2522
Szczegóły |
Tytuł |
2522 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2522 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2522 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2522 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HARRY HARRISON
Stalowy Szczur wst�puje do cyrku
(Przek�ad: Robert Pryli�ski)
Rozdzia� l
Jestem kompletnie wypluta - powiedzia�a Angelina. - Wal� w t� klawiatur�, a� si� rozgrza�a do czerwono�ci.
- Ale to bardzo produktywne walenie, skarbie - odpowiedzia�em, odrywaj�c si� od swej w�asnej klawiatury. Ziewn��em szeroko i przeci�gn��em si�, a� us�ysza�em trzaski w stawach. - Mniej ni� dwie godzinki, a dzi�ki temu ma�emu w�amaniu do gie�dowego systemu zarobili�my ju� ponad dwie�cie tysi�cy kredyt�w. M�g�by kto� powiedzie�, �e to nielegalne... Mo�e... Ale za to bardzo zyskowne. Poza tym osobi�cie wol� na to patrze�, jak na us�ugi oddawane spo�ecze�stwu - zapewniamy obieg pieni�dza w gospodarce, zmniejszamy tym samym bezrobocie...
- Nie teraz, Jim. Jestem na to zbyt zm�czona.
- Ale na pewno nie na to, co chc� ci teraz zaproponowa�. Potrzebujemy ma�ej zmiany otoczenia. Co by� powiedzia�a na piknik w lesie Sharwood? Z szampanem...
- Cudowna my�l... Ale zakupy...
- Ju� zrobione. Ca�y sprz�t, ��cznie z koszykiem, mam ju� w zamra�arce pr�niowej. Wszystko - od kawioru a� po jajka roca. Musimy tylko zapakowa� te smako�yki do poduszkowca i dorzuci� wyskokowe napoje. A potem mo�emy zaczyna� zabaw�.
Plan wykonali�my w stu procentach. Angelina wskoczy�a w co� odpowiedniego na t� okazj�, a ja tymczasem w�adowa�em ca�y kram do naszego pojazdu, nuc�c przy tym weso�o.
Pracowali�my ci�ko i d�ugo. By� ju� wi�c najwy�szy czas, aby uciec od tego nu��cego dnia i zmieni� otoczenie. A do tego celu najlepiej nadawa� si� najbli�szy lasek -jedno z niewielu zielonych miejsc na tej bole�nie nudnej planecie - Usti nad Labam.
Prawie ca�y tutejszy krajobraz stanowi�y ponure, jakby z piek�a rodem, fabryki zarz�dzane przez komputerow� sie�. Szczerze powiem, �e oskubanie ich sprawia�o mi du�� przyjemno��. U�y�em do�� zaawansowanej techniki hakerskiej, w�adowa�em ma�y uzupe�niaj�cy software do systemu operacyjnego pewnego wa�nego brokera. Za pomoc� tego programu mog�em dowolnie op�nia� przep�yw informacji. Maj�c wiadomo�ci wcze�niej ni� inni, mog�em kupowa� przed wzrostem cen, a potem sprzedawa�, gdy ceny szczytowa�y. Bu�ka z mas�em... Prawd� rzek�szy, wy�wiadczy�em tym ludziom przys�ug�, bo gdy ta moja "operacja" w ko�cu wyjdzie na jaw, plotki i weso�e �ledztwo prowadzone przez policj� pozwol� wszystkim cho� przez moment skupi� si� na czym� innym ni� kursy akcji i sektory pami�ci komputer�w. W pewnym sensie Angelina i ja byli�my dobroczy�cami dostarczaj�cymi porcji rozrywki, niezb�dnej przyprawy tej ich nudnej egzystencji. Wcale nie za wyg�rowan� cen�. Ba, wr�cz nieznaczn�.
Angelina do��czy�a wreszcie do mnie i mogli�my wystartowa�. Statek wystrzeli� w g�r�. Silnik zarycza� pe�n� moc�, za�wista�o nam w uszach... Po��czyli�my z uczuciem swoje d�onie, porwani t� chwil� podniebnego p�du.
- Cudownie - westchn�a Angelina.
- Merda - warkn��em w odpowiedzi, poniewa� na konsolce zamigota�o �wiate�ko wykrywacza policji. Tu� przed nami zawis� w powietrzu wielki kr��ownik.
Pochyli�em si� nad sterami, zdecydowany wydusi� ze statku maksimum mocy.
- Prosz�, nie - Angelina delikatnie opar�a d�o� na moim ramieniu. - Nie psujmy tego dnia jakim� szale�czym po�cigiem. Nie mogliby�my zatrzyma� si� i u�miechn�� do nich? To znaczy ja si� u�miechn�, ty tylko zap�acisz mandat. Ja ich oczaruj�, ty zap�acisz i b�dzie po wszystkim.
Mo�e i Angelina mia�a racj�. Rzeczywi�cie nie by�o sensu psu� naszej wyprawy, nim w�a�ciwie si� zacz�a. Westchn��em dramatycznie i z udawan� niech�ci� cofn��em si� od ster�w.
Pr�dko�� statku spad�a.
Kr��ownik policyjny skierowa� w nasz� stron� dziobowe dzia�ka.
Potem wypadki potoczy�y si� w wariackim tempie.
Poci�gn��em dr��ek na siebie, wprowadzaj�c statek w pionow� p�tl�. Policjanci chybili, ja nie - ogon kr��ownika odlecia� z hukiem. W tym samym u�amku sekundy ju� k�ad�em statek na skrzyd�o, aby unikn�� kosz�cych serii ich bocznego strzelca. Mijaj�c kr��ownik, dostrzeg�em, �e nie ma �adnych okien; by� pilotowany przez automatyczn� za�og�.
- Automatyczny glina - zaharcza�em. - Nie musimy przynajmniej ratowa� rozbitk�w. Na z�om z t� kup� �elastwa.
Nast�pi�a seria ca�kiem zwyczajnych zdarze� w rodzinie di Griz�w - sus w g�r�, a potem gwa�towne nurkowanie z przeci��eniem co najmniej 5 G - wszystko po to, by wymkn�� si� ca�emu stadku policyjnych kr��ownik�w, kt�re pojawi�y si� natychmiast na miejscu zdarzenia... Podejrzanie za szybko. Nast�pnie szybki obr�t wok� w�asnej osi, gdy wchodzi�y mi ju� na ogon. Angelina, kt�ra tymczasem uaktywni�a systemy ofensywne i defensywne, zestrzeli�a co najmniej trzech drani. Nic dziwnego! Musz� wam wyzna�, �e nawet na najbardziej spokojnej planecie nie latam nigdy nieuzbrojony. M�j sielski poduszkowiec by� znacznie mniej niewinny, ni� mog�o si� to wydawa� na pierwszy rzut oka.
A jednak ta gonitwa zaczyna�a przybiera� paskudny obr�t. Napastnicy mieli znaczn� przewag� i liczebn�, i kalibrow�.
- I ko�czy nam si� amunicja - doda�a Angelina, jakby czyta�a w moich my�lach.
- Zmieniamy lokal - wrzasn��em, nurkuj�c w stron� zielonego lasu na dole. - �ap graty i przygotuj si� na twarde l�dowanie.
Zakr�ci�em wariacko nad skalistym grzbietem i pomkn��em w dolin�. Po chwili skry�y nas konary drzew.
Jeszcze si� dobrze nie zatrzymali�my, a Angelina ju� wyrzuca�a ocala�� bro� przez otwarte drzwi. Kiedy wyskoczy�a w �lad za sprz�tem, wcisn��em przycisk zamykaj�cy automatycznie klap� wyj�ciow� z dwusekundowym op�nieniem. Da�em sobie troch� za ma�o czasu. Przy wyskoku zahaczy�em butem o g�rn� kraw�d� zatrzaskuj�cych si� drzwiczek i m�j skok zamieni� si� w nieoczekiwane przetoczenie si� po krzakach. Zetkni�cie z ziemi� by�o tak gwa�townie i twarde, �e na moment straci�em oddech.
- M�j ty bohaterze - powiedzia�a najlepsza z �on, g�adz�c mnie po policzku i sk�adaj�c ca�usa na czole. - Wyno�my si� st�d!
Tak te� zrobili�my. Z�apali�my reszt� sprz�tu i - Angelina z wdzi�kiem, a ja utykaj�c - zaszyli�my si� pomi�dzy krzewami.
Za naszymi plecami zn�w rozgorza�a bitwa. Nasz wierny poduszkowiec odgryza� si� zajadle napastnikom na tyle, na ile sta� by�o jego pozytronow� inteligencj�. Ale zako�czy� sw�j �ywot w pot�nej eksplozji.
- Koniec szampana i kawioru - podsumowa�a Angelina g�osem tak lodowatym, �e a� mnie ciarki przesz�y.
