3657
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3657 |
Rozszerzenie: |
3657 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3657 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3657 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3657 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Jan Kasprowicz
Wiersze
Gdy przyjdzie czas
Gdy przyjdzie czas, Gdy przyjdzie czas
Odchodzi� od p�l tych i ��k,
S�o�cu si� nisko pok�oni�,
Niebu pok�oni� si� w kr�g.
O Bo�e m�j, o Bo�e m�j! -
Tak szepn� usty wdzi�cznemi:
Da�e� mi wszystko, co mog�e�:
Zapach tej drogiej ziemi.
�al b�dzie i��, �al b�dzie i��,
Ci�ar zawi�nie u st�p,
Chyba �e w g�r tych obliczu
Cichy sprawicie mi gr�b.
Tej roli pi�d�, tej roli pi�d�
Ostatni� mi b�dzie ostoja:
Tu si� mej duszy t�sknice
Na wieki wiek�w ukoj�.
G�upi tylko ma pewno��
G�upi tylko ma pewno��, �e wszystko, co robi,
Jest dobre, a za� jeszcze g�upszy ufa �wi�cie,
�e dzie�o jego przetrwa jak ten blask w zam�cie
Wieczystej fali morskiej. M�drca - m�wi� - zdobi
W�tpienie, kres m�dro�ci wszelkiej i pocz�cie:
Kt� zliczy, ile jeszcze ten strumie� wy��obi
G��bokich jam w swych brzegach? Nim rok przysposobi
D�o� wiosny dla p�k�wek na zwi�d�ym dzi� pr�cie
Przydro�nej tej wierzbiny, kt� odgadnie, ile
Wytry�nie z niego listk�w?... A jednak mie� chwil�
Pewno�ci, �e jutrzejsze nie obali rano -
Czy w tobie, czy za tob� - tego, co� zbudowa�
Dzi� wiecz�r! Za t� rozkosz, si�gaj�c� powa�
Niebieskich, niechby ciebie najg�upszym nazwano!
Krzak dzikiej r�y w Ciemnych Smreczynach
1
W ciemnosmreczy�skich ska� zwaliska,
Gdzie pawiookie drzemi� stawy,
Krzak dzikiej r�y p�s sw�j krwawy
Na plamy szarych z�om�w ciska.
U st�p mu bujne rosn� trawy,
Bokiem si� pi�trzy turnia �liska,
Kosodrzewiny w�owiska
Poobszywa�y g�a�ne �awy...
Samotny, senny, zadumany,
Skronie do zimnej tuli �ciany,
Jakby si� l�ka� tchnienia burzy.
Cisza... O li�cie wiatr nie tr�ca,
A tylko limba pr�chniej�ca
Spoczywa obok krzaku r�y.
2
S�o�ce w niebieskim l�ni krysztale,
�wiat�o�ci� sta�y si� granity,
Ciemnosmreczy�ski las spowity
W bladob��kitne, wiewne fale.
Szumna siklawa mknie po skale,
Pas rozwijaj�c srebrnolity,
A przez mg�y id�, przez b��kity,
Jakby wzdychania, jakby �ale.
W skrytych za�omach, w cichym schronie,
Mi�dzy graniami w s�o�cu p�onie,
Zatopion w szum, krzak dzikiej r�y...
Do �cian si� tuli, jakby we �nie,
A obok limb� tocz� ple�nie,
Limb�, zwalon� tchnieniem burzy.
3
L�ki! wzdychania! roz�alenia,
Przenikaj�ce nie�wiadomy
Bezmiar powietrza... Hen! na z�omy,
Na blaski turnic, na ich cienia
Stado si� kozic rozprzestrzenia;
Nadziemskich lot�w ptak �akomy
Rozwija skrzyde� swych ogromy,
�wistak gdzie� �wiszcze spod kamienia.
A mi�dzy zielska i wykroty,
Jak l�k, jak �al, jak dech t�sknoty,
Wtuli� si� krzak dzikiej r�y.
Przy nim, ofiara, ach! zamieci,
Czerwonym pr�chnem limba �wieci,
Na wznak rzucona �wistem burzy...
4
O roz�alenia! o wzdychania!
O tajemnicze, dziwne l�ki!...
