2753
Szczegóły |
Tytuł |
2753 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2753 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2753 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2753 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Autor: PHILIP ROTH
Tytul: kompleks Portnoya
Prze�o�y�a Anna Ko�yszko
WYDAWNICTWO LITERACKIE
Tytu� orygina�u: Portnoy's Complaint, Bantam
Books, New York 1970 � 1967, 1968, 1969 by
Philip Roth
� Copyright for the Polish edition -by Wydawnictwo
Literackie, Krak�w 1990
Projekt stron tytu�owych i ok�adki Andrzej Darowski
Printed in Poland
Wydawnictwo Literackie, Krak�w 1990 Wyd. II.
Nak�ad 120000 + 350 egz. Ark. wyd. 12,1. Ark. druk. 16
Oddano do sk�adania 16 V 1988 Podpisano do druku w
maju 1989 �arn. nr 1366/88 M-11-145 Zak�ady
Graficzne w Gda�sku, ul. Trzy Lipy 3
ISBN 83-08-01514-X
+PRZEDMOWA
Tragedia winna budzi� lito�� i trwog� - pisa� Ary-
stoteles w Poetyce - komedia za� jest na�ladowaniem ludzi
gorszych. Portnoy nie jest cz�owiekiem z�ym ani gorszym, nie
odznacza si� pod�o�ci� ani nikczemno�ci�. Po prostu zb��dzi�, tak
jak niegdy� legendarny Edyp, na bezdro�ach cywilizacji. Nie zabi�
ni ojca, ni matki. Nie potrafi nawet zabi� w sobie narzuconych
przez rodzic�w norm, z kt�rymi si� nie godzi. Pr�buje si�gn�� do
�r�de� w�asnego cierpienia, wraca do dzieci�stwa, ale gubi si� w
tej subiektywnej projekcji �wiata. Odrzucone systemy etyczne
�cigaj� go niczym przeznaczenie z dzie�a Sofoklesa, nie posiada
on bowiem kodeksu etycznego, kt�rym m�g�by je zast�pi�.
Pozostaje mu o�miesza� i oszpeca� siebie przed psychoterapeut�,
kt�ry zamieniwszy bia�y kitel lekarski na habit, przyjmuje rol�
�wieckiego spowiednika. Nieodparty komizm Kompleksu Portnoy
a podkre�la jedynie tragizm kondycji ludzkiej. Nastr�j komedii
bulwarowej i humor rodem ze szmonces�w �ydowskich to tylko
oprawa sceniczna tragifarsy, kt�ra kryje w sobie i�cie kafkowski
dramat.
Powie�� Philipa Rotha nie przypadkiem powsta�a w
burzliwych latach sze��dziesi�tych, kiedy zar�wno Stany
Zjednoczone, jak i Europ� opanowa�a gor�czka buntu i
przewarto�ciowa�. Ksi��ka ta wykracza jednak swym uni-
wersalizmem poza dekad�, z kt�rej wyros�a - czas wyostrzonej
�wiadomo�ci politycznej, okres poszukiwania innych warto�ci, ni�
oferowa�y dotychczas: w�adza, religia, instytucja szko�y i rod�my.
Skarga tytu�owego Portnoya to krzyk rozpaczy, kt�ry daje si�
cz�ciowo t�umaczy� konkretnymi uwarunkowaniami
kulturowymi, ale si� do nich nie ogranicza. Cierpienie zwi�zane z
walk� o w�asn� to�samo�� i cz�owiecze�stwo (naturalne potrzeby
biologiczne, prawo
[5]
do stanowienia o sobie, wolno�� wyznania itp.) prowadzi do
skrajnej dehumanizacji, przed kt�r� broni si� bohater. Mechanizmy
obronne, jedyne, na jakie go w tej sytuacji sta�, okazuj� si� r�wnie
szokuj�ce jak objawy jego znerwicowania. Pragn�c wyrwa� si� z
wi�zienia zale�no�ci, pr�buje udowodni� sobie i innym, �e jest
cz�owiekiem niezale�nym, prawdziwym m�czyzn�, wolnym
obywatelem. W tych staraniach zap�dza si� w ekstrawagancje
erotyczne, granicz�ce z dewiacjami, u�ywa wulgarnego j�zyka, aby
si� wznie�� na wy�yny m�skiej stanowczo�ci, pomstuje przeciwko
Bogu i religii, a zw�aszcza przeciwko ciasnym, ortodoksyjnym
normom etosu �ydowskiego.
W�a�nie do tradycji codziennego �ycia spo�eczno�ci
�ydowskiej w warunkach ameryka�skich si�gn�� Roth, �eby
pokaza�, niejako za Freudem, "kultur� jako �r�d�o cierpie�".
Humorystyczna paralela mi�dzy jedzeniem a �yciem erotycznym
uwypukla bezradno�� Aleksa wobec �wiata zakaz�w i nakaz�w.
Tak jak jedzenie musi by� koszerne, tak te� "koszerne" winno by�
jego �ycie p�ciowe, obwarowane licznymi tabu. "Moralno��
Portnoya, nie m�wi�c ju� o jego niemoralno�ci - pisze Mark
Shechner - zaczyna si� przy stole." Restrykcje moralne
sprowadzaj� si� wi�c g��wnie do restrykcji oralnych - i st�d
perwersyjna przyjemno��, jak� czerpie Aleks z �amania wszelkich
ogranicze� w tej dziedzinie. Nie odbywa si� to jednak bezkarnie.
Zwi�zany tyle� mi�o�ci� co nienawi�ci� z rodzicami, kultur� i
religi�, prze�ywa bolesny rozd�wi�k mi�dzy sumieniem
(freudowskie su-per-ego) a pop�dem naturalnym (id). P�aci za to
ci�k� nerwic� cz�owieka, kt�ry nadaremno ucieka przed tym
wszystkim, co go ukszta�towa�o. Odwracaj�c wektor dziewi�tna-
stowiecznej drogi do wolno�ci, Roth ka�e Portnoyowi - jak pisze
Bernard Rodgers - salwowa� si� ucieczk� do Europy w
rozpaczliwej pr�bie eskapizmu. Ale dekadencja starego �wiata
(Rzymu i Grecji) przynosi tylko bohaterowi kolejne upokorzenia i
wzmacnia poczucie winy, wy-
[6]
gnanie za� d o Izraela ko�czy si� pog��bionym poczuciem winy i
impotencj�. Nie ma si� dok�d uda�, gdy� wch�on�� w siebie
kultur�, przed kt�r� pragnie zbiec. Sam si� stawia w sytuacji
pariasa, �yj�cego poza obr�bem spo�ecze�stwa wskutek swojej do�
niech�ci. Sam przyjmuje rol� szlemiela, pechowca rodem z
�ydowskiego folkloru, kt�ry wci�� si� zmaga z w�asnymi
u�omno�ciami. Sam odgrywa wiecznego tu�acza, b��kaj�cego si� po
mapie swoich fantazji i l�k�w. �wiadom tych s�abo�ci, potrafi je
nazywa�, ironizowa� na ' ich temat, ale nie umie si� od nich
uwolni�. Zwraca si� wi�c i o pomoc - c� za paradoks! - do
kolejnej instytucji, tak w�wczas modnej w Ameryce terapii
freudowskiej.
Oryginalny zabieg Rotha polegaj�cy na skonstruowaniu
powie�ci na wz�r monologu psychoanalitycznego ukazuje liczne
mo�liwo�ci wykorzystania teorii i praktyki freudowskiej w prozie
literackiej. Wyznanie Portnoya z�o�one w gabinecie
psychoanalityka umo�liwia rozwini�cie narracji jako strumienia
asocjacyjnych wspomnie�. Mo�na je przyr�wna� do
modernistycznego "strumienia �wiadomo�ci" Jamesa Joyce'a i
Yirginii Woolf, tyle �e uj�tego w bardziej realistyczne karby.
Sytuacja ta usprawiedliwia r�wnie� daleko id�ce obna�anie si�
bohatera, naturalistycz-ne szczeg�y przywo�ywanych przez niego
obraz�w, obsce-niczny j�zyk. Szczeg�lne wymogi takiej terapii,
kt�ra ka�e si�gn�� do przesz�o�ci i do wszelkich czynnik�w
kszta�tuj�cych osobowo�� pacjenta, uprawomocniaj� narcystyczny
potok s��w. Pierwsze �lady takiej narracji, aczkolwiek w bardziej
tradycyjnej formie, mo�na znale�� u Henry Jamesa, ojca
nowo�ytnej powie�ci psychologicznej. Propagowa� on koncepcj�
"centralnej �wiadomo�ci", kt�ra mia�a zapewnia� ogl�d �wiata z
punktu widzenia danego bohatera. �wiat widziany przez Portnoya
jest tak subiektywny i an-tropocentryczny, �e czasem trudno
znale�� granic� mi�dzy obiektywn� rzeczywisto�ci� a patologiczn�
wyobra�ni� bo-\ hatera. W�a�nie opracowana przez Freuda analiza
marze-
[7]
ni� sennego, wp�ywu nie�wiadomo�ci na �wiadomo�� i praktyka
terapeutyczna cz�sto s�u�y�y pisarzom ameryka�skim za wz�r do
konstruowania nowych konwencji literackich, maj�cych na celu
zacieranie owej granicy mi�dzy fikcj� a rzeczywisto�ci�, jak�e
charakterystyczne dla prozy naszego stulecia.
