3321
Szczegóły |
Tytuł |
3321 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3321 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3321 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3321 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ARTURO PEREZ - REVERTE
TERYTORIUM KOMANCZ�W
(Prze�o�y�a: Joanna Karasek)
Dla Jose Luisa Marqueza
Prawdziwa opowie�c o wojnie zawsze jest niemoralna.
Nie uczy, nie zach�ca do cnoty ani nie podsuwa wzor�w do
na�ladowania, nie przeszkadza ludziom, by robili to samo,
no robili zawsze. Je�li jaka� opowie�� wojenna wydaje si�
moralna nie wierzcie w ni�.
Tim O'Brian, O rzeczach posiadanych przez ludzi,
kt�rzy walczyli
I. MOST W BIJELO POLJE
Kl�cz�c w rowie, Marquez nastawi� ostro�� na nos zabitego, a potem przeszed� do planu og�lnego. Prawe oko mia� przylepione do wizjera kamery, a lewe przymkni�te, otacza�y go k��by dymu z papierosa, kt�rego trzyma� w k�ciku ust. Zawsze kiedy tylko by�o to mo�liwe, Marquez zaczyna� uj�cie od czego� nieruchomego i przechodzi� do planu og�lnego - a ten zabity by� zupe�nie nieruchomy. Naprawd� to nie ma niczego r�wnie nieruchomego jak zabici. Kiedy filmowa� zabitego, zawsze nastawia� ostro�� na nos. Taki mia� zwyczaj, bo ka�dy ma jaki� zwyczaj, tak samo jak charakteryzatorka w studiu zawsze zaczyna makija� od tej samej brwi. W Torrespa�a* s�ynne by�y uj�cia Marqueza - monta�y�ci, znani z tego, �e s� milcz�cy i cyniczni jak stare dziwki, wo�ali si� nawzajem, �eby obejrze� je
w kabinie monta�owej. Musisz to zobaczy�, stary! Razem z nimi sta�y�ci wydaj�cy wiadomo�ci bledli w milczeniu. Zabici nie zawsze maj� nosy.
Ten mia� nos i Barles przesta� obserwowa� Marqueza, i zn�w spojrza� na zabitego. Le�a� twarz� do g�ry w przydro�nym rowie, jakie� pi��dziesi�t metr�w od mostu. Nie widzieli, jak zgin��, kiedy przyjechali, ju� tam le�a�; oceniali, �e mog�o si� to sta� jakie� trzy, cztery godziny wcze�niej: pewnie zabi� go pocisk kt�rego� z mo�dzierzy, strzelaj�cych od czasu do czasu zza rzeki, spoza zakr�tu drogi i drzew, w�r�d kt�rych p�on�o Bijelo Polje. By� to m�ody Chorwat z si� HVO, jasnow�osy, wysoki, z oczami ani otwartymi, ani zamkni�tymi, kt�rego twarz i mundur, pokryte bia�ym py�em, upodobni�y si� do otoczenia. Kiedy spada bomba, zawsze podnosi si� kurz i jeste� ca�y pokryty py�em, bo kiedy le�ysz zabity, nikt ju� si� nie troszczy, �eby ci� z niego otrzepa�. Bomby unosz� py� i �wir, i od�amki, zabijaj� ci�, a potem le�ysz jak ten chorwacki �o�nierz, opuszczony i samotny, w przydro�nym rowie niedaleko mostu w Bijelo Polje. Bo zabici poza tym, �e s� nieruchomi, s� jeszcze samotni. Nie ma nic r�wnie samotnego jak zabity. O tym wszystkim my�la� Barles, kiedy Marquez ko�czy� uj�cie.
Przeszed� kilka krok�w drog� w kierunku mostu. Krajobraz by�by przyjemny, gdyby nie p�on�ce dachy po�r�d drzew po drugiej stronie rzeki i czarny dym snuj�cy si� mi�dzy niebem a ziemi�. Z tej strony rzeki skarpa si�ga�a a� do brzegu lasu, po lewej wida� by�o podtopione pola i drog�, kt�ra skr�ca�a sto metr�w dalej przy zagrodzie, gdzie sta� ich nissan. Most mia� star� metalow� konstrukcj�, cudem nietkni�t� przez trzy lata wojny - wielkie stalowe �uki podtrzymywa�y k�adk�. Barlesowi przypomina� podobny most, tyle �e aluminiowy, kt�ry mia� jako dziecko w komplecie kolejki elektrycznej.
Ca�e rano przechodzili przez most uchod�cy uciekaj�cy przed muzu�ma�sk� ofensyw� na Bijelo Polje: najpierw jecha�y samochody za�adowane lud�mi z walizkami i tobo�kami, potem wozy konne, wioz�ce brudne i przestraszone dzieci; na ko�cu, za ostatnimi cywilami uciekaj�cymi pieszo, szli zm�czeni �o�nierze, o nieobecnym zagubionym spojrzeniu, kt�rym by�o ju� wszystko jedno, czy id� naprz�d, czy si� cofaj�. Wreszcie ostatnia grupa: trzech czy
* Siedziba Telewizji Hiszpa�skiej (przyp. t�um.).
czterech biegn�cych, z si� HVO. Potem jeszcze jeden, podtrzymuj�cy kulej�cego rannego. Za nimi samotny m�czyzna, zapewne oficer, kt�ry poobrywa� sobie dystynkcje, trzymaj�cy ka�asznikowa i dwa puste magazynki w lewej r�ce. Marquez nakr�ci� ich wszystkich, jak przechodzili; kiedy oficer zobaczy� nalepk� TVE na kamerze, zbluzga� go po chorwacka- Ti-Vi-Ei jebenti mater, czyli - w lu�nym t�umaczeniu - pieprzy� kurw� twoj� ma�. Na p�nocy Bo�ni �o�nierze HVO ju� nie podnosili palc�w na znak V ani nie poklepywali po plecach kamerzyst�w telewizyjnych. Tak bywa�o dawno temu, w czasach Vukovaru i Osijeka, kiedy Chorwaci jeszcze byli bohaterami pozytywnymi, ofiarami napa�ci, a Serbowie jedynymi szwarccharakterami. Teraz wszyscy okazali si� mniej lub bardziej ub�oceni - po obu stronach odkopywano zbiorowe groby i wszyscy mieli sporo spraw do ukrycia. Jebenti mater czy jebenti maiku - obie wersje r�ni�y si� tylko tym, kto wspomina twoj� matk�. W miar� jak wojny przed�u�aj� si�, a ludziom zaczynaj� gni� dusze, dziennikarze staj� si� coraz mniej mile widziani. Z kogo�, kto pokazuje ci� w telewizji dziewczynie i znajomym, zmieniasz si� w niewygodnego �wiadka. Jebenti mater.
Barles zatrzyma� si� dwadzie�cia metr�w przed mostem: bezpieczna odleg�o��, z kt�rej m�g� dostrzec skrzynki materia�u wybuchowego przylepione do filar�w i butle z butanem, maj�ce wzmocni� si�� eksplozji. Kable detonacyjne opada�y po skarpie a� do granicy lasu, w kt�rym ukryli si� saperzy HVO po umieszczeniu �adunk�w na mo�cie. Nie widzia� ich, ale na pewno tam byli, oczekuj�c najlepszego momentu, �eby go wysadzi�. "W sztabie g��wnym w Cerno Polje, mimo niech�ci do s�owa "wycofywanie", pewien kapitan wyja�ni� Barlesowi spraw� podstawow�:
- Przede wszystkim nie przechod�cie przez most. Ryzykujecie pozostaniem na drugim brzegu.
Takie miejsca jak to w slangu zawodowym nazywane s� terytorium Komancz�w. Dla korespondenta wojennego to jest w�a�nie to miejsce, gdzie instynkt ka�e zatrzyma� samoch�d i zawr�ci�. Drogi s� tam puste, a domy obr�cone w osmalone ruiny, i zawsze wygl�da tak, jakby zaraz mia� zapa�� zmrok; idziesz przyklejony do muru, w kierunku padaj�cych w oddali strza��w i s�yszysz chrz�st swoich krok�w na pot�uczonym szkle. Na wojnie ziemia zawsze pokryta jest pot�uczonym szk�em. Terytorium Komancz�w to jest to miejsce, gdzie s�yszysz, jak szk�o trzeszczy pod butami, i cho� nikogo nie widzisz, wiesz, �e jeste� obserwowany. To tam, gdzie nie widzisz luf, ale lufy widz� ciebie.
