3201
Szczegóły |
Tytuł |
3201 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3201 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3201 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3201 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Horst Herrmann
Jan Pawe� II z�apany za s�owo
Krytyczna odpowied� na ksi��k� Papie�a
Wst�p
Rozdzia� I Nowa ksi��ka starego Papie�a
Rozdzia� II Podr�nik niezdolny do dialogu
Rozdzia� III Podstawa srogo mesjanistyczna
Rozdzia� IV Sob�r pochowany z wielkimi honorami
Rozdzia� V Przyjazny fundamentalista
Rozdzia� VI Ideologia dobrego pasterza z Rzymu
Rozdzia� VII Dobre s�owo z wysoka
Rozdzia� VIII Aspiracje a rzeczywisto��
Rozdzia� IX Operowanie strachem i nadziej�
Rozdzia� X W bitwach Bo�ych ona zawsze zwyci�a
Rozdzia� XI Najg��bsza z Piotrowych trw�g
Rozdzia� XII Prze�ama� cho�by jedn� z barier !
WST�P
Prof. dr teologii Horst Herrmann urodzi� si� w 1940 r. O�eni� si� w 1981 r. z dr Barbara z domu Freitag. Ich dwaj synowie nosz� imiona Sebastian Alexander i Fabian Christopher.
W latach 1959-1964 studiowa� teologi� katolick� i prawo w Tybindze, Bonn, Monachium i Rzymie. Doktoryzowa� si� w 1960, habilitowa� w 1970 r.
Od 1970 do 1981 r. by� profesorem zwyczajnym katolickiego prawa ko�cielnego na uniwersytecie w Mlinster. W roku 1975 odebrano mu ko�cielne prawo nauczania z powodu memoria�u przeciwko aktualnym stosunkom pa�stwa i Ko�cio�a. By� to pierwszy tego rodzaju wypadek w RFN. Od roku 1981 profesor zwyczajny socjologii na tym�e uniwersytecie. Jest tw�rc� paternologii, nauki zajmuj�cej si� badaniem patriarchatu i ojcostwa z punktu widzenia kobiety i dziecka, oraz cz�onkiem niemieckiego PEN-Clubu.
W licznych publikacjach na tematy ko�cielno-polityczne wzbudza� szerokie dyskusje na forum publicznym.
Horst Herrmann uwa�any jest za najwybitniejsz� osobowo�� w swojej specjalno�ci. Og�osi� 22 ksi��ki i 150 artyku��w na tematy religii i krytyki patriarchatu, przek�adane na wiele j�zyk�w. Jest redaktorem serii Querdenken, prezentuj�cej bez ogr�dek pogl�dy wyr�niaj�cych si� osobowo�ci naszych czas�w.
Kiedy w roku 1978 Karol Wojty�a zosta� Papie�em, nie tylko w�r�d katolik�w zapanowa� entuzjazm. Pierwszy raz od stuleci na Stolicy Apostolskiej zasiad� kto� nic b�d�cy W�ochem. Spodziewano si�, �e ten Papie� dokona prze�omu, �e spowoduje otwarcie si� Ko�cio�a do ludzko�ci, czego zapowiedzi� by� ju� Drugi Sob�r Watyka�ski. C� za gorzkie rozczarowanie!
Czy to w sprawach zapobiegania ci��y, czy demokratyzacji Ko�cio�a, czy �wi�ce� kap�a�skich dla kobiet, czy celibatu: pod ka�dym wzgl�dem Jan Pawe� II zapar� si� na pozycjach, nic nad��aj�cych za wsp�czesno�ci�.
Jego nieprzejednane stanowisko prowadzi do trwa�ego wyludniania si� ko�cio��w.
Mimo to Jan Pawe� II przyci�ga publiczno��. T�umy �ci�gaj� na jego wyst�pienia. Krytykuje �rodki przekazu, ale pos�uguje si� nimi jak �aden z jego poprzednik�w. Przyk�adem tego jest najnowsza ksi��ka Karola Wojty�y: Przekroczy� pr�g nadziei. Rzucono j� na rynek z towarzyszeniem olbrzymiej akcji reklamowej, a tre�ci, kt�re zawiera, s� te same, kt�re Papie� uporczywie g�osi od lat dwudziestu. Horst Herrmann, wybitny teolog i socjolog, rozprawia si� w swej ksi��ce z tym, co napisa� "literacki superstar" w osobie Jana Paw�a II. Papie� wci�� podr�uje: ale czy dociera do ludzi?
Co zrobi� ze spu�cizn� Drugiego Soboru Watyka�skiego? Czy Watykan sta� si� ostoj� fundamentalizmu? Jak wygl�da sprawa tolerancji? Horst Herrmann bierze Jana Paw�a II za s�owo i pokazuje, jak znikom� nadziej� niesie ludziom Karol Wojty�a i jak wygl�da przysz�o�� katolicyzmu.
Cytaty z omawianej ksi��ki Jana Paw�a II Przekroczy� pr�g nadziei zaczerpni�to z anonimowego przek�adu, kt�ry wyda�a w 1994 roku Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jest to przek�ad nieudolny, cz�sto wr�cz niegramatyczny i zmieniaj�cy sens do niezrozumia�osci lub na inny ni� w oryginale, jednak oficjalnie zaakceptowany i b�d�cy w obiegu, tote� musieli�my si� na nim opiera�. W nielicznych tylko i najbardziej koniecznych wypadkach por�wnano przek�ad z orygina�em w�oskim Varcare la soglia delia speranza i w nawiasach kwadratowych dodano, potrzebne do zrozumienia, sprostowania.
I
NOWA KSI��KA STAREGO PAPIE�A
Jak na targowisku �wiata kupczy� nadziej�?
Wojtyla light? Pod takim tytu�em przejechano si� w dzienniku S�ddeutsche Zeitung z 22 lipca br. po strategiach rynkowych nowej ksi��ki Papie�a, b�d�cej od kilku tygodni w sprzeda�y: "�aden z dzisiejszych aposto��w Jezusa - oczywi�cie z wyj�tkiem Billy Grahama, wielkiego ewangelisty wolnego Zachodu - nie pos�ugiwa� si� jeszcze masowymi �rodkami przekazu na wolnym rynku w spos�b tak pozbawiony skrupu��w, jak �w najbardziej zajad�y ze wszystkich, kt�rzy je krytykuj�."
Pozbawiony skrupu��w?
Mocne s�owa. Chodzi o Jana Paw�a II. Zarzuca mu si� podw�jn� moralno��. Z jednej strony krytykuje on �rodki przekazu, a z drugiej strony bez wahania wykorzystuje ich rynek. Czy Papie�owi jest to potrzebne?
"Nie ma co m�wi� o panu Wojtyle!" stwierdzi� ju� na pocz�tku jego pontyfikatu Heinrich B�lia, laureat Nagrody Nobla. Zdaje si�, �e wielu skorzysta�o i nadal korzysta z tej rady. Nie�atwo tak od r�ki wymieni� cho�by jedn� posta� licz�c� si� we wsp�czesnej kulturze, polityce, nawet teologii, kt�ra by zaj�a si� tym Papie�em jako� g��biej, wychodz�c poza grzeczne, puste frazesy albo powszechnie znane tematy kontrowersji.
Jan Pawe� II, entuzjastycznie okrzyczany, czy�by poza wsp�lnot� fan�w nie znajdowa� odd�wi�ku? Nawet i wewn�trz Ko�cio�a coraz bardziej spisywany na straty? Czy nikt odpowiedzialny tego nie zauwa�y�? Przedstawiciele Ko�cio�a katolickiego jak gdyby o�lepli na to zjawisko. Jak�e si� to zacz�o?
Zmar�y prymas Polski, kardyna� Stefan Wyszy�ski, w roku 1978 wezwa� swego rodaka do zabrania g�osu: "Zasiadasz teraz na krze�le Piotrowym, a idee twe s� ideami Ko�cio�a. Tote� wa�ne jest, aby Ko�ci� jak najszybciej si� z nimi zapozna�."
Zapoznanie si� nie da�o na siebie d�ugo czeka�. Watyka�ski marketing si� nie zawaha�. Po nieca�ym roku pontyfikatu ju� zd��y�o si� ukaza�, tylko po niemiecku, 25 ksi��ek dotycz�cych Papie�a, w tym 15 o Janie Pawle II i 10 jego w�asnych. Papie� nie mia� zamiaru milcze� ani da� si� przemilcza�. W przeci�gu tylko dw�ch pocz�tkowych lat wyg�osi� 684 przem�wienia, nie licz�c okazjonalnych wypowiedzi. Ju� w 1979 roku osi�gn�y one obj�to�� 1628 stron druku. W przeciwie�stwie do niego papie� Pawe� VI do 1977 roku wyprodukowa� tylko 752 strony. Nikt w�a�ciwie nie chcia� go s�ucha�, a nowego papie�a i owszem; przez kilka miesi�cy potrafi� on �ci�gn�� do Rzymu ponad pi�� milion�w pielgrzym�w.