Zi� zapachnia�y �wie�e p�ki
Od niw liptowskich, od Krywania.
W dali echowe s�ycha� grania:
Jakby nie z tego �wiata d�wi�ki
P�yn� po rosie, co hal mi�kki
Aksamit w wilgn� biel os�ania.
W seledyn stroj� si� niebiosy,
Wilgotna biel wieczornej rosy
B�yszczy na kwieciu dzikiej r�y.
A cichy powiew krople str�ca
Na limb�, co tam pr�chniej�ca
Le�y, zwalona wiewem burzy...
Nie wr�cisz do mnie
Nie wr�cisz do mnie,
Nie wr�cisz do mnie
I ja nie wr�c� do ciebie:
Umar�y �ywe twe oczy,
Kt� p�acze po ich pogrzebie?
Patrza�em w blask ich,
Patrza�em w blask ich,
Dusza si� moja spali�a -
Wyros�a nad ni� samotna,
Chwastem okryta mogi�a.
Czy� zmartwychwstanie,
Czy� zmartwychwstanie
To serce smutnego �wiata?
Topole w oczach mych wi�dn�,
Szaruga po nich przelata.
Nie wr�cisz do mnie,
Nie wr�cisz do mnie
I ja nie wr�c� do ciebie...
O drzew po��k�e upiory,
O dni s�onecznych pogrzebie!
Od drzwi tych nie odejd�
Od drzwi tych nie odejd�, puka� nie przestan�,
Bo w oknach tego domu bia�a Cisza stoi,
A czuj� - jak�e� bardzo! - �e dla duszy mojej
Potrzebne jej lekarstwo... Ka�dy ma sw� ran�,
Wi�c po c� si� dziwicie, �e i mnie si� dwoi
W �renicach od up�ywu krwi, tocz�cej pian�
Pod stopy z�ych czy dobrych przechodni�w... Nieznane
Jest szcz�cie, a znanego szcz�cia cz�ek si� boi,
A�eby nie uciek�o... Lecz ja wiem, �e ona,
Ku polom przez te szyby patrz�ca, ma nogi
Bez skrzyde� i bez skrzyde� �nie�yste ramiona.
W dzieci�cych dniach, �r�d wiosny, nim si� jeszcze zbo�e
Wyk�asza, raz w sw�j u�cisk zamkn�a mnie drogi;
Jam wyrwa� si� i oto znam wykrzyknik: gorze!
Wiatr gnie sieroce smreki...
Wiatr gnie sieroce smreki,
W okna mi deszczem siecze;
Cicho si� moja dusza
Po mg�awych drogach wlecze.
Ku turniom p�ynie krzesanym,
Ku �cie�kom nad przepa�ciami,
Gdzie widmo bo�ych tajemnic
Zmaga si� w szumach z nami.
Ku wierchom d��y strzelistym,
Spowitym w s�oneczne z�ota,
Gdzie o bezbrze�nych przestrzeniach
Samotna �ni t�sknota.
Wiatr gnie sieroce smreki,
Mg�awica deszczem pr�szy...
Hej, g�ry! zakl�te g�ry!
T�sknico mojej duszy!
Zasnu�y si� senne g�ry
Zasnu�y si� senne g�ry
W mg�aw� jesienn� opon� -
S�o�ce nad nimi si� pali,
Wyz�aca pola skoszone.
Kurz osiad� na jasionach,
na brzozach li�� si� czerwieni -
O smutna godzino roz��ki,
O smutna, cicha jesieni!
Odchodz�, bo czas mnie wo�a...
�lad po mnie czy� tu zostanie?
O g�ry, o pola skoszone,
O ciche, smutne �egnanie.
Witajcie, kochane g�ry...
I
Witajcie, kochane g�ry,
O, witaj, droga ma rzeko!
I oto zn�w jestem z wami,
A by�em tak daleko!
Dzielili mnie od was ludzie,
Wrzaskliwy rozgwar miasta,
I owa �mieszna cierpliwo��,
Co z wyrzeczenia wyrasta.
Oddalne to s� przestrzenie,
Pustkowia, bezp�odne g�usze,
Przerywa je tylko t�sknota,
Co ku wam p�dzi dusz�.