Portnoy, z braku odpowiedniego autorytetu moralnego,
kt�remu by ufa� i kt�ry nie przysparza�by mu cierpie�, szuka wi�c
ratunku w psychoanalizie. Ale i tu nie znajduje panaceum na
swoje rozpaczliwe wykrzykniki i znaki zapytania. Podchwyci� to
Bruno Bettelheim, wybitny ameryka�ski znawca psychoanalizy,
kt�ry podj�� zaproponowan� przez Rotha gr� i napisa� szkic pod
tytu�em: Psychoanaliza Portnoy a. Uwagi na temat przebiegu
terapii znalezione w aktach dr, O. Spielvogla, nowojorskiego
psychoanalityka. Szkic Bettelheima to satyryczna pr�ba
potraktowania Kompleksu Portnoy a jako studium przypadku.
Podkre�la on, i� Portnoy "odwracaj�c sytuacj� edypaln�, uzurpuje
sobie wy�szo�� nade mn� [lekarzem] i nad sam� psychoanaliz�".
Czyli kolejna instytucja zawodzi oczekiwania bohatera. Reakcja
Bettelheima na Kompleks Portnoya pozostaje w zgodzie, jak ju�
wspomniano, z intencj� Rotha. Autor bowiem si�gn�� do swoistej
"konwencji przed kurtyn�", umieszczaj�c na wst�pie rzekome
has�o z podr�cznika, czy nawet s�ownika psychiatrycznego, �eby
uwierzytelni� poniek�d dramat, kt�rego w dalszym ci�gu ksi��ki
b�dziemy �wiadkami. Chwyt ten to kolejna pr�ba igrania z
rzeczywisto�ci� fikcyjn� i prawdziw�, lub jak to woli nazywa�
sam autor:
"�wiatem spisanym i nie spisanym".
Powie�� Rotha w ci�gu kilkunastu lat swego istnienia
spotyka�a si� z rozmaitymi reakcjami. Zw�aszcza na pocz�tku ta
niekonwencjonalna spowied� Portnoya, naszpikowana
obra�liwymi wyrazami i wyrazistymi obrazami, wywo�a�a skandal
obyczajowy i kulturowy. Ortodoksom trudno si� by�o pogodzi� z
alternatywn� wizj� ich egzysten
cji w diasporze. Wytykali oni autorowi brak taktu w uj�ciu
problematyki �ydowskiej, przymykaj�c oczy na dylematy
Portnoya wynik�e w�a�nie z przywi�zania do owej kultury.
Purytanie oburzali si� na tak jaskrawe pogwa�cenie norm
obyczajowych. Nie dostrzegali wszak�e lub nie chcieli dostrzec
rozterek bohatera, kt�ry usi�uje si� zmieni� w tych�e normach i
st�d jego niewydolno�� psychiczna, a i fizyczna. Nic w tym
dziwnego, skoro ju� George Orwell, pisz�c o utworach Henry
Millera, podkre�la� wielkie trudno�ci czytelnik�w w dostrzeganiu
literackich warto�ci ksi��ki, kt�ra powa�nie narusza ich
najg��bsze przekonania. "W �wietle obecnych poj�� o
przyzwoito�ci literackiej nie�atwo podchodzi� z dystansem do
niecenzuralnych ksi��ek. Albo cz�owiek jest wstrz��ni�ty i czuje
obrzydzenie, albo doznaje �miertelnego wprost przera�enia, albo z
determinacj� postanawia nie da� si� odurzy�". Liberalizmu
Portnoya nie nale�y jednak myli� z libertynizmem. Roth
odmalowuje przejmuj�cy obraz cz�owieka, kt�ry w dobie utraty
niewinno�ci, rewolucji seksualnej, kwestionowania roli Ko�cio�a
pozosta� sam z w�asn� skarg� i dolegliwo�ci�. Na szcz�cie
powie�� ta nie znik�a z horyzontu literackiego Ameryki, do dzi�
u�ywa si� nazwiska Portnoya jako symbolu prze�omu w
�wiadomo�ci spo�ecznej, a nadrz�dne przes�anie ksi��ki opar�o si�
dora�nej krytyce. Albowiem, jak pisze Susan Sontag w eseju
Wyobra�nia pornograficzna: "Sztuka (i tw�rczo��) to forma
�wiadomo�ci; na materia� sztuki sk�adaj� si� rozmaite formy
�wiadomo�ci. �adna jednak zasada estetyczna nie okre�la, i� ten
materia� nale�y dobiera� tak, aby pomija� chocia�by kra�cowe
formy �wiadomo�ci, wykraczaj�ce poza osobowo�� spo�eczn�
oraz indywidualno�� psychologiczn�".
Anna Ko�yszko
Kompleks Portnoya [termin
pochodz�cy od: Aleksander
Portnoy (1933- )] -zaburzenie,
w kt�rym silne obiekcje moralne
i sk�onno�ci altruistyczne
pozostaj� w ci�g�ym konflikcie
z ekstremalnymi pragnieniami
seksualnymi, cz�sto o
charakterze perwersyjnym. Opis
Spielvogla brzmi:
"Wyst�puj� liczne akty eks-
hibicjonizmu, yoyeuryzmu,
fetyszyzmu, autoerotyzmu i
oralnych stosunk�w p�ciowych;
jednak�e ze wzgl�du na
�moralno�� pacjenta ani
fantazje, ani owe akty nie
przynosz� mu prawdziwej
gratyfikacji seksualnej,
wywo�uj� natomiast de-
struktywne poczucie winy i l�k
przed kar�, zw�aszcza w formie
kastracji" (Spielvo-gel, O.,
Zdumiony penis, "Internationale
Zeitschrift fur Psychoana�yse",
vol. XXIV, s. 909). Spiekogel
uwa�a, �e przyczyn wielu
objaw�w mo�na doszuka� si� w
wi�zach cechuj�cych relacj�
matki i dziecka.
[11]
NAJBARDZIEJ PAMI�TNA OSOBA MOJEGO
�YCIA
By�a tak g��boko zakorzeniona w mojej �wiadomo�ci, �e
przez pierwszy rok szko�y widzia�em w ka�dej nauczycielce swoj�
matk� w przebraniu. Po ostatnim dzwonku gna�em co tchu do
domu, zastanawiaj�c si� w biegu, czy zdo�am tam dotrze�, nim
ona zd��y wr�ci� do normalnej postaci. Ale kiedy wpada�em do
kuchni, matka niezmiennie ju� si� krz�ta�a, stawiaj�c przede mn�
mleko i kruche ciasteczka. Doznana pora�ka nie rozwiewa�a
jednak moich z�udze�, a tylko zwi�ksza�a szacunek dla jej mocy.
No i zawsze odczuwa�em ulg�, �e nie z�apa�em jej mi�dzy
wcieleniami - chocia� nie rezygnowa�em z pr�b; wiedzia�em, �e
ani m�j ojciec, ani siostra nie maj� poj�cia o prawdziwej naturze
matki, gdyby wi�c kiedykolwiek uda�o mi si� j� przy�apa�
znienacka na gor�cym uczynku, to ci�aru zdrady, kt�ry, jak
s�dzi�em, spadnie w�wczas na mnie, w wieku lat pi�ciu nie
podj��bym si� ud�wign��. Pewno mia�em te� stracha, �e czeka
mnie smutny koniec, je�eli zobacz�, jak matka wyfruwa ze szko�y
i wlatuje przez okno do naszej sypialni albo wy�ania si�, ko�czyna
po ko�czynie, ze stanu niewi-dzialno�ci i wskakuje w fartuch.
Naturalnie, kiedy prosi�a, �ebym opowiedzia�, co robi�em
w przedszkolu, relacjonowa�em ca�y dzie� ze szczeg�ami. Nie
rozumia�em bynajmniej wszystkich implikacji jej
wszechobecno�ci, wierzy�em tylko �wi�cie, �e w ten spos�b
kontroluje, jak si� sprawuje jej synek, kiedy uwa�a, �e matki nie
ma w pobli�u. Jeden ze skutk�w mojej fantazji przetrwa� (w tej
szczeg�lnej formie) a� do pierwszej klasy szko�y podstawowej, bo
przekonany, �e nie mam innego wyj�cia, sta�em si�
prawdom�wny.
