354

Szczegóły
Tytuł 354
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

354 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 354 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

354 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tonith Lee Czarnoksi�nik z Volkyanu Prze�o�y�a: Danuta G�rska Wydawnictwa ALFA Warszawa 1991 Tytu� orygina�u: Volkhavaar DAW Books, New York 1977 Ilustracja na ok�adce: Janusz Ob�ucki Projekt znaku graficznego podserii: Ryszard Z. Fiejtek Redaktor: Marek S. Nowowiejski Redaktor techniczny: Monika Ukleja Copyright 1977 by Tanith Lee For the Polish edition Copyright e 1991 by Wydawnictwa ALFA ISBN 83-7001-355-4 Mi�o�� ko�em si� toczy, a ko�o nie ma ko�ca. (przys�owie ludowe) Cz�� pierwsza NIEWOLNICA I JEJ SERCE 1. S�o�ce w z�otym rydwanie zbli�a�o si� do ostatnich ��k nieba. Wkr�tce sze�� gniadych koni parsknie z nozdrzy r�owym p�omieniem i pogalopuje za horyzont. P�niej nadejdzie zmierzchu niczym wdowa w �a�obie, i zarzuci czarny welon na niebo i ziemi�, ale na d�ugo przedtem niewolnica Shaina sprowadzi stado k�z w dolin�. Wiosn� Shaina zabiera�a kozy na g�rskie pastwisko tylko w niekt�re dni. Zazwyczaj robi� to M�ody Ash, syn jej w�a�ciciela, ale M�ody Ash upija� si� co czwarty lub pi�ty wiecz�r; tak wi�c w te ranki, kiedy le�a� okryty nied�wiedzi� sk�r� j�cz�c i wzywaj�c wszystkie domowe demony, �eby si� nad nim u�ali�y, �ona Starego Asha wzywa�a niewolnic� i wyprawia�a j� ze stadem. Ale Shaina nigdy si� nie skar�y�a. Jej w�a�ciciele nie lubili, kiedy siedzia�a bezczynnie na pastwisku, i kazali jej zabiera� ze sob� pranie i cerowanie, musia�a wi�c d�wiga� na plecach ci�ki kosz tam i z powrotem. Nie mog�a spu�ci� stada z oka na chwil�, jako �e wszystkie kozy by�y na sw�j kozi spos�b troch� szalone i zawsze gotowe to udowodni�. A jednak dobrze jej by�o na tej g�rskiej ��ce, usianej drobnymi, wiosennymi kwiatami, rozbrzmiewaj�cej srebrzystym szmerem rozgadanych strumieni wezbranych odwil��. Otaczaj�ce ��k� szczyty wydawa�y si� bardzo bliskie. Ka�dy mia� sw�j w�asny kszta�t i kolor, a przecie� wci�� si� zmienia�y pod zmiennym niebem; raz by�y ostre i wyra�ne w jasnym s�o�cu, kiedy indziej rozmyte przez mg��, to zn�w przypomina�y zastyg�e chmury. W wiosce ka�dy szczyt nosi� w�asne miano � Wielki Elf, Zimna Turnia, Czarny Wierch. Niekt�re by�y przyjazne, inne przekl�te. W ka�dym razie o wiele przyjemniej pracowa�o si� w ich otoczeniu, ni� razem z �on� Starego Asha tkwi�o w ciasnej, zakopconej izbie pomi�dzy garnkami, gdzie jedynym urozmaiceniem by� pies szczekaj�cy na podw�rzu lub dzieci rzucaj�ce kamieniami. Zwykle po dniu sp�dzonym w g�rach Shaina wraca�a do wioski od�wie�ona i niemal zadowolona z �ycia. Lecz tego wieczoru, kiedy schodzi�a strom� kamienist� �cie�k� wdychaj�c rze�wy wiatr, z koszykiem na plecach, otoczona przez drepcz�ce stado, czu�a, �e narasta w niej dziwny, nieuchwytny smutek. Owa melancholia by�a jej dobrze znana. Przez ostatnie dziesi�� miesi�cy odchodzi�a i wraca�a, za ka�dym razem coraz bli�sza, coraz s�odsza i bardziej gorzka w jej sercu. Shaina nie umia�a jej nazwa�. Nie by� to pos�pny, gryz�cy �al za utracon� wolno�ci�; do niego przywyk�a. M�oda, silna i dumna, wpr�dce znalaz�a w sobie do�� odwagi i zdecydowania, �eby powiedzie�: Nie zawsze b�d� niewolnic�; a je�li ju� mam �y� w niewoli, b�d� nosi� g�ow� wy�ej ni� c�rka ksi�cia w Arkev. Okrutni ciemnosk�rzy ludzie porwali j� z domu, kiedy mia�a zaledwie sze�� lat. Niewiele zapami�ta�a z tej szale�czej przeprawy, tylko ogie� i dym, kt�re zosta�y z ty�u, i przera�enie, kt�re czyha�o na przedzie. Wielkie, rozko�ysane morze zanios�o okr�ty do skalistego brzegu. Bosa, w �a�cuchach, zap�akana, z pokrwawionymi stopami przyby�a Shaina do Korkeem, do kraju, gdzie mia�a dorasta�. Tutaj zapomnia�a o swojej ojczy�nie, pami�ta�a tylko cie� przesz�o�ci, powracaj�cy niekiedy w g�osach jej przodk�w, jej rasy, a niekiedy w snach. W jej ojczy�nie by�o ciep�o, a w tym kraju zimno, ale ten zimny kraj sta� si� jej krajem i przestrzega�a jego zwyczaj�w, poniewa� nie zna�a innych. Z przesz�o�ci zachowa�a tylko swoj� dum�, jedyne dziedzictwo, kt�rego nie mogli jej odebra�. Cho� teraz nale�a�a do Starego Asha, przecie� nie zawsze by�a jego niewolnic�; widzia�a wi�cej w swojej przybranej ojczy�nie ni� wie�niacy, kt�rzy mogli podr�owa� bez ogranicze�. Zosta�a sprzedana w wieku siedmiu lat, ponownie jako dziesi�ciolatka i po raz trzeci Staremu Ashowi, kiedy mia�a lat szesna�cie. W�druj�c z jednego targu niewolnik�w na drugi widzia�a trzy wsie i jedno miasteczko, a nawet ogl�da�a z daleka Arkev, miasto s�o�ca i ksi�yca, gdzie ksi��� jada� pieczone �ab�dzie w bia�ym pa�acu o wie�ach zwie�czonych kopu�ami z ��tego metalu. Stary Ash i jego �ona w najlepszym razie chodzili do Kost w dni targowe. Je�li chodzi o M�odego Asha, najdalszym miejscem, do kt�rego kiedykolwiek dotar�, by�a karczma na wzg�rzu. Shaina mia�a wi�c swoj� dum�, poczucie wy�szo�ci, kt�re zawdzi�cza�a podr�om, niez�omn� wol� i �wiadomo�� dziedzictwa krwi � dlatego nie wiedzia�a, sk�d si� bierze �w smutek, kt�ry przychodzi o zmierzchu. Zwierciad�o mog�oby jej to powiedzie�, ale zwierciad�o z br�zu w domu Starego Asha by�o m�tne i porysowane, a zreszt� niewolnica i tak nie mia�a czasu si� w nim przegl�da�. Strumie� m�g�by jej to powiedzie�, gdyby jego wody by�y do�� spokojne, by sta� si� zwierciad�em � ale wiosn� strumienie Korkeem stawa�y si� bystre i wzburzone, a zim� pokrywa�y si� bia�ym lodem. W�osy Shainy by�y czarne i l�ni�ce jak niebo o p�nocy, jej oczy mia�y kolor d�bowych li�ci na jesieni. By�a smuk�a i prosta, st�pa�a nie jak niewolnica, ale jak ksi�niczka. Zaprawd�, nawet sam ksi��� w podniebnym Arkev by�by zadowolony, gdyby jego niezgrabna c�rka nosi�a si� tak jak Shaina, mimo koszyka na plecach, k�z i ca�ej reszty. U podn�a g�ry znajdowa�o si� miejsce, gdzie �cie�ka okr��a�a wielk� ska��. Na boku tej ska�y kto� przed wiekami wyrze�bi� podobizn� demona czy g�rskiego b�stwa, kt�re wie�niacy zawsze pozdrawiali przechodz�c. Shaina r�wnie� nabra�a zwyczaju k�aniania si� bo�kowi i �yczenia mu dobrego dnia lub dobrej nocy, jako �e w tej krainie diab��w, chochlik�w i demon�w cz�owiek nigdy nie m�g� by� do�� ostro�ny. R�wnie� kozy zachowywa�y si� dziwnie, przechodz�c tamt�dy � becza�y