- No c�, w tym roku nie dam datku na Bal Policjant�w - skrzywi�em si� w u�miechu.
Angelina te� roze�mia�a si� i u�cisn�a moj� d�o�.
- Gnajmy - doda�em - zanim zorientuj� si�, �e walczyli z automatem.
- To bez sensu - moja �ona pokr�ci�a g�ow�. - Tam jest sympatyczne wielkie drzewo. Jego pie� os�oni nas nawet przed obserwacj� w podczerwieni. Je�li policjanci b�d� podejrzewa�, �e nie by�o nas na statku, pierwsze, co zrobi�, to przeskanuj� teren.
- Logika bez zarzutu - odpar�em, przegl�daj�c ocala�y dobytek. Pistolety, granaty. Wszystkie niezb�dne do �ycia przedmioty. - A gdyby tak dalej poci�gn�� twoje logiczne rozwa�ania... Dlaczego policja pr�bowa�a nas zestrzeli�?
- Nie mam bladego poj�cia. Dla tutejszych w�adz, jeste�my tylko turystami, kt�rzy od czasu do czasu graj� na gie�dzie. Czasem przegrywaj�c...
- Na og� jednak wygrywaj�c!
- Co tam masz? - zapyta�a, gdy wyci�gn��em zza pasa z amunicj� srebrny pojemnik.
- B�yskawiczny Koktajl Weso�ego Barmana. Kupi�em kilka podczas wyprzeda�y. - Poci�gn��em za r�czk� i do mojej d�oni wyskoczy�y dwa kubeczki. Rozleg�o si� syczenie i poczu�em, �e puszka robi si� wyra�nie zimniejsza, na �ciankach pojawi�a si� wilgo�. Wr�czy�em Angelinie jeden z kubeczk�w i nape�ni�em go pieni�cym si� p�ynem. Szare smugi na dnie pojemnik�w pod wp�ywem zetkni�cia si� z ciecz� natychmiast zamieni�y si� w kawa�ki owoc�w.
Drug� porcj� nala�em sobie i skosztowali�my ostro�nie.
- Wcale niez�e - obliza�em wargi.
My�lami jednak by�em przy czym� znacznie powa�niejszym
- Ci policjanci mieli nas zastrzeli�, nie zaaresztowa�. Zdaje si�, �e o czym� nie wiemy?
- Najwyra�niej. S�dz�, �e powinni�my wynie�� si� z tego lasu i dowiedzie� si� czego� o tym tajemniczym ataku.
- Chyba, niestety, nie mo�emy tak po prostu zadzwoni� na policj� i spyta�, dlaczego do nas strzelali?
- Raczej nie. Dlatego pomy�la�am o czym� subtelniejszym. Zadzwonimy do naszego synka Jamesa i poprosimy, by usiad� przy komputerze i przeanalizowa� troch� danych. W ko�cu pracuje w biznesie informatycznym, wi�c powinien wiedzie�, jak zbiera� informacje.
- Znakomita my�l. Poprosimy go te�, aby przy okazji zabra� nas do domu. To w ko�cu kawa�ek drogi.
Sko�czyli�my drinki i zarzuci�em na rami� moje �elastwo.
Nie s�yszeli�my ju� nad sob� silnik�w, tylko koj�ce dalekie g�osy ptak�w i brz�czenie owad�w. Ruszyli�my wi�c pomi�dzy drzewami, wci�� jednak ukrywaj�c si� po�r�d niskich krzew�w. Oddalali�my si� od miejsca naszego spotkania z policj� nie niepokojeni. Wci�� �adnych podejrzanych odg�os�w. U�miechn��em si�... ale zaraz zmieni�em wyraz twarzy, gdy us�ysza�em warkot silnika gdzie� z przodu.
- Mo�e to le�niczy? - zasugerowa�em nie�mia�o.
- Chcia�abym. Ktokolwiek to jest, zbli�a si� do nas. A je�li zn�w nas szukaj�, zaczynam nabiera� podejrze�, �e ca�e to zdarzenie jest czym� znacznie powa�niejszym ni� przypadkow� strzelanin� w powietrzu.
- Niestety, musz� si� z tob� zgodzi�. Nie by�o najmniejszej nawet pr�by rozmowy, od razu grzmocili.
Jeszcze nas�uchiwa�em z ponur� uwag� odg�os�w silnika, gdy Angelina ju� odbezpiecza�a pot�nych rozmiar�w spluw�.
- Nie zamierzam im niczego u�atwia�.
Te� nie mia�em takiego zamiaru. Uzbrojony pojazd policyjny straci� g�sienic�, gdy tylko pojawi� si� pomi�dzy drzewami. Ale chocia� musia� stan��, wci�� wali� do nas z dzia�ka. Podeszli�my na tyle blisko, by nie m�g� ustawi� lufy pod niebezpiecznym dla nas k�tem. Wskoczy�em na wie�yczk�, uchyli�em g�rn� pokryw� i wrzuci�em kilka kapsu�ek z gazem usypiaj�cym. Po d�u�szej chwili zaciekawiony zajrza�em do �rodka.
- Niezwykle interesuj�ce - mrukn��em, gdy do��czy�em zn�w do Angeliny. - Nikogo nie ma w domu. To znaczy, �e podobnie jak w przypadku �cigaj�cych nas kr��ownik�w pojazd prowadzi� zdalnie sterowany automat.
- Tylko przez kogo sterowany?
- Przez naszych nowych wrog�w, kimkolwiek oni s�.
Zn�w us�yszeli�my szum silnik�w ponad drzewami. Zanurkowali�my mi�dzy krzaki w przeciwnym kierunku, kryj�c si� g��biej w las. Co zreszt� wcale nie poprawi�o naszej sytuacji - z przodu te� s�yszeli�my odg�osy zbli�aj�cych si� po ziemi maszyn.
- Wiedz�, gdzie jeste�my, i maj� pojazdy. Nie ma sensu m�czy� si� ucieczk�. Bronimy si� tutaj i zabieramy ze sob� tyle tych gruchot�w, ile zdo�amy.
- A ja s�ysza�am co� o prawach robotyki, co� o niemo�no�ci zranienia czy te� zabicia cz�owieka.
- Zdaje si�, �e zosta�y czasowo zawieszone albo by�y literack� fikcj�. �aduj, nadchodz�!
Mo�e czu�bym si� troch� nieswojo, zabijaj�c prawdziwego policjanta, ale rozwalanie na kawa�ki policyjnych robot�w naprawd� sprawia�o mi frajd�. Ta bitwa jednak nie by�a do wygrania. Z ka�dej strony zbli�a�y si� do nas maszyny. Zapasy naszej amunicji kurczy�y si�, a liczba automatycznych policjant�w wci�� si� zwi�ksza�a.
- Ostatni granat - powiedzia�a Angelina, wysadzaj�c w powietrze w�z opancerzony.
- Ostatni pocisk - odpar�em, rozwalaj�c robota. - Mi�o by�o ci� zna�.
- Nonsens, Jim. Ty si� nigdy nie poddajesz. Nigdy si� nie poddawa�e� i nigdy si� nie poddasz.
- Ty to wiesz, ale oni tego nie wiedz� - wyszed�em na polank�, machaj�c trzyman� w d�oni bia�� chusteczk� do nosa. Unios�em r�ce w g�r� i stan��em przed kr�giem policyjnych robot�w.
- Pok�j, pax, poddajemy si�. OK...?
- Nie OK...? - odpar� opancerzony robot. Mia� na ramionach dystynkcje sier�anta. W jego metalicznym g�osie us�ysza�em drwi�cy ton.
Uni�s� l�ni�cy miotacz ognia. Odbi�em strza� wi�zk� energii z broni ukrytej w wewn�trznej kieszeni spodni.
Czy to mia� by� koniec? Czy nasze cia�a u�y�ni� gleb� nudnej planety le��cej gdzie� na zadupiu galaktyki?
Maszyny i roboty otoczy�y nas i ruszy�y zdecydowanie do ostatniego ataku. Angelina sta�a przy mnie rami� przy ramieniu. Rozwa�y�em szans� ostatniego wariackiego kontrataku, licz�c, �e zwi��� walk� napastnik�w i dam jej chocia� minimaln� szans� ucieczki. Napi��em mi�nie, got�w do tego samob�jczego skoku, gdy nagle... spomi�dzy drzew rozleg� si� g�os.
- Naprawd� jeste�cie bardzo dobrzy.
Elegancki m�czyzna, kt�ry wyszed� na polan�, powiedzia� ten komplement �askawym wielkopa�skim tonem. By� w stroju wieczorowym, jego czarny p�aszcz spina�a diamentowa brosza. Niedbale wymachiwa� ozdobion� diamentami trzcink�. I chyba ta trzcinka przewa�y�a - us�ysza�em prymitywny ryk uwalniaj�cy si� jakby poza moj� wol� z g��bi krtani i wystrzeli�em wprost w eleganta naprawd� ju� ostatni nab�j.