Barles zn�w popatrzy� na drug� stron� rzeki, na drzewa zas�aniaj�ce Bijelo Polje, i zacz�� si� zastanawia�, jakim rodzajem celu jest w�a�nie w tej chwili i dla kogo. Jak tylko pojawi� si� na zakr�cie �o�nierze Armii i pierwszy czo�g, saperzy w lesie przycisn� d�wigni� detonatora i rzuc� si� do ucieczki. Chodzi o to, s�dzi�, �eby utrzyma� most do ostatniej chwili, gdyby kt�ry� z sukinsyn�w walcz�cych we wsi dotar� do rzeki. S�ycha� by�o wystrza�y pocisk�w dobiegaj�ce spomi�dzy p�on�cych dach�w. Przez moment wyobra�a� sobie, jak rozbijaj� we wsi gliniane �ciany, �eby przebiec z jednego domu do drugiego, d�wigaj�c rannych, kt�rzy pozostawiaj� za sob� �lady krwi na pokruszonym gipsie i gruzach na ziemi, oszalali ze strachu i rozpaczy. Wed�ug informacji SONY ICF na falach kr�tkich i wed�ug BBC w jednej z s�siednich wiosek Armija odkry�a zbiorowy gr�b z pi��dziesi�cioma dwoma zmasakrowanymi cia�ami Muzu�man�w. A kiedy u�o�y si� pi��dziesi�t dwa cia�a w szeregu, to jest to bardzo d�ugi szereg. Na dodatek maj� rodziny: dzieci, braci, kuzyn�w. S� ludzie, kt�rzy za nimi t�skni� i kiedy widz� ich �wie�o odkopanych, jednego przy drugim, �le to przyjmuj�. W Bijelo Polje nie marnowano czasu na branie je�c�w. Barles za�mia� si� kr�tko, cierpko, ponuro do siebie samego. I je�li nazywa si� to czystk� etniczn�, trzeba nie rozumie� sensu s��w. Czystka etniczna mo�e mie� wiele cech, ale na pewno nie jest czysta.
Us�ysza� wystrza� z mo�dzierza kalibru 60 mm umieszczonego na obrze�ach wsi, w odleg�o�ci kilometra od mostu, i rozejrza� si� w poszukiwaniu miejsca, gdzie m�g�by si� schowa�. Mia� oko�o dwudziestu sekund do wybuchu, je�li pocisk lecia� w ich kierunku, postanowi� wi�c zapomnie� o kewlarowym he�mie le��cym na ziemi zbyt daleko, obok Marqueza. Podszed� bez po�piechu do skarpy i po�o�y� si� twarz� do ziemi, patrz�c na koleg�, kt�ry cho� nadal kl�cza� przy zabitym, te� us�ysza� mo�dzierz i patrzy� na niebo, jakby spodziewa� si�, �e zobaczy, jak nadlatuje pocisk.
Przez wiele lat je�dzili razem na r�ne wojny i Barles doskonale wiedzia�, o czym my�li kamerzysta. Bardzo trudno jest sfilmowa� wybuch bomby, bo nigdy dok�adnie nie wiadomo, gdzie ona spadnie. Na wojnach bomby spadaj� jak chc�, a prawa prawdopodobie�stwa sumuj� si� z prawami balistyki. Nie ma rzeczy bardziej kapry�nej ni� pocisk przypadkowo wystrzelony z mo�dzierza, i mo�na ca�e �ycie filmowa� rozmaite bombardowania i nie zrobi� ani jednego porz�dnego uj�cia wybuchu. Tak samo z �o�nierzami podczas walki - nigdy nie wiesz, kt�rego trafi�, i je�li sfilmujesz taki moment, zawsze jest to czysty przypadek, tak jak uda�o si� to Enrique del Viso w Bejrucie w osiemdziesi�tym dziewi�tym. Filmowa� grup� szyit�w, niespodziewanie ostrzelanych ogniem z broni automatycznej, no i - bingo! P�niej na stop-klatkach mo�na by�o zobaczy� pomara�czowe punkty, partyzanta z Amalu* z nag�ym skurczem twarzy podnosz�cego d�o� do piersi i r�wnocze�nie wypuszczaj�cego bro�, wykrzywion� twarz Barlesa i jego usta otwarte w krzyku: filmuj, filmuj! Ludziom si� wydaje, �e cz�owiek przyje�d�a na wojn�, od razu kr�ci takie zdj�cia, i gotowe. Ale kule i bomby robi� bang-zaka-bum i nikt nie wie, gdzie polec�. Barles widzia�, jak Marquez nadal kl�cz�c, zarzuci� na rami� kamer� i zn�w filmowa� zabitego. Je�li pocisk mo�dzierza padnie blisko, szybkim ruchem kamery przejdzie z jego twarzy na s�up dymu i kurzu po wybuchu, zanim si� on rozwieje. Barles mia� nadziej�, �e przynajmniej jedna �cie�ka d�wi�kowa zosta�a przestawiona na r�czn� manipulacj�. Je�li jest nastawiona na automat, filtr wycisza odg�osy strza��w i eksplozji bomb, kt�re potem brzmi� fa�szywie, jakby przyt�umione, tak jak w kinie.
* Amal - polityczno-wojskowa organizacja liba�skich szyit�w (przyp. red.).
Pocisk mo�dzierzowy upad� daleko, na granicy lasu, a Barles u�miechn�� si� w duchu, wyobra�aj�c sobie przera�enie chorwackich saper�w. Marquez nie poruszy� si� podczas wybuchu, drgn�� jedynie na obiektywie pier�cie� ostro�ci, gubi�cej si� teraz w przestrzeni. Podni�s� si� powoli i podszed� do miejsca, gdzie nadal le�a�
Barles. Kiedy� w Sarajewie, gdy Miguel de la Fuente robi� to samo, co teraz Marquez, to znaczy polowa� na wybuch, spad� na niego od�amek pocisku z serbskiego mo�dzierza. Od�amek i �wir, i asfalt z po�owy ulicy. Uratowa�a go kuloodporna kamizelka i he�m, a kiedy schyli� si�, �eby podnie�� kawa�ek od�amka na pami�tk� tego, �e by� tak blisko wybuchu, metal oparzy� mu r�k�. W najgorszych czasach w Sarajewie to si� nazywa�o shop-ping. Zak�adali he�my i kamizelki, przywierali do muru na ulicy starego miasta i s�uchali, sk�d nadlatuj� kule i pociski. Kiedy co� spada�o blisko, biegli i filmowali dym, p�omienie, gruzy. Ochotnik�w wydobywaj�cych ofiary. Marquez nie lubi�, jak Barles pomaga� ekipom ratunkowym, bo w�azi� w kadr i psu� ca�e uj�cie.
- By�o zosta� piel�gniark�, kretynie!
Marquezowi �zy nie pozwala�y dobrze z�apa� ostro�ci, dlatego nigdy nie p�aka�, kiedy spod gruz�w wyci�gano dzieci ze zmia�d�onymi g�owami, chocia� potem przez d�ugie godziny siedzia� w k�cie, nie otwieraj�c ust. Paco Custodio owszem, pop�aka� si� pewnego razu w kostnicy w Sarajewie, kt�rego� z tych dni, kiedy zdarza�o si� po dwudziestu, trzydziestu zabitych i przesz�o p� setki rannych; nagle od�o�y� kamer� i zacz�� p�aka�, cho� przez ponad miesi�c znosi� to bez mrugni�cia okiem. Potem wr�ci� do Madrytu, a na jego miejsce przyjecha� inny kamerzysta, kt�ry po pierwszym dziecku zmasakrowanym przez mo�dzierz upi� si� i stwierdzi�, �e jest mu wszystko jedno. No i Miguel de la Fuente tak samo trzyma� sw�j betacam na ramieniu, kiedy spad� na niego �wir i od�amek podczas shoppingu w Dobrinji, to jest w takiej dzielnicy Sarajewa, gdzie strzelano do ciebie bez przerwy i ze wszystkich stron i gdzie �ciany budynk�w w najlepszym stanie mierzy�y najwy�ej p�tora metra. Miguel by� twardym facetem, tak samo jak Custodio i tak samo jak twardzi byli Josemi Diaz Gil w Kuwejcie, Salwadorze i Bukareszcie albo Del Viso w Bejrucie, Kabulu, Chorramszahr i Managui. Wszyscy to byli twardzi faceci, ale Marquez by� z nich najtwardszy. Barles tak my�la�, patrz�c, jak do niego podchodzi, kulej�c. Marquez kula� od pi�tnastu lat, od czasu, kiedy id�c z Miguelem de la Cuadra pewnej bezksi�ycowej nocy spad� w przepa�� razem z dwoma Erytrejczykami, niedaleko Asmary. Obydwaj partyzanci zgin�li, a on przez p� roku le�a� sparali�owany w szpitalu, z kr�gos�upem przerobionym na grzechotk�, nie ruszaj�c nogami i robi�c pod siebie w spodnie pi�amy. Wyszed� z tego - cho� nikt ju� nie dawa� za niego z�amanego grosza - tylko dzi�ki sile woli i energii �yciowej. Teraz, zawsze kiedy si� pojawia� w redakcji, ludzie odsuwali si� i patrzyli na niego w milczeniu. Marquez nie tylko je�dzi� na wojn�. Jego zdj�cia to by�a wojna.
