2586
Szczegóły |
Tytuł |
2586 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2586 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2586 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2586 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MERCEDES LACKEY
LOT STRZA�Y
(PRZE�O�Y� LESZEK RY�)
SCAN-DAL
Dla Carolyn, kt�ra wie dlaczego...
PROLOG
Dawno temu - tak dawno, �e szczeg�y zatargu uton�y w mroku dziej�w, a ocala�y zaledwie odpryski legend - �wiat Velgarthu zniszczy�y doszcz�tnie wojny prowadzone przez mag�w. Ludno�� zosta�a zdziesi�tkowana, ziemie szybko zamieni�y si� w dzikie ugory. Wkr�tce poros�y je puszcze i opanowa�y czarodziejskie stworzenia, kt�rymi pos�ugiwano si� w bojach. Kto �yw uciek� na wschodnie wybrze�a, by tam na nowo odbudowa� z gruz�w swe �ycie. Jednak�e ludzko�� to pr�na rasa - po niezbyt d�ugim czasie ponownie zacz�a si� mno�y� i ludy zn�w rozpocz�y w�dr�wk� na zach�d, by zak�ada� nowe kr�lestwa tam, gdzie dot�d rozci�ga�y si� tylko dzikie pustkowia.
Jednym z owych nowych kr�lestw by� Valdemar, za�o�ony przez barona Valdemara i tych spo�r�d jego wasali, kt�rzy woleli wybra� wygnanie, ni� stan�� w obliczu gniewu samolubnego i okrutnego monarchy; domena ta obj�a wysuni�ty najdalej na p�nocny zach�d skrawek cywilizowanego �wiata. To w�a�nie po cz�ci przez pami�� na za�o�ycieli swego kraju w�adcy Valdemaru ch�tnie udzielali serdecznej go�ciny wszelkim uciekinierom i banitom. Z biegiem lat spowodowa�o to, �e zwyczaje i obrz�dy mieszka�c�w ich kr�lestwa u�o�y�y si� w prawdziw�, wieloj�zyczn� mozaik�. Trzeba jednak�e nadmieni�, �e jedyna, niepodwa�alna regu�a, jak� kr�lowie Valdemaru kierowali si�, rz�dz�c swymi poddanymi, brzmia�a: "Nie ma jednej, jedynie s�usznej drogi".
Rz�dy nad tak przypadkowo przez los dobranymi obywatelami mog�yby okaza� si� niemo�liwe, gdyby nie Heroldowie z Valdemaru.
Wiele obowi�zk�w spada�o na barki Herold�w: nadzorowali dzia�alno�� administracji, og�aszali prawa, zbierali informacje, a nawet dora�nie wcielali si� w rol� wojskowych doradc�w; za swe czyny odpowiadali jedynie przed Monarch� i przed r�wnymi sobie Heroldami, kt�rzy zbierali si� w Kr�gu. Taki system stwarza�by idealne warunki do nadu�y� w�adzy, gdyby nie Towarzysze.
W oczach postronnego obserwatora Towarzysz wydawa� si� niczym wi�cej, jak tylko wyj�tkowo zgrabnym, bia�ym koniem. By�y to jednak istoty znacznie doskonalsze, zes�ane przez nieznan� moc - czy te� moce - na pro�b� samego Kr�la Valdemara. To w�a�nie Towarzysze rozpoznawa�y Herold�w - zadzierzgni�t� mi�dzy nimi a ich Wybranymi my�low� wi� zerwa� mog�a jedynie �mier�. Cho� nikt nie m�g� dok�adnie oceni� ich inteligencji, to jednak panowa�o powszechne mniemanie, i� nie ust�puj� swym ludzkim partnerom. Towarzysze mog�y (i robi�y to) wybiera�, nie kieruj�c si� ani wiekiem, ani p�ci� - cho� sk�onne by�y raczej wybiera� m�odzie� u progu dojrza�o�ci i cz�ciej Wybra�cami zostawali ch�opcy ni� dziewcz�ta. Je�li nie liczy� specyficznego typu osobowo�ci, na kt�r� sk�ada�a si� cierpliwo��, wyzbycie si� egoizmu, poczucie odpowiedzialno�ci i zdolno�� do heroicznych po�wi�ce� w imi� obowi�zku, to Wybranych ��czy�o jeszcze jedno: u wszystkich mo�na by�o wykry� przynajmniej cie� zdolno�ci paranormalnych. Przestawanie z Towarzyszem, ci�g�e pog��bianie ��cz�cych wi�zi rozwija�o zdolno�ci, kt�re dot�d drzema�y ukryte w ka�dym z Wybranych. Z czasem - w miar� jak natur� owych zdolno�ci zacz�to rozumie� coraz lepiej - rozwini�to metody wykorzystania ich w pe�ni przez tych, kt�rzy byli nimi Obdarzeni. Stopniowo Dary nabra�y wielkiego znaczenia, wypieraj�c wiedz� o "prawdziwej magii", kt�ra jeszcze tli�a si� w Valdemarze, a� zagin�y wszelkie przekazy, sk�d wzi�a si� owa magia i jak si� z niej korzysta�o.
I tak oto wykszta�ci� si� spos�b, w jaki w Valdemarze sprawowano rz�dy: W�adca, wspomagany przez Rad�, ustanawia� prawa, kt�re Heroldowie og�aszali i baczyli, by ich przestrzegano. Heroldowie byli ca�kowicie niezdolni do nadu�ycia tymczasowo oddanej im w r�ce w�adzy, przekupienie ich graniczy�o z niemo�liwo�ci�. Wybrani z natury swej zdolni byli do po�wi�ce�, szko�a tylko umacnia�a w nich t� cech�. Szans� na to, �e dla dobra s�u�by nie z�o�� w ofierze swego �ycia, by�y nik�e - musia�o tak by�. Lecz mimo tego byli normalnymi, zazwyczaj m�odymi, lud�mi �yj�cymi za pan brat z niebezpiecze�stwem. Trudno ich zatem by�o obwinia�, �e w chwilach wolnych nie stronili od rozrywek, nie bacz�c co to cnota. Herold z rzadka jedynie pozwala� sobie na nawi�zanie zwi�zk�w wykraczaj�cych poza braterskie, kt�re oznacza�yby co� wi�cej ni� chwilow� przyjemno��. By� mo�e na przeszkodzie zawieraniu sta�ych zwi�zk�w uczuciowych sta�o silne poczucie braterstwa mi�dzy Heroldami i wi� ��cz�ca ich z Towarzyszami. Jakkolwiekby by�o, zazwyczaj niewielu spo�r�d prostego ludu lub szlachty mia�o im to za z�e, gdy� powszechnie wiedziano, i�, bez wzgl�du na to, jak rozwi�z�y potrafi by� w czasie wolnym, od chwili przywdziania swego �nie�nego uniformu Herold staje si� ca�kowicie odmienn� istot�; poniewa� Herold w Bieli by� Heroldem na s�u�bie, kt�remu wype�nianie obowi�zk�w nie zostawia czasu na nic innego, a ju� najmniej na uleganie swym frywolnym przyjemnostkom. Mimo tego trafiali si� i tacy, kt�rzy byli odmiennego zdania... nawet w wysokich progach.
Uchwalone przez pierwszego Kr�la prawa nakazywa�y, by Monarcha tak�e by� Heroldem. By�a to zatem gwarancja, i� w�adc� Valdemaru nie zostanie nigdy tyran podobny do tego, kt�ry zmusi� za�o�ycieli kr�lestwa do ucieczki i opuszczenia rodzinnych siedzib.
Tu� po Monarsze najwa�niejsz� w kolejno�ci osob� w kr�lestwie by� Herold zwany Osobistym Heroldem Kr�la lub Kr�lowej. Wybierany przez Towarzysza, kt�ry - jak si� zdawa�o - nigdy si� nie starza� (cho� mo�na go by�o zabi�), i kt�ry zawsze by� ogierem, Osobisty Herold zajmowa� specjaln� pozycj� zausznika, najbardziej zaufanego przyjaciela i doradcy rz�dz�cego. Monarchowie Valdemaru mogli by� zatem pewni, �e zawsze u swego boku znajd� przynajmniej jedn� osob� godn� najg��bszego zaufania, na kt�rej mogli przez ca�y czas ca�kowicie polega�. Przyczynia�o si� to do umacniania pozycji oraz pewno�ci siebie w�adcy i, co za tym idzie, tworzenia mocnego i godnego zaufania rz�du.
Przemija�y pokolenia i na poz�r wydawa�o si�, �e stworzony przez Kr�la Valdemara plan rz�d�w jest doskona�y. Tak to ju� jednak bywa, �e nieuwaga lub te� przypadek mo�e przyczyni� si� do tego, i� nawet najlepiej nakre�lone plany pr�dzej czy p�niej spal� na panewce.
