281
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 281 |
Rozszerzenie: |
281 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 281 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 281 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
281 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
tytu�: "Sonety z cha�upy"
autor: Kasprowicz
* * *
Rozmi�owa�a si� ma dusza
W Ciemnosmerczy�skich ska� zwaliska,
Gdzie pawiookie drzemi� stawy,
Krzak dzikiej r�y p�s sw�j krwawy
Na plamy szarych z�om�w ciska.
U st�p mu bujne rosn� trawy,
Bokiem si� pi�trzy turnia �liska,
Kosodrzewiny w�owiska
Poobszywa�y g�a�ne �awy...
Samotny, senny, zadumany,
Skronie do zimnej tuli �ciany,
Jakby si� l�ka� tchnienia burzy.
Cisza... O li�cie wiatr nie tr�ca,A tylko limba pr�chniej�ca
Spoczywa obok krzaku r�y.
* * *
�wi�ty Bo�e, �wi�ty Mocny
Rozmi�owa�a si� ma duszaW cichym szele�cie drzew,
Gdy koronami ich porusza
Druh m�j, przecichy wiew.
Rozmi�owa�a si� ma duszaW g�o�nych odm�tach fal,
Gdy druh m�j, burza, je porusza,
W nieznan� p�yn�c dal.
Rozmi�owa�a si� ma duszaW tw�rczych promieniach z�rz,
Gdy druh m�j, s�o�ce, w �wiat wyrusza,
�ycia p�omienny str�.
Rozmi�owa�a si� ma duszaW przepastnej nocy mg�ach,
Gdy druh m�j, �mier�, na po��w rusza,
A przed ni� l�k i strach.
* * *
Krzak dzikiej r�y w Ciemnych Smreczynach
Chaty rz�dem na piaszczystych wzg�rkach;
Za chatami kr�py sad wi�niowy;
Wierzby siwe poschyla�y g�owy
Przy stodo�ach, przy niskich ob�rkach.
P�ot si� wali; pio�un na podw�rkach;
Tu r�� konie, rycz� chude krowy,
Tam si� zwija dziewek wieniec zdrowy
W kra�nych chustkach, w koralowych sznurkach.
Szare chaty! n�dzne ch�opskie chaty!
Jak si� z wami zros�o moje �ycie,
Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy...
Dzi� wy dla mnie wspomnie� skarb bogaty,
Ale wspomnie�, co �zawi� obficie
Hej! czy przyjdzie czas, co �zy te sp�oszy?!...
* * *
Sonet I
Mia�a role, sprzedali jej rol�
-By�y czasy gradu i posuchy, Kub� dawno zamkn�� gr�b ju� g�uchy,
A sk�d p�aci�, gdy pustki w stodole? Po�egna�a ze �zami swe pole,
W s�u�b� posz�y nieletnie dziewuchy, I na plecach kawa� starej pstruchy,
Tak na wiatr si� pu�ci�a - na dol�. W�drowa�a od wioski do wioski:
Tu si� najmie do �niwa, tam pierze, P�k�d lata, p�k�d si�y �wierze.
.
. Ale staro�� spada funt po funcie:
Trza p�j�� w �ebry, trza �y� z �aski boskiej.
I dzi� zmar�� znale�li na gruncie.
* * *
Sonet II
S�o�ce w niebieskim l�ni krysztale,
�wiat�o�ci� sta�y si� granity,
Ciemnosmreczy�ski las spowity
W bladob��kitne, wiewne fale.
Szumna siklawa mknie po skale,
Pas rozwijaj�c srebrnolity,
A przez mg�y id�, przez b��kity,
Jakby wzdychania, jakby �ale.
W skrytych za�omach, w cichym schronie,
Mi�dzy graniami w s�o�cu p�onie,
Zatopion w szum, krzak dzikiej r�y.
.
. Do �cian si� tuli, jakby we �nie,
A obok limb� tocz� ple�nie,
Limb�, zwalon� tchnieniem burzy.
* * *
Sonet III
L�ki! wzdychania! roz�alenia,
Przenikaj�ce nie�wiadomyBezmiar powietrza!.
.. Hen! na z�omy,
Na blaski turnic, na ich cienia
Stado si� kozic rozprzestrzenia;
Nadziemskich lot�w ptak �akomy
Rozwija skrzyde� swych ogromy,
�wistak gdzie� �wiszcze spod kamienia.
