3010
Szczegóły |
Tytuł |
3010 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3010 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3010 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3010 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STANIS�AW IGNACY WITKIEWICZ
MISTER PRICE
CZYLI
BZIK TROPIKALNY
SCAN-DAL
Dramacik w trzech aktach
napisany na wsp�k� z pani� Eugeni� Dunin-Borkowsk�
1920
po�wi�cone przez Eugeni� Borkowsk�
W�adys�awowi Borkowskiemu
przez St. I. Witkiewicza
Leonowi Reynelowi
PRZEDMOWA
Ani moja wsp�pracowniczka, ani ja nie byli�my nigdy w Rangoon. Ja znam troch� inne tropikalne miasta portowe. Poniewa� rzecz mia�a si� dzia� w tropikach (trudno by�oby zaiste umie�ci� ca�� t� kompani� w Zakopanem lub Rabce, a nawet w Warszawie), a marzeniem moim by�o w�a�nie zwiedzenie Rangoonu, postanowili�my za wsp�ln� zgod� przenie�� akcj� do tego miasta. Nazwy ulic s� fantastyczne - ale mniejsza o to. Chyba nikogo to nie obrazi. Co do samej choroby, ,,tropikalnego bzika", opinie s� podzielone. Jedni uwa�aj� go za czyste urojenie, chorob� wymy�lon� przez kolonialnych Europejczyk�w-sadyst�w dla usprawiedliwienia zbrodni dokonywanych przez nich na ludziach kolorowych lub nawet na przedstawicielach tzw. ,,wy�szej" rasy bia�ej. Inni wierz� w rzeczywisto�� tego ob��du, traktuj�c go na r�wni z paranoj� lub ,,dementia praecox". Na podstawie osobistych do�wiadcze� przychylamy si� do ostatniego mniemania. Bzik tropikalny jest faktyczn� gro�n� chorob� nerw�w w tropikach, powstaj�c� pod wp�ywem szalonej temperatury, o jakiej �aden upa� ukrai�ski bladego poj�cia da� nie mo�e, nast�pnie pod wp�ywem pieprznych potraw, alkoholu i ci�g�ego widoku nagich, czarnych cia�.
Reszta poruszonych problem�w nie potrzebuje chyba �adnego wyja�nienia.
ST. I. WITKIEWICZ
29 IV 1920
OSOBY
Ryszard Golders - lat 40. Szef firmy Golders India Rubber Co. Du�y, bykowaty, pi�kny brunet. Kr�tko ostrzy�one w�sy. W�osy troch� szpakowate. Twarz nacechowana piekieln� si�� i inteligencj�. Spojrzenie badawcze.
Ellinor Golders - lat 29. Jego �ona. C�rka Herberta Fierce, XI Duke'a of Brokenbridge. Blondynka wysmuk�a i subtelna. Piekielnie pon�tna.
Nieznajomy - m�ody cz�owiek, lat 32. Wysmuk�y, elegancki blondyn. Zupe�nie ogolony. Ruchy wytworne. Oczy o spojrzeniu g��bokim i zamy�lonym. Szcz�ki silne.
Georginia Fray zwana Czarnym Pelikanem - lat 24. Kokota. P�-Syjamka, p�-Angielka. Cera ��ta, oczy uko�ne, czarne. W�osy czarne. Lubie�no�� syjamska doprowadzona do szczytu.
Wojciech Brzechaj�o - po angielsku Briczelo, stary Polak, w�a�ciciel wielkiej firmy handlowej w Singapoore. Byk czerwony, du�e siwe w�sy. Kr�py, �redniego wzrostu. Lat 65.
Berta Brzechaj�o - de domo Whitehead. Matronowata, chuda eks-blondynka, zupe�nie siwa, lat 55. Wygl�d mumiowaty.
Lily Redclief - ruda piegowata c�rka ich. Lat 26. Bardzo �adna, ale niestety pospolita.
Tom Redclief - brunet, barczysty, ogolony, o nies�ychanych szcz�kach. Jej m��. Lat 30. W�a�ciciel firmy kawowej w Rangoon.
Jack Brzechaj�o - syn Wojciecha Alberta Brzechaj�y. Lat 18. Kombinacja polsko-angielska. P� d�entelmen - p� zdechlak.
Jim - Chi�czyk, ,,waiter" w kawiarni Malabar-Hotelu. W ��tej kurtce, bia�ych spodniach i pantoflach.
Den - Malaj, s�u��cy pp. Golders. W czerwonym turbanie i bia�ym smokingu.
Rzecz dzieje si� w Rangoon.
AKT PIERWSZY
Noc. Weranda Malabar-Hotelu. Mi�dzy czerwonymi s�upami, zako�czonymi indyjskimi lukami, zdobnymi w bogate ornamenty, wyj�cie na schody prowadz�ce na ulic�. Na prawo i na lewo od wyj�cia zas�ony szaro-��lte na wysoko�ci cz�owieka wisz� mi�dzy s�upami. Wy�ej wida� gwia�dziste niebo. Jeden ma�y stolik na lewo, jeden na prawo. W �rodku st� wi�kszy. Na prawo drzwi do sali bilardowej. Na lewo zas�ona, oddzielaj�ca t� cz�� werandy od jej dalszego ci�gu. Jim stoi pod �cian� na prawo, ubrany w ��t� kurtk�, bia�e spodnie i czarne pantofle. Ma warkocz. W g��bi przez otw�r wyj�cia wida� ulic�. Domki otoczone palmami, dalej quai i morze ze �wiat�ami okr�t�w. Przy lewym stoliku siedzi Pani Golders ubrana w bia�y kostium i kapelusz tropikalny z zielon� wst�g�, pije ice-drink przez s�omk�. Prawy stolik pusty. Oba stoliki te nie stoj� na jednej linii ze sto�em du�ym, tylko troch� bardziej w g��b sceny. Przy du�ym stole siedzi rodzina Brzechaj��w w nast�puj�cym porz�dku od lewej r�ki ku prawej: Tom Redclief, prawym profilem do widowni, dalej Wojciech Brzechaj�o wprost do widowni, Lily 3/4 do widowni, troch� lewym profilem. Dalej Berta Brzechaj�o lewym profilem do widowni. troch� bli�ej rampy, lewym profilem do widowni zwr�cony, siedzi Jack. Wszyscy ubrani bia�o. Co chwila kt�ry� z obecnych zabija sobie moskita na czole, szyi, policzku lub gdzie indziej lub te� zabija go w powietrzu przed nosem klaszcz�c w d�onie. (Tak jak u nas bije si� mole.) Pij� napoje z lodem: cocktaile i lemon-s�uash.
BRZECHAJ�O
Jak mog�e� co� podobnego uczyni�, Tom...
TOM przera�ony
Ale�, ojcze...
BRZECHAJ�O uderzaj�c pi�ci� w st�
Nie, nie i nie! (do Chi�czyka) Jim! Dwie t�cz�wki! (Chi�czyk wychodzi.) M�wi� ci, Tom, �e czeka ci� stryczek. Nigdy nie robi�em brudnych interes�w. W ostatnim cargo kawy znalaz�y si� trzy skrzynie opium...
TOM przerywa mu, ostrzegawczo i uspokajaj�co
Ciszej, ojcze. Tam siedzi jaka� dama.
BRZECHAJ�O ogl�daj�c si�, troch� zaniepokojony, po czym macha r�k� pogardliwie
Ee! Jaka� lunatyczka nie z tego �wiata. (znowu m�wi ze z�o�ci�) Trzy skrzynie opium! I przesy�a� to do moich agent�w! To oburzaj�ce! Przej��em tw�j list do Holda. (Tom miesza si�.) Nie mog� go teraz wyrzuci�, bo mi jest potrzebny. Musz� patrze� na t� mord� jeszcze przez miesi�c. Ale wyleci, nie b�j si�. Nie chcia�em ci tego m�wi�, a� po fakcie. Sam mnie sprowokowa�e�.
Chi�czyk wnosi dwa rain-bows. Pij�.
TOM zmieszany chce zagada� spraw�
No, ojcze. Pijemy na zgod�. Nie tak, to inaczej. Zrobimy przecie jaki� interes.
BRZECHAJ�O
Jeszcze jedna taka historia, a Lily wr�ci do nas. Mam dosy� twoich szwindl�w.
Tr�caj� si� i pij�.
LILY
Tylko mnie prosz� nie miesza� do biznes�w. My jeste�my kwiaty, kt�re wyrastaj� na waszych skrzyniach, frachtach, cargach i embargach. Nic z tego nie rozumiem, ale to jest grz�dka, na kt�rej rosn�. A wi�dn�� nie mam jeszcze ochoty. Tom! S�uchaj papy we wszystkim. Radz� ci.
BRZECHAJ�O do Lily, niecierpliwie
Dobrze, dobrze. M�w mu to wszystko wieczorem, kiedy ju� jeste�cie sami. A nade wszystko zmityguj troch� twoje fantazje. (do Toma) Musz� by� jutro u Goldersa. Nie znam go jeszcze osobi�cie, ale robimy kolosalny trust gumowo-kawowy. Je�li b�dziesz przyzwoity, Tom, wezm� ci� na g��wnego sekretarza. No - ale dosy� interes�w. Odpocznijmy cho� troch�.