g�o�niej i bod�y si� bardziej ni� zwykle. Tego wieczoru tu� przed zakr�tem kozy nagle zbi�y si� w ciasn� gromadk� i dziwnie zamilk�y, przewracaj�c oczami. Mimo to Shaina podnios�a wzrok, aby wypowiedzie� zwyczajowe pozdrowienie, i wyda�o si� jej, �e rze�ba odm�odnia�a. Ale to musia�o by� z�udzenie, wym�wi�a wi�c s�owa powitania i zawo�a�a na kozy. Zwierz�ta ani drgn�y. Shaina przecisn�a si� mi�dzy nimi i znalaz�a si� po drugiej stronie ska�y. Niebo pociemnia�o, zrobi�o si� ch�odniej; ostatnie szaror�owe blaski k�ad�y si� na pustym stoku, a w wiosce poni�ej zaczyna�y si� zapala� �wiat�a. Co� si� jednak zmieni�o: niewielki g�az, kt�ry musia� stoczy� si� ze zbocza, spoczywa� na �rodku drogi. � Widzicie � powiedzia�a Shaina do k�z � to tylko kamie�. Boicie si� kamienia, g�uptasy? Kozy potrz�sn�y brodami i dalej milcza�y. � Uwa�ajcie � ostrzeg�a je Shaina � bo kiedy w g�rach zapadnie noc, spod ziemi wyskocz� karze�ki i zabior� was. Ale kozy tylko wpatrywa�y si� w ni� uparcie, a� w ko�cu Shaina pomy�la�a, �e musi odsun�� ten okropny g�az. Zbli�y�a si� wi�c do� ra�nym krokiem, �eby pokaza� kozom, i� nie ma si� czego ba�. W�wczas g�az jakby si� przekr�ci�, podni�s� g�ow� i popatrzy� na ni� par� czarnych oczu. Na ten widok Shaina znieruchomia�a nie m�wi�c nic, jako �e najm�drzej wydawa�o si� zachowa� milczenie. � Nie wszystko, co chodzi na dw�ch nogach, jest cz�owiekiem � przem�wi� g�az gaw�dziarskim tonem � i nie wszystko, co le�y bez ruchu, jest kamieniem, jak powiedzia� wilk, kiedy ugryz�a go �mija. � Widz� � odpar�a Shaina. I rzeczywi�cie, zamiast g�azu zobaczy�a star� kobiet� o dziwnie szarej sk�rze, zakutan� w wielki mszysty szal, o pomarszczonej szarej twarzy, z kt�rej wyziera�o ostre jak n� spojrzenie czarnych oczu. � Jeste� niewolnic� z tej wioski � stwierdzi�a starucha. � Przemierzy�a� obce kraje i pi�a� wod� z niejednej studni. Czekasz na co�. Czy wiesz, na co czekasz? � Chc� wr�ci� do domu mojego pana, matko, bo inaczej czeka mnie bicie. � Kij rani grzbiet, nie serce � powiedzia�a starucha bezlito�nie. � Twoje serce, moja pi�kna, silna i odwa�na niewolnico, czeka na kogo�, kto je zrani. Stoisz tu, jakby� zamiast koszyka z praniem nosi�a na ramionach aksamitny p�aszcz, a na nogach srebrne bransolety. Ale powiadam ci, �e nim sko�czy si� dzie� jutrzejszy, przyjdziesz do mnie jak �ebraczka i ofiarujesz mi w�asn� serdeczn� krew w zamian za moj� pomoc. Shaina poczu�a, �e blednie. Przestraszy�y j� nie tyle s�owa starej kobiety, ile spos�b, w jaki zosta�y wypowiedziane, i niesamowity wyraz jej twarzy. Ale w chwilach przestrachu Shaina odnajdywa�a w sobie �elazn� nieugi�to��. Zapyta�a wi�c twardo: � Je�li ju� mam przyj�� do ciebie i b�aga� o pomoc, powiedz mi chocia�, kogo mam szuka�? � Zapytaj w wiosce, niewolnico. Zapytaj kogo b�d�. Powiedz, �e spotka�a� w g�rach kamie�, kt�ry m�wi�, �e kamie� by� szary i mia� czarne oczy. A teraz mo�esz przej��, ty i twoje kozy. Patrz, oto droga. � Shaina mimo woli spojrza�a tam, gdzie pokazywa�a stara kobieta. Dolina wype�nia�a si� ciemno�ci� jak puchar winem, w w�skich oknach dom�w ja�nia�y �wiat�a. Potem odnios�a wra�enie, �e 8 domy si� poruszaj�, a �wiat�a przelatywa�y z okna do okna jak r�j z�otych pszcz�. Nie widzia�a ju� nic, serce w niej �piewa�o, ziemia ta�czy�a pod stopami. � Zapytaj w wiosce, kto mieszka na zach�d od Zimnej Turni. A potem poszukaj balsamu na swoje serce, poniewa� zanim noc si� sko�czy, czyje� spojrzenie przeszyje je na wskro� jak ostrze miecza. Kozy zacz�y mecze� i napiera� na Shain�, ich z�ote oczy l�ni�y szerokim kr�giem. Shaina przytrzyma�a si� szorstkich grzbiet�w, �eby nie upa��, a kiedy spojrza�a ponownie, na �cie�ce nie by�o ju� ani g�azu, ani starej kobiety. � Widzicie, jak to g�upio zatrzymywa� si� po drodze � powiedzia�a Shaina. Kozy za�mia�y si� sm�tnie. One te� rozumia�y, �e Shaina rozmawia�a z prawdziw� mieszkank� g�r. Kiedy klasn�a w r�ce, stado pomkn�o we�nist� fal� ku wsi, a ona pobieg�a za nim ile si� w nogach. 2. � Sp�ni�a� si�, niewolnico � oznajmi�a �ona Starego Asha podnosz�c wzrok znad paruj�cego kot�a z kluskami. � B�agam o wybaczenie � odpar�a Shaina. Kozy by�y w zagrodzie, ale M�ody Ash zd��y� ju� j� zwymy�la� za przyprowadzenie stada o tak p�nej porze. Mia� pilne sprawy na wzg�rzu, o�wiadczy�, a niewolnica, kt�ra nic nie umie, jest nic nie warta, a potem da� jej szturcharica jako nauczk� na przysz�o��. Pies na podw�rzu uni�s� �eb znad ko�ci i zaszczeka� g�o�no, jakby m�wi�: idzie Shaina, przygotujcie kij! Pies r�wnie� by� na sw�j spos�b niewolnikiem i lubi� patrze�, kiedy ludzk� istot� traktuje si� r�wnie brutalnie jak jego. Ale Stary Ash nie wr�ci� jeszcze z pola, wi�c jego �ona wytarga�a Shain� za uszy, �eby nie marnowa� okazji. Rzeczywi�cie by�o do�� p�no. Dawno min�a ju� owa czarodziejska pora, kiedy zapalaj� si� pierwsze �wiat�a. Chleb i �y�ki le�a�y na stole, a dla domowych demon�w postawiono miseczki w wyznaczonych miejscach. Ka�dy demon dostawa� troch� jedzenia i biada temu gospodarzowi, kt�ry by o tym zapomnia�. Tak�e bogacze musieli karmi� swoje demony. Stary Ash opowiada�, �e nawet w pa�acu w Arkev sta�y ma�e srebrne talerzyki przeznaczone do tego celu. �aden dom nie m�g� si� oby� bez demon�w. By� demon, kt�ry troszczy� si� o drewno �cian, inny mieszka� pod dachem i odp�dza� deszcz, jeszcze inny le�a� pod progiem i ostrzega� domownik�w o nadchodz�cym nieszcz�ciu krzykiem i j�kami. Pewnej zimowej nocy M�ody Ash po�lizgn�� si� na �niegu wracaj�c z karczmy i skr�ci� sobie kolano, doczo�ga� si� wi�c do drzwi i le�a� tam krzycz�c i j�cz�c z b�lu. Stary Ash i jego �ona my�leli, �e to demon spod progu przed czym� ich ostrzega; byli zbyt przera�eni, �eby zej�� na d�, wobec czego ich syn omal nie zamarz� na �mier�, zanim s�siedzi przyszli mu na ratunek. A przecie� demony istnia�y. Przestrzega�y zasady, �eby nigdy nie pokazywa� si� ludziom na oczy, i zjada�y swoje porcje, kiedy wszyscy spali. Czasem tylko w owej dziwnej, ponurej godzinie przed�witu Shaina, zwini�ta w k��bek na wystrz�pionym, sparta�skim sienniku obok wygas�ego paleniska, otwieraj�c oczy dostrzega�a nik�y cie�, kt�ry zwinnie jak w�� odpe�za� od pustej miseczki i chowa� si� w �cianie. Stary Ash wkr�tce nadszed�. Popatrzy� na Shain� z nieukrywan� przyjemno�ci�, jako �e niewielu wie�niak�w