I ona mnie wreszcie przygna�a,
�e widz� was oko w oko,
�e s�ysz�, jak szumisz, ty wodo,
Szeroko i g��boko.
Tak! Chodz� i patrz�, i s�ucham -
O jak�e� tu mi�o! jak mi�o! -
I �ledz�, czy co� si� tu mo�e
Od kiedy� nie zmieni�o?
Nic, jeno w chacie przydro�nej
Zmar� m�j przyjaciel leciwy
I usch�y dwie wierzby nad rowem,
Stra�niczki wiosennej niwy.
A za to �wie�ym si� li�ciem
Pokry�y nasze jesiony
I jaskry si� z�oc� w trawie
Zielonej, nie pokoszonej.
A za to p�yn� od pola
Tw�rcze podmuchy wieczno�ci,
Co �mier� na �ycie przetwarza
I �cie�ki my�li mych pro�ci.
Witajcie, kochane g�ry,
O, witaj, droga ma rzeko!
I oto zn�w jestem z wami,
A by�em tak daleko!
Przeprosiny Boga
�yli dwaj staruszkowie
W ogromnej za�y�o�ci
Z staruszkiem Panem Bogiem
Prostym jak oni pro�ci.
Chodzili z Nim na "jednego"
Do Pietra czy do Jakuba,
Nigdy si� nie zachwia�a
Przyjazna z Nim rachuba.
Przyja�� to by�a szczera,
przyja�� to nie na �arty:
Gwarzyli z sob� jak mogli,
Grywali z sob� w karty.
A� tu jednego razu
Oblaz�a ich wielka trwoga:
Wm�wi� w nich jaki� ceper,
�e obrazili Boga.
�e go pospolituj�,
�e miejsce jego jest w tumie,
Nie w zwyk�ej ch�opskiej cha�upie,
Nie w zwyk�ym ch�opskim rozumie.
I wida� wszelk� mia� s�uszno��
M�drala edukowany,
Bo nagle im si� wyda�o,
�e B�g opu�ci� ich �ciany.
I odt�d mieli ci starcy
�ywot ju� ca�kiem zatruty,
I ch�� ich wzi�a ogromna
Jakiej� ogromnej pokuty.
"Ja si� ukorz� w ten spos�b,
�e p�jd�, na pocz�tek,
My� nogi dwunastu dziadom
We Wielki Czwartek czy Pi�tek".
"A ja - o�wiadczy� drugi -
W ten spos�b grzech sw�j okupi�,
�e b�d� jak �wi�ty Szymon
Lat siedem sta� na s�upie".
Tak id�c, tak si� kajaj�c,
Tak ch�oszcz�c swe niecne wady
Wcale si� nie spostrzegli,
�e kto� - ciap! ciap! - w ich �lady.
Usiedli na burcie rowu,
Straszliwie utrudzeni,
A obok nich usiad� kto� trzeci
W jaworu ch�odnej cieni.
"C� to si� z wami dzieje?"
Zapyta w�drowiec nieznany.
"Szukamy Pana Boga,
Opu�ci� nasze �ciany".
"Ja sobie rachuj� - rzek� jeden -
�e przecie� Go odnajdziemy,
Cho� rzuci� nasz� cha�up�
Nic nie m�wi�cy, niemy".
"Za� moja kalkulacja -
Tak drugi si� w�tpi� o�mieli -
�e chyba nie ma go wcale,
Nie znajdzie si� do niedzieli".
Poklepa� ich po ramieniu
I tak im od razu powie:
"Po co si� w��czy� po �wiecie,
Wracajmy, staruszkowie!
Zajrzymy sobie po drodze
Do Pietra lub pana Jakuba,
A potem zagramy w karty,
To b�dzie najlepsza rachuba".
"Dy� to nasz Pan B�g, o, raty!
O, przepraszamy Ci� mile
Za g�upi� my�l nasz�, �e m�g�by�
Rzuci� nas cho�by na chwil�".
�wi�ty Bo�e, �wi�ty mocny
O niezg��bione, nieobj�te moce!
Skrzyd�ami trzepoc�
jak ptak ten nocny,
kt�remu okiem kazano skrwawionem
patrze� w blask s�o�ca...
�wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!
�wi�ty a Nie�miertelny!...
A moje skrzyd�a plami
krew, kt�ra cieknie bez ko�ca
z mojego serca...
A oko moje zachodzi mg��,
kt�ra jest skonem
i mego serca, i duszy mej!
Niech b�dzie skonem i Twoim!
�wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny,
�wi�ty a Nie�miertelny,
zmi�uj si� nad nami!
I niechaj �zy,
kt�re o jasnym poranku
wisz� na k�osach wypocz�tych zb�
lub szkliw� pian� okrywaj� k�py
w sen otulonych traw,
zmieni� si� w g�o�ne skargi
i bez ustanku
p�yn� do Twoich z�rz...
Niechaj rozszarpi� na strz�py,
na krwawe szmaty
�uny �witowe, powsta�e nad ziemi�,
gdzie b�l i rozpacz drzemi�,
ogromne, przez Szatana zap�odnione �wiaty,
a mo�e przez Ciebie,
o �wi�ty, Nie�miertelny, �wi�ty, Mocny Bo�e!
Dlaczego moje li wargi
maj� wyrzuca� krwaw� pie��?!
P�acz ze mn�!
Dlaczego sam mam i�� w t� przestrze� ciemn�,
cho� �ar po�udnia pali si� w przestworze?...
Dlaczego sam mam wlec si� na rozdro�e,
ku tym pochy�ym krzy�om,
kt�rym na czarne ramiona
kracz�ca siada wrona
i dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno?
Niech g�uche �ale nie g�uchn�!...
Id� ze mn�!
Zrzu� z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!
Zgarnij ze Siebie t� bo��,
t� w�adaj�c� moc, co nad wiekami
nieugaszon� p�omienieje zorz�
i �wiat�o�� daje �wiatom,
i �wiaty w swoim ogniu na popio�y trawi!
Sta� si� tak lichy, jak ja, i skulony
i doczesno�ci okryty �achmanem,
wlecz si� nieszcz�snym �anem
za kluczem w dal przymglon� ci�gn�cym �urawi,
ku cichej, na rozstajach kopanej mogile
zapomnianego cz�owieka!
Albo w Swej ca�ej, wiekuistej sile,
w ca�ej pot�dze wszechmocnego bytu,
sta� przy mym boku
i dusz� moj� rozszerz do Swego bezmiaru,
i oczy moje, w smutku zapatrzone strony,
rozewrzyj, kr�lu glob�w pe�nych �alu,
do nieobj�tych orbit,
i wlecz si�, wlecz si� ze mn� na samotne pola,
ku tym ostami poros�ym przydro�om,
gdzie, kurzem obsypana, �lepa siad�a Dola...
A wiatr rozwiewa jej w�osy
i �wir jej w puste sypie oczodo�y,
a s�o�ce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy,
pali jej ��te pomarszczone skronie
i po policzkach leje strumie� �aru,
w bezd�wi�czn� sk�r� piersi wysuszone zmienia
i wargi jej roztwiera, daremnie �akn�ce
ach! rze�wi�cego zbawienia.
A dzwon si� rozlega,
z j�kiem si� czo�ga po spalonej ��ce,
z p�aczem si� wznosi nad umar�e b�onia,
�kaniem wyschni�te chce poruszy� wody
i zrozpaczony zamilka u brzega,
i zn�w si� zrywa, i j�czy, i p�acze,
i �ka, i p�ynie, i p�ynie, i p�ynie
w tej rozp�akanej godzinie...
A jako widna ta ziemia, wspania�a
wielk� godzin� konania,
nie pogrzebione wok� le�� cia�a,
a ci si� wlok�, pop�dzani moc�
strasznego l�ku.
A ka�da g�owa ku ziemi si� s�ania,
ka�de kolano si� chwieje,
a krzy�e posmutnia�e dr�� w wychud�ych r�ku,
a w wietrze chor�gwie trzepoc�,
a w martwym, niemym s�o�cu gromnice si� z�oc�,
a �mier� przed t�umem kroczy,
wielkimi kroczy odst�pami
i z �miechem na trupich ustach
wywija kos� stalow�,
po�yskuj�c� w po�udniowym skwarze.