�adunek eksplodowa� pi�knym p�omieniem z towarzysz�c� temu odpowiedni� opraw� d�wi�kow�... Tyle �e tu� przed celem zosta� zatrzymany energetycznym ekranem emitowanym z laseczki, kt�r� tak beztrosko macha� przybysz.
- Spokojnie, spokojnie - nieznajomy ziewn�� szeroko, zakrywaj�c usta grzbietem d�oni. Machn�� laseczk� jeszcze raz i prze�laduj�ce nas �elastwo wycofa�o si� bezszelestnie w g��b lasu, znikaj�c nam z oczu.
- Nie jeste� policjantem - stwierdzi�a Angelina. - Wszystkim, tylko nie policjantem, pani di Griz. To w�a�nie moi podw�adni pa�stwa uj�li. Moi pracownicy, m�g�bym powiedzie�. W bardzo zmniejszonej obecnie liczbie, musz� przyzna�.
- �ycie jest ci�kie - westchn��em. - Zwr�� si� do swej kompanii ubezpieczeniowej. Ale pami�taj - ty zacz��e�.
- A owszem i jestem w dodatku bardzo zadowolony z rezultatu. S�ysza�em z wielu �r�de�, �e jeste� najlepszym facetem, a pani oczywi�cie najlepsz� dam� - w swej profesji. Nie do ko�ca w to wierzy�em. Ale teraz wierz�. To by�o bardzo imponuj�ce. Na tyle imponuj�ce, �e zamierzam zaproponowa� wam ma�y zaci�g.
- Nie jestem do wynaj�cia. Ale z kim mam nieprzyjemno��?
- Och, my�l�, �e jeste� do wynaj�cia. Pozw�l, �e si� przedstawi�. Imperetrix von Kaiser-Czarski. Ale mo�ecie nazywa� mnie Kaizi.
- Do zobaczenia zatem, Kaizi - mrukn��em z sarkazmem, bior�c Angelin� za r�k� i odwracaj�c si�.
- Milion kredyt�w za ka�dy dzie�. Plus koszty.
- Dwa miliony - odpar�em, odwracaj�c si� natychmiast z powrotem. Ca�y m�j sarkazm szybko wyparowa�.
- Zgoda. Ale najpierw podpiszemy to.
Z wn�trza laski wysun�� si� kontrakt sporz�dzony na poz�acanym pergaminie. Wr�czy� mi pismo bez s�owa. Angelina pochyli�a si� nad moim ramieniem. Oboje przeczytali�my tekst umowy.
- Jakie� problemy? - spyta� Kaizi.
- �adnych - odpar�em. - My zaci�gamy si� na s�u�b� za okre�lon� op�at�, kt�ra b�dzie regularnie ka�dego dnia wp�ywa� na moje konto. Fajnie. Ale co w�a�ciwie mieliby�my zrobi�?
Kaizi westchn�� i ponownie dotkn�� trzcinki, kt�ra pod tym dotkni�ciem zmieni�a si� w wygodny fotel, w kt�rym nie omieszka� si� rozsi���.
- Na pocz�tek musicie poj�� dok�adnie, kim ja w�a�ciwie jestem. Nigdy zapewne o mnie nie s�yszeli�cie, bardzo si� zreszt� staram nie by� zbyt znany. Cho�by po to, aby nie chodzi�y za mn� t�umy ludzi po��daj�cych moich pieni�dzy. Bo ja jestem, m�wi�c kr�tko, najbogatszym cz�owiekiem w galaktyce - u�miechn�� si� mimowolnie, wypowiadaj�c te s�owa. Zapewne pomy�la� o tych wszystkich bogactwach, jakie posiada. - Jestem te� prawdopodobnie najstarszym cz�owiekiem. Kiedy ostatni raz stara�em si� policzy� sw�j wiek, wychodzi�o mi co� ko�o czterdziestu tysi�cy lat... Mog� si� myli� o jaki� tysi�c czy dwa. Mam nadziej�, �e rozumiecie, �e po tylu latach pami�� zaczyna nieco p�ata� figle. By�em naukowcem... Tak mi si� przynajmniej zdaje... A mo�e wynaj��em us�ugi jakiego� naukowca... Tak czy siak, uda�o mi si� wej�� w posiadanie eliksiru m�odo�ci. Tego jestem pewien. I zatrzyma�em go oczywi�cie dla siebie. Znacznie go te� ulepszy�em. No, ile by�cie mi dali lat?
Uni�s� g�ow� i odwr�ci� si� wprost ku nam. �adnych zmarszczek, �adnych podkr��onych oczu, ani jednego siwego w�osa...
- Najwy�ej czterdzie�ci - powiedzia�a Angelina.
- Stuleci? - Lat.
- Jest pani bardzo uprzejma. Tak wi�c tysi�clecia sobie mija�y, a ja gromadzi�em coraz wi�cej pieni�dzy i nieruchomo�ci. M�g�bym z �atwo�ci� doj�� do podobnej fortuny, tak po prostu inwestuj�c bezpiecznie pieni�dze i czekaj�c na dzia�anie sk�adanej stopy procentowej, ale to by by�o nudne, a nuda jest tym, co zagra�a mi najbardziej. Emocje zawsze pozwala�y mi lepiej znosi� brzemi� czasu. Tak wi�c w miar� jak obrasta�em w maj�tek, kupowa�em ca�e systemy s�oneczne, kt�rych jestem teraz szcz�liwym w�a�cicielem. Aby nieco urozmaici� moje portfolio, jestem w trakcie realizacji transakcji kupna ca�ej galaktyki spiralnej, nigdy nie wiadomo, co si� mo�e kiedy� przyda�. Zakupi�em te� ostatnio kilka czarnych dziur. Chocia� chyba si� ich pozb�d�. S� nudne. Je�li zobaczysz jedn� czarn� dziur�, to tak jakby� zobaczy� wszystkie.
Wyj�� chustk� z kieszeni na piersiach i delikatnie musn�� wargi. Jedna z moleku� utraci�a atom - pomy�la�em z drwin�. Widzia�em spojrzenie Angeliny i wiedzia�em, �e pomy�la�a co� podobnego.
- Teraz jednak stoj� przed pewnym bolesnym problemem, kt�ry musi by� rozwi�zany i to w�a�nie wy mi w tym pomo�ecie.
- Trzy miliony za dzie� - powiedzia�em szybko, pozbywaj�c si� ju� zupe�nie podejrze�.
- Zgoda - ziewn��. - M�j problem polega na tym, �e jestem systematycznie okradany. Kto�, lub grupa ktosi�w, dobiera si� do moich kont. W ca�ej galaktyce. I czy�ci je do zera. A je�li jestem w�a�cicielem banku, na przyk�ad tak by�o z Pierwszym Mi�dzygwiezdnym Bankiem Wd�w i Sierot, wtedy obrabowywany jest ca�y bank. A to �le wp�ywa na wizerunek mojej firmy u klient�w. Milion�w klient�w z bilionami kredyt�w w kieszeni. Jak si� domy�lacie, jest to nieco k�opotliwe dla faceta z moj� pozycj�. Wi�c pan, drogi panie di Griz, wyt�y swoje legendarne zdolno�ci, aby powstrzyma� tych z�odziei i dowiedzie� si�, kto za nimi stoi.
Kiedy otwiera�em ju� usta, by co� powiedzie�, uni�s� z westchnieniem sw� trzcink�.
- Tak, wiem. Nie musisz nic m�wi�. Cztery miliony za dzie� - w porz�dku. I sko�czmy na tym. Interesy mnie nudz�.
- B�dziesz musia� dostarczy� mi kompletnych danych na temat poprzednich kradzie�y - powiedzia�em. - I list� bank�w, w kt�rych masz konta i kt�re s� twoj� w�asno�ci�.
- To ju� si� sta�o. Znajdziecie wszystkie te dane w pami�ci swego komputera.
- Jeste� bardzo pewny siebie.
- Jestem.
- I szybko dzia�asz.
- Musz�. A za pieni�dze, jakie ci p�ac�, ty te� si� postaraj. Chc� wynik�w na wczoraj. Ostatecznie zgodz� si� dosta� je natychmiast. Podwie�� was gdzie�, aby�cie od razu mogli zabra� si� do roboty?
- Chyba powiniene� - powiedzia�a ch�odno Angelina. - Po tym, co zrobi�e� z naszym poduszkowcem. I koszykiem piknikowym.
- R�wnowarto�� waszego pojazdu zosta�a ju� wp�acona na wasze �ci�le tajne, nieznane nikomu konto w Banku di Napoli. A w ramach rekompensaty za szkody moralne zapraszam was na kolacj� do Earthlight Room. Powiecie w�a�cicielce, by obci��y�a konto Kaiziego, a zjecie, jak nigdy dot�d w �yciu nie jedli�cie.
