3262
Szczegóły |
Tytuł |
3262 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3262 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3262 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3262 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Dla kochanej Sam oraz jej najukocha�szego Tatusia, Johna.
Oby� w kr�gu naszej mi�o�ci zawsze czu�a si� bezpieczna i szcz�liwa.
d.s.
Danielle Steel
Dom Thurston�w
Prze�o�y� z angielskiego Aleksander Glondys
Wydawnictwo " Ksi��nica'
Tytu� orygina�u Thurston House
Opracowanie graficzne Marek J. Piwko
(c) 1983 by Benitreto Productions, Inc
For the Polish edition (c) by Wydawnictwo "Ksi��nica", Katowice 1995
ISBN 83-7132-355-7
Wydawnictwo "Ksi��nica" 8p. z o.o. Katowice 1998 Wydanie drugie (dodruk)
Sk�ad i �amanie:
Z.U. "Studio P", Katowice
Druk i oprawa:
Cieszy�ska Drukarnia Wydawnicza
DOM THURSTON�W
Kto sypia� w tym domu
Przede mn�?
Czyj by� ten pok�j?
Lub tamten?
Czy zmieni� je up�yw czasu?
Dla ilu kobiet domowym ogniskiem,
Dla ilu dzieci miejscem zabawy
By�y te �ciany? Czy wype�nia�y go rado��,
Marzenia gwar, Czy te� miejscem by� smutnym, Opuszczonym i cichym, Z pustymi ��kami,
Pokojami, w kt�rych nikt nigdy nie mieszka�? A mo�e jak cz�owiek z�akniony by� serca, Lecz przepe�nia�y go rozpacz i b�l? Czy kto� w nim ta�czy�? Czy kto� w nim �piewa�? Czy na posi�ki wzywa� d�wi�k dzwonka, A pies, kot i mysz zgodnie w nim �y�y? Czy jak ja teraz Sta� w tym miejscu kto�, Czyj� twarz, imi� i gesty Znam niby w�asne, Kto prze�ywa� rado�ci i smutki W tym przytulnym mi�ym wn�trzu? Czy znali mnie dawni mieszka�cy Albo ja ich?
Czuj� ich obecno��,
Wiem o ich Izach i u�miechach
I wszystkich kocham gor�co.
Ten dom powsta� dla nich,
By� ongi� nowy, inny ni� teraz,
Wcale si� jednak nie zmieni�.
By�, jest i b�dzie.
Musi by�,
Bo teraz nale�y do mnie.
Ksi�ga pierwsza
JEREMIASZ ARBUCKLE THURSTON
ROZDZIA� I
S�o�ce kry�o si� powoli za wzg�rzami obramowuj�c promieniami pi�kn� bujn� ziele� Napa Valley. Jeremiasz obserwowa� na niebie pomara�czowe gor�ce smugi, za kt�rymi snu�a si� blado-fioletowa mgie�ka, lecz my�lami b��dzi� o tysi�ce mil st�d. By� wysokim, trzymaj�cym si� prosto m�czyzn� o szerokich ramionach i ciep�ym u�miechu. Mia� czterdzie�ci trzy lata i we w�osach wi�cej pasemek o barwie soli ni� pieprzu, lecz w jego d�oniach nadal drzema�a taka sama si�a jak w czasach, gdy jako ma�y ch�opiec pracowa� w kopalni ojca; lub jak w roku 1860, gdy kupowa� w Napa Valley teren pod swoj� pierwsz� kopalni�. Sam wtedy oznaczy� go s�upkami, sam te� od �witu do zmierzchu harowa� na nim rami� w rami� z robotnikami, a� wreszcie natrafi� na rt�� - jako pierwszy w okolicy.
Mia� wtedy zaledwie siedemna�cie lat, ale mimo �e dopiero co wyr�s� z lat ch�opi�cych, sw�j czas i my�li po�wi�ca� tylko jednemu - g�rnictwu. Odziedziczy� to z pewno�ci� po ojcu, kt�ry przyjecha� tu ze Wschodu w roku 1850 i dla kt�rego marzenie o z�ocie na Zachodzie sta�o si� wkr�tce rzeczywisto�ci�: natrafi� na �y�� z�ota i ju� w sze�� miesi�cy po przyje�dzie mia� pe�ne kieszenie tego kruszcu. Natychmiast pos�a� po �on� i syna, doczeka� si� jednak tylko Jeremiasza - jego matka zmar�a w drodze. Przez nast�pne dziesi�� lat pracowali razem wydobywaj�c z�oto, a z chwil� gdy jego z�o�a zacz�y si� wyczerpywa�, r�wnie� srebro. Kiedy Richard Jeremiasz zmar�, zostawi� dziewi�tnastoletniemu w�wczas synowi fortun�, o jakiej ma�o kto m�g� marzy�. I tak oto Jeremiasz Thurston sta� si� jednym z najbogatszych ludzi w Kalifornii.
Niczego to jednak nie zmieni�o w jego �yciu: nadal pracowa� razem z g�rnikami, nadal te� inwestowa� w nowe kopalnie oraz w ziemi�, co sta�o si� jego now� pasj�. Jego pracownicy twierdzili, �e czegokolwiek dotkn��, zamienia�o si� w z�oto. I nie by�o w tym
DANIELLE STEEL
wiele przesady - wystarczy�o spojrze�, jak rozrasta�y si� jego kopalnie rt�ci i winnice. Te pierwsze za�o�y�, jak tylko z�o�a srebra zacz�y si� ko�czy�, a wykona� to sprytne posuni�cie tak szybko, �e zanim ktokolwiek si� zorientowa�, on realizowa� ju� pierwsze zam�wienia. Nied�ugo p�niej za�o�y� na swoich terenach winnice, z kt�rych produkowa� delikatne wino ciesz�ce si� ogromnym powodzeniem.
Jego najwi�ksz� mi�o�ci� by�a ziemia. Uwielbia� rozgrzebywa� palcami �yzn� br�zow� gleb�, a potem z lubo�ci� trzyma� jej grudki w zamkni�tej d�oni; kocha� jej ciep�o, szorstko�� i wszystko, co si� z ni� wi�za�o. Jak daleko si�ga� wzrokiem, widzia� wzg�rza i drzewa - harmonijn� dolin�, rozpo�cieraj�c� si� przed nim dywanem bujnej zieleni. Darzy� szacunkiem wszelkie p�ody ziemi: jab�ka, orzechy, winogrona, ale tak�e kruszce. Napa znaczy�a dla niego wi�cej ni� cokolwiek innego. Sp�dzi� w dolinie trzydzie�ci pi�� lat swojego �ycia w�r�d ci�gle tych samych �agodnie pofalowanych wzg�rz. Czu� si� cz�stk� tej ziemi, by�o to jedyne miejsce na �wiecie, gdzie chcia� pozosta� na zawsze. Gdziekolwiek wyje�d�a� - a czasami zapuszcza� si� daleko - zawsze chcia� wraca� w�a�nie tu, do Napa Valley, i jak teraz stoj�c nieruchomo, przygl�da� si� zachodowi s�o�ca za wzg�rzami. Mia� nadziej�, �e kiedy umrze, tu w�a�nie zostanie pochowany.
S�o�ce nabra�o aksamitnego pomara�czowego blasku, on jednak�e nadal my�lami by� daleko. Dzie� wcze�niej otrzyma� niezmiernie korzystn� propozycj� sprzeda�y prawie tysi�ca bary�ek rt�ci pewnemu konsorcjum z Atlanty, ale z jakiego� powodu, kt�rego nie potrafi� sobie wyt�umaczy�, doznawa� mieszanych uczu�. Oferta sama w sobie by�a niezmiernie intratna, proponuj�ce j� konsorcjum zosta�o dok�adnie sprawdzone przez jego bank, z r�wnowagi natomiast wyprowadzi� go ton listu z Atlanty, kt�ry sugerowa�, �e pisz�cy, Orville Beauchamp, jest osobnikiem niezwykle aroganckim, gwa�townym i zarozumia�ym, takich za� Jeremiasz unika� jak ognia. Doszed� jednak do wniosku, �e interes jest interesem i niem�drze by by�o zwraca� uwag� na takie drobiazgi jak styl pisemnych ofert. Mimo to nie opuszcza�o go jakie� dziwne przeczucie.
- Jeremiaszu! - zawo�a� kto� niecierpliwie i Jeremiasz u�miechn�� si�. Hanna pracowa�a u niego prawie dwadzie�cia lat, czyli od czasu gdy straci�a m�a, on za� m�odziutk� narzeczon�, kt�r� zabra�a epidemia grypy. Pewnego dnia Hanna pojawi�a si� u niego w kopalni w czarnej �a�obnej sukni, stukn�a parasolk� o pod�og� i oznajmi�a:
- Tw�j dom wo�a o pomst� do nieba, Jeremiaszu Thurston!