No i inteligentny. O mojej grubej siostrze z ziemist� cer�
matka m�wi�a (nie skr�powana obecno�ci� starszej
[12]
ode mnie Hanny, prawdom�wno�� bowiem te� by�a jej dewiz�):
- To dziecko nie jest geniuszem, ale czeg� mo�na
��da�? M�j Bo�e! Nie powiem, pracuje ci�ko, daje z siebie
wszystko, musi si� zadowoli� tym, co zdo�a osi�gn��.
O mnie za�, spadkobiercy jej d�ugiego egipskiego nosa i
nie zamykaj�cej si�, m�drej buzi, matka zwykle mawia�a z
charakterystyczn� rezerw�:
- A ten �ajdak? Nie musi nawet otwiera� ksi��ki, zbiera
same pi�tki. Istny Albert Einstein!
Jak to przyjmowa� ojciec? Pi� - oczywi�cie nie whisky
tak jak goje, tylko olejek parafinowy i mleczko magnezowe, do
tego �u� laxigen, rano i wieczorem jad� otr�by pszenne i
codziennie wcina� p�kilow� torb� suszu owocowego. Cierpia� - i
to jak! - na zatwardzenie. Jej wszech-obecno�� i jego
zatwardzenie, matka wlatuj�ca przez okno sypialni, ojciec
skupiony nad wieczorn� gazet� z czopkiem w pupie - oto, panie
doktorze, moje najwcze�niejsze wspomnienia rodzic�w, ich
atrybut�w i tajemnic. Ojciec parzy� w rondelku suszone li�cie
senesu, co wraz z czopkiem rozpuszczaj�cym si� poza zasi�giem
wzroku w kiszce stolcowej sk�ada�o si� na. jego czarnoksi�stwo -
parzy� te �y�kowane zielone listki, miesza� �y�k� diablo cuchn�cy
p�yn, po czym ze znu�on�, zbola�� min� wlewa� go ostro�nie do
sitka, a nast�pnie do swojego zapartego wn�trza. Wreszcie
pochyla� si� w milczeniu nad pust� szklank�, jak gdyby
nads�uchiwa� odleg�ego grzmotu, i czeka� na cud... Czasem, we
wczesnym dzieci�stwie, siada�em w kuchni i czeka�em razem z
nim. Ale cud nigdy nie nast�pi�, przynajmniej nie taki, kt�ry by
zgodnie z naszymi nadziejami i modlitwami przyni�s� zawieszenie
wyroku, uwolni� go raz na zawsze od tej plagi. Pami�tam, �e kiedy
podano w radio wiadomo�� o wybuchu pierwszej bomby
atomowej, ojciec powiedzia� na g�os: - Mo�e to co� da. - Ale
�adne �rodki przeczyszczaj�ce nie skutkowa�y - kiszki tego
cz�owieka pozostawa�y w �elaz-
[13]
nych kleszczach gniewu i frustracji. Po�r�d innych jego nie-
powodze� to ja by�em ulubie�cem jego �ony.
�eby bardziej skomplikowa� sobie �ycie, on te� mnie
kocha�. R�wnie� pok�ada� we mnie nadzieje rodzinne na to,
aby�my "nie byli gorsi od innych", widzia� nasz� szans� na
zdobycie uznania i szacunku - chocia� kiedy by�em ma�y, jego
rozmowy o ambicjach wobec mnie ogranicza�y si� g��wnie do
pieni�dzy.
- Nie b�d� g�upi tak jak tw�j ojciec - �artowa� z
ma�ym ch�opcem siedz�cym mu na kolanach - nie �e� si� dla
urody, nie �e� si� z mi�o�ci, o�e� si� bogato.
Nie lubi�, �eby patrzono na niego z wy�szo�ci�,
wszystko, tylko nie to. Tyra� jak osio�, tyle �e na przysz�o��, kt�ra
mu nie by�a pisana. Nikt mu nigdy nie zado��uczyni�, nie
odwdzi�czy� si� - ani moja matka, ani ja, ani nawet moja
kochaj�ca siostra, kt�rej m�a on po dzi� dzie� uwa�a za
komunist� (chocia� szwagier jest teraz wsp�w�a�cicielem
dochodowej firmy napoj�w ch�odz�cych i ma dom w West
Orange). No i z pewno�ci� nie ta miliarderska firma protestancka
(czyli "instytucja", jak ch�tniej si� tam sami okre�laj�), kt�ra
wyzyskiwa�a go bez reszty. - Najbardziej dobroczynna instytucja
finansowa w ca�ej Ameryce - pami�tam te jego s�owa, kiedy
zabra� mnie po raz pierwszy, �ebym obejrza� jego k�cik pracy,
czyli biurko i krzes�o, w przestronnej siedzibie Towarzystwa
Ubezpiecze� na Boston i Okr�g P�nocno-Wschodni. W�a�nie,
przy synu m�wi� z dum� o Towarzystwie, nie chcia� uw�acza�
swojej godno�ci, krytykuj�c ich publicznie - przecie� to oni
wyp�acali mu pensj� w czasach kryzysu, oni dali mu papeteri� z
jego nazwiskiem wydrukowanym tu� pod winiet� statku "May-
flower", ich god�a (a zatem i jego, cha cha), no i co roku na wiosn�
w ca�ej swej dobroczynno�ci fundowali jemu i mojej matce
pierwszorz�dny, darmowy weekend w Atlantic City, w nie byle
jakim, bo luksusowym hotelu dla goj�w, �eby ich tam (podobnie
jak innych agent�w ubezpieczeniowych ze
[14]
stan�w �rodkowoatlantyckich, kt�rzy przekroczyli tak zwany
P.S.R., czyli plan sprzeda�y rocznej) onie�mielali recepcjonista,
kelner, boy hotelowy, nie wspominaj�c ju� o zdumionych go�ciach
p�ac�cych za siebie.
Wierzy� te� gor�co w to, co sprzedawa� - kolejne �r�d�o
udr�ki i wyczerpania. Nie tylko zbawia� w�asn� dusz�, kiedy
wk�ada� po obiedzie palto i kapelusz i zn�w wychodzi� do pracy -
bynajmniej, rusza� zbawi� r�wnie� jakiego� nieszcz�snego
skurczybyka, kt�remu lada chwila wygasa�a polisa
ubezpieczeniowa, zapewniaj�c tym samym bezpiecze�stwo jego
rodzinie "na wypadek deszczu".
- Aleks - cz�sto mi t�umaczy� - cz�owiek musi mie�
parasol na wypadek deszczu. Nie zostawia si� �ony i dziecka na
deszczu bez parasola!
I chocia� mnie, w wieku pi�ciu i sze�ciu lat, wydawa�o
si� to z gruntu, a nawet wzruszaj�co, rozs�dne, jego deszczowe
porady nie zawsze wywo�ywa�y podobn� reakcj� u gamoniowatych
Polak�w, porywczych Irlandczyk�w i niepi�miennych Murzyn�w,
kt�rzy mieszkali w zubo�a�ych dzielnicach, przydzielonych mu do
zdobywania klienteli przez "najbardziej dobroczynn� instytucj�
finansow� w ca�ej Ameryce".
W slumsach �miali si� z niego. Nie s�uchali go. Kiedy
puka� do drzwi, rzucali w nie butelkami po piwie wo�aj�c: -
Wyno� si�, nie ma nas w domu. - Szczuli psy, �eby wbija�y z�by
w jego nachaln� �ydowsk� dup�. A mimo to na przestrzeni lat
zdo�a� zebra� od Towarzystwa tyle plakietek, dyplom�w i medali
za wzorow� prac�, �e zawiesi� nimi ca�� �cian� naszego d�ugiego
przedpokoju bez okien,, gdzie trzyma�o si� w pud�ach naczynia
paschalne, a latem sk�adowa�o si� dywany "perskie",
zmumifikowane w grubych warstwach papieru dziegciowego.
Skoro wyciska� krew z. kamienia, czy� Towarzystwo nie powinno
mu odp�aci� jakim� w�asnym cudem? Mo�e "pan prezes" w
"centrali" dowie si� o jego osi�gni�ciach i w ci�gu jednego dnia
awansuje
[15]
go z inspektora o poborach pi�� tysi�cy rocznie na dyrektora
okr�gu z pi�tnastoma tysi�cami? Ale trzymali go wci�� na tym
samym sto�ku. Kt� inny da�by sobie tak �wietnie rad� z tym
zakazanym rewirem? Zreszt� w dziejach Bostonu i Okr�gu
P�nocno-Wschodniego nie znalaz� si� ani jeden dyrektor �yd (-
To nie nasza sfera, kochanie - jak mawiano na statku
"Mayflower"), a m�j ojciec z podstawowym wykszta�ceniem
niezbyt si� nadawa� na pierwszy lo-do�amacz agentur
ubezpieczeniowych.