mog�o sobie pozwoli� na niewolnika lub niewolnic�. Stary Ash troszczy� si� o swoj� w�asno�� i dzi�ki temu Shaina dostawa�a do�� jedzenia oraz miejsce do spania, a tak�e pozwalano jej korzysta� z rodzinnej balii, kiedy pozostali domownicy ju� si� wyk�pali. Stary Ash trzyma� r�wnie� z dala od niej swojego syna, co nie by�o �atwym zadaniem zwa�ywszy, �e m�odzieniec najbardziej lubi� przechwala� si�, ile dziewcz�t uwi�d� od ostatniego �wi�ta ksi�yca. Na szcz�cie M�ody Ash ba� si� wielkiego, silnego jak nied�wied� ojca, a jeszcze bardziej obawia� si� ostrego j�zyka matki. Nie wolno by�o uszkodzi� w�asno�ci czy te�, niech Matka Ziemia broni, zrobi� jej dziecka, kiedy czeka�o tyle pracy dooko�a. �ona Starego Asha postawi�a przed m�em misk� z gulaszem i nala�a mu piwa. � Niewolnica... � zacz�a, ale Stary Ash nie pozwoli� jej doko�czy�. � Wilk tropi� owce � oznajmi�. � Wilk!t� wykrzykn�a jego �ona. � Troch� p�no na wilki � stwierdzi� M�ody Ash, po�piesznie po�ykaj�c kolacj�, �eby jak najszybciej wyruszy� na wzg�rze. � S� wilki i wilki � burkn�� kwa�no Stary Ash. � A Mikli powiedzia� mi, �e Kto� znowu si� pokaza� w okolicy, ta Szara Pani z Zimnej Turni. � To ju� dwa lata, odk�d tu by�a � zauwa�y�a �ona Starego Asha. � Kobiety przychodzi�y do niej po czary i zakl�cia, ale kaza�a 10 sobie za drogo p�aci�. Ostatniej zimy ludzie podobno widzieli, jak odlatywa�a w swoim fotelu � taki fotelik z brzozowego drewna, pami�tacie? � ale mo�e teraz wr�ci�a. Jest stara jak te ska�y i r�wnie twarda. � Lepiej niech nie wraca � mrukn�� M�ody Ash z�owr�bnym tonem, ko�cz�c posi�ek. � Dziewcz�ta by j� ukamienowa�y. Na wzg�rzu mieszka dziewka, kt�ra ma dwug�owe dziecko, bo pr�bowa�a sp�dzi� p��d za pomoc� czar�w Barbayat. � Szszsz! � zasycza�a �ona. � Wymawianie imion daje im moc! Lepiej by� o tym pami�ta�! � Co tam imi�, gorzej, jak kogo kr�ci w brzuchu � odpar� m�nie jej syn i wyszed� w po�piechu. Shaina upu�ci�a p�misek z chlebem, kt�ry w�a�nie wyjmowa�a z pieca. Nie chcia�a tego, ale na wzmiank� o czarownicy z Zimnej Turni drgn�a niespodziewanie i palce odm�wi�y jej pos�usze�stwa. �ona doskoczy�a do niej jak rozw�cieczona kwoka, si�gaj�c po kij. W tej samej chwili na zewn�trz rozleg� si� jaki� ha�as, tak dziwny, tak nieoczekiwany, �e wszyscy troje zamarli w bezruchu. Nawet M�ody Ash zatrzyma� si� na podw�rzu. S�yszeli stukot kopyt ko�skich i brz�k dzwoneczk�w przyczepionych do siod�a i uprz�y: d�wi�ki kojarz�ce si� nieodmiennie z bogactwem. � Poborca podatk�w! � krzykn�a �ona w panice. � Kap�an z Kost � mrukn�� m��. �mier�, pomy�la�a Shaina i sama nie wiedzia�a, dlaczego tak pomy�la�a, chocia� serce, dziewcz�ce serce, o kt�rym wspomnia�a Szara Pani z Zimnej Turni, za�omota�o jej w piersi. Stary Ash i jego �ona wybiegli w ciemno��. Nawet pies zacz�� si� szarpa� na �a�cuchu. Na szerok� wiejsk� drog� wychodzili zaciekawieni ludzie, �ciskaj�c w d�oniach latarnie i kawa�ki chleba z kolacji. Shaina podesz�a tylko do drzwi, ale i tak wszystko widzia�a. Czarne konie, nie umia�a ich policzy� w niepewnym, migotliwym �wietle latarni, siedem, dziewi��, trzyna�cie... I je�d�cy � ilu? Odziani byli w p�aszcze przypominaj�ce wielkie, czarne, zwini�te skrzyd�a. �wiat�o latar� wydobywa�o z mroku szkar�atne czapraki na siod�ach, wodze jak sznury gwiazd, z kt�rych zwisa�y pojedyncze gwiazdy � dzwoneczki, l�nienia ��tego i bia�ego metalu, klejnoty jak krople krwi i klejnoty jak zielone oczy kot�w. A potem kto� wysun�� si� do przodu, pierwszy je�dziec na pierwszym koniu, i bez po�piechu wjecha� w smug� �wiat�a padaj�c� z okien. Nie by� to kap�an ani poborca podatk�w. Niekt�rzy pomy�leli 11 sobie, �e to musi by� sam ksi��� Korkeemu, ale oni te� si� mylili. Jaki� ksi��� podr�owa�by po g�rskich drogach z takim splendorem i tak nielicznym � siedmiu, dziewi�ciu, trzynastu ludzi � orszakiem. � Witam w�r�d was � obcy wypowiedzia� te dziwaczne s�owa spogl�daj�c na wie�niak�w z wysoko�ci swojego czarnego konia. Odziany by� w purpur� o odcieniu tak ciemnym, �e wydawa�a si� niemal czarna, a na tym tle wyhaftowano dwadzie�cia z�otych s�o�c o promieniach z rubin�w. Szyj� otacza� mu z�oty �a�cuch, na g�owie nosi� wysoki kapelusz barwy szafranu, obramowany srebrem. Twarz mia� tak blad�, jakby pokrywa�a j� gruba warstwa bia�ej emalii. Oczy obwiedzione by�y z�otem, usta umalowane ciemn� czerwieni�. Spod warg b�yska�y z�by ostre i spiczaste jak wilcze k�y, spod umalowanych powiek spogl�da�y oczy p�on�ce martwym, nieruchomym blaskiem jak roz�arzone w�gle. Jedn� d�ug�, w�sk� r�k� trzyma� rozdzwonione wodze, w drugiej dzier�y� kuglarsk� lask� z bia�ego drewna z czarnym kamieniem na czubku. Paznokcie mia� d�ugie jak ogony szczur�w, spiczaste i polakierowane na czarno. Ca�y b�yszcza� i migota� w �wietle bij�cym z okien. Z wolna obr�ci� swoj� wymalowan� twarz z zachodu na wsch�d. � Nie znacie mnie, dobrzy ludzie z doliny? Jeszcze mnie poznacie. Nikt si� nie odezwa�. Zdawa�o si�, �e na wszystkich pad� cie� strachu, je�li strach mo�e rzuca� cie�. Wie�niacy wstrzymali oddech, mr�z przeszed� im po ko�ciach. Obcy na czarnym koniu u�miechn�� si�. � Czy� nie dotar�y do was wie�ci o Kerniku, Wielkim Kuglarzu? Kernik, Mistrz Magii, Ksi��� Aktor�w i Akrobat�w, Najwy�szy Kap�an Rozrywki. Kernik, Kr�l �miechu, Tw�rca Iluzji i Z�odziej R�l. Kernik strzeli� palcami. Zazgrzyta�y paznokcie. Uderzy� lask� w ziemi� i z tego miejsca trysn�a fontanna iskier. Spomi�dzy iskier wylecia� ptak i wzbi� si� prosto w gwia�dziste niebo. Przez t�um przeszed� lekki pomruk, jak szept wiosennego wiatru. Gdzie� niedaleko rozszczeka�y si� psy i po chwili ucich�y. � Oto moi aktorzy � oznajmi� Kernik, Wielki Kuglarz, Kernik, Tw�rca Magii, wskazuj�c za siebie szponiast� d�oni�. � Arty�ci z mojej trupy. Chod�cie, dzieci. Zsi�d�cie z koni. Ci dobrzy ludzie nakarmi� nas w zamian za cuda, kt�re im poka�emy. W�r�d koni zapanowa�o nag�e poruszenie, jakby stado kruk�w jednocze�nie rozwin�o i z�o�y�o skrzyd�a. A potem gdzie� pomi�dzy nimi zapali�o si� �wiat�o, �wiat�o pozbawione ciep�a i barwy, a jednak 12 ja�niejsze od wszystkich �wiate� w wiosce, przy�miewaj�ce blask bij�cy z okien. Latarnie zgas�y jak zdmuchni�te. Taka jasno�� sz�a od klejnot�w i metalowych ozd�b, �e zdawa�a si� jakby �un� po�aru, a Kernik, Mistrz Magii, by� jej p�omiennym zarzewiem. Kernik