- Zmarnowa�a mi si� bomba.
- Widzia�em.
- Za daleko spad�a.
- Lepiej za daleko ni� za blisko.
To jedna z zasad zawodowych, podobnie jak ta, �e lepiej, je�eli trafi w ciebie ni� we mnie. Marquez powoli kiwa� g�ow�. Odwieczny dylemat na terytorium Komancz�w polega na tym, �e je�li jeste� zbyt daleko, nie wychodz� ci zdj�cia, a je�li jeste� zbyt blisko, tracisz zdrowie i �ycie i nie mo�esz o tym opowiedzie�. Najgorsze w robieniu shoppingu pod ogniem mo�dzierzy jest nie to, �e pociski spadn� za blisko, ale �e trafi� prosto w ciebie. Marquez po�o�y� kamer� na ziemi i patrzy� na most zmru�onymi oczyma. Wkurza� si�, gdy Barles albo inni w�azili mu w kadr, kiedy filmowa� zabite dzieci mi�dzy gruzami, cho� czasem, kiedy ju� nie wytrzymywa�, odk�ada� kamer� i te� bra� si� do odrzucania gruz�w - ale dopiero wtedy, gdy mia� do�� zdj�� na p�toraminutowy materia� do wiadomo�ci. Marquez by� niskim i �ylastym blondynem o jasnych oczach, dziewczyny uwa�a�y, �e jest atrakcyjny. Byli tacy, co m�wili, �e przelecia� Nin� Rodicio podczas bombardowania Bagdadu, ale to bzdura. Podczas bombardowania, gdyby tylko mia� kamer� pod r�k�, Marquez nie szepn��by jednego czu�ego s��wka nawet Orianie Fallaci w jej najlepszych czasach
Meksyku, Sajgonu i tak dalej. A Nina Rodicio bynajmniej nie jest Orian� Fallaci.
- Chc� mie� ten most - powiedzia� Marquez swoim chrapliwym g�osem, brzmi�cym jak stara ko�atka.
Obydwaj chcieli go mie�, ale on przede wszystkim. Dlatego w�a�nie siedzieli tutaj, zamiast ucieka� razem ze wszystkimi, mimo �e ju� si� robi�o p�no: zosta�y nieca�e trzy godziny do drugiego wydania wiadomo�ci, a trzeba jeszcze liczy� pi��dziesi�t minut na jazd� z�ymi drogami do miejsca, sk�d nadawali. Ale Marquez bardzo chcia� mie� ten most i by� cz�owiekiem upartym. Prawie nigdy nie zak�ada� kamizelki kuloodpornej ani he�mu, bo przeszkadza�y mu w pracy z kamer�. Codziennie mieli awantury na ten temat.
- Nie �eby mi jako� specjalnie zale�a�o - mawia� Barles - ale jak ci� trafi�, zostan� bez kamerzysty.
W ramach zemsty Marquez kaza� stawa� mu podczas kr�cenia materia��w w miejscach trudnych, gdzie nie mo�na si� skoncentrowa�, kiedy trzeba m�wi� do mikrofonu, bo bardziej uwa�asz na to, co si� dzieje, ni� na to, co chcesz powiedzie�. Jeste�my w�a�nie w... bang-bang. Poczekaj, zaczn� od pocz�tku. Jeste�my tutaj. No popatrz, teraz to sukinsyny nie strzelaj�. Jeste�my w... bang-bang. Uda�o si�? Trzy lata wcze�niej, w Borovo Naseije, Marquez trzyma� go przez pi�� minut bez �adnej os�ony w odleg�o�ci stu metr�w od serbskich linii, ka��c mu trzykrotnie powtarza� nagranie, kt�re, swoj� drog�, ju� przy pierwszym podej�ciu by�o ca�kiem udane. Jadranka, chorwacka t�umaczka, zrobi�a im wtedy zdj�cie: na drodze pe�no gruzu, wypatroszony serbski czo�g w tle, Barles krzyczy ze w�ciek�� min�, a obok niego Marquez, z kamer� na ramieniu, p�ka ze �miechu. Mimo wszystko lubili razem pracowa�. Obydwaj lubili �y� w ten spos�b, ��czy�o ich wsp�lne poczucie humoru - szyderczego, szorstkiego i cierpkiego.
Materia�y... Problem telewizji polega na tym, �e nie da si� opowiada� o wojnie z pokoju hotelowego, ale trzeba jecha� tam, gdzie co� si� dzieje. Przyje�d�asz, stajesz przed kamer� w planie p�pe�nym, a powietrze po twojej prawej r�ce zaczyna drga�. Kiedy strzelaj�, s�ycha� raas-zaka-bum-bum i materia�y wygl�daj� znakomicie, cz�sto jednak s� do niczego z powodu ha�asu. A kiedy w trakcie nagrania wymknie ci si� jakie� przekle�stwo, to znaczy kiedy m�wisz na przyk�ad: Tego ranka pogorszy�a si� sytuacja w okolicy miejscowo�ci Vitez, a w pobli�u s�yszysz grzmotni�cie, raaka-bum, to zamiast: w okolicy miejscowo�ci Vitez, m�wisz: w okolicy szlag by to jasny, kurwa ma�; wtedy te� materia� si� nie nadaje i trzeba powtarza�. Innym razem nagle czujesz w g�owie pustk�, gapisz si� w obiektyw jak g�upek, niezdolny wydusi� z siebie s�owa, bo kiedy masz si� odezwa�, wymazuje ci si� ca�a pami��, jakby ci w�a�nie sformatowano twardy dysk. A potem trafiasz na ty�y albo do Madrytu, i zawsze si� znajdzie jaki� dure�, kt�ry spyta, czy te strza�y by�y prawdziwe, i sam nie wiesz, czy traktowa� to jako �art, czy zdzieli� faceta w pysk. Kiedy� Miguel Gonzalez z dziennika "El Pafs" opowiada� przy Marquezie, jakoby s�ysza� z pewnego �r�d�a, �e Barles p�aci �o�nierzom, by strzelali podczas nagrywania jego materia��w, jakby na wojnie trzeba by�o komu� p�aci� za to, �e strzela. Poniewa� Miguel Gonzalez nale�y do ludzi, kt�rzy na wojnach bywaj� z rzadka, nie wiedzia�, �e Marquez najcz�ciej pracuje z Barlesem; przy tej okazji najdelikatniejsze z okre�le�, kt�re mo�na by�o us�ysze�, brzmia�o: skretynia�y palant, czy jako� podobnie. P�acimy te� rannym, �eby pozwolili si� postrzeli�, a zabitym, �eby pozwolili si� zabi�, powiedzia� mu Marquez. Kart� American Express. To znaczy poca�uj mnie w dup�. Id� w choler�!
W by�ej Jugos�awii pe�no by�o obibok�w. Hiszpanie z niebieskich he�m�w znani byli jako "Japo�czycy", bo przyje�d�ali, robili sobie zdj�cia i odje�d�ali najszybciej jak mogli. Przez Bo�ni� przewija�o si� towarzystwo przer�nych rodzaj�w i odcieni: parlamentarzy�ci, intelektuali�ci, ministrowie, prezydenci, spiesz�cy si� dziennikarze, czyli �ciemniacze wszelkiej ma�ci, kt�rzy po powrocie do cywilizacji organizowali solidarno�ciowe koncerty, urz�dzali konferencje prasowe, a nawet pisali ksi��ki, �eby wyja�ni� �wiatu g��bokie przyczyny konfliktu.
Nawet humorysta Pedro Ruiz przyjecha� do Sarajewa i wygl�da� bardzo dzielnie w kamizelce kuloodpornej. Wojenne wycieczki �rednio trwa�y od jednego do trzech dni, ale wszystkim wystarcza�o to do uchwycenia j�dra problemu. Przyje�d�a�e� z Mostaru czy Sarajewa, brudny jak �winia, i kiedy wysiada�e� z opancerzonego nissana, spotyka�e� ich w baliach hoteli w Medugorje albo Splicie, w kamizelkach kuloodpornych, he�mach i z nieustraszon� min�, ryzykuj�cych �ycie w odleg�o�ci pi��dziesi�ciu czy dwustu kilometr�w od najbli�szych strza��w. Barles przypomina� sobie w koszmarnych snach Margarit� Retuerto, obro�czyni� ludu, ubran� w niebieski he�m panny Pepis, �ycz�c� weso�ych �wi�t i hop, hop hurra, ch�opaki, oby�cie mogli jak najszybciej wr�ci� do domu, podczas gdy jaki� zaro�ni�ty legionista z dalszych rz�d�w zacz�� wykrzykiwa�, �e paniusia jeszcze jest do rzeczy. Albo rozczarowanie starego przyjaciela. Paco Lobatona, kt�ry przyjecha� robi� program "Nie wiadomo gdzie" w�a�nie do Bo�ni, kiedy Barles wyja�ni� mu, �e kanonada, kt�r� s�yszeli przez ca�� noc, by�a strzelaniem na wiwat pijanych rakij� Chorwat�w �wi�tuj�cych Wigili�, podczas gdy prawdziwa wojna toczy�a si� pi��dziesi�t kilometr�w dalej na p�noc, w Mostarze. Dok�d Paco bynajmniej si� nie wybiera�.