DOM THURSTON�W
Spojrza� na ni� zdumiony, zastanawiaj�c si�, kim u licha mo�e by�. W ko�cu okaza�o si�, �e jest ciotk� jego by�ego pracownika, w kt�rego imieniu przychodzi prosi� o ponowne przyj�cie do kopalni. Ale o co jej chodzi�o z tym domem?
W roku 1852 ojciec Jeremiasza zbudowa� chatk� na skraju swej posiad�o�ci. Po �mierci ojca Jeremiasz postanowi� tam pozosta�, cho� jego posiad�o�ci bez przerwy si� rozrasta�y i wsz�dzie mia� daleko. Gdy dobi� dwudziestego pi�tego roku �ycia, pomy�la�, �e mo�e ju� czas rozgl�dn�� si� za �on�. Chcia� mie� dzieci, a tak�e kogo�, do kogo z rado�ci� wraca�by wieczorem po pracy i z kim m�g�by dzieli� sw�j �askawy los. Poniewa� nie mia� talentu do wydawania pieni�dzy, kusi�a go my�l, by znale�� sobie pomocnika do tego, kogo�, kogo m�g�by troch� porozpieszcza� - jak�� �liczn� dziewczyn� z �agodnymi oczyma i delikatnymi d�o�mi, twarz�, w kt�r� wpatrywa�by si� rozkochanym wzrokiem, i cia�em, kt�re ogrzewa�oby go w nocy. Po jakim� czasie uda�o mu si� przez znajomych znale�� tak� s�odk� pann�. Dwa miesi�ce p�niej poprosi� o jej r�k� i zacz�� budowa� dla niej dom. Przeznaczy� dla niego miejsce po�rodku swoich ziem, sk�d na wszystkie strony roztacza� si� niczym nie przys�oni�ty widok. Dom mia� sta� pod czterema pot�nymi drzewami, kt�rych korony uk�ada�y si� w przepi�kny naturalny �uk maj�cy w upalne lata ocienia� obej�cie. Wygl�da� jak prawdziwy pa�ac - tak przynajmniej s�dzili miejscowi. Mia� trzy kondygnacje: na parterze mie�ci�y si� dwa urocze saloniki, wy�o�ona drewnem jadalnia, du�a, ale przytulna kuchnia z piecem tak wielkim, �e Jeremiasz zmie�ci�by si� w nim stoj�c; na pierwszym pi�trze by�a male�ka �liczna bawialnia, amfilada pokoj�w mieszkalnych, oszklony salonik dla m�odej �ony; na drugim pi�trze znajdowa�o si� sze�� sypialni, kt�re, jak mia� nadziej�, wkr�tce zape�ni jego liczna rodzina. Zbudowa� ich tyle, bo chcia� unikn�� przebudowywania domu w miar� przychodzenia na �wiat dzieci. Jego narzeczona, Jennie, by�a domem zachwycona; cieszy�o j� wszystko, od strzelistych okien z przyciemnionymi szybami po ogromny fortepian, na kt�rym mia�a gra� umilaj�c mu wieczory.
Tak si� jednak nie sta�o. Powali�a j� epidemia grypy, kt�ra zaatakowa�a miasteczko jesieni� roku 1868, i po trzech dniach zmagania si� z chorob� Jennie zmar�a. Po raz pierwszy w �yciu Jeremiasz poczu�, �e opu�ci�o go szcz�cie. Op�akiwa� narzeczon� jak matka utracone dziecko. Mia�a ledwie siedemna�cie lat i by�aby dla� doskonal� �on�. Przez jaki� czas snu� si� po pustym domu jak widmo, potem w odruchu rozpaczy pozamyka� go na wszystkie spusty i przeni�s� si� do zbudowanej przez ojca chatki. Ale �e i to nie przynios�o mu ukojenia, na wiosn� roku 1869
DANIELLB STEEL
postanowi� - ze wzgl�d�w praktycznych - wr�ci� do domu, kt�ry mia� dzieli� z Jennie. Jennie... Z trudem znosi� przebywanie w przeznaczonych dla niej pokojach, nie potrafi� si� oprze� my�li o tym, jak inaczej mog�oby wygl�da� jego �ycie, gdyby ona, ta jedna, jedyna, by�a tu wraz z nim. Z pocz�tku cz�sto odwiedza� jej rodzic�w, lecz niebawem odkry�, �e u nich jego b�l staje si� poprzez ich rozpacz jeszcze dotkliwszy, nie m�g� te� znie�� g�odnego spojrzenia, jakim obdarza�a go starsza, mniej atrakcyjna siostra Jennie. W ko�cu pozamyka� nie u�ywane pomieszczenia na dole, a do pozosta�ych, na pierwszym i drugim pi�trze, wchodzi� bardzo rzadko albo wr�cz wcale. Wkr�tce zajmowane przez niego pokoje na parterze zacz�y si� coraz bardziej upodabnia� do pomieszcze� starej chatki wzniesionej przez ojca. Jeden z salonik�w przerobi� na sypialni�, a umeblowaniem reszty pokoj�w nie zawraca� sobie g�owy; w zapomnienie poszed� te� fortepian, na kt�rym nikt nie gra� od czasu, gdy jego klawiszy dotyka�a delikatna d�o� Jennie.
Jada� w ogromnej kuchni, gdzie zaprasza� czasami na posi�ki swych pracownik�w, gdy przychodzili w sprawach zawodowych. Lubi� to, przyjemno�� sprawia�a mu my�l, �e czuj� si� u niego dobrze. W jego zachowaniu nie by�o ani krzty zarozumialstwa czy dystansu. Zbyt dobrze pami�ta� swoj� przesz�o��: mieszkanie w okrutnie biednej chatynce na Wschodzie, gdzie przez ca�� zim� dygotali z zimna i z l�kiem zadawali sobie pytanie, czy wystarczy im jedzenia; w��cz�g� na Zach�d zakurzonymi szlakami przez G�ry Skaliste; wreszcie kopalnie, w kt�rych harowa� obok ojca. By� bardzo bogaty, to prawda, ale tylko i wy��cznie za spraw� ci�kiej pracy, w�asnej i ojca, takiej samej, jak� wykonywali teraz jego pracownicy, dlaczego wi�c mia�by si� wywy�sza�? Niczego nie zapomnia� i nie chcia� zapomnie� z tamtego trudnego �ycia.
Podobnie jak nigdy nie zapomnia� i nie chcia� zapomnie� Jennie... Mija� rok za rokiem, lecz ani razu nie ogarn�a go pokusa, by znowu rozejrze� si� za �on�. Oboj�tnie jak atrakcyjna by�a nowo poznana dziewczyna, nigdy nie mia�a w sobie tyle uroku, tyle rado�ci co Jennie. Mimo up�ywu lat w uszach nadal brzmia� mu jej �miech czy okrzyki zachwytu, jakimi wita�a coraz widoczniej post�puj�ce prace przy budowie ich domu. Domu, kt�ry w jego planach mia� by� czym� na kszta�t pomnika ich mi�o�ci, a sta� si� rodzajem mauzoleum przypominaj�cego bole�nie o odej�ciu Jennie.
Stan budynku przesta� go zupe�nie obchodzi�. Nie zauwa�a� ani �uszcz�cej si� farby, ani przeciekaj�cego dachu nad nie zamieszkanymi pokojami. Gotuj�c u�ywa� wszystkich po kolei
12
DOM THURSTON�W
naczy�, kt�re my� dopiero wtedy, gdy nie m�g� znale�� ju� �adnego czystego. Znajomi pokpiwali sobie czasem z mego dobrodusznie, �e bez kobiety jego siedziba wkr�tce zamieni si� w chlew. I wtedy to w�a�nie pojawi�a si� Hanna.
- Sp�jrz tylko, ch�opcze, na ten dom! - Z niesmakiem popatrzy�a na niego, gdy sterroryzowany przywi�z� j� z kopalni, by rozgl�dn�a si� po swym nowym gospodarstwie. Ale nie m�g� post�pi� inaczej, by� zbyt zdezorientowany tak nag�ym pojawieniem si� energicznej kobiety w jego �yciu, ona za� zbyt zdecydowana na podj�cie pracy u niego. Uleg� te� argumentom, ze Hanna po �mierci m�a nie ma si� czym zaj��, co j� denerwuje, a Jeremiasz rozpaczliwie potrzebuje jej pomocy. Tak przynajmniej twierdzi�a. - Co to w og�le jest? Kto tu mieszka?
Prosi�!?
Jeremiasz zmiesza� si� nieco, dostrzeg�szy na jej twarzy niek�aman� odraz�, lecz natychmiast powesela�. Przez prawie dwadzie�cia lat nikt mu nie matkowa�, a teraz, gdy mia� lat dwadzie�cia sze��, taka perspektywa zacz�a go bawi�.