Od samego pocz�tku nie brakowa�o urz�dowych i prywatnych tekst�w pi�ra Wojty�y. Datuj�ce si� od rozpocz�cia pontyfikatu w pa�dzierniku 1978 obwieszczenia Papie�a s� bez wyj�tku opublikowane i przet�umaczone na wszystkie wa�niejsze j�zyki �wiata. Zapewniono wi�c wszelkie warunki do zajmowania si� ideami Jana Paw�a II, kt�re - zdaniem kardyna�a Wyszy�skiego - "s� tak�e ideami Ko�cio�a".
Tym bardziej zadziwiaj�ce jest, �e teologia, nie m�wi�c ju� o innych naukach, milczy o tych podstawach wsp�czesnego papieskiego nauczycielstwa. Nie ma, z nielicznymi wyj�tkami, powa�nych dyskusji z Wojty��. Nauka religijna prowadzi swe badania, a nawet i naucza, jak gdyby w roku 1978 nic si� nie zmieni�o na urz�dzie papieskim. Najwidoczniej ten Papie� tak jakby nie interesowa� fachowc�w.
Podczas gdy jeszcze za papie�y Piusa XII, Jana XXIII i Paw�a VI w�r�d teolog�w toczy�y si� spory doktrynalne, po cz�ci bardzo zajad�e, za Jana Paw�a II przewa�a cisza.
Milczenie to jest mo�e zrozumia�e, lecz nie fair w stosunku do cz�owieka, kt�ry - w przem�wieniu z 1980 roku do profesor�w - m�wi� o tym, �e "praca teologa w s�u�bie nauki o Bogu, w rozumieniu �w. Tomasza z Akwinu, jest r�wnocze�nie aktem mi�o�ci wobec cz�owieka".
W rzeczy samej to nieusprawiedliwione. W moim przekonaniu Jan Pawe� II ma prawo do tego, aby teologia uczyni�a jego doktryn� przedmiotem swych wysi�k�w. Bez takiego zaj�cia si� urz�d papieski pr�dzej czy p�niej znajdzie si� w izolacji.
Albowiem, jak powiedzia� Karol Wojty�a w 1980 roku w Alt�tting, teologia to "nader altruistyczna s�u�ba dla wsp�lnoty wierz�cych. Jej istotnymi sk�adnikami s� rzeczowa dysputa, rozmowa braterska, otwarto�� i gotowo�� do zmiany w�asnych przekona�." Nawet i papie� nie mo�e si� obej�� bez tej rozmowy.
Ko�cielna opinia publiczna wy�wiadcza sobie nied�wiedzi� przys�ug�, oddaj�c Papie�a mediom. Na dalsz� met� z prasowego papie�a nikt nie ma po�ytku. Najbardziej niestosowna jest w tym rola samego Wojty�y, kt�rego monologi ju� nie znajduj� odd�wi�ku w dialogu, kiedy �wiadomi rzeczy pozwalaj�, by zag�usza� je ha�a�liwy entuzjazm. Zgie�k w mediach nie zast�pi dyskusji.
R�wnie� i coraz bardziej deprymuj�ce do�wiadczenia ostatnich lat daj� pow�d do troski.
Watyka�scy dziennikarze Stefano de Andreis i Marcella Leone, kt�rzy w 1979 roku og�osili dwutomowy diariusz obecnego pontyfikatu, przytaczaj� niezliczone przyk�ady burzliwego entuzjazmu, jaki niemal�e wsz�dzie towarzyszy� Wojtyle. By�a tam mowa o 12 tysi�cach zakonnic w sali audiencyjnej przy katedrze �w. Piotra, kt�re "dos�ownie ogarn�o szale�stwo". Okrzyki "�wi�to��, �wi�to��!" mia�y dla obserwator�w brzmienie podejrzanie zbli�one do "Amore mio!" Pewnej zakonnicy z po�udnia W�och uda�o si� z lekka ugry�� Papie�a za uchem; inna za� posun�a si� do okrzyku: "On jest jeszcze pi�kniejszy ni� Jezus Chrystus!" Taka rozszala�a publiczno�� nie jest chyba t� wsp�lnot�, na kt�rej zale�y Papie�owi. A mo�e? Czy�by z biegiem lat niczego wi�cej si� nie nauczy�?
Do Watykanu nap�ywa�y swego czasu, obok zwyk�ych tysi�cy list�w proszalnych, tak�e przes�ania od samotnych kobiet; i niejedna z nich wyznawa�a nawet Karolowi Wojtyle sw� jak najbardziej �wieck� - cho� zakazan� - mi�o��.
Rzeczywi�cie Papie� jawnie odr�nia� si�, w swojej wyrazistej m�sko�ci, od swych eterycznie wygl�daj�cych poprzednik�w. I obraca� �w zachwyt na swoj� korzy��. �ciska� d�onie, kre�li� przy stosownych okazjach autografy i wygl�da� na uszcz�liwionego, gdy otacza�o go jak najwi�cej ludzi. Na audiencjach dziesi�tki tysi�cy skandowa�y, co dawniej by�oby niemo�liwe, cywilne imi� Papie�a. Nie spos�b wyobrazi� sobie, co by si� sta�o przed laty, gdyby Pius XII Pacelli us�ysza�, �e wo�aj� go: "Eugeniusz, Eugeniusz!"
Jan Pawe� II ucz�owieczy� formy zwracania si� w Kurii. Sta�o si� jasne, �e nie trzeba ju� t�umi� emocji, nawet je�li chodzi o papie�a, i skostnia�y ceremonia� obros�ego w tradycj� dworu doczeka� si� rozlu�nienia.
Wojty�a by� pierwszym biskupem Rzymu, kt�rego tysi�ce ludzi ogl�da�y w pi�amie - ku zgrozie watyka�skich monsigno� - ale i pierwszym, do kt�rego robotnicy w zachwycie i z podniesion� pi�ci� wykrzykiwali: "Towarzyszu!"
Dla wielu ten arcykap�an sta� si� papie�em namacalnym. Przesta� si� unosi� ponad t�umem. Nie, powiada Wolfgang Broer, "namiestnik Chrystusa, jak wysportowany dziadek, podnosi do g�ry dziateczki, kt�rym pozwala przyj�� do siebie". Nie przypadkiem Jan Pawe� II by� "popularny, jak �aden z tych, co zasiadali przed nim na krze�le Piotrowym: gwiazdor, artysta ludowy, ulubieniec mas: taki John Travolta Ducha �wi�tego, religijny John F. Kennedy, duchowy Adenauer; Superstar, umiej�cy zamienia� m�odzie�owe msze w rodzaj religijnego Woodstock i Zgromadzenie Generalne Narod�w Zjednoczonych niemal�e w pobo�nie nas�uchuj�ce kolegium kardynalskie; duchowy de Gaulle, �ni�cy o chrze�cija�skiej Europie �od Atlantyku po Ural� i biskup z klubu lataj�cych odrzutowcami, kt�ry ca�y glob zamieni� w swoj� diecezj�".
Du�e cz�ci ludu ko�cielnego wi�za�y swe t�sknoty z osob� tego Papie�a. Wprawdzie nie zawsze manifestowa�y si� publicznie, ale w ich wypowiedziach da�o si� wyczu� �ywe zaanga�owanie na rzecz Wojty�y.
Jan Pawe� II podchwyci� nadzieje wielu, gdy w roku 1979 napisa� w swej nauce o chrze�cija�skiej katechezie: "�yjemy w trudnym �wiecie, w klimacie zagro�enia... Z pewno�ci� wymaga to, aby katecheza utwierdza�a chrze�cijan w ich to�samo�ci i bez ustanku wyzwala�a si� od w�tpliwo�ci, niepewno�ci i otaczaj�cej j� oboj�tno�ci... A�eby�my w tym �wiecie pozostali mocni, aby�my proponowali wszystkim �dialog zbawienia�... potrzebujemy katechezy, kt�ra w naszych wsp�lnotach nauczy tak m�odzie�, jak i doros�ych, zachowywa� w wierze jasno�� i konsekwencj�... Trzeba wi�c nieustannie uwzgl�dnia� swoisto�� i oryginalno�� wiary... Chodzi o przekazywanie bez skr�t�w objawienia Boskiego... Aby nigdy nie mo�na by�o powiedzie�: �Dzieci �ebrz� o chleb, a nikt go dla nich nie u�amie!�"
Karol Wojty�a nast�pnie stara� si� �ama� chleb nauki. Lecz do dzisiaj niewielu jest gotowych wzi�� go przy tym za s�owo: i czyni� to s�owo po s�owie. Wci�� jeszcze wi�kszo�� s�uchaczy przyjmuje s�owa papie�a Wojty�y za dobr� monet�, nie sprawdzaj�c, ile s� warte.
