3301

Szczegóły
Tytuł 3301
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

3301 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 3301 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3301 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

3301 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Arthur C. Clarke Odyseja kosmiczna 2010 Z pe�nym szacunku podziwem dedykuj� t� powie�� dw�m wielkim Rosjanom, kt�rych nazwiska pojawiaj� si� na jej kartach: Genera�owi Aleksiejowi Leonowowi, kosmonaucie, Bohaterowi Zwi�zku Radzieckiego, arty�cie; Akademikowi Andriejowi Sacharowowi, uczonemu, laureatowi Nagrody Nobla, humani�cie. Od Autora Ksi��ka2001 - Odyseja kosmiczna powstawa�a w latach 1964-1968, a drukiem ukaza�a si� w lipcu 1968 r., kr�tko po wej�ciu na ekrany filmu o tym samym tytule. Jak pisa�em -w Zagubionych �wiatach 2001, obydwa przedsi�wzi�cia realizowane by�y jednocze�nie, tak �e powsta�o mi�dzy nimi swego rodzaju sprz�enie zwrotne. Cz�sto zdarza�o mi si� poprawia� maszynopis po obejrzeniu kopii roboczych filmu opartego na wcze�niejszej wersji powie�ci - by� to inspiruj�cy, ale raczej pracoch�onny spos�b pisania ksi��ki. Dzi�ki temu jednak mi�dzy powie�ci� a filmem wytworzy� si� zwi�zek o wiele bli�szy, ni� zdarza si� to zazwyczaj, lecz pojawi�y si� r�wnie� istotne rozbie�no�ci. W powie�ci celem statku kosmicznego "Discovery" by� Japetus - najbardziej enigmatyczny ze wszystkich ksi�yc�w Saturna. Statek znalaz� siew systemie Saturna maj�c za sob� podr� przez okolice Jowisza. Zbli�y� si� do tej ogromnej planety i u�ywaj�c jej gigantycznego pola grawitacyjnego niczym procy, nabra� przy�pieszenia i wyruszy� w drug� cz�� podr�y. Dok�adnie ten sam manewr powt�rzy�y sondy kosmiczne "Voy-ager" w roku 1979, podczas pierwszego szczeg�owego rekonesansu wok� zewn�trznych olbrzym�w. W filmie natomiast Stanley Kubrick m�drze unikn�� zamieszania, umiejscawiaj�c trzecie spotkanie Cz�owieka z Monolitem po�r�d ksi�yc�w Jowisza. Saturn ca�kowicie wypad� ze scenariusza, chocia� p�niej Douglas Trumbull wykorzysta� do�wiadczenia zdobyte podczas filmowania planety i jej pier�cieni we w�asnym filmie pod tytu�em Cichy bieg. W po�owie lat sze��dziesi�tych nikt nie by� w stanie przewidzie�, �e eksploracja ksi�yc�w Jowisza rozpocznie si� nie w nast�pnym stuleciu, lecz po up�ywie pi�tnastu lat. Nikt nie marzy� nawet o cudach, jakie zostan� odkryte, chocia� dzi� doskonale wiemy, i� zdobycze obydwu "Yoyager�w" zbledn� kt�rego� dnia w por�wnaniu z czym� jeszcze mniej wyobra�alnym. Gdy pisa�em 200 J - Odysej� kosmiczn�, lo, Europa, Ganimedes i Callisto by�y jedynie punkcikami �wiat�a nawet w najsilniejszych teleskopach. Obecnie s� to dla nas oddzielne, niepowtarzalne �wiaty, z kt�rych lo jest najbardziej aktywnym wulkanicznic cia�em w przestrzeni ca�ego Uk�adu S�onecznego. Rozpatruj�c wszystkie za i przeciw - zar�wno ksi��ka, jak i film wypadaj� nie�le w zestawieniu z najnowszymi odkryciami. Szczeg�lnie interesuj�co przedstawia si� por�wnanie sekwencji filmowych z Jowisza z prawdziwymi zdj�ciami, wykonanymi przez kamery "Ybyagera". Niemniej jednak przy pisaniu nowej powie�ci nale�y wzi�� pod uwag� odkrycia z roku 1979, gdy ksi�yce Jowisza przesta�y by� bia�� plam� na mapie wszech�wiata. Istnieje te� inny, bardziej subtelny czynnik psychologiczny, kt�ry nale�y uwzgl�dni�. 2001 - Odyseja kosmiczna powsta�a w czasach, kt�re znalaz�y si� ju� poza jedn� z wielkich linii podzia�u ludzkiej historii. Czasy te oddzieli� od nas na zawsze moment, kiedy Neil Armstrong postawi� swoj� stop� na Ksi�ycu. Dwudziesty lipca 1969 r. by� ci�gle odleg�y o pi�� lat, gdy Stanley Kubrick i ja zacz�li�my my�le� o "typowym dobrym filmie science fiction" (okre�lenie S.K.). Historia i fikcja nierozerwalnie splot�y si� ze sob�. Astronauci ze statk�w "Apollo" widzieli film przed wyruszeniem na Ksi�yc. Za�oga "Apolla 8", kt�ra w Bo�e Narodzenie 1968 r. jako pierwsza w historii ujrza�a ciemn� stron� Ksi�yca, opowiada�a mi p�niej o pokusie nadania komunikatu radiowego o odkryciu wielkiego czarnego Monolitu. Rozs�dek wzi�� jednak g�r�. P�niej te� zdarza�y si� niesamowite wprost przypadki na�ladowania sztuki przez �ycie. Najdziwniejszym ze wszystkich by�a saga statku "Apollo 13" z roku 1970. Na dobry pocz�tek modu�owi dowodzenia, w kt�rym przebywa�a za�oga, nadano nazw� "Odyseja". Tu� przed wybuchem pojemnika z tlenem -co w efekcie sta�o si� przyczyn� niepowodzenia misji - za�oga s�ucha�a Za-ratustry Ryszarda Straussa, utworu, kt�ry powszechnie wi�zano z akcj� filmu. W chwil� po zaniku mocy Jack Swigert nada� do Kontroli Lotu: "Houston, mamy problem". S� to s�owa, kt�rych u�y� Hal zwracaj�c si� do astro-nauty Franka Poole'a w podobnych okoliczno�ciach: "Przepraszam, �e przerywam uroczysto��, ale mamy pewien problem". Gdy opublikowano raport z misji "Apolla 13", szef administracji NASA Tom Paine przes�a� mi kopi� dokumentu z dopiskiem pod s�owami Swiger-ta: "Dok�adnie tak, jak przewidzia�e�, Arthurze". Do tej pory czuj� si� bardzo dziwnie, rozmy�laj�c nad ca�� t� seri� wypadk�w -jak gdybym ponosi� za nie wsp�odpowiedzialno��. S� i mniej powa�ne, lecz r�wnie uderzaj�ce podobie�stwa. Jedn� z najciekawszych technicznie sekwencji filmu by�a scena, gdy Frank Poole biega wok� pionowo umieszczonej olbrzymiej wir�wki, gdzie utrzymuje si� dzi�ki "sztucznej grawitacji", powsta�ej wskutek obrot�w maszyny. Prawie dziesi�� lat p�niej za�oga "Skylaba" - jedna z najbardziej udanych misji kosmicznych - zda�a sobie spraw�, �e projektanci wyposa�yli jej statek w podobn� geometri�: pier�cie� pojemnik�w magazynowych obiega� g�adk�, kolist� powierzchni� wn�trze stacji kosmicznej. "Skylab" wprawdzie si� nie obraca�, lecz nie przeszkadza�o to jego pomys�owym mieszka�com biega� wzd�u� kr�gu pojemnik�w, niby myszy w obrotowej klatce, dok�adnie tak jak pokazano w Odysei. Zapis telewizyjny tej sceny ze "Skylaba" zosta� wys�any na Ziemi� (czy musz� dodawa�, jaki podk�ad muzyczny jej towarzyszy�?) z nast�puj�cym komentarzem: "Powinien to zobaczy� Stanley Kubrick". Oczywi�cie w swoim czasie zobaczy� dzi�ki kasecie magnetowidowej, kt�r� mu wys�a�em (nawiasem m�wi�c nigdy nie odzyska�em kasety; Stanleyowi chyba oswojona czarna dziura s�u�y za kartotek�). Kolejnym ogniwem, kt�re ��czy film z