3719
Szczegóły |
Tytuł |
3719 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3719 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3719 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3719 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDREW HARMAN
666 stopni Fahrenheita
666 stopni Fahrenheita
Temperatura, w kt�rej diab�y czuj� si� najlepiej
Dla przez nikogo nieopiewanych bohater�w wielkiego Legendarnego zespo�u. Bez zmasowanych si� pe�nych po�wi�cenia entuzjast�w, kt�rzy tworz� brytyjskie wydawnictwo Random House, zapewne pozostawa�bym bez pracy... a wy zapewne nie czytaliby�cie tych s��w.
Kilka specjalnych �dzi�kuj�w� dla Johna, Nicoli i Julesa z K�cika Wydawniczego. Najni�sze uk�ony. Dla Kate i Tracey z K�cika Reklamy i Rozwi�zywania Problem�w. Hurraa! Dla Dennisa i jego ludzi z Dzia�u Graficznego gromkie brawa! No i ogromne �cmok!� dla wszystkich zaanga�owanych w Wysy�anie Ksi��ek na P�ki. Niech wyst�pi� Ro�, Paul, Michael, Kate G., Graha, Rod, Mik�, David, Gili, Kate R., Peter, Debbie, Alan, Jeremy, Chris i Arne. Tak trzyma�, prosz�... S�ysz� kroki dyrektora banku...
Na koniec bardzo szczeg�lny i zdecydowanie zaleg�y pisk publicznego zachwytu dla faceta, bez kt�rego moje ksi��ki z pewno�ci� nie by�yby ani w po�owie takie �liczne. Dla artysty, kt�remu po tych wszystkich p�omieniach nie zosta� ju� ani kolor ��ty, ani pomara�czowy. Dzi�ki, Mick. A je�li chodzi o nast�pn� ok�adk�...
W�adza nad ssakami
Otworzy� oczy, spojrza� w lustro i uzna�, �e polubi bycie kobiet�. Zw�aszcza odzian� w tak interesuj�c� bielizn�. Czeka�y go trzy tygodnie totalnej nimfomaniackiej przyjemno�ci, a on by� bezwzgl�dnie zdecydowany wykorzysta� ka�d� minut� rozpusty do maksimum. Wcze�niej jednak musia� zorientowa� si� w kilku kwestiach - tak przynajmniej twierdzi�a wakacyjna broszura. Punkt pierwszy: uwodzenie.
Wypr�bowa� odrzucanie w ty� d�ugich do pasa jasnoblond w�os�w, zatrzepota� trzycalowymi kruczoczarnymi rz�sami i spr�bowa� wyd�� przecudne wargi. Nic z tego. Pi��set lat har�wki kilofem w parnych kopalniach Hadesji jako� nigdy nie stworzy�o mu okazji do tego typu pr�b. Problemem by�y chocia�by z�by. Nauka zmys�owego wydymania warg przy ustach pe�nych ��tawych k��w i podbr�dku w kolorze zniszczonego sk�rzanego fotela nie nale�y b�d� co b�d� do najprostszych zada�. Demon uzna�, �e chwilowo da sobie spok�j z wydymaniem warg i skoncentruje diabelskie wysi�ki na opracowaniu zab�jczo kokieteryjnego chichotu.
Nie bez niepokoju wci�gn�� powietrze g��boko do p�uc, oszo�omiony wzrastaj�cym powoli u�ciskiem bielizny, kt�r� wzmacnia�y fiszbiny i mn�stwo interesuj�co umiejscowionych rami�czek. W umy�le stworzy� wizj� d�wi�ku, jaki ma zamiar wyda� ze swych prze�licznie kobiecych ust - �agodny, stosowny pisk, swobodnie wzrastaj�cy o oktaw�, zako�czony gwa�townym wdechem. Niepokoj�cy, lecz poci�gaj�cy (w nieodparcie uroczy spos�b), gwarantowa� mia� sk�onienie t�um�w podnieconych konkurent�w do masowego oblegania drzwi.
Nikt z wyj�tkiem demona nie uzna�by tego, co opu�ci�o jego gard�o, za melodyjne. M�wi�c szczerze, stado os��w w rze�ni brzmia�oby w por�wnaniu z tym d�wi�kiem jak orkiestra symfoniczna. O dziwo jednak, wysi�ki nie posz�y na marne.
Demon z u�miechem niecierpliwo�ci na obliczu dr�a� z podniecenia, nas�uchuj�c dudni�cych w korytarzu krok�w. Nonszalancko obliza� ma�y palec, przejecha� nim po wyskubanej ze smakiem brwi i wyg�adzi� prz�d halki.
Kilka sekund p�niej drzwi wylecia�y z zawias�w i do �rodka wpad�a horda gotowych na wszystko m�czyzn. Demon uni�s� brew, gdy dostrzeg�, �e wszyscy odziani s� w habity. Wiedzia�, �e w Po�udniowej Hedonii odchodz� niez�e numery, ale �eby habity? Nic to, raz si� �yje...
- Czo�em, kochaniutcy! - zawo�a� zmys�owo. Pod�oga dudni�a piekielnym ha�asem, lecz oni wci�� nadchodzili.
Genera� Synod w kompletnych karmazynowych szatach w�a�ciwych dla jego urz�du wpad� do pokoju, ostrzeliwuj�c si� szerokimi strumieniami stuprocentowej Wody �wi�conej. Zza jego plec�w wyskoczy�o trzech mnich�w, kt�rzy chwycili groteskowo mizdrz�c� si� kobiet� i zaci�gn�li j�, wierzgaj�c� i krzycz�c�, na ��ko. Ludzie z klasztoru wiedzieli, �e dorwali kolejn� ofiar� na gor�cym uczynku.
Przyt�oczony demon z Hadesji zatrzepota� rz�sami. Nie spodziewa� si�, �e kokieteryjny chichot oka�e si� a� tak skuteczny. W ka�dym razie - �e oka�e si� taki bez odpowiednich �wicze�.
Dopiero gdy paski zacisn�y si� wok� jego nadgarstk�w i kostek, �wiece zap�on�y, a na przeno�nym polowym o�tarzu pojawi�o si� kadzid�o, demon doszed� do wniosku, �e by� mo�e - cho� wcale niekoniecznie - sprowadzi�o ich tu co� innego ni� wieczorna pokusa.
Genera� Synod rozpromieni� si� u�miechem fanatyka i wyrzek� s�owa przyprawiaj�ce o dr�enie serca ka�dego demona na wakacjach:
- W porz�dku, panowie, gotowi do egzorcyzm�w?
Dla Demona Alhfa nast�pne p�torej godziny zmieni�o si� w czyste piek�o.
* * *
Po drugiej stronie nieskazitelnie bia�ych talpejskich szczyt�w zagnie�dzi�a si� niczym d�ugi na tysi�c st�p, rozedrgany smok rojna masa zwana Cranachanem.
W tym w�a�nie momencie g��boko wewn�trz poskr�canych jelit Cranachanu da�o si� s�ysze� ci�kie, zaprawione alkoholem i nut� przygn�bienia westchnienie.
Wielce Wielebny Hipokryt III z ponur� min� odkorkowa� drug� butelk� wina mszalnego, kt�rego data po�wi�cenia gin�a w pomroce dziej�w, nala� sobie kolejnego solidnego kielicha i siedzia� sm�tnie w samym �rodku cuchn�cego szczurami chaosu zakrystii. Z ciemno�ci wystawa�a para drgaj�cych w�sik�w, kt�rych w�a�ciciel popiskiwa� w oczekiwaniu na kawa�ek najb��kitniejszego z ser�w.
Hipokryt westchn�� po raz kolejny i cisn�� w ciemno�� kawa�ek sera, kt�ry zosta� natychmiast schwytany i �ar�ocznie schrupany. Ten kawa�ek gnij�cego produktu nabia�owego zawiera� ca�� jego nadziej� na to, �e kiedy� pojawi� si� wierni i dane mu b�dzie wyg�osi� kazanie - nadziej�, kt�ra mia�a w ci�gu kilku godzin nawiedzi� go ponownie, zawarta w ma�ych, czarnych kulkach szczurzych odchod�w.
Nikt nigdy nie odwiedza� kaplicy �w. Absencjusza ze Sklerozy, by odda� mu cze��. W ci�gu pi��dziesi�ciu lat od�piewano tu mo�e jeden kr�ciutki psalmik.