Za panowania Kr�la Sendara kr�lestwo Karsu, z kt�rym Valdemar dzieli� po�udniowo-wschodni� granic�, wynaj�o ca�y nar�d najemnik�w-nomad�w do najazdu na Valdemar. W wojnie, kt�ra by�a tego wynikiem, Sendar zosta� zabity, a osierocony przez niego tron obj�a jego c�rka, Selenay, kt�ra dopiero co uko�czy�a nauki w Kolegium Herold�w. Osobistego Herolda Kr�lowej, wiekowego Talamira, cz�sto peszy�o i wprawia�o w zak�opotanie doradzanie m�odej, przystojnej, lecz upartej kobiecie. W wyniku tego Selenay pope�ni�a b��d i wst�pi�a w z�y zwi�zek ma��e�ski, co nieomal�e kosztowa�o j� utrat� tronu i �ycia.
Owocem tego ma��e�stwa, ewentualn� przysz�� Nast�pczyni� tronu, by�a dziewczynka, kt�r� Selenay nazwa�a Elspeth. Elspeth dosta�a si� pod wp�yw nia�ki, kt�r� sprowadzi� z rodzinnego kraju m�� Selenay i wyros�a na niepoprawnego, rozpuszczonego bachora. Sta�o si� jasnym, �e o ile nic nie zmieni biegu rzeczy, dziewczynka nigdy nie zostanie Wybrank�, a zatem nigdy nie b�dzie mog�a dziedziczy� po matce. W takim wypadku Selenay mia�aby do wyboru: ponownie wst�pi� w zwi�zek ma��e�ski (co oczywi�cie poci�ga�o za sob� okre�lone ryzyko) i jeszcze raz spr�bowa� wyda� na �wiat dziedzica, albo og�osi� nast�pc� tronu kogo�, kto ju� by� Wybranym, i w kt�rego �y�ach p�yn�a kr�lewska krew; lub te� w jaki� spos�b ocali� sw� domnieman� Nast�pczyni�. Talamir u�o�y� plan - wiele wskazywa�o, �e m�g� on zosta� uwie�czony powodzeniem - kt�ry zak�ada� odes�anie dziecka na wychowanie na odleg�� prowincj�, co wyzwoli�oby dziewczynk� spod wp�ywu nia�ki i Dworu, oddaj�c j� w �rodowisko ludzi, do kt�rych mo�na by�o mie� zaufanie, �e nie ulegn� �adnym jej kaprysom.
Wtedy Talamir pad� ofiar� zab�jstwa, co tylko powi�kszy�o zamieszanie. Jego towarzysz, Rolan, Wybra� nowego Osobistego Kr�lowej, lecz zamiast wyszuka� kogo� doros�ego, kogo�, kto ju� by� pasowanym Heroldem, wskaza� na niedojrza�� dziewczynk� o imieniu Talia.
Talia wywodzi�a si� z lud�w osiad�ych w Grodach, z przestrzegaj�cego niezwykle surowych obyczaj�w plemienia znad Granicy, kt�re dok�ada�o wszelkich stara�, by uniemo�liwi� postronnym dowiedzenie si� o nich czego� bli�szego. W najmniejszym stopniu nie doceni�a wi�c wagi tego, �e Towarzysz Herolda zaczepi� j� po to, by nast�pnie najwyra�niej uprowadzi�. Jej lud wyznacza� kobietom bardzo podrz�dn� pozycj�, za wszelkie odst�pstwa grozi�a natychmiastowa, surowa kara. Talia za� nie nadawa�a si� zupe�nie do zaj�cia narzucanego, podrz�dnego miejsca i dlatego wci�� k�adziono jej w uszy, �e wszystkie jej s�owa lub uczynki s� niew�a�ciwe w najlepszym, albo grzeszne w najgorszym przypadku. Zatem nie by�a przygotowana do wkroczenia w nowy dla niej �wiat Kolegium Herold�w. Jedyne, co potrafi�a robi�, w czym mia�a spore do�wiadczenie, to opiekowa� si� i wychowywa� m�odsze dzieci, a to dlatego, �e by�a nauczycielk� m�odszych cz�onk�w swego ludu od chwili, gdy uko�czy�a dziewi�� lat.
Mimo to uda�o jej si� znale�� dla siebie prawdziwy dom w�r�d Herold�w oraz ucywilizowa� Bachora. Teraz mia�a przed sob� p�tora roku s�u�by w Polu i pr�by, o jakich nie �ni�a nawet, �e b�dzie musia�a przej��.
PIERWSZY
B�c! P�az �wiczebnego palcatu Albericha zab�bni� o ods�oni�ty bok Talii. Nawet nie zauwa�y�a zadawanego ciosu, naprawd� nie zauwa�y�a. Zabola�o i za�o�y�aby si� o pieni�dze, �e b�dzie mia�a si�ca pomimo watowanego kubraka, kt�ry �agodzi� si�� cios�w. Palcat by� wytoczony z drewna, lecz Alberich wydawa� si� z tego powodu w�ada� nim z tym wi�ksz� si��.
- Pfuj! - Splun�� z odraz� i natar� ponownie, zanim zd��y�a wzi�� si� w gar�� po ostatnim ciosie, tym razem trafiaj�c j� w uzbrojon� w sztylet r�k�, tu� przy �okciu. J�kn�a i n� wypad� jej z zupe�nie zdr�twia�ej d�oni.
Zal�ni�y jastrz�bie oczy, pr�no by by�o doszukiwa� si� w nich cho� �ladu wsp�czucia. Poci�ta bliznami twarz zamieni�a si� w demoniczny maszkaron, gdy ocenia� jej wyst�p.
Dawno przekroczy� czterdziestk�, o ile nie wi�cej, a jednak od pi�ciu lat, od kiedy Talia zna�a Albericha, jego ruchy nie straci�y nic ze swej zwinno�ci i ostro�ci. Ona dysza�a z wysi�ku, on wygl�da� tak, jakby wr�ci� ze spokojnego spacerku. Na jego znoszonych, czarnych sk�rach - by� on jedynym znanym Talii Heroldem, kt�ry nigdy nie przywdziewa� Bieli - wida� by�o zaledwie malutkie plamki potu. W zalewaj�cych wszystkich promieniach popo�udniowego s�o�ca jego posta� rysowa�a si� jak ulotna, niematerialna zjawa, i trafienie go kosztowa�o tyle samo trudu.
- Jak szkoda, �e nie ma z nami Skifa, by m�g� ciebie zobaczy�. Umar�by ze �miechu, z ca�� pewno�ci�! - burcza�. - Masz osiemna�cie lat, a mo�na by pomy�le�, �e osiem. Wolna, niezdarna i niem�dra! Phi! Gdybym by� prawdziwym zab�jc�...
- Umar�abym ze strachu, zanim by� mnie dotkn��.
- Co tam �arty! To jest bitewna praktyka, a nie komedia. Je�li przyjdzie mi ch�tka na igraszki, znajd� trefnisia. Jeszcze raz, lecz tym razem tak jak nale�y!
Kiedy ju� pada�a na nos z wyczerpania, po�wi�ci� uwag� Elspeth. Poniewa� obie trzeba by�o otoczy� szczeg�ln� kuratel�, Alberich zmieni� por� ich zaj�� tak, by nie dzieli� ich z nikim, by m�c po�wi�ci� ca�� uwag� Osobistemu Heroldowi Kr�lowej i przypuszczalnej Nast�pczyni. I, zamiast na otwartych terenach �wiczebnych na dworze, dziewcz�ta odbywa�y swe lekcje pod dachem, w sali szermierczej. By�a to podobna do szopy budowla o g�adkiej, drewnianej pod�odze, �cianach wy�o�onych lustrami i z rz�dem wysokich okien poni�ej dachu, by jak najwi�cej �wiat�a mog�o dosta� si� do wn�trza. To tutaj odbywa�y si� lekcje podczas niepogody, jednak sala by�a zbyt ciasna, by pomie�ci� w trakcie wsp�lnych �wicze� po��czone Kolegia Herold�w, Bard�w i Uzdrowicieli. Jedynie "uprzywilejowanym" Alberich udziela� prywatnych lekcji w sali.
Teraz, gdy Alberich przesta� si� ni� interesowa�, Talia stwierdzi�a, �e jej my�li ponownie zaczynaj� obraca� si� wok� niespodzianki, jaka spotka�a j� po po�udniu.
Talia przyjmowa�a najrozmaitsze pozy i wierci�a si� niecierpliwie, dop�ki nie uda�o jej si� wci�gn�� przez g�ow� spr�ystej, mi�kkiej, sk�rzanej tuniki, na wierzch bia�ej koszuli i sk�rzanych bryczes�w. Na koniec odwr�ci�a si�, by podziwia� wynik w wypolerowanym metalowym zwierciadle, kt�re wisia�o przed ni�.
- Niebiosa! - za�mia�a si� w niema�ym stopniu zaskoczona. - Dlaczego Szaro�ci nigdy tak nie wygl�daj�?