Czarny poduszkowy rolls opu�ci� si� tu� przed nami. Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie.
- Pani przodem, pani di Griz. Albo je�li mog� sobie pozwoli�, Angelino...
- Ty draniu - odpar�a moja ukochana, z wdzi�kiem wchodz�c na stopnie. - Za t� fors�, jak� p�acisz mojemu staremu, mo�esz mnie nazywa�, jak sobie chcesz...
Rozdzia� 2
Kaizi dotrzyma� s�owa. Obiecana forsa wp�yn�a na moje konto w Banco di Napoli. Inna sprawa, �e do tej pory by�em pewien, i� nikt nie ma poj�cia o istnieniu tego konta. Kaizi wiedzia� wi�c co nieco o systemie bankowym i nale�a�o o tym pami�ta�. Zakonotowa�em sobie, �e w wolnej chwili b�d� musia� poszuka� bezpieczniejszego schowka na fors�, teraz gdy Kaizi wie o obecnym. Nale�a�o te� pomy�le� nad nieco bezpieczniejszym sposobem transferowania pieni�dzy. By�em pewien, �e je�li Kaizi wie, jak dokona� wp�aty na moje konto, wie te� dok�adnie, jak je wyczy�ci�. Kiedy w��czy�em komputer, a� si� wzdrygn��em - w pami�ci upchni�to tyle informacji o bankach i kontach Kaiziego, �e te niezliczone bity i pliki a� piszcza�y w �cisku. I to wszystko przesuwa�o si� bez ko�ca po ekranie mojego komputera.
- Zdaje si�, �e b�dziemy musieli znacznie rozszerzy� pami�� - mrukn�a Angelina, zagl�daj�c mi przez rami� na ekran.
- Zdaje si�, �e b�dziemy w og�le potrzebowali lepszego komputera. To jest dopiero fragment danych, na jakich b�dziemy pracowa�. Zaraz, zaraz, czy to nie nasz kochany synek James opowiada� o superkomputerach, kt�re projektuje. S�ucha�em go wtedy jednym uchem.
- Dziwi� si�, �e w og�le to pami�tasz, bo jak dla mnie to wtedy po prostu spa�e�.
- Och, to by�a wina tego wspania�ego jedzenia i picia...
- Nie s�dz�. Mamrota�e� co� o dziwacznych pomys�ach, kt�rych nie mo�e przetrawi� g�owa normalnego cz�owieka.
- Przepraszam gor�co i spalam si� ze wstydu. Ale masz w�a�ciwie racj�. Sam zreszt� pami�tam faz� entuzjazmu technik� komputerow�, kt�r� przechodzi�em we wczesnej m�odo�ci... Inna sprawa, �e to ju� do�� dawno odesz�o w dal. Teraz jedyne, co chc� wiedzie� o komputerze, to gdzie znajduje si� przycisk, kt�ry go uruchamia.
- James poradzi sobie z naszymi problemami technicznymi - Angelina powiedzia�a to z ca�kowit� pewno�ci� w g�osie, na jak� sta� tylko matk� m�wi�c� o zdolno�ciach swego dziecka.
Ale rzeczywi�cie mia�a racj�. Tylko ci�ki trud Jamesa i jego bli�niaczego brata Bolivara ocali�y nas przed kompletn� katastrof� podczas ostatnich przyg�d w galaktyce r�wnoleg�ej. Angelina o ma�o co nie trafi�a do Raju, no je�li chodzi o mnie, to w gr� wchodzi�o tylko Piek�o. W ka�dym razie zaj�o nam troch� czasu rozplatanie tego w�z�a czasowo-przestrzennego i rozprawienie si� z wielokrotn� kopi� faceta, kt�ry powodowa� k�opoty r�wnocze�nie w wielu miejscach naraz. Inna sprawa, �e w odr�nieniu od wielu naszych star� ze Z�ymi tego �wiata, ta przygoda ostatecznie sko�czy�a si� niezwykle pomy�lnie. A dok�adniej sko�czy�a si� podw�jnym szcz�liwym ma��e�stwem. Obaj bli�niacy zakochali si� w tej samej kobiecie - Sybili, czo�owej agentce Korpusu Specjalnego. A ta, r�wnie inteligentna, jak i pi�kna, potrafi�a pokierowa� spraw� w spos�b, kt�ry zmieni� potencjaln� gro�n� rywalizacj� w nierozerwalne wi�zy ma��e�skie. Podw�jne zreszt�, jako ju� rzek�em.
Jednym z bardziej interesuj�cych efekt�w ubocznych maszyny teleportacyjnej profesora Coypu by�o dublowanie w jednym z jej portali. Co znaczy�o, �e je�li kto� przeze� przeszed�, wraca� podwojony. To znaczy, obie te osoby by�y takie same - nie, by�y jedn� i t� sam� osob�. Mo�e to troch� trudne do zrozumienia, ale niezwykle przydatne w sytuacji, gdy dw�ch m�czyzn kocha jedn� kobiet�, a ona z kolei kocha ich obydwu. Tak wi�c Sybila zupe�nie �wiadomie przesz�a przez portal, a powr�ci�y ju� Sybila i Sybilla. Rzuca�y zreszt� monet�, kt�ra z nich dostanie to dodatkowe "l". Potem czeka�y nas ju� tylko dwa huczne wesela. I tak Sybila zosta�a szcz�liw� �on� Jamesa, Sybilla za� z rado�ci� po�lubi�a Bolivara. �atwe rozwi�zanie raczej trudnego problemu.
- Musimy pogada� z Jamesem - powiedzia�a Angelina. - i poprosi� go o za�atwienie tej komputerowej sprawy.
- Musimy, to fakt - zgodzi�em si� i si�gn��em po telefon. W ko�cu to nie �lepy traf przywi�d� nas na t� nudn� planet�.
Kiedy James przekona� si�, �e Sybila podziela jego pasj� do nano-technologii, przeprowadzili si� w�a�nie tutaj, aby skorzysta� z tutejszych osi�gni�� technologicznych. Od czasu do czasu otrzymywali�my informacj� o post�pach ich bada�. Wszystko zdawa�o si� by� na najlepszej drodze, bo po pocz�tkowych wydatkach zacz�li naprawd� robi� kas�. Wi�c te� wyda�o nam si� ca�kiem naturalne, obra� Usti nad Labam na tymczasowe miejsce tak�e naszych operacji finansowych.
- To jest do�� logiczne - stwierdzi�a wtedy Angelina. - Zaczniemy nasz� now� dzia�alno��, a przy okazji odwiedzimy nowo�e�c�w. Zdaje si�, �e s� tam w obiegu ca�kiem spore fundusze.
- Jest te� i co� wi�cej - marudzi�em, przegl�daj�c broszur� wydan� przez biuro turystyczne. - To zdaje si� �miertelnie nudna planeta, tak czytaj�c pomi�dzy wierszami. Wiesz, �e tam jest zakaz hazardu nawet w centrach turystycznych? Nie ma wprawdzie tu nic o prohibicji, ale jestem pewien, �e ju� o niej my�l�...
- Jimie di Griz, zaczynasz tru� jak stary dziad. Jedziemy po prostu odwiedzi� syna i synow�. I zarobimy kup� szmalu. A je�li b�dzie tam tak nudno, jak my�lisz, to zaraz potem wyniesiemy si�, by przepu�ci� t� fors� na jakiej� znacznie przyjemniejszej planecie.
No i wyjechali�my. Na Usti nad Labam nie by�o zreszt� a� tak �le, jak my�la�em. Fakt, �e hazard by� nielegalny, ale to oznacza�o tylko tyle, �e w ukryciu gra�o si� o znacznie wy�sze stawki i z prawdziwymi graczami. A ja by�em ca�kiem niez�ym iluzjonist�, je�li chodzi o sztuczki z kartami. W ko�cu uczy�em si� tego od wczesnego dzieci�stwa. I manipulacje karci�tami wychodzi�y mi r�wnie dobrze na scenie, jak i przy pokerze, cho� mo�e nie by�y wtedy tak widowiskowe. Kiedy wi�c znudzi�y mnie operacje gie�dowe, lubi�em sobie troch� pogra� i zawsze by�em przy tym na plusie.
Angelina z kolei uwielbia�a odwiedziny u Jamesa i jego �ony. No, ja prawd� rzek�szy, te�. To zawsze by�a doskona�a okazja do hucznej imprezy w najlepszych restauracjach. Jakkolwiek jednak nie by�o tu tragicznie, niemniej wiele w tym �wiecie pozostawa�o jeszcze dalekie od doskona�o�ci.