Wielce Wielebny Hipokryt III by� onegdaj histerycznym optymist�, ale szybko pozna� stosunek mieszka�c�w Cranachanu do religii. Niemal r�wnie szybko znalaz� w miar� rozs�dne wyja�nienie dla faktu, �e nikt nigdy nie przychodzi na modlitw�. Tu nie chodzi o to, �e Cranachanie nie wierz� w rzeczy, kt�rych nie widz�, kt�rych nie mog� dotkn�� ani z kt�rymi nie mog� porozmawia�. Co to, to nie. Po prostu nie maj� wystarczaj�co du�o wiary, by obdziela� ni� r�wnie� religi�, powiedzia� sobie Hipokryt i zilustrowa� teori� wygodnym przyk�adem prostego cranacha�skiego �ywota. We�my, powtarza� sobie na okr�g�o, typow� gospodyni� domow� z Cranachanu. Po uwierzeniu przez pierwszych kilka minut dnia, �e poranna m�awka z p�nocnego wschodu nie jest gorsza od wczorajszego ca�odziennego kapu�niaczku, po sp�dzeniu nast�pnych kilku godzin na usilnym przekonywaniu samej siebie, �e nie zostanie napadni�ta po drodze na rynek, a jeszcze kolejnych na w��czeniu si� po wspomnianym rynku i usi�owaniu wzbudzenia w sobie wiary w to, �e w portfelu jest do�� pieni�dzy na zakup ilo�ci rzepy wystarczaj�cej do nakarmienia dzieciarni; wreszcie, po sp�dzeniu reszty wieczoru na przekonywaniu siebie i rodziny, �e papka z rzepy by�a: a) najlepszym posi�kiem, jaki w �yciu jedli, oraz, po szybkim sprawdzeniu zawarto�ci portmonetki, b) uczt�, kt�ra b�dzie musia�a wystarczy� im na ca�y tydzie� - c�, po tym wszystkim mog�o nie starczy� wiary w luksusy takie jak na przyk�ad bogowie.
Doskonale odzwierciedla�o si� to w liczbie parafian regularnie odwiedzaj�cych kaplic� �w. Absencjusza ze Sklerozy.
Wiernych ucz�szczaj�cych co tydzie� na nabo�e�stwo da�oby si� policzy� na palcach prawej r�ki skazanego z�odzieja. To znaczy na jej kikucie.
By�o tak od p�wiecza i gdyby Wielce Wielebny Hipokryt III nie zosta� ochrzczony w Morzu Spokoju i nie unika� u�ywania lub nawet poznania zwrotu �napad z�o�ci�, przeklina�by teraz w dzikiej furii i ciska� lichtarzami w d�ugich na miesi�c atakach sza�u.
Nie wiedzia�, sk�d tego wieczora wzi�o si� u niego tak wyj�tkowe przygn�bienie. Mo�e to sprawka wina, mo�e pogody, a mo�e po prostu znudzenia. Po pi�ciu dekadach sp�dzonych w towarzystwie w�asnym, tuzina lichtarzy i kilku gryzoni ka�demu niechybnie zabrak�oby temat�w do rozmowy.
C�, gdyby mia� do przeczytania jak�� now� powie��... Ale zrezygnowa� z cz�onkostwa w �wiecie Zwoju wiele lat temu, po tym jak uparli si� przy przys�aniu mu tych bzdet�w o... ech, o czym to by�o?
Zapijaczony umys� si�gn�� trzydzie�ci lat w g��b st�ch�ych archiw�w pami�ci. Zaiskrzy�o mu przed oczami, gdy tak patrzy� wstecz i wstecz, i wstecz...
Zn�w czy�ci� lichtarze. W pierwszej chwili nie rozpozna� tego d�wi�ku. Dwa szybkie zderzenia knykci z drzwiami wej�ciowymi i zn�w cisza. Podni�s� wzrok znad ubabranego woskiem �wiecznika, kt�ry w�a�nie polerowa�, i rozejrza� si� za szczurami. Nic. Wzruszy� ramionami, spojrza� na �wiec� i nieomal wyszed� z siebie i stan�� obok, zorientowawszy si�, �e pukanie oznacza knykcie, a knykcie oznaczaj� cz�owieka! W sekund� przeskoczy� z p� tuzina �aw ko�cielnych i podbieg� do drzwi, szeroko szczerz�c si� w oczekiwaniu... ech, to by�y czasy. M�g� wtedy biega�... Przypomina� sobie teraz, jak chwyci� za klamk�, popchn�� mocno drzwi i sk�oni� si� w g��bokim, powitalnym uk�onie, a z�o�ony wz�r z�otych naszy� na jego piusce zal�ni� w �wietle �wiecy.
Po p�torej minuty koszmarnego ataku lumbago, przy absolutnym braku wchodz�cych do �rodka wiernych, Hipokryt z trudem wyprostowa� si� i mlasn��.
Wyobra�nia p�ata mi psikusy! - pomy�la� wtedy, dziesi�tki lat temu.
Niemniej chwil� potem jego spojrzenie pad�o na niewielk� prostok�tn� jutow� paczk�, opart� o framug� drzwi. O dziwo, by�a zaadresowana do niego. Drapi�c si� w przenikliwym zdumieniu po bladej, okr�g�ej �epetynie, dok�adnie zlustrowa� wzrokiem korytarz, po czym schwyci� paczk�, zatrzasn�� drzwi i znikn�� w zagraconym, cuchn�cym szczurami chaosie zakrystii.
Na wspomnienie swoich d�oni rozrywaj�cych gor�czkowo przesy�k� i oczu pe�nych �ez nadziei, gdy rwa� jut�, u�miechn�� si� melancholijnie i poci�gn�� haust wina.
Tytu� polecany przez �wiat Zwoju... Na pewno! Najnowsza intelektualna, nowoczesna klasyka literacka spod pi�ra Mandryli Kretowskiej. Dr�a� z niecierpliwo�ci. Min�y miesi�ce, odk�d wype�ni� formularz zam�wieniowy i przymocowa� go z zapa�em do n�ki ostatniego z op�aconych z g�ry go��bi zwrotnych �wiata Zwoju. Od tego czasu czeka� na przesy�k� zawieraj�c� �Seksowne nimfy je�d��ce na oklep na kucach do polo...� i doczeka� si�! O rado�ci, o szcz�cie!
Zdar� ostatni� warstw� opakowania, cisn�� j� w k�t i spojrza� na tyln� ok�adk� ma�ego, nieciekawie wygl�daj�cego tomiku, kt�ry trzyma� w r�ku. Dziwny wyb�r ok�adki, pomy�la�. Odwr�ci� ksi��k� i j�kn�� rozdzieraj�co, przeczytawszy tytu�:
TELEWP�YWANIE DLA OPORNYCH
Sugestywne Oddzia�ywanie Umys�owe w 24 Prostych Lekcjach
To nie to! Nie t� ksi��k� zamawia�! Nikt przy zdrowych zmys�ach nie mia�by ochoty czyta� czego� tak beznadziejnie nudnego! Albo �Seksowne nimfy�, albo nic! W m�odzie�czym poczuciu ura�onej dumy odrzuci� podr�cznik w k�t i zapomnia� o nim.
A� do dzisiaj... Dziesi�tki lat po tym, jak przeczyta� ju� wszystko, co wpad�o mu w r�ce w tej ma�ej kapliczce. Poza tym nie czu� si� wcale przy zdrowych zmys�ach. Desperacko potrzebowa� czego�, czegokolwiek, do czytania. Zerwa� si� na r�wne nogi, lekko zatoczy� i zanurkowa� w stosie wielkich pude�, nieruszonych od... b�dzie ze trzydzie�ci lat. Gdy podczas gor�czkowych poszukiwa� Hipokryt wyrzuca� w g�r� kolejne pud�a, liczne paj�ki uciek�y, korniki zadr�a�y, a kilka szczurzych rodzin sk�adaj�cych si� z matek samotnie wychowuj�cych dzieci zosta�o nagle bez dachu nad g�ow�. Na cud zakrawa, �e po pi�ciu minutach znalaz� to, czego szuka�.
Z trudem opanowuj�c dr�enie r�k, odwr�ci� pierwsz� stronic� i zacz�� czyta�.
�Gratulujemy w�a�ciwego wyboru zwoju i witamy w przysz�o�ci pe�nej nieograniczonych mo�liwo�ci! Jeste� na pocz�tku drogi, pouczaj�cego prze�ycia, kt�re przeniesie ci� w �wiat Twojego Wyboru: �wiat, w kt�rym przestajesz by� postronnym obserwatorem, w kt�rym to ty sprawujesz kontrol�! Zapraszamy do sk�adaj�cej si� z dwudziestu czterech prostych lekcji podr�y do kr�lestwa Telewp�yw�w.