- Poniewa�... - z izby obok rozleg� si� ostry g�os kogo� z wolna cedz�cego s�owa - wy m�okosy my�leliby�cie o wszystkim tylko nie o nauce.
Talia roze�mia�a si�, stan�a plecami do lustra i zacz�a si� wdzi�czy�. Na ten dzie� przypada�a rocznica pierwszych zaj��, jakie odby�a w Kolegium Herold�w. Nie pami�ta�a o tym, dop�ki nie przypomnia�y jej o tym Keren i Sherrill - obie by�y Heroldami-seniorami, nauczycielami w Kolegium i jej przyjaci�kami od lat - zjawiwszy si� w izbie z nar�czem bia�ych mundur�w, u�miechaj�c si� od ucha do ucha.
Heroldom skupionym w Kr�gu nie zaj�o du�o czasu rozwa�enie, g�osowanie i nadanie Talii - wraz ze wszystkimi jej kolegami i kole�ankami z roku - rangi pasowanego Herolda. Nikogo w Kolegium to nie zaskoczy�o, jednak zgodnie z tradycj� nikt z uczni�w nie dowiadywa� si� o tym, p�ki ocena nie zosta�a zako�czona, a kandydaci pasowani.
Keren i Sherrill o�wiadczy�y, �e im przede wszystkim nale�y si� prawo og�oszenia dobrej nowiny. Ani nie zostawi�y jej czasu na zebranie my�li. Ot, stan�y na progu, chwyci�y j� pod boki - ka�da ze swojej strony - i wyprowadzi�y przez podw�jne drzwi na ko�cu d�ugiego, mrocznego korytarza o wy�o�onych boazeri� �cianach wprost do kancelarii Seneszala, by tam za��da� w jej imieniu nowej kwatery. Teraz sta�a w sypialni swojego apartamentu, kt�ry sama dla siebie wybra�a, z zachwytem wpatruj�c si� we w�asne odbicie w zwierciadle.
- Teraz wygl�dam jak naprawd� dojrza�a osoba!
- Na tym to w�a�nie polega - roze�mia�a si� rado�nie Sherrill.
Przekrzywiwszy g�ow� na bok, przygl�da�a si� drobnej, szczup�ej postaci w zwierciadle. Niesforne, br�zowe, jak zwykle potargane loki wygl�da�y teraz jakby celowo rozsypywa�y si� tak, a nie inaczej. W ogromnych, ciemnobr�zowych oczach, patrz�cych dot�d na �wiat szczerze i otwarcie, pojawi� si� wyraz jakby wi�kszej rozwagi; twarz w kszta�cie serca nie by�a ju� tak dzieci�ca. I wszystkie te zmiany dokona�y si� za spraw� magicznego kostiumu!
- Talio, g�owa ci nap�cznieje jak �eb g�bkowej ropuchy w porze deszczowej, je�li zapomnisz o ostro�no�ci! - Keren po raz drugi przerwa�a tok jej my�li.
Wyci�gaj�c szyj�, Talia wystawi�a g�ow� za futryn�, by ujrze� sw� nauczycielk� konnej jazdy, kt�ra u�miecha�a si� kpi�co, rozpar�szy si� wygodnie na czerwonych poduchach stoj�cej w drugiej komnacie kanapy z drewnianym oparciem.
- Nie wiesz, co napisano w Pierwszej Ksi�dze? - dorzuci�a Sherrill z powag� spoza plec�w przyjaci�ki. - "Wielk� pych� sprowadzisz na si� wielkie poni�enie".
Talia opu�ci�a sypialni�, by przy��czy� si� do nich. Sherrill i Keren usadowi�y si� wygodnie na jedynej kanapie w skromnie zastawionej sprz�tami, zewn�trznej komnacie.
- Przypuszczam, �e zamierzacie utrzymywa�, i� nigdy nie strawi�y�cie przed zwierciad�em wi�cej czasu ni� mgnienie oka, gdy po raz pierwszy przywdzia�y�cie wasz� Biel - droczy�a si� z nimi Talia, dumnym krokiem, z za�o�onymi do ty�u r�kami kieruj�c si� w ich stron�.
- Kto? Ja? - zapyta�a Sherrill z niewinn� min�, podnosz�c omdlewaj�co d�o�, by poprawi� g�ste, czarne rz�sy, chroni�ce du�e, orzechowe oczy. - I odda�am si� na pastw� w�asnej pr�no�ci? No c�, mo�e odrobink�.
- Tak si� sk�ada, �e wiem, i� zesz�o ci na tym p� dnia. Powiadaj�, �e wykr�caj�c na wszelkie sposoby t� twoj� czarn� grzyw�, pr�bowa�a� u�o�y� fryzur�, kt�ra najlepiej pasowa�aby do nowego stroju - oschle zareplikowa�a Keren, przeczesuj�c palcami przystrzy�on� na je�a, siwiej�c�, br�zow� czupryn�.
Sherrill tylko si� u�miechn�a i z elegancj� za�o�y�a nog� na nog�, opieraj�c si� o poduchy.
- Poniewa� nie mog� che�pi� si� posiadaniem podobnych wiadomo�ci o tym, co ty zrobi�a� w tak zaszczytnej chwili, trudno to uzna� za uczciwy cios.
- Och, strawi�am do�� czasu na gapienie si� w zwierciadle - przyzna�a Keren z udanym oci�ganiem. - Kto� �ylasty jak lina i p�aski jak m�skie pachol� ze zdumieniem przyjmuje, gdy co� naprawd� mu pochlebia. Przysi�gam, nie mam poj�cia, jak im si� to udaje; kr�j jest ten sam dla wszystkich, i na dodatek nie tak zn�w odmienny od uczniowskich Szaro�ci...
- Ale, o Panie, co za r�nica! - doko�czy�a za ni� Sherrill. - Nie znam nikogo, komu nie by�oby do twarzy w Bieli; nawet w przypadku Dirka wydaje si� podkre�la� prezencj�. Wygl�da na lekko wymi�toszonego, mimo wszystko ca�kiem nie�le.
- Hm, a co s�dzisz o mnie? - zapyta�a Talia, obracaj�c si� przed nimi na palcach, u�miechaj�c si� szelmowsko.
- Co ja s�dz�? S�dz�, �e wygl�dasz cudownie, m�ody demonie. Jednak je�li b�dziesz dalej przymila� si� i zabiega� o pochlebstwa, wrzuc� ci� do poid�a w stajni. Powiedzieli ju� co� o twojej praktyce czeladniczej?
Talia potrz�sn�a g�ow�, ponownie sk�adaj�c d�onie za plecami.
- Nie. Powiedzieli jedynie, �e Herold, kt�remu chc� mnie doda� do pary, jeszcze nie wr�ci� z wyprawy, a oni nie powiedz� mi, kto to jest.
- Tego nale�a�o si� spodziewa�. Nie chc�, by� mia�a czas na obmy�lanie sposob�w wywarcia na kim� najwi�kszego wra�enia - odpar�a Sherrill. Nagle w jej oczach zapali�y si� figlarne iskierki. - Och, jednak przysz�o mi co� do g�owy. Nerrissa dosta�aby spazm�w ze z�o�ci!
- Kto? - zapyta�a Talia, przechylaj�c g�ow�.
- Kris i Dirk powinni powr�ci� za kilka tygodni. Ostatnio ��todziobem opiekowa� si� Dirk, o czym ty przecie� powinna� wiedzie�, bo by� nim Skif. Kolej wi�c na Krisa! Nessa umar�aby!
- Sheri, to jest tylko czeladniczy przydzia�.
- P�tora roku sp�dzone na przemierzaniu wzd�u� i wszerz obwodu, wi�kszo�� czasu sam na sam, a ty mi m�wisz, �e to tylko czeladniczy przydzia�? Talio, masz chyba l�d zamiast krwi w �y�ach! Czy ty masz poj�cie, ile godzin strawi�a Nessa - i po�owa kobiet z Kr�gu, je�li ju� o tym m�wimy - na kolanach, modl�c si� o taki przydzia�? Pewna jeste�, �e nie masz jaki� naszych sk�onno�ci?
Talia zachichota�a, marszcz�c nos.
- Ca�kowicie, moje kochane. W�a�ciwie, co jest w Krisie takiego, co poci�ga Ness�? Przecie� �cigaj� j� westchnienia wi�kszo�ci m�czyzn z Kr�gu.
- Powab nieosi�galnego, jak si� domy�lam - dorzuci�a Keren. Spod jej p�przymkni�tych powiek wida� by�o tylko br�zowy przeb�ysk t�cz�wek. - Nie �lubowa� czysto�ci; cho� nigdy nic nie wiadomo, z tak� roztropno�ci� podchodzi do swych flirt�w. To doprowadza Ness� do szale�stwa. Im bardziej ona jest nieust�pliwa, tym on szybciej ucieka. Wpad�a we w�asne sid�a, nie mo�e ju� tego przerwa�, by nie straci� twarzy.
