4012

Szczegóły
Tytuł 4012
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4012 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4012 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4012 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Karol Maliszewski Rok w drodze Nad jeziorem Strzelnica nad jeziorem. Rozwrzeszczany, czerwony kapitan; pi�ka odbija si� od wysp asfaltu. Kto� kogo� postrzeli, dobrzy koledzy, ale jeszcze czas na to; czas zaciera �lady na wszechw�adnym piachu. Kompania kopie gr�b dla marze�, d� na �ci�te w�osy, kwiaty. (Przywie�li termosy z kaw� na starze, pachn�ce rogale, bermudzkie tr�jk�ty topionych serk�w. Kt�ry� rogalem imituje seks.) Jesie� Wystawiali�my te swoje nagie cia�a gdzie popadnie. Tak samo drzewa. Wymieniali�my si� li��mi w upiornym ta�cu nad ziemi�. Uporczywy rytm, g�uche flamenco rdzy. Pierwszy przymrozek pod stop�. Wzi�ty za listonosza, m�wi�, �e nie. M�czyzna przechyla butelk� - rozgwiazdy piany znacz� bruk. (Ma pan moj� rent�?) �limak przymarzni�ty do deski z rozbijanych rusztowa�. Brunatny li�� przybity �luzem do krowiego brzucha. Niepocieszony mijam lecznic�. Skaza Ciemno��. Nadepn�� t� rzecz i dozna� ol�nienia. Drobna, dzieci�ca ciemno�� nag�ego przebudzenia. Krztusz�cy si� dzwonek. Przeprasza i odchodzi, zbieraj�c na fundusz. W telewizji przedstawiaj� pisz�cego �lusarza. Czyta utw�r pt. "Jak zasn�� w tak� noc." �lini� si�, s�uchaj�c. Nowy Villon albo" K�dy w bordelu cicha noc..." Zostawiaj�c burdel na stole rodzina mi znika, czuj� si� samotny jak pizda, bo przecie� nie palec. W pokoju ucicha, w kuchni ucicha. Nawet w kiblu woda nie daje. Gdzie jeste�cie? Na werandzie schnie pranie. Chocia� tyle. Powycieram, wstan�, wystawi� butelk� na wabia. Filumenistyka Po sposobie, w jaki gasisz �wiat�o w dzieci�cym pokoju, wnioskuj�, �e nie jeste� klasycznym barbarzy�c�. Przypominaj� si� nagle czo�gi robione z pustych pude�ek Czechowice Dziedzice. I te czo�gi sz�y na Prag�, omijaj�c �ukiem miasteczko. Bola� �o��dek od zabaw z siark� i drobnej rozterki, komu wierzy�. Ojciec by� wolny jak Europa, matka m�wi�a tak nie mo�na. Potem przez jaki� czas Bystrzyca K�odzka, zupe�nie z rzadka Sian�w b�d� maggi, gdy w sklepie na rogu nie mieli drobnych. Albo albo Albo goni� skurwysyna, za przeproszeniem, co uciek� obronie, zrobi� go na szaro i dobrze wrzuci� ch�opakom. Drze� si� jak op�tany po tym golu, a potem chodzi� po g�rach zachrypni�ty i po kol�dzie (za kolesia, kt�ry si� oberwa�) te�. Albo je�dzi� rowerem po dziurawych mostach, pisa� wiersze, pali� papiery po zmar�ym dziadku i zobaczy� to niesamowite zdj�cie Chruszczowa, a to wujek Edek. Nosi� dzieciaka i odwzajemnia� jego przytulanie, poklepywa� �on� po nast�pnym brzuchu. Kocha� si� z tym brzuchem. Wszystko. �aska Spi�te gniewem twarze. W oczach si� nie przelewa, bo p�ytko. Szumi �lina w ustach, po chwili si� rozpryskuje, zagotowa�o si�. Posz�o o darmowe kawa�ki brzozy w tartaku. Posz�y w ruch kurwy etc. Szary cz�owiek �ciska w r�ku o��wek z sosnowego drewna. Za�atwia spraw� przyj�cia c�rki do zak�adu. Dop�ata do czynszu doprowadza s�siada na skraj, po dw�ch