A mi�dzy zielska i wykroty,
Jak l�k, jak �al, jak dech t�sknoty,
Wtuli� si� krzak tej dzikiej r�y.
Przy nim, ofiara, ach! zamieci,
Czerwonym pr�chnem limba �wieci,
Na wznak rzucona �wistem burzy.
* * *
Sonet IV
O roz�alenia! o wzdychania!
O tajemnicze, dziwne l�ki!...
Zi� zapachnia�y �wie�e p�ki;
Od niw liptowskich, od Krywania.
W dali echowe s�ycha� grania:
Jakby nie z tego �wiata d�wi�kiP�yn� po rosie,
co hal mi�kkiAksamit w wilgn� biel os�ania.
W seledyn stroj� si� niebiosy;
Wilgotna biel wieczornej rosy
B�yszczy na kwieciu dzikiej r�y.
A cichy powiew krople str�ca
Na limb�, co tam pr�chniej�ca,
Le�y, zwalona wiewem burzy.
* * *
Sonet V
O niezg��bione, nieobj�te moce!
Skrzyd�ami trzepoc�jak ptak ten nocny,
kt�remu okiem kazano skrwawionympatrze� w blask s�o�ca...
�wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!Swi�ty a Nie�miertelny!...
A moje skrzyd�a plamikrew, kt�ra cieknie bez ko�ca
z mojego serca...
A oko moje zachodzi mg��,
kt�ra jest skonemi mego serca,
i duszy mej! Niech b�dzie skonem i Twoim!
�wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny,
Swi�ty a Nie�miertelny,
zmi�uj si� nad nami! I niechaj �zy,
kt�re o jasnym porankuwisz� na k�osach wypocz�tych zb�rz
lub szkliw� pian� okrywaj� k�pyw sen otulonych traw,
zmieni� si� w g�o�ne skargii bez ustankup�yn� do Twoich z�rz.
.
. Niechaj rozszarpi� na strz�py,
na krwawe szmaty�uny �witowe, powsta�e nad ziemi�,
gdzie b�l i rozpacz drzemi�,
ogromne, przez Szatana zap�odnione �wiaty,
a mo�e przez Ciebie,
o �wi�ty, Nie�miertelny, �wi�ty Mocny Bo�e! Dlaczego moje-li wargimaj� wyrzuca� krwaw� pie��?!P�acz ze mn�!Dlaczego sam mam i�� w t� przestrze� ciemn�,
cho� �ar po�udnia pali przestworze?.
.
.
Dlaczego sam mam wlec si� na rozdro�e,
ku tym pochy�ym krzy�om,
kt�rym na czarne ramionakracz�ca siada wronai dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno? Niech g�uche �ale nie g�uchn�!.
.
.
Id� ze mn�!
Zrzu� z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!Zgarnij ze siebie t� bo��,
t� w�adaj�c� moc, co nad wiekaminieugaszon� p�omienieje zorz�i �wiat�o�� daje �wiatom,
i �wiaty w swoim ogniu na popio�y trawi!Sta� si� tak lichy, jak ja, i skulony,
i doczesno�ci okryty �achmanemwlecz si� niescz�snym �anemza kluczem w dal przymglon� ci�gn�cych �urawi,
ku cichej, na rozstajach kopanej mogilezapomnianego cz�owieka!Albo w Swej ca�ej, wiekuistej sile,
w ca�ej pot�dze wszechmocnego bytusta� przy mym bokui dusz� moj� rozszerz do Swego bezmiaru,
i oczy moje, w smutku zapatrzone strony,
rozewrzyj, kr�lu glob�w pe�nych �alu,
do nieobj�tych orbit,
i wlecz si�, wlecz si� ze mn� na samotne pola,
ku tym ostami poros�ym przydro�om,
gdzie kurzem obsypana �lepa siad�a Dola.
.
. A wiatr rozwiewa jej w�osyi �wir jej w puste sypie oczodo�y,
a s�o�ce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy,
pali jej ��te, pomarszczone skroniei po policzkach leje strumie� �aru,
w bezd�wi�czn� sk�r� piersi wysuszone zmieniai wargi jej rozwiera, daremnie �akn�ce,
ach! rze�wi�cego zbawienia.