rzeczywisto�ci�, jest obraz p�dzla dow�dcy statku "Apollo-Sojuz", kosmonauty Aleksieja Leonowa, zatytu�owany Obok Ksi�yca. Po raz pierwszy zobaczy�em go w roku 1968, gdy Odysej� prezentowano na konferencji zorganizowanej przez Narody Zjednoczone, po�wi�conej pokojowemu wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej. Tu� po projekcji Aleksiej pokaza� mi, �e jego obraz (ze strony trzydziestej drugiej ksi��ki Leonowa i Soko�owa Gwiazdy czekaj� na nas, Moskwa 1967) przedstawia dok�adnie tak� sam� konfiguracj� cia� niebieskich jak pocz�tek filmu: Ziemia wznosz�ca si� ponad Ksi�ycem, a za nimi wsch�d S�o�ca. Szkic do obrazu z autografem Leonowa wisi obecnie w moim biurze. Inne szczeg�y znajduj� si� tutaj, w rozdziale dwunastym. Nadszed� ju� moment, by zidentyfikowa� inn�, mo�e mniej znan� posta� z kart tej ksi��ki: Hsue-shen Tsiena. W roku 1936, wsp�lnie z wielkim The-odorem van Karmanem i Frankiem J. Malin�, doktor Tsien zak�ada� Aero-nautyczne Laboratorium Guggenheima przy Kalifornijskim Instytucie Technologicznym (GALCIT), kt�re bezpo�rednio poprzedza�o s�ynne Laboratorium Nap�d�w Odrzutowych w Pasadenie. Tsien by� tak�e pierwszym profesorem Fundacji Goddarda w Kalifornijskim Instytucie Technologicznym i wni�s� tam ogromny wk�ad do rozwoju ameryka�skich bada� rakietowych w latach czterdziestych. P�niej, w czasie jednego z epizod�w niechlubnej epoki McCarthy'ego, zosta� osadzony w areszcie na podstawie rozdmuchanych oskar�e� o zagro�enie bezpiecze�stwa kraju, gdy stara� si� powr�ci� do swojej ojczyzny. Przez ostatnich dwadzie�cia lat by� jednym z pionier�w chi�skiego programu rakietowego. Na koniec pozosta�a jeszcze tajerrnicza kwestia "oka Japetusa" z rozdzia�u trzydziestego pi�tego 2001 - Odysei kosmicznej. Opisuj� tam odkrycie astronauty Bowmana, kt�ry na jednym z ksi�yc�w Saturna dostrzeg� ,jasny, bia�y owal o d�ugo�ci czterystu mil i szeroko�ci dwustu... Olbrzymia elipsa mia�a doskona�� symetri�... stanowi�a tak wyra�ny obszar, jakby kto� celowo wytyczy� j�na ma�ym ksi�ycu". Przy bli�szym badaniu Bow-man przekona� si�, �e, jasna, owalna p�aszczyzna na ciemnym tle przypomina olbrzymie puste oko przygl�daj�ce si� coraz bli�szemu statkowi". Dopiero p�niej "dostrzeg� male�k�, czarn� plamk� dok�adnie w samym �rodku", kt�ra okaza�a si� Monolitem (a raczej jednym z jego egzemplarzy). No c�, kiedy "Yoyager l" przes�a� pierwsze fotografie Japetusa, wida� by�o na nich odcinaj�cy si� ostr� lini� bia�y owal z ma��, czarn� kropk� po�rodku. Carl Sagan natychmiast przys�a� mi z Laboratorium Nap�d�w Odrzutowych kopie fotografii, do��czaj�c do nich tajemnicz� notatk�: "My�l�c o tobie.. ."Nie wiem, czy powinienem czu� ulg� czy rozczarowanie, gdy� "Yoyager 2" pozostawi� t� spraw� ci�gle otwart�. Ksi��ka, kt�r� zamierzacie przeczyta�, jest niew�tpliwie o wiele bardziej z�o�ona, ni� mo�na by si� spodziewa� po przys�owiowym dalszym ci�gu wcze�niejszej powie�ci b�d� filmu. Tam, gdzie pierwsza cz�� i film r�ni�y si�, pozosta�em zazwyczaj wiemy wersji filmowej; jednak�e g��wnym celem, kt�ry mi przy�wieca�, by�o uczynienie obecnej powie�ci bardziej zwart� i tak dok�adn� przy opisywaniu fakt�w w �wietle dzisiejszej wiedzy, jak tylko jest to mo�liwe. Co oczywi�cie w roku 2001 i tak nie b�dzie mie� wi�kszego znaczenia. Arthur C. Clarke Kolombo, Sri Lanka, stycze� 1982 Cz�� pierwsza LEON�W Rozdzia� pierwszy Spotkanie Nawet teraz, w epoce metrycznej, teleskop ten nazywano teleskopem tysi�cstopowym, a nie trzystumetrowym. Olbrzymi spodek po�r�d g�r znajdowa� si� w p�cieniu, tropikalne zachodz�ce s�o�ce o�wietla�o tylko tr�jk�tny zesp� antenowy wznosz�cy si� wysoko ponad �rodkiem dysku. Jedynie kto� obdarzony doskona�ym wzrokiem m�g�by dostrzec dwie ludzkie postacie w�r�d pl�taniny siatek, kabli i prowadnic. - Nadszed� czas - powiedzia� doktor Dmitrij Moisiejewicz do swojego starego przyjaciela Heywooda Floyda - by porozmawia� o wielu rzeczach. O pryncypiach i statkach kosmicznych, a tak�e zmowach milczenia, lecz przede wszystkim o monolitach i psuj�cych si� komputerach. - Dlatego nalega�e�, �ebym urwa� si� z konferencji. Nie, nie abym mia� co� przeciwko temu. S�ysza�em wyk�ad Carla tyle razy, �e m�g�bym recytowa� go z pami�ci. A widok st�d jest rzeczywi�cie wspania�y. Wiesz, by�em w Arecibo mn�stwo razy, nigdy jednak nie uda�o mi si� doj�� do podstawy anteny. - To wstyd, Heywoodzie. Ja tu by�em ju� trzy razy. Pomy�l, s�uchamy ca�ego wszech�wiata, a nikt nie jest w stanie pods�ucha� tego, co tutaj m�wimy. Przejd�my wi�c do waszego problemu. - Jakiego problemu? - Zacznijmy od tego, dlaczego zrezygnowa�e� z funkcji sekretarza Narodowej Rady Astronautyki. - Nie zrezygnowa�em. Uniwersytet Hawajski p�aci znacznie le- 13 - W porz�dku, nie zrezygnowa�e�, wyprzedzi�e� ich po prostu o jedno posuni�cie. Woody, znamy si� ju� od tak dawna, �e nie uda ci si� mnie oszuka�. Gdyby ci teraz kto� zn�w zaproponowa� posad� w NRA, czy waha�by� si� z przyj�ciem jej? - Masz racj�, ty stary lisie. Co chcesz wiedzie�? - Po pierwsze, raport, kt�ry po tylu naleganiach w ko�cu napisa�e�, zawiera wiele niedom�wie�. Pomi�my ju� �mieszne i, uczciwie m�wi�c, niezgodne z prawem utrzymywanie w tajemnicy wykopania przez waszych ludzi Monolitu z Tycho... - To nie by� m�j pomys�! - Mi�o mi to s�ysze� i nawet ci wierz�. Doceniamy r�wnie�, �e teraz pozwalacie wszystkim bada� Monolit, co zreszt� powinno by� mo�liwe dawno temu. Chocia� faktem jest, �e nie na wiele si� to zda�o... W ciszy, kt�ra zapad�a, dwaj m�czy�ni rozmy�lali przez chwil� nad czarn� zagadk� nieoczekiwanie wytropion� na Ksi�ycu i tak wzgardliwie opieraj�c� si� dot�d wszystkim instrumentom, za pomoc� kt�rych ludzie usi�owali j� rozwik�a�. - Bez wzgl�du na to, czym jest Monolit - kontynuowa� rosyjski naukowiec - tam, przy Jowiszu, istnieje co� znacznie wa�niejszego. Co�, co odebra�o wszystkie sygna�y i sprawi�o, �e twoi ludzie zacz�li mie� k�opoty. Przy okazji, przyjmij ode mnie wyrazy wsp�czucia. Co prawda, osobi�cie zna�em tylko Franka Poole'a. Spotka�em go w dziewi��dziesi�tym �smym na kongresie IAF. Wygl�da� na porz�dnego cz�owieka. - Dzi�kuj�. Wszyscy byli porz�dnymi lud�mi. Chcia�bym wiedzie�, co si� tam sta�o. - Cokolwiek to by�o, z pewno�ci� przyznasz, �e obecnie sprawa dotyczy ca�ej ludzko�ci, a nie tylko Stan�w Zjednoczonych. Nie mo�ecie d�u�ej wykorzystywa� swej wiedzy wy��cznie na u�ytek w�asnego kraju. - Dmitrij, wiesz doskonale, �e tw�j kraj post�pi�by dok�adnie tak samo. I ty by� mu pom�g�. - Masz absolutn� racj�. Nie m�wmy jednak o przesz�o�ci, do kt�rej nale�y te� wasza administracja odpowiedzialna za ca�y ten ba�agan. By� mo�e nowy prezydent znajdzie sobie lepszych doradc�w. - Mo�liwe. Masz jakie� propozycje? A je�li tak, to czy s� oficjalne, czy wy��cznie osobiste? - W tej chwili ca�kowicie prywatne. Co�, co cholerni politycy nazywaj� badaniem gruntu i czemu w razie potrzeby oficjalnie kategorycznie zaprzecz�. 