Wchodzi przez wej�cie z ulicy Nieznajomy ubrany w bia�y tropikalny kostium, w he�mie na g�owie. Wszyscy si� ogl�daj�. Brzechaj�o milknie i popija likier.
JACK
Handel w tropikach ma jaki� urok specjalny. Wszyscy tak si� wyrywacie do Europy. A ja m�wi� wam: te lata tam to by�a �miertelna nuda. Tu najmniejszy sklepikarz jest czym� piekielnie dziwnym; daleko dziwniejszym ni� milioner w Europie. C� m�wi� dopiero o takich bestiach jak papa albo ty, Tomie.
BERTA
Jack! Zachowuj si� przyzwoicie. Jak mo�esz m�wi� tak o ojcu.
JACK zabijaj�c moskita na prawym policzku ? trzeba w og�le pami�ta�, �e wszyscy w og�le bij� moskity
Dla mnie nie jest to obelga. Wszyscy s� tutaj jakby jakie� dziwne bestie. Pi�kni s� jak tygrysy w d�ungli. (patrz�c na Pani� Golders) Ta pani m�wi do siebie. Lily, nie patrz tak na ni�.
Wszyscy zwracaj� si� w stron� Ellinor.
ELLINOR do siebie g�o�no
Jakie dziwne oczy ma ten cz�owiek. To cie� czego�, czego przypomnie� sobie nie mog�.
BERTA g�o�no; w og�le wszyscy m�wi� g�o�no
Du�o jest tu ludzi oba�amuconych. Wszystko inaczej wydaje si� w tym kraju. Zdaje si�, jakby �ycie p�yn�o na odwr�t. Ta pani robi wra�enie kogo� z towa�rzystwa, ale nie mia�abym do niej zaufania.
JACK
Zdaje si� by� cudzoziemk� z niewiadomego kraju.
ELLINOR
S�o�ce jest tu jak krwawa kula, kt�ra rzuca si� na ludzi zamiast ich o�ywia�, a ciemno�� nocy rozpalona jest jak wn�trzno�ci Szatana. Och! Moja biedna g�owa.
Przesuwa palcami po skroniach.
LILY
Niepodobna do nikogo widzianego w �yciu. Oczu od niej oderwa� nie mog�. Jestem zara�ona twymi perwersyjnymi fantazjami, Jack.
JACK
Niestety uczysz si� tylko podnieca� swoje nerwy.
LILY
Zdaje si�, �e robimy to wszyscy.
BRZECHAJ�O
Wszystko to jest przesada. Gdyby�cie pracowali tak jak ja...
JACK patrz�c na Nieznajomego
I ten pan na prawo zauwa�y� nasz� nieznajom�. Spostrzegli si�. Patrz� na siebie oboje.
LILY
Patrzcie, co si� z nim dzieje.
Nieznajomy okazuje w ruchach niepok�j i nagle, nie wiedz�c jakby, co ze sob� zrobi�, wola Chi�czyka.
NIEZNAJOMY do Chi�czyka nienaturalnie powa�nym tonem
Przynie� mi wody! Czystej wody z lodem! Rozumiesz? (Podnosi si� troch�, po czym znowu siada. Ellinor na d�wi�k jego g�osu zakrywa twarz r�kami i tak pozostaje. Nieznajomy z wysi�kiem stara si� opanowa�. Siedzi sztywno z zaci�ni�tymi z�bami i patrzy uparcie przed siebie. Wchodzi Chi�czyk z wod� na tacy. Nieznajomy spogl�da na Chi�czyka, kt�ry zbli�a si� do niego, nast�pnie wstaje, odtr�ca go i zdecydowanym ruchem podchodzi do Pani Golders. Szklanka pada na ziemi�. Chi�czyk zbiera okruchy. Wszyscy, z wyj�tkiem Brzechaj�y, patrz� milcz�c na t� scen�. Nieznajomy zatrzymuj�c si� przed Pani� Golders i nie wiedz�c jakby, co zrobi� dalej.) Pani, to jest nie do uwierzenia, ale inaczej post�pi� nie mog�em. Jestem Sydney...
ELLINOR kt�ra z pocz�tku wyba�uszy�a na niego oczy, wykonywa odpychaj�cy ruch r�kami
Nie m�w pan! Nie chc� nic wiedzie�. Prosz� odej��!
NIEZNAJOMY
Nie, to by� nie mo�e, aby mnie pani odtr�ci�a bez s�owa. Chyba pani pojmuje, �e na czyn podobny zdoby� si� mo�na raz w �yciu tylko...
ELLINOR s�abnie powoli. R�ce jej opadaj�. M�wi z wysi�kiem, rw�c wyrazy, kt�re wi�zn� jakby w jej gardle
Przestraszy�am si�. Wola�abym, aby si� to nie sta�o. Post�pi� pan jak cz�owiek nieprzytomny. Jeste�my otoczeni lud�mi. Ja sama...
NIEZNAJOMY
Wszystko jedno. To pani kaza�a mi tu przyj��. Niech pani mi spojrzy w oczy.
Pani Golders bezwolnie podnosi oczy i wpatruje si� ze strachem w twarz Nieznajomego. Brzechaj�o, podczas ostatnich s��w Nieznajomego, odwraca si� i patrzy w niego gro�nie. Widz�c przera�ony wzrok Pani Golders, wstaje i zaciskaj�c pi�ci podchodzi do Nieznajomego, Jack wybucha spazmatycznym �miechem.
BRZECHAJ�O do Nieznajomego
Jak pan �miesz zaczepia� nieznajome kobiety? Czy nie widzisz, �e ta pani i tak czuje si� niedobrze? Prosz� si� wynosi� w tej chwili!
Nieznajomy patrzy na niego og�upia�ym, wzrokiem.
ELLINOR nagle odzyskuj�c r�wnowag� ducha
Panowie! Spokojnie. Zaraz przyjdzie m�j m��.
BRZECHAJ�O
Co mnie obchodzi m�� pani? Przysi�g�bym, �e pani si� tylko zdaje, �e pani ma m�a. Jestem stary i nie pozwol� temu myd�kowi...
BERTA ostro
Albercie! Ach, ta polska d�entelmeneria!
LILY jednocze�nie
Papo!!!
Na d�wi�k g�os�w tych Brzechaj�o urywa. Robi uspokajaj�cy ruch w kierunku rodziny i zaraz m�wi dalej.
TOM do kobiet
Dajcie pok�j. Papa musi wy�adowa� polsk� fantazj�.
BRZECHAJ�O do Nieznajomego, wytrz�saj�c mu pi�ci� pod nosem
Ja ci poka��, ty wymoczku!!
Jack �mieje si�, bij�c si� pi�ciami po udach.
NIEZNAJOMY zupe�nie spokojnie
Nic mi pan nie poka�e.
�apie Brzechaj�� za r�k� i wykr�ca mu j� w nieszkodliwy zreszt� spos�b.
BRZECHAJ�O krzyczy lekko
A! To jest jaki� bandyta!
ELLINOR wstaj�c
Ale�, panowie... Zaklinam was... B�dzie straszna awantura.
W tej chwili po schodach z ulicy wbiega Golders, ubrany w tropikalny kostium, w he�mie na g�owie. Chi�czyk przez ca�y czas stoi pod praw� �cian� oboj�tnie patrz�c na t� scen�.
GOLDERS spostrzegaj�c �on� i dw�ch nieznajomych pan�w
Elly! Kto s� ci d�entelmeni?
Do Brzechaj�y podbiega Tom i m�wi mu co� na ucho.
JACK g�o�no
A to cudownie! To mo�e by� tylko w tropikach!
ELLINOR j�kaj�c si�
Ja... Ja nie wiem... W�a�ciwie nie wiem nic.
GOLDERS zdumiony
Czy� oszala�a? (do tamtych) Panowie! W tej chwili macie mi powiedzie�, co to znaczy? Jestem Golders z East India Rubber Company. Prosz� m�wi� w tej chwili!
Nieznajomy d�bieje zupe�nie.
ELLINOR
Ryszardzie! To ja w�a�ciwie by�am winna.
GOLDERS do �ony
Z tob� si� p�niej rozm�wi�. (do tamtych) Ostatni raz pytam si� was, co to znaczy?
BRZECHAJ�O orientuj�c si� nareszcie
Panie! Pan jest Golders? Musz� z panem m�wi� w tej chwili. Jestem Brzechaj�o z Singapoore. Przyjecha�em tu do pana specjalnie. Broni�em tej pani przed tym myd�kiem.
Wskazuje Nieznajomego.
GOLDERS
Brzechaj�o? Jestem na pa�skie us�ugi. Z tym panem (wskazuje Nieznajomego) rozm�wimy si� p�niej. Interes przede wszystkim.
NIEZNAJOMY do Brzechaj�y
Pan jeste� Briczelo. Musz� z panem m�wi� natychmiast. My�la�em, �e pan jeszcze nie wr�ci� z wycieczki.