- Znakomicie, mo�e to robi�, ile dusza zapragnie. Mnie wcale nie imponuje pi�kne oblicze Krisa - dobitnie stwierdzi�a Talia.
- Ani jego cudowne cia�o...? - wtr�ci�a Sherrill.
- Ani cudowne cia�o. Nessa mo�e sobie mie� wszystkie cudowne cia�a, kt�re zebrane s� w Kr�gu - nie dbam o to! M�czy�ni w Grodzie to ci dopiero byli przystojni osobnicy, a i tak mog� si� bez nich obej��. W m�odo�ci m�j ojciec �mia�o m�g�by i�� z Krisem w zawody - a opowiada�am wam, co to by� za pomniejszy tyran, Za� m�j zmar�y brat Justus, nad kt�rym kropli �zy uroni� nie by�o warto, by�, prawd� powiedziawszy, nawet przystojniejszy, je�li kto� woli jasne w�osy. By� za to najbardziej odra�aj�c� osob�, jak� zna�am. Nie, dla mnie wa�niejsze jest dobre serce, bij�ce w mniej wyszukanej piersi.
- Tak, lecz Kris jest Heroldem... - zwr�ci�a jej uwag� Sherrill, dla podkre�lenia pukaj�c si� swym d�ugim palcem po kolanie. - Mo�na mie� zatem dobre serce bez godzenia si� na nie�adn� powierzchowno��. W naszych szeregach nie ma g�adkich, u�miechni�tych drani...
- Sheri, to wszystko jest czyst� spekulacj�. P�ki nie dowiem si�, u kogo b�d� czeladniczy�, odmawiam zaprz�tania sobie g�owy t� spraw� - z naciskiem powiedzia�a Talia.
- Nie nadajesz si� do zabawy.
- Nigdy tego nie twierdzi�am.
- Hmm. Ten nicpo� Skif czeladniczy u Dirka... - rozleg� si� g�os zatopionej w my�lach Keren. - Przez jaki� czas byli�cie ca�kiem blisko. Prawd� powiedziawszy, jaka� plotka czy dwie kr��y�a nad twoj� i jego g�ow�. Czy to dlatego nie jeste� zainteresowana partnerem Dirka?
- Mo�e - Talia u�miechn�a si� tajemniczo.
To, �e nic nie wynikn�o z ich "romansu" by�o wsp�lnym sekretem Skifa i jej. Prawdziwa plaga pechowych wydarze� i przypadk�w, kt�ra towarzyszy�a ich schadzkom, nie odbi�a si� pi�tnem na ich przyja�ni, tyle �e nie zdo�ali nigdy posun�� si� dalej - na zawsze pozostali tylko przyjaci�mi. To dziwne, lecz poza kr�tkim okresem niepokoju, po dotarciu wie�ci o tym, �e Skif zosta� ranny w ci�gu pierwszych trzech miesi�cy w polu, Talia mniej my�la�a o Skifie, a wi�cej o jego doradcy. Ku w�asnemu zdziwieniu - bo nie przychodzi� jej do g�owy ani logiczny pow�d, ani tym bardziej kaprys - kiedy jej b��dz�ce my�li kierowa�y si� w stron� by�ego ulicznego z�odziejaszka a teraz czeladnika-Herolda, najcz�ciej zaczyna�y si� obraca� wok� Dirka. To by�o denerwuj�ce: spotka�a si� z tym cz�owiekiem g�ra trzy razy, nie sp�dzili razem wi�cej ni� godzin� czy dwie, a jednak jego pospolita twarz i wspania�e, niebieskie oczy z uporem tkwi�y jej w my�lach. To nie mia�o sensu.
Potrz�sn�a g�ow�, by uwolni� si� od tych dziwacznych obraz�w. Mia�a zbyt ma�o czasu, by po�wi�ca� cenne chwile na sny na jawie.
- Ha, twoja ma�a zmiana wygl�du powinna lekko zaskoczy� Elspeth - Sherrill zmieni�a temat.
- O, Jasna Pani... - Talia klapn�a na jedn� ze swoich poduch, dobry humor gdzie� si� ulotni�. Mia�a niemal wra�enie, �e wpadaj�cy przez okno jasny strumie� s�o�ca nagle �ciemnia�. - Biedna Elspeth...
- Co� nie tak? - zapyta�a Keren wyginaj�c brew.
- Jak zwykle.
- Co jak zwykle? Wiesz przecie�, �e nie obracam si� na Dworze.
- Intrygi wykraczaj� poza plotki. Ona prawie sko�czy�a czterna�cie lat i wci�� jeszcze nie zosta�a Wybrana. Na dworze zaczynaj� przeb�kiwa�, �e wci�� pod jej sk�r� kryje si� Bachor i nigdy nie zostanie Wybrana. Co rusz na zebraniach Rady jeden lub wi�cej z jej cz�onk�w pr�buje zmusi� Selenay do wyznaczenia Nast�pcy...
- Kto? - zapyta�a zaniepokojona Sherrill, siadaj�c prosto. - Kto jest tym m�ciwod�?
- Wiesz dobrze, �e nie mog� tego powiedzie�! Tak czy siak, to nie chodzi o tego czy innego pos�a, dotyczy to ju� ponad po�owy dworu. Elspeth m�wi niewiele, ale jest tym bardzo przygn�biona, biedaczka. Nie mogli wybra� gorszej chwili. I tak jest zmienna w nastrojach, co jest utrapieniem m�odzie�y w tym wieku, a to niemal co dnia doprowadza j� prawie do �ez. O ile nie przemaka mi od nich rami�, wci�� odnajduj� j�, jak b��ka si� po ��ce Towarzyszy.
- W nadziei, �e w ka�dej chwili zostanie Wybrana. O bogowie, nic dziwnego, �e za ka�dym razem kiedy j� widz�, chodzi z nosem na kwint�. A co powiada na to Rolan?
- A niech mnie, je�li wiem! - Talia nagrodzi�a Keren pe�nym rezygnacji spojrzeniem. - Wiesz przecie�, �e nie my�lm�wi do mnie w s�owach.
- Przepraszam - skrzywi�a si� Keren. - Wci�� wylatuje mi to z g�owy.
- Jest zaniepokojony, by� mo�e bardziej jeszcze machinacjami i walk� o w�adz� na Dworze. Teraz kandydatami s� Jeri, Kemoc i wasz jak�e ukochany Kris.
- Sami w sobie cudowni ludzie - zauwa�y�a Keren. - Jednak w g�stwinach drzew genealogicznych czaj� si� ich ju� nie tak cudowni krewni. Mo�na by pomy�le�, �e wuj Krisa, lord Orthallen, ma pe�ne r�ce roboty jako przewodnicz�cy Rady i nie b�dzie mia� ochoty zosta� wujem Nast�pcy Tronu...
- Ten cz�ek nigdy nie nasyci g�odu w�adzy - zgry�liwie wypali�a Talia.
Keren unios�a brwi na ten wybuch i ci�gn�a:
- Horda leniwych kuzyn�w Kemoca rozpleni�aby si� na Dworze w poszukiwaniu synekur i delikatny Kemoc musia�by si� temu przeciwstawia�. I Jeri - Jasna Pani! Jej matka!
- Codziennie mieliby�my kr�lewsk� k��tni� pomi�dzy Jeri a pani� Indr� o to, jak Jeri powinna g�osowa� na Radzie. Chcia�abym, by jej m�� trzyma� j� pod kluczem, albo kupi� dla niej knebel.
- Koniec. Szkoda, �e �adne z nich nie jest wolne od balastu. Nie tak sobie wyobra�am zabawn� sytuacj�, a biedna owieczka miota si� w samym �rodku.
Talia przytakn�a, wzdychaj�c g�o�no.
- A wracaj�c do tego, co nie jest zabawne: lepiej ju� pobiegn�. Alberich bez niedom�wie� o�wiadczy� mi, �e nawet moja nowa ranga nie zwalnia mnie spod jego osobistej kurateli. Przenika mnie przera�aj�ce przeczucie, �e zamierza wybija� mi z g�owy moje wybuja�e mniemanie o sobie, tak �e spadnie ono ni�ej jeszcze ni� by�o, zanim rozpocz�am nauk� w Kolegium, i to wszystko pewnie p�azem swojego palcata.
- Mog� to zobaczy�? - przewrotnie zapyta�a Keren.
- Dlaczeg� by nie? Elspeth zawsze tam jest Nic tak nie obni�a w�asnego mniemania o sobie jak to, �e jest co�, w czym si� jest gorszym od trzynastoletniej dziewczynki. Ha, to j� powinno podbudowa� odrobin�. Co za szkoda, �e ten cudowny, nowy str�j zostanie wybrudzony i przepocony do cna.