Mi�dzy wycieczkowiczami pojawiali si� na wojnie r�wnie� wojskowi wysokiej rangi z wizytami typu: Czo�em ch�opaki, co s�ycha�. W Bo�ni rozpoznawa�o si� ich natychmiast po aparacie fotograficznym, protekcjonalnej minie, a przede wszystkim po mundurze, he�mie i kamizelce kuloodpornej, nieskazitelnie czystych i nowych. Byli to ci, kt�rzy prostowali si� w okopach, �eby zobaczy�, gdzie jest wr�g, albo uwa�nie stawiali stopy w rowach i na polnych drogach, w obawie czy nie zosta�a tam jaka� mina, kt�ra mog�aby wybuchn��. Kiedy�, na mo�cie w okolicy Bijeli, samoch�d opancerzony wioz�cy Marqueza i Barlesa zarobi� dwie kulki od snajpera dzi�ki pewnemu hiszpa�skiemu podpu�kownikowi, kt�ry koniecznie chcia� si� zatrzyma�, bo musia� sobie zrobi� zdj�cie. Rozleg� si� d�wi�k bang bang, a wytrawny strateg spyta�, czy przypadkiem nie strzelaj� do nich. Tego dnia samoch�d prowadzi� syn prezydenta Kantabrii, Hormaechea, kt�ry przyjecha� do Bo�ni jako ochotnik, i Marquez z Barlesem us�yszeli, jak najci�ej przeklina podpu�kownik�w i ich ma�, podczas gdy kapitan Vargas, twardy i spokojny partyzant, chroni� podpu�kownika z karabinem w r�ku, a Marquez mia� gotow� kamer�, na wypadek gdyby wojskowego turyst� trafi�a wreszcie kulka, kt�rej wyra�nie szuka�.
- Jest podobny do Sekssymbola - zauwa�y� Marquez, wskazuj�c na zw�oki w rowie.
To prawda. Zabity mia� identyczne rysy jak pewien �o�nierz, kt�ry kilka tygodni wcze�niej poszed� z nimi w pole kukurydziane ko�o Yitezu, �eby mogli go sfilmowa�, gdy strzela z r�cznego granatnika przeciwpancernego RPG-7 do opancerzonego samochodu. By�, podobnie do tego, przystojny jak aktor filmowy, dali mu wi�c przydomek Sekssymbol. Id�c przez t� kukurydz�, nadepn��, ku przera�eniu ich obu, na min�, kt�ra nie wybuch�a, dlatego �e by�a to TMB, rosyjska mina przeciwczo�gowa, kt�rej trzeba nacisku 180 kilogram�w, �eby da�a o sobie zna�. Ale Sekssymbol nie m�g� by� zabitym w rowie z dw�ch oczywistych powod�w: ten by� Chorwatem, a tamten nale�a� do muzu�ma�skiej Armii. Poza tym Sekssymbol nadepn��, nazajutrz po wyprawie w kukurydz�, na nast�pn� min�, tym razem przeciwpiechotn�, potrzebuj�c� zaledwie 9 kilogram�w nacisku, �eby wybuchn��, co te� si� sta�o, natychmiast gdy jego but na niej stan��. Niekt�rzy rodz� si� po to, �eby depta� po minach, i najwyra�niej takie w�a�nie by�o przeznaczenie Sekssymbola.
Poza tym miny s� wyj�tkowo z�o�liwe. Co do reporter�w, to zabi�y Dickiego Chapelle'a i Roberta Cap�, po�r�d wielu innych. Pierwsz� ofiar� min, jak� Barles widzia� w swoim �yciu, by� pewien dziennikarz, podczas wojny turecko-cypryjskiej w 1974, zaraz po tym jak Aglae Masini przer�n�a Glefkosa z "Timesa", w bungalowie obok czo�gu strzelaj�cego z basenu hotelu Ledra Pa�ace w Nikozji. Aglae straci�a jedn� r�k�, kiedy by�a w partyzantce Tupamaros, zanim zosta�a korespondentk� dziennika "Pueblo", ale ca�kiem dobrze dawa�a sobie rad� tylko z drug�. �adna, odwa�na, pi�a jak drwal i by�a prawdziw� legend� ca�ego wschodniego wybrze�a Morza �r�dziemnego w latach siedemdziesi�tych, do tego stopnia, �e zainspirowa�a Volkera Schlondorffa do stworzenia postaci, kt�r� zagra�a Hanna Schygulla w jego filmie o wojnie liba�skiej. Co do go�cia rozerwanego przez min� na Cyprze, to nazywa� si� Ted Stanford. Wysiad� z samochodu, �eby si� odla� na drodze do Famagusty i nadepn�� j� w chwili, kiedy sobie rozpina� rozporek. Jeden jego but poszybowa� w powietrzu, a Barles, kt�ry mia� w�wczas dwadzie�cia dwa lata i by� na swojej pierwszej w �yciu wojnie, pami�ta�, jak stoi z tym butem w r�ku i nie wie, co z nim zrobi�.
- Mo�dzierz - obwie�ci� Marquez. Potem, os�aniaj�c kamer�, po�o�y� si� pod skarp�.
Tym razem Barles nie us�ysza� charakterystycznego tump wystrza�u, ale bardziej ufa� Marquezowi ni� sobie. W Jablanicy, po sp�dzeniu tygodnia razem z hiszpa�skimi niebieskimi he�mami, by� �wiadkiem, jak Marquez okre�la� moment wystrza�u odleg�ej o ca�e kilometry artylerii po wibracji szyb; stali w dolinie, pociski lecia�y wolniej ni� rozchodzi si� fala d�wi�kowa, a odg�os wystrza�u dobiega� cztery, pi�� sekund przed pociskiem, daj�c im czas, �eby si� rzuci� na ziemi�. Marquez by� specjalist� w takich sprawach; pewnego razu, niedaleko Vukovaru, stwierdzi�, �e na drodze s� miny, bo trawa nie jest przygnieciona ko�ami pojazd�w. Innym razem na przedmie�ciach Osijeka szli obok siebie pust� ulic�, w pobli�u linii frontu, i nagle Marquez zatrzyma� si�, spojrza� na budynek naprzeciwko i krzykn�� do Barlesa: jeste�my za�atwieni, a snajper strzeli� dok�adnie w chwili, gdy chowali si� w bramie domu.
Tym razem granat z mo�dzierza uderzy� bardzo blisko, obok prz�s�a mostu, wzbijaj�c fontann� wody. Marquez uwa�nie przyjrza� si� skrajowi lasu, zapi�� kamizelk� kuloodporn�, kt�r� do tej pory mia� rozpi�t�, i po�o�y� r�k� na kamerze. I on, i Barles wiedzieli r�wnie dobrze, co zapowiada�y mo�dzierze: Muzu�manie oczyszczaj� okolic� przed pr�b� przej�cia przez most. Ale chorwaccy saperzy na pewno wysadz� go wcze�niej, kiedy b�d� mieli pewno��, �e �aden sp�nialski ju� nie b�dzie mia� szans przej�� przez metalow� k�adk�. W�a�ciwie to dziwne, �e do tej pory jeszcze go nie wysadzili.
Tak naprawd� to le�eli na skarpie w�a�nie z powodu tego mostu. Od trzech lat pracowali w by�ej Jugos�awii i zebrali ju� ca�kiem poka�n� kolekcj� obrazk�w z mostami nietkni�tymi i zburzonymi: Mostar, Caplina, Bijela, Vukovar, Dubica, Petrinja. Mieli je sfilmowane we wszystkich kolorach i rozmiarach, z wszelkich mo�liwych materia��w, czasem jak przechodzili po nich tego samego dnia w jedn� stron� i z powrotem, mi�dzy uciekinierami i w�r�d wybuchaj�cych bomb, z Serbami, Chorwatami albo Armij� depcz�cymi im po pi�tach. Mieli tych most�w na p�czki. Ca�a cholerna Bo�nia jest pe�na rzek i metalowych albo betonowych konstrukcji, s�u��cych do przechodzenia nad nimi. Ale dla obu, a zw�aszcza dla Marqueza, most w Bijelo Polje by� czym� wyj�tkowym. Jak mawiali, by� to most czarnej stopy.