Golders i Ellinor patrz� na niego ze zdumieniem.
BRZECHAJ�O
Pan jeste� zwyk�y bandyta. Nie mam czasu na �adne rozmowy. Nie wiem nawet, jak si� pan nazywa.
NIEZNAJOMY
Panie Brzechaj�o! Zaklinam pana, niech pan m�wi ze mn� przedtem, nim z panem Golders. Nie mog� panu powiedzie�, kim jestem. Na razie tylko. Wszystko wyja�ni si� p�niej. Powiem panu w tej chwili, kiedy zostaniemy sami.
Golders orientuje si�, �e Nieznajomego trzeba trzyma� z dala od Brzechaj�y. Podbiega szybko do �ony i m�wi jej co� na ucho ze straszn� si��, uderzaj�c pi�ci� w st�. Hipnotyzuje j� po prostu. Brzechaj�o s�ucha szept�w Toma. Ellinor kiwa potakuj�co g�ow� i siada przy stoliku. Golders podchodzi do Brzechaj�y i Toma.
ELLINOR do Nieznajomego, patrz�c na niego hipnotyzuj�cym wzrokiem
Nie odm�wi mi pan swego towarzystwa, Mister What-is-your-name, panie Jak-si�-pan-nazywa. Niech pan siada. Przerwano nam w brutalny spos�b rozmow�.
Nieznajomy waha si�. Wida�, �e stacza straszn� walk� ze sob�. Golders czeka, a� Tom sko�czy szepta� z Brzechaj��. W ko�cu niecierpliwi si� i uderza Brzechaj�� po ramieniu.
GOLDERS
No, panie Brzechaj�o! Chod�my om�wi� t� spraw�. Zechce mi pan przedstawi� swego wsp�lnika.
Nieznajomy siada przy stoliku Pani Golders.
BRZECHAJ�O
Na razie nie (do Toma) Tom! Id� bawi� rodzin�.
JACK �ypi�c oczami z zachwytu
Papa jest cudowny. Coraz wi�cej ci� kocham, papusiu!
BRZECHAJ�O do Goldersa z ulg�
Nareszcie. Potem zechce mnie pan przedstawi� tej pani.
GOLDERS
Owszem, z prawdziw� przyjemno�ci�.
Przechodz� na prawo, siadaj� przy stoliku, przy kt�rym siedzia� Nieznajomy, i rozmawiaj� cicho.
NIEZNAJOMY do Pani Golders
Pani jest jak okularnik, a ja jak wiewi�rka: lec� w paszcz� nieznanego. Mo�e si� to fatalnie sko�czy� dla mnie. Dla pani opuszczam naj�wi�tsze obowi�zki.
Ogl�da si� w stron� Brzechaj�y i Goldersa.
ELLINOR
Ach, przesta� pan. Raz chc� nie my�le� o rzeczywisto�ci �ycia. Sta�o si� to wszystko tak nagle. Jestem oszo�omiona. Nie wiem, co panu mam powiedzie�. Boj� si�, �e chwila ucieknie bezpowrotnie, �e nas rozdziel� ludzie i nigdy ju� nie zdo�am...
NIEZNAJOMY
W tej chwili niech mi b�dzie wolno tylko przeprosi� pani�. Post�pi�em jak dziki. Ten kraj przypomina ludziom bezpo�rednio�� odruch�w. Pani, �yjemy w kraju nieprzyzwoitych kwiat�w, potwornych b�stw i tajemniczych ludzi. Ach, pani, te b�stwa - c� to za g��bia koncepcyj...
ELLINOR
Zapewne modl� si� do nich ludzie op�tani...
NIEZNAJOMY
Nikt im tu nie przeszkadza w ich szale�stwie. Sam czuj�, �e wszystko nie jest tym, czym si� wydaje. Wszystko. Rozumie pani? Podobno to pierwszy symptom ob��du. (podnosi si�) Ale ten biznes musi...
ELLINOR przerywa mu, m�wi�c tajemniczo
Przypomina mi pan jaki� sen. W moim zamku w Anglii by� portret, kt�rego si� ba�am. Pan ma oczy jednego z moich fatalnych przodk�w.
NEZNAJOMY troch� zmieszany, siada znowu
Pani ma zamek? Dlaczego fatalnych?
ELLINOR u�miechaj�c si�
Jestem, jak mnie kto� nazwa�, bia�ym ptakiem, utopionym w morzu krwi. Zdaje mi si�, �e p�ywam naprawd� w czerwonych odm�tach krwi, kt�r� przelali moi przodkowie, a skrzyd�a mam zwi�zane kajdanami ze z�ota.
NIEZNAJOMY
Cie� ca�ych wiek�w zawis� nad pani�. Jest pani. widmem z dawno umar�ych �wiat�w.
ELLINOR z nag�ym lekcewa�eniem, innym tonem
Nie jest to zn�w tak gro�ne, jak si� wydaje. W�a�ciwie nudz� si� strasznie. Niestety z panem nudz� si� tak�e.
NIEZNAJOMY
Nikt nie uniknie fatalno�ci. Widz� to jasno: w sercu pani drzemie ma�y zielonoszary w��, ukryty pod lepk� tkank� subtelnych sn�w. On ca�y jest okrutnym pragnieniem.
ELLINOR tonem sztucznie g��bokim
Rzuca pan na mnie czar rzeczy wiecznych. Zaczynam si� ba�. Chcia�abym, �eby mi kto zawi�za� oczy. Jestem wychowana w starym zamku, gdzie nia�ka moja k�ad�a mi w uszy, od najwcze�niejszej m�odo�ci, s�owa pobo�nej rezygnacji. Umiera�am pod tymi s�owami. Powoli zamyka�o si� moje serce i by�abym pewnie prze�y�a ziemskie istnienie bez przebudzenia, gdyby nie ten tropikalny krajobraz i �ar nie do zniesienia. (u�miecha si� blado) Lecz czym�e jest to otwarcie oczu? Kobiety umiej� kocha�. Wiem to. M�wi si� o tym i pisz� o tym samym r�ni nie znani mi osobi�cie panowie, a nawet panie. Ale ja mam serce, w kt�rym drzemie jaka� tajemnica, i nie wiem, czym ona jest: zbrodni� czy wielkim po�wi�ceniem. W ka�dym razie nie jest mi�o�ci�. Och! Jak�e si� nudz�!
NIEZNAJOMY
Brzmi to dla mnie jak wyrok.
ELLINOR w wyra�nie zalotny spos�b
Za chwil� podam r�k� m�owi i odjad� do naszej willi. Na wszelki wypadek niech pan zapami�ta adres: 15, Malabar Road. (Nieznajomy notuje w notesie z po�piechem.) Pana mog� nie spotka� nigdy. Gdy wr�c� do kraju, w zimny, mglisty dzie�, ta chwila zakwitnie mo�e jak kwiat, a ja u�miechn� si� do niej z wdzi�czno�ci�.
JACK wstaje nagle i podchodzi do nich.
NIEZNAJOMY gwa�townie
Ja nie mog� znie�� ju� d�u�ej tej... (przerywa spostrzegaj�c Jacka tu� obok) To si� nazywa rozwi�zaniem sytuacji.
JACK k�aniaj�c si�
Pa�stwo wybacz�, ale doprawdy w tej Europie... Nic podobnego nie widzia�em... I teraz...
ELLINOR patrzy na niego ubawiona. Do Nieznajomego
Widzi pan, do czego doprowadzaj� rozszala�e nerwy.
NIEZNAJOMY wstaj�c
Pani wybaczy - to jest ostatnia chwila...
ELLINOR do Nieznajomego z b�aganiem, w kt�rym czu� stanowczy nakaz
Pan nie odejdzie st�d. Wywo�a� pan zamieszanie, a teraz chce pan mnie opu�ci�. To by�oby okrutne z pana strony.
JACK
Tak, niech pan nie idzie. Ta pani (k�ania si� Pani Golders) tak cudownie m�wi. Jestem Briczelo. To m�j papa m�wi tam z panem Golders.
Witaj� si�.
BERTA
Jack! Prosz� tu przyj�� natychmiast.
NIEZNAJOMY siada znowu
Koniec. Jestem zgubiony.
JACK do matki
Ani my�l�. (do Nieznajomego) Panie, jak�e chcia�bym by� zgubionym. Jak�e panu zazdroszcz�.
ELLINOR do Nieznajomego
Widzi pan. Ten ch�opczyk ma wi�cej zdrowego rozs�dku ni� pan, kt�ry ma ju� siwe w�osy na skroniach. Pan musia� wiele cierpie�. Cierpienie zawsze dzia�a na mnie tak dziwacznie. Nie moje, lecz czyje�. Jest pan w tej chwili uosobieniem zwrotnego punktu ca�ego mojego istnienia.
NIEZNAJOMY spogl�da na ni� dzikim wzrokiem
Pani, nie wiem, czy pani �artuje. Dla mnie decyduje si� w tej chwili moje �ycie. Nie wiem, czy mog� m�wi�...