Tak! Zaufaj nam, a nie b�dziesz ju� d�u�ej musia� czeka� na kelnera w barze �ycia. Poznaj nasze lekcje, a Szampan �ycia nape�ni tw�j kielich. Pod��aj za nami, a szlak tw�j usiany b�dzie wyj�tkowymi okazjami.
Tak, to prawda! Dzi�ki Sugestywnemu Oddzia�ywaniu Umys�owemu mo�esz pozyska� oddanych parafian, o kt�rych zawsze marzy�e�.
Skoncentruj sw�j umys� zgodnie z zasadami SOU i Telewp�yw�w!�
...i trzysta sze�� stron w tym samym tonie. O rado�ci!
* * *
Ostre jak brzytwa pazury po�yskuj�ce czerwonawym blaskiem z irytacj� b�bni�y w zarzucony papierami st�, odliczaj�c ostatnie, ci�gn�ce si� w niesko�czono�� sekundy dnia. Nagle zatrzyma�y si�, popchn�y plik przypalonego niepalnego pergaminu po obsydianowym stole, apatycznie uj�y szlamopis i nim dla odmiany zab�bni�y.
Nabab zw�zi� karmazynowe oczy, skrzywi� si� na widok stosu dokument�w imigracyjnych i cmokn�� �a�o�nie. Wszystkie rogi w najnowszym pliku by�y nadpalone. Ka�dy r�g ka�dej cholernej pojedynczej kartki. To �a�osne! Wiedzia�, �e powinien je odes�a� z powrotem - producenci niepalnego pergaminu zapewniali, �e ich produkt jest �Odporny na wysokie temperatury. Nie marszczy si�, nie zw�gla, nie spala na popi�. Powa�nie�. Naprawd� powinien go odes�a�. Po prostu jako� nie potrafi� si� tym przej��, mia� na g�owie o wiele wa�niejsze sprawy. Je�li wszystko p�jdzie zgodnie z planem, ju� nied�ugo b�dzie m�g� si� st�d wyrwa�. Prost� drog� na szczyt.
Strz�saj�c popi� z rog�w co bardziej nadpalonych kartek, mlasn��, wci�gn�� haust siarkowego powietrza i apatycznie zakl��. Nie by�o w tym nic niezwyk�ego. Ot, po prostu kolejny przyk�ad stanu, w jakim znalaz� si� obecnie podziemny �wiat.
Nagle przez supercienkie okna z p�askiego kwarcu wdar� si� ultrafioletowy b�ysk. Przez u�amek sekundy na biurku zarysowa�a si� sylwetka - wysoki na dziewi�� st�p, pokryty czarn� �usk� stw�r otoczony cynobrow� po�wiat�. Po kilku sekundach od b�ysku rozleg� si� pot�ny huk gromu. Z�a pogoda rozp�ta�a si� naprawd�. Z g�ry uderza�y o�lepiaj�ce potoki p�omieni, uderzaj�c w rojne chodniki, ta�cz�c po niezliczonych dachach i przelewaj�c si� rozpaczliwie rynsztokami.
Na widok pokazu pirotechniki meteorologicznej za oknem Nabab zakl�� po raz drugi. Powinien by� przewidzie�, �e zrobi si� paskudnie. W dniu, w kt�rym zostawia sw�j p�aszcz przeciwgromowy w pralni chemicznej, zawsze zaczyna gromi�. Mia� tylko star� popielnic�, charakteryzuj�c� si� irytuj�cym nawykiem odwracania si� na drug� stron� przy silnym wietrze.
Kto chcia�by pracowa� w Administracji Piekielnej? - pomy�la� ponuro, wygl�daj�c przez biurowe okno. Jego w�skie �renice zamgli�y si�, gdy przypomnia� sobie, jak zg�osi� si� do pracy.
Ach, ten entuzjazm! Zamierza� wypracowa� sobie drog� przez piekieln� piramid� stanowisk, rado�nie przeskoczy� Komitet Integracji Piekielnej, da� susa nad Ministerstwem M�czarni i pod��a� wci�� naprz�d i w g�r�, tam gdzie czeka�a na niego prawdziwa pot�ga. Niestety, nie wszystko posz�o tak, jak zaplanowa�: gdzie� po drodze utkn�� w Urz�dzie Imigracyjnym, wype�niaj�c akta nowych mieszka�c�w Mortropolis, stolicy Podziemnego Kr�lestwa Hadesji. Tkwi� tu od stuleci, osiad�szy na niedaj�cej szans na awans mieli�nie. Podbijanie wiz wjazdowych i sprawdzanie paszmort�w nie stanowi ukoronowania kariery demona z ambicjami.
Z dyskretnym u�miechem spojrza� na notatk� przypi�t� do tablicy. Zanosi�o si� na zmiany. Ha! Po wyborach wszystko mia�o ulec zmianie...
Nagle z tuby umieszczonej za oknem ulecia� s�up gor�cej pary. Kilka sekund p�niej do��czy�y do niego kolejne, grzmi�c w ha�a�liwej kakofonii.
Nabab, us�yszawszy sygna� ko�ca zmiany przetaczaj�cy si� nad Mortropolis, pisn�� z zachwytu, porwa� popielnic� z wieszaka i zbieg� po spiralnych schodach. Jego rozszczepione kopyta krzesa�y iskry, uderzaj�c szybko o kolejne stopnie.
Lata do�wiadcze� nauczy�y go, �e je�li nie wyrwie si� z biura, zanim zrobi si� t�oczno, utknie na wiele godzin w nieko�cz�cym si� ogonku u podstawy schod�w. W dodatku tego wieczora mog�o by� jeszcze gorzej. Zawsze robi�o si� gorzej podczas gromienia - idioci z ksi�gowo�ci koszmarnie d�ugo u�erali si� z p�aszczami i popielnicami.
Z uderzeniem kopyt zeskoczy� z ostatniego stopnia, przebieg� przez g��wny hol, wpad� w obrotowe drzwi i wyskoczy� na ruchliw� ulic�. Natychmiast znalaz� si� po pachy w t�umie, od kt�rego odr�nia�y go czarne �uski i para zakr�conych rog�w, dowody przynale�no�ci do klasy rz�dz�cej. Gro�nie powarkuj�c, przepchn�� si� przez zbit� mas� cia� i ruszy� w stron� Tumoru.
- Zle�� mi z drogi! - parskn�� ze �le skrywan� z�o�ci�. - Jazda!
Schwyci� jedn� z nieprzeliczonych par ramion i cisn�� jej w�a�ciciela na bok. Rozlu�niaj�c pi��, wymaca� sobie drog� przez zbite cia�a ze sprawno�ci� w�a�ciw� tr�dowatemu na styczniowej wyprzeda�y. Tak, by�o ich wszystkich zdecydowanie zbyt wielu, w dodatku wci�� nap�ywali. Nap�ywali przez rzek� Flegeton. Jedna przyzwoita wojna albo kl�ska g�odu, a przewo�nicy musieli transportowa� setki dziennie.
Wybieraj�c na chybi� trafi� poruszaj�cego si� w �limaczym tempie przechodnia, rozochocony Nabab pocz�stowa� go silnym uderzeniem w ty� g�owy. G�owa odwr�ci�a si�, spojrza�a na warcz�cego diab�a w doskonale skrojonej sk�rze z czarnej sk�ry, otrzyma�a szybki cios w szcz�k�, polecia�a na bok i popad�a w nie�wiadomo��. Nabab u�miechn�� si� szyderczo i ruszy� przez gwarne ulice.
Dotarcie do centrum Tumoru zaj�o mu p�torej godziny. Jak zwykle �a�owa�, �e znalaz� si� tutaj. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie wybra�by si� tu z w�asnej woli. W uszach hucza�o mu od d�wi�k�w wydawanych przez piekielne maszyny pracuj�ce w Stoczni Flegeto�skiej, gor�c by� nie do zniesienia - gdzie� w okolicach sze�ciuset osiemdziesi�ciu stopni - no i kr�ci�o si� tu jeszcze wi�cej cia�. Zapewniono go, �e powodem, dla kt�rego Transcendentalne Biuro Podr�y sp�ka z o.o. ma swoj� siedzib� w Tumorze, s� skomplikowane wzgl�dy finansowe. Niski czynsz.
Zdenerwowany Nabab odepchn�� na bok trzech eksmarynarzy, rzuci� si� w stron� w�skiego zau�ka i wpad� przez rozgrzane do czerwono�ci stalowe drzwi. Podniecenie ros�o, gdy kopyta nios�y go przez nieko�cz�ce si� kondygnacje schod�w. Kiedy dotar� na ostatnie pi�tro drapacza pow�ok, niemi�osiernie rwa�o go w udach. Otworzy� drzwi prowadz�ce do Transcendentalnego Biura Podr�y sp�ki z o.o. i wkroczy� w sam �rodek piekielnej k��tni.