Dotyczy to zar�wno zwolennik�w Papie�a, jak i jego krytyk�w: ani akceptacja ich nie jest przemy�lana, ani odrzucanie ich uzasadnione. Czy m�wi si� Papie�owi "tak" czy "nie", zawsze indyferentnie. Nale�y to zmieni�. Dyskutuj�c z prawdami, kt�re g�osi Wojty�a, je�eli ma to by� produktywne, nie wolno zw�aszcza l�ka� si� zaanga�owania, Papie� bowiem wykazuje si� niewiarygodn� dynamik�. Ktokolwiek zatem dobrze �yczy Wojtyle, musi analizowa� tyle� styl, co i tre�� papieskiej oferty, aby dotrze� do j�dra osobowo�ci i doktryny. Nieporozumienie, jakim jest samo zauroczenie i zachwyt bez jakichkolwiek nast�pstw, mo�e dopiero wtedy - w interesie wszystkich uczestnik�w - uchodzi� za ca�kowicie wyja�nione, gdy wy�wiadczono wsp�lnocie wiernych t� s�u�b�, o kt�rej wypowiedzia� si� raz Jan Pawe� II.
Papie� ten deklaruje nawet, w swej nowej ksi��ce, dobr� wol� nawi�zywania dialogu ze wszystkimi lud�mi. Nazywa sw�j Ko�ci� instytucj�, kt�ra "ujmuje si� za rozumem i nauk�, przypisuj�c jej zdolno�� dochodzenia do prawdy, kt�ra j� legitymuje jako ludzkie osi�gni�cie". Proponuje mn�stwo idei jako podstaw� upragnionej przez siebie dyskusji. Sw�j pontyfikat za� umieszcza pod has�em "rozpocz�cia od nowa". A zatem widzi w sobie nie tylko zwyk�ego zarz�dc� pewnej tradycji, ale tego, kt�ry w wierze czyni krok do przodu.
Czy �wie�o wydana ksi��ka Papie�a jest kolejn� pr�b� rozpocz�cia od nowa? Czy wr�cz ostatni�? Ten nowy pocz�tek, je�eli ma nim by�, domaga si� zbadania. Z pewno�ci� nie pisz� tu ksi��ki apologetycznej; tego nikt by si� nie spodziewa�. Ale "rozrachunek" te� nie jest moim zamiarem. Raczej mam nadziej� dostarczy� podniet do rzeczowej dyskusji. Od takiej za� nie mo�e si� uchyla� nikt opr�cz takich, co w�a�nie przycupn�li w k�ciku fundamentalizmu.
Z publikacj� papieskiego bestsellera nasuwa si� pytanie, czy w osobie Wojty�y mamy uwa�a� za przezwyci�on� l�kliwo��, jaka przedtem dawa�a si� zauwa�y� w Watykanie. Czy�by Papie� wyrzek� si� tradycyjnej ideologii asekuracji? Czy�by ostatnio "odwaga i charyzma" sta�y si� znamienne dla instytucji, kt�rej on przewodzi? Czy jest to po raz kt�ry� rozpocz�cie od nowa? Czy jednak raczej kwestia trzymania si� spu�cizny?
Krzyk, jaki niekt�re media podnosz� wok� obecnej ksi��ki, a� nazbyt poetycko zatytu�owanej, jest dono�ny: jak na stosunki watyka�skie. Konkuruj�ce na rynku �wiatowym religie i wyznania mog� co najwy�ej marzy� o takim marketingu, w jakim wy�wiczy�y si� niekt�re cz�ci Ko�cio�a katolickiego. Na przyk�ad Wittenberg do pi�t nie si�ga Rzymowi, je�li chodzi o rynkow� promocj� pos�annictwa. Mo�e Luter sobie tego nie �yczy...
Coraz wa�niejsza staje si� dla Watykanu, skutecznie zwr�cona na jedn� ksi��k�, uwaga prasy �wiatowej. Mo�e nawet wa�niejsza ni� samo pos�annictwo? Prawda nie dla ka�dego mi�a: �e nale�y starannie rozr�nia� mi�dzy sukcesem wydawniczym a jako�ci� ksi��ki.
Ju� na d�ugo przed ukazaniem si� m�wiono o "handlowo publikowanej ksi��ce" (New York Post) i o "wspania�ym pomy�le handlowym" (Intemational Herold Tribune). Triumf naj�wie�szej etiudy papieskiej ma si� wyra�a� w olbrzymich liczbach: wzi�to namiar na 10 milion�w egzemplarzy sprzedanych w skali �wiatowej. Te liczby czyni� z Karola Wojty�y literackiego supergwiazdora na miar� jakiego� Johna Grishama.
Tylko jedna organizacja kolporta�owa zam�wi�a pono� 200 tysi�cy egzemplarzy nowej ksi��ki u wydawcy, kt�ry zakupi� prawa do edycji niemieckiej. Widocznie spodziewa si�, r�wnie� i poza rynkiem ksi�garskim, zbi� interes na swoich czytelnikach.
Nowojorski agent literacki Mort Janklow, reprezentuj�cy autor�w klasy Ronalda Reagana, obiecuje sobie wr�cz "astronomiczne sumy" ze sprzeda�y tej ksi��ki, w kt�rej uczestniczy, zawieraj�c na ni� umowy licencyjne.
Cho�by jednak sprzedawa�a si� tylko w po�owie: serdecznie �yczymy zainteresowanym finansowego sukcesu. Watykanowi przydadz� si� zyski z honorari�w autorskich. Na jego bud�et promocyjny. Na wydzia� zbytu. W to, i� te miliony p�jd� na zbo�ny cel - jak og�oszono w prasie - nie ma co wierzy�. Skoro nazwa os�awionego przez liczne afery banku papieskiego brzmi oficjalnie "Instytut Dzie� Religijnych", ludzie si� orientuj�, co o tym s�dzi�, gdy Watykan m�wi o celach charytatywnych.
Poza tym: pierwotne prawa do ksi��ki ma w�oskie wydawnictwo Mondadori. Jego w�a�cicielem jest niemal w po�owie premier Beriusconi. Znajomo�� tego rodzaju powi�za� nie jest oboj�tna dla zrozumienia ksi��ki, ju� w tytule m�wi�cej o progu nadziei, kt�ry ma si� przekroczy�.
Czy ten Papie� musi co roku wydawa� ksi��k�? Dopiero co by� �wiatowy katechizm, a� za bardzo wt�aczany w p�ki ksi�garskie, kt�ry kupowa�y mo�e miliony, mo�e setki tysi�cy go zaczyna�y czyta�: ale ilu go zrozumia�o, zaakceptowa�o, wzi�o sobie do serca?
Nie przypadkiem zaznaczaj� si� pewne r�nice, dziel�ce dw�ch autor�w: Johna Grishama i Karola Wojty��. Grisham jest czytany. Ale kt� spoza stajenki b�dzie czyta� ksi��k� z Watykanu? Ilu z tej trzody spr�buje �y� nadziej� swego pasterza?
Popatrzmy na historyczny widnokr�g chrze�cija�skiego, katolickiego, watyka�skiego �wiatopogl�du. Nie b�d� perorowa� na ten temat. Odwo�am si� do cytatu z Goethego, kt�ry stanowczo nie by� chrze�cijaninem: "W dogmatach Ko�cio�a jest co niemiara g�upoty. Jednak�e on chce rz�dzi�, a do tego musi mie� og�upia�e masy, korz�ce si� i daj�ce nad sob� panowa�. Wysokie, obficie dotowane duchowie�stwo niczego si� nie boi tak bardzo, jak o�wiecenia ni�szych mas."
Wojty�a jest na tyle m�dry, aby zna� to racjonalistyczne pod�o�e i rozumie�, jakie niebezpiecze�stwa gro�� jego Ko�cio�owi, gdy coraz wi�ksza liczba ludzi, zamiast �lepo wierzy�, my�li i ocenia, por�wnuje �wiatopogl�dy i wyci�ga osobiste wnioski.
Kto si� objawia i sprawdza jako nauczyciel �ycia? Gdzie szuka� sensu naszego �ycia? Sk�d p�ynie nadzieja dla ludzi? Jak daleko si�ga? Z pewno�ci� nowocze�ni ludzie odczuwaj� t�sknot� do ciep�a. Doskwiera im g��d swego miejsca na ziemi. Ale czy� chlebem cz�stowa� maj� tylko ci, kt�rzy proponuj� zwietrza�e okruchy w przestarza�ym opakowaniu?