Nast�pnego dnia Hanna wzi�a si� ostro do pracy i kiedy wr�ci� wieczorem, dom a� l�ni� od czysto�ci. Jednak�e ten widok zamiast go ucieszy�, podzia�a� na� tak stresuj�ce, �e aby cho� troch� poczu� si� jak u siebie, porozrzuca� gdzie si� da�o dokumenty, popio�em z cygara zabrudzi� dywan i rzekomo niechc�cy przewr�ci� kieliszek z winem. W rezultacie nast�pnego dnia pok�j bardziej przypomina� jego dawne miejsce zamieszkania. Hanna nie posiada�a si� z oburzenia.
- Przykuj� ci� �a�cuchami do studni, je�eli natychmiast nie zmienisz zachowania, ch�opcze! I w tej chwili wyjmij to piekielne cygaro z ust! Ca�y popi� spada ci na ubranie! - Nie czekaj�c, a� j� pos�ucha, wyrwa�a mu cygaro i z rozmachem wrzuci�a do kieliszka z resztk� wina z poprzedniej nocy. Jeremiasz a� otwar� usta ze
zdumienia.
Lecz trafi�a kosa na kamie�. On codziennie wytrwale produkowa� nowe pok�ady popio�u i brudu, ona za� r�wnie wytrwale z pok�adami tymi walczy�a. Co by�o jednak najdziwniejsze, obydwoje doskonale si� tym bawili: Hanna od lat nie czu�a si� tak potrzebna, a Jeremiasz - kochany. Gdy nadesz�o pierwsze wsp�lne Bo�e Narodzenie, byli ju� nieroz��czni. Hanna przychodzi�a do pracy codziennie i nawet s�ysze� nie chcia�a o wzi�ciu
wolnego dnia.
- Chyba oszala�e�! - z furi� reagowa�a na jego sugestie. - Masz poj�cie, jak by tu wygl�da�o po dniu mojej nieobecno�ci? O, nie, drogi panie, nie pozb�dziesz si� mnie ani na dzie�, ani na godzin�. Zrozumiano?
i3
DANIELLE STEEL
By�a dla niego opryskliwa i szorstka, ale Jeremiasz wiedzia�, �e to tylko pozory. Kiedy sko�czy! si� okres walki podjazdowej, z coraz wi�ksz� przyjemno�ci� wraca� do domu, gdzie zawsze czeka� na niego gor�cy posi�ek, czysta po�ciel, a ca�y dom, wraz z nie u�ywanymi pokojami, utrzymywany by� w nienagannym porz�dku. Nigdy te� nie us�ysza� od niej z�ego s�owa, gdy zaprasza� do siebie pracownik�w dla om�wienia nowych plan�w czy cho�by po to tylko, by napi� si� z nimi wina z w�asnych winnic, nawet je�li si� spili i popu�cili cugli j�zykom. Jeremiasz dokucza� jej pokpiwaj�c z jej po�wi�cenia, lecz w gruncie rzeczy kocha� j� bardziej ni� kogokolwiek przedtem... Pr�cz Jennie oczywi�cie. Przez d�ugi czas Hanna nie porusza�a kontrowersyjnego tematu, by�a na to bowiem zbyt m�dra, ale kiedy Jeremiasz dobiega� trzydziestki, zacz�a go n�ka� pytaniami o plany za�o��' ni� rodziny.
- Jestem na to za stary, Hanno, a poza tym nikt tak nie gotuje jak ty - zbywa� j� �artobliwie.
- Bzdura! - oburza�a si� i nie by�o w tym nic z udawania czy przekomarzania si�. Niczego tak bardzo nie pragn�a jak tego, by Jeremiasz znalaz� sobie �on�, kobiet�, kt�r� m�g�by kocha� i kt�ra urodzi�aby mu syn�w. On jednak nawet o tym nie my�la�. Odczuwa� zabobonny strach, �e gdyby znowu zacz�o mu na kim� zale�e�, to okrutny los dowi�d�by swojej si�y jak w wypadku Jennie. �wiadomie wi�c nie dopuszcza� takich my�li do siebie, nie chcia� rozbudza� w sobie nadziei, nie chcia� ryzykowa� w chwili, gdy w jego duszy ledwie zd��y�a si� zabli�ni� rana po stracie Jennie.
- A jak umrzesz? - pr�bowa�a Hanna z innej beczki. - Co wtedy? Komu to wszystko zostawisz?
- Komu? Ale� oczywi�cie tobie, Hanno - �artowa�, ona jednak nie dawa�a si� zby�.
- Potrzebujesz �ony... i dzieci - nalega�a, lecz na pr�no. Jeremiasz nie odczuwa� najmniejszej ochoty, �eby co� zmienia� w swoim �yciu. Tak by�o mu dobrze: mia� najwi�ksze kopalnie W ca�ym stanie, ziemi�, kt�r� kocha�, winnice daj�ce wytchnienie i Hann� dbaj�c� o porz�dek w jego domu; mia� te� dobre kontakty ze swoimi pracownikami, w San Francisco za� przyjaci�, kt�rych odwiedza� od czasu do czasu. A gdy i tego by�o mu za ma�o i szuka� ekscytuj�cej odmiany, jecha� na Wsch�d lub nawet do Europy. Nie potrzebowa� niczego i nikogo wi�cej, a ju� na pewno nie �ony.
Kobiety - tak, przynajmniej raz w tygodniu. Z u�miechem pomy�la� o Mary Ellen. Jutro, jak zwykle w sobot�, zn�w j� odwiedzi zaraz po pracy. W po�udnie pozamyka wszystko i pop�-
14
DOM THURSTON�W
dzi konno do Calistogi, a dok�adnie do pewnego milutkiego ma�ego domku z hu�tawk� w ogr�dku. Jeszcze kilka lat wcze�niej przejmowa� si�, �e kto� mo�e go zobaczy�, z czasem jednak spotkania z Mary Ellen przesta�y by� sekretem, a ona uodporni�a
si� na plotki s�siad�w.
Zaraz po przyje�dzie Jeremiasz wyci�ga� si� zwykle na fotelu
przed kominkiem i z lubo�ci� wpatrywa� si� w miedziane w�osy Mary Ellen lub siadywa� razem z ni� na ogrodowej hu�tawce za domem, sk�d spogl�dali na majestatyczny wi�z zas�oni�ty cz�"
ciowo �ywop�otem. Wtedy j� obejmowa� i...
- Jeremiaszu! - wyrwa� go z rozmy�la� g�os Hanny. S�o�ce zd��y�o si� ju� skry� za wzg�rzami i w powietrzu pojawi� si� wieczorny ch��d. - Do licha, ch�opcze! Nie s�yszysz, jak ci�
wo�am?
Jeremiasz si� u�miechn��. Mimo �e na karku mia� czterdzie�ci
lat z ok�adem, nadal traktowa�a go jak pi�cioletniego smarkacza.
- Przepraszam, my�la�em o czym�... - A raczej o kim�, doda� w duchu i spojrza� na zasuszon� twarz staruszki z �artobliwym b�yskiem w oku.
- A to ciekawe! Bo ca�y k�opot w tym, �e raczej nigdy nie
my�lisz, nigdy nie s�uchasz i nie s�yszysz...
- Mo�e g�uchn� na staro��? Nigdy ci to nie przysz�o do
g�owy? W moim wieku...
- Mo�e rzeczywi�cie - fukn�a z ogniem w oczach. By�a
gderliwa i za to j� kocha�. W ci�gu prze�ytych wsp�lnie lat nie raz zasz�a mu za sk�r�, co wychodzi�o mu tylko na dobre. Po cz�ci stanowi�o to o jej uroku, po cz�ci za� wp�ywa�o na ��cz�c� ich specyficzn� wi�. Tym razem jednak nie mia�a ochoty na �arty. Dostrzeg� wyraz troski na jej twarzy. - W kopalniach Harte'a
maj� jakie� k�opoty. S�ysza�e�?
Jeremiasz ze zmarszczonymi brwiami pokr�ci� g�ow�.
- Co si� sta�o? Po�ar? - Ze wzgl�du na rodzaj pracy po�ary by�y zawsze ich najwi�ksz� zmor�. Przypadkowo zapr�szony ogie� m�g� sta� si� przyczyn� katastrofy poci�gaj�cej za sob� mn�stwo ofiar. Jeremiasz mia� nadziej�, �e nie o to chodzi�o.
- Nie. Wygl�da na epidemi� grypy albo jakiego� innego paskudztwa. W ka�dym razie nie do opanowania. - Ci�ko jej przychodzi�o m�wienie przy nim o grypie, bo ba�a si� obudzi� wspomnienia o Jennie; tym bardziej �e nie powiedzia�a jeszcze wszystkiego... - John Harte straci� dzi� �on� i... i c�reczk�... - Zamilk�a na chwil�. - A pono� jego synka te� dopad�o i mo�e nie przetrzyma� nocy... - Jeremiasz odwr�ci� zmienion� b�lem twarz. Zapali� bezmy�lnie cygaro i nieruchomym wzrokiem wpatrzy� si� w ciemno�� nocy. Hanna zmusi�a si�, by m�wi� dalej:
i5
DANIELLE STEEL
- Trzeba by�o zamkn�� kopalnie. - W Napa Valley kopalnie Harte'a ust�powa�y wielko�ci� tylko kopalniom Jeremiasza.