II. DU�O CZO�GI, TUTTO KAPUT
Obsesja Marqueza na punkcie most�w trwa�a od trzech lat. Zacz�a si� jesieni� 1991, kiedy most w Petrinji umkn�� mu o w�os, a Christiane Amanpour z CNN sp�ni�a si� na wojn�. Marquez mia� ju� ca�e tuziny most�w nietkni�tych lub zburzonych, ale dot�d nie uchwyci� momentu, gdy jaki� most wylatuje w powietrze. Jeszcze �adnemu zawodowemu kamerzy�cie nie uda�o si� to w by�ej Jugos�awii. Sfilmowanie mostu m�wi�cego w�a�nie: no to cze��, wydaje si� �atwe, ale wcale takie nie jest. Po pierwsze, trzeba tam by�. To nie zawsze jest mo�liwe, bo ludzie nie og�aszaj� wszem i wobec, �e zamierzaj� co� zburzy�. Po prostu zak�adaj� �adunki wybuchowe, wysadzaj�, i ju�. Poza tym, cho� nawet si� wie lub podejrzewa, �e jaki� most wyleci w powietrze, trzeba mie� pod r�k� kamer� i filmowa� dok�adnie w chwili wydarzenia. To znaczy, trzeba tam by� i trzeba filmowa�. A istnieje mn�stwo rzeczy stoj�cych na przeszkodzie filmowaniu. Na przyk�ad kiedy do ciebie strzelaj�. Albo kiedy spada tyle bomb, �e nikt nie jest w stanie podnie�� g�owy. Albo kiedy �o�nierze zajmuj�cy si� t� spraw� nie pozwalaj� ci kr�ci�. R�wnie�, zgodnie ze znanym prawem Murphy'ego - kromka chleba zawsze spada na ziemi� stron� posmarowan� mas�em - wysadzenie mostu, jak wi�kszo�� rzeczy dziej�cych si� na wojnie, zdarza si� dok�adnie w chwili, kiedy masz wy��czon� kamer� albo w�a�nie zmieniasz ta�m�, albo w�a�nie skoczy�e� na moment do samochodu, bo wyczerpa�y si� baterie, albo w�a�nie rozpinasz rozporek, jak Ted Stanford. Tak. Kolega Murphy jest sta�ym towarzyszem reporter�w pracuj�cych na wojnach. Cz�sto zreszt� traktuj� go jak jeszcze jednego cz�onka ekipy. R�wnie� cz�sto wspomina si� jego ma�.
- Jak stoisz z bateri�? - zapyta� Barles.
Marquez spojrza� na wska�nik. W porz�dku. Ma zapas, je�li sprawy nie b�d� si� zbyt przeci�ga�. Nie chcia� ryzykowa� wy��czenia kamery, na wypadek gdyby wysadzenie mia�o nast�pi� przed o�mioma sekundami, kt�re musz� up�yn�� od w��czenia do chwili, kiedy kamera zn�w zacznie dzia�a�. Po drugiej stronie drogi, w rowie obok zw�ok �o�nierza podobnego do Sekssymbola, le�a�y he�m i plecak Barlesa, w nim bateria i zapasowa ta�ma, razem z mikrofonem do robienia wej��. W zasadzie powinno to wystarczy�, cho� wi�cej materia�u by�o w nissanie zaparkowanym za szop� przy drodze. Ekipy telewizyjne poruszaj� si� po �wiecie d�wigaj�c straszliw� ilo�� sprz�tu; to dosy� przeszkadza, zw�aszcza kiedy trzeba ucieka�. Barles cz�sto t�skni� do czas�w, gdy przez dwana�cie lat by� specjalnym wys�annikiem dziennika "Pueblo", i ze �piworem i torb� przerzucon� przez rami� m�g� sp�dzi� trzy miesi�ce na �rodkowym Wschodzie albo w Afryce.
Zauwa�y�, �e Marquez uk�ada si� wygodniej na skarpie, tak ustawiaj�c kamer�, by dobrze obj�� most, przymierzaj�c si� do kr�cenia z okiem przytkni�tym do wizjera. Teleobiektyw wysuwa� si� w prz�d i cofa�, a pier�cie� ostro�ci sun�� z prawej na lew� i z powrotem. Potem Marquez opar� si� i rozejrza� dooko�a, a Barles zrozumia�, �e oblicza drog� lotu od�amk�w, kiedy most b�dzie wylatywa� w powietrze.
- Za blisko - powiedzia� Marquez.
Cofn�li si� wzd�u� skarpy o dziesi�� metr�w i zn�w po�o�yli. Marquez sprawdzi� obraz w kamerze i robi� wra�enie zadowolonego. Teraz odg�osy strza��w ze strony Bijelo Polje wydawa�y si� s�absze.
Trzy lata wcze�niej, w Petrinji, Marquez by� o w�os od w�asnego mostu. Przeszli po nim w tamt� stron�, dotarli do wioski podczas serbskiej ofensywy, kiedy chorwaccy obro�cy przegrywali z jugos�owia�skim wojskiem federalnym. Barles sta� na �rodku g��wnej ulicy i nagrywa� materia�, improwizowa� co� w rodzaju:
Petrinja za chwil� si� podda, i tak dalej, gdy pojawi�a si� ma�a grupa uciekaj�cych Chorwat�w. Jeden z nich, grubasek w stra�ackim he�mie i z my�liwsk� strzelb�, zatrzyma� si� przed kamer� i wybe�kota� w okropnym w�oskim:
- Du�o czo�gi, tutto kaput. Nema soldati i nema nic. Io sono ostatni i zwiewam.
U�y� niemal dok�adnie tych s��w. W tej samej chwili serbski czo�g pojawi� si� u wylotu alei, a Marquez stoj�cy po�rodku ulicy sfilmowa� kule, kt�re przelecia�y mi�dzy jego nogami i trafi�y w cz�owieka, kt�ry, ju� le��c na ziemi z RPG-7 w r�ce, pr�bowa� trafi� w czo�g. Potem wszyscy uciekali, zrobi� si� potworny zam�t, ranny krwawi� na ziemi, a Barles wszed� w kadr - by�o zosta� piel�gniark�, dupku - �eby zatamowa� mu krwotok, nagle z bliska pad� wystrza� i wszyscy, ��cznie z rannym ku�tykaj�cym na jednej nodze, znikn�li z kadru, a Marquez, kt�ry rozpocz�� uj�cie od zbli�enia przestrzelonego uda, przeszed� niewzruszony do planu og�lnego. Kilka godzin p�niej te zdj�cia obieg�y ca�y �wiat, a TVE wykorzystywa�a je przez ca�y nast�pny rok jako reklam� swoich serwis�w informacyjnych; cho� w tamtej chwili Marqueza i Barlesa serwisy informacyjne g�wno obchodzi�y. Uciekali z ca�� reszt� w kierunku mostu, maj�c czo�gi za plecami, a Barles pami�ta�, �e r�wnie szybko ucieka� tylko w 1982 przed izraelskimi merkavami, kt�re pilnowa�y drogi mi�dzy Sajd� i Bejrutem, kiedy Manu Leguineche my�la�, �e ju� go zabili i pyta� po szpitalach, czy nie ma tam sahafi espani, Hiszpana, kt�remu zrobili kuku. Ale od biegu w Sajdzie min�o dziesi�� lat i teraz Barles i Marquez, i pewnie te� Manu, mieli du�o s�absze nogi ni� wtedy. Dotarli bez tchu na drug� stron� mostu w Petrinji, kt�ry mia� na sobie do�� �adunk�w wybuchowych, �eby wysadzi� w powietrze zagrzebsk� katedr�. Marquez rzuci� si� na ziemi� i zacz�� przygotowywa� kamer�.
- Chc� mie� ten most - powiedzia�.
Ale go nie mia�. Wysadzenie op�nia�o si�, a pora emisji zbli�a�a. Dwadzie�cia minut p�niej musieli si� wycofa�, pozostawiaj�c nietkni�ty most, i dok�adnie wtedy pojawi�a si� Christiane Amanpour z Rustem, kamerzyst� z CNN, zwalistym facetem, spokojnym i mi�ym, eks�o�nierzem marines z Wietnamu.
- Macie przer�bane, tu ju� nie ma wojny - powiedzia� im Marquez.
