2532
Szczegóły |
Tytuł |
2532 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2532 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2532 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2532 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
FRANK HERBERT
DIUNA: KAPITULARZ
PRZE�O�Y�A MARIA RY�
SCAN-DAL
Ci, kt�rzy chcieliby powt�rzy� przesz�o��, musz� kontrolowa� nauczanie historii.
Koda Bene Gesserit
Kiedy pierwszy zbiornik aksolotlowy Bene Gesserit wyda� na �wiat dziecko-ghole, Matka Prze�o�ona Darwi Odrade przygotowa�a skromn� uroczysto�� w swej prywatnej jadalni na szczycie Centrali. Zaledwie �wita�o i pozosta�e cz�onkinie Rady - Tamalana i Bellonda - by�y wyra�nie zniecierpliwione z powodu wezwania, nawet gdy Odrade zadysponowa�a �niadanie podane przez swego osobistego kucharza.
- Nie ka�da kobieta mo�e by� obecna przy narodzinach w�asnego ojca - zauwa�y�a z sarkazmem Odrade w odpowiedzi na narzekania pozosta�ych cz�onki� Rady, �e s� zbyt zaj�te, aby pozwoli� sobie na "bezsensowne marnowanie czasu".
Tylko wiekowa Tamalana okaza�a �obuzerskie rozbawienie.
Rozlane rysy Bellondy pozostawa�y niewzruszone, co cz�sto stanowi�o u niej oznak� gniewu.
Odrade zastanawia�a si�, czy to mo�liwe, �eby Bell wci�� jeszcze nie wyzby�a si� niezadowolenia z powodu wzgl�dnego dostatku otaczaj�cego Matk� Prze�o�on�. Pomieszczenia Odrade stanowi�y oczywist� oznak� jej pozycji, ale to wyr�nienie oznacza�o bardziej obowi�zki ni� jak�kolwiek wy�szo�� wobec si�str. Niewielka jadalnia pozwala�a naradza� si� z pomocnikami w czasie posi�k�w.
Bellonda z wyra�nym zniecierpliwieniem rzuci�a okiem w tym kierunku, chc�c jak najszybciej odej��. Wiele daremnego wysi�ku w�o�ono w pr�by przebicia si� przez otaczaj�c� j� skorup� ch�odu i dystansu.
- Czuj� si� dziwnie, trzymaj�c to dziecko w ramionach i my�l�c: "to m�j ojciec" - powiedzia�a Odrade.
- Co� podobnego! - wykrzykn�a Bellonda g�osem jakby p�yn�cym z brzucha, nieomal dudni�cym barytonem, sugeruj�cym, �e ka�dy wyraz przyprawiaj� o nieokre�lone cierpienie.
Zrozumia�a jednak�e wymuszony �art Odrade. Stary baszar Miles Teg by� ojcem Matki Prze�o�onej. Sama Odrade zebra�a jego kom�rki (zeskrobuj�c je paznokciami), aby wyhodowa� nowego ghol�, kt�ry mia� by� cz�ci� d�ugoterminowego "planu mo�liwo�ci" - planu realnego, gdyby wszystkie pr�by stosowania techniki aksolotlowej Tleilaxan zako�czy�y si� powodzeniem. Lecz Bellonda wola�aby raczej zosta� wyrzucon� z Bene Gesserit, ani�eli nadal wys�uchiwa� uwag Odrade na temat wyposa�enia koniecznego dla egzystencji zakonu �e�skiego.
- Uwa�am, �e to lekkomy�lne w obecnych czasach - powiedzia�a Bellonda. - Te szalone kobiety poluj� na nas, aby nas zniszczy�, a ty zapragn�a� uroczysto�ci.
Odrade z pewnym wysi�kiem narzuci�a swemu g�osowi �agodny ton:
- Je�li Czcigodne Macierze odnajd� nas, nim b�dziemy gotowe, to by� mo�e dlatego, �e zaniedbamy utrzymania naszego morale.
Bellonda w milczeniu wpatrywa�a si� w oczy Odrade, jak gdyby podtrzymuj�c druzgoc�ce oskar�enie: te straszne kobiety wyniszczy�y ju� szesna�cie naszych planet!
Odrade wiedzia�a, �e b��dem jest my�lenie o tych planetach jako o posiad�o�ciach Bene Gesserit. Lu�no zorganizowana konfederacja rz�d�w planetarnych, zjednoczona po Czasie G�odu i Rozproszeniu, by�a w du�ej mierze zale�na od zakonu �e�skiego ze wzgl�du na podstawowe s�u�by u�yteczno�ci publicznej i niezawodn� komunikacj�. Jednak�e stare ugrupowania przetrwa�y - KHOAM, Gildia Planetarna, Tleilaxanie, kap�ani Podzielonego Boga posiadali jeszcze resztk� swych zasob�w pieni�nych, istnia�y nawet wojska posi�kowe M�wi�cych-do-Ryb i zgromadzenia schizmatyczne. Podzielony B�g przekaza� rodzajowi ludzkiemu podzielone imperium - wszystkie jego struktury zosta�y nagle zagro�one z powodu szale�czych napa�ci Czcigodnych Macierzy z Rozproszenia. Bene Gesserit - zwi�zane z wi�kszo�ci� starych ugrupowa� - sta�y si� naturalnie pierwszym celem ataku.
My�li Bellondy nigdy nie odbiega�y daleko od zagro�enia ze strony Czcigodnych Macierzy. Odrade odgad�a t� s�abo��. Niekiedy waha�a si�, czy nie usun�� Bellondy, ale nawet w�r�d Bene Gesserit istnia�y obecnie podzia�y, a nikt nie przeczy�, �e Bell jest wspania�� organizatork�. Archiwa nigdy nie pracowa�y skuteczniej ni� pod jej kierownictwem.
Bellonda, nawet nie m�wi�c s�owa na ten temat, skierowa�a uwag� Matki Prze�o�onej na �owczynie, kt�re �ciga�y Bene Gesserit z tak okrutn� wytrwa�o�ci�. To zepsu�o nastr�j pe�nego sukcesu, kt�ry Odrade spodziewa�a si� osi�gn�� tego ranka.
Zmusi�a si� do my�lenia o nowym gholi. Teg! Gdyby jego pierwotna pami�� mog�a zosta� zrekonstruowana, zakon �e�ski znowu posiada�by najznakomitszego baszara, zawsze gotowego mu s�u�y�.
Mentat-baszar! Geniusz wojskowy, kt�rego m�stwo stanowi�o kanw� wielu legend w Starym Imperium.
Ale czy Teg zostanie w og�le wykorzystany przeciwko kobietom z Rozproszenia? "By� mo�e, na bog�w, Czcigodne Macierze nas nie znajd�. Jeszcze nie!"
Teg kry� w sobie zbyt wiele niepokoj�cych zagadek i mo�liwo�ci. Tajemnica otacza�a okres poprzedzaj�cy jego �mier� w czasie zniszczenia Diuny. "On zrobi� na Gammu co�, co rozpali�o nieokie�znan� furi� Czcigodnych Macierzy. Jego samob�jcza postawa na Diunie nie by�aby wystarczaj�cym powodem, aby sprowokowa� odpowied� berserk�w." Z okresu jego pobytu na Gammu, zanim Diuna uleg�a katastrofie, pozosta�y pog�oski, strz�py informacji, dziwne plotki. "Przemieszcza� si� zbyt szybko, aby oko ludzkie mog�o to spostrzec." Czy to prawda? Czy�by nowe odkrycie szalonych mo�liwo�ci gen�w Atryd�w? Mutacja? A mo�e tylko mit o Tegu? Zakon �e�ski powinien si� tego dowiedzie� jak najszybciej.
Nowicjuszka wnios�a �niadanie i siostry szybko zjad�y, jak gdyby chcia�y do minimum ograniczy� op�nienie spowodowane t� przerw�. Ka�da strata czasu by�a niebezpieczna.
Kobiety oddali�y si�, a Odrade wci�� pozostawa�a pod wp�ywem wstrz�su spowodowanego nie wypowiedzianymi l�kami Bellony.
"I moimi tak�e."
Wsta�a i podesz�a do szerokiego okna, kt�re wychodzi�o na dach i dalej na pier�cie� sad�w i pastwisk okalaj�cych Central�. By�a p�na wiosna i tam na zewn�trz rozpocz�� si� czas owocowania. "Odrodzenie. Dzisiaj narodzi� si� nowy Teg!" My�li tej nie towarzyszy�o uczucie radosnej dumy. Zazwyczaj widok z okna wp�ywa� na Odrade buduj�co, ale nie tego poranka.
"Jakie s� moje rzeczywiste si�y? Jak przedstawia si� faktyczny stan rzeczy?"