wykrzykn�� g�o�no s�owo lub imi�, kt�rego nie zna� nikt. Konie cofn�y si�, wspi�y na tylne nogi i zamar�y w tej pozycji nieruchomo jak rze�by. Je�d�cy oddzielili si� od koni i kilku z nich wyst�pi�o naprz�d. Nagle ca�a droga rozbrzmia�a d�wi�kiem b�bn�w, tamburyn�w i piszcza�ek, a po�rodku ta�czy� oci�ale nied�wied� bez �a�cucha. Nied�wied� futro mia� ��te, oczy za� niebieskie. Wie�niacy przestali si� niepokoi�. Muzyka i taniec rozgrza�y ich i o�ywi�y, strach pierzchn��. St�oczyli si� na poboczach szerokiej drogi, �miej�c si�, klaszcz�c i wykrzykuj�c w zadziwieniu. Nie co dzie�, powtarzali sobie, mo�na by�o zobaczy� takie widowisko. Teraz z nied�wiedziem ta�czy�a dziewczyna w diademie z szafir�w na jasnych w�osach. Nied�wied� traktowa� j� z pe�n� kurtuazj�: jedn� �ap� obejmowa� lekko w talii, drug� trzyma� za r�k� i k�ania� si�, gdy wymaga�a tego figura ta�ca. Dziewczyna by�a taka pi�kna, �e ch�opcy z wioski, zamiast jak zwykle tr�ca� si� �okciami i gwizda�, tylko wyba�uszali na ni� oczy z wypiekami na twarzach. � Oto pi�kno i niewinno��. Ona jest ksi�niczk� i jej krew jest ja�niejsza od pere�. Nawet nied�wied� nie o�mieli si� jej skrzywdzi� � recytowa� g�os Kernika w rytm uderze� b�bna. � Je�li chcecie, poka�� wam, co si� jej przytrafi�o. To, co si� potem sta�o, by�o trudne do wyt�umaczenia, chocia� wtedy wydawa�o si� ca�kiem naturalne. Miejsce, gdzie sta� Kernik ze swymi aktorami, przesta�o by� poln� drog�, pe�n� kamieni i kozich bobk�w, i zamieni�o si� w marmurowy krajobraz z wynios�ymi drzewami o ga��ziach obwieszonych z�ocistymi jab�kami. Pomi�dzy ga��ziami fruwa�y ptaki o ogonach z zielonych i niebieskich p�omieni. Pod drzewami przechadza�a si� jasnow�osa dziewczyna, zbieraj�c opad�e jab�ka do fartuszka wyszywanego klejnotami, a za ni� szed� nied�wied� wygrywaj�c na piszcza�ce pi�kn� melodi�. � Obraz spokoju � zanuci� g�os Kernika � ale nie na d�ugo. W tamtych stronach mieszka� smok. Wysoko w g�rze zahucza� grom. Zdawa� si� wype�nia� i rozsadza� ca�e niebo. Kobiety zacz�y krzycze�. � Boicie si� zobaczy� smoka? � rykn�� Kernik. � Powiedzcie tylko s�owo, a ka�� mu zawr�ci�. 13 � Nie! � zakrzycza� t�um w rozkosznym przestrachu. � Poka� nam smoka! Wtedy Kernik ponownie wypowiedzia� tajemne s�owo i smok si� pojawi�. Niebo sta�o si� czerwone, potem ca�kiem bia�e. Z tej bieli wyskoczy�a naraz b�yskawica � ogromna bestia w diamentowej kolczudze. Fajerwerki tryska�y jej z paszczy, a d�ugi j�zor wi� si� jak w��. T�um cofn�� si� w pop�ochu. Nied�wied� uciek�, ptaki si� pochowa�y. Smok machn�� ogonem jak wielki kot i zion�� p�omieniem na dach najbli�szego domu; dach jednak si� nie zapali�, straszliwy oddech smoka nie poparzy� nikogo. Smok patrzy� tylko na ksi�niczk�. Pochwyci� j� w szpony, jak strza�a wzbi� si� w niebo, z�o�y� swoj� ofiar� na najwy�szym szczycie marmurowej g�ry i wpatrzy� si� w ni� p�omiennym wzrokiem, bij�c sk�rzastymi skrzyd�ami. � No, kto ocali pi�kn� z �ap potwora? � zapyta� g�os Kernika. � S� ch�tni? Jak gdyby w odpowiedzi na marmurowej r�wninie pojawi� si� b�azen, bardzo gruby, z drewnianym mieczem u boku, jad�cy na niebieskiej kozie o dw�ch g�owach. � Nie martwcie si�! � zawo�a� che�pliwie. � Zaraz uratuj� ksi�niczk�! Niebieska koza zatrzyma�a si� i b�azen spad�. Koza ubod�a go i b�azen si� przewr�ci�. Kiedy spr�bowa� ponownie jej dosi���, koza nagle uskoczy�a i b�azen po raz drugi znalaz� si� na ziemi. Jedna z g��w kozy zacz�a gwizda�, a druga �piewa� t� sam� melodi�, podczas gdy w�a�cicielka obu g��w sta�a na trzech nogach oddaj�c mocz. Kiedy zobaczy�a smoka, natychmiast otrze�wia�a. �piewaj�ca g�owa dostrzeg�a go pierwsza i umilk�a. Gwi�d��ca g�owa rozgl�da�a si� przez chwil� w zaskoczeniu, dop�ki r�wnie� nie dojrza�a smoka. W�wczas koza przerwa�a r�wnie� swoj� trzeci� czynno�� i rzuci�a si� do ucieczki, zanikaj�c patrz�cym z oczu. � Ej, smoku! � wydziera� si� g�upio b�azen. � Gdzie jeste�? Wyjd� i walcz! Posiekam ci� na strz�py, a z twojej sk�ry zrobi� dywanik. Potem on tak�e zobaczy� smoka. Smok rozpostar� skrzyd�a. B�azen chcia� umkn�� w bezpieczne miejsce, ale trzykrotnie potyka� si� o w�asny miecz i przewraca�, zanim mu si� uda�o. Ludzie �miali si�, gwizdali i obrzucali go wyzwiskami, a smok macha� ogonem. � To nie ma sensu � stwierdzi� g�os Kernika. � Tam na g�rze ksi�niczka czeka na ratunek, a smok czeka na swego pogromc�. Na pewno znajdzie si� w ko�cu rycerz godny tego zadania. 14 T�um pos�usznie zacz�� krzycze�: �Rycerz! Rycerz!" i po chwili na scenie pojawi�a si� jaka� posta�. Zrzuci�a z ramion czarny p�aszcz, a t�um wyda� okrzyk rado�ci, poniewa� niew�tpliwie by� to oczekiwany rycerz. Mia� z�ot� zbroj�, z�oty he�m ze srebrnym pi�ropuszem i zielono-z�oty miecz w r�ku. Jego oczy i w�osy by�y bardzo ciemne, twarz pi�kna i szlachetna, o orlich rysach. Dziewcz�ta z wioski umilk�y i wstrzyma�y oddech. Smok rozpostar� skrzyd�a, a rycerz spojrza� na niego bez cienia strachu. � Zejd� na d�, smoku � zaproponowa� mu uprzejmie, d�wi�cznym melodyjnym g�osem. � Mam tu co� dla ciebie. Ostrze mego miecza. Smok zarycza� z w�ciek�o�ci�, robi�c taki ha�as, jakby wszystkie zardzewia�e zawiasy w ca�ym Korkeemie zaskrzypia�y jednocze�nie, i run�� w d� jak burza. Rozpocz�a si� prawdziwa walka. M�odzi wie�niacy r�wnie� walczyli ze smokiem potrz�saj�c pi�ciami, wywrzaskuj�c s�owa zach�ty, podskakuj�c i przytupuj�c w miejscu. Dziewcz�ta, prze�ywaj�c walk� ca�ym sercem, chowa�y twarze w d�oniach i zerka�y spomi�dzy palc�w na widowisko. Najpierw smok powali� rycerza, potem rycerz powali� smoka. W�wczas smok zion�� ogniem i p�aszcz rycerza zacz�� si� pali�, wi�c m�odzieniec musia� turla� si� po ziemi, �eby ugasi� p�omie�, a smok szarpa� go wielkimi, zakrzywionymi pazurami. Wreszcie w narastaj�cym grzmocie b�bn�w rycerz opar� si� o pie� drzewa, jakby omdla� od pal�cego dechu smoka; smok skoczy�, a wtedy miecz rycerza b�ysn�� wysoko w g�rze i rozp�ata� pier� potwora. Z rany wytrysn�a czarna posoka, smok upad�, rykn��, zatrzepota� skrzyd�ami i znieruchomia�, tylko z nozdrzy wyp�yn�� mu ostatni ob�oczek dymu. Publiczno�� tupa�a i klaska�a. Z marmurowej g�ry zje�d�a� ju� wysadzany klejnotami rydwan wioz�c pi�kn� ksi�niczk�. U�miechni�ta dziewczyna zst�pi�a na ziemi�, z�oty rycerz uca�owa� jej d�o�, a z nieba spad� deszcz kwiat�w i s�odyczy. Potem rozleg� si� na wp� znajomy d�wi�k, przypominaj�cy zgrzyt paznokci, kiedy sztukmistrz strzeli� palcami � i znowu by�a tylko szeroka droga o�wietlona migotliwym blaskiem latar�, faluj�ca g�ra namiotu, z kt�rego wysypywali si� akrobaci, drewniany smok ze szklanymi oczami, sk�adaj�cy si� z trzech cz�ci, i oszo�omieni ludzie. 