4012
Szczegóły |
Tytuł |
4012 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4012 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4012 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4012 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Karol Maliszewski
Rok w drodze
Nad jeziorem
Strzelnica nad jeziorem. Rozwrzeszczany,
czerwony kapitan; pi�ka odbija si�
od wysp asfaltu. Kto� kogo�
postrzeli, dobrzy koledzy, ale jeszcze czas
na to; czas zaciera �lady
na wszechw�adnym piachu.
Kompania kopie gr�b dla marze�,
d� na �ci�te w�osy, kwiaty.
(Przywie�li termosy z kaw�
na starze, pachn�ce rogale,
bermudzkie tr�jk�ty topionych serk�w.
Kt�ry� rogalem imituje seks.)
Jesie�
Wystawiali�my te swoje nagie cia�a gdzie popadnie.
Tak samo drzewa.
Wymieniali�my si� li��mi w upiornym ta�cu nad ziemi�.
Uporczywy rytm, g�uche flamenco rdzy.
Pierwszy przymrozek pod stop�.
Wzi�ty za listonosza, m�wi�, �e nie.
M�czyzna przechyla butelk� -
rozgwiazdy piany znacz� bruk.
(Ma pan moj� rent�?)
�limak przymarzni�ty do deski z rozbijanych rusztowa�.
Brunatny li�� przybity �luzem do krowiego brzucha.
Niepocieszony mijam lecznic�.
Skaza
Ciemno��. Nadepn�� t�
rzecz i dozna� ol�nienia.
Drobna, dzieci�ca ciemno��
nag�ego przebudzenia. Krztusz�cy si� dzwonek.
Przeprasza i odchodzi, zbieraj�c na fundusz.
W telewizji przedstawiaj� pisz�cego
�lusarza.
Czyta utw�r pt. "Jak
zasn�� w tak� noc."
�lini� si�, s�uchaj�c.
Nowy Villon
albo" K�dy w bordelu cicha noc..."
Zostawiaj�c burdel na stole
rodzina mi znika,
czuj� si� samotny jak
pizda, bo przecie� nie palec.
W pokoju ucicha,
w kuchni ucicha.
Nawet w kiblu woda nie daje.
Gdzie jeste�cie?
Na werandzie schnie pranie.
Chocia� tyle.
Powycieram, wstan�,
wystawi� butelk� na wabia.
Filumenistyka
Po sposobie, w jaki gasisz �wiat�o w dzieci�cym pokoju,
wnioskuj�, �e nie jeste� klasycznym
barbarzy�c�. Przypominaj� si� nagle
czo�gi robione z pustych pude�ek Czechowice
Dziedzice. I te czo�gi sz�y na Prag�,
omijaj�c �ukiem miasteczko.
Bola� �o��dek od zabaw z siark�
i drobnej rozterki, komu wierzy�.
Ojciec by� wolny jak Europa, matka m�wi�a
tak nie mo�na.
Potem przez jaki� czas Bystrzyca K�odzka,
zupe�nie z rzadka Sian�w b�d� maggi,
gdy w sklepie na rogu nie mieli drobnych.
Albo albo
Albo goni� skurwysyna, za
przeproszeniem, co uciek�
obronie, zrobi� go na szaro
i dobrze wrzuci�
ch�opakom. Drze� si� jak op�tany
po tym golu, a potem chodzi�
po g�rach zachrypni�ty
i po kol�dzie (za kolesia,
kt�ry si� oberwa�) te�.
Albo je�dzi� rowerem po dziurawych
mostach, pisa� wiersze,
pali� papiery po zmar�ym
dziadku i zobaczy� to
niesamowite zdj�cie Chruszczowa,
a to wujek Edek. Nosi� dzieciaka
i odwzajemnia� jego przytulanie,
poklepywa� �on� po nast�pnym
brzuchu. Kocha� si� z tym brzuchem.
Wszystko.
�aska
Spi�te gniewem twarze. W oczach si� nie
przelewa, bo p�ytko. Szumi �lina w ustach,
po chwili si� rozpryskuje, zagotowa�o si�.