- Zarezerwowa�em trzy tygodnie! - wrzeszcza� wielki demon, pochylaj�c si� nad biurkiem agenta. - Trzy tygodnie. A co dosta�em? P�torej godziny!
- Przykro mi, prosz� pana. Tego typu wakacje zawsze s� obarczone takim ryzykiem. Ubezpieczy� si� pan? - zaskomla�a �uskowata posta� za biurkiem.
- Tak! - krzykn�� gniewny klient, energicznie k�ad�c na obsydianowym biurku arkusz niep�onnego pergaminu w nienaruszonym stanie.
- Och. - Agent chrz�kn��, poliza� pazur i przekartkowa� dokument, jednocze�nie zastanawiaj�c si� nad stopniem obronno�ci biurka.
- No i? - warkn�� Demon Alhf, wymachuj�c rozdwojonym, purpurowym z w�ciek�o�ci ogonem.
- To ubezpieczenie zak�ada standardowy zwrot koszt�w - odpar� nerwowo Flagit. Zaczyna� rozumie�, dlaczego by� jedynym ch�tnym do obj�cia schedy po poprzednim agencie* [przyp.: Plotka g�osi, �e ten albo zosta� zaaresztowany przez Urz�d Ochrony Piek�a za dzia�alno�� sprzeczn� z bardzo rygorystycznymi hadesja�skimi przepisami dotycz�cymi Kontroli Ruchu Transcendentalnego, albo te� pechowo zamordowany przez niezadowolonego klienta. Jakakolwiek by�a prawda, wszyscy mieli pewno��, �e wi�cej si� nie pojawi. Takie oto niebezpiecze�stwa wi��� si� z prowadzeniem biura podr�y.]. Ten wysoki na dwana�cie st�p, dzier��cy top�r demon by� pi�tnastym klientem, kt�ry tego dnia przyszed� ze skarg�, i Flagit czu�, �e niestety chyba wie, na czym polega problem. - Pokrywa straty wynik�e z rezygnacji, b��dnej rezerwacji, a tak�e wszelkich czyn�w nosz�cych znamiona przest�pstwa dokonanych przez osoby trzecie, a spowodowanych przez op�tanie przez pana.
- No wi�c?
- Nie gwarantuje zwrotu w wypadku wojen, dzia�ania si� wy�szych i... eee... - Nie zamierza� wypowiada� tego s�owa.
Demon sta� si� o kilka odcieni cynobru ciemniejszy, co bardzo sugestywnie oddawa�o jego uczucie kompletnego niezadowolenia.
- Prosz� pos�ucha�, kiedy rezerwowa�em trzytygodniowe op�tanie nastoletniej nimfomanki w Po�udniowej Hedonii, oczekiwa�em pewnych interesuj�cych do�wiadcze�, z kt�rych b�d� m�g� zwierzy� si� kolegom w barze. Nie oczekiwa�em natomiast, �e gdy otworz� d�ugorz�se oczy...
Zaczyna si�, pomy�la� Flagit i zadr�a�.
- ...stwierdz�, �e jestem przywi�zany do ��ka, a nade mn� pochyla si� ksi�dz! - Demon kontynuowa� swoj� tyrad�.
Zdecydowanie. Pi�tnasty. Flagit si� skuli�.
- I �e sp�dz� p�torej godziny jako ofiara egzorcyzm�w do nieprzytomno�ci. To maj� by� wakacje?!? Domagam si� zwrotu pieni�dzy! - Z ciskaj�cych gromy ust demona wyciek�a cienka stru�ka �liny.
Flagit krzykn�� w g��bi duszy. �Jeszcze jeden egzorcyzm!� Wygl�da�o na to, �e �wie�o awansowany genera� Synod dobrze wczuwa si� w rol� G��wnego Egzorcysty. Odrobin� zbyt dobrze.
Flagit skuli� si� za zas�on� z dokumentu potwierdzaj�cego ubezpieczenie, wzruszy� ramionami i tak �agodnie, jak tylko potrafi�, oznajmi�:
- Przykro mi, ale bez Rozszerzonej Gwarancji Antyegzorcystycznej nic nie mog�...
Demon zawarcza� straszliwie i nachyli� si� jeszcze bardziej, napinaj�c szcz�ki i wahaj�c si� pomi�dzy dobyciem topora a chwyceniem agenta za gard�o.
- A... ale, tego, w tych okoliczno�ciach - zakwili� Flagit, u�miechaj�c si� g�upawo - mog� zaproponowa� co� innego. Co pan powie na trzytygodniowy rejs po Flegetonie, h�?
Trzej spo�r�d pomniejszych biurowych urz�dnik�w rzucili si� do drzwi. Z nozdrzy demona buchn�a para, jeden ze szpon�w zacisn�� si� na drzewcu topora.
- Mam rozumie�, �e nie jest pan zainteresowany? To w takim razie mo�e tydzie� surfowania po lawie w Jeziorze Arrheniusa?
Demon pewnym gestem uj�� Flagita za pokryte �uskami gard�o. Agent wyrzuci� ramiona do g�ry w ge�cie uleg�o�ci i zamacha� nimi gor�czkowo.
- W porz�dku, pu�� mnie!
Alhf rzuci� go z powrotem na obrotowe kamienne krzes�o.
- Pos�uchaj - zachrypia� Flagit konspiracyjnym tonem. - Co ty na to, �ebym powiedzia�, �e mia�a miejsce podw�jna rezerwacja? No wiesz, to si� czasem zdarza, zw�aszcza z nimfomankami, s� o tej porze roku bardzo popularne. B�dziesz m�g� dochodzi� zwrotu koszt�w. No i jak? - Flagit rozmasowywa� zmia�d�on� krta�, rozmy�laj�c, nie po raz pierwszy zreszt�, nad konsekwencjami awansu. Zgoda, pieni�dze by�y wi�ksze, ale wizja sp�dzenia reszty wieczno�ci ze zgruchotan� tchawic� nie napawa�a go optymizmem. Czy�by mia� ju� nigdy nie za�piewa� �adnej arii?
- Czy to znaczy, �e b�d� mia� inne wakacje? - warkn�� demon podejrzliwie.
- Oczywi�cie, prosz� wybra� co� z tej broszury. Cokolwiek -wyszepta� Flagit, podaj�c mu gruby katalog drukowany na kredowym pergaminie. - Prosz� co� wybra�.
Demon, wci�� mrucz�c pod nosem, wzi�� podan� mu broszurk�.
- A je�li nie odpowiada panu wyb�r, mo�emy za�atwi� zwrot pa�skich ci�ko zarobionych pieni�dzy, pobieraj�c oczywi�cie niewielk� op�at� manipulacyjn�.
Demon mrukn�� i chwilowo zadowolony zaszy� si� w k�cie, by przejrze� katalog.
Flagit otar� z czo�a paruj�cy pot i odetchn�� z ulg�. Kr�tkotrwa��.
K�tem oka dostrzeg� Nababa.
Piekielne serce agenta zabi�o mocniej. Rzut oka wystarczy�, by si� zorientowa�, �e Nabab przyszed� po odbi�r.
- Cze��, Flagit! - warkn�� go��. - Masz co� dla mnie?
- Eee, co masz na my�li? - odpar� Flagit, wci�� rozcieraj�c obola�e gard�o.
- Ty mi powiedz. Powiniene� wiedzie�, co w tych czasach mo�na dosta� za pi�tna�cie tysi�cy oboli.
Pe�en obaw Flagit prze�kn�� �lin�, si�gn�� za siebie i nerwowo dotkn�� niewielkiego woreczka. Wiedzia� doskonale, �e pi�tna�cie tysi�cy oboli to �adnych kilka woz�w sprzedanych dusz. Ale spr�buj kupi� najnowocze�niejszy ekwipunek po czarnorynkowych cenach. To prawdziwe piek�o. Podenerwowany poklepa� worek, maj�c nadziej�, �e to wystarczy. Nabab spodziewa� si� czego� spektakularnego, a cena za zwyci�stwo w wyborach by�a spora.
- Czas dostawy - zawarcza� Nabab, przypatruj�c si� workowi. -Mam do�� czekania. Trzy miesi�ce g�upich wym�wek nadwer�a moj� cierpliwo��. Przyszed� czas na wyniki. I oby by�y dobre!
Flagit skin�� na demona i opu�ci� pomieszczenie, szybkim krokiem udaj�c si� do niewielkiego magazynu, po�o�onego w przeciwleg�ym rogu ostatniego pi�tra drapacza pow�ok.