14 - Uczciwie stawiasz spraw�. M�w dalej. - W porz�dku. Oto jak wygl�da sytuacja: budujecie "Discovery II" na orbicie parkingowej z godnym podziwu po�piechem. Nie ma jednak nadziei na uko�czenie prac przed up�ywem trzech lat, a to oznacza, �e nie zdo�acie wykorzysta� najbli�szej optymalnej konfiguracji planet... - Nie zaprzeczam ani te� nie potwierdzam. Pami�taj, �e jestem tylko skromnym rektorem uniwersytetu w przeciwleg�ym zak�tku �wiata ni� ten, w kt�rym mie�ci si� Rada Astronautyki. - A twoja ostatnia podr� do Waszyngtonu mia�a na celu jedynie odwiedziny u starych przyjaci�, prawda? Pozwolisz, �e, doko�cz�. Nasz "Aleksiej Leon�w"... - "Leon�w"? My�la�em, �e nazywa si� "Herman Titow". - B��d, rektorze. Kochana, stara CIA zawiod�a ci� po raz kolejny. Statek nazywa si� "Leon�w", przynajmniej od ko�ca stycznia. I nie m�w nikomu, �e wiesz ode mnie, i� doleci do Jowisza o rok wcze�niej ni� "Discovery". - Nie m�w nikomu, �e to ja ci powiedzia�em, ale w�a�nie tego si� obawiamy. I co dalej? - Poniewa� moi szefowie s� tak samo g�upi i kr�tkowzroczni jak twoi, chc�, �eby�my polecieli sami. To za� oznacza, i� mo�e si� nam przytrafi� to samo, co zdarzy�o si� wam - i b�dziemy mieli remis albo jeszcze gorzej. - A co wed�ug ciebie nam si� przytrafi�o? Wiecie tyle samo, co my. Nie musisz zaprzecza�, �e odbierali�cie transmisj� Bowmana. - Oczywi�cie, �e odbierali�my. W��cznie z ostatni�, kiedy to pad�y s�owa: "Bo�e! Tu jest pe�no gwiazd!" Przeprowadzili�my nawet analiz� intonacji jego g�osu. Wykluczyli�my mo�liwo�� halucynacji. Bowman z ca�� pewno�ci� opisywa� stan rzeczywisty. - A co powiesz o efekcie Dopplera w jego przypadku? - Zupe�nie nieprawdopodobne. Kiedy sygna� zanika�, Bowman opada� z szybko�ci� r�wn� jednej dziesi�tej pr�dko�ci �wiat�a. Przy�pieszenie to osi�gn�� w czasie kr�tszym ni� dwie minuty, co daje ci��enie �wier� miliona razy wi�ksze od normalnego! - Zgin�� wi�c na miejscu. - Nie udawaj naiwnego, Woody. Urz�dzenia radiowe w waszych kapsu�ach nie wytrzymuj� nawet setnej cz�ci takiego przy�pieszenia, je�li zatem przetrwa�o radio, podobnie musia�o by� z Bowma-nem. Przynajmniej do momentu, kiedy stracili�my kontakt. - Przepraszam, sprawdzam tylko tok twojego rozumowania. Od tego punktu jednak b��dzimy po omacku, wy zreszt� te�. 15 - Zgadujemy. Ze wstydem musz� przyzna�, �e wy��cznie zgadujemy. Ale �adna z odpowiedzi, do kt�rych dochodzimy, nie jest nawet w po�owie tak szalona, jak z pewno�ci� szalona jest prawda. Wok� nich zap�on�y ostrzegawcze �wiat�a sygnalizacyjne, o�wietlaj�c purpurowym blaskiem trzy smuk�e wie�e zespo�u antenowego, widoczne na tle ciemniej�cego nieba. Ostatnie promienie s�o�ca znika�y za okolicznymi wzg�rzami. Floyd czeka� na wieczorny rozb�ysk, kt�rego nigdy dot�d nie widzia�. Jak zwykle poczu� si� rozczarowany. - Powr��my do sedna sprawy - rzek� po chwili. - Do czego zmierzasz, Dmitrij? - Bank informacji "Discovery" zawiera bezcenne dane, Heywoo-dzie. Najprawdopodobniej dane te s� wci�� uzupe�niane, mimo �e statek zaprzesta� transmisji. Chcieliby�my je mie�. - Rozumiem. Nic nie stoi na przeszkodzie, by�cie weszli na statek, kiedy "Leon�w" dotrze do "Discovery", i skopiowali wszystko, na co macie ochot�. - Chyba nie musz� ci przypomina�, �e pok�ad waszego statku jest suwerennym terytorium Stan�w Zjednoczonych i ka�de naruszenie tej suwerenno�ci poczytywane b�dzie za akt piractwa. - Pomijaj�c warunki bezpo�redniego zagro�enia �ycia, co -jak s�dz� - bez trudu da si� upozorowa�. Z odleg�o�ci miliarda kilometr�w b�dziemy mieli du�e k�opoty ze sprawdzeniem, co wyprawiaj� wasi ch�opcy. - Dzi�ki za interesuj�c� propozycj�. Przeka�� j� dalej. Ale nawet je�li znajdziemy si� na pok�adzie, rozszyfrowanie waszych system�w operacyjnych i odczytanie bank�w pami�ci zajmie nam ca�e tygodnie. Dlatego wola�bym zaproponowa� wsp�prac�. Jestem przekonany, �e to najlepszy spos�b - pomijaj�c oczywi�cie trudno�ci zwi�zane z przekonaniem naszych szef�w. - Chcesz, aby jeden z naszych astronaut�w polecia� z wami? - Tak, najlepiej, gdyby by� to in�ynier znaj�cy systemy operacyjne "Discovery". Jeden z tych, kt�rych przygotowujecie w Houston do sprowadzenia statku na Ziemi�. - Sk�d o tym wiesz? - Na Boga, Woody! Miesi�c temu sami zamie�cili�cie t� informacj� w wideotek�cie "Tygodnika Lotniczego". - Wypad�em z obiegu. Nikt mi ju� nie m�wi, co zosta�o odtajnione. - Jeszcze jeden pow�d, aby wybra� si� do Waszyngtonu. Czy mog� liczy� na twoje poparcie? - W zupe�no�ci. Zgadzam si� z tob� w stu procentach, ale... 16 - Ale co? - Obydwaj b�dziemy musieli przekonywa� te dinozaury z m�zgami w ogonach. Ju� s�ysz� ich argumenty: Niech Rosjanie lec� na Jowisza i skr�c� sobie kark! Nam si� nie �pieszy, przecie� i tak b�dziemy tam za par� lat. Na moment przy maszcie antenowym zapad�a cisza, przerywana jedynie dalekimi odg�osami ruch�w kabli, kt�re podtrzymywa�y maszt sto metr�w nad powierzchni� ziemi. Pierwszy odezwa� si� Moisieje-wicz. M�wi� tak cicho, �e Floyd musia� wyt�y� s�uch. - Czy kto� ostatnio sprawdza� orbit� "Discovery"? - Nie mam poj�cia, ale s�dz�, �e tak. W ka�dym razie wydaje mi si�, �e jest doskonale stabilna. - Naprawd�? Pozwolisz, �e niezbyt taktownie przypomn� ci nies�awny incydent z czas�w starej NASA - wasze pierwsze laboratorium kosmiczne "Skylab". Spodziewano si�, �e pozostanie na orbicie co najmniej dziesi�� lat, wasze obliczenia jednak okaza�y si� b��dne. Nie docenili�cie zawirowa� atmosferycznych w jonosferze i "Skylab" spad� ca�e lata przed terminem. Na pewno pami�tasz to ma�e pude�ko, chocia� by�e� wtedy jeszcze dzieckiem. - Doskonale wiesz, �e sta�o si� to dok�adnie wtedy, gdy uko�czy�em studia. "Discovery" jednak