Posz�o o darmowe kawa�ki brzozy
w tartaku. Posz�y w ruch kurwy etc.
Szary cz�owiek �ciska w r�ku
o��wek z sosnowego drewna.
Za�atwia spraw� przyj�cia c�rki
do zak�adu. Dop�ata do czynszu
doprowadza s�siada na skraj,
po dw�ch piwach wybija szyb� wypo�yczalni.
Wszystko jest wypo�yczone, kierownika
nie ma, wiersz jest dowodem �aski.
Zdania na wypadek �mierci
E. i J. So�tyszczakom
By� ojcem i spokojnie rozmawia� z synem.
Doprowadzi� c�rki do miejsca, sk�d same ogarn�
pozosta�o�� �ycia.
By� synem i spokojnie rozmawia� z ojcem przez �cian�
z trawy, gliny, przez korzenie, k��cza.
Nie spodziewa� si� czego� nadzwyczajnego,
bo wszystko jest nadzwyczajne.
Groby, grzbiety fal, grzywy koni,
ko�ciany grzebie� u twojej skroni.
Sukienka matki, i twoja. Szmer
spodni w szafie, j�k szuflad.
B��dz�cy oddech trafi na poet� lub szewca
jak Boehme; pozostawi odd�wi�k.
Ju� trzeba wierzy� w co� niezniszczalnego.
Nie orze, nie sieje, i tak dalej,
wiesza si� na drabinie
wers�w i doznaje wstrz�su
na widok s��w powracaj�cych
z wojny znacze�,
wynosi im na pr�g
co� do zjedzenia
i przezornie cofa si� do sieni;
a tam go ju� nic nie obchodzi.
Sprawny i sprytny
we wsp�zawodnictwie rz�d�w. Pami�taj,
�e jaka� dziewczynka z innego szeregu
b�dzie chcia�a ci� zajecha�. Daj z siebie
wszystko w taczkach, przywdziewaniu szarfy,
toczeniu i �abce. W przysz�o�ci mo�e si� okaza�,
�e nie jeste� tym interesuj�cym cz�owiekiem,
kt�rego warto zaprosi� na lekcj�
wychowawcz�. Wszystko jest mo�liwe,
je�eli da si� znie��.
Czy mo�na?
Nast�pna m�wi ci, �e ju�
nie mo�e, �e tak dalej by�
to koszmar. Nie jestem peda�em
i nie chce nim zosta�. Ale ile
mo�na. Przychodzi taka chwila.
Mo�na, mo�na.
I to b�dzie jak grom, jak niszczyciel,
jak O.R.P., jak wtedy, gdy "Ruch"
spad� do trzeciej i
po raz pierwszy widzia�em �zy
na stalowym obliczu, zespawanego
z nieprzystaj�cych skrawk�w, ojca.
List czytelnika z Wa�brzyskiego
"Na tyle list�w chcia�em odpowiedzie�
grzecznie. Trzydzie�ci siedem lat by�em
mi�y. Szkoda, �e to si� sko�czy�o.
Trudno to nazwa� transgresj�.
Kupa gnoju, kt�r� chcia�em toczy�
w jakiej� formie, np. kuli,
okaza�a si� za wielka.
Po prostu."
***
Wysiad�em, usiad�em
Uszed� ze mnie duch na jak�� godzin�
i czu�em w r�ce bilet
przez Leszno, Pozna�, Konin;
dopiero potem my�l, �eby co� wyj��
i przesta� migota�, wpisywa� w szyb�,
wszystko oddycha�o we mnie,
by�em we wszystkim.
Bola�a od tego g�owa i kolana,
jakbym w�drowa� na kl�czkach
po wiosennej grudzie, t�uk� okna,
a przedtem pas� g�ow�
rozb�yskiem widok�w (to bliskie
konania), sn�w, napomknie�.
Czyj sen jest wi�kszy
w tym pokoleniu, i s�ysz�: czy
napisa�e� ju� o mojej
ksi��ce i: kiedy wreszcie
napiszesz -
a chuja napisz�.