Delikatnie po�o�y� sw�j woreczek na rozgrzane biurko i przetar� czo�o. By�o tu za gor�co, nawet dla niego. Na tym polega� problem z najwy�szymi pi�trami drapaczy pow�ok. Zawsze by�o w nich za gor�co. �ycie w Podziemnym Kr�lestwie Hadesji z natury by�o gor�ce, ale tutaj, w miejscu upchni�tym pod pot�nym sklepieniem kamiennego sufitu (czule zwanego ska�osfer�) panowa� gor�c. Czasami temperatura dochodzi�a do sze�ciuset dziewi��dziesi�ciu stopni. Na szcz�cie sytuacja wkr�tce mia�a ulec poprawie. Pierwsz� decyzj� nowego agenta by�o szybkie zainstalowanie klimatyzacji. Zosta� szefem, wi�c po c� mia�by si� poci�?
- Co chcesz wiedzie�? - wychrypia� Flagit. Wci�� szczypa�o go w gardle, wartki strumyk potu sp�ywa� po �uskach na jego grzbiecie.
- Dobrze wiesz! Pi�tna�cie tysi�cy oboli! - wykrzycza� Nabab, uderzaj�c jedn� pokryt� �uskami pi�ci� w drug�. - Mia�e� pi�tna�cie patyk�w. Poka� towar!
- Badania i proces technologiczny s� nieco drogie, zw�aszcza je�li chce si� wygra� wybory... - Flagit wierci� si� i przeciera� czo�o.
- Czy ja prosi�em o wym�wki? Prosi�em? Zamknij si� i poka� mi pow�d, dla kt�rego unika�e� mnie przez ostatnie trzy miesi�ce - wywarcza� pochylony Nabab zdecydowanie zbyt blisko ucha Flagita.
Agent prze�kn�� �lin�, maj�c nadziej�, �e najnowsze skarby si� nie stopi�y.
- Dlaczego spotykamy si� tutaj? - szczekn�� Nabab. - Za gor�co tu. Poza tym nienawidz� Tumoru!
- Mam tu biuro, poza tym to u ciebie jest za gor�co. Wsz�dzie kr�c� si� diab�y Seirizzima. Je�li wyniuchaj�, co si� dzieje... fiu!, lepiej nawet o tym nie my�le�. Seirizzim na Naczelnego Grabarza, uuuurgh! Chcesz zobaczy�, co dla ciebie mam, czy nie? - rzuci� wreszcie. Prze�kn�� �lin� raz jeszcze, widz�c, jak Nabab u�miecha si� szyderczo, przytakuje i przeciera czo�o wierzchem pokrytej �uskami d�oni. Flagit u�miechn�� si� szeroko i wyj�� z woreczka prostok�tn� obsydianow� podstawk�, sze�� l�ni�cych stalowych kulek, niewielk� drucian� ramk� i kilka kawa�k�w drutu bezblaskowego.
- Pospiesz si�! - burkn�� Nabab, obserwuj�c, jak Flagit przymocowuj� ramk� do podstawki, przeci�ga link� przez ka�d� z kulek, a nast�pnie wiesza je w doskona�ym porz�dku na ramce.
- W�ala! - o�wiadczy�, zako�czywszy operacj�.
- I co to ma by�? - warkn�� Nabab, wymachuj�c czubkiem ogona. - Albo, m�wi�c bardziej konkretnie, jak ta kupa z�omu ma zapewni� mi wieczn� przychylno�� Jego Piekielno�ci Mrocznego Lorda d�Abaloha i zarazem sprawi�, �e spo�r�d wszystkich kandydat�w to w�a�nie mnie nama�ci na Naczelnego Grabarza Mortropolis, h�?
- Sp�jrz - powiedzia� Flagit, gor�czkowo pragn�c posiada� zdolno�� kontrolowania swoich gruczo��w, by z ka�dego poru cia�a wydziela� pewno�� siebie. Nie mia� �adnej gwarancji, �e w razie gdy Nabab b�dzie niezadowolony, wyjdzie ze spotkania na obu kopytach.
Lekko tylko dr��cymi pazurami chwyci� najbli�sz� kulk�, uni�s� j�, oddalaj�c od pozosta�ych pi�ciu, i pu�ci�. Sz�sta kulka, jakby pod wp�ywem magii, odskoczy�a w bok, unios�a si� i opad�a, wystrzeliwuj�c w g�r� pierwsz� kulk� i od nowa zaczynaj�c ca�y cykl.
Gdy d�wi�k zderzaj�cych si� ku� dodatkowo podra�ni� jego i tak ju� do�� pod�y nastr�j, w Nababie zawrza�o. Flagit zdoby� si� na wymuszony u�miech, zatrzyma� ko�ysk�, chwyci� dwie kulki i powt�rzy� sztuczk�.
- Z trzema te� mo�na - doda�, maj�c nadziej�, �e to pomo�e.
- Co to jest! - zagrzmia� Nabab, wypuszczaj�c z szerokich nozdrzy strumienie pary.
- Eee... doskona�y relaks dla przem�czonego w�adcy Podziemi. Popatrz, zasada zachowania p�du jest wykorzystywana do stworzenia koj�cego cyklu powtarzaj�cych si� zderze�...
- Stul pysk!
- ...kt�re pomagaj� spokojnie zasn��.
- Stul pysk!!! - wrzasn�� Nabab, przybieraj�c zdecydowanie karmazynowy odcie� styksowej czerni. - Trzy miesi�ce temu da�em ci pi�tna�cie tysi�cy oboli. To najlepsze, co mo�esz mi zaoferowa�?
- Sk�d�e. Co powiesz na to? - zapyta� Flagit, wydobywaj�c d�ugi na stop�, przezroczysty zbiornik wype�niony pomara�czowym i karmazynowym p�ynem. B�yskawicznie ustawi� go na d�u�szej podstawce i pstrykn�� ma�ym prze��cznikiem. Spr�ynowy mechanizm ukryty w podstawce zawarcza� i wprawi� zbiornik w jednostajny ruch na boki. G�stsza, karmazynowa lawa w zetkni�ciu z niemieszaj�cym si� z ni� pomara�czowym p�ynem formowa�a miniaturowe fale.
- Pr�bowa�em umie�ci� w �rodku ma�� �agl�wk�, ale przewraca�a si� i ton�a. Z drugiej strony, tak jest bardziej relaksuj�ce. Nie s�dzisz, �e... och! - Podnosz�c wzrok, Flagit ujrza� gotuj�c� si� ze w�ciek�o�ci, omiataj�c� go gor�cym oddechem czerwon� twarz. - C�, mia�em pomys� na ma�� metalow� kulk� umieszczon� na ko�cu �y�ki. Mo�na by ni� rozbija� ma�e kawa�ki ska�... Nie? Ha! G�upi pomys�. Oczywi�cie, eee... tak naprawd� my�la�em o...
- My�la�e�? My�la�e�?! - krzykn�� Nabab. - Poznanie intelektualne nie ma z tym nic wsp�lnego. Kiedy wspomnia�em, �e d�Abaloh m�g�by mie� ochot� na co�, co pozwoli mu si� rozlu�ni� po ca�ym dniu pracowitej diaboliczno�ci, mia�em na my�li co� bardziej z�owrogiego. Jakie� nowe m�czarnie w Malebolgu albo...
- Mo�e nowy, l�ni�cy zestaw ostrza�ek do wide�? - przerwa� mu Flagit. - Albo to. - U�miechn�� si� szeroko i wyci�gn�� z torby wizerunek rozpromienionej, brodatej twarzy. - Ostatni krzyk mody, boska tarcza do rzutk�w?
- Nie, nie! - Nabab j�kn�� przenikliwym, naznaczonym udr�k� g�osem. - Jestem zrujnowany! Moja kariera leg�a w gruzach. Seirizzim bez trudu wkroczy do Grabarstwa, a ja b�d� liczy� blu�nierc�w, zanim on sko�czy pierwszy tydzie� urz�dowania. Jestem zrujnowany. Zrujnowany! To wszystko twoja wina!
Lito�� nad sob� nagle przerodzi�a si� we w�ciek�o�� i ch�� odwetu. Wyraz twarzy Nababa zmieni� si� z panicznego strachu w wyrachowany, szyderczy u�miech pe�en z�owrogiego okrucie�stwa.