15 Kernik wyst�pi� do przodu, wsun�wszy d�onie w szerokie r�kawy szaty. Rozci�gn�� w u�miechu umalowane usta, skin�� g�ow� � i oto wszyscy aktorzy stali za nim w szeregu, chocia� wci�� jako� trudno by�o ich policzy�, wci�� nikt nie wiedzia�, ilu ich tam by�o. Albo ilu ich nie by�o. T�um akrobat�w, kt�rzy byli smokiem, g�owami i nogami kozy. Tylko troje wydawa�o si� rzeczywistymi: gruby b�azen, dziwnie podobny do ��tego nied�wiedzia, pi�kny rycerz i prze�liczna dama, trzymaj�cy si� za r�ce. A kiedy wszyscy razem nisko si� uk�onili, niewyra�ne postacie uk�oni�y si� r�wnie� niewyra�nie, ale b�azen zrobi� to z przesad�, ksi�niczka z wdzi�kiem, a rycerz z przelotnym, czaruj�cym u�miechem. � No i jak, ludzie, zarobili�my na kolacj�? � zapyta� Kernik. � P�niej b�d� wr�by, a poza tym pokaz jeszcze si� nie sko�czy�. Wie�niacy wrzaskiem wyrazili zgod�. Tacy arty�ci zas�ugiwali na najlepsze bia�e wino. Mikli i jego synowie pobiegli otworzy� wrota stodo�y, kobiety na wy�cigi znosi�y drwa na opa�, kocio�ki, jedzenie, nawet zabija�y kurczaki, jakby nie pami�taj�c, �e nast�pnego dnia nie b�d� mia�y co w�o�y� do garnka. �ona Starego Asha nadchodzi�a spiesznym krokiem. Shaina cofn�a si� od drzwi. � Niewolnico! Niewolnico! � krzykn�a kobieta. Pies przesta� wy�apywa� pch�y i zaszczeka� zapalczywie. Rzucono na nas jaki� czar, pomy�la�a Shaina i lodowaty p�omie� przeszed� jej po ko�ciach. Stodo�a lYlikliego nie by�a tak go�cinnie otwarta od trzech lat, kiedy odbywa�o si� tam wesele jego najstarszego syna. Teraz cz�� sprz�t�w ze �rodka wyrzucono na drog�, a na pozosta�ych siedzieli go�cie. Przyniesiono piwo w sk�rzanych buk�akach i miski z jedzeniem, a na kamiennej pod�odze rozpalono wielkie ognisko. Nikt si� nie zastanawia�. Nikt nie protestowa�. Z szaf i spi�ar� wyci�gano zapasy, kt�re spoczywa�y tam od zimy, i nie �a�owano niczego. Kernik, Wielki Kuglarz, w purpurze i z�ocie siedzia� na beli siana jak na tronie i u�miecha� si� niczym wyrozumia�y ojciec do ludzi, kt�rzy znosili mu dary. Po lewej mia� dziewczyn� w szafirach, po prawej czarnow�osego aktora, kt�ry gra� rycerza; pozostali cz�onkowie trupy zmieszali si� z t�umem. Co jaki� czas kt�ry� z akrobat�w robi� m�ynki, przeskakiwa� przez obr�cz lub ta�czy� wok� ogniska. Co jaki� czas nied�wied�-b�azen 16 podnosi� si�, przy��cza� do nich i �onglowa� srebrnymi jajkami, kt�re wyci�ga� z uszu, lub wydobywa� w�e z otch�annej paszczy. Aktorka-ksi�niczka wr�y�a wszystkim. Wyci�ga�a swe bia�e r�ce i ujmowa�a w nie trwo�ne d�onie dziewcz�t i m�atek, gor�ce d�onie m�odych m�czyzn, kt�rzy chcieli tylko jej dotk��, zimne d�onie starc�w. M�wi�a im o zdarzeniach z przesz�o�ci, kt�re by�y prawd�, i o zdarzeniach z przysz�o�ci, w kt�re wierzyli. Nikt si� nie o�mieli� u�cisn�� lub uca�owa� jej ch�odnych palc�w, nikt nie wpatrywa� si� zbyt d�ugo w jej pi�kne oczy, kt�re przypomina�y sadzawki wype�nione ciemno�ci�. Niekt�re z dziewcz�t �mielej sobie poczyna�y z m�odym aktorem. Pozwala�y mu si� obejmowa�, przysuwa�y usta do jego twarzy, dotyka�y jego faluj�cych w�os�w i ociera�y si� o niego jak �asz�ce si� kotki. On �mia� si� z nimi i �artowa�, prawi� im komplementy i oddawa� co �adniejszym poca�unki, ale wszystkie te uprzejme gesty nie mia�y w sobie prawdziwego ciep�a, by�y tylko pozorem, jak cienie rzucane na �cian�. W ko�cu dziewcz�ta poczu�y si� nieswojo i wycofa�y si� ukradkiem. Z pocz�tku Shain� wypchni�to na �rodek stodo�y, �eby podsyca�a ogie�, pilnowa�a garnk�w i us�ugiwa�a m�czyznom wo�aj�cym o piwo. Po jakim� czasie, kiedy ju� �atwiej by�o si� wymkn��, zacz�a krok po kroku przesuwa� si� do wyj�cia, gotowa do ucieczki w ka�dej chwili. Chcia�a biec do domu Starego Asha i schowa� si� pod swoim wystrz�pionym kocem. Od pierwszej chwili wyczuwa�a unosz�cy si� w powietrzu zapach zepsucia r�wnie nieomylnie, jak lis wyczuwa psy. A jednak nie potrafi�a si� zmusi�, �eby odej�� we w�a�ciwej chwili, wymkn�� si� ze stodo�y i pobiec do domu, gdzie by�o bezpiecznie. Potem poczu�a senno�� i przycupn�a w cieniu u wr�t. Czy ca�e to z�oto naprawd� by�o z�otem? Czy prawdziwa by�a z�ocista zbroja i z�oty miecz, i z�oto po�yskuj�ce gdzieniegdzie w czarnych k�dziorach m�odego aktora? Dwukrotnie przesz�a obok niego nios�c piwo dla Starego Asha i g�upiego Mikliego. Oczy m�odego aktora skupia�y w sobie �wiat�o latarni i ja�nia�y jak niebieskozielone gwiazdy, kiedy podnosi� wzrok, ale zdawa�o si�, �e jej nie widzi. Wtedy przeszy�o j� ostrze b�lu, ostrze ze stali, nie ze z�ota. Niem�dra Shaino, niewolnico w ch�opskiej zagrodzie, nie powinna� nawet o nim my�le�, on jest wolnym cz�owiekiem i �aden nie mo�e si� z nim r�wna�... Ale smok wydawa� si� �ywy i budzi� l�k, jak�e to mog�o by�? Kernik � Mistrz Magii, Z�odziej R�l � i g��wny aktor siedz�cy po jego prawicy niczym m�ody ciemnow�osy b�g, do kt�rego dziewcz�ta modl� si� na wiosn�... 2 Czarnoksi�nik... 17 W nocy psy znowu wy�y. Mo�e naprawd� pojawi�y si� wilki, jak twierdzi� Stary Ash, jakie� sp�nione wilki albo po prostu diab�y w wilczej sk�rze. . Shaina zasn�a i nawiedzi� j� sen. Sen mia� twarz m�odego aktora i jego g�os, ale aktor nie odezwa� si� do niej, a jego oczy nie odpowiedzia�y na jej spojrzenie. Blade, zimne �wiat�o zakrada�o si� pod powieki. Zapach wygas�ego ogniska i zepsutego jedzenia by� znajomy, ale towarzyszy� mu obcy zapach siana i kr�w zmieszany z odorem skwa�nia�ego piwa. Shaina obudzi�a si� i stwierdzi�a, �e le�y na pod�odze obok wr�t stodo�y. Wsz�dzie wok� niej chrapali i mamrotali ludzie pogr��eni w ci�kim �nie. Co� si� sta�o ze �wiatem. Shaina przesun�a si� nieznacznie, tylko tyle, �eby wyjrze� na zewn�trz. Trwa�a szara, melancholijna pora przed�witu. Smutne g�osy ptak�w odzywa�y si� po�r�d w�t�ych drzew na zboczach g�ry i w�r�d wierzb nad strumieniem. Domy w wiosce sta�y ciche, przygarbione i pos�pne. Siedem, dziewi�� albo trzyna�cie czarnych koni czeka�o jak na pogrzebie, a na ich grzbietach siedzia�o siedmiu, dziewi�ciu albo trzynastu je�d�c�w w