Matka Prze�o�ona w�ada�a pot�nymi �rodkami: g��bok� lojalno�ci� tych, kt�rzy jej s�u�yli, wojskiem pod dow�dztwem wyszkolonego w stylu Tega baszara (obecnie przebywaj�cego w oddaleniu z ogromn� cz�ci� oddzia��w, ochraniaj�cych szkoln� planet� Lampadas), rzemie�lnikami i technikami, szpiegami i agentami rozsianymi po ca�ym Starym Imperium, niezliczonymi robotnikami, kt�rzy liczyli, �e zakon �e�ski obroni ich przed Czcigodnymi Macierzami i wszystkimi Wielebnymi Matkami posiadaj�cymi Inne Wspomnienia, si�gaj�ce zarania �ycia.
Odrade bez fa�szywej skromno�ci przyznawa�a, �e osi�gn�a szczyt tego, co stanowi�o o sile ka�dej Wielebnej Matki. Je�li jej umys� nie by� w stanie dostarczy� niezb�dnych informacji, wok� niego by�y wspomnienia przodk�w, kt�re uzupe�nia�y luki. Do wykorzystania by�a r�wnie� maszyna magazynuj�ca dane, aczkolwiek Matka prze�o�ona jej nie dowierza�a.
Odrade przy�apywa�a si� na tym, �e ulega pokusie grzebania w innych �yciach, kt�re w postaci dodatkowych pami�ci przechowywa�a w g��biach �wiadomo�ci. By� mo�e zdo�a�aby znale�� doskona�e wyj�cie z k�opotliwej sytuacji w do�wiadczeniach Innych. "To niebezpieczne! - upomnia�a sam� siebie. - Mo�esz zapomnie� si� na d�ugie godziny, zafascynowana pomna�aniem ludzkich istnie�." Lepiej porzuci� Inne Wspomnienia, nios�ce z sob� pytania lub narzucaj�ce si� bez potrzeby. �wiadomo�� - to by� punkt oparcia i si�a jej to�samo�ci.
Pomog�a niezwyk�a metafora mentata Duncana Idaho:
Samo�wiadomo��: wpatrywanie si� w zwierciad�a przenikaj�ce wszech�wiat i zbieraj�ce na swej drodze nowe, wci�� odbijaj�ce si� w nich wyobra�enia. Niesko�czone postrzegane jako sko�czone, podobie�stwa �wiadomo�ci nios�ce odczuwane fragmenty niesko�czono�ci.
Nie s�ysza�a nigdy s��w, kt�re pasowa�yby lepiej do jej pozaj�zykowej �wiadomo�ci. "Wyspecjalizowana z�o�ono�� - g�osi� Idaho. - Zbieramy, gromadzimy i odbijamy nasze systemy porz�dku."
W istocie, Bene Gesserit g�osi�y, �e �ycie ludzkie zosta�o zaprojektowane przez ewolucj� dla stworzenia �adu.
"A jak to mo�e nam pom�c zwalczy� te rozpasane kobiety, kt�re na nas poluj�? Jak� ga��� ewolucji stanowi�? Czy ewolucja jest jeszcze jednym imieniem Boga?"
Siostry szydzi�y zapewne z takiej "czczej spekulacji".
Mo�e istniej� jakie� odpowiedzi w Innych Wspomnieniach.
"Ach, jakie� to zwodnicze!"
Jak rozpaczliwie pragn�a przenie�� sw� oblegan� w�tpliwo�ciami to�samo�� w minione to�samo�ci i odczu�, co oznacza�o �y� wtedy. Oczywiste niebezpiecze�stwo tej pokusy sprawi�o, �e och�on�a. Czu�a, �e Inne Wspomnienia st�oczy�y si� na obrze�ach jej �wiadomo�ci.
- To by�o tak!
- Nie! Bardziej ni� tak!
Jak�e by�y zach�anne! Musisz zbiera� i wybiera�, dyskretnie o�ywiaj�c minione. A czy� nie to by�o celem �wiadomo�ci, sam� istot� �ycia?
"Wybieraj z przesz�o�ci i przeciwstawiaj tera�niejszo�ci; ucz si� konsekwencji."
Bene Gesserit postrzega�y histori� tak, jak to zosta�o zawarte w s�owach staro�ytnego Santayany, kt�re brzmia�y: Ci, kt�rzy nie pami�taj� przesz�o�ci, s� skazani na jej powtarzanie.
Zabudowania samej Centrali, siedziby najpot�niejszej z organizacji Bene Gesserit, odzwierciedla�y t� maksym�. Funkcjonalno�� - oto idea przewodnia. Wok� ka�dego roboczego centrum nie osta�o si� nic niefunkcjonalnego, nostalgicznego. Zakon �e�ski nie potrzebowa� archeolog�w. Wielebne Matki uciele�nia�y histori�.
Powoli - znacznie wolniej ni� zwykle - widok z wysokiego okna przyni�s� Odrade znany koj�cy efekt. Tym, co postrzega�y jej oczy, by� �ad Bene Gesserit.
Czcigodne Macierze mog�y w ka�dej chwili po�o�y� kres temu �adowi. Obecna sytuacja zakonu �e�skiego by�a daleko gorsza nawet od cierpie� zaznanych za rz�d�w Tyrana. Odrade musia�a teraz podj�� szereg decyzji, a niekt�re z nich budzi�y w niej samej wstr�t. Nawet gabinet wydawa� si� z tego powodu mniej przyjemny.
"Czy spiszesz na straty Twierdz� Bene Gesserit na Palmie?"
Sugestia ta pojawi�a si� w porannym raporcie Bellondy, spoczywaj�cym teraz na stole. Odrade napisa�a na nim przyzwalaj�c� notk�. Tak.
"Czyni� to, bo atak Czcigodnych Macierzy jest bliski, a nie mo�emy wyst�pi� w obronie Palmy ani przeprowadzi� ewakuacji."
Jedynie tysi�c sto Wielebnych Matek i Przeznaczenie wiedzia�o, jak wiele nowicjuszek, postulantek i innych spotka �mier� albo co� jeszcze gorszego z powodu tego jednego s�owa. Nie m�wi�c ju� o wszystkich "zwyczajnych mieszka�cach", �yj�cych w cieniu Bene Gesserit.
Wysi�ek podj�cia takiej decyzji sprowadzi� nowy rodzaj znu�enia. Czy by�o to znu�enie duszy? A czy istnieje co� takiego jak dusza? Odrade odczuwa�a znu�enie gdzie� g��boko, dok�d �wiadomo�� nie mog�aby dotrze�. Znu�enie, znu�enie, znu�enie.
Nawet Bellonda przemog�a si� i zacz�a, napawa� przemoc�. Jedynie Tamalana zdawa�a si� by� ponad tym wszystkim, ale Odrade nie da�a si� zwie��. Tama osi�gn�a wiek wy�szej obserwacji, stan, kt�ry czeka wszystkie siostry, je�eli do� do�yj�. Wtedy nic nie ma znaczenie z wyj�tkiem obserwacji i os�d�w. Wi�kszo�� z nich pozosta�a nie wypowiedziana, nie licz�c przelotnych grymas�w na pokrytej zmarszczkami twarzy. W ci�gu tych dni Tamalana wyrzek�a kilka s��w, a jej sporadyczne uwagi brzmia�y niemal absurdalnie.
- Kup wi�cej statk�w pozaprzestrzennych.
- Streszczaj si�, Sheeano.
- Przejrzyj zapisy Idaho.
- Spytaj Murbell�.
Niekiedy wydobywa�a z siebie tylko chrz�kanie, jak gdyby s�owa mog�y j� zdradzi�.
A tam, na zewn�trz, �owczynie ustawicznie w�drowa�y, zataczaj�c w przestrzeni kr�gi, by znale�� jakikolwiek �lad prowadz�cy do Kapitularza.
W swych najbardziej skrywanych my�lach Odrade postrzega�a statki pozaprzestrzenne Czcigodnych Macierzy jako korsarzy na niesko�czonych morzach mi�dzy gwiazdami. Nie powiewa�y nad nimi czarne flagi z trupi� czaszk� i piszczelami, ale w istocie by�a to ta sama flaga. Nie by�o w tym jednak nic romantycznego. "Zabijaj i grab. Boga� si� na cudzej krwi. W ten spos�b umacniaj si� i buduj swoje zb�jeckie statki, nurzaj�c si� we krwi."
I nie zdawa�y sobie sprawy, �e uton� we krwi, je�li b�d� posuwa� si� t� drog�.
"Tam, na ludzkim Rozproszeniu, sk�d pochodz� Czcigodne Macierze, s� ludzie-szale�cy, ludzie �yj�cy poza swoim �yciem, op�tani jedyn� idee fixe: zniszczy� je!"
To by� niebezpieczny wszech�wiat, w kt�rym podobnym d��eniom pozwalano rozwija� si� swobodnie. Prawomocne cywilizacje s� gwarantem, �e takie idee nie umacniaj� si�, a nawet nie s� w stanie si� zrodzi�. Je�li jednak nast�pi tak za spraw� losu lub przypadku, to zostaj� szybko odrzucone, poniewa� ich celem jest skupianie mas.
Odrade by�a zdziwiona, �e Czcigodne Macierze nie dostrzegaj� tego lub, dostrzegaj�c, ignoruj�.