I taka by�a prawda. Barles i on byli jedyn� ekip�, kt�ra obserwowa�a poddanie Petrinji. Christiane i Rust wr�cili razem z nimi do Zagrzebia i wytargowali par� uj�� w zamian za mo�liwo�� monta�u na ich sprz�cie w hotelu Intercontinental. Rust by� porz�dnym cz�owiekiem, i jeszcze du�o p�niej, podczas nudnych wieczor�w w hotelu Holiday Inn w Sarajewie, cz�sto cytowa�, ubawiony, s�owa Marqueza:
- Tu ju� nie ma wojny - m�wi� i p�ka� ze �miechu na samo wspomnienie.
Christiane Amanpour te� wspomina�a ten epizod mi�dzy jedn� whisky a drug�, przy p�omieniu �wieczki, podczas gdy serbska artyleria t�uk�a si� na zewn�trz, a Paul Marchand stara� si�, bez skutku, zaci�gn�� j� do ��ka. Marchand by� wolnym strzelcem pracuj�cym dla kilku francuskich stacji radiowych. Najd�u�ej z nich siedzia� w stolicy Bo�ni, zna� wszystkie sztuczki czarnego rynku i wsz�dzie je�dzi� starym, podziurawionym samochodem, na kt�rym napisa�: "Oszcz�d� sobie trudu i nie strzelaj do mnie. Jestem niezniszczalny". Ale tak nie by�o. W ko�cu 1993 pocisk kalibru 12,7 mm roztrzaska� mu w drobny mak ko�� po�owy ramienia. Najtrafniejszy opis nale�a� do Xaviera Gautier z "Le Figaro". Wed�ug niego �okie� i radio Marchanda przypomina�y kasz� kuskus.
Co do mostu w Petrinji, rzeczywi�cie zosta� wysadzony jeszcze tego samego dnia, w dwie godziny po tym, jak Marquez powiedzia� Christiane i Rustowi, �e tam ju� nie ma wojny; nie by�o jednak na miejscu �adnej kamery, kt�ra by uwieczni�a t� chwil�. Marquez nie umia� si� z tym pogodzi� i od tego czasu stale poszukiwa� mostu, kt�rego wysadzenie m�g�by sfilmowa�. Sta�o si� to niemal jego obsesj�, podobnie jak obsesj� by�o w swoim czasie wchodzenie na najwy�sze pi�tro hotelu Rachid w Bagdadzie i czatowanie przez wiele godzin na pocisk Tomahawk, aby go sfilmowa�. Potem by�o mu wszystko jedno, czy materia� p�jdzie do emisji, czy nie, kierowa� nim tylko instynkt my�liwego - po prostu musia� te zdj�cia mie�.
Czas p�yn�� powoli. Barles rzuci� okiem na wska�nik stanu baterii i podni�s� si�.
- P�jd� po plecak - powiedzia�.
Uwa�nie nas�uchuj�c, przeszed� przez drog�, staraj�c si� nie odcina� zbyt wyra�nie ani zbyt d�ugo od skarpy. Na pewno �o�nierze Armii zajmowali pozycje po drugiej stronie rzeki. S�o�ce sta�o wysoko i kamizelka kuloodporna stawa�a si� coraz ci�sza i cieplejsza, jednak nie zdecydowa� si� jej zdj��; mog�oby to wystarczy�, �eby jaki� znudzony snajper zn�w potwierdzi� prawo starego Murphy'ego, m�wi�ce, �e je�li spada kromka, i tak dalej. Je�li cokolwiek na wojnie mo�e si� nie uda�, nie uda si�.
Pomy�la� o farcie. Farta masz wtedy, gdy genera� Loan strzela w g�ow� p�nocnemu Wietnamczykowi, a ty nie jeste� tym Wietnamczykiem, tylko fotografem, i wszystko dzieje si� przed twoim obiektywem. Albo kiedy filmujesz Billa Stuarta w Nikaragui w chwili, kiedy jaki� somozista ka�e mu ukl�kn�� i zaraz potem do niego strzela. Masz farta, kiedy robisz zdj�cia w Sarajewie, trafiaj� ci�, ale kula przechodzi przez gard�o, nie naruszaj�c �adnych wa�niejszych organ�w, jak to si� zdarzy�o Antoine'owi Gyoriemu, albo bojowym wozem Warrior wje�d�asz na min�, jak Corinne Dufka, i gin� wszyscy opr�cz ciebie. Pech z kolei jest wtedy, kiedy kto� pomyli drog�, jak Gilles Caron w Pico del Pato albo jak ekipa NBC, kt�ra w Sajdzie wysiada�a z samochodu ze statywem w pokrowcu, a izraelski artylerzysta z merkavy pomy�la�, �e to pocisk. Pecha masz te� wtedy, je�li ci� zabij�, jak Corneliusa w Salwadorze, kiedy zakochujesz si� w dziewczynie, kt�ra jest twoim d�wi�kowcem, albo zginiesz w zwyk�ym wypadku samochodowym, tak jak Alaiz, kt�ry wyszed� z oko�o trzydziestu wojen bez jednego zadra�ni�cia. Ale mimo wszystko, mimo �e pech istnieje, tylko nieliczni dziennikarze weterani w niego wierz�. Na wojnie rzeczy dziej� si� raczej zgodnie z prawem prawdopodobie�stwa: dop�ty dzban wod� nosi, dop�ki nie zrobi trach. Na wojnie mog� zabi� ci� na wiele sposob�w, ale najcz�stsze s� trzy.
Pierwszy rodzaj �mierci polega na tym, �e akurat wypada na ciebie, jak na loterii. To jest nieodwo�alne i kiedy trafia na ciebie, znaczy - twoja kolej i ju�. Na temat pecha, czystego i prostego, czy w pracy, czy w sprawach zdrowia, nie mo�na nic powiedzie�, tylko trzeba si� z nim pogodzi�. �ywym tego dowodem by� argenty�ski fotograf Manuel Ortiz, wolny strzelec, kt�ry kr�ci� si� po okolicy od pocz�tku wojny. Nie mia� z�amanego dolara przy duszy, �y� ca�y czas na po�yczkach, oczekuj�c na wspania�e zdj�cie, kt�re rozwi��e mu wszelkie �yciowe problemy; wszyscy jednak wiedzieli, �e Manuel nigdy nie zrobi tego zdj�cia. Mia� wyj�tkowy talent do znajdowania si� w niew�a�ciwym miejscu o niew�a�ciwej porze. Na przyk�ad, kiedy w Zagrzebiu poddawa�y si� koszary im. Marsza�ka Tito, on by� w Sisaku, gdzie na froncie panowa� absolutny spok�j. Z kolei kiedy jecha� do Jasenovaca, �eby fotografowa� serbsk� ofensyw�, walki przenosi�y si� w zupe�nie inne miejsce, na przyk�ad do Sisaku. Sceny, kt�re mog�yby przynie�� Manuelowi s�aw� i pieni�dze, zawsze dzia�y si� wtedy, kiedy sko�czy� mu si� film albo kiedy skonfiskowano mu aparat fotograficzny gdzie� na punkcie kontrolnym. Ale to wcale nie znaczy, �e plemi� specjalnych wys�annik�w ucieka�o przed Argenty�czykiem albo otacza�o go pr�ni�, dlatego �e prze�ladowa� go pech. Przeciwnie, wszyscy ch�tnie stawiali mu kieliszek i przy okazji pytali o plany.
- Gdzie jutro jedziesz, Manuel?
- A wiesz, mam zamiar rzuci� okiem, co si� dzieje w Pakracu.
I wszyscy skre�lali Pakrac z plan�w na dzie� nast�pny i jechali pracowa� gdzie indziej. Tak czy inaczej, z ci���cym nad nim pechem Manuel przez trzy lata kr�ci� si� tam - Vukovar, Sarajewo, Mostar - bez jednego zadra�ni�cia, czym nie wszyscy mogli si� pochwali�. Na przyk�ad pewna du�ska ekipa telewizyjna przez tydzie� budzi�a zazdro�� wszystkich w hotelu Intercontinental w Zagrzebiu, bo wsz�dzie, gdzie jechali, co� si� dzia�o i mieli �wietne materia�y. Do dnia, kiedy z okop�w w G�rne Radici wychylili si�, �eby zrobi� og�lny plan i zaraz wpadli tam obaj z powrotem, z g�owami podziurawionymi kulami, poniewa� nie za�o�yli he�m�w. Fart i pech to wzgl�dne rzeczy, zale�y jak na nie patrze�. Bo, jak powiedzia� Manuel, kiedy us�ysza� t� histori�, pij�c - na krzywy ryj - w barze Explanade, lepiej nie zrobi� �adnego zdj�cia, ni� zrobi� ostatnie zdj�cie.