nie zbli�a si� do Jowisza. Nawet w pe-rygeum, to znaczy w peryjowium, znajduje si� w takiej odleg�o�ci, �e nie gro�� mu �adne zawirowania atmosferyczne. - Powiedzia�em ju� tyle, �e powinni mnie zn�w zes�a� do mojej daczy z zakazem odwiedzin dla ciebie. Popro� jednak waszych ludzi od �ledzenia orbit,.by nieco dok�adniej wykonywali swoj� prac�. I przypomnij im, �e Jowisz ma najwi�ksz� magnetosfer� w ca�ym Uk�adzie S�onecznym. - Rozumiem, do czego zmierzasz. Wielkie dzi�ki. Masz co� jeszcze, zanim zejdziemy? Zaczyna mi by� zimno. - Nie martw si�, stary druhu. Jak tylko uda ci si� tw�j przeciek w WaszynaJflHWa^le poczekaj z nim tydzie� lub nawet dwa, bo chc� by� kn^yve#s^*jpiSLnam zrobi si� bardzo, bardzo gor�co. Rozdzia� drugi Dom z delfinami elfy wp�ywa�y do jadalni co wiecz�r, tu� przed zachodem s�o�ca. Odk�d Floyd zamieszka� w rezydencji rektorskiej, delfiny tylko raz z�ama�y swoje przyzwyczajenia. By�o to w dniu, gdy nadp�yn�a tsunami, w roku 2005. Na szcz�cie fala straci�a impet, zanim dotar�a do Hilo. Nast�pnym razem, gdyby przyjaciele nie zjawili si� w jadalni na czas, Floyd zamierza� jak najszybciej zapakowa� rodzin� do samochodu i wyruszy� ku wy�ynie, w stron� Mauna Kea. Pomimo ca�ego ich uroku weso�e usposobienie delfin�w powodowa�o czasem komplikacje. Bogaty geolog oceaniczny, kt�ry zaprojektowa� dom, nie mia� nic przeciwko oblewaniu go niespodziewanie fontannami wody, poniewa� zwykle chadza� w k�piel�wkach lub nawet bez nich. Floyd prze�y� kiedy� niezapomniany wiecz�r, kt�ry rozpocz�� si� od tego, �e wok� basenu zgromadzi�o si� ca�e Kolegium Rektorskie. W wieczorowych strojach, popijaj�c koktajle - zgromadzeni oczekiwali na przybycie dostojnego go�cia z l�du. Delfiny odgad�y - ca�kiem trafnie zreszt� - �e tym razem ich wizyta nie b�dzie mile widziana. Dostojny go�� nie m�g� wyj�� ze zdumienia, maj�c przed sob� przemoczony do suchej nitki komitet powitalny, przyodziany w �le dopasowane p�aszcze k�pielowe. A zimny bufet okaza� si� wyj�tkowo s�ony. Floyd cz�sto zastanawia� si�, co o tym dziwnym i pi�knym domu nad brzegiem Pacyfiku my�la�aby Marion. Nigdy nie lubi�a morza, kt�re j� w ko�cu zabra�o. Mimo �e z czasem coraz mniej wyra�nie, Floyd mia� wci�� w pami�ci obraz migoc�cego ekranu, na kt�rym po raz pierwszy odczyta� s�owa: DR FLOYD - PILNE I OSOBISTE. 18 A potem przesuwaj�ce si� ku g�rze linie fosforyzuj�cego druku, kt�re na zawsze wypali�y wiadomo�� w jego m�zgu: Z PRZYKRO�CI� ZAWIADAMIAMY, �E LOT 452 LONDYN-WASZYNGTON PRAWDOPODOBNIE ZAKO�CZY� SI� KATASTROF� U WYBRZE�Y NOWEJ FUNDLANDII. ZESPO�Y RATOWNICZE ZBLI�AJ� SI� DO MIEJSCA WYPADKU. ISTNIEJE OBAWA, �E NIKT NIE OCALA�. Gdyby nie przypadek, Floyd lecia�by tym samolotem. Przez kilka dni �a�owa�, �e interesy Europejskiej Administracji Kosmicznej zatrzyma�y go w Pary�u. Przetargi zwi�zane z �adunkiem "Solaris" ocali�y mu �ycie. Teraz mia� now� prac�, nowy dom - i drug� �on�. Tym razem ironii losu tak�e sta�o si� zado��. Wzajemne obwinianie si� i �ledztwo po nieudanej misji na Jowisza zniszczy�y jego waszyngto�sk� karier�, ale cz�owiek z jego zdolno�ciami nie m�g� d�ugo pozostawa� bez pracy. Zawsze podoba�o mu si� jakby spowolnione tempo �ycia uniwersyteckiego, kt�re w po��czeniu z takim miejscem jak Hawaje prze�amywa�o wszelkie bariery. Kobiet�, kt�ra mia�a zosta� jego drug� �on�, spotka� w nieca�y miesi�c po nominacji, w t�umie turyst�w przy ognistych gejzerach Kilauea. Przy Caroline znalaz� zadowolenie, poczucie nie mniej istotne ani�eli szcz�cie, by� mo�e nawet trwalsze. By�a dobr� matk� dla dw�ch c�rek Marion i urodzi�a mu Christophera. Pomimo dwudziestoletniej r�nicy wieku rozumia�a jego nastroje i potrafi�a leczy� go z okresowych depresji. Dzi�ki niej pami�� o Marion nie by�a ju� tak bolesna, chocia� �w smutek pe�en t�sknoty pozostanie z nim przez reszt� �ycia. Caroline rzuca�a ryby najwi�kszemu z delfin�w - wielkiemu samcowi, kt�rego nazywali Blizn� - kiedy delikatne tykanie na nadgarstku zapowiedzia�o Floydowi rozmow� telefoniczn�. Przycisn�� w�ski metalowy pasek, wy��czaj�c cichy sygna� i uprzedzaj�c g�o�ny, po czym podszed� do najbli�szego z kilku zestaw�w komunikacyjnych znajduj�cych si� w pokoju. - Rektor, s�ucham. Z kim m�wi�? - Heywood? M�wi Yictor. Jak si� masz? W u�amku sekundy przez m�zg Floyda przemkn�� ca�y kalejdoskop uczu�. Najpierw poirytowanie: jego nast�pca i - o czym by� przekonany - g��wny inspirator upadku nigdy nie usi�owa� si� z nim skontaktowa� od momentu jego odej�cia z Waszyngtonu. Potem nadesz�o zaciekawienie: o czym te� maj� ze sob� rozmawia�? A na- 19 st�pnie uparte postanowienie, by okaza� si� tak ma�o pomocnym, jak tylko b�dzie to mo�liwe, i jednocze�nie wstyd za w�asny infantylizm. Na koniec nadesz�a fala podniecenia: Yictor Millson m�g� dzwoni� tylko z jednego powodu. Z wymuszon� oboj�tno�ci� odpowiedzia�: - Nie narzekam, Yictorze. Jakie� problemy? - Czy tw�j obw�d komunikacyjny jest chroniony? - Nie, dzi�ki Bogu. Ju� dawno z tym sko�czy�em. - Hm, no c�. Pozw�l, �e sformu�uj� to w taki spos�b - czy pami�tasz ostatni projekt, kt�rym administrowa�e�? - Nie jest mi dane o nim zapomnie�, zw�aszcza �e miesi�c temu kontaktowa� si� ze mn� Podkomitet do Spraw Astronautyki w kwestii materia��w dowodowych. - Oczywi�cie, oczywi�cie. Gdy b�d� mia� chwil� czasu, natychmiast zabior� si� do czytania twojego o�wiadczenia. Mam mn�stwo problem�w z materia�ami uzupe�niaj�cymi. - S�dzi�em, �e wszystko przebiega zgodnie z planem. - Tak, niestety. I w �aden spos�b nie da si� tego przy�pieszy�. Nawet klauzula najwi�kszego uprzywilejowania popchnie spraw� zaledwie o kilka tygodni. A to oznacza, �e si� sp�nimy. - Nie rozumiem - powiedzia� niewinnie Floyd. - Oczywi�cie wiem, �e nie chcemy traci� czasu, ale nie ma przecie� jakiego� z g�ry ustalonego terminu. - Jest. Teraz s� nawet dwa. - Zadziwiasz mnie. Je�li Yictor wyczu� ironi� w jego g�osie, nie da� tego po sobie pozna�. - Tak, s� dwa terminy. Jeden ustalony przez ludzi, a drugi nie. Wygl�da na to, �e nie b�dziemy pierwsi na... no, na tym... Na miejscu akcji. Nasi starzy rywale wyprzedz� nas przynajmniej o rok. - Niedobrze. - To nie jest jeszcze najgorsze. Nawet bez wsp�zawodnictwa przyb�dziemy za p�no. Tam ju� nic nie b�dzie, kiedy przylecimy. - To �mieszne. Nie s�ysza�em, by Kongres zawiesi� prawo