Wysiad�em z poci�gu,
bo mi si� spodoba�y czyje� usta w szybie,
rusza�y si�.
Nie mog�em znale�� zeszytu.
Kt�rym uciek�
Kt�rym uciek� poci�g
do Bia�egostoku
i prosicie o wsparcie
du�o was
coraz wi�cej.
Wielki post
W�lizn�� si� w trumn� pejza�u ten szelest,
malarstwo flamandzkie czy co do cholery.
Kot p�acze na schodach wtulony
w poduszk� marcowej �nie�ycy, opery
na trzy, i ju� cztery: inflacja p�r,
miesi�cy, ca�ego poczucia. Cz�owiek
budzi si� w cz�owieku (pst, kurwa, kocie)
z r�k� w kanale, na pilocie
ci�g�ego czuwania: lepkie �lady, Vermeery,
szumy, telepatia, higiena usteczek
nienawyk�ych do pos�ug, do szukania zwi�zku.
Powr�t do �r�de�, naj�ty jak k�amie --
poparzony, pojebany, w futro
wsuni�ty jak w trumn�.
Biculewicz, Blatny, �alamun
wystarcz�.
(Zawszony deszcz dobija c�rk�.
Dziewi�te miejsce Wis�y w Europie
niepokoi syna.)
Jeszcze Zadura.
Przedmie�cie, przedwio�nie, przed kamer�
Staruszka ma chudego banana,
ja mam grubego.
Staruszka ma futro,
ja nie mam. Jemy w milczeniu.
Czekamy na nadej�cie wiosny,
si�demki, lepszych czas�w.
Za �cian� kr�c� film przyrodniczy
i pokrzykuj� na Stasia, psuje szyki,
wprowadza niepotrzebne psy.
Nie wiedz�, �e jest bezdomny.
Kr�c� si� faceci z kablami
i wpuszczaj� zimno, arty�ci.
Chcia�bym ich opieprzy� cytatem z "Cantos".
Taki odwa�ny to ja nie jestem
czarna przewodnico z dzwoneczkiem *
banana.
* kawa�ek z Pounda w t�umaczeniu Andrzeja
Sosnowskiego
Okolice Barda (Wartha)
Krzy�kowi �liwce i PKP
Rilke spad�by z tej g�ry
jak zwyk�y �miertelnik -
pok�ad� si� rocznik 27:
�wierki, sosny, modrzewie,
podmuch by� kr�tki (g�sty)
Ostatni miesi�c do emerytury,
w dystynkcje le�nika wpl�tuje si� �mier�,
brzozy gorzkie w widoku,
las cierpki w dotyku -
tak wiele obiecywa� za m�odu
Dymi� g�ry, kopc� si� doliny,
by� po�ar w deszczu,
sadzonki w sza�asie ju� nas nie dotycz�,
zawiod�a Matka Boska, zawi�d� krzy� d�bowy -
og�osi� upad�o�� ramion w lesie.
Pa�dziernik
C�, bez tej lipy niebo
by�oby bezradne, jak syrena na skraju
z�omowiska, na rozbieranym wiadukcie
�piew lokomotywy.
Ksi�yc w serii znaczk�w na niebie -
z�bkowane Haiti,
rozwarty seks malwy; i g�os:
"nie jeste� poet� krajobrazu, wypierdalaj".
I co� si� ze strumieniem oddala, oddala
sens i przybywa z daleka:
stan��em u uj�cia, rzeka
skojarze� ma cofni�te �r�d�a.
Wyp�yn�� jeszcze tej nocy
z tornistrem pe�nym ksi��ek,
na zbutwia�ej tratwie wi� ma�y b�l
j�zyka, kt�ry chcia�by liza�
szron na r�ach, pokrywach �mietnika.