piwach wybija szyb� wypo�yczalni. Wszystko jest wypo�yczone, kierownika nie ma, wiersz jest dowodem �aski. Zdania na wypadek �mierci E. i J. So�tyszczakom By� ojcem i spokojnie rozmawia� z synem. Doprowadzi� c�rki do miejsca, sk�d same ogarn� pozosta�o�� �ycia. By� synem i spokojnie rozmawia� z ojcem przez �cian� z trawy, gliny, przez korzenie, k��cza. Nie spodziewa� si� czego� nadzwyczajnego, bo wszystko jest nadzwyczajne. Groby, grzbiety fal, grzywy koni, ko�ciany grzebie� u twojej skroni. Sukienka matki, i twoja. Szmer spodni w szafie, j�k szuflad. B��dz�cy oddech trafi na poet� lub szewca jak Boehme; pozostawi odd�wi�k. Ju� trzeba wierzy� w co� niezniszczalnego. Nie orze, nie sieje, i tak dalej, wiesza si� na drabinie wers�w i doznaje wstrz�su na widok s��w powracaj�cych z wojny znacze�, wynosi im na pr�g co� do zjedzenia i przezornie cofa si� do sieni; a tam go ju� nic nie obchodzi. Sprawny i sprytny we wsp�zawodnictwie rz�d�w. Pami�taj, �e jaka� dziewczynka z innego szeregu b�dzie chcia�a ci� zajecha�. Daj z siebie wszystko w taczkach, przywdziewaniu szarfy, toczeniu i �abce. W przysz�o�ci mo�e si� okaza�, �e nie jeste� tym interesuj�cym cz�owiekiem, kt�rego warto zaprosi� na lekcj� wychowawcz�. Wszystko jest mo�liwe, je�eli da si� znie��. Czy mo�na? Nast�pna m�wi ci, �e ju� nie mo�e, �e tak dalej by� to koszmar. Nie jestem peda�em i nie chce nim zosta�. Ale ile mo�na. Przychodzi taka chwila. Mo�na, mo�na. I to b�dzie jak grom, jak niszczyciel, jak O.R.P., jak wtedy, gdy "Ruch" spad� do trzeciej i po raz pierwszy widzia�em �zy na stalowym obliczu, zespawanego z nieprzystaj�cych skrawk�w, ojca. List czytelnika z Wa�brzyskiego "Na tyle list�w chcia�em odpowiedzie� grzecznie. Trzydzie�ci siedem lat by�em mi�y. Szkoda, �e to si� sko�czy�o. Trudno to nazwa� transgresj�. Kupa gnoju, kt�r� chcia�em toczy� w jakiej� formie, np. kuli, okaza�a si� za wielka. Po prostu." *** Wysiad�em, usiad�em Uszed� ze mnie duch na jak�� godzin� i czu�em w r�ce bilet przez Leszno, Pozna�, Konin; dopiero potem my�l, �eby co� wyj�� i przesta� migota�, wpisywa� w szyb�, wszystko oddycha�o we mnie, by�em we wszystkim. Bola�a od tego g�owa i kolana, jakbym w�drowa� na kl�czkach po wiosennej grudzie, t�uk� okna, a przedtem pas� g�ow� rozb�yskiem widok�w (to bliskie konania), sn�w, napomknie�. Czyj sen jest wi�kszy w tym pokoleniu, i s�ysz�: czy napisa�e� ju� o mojej ksi��ce i: kiedy wreszcie napiszesz - a chuja napisz�. Wysiad�em z poci�gu, bo mi si� spodoba�y czyje� usta w szybie, rusza�y si�. Nie mog�em znale�� zeszytu. Kt�rym uciek� Kt�rym uciek� poci�g do Bia�egostoku i prosicie o wsparcie du�o was coraz wi�cej. Wielki post W�lizn�� si� w trumn� pejza�u ten szelest, malarstwo flamandzkie czy co do cholery. Kot p�acze na schodach wtulony w poduszk� marcowej �nie�ycy, opery na trzy, i ju� cztery: inflacja p�r, miesi�cy, ca�ego poczucia. Cz�owiek budzi si� w cz�owieku (pst, kurwa, kocie) z r�k� w kanale, na pilocie ci�g�ego czuwania: lepkie �lady, Vermeery, szumy, telepatia, higiena usteczek nienawyk�ych do pos�ug, do szukania zwi�zku. Powr�t do �r�de�, naj�ty jak k�amie -- poparzony, pojebany, w futro wsuni�ty jak w trumn�. Biculewicz, Blatny, �alamun wystarcz�. (Zawszony deszcz dobija c�rk�. Dziewi�te miejsce Wis�y w Europie niepokoi syna.) Jeszcze Zadura. Przedmie�cie, przedwio�nie, przed kamer� Staruszka ma chudego banana, ja mam grubego. Staruszka ma futro, ja nie mam. Jemy w milczeniu. Czekamy na nadej�cie wiosny, si�demki, lepszych czas�w. Za �cian� kr�c� film przyrodniczy i pokrzykuj� na Stasia, psuje szyki, wprowadza niepotrzebne psy. Nie wiedz�, �e jest bezdomny. Kr�c� si� faceci z kablami i wpuszczaj� zimno, arty�ci. Chcia�bym ich opieprzy� cytatem z "Cantos". Taki odwa�ny to ja nie jestem czarna przewodnico z dzwoneczkiem * banana. * kawa�ek z Pounda w t�umaczeniu Andrzeja Sosnowskiego Okolice Barda (Wartha) Krzy�kowi �liwce i PKP Rilke spad�by z tej g�ry jak zwyk�y �miertelnik - pok�ad� si� rocznik 27: �wierki, sosny, modrzewie, podmuch by� kr�tki (g�sty) Ostatni miesi�c do emerytury, w dystynkcje le�nika wpl�tuje si� �mier�, brzozy gorzkie w widoku, las cierpki w dotyku - tak wiele obiecywa� za m�odu Dymi� g�ry, kopc� si� doliny, by� po�ar w deszczu, sadzonki w sza�asie ju� nas nie dotycz�, zawiod�a Matka Boska, zawi�d� krzy� d�bowy - og�osi� upad�o�� ramion w lesie. Pa�dziernik C�, bez tej lipy niebo by�oby bezradne, jak syrena na skraju z�omowiska, na rozbieranym wiadukcie �piew lokomotywy. Ksi�yc w serii znaczk�w na niebie - z�bkowane Haiti, rozwarty seks malwy; i g�os: "nie jeste� poet� krajobrazu, wypierdalaj". I co� si� ze strumieniem oddala, oddala sens i przybywa z daleka: stan��em u uj�cia, rzeka skojarze� ma cofni�te �r�d�a. Wyp�yn�� jeszcze tej nocy z tornistrem pe�nym ksi��ek, na zbutwia�ej tratwie wi� ma�y b�l j�zyka, kt�ry chcia�by liza� szron na r�ach, pokrywach �mietnika. �wiat ze s��w (W. Centralna, 15.30, rozmodlony clochard bije pok�ony, chyba widzi t� swoj� naj-Panienk�; Piotr �liwi�ski i Przemys�aw Czapli�ski ruszaj�, zaciskaj�c kciuki na spoconym niklu klamek; Warszawa wypuszcza ze swych obj�� Marcina Barana; lokomotyw� pokry� ka� go��bi i pomniejszych ptaszk�w, to jest transcendencja, stoj� oparty o minorum gentium metafizyk�, szyb� z pornosami, i w duchu pierdol� wym�drzanie na �amach czasopism; cieniem jestem, cieniarzem, cieciem, prowadz� objazdowy klozet, cyrk powiatowego monty-Katona, w silnik wci�gn�y si� kolorowe pi�rka i czyj� stanik. Nie mam z ukr�caniem kruchych �ebk�w wsp�lnego j�zyka; op�ywa wszystko, �cieka) - jak penis na wystawie seks-szopu, opuszczony i sztuczny. *** Nap�yw Trzeci raz po mleko, tamte worki by�y p�kni�te. La�o si� za mn� z p� kilometra, nikt nie powiedzia�. Jerry zaci�gn�� na dworzec, tradycja. Musia�y by� wielkie te bia�e ka�u�e, wr�ble si� w nich myj�, natrz�saj�, podszczypuj�. Omijamy sztywnego w parku, rosa z�azi ca�ymi p�atami z �awki, na kt�rej butelki w reklam�wce. W pospiesznym co� ze trzyna�cie, w zwyk�ym (kluczborskim) tylko jedna po orange. Omijamy celnik�w, straganiarzy, pomywaczy, strzelc�w wyborowych i podgl�damy, jak si� dzi� �adnie podmywasz, jak pachniesz ros� i myde�kiem beautiful. To nie reklama. Bezradno��. "Niepotrzebny nap�yw spodni