Portret N. Everetta Lindabury'ego, prezesa Towarzystwa
na Boston i Okr�g P�nocno-Wschodni, wisia� u nas w
przedpokoju. Jego oprawion� w ramy podobizn� wr�czono ojcu,
kiedy sprzeda� og�em polis ubezpieczeniowych na sum� miliona
dolar�w, a mo�e dostawa�o si� j�, kiedy przekroczy�o si� kwot�
dziesi�ciu milion�w. "Pan Lindabury", "centrala" - ojciec
wymawia� przy mnie te s�owa z takim nabo�e�stwem, jak gdyby
m�wi� o Roosevel-cie w Bia�ym Domu w Waszyngtonie... nie
omieszkaj�c wtr�ca�, jak to on ich wszystkich nienawidzi,
zw�aszcza Lindabury'ego, jego p�owych, jedwabistych w�os�w,
b�yskotliwego j�zyka prosto z Nowej Anglii, jego syn�w na
uniwersytecie Harvarda i c�rek na prywatnej pensji dla dziewcz�t,
tej ca�ej bandy szajgec�w z Massachusetts, ich polowa� na lisa!
gry w polo! (takie ryki dosz�y mnie pewnego wieczora zza drzwi
jego sypialni) - bo uniemo�liwiaj� mu, rozumie pan, rol�
bohatera w oczach �ony i dzieci. Co za gniew! Co za furia! Na
dobitk� nie mia� jej na kim wy�adowa�, jedynie na sobie.
- Dlaczego nie mog� si� wypr�ni�, mam ju� tych
suszonych �liwek po dziurki w nosie i gdzie indziej! Dlaczego
wci�� cierpi� na b�le g�owy! Gdzie s� moje okulary! Kto mi zabra�
kapelusz!
W taki w�a�nie zawzi�ty i autodestrukcyjny spos�b, w
jaki wielu �yd�w jego pokolenia s�u�y�o swoim rodzinom, ojciec
s�u�y� mojej matce, mojej siostrze Hannie,
[16]
ale przede wszystkim mnie. Marzy�, �e uciekn� z wi�zienia, na
kt�re on by� skazany. Z jego marze� wynika�y moje - w swoim
wyzwoleniu widzia�em jego wyzwolenie: od ciemnoty, od
wyzysku, od anonimowo�ci. Do dzisiaj nasze losy splataj� si� w
mojej wyobra�ni i nadal zbyt cz�sto przy lekturze jakiego�
fragmentu w ksi��ce, kt�ry urzeka mnie swoj� logik� czy
m�dro�ci�, zaraz bezwiednie my�l�: "Gdyby tak ojciec m�g� to
przeczyta�. W�a�nie! Przeczyta� i zrozumie�!" Wci�� nie trac�
nadziei, rozumie pan, wci�� gdybam, chocia� mam trzydzie�ci trzy
lata... Jeszcze na pierwszym roku studi�w, kiedy bardziej nawet ni�
teraz odstawia�em syna walcz�cego o o�wiecenie ojca - jeszcze
kiedy wydawa�o si�, �e w jego, ojca, przypadku stawk� jest albo
o�wiecenie, albo �ycie - przypominam sobie, jak wyrwa�em
kupon prenumeraty z jednego z tych czasopism intelektualnych,
kt�re dopiero sam zacz��em odkrywa� w bibliotece
uniwersyteckiej, wpisa�em jego nazwisko i nasz domowy adres, po
czym wys�a�em subskrypcj� od anonimowego ofiarodawcy. Ale
gdy przyjecha�em markotny do domu na Bo�e Narodzenie, �eby
ich odwiedzi� i pokrytykowa�, nigdzie nie znalaz�em "Partisan
Review". "Collier's", "Hy-geia", "Look" - owszem, tylko ani �ladu
"Partisan Review". Na pewno go wyrzuci�, nie zajrzawszy do
�rodka - my�la�em w swojej arogancji i udr�ce - od�o�y�, nie
przeczytawszy, uzna� za makulatur�, ten szmondak, ten kretyn, ten
m�j drobnomieszcza�ski ojciec!
Pami�tam - �eby si�gn�� jeszcze g��biej w dzieje mojego
rozczarowania - pami�tam, jak pewnej niedzieli po po�udniu
gra�em z ojcem w baseball i na pr�no czeka�em, a� odbita przez
niego pi�ka poszybuje wysoko nad moj� g�ow�. Mam osiem lat,
dosta�em w�a�nie na urodziny pierwsz� r�kawic�, pi�k�
baseballow� i prawdziwy kij, kt�rym nie mam jeszcze si�y dobrze
machn��. Ojciec jest od samego rana na nogach, w kapeluszu,
marynarce, muszce, w czarnych p�butach, d�wiga pod pach�
masywn� czarn�
[17]
ksi�g� inkasenta, w kt�rej widnieje, kto jest ile winien panu
Lindabury'emu. Zachodzi do dzielnicy kolorowych co niedziel�
rano, gdy�, jak twierdzi, to najlepsza pora, �eby zasta� tych
uparciuch�w, co to nie chc� wybuli� n�dznych dziesi�ciu czy
pi�tnastu cent�w, �eby ui�ci� cotygodniow� sk�adk�. Zakrada si�
tam, gdzie m�owie przesiaduj� na s�o�cu, usi�uj�c wyrwa� od nich
kilka mizernych dziesi�ta-k�w, zanim panowie upij� si� do
nieprzytomno�ci winem Morgan Davis; wyskakuje z zau�k�w jak
strza�a, �eby z�apa� w drodze do ko�cio�a pobo�ne sprz�taczki,
kt�re w ci�gu tygodnia pracuj� za dnia w domach innych ludzi, a
wieczorem si� przed nim chowaj�.
- Ludzie - kto� wo�a - idzie pan ubezpieczenio-wiec!
- i nawet dzieci przed nim czmychaj�, nawet dzieci, m�wi z
obrzydzeniem, no i sam powiedz, jak te czarnuchy mog� liczy� na
popraw� w�asnego losu? Jak maj� si� d�wign��, skoro nie s� w
stanie doceni� znaczenia polisy ubezpieczeniowej na �ycie? Czy
ukochani krewni, kt�rych po sobie zostawi�, za choler� ich nie
obchodz�? Bo przecie� i oni "uderz� w kalendarz", sam rozumiesz,
m�wi gniewnie, "nie ma dw�ch zda�"! Zrozum, co to za cz�owiek,
kt�ry ma sumienie zostawi� w�asne dzieci na deszczu, nie
zapewniwszy im cho�by przyzwoitego parasola!
Jeste�my na du�ym boisku za szko��. Odk�ada ksi�g�
inkasenta na ziemi�, podchodzi do pola wybicia w marynarce i
br�zowym pil�niowym kapeluszu. Ma na nosie prostok�tne okulary
w drucianej oprawie, a w�osy (kt�re po nim odziedziczy�em)
przypominaj� niesforne k��bowisko koloru i faktury wi�rk�w
aluminiowych; z�by natomiast, kt�re spoczywaj� przez ca�� noc w
szklance w �azience, wyszczerzone w u�miechu do miski
klozetowej, u�miechaj� si� teraz do mnie, ukochanego synka, z
rodzonej krwi, na kt�rego g�ow� nigdy nie spadnie kropla deszczu.
- No, dobra, wa�niaku - m�wi i �apie m�j nowy kij
gdzie� po�rodku, ale, ku mojemu zdumieniu, lew� r�k�
[18]
zamiast praw�. Potworny smutek chwyta mnie za gard�o.
Chcia�bym mu powiedzie�: "Tato, pomyli�y ci si� r�ce", ale stoj�
jak wryty ze strachu, �e za chwil� si� rozp�acz�... albo on zacznie
p�aka�! - No, mistrzu, rzucaj pi�k� - wo�a, a ja rzucam, i
oczywi�cie stwierdzam, pomin�wszy wszystkie inne rosn�ce
podejrzenia na temat ojca, �e nie jest r�wnie� gwiazd� baseballu.
Te� mi parasol!
Matka za� potrafi�a wszystko, sama wr�cz przyznawa�a,
�e chyba jest po prostu za dobra. A czy ma�e dziecko z moj�
inteligencj� i moj� zdolno�ci� obserwacji mog�o w to w�tpi�?
Umia�a, na przyk�ad, przyrz�dzi� galaretk�, w kt�rej p�ywa�y, a
w�a�ciwie wisia�y, plasterki brzoskwini, przecz�c prawu grawitacji.