ELLINOR wskazuj�c g�ow� na Jacka
Mo�emy m�wi� przy tym dziecku. On na wszystko patrzy przez �ar tropikalnego s�o�ca. Nie jeste�my dla niego �ywymi lud�mi. Przedstawiamy raczej marzenia o rzeczywisto�ci nigdy nie spe�nionej, nawet w naj�mielszych snach. Czy nie, panie Jack?
JACK
Wszystko, co pani m�wi, jest prawd�.
ELLINOR
Jak�e panu zazdroszcz�. Przed panem jest tyle, tyle jeszcze rzeczy do prze�ycia.
NIEZNAJOMY
Boj� si� tylko jednego...
ELLINOR
Mojego m�a mo�e si� pan nie ba�.
JACK
A Tom m�wi, �e to nie jest m�� pani...
NIEZNAJOMY
Niech pani mnie nie obra�a. Boj� si� rzeczy stokro� gorszej. Musi mi pani przyrzec, �e nie mo�e by� mi�dzy nami nieporozumienia.
ELLINOR przekornie
Nic nie wiem i nic nie przyrzekam. Nie wiem nawet, kim pan jest. Czy� nie jest pan tylko fosforescencj� mojej roz�arzonej fantazji? Przez rok ca�y nie widzia�am ludzi i �y�am z widmami tylko. Nie mog� ju� odr�ni� widma od prawdziwego stworzenia - kota czy cz�owieka, wszystko jedno.
JACK
To cudowne, jak pa�stwo m�wicie. Nikt nic o nikim nie wie i co� si� dzieje, a w�a�ciwie nie wiadomo co.
NIEZNAJOMY
Nazywam si� Sydney Price.
ELLINOR
Mo�e pan jest synem mojego kuzyna, Sir Alfreda Price'a z Pricefield?
PRICE
Nie, pani. Nie ma tytu�u w mojej rodzinie. Jestem Price z Brixton. M�j ojciec by� cockneyem.
ELLINOR
To znaczy jest pan cz�owiekiem wolnym. Nie wie pan, czym jest sie� konwenans�w i �wiatowych zawik�a�. Ale to dziwne. Widz� to jasno: jest pan podobny do mego zmar�ego brata.
PRICE
Czasem zdarzaj� si� takie bezsensy w naturze, aby pogn�bi� kogo�. Wszystko jedno kogo, byle w por�, byle we w�a�ciwym czasie.
ELLINOR
Och, jak widz�, ma pan mani� m�wienia prawdy. Ale na dnie duszy jest pan zwyk�ym kulturalnym cz�owiekiem.
PRICE zupe�nie obezw�adniony
Przeciwnie. W�a�ciwie jestem cz�owiekiem z innej epoki. To pani jest cudowna. Zmieni�a mnie pani w ci�gu p� godziny w kogo� zupe�nie innego. M�wi�c otwarcie, jest to tak zwana wielka mi�o��. Nie wiedzia�em, �e to mo�e sta� si� jeszcze raz w moim �yciu. Teraz jestem pewien, �e to si� sta�o.
ELLINOR
Czy nie za pr�dko pan si� decyduje? Powiedzia� pan sam, �e mam w sercu w�a. M�j w�� mo�e sta� si� morderc�. Straszliwym niszczycielem wszystkiego, co istotne.
PRICE
Nie, nie. Niech pani tak nie m�wi. Nie wie pani, co si� sta�o. Jestem dos�ownie got�w na wszystko.
ELLINOR patrzy na niego uwa�nie
Przypomina mi pan coraz bardziej mego brata. Mo�e to los umy�lnie zes�a� mi pana, abym ujrza�a naprawd� to, co jest we mnie.
JACK
Pani, ja nie wytrzymam. Ja chyba napisz� poemat o tym wszystkim. Czy mog� pani dedykowa�?
Ellinor �mieje si� smutnie. W tej chwili wchodzi na schody Georginia Fray, ubrana w bia�� sukni� z ��tymi szarfami i bia�y kapelusz z czarnym pi�rem i ��t� wst�g�.
PRICE nie widz�c jej
Nic nie istnieje dla mnie opr�cz pani. Wszystko mi jedno. Mog� sam wyst�pi� przeciw ca�emu �wiatu.
Patrzy w blat stolika trzymaj�c na nim zaci�ni�te pi�ci. Georginia zatrzymuje si� we drzwiach.
ELLINOR wstrz�saj�c si� i spostrzegaj�c nagle Georgini�
Tak, ale czemu...
Obie damy patrz� na siebie. S�ycha� g�o�niejsz� rozmow� przy stoliku na prawo.
BRZECHAJ�O
Dobrze, ale w takim razie wypu��my akcje wsp�lne.
GOLDERS
Naturalnie zanim si� spostrzeg�...
M�wi dalej ciszej. Za drzwiami na prawo s�ycha� stuk gry w bilard. Stuk ten trwa dalej ci�gle.
ELLINOR patrz�c na Georgini� m�wi do Price'a
A wi�c zgadza si� pan przej�� przez labirynt karko�omnych fantazji? Nudz� si� i trzeba mi czego� naprawd� nadzwyczajnego.
PRICE spogl�daj�c na ni�
Dobrze - przyjmuj� wyzwanie. (ogl�da si� za wzrokiem Ellinor i spostrzega Georginie) Teraz jest chwila pr�by.
JACK wstaj�c
O, jak�e pi�kna jest ta pani.
GEORGINIA nie ruszaj�c si� z miejsca pod s�upem
Sydney! Kto jest ta dama? (wskazuje na Pani� Golders) Um�wi�e� si� ze mn� i siedzisz z jak�� blad� glist�. Nawet nie raczysz mnie pozna�. A wczoraj jeszcze m�wi�e�, �e mnie kochasz, �e to jest chyba wielka mi�o��, �e niczego podobnego ju� si� nie spodziewa�e� w tym �yciu. Och, jak�e k�amiesz, ty blada tyczko, ty wymok�y trepangu!
PRICE zrywaj�c si� z krzes�a
Oto czego ba�em si� tak okropnie. Sta�o si�. Teraz zobacz�, co jest prawd�.
ELLINOR wstaj�c
Wi�c wczoraj m�wi�e� pan to samo tej nieszcz�liwej? Och! Jakie� to wszystko pospolite.
Pada znowu na krzes�o zakrywaj�c twarz r�kami.
GEORGINIA do Pani Golders
Wi�c pani te� jest oszukana przez tego wymoczka? To jest zwyk�y bia�y don�uan. Wol� ju� nawet kolorowych rozpustnik�w od niego.
PRICE do Pani Golders
Niech pani nie wierzy. Niech pani wierzy w nieprawdopodobie�stwo. Ja inaczej to m�wi�em wczoraj, a inaczej dzi� m�wi�. Wczoraj nie wierzy�em we w�asne s�owa. Och! Te przekl�te s�owa! Czemu� zawsze s� jedne i te same, gdy my�li nasze zmieniaj� si� ci�gle.
ELLINOR odkrywaj�c twarz
Nie k�am pan. To jest wstr�tne. Jestem bli�sz� jej (wskazuje na Georgini�) ni� pana. Zabi� pan jedyn� dziwn� chwil� mego �ycia. Nienawidz� pana.
PRICE chwytaj�c si� za g�ow�
O, jakie� to okropne!
JACK do Georginii
To nic. On jest cz�owiek zgubiony. Sam to powiedzia� przed chwil�.
Price robi gest przecz�cy. Brzechaj�o i Golders podnosz� si� od stolika. Tak byli zaj�ci rozmow�, �e nie s�yszeli sceny na lewo.
GOLDERS �ciskaj�c r�k� Brzechaj�y
Doskonale. Zatem biznes zrobiony.
Spostrzega nowe ugrupowanie postaci na lewo i zbli�a si� ku nim gwa�townie.
GEORGINIA m�wi w czasie tego
Nie dosy� ci by�o oszuka� biedn� dziewczynk� o krwi mieszanej. Oszuka�e� nawet t� lady. (wskazuje na Pani� Golders) Nie da�e� mi nawet wczoraj pieni�dzy na obiad. Jad�am dzi� z Chi�czykami na Baldwin Street. (do Pani Golders) O, pani! Nie wierz mu! To potw�r.
Jack zbli�a si� do niej i pociesza j� szeptem. Price daje jej portmonetk�, kt�r� ona rzuca na ziemi�.
GOLDERS zimno do Price'a
Panie! Moj� win� jest, �e �on� moj� zostawi�em z nieznanym mi cz�owiekiem. My�la�em, �e jeste� pan d�entelmenem. W �adne towarzystwo wprowadzi� pan pani� Golders, c�rk� ksi�cia Brokenbridge. (Price ze zdumieniem spogl�da na Pani� Golders) Czy pan wiesz, z kim masz do czynienia? Z Goldersem, m�j panie! Mo�e pan nawet nie wie, kim jest Golders? Wyno� si� pan, p�ki masz pan ca�e z�by!