Ta planeta musia�a powsta� przy wybuchu supernowej, poniewa� by�a wyposa�ona w niezwykle bogate z�o�a ci�kich metali, co przydawa�o si� do komputerowej technologii, nie m�wi�c ju� o wielkich pok�adach najczystszego krzemu, wykorzystywanego do produkcji samych procesor�w. Tote� producenci komputer�w ci�gn�li t�umnie do tego Krzemowego W�wozu. A za nimi t�oczyli si� programi�ci i wszyscy pozostali, kt�rzy �yli z przemys�u komputerowego.
Wpadli�my wi�c tu zatem na kr�tk� wizyt�. Zostali�my jednak d�u�ej. Dostrzegli�my bowiem, �e tutejsza fatalnie zorganizowana gie�da jest prawdziw� dojn� krow�. Mo�e nawet siedzieli�my tu zbyt d�ugo? Przybycie Kaiziego niew�tpliwie poprawi�o nam humory - nios�o ze sob� obietnic� rych�ego opuszczenia tego mimo wszystko nie najatrakcyjniejszego �wiata.
- Zadzwoni� do Jamesa i Sybili - stwierdzi�a Angelina i poda�a numer naszemu telefonowi.
- Ju� ��cz� - odpowiedzia�a pos�usznie maszyna. A poniewa� sprawnie wykonywa�a swoje zadania, prawie natychmiast us�yszeli�my g�os po drugiej stronie linii.
- Nanotechtrics, w czym mog� pom�c? - zapyta� us�u�ny g�os generowany przez komputer.
- Chc� m�wi� z szefem - powiedzia�em kr�tko.
- Kogo mam jej zapowiedzie�?
- Dobra dziewczyna - mrukn�a Angelina, zawsze entuzjastycznie nastawione do r�wnouprawnienia p�ci.
- Nie jej, jemu... Jamesowi... M�wi ojciec...
- Grrrk - odpowiedzia� mi komputer, poniewa� w�a�nie go wy��czono. - Mi�o mi ci� s�ysze�, tato. To ju� jaki� czas.
- Za d�ugi. Wci�� har�wka i zero wypoczynku. Ale jednak najpierw o interesach. Potrzebuj� superkomputera do pewnych poszukiwa�... Tylko nie takiego wielko�ci domu i o okablowaniu �rednicy ramienia.
- Mog� ci zaproponowa� nasz nanotechtric-68X. Zaraz u ciebie b�d�.
- Wielkie dzi�ki - odpowiedzia�em i roz��czy�em si�.
W tym samym niemal�e momencie odezwa� si� sygna� przy drzwiach.
- Ja otworz� - powiedzia�a Angelina. - James, jak mi�o ci� widzie�, wejd� prosz� - us�ysza�em zn�w jej g�os.
No c�, jak m�j syn m�wi zaraz, to naprawd� znaczy zaraz.
- Kiedy zadzwoni�e�, siedzia�em w �mig�owcu i mia�em ze sob� 68X. No i od was by�em tylko o niedu�y skok.
Przyni�s� ze sob� podniszczon� sk�rzan� walizk�. Kiedy zacz�� si� wita� i obca�owywa� na powitanie, postawi� j� na pod�odze. Zerka�em na walizk� podejrzliwie.
- Planujesz jak�� podr�? - zapyta�em.
- To w�a�nie najnowszy nasz pomys� - 68X.
Umie�ci� walizk� na stole i nacisn�� zatrzaski. W g�r� wysun�� si� ekran, a w bok klawiatura. Przygl�da�em si� temu z pow�tpiewaniem. James roze�mia� si�.
- To jest dopiero pierwszy pracuj�cy prototyp. Tak go zaprojektowano, �eby pasowa� do tej starej walizki. O odjazdowych kszta�tach i barwach zd��ymy jeszcze pomy�le�. Ale za to w pracy nic nie przebije 68X - pog�aska� maszyn� z uczuciem. - Wykonuje niewiarygodn� ilo�� r�wnoleg�ych operacji i �ci�ga dane wprost z infostrad, a to czyni jego szybko�� obliczeniow� wprost niemo�liw� do wyobra�enia. M�wi� tu o rz�dzie kilku teraflop�w.
Zamruga�em nerwowo powiekami, nic nie rozumiej�c z tego be�kotu.
- Teraflop�w? - powt�rzy�em niepewnie.
- Jeden teraflop to trylion kalkulacji zmiennych na sekund�. Sam widzisz, �e nasz noworodek ma naprawd� wielk� g�ow�. Pomaga mu oczywi�cie to, �e jego pami�� jest nanobazowa. W�a�nie my wynale�li�my i opatentowali�my technik� molekularnej nanopami�ci, w kt�rej dane s� zapisywane w rz�dach ruchomych moleku�. Zaraz poka�� ci, jak dzia�a ten system. Masz tu jak�� baz� danych, kt�r� m�g�bym skopiowa�?
- A� za du�� jak dla mnie. Poszukaj w katalogu Kaizi.
Nuc�c pod nosem, James po��czy� oba komputery i wcisn�� przycisk. Rozleg� si� cichy trzask i poczu�em, jak je�� mi si� w�osy na karku. James spojrza� na ekran i u�miechn�� si�.
- Gotowe - zakomunikowa�. - Dane zaj�y mniej ni� jedn� setn� procentu pami�ci komputera. A teraz, co z nimi trzeba zrobi�?
Opowiedzia�em mu o naszym niedawnym spotkaniu w lesie i o problemach Kaiziego. Skin�� ze zrozumieniem g�ow�. Jego palce sprawnie biega�y po klawiaturze. U�miechn�� si�, gdy wspomnia�em o dziennej stawce, i z niedowierzaniem pokr�ci� g�ow�, kiedy powiedzia�em mu, jak �atwo nowy pracodawca znalaz� moje tajne konto.
- Z tym te� b�dzie trzeba co� zrobi�. Znajdziemy jak�� lepiej strze�on� kryj�wk� na twoje ci�ko zapracowane pieni�dze.
Przechyli� si� do ty�u na krze�le i spl�t� z trzaskiem palce, podczas gdy ekran migota� i mruga� bez ustanku.
- Uruchomi�em program poszukiwawczy, a raczej wiele r�wnoleg�ych program�w w sieci neuronowej. Ale do licha, naprawd� mamy kup� materia�u do przejrzenia. Na razie w��czy�em nas w sie� mi�dzygwiezdn�. W�a�nie rejestrujemy ka�dy szczeg�, kt�ry wydarzy� si� w ka�dym z miast w momencie kradzie�y. Ka�de najmniejsze nawet zdarzenie przed, w trakcie i przed obrabowaniem konta. Potem na�o�ymy na siebie wszystkie te dane. Powiedzmy, �e dowiemy si�, i� pewien statek opuszcza� za ka�dym razem miasto w dzie� po kradzie�y...
- I ju� ich mamy! Znajdziemy ten statek i mamy z�odziei!
- No, tak naprawd� to nie b�dzie a� takie �atwe. To by� tylko taki najprostszy przyk�ad. My�l�, �e w rzeczywisto�ci �lad b�dzie du�o trudniejszy do znalezienia. Ale najpierw zbierzmy wszystkie dane, dopiero potem we�miemy si� za analiz�. Pozostawi� na razie program na biegu, bo to zajmie troch� czasu, a tymczasem mogliby�my obla� twoj� now� robot�, no i pierwszy prawdziwy test mojego 68X.
Jeszcze nie sko�czy� m�wi�, gdy Angelina pojawi�a si� z butelk� i szk�em. Wznie�li�my toast. W chwil� p�niej przyby�a Sybila, co uczyni�o imprez� bardziej radosn�. James mimo popijania nie zapomina� jednak o pracy.
- Tato - spyta�. - Co ty w�a�ciwie wiesz o bankach?
- �e s� w nich pieni�dze! - odpowiedzia�em rado�nie.
- Mam na my�li co� innego. Co wiesz o obligacjach ze zmiennym oprocentowaniem, kr�tkoterminowych inwestycjach, bonach skarbowych, bankowych certyfikatach depozytowych?
- Szcz�liwie nic. Liczy si� tylko forsa w gar�ci.
- Zgoda. Ale odk�d prowadzimy sw�j w�asny interes, zanurzy�em nieco stopy w z�otej rzece finans�w i znalaz�em par� bardziej dochodowych rzeczy. Jednak wci�� jestem tylko amatorem. B�dziemy potrzebowa� jakiego� eksperta z g��bok� znajomo�ci� systemu finansowego, je�li mamy mie� cho�by najmniejsze szans� na wykrycie naszych z�odziei.
- My�l�, �e Bolivar by�by tu najodpowiedniejsz� osob� - podpowiedzia�a Sybila. Przys�uchiwa� si� naszej wymianie zda�, podczas gdy Angelina posz�a uzupe�ni� wysch�e �r�de�ko alkoholu.
Unios�em brwi.