A nad jej g�ow�,
jak wieniec z czarnych zi�,
rozkwit�ych podmuchem �a�oby,
gdzie drzemi� stulecia groby,
zg�odnia�ych kruk�w kr��� stada
chmur� �ciemnion�
i wysun�wszy dzioby,
��dliwie ch�on�
ten wiew, kt�ry idzie od ziemi -
truj�cy, �miertelny wiew...
A ona, �wiata przebiegaj�c smug,
kroki swe liczy na mile
i kos� zatacza �uk,
�e jako zbo�e w dzie� ko�by,
tak pokolenia padaj�
na niesko�czonym obszarze,
kt�ry jej mocy odda� si� spokojny,
kt�ry jej mocy odda� si� bezwiedny...
O dzwonu �kaj�ce pro�by!
O szumie wi�dn�cych drzew!
O Bo�e, �wi�ty Bo�e! �wi�ty a Nie�miertelny!...
A ci si� wlok�,
blask�w s�onecznych odziani pow�ok�.
A dzwon si� rozlega
w blask�w s�onecznych poz�ocistym pyle,
opadaj�cym na zielska przydro�y,
na melancholi� okryte przecznice,
na gr�b samotny
zapomnianego cz�owieka.
Kopcie samotny gr�b!
Niechaj w nim ko�ci po�o�y
ten, kt�ry z matki �ywota
wyni�s� nieszcz�sny los!
Nieokie�znana gna�a go t�sknota
za widmem b�lu,
kt�ry sam jeden
wszechmocny posiada g�os,
kt�ry sam jeden rozpie�nia
dusz� s�abego cz�owieka
w natchnion� pie��,
zap�adniaj�c� �wiaty...
Kopcie samotny gr�b,
po�r�d krwawnik�w kopcie i dziewanny,
u st�p
pr�chniej�cego krzy�a,
gdzie w po�udniowy skwar
bratnie si� schodz� duchy,
t�um zapomnianych mar,
i w�r�d spalonej usiad�szy murawy,
j�k wyrzucaj� g�uchy
z skrwawionych �on...
A j�k ten idzie po z��tych zagonach
razem z t� pie�ni�, kt�r� j�czy dzwon -
na r�yskach rusza porzucone k�osy,
czarnymi o�yn jagodami chwieje
i wierzb p�acz�cych srebrne czesze li�cie,
i szumi w wierzbach czerwonych chojar�w...
Kopcie samotny gr�b
tam, na tej miedzy szerokiej,
gdzie ro�nie �opian chropawy,
gdzie srebrne l�ni� si� podbia�y,
gdzie aksamitna bylica
rozpiera mi�kkie swe ki�cie!
Tam, gdzie ten par�w
s�czy resztkami wody,
gdzie ten w�dolec ospa�y,
gdzie ci si� wlok�,
blask�w s�onecznych odziani pow�ok�,
gdzie si� nad drog� kurzu wzbija s�up,
kopcie samotny gr�b!
Gdzie ziemia p�ka od �ar�w,
gdzie ka�da jej grudka
pe�na jest znoj�w
i krwawych pr�b,
gdzie dzwon si� rozlega,
gdzie w wietrze chor�gwie trzepoc�,
gdzie si� gromnice z�oc� -
kopcie samotny gr�b!
Gdzie w dali pob�yskuje jezioro t�skni�ce,
gdzie jaskier wi�dnie na ��ce -
gdzie opuszczone mogi�y -
te kopce poleg�ych woj�w
nielito�ciwy rozorywa p�ug,
rdzawe szablice wyrzucaj�c z wn�trza,
dzi� wroga zbrodniczy �up,
tam wy samotny, cichy kopcie gr�b!...
Niechaj w nim ko�ci po�o�y
ten, kt�ry powsta� z tej ziemi,
kt�ry mia� w sobie jej trud,
jej tajemniczy j�k,
id�cy z g��bin przestworzy
w po�udnia senny skwar.
Niechaj w nim spocznie na wieki
ten, kt�ry zabra� z jej chat
�alniki �ez
i czeka�, kiedy przyjdzie wybawienia kres,
i z jej szumi�cych zb�
zgarnia� ten dziwnie przejmuj�cy szum,
i w swoich dum
tre�� go zamyka�, i w �wiat
jak wielk� �wi�to�� ni�s�.