- To straszne... - odezwa� si� po chwili pogrubia�ym ze wzruszenia g�osem. - �ona, dzieci...
- W ci�gu tygodnia stracili ju� siedmiu ludzi, a zachorowa�o dalszych trzydziestu - doda�a cicho Hanna.
Jeremiasz schowa� twarz w d�oniach. Wygl�da�o to na epidemi� podobn� do tej, kt�ra zabra�a Jennie. Epidemi�, kt�rej nikt nie m�g� powstrzyma�, z kt�r� nikt nie potrafi� sobie poradzi�. Dos�ownie nikt. Gdy umiera�a Jennie, Jeremiasz by� razem z jej ojcem. Siedzieli pogr��eni w g�uchej ciszy, a na pi�trze Jennie z minuty na minut� przegrywa�a walk� o �ycie. Patrzyli na siebie ot�piali, zrozpaczeni swoj� bezsilno�ci� i niemoc�. Jeremiasz czu�, jak na samo wspomnienie o tym zamiera w nim serce. A gdy jeszcze pomy�la� o umieraj�cych dzieciach...
Mimo �e nie przepada� za Johnem Harte'em, �ywi� dla niego szczery podziw. Harte w trudzie i znoju zbudowa� swoje kopalnie, co nie by�o �atwe zwa�ywszy na konkurencj� Thurstona, kt�ry pocz�tki mia� o wiele �atwiejsze. Harte zaczyna� cztery lata wcze�niej, jako dwudziestodwulatek, i zmusza� siebie i swoich ludzi do niewyobra�alnej har�wki. Nie grzeszy� uprzejmo�ci�, a od g�rnik�w, kt�rzy przeszli od niego do Thurstona, mo�na si� by�o dowiedzie�, �e jest pop�dliwy i skory do b�jki, ma niewyparzony j�zyk.
Serce mia� natomiast ze szczerego z�ota, by� uczciwy oraz prostolinijny i za to Thurston go szanowa�. Odwiedzi� jego kopalnie raz czy dwa i chc�c nie chc�c natychmiast dostrzeg� s�abe punkty, kt�re mog�y grozi� katastrof�, lecz Harte nie �yczy� sobie �adnych rad. Do wszystkiego chcia� doj�� w�asnymi si�ami i Jeremiasz pod�wiadomie odgadywa�, �e mu si� to uda. Harte lepiej si� czu� w roli jego konkurenta ni� znajomego i zachowywa� w stosunku do niego dystans, co Jeremiasz respektowa�. "Niech pan nie ma z�udze�, panie Thurston, mawia�, nie jestem pana przyjacielem i nigdy nim nie b�d�. Przeciwnie, chc� doprowadzi� do upadku pa�skie kopalnie i zrobi� to bez uciekania si� do jakich� sztuczek. A je�li mi si� to uda, to za rok lub dwa b�dzie pan musia� zamkn�� kopalnie na g�ucho i wszyscy st�d a� po Nowy Jork b�d� handlowa� tylko ze mn�." Jeremiasz u�miechn�� si� na te bu�czuczne s�owa, bo po pierwsze nic nie wskazywa�o na to, �e ust�pi pola m�odemu rywalowi, a po drugie na rynku by�o do�� miejsca dla obu. Jednak�e Harte nie chcia� tego dostrzec, by� uprzejmy, kiedy si� spotykali, ale ani na jot� nie chcia� zmieni� punktu widzenia. Jego kopalnie nawiedzi�y ju� dwa po�ary i jedno zalanie, tote� kiedy� pod wp�ywem impulsu, chc�c jako� pom�c
16
DOM THURSTON�W
ch�opcu, Jeremiasz zaproponowa� mu wsparcie finansowe. W odpowiedzi us�ysza�, �e je�li Thurston nie opu�ci terenu kopalni Harte'a, zanim ten policzy do dziesi�ciu, to mu rozkwasi twarz.
Lecz to, �e byli konkurentami, nie mia�o teraz �adnego znaczenia - Thurston w my�lach ��czy� si� z nim w b�lu jak z najlepszym przyjacielem i przeklina� okrutny los, okrutniejszy nawet ni� ten, kt�rego sam do�wiadczy�. Spoziera� na Hann� nie wiedz�c, co ma zrobi�. Nagle si� jednak zdecydowa� i ruszy� do stajni po konia. Hanna nie by�a zaskoczona - Jeremiasz po prostu taki by�. Mia� w sercu miejsce dla ka�dego, nie wykluczaj�c Johna Harte'a, cho�by ten by� nie wiadomo jak impulsywny i ostry
w s�owach.
- Nie czekaj z kolacj�. Wracaj do siebie i odpocznij troch�
- poprosi� przerzucaj�c nog� przez siod�o, aczkolwiek wiedzia�, �e na pr�no: kiedy wr�ci, Hanna i tak b�dzie na nogach, cho�by
mia�a czeka� ca�� noc.
- Pilnuj swojego zakichanego nosa, panie Jeremiaszu Thurston - odpar�a i pod wp�ywem nag�ej my�li doda�a: - Poczekaj.
Wpad�a do kuchni, zawin�a w serwet� kilka kawa�k�w pieczonego kurczaka, troch� owoc�w i ciasta, wybieg�a na zewn�trz i wr�czy�a zawini�tko Jeremiaszowi. Wrzuci� je do torby
przy siodle i zmusi� si� do u�miechu.
- Je�eli to twoje wyroby, to b�d� jeszcze ofiary zatrucia. Zbywaj�c ten docinek milczeniem, powiedzia�a z trosk�:
- Przynajmniej ty co� z tego uszczknij i nie jedz ani nie pij niczego stamt�d. Postaraj si� te� nie zbli�a� do chorych,
- Dobrze, mateczko.
Po�egnawszy si� z ni�, nawr�ci� konia i pogr��ony w nieweso�ych my�lach znik� w aksamitnej ciemno�ci nocy galopuj�c przez
wzg�rza.
Ju� po dwudziestu minutach dotar� na obrze�a teren�w
Harte'a i ze zdumieniem zobaczy�, ile tu si� zmieni�o od czasu jego ostatniej bytno�ci przed kilkoma miesi�cami - John Harte najwyra�niej dobrze prosperowa�. Teraz wszak�e wyra�nie by�o wida�, �e co� jest nie tak. Nad zabudowaniami wisia�a z�owroga cisza, pomi�dzy domkami nie widzia� �ywej duszy, lecz wszystkie by�y jasno o�wietlone, a szczeg�lnie jeden, najwi�kszy, na wzg�rzu. Wsz�dzie pali�o si� �wiat�o, przed werand� za� sta�a grupa g�rnik�w czekaj�cych na swoj� kolej, by z�o�y� kondolencje pracodawcy. Jeremiasz zsiad� z konia, przywi�za� go do drzewa i z torb� wyposa�on� przez Hann� stan�� na ko�cu kolejki. Niemal natychmiast go dostrze�ono i przez grup� przebieg� szmer szept�w: "Thurston... Thurston". U�ciskiem d�oni zd��y� przywita� si� z tymi, kt�rych zna�, gdy nagle na ganku pojawi� si� John
2 Dom Thurston�w 17
DANIELLE STEEL
Harte z twarz� st�a�� z b�lu. Nikt nie potrafi� ukry� wsp�czucia. Spojrza� na stoj�cych i skinieniem g�owy podzi�kowa� wszystkim z osobna. Zobaczywszy Jeremiasza, znieruchomia� na moment, Thurston za� podszed� do niego z wyci�gni�t� r�k�. Co� w jego wzroku powiedzia�o Harte'owi, �e nie jest to ze strony starszego ode� m�czyzny czczy gest.
- Bardzo mi przykro z powodu �ony i c�reczki, John... Ja... - nie wiedzia�, jak to powiedzie�, w ko�cu si� zdecydowa�: - Ja te� kiedy� straci�em kogo� bardzo mi bliskiego... podczas podobnej epidemii, w sze��dziesi�tym �smym...
Wypowied� Jeremiasza by�a do�� niesk�adna, ale Johnowi wystarczy� jej sens, by wiedzie�, �e Thurston rozumie jego b�l. Podni�s� g�ow�, w oczach mia� �zy. By� bardzo przystojnym m�czyzn�, a wzrostem prawie dor�wnywa� Jeremiaszowi. Mia� kruczoczarne w�osy, oczy o barwie w�gla i pot�ne, lecz kszta�tne d�onie. W pewnym sensie obaj byli dziwnie podobni do siebie mimo r�nicy prawie dwudziestu lat.