Odrzucaj�c czynnik pecha, Barles wiedzia�, �e s� jeszcze dwa sposoby, by zosta� zabitym na wojnie. Pierwszy wyst�puje wtedy, gdy jeste� na wojnie od niedawna i jeszcze nie potrafisz si� tam porusza�. Po�owa zabitych ginie na samym pocz�tku i nie ma czasu, �eby nauczy� si� sztuczek, jak odr�ni� strza�y pocz�tkowe od strza��w ko�cowych, jak i�� ulic� pod ostrza�em snajper�w, jak nie odcina� si� od okien i drzwi albo wiedzie�, �e gdzie du�o si� strzela, tam mo�na oberwa�, czy jest si� dziennikarzem, czy nie. Czyli przyje�d�asz, zabierasz si� do roboty i zaraz ci� zabijaj�, tak jak Juantxu Rodrigueza w Panamie albo Jordiego Pujola w Sarajewie, gdy razem z Erikiem Hauckiem robi� zdj�cia dla "Avui". Albo Alfonso Rojo w Nikaragui, kiedy somozi�ci chcieli go rozstrzela�, co pewnie by si� sta�o, gdyby nie wyskoczy� z ci�ar�wki, kt�r� by� wieziony, ze zwi�zanymi na plecach r�kami, na miejsce egzekucji. W tamtych czasach Alfonso bardzo si� na nich pogniewa�, zw�aszcza dlatego, �e m�wili mu: A teraz za�o�ymy ci czyste buciki i ruszaj w drog�, co jest wyra�nym brakiem respektu, kiedy zaraz maj� ci� zabi�. Ale z czasem cz�owiek �agodnieje, i Alfonso twierdzi�, �e nie ma ju� �alu do somozist�w. I cho� niedzielni wycieczkowicze i oszu�ci du�o krzycz�, prawd� jest to, �e dziennikarzy na wojnie nie zabija si�: gin�, pracuj�c w miejscach, gdzie si� strzela i gdzie jest zamieszanie, gdzie pl�cz� si� sukinsyny z karabinami, kt�re nie maj� ch�ci ani czasu, �eby poprosi� ci� o papiery. Takie s� regu�y gry i Alfonso, i Barles, i Manu, i wszystkie stare lisy, kt�re prze�y�y w tym zawodzie, wiedz� o tym lepiej ni� ktokolwiek inny.
Co do bycia zabitym, to trzecia mo�liwo��, najcz�stsza, wynika z rachunku prawdopodobie�stwa. To znaczy: po jakim� czasie i na ciebie wypadnie. W Sarajewie pod koniec 1992 wszyscy byli zgodni, �e Manucher, fotograf z AFP, wyjecha� chwil� przedtem, zanim przy sz�a jego kolej. Dzie� wcze�niej, kiedy szed� w d� po schodach w towarzystwie bo�niackich przyjaci�, serbski pocisk zmi�t� po�ow� schod�w razem z przyjaci�mi, a on pozosta� na ostatnim nietkni�tym stopniu, z jedn� nog� w powietrzu, jak kot D�inks na filmach rysunkowych. Po po�udniu, kiedy odpoczywa� w swoim pokoju hotelowym, wsta� po szklank� wody, dok�adnie w momencie gdy seria z karabinu maszynowego przeci�a �rodek ��ka. Manucher by� Francuzem ira�skiego pochodzenia i jego wschodni fatalizm stanowi� �r�d�o spokojnej i oboj�tnej odwagi; ale wiadomo��, �e go odwo�uj�, przyj�� z widoczn� ulg�, bo - jak wyzna�, wsiadaj�c do samolotu - by� pewien, �e ju� nied�ugo przysz�aby jego kolej. Podobnie Paco Custodio zabra� si� do liczenia, notuj�c na kartkach, bardzo powa�ny, w �wietle w�asnej latarki Maglite w hotelu Holiday Inn, po czym ulotni� si� z Sarajewa. By�o to jesieni� 1992, w czasach wielkich bombardowa�, rozstrzeliwa� ludzi stoj�cych w kolejkach po chleb, i �rednio wypada� jeden dziennikarz zabity lub ranny na sze�� dni; Martin. Beli z BBC zosta� wtedy trafiony w chwili, gdy filmowa� go jego kamerzysta, i to by�o tak, jakby pojecha� do Rzymu i trafi� na audiencj� papiesk�, podczas kt�rej strzelaj� do ojca �wi�tego. Barles pami�ta�, jak Custodio, ze swoimi brytyjskimi w�sami, pokazywa� mu bazgro�y na kartce z notesu, a �wiat�o latarki odbija�o si� w jego okularach. A plus B r�wna si� C. �rednio na cz�owieka wypada tyle i tyle dni, my jeste�my tutaj ju� czterdzie�ci pi��, �rednio po dwana�cie godzin dziennie na ulicy. Strzela�o do nas tylu i tylu snajper�w, spad�o tyle bomb, takie s� rachunki, i teraz jest nasza kolej. Napij si� whisky, ja stawiam, bo st�d sp�ywam.
Sztuka sp�ywania z r�nych miejsc... Paco Custodio wykaza� zdrowy rozs�dek, po miesi�cu z hakiem na wojnie nikomu nie musia� niczego udowadnia�. Inni nie wytrzymywali tak d�ugo, jak na przyk�ad Miguel el Manchego w Abu Szaud w Libanie, w lutym 1987, kt�ry zaczyna� dr�e� na sam� my�l o swojej nowo narodzonej c�rce i kiedy s�ysza� strza�, r�ka spada�a mu z kamery i Barles musia� redagowa� g��wny materia� ze �cink�w poprzedniego reporta�u. Innym zn�w odpala�o, na przyk�ad tak si� sta�o z Nacho Ayllonem, d�wi�kowcem, kt�ry by� z Custodiem i Barlesem w Mozambiku w marcu 1990. Nacho ma�o nie oszala� ze strachu pewnej nocy, kiedy grupa pijanych partyzant�w chcia�a ich zabi� po to, by im zabra� zegarki i buty, a ich szef powiedzia�, �eby mu zostawili niebieskookiego ch�opaczka �ywego. Innym wystarcza� drobiazg, aby przestali d�u�ej znosi� to wszystko, jak Manolo Ovalle w Bejrucie: po latach sp�dzonych razem z Miguelem de la Cuadra, kiedy bez mrugni�cia okiem spacerowa� pod kulami, pewnego razu zobaczy� zdj�cia szyit�w z poder�ni�tymi gard�ami, �wie�e, z poprzedniego dnia; zamkn�� si� w pokoju hotelu Alexandre i powiedzia�, �e nie pojedzie na front w Bikfaya, je�li nie dostanie gwarancji. Jakich gwarancji, w�cieka� si� Enrique del Viso, kiedy poszli po niego do pokoju, a Ovalle wyj�� zdj�cie �ony i dzieci. Teraz Ovalle sprzedawa� buty Panama Jack, �eby zarobi� na �ycie, i pozowa� na nieustraszonego poszukiwacza przyg�d. Tygrysem z Bejrutu nazywali go ci, kt�rzy wiedzieli o wszystkim.
Barles spojrza� na drug� stron� rzeki, gdzie dachy Bijelo Polje nadal p�on�y. Zacz�� sobie wyobra�a� przedmioty, kt�re podtrzymywa�y ten ogie�: ksi��ki, meble, fotografie, okruchy ludzkiego �ycia. Od czasu po�aru biblioteki w Sarajewie, zawsze kiedy patrzy� na p�on�cy dom, nie m�g� unikn�� my�li o jego zawarto�ci. Biblioteka miejska sp�on�a w tamtym czasie, na prze�omie lata i jesieni 1992, kiedy Manucher, Custodio i wielu innych odjecha�o i zast�pili ich nowi. �rednio byli na miejscu dwa tygodnie, ale czasem zaraz po przyje�dzie zostawali ranni albo zabici, i wyje�d�ali tak szybko, �e nie by�o czasu, by zapami�ta� ich nazwiska; na przyk�ad, ten producent z ABC, kt�rego - kiedy jecha� z lotniska - snajper trafi� pociskiem rozpryskowym w nerki, dok�adnie pomi�dzy literami T i V b�yszcz�cymi na tylnej �cianie furgonetki, za�atwiaj�c go po nieca�ych dwudziestu minutach sp�dzonych w mie�cie. Albo dw�ch francuskich fotograf�w, pracuj�cych niezale�nie, m�odych i nieznanych, kt�rzy przyjechali na sw�j pierwszy wojenny reporta�. Przylecieli o dziesi�tej rano herculesem ONZ-etu, a ju� o jedenastej w jednego z nich trafi� od�amek pocisku mo�dzierzowego, zosta� wi�c odwieziony do Zagrzebia tym samym samolotem, kt�rym przylecia�. Jego towarzysz, nie�mia�y rudzielec o imieniu Oliver, przez dwa dni b��ka� si� po korytarzach hotelu Holiday Inn w stanie szoku, niezdolny do pracy ani nawi�zania kontaktu z kimkolwiek, a� Fernando Mugica z "El Mundo" zlitowa� si� nad nim, zaproponowa� alkohol plus ca�onocn� rozmow�. Mugica sw�j akt mi�osierdzia t�umaczy� w ten spos�b:
- Tylko jedna rzecz mo�e by� gorsza od bycia nieznanym fotografem, kt�ry zostaje ranny zaraz po przyje�dzie do Sarajewa: by� nieznanym przyjacielem nieznanego fotografa.