A dzwon si� rozlega,
z j�kiem si� czo�ga po spalonej ��ce,
z p�aczem si� wznosi nad umar�e b�onia,
�kaniem wyschni�te chce poruszy� wodyi zrozpaczony zamilka u brzega,
i zn�w si� zrywa, i j�czy, i p�acze,
i �ka, i p�ynie, i p�ynie, i p�yniew tej rozp�akanej godzinie.
.
.
A jako widna ta ziemia, wspania�awielk� godzin� konania,
nie pogrzebione wok� le�� cia�a,
a ci si� wlok�, pop�dzani moc�strasznego l�ku.
A ka�da g�owa ku ziemi si� s�ania,
ka�de kolani si� chwieje,
a krzy�e posmutnia�e dr�� w wychud�ym r�ku,
a w wietrze chor�gwie trzepoc�,
a w martwym, niemym s�o�cu gromnice si� z�oc�,
a �mier� przed t�umem kroczy,
wielkimi kroczy odst�pamii z u�miechem na trupich ustachwywija kos� stalow�,
po�yskuj�c� w po�udniowym skwarze.
A nad jej g�ow�,
jak wieniec z czarnych zi�,
rozkwit�ych podmuchem �a�oby,
gdzie drzemi� stuleci groby,
zg�odnia�ych kruk�w kr��� stadachmur� �ciemnion�i wysun�wszy dzioby��dliwie ch�on�ten wiew, kt�ry idzie od ziemi -truj�cy, �miertelny wiew.
.
.
A ona, �wiata przebiegaj�c smug,
kroki swe liczy na milei kos� zatacza �uk,
�e jako zbo�e w dzie� ko�by,
tak pokolenia padaj�na niesko�czonym obszarze,
kt�ry jej mocy odda� si� spokojny,
kt�ry jej mocy odda� si� bezwiedny.
.
.
O dzwonu �kaj�ce pro�by!O szumie wi�dn�cych drzew!O Bo�e, �wi�ty Bo�e! �wi�ty a Nie�miertelny!.
.
. A ci si� wlok�,
blask�w s�onecznych odziani pow�ok�.
A dzwon si� rozlegaw blask�w s�onecznych poz�ocistym pyle,
opadaj�cym na zielska przydro�y,
na melancholi� okryte przecznice,
na gr�b samotnyzapomnianego cz�owieka.
Kopcie samotny gr�b!Niechaj w nim ko�ci po�o�yten, kt�ry z matki �ywotawyni�s� niescz�sny los!Nieokie�znana gna�a go t�sknotaza widmem bolu,
kt�ry sam jedenwszechmocny posiada g�os,
kt�ry sam jeden rozpie�niadusz� s�abego cz�owiekaw natchnion� pie��,
zap�adniaj�c� �wiaty.
.
.
Kopcie samotny gr�b,
po�r�d krwawnik�w kopcie i dziewanny,
u st�ppr�chniej�cego krzy�a,
gdzie w po�udniowy skwarbratnie si� schodz� duchy,
t�um zapomnianych mar,
i w�r�d spalonej usiad�szy murawyj�k wyrzucaj� g�uchyz skrwaw3ionych �on.
.
.
A j�k ten idzie po z��tych zagonachrazem z t� pie�ni�, kt�r� j�czy dzwon -na r�yskach rusza porzucone k�osy,
czarnymi o�yn jagodami chwiejei wierzb p�acz�cych srebrne czesze li�cie,
i szumi w wierzchach czerwonych chojar�w.
.
.
Kopcie samotny gr�btam, na tej miedzy szerokiej,
gdzie ro�nie �opian chropawy,
gdzie srebrne l�ni� si� podbia�y,
gdzie aksamitna bylicarozpierza mi�kkie swe ki�cie!Tam, gdzie ten par�ws�czy resztkami wody,
gdzie ten w�dolec ospa�y,
gdzie ci si� wlok�,
blask�w s�onecznych odziani pow�ok�,
gdzie si� nad drog� kurzu wzbija s�up,
kopcie samotny gr�b!Gdzie ziemia p�ka od �ar�w,
gdzie ka�da jej grudkape�na jest znoj�wi krwawych pr�b,
gdzie dzwon si� rozlega,
gdzie w wietrze chor�gwie trzepoc�,
gdzie si� gromnice z�oc� -kopcie samotny gr�b!Gdzie w dali pob�yskuje jezioro t�skni�ce,
gdzie jaskier wi�dnie na ��ce -gdzie opuszczone mogi�y -te kopce poleg�ych woj�wnielito�ciwy rozrywa p�ug,
rdzawe szablice wyrzucaj�c z wn�trza,
dzi� wroga zbrodniczy �up,
tam wy samotni, cichy kopcie gr�b!.