ci��enia. - M�wi� powa�nie. Sytuacja nie jest stabilna, nie mog� ci poda� teraz szczeg��w. Czy b�dziesz w domu przez reszt� wieczoru? - Tak - odpowiedzia� Floyd i z przyjemno�ci� zda� sobie spraw�, �e w Waszyngtonie jest ju� dobrze po pomocy. - W porz�dku. Za godzin� otrzymasz przesy�k�. Zadzwo� do mnie, zaraz jak sko�czysz czyta�. - Czy nie b�dzie zbyt p�no? 20 - B�dzie, ale stracili�my ju� tak wiele czasu, �e nie mo�emy pozwoli� sobie na wi�cej. Millson dotrzyma� s�owa. Dok�adnie godzin� p�niej Floyd otrzyma� du�� zapiecz�towan� kopert�. Wr�czy� mu j � - a j ak�e - pu�kownik si� powietrznych, kt�ry siedzia� teraz cierpliwie na krze�le, podczas gdy Caroline zabawia�a go rozmow�, a Floyd zabiera� si� do czytania. - Obawiam si�, �e b�d� musia� to zabra�, kiedy pan sko�czy - powiedzia� przepraszaj�cym tonem wysoki rang� ch�opiec na posy�ki. - Mi�o mi to s�ysze� - odpowiedzia� Floyd, sadowi�c si� w swoim ulubionym hamaku. Przesy�ka zawiera�a dwa dokumenty. Pierwszy by� bardzo kr�tki, z oznakowaniem �CI�LE TAJNE. Potem przekre�lono �CI�LE -ow� modyfikacj� uzupe�nia�y trzy podpisy, wszystkie nieczytelne. By� to z pewno�ci� fragment jakiego� d�u�szego raportu, mocno ocenzurowany i pe�en bia�ych plam, a wi�c i k�opotliwy w czytaniu. Jego tre�� mo�na by�o zamkn�� w jednym zdaniu: Rosjanie dolec� do "Discovery" znacznie wcze�niej ni� prawowici w�a�ciciele statku. Floyd wiedzia� o tym doskonale, tote� zabra� si� do studiowania drugiego dokumentu. Przedtem jednak z satysfakcj� odnotowa� fakt, �e tym razem nazwa rosyjskiego statku kosmicznego by�a poprawna: kolejna za�ogowa ekspedycja wyruszy ku Jowiszowi pojazdem o nazwie "Kosmonauta Aleksiej Leon�w". Drugi dokument by� znacznie d�u�szy i opatrzony jedynie klauzul� POUFNE. Mia� form� pierwszej wersji listu do magazynu "Nauka", wersji, kt�ra nie uzyska�a jeszcze zgody na publikacj�. Chwytliwy tytu� oznajmia�: Pojazd kosmiczny " Discovery" - anomalie orbitalne. List sk�ada� si� z tuzina kartek pe�nych tablic matematycznych i a-stronomicznych. Floyd tylko rzuci� na nie okiem, staraj�c si� wy�owi� zasadniczy sens publikacji i cho�by jedno zdanie �wiadcz�ce o zak�opotaniu czy przeprosinach. Kiedy sko�czy�, nie m�g� powstrzyma� u�miechu i nieszczerego podziwu. Ludzie czytaj�cy ten list nigdy nie odgadn�, �e stacje �ledzenia orbit i oblicze� efemerycznych pope�ni�y b��d ani �e przeczytany przez nich tekst by� cz�ci� zgrabnej zas�ony dymnej. Z pewno�ci� potocz� si� g�owy - Vic-tor Millson ju� tego dopilnuje, je�li jego g�owa nie b�dzie jedn� z pierwszych. Chocia�, prawd� m�wi�c, Yictor gwa�townie protestowa�, gdy Kongres obci�� fundusze na sie� stacji �ledzenia orbit, co by� mo�e teraz ocali jego pozycj�. 21 - Dzi�kuj�, pu�kowniku - powiedzia� Floyd, gdy sko�czy� przerzucanie papier�w. -Zupe�nie jak w starych, dobrych czasach. Chocia� czytanie tajnych dokument�w jest jedn� z tych rzeczy, za kt�rymi nie t�skni�. Pu�kownik schowa� pieczo�owicie kopert� w swojej teczce i uruchomi� automatyczne zamki. - Doktor Millson oczekuje na rozmow� z panem. - Wiem. Nie mam jednak zabezpiecze� obwodu komunikacyjnego. Wkr�tce spodziewam si� wa�nych go�ci i niech mnie szlag trafi, je�li pojad� do waszego biura w Hilo jedynie po to, �eby potwierdzi� przeczytanie dw�ch dokument�w. Prosz� przekaza� Millsono-wi, �e przestudiowa�em uwa�nie obydwie informacje i z zainteresowaniem oczekuj� dalszych rozm�w. Przez chwil� mog�o si� zdawa�, �e pu�kownik b�dzie upiera� si� przy swoim. Widocznie jednak przemy�la� spraw�, po sztywnym po�egnaniu bowiem odszed� z pos�pn� min�. - Co to wszystko znaczy? - zapyta�a Caroline. - Dzi� wieczorem nie spodziewamy si� go�ci. Ani wa�nych, ani mniej wa�nych. - Nie lubi�, jak mi si� rozkazuje, szczeg�lnie gdy osob� wydaj�c� polecenia jest Yictor Millson. - Ale� on zadzwoni do ciebie zaraz po powrocie pu�kownika. - Wtedy wy��czymy wideo i b�dziemy udawa�, �e mamy przyj�cie. Poza tym, m�wi�c szczerze, na razie nie mam mu nic do powiedzenia. - O czym, je�li wolno zapyta�? - Wybacz, kochanie. Zdaje si�, �e "Discovery" ma zamiar sp�ata� nam figla. S�dzili�my, �e orbita statku jest stabilna, tymczasem z tego, co mi wiadomo, wynika, �e mo�e doj�� do zderzenia. - Z Jowiszem? - O nie, to niemo�liwe. Bowman zaparkowa� statek w wewn�trznym punkcie Lagrange'a, na linii pomi�dzy Jowiszem a lo. "Disco-very" winien pozostawa� mniej wi�cej w tym samym miejscu pomimo oddzia�ywania ksi�yc�w zewn�trznych, kt�re mia�y go jedynie odpycha� tam i z powrotem. Ale teraz dzieje si� co� dziwnego, co�, czego nie potrafimy w pe�ni wyja�ni�. Statek zbli�a si� coraz szybciej do lo, czasami przy�piesza, czasami nawet si� cofa. Przy dotychczasowym tempie zderzy si� z lo za jakie� dwa lub trzy lata. - My�la�am, �e takie rzeczy nie zdarzaj� si� w astronomii. Czy� mechanika gwiezdna nie jest nauk� �cis��? Tak nam przynajmniej zawsze m�wiono, nam, zacofanym biologom. 22 - Jest nauk� �cis��, je�li dysponuje si� wszystkimi danymi. Tymczasem wok� lo zacz�o si� dzia� co� niezwyk�ego. Pomijaj�c ju� aktywno�� wulkaniczn�, mamy tam do czynienia z olbrzymimi wy�adowaniami elektrycznymi, a pole magnetyczne Jowisza obraca si� co dziesi�� godzin. Ci��enie nie jest zatem jedyn� si�� oddzia�uj�c� na "Discovery". Powinni�my byli pomy�le� o tym wcze�niej, znacznie wcze�niej. - C�, obecnie to nie tw�j problem. Masz to ju� z g�owy. "Tw�j problem"- to samo wyra�enie, kt�rego u�y� Dmitrij. A Dmitrij, stary szczwany lis, zna� go d�u�ej ni� Caroline. By� mo�e nie jest to ju� jego problem. Pozostawa�a jednak kwestia odpowiedzialno�ci. Bo chocia� ze spraw� zwi�zanych by�o wiele innych os�b, to w ko�cu on wyra�a� zgod� na planowan� misj� ku Jowiszowi i on nadzorowa� jej przebieg. Ju� wtedy odczuwa� niepok�j. Jego punkt widzenia jako naukowca pozostawa� w sprzeczno�ci z obowi�zkami biurokraty. M�g� zacz�� m�wi� i przeciwstawia� si� kr�tkowzrocznej polityce starej administracji - chocia� nawet dzisiaj nie by�o pewne, w jakim stopniu owa polityka przyczyni�a si� do katastrofy. By� mo�e najlepiej b�dzie, je�li zaniknie ju� ten rozdzia� swojego �ycia i skoncentruje wszystkie my�li i wysi�ki na nowej karierze. Jednak w g��bi duszy wiedzia�, �e to niemo�liwe; nawet gdyby Dmitrij nie rozgrzebywa� starych win, przesz�o�� dopad�aby go pr�dzej czy