- Ale on jest pomi�dzy gwiazdami - przypomnia�em. - Wci�� kusi go jego ukochana geologia ksi�ycowa. A Sybilla, jak rozumiem, te� dzieli z nim pasj� do �ycia tam w przestrzeni.
- Dzieli, ale jednak na d�u�sz� met�... Wiesz przecie�, �e pozostawa�y�my kiedy� w bliskim kontakcie i wci�� mog� wyczuwa� jej my�li, bo s� one bardzo podobne do moich. Nie powiedzia�a tego nigdy w wielu s�owach, ale �ycie gdzie� w przestrzeni nie daje wiele mo�liwo�ci dbania o fryzur�, �e nie wspomn� ju� o niedostatkach higienicznych... Dyskutowali�my wi�c czasem nad pewnymi pomys�ami, kt�re mog�yby wymusi� kr�tki odpoczynek od radosnego dryfowania w pr�ni. Oczywi�cie Sybilla, podobnie jak ja, interesuje si� archeologi�, histori� sztuki i ca�kiem powa�nie r�wnie� bankowo�ci�. W wolnym czasie po s�u�bie w Korpusie kusi�a mnie czasem taka zabawa - troch� inwestycji, kupno paru udzia��w, wyprzeda� kilku aktyw�w. Tak dla zabawy, oczywi�cie. Ale moje konto bankowe zawsze by�o w dobrym stanie.
A teraz zupe�nie nieoczekiwanie zbiega si� to tak�e z twoimi nowymi zainteresowaniami bankowymi.
- Zawsze mia�em te zainteresowania - przypomnia�em synowej.
Roze�mia�a si�.
- No, nieco inne jednak. Przyznaj, �e gdyby niekt�rzy nie tworzyli depozyt�w, nie m�g�by� zajmowa� si� swoj� ulubion� dzia�alno�ci� bankow�.
- Celne trafienie - przyzna�em.
- Mo�e to nawet przypadek, a mo�e po prostu cie� przysz�o�ci, ale kiedy ostatnio rozmawia�am z Sybill�, wspomina�a, �e troch� t�skni do kr�tkiej gry na gie�dzie. A musz� powiedzie�, �e czasem taka spekulacja gie�dowa rodzi emocje nie mniejsze ni� podr�e mi�dzygwiezdne. Cho�by tylko chwilami. Jestem pewna, �e Bolivarowi te� by si� to spodoba�o, gdyby spr�bowa�. A Sybilla na pewno wspomo�e go swoj� fachow� wiedz�.
- Tylko czy on b�dzie zadowolony z tej zmiany? - zapyta�em z pow�tpiewaniem.
- Na pewno b�dzie - odpowiedzia�y jednocze�nie Sybila i Angelina, a poniewa� by�em pewien, �e Sybilla te� si� z nimi zgodzi, wi�c oczywi�cie Bolivar b�dzie zadowolony. Przy tym stanie - trzy do jednego - nie by�o nawet szansy, by m�g� by� niezadowolony.
- Ja to za�atwi� - m�wi�a dalej Sybila. - Jest taki oddzia� banku Cuerpo Especial na bardzo przyjemnej planecie, zwanej Elysium. Ma�o kto wie, �e ten bank jest kontrolowany i prowadzony w ca�o�ci przez Korpus Specjalny. Je�li si� zgodzicie, wszyscy mo�emy strz�sn�� z siebie ten py� Usti nad Labam i wyjecha� w�a�nie tam. To by�by prawdziwy zjazd rodzinny. Kontynuowaliby�my poszukiwania w sieci, a ja pomog�abym Bolivarowi i Sybilli rozpocz�� ich now� karier�.
- Biedak - mrukn�� James i uni�s� szklank�, udaj�c, �e nie widzi skierowanego na siebie morderczego spojrzenia.
Kiedy po��czyli�my si� przez wideofon z Sybill� i Bolivarem, nasz syn faktycznie przybiera� coraz bardziej ponury wyraz twarzy, s�ysz�c o swym przeznaczeniu. Pr�bowa� jeszcze wi� si� na haczyku.
- Jestem teraz krok od prze�omu w badaniach nad tektonik� grawimetryczn� i interakcjami fotonowymi.
- Fascynuj�ce - odpar�a Angelina. - Musisz nam koniecznie o tym opowiedzie�, gdy spotkamy si� wszyscy na Elysium.
- To nie b�dzie trwa�o za d�ugo, a wszystko, co powiniene� wiedzie� o bankach, pojmiesz w kilka tygodni - Sybilla pr�bowa�a najwyra�niej pocieszy� m�a. - Pami�taj, �e bank to miejsce, gdzie s� pieni�dze.
- Fakt - powiedzia�, rozja�niwszy si� nieco. - B�d� potrzebowa� jeszcze sporo grosza, by sfinansowa� dalsze badania - teraz ju� szeroko si� u�miecha�. - Troch� min�o czasu od ostatniego spotkania. B�dzie mn�stwo rado�ci.
- I niehydrowane jedzenie - doda�a z entuzjazmem Sybilla. - Wyprawimy bal...
I tak sko�czy� si� pierwszy dzie� mojej uczciwej pracy. Kiedy obudzi�em si� nazajutrz, odkry�em, �e moja Angelina jest ju� od dawna na nogach. Podr� zosta�a zaplanowana, bilety zarezerwowane, torby spakowane, komputer za�adowany, a pojazd sta� przy drzwiach. Upewni�em si� tylko, czy wp�yn�a dzienna zap�ata od Kaiziego. I ju� byli�my w drodze...
Musz� przyzna�, �e nast�pne dni okaza�y si� niezwykle mi�e. Sybila i Sybilla by�y tak szcz�liwe z powodu swego ponownego po��czenia, �e niemal wygrzewali�my si� w cieple ich wzajemnych uczu�. Bolivarowi naprawd� spodoba�a si� praca w banku. Zosta� asystentem dyrektora i odnosi� same sukcesy, zdobywaj�c jednocze�nie now� wiedz�, kt�ra mia�a pos�u�y� naszej wsp�lnej sprawie. Elysium za� rzeczywi�cie by�o mi�� planet� i sp�dzali�my tam cudowne chwile. Na r�wniku, gdzie mie�ci� si� bank, panowa� wspania�y klimat, do kt�rego w mig si� przyzwyczaili�my. Podziwiali�my niezliczone ma�e wysepki otoczone ciep�ym morzem, w kt�rym nurkowa�em ca�ymi godzinami, przemykaj�c si� pomi�dzy r�norodnymi formami morskiego �ycia. Nabiera�em przy tym ponownie, nieco zaniedbanej ostatnimi czasy, masy mi�niowej.
Inna sprawa, �e uczciwie te� pracowa�em na swoj� codzienn� wyp�at�, to znaczy codziennie regularnie sprawdza�em, czy wp�yn�a na moje konto... no i g�aska�em komputer, kt�ry mrucza� i miga� bez ustanku, wypluwaj�c z siebie nowe dane. Ca�e poszukiwania i obliczenia zosta�yby zako�czone znacznie szybciej, gdyby nie trudno�ci ze �ci�gni�ciem danych z odleg�ych planet.
- Nie przejmuj si� tym - pociesza� mnie James. - We wszystkich tych miastach ju� zainstalowa�em programy poszukuj�ce. Ciesz si� chwil�. Powiadomi� ci�, jak tylko zadzwoni dzwonek.
Dwa razy nie musia� mi tego powtarza�. Nurkowanie by�o wprawdzie cudowne, ale jeszcze wi�cej rado�ci oferowa� dziki kontynent po�o�ony wok� pomocnego bieguna planety. Wysokie, strome g�ry i bezkresne �nie�ne pola. Raj dla narciarzy. Teraz naprawd� czu�em, �e ka�dy z moich mi�ni powr�ci� do pe�ni �ycia. Cieszyli�my si� z Angelin� ka�dym dniem tych d�ugich wakacji. A jednak wci�� najwi�cej rado�ci sprawia�o mi ka�dego ranka sprawdzanie stanu konta bankowego. A ono ros�o w tempie czterech milion�w na dzie�. Bolivar prawie natychmiast organizowa� transfer tych pieni�dzy, teoretycznie niemo�liw� do wytropienia drog�, do jakiego� odleg�ego bezpiecznego banku.
Ale w ko�cu ka�de wakacje musz� si� sko�czy�. Odstawili�my wi�c nasze narty i z�apali�my si� na pierwszy lot, gdy tylko Bolivar przes�a� nam informacj�, �e poszukiwania dobiegaj� ko�ca i mamy ju� niemal wszystkie potrzebne dane. O poranku zebrali�my si� ca�� rodzin� przy �niadaniu.