Stary Ko�ci�? Ko�cielna starzyzna? Do najbardziej nieomylnych znamion upadku instytucji nale�y fakt, �e jej elita nie potrafi ju� wskazywa� rozwi�za�, kt�re by dotyczy�y rzeczywistych problem�w cz�owieka, lecz wobec niesprawiedliwych uk�ad�w ma do zaoferowania tylko narkotyki.
Ko�ci� ma tendencj� schy�kow�. Wydaje si� ona nieodwracalna r�wnie� z powodu ha�asu, jaki si� z tym wi��e. Przedstawiciele Ko�cio�a ustawicznie feruj� wyroki, wykrzykuj� w podnieceniu o rozwi�zaniach ostatecznych, o ponadczasowych receptach, zwalaj� odpowiedzialno�� za swe ostateczne warto�ci na swoj� instancj� ostateczn�. I niewiele przez to osi�gaj�.
Kto my�li fundamentalistycznie, kto poczyna sobie superortodoksyjnie, kto wspiera postulaty autorytarne, ten mo�e znajdowa� szcz�cie w getcie zadowolonych z siebie faryzeusz�w; ale prawdziwego �wiata nie dotknie.
Czy Ko�ci� troszczy si� jeszcze o wi�kszo�� ludzi? Czy od dawna ju� zredukowa� sw�j program do minimum? Czy na wy�szych pi�trach - ale nie tylko - poprzestaje na tym, czego si� ju� nie da unikn��?
Wewn�trz Ko�cio�a wzmaga si� wra�enie, jakby ca�a gadanina o reformach ogranicza�a si� do specjalno�ci klerykalnych: jak celibat, kap�a�stwo kobiet, spory o niepokalane pocz�cie i nieomylno�� papiesk�. �adna z tych rzeczy nie pomo�e rozwi�za� �adnego ze �wiatowych problem�w. Ale mo�e Watykan w og�le nie chce pomaga�? Gdyby przem�wi� na nut� rzeczywist�, pr�dko i wyrazi�cie zdemaskowa�by si� ze sw� ignorancj�.
Oto przyk�ad: ktokolwiek mia�by si� spontanicznie odezwa� na temat stanowiska Stolicy Apostolskiej na konferencji wrze�niowej 1994 roku w Kairze w sprawie przeludnienia i ocenia� dyplomacj� watyka�sk�, doszed�by do jednego wniosku: obstrukcja zamiast strategii przysz�o�ciowej, blokowanie zamiast torowania drogi, doktryna zamiast istoty rzeczy. Taktyka odwlekania i spychologii zamiast pomocy. Jezus w Kairze? Gdyby si� w og�le objawi�, to na pewno nie tak.
Ludzie coraz cz�ciej zauwa�aj�, jak trudno si� Ko�cio�owi czymkolwiek wykaza�. Tymczasem w badaniach opinii publicznej zainteresowanie kwestiami religijnymi spada na szary koniec, autorytet za� dostojnik�w Ko�cio�a zaj�� miejsce w pobli�u zera. Trudno powiedzie�, w jakich liczbach wyra�a si� akceptacja Papie�a, tak okrzyczanego przez media. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e pot�nie spada i dopuszcza prognozy nader pesymistyczne.
Mo�e to poci�gn�� za sob� wyst�powanie z Ko�cio�a. Skoro nic nie daje, czego si� po nim spodziewa�? Ale chocia� Wojty�a nie ma ju� tylu zwolennik�w, jak na pocz�tku: jego wierne owieczki wci�� na co� licz�. Szepc� sobie, �e je wyr�nia jako��.
Wprost czy nie wprost, �wiadomie czy nie�wiadomie, uzale�nieni od autorytetu rozgl�daj� si� za postaciami przyw�dc�w; �akn� ich jak chleba powszedniego i za�ywaj� ich jak narkotyk�w. Odurzaj� si�: kiedy upad�a nieomylno�� rz�dz�cych rzekomo z woli Boskiej, cesarz�w, kr�l�w, car�w, wielu za� nowszych ni� tamci, a te� nieomylnych dyktator�w, r�nych Duce, Caudi�w, Fihrer�w, sekretarzy generalnych chyli si� do upadku, opoka Piotrowa d�wiga si� z chaosu, zwyci�ska jak zawsze. Partie, kt�re zawsze mia�y racj�, rozpadaj� si� na Wschodzie i na Zachodzie. Prawdziwy za� Ko�ci�, kt�ry te� zawsze mia� s�uszno��, triumfuje. Ta wyk�adnia musi wzbudza� rado��. Nie na ca�ym �wiecie, jako �ywo, nie u wszystkich ludzi, nawet nie u wi�kszo�ci, ale przynajmniej w naj�ci�lejszym kr�gu swoich.
Jan Pawe� II mo�e, jak zwykle, zaspokaja� pewne wymagania. Ale jemu to najwyra�niej nie wystarcza. W swojej nowej, mo�e ju� ostatniej ksi��ce chcia�by nawet "przekroczy� pr�g nadziei". Jak dalece uda�o mu si� to pierwsze i jak gruntownie wy�o�y� si� znowu na tym drugim, jak bardzo ogranicza si� do wo�ania na puszczy, poka�� na konkretnych przyk�adach.
Dla wcze�niejszych elukubracji Watykanu wybra�em kiedy� por�wnanie i wci�� mam nadziej�, �e tym razem nie b�d� zmuszony posun�� si� tak daleko: �e o�wiadczenia ksi���t Ko�cio�a, cho�by podawa�y si� za najbardziej osobisty wyraz indywidualnych pogl�d�w "cz�owieka w stroju papieskim", czerpane s� z rozleg�ego bagniska. Gdziekolwiek zarzuci� wiadro, zawsze wyci�ga si� je bez spodziewanej zawarto�ci. Je�eli cz�owiek mia� szcz�cie, wiadro oka�e si� przynajmniej nape�nione zwyk�ym gl�dzeniem, wy�wiechtanymi bana�ami, pop�uczynami po dawniejszych doktrynach. Co� takiego mo�e nasyci� pragnienie tylko stadka najwierniejszych owieczek.
Czy nowa ksi��ka przynosi jakie� istotne zmiany? Papie� uj�� wszak spraw� we w�asne r�ce, wsparty przez gigantyczn� maszyneri�. Reklama natychmiast si� zach�ysn�a: "Po raz pierwszy od 1748 roku urz�duj�cy papie� og�asza ksi��k�, nie b�d�c� ani oficjalnym obwieszczeniem Ko�cio�a, ani rozpraw� czysto teologiczn�." Jan Pawe� II udziela po prostu, jak stwierdza reklama, "odpowiedzi na pytania, nurtuj�ce ludzi na ca�ym �wiecie". I "wydaje si� nieomal, jakby si� by�o na prywatnej audiencji".
Czy kierownictwo nie u�wiadamia sobie, po jak w�t�ym gruncie st�pa? Na prywatnej audiencji? Czy nie znaczy�oby to, �e Papie� kogo� s�ucha, prywatnie, a nie tylko jednostronnie nadaje w rozmiarze ksi��ki? I czy musi to by� audiencja? A rozmowa by nie wystarczy�a? Czy Wojty�a umie tylko na tej p�aszczy�nie podchodzi� do problem�w, jakoby nurtuj�cych ludzi na ca�ym �wiecie? Na audiencji? Tak po monarszemu, po papiesku, tak z g�ry? Do kogo on chce m�wi� na tej "prywatnej audiencji"? Do ludzi, kt�rzy nigdy w �yciu nie b�d� mieli szansy na uzyskanie w Rzymie takiej audiencji? Pod�ug wszystkiego, co wiadomo nam o Watykanie, prywatne audiencje s� dla wybranych. Dla g��w pa�stw, dla gwiazd filmowych. Kiedy ksi��k� reklamuje si� jako prywatn� audiencj�, nie mie�ci si� to w skali watyka�skiej.
W kampanii reklamowej rzucono na rynek niekt�re pytania z tej milionowej audiencji: Jak papie� si� modli? Za kogo? I za co? Kt� na �wiecie uzna�by te pytania (nie m�wi�c ju� o odpowiedziach) za poruszaj�ce �wiat? Czy ksi��ka, zawieraj�ca takie pytania, jest lektur� konieczn�, jak sugeruj� ci, kt�rzy j� musz� sprzeda�? I znowu, jak wyka��, z Rzymu nie przysz�o nic nowego. Stopie� nowej ewangelizacji nie jest ani troch� rekordowy. Karol Wojty�a pozostaje konserwatywny do szpiku ko�ci.