I �al go zdejmowa�,
�e mu nie dan� by�a moc,
by zmieni� w tryumf te �zy;
�e nie mia� si�y,
aby te szumy �a�obne
w jaki� weselny,
w jaki� radosny hymn si� rozpie�ni�y!
I obarczony przekle�stwem najdro�szych,
stan�� na drodze w dzie� tuczy,
jak krzew pogi�ty,
i z piorunami w zawody
rozpacz� grzmia�!
A burza huczy i huczy,
a chmur si� k��bi wa�,
a wiatr mu deszczem miecie w �lepe oczy,
a grzbiet mu dr�y jak brzoza w�r�d pustego pola,
a �lepa, na przydro�u przykucni�ta Dola
�mieje si� dzikim �miechem,
�e si� nie spotka� z echem
ten rozpaczliwy g�os,
�e go wch�on�y odm�ty
tej burzy.
�e w tej �miertelnej podr�y,
w tej drodze znojnej,
na tym zsieczonym �anie
upad� bezsilny cz�ek,
do wichru zwali� si� st�p.
Kopcie samotny gr�b!
A Ty, o �wi�ty,
o Nie�miertelny,
kt�ry Swym jednym oddechem
wype�niasz wiek�w wiek,
Ty od powietrza, g�odu, ognia i wojny,
i od Szatana, kt�ry w dom przychodzi
i dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!
�wiat d� sw�j grzebie
od pierwszych dni,
a w obramieniu Tr�jk�ta
Twe oko l�ni
nad w�g�em niebieskiej bramy...
A my wo�amy do Ciebie,
a my wzdychamy,
Ewy nieszcz�sne dzieci...
Z g�uchym �oskotem
na trumn� sypi� si� grudki
ziemi oblanej potem,
ziemi oblanej krwi�...
A naoko�o zapad�e mogi�y
i cicho �kaj�ce smutki
w�r�d trawy, co z cichym szelestem
po��k�e li�cie ko�ysze.
A �wiat�o�� wiekuista biednym ludziom �wieci
w t� podr� ciemn�...
Jestem!
I Ty jeste� tu ze mn�!
Przerwij t� cisz�!
Niech Twoje s�owo gromowe
zagrzmi nad wielkim cmentarzem!
Radosne niech g�osi nadzieje!
Niech zapomniani wstan�,
a �ywym niechaj �ycie nie b�dzie ponurym,
wieki kopanym do�em!
Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!
Z kornym b�agamy czo�em!
Spu�� Swoj� �ask� na t� nasz� g�ow�,
na oczy zmroczone �zami!
Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!
Daj spiek�ym �anom
rze�wi�cy deszcz!
Nie zsy�aj gradu,
kt�ry nam zbo�e zsiecze, nim dojrzeje...
Nie tra� naszego dobytku
w owcach i koniach!
Trzymaj z daleka pomory,
kt�re nam bij�
ostatni� krow� z obory!
Ze �yta wyple� sporysze
i chwast k�kolu
i w r�ku trzymaj te chmury,
by si� nie rwa�y
i nie topi�y w ulewie
snop�w na polu!
Niechaj nie p�acz� stulecia!
Niech mr�z sp�niony nie warzy nam kwiecia
na ledwie rozkwit�ym drzewie,
na naszych wi�niach i gruszach,
na naszych starych, pochy�ych jab�oniach...
I wdzi�czno�� rozpal nam w duszach,
by�my Twe dary godnie ocenia� umieli.
O pe�en kary
i przebaczenia pe�ny!
Chocia� ci nasze te grzechy utrudni�
stan�� nad nimi z powiek� zamkni�t�,
niech Twoja lito�� stokro� wi�ksz� b�dzie
ni�eli wszystek nasz grzech!
O Panie!
Nie daj wysycha� studniom!
Niech si� Szatana nie rozlega �miech!
Na naszej grz�dzie,
gdzie ci�ki trud rozpocz�to,
niech trud ten �niwem si� stanie!