TOM
Wi�c to jest ona! Ta s�awna, niewidzialna pani Golders!
Lily okazuje wzruszenie. Berta siedzi nieruchoma.
PRICE dumnie
Wiem dobrze, kto pan jeste�. Mia�em z panem m�wi� jutro. Jestem Price z Central Indian Rubber Syndicate. Mo�e pan s�ysza� te� co� o mnie. Przez pa�skie machinacje straci�em dzi� posad� - o, teraz - w tej chwili. Wys�ano mnie specjalnie dla porozumienia si� z panem Briczelo. Mia�em go z�apa� w Singapoore. Ubieg� mnie pan w ohydny spos�b, oddaj�c mi swoj� �on� za dobry interes.
Wszyscy patrz� na nich zdr�twiali. Pani Golders wybucha �miechem.
GOLDERS pieni�c si�
Milcze�! A wi�c to jest �w s�ynny Price! Ja ci� naucz�, myd�ku. Wyzywam ci� na boks. Prosz� na prawo do sali bilardowej. (do Chi�czyka) Wyrzuci� mi stamt�d wszystkich. (wskazuje na drzwi na prawo; Chi�czyk wybiega. Stuk kij�w i kul ustaje. Do Price'a) Prosz� tam! Tam si� wszystko rozstrzygnie.
Wskazuje znowu drzwi na prawo.
PRICE odchodz�c, do Pani Golders
To ja by�em oszukany. Straci�em wszystko.
Przechodzi. Za nim idzie Golders. Za nimi Brzechaj�o i Tom, kt�rzy zostaj� we drzwiach i patrz� do sali. Po chwili dochodz� stamt�d odg�osy walki i krzyki zachwyconego Chi�czyka.
BERTA do Jacka
Jack! Prosz� ci�, natychmiast przesta� m�wi� z t� pani�. �adnych rzeczy ucz� was w tej Europie.
JACK do matki
Ja wiem lepiej, jak mam si� zachowywa�. (do Georginii) Pani, ja b�d� twoim rycerzem. Siadaj pani. (krzyczy) Jim!!! Trzy t�cz�wki!!! - panie pozwol�?
LILY
Nie, ten Jack jest niemo�liwy.
Wbiega Chi�czyk, szalenie rozradowany, drapi�c si� w g�ow�.
JIM
Tak, panie!
JACK
Trzy t�cz�wki, ��ta ma�po. Ja p�ac�.
JIM
Tak, panie.
Wybiega.
JACK do Pani Golders
Nie ma pani nic przeciw temu, �eby�my siedli razem? (nie czekaj�c odpowiedzi, do Georginii) Niech pani siada. Trzeba wzmocni� system nerwowy. Nie wiadomo, co b�dzie za chwil�.
Siadaj� i m�wi� cicho. Lily zaczyna przygl�da� si� tej scenie z zazdro�ci�.
LILY do Berty
Nie wiedzia�am, �e ta pani jest ksi�niczk�. Ona ma prawo robi�, co chce. To tylko my trzymamy si� g�upich przes�d�w.
BERTA
Widz�, �e i tobie zaczyna si� w g�owie przewraca�. Jack jest winien wszystkiemu.
BRZECHAJ�O we drzwiach
Ale� go �upn��. My�la�em, �e nie da ju� rady.
TOM we drzwiach
On ma �wietn� szko��. Tu waga jest na nic.
Patrz� znowu. Chi�czyk przechodzi mi�dzy nimi z trzema t�cz�wkami na tacy i podchodzi do stolika z damami i Jackiem.
JACK weso�o
Pijcie, panie, i b�dziemy rozmawia�. (do Georginii) Jak pani na imi�?
GEORGINIA wdzi�cz�c si�
Georginia.
JACK
Pij pani. Jeste� naprawd� cudownym kwiatem. Zaczynam �y� od dzisiaj. Wy tego nie rozumiecie. To my, ludzie z Europy, mo�emy dopiero oceni� tropiki.
ELLINOR
Biedny Price. Swoj� drog� �al mi go. M�j m�� zrobi z niego marmelad�.
GEORGINIA
Dobrze mu tak. Niech si� nauczy, �e nie mo�na bezkarnie obra�a� kobiet. (zwraca si� do Pani Golders) To jest zemsta za mnie i za pani�.
ELLINOR bior�c j� za r�k�
Niech pani si� uspokoi. Pan Price pozna� mnie przed p� godzin�. Przed chwil� dowiedzia�am si�, jak si� nazywa. Widz�, �e on pani� bardzo obchodzi, a w�a�ciwie...
GEORGINIA
Ten wymoczek kaza� mi tu przyj��. Sam oznaczy� godzin�. B�aga� mnie o to. A teraz nie raczy� nawet spojrze� na mnie, gdy wesz�am. Sama jestem winna. M�czy�ni to byd�o, kt�re trzyma� trzeba na smyczy.
ELLINOR
Czy pani zna go od dawna?
GEORGINIA
Ale� nie. Ja si� nie bawi� w jakie� d�ugie znajomo�ci. Wczoraj spotka� mnie na balu w Wilton Hall. Popatrzy�am troch� na niego. Dobrze by� ubrany i zabra� mnie do siebie. Dzi� rano przyrzek�am mu, �e tu b�d�. Odm�wi�am paru dawnym znajomym. A ten zrobi� mi taki zaw�d!
ELLINOR
Ale� ja nie przeszkadzam zupe�nie. Mo�e go pani sobie zabra� w ka�dej chwili.
GEORGINIA
Tak, z rozbit� twarz�, kt�r� mu �adnie urz�dzi� m�� pani. Dobrze mu tak. Niech si� nie bawi w d�entelmena.
ELLINOR
On m�wi� pani, �e pani� kocha?
GEORGINIA
Zaklina� mnie. Mam system bawienia si� nimi, a� dop�ki wn�trzno�ci na wierzch im nie wyjd�. Ale on ma jaki� spos�b specjalny. Nie mog�am mu da� rady. Wzi�� mnie na wielk� mi�o��. Mi�o�� do mnie -do kolorowej dziewczynki!
ELLINOR
Widocznie takie rzeczy m�wi si� cz�sto.
GEORGINIA
O pani! Prosz� nie uwa�a� mnie za niedo��g�. Nie umr� z mi�o�ci -to jest pewne.
JACK do Georginii
�ycie pani to musi by� jedna wielka orgia.
GEORGINIA
Czy ci� to zachwyca, m�j m�ody cz�owieku: ta ci�g�a orgia?
JACK
O tak. To wszystko ma tu urok specjalny. Po dniu pe�nym o�lepiaj�cych blask�w noc jest czarniejsza tu ni� w Europie i wi�cej kryje w sobie tajemnic.
ELLINOR
Tak, pani jest wr�k� nocy. Ciesz� si�, �e pani� spotka�am. Pierwszy i ostatni raz jestem w tym hotelu
GEORGINIA
Nie radz� pani bywa� tu wi�cej. Zw�aszcza je�eli m�� pani ma zamiar boksowa� wszystkich moich kochank�w.
ELLINOR
On nie jest taki straszny, jak si� wydaje.
JACK do Georginii
Tak, pani jest nocnym widziad�em. W dzie� nie wyobra�am sobie pani istnienia.
GEORGINIA
W dzie� �pi� lub w ka�dym razie le�� gdzie� w cieniu i my�l� o rzeczach, kt�rych nie powiedzia�abym nikomu.
JACK ogl�daj�c si� na Lily
A moja siostra to a� si� pieni, aby przyj�� tu do nas
ELLINOR
Niech pan j� poprosi; jest taka �liczna.
JACK wo�a na Lily
Chod� do nas. Nudzisz si� tam piekielnie.
BERTA z oburzeniem
Lily!
Lily przechodzi do stolika Pani Golders, Berta zapada znowu w stan mumiowaty.
ELLINOR
Brat pani traci zupe�nie g�ow� w tym zam�cie i zachwyca si� dos�ownie wszystkim.
LILY witaj�c si�
On lubi wszystko, co niezwyk�e. Wr�ci� par� dni temu z Europy. Wie pani?
ELLINOR
Och, nie m�wmy o Europie. Mam jej dosy� na �ycie ca�e. Ten wiecz�r to prawdziwy wir wydarze�. Nie wiadomo, co si� stanie jeszcze za chwil�.
Walka ustaje w tej chwili.
BRZECHAJ�O wchodz�c do sali bilardowej
Brawo, Price! Ale� t�gi z pana mia�d�yciel pysk�w.
TOM do obecnych
Rozwali� pana Golders jak moskita!
Wchodzi do sali. Ellinor, Georginia, Lily i Jack zrywaj� si� z krzese� i p�dz� ku drzwiom do sali. Berta siedzi jak mumia, bij�c na sobie moskity. We drzwiach spotykaj� si� z Goldersem opartym praw� r�k� o Price'a. Lew� r�k� trzyma kompres na lewej szcz�ce. Price ma min� b��dn�.
GEORGINIA
To ten bandyta tak go urz�dzi�. On nie jest godnym bi� si� z d�entelmenami...