Potrafi�a upiec ciasto, kt�re smakowa�o jak banan. P�acz�c, cierpi�c
sama tar�a chrzan, zamiast kupowa� siu�ki, kt�re sprzedawano w
s�oikach w delikatesach. Pilnowa�a rze�nika, jak sama m�wi�a,
"niczym jastrz�b", �eby si� upewni�, czy aby nie zapomni
przepu�ci� jej mielonki przez koszern� maszynk� do mi�sa.
Obdzwania�a wszystkie kobiety w naszym bloku, susz�ce pranie na
sznurach z tym domu - raz nawet w ca�ej swej wielkoduszno�ci
zadzwoni�a do goja-rozwodnika z najwy�szego pi�tra - �eby
szybko zabra�y bielizn�, bo na nasze okno spad�a w�a�nie kropla
deszczu. Radar, nie kobieta! I to przed wynalezieniem radaru! Co
za niespo�yta energia! Co za skrupulatno��! Wyszukiwa�a mi b��dy
w s�upkach, dziury w "skarpetach, brud za paznokciami, na szyi, w
ka�dej fa�dzie cia�a. Dociera�a nawet do najg��bszych zakamark�w
uszu, wlewaj�c w nie zimn� wod� utlenion�. P�yn szczypa� i
musowa� niczym piwo imbirowe, wyp�ukiwa� na powierzchni�
drobinki ukrytych pok�ad�w ��tej woskowiny, zagra�aj�cej pono�
ludzkiemu s�uchowi. Taki zabieg medyczny (cho�by zgo�a
poroniony) wymaga
[19]
naturalnie czasu, no i oczywi�cie wysi�ku - ale kiedy chodzi o
zdrowie i czysto��, zarazki i wydzieliny cia�a, matka nie oszcz�dza
siebie i po�wi�ca innych. Zapala �wiece za dusze zmar�ych - inni
zawsze zapominaj�, a ona pami�ta w ca�ej swej pobo�no�ci, i to
obywa si� bez notatek w kalendarzu. Po prostu ma po�wi�cenie we
krwi. Kiedy znajdzie si� na cmentarzu, jest bodaj jedyn� osob�, jak
twierdzi, kt�rej "zdrowy rozs�dek", "najzwyklejszy zdrowy
rozs�dek" ka�e wypieli� chwasty na grobach krewnych. W
pierwszy s�oneczny dzie� wiosny ju� ma zabezpieczone przed
molami wszystkie we�niane ubrania, a dywany zwini�te, zwi�zane
i wyniesione do sk�adu trofe�w ojca. Nigdy nie musi wstydzi� si�
w�asnego domu - obcy cz�owiek m�g�by wej�� i otworzy� ka�d�
szaf�, ka�d� szuflad�, a ona nie mia�aby si� czego wstydzi�.
Mo�na by nawet je�� z pod�ogi jej �azienki, gdyby zasz�a taka
potrzeba. Kiedy przegrywa w mah-jongu, umie si� z tym pogodzi�,
nie-tak-jak-inne-kt�re-mog�aby-
-wymieni�-z-nazwiska-ale-tego-nie-zrobi-nie-wspomni-na-wet-o-
TiIIy-Hochman-to-zbyt-b�aha-sprawa-�eby-si�-ni�-zajmowa�-
zapomnijmy-�e-w-og�le-poruszy�a-ten-temat. Szyje, robi na
drutach, ceruje, prasuje nawet lepiej ni� ta szwarce, kt�r� tylko
matka dobrze traktuje, zw�aszcza w por�wnaniu z innymi
znajomymi s�u��cej, na kt�rych twarzach maluje si� ten sam g�upi,
dziecinny u�miech starej Murzynki.
- Tylko ja dobrze j� traktuj�. Tylko ja daj� jej na obiad
ca�� puszk� tu�czyka, i to nie byle g�wno, ale najlepszy gatunek.
Wybacz, Aleks, nie potrafi� by� sk�pa. Przepraszam, ale nie
umiem tak �y�, nawet je�li p�ac� czterdzie�ci dziewi�� cent�w za
dwie puszki. Taka Estera Wasserberg rozrzuca dwadzie�cia pi��
cent�w drobnymi po ca�ym domu, kiedy Dorota ma przyj��, a po
jej wyj�ciu liczy, czy wszystkie monety s� na miejscu. Mo�e
jestem za dobra - szepcze do mnie, zalewaj�c wrz�tkiem
naczynie, z kt�rego sprz�taczka zjad�a w�a�nie samotnie, jak
tr�dowata, obiad
- ale nie wa�y�abym si� na co� podobnego.
[20]
Raz Dorota przypadkiem wr�ci�a do kuchni, kiedy matka
Jeszcze sta�a nad kurkiem z liter� C, trzymaj�c pod
strugami wody n� i widelec, kt�rego dotyka�y grube r�owe usta
szwarce.
- Sama wiesz, Doroto, jak trudno ostatnio zmy�
majonez ze sztu�c�w - m�wi moja bystra i pomys�owa matka,
�eby, jak wyja�ni�a p�niej, nie zrani� uczu� tej czarnej kobiety.
Kiedy jestem niegrzeczny, wyrzuca mnie z domu. Stoj�
za drzwiami i wal� w nie bez ko�ca, otwiera dopiero, gdy
przyrzekn�, �e si� zmieni�. Ale co ja takiego zrobi�em? Pastuj� co
wiecz�r buty na gazecie z poprzedniego dnia roz�o�onej starannie
na linoleum, zawsze zakr�cam porz�dnie wieczko pude�ka pasty i
odk�adam wszystkie przybory na miejsce. Wyciskam tubk� pasty
do z�b�w od ko�ca, szoruj� z�by ruchem okr�nym, a nigdy z
g�ry na d�, m�wi� wci�� "dzi�kuj�", "prosz� bardzo",
"przepraszam", pytam, "czy mog�?" Kiedy Hanna jest chora albo
przed kolacj� zbiera na mie�cie do niebieskiej blaszanej puszki
datki na Spo�eczny Fundusz �ydowski, sam, na ochotnika, poza
swoj� kolejk� nakrywam st�, pami�tam zawsze, �e n� i �y�ka
le�� po prawej, widelec po lewej, a serwetka, z�o�ona w tr�jk�t, po
lewej od widelca. Za nic w �wiecie nie zjad�bym mlecznej potrawy
z mi�snego naczynia, nigdy przenigdy. Mimo to pami�tam taki rok
w swoim �yciu, kiedy prawie miesi�c w miesi�c robi� co�
niewybaczalnego, tote� matka ka�e mi pakowa� manatki i wynosi�
si� z domu. Co to takiego mo�e by�? Mamo, to ja, tw�j synek,
kt�ry przed rozpocz�ciem szko�y ca�ymi wieczorami pi�knie
kaligrafuje sta-roangielskim pismem nazwy przedmiot�w na
kolorowych ko�onotatnikach, kt�ry cierpliwie podkleja zeszyty, w
lini� i g�adkie, bo powinny starczy� na ca�y semestr. Nosz� przy
sobie grzebie� i czyst� chustk� do nosa, pilnuj�, �eby mi pod-
kolan�wki nie opada�y na buty, odrabiam prac� domow� kilka
tygodni przed terminem - mamu�, sp�jrzmy prawdzie
[21]
w oczy, jestem najpilniejszym i najporz�dniejszym uczniem w
dziejach szko�y! Nauczycielki (jak sama dobrze wiesz, bo ci
powiedzia�y) wracaj� dzi�ki mnie zadowolone do domu do swoich
m��w. No wi�c co ja takiego zrobi�em? Kto zna odpowied� na to
pytanie, niech podniesie palce do g�ry! Jestem tak okropny, �e nie
chce mnie widzie� w domu ani chwili d�u�ej. Kiedy nazwa�em raz
siostr� piczk�-dziewiczk�, zaraz wymyto mi buzi� szarym myd�em
do prania - to jestem w stanie zrozumie�. Ale wygnanie? Co ja
takiego mog�em zrobi�!
Poniewa� jest dobra, pakuje mi drugie �niadanie do
szko�y, ale kiedy znikam w p�aszczu i w kaloszach, nic j� wi�cej
nie obchodzi.
W porz�dku, m�wi� sobie, skoro tak ci dyktuje su-
mienie! (Bo ja te� uwielbiam melodramaty - nie na darmo
wychowuj� si� w tej rodzinie). Nie potrzebuj� drugiego �niadania!
Nic mi nie trzeba!
Ju� ci� nie kocham, po co mi synek, kt�ry tak si�
zachowuje. B�d� mieszka�a sama z tatusiem i Hann� - m�wi
matka (jak zwykle celnie, �eby cz�owieka zrani� do �ywego).
Hanna mo�e uk�ada� kostki mah-jonga dla pa� we wtorkowe
wieczory. Nie b�dziesz nam wi�cej potrzebny.