czarnych p�aszczach. Shaina, niejasno u�wiadamiaj�c sobie, �e jest �wiadkiem czego�, czego nie mia�a widzie�, rozszerzonymi ze strachu oczami daremnie wpatrywa�a si� w zbieranin� �ongler�w i akrobat�w otaczaj�cych b�azna-nied�wiedzia, daremnie usi�owa�a odnale�� jasnow�os� dziewczyn� i przystojnego aktora. Wszyscy je�d�cy wygl�dali r�wnie anonimowo, znik�a gdzie� ca�a ich kolorowa ostentacja i che�pliwa bu�czuczno��. Mo�e klejnoty rzeczywi�cie by�y tylko szkie�kami, a Wielki Kuglarz � zwyk�ym oszustem jad�cym na jarmark do Kost. Potem pierwszy promie� s�o�ca wystrzeli� zza g�r, na niebie rozla�a si� jasno�� i kiedy nie daj�ca si� przeliczy� trupa ruszy�a drog�, Shaina zauwa�y�a, �e obraz jest niekompletny, czego� tu brakuje. Wygl�dali zupe�nie jak cienie, m�czy�ni, nied�wied� i dziewczyna, a jednak �adne z nich nie rzuca�o cienia. Serce skoczy�o jej w piersi. Wiedzia�a, �e powinna zrobi� magiczny znak i splun��, �eby odp�dzi� od siebie z�e moce �mierci, ale mog�a my�le� tylko o jednym: On te� jest demonem. On te�. A potem przypomnia�a sobie, jak patrzy� na ni� i nie widzia� jej, patrzy� na ni� �lepymi oczami koloru dymu i morskiej wody. I przy-18 pomnia�a sobie, jak przeszy�o j� ostrze b�lu, i to by�a prawda, ostry miecz przeszy� jej serce zgodnie z okrutn� obietnic� Barbayat, Szarej Pani. 3. Shaina podesz�a do studni. Zajrza�a do wn�trza. Ale studnia okaza�a si� r�wnie marnym zwierciad�em jak wszystkie pozosta�e. Nie rozumia�a, co si� sta�o, nie rozumia�a samej siebie. Ca�a niepoj�ta t�sknota, kt�ra dr��y�a j� od dawna, ca�y ten niepoj�ty b�l otrzyma� wreszcie imi�, ale nie przynios�o jej to �adnej ulgi. Mi�o�� jak �ar�oczna bestia wpi�a k�y w jej serce. Shaina nie zna�a dot�d mi�o�ci, by�a na to zbyt dumna, zbyt niezale�na, zbyt zamkni�ta w sobie. M�czy�ni z wioski przychodzili i odchodzili, niekt�rzy ca�kiem do rzeczy, niekt�rzy silni i przystojni, niekt�rzy nawet przygl�dali si� jej z zainteresowaniem, chocia� by�a tylko niewolnic� Starego Asha. Ale wtedy od�ywa� w niej duch jej przodk�w, pami�� rasy, g�os krwi szepcz�cy o zapomnianej ojczy�nie. G�osy te kaza�y jej widzie� brutalno�� w miejsce si�y, kaza�y jej dostrzega� obco�� w ka�dym ge�cie � i pozostawa�a niewzruszona. Oboj�tno�� by�a jej os�on�, a jednak, jak to si� cz�sto zdarza w takich wypadkach, wystarczy�o tylko jedno spojrzenie, jeden sen, �eby wy�ama� zamkni�te drzwi. Teraz, energicznie zamiataj�c podw�rze, usprawiedliwia�a si� w my�lach, t�umaczy�a sobie, �e to nie by�a jej wina, �e czarownica z Zimnej Turni rzuci�a na ni� kl�tw�. Ten poranek rzeczywi�cie by� tak dziwny, jakby nad wszystkim zaci��y�a kl�twa. Shaina, zaj�ta w�asnymi troskami, nie od razu zorientowa�a si�, �e w wiosce dzieje si� co� z�ego. Wype�nia�a codzienne obowi�zki usi�uj�c ci�k� prac� zag�uszy� niepok�j, jak kto�, kto naumy�lnie zadaje sobie b�l, �eby zapomnie� o bol�cym z�bie. Trzeba by�o pozamiata� i przynie�� wody, rozpali� pierwszy ogie� wymawiaj�c nad nim odpowiednie s�owa � chocia� zazwyczaj czynno�� t� nadzorowa�a �ona Starego Asha � nakarmi� kury, pewnie te� wydoi� krowy, je�li M�ody Ash czu� si� nie najlepiej. W stodole Mikliego raz czy dwa odbywa�a si� ju� przedtem podobna uroczysto��, ale zawsze nast�pnego ranka wszyscy pracowali r�wnie ci�ko, jak co dzie�: m�czy�ni mimo b�lu g�owy wyruszali na pola, kobiety zrz�dz�c 2*19 zabiera�y si� do porz�dk�w. Ale dzisiaj wszyscy zaspali i cho� s�o�ce wzesz�o ju� wysoko, w ca�ej wiosce nie s�ycha� by�o nikogo opr�cz Shainy i warcz�cych ps�w. A kiedy wreszcie wie� si� obudzi�a, zewsz�d rozleg�y si� g�o�ne, jednomy�lne narzekania. Po wyboistej drodze nadci�gali grupkami m�czy�ni i kobiety lamentuj�c wniebog�osy. Psy zacz�y szczeka�, nie dojone krowy mucza�y unisono jak rozstrojona orkiestra, ptaki w pop�ochu wzbija�y si� w niebo uciekaj�c od ha�asu. Mikli wymachiwa� pi�ciami, a jego synowie wygra�ali wszystkim razem i ka�demu z osobna. Czyj� brat z Kost krzycza�, �e wkr�tce kto� wyl�duje; w wi�zieniu, jaka� kobieta piszcza�a, �e zosta�a zniewolona, jaki� staruszek dr��cym g�osem opowiada�, �e �oni" ukradli mu wszystkie kury, na co kilka oburzonych g�os�w zawo�a�o, �e kury to jeszcze nic, ale ci, co ukradli ich buk�aki z piwem, b�d� si� mieli z pyszna. Trzeba si� jednak by�o zaj�� gospodarstwem. Instynktowne, niepisane prawa ziemi tkwi�y mocno w duszach wie�niak�w, tote� wkr�tce rozw�cieczony, przeklinaj�cy t�um rozpad� si� na pojedyncze strumyczki, spiesz�ce do ob�r lub po rolnicze narz�dzia. Stary Ash wpad� do domu miotaj�c pogr�ki, chwyci� pajd� chleba i pobieg� wyci�gn�� p�ug. Potem zjawi�a si� jego �ona i zmierzy�a Shain� ostrym spojrzeniem. � Wcze�nie wsta�a�, niewolnico. S�ysza�a�, jak w nocy kto� krad� kurczaki i piwo? � Bardzo przepraszam, ale nie s�ysza�am � odpar�a grzecznie Shaina. � Nie ma z ciebie �adnego po�ytku � warkn�a ze z�o�ci� �ona i jak zwykle wytarga�a Shain� za ucho. � Rusz si�, obrz�d� kozy, a potem zabierz je na pastwisko. M�ody Ash znowu �piewa swoj� star� �piewk�. Co ja takiego zrobi�am, czym obrazi�am bog�w, �e mi dali pijaka za syna i durn� niewolnic�? Ruszaj, powiedzia�am. Nie dostaniesz �niadania, i tak jeste� za t�usta. Niewolnik powinien by� tak chudy, �eby mo�na mu by�o policzy� �ebra, a twoich �eber na pewno nie mo�na policzy�. Shaina zrobi�a, co jej kazano. Ju� dawno temu, kiedy mia�a zaledwie siedem lat, nauczy�a si�, �e najlepiej by�o tak post�powa�. Mimo to czu�a si� niepewnie, a kiedy przechodzi�a przez wiosk�, jej zmieszanie wzrasta�o. Wydawa�o si�, �e nikt nie pami�ta wydarze� ubieg�ej nocy � ani odzianego w purpur� Kernika, Mistrza Magii, ani ol�niewaj�cych 20 aktor�w, ani dzikiej, rozpasanej biesiady, kt�ra nast�pi�a p�niej. O nie, nic takiego si� nie wydarzy�o. Do wioski wtargn�li z�odzieje, zabrali kury, chleb i piwo, a potem zamkn�li wie�niak�w w stodole razem z garnkami, ko��mi z kurczak�w i ca�� reszt� � w ka�dym razie do takich wniosk�w dochodzili oszo�omieni, rozw�cieczeni ludzie odtwarzaj�c minion� noc. Tylko Shaina pami�ta�a, ale przezornie siedzia�a cicho. Zauwa�y�a, �e chocia� wie�niacy w swoim wojowniczym nastroju wydawali si� nie rozumie�, �e w nocy sami upili si� do nieprzytomno�ci, ich cia�a pami�ta�y o tym doskonale. Wydoi�a kozy, jak najszybciej wyprowadzi�a je z zagrody i pogna�a �cie�k� prowadz�c� w