- Taaaaak - wymrucza�, po czym uj�� Flagita za gard�o i przygwo�dzi� do �ciany. -Twoja wina. Za�atwi�e� mnie swoim �a�osnym, t�pym umys�em! - Ociekaj�cy gro�bami u�miech przeszed� w sfer� ultimatum. - Zadam ci proste pytanie, Flagit. Jak my�lisz, co si� stanie, je�li z jakiego� nieprzewidywalnego powodu nie uda mi si� obj�� stanowiska Naczelnego Grabarza Mortropolis, h�?
Usta Flagita pracowa�y, podczas gdy on sam usi�owa� nad��y� za w�tkiem gro�by.
- Eee... - brzmia�a najlepsza odpowied�, na jak� si� zdoby�.
- Przemy�l to sobie, idioto! - wrzasn�� Nabab. -Tylko nie my�l zbyt intensywnie. Chc� wynik�w! Masz na to tydzie�! � Zako�czy� tyra�sk� tyrad�, rzuci� Flagitem przez ca�� d�ugo�� magazynu, wypad� za drzwi, zbieg� po setkach schod�w i wpad� wprost w mas� wlek�cych si� pieszych. Zawr�ci�, biegiem pokona� schody, wetkn�� g�ow� przez drzwi i krzykn��:
- Zr�b co� z tymi... tymi stworami! To miejsce roi si� od nich!
* * *
Podci�gn�a jaskrawoczerwon� koszul� nocn�, wsun�a j� do majteczek gestem znamionuj�cym wpraw�, sprawdzi�a lin� i rozhu�ta�a si�. Gdy lecia�a pomi�dzy krokwiami, powietrze rozwiewa�o jej niechlujne kucyki, a drewniany sztylet pewnie tkwi� pomi�dzy dziewi�cioletnimi z�bami. Tym razem zdob�dzie skarb. Nikt jej nie powstrzyma.
Przykucn�wszy ostro�nie, wyl�dowa�a na zakurzonej krokwi zapuszczonej drukarni i z�apa�a r�wnowag�, zastanawiaj�c si� nad dystansem, jaki dzieli� j� od �l�du w chmurach�.
Patrz�c na �l�d w chmurach� krytycznym spojrzeniem w�a�ciwym logice doros�ych, ujrzeliby�my pokryt� kurzem p�k�, kt�r� mo�na za pomoc� skomplikowanego systemu linek i ci�ark�w podnosi� i opuszcza�, zwi�kszaj�c w ten spos�b pojemno�� magazynow� drukarni. Dla Alei by�a to rozhu�tana wysepka, szybuj�ca gdzie� pod niebem, za pe�n� krokodyli przepa�ci�, mo�liw� do pokonania tylko w naj�mielszym akcie odwagi - skoku na linie. �aden zawadiacki bohater czaj�cy si� z lichtarzem, by j� str�ci�, nie dor�wnywa� Alei w skokach. Kucaj�c tak na krokwi ze sztyletem mi�dzy z�bami i obserwuj�c lin� wisz�c� bez ruchu sze�� st�p przed ni�, dziewczynka czu�a, �e tak w�a�nie wygl�da przygoda.
Robi�a to ju� setki razy i wiedzia�a - nauczy�y j� tego si�ce na kolanach, liczniejsze, ni� gotowa by�a przyzna� - �e ca�y sekret pokonania przepa�ci polega na p�dzie. Mierz wysoko, mocno si� rozhu�taj, a nie b�dziesz mia�a problem�w. Potknij si� i spadnij, a wr�g z�apie ci� majtaj�c� si� bezw�adnie nad gniazdem krokodyli, z ka�d� sekund� coraz ni�ej i ni�ej.
Alea zdawa�a sobie spraw�, �e z�o czai si� wsz�dzie, z�o wcielone w ka�d� osob� w wieku powy�ej lat dziesi�ciu i/lub ka�dego, kto m�wi: �Nie b�d� niegrzeczna i id� do ��ka�. Kilka minut wcze�niej o ma�y w�os unikn�a schwytania, kiedy jej ojciec nieoczekiwanie wytkn�� g�ow� zza drzwi i zezowa� przez swoje grube na cal kryszta�owe okulary. Wisia�a wtedy na innej linie i tylko du�ej dozie szcz�cia oraz swojej zdolno�ci do zatrzymywania si� w absolutnym bezruchu zawdzi�cza�a unikni�cie �miertelnego niebezpiecze�stwa, jakim by�o odes�anie do ��ka wcze�niej. Koniec gry.
Ale teraz, kilka sekund p�niej, daleko jej by�o do bezruchu. Wszystkie w��kna jej cia�ka jednocze�nie rzuci�y si� w stron� liny, d�onie pewnie chwyci�y jutowy sznur. Zacz�a si� energicznie hu�ta�, gotowa do pokonania pe�nej krokodyli rozpadliny. Wtedy wydarzy�a si� katastrofa. Przymocowana do �l�du w chmurach� lina gwa�townie opad�a dwie stopy w d�, bole�nie wykr�caj�c Alei r�ce, a obrzydliwy d�wi�k zasygnalizowa� wystrzelenie w jej stron� kolorowych atrament�w z p�ki. Sabota�! Kto� umy�lnie nie uwi�za� liny.
Tylko kr�tka przerwa oddzieli�a niemilkn�c� kakofoni� p�kaj�cych pojemnik�w i plusk atramentu od ryku furii jej ojca. Rozleg�y si� zmierzaj�ce gniewnie w stron� drzwi kroki, a warkni�cia i przekle�stwa miesza�y si� z krzykiem.
- Alea, je�li to wygl�da w po�owie tak �le, jak brzmia�o, to si� doigra�a�! Co ci m�wi�em o zabawie w moim warsztacie?
Nerwowo prze�ykaj�c �lin�, spojrza�a na rosn�c� ka�u�� kolor�w, zastanawiaj�c si� jednocze�nie, czy wygl�da to gorzej ni� zesz�omiesi�czna wpadka: ta, kt�ra w u�amku sekundy tak bezwzgl�dnie zniweczy�a efekty o�miodniowej pracy ojca. Skrzywi�a si� na wspomnienie kamiennej p�yty ze starannie powycinanymi literkami, lec�cej z p�ki, uderzaj�cej w kolczugowy p�aszcz i rozsypuj�cej si� na tysi�ce malutkich kawa�eczk�w. Wci�� by�a zdania, i� p�yta nie powinna tak niepewnie balansowa� na skraju p�ki. Potem przypomnia�a sobie twarz ojca, to, jak oblicze jego zdo�a�o odmalowa� absolutnie zadziwiaj�c� palet� czerwieni i purpury. Raz jeszcze spojrza�a na ka�u�� i uzna�a, �e nie wygl�da to a� tak �le. Tak� przynajmniej mia�a nadziej�. Wtedy zosta�a skazana na trzy tygodnie trzymania taty za r�k� i noszenia sp�dniczki. To by�o piek�o!
Drzwi otwar�y si� z hukiem i ukaza�a si� w nich sylwetka pa�aj�cego gniewem ojca. Alea dynda�a bezradnie, upa�kana na czerwono, zielono i cynobrowe, nad wci�� powi�kszaj�cym si� t�czowym morzem, staraj�c si� ubra� twarzyczk� w najs�odszy, najniewinniejszy z u�miech�w. Niestety, sztylet nieco przeszkadza� jej w tych zamiarach.
- Co� ty narobi�a? - Ryngraf j�kn��. Wstrz�s by� taki, �e jego w�osy trzeszcza�y z napi�cia.
Alea wyplu�a sztylet.
- No... po�lizgn�am si� - wyszepta�a, a po nosku pociek�o jej co� r�owiutkiego.
- Po�lizgn�a� si�?! - zaskrzecza� Ryngraf, przeskakuj�c z nogi na nog�. -Tyle masz na swoje usprawiedliwienie?
- Eee... zabawa sko�czona - przyzna�a dziewczynka i pewnie by wzruszy�a ramionami, gdyby nie to, �e kurczowo trzyma�a si� liny Jej umys� pracowa�, staraj�c si� znale�� spos�b na z�agodzenie wyroku do szybkiej i bezbolesnej �mierci. Wyprze� si� nie mog�a, nieco zbyt du�o dowod�w jej winy rozla�o si� po pod�odze. Okoliczno�ci �agodz�ce - utrzymywa�, �e gdyby lina by�a pewniej przymocowana, nic by si� nie sta�o? Nie, zbyt ryzykowne, potrzeba by do tego wyj�tkowo dobrego adwokata i absolutnie zniewalaj�cego u�miechu. Nagle dozna�a ol�nienia. Konstruktywne podej�cie! Jakie potencjalne korzy�ci mog�oby odnie�� rzemios�o drukarskie z wielobarwnej ka�u�y zmieszanych atrament�w?