"Bezgranicznie nad�te histeryczki" - tak nazywa�a je Tamalana.
"Ksenofobia" - nie zgadza�a si� Bellonda, zawsze wszystkich poprawiaj�ca, jak gdyby nadz�r nad Archiwum pozwala� jej na trafniejsze uj�cie rzeczywisto�ci.
"Obydwie maj� racj�" - pomy�la�a Odrade. Czcigodne Macierze zachowuj� si� histerycznie. Wszyscy obcy s� dla nich wrogami. Jedynymi lud�mi, kt�rym wierz�, a i to tylko do pewnego stopnia, s� m�czy�ni, kt�rych ujarzmi�y seksualnie. Sta�e kontrole, wed�ug s��w Murbelli (jedynej Czcigodnej Macierzy pozostaj�cej w niewoli), pozwala�y przekona� si�, czy w�adza nad nimi jest trwa�a.
"Niekiedy z zimn� krwi� mog� kogo� zniszczy�, by da� przyk�ad innym!" Te s�owa Murbelli rodzi�y pytanie: "Czy my pos�u�ymy za przyk�ad? Patrzcie! Oto, co przytrafia si� tym, kt�rzy o�mielaj� si� nam sprzeciwia�!"
"Obudzi�y�cie je. Raz obudzone nie odst�pi�, dop�ki was nie zniszcz�" - mawia�a Murbella.
Zniszczy� obcych!
Szczeg�lna szczero��. "Je�li dobrze to rozegramy, wyjdzie na jaw jaka� ich s�abo��" - pomy�la�a Odrade.
Czy ksenofobia rzeczywi�cie prowadzi do �a�o�nie komicznych skrajno�ci?
Ca�kiem mo�liwe.
Odrade uderzy�a pi�ci� w st�, �wiadoma, �e zosta�o to dostrze�one i zarejestrowane przez siostry, kt�re prowadzi�y sta�� obserwacj� zachowania Matki Prze�o�onej. Zaraz potem zwr�ci�a si� na g�os do wszechobecnych wizjer�w oraz znajduj�cych si� za nimi si�str-stra�niczek:
- Nie b�dziemy siedzie� i czeka� w enklawach obronnych! Sta�y�my si� oty�e jak Bellonda - "pozw�lmy jej si� zirytowa�" - my�l�c, �e stworzy�y�my towarzystwo nietykalnych i trwa�e uk�ady.
Odrade obj�a spojrzeniem dobrze sobie znany pok�j.
"To miejsce jest jedn� z naszych s�abo�ci!"
Usiad�a za sto�em, rozmy�laj�c o planach rozbudowy system�w obrony zakonu. W porz�dku, to prawo Matki Prze�o�onej.
Siedziby wsp�lnot Bene Gesserit rzadko powstawa�y przypadkowo. Nawet kiedy bra�y pocz�tek z ju� istniej�cych struktur (jak na przyk�ad ze starej Twierdzy Harkonnen�w na Gammu), nast�powa�o to z my�l� o rozbudowie. Siostry potrzebowa�y rur pneumatycznych dla przesy�ania ma�ych paczek i list�w, �wiat�owod�w i emiter�w twardego promieniowania, aby przekazywa� zaszyfrowane wiadomo�ci. Same uwa�a�y si� za mistrzynie tajnej ��czno�ci. Akolitki i Wielebne Matki, pe�ni�c rol� kurierek (zobowi�zane do samounicestwienia raczej ni� do zdrady prze�o�onych), same przenosi�y wa�niejsze wiadomo�ci.
Mog�a to sobie uzmys�owi�, patrz�c na zewn�trz, poza swoje okno, i dalej, poza t� planet� - wyobrazi� sobie sie� doskonale zorganizowan� i kierowan�, gdzie ka�da Bene Gesserit wspomaga�a mo�liwo�ci innych. Tam, gdzie w gr� wchodzi�a egzystencja zakonu �e�skiego, obowi�zywa�a niepodzielnie zasada lojalno�ci. Zdarzali si� co prawda renegaci, niekiedy by�y to przypadki spektakularne (jak lady Jessika, babka Tyrana), ale tylko oni posuwali si� zbyt daleko. Wi�kszo�� niepokoj�w mia�a przej�ciowy charakter.
I wszystko to stanowi�o wz�r Bene Gesserit. S�abo��.
Odrade zgadza�a si� w g��bi z l�kami Bellondy. "Ale zostan� przekl�ta, je�li pozwol� temu zniszczy� rado�� �ycia!" By�a to jedna z rzeczy, kt�rych tak bardzo pragn�y rozszala�e Czcigodne Macierze.
- �owczynie chc� naszej mocy - powiedzia�a Odrade, spogl�daj�c na wizjer w suficie. "Podobno w staro�ytno�ci barbarzy�cy zjadali serca wrog�w. Wi�c dobrze... damy im co� do po�arcia. I zbyt p�no zorientuj� si�, �e nie mog� tego strawi�!"
Poza wst�pnymi naukami przeznaczonymi dla nowicjuszek i postulantek, w zakonie �e�skim nie zajmowano si� zbyt wiele moralizatorstwem, ale Odrade mia�a swoje w�asne powiedzonka: Kto� musi zaora� ziemi�. U�miechn�a si� do siebie, pochylaj�c si� nad prac�, znacznie ju� od�wie�ona. Pok�j, zakon �e�ski - oto jej ogr�d. I s� tam chwasty, kt�re trzeba wyrwa�, by posadzi� nasiona.
"I naw�z. Nie wolno mi zapomina� o nawozie."
Kiedy zacz��em prowadzi� ludzko�� moj� Z�ot� Drog�, obieca�em jej lekcj�, kt�r� zapami�ta do ko�ca �wiata. Znam odwieczne wzory, kt�rych ludzie wypieraj� si� s�owami, nawet wtedy gdy potwierdzaj� je dzia�aniem. M�wi�, �e pragn� bezpiecze�stwa i spokoju, warunk�w, kt�re zw� pokojem. Nawet kiedy wypowiadaj� te s�owa, rozsiewaj� zarodki zamieszania i przemocy.
Leto II, B�g Imperator
"A wi�c ona nazywa mnie �Kr�low�-Paj�kiem�!"
Wielka Czcigodna Macierz przechyli�a si� do ty�u w swoim pot�nym krze�le, ustawionym na podwy�szeniu. Ciche pokas�ywanie wstrz�sn�o jej zwi�d�� piersi�. "A zatem wie, co si� stanie, kiedy schwytam j� w swoj� sie�! Wyssam j� do cna, oto, co zrobi�!"
Drobna kobieta o niepozornych rysach twarzy, na kt�rej nerwowo drga�y mi�nie, spogl�da�a na jasno��te p�yty pod�ogi w sali audiencyjnej. Le�a�a tam zwi�zana mocnymi p�tami Wielebna Matka Bene Gesserit. Pojmana nie pr�bowa�a walczy�. Szigastruny uniemo�liwia�y wszelki op�r. Gdyby pr�bowa�a, niechybnie obci�yby jej r�ce.
Wielka Czcigodna Macierz lubi�a t� komnat�, zar�wno ze wzgl�du na jej rozmiary, jak i dlatego, �e by�a �upem wojennym. Pomieszczenie mia�o trzysta metr�w kwadratowych, a jego przeznaczenie stanowi�y zebrania Nawigator�w Gildii tu, na planecie W�ze�. Ka�dy z Nawigator�w musia� przebywa� w ogromnym zbiorniku. Le��c na ��tej posadzce, pojmana wygl�da�a jak �d�b�o trawy zagubione po�r�d bezmiaru.
"To chuchro odczuwa�o zbyt wiele satysfakcji wyjawiaj�c, jak nazywa mnie ta tak zwana Matka Prze�o�ona! A jednak to by� pi�kny dzie�" - my�la�a Wielka Czcigodna Macierz. Mimo �e wszelkie tortury i psychiczne sondy by�y bezu�yteczne w przypadku tych czarownic. Ale jak torturowa� kogo�, kto w ka�dej chwili mo�e wybra� �mier�? I wybiera! "Znaj� te� sposoby �agodzenia b�lu. Sprytne s� te prostaczki."
Podano jej r�wnie� szer. Cia�o zaszczepione tym niszczycielskim narkotykiem ulega�o rozk�adowi, nim mo�na je by�o odpowiednio zbada� za pomoc� sond.
Wielka Czcigodna Macierz da�a znak swej asystentce, kt�ra potr�ci�a nog� rozci�gni�te cia�o Wielebnej Matki. Na kolejny znak rozlu�ni�a wi�zy z szigastrun, tak aby pozwala�y na wykonanie nieznacznych ruch�w.
- Jak masz na imi�, dziecino? - spyta�a Wielka Czcigodna Macierz. Wiek i udawana dobroduszno�� sprawi�y, �e jej g�os zabrzmia� chrapliwie.
- Nazywam si� Sabanda. - Czysty, m�ody g�os, nie naznaczony jeszcze b�lem sondowa�.