do krwi." Z czerwca, w aptekach zabrak�o tabletek, �ona nadawa�a bez przerwy. Lata�y fragmenty recenzji, tr�c o podniebienie. Potem Sting, dwa numery deszczu, laska luminalu pod r�k� s�siadki. Piersi, kt�re wisz�, wchodz� i wychodz�. S� wsz�dzie, pot ma gdzie b�yszcze�: na tych lekko wysuni�tych salonach. Moje piosenki s� wyrazem osobistych uczu�. Berryman i "Death of a Critic". Nie, to chyba Lowell: ta�cz�ce fontanny, ognie b��dz�ce po policzkach i kie�baskach, cukrowa wata. Kolorowe kuleczki, w kt�re mo�na wsadzi� fiuta. Cennik tego nie obejmuje. Dziewczynki uciekaj�ce z piskiem. Z lipca Bohdanowi Zadurze Rorty wyskoczy� z aorty (�pi�czka), syn z k��bka jasnego �piewu - ciemne popo�udnie, sp�dzam je ob�udnie. Czytam recenzj�, pisz� recenzj�, jestem recenzentem. W nocy s�ysza�em g�os Boga, zrecenzowa�em: "s�owik za�wiat�w". Puszczyk. Zrecenzowa�em wsch�d s�o�ca, czerwony wrzask g�ogowej ga��zi na stoku Go�ca, zapach bzu, symultan� p�l w cyklach, w czkawce burz; nie ma ci� w antologiach, nie ma mnie w antologiach, w spisach rzeczy podbitych, przypisanych. B�g nas ostatnio nie u�ywa, nie czyta. Nie ma nas nawet w zamy�le. Niech z nas co� wytry�nie! Rorty z aorty, Wittgenstein z j�zyka. Woda z p�l Darkowi So�nickiemu Podpe�za zw�tpienie, o p� tonu �wiat�a mniej pod latarni� wiersza; oszcz�dno�� energii, ku�tykanie frazy; o jedenastej cichnie szum maszyn, milkn� drzewa, p�kaj� dreny - woda z p�l, z miedz. Surowy nap�j, kt�ry trzeba przeby�; gruda gliny w usta Sens (Ostro��ka) Piotrowi Matywieckiemu Obudzi�em si� na granicy wojew�dztw. Zakopywano zw�oki sarny i dano mi to ogl�da� przez rami�. We �nie pisa�em wiersze nie ogl�daj�c si� na D.�., M. G., na nikogo. Teraz, przebudzony, budzi�em niesmak mieszaj�c rzeczy, podnosz�c sweter, rozrzucone gazety. M�wcie, co chcecie. Zastan�wcie si�, co m�wicie. Dowolne nazwiska: kryj� si� w p�ytkich okopach sensu. We �nie by�o lekko. Zaraz potem jest lepko, butelka po w�dce na s�siednim fotelu. Brudni ludzie wysiedli w Pu�tusku, Ulewa chcia�a ich umy�, ale nie da�a rady. Jeden z dyskutant�w mia� racj�. Musia�em to przespa�. I kartk� przewr�ci�a ciep�a r�ka zza szyby, zza chmur podobnych do trumien. B�g chyba jest. Jak promie�. Tylko co� we mnie wysch�o, w przerwie. Tamt�dy leje si� woda, m�wi kierowca. Tren Antoniemu Mackiewiczowi Przebiera palcami ciemno�� i pociera o pier�cionek pe�ni zastawiony w lombardzie usch�ych olch; miasteczka pe�ni� wart� tylko dla mnie, po�yka je horyzont, ch�odzi wiatr. Kobieta drzemie, a spod jej n�g ucieka ziemia. Agresywny pot, ale nawet mi nie staje; robi si� starzec ze mnie, powoli smakuj� ten chleb, nios� trumn�, ocieram si� o s�siedni gr�b, a potem przebieram palcami, sypi�c na twoj� twarz kamyczki, muszelki, grudki. Ciemno�� dnia. Oda Mariuszowi Grzebalskiemu Psy wskakiwa�y na mur, li��c twoje �lady; li�cie podrygiwa�y w ta�cu; rzeczka w Sudetach jak Potomak w marcu; stygn�ce stygmatyczne znaki na pe�zn�cych zboczach - smutne ogniska, przy kt�rych ludzie z opuszczonymi g�owami na kraw�dzi ob�ok�w. Wiatr wia�, ale s�ycha� by�o niech�� i zrz�dzenie losu; sta�o, co si� mia�o rusza�, co