Jak ograniczone s� w�a�nie konserwatywne nadzieje, nowa ksi��ka pokazuje niemal na ka�dej stronie. Beznadziejny jest r�wnie� ten duchowo-duchowny testament, jaki ma ona stanowi�. Nie r�ni si� niczym, nie wy��czaj�c marketingu, od wcze�niejszych publikacji.
Powiem bez ogr�dek: Papie� w �adnym wypadku nie mo�e przynie�� nadziei, kt�ra by si�ga�a trzeciego tysi�clecia. Zapowiedzi tej ksi��ki nie da si� spe�ni�. Teologia Wojty�y jest taka, jak by�a: jednostronna, wybi�rcza, ograniczona... i raczej light.
Zn�w zawodzi to wiele oczekiwa�. Je�li zapowiadana przez dzie�o papieskie przysz�o�� wiary przedstawia si� tak skromnie i dalej nie si�ga, to czarno j� widz�.
A has�o reklamowe tej ksi��ki: "Nie l�kajcie si�." Czerwona ni�, biegn�ca przez ksi��k�? Rzekoma baza Nowego Testamentu? Szkoda gada�: Papie� niewiele uczy ludzi poza tym, �eby si� l�ka�. Nie op�aca si� bazowa� reklamy na s�owach Biblii! Takie s�owa ludzie mog� przyj�� z ust samego Jezusa, ale w stosunku do jego namiestnika zg�aszaj� zastrze�enia. Skoro tak, lepiej by�o si�gn�� wprost do orygina�u.
Wielu powie: szkoda... Radz� im zaj�� si� troch� intensywniej ni� zwykle tym Papie�em, Ko�cio�em i religi�, na kt�rych opierali dot�d swoj� nadziej�. Oczy im si� otworz�.
Wielu mo�e powiedzie�: nie wierz�. Tych zapraszam, aby poczytali odpowiedzi na ksi��k� Papie�a i dopiero wtedy wyrobili sobie pogl�d na t� naj�wie�sz� nadziej� z Watykanu. B�d� si� powo�ywa� na osobiste zaplecze Karola Wojty�y, jego zaszeregowanie do okre�lonych rejon�w teologii, na �wiadome wykluczanie przez niego tre�ci, kt�re by prowadzi�y rzecz dalej. Dopiero na takim tle mo�na komentowa� w�sko rozumian� teologi�.
W przeciwie�stwie do urz�dowych teolog�w, kt�rzy powinni by raz wreszcie potraktowa� serio publikacje Papie�a, ja bior� Jana Paw�a II za s�owo; i dlatego przeczyta�em nie tylko jego now� ksi��k�, lecz tak�e par� tysi�cy stron wcze�niejszych publikacji Karola Wojty�y. Nie by�o to lekkie. Wiem, o czym m�wi�.
Po raz drugi zajmuj� si� tu Janem Paw�em II w formie ksi��kowej. M�j "�wi�ty g�upiec" ukaza� si� w 1983 roku. By�a to na obszarze niemieckoj�zycznym, pe�nym w�wczas entuzjazmu dla Wojty�y, pierwsza ksi��ka krytycznie traktuj�ca o Papie�u.
Napisano wtedy w Basier Zeitung: "Bardzo wiele z tego, co wiedzieli�my, a cz�sto zaledwie przeczuwali�my, znalaz�o tu rozbudowane i drobiazgowo udokumentowane potwierdzenie... Zar�wno bezwzgl�dne, jak bezsporne pod wzgl�dem teologicznym... Przerobi� olbrzymi� literatur� przedmiotu." A w Weitwoche: "Niecz�sto mo�na tre�� analizy teoretycznej dzie� po dniu tak weryfikowa� w praktyce."
Karl Rahner powiedzia� mi w czasie naszego ostatniego spotkania, na kilka tygodni przed jego �mierci�, w pobli�u ko�cio�a dworskiego w Innsbrucku, mi�dzy innymi: "Przeczyta�em Pa�sk� ksi��k� o Papie�u. Wysi�ek bez precedensu!"
Kto chcia�by si� te� wysili� i sprawdza� od r�ki, dostanie odsy�acze. Dos�owne cytaty z ksi��ki Wojty�y s� umy�lnie wyr�nione skr�tem PPN, co znaczy Przekroczy� pr�g nadziei, z dodaniem numeru strony wed�ug wydania polskiego.
Jeszcze uwaga na temat prowadzenia do papieskiej ksi��ki i jej autora, dziennikarza z nazwiskiem Vittorio Messori, kt�ry jako "prowokator" cho� zachowuj�cy "zawsze postaw� nale�nego szacunku" (PPN 19), zadawa� pytania. Rzadko zdarza�o mi si� czyta� r�wnie uni�ony, zadowolony z siebie i gadatliwy wst�p do wa�nej ksi��ki. Dyskredytuje on nie tylko autora, lecz i Papie�a, kt�ry w swojej pierwszej "prywatnej" ksi��ce nie powierzy� si� komu� zdolniejszemu ni� �w Messori.
Jest on zbli�ony (jak podaje magazyn informacyjny Focus z 24 pa�dziernika 1994) do prawicowej katolickiej organizacji Opus Dei. Widocznie Jan Pawe� II ceni to s�siedztwo. W ksi��ce Papie�a, chc�cego wszak przem�wi� zapraszaj�co do wszystkich ludzi, zna� szczeg�lne sympatie dla obozu katolickiej ultraprawicy. Od tego trzeba wychodzi�, by j� zrozumie�.
Nie jest pozbawione wagi wskazanie na agresywne �rodowisko, ukryte pod �yczliwymi frazesami, w kt�rym "Ksi�dzu Karolowi, proboszczowi ca�ego �wiata" dano formu�owa� swe odpowiedzi. Stanie si� wtedy jasne, komu to Jan Pawe� II okaza� sw� "wielkoduszn� gotowo�� ws�uchiwania si� w g�osy przeci�tnych �chrze�cijan z ulicy�" (PPN 12). Wtedy "objawienie religijnego i intelektualnego �wiata Jana Paw�a II, a tym samym tak�e klucz do odczytania i interpretacji ca�ego jego nauczania" (PPN 17) skurczy si� do wymiar�w r�wnie �miesznych jak wzmianka Messoriego, �e Papie� objawia w tej ksi��ce swoj� "zdolno�� patrzenia przed siebie z zapa�em i ufno�ci� [w oryginale con 1'ardore e la sicurezza, raczej: z �arem lub wigorem i pewno�ci� lub stanowczo�ci�. Przyp. t�um.] czterdziestolatka" (PPN 18).
Messori sprawia ju� niepowa�ne wra�enie, gdy kokietuje swym ocieraniem si� o Cycerona, o kt�rym my�li "ka�dego poranka" (PPN 7) i Pascala "spogl�daj�cego z portretu na biurko, przy kt�rym pracuj�" (PPN 10). Chcia�bym zobaczy� profesora filologii klasycznej lub filozofii, kt�ry m�g�by powiedzie� i wykaza� co� takiego w odniesieniu do siebie.
Papieski klakier nieustannie podkre�la sw� uni�ono��, nazywaj�c j� "mi�o�ci� i szacunkiem" (PPN 11): widzi si� wyra�nie w roli laika, cz�owieka okazuj�cego "synowsk� szczero��" (PPN 9), patrz�cego wzwy�, k�dy czeka na� prawda tego, kt�ry jako namiestnik Chrystusa, b�d�c jego gwarantem i �wiadkiem, "ze szpitalnego pokoju" ofiaruje nawet "cz�stk� swego cierpienia w intencji Czytelnik�w jego s��w, zapisanych w tej ksi��ce" (PPN 21). Wobec laickich za�o�e� Messoriego rozumie si�, �e wszelkie zastrze�enia wobec Ko�cio�a albo papiestwa ju� we wst�pie zostaj� odprawione i odes�ane w rejony omal �e niedopuszczalno�ci. Messori przezornie odrzuci� "wszelkie tematy polityczne, socjologiczne, a tak�e �klerykalne�, kojarz�ce si� z �ko�cieln� biurokracj��, kt�re stanowi� prawie sto procent informacji (czy dezinformacji) nazywanej arbitralnie �religijn��, a rozpowszechnianej przez liczne �rodki przekazu" (PPN 14).