- Czy chcia�aby� zobaczy�, jak chwytamy s�abego samca i zniewalamy go? - spyta�a Wielka Czcigodna Macierz.
Sabanda zna�a w�a�ciw� odpowied�. Ostrzegano j� przed tym.
- Raczej zgin� - powiedzia�a spokojnie, wpatruj�c si� w t� star� twarz o barwie suchego korzenia, kt�ry zbyt d�ugo le�a� na s�o�cu. W oczach staruchy miga�y dziwne pomara�czowe plamki. Oznaka gniewu, jak jej m�wi�y Cenzorki.
Lu�na czerwono-z�ota suknia, zdobiona wizerunkami czarnych smok�w, i czerwone trykoty pod ni� podkre�la�y chorobliw� szczup�o�� cia�a osoby, kt�r� okrywa�y.
Wielka Czcigodna Macierz nie zmienia�a wyrazu twarzy, nawet gdy my�la�a o tych czarownicach. "Do diab�a z nimi!"
- Czym si� zajmowa�a� na tej brudnej, ma�ej planetce, na kt�rej ci� z�apa�y�my? - spyta�a.
- By�am nauczycielk� m�odzie�y.
- Obawiam si�, �e nie pozostawi�y�my przy �yciu nikogo z waszej m�odzie�y. - "Dlaczego ona si� u�miecha? �eby mnie obrazi�! Oto dlaczego!" - Czy uczy�a� wasz� m�odzie� oddawa� cze�� czarownicy Sheeanie? - zapyta�a Wielka Czcigodna Macierz.
- Dlaczego mia�abym naucza� kultu jednej z si�str? Sheeanie to by si� nie spodoba�o.
- Nie spodoba�oby si�... Chcesz przez to powiedzie�, �e ona zmartwychwsta�a i �e j� znasz?
- Czy tylko �yj�cych mo�emy zna�?
Jak czysty i nieul�k�y by� g�os tej czarownicy! "�wietnie panuje nad sob�, ale nawet to ich nie ocali. Swoj� drog� dziwne, �e kult Sheeany przetrwa�. Oczywiste, �e musi zosta� zniszczony i wykorzeniony, podobnie jak same czarownice."
Wielka Czcigodna Macierz podnios�a ma�y palec prawej r�ki. Oczekuj�ca asystentka zbli�y�a si� do pojmanej z zastrzykiem. "Mo�e ten nowy narkotyk zdo�a rozwi�za� j�zyk czarownicy. A mo�e nie. To i tak niewa�ne."
Twarz Sabandy wykrzywi�a si�, gdy ig�a wbi�a si� w jej szyj�. Po kilku sekundach dziewczyna by�a ju� martwa, a s�u�ba wynios�a cia�o. Zostanie rzucone na po�arcie schwytanym futarom. Nie przynosi�y one zbyt wielkiej korzy�ci - nie rozmna�a�y si� w niewoli, nie wype�nia�y najprostszych rozkaz�w. Ponure, wyczekuj�ce.
"Gdzie Treserzy?" - m�g� spyta� kt�ry� z nich. Niekiedy inne, bezu�yteczne s�owa wydobywa�y si� z ich humanoidalnych ust. A jednak futary dostarcza�y pewnych rozrywek. W niewoli stawa�y si� potulne, podobnie jak te prymitywne czarownice. "Znajdziemy kryj�wk� czarownic. To tylko kwestia czasu."
Osoba, kt�ra rzuca nowe �wiat�o na bana� i oczywisto��, mo�e przera�a�. Nie chcemy zmienia� naszych wyobra�e�. Czujemy, �e takie dzia�ania mog� nam zagra�a�. "Ja ju� wiem, co jest wa�ne" - m�wimy. Wtedy przychodzi Ten Kt�ry Zmienia i niszczy nasze stare wyobra�enia.
Mistrz Zensufizmu
Miles Teg uwielbia� zabawy w sadach otaczaj�cych Central�. Odrade zabra�a go tu po raz pierwszy, kiedy tylko nauczy� si� chodzi�. Jedno z jego pierwszych wyra�nych wspomnie�: mia� ponad dwa lata i ju� wiedzia�, �e jest ghol�, cho� nie rozumia� jeszcze w pe�ni znaczenia tego s�owa.
"Jeste� szczeg�lnym dzieckiem. Stworzy�y�my ci� z kom�rek pobranych od bardzo starego cz�owieka" - powiedzia�a mu Odrade.
Chocia� by� przedwcze�nie dojrza�ym dzieckiem i cho� jej s�owa brzmia�y intryguj�co, to wtedy bardziej interesowa�o go bieganie w wysokiej trawie pod drzewami.
P�niej by�o jeszcze wiele dni sp�dzonych w sadzie. Miles zbiera� wra�enia zwi�zane z Odrade i innymi osobami, kt�re go uczy�y. Bardzo wcze�nie zorientowa� si�, �e Odrade cieszy�a si� tymi wycieczkami tak, jak i on sam.
Pewnego popo�udnia, kiedy mia� cztery lata, powiedzia� jej:
"Wiosna to moja ulubiona pora roku."
"Moja te�."
Kiedy mia� siedem lat i ju� zdradza� t� bystro�� umys�u, kt�ra wraz z holograficzn� pami�ci� sprawi�a, �e zakon �e�ski obci��y� tak wielk� odpowiedzialno�ci� jego poprzednie wcielenie, nagle zauwa�y�, �e sad jest miejscem poruszaj�cym jakie� tajemne struny w g��bi jego duszy.
Wtedy po raz pierwszy u�wiadomi� sobie, �e nosi wspomnienia, kt�rych nie potrafi przywo�a�. G��boko poruszony, zwr�ci� si� do Odrade stoj�cej na tle popo�udniowego s�o�ca:
"S� rzeczy, kt�rych nie mog� sobie przypomnie�!"
"Pewnego dnia przypomnisz sobie" - odpowiedzia�a. Patrz�c w stron� jaskrawego �wiat�a, nie m�g� dostrzec jej twarzy i mia� wra�enie, jakby s�owa te pochodzi�y z zacienionego miejsca w jego wn�trzu, a nie tylko od Odrade.
W tym roku zacz�� studiowa� �yciorys baszara Milesa Tega, z kt�rego kom�rek wzi�o pocz�tek jego �ycie.
"Pobra�am niewielkie skrawki tkanki z jego szyi - kom�rki sk�ry. One zawiera�y wszystko, czego potrzebowa�y�my, aby powo�a� ci� do �ycia" - wyja�ni�a Odrade, pokazuj�c mu swoje paznokcie.
Tego roku sad po prostu kipia� �yciem - owoce by�y wi�ksze i ci�sze ni� zwykle, pszczo�y po prostu oszala�y.
- To dlatego, �e pustynia rozszerza si� na po�udnie - wyja�ni�a Odrade. Trzyma�a go za r�k�, przechadzaj�c si� w ten rze�ki poranek pod kwitn�cymi jab�oniami.
Teg spogl�da� na po�udnie, prawie zahipnotyzowany s�onecznym �wiat�em igraj�cym na li�ciach. Uczy� si� ju� o pustyni i teraz zdawa�o mu si�, �e czuje jej oddech.
- Drzewa czuj�, kiedy zbli�a si� ich koniec. Zagro�one �ycie kwitnie intensywniej - m�wi�a Odrade.
- Powietrze jest bardzo suche, to musi by� wp�yw pustyni - zauwa�y� Teg.
- Sp�jrz, niekt�re li�cie zbr�zowia�y i zwin�y si� na brzegach. W tym roku musimy du�o podlewa�.
Ujmowa�o go, �e rzadko zwraca�a si� do niego z wy�szo�ci�. Rozmawia�a z nim raczej jak r�wny z r�wnym. Widzia� br�zowe plamy na li�ciach - dzie�o pustyni.
Przys�uchiwali si� przez jaki� czas ptakom i owadom w g��bi sadu. Pszczo�y zlecia�y si� zaciekawione z pobliskiego pastwiska poro�ni�tego koniczyn�, ale Teg by� oznaczony specjalnym feromonem, jak wszyscy, kt�rzy swobodnie poruszali si� po Kapitularzu. Owady, brz�cz�c, zatoczy�y nad jego g�ow� kilka k�ek, ale poczuwszy charakterystyczny zapach, powr�ci�y do swoich zaj��.
Jab�ka. Odrade wskaza�a na zach�d. Brzoskwinie. Zwraca� swe oczy w kierunkach, kt�re wskazywa�a. Na wsch�d od nich, za pastwiskiem, ros�y wi�nie. Na konarach drzew dostrzeg� zastygaj�ce stru�ki �ywicy.
Opowiada�a, �e nasiona i sadzonki przywieziono na pierwszych statkach pozaprzestrzennych przed pi�tnastoma wiekami i zasadzono je tutaj z niezwyk�� troskliwo�ci�.