Kiedy schodzi�y po kr�tych schodach mrocznej i ch�odnej klatki, r�ce id�cych przodem Keren i Sherrill by�y niedbale z��czone. Uzmys�owi�o to Talii, �e zbli�enie ich do siebie by�o najpewniej jej najlepszym dot�d uczynkiem. ��cz�ca ich wi� by�a tak mocna jak uczucie, kt�re Keren dzieli�a z Yls�. Gdyby ona �y�a, niewykluczone, �e utworzy�yby raczej rzadko spotykany, trwa�y tr�jk�t. Nie by�o cienia w�tpliwo�ci, �e by�y dla siebie bardzo dobre. Biedna Ylsa...
Talia wybra�a dla siebie komnaty mieszkalne na samym szczycie wie�y, na ko�cu skrzyd�a Herold�w. Komnaty w czterech wie�ach rzadko by�y zamieszkiwane - by� mo�e uwa�ano je za niewygodne, bo wchodzenie i schodzenie po mrocznych, kamiennych schodach zajmowa�o sporo czasu; jednak�e Talia uzna�a, �e nagrod� za to jest roztaczaj�cy si� z tego zacisznego miejsca widok, cho� konieczno�� mozolnej wspinaczki musia�a doprowadzi� do licznych sprzeciw�w przyjaci�. Jako pierwsza z wielu zabra�a g�os Keren:
- Powiem ci jedno, m�j �liczny, m�ody Heroldzie - zacz�a lekko burkliwie, gdy dotar�y na parter. - Twoi przyjaciele utrzymaj� krzep�, odwiedzaj�c ci� regularnie. Domy�lenie si�, dlaczego postanowi�a� dzieli� grz�d� z ptactwem, przekracza moje si�y.
- Naprawd� chcesz wiedzie�, dlaczego wybra�am w�a�nie te komnaty? - zapyta�a Talia z szerokim u�miechem.
- M�w �mia�o.
- Pami�taj, prosz�, na czym polega m�j Dar. Jestem empat�, a nie my�lm�wc�. Czy kt�rakolwiek z was pami�ta, kim by�a moja s�siadka?
- Hmm, Destria, prawda? - odpar�a Sherrill po namy�le: - Okaza�a si� dobrym Polowym Heroldem, pomimo �e jest, eh...
- Trzpiotk� - podsun�a Keren z cieniem u�miechu na wargach. - Co za dziewczyna! Oboj�tnie czy w Szaro�ci lub Bieli, byle tylko ch�op! O bogowie, jak ona znajdywa�a czas na nauk�?
- Zatem wiecie o jej zwyczaju oddawania si� "igraszkom" bardzo cz�sto i z... hm, ogromnym zapa�em. To, od czego udawa�o mi si� odgrodzi� swe my�li, dobitnie obija�o mi si� o uszy! Zapewniam was, i� dzi�ki nocnym dzia�aniom jej i Rolana zdoby�am staranne wykszta�cenie! To wtedy poprzysi�g�am sobie, �e spok�j wart jest wszelkiej niewygody. Nie mam ochoty ponownie pods�uchiwa� odg�os�w przyjemno�ci innych, i nie ulega w�tpliwo�ci, �e ani mi si� �ni, by kto� obcy pods�uchiwa� mnie!
- Talio, nie wierz� w ani jedno s�owo! - zachichota�a Sherrill. - Czego mog�aby� si� obawia� ze strony pods�uchiwaczy? W por�wnaniu z nami wszystkimi prowadzisz si� jak dziewica ze �wi�tyni!
- Powinni�cie w to wierzy�, bo to jest prawda. Ha, tutaj musimy si� rozsta�. �yczcie mi szcz�cia, bo b�d� go potrzebowa�!
Szkoda, �e nie �yczy�y jej szcz�cia, mo�e mia�aby o kilka siniak�w mniej.
Talia, wachluj�c si� r�cznikiem i spaceruj�c tam i z powrotem, by uchroni� mi�nie przed zesztywnieniem, z niek�aman� przyjemno�ci� przygl�da�a si� Elspeth. Widok dziewcz�cia cieszy� oko - porusza�a si� podczas walki z wdzi�kiem i zwinno�ci� tancerza, jakby bez wysi�ku, jakby to by�o rzecz� �atw�. By�a o wiele lepsza nawet od Jeri, kiedy ta by�a w jej wieku, lecz przecie� przez cztery lata korzysta�a z dobrodziejstw bezlitosnej nauki Albericha, a Jeri mia�a zaledwie najlepszych fechmistrz�w, jakich mo�na op�aci� pieni�dzmi. Do�wiadczenia Albericha nie mo�na by�o kupi� za �adn� kwot�.
Elspeth wykonywa�a zadane �wiczenie z niedba�� elegancj�. Nagle, na ko�cu pojedynku, niespodziewanie przeprowadzi�a atak z obrotem dooko�a w�asnej osi i przewrotem, kt�ry Alberich stara� si� wy�wiczy� z Tali�, lecz kt�rego jej nie uczy�, i zada�a mu "�miertelny" cios. Mistrz d�ugo nie spuszcza� ze swej pupilki wzroku pe�nego zdumienia i z niewielk� domieszk� niepokoju. Talia i Elspeth wstrzyma�y oddech, spodziewaj�c si�, �e nieuchronnie grom nagany spadnie na ich g�owy.
- Dobrze! - odezwa� si� w ko�cu, na co Elspeth a� otworzy�a usta ze zdumienia. - Bardzo dobrze!
A potem, by nie �mia�a sta� si� nieostro�na po tym komplemencie, doda�:
- Ale nast�pnym razem musi by� to zrobione lepiej.
Pomimo tych nieoczekiwanych pochwa�, Talia, przyni�s�szy Elspeth wilgotny r�cznik na zako�czenie zaj��, stwierdzi�a, �e dziewczynka jest milcz�ca i przygn�biona.
- Co� z�ego, kotku? - zapyta�a. Podziwia�a ogromne podobie�stwo Elspeth do matki, pomimo �e Selenay mia�a w�osy jasne i oczy b��kitne, a w�osy i oczy jej c�rki by�y br�zowe. W tej chwili smutek na jej twarzy przypomina� wyraz twarzy Kr�lowej, gdy dr�czy�y j� zgryzoty. Talia ju� domy�la�a si�, jaka by�a tego przyczyna, lecz om�wienie tego z dziewczynk� jeszcze raz mog�oby przynie�� jej ulg�.
- Niczego nie potrafi� zrobi� jak nale�y, - skar�y�a si� nieszcz�liwa Elspeth. - Nigdy nie b�d� tak dobra jak ty, cho� nie wiem jakich do�o�y�abym stara�.
- Nie m�wisz tego powa�nie.
- Nie, naprawd�, popatrz na siebie! Przez po�ow� �ycia nie wychodzi�a� z matecznika, jakim by� pierwszy lepszy brudny przysi�ek, a teraz nie mo�na ciebie odr�ni� od szlachetnie urodzonych Herold�w. Ty zdobywasz dobre stopnie w szkole, a moje s� beznadziejne. Nie udaje mi si� nawet zosta� Wybran�.
- Podejrzewam, �e to ostatnie doskwiera ci najbardziej.
Elspeth przytakn�a kiwni�ciem g�owy. K�ciki jej ust opad�y i usta wygi�y si� w podk�wk�.
- Koteczku, jeste�my zupe�nie r�nymi osobami o r�nych jak niebo i ziemia zdolno�ciach i zainteresowaniach. Przez ca�e pi�� lat, jakie tutaj sp�dzi�am, nigdy nie zas�u�y�am sobie na "dobrze" u Albericha, nie m�wi�c ju� o "bardzo dobrze"! Gdy ta�cz�, m�wi� o mnie, �e trzymam miot�� - taka jestem wci�� sztywna.
- Ouwa, ja mam cudown� koordynacj�, mog� zabi� wszystko, co porusza si� na dw�ch nogach. To ci dopiero kwalifikacja na Nast�pczyni�!
- Koteczku, ty masz wszelkie kwalifikacje. Zastan�w si� tylko: ja, gdybym �y�a nawet dwie�cie lat, nigdy nie zrozumia�abym, na czym polega polityka. Pomy�l przez chwilk� i przypomnij sobie. Na ostatnio zwo�anej Radzie by�am w stanie wyczu� rozdra�nienie lorda Cariodoca, lecz to ty domy�li�a� si� nie tylko tego, kto go dra�ni i dlaczego, ale nawet udobrucha�a� starego jastrz�bia, zanim zdo�a� rozp�ta� spory. Twoi nauczyciele zapewnili mnie, �e cho� na lekcjach mo�e nie nale�ysz do najlepszych, to jednak nie mo�na w �adnym razie powiedzie�, �e znalaz�a� si� po�r�d najgorszych. Wracaj�c za� do ceremonii Wybrania, koteczku, trzyna�cie lat to wiek �redni - pomy�l o Jadusie! On mia� szesna�cie i ju� od trzech lat uczy� si� w Bardicum! Albo o Terenie, na mi�o�� Pani, to� to by� m�czyzna ju� dzieciaty! Tw�j Towarzysz nie dor�s� jeszcze na tyle, to zapewne dlatego. Wiesz przecie�, �e nie wybieraj�, p�ki nie uko�cz� co najmniej dziesi�ciu lat.