�wiat ze s��w (W. Centralna,
15.30, rozmodlony clochard bije
pok�ony, chyba widzi t� swoj�
naj-Panienk�; Piotr �liwi�ski i Przemys�aw
Czapli�ski ruszaj�, zaciskaj�c kciuki
na spoconym niklu klamek;
Warszawa wypuszcza ze swych obj��
Marcina Barana; lokomotyw� pokry�
ka� go��bi i pomniejszych ptaszk�w,
to jest transcendencja, stoj�
oparty o minorum gentium
metafizyk�, szyb� z pornosami, i w duchu
pierdol� wym�drzanie na �amach
czasopism; cieniem jestem, cieniarzem,
cieciem, prowadz� objazdowy klozet, cyrk
powiatowego monty-Katona,
w silnik wci�gn�y si� kolorowe pi�rka
i czyj� stanik. Nie mam z ukr�caniem
kruchych �ebk�w wsp�lnego
j�zyka; op�ywa wszystko, �cieka) -
jak penis na wystawie seks-szopu,
opuszczony i sztuczny.
***
Nap�yw
Trzeci raz po mleko,
tamte worki by�y p�kni�te.
La�o si� za mn�
z p� kilometra, nikt nie
powiedzia�. Jerry zaci�gn�� na
dworzec, tradycja. Musia�y by�
wielkie te bia�e ka�u�e,
wr�ble si� w nich myj�,
natrz�saj�, podszczypuj�.
Omijamy sztywnego w parku,
rosa z�azi ca�ymi p�atami
z �awki, na kt�rej butelki
w reklam�wce. W pospiesznym
co� ze trzyna�cie, w zwyk�ym
(kluczborskim) tylko jedna po
orange. Omijamy celnik�w,
straganiarzy, pomywaczy,
strzelc�w wyborowych i podgl�damy,
jak si� dzi� �adnie podmywasz,
jak pachniesz ros�
i myde�kiem beautiful.
To nie reklama. Bezradno��.
"Niepotrzebny nap�yw spodni
do krwi."
Z czerwca,
w aptekach zabrak�o tabletek,
�ona nadawa�a bez przerwy.
Lata�y fragmenty recenzji,
tr�c o podniebienie. Potem Sting,
dwa numery deszczu, laska luminalu
pod r�k� s�siadki.
Piersi, kt�re wisz�, wchodz� i wychodz�.
S� wsz�dzie, pot ma gdzie b�yszcze�:
na tych lekko wysuni�tych salonach.
Moje piosenki s� wyrazem osobistych uczu�.
Berryman i "Death of a Critic".
Nie, to chyba Lowell:
ta�cz�ce fontanny, ognie b��dz�ce
po policzkach i kie�baskach, cukrowa wata.
Kolorowe kuleczki, w kt�re mo�na
wsadzi� fiuta. Cennik tego nie
obejmuje.
Dziewczynki uciekaj�ce z piskiem.
Z lipca
Bohdanowi Zadurze
Rorty wyskoczy� z aorty (�pi�czka),
syn z k��bka jasnego �piewu - ciemne popo�udnie,
sp�dzam je ob�udnie.
Czytam recenzj�, pisz� recenzj�,
jestem recenzentem.
W nocy s�ysza�em g�os Boga,
zrecenzowa�em: "s�owik za�wiat�w".
Puszczyk.
Zrecenzowa�em wsch�d s�o�ca,
czerwony wrzask g�ogowej ga��zi na stoku Go�ca,
zapach bzu, symultan� p�l
w cyklach, w czkawce burz;
nie ma ci� w antologiach,
nie ma mnie w antologiach, w spisach
rzeczy podbitych, przypisanych.
B�g nas ostatnio nie u�ywa, nie czyta.
Nie ma nas nawet w zamy�le.
Niech z nas co� wytry�nie! Rorty
z aorty, Wittgenstein z j�zyka.
Woda z p�l
Darkowi So�nickiemu
Podpe�za zw�tpienie, o p� tonu �wiat�a
mniej pod latarni� wiersza; oszcz�dno�� energii,
ku�tykanie frazy; o jedenastej cichnie szum
maszyn, milkn� drzewa, p�kaj� dreny -
woda z p�l, z miedz. Surowy nap�j,
kt�ry trzeba
przeby�; gruda gliny w usta
Sens (Ostro��ka)
Piotrowi Matywieckiemu
Obudzi�em si� na granicy wojew�dztw.