Spraw, aby w wielkie, uroczyste �wi�to,
w t� chwil� weso��,
gdy na organie
i �piewem, i kadzid�em wielbimy Tw� moc
i dobro� Twoj�,
nie by�a dla nas potrzeba
sk�pi� dziecinom chleba!
Chro� nas od zdrady
i daj nam tyle,
by�my we w�asnej spocz�li mogile;
by nasze dzieci czy wnuki,
gdy przyjdzie im dla ojc�w starych kopa� gr�b,
nie by�y przymuszone i�� mi�dzy s�siady
i prosi� o ja�mu�n� ach! na cztery deski,
na prost�, bia�� skrzyni� z naznaczonym smo��
krzy�em u g�owy...
Ojcze niebieski!
Na pokropienie daj
i aby grosz by� gotowy
dla dziadka proszalnego, co w gor�cej wierze
ciche odm�wi pacierze...
A je�li ziaren swych �ask
nie zechcesz r�wna� strychulcem
po brzegi swej szczodrej �wierci,
od nag�ej i niespodziewanej �mierci
racz nas zachowa�, Panie!
I niechaj w wietrze chor�gwie trzepoc�,
niech si� gromnice z�oc�,
niech blask ich p�ynie w ten s�oneczny blask!
Pogrzebne niech zabrzmi� �piewy
nieszcz�snym dzieciom Ewy!
Pad�ym na znojnym �anie
niech dzwoni �a�obny dzwon,
niech szumi z tej trawy szelestem...
�wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!
Jestem!
Jestem i p�acz�...
Bij� skrzyd�ami,
jak ptak ten ranny,
jak ptak ten nocny,
kt�remu okiem kazano skrwawionym
patrze� w blask s�o�ca...
A u mych st�p
samotny kopi� gr�b,
a czarna wrona
na Bo�ej M�ki usiad�szy ramiona,
bez ko�ca
kracze i kracze,
i dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno...
A ci si� wlok�,
�wietlist� mgie� sierpniowych odziani pow�ok�
jak cienie,
do wielkiej si� wlok� mogi�y...
Za nimi dziewanny
z piaszczystych wydm si� ruszy�y,
z miedz si� ruszy�y krwawniki,
spoza zap�oci bez si� ruszy� dziki,
tatarak zaszumia� w w�dolcach
i z mu�u otrz�sn�wszy pachn�ce korzenie,
idzie wraz z niemi...
Z mokrade� k�py rogo�y,
z przydro�y
osty o ��tych kolcach,
szerokolistne �opiany,
senne podbia�y,
fioletowe szaleje,
cierniste g�ogi
wsta�y
i id�...
Li��mi mi�kkiemi
wierzb zaszele�ci� rz�d
i w cichej, rozpaczliwej sunie si� �a�obie
�ladem ich drogi...
Ca�e r�yskami za�cielone �any
oderwa�y si� w tej dobie
od macierzystej ziemi
i niby olbrzymie �ciany
wznios�y si� w g�r�, i p�yn�
t� wielk� �alu godzin�...
A Ty, o Bo�e!
o Nie�miertelny!
o wie�cem blask�w owity!
Na niedost�pnym tronie
siedzisz pomi�dzy gwiazdami
i g�ow� na z�ocistym spocz�wszy Tr�jk�cie,
krzy� tr�jramienny maj�c u swych n�g,
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz z�otej
i ani spojrzysz na padolny smug!
Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!
S�o�com naznaczasz obroty,
gasisz ksi�yce,
jutrznie zapalasz i zorze
i p�odzisz zasiew na byty,
na pe�ne cierpie� �ywoty,
kt�re tu musz� mrze�,
w samotny k�a�� si� gr�b...
Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!
O Bo�e!
O Mocny!
Ty si� upajasz wielko�ci� stworzenia,
a po�r�d nas tu g��d!
Jak bed�ki, tak jarmu�u syty ginie lud.
A jako rycz�cy lew
Szatan po ziemi tej kr��y,
na pokolenia
zarzuca zdradn� sie�,
w synu na ojca zapalczywo�� budzi,
wynaturzony gniew,
�e syn przed ojcem zamyka sw�j dom!
Bratu na brata wciska krwawy n�,
a nasze siostry i �ony
na straszny rzuca srom...