Wydawa�o si�, �e Elspeth zrobi�o si� jakby l�ej na duchu.
- Chod�my, moja kochana, g�owa do g�ry, a odwiedzimy Rolana. Je�li po przeja�d�ce na jego grzbiecie s�o�ce ma rozpromieni� tw�j dzie�, to na pewno zezwoli ci na to.
Zatroskana twarz Elspeth wyra�nie si� rozja�ni�a. Uwielbia�a jazd� konn� tak samo jak taniec i walk� na miecze, a Towarzysz niezbyt cz�sto zgadza� si� nosi� kogokolwiek na grzbiecie poza swoim Wybranym. W przesz�o�ci Rolan zezwala� na to i Elspeth prze�y�a wtedy chwile, kt�re oczywi�cie zalicza�a do najpi�kniejszych na �wiecie. To nie by�o to samo, co posiadanie w�asnego Towarzysza, ale przynajmniej dawa�o posmak.
Wsp�lnie opu�ci�y sal� szermiercz� i skierowa�y si� w stron� ogrodzonego, zalesionego terenu, kt�ry by� domem dla Towarzyszy w Kolegium i gdzie znajdowa� si� Gaj, to znaczy miejsce, w kt�rym przed setkami lat Towarzysze ukaza�y si� po raz pierwszy. Talia, cho� stara�a si� tego nie okaza�, by�a powa�nie zaniepokojona. W tej sytuacji, zwa�ywszy pozycj� Elspeth, trudno by�o przypuszcza�, �e tl�ce si� zarzewie uda si� t�umi� jeszcze przez d�u�szy czas. Napi�cie dawa�o si� we znaki Kr�lowej, dziewczynce i zasiadaj�cym w Kr�gu Heroldom.
Niestety ani Talia, ani nikt inny nie widzia� rozwi�zania.
Tali� obudzi�y jakie� dziwne odg�osy w komnacie. Przestraszona nas�uchiwa�a. By�o ciemno jak oko wykol. Nad jej g�ow� co� chrobota�o... Nagle przypomnia�a sobie, gdzie jest, i �e to chrobocze otwarta okiennica tu� nad wezg�owiem �o�a - co prawda przytwierdzi�a j� haczykiem na noc, ale teraz stuka�a szarpana porywistym wiatrem, kt�ry zerwa� si�, gdy spa�a.
Obr�ci�a si�, ukl�k�a na poduszce i wyjrza�a przez okno, staraj�c si� przebi� wzrokiem ciemno�ci. Niewiele uda�o si� jej dostrzec - czarne garby listowia, odcinaj�ce si� na lekko ja�niejszym tle trawy. �wiat�o odbija�o si� od nie wype�nionej nawet w po�owie tarczy ksi�yca. We wszystkich budowlach zalega�y ciemno�ci; gnane wiatrem ob�oki zaciemnia�y �wiat�o gwiazd i ksi�yca. Jednak wiatr ni�s� ju� zapach brzasku; czu� by�o, �e wsch�d s�o�ca jest ju� za pasem.
Smagni�ta ostrym podmuchem wiatru Talia zadr�a�a, przej�ta ch�odem. Zamierza�a ponownie wsun�� si� pod ciep�e koce, gdy nagle zobaczy�a co� w dole, pod sob�.
Za ogrodzeniem ��ki Towarzyszy zamajaczy�a jaka� drobna posta�, wida� j� by�o tylko dzi�ki odzieniu w jakim� jasnym kolorze.
Nagle domy�li�a si�, wiedzia�a, �e samotna posta� na dole to Elspeth.
Zeskoczy�a z �o�a i a� skrzywi�a si�, czuj�c pod stopami zimne drewno. Nie trac�c czasu na zapalanie �wiecy, schwyci�a napr�dce ubranie. Mia�a zam�t w g�owie, opada�y j� co rusz to nowe my�li. Czy dziewczynka spaceruje we �nie? A mo�e jest chora? Kiedy jednak niemal bezwiednie, nie�mia�o dotkn�a sw� my�l� jej umys�u, stwierdzi�a, i� Elspeth ani nie by�a pogr��ona we �nie, ani nie czu�a si� zaniepokojona. Jaka� nagl�ca potrzeba pcha�a j� do przodu i dziewczynka wyra�nie zmierza�a do okre�lonego celu. Gdzie� na dnie m�zgu za�wita�a Talii my�l, �e to by� mo�e niepokoj�ce, jednak niemal w tej samej chwili poczu�a ten sam nakaz i nie mog�c si� mu oprze�, odbieg�a od okna.
Jakby we �nie, na po�y zataczaj�c si�, wysz�a do �rodkowej komnaty, po omacku odnalaz�a drzwi i kr�tymi schodami ostro�nie zesz�a na d� - jedn� d�o� przesuwaj�c po g�adkiej metalowej por�czy, a drug� po szorstkich kamieniach �ciany. Trz�s�a si� tak, �e a� dzwoni�a z�bami. G�ste ciemno�ci na klatce schodowej przyprawia�y jej serce o lekkie dr�enie.
Jednak u st�p schod�w by�o jasno od �wiat�a rzucanego przez wisz�c� na �cianie latarni�. Ciemnawa, ��ta �wiat�o�� wype�nia�a wej�cie na korytarz wy�o�ony boazeri�, tak dobrze o�wietlony umieszczonymi na �cianach latarniami, �e Talia odwa�y�a si� przebiec po kamiennych p�ytach posadzki, pokonuj�c odleg�o�� do najbli�szego wyj�cia, jakie mog�a znale��.
Wiatr uderzy� w ni� z furi�; zada� jej cios tak mocny, �e zapar�o jej dech w piersi. Podmuch nieomal wyszarpn�� jej drzwi z r�k i, chc�c nie chc�c, musia�a strawi� chwil�, zmagaj�c si� z nim, by je za sob� zamkn��. Teraz uzmys�owi�a sobie, �e dot�d nie mog�a w pe�ni posmakowa� jego si�y, bo jej komnata by�a os�oni�ta przez gmach Pa�acu.
Znalaz�a si� na zewn�trz skrzyd�a Herold�w, tu� obok wznosi�y si� stajnie Towarzyszy. Elspeth nigdzie nie by�o wida�.
Teraz, czuj�c si� pewniej na w�asnym terenie ni� w nie znanym jej skrzydle pa�acowym, Talia rzuci�aby si� biegiem, gdyby nie wiatr, kt�ry na to nie pozwala�. Wicher obci�ga� na niej odzienie, ciska� w ni� nieokre�lonymi szcz�tkami z si�� be�t�w wystrzelonych z kuszy. Og�usza�o j� wype�niaj�ce uszy wycie wiatru; wiedzia�a, �e nikt by nie us�ysza� jej nawo�ywa�. Opanowa� j� nieokre�lony niepok�j - w tych ciemno�ciach i takiej wichurze Elspeth �atwo mog�a postawi� fa�szywy krok i wyl�dowa� w rzece...
Wzywa�a my�l� Rolana o pomoc i nie uda�o jej si� go dosi�gn��...
Albo raczej dosi�g�a go, lecz nie po�wi�ci� jej ani odrobiny uwagi, skupiony na czym� ca�� swoj� osob�. Co to by�o, tego nie potrafi�aby powiedzie�, lecz musia� by� tym ca�kowicie poch�oni�ty, bo zatopiony g��boko w my�lach odci�� si� od wszystkich i wszystkiego dooko�a.
Zatem by�a zdana tylko na siebie. Okr��aj�c stajnie, przebrn�a odleg�o�� dziel�c� j� od mostu, kt�ry wi�d� przez rzek� do g��wnej cz�ci ��ki Towarzyszy. Uczucie ulgi by�o niewiarygodne, gdy ujrza�a przed sob� Elspeth, kt�ra ju� stan�a na przeciwleg�ym brzegu i z uporem zmierza�a w stron�...
Obieraj�c t� drog� mog�a kierowa� si� tylko w jedno miejsce - do Gaju.
Talia przyspieszy�a kroku, na ile mog�a. Sz�a pochylona na wietrze, jednak dziewczynka zdoby�a nad ni� znaczn� przewag� i zanim Talia przekroczy�a most, ju� wchodzi�a do Gaju.
Straci�a z oczu nik�� sylwetk�, gdy skry�o j� listowie. Talia potkn�a si� na nier�wnym gruncie. Upad�a nie raz, obijaj�c sobie r�ce i kolana na ukrytych w trawie kamykach. D�ugie �odygi traw ch�osta�y j� po butach, przy ka�dym kroku opl�tuj�c stopy. By�a w po�owie drogi do Gaju, kiedy uni�s�szy wzrok przy kolejnym upadku, zobaczy�a, �e - o bogowie - on rozjarzy� si� s�abiutko od �rodka. Zamruga�a i potrz�sn�a g�ow�, by�a pewna, �e to oczy p�ataj� jej figla. L�nienie pozosta�o w tym samym miejscu.