Zakopywano zw�oki sarny
i dano mi to ogl�da� przez rami�. We �nie
pisa�em wiersze nie ogl�daj�c si�
na D.�., M. G., na nikogo.
Teraz, przebudzony, budzi�em niesmak
mieszaj�c rzeczy, podnosz�c sweter,
rozrzucone gazety.
M�wcie, co chcecie.
Zastan�wcie si�, co m�wicie.
Dowolne nazwiska: kryj� si� w p�ytkich okopach sensu.
We �nie by�o lekko.
Zaraz potem jest lepko, butelka
po w�dce na s�siednim fotelu.
Brudni ludzie wysiedli w Pu�tusku,
Ulewa chcia�a ich umy�, ale nie da�a rady.
Jeden z dyskutant�w mia� racj�.
Musia�em to przespa�.
I kartk� przewr�ci�a ciep�a r�ka
zza szyby, zza chmur podobnych do trumien.
B�g chyba jest. Jak promie�.
Tylko co� we mnie wysch�o, w przerwie.
Tamt�dy leje si� woda, m�wi kierowca.
Tren
Antoniemu Mackiewiczowi
Przebiera palcami ciemno��
i pociera o pier�cionek pe�ni
zastawiony w lombardzie usch�ych olch;
miasteczka pe�ni� wart� tylko dla mnie,
po�yka je horyzont, ch�odzi wiatr.
Kobieta drzemie, a spod jej n�g
ucieka ziemia. Agresywny pot,
ale nawet mi nie staje;
robi si� starzec ze mnie, powoli
smakuj� ten chleb, nios� trumn�,
ocieram si� o s�siedni gr�b,
a potem przebieram palcami,
sypi�c na twoj� twarz
kamyczki, muszelki, grudki. Ciemno��
dnia.
Oda
Mariuszowi Grzebalskiemu
Psy wskakiwa�y na mur, li��c
twoje �lady; li�cie podrygiwa�y w ta�cu;
rzeczka w Sudetach jak Potomak w marcu;
stygn�ce stygmatyczne znaki
na pe�zn�cych zboczach -
smutne ogniska, przy kt�rych ludzie
z opuszczonymi g�owami
na kraw�dzi ob�ok�w. Wiatr wia�,
ale s�ycha� by�o niech��
i zrz�dzenie losu;
sta�o, co si� mia�o rusza�,
co si� kiedy� rusza�o
w dzieci�stwie, �ni�o
Psy wskakiwa�y na mur, li��c
twoje �lady
Jeste�my
Jeszcze lok�wka ciep�a, rozrzucona bielizna,
nie wy��czone radio m�wi,
ze Okocim sze��dziesi�t. Stan w�d
i uczu�, jak to w lutym.
Nadgryziona bu�ka, pomarszczony
dywan, okno mieni si� nag�ym
s�o�cem. By�a� tu przed chwil�,
teraz jeste� w pracy.
Co uchyli�a�, zostanie uchylone.
We mnie mieni si� przestrze�,
wiruj�: �luz, �lina, sine krople
z sutek. To si� chyba nazywa u�miech losu.
Pojawi� si� wreszcie na twarzy, prysn�� w okulary.
I zapach, smak tego, co si� dzieje.
Jak m�ode zbo�e rozgryzane wolno.
Szum wok� nas; z go��bi, ob�ok�w,
z p�atk�w sadzy i sk�ry. Jeste�my
jak niecierpliwe pukanie dzieci,
odwo�ane lekcje niezno�nej gramatyki.
***
Ciep�y grudzie�
Ani i Jurkowi
"jastrz�b kwili�, co rozw�ciecza�o psy.
krzes�o w rzece. kry."
Tu szed�em, a tam dos�ownie
le�a�em pod brukiem, pod pian� li�ci
bit� na asfalcie: oddech ziemi
strofowa� mnie, naprowadza� -
zaczyna�y si� schody, korytarze.