Podpala nasze stodo�y
z garstk� zwiezionych �wie�o zb�,
mordy narod�w wszczyna i po�og�
sieje na miasta i wsi,
i przekle�stwami znaczy swoj� drog�...
O zniszcze� dymi�ce dni!
A my, ten r�d pot�piony,
krzy�e uj�wszy w d�onie
i zblak�e w krwawym pochodzie,
trupimi piszczelami znaczone chor�gwie,
idziem o g�odzie
po tym �miertelnym wygonie,
w ten znojny,
w ten nieszcz�liwy czas,
w kt�rym konaj� wieki
i wraz si� rodz� nowe
na ci�sz� jeszcze niedol� -
idziemy, biedn� pochyliwszy g�ow�,
jak ten zsieczony las -
idziemy, a kres tak daleki!
A l�k niespokojny
biczem pop�dza nas
i dech zapiera w�r�d �on...
A naoko�o rozlega si� dzwon,
na to cmentarne przelewa si� pole,
na te wyschni�te rzeki,
w chojary �a�ob� sw� godzi,
�e te si� k�ad� na piaszczystym �anie...
A pier� nasza �ka,
a w oku b�yszczy �za,
a ptak ci�ko ranny
uderza w skrzyd�a krwi� ociekaj�ce,
a jaskier wi�dnie na ��ce,
a z nami id� dziewanny
i krwawnik, i wonne lilije,
a m�r nam byd�o bije,
a dom si� nasz pali,
a siostra uton�a w rozpienionej fali,
a ojciec gdzie� daleko w strasznej zgin�� bitwie,
a Z�e ur�ga modlitwie...
C� z nami si� stanie?!
O Ty, �askami hojny,
Ty, od powietrza, g�odu, ognia i wojny,
od nag�ej i niespodziewanej �mierci
i od Szatana, kt�ry w dom przychodzi
i dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!...
Nie sk�oni� si� jeszcze dzie�,
a Szatan z moczar�w �o�yska,
gdzie noc� ognikami b�yska,
z czelu�ci b�ota wsta�
i gdy najkr�tszy s�o�ce rzuca cie�
na te manowce, na te �cierniska,
pod rami� chwyci� Ko�ciotrupa
i wzr�s� nad jego niebosi�g�� stal -
nad Ciebie, Bo�e, wzr�s�!...
Masz li Ty grom -
Masz li Ty chmur� w ten po�udnia skwar,
aby z niej piorun pad�
i od Szatana uwolni� ten �wiat?...
Wal b�yskawic�, wal!
Niechaj si� �amie,
niech si� rozkruszy ta zdrada,
kt�ra nad �yciem i nad �mierci� w�ada!...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Szatanie!
Ty Ko�ciotrupa chwyci�e� pod rami�
i nad wysoko�� jego ostrej kosy
wzros�e� w niebiosy -
a grom nie pada!
Z nieukojon� �a�ob�
kl�kam przed Tob�!
Zlituj si�, zlituj nad ziemi�,
gdzie b�l i rozpacz drzemi�,
gdzie b�l i rozpacz dzwonem si� rozlega
i w strasznej pie�ni brzmi...
Szatanie!
Kop mi samotny gr�b
na opuszczonym �anie,
u krzy�a czarnego st�p,
pod gliny pow�ok� rdzaw�!
A i�by nie por�s� traw�,
ta�cz na nim taniec piekielny
po wszystkie dni!...
A Ty, o �wi�ty!
A Ty, o Mocny!
Ty Nie�miertelny,
proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze z�otej
i p�od� �ywoty,
aby tak kl�y, jak ja;
aby p�aka�y, jak ja;
aby w szarpi�cej modlitwie,
co jako dzwon ten �ka,
o zmi�owanie prosi�y;
aby si� wlok�y z gromnicami w d�oni
ku tej nieznanej ustroni,
do tej - ostatniej mogi�y;
aby tak wysch�y, jak �za,
kt�r� ju� oko me p�aka� nie mo�e;
aby tak mar�y, jak ja -
o �wi�ty, Nie�miertelny! �wi�ty, Mocny Bo�e!
KONIEC KSI��KI