Zacz�a si� podnosi�, kiedy wszystkim wstrz�sn�� jakby dobywaj�cy si� z g��bi ziemskich trzewi spazm. Oszo�omiona wpi�a palce w traw� - jedyn� realn� rzecz w �wiecie, kt�ry nagle sta� si� nierealny - s�abo zdaj�c sobie spraw� z b�lu w poobijanych r�kach. Wydawa�o si� jej, �e wszystko wiruje, tak jak wtedy, kiedy to jedyny raz w swoim �yciu zemdla�a. By�a zagubiona w ciemno�ciach, pomi�dzy ni� a Gajem wy� i wirowa� wicher. Przez jedn�, mdl�c� chwil� - czy te� mo�e by�a to wieczno�� - nic nie by�o realne.
A potem �wiat si� uspokoi� i powr�ci�a normalno�� przy wt�rze niemal s�yszalnego trza�ni�cia; wicher zupe�nie zamar�, zn�w s�ycha� by�o odg�osy i d�wi�ki, oszo�omienie ust�pi�o, i wszystko to mi�dzy jednym a drugim uderzeniem serca.
Talia otworzy�a oczy. A� do tej chwili nie zdawa�a sobie sprawy, �e tak zwiera szcz�ki i zaciska powieki, i� boli j� od tego twarz. Nieca�e pi�� krok�w od niej sta�a Elspeth pomi�dzy dwoma Towarzyszami podtrzymuj�cymi j� mi�dzy sob�. Rolan sta� po jej lewej stronie - zaj�� ju� z powrotem swoje nale�ne miejsce w �wiadomo�ci Talii; by� zm�czony, bardzo zm�czony, lecz dziwnie zadowolony.
Talia chwiejnie podnios�a si� z ziemi. W szarym blasku zachodz�cego ksi�yca mog�a rozr�ni� rysy twarzy dziewczynki. Elspeth wygl�da�a, jakby kr�ci�o si� jej w g�owie, krew uciek�a z jej twarzy i by�a bia�a jak kreda.
Zataczaj�c si�, Talia posun�a si� kilka st�p do przodu, z�apa�a dziewczynk� za ramiona i potrz�sn�a. A� do tej pory wydawa�o si�, �e ta nic nie wiedzia�a o jej obecno�ci.
- Elspeth! - Tylko tyle uda�o jej si� z siebie wydusi�, trz�s�c si� wyczerpana do cna.
- Talia? - Dziewczynka mrugn�a jeden raz, a potem rado�nie obj�a ramiona swej opiekunki, wybudzona i ca�kowicie trze�wa, wprawiaj�c j� tym w prawdziwe os�upienie.
- Talio... ja... - Jej �miech zabrzmia� niemal histerycznie i przez mgnienie Talia obawia�a si�, �e postrada�a zmys�y. Potem pu�ci�a Herolda i zarzuci�a obie r�ce na szyj� Towarzysza, kt�ry sta� po prawej strome.
- Talio, Talio, sta�o si�! Gwena Wybra�a mnie! Zawezwa�a mnie, kiedy spa�am. I ja przysz�am do niej, a ona mnie Wybra�a!
Gwena?
Talia zna�a ka�dego zamieszkuj�cego tutaj Towarzysza, sp�dziwszy z nimi niemal tyle samo czasu co Keren; by�a akuszerk� przy porodzie wielu �rebi�t, lecz �aden z nich nie mia� tak na imi�. To mog�o oznacza� tylko jedno: Gwena
- tak jak Rolan, a nie jak pozostali �yj�cy Towarzysze - zst�pi�a na �wiat w Gaju. Ale dlaczego? Przez stulecia jedynie Towarzysz Osobistego Herolda Monarchy pojawia� si� w ten spos�b na �wiat, tak jak to dzia�o si� w staro�ytno�ci.
Talia zacz�a co� m�wi�, lecz nagle poczu�a obecno�� Rolana, kt�ry wywo�a� w jej my�lach uczucie zak�opotania z lekk� domieszk� �agodnego wyrzutu.
Talia potrz�sn�a g�ow�. Zdumia�o j� doznanie, �e o czym� zapomnia�a, lecz otrz�sn�a si� z tego uczucia. Elspeth zosta�a wybrana, to si� jedynie liczy�o. Teraz jak przez mg�� przypomnia�a sobie klacz - Gwena zawsze by�a jednym z najbardziej p�ochliwych Towarzyszy i z daleka omija�a wszelkich przybysz�w. Widz�c, jak z dum� posiadacza dotyka chrapami w�os�w Elspeth, mo�na by s�dzi�, �e wyzby�a si� wszelkiej boja�liwo�ci. Rolan, kt�ry podpiera� Elspeth z lewej strony, zrobi� kilka krok�w, by i Talia mog�a oprze� si� o niego, poniewa� teraz ona poczu�a mi�kko�� w kolanach, jakby strawi te trzy marki na �wiecy, fechtuj�c si� z Alberichem. Dooko�a ptaki rozpoczyna�y poranne �piewy, a na wschodzie pierwsze promienie brzasku wyrysowa�y na niebie mi�dzy chmurami radosne, jasne wst�gi.
- Och, koteczku! - Talia wypu�ci�a z r�k grzyw� Rolana, by obydwoma r�kami przytuli� do siebie Elspeth. Z rado�ci o ma�o co nie rozp�yn�a si� we �zach.
�adnej z nich nie przysz�o na my�l dziwi� si�, dlaczego nikt inny nie zosta� zerwany z �o�a, przez rozkazuj�cy zew, na kt�ry obie odpowiedzia�y, i dlaczego nawet teraz nikt nie spostrzeg�, �e dzieje si� co� nadzwyczajnego.
Talia nie musia�a przekonywa� Elspeth, by nie wraca�a do ��ka - poniewa� to by�o niemo�liwe - lecz uda�o si� jej nak�oni� j�, by zosta�a z Gwen� w os�oni�tym, niewielkim zag��bieniu, otulona kocem wyniesionym ze stajni. Mia�a nadziej�, �e kiedy opadnie podniecenie, dziecko ponownie zapadnie w drzemk�; na bog�w, wiadomo, �e nic jej nie grozi na ��ce pod opiek� w�asnego Towarzysza trzymaj�cego stra�. Z ca�ego serca pragn�a zrobi� to samo, lecz musia�a dopilnowa� mn�stwa spraw.
Pierwsze i najwa�niejsze by�o obwieszczenie o tym Kr�lowej. Nawet o tak wczesnej porze mo�na by�o ju� zasta� Selenay przy pracy i niewykluczone, �e w towarzystwie jednego czy dw�ch spo�r�d Rady. Trzeba by�o zatem liczy� si� z konieczno�ci� og�oszenia wie�ci zgodnie z przyj�t� na dworze etykiet�, a nie wtargn�� do komnaty Selenay, wy�piewuj�c radosn� nowin�, jak naprawd� Talia mia�a ochot� post�pi�.
Cho� sprawi�oby to Selenay przyjemno��, tego rodzaju zachowanie w oczach cz�onk�w Rady by�oby z�ym �wiadectwem dojrza�o�ci Osobistego Herolda Kr�lowej. Tak wi�c, owiewana podmuchami orze�wiaj�cego wietrzyku, kt�ry zerwa� si� wraz ze wschodem tego nieskazitelnego poranka, przy muzyce ptasich ch�r�w, kt�ra jednakowo� brzmia�a jak blade, odleg�e echo wype�niaj�cej jej serce rado�ci, Talia pow��cz�c nogami wr�ci�a do swej komnaty, by si� przebra�. Tym razem do�o�y�a wszelkich stara�, by wygl�da� schludnie i pedantycznie, za�amuj�c w duchu r�ce na widok pozostawionych przez traw� plam na nogawce bryczes�w, kt�re z siebie �ci�gn�a. A potem posz�a - posz�a - dostojnie i ostro�nie stawiaj�c kroki, przechodz�c cichymi, pustymi korytarzami skrzyd�a Herold�w do skrzyd�a Nowego Pa�acu, w kt�rym mie�ci�y si� komnaty Kr�lowej i Dw�r.
Jak zazwyczaj dw�ch gwardzist�w w niebieskich mundurach trzyma�o stra� przed drzwiami do kr�lewskiej komnaty. Skin�a im g�ow� na przywitanie - smag�emu Jonowi z prawej i pomarszczonemu, zasuszonemu Fessowi z lewej; byli jej dobrymi znajomymi, korci�o j�, by i im szepn�� s��wko, jednak to by�oby niegodne, etykieta zosta�aby doszcz�tnie zniszczona. Osobisty Herold Kr�lowej mia� prawo wst�pu do komnat Kr�lowej o ka�dej porze dnia i nocy i dlatego bez przeszk�d wpuszczono j� przez ci�kie drzwi ze z�ocistego d�bu.