Teg wyobra�a� sobie umazane b�otem r�ce, delikatnie uk�adaj�ce ziemi� wok� sadzonek, staranne nawadnianie, grodzenie dzikich pastwisk dla byd�a w okolicy pierwszych plantacji i zabudowa� na Kapitularzu.
W tym czasie zacz�� ju� si� uczy� o wielkim czerwiu pustyni, o kt�rym wspomnienie przyniesiono z Rakis. �mier� czerwia dawa�a pocz�tek stworzeniom zwanym piaskop�ywakami. Piaskop�ywaki powodowa�y, �e pustynia rozrasta�a si�. Niekt�re z historii, kt�rych si� uczy�, dotyczy�y jego poprzedniego wcielenia - cz�owieka zwanego "baszarem". Ten wielki �o�nierz zgin��, kiedy straszne kobiety zwane Czcigodnymi Macierzami zniszczy�y Rakis.
Owe poranki fascynowa�y Tega, a zarazem wprawia�y go w zak�opotanie. Czu� w swoim umy�le luki, miejsca, kt�re powinny by� wype�nione wspomnieniami. Luki te wabi�y go w marzeniach. Czasem, kiedy popada� w zadum�, pojawia�y si� przed nim twarze, m�g� niemal dos�ysze� s�owa. Zdarza�o si�, �e zna� nazwy rzeczy, jeszcze zanim ktokolwiek mu je powiedzia�. Zw�aszcza nazwy broni.
Przelotne spostrze�enia zakorzenia�y si� w jego �wiadomo�ci. Ca�a planeta stanie si� pustyni�, a przemian� t� zapocz�tkowano w odpowiedzi na dzia�ania Czcigodnych Macierzy, pragn�cych unicestwi� te z Bene Gesserit, kt�re wychowywa�y Tega.
Wielebne Matki, kt�re kierowa�y jego �yciem, cz�sto budzi�y w nim niepok�j - ubrane na czarno, zawsze powa�ne, o b��kitnych oczach bez �ladu bieli. M�wi�y, �e jest to wynik dzia�ania przyprawy - melan�u.
Odrade okazywa�a mu co� na kszta�t prawdziwego uczucia i tylko ona by�a kim� bardzo wa�nym. Wszyscy nazywali j� Matk� Prze�o�on� i tak te� kaza�a mu si� zwraca� do siebie, z wyj�tkiem chwil, kiedy byli sami w sadach. Wtedy m�g� nazywa� j� po prostu Matk�. Podczas pewnego porannego spaceru w czasie �niw, kiedy mia� ju� dziewi�� lat, znale�li si� w dolince wolnej od drzew i pe�nej rozmaitego rodzaju upraw. Odrade po�o�y�a mu d�o� na ramieniu i zaprowadzi�a go w miejsce, z kt�rego m�g� podziwia� czarne kamienne schodki na �cie�ce wij�cej si� w�r�d zieleni i kwiat�w. By�a w dziwnym nastroju, wyczu� to w jej g�osie.
- Interesuj�ca jest kwestia w�asno�ci. Czy my posiadamy t� planet�, czy ona nas? - m�wi�a Odrade.
- Podobaj� mi si� zapachy - zauwa�y� Teg.
Pu�ci�a go i delikatnie popchn�a przed siebie.
- Tu uprawiamy ro�liny przeznaczone dla nosa, Milesie. Zio�a aromatyczne. Ucz si� pilnie ich w�a�ciwo�ci i obejrzyj zielnik, gdy wr�cimy do biblioteki. Och, mo�esz je depta�! - doda�a, gdy pr�bowa� omija� ro�liny na swej drodze.
Teg postawi� stop� na zielonych pn�czach i wdycha� ich cierpki zapach.
- Uprawia si� je po to, by po nich chodzi� i napawa� si� aromatem - ci�gn�a Odrade. - Cenzorki uczy�y ci� ju�, jak radzi� sobie z nostalgi�. Czy wspomina�y, �e mo�na przezwyci�y� j�, pos�uguj�c si� powonieniem?
- Tak, Matko - powiedzia� i odwr�ci� si�, aby sprawdzi�, na jak� ro�lin� nadepn��. - To rozmaryn.
- Sk�d wiesz? - zainteresowa�a si� Odrade.
- Po prostu wiem - odpar� Teg, wzruszaj�c ramionami.
- By� mo�e to twoja pierwotna pami��. - Jej glos brzmia� bardzo mi�o.
Kiedy spacerowali po tej dolinie sk�panej w aromatach, Odrade znowu si� zamy�li�a.
- Ka�da planeta ma sw�j w�asny charakter, na kt�ry usi�ujemy nanosi� wzory przyniesione ze Starej Ziemi. Czasami bywa to nie�mia�y szkic, ale tu uda�o si� nam wyj�tkowo.
Ukl�k�a i zerwa�a �d�b�o soczy�cie zielonej ro�liny. Podnios�a je do nosa, gniot�c w palcach.
- Sza�wia.
Wiedzia�, �e si� nie pomyli�a, cho� nie m�g� sobie przypomnie�, sk�d zna nazw� tej ro�liny.
- Czu�em ten zapach w potrawach. Czy jest podobna do melan�u?
- Poprawia smak, ale nie zmienia �wiadomo�ci. Dobrze zapami�taj to miejsce, Milesie. Zgin�y �wiaty, z kt�rych si� wywodzimy, ale tutaj uda�o si� nam odzyska� co� z naszych pocz�tk�w. - Sta�a wyprostowana i spogl�da�a na ch�opca z g�ry.
- Dlaczego zastanawiasz si�, czy nale�ymy do tej planety? - spyta�, czuj�c, jak wa�ne jest to, o czym mu m�wi�a.
- Zakon �e�ski wierzy, �e zarz�dzamy t� krain�. Wiesz co� o zarz�dcach? - zapyta�a.
- To tacy jak Roitiro, ojciec mego przyjaciela Yorgiego. Yorgi m�wi, �e jego najstarsza siostra b�dzie kiedy� zarz�dza� ich plantacj�.
- W�a�nie tak. Na niekt�rych planetach przebywamy d�u�ej ni� inni, ale jeste�my tylko zarz�dcami.
- Je�li nie wy posiadacie Kapitularz, to kto?
- Zapewne nikt. Pytanie brzmi inaczej: jaki znak odcisn�li�my na sobie wzajemnie, zakon �e�ski i ta planeta?
Spojrza� w g�r� na jej twarz, a potem na d�onie. Mo�e w�a�nie teraz Kapitularz odciska na nim sw�j znak?
- Wi�kszo�� znak�w skrywa si� g��boko w naszym wn�trzu. Chod�my dalej! - powiedzia�a i wzi�a go za r�k�. Opu�cili aromatyczny zak�tek i poszli w g�r�, w stron� posiad�o�ci Roitira. Id�c Odrade m�wi�a nadal:
- Zakon �e�ski rzadko tworzy ogrody botaniczne. Ogrody powinny dostarcza� o wiele wi�cej ni� to, co raduje oczy i nos.
- �ywno��?
- Tak, przede wszystkim utrzymywa� nas przy �yciu. Ogrody wytwarzaj� �ywno��. Zbiory z tej doliny za nami zasilaj� nasz� kuchni�.
Czu�, �e jej s�owa przep�ywaj� do niego i wype�niaj� luki w �wiadomo�ci. Odczuwa� sens zmian, wprowadzanych z my�l� o przysz�ych stuleciach: budowle zast�piono drzewami, �eby utrzyma� dzia�y wodne, ro�liny chroni� brzegi jezior i rzek przed osuni�ciem, os�aniaj� gleb� przed deszczem i wiatrem, utrzymuj� wybrze�e morskie, a w samej wodzie tworz� warunki dla rozmna�ania si� ryb. Bene Gesserit pomy�la�y tak�e o drzewach, kt�re dawa�y os�on� i rzuca�y tajemnicze cienie na trawniki.
- Drzewa i inne ro�liny s�u�� utrzymaniu r�wnowagi symbiotycznej - powiedzia�a Odrade.
- Symbiotycznej? - To by�o nowe s�owo.
Wyja�ni�a mu je na przyk�adzie sytuacji, z kt�r� zetkn�� si�, bior�c udzia� w grzybobraniu:
- Grzyby rosn� tylko w towarzystwie "przyjaznych" korzeni. Ka�dy z nich pozostaje w stosunku symbiozy z jak�� ro�lin�. Wszystko, co ro�nie, pobiera potrzebne sk�adniki od innych ro�lin.
Ci�gn�a sw�j wyw�d, a gdy nieco znudzony Teg kopn�� k�p� trawy, zauwa�y� jej zaniepokojone spojrzenie. Widocznie zrobi� co� niew�a�ciwego. Ale dlaczego mo�na by�o depta� jedn� ro�lin�, a innej nie?
- Miles! Trawa zapobiega zwiewaniu gleby, kt�r� wiatr mo�e zanie�� na dno rzeki.
Zna� ten ton. Karc�cy. Wpatrywa� si� tak �le potraktowany w traw�.