- Dzi�kuj�, �e pan przyszed�... - odezwa� si� g�ucho i nie staraj�c si� kry� wzruszenia, pozwoli�, by po policzkach stoczy�y mu si� dwie samotne �zy. Ich widok rozbudzi� w sercu Jeremiasza echo dawnego b�lu.
- Czy m�g�bym jako� pom�c? - spyta� cicho i przypomnia� sobie przywieziony prowiant.
Ale Harte nie dos�ysza� pytania. Utkwi� wzrok w oczach Jeremiasza.
- Straci�em dzi� siedmiu ludzi... i Matyld�... i Jane - g�os mu si� za�ama�. - A Barnaby... - Nie by� w stanie doko�czy�. Ponownie spojrza� na Johna. - Lekarz powiedzia�, �e nie prze�yje nocy. Trzech moich ludzi straci�o �ony... pi�cioro dzieci... Nie powinien pan by� tu przyje�d�a� - zako�czy� innym g�osem, jakby budz�c si� ze snu. U�wiadomi� sobie nagle ryzyko, na jakie nara�a� si� Jeremiasz.
- Ju� przez co� takiego kiedy� przechodzi�em - Thurston wzruszy� ramionami - i wiem, jak potrzebna jest pomoc w takich chwilach. - Teraz dopiero zauwa�y� blado�� na twarzy m�odszego m�czyzny. Podejrzewa�, �e to raczej z powodu b�lu ni� tej przekl�tej choroby. - Chyba przyda�oby si� panu co� mocniejszego. - Wyj�� z torby srebrn� buteleczk� i poda� j� Johnowi.
Ten zawaha� si�, potem wzi�� j� do r�ki wskazuj�c jednocze�nie ruchem g�owy drzwi.
- Mo�e wejdzie pan do �rodka - zaproponowa� troch� niezdecydowanie, nie chc�c nara�a� go�cia na mo�liwo�� zara�enia si�. Jeremiasz skin�� g�ow� i weszli do salonu.
18
l
DOM THURSTON�W
- Oczywi�cie. Przywioz�em te� troch� jedzenia, je�eli b�dzie
pan w stanie co� prze�kn��.
John rzuci� mu spojrzenie pe�ne zar�wno zdumienia, jak i wzruszenia. Mimo tragicznej sytuacji pami�ta�, �e kiedy ostatnim razem Jeremiasz zaofiarowa� mu pomoc, nieomal wyrzuci� go za drzwi. Teraz jednak by�o inaczej. Dotkn�o go nieszcz�cie gorsze ni� po�ar czy pow�d�. Usiad� ci�ko na wy�cie�anej zielonym aksamitem kanapie, poci�gn�� spory �yk z butelki i odda� j� Jeremiaszowi, patrz�c na niego niewidz�cym wzrokiem.
- Nie mog� uwierzy�, �e odeszli... Zesz�ej nocy... - prze�kn�� �lin�, staraj�c si� opanowa� �kanie - ...zesz�ej nocy Jane mimo gor�czki zbieg�a na d�, �eby poca�owa� mnie na dobranoc, a... a dzi� rano Matylda powiedzia�a mi... powiedzia�a... - Nie potrafi� d�u�ej powstrzyma� potoku �ez. Jeremiasz, te� ledwie panuj�c nad wzruszeniem, po�o�y� d�onie na ramionach m�odszego m�czyzny, pozwalaj�c mu si� wyp�aka�. Nie m�g� nic innego zrobi�, jak tylko by� przy nim, nie zostawia� go samego. - Jak mam dalej bez nich �y�? Jak?... Matylda... i moja male�ka, i... je�li jeszcze Barnaby... Thurston, ja umr�! Nie potrafi� bez
nich �y�...
Jeremiasz modli� si� w duchu, by choroba nie zabra�a syna
Johna, lecz wiedzia�, �e nadzieje by�y nik�e. Gdy czeka� przed gankiem, s�ysza�, �e ch�opak jest ju� bardzo chory. Mimo to
spojrza� na Johna stanowczo.
- Jest pan jeszcze bardzo m�ody, John, ma pan d�ugie �ycie przed sob� i cho� wiem, �e teraz zabrzmi to okropnie, mo�e si� pan jeszcze o�eni� i mie� dzieci. W tej chwili jest to na pewno najgorsze do�wiadczenie pana �ycia, ale b�dzie pan �y� dalej, musi pan... I tak w�a�nie b�dzie. - Ponownie poda� mu buteleczk�. John napi� si� i potrz�sn�� g�ow�, a z jego oczu zn�w
pola�y si� �zy.
Mija�a prawie godzina ich czuwania, gdy nagle na schodach
prowadz�cych z sypialni pojawi� si� lekarz. Na jego widok Harte poderwa� si� na r�wne nogi, jak gdyby zobaczy� ducha.
- Barnaby?...
- Wo�a pana. - Stary lekarz nie by� w stanie wykrztusi� nic wi�cej, lecz za odpowied� wystarczy� wyraz jego twarzy. John
pop�dzi� na g�r� do syna.
Na nieme pytanie Jeremiasza lekarz potrz�sn�� tylko g�ow�. W tej�e chwili z g�ry dobieg� ich nagle przera�liwy okrzyk rozpaczy. Wiedzieli ju�, �e �mier� nie oszcz�dzi�a r�wnie� syna Johna. Jeremiasz powoli wspi�� si� po schodach i delikatnie otwar� drzwi do sypialni ma�ego. John kl�cza� tul�c synka w ramionach, nie rozumiej�c jeszcze, nie u�wiadamiaj�c sobie w pe�ni,
19
DANIELLE STEEL
�e w ci�gu zaledwie dw�ch kr�tkich dni straci� ca�� rodzin�. Thurston �agodnie odebra� mu dziecko, po�o�y� je na ��ku i zamkn�� mu powieki, a potem wyprowadzi� z pokoju Johna, kt�ry poruszaj�c si� jak we �nie, ze szlochem powtarza� imi� syna. Na dole Jeremiasz wmusi� w niego spory �yk alkoholu, po czym u�o�y� trz�s�cego si� jak w febrze ch�opaka na kanapie, otuli� kocami i czuwa� przy nim do rana, kiedy zast�pili go brat Johna i jego przyjaciele. Wtedy Jeremiasz dosiad� konia i powoli ruszy� do domu pe�en bolesnego wsp�czucia dla m�odego g�rnika. Harte by� dok�adnie w tym samym wieku co on, gdy zmar�a Jennie. Z niepokojem zastanawia� si�, jak ta okrutna strata na niego podzia�a, lecz z tego, co o nim wiedzia�, Harte by� z natury twardy.
Gdy zsiada� z konia przed domem, patrz�c, jak poranne s�o�ce coraz wy�ej wspina si� na niebo, nad wzg�rza, kt�re tak bardzo kocha�, rozmy�la� nad okrutnym losem z tak� beztrosk� �ongluj�cym �ywotem i �mierci�, nad szybko�ci�, z jak� odbierane nam s� najs�odsze dary �ycia.
Wszed� do �rodka i nie budz�c �pi�cej na kuchennym krze�le Hanny skierowa� si� do nigdy nie u�ywanego salonu. Usiad� tam przy fortepianie, kt�ry dawno temu kupi� dla pewnej prze�licznej dziewczyny o roze�mianych oczach, z wij�cymi si� zabawnie lokami. Rozmy�la�, jak by to by�o, gdyby si� z ni� o�eni�, ile by mieli dzieci, jak by im si� u�o�y�o �ycie. Po raz pierwszy od niepami�tnych czas�w pozwoli� my�lom kr��y� wok� tych pyta�, duma� te� o dzieciach Johna maj�c nadziej�, �e ch�opak jako� si� otrz��nie i powt�rnie o�eni. Bo potrzebowa� tego, cho�by d�ugo nie chcia� nawet o tym s�ysze�, potrzebowa� �ony i dzieci, by zast�pi�y w jego sercu tych, kt�rych utraci�.
Pragn�� tego dla Johna, cho� on post�pi� inaczej. Po osiemnastu latach samotnego �ycia by�o za p�no, �eby cokolwiek zmienia�. Ale te� nie mia� na to ochoty - jak dot�d. Bo gdy teraz wpatrywa� si� w po��k�e klawisze, zastanawia� si�, czy nie powinien by� zrobi� tego, czego �yczy� Johnowi. Czy nie powinien by� poszuka� sobie �ony i mie� z ni� tuzin dzieci, kt�re nape�ni�yby wrzaw� jego pusty dom? Mo�e i tak, lecz przecie� jak dot�d nie uda�o mu si� spotka� kobiety, kt�ra potrafi�aby zaw�adn�� jego sercem i podoba�aby mu si� na tyle, by zaproponowa� jej ma��e�stwo. A wobec tego nie by�o sensu marzy� o dzieciach. Mimo to na sam� my�l o takiej mo�liwo�ci poczu� w sercu uk�ucie �alu. Mie� dzieci to takie cudowne! Synka, c�reczk�... Zaraz jednak przypomnia� sobie o tragedii Johna Harte'a i poczu�, �e co�, co przed chwil� zacz�o si� w nim otwiera�, ponownie si� zasklepia. Nie, nie zni�s�by nast�pnej straty, a� nadto wystarczy�o
20
DOM THURSTON�W
mu odej�cie Jennie. Jest dobrze, jak jest, niczego innego mu nie trzeba. Tylko czy na pewno?