g�ry. Zamieszanie w wiosce wzburzy�o j� do g��bi, w g�owie k��bi�y si� pytania i w�tpliwo�ci. Potem owia�o j� czyste, rze�kie g�rskie powietrze; obejrza�a si� i zobaczy�a w dole nagle pomniejszon� wiosk�, i przesta�a o tym my�le�. �ona Starego Asha w roztargnieniu zapomnia�a wr�czy� jej koszyk z praniem. Shaina nagle si� przestraszy�a. Je�li b�dzie siedzia�a bezczynnie, zakl�cie czarownicy � bo c� to mog�o by� innego? � znowu j� dosi�gnie; b�dzie widzie� jego oczy w b��kicie nieba i w zieleni trawy, s�ysze� jego g�os, jego �miech, prze�ywa� na nowo jego oboj�tno��. � Ach, wy kozy � westchn�a Shaina � nawet nie wiecie, jak to �atwo by� koz�! � Co robi koza, kiedy si� zakocha? C�, sprawa jest prosta. Zwyczajna, grubosk�rna koza nie ma poj�cia, co to znaczy, kiedy miecz przeszywa jej kozie serce. Potem zacz�a my�le� o kuglarzu i okaza�o si�, �e pami�ta go s�abo i niewyra�nie, jak gdyby w jej umy�le wyros�a �ciana mg�y, oddzielaj�ca przesz�o�� od tera�niejszo�ci. Na r�wni z innymi uleg�a wp�ywom jego czar�w � dlaczego jednak tylko ona zachowa�a pami��? Dopiero teraz w pe�ni zrozumia�a, jak silna jest magia Kernika, Mistrza Iluzji. Silna i przera�aj�ca, zdolna wymie�� z pami�ci wspomnienia o nocy pe�nej cud�w r�wnie �atwo, jak miot�a zmiata z za�nie�onej �cie�ki �lady ptasich �apek. Kernik istotnie by� kim� wzbudzaj�cym strach i szacunek, dlatego najm�drzej i najbezpieczniej by�oby zapomnie� ca�kowicie o jego wspania�ym wje�dzie do wioski i potajemnym odej�ciu, kt�rego nie powinna by�a widzie�. Ale oczywi�cie Shaina nie mog�a zapomnie� i dobrze widzia�a dlaczego. Ten m�ody aktor jad�cy obok maga. By� mo�e m�ody aktor musia� s�u�y� Kernikowi, mo�e nawet nale�a� do niego, by� niewolnikiem tak samo, jak Shaina by�a niewolnic�. Shaina zacz�a si� spiera� z Shaina. 21 � Ty g�upia dziewczyno, on nie rzuca cienia. � Zgoda, i co z tego? Czy to jego wina? Je�li jest niewolnikiem maga, nie mo�e wybiera�, czy chce mie� cie�, czy te� nie. Czy ja mog� wybiera�, kiedy Stary Ash ka�e mi przynie�� drewna? � Drewno i cie� to nie to samo. A jednak Shaina wspomina�a ten jego brak z jak�� bezbrze�n�, niemal bolesn� czu�o�ci�; pragn�a odnale�� jego cie� i zwr�ci� mu go � w podarunku; pragn�a... I oto ju� pastwisko. Prawie nie zauwa�y�a, jak tutaj dosz�a. Br�zowoz�ote kozy rozbieg�y si� z przera�liwym beczeniem. A dooko�a wznosi�y si� g�ry, ostro rze�bione w s�o�cu � Wielki Elf, Czarny Wierch... i Zimna Turnia. Zimna Turnia by�a ca�kiem blisko, Shaina na pewno mog�aby tam dotrze� przed po�udniem... � Nie, Szara Wied�mo � powiedzia�a Shaina g�o�no � nie p�jd� do ciebie. Lecz gdy spojrza�a w d�, tam gdzie ma�y strumyczek p�yn�� przez torfowisko w�r�d trawy wygryzionej przez kozy, ujrza�a w wodzie jego twarz tak wyra�nie, jak nigdy nie widzia�a w�asnej twarzy. Kiedy podnios�a wzrok, ujrza�a bezchmurne niebo, puste jak samotno��. A kiedy wo�a�a do k�z: �Uwa�ajcie, tam jest stromo!" � albo: �Jedzcie na zdrowie!" � w�asne s�owa powraca�y do niej echem i wydawa�o jej si�, �e s�yszy: Mi�o��, mi�o��, mi�o�� mnie trawi jak ogie�. Na koniec przypomnia�a sobie, �e nie pozdrowi�a kamiennego bo�ka przy drodze, co bez w�tpienia by�o z�� wr�b�. A wi�c jestem zgubiona, stwierdzi�a filozoficznie. I tak musz� i�� na Zimn� Turni�. Oczywi�cie nie powinna odchodzi�. Nie nale�a�o zostawia� stada. Ale kozy mia�y zaj�cie, by�y zadowolone i nic im nie grozi�o. A wilki? Nie, nie, tu na g�rze nie ma wilk�w. A z�odzieje? A je�li kozy si� pogubi�? A je�li si� sp�ni i dostanie bicie? Och, to b�dzie dopiero wieczorem, zosta�o jeszcze mn�stwo czasu. Ca�y dzie�. Shaina pospiesznie ruszy�a na prze�aj przez g�rsk� ��k�, kieruj�c si� na zach�d, w stron� niewielkiego, l�ni�cego ponuro jak kie� sto�ka g�ry, gdzie mieszka�a czarownica. Chatka Barbayat, Szarej Pani, sta�a gdzie� na zboczu g�ry, chocia� nie zawsze w tym samym miejscu, gdy� dobrze by�o wiadomo, �e czasem ci, co jej szukali, nie mogli jej znale��, podczas gdy ci, co woleli raczej trzyma� si� od niej z dala, jakby przez przypadek trafiali do jej drzwi. 22 Zimna Turnia w pe�ni zas�ugiwa�a na swoj� nazw�. Czarne sosny wczepia�y korzenie w skaliste zbocza, mg�a wisia�a w powietrzu dzie� i noc, przes�aniaj�c s�o�ce. W jaskiniach mieszka�y elfy i krasnoludki, na ga��ziach drzew siedzia�y wrony, a wspinaczka by�a trudna i m�cz�ca. Kiedy Shaina dotar�a do skalnej p�ki stanowi�cej naturalny most, kt�ry ��czy� g�rskie pastwisko z s�siedni� g�r�, zrobi�o si� o wiele p�niej, ni� si� spodziewa�a. A kiedy przedosta�a si� na Zimn� Turni�, musia�a jeszcze bardziej zwolni�, gdy� �cie�ka by�a rzadko u�ywana i zdradliwa. Zdawa�o si� jej, �e ju� bardzo d�ugo wspina si� z mozo�em, czepiaj�c si� szorstkich ga��zi drzew, obserwowana przez nieruchome wrony. Potem zrobi�o si� tak ciemno i zimno, �e w pierwszej chwili pomy�la�a, i� zapad�a noc. Wreszcie ogarn�a j� z�o��. Zatrzyma�a si� i zawo�a�a: � Je�li jest tu gdzie� Szara Pani, mam nadziej�, �e to niedaleko, bo zaraz zawracam. Natychmiast pi�� czy sze�� wron zerwa�o si� z drzew i odlecia�o z krakaniem. Shaina obejrza�a si� za nimi, a kiedy ponownie odwr�ci�a g�ow�, zobaczy�a w�r�d sosen polank�, kt�rej z jakiego� powodu przedtem nie zauwa�y�a. A na skraju polanki sta� niski kamienny domek, przypominaj�cy omsza�y g�az, z przekrzywionym kominem, z kt�rego unosi�a si� kr�ta smu�ka dymu. Shaina dozna�a wra�enia, jakby �aba skoczy�a jej w piersi. Mimo to podnios�a dumnie g�ow� jak c�rka ksi�cia w Arkev i pomaszerowa�a przez polank� prosto do drzwi Barbayat. Drzwi by�y okr�g�e, okr�g�e jak ko�o. Shaina zastuka�a g�o�no, a drzwi otworzy�y si� na boki zamiast do �rodka. W �rodku za� wszystko wygl�da�o dok�adnie tak, jak powinno wygl�da� w izbie czarownicy. Czarne, drewniane kolumny przypominaj�ce ule podpiera�y niski strop. Ka�da kolumna wyrze�biona by�a na kszta�t jakiej� postaci, wysokiej, chudej, ponurej, z ko�cistymi r�kami i ostrym, haczykowato zagi�tym nosem. Niekt�re z tych postaci mia�y brody, inne d�ugie w�sy, niekt�re mia�y wysokie kapelusze, a niekt�re p�askie; cz�� nosi�a p�aszcze, mimo to jednak wida� by�o wyra�nie, �e kilka posiada ogon. W kamiennej izbie nie by�o okien. Z sufitu zwisa� na �elaznym �a�cuchu gustowny kandelabr zrobiony z siedmiu ludzkich czaszek, w kt�rych tkwi�y zapalone �wiece. Na palenisku