p�niej. Czterech ludzi zgin�o. Jeden znikn�� gdzie� pomi�dzy ksi�ycami Jowisza. Floyd czu� krew na swoich r�kach i nie mia� poj�cia, jak mo�na by j� zmy�. Rozdzia� trzeci SAL 9000 Doktor Sivasubramanian Chandrasegarampillai, profesor nauk komputerowych na Uniwersytecie Illinois w Urbana, r�wnie� do�wiadcza� dojmuj�cego poczucia winy, lecz z zupe�nie innych powod�w ni� Heywood Floyd. Ci z jego student�w i wsp�pracownik�w, kt�rzy cz�sto przemy�liwali, czy mikrej postury naukowiec jest cz�owiekiem, nie byliby zaskoczeni dowiaduj�c si�, �e nigdy nie my�la� o �mierci astronaut�w. Doktor Chandra op�akiwa� jedynie swoje zagubione dziecko: HAL-a 9000. Mimo up�ywu lat i ci�g�ego sprawdzania danych, kt�re nadesz�y drog� radiow� z pok�adu "Discovery", nie by� pewien, co tam w�a�ciwie zasz�o. Jedyn� rzecz�, jaka mu pozosta�a, by�o formu�owanie teorii. Fakty, kt�rych potrzebowa�, spoczywa�y w obwodach Hala, gdzie� tam pomi�dzy Jowiszem a lo. Kolejno�� wypadk�w ustalono a� do momentu tragedii. Potem komandor Bowman dorzuci� jeszcze kilka szczeg��w, tyle, na ile pozwoli�y mu kr�tkie okresy ��czno�ci z Ziemi�. To jednak, �e wiedzia�, co si� sta�o, nie t�umaczy�o przyczyny zdarze�. Pierwsza wskaz�wka co do natury problem�w pojawi�a si� w ko�cowym okresie trwania misji, kiedy Hal zameldowa� o zbli�aj�cym si� uszkodzeniu zespo�u, kt�ry ustawia� g��wn� anten� "Discovery" w kierunku Ziemi. Gdyby promie� radiowy d�ugo�ci p� miliarda kilometr�w min�� cel, statek sta�by si� g�uchy, �lepy i niemy. Bowman samodzielnie wymontowa� zagro�ony podzesp�. Przeprowadzone potem testy wykaza�y - ku powszechnemu zaskoczeniu - �e dzia�a on najzupe�niej prawid�owo. Automatyczne obwody 24 testuj�ce nie doszuka�y si� �adnej usterki. Podobnie by�o zreszt� z bli�niakiem Hala, SAL-em 9000, kt�ry na Ziemi dublowa� prac� tamtego komputera. Hal w dalszym ci�gu utrzymywa�, �e jego diagnoza jest poprawna, napomykaj�c przy tym niedwuznacznie o "ludzkich b��dach". Zaproponowa� te�, aby ponownie umie�ci� podzesp� w antenie do momentu powstania usterki, kt�r� wtedy b�dzie m�g� precyzyjnie zlokalizowa�. Nikt nie zg�asza� sprzeciwu, poniewa� gdyby rzeczywi�cie nast�pi�a awaria, podzesp� mo�na by�o wymieni� w ci�gu kilku minut. Bowman i Poole nie byli jednak zadowoleni. Czuli, �e co� jest nie w porz�dku, cho� �aden nie potrafi� wskaza� - co. Podczas miesi�cy, kt�re up�yn�y, zaakceptowali Hala jako trzeciego cz�onka niewielkiej za�ogi i poznali wszystkie jego nastroje. Obecnie atmosfera na statku uleg�a subtelnej zmianie. W powietrzu wisia�o napi�cie. Czuj�c si� niemal jak zdrajcy - o czym p�niej meldowa� Kontroli Lotu zrozpaczony Bowman - ludzka cz�� za�ogi przedyskutowa�a wszelkie mo�liwe �rodki zaradcze, gdyby komputer dozna� uszkodzenia. W najgorszym wypadku nale�a�o zwolni� Hala z odpowiedzialno�ci za wszystkie istotne funkcje statku. Wi�za�o si� z tym jednak od��czenie, co dla komputera jest r�wnoznaczne ze �mierci�. Pomimo w�tpliwo�ci realizowano zaplanowany program. Poole opu�ci� pok�ad "Discovery" w jednej z kosmicznych kapsu�, s�u��cych za �rodki transportu lub mobilne warsztaty do prac na zewn�trz statku. Poniewa� ponowne zamocowanie podzespo�u by�o do�� skomplikowan� operacj�, kt�rej nie mog�yby wykona� manipulatory kapsu�y, Poole sam przyst�pi� do pracy. Tego, co sta�o si� p�niej, nie zarejestrowa�y kamery zewn�trzne - szczeg� sam w sobie podejrzany. Pierwszym ostrze�eniem o tragedii, jakie otrzyma� Bowman, by� krzyk Poole'a, po kt�rym nast�pi�a cisza. W chwil� p�niej komandor dostrzeg� cia�o Poole'a bezw�adnie oddalaj�ce si� w przestrze�. Poole zosta� staranowany przez kapsu��, kt�ra wymykaj�c si� spod kontroli, poszybowa�a w kosmos. Jak sam p�niej przyzna�, Bowman w tym momencie pope�ni� kilka powa�nych omy�ek. Jedna z nich mog�a si� okaza� niewybaczalna. Maj�c nadziej� na uratowanie Poole'a -je�li on wtedy jeszcze �y� - dow�dca opu�ci� statek w innej kapsule, zostawiaj�c "Disco-very" pod pe�n� kontrol� Hala. Jego wysi�ki okaza�y si� bezcelowe. Poole by� martwy, kiedy Bowman go odnalaz�. Odr�twia�y z rozpaczy przetransportowa� cia�o do statku i wtedy stwierdzi�, �e Hal odmawia mu prawa wej�cia na pok�ad. 25 Hal nie doceni� jednak ludzkiej przemy�lno�ci i wytrwa�o�ci. Mimo �e he�m skafandra kosmicznego Bowmana pozosta� na statku - co grozi�o bezpo�rednim zetkni�ciem si� z pr�ni� - dow�dca si�� wszed� na pok�ad, u�ywaj�c zaworu bezpiecze�stwa nie obj�tego kontrol� komputera. Nast�pnie dokona� lobotomii Hala, od��czaj�c jeden po drugim jego zespo�y my�lowe. Po odzyskaniu kontroli nad statkiem Bowman w przera�eniu odkry�, �e w czasie jego nieobecno�ci Hal wy��czy� systemy podtrzymywania �ycia trzech zahibernowanych astronaut�w. Bowman pozosta� sam w pustce, jakiej nie zna�a dot�d historia ludzko�ci. By� mo�e inni poddaliby si� beznadziejnej rozpaczy, David Bowman jednak udowodni�, �e ci, kt�rzy go wybrali do tej misji, nie pope�nili b��du. Uda�o mu si� utrzyma� "Discovery" w gotowo�ci operacyjnej, a nawet zdo�a� nawi�za� przej�ciowy kontakt z Kontrol� Lotu i ustawi� statek w pozycji, w kt�rej g��wna antena nakierowana by�a na Ziemi�. Zgodnie z wcze�niej wytyczon� trajektori� statek dotar� w pobli�e Jowisza. Tam Bowman natkn�� si� na orbituj�c� mi�dzy ksi�ycami gigantycznej planety czarn� p�yt�, identyczn� z Monolitem wykopanym w kraterze Tycho na Ksi�ycu - tyle �e setki razy wi�ksz�. Wyruszy� w kapsule, aby zbada� obiekt, i znikn�� zostawiaj�c ostatni�, zagadkow� wiadomo��: "Bo�e! Tam jest pe�no gwiazd!" Doktor Chandra nie zajmowa� si� tajemnic� okrzyku Bowmana; jego jedynym zmartwieniem by� Hal. Je�li istnia�o cokolwiek, czego nienawidzi� pozbawiony uczu� naukowiec, to bez w�tpienia niepewno�ci. Nie zazna spokoju, dop�ki nie wyja�ni przyczyny zachowania Hala. Wzdraga� si� przed okre�leniem "uszkodzenie", dla niego by�a to "anomalia". W niewielkim pomieszczeniu, kt�re s�u�y�o mu za biuro, znajdowa�o si� jedynie obrotowe krzes�o, p�aska konsoleta i tablica ozdobiona dwiema fotografiami. Niewielu ludzi potrafi�oby poda� nazwiska os�b ukazanych na zdj�ciach. Byli to bowiem John von Neu-mann i Alan Turing - bogowie z komputerowego panteonu. W pokoju nie by�o ksi��ek, na konsolecie nie le�a� papier ani o��wki. Jednak�e Chandra mia� dost�p do wszystkich ksi��ek we wszystkich