- No i jak tam by�o?
Wzdrygn�� si� na g�os Hanny, kt�ra niepostrze�enie wesz�a do pokoju. Przesta� przebiera� bezmy�lnie palcami po klawiaturze i podni�s� g�ow�. Na jego twarzy wida� by�o �lady znu�enia i przygn�bienie. Mia� za sob� d�ug�, pe�n� smutku noc.
- John straci� r�wnie� synka - odpar� pozornie beznami�tnie, lecz przypomniawszy sobie, jak zamyka� ma�emu oczy i wyprowadza� Harte'a z sypialni, nieomal poczu� dreszcz.
Hanna powoli zacz�a kr�ci� g�ow�, jakby pr�buj�c nie dopu�ci� do siebie tej wiadomo�ci, i w ko�cu wybuchn�a p�aczem. Jeremiasz podszed� do niej powoli, obj�� j� i wyprowadzi� z salonu.
- Wracaj do domu i prze�pij si� troch� - powiedzia�, bo nic
innego nie przychodzi�o mu do g�owy. Jego zas�b s��w pocieszenia zosta� ostatniej nocy zupe�nie wyczerpany. Poci�gaj�c nosem pokiwa�a g�ow� i otar�a �zy.
- Ty te� powiniene� to zrobi� - poradzi�a, cho� wiedzia�a,
�e i tak nie pos�ucha. - Dobrze?
- Mam troch� pracy.
- Jest sobota.
- Ale papiery na moim biurku nic o tym nie wiedz�.
- U�miechn�� si� z trudem. Nie by�o sensu, by k�ad� si� teraz, bo by� przekonany, �e nawiedza�yby go wizje twarzy Barnaby'ego i op�akuj�cego go ojca. - Ale postaram si� nie siedzie� d�ugo.
W to akurat wierzy�a. By�a sobota, co oznacza�o, �e po pracy jak zwykle pojedzie do Calistogi na spotkanie z Mary Ellen, chocia� nie by�a pewna, czy po nocnych wydarzeniach b�dzie mia�
na to ochot�.
Nala� sobie kawy z grzej�cego si� na piecu garnka i popatrzy�
na wiern� przyjaci�k�. Po ostatniej nocy mia� w g�owie gonitw�
my�li.
- Powiedzia�em mu, �e powinien si� zn�w o�eni� i mie�
dzieci. Czy mia�em racj�?
- Tak. I ty te� powiniene� by� to zrobi�. Osiemna�cie lat
temu.
- W�a�nie o tym my�la�em siedz�c przy fortepianie. - Wyjrza� za okno na wzg�rza, napawaj�c si� widokiem, kt�ry lubi� tak bardzo, �e nie pozwoli� Hannie zawiesi� nigdzie firanek.
- Nie jest jeszcze za p�no - zauwa�y�a ze smutkiem, a jej g�os zabrzmia� nagle bardzo staro. Zrobi�o jej si� �al Jeremiasza. By� samotny, nawet je�li o tym nie wiedzia�. Mia�a nadziej�, �e John Harte nie wybierze podobnego losu, bo k��ci�o jej si� to
21
DANIELLE STEEL
z wyobra�eniem o naturalnym porz�dku rzeczy. Sama nigdy nie mia�a dzieci, ale nie za spraw� wyboru, tylko przeznaczenia. - Nadal jeste� do�� miody na o�enek, Jeremiaszu. Mimo zm�czenia roze�mia� si�.
- Oj, za stary, stanowczo za stary. A poza tym... - zmarszczy� w zamy�leniu brwi i zagl�dn�� jej w oczy. My�leli o tym samym. - Wiesz, �e w�a�ciwie nie mam nikogo, i to od lat. Opr�cz Mary Ellen oczywi�cie, ale na po�lubienie jej jako� nie m�g�bym si� zdecydowa� - wyzna�, mimo i� Hanna domy�la�a si� tego. Ta straszna noc sprawi�a, �e mia� ochot� porozmawia�, a ona jako jego przyjaci�ka doskonale to rozumia�a.
- Dlaczego nigdy nie chcia�e� si� z ni� o�eni�? - Zawsze j� to zastanawia�o, cho� intuicyjnie wyczuwa�a, �e zna pow�d.
- To nie ten typ kobiety, Hanno. I to nie w sensie negatywnym. A poza tym trzeba ci wiedzie�, �e na pocz�tku naszej znajomo�ci odrzuci�a moje o�wiadczyny. - U�miechn�� si�, widz�c zdumienie kobiety. - Chcia�a by� wolna - u�miechn�� si� ponownie - ma�e niezale�ne stworzonko. Ba�a si� te�, �e zaniedba dzieci, i wreszcie, jak si� domy�lam, obawia�a si� gadania, �e wychodzi za mnie przez wzgl�d na to, co mam, �e mnie wykorzystuje. - Westchn��. - Zap�at� by�o to, �e nazwano j� dziwk�. Co za ironia... - Zapali� cygaro i usadowi� si� wygodniej na krze�le. - Ale naj�mieszniejsze, �e nic jej to nie obchodzi�o. Zawsze powtarza�a, �e p�ki ona zna ca�� prawd�, to znaczy, �e jest uczciw� kobiet�, zwi�zan� tylko ze mn�, jedynym m�czyzn� w jej �yciu, w nosie ma gadanie ludzi. Poprosi�em j� o r�k� w okresie, kiedy te cholerne baby z Calistogi czepia�y si� jej najbardziej... Inna sprawa, �e o nakr�canie tych plotek zawsze podejrzewa�em jej matk�, kt�ra w ten spos�b chcia�a na mnie wymusi� �lub. Tak czy inaczej Mary Ellen kaza�a mi si� wynosi� do diab�a, twierdz�c, �e jeszcze nie jest tak �le, by g�ganie starych miote� popchn�o j� do �lubu. Chocia� my�l�, �e odm�wi�a mi r�wnie� dlatego, �e w tamtym czasie by�a jeszcze do�� mocno zakochana w swoim zapijaczonym m�u. Odszed� od niej ju� dwa lata wcze�niej, ale ze sposobu, w jaki o nim m�wi�a, odnosi�em wra�enie, �e ci�gle mia�a nadziej� na jego powr�t. Ciesz� si�, �e tego nie zrobi�. Bardzo mi z ni� dobrze.
Jej tak�e by�o z nim dobrze. Urz�dzi� jej dom i pomaga� w wyposa�eniu dzieci, je�li tylko po d�ugiej walce udawa�o mu si� przekona� j� do przyj�cia pomocy. Byli ze sob� ju� siedem lat, jej m�� nie �y� od ponad dw�ch. Ich spotkania sta�y si� niezmiennym rytua�em. W sobot� po pracy je�dzi� do niej i zostawa� na noc, a dzie�mi opiekowa�a si� jej matka. Przestali te� troszczy� si� o ukrywanie ich zwi�zku - nie by�o sensu bawi� si� w sekrety,
22
DOM THURSTON�W
skoro i tak ka�dy w miasteczku wiedzia�, �e jest dziewczyn� Jeremiasza Thurstona. A raczej "dziwk� Thurstona", jak nazywano j� kiedy�, od czasu bowiem gdy Thurston osobi�cie zaj�� si� jednym czy dwoma typkami z niewyparzon� g�b�, nikt si� na to
wi�cej nie wa�y�.
Jeremiasza takie opinie nie dziwi�y - Mary Ellen by�a typem kobiety, kt�rej inne przedstawicielki jej p�ci zazdro�ci�y i nie lubi�y: �liczn� dziewczyn� o miedzianorudych w�osach, d�ugich nogach i pe�nych piersiach. Nie przesadza�a z nadmiern� d�ugo�ci� sukni i nie mia�a nic przeciwko po��dliwym spojrzeniom kowboj�w, gdy wchodz�c na kraw�nik podci�ga�a nieco za wysoko sp�dnice. Pierwszy raz w�a�nie taki widok przyci�gn�� uwag� tak�e Thurstona, a p�niej, kiedy zobaczy� j� bez ubrania, okaza�a si� tak �liczna, jak sobie wyobra�a�, tak �liczna, �e bardzo szybko wr�ci� po wi�cej i nie chcia� si� z ni� rozstawa�. Z zachwytem odkry�, �e Mary Ellen ma dobre i tkliwe serce, jest uczciwa i lubi sprawia� rado�� innym. Swoje dzieci kocha�a ponad wszystko i ch�tnie by im nieba przychyli�a. Ima�a si� r�nych zaj��: pracowa�a jako kelnerka, tancerka oraz pokoj�wka w hotelu przy zdrojowisku i nawet kiedy ju� by�a na sta�e z Thurstonem, nie chcia�a tego zmienia�, twierdz�c, �e musi zachowa� niezale�no��.