si� kiedy� rusza�o w dzieci�stwie, �ni�o Psy wskakiwa�y na mur, li��c twoje �lady Jeste�my Jeszcze lok�wka ciep�a, rozrzucona bielizna, nie wy��czone radio m�wi, ze Okocim sze��dziesi�t. Stan w�d i uczu�, jak to w lutym. Nadgryziona bu�ka, pomarszczony dywan, okno mieni si� nag�ym s�o�cem. By�a� tu przed chwil�, teraz jeste� w pracy. Co uchyli�a�, zostanie uchylone. We mnie mieni si� przestrze�, wiruj�: �luz, �lina, sine krople z sutek. To si� chyba nazywa u�miech losu. Pojawi� si� wreszcie na twarzy, prysn�� w okulary. I zapach, smak tego, co si� dzieje. Jak m�ode zbo�e rozgryzane wolno. Szum wok� nas; z go��bi, ob�ok�w, z p�atk�w sadzy i sk�ry. Jeste�my jak niecierpliwe pukanie dzieci, odwo�ane lekcje niezno�nej gramatyki. *** Ciep�y grudzie� Ani i Jurkowi "jastrz�b kwili�, co rozw�ciecza�o psy. krzes�o w rzece. kry." Tu szed�em, a tam dos�ownie le�a�em pod brukiem, pod pian� li�ci bit� na asfalcie: oddech ziemi strofowa� mnie, naprowadza� - zaczyna�y si� schody, korytarze. Tak si� le�y, tak uk�ada, wyr�wnuje oddechy ze wszech stron - w sobie. Tak si� widzi kroki od spodu, przeczuwa podeszwy; podejrzany wiatr. W zajezdni du�o flag. Troch� szed�em, ale coraz bardziej obraz zachodzi� w g��b. Zachodzi�em, zaszed�em, stoj� nad otwart� my�l�: w notatniku zaciska� si� rz�d, gwar bry�. I sny. Kr�to, przestrzennie, lustrzanie. Zimny stycze� Kasi i Jarkowi I otrz�sn� perlistym �miechem szad� z op�otk�w; ja nie wiem, kto te dzieci robi�, i w jakiej pokorze. S� na wzg�rkach: mi�dzy parowy wpada krzyk nerwowy, roztrz�siona sanna. Z drogi, z drogi. Zbocza l�ni� jak �ledzie. Chc� po�ama� nogi przechodnia, co zatrzyma� chwil�: ha�d�, rzek�; w pomarszczony ob�ok ci�ko kasztan wchodzi, rozsypuj�c obrok. Wozy wype�nione w�glem sun� w g��b doliny. P�ka serce mrozu nad kamienio�omem: zgrzyt stalowej liny. Kwa�ny luty Oldze i Romkowi Gdy nie daj� szans rozbudzone dzieci; albo to jest najwa�niejsza szansa. Zapal, wcze�nie zapal; pal� arkuszami zesz�orocznych ocen. Jeszcze wcze�niej uderzenia, trzask - pojemniki na �mieci opr�niane w �nieg. Kto �yw w nieznanej ciemno�ci przeszukuje teren Martwej i przyleg�ych; natkn� si� na psa, czy nie... Popi�, wsz�dzie popi�, rudoszary �lad po wcze�niejszych, teraz dumnych ze swego pi�ropusza. Nad dachami wpada w po�lizg wiatr jak cuchn�cy oddech chorego olbrzyma; otrzepuj� si� z sier�ci, ciemno�� trwa - a w�a�ciwie trawi resztki. Potem blask. Mokry marzec Najmniejsza rzeczka w ko�nierzu piachu z zesz�orocznych work�w, brudnopis wiosny, �ywio� si� powtarza w pospiesznych szkicach. Jak na poczt�wkach (witra�ach) kosa�ce pij� przemarzni�t� wod� prawie za progiem, u st�p wielkiej gruszy, z anio�ami w tle. I zn�w: ty, anio�, posu� si�, i skrzyd�o gnie si�, uwiera, paskudzi ju� przyj�t� ran�, przedn�wek. I zn�w to: Przesada (dy�urny, stacja Opat�wek) odprowadzony, ostyg�y; z po�yskiem m�tnych w�d. Kwiecie�; sp�ka z o.o. Andrzejowi Sosnowskiemu Kt�rego� roku wiosna. Reszty z pewnym trudem wydawane przez domokr��c�w. W ostatniej chwili dostrze�one zielone race od wschodu. Wracali�my z podr�y s�u�bowej i kto� powiedzia�, o kasztan. Nawet