Barles zawsze si� u�miecha� na wspomnienie Fernanda Mugiki, kt�rego pozna� blisko dwadzie�cia lat wcze�niej w Al-Ajun. Fernando by� wysokim, jasnow�osym Baskiem o dobrym sercu i wspania�ym poczuciu humoru. Zaraz po przyje�dzie do Sarajewa, kiedy pierwszy raz pojecha� z nimi samochodem na wypraw� przez zaciemnione miasto podczas nocnego bombardowania, jedna z bomb spad�a w pobli�u, zapalaj�c stoj�c� ci�ar�wk�. Kiedy przeje�d�ali obok niej, jasno p�on�cej, Fernando wskaza� g�ow�:
- To nie jest naprawd�, co? Wszystko to przygotowali�cie, �eby mnie przestraszy�.
Wzrok Barlesa zatrzyma� si� na rowie. Zabity podobny do Sekssymbola wygl�da� tak samo jak przedtem, mo�e by�o nad nim troch� wi�cej much. Wszyscy zabici, pomy�la�, s� do siebie niesamowicie podobni. Zacz�� sobie przypomina� i widzia� r�nych zabitych wygl�daj�cych zawsze tak samo, mimo najrozmaitszych scenerii i pozycji. Czasem obrazy nak�ada�y si� na siebie i trudno by�oby mu okre�li�, w jakim miejscu, w kt�rym momencie w przesz�o�ci pojawi� si� kt�ry. Zabici znajomi i zabici bezimienni: Kibreab, Belali, Alberto, Jasir, Erytrejczycy zabici w dolinie Tessenej, ch�opak w Esteli, Georges Karane w Aszrafiji, Ira�czycy nad rzek� Karun Rud, Pedro Aristegui w Hadath, sandinistka Maria Asunci�n w Paso de la Yegua, Jasmina w kostnicy w Sarajewie, policjanci z rolexami na r�ce, osmaleni na drodze do Basry. Albo tamtym razem, kiedy zajrza� do zniszczonego czo�gu w Nd�amenie, a w �rodku le�a� libijski �o�nierz, bardzo m�ody, jakby spa� w ogromnej ka�u�y krwi, ca�e litry krwi naj�ywszej i najczerwie�szej jak� Barles widzia� w �yciu; otworzy� wszelkie luki i w�azy, �eby mie� do�� �wiat�a, by zrobi� zdj�cie. Tego samego dnia zrobi� jeszcze zdj�cie, kt�re posz�o na pierwsz� stron� w "Pueblo": dw�ch partyzant�w obok zabitego przeciwnika, jakby by� my�liwskim trofeum; jeden z palcami w znaku V, a drugi ze stop� na g�owie zabitego. A mo�e to zdj�cie zrobi� innego dnia, mo�e to nawet by�a inna wojna, Mo�e zabity nie by� Czadyjczykiem, ale Etiopczykiem i mo�e nie zdarzy�o si� to w Nd�amenie, ale w Tessenej, w Erytrei, gdzie 4 kwietnia 1977 Barles by� przez p� godziny sam po�r�d trup�w w dolinie, a kiedy sko�czy� ostatni� rolk� filmu i przesta� patrze� na zabitych przez obiektyw aparatu, przerazi� si� i zacz�� ucieka� w g�r� po zboczu, jakby si� obawia�, �e ju� nigdy nie wr�ci do �wiata �ywych.
Tak czy inaczej, Barles cieszy� si�, �e od dziesi�ciu lat pracuje dla telewizji, a jego stare pentaxy rdzewiej� na dnie szafy. Jest lepiej, kiedy obrazem zajmuj� si� inni.
Jeszcze spojrza� na zabitego. Kieszenie mia� wywr�cone; zapewne koledzy zrewidowali go w poszukiwaniu amunicji, pieni�dzy i papieros�w, zanim go tu zostawili. Odp�dzi� stop� muchy znad twarzy, ale zaraz wr�ci�y. Przez chwil� Barles wyobrazi� sobie, �e kto� gdzie� na niego czeka. Mo�e jaka� kobieta. Zabity by� m�ody, mo�e wi�c ma matk� albo dziewczyn�. W ka�dym razie ten kto�, oczekuj�cy listu czy wiadomo�ci, s�uchaj�c radia - intensywne walki w centralnej Bo�ni - jeszcze nie wie, �e osoba, o kt�rej my�li, jest ju� strz�pem mi�sa gnij�cym na drodze mi�dzy Bijelo Polje i Cerno Polje. Bo tak naprawd� ka�dy zabity jest przysz�ym b�lem tych, kt�rzy na niego czekaj�, nie wiedz�c, �e ju� nie �yje.
Barles odwr�ci� si� od Sekssymbola i z plecakiem i he�mem w r�ce podszed� do Marqueza. Tak czy inaczej, biali, czarni czy ��ci, wszystko jedno z kt�rej strony, wszyscy zabici, kt�rych m�g� sobie przypomnie�, byli zawsze tym samym zabitym w tej samej wojnie, w jego pami�ci i poza ni�. Kiedy� zrobi� sprawdzian: przygotowywa� materia� do "Przegl�du Tygodnia" na temat Angoli, gdzie zabitymi byli czarni, i w��czy� kilka uj�� z archiwum sprzed dw�ch lat, z zabitymi bia�ymi, z Salwadoru. Antolin, monta�ysta materia��w wideo, by� przera�ony. Zobaczysz, z tego b�d� k�opoty, m�wi�. Ale nikt nie zauwa�y� r�nicy.
III. SZAMPAN, DZIEWCZYNY, FAKTURA, NO PROBLEMA
Wybuch wstrz�sn�� drzewami po drugiej stronie rzeki i ogie� karabinowy, kt�ry ju� s�ab� pomi�dzy p�on�cymi dachami, przez chwil� zn�w si� wzm�g�. Po pierwszej detonacji nast�pi�y kolejne, po�r�d kt�rych Barles rozpozna� huk dzia�a kalibru 100 mm jakiego� starego czo�gu T-54 zdobytego przez Muzu�man�w. Na drugim brzegu dach�wki musia�y lata� w powietrzu, a ostatni chorwaccy �o�nierze w ka�dej chwili mogli przerwa� obron� i opu�ci� Bijelo Polje. Je�li czo�gi ju� tam dotar�y, pomy�la�, kleszcze zaraz zacisn� si� wok� wsi. Wkr�tce pojawi� si� za zakr�tem, na wprost mostu, postanowi� wi�c wr�ci� do Marqueza.
Kilka kul wysoko przelecia�o z gwizdem, kiedy przechodzi� przez drog�. Wystrzelono je zza rzeki i musia�y to by� zagubione kule, z tych, kt�re lataj� bez konkretnego kierunku i czasem spadaj� z trzaskiem na asfalt. D�wi�cza�y tak jak d�ugi drut poruszony w powietrzu. Ziaaang. Ziaaang. Instynktownie pochyli� nieco g�ow�, s�ysz�c, jak przelatuj�. Kula, kt�ra ci� zabija, to ta, kt�rej nie s�yszysz. Kula, kt�ra ci� zabija, to ta, kt�ra z tob� zostaje, nie m�wi�c ci: Tu jestem.
Wojna w rzeczywisto�ci jest w�a�nie tym, my�la�, podchodz�c do Marqueza: to kilogramy, setki kilogram�w, tony kawa�k�w metalu lataj�cych we wszystkie strony. Kule, od�amki, pociski o trajektoriach prostych, linearnych, krzywych lub wymy�lnych, kawa�ki stali i �elaza lec�ce zygzakami, odbijaj�ce si� tu czy tam, krzy�uj�ce si� w powietrzu, przebijaj�ce sk�r�, wyrywaj�ce kawa�ki mi�sa, �ami�ce ko�ci, plami�ce krwi� ziemi� i �ciany. Po dwudziestu latach pracy korespondenta wojennego Barles ci�gle dawa� si� zaskoczy� dziwnym zachowaniem tych kawa�k�w metalu: od skacz�cej miny przeciwpiechotn