bibliotekach �wiata - dzi�ki klawiaturze komputera wbudowanej w konsolet�. Ekran s�u�y� mu za szkicownik i notes. Tablica na �cianie stanowi�a ust�pstwo na rzecz go�ci. Widniej�cy na niej cz�ciowo zamazany diagram opatrzony by� dat� sprzed trzech miesi�cy. Doktor Chandra zapali� jedno ze swoich truj�cych kr�tkich cygar, kt�re sprowadza� z Madrasu. Jak powszechnie s�dzono, by�y one 26 jedyn� jego nami�tno�ci�. Konsoleta komputera nigdy nie by�a wy��czana, sprawdzi� wi�c tylko, czy nie pojawi�y si� jakie� istotne informacje, i przem�wi� do mikrofonu. - Dzie� dobry, Sal. Nie masz dla mnie nic nowego? - Nie, doktorze Chandra. A czy pan co� ma? G�os m�g�by nale�e� do jakiej� wykszta�conej hinduskiej damy. Na pocz�tku Sal mia�a zupe�nie inny akcent, jednak�e z up�ywem lat przej�a intonacj� i spos�b m�wienia Chandry. Naukowiec wystuka� kod na klawiaturze komputera, prze��czaj�c jego pami�� wej�ciow� na obwody o maksymalnym zabezpieczeniu. Nikt nie zdawa� sobie sprawy, �e rozmawia z komputerem w taki spos�b, w jaki nie rozmawia� z nikim spo�r�d ludzi. Nie przeszkadza�o mu, �e Sal rozumia�a tylko niewielk� cz�� z tego, co do niej m�wi�: jej odpowiedzi brzmia�y tak przekonuj�co, �e nawet jej tw�rca dawa� si� niekiedy zwie��. I w rzeczy samej, na tym w�a�nie mu zale�a�o. Te sekretne rozmowy pozwala�y mu zachowa� r�wnowag� ducha, a mo�e nawet utrzymywa�y go przy zdrowych zmys�ach. - Cz�sto m�wi�a�, Sal, �e nie mo�emy rozwi�za� problemu anormalnego zachowania Hala bez wi�kszej liczby danych. Ale jak je zdoby�? - To oczywiste. Kto� musi powr�ci� na "Discovery". - W�a�nie. Wygl�da na to, �e tak te� si� stanie, i to wcze�niej, ni� zak�adali�my. - Mi�o mi to s�ysze�. - Wiedzia�em, �e tak b�dzie - odpowiedzia� Chandra. Dawno temu zerwa� wszelkie stosunki ze zmniejszaj�c� si� grup� filozof�w, kt�rzy twierdzili, �e komputery nie odczuwaj� emocji, a co najwy�ej mog� je imitowa�. ("Je�li zdo�a mi pan udowodni�, �e nie udaje pan poirytowania - powiedzia� kiedy� Chandra przyganiaj�c jednemu z tych krytyk�w - potraktuj� to, co pan m�wi, powa�nie". W tym momencie jego oponent przedstawi� bardzo przekonuj�c� imitacj� gniewu). - Chcia�bym teraz zbada� inn� mo�liwo�� - m�wi� dalej Chandra. - Diagnoza jest tylko pierwszym krokiem. Ca�y proces b�dzie niekompletny, je�li nie doprowadzi do wyleczenia. - Wierzy pan, �e Hal mo�e znowu normalnie funkcjonowa�? - Mam tak� nadziej�, ale nie wiem na pewno. By� mo�e powsta�y nieodwracalne zniszczenia, z pewno�ci� za� straci� wi�ksz� cz�� pami�ci. 27 Przerwa� i wpad� w zadum�, poci�gaj�c kilka razy cygaro. Wypu�ci� k�ko dymu, kt�re rozp�yn�o si� w zetkni�ciu z szerokok�tn� soczewk� kamery Sal. Cz�owiek by tego nie potraktowa� jako gestu przyja�ni -jeszcze jedna z wielu zalet komputer�w. - Potrzebuj� twojej wsp�pracy, Sal. - Oczywi�cie, doktorze Chandra. - Wi��e si� z tym pewne ryzyko. - Co pan ma na my�li? - Chcia�bym od��czy� niekt�re z twoich obwod�w, zw�aszcza te odpowiedzialne za wy�sze funkcje. Czy to ci� nie martwi? - Nie umiem odpowiedzie� na to pytanie, nie maj�c bardziej szczeg�owych danych. - Dobrze. Pozw�l, �e ci to wyja�ni�. Pracowa�a� bez przerwy, odk�d uruchomiono ci� po raz pierwszy, czy� nie tak? - Zgadza si�. - Ale zdajesz sobie spraw�, �e my, ludzie, nie potrafimy dzia�a� w ten spos�b. Potrzebujemy snu - niemal ca�kowitej przerwy w naszych funkcjach umys�owych, przynajmniej je�li chodzi o poziom �wiadomo�ci. - Wiem o tym, ale nie potrafi� tego zrozumie�. - No c�, by� mo�e do�wiadczysz czego� takiego jak sen. Prawdopodobnie up�ynie jaki� czas, a ty nie b�dziesz zdawa�a sobie z tego sprawy. Je�li sprawdzisz sw�j wewn�trzny zegar, odkryjesz, �e s� w nim luki. To wszystko. - Wspomnia� pan o jakim� ryzyku. Na czym ono polega? - Istnieje niewielkie prawdopodobie�stwo - tak ma�e, �e trudno by�oby je obliczy� - �e kiedy zn�w po��cz� twoje obwody, osobowo�� i twoje wzorce zachowa� mog� ulec zmianie. Mo�esz poczu� si� inaczej, niekoniecznie lepiej albo gorzej. - Nie wiem, co to oznacza. - Przykro mi, by� mo�e to nic nie oznacza. Nie martw si� wi�c na zapas. A teraz b�d� �askawa otworzy� nowy zbi�r. Oto jego nazwa -i u�ywaj�c klawiatury, Chandra napisa� - FENIKS. - Wiesz, co oznacza ta nazwa? - zapyta� po chwili. Komputer odpowiedzia� natychmiast: - W najnowszej encyklopedii podaje si� dwadzie�cia pi�� znacze�. - A jak s�dzisz, kt�re z nich mam na my�li? - Nauczyciel Achillesa? - Ciekawe. Nie zna�em tego. Spr�buj jeszcze raz. - Mityczny ptak, odradzaj�cy si� z popio��w. 28 - Wspaniale! Czy teraz rozumiesz, dlaczego wybra�em t� nazw�? - Poniewa� ma pan nadziej�, �e ponownie uruchomi Hala. - Tak, z twoj� pomoc�. Czy jeste� gotowa? - Jeszcze nie. Chcia�abym zada� pytanie. - S�ucham? - Czy b�d� �ni�? - Oczywi�cie, �e tak. Wszystkie inteligentne stworzenia maj� sny, nikt zreszt� nie wie dlaczego - Chandra przerwa� na moment, wypu�ci� kolejne k�ko dymu z cygara i doda� co�, czego nie powiedzia�by nikomu z ludzi. - By� mo�e przy�ni ci si� Hal, jak mnie si� przy�ni�. Rozdzia� czwarty Profil misji DyWersja angielska o: Kapitana Tatiany (Tani) Or�owej, dow�dcy statku kosmicznego "Kosmonauta Aleksiej Leon�w" (Rejestracja UNCOS 08/342). Od: Narodowej Rady Astronautyki, Pennsylvania Avenue, Waszyngton; Komisji Przestrzeni Kosmicznej, Prospekt Korolewa, Moskwa. Cele misji Cele waszej misji s� nast�puj�ce, kolejno�� wed�ug wa�no�ci: 1. Przemie�ci� si� do systemu Jowisza i zlokalizowa� statek kosmiczny USA "Discovery" (UNCOS 01/283). 2. Wej�� na pok�ad statku i przej�� wszystkie mo�liwe dane odnosz�ce si� do jego wcze�niejszej misji. 3. Uruchomi� systemy pok�adowe statku "Discovery" i - zale�nie od ilo�ci paliwa - skierowa� go na trajektori� powrotn�, ku Ziemi. 4. Zlokalizowa� obce cia�o napotkane przez "Discovery" i zbada� je tak dok�adnie, jak tylko pozwol� to uczyni� zdalnie sterowane czujniki. 5. Gdyby okaza�o si� to mo�liwe, a Kontrola Lotu wyrazi�a zgod�, zbli�y� si� do obiektu w celu przeprowadzenia bada� szczeg�owych. 