3075

Szczegóły
Tytuł 3075
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3075 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3075 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3075 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jacek Inglot Don Kichote 2597 Ten sen, a w�a�ciwie obraz, n�ka� go ju� kolejn� noc. To by�a twarz kobiety wy�aniaj�ca si� z ciemno�ci, widziana pocz�tkowo z p�profilu, powoli obracaj�ca si�, aby wreszcie spojrze� prosto. Zielone, lekko zmru�one oczy, nieco zbyt pe�ne, bladoczerwone us ta, wij�ce si�, kr�cone w�osy. Kobieta u�miechn�a si� nieznacz nie, ale kiedy otworzy�a usta, aby co� powiedzie�, obraz znikn�� jak zdmuchni�ty. Dalej by� jego zwyk�y, czarny jak studnia sen, gdzieniegdzie upstrzony gar�ciami bia�ych iskier, kt�re nie wiadomo dlaczego natr�tnie brz�cza�y niczym dzwonek nterkomu. Odeus budzi� si� niech�tnie i powoli. Rzeczywi�cie, dzwoni� interkom. Podni�s� r�k� i pstrykn�� w wy��cznik. - Przepraszam, kapitanie - pozna� g�os oficera wachtowego, porucznika Kunerta. - Mamy co� ciekawego, do�� niezwyk�� emisj�. Chcia�bym, aby pan to zobaczy�. - Dobrze - Odeus ziewn��. - Zaraz przyjd�. Trzy minuty p�niej siedzia� ju� w ster�wce. Kunert na du�ym ekranie przegl�da� jaki� materia�. Strz�py obraz�w uk�ada�y si� w kalejdoskopow�, zupe�nie nieczyteln� mozaik�, wreszcie co� czy kto� trzymaj�cy kamer� znieruchomia� i mogli wreszcie cokolwiek zobaczy�. Kadr przedstawia� ponur�, ciemn� polan�, zasnut� bia�ymi oparami, otoczon� drzewami o fantazyjnym, nieziemskim kszta�cie, przypominaj�cym flor� planety Pur. Kamera drgn�a i zjecha�a na lewo, obejmuj�c fragment kosmicznego dysku o do�� archaicznym kszta�cie. Na opuszczonym w b�oto trapie k��bi�o si� kilkana�cie nagich kobiet. Kamera wykona�a zbli�enie: jak widzieli, niekt�re kobiety histerycznie krzycza�y, inne w zupe�nym szoku patrzy�y martwo przed siebie. Odeusa zaintrygowa�a jedna twarz - skupiona i spokojna, co� m�wi�a zwr�cona do kamery. Drgn��, poznawszy kobiet� ze snu. Obraz zblad�, postacie znikn�y w bagiennym oparze. Po chwili wszystko znik�o. - Sk�d nadano ten komunikat? - spyta�. - Pewnie z gromady Aderaan - odpowiedzia� stoj�cy od d�u�szego czasu w drzwiach ster�wki Nesthoor. - Czy nie tak? Kunert sprawdzi� czytnik i skin�� twierdz�co g�ow�. - Wiesz co� o tym? - Odeus popatrzy� uwa�nie na Nesthoora. Ten u�miechn�� si� enigmatycznie. - Tak, to nadano z Dulcynei. - E, nie ma takiej planety - obruszy� si� Kunert. - Co� zmy�lasz. - Szybko ferujesz s�dy, go�ow�sie - powiedzia� Nesthoor, przypominaj�c, �e jest tu najstarszym. Zreszt�, to by� jego ostatni lot. - Oczywi�cie, �e ta planeta istnieje, tylko nikt nie wie gdzie. - Dziwne - mrukn�� Odeus. - Nic o tym nie s�ysza�em. - Nie wyk�adaj� o tym w akademiach, cho� mo�e powinni. To, co widzieli�cie, to relacja z katastrofy, a w�a�ciwie przymusowego l�dowania automatycznego transportowca "Ter-16", wioz�cego blisko dwie�cie pi��dziesi�t kobiet dla osadnik�w na New Walden. Wyruszy� w drog� sto dwadzie�cia lat temu i nigdy nie dotar� do celu. Wiecie, to by� pocz�tek kolonizacji kosmosu, technika pokonywania podprzestrzeni pozostawa�a w�wczas w fzie na po�y eksperymentalnej, na zawsze zgin�o w otch�ani niezbadanego kosmosu wiele statk�w. Oczywi�cie, kiedy "Ter-16" nie przyby� o oznaczonym czasie na miejsce, wys�ano do najbardziej prawdopodobnego rejonu katastrofy ekspedycj� ratunkow�. Nic jednak nie nie znaleziono, statek przepad� bez �ladu. - W takim razie sk�d ta emisja? - W�a�nie, to jakby zupe�nie osobna historia. Jakie� sze��dziesi�t lat temu satelity nawigacyjne sektora Perseusza z�apa�y s�ab� wi�zk� emisji video z kierunku Aderaan. By�o to kilkadziesi�t sekund relacji z b�otnistej planety, na kt�rej wyl�dowa� statek z gromad� kobiet na pok�adzie. Por�wnanie danych wykaza�o, �e to "Ter-16" - widocznie w czasie awaryjnego l�dowania cz�� kabin uleg�a dehibernacji, st�d te nagie kobiety. Wyobra�am sobie, co musia�y przej��, budz�c si� nagle w piekle nieznanego �wiata. - Nie pr�bowano ich ratowa�? - Odeus cofn�� zapis i patrzy� teraz na twarz kobiety, niemo poruszaj�cej ustami. - Jak? W komunikacie nie zawarto �adnych danych astronawigacyjnych, sama emisja zosta�a kilkadziesi�t razy odbita i jedyne co zdo�ano ustali�. to og�lny kierunek na Aderaan. Mimo to pos�ano wtedy wyprawy do przypuszczalnych miejsc katastrofy, bez rezultatu. Tej planety nie mo�na odnale��. - A dlaczego taka dziwna nazwa, Dulcynea? - spyta� Kunert. - To chyba pomys� jakiego� mi�o�nika Cervantesa, Dulcynea, jak wiadomo, naprawd� nie istnia�a, st�d i Don Kichote nie m�g� jej odnale��. By�a dla� z�udzeniem, gar�ci� wra�e� i urojonych obraz�w, takich jak te, kt�re bezsensownie od tylu lat przemierzaj� czas i przestrze�, bez ko�ca mami�c nas daremnym wezwaniem... Pi�� dni p�niej Nesthoor zobaczy� Odeusa w barze kosmodromu Karak'Pur. Kapitan siedzia� ponury przy kontuarze i obraca� w palcach staro�ytn� monet�, kt�r� przechowywa� jako co� w rodzaju talizmanu. Nesthoor przysiad� si� i czas jaki� w milczeniu s�czyli piwo. - Zdecydowa�em si� - powiedzia� Odeus. - Zbior� wszystko co mam i kupi� jacht. Jestem pewien, �e mo�na je odnale��. Istnieje du�e prawdopodobie�stwo, �e po tym wszystkim po�o�y�y si� z powrotm do lod�wek. Czekaj� na mnie... �ni� o mnie. Nawigator spojrza� na niego ostro, potem, jakby rozumiej�c, pokr�ci� z rezygnacj� g�ow�. - Gonisz na mira�ami, tej kobiety ju� dawno nie ma! - Doprawdy? - Odeus upi� �yk piwa i u�miechn�� si�, ale do wewn�trz, do siebie. - Wybij to sobie z g�owy, gromada Aderaan liczy przesz�o trzy tysi�ce �wiat�w, do tej pory zbadano mo�e ze sto. Gdyby� �y� trzy razy d�u�ej, nie zdo�a�by� oblecie� bodaj po�owy z tego. Na co ty liczysz? Odeus pu�ci� monet� i patrzy�, jak wiruje na blacie. - Na szcz�cie - odpowiedzia�. <abc.htm> powr�t