Alea odkaszln�a, ze�lizgn�a si� kilka cali ni�ej i zacz�a szybko m�wi�:
- To nie jest takie z�e. Je�li podasz mi pergamin dowolnego koloru, to poka�� ci najszybszy spos�b drukowania stopami i to b�dzie naprawd� naprawd� bardzo �adne sam zobaczysz i wszystkim si� spodoba i b�dziesz to m�g� sprzeda� i zarobisz mn�stwo pieni�dzy w galeriach i b�dziesz bardzo bogaty... - Stopniowo milk�a, dochodz�c do wniosku, �e mo�e lepiej w ca�o�ci nie prezentowa� mechanizmu. - Eee... pod�oga nie�le teraz wygl�da, prawda?
- Musz� to teraz posprz�ta�, co? - odburkn�� tata.
- Naprawd� to zrobisz? Jak mi�o. - U�miechn�a si� i zacz�a zastanawia�, czy aby na pewno powiedzia�a to, co powinna powiedzie�.
Gdy kilka minut p�niej siedzia�a w k�pieli (w�a�nie wylano na ni� trzecie wiadro lodowatej wody) i s�ucha�a wyroku skazuj�cego j� na trzy tygodnie wczesnego chodzenia do ��ka, bez kolacji i mo�liwo�ci wniesienia odwo�ania do s�du apelacyjnego, dosz�a do wniosku, �e by� mo�e odpowiedniejszy by�by inny dob�r s��w.
* * *
Flagit uwielbia� muszki owocowe. Stanowi�y jego ulubiony cel op�ta�. Tak cudownie proste i nieodparcie sprytne. Zawsze dawa�y mu kopa. Zw�aszcza po pe�nym sprzeczek dniu sp�dzonym w Transcendentalnym Biurze Podr�y sp�ce z o.o.
W niewielkiej kabinie, tysi�c st�p pod G�rami Talpejskimi, Flagit wyszczerzy� si� w u�miechu ozdobionym zdecydowanie zbyt wieloma z�bami. Niewielki u�amek jego umys�u brz�cza� sobie po okolicy we wn�trzu muszki owocowej, a projekcja jego my�li skupi�a si� z niewys�owion� dok�adno�ci�, przedar�szy si� uprzednio przez wznosz�c� si� wysoko nad jego g�ow� podobn� do siatki kopu��. Dla muszki owocowej by� niewykrytym mentalnym pasa�erem, obserwuj�cym ka�dy ruch, odbieraj�cym ka�de owadzie wra�enie. M�zgowym podgl�daczem.
W tej samej chwili do takich samych budek podpi�tych by�o w Podziemnym Kr�lestwie Hadesji niesko�czenie wiele innych demon�w i diab��w. Ka�dy z nich wprowadza� w �ycie swoje fantazje, pos�uguj�c si� op�tanymi cia�ami - op�tanymi za tygodniow� op�at�, oczywi�cie. Nawet najpodlejszy robotnik z Stoczni Flegeto�skiej m�g� si� pod��czy� i przez tydzie� by� ksi�ciem regentem albo przez miesi�c lub d�u�ej - nimfomank�. Wystarcza odpowiednia kwota w obolach na op�at�.
I bilet.
To jest podstawa. Nie ma biletu, nie ma op�tania. To jedyny spos�b na sprawowanie kontroli. �Przestrze� W� stawa�a si� zat�oczona; wielka liczba m�zgowych podgl�daczy sprawia�a, �e wzrasta�o zagro�enie przypadkowego powrotu do cia�a innego demona. Bilety pozwala�y Woj ery styczne j Kontroli Ruchu mie� wszystkich na oku.
Flagit odwiedzi� jej siedzib� tylko raz. Zaciemnione pomieszczenie, po�rodku kt�rego znajdowa�a si� olbrzymia czarna kula pokryta malutkimi �wiate�kami oraz tu i �wdzie ci�gami liczb. Oznacza�y one osobiste �wiadomo�ci demon�w na wakacjach, dryfuj�ce ostro�nie w�r�d wielkiej mnogo�ci innych, by wr�ci� prosto do w�asnego cia�a.
Piekielna psyche jest w stanie bezcielesno�ci bezradna. Wyszarpnij j� z cia�a, a nigdy nie uda jej si� wr�ci� do Hadesji. W ka�dym razie nie o w�asnych si�ach.
Ale Flagit zna� sztuczki pozwalaj�ce orientowa� si� w tej materii. Wystarczaj�co d�ugo pracowa� w Transcendentalnym Biurze Podr�y, by wiedzie�, �e je�li jest si� ostro�nym i wi�kszo�� siebie pozostawia na miejscu, mo�na op�ta�, co si� chce, i bezpiecznie wr�ci�.
Jak dotychczas wykorzysta� do m�zgowego podgl�dactwa tylko dwie pi�te swojej �wiadomo�ci. I jak dotychczas Wojerystyczna Kontrola Ruchu go nie namierzy�a. Na nieszcz�cie oznacza�o to, �e jedynymi istotami, jakie m�g� �atwo op�tywa�, by�y te nieprzekraczaj�ce poziomem umys�owym Ammoreta�skiego Jaszczura �mierci. Po lobotomii.
Teraz po�o�y� si� i obserwowa� z�o�onymi owadzimi oczami niesko�czenie d�ugie korytarze wij�ce si� we wn�trzno�ciach Cranachanu. Dzisiejszy wypad nie by� jedynie tak potrzebnym Flagitowi relaksem. Dzisiaj szuka� czego�, co ocali jego kark od pot�nego u�cisku Nababa.
Nagle poczu� przep�ywaj�c� przez czu�ki muszki owocowej fal� rozczarowania. B�yskawicznie wyprostowa� si�, nozdrza zadr�a�y mu z niecierpliwo�ci. Rozczarowanie stanowi�o w oczach Flagita co� bardzo po�ytecznego. Stare porzekad�o o tym, �e nie �wi�ci garnki lepi�, niesie w sobie sporo prawdy: nie da si� ukry�, �e piek�o ma patenty na pomys�owo�� tych naprawd� wkurzonych. Kolana nawet najbardziej do�wiadczonego w bojach egzorcysty zatrz�s� si�, je�li zobaczy zbrodni� dokonan� przez naj�agodniejsze z jagni�t w najstraszliwszym z nastroj�w. Niewielu zdaje sobie z tego spraw�.
Zacieraj�c szpony, zamkn�� mentalny obw�d i muszka owocowa wlecia�a do kaplicy �w. Absencjusza ze Sklerozy, przemkn�a przez drzwi do zakrystii, osiad�a na szczycie d�ugiego, niezapalonego lichtarza i, powodowana czym� wi�cej ni� tylko w�a�ciw� owadom ciekawo�ci�, wlepi�a wzrok w siedz�c� w ciemno�ciach posta�.
Wielce Wielebny Hipokryt Ul z obcym ascecie niecierpliwym, rozgor�czkowanym u�miechem na twarzy zamkn�� tom �Telewp�ywania dla opornych� i zacz�� przygotowywa� si� do pierwszej w swoim �yciu pr�by z sugestywnym oddzia�ywaniem umys�owym.
By� pewien, �e wszystko zrozumia�, wszak pi�ciokrotnie przeczyta� podr�cznik od deski do deski. Na wszelki wypadek jednak odnalaz� rozdzia� zatytu�owany �W�adza nad ssakami. Wst�p do kontrolowania gryzoni� i przeczyta� go raz jeszcze, z g�ow� pe�n� my�li o przysz�o�ci. Gdyby tak przeczyta� podr�cznik trzydzie�ci lat temu, kaplica �w. Absencjusza ze Sklerozy pe�na by�aby dzi� niecierpliwych wyznawc�w �asych na psalm lub dwa, g�o�no domagaj�cych si� katechizm�w, b�agaj�cych o nauki i w�asne Biblie, kt�rymi mogliby wali� si� w czo�a.
Godzin� p�niej podniecony do granic mo�liwo�ci Hipokryt wybieg� z zakrystii (za nim pomkn�a muszka owocowa, kt�ra nast�pnie przysiad�a na �awie). Wielebny Hipokryt rzuci� na wykafelkowan� pod�og� du�y kwadratowy koc i przemagaj�c niezno�ny artretyczny b�l, siad� na nim w odpowiedni dla jogin�w spos�b. Wed�ug podr�cznika splecenie n�g w nienaturalny spos�b mia�o dopom�c w skupieniu uwagi. Hipokryt mia� co do tego pewne w�tpliwo�ci. Jego kolana tak�e.