Tak si� le�y, tak uk�ada,
wyr�wnuje oddechy ze wszech stron -
w sobie. Tak si� widzi kroki
od spodu, przeczuwa podeszwy; podejrzany
wiatr. W zajezdni du�o flag.
Troch� szed�em, ale coraz bardziej
obraz zachodzi� w g��b. Zachodzi�em,
zaszed�em, stoj� nad otwart�
my�l�: w notatniku zaciska� si�
rz�d, gwar bry�. I sny.
Kr�to, przestrzennie, lustrzanie.
Zimny stycze�
Kasi i Jarkowi
I otrz�sn� perlistym �miechem
szad� z op�otk�w; ja nie wiem,
kto te dzieci robi�,
i w jakiej pokorze. S�
na wzg�rkach: mi�dzy parowy
wpada krzyk nerwowy,
roztrz�siona sanna. Z drogi, z drogi.
Zbocza l�ni� jak �ledzie.
Chc� po�ama� nogi
przechodnia, co zatrzyma� chwil�:
ha�d�, rzek�; w pomarszczony ob�ok
ci�ko kasztan wchodzi, rozsypuj�c obrok.
Wozy wype�nione w�glem
sun� w g��b doliny.
P�ka serce mrozu
nad kamienio�omem: zgrzyt stalowej liny.
Kwa�ny luty
Oldze i Romkowi
Gdy nie daj� szans rozbudzone dzieci;
albo to jest najwa�niejsza szansa.
Zapal, wcze�nie zapal;
pal� arkuszami zesz�orocznych ocen.
Jeszcze wcze�niej uderzenia, trzask -
pojemniki na �mieci opr�niane w �nieg.
Kto �yw w nieznanej ciemno�ci
przeszukuje teren Martwej
i przyleg�ych; natkn� si� na psa, czy nie...
Popi�, wsz�dzie popi�,
rudoszary �lad po wcze�niejszych,
teraz dumnych ze swego pi�ropusza.
Nad dachami wpada w po�lizg wiatr
jak cuchn�cy oddech chorego olbrzyma;
otrzepuj� si� z sier�ci, ciemno�� trwa -
a w�a�ciwie trawi resztki. Potem blask.
Mokry marzec
Najmniejsza rzeczka w ko�nierzu
piachu z zesz�orocznych work�w,
brudnopis wiosny, �ywio� si�
powtarza w pospiesznych szkicach.
Jak na poczt�wkach (witra�ach)
kosa�ce pij� przemarzni�t� wod�
prawie za progiem, u st�p
wielkiej gruszy, z anio�ami w tle.
I zn�w: ty, anio�, posu� si�, i
skrzyd�o gnie si�, uwiera, paskudzi
ju� przyj�t� ran�, przedn�wek.
I zn�w to: Przesada (dy�urny,
stacja Opat�wek) odprowadzony,
ostyg�y; z po�yskiem m�tnych w�d.
Kwiecie�; sp�ka z o.o.
Andrzejowi Sosnowskiemu
Kt�rego� roku
wiosna. Reszty z pewnym trudem
wydawane przez domokr��c�w.
W ostatniej chwili dostrze�one
zielone race od wschodu.
Wracali�my z podr�y s�u�bowej
i kto� powiedzia�, o kasztan.
Nawet mg�a jak uroczysto��
(z wetkni�t� �wiec� pierwszej komunii
pokornych aut przed szlabanem),
miasteczko za ni�
jak rozstrzygni�cie turnieju
na wiersz o. Nale�no��
prze�lemy poczt�. O, kasztan.
Wyprostuj� si� poczt�wki na kraw�dziach.
Ziele� ��k spadnie na nas jak jastrz�b.
Wszystko b�dzie z marszu; bez d�u�yzn
i pustych popis�w pulsu.
Maj
Ba�anty �eruj� w rozlewiskach Nysy.
Cie� Szczeli�ca, plamy �niegu, zagadkowe rysy.
Zaj�c przywiera. Potem poci�g odchodzi.
�cinawka. Siedem lokomotyw. �ci�ta ch�odem para.