mg�a jak uroczysto�� (z wetkni�t� �wiec� pierwszej komunii pokornych aut przed szlabanem), miasteczko za ni� jak rozstrzygni�cie turnieju na wiersz o. Nale�no�� prze�lemy poczt�. O, kasztan. Wyprostuj� si� poczt�wki na kraw�dziach. Ziele� ��k spadnie na nas jak jastrz�b. Wszystko b�dzie z marszu; bez d�u�yzn i pustych popis�w pulsu. Maj Ba�anty �eruj� w rozlewiskach Nysy. Cie� Szczeli�ca, plamy �niegu, zagadkowe rysy. Zaj�c przywiera. Potem poci�g odchodzi. �cinawka. Siedem lokomotyw. �ci�ta ch�odem para. (Pracownia �wiata, co� z niej wybiega i wbiega. Cierpliwie nanoszone b�oto. I gest poety, jak strzepuje z p�aszcza niewidoczn� dla innych fa�d�.) G�uchy czerwiec Iwonie i Antkowi "...�eby rzuca� carmina w przestrze� sakralnych jaski�..." C. Mi�osz Kaplice jak ptactwo, co obsiada miedze i wydaje g�uchy krzyk s�yszany przez nielicznych; przez nielicznych tak bardzo. Urodzi�em si� w okolicy pozbawionej katedr - luster wy�szej wiary, po�r�d wzg�rz kr�c�cych si� w k�ko nasi�ka�em pustk�, niedziel� bez znacze�. I teraz nie s�ysz�, co w powietrzu dr�y i dlaczego; za moja g�uchot� pom�dl si� czytelny, jasny i wytrwa�y. * * * Na rzecznej wyspie kilka owoc�w znik�d. Czerwone jab�ko, liliowa �liwa, co� zielonego. Wrzesie�. Spokojnie pracuj� dwie nornice. Ja te� pracuj�. Id� do pracy. Tego tak nie wida�, jak w sierpniu. ��te �wiat�o leje si� z wiaduktu na kolczast� grzyw� pierwszego kasztana. I kto� oschle przez astry: "w tym miejscu si� zabi�, prosz� pana, w tym". Niejasny pa�dziernik Anicie i Tomkowi "I ogie� bra� w palce. �egna� ci� tak sk�po, �wiecie..." Szum ulicy osuwa si� jak jama pod stop� (w czas grzybobrania); pisk mokrej trawy i poszczeg�lne krzyki, sekwencje z "Age of Empires"; j�k autobusu, szcz�k obluzowanych przek�adni w termopilskim w�wozie, gdzie niejeden kozak od zwyk�ego kozika, tak. Ten do Sokolca o 750 us�u�nie drepcze, dymi, ju� wiem, jak wkr�ci si� ty�em w obluzowan� barierk� stanowiska. Do Radkowa o 630 spowity moj� dawn� �mierci�; o, to by�o co� osiemnastoletniego, zmumifikowa �o si�, nawet nie pachnie ran�. Kr�tki listopad �yje z pogrzebu kolor�w, kona pod mostem, z kt�rego skoczy� przedwczoraj, �adne s�o�ce go tam nie dojdzie. Kim jest we mnie, jak� wa�n� cz�ci�, elementem partycji, nie zdawkow� transcendencj�? Zarazi�em si� �mierci� przez niego, trup pada� g�sto w cmentarnych rozmowach; listopad sko�czy� si� przedwczoraj, o, przygotowa� si� na ca�ego: �nieg na sk�rzastych li�ciach w rzece, szron na brwiach paproci i dwuznacznie na twoich rz�sach, Siwa. Spis tre�ci Nad jeziorem Jesie� Skaza Nowy Villon Filumenistyka Albo albo Zdania na wypadek �mierci Nie orze, nie sieje, i tak dalej Sprawny i sprytny Czy mo�na? List czytelnika z Wa�brzyskiego Wysiad�em, usiad�em Kt�rym uciek� Wielki post Biculewicz, Blatny, �alamun Przedmie�cie, przedwio�nie, przed kamer� Okolice Barda Pa�dziernik �wiat ze s��w Nap�yw Z czerwca Z lipca Woda z p�l Sens (Ostro��ka) Tren Oda Jeste�my Ciep�y grudzie� Zimny stycze� Kwa�ny luty Mokry marzec Kwiecie�; sp�ka z o.o. Maj G�uchy czerwiec *** (Na rzecznej wyspie) Niejasny pa�dziernik Kr�tki listopad KONIEC KSI��KI