Jack j� wstrzymuje.
ELLINOR
Ryszardzie! Jak si� czujesz?
GOLDERS m�wi z trudem
Price jest d�entelmenem. Mog� ci go przedstawi�. (do Price'a) Sydney! oto moja �ona, Ellinor.
Witaj� si�.
LILY do Toma
Ucz si�, Tommy. Tak post�puj� d�entelmeni.
Tom miesza si�.
BRZECHAJ�O
Teraz ostatnia kolejka. (do Chi�czyka) Jim! Sze�� t�cz�wek! (Chi�czyk wychodzi. Do obecnych) Cudowny wiecz�r. (do Ellinor) To nic. To mu zaraz przejdzie. Uderzenie boczne, tylko ucho ma troch� oddarte. Jack, nawet tobie dam wypi�.
GOLDERS do Price' a
Nie martw si�, Sydney. Dostaniesz lepsz� posad�.
PRICE
Ale Syndykat, Syndykat diabli wezm�!
BRZECHAJ�O
To g�upstwo. Syndykat w��czymy do naszego trustu. (Jim wnosi w�dki. Wszyscy bior� szklanki.) Pijemy za powodzenie naszego ,,General Rubber and Coffee Trust". Niech �yj� kawa i gutaperka z��czone razem w niezwyci�on� mas� pot�gi i chwa�y. Niech �yje tropikalna fantazja!
GOLDERS s�abo
Hip! Hip! Hip! Hurah!!
Wszyscy krzycz� ,,hurah" z nim razem. Nawet Berta wsta�a. Podczas tego mimiczna scena mi�dzy Georgini� i Jackiem w g��bi, troch� na lewo ode drzwi. Jack pokazuje pannie Fray kup� banknot�w. Spogl�daj� oboje na obecnych. Po czym Jack chwyta j� pod rami� i oboje szybko wybiegaj� na ulic�.
BERTA krzyczy
Jack! M�j Jack uciek� z t� lafirynd�!
Wszyscy si� ogl�daj�. Ellinor i Lily wybuchaj� w�ciek�ym �miechem.
GOLDERS
To si� nazywa skorzysta� z og�lnego zamieszania. (do Price'a) Sydney! Ten ma�y poprawi� twoj� gaf�. Uwolni� nas od towarzystwa tej pani.
BRZECHAJ�O do Berty
Daj pok�j, stara. Niech�e si� ch�opak raz zabawi. Tak mi si� dzi� uda�o, �e nie mog� si� na nikogo gniewa�.
Uspokaja j� w obj�ciach.
TOM
To nie jest Singapoore. Boj� si�, �eby nie wpad� w r�ce syjamskich palaczy opium.
BRZECHAJ�O
Tom! Nie b�d� bezczelny. Przypomnij sobie twoje ostatnie sprawki.
PRICE nagle budzi si� z odr�twienia. Do Goldersa
Ryszardzie, nie mog� przyj�� twojej posady. (z niezwyk�� si��) Kocham pani� Golders. To jest moja ostatnia mi�o��.
ELLINOR z pogard�
Ale ja pana ju� nie kocham, panie... Price. (wymawia z pogard� jego nazwisko) Mo�e pan si� nie kr�powa�.
BRZECHAJ�O
A to zupe�nie polska otwarto��. (do Chi�czyka) Jim - rachunek. Ja p�ac� za wszystko.
Rozmawia z Jimem i p�aci mu.
TOM
Wielka hojno�� - par� t�cz�wek.
GOLDERS kt�ry dot�d milcza� zamy�lony. Do �ony
Nawet gdyby� go kocha�a, nie widzia�bym w tym nic nadzwyczajnego. Bardzo dobrze u�o�ony, a w dodatku atleta i troch� wariat.
LILY do Toma
Widzisz, Tommy! Tak post�puj� d�entelmeni.
PRICE z�amany
Nie wiem, kim b�d�, Ryszardzie! Jeste� tak piekielnie szlachetny, �e doprawdy...
GOLDERS do Price'a
S�ysza�e�? Daj� ci posad� lepsz� ni� w Syndykacie. Dwa razy wi�ksz� daj� ci pensj�. Przesta� zawraca� g�ow� ma�ymi skrupu�ami. Dostaniesz tylko specjalnego sekretarza, kt�ry b�dzie ci� chroni� od twych szale�stw.
PRICE z nag�ym zachwytem
Od jutra zobaczycie, kim jestem. Zaczynam nowe istnienie. Wszystkie moje si�y nale�� tylko do waszego trustu. W �yciu b�d� trupem do ko�ca.
GOLDERS klepie go praw� r�k� po ramieniu
No, no. Nie deklamuj. Mo�e inaczej si� to u�o�y.
LILY
Panie Golders! Pan jest wprost cudowny.
Golders nie zwa�a na to i wychodzi z Price'em pod r�k�, trzymaj�c ci�gle kompres na lewym policzku. Za nimi, sama, idzie Ellinor. Za ni� rodzina Brzechaj��w.
JIM sprz�taj�c ze sto�u
A posz�y nareszcie te europejskie ma�py!
Grozi im pi�ci� z ty�u.
AKT DRUGI
Ogr�d ko�o willi Golders�w: 15, Malabar Road. Noc. Nad scen� pali si� wielka �ukowa lampa. Troch� na prawo garnitur czerwonych plecionych mebli na trawie. Na lewo rze�biona �awka w 3/4 zwr�cona ku widowni, stoi pod grup� wysokich krzew�w pokrytych ogromnymi purpurowymi i pomara�czowymi kwiatami. Na prawo te� krzewy, drzewa mangha i palmy. W g��bi willa Golders�w w stylu bungalow�w indyjskich, otoczona palmami i wysokimi drzewami, o dziwacznych sylwetach. Na stole zastawiona herbata. Maszynka do grzania stoi na osobnym stoliku. Ellinor sama, ubrana w szaroper�ow� sukni�, chodzi nerwowo mi�dzy �awk� a sto�em. Czerwony szal le�y na por�czy krzes�a bli�szego krzew�w na prawo.
ELLINOR siadaj�c na �awce i spogl�daj�c na zegarek
Ju� p� do dziewi�tej, a tego idioty nie ma. (wstaje) A m�wi�, �e nie wytrzyma do wieczora, (przeci�ga si�) Ach! Czy� nie ma m�czyzn na �wiecie? I taki typ marnuje si� z kolorowymi dziewczynkami, (znowu zaczyna chodzi�) Co za straszliwe oczy ma ten cz�owiek. Zupe�nie Henryk Fierce. To dziwne. Trzysta lat temu. Ale to niemo�liwe, (zatrzymuje si�) A mo�e to jest wcielenie tamtego? Mo�e te ��te ma�py maj� racj�? (wzdycha) Ach, �eby Ryszard by� innym. �eby nie ten piekielny biznes, (znowu chodzi nerwowo) Ta ci�g�a samotno�� i cierpienie, bezp�odne cierpienie w dekoracji stworzonej dla czego� nadzwyczajnego. To nie do zniesienia. Jeszcze Ryszard jest z nich najlepszy, (ze z�o�ci�) Ach, ty idioto!! Czemu nie przychodzisz? Jeden na milion znalaz� si� i ten bawi si� jak oni wszyscy. Co za byd�o ci m�czy�ni! (staje) �eby to samo m�wi� temu kolorowemu zwierz�tku! Pierwszy raz wysz�am z domu, by go zobaczy� i by� opuszczon� na zawsze! (siada na �awce i zakrywa sobie twarz r�kami) Nie, to nie do wytrzymania. W�a�ciwie czego ci ludzie chc� ode mnie? (�kaj�c cicho) Do�� moich wysi�k�w na to �ycie bez sensu.
Z lewej strony zza krzew�w wchodzi Golders. Zbli�a si� do niej i g�adzi j� po w�osach. Ma twarz sin� z lewej strony, ale jest bez kompresu.
GOLDERS
Elly, uspok�j si�. Nie chc� ci� martwi�, ale wreszcie mog�aby� co� zrobi� i dla mnie.
ELLINOR
M�wi� ci zawsze, �e nie znam si� na handlu gum�, �e wszelkie rachunki s� mi obce. Wy, ludzie trust�w i lokaut�w, macie czas usystematyzowany. Nie twierdz�, �e to jest brzydkie. Wszystko to ma sw�j urok i nie robi� ci z tego zarzutu, tylko pozw�l mi by� sob�.
GOLDERS maskuj�c irytacj�
Widzisz, tak, ale o ile si� wychodzi za m��, trzeba sobie raz zda� spraw� z tego, czym jest ma��e�stwo.
ELLINOR
Nie s�dz�, aby mia�o by� moim unicestwieniem. Ty chcesz tego zmuszaj�c mnie do rzeczy obcych mi. Stracisz mnie zupe�nie. Przestan� by� �yw� istot�. Zanadto jestem odr�bna, aby m�c si� zmienia� jak kameleon, zale�nie od twoich fantazji. Och, nudzi mnie to okropnie. Dusza moja p�ynie w jakim� niewiadomym kierunku. Jakby w�r�d mg�y na morzu snuj� si� ko�o mnie obrazy fantastycznie przeistoczonych zjawisk.