Co mi tam! Wychodz� za drzwi do d�ugiego mrocznego
przedpokoju. Co mi tam! B�d� sprzedawa� boso gazety na ulicach.
Pojad� dok�d oczy ponios� wagonami towarowymi i b�d� spa�
pod go�ym niebem, tak sobie my�l� w duchu - ale wystarczy, �e
zobacz� puste butelki na mleko stoj�ce przy naszej s�omiance, a
szybko zdaj� sobie spraw� z ogromu tego wszystkiego, co trac�, i
zaczynam szale�.
- Nienawidz� ci� - wrzeszcz�, kopi�c kaloszem w
drzwi - jeste� wstr�tna!
W odpowiedzi na te plugastwa, na te herezje nios�ce si�
echem po korytarzach naszego bloku, w kt�rym rywalizuje z
dwudziestoma innymi �yd�wkami o miano patronki po�wi�cenia,
matka jest po prostu zmuszona zaryglowa� drzwi na podw�jn�
zasuw�. Wtedy dopiero zaczy-
[22]
nam �omota�, �eby mnie wpuszczono do �rodka. Rzucam si� na
wycieraczk�, �eby b�aga� o wybaczenie mi grzechu (ale co to
takiego by�o?) i obiecuj� jej, �e b�d� grzeczny jak anio� do ko�ca
dni naszych, kt�re w owym czasie wydaj� mi si� wieczno�ci�.
Zdarzaj� si� te� wieczory, kiedy nie chc� je��. Moja
siostra, starsza ode mnie o cztery lata, potwierdza, �e pami�� mnie
nie myli - nie bra�em nic do ust, a matka nie chcia�a si� pogodzi�
z tym uporem i z t� g�upot�. I to nie chcia�a dla mojego dobra.
Prosi mnie tylko, �ebym to zrobi� dla swojego dobra, a ja
odmawiam? Przecie� dla mnie odj�aby sobie wszystko od ust, ju�
si� chyba o tym zd��y�em przekona�? Ale ja nie chc� je�� tego, co
ona odejmie sobie od ust. S�k w tym, �e nie chc� je�� nawet z
w�asnego talerza.
Prosz� ci�! Taki zdolny ch�opiec! Z takimi osi�g-
ni�ciami! Z tak� przysz�o�ci�! Z tymi wszystkimi darami, kt�rymi
Pan B�g mnie hojnie obsypa�, ��cznie z urod� i m�dro�ci�, czy
wyobra�am sobie, �e mog� si� po prostu zag�odzi� na �mier� bez
dostatecznego powodu?
Czy chc�, �eby ludzie przez ca�e �ycie patrzyli z pogard�
na takiego mizeraka, czy wol�, �eby patrzyli z podziwem na
prawdziwego m�czyzn�?
Czy chc� by� popychad�em i po�miewiskiem, �eby
zosta�a ze mnie tylko sk�ra i ko�ci, kt�re ka�dy �atwo powali
jednym kichni�ciem, czy te� chc� budzi� szacunek?
Kim wol� zosta�, jak dorosn� - s�abym czy silnym,
cz�owiekiem sukcesu czy pora�ki, m�czyzn� czy myszk�?
Nie chc� je�� i ju�, odpowiadam.
Wtedy matka siada na krze�le obok mnie z d�ugim
no�em do chleba w r�ku. Jest zrobiony ze stali nierdzewnej i ma
z�bki niczym pi�a. Kim wol� zosta�, s�abym czy silnym,
m�czyzn� czy myszk�?
Panie doktorze, dlaczego, no dlaczego, pytam si�,
[23]
dlaczego matka wyci�ga n� na w�asnego syna? Mam sze��, siedem
lat, sk�d mog� wiedzie�, czy go naprawd� nie u�yje? Co
powinienem zrobi�, usi�owa� wywie�� j� w pole w wieku siedmiu
lat? Nie wyrobi�em sobie dot�d zmys�u taktycznego, jak Boga
kocham, jeszcze chyba nie wa�� trzydziestu kilo! Kiedy kto�
wymachuje mi no�em przed nosem, uwa�am, �e kryje si� za tym
zamiar ugodzenia mnie do krwi! Tylko dlaczego? Co ona tam
knuje? Jak daleko si�ga jej szale�stwo? A gdyby tak pozwoli�a mi
wygra�, c� by si� takiego sta�o? Sk�d ten n�, sk�d gro�ba
zab�jstwa, sk�d ta potrzeba ca�kowitego, druzgoc�cego zwyci�stwa,
skoro zaledwie poprzedniego dnia odstawi�a �elazko na desk� do
prasowania i oklaskiwa�a mnie, kiedy grzmia�em i miota�em si� po
kuchni, powtarzaj�c rol� Krzysztofa Kolumba w Witaj ziemio!,
przygotowanej przez trzeci� klas�. Jestem gwiazdorem szkolnym,
nie mog� wystawi� przedstawienia beze mnie. Och, raz nawet
spr�bowali, kiedy mia�em bronchit, ale nauczycielka p�niej
wyzna�a mamie, �e kiepsko im to wysz�o. Jak, pytam si�, jak ona
mo�e sp�dza� takie wspania�e popo�udnia w kuchni, czyszcz�c
srebra, siekaj�c w�tr�bk�, wci�gaj�c gum� do moich spodenek
gimnastycznych i wyg�aszaj�c repliki do mojej roli z odbitego na
powielaczu scenariusza, gra� kr�low� Izabel�, kiedy ja gram
Kolumba, Betsy Ross, kiedy ja gram Waszyngtona, pani� Pasteur,
kiedy ja gram Ludwika, jak mo�e wspina� si� ze mn� na wy�yny
mojego geniuszu w te pi�kne godziny o zmierzchu po szkole, a
potem wieczorem, tylko dlatego, �e nie chc� zje�� fasoli
szparagowej czy kartofli w mundurkach, mierzy� no�em
kuchennym w moje serce? I dlaczego ojciec jej nie powstrzyma?
TRZEPANIE
Nadszed� okres dojrzewania - p� dnia sp�dza�em
zamkni�ty w �azience, strzelaj�c ze swojej armaty do kibla albo do
kosza z brudn� bielizn�, albo plask do lustra na drzwiach apteczki,
przed kt�rym sta�em w opuszczonych slipach, �eby zobaczy�, jak to
wytryskuje. Lub te� zgina�em si� we dwoje nad rozbiegan� d�oni�,
zaciska�em mocno powieki, lecz szeroko otwiera�em usta, �eby
poczu� na j�zyku i z�bach ten lepki p�yn, przypominaj�cy ma�lank�
i bielid�o - aczkolwiek do�� cz�sto, w ca�ym swym za�lepieniu i
ekstazie, spryskiwa�em sobie niechc�cy fryzur� zupe�nie jak
brylantyn�. Maltretowa�em sw�j obna�ony, nabrzmia�y cz�onek w
�wiecie sk��bionych chustek do nosa, zmi�tych r�cznik�w
papierowych i zaplamionych pi�am, wci�� dr��c ze strachu, �e kto�
mnie potajemnie �ledzi i �e mnie nakryje na tym obrzydliwym
uczynku, w�a�nie gdy b�d� si� gor�czkowo spuszcza�. Mimo to nie
by�em absolutnie w stanie opanowa� r�k, kiedy m�j ptak dawa� o
sobie zna� w okolicy brzucha. W trakcie lekcji podnosi�em palce do
g�ry, pyta�em, czy mog� wyj��, bieg�em korytarzem do ubikacji i
dziesi�cioma czy pi�tnastoma silnymi poci�gni�ciami
brandzlowa�em si� na stoj�co do pisuaru. W kinie w sobotnie
popo�udnia m�wi�em kolegom, �e wychodz� do automatu ze
s�odyczami... i zaszywa�em si� z ty�u na balkonie, gdzie puszcza�em
strug� nasienia do opakowania po batoni-ku. Na pikniku rodzinnym
wydr��y�em raz jab�ko, zobaczy�em, ku swojemu zdumieniu (i nie
bez podszeptu sta�ej obsesji), jak wygl�da �rodek, po czym
pobieg�em do lasu, �eby dopa�� jamy owocu, wyobra�aj�c sobie, �e
ten ch�odny, mi�sisty otw�r znajduje si� w rzeczywisto�ci mi�dzy
nogami owej mitycznej istoty, kt�ra zawsze m�wi�a do mnie "du�y
ch�opcze", kiedy b�aga�a o to, czego �adna dziewczy-
[25]
na, je�li wierzy� danym historycznym, nigdy dot�d nie zazna�a.