Tak jak si� tego spodziewa�a, ubrana w formalny, bia�y uniform Selenay pilnie ju� pracowa�a w wy�o�onym ciemn� boazeri� gabinecie, siedz�c za ogromnym, masywnym biurkiem, kt�rego blat zasypany by� dokumentami; za jej plecami stali lord Orthallen i Seneszal. Przestraszona, podnios�a spojrzenie na wchodz�c� Tali� - jej oczy nawet o tak wczesnej porze wygl�da�y na znu�one. To, co zmusi�o cz�onk�w Rady do odwiedzenia jej, nie wygl�da�o na spraw� przyjemn�...
Mo�e Talii uda si� zmieni� t� sytuacj�.
O wadze przyniesionej wie�ci da�a Selenay do zrozumienia sk�adaj�c, zgodnie z etykiet�, p�ytki uk�on przed wej�ciem, a �e jest ona pomy�lna - radosnym mrugni�ciem w starannie wybranej chwili, tak �e tylko Kr�lowa mog�a je zauwa�y�. Etykieta nakazywa�a przej�cie ni mniej ni wi�cej tylko pi�ciu krok�w po ciemnoniebieskim dywanie, co zaprowadzi�o Tali� na odleg�o��, z kt�rej mo�na by�o ju� wygodnie rozmawia�. Tam przykl�k�a na jedno kolano, pr�buj�c opanowa� grymas b�lu, gdy posiniaczonym miejscem dotkn�a pod�ogi. Selenay, zawijaj�c pasemko w�os�w za ucho i prostuj�c si� oczekuj�co, skinieniem g�owy zezwoli�a jej na zabranie g�osu.
- Wasza Wysoko��, przyby�am, by w imieniu ucznia prosi� o prawo wst�pu do Kolegium - powiedzia�a z powag� Talia, z d�o�mi z�o�onymi na kolanie, wywracaj�c oczami z powodu tak niedorzecznych formalno�ci.
To zainteresowa�o nie tylko Selenay, ale i obydw�ch cz�onk�w Rady. Jedynie szlachetnie urodzeni musieli zwraca� si� o pozwolenie do Korony, poniewa� zostanie Heroldem cz�sto wi�za�o si� ze zrzeczeniem si� tytu��w i ziemi - i to zar�wno ju� posiadanych, jak i praw dziedzicznych.
Talia dostrzeg�a zaintrygowany wzrok cz�onk�w Rady, i rosn�c� w oczach Selenay nadziej�.
- Kt�ry Towarzysz dokona� Wyboru i jak brzmi imi� kandydata oraz jak� zajmuje pozycj�? - Selenay udzieli�a odpowiedzi tak samo formalnym tonem, lecz zacisn�a d�o� na stoj�cym przed ni� kielichu tak mocno, �e a� zbiela�y jej knykcie.
- Wyboru dokona� Towarzysz Gwena. - Talia z trudem opanowa�a si�, by nie wy�piewa� tych s��w. - A jej Wybranym zosta�a przypuszczalna Nast�pczyni Tronu, teraz Prawna Dziedziczka Tronu, lady Elspeth. Czy otrzymam zgod� Kr�lowej, by j� wprowadzi� w poczet uczni�w Kolegium?
Nawet marka na �wiecy nie zdo�a�a si� upali�, gdy na Dworze i w Kolegium zawrza�o od plotek. Talia tkwi�a w nich po uszy, za�atwiaj�c formalno�ci zwi�zane z przeniesieniem Elspeth spod opieki matki do Kolegium. Dziewczynka sp�dzi�a ten dzie� w b�ogiej niewiedzy o ca�ym zamieszaniu - i ca�e szcz�cie. Pierwsze razem sp�dzone chwile mia�y ogromn� wag� dla tworz�cej si� pomi�dzy Heroldem i jego Towarzyszem wi�zi i dlatego, o ile to mo�liwe, nic nie powinno ich zak��ca�. Tak wi�c to na barki Talii spad�o zadanie, by do powrotu rozmarzonej Elspeth z ��ki Towarzyszy wszystko - pocz�wszy od za�atwienia jej przydzia�u, do przeniesienia rzeczy do Kolegium - zosta�o za�atwione w jej imieniu.
Pod koniec dnia Talii przysz�o do g�owy, �e by�oby stosowniej, by Elspeth zasiad�a do kolacji na Dworze, a nie w Kolegium. Kr�lowa mog�aby wtedy wykorzysta� okazj� i formalnie og�osi� wyb�r Nast�pcy Tronu.
Uko�czy�a uk�adanie planu zaj�� Elspeth z Dziekanem Elcarthem i biegiem pop�dzi�a po schodach do swych komnat, tak szybko, jak na to pozwala�o jej obola�e kolano. Obmywszy si� napr�dce, wywr�ci�a do g�ry nogami drewnian� szaf�, przeklinaj�c szpetnie, bo przy tej czynno�ci uderzy�a si� g�ow� w jedno ze skrzyde� drzwi. Kiedy upora�a si� z wyborem stroju stosownego na t� okazj�, po�piesznie przystroi�a si� w aksamitne odzienie; podskakuj�c przy wsuwaniu st�p w mi�kkie, dopasowane do reszty ubioru pantofle, czesa�a si� jedn� r�k�, by drug� wy�owi� spomi�dzy ksi�g na wiecznie zakurzonym biurku odpowiedni traktat o dworskim protokole. Wyginaj�c cia�o, by str�j u�o�y� si� na nim jak najpi�kniej i g�adz�c w�osy, tym razem ju� obydwoma r�kami, przebieg�a szybko wzrokiem po opisie ceremonii uczestniczenia w koronacji Nast�pcy Tronu. Przelotnie rzuci�a spojrzeniem w zwierciad�o, sprawdzaj�c prezencj�, i uda�a si� do Wielkiej Sieni.
Wsun�a si� na rzadko zajmowane przez siebie krzes�o, kt�re sta�o pomi�dzy Elspeth i Kr�low�, i wyszepta�a:
- No i jak?
- Zamierza dokona� tego, gdy tylko wszyscy si� zjawi�. - Elspeth sta� by�o ledwie na westchnienie. - Co� mi si� zdaje, �e tego nie do�yj�...
- Nic z tego - szepcz�c jak spiskowiec, odpar�a Talia. - Ty zajmujesz si� tym od wiek�w. To ja chyba umr�!
To, �e teraz i Talia prze�ywa�a tortury, przynios�o Elspeth ulg�.
Od pojawienia si� w Kolegium Talia uczestniczy�a w dworskich przyj�ciach zaledwie kilka razy i Wielka Sie� nie przesta�a wywiera� na niej wielkiego wra�enia. By�o to najwi�ksze pomieszczenie w Pa�acu, jego wysokie sklepienie, spoczywaj�ce na smuk�ych kolumnach z �elaznego d�bu l�ni�o z�oci�cie w �wietle p�on�cych �wiec i latar�, zwiesza�y si� z niego bitewne chor�gwie i proporce Herold�w, pami�taj�ce czasy za�o�enia Valdemaru. Krzes�o Talii sta�o na podium usytuowanym poprzecznie do reszty sto��w w Sieni. Poprzez w�skie, wysokie okna na ca�ej szeroko�ci zachodniej �ciany wpada�y promienie zachodz�cego s�o�ca, a tymczasem te po wschodniej stronie zaczyna�y ciemnie� w nadchodz�cym zmierzchu. Barwna ci�ba dworzan zasiadaj�cych za sto�ami przypomina�a klomb dzikich kwiat�w, tworzyli przyjemn� dla oka plam� na tle z�ocistych blat�w wykonanych z �elaznego d�bu.
Kiedy zebrani wype�nili Wielk� Sie�, wo�ni nakazali cisz� i Kr�lowa wsta�a ze swego miejsca; gdy rozpoczyna�a przemow�, mo�na by nawet us�ysze� spadaj�ce ptasie pi�ro. Oczy wszystkich w Sieni spocz�y na dumnej, odzianej w Biel postaci o jasnych w�osach, spi�tych w�skim diademem z czerwonego, kr�lewskiego z�ota - jedynej oznace jej godno�ci.
- Od �mierci mojego ojca czekali�my na Nast�pc� Tronu. Rozumiem i wsp�czuj� tym spo�r�d was, kt�rych sytuacja taka niepokoi�a, a nawet budzi�a l�k. Teraz mo�ecie si� radowa� - nadszed� kres niepewno�ci. Tego dnia moja c�rka Elspeth zosta�a Wybrana przez Towarzysza Gwena, co uczyni�o z niej pe�noprawnego kandydata do obj�cia Tronu. Wsta