Pytaj�cemu nie chodzi o "pytania typowe dla �watykanolog�w�" (PPN 14). Obchodzi go jedynie "wiara". "Nie interesuje" go, przy czym u�ywa tu zdradzieckiego "my", aby czu� za sob� zbiorowo�� trzody, "Papie�, w kt�rym wielu chcia�oby widzie� prezydenta swego rodzaju �wiatowej agencji do spraw etyki, pokoju czy ochrony �rodowiska" (PPN 14). Przy tym jakby nie zauwa�a� faktu, �e Papie� sam bez ustanku miesza si� w te kwestie i odpowiada na pytania, na kt�re zaledwie mniejszo�� ludzi na �wiecie pragn�aby odpowiedzi akurat od Watykanu.
Kt� opr�cz takich Messorich tej ziemi pragn��by widzie� w Wojtyle nie tylko "jednego z wielkich tego �wiata, ale jedynego cz�owieka, kt�ry w oczach innych ludzi jest bezpo�rednim ��cznikiem z Bogiem, �zast�pc�� samego Chrystusa, drugiej Osoby Tr�jcy �wi�tej" (PPN 15)?
Nic dziwnego, �e Messori dochodzi do "dysproporcji mi�dzy nami - ma�ymi chrze�cijanami, n�kanymi przez problemy na miar� naszej przeci�tno�ci - a obecnym Nast�pc� Piotra" (PPN 19), kt�ry "nie potrzebuje wcale �wierzy�: dla niego bowiem prawdy wiary to namacalna rzeczywisto��."
Nic dziwnego, �e Messori w og�le nie zauwa�a, jak namacalnie i rzeczywi�cie w oczach wi�kszo�ci, czyli milion�w ludzi "n�kanych przez problemy na miar� ich przeci�tno�ci", przykroi� w ten spos�b Papie�a do formatu swej w�asnej przeci�tno�ci. Nie trzeba by� zwolennikiem Wojty�y, aby stwierdzi�: na to Jan Pawe� II sobie nie zas�u�y�.
Messori, rozpaczliwy laik w teologii, pyszni si� tym, �e jedna z jego poprzednich ksi��ek nie tylko osi�gn�a du�e nak�ady, ale tak�e "wywar�a pozytywny wp�yw na ca�y Ko�ci�" (PPN 9). Nie znam ani jednego licz�cego si� teologa, kt�ry by podobnie o sobie napisa�. Na przyk�ad Karl Rahner, kt�ry wywar� niezr�wnany wp�yw na Ko�ci� w XX wieku, nie potrzebowa� ani razu stawia� swej pracy w takim �wietle, jak to czyni Messori.
Niespo�yta jest jednak duma tw�rcy nag��wk�w: ksi��ka Wojty�y, zarozumiale wprowadzona jako "dokument dla dnia dzisiejszego, ale tak�e dla historii" (PPN 17), niezw�ocznie awansuje na "klucz do odczytania i interpretacji ca�ego jego nauczania" (PPN 17). Jako "absolutny precedens w dziejach papiestwa, kt�re w kolejnych stuleciach widzia�y ju� wszystko" (PPN 8), Messori zamierzy� wywiad telewizyjny z Wojty��. Tylko przeoczy� przy tym fakt, �e co prawda dzieje papiestwa wszystko widzia�y (r�wnie� w sensie jak najbardziej negatywnym, co Messori przemilcza, bo wida� nie ma o nich poj�cia), jednak�e telewizja nie istnieje na �wiecie a� tyle czasu. Zalicza wi�c Messori s�aw� tego "pierwszego": i z pewno�ci� w finansowych korzy�ciach z przedsi�wzi�cia te� b�dzie uczestniczy�.
II
PODRӯNIK NIEZDOLNY DO DIALOGU
Jak uroczy Papie� chcia�by rozp�omienia� ludzi i dlaczego mu si� to nie udaje?
Co powiedzieliby�cie o Janie Pawle II, gdyby�cie go musieli kr�tko scharakteryzowa�? Co przychodzi wam samorzutnie do g�owy na temat Papie�a? Zak�adam, �e jak wielu innych, wy te� pomy�licie najpierw o tym, �e Karol Wojty�a wci�� podr�uje.
Obecny Papie�, wykpiwany jako Ojciec Po�pieszny, widzi w tych podr�ach pasterskie wizytacje, wizyty duszpasterskie, daj�ce mu okazj� do rozm�w ze wszystkimi lud�mi dobrej woli.
Mimo �e w ostatnich latach atrakcyjno�� Papie�a ci�gle maleje i doprawdy nie �ci�ga on ju� takiej masy ludzi, jak na pocz�tku swego pontyfikatu, niez�omna wydaje si� by� jego wola nawi�zywania dialogu z odwiedzanymi. Dziennikarz Messori m�wi, �e "nakazuje mu to jego pasterska gorliwo�� i pragnienie, by wszystkie narody �wiata mog�y �zrozumie� jego przepowiadanie Ewangelii" (EPN 10).
Czy Jan Pawe� II jest przygotowany do szeroko zapowiadanego dialogu?
To pytanie o centralnym znaczeniu. Domaga si� odpowiedzi cho�by dlatego, �e jego nowa ksi��ka te� chce prowadzi� z lud�mi ten dialog. Bo zanim si� zacznie m�wi� o tym, co nowe w proklamacjach Wojty�y, o nadziei, a tym bardziej o przekraczaniu prog�w, nale�a�oby na wst�pie wyja�ni� za�o�enia rozmowy.
Dla niekt�rych jeszcze dzisiaj, po tak wielu do�wiadczeniach z tym Papie�em, samo pytanie o jego zdolno�� do prowadzenia dialogu mo�e ociera� si� o blu�nierstwo. Im si� wydaje, �e Jan Pawe� II jest zainteresowany rozmow� ze wszystkimi lud�mi i we wszystkich j�zykach. Wiele m�wi i zagaduje.
Mimo rzucaj�cych si� w oczy objaw�w zm�czenia Karol Wojty�a nadal pozostaje sensacj� dla �rodk�w przekazu. Zara�a ludzi t� "szczeg�ln� charyzm� wsp�czesnej pos�ugi Piotrowej na drogach �wiata", kt�rej raz po raz musia� broni� przed krytyk� ze strony swej w�asnej Kurii.
Aktualny nast�pca Piotra podkre�la nie tylko sw�j urok osobisty, chocia� umie si� nim pos�ugiwa�, natomiast chodzi mu o charyzm� pe�nionego przez si� urz�du. Wojty�a z pewno�ci� wie, jak ogromne szanse otwieraj� si� przed Watykanem w czasie jego pontyfikatu. Takie otwarcie si� papiestwa na �wiat, jak za Jana Paw�a II, nie by�o dla Kurii czym� oczywistym. Ukazuje to wyra�nie kr�tki rzut oka na zachowanie si� papie�y.
Papiestwo d�ugo stara�o si� przedstawia� jako dom ojcowski, w kt�rym panuje prawda Bo�a. Nie przypadkiem Pierwszy Sob�r Watyka�ski przyni�s� podniesienie rangi papiestwa do wy�yn, dot�d uwa�anych raczej za niemo�liwe: w roku 1870 Pius IX kaza� sobie zagwarantowa� nieomylno�� w pe�nieniu swego urz�du. A zwolennicy tego nies�ychanego w pi�mie i tradycji dogmatu byli zdania, �e oto w Ko�ciele za�wita�a nowa epoka. Na mocy gwarancji Boskiej papie� b�dzie odt�d zachowywa� wszelk� prawd� na ziemi i naucza� jej ze swej pozycji nadrz�dnej, otwartej ku niebu, hierarchicznej.
Zamiast spe�nienia tej nadziei pojawi�a si� jej odwrotno��: papie� nie okaza� si� bynajmniej uniwersalnym lekiem na chaotyczn� sytuacj� prawdy w �wczesnym �wiecie, mimo �e, jak entuzjazmowali si� jego stronnicy, m�g� "dowolnego dnia naucza�, os�dza� i orzeka�", katolikom za� "w og�le nie by�o wolno podawa� jego postanowie� w w�tpliwo��".
W dwa miesi�ce po uroczystym wprowadzeniu dogmatu Pius IX po�egna� si� z w�adz� �wieck� i pa�stwo ko�cielne, kt�rego po�redniego potwierdzenia wielu spodziewa�o si� po dogmacie o nieomylno�ci, z dnia na dzie� przesta�o istnie�. Rozkaz otwarcia ognia, wydany przez papie�a, o kt�rego poczytalno�ci znowu si� pow�tpiewa, kosztowa� wprawdzie 70 zabitych, lecz nie ocali� jego stanu posiadania. Stolica papieska dosta�a si� w r�ce buntownik�w, rewolucja triumfowa�a na wszystkich ulicach i papie� pierwszy raz nie widzia� innego wyj�cia ni� wycofanie si� do getta Watykanu.