- Ta trawa �ywi byd�o. Niekt�re gatunki daj� nasiona, kt�rych u�ywamy przy wypieku chleba. Trzciny spe�niaj� funkcje wiatrochron�w.
Wiedzia� to!
- Wiatrochrony? - przesylabizowa� to s�owo, pr�buj�c j� zwie��. Nie u�miechn�a si� i zrozumia�, �e myli� si� my�l�c, i� mo�na j� oszuka�. Zrezygnowany nadal s�ucha�, jak ci�gn�a pouczenia.
- Gdy pustynia zaatakuje, winnice, kt�rych korzenie si�gaj� setki metr�w w g��b ziemi, zgin� jako ostatnie, sady za� jako pierwsze.
- Dlaczego musz� zgin��?
- By ust�pi� miejsca wa�niejszej formie �ycia.
- Czerwiom pustyni i melan�owi.
Zauwa�y�, �e sprawi� jej przyjemno�� swoj� wiedz� na temat zale�no�ci mi�dzy czerwiami pustyni i przypraw�, kt�rej Bene Gesserit potrzebowa�y, aby istnie�. Nie by� pewien, jak to si� dzieje, ale wyobra�a� sobie kr�g: od czerwi pustyni przez piaskop�ywaki do melan�u i tak w k�ko. Bene Gesserit uzyskiwa�y w tym cyklu to, co by�o im niezb�dne.
- Je�li to wszystko musi tak czy inaczej umrze�, to po co mam wraca� do biblioteki i uczy� si� tych wszystkich nazw? - spyta� zm�czony.
- Dlaczego, �e jeste� cz�owiekiem, a ludzie czuj� potrzeb� klasyfikowania i nazywania zjawisk i przedmiot�w.
- Dlaczego musimy nadawa� nazwy wszystkiemu wok� nas?
- Ro�cimy sobie w ten spos�b prawo do tego wszystkiego, co nazwali�my. Wydaje si� nam, �e owo co� posiadamy, cho� to myl�ce, a nawet gro�ne.
Odrade powr�ci�a do kwestii posiadania.
- Moja ulica, moje jezioro, moja planeta. Na zawsze moje! Uznajesz co� za swoje, a przecie� nie masz gwarancji, �e zachowasz je do ko�ca �ycia inaczej ni� jako okruch pozostawiony �askawie przez zdobywc�... albo jako d�wi�k, kt�ry wspomina si� ze strachem.
- Diuna - powiedzia� Teg.
- Jeste� bystry!
- Czcigodne Macierze spopieli�y Diun�.
- To samo zrobi� z nami, je�li nas znajd�.
- Nie, dop�ki jestem waszym baszarem! - Te s�owa wyrwa�y mu si� nie�wiadomie, ale skoro zosta�y wypowiedziane, poczu�, �e zawieraj� cz�� prawdy. Opisy znalezione w bibliotece m�wi�y, �e ju� samo pojawienie si� baszara na polu bitwy przyprawia�o wrog�w o dr�enie.
- Baszar Teg s�yn�� z tego, �e potrafi� stworzy� sytuacje, w kt�rej bitwa nie by�a ju� potrzebna - rzek�a Odrade, odgaduj�c jego my�li.
- Ale walczy� z waszymi wrogami.
- Nigdy nie zapomnij o Diunie, Milesie. On tam zgin��.
- Wiem.
- Czy Cenzorki uczy�y ci� ju� o Kaladanie?
- Tak. W moich ksi��kach nosi imi� Dan.
- To tylko nazwy, Milesie. Nazwy to ciekawe pami�tki, ale wi�kszo�� ludzi nie kojarzy ich z niczym wi�cej. Nudna historia, prawda? Nazwy - wygodne wskaz�wki, u�yteczne g��wnie w kontaktach z w�asnym gatunkiem.
- Czy my nale�ymy do tego samego gatunku? - zapyta� Teg. To pytanie m�czy�o go od dawna, ale dopiero teraz wyrazi� je s�owami.
- Jeste�my Atrydami, ty i ja. Pami�taj o tym, gdy znowu b�dziesz si� uczy� o Kaladanie.
Wracali przez sady i pastwiska do pag�rka, z kt�rego rozpo�ciera� si� widok na Central�, przypominaj�c� kszta�tem zarys ludzkich ust. Widok budynk�w administracyjnych i otaczaj�cych ich plantacji wywo�a� w Tegu nie znane wcze�niej uczucie. Towarzyszy�o mu ono, kiedy zbli�ali si� przez ��k� do �uku nad Pierwsz� Ulic�.
�ywy klejnot - tak Odrade nazywa�a Central�.
Przechodz�c przez bram� wej�ciow�, Teg spojrza� na wypisan� na niej nazw� ulicy. Kunsztowny napis w j�zyku Galach, kre�lony p�ynnymi zawijasami kaligrafii Bene Gesserit. Wszystkie ulice i budowle by�y oznaczone tym samym pismem.
Rozgl�daj�c si� po Centrali, spostrzeg� fontann� bij�c� na placu i inne wyrafinowane detale, kt�re �wiadczy�y o g��bi ludzkiej wra�liwo�ci. Trudnym do okre�lenia sposobem Bene Gesserit sprawi�y, �e to miejsce dawa�o poczucie bezpiecze�stwa. Wra�enia wyniesione z rozm�w i wycieczek po sadach, rzeczy proste i z�o�one ukazywa�y mu si� w nowym �wietle. To by�a u�piona reakcja mentata, ale Teg nie zdawa� sobie z tego sprawy. Czu� tylko, �e jego niezawodna pami�� uchwyci�a jakie� wsp�zale�no�ci i rozpozna�a je. Zatrzyma� si� nagle i spojrza� na przebyt� drog� - widoczny w oddali sad, rozpo�cieraj�cy si� za bram� Centrali. Wszystko tu pozostawa�o we wzajemnych powi�zaniach. Z odpad�w z Centrali uzyskiwano metan i naw�z. (Zwiedza� plantacje z Cenzorkami). Metan nap�dza� pompy i zasila� ch�odzenie.
- Na co patrzysz, Milesie?
Nie wiedzia�, co odpowiedzie�. Pami�ta� jesienne popo�udnie, kiedy to Odrade zabra�a go w lot ornitopterem nad Central�, aby opowiedzie� mu o wzajemnych powi�zaniach i umo�liwi� spojrzenie "z lotu ptaka". Wtedy by�y to tylko puste s�owa, ale teraz nabra�y one znaczenia.
"Usi�ujemy osi�gn�� zamkni�ty cykl ekologiczny, o ile to mo�liwe - wyja�nia�a Odrade w czasie tamtego lotu. - Satelity Kontroli Pogody �ledz� sytuacj� i wyznaczaj� lini� przep�ywu."
- Dlaczego stoisz tu i patrzysz na ogr�d, Milesie? - Jej g�os przesycony by� w�adczym tonem, kt�remu nie spos�b by�o si� przeciwstawi�.
- Wtedy w ornitopterze m�wi�a�, �e to pi�kne, ale niebezpieczne. Odbyli tylko jedn� wycieczk� ornitopterem. Cel jej by� jasno okre�lony. Cykl ekologiczny.
Teg odwr�ci� si� i spogl�da� wyczekuj�co.
- Izolacja - powiedzia�a Odrade. - Jaka� to pokusa wznosi� wysokie �ciany i powstrzymywa� wszelkie zmiany! Zapu�ci� korzenie w samozadowoleniu i wygodzie!
Jej s�owa zaniepokoi�y go. Czu�, �e ju� je kiedy� s�ysza�... W innym miejscu, od innej kobiety, kt�ra te� trzyma�a go za r�k�.
- Wszelka izolacja jest gleb�, na kt�rej wyrasta nienawi�� do obcych, a jej owoc jest gorzki.
To nie by�y dok�adnie te s�owa, ale ich sens by� ten sam. Wolno szed� u boku Odrade, jego spocona d�o� spoczywa�a w jej d�oni.
- Dlaczego milczysz, Milesie?
- Jeste�cie rolnikami - odpar�. - Oto czym s� Bene Gesserit. Odrade nie mia�a w�tpliwo�ci, co si� dzieje. "To skutek szkolenia, kt�remu poddawani s� mentaci, chocia� Teg nie zdaje sobie z tego sprawy. Lepiej nie zag��bia� si� w to na razie."
- Zajmujemy si� wszystkim, co si� rozwija, Milesie. Jeste� spostrzegawczy, skoro to zauwa�y�e�.
Kiedy si� rozstawali (ona wraca�a do swojej wie�y, a Teg do kwatery w sekcji szkolnej), Odrade oznajmi�a:
- Powiem twoim Cenzorkom, �eby po�o�y�y wi�kszy nacisk na szkolenie wyczucia w u�ywaniu si�y.
Teg by� tym zaskoczony.
- Ju� �wiczy�em z rusznic� laserow�. Jestem w tym podobno bardzo dobry - powiedzia�.
- S�ysza�am. Ale istniej� pewne rodzaje broni, kt�rych nie zdo�asz utrzyma� w r�ku. Mo�esz ich u�y� jedynie za pomoc� umys�u.