.
.
Niechaj w nim ko�ci po�o�yten, kt�ry powsta� z tej ziemi,
kt�ry mia� w sobie jej trud,
jej tajemniczy j�k,
id�cy z g��bin przestworzyw po�udnia senny skwar.
Niechaj w nim spocznie na wiekiten, kt�ry zabra� z jej chat�alniki �ezi czeka�, kiedy przyjdzie wybawienia kres,
z jej szumi�cych zb�zgarnia� ten dziwnie przejmuj�cy szum,
i w swoich dumtre�� go zamyka�, i w �wiatjak wielk� �wi�to�� ni�s�.
I �al go zdejmowa�,
�e mu nie dan� by�a moc,
by zmieni� w tryumf te �zy;
�e nie mia� si�y,
aby te szumy �a�obnew jaki� weselny,
w jaki� radosny hymn si� rozpie�ni�y!I obarczony przekle�stwem najdro�szychstan�� na drodze w dzie� tuczy,
jak krzew pogi�ty,
i z piorunami w zawodyrozpacz� grzmia�!A burza huczy i huczy,
a chmur si� k��bi wa�,
a wiatr mu deszczem miecie w �lepe oczy,
a grzbiet mu dr�y, jak brzoza w�r�d pustego pola,
a �lepa na przydro�u przykucni�ta Dola�mieje si� dzikim �miechem,
�e si� nie spotka� z echemten rozpaczliwy g�os,
�e go wch�on�y odm�tytej burzy.
�e w tej �miertelnej podr�y,
w tej drodze znojnej,
na tym zsieczonym �anieupad� bezsilny cz�ek,
do wichru zwali� si� st�p.
Kopcie samotny gr�b!A Ty, �wi�ty,
o Nie�miertelny,
kt�ry swym jednym oddechemwype�niasz wiek�w wiek,
Ty od powietrza, g�odu, ognia i wojny,
i od Szatana, kt�ry w dom przychodzii dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie! �wiat d� sw�j grzebieod pierwszych dni,
a w obramieniu Tr�jk�taTwe oko l�ninad w�g�em niebieskiej bramy.
.
.
A my wo�amy do Ciebie,
a my wzdychamy,
Ewy nieszcz�sne dzieci.
.
.
A z g�uchym �oskotemna trumn� sypi� si� grudkiziemi oblanej potem,
ziemi oblanej krwi�.
.
.
A naoko�o zapad�e mogi�yi cicho �kaj�ce smutkiw�r�d trawy, co z cichym szelestempo��k�e li�cie ko�ysze.
A �wiat�o�� wiekuista biednym ludziom �wieciw t� podr� ciemn�.
.
.
Jestem!I Ty jeste� tu ze mn�!Przerwij t� cisz�!Niech Twoje s�owo gromowezagrzmi nad wielkim cmentarzem!Radosne niech g�osi nadzieje!Niech zapomniani wstan�,
a �ywym niechaj �ycie nie b�dzie ponurym,
wieki kopanym do�em!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!Z kornym b�agamy czo�em!Spu�� swoj� �ask� na t� nasz� g�ow�,
na oczy zmroczone �zami!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!Daj spiek�ym �anomrze�wi�cy deszcz!Nie zsy�aj gradu,
kt�ry nam zbo�e zsiecze, nim dojrzeje.
.
.
Nie tra� naszego dobytkuw owcach i koniach!Trzymaj z daleka pomory,
kt�re nam bij�ostatni� krow� z obory!Ze �yta wyple� sporyszei chwast k�kolui w r�ku trzymaj te chmury,
by si� nie rwa�yi nie topi�y w ulewiesnop�w na polu!Niechaj nie p�acz� stulecia!Niech mr�z sp�niony nie warzy nam kwieciana ledwie rozkwit�ym drzewie,
na naszych wi�niach i gruszach,
na naszych starych, pochylonych jab�oniach.
.
.
I wdzi�czno�� rozpal nam w duszach,
by�my Twe dary godnie ocenia� umieli.