Odt�d Kuria przez dziesi�tki lat w praktyce ju� nie mia�a nic do powiedzenia �wiatu, s�awnego b�ogos�awie�stwa Urbi et orbi nie wyg�aszano ju� do Placu �w. Piotra, a w stosunku do nowo powsta�ego zjednoczonego pa�stwa w�oskiego Watykan sta� by�o tylko na bojkot. Wierni Rzymowi katolicy powinni byli nie da� si� wybiera� do parlamentu narodowego ani te� uczestniczy� w demokratycznych wyborach. Z epok� wychowan� na idei suwerenno�ci narodowej Kuria nie chcia�a mie� nic wsp�lnego.
Kl�sk� 1870 roku t�umaczono w kategoriach obelgi, a s�abo�� instytucji, przejawiaj�c� si� w niemal�e ca�kowitej utracie si�y roboczej, pokryto dyskusjami. Kuria zaj�a si� czym� innym: przy u�yciu wsp�czesnych �rodk�w komunikacji Watykan, coraz bardziej �wiadom praw marketingu, coraz cz�ciej urz�dza� w Rzymie dramatyczne pokazy tych, co pozostali mu wierni. Zbita trz�dka gromadzi�a si� tam wok� obra�onego arcypasterza, kt�rego osob� mistycyzowano i nawet chrystyfikowano.
Strategicznie wytwarzany profil papie�a budzi� coraz wi�cej i wi�cej wiary w jego niepowtarzaln� wielko��. Jako w�adca bez kraju, ale z wi�ksz� liczb� poddanych ni� jakikolwiek inny, papie� sta� si� monarch� w�r�d monarch�w, przestylizowany na co� jedynego w swoim rodzaju, co przynajmniej zewn�trznie nie mia�o nic wsp�lnego z polityk� i jej kategoriami my�lenia i dzia�ania.
Z nim wierni mogli si� identyfikowa� i nierzadko robili to na gruncie politycznym, gdzie od dawna brakowa�o im postaci do identyfikacji. Papie� sta� si� przez to nietykalny, bo chroni�o go tabu, wynikaj�ce z mi�o�ci milion�w. Pius XII, papie� sprzedawany jako anielska i wznios�a, �wietlista posta�, reprezentuje wielu takich jak on. Pami�� o nim do dzisiaj znajduje wiernych g�osicieli.
Dla oficjalnej teologii ko�cielnej pozosta�o w ci�gn�cym si� przez dziesi�tki lat okresie wyczekiwania niewdzi�czne zadanie: zabezpieczy� argumentacyjnie mentalno�� rzymskiego getta, wynik�� z polityki Ko�cio�a, kt�ra ponosi�a za to wy��czn� odpowiedzialno��. Utwierdza�a wi�c, na ile si� da�o, swe w�asne prawdy, prze�ladowa�a wszelkie odchylenia we w�asnym obozie, cenzurowa�a ksi��ki oraz ludzi... i trwa�a w poczuciu najg��bszej obrazy.
�wiat m�g� sobie czeka�, a� Watykan zn�w si� ku niemu sk�oni. Papie� m�wi� do �wiata, ale nigdy ze �wiatem.
�e �wczesny Ko�ci� ze swymi papie�ami utraci� przez to dost�p do wiedzy, ma�o tego, �e wyst�powa� coraz bardziej w roli k�ody na drodze rozwoju kulturalnego i jako przeciwnik bezstronnego poszukiwania prawdy, tego ci zawodowi �lepcy ju� w og�le sobie nie u�wiadamiali.
Fundamentali�ci che�pili si� swoj� izolacj�, a dogmat o nieomylno�ci pozostawa� t� s�omk�, kt�rej si� czepiali. Raz na zawsze bowiem odgrodzone zosta�y od siebie b��d i prawda. I znowu b��d - cz�sto b�d�cy synonimem wszystkiego, co �wieckie, nie rzymskie - straci� prawo do wys�uchania i wr�cz do istnienia.
W procesie zar�wno konfrontacji, jak i asymilacji wobec nowoczesnego pa�stwa ko�cielno-katolickie chrze�cija�stwo zdecydowanie przej�o wsp�czesne poj�cie suwerenno�ci i zlokalizowa�o j� na papieskim szczycie w�asnego Ko�cio�a. Uda�o si� przy tym sple�� tradycyjne formy w�adzy i jej symbole z nowoczesnymi formami spo�ecznymi i naukowymi, sprawiaj�c, aby si� wzajemnie wspiera�y.
Biurokracja watyka�ska doprowadzona zosta�a do wsp�czesnego stanu organizacji, a jednak utrzymana w tradycyjnym spirytualizmie ko�cielnym. Zza nowoczesnych biurek zarz�dza�a w oparciu o �redniowieczne paragrafy, a przez telefon wymienia�a si� staro�wieckimi doktrynami.
Dla przypomnienia: z tego �rodowiska wywodzi si� tak�e dzisiejszy Papie�. W tej mentalno�ci Papie� prze�y� dzieci�stwo i m�odo��, jak r�wnie� swe lata kap�a�skie. Nie przypadkiem Wojty�a zosta� biskupem jeszcze za Piusa XII.
Niepewnie rozwijaj�cy si� dialog Watykanu ze �wiatem odbywa� si� pocz�tkowo za po�rednictwem nowych �rodk�w przekazu. Tak usi�owa� Pius XII, manifestuj�cy sw� ludzk� nieprzyst�pno�� i nacechowany wr�cz mistycznie przero�ni�tym poczuciem autorytetu, raz po raz kszta�towa� wykolejony �wiat, udzielaj�c mu wytycznych za pomoc� s��w dobiegaj�cych z Watykanu przez radio watyka�skie. Watyka�skiej gazety Osservatore Romano w og�le nikt nie czyta�, chyba �e z pobo�no�ci.
Jan Pawe� II, kt�ry m�g�by si� stosowniej nazywa� Pius XIII, poj�tnie korzysta� z tej szko�y: z wysoko�ci swojego tronu papie� musi poucza� ca�y �wiat i u�ywa� do tego wszystkich �rodk�w przekazu, jakie �wiat mu daje do rozporz�dzenia: telewizji, radia, wywiad�w, ksi��ek. W tym kontek�cie nieuczciwie to brzmi, kiedy Wojty�a te same �rodki przekazu, z kt�rych tak zawzi�cie korzysta, ocenia w ksi��ce swej negatywnie i nawet wytacza przeciw nim Bibli�: "�rodki masowego przekazu przyzwyczai�y r�ne �rodowiska spo�eczne do s�uchania tego, co ��echce uszy� (por. 2 Tm 4, 3)" (PPN 132). �rodki te, jak wida�, tylko wtedy s� po�yteczne, gdy propaguj� samego Papie�a i jego katechizm, b�d�cy "na rynkach ksi�garskich ca�ego �wiata bestsellerem" (PPN 127), lecz nie w�wczas, gdy zapewniaj� "�atw� popularno��" (PPN 133) innym pogl�dom.
Tymczasem Radio Vaticana eksportuje co tydzie� 225 godzin swoich prawd w 33 j�zykach do przesz�o 100 kraj�w �wiata. U�ywana przez t� instytucj� najwi�ksza na �wiecie antena obrotowa, finansowana sum� przesz�o czterech milion�w dolar�w rocznie, przekazuje wy��cznie tre�ci tendencyjne. O czym jednak wie bardzo niewielu z 80 milion�w s�uchaczy: �e prawie codziennie wczesnym rankiem emituje ona komunikaty, najcz�ciej zaszyfrowane, przeznaczone wy��cznie dla uszu arcypasterzy.
Pius XII naucza� ca�y �wiat, lecz nie wyje�d�a� z Rzymu, aby osobi�cie przemawia� do ludzi, wyg�aszaj�c do nich niezliczone pouczenia. Pod tym wzgl�dem Watykan musia� si� douczy�. Jan XXIII, pragn�cy by� dla wszystkich raczej bratem, ni� ojcem, uczyni� skromny pocz�tek; a dopiero Pawe� VI ruszy� w �wiat odrzutowcem. Pod�ug wypowiedzi Kurii uczyni� to "jak Pawe� po�r�d Grek�w i Rzymian", ludziom jednak pozosta� dziwnie obcy.
Przy tym Ko�ci� "podejmuje zmaganie si� z duchem tego �wiata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem si� o dusz� tego �wiata" (PPN 96). Papie�e musz� zatem wychodzi� na ziemskie targowiska, te "nowo�ytne areopagi" (PPN 96), na pola bitewne "nauki, kultury, �rodk�w przekazu" i w "�rodowiska elit intelektualnych, �rodowiska pisarzy i artyst�w" (PPN 96).
Jana Paw�a II przyj�to w wielu krajach. Jest on - jako dziedzic i u�ytkownik rozwoju, jaki si� dokona� - pierwszym, kt�ry wr�cz �yje z tak zwanych podr�y apostolskich.