Prawa wznosz� bariery, w obr�bie kt�rych ciasne umys�y tworz� satrapie. Nawet w najlepszych czasach taki stan rzeczy jest niebezpieczny, w okresie kryzysu oznacza katastrof�.
Koda Bene Gesserit
W komnacie sypialnej Wielkiej Czcigodnej Macierzy panowa� mrok. Logno, Wielka Dama i pierwsza pomocnica Jej Wysoko�ci, wesz�a na wezwanie do sypialni z nie o�wietlonego korytarza i napotykaj�c ciemno�ci, wzdrygn�a si�. Przera�a�y j� narady w zaciemnionych pomieszczeniach, ale wiedzia�a, �e Czcigodnej Macierzy sprawia to przyjemno��. Nie by�a to zreszt� jedyna przyczyna braku �wiat�a. Czy Wielka Czcigodna Macierz obawia�a si� ataku? Wiele jej poprzedniczek usuni�to, kiedy le�a�y w ��ku. Nie... to r�wnie� nie by�o g��wn� przyczyn�, cho� pewnie w jakim� stopniu wp�yn�o na wyb�r scenerii.
Z mroku dobiega�y chrz�kni�cia i j�ki.
Niekt�re Czcigodne Macierze twierdzi�y, �e Wielka Czcigodna Macierz o�miela si� chodzi� do ��ka z futarem. Logno pomy�la�a teraz, �e to mo�liwe. Ta Wielka Czcigodna Macierz odwa�a�a si� na wiele. Czy� nie ocali�a cz�ci Uzbrojenia z katastrofy Rozproszenia? Tak, ale futary? Siostry wiedzia�y, �e seks nie zniewala futar�w. W ka�dym razie nie seks z lud�mi. Mo�e jednak Wrogowie o Wielu Obliczach potrafili to robi�. Kto wie?
W sypialni pachnia�o st�chlizn�. Logno zamkn�a za sob� drzwi i czeka�a. Wielka Czcigodna Macierz nie lubi�a, aby jej przeszkadzano w tym, co robi pod os�on� ciemno�ci. "A jednak pozwala mi tytu�owa� si� Dam�."
Znowu j�k.
- Si�d� na pod�odze, Logno. Tak, tam pod drzwiami.
"Czy widzi mnie naprawd�, czy tylko zgaduje?"
Logno nie mia�a odwagi, by to sprawdzi�. Trucizna. "W ten spos�b kiedy� j� dostan�. Jest ostro�na, ale mo�na j� zwie��."
Cho� siostry szydzi�y z tego, trucizna by�a przyj�tym narz�dziem sukcesji... zapewnia�a nast�pcy wygodny spos�b osi�gni�cia wy�yn.
- Logno, ci Ixianie, z kt�rymi dzi� rozmawia�a�. Co m�wili o Broni?
- Nie rozumiej� jej dzia�ania, Damo. Nie wyja�nia�am im, na czym polega.
- To oczywiste.
- Czy chcesz powiedzie�, Damo, �e zamierzasz po��czy� Bro� i �adunek?
- Kpisz ze mnie, Logno!
- Damo! Nigdy bym sobie na to nie pozwoli�a.
- Mam nadziej�.
Cisza. Logno zrozumia�a, �e obie rozwa�aj� ten sam problem.
Z katastrofy ocala�o tylko trzysta egzemplarzy Broni? Ka�dy z nich m�g� by� u�yty tylko raz, o ile Rada (kt�ra przechowywa�a �adunki) zgodzi si� na ich uzbrojenie. W ten spos�b Wielka Czcigodna Macierz, kt�ra sprawowa�a nadz�r wy��cznie nad Broni�, dysponowa�a tylko po�ow� owej straszliwej si�y. Bro� bez �adunku to tylko ma�a, czarna tuba, kt�r� mo�na trzyma� w r�ku. Z �adunkiem b�yskawicznie zbiera�a �niwo bezkrwawej �mierci.
- Ci o Wielu Obliczach - mrukn�a Wielka Czcigodna Macierz.
Logno skin�a g�ow� w kierunku, sk�d dochodzi� g�os.
"Chyba jednak mnie widzi. Nie wiem, jakie umiej�tno�ci zdo�a�a zachowa� lub w co wyposa�yli j� Ixianie."
To Ci o Wielu Obliczach, niech b�d� przekl�ci na wieki, spowodowali katastrof�. Oni i ich futary! Wszystko uda�o si� skonfiskowa� z �atwo�ci�, tylko nie Bro�! Przera�aj�ce si�y.
"Musimy si� dobrze uzbroi�, zanim powr�cimy na pole bitwy. Jej Wysoko�� ma racj�."
- Ta planeta... Buzzell - odezwa�a si� Wielka Czcigodna Macierz. - Jeste� pewna, �e nie jest broniona?
- Nie wykry�y�my �adnego systemu obrony. Przemytnicy m�wi�, �e jest bezbronna.
- Przecie� obfituje w kamienie Su!
- Tu, w Starym Imperium, ludzie rzadko o�mielaj� si� atakowa� czarownice.
- Nie wierz�, �e na tej planecie jest ich tylko garstka! To zapewne jaka� pu�apka.
- Zawsze istnieje taka ewentualno��, Damo.
- Nie ufam przemytnikom, Logno. Uczy� kilku z nich naszymi niewolnikami i sprawd� sytuacj� na Buzzellu. Czarownice mog� by� s�abe, ale nie wierz�, �e s� te� g�upie.
- Tak jest, Damo.
- Powiedz Ixianom, �e sprawi� nam zaw�d, je�li nie uda im si� skopiowa� Broni.
- Ale bez �adunku, Damo...
- Poradzimy sobie z tym, skoro musimy. A teraz wyjd�.
Wychodz�c Logno us�ysza�a przeci�g�e "taaak!". Nawet ciemno�ci korytarza zda�y si� jej przyjemne w por�wnaniu z sypialni�. Po�pieszy�a w stron� �wiat�a.
Sk�onni jeste�my upodabnia� si� do najgorszego z naszych przeciwnik�w.
Koda Bene Gesserit
I znowu te wodne wizje!
"Ca�� t� przekl�t� planet� usi�ujemy zamieni� w pustyni�, a ja wyobra�am sobie wod�!"
Odrade siedzia�a w swoim gabinecie, wok� panowa� zwyk�y poranny rozgardiasz, a ona czu�a si� Dzieckiem Morza, unosz�cym si� na falach, obmywanym przez nie. Fale mia�y barw� krwi. Dziecko Morza zwiastowa�o krwaw� przysz�o��.
Wiedzia�a, sk�d bra�y pocz�tek te obrazy: z czas�w, zanim Wielebne Matki pokierowa�y jej �yciem, z dzieci�stwa w pi�knym domu na wybrze�u, na Gammu. U�miechn�a si� wbrew wszystkim k�opotom. Ostrygi przygotowywane przez tat�. Potrawa, kt�r� od tego czasu lubi�a najbardziej.
Z dzieci�stwa najlepiej pami�ta�a wycieczki morskie. W tym unoszeniu si� na falach by�o co�, co przemawia�o do g��bi jej to�samo�ci. Wznoszenie si� i opadanie, poczucie niesko�czono�ci horyzontu, dziwne i nowe miejsca tu� za zakrzywion� granic� wodnego �wiata, kra�cowe niebezpiecze�stwo tkwi�ce we wszystkim, co dawa�o jej si��. Wszystko to razem wzi�te sprawia�o, �e by�a Dzieckiem Morza.
Tata by� wtedy spokojniejszy, a Mama Sibia szcz�liwa, z twarz� zwr�con� w stron� wiatru i powiewaj�cymi w�osami. Z tych czas�w promieniowa�o poczucie r�wnowagi, krzepi�ce przes�anie wypowiadane w j�zyku starszym ni� najstarsze Inne Wspomnienia Odrade. "To moje miejsce, moje wn�trze. Jestem Dzieckiem Morza."
Z tych czas�w pochodzi�o tak�e jej w�asne poj�cie rozs�dku. "To zdolno�� utrzymywania r�wnowagi na obcych morzach. Zdolno�� zachowania swojej najg��bszej to�samo�ci na przek�r nieoczekiwanym falom."
Mama Sibia przekaza�a Odrade t� zdolno�� na d�ugo przed tym, nim Wielebne Matki przyby�y, aby zabra� ich "ukryt� Atrydzk� latoro�l". Mama Sibia, kt�ra by�a tylko mamk�, nauczy�a Odrade kocha� sam� siebie.
W spo�eczno�ci Bene Gesserit, w kt�rej ka�da forma mi�o�ci by�a podejrzana, pozostawa�o to najg��biej ukryt� tajemnic� Odrade.
"W g��bi jestem szcz�liwa sama z sob�. To nie znaczy, �e jestem samotna." �adna Wielebna Matka nie by�a nigdy naprawd� sama, odk�d rytua� Agonii Przyprawowej wype�nia� je Innymi Wspomnieniami.