O pe�en karyi przebaczenia pe�ny!Chocia� Ci nasze te grzechy utrudni�stan�� nad nimi z powiek� zamkni�t�,
niech Twoja lito�� stokro� wi�ksz� b�dzieni�eli wszystek nasz grzech!O Panie!Nie daj wysycha� studniom!Niech si� Szatana nie rozlega �miech!Na naszej grz�dziegdzie ci�ki trud rozpocz�to,
niech trud ten �niwem si� stanie!Spraw, aby w wielkie, uroczyste �wi�to,
w t� chwil� weso��,
gdy na organiei �piewem, i kadzid�em wielbimy Tw� moci dobro� Twoj�,
nie by�a dla nas potrzebask�pi� dziecinom chleba!Chro� nas od zdradyi daj nam tyle,
by�my we w�asnej spocz�li mogile;
by nasze dzieci czy wnuki,
gdy przyjdzie im dla ojc�w starych kopa� gr�b,
nie by�y przymuszone i�� mi�dzy s�siadyi prosi� o ja�mu�n�, ach! na cztery deski,
na prost�, bia�� skrzyni� z naznaczonym smo��krzy�em u g�owy.
.
.
Ojcze niebieski!Na pokropienie daji aby grosz by� gotowydla dziadka proszalnego, co w gor�cej wierzeciche odm�wi pacierze.
.
.
A je�li ziaren Swych �asknie zechcesz r�wna� strychulcempo brzegi Swej szczodrej �wierci,
od nag�ej i niespodziewanej �mierciracz nas zachowa�, Panie!I niechaj w wietrze chor�gwie trzepoc�,
niech si� gromnice z�oc�,
niech blask ich p�ynie w ten s�oneczny blask!Pogrzebne niech zabrzmi� �piewynieszcz�snym dzieciom Ewy!Pad�ym na znojnym �anieniech dzwoni �a�obny dzwon,
niech szumi z tej trawy szelestem.
.
. �wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!Jestem!Jestem i p�acz�.
.
.
Bij� skrzyd�ami,
jak ptak ten ranny,
jak ptak ten nocny,
kt�remu okiem kazano skrwawionympatrze� w blask s�o�ca.
.
.
A u mych st�psamotny kopi� gr�b,
a czarna wrona,
na Bo�ej M�ki usiad�szy ramiona,
bez ko�cakracze i kracze,
i dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno.
.
.
A ci si� wlok�,
�wietlist� mgie� sierpniowych odziani pow�ok�,
jak cienie,
do wielkiej si� wlok� mogi�y.
.
.
Za nimi dziewannyz piaszczystych wydm ruszy�y,
z miedz si� ruszy�y krwawniki,
spoza zap�oci bez si� ruszy� dziki,
tatarak zaszumia� w w�dolcachi z mu�u otrz�sn�wszy pachn�ce korzenieidzie wraz z nimi.
.
.
Z mokrade� k�py rogo�y,
z przydro�yosty o ��tych kolcach,
szerokolistne �opiany,
senne podbia�y,
fioletowe szaleje,
cierniste g�ogiwsta�yi id�.
.
.
Li��mi mi�kkimiwierzb zaszele�ci� rz�di w cichej, rozpaczliwej sunie si� �a�obie�ladem ich drogi.
.
.
Ca�e r�yskami za�cielone �anyoderwa�y si� w tej dobieod macierzystej ziemii niby olbrzymie �cianywznios�y si� w g�r� i p�yn�t� wielk� �alu godzin�.
.
.
A ty, o Bo�e!o Nie�miertelny!o wie�cem blask�w owity!na niedost�pnym troniesiedzisz pomi�dzy gwiazdamii g�ow� na z�ocistym spocz�wszy Tr�jk�cie,
krzy� tr�jramienny maj�c u swych n�g,
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz z�oteji ani spojrzysz na padolny smug!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!S�o�com naznaczasz obroty,
gasisz ksi�yce,
jutrznie zapalasz i zorzei p�odzisz zasiew na byty,
na pe�ne cierpie� �ywoty,
kt�re tu musz� mrze�,
w samotny k�a�� si� gr�b.
.
.
Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!O Bo�e!O Mocny!Ty si� upajasz wielko�ci� stworzenia,
a po�r�d nas tu g��d!Jak bed�ki, tak jarmu�u syty ginie lud.