Rzymowi z pocz�tku dano te�, z niewieloma wyj�tkami, bardzo �yczliwie t� �wie�� szans�. Wielu sprawia�o wra�enie gotowych do wys�uchania, co m�wi Watykan. Wida� by� ju� najwy�szy czas na wyj�cie papie�a do ludzi, podczas gdy zadawniona izolacja Kurii okaza�a si� b��dnym rozwi�zaniem. Najwyra�niej miejsce papie�a by�o po�r�d ludzi.
Z uznaniem spotka�a si� odwaga Wojty�y, aby wy�ama� si� z getta swego urz�du, s�uszno�� wytycznych ocenia� w pracy na przodku, wyj�� na ulice �wiata. Oto zwierzchnik Ko�cio�a rzymskokatolickiego pojawi� si� wreszcie jako cz�owiek po�r�d ludzi, a nawet jako dotykalny papie�, z g�ry ciesz�cy si� ogromnym kredytem zaufania.
W znacznej mierze z tego w�a�nie powodu zapytuj�, co si� sta�o z nadziejami tak wielu, co Wojty�a z nimi pocz��, a czego zaniedba�. Trzeba wyja�ni�, czy w�a�nie tak ufne wyj�cie mn�stwa ludzi naprzeciw oraz ich gotowo�� do rozmowy z papie�em, a zw�aszcza z Wojty��, nie obr�ci�y si� w pustk� z powodu form i tre�ci jego podr�y apostolskich? Czy Watykan istotnie u�wiadomi� sobie, jaka niespodziewana szansa mu si� nastr�czy�a? Czy te� wbrew godnym uznania wysi�kom Jana Paw�a II sam sobie zablokowa� drog�? Czy podr�uj�cy Papie� przemawia do wszystkich ludzi, czy tylko do ich znikomej cz�stki?
Pytania te nasuwaj� si� nie tylko w odniesieniu do podr�y Papie�a; trzeba na nie odpowiedzie� tak�e wobec jego najnowszej ksi��ki. Czy Karol Wojty�a proponuje prawdziw� rozmow�? Czy j� podejmuje? Czy te� upiera si� przy a� nadto znanych monologach Ko�cio�a po wczorajszemu protekcjonalnego? Czy jego prawda jest w og�le otwarta na ryzykowny dialog? Czy tak utwierdzona, �e mo�na si� jej tylko uczy�, ale nie dyskutowa�? A mo�e ten Papie� tylko stwarza pozory dialogu?
Nowa ksi��ka jest napisana w stylu encyklik, wi�c w ka�dym szczeg�le pouczaj�co.
Papie� sporz�dza nadzwyczaj m�cz�ce uk�adanki z cytat�w biblijnych, popisuje si� znajomo�ci� �w. Tomasza z Akwinu i jemu podobnych "katolickich" my�licieli; i przemawia chyba do bardzo nielicznych odbiorc�w z wyj�tkiem niekt�rych profesor�w teologii starej szko�y i dzieci�co naiwnych dziennikarzy.
Tak cz�sto fatygowana przez Papie�a Biblia wypada w tych monologach r�wnie martwo jak cz�stokro� powo�ywany ostatni Sob�r. Nie �wiadczy to o pog��bionej znajomo�ci Biblii i tradycji, wyszkolonej na nowoczesnych badaniach, kiedy Wojty�a cytat po cytacie wyrywa z kontekstu i zlepia dowolnie jako "autentyczne s�owa Jezusa". Dzi� ju� nawet studentowi drugiego semestru nie wolno u�ywa� Biblii na kszta�t kamienio�om�w i wy�upywa� z niej kawa�k�w, jakie tylko s� mu potrzebne. A czy wolno to papie�owi, kt�ry chce, aby go traktowano powa�nie?
Wobec znaczenia, jakie Wojty�a przypisuje swoim wysi�kom, nie od rzeczy b�dzie zapyta� o skuteczno�� tych wizyt i ksi��ek, nastawionych na dialog. Bo jak tu przekracza� pr�g nadziei, skoro nie uda�o si� przekroczy� nawet progu dziel�cego od ludzi?
Chc� przedstawi� ten problem na przyk�adzie podr�y Papie�a, uwa�anych za charakterystyczny rys Wojty�y. Do jego ksi��ki, jak si� oka�e, w sumie si� odnosi to samo. Jakkolwiek obficie Wojty�a szczyci si� tu (i zanudza) swoj� przesz�o�ci� jako filozofa moralnego w s�u�bie Ko�cio�a: przecie� troch� wi�cej kontaktu r�wnie� z pracami egzegetycznymi nie zaszkodzi�oby jemu ani te� jego ksi��ce.
Gdy analizuje si� przebieg tych wizyt, nie�atwo doszuka� si� w nich czego�, co by mia�o charakter w�a�nie dialogu. Ju� i forma zewn�trzna wizyt papieskich odpowiada wizycie na szczeblu pa�stwowym, po kt�rej nikt z mieszka�c�w odwiedzanego kraju nie mo�e si� spodziewa� rozmowy, a tym bardziej dyskusji z odwiedzaj�cym: z wyj�tkiem zaproszonych go�ci, kt�rych spotyka si� tak�e przy wszystkich innych wizytach pa�stwowych.
Wizyta papie�a w praktyce nie r�ni si� od wizyty kr�lowej brytyjskiej. Oboje przybywaj� na przygotowane dyplomatycznie, oficjalne zaproszenie, oficjalnymi samolotami. Oboje powitani zostaj� z wojskowymi honorami i przem�wieniami dygnitarzy, oboje uczestnicz� w bankietach pa�stwowych, oboje przeje�d�aj� oficjalnymi samochodami przez mniej czy bardziej imponuj�cy szpaler wiwatuj�cej ludno�ci na najbli�sz� wizj� lokaln�. Oboje otoczeni s� gromad� pracownik�w s�u�by bezpiecze�stwa ze wzgl�du na gro�b� zamachu. Oboje wyg�aszaj� przem�wienia, kt�rych si� od nich oczekuje i kt�re, z grubsza bior�c, s� z g�ry ju� ustalone. Oboje wype�niaj� ca�ymi dniami programy �rodk�w przekazu i wreszcie oboje zostaj� po�egnani, na tle widz�w tworz�cych dekoracje, po czym wraca si� do codzienno�ci.
R�wnie� i deklarowana przez Wojty�� ocena jego wizyt niewiele w tym zmienia, je�li chodzi o formalny dystans, narzucony przez jego urz�d. Jan Pawe� II m�wi wprawdzie z przekonaniem o religijnych motywach swoich podr�y; jednak�e pasterski charakter jego wizyt istnieje tylko w oczach Papie�a, bo ledwie si� rozpocznie przepisowy rytua� wizyty pa�stwowej, jej pasterski charakter od razu blednie. Werbalna formu�a, wedle kt�rej podr�e Wojty�y to w�dr�wki aposto�a, misjonarza i pielgrzyma, nie mo�e si� osta� wobec fakt�w. Trudno si� oprze� wra�eniu, �e motywy teologiczne czy wr�cz biblijne schodz� w tych wizytach na dalszy plan, jako �e podr�na dyplomacja papieska dostaje si� w autonomiczny wir ziemskich reali�w.
Papie� bowiem, politycznie �wiadom jak chyba �aden inny od czas�w Piusa XII, daje z siebie uczyni� pi�k� gier politycznych, nie b�d�c w stanie oceni�, czy jego aktywno�� podr�nicza przynosi ludziom rzeczywisty po�ytek.
Wz�r wydziergany jest zawsze podobnie: gdy na przyk�ad Jan Pawe� II w roku 1980 chcia� wybra� si� do Pary�a, ma�o komu pasowa�o to do ich koncepcji. Ci jednak przeforsowali swe interesy i nie dbali o wi�kszo��. Demonstranci wylegli na ulice manifestuj�c, �e nie �ycz� sobie kaznodziei z Rzymu. "Laicy�ci", jak nazywano ich pogardliwie w �argonie klerykalnym, powo�ywali si� na rozdzia� Ko�cio�a od pa�stwa, rygorystycznie przestrzegany we Francji, w przeciwie�stwie do niedba�ej praktyki w Niemczech. Papie� w Pary�u? Wizyta op�acana z publicznych fundusz�w na koszt podatnik�w? Wojty�a chroniony przez 15 tysi�cy policjant�w? Ksi�a nawo�ywali do bojkotu ich najwy�szego szefa. Nic dziwnego, �e zamiast spodziewanych setek tysi�cy pojawi�o si� na mszy papieskiej zaledwie kilkadziesi�t tysi�cy. Kontrolowan