnacj�) No tak... No to polej (Henryk nalewa, z pokoju Dziadka wychodzi M�czyzna II) MʯCZYZNA II: Przepraszam. (idzie do �azienki, Karol przygl�da mu si� bacznie, marszczy brwi) HENRYK: Nie m�cz si�... Wiceminister Kultury. KAROL: Ano w�a�nie... (z ironicznym u�miechem) To widz�, Heniu, �e zbiera si� u ciebie ca�a �mietanka ancien regimu? HENRYK: (po�piesznie) E, tam... Drugi garnitur. I nie u mnie, tylko u te�cia. W ko�cu to jego mieszkanie. KAROL: (nachylaj� ci�)To ja ci radz�, Heniu, tak po przyjacielsku... jak przynosisz jakie� materia�y do domu, to chowaj. Mog� wpa�� w niepowo�ane r�ce... HENRYK: (nerwowo) Ale sk�d! Trzymam papiery zamkni�te w biurku na k��dk�. Zreszt� te�� ma zakaz wst�pu do mojego gabinetu. (M�czyzna II wraca do pokoju Dziadka) KAROL: To s� stare cwaniaki, uwa�aj... HENRYK: (nerwowo) Gdzie tam... ledwo ju� zipi�. Ich jedyny problem, to, jak widzisz wysiusia� si�... (w tym momencie z pokoju Dziadka) wybucha �piew �Mi�dzynarod�wki�. Henryk sztywnieje) KAROL: (z u�miechem) Tak �le z nimi nie jest... HENRYK: (wstaj�c) Zaraz ich ucisz�... KAROL: (powstrzymuj�c go) Dlaczego? �adnie �piewaj�... (Henryk siada, szybko wypija w�dk�. Karol siedzi zamy�lony. Po od�piewaniu refrenu go�cie wysypuj� si� z pokoju Dziadka) MʯCZYZNA III: (Do M�czyzny I i M�czyzny II).. w ka�dym razie ch�opaki, jakby�cie potrzebowali pistoletu gazowego albo nawet porz�dnej giwery, to walcie jak w dym do mojej hurtowni... (ubieraj� si�, wychodz�. Karol kiwa w zamy�leniu g�ow�, Henryk opuszcza g�ow�. Wyciemnienie) W jaki� czas potem. Henryk zamyka drzwi za Karolem, p�dzi do pokoju Dziadka. Dziadek le�y ubrany w ��ku, podsypia. HENRYK: (zapalaj�c �wiat�o) Jak papa m�g� mi to zrobi�?! 30 DZIADEK: (p�przytomnie) Co? A... przepraszam ci�, Heniu, ale Zdzisio naprawd� obiecywa� ten pasztet z zaj�ca. Mia� jecha� na polowanie, ale zaspa�. Staro��, nie... HENRYK: Nie chodzi o �aden pasztet! Chodzi o... o wszystko! To towarzystwo, te �piewy... Papa mnie normalnie skompromitowa�! I nawet papa nie wie przed kim! DZIADEK: (podsypiaj�c) Mhm... HENRYK: Zakaz przyj�� towarzyskich przez miesi�c! (Dziadek co� odchrapuje, poirytowany Henryk opuszcza jego pok�j, niemal zderza si� z R�) RӯA: Co ty Heniu taki podenerwowany? HENRYK: Ja? Podenerwowany? Sk�d?! (wybucha) Przychodzi do mnie naczelnik z UOP-u na kolacj�, kolacji nie ma, a za to jest komunistyczna jacz