- To jest w�a�nie praca, jak� lubi� - usadowi�em si� wygodnie po posi�ku i zapali�em z rozkosz� cygaro. W�a�nie roz�arzy� si� jego koniec i ujrza�em przed sob� mi�y ob�oczek bia�ego dymu, gdy rozleg� si� sygna� d�wi�kowy komputera.
James zerwa� si� od sto�u.
- Nareszcie wynik. To ju� d�ugo trwa�o.
- Trzy tygodnie - wtr�ci�em. - Wcale nie tak d�ugo.
- Jak na t� maszyn�, bardzo. Wykona� co najmniej par� tysi�cy teraflop�w oblicze�. No to sp�jrzmy teraz na wyniki.
Usiad� do klawiatury wpisa� polecenie. J�kn�� z niedowierzaniem, co� jeszcze dopisa�, a potem z westchnieniem wcisn�� przycisk drukarki. Ta zaszele�ci�a i wyrzuci�a z siebie pojedyncz� kartk� papieru.
- Odpowied� - powiedzia�, machaj�c ni�.
- Jaka? - zapyta�a Angelina.
- Lekko zaskakuj�ca. Spo�r�d wszystkich wydarze�, wyjazd�w i przyjazd�w, przest�pstw i kar, wypadk�w i dzia�a�, urodzin i �mierci, wszystkiego tego, co wydarzy�o si� na tych planetach w dniach kradzie�y, tylko jedna rzecz jest wsp�lna.
- No powiedz! - nie wytrzyma�em. Wszyscy pozostali tak�e czekali z niecierpliwo�ci�.
- Powiem. W mie�cie by� cyrk.
- James... Nie kpisz sobie z nas, prawda? - g�os Angeliny przybra� zimny ton.
- Ale� nie, mamo. To prawda, prawda i jeszcze raz prawda.
- Za ka�dym razem ten sam cyrk? - zapyta�em.
- Nie. Te� tak na pocz�tku pomy�la�em. To by�o wiele r�nych cyrk�w.
- Ale mia�y co� wsp�lnego? - dopytywa�em si� dalej.
- Twoja ch�odna kalkulacja jest bezb��dna, tato. Zdaje si�, �e we wszystkich wykonywano w dniu rabunku ten sam numer cyrkowy.
W pokoju panowa�a taka cisza, �e niemal zdawa�o si�, �e s�yszymy pojedynczy d�wi�k ka�dej sylaby padaj�cej z ust Jamesa.
- Zawsze by� to wyst�p faceta o imieniu Puissanto, kt�rego zachwalano jako najsilniejszego cz�owieka w galaktyce.
- Wiesz, gdzie jest teraz ten go��?
- Nie. Odpoczywa. Ale wiem, gdzie b�dzie mniej wi�cej za miesi�c. Na wyst�pie w cyrku Bolshoi Big Top.
- A gdzie?
- Na jakiej� odleg�ej planecie w zabitej dechami cz�ci galaktyki. Planeta nazywa si� zreszt� niezbyt mi�o - Fetor. A miasto te� nosi jak�� tak� �mierdz�c� nazw�.
- Fetor b�dzie jednak naszym nast�pnym miejscem postoju - powiedzia�em i zgasi�em cygaro w popielniczce. - Zacznijcie si� pakowa� - poleci�em, wstaj�c z fotela.
- Cudownie - stwierdzi�a Angelina. Ton jej g�osu przeczy� jednak s�owom.
- No jasne. Co by�my tam wszyscy robili? - w zamy�leniu opad�em z powrotem na fotel. - Wy wi�c spokojnie poczekacie, a� ja wprowadz� w �ycie plan A.
- To znaczy? - Angelina by�a r�wnie zaciekawiona jak reszta rodziny.
- Wst�pi� do cyrku. Z pewno�ci� niewiele by�my si� dowiedzieli, siedz�c na widowni. W czasie, kiedy b�d� cyrkowcem, wstrzymujemy reszt� dzia�a� operacyjnych. James i Sybila, czy mnie si� zdaje, czy nie t�skni� za wami wasze komputery?
- No tak, tato. Ta planetka by�a mi�a, ale czas jednak ko�czy� wakacje. Skoro ty si� teraz zabierasz do pracy, chyba czas te� i na nas. Ale mimo to b�dziemy ca�y czas mieli otwarty kana� komunikacyjny. W razie k�opot�w natychmiast si� przy tobie stawimy.
- Serdeczne dzi�ki. Bolivar, ciebie te� chyba wzywaj� gwiazdy?
- No jeszcze nie za g�o�no. Ta robota w banku nawet mi si� podoba. Jeszcze troch� si� poucz�, a potem postaram si� zarobi� nieco pieni�dzy, �eby udowodni�, �e nauka nie posz�a na marne. A zreszt� moja nowa wiedza mo�e si� jeszcze przyda� tak�e i tobie. Jeszcze zd��ymy z Sybill� powr�ci� do gwiazd.
- No to do dzie�a!
Rozdzia� 3
A jaki� to numer masz zamiar zaprezentowa�, by zatrudniono ci� w cyrku? - spyta�a Angelina. - Akrobacje? - No nie... chocia� oczywi�cie, gdybym tylko spr�bowa�... - No jasne, i to mimo twojego...
- Podesz�ego wieku, chcia�a� powiedzie�? - uzupe�ni�em starczym i trz�s�cym si� g�osem. Po czym wyskoczy�em w g�r� gwa�townym susem i przed l�dowaniem pi�ciokrotnie stukn��em o siebie pi�tami w powietrzu, co zosta�o nagrodzone g�o�nymi oklaskami.
- Ale mimo to my�l�, �e b�ysn� czym� mniej m�cz�cym.
Wyci�gn��em z kieszeni pi�ciokredytow� monet� i przesun��em j� z palca na palec po grzbiecie d�oni. - Magia. Zawsze by�em zdolnym amatorem. A jako karciarz czym� nawet wi�cej.
- Karciarz? My�la�am, �e to po prostu oznacza umiej�tno�� oszukiwania przy pokerze.
- Mam na my�li sztuczki, jakie iluzjoni�ci wyprawiaj� z kartami. Zaraz co� ci zademonstruj�.
Wzi��em zapiecz�towan� jeszcze now� tali� kart. Rozerwa�em foli�, przetasowa�em karty entuzjastycznie i roz�o�y�em na stole koszulkami do g�ry.
- Wybierz kart�. Jak�kolwiek. Tak. Teraz j� obejrzyj. Zebra�em karty, przetasowa�em je ponownie i po�o�y�em na stole.
- W�� swoj� kart� z powrotem do talii.
Kiedy to zrobi�a, kilkakrotnie prze�o�y�em, przetasowa�em i zn�w roz�o�y�em wachlarz kart na stole, tym razem obrazkami do g�ry.
- Czy by�aby� tak uprzejma i wskaza�a wybran� przez siebie kart�.
Spojrza�a na karty, pochyli�a si� bli�ej, i jeszcze raz przyjrza�a si� uwa�nie. Potem potrz�sn�a g�ow�. - Nie ma jej tu.
- Jeste� pewna? - Oczywi�cie.
- Czy kart�, kt�r� wybra�a�, by� kr�l pik?
- By�! Sk�d to wiesz u licha?
- Bo widz� t� w�a�nie kart� wystaj�c� z kieszeni twojej sp�dnicy.
Si�gn��em tam, wyci�gn��em kart� i wr�czy�em Angelinie. A� westchn�a ze zdumienia.
- To jest moja karta. Ty naprawd� umiesz czarowa�, a tak d�ugo si� z tym przede mn� kry�e�. A ja s�dzi�am, �e jeste� tylko zwyk�ym szulerem.
Uk�oni�em si� dumny z pochwa�y.
- Magia musi wygl�da� jak magia. Ale tak naprawd� to tylko kwestia ci�kiej pracy. Po pierwsze, polega to na wp�yni�ciu na ciebie, aby� patrzy�a tam, gdzie ja chc�. Potem zmuszam ci�...
- Do niczego mnie nie zmusza�e�.
- No, to jest okre�lenie techniczne ...kr�tko m�wi�c, tak tob� kieruj�, �e wybierasz t� w�a�nie kart�, o kt�r� mi chodzi. Potem obserwuj� ci� uwa�nie, gdy wsuwasz kart� z powrotem do talii i lokalizuj� j�, wk�adaj�c koniuszek ma�ego palca w to miejsce podczas sk�adania. Zreszt� nie masz szansy tego dostrzec, bo dbam o to, �eby� skupia�a wzrok na wierzchu talii. Potem szybko usuwam kart� z talii i chowam j� w d�oni jeszcze przed potasowaniem. No i karta jest w mojej r�ce, kiedy rzekomo wyjmuj� j� z twojej kieszeni.
- Nic z tego nie uda�o mi si� dostrzec.