GOLDERS zimno
Deklamacje w tym stylu zostaw dla Sydneya Price. (�agodniej) Jeste� lunatyczk� i nigdy w�a�ciwie nie �y�a�. Trzeba ci� uwa�a� za osob� chor�.
ELLINOR
Nie wiem, czy chcesz mnie obrazi�, czy te� powiedzie� mi komplement. Pewne jest jedno, �e nie mia�e� ze mn� nigdy najmniejszego k�opotu.
GOLDERS
Dzi�ki temu, �e jestem silny jak byk. Poch�on�aby� ka�dego m�czyzn� mimo twej s�odkiej minki. Tylko nie mnie. Jednak masz na sumieniu par� samob�jstw. To si� m�wi: choroba, wykolejenie i tak dalej. A w gruncie rzeczy tych dw�ch ch�opc�w odebra�o sobie �ycie przez ciebie.
ELLINOR
Nieprawda. Chcesz mnie doprowadzi� do rozpaczy, chcesz obezw�adni�, abym podda�a si� twojej sugestii. Przypominasz mi rzeczy okropne. By�am wtedy tak m�oda - ka�dego mia�am za anio�a. Nie by�am w stanie zamordowa� muchy, a ty...
GOLDERS z ironi�
To s� frazesy. Moskity jednak zabijasz. A zreszt� przypomnij sobie twoj� pierwsz� m�odo��.
ELLINOR
By�a straszliwa - ale tylko dla mnie.
GOLDERS z naciskiem
Przypomnij sobie dom, w kt�rym ci� wychowano. Matka twoja by�a temu winn�. To przekl�te pozwalanie na wszystko. Ojca nie obwiniam zupe�nie. Wesz�a� w dom Price'�w jak jakie� niszcz�ce widmo. Sir Alfred zwariowa� - przez ciebie. M�ody Price wyjecha� do Australii i diabli wiedz�, co si� z nim sta�o - przez ciebie. Cunningham otru� si�, a c�rka sir Alfreda, mimo �e �yje, w�a�ciwie do �yj�cych zaliczy� jej nie mo�na. Wszystko przez ciebie. Za co to ich spotka�o? Za to, �e ci zast�powali rodzic�w i robili wszystko, co mogli, gdy umar� tw�j ojciec i ten ba�wan Robert Fierce zosta� dziedzicem na Brokenbridge'u.
ELLINOR
Nie zapominaj, �e gdyby nie Robert, nigdy nie by�abym twoj� �on�.
GOLDERS szyderczo
Tak, jemu to zawdzi�czam i jeszcze pewnemu wypadkowi, o kt�rym...
ELLINOR zrywaj�c si� z �awki
Jeste� okrutny. Po co mi przypominasz to wszystko? Ach! to okropne! Ryszardzie, to ty jeste� t� si�� niszcz�c�. Dla ciebie porzuci�am �wiat, w kt�rym mog�abym przynajmniej spokojnie umrze�. Wszystko to zamkni�te dla mnie na zawsze.
GOLDERS
To, co ci daj�, jest te� do�� �adne. Spojrzyj na te fantastyczne tropikalne drzewa. Jeste� otoczona przepychem, jakiego by� tam, w twoim zimnym kraju, nie przeczu�a nawet. A to wszystko daj� ci ja, i to w najlepszym gatunku.
ELLINOR
Ty - m�j pan. Trzymasz mnie tu jak bia�� niewolnic�. Nudz� si� - nie chc� zna� tych wszystkich twoich przyjaci� i kolorowych w�adc�w z operetki. Nudz� si� - rozumiesz?
GOLDERS
Nie mog� poj��, czego chcesz jeszcze. To ja godz� si� ze wszystkim. Jestem twoim prawdziwym przyjacielem. Mo�e by� wola�a siedzie� w Brokenbridge na karku Roberta i znosi� jego wym�wki? Bo z twoj� przesz�o�ci�...
ELLINOR gro�nie
Zamilcz...
GOLDERS troch� zmi�szany
Dobrze. Nie b�d� ju� nic od ciebie wymaga�. Zosta� tak�, jak� jeste�. Zapomnij, �e ci� prosi�em, aby� by�a uprzejm� dla Price'a. Daj temu pok�j, je�li go nie znosisz. Zreszt� sam sobie dam z nim rad�. Mo�e post�pi�em dzi� brutalnie, ale twoje zachowanie si� bywa czasem prowokuj�ce. Price'a musz� zaprasza�, bo mi jest potrzebny, a ty zr�b tyle chocia�, �eby go nie zniech�ca�.
ELLINOR siada zgn�biona
Trzeba ponosi� konsekwencje b��d�w m�odo�ci. Niestety. �y�am nie znana nikomu. Sam wyci�gn��e� mnie z domu i dokaza�e� tego, �e znowu cierpi�, (rozdra�nionym g�osem) Niech�e raz ju� przyjdzie ten tw�j Price. Nie widz�, �eby si� bardzo �pieszy� na twoje zaproszenie.
GOLDERS bezradnie
Elly! Uspok�j si�. Doprawdy �atwiej jest stworzy� pi��dziesi�t trust�w ni� chwil� porozmawia� z tob�. Chcia�em tylko, �eby� by�a cho� troch� uprzejma. Nic wi�cej. Wida� i to jest zbyt wiele.
ELLINOR z w�ciek�o�ci�, ze �zami w g�osie
Dosy� tego. U�ywasz �rodk�w wi�cej ni� demonicznych. Pami�taj, �e nie bior� na siebie �adnej odpowiedzialno�ci za to, co si� stanie...
Spostrzega Price'a, kt�ry wychodzi zza grupy krzew�w na lewo. Zrywa si�, podchodzi do maszynki i poprawia j�.
GOLDERS
Ale�, Elly! (odwraca si� i spostrzega Price'a) Jak si� masz, Sydney. Jak�e si� ciesz�, �e� przyszed�. Mia�em ju� telefonowa� po ciebie.
PRICE witaj�c si�
Ogr�d pa�stwa jest fascynuj�cy. Przechodzi�em i naturalnie nie mog�em si� oprze�.
ELLINOR ze �ladami poprzedniego rozdra�nienia w g�osie
Jest pan niezmiernie uprzejmy dla naszych drzew i kwiat�w, panie Price.
GOLDERS
W ka�dym razie doskonale zrobi�e�. Siadaj. Napijesz si� z nami herbaty.
ELLINOR
Nauczy�am si� przyprawia� herbat� po syjamsku. Ma to by� nies�ychanie podniecaj�ce.
PRICE
Nawet herbata, zwyk�a herbata z pani r�k b�dzie dla mnie nigdy nie znanym narkotykiem.
Bierze herbat� i siada na krze�le na prawo. Ellinor na lewo, maj�c po prawej r�ce maszynk�. Golders twarz� ku widowni w g��bi.
ELLINOR
Czy tylko z moich? Zdaje mi si�, �e panna Fray mog�aby mnie zupe�nie dobrze zast�pi�.
PRICE
Panna Fray by�a tylko wype�nieniem chwilowej pustki.
ELLINOR
Narkotyk zawsze wype�nia pustk�. Tak m�wi� mi Ryszard, zabraniaj�c mi pali� opium. Zabra� mi jedyn� przyjemno��.
PRICE
Wszystkie narkotyki s� jednakowo gorzkie i wszystkie zostawiaj� po sobie pustk�. Jedynie mi�o��, tak zwana wielka mi�o��, nie jest narkotykiem. Ostatni� nadziej� co do mi�o�ci straci�em wczoraj: boj� si� pani coraz bardziej.
ELLINOR �mieje si�
To on (wskazuje na m�a) zd��y� panu opowiedzie� o mnie co� strasznego. Ten cz�owiek zna mnie tyle czasu i ci�gle uwa�a mnie za potwora!
GOLDERS z�y
Za mocn� herbat� dajesz mu, Elly. Sydney musi dzi� by� trze�wym jak nigdy.
PRICE
Niestety trze�wiej� coraz bardziej. Boj� si�, �ebym nie sta� si� tak trze�wym, aby nie m�c ju� istnie� zupe�nie.
S�u��cy, Malaj Den, ukazuje si� zza krzak�w na lewo.
DEN do Goldersa, pochylaj�c si�
Tuan, dzwonek wzywa ci� na rozmow�.
Odchodzi.
GOLDERS wstaj�c
Dobrze, (do �ony i Price'a) Zaraz wr�c�, (do �ony) Zabaw tymczasem Sydneya. Tylko niezbyt intensywnie. Ma ci�k� prac� przed sob�.
Odchodzi.
ELLINOR
Panie Price, jest pan cz�owiekiem potwornym. Oplata� pan mego m�a. Cz�owieka tak m�drego zdo�a� pan opanowa� dlatego tylko, aby m�c si� widywa� ze mn�. Wydaje si�, �e ju� �y� bez pana nie potrafi.