Tata i Mama Sibia, dzia�aj�c in loco parentis* na rzecz Bene Gesserit, w�o�yli wiele wysi�ku w wychowanie swojej podopiecznej przez wszystkie te lata ukrycia. Wielebne Matki zmuszone by�y ograniczy� ich wp�yw.
Cenzorki usi�owa�y wykorzeni� jej "g��bokie pragnienie osobistej blisko�ci", ale im si� to nie uda�o. Nie do ko�ca zdawa�y sobie z tego spraw�, chocia� zachowa�y podejrzliwo��. Pos�a�y j� wreszcie na Al Dhanab, w miejsce rozmy�lnie urz�dzone tak, by imitowa�o najci�sze warunki Salusa Secundus. Chodzi�o te� o to, aby przystosowa�a si� do ci�g�ych pr�b. Al Dhanab by�a pod pewnymi wzgl�dami gorsza od Diuny: wysokie urwiska i szerokie w�wozy, gor�ce i lodowate wiatry, to zbyt ma�o wilgoci, to zn�w jej nadmiar. Zakon �e�ski traktowa� t� planet� jako poligon do�wiadczalny dla tych, kt�re mia�y przetrwa� na Diunie. Jednak�e �adne z owych dzia�a� nie naruszy�o tajemnicy, kt�r� nosi�a w sobie Odrade. Dziecko Morza pozosta�o nietkni�te.
"A teraz Dziecko Morza ostrzega mnie."
Czy to prorocze ostrze�enie?
Zawsze mia�a ten szczeg�lny dar, to lekkie dr�enie, kt�re zwiastowa�o niebezpiecze�stwo gro��ce zakonowi �e�skiemu. Geny Atryd�w dawa�y o sobie zna�. Czy co� zagra�a�o Kapitularzowi? Nie... b�l, kt�rego nie potrafi�a umiejscowi�, m�wi�, �e to kto� inny jest w niebezpiecze�stwie. Niemniej jednak, nie wolno lekcewa�y� tego znaku.
Lampadas? Na ten temat jej szczeg�lna intuicja milcza�a.
Mistrzyni Sekcji Hodowlanej pr�bowa�a unicestwi� te niebezpieczne zdolno�ci, typowe dla linii Atryd�w, ale na nic si� to zda�o. Nie o�mielimy si� zaryzykowa� nowego Kwisatz Haderach! Wiedziano o tej skazie Matki Prze�o�onej, jednak poprzedniczka Odrade, Taraza, radzi�a "ostro�nie korzysta� z jej talentu". Wed�ug Tarazy przeczucia Odrade pomaga�y jedynie ostrzega� Bene Gesserit o gro��cych im niebezpiecze�stwach.
Odrade zgadza�a si� z tym. Czasem mimowolnie do�wiadcza�a tych kr�tkich chwil, kiedy ods�ania�a si� przed ni� �wiadomo�� zagro�enia. Kr�tkie chwile. P�niej oddawa�a si� marzeniom.
Marzenia te powraca�y zawsze z t� sam� wyrazisto�ci�, ka�dy zmys� dostraja� si� �ci�le do obraz�w pojawiaj�cych si� w jej umy�le. Sz�a po linie nad otch�ani�, a kto� (nie mia�a odwagi odwr�ci� si�, by zobaczy�, kto) zbli�a� si� z ty�u z toporem, by przeci�� t� lin�. Czu�a dr�enie w��kien pod stopami. Czu�a zimny wiatr nios�cy zapach spalenizny.
I wiedzia�a, �e ten kto� z toporem zbli�a si�!
Ka�dy niepewny krok poch�ania� ca�� jej energi�. Krok! Krok! Lina ko�ysa�a si�, a ona rozpo�ciera�a ramiona, walcz�c o zachowanie r�wnowagi.
"Je�li upadn�, upadnie zakon �e�ski!"
Bene Gesserit sko�cz� w otch�ani ziej�cej pod lin�. Jak wszystko, co �yje, zakon �e�ski musi kiedy� zgin��. Wielebne Matki nie �mia�y temu przeczy�.
"Ale nie tutaj. Nie mog� upa��, cho� lina wpija si� w stopy, nie mog� pozwoli�, by j� przeci�to! Musz� przej�� nad otch�ani�, zanim dzier��cy top�r przyb�dzie. Musz�! Musz�!"
W tym miejscu sen zawsze si� urywa�, a kiedy si� budzi�a, w uszach d�wi�cza� jeszcze jej w�asny g�os. Zzi�bni�ta, nie spocona. Nawet w�r�d m�k nocnego koszmaru w�a�ciwa Bene Gesserit pow�ci�gliwo�� nie pozwala�a na niepotrzebn� przesad�.
Cia�o nie musi si� poci�? Cia�o si� nie poci.
Siedz�c w gabinecie i wspominaj�c ten sen, Odrade przeczuwa�a g��bi� rzeczywisto�ci, kt�ra skrywa�a si� pod metafor� wiotkiej liny: cienka ni�, na kt�rej zawis� los zakonu �e�skiego. Dziecko Morza domy�la�o si� zbli�aj�cego koszmaru i niepokoi�o si� obrazami krwawych w�d. To nie by�o zwyczajne ostrze�enie. Omen. Najch�tniej stan�aby i zacz�a krzycze�: "Schowajcie si� w�r�d chwast�w, moje piskl�ta! Biegiem! Biegiem!"
I czy mog�o to nie poruszy� stra�niczek?!
Powinno�ci� Matki Prze�o�onej by�o zachowa� opanowan�, spokojn� twarz, mimo wewn�trznego dr�enia, i dzia�a� tak, jakby nic nie mia�o znaczenia poza rutynowymi decyzjami, kt�re musia�a podejmowa�. Nale�y unika� paniki! �adna z jej decyzji w tym czasie nie by�a prosta i zwyczajna. Mimo to wymagano od niej pow�ci�gliwej postawy.
Niekt�re z jej piskl�t ju� uciek�y, odesz�y w nieznane. Egzystowa�y w Innych Wspomnieniach. Reszta - tu, na Kapitularzu - b�dzie wiedzia�a, kiedy uciec. "Kiedy zostaniemy odkryte." Ich zachowaniem pokieruje nakaz chwili. Tak naprawd� znaczenie mia�a tylko ich �wietna edukacja. To by�o najpewniejsze przygotowanie.
Ka�da nowa kom�rka Bene Gesserit, gdziekolwiek powstawa�a, by�a zorganizowana na wz�r tej na Kapitularzu: wybierze raczej ca�kowite zniszczenie ni� podporz�dkowanie. Rozszala�y ogie� strawi ich drogocenne cia�a i pami��. Ka�da zdobycz oka�e si� bezu�ytecznym wrakiem: pogi�t� skorup� przysypan� popio�em.
Niekt�re siostry mog� uciec z Kapitularza. Ale ucieka� w chwili ataku - to nikczemne!
Mimo to te, kt�re sta�y najwy�ej w hierarchii, ju� dzieli�y si� Innymi Wspomnieniami. Przygotowanie. Matka Prze�o�ona unika�a tego. "Ze wzgl�du na morale!"
Dok�d ucieka�? I kto m�g�by uciec, a kto mia�by by� pojmany? Oto realne pytania. Co si� stanie, je�li schwytaj� Sheean�, kt�ra na skraju nowej pustyni oczekuje na czerwie, mog�ce nigdy si� nie pojawi�? Sheeana i czerwie pustyni: potencjalna si�a wierzenia religijnego, kt�r� najprawdopodobniej Czcigodne Macierze b�d� umia�y wykorzysta�. A je�li Czcigodne Macierze schwytaj� ghol� Idaho albo ghol� Tega? Je�li to si� stanie, nie b�dzie ju� �adnej kryj�wki. Co wtedy? Co wtedy?
Gniewna frustracja podpowiada�a: "Powinny�my by�y zabi� Idaho natychmiast po schwytaniu go! Nie powinny�my by�y powo�ywa� do �ycia gholi Tega".
Tylko cz�onkinie Rady, najbli�sze doradczynie i niekt�re ze stra�niczek podziela�y jej obawy. Bez przekonania obserwowa�y rozw�j wydarze�. Nie czu�y si� bezpieczne, od kiedy pojawi�y si� ghole, nawet po zaminowaniu statku pozaprzestrzennego, co oznacza�o oddanie go w razie zagro�enia na pastw� ognia.
Czy w ostatnich chwilach, tu� przed swym heroicznym po�wi�ceniem, Teg by� w stanie widzie� niewidzialne, ��cznie ze statkami pozaprzestrzennymi? "Sk�d wiedzia�, gdzie nas znale�� w�r�d tej pustyni na Diunie?"
A je�li dokona� tego Teg, to r�wnie� niebezpiecznie utalentowany Duncan Idaho, z jego niezliczonymi generacjami zakamuflowanych gen�w atrydzkich - i innych, nie znanych - m�g� wykorzysta� t� mo�liwo��.
"I ja mog