- Ani przez moment si� nie stara�a�. No i w ko�cu karta znalaz�a si� w twojej kieszeni. Magia! I koniec sztuczki. �eby zosta� iluzjonist� w cyrku, b�d� musia� opanowa� du�o wi�cej umiej�tno�ci ni� tylko manipulowanie kartami. Musz� zarzuci� m�j wygodny status amatora i zosta� ca�kiem powa�nym profesjonalist�.
- Doskona�y pomys� - stwierdzi�a. - W ko�cu ju� w przesz�o�ci zajmowa�e� si� magi�, gdy czy�ci�e� bankowe konta - u�miechn�a si� rado�nie i klasn�a w d�onie. - A ja b�d� twoj� pi�kn� asystentk�! Ka�da kobieta marzy o karierze na scenie. Pomy�l tylko o tych wszystkich cudownych kostiumach, jakie b�d� na siebie zak�ada�.
- W�a�nie my�l�... I sugeruj�, �e powinna� si� dobrze zastanowi�. Trzeba te� zebra� troch� informacji na temat mojego nowego miejsca pracy.
A to, niestety, nie by�o takie proste. Magowie zawsze na przestrzeni wiek�w byli raczej ma�om�wnymi lud�mi. Niech�tnie przekazywali swoje sekrety, zazdro�nie strzegli tajemnic. Mimo przejrzenia niemal�e bilion�w bit�w baz danych, znalaz�em niewiele naprawd� przydatnych informacji. Mo�e troch� karcianych sztuczek i troch� o znikaj�cych kr�likach... By�em przekonany, �e Bolshoi Big Top wy�mieje mnie, je�li pojawi� si� tylko z podobnymi umiej�tno�ciami.
- Znowu nic - warkn��em gniewnie, rozkazuj�c komputerowi, by si� wy��czy�. - Chyba jednak sko�czy si� na akrobacjach.
- Nie popadaj w depresj� - Angelina nala�a mi nieco rozpraszaj�cego wszelkie troski napoju procentowego.
Wys�czy�em go ochoczo. By�em wdzi�czny mojej �onie za okazywan� mi trosk�.
- Masz racj�. Nie ma co wpada� w depresj�, tylko trzeba zmusi� te podstarza�e szare kom�rki do pracy. Gdyby to by�o takie proste, brodziliby�my po kolana w iluzjonistach. Ale przecie� s� takie sztuczki, kt�re mo�na zawsze obejrze� na przedstawieniu. Cz�sto sam si� temu przygl�da�em z zachwytem. Jak oni to robi�? Albo raczej, jak si� tego nauczyli? Na pewno nie z ksi��ek albo program�w komputerowych, o tym sam ju� si� przekona�em. A jednak sk�d� si� nauczyli. Sk�d?
- Masz na my�li od kogo?
- No tak w�a�nie! - podskoczy�em na r�wne nogi z nag�ym zrozumieniem. - Ucz� si� jeden od drugiego. Ka�dy iluzjonista musi mie� swojego nauczyciela i ucznia. Tak to si� dzieje.
Si�gn��em po star� poczciw� walizk�.
- Zbud� si�, komputerze! - rozkaza�em.
- Tylko przem�w, a us�ucham, m�j panie. Angelina unios�a w zdziwieniu swe cudowne brwi.
- Uczysz to co�, by by�o twoim elektronicznym niewolnikiem?
- A dlaczego nie? Je�li to dobrze wp�ywa na moje podstarza�e ego...
Ponownie zwr�ci�em si� do walizki.
- Iluzjoni�ci, dobrzy iluzjoni�ci, znani w ca�ej galaktyce. Znajd� ich i przygotuj list�.
Wydruk pojawi� si�, zanim jeszcze sko�czy�em wypowiada� polecenie. Lista sk�ada�a si� z sze�ciu zaledwie nazwisk. Zaprawd� bardzo �cis�y kr�g. Nast�pn� godzin� sp�dzi�em, przygotowuj�c reklam� siebie jako towaru, a dok�adnie, wyliczy�em liczne talenty i umiej�tno�ci, kt�re mia�y zakwalifikowa� mnie na pozycj� ucznia maga. Oczywi�cie nie zapomnia�em doda�, �e got�w jestem zap�aci� spor� sum� za sw� edukacj�. Kiedy oferty trafi�y do sieci, sko�czy�em spokojnie drinka i ws�ucha�em si� z uwag� w odleg�e burczenie swego �o��dka.
- Zgadza si�, pora na lunch - odpowiedzia�em mu. - Pojemy sobie w jakiej� dobrej i cholernie drogiej restauracji, a w tym czasie moje zg�oszenie trafi do adresat�w. Po powrocie dowiemy si�, kto b�dzie moim mentorem.
Podjedli�my sobie zatem zdrowo i kosztownie, a kiedy w�a�nie mia�em zap�aci� rachunek, zjawi�a si� Sybilla. To musia�a by� Sybilla, bo jej drugie ja powr�ci�o wraz z Jamesem na Usti nad Labam, aby pracowa� dalej nad projektem informatycznym.
- Masz ochot� zje�� co� albo wypi�? - spyta�em.
- Nie, dzi�kuj�. No, mo�e jaka� malutka przek�ska i odrobina wina. Dzi�kuj� - zamoczy�a wargi w kieliszku i u�miechn�a si�. - Wpad�am tylko na chwil�, �eby pogada�. Bolivar bierze w�a�nie udzia� w spotkaniu zarz�du naszego nowo utworzonego prywatnego banku Credit Dew. Zabawiamy si� w pewne powa�ne inwestycje.
- Inwestycje? Mo�e sam powinienem si� tym zainteresowa�, maj�c t� g�r� forsy od Kaiziego.
- Tak w�a�nie m�wi Bolivar. I w dodatku nie by� pewien, czy to twoje supersekretne konto jest naprawd� takie sekretne, wi�c przeni�s� twoje pieni�dze bli�ej, by je mie� na oku.
- Mi�o z jego strony.
- U�y� ich w�a�nie jako kapita�u za�o�ycielskiego nowego banku.
No to ju� by�o a� za mi�e - pomy�la�em - ale ostatecznie wierzy�em, �e wie, co robi.
- Jeszcze troch�? - dola�em nieco wina do kieliszk�w. Wypili�my wszyscy troje.
- Ale nie przysz�a� tu chyba, by rozmawia� z nami o banku? - zauwa�y�a Angelina.
- Masz racj�. Bolivar zajmuje si� robieniem forsy, ja natomiast my�la�am o tej nowej karierze Jima. U�y�am swych kontakt�w w Korpusie Specjalnym, by przyjrze� si� bli�ej temu cyrkowi. Sama te� bada�am nieco ich program i znalaz�am co� wielce interesuj�cego. Potworny Spektakl Mistrza GarGoyla. Intergalaktyczne Monstra.
- Nie brzmi zbyt zach�caj�co - powiedzia�a Angelina. - My�la�am, �e takie rzeczy s� nielegalne.
- Te� tak my�la�am... Dlatego zbada�am nieco zasoby danych Korpusu Specjalnego. To jest jak najbardziej legalne... I mo�e okaza� si� interesuj�ce...
- Interesuj�ce, w jakim sensie? - ostatnia uwaga Sybilli zaintrygowa�a mnie.
- Obawiam si�, �e sam b�dziesz musia� si� dowiedzie�. Na razie nie mog� powiedzie� wi�cej. Mo�e tylko to, �e zdaniem Korpusu GarGoyl jest godnym zaufania cz�owiekiem... Gdy b�d� mog�a powiedzie� ci co� wi�cej, niew�tpliwie powiem. A tak w og�le, jak twoje studia magiczne?
- Dowiemy si�, kiedy dostan� odpowiedzi na moje oferty. Ale czuj�, �e stoj� u progu nowej kariery.
- No to powodzenia - spojrza�a na zegarek i przetar�a wargi serwetk�. - Bolivar powinien ju� wyj�� ze spotkania. Musz� lecie�. Pa.
Pomkn�a dalej jak huragan, my za� sko�czyli�my spokojnie biesiadowa� i opu�cili�my z godno�ci� restauracj�, udaj�c si� do naszego pokoju. Z niecierpliwo�ci� oczekiwa�em odpowiedzi mag�w. Niestety, nie nadesz�a ani jedna. Nie lepiej by�o nast�pnego dnia. Moje listy zdawa�y si� rozp�ywa� w intergalaktycznej przestrzeni. Magia.
W ko�cu jednak sygna� d�wi�kowy komputera oznajmi� mi, �e odpowied� nadesz�a, tote� po�pieszy�em rado�nie, by przeczyta� dostarczony wydruk.
- Fiegulo! Bastardego! Ekskrementkapo! - zakl��em soczy�cie, spojrzawszy na kartk�. Potem w�ciek�y zgniot�em j� i rzuci�em na pod�og�.
- To chyba mia�o oznacza�, �e nie jeste� zadowolony z odpowiedzi?