Nie w�tpi� jednak zupe�nie w skuteczno�� Sugestywnego Oddzia�ywania Umys�owego. By� pewien, �e zadzia�a. Z podr�cznika dowiedzia� si� tego, tak jak i wielu innych wspania�ych rzeczy. Hipokryt wiedzia� te�, �e gdyby mia� czas, inklinacj� i klej, m�g�by stworzy� ma�� pi�cio�cienn� piramidk�, za pomoc� kt�rej, wy��cznie dzi�ki odpowiednio wyrazistym my�lom, da�oby si� naostrzy� dowoln� liczb� t�pych brzytew. Wiedzia� te�, �e pr�by rozmawiania z ro�linami w celu nak�onienia ich do szybszego wzrostu s� bezcelowe i mog� zako�czy� si� jedynie b�lem szcz�ki. Prawdziwym sposobem ulepszania wegetacji jest utrzymywanie z warzywnymi przyjaci�mi wsp�lnoty my�li. Wszystko to by�o opisane w rozdziale dziewi�tnastym: �Paprotki, p�ki, m�zgi�* [przyp.: Szczerze m�wi�c, nie jest to do ko�ca prawda. W tle my�li Hipokryta tli�a si� niepewnie maciupe�ka iskierka w�tpliwo�ci. Dotyczy�a ona pewnego przypisu w rozdziale po�wi�conym kontrolowaniu gryzoni. C� m�wi� ten przypis? Ano, zobaczmy. �Od wydawcy: Szeroko zakrojone badania do�wiadczalne w terenie wykaza�y, �e telewp�ywowa manipulacja stworzeniami stoj�cymi na drabinie ewolucyjnej powy�ej jaszczurek mo�e okaza� si� niemo�liwa. Mo�na t� trudno�� jednakowo� przezwyci�y�, zaopatruj�c si� w Niespadliwy Wzmacniacz Telewp�ywu; do kupienia w �wiecie Zwoju po promocyjnej cenie pi�ciuset dwunastu szel�g�w plus trzydzie�ci dwa szel�gi za go��bie i wysy�k�. Dalej znajdowa� si� pogl�dowy rysunek czego�, co przypomina�o �mieszn� siateczk� na w�osy. Ujrzawszy to, Hipokryt wymamrota� co� pod nosem, potrz�sn�� g�ow� w wyrazie niezrozumienia i przewr�ci� kartk�. By�o dla niego dojmuj�co oczywiste, �e ten �a�osny stek bzdur zosta� dopisany p�niej. Przede wszystkim czu� go by�o na odleg�o�� n�dzn� pr�b� wyci�gni�cia z �atwowiernych subskrybent�w �wiata Zwoju dalszej ci�ko zapracowanej krwawicy. A poza tym ka�dy przy jako tako zdrowych zmys�ach wiedzia� doskonale, i� nie istnieje co� takiego jak ewolucja. Jasne, zwierz�ta i takie tam r�ne zmienia�y od czasu do czasu kszta�ty, ale by�o to po prostu wyrazem boskiej dba�o�ci o to, by zoologowie interesowali si� stworzeniem, czy te� raczej stworzeniami.].
I tak oto Hipokryt usiad� dok�adnie w centrum maj�cej rozmiary niewielkiej kom�rki kapliczki �w. Absencjusza ze Sklerozy, gotowy i ch�tny do dzia�ania. Po raz ostatni spojrzawszy na �awki, zamkn�� oczy, wyci�gn�� w my�li r�k� i wskoczy� w umys�owy kostium Szczuro�apa z Hameln. Post�puj�c dok�adnie wed�ug szczeg�owych instrukcji zawartych w podr�czniku, wyobrazi� sobie swoj� czaszk� jako przezroczysty ul, w kt�rym kot�uj� si� bzycz�ce my�li. Wyobrazi� sobie, �e robi si� coraz cieplej. W zapowiedzianym czasie �ciany ula zacz�y po�yskiwa�, topnie�, stawa� si� coraz cie�sze i cie�sze. My�lowe pszczo�y bzycza�y coraz g�o�niej, podniecone tym, �e stru�ki stopnia�ego ula sp�ywaj� po kopulastej powierzchni...
Nagle w �cianie pojawi�a si� dziura, a u�amki sekund po niej pojedyncza neuronowa pszczo�a, ha�a�liwie polatuj�ca w pszczelim uniesieniu, b�yskawicznie przemkn�a przez mur i znikn�a, wyruszaj�c na poszukiwanie piskliwych gryzoni, tylko nieznacznie wyprzedzaj�c reszt� roju.
Dla postronnego obserwatora w zachowaniu Wielce Wielebnego Hipokryta III nie by�oby nic niezwyk�ego. W gruncie rzeczy naprawd� nie by�o w nim nic niezwyk�ego, mo�e z wyj�tkiem tego, �e siedzia� na pod�odze w pozycji lotosu, z d�o�mi obr�conymi wn�trzem ku g�rze, i cicho zawodzi�. Gdyby pomin�� wyj�tkowo nie-�wi�tobliw� fioletowobr�zow� po�wiat� emanuj�c� z sieci r�cznie wyszywanych z�otych zdobie� jego piuski, nietrudno by�oby doj�� do wniosku, �e Hipokryt w�a�nie medytuje.
Medytuje - pomy�la� ze z�o�ci� chwilowy w�a�ciciel pary czarnych oczu z�o�onych, kt�ry obserwowa� ca�� sytuacj� z �awy. - Medytuje! Jasna cholera! Kolejny �lepy zau�ek.
Muszka ponuro odwr�ci�a si�, z gorycz� rozmy�laj�c o zaczynaniu od pocz�tku i powracaniu do miejsca zwanego punktem wyj�cia. Desperacja zawiod�a Flagita w jego poszukiwaniach tak daleko, zosta�y tylko trzy dni... a wci�� nie mia� niczego, co m�g�by pokaza�. Muszka owocowa splun�a i raz jeszcze wyruszy�a na nudne poszukiwania.
Jej uwag� przyku� nagle niespodziewany zgrzyt pazurk�w o kamie�. Odwr�ci�a si� i ujrza�a tuzin szczur�w wbiegaj�cych do kaplicy i z piskiem zatrzymuj�cych si� przed Wielebnym Hipokrytem. Kilka sekund p�niej do��czy�a do nich niezliczona masa machaj�cych ogonkami gryzoni o dr��cych w�sikach, przej�tych t� jedn� my�l�, �e w�a�nie teraz musia�y tu przyj��, bo gdyby tego nie zrobi�y, to, c�, to... W porz�dku, mo�e nie by�y do ko�ca pewne dlaczego, ale wszystkie zdawa�y sobie spraw� z tego, jak �ywotnie wa�na jest ich obecno��. Zdecydowanie. Tak. W tym w�a�nie miejscu. W�a�nie tym.
Wielebny otworzy� oczy i ujrza� faluj�cy szary dywan wierc�cych si� gryzoni. Kiedy indziej otworzywszy oczy i znalaz�szy si� w takiej sytuacji, skoczy�by jak oparzony. W tej jednak chwili pisn�� z zachwytu, a po�wiata otaczaj�ca jego piusk� znikn�a. W my�lach klepn�� si� mocno po plecach, gratuluj�c sobie przejrzenia na wylot tego tak �a�osnego i nie�cis�ego przypisu.
Zanim w kaplicy przebrzmia�y echa ekstatycznej rado�ci, telewp�ywowe pole znikn�o, my�lowy Szczuro�ap z Hameln przesta� gra�, a tysi�ce przera�onych cz�onk�w szczurzej spo�eczno�ci dojrza�o do przekonania, �e niezale�nie od tego, co im powiedziano, wcale nie chc� tu by�, i rozpierzch�o si� do milion�w nor.
- To dzia�a! - krzykn�� Wielebny Hipokryt, obserwuj�c znikaj�ce w norach nieprzeliczone szczurze ogony. - Sugestywne Oddzia�ywanie Umys�owe zda�o egzamin!
- Sugestywne Oddzia�ywanie Umys... Co u diaska...? - pisn�� pytaj�co cichy, bzycz�cy g�os.
- Cudownie! To, u diaska! No, niezupe�nie, teraz wszystkie si� rozbieg�y, ale gdybym nie rozgryz� tego przypisu, siedzia�bym tylko i cierp� - odpar� Hipokryt, nie zauwa�ywszy, �e bzycz�cy g�os wydoby�a z siebie unosz�ca si� o cal od jego nosa muszka owocowa. Prawd� m�wi�c, w obecnym stanie nie widzia�by w tym pewnie nic nadzwyczajnego. Ca�y buzowa� szcz�ciem. - Zrobi�em to! Przyzwa�em wszystkie te szczury, po prostu my�l�c o serze. Ha! I co oni wiedz