Jeremiasz kilkakrotnie my�la� o zako�czeniu ich zwi�zku, cho�by ze wzgl�du na dobre imi� dziewczyny, lecz tyle w niej by�o ciep�a i czu�o�ci, �e nie potrafi�. Wype�ni�a w jego sercu uczuciow� pustk�, nie m�wi�c ju� o tym, �e nie potrafi� opanowa� ci�g�ej ch�ci powrotu do jej ��ka. Na pocz�tku ich znajomo�ci je�dzi� do Calistogi kilka razy w tygodniu, ale tak cz�ste spotkania by�y do�� skomplikowane ze wzgl�du na dzieci, tote� w ko�cu pierwszego roku ustalili, �e b�d� si� widywa� tylko w soboty. Trudno mu by�o uwierzy�, �e ich zwi�zek trwa ju� siedem lat - z up�ywu czasu zdawa� sobie spraw� w�a�ciwie tylko wtedy, gdy widzia�, jak dorastaj� jej dzieci. Mary Ellen mia�a teraz trzydzie�ci dwa lata i nadal by�a niezmiernie atrakcyjna, mimo to nie potrafi� sobie wyobrazi� ma��e�stwa z ni�. Mo�e by�o to spowodowane pierwszym wra�eniem na pocz�tku znajomo�ci, kiedy wydawa�a mu si� nieco zbyt swobodna i bezceremonialna, podkre�laj�ca swoj� wolno�� i niezale�no��. Szanowa� to jednak, nie m�wi�c ju� o tym, �e uwielbia� jej szczero��, otwarto��, odwag� i czu�o��. Nigdy nie przejmowa�a si� plotkami na temat ich zwi�zku, cho� Jeremiasz wiedzia�, i� czasami przechodzi�a ci�kie chwile. - A teraz o�eni�by� si� z ni�? Jeremiasz nie by� zaskoczony pytaniem Hanny, bo sam si� nad
tym zastanawia�.
23
DANIELLE STEEL
- Nie wiem. - Z westchnieniem spojrza� na s�dziw� przyjaci�k�. - Naprawd� chyba jestem za stary na takie my�li. Nie uwa�asz?
- Zdecydowanie nie. Przeciwnie, my�l�, �e powiniene� si� nad tym powa�nie zastanowi�, nim b�dzie za p�no, Jeremiaszu Thurston - odpar�a Hanna, cho� i j� opada�y w�tpliwo�ci. Nie by�a przekonana, czy to rzeczywi�cie odpowiednia kobieta dla Jeremiasza, aczkolwiek nie okazuj�c tego po sobie, bardzo j� lubi�a. Zna�a od urodzenia Mary Ellen, kt�ra jak na jej gust by�a zbyt "nowoczesna", a czasami "durnowata". No bo kto to widzia�, �eby tak otwarcie przyznawa� si� do nie zalegalizowanego zwi�zku z m�czyzn�? Ale wiedzia�a te�, �e jest dobr� dziewczyn�, i gdy si� j� pozna�o lepiej, nie spos�b by�o jej nie polubi�. Tyle �e mia�a ju� trzydzie�ci dwa lata, Jeremiaszowi za� potrzeba by�o m�odej �ony, kt�ra by mu urodzi�a dzieci. A to w wypadku jego kochanki by�o niemo�liwe, bo mia�a ju� tr�jk� i przy porodzie ostatniego omal nie przenios�a si� na tamten �wiat. Ch�� urodzenia cho�by jeszcze jednego dziecka by�aby z jej strony czystym szale�stwem, o czym zreszt� sama Mary dobrze wiedzia�a.
- Jedno ci tylko powiem, Jeremiaszu: zanim umr�, chcia�abym zobaczy� w tym domu dziecko.
- Ja te�, moja droga przyjaci�ko - u�miechn�� si� smutno
- ale nie s�dz�, �eby kt�rekolwiek z nas tego doczeka�o.
- Je�li nadal b�dziesz uparty jak osio�, to na pewno nie. R�cz�, �e gdyby� tylko si� rozejrza�, wnet znalaz�by� odpowiedni� pann�.
Jeremiaszowi przypomnia�a si� Jennie i potrz�sn�� g�ow�.
- Jestem za stary dla m�odej dziewczyny. Mam prawie czterdzie�ci cztery lata.
- A gadasz, jakby� mia� dziewi��dziesi�t - prychn�a z niesmakiem. Thurston roze�mia� si� przeje�d�aj�c d�oni� po nie ogolonym policzku.
- Czasami na tyle si� czuj� i na tyle wygl�dam. To cud, �e Mary Ellen nie zamyka si� na cztery spusty widz�c, jak nadje�d�am.
- Powinna by�a to zrobi� ju� dawno temu. Wiesz, co o tym s�dz�. - Jeremiasz wiedzia�, lecz nic nie mog�oby powstrzyma� Hanny przed wyg�oszeniem kolejnej opinii: - Oboje pope�nili�cie g�upstwo wi���c si� ze sob�, a teraz oboje za to p�acicie.
Po raz pierwszy Hanna w taki spos�b wyrazi�a si� o ich zwi�zku i Jeremiasza mocno to zaintrygowa�o.
- Oboje?
- A tak. Jej omal nie wywieziono na taczkach z miasta, a ty by�e� ni� tak za�lepiony, �e przez te wszystkie lata straci�e� okazj�
24
DOM THURSTON�W
na spotkanie dziewczyny, kt�ra mog�aby da� ci dzieci. A teraz to
nawet z ni� si� mo�esz �eni�.
- Przy najbli�szej okazji przeka�� jej twoj� opini� - odpar� �artobliwie. Hanna chrz�kn�a z dezaprobat� i nastroszona zacz�a zbiera� si� do wyj�cia. Jeremiasz chcia� wzi�� k�piel i ogoli� si� przed wyj�ciem, marzy� te� o jeszcze jednej fili�ance kawy. Ta koszmarna noc nie przesz�a bez �ladu. - A propos, John by� bardzo wdzi�czny za przys�ane przez ciebie jedzenie. Ale dopiero dzi� rano zdo�a�em go zmusi�, �eby co� prze�kn��.
- A uda�o mu si� cho� troch� przespa�? - spyta�a.
- W takim stanie?
Hanna pokiwa�a g�ow�. - Tobie pewnie te� nie.
- Jako� prze�yj�. Ode�pi� dzisiaj. '
Hanna odwr�ci�a si� i przystan�wszy w progu, doda�a ze
z�o�liwym u�miechem:
- To chyba nie najlepiej �wiadczy o Mary Ellen, co?
Jeremiasz parskn�� �miechem i zamkn�� za ni� drzwi.
ROZDZIA� II
W sobot� w kopalni panowa�a g�ucha cisza, co Jeremiasz przyj�� z zadowoleniem. Wszystko trwa�o w bezruchu, nie by�o s�ycha� �adnych g�os�w, przera�liwych gwizdk�w czy huczenia p�omieni w piecach. Dw�ch stra�nik�w popija�o kaw� broni�c si� przed ch�odem marcowego poranka. Jeremiasz zsiad� ze swego konia imieniem Big Joe i przywi�zawszy go tam gdzie zwykle, wszed� do biura. Papiery, nad kt�rymi mia� pracowa�, ju� czeka�y na niego: kontrakty na produkowan� przez nich rt�� oraz plany czterech domk�w dla nowych pracownik�w. Tereny kopalniane Thurstona, na kt�rych sta�o siedem wi�kszych dom�w dla kilkunastu samotnych m�czyzn, a za nimi domki dla rodzin, zaczyna�y przypomina� ma�e miasteczko. Przebywanie rodzin g�rnik�w na terenie kopalni nie by�o dla niego najwygodniej-szym rozwi�zaniem, ale rozumia�, �e chc� by� razem, dlatego ju� do�� dawno pozwoli� na to, czym zaskarbi� sobie ich wielk�
wdzi�czno��.
Kopalnie wci�� si� rozwija�y, tak samo jak produkcja. Z zadowoleniem przegl�da� kontrakty le��ce na biurku, zw�aszcza zam�wienie Orville'a Beauchampa z Atlanty na dziewi��set bary�ek rt�ci, opiewaj�ce na sum� oko�o pi��dziesi�ciu tysi�cy dolar�w. Jeremiasz ocenia�, �e t� ilo�ci� rt�ci klient b�dzie w stanie
25
DANIELLE STEEL
zaspokoi� potrzeby rynkowe prawie ca�ego Po�udnia. Z tre�ci umowy wnioskowa�, �e ma doczynienia ze zdolnym biznesmenem reprezentuj�cym grup� powa�nych przedsi�biorc�w. Transakcja by�a na tyle wa�na, �e Jeremiasz chcia� wszystkiego sam dopilnowa� i dlatego w�a�nie zdecydowa� si� na wyjazd do Atlanty.