- Och, wsad� mi to, du�y ch�opcze - wo�a�o wydr��one
jab�ko, kt�re wali�em jak idiota na tamtej maj�wce. - Ch�opcze,
du�y ch�opcze, och, daj mi wszystko, co masz - doprasza�a si�
pusta butelka po mleku, kt�r� trzyma�em ukryt� w spi�arni w
piwnicy, �eby si� po szkole doprowadza� do szale�stwa swoim
posmarowanym wazelin� fagasem. - Chod� tu, du�y ch�opcze,
chod� do mnie - wy�a jak oszala�a w�tr�bka, kt�r� w swoim
ob��dzie kupi�em pewnego popo�udnia u rze�nika, a nast�pnie,
mo�e mi pan wierzy� albo nie, zgwa�ci�em za s�upem og�osze� w
drodze na lekcj� przed bar miewa.
Pod koniec pierwszego roku liceum - i pierwszego roku
masturbacji - odkry�em na spodzie penisa, tam, gdzie trzon styka
si� z g��wk�, ma�� odbarwion� plamk�, kt�r� nazwa�em
pieprzykiem. Rak. Doprowadzi�em si� do raka. Ca�e to ci�ganie i
szarpanie w�asnego cia�a, ca�e to tarcie spowodowa�o nieuleczaln�
chorob�. A przecie� nie mam jeszcze czternastu lat! Wieczorem
przed za�ni�ciem �zy same
ciek�y mi z oczu.
- Nie! - szlocha�em. - Nie chc� umiera�! B�agam,
nie!
Ale poniewa� wkr�tce i tak b�d� trupem, zabiera�em si�
do dzie�a i jak zwykle onanizowa�em si� w skarpetk�. Zacz��em
bra� ze sob� do ��ka par� brudnych skarpet, �eby mie� jedn� w
charakterze zbiornika przed snem, a drug� po obudzeniu.
Gdybym umia� si� ograniczy� do jednego trzepania
dziennie albo poprzesta� na dw�ch czy cho�by nawet trzech! Ale
�yj�c ze �wiadomo�ci� w�asnego ko�ca, zacz��em wprost
ustanawia� coraz to nowe rekordy. Przed posi�kami. Po posi�kach.
Podczas posi�k�w. Zrywam si� od sto�u przy obiedzie, �api� si�
dramatycznie za brzuch - rozwolnienie! - wo�am - dosta�em
rozwolnienia! - a kiedy za-
[26]
mykam za sob� drzwi �azienki, wk�adam na g�ow� par� majtek,
ukradzionych z bieli�niarki siostry, kt�re zawsze nosz� w kieszeni
zawini�te w chustk� do nosa. Bawe�niane majtki na twarzy
wywo�uj� tak galwaniczny efekt - podobnie jak samo s�owo
"majtki" - �e trajektoria wytrysku osi�ga nowy zaskakuj�cy pu�ap;
strzelaj�c z penisa niczym z rakiety, sperma trafia prosto w �ar�wk�
pod sufitem, gdzie zawisa ku mojemu zaskoczeniu i przera�eniu. W
pierwszej chwili gwa�townie zas�aniam g�ow�, pewien, �e szk�o
rozpry�nie si� i buchn� p�omienie - poczucie zagro�enia, jak pan
widzi, nigdy mnie nie opuszcza�o. Nast�pnie jak najciszej wspinam
si� na kaloryfer i wycieram skwiercz�ce gluty kawa�kiem papieru
toaletowego. Dok�adnie przeszukuj� zas�on� prysznica, wann�,
kafelki na pod�odze, cztery szczoteczki do z�b�w - uchowaj
Bo�e! - i kiedy ju� mam otworzy� drzwi, przekonany, �e zatar�em
za sob� wszelkie �lady, serce a� mi podskakuje na widok czego�, co
przyczepi�o si� niczym gil z nosa do czubka mojego buta. Jestem
Raskolnikowem masturbacji - lepkie dowody winy s� wsz�dzie!
Czy r�wnie� na moich mankietach? We w�osach"! W uchut Nie
przestaj� nad tym rozmy�la�, kiedy wracam do kuchennego sto�u,
nachmurzony i ze zbola�� min�, �eby odburkn�� ob�udnie ojcu,
kt�ry otwiera buzi� pe�n� czerwonej galaretki i m�wi:
- Nie rozumiem, dlaczego zamykasz si� w �azience. Nie
mog� tego poj��. Co to jest, dom rodzinny czy dworzec centralny?
- ... �ycie prywatne ... istota ludzka ... nikt tu nie
przestrzega - odpowiadam, po czym odsuwam deser z krzykiem
- �le si� czuj�, dajcie mi wszyscy spok�j!
Po deserze - kt�ry jednak ko�cz�, bo tak si� sk�ada, �e
lubi� galaretk�, chocia� nienawidz� ca�ej rodziny - po deserze
zn�w wracam do �azienki. Grzebi� w brudach z ca�ego tygodnia,
dop�ki nie znajd� przepoconego stanika siostry. Naci�gam jedno
rami�czko na ga�k� drzwi �azien-
[27]
kowych, a drugie na ga�k� bieli�niarki, niczym stracha na wr�ble,
kt�ry przybli�y mi kolejne marzenia.
- Bij go, du�y ch�opcze, zbij go na czerwon� miazg� -
tak mnie zach�caj� miseczki biustonosza Hanny, kiedy raptem
zwini�ta gazeta wali do drzwi. A� odskakuj� z zaj�t� r�k� kilka
centymetr�w od deski klozetowej.
- Daj innym te� sobie hukn�� na tronie - m�wi ojciec.
- Ju� od tygodnia nie mia�em stolca.
Z w�a�ciwym sobie talentem odzyskuj� r�wnowag� i
wybucham ura�ony:
- Mam straszne rozwolnienie! Czy nikogo w tym domu
to nie obchodzi? - r�wnocze�nie wznawiam ruch posuwisty, a
nawet przy�pieszam tempo, gdy tylko m�j dotkni�ty rakiem organ
zn�w o�ywa i zaczyna ca�y wibrowa�.
W�wczas biustonosz Hanny wchodzi w dr�enie. Hu�ta
si� na obie strony! Przymykam oczy i oto... Lenora Lapidus! Ma
najwi�ksze bufory w ca�ej klasie, a kiedy biegnie po lekcjach do
autobusu, ten wielki nietykalny towar podskakuje pod bluzk�, och,
zaklinam je, �eby wysz�y z tych misek tu do mnie, PRAWDZIWE
CYCKI LENORY LAPIDUS, i w tym samym u�amku sekundy
u�wiadamiam sobie, �e matka szarpie energicznie za ga�k� drzwi.
Drzwi, kt�re tym razem zapomnia�em zamkn�� na zatrzask! Wie-
dzia�em, �e kiedy� to si� musi sta�! Przy�apano mnie! To tak
jakbym umar�!
- Otw�rz, Aleks, otw�rz w tej chwili. Zamkni�te, nie
przy�apano mnie! I widz� po tym, co ko�acze si� w mojej d�oni, �e
jeszcze nie umar�em. Wali�
go! Wali�!
- Li� mnie, ch�opczyku, wyli� mnie do ostatka! Jestem
gruby, wielki, rozpalony do czerwono�ci biustonosz Lenory
Lapidus!
- Aleks, odpowiedz mi. Jad�e� frytki po szkole?
Dlatego jeste� chory?
- Nnnnie, nnnnie.
{28}
- Aleks, masz b�le? Chcesz, �ebym wezwa�a lekarza?
Masz b�le czy nie? Musz� wiedzie� dok�adnie, gdzie ci� boli.
Odpowiedz zaraz.
- Aha, aha.
- Aleks, nie spuszczaj wody - m�wi matka surowym
tonem. - Chc� zobaczy�, co zrobi�e�. Nie podobaj� mi si� te
odg�osy.
- Ani mnie - dodaje ojciec, poruszony jak zwykle
moimi osi�gni�ciami, czuj�c zar�wno podziw jak i zazdro��. -
Ju� od tygodnia nie mia�em stolca - w tym samym momencie
chybocz� si� na wy�ynach deski klozetowej i ze skowytem
bato�onego zwierz�cia wydalam trzy krople ledwie kleistej cieczy
w skrawek materia�u, kt�rego dotyka�a sutkami moja
osiemnastoletnia siostra z p�askim biustem, bo tylko taki ma. To
m�j czwarty orgazm tego dnia. Kiedy zaczn� tryska� krwi�?
- Chod� no tutaj - m�wi matka. - Dlaczego spu�ci�e�
wod�, chocia� ci� prosi�am, �eby� nie spuszcza�?
- Zapomnia�em.
- Co tam by�o, �e musia�e� tak szybko spu�ci�?
- Rozwolnienie.
- Bardziej p�ynne czy bardziej kaka?
- Nie zagl�dam! Nie zajrza�em! Przesta� m�wi� do
mnie "kaka", jestem ju� w szkole �redniej!