(Pracownia �wiata, co� z niej wybiega
i wbiega. Cierpliwie nanoszone b�oto.
I gest poety, jak strzepuje z p�aszcza
niewidoczn� dla innych fa�d�.)
G�uchy czerwiec
Iwonie i Antkowi
"...�eby rzuca� carmina w przestrze�
sakralnych jaski�..."
C. Mi�osz
Kaplice jak ptactwo,
co obsiada miedze
i wydaje g�uchy krzyk
s�yszany przez nielicznych;
przez nielicznych tak bardzo.
Urodzi�em si� w okolicy pozbawionej
katedr - luster wy�szej wiary,
po�r�d wzg�rz kr�c�cych si� w k�ko
nasi�ka�em pustk�, niedziel�
bez znacze�. I teraz nie s�ysz�,
co w powietrzu dr�y
i dlaczego; za moja g�uchot� pom�dl si�
czytelny, jasny i wytrwa�y.
* * *
Na rzecznej wyspie
kilka owoc�w znik�d.
Czerwone jab�ko, liliowa �liwa,
co� zielonego. Wrzesie�.
Spokojnie pracuj� dwie nornice.
Ja te� pracuj�. Id� do pracy.
Tego tak nie wida�,
jak w sierpniu.
��te �wiat�o leje si�
z wiaduktu na kolczast�
grzyw� pierwszego kasztana.
I kto� oschle przez astry:
"w tym miejscu si� zabi�,
prosz� pana, w tym".
Niejasny pa�dziernik
Anicie i Tomkowi
"I ogie� bra� w palce.
�egna� ci� tak sk�po, �wiecie..."
Szum ulicy
osuwa si� jak jama
pod stop� (w czas grzybobrania);
pisk mokrej trawy
i poszczeg�lne krzyki, sekwencje
z "Age of Empires";
j�k autobusu, szcz�k
obluzowanych przek�adni
w termopilskim w�wozie,
gdzie niejeden kozak
od zwyk�ego kozika, tak.
Ten do Sokolca o 750
us�u�nie drepcze, dymi, ju�
wiem, jak wkr�ci si� ty�em
w obluzowan� barierk�
stanowiska. Do Radkowa
o 630 spowity moj� dawn�
�mierci�; o, to by�o co�
osiemnastoletniego, zmumifikowa
�o si�, nawet nie pachnie ran�.
Kr�tki listopad
�yje z pogrzebu
kolor�w, kona pod mostem,
z kt�rego skoczy� przedwczoraj,
�adne s�o�ce go tam nie dojdzie.
Kim jest we mnie,
jak� wa�n� cz�ci�, elementem
partycji, nie zdawkow�
transcendencj�? Zarazi�em si�
�mierci� przez niego, trup
pada� g�sto w cmentarnych
rozmowach; listopad
sko�czy� si� przedwczoraj,
o, przygotowa� si� na ca�ego:
�nieg na sk�rzastych li�ciach
w rzece, szron na brwiach
paproci i dwuznacznie na twoich
rz�sach, Siwa.
Spis tre�ci
Nad jeziorem
Jesie�
Skaza
Nowy Villon
Filumenistyka
Albo albo
Zdania na wypadek �mierci
Nie orze, nie sieje, i tak dalej
Sprawny i sprytny
Czy mo�na?
List czytelnika z Wa�brzyskiego
Wysiad�em, usiad�em
Kt�rym uciek�
Wielki post
Biculewicz, Blatny, �alamun
Przedmie�cie, przedwio�nie, przed kamer�
Okolice Barda
Pa�dziernik
�wiat ze s��w
Nap�yw
Z czerwca
Z lipca
Woda z p�l
Sens (Ostro��ka)
Tren
Oda
Jeste�my
Ciep�y grudzie�
Zimny stycze�
Kwa�ny luty
Mokry marzec
Kwiecie�; sp�ka z o.o.
Maj
G�uchy czerwiec
*** (Na rzecznej wyspie)
Niejasny pa�dziernik
Kr�tki listopad
KONIEC KSI��KI