A jako rycz�cy lewSzatan po tej ziemi kr��y,
na pokoleniazarzuca zdradn� sie�,
w synu na ojca zapalczywo�� budzi,
wynaturzony gniew,
�e syn przed ojcem zamyka sw�j dom!Bratu na brata wciska krwawy n�,
a nasze siostry i �onyna straszny rzuca srom.
.
.
Podpala nasze stodo�yz garstk� zwiezionych �wie�o zb�mordy narod�w wszczyna i po�og�sieje na miasta i wsi,
i przekle�stwami znaczy swoj� drog�.
.
.
O zniszcze� dymi�ce dni!A my, ten r�d pot�piony,
krzy�e uj�wszy w d�oniei zblak�e w krwawym pochodzie,
trupimi piszczelami znaczone chor�gwie,
idziem o g�odziepo tym �miertelnym wygonie,
w ten znojny,
w ten nieszcz�liwy czas,
w kt�rym konaj� wiekii wraz si� rodz� nowena ci�sz� jeszcze niedol� -idziemy, biedn� pochyliwszy g�ow�,
jak ten zsieczony las -idziemy, a kres tak daleki!A l�k niespokojnybiczem pop�dza nasi dech zapiera w�r�d �on.
.
.
A naoko�o rozlega si� dzwon,
na to cmentarne przelewa si� pole,
na te wyschni�te rzeki,
w chojary �a�ob� sw� godzi,
�e te si� k�ad� na piaszczystym �anie.
.
.
A pier� nasza �ka,
a w oku b�yszczy �za,
a ptak ci�ko rannyuderza w skrzyd�a, krwi� ociekaj�ce,
a jaskier wi�dnie na ��ce,
a z nami id� dziewannyi krwawnik, i wodne lilije,
a m�r nam byd�o bije,
a dom si� nasz pali,
a siostra uton�a w rozpienionej fali,
a ojciec gdzie� daleko w strasznej zgin�� bitwie,
a Z�e ur�ga modlitwie.
.
.
C� z nami si� stanie!?O Ty, �askami hojny,
Ty, od powietrza, g�odu, ognia i wojny,
od nag�ej i niespodziewanej �miercii od Szatana, kt�ry w dom przychodzii dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!.
.
. Nie sk�oni� si� jeszcze dzie�,
a Szatan z moczar�w �o�yska,
gdzie noc� ognikami b�yska,
z czelu�ci b�ota wsta�i gdy najkr�tszy s�o�ce rzuca cie�na te manowce, na te �cierniska,
pod rami� chwyci� Ko�ciotrupai wzr�s� nad jego niebosi�g�a stal -nad Ciebie, Bo�e, wzr�s�!.
.
.
Maszli Ty grom -Maszli Ty chmur� w ten po�udnia skwar,
aby z niej piorun pad�i od Szatana uwolni� ten �wiat?.
.
.
Wal b�yskawic�, wal!Niechaj si� �amie,
niech si� rozkruszy ta zdrada,
kt�ra nad �yciem i nad �mierci� w�ada!.
.
. .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Szatanie!Ty Ko�ciotrupa chwyci�e� pod rami�i nad wysoko�� jego ostrej kosywzros�e� w niebiosy -a grom nie pada!Z nieukojon� �a�ob�kl�kam przed Tob�!Zlituj si�, zlituj nad ziemi�,
gdzie b�l i rozpacz drzemi�,
gdzie b�l i rozpacz dzwonem si� rozlegai w strasznej pie�ni brzmi.
.
.
Szatanie!Kop mi samotny gr�bna opuszczonym �anie,
u krzy�a czarnego st�p,
pod gliny pow�ok� rdzaw�!A i�by nie por�s� traw�,
ta�cz na nim taniec piekielnypo wszystkie dni!.
.
.
A Ty, o �wi�ty!A Ty, o Mocny!Ty Nie�miertelny,
proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze z�otej i p��d� �ywoty,
aby tak kl�y, jak ja;
aby p�aka�y, jak ja;
aby w szarpi�cej modlitwie,
co jako dzwon ten �ka,
o zmi�owanie prosi�y;
aby si� wlok�y z gromnicami w d�oniku tej nieznanej ustroni,
do tej - ostatniej mogi�y;
aby tak wysch�y, jak �za,
kt�r� ju� oko me p�aka� nie mo�e;
aby tak mar�y, jak ja -O �wi�ty, Nie�miertelny! �wi�ty, Mocny Bo�e!