- Aleks, tylko nie podno� na mnie g�osu. Zapewniam
ci�, �e to nie przeze mnie masz rozwolnienie. Gdyby� jad� tylko to,
co dostajesz w domu, nie lata�by� pi��dziesi�t razy dziennie do
�azienki. Hanna mi powiedzia�a, co ty wyprawiasz, wi�c nie my�l,
�e nie wiem.
Zauwa�y�a, �e zgin�y jej majtki! Przy�apano mnie!
Niech wi�c umr�. Naprawd� wola�bym umrze�!
- Taak... i co ja takiego robi�?
- Chodzisz po szkole z Melvinem Weinerem na frytki
do baru Harolda, gdzie sprzedaj� hot dogi i inne �wi�stwa. Mo�e
to nieprawda? Tylko mi nie k�am. Obja-
[29]
dasz si� po szkole frytkami z ketchupem przy Hawthorne Avenue?
Jack, chod� no tutaj, chc�, �eby� to us�ysza� - wo�a ojca, kt�ry
zajmuje teraz �azienk�.
- Usi�uj� si� w�a�nie wypr�ni� - pada odpowied�. -
Mam do�� k�opot�w i bez tego, �eby krzyczano na mnie, kiedy
usi�uj� si� wypr�ni�.
- Wiesz, co tw�j syn robi po szkole, ten prymus, przy
kt�rym rodzona matka nie mo�e ju� m�wi� "kaka", bo jest taki
doros�y^ Jak s�dzisz, co robi tw�j doros�y syn,
kiedy nikt go nie pilnuje?
- B�agam ci�, zostaw mnie w spokoju - wo�a ojciec. -
Dajcie mi na chwil� �wi�ty spok�j, �ebym m�g� tu
co� zrobi�!
- Poczekaj tylko, a� ojciec us�yszy, co ty wyprawiasz,
na przek�r wszelkim wymogom zdrowotnym. Aleks, odpowiedz
mi. Jeste� taki m�dry, masz ju� odpowied� na wszystko, odpowiedz
mi tylko na jedno: dlaczego twoim zdaniem Melvin Weiner
nabawi� si� nie�ytu kiszek? Dlaczego ten dzieciak sp�dzi� p� �ycia
w szpitalach?
- Bo je �wi�stwa.
- Nie wa� si� ze mnie kpi�!
- No dobrze - wrzeszcz� - to jak si� nabawi�
nie�ytu kiszek?
- Bo je �wi�stwa! Ale to nie s� �arty! Bo dla niego
posi�ek to balonik sp�ukany butelk� pepsi. Wiesz, jak wygl�da jego
�niadanie? Najwa�niejszy posi�ek dnia, i to nie tylko zdaniem
twojej matki, Aleks, ale te� zdaniem najwybitniejszych dietetyk�w,
wiesz, co ten dzieciak je?
- P�czka.
- �eby� wiedzia�, �e p�czka, m�dralo. I popija kaw�.
P�czek z kaw�, i tak ten trzynastoletni bachor, kt�remu zosta�o p�
�o��dka, zaczyna dzie�. Ale ty, chwa�a Bogu, zosta�e� wychowany
inaczej. Twoja matka nie szlaja si� po mie�cie przez ca�y dzie�, od
Bama do Hahnego i do Kresge-go, jak nie powiem kto. Aleks,
wyt�umacz mi, zdrad� taje-
[30]
mnic�, a mo�e to ja jestem po prostu g�upia, wyt�umacz mi jedno,
do czego ty zmierzasz, co chcesz udowodni� tym, �e objadasz si�
takimi �wi�stwami, zamiast wr�ci� do domu na herbatniki z
makiem i szklank� pysznego mleka? Chc� si� dowiedzie� prawdy.
Nie powiem ojcu - m�wi, �ciszaj�c wymownie g�os - ale musz�
si� od ciebie dowiedzie� prawdy. - Pauza. R�wnie� wymowna. -
Jesz tylko frytki, kochanie, czy co� wi�cej? ... Powiedz mi, prosz�
ci�, czym jeszcze za�miecasz �o��dek, �eby�my mogli si� wsp�lnie
zastanowi� nad twoim rozwolnieniem! Aleks, przyznaj si�. Jesz na
mie�cie hamburgery? Odpowiedz, dlatego spu�ci�e� wod�, �e tam
by�y hamburgery?
- Ju� ci powiedzia�em, nie zagl�dam do klozetu, kiedy
spuszczam wod�! Nie jestem ciekaw, tak jak ty, ludzkiego kaka!
- Oj, oj, oj, ledwo sko�czy� trzyna�cie lat, a ju� tak
pyskuje! I to komu�, kto pyta o jego zdrowie, dla jego dobra! -
Poniewa� nie mo�e tego absolutnie poj��, oczy zachodz� jej �zami.
- Aleks, dlaczego tak post�pujesz, wyt�umacz mi. B�agam ci�,
powiedz, co my�my ci takiego strasznego zrobili w ci�gu naszego
�ycia, �eby� tak nam odp�aca�?
Pewno uwa�a, �e zadaje oryginalne pytanie. Pewno
uwa�a, �e nie ma na nie odpowiedzi. Co gorsza, ja te� tak uwa�am.
Co oni mi dawali przez ca�e �ycie pr�cz po�wi�cenia? Tylko
zupe�nie nie jestem w stanie poj��, dlaczego w�a�nie to mia�oby
by� takie straszne... i to do dzisiaj, panie doktorze! Do dzisiaj tego
nie pojmuj�!
Spinam si� teraz ca�y, bo zaraz si� zacznie szept.
Wyczuwam ten jej szept cho�by na mil�. Przechodzimy w�a�nie do
om�wienia migren ojca.
- Aleks, we� pod uwag�, �e mia� dzi� o�lepiaj�cy b�l
g�owy. - Sprawdza, czy ojciec jest poza zasi�giem g�osu. Nie daj
Bo�e, �eby us�ysza� o swoim krytycznym stanie, bo got�w uzna� to
za przesad�. - We� pod uwag�, �e wy-
[31]
biera si� w przysz�ym tygodniu na badania onkologiczne.
- Naprawd�?
- Prosz� go przyprowadzi�, powiedzia� lekarz. Zrobi�
mu badania, czy nie ma raka.
Uda�o si�, zaczynam p�aka�. Nie mam w�a�ciwie powodu
do p�aczu, ale w tym domu ka�dy stara si� porz�dnie wyp�aka�
przynajmniej raz dziennie. Ojciec, musi pan zrozumie� - na
pewno pan zrozumie, bo szanta�y�ci stanowi� niebagatelny
procent ludzko�ci, a wi�c, jak s�dz�, i pa�skiej klienteli - ojciec
"wybiera� si�" na te badania, odk�d si�gam pami�ci�. Wci�� go
boli g�owa, bo wci�� ma zatwardzenie, a zatwardzenie ma dlatego,
�e jego uk�ad jelitowy pozostaje w�asno�ci� firmy "Zmartwienie,
Strach & Frustracja". Istotnie, jaki� lekarz obieca� raz matce, �e
zrobi jej m�owi badania onkologiczne, je�eli to j� uszcz�liwi, tak
to bodaj sformu�owa�; poleci� wszak�e znacznie ta�sz� inwestycj�,
lepsz� dla owego pana w skutkach, a mianowicie lewatyw�.
Wszystkie te �wietnie mi znane fakty nie umniejszaj� wcale mojej
udr�ki, kiedy wyobra�am sobie, jak czaszka ojca p�ka od
z�o�liwego nowotworu.
W�a�nie, matka zawsze znajdzie na mnie spos�b i dobrze
o tym wie. Na �mier� zapominam o swoim raku wobec
ogarniaj�cego mnie smutku - kt�ry ogarnia mnie dzi� tak samo
jak wtedy - na my�l o tym, ilu rzeczy w �yciu ojciec (jak sam to
celnie ujmuje) nie mo�e poj��. I jak wielu nie zdo�a� osi�gn��.
Brak mu pieni�dzy, wykszta�cenia, j�zyka, wiedzy, ciekawo�� nie
idzie w parze z kultur�, za ch�ciami nie kryj� si� mo�liwo�ci, za
do�wiadczeniem m�dro��... Jak �atwo jego u�omno�ci
doprowadzaj� mnie do �ez. R�wnie �atwo, jak doprowadzaj� mnie
do sza�u!
Cz�owiek, kt�rego ojciec cz�sto stawia� mi za wz�r do
na�ladowania, to producent teatralny Billy Ros�. Walter Winchell
o�wiadczy�, �e Bernard Baruch zatrudni� Billy Ro-se'a jako
swojego sekretarza tylko dzi�ki jego znajomo�ci stenografii -
dlatego te� o