p�on�� niewielki ogie�. W jego pos�pnym czerwonym blasku, s�abszym od �wiat�a �wiec, ale za to docieraj�cym do wszystkich k�t�w, majaczy�y na 23 �cianach dziwaczne przedmioty z ko�ci i metalu oraz symbole narysowane bia�� i ��t� glin�, kt�re zdawa�y si� nieznacznie porusza�, rozdziela� i znowu ��czy�. Po wschodniej stronie paleniska siedzia� rudy lis o oczach z granat�w. Po zachodniej stronie sta� fotel na biegunach z jasnego brzozowego drewna, a w nim spoczywa�o co� przypominaj�cego szary g�az, ko�ysz�c si� leniwie. Shaina czu�a sucho�� w ustach, ale zaczerpn�a tchu i o�wiadczy�a: � Szara Pani przepowiedzia�a mi, �e czyje� spojrzenie przeszyje mnie jak miecz, i tak si� sta�o. Szara Pani przepowiedzia�a mi, �e przyjd� do niej b�aga� o pomoc, i tak si� sta�o, chocia� czy b�d� b�aga�, to inna sprawa. Spodziewam si� wi�c, �e Szara Pani jest zadowolona i usatysfakcjonowana. G�az przem�wi�: � Jak ci si� podoba m�j nowy naszyjnik? zapyta� pies na �a�cuchu. � Przepraszam � powiedzia�a szybko Shaina � ale tak nie jest. � Nie jest? � Na pewno nie. � C�, w takim razie zabierz sw�j �a�cuch i odejd�, dziew-czyno-niewolnico, bo widz� jasno, jak on ci� kr�puje. Shaina zawaha�a si� i wypali�a: � A wi�c dobrze, prosz� ci� o pomoc. � Sk�d wiesz, �e mog� ci pom�c? � zapyta� g�az przesuwaj�c si� lekko, a� jedno �widruj�ce oko zal�ni�o w blasku ognia. � Sama powiedzia�a�, �e znaj� ci� w wiosce. Jedni m�wi�, �e twoje czary dzia�aj�, inni, �e nie. � Zwyk�y czar nic ci nie pomo�e � stwierdzi�a Barbayat. � Ty potrzebujesz silniejszego lekarstwa. � Tak � przyzna�a Shaina i niespodziewanie �zy nap�yn�y jej do oczu, ale powstrzyma�a je si��, a s�owa, kt�re pop�yn�y jej z ust, by�y jak te �zy, jasne, bolesne i pe�ne rozpaczy. � On przyszed� i odszed�, i teraz dziel� nas g�ry... ale on nie rzuca cienia... � O tym wiem � rzuci�a niecierpliwie Barbayat. � Czy my�lisz, �e ca�y ten �mietnik tutaj do niczego nie s�u�y? Mam pewien kryszta�. Patrzy�am we�. Widzia�am Volkhavaara, kt�ry nazywa siebie Kerni-kiem, tego w purpurze, z paznokciami i z tym milutkim smokiem. Och, wyp�yn�a� na g��bokie wody i mo�esz uton��. Wszyscy, kt�rzy podr�uj� z Volkhavaarem, s� jego w�asno�ci�, tw�j m�ody cz�owiek r�wnie� do niego nale�y, mimo �e ma takie pi�kne, czarne, faluj�ce w�osy i oczy barwy morza i dymu � ba! Lepiej ju� 24 w�o�y� r�k� w paszcz� wilka albo da� si� rozszarpa� nied�wiedziowi, ni� kocha� takiego jak on. � Matko � odezwa�a si� Shaina � powiedzia�a� mi, �e do ciebie przyjd�, wi�c pewnie dostrzeg�a� w tym jak�� korzy�� dla siebie, bo inaczej nie zadawa�aby� sobie fatygi. Czemu wi�c teraz pr�bujesz zamieni� moje serce w l�d? � Poniewa� � odpar�a Barbayat odwracaj�c si� do Shainy ca�ym cia�em � b�dziesz tylko pragn�� go jeszcze bardziej, je�li ci powiem, jakie to niebezpieczne i jak ma�e masz szans�, �e znajdziesz na tej drodze co� wi�cej pr�cz w�asnej �mierci. � Nie musisz mi tego m�wi� � rzek�a Shaina siadaj�c ze znu�eniem na twardej pod�odze. � Przecie� on odjecha�, a jak�e ja, niewolnica, mam za nim p�j��? Nie mog� opu�ci� wioski. Je�li odejd�, powiedz�, �e uciek�am, i wypuszcz� za mn� psy. Raz jaki� cz�owiek ukrad� �wini�, a oni �cigali go z psami. Ten cz�owiek nie wr�ci�, zosta�y po nim tylko zakrwawione buty. Psy pochwyc� ka�dego, kogo ka�� im �ciga� ich w�a�ciciele. Pochwyc� mnie. � B�dziesz �cigana przez co� gorszego od ps�w, dziewczyno-nie-wolnico, to jest wyra�nie zapisane w gwiazdach. Co� ci jednak powiem: ludzie mog� zniewoli� cia�o, ale nie to, co w nim mieszka. Cisza. Lis zaczai si� czochra�, j�zyki p�omieni liza�y ciemno��. Shaina opu�ci�a g�ow� na kolana. Czu�a znu�enie i przeogromny, rozkoszny smutek, jak dziecko usypiaj�ce w�r�d p�aczu. W tej samej chwili sk�ra na niej �cierp�a, poniewa� zrozumia�a, �e Barbayat zaraz wyjawi jej zakl�cie, kt�re wszystko odmieni. � Co mieszka w ciele, Barbayat? � wyszepta�a w ko�cu, wymawiaj�c imi� czarownicy, chocia� wiedzia�a, �e post�puje niem�drze. � Dusza � wyja�ni�a Barbayat, a jej g�os zlewa� si� z dono�nym trzaskiem ognia i oba d�wi�ki stawa�y si� jednym. � Ziemia ma dusz�, ka�da g�ra i jezioro, ka�de drzewo i kwiat, ka�dy ptak, ryba czy zwierz�. To jest tworzywo, z kt�rego bior� si� wszystkie nasze rado�ci i smutki. Mi�o�� i nienawi��, a nawet magia ma swoje �r�d�o w duszy. Taki jest porz�dek rzeczy. Na ziemi dusza przybiera kszta�t cia�a, poniewa� cia�o jest glin�, kt�ra j� wi�zi, p�aszczem, kt�ry j� okrywa. Poza ziemi� dusza si� zmienia i nie b�d� ci m�wi�, w jaki spos�b, bo i tak nie zrozumiesz. Lecz nawet kiedy cia�o �yje, dusza mo�e wyj�� z niego i szuka� przyg�d na w�asn� r�k�. Je�li twoja dusza opu�ci cia�o, uzyska nast�puj�ce w�a�ciwo�ci: b�dzie wprawdzie nadal podobna do ciebie, ale stanie si� blada i przezroczysta, ca�kiem jak te istoty, kt�re 25 ludzie nazywaj� duchami. Nie b�dzie potrzebowa� ani jad�a, ani napoju, ani powietrza; nic, co �miertelne, nie zdo�a jej wyrz�dzi� krzywdy � drzewo, kamie� czy �elazo; nie zrani� jej z�by wilka ani szpony or�a, nie zniszczy ogie� ani woda, ani upadek z �adnej wysoko�ci, gdy� dusza mo�e lata� bez skrzyde�, szybciej ni� ptak, nawet poza czasem, i nie potrzebuje wytchnienia. Jak widzisz, potrafi sobie �wietnie radzi� pozbywszy si� ci�kiego cia�a. Lecz kiedy uwolnisz sw� dusz�, ujrzysz �wietlist� ni�, kt�ra wci�� wi��e si� z cia�em na podobie�stwo p�powiny ��cz�cej noworodka z matk�. Cienka i delikatna jak jedwab jest owa ni�, kt�ra trzyma dusz�, barwy srebra, ale mocniejsza ni� najgrubszy powr�z. Dok�d by� nie posz�a, ci�gnie si� za tob�; nie powstrzyma ci�, ale te� nic jej nie rozerwie. Tylko �mier� mo�e przeci�� t� wi�, cho� co prawda Pani �mier� jest zawsze w pobli�u ze swoj� kos�. Dusza mo�e istnie� niezale�nie od cia�a, ale cia�o bez duszy jest bezradne jak �limak bez swojej muszli. Sp�jrz, a zobaczysz swoje cia�o spoczywaj�ce jakby w g��bokim u�pieniu, ale przyjrzyj mu si� z bliska: nie znajdziesz oddechu. Teraz powiem ci co�, co musisz zapami�ta� przede wszystkim. Pierwszej nocy � powiedzmy, licz�c od p�nocy do wschodu s�o�ca � cia�o pozostanie nie zmienione. Je�li wr�cisz o �wicie, nic si� nie stanie. Je�li jednak twoja nieobecno�� si� przed�u�y, nast�pi zmiana. Krew w �y�ach zacznie p�yn�� wolniej, umys� ogarnie niemoc, cz�onki os�abn�. Powr�ciwszy w�wczas b�dziesz