6. Przeprowadzi� pomiary Jowisza i jego satelit�w, je�li nie b�dzie to przeszkadza� w wykonaniu powy�szych zada�. Przyjmuje si�, �e nieprzewidziane okoliczno�ci mog� spowodowa� zmian� priorytet�w lub nawet uniemo�liwi� wykonanie niekt�rych zada�. Nale�y przyj�� do wiadomo�ci, �e zlokalizowanie i prze- 30 jecie statku kosmicznego "Discovery" jest zadaniem pilniejszym ani�eli zbadanie tzw. obcego cia�a i -jako takie - poprzedza wszystkie inne dzia�ania, w��cznie z ratowaniem �ycia. Za�oga Za�og� statku kosmicznego "Kosmonauta Aleksiej Leon�w" stanowi�: Kapitan Tatiana Or�owa (in�ynieria nap�dowa), Dr Wasilij Or��w (nawigacja, astronomia), Dr Maksim Brajlowski (in�ynieria strukturalna), Dr Aleksander Kowalew (in�ynieria komunikacyjna), Dr Miko�aj Tiernowski (in�ynieria - systemy kontroli), Dr med. komandor Katierina Rudenko (lekarz, systemy podtrzymywania �ycia), Dr Irina Jakunina (lekarz, �ywienie), Opr�cz wymienionych os�b Ameryka�ska Narodowa Rada Astronautyki deleguje trzech nast�puj�cych specjalist�w... Doktor Heywood Floyd od�o�y� memorandum i usiad� wygodniej na krze�le. Wszystko zosta�o ustalone. Nie by�o ju� odwrotu. Nawet gdyby chcia�, nie m�g�by cofn�� zegara. Spojrza� na Caroline siedz�c� z dwuletnim Chrisem nad brzegiem basenu. Ch�opiec czu� si� lepiej w wodzie ni� na l�dzie. Potrafi� nurkowa� tak d�ugo, �e niekiedy budzi� tym przera�enie w�r�d go�ci. I chocia� niezbyt p�ynnie m�wi� w j�zyku ludzkim, �wietnie sobie radzi� z narzeczem delfin�w. Jeden z przyjaci� Christophera wp�yn�� w�a�nie do basenu, po��czonego z Pacyfikiem, pr꿹c sw�j grzbiet w oczekiwaniu poklepy-wa�. "Oto kolejny podr�nik - pomy�la� Floyd - przybywaj�cy do nas z niezmierzonych g��bin oceanu. Lecz jak�e ma�y jest tw�j Pacyfik w por�wnaniu z bezmiarem, przed kt�rym ja stoj�!" Caroline dostrzeg�a jego spojrzenie i wsta�a. Jej pos�pny wzrok nie wyra�a� ju� gniewu; wypali� si� w niej przez ostatnich kilka dni. Podchodz�c do m�a u�miechn�a si� nawet t�sknie. - Znalaz�am ten wiersz, kt�rego szuka�am - powiedzia�a. - Zaczyna si� tak: Czym�e kobieta jest, �e j � porzucasz, z domowym ogniem i ziemi� przy domu, id�c za g�osem Wd�w Stworzyciela? 31 - Wybacz, ale niezupe�nie rozumiem. Kim jest �w Stworzyciel Wd�w? - Nie kim, a czym. Tu chodzi o morze. Ten wiersz jest fragmentem trenu wyg�aszanego przez �on� wikinga. A napisa� go Rudyard Kipling sto lat temu. Floyd pochwyci� r�k� �ony. Nie oponowa�a, ale nie odpowiedzia�a na jego gest. - C�, wcale nie czuj� si� jak wiking. Nie wyruszam po zdobycz, a przygody s� ostatni� rzecz�, jakiej pragn�. - W takim razie dlaczego... nie, nie mam zamiaru zaczyna� kolejnej k��tni. Ale my�l�, �e nam obojgu pomog�oby, gdyby� dok�adnie wyja�ni� swoje motywy. - Caroline, je�li istnia�aby jedna zasadnicza przyczyna... Ale zamiast niej jest morze drobiazg�w sk�adaj�cych si� na pow�d, z kt�rym - wierz mi - trudno jest dyskutowa�. - Wierz� ci. Chcia�abym jednak wiedzie�, czy jeste� pewny, �e nie oszukujesz siebie? - Je�li tak, to podobnie czyni�oby mn�stwo ludzi, w��cznie - pozwolisz, �e ci przypomn� - z prezydentem Stan�w Zjednoczonych. - Nie zapominam o tym. Ale przypu��my, tylko przypu��my, �e on nie zwr�ci�by si� do ciebie z t� propozycj�, czy zg�osi�by� si� sam, na ochotnika? - Z pewno�ci� nie. Nigdy nie przysz�oby mi to do g�owy. Rozmowa z prezydentem Mordecayem by�a najwi�kszym szokiem w moim �yciu. Gdy jednak przemy�la�em ca�� spraw�, doszed�em do wniosku, �e on mia� racj�. Wiesz, �e nie jestem przesadnie skromny. Ja rzeczywi�cie najlepiej si� nadaj� do tego zadania - zak�adaj�c, �e lekarze nie zg�osz� obiekcji. Wiesz zreszt� najlepiej, �e jestem w ca�kiem dobrej formie. Jego ostatnie zdanie - tak jak przypuszcza� - wywo�a�o u�miech na twarzy Caroline. - Czasami zastanawiam si�, czy sam im tego nie zaproponowa�e�? Taka my�l rzeczywi�cie za�wita�a mu w g�owie. M�g� jednak odpowiedzie� uczciwie. - Nie zrobi�bym tego bez rozmowy z tob� - To dobrze, bo nie wiem, co bym ci powiedzia�a. - Mog� jeszcze odm�wi�. - Pleciesz bzdury i doskonale o tym wiesz. Gdyby� to zrobi�, nienawidzi�by� mnie do ko�ca swoich dni i nigdy by� sobie tego nie wybaczy�. Masz zbyt silne poczucie obowi�zku; mo�e dlatego wysz�am za ciebie. 32 Obowi�zek! Tak, to by�o w�a�ciwe s�owo, kt�re zawiera�o jednak mn�stwo znacze�. Mia� obowi�zek wobec siebie, swojej rodziny, uniwersytetu, poprzedniej pracy (mimo grom�w, kt�re spad�y na jego g�ow�), kraju - i wobec ca�ej ludzkiej rasy. Ustalenie jakiej� hierarchii tego wszystkiego nie by�o �atwe, zw�aszcza �e jego rozmaite obowi�zki cz�sto ze sob� kolidowa�y. Istnia�o wiele najzupe�niej logicznych powod�w, �eby wzi�� udzia� w misji, i tyle� samo nie mniej logicznych przyczyn - o czym wspominali ju� jego wsp�pracownicy - by pozosta� na Ziemi. W tym wypadku jednak rozstrzyga�o serce, a nie umys�, serce rozdarte uczuciami dwojakiego rodzaju. Ciekawo��, poczucie winy, ch�� uko�czenia rozpocz�tej pracy -wszystko to pcha�o go ku Jowiszowi i temu, co nieznane. Z drugiej strony strach - uczciwie si� do niego przyznawa� - w po��czeniu z mi�o�ci� do rodziny trzyma� go na Ziemi. Nigdy jednak nie mia� cienia w�tpliwo�ci: decyzj� podj�� niemal natychmiast, pozosta�o mu potem delikatne odpieranie argument�w Caroline. Istnia�a jeszcze przyczyna, pocieszaj�cej natury, kt�rej jak dot�d nie odwa�y� si� przedstawi� �onie. Mimo �e nie b�dzie go przez dwa i p� roku, ca�� wypraw� - opr�cz pi��dziesi�ciu dni na Jowiszu -sp�dzi w stanie bezczasowej hibernacji. Kiedy wr�ci na Ziemi�, r�nica wieku mi�dzy ma��onkami skr�ci si� wi�cej ni� o dwa lata. Po�wi�ci tera�niejszo��, by d�u�ej mogli cieszy� si� przysz�o�ci�. Rozdzia� pi�ty leonow' Miesi�ce zamieni�y si� w tygodnie, tygodnie skurczy�y si� do dni, kt�re z kolei odliczano godzinami, i nagle Heywood Floyd ponownie znalaz� si� na Przyl�dku Kennedy'ego, wyruszaj�c w kosmos po raz pierwszy od pami�tnej podr�y do Ksi�ycowej Bazy na Kla-wiuszu wiele lat temu. Teraz nie podr�owa� sam, a jego misji nie otacza�a tajemnica. Kilka rz�d�w przed nim siedzia� doktor Chandra, poch�oni�ty ju� rozmow� ze swoim walizkowym komputerem i nie zwracaj�cy uwagi na otoczenie. Tajemn� zabaw� Floyda, do kt�rej nikomu by si� nie przyzna�, by�o wyszukiwanie podobie�stw mi�dzy lud�mi a zwierz�tami. Zbie�no�ci mia�y cz�sto pozytywny charakter, nie mog�y wi�c nikogo obrazi�, a jemu s�u�y�y tak�e jako mnemotechniczna pomoc w zapami�tywaniu twarzy. Doktor Chandra by� �atwym przypadkiem. Widz�c go po raz pierwszy, nie mo�na si� by�o oprze� zastosowaniu przymiotnika "ptas

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!