PRICE
Czy pani� to gniewa? Zreszt�, naprawd� jestem mu potrzebny. Poza tym, kocham pani�. M�wi�em to pani ju� wczoraj. I dzi� powtarzam to samo, jakkolwiek nie wierz�, aby to mia�o cel jaki�.
ELLINOR
Och, to chyba dosy�, �e nie zamkn�am przed panem drzwi mojego domu. M�wi pan o celu jak prawdziwy handlarz kawy. Nie mog� by� niczyim celem. Mia�am pana za cz�owieka nie bawi�cego si� w konsekwencje. To mi si� podoba. Jak�e by�am naiwna wczoraj wieczorem.
PRICE
To by�a moja fatalno��: uliczna dziewczyna, kt�ra na par� godzin sta�a si� dla mnie dekoracj� maj�cego wyst�pi� obrazu, zepsu�a mi porozumienie z pani�. Niech pani si� nie obra�a, �e u�y�em wyrazu: cel Chcia�bym, aby pani cho� troch� mog�a znosi� moje towarzystwo.
ELLINOR
Ja rozumiem wszystko, nawet t� n�dz� wasz� w mi�o�ci. Ale wybaczy pan: nie mam ochoty krzywdzi� ma�ej, biednej dziewczynki, kt�ra przez pana nie jad�a raz obiadu.
PRICE
Co za fatalna pami��! Mog�aby pani zapomnie� ju� nareszcie. Oczy pani by�y wtedy tak wymowne. Nie wiem zreszt�, co to jest, ale nie mog� oderwa� si� od wspomnienia tego pierwszego spotkania. Niech pani my�li, co pani chce: �e to wyobra�nia, �e to fantazja ob��kanego cz�owieka, tylko niech mnie pani nie odtr�ca, niech pani nie b�dzie okrutn�. Ja wiem, �e pani wmawia w siebie t� pogard�. Takie uczucie jak moje nie mo�e pozosta� bez wzajemno�ci. Uczyni� dla pani wszystko. We mnie s� nie wyzyskane zdolno�ci. Nie ja to m�wi�, ale inni tak�e. Psuj� sobie wszystko przez moje szale�stwa, kt�rych opanowa� nie potrafi�. Pani, staj�c si� moim jedynym ob��dem, stworzy we mnie to, czego mi brak, aby by� naprawd� wielkim. Ziemia jest ma�� planet�. Czuj�, �e wyrosn�� mog� poza mo�liwo�ci naszego �ycia. Dam pani poczucie si�y, kt�re wyzwoli ci� z tego �wiata, w jakim �yjemy.
ELLINOR
To, co pan m�wi, bawi mnie. Co mo�e pan uczyni�? By�- jeszcze lepszym handlarzem ni� m�j m��? Nie mam takich ambicji, panie Price. Wol� i�� moj� ma�� dr�k�. Ma��, ale moj� w�asn�.
PRICE w�ciek�y i zawstydzony
Nie kocha mnie pani...
ELLINOR przerywa mu
Panie Price, gdybym nawet powiedzia�a panu: tak. C� by si� sta�o?
PRICE wstaje i szybko zbli�a si� ku niej
Ellinor! Czy to prawda? (Ellinor odsuwa go z lekka r�k�) Pani ma oczy dziecka, ale drzemie w nich piek�o. Niech mi pani pozwoli ukaza� pani w�asn� jej dusz� w zwierciadle mojej mi�o�ci.
ELLINOR wstaje i przechodzi ku �awce
Kusi mnie pan, a ja jestem taka s�aba, taka zm�czona dniem dzisiejszym i wczorajszym wieczorem. Chcia�abym tylko spokojnie zasn��, (siadaj�c) Tak mnie wszyscy dr�czycie. Nawet Den, wie pan? Malaj mego m�a kocha si� we mnie. Ach, po co s� m�czy�ni na �wiecie!
PRICE ponuro, siadaj�c na �awce po prawej r�ce Pani Golders
Kto kogo tu dr�czy, to jest pytanie. Od wczoraj �yj� jak automat. W�a�ciwie nie chce mi si� �y� zupe�nie.
ELLINOR
Mo�e by�oby lepiej, aby pan przesta� u nas bywa�. �ycie jest takie pi�kne. Znajdzie pan zawsze jak�� dziewczynk�. Nie t�, to inn�.
PRICE
Pani nie wie, jak jestem nieszcz�liwy. Cierpi� ci�gle, chocia� nikt o tym nie wie. Moje �ycie ma pozory szcz�cia, kt�re �udz� ludzi nie widz�cych istotnych tajemnic.
ELLINOR
Nie wida� tego po panu. Wygl�da pan na cz�owieka, kt�rego ka�da chwila �ycia pe�na by� musi jakiego� tajemniczego uroku.
PRICE z ironi�
O tak, ka�da, (z niczym nie usprawiedliwionym zapa�em) Pani! jestem najnieszcz�liwszym cz�owiekiem na ziemi. Ale nieszcz�cie jest we mnie. Jest dw�ch jakich� ludzi, kt�rzy straszliwie walcz� we mnie samym o kogo� trzeciego. Tym kim� m�g�bym by�, gdyby kt�ry� z nich zwyci�y�.
ELLINOR z udanym wsp�czuciem
Naprawd�? Biedny pan jest, panie Price. Ale chyba ja pana nie dr�cz�? Ja pragn�abym, aby panu by�o jak najlepiej. Pan sam si� dr�czy. A to mo�na tak �atwo usun��. Mo�e panu to wszystko si� wydaje?
PRICE z�y
Chcia�bym, aby tak by�o. Dostaj� istnej ko�owacizny. Pani tego nie rozumie. Jest we mnie zimny rachmistrz, ten, kt�rego sobie wydzieraj� r�ne firmy, rozumie pani: ten znawca kawy, cukru, gumy i s�abo�ci ludzkiej, i ten drugi, kt�rego si� boj�.
ELLINOR
To jest ciekawe. Znajduj� w tym pewne podobie�stwo do mnie. Naturalnie to nic wsp�lnego z handlem kaw�, ale...
PRICE z�y, przerywa jej
Czy pani kiedy cierpia�a naprawd�?
ELLINOR
Ja mam te� swoj� pustyni�, w kt�r� uciekam, aby op�akiwa� strat� czego�, co nigdy nie istnia�o. Ale staram si� o tym zapomnie� i nie lubi� tych, kt�rzy mi to przypominaj�.
PRICE przesuwaj�c si� bli�ej niej
Nie chc� pani nic przypomina�. Brzydz� si� wszelkim wspomnieniem. Ja nie chc�, �eby pani cierpia�a, ale niech mnie pani nie doprowadza do szale�stwa. (gwa�townie) Dosy� tej banalnej gadaniny. Jaka� ruda mg�a zas�ania mi m�zg. Dusz� si�.
Ellinor odsuwa si� od niego z u�miechem zadowolenia.
ELLINOR prowokuj�co
Jeszcze nigdy przez nikogo nie cierpia�am, chyba przez siebie tylko. W panu jednak jest co�, co mi si� podoba. A jednocze�nie czuj� jaki� wstr�t tajemniczy, po��czony ze strachem. Pozna�am kiedy� malajskiego ksi�cia. Mia� jak�� dzik� w�ciek�o�� w oczach i u�ywa� perfum, kt�re przypomina�y mi...
PRICE z w�ciek�o�ci�
Ja nie mog� ju�...
Wchodzi Golders. Pani Golders i Price robi� wra�enie ludzi z�apanych na gor�cym uczynku Golders patrzy na nich badawczo.
ELLINOR opanowuj�c si� szybko
Ryszardzie, pan Price cudownie m�wi o biznesach. Gdyby� ty m�g� mi te sprawy kiedykolwiek tak pi�knie przedstawi�, pracowa�abym dawno w twoim biurze.
GOLDERS �miej�c si�
�adnie wygl�da�by wszech�wiatowy handel gutaperka.
PRICE zrywa si� gwa�townie
Ryszardzie. Ja nie mog� d�u�ej. Ja oszalej�. Pracowa�em dzi� ca�y dzie� jak w�. Chcia�em si� pokona� i nie mog�. Kocham twoj� �on� jak�� zupe�nie now�, szata�sk� mi�o�ci�. A propos - zapomnia�em ci powiedzie�: ca�y gumowy Ceylon nale�y do naszego trustu. Kawa si� waha, ale pos�a�em dwie depesze do Colombo. Jeden stary Picton jest z nami.
GOLDERS k�adzie mu r�k� na ramieniu
Poczekaj - o tym p�niej. Mam dla ciebie ciekaw� wiadomo��. I dla ciebie, Elly. Moi agenci sp�nili si� z wiadomo�ci� o dzie� jeden. Wylec� za to. (do Ellinor) Gdyby nie przypadek w kawiarni, tw�j pi�kny Sydney m�g�by mi zniszczy� ca�y interes. Ale g��wna rzecz jest w tym: Price jest twoim przyrodnim bratem, Elly. St�d p�yn� jego wszystkie szale�stwa.
PRICE
Nie �artuj, Ryszardzie.
Siada na �