W po�udnie zerkn�� na zegarek, wsta� i przeci�gn�� si�. Wprawdzie mia� jeszcze nieco do zrobienia, ale po koszmarach poprzedniej nocy by� zupe�nie wyko�czony i marzy� tylko o zobaczeniu si� z Mary Ellen - dzi� bardziej ni� zwykle potrzebowa� poczucia komfortu i ciep�a, jakie mu zawsze dawa�a. Przez ca�y poranek co chwila nachodzi�a go my�l o Johnie Harcie i jego tragedii i to go tak rozbija�o emocjonalnie, �e jak najpr�dzej chcia� si� znale�� u kochanki. Zamkn�� biuro i wsiad� na konia.
- Dzie� dobry, panie Thurston. - Jeden ze stra�nik�w pomacha� do niego r�k�. Jeremiasz spojrza� ku niemu i za jego plecami, dalej na wzg�rzu dojrza� przy domach gromadk� bawi�cych si� dzieci. Automatycznie pomy�la� o epidemii, modl�c si� w duchu, aby ich nie dosi�g�a.
- Dzie� dobry, Tom. - W trzech kopalniach nale��cych do niego pracowa�o ju� oko�o pi�ciuset ludzi, lecz nadal nie mia� k�opot�w z zapami�taniem imion wi�kszo�ci z nich. Znaczn� cz�� czasu sp�dza� w pierwszej kopalni, kopalni "Thurston", pozosta�e za� odwiedza� regularnie, cho� wiedzia�, �e s� pod opiek� sprawnych nadzorc�w. Przy najmniejszej jednak oznace, �e co� dzieje si� nie tak, pojawia� si� natychmiast na miejscu i w miar� potrzeby zostawa� nawet przez kilka dni, jak cho�by w razie wypadku czy zalewania co roku zim� chodnik�w.
- Wygl�da, �e idzie na wiosn�.
- Tak, rzeczywi�cie - u�miechn�� si� Jeremiasz. O niczym tak nie marzy� jak o zmianie pory roku. Przez ostatnie dwa miesi�ce la�o jak z cebra i walka z powodziami wyzu�a wszystkich z si�. W pierwszej kopalni stracili jednego cz�owieka, w drugiej siedmiu, w trzeciej trzech. Przeszli srog� zim�, lecz teraz nie by�o po niej ani �ladu: s�o�ce �wieci�o weso�o i zd��aj�c do Calistogi Szlakiem Silverada Jeremiasz czu� jego ciep�e promienie na plecach. St�skniony za Mary Ellen, pop�dzi� starego konia i ostatnie pi�� mil przejecha� galopem czuj�c, jak wiatr rozwiewa mu w�osy i brod�.
G��wn� ulic� Calistogi przechadza�y si� grupki dam, ukryte przed s�o�cem pod koronkowymi umbrelkami. �atwo by�o rozpozna� w�r�d nich kuracjuszki z San Francisco przyje�d�aj�ce tu do gor�cych �r�de�: ich modne stroje wyra�nie kontrastowa�y z mniej wykwintnymi ubiorami mieszkanek miasta, turniury
26
DOM THURSTON�W
sukien by�y wi�ksze, pi�ra na kapeluszach bujniejsze, a dese� jedwabi�w �ywszy. Widz�c je, Jeremiasz zawsze si� u�miecha�, one za� natychmiast o�ywia�y si� na widok tego postawnego, dumnego z wygl�du m�czyzny o ciemnych w�osach, tak mocno kontrastuj�cych z bia�� ma�ci� jego ogiera. Kiedy szczeg�lnie dopisywa� mu humor, unosi� kapelusz i uprzejmie k�ania� im si� z wysoko�ci konia, a w oczach mu si� zapala�y �artobliwe iskierki. W t�umie spacerowiczek zauwa�y� tego dnia wyj�tkowo pi�kn� kobiet� o rudawych w�osach, w sukni o barwie le�nej zieleni, i jeszcze bardziej pop�dzi� konia - jej typ urody przypomnia� mu po raz kolejny, do kogo tu przyjecha�. Po kilku minutach znajdowa� si� ju� przed ma�ym, schludnym domkiem Mary Ellen na Trzeciej Ulicy, w mniej atrakcyjnej cz�ci miasta.
Zapach siarki pochodz�cy ze zdrojowiska by� tu mocniejszy, ale Mary Ellen ju� dawno si� do niego przyzwyczai�a, Jeremiasz zreszt� tak�e. Teraz jednak, jak zawsze kiedy po�piesznie wbiega� po schodach prowadz�cych do jej domku, nie obchodzi�o go ani zdrojowisko, ani siarka, ani nawet w�asne kopalnie. Wiedzia�, �e b�dzie ju� na niego czeka�a, i z bij�cym sercem bez ceremonii otworzy� drzwi. Cokolwiek czu� w stosunku do Mary Ellen, jedno by�o pewne: ilekro� byli razem, mia�a nad nim t� sam� magiczn� moc co na pocz�tku ich znajomo�ci. Jego oddech stawa� si� p�ytszy i opanowywa�o go po��danie, jakiego nigdy nie czul wobec �adnej poznanej wcze�niej czy p�niej kobiety. Wystarczy�o jednak, �e si� od niej oddali�, a uczucie to mija�o. I mo�e w�a�nie owe chwiejne emocje zwi�zane z dziewczyn� nie pozwala�y mu my�le�
o niej jako o kandydatce na �on�.
- Mary Ellen? - Otworzy� drzwi do niewielkiego saloniku we frontowej cz�ci domu, gdzie niekiedy czeka�a na niego w sobotnie popo�udnia. Rano zostawia�a dzieci u matki, potem wraca�a do siebie, bra�a k�piel, zakr�ca�a loki i wk�ada�a dla Jeremiasza najelegantsze stroje. Ich spotkania nadal otoczone by�y aur� wiecznego miodowego miesi�ca - spotykali si� tylko raz na tydzie�, a czasami, gdy w kopalniach co� si� sta�o lub gdy Jeremiasz wyje�d�a�, nawet rzadziej.
Mary Ellen nienawidzi�a takich sytuacji, pragn�a bowiem jego obecno�ci tak bardzo, �e ledwie zd��yli si� po�egna�, ju� za nim t�skni�a, ka�dego dnia, ka�dej samotnej nocy. Zastanawia�a si�, jak mog�a z biegiem lat tak si� od niego uzale�ni�. Nie dawa�a jednak tego po sobie pozna� i Jeremiasz niczego si� nie domy�la�. W obecno�ci Mary Ellen by� zbyt oszo�omiony, by dostrzec cokolwiek innego pr�cz jej niesamowitej fizycznej atrakcyjno�ci, a ju� na pewno nie potrafi� wtedy zauwa�y� czego� tak ulotnego i subtelnego jak malej�ca niezale�no�� kochanki. Uwielbia� si�
27
z ni� spotyka�, lubi� poczucie wygody w jej domu, lecz sam nigdy nie zaprosi� Mary Ellen do St. Helena, co pocz�tkowo nape�nia�o jej matk� podejrzeniami, �e na pewno jest �onaty, a gdy si� okaza�o, �e nie, zacz�a marudzi� c�rce i namawia� j�, by za��da�a �lubu. Widz�c jednak, �e to nie skutkuje, machn�a r�k� - no bo czy po siedmiu latach cokolwiek mog�o si� jeszcze zmieni�? Tak wi�c bez sarkania opiekowa�a si� dzie�mi, z kt�rych najstarsze, dziewczynka, mia�a ju� czterna�cie lat, prawie tyle samo co Mary Ellen, kiedy wychodzi�a za m��; jej brat by� o dwa lata m�odszy, a druga dziewczynka o pi��. Wszystkie dzieci bardzo lubi�y Jeremiasza, zw�aszcza m�odsza z dziewczynek, ale by�y za m�dre, �eby si� dzieli� swymi emocjami z babci�.
- Mary Ellen? - zawo�a� ponownie Jeremiasz. By�o czym� niezwyk�ym, �e nie czeka�a na niego na dole, wi�c zacz�� powoli wspina� si� po schodach na g�r�, gdzie znajdowa�y si� trzy male�kie sypialnie: jedna dla niej, druga dla c�rek, a trzecia dla syna, wszystkie razem mniejsze ni� kt�rykolwiek z pokoi w domu Jeremiasza. Jednak�e ju� dawno przesta� czu� z tego powodu wyrzuty sumienia. Mary Ellen mia�a ten szczeg�lny rodzaj dumy, kt�ry nakazywa� jej utrzymywanie siebie i dzieci z w�as